Download - mutter
mela muter
Galeria Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie | maj/czerwiec 2007
mela muter
Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Jej istnieniu. Jak na dość mocno odczuwany w moim wieku przyspie-
szony upływ czasu było to stosunkowo niedawno... czyli jakieś 20 lat temu. Nie wcześniej.
Ze szkoły pamiętam korekty, dygresje profesora, które jasno zakreślały granice naszej szkolnej nowoczesności. Profesor
był malarzem z ducha i z formy bardzo paryskim. Cicho opowiadał o czarodziejskich, omal sensacyjnych, obecnościach
na płótnie jednej barwnej plamki obok drugiej. Tej ciepłej i tej ochłodzonej błękitem. O ich rytmach, relacjach, wspól-
nej płaszczyźnie, która miała stać się celem, osiągnięciem. Postimpresjonistyczna maniera stawała się dla nas uczniów
przestrzenią artystycznej wolności i spełnienia, wymarzoną Arkadią. Szeroki gest, swobodny dukt pędzla, umiarkowa-
na dzikość koloru stawiały nas w jednym szeregu z odrzuconymi przez oficjalne Salony prekursorami nowoczesności.
Degas, Monet, Van Gogh, czy trzeba czegoś więcej? – myśleliśmy. Edukacja teoretyczna tuż przed maturą ledwo i po-
bieżnie dogoniła Picassa, Braque’a i Legera. Na studiach też nie było lepiej.
Gdy po raz pierwszy na wystawie Kolekcji Ewy i Wojciecha Fibaków w Muzeum Narodowym zobaczyłem Jej obraz, coś
we mnie zapytało ze wstydem o to, kim Ona jest? Dlaczego nic o Niej nie wiem? I skąd się wzięło tylu polskich malarzy
o niekiedy żydowsko brzmiących nazwiskach w Paryżu u progu i na początku XX wieku?
École de Paris nie była szkołą, albo inaczej, była nią! Wspaniałą kadzią z rozgrzaną do białości wieloskładnikową lawą
sztuki, która co chwilę i na różne sposoby wylewała się z nędznych, zapyziałych pracowni Hiszpanów: Picassa i Juana
Gris, Rosjan: Chagalla i Soutina, Holendrów: Van Gogha, Vlamincka i Van Dongena, Anglika Sisleya, Włocha Modiglianie-
go i setek, setek innych artystów z Europy środkowej, a także z obu Ameryk i Japonii. I choć wtedy do Paryża przybyło
około 300-tu artystów z Polski, którzy współtworzyli sztukę tamtego czasu i paryskiego ducha, francuska historia sztuki
do dziś niechętnie przyznaje się do Polaków, eliminując ze swych encyklopedii wielu wybitnych artystów. Guillaume
Apollinaire przemianował Ludwika Markusa na Luisa Marcoussisa tylko po to, by ten lepiej się kojarzył.
3
Nie wiedziałem też nic o Halickiej, o przyjaźni Modiglianiego z Mojżeszem Kislingiem. Wiedziałem, że francuska krytyka
nie ceni Pankiewicza i Boznańskiej, że zaledwie dostrzega Makowskiego i czasem, ni z tego ni z owego, wyciąga jak
królika z kapelusza kogoś na powierzchnię świadomości artystycznej, jak nie tak dawno Tamarę Łempicką.
