antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/leociak, antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o...

14
G iambattista Vico w Nauce Nowej (1723) wska- zuje na trzy rudymentarne zachowania charak- teryzujące człowieka: „wszystkie narody, za- równo barbarzyńskie, jak cywilizowane, nawet jeśli powstały niezależnie od siebie i są oddzielone ogromem przestrzeni lub czasu, przestrzegają trzech ludzkich zwy- czajów: wszystkie mają jakąś religię, wszystkie zawierają uroczyste małżeństwa, wszystkie grzebią swoich zmar- łych. I u najdzikszych nawet i najbardziej nieokrzesa- nych narodów najwyszukańszy ceremoniał i najbardziej uświęcone uroczystości towarzyszyły obrzędom religij- nym, małżeństwom i pogrzebom. Otóż, na tej zasadzie, że jednakowe idee, zrodzone wśród różnych, nieznają- cych się wzajemnie ludów, muszą posiadać wspólny pierwiastek prawdy, konieczne jest, aby wszystkie naro- dy zrozumiały, że jeśli wszędzie cywilizacja rozpoczęła się od tych trzech zwyczajów, to należy przestrzegać ich jak najskrupulatniej, aby świat nie popadł w stan zwie- rzęcy i nie stał się ponownie wielką puszczą”. 1 W myśli Vico można odnaleźć przestrogę przed na- ruszeniem porządku, na którym opiera się „świat ludz- ki”. W kontekście prowadzonych współcześnie dysku- sji na temat istoty człowieczeństwa, transhumanizmu czy posthumanizmu i relacji między istotami ludzkimi i nie-ludzkimi, warto zastanowić się nad jednym ze wskazanych przez Vico wyznaczników człowieczeństwa i cywilizacji, jakim jest, jego zdaniem, grzebanie zmar- łych. 2 Zmiany zachodzące w traktowaniu martwego ciała oraz w stosunku do pochówku znamionują zmia- ny w kulturze i w ujmowaniu istoty człowieczeństwa. Być człowiekiem znaczy dla włoskiego badacza przede wszystkim dokonywać pochówku. Jak zaznaczał, słowo humanitas pochodzi od humando – grzebanie. Zatem odchodzenie od kulturowych rytów regulujących za- chowania wobec martwego ciała i pogrzebu oznacza wchodzenie w stadium nie-ludzkie, zezwierzęcenie. Interesują mnie tekstowe świadectwa opisujące sytu- acje, w jakich dochodzi do pohańbienia ludzkich zwłok i pogwałcenia pogrzebowego rytuału oraz próby przy- wrócenia zachwianego w ten sposób porządku rzeczy. Zastanawiam się, czym w sytuacjach ekstremalnych (wojny) jest pogrzeb? Dlaczego ludzie czasami w wielkiej desperacji próbowali zachować rytuał nawet z naraże- niem własnego życia? Praktykowanie pochówku inter- pretowane bywa jako próba oswojenia lęku przed zmar- łymi czy akt wynikający z obawy przed nieczystością trupa. 3 Są to wyjaśnienia znane, dlatego je tutaj pominę. Skupię się natomiast na pochówku rozumianym jako obowiązek tych, którzy jeszcze żyją, wobec tych, którym nie dane było przeżyć. Zabieganie o wypełnienie rytuału pogrzebowego rozumieć należy jako ostateczną obronę fundamentów człowieczeństwa w czasach Zagłady. Tradycja antyczna Tragedia grecka przekazała nam w spadku postać Antygony. Wbrew zakazowi króla, ale zgodnie z wolą bogów, Antygona usiłuje pogrzebać zwłoki Polinika, zabitego w bratobójczej walce pod murami Teb. Impe- ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń- stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi ją do złamania prawa reprezentującego wolę monarchy ucieleśniającego ideę państwa. Antygona jedynie w sposób cząstkowy jest w stanie spełnić pogrzebowy rytuał. Symbolicznie posypuje zwłoki Polinika pia- skiem, poczym skrapia je „potrójnym płynem”, złożo- nym z wina, mleka i oliwy lub miodu. Tak jej winę tra- giczną komentuje chór: „Zmarłych czcić – czcigodny czyn, / ale godny kaźni błąd – / Łamać prawo, walić rząd”. 4 Ta, która nie chciała się zgodzić, „aby Polinika / Nieszczęsne zwłoki bez czci pozostały, / By nikt ich płakać, nikt grześć się nie ważył”, 5 z rozkazu Kreona została wtrącona do lochu na powolną śmierć. Wróż- bita Terezjasz objawia władcy, że zakazując grzebać Polinika i skazując Antygonę, zadał gwałt bogom i ściągnął nieszczęście na siebie i miasto. Kreon ustę- puje: każe uwolnić Antygonę i sam udaje się „Na miejsce widne, gdzie nagi trup leży”. 6 Uroczystości po- grzebowe zostają odprawione: ciało obmyte, szczątki spalone na stosie i złożone w grobie. Nic nie może jed- nak zatrzymać katastrofy. Antygona, syn Kreona Haj- mon i żona władcy Eurydyka popełniają samobójstwo, a zdruzgotany król uchodzi z miasta. Kreon z tragedii Sofoklesa, rozkazujący zostawić ciało Polinika „Na pastwę ptakom żarłocznym i stra- wę”, 7 ma swego wielkiego poprzednika. Jest nim Achil- les. Zwyciężywszy Hektora pod murami Troi, „najmęż- niejszy z Achajów” oznajmia umierającemu synowi Priama straszną zemstę za śmierć swego umiłowanego Patrokla: „Hektorze! (...) / Psy i sępy haniebnie pożrą cię pod niebem, / Jego Achaje uczczą wspaniałym po- grzebem”. 8 Pohańbienie zwłok Hektora przeciwstawio- ne zostaje uczczeniu zabitego Patrolka uroczystymi ob- rzędami pogrzebowymi i igrzyskami. Bohater grecki nie tylko odmawia pogrzebu, lecz także pastwi się nad tru- 41 JACEK LEOCIAK Antygona współczesna* * Tekst jest fragmentem przygotowanej przeze mnie do druku książki pt. Doświadczenia graniczne. Analiza form tekstowych i obrazowych. 03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Upload: others

Post on 27-Jun-2020

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

Giambattista Vico w Nauce Nowej (1723) wska-zuje na trzy rudymentarne zachowania charak-teryzujące człowieka: „wszystkie narody, za-

równo barbarzyńskie, jak cywilizowane, nawet jeślipowstały niezależnie od siebie i są oddzielone ogromemprzestrzeni lub czasu, przestrzegają trzech ludzkich zwy-czajów: wszystkie mają jakąś religię, wszystkie zawierająuroczyste małżeństwa, wszystkie grzebią swoich zmar-łych. I u najdzikszych nawet i najbardziej nieokrzesa-nych narodów najwyszukańszy ceremoniał i najbardziejuświęcone uroczystości towarzyszyły obrzędom religij-nym, małżeństwom i pogrzebom. Otóż, na tej zasadzie,że jednakowe idee, zrodzone wśród różnych, nieznają-cych się wzajemnie ludów, muszą posiadać wspólnypierwiastek prawdy, konieczne jest, aby wszystkie naro-dy zrozumiały, że jeśli wszędzie cywilizacja rozpoczęłasię od tych trzech zwyczajów, to należy przestrzegać ichjak najskrupulatniej, aby świat nie popadł w stan zwie-rzęcy i nie stał się ponownie wielką puszczą”.1

W myśli Vico można odnaleźć przestrogę przed na-ruszeniem porządku, na którym opiera się „świat ludz-ki”. W kontekście prowadzonych współcześnie dysku-sji na temat istoty człowieczeństwa, transhumanizmuczy posthumanizmu i relacji między istotami ludzkimii nie-ludzkimi, warto zastanowić się nad jednym zewskazanych przez Vico wyznaczników człowieczeństwai cywilizacji, jakim jest, jego zdaniem, grzebanie zmar-łych.2 Zmiany zachodzące w traktowaniu martwegociała oraz w stosunku do pochówku znamionują zmia-ny w kulturze i w ujmowaniu istoty człowieczeństwa.Być człowiekiem znaczy dla włoskiego badacza przedewszystkim dokonywać pochówku. Jak zaznaczał, słowohumanitas pochodzi od humando – grzebanie. Zatemodchodzenie od kulturowych rytów regulujących za-chowania wobec martwego ciała i pogrzebu oznaczawchodzenie w stadium nie-ludzkie, zezwierzęcenie.

Interesują mnie tekstowe świadectwa opisujące sytu-acje, w jakich dochodzi do pohańbienia ludzkich zwłoki pogwałcenia pogrzebowego rytuału oraz próby przy-wrócenia zachwianego w ten sposób porządku rzeczy.Zastanawiam się, czym w sytuacjach ekstremalnych(wojny) jest pogrzeb? Dlaczego ludzie czasami w wielkiejdesperacji próbowali zachować rytuał nawet z naraże-niem własnego życia? Praktykowanie pochówku inter-pretowane bywa jako próba oswojenia lęku przed zmar-łymi czy akt wynikający z obawy przed nieczystościątrupa.3 Są to wyjaśnienia znane, dlatego je tutaj pominę.Skupię się natomiast na pochówku rozumianym jakoobowiązek tych, którzy jeszcze żyją, wobec tych, którymnie dane było przeżyć. Zabieganie o wypełnienie rytuałupogrzebowego rozumieć należy jako ostateczną obronęfundamentów człowieczeństwa w czasach Zagłady.

Tradycja antyczna

Tragedia grecka przekazała nam w spadku postaćAntygony. Wbrew zakazowi króla, ale zgodnie z woląbogów, Antygona usiłuje pogrzebać zwłoki Polinika,zabitego w bratobójczej walce pod murami Teb. Impe-ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi ją dozłamania prawa reprezentującego wolę monarchyucieleśniającego ideę państwa. Antygona jedyniew sposób cząstkowy jest w stanie spełnić pogrzebowyrytuał. Symbolicznie posypuje zwłoki Polinika pia-skiem, poczym skrapia je „potrójnym płynem”, złożo-nym z wina, mleka i oliwy lub miodu. Tak jej winę tra-giczną komentuje chór: „Zmarłych czcić – czcigodnyczyn, / ale godny kaźni błąd – / Łamać prawo, walićrząd”.4 Ta, która nie chciała się zgodzić, „aby Polinika/ Nieszczęsne zwłoki bez czci pozostały, / By nikt ichpłakać, nikt grześć się nie ważył”,5 z rozkazu Kreonazostała wtrącona do lochu na powolną śmierć. Wróż-bita Terezjasz objawia władcy, że zakazując grzebaćPolinika i skazując Antygonę, zadał gwałt bogomi ściągnął nieszczęście na siebie i miasto. Kreon ustę-puje: każe uwolnić Antygonę i sam udaje się „Namiejsce widne, gdzie nagi trup leży”.6 Uroczystości po-grzebowe zostają odprawione: ciało obmyte, szczątkispalone na stosie i złożone w grobie. Nic nie może jed-nak zatrzymać katastrofy. Antygona, syn Kreona Haj-mon i żona władcy Eurydyka popełniają samobójstwo,a zdruzgotany król uchodzi z miasta.

