faulkner william - Światłość w sierpniu.rtf

Download Faulkner William - Światłość w sierpniu.rtf

If you can't read please download the document

Upload: borsuk66

Post on 23-Oct-2015

137 views

Category:

Documents


3 download

TRANSCRIPT

William Faulknerwiato w sierpniu(Przeoy Maciej Somczyski)1Siedzc przy drodze i patrzc na wz, ktry wspina si ku niej pod gr, Lena myli: Przyszam tu z Alabamy. Kawa wiata. Ca drog z Alabamy, pieszo. Kawa wiata. I rwnoczenie myli: Chocia byam niecay miesic w drodze, jestem ju w Missisipi, dalej od domu ni kiedykolwiek przedtem. Jestem teraz nawet dalej od Doane's Mill, ni byam wtedy, kiedy miaam dwanacie lat.Nawet w Doane's Mill nie bya nigdy, zanim jej ojciec i matka nie umarli, chocia sze albo osiem razy w cigu roku jedzia w lichej sukience wozem do miasta, opierajc bose stopy o dno wozu, podczas gdy zawinite w papier buty leay obok na kole. Wkadaa buty tu przed wjazdem do miasta. Kiedy bya ju du dziewczyn, prosia ojca, eby zatrzymywa wz na skraju miasta, zsiadaa i sza pieszo. Nie chciaa mwi ojcu, dlaczego woli i. Myla, e to z powodu gadkiej nawierzchni ulic i chodnikw. Ale robia to, bo wierzya, e ludzie, ktrzy zobacz j, gdy bdzie ich mijaa pieszo, uwierz, e ona take mieszka w miecie.Kiedy miaa dwanacie lat, jej ojciec i matka umarli tego samego lata w zbitej z okrglakw chacie, skadajcej si z trzech izb i sieni. Umarli w izbie owietlonej naftow lamp, wok ktrej taczyy owady. Nag podog izby nagie stopy ludzkie wygadziy jak stare srebro.Bya najmodsza z yjcych dzieci. Jej matka umara pierwsza. Powiedziaa: Zaopiekuj si tat. Lena posuchaa. Pniej, pewnego dnia, ojciec powiedzia: Pojedziesz do Doane's Mill z McKinleyem. Przygotuj si, eby bya gotowa do drogi, kiedy nadjedzie. Potem umar. Jej brat McKinley przyjecha wozem. Po poudniu pochowali ojca w gaiku za wiejskim kocikiem i postawili mu sosnowy krzyyk. Nastpnego ranka wraz z McKinleyem odjechaa wozem do Doane's Mill. Odjechaa na zawsze, chocia prawdopodobnie nie wiedziaa jeszcze wwczas o tym. Wz by poyczony i brat przyrzek go zwrci przed zapadniciem nocy.Brat pracowa w tartaku. Wszyscy ludzie w wiosce pracowali w tartaku albo dla tartaku. Tartak ci sosn. Sta tu ju siedem lat, a zanim upynie jeszcze siedem, wyniszczy cay drzewostan w swoim zasigu. Wtedy cz maszyn i wikszo ludzi, ktrzy go prowadzili, yli z niego i dla niego, zostanie zaadowana na ciarowe platformy i wywieziona. Ale poniewa nowy sprzt zawsze mona kupi na raty, wic niektre fragmenty maszyn pozostan: cienkie, kujce w oczy nieruchome koa o przedziwnym wygldzie, ktre wyrastaj z rumowiska cegie i chwastw; wypatroszone koty, unoszce swe zardzewiae i nie dymice ju kominy, o wyrazie upartym, penym zawodu i osupienia ponad wypenionym kikutami i doami obrazem zupenego, cichego spustoszenia, nie przeoranym, nie uprawionym, spywajcym z wolna do czerwonych zwajcych si rozpadlin podczas dugich, cichych deszczw jesieni i szalejcej furii wiosennych burz. Wwczas nazwa tej wioski, nie figurujca w rejestrach ministerstwa poczt podczas najlepszych jej dni,nie zostanie nawet w pamici trawionych anemi wczgw-spadkobiercw, ktrzy rozbior budynki, aby je spali w kuchenkach i elaznych piecykach.Gdy Lena przybya, byo tam moe pi rodzin. By take tor kolejowy i przystanek, przez ktry raz dziennie przelatywa z wrzaskiem pocig towarowo-osobowy. Pocig mona byo zatrzyma czerwon chorgiewk, ale zwykle wynurza si niespodziewanie jak duch spomidzy spustoszonych pagrkw i wyjc upiornie mija t mniej-ni-wiosk, porzucon jak zapomniany koralik z rozerwanego sznura.Brat by o dwadziecia lat starszy od niej. Nie przypominaa go ju sobie prawie, kiedy przybya, eby z nim zamieszka. y w czteroizbowym, niemalowanym domu ze swoj przepracowan i zmczon macierzystwem on. Prawie przez poow kadego roku bratowa zajta bya rodzeniem albo przychodzeniem do siebie po porodzie. Podczas tych okresw Lena robia ca robot w domu i opiekowaa si pozostaymi dziemi. Pniej powiedziaa do siebie: Myl, e pewnie dlatego sama tak prdko postaraam si o swoje wasne.Przybudwka, w ktrej sypiaa, bya w tyle domu i miaa okno, ktre Lena nauczya si otwiera i zamyka zupenie bezszelestnie po ciemku, chocia w tym samym pokoju sypia z ni najpierw najstarszy bratanek, potem dwch bratankw, a potem trzech. Mieszkaa tam osiem lat, zanim otworzya to okno po raz pierwszy. Ale zanim otworzya je po raz dwunasty, odkrya, e lepiej byo go w ogle nie otwiera. Powiedziaa do siebie: Mam ju takie szczcie.Bratowa powiedziaa bratu. Wtedy zauway w jej sylwetce zmian, ktr powinien by zauway troch wczeniej. By to twardy czowiek. Skoczy wanie czterdzieci lat i zdy ju wypoci z siebie modo, czuo, agodno i prawie wszystkie inne uczucia, poza zawzitym, rozpaczliwym mstwem i pospnym poczuciem dumy rodowej. Nazwa j kurw. Oskary waciwego czowieka. (Zreszt modych, nieonatych mczyzn i somianych wdowcw byo jeszcze mniej ni rodzin). Ale nie przyznaa mu racji, chocia czowiek w odjecha ju przed szecioma miesicami. Powtarzaa uparcie: On przyle po mnie. Powiedzia, e po mnie przyle. Byo w jej niewzruszonoci co owczego. Czerpaa z zasobw cierpliwej, niezmiennej wiernoci, na ktrej tacy ukasze Burchowie polegaj i w ktr wierz, chocia nie pragn by obecni, kiedy zaistnieje konieczno jej okazania. W dwa tygodnie pniej jeszcze raz wspia si na okno. Tym razem szo jej troch trudniej. Gdyby mi wtedy szo tak ciko, nie potrzebowaabym teraz tego robi pomylaa. Moga odej drzwiami w wietle dnia. Nikt by jej nie zatrzymywa. Moe wiedziaa o tym. Ale wolaa odej noc przez okno. Niosa wachlarz z palmowych lici i may toboek, zawinity schludnie w wielk, kolorow chustk. Zawiera on, pomidzy innymi rzeczami, trzydzieci pi centw w pitkach i dziesitkach. Buty naleay do jej brata. Dostaa je od niego. Byy mao noszone, bo latem adne z nich nigdy nie nosio obuwia. Kiedy poczua py drogi pod stopami, zdja buty i poniosa je w rce.Sza ju tak prawie cztery tygodnie. Te woajce z oddali cztery tygodnie poza ni s cichym korytarzem, wybrukowanym nie opadajc, spokojn wiar i zaludnionym dobrymi, bezimiennymi twarzami i gosami: ukasz Burch? Nie znam. Nie znam w okolicy nikogo o tym nazwisku. Ta droga? Prowadzi do Pocahontas. On moe tam by. To moliwe. Tu jest wz, ktry ma jecha kawaek w tamt stron. Zabierze ci. Odwija si teraz poza ni dugi, monotonny szereg spokojnych, rwnych przemian, z dnia w ciemno i znw z ciemnoci w dzie, przez ktre przesuwa si w jednakowych, bezimiennych i powolnych wozach, jak gdyby przez szereg skrzypicych i koyszcych si wciele. Bya jak co poruszajcego si wiekuicie po powierzchni urny.Wz wspina si ku niej pod gr. Wymina go o mil std. Sta przy drodze. Muy spay w uprzy. Gowy ich wskazyway kierunek, w ktrym sza. Po drugiej stronie potu zobaczya dwch mczyzn, siedzcych w kucki przy stodole. Spojrzaa na wz i na ludzi tylko raz, jednym, wszechobejmujcym spojrzeniem, szybkim, niewinnym i dokadnym. Nie zatrzymaa si. Byo bardzo prawdopodobne, e mczyni po drugiej stronie potu nie zauwayli nawet jej spojrzenia, skierowanego na nich i na wz. Nie obejrzaa si za siebie. Znikna im z oczu, idc wolno z butami rozsznurowanymi na kostkach pki nie osigna szczytu pagrka o mil dalej. Wtedy usiada nad brzegiem pytkiego rowu, opucia nogi i zdja buty. Potem usyszaa wz. Syszaa go przez pewien czas. A pniej zobaczya go, gdy wspina si na pagrek.Ostry i zgrzytliwy trzask i stukot jego wyschnitego i nie naoliwionego drzewa i elastwa jest powolny i przeraliwy. Jest to szereg suchych, leniwych odgosw, nioscych si na p mili poprzez gorce, nieruchome, tskne milczenie sierpniowego popoudnia. Chocia muy wlok si miarowo w nieprzemijajcej hipnozie, pojazd zdaje si nie posuwa. Tak nieznaczny jest jego ruch naprzd, e wydaje si na zawsze zawieszony porodku dali, jak lichy paciorek na mikkim, czerwonym sznurku drogi. Wraenie jest tak bardzo prawdziwe, e patrzc na, oko gubi go, a jego obraz zaciera si i zlewa z ca t drog i jej wszystkimi spokojnymi, jednostajnymi przemianami, ktre pyn midzy noc a dniem, jak raz ju odmierzona ni, nawijana z powrotem na szpulk. A wreszcie odgos ten zdaje si nadchodzi z jakiego nieistotnego, nie istniejcego miejsca, lecego poza przestrzeni powolny, straszliwy bez znaczenia, jak gdyby pochodzi od ducha, ktry wyprzedza o p mili swe wasne ciao. Z tak daleka go syszaam, zanim go zobaczyam myli Lena. Myli o tym, e znw si posuwa naprzd, e znw jedzie. A rwnoczenie myli: W ten sposb jad przez p mili, a nie wsiadam nawet jeszcze na wz. Wz nie dojecha jeszcze nawet do miejsca, w ktrym czekam. A kiedy mnie ju w nim nie bdzie, wtedy bdzie mnie wiz jeszcze przez p mili. Czeka teraz, nie patrzc nawet na wz, a myli biegn atwo, szybko i spokojnie, wypenione agodnymi twarzami i gosami: ukasz Burch? Mwisz, e szukaa w Pocahontas? Ta droga? Prowadzi do Spring-vale. Zaczekaj tu. Niedugo bdzie tdy przejeda wz i zabierze ci w tamt stron. I rwnoczenie myli: Jeeli ten wz jedzie do Jefferson, to ukasz Burch usyszy mnie, zanim mnie zobaczy. Usyszy wz, ale nie bdzie wiedzia. Wic bdzie jedna osoba w obrbie jego suchu, zanim j zobaczy. A potem zobaczy mnie i bdzie podniecony. A wtedy zobaczy dwie osoby, zanim sobie o tym przypomni.11Siedzc w cieniu pod cian stodoy Armstid i Winter-bottom zauwayli j, kiedy przechodzia drog. Zauwayli od razu, e jest moda, w ciy i obca. Ciekaw jestem, skd wzia to brzucho? powiedzia Winterbottom. Ciekaw jestem, z jak daleka przydwigaa je piechot? powiedzia Armstid. Myl sobie, e odwiedzaa kogo w okolicy powiedzia Winterbottom. Myl sobie, e nie. Syszabym o tym. Nie bya te u nikogo w moich stronach, bobym te o tym sysza. Myl sobie, e ona wie, dokd idzie powiedzia Winterbottom. Wyglda na to. Nie ujdzie daleko, a ju bdzie miaa towarzystwo powiedzia Armstid.Kobieta mina ich ju, niosc swoje wyrane, wzdte brzemi. aden z nich nie zauway nawet jej spojrzenia, gdy przechodzia w swej workowatej, wypowiaej niebieskiej sukience, niosc wachlarz z lici palmowych i may, zawinity w chustk toboeczek. Z bliska to ona nie przysza powiedzia Armstid. Wlecze si, jakby sza t drog adny kawa czasu i miaa jeszcze kawa drogi przed sob. Pewnie wybiera si w odwiedziny do kogo tu w okolicy powiedzia Winterbottom. Myl sobie, e chybabym sysza o tym powiedzia Armstid.Kobieta posza dalej. Nie obejrzaa si. Znikna im z oczu obrzmiaa, powolna, stateczna, nie popdzana niczym i nie znuona jak pogbiajce si wok popoudnie. Znikna take z ich rozmowy, a moe nawet z ich myli, bo po pewnym czasie Armstid powie-12dzia to, co przyjecha powiedzie. eby to powiedzie, przemierzy ju poprzednio dwa razy po pi mil swoim wozem i po trzy godziny siadywa, poplu-wajc, pod cienist cian stodoy Winterbottoma, z t nieskoczon powolnoci i brakiem bezporednioci ludzi swego rodzaju. Chodzio o to, ile mia da Winterbottomowi za bron, ktr Winterbottom mia do sprzedania. W kocu Armstid spojrza na soce i poda cen, ktr postanowi ofiarowa, lec w ku noc przedwczoraj. Znam jednego takiego w Jefferson, od ktrego mgbym j kupi za tyle powiedzia. Myl, e kup j sobie od niego powiedzia Winterbottom. To prawie za bezcen. Pewnie powiedzia Armstid. Splun. Znowu spojrza na soce i wsta. Myl, e trzeba bdzie rusza do domu.Wdrapa si na wz i obudzi muy. To znaczy, wprawi je w ruch, bo tylko Murzyn wie, kiedy mu pi, a kiedy nie pi. Winterbottom odprowadzi go a do potu i opar rce o najwysz belk ogrodzenia. Tak, tak powiedzia. Pewnie. Sam