bielajew - zirka kec.pdf

112
U powisti widomyj radianśkyj awtor nau- kowo-fantastycznych tworiw nadzwyczajno cikawo rozkazuje pro perebuwannia wczenych na nowo- widkrytij płaneti, zobrażujuczy napołehływych, do- pytływych i sylnych duchom ludej.

Upload: haereticus

Post on 12-Sep-2015

74 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

  • U powisti widomyj radiankyj awtor nau-kowo-fantastycznych tworiw nadzwyczajno cikaworozkazuje pro perebuwannia wczenych na nowo-widkrytij paneti, zobraujuczy napoehywych, do-pytywych i sylnych duchom ludej.

  • Pryswiaczuju pamjatiKostiantyna Eduardowycza Cikowkoho

  • Malunky A. PUSTOWITA

  • Chto b mih podumaty, szczo neznacznyj wypadok wyriszy moju dolu?W toj czas ja buw neodruenyj i yw u budynku naukowych praciwnykiw. Odnoho

    wesnianoho eningradkoho weczora ja sydiw bila widczynenoho wikna i myuwawsia de-rewciamy skweru, wkrytymy blidozeenym moodym puszkom. Horiszni powerchy bu-dynkiw buy osiajani blido-owtym prominniam zachodu, nyni porynay w synij pry-smerk. Wdayni wydno buo dzerkao Newy i szpyl Admiratejstwa. Buo naproczudharno, brakuwao tilky muzyky. Mij ampowyj radipryjmacz zipsuwawsia. Nina me-odija, pryhuszena stinamy, edwe doynaa z susidnioji kwartyry. Ja zazdryw susidam, ikine kincem meni spao na dumku, szczo Antonina Iwaniwna, moja susidka, ehko mohab dopomohty meni naahodyty radipryjmacz. Ja ne buw znajomyj z cijeju diwczynoju, aeznaw, szczo wona praciuje asystentom fizyko-technicznoho instytutu. Zustriczajuczy naschodach, my zawdy pryjazno witaysia. Meni zdaosia, szczo cioho cikom dosy dla toho,szczob zwernutysia do neji po dopomohu.

    Za chwyynu ja dzwonyw bila dwerej susidiw. Dweri meni widczynya Antonina Iwa-niwna. Ce bua sympatyczna diwczyna rokiw dwadciaty pjaty. Jiji weyki siri oczi, weselii badiori, dywyysia trochy nasmiszkuwato i samowpewneno, a kyrpatekyj nis nadawawobyczcziu zadyrywoho wyrazu. Na nij bua prosta czorna suknia, jaka dobre oblahaa jijiposta.

    Ja czomu raptom znijakowiw i due szwydko i putano poczaw pojasniuwaty pry-czynu swoho prychodu.

    W nasz czas soromno ne znaty raditechniky, artoma perebya wona mene. Ja biog, sprobuwaw wyprawdaty ja. Ta u nas nawi szkolari znaju raditechniku. Cej dokir wona pomjakszya

    usmiszkoju, pokazawszy swoji riwni zuby, i nijakowis znyka. Chodimo w jidalniu, ja dopju czaj i pidu ahodyty wasz pryjmacz.Ja ochocze piszow za neju.W prostorij jidalni za kruhym stoom sydia maty Antoniny Iwaniwny, powna, sywa,

    roewoycia babusia. Wona z suchuwatoju czemnistiu pozdorowkaasia zi mnoju i zapro-sya wypyty sklanku czaju.

    Ja widmowywsia. Antonina Iwaniwna dopya czaj, i my piszy do mene.Wona z nadzwyczajnoju szwydkistiu rozibraa mij pryjmacz. Ja myuwawsia jiji

    sprytnymy rukamy z dowhymy, ruchywymy palciamy. Howoryy my mao. Wona dueszwydko poahodya aparat i pisza do sebe.

    Kilka dniw ja dumaw ysze pro neji, chotiw zajty znowu, ae bez prywodu ne nawa-uwawsia. I ot, soromno pryznaty, ae ja nawmysne zipsuwaw swij pryjmacz. I piszow do

  • neji.Ohlanuwszy poszkodennia, wona nasmiszkuwato pozyrnua na mene i skazaa: Ja ne budu ahodyty waszoho pryjmacza. Ja poczerwoniw, jak warenyj rak.Ae druhoho dnia znowu piszow dopowisty, szczo pryjmacz mij praciuje czudowo.

    I nezabarom dla mene stao yttiewoju potreboju baczyty Toniu, jak ja w dumci nazywawjiji.

    Wona po-druniomu stawyasia do mene, chocz, na jiji dumku, ja, baczyte, buw tilkykabinetnyj uczenyj, wukyj specilist, raditechniky ne znaw, wdacza u mene neriszucza,zwyczky didiwki syma sydity w swojij aboratoriji abo w kabineti. Pid czas konojizustriczi wona howorya meni bahato nepryjemnoho i radya pererobyty charakter.

    Moje samolubstwo buo obraene. Ja nawi wyriszyw ne chodyty do neji, ae, zwy-czajno, ne wytrymaw. Bilsze toho, nepomitno dla sebe ja poczaw pereroblaty swij charak-ter: staw czastisze hulaty, probuwaw zajniatysia sportom, kupyw yi, weosyped i nawiposibnyky z raditechniky.

    Jako, roblaczy swoju dobrowilno-prymusowu prohulanku po eningradu, ja na roziprospektu Dwadcia pjatoho owtnia i wuyci Tretioho ypnia pomityw moodoho czoo-wika z syniuwato-czornoju borodoju.

    Win powilno podywywsia na mene i riszucze popriamuwaw meni nazustricz. Probaczte, wy ne Artemjew? Tak, widpowiw ja. Wy znajomi z Ninoju Antoninoju Herasymowoju? Ja baczyw was jako z neju.

    Ja chotiw jij deszczo peredaty pro Jewhena Palija.W cej czas pidjichaw awtomobil. Szofer kryknuw: Szwydsze, szwydsze! Zapizniujemo! Czornoborodyj skoczyw u maszynu i, we

    widjidajuczy, kryknuw meni: Peredajte Pamir, Kec Awtomobil szwydko znyk za rohom wuyci.Ja powernuwsia dodomu zbenteenyj. Chto cej czoowik? Win znaje moje prizwysz-

    cze? De win baczyw mene z Toneju czy Ninoju, jak win nazywaw jiji? Ja perebyraw upamjati wsi zustriczi, wsich znajomych Cej charakternyj orynyj nis i hostra czorna bo-roda powynni buy zayszytysia w pamjati. Ae ni, ja nikoy ne baczyw joho ranisze. A cejPalij, pro jakoho win howoryw? Chto ce?

    Ja piszow do Toni i rozpowiw pro dywnu zustricz. I raptom cia wriwnowaena diw-czyna straszenno rozchwyluwaa. Wona nawi skryknua, poczuwszy imja Palij. Toniaprymusya mene powtoryty wsiu scenu zustriczi, a potim hniwno nakynua na mene zate, szczo ja ne dohadawsia sisty z cym czoowikom w awtomobil i ne rozpytaw u nioho prowse dokadnisze.

    Na al, u was tiuchtijka wdacza! zakinczya wona. Tak, serdyto widpowiw ja. Ja zowsim ne schoyj na herojiw starych amery-

    kankych pryhodnykych filmiw i pyszajusia cym. Strybaty w maszynu neznajomoji lu-dyny Ni, diakuju krasneko.

    Wona zadumaa i, ne suchajuczy mene, powtoriuwaa, jak uwi sni: Pamir Kec Pamir Kec.Raptom kynua do knykowych poy, distaa kartu Pamiru i poczaa szukaty Kec.Ae, zwyczajno, nijakoho Keca na karti ne buo. Kec Kec Koy ce ne misto, to szczo ce: maekyj kyszak, au, ustanowa?..

    Treba diznatysia, szczo take Kec! wyhuknua wona. Neodminno siohodni abo ne

  • piznisze jak zawtra wranciJa ne piznawaw Toni. Skilky nestrymnoji energiji buo prychowano w cij diwczyni,

    jaka wmia tak spokijno, metodyczno praciuwaty! I wse ce peretworennia staosia widodnoho magicznoho sowa Palij. Ja ne nasmiywsia spytaty u neji, chto win, i ne haju-czy piszow do sebe.

    Ne budu krytysia, ja maje ne spaw cijeji noczi, meni buo due toskno, a druhohodnia ne piszow do Toni.

    Ae pizno wweczeri wona sama pryjsza do mene, prywitna i spokijna, jak zawdy.Siwszy na stie, wona skazaa:

    Ja diznaa, szczo take Kec: ce nowe misto na Pamiri, szcze ne nanesene na kartu.Ja jidu tudy zawtra, i wy musyte jichaty zi mnoju. Ja cioho czornoborodoho ne znaju, wydopomoete widszukaty joho. Ade ce wasza prowyna, eonide Wasylowyczu, szczo wy nezapytay prizwyszcza ludyny, jaka maje widomosti pro Palija.

    Ja zdywowano rozkryw oczi. Cioho szcze brakuwao. Pokynuty swoju aboratoriju,naukowu robotu i jichaty na Pamir szukaty jakoho Palija.

    Antonino Iwaniwno, poczaw ja sucho, wy, zwyczajno, znajete, szczo ne odnaustanowa czekaje zakinczennia mojich naukowych doslidiw. Zaraz ja, naprykad, zakin-czuju robotu pro sposoby zatrymuwaty wystyhannia fruktiw. Doslidy ci dawno prowody-y w Ameryci i prowadiasia u nas. Ae praktyczni naslidky poky szczo neweyki. Wy,mabu, czuy, szczo konserwni fabryky na piwdni, jaki pereroblaju miscewi frukty abrykosy, mandaryny, persyky, apelsyny, ajwu, praciuju z weyczeznym nawantaen-niam misia-piwtora, a desia-odynadcia misiaciw na rik prostojuju. I ce tomu, szczofrukty wystyhaju maje odnoczasno i pererobyty jich usi widrazu nemoywo.

    Tomu szczoroku hyne mao ne dewja desiatych uroaju Zbilszyty kilkis fabryk,jaki desia misiaciw na rik prostojuju, te newyhidno. Ot meni i doruczyy cioho lita poji-chaty u Wirmeniju, szczob na misci prowesty nadzwyczajno waywi doslidy sztucznohozatrymuwannia wystyhannia fruktiw. Frukty znimajusia trochy nedozriymy i potim wy-styhaju postupowo, partija za partijeju, w miru toho, jak zawody sprawlajusia z swojejurobotoju. Takym czynom, zawody praciuwatymu ciyj rik, a

    Ja podywywsia na Toniu i zapnuwsia. Wona ne perebywaa mene, wona wmia su-chaty, ae obyczczia jiji wse bilsze pochmurnio. Na obi, mi browamy, laha zmorszka,dowhi wiji buy opuszczeni. Koy wona zwea na mene oczi, ja pobaczyw u nych znewahu.

    Jakyj uczenyj, jakyj hromadkyj dijacz! skazaa wona choodno. Ja te jiduna Pamir u sprawi, a ne jak szukaczka pryhod. Meni koncze treba rozszukaty Palija. Po-doro dowho ne trywatyme. I wy szcze wstyhnete popasty u Wirmeniju na zbyrannia wro-aju.

    Hrim i byskawka! Ne mih e ja skazaty jij, w jake bezhuzde stanowyszcze wonamene stawy! Jichaty z kochanoju diwczynoju szukaty newidomoho Palija, moywo,moho supernyka. Prawda, wona skazaa, szczo wona ne szukaczka pryhod i jide wsprawi. Jaka sprawa zwjazuje jiji z Palijem? Spytaty ne dozwolao samolubstwo. Ni,dosy z mene. Kochannia zawaaje roboti. Tak, tak! Ranisze ja praciuwaw u aboratorijido piznioho weczora, a teper idu, skoro probje czetwertu.

    Ja we chotiw szcze raz widmowyty, ae Tonia poperedya mene: Baczu, meni dowedesia jichaty samij, skazaa wona, pidwodiaczy. Ce

    uskadniuje sprawu, ae, moe, meni poszczasty znajty czornoborodoho i bez waszoji do-pomohy. Proszczawajte, Artemjew! Baaju wam uspisznoho wystyhannia.

  • Posuchajte, Antonino Iwaniwno!.. Toniu! Ae wona we wyjsza z kimnaty.Ity za neju? Powernuty? Skazaty, szczo ja zhoden? Ni, ni! Treba wytrymaty charak-

    ter. Teper abo nikoy.I ja wytrymuwaw charakter uwe weczir, usiu bezsonnu nicz, uwe pochmuryj ranok

    nastupnoho dnia. W aboratoriji ja ne mih dywytysia na sywy predmet mojich doslidiw.Tonia, zwyczajno, pojide sama. Wona ne spynysia ni pered jakymy trudnoszczamy.

    Szczo stanesia na Pamiri, koy wona znajde czornoborodoho i czerez nioho Palija? Jakbyja sam buw prysutnij pry zustriczi, meni bahato deczoho stao b jasnym. Ja ne pojidu zToneju ce znaczy rozryw. Nedarma, wychodiaczy, wona skazaa proszczawajte. Iwse-taky ja muszu wytrymaty charakter. Teper abo nikoy. Zwyczajno, ja ne pojidu. Aene mona buty neczemnym zwyczajna wwiczywis wymahaje dopomohty Toni zibra-tysia w dorohu.

    I o szcze ne probyo czetwertoji hodyny, a ja we perestrybuwaw czerez pja prystu-pok, zbihajuczy wnyz. Ne hirsze wid staroho amerykankoho kinoheroja, ja skoczyw nachodu w troejbus i pomczaw dodomu. Zdajesia, nawi ne postukawszy, wetiw u kimnatuToni i wyhuknuw:

    Ja jidu z wamy, Antonino Iwaniwno!Ne znaju, dla koho bilszoju nespodiwankoju buw cej wyhuk dla neji czy dla mene

    samoho. Zdajesia, dla mene.Tak ja buw wtiahnutyj w ciyj riad zowsim nejmowirnych pryhod.

  • Ja newyrazno pamjataju naszu podoro wid eningrada do tajemnyczoho Keca. Jabuw zanadto schwylowanyj swojeju nespodiwanoju podoroiu, zbenteenyj wasnoju po-wedinkoju, pryhniczenyj Tonynoju energijeju.

    Tonia ne chotia wtraczaty odnoho zajwoho dnia i skaa marszrut podoroi, wyko-rystawszy wsi szwydki suczasni zasoby peresuwannia.