Kreon z tragedii Sofoklesa, rozkazujący zostawićciało Polinika „Na pastwę ptakom żarłocznym i stra-wę”,7 ma swego wielkiego poprzednika. Jest nim Achil-les. Zwyciężywszy Hektora pod murami Troi, „najmęż-niejszy z Achajów” oznajmia umierającemu synowiPriama straszną zemstę za śmierć swego umiłowanegoPatrokla: „Hektorze! (...) / Psy i sępy haniebnie pożrącię pod niebem, / Jego Achaje uczczą wspaniałym po-grzebem”.8 Pohańbienie zwłok Hektora przeciwstawio-ne zostaje uczczeniu zabitego Patrolka uroczystymi ob-rzędami pogrzebowymi i igrzyskami. Bohater grecki nietylko odmawia pogrzebu, lecz także pastwi się nad tru-

41

J A C E K L E O C I A K

Antygona współczesna*

* Tekst jest fragmentem przygotowanej przeze mnie do druku książkipt. Doświadczenia graniczne. Analiza form tekstowych i obrazowych.

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 2: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

pem trojańskiego rycerza, kilkakrotnie zapowiadając,że „psy Hektora ciało rozszarpią w kawały”.9 Apollowzywa bogów, aby położyli kres tym haniebnym czy-nom. W końcu bohater ulega ojcowskim błaganiomPriama i poddając się prawu skruszonego serca,10 wy-daje ciało Hektora królowi trojańskiemu, każąc jeprzedtem obmyć i ubrać w bogate szaty. Trojanie będąwięc mogli wyprawić Hektorowi godny pogrzeb.

Emblematycznym obrazem pohańbienia zwłokjest topos „rzucenia na pożarcie”. Oto zmarły dozna-je ostatecznego poniżenia: ciało, któremu należnajest troska i ochrona, staje się pokarmem dla padli-nożerców bądź gnije w otwartym polu. Tak byłow Iliadzie, Antygonie, tak jest – odwołując się do tra-dycji rzymskiej – w Farsaliach Lukana, niedokończo-nej epopei o wojnie domowej między Cezarema Pompejuszem. Bitwa pod Farsalos w 48 roku p.n.e.zakończyła się klęską Pompejusza. Zwycięski Cezarpatrzy na pobojowisko, „na wzbierające krwią rzeki, /Na stosy trupów dorównujące wysokim pagórkom”11

i odmawia pogrzebu poległym żołnierzom Pompeju-sza, pozostawiając ich na pastwę dzikich zwierząt.Lukan skrupulatnie wylicza schodzących się na ma-kabryczną ucztę stołowników: wilki, lwy, niedźwie-dzie, psy, sępy. Kiedy chmary ptactwa wzlatywałyz pobojowiska, wtedy „Z nieb wysokości to krew, tociecz spadała cuchnąca, / To strzępy ciała upuściłptak ze zmęczonych już szponów”.12 Również w tra-dycji biblijnej pozbawienie zmarłego pogrzebu byłouważane za straszliwe nieszczęście. W Psalmie 79spotykamy topos „rzucenia na pożarcie”: „Wydalitrupy sług Twoich na żer ptactwu niebios, ciała Two-ich wiernych zwierzętom ziemi”.13 Prorok Achiasz,przepowiadając klęski rodu króla Jeroboama, proro-kuje: „Kto z należących do Jeroboama umrze w mie-ście, tego będą żarły psy, a tego, kto umrze w polu,będą żarły powietrzne ptaki”.14

Niedopełnienie pogrzebowego obrzędu uniemożli-wia zmarłemu pomyślne zakończenie rytuału przej-ścia: zamyka drogę do świata umarłych. Niepogrzeba-ni błądzą na obrzeżach, bez szans przedostania się nadrugą stronę, bez nadziei zaznania spokoju. Cień Pa-trolka, zjawiający się we śnie Achillesowi i przynagla-jący go do odprawienia pogrzebu, skarży się, iż – nie-pogrzebany – nie może wejść do Hadesu. Dlategoumierający Hektor tak gorąco prosi Achillesa: „Zakli-nam cię (...) / ciało powróć Troi: / Niechaj mi stos za-palą współziomkowie moi”.15 Dlatego też napotkanaprzez Odyseusza w Hadesie dusza Elpenora błaga: „pa-nie, pamiętaj o mnie: nie poniechaj mnie bez łez i po-grzebu”.16 Ponury obraz dusz niepogrzebanych ludzi,kłębiących się w Przedsionku (Vestibulum) Hadesui niemogących przeprawić się na drugi brzeg Styksu,przedstawia Wergiliusz w VI księdze Eneidy. Towarzy-sząca Eneaszowi w podróży do świata podziemnego ka-płanka i wieszczka Sybilla wyjaśnia:

„Tamci – to nie grzebanych tłum, pogrążon w nędze; Przewoźnik – Charon; ci, co płyną – pogrzebani: Bo nie wprzód można przebyć brzeg strasznej ot-

chłani I nurt rwący – aż kości w mogile odpoczną”.17

Nieludzkość XX wieku

Do Homeryckiej tradycji odwołuje się w swych za-piskach z I wojny światowej Paul Cazin. Widok roz-rzuconych między okopami trupów anonimowych żoł-nierzy przywodzi mu na myśl zabłąkanego Ulissesa.Jest to jednak Ulisses wieku XX, który nigdy nie od-najdzie drogi do domu, nie powróci do bliskich i niespocznie w grobie. Jego gnijące ciało wsiąknie w błotopobojowiska i chociaż przejdzie do legendy, znikniez żywej pamięci ludzi. Oto fragment zapisu z 22 marca1915 roku:

„Ulisses jest wielkim zaginionym. Bogowie uczyniliz niego najbardziej zagubionego z ludzi. Czyż nie jestnim również jeden z tych bezimiennych zmarłych, któ-rzy rozkładają się tak niedaleko pomiędzy pniakamii których kości wybielą deszcze? Czyż nie jest nim je-den z tych, którzy schną na drutach, kukły w łachma-nach, podskakując w tej makabrycznej zabawie? Czynie jest nim jeden z tych nieznanych, rzuconych bylegdzie, którymi miotają fale bitew, a pociski poprzysię-gły wyrzucić z ziemi i poszarpać tak, aby nie pozostałnawet jeden cały kawałek? Czemuż nie wyzionął du-cha na rękach przyjaciół, którzy zapewniliby mu świę-ty przywilej pogrzebu. Czemuż nie powierzył bliskiemuuchu tego, co wyznaje się przed śmiercią. Błogosławie-ni Geniusze grobu nie mogli go strzec pod swymiskrzydłami. Rozszarpały go Harpie. I dzisiaj, jakw dawnych czasach, Zaginiony przeszedł do baśni, dolegendy. W tym samym czasie, gdy ciało jego gnije, je-go obraz rozpada się w znużonych pamięciach i niedo-skonałych wyobraźniach”.18

W wielu zapisach odsłaniających doświadczenieI wojny światowej splatają się ze sobą dwa motywy:niepogrzebanych zwłok oraz gnicia pozostawionychw polu ciał. Przywołajmy tylko trzy reprezentatywneprzykłady. Ernst Jünger: „Wokół leżały dziesiątkizwłok zgniłych, zwapnionych, zasuszonych jak mumie,znieruchomiałych odrętwieniem niesamowitego tańcaśmierci. Francuzi musieli wytrzymać miesiącami obokpoległych towarzyszy, nie mogąc ich pogrzebać”.19 Zo-fia Nałkowska: „Z dala od drogi, w dużej trawie leżałtrup – nie pogrzebany, zapomniany od dawna. (…)Rozkrzyżowane ręce obrócone były dłońmi ku górze,a skóra na nich popękana i odwinięta. W szparach ru-szały się duże, białe robaki z czarnymi łebkami. Jadłyzgniłe mięso ludzkie, odejmowały je pracowicie od ko-ści”.20 Andrzej Strug: „Ciężki, mdląco-słodkawy odórstał murem dookoła milczących sadyb (...), gdzie cokrok poniewierały się nie pogrzebane trupy, gdzie za-

42

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 3: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

warte w cholerycznych chałupach gniło stłoczone pospołu mnóstwo ciał”.21

W świecie, który został wciągnięty w wojenny wir,ludzie nie tylko zabijają się nawzajem, lecz także gwał-cą majestat śmierci. Znamienne, że w okopach, bi-twach i na pobojowiskach I wojny światowej samaśmierć stanie się w pewnym sensie ofiarą spowszednie-nia i degradacji. Masowość i „łatwość” zabijania, bez-sensowność rzezi setek tysięcy żołnierzy pochwyco-nych w kleszcze wojny pozycyjnej, potworne warunkibytowe w okopach, zmieszanie żywych z zabitymi, nie-możność zapewnienia ofiarom elementarnego po-chówku – to wszystko sprawiło, że świat począł osu-wać się w „nieludzkość”.

Sprzeniewierzając się odwiecznym rytuałom śmier-ci „świat popada w stan zwierzęcy i staje się ponowniewielką puszczą” – pisał cytowany Vico. Wielka puszczato stan regresu, na jej obszarach nie obowiązują ele-mentarne ludzkie odruchy. Ostateczny, a zarazem naj-bardziej spektakularny cios rudymentarnym zasadom,na których od zarania ufundowane było międzyludzkieobcowanie, zadała II wojna światowa. To ona otwarławrota nowoczesnemu, uprzemysłowionemu i opartemuna zbiurokratyzowanych zasadach organizacyjnych lu-dobójstwu. „Nieludzkość” wojny lat 1914–18 okazałasię tylko prologiem do „nieludzkości” wojny toczącejsię od 1939 do 1945, z punktem kulminacyjnym w po-staci Zagłady Żydów. Pomijam tu ogrom problematykimoralnej wojen XX wieku i Holokaustu, a także parok-syzmów ludobójstwa drugiej połowy stulecia,22 sku-piam się jedynie na sprawie traktowania zwłok. Z tejperspektywy „nieludzkość” doświadczenia wojennegoujawnia się nie tylko poprzez agresję wymierzonąw człowieka, lecz także poprzez ogołocenie śmierciz majestatu, a zwłok z godności. Normą staje się to, cobyło pogwałceniem normy: degradacja, uprzedmioto-wienie, pohańbienie, wreszcie – utylizacja ludzkiegociała.

„Miasto ogarnięte zarazą”

Z pól bitewnych wejdźmy do getta warszawskiego,czyli „martwego miasta”,23 albo miasta, w którymśmierć „spaceruje w biały dzień po ulicach”,24 a nachodnikach i w bramach leżą trupy, których jest takdużo, że „zupełnie przestają w przechodniu budzić ja-kiekolwiek uczucie strachu, grozy czy wreszcie jakie-gokolwiek zainteresowania i współczucia”.25 Spowsze-dnienie umierania, zmieszanie żywych i umarłych,potykanie się o ludzkie zwłoki zalegające na drodze,krążące po ulicach wozy załadowane trupami i maso-we groby, do których wrzuca się bezładnie ciała – towszystko przypomina znaną ze starych kronik scenerięmiasta ogarniętego zarazą. W takim mieście śmierćniejako wyrywa się z uwięzi, z przeznaczonego dla niejmiejsca i obejmuje niepodzielne panowanie nad ludź-

mi. Miasto w czasie zarazy mogłoby więc stanowić an-tropologiczny model getta.26

Wóz śmierci wyladowany trupami jest jednymz emblematów świata ogarniętego plagą. Na przykladkronika dżumy w Genewie 1530 roku opisuje wózkizaładowane zmarłymi,27 wizerunek pojazdu zaprzężo-nego w konie i przemierzającego w 1666 roku ulice za-dżumionego Londynu przekazuje Daniel Defoe,28 ob-raz trupów wywożonych „drabiniastymi wozami dniemi nocą za miasto” znajdujemy w kronice epidemii dżu-my szalejącej w Krakowie w 1707 roku.29 Wozy śmier-ci na ulicach getta warszawskiego poruszają się nieja-ko w dwóch wymiarach. Rzeczywistym – jako elementmaterialnej tkanki getta, jedno z charakterystycznychznamion gettowego pejzażu, oraz zmitologizowanym –współtworzacym scenerię „martwego miasta”, miastaogarniętego zarazą.

