antologia - zagadka liliowej planety
TRANSCRIPT
-
Opowiadania fantastyczne
Zagadka liliowej planety
G. Anfiow, A. Dnieprow, W. Grigoriew, M. Jemcew , J.Parnow, M
Aazgoworow, I. Warszawski
Przeoyli: Z. Burakowski, Z. Dudziska, O. Ford, T. Gosk, I. Lewahdowska,
E. Madejski, K. Witwicka
Michai Jemcew, Jeremi Parnow
OSTATNIE DRZWI
W nocy rozszalaa si burza, nieprzerwane strugi deszczu lay jak z cebra.
Czarne niebo raz po
raz pkao byskawicami, a Jegorowowi zdawao si, e z tych olepiajcych
blaskiem szczelin
lada chwila trynie roztopiona stal. Cikie, lodowate kulki gradu, niby twarde
uderzenia tysicy
ptasich dziobw, biy w okno. Krople nie naday spywa po szybach i zamarzay
na nich
mtnymi strugami. W liliowym wietle byskw Jegorow co chwil widzia kbic
si mg,
posiekan grubymi strugami ulewy i smtny odblask olbrzymich kau. Ich ruda,
bombelkowata
powierzchnia przypominaa zastyg law.
Jegorow pokiwa gow i odszed od okna.
To ci pech! mrukn, kadc si na niewygodnym hotelowym ku.
Przez chwil przeglda jakie grube i wyczytane a do dziur tomisko, pene
ilustrowanych
przygd, krzywic si z obrzydzeniem na widok plam od tuszczu i wina.
Doszedszy do kolejnej
brakujcej strony, cisn ksik i znw podszed do okna. Byskawice nadal
-
wyryway z
mrokw nocy rozbryzgujce si na szybach krople i lnic czarn rzek asfaltu.
Nie doczekawszy si koca burzy, Jegorow wreszcie zasn, a gdy si obudzi,
byo ju pne
rano, po cianach i suficie taczyy zociste soneczne zajczki, odbijajc si
w nieskoczono
od wszystkich lakierowanych, polerowanych i niklowanych przedmiotw.
Jegorow przecign si, wyskoczy z ka i sprystym krokiem przeszed si po
przyjemnie
chodnym kawaku linoleum na pododze. Czu si dobrze, by wypoczty, rzeki i
bez adnej
specjalnej przyczyny w doskonaym humorze. Jakby nocna ulewa zmya z niego
zmczenie,
gorycz niepowodze, a take cz drczcych i nkajcych go trosk.
Zapragn zaraz co robi, czu potrzeb dziaania. Pomyla, e w takim
nastroju bez trudu
mgby nie tylko opracowa plan bada akuaskiego paskowyu, ale nawet
zorganizowa tam
roboty. Niestety, nie trzeba byo przygotowywa projektu ani organizowa tych
prac. Projekt
odrzucono jako nierealny. Ju miesic temu w organizacyjne umiejtnoci Jegorowa
nikt nie
wierzy. A w ogle, to Jegorow mia teraz wanie tydzie urlopu i powinien by
odpoczywa, a
nie pracowa. Nadmiar energii zuy wic na skrupulatne wyczyszczenie zbw, a
dobry humor
wyadowa, piewajc popularn piosenk: Pisz do ciebie na ksiyc Zaraz
jednak drzwi
otworzyy si i wesza numerowa. Zapytaa, kto tu wzywa pomocy i dlaczego w tym
celu nie
-
posuono si dzwonkiem? Jegorow poczerwienia i prbowa si wykrca, ale
kobieta upieraa
si przy swoim. Twierdzia, e syszaa wyranie aosny, rozdzierajcy krzyk,
ktry przeszed w
jk konajcego. Jegorow wyjani, e takie s wanie jego wokalne moliwoci.
Numerowa
popatrzya na niego podejrzliwie i wida byo, e nie wierzy ani jednemu jego
sowu. Zajrzaa
pod ko i do otwartej ciennej szafy. Mona by sdzi, e szukaa trupa lub
przynajmniej
skrpowanej ofiary z zakneblowanymi ustami. W kadym razie tak si wanie
Jegorowowi
wydao. Z niemaym trudem udao mu si wreszcie pozby z pokoju tego nie
pierwszej modoci
detektywa w spdnicy.
W kasie dworcowej promienny nastrj Jegorowa zosta poddany jeszcze jednej
prbie:
Najbliszy migowiec odchodzi dopiero po dwunastej, a autoloty kasjer na
chwil
zawaha si. To wszystko.
Co wszystko? zapyta Jegorow z rozdranieniem, patrzc na ys jak kolano
gow tego
stosunkowo modego jeszcze czowieka.
Kasjer spojrza na niego spod rudych brwi. W jego zielonych oczkach zamigotaa
drwina.
Wszystko, towarzyszu, znaczy wszystko powiedzia, przekrzywiajc gow na
bok.
Wszystkie bilety s sprzedane, wszystkie miejsca zajte, dla was nic nie ma.
Poczekajcie, po
dwunastej bdzie migowiec, ktry zabierze spnionych.
-
Czekam tu ju od wczorajszego wieczora.
Nie wy jeden czekacie. Inni te czekaj.
Ja nie daleko, najwyej ze czterdzieci gupich kilometrw
Dalekich odlegoci w ogle nie obsugujemy. U nas nikt dalej jak sto
kilometrw nie
jedzi.
Jegorow poczu nieodpart ch plun na t lnicy ysin. Przekn lin i
zacisnwszy eby
odszed od okienka. Humor mia popsuty.
Smtnym wzrokiem obrzuci czekajcych pasaerw. Jaskrawe, przenikajce poprzez
szklane
ciany soce przyjanie owietlao zatroskane, opalone i ogorzae od wiatrw
twarze mczyzn i
ich due, silne donie; kobiety o gstych brwiach i penych policzkach, w
nasunitych na czoo a
po same oczy chusteczkach, i dzieci, baraszkujce u kolan spokojnie siedzcych
rodzicw.
Przytumiony, melodyjny gwar dwicznej ukraiskiej mowy wypenia poczekalni.
Jegorow
siad i zamyli si. Nie powinien marnowa ju ani minuty wicej, a musi
siedzie i czeka na
ten przeklty migowiec.
Wrd czekajcych powstao nagle jakie oywienie. Jakby w poczekalni wczono
prd,
ktry przebieg po krzesach, zmuszajc ludzi do zwrcenia gw w jednym
kierunku. agodne,
nie dowierzajce ta co tam!, ta co wy! ucichy, kobiety i mczyni
wpatrzyli si w jak
posta, ktra ukazaa si w oszklonych obrotowych drzwiach; tylko dzieci wci
byy
-
pochonite jakimi swoimi niezliczonymi sprawami i na nic wicej nie zwracay
uwagi.
Jegorow take spojrza w stron drzwi i ujrza dziwnego czowieka. Pierwsze
wraenie byo
jakie nieokrelone. Ogarna go trwoga i przeczucie niebezpieczestwa.
Czowiek by nieziemsko pikny. Jego uroda bya jak wyzwanie czy smagnicie
biczem.
Wszystko w nim byo skoczenie doskonae, idealnie pikne, a jednoczenie wprost
nieprawdopodobnie niezwyke.
Pikno to najwysza harmonia, waga o wielu szalach, z ktrych kad natura jak
najdokadniej wywaya. Niezwyko za to umiejtne odchylenie od owej
rwnowagi. I wanie
w nieznajomym by w uamek szpetoty, dziki ktremu jego uroda stawaa si
olniewajca.
Czowiek ten przywyk widocznie do tego, e budzi powszechne zainteresowanie.
Nie
zwracajc na nikogo najmniejszej uwagi, przeszed przez poczekalni i podszed
do okienka
kasy. Zajrza do rodka, gdzie poruszaa si ysa makwka zielonookiego kasjera
i zapyta z
lekkim cudzoziemskim akcentem:
Czy mia pan przed chwil telefon w mojej sprawie?
Makwka zakiwaa si ywo jak pywak u wdki w wietrzny dzie, gdy ryba le
bierze, a po
sinoszarej wodzie biegnie nieprzerwana drobna fala. Jegorow widzia tust,
piegowat rk i
rude woski odcinajce si od biaego mankietu, cile oblegajcego przegub
doni. Rka uniosa
si skwapliwie i mikko pooya bilety na parapecie okienka.
Pikny interesant kiwn gow i schowawszy bilety do kieszeni ruszy ku
-
wyjciu. Kasjer
unis si ze swego krzesa i zawoa w lad za nim:
Paski autolot jest w trzecim garau! Zaraz na prawo, jak pan std wyjdzie
Nieznajomy nawet si nie obejrza, znw tylko kiwn gow. Jegorow podszed do
kasy.
A wic mielicie jednak wolny autolot? spyta, umylnie bardzo spokojnie.
ysy przez chwil pisa co w swych papierach, po czym powoli podnis gow.
Patrzy na
Jegorowa ze zdziwieniem, nie rozumiejc o co chodzi. Oczywicie, wcale go nawet
nie pozna.
Jaki autolot? spyta cichym, zmczonym gosem.
Ten, ktry przed chwil oddalicie temu cudzoziemcowi?
Aa powiedzia kasjer przecigle i jeszcze si na dodatek umiechn.
Jegorow poczu, e wycieka mu z wtroby, mija kamienie, znajdujce si w
ciowym
woreczku, podchodzi do gowy i zamiewa wzrok brzow gst mg.
Mwi do was! wrzasn, walc pici w parapet okienka.
Frachty i kwity nabite na lnice biurowe szpikulce, soik z klejem, kaamarz z
lapis lazuli
wszystko to razem podskoczyo, zabrzczao, zadzwonio i opado z powrotem na
stolik. Soik
si przewrci i wycieka z niego przezroczysta kiebaska tawego kleju.
Kasjer zblad i
zawoa.
Odpowiecie za to! i nacisn guziczek dzwonka.
Jegorow dugo jeszcze musia krzycze, wymachiwa rkami, tumaczy, wyjania,
przekonywa, zaklina, grozi i schlebia, nim wreszcie o dziewitej wyjecha
wozem naczelnika
stacji. Zamiast do szybkiego, potnego autolotu musia wsi do
przedpotopowego samochodu,
-
ktry nie wiadomo jakim cudem znalaz si w garau kierownika miejscowej suby
ruchu.
Ustaliwszy w myli genetyczny zwizek midzy stacj i naczelnikiem z jednej
strony, a
zwierztami, przede wszystkim psiego gatunku, z drugiej Jegorow uspokoi si i
zacz
przyglda si krajobrazowi.
Jake dawno ju tu nie byem szepta wzruszony, patrzc na znajome pola, na
czarne
wstgi drg, wijcych si wzdu gstych pasm lasw.
Do Muzykowki? spyta kierowca.
Aha.
Do Nieczyporenki?
Jegorow spojrza na szofera. Czarnowosy, wesoy chopak. Nazywa si Renik.
Tak. A ty skd wiesz?
Co tu nie wiedzie! Do niego teraz wszyscy jed Nie wiecie, prdko poleci z
powrotem?
Poleci, poleci. Dajcie mu odsapn, przecie dopiero co wrci.
Woga, lekko toczc si po betonowej szosie, zwolnia biegu.
Co tam takiego? spyta Jegorow.
Musimy zjecha z betonu. Tu si skrca do Muzykowki.
No wic? Jed!
Kiedy drogi u nas, e nie daj Boe! Jeszcze jak sucho, to p biedy, ale po
takim deszczu
Kierowca urwa i zjecha w prawo. Wz, skrciwszy z rozmachem pod mostem,
wyskoczy na
czarn wstg polnej drogi. Jegorow spojrza na ni niepewnie. Wiedzia dobrze,
co to jest polna
droga po deszczu.
Droga zryta bya gbokimi koleinami. Bruzdy przypominay okopy. Ziemia pod
-
koami
Wogi rozazia si coraz bardziej, a wreszcie wz utkn na dobre, bezradnie
rozbryzgujc spod
k wielkie grudy bota.
Gotowe powiedzia Renik i zgasi motor. Wygramolili si z samochodu.
Jegorow
od
razu ugrzz po kostki w tustej, lepkiej mazi. Klnc na czym wiat stoi,
wycign nog z
rozmikej ziemi. Jego lekkie letnie pantofle, oblepione caymi pudami czarnej
ziemi, ciyy,
jakby obu walonki. Teraz ju nie czu pod nogami nic, prcz liskiej i
osuwajcej si masy.
Oblecia go nawet strach a nu ziemia zacznie si nagle rozstpowa pod nogami
i wessie go
w gbok, czarn rozpadlin? Nim wreszcie udao mu si wydoby z .bota, Renik,
dziarsko
machajc szufl, oczyci i utorowa drog.
Ruszyli dalej. Jegorow, klnc pod nosem, oskrobywa z butw yzny czarnoziem.
Skrcili na inn drog, wiodc prosto do Muzykowki. Tu nie byo wprawdzie
gbokich
wyboi, ale za to nawierzchnia zamienia si w co, co przypominao troch
rozmike maso.