Wiedziałem, że karą za świadectwo o zbrodni katyńskiej jest zapis cenzury PRL-u, że już sama obecność w jakimkolwiek
tekście nazwiska Józef Czapski przesądza o niedopuszczeniu do publikacji. W ślad za tym zapisem szła nieobecność
całego środowiska artystycznego Kultury Paryskiej w społecznej świadomości. Lecz do tego doszedł jeszcze, już poza
moją ówczesną, uczniowską świadomością, zapis po Marcu ’68, który eliminował z obrazu sztuki polskiej wszystkich
polsko-żydowskich artystów. Nie wiedziałem więc o Meli Muter nic, bo nie mogłem wiedzieć! Moi kochani i dobrzy
nauczyciele w liceum byli uczniami postkapistów, może im też o Meli Muter nic nie mówiono, opierając swe korekty na
wielkich i „bezdyskusyjnych” wzorcach nowoczesności. Ale dziś wiedzieć o Meli Muter, o jej pochodzeniu, życiu pełnym
uznania u paryskich przyjaciół z grona ówczesnego świata artystycznego, o jej podróżach do natury, o pracy i sukce-
sach, to obowiązek i bynajmniej nie tylko towarzyski.
Widzieć, a nie tylko oglądać Jej obrazy, to coś znacznie więcej niż przyjemność. Tak, jak kiedyś parę Jej płócien pośród
obrazów wielu innych artystów École de Paris z Kolekcji Fibaków zatrzymało mnie na długie minuty, tak teraz, raz jesz-
cze, mam okazję być z tym malarstwem dłużej.
Siedem obrazów, z których trzy mają na odwrocie kolejne trzy; i jeden jeszcze mi nieznany. Poznawałem je dokładnie
i, jak nikt nie widział, nawet bez rękawiczek, mając przywilej aranżowania sześć lat temu wielkiej wystawy organizowa-
nej przez Annę Król i Artura Tanikowskiego – Kolory Tożsamości – Sztuka polska z amerykańskiej kolekcji Toma Podla
w Muzeum Narodowym w Krakowie. Wystawa, uznana przez krytykę Wystawą Roku, spotkała się w czasie i przestrzeni
z Wystawą Impresjonistów Od Maneta do Gauguina. Stała się jednak swego rodzaju kłopotem, bo zadawała pytania nie-
chętnie stawiane (chyba, że z pogardą): o tożsamość sztuki polskiej, jej prowincjonalność, odmienność, wreszcie wartość.
157 dzieł 52 artystów, od Piotra Michałowskiego do Jana Lebensteina, zaświadczało na tej wystawie o nietuzinkowych
kompetencjach ich autorów i… mówiło o czymś więcej.
4
Intymizm to określenie specyficznej cechy dzieła sztuki, a w gruncie rzeczy to rodzaj postawy wobec świata, nakazu-
jący artyście pochylenie się nad… zwyczajnością świata natury, samotnością człowieka, nad cichym życiem biednego
przedmiotu. I nie jest to określona stylistycznie jakość dzieła. Takie światy bywają malowane odmiennie. Na tamtej
wystawie, w pejzażach Landaua, Kanelby, Epsteina, Mondzaina, Haydena, Makowskiego i Meli Muter było coś na kształt
ciszy, zamyślenia, nostalgii. Tych płócien nie łączyła jakaś gotowa, wspólna stylistyka, estetyczna kalka łatwa do po-
wtórzenia. One były, jak odnaleziona, kontemplacyjna forma. Spokój kompozycji i głębokie osadzenie w niej koloru,
nieśpieszność gestu pędzla, poszukującego jakiegoś trudnego do zwerbalizowania stanu rzeczy. Bez histerii i emfazy.
Intymność pokornego spotkania z naturą jest oryginalnością tamtych obrazów. Także pejzaży Meli Muter. Są na tej
wystawie Łodzie rybackie, Port w Collioure, Uliczka prawdopodobnie w Awinionie i Barka na Rodanie. Wszystkie szczel-
nie wypełnione formą, ale ani ze strachu przed pustką, ani tym bardziej z potrzeby dekoracyjności. Ma się dojmujące
wrażenie jednoczesności działania wszystkich elementów obrazu, ale to nie kubistyczność form determinuje ich cha-
rakter. Łodzie, brzeg, woda, piętrzące się domy i mury portowe, zbocza gór, drzewa, agawy i chmury powielające swą
formę w wodach rzeki, wszystko dane jest nam w jednej chwili. Dane mocno, zdecydowanie, kategorycznie, jakby
natura i natura malarza walczyły o palmę pierwszeństwa. Nasycone światłem, ugrami ziemi, domów, czasem upałem.