Obrazy makabrycznych wozów z trupami ewokująnadmiar, obfitość, przerażajaco bogate żniwo śmierci.Na przeładowanie wozów do transportu zwłok zwraca-ją uwagę Emanuel Ringelblum: „Wozy zaprzężonew konie załadowane są zwłokami nie tylko wewnątrz,również na zewnątrz wystają w górę dwie, trzy skrzyniez trupami”30 i Marian Berland: „Wóz jest ciężko obła-dowany, resory się uginają. Koń ledwo ciągnie”.31

W innym tekście spotykamy makabryczny wizerunekzaładowanych po brzegi pojazdów, z których sączy siękrew: „Po ulicach krążyły czarne wózki o dwóch kon-dygnacjach, znajdowały się na nich skrzynie z trupami,nierzadko i na wierzchu leżały zwłoki. Z wózków czę-sto sączyły się strużki krwi”.32 Opowieść trzynastolet-niego chłopca ukazuje grozę owego trupiego urodzajui ciągłego obcowania z niewyobrażalną masą zwłok.To nagromadzenie przekracza wszelkie granice, stajesię nie do zniesienia, przydaje gettu wymiar apokalip-tyczny. „Był pomocnikiem na wózku-karawanie, któryzbierał trupy Żydów na ulicach i z mieszkań i wywoziłdo zbiorowych grobów na cmentarzu żydowskim przyGęsiej (...). Opowiada przerażające historie. Zawszetrupy, trupy, całe góry trupów”.33

Metaforyczną ilustrację przeżyć małego grabarzaz getta mógłby stanowić obraz Piotra Bruegla Starsze-go Triumf śmierci. Czerpiąc z tradycji dance macabre,malarz intensyfikuje makabryczne obrazowanie, poka-zuje oszalamiającą bujność śmierci i jej nieposkromio-ną potęgę. Koszmarną wizję Bruegela rozsadza chaos,świat i ludzie wchłonięci zostają w śmiertelny wir. Naobrazie, tak jak w opowieści małego grabarza, widzimy„trupy, całe góry trupów”. Wsród najróżniejszych spo-sobów umierania zwracają uwagę „nagłe” zgony, nie-bedące skutkiem wojny czy egzekucji. To najprawdo-podobniej ofiary dżumy, a ogromny wóz pełenludzkich czaszek, ciągnięty przez kościstą szkapę i po-wożony przez trupy przypomina wozy używane w cza-sie epidemii. Triumf śmierci Bruegla stanowi znamieni-ty przykład ikonograficznych wyobrażeń plagi.34

43

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 4: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

Wozy wyładowane ciałami są również znakiem ob-nażenia i pogwałcenia tajemnicy śmierci, przesłania-nej zawsze przez ryty pogrzebowe. Zwłoki zamieniająsię w towar i stają się przedmiotem transportu, jak rze-czy. W getcie dochodzi do odwrócenia tradycyjnej po-stawy szacunku, respektu, bojaźni wobec zwłok. Od-zwierciedla się to w samym sposobie mówieniao tamtej rzeczywistości. Oto wywiedziony z różnychświadectw łańcuch porównań: „jak kupa śmieci przy-szykowana dla samochodów ZOM [Zarząd Oczyszcza-nia Miasta – JL] leży cała góra trupów różnej płcii wieku”;35 „przy śmietniku leżały w morzu krwi kobie-ty, dziewczęta i dzieci. Porzucona sterta, jakby starych,bezużytecznych łachmanów, kupa szmat”;36 „leżą uło-żone w duży stos zwłoki dzieci, od jednodniowych domniej więcej trzyletnich. Wygląda to jak duży stos po-psutych lalek”.37

Cmentarz, który nie jest cmentarzem

Żeby w pełni uświadomić sobie sens tego, co dzia-ło się na kirkucie przy Okopowej w getcie warszaw-skim, należy sięgnąć do podstaw żydowskiego kultucmentarnego, zakorzenionego w judaizmie i w jednejz jego głównych zasad – wierze w zmartwychwstanie.38

Stanowi ona fundament zwyczajów traktowania ciałapo śmierci. Pogrzeb powinien się odbyć jak najszyb-ciej, najlepiej w ciągu 24 godzin od chwili zgonu,opóźnianie pochówku jest zabronione. Zwłoki są sta-rannie myte, namaszczane i oblekane w całun, poczym składa się je bezpośrednio w poświęconej ziemi,ale przykrywając deską w taki sposób, by ziemia niespadała na ciało, co byłoby oznaką lekceważenia zmar-łego. Możliwy jest też pochówek w trumnie. Na cmen-tarzu obowiązuje ścisła hierarchia i rozmieszczeniegrobów: zgodnie z nakazem biblijnym nie wolno chować„sprawiedliwego między bezbożnymi” (zob. Iz 53, 9),a więc przestępców, odstępców od wiary, samobójcówgrzebie się z dala od innych grobów. Na niektórychcmentarzach w osobnych rzędach chowani są męż-czyźni i kobiety, z wyjątkiem małżeństw, osobno cho-wa się kobiety zmarłe w połogu, osobno małe dzieci.Ten hierarchiczny porządek ma być przygotowaniemdo momentu zmartwychwstania. Kiedy umarli pod-niosą się z grobów, w ich zgromadzeniu panować bę-dzie ład. Potomkom rodu kapłańskiego nie wolnowchodzić na teren cmentarza z obawy przed kalającąbliskością zmarłych. Dlatego kapłanów chowa się bli-sko bramy, by rodziny mogły odwiedzać ich groby, niezapuszczając się w głąb cmentarnego terenu. Posługąprzy zmarłych i właściwym przygotowaniem pogrzebuzajmują się grupy ochotników tworzących chewra ka-disza, czyli „święte bractwa”. Opiekują się oni szcze-gólnie zwłokami samotnych, biednych, opuszczonych,a ich pracę traktuje się jako przejaw najwyższego mi-łosierdzia. Zmarli otaczani są szacunkiem, ponieważ

noszą w sobie Boży obraz (zob. Rdz 1, 26). Dlategomuszą podlegać odpowiednim obrzędom i zabronionajest ich kremacja. Powinni spoczywać w spokoju i nie-naruszonym stanie (stąd zakaz ekshumacji) aż do cza-sów zmartwychwstania, kiedy wypełni się prorocka wi-zja Ezechiela: pole kości oblecze się na powrót w ciałoi ducha, i ożyje (zob. Ez 37, 1–14). Cmentarz jest dlaŻydów jednym z najważniejszych miejsc kultowych,świadczą o tym nadawane mu hebrajskie nazwy, m.in.:„dom życia”, „wieczny dom”, „święte miejsce”, „dobremiejsce”.39

Kirkut przy Okopowej już podczas wrześniowegooblężenia stał się obiektem profanacji. Nachum Rum-ba, pracownik Gminy Wyznaniowej Żydowskiejw Warszawie, a później urzędnik Judenratu wspomi-na, jak pod niemieckim ostrzałem przedzierał się nacmentarz, by zająć się pogrzebem zabitych Żydów. Zo-baczył setki trupów ograbionych „z kosztowności, zło-ta, pieniędzy”, chowanych „masowo w grobach zbioro-wych”. Nie wiadomo, kto okradał zwłoki: pracownicyZakładów Oczyszczania Miasta, towarzystw pogrzebo-wych czy grabarze cmentarni. Wszyscy zwalali winę„na przygodnych rabusiów”, na „międzynarodowe hie-ny pogrzebowe”.40 W marcu 1940 roku cmentarnedrzewa zostały wycięte, zrabowano ławki, rozbito i wy-wieziono część płyt marmurowych. Ringelblum notu-je: „Cmentarz żydowski sprawia przygnębiające wraże-nie (...), jak gdyby był nagi i biedny”.41 AdamCzerniaków natomiast pod datą 11 sierpnia 1940umieszcza znamienny zapis: „Refleksja na cmentarzu.Czy dadzą spokój nam tu”.42 Bardzo szybko okazałosię, że nawet ów „wieczny dom” i „święte miejsce” niemiało być dla Żydów miejscem spokoju.

Przy bramie znajdowała się osławiona szopa cmen-tarna, której widok budził dreszcz grozy, a zła sławadocierała nie tylko do Żydów w getcie, lecz także doNiemców, którzy przychodzili oglądać cmentarz. Rin-gelblum nazywał ich „wycieczkowiczami”. Były to gru-py wojskowych i cywilów. Część ogranicza się do zło-śliwych komentarzy, „inni robią różne zdjęciafotograficzne. Szczególne zainteresowanie wywołujeszopa, w której leżą w ciągu dnia dziesiątki nieboszczy-ków”.43 Ciała zapełniające trupiarnię i zalegające wo-kół niej w ostatecznym pohańbieniu są oglądane ni-czym ekscytujące osobliwości, co jest kolejnym aktemponiżenia: „leżą stosami, oczekują ostatniej posługi,wystawione na żer obiektywów aparatów fotograficz-nych żołnierzy niemieckich”.44 Efektem jednej z ta-kich wycieczek fotograficznych są zdjęcia sierżantaWehrmachtu Heinricha Jösta, który w dniu swoichurodzin, 19 września 1941 roku, wybrał się na cało-dzienną wyprawę do getta, zabierając ze sobą aparatRolleiflex i kilkanaście rolek filmu. Był także nacmentarzu i zrobił tam wiele zdjęć, na których międzyinnymi widać wnętrze szopy wypełnionej rozrzucony-mi bezładnie zwłokami, wózki załadowane stertami

44

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 5: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

ciał, wreszcie doły, do których grabarze wrzucają nagietrupy.45 Wiosną 1942 roku władze niemieckie zabro-niły Niemcom wstępu na cmentarz. Tłumaczono towzględami sanitarnymi, ale Ringelblum miał na tentemat inne zdanie. Twierdził, że makabryczny widoksponiewieranych zwłok miał fatalny wpływ na nie-mieckie morale. Zakaz nie powstrzymał jednak zwie-dzających. „Na cmentarz żydowski przybywają wciążwycieczki niemieckie, mimo że znajduje się tamogromny napis: nie wolno Niemcom zwiedzać cmen-tarza. Przyczyna jest zrozumiała: słynna szopa ze zwło-kami [ludzi zmarłych] z głodu jest strasznym aktemoskarżenia przeciwko Niemcom”.46

