konstytucja 3 maja - atopolskawlasnie.comkonstytucja 3 maja uchwalenie konstytucji 3 maja 1791 roku...
Post on 12-Aug-2020
9 Views
Preview:
TRANSCRIPT
W nu mer ze m . in . :
Nu me r 4 9 (8 4 )
1 Ma ja 2 016
Dw uty g od ni k P o l on i i P SF s t a nu New M exi c o
Strony 1,3 i 5
Konstytucja 3 Maja
Strony 2 i 3
List prezydenckiej sitwy i
prognoza liberałów
Strona 4
Dzień Flagi—Dzień Polonii
Strona 4
Pięćset na dziecko
Strony 5 i 6
Konferencja „Obchody Millenium
na Uchodźstwie—w 50 rocznicę”
Strona 6
Wizyta Premier Rządu RP Beaty
Szydło w Doylestown, PA
Strona 7
Uśmiechnij się...
Strona 8
Wysyp profesorów i autorytetów, a
w głowie zamęt
Ciąg dalszy na stronie 3
Konstytucja 3 Maja Ustawa Rządowa,
czyli Konstytucja 3 Maja, była drugą na
świecie, a pierwszą w Europie ustawą
zasadniczą. Uchwalona na Sejmie
Czteroletnim w 1791 roku przez
stronnictwo patriotyczne jako rezultat
kompromisu ze stronnictwem królewskim,
była wynikiem dążeń do naprawy
stosunków wewnętrznych w
Rzeczpospolitej po I rozbiorze, ustalając
podstawy ustroju nowożytnego w Polsce.
Postanowienia konstytucji: Jej wstępnym
etapem było Prawo o sejmikach z 24 III
1791 roku oraz Prawo o miastach
(królewskich) z 18 IV 1791 roku.
Pozostawiała ustrój stanowy, z pewnymi
drobnymi zmianami: znacznie uszczuplono
wpływy magnaterii na elekcję, Senat i
zarząd kraju, wykluczając z sejmików
szlachtę nieposesjonatów, stanowiącą
najgorliwszą klientelę magnatów. W prawie
wyborczym feudalny cenzus urodzenia
szlacheckiego zastąpiono burżuazyjnym
cenzusem posiadania.
Mieszczanom zatwierdzono prawo
nabywania dóbr i uzyskiwania nobilitacji.
Utrzymując poddaństwo Konstytucja
pozbawiała szlachtę prawa najwyższej
zwierzchności wobec poddanych,
przyjmując ich "pod opiekę prawa i rządu
krajowego". Indywidualne umowy chłopów
z dziedzicami o zamianę pańszczyzny na
czynsz teraz nie mogły już być
samodzielnie unieważniane przez szlachtę.
Postanowienia Konstytucji centralizowały
państwo, znosząc odrębność między
Konstytucja 3 Maja
Uchwalenie Konstytucji 3 Maja 1791 roku (Jan Matejko—1891)
225 lat temu Sejm Czteroletni uchwalił Konstytucję 3 Maja, która
radykalnie reformowała system państwowy Rzeczypospolitej, stając
się drugą, po Konstytucji Stanów Zjednoczonych, najbardziej
nowoczesną ustawą zasadniczą świata. W przededniu rocznicy tego
wielkiego aktu zamieszczamy majważniejsze jego postanowienia „w
pigułce”.
Koroną i Litwą, wprowadzając jednolity
rząd, skarb i wojsko.
Za religię panującą uznano katolicyzm,
S t r o n a 2
strącające cesarzy z tronu i osadzające na
nim podoficerów, a niekiedy ludzi jeszcze
podlejszego autoramentu. To bardzo
dalekie, ale rewolucja francuska jest
znacznie lepiej zakodowana w pamięci.
Wykarczowano jedną elitę, a
wywindowano o wiele gorszą, bo w
dodatku pozbawioną kultury i etyki, nawet
w wymiarze laickim. Za to byli to ludzie
łapczywi jak zgłodniałe psy.
A propos psów! W czasie okupacji u
sąsiadów był pies pasterski, wielki
niecnota. Kiedyś porwał i zagryzł kurę i
natychmiast smyknął z nią do budy,
wystawiając z niej wyszczerzoną paszczę,
grożąc wszystkim ewentualnym
konkurentom do kurzej uczty. Nawet
gospodarz jedyny jego suweren do budy
dojść nie mógł.
Czytając list prezydentów, jakaż szkoda,
że zabrakło pierwszego z nich i wielu
dygnitarzy Okrągłego Stołu, którzy
zamykali oczy na los biednej kury w tak
okrutny sposób zawłaszczonej, albo ją
sami zawłaszczali, pomyślałem, że los
naszej Polski i tego, co Rzymianie kiedyś
zwali profanum vulgus – niczego nie
pojmującego ludu – tak bardzo jest
podobny do tej nieszczęsnej kury, a tamci
do burka szczerzącego zęby. Nie
pamiętam już, kiedy tamten okupacyjny
dał za wygraną. Ci nasi też nie dają,
wypisując niebotyczne i nieetyczne
bzdury.
