Download - Łaźnia na gorąco
------------- NEWSY LOKALNE -------------1950. rocznica pożaru Rzymu.
Rekonstrukcja w Łaźni Nowej!1950 lat po spaleniu Rzymu w Łaźni No-wej odbyła się rekonstrukcja tego wyda-rzenia. „Dzięki rekonstrukcji chcemy złożyć hołd wszystkim rzymskim łaź-niom, które zostały zniszczone w trakcie pożaru” – zapowiadali organizatorzy, motywując w ten sposób wybór miejsca do przygotowania rytualnego ogniska.
Pożar Rzymu, który odbył się w 64 r. do dzisiaj budzi spory o to, kto go wywołał. Legenda głosi, że spo-wodował go Neron, który chciał
na własne oczy przekonać się, jak wy-gląda to, o czym pieśni pisali najwięk-si – od Homera, przez Sienkiewicza, po Jarosława Marka Rymkiewicza: jak wygląda piękna katastrofa. Teza jakoby Neron zrobił to przy udziale przyjaciół upadła bardzo szybko, wszyscy history-cy bowiem wiedzą, że Neron był rudy. Inni twierdzą, że to Winicjusz w bardzo
dosłowny sposób zapłonął miłością do Ligii, a co za tym idzie – do świa-ta. Niezależnie od kontrowersyjnych punktów zapalnych, obie strony histo-rycznego kon� iktu przyznają: Rzym płonął pięknie.
Grupa rekonstrukcyjna chciała to przy-pomnieć przed premierą „Quo vadis” w Łaźni Nowej, rozpalając ognisko, bę-dące symboliczną rekonstrukcją tam-tego incydentu. W wydarzeniu wzięli udział historyczni zapaleńcy, odtwa-rzając rolę Nerona, pożaru oraz tysię-cy spalonych Rzymian, zaś do przygo-towania tych ról zużyto jedną tunikę rzymską, cztery pudełka zapałek i dzie-sięć gramów marihuany.
Wiele lat po tym kontrowersyjnym wy-darzeniu nie obyło się także bez incyden-tów. Radykalni narodowcy, chcąc sym-bolicznie ukazać spalenie Rzymu, za-proponowali wrzucenie do ognia Roma. Zaś aktorzy Teatru Montownia, którzy na rekonstrukcję dotarli w przerwie prób do „Quo vadis”, jak zwykle dolali oliwy do ognia i spalili kilka dobrych żartów. ◆
Rutkowski szykuje się do roliRafał Rutkowski, szykując się do roli w „Quo vadis”, zaczął uczęszczać na siłownię! Słynny polski aktor do tej pory znany był tylko z gim-nastyki swojej twarzy. Plotki głoszą, że potra� zrobić z nią wszystko: wygiąć, przegiąć, a nawet wywrócić na drugą stronę.
Rutkowski zaczął ćwiczyć, ponieważ w nowej pro-dukcji Łaźni Nowej ma zagrać Ursusa – niewol-nika masywnego niczym ciągnik. Aktor podnosi więc ciężary i trenuje bieg sprinterski, tak aby – jak bohater, w którego musi się wcielić – „siedem je-den mieć do setki” i móc pędzić na złamanie karku (tura germańskiego).
Jak się czuje aktor po przemianie w dzielnego chrześcijanina? „Boli mnie krzyż” – odpowiada Rutkowski. ◆
➞ Wywiad z ze-społem Mon-townia czytaj na stronie 3.
wydanie specjalne • środa, 1 października 2014 • www.laznianowa.pl
GAZETA NIECODZIENNA
Dla zainteresowanych podajemy kilka przykładowych tłumaczeń na język klingoński:✖ bIQDep – ryba✖ vIq – walka, starcie✖ quv – honor
PREMIERA „QUO VADIS”››››››› 24.10.2014 ‹‹‹‹‹‹‹ŁAŹNIA NOWA
Rutkowski Rutkowski szykuje się szykuje się do roliRafał Rutkowski, szykując się do roli w „Quo vadis”, zaczął uczęszczać na siłownię! Słynny polski aktor do tej pory znany był tylko z gim-nastyki swojej twarzy. Plotki głoszą, że potra� zrobić z nią wszystko: wygiąć, przegiąć, a nawet wywrócić na drugą stronę.