Wozy śmierci zmierzały z różnych stron getta kucmentarzowi, a wykopane tam ogromne doły wypeł-niały się masą ciał. Cmentarz rozciągający się wzdłużOkopowej, z bramą przy ul. Gęsiej, staje się w zapisachRacheli Auerbach jakimś trupim oceanem: „napływa-ja zewsząd wozy śmiertelne pełne ładunku. (...)Wszystkimi drogami i dróżkami opadajacymi ku Gęsiejpłyną żwawo czarne wozy i wózki. (...) Niby strumyki,dopływy do wielkiej rzeki, która wszystko pochła-nia...”47 Marek Edelman również kreśli obraz cmenta-rza zalewanego potopem trupów: „Ludzie mrą setkami.Cmentarz nie może pomieścić wszystkich. Grabarzenie nadążają grzebać. Chociaż do jednego grobu wrzu-ca się po pięćset trupów, setki leżą nie pochowane po

kilka dni, spowijając cały cmentarz w mdły, słodkawyzapach”.48 Cmentarz przestaje już być cmentarzem.Nie odprawia sie pogrzebów. Podeptane zostają uświę-cone religią i obyczajem zasady obchodzenia się zezmarłymi. Ostatecznej degradacji ulega rytuał pogrze-bowy. Leib Goldin w swoim opisie gettowych „po-chówków” trafia w sedno – to sama śmierć zostaje tu-taj znieważona, brutalnie pozbawiona tej aury, jakąnadaje jej kultura: „Jak śmieci sypie się zwłoki do dołu.Ruch skrzyni dnem do góry i sprawa załatwiona. Natwarzach obecnych pojawia się przy tym wyraz wstrzą-sającego obrzydzenia, tak jakby śmierć brała odwet zapozbawienie jej nimbu tajemnicy, tych różnych ubocz-nych, zbytecznych akcesoriów, które jej przypisano.Teraz na złość obnażyła się, zrzuciła całuny i masz, na-patrz sie, wypieła się swą nagością na wszystkich”.49

Ratowanie pogrzebowych rytuałów

Na żydowskim cmentarzu przy Okopowej za cza-sów getta odbywały się niekiedy także „normalne” po-grzeby. W „Gazecie Żydowskiej”50 ukazywały się „tra-dycyjne” nekrologi, żałobnicy postępowali za trumną,a nad grobem wygłaszano przemówienia. Taki uroczy-sty charakter miał pogrzeb wybitnego adwokata LeonaBerensona, który zasłynął obroną członków PPS-u porewolucji 1905 roku, czy oskarżonych w procesie brze-

45

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

Brama cmentarza żydowskiego na Okopowej w Warszawie. Zdjęcie wykonane przez Meinricha Jösta 19 IX 1941

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 6: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

skim. Ceremonia miała miejsce – jak notuje Czernia-ków – 24 kwietnia 1941 roku o godzinie 3 po połu-dniu. Nie wiadomo, czy prezes Judenratu wówczasprzemawiał, na pewno mowy pogrzebowe wygłaszał23 listopada 1941 nad trumną działaczki oświatowejOderfeldowej, 22 lutego 1942 podczas pogrzebu ad-wokata Maksymiliana Schoenbacha, członka policjiżydowskiej, czy 17 czerwca 1942 na pogrzebie Micha-ła Króla, pepeesowca i zesłańca syberyjskiego, sekreta-rza generalnego Judenratu.51 Cmentarz pozostawałw granicach getta do 21 grudnia 1941, potem zostałwraz ze stadionem Skry, gdzie kopano masowe groby,definitywnie wyłączony z obszaru dzielnicy zamknię-tej. Wejście na teren cmentarza wymagało więc spe-cjalnej przepustki.

Pompa funebris zarezerwowana była dla elity, zwy-kli ludzie, jeśli mieli jeszcze jakieś środki i siły, by prze-ciwstawić się postępującej degradacji, próbowali oca-lić choćby pozory normalnego pochówku. Wefragmentach anonimowego dziennika czytamy, że naprośbę krewnych, „którzy mogą jeszcze zapłacić paręzłotych za obmycie i złożenie ciała do osobnego gro-bu”, grabarzom udawało się odnaleźć w stosie ciał po-jedynczych zmarłych, aby ich pochować indywidual-nie (zob. Aneks 1). Janina Bauman, pracującaw ramach akcji rolniczego stowarzyszenia Toporolprzy uprawie buraków w odległej części cmentarza, za-uważa „koszmarny orszak pogrzebowy (...). Dwaj lu-dzie od Pinkerta ciągnęli wóz drabiniasty, wypełnionypo brzegi trupami (...). Stary, brodaty Żyd, chyba ra-bin, dreptał za wozem o wiele za szybko na swój wiek,zawodząc i lamentując jakby od niechcenia”.52

Wiosną 1942 roku grupa działaczy społecznychi religijnych założyła stowarzyszenie pod nazwą Hała-wajat Hamet, czyli Opieka nad Zwłokami Ubogich.Wystosowano memoriał do prezesa warszawskiego Ju-denratu Adama Czerniakowa, bijący na alarm w obli-czu przybierającego zastraszające formy zjawiska pro-fanacji zwłok. Pojawia się w tym tekście jednoz kluczowych dla prowadzonych tu rozważań pojęć: to,co dzieje się w getcie z ciałami umarłych, „przytępiaw człowieku poczucie ludzkości”. W memoriale czyta-my, że w krótkim czasie „załamały się podstawowe za-sady etyki i tradycji w stosunku do zmarłego Żyda (...).Szerokie masy żydowskie (...) z bólem serca przygląda-ją się bezwstydnemu poniewieraniu się zwłok”. Auto-rzy proponują podjęcie niezwłocznych działań. Mająone polegać przede wszystkim na pomocy ubogim przyzałatwianiu i opłacaniu formalności pogrzebowych, naczuwaniu, by zmarli byli natychmiast zabieraniz miejsc publicznych na cmentarz.53

Jechiel Górny w swoim prowadzonym w jidyszdzienniku pod datą 25 czerwca 1942 opisuje pracępewnego tragarza i handlarki starzyzną, którzy opieko-wali się ciałami zmarłych porzuconymi na chodnikachczy w bramach. „Już od paru tygodni nie byłem na

Ostrowskiej, już prawie zapomniałem o tym: przedkażdą niemal bramą – martwe ciała, nagie, ledwieprzykryte płachtą gazety. Na Ostrowskiej znajdują siętzw. sztuby; za drobną opłatą nocują tam żebracy (...).W brudnych, ponurych suterenach bez okien żebracyleżą pokotem na wilgotnych, kamiennych podłogach(...). Właściciele czekają, aż ktoś z »gości« umrze, i do-piero wtedy ten »hotelowy« interes się opłaci, ściąga-ją ze zmarłego łachy, za które na »Wołówce« możnajeszcze dostać parę złotych. Nagie ciało wynoszą naulicę. Dwie osoby zajmują się myciem i oporządzaniemzmarłych: tragarz »Ślepy Eli« i »Gruba baba« – han-dlarka starzyzną. Oboje zbierają wśród ludzi drobnedatki – mężczyzna na Smoczej, kobieta – na Lubeckie-go. Po godzinie czarny wózek wiezie już zmarłych nacmentarz. Zaznaczam, że ludzie ci wykonują tę świętąpracę jedynie z obowiązku religijnego. Tragarz i grubaprzekupka są ludźmi z gruntu uczciwymi i często do-kładają do tych obcych pogrzebów trochę groszaz własnej kieszeni”.54

Rachela-Antygona

Z zagłady getta warszawskiego ocalały dwa doku-menty, w których szopa cmentarna staje się przedmio-tem długiego, wnikliwego opisu. Oba są fragmentamidzienników przechowanych w Podziemnym Archi-wum Getta Warszawskiego kierowanym przez Emanu-ela Ringelbluma. W obu jest podobny motyw poszuki-wania zwłok na cmentarzu. Autorstwa jednego z nich,składającego się z ośmiu kart rękopisu w języku jidysz,nie udało się ustalić. Zawiera on zapisy z 1 i 2 czerwca1941 roku. Autor relacjonuje pogrzeb zmarłego z gło-du Chmielnickiego i poszukiwanie zwłok jego syna,który – przywieziony bez przytomności z obozu pracy –umarł parę dni przed śmiercią ojca. Poszukiwania cia-ła w szopie służącej za kostnicę nie przynoszą rezulta-tu (zob. Aneks 1). Dokument drugi to liczące 33 kar-ty polskiego rękopisu fragmenty dziennika RacheliAuerbach, obejmujące okres od 4 sierpnia 1941 do26 lipca 1942 roku (zob. Aneks 2). Dziennikarka, tłu-maczka i pisarka, publikująca zarówno po polsku, jaki w języku jidysz, związana była z międzywojenną pra-są żydowską oraz opiniotwórczym polsko-żydowskimdziennikiem „Chwila”, wydawanym we Lwowie.W getcie prowadziła kuchnię dla literatów przy ul.Leszno 40 i współpracowała z Archiwum Ringelblu-ma. Z grona współpracowników ocalała tylko onai Hersz Wasser. W 1950 wyjechała do Izraela, gdziepracowała w powstałym w 1953 roku Instytucie YadVashem. Interesujący mnie fragment dziennika Ra-cheli Auerbach mieści się w długim zapisie datowa-nym 20 września 1941 roku i dotyczy poszukiwaniazwłok Braxmeiera, czeskiego Żyda, niegdyś sportowca,w getcie przychodzącego na zupy do prowadzonejprzez autorkę kuchni. Pomimo jej osobistych wysiłków

46

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 7: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

nie udało się uratować go od śmierci głodowej. Zapisjest swoistym sprawozdaniem z poszukiwań ciała Bra-xmeiera w cmentarnej szopie i w jej pobliżu. RachelaAuerbach pragnie bowiem ocalić jego zwłoki przedanonimowym pochówkiem w masowym grobie.

Autorzy wspomnianych dzienników stają się świad-kami krańcowego poniżenia i zbezczeszczenia ludzkichzwłok. Cmentarna sceneria wykracza poza znane do-tychczas przedstawienia makabry, rozsadza ramy infer-nalnego koszmaru, dystansuje wszelkie wyobrażeniagrozy. Dochodzi tu do gwałtownej kolizji między ży-wym i umarłym, która nie jest oswojona żadnymi kul-turowymi obrzędami. Odsłania się z całą mocą niewy-rażalna w swej istocie graniczność doświadczeniaśmierci, jego ambiwalencja: przerażenie i fascynacja za-razem. Autor anonimowej relacji nie stroni od bardzodrastycznych scen, wciąż jednak mieści się – by takrzec – w obszarze dyskursu tradycyjnego, w konwencjinaturalistycznego opisu. Rachela Auerbach idzieznacznie dalej, właściwie tworzy nową jakość. Grozę,obcość, ambiwalencję owego granicznego doświadcze-nia wyraża w postaci groteski makabrycznej.55 Pod jejpiórem straszliwie zdeformowane, rozrzucone wokółi splątane w jakieś odrażające pozy, rozkładające sięludzkie zwłoki wywołują spazm przerażenia, a jedno-cześnie są komiczne, wzbudzają śmiech. Nie jest to jed-nak wyzwalający śmiech Bachtinowskiego karnawału,lecz „bluźnierczy diabelski rechot”, śmiech szyderczy,szatański, „otchłanie piekieł otwierający”.56

Rachela Auerbach zupełnie świadomie przyjmujena siebie rolę współczesnej Antygony.57 Wiadomośćo śmierci Braxmeiera, śmierci samotnej, ale spokojnej,„jakby umarł we śnie”, była dla niej, przywykłej już dotylu zgonów, „prawdziwym ciosem”. Postanowiła wy-różnić tę właśnie śmierć od całego potopu innych,ocalić jej indywidualność, jedyność. Zapisuje: „chwy-ciłam się smutnej pociechy wyprawienia mu pogrzebu,załatwienia dlań zbytkownej rzeczy: własnego, osobi-stego grobu” (Aneks 2, karta 25). Rachela-Antygonachce godnie pogrzebać ciało Braxmeiera wbrew niepi-sanym prawom panującym w getcie, w czasie – jak sa-ma to określa – „gorącego sezonu śmierci” (Aneks 2,karta 33). Nie łamie jednak żadnego państwowego za-kazu, nie występuje przeciw racji stanu, nie stajew tragicznym konflikcie z jakimkolwiek prawodawcą.Sprzeciwia się „nieludzkości” godzącej w majestatśmierci, usiłuje przełamać barierę zobojętnienia, otu-manienia, przyzwolenia na „nieludzkość”.

