cenĄpojedyŃcl. egzempl.8 dziennik ilustrowany dla ... · czas gdy 22 osoby zaginęły. reszta po...

8
Judem Wydanie D CENĄPOJEDYŃCl. EGZEMPL.8 DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O WSZVSTKIEM. WIADOMOŚCI ZEŚWIATA-SENSACYJNEPOWIEŚCI. gmmj ROK IV. ŚRODA, 27 -GO LUTEGO 1935 NR. 57 RABUNEK KLEJNOTÓW WARTOŚCI 700.000 KORON CZESKICH W SKLEPIE JUBILERSKIM W OŁOMUŃCU i.. ISBHHHHHi Morawska Ostrawa, 26. 2. (Teł. w ij Na całych Morawach wielkie wraże nie wywołała wiadomość o niesłychanie śmiałym rabunku jaki popełniono w Oło muńcu. Do sklepu jubilerskiego Petrlaka, położonego tuż obok komisariatu policji włamali się mianowicie nieznani sprawcy, zabierając przedmioty złote i srebrne, oraz klejnoty łącznej wartości około 700.000 koron czeskich (140.000 zł.). Zalarmowana policja i żandarmeria rozpoczęły natychmiast ślediztwo. które wykazało, źe rabunek musiał być doko nany jeszcze w nocy z soboty na niedzie lę. Sprawcy włamali się do położonego obok sklepu porcelany Nowaka ! przebi w szy mur dzielący obydwa sklepy, wtar gnęli do wnętrza sklepu jubilerskiego. Rabunek ułątydl im fakt, źe nocy owej panowała wichura i padał deszcz, to też ulice były niemal zupełnie puste. Sklep zamknięty jest Żelaznemi zasłonami, któ re nie przepuszczają zupełnie światła. O- koliczność, źe włamanie miało miejsce nocy sobotniej utrudnia śledztwo, i ślady, po których kroczy policja są bardzo ni kłe. W poniedziałek popołudniu auta poli cyjne krążyły po całej okolicy. Policjanci zatrzymywali i badali wszystkich podej rzanych osobników. W międzyczasie wpłynęło doniesienie, iż więźniowie prze bywający w więzieniu w Iławie omawiali między sobą plan włamania do sklepu Petr laka. Kilku z tych więźniów znajduje się już obecnie na wolności. Policja _ sądzi jednakże, źe ma do czynienia z między narodowymi złodziejami klejnotów, o czem świadczy „fachowe" wykonanie włamania. Przed kilku dniami w sklepie porcelany Nowaka zjawiło się dwuch mężczyzn, którzy nic nie kupiwszy wkrót ce wyszli, oglądnęli jednakże dokładnie wnętrze sklepy. Policja ma już w ręku opis tych dwuch tajemniczych ktijentów. Jest rzeczą charakterystyczną, źe Już w roku 1914 usiłowano się włamać do zakładu Petrlaka w zupemie ten sam dnak wówczas schwytany i uwięziony, bardzo wielka, gdyż jest on ubezpieczony sposób, a mianowicie przez wybicie mu- Strata, jaką poniesie jubiler, jeśli tylko do wysokości 300.000 koron cze- ru ze sklepu Nowaka. Sprawca został je- sprawcy nie zostaną schwytani, będzie skich. Międzynarodowa afera oszukańcza w Bielsku Echa mordu marsylllskiego. Ujęcie głównego aferzysty w Zebrzydowicach s. O. s. P a r y ż , 26. 2. (Tel. wł.) Statek niemiecki „Europa“ o pojem ności około 2 tysięcy ton, który w chwili obecnej znajduje się na Atlantyku nieda leko północno - zachodniego wybrzeża Hiszpanji, znajduje się w niebezpieczeń stwie i wzywa przez radjo pomocy. Znaj dujący się w pobliżu jeden ze statków hiszpańskich spieszy statkowi niemiec kiemu z pomocą. Nowy Jork. 26. 2. (Tel. wł.J Niedaleko wyspy Santa Lucia na mo rzu Karaibskiem zatonął podczas burzy amerykańską statek wycieczkowy. Jak dotychczas ustalono 6 osób utonęło, pod. czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo łano wyratowali B i e l s k o , 26. lufego. Z początkiem roku 1934, na skutek po lecenia swoich przedstawicieli, firma S. Fischer, skład sukna w Bielsku, nawią zała stosunki handlowe z Abrahamem Bretschneiderem z Buczącza, zamieszka łym od 14 lat w Wiedniu, który prowa dził wraz ze swoim wspólnikiem Samue lem Kohnem, krewnym, również z Bu- czacza, interes. Kohn przebywał stale w Zagrzebiu, w Jugosławji. Bretsclmeider zaczął kupować w fir mie Fischer towrary sukienne, pokrywa jąc należności częściowo gotówką, czę ściowo wekslami. Od maja 1934 r. do października 1934 r. kupował Bretschnei der w firmie Fischer kilka razy towary razem za łączną sumę 67.000 zł., którą pokrył wekslami. Postępował on w ten sposób, że w celu wzbudzenia zaufania u Fischera, wykupywał z początku na czas wszystkie swoje weksle. Gotówkę zaś na wykup tych pierwszych weksli Bret schneider zdobywał w ten sposób, że za kupiony u Fischera towar sprzedawał poniżej ceny zakupu, czyli płacił Fische rowi i zdobywał u mego zaufanie przy pomocy jego własnych pieniędzy, o czem oczywiście Fischer nie wiedział. Bret- schneiderowi chodziło przed ewszystkiem o utrzymanie firmy Fischer w przekona niu, że jest rzetelnym kupcem i wszyst kie swoje zobowiązania pokrywać będzie na czas. Wszystko to jednak było przy. gotowaniem do planowanego oszustwa na wielką skalę. r,Większy inteces" We wrześniu 1934 r. mianowicie Bret schneider przedstawił firmie _ Fischer, źe ma „większy interes do zrobienia", który polegał na tern, że Bretscbneider miał dostarczyć transport towaru do Jugosła wii. Przy zawieraniu tej tranzakcji Bret schneider oświadczył Fischerowi, że _ za robią na niej około 30 proc. i że pos'ada jeszcze w Łodzi większą partię towaru, również przeznaczoną dla Jugosławji ł dlatego towar zakupiony u Fischera, war tości około 20.000 zł., wysłany będzie ra zem z partją towaru łódzkiego. Fischer zaś towar przeznaczony do Jugosławji ma wysłać pod adresem Bretschneidera do Warszawy, skąd razfem towar ten zo stanie wysłany do portu włoskiego Fiu me, stamtąd zaś do Zagrzebia z towarem łódzkim. Firma Fischer na warunki te zgodziła się. Pozatem firma Fischer, spodziewając się dobrej koniunktury w Jugosławji na swoje towary, wysłała do Zagrzebia par tię towaru wartości 2--.000 zł. do swojej dyspozycji W celu dopilnowania osobi ście interesów właściciel firmy Fischer wyjechał do Zagrzebia. W Zagrzebiu spotkał się Fischer z Bretschneiderem i z jego wspólnikiem S. Kohnem, gdzie „oczekiwali“ wspólnie na nadejście trans portu towaru. Ponieważ towar mógł na dejść dopiero za jakieś 10 duł, przeto Bretschneider zaproponował Fischerowi, aby tymczasem udał się on do miejsca kąpielowego Split, a w razie nadejścia towaru wcześniej, zawiadomi: Fischera. Przy tej okazji obaj wspólnicy —_ Bret schneider l Kohn — namówili Fischera, aby im dał pełnomocnictwo do odebrania towaru w razie jego nadejścia podczas nieobecności Fischera. Łatwowierny Fi scher wystawił im takie pełnomocnictwo, uważając, że po tak dobrym interesie, ja. kl' zrobił z Bretschneiderem. zasługuje on na zaufanie, sam zaś może sobie już pozwolić na wypoczynek w Splicie. Po kilku dniach Fischer został zawia domiony przez Bretschneidera, że towar już nadszedł i że Bretschneider wręczył 100.000 dynarów, to jest 12.000 zł. po średnikowi, niejakiemu Kellerowi, obywa telowi jugosłowiańskiemu, na oclenie tego towaru, przyczem Kohn miał towar przy wieźć za 2 dni do Zagrzebia. Fischer na ten dzień miał przybyć do Zagrzebia i zainkasować pieniądze za towar. Kiedy jednakże Fischer przybył ido Zagrzebia, Bretschneider oświadczył, źe towar jeszcze nie przybył, a gdy Fischer zaczął nalegać, aby Bretschneider wyje chał do stacji granicznej włosko - jugo słowiańskiej i tam zbadał co się stało z towarem, Bretschneider ulegając jego na leganiom rzekomo wyjechał do Suszaku. Kiedy po upływie 2 dni znowu nie było wiadomości od Bretschneidera, Fischer zwrócił się do Kohna, który uspokajał Fi schera, że trzeba jeszcze poczekpć, a jak nic nie będzie, to trzeba bedzie coś przedsięwziąć. Bretschneider opowiedział o sobie co na stępuje: JtaniastyczHa fiistaąa Po przybyciu do Suczaku, w celu od szukania pośrednika Koltera, który miał towar oclić, udał się Bretschneider do jego mieszkania, gdzie został przytrzy many przez, wywiadowców policji jugo słowiańskiej i zakuty w kajdany, a na stępnie odprowadzony do więzienia. W czasie pobytu w więzieniu spotkał tam również aresztowanego Kellera, który dał mu skrycie znać, aby nie przyznawał się do niego, gdyż inaczej „powstanie wiel kie nieszczęście“. W celi więziennej przesiadywał Bret schneider — według jego opowiadania — z przebranym wywiadowcą, który miał go obserwować. Współwięzień ten następ nie przyznał się, że jest wywiadowcą. Wi toku dalszej rozprawy przyznał się ów. wywiadowca, że Koller jest podejrzany 0 mord na królu Jugosławji, gdyż na 3 dni przed morderstwem był w Paryżu 1 żona jego jest blondynką, zaś Bret schneider jest przytrzymany w mieszka niu Kobera, jako podejrzany o współ* udział z zamachowcami marsylijskiml. Wywiadowca ów oświadczył Bretschnei- derowi, źe jest przekonany o jego nie winności, ale ze względu na znaczne trud ności w śledztwie, połączone z badaniem identyczności Bretschneidera w Polsce, a łącznie z tern, dłuższem przytrzymaniem iego w wiezieniu, gotów przyczynić się do wcześniejszego jego zwolnienia, oczy wiście za łapówką, w kwocie 15.000 dy narów. Kohn miał kwotę tę przesłać na ręce Bretschneidera, co też ten uczynił, uzyskawszy sumę tę z pożyczki pod za staw towaru Fischera. W potczasku Jaiemmc Na drugi dzień zjawił się Kohn u Fi schera i zawiadomił go, że jest już wia domość, i że ma się zgłosić do telefonu, bo ktoś chce z nim mówić z Suczaku. Przy telefonie zgłosiła się jakaś obca o- soba i oświadczyła, że Bretschneider rze komo zachorował, i Kohn ma zaraz przy być z pieniędzmi w kwocie 15.000 dyna rów i ma się zgłosić w firmie spedycyj nej „Intercontinental“ w Suszaku. Przed wyiazdcm pożyczył sobie Kohn pod za staw towaru należącego do Fischera u spedytora Jelinka, kwotę 15.000 dynarów i udał się do Suczaku, zaś następnego dnia telefonował Kohn, że Bretschneider jest już zdrowy. Na drugi dzień Bret schneider i Kohn przybyli do Suczaku, i Po tych, niewiarogodnycfi wprost przejściach, Fischer, straciwszy całkowi cie zaufanie do Bretschneidera, wyjechał do Bielska, gdzie naskutek doniesienia, sporządzonego do prokuratury Sądu O kręgowego w Cieszynie przez stronę po szkodowaną, zastąpioną przez d-ra Freye* ra, adwokata w Bielsku, rozpisano listy gończe za podejrzanymi — Bretschneide rem 1 Kohnem. Dnia 25 lutego br., o godz. 6 nad ra nem, gdy Bretschneider przyjechał % za granicy i znalazł się w Zebrzydowicach, na granicy polskiej, został na podstawie listów gończych przez tamtejszy poste runek przyaresztowany 1 odstawiony do więzienia Sądu Okręgowego w Cieszy nie. Kohn zostanie prawdopodobnie w najbliższych dniach ujęty w Jugosławji przez tamtejszą policję. Sprawa ta wy wołała wśród kupców bielskich i łódz* kich zrozumiała sensacją. (pa)

Upload: others

Post on 24-Aug-2020

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: CENĄPOJEDYŃCl. EGZEMPL.8 DZIENNIK ILUSTROWANY DLA ... · czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo łano wyratowali Bielsko, 26. lufego

JudemWydanie D

CENĄ POJE DYŃ C l. EGZEM PL.8

DZIENNIK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O W S Z V S T K IE M .

WIADOMOŚCI ZEŚWIATA-SENSACYJNEPOWIEŚCI.

gmmjROK IV. ŚRODA, 27 -GO LUTEGO 1935 NR. 57

RABUNEK K L E JN O T Ó W WARTOŚCI 7 0 0 .0 0 0 KORON CZESKICH

W SKLEPIE JUBILERSKIM W O Ł O M U Ń C U■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ i . . I S B H H H H H i

Morawska Ostrawa, 26. 2. (Teł. w i jNa całych Morawach wielkie w raże­

nie wywołała wiadomość o niesłychanie śmiałym rabunku jaki popełniono w Oło­muńcu. Do sklepu jubilerskiego Petrlaka, położonego tuż obok komisariatu policji włamali się mianowicie nieznani sprawcy, zabierając przedmioty złote i srebrne, oraz klejnoty łącznej wartości około700.000 koron czeskich (140.000 zł.).

Zalarmowana policja i żandarmeria rozpoczęły natychmiast ślediztwo. które wykazało, źe rabunek musiał być doko­nany jeszcze w nocy z soboty na niedzie­lę. Sprawcy włamali się do położonego obok sklepu porcelany Nowaka ! przebi­w szy mur dzielący obydwa sklepy, wtar­gnęli do wnętrza sklepu jubilerskiego. Rabunek ułątydl im fakt, źe nocy owej panowała wichura i padał deszcz, to też ulice były niemal zupełnie puste. Sklep zamknięty jest Żelaznemi zasłonami, któ­re nie przepuszczają zupełnie światła. O- koliczność, źe włamanie miało miejsce nocy sobotniej utrudnia śledztwo, i ślady, po których kroczy policja są bardzo ni­kłe.

W poniedziałek popołudniu auta poli­cyjne krążyły po całej okolicy. Policjanci zatrzym ywali i badali wszystkich podej­rzanych osobników. W międzyczasie wpłynęło doniesienie, iż więźniowie prze­bywający w więzieniu w Iławie omawiali między sobą plan włamania do sklepu Petr­laka. Kilku z tych więźniów znajduje się już obecnie na wolności. Policja _ sądzi jednakże, źe ma do czynienia z między­narodowymi złodziejami klejnotów, o czem świadczy „fachowe" wykonanie włamania. Przed kilku dniami w sklepie porcelany Nowaka zjawiło się dwuch mężczyzn, którzy nic nie kupiwszy wkrót­ce wyszli, oglądnęli jednakże dokładnie wnętrze sklepy. Policja ma już w ręku opis tych dwuch tajemniczych ktijentów.

Jest rzeczą charakterystyczną, źe Już w roku 1914 usiłowano się włamać do

zakładu Petrlaka w zupemie ten sam dnak wówczas schwytany i uwięziony, bardzo wielka, gdyż jest on ubezpieczony sposób, a mianowicie przez wybicie mu- Strata, jaką poniesie jubiler, jeśli tylko do wysokości 300.000 koron cze- ru ze sklepu Nowaka. Sprawca został je- sprawcy nie zostaną schwytani, będzie skich.

Międzynarodowa afera oszukańcza w BielskuEcha mordu marsylllskiego. Ujęcie głównego aferzysty w Zebrzydowicach

s. O. s.P a r y ż , 26. 2. (Tel. wł.)Statek niemiecki „Europa“ o pojem­

ności około 2 tysięcy ton, który w chwili obecnej znajduje się na Atlantyku nieda­leko północno - zachodniego wybrzeża Hiszpanji, znajduje się w niebezpieczeń­stwie i wzywa przez radjo pomocy. Znaj­dujący się w pobliżu jeden ze statków hiszpańskich spieszy statkowi niemiec­kiemu z pomocą.

N o w y J o r k . 26. 2. (Tel. wł.JNiedaleko wyspy Santa Lucia na mo­

rzu Karaibskiem zatonął podczas burzy amerykańską statek wycieczkowy. Jak dotychczas ustalono 6 osób utonęło, pod. czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po­dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo­łano wyratowali

B i e l s k o , 26. lufego.Z początkiem roku 1934, na skutek po­

lecenia swoich przedstawicieli, firma S. Fischer, skład sukna w Bielsku, nawią­zała stosunki handlowe z Abrahamem Bretschneiderem z Buczącza, zamieszka­łym od 14 lat w Wiedniu, który prowa­dził wraz ze swoim wspólnikiem Samue­lem Kohnem, krewnym, również z Bu- czacza, interes. Kohn przebywał stale w Zagrzebiu, w Jugosławji.