Woga buksowaa co trzy kroki. Motor, wczony teraz na pierwszy bieg, rycza
aonie, a z
wydechowych rur wali czarny dym. Renik wylaz z wozu i obejrzawszy chodnic,
machn
rk.
Poczekamy powiedzia niech ostygnie. Jegorow opar si o baganik i
wypuszcza w
-
gr, ku urgliwie pogodnemu niebu, dym z papierosa.
A bodaj to cholera rozleg si tu obok gos Renika. Ksiyc zdobyli,
Marsa zdobyli,
na Wenus wyldowali, a drogi u nas jak byy, tak i s diaba warte.
Jak to? oburzy si Jegorow. S przecie wspaniae magistrale, wanie
przed chwil
jechalimy po jednej z nich.
Pewnie e s. Ale do takiej Muzykowki trudniej si dosta ni na Marsa.
Caa bieda, mj drogi pouczajcym tonem zacz Jegorow polega na tym, e
yjemy
w okresie przejciowym. Autoloty jeszcze si nie upowszechniy, a samochody
wychodz ju z
uycia. Gdy zorganizuj wreszcie masow produkcj autolotw, drogi, jako takie,
przestan by
w ogle potrzebne. Pozostan tylko wielkie autostrady. A caa taka drobnica, jak
ta, bdzie
zaorana i zasiana. Zachowaj si tylko mae ldowiska dla autolotw. I to tylko
raczej na
pamitk, bo przecie autolot moe ldowa, gdzie mu si podoba na ldzie, na
wodzie, w
lesie, na bagnach
Kiedy to tam bdzie! z niedowierzaniem mrukn Renik i wlaz do wozu.
Dugo
biedzi
si ze starterem, zmienia biegi, a wreszcie powiedzia zdecydowanie:
Sprbujemy na
ciernisku.
Woga skrcia z drogi prosto na pole pokryte rzadk rudaw szczotk, pozosta
po ostatnich
niwach. Tutaj dopiero zaczo si! Wz szed to prawym, to lewym bokiem, nis
-
zadziwiajco
lekko we wszystkich moliwych kierunkach. Pole byo nieco spadziste i samochd
zelizgiwa
si po nim, jak krek po lodzie. Renik dawno wyczy motor i z caych si
naciska hamulec. Z
przeraeniem patrzy, jak przecinajcy pole gboki rw z wolna jest coraz
bliej. Jakie sto
metrw od niego Woga wykrcia si tyem na przd i stana.
Niech i tak bdzie powiedzia Renik, ocierajc pot z pobladej twarzy.
Poczekamy do
wieczora, moe podeschnie.
Wysiedli obaj z auta.
O, tam jest Muzykowka powiedzia Renik, machnwszy rk w stron parowu.
Po jego drugiej stronie, na zielonym, zalanym socem wzgrzu, stay jedno i
dwupitrowe
domki. Gszcz winiowych drzew i topoli rzuca na biae ciany przejrzyste
fioletowe cienie.
Jegorow poegna Renika i poszed wzdu parowu ku drewnianemu mostkowi, przez
ktry
droga wioda do Muzykowki. Jego stopy wci obrastay bockiem i wkrtce szed
jak na
szczudach, chwiejc si i zataczajc nie gorzej ni przedtem Woga. Wreszcie
machn rk na
elegancj, zdj buty, zakasa nogawki i, ciskajc w jednym rku obocone
obuwie, a w drugim
plastikow teczk z papierami, wesoo poczapa na bosaka. Tuste kiebaski
czarnoziemu
przeciskay mu si pomidzy palcami.
Czy zastaem Wasyla? pyta w p godziny pniej, stajc przed domem, na
ktrym
-
powiewaa czerwona flaga.
Starsza kobieta bystrym wzrokiem obrzucia gocia.
A wy kto taki?
Powiedzcie, e Jegorow, Sasza Jegorow przyjecha.
Kobieta zawoaa co do okna i za chwil na ganeczek wybieg mody, wysoki
mczyzna w
sportowej koszulce, krtkich spodenkach i sandaach na bosych stopach. Czarny
czub wesoo wi
mu si nad wysokim czoem. Piwne oczy byszczay przyjanie i agodnie.
Saszka! Jak si masz, kochany! Chode, bd askaw. Ale wygldasz! A co,
posmakowae naszego czarnoziemu?
Uciskali si.
Witaj, Marsjaninie, witaj! umiechajc si, mwi Jegorow. Nie wytrzymaa
dusza,
ucieke do domu?
Nie wytrzymaem, daj spokj, nie wypominaj. Prosto z kosmodromu pojechaem
do
akademii, zdaem papiery i bywajcie zdrowi! Co prawda, mieli zamiar wyprawi
mnie do
jakiego sanatorium, ale przekonaem ich, e w domu mam i sanatorium, i
profilaktorium, i
Dziewczyn z brwiami jak krucze skrzyda?
Jednym sowem, stuprocentowy, wieloskadnikowy, ekologiczny system,
zapewniajcy
kosmonaucie najwyszy poziom moralny i fizyczny. Prosz bardzo, wejd do domu.
Podczas gdy Jegorow pluska si pod prysznicem, Wasyl z dziesi razy zachodzi
do azienki,
to przynoszc mu rcznik, to specjalne mydo Neptun, ktre przydzielano tylko
kosmonautom,
to wreszcie ot, tak sobie, by co powiedzie i poklepa Jegorowa po chudych
-
plecach.
Uwaam mwi Jegorow, patrzc na spywajce z jego ng czarne struki
wody
e
ukraiskie boto nie zostao odpowiednio opisane i uwiecznione przez klasykw
literatury.
I nauki dokoczy Wasyl.
Wanie. Opiewano przecie ukraisk noc, potny, szeroki Dniepr, ukraiskie
dziewczta, a nawet jawory. Dlaczego nie ma dokadnych bada i piknych
poematw o
zakltych mocach krlestwa czarnoziemu, wystpujcych tak agresywnie po kadym
deszczu?
Co gorsza, nie ma o tym nawet odpowiednio wyczerpujcych naukowych
monografii.
Marnuje si wdziczny temat, na ktry mona by napisa z dziesi rozpraw
kandydackich i co
najmniej ze trzy prace doktorskie!
Pewnie! podchwyci Jegorow. Boto mona by klasyfikowa wedug czasu
jego
powstania. Zastarzae boto
Albo wedug siy cigliwoci, ktr naleaoby mierzy w praktyce, prbujc
oderwa
nog od gruntu.
Lekkie boto kilogram, cikie p tony
Cyfry dysertanta, przedstawione w czci charakterystyki cikiego bota,
wydaj si nieco
zawyone hucza Wasyl, schylajc si we dwoje nad domniemanymi kartkami
opinii
oficjalnego oponenta. Nasze wasne obserwacje daj poszczeglne liczby
mniejsze, co,
-
oczywicie, w niczym nie umniejsza wartoci dokonanej pracy i dysertant, bez
wtpienia
zasuguje na przyznanie mu prawa do tytuu kandydata nauk botnych!
zakoczy
Jegorow. Wasyl uroczycie ucisn mu do.
Zamieszkasz razem ze mn na mansardzie, dobrze? zapyta Nieczyporenko.
Dabym
ci osobny pokj, ale mam wanie gocia. Dzisiaj przylecia.
Kto taki? spyta Jegorow.
Nalea do ekipy braci Disneyw, pracujemy razem z nim na Marsie.
Ach, tak! A skd on pochodzi?
Z Poudniowej Ameryki.
Jegorow unis brwi.
I kiego licha on chce od ciebie?
Potem ci opowiem odpar Wasyl. Na razie chodmy, przedstawi ci
domownikom.
Domownikw, jak si okazao, byo dwoje: matka, ta sama starsza kobieta o
nieufnym
spojrzeniu, i siostra Wasyla, moda dziewczyna o swawolnych piwnych oczach,
bardzo do brata
podobna. ciskajc na powitanie do Jegorowa, umiechna si i powiedziaa:
Wasia duo o was opowiada.
No i co? zalotnie zapyta Jegorow.
Ano nic przekornie umiechna si dziewczyna.
Oksano, nie zawracaj Saszy gowy, lepiej skocz no do sklepu przerwa Wasyl.
A gdzie ten twj cudzoziemiec? spyta Jegorow, gdy poszli na gr do pokoju
Wasyla.
pi odpar kosmonauta, przecigajc si. Od razu, jak tylko przyjecha,
zasn jak
suse.
-
Jegorow z zazdroci spojrza na junack posta Wasyla. Ten wspaniale zbudowany
chopak
tryska po prostu si i zdrowiem.
Pogadamy? zapyta Jegorow.
Po niadaniu. Musz teraz matce pomc w gospodarstwie. Zawsze przecie
musz
sobie
radzi same z Oksan. Ciko im bez mczyzny.
No to id, pom. A zawoaj, gdybym i ja mg si przyda.
Wasyl zszed na d. Jegorow zosta sam i rozejrza si dokoa. Pokj by duy,
ale sprawia
dziwne wraenie. Sdzc po meblach i sprztach kto bardzo odwanie poczy
tu
laboratorium, bibliotek, muzeum kosmiczne, salon i sypialni. Zreszt,
sypialni reprezentowao
tylko wskie ko, przykryte zwykym, wenianym kocem. Nad kiem wisiay
cztery
fotografie Wasya: jedna jako ucznia may obuziak o kdzierzawej czuprynie z
napiciem
wpatrywa si w obiektyw i trzy zdjcia kosmonauty, wszystkie dlaczego zrobione
na Ksiycu.
To dziwne, ani jednego zdjcia z Marsa, a przecie by tam z pi razy
pomyla Jegorow.
Pogadzi bogato oprawne ksiki o kosmonautyce, zajmujce ca cian,
prztykn w
przycisk z lapis azuli, przypominajcy zakrzepy grzebie fali, umiechn si
do modelu pulpitu
nawigacyjnego kosmicznego statku. Jegorow dobrze zna ten model. Wasyl zrobi
go, gdy
jeszcze razem studiowali w Instytucie Kosmicznej Geologii. Potem podszed do
-
szerokich,
czteroskrzydowych, oszklonych drzwi. Otworzy je na ocie i znalaz si na
duym, otwartym z
trzech stron balkonie. Z gry, dla ochrony przed prostopadymi promieniami
soca, nacignita
bya pasiasta markiza.
Wrd soczystej, ciemnej zieleni drzew Jegorow zobaczy wiosk, milutkie domki o
nienobiaych cianach, wieyczki z platformami, na ktrych stay, byszczc w
socu tymi i
purpurowymi bokami, autoloty. Gdzie pia kogut, ryczaa krowa. Nad Muzykowk
unosia si
niebieska mga zapowiadajc upalny dzie.
Jegorow wdycha gboko rzekie powietrze, przesycone zapachem traw i kwiatw.
Troch
krcio mu si w gowie od jaskrawego blasku i wiata. Pomyla sobie, e w
Moskwie
siedziaby teraz w dusznym pokoju penym papierosowego dymu i podtyka
Wielkiej
BeTe nie
koczce si szeregi cyfr otrzymanych z danych bada Ksiyca i Marsa. I
czekaby, i
denerwowa si, pki mdra maszyna nie daaby odpowiedzi potwierdzajcej, lub
obalajcej jego
przypuszczenia, jego zdolno przewidywania. Wieczorem, na pywalni lub przy
bufecie w
Kraterze, staraby si wygna zmczenie z ciaa, z komrek mzgu, odpry
nerwy napite do
granic wytrzymaoci. A nastpnego dnia od rana wszystko zaczoby si na nowo.
Wysuszajca
dusz praca, zawstydzajce niepowodzenia, omyki w obliczeniach i zwycistwa,
-
ktre stay si
obowizujc norm. Zwycistwa, ktre nie ciesz, ktrych si nie zauwaa A
jednoczenie,
podczas gdy jego ycie mija przy pulpicie maszyny do liczenia, gdzie wieci
takie oto cudowne,
radosne soce i szemrze agodny wietrzyk, pozdrawiajc nadchodzcy dzie.
Posysza kroki. Kto wszed do pokoju. Jegorow zobaczy go w szybie.
Wasylu! rozlego si niezbyt gono.
Co powstrzymao Jegorowa, wcale si nie odezwa. Pozna stojcego w progu
czowieka. By
to ten sam pikny mczyzna, ktry na stacji sprztn mu sprzed nosa autolot.
Jegorow wyranie widzia twarz nieznajomego. Miaa wyraz napity i peen
czujnoci. Nie
otrzymawszy odpowiedzi, nieznajomy ostronie wszed do pokoju. Raczej wsczy
si, tak
mikkie i bezgone byy jego ruchy. Zamkn za sob drzwi, przystan porodku
pokoju i
rozejrza si, penetrujc wzrokiem ciany.
Wasylu!
Jegorow zamierza ju wyj ze swego ukrycia, ale wanie nadszed
Nieczyporenko.
A, Anhelo! powiedzia. Odpocze?
Bardzo dobrze. Bardzo.
No, to wietnie. Chodmy na d. Wyszli.