Przecież gołym okiem widać, że Polska
zaczyna dopiero czyścić zapluskwione za
poprzednich rządów agendy państwowe,
że zaczyna się rodzić jakiś ład społeczny,
pogoda nie dla złodziei, aferzystów – a
pogodę tę czyniło nie co innego, jak
tworzone pod ich afery prawo – ale dla
ludzi, których celem jest Polska, a nie
ch… d… i kamieni kupa.
A to, co ci panowie i ich drabanci
wypisują w tym liście to przecież cynizm,
który dla uczciwego człowieka winien być
powodem do wstydu i zażenowania. Dla
każego, ale nie dla elit celebryckich.
Ponieważ komentowanie treści
wspomnianego listu jest zbyt
przytłaczające, bo przecież nikt nie może
powiedzieć, że taki dokument to wyraz
troski o jakiekolwiek dobro, pozwalam
sobie przytoczyć pewne fragmenty owego
sławetnego listu. Niech czytelnik sam
powie czy to, co wyżej napisane zawiera
choćby odrobinę przesady, a z kolei czy w
liście owym poza znanymi aż do znudzenia
frazesami propagandowymi, jest choćby
odrobina prawdy? Wadą mojego tekstu są
raczej niedopowiedzenia, gdyż riposta
pełna na wypociny owej zgranej ferajny,
wreszcie zdobywającej się na pełne
ujawnienie: kto jest kim, winna zawierać
sporo więcej jednoznacznych określeń. Nie
tędy jednak, gdyż nie mocne słowo, ale
napiętnowany haniebny czyn zasługują na
demonstrację; nie na osąd ani ocenę, po
prostu na demonstrację. Niech to oceni
naród, z którego owi bonzowie się
naigrawali i naigrawania się nie chcą
zaprzestać.
Wiadomości Onet.pl 25 IV 2016:
"Opozycja parlamentarna nie może ulec
presji rządzących. Nie mogą podlegać
negocjacjom kwestie fundamentalne a
szczególnie obowiązek publikowania przez
rząd wyroków Trybunału Konstytucyjnego,
zaprzysiężenie trzech sędziów TK
wybranych przez Sejm poprzedniej
kadencji oraz nowelizacja Konstytucji w
celu zmiany obecnego składu Trybunału.
Apelujemy o współdziałanie polityków
opozycji w obronie państwa prawa oraz
swobód obywatelskich" - czytamy w
dokumencie.
Sygnatariusze wyrażają uznanie dla
Komitetu Obrony Demokracji, który - jak
napisano - "stał się ośrodkiem
koordynującym ruchu obywatelskiego
List prezydenckiej sitwy i prognoza liberałów
Przeczytałem list trzech byłych
prezydentów adresowany nie wiadomo do
kogo. Jeśli do przeciętnego Polaka, to jest
to hucpa o światowym wymiarze. Ale to
byłoby jeszcze nie najgorsze. Wszystko
wskazuje wszakże na to, że jest to list do
Katarzyny naszych czasów. Zważywszy na
to, że Katarzyna była przecież Niemką, w
dodatku ze wschodnich Niemiec (raczej
Prus) wszystko się układa w dość jasną
całość.
Ale trzeba cofnąć się nieco, żeby
zrozumieć takie gesty, jak owa epistoła,
gdyż ocenianie jej jako podłość i
kretyństwo wszystkiego nie tłumaczy.
Byłoby to uproszczenie. Stosowanie do
niej wyłącznie kryteriów współczesności
usprawiedliwia wprawdzie te dwie
kwalifikacje, ale trzeba sięgnąć głębiej, do
historii, szukać analogii.
Otóż, kiedy, nie bawiąc się w szczegóły,
kartkujemy historię pod kątem różnych
rewolucji, a takich bywało w dziejach
sporo, z łatwością dostrzegamy ich
mechanizmy. Zawsze na czoło wysuwała
się garstka przedsiębiorczych cwaniaków,
którzy w czas zauważyli, że struktura
społeczno-polityczna, w jakiej żyją gnije i
trzeba jej dopomóc do zakończenia tego
procesu. W tym celu fingowano hasła
mające posłuch społeczny i wywracano
nadgniłą budowlę, stawiając w jej miejsce
swoją własną. Klakierzy – nazywamy tak
tłum klaszczący, wiwatujący, rzucający
kamienie i kogoś tam wyklinający poszli
w odstawkę i dalej klepali biedę, a
cwaniacy, stworzyli gang. A wiadomo, że
jest to instytucja mająca na celu wyssanie z
organizmu społecznego, a więc zarówno z
państwa, jak z tych biednych klakierów
wszystkiego, co ma jakąkolwiek wartość.
Gangsterzy stają się zatem miliarderami, a
reszta klepie biedę.
Spójrzmy w kartki historii, choćby Rzymu.
Czymże innym, niż opisany tu proces
narodzin gangu, były wszelkie rewolucje Dokończenie na stronie 3
S t r o n a 3
sprzeciwu". W liście podkreślono, że
ogromne zapotrzebowanie na jego
działalność potwierdza "masowy udział
Polaków" w demonstracjach KOD. "Aby
skutecznie wypełniać swoją misję, KOD
winien pozostać organizacją społeczną,
która nie angażuje się w rywalizację
partyjną" - czytamy.
Z prawdziwą przykrością przeczytałem na
przytaczanym tu portalu Wiadomości.