Bretsclmeider zaczął kupować w fir­mie Fischer towrary sukienne, pokryw a­jąc należności częściowo gotówką, czę­ściowo wekslami. Od maja 1934 r. do października 1934 r. kupował Bretschnei­der w firmie Fischer kilka razy towary razem za łączną sumę 67.000 zł., którą pokrył wekslami. Postępował on w ten sposób, że w celu wzbudzenia zaufania u Fischera, wykupywał z początku na czas wszystkie swoje weksle. Gotówkę zaś na wykup tych pierwszych weksli Bret­schneider zdobywał w ten sposób, że za­kupiony u Fischera towar sprzedawał poniżej ceny zakupu, czyli płacił Fische­rowi i zdobywał u mego zaufanie przy pomocy jego własnych pieniędzy, o czem oczywiście Fischer nie wiedział. Bret- schneiderowi chodziło przed ewszystkiem o utrzymanie firmy Fischer w przekona­niu, że jest rzetelnym kupcem i w szyst­kie swoje zobowiązania pokrywać będzie na czas. Wszystko to jednak było przy. gotowaniem do planowanego oszustwa na wielką skalę.

r,Większy inteces"W e wrześniu 1934 r. mianowicie B ret­

schneider przedstawił firmie _ Fischer, źe ma „większy interes do zrobienia", który polegał na tern, że Bretscbneider miał dostarczyć transport towaru do Jugosła­wii. Przy zawieraniu tej tranzakcji Bret­schneider oświadczył Fischerowi, że _ za­robią na niej około 30 proc. i że pos'ada jeszcze w Łodzi większą partię towaru, również przeznaczoną dla Jugosławji ł dlatego towar zakupiony u Fischera, w ar­tości około 20.000 zł., wysłany będzie ra­zem z partją towaru łódzkiego. Fischer zaś towar przeznaczony do Jugosławji ma wysłać pod adresem Bretschneidera do Warszawy, skąd razfem towar ten zo­stanie wysłany do portu włoskiego Fiu­me, stamtąd zaś do Zagrzebia z towarem łódzkim. Firma Fischer na warunki te zgodziła się.

Pozatem firma Fischer, spodziewając się dobrej koniunktury w Jugosławji na swoje towary, wysłała do Zagrzebia par­tię towaru wartości 2--.000 zł. do swojej dyspozycji W celu dopilnowania osobi­

ście interesów właściciel firmy Fischer wyjechał do Zagrzebia. W Zagrzebiu spotkał się Fischer z Bretschneiderem i z jego wspólnikiem S. Kohnem, gdzie „oczekiwali“ wspólnie na nadejście trans­portu towaru. Ponieważ tow ar mógł na­dejść dopiero za jakieś 10 duł, przeto Bretschneider zaproponował Fischerowi, aby tymczasem udał się on do miejsca kąpielowego Split, a w razie nadejścia towaru wcześniej, zawiadomi: Fischera.Przy tej okazji obaj wspólnicy —_ Bret­schneider l Kohn — namówili Fischera, aby im dał pełnomocnictwo do odebrania towaru w razie jego nadejścia podczas nieobecności Fischera. Łatwowierny Fi­scher wystawił im takie pełnomocnictwo, uważając, że po tak dobrym interesie, ja. kl' zrobił z Bretschneiderem. zasługuje on na zaufanie, sam zaś może sobie już pozwolić na wypoczynek w Splicie.

Po kilku dniach Fischer został zawia­domiony przez Bretschneidera, że towar już nadszedł i że Bretschneider wręczył100.000 dynarów, to jest 12.000 zł. po­średnikowi, niejakiemu Kellerowi, obywa­telowi jugosłowiańskiemu, na oclenie tego towaru, przyczem Kohn miał towar przy­wieźć za 2 dni do Zagrzebia. Fischer na ten dzień miał przybyć do Zagrzebia i zainkasować pieniądze za towar.

Kiedy jednakże Fischer przybył ido Zagrzebia, Bretschneider oświadczył, źe towar jeszcze nie przybył, a gdy Fischer zaczął nalegać, aby Bretschneider wyje­chał do stacji granicznej włosko - jugo­słowiańskiej i tam zbadał co się stało z towarem, Bretschneider ulegając jego na­leganiom rzekomo wyjechał do Suszaku. Kiedy po upływie 2 dni znowu nie było wiadomości od Bretschneidera, Fischer zwrócił się do Kohna, który uspokajał Fi­schera, że trzeba jeszcze poczekpć, a jak nic nie będzie, to trzeba bedzie coś przedsięwziąć.

Bretschneider opowiedział o sobie co na­stępuje:

JtaniastyczHa fiistaąaPo przybyciu do Suczaku, w celu od­

szukania pośrednika Koltera, który miał towar oclić, udał się Bretschneider do jego mieszkania, gdzie został przytrzy­many przez, wywiadowców policji jugo­słowiańskiej i zakuty w kajdany, a na­stępnie odprowadzony do więzienia. W czasie pobytu w więzieniu spotkał tam również aresztowanego Kellera, który dał mu skrycie znać, aby nie przyznawał się do niego, gdyż inaczej „powstanie wiel­kie nieszczęście“.

W celi więziennej przesiadywał Bret­schneider — według jego opowiadania — z przebranym wywiadowcą, który miał go obserwować. Współwięzień ten następ­nie przyznał się, że jest wywiadowcą. Wi toku dalszej rozprawy przyznał się ów. wywiadowca, że Koller jest podejrzany0 mord na królu Jugosławji, gdyż na 3 dni przed morderstwem był w Paryżu1 żona jego jest blondynką, zaś Bret­schneider jest przytrzymany w mieszka­niu Kobera, jako podejrzany o współ* udział z zamachowcami marsylijskiml. W ywiadowca ów oświadczył Bretschnei- derowi, źe jest przekonany o jego nie­winności, ale ze względu na znaczne trud­ności w śledztwie, połączone z badaniem identyczności Bretschneidera w Polsce, a łącznie z tern, dłuższem przytrzymaniem iego w wiezieniu, gotów przyczynić się do wcześniejszego jego zwolnienia, oczy­wiście za łapówką, w kwocie 15.000 dy­narów. Kohn miał kwotę tę przesłać na ręce Bretschneidera, co też ten uczynił, uzyskawszy sumę tę z pożyczki pod za­staw towaru Fischera.

W potczasku

JaiemmcNa drugi dzień zjawił się Kohn u Fi­

schera i zawiadomił go, że jest już wia­domość, i że ma się zgłosić do telefonu, bo ktoś chce z nim mówić z Suczaku. Przy telefonie zgłosiła się jakaś obca o- soba i oświadczyła, że Bretschneider rze­komo zachorował, i Kohn ma zaraz przy­być z pieniędzmi w kwocie 15.000 dyna­rów i ma się zgłosić w firmie spedycyj­nej „Intercontinental“ w Suszaku. Przed wyiazdcm pożyczył sobie Kohn pod za­staw towaru należącego do Fischera u spedytora Jelinka, kwotę 15.000 dynarów i udał się do Suczaku, zaś następnego dnia telefonował Kohn, że Bretschneider jest już zdrowy. Na drugi dzień Bret­schneider i Kohn przybyli do Suczaku, i

P o tych, niewiarogodnycfi w prost przejściach, Fischer, straciwszy całkowi­cie zaufanie do Bretschneidera, wyjechał do Bielska, gdzie naskutek doniesienia, sporządzonego do prokuratury Sądu O kręgowego w Cieszynie przez stronę po­szkodowaną, zastąpioną przez d-ra Freye* ra, adwokata w Bielsku, rozpisano listy gończe za podejrzanymi — Bretschneide­rem 1 Kohnem.

Dnia 25 lutego br., o godz. 6 nad ra­nem, gdy Bretschneider przyjechał % za­granicy i znalazł się w Zebrzydowicach, na granicy polskiej, został na podstawie listów gończych przez tamtejszy poste­runek przyaresztowany 1 odstawiony do więzienia Sądu Okręgowego w Cieszy­nie. Kohn zostanie prawdopodobnie w najbliższych dniach ujęty w Jugosławji przez tamtejszą policję. Sprawa ta w y­wołała wśród kupców bielskich i łódz* kich zrozumiała sensacją. (pa)

Page 2: CENĄPOJEDYŃCl. EGZEMPL.8 DZIENNIK ILUSTROWANY DLA ... · czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo łano wyratowali Bielsko, 26. lufego

Sir . 2 „ S I E D E M G R O S Z Y “ N r. 57 — 27. 2. 35.

Sprzeniewierzenia w gminie PawłówUrzędnicy gminni skazani zostali na 3 lata i 9 miesięcy więzienia

Przed Sądem Okręgowym w Chorzowie to­czyła się w e w torek rozpraw a karna przeciw trzem urzędnikom gminnym z Paw iow a w ipow. Katowickim, a mianowicie: kasjerowi Edw ardo­w i Korusowi, książkowem u Alojzemu M arkowi i pomocnikowi biurowemu Zygfrydowi W łóczko­w i. Akt oskarżenia zarzucał im sprzeniew ierze­nie 12.728,¾ zł. oraz 105 (fcirarów am eryk. z k a ­sy gminnej. Sprzeniewierzenia dokonywane by­ły w czasie od 1929 do 1932 r. i to w bardzo sprytny sposób. Dopiero trzydniowa nieobec­ność kasjera Korusa, przyczyniła się do w ykry­cia afery.

i ® Środa Dziś: Ju ljana M.

127 Ju tro ; Romana ap.W schód słońca: g. 6 m. 27

lutego i Zachód: g. 17 m. 09

m 1Długość dnia: g. 10 m. 42

Na w torkow ej rozprawie oskarżony Korus przyznał się w zupełności do zarzuconej mu winy, tw ierdząc, że przywłaszczył sobie więk­sze sum y wspólnie z Markiem i Włóczką. Drugi oskarżony, Marek, przyznał się jedynie częścio­w o do winy, oświadczając, iż przywłaszczył so­bie jedynie drobne sumy. W reszcie trzeci oskar­żony W łóczka stanow czo zaprzeczył, by kiedy­kolwiek przywłaszczył sobie . pieniądze gminne. Kiedy sąd okazał W łóczce podpisane przez nie­go kw ity na sumy, których nie zaksięgowano, W łóczka oświadczył, iż zdarzało się bardzo czę­sto, że jego koledzy Korus i Marek wychodzili w czasie godzin urzędowych do restauracji, a on przyjm ow ał w tedy w płaty „i w ystaw iał zaw­sze kwit ze swym podpisem. Zainkasowane pie­niądze w ręczał natychm iast Markowi, wzgl. Ko­rusowi, po ich powrocie. Ponieważ miał do nich zaufanie, przeto nie żądał od nich pokw itow a­nia.

W dalszym ciągu rozpraw y sąd przesłuchał

kilku świadków, m. in. rewizora W ydziału Po­wiatow ego Pierończyka, który stwierdził, iż w czasie rewizji w kasie gminnej w Pawłowie stwierdził brak sumy 12.728 zł. Który z oskar­żonych przywłaszczył sobie tę sumę, nie zdo­łano stwierdzić. Z dalszych wyjaśnień świad­ków wynikało, że niesumienni urzędnicy przy­właszczyli sobie pieniądze w związku z dosta­wami ziemniaków dla mieszkańców Pawłowa, oraz z sum, jakie należały się kasie gminnej za sprzedaż drzew a i z wpływów podatkow ych.

Po przemówieniu stron, sąd ogłosił wyrok, mocą którego zasądził osk. Korusa i Marka na karę po półtora roku więzienia, zaś trzeciego oskarżonego W łóczka na 9 miesięcy więzienia. Pozatem sąd pozbawił w szystkich oskarżonych praw obywatelskich i honorowych na przeciąg trzech lat.

W ymierzoną karę zawieszono zasądzonym na 5 lat.

a S U i s f e aR ed ak c ja i a d m in is tra c ja : K a t o w i c e , ulica Sobiesk iego i i , — tek 349-81.

■Ą REPERTUAR TEATRU POLSKIEGO W KATO­WICACH.

ŚRODA: *. 20 W ystęp Dell! Lipińskie!.CZWARTEK: Z 20 , „Małżeństwo lak!eh ma!o’, iSOBOTA: g. 20 ,.Małżeństwo Jakich w ie le" ,NIEDZIELA: g. '6 „K rakowskie zuchy“ ,g. 20 Przedstaw ienie sprzedane.

REPERTUAR TEATRU POLSKIEGO NA PRO­WINCJI.

BIELSZ0WIC5: środa: z. » „Krakowskie ruchy".RYBNIK: płatek: g. 19.45 „Jutro pogoda".

TEATR REWJOWY „RARYTAS" W KATOWI­CACH.

Dziś 1 dn! następne dwa 'prredstawłetfla, o »od*. 7.1S I 9,15 w ieczorem, pełnej humoru rewjl p. 4. „Koń by się uśm iał".

Chcąc uprzystępnić latoałszerszym masoB matooMuczęszczania do Teatru Rewjoweg» ..Rarytas", dyrekcja obniżyła Już od 26 b. m ceny w stępu do minimum, a mia­nowicie od »I. 0,75 do ,tl. 2,50, zazaaczaiac iż programypozostają pomimo obniżenia cen tra dotychczatowym po­ziomie.

W obec powyższej obnłł&l, wszelkie bilety ulgowe tra ­są z 1 dniem ' dzisiejszym swą ważność.

REPERTUAR TEATRU DOMU LUDOWEOO W CHORZOWIE.

CZWARTEK, 28 hm.: g. 20 „Dela LMoskaia". Jedy­ny w ystęp gościnny w Chorzowie.

REPERTUAR KINOTEATRÓW:KATOWICE. Capltoi: ,,Bohater r. Rio G rande". Ca­

sino: „S iostra M arta Jest szpiegiem ". Colosseum: „V /wiedeńskiej kaw iarence". Pałace: „Jej wysokość pracz- ca", od środy „Pożegnanie ® bron ią". Rlalto: „P io tru ś" ,

od środy „Antek policm ajster", Union: „Pan bez mieszka­nia".

SZOPIENICE. Helios: „Pan be* mieszkania".SIEMIANOWICE. Apollo: „P row okator A zew ". Kame­

ralne: „Żona w k latce" 1 „Rem o-Satan". .CHORZÓW I . Apollo; „Przebudzenie" i „Chłopcy e

ilacu broni". Colosseum: „Pieśń kozaka" f „Noc cudów ". R ozy: „C zar wiedeńskiego w alca" I „P rzygody w Me­xiko".

SZARLEJ. Apollo: ..Przeor Kordecki — obrońca Czę­stochowy".

TARNOWSKIE GÓRY. Nowości: „W blasku księżyca".RADZIONKÓW. Apollo: „Pieśniarz Warszawy" oraz

„Flip 1 Flap schowajcie swoje sm utki".Prenumeratorzy „Siedmiu Groszy" otrzymują 25 proc.

zniżki.RYBNIK. Apollo: „Pat ? Patachon lako lazzbaodzKal".

Pałac: „Audiencja w ’ ichiu". Helios: „Świat należy do d eb le” .

WODZISŁAW. Słońce: „Książę Arkadii" I „ T y g o d a ł Pexa".

KOPALNIA EMA. Helios: „Przybłęda" oraz tygodnik.NOWA WIEŚ. Europa: „Jej królewską mość" l „Do*

Kichot".Prenumeratorzy „Siedmiu Groszy" otrzymał* 50 proe,

»nlżk! w dniach powszednich.PAWŁÓW. Apollo: „Kobieta, która nigdy alt gapom-

tó " , .Wstęp 25 groszy na każde miejsce.

RADJO.CZWARTEK, 28 LUTEGO 193$ R.

Katowice. 6,45 Audycja poranna. 11,57 Sygnał czasu.12,05 Przegląd prasy polskiej. 1,2,10 Program dla dzieci.12,30 XVII poranek szkolny. 15,35 Ceduła giełdy zbożowo- tow arow ej. 15,45 Płyty. 16,00 Muzyka lekka. 16,45 Lekcja języka trancuskieg'O. 17 00 T ea tr W yobraźni — słucho­w isko p. t. „Z przeszłości". 17.50 Felieton sportowy. 18,15 P ły ty z objaśnieniami. 19,00 Duety. 19,50 P łyty.19.50 Wiadomości sportowe. 20,00 Koncert wieczorny.21,00 „S o n a ty L. van Bcethovema". 21,45 „Kulturą W iel­kopolska". 22,15 Muzyka taneczna. 22,45 Porady radio­techniczne. 23,05 Muzyka taneczna.

— CENY NABIAŁU. Na posiedzeniu Komi­sji Notowań Cen Nabiału p rzy Izbie Handlo­w e j w Katowicach, w dn. 26 bm. ustalono na­stępujące ceny nabiału: Ceny m leka: w hur­cie 16 sros-zy za litr franco stac ja odbiorcza, w DÓłhiurcie 19—21 g.r. za litr, w detalu 26 gr. s a litr. T endencja spokojna. — C eny m asła: I gat. w hurcie 2.60—2.70 zł. za 1 kg., w deta­lu 3 zł. za 1 kg.; II gat. w hurcie 2,40—2,50 zł. za 1 kg., w detalu 2.80 zł. za 1 kg. kuchen­ne w hurcie 2.40 zł. za 1 kg„ w detalu 2,60 zł. za 1 kg., w iejskie poznańskie w hurcie 2.40 zł. za 1 kg., w detalu 2,70—2.80 zł. za 1 kg. Tendencja, utrzym ana. Śm ietana 22—24 proc. za litr w hurcie 1,20—1.40 iz?„ w detalu 1,60 złotych.

ZJAZD URZĘDNICZY. Dnia 2 m arca ogodz. 17 w sali restau racji „W ypoczynek", p rzy ul. ś'W. Jana odbędzie się 6-ty walny zjazd delegatów. Związku U rzędników P ań-

Komisarz demobilizacyioy zgodzi* sięna rozszerzenie urlopów turnusowych w kopalniach

Dnia 26 bm. odbyła się u komisarza demobilizacyjnego w Katowicach konfe­rencja w sprawie zamierzonych maso­wych redukcyj w kopalniach „Paweł*, „Liihandra". oraz „Gothard", należących do Spółki Akcyjnej „Godula". Dyrekcji Spółki chodziło mianowicie o uzyskanie zezwolenia na zredukowanie 570 robotni­ków.

P o wysłuchaniu przedstawicieli dyrek­

cji, oraz rady zakładowej, jak i też związ­ków zawodowych robotniczych, komi­sarz demobiiizacyjny wyrazi} zgodę na turnusówe zurlopowanie wspomnianej ilo­ści robotników.

Pozatem odbyła się również konfe­rencja w sprawie redukcyj na kopalni „Szyby Jankowickie**. W tym wypadku kom. demob. wyraził zgodę na dodatko­we zurlopowanie 300 robotników.