bym tyle da za t bron. Jeeli jej nie wemiesz, to niech mnie nazw psem, jeeli nie bd mia chci kupi jej za tak cen. Myl sobie, e ten facet, co j ma, musi pewnie mie te par muw za pi dolarw, co? Pewnie powiedzia Armstid. Ruszy i wz wpad w swoje powolne, poykajce odlego skrzypienie. Armstid take nie obejrza si. Widocznie nie patrzy i przed siebie, bo nie widzi kobiety, siedzcej w przydronym rowie, pki wz nie znajduje si prawie na szczycie pagrka. W chwili kiedy rozpoznaje niebiesk sukienk, nie umie powiedzie, czy kobieta13w ogle zauwaya wz. Tak samo nikt nie mgby dowiedzie si, czy Armstid kiedykolwiek j dostrzeg. Chocia adne z nich nie posuwa si widocznie w kierunku drugiego, zbliaj si z wolna ku sobie, w miar jak wz peznie straszliwie ku niej w swej powolnej, dotykalnej aureoli drzemki i czerwonego pyu, w ktrym nogi muw przesuwaj si jak we nie, przerywanym rzadkim podzwanianiem uprzy i gibkim unoszeniem si ich zajczych uszu. Muy s wci jeszcze nie upione i nie przebudzone, kiedy je zatrzymuje.Spod osaniajcego przed socem, wyblakego, niebieskiego czepeczka, ktry straci ju barw, ale nie od wody i myda, kobieta spoglda na niego spokojnie i pogodnie. Jest moda, ma mi twarz, szczer, przyjacielsk i czujn. Nie porusza si jeszcze. Pod wypowia sukienk, majc ten sam wyblaky, niebieski kolor, jej ciao jest bezksztatne i nieruchome. Wachlarz i toboek le na kolanach. Nie ma poczoch na nogach. Jej stykajce si ze sob nagie stopy odpoczywaj w pytkim rowie. Nawet stojca przy nich para cikich, zakurzonych mskich butw nie jest bardziej nieruchoma. W zatrzymanym wozie siedzi Armstid, zgarbiony, o wyblakych oczach. Widzi, e rczka wachlarza owinita jest starannie w ten sam wypowiay niebieski materia, z ktrego zrobiony jest czepeczek i sukienka. Jak daleko idziecie? pyta. Staraam si uj kawaek drogi, zanim si ciemni mwi ona. Wstaje i podnosi buty. Powoli i ostronie wdrapuje si na drog i podchodzi do wozu. Armstid nie schodzi, eby jej pomc. Trzyma tylko muy nieruchomo, podczas kiedy ona wdrapu-1415je si ciko na koo i kadzie buty pod siedzenie. Pniej wz rusza. Dzikuj mwi ona to mczce tak i pieszo.Armstid ani razu nie przyjrza si jej dokadnie. Ale zauway ju, e nie nosi obrczki. Nie patrzy na ni i teraz. Wz znowu zanurza, si w swoje powolne skrzypienie. Z jak daleka idziecie? pyta Armstid.Kobieta wzdycha. Ale jest to nie tyle westchnienie, ile spokojny oddech, peen jak gdyby spokojnego zdziwienia. Zdaje mi si teraz, e to porzdny kawa drogi. Id z Alabamy. Z Alabamy? W tym stanie? A gdzie wasi krewni? Ona te nie patrzy na niego. Chc go spotka gdzie w tej okolicy. Moe go znacie? Nazywa si ukasz Burch. Mwili mi ludzie niedaleko std, e znajd go w Jefferson i e pracuje tam w tartaku. ukasz Burch. Ton gosu Armstida jest prawie taki sam jak ton jej gosu. Siedz obok siebie na pogitym siedzeniu o popkanych sprynach. Widzi jej zoone na kolanach rce i profil pod czepeczkiem. Widzi to ktem oka. Zdaje si ledzi drog, ktra odwija si pomidzy gibkimi uszami muw. I przeszlicie t ca drog pieszo, szukajc go?Ona nie odpowiada przez chwil. Potem mwi: Ludzie byli uprzejmi. Byli ogromnie uprzejmi. Kobiety take? Ktem oka spoglda na jej profil i myli: Nie wiem, co Marta na to powie. Mylc: Myl sobie, e kobiety umiej by rwnoczenie dobre i niemie. Mczyni te mog by tacy. Ale tyl-ko za kobieta potrafi by mia dla drugiej, ktra potrzebuje dobroci. Jednoczenie myli: Tak. Wiem do-ktadnie, co Marta powie.. Ona siedzi, troch pochylona ku przodowi, zupenie nieruchoma. Jej profil jest zupenie nieruchomy i jej policzek. To dziwna rzecz mwi. K Czy to, e ludzie mog spojrze na idc drog nieznajom mod dziewuch w takim stanie jak wasz i wiedz od razu, e m j porzuci? Ona nie porusza si. Nie naoliwione i pokrzywione deski wozu wpadaj w pewnego rodzaju rytm, ktry zlewa si z powolnie mijajcym popoudniem, z drog, z upaem. -T- I prbujecie go tam odnale?Ona nie porusza si, najwyraniej spogldajc na powoln drog, midzy uszami muw i na jasny, przecity drog krajobraz.; Myl, e go znajd. To nie bdzie trudne. On bdzie tam, gdzie si schodz ludzie i gdzie jest duo miechu i artw. Zawsze to lubi.Armstid chrzka. Dwik ten jest dziki i szorstki. Zbudcie si, muy mwi. A zanim wypowie swoj myl na gos, mwi do siebie: Myl sobie, e go znajdzie. Myl sobie, e ten facet wkrtce sprawdzi, jak grubo si omyli, osiadajc po tej stronie Arkansas, a moe nawet Teksasu..-i Soce wieci skonie. Oddalone jest teraz o godzin od widnokrgu i od szybkiego nadejcia letniej nocy. Od drogi odchodzi tu koleina, spokojniejsza nawet ni droga. Jestemy na miejscu mwi Armstid.Kobieta porusza si natychmiast. Pochyla si i odnajduje buty. Widocznie nie chce zatrzymywa wozu, nawet na tyle czasu, ile go trzeba na ich woenie.16WILUAM FAULKNER Dzikuj piknie mwi. To bardzo si przydao. Nawet jeeli zajdziecie przed zmrokiem do skadu Yarnera, to i tak bdziecie mieli jeszcze dwanacie mil do Jefferson mwi Armstid.Ona ciska niezgrabnie buty, zawinitko i wachlarz w jednej rce, a drug ma woln, eby sobie pomc przy schodzeniu. Myl, e trzeba i mwi.Armstid nie dotyka jej. Przenocujcie w moim domu mwi. Tam, gdzie kobiety... gdzie kobieta moe wam... jeeli wy... No, teraz chodcie ze mn. Zabior was rano do Yarnera, a stamtd podwioz was do miasta. Kto bdzie jecha, bo to sobota. Nie ucieknie wam przecie przez noc. Jeeli jest w Jefferson, to jutro te tam bdzie.Kobieta siedzi zupenie nieruchomo. Swj dobytek cigle ciska w rce, gotowa do zejcia. Patrzy przed siebie, tam gdzie droga zakrca i ucieka w dal, przecita skonymi cieniami. Myl, e mi jeszcze zostao par dni. Pewnie. Macie jeszcze duo czasu. Tylko e moecie kadej chwili mie towarzystwo, ktre jeszcze nie bdzie umiao chodzi. Wejdcie ze mn do domu.Nie czekajc na odpowied, puszcza muy w ruch. Wz wjeda w kolein niewyranej bocznej drki. Kobieta prostuje si, chocia cigle jeszcze ciska wachlarz, zawinitko i buty. Nie chciaabym przeszkadza mwi. Nie chciaabym robi kopotu... Pewnie mwi Armstid. Chodcie ze mn. Muy po raz pierwszy poruszaj si szybciej z wasnej woli. Czuj ziarno mwi Armstid, mylc:17To jest wanie kobieta. Sama podstawi nog kadej innej siostrze-kobiecie, ale przejdzie bez wstydu przez cay kraj, bo wie, e mczyni si ni zaopiekuj. Nic j nie obchodz inne kobiety. To przecie nie kobieta wpdzia j w to, czego nie nazywa nawet kopotem. Tak, tak. Pozwl tylko ktrej z nich wyj za m albo narobi sobie kopotu bez wychodzenia za m, a od razu odegna si od rodzaju kobiecego i straci reszt swojego ycia, prbujc poczy si z rodzajem mskim. Dlatego niuchaj tabak, pal i chc gosowa.Kiedy wz mija dom jedzie w stron stodki, ona Armstida przyglda mu si, stojc w drzwiach frontowych. Armstid nie patrzy w tamt stron, nie musi tam patrze, eby wiedzie, e ona tam bdzie, e ona tam jest. Tak myli zoliwie i z alem, wprowadzajc muy w otwart bram. Wiem dokadnie, co powie. Zatrzymuje wz. Nie musi patrze, aby wiedzie, e ona.jest teraz w kuchni i nie przyglda si ju, tylko czeka. Wz stoi. Idcie teraz do domu. Armstid zszed z wozu, a kobieta schodzi powoli, przezornie wsuchana w siebie. Jeeli spotkacie kogo, to bdzie Marta. Ja przyjd, kiedy nakarmi zwierzta.Nie patrzy na ni, gdy przechodzi ona przez podwrko w kierunku kuchni. Nie ma potrzeby tego robi. Krok po kroku wchodzi z ni razem w drzwi kuchenne i spotyka drug kobiet, ktra przyglda si drzwiom kuchennym z takim samym wyrazem, z jakim patrzya na wz mijajcy front domu. Myl sobie, e wiem dokadnie, co ona powie myli.Wyprzga muy, poi je, wprowadza do stajni, karmi i wpuszcza wracajce z pastwiska krowy. Pniej2 - wiato...18wchodzi do kuchni. ona jest tam jeszcze siwiejca kobieta z zimn, surow, gniewn twarz, kobieta, ktra urodzia picioro dzieci w cigu szeciu lat i wychowaa je na mczyzn i kobiety. Nie jest leniwa. On nie patrzy na ni. Podchodzi do zlewu, napenia miednic wod z kuba i zawija rkawy. Jej nazwisko jest Burch mwi. Przynajmniej takie jest nazwisko tego czowieka, ktrego szuka. ukasz Burch. Kto tam po drodze powiedzia jej, e on jest teraz w Jefferson. Zaczyna si my, odwrcony ku niej plecami. Mwi, e przysza a z Alabamy, sama jedna i pieszo.Pani Armstid nie odwraca si. Jest zajta przy stole. Przestanie by sama na dugo przedtem, zanim znowu zobaczy Alabam mwi. I zanim zobaczy tego Burcha, jak sobie myl. Jest teraz bardzo zajty przy zlewie. Mydli si i polewa wod. Czuje, e ona patrzy na niego, na ty gowy, na plecy okryte przepocon niebiesk koszul. Mwi, e kto w Samson powiedzia jej, e kto, kto si nazywa Burch, czy jako podobnie, pracuje w tartaku w Jefferson. A ona pewnie myli, e go tam znajdzie. Czekajcego. Z umeblowanym domem i ze wszystkim.Nie umie odgadn z jej gosu, czy przyglda mu si ona jeszcze, czy ju nie. Wyciera si rozdartym workirm po mce. Moe go i znajdzie. Jeeli on ucieka przed ni, to myl, e zobaczy, jak si paskudnie omyli, nie oddzielajc si od niej rzek Missisipi. Teraz ju wie, e ona patrzy na niego, ta siwiejca kobieta, nie gruba, nie chuda; surowa wobec mczyzn, surowa w pracy, ubrana w robocz szar sukienk, zniszczona, dzika i szorstka, stojca z rka-19mi na biodrach i z takim wyrazem twarzy, jaki maj generaowie, ktrzy przegrali bitw. Wy, chopy mwi. Co chcesz z ni zrobi? Wypdzi j? A moe da jej spa w stodole? Wy, chopy mwi ona. Wy, gupie chopy.Wchodz razem do kuchni, chocia pani Armstid idzie pierwsza. Podchodzi prosto do pieca. Lena stoi przy drzwiach. Gow ma odkryt i gadko uczesane wosy. Nawet niebieska sukienka jest wiea i mniej wymita. Przypatruje si pani Armstid, ktra tucze elaznymi fajerkami i przeamuje kawaki drewna z brutaln, msk nagoci. Chciaabym pomc mwi Lena. Pani Armstid nie oglda si. Dziko trzaska drzwiczkami pieca. Zosta, gdzie jeste. Jeeli nie bdziesz staa teraz, to moe nie tak prdko bdziesz musiaa si pooy. Prosz pozwoli mi pomc. Zosta, gdzie jeste. Robi to trzy razy na dzie, od trzydziestu lat. Min ju czas, kiedy bya mi potrzebna przy tym pomoc. Krzta si teraz przy piecu i nie oglda si za siebie. Armstid mwi, e nazywasz si Burch. Tak mwi tamta. Jej gos brzmi teraz zupenie powanie i zupenie spokojnie. Siedzi zupenie spokojnie. Nieruchome rce ma zoone na kolanach. Pani Armstid i teraz nie odwraca si. Krzta si przy piecu. Zdaje si to pochania ilo uwagi zupenie niewspmiern do dzikiej szybkoci, z jak przedtem20rozpalia ogie. Zdaje si to pochania tyle jej uwagi, jakby to by kosztowny zegarek. Ale czy twoje nazwisko jest Burch? mwi pani Armstid.Moda kobieta nie odpowiada natychmiast. Pani Armstid nie grzechocze teraz fajerkami, chocia cigle jeszcze jest odwrcona plecami do modszej kobiety. Pniej odwraca si. Patrz na siebie, obnaone nagle, i przygldaj si sobie siedzca na krzele moda kobieta o schludnie zaczesanych wosach i bezwadnych rkach lecych na kolanach i ta starsza, przy piecu, odwrcona, take nieruchoma, z dzikim kosmykiem siwych wosw u podstawy czaszki i twarz, ktra mogaby by wyrzebiona w piaskowcu. Wreszcie modsza mwi: Powiedziaam wam nieprawd. Nie nazywam si jeszcze Burch. Nazywam si Lena Grove.Patrz jedna na drug. Gos pani Armstid nie jest ani zimny, ani ciepy. Jest obojtny. I chcesz go odnale, eby zdy zmieni nazwisko na Burch. Tak?Lena spoglda teraz w d, jakby przypatrywaa si swoim lecym na kolanach rkom. Jej gos jest spokojny i uparty. Jest jednak pogodny. Nie myl, eby mi byo potrzebne jakie przyrzeczenie od ukasza. To si tylko tak nieszczliwie zoyo, e musia odjecha. Nie wiodo mu si to, co mia w