Rutkowski zaczął ćwiczyć, ponieważ w nowej pro-dukcji Łaźni Nowej ma zagrać Ursusa – niewol-nika masywnego niczym ciągnik. Aktor podnosi więc ciężary i trenuje bieg sprinterski, tak aby – jak bohater, w którego musi się wcielić – „siedem je-den mieć do setki” i móc pędzić na złamanie karku (tura germańskiego).
Jak się czuje aktor po przemianie w dzielnego chrześcijanina? „Boli mnie krzyż” – odpowiada chrześcijanina? „Boli mnie krzyż” – odpowiada Rutkowski. ◆
Wywiad z ze-społem Mon-townia czytaj na stronie 3.
Rutkowski szykuje się szykuje się
Och, Rafał...
-----------------------------------------------
„Quo vadis” dla TlhInganvaD – nie dla mugoliW Teatrze Łaźnia Nowa odbyła się pro-mocja książki „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza w przekładzie na język klingoński.
Dla niezorientowanych: język klin-goński to sztuczny język stworzo-ny przez doktora językoznawcę, Maca Orkanda, na potrzeby se-
rialu science-� ction „Star Trek”. Język ten, mimo że uznawany jest za nie-bywale trudny, wciąż ciągle zyskuje na popularności.
Obecny na prezentacji książki aktor Te-atru Montownia, Marcin Perchuć, przy-witał zebranych słowami: „TlhIngan maH” – „Jesteśmy Klingonami”. Reszta spotkania odbyła się w języku polskim.
Obecny podczas wydarzenia tłum czy-telników udowodnił, że nie jest to język nieznany. Biorąc pod uwagę frekwen-cyjne zainteresowanie spotkaniem, można przewidywać, że powieść z cza-sów starożytnego Rzymu w ojczystym języku rasy Klingonów będzie kolejnym światowym bestsellerem. Wydawca za-pewnia: będzie to książka nie tylko dla „tlhInganvaD” (z języka klingońskiego: „dla Klingona”). ◆
Przepraszam, ma ktoś z państwa może ognia ?
Henryk Siemiradzki, „Pochodnie Nerona”, 1876 – zbiory M
uzeum Narodowego w Krakowie
--------------------------Narodowcy protestują:
GWAŁT NA SIENKIEWICZU!Jeszcze na dobre nie ucichły spory po narodowym czytaniu „Trylogii”, gdy w Łaźni Nowej odbyło się czytanie „Quo vadis”, poprzedzające zbliżającą się premierę spektaklu. Pod teatrem wrzało. Starli się zwolennicy i przeciwnicy Sienkiewiczowskiej pro-zy, a o jej wartość spierano się długo i gorąco. „Quo vadis” to ciężka książka… — deklarowały obie strony kon� iktu. …Wagowo — dodawali złośli-wi. W teatrze w przeciągu sześciu dni przeczytano na głos całe 666 stron Sienkiewiczowskiego eposu.
Do teatru ściągnął barwny tłum: ludzie z iro-kezami, w beretach, w dresach, garniturach, bez zębów i z licznymi tatuażami, wysokich, w tramp-kach, grubych i na szpilkach. Kompilacja subkul-tur, światopoglądowy galimatias. Amalgamat, me-zalians, konkubinat.