    Wid eningrada do Moskwy my etiy aeropanom. Nad Wadajkoju wysoczynojunas dobre poszarpao, a tomu szczo ja ne znoszu ni morkoji, ni powitrianoji chytawyci,meni stao pohano. Tonia dbajywo dohladaa mene. W dorozi wona poczaa stawytysia domene tepo i ahidno sowom, zminya na kraszcze. Ja dedali bilsze dywuwawsia:skilky syy, inoczoji asky, pikuwannia u cijeji diwczyny! Pered podoroiu wona praciu-waa bilsze, ni ja, ae na nij ce zowsim ne poznaczyo. Wona bua wesea i czasto naspi-wuwaa jakycho piseniok.

    W Moskwi my peresiy na napiwreaktywnyj stratopan Cikowkoho, szczo robypriami rejsy Moskwa Taszkent.

    Cia maszyna etia z szaenoju szwydkistiu. Try metaewi sygary, zjednani bokamy,maju chwostowe operennia i wkryti odnym kryom takyj zownisznij wyhlad strato-pana. Tonia widrazu oznajomya z joho budowoju i pojasnya meni, szczo pasayry ipioty mistiasia w liwomu bokowomu korpusi, w prawomu palne, a w seredniomu powitrianyj gwynt, styskuwacz powitria, dwyhun i choodylnyk; szczo litak ruchajesiasyoju powitrianoho gwynta i widdaczeju produktiw horinnia. Wona howorya szcze projaki cikawi podrobyci, ae ja suchaw neuwano, nowyzna wrae pryhniczuwaa mene.Pamjataju, my zajszy w kabinu, jaka hermetyczno zakrywaa, i posiday na due mjakikrisa. Litak pobih po rejkach, nabraw szwydkosti sto metriw na sekundu i zniawsiaw powitria. My etiy na weyczeznij wysoti, moywo, za meamy troposfery1 izszwydkistiu tysiaczi kiometriw na hodynu. I kau cia szwydkis ne hranyczna.

    1 Troposfera nynij szar zemnoji atmosfery (w seredniomu 9-11 km. zawwyszky). Nad troposferojupoczynajesia stratosfera.

  • Ne wstyh ja jak slid umostyty, a my we zayszyy pozadu mei RRFSR. Za chma-ramy zemli ne buo wydno. Koy chmary poczay ridszaty, ja pobaczyw hyboko pid namysiruwatu powerchniu. Wona zdawaa zahybenoju w centri i pidniatoju do obriju, nibyperekynutyj siryj kupo.

    Kyrhyki stepy, skazaa Tonia. Ue! Oce tak szwydkis!Takyj polit mih zadowolnyty nawi neterpinnia Toni.Poperedu bysnuo Aralke more. I w kabini howoryy we ne pro Moskwu, jaku

    szczojno pokynuy, a pro Taszkent, Andyan, Kokand.Taszkenta ja ne wstyh rozdywytysia. My byskawyczno spustyy na aerodrom i we

    czerez chwyynu mczay awtomobiem na wokza nadszwydkisnoho reaktywnoho pojizda toho taky Cikowkoho. Cej perszyj reaktywnyj pojizd Taszkent Andyan szwyd-kistiu ne postupawsia pered stratopanom.

    Ja pobaczyw dowhyj, obticznoji formy wahon bez kolis. Dno wahona eao na be-tonnomu pootni, szczo pidnosyosia nad gruntom. Z oboch bokiw wahon maw zakrajiny,szczo zachodyy za pootno. Wony nadaway stijkosti na zakruhenniach koliji.

    Ja diznawsia, szczo w ciomu pojizdi powitria nakaczujesia pid dnyszcze wahona i

  • kri osobywi szcziyny prohaniajesia nazad. Ote, wahon ey na tonisikomu szari po-witria. Tertia zwedene do minimumu. Ruch dosiahajesia widkydanniam nazad powitria-noho strumenia, i wahon rozwywaje taku szwydkis, szczo z rozhonu bez mostiw pere-strybuje czerez neweyki riczky.

    Ja bojazko ziszczuywsia, siw u wahon, i my ruszyy.Szwydkis jizdy-polotu bua sprawdi grandizna. Za wiknamy andszaft zywawsia

    w owtuwato-siruwati smuhy. Tilky bakytne nebo zdawaosia zwyczajnym, ae bilichmary bihy nazad z nezwyczajnoju szwydkistiu. Pryznaju, nezwaajuczy na wsiuzrucznis cioho nowoho sposobu spouczennia, ja ne mih doczekatysia kincia naszoji ko-rotkoji podoroi. Ae o pid namy bysnua riczka, i my wmy pereskoczyy jiji bez mostu.Ja skryknuw i mymowoli pidwiwsia. Baczaczy taku widstalis i prowincilnis, wsi pasa-yry hoosno zasmijay, a Tonia poczaa zachopeno peskaty w dooni.

    Oce meni podobajesia! Ce sprawnia jizda! kazaa wona.Ja toskno zahladaw u wikno: koy skinczysia ce kaamutne myhotinniaW Andyani ja we poczaw prosytysia. Treba chocz trochy perepoczyty pisla wsich

    cych nadszwydkisnych pryhod. Ae Tonia j suchaty ne chotia. Jiji ochopyw demon new-hamownosti.

    Wy zipsujete meni we grafik. U mene uzhodeno wse do odnijeji chwyyny.I my znowu, jak nawieni, pomczay na aerodrom.Szlach wid Andyana do Osza my proetiy zwyczajnym aeropanom, joho zowsim

    nemau szwydkis czotyrysta pjatdesiat kiometriw na hodynu Tonia wwaaa zaczerepaszaczu. Na ycho, w motori szczo zipsuwaosia, i my zrobyy wymuszenu posadku.Poky bortmechanik ahodyw motor, ja wyjszow z kabiny i prostiahsia na pisku. Ae pisokbuw nesterpno hariaczyj. Sonce peko nemyoserdno, i meni doweo zachowatysia w du-sznu kabinu.

    Obywajuczy potom, ja prokynaw u duszi naszu podoro i mrijaw pro eningradkyjdribnyj doszczyk.

    Tonia nerwuwaa, bojaczy zapiznytysia w Oszi do widlotu dyryabla. Na mojeneszczastia, my ne zapiznyysia i pryetiy na aerodrom za piwhodyny do widlotu dyrya-bla. Cej metaewyj gigant z hofrowanoji stali maw prystawyty nas u misto: Kec. My dobi-hy do pryczalnoji szczohy, szwydko pidniay u lifti i wwijszy w hondou.

    Podoro na dyryabli zayszya najpryjemniszyj spohad. Kajuty hondoy ochoodu-way i dobre wentyluway. Szwydkis wsioho dwisti dwadcia kiometriw na hodynu.Ni chytawyci, ni triasinnia i cikowyta widsutnis pyu. My dobre poobiday w zatysznijkajut-kompaniji. Za stoom czuty buo nowi sowa: Aaj, Kara-Kul, Choroh

    Pamir z wysoty sprawyw na mene dosy pochmure wraennia. Nedarma ciu po-kriwlu switu nazywaju pidniiam smerti. Lodowi riczky, hory, uszczeyny, moreny,snihowi stiny, uwinczani czornymy kamjanymy zubciamy, traurne wbrannia hir. I y-sze hyboko wnyzu zeeni pasowyka.

    Jakyj pasayr-alpinist, pokazujuczy na wkryti zeenkuwatoju kryhoju hory, poja-sniuwaw Toni:

    Ocej hadekyj lodowyk, ce hoczastyj, on tam horbkuwatyj, dali chwylastyj,schidczastyj

    Raptom bysnuo dzerkao ozera. Kara-Kul. Wysota try tysiaczi dewjatsot dewjanosto metriw nad riwnem moria,

    skazaw alpinist.

  • Podywisia, podywisia! okykaje mene Tonn.Dywlu. Ozero, jak ozero. Byszczy. A Tonia zachoplujesia. Jaka krasa! Tak, byskucze ozero, kau ja, szczob ne obrazyty Toniu.

  • Ta o my jdemo na posadku. Ja baczu z dyryabla zahalnyj wyhlad mista. Wono eyu due dowhij, wukij wysokohirnij doyni mi snihowych werchowyn. Doyna majepriamo prostiahajesia z zachodu na schid. Bila samoho mista wona rozszyriajesia. Koopiwdennoho kraju mista je weyke hirke ozero.

    Sote zo dwi budynkiw wybyskuju poskymy metaewymy dachamy. Bilszis da-chiw bili, jak aluminij, ae je j temni. Na piwnicznomu schyli hory stoji weyka budiwla zkupoom, mabu, obserwatorija. Za yymy: budynkamy fabryczni korpusy.

    Nasz aerodrom roztaszowanyj u zachidnij czastyni mista, a w schidnij prostiaha-jesia jaka dywna zaliznycia z due szyrokoju kolijeju. Wona jde do samoho kraju do-yny i tam, oczewydno, kinczajesia.

    Nareszti zemla.My jidemo w hotel. Ja widmowlaju ohladaty misto: stomywsia z dorohy, i Tonia

    askawo widpuskaje mene widpoczywaty. Skynuwszy czerewyky, ja lahaju widpoczyty naszyrokyj dywan. Jaka rozkisz! W hoowi szcze szumla motory wsilakych szwydkochodiw,oczi zypajusia. A o koy ja widpoczynu na sawu!

    Niby stukaju u dweri. Czy ce szcze hrymla w hoowi motory Taky sprawdi stu-kaju. Ot ne do reczi!

    Wwijdi! serdyto kryczu i schopluju z dywana. Zjawlajesia Tonia. Wona, zda-jesia, postawya sobi za metu zwesty mene zo switu.

    Nu, jak widpoczyy? Chodim, kae wona. Kudy chodim? Czomu chodim? hoosno pytaju ja. Jak kudy? Czoho my pryjichay siudy?Awe. Szukaty ludynu z czornoju borodoju. Zrozumio Ae we weczir, i kraszcze

    b poczaty szukaty zranku. Ae protestuwaty marna ricz. Ja mowczky natiahuju napeczi ehke eningradke palto, ae Tonia dbajywo poperedaje mene:

    Nadiahajte szubu. Ne zabuwajte, szczo my na wysoti kilkoch tysiacz metriw, asonce we zajszo.

    Nadiahaju szubu, i my wychodymo na wuyciu. Ja wdychaju moroziane powitria ipoczuwaju, szczo meni dychaty wako. Tonia pomiczaje, jak ja pozichaju, i kae:

    Wy ne zwyky do rozridenoho hirkoho powitria. Niczoho, ce skoro mynesia. Dywno, szczo ja w hoteli ne poczuwaw cioho, kau ja. A w hoteli powitria sztuczno zhuszczaju kompresorom, kae Tonia, ne wsi

    perenosia hirke powitria. Dechto zowsim ne wychody na wuyciu, i z takymy konsultu-jusia doma.

    Szkoda, szczo cia pilha ne poszyriujesia na specilistiw po rozszukuwanniu czor-nych borid! neweseo poartuwaw ja.

    My jszy wuyciamy czystekoho, dobre oswitenoho mista. Tut buw najriwniszyj inajmicniszyj w switi bruk z pryrodnoho wyriwnianoho j widszlifowanoho hranitu.Bruk-monsilit.

    Nam czasto traplay czornoborodi: mabu, sered naseennia buo bahato yteliwpiwdnia.

    Tonia szczochwyyny smykaa mene za rukaw i pytaa: Ce ne win?

  • Ja pochmuro chytaw hoowoju. Nepomitno my dijszy do bereha ozera.Raptom zawya syrena. Horamy pisza una, i rozbudeni hory widhuknuy alisy-

    wym zawywanniam. Wyjszow achywyj koncert.Berehy ozera oswityy jaskrawymy lichtariamy, i ozero spaachnuo, nemow dzer-

    kao w amaznij oprawi. Slidom za lichtariamy zaswityy desiatky potunych proekto-riw, spriamuwawszy swoje hoube prominnia w syniawu bezchmarnoho weczirniohoneba. Syrena zmowka. Zatycha j una w horach. Ae misto strywoyo.

    Po ozeru wzdow bereha zabihay szwydkochidni katery i hlisery. Jurby ludej scho-dyysia do ozera.

    Kudy wy dywyte? poczuw ja hoos Toni. Cej hoos nahadaw meni pro mijsumnyj obowjazok.

    Ja riszucze powernuwsia spynoju do ozera, do wohniw i poczaw wyszukuwaty w na-towpi borodatych ludej.

    Odnoho razu meni zdaosia, szczo ja pobaczyw czornoborodoho neznajomcia. Tilkyja chotiw skazaty pro ce Toni, jak raptom wona wyhuknua:

    Dywisia! Dywisia! i pokazaa na nebo.My pobaczyy zootu ziroczku, szczo nabyaasia do zemli. Natowp stych. Tyszu po-

    ruszyw daekyj hrim. Hrim z jasnoho neba! Hory pidchopyy cej hurkit i widpowiy hu-choju kanonadoju. Hrim zrostaw szczosekundy, zirka wse zbilszuwaa. Pozadu neji wy-razno poznaczywsia temnyj dymok, i nezabarom ziroczka peretworyasia w sygaro-podibne tio z pawciamy. Ce mih buty tilky mipanetnyj korabel. W natowpi unay wy-huky.

    Kec-sim! Ni, Kec-pja!Raketa raptom opysaa neweyke koo i perekynua kormoju wnyz. Poumja wycho-

    pyosia z diuz, i wona dedali wse powilnisze poczaa spuskatysia do ozera. Dowyna jijitrochy perewyszczuwaa dowynu najbilszoho parowoza. I waya wona, mabu, ne men-sze.

    I o ce wake hromaddia, ne doetiwszy do powerchni wody kilkoch desiatkiw me-triw, niby powyso w powitri: sya wybuchajuczych haziw pidtrymuwaa joho whori. Hazyzdijmay chwyli na powerchni wody. Kuby dymu steyysia po ozeru.

    Potim staewa sygara poczaa edwe pomitno spuskatysia i skoro kormoju dotorknu-a do wody. Woda zawyruwaa, zakekotia, zaszypia. Para opowya raketu. Wybuchyprypynyy. Sered pary j dymu zjawywsia werchnij hostryj kine rakety i opustywsiawnyz. Wakyj spesk wody. Weyka chwyla, hojdajuczy na swojemu hrebeni katery i hli-sery, pisza po ozeru. Rakety ne buo wydno. A o wona bysnua w prominni proektorai zahojdaa na powerchni wody. Natowp drunymy krykamy prywitaw jiji bahopoucznyjspusk.

    Fotylija kateriw nakynua na pawajuczu raketu, mow akuy na kyta. Maekyjczornyj kater uziaw jiji na buksyr i widwiw u hawa. Dwa potuni traktory wytiahy ra-ketu po specilnomu pomostu na bereh. Nareszti widkrywsia luk, i z rakety wyjszymipanetni mandriwnyky.

    Perszyj z nych, tilky-no wyjszow, poczaw huczno czchaty. Z natowpu widpowiy smi-chom i wyhukamy: Zdorowi czchnuwszy!

    Szczorazu taka istorija! skazaw czoowik, szczo pryetiw z neba. Jak tilkypotraplu na zemlu ney, kaszel.