planie, i nie mg wrci po mnie, tak jak chcia. Myl, e on i ja nie musielimy sobie przyrzeka. Kiedy dowiedzia si tej nocy, e musi odjecha, wtedy... Dowiedzia si ktrej nocy? Tej nocy, ktrej powiedziaa mu o dziecku?21Ta druga nie odpowiada przez chwil. Jej twarz jest spokojna jak kamie, ale nie twarda. Jej uparto jest mikka, pena wewntrznego wiata, spokojnego i cichego braku rozsdku i odosobnienia. Pani Armstd przyglda si jej. Nie patrzc na ni Lena mwi: Ju na dugo przed tym wiedzia, e bdzie musia odjecha. Tylko nie mwi mi wczeniej, bo nie chcia mnie martwi. Kiedy pierwszy raz usysza, e moe straci robot, wiedzia, e najlepiej bdzie si ruszy, bo prdzej mu si powiedzie gdzie, gdzie majster nie bdzie przeciwko niemu. Ale cigle to odkada. Ale kiedy to si stao, nie moglimy ju duej odwleka. Majster by przeciwko ukaszowi, bo go nie lubi, bo ukasz jest mody i zawsze peen y-eia, a majster chcia odda robot ukasza swojemu kuzynowi. Ale on nie chcia mi tego mwi, boby mnie to tylko zmartwio. Ale kiedy to si stao, nie moglimy ju duej zwleka. To ja powiedziaam, e musi jecha. Powiedzia, e jeeli zechc, to zostanie, nie patrzc na to, czy majster bdzie go traktowa dobrze, czy le. Ale ja powiedziaam, e ma jecha. Nawet wtedy nie chcia jecha. Ale ja powiedziaam, e tak. I eby mi przysa swko, kiedy bdzie ju gotw mnie przyj. A potem z jego planw nic nie wyszo i nie mg posa po mnie, tak jak chcia. Taki mody czowiek potrzebuje czasu, eby osi. A on, kiedy odjeda, nie wiedzia, e eby osi, bdzie potrzebowa wicej czasu, ni sobie uoy. A ju szczeglnie taki mody, peen ycia czowiek jak ukasz, ktry habi towarzystwo i zabaw, a ludzie go te lubi. Nie wiedzia, e to zajmie wicej czasu, ni sobie zaplanowa. Lgn do niego ludzie, bo jest takim dobrym kompanem do zabawy i do artw. I odcigaj go od pr-2223cy, a on nie odmawia, bo nie chce nikogo urazi. No i chciaam, eby mia swoj ostatni przyjemno, bo maestwo to co innego dla modego czowieka, dla takiego penego ycia modego czowieka, a co innego dla kobiety. Jak mylicie?Pani Armstid nie odpowiada. Patrzy na t drug, siedzc w krzele, z tymi swoimi gadkimi wosami, tymi nieruchomo spoczywajcymi na kolanach domi i mikk, rozmarzon twarz. Zreszt, na pewno wysa do mnie swko i zagubio si w drodze. To adny kawa drogi, std do Alabamy, a ja jeszcze nie jestem nawet w Jefferson. Powiedziaam mu, e nie bd czekaa na list, bo wiem, e nie bardzo mu idzie pisanie. Kiedy bdziesz gotw, polij mi tylko swko przez kogo powiedziaam mu. Bd czekaa. Troch mnie to zmartwio z pocztku, po jego odjedzie, bo moje nazwisko nie byo jeszcze Burch, a mj brat i jego rodzina nie znaj ukasza tak dobrze, jak ja go znam. Bo niby skd by mogli?Na jej twarzy pojawia si powoli wyraz mikkiego i czystego zdumienia, jak gdyby wanie pomylaa o czym, z czego nieznajomoci nie zdawaa sobie dotd sprawy. Nie mona byo od nich tego wymaga, rozumiecie przecie. Ale on musia najpierw gdzie osi. To on mia mie wszystkie kopoty z przebywania midzy obcymi ludmi, a ja adnych zmartwie, tylko oczekiwanie, gdy on tam znosi wszystkie udrki i zmartwienia. Ale kiedy mino troch czasu, zaczam by za bardzo zajta dzieckiem, eby mie czas na martwienie si moim nazwiskiem albo tym, co ludzie gadaj. Ale ja i ukasz nie potrzebujemy pomidzysob adnych przyrzecze. Musiao co niespodziewanego wypa albo moe wysa wiadomo i zagubia si. Wic pewnego dnia postanowiam, e nie bd ju duej czekaa. A skd wiedziaa, wyruszajc, w ktr stron pj?? Lena przyglda si swoim doniom. Poruszaj si one teraz, mnc w rozmarzonym osupieniu fad jej sukienki. Nie jest to sabo ani wstydliwo. Najwyraniej jest to odruch zamylenia samej tylko doni. Po prostu, pytaam si cigle. ukasz to peen ycia mody czowiek, ktry zapoznaje si z ludmi atwo i prdko. Wiedziaam, e gdziekolwiek by by, ludzie zapamitaj go. Wic cigle pytaam. I ludzie byli ogromnie uprzejmi. A potem, dwa dni temu w drodze, powiedzieli mi, e on jest w Jefferson i pracuje w tartaku.Pani Armstid przyglda si pochylonej gowie. Rce ma oparte na biodrach t przyglda si modszej kobiecie z wyrazem zimnej i bezosobowej pogardy. I wierzysz, e bdzie tam, kiedy tam zajdziesz. Przyjmujc, e w ogle kiedy tam by, albo e usyszy d twoim pobycie w tym samym miecie, w ktrym Jest, i bdzie tam jeszcze, kiedy soce zajdzie.-:. Pochylona gowa Leny jest powana i spokojna. Jej ?ka przestaa si porusza. Ley teraz na podoku tak pteruchomo, jakby tam umara. Jej gos jest spokojny, cichy, uparty.-' Myl sobie, e rodzina powinna by razem, kiedy may ma przyj. A szczeglnie, kiedy to jest perw-Zy. Myl sobie, e Pan Bg zadba o to.24 A ja myl sobie, e bdzie musia o to zadba mwi pani Armstid wciekle i chrapliwie. Armstid ley w ku, gow podpar troch i przyglda si jej ponad porcz, gdy wci jeszcze ubrana pochyla si w wietle stojcej na komodzie lampy i przeszukuje gwatownie szuflad. Wyjmuje elazne pudeko i otwiera je zawieszonym na szyi kluczem, a potem wyjmuje z niego pcienny woreczek, ktry otwiera, i wyciga z niego ma, porcelanow figurk koguta ze szpar w grzbiecie. Kogut brzczy monetami, gdy bierze go, odwraca, porusza nim gwatownie nad komod i wytrzsa ze szpary rzadko wypadajce monety. Lec w ku Armstid przyglda si jej. Co chcesz o tej porze nocy robi ze swoimi pienidzmi za jajka? pyta. Myl, e to moje pienidze i zrobi z nimi, co zechc. Pochyla si niej nad lamp. Twarz ma cierpk i gorzk. Bg jeden wie, jak pociam si nad nimi i niaczyam je. Ty nawet palcem nie kiwne. Pewnie mwi on. Myl sobie, e adna istota w tym kraju, poza oposami i wami, nie bdzie si spieraa z tob o te kury. O ten koguci skarbiec te nie dodaje, bo pochylia si nagle, zerwaa pantofel i wymierzya nim porcelanowej skarbonce jedno rujnujce uderzenie. Armstid przyglda si jej, gdy zbiera ona pozostae monety pomidzy kawakami rozbitej porcelany i wrzuca je razem z innymi do woreczka, ktry wreszcie zawizuje wciekle na trzy czy cztery supy. Daj jej to mwi ona. A rano zaprzgaj muy i zabieraj j std. Wie j nawet ca drog do Jeffer-son, jeeli chcesz.25 Myl sobie, e podwioz j do skadu Yarnera mwi on.Pani Armstid wstaa przed witem i ugotowaa niadanie. Stao na stole, kiedy Armstid wrci z udoju. Id, powiedz jej, niech tu przychodzi i je powiedziaa pani Armstid. Kiedy powrci z Len do kuchni, pani Armstid ju tam nie byo. Lena rozejrzaa si po pokoju raz zawahaa przy drzwiach na mniej ni chwil. Twarz miaa ju uoon w wyraz zawierajcy umiech i sowa. Przygotowane sowa pomyla Armstid. Ale nie odezwaa si. Wahanie byo krtsze ni wahanie. Zjedzmy i jedmy powiedzia Armstid. Macie jeszcze cigle adny kawa drogi do zrobienia.Przyglda si jej, gdy jada z t sam spokojn i serdeczn etykiet, co przy wczorajszej kolacji, chocia teraz psua j pewnego rodzaju przesadna wstrzemiliwo. Potem da jej zawizany na supy woreczek. Wzia go, majc twarz uradowan, ciep, chocia nie bardzo zdziwion. To ogromnie uprzejme z jej strony powiedziaa. Ale nie bd go potrzebowaa. Jestem ju tak blisko. Myl sobie, e lepiej go zatrzymajcie. Myl sobie, e zauwaylicie, jak Marta nie lubi, kiedy jej przeszkadzaj w tym, co chce zrobi. To ogromnie uprzejme powiedziaa Lena. Zawina pienidze w wielk kolorow chustk i woya czepeczek. Wz czeka. Kiedy przejechali kolein obok dpmu, odwrcia si i spojrzaa za siebie. To26byo ogromnie uprzejme ze strony was wszystkich powiedziaa. To ona zrobia powiedzia Armstid. Myl sobie, e nie mog mie adnej w tym zasugi. To byo ogromnie uprzejme, w kadym razie. Musicie j poegna ode mnie. Mylaam, e j sama zobacz, ale... Pewnie powiedzia Armstid. Myl sobie, e pewnie bya zajta czym. Powiem jej.Podjechali do sklepu, owietleni porankiem. Mczyni, siedzcy w kucki i spluwajcy ponad porytymi przez obcasy schodkami, przyjrzeli si jej, gdy wolno i ostronie zesza z koza, niosc wzeek i wachlarz. I tym razem Armstid nie poruszy si, eby jej pomc. Powiedzia z koza: Ta tu, to pani Burch. Chce jecha do Jefferson. Jeeli kto tam dzisiaj jedzie, bdzie wdziczna, kiedy j zabierze ze sob.Znalaza si na ziemi, ubrana w cikie, zakurzone buty. Spojrzaa ku niemu, pogodna i spokojna. To byo ogromnie uprzejme powiedziaa. Pewnie powiedzia Armstid. Myl sobie, e teraz dostaniecie si do miasta. Spojrza w d ku niej. Pniej wydawao mu si, e nieskoczenie dugo trwaa chwila, w ktrej jzyk poszukiwa sw. Rwnoczenie myla cicho i szybko, chocia myli rozbiegay si: Mczyzna. Jak wszyscy mczyni. Wyminie tysic okazji, eby zrobi co dobrego, dla jednej okazji, eby si wtrci tam, gdzie nie trzeba si wtrca. Przegapi i nie zauway okazji i moliwoci zdobycia bogactw, sawy i zrobienia dobrych uczynkw, a czasami nawet zych. Ale nigdy nie przegapi okazji, eby si wtrci. Wreszcie jego jzyk znalaz27sowa, ktrym on sam przysuchiwa si z tym samym moe zdziwieniem, jak ona. Tylko nie trzeba przywizywa za duej wagi do... za duej wagi... A rwnoczenie myla: Ona nie sucha. Gdyby umiaa sucha takich sw, nie schodziaby teraz samotnie z tego wozu, z tym brzuchem, tym wachlarzem i tym maym zawinitkiem, dc do miejsca, ktrego nigdy jeszcze nie widziaa, i szukajc czowieka, ktrego nigdy ju nie zobaczy, a widziaa o jeden raz za wiele, sdzc z tego, co tu wida. ...jeeli bdziecie wracali tdy jutro albo nawet dzisiaj w nocy, to o kadej porze... Myl, e teraz ju dam sobie rad powiedziaa. Mwili mi, e on tam jest.Zawrci wozem i pojecha ku domowi. Zgarbiony, o wyblakych oczach, siedzia na pogitym siedzeniu i myla: To by nic nie pomogo. Nie uwierzyaby gadaniu i nie wysuchaaby tak, jak nie wierzy rozwaaniom, ktre otaczaj j ju od... Powiedziaa, e to ju cztery tygodnie. Nie czuje tego i nie uwierzyaby temu i teraz. Siedzi tam, na najwyszym schodku, z rkami na podoku i tymi facetami naokoo, siedzcymi na pitach i plujcymi obok niej na drog. I nawet nie zaczeka, eby j zapytali, tylko sama zacznie opowiada. Z wasnej woli opowie im o tym durnym facecie, jakby nie miaa nic szczeglnego do powiedzenia albo ukrycia. A nawet wtedy, kiedy Jody Yarner albo ktry z nich powie jej, e ten facet z tartaku w Jefferson nazywa si Bunch, a nie Burch, to te si nie zmartwi. Myl sobie, e ona wiedziaa nawet wicej ni Marta, kiedy powiedziaa Marcie wczoraj wieczorem, e Pan Bg przypilnuje, eby stao si to, co suszne.28Potrzeba byo tylko jednego czy dwch pyta. Pniej, siedzc na najwyszym schodku i trzymajc wzeek i wachlarz na kolanach, Lena opowiada raz jeszcze swoj histori. Powtarza cierpliwie, ze szczeroci kamicego dziecka, a suchajcy, ubrani w drelichy mczyni, suchaj w milczeniu. Nazwisko tego czowieka jest Bunch mwi Yarner. Pracuje w tartaku ju siedem lat. Skd wiecie, e Burch te tam bdzie?Ona patrzy w d, na drog prowadzc w kierunku Jefferson. Jej twarz jest spokojna, pena oczekiwania, troch roztargniona, ale nie rozmarzona. Myl, e on tam bdzie. W tartaku czy gdzie blisko niego. ukasz zawsze lubi ruchliwe ycie. Nigdy nie lubi y spokojnie. Dlatego nigdy nie odpowiadao mu Doane's Mill. Dlatego postanowi... postanowilimy przenie si: dla pienidzy i ruchliwego ycia. Dla pienidzy i ruchliwego ycia mwi Yarner. ukasz nie jest pierwszym modym jelonkiem, ktry rzuci to, do czego by stworzony, i tych, za ktrych by odpowiedzialny: dla pienidzy i ruchliwego ycia.Ale ona najwidoczniej nie sucha. Siedzi spokojnie na najwyszym schodku i patrzy na pust drog, ktra odchodzi w dal, wspinajc si zakosami ku Jefferson. Mczyni, siedzcy na pitach pod murem, patrz na jej nieruchom, agodn twarz i myl, tak jak myla Armstid i jak myli Yarner, e myli ona o ajdaku, ktry porzuci j w