echo rzeszowa

16
Zdaniem prezydenta miasta, Tadeusza Ferenca, jest to budżet, który zapewnia sprawne funkcjonowanie miasta we wszystkich dziedzinach życia publicznego. Ponad miliard złotych w budżecie Rzeszowa na 2013 r. Na inwestycje przeznaczonych zostanie ponad 360 mln zł, co stanowi 32,7 proc. wszystkich wydatków ogółem. Deficyt wyniesie ponad 87 mln zł i zostanie sfinansowany z obligacji, kredytów oraz nadwyżki budżetowej. Na koniec 2013 r. planowany poziom długu wyniesie ponad 497 mln zł. Stanowi to 48,5 proc. dochodów ogółem. Ustawowa granica dopuszcza wysokość długu do 60 proc. dochodów - dodał prezydent Rzeszowa. Wśród najważniejszych inwestycji, jakie będą realizo- wane w przyszłym roku, dominują zadania drogowe, które są realizowane w ramach współfinansowanego ze środków unijnych programu transportowego. Dodaję również nie- które interesujące ogół mieszkańców pozycje budżetowe. Budowa drogi ekspresowej od S19 do A4 za 13 062 605 zł. Budowa drogi od Załęskiej do Lubelskiej wraz z budo- wą mostu nad Rzeką Wisłok - 200 000 zł, przebudowa ulicy Rejtana - 29 996 505 zł, rozbudowa ulicy Lubelskiej 16 205 200 zł, rozbudowa węzła drogowego al. Wyzwolenia i ul. Warszawska - 220 000 zł, połączenie ul. Rejtana z ul Szopena – przebudowa mostu Naruszewicza 200 000 000 zł. Platforma teleinformatyczna systemu ITS pochłonie 12 529 640 zł, budowa budynku komunalnego 300 000 zł, cmenta- rze - pola urnowe - 700 000 zł, budowa hali sportowej przy Szkole Mistrzostwa Sportowego - 500 000 zł, budowa hali sportowej w Budziwoju - 1 380 629 zł, gospodarka wodno- ściekowa i ochrona wód - 14 287 012 zł, budowa fontanny multimedialnej - 3 400 000, budowa targowiska przy ul. Lwowskiej - 60 000 zł, przebudowa basenów ROSiR - 4 000 000 zł. Utrzymanie bezdomnych - noclegownia św. Brata Alberta 736 000 zł, posiłki dla najuboższych w kuchnii św. Alberta 734 000 zł. Przedmiotem zainteresowania mediów był na tle planu inwestycji poziom zadłużenia. Warto porównać budżet Rze- szowa z innymi miastami. Analizując uchwały budżetowe, żadne miasto nie przekroczyło granicy 60 proc., a najbliżej jej są Kraków i Wrocław ze wskaźnikami blisko 59 procent. Bydgoszcz zmierza do niebezpiecznej krawędzi, jaką jest granica 60 proc., a jej dług w przyszłym roku wzrośnie do miliarda złotych. Zadłużenie w ostatnich trzech latach wzrosło o 300 mln zł. Poziom zadłużenia Rzeszowa nawet nie zbliża się do granicy niebezpiecznej. Tymczasem każdy wie, że wzrost deficytu to wzrost inwestycji w Rzeszowie. Od 10 lat opo- zycja stosuje taktykę niedopuszczania do rozwoju miasta i inwestycji, aby wykazać, że Tadeusz Ferenc żle rządzi. Zawsze uważałem, że zadłużenie Rzeszowa jest za małe. Radni po krótkiej dyskusji przyjęli budżet na 2013 rok. Sądzę, że przewodniczący klubu SLD, radny Wiesław Buż, w imieniu większości wyraził opinię, z którą należy się zgodzić: - Dochody bieżące będą w kwocie wyższej do roku 2012 o 49 502 257 zł, zaś wydatki miasta osiągną poziom w wysokości 1 114 099 244 zł i jest to tendencja wzrostowa wprost proporcjonalna do dochodów i dotyczy to zarówno wydatków bieżących jak i wydatków majątkowych. Planowa- ny deficyt na koniec 2013 roku wyniesie 99 150 262 zł i jest niższy od deficytu w roku 2012 o 20 166 834 zł. Zachowane zostały właściwe proporcje, zarówno po stronie przychodów jak i rozchodów. Zatem wniesiony przez prezydenta projekt budżetu miasta Rzeszowa według działów klasyfikacji budżetowej jest prawidłowy i zaspokaja wszystkie potrzeby miasta i jego mieszkańców w sposób nie budzący zastrzeżeń, co do bezpiecznego funkcjonowania naszego miasta. Zdzisław Daraż Nr 01 (205) lRok XVII styczeń 2013 r. lISSN 1426 0190 Indeks 334 766 lwww.echo.erzeszow.pl Cena 2 zł, VAT 5% Miesięcznik Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa JAK ROZDYSPONOWANO PIENIąDZE? ROK 2012 W RZESZOWIE s. 8-9 Fot. T. Poźniak Wszystkim naszym czytelnikom, przyjaciołom i ich najbliższym najlepsze życzenia, aby dużym łukiem omijały ich w Nowym Roku wszelakie: zawodowe, zdrowotne, ekonomiczne, a nawet towarzyskie kryzysy, życzy zespół redakcyjny

Upload: zdzislaw-daraz

Post on 15-Mar-2016

222 views

Category:

Documents


4 download

DESCRIPTION

Czasopismo mieszkańców Rzeszowa.

TRANSCRIPT

Page 1: Echo Rzeszowa

Zdaniem prezydenta miasta, Tadeusza Ferenca, jest to budżet, który zapewnia sprawne funkcjonowanie miasta we wszystkich dziedzinach życia publicznego. Ponad miliard złotych w budżecie Rzeszowa na 2013 r. Na inwestycje przeznaczonych zostanie ponad 360 mln zł, co stanowi 32,7 proc. wszystkich wydatków ogółem. Deficyt wyniesie ponad 87 mln zł i zostanie sfinansowany z obligacji, kredytów oraz nadwyżki budżetowej. Na koniec 2013 r. planowany poziom długu wyniesie ponad 497 mln zł. Stanowi to 48,5 proc. dochodów ogółem. Ustawowa granica dopuszcza wysokość długu do 60 proc. dochodów - dodał prezydent Rzeszowa.

Wśród najważniejszych inwestycji, jakie będą realizo-wane w przyszłym roku, dominują zadania drogowe, które są realizowane w ramach współfinansowanego ze środków unijnych programu transportowego. Dodaję również nie-które interesujące ogół mieszkańców pozycje budżetowe.

Budowa drogi ekspresowej od S19 do A4 za 13 062 605 zł. Budowa drogi od Załęskiej do Lubelskiej wraz z budo-wą mostu nad Rzeką Wisłok - 200 000 zł, przebudowa ulicy Rejtana - 29 996 505 zł, rozbudowa ulicy Lubelskiej 16 205 200 zł, rozbudowa węzła drogowego al. Wyzwolenia i ul. Warszawska - 220 000 zł, połączenie ul. Rejtana z ul Szopena – przebudowa mostu Naruszewicza 200 000 000 zł. Platforma teleinformatyczna systemu ITS pochłonie 12 529 640 zł, budowa budynku komunalnego 300 000 zł, cmenta-rze - pola urnowe - 700 000 zł, budowa hali sportowej przy Szkole Mistrzostwa Sportowego - 500 000 zł, budowa hali sportowej w Budziwoju - 1 380 629 zł, gospodarka wodno- ściekowa i ochrona wód - 14 287 012 zł, budowa fontanny multimedialnej - 3 400 000, budowa targowiska przy ul. Lwowskiej - 60 000 zł, przebudowa basenów ROSiR - 4 000 000 zł. Utrzymanie bezdomnych - noclegownia św. Brata

Alberta 736 000 zł, posiłki dla najuboższych w kuchnii św. Alberta 734 000 zł.

Przedmiotem zainteresowania mediów był na tle planu inwestycji poziom zadłużenia. Warto porównać budżet Rze-szowa z innymi miastami. Analizując uchwały budżetowe, żadne miasto nie przekroczyło granicy 60 proc., a najbliżej jej są Kraków i Wrocław ze wskaźnikami blisko 59 procent. Bydgoszcz zmierza do niebezpiecznej krawędzi, jaką jest granica 60 proc., a jej dług w przyszłym roku wzrośnie do miliarda złotych. Zadłużenie w ostatnich trzech latach wzrosło o 300 mln zł.

Poziom zadłużenia Rzeszowa nawet nie zbliża się do granicy niebezpiecznej. Tymczasem każdy wie, że wzrost deficytu to wzrost inwestycji w Rzeszowie. Od 10 lat opo-zycja stosuje taktykę niedopuszczania do rozwoju miasta i inwestycji, aby wykazać, że Tadeusz Ferenc żle rządzi. Zawsze uważałem, że zadłużenie Rzeszowa jest za małe. Radni po krótkiej dyskusji przyjęli budżet na 2013 rok.

Sądzę, że przewodniczący klubu SLD, radny Wiesław Buż, w imieniu większości wyraził opinię, z którą należy się zgodzić: - Dochody bieżące będą w kwocie wyższej do roku 2012 o 49 502 257 zł, zaś wydatki miasta osiągną poziom w wysokości 1 114 099 244 zł i jest to tendencja wzrostowa wprost proporcjonalna do dochodów i dotyczy to zarówno wydatków bieżących jak i wydatków majątkowych. Planowa-ny deficyt na koniec 2013 roku wyniesie 99 150 262 zł i jest niższy od deficytu w roku 2012 o 20 166 834 zł. Zachowane zostały właściwe proporcje, zarówno po stronie przychodów jak i rozchodów.

Zatem wniesiony przez prezydenta projekt budżetu miasta Rzeszowa według działów klasyfikacji budżetowej jest prawidłowy i zaspokaja wszystkie potrzeby miasta i

jego mieszkańców w sposób nie budzący zastrzeżeń, co do bezpiecznego funkcjonowania naszego miasta.

Zdzisław Daraż

Nr 01 (205) lRok XVII styczeń 2013 r. lISSN 1426 0190 Indeks 334 766 lwww.echo.erzeszow.pl Cena 2 zł, VAT 5%Miesięcznik Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa

Jak rozdysponowano pieniądze?

r o k 2 0 1 2 w r z e s z o w i es. 8-9

Fot. T. Poźniak

Wszystkim naszym czytelnikom, przyjaciołom i ich najbliższym najlepsze życzenia, aby dużym łukiem omijały ich w Nowym Roku wszelakie: zawodowe, zdrowotne, ekonomiczne, a nawet towarzyskie kryzysy,

życzy zespół redakcyjny

Page 2: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WANr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.2Nawet pobieżna obser-

wacja informacji staty-stycznych wskazuje, że te województwa, które mają więcej ludności w miastach, są zasobniej-sze i szybko się rozwi-jają. Niestety, woj. pod-karpackie ma tylko 50 miast. Jeszcze nie tak dawno Rzeszów należał do grupy najmniejszych miast wojewódzkich i nie nadawał tempa roz-wojowi regionu.

Niewiele jest w Polsce miast wojewódzkich, które graniczą z dwoma państwami. Pamiętaj-

my, że na południowym wschodzie Polacy zostali wypędzeni ze Lwowa. Dlatego Rzeszów na pograniczu południowo-wschodnim musi pod względem kulturalnym, gospodarczym wypełnić w Polsce rolę Lwowa.

Władze miasta Rzeszowa czynią wszystko, aby Rzeszów służył regionowi. Do Rzeszowa młodzież przyjeżdża, aby studiować na rzeszowskich uczelniach,

Rzeszów jest ważnym dla regionu węzłem komunikacyj-nym dla 6 kierunków oraz dużym portem lotniczym w tej części Polski. W Rzeszowie zlokalizowane zostały ważne zakłady przemysłu lotniczego oraz największy w Europie ośrodek programistyczny Asseco Poland. Nasze miasto

przekształciło się w największy ośrodek handlowy regionu.Tu zlokalizowana jest największa liczba szpitali specjali-stycznych, w których dokonuje się zabiegi na najwyższym światowym poziomie. Oczywiście, jest także ważnym ośrod-kiem kultury. Te elementy niewątpliwie rozstrzygają o roli Rzeszowa w regionie.

Rzeszów byłby znacznie większym, gdyby nie bezmyślna wyprzedaż rzeszowskich zakładów pracy (RESPAN, CON-RES, POLSREBRO, OPTORES, FIRMY BUDOWLANE). A wszystko pod głupawym argumentem, że to są firmy „Komuny”. Zabrakło nam w Rzeszowie patriotyzmu ekono-micznego. Wykorzystajmy chociaż w mini skali patriotyzm ekonomiczny uprawiany przez USA, Niemcy, Francję czy Izrael. Patriotyzm ekonomiczny, czyli postawa, która zbu-dowała bogactwo krajów europy zachodniej. Patriotyzm ekonomiczny jest realizowany między innymi poprzez poka-zywanie jak mój prywatny interes i dobrobyt jest powiązany z dobrobytem i interesem mojego państwa, społeczeństwa, narodu. To takie oczywiste, a dla niektórych tak trudne…

Nie chodzi więc już o to, żeby kupować produkty i usługi wyprodukowane w Polsce. Chodzi o to, żeby były wyprodu-kowane w Polsce i przez polskie firmy, wtedy jak najwięcej pieniędzy wpływa do naszego wspólnego krwiobiegu.

Otóż nie wszyscy wiemy, że wiele polskich browarów o wiekowej tradycji i wiele piwnych marek jest obecnie w rękach zagranicznych właścicieli, co owocuje między innymi tym, że zysk ze sprzedaży tych piw w dużej części nie pozo-staje w Polsce. Nasz zakup służy więc innym gospodarkom, innym społeczeństwom. Jeżeli potem dziwimy się, dlaczego mamy kiepskie drogi, kiepską kolej czy kiepską służbę zdro-wia, pomyślmy o tym, że wybierając niepolski produkt, sami się do tego po części przyczyniamy.

Jest to tym bardziej potrzebne, ponieważ panoszy się „patriotyzm krowiego ogona”. Mieszkanka Rzeszowa przez 12 lat uniemożliwiała budowę ulicy Przemysłowej. Obec-nie grupa patriotów „krowiego ogona„ nie chce dopuścić do połączenia ulic Warszawskiej i Lubelskiej z lotniskiem, lub do poszerzenia granic miasta. Czyżby rzeszowianie nie lubili polskich firm i swojego biznesu? W 12 największych miastach powstaje ponad 40 proc. PKB Polski, a jeśli doliczyć sąsiadujące mniejsze miasta, liczba ta urośnie do prawie 70 proc. PKB. Prezydenci i burmistrzowie dają pracę ponad 250 tysiącom osób. W przyszłym roku zainwestują ponad 10 mld zł. To oni rządzą Polską.

Prezydenci kontrolują spółki komunalne, dają pracę i decydują o inwestycjach. W samorządach pracuje około 250 tys. osób. To znacznie więcej niż cała administracja rządowa, licząca 180 tys. urzędników. Miasta wojewódzkie są też właścicielami około 280 spółek. I na tym polu trwa największa rywalizacja o rozwój regionów. Kto nie sprzyja rozwojowi Rzeszowa, jest tym samym przeciwko rozwojowi Polski i Podkarpacia.

Zdzisław Daraż

kongres przesTrzeni MieJskieJ

Wychodząc naprzeciw problemom przestrzennym i urba-nistycznym dynamicznie rozwijającego się miasta, jakim jest Rzeszów, władze miasta podjęły starania o organizację Pierwszego Kongresu Planowania i Projektowania Przestrze-ni Miejskiej. Rzeszów jest miastem ludzi młodych, aktyw-nych i otwartych na nowości, również w dziedzinie archi-tektury. Według najnowszego opracowania Eurostatu miasto Rzeszów poszczycić się może największą liczbą studentów w stosunku do mieszkańców miasta w całej Unii Europejskiej – 353 na 1000 mieszkańców.

Realizując zawartą w „Strategii marki Rzeszów oraz pro-gramie promocji miasta Rzeszowa na lata 2009-2013” ideę, w myśl której miasto Rzeszów powinno stać się swoistym „Laboratorium architektonicznym”, miastem, które będzie inspiracją dla wszystkich zainteresowanych oryginalnymi pomysłami na aranżację przestrzeni miejskiej. Kongres był próbą odpowiedzi na szereg pytań nurtujących architektów, urbanistów jak również mieszkańców miast: w jakim kie-runku rozwijać powinny się współczesne aglomeracje, jak i czy miasta powinny dążyć do poszerzania granic czy może zagęszczania zabudowy, w jaki sposób rewitalizować i aran-żować na nowo przestrzeń miejską?

Podczas obrad Kongresu swoje prelekcje na temat pro-blematyki zagospodarowania przestrzeni miejskiej wygło-sili między innymi: romuald Loegler, Marek Budzyński, Jerzy szczepanik-dzikowski, krzysztof Mycielski, Jerzy grochulski, ryszard Jurkowski, Leszek Humięcki, któ-rego referat był najlepszy, władysław Hennig i Maciej Ło-boz. Kongres zaszczyci swą obecnością olgierd dziekoński - sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego i Budownictwa oraz Ministerstwie Infrastruk-tury.

TeCHnoLogiCzny inkUBaTor

W Podkarpackim Parku Naukowo-Technologicznym w Jasionce przekazany został do użytku nowy, okazały obiekt. Jest to inkubator technologiczny, w którym ulokowały się małe i średnie firmy rozwijające nowatorskie technologie. Mają one do swej dyspozycji w sumie 57 pomieszczeń biu-

rowych, 12 hal produkcyjnych i usługowych oraz salę konfe-rencyjną na 200 osób.

Część pomieszczeń zajęły już firmy branży lotniczej oraz informatycznej. Przedsiębiorcom, którzy rozwijać będą tu swoją działalność, stworzono preferencyjne warunki wynaj-mu powierzchni oraz zapewniono – w razie potrzeby – po-moc w prowadzeniu firmy przez specjalistów z Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.

Inkubator ma ponad 5,3 tys. m kw. powierzchni, a jego budowa kosztowała około 20 mln zł. 80 proc. kosztów zosta-ło pokrytych z unijnego Programu Rozwoju Polski Wschod-niej.

zaMkowe aparTaMenTy

Centrum Rzeszowa przybiera coraz nowocześniejszy wygląd. Niebawem przy alei Kopisty, tuż za mostem Zam-kowym, wyrośnie kompleks apartamentowców. Do jego bu-dowy przygotowuje się firma Hartbex. Mają tu powstać trzy segmenty o zróżnicowanej wysokości, w których znajdą się mieszkania o powierzchni do 95 m kw. Każde mieszkanie będzie mieć balkon, zaś lokatorzy dwupoziomowych aparta-mentów, ulokowanych na najwyższych kondygnacjach, dys-ponować będą dużymi tarasami.

Na dziedzińcu będzie patio i plac zabaw dla dzieci. W podziemiach zaś parkingi, do których można będzie zjeżdżać cichobieżnymi windami. Przewidziano też budowę pasażu handlowo-usługowego. Apartamenty mają być gotowe do zasiedlenia pod koniec 2014 roku.

nowe aUToBUsy

Na ulicach Rzeszowa pokazały się pierwsze, nowe auto-busy komunikacji miejskiej, zakupione za pieniądze z Unii Europewjskiej, przyznane naszemu miastu na realizację programu transportowego. W sumie za około 80 mln zł zakupionych zostało 80 nowych autobusów; 60 mercedesów napędzanych olejem napędowym lub gazem ziemnym oraz 20 krótszych autosanów.

Pierwsze partie nowych autobusów dotarły pod koniec ubiegłego roku do bazy MPK i po przejściu odbioru tech-nicznego wyruszyły już na trasy. Nowością w nich jest to, że pasażerowie sami otwierają sobie drzwi, a nie jak do tej pory robił to kierowca. Wystarczy nacisnąć przycisk umieszczony wewnątrz jak i na zewnątrz pojazdu. Nowe autobusy są po-malowane na kolor pomarańczowo srebrny i mają niebieską tapicerkę z herbem Rzeszowa.

Kazimierz L esiecki

KOMENTARZE

Zdzisław DARAŻ

siLny rzeszów To rozwóJ podkarpaCia

inTeresUJąCe

,

Członkowi założycielowi Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa,

wieloletniemu wiceprezesowi, niespożytemu w życzliwości nam przyjacielowi,

Józefowi Kwiatkowi szczerze współczujemy nieodwracalnej straty

żony.

Zarząd Towarzystwai redakcja

,

16 listopada br na rze-szowskim rynku uroczyście pożegnano dowódcę 21. Bry-gady Strzelców Podhalań-skich, gen. bryg. stanisława olszańskiego, który prze-szedł na wyższe stanowisko służbowe. Nowym dowódcą podhalańczyków został mia-nowany płk. dypl. wojciech kucharski. W uroczystości uczestniczył m.in. dowódca wojsk lądowych, gen. broni zbigniew głowienka.

Tekst i fot Józef Gajda

pożegnianie generaŁa

Z lewej gen. Stanisław Olszański, w tle za sztandarem płk dypl. Wojciech Kucharski.

Od prawej: Leszek Humięcki, Władysław Hennig, Maciej Łoboz. Fot. Józef Gajda.

Nowy autobus na rzeszowskiej ulicy. Fot. Józef Gajda.

Page 3: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WA Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r. 3Miasto

MieJskie deCyzJe Co TaM panie w radzie

Park Kultury i Wypoczynku ulokowany w terenie zalewowym między mostem Lwowskim a mostem Karpackim jest największym rze-szowskim parkiem. Stanowi rów-nież naturalne zabezpieczenie dla miasta w razie powodzi. Główne założenie architektoniczne parku zostało stworzone w latach 70. XX wieku w czasie, gdy w okolicy na lewym brzegu rzeki powstawały duże osiedla mieszkaniowe wzdłuż ulic Hetmańskiej i Dąbrowskiego. Został on zbudowany w czynie społecznym mieszkańców jako park 25 lecia PRL. W parku zlokalizowana jest mała estrada koncertowa, na której organi-zowane są latem imprezy plenerowe. Od południa łączy się z rezerwatem przyrody „Lisia Góra”.

Dzisiejsze bulwary nad Wisłokiem porastały kiedyś chwasty, rosło zboże i trawy, na których pasły się krowy. W miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się kładka łącząca dwa brzegi Wisłoka kursował specyficzny prom, krypa, bo tak nazywamy płaskodenną łódkę. Obsługiwał ją Stanisław Nitka, który był charakterystycznym elementem rzeszowskiego Podwisłocza lat 60. i 70. Bez względu na niepogodę trwał na swoim stanowisku niemalże do ostatnich dni.

Nadszedł czas dalszej budowy

parku. Jest to piękny przykład jak nie należy burzyć tego, co, jak gło-szą prymitywni heroldzi prawicy, zostało zbudowane w tak zwanej komunie, lecz słuszne koncepcje tamtego okresu rozwijać. Okazją na nowe spojrzenie na ten problem stały się organizowane w Rzeszowie kongresy architektów. Po pierwszym Kongresie Planowania i Projekto-wania Przestrzeni Miejskiej zostało też coś dla Rzeszowa. W ramach kongresu ogłoszono bowiem kon-kurs na nową koncepcję dla Parku Kultury i Wypoczynku w Rzeszowie, czyli rzeszowskich bulwarów. Zada-niem uczestników było stworzenie koncepcji zagospodarowania ponad 13-hektarowego terenu z uwzględ-nieniem potrzeb, zarówno najmłod-szych mieszkańców miasta (bajkowy skwer), jak i młodzieży (sporty ekstremalne) oraz osób starszych (tereny spacerowe, kino plenerowe itp.). Architekci zgłosili 15 koncepcji zmian wyglądu bulwarów.

Dla autorów najwyżej ocenionych prac konkursowych przygotowane zostały nagrody finansowe: 20 tys. zł (I miejsce), 7 tys. zł (II miejsce) i 3 tys. zł (III miejsce). Konkurs został rozstrzygnięty. Za 2 lata zobaczymy na bulwarach jego efekty

Zdzisław Daraż

niHiL noviGrudniowa sesja miała być

ukoronowaniem trzymiesięczne-go mozołu prezydenta, Tadeusza Ferenca, przewodniczącego rady, Andrzeja Deca, komisji radziec-kich, urzędników magistrackich i wszystkich pozostałych mocy miejskich i obywatelskich w kwe-stii wieloletniej prognozy ekono-micznej i budżetu miasta na 2013 rok. Gwoli ścisłości, w bardzo otwartej konwencji ze wzglę-du na wielce nieprzewidywalną dynamikę unijnych i krajowych zdarzeń ekonomicznych. To dla każdego, racjonalnego gospoda-rza jest swoistym dyskonfortem, po części jakby stąpaniem po niestabilnym gruncie. Trudno iść do wróżki po diagnozę. Po kilku miesiącach naciągania budżetowej kołdry miejskiej udało się jej nie rozerwać, albo, jak kto woli, roze-drzeć. Ale łatwo 18 grudnia nie było, ponieważ w radzie nie ma życzliwej miastu kompatybilności, a jest partyjny partykularyzm. Chociaż, gwoli ścisłości, nie do końca, ponieważ pojawiają się tak-że reakcje racjonalne. Nie dotyczy to jednak mojego przyjaciela od lat, Antoniego Kopaczewskiego. Nawet mówi często do rzeczy, ewidentnie wie o co chodzi, a głosuje jak Macierewicz, albo były wojewoda Kazimierz Ferenc, że o wicepremierze Waldemarze Paw-laku nie wspomnę.