O k r o p n a ś m i e r ći s o n s t f r a k t o r a i» r< ö se i

W lub. niedzielę w e w si Łosień (pow. B ę­dzińskiego) zd a rzy ł się w ypadek okropnej śm ierci 22-Ietniego S tanisław a Biegańskiego, m ieszkańca tej wsi, k tó ry padł ofiarą w łasne­go w ynalazku. Biegański od daw na marzy? o mosiadaniu w łasnej strzelby , a że nie miał na touipuo pieniędzy, postanow ił sobie w łasno­ręcznie skonstruow ać broń. W tym celu w dom u urząd,bił sobie w arsz ta t i po dwuletnich p raw ie p róbach i w ysiłkach, skonstruow ał Strzelbę, do budow y której użył stalow ej ru r­

ki z... parasola.W ub. niedzielę, m łody rusznikarz, dum ny

z e sw ego dzieła postanow ił w ypróbow ać broń. Skutki pierw szej próby okazały się jednak fa­talne, bo p rzy w ybuchu kom ora, w której um ieszczony by ł nabój, nie w y trzym ała ci­śnienia i rozerw ana w kaw ałki raniła silnie B iegańskiego. Kawałeczki żelaza utkw iły głę­boko w głowie, a proch w ypalił nieszczęśli- ewmu oczy. W dw isęgodziny do k a ta s tro fie , ran n y zm arł.

Kombinator apozerewa* napad rabunkowyiizifsUfiEĆ B e z p ła tn y pessgmwt d o 6Fre nefi

P rzed kilku dniami donosiliśmy o na- nowa, któremu bandyci mieli skraść w padzie rabunkowym, dokonanym rzeko- jednej z bram domu 800 złotych w go- mo w dniu 18 bm. na ul. Raciborskiej w tówce i następnie go pobić. Policji zgóry Katowicach, w pobliżu szpitala miejskie- cała ta sprawa w ydawała się niejasną, go, na SOletnim Antonim Filipku z Chrza- wobec czego przeprowadzono energiczne

istwowycli III kategorii W ojew ództw a Śląskie­go. W tym sam ym dniu o eodz. 7,30 ra c o od­praw ione zostanie nabożeństw o żałobne za zm arłych członków związiku w kościele ka te­dralnym .

— SAM OBÓJSTW O. Dnia 25 hm. popołu­dniu w mieszkaniu kolejarza K uśm y Bolesła­w a w Katowicach, p rzy ul. D rzym ały 12, po ­pełniła sam obójstw o p rzez zatrucie gazem św ietlnym służąca K lara Kempa. Zwłoki de­natki przew ieziono do szpitala m iejskiego w Katowicach. P rzyczyny sam obójstw a nie usta­lono.

— KURS URZĘDNICZY. K ierow nictw o kur­só w dokształcających dla urzędników kom u­nalnych zaw iadam ia, że w yk łady na 13-tym turnusie kursów rozpoczną się dnia 4 m arca br. na kursie norm alnym , 5 m arca br. na kur­sie specjalnym . W ykłady odbyw ać się będą w gm achu gim nazjum miejskiego w K atow icach, p rzy ul. Jagiellońskiej. P oczątek w ykładów codziennie o godz. 16-tej.

— ZAGINĄŁ. W tych dniach oddalił się z do­mu i dotychczas me powróci! Zygfryd Kabut- z K atow ic,. ul. Ks. Biskupa Lisieckiego 14. Wszelkie wiadomość- o zaginionym uprasza się skierować do domu wzgl. do najbliższego po­sterunku policji.

— NIEUCZCIWY KOLPORTER. P rzed S a­dem Grodzkim w C horzow ie odpow iadał we

w torek B ernard Kałus, k tó ry p rzyw łaszczył sobie 241,86 zł. n a szkodę w ydaw nictw a „Po­lonii!" i „Siedm iu G roszy". Kałus był kolpor­terem tych pism, zaimkasował w iększe sum y i ©re w płacił ioh do kasy w ydaw nictw a. Sąd w ym ierzy ł oskarżonem u k arę 1 m iesiąca a re ­sztu.

— NA KOP. „ŚLĄSK" W CHROPACZO-W IE uległ nieszczęśliw em u w ypadkow i łado­w acz Je rzy Klocek. Na dole kopalni Klocek uderzony został oberw anym od stropu zwia­łem w ęgla i doznał pow ażnych obrażeń m. to. złam ania kręgosłupa. W stanie beznadziejnym przew ieziono go do szpitala Spółki Brackiej.

— B. URZĘDNIK GMINY W NOWEJ WSI, p. Pietruszka, prosi nas w związku z naszą no­tatką o nadużyciach w gminie Nowa W ieś o wyjaśnienie, że dochodzenia przeciwko niemu zostały przez prokuratora Sądu Okręgowego już w dniu 1 sierpnia ub. roku umorzone dla braku winy i podstaw . Twierdzi on, że po­czynione na niego doniesienie było aktem zem­sty i że żadnych nadużyć się nie dopuścił. Pozatem w yjaśnia, że przeciwko gminie w ystą­pił na drogę sądow ą za bezpraw ne zwolnienie z pracy.

— OFIARA PRACY. W dniu 21 bm. lia k o .palni „Silesia" w Czechowicach uległ w ypad­kowi górniczem u, górnik Jan Jonasz, lat 34. Janusz po kilkudniowych m ęczarniach zm arł w dniu 25 hm. w szpitalu w Bielsku.

dochodzenia, celem stwierdzenia, ile prawdy jest w doniesieniu Filipka.

W wyniku tych dochodzeń stwierdzo­no niezbicie, że napad ten wogóle nie miał miejsca. Filipka bowiem widzieli świadkowie wspomnianego dnia i o tej samej godzinie w restauracji Krygiera, przy ul. Dworcowej, gdzie przebyw ał przez dłuższy czas. Przyciśnięty na pod­stawie wyniku tych dochodzeń do muru, przyznał się Filipek, że złożył doniesie­nie o rzekomym napadzie z tego tylko powoda, by mógł od władz uzyskać bez­płatna wizę na przejazd do Frasefi, gdzie zamierzał udać się do pracy. W czasie badania jego dokumentów, znaleziono m. in. ukryty w podszewce banknot 50-zło- towy. Filipek twierdził, że banknot ten uzyskał ze sprzedaży roweru. Innych pie­niędzy Filipek wogóle nie posiadał. Na Filipka sporządzono doniesienie karne zą wprowadzenie władzy w błąd.

9Wyro* n a M aźnlertę

W ydział kam y Sądu Okręgowego w Rybniku rozpatrywał w ub. poniedziałek sprawę inwalidy górniczego Adolfa Mes­sa z Obszarów, w pow. Rybnickim, który w sierpniu ub. r., wychodząc podchmie­lony z zabawy, w bluźnierczy sposób od­zyw ał się publicznie o Matce Boskiej i o religji katolickiej. Sąd skazał bluźniercę na 7 miesięcy więzienia bez przyznania mu okoliczności łagodzących, (r)

#B i l e ? ? n a w y c ł e e z ł ę i ® W i l n a

Sprzedaż kart uczestnictwa na pociąg popularny z Katowic do Wilna, który od- jedzie w nadchodzącą sobotę, tj. 2 marca rb. na uroczystości ludowe z okazji wiel­kiego dorocznego kiermaszu, pod nazwą „Kaziuk“, dobiega końca. Pozostała już niewielka ilość kart uczestnictwa, jest do nabycia w biurach podróży „Orbis“ i „Wagons Lits Cook“. Sprzedaż zakoń­czona zostanie w piątek 1 marca o godz, 12-ej w południe. Jak widać z zakupu kart uczestnictwa, na ten pociąg Górny Śląsk znakomicie wyzyskał rzadką oka­zję, niebywale taniej podróży na północ­ne kresy ojczyzny.

Mvomifaa X ag te& lo in p sfrciR edakcja i ad m in is trac ja : Sosno­

wiec, 3-go M aja 5.TEATR MIEJSKI W SOSNOWCU.

Dziś o godz. 20 m. 15 po cenach mizernych od 25 ei . „Typ A". *

Czwartek, po cenach popularnych od X er. „Tea f tam ten".

KINOTEATRY W ZAGŁĘBIU.SOSNOWIEC. Zagłębię: „Imitacja ty Ola". P i lic e ;

„Weronika". Mornus: .Przeor Kordecki — obrońca C zę­stochowy". Casino: „Imperatorów*".

BĘDZIN. Światowid: „Śluby ułańskie". Nowości;„Amok". Apollo: „Szaleństwa paryskie".

DĄBROWA. Balka: „W pościgu za cleniem". Ars: „Przebudzenie".

CZELADŹ. Czary: „Córka generała Paakratowa",

— ZAMACH SAMOBÓJCZY W DĄBRO­W IE. Janina Cudak, zam. w Dąbrowie przy ul. Dąbrowskiego 20, popełniła zamach sam o­bójczy przez wypicie esencji octowej. W sta­nie b. ciężkim umieszczono ją w szpitalu, gdzie walczy ze śmiercią. Pow ód nieznany.

— Z SAMORZĄDÓW W DĄBROWIE I BĘ- DŻINIE. Jak się dowiadujemy, dotąd niema żadnego zarządzenia o w yborach dalszych członków zarządu m. Dąbrowy, oraz zwołaniu pierwszego posiedzenia rady w Będzinie.

— 5-LECIE UNIWERSYTETU POW SZECH­NEGO W CZELADZI. W marcu br. uniwersy­te t pow szechny w w Czeladzi obchodzić będzie 5-iecie istnienia. W związku z tern odbyło się zebranie w szystkich w ychowanków uniwersy­tetu,, którzy w liczbie około 60 przybyli, ażeby omówić program uroczystości. W ybrano ko­mitet wykonawczy oraz 6 kom isyj: program o­wą, imprezową, porządkową, finansową i jed- w abniczą. Program obchodu będzie opraco­w any. Zebrani eks-sluchacze, celem konty­nuowania prac, postanowili utrzymać stały kon­tak t z uniwersytetem.

— WYJAŚNIENIE. W związku z artyku­łem, jaki ukazał się w naszem piśmie p. t. „Gło­dow a śmierć staruszki w Bobrownikach. Smut­na djagnoza lekarska ’, proszeni jesteśm y o wy­jaśnienie, że śp. M arcjanna Zawodniak nie zmarła śmiercią głodową, lecz — jak orzekł le­karz — wskutek starości, gdyż zmarła liczyła już 74 lata. Ponieważ wiadomość nasza do­tknęła krew nych zmarłej, przeto nadmieniamy, że padliśmy ofiarą mylnej informacji i przepra­szamy ich na mimowolnie w yrządzoną krzywdę.

»Grodziec11 nie będzie zamkniętyaż do rozstrzygnięcia sprawy przez sąd

Od poniedziałku w śród robotników i p ra ­cowników um yśłowyćb kopalni tow arzystw a irrodzieckiego pa now aro wielkie podniecenie, ponieważ w ażyły się rosy tej kopalni. Gdyby kopalnię w ydzierżaw iło T ow arzystw o „Sa­turn". w ów czas zóstalaby ona zam knięta I w szyscy zatrudnieni straciliby pracę.

W poniedziałek obradow ała w Łodzi rada nadzorcza T ow arzystw a „Saturn", jednakże

do powzięcia ostatecznej decyzji nie doszło.Zdania członków rady nadzorczej były po­dzielone.

Równocześnie przed sądem w Sosnowcu (oddział handlowy) toczyła się skarga, którą prow adził adw okat Baszczyński w imieniu p. Marjl Ciechanow skiej, w spółwłaścicielki kopalni. Pani C iechanow ska nie zgadza się na w ydzierżaw ienie kopalni i w ystąpiła do sądu

0 obronę praw mniejszości akcjonarjuszów . Postanow iono nie dopuścić do zamknięcia ko­palni, póki spraw a nie zostanie zdecydowana przez sąd, co nastąpi zapew ne dopiero w kwietniu, albo w maju.

Tak więc do tego czasu w szyscy robotnicy1 urzędnicy m ają zapew nioną pracę. O czyw i­ście wiadomość ta ucieszyła bardzo 1.400 lu­dzi, zatrudnionych na kopalni grodzieckiej.

Page 3: CENĄPOJEDYŃCl. EGZEMPL.8 DZIENNIK ILUSTROWANY DLA ... · czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo łano wyratowali Bielsko, 26. lufego

Nr. 57 — 27. 2. 35. „ S I E D E M G R O S Z Y " Str. 3

Zeznania Antoniego Dziubińskiegovi? p r o c e s i e M e w z a i t o w a r z y s z y

Poniedziałkow a rozpraw a przeciw „Kato­w ickim Kądziołkom” trw ała prawie do godz. 21. Zeznawał naczelnik oddziału podatków bez­pośrednich W ydziału Skarbow ego, Antoni Dziu­biński, obecnie pełniący funkcję przewodniczą­cego komisji odwoławcze). Zezna! on, że z sp raw ą W agnera zetknął się w roku 1932 w zw iązku z aferą Kotziasa, iedy to dowiedział się, że firma W agnera prowadzi nieprawidłowe księgi handlowe. Po zbadaniu ksiąg nałożono n a firmę grzyw nę i dodatkow o wymierzono jej podatek dochodowy Grzywna nie była natych­m iast płatna, natom iast podatek dodatkowo w ym ierzony był płatny w ciągu 30 dni od do­ręczenia nakazu płatniczego.

Osk. M atyka zjawił się u św iadka Dziubiń­sk iego tylko jeden raz i prosił o wskazówki, przyczem żalił się, że właściciele firmy robią mu wielkie trudności przez to, że nie wpu­szczają na teren fabryk licytantów, oraz, że w licytacji bierze udział syn Wagnera, Rudolf, iktóry przedm ioty kupuje zą bezcen. W dal­szym ciągu osk. M atyka mówi! świadkowi, że n a niektórych drzwiach w fabryce wywieszono w izytówki, jakgdyby były to mieszkania pry­w atne, a gdy do jednej z takich ubikacjyj w szedł, to znalazł tam szereg zajętych przed­miotów. Pozatem osk. M atyka świadkowi zgło­sił, że W agner zamierza swoją fabrykę zlikwi­dow ać i wyjechać do Niemiec.

N a podstawie tych informacyj świadek Dziu­biński polecił energicznie prowadzić egzekucję w myśl obow iązujących przepisów. G dyby w dalszym ciągu robiono trudności, Dziubiński polecił osk. M atyce wnieść doniesienie do Pro­kuratury. W kilka dni później dowiedział się św iadek, że fabrykę chcą z wolnej ręki nabyć o sk . Różycki i Strzałkowski. Dowiedział się o tern stąd , że naczelnik Kankhofer oraz osk. S trzałkow ski informowali się u niego, czy w m yśl obow iązujących przepisów fabryka może być sprzedana z wolnej ręki. Świadek katego­rycznie zaprzeczył, jakoby dawał jakieś pole­cenia w związku ze sprzedażą fabryki z wolnej ręki, a także nie przyjmował od oskarżonych żadnych spraw ozdań, gdyż prowadzenie egze­kucji leżało w kompetencji Urzędu Skarbow ego. D opiero, gdy wpłynęło szereg doniesień do pro­kurato ra , a odpisy tych doniesień zostały do­ręczone m inisterstwu Skarbu, to zażądano od Urzędu Skarbowego sprawozdań, które następ­n ie św iadek otrzym ał. Również zaprzecza św iadek, by daw ał jakieś polecenia w sprawie w ywiezienia z terenu fabryki zajętych przed­m iotów do m agazynów skarbowych.

W dalszym ciągu sw ych zeznań świadek Dziubiński w yjaśnia przepisy, dotyczące sprze­d aży zajętych ruchomości z wolnej ręki. Świa­dek stoi na stanowisku, że z chwilą ogłoszenia licytacji można przyjąć, iż licytacja się odbyła.

Po odczytaniu pism urzędowych, 1 których wynikało, że licytacje w firmie W agnera zo­s ta ły w strzym ane, osk. Herz w yjaśnia, że na żądanie D resdner Banku wstrzymał egzekucję co do maszyn. Zrobił to mimo, iż stał na sta­now isku, że rozstrzygnięcie co do przedm iotów, należących do nieruchomości, należało do Urzę­du Skarbow ego. Osk. Herz nie poinformował osk. Matyki, jako prow adzącego egzekucję, że kroki egzekucyjne co do maszyn zostały w strzym ane, gdyż w strzym anie to uważał za nie mające żadnego znaczenia.

Jako następny zeznaw ał św iadek Wiktor Gembala, kierownik techniczny firmy W agnera, Św iadek ten zeznaw ał o faktach, które już po­tw ierdzili świadkowie W agner i ad w. Guzy. Pozatem św iadek zeznał, że osk. Różycki na­stępnego dnia, po objęciu fabryki, wszystkie prawie maszyny uruchomił. Wielkich inwesty- cy j osk. Różycki nie potizebow ał robić. Wło­ży ł on do fabryki około 20 tysięcy złotych, ale w kłady poczyniono w ubikacjach, nie mają­cych nic do czynienia z sam ą fabryką 1 maszy­nami.

W e wtorek rozprawa rozpoczęła się punk­tualnie. W czasie przerw y sensację wywołało pojaw ienie się w kuluarach sądow ych p. W y­sockiego, który zapowiedział, że przystępuje do organizowania związku p. t. „Legjon po­szkodowanych podatników” . W ysocki był jed­nym z głównych św iadków w aferze Kotziasa i do naczelnika Kankhofera w ystosował już kilka listów otwartych.

Jako pierwszy świadek zeznaw ał we w torek m agazynier Urzędu Skarbow ego, Józef Rekłaj- tis, który zeznał, że protokuły w sprawie sprze­d aży osk. M atyce aparatu radjow ego i sprzeda­n ia różnych przedm iotów p. Kosakowskiemu, w ypisyw ał na wyraźne polecenie osk. Matyki. P rzy pierwszej licytacji, w czasie której osk. M atyka otrzymał przybicie na aparat radjow y za 105 zł., był przez cały czas obecny osk. Herz. Licytacja ta nie była ogłoszona.