Ale też martwe natury, ta ...z warzywami na gazecie i ta …z cebulami i z pejzażem za oknem, malowane są podobnie.
Ekspresyjne, mocne, twarde, nasycone materią i odwagą gestu ręki. Na odwrotnych stronach – ludzie. No i brawuro-
wy Portret kobiety, bliski portretom Boznańskiej, lecz jakby bardziej dosadny i zjawiskowy jednocześnie. To fakt, doj-
rzała twórczość Meli Muter ukształtowała się pod wpływem fascynacji malarstwem Vuillarda, Van Gogha i Cezanne’a.
Ale w tej samem mierze ukształtował je zobaczony, doznany, przeżyty świat zwyczajnych motywów, który dodał nie-
zwykłości jej obrazom.
Nadal nie wiem, dlaczego oficjalnie nie cenimy tego malarstwa. Ariergarda awangardy to określenie, nadane przez kry-
tyków sztuki, które przylgnęło i pozostało, a dotyczy roli, jaką u początku XX wieku odegrali polscy i polsko-żydowscy
artyści. Niewielu „znawców” usiłuje wejść głębiej, poznać dokładniej. Nie patrzy się uważnie. A jak się nawet przez czas
jakiś patrzy, to się nie widzi i z jakiegoś, sobie tylko znanego powodu obwieszcza, że w tym, nic nie ma. A przecież teraz
już można, nie ma zapisów cenzora, a i ktoś czasami „wystawia” te obrazy.
wiosna 2007 Adam Brincken 6
7
8
9
École de Paris, mela muter i olga Boznańska
Termin École de Paris jest niejednoznaczny i trudny do zdefiniowania. Oznacza różne kierunki w sztuce współ-
czesnej, które pojawiły się w Paryżu po roku 1900, tworzone zarówno przez rodowitych Francuzów, jak i cudzo-
ziemców, czasowo lub na stałe przebywających we Francji. Byli to kubiści (Braque, Gris, Picasso), ekspresjoniści
(Georgie, Modiliagni, Soutine), surrealiści (Dali, Ernest i Miro), futuryści (Severini, de Chirico) i abstrakcjoniści
(Kupka, Mondrian). École de Paris nie była domeną tylko malarzy i grafików, lecz także rzeźbiarzy, a w jej krąg
wchodziła znacząca i bardzo ważna grupa artystów z Polski, głownie żydowskiego pochodzenia.
Pojęcia tego po raz pierwszy użył francuski krytyk André Warnod w artykule L’Etat et l’art vivent, opubliko-
wanym 4 stycznia 1925 na łamach pisma „Comoedia”. W latach trzydziestych termin ten pojawiał się bardzo
często we francuskich tekstach krytycznych. W Polsce po raz pierwszy użył go Artur Prędski w eseju poświę-
conym twórczości Aberdama i Kanelby w roku 1928.
Już w 1928 roku na XVI Biennale w Wenecji zorganizowano wystawę zatytułowaną „École des Paris”, na której
obok dzieł artystów francuskich zaprezentowano prace Chagalla, Halickiej, Kilsinga, Muter, Menkesa i Zadkine’a.
10
Fenomen École de Paris kojarzy się nieodłącznie z dzielnicą Montparnasse, gdyż to tam mieszkający arty-
ści tworzyli ów wielonarodowościowy tygiel, wynajmowali pracownie, bywali w kawiarniach, dyskutowali
o sztuce. To tutaj przybywali marszandzi, aby nabywać ich dzieła. „Wszechświat w miniaturze” – tak określił
Montparnasse brat Meli Muter, Zygmunt Klingsland. Rzecz jasna na Montparnasse wynajmowali pracownie
także artyści, którzy z École de Paris nie mieli nic wspólnego. Do nich należała Olga Boznańska, która przez
blisko czterdzieści lat mieszkała na Montparnasse, będąc sąsiadką Meli Muter.