Po wielekroć przemłócone pro-pozycje i warianty nie powinny wymagać już szerszej prezentacji. Jednak prezydent Ferenc próbował emocjonalnie zachęcić opozycję do wsparcia wypracowanej w trudzie wizji rozwoju Rzeszowa. Regio-nalna Izba Obrachunkowa, czyli taka służba bezpieczeństwa skarbu państwa, projektem prognozy i budżetu była usatysfakcjonowana, podobnie jak i wszystkie komisje rady, łącznie z finansowo-budże-tową, kierowaną przez Stanisława Ząbka. Myślałem, że wystąpie-nia przedstawicieli klubów będą zwykłą formalnością. Do pew-nego momentu tak istotnie było. Wiesław Buż i Czesław Chlebek wsparli projekt ukazując jego

walory i obiektywne słabości. Sze-ryfówna PO, radna Kaźmierczak, zaimponowała mi tym razem wizjonerskim uporem. Podziwiam, życzę sukcesów, była na tak! Wów-czas na sesyjną ambonę z pełnym dostojeństwem wstąpił wybitny architekt z Radomia, mimo kamer nieupudrowany. Z całości jego wystąpienia wynikało, że on tak kocha miasto, jak drzewiej towa-rzyski Rzeszów Grubą Kaśkę. Jeśli wybitny architekt nie wie kim była Gruba Kaśka, może zasięgnąć informacji u tak znamienitych żródeł, jak: Dolek Jakubowicz, Julek Woźniak, Marek Czarnota, Boguś Kotula, albo u mnie osobi-ście. Znałem ją, a oni też. Gdyby znamienity radny ją poznał, nie śmiem nawet wyobrażać sobie ciągu dalszego. Taż to były pełne ręce roboty!

Myślałem, że to był już koniec sesyjnej prawej i sprawiedliwej myśli radzieckiej w kwestii budże-tu. Ale spostrzegłem, iż w wielkim napięciu intelektualnym spłodził całe dwie kartki mądrości sam komisarz prawy i sprawiedliy, Jerzy Cypryś. Byłem przekonany, że wymyślił budżetowy proch. Nic podobnego! Wystąpił i z tych dwu kartek mądrości wyszło mu dziesięć kartek mówionych głupot.miejskich. Nie było ponoć żadnych wybudowanych i adaptowanych bloków socjalnych, a prezydent nie chciał zrealizować jego idei budowy świetlanej drogi na Berdy-czów. Szef klubu prawego bardzo chce, ale nie za bardzo wie o czym mówi. Wybitny architekt z Rado-mia zaś wie na ogół o czym mówi, ale interpretuje tę wiedzę jakoś pod prąd. Może komisarz pobierze u niego parę lekcji. Odnoszę nie-odparte wrażenie, że przy projek-cie uchwały budżetowej niektórzy radni nadrabiali sobie ględzeniem w czasie sesji ograniczone możli-wości wygadania się w szkole, w domu, bądź w mało tolerancyjnym towarzystwie. Wychodzi mi na to, że nie wiedzą, albo nie chcą wie-dzieć, co w mieście dzieje się. Jeśli niewiedza jest błogosławieństwem (czyja to mądrość?), to owi radnicy

muszą być szczęśliwi. Wybitny architekt z Radomia

przemawia często. Uprawia dema-gogię po swojemu, ale, muszę przyznać, wie o czym mówi w sprawach budżetowych i urba-nistycznych. Gdy wpakuje się w oświatę lub kulturę, to lepiej tego nie komentować. Natomiast komisarz ludowy nie wie, o czym mówi w każdej sprawie. Tak, jak moja teściowa. Dlatego mógł sobie bezkarnie dworować z niego radny Czesław Chlebek, który z ambony sesyjnej stwierdził, że jest głupszy od zdecydowanie mądrzejszej Regionalnej Izby Obrachunkowej w Rzeszowie, która ten budżet potraktowała sensownie. I dlatego on tej izbie wierzy.

Wielkiej batalii w kwestii przy-łączenia do Rzeszowa Gminy Trzebownisko, bądź jakiejś kompi-lacji sołectw, nie było. Tradycyjne pyszczenie – owszem! Do całego dobrodziejstwa dołączono nawet Malawę. Cały czas od dziesięciu lat trwa spór o przyłączenia. Przeciwników odsyłam do inter-netowych publikacji w sprawach idei miast metropolitalnych. Od tej sesji mamy nowego szefa klubu radnych SLD. Został nim Wiesław Buż.

Na ostatnią sesję minionego roku radni skrzyknęli się 28 grudnia. Miała ona zdecydowanie kurtuazyjny i okolicznościowy charakter. Była swoistym hołdem pożegnalnym dla biskupa Kazi-mierza Górnego, ordynariusza diecezji rzeszowskiej, odchodzą-cego w stan spoczynku. Opłatko-wą sesję zdominowały życzenia i wspólne kolędowanie. Gdyby przynajmniej 10 procent tych życzeń było szczerych, wszyscy by w nowym roku taplali się wyłącz-nie w nieustającej szczęśliwości. Zaś w kolędowaniu jednak powy-łaziły partyjne odrębności, unie-możliwiające pożądaną harmonię wokalną sesyjnych chórzystów, śpiewających w bardzo zróżnico-wanych tonacjach. Bóg się rodzi, moc truchleje... Nihil novi!

Roman Małek

o nowe, piękne BULwary

,

W Rzeszowie, jak mówi, miesz-ka od zawsze. Urodził się 5 grud-nia 1939 roku. Ma trójkę dorosłych dzieci, córki Anitę i Iwonę oraz syna Rafała. Jest też trójka wnu-ków: Ariana, Parysa i Patryk. Z żoną Jadwigą są z nich bardzo dumni. Córka Iwona i syn Rafał mieszkają w USA. Kilkanaście razy już ich odwiedzili. Przez to dobrze poznali życie za wodą. Jan Szczy-pek pracę zawodową rozpoczął w rzeszowskiej WSK. Czynną służbę wojskową odbył w Podoficerskiej Technicznej Szkole Wojsk Lotni-czych w Zamościu o specjalności mechanika eksploatacji samolotów odrzutowych. Zdobył tam ogrom-ną wiedzę i doświadczenie, które przydały mu się w kontynuowaniu pracy w WSK w Rzeszowie. Chcąc polepszyć sobie warunki mieszka-niowe i finansowe, po kilku latach pracy w WSK podjął zawodową służbę wojskową jako podoficer w garnizonie rzeszowskim. W stopniu podoficerskim starszego sierżanta sztabowego przeszedł na emeryturę.

Jego życiową pasją było upra-wianie sportu. Od najmłodszych lat interesowała go najbardziej pił-ka nożna. Szczególne warunki do kopania piłki znalazł w drużynie „Technik”, działającej przy Tech-nicznej Szkole Wojsk Lotniczych w Zamościu, która w tym czasie występowała w klasie międzywo-jewódzkiej. Tam też ugruntował swoje umiejętności, a także opano-

wał wiele zagadnień technicznych. Przez wiele lat był sędzią piłkarskim meczów w klasie międzyokrę-gowej, a następnie w III i II lidze. Był też sędzią szczebla cen-tralnego. Z obowiąz-ków tych wywiązy-wał się nienagannie – jak twierdzili liczni kibice i znawcy tej dyscypliny sportu. W jego archiwalnych arkuszach egzaminu praktyczno--szkoleniowego PZPN przy oso-bowości sędziego widnieją zapisy: energiczny w działaniu, pewny w decyzjach, sumienny w ocenie przewinień obydwu zespołów, nie faworyzuje żadnej z drużyn. Po latach Jan Szczypek mówi, że sędziowanie to z jednej strony duża przyjemność – ale równo-cześnie duża odpowiedzialność. Dobry sędzia nie powinien być widoczny na boisku, nie powi-nien przeszkadzać w grze, a już w żadnym wypadku przewidywać wynik meczu. Mnie na przykład szczególnie przyjemnie było wte-dy, gdy przedstawiciel przegranej drużyny dziękował za bezstronne prowadzenie spotkania.

W latach osiemdziesiątych pełnił funkcję wiceprezesa Rze-szowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej oraz przewodniczył Okręgowemu Kolegium Sędziów

Piłki Nożnej. W dowód wysokie-go uznania dla społecznej jego działalności było przyznanie mu odznaki regionalnej „Za zasługi dla województwa rzeszowskiego”.

Jan Szczypek od wielu lat jest działaczem samorządowym i spół-dzielczym. Obecnie jest członkiem Rady Spółdzielczej RSM oraz Rady Samorządowej w Osiedlu Kmity. Jest też członkiem Rady Nadzor-czej w Rzeszowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Na takie zaufanie społeczne sam sobie zapracował. Jest osobą bardzo konkretną i chętną służyć pomocą mieszkań-com osiedla.

W 2012 roku wraz z żoną Jadwi-gą obchodzili jubileusz 50-lecia pożycia małżeńskiego, w dowód czego zostali wyróżnieni przez pre-zydenta RP, Bronisława Komorow-skiego, pamiątkowymi dyplomami i medalami. Uroczystość odbyła się w rzeszowskim ratuszu.

Stanisław Rusznica

Jan szCzypek

Mamy nowy pomysł pawła paste-rza, znanego hobbysty, pasjonata i multikolekcjonera wielu pamiątek związanych z radio-tele-elektro--techniką. Z wykształcenia jest plastykiem, z zawodu fotografikiem. Jest współorganizatorem wystaw w Rzeszowskim Muzeum Etnograficz-nym: „Magiczny Świat Bakelitu” i „Zabawki z Duszą”. Jest gospodarzem popularnego programu „Radiolato-rium”, emitowanego w każdą sobotę w Radiu Rzeszów. Wspólnie z sabiną kleczyńską i Tomaszem Michalskim eksperymentują, robią doświadcze-nia, objaśniają często trudne zagadnienia z zakresu wie-lu d z ied z i n nau k i : f izy-k i, astrono-mii, chemii, matematyki i techniki. Wie-le zagadnień p r z e n o s z ą bezpośrednio z e s p o t k a ń z u c z n i a m i rzeszowskich szkół. Ostat-nio odwiedzi-li uczniów z podstawowych jedynki i dzie-w i ę t n a s t k i

oraz z Gimnazjum nr 9. Obecnie rozpoczęli pokazy swoich

urządzeń w witrynach sklepów przy głównym deptaku Rzeszowa, ulicy 3 Maja. Chcą, aby był to miejski szlak nauki i techniki „EduStrada”. Jako pierwsze w witrynach placówek pokazywane są urządzenia ilustrujące znane zjawiska. Jest to m.in. koło Newtona, za pomocą którego można zobaczyć, że tzw. światło białe w rzeczywistości składa się z kolorów tęczy. Demonstrowany jest także model strumienia aerodynamicznego, wyjaśniający na jakiej zasadzie latają samoloty. Urządzenia te wykonane są tradycyjnymi, rzemieślniczymi metodami montażu i obróbki wykoń-czeniowej. Co prawda, przechodnie nie mogą ich bezpośrednio dotknąć, ale żeby je uruchomić, wystarczy zbliżyć dłoń do specjalnego czujnika umieszczonego na szybie i urządze-nie wprowadzane jest w ruch.

Twórcy tego pomysłu mają na liście przygotowane już 15 modeli do pokazania na witrynowym szla-ku rzeszowskich deptaków. Paweł Pasterz mówi, że celem ich projektu jest uatrakcyjnienie monotonii nie-ciekawych często wystaw sklepów, gdzie brakuje tradycyjnych i intere-sujących ekspozycji. Twierdzi, że ich pokazy mają też konkretny wymiar edukacyjny, bo ich eksponaty popu-larnonaukowe w świetny sposób odnajdują się w przestrzeni miejskiej.

Stanisław Rusznica

MieJski szLak naUki i TeCHniki „edUsTrada”

Koło Newtona

Siła nośna

Jan Szczypek z żoną.

Page 4: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WANr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.4

,

Z dość bogatej niegdyś obrzędowości dorocznej zachowały się tylko nieliczne formy, które zostały zaakceptowane przez współczesne pokolenie. Większość z nich przetrwała, bo związana jest z kalen-darzem kościelnym. Zawiera ona wiele elementów wywodzących się z dawnych wierzeń, czy też praktyk dotyczących różnych przejawów życia ludzkiego. Dzięki różnym atrybutom, maskom, przebraniom kultywowane obrzędy mają rozbudowaną formę widowiskową.

Moim zdaniem dobrze jest, że takie obrzędy i zwyczaje, szczególnie świą-teczne, organizowane są nie tylko w rodzinach, małych gronach osób, ale przybierają nawet charakter osiedlowy czy miejski. Najlepszym przykładem organizacji takich większych są wieczerze wigilijne. W Rzeszowie, przed świętami Bożego Narodzenia organizowana jest od wielu lat na rzeszowskim rynku wieczerza wigilijna. Tak było też w tym roku. Po życzeniach złożonych przez prezydenta Tadeusza Ferenca, wszyscy uczestnicy zostali poczęstowani wigilijnymi potra-wami przygotowanymi przez uczniów Zespołu Szkół Gospodarczych. Zgodnie z rzeszowską tradycją były: żurek z grzy-bami, ryby, gołąbki z ryżem i grzybami, pierogi z kapustą oraz różnego rodzaju ciastka. Spotkanie to połączono z przeka-zaniem przez harcerzy światła betlejem-skiego prezydentowi miasta. Radio RMF FM rozdało ponad tysiąc naturalnych choinek. Były kolędy nagrane i wykonane przez zespół Pectus oraz na scenie przez zaproszone zespoły wokalno-muzyczne z osiedli: Słocina, Budziwój, Przybyszówka oraz Załęże.

Podobne wieczerze odbywają się też w wielu osiedlach. W tym roku szczegól-ny charakter miało spotkanie wigilijne w Osiedlowym Domu Kultury osiedla 1000-lecia. Mieści się on bowiem na tere-nie parafii ojców bernardynów, w której w grudniu zainaugurowano obchody pięćsetnej rocznicy objawień maryjnych. Na wieczerzy było wiele osób związanych z Klubem Seniora, kierowanym przez irenę walczak. Po poświęceniu opłatka przez ojca ekspedyta, roberta osiadacza, złożono sobie życzenia. Tradycyjnie były: barszczyk z uszkami, kapusta z grochem, pierogi i inne przysmaki wigilijne. Przy akompaniamencie akordeonu śpiewano kolędy. Na wieczerzy byli gospodarze osie-dla z prezesem RSM zygmuntem Halinia-kiem, kierownikiem administracji osiedla, Bogusławem sakiem i przewodniczącym rady osiedla, Janem poterą. Podobne spo-tkania odbyły się w wielu innych osiedlach organizowanych przez rady spółdzielcze i samorządowe.

Na rzeszowskim rynku uroczysty, odświętny i miejski charakter miało też spotkanie sylwestrowe, połączone z powi-taniem Nowego 2013 Roku. Na scenie wystąpiły m.in. zespoły: IRA, ROCKA-WAY, BROWN. Całość imprezy oprawiły pokazy sztucznych ogni oraz fire show w wykonaniu grupy Lumen Noctis, której artyści pokazywali się już w programie „Mam Talent”.

W tym roku w Trzech Króli zorga-nizowano po raz pierwszy w Rzeszowie wielką imprezę miejską, w której uczest-niczyło prawie 6 tys. osób. Zanim orszak Trzech Króli rozpoczął swój przemarsz z placu Farnego na rzeszowski rynek, został pobłogosławiony z balkonu ple-banii kościoła farnego przez biskupa kazimierza górnego w towarzystwie prezydenta miasta Rzeszowa Tadeusza Ferenca i wicemarszałek anny kowal-skiej. Na rynku królowie złożyli dary Jezusowi znajdującemu się w specjalnie przygotowanej szopce, a dziewczyny z rzeszowskiego Centrum Sztuki Wokalnej przywitały uczestników orszaku kolędami. Na rynku zorganizowano również wysta-wę prawie 500 szopek. Rynek zamienił się w rzeszowskie Betlejem.

Żyją wśród nas

Maksymą tą kieruje się od zawsze Fran-ciszek Kasowski, a dzisiaj także jego córka Agnieszka oraz zięć Łukasz, prowadzący rodzinną firmę fotograficzną w Rzeszowie, przy ulicy Kościuszki. Wychodzi bowiem z założenia, że każdy człowiek winien okazywać drugiemu człowiekowi chociażby odrobinę serdeczności. Oczekują tego jego klienci. Stąd ten serdeczny i ciepły sposób podejścia do każ-dego klienta, który przekroczy próg zakładu.

Dzięki takiemu traktowaniu klienci lubią ten zakład i jego pracowników. Są mu wierni od bardzo wielu lat, wracają do niego, znajdują go, mimo że mieści się w wąskim przejściu między zabytkowymi kamienicami starego Rzeszowa.

Franciszek Kasowski urodził się w 1946 r. w Gubinie, do którego jego rodzina trafiła po opuszczeniu Buczacza po zakończeniu II wojny światowej. Był jednym z dziesięciorga dzieci.

W Rzeszowie na stałe osiadł przypadkowo. W 1976 r. przyjechał tu służbowo jako ekspert kryminalistyki w zakresie fotografii. Spotkał tu wtedy swoją żonę, zaoferowano mu pracę i lepsze warunki, więc został. Śmieje się, że przecież stąd było bliżej do Buczacza.

Jego kariera fotografa zaczęła się już w Technikum Łączności w Gorzowie Wielko-polskim. Swoją wiedzę o fotografii wzbogacał na zajęciach kółka fotograficznego w Młodzie-żowym Domu Kultury, gdzie zaopiekował się nim artysta fotografik, Waldemar Kućko. To on odkrył w nim talent i przepowiedział mu sukces życiowy w tej dziedzinie. Wykształce-nie średnie wzbogacił o wyższe magisterskie. Zdobył uprawnienia eksperta kryminalistyki w zakresie fotografii, jest także biegłym sądo-wym.

Z życia jest zadowolony. Robi to, co chciał i co było jego pasją. Rodzinę ma bardzo dobrą. Córka Agnieszka wraz z mężem Łukaszem (oboje po studiach) przejęła kierownictwo firmy, dzisiaj spółki rodzinnej. Sam Franciszek działa nadal w Izbie Rzemieślniczej, z ramie-nia której przewodniczy komisji przyznającej uprawnienia zawodowe czeladnika i mistrza

fotografii w wojewódz-twie podkarpackim.

Kiedyś młody Fra-nek rozpoczynał swoje fotografowanie apara-tem marki smiena. Nie mógł wtedy wyobrazić sobie tego, jak potoczą się jego losy i karie-ra, nie wyobrażał sobie zmian, jakie zajdą w fotografii. Tę dziedzinę przeobraziły automa-tyka i cyfryzacja. Jego zakład fotograficzny to dziś nowoczesna tech-nologia i wiedza. Zakład dysponuje najnowocze-śniejszymi maszynami typu FRONSTIER 370 i 350 + 790. Dzięki temu wykonuje się najlepsze odbitki na świecie w

systemie HD o naiwyższej rozdzielczości. Maszynę tę pod względem technologicznym można porównać do samolotu dreamliner.

Dziś w tym zawodzie trzeba być równocze-śnie rzemieślnikiem i artystą, być pasjonatem. On łączy w sobie wszystkie te trzy elementy. Ma oko artysty, opanował nowoczesne techni-ki wytwarzania fotografii i pasjonuje się tym, co robi. Wciąż tym żyje. Firmę zakładał w 1989 r. nie dysponując prawie żadnymi środ-kami finansowymi. Miał za to wielki kapitał, jakim były pasja i determinacja do wykony-wania usług na najwyższym poziomie I to one doprowadziły po latach do ekonomicznego sukcesu.

Gdyby nie stosować tych nowoczesnych technologii, to trzeba by zatrudnić w to miej-sce kilkadziesiąt osób. Stąd pewnie jedna z przyczyn - zastanawia się - dzisiejszego bez-robocia. Na sukces firmy składają się wkład pracy i wiedza jego i rodziny oraz młodych pracowników dobrze wykształconych, zna-jących obce języki, solidnych fachowców. Dzisiaj firma, chociaż mieści się z pozoru w skromnych warunkach lokalowych, to dyspo-nuje odpowiednią przestrzenią i nowoczesnym wyposażeniem. W archiwum posiada około jednego miliona zdjęć obywateli naszego miasta. Stanowią one ciekawą historię ludzi, którzy przewinęli się przez rodzinną firmę Kasowskiego. Jest to dziś jedyna w Rzeszowie rodzinna firma fotograficzna, która prze-trwała wszelkie zawirowania ekonomiczne i historyczne. I trwa, i ma się dobrze. I jeszcze jeden rys charakteru i działalności pana Fran-ciszka. W rozmowie z Romanem Przepiórą w roku 2001 powiedział o sobie: - Byłem zawsze kibicem naszych wspaniałych lotników sporto-wych. Robiłem zdjęcia W. Świadkowi, Barano-wi, Nyczowi, Trzeciakowi i innym.

Jest członkiem zarządu Aeroklubu Rze-szowskiego. Lubi działać społecznie i wspoma-gać ciekawe inicjatywy. Wspiera ZHP, a także wydawanie ciekawych książek.

Józef Kanik

FranCiszek kasowskikLienT nasz pan

UpaŁ w środkU ziMy

A to wszystko za sprawą zatrważającej siły, jaką jest sesja egzaminacyjna. Potocznie mawia się, że „System Eliminacji Stu-dentów (Jest Aktywny)”, dlatego temperatura rośnie, kiedy w

połowie stycznia trzeba zebrać plony swojej dotychczasowej pra-cy. Z założenia sesja jest dobrym sprawdzianem umiejętności i wiedzy. Jednak bywa postrzegana jako… zagrożenie. Tuż po błogim lenistwie, wraz z nowym rokiem rozpoczyna się proces motywacji oraz wzmaga się ambicja (u tych, u których do tej pory było jej brak). W czasie podsumowań i określania nowych postanowień nasuwają się ref leksje, na ile wywiązało się ze swoich założeń. Dalej następuje pytanie czy ten semestr zakończy się wygraną w batalii o piękny indeks.

W tym frywolnym rozważaniu oscylującym wokół tego, co w najbliższym czasie żywo będzie zajmować głowy studentów, nie należy odwracać uwagi od tego, czym jest sam zamysł nauki. Wie-lu postrzega studia jako przymus,

nie widząc lepszej formy spożyt-kowania kilku lat życia. Inni chcą czegoś więcej - w postępie widzą szansę na pasjonującą przyszłość. Taka jest kolej rzeczy, że uczelnia przyjmując młodego człowieka daje mu szansę rozwoju, która ma w przyszłości zaowocować. Te kilka lat w życiu, środowisko, w którym się przebywa okazuje się być kuźnią charakteru.

Nowy rok w szkolnictwie wyż-szym niesie zaplanowane przez ministerstwo zmiany, które mają usprawnić funkcjonowanie uczel-ni, skrupulatniej kształcić żaków pod kątem potrzeb rynku pracy czy zapewnić uczniom i studen-tom rzetelne informacje na temat sytuacji danych palcówek. To tylko niektóre z zamierzeń. Do tej pory, przy zaistniałych już zmianach, a także niekończących się dyskusjach na temat dobrych

i złych, mniej lub bardziej przy-szłościowych kierunków, okazuje się, że mamy już do czynienia chociażby z mitem inżyniera pożądanego na rynku pracy. Następuje również przesyt kan-dydatów na stanowiska urzędowe i prawnicze. Ku pokrzepieniu serc humanistów, nie zostają oni na szarym końcu. Czarną wizję roztacza się przed nauczyciela-mi. Abstrahując od przyszło-ści danych profesji, póki co w żadnej dziedzinie nie potrzeba nowych kandydatów, ponieważ wiek emerytalny nikogo nie roz-pieszcza. Do 67 roku życia dale-ko, a nowych miejsc pracy brak... Dlatego myślenie o potencjalnej karierze u jednych wywołuje paniczny śmiech, a drugich ściska za serce.