potrzebie i o ktrym wiedz, e nie zobaczy go ona ju nigdy, z wyjtkiem moe skrzyde jego fraka, powiewajcych za nim w ucieczce. A moe myli o tym Sloane's czy Bone's Mill? myliWIAT1.O W SIERPNIU29Yarner. Myl, e nawet gupia dziewucha nie musi i a do Missisipi, eby si dowiedzie, e miejsce, z ktrego ucieka, nie jest o wiele gorsze ani inne ni to, w ktrym si znalaza. Nawet jeeli w tamtym by brat, ktry nie chcia, eby siostra wczya si po nocy. A rwnoczenie myli: Zrobibym to samo, co ten brat. Ojciec te by zrobi to samo. Ona musi nie mie matki, bo krew ojcowska nienawidzi z mioci i dum, ale krew matki moe nienawidzi, a jednoczenie kocha i wspy. .,Ale ona wcale nie myli o tym wszystkim. Myli o pienidzach lecych w zawinitku pod jej domi. Wspomina niadanie, mylc w tej chwili, e jeli bdzie miaa ochot, moe wej do skadu i kupi ser, suchary, a nawet sardynki. U Armstda wypia tylko filiank kawy, zjada kawaek chleba z kukurydzy i nic wicej, chocia Armstid namawia j. Jadam grzecznie myli, opierajc rce na zawinitku, wiedzc o ukrytych monetach, wspominajc t jedyn filiank kawy i zjedzon z umiarem kromk dziwnego chleba. I myli z pewnego rodzaju spokojn dum: Jadam jak dama. Jak podrujca dama. Ale teraz mog kupi nawet sardynki, jeeli zechc.Tak wic zdaje si rozmyla o wspinajcej si drodze, podczas gdy przykucnici na pitach mczyni spluwaj z wolna i przygldaj si jej skrycie, przekonani, e myli o tym mczynie i nadchodzcym rozwizaniu. W rzeczywistoci prowadzi ona agodn walk z przekorn ostronoci wiata, z ktrego, w ktrym i dziki ktremu yje. Tym razem zwycia. Wstaje i idc troch niezgrabnie, a troch ostronie, przechodzi obok uszeregowanej baterii mskich oczu i wchodzi do skadu, a za ni ekspedient. Zrobi to3031 myli, zamawiajc ser i suchary. Zrobi to. A gono mwi: I pudeko sardynek. (Nazywa je: ser--dynki.) Za dziesitk pudeko. Nie mamy sardynek za dziesitk mwi ekspedient. Sardynki s po pitnacie centw. On te mwi na nie serdynki.Ona zastanawia si. A co macie w puszkach po dziesi centw? Nic oprcz pasty do butw. Myl, e nie chcecie tego? Nie da si zje w aden sposb. Myl, e w takim razie wezm te za pitnacie centw.Rozwija zawinitko i peen supekw woreczek. Rozsupanie wzekw zabiera troch czasu. Ale rozwija je cierpliwie, jeden po drugim, paci, znowu robi wzeki na woreczku i zawinitku i zabiera swoje zakupy. Kiedy pojawia si na ganku, obok schodkw czeka ju wz. Na kole siedzi mczyzna. Ten tu wz jedzie do miasta mwi jej. Zabierze was tam. Jej agodna, ciepa twarz budzi si. O, to ogromnie uprzejmie z waszej strony mwi.Wz porusza si wolno, rwno, jak gdyby znajdowa si poza sonecznym pustkowiem tej ogromnej krainy, poza czasem i poza popiechem. Od skadu Yarnera do Jefferson jest dwanacie mil. Czy bdziemy tam przed obiadem? pyta ona. Wonica spluwa. Moliwe mwi.Najwyraniej nie spojrza na ni ani razu, nawetwtedy, kiedy wsiadaa na wz. Najwyraniej ona te ani razu nie spojrzaa na niego. I teraz tego nie robi. Myl, e jedziecie ostro do Jefferson.On odpowiada: Troch. Wz posuwa si, skrzypic. Pola i lasy zdaj si by zawieszone w przestrzeni, od ktrej nie mona uciec, bo jest zarazem staa, pynna i lotna jak mirae. A jednak wz mija je. Myl, e pewnie nie znacie w Jefferson nikogo, kto by si nazywa ukasz Burch. Burch? Mam si z nim tam spotka. Pracuje w tartaku. Nie mwi wonica. Nie powiem, ebym go zna. Ale jest w Jefferson caa kupa ludzi, ktrych nie znam. Pewnie tam jest. Chciaabym, eby by. Podr robi si ogromnie kopotliwa.Wonica nie patrzy na ni. A z jak daleka przyjechalicie, szukajc go? Z Alabamy. To adny kawaek std.Nie patrzy na ni. Mwi gosem zupenie niedbaym: A jak wasi rodzice mogli wam pozwoli ruszy si w takim stanie? Moi rodzice nie yj. Mieszkaam z bratem. I postanowiam ruszy w drog. Rozumiem. On przysa wam swko, ebycie przyjechali do Jefferson.Ona nie odpowiada. On widzi jej spokojny profil wystajcy spod czepeczka. Wz posuwa si naprzd, powolny, zagubiony w czasie. Czerwone i niespieszne mile odwijaj si pod miarowo idcymi nogami muw, pod brzczcymi i skrzypicymi koami. Soce stoi ju wysoko nad gow. Cie kapturka pada teraz na kolana siedzcej. Spoglda na soce.3233 Wydaje mi si, e czas co zje mwi. On patrzy ktem oka, gdy ona zaczyna otwiera ser, suchary i sardynki, a potem wyciga je ku niemu. Nie trzeba mi ich mwi on. Byoby grzecznie, gdybycie sprbowali. Nie trzeba mi ich. Jedzcie.Ona zaczyna je. Je wolno, rwno i zlizuje z palcw tust oliw po sardynkach. Robi to z powolnym i zupenym zadowoleniem. Potem przerywa jedzenie, nie gwatownie, ale zupenie. Szczka zatrzymuje si pord ucia, rka trzyma nadgryzionego suchara, a gowa jest troch schylona. W oczach wida pustk, jak gdyby wsuchiwaa si w co bardzo dalekiego albo tak bliskiego, e znajduje si w niej samej. Twarz stracia pen, rumian barw. Siedzi zupenie nieruchomo, wsuchana i wyczuwajca nieubagane, odwieczne ycie. Ale nie ma w niej lku ani zaniepokojenia. To s co najmniej bliniaki mwi do siebie, nie poruszajc wargami i nie wydajc gosu. Pniej skurcz mija. Znowu je. Wz nie zatrzyma si, czas nie zatrzyma si. Wz wspina si na grzbiet ostatniego wzgrza i dostrzegaj dym. Jefferson mwi wonica. No, no, kto by to powiedzia mwi ona. Jestemy ju prawie na miejscu, prawda?Ale z kolei mczyzna nie syszy. Patrzy przed siebie na miasto lece po przeciwnej stronie doliny. Idc oczyma za jego wycignitym batem, kobieta widzi dwa supy dymu. Jeden z nich wydobywa si z wysokiego komina i ma cik gsto spalajcego si wgla. Drugi, wysoki, ty sup najwyraniej wydobywa si z kpy drzew, lecej w pewnej odlegoci od miasta.00 nie suchajc, sysza peen napicia szept kobiecy: Nie! Nie! Nie tu. Nie teraz. Zapi nas. Kto wejdzie... Nie, Karolu! Prosz! Sw mczyzny w ogle nie mg zrozumie. Gos te by przyciszony. Brzmia dziko jak gosy wszystkich mczyzn, ktrych pozna do tej pory. By jeszcze za mody, eby uciec ze wiata kobiet i uzyska krtkie wytchnienie, zanim ucieknie do niego z powrotem, aby w nim pozosta do godziny swojej mierci.Usysza znajome odgosy: szuranie nogami, przekrcanie klucza w zamku. Nie, Karol! Karol, prosz! Prosz, Karol! mwi szeptem gos kobiecy. Usysza inne odgosy, szelesty, szepty, ale nie gosy. Nie sucha. Czeka, mylc bez specjalnego zaciekawienia, e to dziwna godzina, eby i do ka. Jeszcze raz, spoza cienkiej zasony dobieg omdlewajcy gos kobiecy: Boj si! Prdzej! Prdzej!Siedzia przykucnity pomidzy mikkimi ubiorami kobiecymi i bucikami. Dostrzega, ale ju tylko dotykiem, wycinit tubk pasty do zbw, przedtem cylindryczn. Smakiem, ale nie wzrokiem przyglda si pilnie chodnej, niewidzialnej glicie, ktra skrcaa si na jego palcu i rozmazywaa samorzutnie i sodko w ustach. Zwykle bra tylko jeden duy yk, kad tub-126k na miejsce i wychodzi z pokoju. Nawet majc dopiero pi lat, wiedzia, e nie wolno bra wicej. Moe bardziej nawet ni lk przed tym, e ona odkryje brak pasty, zwierz ukryte w nim ostrzegao go, e si rozchoruje biorc wicej. Dotykiem odczuwa zmniejszanie si tubki. Zacz si poci. Potem zrozumia, e od pewnego czasu nie robi nic innego, tylko si poci. Nie sysza ju teraz nic. Prawdopodobnie nie usyszaby, gdyby kto wystrzeli z pistoletu tu za zason. By skierowany do wewntrz, zapatrzony w siebie, gdy wyciska sobie w usta nastpn glist pasty, ktrej jednak odek ju nie chcia. Nie dawaa si przekn. Nieruchomy, zupenie zapatrzony w siebie, zdawa si by pochylony nad sob jak chemik w laboratorium: czekajc. Nie musia dugo czeka. Pasta, ktr ju pokn, uniosa si nagle w gr, starajc si wydosta znowu na powietrze, gdzie byo chodno. Nie bya ju sodka. W gstej, pachncej kobiet ciemnoci za zason kuca, okryty row pian, wsuchany w swoje wntrznoci, oczekujcy z penym zdziwienia fatalizmem tego, co musi si z nim sta. Potem stao si. Powiedzia do siebie z zupenym biernym poddaniem: Tak, odkryto mnie.Kiedy zasona odsuna si, nie spojrza w gr. Gdy rce wycigny go gwatownie z jego wymiotw, nie broni si. Zwisa jej z rk, bezwadny, patrzc gapowato i idiotycznie w twarz, ktra nie bya ju gadko-ro-wo-biaa, ale za to otoczona wzburzonymi, rozczochranymi wosami, ktrych gadkie pasma nasuway mu kiedy na myl cukierki. Ty may szczurze! sykn wysoki, cienki gos. Ty may szczurze! Szpiegowae mnie! Ty may bkarcie murzyski!127Kierowniczka stowki miaa dwadziecia siedem lat. Bya dostatecznie dojrzaa, eby zaryzykowa par miosnych awanturek, ale wci jeszcze na tyle moda, eby przykada wiele wagi nie tyle do mioci, co do tego, eby si nie da zapa na gorcym uczynku. Bya take dostatecznie gupia, aby pomyle, e picioletnie dziecko moe nie tylko wywnioskowa prawd z tego, co usyszao, ale e bdzie chciao to opowiedzie tak, jakby to mg zrobi dorosy. Wic skoro podczas nastpnych dwch dni wydao jej si, e nie moe nigdzie pj ani nigdzie spojrze, eby nie zobaczy tego dziecka, przygldajcego si jej wzrokiem penym skupionego i gbokiego zapytania, doczya mu jeszcze wicej cech dorosego: uwierzya, e nie tylko chce opowiedzie, ale e odwleka zrobienie tego, eby j bardziej udrczy. Ani razu nie przyszo jej do gowy, e to on wanie uwaa si za kogo schwytanego na przestpstwie, e jest drczony odraczajc si kar i dlatego nasuwa si jej na oczy, eby ju raz z tym skoczy, otrzyma rzgi, zrobi bilans i podkreli go.Pod koniec drugiego dnia bya ju w rozpaczy. Nie moga usn. Leaa przez wiksz cz nocy wyprona z zacinitymi zbami i rkami, dyszc z wciekoci, lku i, co najgorsze, z alu: z owej lepej wciekoci, pragncej cofn czas, choby tylko o godzin, o sekund. To wyczyo w niej nawet mio na ten okres. Mody lekarz by teraz czym mniej wanym nawet ni to dziecko. By po prostu narzdziem jej zniszczenia i nawet nie zbawienia. Nie umiaaby powiedzie, ktrego z nich nienawidzi mocniej. Nie umiaaby nawet stwierdzi, kiedy pi, a kiedy przebywa na jawie. Bo zawsze, pod powiekami albo na siat-128129kwce oka, widziaa t nieruchom, powan, przygldajc si jej twarz o barwie pergaminu, przed ktr nie byo ucieczki.Na trzeci dzie przebudzia si z letargu, ze snu na jawie, cigncego si pord godzin dnia i szpaleru twarzy, pomidzy ktrymi niosa swoj wasn twarz jak obola mask, uoon w trway, obudny grymas, ktrego nie miaa odwagi zmieni. Na trzeci dzie zacza dziaa. Nie miaa adnego kopotu ze znalezieniem go. Odbyo si to w korytarzu pustym podczas cichej popoudniowej godziny. By tam, nie zajty niczym. Moe poszed za ni. Nikt nie umiaby powiedzie, czy czeka tam na ni, czy nie. Ale odnalaza go tam nie zdziwia si, a on usysza j, odwrci si i zobaczy j bez zdziwienia. Dwie twarze: jedna ju nie gadka i nie biaorowa, a druga, o roztropnych oczach pozbawionych zupenie wyrazu, poza wyrazem oczekiwania. Teraz to si nareszcie skoczy pomyla. Suchaj powiedziaa. Potem urwaa, patrzc na niego. Byo to tak, jak gdyby nie wiedziaa, co ma teraz powiedzie. Dziecko czekao, ciche, nieruchome. Powoli i stopniowo minie jego grzbietu staway si paskie i twarde jak deski. Czy bdziesz to opowiada? zapytaa.Nie odpowiedzia. Kady powinien by chyba wiedzie, e ostatni rzecz na wiecie, o ktrej by opowiada, byaby ta pasta do zbw i te wymioty. Nie patrzy w jej twarz. Patrzy na jej donie i czeka. Jedna z tych doni bya zacinita w kieszeni spdnicy. Przez tkanin mg zauway, e jest mocno zacinita. Nikt go jeszcze nigdy nie uderzy pici. Ale te nigdy jeszcze nie czeka trzy dni na ukaranie. Kiedy zoba-czy do wynurzajc si z kieszeni, pomyla, e chce go uderzy. Ale nie chciaa: do rozwara si. Lea na niej srebrny dolar. Gos kobiety by cienki, naglcy, cichy, chocia na korytarzu nie byo nikogo. Moesz