Onet.pl co następuje: Norman Davies:
Kaczyński zachowuje się jak bolszewik i
paranoik.
Historyk ten miał się wyrazić:
- Kaczyński zachowuje się jak bolszewik i
paranoik – mówi na łamach brytyjskiego
"Guardiana" profesor Norman Davies.
Oceniając politykę historyczną Prawa i
Sprawiedliwości, naukowiec przywołuje
dzieje PRL-u oraz mówi wprost: jest to
ksenofobiczne narzędzie do pisania historii
A więc pan Davies faktycznie wyraża swój
pogląd na to, co, niestety, nazywamy dziś
polityką historyczną. Co znaczy
„ksenofobiczne narzędzie do pisania
historii”, to autor tych słów winien
wyjaśnić. Pan Davies podobał mi się, bo
nie był historykiem konformistycznym,
dlatego błędy w pisanych przezeń dziejach
naszych wybaczało się. Na starość jednak
człowiek zmienia poglądy, choć na ogół
wtedy właśnie staje się konformistą. Widać
u pana Daviesa jest inaczej
Tak się zastanawiam, czy z tego listu i z
innych posunięć ludzi i środowisk wrogich
wszystkiemu, co mogłoby Polskę odrodzić,
tak żeby, jak śpiewa Jan Pietrzak: Polska
była Polską, mogłoby się wykluć coś
pozytywnego? Otóż tak. Wydaje się, że z
tego wszystkiego można jednak wycisnąć
trochę dobra.
Po pierwsze: Sam fakt napisania tak
idiotycznego listu, w dodatku sięgającego
po tak zardzewiały oręż, jakim jest KOD,
świadczy o tym, że Polska pod rządami
PiS idzie w dobrym kierunku, a tego
„europatrioci”, sygnatariusze listu, znieść
nie mogą, tym bardziej, że nuż komuś
przyjdzie do głowy i zniesie embargo na
szereg akt SB i WSI dotąd zastrzeżonych
lub utajnionych? O zagrożonych
fortunach zdobytych prawem kaduka
nawet nie warto wspominać. Konieczny
jest więc alarm, zwłaszcza kierowany do
sponsorów zagranicznych.
Po drugie. Opiniotwórcza "Die Welt" -
jak czytamy we Wiadomościach. Onet.pl
– zamieszcza artykuł o Ryszardzie Petru
przywódcy partii Nowoczesna, który w
ub. tygodniu gościł w Berlinie. Stołeczny
dziennik cytuje w tytule artykułu definicję
Unii Europejskiej Ryszarda Petru z jego
wystąpienia na prestiżowym berlińskim
"Forum na rzecz wolności" liberalnej
Fundacji Friedricha Naumanna:
"Niektórzy nazywają ją Europą, ja
nazywam ją moim domem rodzinnym".
Werdykt „Die Welt” brzmi: Petru to
jedyna nadzieja liberalnych
Europejczyków.
o już jest coś naprawdę godnego uwagi.
Oznacza to, iż na PO położono już lagę,
co zwalnia pana Szenfelda i innych guru z
trudu wygadywania coraz to nowych
bzdur, a Schetynę od udawania jakiegoś
duce, żeby nie powiedzieć fuehrera, co
wprawdzie jest zabawne, ale w złym
stylu.. I jeszcze coś: Otóż jeśli liberałowie
zachodni nie mają nic lepszego na
składzie, jak naszego drogiego rubikonia,
to nic lepszego nie można się było
dowiedzieć. Czegóż tu lepszego
oczekiwać? Dobra nasza. I list i diagnoza
„Die Welt”, to dobre wiadomości. Choć
list dla wielu chyba jednak jest
wiadomością wstydliwą.
Zygmunt Zieliński
przy zupełnej tolerancji innych, uznanych
przez państwo wyznań.
Konstytucja wprowadziła trójpodział
władzy: władzę ustawodawczą miał
sprawować dwuizbowy Sejm, składający
się ze szlachty-posesjonatów (204 posłów)
i 24 plenipotentów miast. Zmniejszono
znacznie rolę Senatu, instrukcje poselskie,
konfederacje i liberum veto zostały
zniesione, decyzje miały zapadać zwykłą
większością głosów. Kadencja Sejmu
trwała 2 lata, posiedzenia zwoływane były
w razie potrzeby, co 25 lat miano
zwoływać Sejm w celu poprawy
konstytucji.
Władzę wykonawczą przyznano królowi
wraz z Radą, tzw. Strażą Praw, złożoną z
prymasa i 5 ministrów: policji, pieczęci,
czyli spraw wewnętrznych, interesów
zagranicznych, wojny i skarbu,
mianowanych przez króla. Ministrowie
odpowiadali przed Sejmem za podpisane
przez siebie akty. Król był
przewodniczącym Straży, miał prawo
nominacji biskupów, senatorów,
ministrów, urzędników i oficerów, w razie
wojny sprawował naczelne dowództwo
nad wojskiem.
Zniesiono wolną elekcję, po śmierci
Stanisława Augusta tron miał być
dziedziczny, tylko w razie wymarcia
rodziny królewskiej szlachta miała
wybierać nową dynastię.
Konstytucja zapowiadała reorganizację
sądownictwa, postulując konieczność
stworzenia stale urzędujących sądów
ziemskich i miejskich oraz sprawujących
nad nimi nadzór w drugiej instancji
Trybunałem Koronnym i sądem
asesorskim.