Rachela-Antygona rozpoczyna poszukiwanie zwłokwśród stosu nagich anonimowych trupów. W szopieuderza ją właśnie owa nagość piętrzących się ciał: „(...)nagość (...) mieniąca się różnymi tonami jakby różowo--żółta nagość” (Aneks 2, karta 33). Motyw nagości czę-sto powraca nie tylko w opisach cmentarnej szopy. Na-gie ciała ofiar oczekujących na egzekucję, stojącychw kolejce do dołów śmierci czy przekraczających próg

komór gazowych – to jeden z najbardziej wyrazistychemblematów Holokaustu. Wystarczy przywołać zapisydokumentalne,58 liczne relacje świadków i ocalonych,a także fotografie, wśród nich zdjęcia wykonane pota-jemnie przez członków Sonderkommando w Birkenau.Ukazują one nagie kobiety idące do komory gazowejoraz nagie zagazowane zwłoki płonące na stosie uło-żonym na zewnątrz przepełnionego latem 1944 rokukrematorium. Rozbieranie ofiar do naga nie było tylkospowodowane względami praktycznymi, chęcią wyko-rzystania ubrań ściągniętych z zamordowanych. W gło-dującym getcie żyjący jeszcze nędzarze rozbierali nędza-rzy już umarłych, by móc sprzedać łachman po trupie.Niemcy organizujący masowe mordy rozbierali swojeofiary do naga nie z powodów praktycznych, lecz meta-fizycznych. Tłumy nagich Żydów idących na śmierćprzypominały obrazy Sądu Ostatecznego. Oto potępieniodbierali słuszną karę i byli strącani w Otchłań.59 Stosynagich ciał stawały się natomiast świadectwem ostatecz-nego bezwstydu i pohańbienia zmarłych.

Szopa cmentarna przynosi Racheli-Antygonie ko-lejne, obok nagości, traumatyczne doświadczenie. Jestnim zwierzęcość śmierci. „Na cmentarzu dzieją sięokropne rzeczy. Masowe groby, niegodziwy sposóbgrzebania biedaków (wrzucają ich jak psy do gro-bów....) – pisał Ringelblum.60 W trupiarni przy Okopo-wej można jeszcze rozróżnić rodzaje trupiego smrodu,ale o martwych ciałach nie sposób już mówić inaczej,jak „ścierwa”, bez względu na to, czy chodzi o człowie-ka, czy o zwierzę. Rachela-Antygona poszukując zwłokBraxmeiera czuje „słodkawy, trupi zapach. Charakte-rystyczny, inny niż ścierwa zwierzęcego zapach ścierwaludzkiego” (Aneks 2, karta 32). Zwłoki zgromadzonew szopie nie przypominają już zmarłych ludzi. Wyglą-dają jak „wystawione na pokaz ze wszystkimi intymny-mi zmianami pośmiertnymi »odziane« w skórę zwierzę-ta” (Aneks 2, karta 32). Martwy noworodek, złapanyprzez jednego z grabarzy wprawnym ruchem za skóręna karku, wydaje się autorce „szczeniakiem”, którego„matka kotka” chwyta w charakterystyczny sposób zę-bami. Skoro śmierć została odarta z godności, przesta-je tym samym być „ludzka”, staje się „zwierzęca”.

Podczas swoich poszukiwań Rachela-Antygonadoświadcza szczególnego paradoksu. Wbrew obiego-wej opinii, że oto wszyscy jesteśmy równi wobec śmier-ci, szopa cmentarna ukazuje fundamentalną nierów-ność i odtwarza w groteskowej deformacji stratyfikacjęspołeczną, o której – jak w życiu – decyduje status ma-jątkowy. Trup jako produkt „śmiertelnego przemysłucmentarza żydowskiego we wrześniu 1941” (Aneks 2,karta 30) podlega daleko idącej hierarchizacji. Miej-sca w szopie dzielą się na lepsze i gorsze, tych „przy-zwoitych” jest niewiele. W związku z tym nieliczni le-żą wygodnie, większość leży „pod ścianami porzucanijedni na drugich, kto wzdłuż, kto w poprzek, kto twa-rzą do sufitu, kto do podłogi, a kto zgoła w pozycji do

47

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 8: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

niczego niepodobnej, akrobatycznej – w kupie. W ku-pach” (Aneks 2, karta 33–34). Ale ta hierarchizacjazwłok ma swój definitywny kres poza szopą. Tam po-rozrzucane są bezładnie ciała, które nie mieszczą sięw środku. Zmieszane ze sobą tak, że tworzą amorficz-na bryłę, wyzbytą już jakiegokolwiek podobieństwa doludzi, dlatego monstrualną i potworną.

Rachela-Antygona staje wobec bariery nie dopokonania. Jak odnajdzie Braxmeiera, w jaki sposóbzdoła go zidentyfikować wśród tylu innych, skorotwarz jako znak ludzkiej indywidualności, niepowta-rzalności, jedyności, po śmierci całkowicie zatracawłaściwe sobie rysy i upodabnia się do innych tru-pich twarzy. O rozpoznaniu tej jednej, jedynej niema zatem mowy. „Braxmeiera nie znaleźliśmy, niewidzieliśmy go, ale za to widzieliśmy dziesiątki in-nych Braxmeierów” (Aneks 2, karta 30). W trupiar-niach Zagłady twarze trupów są takie same. Anoni-mowy autor poszukujący podobnie jak RachelaAuerbach zwłok znajomego w cmentarnej szopie, pi-sał: „wszyscy mają daleko do tyłu odrzucone głowyi szyje mocno naprężone, jak do zarżnięcia. (...)Gdyby nie włosy i otwarte, wywrócone oczy możnaby ich wziąć za szkielety wykopane po 20 latach odśmierci. (…) nie jest możliwe by nawet ktoś bliskimógł rozpoznać jakąś twarz” (Aneks 1). W dalekimBergen-Belsen mały żydowski chłopiec Jona Oberskiszukał zwłok swego ojca w obozowej kotłowni, za-mienionej – jak szopa cmentarna przy Okopowej –w kostnicę. Na podłodze „leżały gołe ciała ludzkie.(...) Leżeli tak niedbale rzuceni, jeden na drugim.(...) Próbowałem znaleźć tatę. Przechylałem głowęw różne strony, patrzyłem z boku i z dołu, by mócspojrzeć prosto na leżące pod różnym kątem twarze.Ale one wszystkie były takie strasznie do siebie po-dobne”.61 Podczas marszu śmierci z Oświęcimia nazachód mały Michał szukał zwłok brata. Na jednymz postojów „wyszedł w nocy i szukał wśród zabitych,ale wszyscy wyglądali tak samo, każdy z nich miałtwarz jego brata”.62

Racheli-Antygonie nie udaje się odnaleźć ciałaBraxmeiera, a więc nie może dokonać nawet symbo-licznego pochówku, jak uczyniła to bohaterka tragediiSofoklesa z ciałem Polinika. Zmarły z głodu Braxmeiernie zazna godnego pogrzebu, żaden Kreon nie skruszysię pod wpływem gniewu bogów i spadających nańnieszczęść, i nie pospieszy „Na miejsce widne, gdzienagi trup leży”63 – aby go pogrzebać. Trup Braxmeie-ra wtopi się w masę innych trupów, zgnije w anonimo-wym stosie. Współczesna Antygona sama stawia podznakiem zapytania sens swoich wysiłków. Patrząc na„śmiertelny przemysł cmentarza żydowskiego”, zdajesobie sprawę, że całe jej przedsięwzięcie „oddaniaostatniej posługi samotnemu człowiekowi” jest „dzie-cinnie nieważne”. Ogarniają ją wątpliwości, „czy onsam tak bardzo by o to zabiegał, by nie leżeć jako

N. N. w bratniej mogile z tyloma innymi, z którymimoże i za życia stawał w ciasnej kolejce pospołu – pozupy, po kąpiel, po sacharydową kawę z trójdekagra-mową porcją chleba. Jakaż to różnica, z kim i jak sięleży po śmierci, kiedy się już jest takim ogołoconymz ostatniej brudnej koszuli nagim sinawo-żółtym zezw-łokiem...” (Aneks 2, karta 30–31).

Rachela-Antygona już nie odczuwa bojaźni wobecśmierci i wobec zwłok, już wyzbyła się lęku. „I nigdyjuż zapewne zgrozy trupy budzić we mnie nie będą.Szopa wyleczyła mnie z ostatnich rudymentów lękuprzed nieboszczykami” (Aneks 2, karta 34). Nie boisię, ponieważ sama jest niczym żywy trup.

Epilog opowieści o Antygonie z getta warszawskie-go rozgrywa się już po wojnie, w czasach, kiedy ulicaGęsia zmieniła nazwę na Mordechaja Anielewicza,przed ruinami Koszar Artylerii Koronnej stał od 1948roku pomnik Bohaterów Getta – pierwszy pomnikwzniesiony w lewobrzeżnej Warszawie, a WładyslawGomułka był u progu swoich 14-letnich rządów.Cmentarz żydowski przy Okopowej raz jeszcze stał sięwówczas obiektem barbarzyńskiej agresji. Zaplanowa-no przebicie ze wschodu na zachód arterii komunika-cyjnej, która byłaby przedłużeniem ulicy Anielewiczai – przecinając cmentarz – łączyłaby się z ulicami Mły-narską i Obozową. Spowodowałoby to zniszczenieokoło hektara powierzchni cmentarnej i likwidację5400 grobów. Jak pisze Janusz Sujecki, w grudniu1956 roku ówczesny naczelny architekt Warszawyinż. Adolf Ciborowski rozpoczął forsowanie tego pro-jektu. Kłamliwie określał powierzchnię cmentarną,która musiałaby ulec likwidacji, jako „skrawek”i utrzymywał, że macewy z najstarszej części kirkutu„nie mają nawet wartości pamiątkowej”. Wobecsprzeciwu środowisk żydowskich złożył oficjalną skar-gę w Urzędzie do Spraw Wyznań.64 Planów tych, dzie-ki Bogu, nigdy nie zrealizowano, ale drzewa na cmen-tarzu przeznaczone do wycięcia były już oznaczoneczerwoną farbą.