duo za to kupi. To cay dolar. Nigdy przedtem nie widzia dolara, chocia wiedzia, co to jest. Przyjrza mu si. Chcia go tak, jakby chcia mie byszczcy kapsel od piwa. Ale nie wierzy, e moe go dosta od niej, bo nie daby go jej, gdyby by jego wasnoci. Nie wiedzia, czego ona chce od niego. Czeka na to, eby go zbito i eby mu potem dano spokj. Jej gos mwi dalej, naglcy, napity, szybki: Cay dolar. Widzisz? Ile mgby kupi. Mgby dojada przez cay tydzie. A nastpnego miesica moe ci dam jeszcze jeden.Nie poruszy si ani nie przemwi. Mgby by rzeb albo wielk lalk: may, nieruchomy, o okrgej gowie i okrgych oczach, ubrany w drelichowe spodnie. By nieruchomy ze zdumienia, zaskoczenia, poczucia krzywdy. Patrzc na dolara zdawa si widzie szeregi tubek pasty do zbw, nieskoczone i przeraajce. Jego caa istota wia si w penej, gwatownej niechci. Nie chc wicej powiedzia. Ju nigdy nie chc wicej pomyla.Potem nie odway si nawet spojrze jej w twarz. Czu j, sysza j, jej gboki, drcy oddech. Teraz pomyla byskawicznie. Ale nie potrzsna nim nawet. Trzymaa go tylko silnie, nie potrzsajc nim, jak gdyby jej rka take nie wiedziaa, co chce zrobi za chwil. Jej twarz bya tak blisko, e czu jej oddech na policzku. Nie musia spoglda w gr, eby wiedzie, jak jej twarz teraz wyglda.9 - wiato...130 Wic powiedz! Powiedz! Ty may murzyski bkarcie! Ty bkarcie murzyski!To byo trzeciego dnia. Na czwarty dzie oszalaa spokojnie i zupenie. Nie planowaa ju. Jej kolejne czynnoci byy wynikiem pewnego rodzaju przeczu, jak gdyby dni i bezsenne noce, podczas ktrych piastowaa za spokojn mask swj lk i swoj wcieko, przemieniy jej psychik wraz z jej naturaln kobiec nieomylnoci spontanicznego rozumienia za.Bya teraz zupenie spokojna. Nie spieszya si ju nawet, jak gdyby miaa czas, eby rozejrze si i zaplanowa co. Jej rozbiegane spojrzenie, jej umys, jej myli pobiegy prosto i natychmiast w stron odwiernego, siedzcego pod drzwiami kotowni. Nie byo to wyrozumowane ani celowe. Wyjrzaa po prostu z siebie na chwil, jak podrny wyglda z samochodu, i bez adnego zaskoczenia zobaczya tego maego, brudnego czowieka, ktry siedzia na wyplatanym krzele w przyciemnionym sadz przedsionku i czyta przez oprawne w stalowy drut okulary lec na kolanach ksik. By postaci, prawie przedmiotem, o ktrego istnieniu wiedziaa ju od piciu lat, ale na ktry ani razu nawet nie spojrzaa. Nie rozpoznaaby jego twarzy na ulicy. Przeszaby obok niego, nie poznajc go, chocia by mczyzn. ycie wydawao jej si teraz proste i jednoznaczne jak korytarz, na ktrego kocu siedzia wanie on. Podesza do niego od razu, ruszywszy zamiecon ciek, zanim zdaa sobie spraw z tego, e si porusza.Siedzia na wyplatanym krzeseku w przejciu, trzymajc na kolanach otwart ksik. Zbliywszy si, zobaczya, e jest to Biblia. Ale zauwaya to tylko tak, jakby moga zauway much na jego nodze. Pan131te go nienawidzi powiedziaa. Pan te mu si przyglda. Widziaam pana przy tym. Niech pan nie mwi, e tak nie jest. Spojrza na ni. Okulary mia teraz uniesione ponad brwiami. Nie by stary. By niedorzecznoci w swoim obecnym zawodzie. By twardym, dojrzaym mczyzn, ktry y dotd twardym, czynnym yciem i ktrego czas, okolicznoci albo jeszcze co innego oszukay, zmiatajc czerstwe ciao i umys czterdziestopicioletniego czowieka do cichego zauka odpowiedniego dla szedziesicio- albo szedziesiciopicioletniego starca. Pan wie powiedziaa. Pan wiedzia jeszcze przedtem, zanim inne dzieci zaczy go nazywa czarnuchem. Przyby pan tu w tym samym czasie, co'on. Nie pracowa pan jeszcze nawet miesic, kiedy Karol znalaz go w wieczr wigilijny na tych schodach. Niech mi pan powie. Twarz odwiernego bya okrga, troch obwisa, bardzo brudna, pokryta brudn szczecin. Jego oczy byy bardzo przejrzyste, bardzo szare, bardzo zimne. Byy take bardzo szalone. Ale kobieta nie zauwaya tego. Albo, moe, nie wyday si jej szalone. Spogldali wic na siebie w zadymionym sadz przedsionku. Szalone oczy patrzyy w szalone oczy, szalony gos rozmawia z szalonym gosem, byli spokojni, cisi i zwili jak dwoje konspiratorw. Przygldaam si panu przez pi lat. Wierzya, e mwi prawd. Siedzia pan tu zawsze w tym krzele i przyglda mu si pan. Nigdy pan tu nie siaduje, jeeli dzieci nie bawi si na podwrzu. Ale jak tylko wyjd na dwr, wystawia pan to krzeso do przedsionka, siada pan i przyglda si im pan. Przyglda si pan jemu i syszy pan, jak inne dzieci nazywaj go czarnuchem. O to panu wanie chodzi. Wiem o tym. Po to wanie pan132tu przyby, eby mu si przyglda i nienawidzi go. Pan ju tu czeka w pogotowiu, kiedy on przyby. Moe pan sam go tu przynis i pooy na tamtym stopniu. Ale tak czy inaczej, pan wie. Jeeli on powie o tym, wyrzuc mnie. A Karol moe... Niech mi pan powie. Niech mi pan zaraz powie. Ach powiedzia odwierny. Wiedziaem, e znajdzie si on na miejscu, gdy nadejdzie czas, w ktrym Bg da znak. Wiedziaem. Wiem, kto go tam postawi, by by oznak i przeklestwem kurewstwa. Tak. By tu za zason. Tak blisko, jak pan w tej chwili. A teraz niech mi pan powie. Widziaam ju pana oczy, kiedy pan patrzy na niego. Obserwowaam pana przez pi lat. Znam powiedzia. Znam zo. Czy nie uczyniem za, ktre powstao pniej, aby chodzi po boym wiecie? Uczyniem je plam chodzc przed obliczem Boga. Lecz On nie ukry prawdy w ustach maych dzieci. Syszaa je. Nigdy nie kazaem im tak go nazywa, imieniem jego prawdziwego rodzaju, imieniem jego wiekuistego potpienia. Nigdy im nie powiedziaem. Wiedziay. Powiedziano im, ale nie ja im powiedziaem. Czekaem, a On wybierze najlepsz chwil, aby odkry to swej ywej spoecznoci. Ten czas nadszed teraz. Oto znak powtrnie nakrelony grzechem niewiecim i kurewstwem. Tak. Ale co mam robi? Powiedz mi. Czekaj. Jak ja czekaem. Pi lat czekaem, aby Pan skin i okaza sw wol. I uczyni to. Ty te zaczekaj. Gdy bdzie gotw, sam okae sw wol tym, ktrzy bd jej wykonawcami. Tak. Wykonawcami. Wpatrywali si w siebie, oboje nieruchomi, oddychajcy spokojnie.WIAH.O W SIERPNIU133 Przeoona. Kiedy Pan Bg bdzie gotw, sam jej to odsoni. Chce pan powiedzie, 'e kiedy przeoona si dowie, wtedy go odele. Tak. Ale ja nie mog czeka. Nie moesz take przynagla Pana Boga. Czy ja nie czekaem pi lat?Zacza lekko uderza doni w do. Ale czy pan tego nie widzi? Przecie to wanie moe by droga, ktr Pan Bg sobie wybra. Pan powiedzia mnie, bo pan wie. Moe to wanie t drog Bg wybra. eby pan powiedzia mnie, a ja przeoonej.Jej szalone oczy byy zupenie spokojne, jej szalony gos by cierpliwy i spokojny, tylko rce poruszay si nieustannie i nieznacznie. Zaczekasz tak, jak ja zaczekaem powiedzia. Czua ciar karzcej doni Pana przez trzy dni. Ja yem pod tym ciarem przez pi lat, patrzc i oczekujc czasu, ktry w dobroci swojej mi przeznaczy, bo grzech mj jest wikszy ni twj. Chocia patrzy jej prosto w twarz, zdawa si zupenie jej nie widzie, oczy jego nie dostrzegay jej. Wyglday jak oczy lepca, szeroko otwarte, lodowate, fanatyczne. W porwnaniu z tym, co ja zrobiem i co wycierpiaem, eby odpokutowa, twj czyn i twoje kobiece cierpienia s tylko garci marnego pyu. Zniosem moje pi lat, a kim ty chcesz by, by przynagla Wszechmocnego Boga swymi maymi babskimi paskudztwami?Natychmiast odwrcia si. Tak. Nie musi mi pan o tym mwi. I tak wiem. Przez cay czas wiedziaam, e jest p-Murzynem. Zawrcia do gmachu. Nie sza szybko. Ziewna134straszliwie. Wszystko, co mam teraz do zrobienia, to wymyli jaki sposb, eby przeoona w to uwierzya. On jej nie powie i nie pomoe mi. Znowu ziewna potnie. Twarz jej nie zawieraa niczego poza ziewaniem, a pniej nie byo w niej nawet ziewania. Pomylaa o czym innym. Nie pomylaa o tym przedtem, ale zdawao jej si, e mylaa o tym przez cay czas, tak susznym jej si to wydao: nie tylko, e go usun, ale bdzie ukarany za przeraenie i trosk, ktre jej sprawi. Wyl go do murzyskiego sierocica pomylaa. Oczywicie, bd musieli.Nie posza nawet od razu do przeoonej. Posza w tamt stron, ale zamiast otworzy drzwi biura, zobaczya, e mija je, rusza ku schodom i zaczyna si na nie wspina. Byo to tak, jak gdyby sza za sob, eby zobaczy, gdzie pjdzie. W cichym i pustym obecnie korytarzu znowu ziewna, odczuwajc zupene odprenie. Wesza do swojego pokoju, zamkna drzwi na klucz, rozebraa si i wsuna do ka. Story byy zasunite. Leaa nieruchomo na wznak, w prawie zupenej ciemnoci. Oczy miaa zamknite, a twarz gadk i pust. Po pewnym czasie zacza wolno rozwiera i zwiera nogi, czujc gadkie i chodne przecierada, przesuwajce si po ciele, a potem czujc je znowu: gadkie i ciepe. Myli zdaway si zawieszone pomidzy snem, ktrego nie zaznaa od trzech dni, a snem, ktrego nie miaa zazna. Ciao jej byo otwarte na przyjcie snu, jak gdyby sen by mczyzn. Trzeba tylko, eby przeoona mi uwierzya pomylaa. A potem pomylaa: Bdzie wyglda zupenie jak ziarnko grochu w garnku penym ziarnek kawy.To byo po poudniu. O dziewitej wieczr tego dnia rozbieraa si ponownie, gdy usyszaa odwiernego,135zbliajcego si ku jej drzwiom. Nie wiedziaa, nie moga nawet wiedzie, kto nadchodzi, ale jako wiedziaa, gdy usyszaa rwne kroki, a potem- pukanie do drzwi, ktre zaczty si otwiera, zanim zdya do nich przyskoczy. Nie krzykna. Skoczya ku drzwiom, opierajc si o nie caym ciarem i naciskajc na nie. Rozbieram si powiedziaa cienkim, udrczonym gosem, wiedzc, kto to jest. Nie odpowiedzia. Jego ciar, niewzruszony i nieustpliwy, naciska na peznce drzwi i rozszerzajc si szpar. Nie moe pan tu wej! zawoaa troch goniej ni szeptem. Czy pan nie wie, e oni... Gos jej by zdyszany, omdlewajcy i peen rozpaczy. Nie odpowiedzia. Staraa si powstrzyma powolne cofanie si pezncych drzwi. Niech mi pan da co na siebie woy, to wyjd tam do pana. Czy moe pan to zrobi? Mwia omdlewajcym szeptem, z pozorn swobod, oderwanie, jak kto mwicy do nieodpowiedzialnego dziecka albo szaleca; kojco, przymilnie: - Niech pan teraz zaczeka. Czy pan syszy? Teraz pan zaczeka. Nie odpowiedzia. Powolne, nieustpliwe peznicie drzwi nie ustao. Opierajc si o nie nie majc na sobie nic, prcz majtek, bya podobna do kukieki z farsy, przedstawiajcej grabie i rozpacz. Napierajca, spogldajca w d, nieruchoma, zdawaa si zagbiona w rozmylaniu jak kukieka zagubiona porodku odgrywanej sceny. Potem odwrcia si, pucia drzwi, wskoczya do ka i chwytajc jaki kawaek bielizny odwrcia si, eby spojrze na drzwi, skulona, przyciskajca ten kawaek bielizny do piersi. On wszed ju do jej pokoju. Najwyraniej przyglda si jej i czeka podczas przerwy, wywoanej zamieszaniem w ku i popiechem.136137Nadal ubrany by w kombinezon i mia teraz na gowie kapelusz. Nie zdj go. I znowu jego szalone, zimne, szare oczy zdaway si nie dostrzega jej. Nawet gdyby Pan we Wasnej Osobie wszed do pokoju ktrej z was, pomylaybycie, e przybywa dla kurewstwa powiedzia. Czy powiedziaa jej?Kobieta usiada na ku. Zdawaa si na powrt zatapia w tamtej sprawie, ciskaa w rce kawaek bielizny, przygldaa si stojcemu, twarz jej poblada. Powiedziaam jej? Co ma zamiar z nim zrobi? Zrobi? Patrzya na niego, w te jasne, nieruchome oczy, ktre zdaway si jej nie dostrzega do tego stopnia, e nawet nie czua si okryta ich spojrzeniem. Usta miaa otwarte jak idiotka. Gdzie go chc posa? Nie odpowiedziaa. Nie okamuj mnie, Pana Boga twego. Wyl go do takiego dla Murzynw. Jej usta zamkny si, jak gdyby wreszcie zrozumiaa, o czym mwi. Tak. Przemylaem to. Wyl go do takiego dla murzyskich dzieci. Nie odpowiedziaa, ale przygldaa mu si teraz nieruchomymi oczami, troch przestraszonymi, ale knujcymi w tajemnicy. Patrzy teraz na ni. Jego oczy zdaway si pomniejsza jej