List prezydenckiej sitwy i prognoza liberałów (dokończenie)
Dokończenie na stronie 5
Konstytucja 3 Maja (ciąg dalszy ze strony 1)
S t r o n a 4
W wigilię jednego z największych
polskich świąt, Święta Konstytucji 3
Maja obchodzimy Dzień Flagi
Państwowej Rzeczypospolitej Polskiej, a
zarazem Dzień Polonii i Polaków za
Granicą. Aczkolwiek nie ma ten dzień
rangi oficjalnego święta państwowego,
stanowi jednak jakby dzień przygotowań
do 3 Maja. Jest przypomnieniem, że biel
z czerwienią towarzyszyły naszym
dziejom ojczystym, a dla Polaków,
których los rzucił na obczyznę miały i
mają rangę symbolu Polski.
Biały, Królewski Orzeł na czerwonym
polu powiewał dumnie nad chorągwiami
Rzeczypospolitej pod Grunwaldem,
Chocimiem, Kłuszynem, Kircholmem,
Wiedniem i dziesiątkach innych pól
bitewnych. Biało-czerwone barwy
towarzyszyły Polakom we wszystkich
ważnych wydarzeniach dziejowych
zarówno w Polsce jak i poza jej
granicami.
Roman Skalski
Dzień Flagi
Dzień Polonii
Kto to wpadł na pomysł taki,
By zadbać o nasze dzieciaki?
Pięciuset im nie żałować,
By nie musiały głodować.
Bo wcale to nie przesada,
Że nie każde dziecko dojada
Rankiem, wieczorem do syta
O obiad nawet nie pytaj.
Ale opozycjoniści,
Z piekła rodem egoiści
Brzuchy swe tłuszczem moszczą
A dzieciom chleba zazdroszczą
Politycy, mądrale, ekonomiści,
Gorsi niż dawni komuniści,
Pełne mający kabzy i brzuchy.
Każdy z nich na problem głuchy.
W ich jazgotliwej gadaninie
Głodne dziecko gdzieś ginie.
Strach zaś wyziera z ich mowy,
Że może podatek znów nowy
Trzeba wysupłać dla dzieci
Stąd ten gwałtowny sprzeciw.
Mając miliony nie czują
Czego biedni potrzebują.
Kiedy matka przed zasiłkiem
Sama nie jedząc chyłkiem
Dziecku resztki podtyka.
Bo dla niej nie polityka
Nie sytych łotrów ględzenie,
Ale matczyne, polskie sumienie
Podpowiada, co czynić należy,
By w Polsce nie brakło młodzieży.
Wy zaś tłuści dusigrosze,
Was o nic przecież nie proszę.
Niech naród zapłaci, jak zawsze
Za to, co polskie i nasze.
Za dziatwy radosny gwar
Za życia narodu dar
Za bezpieczny los Polaków
Spod Orła i Krzyża znaku.
A wy, opozycjoniści
Bądźcie w swym sumieniu czyści
O ile je jeszcze macie.
Lecz nam, Polakom spokój dajcie.
Pozwólcie, że sami zadbamy
O to, co najdroższego mamy.
O nasze dzieci, przyszłość naszą.
A wy dbajcie o kabzę waszą.
Pięćset na dziecko
1 Maja jako oficjalne święto
państwowe zostało ustanowione
przez komunistów w 1950 roku, w
najmroczniejszym okresie
stalinizmu...
Projekt ustawy o utworzeniu
Trybunału Konstytucyjnego został
złożony w Sejmie PRL w 1982, w
czasie stanu wojennego...
Czy wiesz, że...
S t r o n a 5
18–19 kwietnia 2016 r. w Senacie i na
Uniwersytecie Kardynała Stefana
Wyszyńskiego w Warszawie odbyła się
konferencja zorganizowana w 50. rocznicę
obchodów 1000-lecia Chrztu Polski,
poświęcona uroczystościom polonijnym
związanym z tym jubileuszem.
Konferencja wpisuje się w obchody 1050.
rocznicy Chrztu Polski i przywraca pamięć
o randze i znaczeniu obchodów
milenijnych na uchodźstwie. Jak
podkreślano, 50 lat temu milenium było
obchodzone przez Polaków na całym
świecie – od Europy po Australię. Nie
byłoby to możliwe bez ogromnego
zaangażowania kościoła i prymasa Stefana
Wyszyńskiego. Wskazywano także na
konieczność upowszechniania wiedzy na
ten temat. Konferencję, z inicjatywy
senatora Jana Żaryna, zorganizowała
Komisja Spraw Emigracji i Łączności z
Polakami za granicą we współpracy z
Uniwersytetem Kardynała Stefana
Wyszyńskiego w Warszawie i
Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”.
Spotkaniu w Senacie towarzyszyła
wystawa „Millenium na emigracji”.
Pierwszego dnia uczestnicy obradowali w
Senacie. W inauguracji uczestniczyli m.in.:
marszałek Senatu Stanisław Karczewski,
delegat Komisji Episkopatu Polski ds.
duszpasterstwa emigracji polskiej ks. bp
Wiesław Lechowicz, rektor UKSW ks.
prof. Stanisław Dziekoński, prezes
Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”
Longin Komołowski, minister w
Kancelarii Prezydenta RP Wojciech
Kolarski.