Ten gogu jest bardzo niesympatyczny pomyla Jegorow. Postanowi, e przy
pierwszej
sposobnoci wypyta Wsy la, kto to taki, ale przed niadaniem nie udao si tego
zrobi.
Nieczyporenko zaglda z zafrasowan min do pokoju i natychmiast znika. W domu
rozlegao si to skrzekliwe zrzdzenie matki, to dziewczcy gosik Oksany.
-
Wasylu, chod no tu! Wasylu! Gdzie ty jeste?
Wasyl posusznie przybiega na woanie, tupic po lnicej, wywoskowanej jak
bursztyn
posadzce.
Przy niadaniu zjawi si nowy go, ssiad Pawicz. Wsaty staruszek promienia
zadowoleniem z siebie, by uroczysty i puszy si bez przerwy.
Za naszego kochanego ziomka, zasuonego, sawnego kosmonaut,
Nieczyporenk!
powiedzia Pawicz, podnoszc kieliszek. Wypi, odkrzkn i otar wsy.
Potem stary swoimi sowami objania obecnym zasugi Wasyla wobec ojczyzny i
ludzkoci.
Wasy krzywi si, ale staruszkowi nie przerywa.
Ta przestae ju, dziadu wtrcia wreszcie matka Wasyla, Olga Pantelejewna.
My
te czytamy gazety.
Nie szkodzi, Olgo, nie szkodzi. W caym naszym okrgu mamy tylko jednego
kosmonaut.
I to skd! Wanie z naszego kochozu. Trzeba to uczci.
No, to czcij sobie, na zdrowie! Ale nie opowiadaj nam tego, co ju wszyscy
dawno wiemy.
Jegorow spod oka obserwowa Amerykanina. Anhelo Tend z nieobecnym wyrazem
twarzy
yka przyrumienione kartofelki. Uroda jego wydawaa si jeszcze bardziej
olepiajca ni z rana
na stacji. Na matowobiaej twarzy znaczyy si rumiece o najdelikatniejszym
brzoskwiniowym
odcieniu. Wielkie czarne oczy patrzyy surowo, niemal smutnie. Oksana bya nim
wyranie
oczarowana. Siedziaa z oczami wbitymi w talerz. Gdy kto co do niej mwi,
-
wzdrygaa si
caa. Jej przekorny umieszek znik gdzie bez ladu Jegorow z pewnym alem
zauway to
napicie dziewczyny i nawet pomyla sobie co w rodzaju: Wszystkiecie
jednakowe
Co tam komu po sawie gniewnie powiedziaa Olga Pantelejewna, twarz jej
wyraaa
teraz nie ukrywany smutek i trosk najwaniejsze to zdrowie. Ot, Grisza
Rogoyn, kolega
Wasi
Mamo!
Przecie nic nie mwi. Jedno ci tylko powiem, Wasia, jak ty lecisz w ten twj
kosmop, to
we mnie serce zamiera.
Wiadomo przecie, matka to matka powiedzia Pawicz, gadzc zrudziae koce
wsw i
paaszujc smaonego leszcza.
Gdyby ojciec y, to i jemu przybyoby siwizny przez te loty Wasi.
Nie ma rady, matko, tak trzeba twardo powiedzia Wasyl.
A czy ja co mwi? Jak trzeba, to trzeba. Ale dlaczego nie mgby sobie
odpocz
krzyn? Pojechaby za granic, wiata zobaczy.
Co tam mu zagranica! chytrze mrugn Pawicz. On sobie w Muzykowce
sta
kotwic zarzuci.
Dobra mi kotwica powiedziaa Olga Pantelejewna i zebrawszy naczynie, niby
grona
kwoka wypyna z jadalni.
Co, Wasylu Iwanowiczu, mama nie pochwala waszego wyboru? Pawicz
rozemia
-
si
na cay gos i zanurzy rumiany kartofel w mietanie.
Jegorow widzia, e Wasylowi nie w smak bya ta rozmowa. Zagadn wic Oksan:
No, a pani, Oksano, nie wybiera si na Marsa?
Akurat mi pilno! wybuchna dziewczyna. Do tych waszych mrwek!
Te mrwki wicej wiedz od nas wszystkich razem powiedzia Wasyl.
A choby nawet. Ale przecie i tak wszystkie ju wyginy.
Syszysz, Wasia? wesoo wtrci Pawicz. Zamiast lata po nie na Marsa,
pogrzebaby w naszym mrowisku
I to racja dobrodusznie zauwaya Olga Pantelejewna, wchodzc znw do
pokoju.
Zdechych mrwek na Ziemi nie brak.
Anhelo Tend odoy widelec.
Marsjanin tak jest podobny do mrwki, jak czowiek do kota. Na Marsie powstaa
wysoka
cywilizacja, ludzie na Ziemi nie osign jej i za dziesi tysicy lat. I
Marsjanie wcale nie
wymarli.
Srogo spojrza na Oksan. W oczach gorza mu szaleczy pomie jakiej pospnej
wiary.
A c si z nimi stao? spytaa Oksana.
Odeszli do Aiu.
Przez chwil wszyscy milczeli.
A to co takiego? z kpink w gosie spyta Pawicz.
Nie wiemy odpar zamiast Anhela Wasyl. Wielu rzeczy nie rozumiemy
jeszcze
w
cywilizacji Marsjan. Nie uywali mowy, a zasady logiki ich myli cakowicie
rni si od
naszych, gdy ewolucja przebiegaa u nich zupenie inaczej. Ani rodki
-
produkcji, ani drogi
rozboju ich spoeczestwa nie s dla nas na razie zrozumiae.
Jeli kiedykolwiek zdoamy rozezna si w tym wszystkim., co odkrylicie na
Marsie,
bdzie to dla naszego spoeczestwa olbrzymi krok naprzd zauway Jegorow.
Anhelo po raz pierwszy spojrza prosto w twarz Jegorowa.
Jakie okropne uczucie, zupenie, jakby co ze mnie wysysa pomyla geolog,
mimo woli
opuszczajc oczy.
Tak, ma pan zupen suszno powiedzia Tend. Jego gos brzmia jako
metalicznie.
Brak mu ptonw pomyla znw Jegorow.
Ale to wszystko dla Akademii Nauk powiedzia Pawicz. A tak dla zwykych
ludzi
nic tam nie ma takiego, co by mona wzi w rk, takiego, eby stary
poruszy grubymi,
pokrconymi palcami, chcc jako wyrazi sw myl.
eby schowa za pazuch i do domu, co? umiechn si Wasyl.
O, wanie ale co znowu co ty tam, chopcze! No, co takiego jak ruda czy
jaki metal
na ten przykad.
Jak to, jak to rozemiaa si Olga Pantelejewna przecie Wasyl ma cay
pokj peen
kamieni.
Wasyl zamia si.
Zapomniaa, mamo, o lustrze filuternie wtrcia Oksana.
Jakie lustro? spyta Jegorow.
Wasia przywiz mi w prezencie lustro z Marsa.
Z marsjaskiej toaletki z kpia powiedziaa matka. Nawet powiesi nie ma
za co.
-
Za to nie kurzy si zauway Wasyl.
Anhelo popatrzy na Oksan. Zdawao si, jakby dopiero teraz j spostrzeg.
A jak ono t ani suy? zapyta.
Bardzo dobrze odpara z umiechem.
A teraz wypijemy zdrowie mamyZiemi uroczycie przemwi Pawicz ona
nas
zrodzia, wykarmia i wyprawia w kosmos.
Po niadaniu Wasyl powiedzia do Jegorowa:
Chod, zaniesiemy twoje oe na gr.
A gdzie ono jest?
W pokoju Oksany.
Zwrci si do siostry, ktra z oywieniem rozmawiaa z Anhelem:
Oksano, chcemy wzi tapczan z twego pokoju, mona?
Prosz bardzo, we odpowiedziaa, nawet nie odwracajc gowy.
Pokj Oksany by schludny i przestronny. Delikatna wo polnych kwiatw unosia
si w
powietrzu.
To ten pod oknem powiedziaa Oksana, wchodzc za nimi. Ale nie
zazdroszcz
panu. Twardy jak zascha glina.
Nie szkodzi. Geolog nie powinien si rozpieszcza.
Nagle Jegorow spostrzeg lustro z Marsa. Stao na krzele. Z gry Oksana
narzucia na nie
rcznik.
To? spyta Jegorow, podchodzc.
Paszczyzna pmetrowej elipsy, oprawionej w grub, zocistoszar ramk, odbia
w swej
ciemnej gbi bystre, szare oczy modego mczyzny. Zwierciado nie
znieksztacao ani jednego
rysu jego twarzy, nadajc odbiciu lekko niebieskawy odcie. Jegorowowi wydao
-
si, e patrzy
poprzez grub warstw bkitnej wody.
Wasyl, ktry take spoglda w lustro, powiedzia nagle:
Oksano, wiesz co? Poycz nam je na par dni, dobrze? Rano musimy si goli, a
zosta mi
tylko maleki skrawek lusterka.
A wecie sobie. Ono jest nawet dwustronne. Zawiecie sobie porodku pokoju i
moecie
si goli jednoczenie obaj.
Wanie tak zrobimy.
Zataszczyli tapczan na gr, zabierajc od razu i lustro.
Bd spa na balkonie powiedzia Jegorow.
Dobra zgodzi si Wasyl.
Ustawili tapczan pod markiz. Lec na nim, Jegorow mg widzie jak na doni
ca
Muzykowk i sin dal stepu, ktry rozciga si za wsi. Lustro powiesili obok,
owinwszy
brzegi zocistej ramki tam izolacyjn. Koce tamy przywizali do listwy, na
ktrej rozpita
bya markiza. Lustro koysao si z lekka i byskao w socu jak reflektor.
Ale cikie zauway Jegorow, przygldajc si dokonanemu dzieu.
Bardzo. I nie wiadomo dlaczego. Co prawda, nie wiadomo te, z czego waciwie
jest
A nie przedstawia przypadkiem jakiej niezwykej wartoci dla nauki?
Co ty! machn rk Wasyl. Przekazalimy ju okoo dwch tysicy takich
luster do
Akademii Nauk. Chemicy caego wiata gowi si, eby pozna ich skad.
Na balkonie zaczynao przygrzewa, poszli wic do gabinetu Wasyla.
Marsjanie w ogle mieli dziwne upodobanie do elipsoidalnego ksztatu
powiedzia
-
Nieczyporenko, gdy zasiedli w gbokich, chodnych fotelach. Takich luster
jest tam dziesitki
tysicy, w miastach su do odbijania wiata Wiele budowli na Marsie ma
ksztat elipsy
Wasyl umilk. Przed oczami jak ywy stan mu obraz Wielkiej Stolicy Marsjan.
Potrzsn
gow.
No, dobrze powiedzia. Potem pogadamy o mnie. Zreszt pewnie i tak
wszystko ju
wiesz ze sprawozda, jakie s przesyana do waszego instytutu. Jak ci si tam
pracuje?
Jegorow zamyli si.
Jakby ci tu powiedzie? Prawd mwic, nie bardzo. Gdy po skoczeniu studiw
nie
mogem lecie w kosmos przez t moj wtrob Zreszt, pamitasz przecie.
Oczywicie, to
jeszcze szczcie, e jestem geologiem, a nie nawigatorem, jak ty. Inaczej w
ogle marny byby
mj los. Ale i tak nie mogem wyrzec si cakiem kosmosu. Wstpiem wic do tego
Instytutu.
Pracowaem. Badaem dane zbierane na Marsie i, wyobra sobie, odkryem
paskowy
Akuan.
Teraz udz si nadziej, e uda si przeprowadzi tam pewne badania.
Oficjalnie? To si nie ud powiedzia Wasyl. Warunki tam s straszne. W
szeciu
odkopywalimy Wielk Stolic. Wyobraasz to sobie? Mieszkao tam kiedy okoo
miliona
Marsjan, budowana jest w gb na jakie trzystaczterysta metrw, a jaki zajmuje
obszar,
-
dotychczas nie wiadomo. Przez dwa miesice, nie zdejmujc skafandrw, azilimy
po tych
przekltych mrwczych korytarzach. Po przepracowanej zmianie ledwo czek ma
si, by
doczoga si do Moskwy. Tak, tak, bracie. Opowiedz mi lepiej o swoim
paskowyu.
Jegorow podrapa si w brod. Wpatrujc si w sufit, zacz opowiada:
Pamitasz, jak sensacj wywoao odkrycie na Marsie pierwiastkw nie znanych
dotd na
Ziemi? Mimo wszelkich wysikw, nie udao si otrzyma ich drog laboratoryjn.
Na Marsie s
one skupione w jednym miejscu, w dodatku w ogromnych ilociach. Nazwaem to
miejsce
wyyn akuask. Potem udao si dowie, e nie s to pierwiastki naturalne.
Jak mylisz, co
to moe znaczy?
No, c. Jakie odpadki termojdrowych reakcji z niedowierzaniem
powiedzia
Wasyl.