ANEKS 1

NN, Wrażenia z pokoika śmierci,Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego,

Ring I, 1030

W szopie cmentarnej na Gęsiej

1 czerwca 1941 r. Kiedy towarzysz Chmielnickiwyzionął ducha, w domu otrzymano wiadomość, żew szpitalu już czwarty dzień leży martwy jego najstar-szy syn, którego tam przyniesiono nieprzytomnegoz obozu pracy przymusowej. (…)

48

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 9: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

2 czerwca 1941 r. Na cmentarzu. Bardzo ładnydzień świąteczny (Szawuot). (…) Grzebanie Chmiel-nickiego przedłuża się. Nadchodzi stary towarzyszKOHN i z nim idziemy do szopy gdzie leżą trupy.(…) Ledwie udaje nam się przekroczyć próg kiedyopada nas przerażenie na widok potwornej sceny.Bezwiednie wycofujemy się z powrotem. Przy tymw nozdrza uderza taki zapach, że wstrzymujemy od-dech. Towarzysz KOHN nie wytrzymuje i ucieka.(…) W szopie jest półmrok. Na całej długości i sze-rokości ustawione są prycze, a na nich, jak w „punk-tach”, leżą już zupełnie spokojnie, ciasno ułożoneciała mężczyzn, kobiet i dzieci w różnym wiekui z różnych klas, religijni i pozbawieni bród. Wspólnaokrutna śmierć wszystkich ich zrównała. (…) Wszy-scy są całkowicie nadzy i bosi, poza kobietami, któremają na sobie jakieś kawałki materiału, które nawettrudno nazwać szmatami. Na niektórych twarzachtrwa jeszcze wyraz z „punktów”, ale u tych z ulicy,u wszystkich, oczy i usta są otwarte. Widać, że nieznalazła się żadna braterska czy koleżeńska ręka, któ-ra by w ostatniej chwili zamknęła umierającemuoczy. (…) By wyobrazić sobie ich cierpienia, wystar-czy rzut okiem: wszyscy mają daleko do tyłu odrzuco-ne głowy i szyje mocno naprężone, jak do zarżnięcia.Przy tym szyja, jak i kark (potylica) są tak cienkie, żeprzy dotyku odnosi się wrażenie, że głowa zaraz sięoberwie, a patrząc na ciała trudno sobie wyobrazić,że kilka dni temu jeszcze żyły i działały. Gdyby niewłosy i otwarte, wywrócone oczy, można by ich wziąćza szkielety wykopane po 20 latach od śmierci. (…)Szczęki, oczodoły i nos są tak ostro zaznaczone, żetylko skóra, która w wielu miejscach jest zniszczonai rozdarta, jeszcze je utrzymuje i odróżnia je od czere-pu, ale nie jest możliwe by nawet ktoś bliski mógłrozpoznać jakąś twarz. (…)

W osobnej grupie leżą ofiary obozów. Jak ze zdję-tych z krzyża leje się jeszcze krew z ich ran. Nie ma anijednego całego członka. Gdy zmaltretowanych przy-wieziono ich do szpitala, po wyzionięciu ducha, wyko-nano im sekcje zwłok, by stwierdzić: „umarli śmierciąnaturalną”. Potem 5 dni leżeli z powodu załatwianiaformalności, a teraz czekają, aby ich pogrzebać. (…)Oto leżą już jak zdjęci z krzyża. Już nie ludzie. Ciała.Jak mięso w jatce (proszę o przebaczenie drodzy świę-ci). Nie potrafię rozpoznać, kto jest synem Chmielnic-kiego, kto jest kolegą klubowym. Ze wszystkich leje siękrew. Ręce, nogi połamane. Część ma wybite oczy.Z nich najczęściej unosi się mdły zapach. Wchodzągrabarze, przerzucają trupy z jednego miejsca na dru-gie. Wyszukują martwych, to znaczy tych pojedyn-czych, po których jeszcze zgłosili się krewni, którzymogą jeszcze zapałacić parę złotych za obmycie i złoże-nie ciała do osobnego grobu.

Wychodzę ledwo dysząc. Silne słońce tak oślepia,że muszę przymknąć oczy.

ANEKS 2

Rachela AuerbachPamiętnik z getta [zapisy: 4 VIII 1941 – 13 II 1942]Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego,

Ring I, 654

20 IX 1941

14*

Śmierć Braxmeiera była dla mnie prawdziwym cio-sem. Pozbawiła mnie ona całkowicie wiary w przydat-ność i celowość pracy mojej kuchni. (...)

23

Widziałam go po śmierci. Poszłam do S.... tam dojego mieszkania w tej zakazanej okolicy. Twarz odmło-dzona, spokojna, oczy zamknięte, jakby umarł we śnie,charakterystyczna, do góry zaczesana szpakowata czu-pryna. (...)

24

Przy śmierci jego nikt nie był. Kiedy gospodyni ra-no wstała zdziwiona była, że on leży jeszcze i chrapie.Było to rzężenie... (...)

49

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

Rękopis Racheli Auerbach

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 10: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

25

Potem chwyciłam się smutnej pociechy wyprawie-nia mu pogrzebu, załatwienia dlań zbytkownej rzeczy:własnego, osobistego grobu. I także ta rzecz nie udałasię, i to z powodu drobnego niedociągnięcia, podobniejak w samym dziele ratowania go od śmierci. Przez K...a, przez tego głupiego tępaka, który przez tępotę orazkłamstwo zaprzepaścił całą robotę wtedy, kiedy ja po-konałam już była wszelkie trudności, kiedy miałam jużwyrobioną ulgę [umówioną] dla funkcjonariuszyŻTOS-u i miałam te ulgową sumę 130 zł. w kieszeni(częściowo od G... reszta z dzielnicy). Ten [jołup] miałza zadanie nie więcej jak zrobić w towarzystwie po-grzebowym „zastrzeżenie”, by zwłoki położono osobno,bo mają być pochowane w oddzielnym grobie. (...)

27

Tego nie zrobił, natomiast był w kuchni i zostawiłdla mnie wiadomość, że „zrobił co potrzeba, wszystkozałatwione, [s’et zap] In ordnung”. (...) W niedzielęrano, kiedy ja niczego nie przeczuwając szykowałamsię do wyjazdu na cmentarz dla dopełnienia formalno-ści, okazało się, że towarzystwo pogrzebowe o niczymnie wie, a zwłoki prawdopodobnie zostały dnia tegonad ranem pogrzebane. We mnie znowu jakby piorunstrzelił, ale pan K... wcale się nie przejął, ani nic sobienie robił z mojej irytacji. (...) I znowu nie dałam za wy-graną, i znowu podjęłam się zadania beznadziejnego.

Wzięłam rykszę, zabrałam już tym razem L... i poje-chałam szukać trupa wśród tych, co leżą jeszcze niepogrzebani w słynnej obecnie na całą Warszawę „szo-pie”. A nuż jednak nie pogrzebano go jeszcze. (...)

30

Braxmeiera nie znaleźliśmy, nie widzieliśmy go, aleza to widzieliśmy dziesiątki innych Braxmeierów. Czyżnie są sobie wszyscy równi po śmierci – [ałe głajch] –jak chce mądry wariat zamkniętego miasta, któregonajzabawniejsze i najpopularniejsze dowcipy dotycząśmierci, czyż nie są sobie wszyscy równi? Patrząc nadzieło śmierci, na śmiertelny przemysł cmentarza ży-dowskiego we wrześniu 1941, poczułam, jak dziecinnie

31

nieważne jest to całe moje przedsięwzięcie oddaniaostatniej posługi samotnemu człowiekowi, męczenni-kowi zabłąkanemu z dalekiej drogi. Nie wiem nawet,czy on sam tak bardzo by o to zabiegał, by nie leżeć ja-ko N. N. w bratniej mogile z tyloma innymi, z którymimoże i za życia stawał w ciasnej kolejce pospołu – pozupy, po kąpiel, po sacharydowa kawę z trójdekagra-mową porcją chleba. Jakaż to różnica, z kim i jak sięleży po śmierci, kiedy się już jest takim ogołoconymz ostatniej brudnej koszuli nagim sinawo-żółtym zez-włokiem...

Wtedy, kiedy szukałam z L... znajomego trupaw szopie, myślałam jednak tylko o tym, by go znaleźć,

50

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

Wnętrze szopy cmentarnej na Okopowej w Warszawie. Zdjęcie wykonane przez Heinricha Jösta, 19 IX 1941

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 11: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

by trzymać zatkany nos i nie oddawałam się żadnymrefleksjom, ale teraz, w tej chwili widzę

32

cały obraz ponownie wraz ze szczegółami i nawetzdaje mi się, że czuję słodkawy, trupi zapach. Cha-rakterystyczny, inny niż ścierwa zwierzęcego, za-pach ścierwa ludzkiego. Czyż nie znamy dobrze tegozapachu, czyż nie czujemy go niekiedy z własnejspoconej skóry, czyż nie rozpoznalibyśmy go od razubez żadnych objaśnień, nawet poczuwszy go pierw-szy raz?

Zastanawiam się, co mnie w tej szopie i w całej tejrewii trupów najbardziej uderzyło. I teraz już wiem. Towłaśnie ich nagość. Nie mogą być tak okropnie zhań-bione, wystawione na pokaz ze wszystkimi intymnymizmianami pośmiertnymi „odziane” w skórę zwierzęta,przybrani w ubranie normalne nieboszczycy chrześci-janie. Tutaj ta nagość, ta mieniąca się różnymi tonamijakby różowo-żółta nagość. Nie wiem, kiedy się przyję-ło to bezwstydne

33

traktowanie trupów, ten [„bizojen Hades”] w gorącymsezonie śmierci.

I leżeli oto pokotem przed nami [wyr. nieczyt.],bezładni martwi ludzie. „Przyzwoitych” miejsc jestw «szopie» – podobno przed wojną służącej jako [wyr.nieczyt.] dla koni – ledwo jakich siedemnaście dodwudziestu. Są to umieszczone pośrodku długie naryz podwyższonym nieco wezgłowiem, na których leżąwyciągnięci, porządnie przykryci czarnym papieremlepsi panowie, ci z należycie zrobionym „zastrzeże-niem” (z karteczkami u grubego palca u nogi), z opła-coną już pod właściwym adresem kwaterą. Pewnie i zażycia spali w oddzielnych łóżkach [wyrazy nieczyt.],więc teraz także nie zawadzają sobie wzajem, umościlisobie każdy swoje miejsce. Ciasno bo ciasno, ale mini-mum jest. Leżą i udają, że nie widzą, starają się nie pa-trzeć na tych, co leżą pod ścianami, porzucani jedni nadrugich, kto na wzdłuż, kto w poprzek, kto twarzą dosufitu, kto

34

twarzą do sufitu, kto do podłogi, a kto zgoław pozycji do niczego niepodobnej, akrobatycznej –w kupie. W kupach. Jakaś segregacja jeszcze i tujest. Osobno mężczyźni, osobno kobiety. I takżedzieci osobno. Tu i ówdzie jakiś trupek dziecięcy sięstoczył. Jedno widziałam rozkosznie rozwalone 2 –3 letni bachorek ze zgiętemi w łokciach rączkami,z piąstkami, które jakby za chwilę miały przetrzećoczęta w sennym przeciąganiu się... Tu i ówdzie sły-

chać szelest papieru. To jakiś trup szuka wygodniej-szej pozycji, usiłuje sobie może trochę kości wypro-stować na osobności. Szelest ten nie wzbudził wemnie żadnej zgrozy i nie budzi jej we mnie obecnie,chociaż piszę o godzinie drugiej w nocy, sama w po-koju, a gabinet obok jest także pusty, bo obaj sąsie-dzi moi śpią dziś poza domem. I nigdy już zapewnezgrozy trupy budzić we mnie nie będą. Szopa wyle-czyła mnie z ostatnich rudymentów lęku przed nie-boszczykami; legenda o duchach pękła dla mnie razna zawsze.