Jak mówił w swoim wystąpieniu
wprowadzającym senator Jan Żaryn, Senat
postanowił przypomnieć słabo rozpoznane
fakty z naszej historii, podzielić się
wiedzą, a właściwie jej brakiem, o
emigracyjnych obchodach milenijnych,
stanowiących niezwykle ważny fragment
jubileuszowych wydarzeń wieńczących
„wielką nowennę, narodowe rekolekcje
zainicjowane przez prymasa Stefana
Wyszyńskiego”. Zarówno Polacy w kraju,
jak i Polonia nie wiedzą, co działo się w
1966 r. Zdaniem senatora Izba ze względu
na swoją misję wspierania i opieki nad
Polonią i Polakami za granicą wszystkich
pokoleń, a szczególnie tego najmłodszego,
jest do tego zadania w szczególny sposób
predystynowana. Jak stwierdził senator,
uroczystości milenijne na uchodźstwie
miały 2 wymiary, z jednej strony, były
wpisane w religijne obchody 1000-lecia
chrztu, a z drugiej – miały wymiar
polityczny: emigracja chciała pokazać
światu „niesprawiedliwość, z jaką spotkał
się naród polski w wyniku II wojny
światowej”.
Praktycznie wszystkie polskie środowiska
emigracyjne przygotowywały się do
obchodów milenijnych zgodnie z rytmem
krajowym. Najpierw w ramach
zainicjowanej w 1956 r. wielkiej
nowenny, a następnie w 1966 r.
zorganizowały wielkie uroczystości, które
miały miejsce we wszystkich praktycznie
zakątkach świata, zarówno w Stanach
Zjednoczonych, w Kanadzie, w Australii,
Nowej Zelandii czy RPA.
W ocenie marszałka Stanisława
Karczewskiego milenijne obchody
zorganizowane przez polską emigrację na
całym świecie należą do tych kart z naszej
historii, o których niewiele wiemy. A
przecież Polonii i Polakom za granicą
należy się ogromna wdzięczność za to, że
50 lat temu zastąpili państwo i podjęli
ogromny wysiłek przypomnienia
wolnemu światu o tym wielkim
wydarzeniu, które zadecydowało o
kulturowym i duchowym obliczu Polski.
Wypełnili w ten sposób ogromną lukę i
przypomnieli światu o wielowiekowym
dorobku zniewolonego wówczas przez
komunistów kraju. Jak zaznaczył
marszałek Senatu, by spłacić ten dług,
wspólnie z marszałkiem Sejmu
postanowili przygotować uroczyste
obchody 1050. rocznicy chrztu Mieszka I.
Także po to, by budować wspólnotę
Polaków zarówno tych żyjących w kraju,
jak i mieszkających za granicą. Zapewnił,
że Senat, do którego po kilku latach
powróciły środki budżetowe przeznaczone
dla Polonii, nie będzie zabiegał o
monopol. Będzie natomiast starał się, by
w tych działaniach było miejsce zarówno
dla prezydenta, jak i rządu. Nawiązując do
wydarzeń rocznicowych 1966 r.,
marszałek przypomniał, że komunistyczne
państwo nie podjęło wówczas żadnej
współpracy z Kościołem. A to właśnie
dzięki Kościołowi katolickiemu udało się
w czasach zniewolenia zachować
Próba przeprowadzenia reform została
przekreślona już w połowie 1792 roku.
Przyczyniła się do tego Targowica i
wkroczenie wojsk rosyjskich do
Rzeczpospolitej.
Konstytucja 3 Maja była wielkim
osiągnięciem narodu chcącego zachować
niezależność państwową, zabezpieczała
możliwość rozwoju gospodarczego i
politycznego kraju. Do tradycji
trzeciomajowych nawiązywały później
różne kierunki polityczne, dosyć dowolnie
interpretując idee ustawy zasadniczej z
1791 roku.
Konstytucja 3 Maja (dokończenie)
Konferencja „Obchody Millenium na
Uchodźstwie—w 50 rocznicę”
Organizator Konferencji Senator prof.
Jan Żaryn (fot. Katarzyna Czerwińska)
Dokończenie na stronie 6
S t r o n a 6
23 kwietnia Premier Beata Szydło wzięła udział we mszy świętej w Doylestown,
ważnym ośrodku polonijnym w Stanach Zjednoczonych, w którym znajduje się
Narodowe Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej, nazywane Amerykańską
Częstochową.
Premier Szydło została powitana brawami. We mszy św. wzięło udział około dwóch
tysięcy wiernych, spora część miała ze sobą biało-czerwone flagi. Po mszy Szydło
spotka się z Polonią.
Jak podkreślił w rozmowie z PAP przeor Amerykańskiej Częstochowy z zakonu
paulinów Rafał Walczyk, w Doylestown premier Beata Szydło jest pierwszą
przedstawicielką najwyższych władz RP, która zawitała do sanktuarium.