posta i ca istot. Odpowiedz mi, Jezebel! krzykn. Szszszszszszszszszszszszsz! powiedziaa. Tak. Bd musieli. Kiedy odkryj... Ach powiedzia. Jego spojrzenie zamglio si. Oczy wypuciy j i znowu okryy. Patrzc w nie, widziaa si w nich jako co mniejszego ni nic, adnego jak zescha gazka, pywajca po powierzchni sadzawki. Niespodziewanie oczy jego stay si prawieludzkie. Zacz rozglda si po kobiecym pokoju, jak gdyby nigdy przedtem nie widzia nic takiego. Ciasny pokj, ciepy, peen porozrzucanych rzeczy, pachncy rowo i kobieco. Sprono niewiecia powiedzia przed obliczem Boga.Odwrci si i wyszed. Po pewnym czasie kobieta wstaa. Staa przez pewien czas, gapic si na puste drzwi, jak gdyby nie moga wymyli tego, co ma zrobi. Potem podbiega. Skoczya do drzwi, rzucia si na nie, zamykajc je z trzaskiem i przekrcajc klucz. Potem opara si o nie, oddychajc ciko, ciskajc przekrcony klucz w obu rkach.Odwierny i dziecko nie zjawili si nastpnego ranka na niadaniu. Nie mona byo odnale adnego ladu po nich. Natychmiast zawiadomiono policj. Odkryto, e boczne drzwi, do ktrych odwierny mia klucz, s otwarte. To dlatego, e on wie powiedziaa kierowniczka jadalni do przeoonej. Wie co? e to dziecko, ten chopiec Christmas, jest Murzynem. Czym? zapytaa przeoona. Szarpna si do tyu, wciskajc w krzeso, i wlepia spojrzenie w modsz kobiet. Mu... Nie wierz! zawoaa. Nie wierz w to! Nie musi pani w to wierzy powiedziaa tamta. Ale on o tym wie. Dlatego go wykrad.Przeoona bya ju po pidziesitce, miaa obwis twarz o sabych, dobrych, zawiedzionych oczach. Nie wierz w to! powtrzya. Ale na trzeci dzie posaa po kierowniczk stowki. Wygldaa,138jak gdyby nie spaa od pewnego czasu. W przeciwiestwie do niej kierowniczka stowki wygldaa zupenie wieo i pogodnie. Nie wstrzsna ni take wiadomo, e odwierny i dziecko zostali odnalezieni. W Little Rock powiedziaa przeoona. Stara si odda dziecko do tamtejszego sierocica. Wydawao si im, e jest nienormalny, i przytrzymali go do chwili, kiedy przyjechaa policja. Spojrzaa na modsz kobiet. Powiedziaa mi pani... Par dni temu powiedziaa pani... Skd pani o tym wiedziaa?Kierowniczka stowki nie odwrcia gowy. Nie wiedziaam. Nie miaam o tym pojcia. Oczywicie, wiedziaam, e inne dzieci nazywaj go Murzynem. Ale to nic nie znaczy... Murzynem? powiedziaa przeoona. Inne dzieci? Od lat nazywaj go Murzynem. Czasami wydaje mi si, e dzieci maj sposoby rozpoznawania niektrych rzeczy, ktrych doroli ludzie w wieku pani i moim nie widz. Dzieci i starzy ludzie jak on, jak ten stary czowiek. Dlatego zawsze siada pod tamtymi drzwiami, kiedy bawiy si na podwrku. Przyglda si dziecku. Moe usysza, e inne dzieci woaj na tego maego: Murzynku. Ale mg wiedzie ju wczeniej. Moe przypomina pani sobie, e przybyli tu mniej wicej w tym samym czasie. Nie przepracowa tu nawet miesica przed t noc, kiedy... pamita pani przecie to Boe Narodzenie, kiedy Ka..., kiedy znaleli dziecko przy schodach wejciowych?Mwia gadko, przygldajc si zawiedzionym, sposzonym oczom starszej kobiety, wpatrzonym w ni, jak gdyby nie moga odwrci wzroku. Oczy kierowniczki byy agodne i niewinne.139 Wic przed paru dniami rozmawialimy i stara mi si co powiedzie o tym dziecku. Byo to co, co chcia mi powiedzie, komu powiedzie, ale w kocu pewnie zaama si, bo nie powiedzia i rozstalimy si. Nie mylaam o tym wcale. Wyszo mi to zupenie z gowy, kiedy...Urwaa. Wpatrywaa si w przeoon, a na twarzy jej pojawi si nagle wyraz niespodziewanego zrozumienia, jakby co j owiecio. Nikt by nie mg stwierdzi, czy to symulacja, czy nie. Wic to dlatego... Wic to... Ach, teraz rozumiem ju wszystko. To si stao na dzie przed ich zaginiciem. Szam przez korytarz do swojego pokoju. To by ten dzie, kiedy rozmawiaam z nim i nie chcia mi powiedzie tego, co poprzednio chcia powiedzie. Ale niespodziewanie wszed na gr i znalaz si przy mnie. Pomylaam sobie wtedy, e to mieszne, bo nigdy jeszcze nie widziaam go wewntrz gmachu. I powiedzia... brzmiao to jak sowa wariata, wyglda z reszt jak wariat. Zlkam si. Tak si zlkam, ze baam si poruszy. Zreszt zagradza sob korytarz. Powiedzia: Czy pani ju jej powiedziaa?, a ja zapytaam: Powiedziaa co? Komu?, i uwiadomiam sobie, e on ma na myli pani i to, czy powiedziaam pani, e chcia mi co powiedzie o tym dziecku. Ale nie mogam zrozumie, co on chcia, ebym pani powiedziaa. Chciaam zacz krzycze, ale on powiedzia: Co ona zrobi, kiedy to odkryje? A ja nie wiedziaam, co powiedzie ani jak si uwolni od niego. A potem on powiedzia Nie musi mi pani rnwi. Wiem co ona zrobi. Wyle go do sierocica dla czarnuchw. Dla Murzynw?140141 Nie rozumiem, jak to si stao, e tak dugo tego nie zauwayymy. Niech si pani przyjrzy teraz jego twarzy, oczom i wosom. Oczywicie, to straszne. Ale przypuszczam, e bdzie trzeba go tam posa.Ukryte za okularami sabe, zatroskane oczy przeoonej miay wygld udrczony i galaretowaty, jak gdyby chciaa je zmusi do czego, co przekraczao granic ich fizycznej wytrzymaoci. Ale dlaczego chcia zabra dziecko?Jeeli chce pani wiedzie, co myl, to myl, e on jest szalony. Gdyby moga go pani zobaczy na korytarzu, tego wie... tego dnia, jak ja go widziaam. Oczywicie, to le dla maego, e musi i do murzyskiego sierocica teraz, kiedy ju zacz dorasta midzy biaymi ludmi. To nie jego wina, e jest tym, czym jest. Ale i nasza wina...Urwaa przygldajc si przeoonej. Poza okularami oczy starszej kobiety byy nadal udrczone, sabe, bez nadziei. Usta jej dray, gdy prbowaa przemwi. Jej sowa byy take bez nadziei, ale dostatecznie stanowcze i dostatecznie zdecydowane. Musimy go umieci. Musimy go od razu gdzie umieci. Jakie mamy zgoszenia? Prosz mi poda wykaz...Kiedy chopiec zbudzi si, niesiono go. Byo zupenie ciemno i zimno. Kto znosi go w d po schodach, poruszajc si cicho i z bezgraniczn ostronoci. Wcinity pomidzy jego ciao i jedn z nioscych go rk tkwi mikki toboeczek, o ktrym wiedzia, e jest jego ubraniem. Nie krzykn, nie wyda z siebie adnego gosu. Orientowa si, gdzie jest, po zapachu powietrza, ktre wypeniao tyln klatk schodow, prowadzc w d ku bocznemu wyjciu zpokoju, gdzie, odkd sigaa jego pami, stao pomidzy czterdziestoma innymi kami jego ko. Poznawa, take po zapachu, e niosca go osoba jest mczyzn. Ale nie wyda adnego gosu, lec tak nieruchomo i tak swobodnie, jak gdyby by nadal upiony. Unosi si wysoko nad ziemi w niewidzialnych ramionach, poruszajc si, zniajc powoli ku bocznemu wyjciu, ktre wychodzio na plac zabaw.Nie wiedzia, kto go niesie. Ale nie przejmowa si tym, bo wierzy, e wie, dokd si udaje. To znaczy, dlaczego. Ale nie przejmowa si jeszcze nawet tym, dokd jest niesiony.Stao si to przed dwoma laty, kiedy mia trzy lata. Pewnego dnia zabrako pomidzy nimi dwunastoletniej dziewczynki imieniem Alicja. Lubi j na tyle, e pozwala jej sobie troch matkowa. Bya dla niego prawie tak dojrzaa, tak dua, tak dorosa, jak kobiety, ktre zarzdzay jego posikami, myciem i snem. Z t rnic, e nie bya i nigdy nie bdzie jego nieprzyjacielem. Pewnej nocy obudzia go. egnaa si z nim, ale nie wiedzia o tym. By picy i troch zniecierpliwiony, nie przebudzony zupenie i znoszcy j, bo zawsze staraa si by dobra dla niego. Nie wiedzia, e ona pacze, bo nie wiedzia, e doroli pacz, a do czasu, kiedy dowiedzia si o tym, przestaa istnie w jego pamici. Usn znowu, kiedy bya jeszcze przy nim, a nastpnego dnia znikna. Nie pozosta po niej aden lad, nawet nic z ubioru, a ko, w ktrym sypiaa, zajte ju byo przez nowego chopca. Nigdy nie dowiedzia si, gdzie znikna. Tego dnia sucha, gdy kilka starszych dziewczt (ktre pomagay jej przygotowa si do odjazdu z tym samym stumionym sykiem, z jakim sze modych dziewczt pomaga142143sidmej przed lubem) opowiadao, oddychajc wci jeszcze gniewnie, o nowej sukience, nowych butach, o pojedzie, ktry j unis w dal. Zrozumia wtedy, e odjechaa na dobre i e przesza przez elazn bram o elaznych sztachetach. Wydao mu si wtedy, e dostrzega j, jak wyrasta na bohaterk w tej samej chwili, w ktrej znikna za zatrzanit bram, i zmienia si, bez zmniejszenia wymiarw, w co bezimiennego i wspaniaego jak zachd soca. Wicej ni rok min, zanim dowiedzia si, e nie bya ona pierwsz ani ostatni, e jeszcze inni, prcz Alicji, znikn za zatrzanit bram ubrani w nowe sukienki, nowe spodenki, zabierajc ze sob may, schludny toboe-czek, mniejszy czasem ni pudeko na buty.Myla, e to wanie dzieje si z nim teraz. Myla, e teraz nareszcie dowiaduje si, jak to si dziao, e znikali nie pozostawiajc po sobie adnych ladw. Myla, e wynoszono ich, tak jak jego w tej chwili, pord guchej nocy.Wyczuwa teraz drzwi. Byy ju bardzo blisko. Wiedzia dokadnie, jak wiele jeszcze pozostaje niewidzialnych stopni, po ktrych musi zej mczyzna, nioscy go z tak nieskoczon i cich troskliwoci. Na policzku czu spokojny, szybki, ciepy oddech tego mczyzny. Pod sob mia twarde, napite ramiona, a obok mikkie zawinitko, o ktrym wiedzia, e zawiera jego ubranie, ktre zostao zebrane po omacku w ciemnoci.Mczyzna przystan. Gdy pochyli si, stopy dziecka zwisy i dotkny podogi. Palce skuliy si, unikajc zimnych jak elazo desek. Czowiek odezwa si po raz pierwszy. Sta powiedzia. I wtedy chopiec pozna go.lPozna go od razu, bez zdumienia. To przeoona byaby zdumiona, gdyby wiedziaa, jak dobrze zna on tego czowieka. Nie zna jego imienia, a podczas trzech ostatnich lat, odkd sta si mylcym stworzeniem, nie zamienili ze sob wicej ni sto sw. Ale mczyzna ten by bardziej okrelon osob ni ktokolwiek inny w jego yciu, nie wyczajc Alicji. Nawet gdy miao trzy lata, dziecko wiedziao, e istnieje pomidzy nimi co takiego, o czym nie naley mwi. Wiedzia, e nie moe by na placu zabaw nawet przez chwil, eby ten czowiek nie zacz mu si przyglda ze skupion i nie padajc uwag, siedzc na swym krzeseku, ustawionym pod drzwiami kotowni. Gdyby dziecko byo starsze, pomylaoby moe: Nienawidzi mnie i obawia si mnie tak bardzo, e nie moe ze mnie spuci wzroku. Znajc wicej sw, ale majc nie wicej lat, mgby pomyle: Dlatego jestem inny ni reszta, bo on mi si cigle przyglda. Pogodzi si z tym. Teraz, gdy dowiedzia si, kto zabra go, picego, i znis po schodach w d, nie by zdumiony. Stojc przy drzwiach pord zimna i zupenej ciemnoci, podczas gdy mczyzna pomaga mu ubiera si, myla by moe: Nienawidzi mnie dostatecznie, aby sprbowa zapobiec czemu, co moe mi si przydarzy. Dygoczc ubra si posusznie, tak szybko jak umia. Obaj gmerali w malutkich szatkach, wcigajc je jako na niego. Buty powiedzia mczyzna najcieszym szeptem. Tu...Dziecko usiado na zimnej pododze, wcigajc buty. Mczyzna nie dotyka go teraz, ale dziecko mogo usysze i wyczu, e take jest pochylony i czym zajty. On te wkada swoje buty pomylao.144Czowiek dotkn go znowu, szukajc po omacku, i postawi go na nogi. Chopiec nie mia zasznurowanych butw. Nie nauczy si tego jeszcze sam robi. Nie powiedzia mczynie, e nie zasznurowa ich. Nie wyda adnego dwiku. Sta tylko, a potem owinito go wikszym kawakiem ubrania po zapachu pozna, e naley do mczyzny a potem znowu go uniesiono. Drzwi otworzyy si do wewntrz jak ziejca czelu. Wpado wiee, zimne powietrze, a z nim razem wiato ulicznych latarni. Widzia te latarnie, gadki mur fabryczny i wysokie nie dymice kominy na tle gwiazd. W wietle ulicy elazne sztachety wyglday jak parada zagodzonych onierzy. Gdy przecinali pusty plac zabaw, jego zwisajce nogi bujay si rytmicznie w miar krokw mczyzny. Nie zawizane buty klapay na kostkach. Dotarli do elaznej bramy i minli j. Nie musieli czeka dugo na autobus. Gdyby by starszy, zrozumiaby, jak