[dopisek z góry str. 35: Na samym szczycie jednejz kup jakieś niesłychane [torso] nabrzmiałe i z poślad-kami do góry, piersi ni to kobiety, ni to mężczyzny,z wrażenia przypominające nieco krawiecki manekin.Może ktoś bez nogi, a może nogi są gdzieś podspodem?]

35

Na dworze przed szopą trupy prezentują się cokol-wiek inaczej. Sezon oczywiście w pełnym rozkwicie.Wszystkimi bramami, furtkami napływają wozy za-przężone w konie, wózki ręczne, rowerowe, cudacznadwuprzężna „ryksza” Pinkerta, którą podobno jedenaktor w kawiarni dowcipnie reklamował śpiewającw imieniu Pinkerta [Modela!], że „kto moją rykszą razpojedzie, żadną inną nie pojedzie już...” Rzemieślnicy,czeladnicy grobów – tędzy, kusi, w butach z cholewa-mi, podtrzymujący się podobno chlaną całodziennieokowitą, raźnie biorą się do wyładowywania „towaru”.(Sama widziałam, jak kancelaria cmentarza posługujesię w ewidencji i obrotach manipulacyjnych niebosz-czyków bloczkami o napisie „Magazyn przyjmie”, „Ma-gazyn wyda”).

36

[wzdłuż str. 36 i 37 notatka: Zastanawiałam się, coszczególnego jest w tej robocie przy trupach. Jest to ro-bota smutna. Najbanalniejsze określenie, ale zdaje misię najtrafniejsze. Nie ma tu ciągu dalszego.]

Jednych zabierają do szopy, innych wprost do halimycia, jednych taszczą lub wożą na drabinkowych no-szach, innych w korytach, jeszcze innych bierze się poprostu we dwóch za ramiona i nogi, gestem tylekroćwystudiowanym przez malarzy na „zdjęciach z krzy-ża”. Do młodszych osobników nie potrzeba po dwóchludzi. Tak jest. Tym razem widziałam to na własneoczy. Widziałam, jak czeladnik cmentarny złapał kil-kuletniego naguska za skórę w miejscu, gdzie tak wor-kowato udaje się ująć, między karkiem a łopatkamii bimbającego mu się po drodze rozczapierzonymi rę-kami i nogami poniósł – jak kotka matka szczenięswoje młode – do szopy, by go tam cisnąć na jednąz „kup”. Ale i „kupa” nie jest jeszcze szczeblem najniż-

51

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 12: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

szym. Na dworze przed szopą widziałam w jednym ko-rycie kilka na pół przegniłych trupów koloru

37

sino [wyr. nieczytelny] z rdzawymi piętnami, takpomieszanych ze sobą członkami, że nie wiadomo by-ło co do kogo należy. Są to tacy, którzy umarli w ukry-ciu, za późno znalezieni, będący już w stadium rozkła-du. Odór tego koryta był straszny, jednak ciekawośćmnie zmogła, by i to zobaczyć. Zrazu zdawało mi sięw swej krótkowzroczności, że leży tam tylko jedna oso-ba, ale L. zwrócił mi uwagę, bym się bliżej przyjrzała.Z pomiędzy rozkraczonych ud leżącego na brzuchunieboszczyka wyzierała siwa głowa staruchy. Ktoś tamjeszcze musiał leżeć w tym korycie i to wyciągnięty nagrzbiecie, bo oto z boku spod papieru wychyliła się się-gająca trawy rosnącej w tym miejscu, jakby przebiera-jaca niezmiernie eleganckim ruchem wsród zdziebeł,elegancko zgięta w przegubie smukła, blada ręka...

Wszystkie utensylia są w ruchu. Nosze, wózki, ko-ryta pomalowane na czarno, teraz wyślizgane, wytarte,a jakby natłuszczone łojem świecowym, wionące„tamtym” zapachem. Z miasta truposze przyjeżdżająprzeważnie też nie w pojedyńczych skrzyniach, tylkow „szufladach” złożeni w „pakowny” sposób jedni nadrugich. Jeden z dowcipów Rubinsztajna porusza tentemat. [„Lejg dich awek oj a zajl wet zajn mer plac fara cwejtu”] – mówi Rubinsztein na widok nadjezdzaja-cej [„auly”]. Umrzeć nazywa się teraz słowem Ru-binsztejna [wyr. nieczytelny]. Razu jednego rykszaPinkerta przewróciła się przed naszym domem i wypa-dło na jezdnię osiem trupów...

Przy wyładowaniu jednej z szuflad [solidnego]wozu, z tego zaprzężonego w konie, zaopatrzonegow kilka kondygnacji, zauważyłam dziwną i potwornąrzecz. Na samym wierzchu leżał trup meżczyzny. No-gi i uda straszliwie wychudłe, kostne piszczelekościotrupa, ale między udami potwornie powięk-szone niebywałych rozmiarów sterczące nad ciałemgenitalia.

...I tak napływają zewsząd wozy śmiertelne pełneładunku. Znalazłszy się w okolicy Gęsiej ulicy ma sięwrażenie, że miasto wymiera. Na wszystkich boczni-cach Gęsiej pełno nowo powstałych zakładów po-grzebowych. Niektóre z paradnymi szyldami, z wień-cami laurowymi okalającymi przepisową GwiazdęDawida ze srebrnymi lampasami na żółtym tle. I tenazwy (...): „Ostatnia posługa”, „Ostatnia droga”,„Prawdziwy świat” i „Świat wieczysty”. Jarmark tru-pów. Wszystkimi drogami i dróżkami opadającymi kuGęsiej płyną żywo czarne wozy i wózki. Co krok. Ni-by strumyki, dopływy do wielkiej rzeki, która wszyst-ko pochłania...

Braxmeiera nie znaleźliśmy.

Przypisy

1 Cyt. za Sław Krzemień-Ojak, Vico, Wiedza Powszechna, War-szawa 1971, s. 211; 220

2 Tezę, że grzebanie zmarłych jest jedynie ludzkim zwyczajemeksponuje – podążając tropem Vico – Robert Pogue Harrisonw książce The Dominion of the Death (Chicago University Press,2003). Za zwrócenie mi uwagi na tę pracę dziękuję Ewie Do-mańskiej, która w swojej recenzji wskazuje na dyskusyjność te-go twierdzenia, wskazując na badania prowadzone nad zacho-waniami słoni, które opiekują się szczątkami zwierząt swegostada (Ewa Domańska, Nekrokracja, „Konteksty” 2004, na 1–2,s. 105).

3 Wśród bogatej literatury na ten temat można wymienić: Louis--Vincent Thomas, Trup. Od biologii do antropologii, przełożyłKrzysztof Kocjan, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1991; Antropo-logia śmierci. Myśl francuska. Wyboru dokonali i przełożyli Sta-nisław Cichowicz i Jakub M. Godzimirski, Wydawnictwo Na-ukowe PWN, Warszawa 1993; Michel Vovelle, Śmierćw cywilizacji Zachodu. Od roku 1300 po współczesność. PrzekładTomasz Swoboda [i inni], Słowo/Obraz/Terytoria, Gdańsk2004

4 Sofokles, Antygona, przełożył Kazimierz Morawski, Zakład Na-rodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, Wrocław 1984, s. 42

5 Op. cit., s. 46 Op. cit., s. 547 Op. cit., s. 48 Homer, Iliada, w przekładzie Franciszka Ksawerego Dmochow-

skiego, Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo,Wrocław 1968, s. 378–379

9 Op. cit., s. 387. Według Curtiusa Homer gani Achillesa za spo-niewieranie zwłok Hektora i okrutny zamysł pozbawienia gogrobu. Zob. Ernest Robert Curtius, Literatura europejska i łaciń-skie średniowiecze, tłumaczenie i opracowanie Andrzej Borow-ski, Universitas, Kraków 1997, s. 178

10 O prawie skruszonego serca bohaterów Homera zob. AdamKrokiewicz, Moralność Homera i etyka Hezjoda, Instytut Wy-dawniczy PAX, Warszawa 1959 (w odniesieniu do Iliady zob.s. 97–117).

11 Marek Anneusz Lukan, Wojna domowa, przełożył i opracowałMieczysław Brożek, Kraków 1994, s. 175

12 Op. cit., s. 17613 Księga Psalmów. Tłumaczył z hebrajskiego Czesław Miłosz, Edi-

tions Du dialogue, Paris 1979 (Psalm 79, 2), s. 19314 Pierwsza Księga Królewska 14, 11. Przekład wg Biblii Tysiącle-

cia, wydawnictwo Pallotinum, Poznań – Warszawa 1971. Jakoprzykład realizacji tego toposu przywołać można jedną z naj-krwawszych tragedii Szekspira. Syn Titusa, Lucjusz, obwołanycesarzem, wydaje dyspozycję co do pogrzebu ofiar zemsty rodo-wej – odmawiając pogrzebu tylko królowej Gotów i cesarzowejTamorze: „Żadnych obrządków, żadnych żałobników / I niechajżaden dzwon jej nie zadzwoni. / Rzućcie ją bestiom i ptakomdrapieżnym”. William Shakespeare, Titus Andronicus, w prze-kładzie Macieja Słomczyńskiego, wydawnictwo Zielona Sowa,Kraków 2001, s. 106

15 Homer, Iliada, s. 37916 Homer, Odyseja, przekład Jana Parandowskiego, Czytelnik,

Warszawa 1972, s. 17217 Wergiliusz, Eneida, przełożył Tadeusz Karyłowski, Zakład Naro-

dowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, Wrocław 1980, s. 16718 Paul Cazin, Humanista na wojnie, przełożył i posłowiem opatrzył

Konrad Eberhardt, Warszawa 1957, s. 4619 Ernst Jünger, W stalowych burzach, przeł. Wojciech Kunicki,

Czytelnik, Warszawa 1999, s. 2420 Zofia Nałkowska, Hrabia Emil, Czytelnik, Warszawa 1977, s. 21721 Andrzej Strug, Klucz przepaści, w: Klucz otchłani, Warszawa

1957, s. 28–2922 Moralną refleksję nad wojnami i ludobójstwem całego XX

wieku przeprowadza w swym wyczerpującym studium JonatanGlover, Humanity. A Moral History of the Twentieth Century,Pilico 2001. Panoramę wojen i ludobójstwa XX stulecia

52

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 13: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

przedstawiają Martin Shaw, War & Genocide. Organized Kil-ling in Modern Society, Polity Press 2003 oraz The Specter ofGenocide. Mass Murder in Historical Perspective, edited by Ro-bert Gellately and Ben Kiernan, Cambridge University Press2003.