Następnie prokurator stwierdził, że w myśl zeznań świadka Dziubińskiego decydującym momentem, czy licytacja się odbyła, jest ogło­szenie licytacji. Prosi przeto o stwierdzenie przez sąd, że w ogłoszeniach licytacyjnych nie wymieniano dwukrotnie maszyn fabryki W agne­ra, a dopiero wymieniono je w trzeciem ogło­szeniu, kiedy to maszyny sprzedano osk. Ró­życkiemu.

Następnie zeznaw ał świadek Karol Mueller z Katowic, w którego imieniu Lewkowicz kupił na licytacji żelazo, św iadek ten składa ze­znania sprzeczne ze złożonemi poprzednio w śledztwie. Żalił się on, że został przez Lew­kow icza oszukany, gdyż za 1.040 zł. dostar­czono mu 8.000 kg żelaza, a resztę sprzedano na w łasną rękę. św iadek zaprzecza, jakoby zarobił na żelazie 3.000 zł.

W reszcie zeznawał ponownie adw. Guzy w spraw ie projektu stworzenia konsorcjum dla dalszego prow adzenia fabryki W agnera. Świa­dek wyjaśnia, że zadaniem konsorcjum miało być wykupienie w czasie licytacji zajętych przedm iotów. Na to potrzeba było około15.000 zł., jednak w sumę tę me wchodziły ma­szyny, gdyż licytacja ich została w strzym ana. W dalszym ciągu świadek wyjaśnił, jakie umo­wy zaw arte zostały pomiędzy W agneram i, a nim

w sprawie w ynagrodzenia za prowadzenie pro­cesów. Z zeznań tych wynikało, że świadek dotychczas nie otrzym ał ani grosza, a ponieważ prowadzi kilka procesów przeciwko dłużnikom W agnerów , zabezpieczył się, iż na wypadek ściągnięcia sum od dłużników, będzie sobie mógł potrącić z nich pretensję z tytułów kosz­tów adwokackich, św iadek adw. Guzy pod­kreślił, że nie prowadzi żadnego procesu prze­ciwko Skarbowi Państw a przed władzami mię- dzynarodowemi, a gdyby dowiedział się, że W agner poza jego wiedzą proces taki w yto­czył, to natychm iast złożyłby m andat.

Osk. M atyka wniósł przeciwko świadkowi doniesienie, że przeciwko urzędnikom skarbo­wym prowadzi spraw ę dlatego, ponieważ z a ' to otrzymał od W agnera 30.000 zł. W związku z tern urządzono u św iadka rewizję ksiąg han­dlowych, a gdy w ypytyw ano się o umowy, za-

W czoraj rano na torze kolejowym. 0- bok Jęzora, w powiecie Chrzanowskim, znaleziono zmasakrowane zwłoki młode­go mężczyzny, których widok robił 0- kropne wrażenie.

W e wtorek odbyła się konferencja komisji pojednawczo - arbitrażowej, któ­ra rozpatrywała spór o zarobki pracow­ników umysłowych, zatrudnionych w ciężkim przemyśle woj. Śląskiego.

Imieniem wszystkich organizacyj p ra­cowników umysłowych przemawiali p. Maciejewski | Gut, którzy popierał; od­powiednio wnioski pracowników, doma­gających się przywrócenia szczebli star­szeństwa oraz płac, jakie obowiązywały przed 1 Upca 1934 r. Referenci przyto­czyli na poparcie swych wywodów, sze-

Jak Już wczoraj pokrótce donosiliśmy, po­licji udato się ująć w łaściw ego spraw cę na­padu rabunkow ego na kasę kolejow ą w Gie­rałtow icach i zastrzelen ia robotnika Jana Paw lasa, w osobie 33-Ietniego Bronisława Tłoczka, robotnika, zam ieszkałego w Łodzi, wybitnego działacza rozwiązanej przez władze Narodowo-Socjallstycznej Partii Robotniczej.

Napad ton miał miejsce 31 stycznia b. r. m iędzy godziną 19 a 20-tą. Do pokoju dyżur­nego ruchu, w którym znajdow ali się: dyżur­ny ruchu Augustyn Adamczyk, kasjer W iktor Dzierżęga o raz przetokow y Jan P aw las, w ta r­gnęło dwucb uzbrojonych w rewolwery ban­dytów, któ rzy domagali się w ydania im pie­niędzy. S łysząc to, zaw iadow ca stacji, Józef M atuszek, siedzący w następnym pokoju, w szczął alarm. W tedy jeden z bandytów w y­strzelił do Pawlasa, kładąc go trupem na miej­scu, poczem obaj bandyci w skoczyli do cze­kającego ich samochodu nr. 1005 i odjechali do Kończyc, a następnie wysiedli z sam ocho­du i udali się do Nowej W si, skąd tramwajem odjechali do Sosnowca.

Zaalarm ow ana poiicąja w szczęła natych­miastowy pościg i tego sam ego dnia w jednej z restau racy j w Przyszow icach ujęła szofera samochodu nr. 1005 Leona Kujawskiego, oraz dwucb jego towarzyszów Wilhelma Paralusa

w arte z W agnerem , to św iadek natychm iast umowy te urzędnikom wydał.

Pozatem zeznawał jeszcze Edmund Mazu­rek, sekretarz naczelnika Kankhofera, który do spraw y nic ważnego nie wniósł.

Popołudniu zeznaw ał dyrektor D resdner Ban­ku, Kurt G röger z Katowic n a okoliczność naru­szenia przez oskarżonych tajem nicy bankowej. W sierpniu 1933 r. reprezentow any przez św iad­ka bank został zawiadomiony, że Urząd Skar­bow y wyznaczy! licytację maszyn w fabryce W agnera. Ponieważ bank miał hipotekę zabez­pieczającą na nieruchomościach W agnera, a ma­szyny stanowiły jedną całość z budynkami, wezwano Urząd Skarbowy do wstrzymania kro­ków egzekucyjnych, co też następnego dnia już się stało.

Dnia 14 września 1933 r. zjawił się w banku

Na przestrzeń] kilkudziesięciu metrów tor znaczony był krwawemi śladami, oraz szczątkami ludzkiego ciała.

Jak się okazało, są to zwłoki 24-leł- niego Zygmunta Kubskiego, zam. w Niw-

reg cyfr dotyczących produkcji j zbytu ciężkiego przemysłu za kilka lat wstecz.

Ze strony pracodawców Przemówił p. dyr. Chmielewski

Po dłuższej naradzie komisja wydala następujący w yrok:

I. ważność dotychczasowej tabeli płac przedłuża się do dnia 31 stycznia 1936 r.

II. Stopnie starszeństwa zaliczać bę­dzie się od dnia 1 lipca br.

III. Strony wypowiedzieć mają się w sprawie wydanego orzeczenia do dni 5-chi.

ł Ryszarda Szołtyslka, którzy popijał] wódkę.W samoohodizie, sto jącym przed re s tau rac ją znaleziono dwie teczki z dokumentami, z któ­rych wynikało, że zamachu rabunkowego do­konali członkowie rozwiązanej w ub. roku Narodowo-Socjalistycznei Partjl Robotniczej e, pod znaku „B łyskaw ica“ .

Jak w ykazało śledztw o m oralnym spraw ca 1 organizatorem napadu by ł urzędnik p ry w a t­ny ze Sluipnej, Józef Grała, główny przywód­ca tej politycznej grupy | prezes partjl. — W krzyżow ym ogniu pytań, G rała p rzyznał się do w iny, stw ierdził, że napad miał na cela zdobycie funduszów na propagandę partyjną i, że skłonił on do w ykonania tego planu dwtroh osobników z Łodzi, znanych działaczy tęj partii- Na podstaw ie tych w skazów ek, ujęto w łaściw ego spraw cę napadu. T łoczka, którego aresztowano w Łodzi, Drugii wspólnik T łocz­ka, k tóry w raz z nim dokonał napadu rabun­kowego, ukryw a się dotąd, jednakże nazwisko jego jest znane, to też należy się spodziewać, że zostanie on ujęty w najbliższych dniach.

Proces, k tó ry się odbędzie w Rybniku, bu­dzi zrozum iałą sensację, temb ar dziej, że od­słoni on kulisy działalności rozwiązane) partjl. W szyscy dotychczas aresztow ani przyznają się do winy, to też śledztw o nie napotyka już aa żadne w iększe trudności (b)

osk. Matyka, chcąc dokonać rewizji ksiąg. Osk. Matyka wykazał się joismem osk. Herza. Do re­wizji dopuszczono jednak dopiero w tenczas, gdy M atyka przedłożył pismo Urzędu Skarbowego, adresow ane do banku. M atyka przejrzał konta bankow e „Fabryki Maszyn Górniczych“ i Alfre­da W agnera, obliga wekslowe, czeki i korespon­dencję dotyczącą hipoteki zabezpieczającej. Po­nieważ osk. M atyka nie chciał wpisać do pro­tokołu obliga wekslowego, urzędnicy banku od­mówili podpisania tego protokulu.

O brona w czasie zadaw ania świadkowi py­tań, starała się udowodnić, że, hipoteka zabez­pieczająca była fikcyjną, by uniemożliwić Skar­bowi Państw a ściągnięcia pretensji św iadek jednak wyraźnie zeznał, że hipoteka ta miała zabezpieczyć otrzymane i dalsze kredyty W ag­nera, który starał się w banku o większą po­życzkę na rozszerzenie fabryki. Pozatem hipo­teka miała służyć jako zabezpieczenie kredy­tów. które W agner zaciągnął w oddziale Dresd­ner Banku w Bytomiu. W agner, zgłaszając się do św iadka po kredyty, gorzko płakał.

Rozprawa trwa. (s )

ce, który popełnił samobójstwo.W tym celu młody desperat wybrał

miejsce w polu, gdzie pociąg osiąga du­żą szybkość i rzucił się pod nadjeżdża- jący pociąg Katowice — Kraków, pono­sząc śmierć na miejscu.

Na miejsce strasznej tragedji przyby- ły w ładze policyjne, oraz rodzina samo­bójcy.

Jak wykazało pierwiastkowe docho- dzenie, powodem strasznego kroku była zawiedziona miłość. Młodzieniec kochał się w młodej i przystojnej mieszkance Niwki i chciał się z nią ożenić. Na prze­szkodzie temu stanęła jednak rodzina je­go, co rozkochanego chłopca doprowa­dziło do rozpaczy. Niejednokrotnie od­grażał się, że odbierze sobie życie. Ro­dzice jednak gróźb tych nie traktowali poważnie.

Narzeczona desperata, na wieść o śmierci Kubskiego, mdlała kilkakrotnie, a gdy wreszcie odzyskała przytomność, próbowała targnąć się na sw e życie. Przeszkodzili temu domownicy, którzy zmuszeni są pilnować oszalałej z rozpa­czy dziewczyny.

l za Kalli rzeźni mlejsMei w Sohotcs

W ub. roku pisaliśmy w iele o nadużyciach, jakie miały miejsce w rzeźni miejskiej w Sos­nowcu przy prowadzeniu uboju rytualnego, t. z. „na koszer“. Spraw a ta , do wykrycia której przyczyniły się w pierwszym rzędzie nasze enun­cjacje, była przedmiotem długich dochodzeń urzędu śledczego i obecnie znajduje się w rę­kach sędziego śledczego. W międzyczasie, dzię­ki zarządzeniom p. starosty grodzkiego, udało się niektórych rzezaków przyłapać na gorącym uczynku przy prowadzeniu potajemnego uboju, za co zostali skazani drogą adm inistracyjną na grzywnę.

Poprzedni zarząd tolerował te karygodne sto­sunki i nie interesował się zbytnio tą kw estją. Nie poczynił naw et jednego kroku, któryby zna­mionował chęć zlikwidowania tej nieczystej at­mosfery.

Jaskrkawe światło na całą spraw ę nadużyć w rzeźni rzuca fakt, odprawienia urzędnika p. Pułki, który sprawował funkcję inkasenta z ra­mienia gminy żydowskiej i był jedynym łączni­kiem między gminą a rzezakami. Rzezacy i Bul­ka byli wszechwładnymi panami sytuacji w rzeźni, przez nikogo nie kontrolowanymi, a to dzięki wadliwemu system owi, jakt tam zapro­wadzono z inkasem.

Mimo tego, że obecnie zaznacza się spadek konsumcji mięsa, to jednak po zwolnieniu p. Bulki dochody rzeźni poważnie wzrosty, bo z 800 zł. tygodniowo na 1.200 zł.

Długoletni kolporter naszego pisma p . Józef Sobota ze Starej Kuźni, obchodził GO letnią

rocznice swoich urodzin.

Krew na lorze Kolejowym pod jęzoremS t r a s z n e s a m o b ó j s t w o z a ń o c ń a n e g o m ł o d z i e ń c a

Płace urzęflniMw cieżttiego przemysłuulrzamane

S to p n ie s ta r s z e ń s tw a o d 1 tip c a 1935 r. ♦

Jak felczer ze Strzemieszycleczgł chorego pocfenfa

Sensację Strzemieszyc i okolicy sta­nów; skarga jednego z mieszkańców, skierowana do władz przeciwko miejsco­wemu felczerowi p. Michałowi Szpicber- gowl, lat 64.

P. Szpicberg, któremu, jako felczero­wi nie wolno było leczyć chorych na własny rachunek, a do tego jeszcze we­wnętrznie chorych, nie zważał na zakaz i udzielał porad licznym kHjentom. Ponie­w aż brat niskie honoraria i udało mu się kilku cierpiącym rzeczywiście Pomóc, zyskało mu to sławę.

Gabinet jego był zawsze pełen pacjen­tów, a pewnego dnia zgłosił się po pora­dę p. A. I.

P . felczer obiecywał pacjentowi szyb­ki powrót do zdrowia, aplikując mu pi­gułki, proszki, zastrzyki.

Kiedy leczenie przeciągało się, a pa­cjent zamiast poprawy czuł się coraz go­rzej, udał się do lekarza, którego djagno- za przeraziła go w najwyższym stopniu.

Okazało się, że p. A. I. jest chory wene­rycznie, a choroba w ciągu ostatnich ty ­godni poczyniła tak znaczne postępy, że stan jego jest b. ciężki.

Wobec tego chory złożył skargę do władz, na skutek czego felczer znalazł się przed Sądem Okręgowym w Sos­nowcu.

Na rozprawie oskarżony felczer tłuma­czył się, że wiedział, iż pacjent jego jest chory wenerycznie, jednak przypuszczał, że zdoła go sarn wyleczyć. O tern, że nie wolno mu leczyć, nie wiedział.

Chory pacjent, który występow ał ja­ko świadek, oświadczył, że na zwróconą p. felczerowi uwagę, czy zdoła go wyle­czyć i czy poznał się na chorobie, ten odpowiedział: „wszyscy lekarze powinni się u mnie leczyć”.

Sąd uznał Szpicberga winnym, jednak biorąc pod uwagę jego wiek, oraz to, że nie miał złej woli, skazał go na 100 zł. grzywny, z zamianą na 10 dni aresztu.

' W

Właściwy sprawca napada gicrałiowlcttiegow roleacłi iwolicfi

Page 4: CENĄPOJEDYŃCl. EGZEMPL.8 DZIENNIK ILUSTROWANY DLA ... · czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo łano wyratowali Bielsko, 26. lufego

28)STRESZCZENIE POCZĄTKU POWIEŚCI.

Bogaty ziemianin francuski Thuvan miai Bvna Jana, który ożenił się z piękną Hen­ryką, córką jakiegoś arystokraty, wychowu- lącą się od maleńkiego dziecka w domu Thuvanów. W tym czasie Francja wypo­wiedziała wojnę Niemcom, to też Jan mu­siał iść na wojnę. Wojska francuskie po­niosły sromotna klęskę. W jednym z od­działów walczył Jan w towarzystwie dwuch wiarusów, zwanych Łazik i Kokot, pod do- wództwem bohaterskiego kapitana hr. de Lobau. W lesie Jan i jego towarzy­sze natknęli się na żyda Labusia Kohna, który powiadomił Jana, że Niemcy rozstrzelali jego rodziców. W pewnym mo­mencie Lajbusiowi wypadła z pod marynarki szkatułka z klejnotami Henryki, które skradł. W tedy też okazało się, że kapitan de Lohau Jest ojcem Henryki. Straciwszy szkatułkę, żyd udał się do niemieckiego pułkownika, ba­rona Otto de Fulda, u którego leżała ciężko chora Henryka i zaczął mu odpowiadać dzieje życia tej kobiety oraz przedstawił mu okoliczności, w jakich zetknął się z kapita­nem de Lohau i jego towarzyszami. W szy- 2cy czterej zostali ujęci, przyczem Jan i ka- pitan mieli iść pod sąd wojenny, Łazik jed­nak i Kokotek zbiegli, wskoczywszy do rzeki Mozy. Łazika opuściły siły i zaczął tonąć. e ,

_ N iech chociaż K o k o tek dopły­nie!... Ze m ną koniec!... A dju, F n i­z i n L . — pom yślał i poszedł na dno.

W tej sam ej chwili poczuł, że czy­jeś m ocne ręce chw yta ją go za kark , unoszą jego głow ę na pow ierzchnię i usłyszał glos A lza tczyka:

— Co za kom edje, s ta ry ? Jeszcze n ie czas na picie w ódki !...

Ł azik zaczerpnął w płuca św ieżego po w ie trza i o d razu pom yślał o ko­niecznej ostrożności.

— S tu l pysk, K o k o tek ! — szepnął, f— Połóż się na w odzie, jeżeli nie chcesz służyć za cel P ru sak o m !

— D obrze, d o b rz e ! — zgodził się po tu ln ie tam ten . — A le co się tyczy Szw abów , to zdaje mi się, żeśm y się już im w y rw a li!... M ożem y w obec te ­go usiąść sobie na chw ilkę i odpocząć. P ro szę cię bardzo, nie k rępuj się!.

Ł azik rzeczyw iście dop iero te ra z zauw ażył, że rzeka w yniosła ich na p łytsze m iejsce, gdzie m ogli zg run to - w ać. T rzy m a jąc się za w ystający pień drzew a, próbow ał stanąć... S tan ę­li tak obok siebie, ty lko głow y w y sta ­w ały im zleklca na pow ierzchnię. Ł a ­zik rozejrzał się w około i obm yślał, co m ają dalej robić ze sobą...