  • Ja z cikawistiu i powahoju dywywsia na ludynu, jaka szczojno pobuwaa w bezkrajichprostorach neba. Je taki smiywi ludy! Ja nizaszczo ne zwaywsia b poetity na raketi.

    Prybuych zustriczay radisno, bez kincia rozpytuway, potyskay ruky. Ae o wonysiy w awtomobil i pojichay. Natowp szwydko zmenszywsia. Wohni pohasy. Ja raptomwidczuw, jak zaderewjaniy moji nohy. Mene morozyo i nudyo.

    Wy zowsim posyniy! zhlanua, nareszti, Tonia. Chodimte dodomu!U westybiuli hotelu mene zustriw towstekyj ysyj czoowik. Pochytawszy hoowoju,

    win skazaw: A na was, junacze, pohano wpywaju hory. Zmerz, widpowiw ja.U zatysznij jidalni my rozhoworyysia z towstekym czoowikom, szczo, jak wyjawy-

    o, buw likarem. Siorbajuczy hariaczyj czaj, ja rozpytuwaw joho, czomu jichnie misto iraketa, jaka pryetia, nazywajusia Kec.

    I Zirka tako, widpowiw likar, Zirka Kec. Czuy? W nij, wasne, wsia su.Wona stworya ce misto. A czomu Kec? Newe ne dohadujete? Czyjeji systemy buw stra-topan, na jakomu wy siudy etiy?

    Zdajesia, Cikowkoho, widpowiw ja. Zdajesia nezadowoeno skazaw likar. Ne zdajesia, a tak wono i je. Ra-

    ketu, jaku wy baczyy, te za joho panom zrobeno, i Zirku te. O czomu i Kec: Kostian-tyn Eduardowycz Cikowkyj. Zrozumio?

    Zrozumio, widpowiw ja. A szczo ce za Zirka Kec? Sztucznyj suputnyk Zemli. Nadzemna stancija-aboratorija i raketodrom dla ra-

    ket daekoho mipanetnoho spouczennia.

  • We dawno ja ne spaw tak micno, jak cijeji noczi. I prospaw by do dwanadciatojihodyny dnia, jakby Tonia ne rozbudya mene o szostij ranku.

    Szwydsze na wuyciu, skazaa wona. Zaraz robitnyky j subowci jdu narobotu.

    I znowu ja rano-wranci wziawsia za swoju rol szukacza. A czy ne kraszcze nam u dowidkowomu biuro zapytaty, czy proywaje tut Palij? Najiwne pytannia, widpowia Tonia. Ja szcze z eningrada zapytuwaa pro

    ce.My jszy monolitnym brukom. Sonce we pidniaosia nad horamy, ae mene moro-

    zyo, i dychaty wse szcze buo wako. Lodowyky nesterpno byszczay.Pokazawsia neweykyj sadok naslidok roboty miscewych sadiwnykiw nad aklima-

    tyzacijeju rosyn. Do pobudowy mista Kec tut, na wysoti kilkoch tysiacz metriw, ne buonijakoji zeeni, ni rosyn, ni zakiw.

    Chodinnia stomyo mene. Ja zaproponuwaw posydity. Tonia zhodya.Powz nas ruchawsia ludkyj potik. Ludy hoosno rozmowlay, smijay sowom,

    poczuway sebe cikom normalno. Ce win! kryknuw ja.Tonia rwuczko pidweasia, schopya mene za ruku, i my czymdu pustyysia doha-

    niaty maszynu. Maszyna etia priamym, jak stria, prospektom, szczo jszow na raketo-drom.

    Bihty buo wako. Ja zadychawsia. Mene nudyo. Pamoroczyo u hoowi, nohy jruky tremtiy. Na cej raz i Tonia poczuwaa sebe pohano, ae wse-taky wperto biha.

    Tak my bihy chwyyn z desia. Poperedu szcze wydno buo awtomobil z czornobo-rodym. Raptom Tonia wybiha na prospekt i, rozstawywszy ruky, zahorodya dorohu zu-stricznomu awtomobiewi. Maszyna kruto spynya. Tonia szwydko wskoczya w kabinkui wtiaha mene.

    Szofer dywywsia na nas z neporozuminniam. eti strioju on za tijeju maszynoju! nakazaa Tonia takym wadnym tonom,

    szczo szofer, ne kauczy j sowa, powernuw nazad i daw pownyj haz.Doroha bua czudowa. My szwydko zayszyy za soboju ostanni budynky. I pered

    namy, jak na dooni, rozkynuwsia raketodrom. Na szyrokij zaliznycznij koliji eaa ra-keta, schoa na weetenkoho soma. Bila rakety poraysia ludy. Raptom zawya syrena.Ludy pospiszno widbihy wbik. Raketa ruszya rejkamy, nabyrajuczy szwydkosti i, na-reszti, pobiha z nejmowirnoju szwydkistiu. Doroha zdijmaasia whoru gradusiw na tryd-cia. Koy do kincia koliji yszyo ne bilsze jak kiometr, z chwosta rakety wychopywsiaweyczeznyj snip poumja. Kuby dymu obhornuy raketu. Slidom za tym doetiw zwukohuszywoho wybuchu. Szcze czerez kilka sekund nas obdao sylnoju chwyeju powitria, my pochytnuysia. Raketa, zayszajuczy za soboju dowhu nyzku dymowych kubiw,zniaasia do neba, szwydko zmenszyasia do czornoji ciatoczky i znyka. My pidjichay doraketodromu. Na al, czornoborodoho sered tych, szczo zayszyy, ne buo

  • Tonia kynua u natowp i poczaa rozpytuwaty wsich: czy ne baczyw chto czoowikaz czornoju borodoju?

    Ludy perezyray, pryhaduway, i, nareszti, czoowik u biomu szoomi i biomu szki-rianomu kostiumi skazaw:

    Ce, mabu, Jewhejew. Zwyczajno, Jewhejew. Inszoho czornoborodoho u nas siohodni ne buo, pid-

    twerdyw druhyj. De win? schwylowano spytaa Tonia.Czoowik pidniaw ruku whoru. Tam. Peretynaje stratosferu. Po dorozi do Zirky Kec.Tonia zblida. Ja pidchopyw jiji pid ruku i widwiw do taksi. My jidemo w hotel, skazaw ja.Tonia mowczaa wsiu dorohu. Pokirno spyrajuczy na moju ruku, wona zijsza scho-

    damy. Ja widwiw jiji w nomer i posadyw u kriso. Pokawszy hoowu na spynku, wonasydia z zapluszczenymy oczyma. Bidna Tonia! Jak hostro wona pereywaa swoju newda-czu! Ae prynajmni teper usiomu kine. Ne budemo my sydity w misti Kec, poky czor-noborodyj powernesia z mipanetnoji podoroi.

    Powoli obyczczia Toni poczao oywaty. Szcze ne rozpluszczujuczy oczej, wona rap-tom posmichnua:

    Czornoborodyj poetiw na Zirku Kec. Nu, szczo , my poetymo za nym!Wid cych sliw ja mao ne wpaw z krisa. etity na raketi! W czorni bezodni neba!..Ja skazaw ce takym tragicznym tonom i z takym perelakom, szczo Tonia rozsmija-

    a. Ja dumaa, wy chorobriszi j riszucziszi, skazaa wona we serjozno i nawi

    trochy sumno. A wtim, koy ne choczete suprowodyty mene, moete jichaty w enin-grad abo u Wirmeniju, kudy wam zamanesia. Teper ja znaju prizwyszcze czornoboro-doho i mou obijtysia bez was. A zaraz idi u swij nomer i lahajte w liko. U was duepohanyj wyhlad. Hirki wysoty i zoriani swity ne pro was.

    Tak, ja sprawdi poczuwaw sebe due pohano i ochocze wykonaw by nakaz Toni. Aemoje samolubstwo buo wraene. W toj moment ja najbilsze na switi chotiw zayszytysiana zemli i najbilsze bojawsia wtratyty Toniu. Szczo sylnisze? Poky ja wahawsia, za menewyriszyw mij jazyk.

    Antonino Iwaniwno! Toniu! skazaw ja. Ja osobywo szczasywyj, szczo wyzaproszujete mene suprowodyty was teper, koy ja wam bilsze nepotribnyj dla rozszukiwczornoborodoho. Ja poeczu!

    Wona edwe pomitno posmichnua i prostiaha meni ruku. Spasybi, eonide Wasylowyczu. Teper ja powynna rozpowisty wam use. Ade ja

    baczya, jak was muczyw Palij, jakoho ja szukaju tak napoehywo. Pryznajtesia, wam neraz spadao na dumku, szczo Palij utik wid mene, a ja, wperta zakochana diwczyna, ha-niaju za nym po switu, spodiwajuczy powernuty kochannia.

    Ja mymowoli poczerwoniw. Wy buy nastilky taktowni, szczo ne stawyy meni takych zapyta. Nu, to znajte:

  • Palij mij druh i towarysz po uniwersytetu. Ce due taanowytyj moodyj uczenyj, wy-nachidnyk. Natura, schylna zachopluwatysia, nepostijna. My z nym szcze na ostanniomukursi uniwersytetu poczay odnu naukowu robotu, jaka maa zrobyty pereworot w eek-tromechanici. Robotu my rozpodiyy nariwno i jszy do odnijeji mety, mow robitnyky, jakikopaju tunel z dwoch bokiw, szczob zustritysia w odnij toczci. My buy we nedaeko widmety. Wsi zapysy wiw Palij u swojij zapysnij knyci. Nespodiwano joho komandyruwayw Swerdowk. Win wyjichaw tak pospiszno, szczo ne zayszyw meni knyky. Win zawdybuw neuwanyj. Ja pysaa jomu w Swerdowk, ae ne distaa widpowidi. Widtodi win jaku wodu pirnuw. U Swerdowku ja diznaa, szczo joho perewedeno u Wadywostok, aetam slidy hublasia. Ja probuwaa sama prodowuwaty robotu. Ae meni brakuwao ciohoriadu formu ta rozrachunkiw, zrobenych Palijem. Koy ja dokadno rozpowim wam prociu robotu. Wona staa mojeju nawjazywoju idejeju, mojim koszmarom. Wona zawaaameni zajmatysia inszymy robotamy. Kynuty na piwdorozi taku bahatonadijnu probemu ja j zaraz ne rozumiju cijeji ehkowanosti Palija. Teper wy zrozumijete, czomu zwistkapro nioho tak schwyluwaa mene. Ot i wse U was i sprawdi prepohanyj wyhlad. Idi ilahajte.

    A wy? Ja te widpoczynu trochy.Ae Tonia ne widpoczywaa. Wona pisza u widdi kadriw hoownoho uprawlinnia

    Kec i tam diznaasia, szczo na Zirku Kec mona potrapyty tilky zakontraktuwawszy narobotu. Fizyky i biogy buy potribni. I Tonia, nedowho dumajuczy, zakontraktowujesebe i mene na rik.

    Wona radisno wbiha do mene w kimnatu i wawo poczaa rozpowidaty pro swojipryhody. Potim wyjniaa z buzkowoho szkirianoho portfela banky, samopysne pero iprostiahnua meni.

    O wasza zajawa. Pidpyszi. Tak, ae ciyj rik Ne turbujte. Ja zjasuwaa, szczo uprawlinnia ne due stroho doderujesia cioho

    kontraktu. Nezwyczajnis obstanowky, umow isnuwannia, klimatu wziato do uwahy. Ichto bude perenosyty pohano

    Klimat? Jakyj e tam klimat? Ja maju na uwazi ytowi prymiszczennia Kec. Tam mona zrobyty wsiakyj kli-

    mat, z jakoju zawhodno temperaturoju i woohistiu powitria. Znaczy, tam taka rozridena atmosfera, jak tut, na wysoti Pamiru? Tak, prybyzno taka, newpewneno widpowia Tonia i dodaa skoromowkoju:

    Abo troszky mensza. W ciomu, mabu, hoowna pereszkoda dla was. Kandydaty na Zirkuprochodia strohyj fizycznyj widbir. Tych, chto ehko zaneduuje na hirku chworobu,brakuju.

    Ja, prawda, due zradiw, diznawszy, szczo u mene je szcze szlach do poczesnohowidstupu. Prote Tonia widrazu zaspokojia mene:

    Ae my jako ce wasztujemo! Ja czua, tam je kimnaty z zwyczajnym tyskom at-mosfery. Tysk zmenszujesia postupowo, i pryjidi szwydko zwykaju. Ja pohoworiu prowas z likarem.

    Meni stao pohano, i ja z rozpaczem uchopywsia za ostannij dokaz: A jak e z robotoju na Zemli? U Toni we bua hotowa widpowi:

  • Nema niczoho prostiszoho. Kec due awtorytetnyj zakad, i warto tilky spowi-styty na misce roboty, szczo wy zakontraktuway, i was zaraz e widpustia. Aby waszezdorowja dozwoyo. Jak wy sebe poczuwajete? I wona wziaa moju ruku, szczob pere-wiryty puls.

    Nu, koy takyj likar torkajesia do waszoji ruky, to mymowoli widpowisy: Czu-dowo!

    Tym kraszcze. Pidpysujte szwydsze papery, i ja pidu do likaria.Tak, ne wstyhnuwszy ohlanuty, ja buw zawerbowanyj w neboyteli Sabis? Posyninnia szkiry? Zapamoroczennia? Nudota? dopytuwaw mene li-

    kar. Bluwannia ne buo? Ni, tilky due nudyo, koy my bihy za awtomobiem.Likar z chwyynu pomirkuwaw i hybokodumno skazaw: U was ehka forma chworoby. Znaczy, mona etity, likariu? Tak. Dumaju, mona. W raketi, prawda, tilky desiata czastyna normalnoho at-

    mosfernoho tysku, ae zate wy dychatymete czystym kysnem, ne rozbawenym na czotyrypjatych azotom, jak w atmosferi. Cioho cikom dosy dla dychannia. A na Zirci Kec jewnutriszni kamery z normalnym tyskom. Ote, wam dowedesia ysze trochy poterpitypid czas perelotu. Zirka mistysia na wysoti wsioho w tysiaczu kiometriw.

    Skilky dniw trywatyme perelit? spytaw ja. Likar nasmiszkuwato skosyw oczina mene.

    Ja baczu, wy mao rozumijete na mipanetnych podoroach. Tak o, lubyj mij,raketa ety do Zirky wisimdesiat chwyyn. Ae czerez te, szczo dowodysia perewozytynezwycznych do takych polotiw ludej, polit trywaje trochy bilsze. Szczob skorystaty wid-centrowoju syoju, snariad ety pid kutom u dwadcia pja gradusiw do horyzontu w na-priami obertannia Zemli. Za perszi desia sekund szwydkis zrostaje do pjatysot metriwna sekundu, i tilky potim pid czas polotu kri atmosferu trochy spowilniujesia, a potim,koy atmosfera poczne ridszaty, znowu zbilszujesia.