dobrze mczyzna obliczy czas. Ale nie zastanawia si ani nie zauwaa. Po prostu sta na rogu, obok mczyzny, w nie zasznurowanych butach, zawinity po pity w marynark mczyzny, majc oczy szeroko otwarte i okrge, a ma twarz nieruchom i przebudzon. Autobus nadjecha, rzd okien, zatrzyma si ze zgrzytaniem i mrucza, gdy wchodzili. By prawie pusty, bo mina ju druga. Teraz mczyzna zauway nie zasznurowane buty i zasznurowa je, a dziecko przygldao mu si, siedzc na awce zupenie nieruchome z nogami wycignitymi zupenie prosto przed siebie. Dworzec by bardzo odlegy, a on jecha ju przedtem autobusem, wic spa, kiedy zajechali. Kiedy si obudzi, by dzie i znajdowali si ju od pewnego czasu w pocigu. Nigdy jeszcze nie jecha pocigiem, ale145nikt nie umiaby tego pozna po nim. Siedzia zupenie nieruchomo, cay zawinity w marynark mczyzny, z wyjtkiem wyprostowanych ng i gowy, przygldajc si krajobrazowi pagrkom i drzewom, i krowom, i im podobnym widokom ktrego nigdy dotd nie widzia. Gdy mczyzna zauway, e nie pi, wycign z gazety jedzenie. By to chleb z szynk. We powiedzia mczyzna. Wzi jedzenie i jad, wygldajc przez okno.Nie powiedzia ani sowa, nie okaza adnego zdziwienia, nawet wwczas, gdy na trzeci dzie przyszli policjanci i zapali ich, jego i mczyzn. Miejsce, w ktrym si teraz znajdowali, byo zupenie takie samo jak to, ktre opucili noc te same dzieci o innych imionach, ci sami doroli o innym zapachu, nie widzia adnego powodu, dla ktrego nie miaby tu pozosta, tak jak nie widzia adnego powodu, dla ktrego porzuci poprzednie miejsce. Ale nie by zdumiony, gdy przyszli i znowu powiedzieli mu, eby wsta i ubra si, zapominajc mu powiedzie, dlaczego i gdzie ma teraz odjecha. Moe wiedzia, e powraca, moe z dziecicym jasnowidzeniem wiedzia przez cay czas to, czego mczyzna nie wiedzia: e to nie bdzie, nie moe dugo trwa. Znowu w pocigu, zobaczy te same wzgrza, te same drzewa, te same krowy, ale z innej strony, z innego kierunku. Policjant da mu je. By to chleb z szynk, chocia nie wyjty z gazety. Zauway to, ale nie powiedzia nic, moe nie pomyla.Potem by znowu w domu. Moe oczekiwa, e bdzie ukarany po powrocie, za co, za jak zbrodni, nie wiedzia dokadnie, bo nauczy si ju, e chocia146dzieci traktuj dorosych jak dorosych, doroli mog traktowa dzieci wycznie jak dorosych. Zapomnia ju o tej przygodzie z past do zbw. Unika teraz kierowniczki jadalni w tym samym stopniu, w jakim stara si przed miesicem wchodzi jej w drog. By tak zajty unikaniem jej, e ju od dawna zapomnia powodu, dla ktrego to robi. Wkrtce zapomnia take i o podry, bo nigdy nie mia si dowiedzie, e co czyo te dwie sprawy. Od czasu do czasu myla o tym mglicie i nieokrelenie. Ale dziao si to tylko wtedy, kiedy spoglda w stron drzwi kotowni i przypomina sobie czowieka, ktry siadywa tam i przyglda mu si, a teraz znikn zupenie i, jak wszyscy, ktrzy std odjedali, nie pozostawi adnego ladu, nawet wyplatanego krzesa w przejciu. Gdzie mg znikn, nad tym dziecko nie zastanawiao si ani nie mylao o tym.Pewnego wieczora przyszli do klasy i zabrali go. Byo to na dwa tygodnie przed Boym Narodzeniem. Dwie mode kobiety kierowniczki jadalni nie byo pomidzy nimi zabray go do azienki, umyy, uczesay jego wilgotne wosy, ubray go w czyste spodenki i zaprowadziy do gabinetu przeoonej. W gabinecie siedzia obcy mczyzna. Chopiec spojrza na mczyzn i wiedzia ju, zanim przeoona zdya powiedzie. Moe to bya wiadomo pamici, wiadomo zaczynajca pamita. Moe nawet pragnienie, bo przecie pi lat to za mao, eby zrozumie do rozpaczy, aby mie nadziej. Moe przypomnia sobie nagle jazd pocigiem i jedzenie, bo przecie pami nie sigaa o wiele gbiej ni do tego miejsca.Jzefie powiedziaa przeoona - czy chciaby odjecha i zamieszka z miymi ludmi na wsi?147Sta z uszami twarz poncymi od szorstkiego myda i szorstkiego wycierania rcznikiem, w nowych spodenkach, suchajc obcego. Spojrza raz i zobaczy cikiego mczyzn z gst brunatn brod i wosami obcitymi krtko, chocia ju do dawno. Wosy i broda byy twarde i ywotne, nie posiwiae, jak gdyby zmiany, ktre zaznaczyy si w rysach twarzy, nie byy powizane ze zmian barwnika. Oczy mia jasne i zimne. Na jego kolanie spoczywa czarny kapelusz, trzymany w szerokiej, czystej doni, zamknitej nawet na mikkim filcu kapelusza w pi. Jego grube, czarne buty, spoczywajce rwno obok siebie, zostay oczyszczone. Nawet picioletnie dziecko wiedziao, patrzc na niego, e nie uywa tytoniu i nie znosi go u innych. Ale chopiec nie patrzy na mczyzn z powodu jego oczu.Czu za to, e mczyzna przyglda mu si spojrzeniem zimnym, rozwanym, ale nie umylnie szorstkim. Byo to spojrzenie podobne do tego, jakim mgby lustrowa konia albo uywany pug, spojrzenie przewiadczone z gry, e dostrzee skazy, przewiadczone z gry, e kupi. Sowa jego byy pene rozwagi, krtkie, cikie sowa czowieka, ktry wymaga, aby go suchano nie tyle z uwag, ile w milczeniu. Wic pani nie moe albo nie chce mi powiedzie nic wicej o jego pochodzeniu.Przeoona nie patrzya na niego. Za okularami jej oczy stay si galaretowate przynajmniej w tej chwili. Odpowiedziaa natychmiast, moe troch zanadto natychmiast: Nie robimy adnych wysikw, aby ustali ich pochodzenie. Jak ju panu powiedziaam, pozosta-148wiono go u naszych drzwi w wieczr wigilijny. Za dwa tygodnie minie pi lat. Jeeli pochodzenie dziecka jest dla pana wane, to niech pan lepiej nie adoptuje adnego. Nie miabym cile tego na myli odpowiedzia obcy. Jego gos by teraz troch agodniejszy. Zdoa natychmiast przeprosi, nie cofajc si ani o jot ze swego przewiadczenia. Mylaem o tym, aby porozmawia z pann Atkins (byo to nazwisko kierowniczki jadalni), poniewa to z ni wanie korespondowaem.Raz jeszcze gos przeoonej sta si chodny i zabrzmia natychmiast, nieomal przed ucichniciem jego gosu. Myl, e mog poda panu tyle samo informacji o tym czy ktrymkolwiek z naszych dzieci, co panna Atkins, zwaywszy w dodatku, e jej praca tutaj zwizana jest wycznie z kuchni i jadalni. Zdarzyo si po prostu, e w tym wypadku bya na tyle uprzejma, aby wystpowa jako sekretarka w naszej korespondencji z panem. To niewane powiedzia obcy. To niewane. Mylaem tylko... Myla pan co? Nie zmuszamy nikogo do zabierania naszych dzieci ani nie zmuszamy dzieci, aby odchodziy wbrew swemu pragnieniu, jeeli maj po temu rozsdne powody. Jest to sprawa, ktr obie strony musz zaatwi pomidzy sob. My tylko doradzamy. Tak powiedzia obcy. To niewane, jak powiedziaem pani przed chwil. Jestem przekonany, e ten kundelek si nada. Znajdzie dobry dom u pani McEachern i u mnie. Nie jestemy ju modzi i lubimy spokojne ycie. I nie znajdzie adnych akoci ani leni-149stwa. Ani wicej pracy, ni to bdzie poyteczne dla niego. Nie wtpi, e na przekr swemu pochodzeniu wyronie w bojan boej i nienawici do lenistwa i prnoci.I tak weksel, ktry podpisa tubk pasty do zbw w to popoudnie przed dwoma miesicami, zosta zapacony. Nie pamitajcy jeszcze niczego patnik, zawinity w czyst kosk derk, may, bezksztatny i nieruchomy, siedzia na awce lekkiej bryczki, trzscej si poprzez grudniowy pmrok po zamarznitej koleinie bocznej drki. Jechali przez cay ten dzie. W poudnie mczyzna, nakarmi go, wyjwszy spod siedzenia pudeko, ktre zawierao wiejskie jedzenie, ugotowane przed trzema dniami. Ale dopiero teraz odezwa si do niego. Powiedzia jedno sowo i urkawicznio-n pici, w ktrej zaciska bat, wskaza pojedyncze wiato, ktre lnio w mroku na kracu drogi. Dom powiedzia. Dziecko nic nie odpowiedziao. Mczyzna spojrza w d ku niemu. By take dobrze zawinity ze wzgldu na mrz, skupiony, bezksztatny i w jaki sposb podobny do gazu, nie tyle nieprzyjazny, ile niemiosierny. Powiedziaem, e to twj dom. Dziecko nadal nie odpowiadao. Nie widziao nigdy domu, wic nie miao o nim nic do powiedzenia. A nie byo jeszcze na tyle dorose, aby mwi, nie mwic niczego rwnoczenie. Znajdziesz tu jado, dach nad gow, chrzecijask opiek powiedzia mczyzna i prac w miar twych si, ktra ustrzee ci od wystpku. Bo wkrtce naucz ci, e dwoma obrzydliwociami s: gnuno i prniacze mylenie, a dwiema cnotami: praca i bo-ja boa.Dziecko nadal nic nie mwio. Nigdy jeszcze nie150pracowao, a nie obawiao si Boga. Wiedziao mniej o Bogu ni o pracy. Widziao prac w osobach ludzi z grabiami i szpadlami, poruszajcych si przez sze dni w tygodniu po placu zabaw, ale Bg zdarza si tylko w niedziel. A wwczas poza towarzyszcym mu zjawiskiem czystoci by tylko przyjemn dla ucha muzyk i sowami, ktre nie kopotay ucha w ogle w sumie przyjemno, nawet jeli troch nuca. Nie odpowiedzia nic. Bryczka trzsa si. Tusta, dobrze utrzymana para koni zmierzaa gorliwie ku domowi, ku stajni.I by jeszcze jeden obraz, ktry mia zapamita dopiero pniej, gdy pami nie przyjmowaa ju duej jego oblicza, nie przyjmowaa ju powierzchni obrazw zapamitanych. Byli w biurze przeoonej: on, stojcy nieruchomo, nie spogldajcy obcemu w oczy, ktrych spojrzenie czu na sobie, czekajcy, aby obcy powiedzia to, co mylay te jego oczy. Potem to nadeszo. Christmas. Bezbone nazwisko. Blunierstwo. Zmieni to. Bdzie pan mia do tego oficjalne prawo po-, wiedziaa przeoona. Nie interesuje nas, jak si ich nazywa, ale jak si z nimi postpuje.Ale obcy tak samo nie sucha nikogo, jak nie mwi do kogokolwiek. Od tej chwili jego nazwisko bdzie brzmiao McEachern. Bdzie rzecz waciw powiedziaa przeoona gdy da mu pan swoje nazwisko. Bdzie jad mj chleb i wyznawa moj wiar powiedzia obcy. Dlaczeg by nie mia nosi mego nazwiska?151Dziecko nie suchao. Nie obchodzio go to. Nie zwracao na to uwagi wicej, ni gdyby ten czowiek mwi, e dzie jest gorcy, gdy nie by gorcy. Nie chciao mu si nawet powiedzie do siebie: Moje nazwisko nie jest McEachern. Moje nazwisko jest Christmas. Nie byo potrzeby przejmowa si tym jeszcze. Mia jeszcze wiele czasu. Rzeczywicie, dlaczeg by nie? powiedziaa przeoona.7Pami wie o tym. Po dwudziestu latach pami nadal wierzy: Tego dnia staem si mczyzn.Schludny, spartaski pokj pachnia niedziel. W oknach lekko powieway czyste, pocerowane firanki, poruszane wietrzykiem, ktry nis zapach przeoranej ziemi i dzikiej jaboni. Na-pokrytym t imitacj dbu melodeonie, o pedaach wycieanych kawakami postrzpionego, przetartego dywanu, staa misa na owoce, a w niej niebieskie polne kwiaty. Chopiec siedzia w krzele przy stole, na ktrym staa niklowana lampa i ogromna Biblia o mosinych klamrach, mosinych zawiasach i mosinym zamku. Mia na sobie czyst bia koszul pozbawion konierzyka. Jego spodnie byy ciemne, szorstkie i nowe. Jego buty zostay oczyszczone niedawno i nieporzdnie, tak jak to mg zrobi omioletni chopiec. Miay wskie matowe pasma tu i wdzie, gwnie w okolicy obcasw, gdzie nie dotara pasta. Na stole, naprzeciw niego, lea otwarty katechizm prezbiteriaski.McEachern sta obok stou. Mia na sobie czyst152wykrochmalon koszul i t same czarne spodnie, w ktrych chopiec widzia go po raz pierwszy. Jego wosy, wilgotne i nadal nie posiwiae, byy zaczesane gadko i sztywno wok okrgej czaszki. Broda bya take zaczesana, i take jeszcze wilgotna. Nie prbowae si nauczy powiedzia. Chopiec nie spojrza w gr. Nie poruszy si. Ale twarz mczyzny nie bya bardziej podobna do skay. Prbowaem. Wic sprbuj jeszcze raz. Dam ci jeszcze godzin.McEachrn wyj z kieszeni masywny, srebrny zegarek i pooy go na stole tarcz w gr, a potem przysun sobie drugie krzeso i usiad, kadc swe czyste, wyszorowane donie na kolanach, a cikie, oczyszczone buty opierajc rwno, jeden obok drugiego. Nie byo na nich adnych pasm bez poysku. Co prawda pasma te znajdoway si tam jeszcze