Obie grupy były już zaznajomione z boja-mi o Sienkiewicza. Jedni protestujący należeli do gorliwych obrońców utrzymania książki no-blisty w kanonie lektur szkolnych. W Łaźni No-wej protestowali – prewencyjnie – przed wszela-kimi „-izmami” w jego interpretacji. – Sienkie-wicz to polskość, tożsamość, rycerstwo. Precz z libertynizmem, egzystencjalizmem, golizmem. Chcemy zobaczyć „Quo vadis” po bożemu! Dru-dzy manifestujący żądali zakazania czytania Sien-kiewicza w szkołach, palenia książek o „polskiej ciemnocie” i „igrzyskach, gdzie Polska jest mi-strzem Polski”. W Łaźni Nowej zabarykadowały się obie strony kon� iktu…
◆ ŚrodaZ lewej strony zarządzono strajk. Z prawej okupa-cję teatru.
◆ CzwartekKolejny dzień manifestacji przyciągnął do teatru grupę kolorowo ubranych młodzieńców. Naprze-ciw nich pojawili się monochromatycznie odziani żałobnicy po „narodowej prawdzie”: Limanowska Gwardia Broniących Tradycji.
„Kobieta potrzebuje mężczyzny”. „Kobieta po-trzebuje mężczyzny… jak ryba roweru.”
◆ PiątekOkupacja teatru się przedłuża. Narodowcy przy-gotowali wieczerzę: jako że był to piątek, ugotowa-li rybę. Anarchiści na złość jedzą kiełbaski z nyski i rzucają w przeciwników boczkiem. „Bóg, honor, ojczyzna” – skandują jedni. „Bób, homar, włosz-czyzna” – odkrzykują drudzy.
◆ Sobota„Precz z komuną!”. „Precz z komunią!”.
◆ NiedzielaNarodowcy przynieśli bogoojczyźniane transpa-renty, do „genderów” – jak zwyzywano ich prze-ciwników – trans-parenty przyszły same. Na ma-nifestacji pojawili się bowiem rodzice Anny Grodzkiej. Tęczowo ubrana młodzież deklaro-wała: – Zachęcamy wszystkich nam przeciwnych do wnikliwej lektury „Quo vadis” i innych dzieł, których akcja odbywa się w tym samym czasie: już Platon i Petroniusz doceniali żywotność antyczne-go testosteronu. Neron nie miał kochanek! – Bez-eceństwa! – wołano z drugiej strony.
My kochamy Polskę – krzyczeli z prawa. – My też kochamy Polskę – odkrzykiwali z lewa. – Jak Zośka Rudego. ◆
--------------------------
--------------------------Narodowcy protestują:
GWAŁT NA SIENKIEWICZU!Jeszcze na dobre nie ucichły spory po narodowym czytaniu „Trylogii”, gdy w Łaźni Nowej odbyło się czytanie „Quo vadis”, poprzedzające zbliżającą się premierę spektaklu. Pod teatrem wrzało. Starli się zwolennicy i przeciwnicy Sienkiewiczowskiej pro-zy, a o jej wartość spierano się długo i gorąco. „Quo vadis” to ciężka książka… — deklarowały obie strony kon� iktu. …Wagowo — dodawali złośli-wi. W teatrze w przeciągu sześciu dni przeczytano na głos całe 666 stron Sienkiewiczowskiego eposu.