Susznie. Odpadki. To bardzo wane. Marsjanie ca sw cywilizacj zbudowali w
gbi
planety, pod powierzchni. Powierzchnia bya dla nich tylko mietniskiem na
odpadki, jak dla
nas w swoim czasie grne warstwy atmosfery lub dna oceanw. Wanie dziki tym
odpadkom
udao ci nam odkry Wielk Podziemn Stolic i ca rozgazion sie ich
miast.
Czyli, e pod paskowyem akuaskim znajduje si termojdrowe centrum
energetyczne,
ktrego dotd nikt nie moe odnale?
-
Nie inaczej. I jeli to centrum zostanie odkryte, to, sdz, i dla naszej
ziemskiej energetyki
bdzie tam mona co nieco sobie poyczy. Zwaszcza biorc pod uwag poziom
techniki
Marsjan. Rozumiesz?
Zagadnienie wane i ciekawe. Co prawda, znale, to jeszcze nie wszystko.
Trzeba
zrozumie, jak oni to robili. Ot, odkrylimy przecie pierwsz pozaziemsk
cywilizacj. I co z
tego No, mniejsza A co mwi na to twoja wadza?
Po pierwsze, e wyyna jest ogromna, po drugie, e centrum moe okaza si
wcale nie
pod ni, a zupenie gdzie indziej, na uboczu. Pocignoby to zbyt wielkie
koszta. A po trzecie,
atwiej bada i wywozi obiekty ju odkryte, ni poszukiwa nowych. W ogle to
sprawa raczej
przyszoci, do licha!
Tak, sytuacja nieatwa w zamyleniu powiedzia Wasyl. Warto by tam
poszpera.
Ale sam rozumiesz, e bez oficjalnego pozwolenia Za due ryzyko. Teraz mamy,
zgodnie z
zarzdzeniem, czterokrotne ubezpieczenie A i to
Umilk, a po chwili, z wysikiem, cign dalej:
Rozumiesz, Sasza, Mars to bardzo dziwna planeta. Nasz Ksiyc znam dobrze,
braem
udzia w ldowaniu na Wenus, naykaem si tam gazu. Ale to zupenie co innego.
Na Ksiycu,
na Wenus przyroda jest grona, ywioy s dzikie i tak dalej. Ale tam nie jest
strasznie. A na
Marsie bywa bardzo strasznie. Rozumiesz?
-
Jegorow patrzy na niego zdumiony.
Tak, tak. O tym si nie pisze i nawet mwi o tym si nie lubi, niemniej
jednak tak to
wanie jest powiedzia Wasyl wzburzony, po czym znw zamilk.
Mars jest planet nienaturalnie spokojn. Mao urozmaicona rzeba terenu. W
gbi planety
kryj si gigantyczne miasta. Miasta martwe. Nie pozosta ani jeden Marsjanin.
Znaleziono
jedynie miliardy dziwnych, zeschych skorupek. Ni to chitynowa otoczka owadw,
ni to jakie
ubranie. Przed wyruszeniem do Aiu albo zrzucili te upinki, albo i tu wanie
zaczynaj
niezliczone domysy. Jak dotd, niczego waciwie nie udao si ustali na
pewno. Malecy
Marsjanie wznosili cyklopiczne budowle, wobec ktrych czowiek czuje si jak
liliput. Tam jest
bardzo trudno pracowa, Sasza. Czowieka wci drczy przewiadczenie, e na tej
wymarej
planecie kto jednak jest
Eh, daj temu spokj powiedzia Jegorow.
Tak, tak, wanie, nie umiechaj si. Bez przerwy zdaje si, e za plecami
stoi kto ywy,
e przyglda ci si, ocenia ci. I czeka. Nie wyobraam sobie nic
straszniejszego od tego
marsjaskiego wyczekiwania. Tam wci kto na ciebie czeka. To bardzo
nieprzyjemne uczucie.
No chyba!
A teraz we choby nasze nieszczsne wysiki rozwikania niezrozumiaej,
wzrokowo
dotykowej informacji, zapisanej na krysztaach Czerwonej Kopuy. Jedyny
-
interesujcy wniosek,
do ktrego doszlimy, to ten, e Marsjanie maj zamiar odej do Aiu. A co to
jest ten Ai? Jak si
tam dostanie dwa biliony Marsjan? Nikt nic nie wie. A kto wyjani, dlaczego
wszystko, co
wiemy, dotyczy tylko ostatniego dziesiciolecia ich cywilizacji? Gdzie s ich
archiwa? Czy mieli
jakie biblioteki? Jednym sowem, same zagadki.
Nie rozumiem, czyni si trapisz. Po prostu trzeba nieco czasu na zbadanie tego
zoonego i
bardzo do nas niepodobnego spoeczestwa.
Tu nie chodzi o czas, Sasza. Ja podejrzewam, e wielu rzeczy w ogle nigdy nie
zrozumiemy.
Pewnych szczegw moe i nie zrozumiemy. Ale oglny zarys zrozumie
moemy na
pewno.
I oglnie te nie zrozumiemy. Syszaem, e bracia Disneyowie, ktrzy
zajmowali si
badaniem krysztaw Wschodniego Sektora Czerwonej Kopuy, doszli do ciekawego
wniosku.
Twierdz, e sposb mylenia Marsjan jest jakby odwrotnoci naszego. U nas ruch
jest stanem
materii, u nich za materia jest przejawem i funkcj ruchu.
Sam sobie przeczysz powiedzia Jegorow. Przecie po to, by doj do
podobnego
wniosku o sposobie mylenia Marsjan, Disneyowie musieli mie o ich yciu bardzo
duo
szczegowych wiadomoci. W przeciwnym razie takie twierdzenie byoby
ogromnym
uproszczeniem.
-
Nie. Disneyowie rozporzdzali tymi samymi rodkami co i my. I z tego wanie
powodu
trudno nam odkry co nowego. Tylko, e oni mieli wiksze szczcie. Wiesz,
Sasza, mam
takie wraenie
Wasyl zamyli si. A w mylach widzia wski, gboki szyb, ktrym
kosmogeolodzy
zjedaj do Wielkiej Stolicy, tego labiryntu niezliczonych korytarzy, w ktrych
porusza si
mona tylko pezajc na brzuchu. Widzia Czerwon Kopu olbrzymi sztuczn
grot, ca
zalan purpurowym wiatem. I znw ogarno go znajome uczucie penego trwogi,
napitego
oczekiwania.
Mam takie wraenie, Sasza cign dalej Wasyl e na Marsie kto kieruje
naszymi
odkryciami i poszukiwaniami.
Oczywicie. Akademia Nauk. Rada
Nie przerwa Wasyi nie Akademia Ja nie mwi o ludziach
Jegorow zrobi min, jakby nie rozumia, o co przyjacielowi chodzi, odwrci si
i zacz
patrze na balkon.
Tak powiedzia Wasyl. Kto nami kieruje. Jedne rzeczy podsuwa, inne
chowa
do
pewnego czasu, jednym sowem, reguluje. Ale osd sam, Marsjanie wyemigrowali
do
Aiu okoo
pi milionw lat temu. Na Ziemi wtedy nawet ludzi jeszcze nie byo. A miasta na
Marsie
-
zachoway si nie naruszone, wszystko w nich lni i byszczy adem. To nie jest
naturalne,
rozumiesz? Istnieje drugie prawo termodynamiki, jest entropia, ktra wzrasta
Przecie po
piciu milionach lat powinien tam panowa chaos! A chaosu tam nie ma. Jest
nieskazitelny
porzdek.
Do czeg ty prowadzisz?
Wasyl w milczeniu pochyli si ku Jegorowi. A Jegorow z lkiem patrzy w jego
powane
piwne oczy. Moe mu si tam na Marsie rozum pomiesza? przemkno mu
przez
myl
byskawic.
Oni wrc.
Jegorow rozemia si z przymusem.
Co takiego! Niby gospodarz wyszed na chwil i prosi, by gocie poczekali?
Wcale nie. Po prostu gospodarz nie moe albo nie chce wraca.
A moe oni opucili system soneczny i udali si do tego Aiu?
A diabli wiedz, co to takiego ten Ai w zamyleniu powiedzia Wasyl.
Chwilami
nawet gotw jestem zgodzi si z Pierowem z Akademii Nauk. On bada te skorupki
i uwaa, e
wiadcz o czysto fizjologicznym procesie. e przejcie do Aiu to mier. A
moe co w
rodzaju tamtego wiata. Przechodzc do Aiu zdobywa si moliwo
niemiertelnoci
Ale to ju twj osobisty pogld?
Nie. Tak wanie uwaali bracia Disney. Zreszt, ten Anhelo Tend, trzeba
przyzna
-
chopak cakiem do rzeczy, pracowa razem z nimi a do czasu, gdy mymy
przylecieli.
Disneyowie ju szykowali si do odlotu, gdy nagle spostrzegli, e Tend gdzie
znik. Szukaj,
szukaj, a Tenda nie ma. Wic odlecieli. A w miesic pniej znalelimy Tenda w
jednym z
podziemnych korytarzy Czerwonej Kopuy. By ywy i zdrowy, ale nie mg
odpowiedzie ani
na jedno pytanie. Co si z nim stao, gdzie by, co jad i pi nie pamita.
Trzeba byo uczy go
wszystkiego od nowa, opowiada mu, kim jest, gdzie mieszka i co to takiego
Ziemia i ludzie.
Trwao to dugo. Ale wreszcie przypomnia sobie prawie wszystko.
Sowa Nieczyporenki przerwa ostry, przenikliwy dwik. Przeszywajce wycie
wzbijao si
prosto ku niebu. Obaj przyjaciele wybiegli na balkon. Wysoko w grze, na tle
niepokalanego
bkitu nieba samolot odrzutowy kreli nienobia, przerywan smug.
Jaki nowy model powiedzia Jegorow, osaniajc oczy doni.
Oguszajcy dwik urwa si rwnie nagle, jak si przedtem zacz. Samolot
uton w gbi
niebieskiego sklepienia.
Ale ryk! pokiwa gow Wasyl. A do nas dociera przecie ju osabiony.
Wyobraasz sobie, jak si tam czuje pilot?
Pilot ma izolacj.
O czym to ja mwiem? spyta Wasyl.
O Anhelo.
Ach, tak! No wic, to waciwie wszystko. Powrcilimy z Marsa, Anhelo
pojecha do
domu, ale co mu si tam nie podobao. To przecie kreol z Wenezueli Teraz
-
postanowi, e
zostanie u nas A to cign Wasyl to jest wanie zwierciado, ktre
przytaszczyem dla
Oksany. To pamitka, pomiertny prezent od Griszki Rogoyna.
Co? wykrzykn Jegorow. Grigorij nie yje?
Nie yje. Dziwna bya ta jego mier. Pracowa w jednym z pokoikw, jakich
tam, w
Czerwonej Kopule, jest bez liku. A pitro wyej pracowali nasi minerzy. Wybuch
przeprowadzili
sabiutki, ale zawsze wstrzs jaki by. Syszymy krzyk. Pobieglimy do Griszy.
Ley z rozbit
gow. Skafander ma zdjty, twarz zmiadona. Ale pokj, w ktrym Grisza
pracowa,
pozosta nie naruszony. Owszem, z sufitu osypao si nieco pyu, ale okruchy nie
byy wiksze
ni p mego paznokcia. Co mogo spowodowa tak straszliwy cios, nie
dowiedzielimy si,
oczywicie. Mwiono co o zwielokrotnionej sile uderzenia podmuchu, o dziaaniu
uderzenia
kierunkowego, ale to wszystko zawracanie gowy. I co za pech! Akurat tego dnia
Grisza dokona
wanie wspaniaego odkrycia. Znalaz trupa Marsjanina. Byo to odkrycie wrcz
wstrzsajce.
Przecie przez pi lat pobytu na Marsie znajdowalimy tylko puste skorupki!
Miliardy pustych
raczych skorupek, na widok ktrych ju si niedobrze robio! Jak naprawd
wyglda Marsjanin
moglimy si tylko domyla. Grisz na rkach nosilimy, gdy przynis pod pach
ten wspaniale
zasuszony okaz. Umiecilimy go w olbrzymiej puszce i wysalimy na gr, a w
-
cztery godziny
pniej wyprawilimy na gr zwoki Griszy. Zwierciado za zabraem sobie.
Jakie zwierciado? spyta Jegorow.
No, to wanie Wasyl wskaza na lustro z Marsa. Ciepe podmuchy wiatru
koysay nim
lekko. Wisiao o dwa kroki od trupa Marsjanina i Grigorij zdj je, a potem ja
wziem sobie
na pamitk.
Jegorow uwanie i z alem popatrzy na koyszcy si owal.
Przecie to take zagadka cign Wasyl. Po co Marsjanom tyle zupenie
jednakowych luster W kadym miecie jest ich tam setki.
Nagle twarz Wasyla zmienia si. Wspierajc si o porcze, unis si nieco z
fotela.
Wzrokiem wpi si w zwierciado.
Nie odbija! wyszepta.