    Czomu szwydkis spowilniujesia pid czas polotu kri atmosferu? Halmuwannia? Halmuwannia mona pereboroty, ae pry nadzwyczajnij szwydkosti polotu kri

    atmosferu wid tertia due rozpikajesia oboonka rakety. Do toho , czym bilsza szwyd-kis, tym bilsza waha. A widczuty swoje tio waczym u desia raziw ne due pryjemno.

    A my ne zhorymo wid tertia oboonky ob atmosferu? z pobojuwanniam spytawja.

    Ni. Moe, trochy spitnijete ne bilsze. Ade zownisznia oboonka rakety skada-jesia z trioch szariw. Wnutrisznij micnyj metaewyj, z wiknamy z kwarcu, prykrytymyszarom zwyczajnoho ska, i z dweryma, jaki hermetyczno zakrywajusia. Druhyj tuho-pawkyj, z materiu, szczo maje ne prowody tepa. Tretij zownisznij chocz i wid-nosno tonkyj, ae z nadzwyczajno tuhopawkoho metau. Jakszczo werchnij szar roza-rysia do bioho koloru, to serednij zatrymaje tepo, i wono ne poszyrysia wseredynu ra-kety. Ta j choodylnyky czudowi. Choodylnyj haz bezpererwno cyrkuluje mi oboon-kamy, prochodiaczy kri puchku seredniu maotepoprowidnu prokadku.

    Wy, likariu, sprawnij inener, skazaw ja. Niczoho ne wdijesz. Raketu ehsze prystosuwaty do ludkoho organizmu, ni or-

    ganizm do nezwyczajnych umow. Ote, technikam dowodysia praciuwaty w kontakti zimnoju. Podywyysia b wy perszi doslidy. Skilky newdacz, ertw!

  • I ludki buy? Tak, i ludki.I meni po spyni zabihay muraszky. Ae widstupaty buo pizno.Koy ja powernuwsia w hotel, Tonia radisno skazaa meni: Ja we znaju wse czudowo wasztuwao. My wylitajemo zawtra, riwno opiw-

    dni. Z soboju niczoho ne beri. Uranci, pered polotom, my pryjmemo wannu j projdemodezynfekcijnu kameru. Wy oderyte sterylizowanu biyznu i kostium. Likar skazaw, szczowy zowsim zdorowa ludyna.

    Ja suchaw Toniu nemow uwi sni. Wid strachu ja zacipeniw. Dumaju, ne warto ho-woryty pro te, jak ja prowiw ostanniu nicz na Zemli i szczo peredumaw

  • Nastaw ranok. Ostannij ranok na Zemli. Ja tuno podywywsia u wikno swityojaskrawe sonce. Jisty ne chotio, ae ja prymusyw sebe posnidaty i piszow oczyszczaty-sia wid zemnych mikrobiw. Cia procedura zabraa bilsze jak hodynu. Likar-bakterioghoworyw meni pro zapamoroczywi cyfry miljardy mikrobiw, szczo kysza na mojemuzemnomu odiahu. Wyjawlajesia, ja nosyw na sobi tyf, paratyf, dyzenteriju, hryp, kokluszi mao ne choeru. Na mojich rukach buo znajdeno synio-hnijni payczky j tuberkuloz. Naczerewykach sybirku. W kyszeniach proyway anaeroby prawcia. U skadkach palta poworotna hariaczka, jaszczur. Na kapelusi skaz, wispa, beszycha Wid cych no-wyn mene poczaa trusyty ychomanka. Skilky newydymych worohiw czekao nahody,szczob nakynuty na mene i zwayty z nih! Szczo ne kay, a Zemla maje swoji nebezpeky.Ce trochy prymyryo mene z zorianoju podoroiu.

    Meni doweosia perenesty promywannia szunka, kyszok i projty nowi dla mene pro-cedury oprominiuwannia newidomymy aparatamy. Ci aparaty musyy wbyty szkidywychmikrobiw, szczo ywu u mojemu organizmi. Wse ce dobre mene wymuczyo.

    Likariu, skazaw ja. Ci zapobini zachody ne dosiahaju mety. Jak tilky jawyjdu z waszoji kamery, mikroby znowu nakynusia na mene.

    Ce wirno, ae wy prynajmni pozbuysia tych mikrobiw, jaki prywezy z weykohomista. W kubicznomu metri powitria w centri eningrada je tysiaczi bakterij, u parkach tilky sotni, a we na wysoti Isaakija ysze desiatky. U nas na Pamiri odynyci.Chood i palucze sonce, widsutnis pyu, suchis czudowi dezinfektory. Na Keci wyznowu potrapyte w czystyyszcze. Tut my oczyszczajemo tilky naczorno. A tam was ueoczystia jak slid. Nepryjemno? Niczoho ne wdijesz. Zate tam wy budete cikom spokijni,szczo ne zachworijete ni na jaki infekcijni chworoby. Prynajmni tam rysk zwedeno dominimumu. A tut wy ryskujete szczochwyyny.

    Ce due pryjemno, skazaw ja, wbyrajuczy u dezynfikowanyj odiah, jakszczotilky ja ne zhoriu, ne zadychnusia, ne

    Zhority i zadychnutysia mona j na Zemli! perebyw mene likar.Koy ja wyjszow na wuyciu, nasz awtomobil ue stojaw bila trotuaru. Nezabarom i

    Tonia wyjsza z inoczoho widdiu dezynfekcijnoji kamery. Wona posmichnua do menei sia poriad. Awtomobil ruszyw.

    Dobre pomyy? Awe, bania wyjsza czudowa. Zmyw trysta kwadryljoniw dwisti tryljoniw sto

    biljoniw mikrobiw.Ja pohlanuw na Toniu. Wona poswiiszaa, zahoria, na szczokach zjawywsia rumja-

    ne. Wona bua zowsim spokijna, niby my zibraysia w park kultury. Ni, taky dobre, szczoja zhodywsia etity z neju.

    Poude. Sonce stoji maje nad hoowoju. Nebo synie, prozore, jak hirkyj krysztal.Wybyskuje na horach snih, syniju zastyhli kryani riczky lodowykiw, wnyzu weseoszumla hirki strumky i wodopady, szcze nycze zeeniju any, i na nych, niby hrudkysnihu, pasusia otary owe. Nezwaajuczy na palucze sonce, witer prynosy lodowe dy-channia hir. Jaka krasywa nasza Zemla! A czerez kilka chwyyn ja pokynu jiji i poeczu wczornu bezodniu neba. Sprawdi, pro ce kraszcze czytaty w romanach

  • O nasza raketa, radisno wyhuknua Tonia. Wona schoa na rybjaczyj pu-zyr. Dywisia, towstekyj likar ue czekaje nas.

    My zijszy z awtomobila, i ja za zwyczkoju prostiah ruku likarewi, ae win szwydkoschowaw swoji za spynu.

    Ne zabuwajte, szczo wy we dezynfikowani. Ne torkajtesia bilsze ni do czoho ze-mnoho.

    Haj-haj, ja widreczenyj wid zemli. Dobre, szczo Tonia te nezemna. Ja wziaw jijipid ruku, i my piszy do rakety.

    O nasze dityszcze, skazaw likar, pokazujuczy na raketu. Baczyte u nejinema kolis. Zamis rejok wona kowzaje po staewych oobach. U korpusi rakety je newe-yki zahybyny dla kul, i wona kowzaje na cych kulach. Strum dla rozhonu daje zemnaeektrostancija. Prowodom je metaewyj otik-oob A u was ue normalnyj kolir obycz-czia. Zwykajete? Czudowo, czudowo. Peredajte mij prywit neboytelam. Poprosi likariaHannu Hnatiwnu Meer nadisaty z raketoju Kec-pja misiacznyj zwit. Ce due sym-patyczna inka. Likar, jakyj maje najmenszu w switi praktyku. Ae roboty u neji wse wystaczaje

    Wowcze zawywannia syreny zahuszyo sowa likaria. Luk rakety widkrywsia. Nazemlu spustywsia trap.

    Nu, wam pora! Wsioho najkraszczoho! skazaw likar, znowu zawbaczywo cho-wajuczy ruky za spynu. Pyszi.

    Trap maw ysze desia prystupok, ae poky ja pidnimawsia, u mene sylno zabyosiaserce. Slidom za mnoju wwijsza Tonia, za neju mechanik. Piot ue dawno sydiw na misci.My edwe rozmistyysia u wukij kameri, oswitenij eektrycznoju ampoju. Kamera buaschoa na kabinu maekoho lifta. Dweri bezszumno zaczynyy. Jak wiko domowyny, podumaw ja.

    Zwjazok iz Zemeju buw pererwanyj.

  • Wikonnyci u wiknach naszoji kajuty buy zakryti, ja ne baczyw, szczo robysia zowni,i naprueno czekaw perszoho posztowchu. Striky hodynnyka zijszysia na dwanadciatij,a my zayszay zowsim neruchomymy. Dywno. Oczewydno, szczo zatrymuwao nasz wi-dlit.

    Meni zdajesia, ruchajemo! skazaa Tonia. Ja niczoho ne widczuwaju. Ce, mabu, tomu, szczo raketa powoli i pawno jde na swojich kulach-koesach.Raptom mene ehko widkynuo na spynku krisa. Zwyczajno, ruchajemo! wyhuknua Tonia. Widczuwajete? Spyna wse bilsze

    prytyskajesia do spynky krisa. Tak, widczuwaju.Ta o zaunaw hurkit wybuchu, perejszowszy u wyttia. Raketa dribno zatremtia.

    Teper ue ne buo nijakych sumniwiw: my etiy. Z konoju sekundoju stawao wse tepli-sze. Centr wahy poczaw peremiszczatysia na spynu. Nareszti poczao zdawatysia, niby jane sydu w krisli, a eu na spyni w liku, pidniawszy nad soboju zihnuti w kolinach nohy.Oczewydno, raketa nabyraa wertykalnoho napriamu.

    My schoi na ukiw, perewernutych na spynu, skazaa Tonia. Ta szcze prytysnutych zwerchu dobroju cehynoju, dodaw ja. Dosy sylno

    tysne na hrudy. Tak. I ruky stay swyncewi ne pidwesty.Koy wybuchy prypyniay, stawao ehsze. Nezwaajuczy na wsi izolacijni prokadky

    ta choodylnyky, buo due arko: my prolitay kri atmosferu raketa nahriwaa widtertia.

    Znowu perepoczynok. Wybuchiw nemaje. Ja zitchnuw wilnisze. Raptom korotkyjwybuch, i ja widczuw, szczo padaju na prawyj bik. Zwyczajno, awarija. Zaraz my wdary-mo ob Namir. Ja sudorono chapaju za Tonyne pecze.

    Mabu, zitknuysia z bolidom2 belkoczu ja.Obyczczia Toni zblido, w oczach perelak, ae wona howory spokijno: Trymajte, jak ja, za spynku krisa.Ta o raketa poczynaje wyriwniuwaty. Wybuchy prypyniajusia. W raketi staje pro-

    choodnisze. Po tiu poszyriujesia poczuttia ehkosti. Ja pidwodu ruky, woruszu no-hamy. Jak pryjemno, ehko! Namahaju zwestysia na nohy i, nepomitno widirwawszywid krisa, powysaju w powitri, potim powoli spuskaju u kriso. Tonia wymachuje ru-kamy, jak ptach kryamy, i spiwaje. My smijemo! Naproczud pryjemne widczuttia.

    Raptom wikonnycia iluminatora widkrywajesia. Pered namy nebo. Wono riasnousijane nemerechtywymy zirkamy i zehka zabarwene w karminowyj kolir. CzumakyjSzlach we pociatkowanyj riznobarwnymy zirkamy, win zowsim ne moocznoho koloru,jak my baczymo joho z Zemli.

    Tonia pokazuje meni na weyku zirku bila alfy3 Weykoho Woza nowa zirka w

    2 Bolid due jaskrawa padajucza zirka.3 Alfa (persza bukwa hrekoho afawitu) poczatok czoho-nebu.

  • znajomomu suzirji. Kec Zirka Kec, kae Tonia.Sered nezliczennoji kilkosti nemerechtywych zirok wona odna myhoty promin-

    niam to czerwonym, to zeenym, to oranewym. To raptom spaachuje jaskrawisze, tozhasaje, to spaachuje znowu Zirka zrostaje na naszych oczach i powoli nabyajesia doprawoji storony wikna. Ote, raketa ety do neji po krywij liniji. Zirka wykydaje dowhebakytne prominnia i zachody za kraj wikna. Teper na temnomu foni neba wydno tilkyzirky ta bilasti tumannosti. Wony zdajusia zowsim bykymy, ci daeki zoriani swity

    Wikonnycia zakrywajesia. Znowu praciuju wybuchowi aparaty. Raketa manew-ruje. Cikawo buo b podywytysia, jak wona pryczay do nebesnoho raketodromu

    Neweyczkyj posztowch, zupynka. Newe podoro zakinczya? My widczuwajemodywnu newahomis.

    Dweri w kapitanku rubku widczyniajusia. Kapitan, eaczy na pidozi, spuskajesiawnyz, trymajuczy za neweyki skoby. Za kapitanom, te pazom, posuwajesia moodyjczoowik, jakoho my dosi ne baczyy.

    Probaczte za nepryjemni sekundy, jakych wy zaznay pid czas podoroi. Wynenmij moodyj praktykant: ce win zanadto kruto powernuw rul napriamu, i wy, mabu, po-zlitay z swojich krise.

    Kapitan torkajesia wkaziwnym palcem do moodoho czoowika, i toj, ehko, jak pu-szynka, smijuczy, widlitaje wbik.

    Nu, wse skinczyosia harazd. Nadiahajte tepli kostiumy i kysnewi masky. Fyyp-czenko, ce buw moodyj piot, dopomoi jim.

    Z rubky wypowz bortmechanik u mipanetnomu kostiumi. Win buw schoyj na wo-doaza, tilky skafandr buw menszyj, ni wodoaznyj, ta na peczach u nioho buw biyjpaszcz, zrobenyj z byskuczoji, jak aluminij, materiji.

    Ci paszczi, pojasnyw kapitan, jakszczo bude choodno, zsunete nabik. Ne-chaj soniaczne prominnia was nahriwaje. A koy stane due arko, to prykryjte pasz-czem. Win widbywaje soniaczne prominnia.

    Za dopomohoju bortmechanika i kapitana my szwydko odiahy mipanetni ko-stiumy i z chwyluwanniam czekay wychodu z rakety.

  • Nas perewey w powitrianu kameru i poczay postupowo wykaczuwaty powitria.Skoro utworya mipanetna pustota, i dweri widczynyy.