Artystki wielokrotnie uczestniczyły w tych samych wystawach, krytycy dostrzegali ich prace i często komen-
towali. I tak w „Revue” z 15 maja 1914 roku anonimowy krytyk pisał „obrazy pani de Boznańskiej, podobnie
jak płótna jej rodaczki Meli Mutermilch […] to dzieła absolutnie fascynujące, prawdziwe ozdoby wystawy”.
Prawdopodobnie po raz ostatni wspólnie wystawiły w roku 1926; obecność prac obu malarek odnotował
dziennikarz „Arts News”, pisząc „Z dzieł polskich artystów musimy przede wszystkim wspomnieć dwa cu-
downe portrety pani de Boznańskiej oraz piękny portret i martwą naturę pani Meli Muter”.
Mela Muter nie tylko znała twórczość Boznańskiej, lecz w początkowym okresie pobytu w Paryżu uległa jej
wpływom. Ową fascynację znakomicie można zilustrować zderzając dwa obrazy z amerykańskiej kolekcji
Toma Podla: Portret kobiety Muter i Portret Eugène’a Gondona Boznańskiej.
Obie artystki zasłynęły w Paryżu jako znakomite, wzięte portrecistki. Stworzyły niezwykłą galerię portretów
postaci artystycznego i politycznego świata Paryża lat dwudziestych i trzydziestych, nigdy nie schlebiając
portretowanym. Boznańska malowała wprost na tekturze, a Muter na niezagruntowanym, grubym płótnie.
Łączyła je nadrzędna zasada: oddania prawdy o malowanej postaci i egzystencjalny stosunek do modeli.
Anna Król
12
13
14
15
16
17
18
19
mela muter – kalendarium
1876 W Warszawie w bogatej rodzinie żydowskich kupców przychodzi na świat Maria Melania Klingsland.Jej ojcem chrzestnym zostaje Władysław Reymont.
1892-1899Młoda Melania uczęszcza w Warszawie na lekcje malarstwa, rysunku i muzyki.
1899Wychodzi za mąż za Michała Muttermilcha, pisarza, krytyka sztuki i działacza socjalistycznego.Przez kilka miesięcy studiuje w warszawskiej Szkole Rysunku i Malarstwa dla Kobiet Miłosza Kotarbińskiego.
1901Wyjeżdża z mężem do Paryża, wakacje spędza w Bretanii, gdzie poznaje Władysława Ślewińskiego i Auguste’a Rodina.Studiuje w Académie de la Grande Chaumière, następnie w Académie Colarossi.
1902 Debiutuje w Paryżu w Salon d’Autom i w Krakowie w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych.Prezentuje swoje obrazy w Warszawie na pierwszej indywidualnej wystawie.Mieszka na Montparnasse, jest sąsiadką Olgi Boznańskiej.Utrzymuje żywe kontakty z polską i zagraniczną kolonią artystyczną, m.in. z Leopoldem Staffem (z którym łączy ją przez wiele lat głębokie uczucie), Reymontem, Sienkiewiczem, Stefanem Żeromskim, Stanisławem Ostrowskim, Leopoldem Gottliebem oraz z Diego de Riverą.
1905Wystawia po raz pierwszy w paryskim Salon Sociéte Nationale des Beaux-Arts.
1910Bierze udział w „Wystawie Sztuki Polskiej” we Lwowie.
1912Wyjeżdża do Hiszpanii (odtąd niemal każde lato spędza w Ondarroa w kraju Basków).Prezentuje swoje prace w Barcelonie na indywidualnej wystawie w Galerii José Dalmeu.Pracownię artystki odwiedzają najwybitniejsi malarze Henri Matisse, Marc Chagall, Jules Pascin, Gino Severini i Albert Gleizes. Utrzymuje kontakty z muzykami: Albertem Rousselem, Arturem Honeggerem i Erikiem Satie.