Jegorow spojrza na lustro. Na pierwszy rzut oka rzeczywicie wydawao si, e
niczego nie
odbija. Jego powierzchnia bya gadka i matowa. Miaa taki sam zocistoszary
kolor jak jego
oprawa. Obaj jednoczenie doskoczyi do zwierciada i ujrzeli w nim swe wasne
wzburzone
twarze.
Tfu, co za bzdura powiedzia Jegorow. Po prostu anizotropowe odbicie*.
Takiego mi
napdzie stracha tymi swoimi opowiadaniami o Marsie, e teraz bd bra nogi
za pan na widok
byle jakiego kamyka z Marsa.
I bdziesz mia racj w zamyleniu powiedzia Wasyl bowiem ani jedno z
marsjaskich zwierciade, z ktrymi miaem do czynienia, nie ma takich
waciwoci. I to take
-
ich nie miao pki trzymaem je w walizce.
Widocznie mj przyjazd podziaa na nie tak korzystnie.
Moliwe No, dobra rzek Wasyl reasumujc, mona by stwierdzi, e
cho
Mars
jest planet niebezpieczn, to jednak paskowy akuaski zbada trzeba.
Ech, gdybym lak mg polecie w kosmos! machn rk Jegorow.
Nie trap si, bracie powiedzia Wasyl jak zbuduj antygrawitator, to
polecisz i ty
razem ze swoj chor wtrob A nie polecisz, to te niewielkie zmartwienie,
pojedziesz sobie
do Truskawca pi Naftusi.
Wasyl wyszed, a Jegorow zbliy si do zwierciada. Pomyla o tych tysicach
Marsjan,
ktrzy si w nim przegldali i zrobio mu si nieswojo. Zwierciado obojtnie
odbijao niezbyt
urodziwe oblicze Jegorowa, czerwone dachy domw i elektryczny traktor, ktry
warcza w
oddali na skraju duego, zielonego pola. Jegorowi wydao si, e jaki ledwo
dostrzegalny biay
nalot pojawi si na lnicej powierzchni. Dotkn jej doni i a drgn ze
zdumienia.
Powierzchnia lustra bya mikka! Wzi zapak i prbowa zeskroba biay nalot.
Zapaka
wyrya na zwierciadle niegbok zielon bruzdk. Jegorow nie mg si nadziwi.
Obejrza
koniec zapaki. Z wolna rysa na lustrze zacza si zaciga i po kilku minutach
znika bez ladu.
Ciekawe mrukn Jegorow przez zby i przysun sobie krzeso bliej lustra.
Sasza! Sasza! usysza gone woanie Nieczyporenki.
-
Spojrza na d i zobaczy, e Wasyl stoi w bramie i wymachuje gazet. Twarz
wykrzywia
mu si blem.
Skacz no tu, prdko! zawoa Wasyl. Jegorow skoczy na wilgotn, mikk
ziemi.
Twarz Wasyla, na ktr paday zociste promienie letniego soca, bya skupiona
i zaspiona.
Czytaj powiedzia, wskazujc mu drug stron pisma.
Donosz nam zmruywszy oczy czyta pgosem Jegorow wczoraj w
Bostonie
znaleziono ciaa czterech braci kosmologw : Alfreda, Wiliama, Caldera i Jamesa
Disneyw
na lad mordercy na razie nie natrafiono zagadkowa mier, bez adnych oznak
toksycznego
lub fizycznego dziaania naukowi eksperci nie mog doj przyczyny C to
znaczy?
spyta Jegorow.
Czytaj do koca powanie powiedzia Nieczyporenko.
mier tych znakomitych badaczy Marsa pozostaje w zwizku z podanym przez
nich
przed
paru dniami owiadczeniem, e w Wielkiej Stolicy Marsa zostao jakoby odkryte
archiwum i
klucz do jego odczytania, dziki czemu zaistniaa moliwo odtworzenia
sawetnych drzwi do
Aiu. Korespondent Timesa, Calder Disney, twierdzi, e odkrycie to
niesychanie wzbogaci
ludzkie moliwoci
W milczeniu spojrzeli na siebie.
Masz, to jest Mars! ze wzburzeniem powiedzia kosmonauta. Na Ziemi
-
wycigaj
apy. Nie chc ujawni swych tajemnic.
Jegorow nic nie mwi, a wyczytana wiadomo i jego napenia lkiem. Dziwna
myl, e
Anhelo dopiero co powrci z Ameryki, przemkna mu przez gow. Zapewne wie o
mierci
braci Disney.
Nie wykluczone, e pewnego piknego dnia zostanie znaleziony trup Wasyla
Nieczyporenki bez adnych oznak chemicznego, fizycznego czy psychicznego
dziaania
niespodziewanie powiedzia kosmonauta, przygldajc si narcyzom, ktrymi
obsadzony by
naokoo klomb przed domem.
A Jegorow, patrzc na lad swojej stopy na brzegu tego klombu, zapyta:
A co o tym wszystkim mwi twj Anhelo?
Jeszcze nie wie o niczym. Zaraz go zawoam. Wasyl poszed do domu i po chwili
ukaza
si z powrotem wraz z Tendem.
Pikna twarz Anhela nie wyraaa nic ani wzburzenia, ani wspczucia, ani
zmartwienia.
Obmyla sobie, jak si ma zachowa pomyla nagle Jegorow.
C za okropna wiadomo. Miaem dla nich wielkie uznanie powiedzia Tend.
Ale twarz jego pozostaa niewzruszona. Moe po prostu taki ju ma wyraz twarzy
lub raczej
twarz jego pozbawiona jest wszelkiego wyrazu pomyla Jegorow.
Siedli na aweczce przy bramie. Oksana cinaa narcyzy.
Najciekawsze, e gin wycznie ci, co pracuj w Czerwonej Kopule. Rogoyn,
bracia
Disney Kto nastpny?
Ja niespodziewanie powiedzia Anheo i umiechn si.
-
Po raz pierwszy ujrza Jegorow, jak Tend si umiecha: kamienna obojtno jego
spojrzenia
pozostaa niezwzruszona, tylko usta wykrzywia skurcz miechu.
Dlaczego tak mylisz? spyta Wasyl.
Bo jeli opiera si na twojej teorii, e Marsjanie kryj przed nami swe
tajemnice, to teraz
moja kolej. Bracia Disney rozszyfrowali ich archiwum i zginli. Grisza znalaz
mumi i
zgin. A ja Przedtem gdy ja gdy nastpi u mnie ten zanik pamici Widzialem
przecie
pokj, w ktrym znaleziono Grisz. By tam i zasuszony Marsjanin, i zwierciado,
a take caa
masa malekich krzyykw na cianach, na suficie
Jakich krzyykw?
A bo ja wiem? Wszedem tam z latarni, ale latarnia mi zgasa. Wziem wic
dwa koce
baterii i za pomoc uchwytu do grafitu spowodowaem maleki uk wolty. Ujrzaem
na pododze
tego Marsjanina, zwierciado, a na cianie i suficie jakie iskierki, podobne do
krzyykw. I w tej
wanie chwili mj uk zawieci niezwykle jasno, zapewne zbyt zbliyem do
siebie elektrody.
Anhelo mwi jako niechtnie, zupenie jakby go co powstrzymywao.
No i co? z zaciekawieniem spyta Jegorow.
Rozleg si haas. Oguszajcy haas, taki, jaki wydaje startujcy samolot.
uk wolty zgas i
zrobio si cicho. Wydostaem si z tego pomieszczenia i troch bdziem po
korytarzach.
Wedug mnie, nie trwao to duej ni dwie godziny. A gdy spotkaem twoich
ludzi, Wasia,
-
powiedzieli mi, e miesic ju min, jak zaginem, e grupa Caldera ukoczya
ju swe prace i
odleciaa na Ziemi.
Milczeli dug chwil. Oksana, przechodzc koo nich, rzucia kademu po kwiatku
na kolana.
A pana dane? Czy by pan potem jeszcze raz w tym pokoju? spyta Jegorow.
Oczywicie. Ale nie widziaem tam ju adnych krzyykw.
No, dobra, chopcy powiedzia wstajc Wasyl. Musz ju i. Sprawami
Marsa
nie
warto zbytnio si zajmowa i przejmowa na Ziemi. Umwiem si z kim.
Jegorow wrci na balkon. Oksana i Anhelo pozostali w ogrodzie i rozmawiali o
czym
pgosem. Jegorow pooy si na tapczanie, a nachyliwszy odpowiednio
zwierciado, zacz
przyglda si Oksanie. Wydao mu si, e Anhelo jako ju zbyt blisko przysuwa
si do
ramienia dziewczyny. Jegorow rzuci w lustro narcyzem. Sam zreszt nie wiedzia,
dlaczego to
zrobi.
Z tyu rozleg si krzyk. Osupiay Jegorow wypuci zwierciado z rk i
obejrza si. Anhelo i
Oksana spadli z aweczki i leeli na wznak na kwiatach klombu. Usiowali si
podnie, ale jako
im to nie szo i tylko krcili si do nieporadnie. Jegorow zeskoczy z
balkonu.
Drugi skok jednego ranka, to zaczyna by czym naturalnym pomyla,
pomagajc wsta
dziewczynie i Tendowi.
Co si stao? spyta Jegorow.
-
Oksana bya zmieszana i roztargniona. Na policzku czerwieni si lad
dranicia. Jegorow
poczu w powietrzu ostry, nieprzyjemny zapach.
Co nas popchno odpar po chwili namysu Anhelo. Jakby obok spad na
nas.
Obok zapachu. I natychmiast gdzie znik.
Nie, nie obok, a sufit. Jakby gliniany sufit spad na nas i ten dziwny
zapach podobny
do zapachu mieci, jakiej zgnilizny powiedziaa Oksana.
Nie potuka si? zatroszczy si Jegorow.
Pokrcia gow przeczco. Jegorow rozglda si wokoo. Ale prcz pogniecionych
kwiatw
na klombie nic specjalnego nie zobaczy.
Zapach z wolna rozwiewa si. Z pocztku ostry, ohydny a do mdoci, stawa si
coraz
sabszy, coraz agodniejszy. Zmniejsza si nasilenie pomyla Jegorow.
Wiedzia przecie,
e zapach nawet najpikniejszych perfum, gdy jest zbyt silny, staje si przykry.
Wdychajc
delikatn, ledwie ju teraz wyczuwaln wo, usiowa uwiadomi sobie, co tak
pachnie. I nagle
zrozumia: Narcyzy!
Spojrza na balkon. Niejasne przypuszczenie przemkno mu przez myl. Spojrza
na Anhela i
zobaczy, e on take patrzy na balkon, na niezwyke zwierciado. Jegorowa
uderzy wyraz
twarzy modego uczonego: tak patrzy si na przedmiot dugiego, starannie
skrywanego
podania.
Wic pani nie ma ju tego zwierciada? zapyta Oksan wzburzony Tend.
-
Zwierciada? Jakiego zwierciada? Ach, tego! Poyczyam je na dzi chopcom
spokojnie odpowiedziaa zdziwiona dziewczyna. Ona rwnie zauwaya niepokj
Tenda.
Co to wszystko znaczy? pomyla Jegorow. Ale uwag jego odwrci haas,
ktry rozleg
si za bram.
Na podwrko wesza Olga Pantelejewna z Pawiczem. Bya w gumowych butach i
skrzanej
kurtce. Gniewnie mwia do Pawicza.
A ja ci powiadam, e on by pijany, rozumiesz, pijany!
W jednym rku Pawicz trzyma star wytart teczk z metalowym zamkiem
porodku,
w
drugiej drewnian, metrowej dugoci pak.
Ta przecie to dowd rzeczowy, Olu powiedzia Pawicz, potrzsajc pak.
Co si stao, mamo? spytaa Oksana, podchodzc ku nim.
Z caej masy wykrzyknikw i szczegw niezupenie na temat Oksana i Jegorow z
trudem
wyuskali wreszcie, o co chodzi. Ot, obchodzc pola, Olga Pantelejewna i
Pawicz natknli si
na gbok bruzd, biegnc na przeaj przez ozim pszenic. Idc ladem
poamanych kosw i
zrytej ziemi dotarli a do traktorzysty Kociubenki, ktry siedzc obok swego
traktora, z
osupieniem wpatrywa si w t, przerzynajc niby szeroka miedza zielone pole,
bruzd. Na
pytanie Olgi Pantelejewny i Pawicza Kociubenko zacz ple duby smalone.
Twierdzi, e z
nieba spada wielka dbowa paa i sama przesza przez pole, pozostawiajc po
sobie t szram.
-
Kij, ktry Pawicz wanie trzyma, to kawaeczek owej pay.
Z pocztku opowiada Kociubenko wyryty rw by gboki, chyba na trzy
metry.
Potem
jednak stawa si coraz pytszy, jakby zarasta, kosy pszenicy prostoway si i
w chwili gdy
nadesza Olga Pantelejewna i Pawicz, pole przecinaa ju tylko niewielka bruzda,
ktr oni wzili
za lad po traktorze. Ten czyn pijanego traktorzysty a Kociubenko naprawd by
pijany
wywoa pene goryczy oburzenie Olgi Pantelejewny.
Jegorow zamyli si. Po chwili spostrzeg, e Anhela nie ma razem z nimi.