    Ja perestupyw czerez porih. Trapu ne buo, raketa eaa bokom. W perszu myja buw zaslipenyj i pryhoomszenyj. Peredi mnoju jaskrawo wybyskuwaa powerchniaweyczeznoji kuli dimetrom u kilka kiometriw.

    Ne wstyh ja stupyty j kroku, jak bila mene opynywsia zorianyj ytel u mipanet-nomu kostiumi. Win z nadzwyczajnoju sprytnistiu i szwydkistiu nakynuw meni na rukuszowkowyj arkan. Nepohanyj poczatok. Ja rozserdywsia, smyknuw ruku, hniwno tupnuwnohoju I w tu my zniawsia whoru na desiatok metriw. Zorianyj ytel szwydko pry-tiahnuw mene za szowkowyj sznurok do powerchni byskuczoji kuli. Ja zrozumiw: jakbymene ne prywjazay, to pry perszomu neoberenomu rusi ja poetiw by w switowyj prostiri pijmaty mene buo b neehko. Ae jak e ja ne potiahnuw za soboju ludynu, jaka trymaamene na arkani? Ja podywywsia na zemlu i pobaczyw, szczo na jiji byskuczij powerchnidue bahato skob, za jaki cziplajesia nohamy mij prowidnyk.

    Poriad ja pobaczyw Toniu, u neji te buw suputnyk, szczo trymaw jiji na arkani. Jachotiw nabyzyty do neji, ae dorohu meni peretiaw mij prowidnyk.

    Kri sko skafandra ja baczyw joho usmichnene moode obyczczia. Win torknuwsiaswojim skafandrom do moho, szczob ja mih czuty, i skazaw:

    Trymajte micno za moju ruku.Ja skorywsia. Mij suputnyk wysmyknuw nohu z skoby i sprytno pidstrybnuw. Za

    joho spynoju bysnuo poumja, I widczuw posztowch, i my pomczay wpered nad kulastojumisiacznoju powerchneju. U moho prowidnyka bua portatywna raketa-rane dla neda-ekych polotiw u mipanetnych prostorach. Sprytno strilajuczy to zadnimy, to boko-wymy, to werchnimy, to nynimy rewolweramy rancia, win tiahnuw mene za sobojuczymraz dali po duzi nad powerchneju kuli. Nezwaajuczy na sprytnis moho suputnyka,my perekydaysia, jak kouny na cyrkowomu manei, to dohory, to wnyz hoowoju, aece maje ne wykykao pryywiw krowi.

    Nezabarom nasza raketa znyka za obrijem. My pereetiy poronij prostir, szczo wi-dokremluwaw raketodrom wid Zirky Kec. Prote, koy howoryty pro moji poczuttia, menizdawao, szczo my stojimo na misci, a na nas ety byskucza truba, dedali zbilszujuczyu rozmirach. O wona powernua na poperecznij osi, i zjawywsia jiji kine, zamknenyjbyskuczoju piwsferoju. Z cioho boku truba zdawaa neweykoju proty misiacia-raketo-dromu kueju. I cia kula, jak bomba, etia priamo na nas. Widczuttia buo ne zowsimpryjemne: o-o byskucza bomba rozibje nas na druzky. Ae raptom bomba z nadzwyczaj-noju szwydkistiu opysaa w nebi piwkoo i opynyasia za naszoju spynoju. Ce mij prowid-nyk powernuw nas spynoju do Zirky, szczob zahalmuwaty polit. Kilka korotkych wybu-chiw, kilka posztowchiw newydymoji szyrokoji dooni w spynu, i mij suputnyk uchopywsiaza skobu na powerchni piwkuli.

    Nas, mabu, czekay. Skoro my pryczayy, u stini piwkuli widczynyysia dweri.Suputnyk wsztowchnuw mene wseredynu, wliz sam, i dweri zaczynyy.

    Znowu powitriana kamera, oswitena eektrycznoju ampoju. Na stini manometr,barometr, termometr. Mij prowidnyk pidijszow do aparatiw i poczaw steyty za nymy.

  • Koy tysk i temperatura we buy dostatni, win poczaw rozdiahatysia i estom zapropo-nuwaw meni zrobyty te same.

    Nu, szczo, naperekyday? spytaw win, smijuczy. Ce ja nawmysne tak etiw. Chotiy poartuwaty? Ni. Dla waszoji korysti. Ja pobojuwawsia, szczo wy moete naterpitysia wid ary

    i choodu, ne wmijuczy oruduwaty paszczem dla reguluwannia temperatury. Tomu ja jwertiw was, jak szmatok baranyny na roni, szczob wy riwnomirno pidsmauway nasonci, skazaw win, zowsim zwilnywszy wid mipanetnoho kostiuma. Nu, dozwoltewidrekomenduwaty. Kramer, aborant-biog Zirky Kec. A wy? Praciuwaty do nas?

    Tak, te biog. Artemjew, eonid Wasylowycz. Czudowo! Budemo praciuwaty razom.Ja poczaw skadaty odiah. I raptom widczuw, szczo fizycznyj zakon sya diji do-

    riwniuje syli protydiji wyjawlajesia tut u czystomu wyhladi, ne zatemnenyj zemnymprytiahanniam. Tut usi reczi, i sama ludyna obertajusia na reaktywni pryady. Ja wid-kynuw kostium, kauczy pozemnomu, wnyz, a sam, widsztowchnuwszy wid nioho,pidstrybnuw uhoru. Wyjszo: czy to ja skynuw kostium, czy to. win mene pidkynuw.

    Teper meni i wam treba poczystyty projty dezynfekcijnu kameru, skazawKramer.

    A wam nawiszczo? zdywowano spytaw ja. Ta ja te torkawsia do was.On jak! Niby ja prybuw z zaczumenoji miscewosti, podumaw ja.I o ja znowu w czystyyszczi. Znowu kamera z huduczymy aparatamy, jaki prony-

    zuju tio newydymym prominniam. Znowu czystyj, sterylizowanyj odiah, znowu medycz-nyj ostannij ohlad u maekij bilij ambuatoriji zorianoho likaria.

    U cij nebesnij ambuatoriji ne buo ni stilciw, ni stoliw. ysze jaszczyky z medycz-nymy instrumentamy, prykripeni do stin ehkymy zakripkamy.

    Nas zustria inka-likar Hanna Hnatiwna Meer.U ehkomu wbranni sriblastoho koloru, nezwaajuczy na swoji sorok rokiw, wona

    skydaasia na pidlitka. Ja peredaw jij prywit i prochannia zemnoho likaria mista Kec.Pisla dezynfekciji wona skazaa meni, szczo na mojemu zemnomu odiahu znajszosia

    szcze nemao mikrobiw. Ja neodminno napyszu u widdi ochorony zdorowja mista Kec, szczo u nych po-

    hano stea za nihtiamy. Pid waszymy nihtiamy bua cia koonija bakterij. Pered tym,jak jichaty na Zirku, treba obrizaty i czystyty nihti. Nu, a zahaom wy zdorowi i teperwidnosno czysti Zaraz was widnesu u waszu kimnatu, a potim nahoduju.

    Widnesu? Nahoduju? zdywowano spytaw ja. Ade ja ne tiakyj chworyj ine dytyna. Spodiwaju, ja sam dijdu i pojim.

    Ne chwalisia! Dla neba wy szcze nowonarodenyj.I wona stuknua mene po spyni. Ja strimgoow widetiw u druhyj kine kamery, wid-

    sztowchnuwsia wid stiny, widetiw na seredynu i powys, bezpomiczno wymachujuczynohamy.

    Nu szczo, pereswidczyy? smijuczy, skazaa Meer. Ade u nas tut wahawse-taky isnuje. Nemowla wy szcze. Nu, projdisia!

    De tam! ysze czerez chwyynu moji nohy torknuysia pidohy. Ja sprobuwaw stu-pyty i znowu zniawsia w powitria. Udarywszy hoowoju ob stelu i maje ne widczuwszyudaru, ja bezporadno zamachaw rukamy. Widczynyy dweri, i wwijszow mij znajomyj

  • Kramer, biog. Pobaczywszy mene, win rozsmijawsia. O wimi na buksyr ciu dytynu i prowedi jiji w kimnatu nomer szis, zwer-

    nua do Kramera Hanna Hnatiwna. Wona pohano perenosy rozridene powitria.Dajte jij poowynnyj powitrianyj pajok.

    Czy ne mona dla poczatku normalnyj tysk? poprosyw ja. Dosy poowyny. Treba zwykaty. Dajte waszu ruku, skazaw Kramer.Cziplajuczy nohamy za reminni skoby w pidozi, win dosy szwydko i ehko pidij-

    szow do mene, wziaw mene rukoju za pojas i wyjszow u szyrokyj korydor. Powertiw mene,niby ja ehekyj humowyj mjacz i kynuw uzdow korydoru. Ja skryknuw i poetiw. Posz-towch buw tak rozrachowanyj, szczo, proetiwszy metriw z desia po kosij liniji, ja naby-zywsia do stiny.

    Chapajte za remine! kryknuw Kramer.Ci reminci, szczo nahaduway ruczky portpeda, buy wsiudy: na stinach, na pidozi,

    na steli. Ja wchopywsia za ruczku szczosyy, czekajuczy, szczo mene rwone pid czas zu-pynky, ae w tu my z podywom sposterih, szczo w ruci ne widczuwajesia napruennia.Kramer buw ue bila mene. Win widczynyw dweri i, wziawszy mene pid pachwu, wwij-szow u kimnatu cylindrycznoji formy. Ni lika, ni stoa, ni stilciw tut ne buo. Tilky re-minci na stinach ta szyroke wikno, zawiszene prozoroju zeenuwatoju materijeju. I tomuswito w kimnati buo zeenuwate.

    Nu, sidajte i bute jak doma, poartuwaw Kramer. Zaraz ja dodam kysniu. Skai, Kramer, czomu u was raketodrom okremo wid Zirky? Ce u nas nedawnij wynachid. Ranisze rakety pryczaluway bezposerednio do

    Zirky Kec. Ae ne wsi pioty odnakowo wprawni. Zowsim bez posztowchu wako prycza-yty. I o odnoho razu kapitan zorelota Kec-sim sylno udaryw Zirku Kec. Poterpia we-yka oranereja: w nij rozbyysia szybky i czastyna rosyn zahynua. Remontni roboty try-waju dosi. Pisla cioho neszczasywoho wypadku naszi inenery wyriszyy zbuduwaty ra-ketodrom okremo wid Zirky. Spoczatku ce buw weyczeznyj poskyj dysk. Ae praktykapokazaa, szczo dla pryczaluwannia zrucznisza piwsfera. Koy remont oranereji zakin-czysia, my prymusymo Zirku Kec obertatysia razom z oranerejeju na poperecznij osi.Utworysia widcentrowa sya, zjawysia j waha.

    A szczo ce za riznobarwne prominnia, jake my baczyy pid czas polotu? spytawja.

    Ce switowi sygnay. Taku maeseku ziroczku neehko znajty w nebesnych pro-storach. Ot my j uasztuway bengalke oswitennia. Jak wy sebe poczuwajete? ehszedychajesia? Bilsze ne dam, inaksze wy spjanijete wid czystoho kysniu. Wam ne arko?

    Trochy choodnuwato, widpowiw ja.Kramer odnym strybkom opynywsia bila wikna i widsunuw zawisu. Slipucze pro-

    minnia soncia spownyo kimnatu. Temperatura poczaa szwydko pidwyszczuwaty. Kra-mer strybnuw do protyenoji stiny i widkryw wikonnyciu.

    A o pomyujte na ciu krasuniu.Ja powernuwsia do wikna i zawmer wid zachopennia. Zemla zajmaa poowynu ne-

    boschyu. Ja dywywsia na neji z wysoty tysiaczi kiometriw. Wona zdawaa ne opukojukueju, jak ja spodiwawsia, a whnutoju. Kraji jiji, due neriwni, wkryti zubciamy hirkychwerszyn, buy nemow opowyti serpankom tumanu. Nejasni, rozmyti obrysy. Dali widkraju Zemli jszy dowhasti siri plamy chmary, zatemneni towstym szarom atmosfery.

  • Bycze do centra te plamy, ae switli. Ja piznaw Lodowytyj okean, obrysy berehiwSybiru i Piwnicznoji Ewropy. Slipuczo jaskrawoju plamoju wyrizniawsia Piwnicznyj po-lus. Maekoju iskorkoju widbywaosia Sonce w Barencowomu mori.

    Poky ja rozdywlawsia Zemlu, wona nabraa wyhladu weyczeznoho szczerbatoho Mi-siacia. Ja ne mih widirwaty oczej wid weetenkoho piwmisiacia, jaskrawo oswitenohoSoncem.

    Nasza Zirka Kec, pojasnyw meni Kramer, ety na schid i roby pownyj obertnawkoo Zemli za sto chwyyn. Soniacznyj de u nas trywaje wsioho szistdesiat sim chwy-yn, a nicz trydcia try. Czerez sorok-pjatdesiat chwyyn my wstupajemo w ti Zemli

    Temnu czastynu Zemli, sabo oswitenu widbytym switom Misiacia, buo edwe wy-dno. Mea temnoji i switoji smuh due wyrizniaa weyczeznymy, maje czornymyzubciamy tiniamy hir. Ta o ja pobaczyw i Misia, sprawnij Misia. Win zdawawsiazowsim bykym, ae due maekym proty toho, jakym zdajesia z Zemli.

    Nareszti Sonce zowsim zachowao za Zemeju. Teper ja baczyw Zemlu u formitemnoho dyska, otoczenoho dosy jaskrawym kilcem swita zirnyci. Ce prominnia newy-dymoho Soncia oswitluwao atmosferu. Roewyj widbysk prochodyw u naszu kimnatu.

    Jak baczyte, u nas tut temriawy ne buwaje, skazaw Kramer. Zirnycia Zemlicikom zaminiaje nam misiaczne swito, koy Misia zachody za Zemlu.

    Meni zdajesia, w raketi pochoodniszao, zauwayw ja. Tak. Niczna prochooda, widpowiw Kramer. Ae ce znyennia temperatury

    zowsim neznaczne. Serednij szar oboonky naszoji stanciji dobre zachyszczaje jiji wid te-powoho wyprominiuwannia, do toho sama Zemla wyprominiuje bahato tepa, nicz naZirci Kec due korotka, tomu my ne ryzykujemo zamerznuty. Dla nas, biogiw, ce duedobre. Ae naszi fizyky nezadowoeni: jim neehko dobuwaty dla doslidiw temperaturu,byku do absolutnoho nula. Zemla, nemow weyczezna picz, dychaje tepom nawi nawidstani tysiaczi kiometriw. Rosyny naszoji oranereji bez szkody perenosia korotkunicznu prochoodu. My nawi ne korystujemo eektrycznymy peczamy. U nas tut czudo-wyj hirkyj klimat. Nezabarom na waszych blidych eningradkych szczokach zahrajerumjane. Ja tut popowniszaw, u mene zjawywsia apetyt.

