"Kochające serce codziennie się odradza”
-T. J. Maryniak „Odrobina miłości człowieka do człowieka lepsza jest od
wszystkiej miłości do ludzkości" ;) ;)
Staramy się i wkładamy w to całe serce, aby nasi podopieczni poczuli cząstkę miłości. Chcemy aby poznali „ s z e r z e j " świat, poczuli, że ktoś lubi z nimi przebywać, bawić się, uczyć ich. Wszystko to co robimy jest bezinteresowne. Zyskujemy jedno: radość. Wierzymy, że: "Jedynie miłość nadaje sens życiu. Dlatego im bardziej będziemy zdolni do miłości i dawania siebie innym, tym bardziej sensowne będzie nasze życie.„
Herman Hess.
Nasz zespół:Ania, Monika, Agnieszka
Nazywamy się Ania, Agnieszka i Monika. Uczęszczamy do VIII Liceum Ogólnokształcącego w Bielsku-Białej.
Fascynujemy się głównie pomocą innym i dlatego podjęliśmy się
pomocy przy opiece 12-letniej Marty (Ania i Aga) oraz 15-sto
miesięcznego Maksymilianka (Monika).
Trochę historii Ani i Agi
Postanowiłyśmy się zapisać do Szkolnego Koła PCK. Zgłosiłyśmy się do opiekuna tego koła, ponieważ
bardzo pragnęłyśmy zostać wolontariuszkami w wolontariacie stałym prowadzonym przez naszą szkołę . To było bardzo
trudne, gdyż taką posadę można było uzyskać dopiero w drugiej klasie . My byłyśmy zaledwie w
pierwszej . Nasza drobna postura, delikatny głos nie wpływał korzystnie na decyzję opiekuna . Pani
jednak zauważyła nasz zapał i przydzieliła nas do bardzo trudnego przypadku . Powiedziała:
"Potrzebna jest pomoc 12-letniej dziewczynce Marcie i jej matce. Dziewczynka jest chora na
Zespół Downa, padaczkę oraz ma niedowład lewej dłoni . Dziewczynki, które do niej chodziły
zrezygnowały i pomyślałam o Was . Chciałybyście spróbować?". Nasza odpowiedź była
jednoznaczna: "TAK!!!" . Poczułyśmy niesamowite uczucie-nasze marzenia zaczęły się spełniać. W
czasie pierwszej wizyty u Marty jej matka jeszcze raz przedstawiła nam chorobą jej córki. Nie
myślałyśmy o trudności w pomocy przy dolegliwościach jakie towarzyszyły Marcie tylko
cieszyłyśmy się, że możemy zrobić coś co nas nic nie kosztuje i jest bezcenne .
Historia Moniki
Pochodzę z małej miejscowości na południu Polski. Tam się wychowałam, chodziłam do podstawówki, gimnazjum. Cóż jednak przyszedł dla mnie ten moment kiedy musiałam pójść dalej. Tym sposobem znalazłam
się w Bielsku-Białej . Obecnie chodzę do 2 klasy VIII Liceum Ogólnokształcącego im. Hanny Chrzanowskiej w Bielsku-Białej. Ze względu na to, że mój dom mieści się kilkadziesiąt kilometrów od szkoły, od poniedziałku do piątku mieszkam w internacie. Początkowo dosyć ciężko był mi się przyzwyczaić do nowego miejsca zamieszkania. Potrzebowałam czasu na za klimatyzowanie. Ciągle czułam, że nie jestem tutaj spełniona. Moje życie toczyło się między szkołą a internatem ....
Jednak już na początku nowego roku szkolnego 2 klasy, jedna z pań wychowawczyń internatu, na ogólnym zebraniu wychowanków ogłosiła, że
potrzebuje osób chętnych do chodzenia na wolontariat do dzieci, których rodzice są głucho-niemi. Miała ona bowiem kontakt z panią z
Polskiego Związku Osób Głucho-Niemych. Pomyślałam
sobie: "To jest to!!!" i zgłosiłam się do niej. Odpowiedziała, że będą szukać kogoś dla mnie. Z wielką radością w sercu wróciłam do pokoju. Nie sądziłam jednak, że to "szukanie" tak długo po trwa...ale warto było czekać... Pod koniec listopada 2007r. po raz pierwszy poszłam z panią Ulą do Maksymilianka, wtedy 15-sto miesięcznego chłopczyka, którego rodzice są głucho-niemi, on jest zupełnie zdrowy. Zafascynował mnie już od początku. Od razu złapaliśmy kontakt, chociaż początkowo musiałam przywyknąć do nowego zadania. Teraz jest coraz lepiej, a wręcz nie mogę się doczekać cotygodniowych spotkań. Przebywam u niego 1 godz. ,która mija tak szybko, że nawet nie wiem kiedy. Bardzo lubię przebywać w obecności małych dzieci.
Martusia to bardzo sympatyczna, miła i inteligentna dziewczynka która oczekuje od świata miłości, troski, uśmiechu. Każda wizyta u niej to coś niesamowitego dla nas. Odrobina jej uśmiechu dostarcza nam energii która motywuje nas do dalszego życia i niesienia radości innym.
Marta z balonikiem <bardzo je lubi>
Odrobina logicznego myślenia przy układaniu
puzzli
"Fiku miku i tyle uśmieszku"
Trochę nauki i opowiadania...
Nie wielka cząstka z kolekcji książek które
przerobiliśmy Po lewej słynny miś BOBO
...i oczywiście kolekcja ulubionej bajki Martusi
"Franklin"...
A oto kolekcja zabawek Maksia
Tutaj Maksymilianek karmiący swojego pupila
Freda
Blog i projekt powstał przy czynnej pomocy naszej opiekunki
p. mgr Agnieszki Ślimak, która przez ten cały czas pomagała nam
w trudnych chwilach.. Z SERCA DZIĘKUJEMY!!!
„Celem naszych czynów powinno
być czynienie dobra”
Platon