Najwidoczniej
musia odej niepostrzeenie.
Otwierajc drzwi do gabinetu Wasyla, Jegorow by przekonany, e zastanie tam
Tenda. Ale w
pokoju nie byo nikogo. Jegorow wyszed na balkon. Kreol sta plecami, zwrcony
do Jegorowa i
dotyka zocistoszarej oprawy lustra cienk, czarn paeczk. Drugi koniec
przyoy sobie do
ucha. Miao si wraenie, e osuchuje chorego. W majowym powietrzu unosio si
guche
buczenie.
Anhelo! zawoa Jegorow.
Tend odskoczy od zwierciada jak oparzony. Spojrza prosto w oczy Jegorowa. By
to wzrok
straszny, bezlitosny
Gdy Oksana wesza do gabinetu brata, posyszaa saby, aosny jk. Dochodzi
spoza
oszklonych drzwi balkonu. Dziewczyna przybiega i zobaczya Jegorowa, lecego
-
na pododze
za stert skrzynek do kwiatw i sadzonek. Pomoga mu dobrn do tapczanu. Po
paru chwilach
Jegorow otworzy oczy.
Poszed?
Kto?
Jegorow nie odpowiedzia. Zmczonym i nieobecnym wzrokiem patrza na
dziewczyn.
Co panu jest? spytaa zaniepokojona Oksana. Moe wezwa lekarza?
Lekarza? powtrzy Jegorow. Nie, nie potrzeba lekarza. Jestem zupenie
zdrw. To
od soca. Ju dawno nie przebywaem tyle czasu na socu. Z uwag przyglda
si swej doni.
Oksano, wicej ni inni, moe oprcz Wasyla, rozmawiaa z Anhelo. Co o nim
sdzisz?
Dziewczyna zarumienia si leciutko.
Nie wiem, jest bardzo pikny
Tylko tyle?
Wedug mnie, to bardzo chodny i dziwny czowiek.
Jegorow nieoczekiwanie umiechn si i usiad na tapczanie.
Masz racj, Oksano No, musz natychmiast zobaczy si z Wasylem. Gdzie on
jest?
Wozi Wal swoim autolotem. Gdyby wam dzi rano przyszo do gowy
zatelefonowa
do
nas ze stacji, nie musielibycie brn Wog po bocie.
Skde mogem wiedzie, e Wasyl ma wasny autolot! A nie ma tam
przypadkiem
telefonu?
Jest. Ale czy warto im przeszkadza? I tak im ciko. Mama nie lubi Wali.
-
Uwaa, e
Wasia powinien mie inn on.
Jak? Marsjank?
No nie, ale co w tym rodzaju zamiaa si Oksana.
Jegorow zamyli si na chwil.
Oksano, moja droga, musz zobaczy si z Wasylem natychmiast, w tej chwili.
Jak si do
niego telefonuje?
O, przecie to oni! Oksana wskazaa rk horyzont.
Gdzie? Gdzie? Jegorow stara si dostrzec byszczcy punkcik nad polami.
Pewnie soce razi was w oczy powiedziaa Oksana i ujwszy Jegorowa za
ramiona
obrcia go i powiedziaa: Patrzcie wic w lustro. Tu te ich wida. Ot, ten
byszczcy
punkcik.
Gdzie?
wity Panie, no przecie tu! i Oksana tkna palcem w zwierciado.
Ostronie! krzykn Jegorow, chwytajc rk dziewczyny.
Ale byo ju za pno. Opalony palec lekko musn zwierciado w tym miejscu,
gdzie wida
byo kropk autolotu. Oksana poblada i szybko cofna palec.
Aj! zawoaa, trzepic rk. Na palcu pojawia si kropla krwi, skra na
poduszeczce
palca bya lekko zdarta.
Prdzej, prdzej samochd! krzykn Jegorow. Tam katastrofa!
Podbieg do porczy balkonu i przesadzi j jednym susem. Narcyzy dostay dzi
szko!
pomyla przelotnie. Trzeci raz
Oksano! zawoa z dou. Zakryj czym zwierciado i niech si nikt niczym
do niego
-
nie dotyka!
Dziewczyna, ssc oparzony palec, ze zdumieniem patrzya na Jegorowa, ktry z
niezwykym
popiechem wskoczy na motocykl. Jej rwnie udzieli si niepokj geologa.
Spojrzaa na
widnokrg. Autolotu Wasyla nie byo.
Gdy Jegorow, podskakujc na nierwnociach, przyby na miejsce katastrofy, sta
ju tam
jaki samochd. Upadek autolotu zauway miejscowy agronom. Wanie przed
chwil
wysiad
ze swego wozu i zamaszystymi krokami szed przez pole. Jegorow dopdzi go i
popiesznie
poszli razem.
Po kilku krokach zatrzymali si. Autolot lea na wieo zoranej ziemi.
Chodnic i
przezroczyst pokryw nadwozia oblepiay pasma jakiej brudnotej materii, na
ktrej
zasychay ciemnoczerwone plamy krwi. Boki i szyby autolotu zbryzgane byy
drobnymi
czerwonymi kroplami. Przezwyciajc przeraenie, Jegorow przyskoczy do
maszyny
i otworzy
jej drzwiczki.
Wasyl, ktry siedzia przy sterach, wypad mu wprost pod nogi. Razem z agronomem
dwignli kosmonaut, ktry by jaki niezwykle ciki, i pooyli na ziemi.
Wynieli te z
autolotu wysok, poblad dziewczyn, o wp przymknitych niebieskich oczach.
Agronom rozpi konierzyk i przyoy ucho do piersi Nieczyporenki. Miae
racj, Wasia
-
myla Jegorow, patrzc w sinoblad twarz przyjaciela Mars ma dugie rce
Bije! zawoa ucieszony agronom.
Uklk przy gowie Wasyla i wykona kilka rytmicznych ruchw sztucznego
oddychania.
Jegorow zaj si dziewczyn.
Ale skd tyle krwi? myla z nateniem. Wcale przecie nie s ranni.
Nagle
przypomnia sobie amarantow kropl na palcu Oksany i gniewnie potrzsn gow,
odganiajc
zwariowan, niedorzeczn myl. Wala westchna ledwo dosyszalnie.
Wala! Wala! zawoa Jegorow.
Patrzcie! wykrzykn agronom.
Jegorow popatrzy przede wszystkim na niego. Zobaczy czerwon jak burak twarz,
niebieskie
wytrzeszczone ze zdumienia oczy w siatce zmarszczek i ogorza rk, wycignit
w stron
autolotu.
Nie byo ju ani krwawych bryzgw na szkle, ani dymicej kauy krwi pod
maszyn.
Wszystko zniko. Na masce niewyranie wida byo skraweczek owej materii, ktra
przed chwil
pokrywaa cay autolot.
Ki diabe! wykrzykn Jegorow i podbiegszy schowa w kawaeczek do
kieszeni.
W tej chwili Wasyl otworzy oczy i jkn.
Wau! wyszepta.
Kopoty z kosmonaut i jego narzeczon, wezwanie doktora, dugie wyjanienia i
debaty z
bliskimi zajy cala reszt dnia. Wreszcie, nie zwaajc na jego gone
protesty, uoono
-
Wasyla do ka i dano mu herbaty z konfiturami. Oboony poduszkami, wciekle
byska
oczami i na wiadkw, e jest zdrw, cay i w ogle lee ani myli, wzywa
wszystkie
konstelacje gwiezdne caego wszechwiata. Ale Oksana i matka, ktre siedziay po
obu stronach
przy jego zku, byy nieubagane.
Ale zrozumcie, przecie nic strasznego si nie stao! Autolot lecia nad
polem na
wysokoci paru metrw. Potem co nas stukno i stracilimy przytomno. Ot i
wszystko. I nie
ma najmniejszego sensu aplikowa mi teraz porcj ka wedug ostatnich
przepisw
kosmonautycznej profilaktyki!
Powiedziaam, e po moim trupie powtarzaa Olga Pantelejewna,
przytrzymujc
wyschnit doni rami syna.
Oksana i Jegorow popatrzyli na siebie i rozemieli si. Jegorow poszed na gr,
na balkon.
Czu si potwornie zmczony. Soce ju zaszo, ale niebo byo jasne i ponce.
Wie okryway
gbokie, wieczorne cienie.
Jegorow wyj skrawek nieznanej materii, ktry zdj by z autolotu. By to
teraz cakiem
malusieki kawaltek. Jegorow wyrwna go i spojrza pod wiato. Skrawek by z
lekka
przejrzysty.
Skra! Ludzka skra! Skra z palca Oksany! powiedzia pgosem do siebie.
Wasyl ju sodko drzema na swych poduszkach, gdy kto pocign go za rk. W
srebrzystej
-
powiacie ksiyca zobaczy posta przyjaciela. Jegorow sta z palcem na ustach.
C powiedzia. Moesz chodzi?
Mog. A co si stao? spyta zrywajc si Wasyl. Czy co z Wal?
Z Wal wszystko w porzdku. Chod ze mn.
Jegorow poszed naprzd, stpajc ostronie. W domu panowaa cisza. Szpara pod
drzwiami
pokoju Olgi Pantelejewny wiecia pomaraczow smug wiata.
Jegorow zaprowadzi przyjaciela do jego gabinetu na drugim pitrze. W niezbyt
jasnym
wietle stojcej lampy siedzia tam jaki nieznajomy.
Kapitan Samojlenko przedstawi si, wstajc.
Wasyl ucisn wycignit do.
Towarzysz kapitan przyjecha, by aresztowa Tenda powiedzia Jegorow.
Anhelo
zamordowa braci Disney, przywaszczy sobie ich materiay i zbieg.
Co? Wasyl wyprostowa si cay. Czy ty rozumiesz, co mwisz?
Rozumiem. Nie ma ani chwili do stracenia. Towarzysz kapitan mia szczcie, e
przybywszy tutaj od razu natkn si na mnie. Tend to niebezpieczny przestpca.
Amerykanie zwrcili si do nas z prob o zatrzymanie mordercy czterech
znakomitych
badaczy Marsa powiedzia Samojlenko.
Ale dlaczego on to zrobi? zawoa Wasyl.
Wadza nad ludmi, zoto a zreszt, diabli go wiedz, po co powiedzia
Jegorow.
Musz przeprowadzi rewizj. Czy chcecie by przy niej obecni?
Wasyl, wci jeszcze nie rozumiejc, o co chodzi, skin twierdzco gow. A
gdzie jest
Tend?
Poszed z Oksan do kina powiedzia Jegorow.
Wasyl w milczeniu spuci gow i zagryz wargi. Idcie wy obaj. Ja tu zostan
-
powiedzia. W jakie dziesi minut pniej Jegorow i Samojlenko wtaszczyli do
gabinetu du
t waliz.
Tu s wszystkie notatki Caldera powiedzia Jegorow.
Twarz poczerwieniaa mu z wysiku.
To wszystko trzeba bdzie skonfiskowa powanie powiedzia Samojenko.
Wyj ze swej teczki arkusz papieru i ze skupionym wyrazem twarzy, zagryzajc
nieco usta,
przystpi do sporzdzania protokou. Potem wzi do rki fotograficzny
mikroaparat.
Na wszystko, co si dziao, Wasyl patrzy jak we nie. Zdawao si, ze znaczenie
sw nie
docierao do niego.
Po co mu to byo potrzebne? szepta. Po co?
Jak to, po co? niecierpliwie powiedzia Jegorow, podtykajc przyjacielowi
pod nos cay
plik fotografii. Oto s owe krzyyki, dziki ktrym Calder odczyta zapis
ostatniego
Marsjanina. Patrz, widzisz te niezliczone wzory? Wanie wedug nich Calder
ustali, gdzie
znajduj si ostatnie otwarte drzwi do Aiu. Rozumiesz?
No dobrze, przypumy, e takie drzwi rzeczywicie s na Marsie i dziaaj
powiedzia
Wasyl, przygldajc si uwanie, jak Samojenko wyjmuje i fotografuje cikie
czerwone
krysztay. Wasyl zna je doskonale: caymi tysicami wyuskiwali je ze
sklepienia i cian
Czerwonej Kopuy.
Nie! Wcale nie! krzykn Jegorow. Przecie te drzwi mog by granic
-
antyprzestrzeni. Mog posiada zupenie niezwyke waciwoci
No, dobrze przerwa mu Nieczyporenko powiedzmy, e to jest wanie tak.
Ale
przecie Disney nie mia tych drzwi ze sob, wiedzia tylko o nich. Drzwi
zostay na Marsie,
trzeba je dopiero znale. Po c wic Anhelo miaby zabija
C za gupiec ze mnie! powiedzia gwatownie Jegorow. Nie wiesz
przecie
najwaniejszego.
Zerwa si z krzesa.
Chod, niech on sobie tu dalej fotografuje, ma jeszcze sporo roboty!
powiedzia
Jegorow, wskazujc na Samojlenk ktry fotografowa wszystko, co znajdowao si
w walizce.