23 Tak pisał Abraham Lewin: Dziennik z getta warszawskiego, przeło-żył z języka jidysz Adam Rutkowski, „Biuletyn ŻIH 23 (1957), s. 72

24 Fraza zaczerpnięta z dziennika Racheli Auerbach, ArchiwumŻIH, Ring I, 654, k. 14

25 Tak pisał ukrywający się po aryjskiej stronie Warszawy Stefan Er-nest, O wojnie wielkich Niemiec z Żydami Warszawy 1939–1943,przedmowa, opracowanie i przypisy Marta Młodkowska, Czytel-nik, Warszawa 2003, s. 81

26 Figurę zarazy przywołał w tym kontekście Gustaw Herling--Grudziński w szkicu o Kronice lat wojny i okupacji LudwikaLandaua, podając jako pewien wzorzec gatunkowy Dziennikczasu zarazy Daniela Defoe, którego (świadome bądź nieświa-dome) reminiscencje pisarz odnalazł również w Kronice gettawarszawskiego Emanuela Ringelbluma. (Kronikarz piekła.„Kultura” 1962, nr 11, s. 6.) O analogiach między gettema miastem dotkniętym zarazą pisałem w książce Tekst wobecZagłady. (O relacjach z getta warszawskiego), Monografie Fun-dacji na rzecz Nauki Polskiej, Wrocław 1997, s. 217–226, zob.też Barbara Engelking, „Czas przestał dla mnie istnieć...”: anali-za doświadczenia czasu w sytuacji ostatecznej. WydawnictwoIFiS PAN, Warszawa 1996, s. 160–177. Antropologicznymii mitologicznymi sensami zarazy zajmuje się Monika Sznajder-man, Zaraza. Mitologia dżumy, cholery i AIDS. Semper, War-szawa 1994.

27 Cyt. za Jacques Ruffié, Jean Charles Sournia, Historia epidemii.Od dżumy do AIDS, tłumaczenie Bożena Anna Matusiak, Wy-dawnictwo W.A.B., Warszawa 1996, s. 97

28 Op. cit., s. 60–6229 Cyt. za: Jan Kracik, Pokonać czarną śmierć. Staropolskie postawy

wobec zarazy, Wydawnictwo M, Kraków 1991, s. 10930 Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego: wrzesień 1939

– styczeń 1943. Wstęp i redakcja Artur Eisenbach. Przełożył z ji-dysz Adam Rutkowski, Czytelnik, Warszawa 1983, s. 309–310

31 Marian Berland, Dni długie jak wieki, Niezależna Oficyna Wy-dawnicza, Warszawa 1992, s. 24

32 Adolf i Barbara Bermanowie, Zagłada getta w Warszawie. (Szkickronikarski), „Biuletyn ŻIH”, nr 45–46, (1963), s. 153

33 Marian Berland, Dni długie jak wieki... s. 24; 34834 Zob. Jean Delumeau, Grzech i strach. Poczucie winy w kulturze

Zachodu XIII–XVIII w., przełożył Adam Szymanowski, InstytutWydawniczy PAX, Oficyna Wydawnicza Wolumen, Warszawa1994, s. 146–147

35 Marian Berland, op. cit., s. 8536 Leon Najberg, Ostatni powstańcy getta, Żydowski Instytut Histo-

ryczny, Warszawa 1993, s. 9137 Franz Blättler [właśc.. Franz Mawick], Warszawa 1942. Zapiski

szofera szwajcarskiej misji lekarskiej, tłumaczenie Krzysztof Bar-tos, opracował Tomasz Szarota, PWN, Warszawa 1982, s. 64

38 Doktryna zmartwychwstania, będąca przedmiotem ostrego spo-ru dzielącego faryzeuszy, którzy ją uznawali, i saduceuszy, którzyją odrzucali, traktowana jest jako dogmat wiary. Talmud w 10rozdziale traktatu Sanhedryn stwierdza, że ci, którzy odrzucajązmartwychwstanie, nie mają udziału w życiu przyszłym. Zob.Abraham Cohen, Talmud. Syntetyczny wykład na temat Talmu-du i nauk rabinów dotyczących religii, etyki i prawodawstwa, prze-łożyła Regina Gromadzka, wydawnictwo Cyklady, Warszawa2002, s. 359–366

39 O religijnych, kulturowych i administracyjno-prawnych zagad-nieniach związanych z cmentarzem żydowskim zob. LeszekHordo, Przestrzeń żydowskiego cmentarza, w: Śmierć, przestrzeń,czas, tożsamość w Europie Środkowej około 1900, redakcja na-ukowa Karolina Grodziska, Jacek Purchla, MiędzynarodoweCentrum Kultury w Krakowie, Kraków 2002, s. 195–208. O ży-dowskich zwyczajach pogrzebowych zob. Alan Unterman, Ży-dzi. Wiara i życie, przełożył Janusz Zabierowski, WydawnictwoŁódzkie, Łódź 1989, s. 199–201

40 Wspomnienia pracownika Gminy i Judenratu w Warszawie (wrze-sień-październik 1939), „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Histo-rycznego” nr 2 (93), 1972, s. 99 –101. Dokument znajduje sięw II części Archiwum Ringelbluma. Autorstwo Nachuma Rem-by jest hipotetyczne.

41 Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego..., s. 11442 Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego 6 IX 1939 – 23

VII 1942. Opracowanie i przypisy Marian Fuks, PaństwoweWydawnictwo Naukowe, Warszawa 1983, s. 139

43 Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego..., s. 288 (za-pis z 20 maja 1941).

44 Stefan Ernest, O wojnie wielkich Niemiec z Żydami Warszawy,s. 106

45 Günther Schwarberg, In the Ghetto of Warsaw. HeinrichJöst’s Photographs, Steidl Verlag, 2001

46 Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego..., s. 382 (za-pis z 25 maja 1942), por. też zapis z 8 maja 1942

47 Rachela Auerbach, op. cit., s. 3948 Marek Edelman, Getto walczy. (Udział Bundu w obronie getta war-

szawskiego), Nakładem C.K. „Bundu” – Warszawa 1945 (reprintnakładem Łódzkiej Księgarni Niezależnej, Łódź 1991), s. 13

49 Lejb Goldin, Kronika jednej doby, przełożył Jan Leński, w: RutaSakowska, Dwa etapy. Hitlerowska polityka eksterminacji Żydóww oczach ofiar. Szkic historyczny i dokumenty, Zakład Narodowyim. Ossolińskich, Wrocław 1986, s. 86

50 „Gazeta Żydowska” należała do kategorii „prasy gadzinowej”,była koncesjonowanym przez Niemców, jedynym jawnym pol-skojęzycznym periodykiem żydowskim przeznaczonym dlawszystkich gett w Generalnym Gubernatorstwie, poświęco-nym zaś przede wszystkim gettu warszawskiemu. Ukazywałasię w Krakowie dwa razy w tygodniu (wtorki i piątki), przezpewien okres 3 razy tygodniowo, od 23 lipca 1940 do lipca1942 roku.

51 Zob. Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego..., s. 172,230, 255, 290

52 Janina Bauman, Zima o poranku. Opowieść dziewczynki z war-szawskiego getta, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 1999, s. 76

53 Archiwum ŻIH, Ring I, 11954 Cyt. za Ruta Sakowska, Ludzie z dzielnicy zamkniętej. Z dziejów

Żydów w Warszawie w latach okupacji hitlerowskiej: październik1939 – marzec 1943, wydanie drugie, poprawione i rozszerzone,Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, s. 136–137

55 O ambiwalencji doświadczenia zetknięcia się z ciałem zmarłegopisałem w artykule Spotkanie z trupem: sekcja zwłok, „Konteksty”2005, nr 1, s. 88. O wizerunku trupa w zapisach z getta war-szawskiego zob. moją książkę Tekst wobec Zagłady..., s. 215–250.Tam rozwijam pojęcie groteski makabrycznej zastosowanejprzez Rachelę Auerbach do opisu cmentarza.

56 „Bluźnierczy diabelski rechot” to określenie Łotmana i Uspien-skiego, cyt. za Monika Sznajderman, Zaraza..., s. 58. O śmiechugroteskowym pisał Wolfgand Kayser, Próba określenia istoty gro-teskowości, przełożył Ryszard Handle, „Pamiętnik Literacki”1979, nr 4: „Śmiech (...) wchodzący w sferę groteskowości, na-biera cech szyderczych, cynicznych i na koniec satanicznych.(...) [jest to] ten rodzaj śmiechu, którym mimo woli reagujemyna sytuację nie pozostawiająca poniekąd innej możliwości roz-ładowania napięcia, który (...) brzmi okropniej niż najokrop-niejsze przekleństwa. (...) Niezmierzony i, rzekłbyś, otchłaniepiekieł rozwierający śmiech jako motyw treściowy wywołującywrażenie obcości” (s. 278).

57 Ten interpretacyjny trop podsunęła mi w rozmowie Ewa Do-mańska, za co jej serdecznie dziękuję.

58 Zob. np. Wśród koszmarnej zbrodni: notatki więźniów Sonderkom-mando, tłumaczenie z jidysz i francuskiego, wybór i opracowanierękopisów Jadwiga Bezwińska, Danuta Czech, 2 wyd. rozszerzo-ne, Wydawnictwo Państwowego Muzeum w Oświęcimiu, 1975

59 O wyrafinowanym scenariuszu masowego mordu na Żydach,który można interpretować jako parodię Sądu Ostatecznego,i w tym kontekście o nagości ofiar pisze Stanisław Lem. Wedługniego aranżowany przez nazistów spektakl nagości da się inter-pretować również w kategoriach ludobójczej estetyki kiczu.

53

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM

Page 14: Antygona współczesna*ewa.home.amu.edu.pl/Leociak, Antygona wspolczesna.pdf · ratyw troski o ciało brata, wypływający z posłuszeń-stwa wobec niepisanych praw boskich, prowadzi

Zob. Stanisław Lem, Prowokacja, Wydawnictwo Literackie,Kraków, 1984, s. 27–28. Warto też zwrócić uwagę na obserwa-cję Józefa Mickiewicza, który nad katyńskimi dołami pisał, żenagość niszczy patos śmierci: „Stosy trupów nagich budzą naj-częściej odrazę. Stosy trupów w ubraniu raczej grozę”. JózefMackiewicz, Dymy nad Katyniem, w: Fakty, przyroda i ludzie,Dzieła tom 12, Kontra, Londyn 1993, s. 65

60 Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego..., s. 322 (za-pis z września1941).

61 Jona Oberski, Lata dzieciństwa, z języka niderlandzkiego przeł.Zofia Klimaszewska, Książka i Wiedza, Warszawa 1988, s. 67–69

62 Henryk Grynberg, Memorbuch, Wydawnictwo WAB, Warsza-wa 2000, s. 329

63 Sofokles, Antygona..., s. 5464 Zob. Janusz Sujecki, Druga śmierć miasta. Przyczyny i konsekwen-

cje, w: Historyczne centrum Warszawy. Urbanistyka, architektura,problemy konserwatorskie, pod redakcją Bożeny Wierzbickiej, Bi-blioteka Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, Warszawa 1998,s. 196

* Paginacja wg kart rękopisu

54

Jacek Leociak • ANTYGONA WSPÓŁCZESNA

Nekrolog. Gazeta Żydowska z 24 grudnia 1941

Nekrolog. Gazeta Żydowska z 3 października 1941

Nekrolog. Gazeta Żydowska z 3 października 1941

Nekrolog. Gazeta Żydowska z 3 pazdziernika 1941

Nekrolog. Gazeta Żydowska z 3 października 1941

Nekrolog. Gazeta Żydowska z 8 kwietnia 1941

03_LEOCIAK.ps - 4/25/2007 13:56 PM