W okresie studiów ważnym aspektem są praktyki. Dla nie-

których zetknięcie się ze śro-dowiskiem, z którym wiąże się aspiracje, jest wyczekiwanym momentem. Zdarza się, że chęć zdobycia doświadczenia kończy się zdobyciem zaawansowanego stopnia sprawności w parzeniu kawy. Po kampaniach społecz-nych czy poprzez powstałe ser-wisy internetowe, pomagające studentom wybrać sprawdzone miejsca praktyk, ze wsparciem ma nadejść samo wspomniane wyżej Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Przed nami gorący okres ocze-kiwań, na ile plany się spełnią. Miejmy nadzieję, że ogłoszenie przez ministerstwo „listy ostrze-żeń” oraz inne projekty przyczy-nią się do poprawienia kondycji uczelni oraz samych najbardziej zainteresowanych – studentów.

MoiM zdanieM

Stanisław Rusznica

oBrzędy i zwyCzaJe świąTeCzne

zBLiżenia

Anna Pieczek

Pod takim hasłem odbył się 6 stycz-nia w Teatrze MASKA po raz siódmy doroczny koncert dedykowany dzieciom z Domu Dziecka w Strzyżowie. Udział w nim wzięli dziennikarze prasowi, radiowi i telewizyjni, a także aktorzy rzeszowskich teatrów. Datki zebrane przez kolędujących trafiają rok rocznie do dzieci ze strzyżow-skiej placówki.

W poprzednich latach zebrane środki umożliwiły zakup m.in. sprzętu sporto-wego, a także wyjazd na wycieczkę do Sandomierza. W tym roku zaprezentowa-ne zostały najbardziej znane, tradycyjne

polskie kolędy, śpiewane wyłącznie w języku polskim. Profesjonalnego wsparcia wokalistom w opracowaniu specjalnie na ten koncert przygotowanymi aranżacjami, zapewnił tym razem rzeszowski zespół jazzu tradycyjnego OLD RZECH JAZZ BAND. Zaśpiewały również dzieciaki ze strzyżowskiej placówki. Trwający ponad półtorej godziny koncert został przyjęty przez widownię bardzo ciepło i z sympa-tią, o czym m.in. może świadczyć fakt, że zebranych zostało ponad trzy i pół tysiąca złotych.

rm

serCa dzieCioM

Page 5: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WA Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r. 5

Prezentujemy kolejnych człon-ków zespołu naukowego, który może poszczycić się wieloma inno-wacjami w tematyce rozwiązań infrastrukturalnych. Inżynierowie pod kierunkiem prof. zw. dr hab. Józefa dziopaka , k ierownika Katedry Infrastruktury i Ekoro-zwoju Politechniki Rzeszowskiej, starają się metodami techniczny-mi naśladować naturalne procesy oczyszczania, retencji i odprowa-dzania wód opadowych i ścieków. - Polska znajduje się w grupie krajów, które posiadają jeden z naj-bardziej niekorzystnych bilansów wodnych w Europie - opowiada dr hab. inż. prof. PRz daniel słyś z Katedry Infrastruktury i Ekoro-zwoju Politechniki Rzeszowskiej. - Na statystycznego Polaka przy-pada nieco ponad półtora tysiąca metrów sześciennych wody na rok, kiedy już na statystycznego Euro-pejczyka jest to ponad dwukrotnie więcej. Pod tym względem nasze zasoby wodne są niewiele więk-sze niż zasoby niektórych krajów afrykańskich, takich jak Egiptu czy Syrii na Bliskim Wschodzie. Pierwsze symptomy niedoboru wody mogliśmy obserwować już w ostatnim roku, również na Pod-karpaciu.

Dodatkowym problemem jest coraz powszechniej występujące zjawisko tzw. powodzi miejskich i wezbrań powodowanych nagłym, powierzchniowym odpływem wód opadowych. Jeśli nałożymy na to jeszcze nie najlepszą jakość wód powierzchniowych występujących w naszym kraju, to przy braku działań zaradczych sytuacja może być w kolejnych latach bardzo niekorzystna. Z jednej strony grozi nam okresowy deficyt wody powodowany brakiem opadów i możliwości ich retencjonowania, z drugiej zaś okresowy nadmiar wody, który jednak bez możliwo-ści retencji będzie odprowadzany bezużytecznie, przyczyniając się dodatkowo do wezbrań powodzio-wych i strat w gospodarce.

Z tego względu w krajach uprzemysłowionych, do których aspiruje również Polska, gospo-darka wodno-ściekowa realizo-wana jest w myśl idei rozwoju zrównoważonego. W przypadku rozwiązań infrastrukturalnych inżynierowie starają się meto-dami technicznymi naśladować naturalne procesy oczyszczania, retencji i odprowadzania wód opa-dowych i ścieków. Ta jakże istotna tematyka badawcza znajduje się w zakresie zainteresowań nauko-wych i inżynierskich pracowników wspomnianej katedry Politechniki Rzeszowskiej.

Jednym z nich jest dr hab. inż. prof. PRz Daniel Słyś. Jest on twórcą i współtwórcą 15 patentów i zgłoszeń patentowych, uhonorowa-nych 2 pucharami i 35 medalami światowych wystaw wynalazków oraz 6 nagrodami Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego za dzia-łalność innowacyjną. Jego zainte-resowania naukowe dotyczą pro-blemów rozwoju teorii i rozwiązań urządzeń i obiektów stosowanych w nowoczesnych systemach infra-struktury sieciowej miast. Szcze-gólne miejsce zajmują zagadnienia dotyczące zrównoważonych sys-temów odwodnień, modelowania hydrodynamicznego odpływów wód w zlewniach i systemach kanalizacyjnych oraz renatury-zacja rzek. Profesor Daniel Słyś zajmuje się również systemami gospodarczego zagospodarowania wód opadowych oraz odzyskiem ciepła ze ścieków w instalacjach i systemach kanalizacyjnych. Jest autorem i współautorem 3 książek i ponad 100 publikacji naukowych, w tym kilkunastu publikowanych

przez czasopisma o zasięgu mię-dzynarodowym.

Urodził się w 1976 roku w Krośnie. W latach 1996-2001 studiował na Wydziale Budow-nictwa i Inżynierii Środowiska Politechniki Rzeszowskiej, gdzie w roku 2002 rozpoczął pracę na stanowisku asystenta. W 2004 r. obronił rozprawę doktorską na Wydziale Geodezji Górniczej i Inżynierii Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, a w roku 2011 uzyskał stopień dok-tora habilitowanego na Wydziale Inżynierii Środowiska Politechniki Wrocławskiej. Obecnie pracuje na stanowisku profesora nadzwyczaj-nego na Politechnice Rzeszowskiej, będąc jednym z najmłodszych pro-fesorów w tej dziedzinie w Polsce.

Profesor Daniel Słyś jest człon-kiem dwóch międzynarodowych towarzystw naukowych. Ponadto prowadzi międzynarodową współ-pracę naukową i dydaktyczną, m.in. z naukowcami z Uniwersyte-tu Technicznego w Koszycach oraz uniwersytetów w Brnie i Misz-kolcu. Obecnie odbywa się ona w ramach przyznanego katedrze trzyletniego Strategicznego Grantu Wyszehradzkiego oraz programu Erasmus.

Dr hab. inż. Daniel Słyś wraz z profesorem Józefem Dziopakiem są autorami licznych opracowań i ekspertyz wykonywanych dla prze-mysłu oraz jednostek samorządu terytorialnego. Ich koncepcje znaj-dują praktyczne zastosowanie w projektowanych systemach odwod-nień stref przemysłowych, dzielnic mieszkaniowych oraz modernizacji systemów kanalizacyjnych miast. Profesor Daniel Słyś współpracuje również z największymi pro-ducentami wyrobów z branży wodno-kanalizacyjnej w Polsce, a także z firmami projektowymi i producentami z Niemiec. Proto-typy opracowanych urządzeń były prezentowane m.in. na Międzyna-rodowych Targach Budownictwa Drogowego Autostrada-Polska w Kielcach oraz na Międzynarodo-wych Targach Maszyn i Urządzeń dla Wodociągów i Kanalizacji WOD-KAN w Bydgoszczy.

Jest także ekspertem w zakre-sie stosowania opracowanej w Niemczech innowacyjnej techno-logii upłynniania gruntu i stud-ni multimedialnych do budowy miejskich sieci komunalnych w Polsce, a Katedra Infrastruktury i Ekorozwoju pełni rolę polskiego centrum kompetencji w zakresie tych technologii. Od roku 2006 jest wykładowcą w międzynarodowym programie Baltic University pod auspicjami Uppsala University w Szwecji.

Wraz z profesorem Józefem Dziopakiem jest twórcą cyklicznej Międzynarodowej Konferencji Naukowo-Technicznej INFRA-EKO, poświęconej infrastrukturze miast, która wpisała się już na stałe w kalendarz spotkań naukowców, przedstawicieli firm, projektantów i decydentów. Pełni także funk-cję Prezesa Koła Stowarzyszenia Polskich Wynalazców i Racjona-lizatorów w Rzeszowie. Jego osią-

gnięcia naukowe były wielokrotnie honorowane nagrodami rektora Politechniki Rzeszowskiej. Profe-sor Daniel Słyś jest promotorem i opiekunem naukowym czterech doktorantów, w tym jednego na uczelni zagranicznej.

Wspierają młodych naukowców – Obecnie w katedrze zatrudnio-nych jest troje młodych pracow-ników, którzy pomimo młodego wieku mogą poszczycić się znacz-nymi osiągnięciami w działalności naukowej i innowacyjnej – chwali się swoimi współpracownikami prof. zw. dr hab. Józef Dziopak. - mgr inż. agnieszka stec jest autorką kilku publikacji o zasięgu międzynarodowym oraz współau-torem 2 rozwiązań patentowych. Dotyczą one urządzeń stosowa-nych w nowoczesnym gospoda-rowaniu wodami opadowymi na terenie miast oraz oczyszczaniu tych wód do celów gospodarczych. Rozwiązania te były kilkakrotnie prezentowane i nagradzane na światowych wystawach innowacji. Tematyka zainteresowań nauko-wych mgr inż. Agnieszki Stec dotyczy optymalizacji parametrów konstrukcyjnych zbiorników reten-cyjnych, renaturyzacji rzek i zago-spodarowania wód opadowych. – Drugim, dobrze zapowiadającym się naukowcem jest mgr inż. Kamil Pochwat – dodaje profesor Daniel Słyś. - Już jako student rozpoczął swoją działalność innowacyjną. W ramach kursowych zajęć pro-jektowych na V roku studiów opracował wspólnie z profesorem Józefem Dziopakiem system płu-kania zbiorników retencyjnych bez doprowadzenia energii zewnętrz-nej. Jest pomysłodawcą i współ-twórcą rewolucyjnego systemu infrastrukturalnego, który znaj-dzie zastosowanie przy budowie niskokosztowego systemu trans-portu mediów w miastach. Jest też współautorem szeregu publikacji w czasopismach naukowych i refe-ratów konferencyjnych. Najmłod-szym pracownikiem katedry jest mgr inż. sabina kordana, która rozpoczęła pracę w 2012 roku. Jest laureatką nagrody i medalu Primus Inter Pares, przyznawanej najlepszym studentom Politechniki Rzeszowskiej. Pomimo krótkiego okresu zatrudnienia jest współau-torką książki dotyczącej odzysku ciepła w instalacjach i systemach kanalizacyjnych i kilku publikacji naukowych.

Katedra Infrastruktury i Ekoro-zwoju posiada bogate wyposażenie laboratoryjne, na które składają się: kilkanaście stacji meteorolo-gicznych, urządzenia do inspekcji sieci kanalizacyjnych i monito-ringu jakościowego i ilościowego ścieków, badań geotechnicznych gruntu oraz modelowania hydro-dynamicznego zlewni. Dynamicz-ny rozwój naukowy i działalność innowacyjna tej najmłodszej z katedr na Wydziale Budownictwa i Inżynierii Środowiska, był moż-liwy również dzięki zaangażowa-niu i wsparciu, zarówno władz Wydziału Budownictwa i Inżynie-rii Środowiska, jak i Politechniki Rzeszowskiej.

inżynierowie inFrasTrUkTUryW pracowniach rzeszowskich uczonych

W r z e s z ow s k i m „ekonomi ku” moż-na do końca stycznia br. zwiedzać wystawę zdjęć uzupełnionych i n ny m i d o k u m e n-tami, pokazującymi sytuację mieszkańców Rzeszowa i Bielefeldu w tragicznych latach II wojny światowej. Zdjęcia wykonał oficer wehrmachtu, Wilhelm Kurzhahn, który stacjo-nował w Rzeszowie od czerwca 1940 do lipca 1941 roku. Odnalezione one zostały w archi-wum w Bielefeldzie. Na przykładzie – dzisiaj już od 1991 roku miast partnerskich – Bielefeld i Rzeszów, wystawa pokazuje podyktowane ideologią, a wymuszone militarnie we wrześniu 1939 roku, rozejście się dróg obu społeczności. Na wysta-wie zostały przedstawione tema-tycznie: napaść 1939 i jego geneza, ograniczenia pod władzą okupan-ta, wojenna gospodarka, edukacja i szkoła, młodzież, prześladowanie Żydów, roboty przymusowe, mia-sto i wojna od 1939 do 1945 roku. Wystawę dopełniają pokazy filmów oraz dwujęzyczny katalog.

Taka sama wystawa jest pre-zentowana równocześnie w Bie-lefeldzie. Wystawa zatytułowana jest „Cztery tygodnie września. Społeczeństwa miast Rzeszowa

i Bielefeldu 1939”. Realizowana jest w ramach międzynarodowego projektu, w którym uczestniczą: Zespół Szkół Ekonomicznych im. Marii Skłodowskiej-Curie wspól-nie z Urzędem Miasta i Archiwum Państwowym w Rzeszowie, a ze strony niemieckiej szkoła partner-ska Gimnazjum Helmholtz oraz Archiwum Miejskie i Urząd Mia-sta w Bielefeldzie. Projekt otrzy-mał nagrodę główną w ramach konkursu „Archiwum i Młodzież” (Archiv und Jugend).

Stanisław RusznicaFot. Mieczysław Kowal

parTnersTwo rzeszowa

i BieLeFeLdU

Pracownicy Katedry Infrastruktury i Ekorozwoju PRz. Od lewej: mgr inż. Sabina Kordana, mgr inż. Kamil Pochwat, mgr. Anna Brze-chowska-Rębisz, prof. dr hab. inż. Józef Dziopak, mgr inż. Agnieszka Stec, dr hab. inż. Daniel Słyś, prof. PRz.

Fot. Archiwum Katedry Infrastruktury i Ekorozwoju PRz.

Page 6: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WANr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.6 Echa kulturalne

rzeszowski kaLeJdoskop kULTUraLnyWszyst-

ko zaczę-ło się od straszenia k o ń c e m ś w i a t a . N i e t y m z grudnia 2012 roku. Grecz y n-ka Sybilla, której zda-rz a ło s ię być doś ć

często na haju, zaczęła straszyć ówczesny świat, że w roku 1000 nastąpi koniec świata, ponieważ z watykańskich lochów ma wyjść więziony do tej pory smok Lewiatan i znisz-czyć świat. Wieszczka nie zdawała sobie chyba sprawy z tego, jakiego narobi bigosu. Ludzie wpadli w popłoch, zaczęli odprawiać religijne pokuty, modlić się, szukać kryjówek. Kiedy w wyznaczonym dniu, a więc w nocy z przełomu 999 i 1000 roku Lewiatan nie ukazał się i świat nadal istniał, zaczęła się euforia. Lud wybiegł na ulice. Zaczęły się śpiewy, tańce, wino lało się strumieniami. Po wygłoszeniu „Urbi et Orbi”, do zabawy dołączył znany z mądrości i ogromnej wiedzy papież Sylwester II. Od jego imienia narodziła się tradycja radosnego wita-nia każdego nowego roku.

Zwyczaj ten dotarł do Polski dopiero w XIX wieku i z roku na rok przybierał różne formy. Przeważały zabawy i wystawne bale. W naszych czasach takie spędzanie czasu nie wszystkim odpowiada. Pozostają domowe spotkania w gronie najbliższych, nocne wędrówki po gór-skich trasach, wyjście z butelką szampana na co bardziej okazałe miejskie rynki. W Rzeszo-wie od lat jest zwyczaj wyjścia na sylwestrowe koncerty do filharmonii.

Różnie z tym w przeszłości bywało. Mam na myśli dobór repertuaru, wykonawców. W tym roku było zupełnie inaczej. Rzekłbym, nie pamiętam koncertu, który by ujął mnie tak jak tegoroczny. Był pomysł. Oprócz muzyki, na scenie były schody, wprawdzie skromne, ale były. Zainstalowano telebim umożliwia-jący melomanom być bliżej wykonawców, śpiewacy nie trzymali się kurczowo centrum sceny chodząc po schodach, a nawet po sali i rozdając czerwone róże. No i soliści! Grażyna Brodzińska, niekoronowana królowa polskiej operetki i musicalu ma wielu wielbicieli. Już czardasz z „Perły z Tokaju” zaśpiewany na dzień dobry zapowiadał wielkie emocje. A potem niezapomniane arie „Usta milczą dusza śpiewa”, nieprawdopodobnie wykonana „Aria ze śmiechem”. I na zakończenie wykonana w duecie z Marcinem Jajkiewiczem aria „Prze-tańczyć całą noc”.

Młody przystojniak, Marcin Jajkiewicz, początkowo uczył się gry na trąbce. Ćwiczenia oddechowe i to coś, co człowiek czasem w sobie nosi, sprawiło, że poświęcił się rozrywkowej wokalistyce i to skutecznie. Muzykalność, cie-pła barwa głosu sprawiają, że swoim wykonaw-stwem i obyciem scenicznym szybko zjednał sobie publiczność. Były też prezentowane przez świetną parę taneczną Jakub Furman i Dorota Poślednik tanga, słynne Libertango Piazzoli i przepięknie wykonane na naszą orkiestrę „Oblivion” oraz dla kontrastu, walc z polskiego filmu „Noce i dnie”, no i rytmy brazylijskie. Repertuar był bardzo zróżnicowany i skontra-stowany, bo był i jazz na fortepianie i – nie do wiary – „Granada” śpiewana, jak się okazało, przez dysponującego znakomitym głosem, a także poczuciem humoru młodego dyrygenta, Mikołaja Bajdę.

Tradycyjnie już muzykę poprzedziły życze-nia i krótkie podsumowania roku, nie tylko przez energicznie rządzącą filharmonią Panią dyrektor, ale też przez panią wojewodę, panią wicemarszałek Urzędu Marszałkowskiego oraz prezydenta miasta. Koncert ze wszech miar udany, satysfakcjonujący publiczność.

I na zakończenie refleksja. Nie wiem, co miało wpływ na reakcję dostojnej publiczności. Ta z koncertu sylwestrowego była jak na mój gust zbyt umiarkowana w reakcjach na wyko-nywane utwory. Zupełnie inny klimat miał koncert powtórzony w Nowy Roku. Ta sama orkiestra, ci sami soliści, ale reakcja publicz-ności fantastyczna. Na zakończenie długa owacja. To była chyba ta, która rozbawiła się w noc sylwestrową i w doskonałych humorach przyszła na muzyczny deser do filharmonii. A no, nikt nie jest wróżem we własnym kraju. A życzenia w przerwie z lampką szampana były różne, przeważnie minimalistyczne: żeby ten rok nie był gorszy. Czego sobie i państwu życzę.

pro eT ConTra

Przy uważniejszym obserwowaniu kulturalnych imprez rocz-nicowych należy zgodzić się z uwagą, że my nie świętujemy przegranych zrywów narodowych. My składamy hołd i czcimy pamięć naszych przodków! Ale w ostatnich czasach zapominamy o wielkich polskich zwycięstwach jak Powstanie Wielkopolskie czy „Hołd ruski” jaki 401 lat temu obalony car Wasyl IV Szujski złożył wraz z braćmi w czasie warszawskich obrad sejmowych królowi Zygmuntowi III Wazie i jego synowi Władysławowi IV. Również zwycięstwo hetmana Żółkiewskiego pod Kłuszynem było wielkim orężnym triumfem. Te najpiękniejsze momenty w polskiej historii są ważnym elementem budowania naszej tożsa-mości narodowej, powodem do narodowej dumy, wspólnym dla wszystkich Polaków. Czy na przestrzeni ostatnich 40 lat ktoś oglądał program poświecony tym wydarzeniom?

BaJka dLa dorosLyCH„Uważaj czego sobie życzysz”, tym hasłem powstałe ze zbiorów

Wojciecha Jamy Muzeum Dobranocek w Rzeszowie zorganizo-wało animacje filmowe.

Tym razem, ze względu na zbliżający się czas wróżb andrzej-kowych, wprowadzono odbiorców w tajemniczy i mroczny klimat rodem z „Alicji w krainie czarów”. Nie była to jednak

przesłodzona bajka dla małych dzieci, lecz animowany, lekki dreszczowiec zrealizowany za pomocą metody poklatkowej, na podstawie książki Neila Gagmana. Film jaki obejrzeli widzowie to nominowana do Oscara w 2010 roku – „Koralina” w reżyserii Henry Slicka. Po seansie dla wytrwałych uczestników zostały wyświetlone animowane filmy krótkometrażowe o tematyce futurystycznej.

króTkoMeTrażówki w wdk Wojewódzki Dom Kultury zorganizował pokaz filmów krót-

kometrażowych. Podobne odbyły się w całej Polsce, m. in. w: Bielsku Białej, Dębicy, Ełku, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Przemyślu. W programie pokazu znalazł się między innymi tego-roczny laureat Oscara: „Bożek miłości” w reż. Luke’a Matheny’e-go. Nie zabraknie również zdobywców wielu prestiżowych nagród filmowych, w tym BAFTA m.in. „Żuk Eaglemana” Michaela Please’a. Łącznie pokazanych zostało 21 filmów. Wstęp bezpłat-ny.W ramach wszystkich pokazów wyświetlone zostały filmy z czterech kontynentów i czternastu krajów. Każdy z pokazów to siedem filmów krótkometrażowych. Łącznie pokazanych zostanie 21 tytułów w trzech blokach tematycznych: Aperitif, Main course oraz SuperDesery Canal+.

Zdzisław Daraż

z MoJeJ Loży

Jerzy Dynia

syLwesTry

Podkarpackie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych wespół z rzeszowskim Elektromontażem zaprosiło wszystkich, którzy chcą obcować z pięknem plastycznym do znanej już szeroko galerii Na Najwyższym Poziomie, przy ulicy Słowackiego. Właśnie tam w ramach cyklu Firmowe Spotkania ze Sztuką przygotowano wernisaż wystawy malarstwa i grafiki romualda koło-dzieja, oczywiście z przewagą malarstwa. Na płótnach artysty w oczy rzuca się jego fascynacja technikami graficznymi, kolorystycznym pejzażem i kulturą wschodu. Pozorny brak szacun-

ku dla malowanego detalu jest świadomym zabiegiem artystycznym. Po uważniej-szym obejrzeniu dzieła musi sobie odbiorca uświadomić, że detal został zastąpiony jakimś ogólniejszym moty-wem, umożliwiającym wła-sną wizję.

Po gospodarskich uprzej-mościach prezesa zachęty, Jacka nowaka, wyspowia-dany został ze swych doko-nań sam artysta. Całość została domknięta znakomi-tym recitalem, który popisał się znakomitymi walorami wokalnymi Marka rawskie-go, zwłaszcza w interpretacji rosyjskich utworów.

Roman Małek

koLeJny wernisaż

Najnowsze wydawnictwo albumowe Józefa Ambrozowicza „Magia pogranicza” jest kolejną ozdobą edytorskieggo dorobku rzeszowskiej oficyny wydawniczej JOTA. Tym razem autor, wspierany narracją Stanisława Kłosa, z powodzeniem podjął próbę spojrzenia na podkarpacki region z nieco innej perspektywy. Już samo położenie tego województwa jest niezwykłe. Leży na styku wielkich kultur zachodu i wschodu, a w dodatku sąsiaduje z dwoma ościennymi państwami. Tu jak w wielonarodowym i wielokulturowym tyglu mieszało się wszystko, co wiąże się z materialnym i duchowym bytem. Dlatego na tym specyficznym pograniczu przez wieki współistnienia różnorodności musiała wytworzyć się niespotykana gdzie indziej atmosfera, a nawet wręcz tytułowa magia.