Wasyl niechtnie wyszed na balkon. Jegorow podprowadzi go do tapczanu, nad
ktrym
wisiao zwierciado z Marsa. Jego zocista ramka wiecia chodnym, iskrzcym
si blaskiem.
Dotknij szepn Jegorow.
Wasyl dotkn oprawy i szybko cofn rk.
A co, gorce? zamia si Jegorow. Wyglda na bardzo zadowolonego ze
wszystkiego,
co si wydarzyo.
Nie, nie gorce, tylko
Parzy? Tak, tak Jegorow bardzo by przejty.
Chcia jak najprdzej podzieli si posiadan tajemnic. Ale to jeszcze nie
wszystko
powiedzia. Popatrz w lustro, co tam widzisz?
C mam widzie? Noc, sierp ksiyca, chaty niepewnie wylicza Wasyl.
Tak. A ot, tu? Takie ciemne, podune. Co to jest?
-
Nieczyporenko uwanie spojrza w lustro.
Sterta somy.
Sterta? Doskonale, znakomicie!
Jegorow wyszed i po chwili wrci, niosc szklank wody. Postawi j na
tapczanie i wyj z
kieszeni zapalniczk. Trzask! i kopccy jzyczek ognia sabo zawieci w
ciemnociach nocy.
Zapachniaa benzyna. Jegorow przytkn pomyczek do zwierciada w tym miejscu,
gdzie
ciemniaa podobna do gsienicy sterta somy, po czym odj zapalniczk.
Wasyl krzykn. Nie mg oderwa oczu od zwierciada. Odbicie sterty somy
palio si.
Jegorow uj Wasyla delikatnie za ramiona i obrci twarz ku wsi.
Na widnokrgu buchay w niebo pomienie. Jaskrawopomaraczowe jzyki ognia
byy
widoczne wyranie nawet z tej odlegoci. Nad nimi, rozpywajc si z wolna w
mrokach nocy,
unosiy si sine kby dymu. Czerwone pasma kady si na ziemi.
Co ty narobi?!
Spokojnie! powiedzia Jegorow. Nabra w usta wody ze szklanki i cienk
struk
prysn na lustro.
Wasyl usysza daleki syk, pomienie na widnokrgu buchny raz, drugi i zgasy.
Owiecone
ksiycowym blaskiem kby pary uniosy si w gr.
Wystarczy, bo mona by spowodowa powd dobrodusznie powiedzia
Jegorow.
To ono? cicho spyta Wasyl, wskazujc na zwierciado.
Tak, bracie, to ono skwapliwie potwierdzi Jegorow. Jedyne nie zamknite
jeszcze
-
drzwi do Aiu. Na Marsie byy nieczynne, a w Muzykowce, jak widzisz, zaczy
dziaa.
Znaleziony przez Rogoyna Marsjanin nie zdy ich zatrzasn. I w ten sposb,
przez pi
milionw lat pozostay na wp uchylone. A moe nie milionw? Anhelo postanowi
wykorzysta je dla swych wasnych ciemnych celw. Teraz rozumiesz, dlaczego po
zabiciu braci
Disney, zawita do ciebie? Widziae ten poar? A wiesz, e to palec Oksany z
si tysicy
mechanicznych koni uderzy w twj autolot i strci was na ziemi? Niechccy,
oczywicie.
Zdajesz sobie spraw, co to za sia, co za potga?
Wasyl zrozumia wszystko. acuch poszczeglnych wydarze zamyka si w
logiczne
koo.
Ale to odkrycie! szepn, klepnwszy Jegorowa po ramieniu. Udao si
uchwyci
wreszcie marsjaskiego diaba za ogon!
No, to teraz prdzej go chrzcijmy, chrzcijmy, tego wraego syna! zawoa
Jegorow.
Obaj przyjaciele powrcili do gabinetu.
Duo jeszcze macie do roboty? zapyta Jegorow kapitana.
Zaraz kocz.
Wasyl siedzia pospny.
Co ci jest? zawoa Jegorow. Powiniene si cieszy! Takie odkrycie!
Nie wiem. W aden sposb nie mog zrozumie, jak kosmonauta mg zrobi co
podobnego. Przecie Tend nie pierwszy rok lata na planety.
Nareszcie! z ulg westchn Samojlenko i usiad na krzele, nastawiajc
aparat
fotograficzny na Jegorowa i Nieczyporenk. Jeszcze ostatni dowd rzeczowy. Dla
-
mnie
osobicie na pamitk.
Nie, nie! zamachali rkoma. Po co, na co!
Drzwi otworzyy si gwatownie i do pokoju wszed Tend. Spojrza na siedzcych,
na otwart
waliz, na skrzane pasy z byszczcymi klamrami, ktre przypominay wyschnite
skrki mij,
na krysztay, na aparat fotograficzny, na notatki i wszystko zrozumia.
Wasyl patrzy na Anhela przecigle, wzrokiem penym gbokiego smutku. Jegorow
spojrza
porozumiewawczo na Samojlenk. Kapitan z tsknym wyrazem twarzy wyj
czerwon
ksieczk i pooy j sobie na kolanie. Ale nie wsta z krzesa.
Tend na nikogo wicej nie raczy ju spojrze. Wyszed na balkon. Pozostali w
gabinecie
wymienili spojrzenia. Zdawao si, ze to, co miao teraz nastpi, bawio ich.
Anhelo wrci,
niosc zwierciado z Marsa. Ustawi je, z lekka skonie, na pododze. Nastpnie
wyj czarn
paeczk i powid ni po zocistej ramie lustra. Rozogi si oddalony,
brzczcy odgos, jakby
gdzie wysoko w niebie lecia odrzutowy samolot. Tend wzi ze stou paczk
fotografii i z
rozmachem cisn ni w zwierciado. Fotografie zniky. W lad za nimi poleciay
krysztay z
Czerwonej Kopuy, notatki, szpule z magnetofonow tam, dziennik braci Disney i
caa ta
waliza ze swymi podobnymi do mij rzemieniami. Wszystko zniko bezgonie.
Dlaczego siedzimy bezczynnie? z przeraeniem pomyla Jegorow.
Tend podszed do lustra i obejrza si poza siebie.
-
Jegorow poczu, ze wiadomo wymyka mu si jak liska pestka arbuza. Straszliwy
ciar
zwali mu si na gow, pochylajc j na piersi. Zaraz mi pknie pomyla ze
strachem.
Najduej opiera si Samojlenko. W ostatniej chwili, gdy Tend zacz ju
rozwiewa si w
powietrzu, tracc normalne ksztaty, kapitan usiowa zerwa si z krzesa. Ale
Tend obejrza si i
Samojlenko opad ciko z powrotem. Cichutko szczkn jego fotograficzny
aparat.
Nie zabijaem braci Disney Oni gos Anhela osign najwysze tony i
urwa
si.
Kapitan Samojlenko susznie by bardzo dumny: byo to jedyne zdjcie ywego
Marsjanina.
Troje oczu umieszczonych na wierzchokach rwnobocznego trjkta patrzyo z
nieziemsk,
namitn si. Byy bardzo gbokie i nieskoczenie mdre.
Jegorow wzi w rk poyskujcy szary owal. Lustro obojtnie odbijao
otaczajce
przedmioty. Ostatnie drzwi do Aiu zostay zatrzanite. Ale czy na dugo?
Przeoya Katarzyna Witwicka
Wodimir Grigoriew
A MOGA BY
Zespoowi fabryki Czas przyznano nagrod
pastwow za opracowanie urzdzenia,
nazwanego maszyn czasu.
(Wiadomo podana przez pras w 2134 roku)
Ach, co to byo za dziecko! Pytali go: dwa razy dwa? Odpowiada: cztery.
Dwanacie razy dwanacie? upierali si niedowiarkowie.
-
Sto czterdzieci cztery syszeli odpowied.
Powiedz definicj caki upierali si najpodejrzliwsi.
Caka jest to I tu nastpowaa definicja caki. I to wszystko w wieku
czterech lat i
Malec, prawie osesek, zadziwia swymi zdolnociami znanych profesorw i
magistrw. Nawet
pewien czonek Akademii oderwa si na kilka godzin od swych pastwowej wagi
zaj, by
popatrze na fenomenalne dziecko. Czonek Akademii take zadawa pytania,
zdumiewa si,
rozkada rce. Nagle wpad w zadum, a potem powiedzia dobitnie:
Przyroda jest nieskoczona i pena paradoksw po czym w skupieniu popatrzy
na
cian i zagbi si w sobie.
Profesorze zmczonym gosem zaprotestowa Wania (tak mia na imi nasz
bohater)
niech pan nie mwi gupstw! Przyroda jest harmonijna, paradoksy wprowadzamy my
sami.
Tego byo ju za wiele. Czonek Akademii poderwa si i ogldajc si na
chopca, pocz
wycofywa si ku drzwiom.
Dwa razy dwa jest cztery! wykrzykn wesoo chopiec zamiast poegnania.
Niech
pan to powie wszystkim.
Taki by Wania. Wyjtkowe dziecko. I co jeszcze dziwniejsze, trafili mu si
zupenie nieudani
rodzice. By moe, ze kade z nich oddzielnie kochao dzieciaka, ale razem
zupenie im to nie
wychodzio. Ojciec uwaa, ze geniusz chopca jest wynikiem dziedzicznych
wartoci
-
przekazanych po mieczu. Matka dowodzia czego zgoa przeciwnego. Syn pokpiwa
z
nich, ale
ulgi mu to nie przynioso. Rodzice kcili si coraz czciej. W czasie ktni
odsyali Wani do
komrki.
Wizyty profesorw i docentw zostay wstrzymane. I jak si to czsto zdarza,
szybko
zapomniano o cudownym dziecku.
Ale chopaczek przechytrzy wszystkich. Zelektryfikowa komrk, w ktrej go
zamykano, i z
zapaem bawi si Maym konstruktorem. Tak, tak, zwyczajnym Maym
konstruktorem.
Oczywicie tylko do chwili, gdy wpada mu do rki pierwsza lampa radiowa.
Zadra po prostu, gdy po raz pierwszy zobaczy ten przedmiocik. Zrozumia od
razu, jakie
moliwoci kryje w sobie ta zabawka. Oczywicie zabawka. Przecie Wania zaczyna
dopiero
pity rok ycia i nie wiedzia jeszcze, e te wszystkie odbiorniki radiowe,
telewizory, motocykle i
koparki to jest na serio. Przypuszcza, e doroli po prostu bawi si.
Ojciec Wani, radiotechnik pracujcy w zakadzie naprawiajcym radiole i
magnetofony,
przynosi synkowi zepsute lampy, kondensatory i transformatory, a may rozbiera
je, szukajc
ukrytych wad. Elementy pprzewodnikowe odkada do osobnego pudeka.
Pewnego razu, gdy ojciec zajrza do komrki, Wania poda mu niewielkie
pudeeczko.
Popatrz powiedzia, pocierajc z zadowoleniem rce to dopiero pocztek.
W rkach ojca pobyskiwa bkitnym ekranem maleki telewizorek.
-
Tak zdoa tylko powiedzie ojciec, krcc z zachwytem gow. Potem
pomyla,
przygryz wargi i dorzuci:
Chopak wda si we mnie. To wida. Nastpnego dnia rano pokaza zabawk
kolegom w
pracy, zmruy chytrze oczy i owiadczy:
Moja robota.
Prawdziwe znaczenie tych sw nie zostao wyjanione i radiotechnik dosta
awans. Teraz
kierownik czsto odprowadza go na bok i mwi w zaufaniu:
Kumo Serafimowiczu, co nam tu nie wychodzi. Niech pan to jako
udoskonali
Dawaj pan przerywa wadczo Kuma i zabiera rysunki. By czowiekiem
prostym i nie
lubi zbdnej gadaniny.
W domu rysunki w milczeniu przekazywano Waniuszce.
Praca spoeczna z umiechem wyjania ojciec.
Wania oglda schemat, a potem bra czerwony owek.
Tu, tu i tu owek a fruwa po arkuszach przerobi!
Chopiec pracowa chtnie, a w zamian da tylko nowych czci radiowych i
ksiek o
nowociach techniki.
Ale pewnego razu, po przyjciu do pracy, Kuma sam poprosi kierownika na
stron.
Koniec powiedzia z powag.
Jaki koniec? nie zrozumia kierownik.
Koniec. Nie bd wicej robi wynalazkw uci Kuma Serafimowicz i
zagadkowo
dorzuci: ze wzgldw rodzinnych.
Jake tak? usiowa protestowa kierownik.
-
Nie wczeniej niz za cztery lata! Temat zosta wyczerpany.
Kierownik nie wiedzia oczywicie, e nie dalej jak wczoraj wieczorem Wania
odmwi
dalszego przyjmowania zamwie.
Tato powiedzia mikko nie mog teraz rozprasza si na drobiazgi.
Przyszed mi do
gowy niezy pomys. W cigu czterech lat zrobi tak zabawk, e wszyscy sid
z wraenia.
Cztery lata!
Ojciec zna elazn wol syna i nie oponowa. Zapyta tylko tonem wsplnika:
Cztery? A moe wystarczy nam trzy?