1917Poznaje Raymonda Lefébvre’a, działacza socjalistycznego, dzięki któremu poznaje środowisko lewicujących intelektualistów francuskich: Anatola France’a, Roman Rollanda, Henri Barbusse’a (po rozwodzie z Mutermilchem zamierzała poślubić Lefébrve’a, ale zginął on tragicznie podczas pobytu w Rosji w 1920).
1918Kolejna indywidualna wystawa artystki w Paryżu. 20
1924 Wystawia po raz pierwszy w Salon des Tuileries.Bierze udział w międzynarodowej wystawie sztuki w Pittsburghu.
1925W Paryżu poznaje Rainera Marię Rilkego, z którym koresponduje, poeta poświęca jej kilka wierszy.
1926Uczestniczy w międzynarodowej wystawie sztuki w Pittsburghu.
1927Otrzymuje obywatelstwo francuskie.
1929Eksponuje swoje obrazy na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu.Po raz kolejny bierze udział w międzynarodowej wystawie sztuki w Pittsburghu.
1930Znany architekt francuski Auguste Perret projektuje jej willę z pracownią przy rue Vaugirard. Artystka prowadzi tam lekcje rysunku.
1934Bierze udział w międzynarodowej wystawie sztuki w Pittsburghu. 1939-1945Mieszka w Awinionie, uczy sztuki i literatury w miejscowej szkole. Maluje okoliczne krajobrazy, często barki na Rodanie.
1945Wraca do Paryża.
1965Po operacji katarakty przemalowuje wiele swoich wcześniejszych prac. W Paryżu opiekuję się nią dr Bolesław Nawrocki.Odbywa się wystawa indywidualna artystki w Kolonii.
1966Wystawa indywidualna w San Francisco.
1967Wystawa indywidualna w Nowym Jorku.Artystka umiera w Paryżu.21
22
Port w Collioure 1925, olej, płótno 65 x 81,5
Łodzie rybackie1920–1922, olej, płótno 60 x 72,5
Portret kobiety1905 olej, płótno 81 x 65
Olga Boznańska Portret Eugene’a Gondona1922 olej, tektura 80 x 57
Martwa natura z warzywamiok. 1917–1918, olej, płótno 60,5 x 75,5na odwrocie: Matka z dzieckiemok. 1905–1906, 72,5 x 58
Martwa natura z cebulami ok. 1922, olej, płótno 65 x 81,5
Barka na Rodanieok. 1945, olej, płótno 50 x 61
Cyganie na brzegu Rodanuok. 1940–1945, olej, płótno 90 x 71na odwrocie: Uliczka, 71 x 90
Pejzaż, olej, płótno, 85 x 90na odwrocie: Starzec, 90 x 85
Wszystkie obrazy pochodzą z kolekcji Toma Podla, Seattle, USA
sPis Prac
5
7
8
9
11
13
14
15
16
17
18
19
Kurator Galerii | Adam Brincken
Fotografie | Studio ST/S, GRUPA TOMAMI
Projekt, skład i łamanie | GRUPA TOMAMI
012 413 21 57 602 28 53 43 606 28 53 43 www.tomami.pl
Copyright by GRUPA TOMAMI, Kraków 2007
ISBN 978-83-60246-48-123
wystawę i katalog zrealizowano Przy współudziale finansowym:
Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Miasta Krakowa
Stowarzyszenia Przyjaciół Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie
oraz Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie
galeria malarstwa akademii sztuk Pieknych w krakowie składa gorące podziękowania
za udostępnienie dzieł na wystawę i Pomoc w jej organizacji:
Tomowi Podlowi,
Zbigniewowi Turlejowi – Prezesowi FUNDACJI TURLEJA,
Lucynie Mizerze – Dyrektorowi Muzeum Regionalnego w Stalowej Woli
oraz Annie Król – historykowi sztuki