    Pryznaju, szczo i ja jisty choczu, skazaw ja. To etimo w jidalniu, zaproponuwaw Kramer, prostiahajuczy meni bronzowu

    wid zaharu ruku.Win wywiw mene w korydor, i my, pidstrybujuczy i chapajuczy za reminci, ruszyy

    do jidalni.Ce bua weyka kimnata cylindrycznoji formy, pozooczena perszym prominniam

    ranku. Weyke hratczaste wikno z towstymy szybkamy buo otoczene ramkoju ja-skrawo-zeenych wytkych rosyn. Takoji jaskrawoji zeeni meni na Zemli ne dowodyobaczyty.

    A o i win!Ja ozyraju na znajomyj hoos i baczu Meer. Wona prylipya do stiny, jak astiwka,

    a bila neji Tonia w ehkij buzkowij sukni. Woossia w Toni pisla dezynfekcijnych procedurskujowdene. Ja radisno posmichaju jij.

    Bu aska, zachote siudy, zaproszuje Meer. Nu, czym was czastuwaty?Peredi mnoju na poyczci hermetyczno zakryti banky, baony, kuby, kuli. My was hoduwatymemo z sosky ridkoju jieju, mannoju kaszeju. Z twerdymy

  • szmatkamy wy szcze ne sprawyte: wyetia z ruk ne wpijmajete. U nas tut bilsze we-hetarinka jia. Zate wasni pantaciji. Tut jabucznyj mus, wona pokazaa na zakrytubanku, tut pounyci z rysom, abrykosy, persyky, maseduan z bananiw, ripa Kec, takoji wy na Zemli ne jiy Choczete ripy?

    I Meer wprawno zniaa z poyci cylindr z truboczkoju zboku. U zadnij stinci cylin-dra bua trubka trochy szyrsza. Ciu trubku Meer wstawya w neweyczkyj nasos i po-czaa kaczaty. Z nakonecznyka bokowoji trubky zjawyasia owtuwata pina. Meerprostiahnua cylindr Toni.

    Beri i smokczi. Jakszczo smoktaty bude wako, pidkaczajte powitria. Nakonecz-nyky sterylizowani. Czoho krywyte? Nasz posud ne takyj krasywyj, jak hreki czaszi,zate dobryj dla tutesznich umow.

    Tonia neriszucze wziaa trubku w rot. Nu jak? spytaa Meer. Due smaczno.Kramer podaw meni druhu sosku. Napiwridka owta kaszka z keciwkoji ripy

    bua sprawdi due smaczna. Maseduan z bananiw te dobryj. Ja ne wstyhaw pidkaczu-waty nasos. Potim nas poczastuway ee z abrykosiw i musom z pouny.

    Ja jiw zalubky. Ae Tonia bua zakopotana i maje niczoho ne jia.W korydori ja nazdohnaw jiji, schopyw za ruku i spytaw: Czym wy zakopotani, Toniu? Ja zaraz bua u dyrektora Zirky Kec, rozpytuwaa pro Jewhejewa. joho we ne-

    maje na Zirci. Win wyruszyw u dowhu mipanetnu podoro. Znaczy, i my poetymo za nym? sturbowano spytaw ja. Na al, ni! widpowia wona. Nam treba praciuwaty. Ae dyrektor skazaw,

    szczo, moywo, wy zrobyte mipanetnu podoro. A kudy? zlakano spytaw ja. Szcze ne znaju. Na Misia, na Mars moe, j dali. Czy ne mona z Jewhejewym pohoworyty po radi? Mona. Zwjazok Keca po radi nemoywyj tilky z Zemeju: zawaaje Chewisajdiw

    szar. Win widbywaje radiprominnia. Meni same dowedesia praciuwaty nad tym, szczobkorotkym prominniam probyty cej szar i wstanowyty radizwjazok z Zemeju. Poky szczozwjazok pidtrymujesia switowym teegrafom. Proektor na miljon swiczok daje spaa-chy, jaki prekrasno pryjmajusia na Zemli, koy nebo ne wkryte chmaramy. Ae na Pamiri,w misti Kec, nebo maje zawdy bezchmarne. Z raketamy , jaki etia u mipanetnomuprostori, Zirka Kec howory po radi Zaraz ja pidu na radistanciju i postaraju naa-hodyty zwjazok z raketoju, jaka dosliduje switowyj prostir mi Zirkoju Kec i MisiacemA was dyrektor prosyw zajty do nioho. Hlanuwszy na hodynnyk-braset, Tonia dodaa: Chocz do dyrektora siohodni we pizno. etimo razom na radistanciju. Kimnata no-mer dewja.

    Weyczeznyj korydor, jaskrawo oswitenyj eektrycznymy ampamy, prostiahawsiaw daeczi, jak tunel pidzemnoji dorohy. Hoosy tut zwuczay tychsze, ni zwyczajno, bopowitria buo rozridene, i ja ne zrazu poczuw, szczo mene kyczu.

    Ce buw Kramer. Win etiw do nas, wymachujuczy neweykymy kryamy. Zboku i nadspynoju w nioho styrczay jaki predmety, schoi na zhornuti wijaa.

    O wam krya, skazaw win, szczob wy zowsim buy schoi na neboyteliw.Ci sztuky, koy wony rozhornuti, trochy nahaduju krya kaaniw. Prykriplujusia do

  • kystej ruk. Mou zhortatysia i widkydatysia nazad, i todi wy moete wilno braty wse.Kramer wprawno prykripyw nam krya zawbilszky z weykyj opuch, pokazaw, jak

    oruduwaty mechanizmom, i poetiw nazad: Ja i Tonia poczay litaty. My ne raz stukayhoowamy, udariaysia ob stiny, robyy nespodiwani poworoty. Prote nezhrabni ruchy nezawdaway nam bolu.

    Sprawdi, my schoi na kaaniw, smijuczy, skazaa Tonia. Nu, chto perszyjdoety do radistanciji?

    My ruszyy z miscia. A czomu tak bezludno w korydori? spytaw ja. Usi na roboti, skazaa Tonia. Tut, kau, weczoramy publika litaje rojem.

    Jak chruszczi pohooho dnia!My pidetiy do kimnaty nomer dewja. Tonia natysnua knopku, i dweri neczutno

    widczynyy. Persze, szczo nas zdywuwao, ce radyst. Win, nadiwszy nawusznyky, pry-mostywsia na steli i zapysuwaw raditeefonogramu.

    Hotowo, skazaw win, chowajuczy zapysnu knyku w torbynku bila pojasa; ciatorbynka zaminiaa jomu szuchladu pymowoho stoa. Wy choczete pohoworyty zJewhejewym? Sprobujemo.

    A ce wako? spytaa Tonia. Ni, newako, ae u mene siohodni ne praciuje dowhochwylowyj peredawacz, a na

    korotkij chwyli znajty raketu, jaka spirallu pidnimajesia nad Zemeju, trochy skadnisze.Ja zaraz obczyslu misce perebuwannia rakety i sprobuju

    Ae w cej moment win nenarokom zaczepywsia nohoju za stinu i widetiw ubik. Johozatrymay sznury radinawusznykiw, i wmy radyst nabraw poperednioho pooennia.Wyjniawszy zapysnu knyku, win podywywsia na chronometr i zahybywsia w rozra-chunky. Wony zabray nebahato czasu. A potim wziawsia nastrojuwaty aparat.

    Ao Ao! Howory Zirka Kec! Tak. Tak. Pokyczte do aparata Jewhejewa.Nema? Skai jomu, szczob win, koy powernesia, wykykaw Zirku Kec. Z nym maje ho-woryty nowa spiwrobitnycia Zirky Kec. Prizwyszcze

    Antonina Herasymowa! pospiszya skazaty Tonia. Towaryszka Herasymowa. Czujesz? Tak. Bahato? Dobryj uow? Pozdorowlaju.Win wykluczyw aparat i skazaw: Jewhejewa nemaje w raketi. Win wyetiw u mipanetnyj prostir na promyse i

    powernesia hodyny czerez try. owy dribni asterojidy. Czudowyj budiwelnyj materi.Zalizo, aluminij, hranity. Ja wykyczu was, koy Jewhejew bude bila raditeefonu.

  • Za weczirnim czajem do mene pidetiw Kramer. Wy wilni siohodni wweczeri? spytaw win mene i pojasnyw: Ne dywujte,

    bu aska, na Zirci stochwyynna doba, ae za zwyczkoju my roboczyj de obczyslujemoza zemnym czasom. Zaczyniajuczy wikonnyci, robymo nicz i spymo szis-sim zoria-nych dib. Zaraz za moskowkym czasom woma hodyna weczora. Czy ne Choczete ozna-jomytysia i naszoju biblitekoju?

    Zalubky, widpowiw ja.Jak i wsi prymiszczennia na Zirci Kec, bibliteka jawlaa soboju cylindr. Wikon ne

    buo. Bokowi stiny buy pospil wkryti jaszczykamy.Po pozdownij osi cylindra wid dwerej do protyenoji stiny buo natiahnuto

    czotyry tonkych trosy. Trymajuczy za nych, widwiduwaczi peresuwaysia w ciomu swo-jeridnomu korydori. Prostir mi korydorom i bokowymy stinkamy buw zapownenyj ria-dom sitczastych liok. W prymiszczenni buo czyste, ozonowane powitria z zapachomchwoji. Hazonapowneni trubky, prochodiaczy mi jaszczykamy, swityysia pryjemnymmatowym switom. Tysza. Na dejakych likach ea ludy z odiahnenymy na hoowu czor-nymy korobkamy, zridka powertajuczy kruhli rukojatky na korobkach.

    Dywna bibliteka! Mona podumaty, szczo tut ne czytaju, a prochodia jakyj kurslikuwannia.

    Perebyrajuczy rukamy tros, ja posuwaju za Kramerom do protyenoho kincia bi-bliteky. Tam na foni skadenych stinoju czornych jaszczykiw purchaje diwczyna w ja-skrawo-czerwonij szowkowij sukni.

    Nasza biblitekarka, Elza Nilson. Poznajomtesia, kae Kramer i, artujuczy,kydaje mene do diwczyny.

    Wona, smijuczy, owy mene na lotu, i my znajomymo. Szczo czytatymete? pytaje wona. U nas miljon prymirnykiw knyok maje

    wsima mowamy switu.Miljon prymirnykiw! De wony mou rozmistyty tut. Ae potim ja zdohaduju: Filmoteka! Tak, knyky na pliwci, kae Nilson. Czytaju jich za dopomohoju proekcij-

    noho lichtaria. ehko i kompaktno, dodaje Kramer. Ciyj tom, storinka za storinkoju na-

    drukowanyj na pliwci, zabyraje miscia ne bilsze, ni kotuszka nytok. A gazety? pytaju ja. Jich zaminiaju radi i teewizor, widpowidaje Nilson. Knyky na pliwkach ce we ne nowyna, kae Kramer. U nas je reczi j

    cikawiszi. Jaku programu weczora my skademo dla towarysza Artemjewa? Dawajte tak:spoczatku switowa chronika. Pokaemo, szczo na Zirci Kec My ne widstay wid switowychpodij. Potim dajte Soniacznyj stowp

    Ce nowyj roman? spytaw ja. Tak, do pewnoji miry, widpowiw, posmichajuczy, Kramer. Nu, i chocza b

    Atmosfernu eektrostanciju.Kywnuwszy hoowoju, Nilson wyjniaa z jaszczyka kruhli poski metaewi korobky.Kramer zaproponuwaw meni lahty na liko. Potim, pokawszy ci korobky w czornyj

  • jaszczyk z ruczkamy, nadiw joho meni na hoowu. ei, suchajte, dywisia, skazaw win. eu, ae niczoho ne baczu i ne czuju. Absolutna tysza i temriawa. Powerni ruczku z prawoho boku.Ja powernuw. Szczo coknuo, tycho zadzyczao. Jaskrawe swito zaslipyo mene.

    Ja na my zapluszczyw oczi i w toj e czas poczuw hoos: Tropiczni dungli Afryky roz-czyszczaju pid kulturne zemerobstwo.

    Ja rozpluszczyw oczi i pobaczyw u slipuczomu prominni afrykankoho soncia synio-zeenu powerchniu okeanu, z na nij wyszykuwanyj u bojowu liniju weyczeznyj fot:drednouty, naddrednouty, linkory, krejsery ta wynyszczuwaczi wsich typiw i system. Tutbuy i stari wijkowi korabli, szczo wykyday z szyrokohorych trub kuby czornoho dymu,i nowiszi tepochody z dwyhunamy wnutrisznioho zhoriannia, i najnowiszi z eektrycz-nymy dwyhunamy.

    Ce wydowyszcze buo take nespodiwane, szczo ja mymowoli zdryhnuwsia. Neweznowu wijna? Ae jaka moe buty wijna, koy z kapitalizmom pokinczeno w usiomuswiti? Czy, moe, mene czastuju starym filmom z czasiw ostannioji wijny, jaka pryweado rewoluciji?

    Wijkowyj fot znariaddia wynyszczennia my peretworyy na myrnyj wanta-nyj transport, prowadyw dali toj samyj hoos.

    Ach, ot u czim ricz! Zaslipenyj jaskrawym switom, ja zrazu ne pomityw, szczo bo-jowi baszty z weyczeznymy morkymy harmatamy zniato. Zamis nych na korablachwstanoweno wantani krany. Sotni metuszywych kateriw, buksyriw, bar snuju mibojowoju linijeju suden i nowekoju hawanniu. W hawani kypy robota: rozwantaujusudna.

    Ja znowu powernuw ruczku. I ce te schoe na wijnu.Weyczeznyj tabir, bili namety i fanerni budynoczky, pofarbowani w biyj kolir. Bila

    budynoczkiw i nametiw ludy w biych kostiumach ewropejci j czornoszkiri. Za taborommaje do zenitu zdijmajesia dymowa zasona. Dym kubocze, niby wid weyczeznoji po-ei

    Nowyj kadr sucilna stina neprochidnoho tropicznoho lisu paaje w ohni. Napopeyszczi stoja weyczezni furgony-korobky z metaewoji sitky na staewych karkasach.U nych porpajusia ludy, wykorczowujuczy neweykymy maszynamy pni.

    Tropiky najbahatszi na sonce miscia na Zemli. Ae wony buy nedostupni dlakulturnoho zemerobstwa. Neprochidni lisy, boota, chyi zwiri, otrujni hady, komachy,zhubni propasnyci, o czym buy tropiky. Dywisia, czym wony staju teper

    Riwnyna. Traktory obroblaju zemlu. Czornoszkiri traktorysty wybyskuju biymyzubamy, weseo posmichajuczy. Na horyzonti bahatopowerchowi budynky, husta zeesadiw. Tropiky prohoduju miljony ludej Ideja Cikowkoho peretworiujesia wyttia

    Jak, i tut Cikowkyj? dywuju ja. Skilky idej wstyh win zahotuwaty prozapas majbutniomu ludstwu!