Sanktuarium w Doylestown rozpoczęło działalność 26 czerwca 1955 roku. Pierwszą
kaplicę przebudowano ze stodoły. Główny Kościół został poświęcony 16 października
1966 roku jako wotum na tysiąclecie chrztu Polski z udziałem prezydenta USA Lyndona
Johnsona.
narodową więź, także z polskim
uchodźstwem. Marszałek wyraził
nadzieję, że proces budowy wspólnoty
będzie trwał i rozwijał się. Podziękował
także obecnym na konferencji
przedstawicielom Polonii za troskę o
dobre relacje z ojczyzną.
Podczas konferencji minister w
Kancelarii Prezydenta RP Wojciech
Kolarski odczytał okolicznościowy list
od prezydenta Andrzeja Dudy,
skierowany do jej organizatorów i
uczestników. Prezydent podkreślił w
nim, że chrzest Polski z 966 r. pozostaje
„fundamentalnym wydarzeniem
konstytuującym polski naród”.
Przypomniał również, że w obchody
milenium w 1966 r. bardzo aktywnie
włączyły się środowiska imigracyjne z
różnych państw. „Zaangażowanie ponad
50 tys. naszych rodaków z całego świata
ukazało solidarność, ogromną siłę wiary
oraz szczególną rolę, jaka tradycja
chrześcijańska odegrała w kształtowaniu
narodowej i patriotycznej świadomości”
– napisał. Zdaniem prezydenta
tegoroczne obchody 1050. rocznicy
Chrztu Polski podejmują i kontynuują
ideę jego milenium.
Podczas konferencji zgłoszono wnioski i
postulaty dotyczące nie tylko głównego
tematu konferencji. Apelowano też m.in.
do polskich władz o wypracowanie
narzędzi i programów służących
integracji Polonii z ojczyzną, a przede
wszystkim koordynowanie
rozproszonych obecnie działań różnych
ośrodków i instytucji publicznych.
(tekst na podstawie sprawozdania na
stronach Senatu RP)
Konferencja „Obchody
Millenium na
Uchodźstwie—w 50
rocznicę”
(dokończenie)
Wizyta Premier Rządu RP Beaty Szydło
w Doylestown, PA
W roku 1984 odwiedził Amerykańską Częstochowę prezydent Ronald Reagan. Cztery
lata wcześniej był tam wiceprezydent George Bush.
W latach 1969 i 1976 przebywał w sanktuarium ówczesny arcybiskup Krakowa Karol
Wojtyła.
W Samktuarium umieszczono serce premiera Ignacego Jana Paderewskiego. Na
cmentarzu w Amerykańskiej Częstochowie jest ok. sześć tys. grobów. Według przeora
sekcja weterańska to największy polski cmentarz wojskowy poza granicami Polski,
większy niż pod Monte Cassino. W minionym roku odsłonięto tam tablicę
upamiętniającą ofiary tragedii smoleńskiej.
Wizyta Premier Rządu RP Beaty Szydło w Doylestown, PA
Fotografie Wojciech Jesman
S t r o n a 7
Jedzie pasażer taksówką i chwyta
taksówkarza za ramię żeby powiedzieć mu
gdzie ma się zatrzymać. Nagle ten wpada w
poślizg, ledwo wyhamował, a pasażer go
pyta:
- Panie co pan taki nerwowy?
- Bo ja robię jako taksówkarz dopiero
pierwszy dzień... wcześniej pracowałem w
zakładzie pogrzebowym jako kierowca
karawanu.
***
I przyszedł Adam do Stwórcy i zapytał:
- Panie. W moim domu pojawiła się jakaś
żmija. Wydaje mi się, że zrywa jabłka z
Rajskiego Ogrodu i przynosi je mojej
żonie.
- Aaa... tak. Trochę jeszcze z wami
pomieszka. Możesz zacząć ją nazywać
teściową. Twoje dzieci, wnuki i kolejne
pokolenia zrozumieją...
***
Przychodzi baca do kolegi chirurga i mówi:
- Wiesz Kazik pomóż, mam brzydką żonę!
Weź ty jej zrób jakąś operacje!
- Ja nie dam rady, ale pogadam z doktorami
w Krakowie może się da, ale to będzie
kosztować z jakieś dziesięć tysięcy.
Spotykają się po dwóch tygodniach. Mówi
lekarz Kazik:
- Tak jak mówiłem, da się załatwić, ino
dziesięć patyków przynieś.
- A wiesz Kazik, już nie trzeba, gajowy
zgodził się za pięć stówek odstrzelić.
***
Jasio. Wstawaj, zaraz spóźnisz się do
szkoły!
- Oj maamoo. Dzisiaj nie pójdę. Źle się
czuję.
- Musisz iść syneczku. Nie wykręcaj się.
Co się znowu stało?
- Nie chcę iść, bo dzieci się ze mnie śmieją,
a nauczycielki mnie nie lubią.
- Daj spokój Jasio. Jesteś mądrym
chłopcem. Na pewno sobie poradzisz.
- Nie, no daj spokój mama. Podaj mi
chociaż jeden ważny powód dla którego
miałbym iść dzisiaj do szkoły...
- Jesteś jej dyrektorem.
***
- Wiesz kochanie - mówi mąż do żony -
jesteśmy już 20 lat po ślubie, ale jeszcze
nigdy nie zrobiłaś mi takiej dobrej kawy!
- Zostaw, to moja!
***
Mąż do żony:
- Wiesz Zocha, przy tobie czuję się jak
bigamista.