Na praw o widać było w oddali 'część m ostu kolejow ego, spod k tó re ­go w yruszyli. Zdołali więc szczęśliw ie om inąć placów ki straży niem ieckiej. N a lewo w idać copraw da było na ho­ryzoncie jakichś żołnierzy na koniach, ale ci niczego nie pilnowali, a ty lko poprostu pow racali do swoich kw ater.

N a lewo o jakiś k ilom etr od nich w idać było cały szereg domów. Z naj­dow ały się one po przeciw ległej s tro ­nic rzeki, koło nich przez całą szero­kość rzeki przerzucony był m ost ka­m ienny. T o była napew no w ioska, do k tó re j m ają się dostać... W rezultacie w oda w yniosła ich dokładnie w to m iejsce, gdzie chcieli lądow ać.

— T e, s ta ry ! — szepnął Łazik, ucieszony tak im szczęśliw ym zbiegiem okoliczności. — Chodzi te raz tylko o to , aby się pocichutku w ydostać z te ­go bagna 1 K apujesz, b racie?

A lzatczyk już się podnosił, ale p rzy ­jaciel pow strzym ał g o :

— M ówię ci, cholero, że m asz w y­chodzić ostrożnie, bo chociaż będzie­my porządnie szczękać zębam i po tej kąpieli, to jednak wcale nie mam naj­m niejszego zam iaru rozgrzać się od ku! szanow nych Szwabów!... Poczekaj, rzucę najprzód okiem stam tąd , zgóry, z tego pagórka na brzegu...

P rzy trzy m u jąc się jedną ręką z? pień drzew a, k tó re już raz posłużyło mu jako oparcie, przy pom ocy K okot- ka w ylazł ostrożn ie z w ody i na b rzu ­chu w y czo łga ł się na szczyt w ysokie­go w tem m iejscu brzegu . P o chw ili

i K o k o tek leżał na ziem i obok p rzy ja ­ciela...

Z przeciw nej s tro n y rzeki n ik t ich nie zauw ażył... A le Ł azik słusznie miał się p rzez cały czas tak na baczności, bo ledw o się znaleźli na lądzie, kiedy z przerażen iem zobaczyli, że o jakieś trzydzieści k roków przed nim i za trzy ­m ali się dw aj konni żołnierze, zesko­czyli na ziem ię, uw iązali konie do d rzew a i spokojnie siedli sobie przy ognisku, w k tó rem piekli jak ieś zrabo­w ane rzeczy.

— P o p atrz-n o ty lk o ! — szepnął Ł azik.

— T o u łan i! — odpow iedział rów ­nież szep tem K okotek .

O bydw aj spojrzeli porozum iew aw ­czo na siebie i zrozum ieli się. Zaczęli zw olna czołgać się po rozm okłej ziem i ze zręcznością i sp ry tem dw uch A ra ­bów, k tó rzy tak bezszelestn ie um ieją podchodzić nieprzyjaciela... P ełzali ja k

—- Is t gu t? ... — spy ta ł go Łazik.— Jaw oh l! Schnaps! — odpow ie­

dział A lzatczyk, w ąchając z rozkoszą w onny napój.

W pięć m inu t później m enażka by­ła próżna.

— Za zdrow ie k ró la P ru s I — w ypił . o s ta tn i łyk Łazik.

N a dzw onnicy pobliskiego kościoła w ybiła jed en asta godzina.

— Jed en asta już! No, zb ieraj się. s ta ry pijaku!... R ozgrzaliśm y sobie fajnie brzuchy. Jak m yślisz, K okotek , p rzydałaby się nam te raz m ała p rze ­jażdżka konno, o t tak dla lepszego traw ien ia. A p rzy tem nie trzeb a po­zw olić zby tn io czekać tem u parszyw e­m u żydow i...

— M asz rech t!O dw iązali konie, k tó re im się do­

sta ły w spadku po u łanach , lekko w skoczyli na siodła i przepisow o zało­żyli na ram ię rzem ienie od lanc. Je -

Sąd w ojenny m iał się zebrać dop iero w ieczorem w pobliskiej szopie.

W y ro k był już zgóry p rzy g o to w a­ny, poniew aż na cm en ta rzu już kopa­no dw a doły... L a jb u ś dow iedział się także, że baron de F u ld a um ieścił ran ­nego F ry ca M uellera rów nież w jed­nym z pokojów w sw oim dom u.

W ałęsając się i jakgdyby idąc beż celu, zdołał się z n iepraw dopodobną bezczelnością w kręcić się do dom u do­w ódcy io -go pułku strzelców b aw ar­skich. N ik t nie za trzym yw ał teg o bie­dnie w yg lądającego żydka. P o k o rn ie ofiarow ał sw oje usług i żołnierzom , k tó rzy pilnow ali na rozkaz barona ca­łego dom u, p a r te r fron tu był zam ien io ­ny na w artow nię . Chociaż żołn ierze mieli surow o zakazane w puszczanie obcych do środka, jed n ak p rzybycie han d larza spo tkało się z p rzychy lnem przyjęciem . N aw et sam szef kom pa- n ji nie m iał nic przeciw ko tem u — wi­docznie zdobył w ięcej łupów w ojen ­nych, od innych jeg o żołnierzy. Z resz­tą pu łkow nika nie było w dom u. N a w szelki w ypadek ustaw iono straże na dw orze, aby n ik t n iepożądany nie zo­baczył n ieczystych transakcji. W jed­nej chwili kieszenie i plecaki op różn i­ły się i na stole leżało m nóstw o naj­rozm aitszych skradzionych i zrabow a­nych skarbów . R adość ogarn ę ła w szystk ich , k iedy L a jb u ś skupow ał w szystko i płacił każdą podaną mu cenę bez żadnego sprzeciw u... W idocz­nie zw ar jo wał, bo p rzy zdrow ych zm y­słach nigdy nie robiłby czegoś podob­nego. A le sp ry tn y handełes zdążył się już dow iedzieć, że jeg o „p rzy jacie l" F ry c M ueller je s t ciężko ran n y i że w łaśnie am pu to w an o m u p raw ą rękę, k tó rą zasłonił się przed cięciem szabli Jan a . C zuw ał nad nim ten sam dok­tó r, k tó ry p ielęgnow ał H enrykę. P ra ­w dopodobnie L ajb u ś nie szczędziłby jeszcze w iększych ofiar p ieniężnych, żeby się w ięcej dow iedzieć, ale w te j chw ili dano znać z zew nątrz , że pu łko­w nik nieoczekiw anie pow raca. Jak za do tkn ięciem różdżki czarodzie jsk ie j zniknęły n a tychm iast w szystk ie ślady k o m p ro m itu jąceg o handlu . W arto w n i­cy pow rócili znów do swej postaw y dobrych służbistów .

P on iew aż L a jb u ś K o h n m ógł ich skom prom itow ać sw oją obecnością, p rze to ku sw ojem u w ielkiem u p rzera ­żeniu znalazł się nagle zam knię ty w ciem nej kom órce. B łyskaw icznie po­dali sobie żydka z rąk do rąk i uk ry li g o bezpiecznie.

P o chw ili, kiedy baron de Fulda p rzechodził przez pokój, nic zauw ażył nic podejrzanego . P rzem aszerow ał p rzez szpaler sto jących na baczność żołnierzy i udał się do pokoju rannego M uellera.

L ajb u ś om al nie podskoczył z ra ­dości w sw ojem nieoczekiw anem w ię­zieniu... P rzez szczęśliw y przypadek , k tó ry m u częściow o w ynagradzał zam ­knięcie i poprzednią szaloną jego roz­rzu tność , m ógł słyszeć dokładne każde słowo, jakie w ym ów iono w przy leg łym pokoju. W ciem ności słuchał chciw ie rozm ow y pom iędzy pułkow nikiem i je­go podoficerem .

— Spieszę ci osobiście p o g ra tu lo ­w ać! — m ów ił b aro n de Fulda. — O to m asz dow ód, że jego w ysokość król p rusk i n igdy nie jest niew dzięcz­ny i ocenia należycie zasługi każdego... T w oja odw aga została w ynagrodzona. K ról ofiarow ał ci na m oją prośbę ten oto krzyż zasługi... Jestem szczęśliw y, że m ogę przypiąć ci go do b o h a te r­skiej tw ojej piersi...

— A ch! D zięki! D zięki! Panie puł­kow niku ! — odpow iedział podoficer rozradow anym głosem .

— Spow odu rany jesteś już zw ol­niony z w ojska, ale przynoszę ci o to nom inację na naczelnego strażn ik a tw ierdzy w In g o ls tad t!

.(Ciąg dalszy Jutro,jj

ait tt/ii**

LIW

...w ziąw szy się w esoło pod rękę, podeszli do ogniska

Iwa węże. N ag le jednym skokiem po- erw ali się na nogi. U łani, w idząc ap tem przed sobą jakichś dw uch s tra - znych ludzi, k tó ry ch tw arze i całe cia- 3 było po k ry te g ru b ą w a rs tw ą b ło ta , nieruchom ieli...

T o ich zgubiło , bo zanim zdołali się pam iętać , zanim zdążyli k rzyknąć, uź przeciw nicy skoczyli na nich, p rze­wrócili ich na ziem ię i po tężnem i, sil- em i palcam i zadusili niem ieckich uła- lÓ W ...

Ł azikow i w y starczy ła do teg o jed- ia ty lko zdrow a ręka.

— Nie ruszaj się, K o k o tek ! — za­wołał.

P rzez chw ilę leżeli bez ru ch u na iem i, ale kiedy upew nili się, że ich w ycięstw o nie m iało żadnego niepo- ądanego św iadka, powoli pow stali.

— Ł atw ie j jest rozeb rać um arlaka, :iedy się jest przy nim... — zauw ażył ^azik. — C holera, w oda w tej śm ier- Izącej rzece była zim na jak lód! Jak- >yś się, s tary K oko tku , zap atry w ał na o, gdyby tak m oże zm ienić b ieliznę? Ho? D obry pom ysł?...

— W iadom o! — ucieszył się A lzat- :zyk.

K iedy się w końcu podnieśli, oba- iw aj byli zm ienieni nie do poznania, Drzebrani w m undury, k tó re ściągnęli s zabitych. Zam iast k irasjerów , stali Dto dw aj ułani niem ieccy w fan tazy j­n e na bakier nałożonych czapkach.

Obm yli sobie jeszcze tw arz i ręce hV rzece i w ziąw szy się wesoło pod rę- cę, zadowoleni, że w tej now ej posta- :i wolni są od prześladow ań, podeszli lo ogniska. W m enażce go tow ała się <awa, z k tó rej unosił się silny zapach ilkoholu. K okotek znalazł jakąś łyż­ce, zanurzył ją do m enażki i spróbo­wał tajem niczego napoju .

chali, a p rzy lancach pow iew ała im zielono-biała chorąg iew ka. B yły to ko­lory baw arsk ie.

Z w ysokości siodła doskonale w i­dzieli całą d rogę z M ezieres do Seda- nu.

—- D oskonale! — odezw ał się za­dow olony Ł azik . — N aw et jeżeli bę­dziem y jechać w olno, to 1 taj; będzie­my u p rzy jaciela Jan a T h u v an przed L ajbusiem K ohnem . Ale, ty kapuścia­n e głow o, nie zapom nij, że ja od kw a­d ran sa nazyw am się W ilhelm Spa- ziergang...

— A ja jestem P e te r H u eh n ! — od­powiedział K okotek , k tó ry sobie przy­pom niał te raz sw oje praw dziw e na­zwisko.

P ękając ze śm iechu, ruszyli z ko­pyta.

SZ A K A L E I H JE N YL ajbuś K ohn spędził w sposób zu­

pełnie inny te kilka godzin , k tó re go dzieliły od spo tkan ia z sprzym ierzeń- mi. P ostępow ał napraw dę w brew sw o­im zw ykłym przyzw yczajeniom . O pu­szczając obóz koncen tracy jny , prze- k rad ł się zręcznie p rzez szeregi nie­m ieckie i pośpiesznie dosta ł się na m ost na rzece M ozie, ale jak tylko znalazł się w śród pierw szych dom ów Bazeilles, a raczej w śród ich dym ią­cych ruin, znow uż p rzybrał sposób chodzenia w ędrow nego handlarza. Chodząc i rozm aw iając z każdym na­potkanym , dow iedział się, że dw aj F rancuzi, oskarżeni o zniew agę i pobi­cie oficera, o raz poranien ie podoficera baw arsk iego zostali zam knięci pod sil­ną strażą w piw nicach dom u, w k tó- ?ym zam ieszkał pu łkow nik de Fulda,

Page 5: CENĄPOJEDYŃCl. EGZEMPL.8 DZIENNIK ILUSTROWANY DLA ... · czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo łano wyratowali Bielsko, 26. lufego

Nr. 57 — 27. 2. 35. „ S I E D E M G R O S Z Y “ S tr. 5

N A K U B I E W R Ew c e r a ir e iln e n a isiearz© n ® l lc ü

N o w y J o r k , 26. 9. Tel. wl.Położenie wewnętrzne Kuby uległo za­

ostrzeniu. Niezadowolenie z działalności obecnego rządu przybiera niepokojące formy. Z Hawany donoszą, że w ponie­działek rzucono bombę do centralnego biura policji w Camaguey. Odłamki bomby, która zniszczyła poczekalnię i ga­binet stanowego sekretarza policji zabiły oczekującą audiencji staruszkę, pozatem raniły inną kobietę i pewną młodą dziew­czynę. W tym samym czasie rzucono in­ną bombę do rezydencji gubernatora sta­nu, jednakże wybuch nie ranił nikogo z ludzi. W szczęta bezzwłocznie akcja żan­darmerii, doprowadziła do aresztowania

trzech osobników podejrzanych o doko- riente 1 Cardenas zgłosiło dymisję. Pre- nanie zamachów. zydent Mendieta dymisję przyjął i po-

Pod wpływem nacisku opinji publicz- wołał na opróżnione stanowiska mini­ne j, dwuch ministrów, mianowicie Tor- strów Barneta i Rivasa.

Trzęsienie ziemi w KaryntjiBN »*»**»«#* w ś r ® a i Sszmdac a w BEaSaasg

KRAJY„ i ZE _ŚWIATA

Bal węgierskiw Warszawie

W a r s z a w a , 26. 2. Tel. wl.W dniu 3 marca odbędzie się wielki

bal węgierski w W arszawie w salonach „Resursy Obywatelskiej“. Specjalnie przybędzie z Budapesztu chór węgierski, złożony z kilkudziesięciu osób, kapela cygańska 1 25 par tancerzy w kostiumach, ponadto ma przybyć kilku wybitnych do­stojników węgierskich. Urządzenie tego balu świadczy o konsekwentnem dążeniu do wzmocnienia stosunków polsko * wę­gierskich. co idzie w parze z akcją zbli­żenia p.olsko - niemieckiego.

SzczcplMka grzęd w rakowiP a r y ż , 26. 2. (PAT)Na poniedziałków em posiedzeniu francu­

skiej akadem ii nauk prof. B esredka i dr. L. G ross z instytutu P asteu ra w P aryżu przedsta­wili referat, w którym donoszą o znalezieniu szczepionki przeciw rakow i. Z ośw iadczeń uczonych w ynika, że tkanka rakow a, wszcze­piona pod skórę myszy, w yw ołuje bez wyjąt­ku śm iertelną chorobę, ta sama tkanka nato­miast. wszczepiona w m ałej ilości w sam na­skórek , w yw ołuje brodaw kę skórną, k tó ra po upływ ie kilku tygodni znika bez śladu. Z chwi­lą tą zw ierze s ta je się odporne na chorobę ra­ka I można mu już wstrzyknąć nawet dużą dawkę tkanki rakowej pod skórę, nie w yw o­łując żadnych objawów choroby.

Po pomaraäczt&h samocbod?W a r s z a w a , 26. 2. Tel. wl.Spow odu oczekiwanego w najbliższych

dniach obniżenia cel od samochodów, kupcy sam ochodów w strzym ują się od sprowadzania sam ochodów . Sprow adzane są tylko wozy na doraźne życzenie kupujących. Wytworzyła się podobna sytuacja, jaka powstała na rynku po­m arańczow ym w czasie obniżania ceł na poma­rańcze. Krążą pogłoski, że największa obniżka cel dotyczyć będzie samochodów o małym litra- żu. Zniżka cel w niektórych w ypadkach osią­gnie 80 procent.

W i e d e ń , 26. 2. (Tel. wl.)Wedle teraz dopiero napływających

wiadomości, trzęsienie ziemi, jakie w u- biegłą sobotę nawiedziło Karyntję. w y­rządziło dość poważne szkody. W mie­ście przemyslowem. Feriach, zarysowały się ściany domów, a w mieszkaniach Po­w yw racały się sprzęty i pospadały ze ścian obrazy. W Feistritz runęło kilka kominów. W miejscowościach St. Peter

i St. Margarethen słychać było głośne grzmoty podziemne, a w strząsy były tak silne, że mieszkańcy w popłochu opuścili mieszkania i schronili się na otwarte pla­ce. Wielu z nich noc całą spędziło na wolnem powietrzu. Pozatem z całego kraju nadchodzą wiadomości o silniej­szych lub słabszych wstrząsach ziemi, jakie zostały przez ludność odczute.

— W dniu 23 bm. przybył do Nieświerza z Warszawy książę Monaco na polowanie, zor­ganizowane przez ks. Albrechta Radziwiłła.

— W willi na Żoliborzu w Warszawie po­pełnił samobójstwo inż. Gąsowsk-, kpt. w sta­nie spoczynku.

— Wobec rozbicia głosów w Radzie Miej­skiej i niewybrania władz miejskich, wojewo­da łódzki mianował prezydentem miasta Zgie­rza p. Jana świerszica a wiceprezydentem p. Jaroszyńskiego z Mławy.