    I, niby u widpowi na ciu dumku, ja pobaczyw inszi kartyny weykoho peretworen-nia Zemli za idejamy Cikowkoho.

    Peretworennia w oazysy pustel za dopomohoju energiji Soncia; prystosuwannia pidyto i oranerejne ozeenennia dosi neprystupnych hir; soniaczni dwyhuny, maszyny,szczo praciuju syoju prypywiw, widpywiw i morkych chwyl; nowi wydy rosyn, jaki

  • wykorystowuju bilszyj procent soniacznoji energiji.A ce we stosujesia moho fachu. Pro ci dosiahnennia meni widomo.Switowa kinochronika zakinczya. Pisla chwyynnoji pererwy ja znowu poczuw ho-

    os. I wse, szczo win rozpowidaw, nemow najawu prochodyo pered mojimy oczyma.* * *

    Ja braw uczas u wyprobuwalnomu probihowi aerosanej nowoho typu, howorywhoos. Umowy buo postaweno dosy waki: projichaty sotni kiometriw tundry daekoza Polarnym koom.

    Ja buw naczalnykom probihu i oczoluwaw koonu. My priamuway na piwnicz.Buo temno. Piwniczne siajwo ne paao na nebi. ysze fary oswitluway pu. Stojay

    pjatdesiatygradusni morozy. Nawkoo bezludna zasniena riwnyna.My jichay dwa dni, pohladajuczy na kompas.I raptom nam zdaosia, szczo nebo na obriji roewije. Poczynajesia piwniczne

    siajwo. Bude weselisze jichaty, skazaw mij towarysz, jakyj wiw naszi sany.Czerez piwhodyny piwnicznyj neboschy rozhoriwsia szcze jaskrawisze. Dywne jake piwniczne siajwo, skazaw ja suputnykowi. Swito zowsim ne

    minysia. I kolory ne ti. Zwyczajno piwniczne siajwo spoczatku buwaje zeenuwate, potimrozcwiczujesia roewym kolorom riznych widtinkiw. A ce swito niby zirnycia, i do toho zowsim neruchome. Wono ysze postupowo posylujesia i powoli perechody wid roe-woho do bioho, w miru toho jak my posuwajemo wpered.

    Moe, ce zodikalne4 swito? skazaw mij towarysz. Ce nemoywo, zwaajuczy na misce i czas. Ta j ne schoe: dywisia switowa

    smuha prochody maje wid zenitu do obriju, postupowo rozszyriajuczy, jak konus.My tak zachopyysia spohladanniam zahadkowoho nebesnoho jawyszcza, szczo ne

    pomityy hybokoji oszczowyny z dosy krutym schyom i mao ne poamay sannych y.Czerez kilka chwyyn, wybrawszy z oszczowyny, my pomityy poteplinnia. Termo-

    metr pokazuwaw trydcia wisim nycze nula, a wsioho hodynu tomu buo pjatdesiat. Moe, ce swito wyprominiuje tepo? skazaw ja. Koy tak, to ce zowsim ne mona pojasnyty, zapereczyw suputnyk. Switowyj

    stowp, jakyj otepluje tundru!Win zasmijawsia.Stowp eaw na nszomu szlachu, i nam niczoho bilsze ne yszao, jak jichaty do cioho

    switowoho konusa i diznatysia, jakszczo poszczasty, w czomu ricz.My jichay, a nawkoo stawao dedali teplisze j switlisze. Skoro mij towarysz pohasyw

    fary, wony we buy nepotribni. Dali my pomityy czymraz sylniszyj ruch powitria wnapriami do switowoho konusa, a na joho werszyni pobaczyy slipuczyj wukyj serp, nibyserp Wenery, koy dywytysia na neji w binokl.

    Prote w miru naszoho prosuwannia zahadka ne tilky ne rozhaduwaa, a stawaaszcze zaputaniszoju.

    Ce swito nadzwyczajno nahaduje soniaczne, zdywowano skazaw mij towarysz.

    4 Zodik pojas szyrynoju w 15 na nebesnij sferi wzdow ekliptyky, po jakomu ruchajusia Sonce,Misia, weyki panety ta bilszis maych panet.

  • Nezabarom stao jasno, jak ude. Ae praworucz, liworucz i pozadu wid nas buysutinky, szczo perechodyy na obriji w cikowytu temriawu. Witer, szczo steywsia po Ze-mli, dedali posyluwawsia, zdijmajuczy whoru snihowyj py. My jichay nacze w sniho-womu samumi.

    Tymczasom temperatura poczaa due szwydko pidwyszczuwatysia. Minus trydcia Dwadcia pja Simnadcia Dewja spowiszczaw mij su-

    putnyk. Nul Dwa gradusy wyszcze nula I ce pisla pjatdesiaty choodu! Teper menistaje zrozumiym witer. Oczewydno, cej soniacznyj stowp nahriwaje powitria i grunt, utworiujesia weyka riznycia temperatur. Choodne powitria prypywaje znyzu do te-poji zony, a whori, mabu, je zworotni tecziji tepoho powitria.

    Ae o my nabyzyysia do smuhy, na jaku bezposerednio padao switowe prominnia.Sniynky, zachopluwani witrom, tanuy: buran perejszow u doszcz, jakyj padaw ne z neba,a nalitaw zzadu; snih na zemli chutko tanuw, staw puchkyj i mokryj. Na schyach horbiwi wydoynkiw ue dziurczay strumky. Sanna doroha psuwaa. Temna morozna polarnazyma, nemow u kazci, obertaasia na drunu wesnu.

    Jichaty dali stawao nebezpeczno: mona poamaty sany. Ja spynywsia. Spynywsia iwe pojizd. Z aerosanej poczay wyskakuwaty wodiji, inenery, korespondenty, kinoope-ratory uczasnyky probihu. Wony ne mensze, ni ja, buy zacikaweni nezwyczajnymjawyszczem.

    Ja zweliw postawyty kilka sanej bokom, szczob zachystyty wid witru, i widkrywnaradu. Wona trywaa nedowho. Wsi buy zhodni, szczo jichaty dali nebezpeczno, i wyri-szyy, szczo kilka czoowik powynni suprowodyty mene w piszochidnij ekspedyciji, areszta zayszysia z samy. My. , zjasuwawszy w czomu ricz, powernemo, a potim usirazom objidemo soniacznyj stowp storonoju i ruszymo dali.

    Na misci naszoji zupynky termometr pokazuwaw wisim gradusiw tepa za Celsijem.Tomu, skynuwszy chutrianyj odiah, my nadiahy mysywki czoboty i szkiriani kostiumy,wziay z soboju neweyki zapasy charcziw, instrumenty i wyruszyy w dorohu.

    Cia doroha bua neehka. Spoczatku naszi nohy prowaluway u puchkyj snih, potimmy zahruzay w hriazi. Nam dowodyo obmynaty riczky, boota, neweyczki ozera. Naszczastia, smuha snihu bua ne due szyroka. My we baczyy suchyj bereh, wkrytyjsmarahdowo-zeenoju trawoju ta kwitamy.

    Naprykinci hrudnia daeko za Polarnym koom swito, tepo i zeena trawa!Uszczypni mene za wucho, szczob ja prokynuwsia! wyhuknuw pryjatel.

    Ae ce ne wesna, a jakyj czudesnyj ostriwe wesny sered okeanu polarnoji zymy, zauwayw druhyj suputnyk. Jakby ce bua sprawnia wesna, to na wsich tutesznichbootach i ozerach my pobaczyy b syu-syennu ptachiw.

    Nasz kinooperator ustanowyw aparat, nawiw fokus i wziawsia za ruczku. Ae w cejmoment naetiw szkwa i kynuw joho w hria razom z aparatom. Witer pidniaw ped ki-nooperatora na weyczeznu wysotu i zakynuw newidomo kudy.

    Urahan ne prypyniawsia, i witer bukwalno wayw z nih. Tut ue ne buo staohonapriamku witru; win duw porywamy to w spynu, to w obyczczia, to zakruczuwawsiasmerczem, maje pidnimajuczy nas u powitria. Oczewydno, my pidijszy do tijeji mei, dechoodne powitria zustriczajesia z nahritym i utworiuje wychrowi wyschidni potoky. Cebua mea cykonu, utworenoho newidomym soniacznym stowpom.

    My we ne jszy, a driapaysia raczky, powzy po hriazi, cziplajuczy odyn za odnohoz ostannich sy

  • Ukraj zmuczeni, my wybraysia na suchyj grunt i opynyysia w zoni cikowytohosztylu. Tut tilky widczuwaysia wyschidni tecziji wid nahritoji zemli, jak nad poem uarkyj litnij poude. Temperatura pidwyszczya do dwadciaty gradusiw tepa.

    My obsochy za kilka chwyyn i rozstebnuy kurtky. Wesna perechodya w lito.Nedaeko wid nas buw neweykyj horb, porosyj trawoju, kwitamy ta pryzemkuwa-

    tymy polarnymy berizkamy. Litay komari, muchy, meteyky, woskresli pid ywluszczymprominniam.

    My zijszy na horb i spynyy, jak wkopani. Te, szczo my pobaczyy, skydaosia namira.

    Pered namy koosya pszenycia. Na okremych smukach rosy soniasznyky, zeeniakukurudza. Za poem horody z kapustoju, ohirkamy, buriakamy, bakaanamy,hriadky pouny ta suny. Szcze dali kuszczi poriczok, ahrusu i nawi dilanka wy-nohradnych oz z hronamy styhoho wynohradu. Za kuszczamy podowi derewa:hruszi, jabuka, wyszni, sywy; za nymy mandaryny, abrykosy j persyky, i, nareszti, wcentralnomu kilci oazysu, de temperatura, oczewydno, bua due wysoka, rosy apelsy-nowi, ymonni derewa, kakao wperemi z czajnymy ta kofejnymy kuszczamy.

    Odne sowo, tut buy zibrani najhoowniszi kulturni rosyny serednioji smuhy, sub-tropikiw i nawi tropiczni.

    Mi anamy, horodamy, sadamy buo prokadeno dorohy koncentrycznymy ko-amy i po radisu do centra. Tam wysocziw pjatypowerchowyj budynok z bakonamy iradiszczohoju whori, jaskrawo oswitenyj priamowysnym prominniam. Na bakonach,na pidwikonniach widczynenych wikon wydno buo kwity, zee. Po stinach powzy wytkirosyny.

    Na anach, horodach, w sadach praciuway ludy w litnich kostiumach i brylachChwyyn zo dwi my prostojay, zacipeniwszy. Nareszti mij towarysz skazaw: Ce perewyszczuje mei ludkoho podywu. F-fu! hyboko zitchnuw win. Oce

    tak kazka z Tysiaczi j odnijeji noczi!My piszy radilnoju dorikoju do centra oazysu.Czasom ja pozyraw na nebo, zwidky padao tajemnycze prominnia. Slipuczyj, jak

    sonce, serp obertawsia na dysk.Nazustricz nam po dorici, wsypanij owtym piskom, mi apelsynowych derew, ria-

    sno wkrytych dostyhymy podamy, iszow zahoriyj czoowik u bilij soroczci, biych szta-nach do kolin i sandalijach na bosu nohu. Bryl kydaw ti na joho obyczczia. Win zdaekuprywitno machnuw nam rukoju. Pidijszowszy do nas, skazaw:

    Zdorowi buy, towaryszi. Mene we spowistyy pro wasz prychid. Odnak wy smi-ywi ludy, jakszczo zumiy probratysia kri smuhu naszych cykoniw.

    Awe, u was dobri storoi, smijuczy, widpowiw mij towarysz. Sterehty nam ni dla czoho, zapereczyw czoowik u biomu kostiumi. Wy-

    chory na meach naszoho oazysu, ce, skazaty b, pobiczne jawyszcze. Ae koy b my zacho-tiy, to mohy b stworyty taku wychrowu zahorou, czerez jaku ne probraasia b siudyodna ywa istota. I myszu, i sona tak samo ehko pidniao b na desiatok kiometriw iwidkynuo nazad u mertwu snihowu pustelu. Wy wse-taky buy u weykij nebezpeci. Atymczasom z schidnoho boku je krytyj chid, jakym mona cikom bezpeczno projty siudykri zonu Bur. Nu, dawajte znajomyty, Kruks, Wiljams Kruks. Dyrektor doslidnohooazysu. Wy, oczewydno, ne znay, szczo tut isnuje takyj oazys? A wtim, pro ce monasudyty z waszych zdywowanych obycz. Oazys ne sekret. Pro nioho powidomlao i w

  • gazetach, i po radi. Ta ja ne dywuju tomu, szczo wy ne znay pro nioho. Widtodi, jaktrudiaszczi wziaysia perebudowuwaty swit, w usich czastynach zemnoji kuli jde stilkyrobit, szczo wako buty w kursi wsioho. Wy czuy pro Zirku Kec?

    Tak, widpowiw ja. Tak ot, nasze sztuczne sonce, Kruks pokazaw na nebo, zawdiaczuje swoje

    pochodennia Zirci Kec. Zirka Kec persza nebesna baza. Majuczy ciu bazu, nam uenewako buo stworyty i nasze sonce. Wy, mabu, dohadujete, szczo wono soboju jaw-laje? Ce whnute dzerkao, szczo skadajesia z polirowanych metaewych ystiw. Dzerkaowstanoweno na takij wysoti, szczo prominnia Soncia, jake znachodysia za zemnym obri-jem, padaje na dzerkao i widbywajesia na Zemlu wertykalno. Podywisia na tini. Wonypriamowysni, jak na ekwatori opiwdni. Paycia, priamo zastromena w zemlu, ne daje ni-jakoji tini. Temperatura w centri oazysu trydcia gradusiw tepa, wde i wnoczi pro-tiahom cioho roku. Po krajach oazysu wona trochy nycza czerez prypyw choodnohopowitria. Prote cej prypyw due neznacznyj: choodne powitria widrazu zachoplujesiawhoru wyschidnymy teczijamy. Widpowidno do cych temperaturnych zon my j rozmisz-czujemo naszi rosyny. W centri, jak baczyte, u nas rostu nawi taki tepolubni rosyny,jak kakao.