- No co ty. Przecież bigamia jest wtedy gdy
ma się o jedną żonę za dużo.
- No właśnie...
***
- Panie doktorze jak wyleczyć owsiki?
- A co, kaszlą?
***
Koń w pełnym galopie ucieka przed stadem
wygłodniałych wilków, co chwilę obraca
się za siebie i widzi że wilki są coraz bliżej.
W pewnym momencie zdaje sobie sprawę,
że nie zdoła im uciec i jedynym ratunkiem
będzie ucieczka na drzewo.
W ostatniej chwili udaje mu się wdrapać,
zdyszany siedzi na gałęzi, a tu ku jemu
zdziwieniu obok siedzi krowa. Więc pyta:
-Co ty tutaj robisz?
-Wisienki sobie jem
-Jak to? Przecież to jest grusza?
- No wiem ale ja sobie w słoiczku
przyniosłam.
***
Na łożu śmierci bardzo zagorzały kibic
Legii Warszawa zwołał całą rodzinę, aby
obwieścić ważną nowinę:
- Od dziś jestem kibicem Lecha Poznań!
- Co? Całe życie byłeś przecież kibicem
Legii!
- Tak, ale wolę żeby umarł kibic Lecha.
***
- Babciu, czemu Ty ciągle śpisz z
podwiniętymi nogami? -pyta wnuczek.
- Bo tak mi jest wygodnie wnusiu. A czemu
pytasz?
- Bo tata powiedział, że jak je w końcu
wyciągniesz, to kupimy sobie auto.
***
Kelner, hej, kelner!
- Słucham pana...
- Nie odpowiada mi ta zupa.
- A o co ją pan pytał?
***
Rok 1497. Płynie sobie statek piracki
straszliwego kapitana "Rudobrodego".
Nagle na horyzoncie pojawia się statek
towarowy. Majtek z bocianiego gniazda
woła:
- Kapitanie statek towarowy na horyzoncie!
- Dobra jest! Podajcie moją czerwoną
koszulę!
Kapitan założył koszulę, dokonali
abordażu, straszliwej rzezi i statek był ich.
Płyną dalej. Nagle na horyzoncie pojawia
się drugi statek towarowy. Majtek z
bocianiego gniazda woła:
- Kapitanie statek towarowy na horyzoncie!
- Dobra jest! Podajcie moją czerwoną
koszulą!
Znów założył koszulę, dokonali abordażu,
straszliwej rzezi i statek był ich.
Po kilku takich "akcjach", jeden z
marynarzy pyta:
- Kapitanie! Dlaczego na "akcje" zawsze
zakłada pan czerwoną koszulę?
- Bo jak napadamy na statek, to mogą mnie
przecież ranić, a na czerwonej koszuli nie
widać plam krwi. A gdy nie widać, że
kapitan jest ranny, to duch załogi nie upada
i wszyscy walczą jak lwy!
W tym momencie majtek z bocianiego
gniazda woła:
- Kapitanie 12 brytyjskich statków
wojennych!
- Dobra jest! Podajcie moje brązowe
spodnie.
***
Mówi zięć do teściowej:
- Gdzie mama jedzie?
- Na cmentarz.
- A kto rower przyprowadzi?!!!
Uśmiechnij się...
S t r o n a 8 Wysyp profesorów i autorytetów,
a w głowie zamęt
Wiadomo, że przepisy ministerialne
obowiązujące w sprawie awansu
profesorskiego, bezmyślnie nazywanego
„belwederskim”, podczas gdy dzisiaj
uczelnie puszą się swoją rzekomą
autonomią, jeszcze przed dwoma, trzema
laty wprost uniemożliwiały osiągnięcie
tytułu profesorskiego. Jak reagowały
środowiska akademickie? Zwyczajnie. W
opłotkach mawiano, że zmienią te
księżycowe wymogi, jak się skapną, że
zacznie się wykruszać kadra profesorska.
Proces ten już się wprawdzie zaczął, ale
dalsze pytanie brzmiało: kiedy biurokraci z
Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego i
Nauki to zauważą? O dziwo! Zauważyli i
coś tam zmodyfikowali. Może jeden z
drugim zapamiętał jeszcze stare adagium
prawnicze: ad impossibilia nemo tenetur.
Ale osobiście wątpię. Bo w końcu to łacina.
Otóż jednak ten dziki taniec wokół
profesury ma nie tylko ten skutek, że
niektóre placówki naukowe profesorów
tytularnych traktują jak cenne eksponaty, bo
cieszą się, mając choćby jednego. Są też
inne skutki. M. in. przywłaszczanie sobie,
może nie profesury, bo to jednak
niemożliwe, ale samej tytulatury. Takich
profesorków jest dziś prawdziwy wysyp.
Nie jest tu mowa o profesorach w stylu pana
Bartoszewskiego, o którym nieco za chwilę,
ale o takich, którzy w pewnych przez siebie
spełnionych okolicznościach mogliby tytuł
ten uzyskać. Aliści! O te okoliczności
właśnie chodzi. One się wiążą z konkretami,
czyli z tzw. dorobkiem, nie byle jakim, ale
naukowym. I tu zaczynają się schody. Kto
nimi chadza, to już całkiem inna sprawa,
zresztą trudna do wyjaśnienia.