Nie, na razie nie mog kierowa czasem w zadumie odpowiedzia Wania.
Spojrza
szybko na ojca i spyta nagle:
Jak mylisz, co to jest czas?
Czas? czoo ojca pokryo si zmarszczkami czas jest wtedy, kiedy
Znowu te nieprecyzyjne sformuowania! z niezadowoleniem przerwa mu syn.
Kuma Serafimowicz odwrci si i ostronie wyszed z komrki. To co usysza,
zamykajc
drzwi, byo zupenie niezrozumiae.
Minuta yje szedziesit sekund, tak, tak, yje, yje
Po zapoznaniu si z t rozmow, specjalista od razu zrozumie, ze niezwyky
chopiec
postanowi zbada tajemnic czasu. Czowiek nie obcujcy na co dzie z
subtelnociami
pogranicza radiotechniki i fizyki teoretycznej nie pojmie tak atwo, ze Wania
chcia wynale
maszyn czasu. Ale to fakt.
Tak, Wania mia ten wanie zamiar. I zrealizowa go. Trudno w to uwierzy.
adnych
-
dowodw, jako ywo, nie ma. Jestem jedynym wiadkiem, ktrego sowa mog
suy
za dowd
prawdy. Nikogo, powtarzam, nikogo nie dopuszcza Wania do niebezpiecznych
dowiadcze z
maszyn. Tylko mnie, towarzysza zabaw dziecicych i ssiada.
Ludzie si jeszcze o tym dowiedz. Zobaczysz! twierdzi Wania, gdy
koczylimy
kolejne dowiadczenie i szlimy na ulic, by bawi si z dzieciarni w ich
starowieckie, naiwne
zabawy.
Klipa, klasy oywiao nas to, czynio jakimi bardziej ziemskimi. Oczywicie
w
porwnaniu z zabaw wymylon przez Wani wydaway si one prymitywne i
bezmylne.
Maszyna pozwalaa na przenoszenie si w zachwycajce dale przyszych epok i
pogranie si
w gbok przeszo. Najbardziej podobay nam si turnieje rycerskie. Grudy
bota leciay spod
koskich kopyt, a rycerze tukli si mieczami i amali kopie. Z reguy wszyscy
pozostawali ywi.
Siadalimy gdzie w pobliu, kartkowalimy zabranego ze sob Waltera Scotta i
porwnywalimy powie z rzeczywistoci.
Zrozumiae, e po takich przeyciach pikuty na podwrku wglday jak neolityczny
rysunek
na skale obok ekranu kinowego. A propos, zdarzao si, ze i takie rysunki
wykonywano w naszej
obecnoci. Gdy cofalimy si w epok kamienia upanego, jakie kosmate chopy
tak waliy w
ciany pieczar, e a iskry leciay.
-
Mimo tych wszystkich atrakcji przestawalimy z dzieciarni naszego rodzimego
podwrka.
Tak trzeba mawia czasami Waniusza. Ostrono i jeszcze raz ostrono.
Nie
powinnimy si wyrnia. Nie chcia, by niedoskonaa maszyna dostaa si w
niepowoane rce.
Zepsuj aparat zapewnia.
Gdy nasta okres pogrania si w przeszo i unoszenia si w przysze epoki,
przenielimy
seanse na noc. Ssiedzi z domu, znajdujcy si w promieniu dziaania maszyny,
przenosili si
razem z nami, a rano dwignia aparatu powracaa do pooenia zerowego. Ssiedzi
wstawali i,
jak gdyby nigdy nic, szli do pracy. Kademu z nich wydawao si, e tej nocy
ni mu si
wspaniay sen. Troch, co prawda, dziwny, ale kademu moe si co takiego
zdarzy Ssiedzi
byli ludmi dowiadczonymi i ostronymi. I nikomu, na wszelki wypadek, o
dziwnych snach nie
opowiadali. Tajemnica zostaa zachowana.
Tylko raz diabe mnie podkusi. Zaczekaem na przystanku tramwajowym na jednego
z
ssiadw, dugiego i flegmatycznego magazyniera Kotikowa. Zaszedem go od tyu,
zrobiem
perskie oko i powiedziaem konfidencjonalnie:
Niezy by ten facet w szyszaku ze strusim pirem i z krokodylem na tarczy,
co?
Magazynier drgn, tpo na mnie popatrzy, a potem bez namysu skoczy do
przejedajcego
tramwaju i tylem go widzia.
-
Waniusza wysucha opowiadania o tej przygodzie z dosy ponur min.
Albo koczymy dowiadczenia, albo to si wicej nie powtrzy uci.
Rozumiaem przyjaciela. Nie byo mu lekko. Maszyna kaprysia. Ostatnim razem o
mao nie
rozsypaa si od przecienia. Z trudem wydostalimy si ze redniowiecza.
Rwnie sytuacja w domu stawaa si coraz bardziej napita. Rodzice kcili si
prawie bez
przerwy. Znacznie czciej ni w okresie wizyt naukowcw. I chocia mino
dostatecznie duo
czasu, nie mogli osign jednomylnoci. Tacy ju byli ci rodzice Wani. Ach,
gdyby nie ta ich
nieprzyjemna wada
Wszystko wydarzyo si zupenie niespodziewanie. Przyszlimy do Wani z zamiarem
rozpoczcia pracy. Ale nie byo o tym nawet mowy. Rodzice kcili si. Nie mona
ich byo
uspokoi. Zauwayem, e lustro na toaletce jest rozbite, a serweta ze stou
ley na pododze.
Zauwayem take, e memu przyjacielowi dr rce. Nienawidzi takich chwil.
Spytamy o to jego samego powiedzia nagle Kuma Serafimowicz,
zobaczywszy
syna.
Chwyciem czapk i pomknem po schodach na d. Tego, co byo dalej, mog si
tylko
domyla.
Rozklekotana maszyna bya nastawiona na may promie dziaania. Wania podbieg
do niej i
szarpn dwigni, by cofn czas choby o dwie godziny. Zdarzao mu si ju w
ten sposb
uspokaja rodzicw. Ale rce dray mu silniej ni zazwyczaj. Szarpn zbyt
mocno i czas wszed
-
w polizg. Maszyna znikna, znikn i Wania. A rodzice odmodnieli o jakie
dwanacie lub
trzynacie lat. I jeszcze ich przy tym odrzucio od siebie.
Nastpnego dnia rano poszedem zobaczy, jak to si skoczyo. Pobiene
ogldziny pokoju
powiedziay mi wszystko. Wania nie mg powrci z przeszoci. Restaurator
czasu by
zdemontowany i lea w kcie komrki. Ale nie upadem na duchu. Przecie wedug
elaznych
praw matematycznego prawdopodobiestwa, wszystko powinno si powtrzy.
Odmodzeni
rodzice powinni znw si spotka i zapaa do siebie sympati. A ponownie
urodzony Wania
znw powinien stworzy wspaniay i bardzo ludzkoci potrzebny aparat maszyn
czasu.
Tak si tez stao. Spotkali si. Wyledziem ich pod tym samym zegarem, pod
ktrym
wyznaczali sobie spotkania przed trzynastoma laty. Triumfowaem. Miaem powody.
Przepikne
jestecie, o matematyczne prawidowoci! I ty, stalowa logiko wydarze! Wania
bdzie!
Maszyna bdzie!
Ale c to? Chopak, zadziwiajco podobny do ojca Wani, i dziewczyna, po prostu
kopia jego
matki, stoj i milcz. Patrz na siebie podejrzliwie i ze strachem. Nagle
odwracaj si i id w
rne strony! Spociem si z wraenia. Najwidoczniej pami obojga zachowaa
wspomnienia
oczekujcej ich przyszoci. Tak nie urodzi si chopiec, tak zgina maszyna
czasu.
-
Przeoy Tadeusz Gosk
Ilja Warszawski
PODR W NICO
Mino ju pi lat od mego ostatniego spotkania z profesorem Bieriestowskim.
Myl, e
byem jedynym czowiekiem, do ktrego profesor czu co w rodzaju zaufania.
Zreszt sowo
zaufanie w tym wypadku nie jest najlepsze. Po prostu byem mu bardzo potrzebny
do realizacji
jego fantastycznych planw. Koniecznie musia mie przy sobie obiektywnego
wiadka, aby
olni swoich sceptycznych kolegw fajerwerkiem niezwykych faktw, ktre
dowiod, jak
bardzo gruje on nad innymi uczonymi. Wydaje mi si, e profesor o niczym innym
w ogle nie
myla. Nie zawahaby si nawet przed najwulgarniejsz mistyfikacj. Podobno
zreszt w tej
dziedzinie by po prostu mistrzem.
Prawd mwic do tej pory nie jestem pewny, czy nie staem si mimo woli
wsplnikiem
naukowej hochsztaplerki. A jeeli cokolwiek wiadczy o tym, e Bieriestowski by
autentycznym
naukowcem, to chyba tylko okolicznoci jego mierci.
Bardzo jest mi trudno zorientowa si w tym wszystkim, poniewa nie jestem
fizykiem i wiele
z tego, co mwi Bieriestowski, byo dla mnie po prostu niezrozumiae. Co za
dotyczy tego, co
widziaem na wasne oczy, moga to by najzwyklejsza halucynacja, zwaszcza
jeli si wemie
pod uwag stan, w jakim si podwczas znajdowaem.
-
O tym wszystkim musz uprzedzi czytelnikw, nim przystpi do relacjonowania
historii
mojego udziau w dowiadczeniu Bieriestowskiego.
Profesora Bieriestowskiego poznaem latem, w czasie urlopu. Jego willa, w ktrej
mieszka
przez okrgy rok, staa na samym skraju niewielkiego letniska. By to pitrowy,
zaniedbany,
ponury budynek otoczony wysokim parkanem.
Wszyscy moi ssiedzi wiele mwili o Bieriestowskim. Opowiadano, e jest
odludkiem,
mwiono o jego czstych wybuchach straszliwego gniewu, w czasie ktrych profesor
cakowicie
traci panowanie nad sob i kadego, kto mu si wtedy napatoczy, obrzuca
gradem wyzwisk.
Opowiadano, e jego odejcie na emerytur poprzedzi jaki straszliwy skandal na
uniwersytecie,
na ktrym Bieriestowski by wykadowc fizyki.
Bieriestowski mieszka samotnie, wystarczao mu towarzystwo psa, owczarka.
Niekiedy
pojawia si w miejscowym sklepie, wtyka ekspedientce spis potrzebnych mu
zakupw, torb i
pienidze i zachmurzony czeka, dopki nie zapakuj mu zamwionych towarw.
Ssiadw
nawet nie prbowa pozna, nigdy take nie kania si nikomu.
Ja zreszt rwnie niezbyt interesowaem si ludmi, poniewa cay mj czas
powicaem na
owienie ryb. Udao mi si znale o dwa kilometry od wsi, liczc w d rzeczki,
niewielk
odnog, nad ktr co dzie rano przychodziem z wdkami. Jeeli ryba braa
dobrze,
-
przesiadywaem tam a do samego wieczora.
Pewnego dnia rano zauwayem, e moje ulubione miejsce pod wierzb, gdzie tak
dobrze
bray piskorze, zostao ju przez kogo zajte. aden wdkarz nie lubi, kiedy
kto nagle zajmuje
jego ulubione miejsce. Ale c byo robi. Usiadem w pobliu i niechtnie
obserwowaem
nieproszonego gocia. By to czowiek stary, ubrany w wytarty welwetowy
garnitur. Spod
nasunitego na czoo somkowego kapelusza stercza dugi nos i niezbyt schludnie
utrzymane
rude wsy. Waciciel wsw najwidoczniej zupenie nie interesowa si
spawikiem, wydawao
si, e zgoa zasn, wsparty plecami o pie drzewa.
Moje nowe miejsce byo ze wszech miar niewygodne. Nie mwic ju o tym, e
przez
cay
czas musiaem siedzie na palcym socu, dno rzeki w tym miejscu poronite
byo
wodorostami i dwa razy musiaem wazi do wody, eby odczepi zapltane haczyki.
Ryba braa
sabo i cay ranek mogem uwaa za stracony. Rzucajc nieyczliwe spojrzenia na
przybysza
zoyem wdki i poszedem sobie do domu. Nastpnego dnia przyszedem o godzin
wczeniej
ni zwykle, majc nadziej, e tym razem bd pierwszy. Ale cho bya dopiero
szsta, rude
wsy ju sterczay spod mojej wierzby. Najbardziej oburzajce byo to, e stary
znowu spa
pozostawiwszy wdki wasnemu losowi. Tkwiem nad wod do samego wieczora
-
liczc
na to, e
tamten zbudzi si wreszcie i pjdzie sobie. Prne nadzieje! Przez cay dzie
raz tylko otworzy
oczy, eby wycign wdk, zdj z haczyka nie wiadomo jakim cudem zowion
ryb, wrzuci
j z powrotem do wody i znw zarzuci wdk bez przynty.
Cigno si tak przez dni kilka.
W kocu pewnego ranka zamaem wdkarskie obyczaje i usiadem obok niego.
S