— Pomiędzy rzeką Mlsstesäpi a Górami Skalistemi szaleją gw ałtow ne orkany, „..arami orkanów padło iuż 4-ch zabitych i 130 ran­nych. Straty obliczane są na zgórą 500 tys. dolarów.

<6

KI UI B W

gdfcea s tva szm ei fc tn tastro fy n> p o rc ie oj&vsfo&vmW a s z y n g t o n . 26. 2. (Tel. wl.)Dochodzenia komisji dyscyplinarnej w

sprawie pożaru, jaki zniszczył parowiec amerykański .,Morro Castle“, wykazały wielkie zaniedbania ze strony dowódz­twa parowca. Kapitanowi dowiedziono zaniedbania w 5 wypadkach, za co ode­brano mu dyplom kapitana. Za podobne zaniedbania pierwszy inżynier pozbawio­ny został prawa wykonywania zawodu przez 90, a drugi inżynier przez 30 dni.

JUhaUUiaąa admkaiaL o n d y n , 26. 2. Tel. wl.Dni* 26 bm. zebrał się w Portsmouth

sąd woienny dla osądzenia admirała Rail* ley, oskarżonego o niedbalstwo w diiu 23 styczna br., przez co okręty wojenne

.Hood'' i „Renown" znalazły się w nie­bezpieczeństwie. Te dwa statki zderzyły się podczas manewrów marynarki koło Gibraltaru, lecz uszkodzenia ich były bardzo nieznaczne.

Sąd wojenny nie znalazł żadnego po­wodu skazania admirała Bailey, który został uniewinniony. Po ogłoszeniu wy­roku uroczyście zwrócono admirałowi Bailey szablę.

Na'eży zaznaczyć, że według odwiecz­nych zwyczajów, panujących w angiel­skiej Focie wojennej, za zaniedbanie, nie­subordynację itp., popełnione na mane­wrach, odpowiadają marynarze i oficero­wie marynarki angielskiej, tak, jak za przestępstwa, popełnione w obliczu wro­ga. to jest, przed sądem wojennym.

20.060 hitlerowców złożyło brońSzczegóły KagllalecH aareflewyce s»t|al!$l*w w łattili

W i e d e ń , 26. 2. (Tel. wl.)Jak już pokrótce donosiliśmy, niele­

galne organizacje narodowo - socjalisty­czne Górnej Austrji postanowiły zanie­chać wszelkiej działalności politycznej i rozwiązać się. Przywódcy tych organi- zacyj zobowiązali się wobec dyrektora służby bezpieczeństwa w Górnej Austrji do współdziałania w rozwiązaniu wszel­kich formacyj wojskowych, sekcyj sztur­mowych oraz stowarzyszeń młodzieży hitlerowskiej, W wielu miejscowościach

w ciągu ostatnich dni zgłaszali się do po­licji liczni przywódcy organizacyj naro­dowo . socjalistycznych, składając zara­zem w urzędach policyjnych znaczne za­pasy broni, amunicji i materiałów radio­fonicznych.

W i e d e ń , 26. 2. (PAT)W sprawie doniesień o samorozwią­

zaniu się nielegalnej partii narodowo-so- cjalistycznej z Górnej Austrji, ze strony dobrze poinformowanej donoszą, że za­rządzenie to objęło 20 tys. nar. socjali­

SfcotM hurstenParyż, 26. 2. (PA T)Spowodu przerwania linij telefonicznych, do­

piero teraz nadchodzą szczegóły o szkodach, ja­kie ostatni huragan wyrządził w wielu miejsco­wościach Francji. Najbardziej ucierpiało Roche­fort, gdzie od roku 1878 me notowano podob­nego kataklizmu. W szystkie drogi zostały zni­szczone. Na lotniska zawalił się hangar, ni­szcząc kilka samolotów i jeden balon sterow y. Siła wiatru była tak wielka, że odrzucała prze­chodniów na odległość 15—20 mtr. S traty obli­czane są na kilkanaście miljonów franków. Wie­le domów jest zniszczonych. Sekw ana silnie wezbrała. W Paryżu poziom wody podniósł się o 4,5 mtr. żegluga odbywa się z zachowaniem wszelkich ostrożności. W miejscowości Pontiry, piorun uderzył w niewykończony dotąd gmach kolegjurn, w yrządzając duże szkody,

W p ® $ z € i @ d i r e M s s i ^ F

Nowy Jork, 26. 2. (PA T)W edług otrzym anych tu wiadomości, u w y­

brzeży w ysp „Ńad W iatrem “ w archipelagu Małych Antylów rozbił się statek turystyczny. Akcja ratownicza nie przyniosła żadnych rezul­tatów . W yłowiono tylko 6 trupów. Przypusz­czają, że 22 osoby zostały pożarte przez rekiny, w które obfitują te okolice. Sygnalizują dalej, że 15 statków , znajdujących się w okolicy Ma­łych Antyllów, znajduje się w poważnem nie­bezpieczeństwie. W ysyłają one sygnały S. O. S. Załogi tych statków poniosły już duże straty . Wielu m arynarzy iale rzuciły za pokład.

stów, a mianowicie 6 tys. członków S. A., 700—500 członków S. S„ 1500 członków; organizacyj młodzieży hitlerowskiej, po­zostali są to członkowie partyjnych orga­nizacyj politycznych.

W i e d e ń , 26. 2. (Tel. wl.)Sąd przysięgłych w Weis skazał 37-

letniego pomocnika handlowego Burg- staillera na kar# śmierci za przekroczenie ustawy o nielegalnem posiadaniu mate­riału wybuchowego.

TU WYCIĄĆ!

H u m o t

OJCOWIE NASI.Pan Pietrzak idzie ulicą

ze swym pięcioletnim synkiem.

— Tatusiu, Ja chcę ro­wer... Kup mi rower... — nudzi malec.

— Rower?! A może au­tobus?!!! — woła ojciec ze zniecierpliwieniem.

Chłopiec rzuca na ojca nieufne spojrzenie I pyta z odrobiną nadziei w gło­sie:

— Tatusiu, czy ty mó­wisz to serjo?

PREZENTACJA.Dwuch jegomościów

spotyka się na zebraniu. Wzajemna prezentacja.

I-szy: — Jestem Kowal­ski.

II-gi: — I ja Kowalski,I-szy: — W ładysław

Kowalski.11-gi: — I ja Włady­

sław Kowalski.I-szy: — Władysław

Jan. dwuch imion. Kowal­ski.

II-gi: — Władysław Jó­zef, dwuch imion Kowal­ski.

i-szy: — Jestem JanKowalski.

11-gi: — A ja lózef Ko­walski,

— 244 —

D reszcze mnie p rzeszły , gdy usłyszałem te słow a.

— Gdzie jest K am czykow a? — zapy ta łem po ra z trzeci.

— Nie wiem , niedaw no w idział ja ktoś w mie­ście, m oże m ieszka tu taj! Na przedm ieściu!

— Jak jej się pow odzi?— Jak się ma pow odzić? Co mi tam do teg o ?

Na pieniądzach pew nie nie siedzi... G dyby sobie nie b y ła w zięła takiego ło tra , to byłoby jej lepej, a 'e...

Nie słuchałem już dalej. W ybiegłem , jak szalo­ny i udałem się na przedm ieście, gdzie sam i nędza­rze m ieszkali.

P o długich staran iach dow iedziałem się n a resz ­cie, że K am czykow a m ieszka w ostatn iej chacie za m iastem i z rozpaczą w sercu poszedłem do niej...

Na moje pukanie odpow iedział mi ktoś...O tw o rzy łem drzw i i stanąłem jak skam ieniały.B oże mój. na nędznem posłaniu leżała moja

Agnieszka, a raczej cień jej i na p ierw szy rzu t oka poznałem , że um iera!

Ale ooznała mnie natychm iast i z cichym okrzy ­kiem radości w yciągnęła do mnie sw e ręce.

— P rzy b y łe ś nareszcie! — szepnęła. — Ach, ja w iedziałem , że ty o nas nie zapom nisz!

I rów nocześnie w ybiegła m ała, pięcioletnia d ziew czynka i w ołając radośnie: — Ojcze! O jcze! — rzuciła mi się w obiecia. Podniosłem dziecko, p rzycisnąłem ie do serca i zaniosłem na łóżko m at­ki. S erdeczny, gorący uścisk po łączył nas tro je nie­szczęśliw ych ludzi.

— 241 —

no. S tanęliśm y natura ln ie ,- w yskoczy łem z sanek i oczom moim straszn y p rzed staw ił się widok.

D w a wilki napadły jakiegoś naw pół nagiego m ężczyznę i sza rp a ły ciało jego ostrem i kłami. D a­rem nie p róbow ał nieszczęśliw y bronić się, wilki tak b y ły zażarte , że n aw et przed nami nie uciekały . K azałem strzelić i obydw a dzikie zw ie rzę ta pad ły natychm iast nieżyw e, ale i m ężczyzna ów był umie­ra jący . B ył to w ięzień, skazany na roboty w kopal­ni, k tó ry uciekł, Bóg w ie, jak długo się już tu ła ł i w jaki sposób s trac ił sw oje ubranie. Leżał te ra z z zam kniętem i oczam i na śniegu i ledw ie już m ógł oddychać,

— Jak się n az y w asz? — rzekłem . — C hociaż nie m ogę cię ra tow ać, to przynajm niej doniosę0 śm ierci tw ej rodzinie, lub przyjaciołom ...

— Ja nie... m am... nikogo! — w yjęknął um ie­ra jący .

— Jak się n az y w asz?— Rajm ond!W ted y w iedziałem , kogo mam przed sobą!Ale nie m ogłem się już na niego gniew ać, los

s traszn ie go ukarał. W ilki sybery jsk ie pom ściły m nie!

U m arł na moich rękach. Zam knąłem mu oczy1 kazałem kozakom pochow ać go pod śniegiem, tak, aby dzikie zw ierzę ta nie w y g rzeb a ły jego zw łok.

P o tem pojechałem dalej.P o drodze m yślałem w ciąż o tern. czego w ła­

ściw ie chce odomnie m inister. C zyżby chciał mi w ynnagrodzić w szystk ie moje s tra ty i cierp ien ia? G dyby mi dał pieniądze, przy ją łbym je z w dzięcz­nością, bo handel mój bardzo pew nie zosta ł zanied-

Page 6: CENĄPOJEDYŃCl. EGZEMPL.8 DZIENNIK ILUSTROWANY DLA ... · czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo łano wyratowali Bielsko, 26. lufego

Str. 6 S I E D E M G R O S Z Y ^ Nr. 57 — 27. 2. 3 $ , ' y

Fortuna kotem sie toczy... Krwawe starcia w Algierze

P a r y ż , 26. 2. (Tel. wł.)M € a w i « i r e a i « i c i y r c s i o a i r m c i a n o c z c g ^ l c i e B s a i c a r f © r s ® w Mostaeanem (Algier) doszło mię­

dzy bezrobotnymi a policja do poważ­nych starć, które wkrótce przybrały tak niepokojące rozmiary, że musiano zawe­zwać pomocy wojskowej. Podczas star­cia między demonstrantami a strzelcami! zostało kilkadziesiąt osób rannych. Spo­kój przywrócono dopiero po przybyciu * Oranu znaczniejszych posiłków wojsko­wych. eLiczba bezrobofnytli wzrasta

W a r s z a w a , 26. 2. Tel. wl.W dniu 23 lutego br. liczba zareje­

strowanych bezrobotnych wynosiła 517,476 osób, t. zn. wzrosła w ciągu ty ­godnia o 2-135. W W arszawie wraz z okręgiem było 57.188 osób, a w Łodzi wraz z okręgiem 59.163, zaś na Śląsku 127.998 bezrobotnych, czyli w porówna­niu z poprzednim tygodniem nie nastą­piła żadna zmiana.

G a b r j e l A s t r u c , „wujek teatral­ny“ P aryża, człowiek, k tóry od 50 lat był dyrektorem opery, naczelnym redak­torem, literatem, dyrektorem teatru oraz pełnił jeszcze wiele innych zawodów, dziś jest już starszym panem, który ma wiele wspomnień. Zna P ary ż oraz tych ludzi,' którzy przewijali się przez Paryż w ciągu ostatniego pół wieku, jak w łasną kieszeń. Ma wspomnienia, dżasern nie­zw ykłe i chętnie dzieli się niemi z przy­jaciółmi.

Niedawno, w gronie przyjaciół, opo­wiadał on o karierach, które miały po­czątek w; restauracji paryskiej.

JCaąeca ad... cąąmaW znanej restauracji „Bignon* — opo­

wiada Astruc — naprzeciw dzisiejszej „Cafe de P aris“ zauważyłem raz pod­czas obiadu siedzącego przy sąsiednim stoliku niezwykłego człowieka. Jak póź­niej się dowiedziałem, nazwisko jego brzmiało Paindessous, z zawodu był agent reklamy. Miał okrągłą czaszkę i w łosy strzygł krótko niemiecką modą, co w ow ym czasie, kiedy mężczyźni no­sili bujne czupryny, długie w ąsy i brody, sprawiało wrażenie niezwykłe. Brwi miał nastroszone a w ąsy krótko przycięte, by ły gęste jak szczotka. Między małym noskiem a szpiczastą brodą widniały o- krągłe, śmieszne usta. Kiedy mówił, z poza w arg błyskały rzędem złote zęby. Ta śmieszna, okrągła głowa spoczywała na szerokich ramionach, pod któremi wznosił się jak balon olbrzymi brzuch, na którym błyszczał złoty łańcuch, ozdo­biony niezliczona ilością świecidełek.

Pan ten był bardzo hałaśliwym czło­wiekiem. W eleganckiej sali jadalnej, gdzie lekkie kroki kelnerów głuszyły grube dywany, głos jego brzmiał jak grom.

— Uważaj pan na mój befsztyk! —wołał głośno do kelnera. — Zapytaj pan portjera, czy mój samochód już zaje­chał?... Przynieś mi pan natychmiast mo­ją hawannę!

Innym gościom restauracji nie podo­bało się to głośne wołanie i niejeden za­ciekawił się, kto to jest i cóż to za cy­garo pali ten niezwykły pasażer. Nic też dziwnego, że siedzący obok jakiś dystyn­gowany pan powiedział do kelnera:

— Jean, przynieś mi taką samą ha­wannę, jaką pali ten pan!

Brzuchaty jegomość, usłyszaw szy to, wyciągnął olbrzymi portcygar i, zw raca­jąc się, rzekł do eleganckiego pana:

— Pan pozwoli, że go sam poczęstuję mojem cygarem !?

Ten ruch był początkiem wspaniałej kariery.

Brzuchacz poczęstował cygarem hra­biego Chandon de Briailles, właściciela znanej firmy win szampańskich „Moet et Chandon*. Komiczny jegomość zwrócił uwagę eleganckiego hrabiego, a jego za­

chowanie się w ydało się mu być niezwy­kłą atrakcją reklamową.

W 8 dnj później poczciwy Paindes­sous był już kierownikiem wydziału re­klamy w firmie hrabiego Chandon de Brailles. W chwili, gdy częstował hra­biego cygarem, nie miał więcej pienię­dzy, jak tylko na zapłacenie śniadania- W parę lat później był już milionerem. P rzez hrabiego Chandon udało mu się uzyskać wyłączność na reklamę w urzę­dowym rozkładzie jazdy kolejowej i w kilka lat jego w łasny yacht krążył po morzach, a w dolinie Loary stał jego Własny zamek.

i

Qazeta, ktdia camizcita afecę DczyfusaAlbo taka historja, która w ydarzyła

się słynnej restauracji „Ambassadeurs“. Sekretarz tej restauracji, p. F a b r i c e L e m o n e jest dzisiaj emerytowanym szefem sekcji w ministerstwie marynarki. I on swoją karierę rozpoczął od stolika restauracyjnego.

W restauracji „Ambasadorów“ znaj­dował się mały pokój, który był poprze­dnikiem dzisiejszych barów. Wielu wpły­wowych ludzi odwiedzało ten bar. Głó­wną osobą w towarzystwie był hrabia Edmond de Lagrenee. człowiek ogromnie miły w towarzystwie, a później poseł francuski w Sztokholmie, który swoją ka­rierę zawdzięcza wyłącznie swym talen­tom towarzyskim oraz bliskim stosun­kom z Sarą Bernhardt. Hrabia de Lagre­nee był w owym czasie zaprzyjaźniony z całym wielkim światem. Przyjaźnił się także z Edwardem Drumont, naczelnym

redaktorem antysemickiego dziennika „Librę Parole'*.

Pewnego dnia hrabia zwrócił się do mnie:

— Słuchaj, panie Astruc. pan jest z wielu milionerami na dobrej stopie. Czy nie zna pan przypadkiem Rothschil- da?

— Alfonsa Rothschilda? O tak? Znam go dobrze, ale jeszcze lepiej znam jego wspólnika, Gustawa Laffon. A dlaczego?

— A, to z powodu „Librę Parole“. —• odpowiedział hrabia. — Antysemityzm jest w Paryżu złym interesem. Drumont po uszy siedzi w długach. Akcje dzien­nika są w znacznej części w jego ręku. Gdyby Rothschild chciał, to za 400.000 franków, mógłby te akcje nabyć, a rów­nocześnie zlikwidować antysemityzm we Francji.

W dzień później rozmawiałem z Laf- fonem, ale Rothschild nie zainteresował się tą sprawą. Był to ciężki błąd. Po sześciu tygodniach „Librę Parole“ wydo­był na światło dzienne aferę Dreyfusa- Nakład dziennika zwiększał się z dnia na dzień i Drumont został bogatym człowie­kiem, a afera uzyskała rozgłos światowy.

Gdyby gazeta należała do Rothschilda, afera Dreyfussa byłaby załatwiona w krótkim czasie.