Oprócz niepowtarzalnych uroków podkarpackiego krajobrazu, flory i fauny, w albumie można podziwiać znakomicie sfotografowaną niezwykle zróżnicowaną spuściznę materialną i turystyczne atrakcje regionu. Całość jest sensownie upo-rządkowana, co nie było z pewnością łatwym zabiegiem, zważywszy niezwykłą różnorodność kulturową. Pojawiają się zatem znane nie tylko w Polsce perełki architektury świeckiej i sakralnej, tworzone od stuleci urbanistyczne dokonania, ale obok nich także interesujące współczesne budowle. Z wielką nostalgią spogląda się na obrazy zaświadczające murszenie odchodzącego świata, ale i z pietyzmem odrestaurowane relikty przeszłości, jak chociażby skanseny w Sanoku i Kolbuszowej oraz wczesnośredniowieczny gród „Karpacką Troję” w Trzcinicy.

Nie mogło także zabraknąć wielkich tego regionu, jak: Aleksandra Fredry z jego Odrzykoniem, Ignacego Łukasiewicza z naftowymi reliktami, Marii Konopnickiej wraz z dworkiem w Żarnowcu, Ignacego Krasickiego z dubiecką siedzibą rodową, czy Tadeusza Kantora z plebanią w Wielopolu Skrzyńskim. Całość stanowi prawdzi-wą ucztę wzrokową, a i walorów poznawczych oraz edukacyjnych ci tutaj dostatek.

Roman Małek

nie TyLko dLa koneserów

Od lewej: Jacek Nowak, Romuald Kołodziej i Marian Burda. Marek Rawski

Page 7: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WA Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r. 7Echa kulturalne

anToni MaCioszek 1937 – 2012

Żołnierz, pułkownik, doktor nauk woj-skowych urodził się w Wysokinie na Kielec-czyźnie. Od 1956 r. był w wojsku. Najpierw w Oficerskiej Szkole Wojsk Inżynieryjnych, potem w jednostkach wojskowych na różnych stanowiskach dowódczych. W tym także w 9. Drezdeńskiej Dywizji Zmechanizowanej w Rzeszowie (5 lat). Po 11 latach wrócił do Rzeszowa. W Wyższej Szkole Pedagogicznej kierował Studium Wojskowym, od 1992 r. aż do przejścia w stan spoczynku (1996 r.) Woje-wódzkim Inspektoratem Obrony Cywilnej.

Do końca życia działał społecznie w Związ-ku Żołnierzy Wojska Polskiego, w kole nr 4 i zarządzie wojewódzkim. Pracował jako adiunkt w Uniwerytecie Rzeszowskim. Odznaczony został m.in. Krzyżem Kawalerskim Odro-dzenia Odrodzenia Polski.

Rzeszowianin, rzemieślnik, działacz spo-łeczny, miłośnik sportu motorowego i jego współtwórca w Rzeszowie. W 1931 r. otwo-rzył własny warsztat mechaniczny, w którym naprawiał różne maszyny, w tym rowery i motory.

W okresie okupacji związany był z ruchem oporu, ZWZ AK. W 1950 r. aresztowano go, zaś warsztat upaństowiono. Otworzył nowy po 1956 r. Przez jego warsztat przewinęło się ponad 40 uczniów pasjonatów i pionio-rów motoryzacji. Wśród nich byli m.in. E. Nazimek i B. Staromiejski. Sam E. Gutowski był również zawodnikiem sekcji motorowej „Resovii”, działaczem Rzeszowskiego Towarzystwa Kolarzy i Motorzy-stów, jednym z inicjatorów i budowniczych pierwszego w Rzeszowie toru żużlowego na stadionie „Resovii”.

Działał w organizacjach rzemieślników, uczestniczył w budowie Domu Rzemiosła, w komitetach odbudowy pomników A. Mickiewi-cza i T. Kościuszki, uratował tablicę pamiątkową Marcina Lelewela--Borelowskiego.

Wyróżniony został m.in. tytułem Honorowego Starszego Cechu, wpisem do księgi zasłużonych dla miasta Rzeszowa, medalem 40-lecia PRL, złota odznaką rzemiosła, Krzyżem Kawalerskim OOP.

Dostarczamy ciepło do prawie 70% budynków w Rzeszowie,

Projektujemy, wykonujemy i modernizujemy:

przyłącza i węzły cieplne,

instalacje wewnętrzne c.o. i c.w.u.,

sieci ciepłownicze,

ekspertyzy i orzeczenia techniczne,

CAŁODOBOWE POGOTOWIE CIEPŁOWNICZE - 993

Zajmujemy się konserwacją instalacji wewnętrznych c.o. oraz węzłów cieplnych,

Wynajmujemy transport i maszyny budowlane.

45 lat tradycji zobowiązuje…

Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej - Rzeszów Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością

Ul. Staszica 24, 35-051Rzeszów tel. (017) 854 52 22, fax. (017) 854 17 07

www.mpec.rzeszow.pl

„Ten, który zmienia polski przemysł”

edward gUTowski1909 – 1985

20 LaT gaLerii FoTograFii Przed nami Bzik Totalny, czyli 20. Rzeszowskie

Spotkania Karnawałowe, które właśnie pod takim hasłem będziemy przeżywać od 8 do 10 lutego w Teatrze im. W. Siemaszkowej. Warszawski Teatr Imka przywozi spektakl „O północy przybyłem do Widawy, czyli opis obyczajów III” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Narodowy Teatr Stary z Krakowa wystąpi z „Pawiem królowej” w reżyserii Pawła Świątka. A Teatr Teatr Lalki i Aktora Pinokio z Łodzi, zdobywca pierwszej nagrody na niedawnym festiwalu scenografów i kostiumografów, rozpocz-nie karnawałową fiestę teatromanów spektaklem „Balladyny i romanse” w reżyserii Konrada Dwo-rakowskiego. Tradycyjnie już od czasu, gdy teatrem nie kieruje zbigniew rybka, nie ma wśród tych prezentacji gospodarzy spotkań.

Za nami wspomniany VizuArt, a wcześniej spo-tkania teatru niekonwencjonalnego z Polski i świata w ramach „Źródeł pamięci” i dyskusje inspirowane twórczością magów teatru rodem stąd – Grotowskiego, Szajny i Kantora. Wracając do nowej formuły Rze-szowskich Spotkań Teatralnych, którą kontestowano, zanim jeszcze pierwszy spektakl objawił się na scenie w Siemaszkowej, a które po półwieczu jednostajności zyskały nową twarz i wigor. Były w owej poszerzonej nazwie pierwsze jako Vizuart Festiwal Scenografów i Kostiumografów, ale i 51. w oficjalnej numeracji doku-mentujące ciągłość tradycji. Trzeba przyznać, że dla większości z nas były to premiery, chociaż żadne z tych przedstawień w swym macierzystym teatrze nie miało pierwszej odsłony w minionym roku. Może warto pomy-śleć, by dobierać repertuar także wedle takiego klucza świeżości? Dla obejrzenia tych spektakli, które gościły w Siemaszkowej od 17-25 listopada ub. roku, zapewne i sezonu całego by nam zabrakło, by je okazyjnie lub w zaplanowanym celu obejrzeć w Krakowie, Wrocławiu, Lublinie, Kielcach i w Warszawie. Byłyby to także o wiele droższe wyprawy niż te z biletem wykupionym na spektakle w Rzeszowie.

Chwała zatem i pokłon w tym miejscu dla dyrektora remigiusza Cabana, pomysłodawcy VizuArtu, że po półwieczu Rzeszowskie Spotkania Teatralne ożywił w nowej formule. Dla widzów bowiem liczył się całościowy efekt artystyczny spektakli, mimo że idea festiwalu kie-runkowała ich dobór, a tym samym i uwagę uczestników owych zdarzeń na plastyczną sferę przedstawień. Vizu-art, którego artystyczny kształt określił Leszek Mądzik, wybitny współczesny twórca teatru obrazu, już samą obecnością swych pozakonkursowych spektakli i swoją wystawą plakatu i fotografii, prezentowaną wokół dzie-dzińca pałacyku letniego Lubomirskich, której wernisaż miał też swoisty teatralny akcent autorski – mógłby nasycić miłośników teatru. Mądzik był dyrektorem artystycznym festiwalu i przewodniczył jury, do którego zaprosił: Zofię de Ines, Adama Sikorę, Zbigniewa Tara-nienkę i Henryka Wańka. „Makbet” z lubelskiego Teatru im. J. Osterwy – w reżyserii i ze scenografią Leszka Mądzika oraz kostiumami autorstwa Zofii de Ines – był jakby podsumowaniem festiwalu, nie tylko z tej racji, że pokazany został w dniu ostatnim i poza konkursem. Zachwycająca zwięzłość tekstu wybranego z dramatu Szekspira, plastyczność ważna na równi ze słowem i kostiumy na pozór podobne, bo w zbliżonej tonacji, ale misternie oryginalne dla każdej postaci. I przekaz niby statycznych postaci, jakby z pomnikowych cokołów albo z antycznej sceny, które wydobywane światłem przema-wiały precyzją gry, akcentowanej metaforami scenogra-ficznymi, jak chociażby wtedy, gdy symboliczne mury zamku, naszpikowane dziesiątkami kolców, zamykają w kleszczach zbrodniczego Makbeta. Podobnie jak na otwarciu festiwalu także pozakonkursowo zachwyciła owa tercja „Osądu” Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. H. Tomaszewskiego, która kończyła tryptyk scenicz-ny stworzony przez Jerzego Kalinę, Pawła Passiniego i właśnie Leszka Mądzika, który wykorzystując artystycz-ną sprawność ciała swych aktorów wręcz malował ich

ruchem w przestrzeni scenicznej owych drabin życia żywy obraz adekwatnie dopełniany kontemplacyjną muzyką Arvo Pärta. Pozakonkursowymi spektaklami – „Osądem” i „Makbetem” – Mądzik mógł zadowolić w pełni wrażliwość teatromanów, a przecież onże zaprosił jeszcze w szranki konkursowe sześć innych teatrów.

Ale koniecznie należy wspomnieć o rzeszowskim „Deballage” Józefa Szajny, który to spektakl zagrany w przestrzeniach wystawowych Millenium Hall, w tej ciemnej scenerii otoczenia jeszcze mocniej wyostrzył scenograficzną surowość i karykaturalność postaci owe-go dramatu, a znakomitą grą aktorów wydobył wyrazi-ście emocje, które towarzyszą sztuce i poszukiwaniom twórczym oraz przekazom przywołanym kataklizmami wojen rozpętywanych przez ludzi. I ostrzeżeniami przed tym, co może nam znów zagrozić. Dlaczego „Debal-lage” nie stanęło do konkursu? Dlatego, aby jurorzy nie musieli oceniać gospodarzy, czy może nieżyjącego mistrza Szajnę? Ale wszak pokazany na małej scenie bardzo dobry aktorsko rzeszowski spektakl „Sprzedawcy gumek”, ciekawy także scenograficznie i kostiumowo, nie musiał rodzić takich wątpliwości. Dla mnie to nie miało znaczenia, podobnie jak i to, że jury nie zauważyło wspaniale zagranego „Białego małżeństwa” kieleckiego Teatru im. S. Żeromskiego, spektaklu innego w poetyce niż pozostałe, odbiegającego swą lekkością obrazowania i stylistyką artystyczną, z wykorzystaniem ekwilibry-stycznych możliwości słowa i fraz całych. Także cie-kawymi scenograficznymi pomysłami. Poruszył mnie także pominięty w werdykcie „Galgenberg” Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie, w reżyserii i scenografii Agaty Dudy-Gracz, która w tym niezwykłym widowi-sku obrazem, ale i słowem, zmusza do spojrzenia na naszą powszedniość dewocyjno-narodową, obnażoną dosadnie metaforycznym budowaniem pomnika czynu samobójczego, pustosłowiem o prawdzie, która nas wyzwoli i zarazem mordowaniem Zmartwychwstaniętej, czy zadeptywaniem żony Judasza na „potwierdzenie” głoszonej i powtarzanej wszech zasady, że chrześcijanie wybaczają. Także dziwce, wedle tych reguł łeb należało uciąć za jej czyny, ale wpierw nie zawadziło zbiorowo wykorzystać plugawie, zgwałcić po prostu.

W festiwalowym werdykcie jury pierwsza nagroda przypadła Andrzejowi Dworakowskiemu za scenogra-fię do spektaklu Bruno Schulz – historia występnej wyobraźni, przygotowanego przez Teatr Pinokio z Łodzi, a „w szczególności za takie przekształcenie plastyki teatralnej i aktorstwa lalkowego, które stanowi o dra-maturgii przedstawienia i w całości tworzy jego treści, a jednocześnie przybliża artystyczne wartości prozy i grafiki Brunona Schulza”. Rzec można, iż łódzki teatr wspaniale wykorzystał swą przewagę lalkarskiej sztuki scenicznej, naturalnej plastyczności wpisanej w wido-wiska teatru dla dzieci, a reszty dopełnił tekst Schulza i gra aktorów, by adresat spektaklu, widz dorosły, mógł się poczuć usatysfakcjonowany.

Ryszard Zatorski

Bzik TeaTraLny i FesTiwaL

Galeria Fotografii Mia-sta Rzeszowa została otwo-rzona 21 stycznia 1992 roku. Mieści się dziś przy ulicy 3 Maja 9. Jej zbiory fotograficzne są bardzo bogate. Jest w posiada-niu 21159 negatywów oraz 5250 pozytywów. Do tej pory w lokalu galerii zosta-ło zorganizowanych 314 wystaw, a poza lokalem 40. Opracowano 3 albumy i 42 katalogi. Zorganizowano 21 konkursów, w których wzięło udział 341 autorów prezentujących 2076 zdjęć. Na bazie posiadanych materiałów zostało napisanych 21 prac dyplomowych i magisterskich. W przygotowaniu są 4 prace magisterskie i 2 doktorskie. Oryginalną formą prezentacji zdjęć są nie tylko wnętrza sal wystawo-wych, ale również na zewnątrz przed budynkiem galerii, na specjalnie do tego przygotowanych tablicach (w czasie jubileuszowego wernisażu była wystawa „Rzeszów Andrzeja Listwana”, na zdj.). Taka forma wystawy cieszy się dużym zainte-resowaniem osób przechodzących ulicą 3 Maja, obok galerii.

W grudniu ubr. galeria świętowa-ła swoje dwudziestolecie. Z tej okazji odbył się jubileuszowy wernisaż wystawy pod nazwą „Wielcy klasycy. Nasi goście”, a na niej zaprezento-wano m.in. zdjęcia: Edwarda Har-twiga, Wiktora Wołkowa, Jerzego Jawczaka, Edwarda Janusza, Ericha Salamona, Jacka Fischera. W czasie wernisażu dyrektor Galerii irena gałuszka opowiedziała o historii powstania galerii. Zanim powstała Galeria Fotografii Irena Gałuszka przez 12 lat była prezesem Rzeszow-

skiego Towarzystwa Fotograficznego. Po likwidacji w 1990 roku dotacji dla organizacji pozarządowych w Polsce, kierowane przez nią RzTF przestało istnieć. Nie mogła dopu-ścić do tego, żeby zbiory fotograficz-ne przepadły. Zdawała sobie sprawę, że w Rzeszowie potrzebna jest taka placówka kultury, w której moż-na prezentować zdjęcia. Znalazła wówczas wielu ludzi, którzy w tym dziele pomogli. Pierwszą taką osobą był Mieczysław Janowski, ówczesny prezydent miasta. Dołączyli też inni, którzy w różnej formie zasponsoro-wali. Wielu z nich było obecnych na wernisażu. Były gratulacje, życzenia i miłe słowa pod adresem chrzest-nych powstania Galerii, jak to nazwano Irenę Gałuszkę i Mieczy-sława Janowskiego. Było też trochę nutki rodzinnej, bowiem życzenia z dwudziestoma pięknymi różami przekazały też swojej mamie dwie jej córki. Był jubileuszowy tort, lampka wina oraz specjalna multimedialna prezentacja zdjęć z minionych lat. W prezentacji multimedialnej poka-zano wielu działaczy Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa, m.in.: Krzysz-tofa Kadłuczkę, Romana Małka, Józefa Gajdę, Zdzisława Daraża, Bogusława Kotulę.

Stanisław Rusznica

Fot. Józef Gajda

W poprzednim numerze w Naszej galerii winno być: Andrzej Kosiorowski (1935 -2012).

Scena ze spektaklu „Obłęd”.

Page 8: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WANr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.8

r o k 2 0 1 2 w r z e s z o w i esTadion MieJski - 42 MLn zŁ

W maju uroczyscie otwarty został stadion miejski po gruntownej przebudowie. Trybuna zachodnia, czyli starsza część stadionu, została zmodernizowana. Zainstalowano nowe kolorowe krzesełka. Po przeciwnej stronie powstała nowa trybuna, przebudowano też tor żużlowy. Miasto skorzystało z dotacji unijnej. Z Regionalnego Programu Operacyjnego otrzymało 6 milionów euro. Podmokły grunt ustabilizowano wbiciem 770 potężnych pali o łącznej długości blisko 11 km. Zużyto 800 ton stali zbrojeniowej. Tyle samo waży cała konstrukcja dachu nad trybuną 30-metrowej wysokości.

nowe aUToBUsy dLa Mpk – 80 MLn zŁ

Rozstrzygnięty został w trybie przetargowym zakup nowych autobusów, dużych marki Mercedes, a 20 małych marki Autosan. Częściowo z instalacją gazową, ale wszystkie klimatyzowane, wygodne i nowocze-sne w konstrukcji oraz bardzo funkcjonalne. To zrewolucjonizuje jakość i komfort podróżowania środkami komunikacji miejskiej. Pierwsze wyruszyły do obsługi pasażerów już pod koniec ubiegłego roku, reszta sukcesywnie będzie wchodzić do eksploatacji po dostawie i uprzednim odbiorze technicznym w bazie MPK.

ŁąCznik aUTosTrady – ok. 100 MLn zŁ

Było z nim sporo kłopotów wynikających z bankructwa pierwotnego wykonawcy oraz błędów projekto-wych. W ostatnim kwartale ubiegłego roku drogowcy rozpoczęli wzmacnianie ziemi w rejonie wiaduktów. Dodatkowe prace za 23,5 mln zł wykonuje firma IMB Podbeskidzie, ta sama, która po bankructwie Drogbudu przejęła budowę łącznika. Prace te polegają na palowaniu gruntów, które okazały się zbyt słabe i nie są w stanie utrzymać wysokich na około 7-10 metrów nasypów przy wiaduktach. Projektant drogi nie przewidział tego problemu. Dopiero po ich wzmocnieniu powstaną tu brakujące fragmenty drogi.

- Panie Prezydencie, proszę powiedzieć, czego życzyłby Pan mieszkańcom Rzeszowa w nowym roku?

- Życzę rzeszowianom, żeby byli dumni ze swojego miasta, żeby chcieli tutaj mieszkać i roz-wijać swoje pasje. W przeciwień-stwie do innych miast Rzeszów stale się powiększa. Przybywa nam mieszkańców. Jesteśmy na szczycie piramidy przyrostu lud-ności. Widzę ogrom pracy, jaką trzeba włożyć, aby miasto było przyjazne dla mieszkańców.

- Panie Prezydencie znany pan jest jako bardzo dobry gospodarz. Jakie problemy zamierza pan roz-wiązać w Rzeszowie, których nie udało się zrealizować w minio-nym roku?

- Odbyłem spotkanie z Regio-nalnym Zarządem Gospodarki Wodnej na temat odmulania rzeszowskiego zalewu, będącego własnością tej instytucji. To jest sprawa, której mimo usilnych starań nie udało mi się dopro-wadzić do końca. Cały czas nad tym pracujemy. Poza tym pro-wadzimy usilne działania, aby zamek Lubomirskich przeznaczyć pod obiekt dla kultury. Cały czas pracujemy nad przeniesieniem sądu do innego budynku. Bardzo zależy mi na tym, aby oddać do użytku inwestycje, które już zostały rozpoczęte. Wśród nich priorytetem jest nowe przedszko-le oraz szkoła przy ulicy Karoliny Kózki. Poza tym obiekty spor-towe, takie jak hala sportowa w Budziwoju i boiska sportowe dla dzieci. Konieczna jest również ciągła poprawa infrastrukturyw Rzeszowie. Wkrótce rozpoczyna-my przebudowę ulicy Rejtana, al. Wyzwolenia. Będziemy również kończyć łącznik z autostradą.

W roku 2013 oddamy także mieszkańcom fontannę multi-medialną. kolejną inwestycją, o której myślimy, jest budowa parku wodnego. Oczywiście w dalszym ciągu będziemy powięk-szać granice miasta, rozwijać

strefę ekonomiczną. Stawiamy przede wszystkim na rozwój nauki, kultury i rekreacji. - A gdyby udało się Panu pozyskać niezbędne środki w 2013 roku, to jakie problemy starał by się Pan rozwiązać?

Moich działań nie blokują koszty. Ja staram się pozyskiwać pieniądze na inwestycje z różny źródeł. Najważniejsze dla mnie jest to, by rozwijały się uczelnie. Młodzież jest siłą napędową mia-sta. Uczelnie kształcą przyszłych mieszkańców: biznesmenów, przedsiębiorców oraz pracowni-ków najemnych. Moim marze-niem jest również połączenie ulicy Sikorskiego z ulicąPodkar-packą, Rzecha z Lubelską, War-szawską i na koniec z Krakowską. To inwestycja za 700 milionów złotych, której w perspektywie czasu również chcę się podjąć. W planach mam również kolejkę naziemną. opracowujemy już wniosek o dofinansowanie z Unii Europejskiej tej inwestycji. Wszystkie inwestycje sprowadza-ją do Rzeszowa nowych inwesto-rów, a będzie ich jeszcze więcej, jak pojawi się autostrada. Na różnorakich konferencjach, czy to w Berlinie czy Paryżu, inwe-storzy pytają, czy jest autostra-da. To czynnik, który znacząco wpłynie na dalszy rozwój rynku pracy, usług i hoteli. Jeszcze nie tak dawno Rzeszów miał sto-sunkowo niewielką liczbę hoteli. W krótkim czasie otworzyło się kilka znaczących marek w Rzeszowie, a to nie koniec, gdyż ciągle powstają nowe. To prawda, to znak, że jest taka potrzeba. Jeszcze nie tak dawno na konfe-rencji odnośnie mistrzostw świa-ta w piłce nożnej nie mogliśmy pod tym względem konkurować z innymi miastami. Teraz w samym centrum mamy hotel Hil-ton, hotel Rzeszów, powiększony hotel Prezydencki, a w przyszłym roku zostanie otwarty pierwszy hotel pięciogwiazdkowy – Bristol. To wszystko świadczy o tym, że

TadeUsz FerenCo perspekTywaCH rozwoJU

Page 9: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WA Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r. 9

r o k 2 0 1 2 w r z e s z o w i e

do Rzeszowa przyjeżdżają turyści i biznesmeni, któ-rym wielokrotnie miasto się podoba i decydują się tutaj na zakładanie rodzin czy rozwój swoich bizne-sów. To dlatego budują się w Rzeszowie nowe budynki mieszkalne, czę-sto wysokie wieżowce, które większość archi-tektów pochwala. Wiel-kie miasta świata budują tylko w górę. Ja widzę miasto wysokie. Miejsce na domki jednorodzinne jest na obrzeżach lub poza miastem. Budynki, które w tej chwili powstają lub są w najbliższych pla-nach, takie jak Capital Towers, jeszcze nie tak dawno budziły sprze-ciw wśród urzędników. Teraz wyznaczają trend w wysokim budownictwie. Ludzie chcą i potrzebu-ją mieszkać w centrum tętniącego życiem mia-sta, tętniącego życiem i kulturą.

- Czy będą w dalszym ciągu organizowane dar-mowe koncerty?

- Na pewno nie zre-zygnujemy z darmowych koncertów dla mieszkań-ców. Zyskaliśmy nowe miejsce – stadion na większe wydarzenia kul-turalne. Nie każdy ma możliwość kupienia biletu na koncert, do teatru czy fil-harmonii, dlatego potrzebne są darmowe koncerty dedykowane wszystkim grupom wiekowy i gustom muzycznym.

- Panie Prezydencie znany pan jest z inicjowania w Rzeszowie licznych pomysłów i rozwiązań. Skąd czerpie pan do nich inspi-racje?