Do teatru ściągnął barwny tłum: ludzie z iro-kezami, w beretach, w dresach, garniturach, bez zębów i z licznymi tatuażami, wysokich, w tramp-kach, grubych i na szpilkach. Kompilacja subkul-tur, światopoglądowy galimatias. Amalgamat, me-
Obie grupy były już zaznajomione z boja-mi o Sienkiewicza. Jedni protestujący należeli do gorliwych obrońców utrzymania książki no-blisty w kanonie lektur szkolnych. W Łaźni No-wej protestowali – prewencyjnie – przed wszela-kimi „-izmami” w jego interpretacji. – Sienkie-wicz to polskość, tożsamość, rycerstwo. Precz z libertynizmem, egzystencjalizmem, golizmem. Chcemy zobaczyć „Quo vadis” po bożemu! Dru-dzy manifestujący żądali zakazania czytania Sien-kiewicza w szkołach, palenia książek o „polskiej ciemnocie” i „igrzyskach, gdzie Polska jest mi-strzem Polski”. W Łaźni Nowej zabarykadowały
Co Ty w ogóle wiesz Co Ty w ogóle wiesz Co Ty w ogóle wiesz
o „Quo vadis”?Marek #Winicjusz, siostrzeniec Pe-troniusza, przyjeżdża do #Rzymu. W mieście zauważa oblewającą się wodą Ligię, co wówczas mogło wyda-wać się dość dziwne, dziś zaś jest bar-dzo popularne i nazywa się Ice Bucket Challange. #Ligia mieszka u Aulusa Placjusza i jego żony Pomponii Gre-cyny, którzy traktowali ją jak własną córkę i odgrywali role pobożnych ro-dziców oraz surowych teściów.
#Sienkiewicz przedstawia Ligię tak, że nie potrze-ba żadnej uszczypliwo-ści w jej opisie. Autor
uszczypnął się bowiem sam: Ligia „miała twarz różową i przezroczą, i świeże usta, jakby do pocałunku złożone, i niebieskie jak lazur mórz oczy, i alabastrową białość czoła, i bujność ciemnych włosów prze-świecających na skrętach odbla-skiem bursztynu albo korynckiej miedzi, i lekką szyję, i boską spa-dzistość ramion, i całą postać gięt-ką, smukłą, młodą młodością maju i świeżo rozkwitłych kwiatów.” Dziś wychodzi na to, że była ona mie-szanką dziecka Emo i Hipiski. Jej przywitanie z Petroniuszem, na któ-re odpowiada cytatem z Odyseusza, wskazywałoby też na hipsterskie in-klinacje. Podobnie jak posługiwanie się ksywką (Kallina) oraz tajne spo-tykanie się w katakumbach z grupą zapuszczonych mężczyzn z broda-mi, którzy ostentacyjnie manifestują swoją odrębność, a wszystkie swoje decyzje podejmują pod wpływem. Religijnego uniesienia.
Dość o Ligii, kiedy cierpi zakochany młodzieniec.Pewnej nocy bożek Mopsus przepo-wiedział Winicjuszowi, że w jego ży-ciu nastąpi wielka przemiana przez miłość. Marek już dobrze wiedział, że chodzi o Ligię…
Nie wiedziała tego jednak sama Li-gia, lecz mało wyra� nowane #amo-ry Winicjusza szybko pozbawiły ją złudzeń. Marek wysłał ukochanej zaproszenie na domówkę do Nero-na. Ligia widząc jednak, co się świę-ci, szybko wzięła nogi za pas. Wini-cjusz szalał z rozpaczy: „Dlaczego ona uciekła?!” Petroniusz starał się go uspokoić: „Bo to zła kobieta była” – mówił.
Winicjusz, dowiedziawszy się o miej-scówce spotkań chrześcijan, próbo-wał porwać z niego Ligię. Piękny, mężny i odważny Marek wykazał się żołnierską odwagą i… wystawił do walki swego niewolnika. Ten zaś, podobnie z resztą jak sam Winicjusz, dostał w łeb od Ursusa. Wówczas chrześcijanie zadali sobie ważne, ale to bardzo ważne pytanie: „What would Jesus do?” – i poddali Marka czułej opiece.
Winicjusz najwyraźniej miał emo-cjonalną dysleksję i nie wiedział, jak odczytywać znaki dawane mu przez Ligię. Ta zaś zachowywała się jak prawdziwa kobieta: gdy mówi-ła „tak”, znaczyło to „nie”, gdy mó-wiła „nie”, oznaczało to „nie wiem”, gdy rysowała rybę, miała na myśli miłość. Markowi tak się od tego wszystkiego pomieszało już w gło-wie, że dostąpił całkowitej przemia-ny. Takiego kandydata na męża Li-gia, jako za-gorzała katoliczka, mo-gła już zaakceptować.