Łkscentcyczny gznfu&zW dawnych, dobrych czasach i dzien­

nikarze posiadali dużo pieniędzy. W naj­elegantszych restauracjach można było spotkać nietylko Henryka L e t e 1 l! i e r, syna właściciela „Le Journal“, który pod­czas obiadu poznał p. Eugeniusza Cornu- ches i razem z nim później założył Deau*

J. Wajsówna, kandyaatKa do Polskiej Nagrody Sportowej za wyniki w 1934 r. Wajsówna zdobyła rekord światowy w rzucie dyskiem,

S. Walasiewlczówna, najszybsza kobieta świata, mistrzostwo świata w tej konkurencji i odniosła kandyduje do Polskiej Nagrody Sportowej za zwycięstwo na zawodach międzynarodowych

wyniki, uzyskane w 1934 r. w Brukseli.

ville najelegantsze dzisiaj i najbardziej do­chodowe kąpielisko z kasynem gry, ale także E m i l a , K a r o l a L u c a s a , ry ­sownika „Le Journal'*. Ten znakomity rysownik był tak dobrze uposażony, że cały P aryż tygodniami mówił o wspa­niałych ucztach, jakie urządzał w swojerrl atellier przy ul. Jadin. Za naciśnięciem ukrytego guzika ukazywały się w sufi­cie atellier wspaniale p łyty szklane, oświetlone elektrycznością, a lampy elek­tryczne ukryte były również w szkla­nych stolikach, których blaty miały róż­ne kolory. Jak mi się zdaje, były to p ie r wsze próby zastosowania ukrytego oświe­tlenia, co później się stało powszechnej modą.

Ten Lucas, to był niezw ykły chłop. Pewnego dnia jedliśmy razem obiad w: restauracji i rozmowa toczyła się o fa­kirach. Lucas wydobył wówczas brylan­tową szpilkę z krawatu j — nie mrugną­w szy okiem — wbił ją sobie w wargę. Ani kropla krwi nie w ytoczyła się. Na­stępnie przekłuwał sobie palce, a potem rozbił kieliszek od szampana i spokojnie począł jeść szkło.

— Szkło — powiedział — chemicznie wziąwszy, to przecież piasek. Kto ma do­bre zęby i dobrze szkło rozgryzie, może je połykać tak samo, jak nieszkodliwy piasek.

Lucasa spotkałem w 26 lat później, kiedy zakładałem nowy teatr, dzisiejszy teatr des Champs Elysees. Polecał mi wówczas wynaleziony przez siebie sy­stem oświetlenia teatralnego.

— Odwiedź mnie w przyszłym tygo­dniu, — rzekł — bowiem mam wielkie plany.

Za tydzień otrzymałem zawiadomie­nie o jego pogrzebie-.

— 242 >

bany podczas m ej nieobecności, a chociaż za ponie­sione cierpienia n ik łby m i dostateczn ie w y n ag ro ­dzić nie zdołał, to jednak parę ty s ięcy rubli bardzo b y m i się p rzy d a ły .

P rz y b y w sz y do P e tersb u rg a , udałem się n a­ty ch m iast do m inistra .

Ale m in ister um arł w łaśn ie w czoraj, p rz y b y ­łem w ięc zapóźno.

P ostanow iłem te raz udać się w p ro st do ca ra . P o trzeb o w ałem koniecznie pieniędzy na dalszą pod­róż , nie udało mi się jednak uzyskać posłuchania. P on iew aż w ty m w łaśn ie czasie o dkry to kilka spi­sk ó w na życ ie ca ra , p rze to policja śledziła pilnie każdego now oprzyby łego do stolicy i n iek tórym za­raz w ynosić się kazała . To sam o spotkało i mnie, dostałem nakaz policyjny, abym w 24 godzinach opuszczał P e te rsb u rg .

Kilku A ustriaków zm iłow ało s?ę nadem ną i d a ­ło m i trochę pieniędzy, ty le , ile m i by ło po trzeb a na podróż do domu. Inaczej nie by łb y m zajechał do T arnow a. Z śm iercią m in istra kończy ła się ro sy j­sk a opieka nadem ną i by łem pozostaw iony zupeł­nie na łaskę ludzi.

T rudno opow iedzieć, co się działo w m ojem sercu , gdy się zbliżałem do T arnow a, gdy zdaleka ujrzałem las, w k tó rym m nie w ó w czas schw ytano! W szystko , co przeżyłem i p rzecierp iałem od ow ej nocy, w y d a ło mi się snem okropnym ! Ale tw arz moja, aż nadto w ym ow nym b y ła św iadkiem m oich cierpień . W łosy mi zbielały, w ychudłem jak szk ie­let, pożółkłem i liczne zm arszczki za ry so w ały się koło ust i oczu. S tałem się w ciągu tych dwuch la t s tarcem , strac iłem zdrow ie i w sze lką cheć do życia.

TU WYCIĄCJ

243

P rag n ą łem tylko u jrzeć jeszcze żonę i dziecko i um rzeć.

N aw pót przy tom ny, szedłem p rzez ulice m ia­s ta i zbliżałem się do m ego domu. W szy stk o tu w y ­glądało tak, jak daw niej, żadnej przynajm niej na- raz ie nie zau w aży łem zm iany — serce biło mi jak m łotem , gdy nagle...

Cóż to ? Na d rzw iach m ego dom u inne nazw i­sko! Obce mi zupełnie...

W biegłem p rędko do składu, w k tó ry m s ta ry Jakiś m ężczyzna o d w aża ł cukier i rzek łem nie­śm iało:

— W ybaczcie, ale pow iedzcie mi, czy nie m ógł­bym się w idzieć z w łaścic ielką tego składu, panią A gnieszką K am czylcow ą? Nie w iem , gdzie jej szu­ka!

— W łaścicielem sklepu, jestem ja! — odrzek ł s ta ry . — Jeżeli m acie mi co do pow iedzenia, to m ów cie, ale prędko, bo nie m am czasu!

— Ale ten sklep należał daw niej do pani Kam- czy k o w ej? — zapy ta łem znow u.

— T ak, zdaje mi się, ale ja kupiłem go z trze ­ciej ręki!

■— Co się s ta ło z K am czykow ą?—- Nip w iem !— W ięc. to z trzeciej ręki kupiliście? — za w o ­

łałem . — Ale ten sklep, to b y ła p raw d ziw a kopalnia złota.

— D aw niej m oże. ale Teraz nie! Od czasu, jak tu ów K am czvk znalazł truna nikt nie chciał kupo­w ać tow arów . Będę b ardzo zadow olony gdy po­zbędę się tego przeklętego domu. C hciałbym go chętnie sprzedać.

H u m e t

DWUZNACZNAOZNAKA.

Jak wiadomo, istnieję powiedzenie, że „jak czło­wiek je, taki jest jegoi charakter“ — czyli, że pe sposobie jedzenia można poznać człowieka. Znają­cy to przysłowie pan Hi­polit, spostrzega przy obiedzie, że jego narze­czona nies postrzeżenie wylizała talerzyk po legu- minie.

— No i teraz nie wiem co mam o mej myśleć — monologuje sobie w du­chu pan Hipolit — czy ona jest taka zamiłowa­na w czystości, czy taka oszczędna, czy też taka łakoma?

W AUCIE.— Ojcze, zanotuj sobie

nazwę wsi, którą minę­liśmy.

— A to poco?— A bo zgubiliśmy tu­

taj mamę.

CO ZA PORZĄDKI?Wójt (do policjanta

w iejskiego): — Cóż to znaczy, że od kwartału nie wpłynęło do kasy nic z grzywien, nakładanych na winowajców. Czyż nikt nie kąpie się w miej­scach zakazanych, nie chodzi po polach, nic kradnie owoców, ani drze­wa? Cóż to za porządki?

Page 7: CENĄPOJEDYŃCl. EGZEMPL.8 DZIENNIK ILUSTROWANY DLA ... · czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo łano wyratowali Bielsko, 26. lufego

„ S I E D E m G k U S 2 Y“ S tr. 7

I II

Dwanaście śmiertelnych ofiar Babiej Góry w ostatnich latachŚntierte&ia tragedja czworga młodych

narciarzy wzbudziła większe zaintereso­wanie „królową Beskidu“. Tak nazywają „Babią Górę“ jako najwyższy szczyt w Beskidach. Posiada on 1725 m. wysokości i nosi wszystkie cechy gór wysokich.

Szczyt Babiej jest nagłem rumowi­skiem, wyglądającem w lecie jak wyspa kamieni.

Na stokach Babiej rozróżniamy trzy wysokogórskie strefy klimatyczne i trzy pasy roślinności; dolny — porosły pła­szczem lasów, które karleją ku górze, sięga do 1360 m. wysokości; środkowy, to strefa kosodrzewn, mchów i alpejskiej flory, sięgająca nieco ponad 1600 m.; gór­ny — to strefa turni, pozbawiona jakiej­kolwiek roślinności.

Szczyt Babiej nazywają Djabiakiem lub Diablim Zaimkiem. W dzikim, chao­tycznym bezładzie leżą tu większe i mniejsze bryły j p łyty skalne. Według podań ludowych, mają to być zwaliska legendarnego diabelskiego zamku.

Z oddali widok Babiej robi wrażenie góry o łagodnych stokach. Górale je­dnak, gdy przechodzą przez szczyt, na­w et w najpogodniejsze dni żegnają się i lękają się rzeczy najgorszych.

Na wysokości 1616 m. wybudowano schronisko Beskiden - Verelnu, otw arte zimą i latem. Schronisko to odwiedza rocznie ponad 10.000 turystów.

W edług kronik Beskiden - Verelnu, w najbliższej okolicy schroniska zginęło w ostatnich latach dwanaście osób.

Śmierć zaskakiwała zazwyczaj tury­stów i narciarzy po przekroczeniu szczy­tu i w czasie schodzenia w stronę schro­niska. Cztery ofiary Zginęły w lęcię w czasie burzy, zabite od pioruna. Osiem dalszych ofiar zginęło zimą wskutek w y. cieńczeitia i mrozu.

Znamienny jest fakt, źe o śmiertel­nych wypadkach na Babiej Górze, nie wspominają żadne urzędowe kroniki. Również prasa nie poświęcała wypadkom r a Babiej, większej uwagi.

Górale opowiadają, że na Babią Górę r ;e poszedł jeszcze żaden polski policjant. 1- ównież w schronisku twierdzą, że w ciągu 16 lat, nikt jeszcZę z władz bezpie­czeństwa nie kontrolował kto i kiedy tam przebywał. Raz na rok zjawi się na szczycie strażnik Straży Granicznej.

W szystkie ofiary Babiej zginęły na terenie Djabtoka, skąd przy normalnych warunkach atmosferycznych, schronisko

„Warto“ mislricmPelsKl

Mecz M akkabi — Cuiavia zakończył defini­tyw nie drużynowe m istrzostw a Polski w bok­sie. Pierwsze miejsce zajęła, jak i w poprzed­nich latach, W arta, uzyskując 11 punktów na 12 możliwych. O stateczna tabela rozgrywek przedstaw ia się następująco:

Gier St. pkt. St. zwyc.1. W arta Poznań 6 11:1 79:152. Makkabi W arszaw a 6 6:6 53:433. Cuiavia Inowrocław 6 4:8 35:614. I. K. P. Łódź 6 3:9 23:71

#Mm piłiarsM Berlin-Sianów

3® mmPiłkarska jedenastka Berlina rozegra w dniu

30 maja br. w Krakowie mecz z reprezentacją K rakowa.

W dniu następnym berlińczycy grać mają w Katowicach z reprezentacją G. Śląska.

Mecz z Krakowem mieć będzie charakter re­w anżow y. W pierwszem spotkaniu wygrali krakow ianie 1:0, walcząc w Berlinie.

5 isowycti rcW M w światowych isMsßowmao w Ameryce

Na wewnętrznych zawodach lekkoatletycz­nych w hali Madison Square Garden pobito w niedzielę 5 nowych rekordów światowych, je sse Owen ustalił nowy rekord w skoku wdał, uzyskując około 7,85 metrów (25 stóp, 9 cali). Owen pobił również rekord swiatowv na 60 m. uzyskując czas 6,6 sekund. Na 1.500 m Glenn Cunningham uzyska! czas 3:50,5, który jest również lepszy od rekordu światowego. Nowe rekordy padły również w chodzie na 1.500 m i w rzucaniu ciężaicm,

jest widoczne. Znawcy twierdzą, że ofiar tych byłoby daleko mniej, gdyby w ciem­ne noce i dni szalonych burz, schronisko było jasno oświetlone. Nad schroniskiem palić się powinno duże światło, któreby umożliwiło orientację wśród szalonych wichrów i zamieci. Gdyby lampa taka pallia się w fatalny czwartek 14 bm„ nie zginęłoby czworo młodych ludzi. Dotar­liby oni do schroniska j nie zginęli o kil­kadziesiąt kroków przed nim.

Ostatnie ofiary Babiej, jak już donosi­liśmy, szły głównym szlakiem beskidz­

kim w paśmie Babiogórskim, który pro­wadzi z Pilska na Glinne w Korbielowic, znakami biało~c.zerwonemi. Droga ta pro­wadzi do schroniska polskiego, położo­nego na wysokości 1180 m. Nieszczęśliwi turyści nie skręcali jednak na lewo tak, jak prowadzą znaki czerwono-białe, lecz czując się widocznie na siłach, Poszli wzdłuż znaków zietono-białych na Małą Babią czyli Cyl. skąd dotarli na szczyt Babie] Góry, Djablak, gdzie zginęli. Z Cylu na Djablak jest godzina drogi, (n)

Tnz-eci z rzędu ra jd narciarski na trasie B arania — Równica odbył się wii b. miedzie- łę. S tanęły do ra jdu trzy drożyny Śląskiego Klubu N arciarskiego i to pod kierow nictw em p. K arola K rokera z Baraniej (drużyna Śl. K. N. Koto Baraniogórskie), pod kierownictw em Alojzego O grodzkiego z U stronia (drużyna Klubu „C zantoria“ z U stronia) i pod kierow ­nictwem p. S y lw estra Jendryska z Katowic (drużyna Kolejowego Przysposobienia W oj­skow ego z Katowic).

S ta r t by ł przy schroni siku na Baraniej. T rasa prow adziła przez Baranią, Magórkę, Satmopoł, Kamienny - O rłow a do schroniska na Równicy. P rzestrzeń wynosi 38 tom. W a­runki byty bardzo uciążliwe. Śnieg s ta ja ł nie­omal zupełnie w piątek i sobotę, a w nocy ma niedzielę naw iał m iejscam i św ieży śnieg, w którym grzęźli narciarze w niem ożliwy spo­sób. Na południowych stokach i polanach śnieg był zw iany i jazda aa nartach by ła irriejscarrti niem ożliwa.

P ierw sza doszła do m aty w doskonałej for­mie drużyna ustrońska „C zantoria“ w czasie 4 godz. 45 min. 25 sekund. D ruga przybyła drużyna Koła Baranioigórskiego S. K. N. w czasie 4 godz. 53 min. 50 sekund, a trzecia Kolejowe Przysposobienie W o sk o w e z Kato­wic dotarła do mety w czasie 5 godz. 47 min.

Nagrodę przechodnią w postaci pubami, u,fundowanego przed 3 la ty przez Oddział Góroośl. P . T. T. zdobyła drożyna KS. „Czan­to ria“ z Ustronia. Ostatnio zdobyło dw a razy z rzęda tę nagrodę Koło Baram ogórskie SiKN.

W rajdzie wiziięło poizatem udział sześciu narciarzy w charak terze drużyny tu ry stycz­nej, k tóra jednak nie p rzyby ła zw arcie do me­ty , aczkolwiek w szyscy uczestnicy te j d ruży­ny w stosunkow o dobrej fermie dotarli do m ety. W ypadków nie było. D e leg a t. Oddz. Góroośl. P . T. T„ p. A. Kęsa, w ręczy ł p rzy dźw iękach hymnu narodow ego zwycięskiej drużynie pukam w ędrow ny, poozem. drożyny zjechały z R ów nicy do U stronia,

Andersen (Szwecja) zwyciężaw b ie g u z ia zd o w y m o m istrzostw ® P o lsk i

(Sokół). Stanislaw M arusarz ziarna! narty f został zdyskwalifikowany.

W tym samym dniu rozegrany został bieg zjazdowy pań na trasie 1 km. Startow ało 9 zawodniczek: 1. Polankówna (SN PTT) —2.30. 2. Stopkówna (SN PTT) — 2,43,5. 3. M arusarzówna (SN PT T ). 4. Bednarzówna. 5. Gajduszkówna.

Onegdaj odbył się bieg zjazdowy o mistrzo­stw o Polski na Hali Goryczkowej. W arunki śnieżne dobre, jedynie silny wiatr zmusił orga­nizatorów do skrócenia trasy do 2 kilometrów (różnica wzniesień 400 m ). Startow ało 60 za­wodników: 1. Reider Andersen — 2,13. 2. W einschenk (Bielsko — 2,22. 3. Rajski (W ista) — 2,25,5. 4. Zajonc (SN PT T) — 2,29,5. 5. Jabłoński (SN PTT) — 2,35,5. 6. Hoinkes(Bielsko.) 7. Kurpiel (Przem yśl). 8. Orlewicz (W isła), 9. Lorek (SN PT T ), 10. Wł. Czech

Na podkreślenie zasługują doskonałe wyniki narciarzy śląskich,

Mistrzostwa bokserskie Śląska w Bi. Hajdukach1 2 0 z e a w ® « l E ® i l € O w m a m s t a r c i ©

Tegoroczne m istrzostw a ś lą sk a w boksie (indywidualne) rozpoczynają się, jak już po­daliśm y, w dniu 28 bm. w W ielkich H ajdukach i toomtyniuowame będą następnie 1 m arca w W. Hajdukach, półfinały zaś 15 m arca w Św ięto­chłowicach, finał 21 m arca w Katowicach,

W ub. poniedziałek W ydział Sportow y SOZB. p rzystąp ił do losowania poszczegól­nych spotkań, oraz ustalił sposób rozegran ia m istrzostw . 28 bm. w W. Hajdukach o godz. 19-tej w alczyć będą następujące w agi: kogu­cia, piórkow a, lekka, pólśrednia, średnia (tyl­ko jedna p a ra Bański — Rzeizik), półciężka (3 p a ry : Kolorako — G ronostaj, W iechowski — Wyiatraob, Jaisiulek — K isew titter), ciężka: ( l p a ra : Uoherek — Cebula),

W dniu 1 m arca odbędą się ćw ierćfinały. W alczą następujące wa.gi: musza, kogucia, p iórkow a, lekka, pólśrednia, średnia, (reszta zaw odników i zw ycięzca p a ry Bański — R ze- e ik). półciężka — zw ycięzcy spotkań z dnia 28 lutego, o>rez resz ta zaw odników : ciężka: zw ycięzca spotkania z dnia 28 lutego oraz re ­szta zaw odników . W alki w w adze papierow ej odbędą się dopiero 15 mairca w Św iętochło­wicach.