- Nie ukrywam, że często słucham ludzi. Podpowiedzi spe-cjalistów, ale i zwykłych miesz-kańców, są dla mnie niezmiernie

ważne. Na spotkaniach z miesz-kańcami Rzeszowa poznaję ich potrzeby i dzięki temu wiem, czego oczekują ode mnie. Jakie są najczęstsze prośby miesz-kańców, co jest ich konkretną potrzebą? Zauważam, iż coraz częściej są to potrzebywyższego rzędu. Cieszy mnie to, gdyż to oznacza, że pragnienia związane z pracą i infrastrukturą czy opie-ką medyczną zostały już w dużej części zaspokojone.

-Dziękuję za rozmowę.Zdzisław Daraż

TadeUsz FerenCo perspekTywaCH rozwoJU

przeBUdowa UL. podkarpaCkieJ – 22 MLn zŁOczekiwany od lat remont ulicy Podkarpackiej, ważnej arterii wylotowej z Rzeszowa, został zakończony pod

koniec minionego roku. Wykonano gruntowną przebudowę, z wymianą instalacji podziemnych, od skrzyżo-wania z al. Batalionów Chłopskich do skrzyżowania z ul. Wetlińską. Podkarpacka została przede wszystkim znacznie poszerzona, chociażby do sześciu pasów drogi między ul. Poznańską a Matuszczaka. Wprowadzono bezkolizyjne prawoskręty upłynniające znacznie ruch. Na skrzyżowaniu powstała nowa sygnalizacja świetl-na. Położone zostały na całej długości nowe chodniki, zbudowano ścieżki rowerowe, zamontowano ekrany dźwiękochłonne, no i na całej długości położono nową, kilkuwarstwową nawierzchnię asfaltową.

okrągŁa kŁadka – 12 MLn zŁ

Nad skrzyżowaniem al. Piłsudskiego i ul. Grunwaldzkiej wybudowana została pierw-sza w Polsce okrągła kładka dla pieszych, otwarta z fasonem 17 listopada. Wykonanie kładki zajęło budowniczym 16 miesięcy. Cała konstrukcja waży 776 ton, jest zawie-szona 6 m nad ziemią. Balustrady wykonano z 291 szklanych tafli o wadze 45 ton. Śred-nica zewnętrzna pierścienia kładki ma 39 m. Przy kładce funkcjonują dwie windy dla przechodniów. Budowa kładki wywolała w mieście sporo emocji, ale wszystkim przy-jezdnym bardzo podoba się i powoli wrasta w miejski krajobraz jako swoista atrakcja.

skaTepark – 1,5 MLn zŁPo różnych perturbacjach powstał w Rzeszowie skate-

park, jeden z najciekawszych tego typu obiektów w Polsce. Wpierw pojawiły się problemy z własnością gruntów pod planowaną inwestycję. Gdy je rozwiązano, to przetarg wygrała firma, która o tego typu inwestycjach nie miała zielonego pojęcia. Powstało opóźnienie, ponieważ procedu-rę przetargową należało rozpocząć od nowa. Na szczęście ten powtórzony wygrały firmy doświadczone w budowie takich obiektów, które przy wsparciu czeskiego partnera inwestycję wykonały solidnie, profesjonalnie i w dodatku terminowo. Efektywnie pomagali im w tym rzeszowscy miłośnicy rolek. Zdołano już na nim rozegrać znaczące zawody.

park inwaLidów woJennyCH – 1,5 MLn zŁW znacznym stopniu zdewastowany park nie licował z pięknie odrestaurowanym Instytutem Muzyki URz.

oraz sąsiadującą po drugiej stronie szkołą. Park otrzymał nową organizację urządzeń, parkowej komunikacji oraz został zupełnie inaczej wyposażony w roślinny anturaż. Zdewastowane alejki asfaltowe zostały zastąpione brukowanymi. Zużyte oświetlenie zamieniono na gustowne, dobrze wkomponowane w przestrzeń lampy. Mieszkańcy okolicznych osiedli są efektem końcowym rewitalizacji parku usatysfakcjonowani.

nowe pLaCe zaBaw – 1 MLn zŁ

W dalszym ciagu w minionym roku miasto starało się stwarzać dogodne warunki dla zabaw dziecięcych. Oprócz urządzania kolejnych przyblokowych placyków zabaw, wybudowano dwa duże place, po jednym w parku Papieskim i na Żwirowni. Znacznie poszerzylo to ofertę rekreacyjną z uwzględnieniem potrzeb matek z małymi dziećmi.

nowe śCieżki rowerowe

Efektem wieloletnich starań Rzeszów w ramach swojej infrastruktury miejskiej dysponuje największą siecią ścieżek rowerowych, które osiagają już łączną długość około 90 km. Przy przebudowie starej ulicy, bądź budowie nowej drogi w projekcie zawsze uwzględniane są potrzeby mieszkańców coraz powszechniej korzystających w tej formy przemieszczania się po mieście. Przy każdej sposobności poszerzane są również już istniejące scieżki, jeśli tylko ma to racjonalne uzasadnienie.

FonTanna MULTiMediaLna – ok. 6 MLn zŁ

Przy al. Lubomirskich w Rzeszowie roz-poczęła się budowa multimedialnego zespołu fontann i terenu zabawowo-rekreacyjnego. Wykonawca robót jest w trakcie wykonywania obszernych instalacji i konstrukcji podziemnej, którymi do fontann popłynie woda i ener-gia oraz gdzie zostanie pomieszczona cała maszyneria techniczna. Obiekt będzie miał nie tylko walory estetyczne, które będą osią-gane poprzez efekty wodne i audio-wizualne, ale również bedzie posiadał najwyzszej klasy kompleks zabawowy dla dzieci. Nową szatę roślinną uzyska otoczenie. Będzie również

namiastka amfiteatralnego ciągu ławeczek dla odpoczywajacych wokół zespołu fontann. Będzie to z pewnością jedna z większych atrakcji Rzeszowa. Całość ma zostać oddana do użytku przed sezonem tetnim, w tym roku.

BiaŁy ogród – 0,5 MLn zŁ

Na użyczonym miastu terenie kościoła farnego, obok poczty, powstał urokliwy placyk zagospodarowany bezpretensjonalnie, nie bez powodu nazwany Białym Ogrodem. W tym kolorze bowiem jest wysypany drob-ny kamień i całe wyposażenie, czyli: ławki, trzy figury motyli, kosze na śmieci. W tym kolorze będa także kwitły zasadzone rośliny ozdobne, jak chociażby róże. Aby ogród oglądnąć w pełnej krasie, trzeba poczekać, aż wyrośnie zasiana trawa oraz cała pozostała roślinność ozdobna. Z ogrodu mogą korzystać spacerowicze, oraz parkujący w centrum kierowcy.

Augustyn Jagiełła

Fot. Józef Gajda (8)

Page 10: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WANr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.10

saMorząd po wyBoraCHPraktycznie zakończyły się już

w Rzeszowie wybory do nowych jednostek samorządu mieszkańców, czyli rad osiedlowych. W niektórych przebiegły bez większych zakłó-ceń, ale w niektórych osiedlach z niemałymi kłopotami natury orga-nizacyjnej wynikających głównie z nowych wymogów regulaminowych oraz urzędniczej nieporadności. Postanowiliśmy składy nowych rad prezentować sukcesywnie na łamach naszego miesiecznika. W poprzed-nim numerze „Echa Rzeszowa” opublikowaliśmy nowy skład Rady Osiedla w Budziwoju. W tym nume-rze przedstawiamy pięć kolejnych rad z: Baranówki, Pobitna, Zwięczycy, Nowego Miasta i osiedla Kmity.

osiedLe Baranówka

ZARZĄD RADY: Józef wierz-bicki – przewodniczący, arkadiusz Ciepły i adrian gargaś – zastępcy przewodniczącego, paulina rak – sekretarz, dorota kwoka i august nepalski – członkowie zarządu.

CZŁONKOWIE RADY: Jacek Cichy, krzysztof granowski, gra-żyna drabik, dorota grzyb, Leszek Hładki, zbigniew kogut, ryszard L echworow icz , anna ryka ła,

krzysztof ślusarczyk, agnieszka żelaznowska.

osiedLe poBiTnoZARZĄD RADY: wiesław zie-

miński – przewodniczący, Marta kobylska – zastępca przewodniczą-cego, zofia Toll – sekretarz, Maria grzyb i Jacek kotliński – członko-wie zarządu.

CZŁONKOWIE RADY: sławo-mir Malinowski, edyta Maścidło--sączawa, grzegorz sączawa, Jerzy pospieszyl, wojciech raczek, Jacek szczepański, Henryk Tokarz, wie-sław walat, aleksander wisz, piotr ziemiński.

osiedLe zwięCzyCaZARZĄD RADY: Janusz Micał

– przewodniczący, stanisław Bed-narski i wojciech szymborski – zastępcy przewodniczącego, Jadwiga Miąsik – sekretarz, wojciech nycz, andrzej Broda i Bolesław niedzia-łek – członkowie zarządu.

CZŁONKOWIE RADY: Józef Bator, kazimierz Bobola, Janusz Borek, roman kalandyk, piotr kobaka, stanisław pasternak, Joan-na samborska i Mariusz skowron.

osiedLe nowe MiasTo

ZARZĄD RADY: Mariusz gła-zowski – przewodniczący, artur kawa, grzegorz Leś i Łukasz grę-dys zastępcy przewodniczącego, aneta kawa – sekretarz.

CZŁONKOWIE RADY: arka-diusz depta, robert grudzień, Jakub Basiak, wiesław Buż, kamil Hajduk, karolina kozak, Mateusz nosek, Marcin ożóg, piotr wiglusz.

osiedLe kMiTy

ZARZĄD RADY: Halina Barszcz – przewodnicząca, stanisław rusz-nica – wiceprzewodniczący, edward Łysiak – sekretarz, adam Blajer, robert grzesik i anna Hasman – członkowie zarządu.

CZŁONKOWIE RADY: włady-sław Bielański, stanisław dziama, Hubert Małecki, stanisław poręb-ski, włodzimierz stec, Tadeusz szałęga, emil szczepański, Jan szczypek, Leon sztokman.

Gratulujemy, życzymy satysfakcjo-nujących sukcesów!

Augustyn Jagiełła

Zespoły Tańca Nowocze-snego Klaps z Rzeszowskie-go Domu Kultury zdobyły pierwsze oraz trzecie miejsce podczas XX Mikołajkowych Spotkań Tanecznych w Krośnie. Międzywojewódzki Przegląd Dziecięcych i Młodzieżowych Zespołów Tanecznych został zorganizowany 9 grudnia przez Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie. - Celem turnieju jest popularyzacja różnych form tańca, możliwość prezentacji dorobku artystycz-nego amatorskich zespołów tanecznych oraz w ymiana doświadczeń w pracy z zespo-łami artystycznymi – mówią organizatorzy.

Na krośnieńskiej scenie rywalizowały 54 zespoły z Polski południowo-wschod-niej, m.in. z: Dębicy, Gorlic, Jasła, Krosna, Mielca, Leżaj-ska, Stalowej Woli i Rzeszowa, prezentując różne formy i style taneczne. Ich prezentacje oceni-ło konkursowe jury. W katego-rii wiekowej 12-15 lat najlepszy okazał się Zespół Tańca Klaps grupa A, działający na co dzień

w Rzeszowskim Domu Kultury, filia Krynicka. – Zespół zapre-zentował układ „Rajski ptak”, który jest oparty na orientalnej muzyce, barwnych i egzotycz-nych kostiumach oraz ruchach tancerek stylizowanych na poczynaniach rajskiego ptaka. – Mówi Justyna Stasiak cho-reograf i instruktor zespołów Klaps. W tej kategorii wystąpiło 11 zespołów.

Zespół Tańca Klaps, grupa C rywalizował w kategorii wiekowej 7-11 lat, gdzie zajął III miejsce. – Tancerki zaprezen-towały układ „Kalinka”, który łączy rosyjską muzykę folklory-styczną z tańcem nowoczesnym – wyjaśnia Justyna stasiak. Zespół działa w Rzeszowskim Domu Kultury, filia Staroniwa. Rywalizowało 18 zespołów.

Konkursowe jury, przyznając miejsca na podium, oceniało układy choreograficzne, dobór repertuaru, muzyki, kostiu-my oraz technikę wykonania. Istotny był także ogólny wyraz artystyczny.

Rafał Białorucki

sUkCesy zespoŁów kLaps

LisTypan zdzisław darażredaktor naczelny „echa rzeszowa”

W imieniu swoim oraz mieszkańców Futomy proszę przyjąć najserdeczniejsze życze-nia z okazji urodzin oraz uka-zania się 200. numeru „Echa Rzeszowa”. Życzymy dalszych sukcesów w następnych latach działalności, wszelkiej pomyśl-ności, satysfakcji z pracy oraz wielu ciekawych publikacji. Ser-decznie dziękujemy Panu oraz żonie, Pani Halinie, za udział w uroczystościach „Dni Futomy” i mamy nadzieję, że w kolejnych zaszczycą nas Państwo również swoją obecnością.

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku składamy Pań-stwu oraz zespołowi redakcyj-nemu „Echo Rzeszowa” najser-deczniejsze życzenia, aby przy świątecznym stole nie zabrakło rodzinnej atmosfery, a Nowy Rok obfitował w szczęście, pomyślność i siły w działaniu na rzecz lokalnej społeczności.

Futoma, 14 grudnia 2012

Małgorzata Drewniak sołtys wsi

UzUpeŁnienie

W artykule Stanisława Kło-sa o Muzeum Kresowym w Lubaczowie, zamieszczonym w 204 numerze „Echa Rzeszowa” pominięto osobę najbardziej zasłużoną dla jego rozwoju, jakim jest Zygmund Kubrak.

W 1967 r. zarząd oddziału PTTK, jako organ założyciel-ski powołał Z. Kubraka na stanowisko kustosza, a w1972 r. na k ierownika Muzeum Regionalnego PTTK. W 1961 r., w okresie obchodów 750-lecia Lubaczowa, władze powiatowe przeznaczyły na pomieszcze-nia dla zbiorów kamieniczkę mieszczańską przy ul. A. Mic-kiewicza. W latach 1968-1976 muzeum zorganizowało 23 wystawy czasowe, które zwie-dziło ponad 11 tys. osób.

Jednak dalszy rozwój tej placówki oraz realizacja takich zadań statusowych, jak konser-wacja i zabezpieczenie zbiorów nie było możliwe bez mecenatu państwowego. Dlatego też Zyg-munt Kubrak podjął starania o upaństwowienie tej instytucji. Po uzgodnieniu z ministrem kultury i sztuki oraz zarządem głównym PTTK decyzją woje-wody przemyskiego dotych-czasowe społeczne Muzeum PTTK stało się placówką pań-stwową z dniem 1.09.1981 r. Ta decyzja stanowiła przełom w rozwoju Muzeum w Luba-czowie. Dr Zygmund Kubrak jest autorem licznych wydań regionalnych, między innymi takich pozycji jak: Generał Józef Kustroń 1892-1939, MBP w Lubaczowie 1948-2008, Zarys dziejów szkół zawodowych i ogólnokształcących 1945-2005, Służba społeczna historyków, Polskie Towarzystwo Histo-ryczne Oddział w Przemyślu 1928-2003, Powstanie stycznio-we, Pogranicze cieszanowsko--lubaczowskie.

Halina Daraż

zwróciłem się do kilku osób z dwoma pytaniami: Jak oceniam zmiany i wydarzenia, które miały miejsce w rzeszowie oraz te w moim życiu w 2012 roku? i drugie: czego oczekuję od 2013 roku dla siebie i dla rzeszowa?

A oto odpowiedzi.

władysław stryczek: Oceniam, że był udany i dla miasta i dla mnie. W Rzeszowie oddano do użytku spo-ro wyremontowanych i zmodernizowanych dróg, wiele ciekawych obiektów , w tym okrągłą kładkę, w Jasionce nowy terminal (kojarzy się w Polsce z Rzeszowem). W sumie nastąpił dalszy korzystny rozwój miasta. Zaś dla mnie rok ten był udany, bo dopisało mi zdrowie, wnuki nie sprawiały kłopotów, uczą się dobrze, co bardzo cieszy dziadka.

Od 2013 r. oczekuję, że uspokoi spory i kłótnie zarów-no te na szczeblu krajowym jak i te w Radzie Rzeszowa, a radni zajmą się nami, mieszkańcami, rozwiązywaniem problemów społecznych, chociażby jak zmniejszyć bez-robocie, jak pomóc młodym, szukającym pracy. Liczę na dobre zdrowie dla siebie i najbliższych. Rzeszowowi życzę kolejnego poszerzenia swojego obszaru i dalszego rozwoju.

Michalina z.: Niewiele dostrzegam tego, co dzieje się wokół mnie, a więc i w Rzeszowie. 2012 r. był dla mnie tragiczny. Nagle zmarł mój mąż, załamał się mi cały świat. Muszę żyć dalej, bo zostałam z dziećmi. Potrzebują mnie. Liczę, że dam sobie jakoś radę. Wspomagają mnie najbliżsi i przyjaciele męża.

Marek s.: Cieszę się z tego, że powstał skatepark i jest sporo ścieżek rowerowych. Dzięki temu mogę odprężyć się i odpocząć od „kucia”. Liczę, że zdam maturę i dosta-nę się na wymarzony kierunek studiów, medycynę.

katarzyna: 2012 był dla mnie rokiem pozytywnych zmian. Ukończyłam studia, wróciłam do rodzinnego miasta i tu zaczęłam kolejny etap swojego życia. Od stycznia, już 2013 r., rozpoczynam aplikację prawniczą.

Z Rzeszowa jestem dumna. Jeszcze w Lublinie będąc słyszałam wiele pochlebnych opinii o moim mieście. Chwalono przede wszystkim liczne inwestycje i tempo rozwoju. Sporo z nich zakończono w 2012 r. Rzeszów z miasta „w budowie” staje się miastem coraz bardziej podobnym swoim wyglądem do miast z tzw. „Polski A”. Chociaż są jeszcze enklawy, odstające od tego obrazu i wymagające szybkiego i zdecydowanego uporządkowania. Zaliczam do nich m.in. tereny wokół dworców kolejowego i autobusowego. Usunięcie budek z zapiekankami nie rozwiązało problemu, a tylko uwypukliło go.

Mam nadzieję, że w 2013 r. rozwój Rzeszowa przełoży się przede wszystkim na zwiększenie ilości nowych pro-pozycji pracy, zwłaszcza dla młodych ludzi. Mówię to z punktu widzenia świeżo upieczonej absolwentki studiów prawniczych. O pracę wciąż jest bardzo trudno.

Liczę, że władze naszego miasta (także województwa) podejmą starania o takie inwestycje, które zaowocują powstaniem nowych miejsc pracy, umożliwiających start życiowy młodym ludziom. Wreszcie, że doprowadzą do generalnej poprawy otoczenie dworców PKP i PKS, gdyż to one a nie okrągła kładka stanowią ważną wizytówkę (szczególnie dla przyjeżdżających tu) naszego miasta.

zygmunt z.: Przez parę lat pracowałem w Irlandii. W 2012 r. wróciłem do Rzeszowa z nadzieją, że tu zosta-nę i znajdę pracę. Jestem zagorzałym kibicem Resovii, podoba się mi Rzeszów, jest coraz piękniejszy i rozwija się. Ma lepsze drogi, nowoczesny port lotniczy, Galerię „Rzeszów”, stadion miejski (szkoda że to nie Resovii).

Niestety, wracam do Irlandii, bo tutaj nie znalazłem pracy. Rzeszowowi życzę dalszego rozwoju, jego miesz-kańcom, szczególnie tym, którzy tutaj mogą realizować swoje życiowe plany, spełnienia marzeń i wszelkiej pomyślności w 2013 r. A Resovii sukcesów! Szczególnie piłkarzom lepszych wyników!

Łucjan pietluch: W mojej ocenie i dla Rzeszowa, i dla mnie 2012 r. był bardzo dobry, dla firmy dużo lepszy niż 2011. Powiększyła się o spółkę lubelską, rozpoczęliśmy udany handel z Ukrainą.

Rzeszów z każdym rokiem staje się ładniejszy i nowo-cześniejszy. Podoba się mi okrągła kładka, wnosi bowiem coś nietypowego do przestrzeni urbanistycznej tej części miasta.

Jestem natomiast pełen obaw co do roku 2013. Już odnotowujemy spadek zamówień na nasze usługi, a to bywa sygnałem, że zmniejsza się rynek inwestycyjny. Na razie wstrzymałem przyjmowanie nowych pracowników i nie przedłużam umów zawartych na okres zamknięty. Z nadzieją oczekuję na ustabilizowanie się sytuacji w Libii oraz odblokowanie naszego zakładu i majątku, co ożywiłoby naszą firmę i pozwoliło na zwiększenie liczby pracowników.

Na szczęście dopisuje mi zdrowie. Oby tak było nadal!

sylwia s. p.: Rok 2012 zmienił bardzo dużo w moim życiu. W lutym straciłam pracę w renomowanym salonie fryzjerskim. Dało mi silnego „kopa”. Musiałam pomyśleć o czymś własnym. Wtedy poznałam wielu wspaniałych ludzi, prawdziwych przyjaciół w biedzie, którzy mnie wspierali. Najbardziej jednak pomogła mama. Tylko dzięki niej odniosłam swój „mały sukces”. W czerwcu założyłam własną firmę, salon fryzjerski „Juliette”. O czymś takim marzyłam od zawsze.

W życiu bywa zawsze coś za coś. Zajęta powyższy-mi problemami za mało czasu poświęcałam 5 – letniej córeczce. Myślę, że zdołam to zrekompensować jeszcze. W efekcie był to dobry dla mnie rok. Podobnie i dla mia-sta, czym nie miałam sił ani czasu zajmować się bliżej.

Wierzę, że 2013 r. będzie już tylko lepszy dla mnie, a dla miasta także dobry jak ten miniony. Wiem, że nie będzie łatwo. Wszystkim życzę wiary we własne marze-nia, gdyż one, jeśli bardzo chcemy, to spełniają się. Te władz miasta także mogą się spełnić. Życzę też miłości, bo każdy zasługuje na nią, oraz szczęścia, bo dzięki niemu każdy dzień może być wyjątkowy.

Jerzy wiktor, dyrektor Urzędu Stanu Cywilnego w Rzeszowie: - W 2012 r. w Rzeszowie urodziło się 7.476 dzieci, z tego 2.053 to rzeszowianie. Było to więcej o 211 dzieci rodziców, zamieszkałych w naszym mieście niż w poprzednim roku. Zawarto 1.193 małżeństwa. Niestety, zmarło w Rzeszowie 2.775 osób, z tego 1.120 mieszkań-ców naszego miasta.

Wysłuchał i spisał Józef Kanik

sondaż noworoCzny

Zespół Klaps

Page 11: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WA Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.11Spotkania z przeszłością

poseŁ syCz podBUrza Ukraińską MnieJszość

6 grudnia 2012 Sejmowa Komisja RP ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych, której przewodniczącym jest Miron Sycz, zaplanowała pierwsze czytanie projektu uchwały potępiającej akcję „Wisła”, podczas której w 1947 roku na Ziemie Odzyskane przymusowo przesiedlono Ukraińców i członków polsko-ukraińskich rodzin mieszanych. W projekcie uchwały sej-mowej znalazły się sformułowania potępiające akcję „Wisła”, w której między innymi czytamy:

- (...) jak głosiła oficjalna propaganda pozba-wić zaplecza oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Przez lata głoszono, że było to jedyne roz-wiązanie konfliktu. Tymczasem komunistyczne władze poświęcały się przede wszystkim walce z polskim podziemiem. Motywowane politycznie wysiedlenia były nie tylko pogwałceniem praw człowieka i obywatela, ale również nie miały uzasadnienia militarnego. Wysiedlenia trwale naznaczyły kolejne pokolenia Ukraińców i

Łemków, utrudniając im zachowanie tożsamości. Stanowią one bolesny cierń, utrudniający pojed-nanie narodów, które nawzajem od siebie wiele wycierpiały w historii.”

Te uzasadnienia nie tylko są fałszywe, ale są głównie prowokacją zmierzającą do rozniecania nienawiści pomiędzy Polakami i Ukraińcami. I tak:

- autorzy projektu uchwały zapomnieli, że pod koniec wojny 300 000 Polaków walczyło

w armiach polskich z hitlerowcami, więc nie walczyli z podziemiem,

- korzystając z zaplecza ludności ukraińskiej tylko w miejscowościach nad Sanem w latach do 1947 UPA zamordowała 11 651 Polaków, udokumentował to profesor Szczepan Siekierka. Wypędziła 19 000 Polaków z tych terenów w okresie okupacji niemieckiej. Niektórzy, np. w powiecie lubaczowskim, musieli uciekać tylko w bieliźnie,

- znane są wyniki badań socjologicznych, iż Łemkowie nie chcą wracać w Bieszczady, bo w województwach zachodnich żyje im się lepiej. Polakom nie wolno wracać do Lwowa.