Life time event: zaręczyny!#happy#engaged #weddingsoon #losingmyreligion
W tym czasie cierpiący na niemoc twórczą, którą wówczas zwano jesz-cze beztalenciem, Neron postanowił wzniecić w sobie gorącą i żarliwą in-spirację – a była ona naprawdę gorą-ca i pełna żaru: wzniecił pożar. Uga-sić reakcję Rzymian nie było łatwo. Neron postanowił zatem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: oskarżyć o niego chrześcijan i zjednać sobie
lud dzięki organizacji igrzysk. Milio-ny fanów nie mogą się mylić – ulu-bionymi igrzyskami ludu są Igrzy-ska Śmierci. Tej zaś nie brakowało w Koloseum.
#krew#pot#łzy
Neron jak na prawdziwego władcę przystało: niemoc za-mienił w przemoc. Rzymianie nie znali litości – litość bałaby
się ich poznać. Był to słynny histo-ryczny moment, w którym chrze-ścijanie zasłaniali krzyż własnym ciałem nie z własnej woli. Kilkana-ście centymetrów ponad chodnika-mi. Gdy Ligia została wystawiona na żer, Ursus postanowił złapać byka za rogi i wziąć sprawy w swoje ręce. Niewolnik wielki niczym Hulk (jeśli starsi czytelnicy nie znają tej postaci, na pewno kojarzą Hulka Hogana – ilość mięśni na centymetr kwadra-towy pozostaje bez zmian) wtargnął na arenę. Tęgi i odważny Ursus miał głowę na karku, a po kilku chwilach miał ją również tur germański.
Los zakochanych spoczął w rękach ludu. Aprobatę względem tego związ-ku Rzymianie wyrazili bardzo popu-larnym wówczas gestem „lubię to”.
38 9872Szczęśliwi Ligia i Wini-cjusz zrobili zatem to, co robi większość gorli-wych patriotów – udali się na emigrację.
#koniec
ŁAŹNIA NA GORĄCO
JUŻ JUTRO! Już jutro w kolejnym wydaniu
„Łaźni na gorąco” teatralny dodatek dla rolników: „Twoja rola”.
--- WIADOMOŚCI --- ---- ZE ŚWIATA --------------------------Niecodzienny widok napotkał na swej
drodze spieszący się do pracy zespół krakowskiego Kombinatu Metalur-
gicznego w Nowej Hucie. Przed Łaźnią Nową stał tłumek ludzi w kostiumach kąpielowych. Kilkadziesiąt osób czekało zmarzniętych na os. Szkolnym 25, przy-krytych jedynie ręcznikami. Ponoć gru-pa usłyszała, że w tym miejscu znajduje się łaźnia i „chcieli się okąpać”. ◆
----------------------Ligia vel. Kallina robi niespodziewaną
międzynarodową karierę artystycz-ną. Znana z nowohuckich bloko-
wisk artystka nie raz wpadała w tara-paty przez swoją sztukę street-artową. Jej znakiem rozpoznawczym jest ryba, którą malowała sprayem na ścianach. To, co niektórzy nazywali dotąd „wan-dalizmem”, doceniła brytyjska Tate Gal-lery, w której Ligia vel. Kallina będzie miała w tym roku swoją pierwszą wy-stawę. Krytycy dostrzegli w jej pracach „nieschematyczną i wymowną promo-cję wegetariańskiego stylu życia”. ◆
----------------------Pomponia Grecyna, żona Aulusa Pla-
ucjusza, przyszywana matka Ligii i jak mówią jej fani – niegdyś naj-
piękniejsza cheerlederka, została zwy-ciężczynią konkursu na Kobietę Roku. Jury nazwało Pomponię „Angeliną Jolie antycznego świata” i doceniło jej zasługi na rzecz propagowania mody na adop-towanie „egzotycznych” dzieci. ◆
----------------------
„ŁAŹNIA NA GORĄCO”: Najpierw „Trzej Muszkieterowie”, teraz „Quo vadis”. Dokąd zmierzacie?