    A jakszczo ce wasze sztuczne sonce pohasne? spytaw ja. Jakby wono pohaso, rosyny naszoho oazysu zahynuy b za kilka chwyyn. Ae

    pohasnuty wono ne moe, poky swity sprawnie Sonce. Powertajuczy dzerkalni ysty pidpewnym kutom, mona reguluwaty temperaturu. Tut wona u nas staa. I my zbyrajemokilka wroajiw na rik. Ce sonce ysze persze sered desiatkiw inszych, jaki nezabaromzaswitiasia na wysokych szyrotach piwdnia i piwnoczi zemnoji kuli. My wkryjemo ciojusitkoju takych oazysiw polarni j prypolarni krajiny. Postupowo powitria bude nahriwatyi mi oazysamy. My stworymo potune sonce nad Piwnicznym polusom, roztopymo od-wicznu kryhu. Nahriwszy powitria i utworywszy nowi powitriani tecziji, otepymo wsiupiwnicznu piwkulu. My kryanu Hrenandiju peretworymo na kwituczyj sad z wicznymlitom. I, nareszti, doberemosia do Piwdennoho polusa z joho newyczerpnymy pryrodnymybahatstwamy. Zwilnymo wid kryhy ciyj materyk, jakyj wmisty i prohoduje miljony ludej.My peretworymo naszu Zemlu na kraszczu z panet

    Hoos zamowk. Nastaa temriawa. Czuty buo ysze dzyczannia aparata. Potimznowu spaachnuo swito, i i pobaczyw nowu nadzwyczajnu kartynu.

    W prostorach stratosfery, pid nebom aspidnoho koloru, litaju dywni snariady,schoi na jiakiw. Wnyzu ehki perysti chmary, pid nymy kupczasti, szaruwatiKri zasonu chmar wydno powerchniu Zemli: zeeni plamy lisiw, czorni kwadraty rilli,zwywysti sriblasti nytky riczok, byskitky ozer, tonisiki riwni liniji zalizny. jiakyszuhaju u nebi w riznych napriamach, yszajuczy za soboju dymowi chwosty. Czasomwony spowilniuju swij lit, spyniajusia. Todi z jiakiw wychoplujusia slipuczi by-skawky i maje priamowysno padaju na Zemlu.

    Weyka kabina. Kruhli iluminatory z towstymy kwarcowymy szybkamy. Skadni,newidomi meni aparaty. Dwoje moodych ludej bila aparatiw. Tretij sydy koo stoa zawymiriuwalnymy pryadamy i keruje robotoju dwoch:

    Pja tysiacz sim Zatrymaty polit Desia amperiw Pjatsot tysiacz wol-tiw Stop Rozriad!

    Moodyj czoowik bila aparata smykaje wail. Suchyj trisk nadzwyczajnoji syy poru-szuje tyszu, byskawka zrywajesia i ety na Zemlu.

  • Wpered, pownyj chid!.. komanduje starszyj.Win powertaje obyczczia do mene i kae: Wy perebuwajete na atmosfernij eektrostanciji te odne z pidpryjemstw Zirky

    Kec.Zbuduwawszy Zirku Kec, my zmohy doslidyty stratosferu z wyczerpnoju powno-

    toju, wywczyy atmosfernu eektryku. Pro neji znay dawno. Buy nawi sproby wykory-staty jiji dla promysowych ciej. Ae ci sproby ne may uspichu czerez mizernu kilkisatmosfernoji eektryky. Wwaay, szczo nad odnym kwadratnym kiometrom nahroma-dujesia wsioho 0,04 kiowat-hodyny energiji. Tak wono i je, jakszczo braty szary atmos-fery, byki do powerchni Zemli. Rozriady byskawky daju nezmirno bilsze 700 kio-wat-hodyn za odnu sotu czastynu sekundy. Ae byskawka wypadkowyj, ridkyj his.Insza sprawa najwyszczi szary atmosfery. Tam kartyna zminiujesia.

    ywuczy na Zemli, my perebuwajemo na dni powitrianoho okeanu. Poriwnianodawno ludy nawczyysia korystuwatysia horyzontalnymy powitrianymy teczijamy, jakihnay jichni parusni korabli i obertay krya witriakiw. Potim widkryy pryczynu cychteczij neriwnomirne nahriwannia powitria soniacznym prominniam. Dali, koy ludypoczay litaty, wony diznaysia, szczo z tijeji pryczyny powitria ruchajesia i po wertykali znyzu whoru i zhory wnyz. I, nareszti, zowsim nedawno wstanowyy, szczo w naszomupowitrianomu okeani wnaslidok prytiahannia Soncia, i osobywo Misiacia, widbuwajusiataki sami prypywy i widpywy, jak u wodianych okeanach. A czerez te, szczo powitriamaje w tysiaczu raziw ehsze za wodu, to j prypywni jawyszcza maju buty osobywosylni. Atmosfera widnosno prypywiw i widpywiw powodysia prybyzno tak, jak wodia-nyj okean zawhybszky u wisim kiometriw.

    Misia prytiahuje masy atmosfery, i nasz powitrianyj okean zdymajesia, wypyna-jesia w napriami do Misiacia. Utworiujusia weyczezni peridyczni ruchy powitrianychszariw. Ci prypywy i widpywy suprowodiasia tertiam hazowych czastynok, jaki dueinizowani. Tomu wysoki szary atmosfery je dobrym prowidnykom dla radichwyl. I ot, Icych due inizowanych szarach atmosfery pid czas jich ruchu widnosno magnitnoho polaZemli wynykaju, jak u prowidnyku, indukcijni strumy Fuko.

    Takym czynom, u pryrodi zawdiaky atmosfernym prypywam utworiujesia swojeri-dna dynamo-maszyna, jaka wpywaje na magnitnyj stan Zemli. Ce buo wyjaweno na za-pysach magnitografiw.

    Wywczajuczy robotu cijeji weetenkoji maszyny, cioho swojeridnoho wicznohodwyhuna, my wyjawyy, szczo zapasy atmosfernoji eektryky newyczerpni. Wony z ysz-kom pokrywaju potreby ludstwa w eektroenergiji, treba tilky zumity zniaty ciu eek-tryku.

    Te, szczo wy baczyte, persze i nedoskonae rozwjazannia zawdannia. Rakety ma-ju wistria-hoky, jaki pryjmaju na sebe eektryku, szczo nahromadujesia, niby w ej-denkych bankach. Potim widbuwajesia rozriad byskawok nad bezludnym miscem, deje pryjmalna stancija z metaewymy kulamy, szczo pidnosiasia wysoko nad stancijeju ispouczeni z neju trosom.

    Teper my poczynajemo buduwaty grandiznu atmosfernu stanciju, robota jakojibude cikom awtomatyzowana. W stratosferi sporudymo postijni, neruchomi ustanowky,spouczeni odna z odnoju prowodamy. Ci ustanowky budu nahromaduwaty eektryku iwiddawaty jiji Zemli po inizowanomu stowpu powitria. Ludy matymu newyczerpne de-reo energiji, potribne dla weykoho peretworennia Zemli.

  • Znowu temriawa, mowczannia Potim spaachuje hoube swito. Wono powoli pe-rechody u roewe. Ranok. Jabuni w cwitu. Mooda maty trymaje dytynu. Dytyna prostia-haje ruku nazustricz jasnomu dnewi.

    Wydinnia znyko.Raptom ja pobaczyw nebo i naszu panetu Zemlu, szczo ety u switowomu prostori.

    Stao czuty uroczystu muzyku. Zemla etia w newidomu daynu, peretworiujuczy uzirku. A muzyka dedali stychaa i, nareszti, niby zhasa. Seans zakinczywsia. Ae ja szczedowho eaw z zapluszczenymy oczyma, pereywajuczy swoji wraennia.

    Tak, Tonia, mabu, maa raciju, dorikajuczy meni tym, szczo ja nadto zamknuwsiaw swojij roboti. ysze teper ja widczuw, jak zminyo yttia w usiomu switi wid czasuswitowoji rewoluciji: jaki roboty, jaki massztaby! Ae ce tilky poczatok mojich wrae.Szczo szcze czekaje mene poperedu?..

  • Kabinet dyrektora deszczo widrizniawsia wid inszych kimnat, jaki ja baczyw. Bilawikna stojaw sti z nadzwyczajno tonkoho aluminiju. Na stoli papky, kripeni awtoma-tycznymy zaszczipkamy, aparaty wnutrisznioho teefonu, radi i bahato knopok. Koostoa aluminijewyj obertowyj stea dla knyok i papok. Na Zirci isnuwaa neweykasztuczna sya wahy i predmety eay na misci, ae rozlitaysia pry najmenszomu rusi.Tomu wsi wony buy prykripeni awtomatycznymy zakripkamy.

    Bila stoa na ehkomu aluminijewomu krisli sydiw dyrektor, prystebnuwszy remin-cem.

    Ce buw czoowik rokiw trydciaty, bronzowyj wid zaharu, z temnym rumjancem naszczokach, z orynym nosom i weykymy wyrazystymy czornymy oczyma. Na niomu buwehkyj kostium, szczo ne zwjazuwaw ruchiw. Dyrektor pryjazno kywnuw meni hoowoju(na Keci za ruku ne zdorowkay) i spytaw:

    Jak wy sebe poczuwajete w naszych umowach, towaryszu Artemjew? Czy ne ter-pyte wid nestaczi kysniu?

    Nibyto poczynaju zwykaty, widpowiw ja. Ae u was tut due choodno i po-witria rozridene, jak na najwyszczych horach Zemli.

    Zwyczka, widpowiw win. Jak baczyte, ja poczuwaju sebe czudowo. Kraszcze,ni na Zemli. Tam ja buw pryreczenyj na smer tretia stadija tuberkulozu, krowochar-kannia. Mene mao ne na nosykach wnesy w raketu. I o teper ja zdorowyj, jak byk.Zirka Kec roby szcze j ne taki czudesa. Ce perszokasnyj kurort. Perewaha joho nad ze-mnymy w tomu, szczo dla konoji ludyny mona stworyty najkraszczyj, same dla neji,klimat.

    Ae jak e was pry takomu suworomu dobori pryjniay na Kec z widkrytoju for-moju tuberkulozu? zdywuwawsia ja.

    Ce buw wyniatok dla potribnoji ludyny, usmichajuczy, skazaw dyrektor. Mene perewezy w specilnij sanitarnij raketi i tut dowho trymay w izolatori, a poky neznyky ostanni slidy aktywnoho procesu. Nasz likar, szanowna Hanna Hnatiwna Meer,kopoczesia pro widkryttia specilnych nadzemnych sanatorijiw dla chworych na kistko-wyj tuberkuloz. Wona we robya doslidy naslidky raziuczi. Nijakoho tysku na rujno-wani procesom kistky. Nijakych hipsowych lieczok, korsetiw, myy. Nadzwyczajno in-tensywne ultrafietowe prominnia soncia. Powne dychannia szkiry. Morke powitria.Nema niczoho prostiszoho stworyty joho w naszych umowach. Cikowytyj spokij, char-czuwannia. Zowsim beznadijni formy wylikowujusia za najkorotszyj czas.

    Ae na Zemlu cym ludiam powertatysia nebezpeczno? Czomu , jakszczo proces zakinczywsia? Bahato powernuo i poczuwaju sebe

    prekrasno. Odnak my z wamy zachopyy rozmowamy Bycze do dia Tak ot, towa-ryszu Artemjew, biogy nam due potribni. Roboty tut nepoczatyj kraj. Nasamperedtreba naahodyty postaczannia Zirci fruktiw ta owocziw z wasnoji oranereji. Poky szczoz cym uspiszno sprawlajesia nasz horodnyk Andrij Pawowycz Szykow, ae my wserozszyriajemo nebesni woodinnia. Na Zemli ludy mou rozselatysia tilky w czotyriochnapriamkach: na schid, na zachid, na piwnicz i na piwde. A tut szcze whoru i wnyz odne sowo, w usi boky. My postupowo obrostajemo wsiakymy pidsobnymy pidpryjem-stwamy. Nowu oranereju budujemo. Tam praciuje pomicznyk Szykowa Kramer.

  • Ja we znajomyj z nym.Dyrektor kywnuw hoowoju. Tak ot howoryw win dali, machnuwszy rukoju, w jakij trymaw oliwe.Oliwe wyporsnuw z palciw i poetiw po duzi powz mene. Ja chotiw wpijmaty joho

    na lotu, ae nohy moji widirwaysia wid pidohy, kolina pidniaysia do ywota, i ja powysu powitri. Tilky czerez chwyynu stupni mojich nih torknuysia pidohy.

    Tut reczi nesuchniani, namahajusia wtekty, poartuwaw dyrektor. Takot. My rozwodymo frukty i owoczi w umowach maje cikowytoji newahomosti. Wy podu-majte, skilky najcikawiszych probem widkrywajesia dla bioga. Jak projawlajesia wrosynach pry widsutnosti syy wahy geotropizm? Jak widbuwajesia podi klityn, obminreczowyn, ruch sokiw? Jak wpywaje ultrakorotke prominnia? Kosmiczne prominnia? Tawsioho j ne pereliczysz! Szykow roby widkryttia za widkryttiam. A twaryny? My budemorozwodyty i jich. U nas ue je dekilka piddoslidnych. Ade taka nadzemna aboratorija skarb dla wczenoho, jakyj luby swoju sprawu. Baczu, i u was oczi rozhoriy.

    Ja ne baczyw swojich oczej, ae sowa dyrektora sprawdi poraduway mene. Pryzna-jusia, w ciu my ja zabuw ne tilky pro Wirmeniju, a nawi i pro Toniu.

    Ja horiu baanniam poczaty robotu, skazaw ja. I zawtra pocznete jiji, skazaw dyrektor. Ae poky szczo ne tut, ne w oran-

    ereji. My organizujemo naukowu ekspedyciju na Misia. Poetia nasz staryj astronomFedir Hryhorowycz Tiurin, geooh Borys Mychajowycz Sokoowkyj i wy.

    Poczuwszy pro ce, ja widrazu zhadaw Tongo. Zayszyty jiji, moywo, nadowho. Neznaty, szczo dijesia tut bez mene

    Ae dla czoho biog? spytaw ja. Ade Misia zowsim mertwa paneta. Treba dumaty, szczo tak. Ae ne wykluczena moywis Wy pohowori z naszym

    astronomom, u nioho je dejaki prypuszczennia szczodo cioho. Dyrektor po-smichnuwsia. Staryj nasz trochy schybnuwsia. U nioho je odyn punktyk fiosofija.Fiosofija ruchu. Bojusia, szczo win zahowory was. Ae w swojij hauzi win najwydat-nisza weyczyna. Szczo robyty? Pid staris ludy. czasto maju chobbi, jak kau an-glijci, swij konyk. eti zaraz e do Tiurina i poznajomtesia z nym. Cikawyj staryhan.Tilky ne dawajte jomu bazikaty bahato pro fiosofiju.

    Dyrektor natysnuw odnu z czysennych knopok. Wy we znajomi z Kramerom. Ja wykyczu joho, win wam dopomoe perebratysia

    w obserwatoriju. Ne zabuwajte, szczo tam nemaje i tijeji najmenszoji syy wahy, jaka dijetut.

    Wetiw Kramer. Dyrektor pojasnyw jomu wse. Kramer kywnuw hoowoju, wziawmene za ruku, i my wyetiy w korydor.

    Ja w ciomu poloti postaraju nawczytysia peresuwatysia w mipanetnomu pro-st