Tak prezentuje się aktualny skład sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych: Sycz Miron (PO) – przewodniczący, Ast Marekk (PiS) - zastępca przewodniczącego, Czykwin Eugeniusz (SLD) - zastępca przewodniczącego,

Galla Ryszard (niez.) - zastępca przewodni-czącego, Pietraszewska Danuta (PO) - zastępca przewodniczącego, Arciszewska-Mielewczyk Dorota (PiS), Brudziński Joachim, (PiS), Cycoń Marian (PO), Fiedler Arkady (PO), Hoppe Teresa (PO), Matusiak Grzegorz (PiS), Plura Marek (PO), Popiołek Zofia (RP), Rusiecki Jarosław (PiS), Rybakowicz Adam (RP), Trybuś Aleksan-dra (PO) – członkowie. Czyżby to byli polscy opiekunowie banderowców?

Zdzisław Daraż

kaLendariUM1 stycznia 2006 – przyłączenie do

Rzeszowa Załęża i pozostałej części Słociny.

7 stycznia 1946 – trzeci atak UPA na Birczę.

8 stycznia 1938 – aresztowanie w Białej jednego z najgroźniejszych pol-skich przestępców międzywojennych, Nikifora Maruszeczkę.

10 stycznia 1946 – atak UPA na Cisnę, wymordowanie ludności.

19 stycznia 1354 – Rzeszów otrzy-mał prawa miejskie od króla Kazimierza III Wielkiego.

20 stycznia 1971 – zawiązanie się Obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie. W Rzeszowie zlokalizowano ogólno-polską loterię zbiórki pieniędzy na ten cel. Zamek stoi, a od wojny nie stał!

22 stycznia 1656 – czas tak zwanego potopu szwedzkiego. W zamku w Łańcucie przekształcono konfederację tyszowiecką w konfederację generalną. Nic to nie dało.

22 stycznia 1863 – wybuch powstania styczniowego. Kolejna głupota nartodowa.

22 stycznia 1920 – odznaczenie Antoniego Petrykiewicza, 13-letniego obrońcę Lwowa, pośmiertnym Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Najmłodszy kawaler tego orderu w historii.

paMięTaMy!

Niemcy i policja ukraińska wypędziły z polskiego pogranicza nad Sanem 19 tys. Polaków.

Po przejściu UPA z polskich wiosek na Wołyniu pozostawały tylko takie widoki jak po Janowej Dolinie.

Projekt uchwały sejmowej potępiającej powojenną akcję „Wisła” spotkał się ze sprzeciwem środowisk kresowych. Ich zdaniem przymusowe przesiedlenia miały ważny powód i wyraźny kontekst – były uderzeniem w zbrodniczą Ukraińską Powstańczą Armię. Sejmowa Komisja ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych zaproponowała uchwałę, w której o akcji mówi się, że „zastosowano właściwą dla systemów totalitarnych zasadę odpowie-dzialności zbiorowej”.

Poseł Sycz dodaje: obrona akcji „Wisła” to w dzisiejszych czasach „powtarzanie wymysłów komunistycznej propagandy. Według niego przyjęcie sejmowej uchwały mogłoby skłonić Radę Najwyższą Ukrainy, by w przyszłym roku, w 70. rocznicę trage-dii wołyńskiej, potępić działania UPA. Czy to jest argument?

Każdy uczciwy Polak musiałby pro-testować, gdyby jakimś polskim bandom przyszło do głowy siać mord i grabież poza granicami kraju. To, co się działo nad Sanem, nie jest dla nas, ale jest dla Ukraińców problemem moralnym.

Dzisiaj staje się oczywiste, że największe straty terytorialne w drugiej wojnie świa-towej poniosła Polska. Zyskały: Ukraina, Rosja, Litwa. Straciła Polska. Aby odwrócić uwagę od tych haniebnych faktów, przyjęto zasadę obarczania nas, Polaków, winami.

Polacy odpowiadają za Jedwabne, a Żydzi, konfidenci NKWD, którzy masowo wydawali pod okupacją sowiecką Polaków na Sybir i za to otrzymywali od Stalina odznaczenia, nie są zobowiązani do prze-prosin.

Gronowski twierdzi, że wielu Żydów całe życie poświęca na pielęgnowanie bólu, z bycia ofiarą zrobili swój oficjalny, życiowy statut. Równie za kłamliwe oświadczenia ukraińskich nacjonalistów produkowane w Kanadzie i USA, że to Polacy ich mordowa-li, też Ukraińcy nie przepraszają.

Zdzisław Daraż

Co kryJe się za iniCJaTywą syCza? Czy w Anglii, USA lub we Francji byłoby

możliwe, aby parlamenty tych krajów z uwagą wsłuchiwały się w głos potomka niemieckiego esesmana, domagającego się potępienia procesów norymberskich, które były krokiem do denazyfi-kacji Niemiec? Z pewnością nie. Okazuje się, że w Polsce jest to realne i możliwe.

Poseł Miron Sycz, przewodniczący Sejmowej Komisji ds. Mniejszości Narodowych, rozpoczął akcję, aby potępić „Akcję Wisła”. Ujawnił na łamach przyjaznej sobie prasy, że jego ojciec w szeregach UPA był tylko dwa miesiące. Zaprzeczył także jego przynależności od 1938 r. do terrory-stycznej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.

Otóż poseł mija się z prawdą. Informacja o „zasługach" jego znajduje się bowiem w książce pt. „Partyzanckimi drogami z komendantem Zali-zniakiem" (str. 106), wydanej przez nacjonalistów ukraińskich. Aleksandr Sycz ps. „Kukurydza”, - strzelec sotni M-4. Członek OUN od 1938 r. Od jesieni 1944 r. w szeregach UPA, na początku jako członek podziemnej siatki OUN-UPA, a od jesieni 1945 r. w kureniu „Mesnyky". Schwytany przez żołnierzy WP w czerwcu 1947 r. w Zapało-wie oraz zasądzony i skazany przez WSR na karę śmierci, złagodzoną przez Sąd Najwyższy na 15 lat więzienia za działalność w UPA. Aleksandra Sycza IPN w Krakowie zrehabilitował i zaliczył do osób represjonowanych przez PRL ze wzglę-dów politycznych i wydał kwestionariusz osoby represjonowanej Nr Kr/WSR/0211, znak akt Sr 816/47 IPN Kraków. Wyrok zamieniono na 15 lat więzienia. Karę więzienia odbywał w Goleniowie. Zwolniony w listopadzie 1953 r.

Oddział ten dowodzony przez Iwana Szpnotaka ps. „Zalizniak”, kolaboranta hitlerowskiego, w skład którego wchodził kureń „Mesnyky” doko-nał w latach 1944-1947 wielu mordów na ludności polskiej w okolicach Lubaczowa i Jarosławia. Dla przykładu: 17 kwietnia 1945 r. napadł on na polską wieś Wiązownica, mordując 91 osób, w tym 20 kobiet i 20 dzieci. Spalano przy tym 150 gospodarstw. Czyją więc krew na rękach mieli wtedy banderowscy strzelcy? Czyżby to była krew uzbrojonych żołnierzy Armii Czerwonej i NKWD? Nie, to krew bezbronnych ludzi, także Ukraińców, którzy nie chcieli brać udziału w szaleństwie.

O czym można jeszcze przeczytać w interne-

towym wydaniu zaxid.net? Myron Sycz, poseł RP pochodzenia ukraińskiego, w wywiadzie dla zaxid.net mówi z dumą o swoim ojcu, który należał do UPA. Mówi także szczerze, że nauczył mówić się po polsku dość późno, w wieku siedmiu lat, do tego czasu, jak wynika z zapytania reportera zaxid.net, mówił tylko w języku ukraińskim. Inny frag-ment. Pytanie reportera zaxid.net: - O ile można zrozumieć z Twoich wypowiedzi, Twój ojciec był przekonanym (zagorzałym) patriotą ukraińskim? Odpowiedź: - Так. - To właśnie ciekawe, jak czu-jesz się w roli posła polskiego Sejmu, który składał przysięgę na wierność narodowi polskiemu? Jakie są twoje odczucia w tym kontekście? Odpowiedź: - Jestem obywatelem polskim, mam tę świado-mość i ja korzystam ze swoich praw. Polska jest demokracją i mnie się zdaje, że moja obecność w polskim Sejmie, podobnie jak moich poprzedników ukraińskich, przyczynia się do tego, że polska polityka wobec Ukrainy (widzenie Ukrainy), ma też doprowadzić do widzenia ją nie taką, jaką niektóre organizacje w Polsce chciałyby widzieć, czy jakiej one nauczały, czy też jej obraz wynikał z komunistycznych podręczników.

W tym miejscu zacytuję list do marszałka Sejmu skierowany przez prezesa Zarządu Sto-warzyszenia UOZUN, Szczepana Siekierkę. „Członkowie i rodziny pomordowanych Polaków zrzeszone w Stowarzyszeniu Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu z wielkim zaniepokojeniem, a wręcz ze zgrozą dowiedzieliśmy się o projekcie uchwały Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, której przewodniczącym jest poseł Miron Sycz w sprawie potępienia „zbrodniczej akcji Wisła”. To dzięki operacji Wisła w 1947 roku przerwano nieustające mordy na bezbronnej ludności polskiej, głównie kobiet i dzieci.

Według badań i usta leń Stowarzyszenia UOZUN od 1939 r. do 1947 r. na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej II RP, organizacje ounow-sko-banderowskie zamordowały około 200 tys. Polaków, głównie na wsiach.

Po zakończeniu wojny w 1945 r. do 1947 r. w powiatach południowo-wschodnich obecnego państwa polskiego banderowska UPA zamordowała ponad 12 tysięcy cywilnej ludności i w walkach z rebeliantami zginęło ponad 2 tys. polskich żołnie-

rzy. Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodo-wi Polskiemu (IPN) na podstawie prowadzonych śledztw jednoznacznie potwierdziła, że Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojne formacje dopuściły się ludobójstwa, w rozumieniu prawa międzynarodowego, na bezbronnej ludności pol-skiej w czasie drugiej wojny światowej. Mimo zakończenia wojny i ustalenia granic pomiędzy Polską a Związkiem Radzieckim, rebelia upowska na niektórych terenach w dalszym ciągu mordowa-ła bezbronną ludność. Wśród ludności ukraińskiej ugrupowania banderowskie miały odpowiednie schronienie i zaopatrzenie materialne oraz osobo-we. Dążeniem ich było oderwanie od Polski ziem południowo-wschodnich. W celu przerwania dal-szego przelewania krwi i utrzymania integralności kraju zapadła decyzja przesiedlenia obywateli naro-dowości ukraińskiej na ziemie zachodnio-północne zwana operacją „Wisła”.

Szanowna Pani Marszałek, my, rodziny pomor-dowanych i wszyscy kresowianie, którzy doświad-czyli różnych okrucieństw w czasie wojny i po wojnie od okupantów niemieckich, sowieckich, a w szczególności od ukraińskich faszystów współ-pracujących z hitlerowcami, doskonale wiemy, co to znaczy przesiedlenie z rodzinnych stron, bo sami tego doświadczyliśmy. Nam, ocalałym od banderowskich noży i siekier nikt nie poma-gał w ucieczce, ani nie mieliśmy żadnej opieki. Teraz dowiadujemy się, że poseł Miron Sycz, jako przewodniczący sejmowej Komisji Mniejszości Narodowej i Etnicznej, domaga się potępienia operacji „Wisła”, a tym samym dąży do rehabili-tacji OUN-UPA. Należy podkreślić, że jego ojciec, Aleksander Sycz, był członkiem OUN i należał do najbardziej ludobójczej sotni UPA Iwana Szponta-ka, ps. „Żeleźniak”.

Po operacji „Wisła” Aleksander Sycz był więzio-ny w Jaworznie i Krakowie, i skazany przez polski sąd na karę śmierci za popełnione zbrodnie.

W związku z tym pytamy się Panią Marszałek, czy w wolnym państwie demokratycznym powi-nien taki poseł o jednoznacznych faszystowskich ounowsko-banderowskich poglądach przewodni-czyć komisji sejmowej? Dla nas, Polaków jest to upokarzające.”

Sądzę, że taki apel nie może pozostać bez echa.Zdzisław Daraż

poLiTyCzny skandaL w poLskiM seJMie

Page 12: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WANr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.12

W październiku 1999 roku polecia-łem niemieckimi liniami lotniczymi do Izraela. Przez parę dni zwiedziłem wszystko, co musi się zobaczyć w Ziemi Świętej. I ujrzałem tych, co to pochodzą z Mojżeszowa. Sama radość i trochę smutku. Starzy Żydzi z rze-szowską młodością w sercu. Bardzo stary Chaimek F. rodem z ulicy Naru-szewicza, którego birger pozbawił obu nóg, umyślnie dokręcił się z Haify do Tel Avivu, żeby zobaczyć jednego goja z Raisze. Jego rzeszowska rodzina, to była jedna bida. W suterenie siedmioro drobiazgu, chora matka i ojciec, co to na wyrobie szczotek chciał dorobić się. Prosty, stary Żyd, a przecież w swoisty sposób rozumny. On tak powiedział: - Posłuchaj Bogusław rzeszowskiego Żyda, co to kochał tamtą Polskę. Wielki Pan Bóg dużo zaryzykował dając nie-którym Polakom bycie wolnymi. – Nic dodać, nic ująć!

Jeżeli Pan Bóg stworzył człowieka od razu w całości to w porzo, ale jak kolejno dolepiał poszczególne kawałki, to najmniej czasu poświęcił na ulepie-nie mózgu. Tu nie chodzi o tych, co wymyślili proch, bombę atomową czy komputer. Wątroba, żołądek i trzustka, prócz wytwarzania klajstru na zatwar-dzenie i sraczkę, produkują także odpo-wiednie złości. Najbardziej medialne są te, wyrażane słowami. Te inne, jak: wystawianie jęzora, zgrzytanie zębami czy plucie, to nie są za bardzo treściwe. Kto prowadzi ten wspaniały salon mody, w którym uczą takiego językowego sznytu? Ma się rozumieć, że gdy siarczyście rzuci się mięchem, to któraś z tych podrobowych złości wycisza się. Trochę dziwne, jak można przy pomocy całego referatu wygłosić sedno nienawiści, piekielnej złości i wiadro grzechotnikowego jadu. Niby wszystkie mody kiedyś przemijają, chociaz ta...?

Przyznaję, nigdy nie miałem dość śmiałości, żeby zapytać znajomych rzeszowskich Żydów o ich praktyki religijne, czy w ogóle o ich wiarę. Były przecież w Rzeszowie między-wojennym dwie okazałe synagogi i kilkanaście domów modlitwy. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że według roczni-ka statystycznego z roku 1938 niewielu ponad 1000 stałych mieszkańców Rze-szowa pochodzenia żydowskiego okre-ślało się jako bezwyznaniowi. Byli to

przede wszystkim: adwokaci, lekarze, hurtownicy i bogaci kupcy. Chodzili oni obowiązkowo tylko raz w roku do synagogi, w święto Jom Kipur. Wiele, może nawet bardzo, dzieliło Polaków od Żydów. Przede wszystkim religia. To temat tak słony jak Morze Martwe.

Ilu rzeszowiaków pochodzenia żydowskiego przeżyło gehennę II wojny swiatowej? Boże jedyny, któż to wie? Jak uratowali się, kto im pomagał, jak przetrwali tyle lat? Nie zadawałem takich pytań, chyba że sami chcieli o tym mówić. Jeżeli nawet wspominali to bardzo oszczędnie. Wielu nie wytrzy-mywało. Na Baldachówce polska rodzi-na ukrywała dwóch braci. Młodszy wyszedł w nocy na podwórko zapalić papierosa. Nie wrócił. Poniżej mostu kolejowego Wisłok wyrzucił ciało utopionego Żyda. Także dwóch braci wywiezionych z rzeszowskiego getta do Oświęcimia stało pewnego ranka na placu apelowym, gdy długa kolumna Żydów przechodziła do komory gazo-wej. Młodszy brat dobrowolnie dołączył do tych straceńców. Nie wytrzymał! Starszy przeżył. Klara Maayan zapła-ciła dwu polskim chłopom, którzy wyciągnęli pod kolczastymi drutami jej brata z Pustkowa. Był chory na gruźlicę. Zmarł jako wolny człowiek dwa tygodnie po uratowaniu. Czy to są opowieści prawdziwe? Co to dzisiaj ma za znaczenie! Edward Metal, Żyd rzeszowski z ulicy Zbyszewskiego,

jednoznacznie powiedział mi: - Nas i was mordowali bez pamięci. Mimo tego, jako naród tożsamy ocaleliśmy, Polacy społecznie przegrali, ale za to wygrali jak rycerze, indywidualnie. – Czy to prawda?

Paul Sternschuss, zamożny Żyd z ulicy Lwowskiej, nie wytrzymał ław-kowego getta na Jagiellonce i skończył studia handlowe we Francji. Brał nawet udział w wojnie niemiecko-francuskiej jako żołnierz polski. Pinkas był bardzo rozumnym człowiekiem. Dziwne tro-chę, ale nie czuł się Żydem w środku, jak sam pisał. Był do końca Polakiem i to z Rzeszowa. Miał w Rzeszowie nianię, która miała z nim same utrapie-nia, zwłaszcza przy jedzeniu. Człapała za nim biegającym pod kasztanami i wołała: - Piniu ukąsz, no ukąsz Piniu! W dłoni trzymała pewnie coś dobrego do jedzenia, bo Piniu miał w domu wszystko.

Właśnie ten rzeszowski Żyd wyna-lazł pochodzenie swojej rodziny od samego Olivera Cromwella, który w roku 1647 zabowiązał się pozwo-lić Żydom na powrót do Anglii. W zamian za życie króla Karola I i pomoc finansową. Kto zna historię tamtych burzliwych czasów, to wie, kto to byli Menassah ben Israel i król Anglii Edward I. Wystarczy powiedzieć, że celem Menasseha nie było propagowa-nie judaizmu, ale uczynienie z Żydów prawdziwych chrześcijan.

W każdą rocznicę odzyskania nie-podległości przez Rzeczpospolitą w synagodze rzeszowskiej rabin odpra-wiał uroczyste modły. Ani jedno z ważnych świąt żydowskich nie było honorowane w kościele katolickim. A gdy już o wielkich ludziach mówimy, to zahaczmy o naczelnika Piłsudskiego. Dlaczego nigdy nie przyjechał do Rze-szowa w okresie swojego życia, w swojej niepodległej? To, że drugą żonę miał pochodzenia żydowskiego, to może być pół prawdy. Była inna przeszkoda. Nasz lokalny bohater, Leopold Lis Kula, zginął jako legionista. Ma w Rzeszowie swoją ulicę i pomnik, został w tym mieście również pochowany, na cmen-tarzu pobicińskim. Pogrzeb miał nie-zwykle uroczysty, lecz bez naczelnika, a tylko z okazałym wieńcem „Swojemu chłopcu”. Dlaczego osobiscie do swoje-go chłopca nie przyjechał? Własnymi oczyma czytałem notatkę napisaną własnoręcznie przez rzeszowianina, podoficera Rusina, na którego rękach skonał Lis Kula. Nie mam zamiaru podawać przyczyn śmierci sławnego pułkownika. Naczelnik musiał te fakty znać, a są one... Historia bez legend to nie historia.

Z moich szczerych, żydowskich przy-jaciół pozostał tylko głogowski Naftali Langsam, urodzony na Piasku w 1924 roku. Dzwonił z Tel Avivu z noworocz-nymi życzeniami. Łzy wzruszenia mogą być też serdeczne!

Stanisław Kłos

MóJ powoJenny rzeszów rzeszów Bez żydów

Jeszcze nie tak dawno ludzie pamiętający tamte czasy wspominali je z łezką w oku. Prawdą jest, że poczynając od drugiej połowy XIX wieku Polakom żyło się tu lepiej niż w pozostałych dwu zaborach i ten wła-śnie okres utkwił w pamięci naszych pradziadków i dziadków. A że bieda była, bo była, nie wszystkim mogło

być dobrze. Czy dzisiaj jest inaczej? Przejdźmy jednak do zasadnicze-

go tematu. W czasach galicyjskich ukształtował się pewien specyficzny dla tego regionu, przypomnijmy, że wielonarodowościowego i wielokultu-rowego, typ miasteczka, jego funkcji i zabudowy, dodajmy, że i mentalności jego mieszkańców. Centrum takiego miasteczka zajmował obszerny rynek z wszystkich stron zabudowany charak-terystycznymi drewnianymi domami, często z podcieniami. Każdy taki dom był mieszkaniem i warsztatem pracy, a także sklepem. Z reguły zajmowali je rzemieślnicy, rzadziej kupcy czy ludzie innych zawodów. Takie mia-steczko stanowiło zaplecze wymiany towarowej głównie dla okolicznych wiosek, ale nie tylko. W czas jarmar-ków i targów zamieniało się w taki ówczesny market wypełniony tłumem ludzi, pełen wozów, koni, bydła i nie-rogacizny. Miejscowi wystawiali swoje towary na podcieniach, przyjezdni rozkładali kramy na rynku, bądź han-

dlowali wprost z furmanek.W na sz y m re g ion ie

miasteczek z tego okresu było sporo. Wiele z nich z obszernym rynkiem i reliktami starej zabudowy przetrwało do dziś, zmienił się tylko ich charakter, moż-na tu wymienić Pruchnik, Jaćmierz czy Mrzygłód. Szkoda, że dla wielu to już tylko historia.

Jak w czasach swojej świetności, czyli na prze-łomie XIX i XX wieku,

wyglądało takie galicyjskie miastecz-ko, możemy zobaczyć w Parku Etno-graficznym Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Po kilkudzie-sięciu latach starań i kilku latach budowy otwarto je latem 2011 roku. Dla mnie wygląda nieco sztucznie, drewno jest jeszcze zbyt świeże, ale imponuje, ludzi zachwyca i przyciąga tłumy zwiedzających.

W otoczeniu obszernego rynku wybrukowanego tzw. kocimi łbami, czyli kamieniami zebranymi z pól lub koryt rzek i potoków, stoi 26 drewnia-nych domów o różnym charakterze i przeznaczeniu. Wśród nich tylko dwa to stare budynki przeniesione z innych miejscowości, pozostałe to budynki nowe, wierne rekonstrukcje domów,

jakie niegdyś tworzyły zabudowę oko-licznych miasteczek.

Są tu domy mieszkalne i domy rzemieślników – szewca, zegarmistrza, krawca i przedstawicieli innych zawo-

dów, nie brakuje tu remizy strażac-kiej, poczty i pie-karni. Wszystkie, do najdrobniejszego szczegółu, stylowo urządzone, wypo-s a ż one w s t a re bibeloty i potrzebne drobiazgi, naczynia kuchenne i zasta-wy, urządzenia nie-zbędne w gospo-darstwie domowym oraz warsztaty pra-cy z pełnym wyposażeniem.

W narożniku pierzei północnej stoi dom rabina, na zewnątrz podobny do innych, ale wewnątrz urządzony

„cimes”. Kuchnia, pokój sypialny, pokój rabina i najważniejszy stołowy z pełną zastawą na stole przygotowaną do sza-basu. Pośrodku pierzei zachodniej stoi obszer-ny budynek poczty z mieszkaniem poczmi-strza. Poczmistrz to nie dzisiejszy listonosz, w miasteczku to był ktoś, widać to po wnętrzu jego mieszkania. Jest duże, z nieby wałym smakiem i pedanterią urządzone, wszystko

od mebli poczynając po najmniejszy drobiazg ma sobie właściwe miejsce. Oczywiście jest tu i pomieszczenie samego urzędu z typowym okienkiem dla petentów, wewnątrz także sto-

sownie urządzonym. Jest i piekarnia, gdzie można kupić wypieki, także i te znane już tylko naszym babciom i prababciom.

W jednym z domów możemy zoba-czyć warsztat malarza ikon, gdzie od święta możemy spotkać zapracowa-nego artystę. Z twórcą można uciąć sobie pogawędkę, chętnie udzieli nam informacji na temat istoty ikony i sztuki jej pisania. Jego dzieła można tu też kupić. Artysta w miastecz-ku to nie przypadek. W Jaśliskach, dawnym miasteczku położonym w Beskidzie Niskim, mieszkała swego czasu rodzina Bogdańskich, znanych malarzy ikon.