RAFAŁ RUTKOWSKI: Po drugim przed-stawieniu chcemy zakończyć naszą trylogię. Jest kilka propozycji: z ra-cji tego, że jest nas czterech, myślimy o „Czterech pancernych”. Myśleliśmy też o „Gwiezdnych wojnach”, ale mamy kłopot z obsadzeniem Jabby de Hutt.
MARCIN PERCHUĆ: Myśleliśmy tak-że o „Dziadach” Adama Mickiewicza. Z tym, że byłyby to „Dziady” w okro-jonej wersji – będzie tylko Dziad. No i być może jakaś młoda dziewczyna.
Pamiętacie pierwszą lekturę „Quo va-dis”? Dostrzegliście w niej już wtedy dywersyjny potencjał?
M.P.: Ja nie przeczytałem „Quo vadis”, tak jak nie przeczytałem „Trylogii” w ca-łości, więc niczego nie dostrzegłem. Uważamy natomiast, że jest to bardzo fajna westernowa opowieść o miłości i przygodach.
R.R.: Pierwszy raz przeczytałem „Quo vadis” w podstawówce, miałem gorącz-kę, czterdzieści stopni, i stwierdziłem, że przeczytam książkę. Przeczytałem, wzruszyłem się. Przygody Marka Wini-cjusza, Ligii chrześcijan i złego Nerona przypadły mi do gustu. Kiedy przeczy-tałem ją ponownie, będąc już dojrzałym mężczyzną, zaśmiewałem się co drugą stronę! Jest to fantastyczna książka, na-dająca się na pastisz lub przedstawienie w formie muzycznej komedii, i w tym kierunku zmierzamy. Dziękujemy ci Henryku Sienkiewiczu.
Jeden z Was będzie w spektaklu grał także Ligię. Lubicie przywdziewać ko-biece ciuszki?
M.P.: Nie lubimy, uważamy to za ob-ciążenie, natomiast postanowiliśmy nie dopuścić żadnej kobiety do tak fanta-stycznego projektu i żadnego parytetu nie będzie!
R.R: Budżet nie jest też zbyt wygórowa-ny, więc nie możemy kupić gorsetów ani podwiązek. Ale ważywszy na to, że w starożytnym Rzymie nie noszo-no tego typu ubioru, będziemy musie-li pewnie Ligię przywdziać w parciany wór, ubrać ją skromnie i ubogo. Narze-kamy na to, ale wolimy być w zgodzie z epoką niż poszaleć i dać radość lu-dziom, którzy lubią mężczyzn przebra-nych za kobiety.
Nasi informatorzy donoszą, ze inten-sywnie przygotowujecie się do spekta-klu: widziano was w zoo na szkoleniu z lwami, na próbach zespołu Gladia-tors, w karczmie Rzym. Zdradzicie szczegóły z tych przygotowań?
R.R.: Rzeczywiście w nocy poszliśmy posłuchać, jak ryczą lwy, ze względu na to, że w czasie rzezi chrześcijan lwy ryczały bardzo. Jeden lew był dość le-niwy, więc rzucaliśmy w niego kasz-tanami. Ucierpiał Adam, który gra Marka Winicjusza, ale blizny na jego twarzy tylko pogłębiły jego postać. Je-śli chodzi o koncert Gladiators oraz karczmę Rzym, niestety, nie wpusz-czono nas do tej karczmy, powiedzia-no, że jesteśmy nietrzeźwi. Kompletna bzdura! Wcześniej mieliśmy próby wła-śnie i tam rzeczywiście piliśmy – ale
odrobinę! – piwa. Chcieliśmy poczuć się jak prawdziwy zespół rockowy.
M.P.: Najwięcej nam dały jednak kon-certy, które wykonaliśmy jako India-nie peruwiańscy na dworcu metra w Warszawie.