W pierw szym dniu w alczyć będzie 37 par. w dniu 1 mairca zaś 38. Zgłoszenia do mi­strzostw oddali w szyscy zaw odnicy ze ś lą ­ska. którzy mają coś do pow iedzenia w bek­sie. Jako atrakcja» zapow iada się s ta r t zaw od­ników „M akabi“ częstochow skiej i szeregu klubów, których zaw odnicy nie brali udziału w m istrzostw ach Śląska. W edług kolejności wag zgłoszono do m istrzostw następującą ilość zaw odn ików P ap ierow a — 6, m usza — & kogucia — 15, piórkow a 14, lekka — 19,

pólśrednia — 21, średnia — 9, półciężka — 11, ciężka — 9 zaw odników .

W ażenie odbędzie się dla zaw odników w y­znaczonych według kolejności spotkań, każ­dorazow o o godz. 18-tej.

S tartow ać będą: W w adze pap ierow ej:Jonas, Czyż, Górski i P rzew odnik; w muszej: B rosz. Jasiński, Paw lica, Górecki, ■ Eisenbcrg, Jarząbek , W elgnueń; w w adze koguciej: Pro- ske, Krupa, Moczko, Mrozek, Symoszek» Go­łąb, Sus, Krafozyk, Pand er a. Pampuch, Bitner, Pyka, Chwat, W ilczek, Pin ta i Liizotrek; w w a­dze piórkow ej: Rudzki, Korzenłec, Ab-radiaim, Cichy, Engel, K rałczyk II, Gorzela, Górny, P rzyku ta , Klisz, Zyłlenberg, Nawa, Marek, C hliw ner; w w adze lekk iej: Sowa, Pomamta, M atuszczyk, K erner, Białas, Adamiec, Suchan, Kulesa, Ludwikowski, C hytrek, Pyka, Binder, Sobik, P lu ta , Kioda, Makosz, Knicz i B urczyk; w wia<dze półśredniej: Konieczny, Łukaszczek. M azurek, Binek, Buchalik, Kucz er a, Schw a­rzer, B emete, Brabańsiki, P ander, Ffesizyński, H asterok, Stanosizek, P ietrek , N itrze, Kowol. Szajn, W oźny, Świ.rk, Chwałek, P iecha; w w adze średniej: W ied eman, Gbur stoi. Makosz, Jasiiulek, Kowaczek. Rzęsik, Bański, Kurka, Banach; w w adze półciężkiej: Wecibowski*, Słowik, W ystraoh, Jas mlek. Skałec, Kiese w et­ter, Rucki, Mikna, Kolonko, L an g e r: w w adze ciężkiej: Kcszmider, Masny. Wraz6dło. Cebula. Uherek, Passek.

Jest możliwem, iż do liczby 99 zaw odni­ków doj'dzi'6 jeszcze kilkunastu bokserów, zgłoszonych w ostatniej chwili. N aj,po w ażniej­sza konkurencja przedstaw ia się w w adze półśredniej, gdzie w ałczyć będzie 2*1 zaw od­ników o mniej w ięcej w yrów nanym poziomie,

M e « b o k s e r s k a

Polska — Ctechoslswacja w ZSfsre

Czeska agencja urzędowa donosi, że mecz bokserski Polska — Czechosłowacja o puhar środkowej Europy odbędzie się nie w Pradze, tylko w Zlinie. W tej sprawie czeski związek bokserski przeprowadził już pertraktacje z miej­scowym związkiem okręgowym.

•i

Tradycyjny rajd Barania - RównicaS z i e e f i e t a E s i r o s i i c a z w e g c i ^ t e a

Tennis B erusifa“ (Serito)oiesSzlsinym przcscluinihieni „Ruchu"

Przed kilku dniami podaliśmy, że w dniu 3 marca odbędzie się w Wielkich Hajdukach mecz piłki nożnej pomiędzy berlińską Minerwą a Ruchem. Obecnie prostujemy naszą w iado­mość o tyle, że przeciwnikiem Ruchu będzie nie „M inerwa” , a doskonały zespół piłkarski Berlina, „Tennis Borussia” .

Będzie to bardzo poważny przeciwnik dla „Ruchu” , bowiem berlińczycy znajdują się obecnie w bardzo dobiej formie, czego dowo­dem jest fakt, że toczą się u nich obecnie mi­strzostw a Berlina.

Dla zorjentow ania się w poziomie drużynyberlińskiej, podajemy poniżej tabelę rozgrywek po ostatniej niedzieli:

H ertha B. S. C. 19 54:30 28:10Viktoria 89 19 60:35 27:11Berliner S. V, 92 17 55:26 23:11Minerwa 93 17 46:39 20:14Blau-W eiss 17 40:37 19:15Tennis-Borussia 18 33:30 18:18VfB. Pankow 18 38:43 16:20Spandauer S. V. 18 25:32 16:20Polizei S. V. 17 33:48 13:21Union-Obersch. 18 24:45 11:251. F. C. Guben 18 19:62 5:31

Zawody pływackiew Katowicach

W pływalni katowickiej odbędą się dziś o godz. 20 ciekawe zawody pływackie pomiędzy najlepszym klubem pływackim Polski „E. K. S.” Katowice oraz „S. V. Friesen” Zabrze. Drużyna ś ląska Opolskiego posiada w swoim zespole szereg doskonałych talentów .

Warszawscy pływacy w Siemianowicach

Prasa w arszaw ska donosi, że szereg czo­łowych pływaków stolicy nie weźmie udziału w międzynarodowych zaw odach pływackich w Siemianowicach, organizowanych przez P . K. S. Siemianowice w dniu 3 marca. Jak nas infor­muje kierownictwo P. K. S., pływ acy w ar­szaw scy wezm ą jednak udział w zawodach, przyczem P. K. S. opłaca zawodnikom koszty podróży. S tartow ać będą przedewszystldem bracia Szrejbmanowie, dw aj czołowi pływacy polscy, którzy znajdują się obecnie w bardzo dobrej formie. Zrezygnowali jednak z przy­jazdu zawodnicy „Delfina”, spow odu słabej formy.

Zawody w Siemianowicach zapow iadają się ciekawie.

Sporl w ZaWslu DgTiroisBIcmNie będzie meczu reprezentacyj. Na dzień

3 m arca br. Podokręg P. N. Zagłębia projekto­wał urządzenie zawodów pomiędzy reprezenta­cjami klubów polskich śląska Opolskiego, a Za­głębiem w Sosnowcu. W czoraj w sprawie tej sprawozdaw ca nasz rozmawia! z prezesem Pod- okręgu p. Wolskim, który oświadczył, że pro­jektowany mecz nie odbędzie się spowodu bra­ku zezwolenia władz wyższych. A szkoda, bo zarówno piękna pogoda jak clluga przerwa zi­mowa, zapewniały imprezie tej powodzenie.

15 m arca m istrzostw a A kl. Jak się dowiadu­jemy, m istrzostw a A kl. w Zagłębiu rozpoczną się z początkiem kwietnia. Przedtem jednak od­będą się m ecze uzupełniające I rundy, których najwięcej ma do rozegrania sosnowiecka Unja. Rozgrywki te rozpoczną się przypuszczalnie 15 marca, oczywiście o ile pogoda dopisze.

Treningi K. K. S. Ruch w Sosnowcu. Kie­rownictwo K. K. S. Ruch w Sosnowcu komuni­kuje, że treningi dla w szystkich graczy 1 i II drużyny pod kier. E. Giemzy, gracza Ruchu, W . Hajduki, odbywać się będą w każdy czw artek od godziny 14, na boisku własnem, ul. Teatral­na.

najsłabiej natom iast p rzedstaw iają ste wagi: musza, średnia i ciężka.

M istrzostw a przeprow adzone będą przez rozstaw ianie i losowanie w tan sposób, iż do nólifinalów, w każdej w adze musi zakw alifiko­wać się przynajm niej 4 zawodników. Ć w ierć­finały, które mogą już w pierwszym dniu przynieść wielkie niespodzianki, rozpoczną się w W ielkich Hajdukach w dniu 28 bm. o godz. 19-tej.

Page 8: CENĄPOJEDYŃCl. EGZEMPL.8 DZIENNIK ILUSTROWANY DLA ... · czas gdy 22 osoby zaginęły. Reszta po dróżnych i załogi, w liczbie 74 osób. zdo łano wyratowali Bielsko, 26. lufego

□ mzm

mm

Mm

K fe DA KGJK A T O W I C S O B I € S K I € G C T € L C f O N 3 4 - 9 P . K . O 3 0 1 ^

Str. 8 „ S I E D E M G R O S Z Y *

Kto zaabonuje „Siedem Groszy“od I go marca b. r. otrzyma

bezpłatniepoczątek naszej niezwykłej powieści p. t.

SIEROTA“Gazetę naszą z a m a w i a ć można u k o l p o r t e r ó w i w e wszystkich urzędach pocztow ych lub wprosi

w administracji.

Śp, Lucia Banachowska, ofiar*» Nałei ^roWci.O jablak — pole śmierci na Babiej Górze ze schroniskiem na pierwszem planie.

Śp. Janina Frysiówna, ofiara białej śmierci.

M ereiorisim Motelowe m Kolach

Z arząd kolei Północnej w e Francji zainsta­lował w V itry pod P aryżem eksperym entalną odnogę kolejow ą, na k tórej odbyw ają się p rób­ne jazdy now ych lokom otyw . Do V itry p rzy ­słali m. in. Anglicy olbrzym ią, najnow szej konstrukcji lokom otyw ę do pociągów b łyska­wicznych. Tu poczyniono z nią próby I p rze­prow adzono cały szereg obserw acyj nad funkcjonowaniem m aszyny. O statnią now ością w dziedzinie kontroli m aszyn, jes t w agon-!a- boratorjum . W agon ten, m ierzący 23 m etry długości, posiada salę apara tów kontrolnych, salę roboczą, a te lier w arsztatow e 1 przedział m ieszkalny dla personelu. D ziew ięćdziesiąt kabli elektrycznych łączy w agon-dynam om etr z lokom otyw ą, za pośrednictw em tych kabli zaznaczają się na w ykresach i na m anom e­trach w szystkie wahania szybkości, ciśnienia pary , czas, inercja, ciążenie, etc. etc. A para­ty , kontrolujące działają ze ścisłością taką. Iż w ykazy dają dokładny obraz działania róż­nych części składow ych 1 mechanizmu loko­m otyw y.

O negdaj na przejeździć kolejowym pod Kazimierzem pociąg najechał na samochód oso­bow y i rozbił go doszczętnie. 3 osoby odnio sły pow ażne obrażenia.

Notowania giełdy w Warszawiez dnia 26 lutego 1935 J .

Papiery państw ow e:4 poż. inw estyc. zw. 116,50. 5 proc. poż.

konw ersyjna 68,75—69,25—69,00. 6 proc. poż. kolejowa 64,25. 5 proc. poż. dolarowa 79,00 do 79,25. 4 proc. poż. dolarowa 55,25— 56,00. 7 proc. po i. stabilizac. 74,38—74,25. 7 proc.L. Z. Państw . Banku Rolnego 83,25. 8 proc.L. Z. Państw . Banku Rolnego 94,00. 7 proc.L. Z. Banku Gospód. Krajów. 83,25. 8 proc.L. Z. Banku Gospod. Krajów. 94,00. 7 proc.oblig. Banku Gospod. Krajów. 83,25. 8 proc. oblig. Banku Gospod. Krjow. 94,00. 4 i pól proc. L. Z. Ziemskie Kredyt. 54,50—54,75. Ten­dencja dla pożyczek przeważnie mocniejsza, dla listów niejednolita.

Waluty:Dolar pryw atny 5,26,50. Tendencja nie­

jednolita.Dewizy:

Belgja 123,75, 124,06, 123,44. Gdańsk172,90, 173,33, 172,47. Holandja 357,95, 358,85, 357,05. Londyn 25,65, 25,78, 25 ,51 Nowy Jork 5,27,625, 5,30,625, 5,24,625. Nowy Jork kabel 5,27,75, 5,30,75, 5,24,75. Paryż 34,94,50, 35,03, 34,86. Praga 22,10, 22,15, 22,05. Szwaj- carja 171,45, 171,88, 171,02. W iochy 44,80, 44,92, 44,68. Berlin 212,45, 213,45, 211,45.

Sztokholm 132,50, 133,15, 131,85. Kopenhaga 114,75, 115,35, 114,05.

PoznańsKa giełda zbożowai dnia 26 lutego 1923 r.Ceny parytet Poznań.

Zyto cena tranzarccyina tramz. 340 ton 13,50. Reszta no­tow ań bez «imamy. Usposobienie spokojne

Tramzaikoje na odndennydi w arunkach: ły ta 410 ton, pszenicy 431 ton, mąk! żytniej 73.5 tany, mato pszennej 40 tan, otrąb żytnich 2P0 tan, o trąb pszennych 30 ton, ow sa 15 tom, jęczmienia 72,5 tany, grochu W iktoria 111,3 tony, rzepaku 105 ton, wyki 5,5 tony, peluszki 4,75 tony, łubinu niebieskiego 7 ton, seradeli 30 tan . koniczyny czer­wone) 8 U tony, makuchu rzepaków ago 13 toń.

Żądajcie wszędzie chodników

„Falalcum“Cena 50 gr. za 1 m. długości

C śło s ze n iaDANCINGU! Jak tańczyć? w roku 1935. Naj­praktyczn iejszy sam ouczek w szystkich nowo­czesnych tańców z 137 ilustracjam i i figuram i — najnow sze w ydanie 147 stron druku. W ysy­ła za nadesłaniem zł. 3 w znaczkach poczto­wych lub przekazem pocztow ym . Księgarnia W. Watol, P rzem yśl, sk ry tka pocztow a 68. ________________________ 149

MASZYNY do pisania, w szelkie system y, tanio sprzedam . Katowice, S taw ow a 3. „Remont**.

MEBLE — kupisz najtaniej w firmie »N ajtań­sze Źródło Mebli“ — K atowice, tylko ulica Starow iejaka nr. 3. Sypialnie dębowe 300 zt„ kuchnie 110 zł. 151

W ÓZ m ieszkalny zupełnie now y stosow ny dla w łaścicieli karuzeli imp. do sprzedania. Jacek Szatan Radzionków. Ks. Daimroła 33. 197

NOWA dobrze zaprow adzona piekarnia do sprzedania. O ferty „Siedem G roszy“ pod 198.

POSZUKUJĘ sk ładu w raz z m ieszkaniem w pow iecie Lublin!eckim albo T am og orskim. —* O ferty do „Siedmiu G roszy“ pod 199.

KILKA parcel budow lanych w dobrem poło* żemim w M ikołowie tanio sprzedam . Mikołów, ni. Pszczyńska 27 gospodarz.

ZAMIENIĘ Jednopokojowe z kuchnią m iesz­kanie w C horzow ie I (Klimzowiec), na tako­w e w centrum miasta.. O ferty „Siedem G ro­szy “ Chorzów pod „Klimzowiec“.

SKŁAD kolonialny w centrum miaista Katowic ew entualnie z m ieszkaniem natychm iast sprze­dam. D obra egzystencja, ob ró t m iesięczny5.000 zł., czynsz niski. Katowice, teł. 318-28.______________________________________________1115 dł

OKAZJA! 200 proc. zarobku do roku. P lace budow lane w całości 18.000 m1 sprzedam . Ce­na za m* zł. 0,50. P io trow ice Sl„ u l Zairzyc- k a 25. 1119 d

OKAZJA! Sukna bielskie po cenach fab rycz­nych. K atow ice, ul. M ickiewicza nr. 12 ł pię­tro. 1122 d

ROZWODZĘ się z Tom aszem Stanoseikiem iostrzegam moich klientów p rzed płaceniem długów jemu, gdyż jego podpisu niieuwzgilęd- mjam, poniew aż żyjem y w rozdziale m ajątko­w ym . P onadto sk ładał on przysięgę w yjaw - nienia. In teresy by ły prow adzone moją go­tów ką. M ar ja Stanoszek — Bielszowice.

Przygody bezrobotnego Froncka

Wzięli oba więc tmposza, na furę go windowali — — do zagrody prościuteńko umęczeni zajechali.

Froncek chce do domu wracać, jednak wieśniak mu dziękuje i — na chwilę jeszcze tutaj na podwórku zatrzymuje.

H

Froncek czeka — a tu zdała Wraca teraz Froncek do dom,niesie mu chłopisko biedne niosąc nogę wraz z podkową,nogę końską, co się zowie —* zrobi sobie on „ajsbajne“ —„masz, skorzytaj ty choć z jednej“. *-» łobeżre się raz zdrowo— /

D alszy d ą g nastąpi.

M i E S I E C Z N Y ABONAMENT „7 G R O S Z Y " Z DOSTAWA DO D O M U PRZEZ A G E N T Ó W LUB PRZEZ P O C Z T Ę W KRAJU Z ł . 2 . 3 1 rPRZY ZAM ÓW IENIU W URZCDZIE P O C Z T . ZŁ.241

CENNIK O G Ł O S Z E Ń W „ 7 G R O S Z A C H ' ' 1 POLE O WYMI ARZE 3 5 m m * 6 7 m m . l i .20. OGŁOS ZENI A DROBNE 2 0 GR. ZA SŁOWO.

Drukiem i nakładem Zakładów Graficznych i .W ydawniczych „Polonia" § , A. jy K atowicach, — Redaktor odpowiedzialny.; Stanisław M o g ą j ,