Na tym wypada poprzestać. Okre-ślone ramy artykułu nie pozwalają na zbyt obszerne rozwijanie tematu, zresztą żaden opis nie odda wiernie istoty i klimatu tego miasteczka. To trzeba zobaczyć i aby oglądnąć wnę-trza nie żałować dodatkowego grosza na przewodnika. Sanocki skansen także zimą ma wiele uroku.

gaLiCyJskie MiasTeCzko

Bogusław Kotula

Hektaryzm – ponoć jest to to ideologia, podług komisarza radziec-kiego, Jerzego Cyprysia, wyznawana przez prezydenta Tadeusza Ferenca. Z grubsza zasadza się na posądzeniu wzmiankowanego prezydenta o zagar-nianie dla miasta ościennych hektarów bez dysponowania możliwościami ich uprawiania. Z pewnością zacnemu radnemu chodziło o agraryzm, ale ten także nie ma tu żadnego zastosowania. Jako odyplomowany przez wyższą uczelnię historyk winien to z wyjąt-kową ostrością etymologicznie poj-mować. Hektaryzmu zaś jeszcze nikt nie zdefiniował, zatem akurat tu przed komisarzem świetlana przyszłość naukowa i wizjonerska stoi otworem, jak najbardziej. Z pełną życzliwością będę jej kibicował, ba, nawet medial-nie i emocjonalnie z pełnym odda-niem wspierał. Wyjatkowo bowiem cenię sobie nietuzinkową innowa-cyjność zacnego radnika miejskiego w kwestiach wyszukiwania nie tylko dziur w całym, ale w ogóle dziur bez jakiejkolwiek całości, czyli dla samych

dziur. Twierdzi on bowiem, że dziura jest tam, gdzie nie ma nawet jej otocz-ki. Mój przyjaciel zaś twierdzi, że to jest jednak uleczalne pod warunkiem ozdrowieńczej pielgrzymki, gdzie trzeba. Ale zdefiniowanie hektaryzmu jest godne mszy! Osobiście takową intencję jestem gotów zamówić nawet u któregoś z kapelanów rolniczych, tyrających dla wydajności z każdego hektara .

pierdoły z pis – dostrzegł Frasy-niuk. Wielu o tym wiedziało, a Fra-syniuk tylko o tym ponoć powiedział. Ale pojęcie pierdoła ma interesujące pojmowanie językowe. Pierwotnie był to ktoś, oddychający głośno odwrotną stroną przewodu pokarmowego. W staropolszczyźnie był to pard. Stąd cały szereg nazwisk mających swoje źródło w przydomkach, przezwiskach i nawet w pośmiewiskach: Parda, Poparda, Popardowski, Popardnik, Popardny itp. Frasyniuk ma rację! Staropolskiego pardu u pismanów dostatek, czyli po nowemu solidnego pierdu. Ma być głośno i z możliwie

największym smrodem, najlepiej kapuściano-grochowym z dodatkiem chrzanu i suchej rzepy. I, oczywiście, takowy jest! Tylko dlaczego nie może ta mądrość przebić się chociażby radiomaryjnie? Wychodzą jedynie pierdoły słowne i nie tylko. Jakoś ostatnio schowano nam myszowatego Macierewicza, pomaturalnego Kuch-cińskiego i przaśnego Jurgiela. Czyżby nie zasługiwali na nominację zacnego i rzeczywiście nonkorformitycznego Frasyniuka?

rozluźniacz – to podług szopka-rzy Sobczaka i Szpaka coś w rodzaju flaszki przyzwoitej gorzały, niezbędnej dla osiągnięcia przez porządnego Polaka i katolika komunikatywnej życzliwości dla otoczenia. Bez tego ponoć żaden ziomek nie wydoli. Z grubsza wiadomo, co kryje ta idea. Bez owego rozluźniacza leje się z człowieka tylko żółć miast złotoustego miodu i narodowej żarliwości. Żyć w takim stanie trudno, a nawet niemożebnie. Zresztą widać to gołym okiem! Do diety samorządowej powinni dodawać

stosowną porcję owego rozluźniacza, podobnie jak przed solidną bitwą od starożytności do czasów ostatniej woj-ny światowej. Ponoć od stężenia treści gradusowej tego rozluźniacza zależał poziom patriotycznego poświęcenia i ofiarności bojowników.

zapunktował – ponoć nasz sko-czek boazeryjny. Ci skaczący na nartach tak wyzywani są przez tych, którzy skaczą na desce, czyli para-pety. Sam fakt śnieżnego poruszania się innym sposobem, aniżeli dupen platzen i do przodu, jest godzien szacunku i ogólnego poważania. Zdo-bywanie zaś przy sposobności jakichś tam punktów jest wręcz chwalebne i budujące narodową dumę. Natomiast językowe ucho mimo wszystko więd-nie. Nie zamierzam kusić się o jakąś etymologię i językowe poszukiwanie logiki. To określenie nie zasługuje na coś takiego ze względu na wyrazisty idiotyzm semantyczny. Zdobycia jakichś, nawet ważnych punktów, nie można zestawiać z takimi konstruk-cjami, jak: zamykanie, zaciemnianie,

a już na pewno nie z zaśmiecaniem. Tworzenie form czasownikowych od rzeczowników podlega jakimś tam regułom językowym.

zmalenie – głupsz ego neologizmu redaktor programu tvp wymyślić już nie mógł. Z kontekstu wynikało, że chodziło mu pewnie o to, iż nie-możliwe jest zmniejszenie zagrożenia zabójstwami poprzez zakaz posia-dania broni. Wyraz zmalenie jest językowym dziwolągiem, godnym uwagi, gdyż podobnych inicjatyw językowych nieco pojawia się ostatnio. Odprzymiotnikowe tworzenie form rzeczownikowych było mało prakty-kowane. A już takie, które wynikają z przymiotniowego stopniowania, tym bardziej. Ale niedouczony pan redaktor pierdyknął takim pojęciem i pewnie ileś jego oglądaczy uzna to za językową poprawność. Czy istnieje rzeczownik malenie? O takim nic nie wiem. Jak zatem możliwe jest połą-czenie go z przedroskiem z-? Może owa przypadłość dotyczy wyłącznie językowego drewna medialnego?

HekTaryzM rozLUźniaCzeM zapUnkTowaŁnowoMowa

Roman Małek

Pierzeja rynku

Salon w domu rabina

Poczta

Page 13: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WA Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.13Rozmaitości

TA

NK

UJ

STAcJA bENZyNOWA Ul. lUbElSKA

wiTraż z FUToMyMieczysław Arkadiusz Łyp

jest poetą, krytykiem literackim, fotografikiem. Jest aktywnym promotorem kultury i sztuki pod-karpackiej. Opublikował wiele książek i tomików wierszy. Jest członkiem Oddziału Związku Literatów Polskich w Rzeszowie, członkiem Stowarzyszenia Twór-ców Fotoklubu RP w Warszawie. Należy do grona współzałożycieli Towarzystwa Przyjaciół Rzeszo-wa. Jest dwukrotnym laureatem Nagrody Oddziału ZLP w Rze-szowie „Złote Pióro”. W 2012 roku wydał dwa tomiki wierszy, jeden to „Panta rei” oraz drugi „Witraż z Futomy”. Zbiegło się to również z otrzymaniem w tym samym roku Nagrody Zarządu Województwa Podkarpackiego za całokształt działalności w dziedzinie twórczo-ści artystycznej, upowszechniania i

ochrony kultury.W wierszach Mieczysława A.

Łypa opublikowanych w najnow-szym tomiku „Witraż z Futomy” widać, jak autor zafascynowany jest folklorem i sztuką ludową. W spotkaniach, które już odbył uczestniczyło wielu rzeźbiarzy, muzyków, rękodzielników, arty-stów ludowych. Pierwszą część tomiku autor poświęca „małej ojczyźnie” jaką jest Futoma i jej okolicom. W drugiej części poka-zuje miejsca i krajobrazy okoliczne, nieco dalsze, ale współtworzące pejzaże łagodnych wzgórz i roz-ległych pól. Osobną część tego tomiku stanowią ilustracje, czyli fotografie autora, związane z sze-roko pojętą materią wierszy.

Tomik dopełniony tłumaczenia-mi (na języki: angielski, francuski, rosyjski, niemiecki i ukraiński)

stanowi ciekawą i piękną wizytów-kę miejsc i ludzi. Słowem krainy, która nosi nazwę Futoma.

Stanisław Rusznica

Są takie miejsca, do których wchodzi śię pierwszy raz, spędza kilka chwil, a wychodząc, myśli się, kiedy tu wrócić. Takim miej-scem w Rzeszowie jest Pub Galeria „Stara Drukarnia”. Znajduje się ona w niepozornym acz urokli-wym zakątku miasta, za Starą Synagogą. Niektórzy nawet mówią, że jest to kawałek krakowskiego Kazimierza. Odbywają się tam wernisaże wystaw, koncerty, poka-zy filmowe, wieczory tematyczne.

Ostatnio odbyło się poetyckie spotkanie z cyklu „Ona i On. Prze-strzeń i Czas”, którego bohaterami byli dorota kwoka z Rzeszowa i Marek petrykowski z Krosna. Prezentowali oni naprzemiennie własne teksty z wydanych tomi-ków. W przerwach można było posłuchać pięknych piosenek w wykonaniu Michała podgórskie-go. Dorota Kwoka, znana poet-ka, malarka, animatorka kultury opublikowała już wiele tomików poezji, m.in.: Otwieranie róży,

Jestem, Na skrzydłach wiatru, Za progiem, Zamknięte w kufrze.

Marek Petrykowski zaprezen-tował wiersze z debiutanckiego tomiku pt. „Cytrynowo”. Ci, któ-rzy przybyli na spotkanie mieli możliwość kupić sobie tomiki, a także za sprawą konkursu prze-prowadzonego przez Annę Ruszel – wygrać. Spotkanie miało też cha-rakter związkowy, jako, że Dorota Kwoka i Marek Petrykowski to działacze związku zawodowego „Budowlani”. Stąd też obecność na spotkaniu wielu osób z tej bran-ży na czele z przewodniczącym Okręgowego Zarządu „Budowlani” stanisławem ruszałą. Wśród wie-lu przyjaciół Doroty i Marka, byli też: dr zofia Brzuchowska, dr sta-nisław dłuski, Jan Tulik, ryszard zatorski, danuta zatorska, Bogu-sław kotula, Józef Tadla, piotr rędziniak, eugeniusz Buczek ps. Nixon. Spotkaniu towarzyszyła wspaniała atmosfera.

Stanisław Rusznica

poeTyCkizaśCianek

10 grudnia 2012 r. w świetlicy Szkoły Podstawowej nr 25 przy ul. Starzyńskiego w Rzeszowie odbył się po raz drugi międzyszkolny konkurs plastyczny dla dzieci młodszych ze szkół podstawowych

i placówek oświatowych miasta Rzeszowa i okolic. Ideą konkursu było kształtowanie umiejętności dostrzegania piękna ojczystego krajobrazu, zachęta do zwiedza-nia malowniczych zakatków oraz

stosowania ciekawych technik plastycznych w ekspresyjnym pre-zentowaniu uroków naszego kraju. Z 17 placówek wpłynęło 111 prac, które eksponowane są na wystawie pokonkursowej w świetlicy szkoły. Laureaci tego konkursu zostali wyróżnieni nagrodami i pamiąt-kowymi dyplomami, specjalnie wykonanymi na tę okazję. Honory gospodarza pełniła Bożena zięba, dyrektorka szkoły, która gratulując sukcesów młodym laureatom, wrę-czała nagrody i dyplomy.

W scenicznej opowieści „Piękna Polska” wystąpiły uczennice szko-ły: Julia Cymbalista, Dominika Kontek, Julia Markowicz, Zuzanna Piróg z klasy IVa oraz Wiktoria Mularska i Patrycja Rożek z klasy IIc. Konkurs przygotowały i pro-wadziły nauczycielki tejże szkoły dorota sroczyńska i grażyna wieczorek.

Ryszard Lechforowicz

piękna nasza poLska CaŁaDorota Kwoka i Marek Petrykowski. Fot. Mieczysław Kowal.

Laureaci konkursu z dyrektorką Bożeną Ziębą.

Page 14: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WANr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.14

Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Spółka z o.o. 35-055 Rzeszów, ul. Naruszewicza 18

NN AA SS ZZ AA WW OO DD AA TT OO CC ZZ YY SS TT AA PP RR ZZ YY JJ EE MM NN OOŚŚĆĆ !!

sekretariat: 17 85 36 728, fax: 17 85 09 658 centrala: 17 85 09 600 pogotowie 994, 17 85 35 539 (całodobowo)

Podkarpacka Nagroda Gospodarcza 2009, Diament Forbesa, Zielony Laur 2009, Złota Setka „Nowin”

OFERUJE:

■ PODŁĄCZENIA WOD-KAN

■ USŁUGI PROJEKTOWE

■ SERWIS POMP FLYGT

■ USŁUGI SPRZĘTEM SPECJALISTYCZNYM

■ BADANIA LABORATORYJNE WODY

■ BADANIA LABORATORYJNE ŚCIEKÓW

■ USŁUGI GEODEZYJNE

Nasze laboratorium ścieków posiada certyfikat akredytacji PCA

www.mpwik.rzeszow.pl

Poseł Jerzy Miller wnioskuje, aby postawić pomnik dla generała Jaruzelskiego. Według raportu CIA interwencja wojsk Układu War-szawskiego w Polsce kosztowałaby śmierć 200 tys. Polaków.

***

Rzeszów kinami stoi. Pięć kin, 21 sal pro-jekcyjnych, 4731 miejsc na widowniach. Tak po otwarciu nowego multipleksu w galerii Rzeszów wygląda rynek kinowy w stolicy Podkarpacia.

***

W Wyższej Szkole Prawa i Administracji odbyła się pierwsza obrona rozprawy doktor-skiej z zakresu nauk prawnych. Tematem pracy Joanny dziedzic była „Sądowo-administracyjna kontrola aktów planowania przestrzennego gmi-ny”. Obrona ta to efekt przyznanych uczelni w 2011 roku, jako jedynej w regionie, uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora nauk prawnych

***

katarzyna grochola, autorka najnowszej powieści „Houston, mamy problem”, zwierza się, że w pierwszym etapie kapitalizmu w Polsce myła kible w Anglii, była salową i pracowała w biurze matrymonialnym. I w ten sposób powi-tała „wolność i demokrację”

***

W centrum miasta działa knajpa Peweks, w której ze ścian spoglądają na klientów portrety polityków z czasów PRL. Wieczorem, tuż przed wejściem do Peweksu, możemy spotkać na swojej drodze funkcjonariuszy milicji. Stroje milicjantów są autentyczne. Wchodzących legi-tymują milicjanci. O dowód zapytają i 18-latka, i 40-latka. I nie tylko dlatego, żeby sprawdzić,

czy klient jest pełnoletni. W jednym z najwięk-szych w mieście pubów mamy do wyboru aż pięć sal. Trzy z nich już doczekały się nazw. Bawić możemy się więc w salach: obywatelskiej, fajrant i I sekretarza. Wchodząc do lokalu wita nas plakat z informacją: „Klient w krawacie jest mniej awanturujący się”. Nad suszarką do rąk wisi tabliczka „Przestrzegaj instrukcji obsługi”, a w kabinach „Po skończonej pracy, załóż majtki”.

***

Kładka z nagrodą. Pierwsza w Polsce okrągła kładka dla pieszych, zrealizowana przez firmę Skanska, zwyciężyła w IV edycji „Konkursu Mostowego” im. Maksymiliana Wolfa. Jury konkursu doceniło walory estetyczne obiektu i kunszt inżynierski budowniczych

***

Bez otwierania czaszki pacjenta zoperują mózg lekarze ze Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Rozszerzenie zakresu operacji, jakie wykonują rzeszowscy neurochirurdzy, jest możliwe dzięki zakupowi nowoczesnego sprzętu. Endoskop kosztował blisko pół miliona zł. Endoskop jest już w szpitalu, przypomina cienką, elastyczną rurkę. W środku jest kanał roboczy dla narzędzi chirurgicznych. Na koń-cu przewodu znajduje się mini kamera, która pozwala lekarzowi zajrzeć w głąb ciała pacjenta. Uzyskany obraz jest przesyłany do monitora na sali operacyjnej. Tkanka mózgowa jest nie-zwykle delikatna. Podczas zabiegu każdy ruch ma znaczenie, kluczowa jest precyzja. Pierwsze zabiegi już w styczniu. Technika endoskopowa pozwala uniknąć otwierania czaszki pacjenta. Dzięki temu operacja jest mniej ryzykowna niż klasyczna. Rzadziej zdarzają się powikłania, pacjent szybciej wraca do zdrowia. W planach jest wykonywanie ok. 100 zabiegów z użyciem endoskopu rocznie

króTko

Unihokej jest sportem drużynowym. Jego historia rozpoczęła się w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. W tym czasie w USA młodzież zaczęła grać plastikowymi kijami oraz krążkiem na zwykłym boisku. Gra nazywała się wte-dy floor hockey, a pierwszy turniej w tej dyscyplinie został zorganizowany w 1976 roku w stanie Michigan. Gra w tej formie jest wciąż popularna w Ameryce Północ-nej. Wkrótce unihokej zyskał również na popularności i rozprzestrzenił się na kraje starego kontynentu. W dzisiejszych czasach unihokej, zwany często floorbal-lem, dominuje na boiskach w Szwecji, Finlandii, Szwajcarii, Norwegii, Polsce oraz Czechach.

W Rzeszowie organizatorem roz-grywek w unihokeju jest Międzyszkol-ny Ośrodek Sportowy. Ostatnio odbyły się na terenie Gimnazjum nr 10 miejskie finały rozgry-wek szkół gimnazjalnych. Zawody przeprowadzono osobno w kategoriach dziewcząt i chłopców. Zgodnie z regulaminem rozgrywek drużynę sta-nowili uczniowie z jedne-go gimnazjum. Drużyna liczyła 12 zawodników (w całym turnieju) w tym 5 zawodników na boisku plus bramkarz i 6 zawod-

ników rezerwowych. W kategorii dziew-

cząt w pierwszej finało-wej piątce znalazły się drużyny w kolejności z gimnazjów: nr 10, gim-nazjum im. Jana Pawła II Sióstr Prezentek oraz z gimnazjów nr 2, 9 i 7. Najlepsza drużyna z Gimnazjum nr 10 uzy-skała 8 punktów. Grała w następującym składzie: Karolina Żebrakowska, Aleksandra Kocot, Patry-cja Gwizdała, Aleksan-dra Kapl ita , Monika Skrabalak, Klaudia Wój-

cik, Aleksandra Koszela, Natalia Ferenc, Patrycja Kruk, Kinga Nędza, Karolina Urban, Anita Czyż, Gabriela Dyga. Tre-nerem drużyny jest artur kaplita.

W kategorii chłopców w pierwszej piątce uplasowały się drużyny z gimna-zjów: JPII, 10, 9, 2 i 7. Drużyna z Gimna-zjum im. Jana Pawła II Sióstr Prezentek, która zajęła pierwsze miejsce uzyskała 6 punktów. Grała w składzie: Hubert Gromadzki, Krzysztof Kornaga, Jarosław Oskroba, Konrad Chmiel, Krzysztof Kowal, Jan Łach, Karol Majchrowski, Radosław Szwaja. Trenerem drużyny jest aneta Curzytek.

Wszyscy finaliści otrzymali puchary, medale i dyplomy.

Stanisław Rusznica

UniHokeJFinaŁy giMnazJaLne W dniu 1 grudnia 2012 r. pod

patronatem prezydenta miasta Rze-szowa, Tadeusza Ferenca, preze-sa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, kazimierza grenia oraz prezesów Dziecięcej Akademii Fut-bolu Leszka rejusa oraz waldema-ra kłosa, w hali sportowej im. Jana Strzelczyka na Podpromiu odbył się Turniej Mikołajkowy Rzeszów Cup 2012 w piłce nożnej, rocznik 2002 i młodsi.

W turnieju wzięło udział 12 drużyn z regionu Podkarpacia. Oficjalnego otwarcia dokonał pre-zes Kazimierz Greń. Wyraził on zadowolenie z przeprowadzania tego typu imprez. Podkreślił ogromne znaczenie dla przyszłości piłki noż-nej faktu wczesnego rozpoczęcia szkolenia, fa-chowości szkoleniowców oraz zaangażowania rodziców w organizację przedsięwzięcia. Za-pewnił również o swym poparciu oraz o udzie-laniu wszelkiej możliwej pomocy w promowa-niu wartościowych inicjatyw związanych z piłką nożną na Podkarpaciu a szczególnie szkolenia dzieci i młodzieży.

W turnieju na uwagę zasługuje ogromna am-bicja, duże zaangażowanie oraz czystość w grze wszystkich uczestników. Ważne jest szczegól-nie to ostatnie. Wszystkie media mówią o grze fair play, jednak nie zawsze jest ona stosowana, szczególnie w piłce nożnej w rozgrywkach ligo-wych.

Turniej wygrała sprawiająca najlepsze wraże-nie w czasie całego turnieju i co najważniejsze mająca najwięcej szczęścia, drużyna DAP Dę-bica, która pokonała w karnych BENIAMINKA Krosno. Warto jednak zwrócić uwagę na obie drużyny z Jasła, szczególnie na drużynę UKS-6 Jasło, której zawodnicy dzięki bardzo dobremu

wyszkoleniu technicznemu oraz bardzo dobrej organizacji gry, przeprowadzali błyskotliwe akcje siejąc popłoch u przeciwników. Tak los sprawił, że w jednej grupie drużyna UKS-6 była razem z drużyną BENIAMINKA Krosno, ekipą o podobnych walorach. Jednak w bezpośrednim pojedynku (mecz tych drużyn zakończył się re-misem) zabrakło im trochę szczęścia. Myślę, że o Michale Rakoczym i jego kolegach z Jasła na pewno jeszcze nie raz usłyszymy. Inne druży-ny radziły sobie z różnym skutkiem, ale trzeba podkreślić duży postęp w stosunku do rozegra-nych wcześniej turniejów (jest to 4. turniej orga-nizowany przez DAF – w tym drugi w hali). Nie bez znaczenia też jest o wiele krótszy okres tre-ningów (1,5 roku) ekip z dołu tabeli w stosunku do pierwszej czwórki (ok. 5 lat). W każdym ra-zie widać ciężką pracę jaką wykonują trenerzy poszczególnych drużyn.

Na zakończenie turnieju głos zabrał zastęp-ca prezydenta miasta, stanisław sienko, który w ciepłych słowach podziękował wszystkim uczestnikom za sportową walkę, a organizato-rom pogratulował sprawnego przeprowadzenia zawodów. Następnie razem z wiesławem Ci-skiem, wielokrotnym reprezentantem Polski w piłce nożnej, wręczył pamiątkowe puchary, dy-plomy oraz nagrody rzeczowe.

Ostateczna klasyfikacja: 1. DAP Dębica, 2. BENIAMINEK Krosno, 3. UKS 6 Krosno, 4. CZARNI Jasło, 5. AP Stalowa Wola, 6. GRUN-WALD Rzeszów, 7. STAL Mielec, 8. RESOVIA, 9. ZIOMKI Rzeszów, 10. STAL Rzeszów, 11. DAF 02 Rzeszów, 12. DAF 03 Rzeszów. Najlep-szym bramkarzem turnieju został Kacper Biesz-czad (Beniaminek Krosno), królem strzelców Michał Rakoczy (UKS 6 Jasło), najlepszym za-wodnikiem turnieju Max Cetnarski (DAP Dę-bica).

Ryszard Lechforowicz, fot. Józef Gajda

TUrnieJ MikoŁaJkowy

Uczestników turnieju wita prezes Kazimierz Greń.

Drużyna dziewcząt z Gimnazjum nr 10

Drużyna chłopców z Gimnazjum JPII Sióstr Prezentek Dynamiczna akcja młodych piłkarzy.

Page 15: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WA Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.15wieśCi spod kiJa

Bez wątpliwości połów ryb w okresie zimo-wym przysparza nam wiele trudności, nie tylko z powodu warunków atmosferycznych. Ryby, zwierzęta zmiennocieplne, są ospałe, żerują bardzo słabo. Pobierają tylko pokarm, dla zdobycia którego zmuszone będą do zuży-cia minimalnej ilości energii. Niewiele zda się nęcenie. Pozostaje nam poszukiwanie miejsc ich przebywania, tzw. zimowisk. Będą to naj-częściej miejsca osłonięte, dość głębokie zatoki porośnięte gęstą roślinnością.

Styczeń to trudny czas dla ryb i wędkarzy. Towarzysząca nam od lat niestabilna pogoda nie pozwala przewidzieć jaki będzie początek roku. Zima potrafi spłatać figla i zamiast mroźnego i śnieżnego stycznia, zaskoczyć typowo późnojesienną pogodą, wietrzną i pochmurną, z temperaturą powyżej zera.