wczoraj wieczorem w porze kolacyjnej. Pniej, rozebrany ju, chopiec otrzyma chost i oczyci je raz jeszcze. Chopiec siedzia przy stole. Jego gowa bya pochylona, nieruchoma, bez wyrazu. Do ponurego, czystego pokoju wpaday podmuchy przesyconego wiosn powietrza.Dziao si to o dziewitej. Byli tam ju od smej. Kocioy znajdoway si niedaleko, ale koci prezbi-teriaski by odlegy o pi mil. Dojechanie tam zajmowao godzin. O wp do dziesitej wesza pani McEachrn. Bya czarno ubrana nosia czepek maa, troch zgarbiona kobieta, wchodzca pokornie z zagonion twarz. Wygldaa o pitnacie lat starzej ni surowy, ywotny m. Stana w drzwiach i staa tam przez chwil w swym czepku i czarnej, wypowiaej, chocia czsto czyszczonej sukni, trzymajc parasolk i wachlarz z lici palmowych. Miaa w153oczach co dziwnego, jak gdyby wszystko, cokolwiek zobaczya albo usyszaa, odbywao si za porednictwem ciaa albo gosu mczyzny, a ona bya tylko czym porednim, gdy ywotny i bezlitosny m by wadz. By moe usysza j. Ale nie spojrza ani nie przemwi. Odwrcia si i odesza.Dokadnie z nadejciem godziny McEachrn unis gow. Czy umiesz to teraz? zapyta. Chopiec nie poruszy si. Nie.McEachrn wsta rozwanie, bez popiechu. Podnis zegarek, zamkn go i woy na powrt do kieszeni, przecigajc ponownie acuszek przez kara-biczyk. Chod powiedzia. Nie obejrza si. Chopiec ruszy za nim, wzdu przedpokoju, ku tyowi domu. On take szed wyprostowany, milczc z uniesion gow. Byo w ich grzbietach pokrewiestwo uporu, jakby odziedziczone podobiestwo. Pani McEachrn bya w kuchni. Nadal miaa na sobie kapelusz, nadal trzymaa parasolk i wachlarz. Patrzya na drzwi, gdy mijali je. Ojczulku powiedziaa. aden z nich nie obejrza si nawet ku niej. Jak gdyby nie usyszeli jej w ogle, jak gdyby w ogle nie odezwaa si. Poszli dalej, jeden za drugim, dwa grzbiety w sztywnym zaprzeczeniu wszelkiego kompromisu, bardziej podobne, ni mogyby tego dokona prawdziwe wizy krwi. Przeszli podwrko w tyle domu, znaleli si przed stajni i weszli. McEachrn otworzy drzwi komrki i odsun si. Chopiec wszed do komrki. McEachrn zdj ze ciany rzemie od uprzy. Rzemie by nie154nowy i nie stary, jak buty McEacherna. By czysty jak buty i wydziela t sam wo, co mczyzna: wo czystej, twardej, mskiej, ywej skry. McEachern spojrza w d ku chopcu. Gdzie jest ksika?Chopiec sta przed nim, nieruchomy, twarz mia spokojn i troch blad pod gadk, pergaminow skr. Czy nie przyniose jej? zapyta McEachern. Wr po ni i przynie j tu.Jego gos nie by nieprzyjazny. Nie by w ogle ludzki, osobisty. By tylko zimny, niewzruszony jak napisane albo drukowane sowa. Chopiec zawrci i wyszed.Gdy dotar do domu, pani McEachern bya w przedpokoju. Joe powiedziaa. Nie odpowiedzia. Nie spojrza nawet na ni, na jej twarz, na sztywny ruch jednej rki, na wp uniesionej w karykaturze najmiksze-go ruchu, jaki ludzka rka moe uczyni. Przeszed sztywno obok niej, majc twarz surow, z dumy moe, a moe z rozpaczy. A moe bya to prno, gupia mska prno. Wzi ze stou katechizm i wrci do stajni.McEachern czeka, trzymajc rzemie. Po j powiedzia. Chopiec pooy ksik na pododze. Nie tam powiedzia McEachern bez gniewu. Uwierzyby, e stajenna podoga, miejsce stpania byda, jest odpowiednim miejscem dla pooenia sowa boego. Ale i tego ci naucz. Sam unis ksik i pooy j na wystajcej belce. Opu spodnie. Nie bdziemy ich brudzi.Wic chopiec stan ze spodniami opuszczonymi na155kostki, ukazujc nogi pod krtk koszul. Sta drobny i wyprostowany. Gdy rzemie opad, nie drgn, aden skurcz nie przebieg po jego twarzy. Patrzy prosto przed siebie w zamyleniu, ze spokojnym wyrazem twarzy mnicha na obrazie. McEachern zacz uderza metodycznie z powoln i rozwan si, nadal bez gniewu i bez rozgorczkowania. Trudno byoby powiedzie, ktra z tych twarzy bya bardziej zamylona, spokojniejsza, bardziej pena przekonania. Uderzy dziesi razy i przesta. We ksik powiedzia. Spodnie pozostaw tak, jak s. Poda chopcu katechizm. Chopiec wzi katechizm. Unisszy twarz i broszur, sta teraz wyprostowany, w postawie penej zapamitania. Gdyby nie brak komy, mgby by katolickim chopcem z chru, majcym za naw majaczc w mroku, cienist komrk, a za sob cian, zbit z nie heblowanych desek, za ktr w mroku napenionym woni amoniaku i suszy bydo poruszao si od czasu do czasu z chrzka-niem i ospaymi guchymi odgosami. McEachern usiad sztywno na pokrywie skrzyni z sieczk, szeroko rozstawiwszy kolana. Jedn rk mia opart na kolanie, a srebrny zegarek trzyma w drugiej. Jego czysta, brodata twarz bya twarda jak kamienna rzeba, oczy bezlitosne, zimne, ale nie nieprzyjazne.Pozostali tak przez nastpn, godzin. Zanim mina, pani McEachern ukazaa si w tylnych drzwiach domu. Ale nie odezwaa si. Staa tam tylko, patrzc na stajni w kapeluszu, z parasolk i wachlarzem. Potem wesza z powrotem do domu.Dokadnie, co do sekundy, po miniciu godziny McEachern znowu woy zegarek do kieszeni. Czy umiesz to teraz? powiedzia.156Chopiec nie odpowiedzia, sztywny, wyprostowany, trzymajcy otwart broszur przed oczyma. Mc-Eachern wyj mu ksik z rk. Chopiec nie poruszy si. Powtrz swj katechizm powiedzia Mc-Eachern. Chopiec patrzy prosto w cian przed sob. Jego twarz bya teraz zupenie biaa, mimo e blada skra bya gadka i ywa. Ostronie i rozwanie Mc-Eachern pooy ksik na wystajcej desce i wzi rzemie. Uderzy dziesi razy. Kiedy skoczy, chopiec sta jeszcze przez chwil nieruchomo. Nie jad jeszcze niadania. aden z nich nie jad jeszcze niadania. Zachwia si i byby upad, gdyby mczyzna nie pochwyci go za rami i nie podtrzyma. Chod powiedzia McEachern, starajc si go podprowadzi do skrzyni z pasz. Siadaj tu. Nie powiedzia chopiec. Jego rami zaczo szarpa si w ucisku mczyzny. Czy dobrze si czujesz? Czy jest ci sabo? Nie powiedzia chopiec. Gos mu omdlewa, a twarz bya zupenie biaa. We ksik powiedzia McEachern, wkadajc j chopcu do rk. Przez okno komrki mona byo dostrzec pani McEachern, wynurzajc si z domu. Miaa teraz na sobie wyblak chust i czepek, a w rce dwigaa cedrowe wiadro. Nie patrzc w stron komrki, przesza obok okna i zniknea. Po pewnym czasie powolny skrzyp studziennego urawia dobieg do nich, nadchodzc spokojnie i zdumiewajco w witecznym powietrzu. Potem pani McEachern znw ukazaa si w oknie, pochylajc ciao dla zrwnowaenia trzymanego w rce wiadra. Wesza do domu, nie spojrzawszy w stron stajni.157Punktualnie po miniciu godziny McEachern raz jeszcze unis spojrzenie znad zegarka. Czy nauczye si? zapyta. Chopiec nie odpowiedzia, nie poruszy si. Kiedy McEachern podszed, zauway, e chopiec nie patrzy na stronic, a jego oczy s nieruchome i zupenie bez wyrazu. Gdy pooy rk na ksice, zauway, e chopiec trzyma si jej, jak gdyby bya sznurem albo supem. Gdy McEachern wyj mu si ksik z rk, chopiec upad prosto, nie zginajc si, i nie poruszy si ju.Gdy oprzytomnia, byo pne popoudnie. Lea w swoim ku w pokoiku na niskim poddaszu. Pokj by cichy i wypenia si ju mrokiem. Czu si zupenie dobrze i lea przez pewien czas, patrzc spokojnie w gr na skony sufit ponad gow, pki nie spostrzeg, e kto siedzi obok ka. By to McEachern. On take mia na sobie w tej chwili swoje codzienne ubranie nie drelich, w ktrym szed co dnia w pole, ale wyblak, czyst koszul bez konierzyka i wyblake, czyste spodnie koloru khaki. Przebudzie si powiedzia. Jego rka wysuna si i odrzucia kodr. Chod powiedzia. Chopiec nie poruszy si. Czy bdzie mnie pan znowu bi? Chod powiedzia McEachern. Wstawaj.Chopiec wsta z ka, chudy, w le dopasowanej bawenianej bielinie. McEachern take si poruszy, ciko, niezgrabnie, jak gdyby wprawianie w ruch tego grubo uminionego ciaa kosztowao go ogromnie wiele wysiku. Przygldajc si z dziecinnym, pozbawionym zdziwienia zainteresowaniem, chopiec zobaczy, e mczyzna klka powoli i ciko obok ka.158 Uklknij powiedzia McEachern. Chopiec uklk. Klczeli obaj blisko siebie w zalegajcym pokj pmroku: maa figurka w przycitym, za wiel-kiem podkoszulku i bezlitosny mczyzna, ktry nie zazna nigdy litoci ani zwtpienia. McEachern zacz si modli. Modli si dugo, mrukliwym, usypiajcym, monotonnym gosem. Prosi, aby mu przebaczono pogwacenie dnia witecznego i podniesienie rki przeciw dziecku, sierocie, ktre jest drogie Bogu. Prosi, aby uparte serce dziecka zostao zmikczone i aby zosta mu wybaczony grzech nieposuszestwa, a to za wstawiennictwem czowieka, z ktrego szydzio i ktremu byo nieposuszne. Prosi Wszechmogcego, aby by tak wspaniaomylny jak on sam, a to dziki swej asce, dla jej przyczyny i poprzez jej dziaanie.Skoczy i wsta, dwigajc si ciko na nogi. Chopiec nadal klcza. Nie poruszy si w ogle. Ale oczy mia otwarte (twarz ani na chwil nie bya ukryta ani pochylona), a twarz jego bya zupenie spokojna; spokojna, cicha, zupenie nieodgadniona. Usysza, e czowiek szuka po omacku po stole, na ktrym staa lampa. Zapaka trzasna, potem zapona. Pomyk osiad na knocie pod kloszem, na ktrym ukazaa si teraz rka mczyzny, wygldajca, jakby zanurzono j we krwi. Cienie zawiroway i uspokoiy si. McEachern unis co, co leao na stole obok lampy: katechizm. Spojrza w d, ku chopcu: nos, wystajcy, granitowy policzek obrzeony brod, a po gboko zapadnite i ukryte za szkem okularw oko. We ksik.Zaczo si to w niedziel rano przed niadaniem. Nie jad niadania. Najprawdopodobniej ani on, ani mczyzna nie pomyleli o tym ani razu. Mczyzna159te nie jad niadania, chocia podszed do stou i poprosi o rozgrzeszenie za jado i konieczno spoywania go. W porze poudniowego posiku chopiec spa, ukoysany wyczerpaniem nerwowym. A w porze kolacyjnej aden z nich nie pomyla o jedzeniu. Chopiec nie wiedzia nawet, co si z nim dzieje niezwykego i dlaczego czuje si taki saby i spokojny.Tak wanie odczuwa to, lec w ku. Lampa palia si nadal. Na dworze byo zupenie ciemno. Mino ju troch czasu, ale wydawao mu si, e jeli odwrci gow, zobaczy siebie i mczyzn, klczcych wci jeszcze obok ka albo, co najmniej, na macie odbicie dwch par kolan, pozbawionych namacalnej substancji. Nawet powietrze zdawao si nadal wydziela ten monotonny gos, jak gdyby kogo mwicego we nie, mwicego, zaklinajcego, dyskutujcego z Obecnoci, ktra nie moga nawet pozostawi widmowego odcisku na istniejcej macie.Lea na wznak, z rkami skrzyowanymi na piersi jak pomnik grobowy, gdy znw usysza odgos stp na krconych schodkach. Nie byy to kroki mczyzny. Sysza McEacherna, odjedajcego bryczk, znikajcego w pmroku, w drodze do odlegego o trzy mile nieprezbiteriaskiego kocioa, aby odby tam pokut, ktr naznaczy sobie za ten ranek.Nie odwracajc gowy chopiec usysza pani McEachern, wspinajc si mozolnie po schodach. Sysza j, gdy zbliaa si. Nie spojrza, chocia po pewnym czasie jej cie ukaza si na cianie w obrbie jego wzroku, i zobaczy, e niesie co. Bya to taca z jedzeniem. Pooya tac na ku. Ani razu nie spojrza na ni. Nie poruszy si.160161 Joe powiedziaa pani McEachern. Nie poruszy si. Joe powiedziaa. Widziaa, e oczy jego s otwarte. Nie dotkna go. Nie jestem godny powiedzia.Nie poruszya si. Staa z rkami ukrytymi w fartuchu. Ona take zdawaa si nie patrze na niego. Zdawaa si mwi do ciany nad kiem. Wiem, co mylisz. To nie to. Nie kaza mi tego przynosi. To ja o tym pomylaam. On nie wie. To nie od niego.Nie poruszy si. Jego twarz bya spokojna jak twarz rzeby, gdy patrzy na stromy szczyt zbiegajcych si skonie desek sufitu. Nie jade dzisiaj. Siadaj i jedz. To nie on kaza mi to tu przynie. Nie wie o tym. Zaczekaam, a odjedzie, i przyrzdziam to sama.Wtedy usiad. Patrzya na niego, gdy wsta z ka, wzi tac, zanis j do kta i przekrci dnem do gry, strcajc jedzeni