Teatr Montownia składa się z czterech aktorów, zaś w „Quo vadis” znajduje się niezliczona ilość ról. Jak rozwiąza-liście te niedobory kadrowe?
R.R.: Staraliśmy się obsadzać po rów-no, było sporo kłótni: większość chcia-ła grać postaci inteligentne, mądre i te, które mają najwięcej tekstu,. W związ-ku z tym, jako adaptator tekstu, skre-ślałem go tak, żeby wszyscy mieli mniej więcej po równo. Raczej aktorzy są za-dowoleni. Adam, który gra tylko jedną postać – Marka Winicjusza, z jednej strony ma łatwiej, ale z drugiej trud-niej, bo patrzy na moje próby wcielenia się w Ligię i widzę u niego zazdrość. Marcin jest zmęczony, bo musi sobie poradzić z trzema postaciami. Znosi to dzielnie.
M.P:…i z czterema piosenkami, a jako aktor kompletnie nieśpiewający – mam nadzieję, że zaskoczę i siebie, i widzów.
R.R.: Największe kłopoty mamy jed-nak ze zmianą obuwia w trakcie, ale myślę, że do premiery uda nam się to opanować.
Czy książka wydana 118 lat temu na-dal jest w stanie być atrakcyjna dla dzisiejszego odbiorcy?
M.P.: Nie mieliśmy w ręku książki wy-danej 118 lat temu, więc nie wiemy za bardzo, jak została wydana. Natomiast wiek tu nie gra roli – mieliśmy młodsze wydania i one są absolutnie atrakcyj-ne: z wieloma obrazkami, zakładkami, bardzo ciekawymi ilustracjami, więc to zapładnia.
R.R: Wydanie, z którego korzysta-liśmy, miało mnóstwo odnośników i wyjaśnień, dzięki temu mogłem zrozumieć dużo ciekawostek, których prawdopodobnie nie zrozumiałbym 118 lat temu. Dzięki tej współczesnej technice i wiedzy „Quo vadis” na-brało kolorów, np. dowiedziałem się, co znaczy słowo „peplum” – ale tego nie zdradzę, trzeba przyjść na przed-stawienie. ◆
--- WIADOMOŚCI --- ---- ZE ŚWIATA ------- WIADOMOŚCI --- ---- ZE ŚWIATA ------- WIADOMOŚCI ---
------------------------------------------------------------ FOTOTYDZIEŃ -------------
Aktorzy Teatru Montownia na stacji metra “Wierzbno” zbierali dziś pieniążki na “ Quo Vadis”. Śpiewali kolędy i kilka numerów Krzysztofa Krawczyka. Uzbierali na sandały Winicjusza. Veni, Vidi, Vici.
W zgodzie z epoką, czyli dokąd zmierza teatr
WYWIADŁAŹNIA NA GORĄCO
PREMIERA „QUO VADIS”››››››› 24.10.2014 ‹‹‹‹‹‹‹ŁAŹNIA NOWA
Rafał Rutkowski
Adam
Krawczuk
Marcin Per
chuć
Maciej W
ierzbicki
PREMIERA
24.10.2014 GODZ. 19:00 GRAMY:
25-26 PAŹDZIERNIKA – GODZ. 18:00, 20:0012-13 LISTOPADA – GODZ. 19:00
26-27 LISTOPADA – GODZ. 19:00
TEATR ŁAŹNIA NOWAOS. SZKOLNE 25KRAKÓW 31-977
BILETY – 40 ZŁ/ULGOWE, 50 ZŁ/NORMALNEKASA BILETOWA – TEL. 12 680 23 41MAIL: [email protected]/LAZNIANOWA
ISTNIEJE MOŻLIWOŚĆ ZAKUPU BILETÓW PRZEZ STRONĘ INTERNETOWĄ WWW.LAZNIANOWA.PL PA
RTN
ERZY
PATR
ON
AT