Kaprysy pogody nie powinny jednak odstraszyć nas od wypadów nad wodę. Gdy po kilku mroźnych dniach na powierzchni zbiorników utworzy się pokrywa lodowa sprawdźmy swoje umiejętności w wędkarstwie podlodowym. Nie wychodźmy na lód, jeżeli nie ma on przynajmniej 10 cm grubości. Naj-lepiej na łowy podlodowe nie wybierajmy się samodzielnie.

Lód pokrywający zbiorniki wodne porów-nać można do ciepłej kołdry, dzięki której w wodzie panują w miarę stabilne warunki. Pokrywa lodowa wywiera jednak niekorzystny wpływ na środowisko wodne. Im grubszy lód, zwłaszcza pokryty warstwą śniegu, tym mniej światła przenika do wody. Rośliny produku-ją mniej tlenu, co zwłaszcza w zbiornikach zamkniętych, pozbawionych przepływu wody powoduje tzw. przyduchę, a ta z kolei może doprowadzić do masowego śnięcia ryb. Jednak łowienie ryb zimą to wspaniały relaks, które-mu czasem towarzyszą spore emocje.

Podstawowym sprzętem są krótkie wędecz-ki z tzw. kiwakiem, zaopatrzone w kołowrotek z nawiniętą cienką żyłką (0,10-0,14 mm). Przynęty to błystki podlodowe, lub imitacje kiełża zdrojowego (mormyszki), których duży wybór oferują sklepy wędkarskie. Skuteczne bywa także łowienie metodą spławikową przy użyciu jako przynęty larw ochotki.

Naszą zdobyczą będą okonie, płocie, krąpie, czasem dorodny leszcz. Zimowe wędkowanie to nie tylko połowy podlodowe. Jeżeli warunki atmosferyczne pozwalają, wybierzmy się nad rzekę i powędkujmy metodą przepływankową.

Niektóre gatunki ryb nawet w zimie prze-bywają blisko nurtu rzeki (kleń, jelec), a w spokojniejszych i niezamarzniętych zatokach zimują płocie, okonie, leszcze. Sprzęt stosuje-my delikatny. Wędzisko 4-5 m, kołowrotek z nawiniętą żyłką główną 0,14-0,18 mm, haczyk nr 8-10. Jako przynęty użyjmy białych lub czerwonych robaków zakładanych pojedyn-czo. Podczas zimowych wypraw pamiętajmy o ciepłym, nieprzemakalnym i nieprzewiew-nym ubraniu. Zimno i wilgoć potrafią zepsuć najwspanialszą wyprawę.

W styczniu obowiązuje zakaz połowu bole-nia, brzany, certy, miętusa, sandacza, suma, szczupaka, świnki oraz innych ryb objętych całkowitą ochroną gatunkową.

Janusz Jędrzejek

Dobiega końca medialny etap kon-kursu wiedzy o Rzeszowie „Rzeszów - to moje miasto, miasto, w którym mieszkam, uczę się i wypoczywam”. Na łamach grudniowego „Echa Rze-szowa” prezentowane były pytania konkursowe wraz kuponem. Wszy-scy uczestnicy, którzy do 5 stycznia nadesłali prawidłowo wypełniony kupon, udzielając prawidłowych odpowiedzi, zostaną zaproszeni na wycieczkę po Rzeszowie i Podziem-nej Trasie Turystycznej „Rzeszowskie piwnice”, która organizowana jest w dniu 12 stycznia w godzinach od 9 do 15. Zbiórka przy studni na rze-szowskim rynku.

Po mieście oprowadzać będą przewodnicy Miejskiego Oddziału PTTK w Rzeszowie i Podziemnej Trasy Turystycznej „Rzeszowskie piwnice”: Zygmunt Cebula, Ryszard Lechforowicz oraz znany rzeszowski regionalista Marek Czarnota. - Kon-kurs spotkał się z dużym zaintere-sowaniem młodzieży. Dotychczas zgłosiło akces uczestnictwa ponad 60 uczniów, - mówi dr Adam Kulczycki, koordynator konkursu z ramienia Instytutu Socjologii UR. - Planowana wycieczka po Rzeszowie i Podziem-nej Trasie Turystycznej „Rzeszowskie piwnice” pozwoli jej uczestnikom na poznanie historii miasta, postaci i wydarzeń, które wpłynęły na jego dzieje, pomników upamiętniających ważne osoby i organizacje, a także współczesnych osiągnięć miasta Rzeszowa. Będzie to pomocne dla lepszego przygotowania się uczniów do kolejnego etapu konkursu, jakim jest test pisemny, który planowany jest na 15 stycznia 2013 roku o godz. 11 w Instytucie Socjologii UR.

Ponadto warto zajrzeć na stronę internetową Instytutu Socjologii, gdzie prezentowane są fotografie Rzeszowa i rzeszowian, wybrane przez Marka Czarnotę: http://www.socjologia.univ.rzeszow.pl/Konkurs. - Zdjęcia te będą między innymi przedmiotem pytań konkursowych w teście pisemnym i ustnym w dniu 15 stycznia – zachęca do obejrzenia strony dr Adam Kulczycki. – Ponad-to warto zajrzeć na stronę Urzędu Miasta Rzeszowa: www.rzeszow.pl, gdzie oprócz wyżej wspomnianych zdjęć możemy znaleźć mnóstwo cennych informacji przydatnych do dobrego przygotowania się do konkursu. Oprócz tego o wielu wybitnych postaciach związanych z Rzeszowem i współczesnych wyda-rzeniach można dowiedzieć się z artykułów zamieszczanych na stro-

nie „Echa Rzeszowa”: www.echo.erzeszow.pl

Przypominamy, że warunkiem uczestnictwa w konkursie było prze-słanie pisemnego zgłoszenia uczest-nika (karty zgłoszeniowej) lub jedne-go z pięciu kuponów konkursowych zamieszczanych na łamach GC „Nowiny” albo kuponu drukowanego w grudniowym numerze miesięczni-ka „Echo Rzeszowa” na adres: Insty-tut Socjologii Uniwersytetu Rzeszow-skiego, al. T. Rejtana 16 C, 35-959 Rzeszów z dopiskiem „Konkurs wiedzy o Rzeszowie” lub na e-maila: [email protected], do dnia 5 stycznia 2013 roku (w przypadku przesyłek listowych liczyła się data stempla pocztowego). Pytania konkursowe były także emi-towane na antenie Polskiego Radia Rzeszów w sobotnim programie Lekkie Uzupełnienie Soboty w godz. od 9 do 10. Karta zgłoszeniowa były także do pobrania na stronie: http://socjologia.univ.rzeszow.pl/Konkurs

Dla osób ambitnych chcących dobrze przygotować się do konkur-su polecamy następującą literaturę: Ambrozowicz Józef, Kłos Stani-sław, Rzeszów, Agencja Wydawnicza JOTA, Rzeszów 2003; Czarnota Marek, Rzeszowskie ulice i okolice, Rzeszów 2002; Daraż Zdzisław, Osie-dla Rzeszowa, TPRz, 2007; Encyklo-pedia Rzeszowa, Rzeszów 2004, 2012; Kłos Stanisław, Szlakiem zabytków starego Rzeszowa, Rzeszów 1995; Kotula Franciszek, Tamten Rzeszów czyli wędrówka po zakątkach i histo-rii miasta, Rzeszów 1985; Malczewski Jan, Obecne dzielnice Rzeszowa, niegdyś przedmieścia i wsie podmiej-skie, Rzeszów 1989; Malikowskowski Marian, Rzeszów: awans i aspiracje: socjologiczne zwierciadło miasta, WSP w Rzeszowie, Rzeszów 1989; Wójcik Zbigniew, Z dziejów Rzeszo-wa 1935–1939, Rzeszów 1994.

Konkurs organizowany jest pod patronatem: JM rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego, prof. dr hab. Alek-sandra Bobko i prezydenta miasta Rzeszowa Tadeusza Ferenca. Orga-nizatorami zaś są: Instytut Socjologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, Urząd Miasta Rzeszowa, Towarzystwo Przyjaciół Rzeszowa.

Lista uczestników zakwalifiko-wanych do kolejnego etapu, tj. testu pisemnego zostanie zamieszczona na stronie internetowej konkursu w dniu 10 stycznia 2013 roku: http://socjologia.univ.rzeszow.pl/Konkurs

Kapituła konkursu

wyCieCzka dLa UCzesTników konkUrsUsTyCzeń,

dLa wyTrwaŁyCH

6 stycznia 2013 r. przypada setna rocznica urodzin I sekreta-rza Komitetu Centralnego PZPR, Edwarda Gierka. Ten piękny jubi-leusz powinien skłonić Czytelni-ków „Echa Rzeszowa” do pogłę-bionej refleksji nad tym, jak wiele miasto zawdzięcza wybitnemu przywódcy i jak powinno wdzięcz-ność tę okazać.

Co do tego, że lata siedemdzie-siąte stanowią najbardziej udaną dekadę XX wieku, nie mam naj-mniejszych wątpliwości. Dlaczego? Proszę bardzo: niespotykany wcze-śniej i później rozmach inwestycyj-ny, dynamiczny wzrost produkcji przemysłowej, ogromny postęp w rolnictwie i awans społeczny mieszkańców wsi, wzrost znacze-nia Polski na arenie międzynaro-dowej, rozwój eksportu, obecność polskiej floty handlowej i rybac-

kiej na niedostępnych uprzednio akwenach, znaczący wzrost pozio-mu życia obywateli, rozszerze-nie zabezpieczenia społecznego, rozwój otwartego i zamkniętego lecznictwa, objęcie wypoczynkiem letnim i zimowym ogromnych rzesz dzieci i młodzieży, wiel-kie osiągnięcia w kształtowaniu postaw patriotycznych i dbałości o narodowe imponderabilia, sukcesy w działalności artystycznej zna-czone dziesiątkami znakomitych utworów muzycznych, spektakli teatralnych i operowych, uznanych w świecie filmów, wszechstronnie korzystny dialog partii i państwa ze wspólnotami wyznaniowymi. Gdyby nie E. Gierek, jego nieprze-ciętna osobowość, umiejętność śmiałego patrzenia w przyszłość, mądrze rozumiany patriotyzm – nie jako bogoojczyźniane resenty-

menty i kult przegranych powstań lecz gotowość do mądrej pracy dla ojczyzny – sukces Polski w latach 1970-1980 nie byłby tak oczywisty.

Są szczęśliwie w Polsce insty-tucje, które przyjmując E. Gierka za swojego patrona podjęły się prowadzenia badań naukowych nad jego życiem i dorobkiem oraz upowszechniania rzetelnej wiedzy o niezapomnianej dekadzie. Jest wśród nich i Instytut im. Edwar-da Gierka, którego wydawnicza i konferencyjna aktywność rozwija się dynamicznie, przeciwstawiając się realną argumentacją bełkotowi produkowanemu przez „Instytut” Pamięci Narodowej.

Nie ma w Rzeszowie dzielnicy, nie ma osiedla, które nie rozwinę-łyby się najmocniej, najtrwalej wła-śnie w ósmej dekadzie ubiegłego

stulecia. Nie wyliczam powstałych naówczas inwestycji tylko dlatego, by żadnej nie pominąć. Obecny, bezsprzecznie dynamiczny rozwój miasta, jest nie tylko wyłączną zasługą lewicowej formacji spo-łecznej lecz również nawiązaniem do kluczowych, dalekosiężnych działań podjętych po 1970 r. i ich twórczym rozwinięciem. Jest dla mnie oczywiste, że powin-nością Rzeszowa i rzeszowian jest trwałe upamiętnienie osoby i dzieła Pierwszego Sekretarza. W moim przekonaniu nadanie jego imienia jednej z pryncypalnych ulic byłoby najlepszym tego spo-sobem. Drugim, nie gorszym, a nie mniej oczekiwanym – obrona wzniesionego w 1974 r. Pomnika Walk Rewolucyjnych i odebranie go z rąk planującego jego rozbiórkę

duchowieństwa. Na reakcję prezy-denta i rady miasta w obu spra-wach oczekuję z niecierpliwością.

Zanim przed pomnikiem będzie można znów składać kwiaty, a jedna z arterii przybierze imię nowego patrona, zorganizowane zostanie w Rzeszowie spotkanie poświęcone jego osobie i dziełu. Został na nie zaproszony prze-wodniczący Zarządu Krajowego Ruchu Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka, przewodni-czący Rady Naukowej Instytutu im. Edwarda Gierka prof. Paweł Bożyk, obecność którego gwaran-tuje wysoki poziom debaty i nadaje jej naukowego, merytorycznego charakteru.

dr Maciej Kijowskiczłonek rady naukowej

Instytutu im. Edwarda Gierka

edward gierek - rzeszowowirzeszów - edwardowi gierkowi

poLiCJaŁki

kLęCzaŁ wULgarnie

Środkiem pryncypalnej ulicy Kościuszki w Sano-ku szedł pieszy nie zważając na samochody, aż w pewnym momencie – jak odnotowano w serwisie policyjnym – „klęknął i zaczął wykrzykiwać słowa wulgarne”. Policjanci natychmiast wstrzymali ruch w obu kierunkach, usunęli pijanego, jak się okazało, delikwenta z drogi i umieścili w radiowozie. 53-letni awanturnik wedle alkomatu miał w organizmie pra-wie 2 promile alkoholu. Resztę swego niezadowolenia z przerwania mu marszruty odklęczał zapewne już w areszcie aż do czasu trzeźwego oglądu i oceny swego zachowania.

rośnie poLiCyJna sFora

Niedawno rzeszowskiej policji przybył nowy funkcjonariusz, wabiący się Gaba. Jest on szkolony do wyszukiwania zapachów narkotyków. To już siódmy pies w tej sforze na służbie w rzeszowskiej komendzie. Owczarek podejmie pracę, gdy uzyska atest. Do nowej służby przysposabia go jego opiekun i przewodnik, aspirant Józef Kocór. Czworonożnego funkcjonariusza sprezentował policjantom burmistrz Głogowa Małopolskiego.

zaMieszka w więzieniU?

Wpadł w ręce policjantów na przyblokowym parkingu w Rzeszowie, gdy kradł akumulator z polo-neza – to była, jak się okazało, jego kolejna podobna kradzież. 49-letni włamywacz, niemający stałego adresu zamieszkania, trafił w feralną dla siebie noc do policyjnego aresztu. Wedle prawnych szacunków, za dokonane włamania może odsiedzieć za krata-mi nawet do 10 lat. Nieciekawa perspektywa, ale potwierdzenie stałego miejsca pobytu stuprocentowe.

przyMUszeni organiCznie

25-letni mieszkaniec Hyżnego i 19-letni z Błę-dowej Tyczyńskiej zaprawili organizmy alkoholem (odpowiednio w proporcjach 2,89 i 1,48 promila), a gdy nadmiar spożytego płynu oddawali w pobliżu sklepu w Chmielniku w postaci przetworzonej na mocz, zwrócił im uwagę na niestosowność tego czynu mieszkaniec wsi, który szedł właśnie do sklepu. Rozsierdziło ich to niepomiernie i skopali owego przygodnego nauczyciela dobrych manier. Gdy tenże zaczął głośno wzywać pomocy, odeszli i usiedli strudzeni w samochodzie. Tam zatrzymali ich policjanci i osadzili w areszcie. Za pobicie grozi im kara do 3 lat pozbawienia wolności. I pewny dozór, nie tylko takich czynności jak ta, która ich może zaprowadzić za kraty.

Jak krowa

Na nieobyczajność i niezachowanie estetyki zwrócił też uwagę jeden z funkcjonariuszy, który swój niesmak z tego co zobaczył, wyraził w rapor-cie następująco: „Obywatel F. powoził koniem na naszym terenie obsranym jak krowa.”

46

Page 16: Echo Rzeszowa

ECHO RZE SZO WANr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.16

Idź przez życie z podniesionym czołem, a nie zadartym nosem.

M. SamozwaniecDoświadczenie powiększa naszą mądrość, ale

nie zmniejsza głupoty.J. Billings

Tylko człowiek człowiekowi może podrzucić świnię.

A. DecowskiCzynię próbę, czy można jeszcze w Polsce

rządzić bez bata.J. Piłsudski

Czasami myślę, że Bóg tworząc człowieka przecenił nieco swoje możliwości.

O. WildeBieganie za kobietami jeszcze nikomu nie

zaszkodziło, niebezpiecznie jest je złapać.J. Davies

Bo wypadek to taka dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy.

Kubuś Puchatek Jeżeli nie wiesz jak postąpić, na wszelki

wypadek postąp uczciwie.A. Słonimski

Zebrał Rom

MądrośCi

W Rzeszowie jest tylko jedno lodowisko, w dodatku w opłakanym stanie. Przed sezonem miasto ogranicza się do kosmetycznych działań typu odmalowania band czy budynku szatni. Miasto stoi na stanowisku, że bar-dziej się w ten obiekt nie może zaangażować, bo tylko użytkuje nie swoje lodowisko o wymiarach 60x30 m, sztucznie zamrażane, otwarte i z oświetleniem. Całość uzupełnia pawilon szatniowy i wypożyczalnia łyżew. Przerwa technologiczna od godz. 14.00 do godz. 15.00

W tym sezonie na dziedzińcu Millenium Hall rusza po raz drugi lodowisko. Jak zapowiadają przedstawicie-le centrum, jest ono większe niż w zeszłym roku. Dla pasjonatów łyżew przygotowano aż 600 m kw. lodu. Lodowisko będzie czynne siedem dni w tygodniu od godz. 10.00 do 21.00. Organizator zadbał o to, aby na miejscu można było wypożyczyć łyżwy. Bilet wstępu kosztuje 6 zł za godzinę zegarową.

W Rzeszowie można także korzystać z lodowiska ROSiR przy ul. Wyspiańskiego, które czynne jest już od 5 grudnia. Tam za bilet ulgowy zapłacimy wprawdzie 5 zł, ale już normalny kosztuje 7 zł. Podobnie jak na lodo-wisku przy MH. Do tego trzeba doliczyć 5 zł za wypo-życzenie łyżew i 2 zł, jeśli zdecydujemy się skorzystać z szatni. Lodowisko ROSiR czynne jest od poniedziałku

do czwartku od godz. 15 do 20, a od piątku do niedzieli od 10 do 14, a później od 15 do 20.

Rozpocznie działalność także biały orlik przy Szkole Podstawowej nr 25 na Baranówce. Z tego lodowiska można korzystać nieodpłatnie. 2 zł kosztuje wypożycze-nie łyżew na godzinę. Biały orlik będzie czynny siedem dni w tygodniu od godz. 10 do 20. Teraz Ministerstwo Sportu i Turystyki wpadło na pomysł, by na orlikach zimą były wylewane lodowiska na powierzchni poli-uretanowej. Koszt tego przedsięwzięcia sięgałby ok. 600 tys. zł. Ministerstwo na razie nie udziela szczegółowych informacji. Trwają prace nad założeniami projektu „Bia-łe Orliki”. Rozpoczęły się już prace koncepcyjne, które potrwają zapewne kilka tygodni. Na razie nie zostało ustalone, czy będą powstawać obiekty nowe o tej nazwie, czy lodowiska będą wylewane na już wybudowanych boiskach. Okazuje się, że Rzeszów sam wpadł już na podobny pomysł. - Sami myśleliśmy o tym, żeby wcie-lić w życie takie rozwiązanie. Boiska orlik ze względu na nasz klimat służą młodzieży od wiosny do jesieni. A zimą są praktycznie nieużytkowane - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa.

Zdzisław Daraż

rozmaitości

KRZYŻÓWKA

poziomo: 3/ styczeń, luty, marzec, 7/ nagroda w rozgryw-kach sportowych, 8/ aktorka umierająca na scenie z miło-ści, 9/ królestwo starosty, 10/ podrzucają swoje jaja innym ptakom, 11/ wiele ich w kar-nawale, 14/ słodkie wino hisz-pańskie, 15/ obraz w oknie, głównie w kościołach, 16/ albo cierpiał męki, albo jest metalem.

pionowo: 1/ prace przy autostradzie, 2/ moment, oby szczęśliwy i trwał wiecznie, 3/ wzór na spódnicy Szkota, 4/ klacz czystej krwi, chociaż nie angielskiej, 5/ dzieła wydawniczej serii Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa, 6/ kłamanie, wyplatanie dub smalonych, 11/ jesienny kwiat z okolic ulicy Łukasiewicza, 12/ słynne jezioro na Węgrzech, 13/ zwycięskie 3:0, którego życzymy naszym w całym 2013 roku.

Rozwiązania prosimy przesyłać na kartkach pocztowych pod adresem redakcji. Z tej krzyżówki wystarczy podać hasła zawie-rające literę Ł. Za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki z poprzed-niego numeru nagrody otrzymują irena kleparska z Rzeszowa i Tomasz wdowik z Buffalo w USA.

Emilian Chyła

1 2 3 4 5 67

89

1011 12 13

14

15

16

sporTowe pUzzLe

Wydawca: TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ RZESZOWA.Redaktor naczelny: zdzisław daraż. Redagują: Józef gajda, Józef kanik, Bogusław kotula, kazimierz Lesiecki, roman Małek, stanisław rusznica, ryszard zator ski.Adres redakcji: 35-061 Rzeszów, ul. Słoneczna 2. Tel. 017 853 44 46, fax: 017 862 20 55. Redakcja wydania: roman Małek.Przygotowanie do druku: Cyfrodruk Rzeszów, druk: Geokart-International Sp. z o.o.Redakcja nie od po wia da za treść ogło szeń i nie zwraca materiałów nieza mó wio nych. Zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.email: [email protected], strona in ter ne to wa www.echo.erzeszow.pl, webmaster: Zdzisław Daraż, ISSN – 1426-0190czasopismo mieszkańców.

z ŁaweCzki nad wisŁokieM

Święta i Nowy Rok człowiek spędza przy suto zastawionym sto-le. Ja też opuściłam swoją ławecz-kę, aby coś tam upitrasić i później na stół postawić. I tak, oprócz pierogów, kapusty i ryb, na stole znalazły się ciasta z bakaliami. No i kusząc się na schrupanie ciasta z orzeszkami, poczułam wypadnię-cie plomby w zębie. Jako że stało się to tuż przed Sylwestrem, zatem nie pozostało mi nic innego, jak z dziurą z zębie wejść w 2013 rok. Wiadomo, pechowa trzynastka!

Po powitaniu Nowego Roku udałam się do gabinetu stomatolo-gicznego, aby mi dziurę załatano. Pani doktor, która pół roku temu naprawiała mi tego zęba, stwier-dziła, że taka już moja delikatna struktura zębowa, bo za bardzo nie chcą do mnie przyklejać się

ciała obce, czyli plomby. Słucha-łam tego z otwartymi ustami i nie mogłam nic powiedzieć, bo wier-cono mi i wiercono. Wreszcie pani doktor założyła mi nową plombę, która była znacznie większa niż poprzednio i o lepszym ponoć podłożu przywierania. Trzeba było zatem kolejny raz wyciągnąć z portfela prawie 100 zł. Mogłam zamknąć rozwartą dotąd swoją paszczękę, chociaż zaraz dostałam ze zdziwienia wytrzeszczu oczu. Przy okazji dostałam receptę na wypadek, gdyby ząb mnie bolał, a według słów pani stomato-log będzie miał prawo boleć po takich urozmaiconych zabiegach. Wyszłam z gabinetu bez dziury w zębie, ale z dziurawą kiesą...

Jak to jest, że założone plomby sprzed pięciu, dziesięciu, a nawet więcej lat tkwią sobie w najlepsze, są solidne i ani myślą wypadać, a te obecne zaraz wypadają? Przecież zęby mam te same. No tak, ale gabinety są inne, bardziej zeuro-peizowane, stomatolodzy pracują w innych ubraniach, a za drzwiami gabinetów stoją wypasione lekar-skie fury. A to wszystko kosztuje, oj kosztuje. Wszystko wzrasta, to i dziury w zębach są teraz znacznie większe, a co za tym idzie, kosz-towniejsze. Chyba kupię sobie coś na głowę, bo na ząb na jakiś czas wystarczy!

Nina Opic

Coś na ząB rzeszowskie Lodowiska

Dedykujemy radnym PiS. Zamiast ulgowych biletów na mecze dla rodzin wielodzietnych proponu-jemy po narodzinach piątego potomka mocny motocykl, po szóstym gustowne nosidełko, a dla wygody siódmej latorośli gratisowe wiadro po farbie.

Tak zachęcano do korzystania ze świeżo otwieranego baru przy ulicy Pułaskiego. Najlepiej przez dzieci do głowy i serca dorosłych.