Dla przykładu na dzisiejszych
Niepoprawnych.pl jest tekst zatytułowany:
Profesorowie Panfil i Barański o chrzcie
Polski - panel SPJN (Stowarzyszenie Polska
Jest Najważniejsza - ZZ). Zastanowiło mnie
to, wcale nie ze względu na temat, bo kiedy
do tekstu zajrzałem znalazłem tam różności,
zwłaszcza poglądy nowych, domorosłych
„ojców chrzestnych” naszej Ojczyzny.
Ponieważ przy obecnym stanie źródeł Wszelkie listy prosimy kierować na adres
redakcji: redakcja@atopolskawlasnie.com Printed and Copyrighted by Polonia Semper Fidelis
trudno coś rozsądnego wykombinować więc
nuże puszczać wodze fantazji. A to
Mieszko, być może Wiking (kto wie czy nie
był w Ameryce?), a Piastowie, może ich w
ogóle nie było, a może po prostu
przesiedleńcy, czy vertriebene z
dzisiejszych Czech. A chrzest, no właśnie,
gdzie, kiedy a może w ogóle…? Czyli takie
ble, ble byle jakoś pójść w koleiny
poprawiaczy naszej historii. Niech sobie w
końcu będzie, jedno jest pewne, że to nasze
chrześcijaństwo musiało zaistnieć, bo jest i
ma historię, i to jaką! Dziś jest niewygodne,
więc takie pochyłe drzewo…
Ale, jak zaznaczyłem, nie o treść panelu obu
panów tu chodzi, a o coś zgoła innego. Na
blogu KUL JPII. Wydział Nauk
Humanistycznych czytam: Dr hab.
Tomasz Panfil, Katedra Nauk
Pomocniczych Historii - Adiunkt
posiadający stopień naukowy dr hab.
Trochę się zdziwiłem, bo kiedyś był on
profesorem uczelnianym, a za moich
czasów awanse nie działały wstecz. Ale
czasy się zmieniają i my razem z nimi.
Trochę panu Panfilowi dodano, no, może
nie trochę, ale sporo, może właśnie w
ramach owego wysypu, albo też z tej racji,
że początkowo tak mocno wyśrubowana w
cenie profesura nagle poszła na przecenę.
Z kolei, z innej beczki. Otóż w
Wiadomościach Onet.pl czytam dziś (24 IV
2016) co następuje: Władysław
Bartoszewski był niestrudzonym
orędownikiem pojednania polsko-
niemieckiego i dialogu między Polakami a
Żydami. Budował świat lepszy, oparty na
prawdzie, sprawiedliwości, miłości i
wolności - napisał o nim papież Jan Paweł
II.
Jak tak podają, to pewno papież tak napisał,
ale powiedział też, a to słyszałem na
własnej uszy i od czasu do czasu słyszę
powtórkę: Dziękuję Bogu każdego dnia, że
istnieje takie radio, które się nazywa
Radiom Maryja” słowa Jana Pawła II
(często przywoływane w owym radiu i TV
„Trwam”).
Jak to wszystko ze sobą pogodzić? Jak
rozróżnić profesora tytularnego od tak
zwanego, jak sobie wytłumaczyć prawie
hagiograficzną wypowiedź o człowieku,
który to samo Radio Maryja, które Św. Jan
Paweł II tak cenił, w łyżce wody by utopił?
Zamęt w głowie. A może jest to znak
naszych czasów? Kiedy wszystko jest na
niby, kiedy politycy, powiedziałby ktoś
rangi światowej, jak n. p. pani Madeleine
Albright w rozmowie z dziennikarzem
Onetu Kamilem Tureckim powiedziała:
patrząc na to, co się dzieje w Polsce, wielu z
nas się zastanawia, gdzie Polska chce się
znaleźć. Chciała być częścią Unii
Europejskiej i skorzystała z członkowstwa w
UE. A teraz pewne działania rządu
zmierzają w zupełnie innym kierunku. Takie
wypowiedzi są potrzebne, zwłaszcza
ludziom, którzy sieją w Polsce obecnie
zamęt, bo stale jeszcze mają nadzieję, że
utracone Eldorado uda im się odzyskać.
Ciekaw jestem, co by ta pani powiedziała,
gdyby została przyparta do muru pytaniem
w czym to obecny rząd szkodzi Unii
Europejskiej, dążąc tylko do tego, żeby
wyczyścić stajnię Augiasza we własnym
kraju? I komu to przeszkadza? Ale
dziennikarz Onetu tego, zdawać by się
mogło, z oczywistością nasuwającego się
pytania, nie zadał, gdyż chodziło mu o taką
wypowiedź pani Albright, jak ta, którą
otrzymał.
Wszystko to razem jest obrzydliwe. Te
„pomyłki”. Może te profesorskie najmniej,
bo są one tylko wstydliwym strojeniem się
w nieswoje szatki. Gorzej z nominowaniem
autorytetów samozwańczych czy komuś
potrzebnych, gorzej też gdy handluje się
dobrem wspólnym, jakim jest Ojczyzna.
Nasza i naszym obowiązkiem jest strzec ją
przed łapami, które się po nią wyciągają.
Także po jej historię.
Zygmunt Zieliński
top related