gazeta na chmielnej
DESCRIPTION
Wydanie sierpnioweTRANSCRIPT
EGZEMPLARZ
BEZPŁATNY
NUMER (20) WARSZAWA, NAKŁAD: STRON8/2012 SIERPIEŃ 2012 5000 EGZ. 8
www.czymogepomoc.pl STRONA 1www.cmp.med.pl www.minuta8.pl www.radiokolor.plwww.dtbj.pl
SponsorProjektu
Chmielna
SponsorProjektu
Chmielna
SponsorProjektu
Chmielna
PatronMedialny
G A Z E TA C H M I E L N E J I C A Ł E G O Ś R Ó D M I E Ś C I A
facebook.com/gazetanachmielnej
W TYM NUMERZE:
Jarek Zuzga
W Londynie kupujemy miniaturowe taksówki lub
piętrowe autobusy, i do tego mikroskopijne
puszeczki z herbatą. W Toruniu — pierniki.
W Pradze — kolejny kufel do piwa, a w Wiedniu —
pyszne czekoladki z wizerunkiem Mozarta.
A w Warszawie?
I to jest, niestety, trudne pytanie. Jak z wieloma
rzeczami, do pamiątek stolica też szczęścia nie ma.
Przy Krakowskim Przedmieściu, czyli tam gdzie
turyście być wypada, wybór ogranicza się do kubków
z polską flagą, złotych monet, łowickich wycinanek
i ewentualnie wizerunków Chopina, który, mocno
promowany przez Ratusz, próbuje stać się ostatnio
symbolem Warszawy. Trudno powiedzieć, żeby był to
jakiś ciekawy wybór, godny stołecznego miasta. Na
szczęście w ostatnich latach sytuacja ta trochę się
zmienia, głównie za sprawą osób, które niezależnie,
oddolnie i bez wsparcia oficjalnych instytucji
miejskich, projektują i wytwarzają alternatywne
pamiątki z Warszawy.
Żeby pamiątka była rzeczywiście pamiątką, musi
pokazywać coś, co dla miasta jest typowe i co każdy od
razu widzi. Jak wieża Eiffela w Paryżu, czy Big Ben w
Londynie.
mówi Bożena
Przyłuska, założycielka i szefowa Hellowawy — firmy
produkującej tekstylia i gadżety z warszawskimi
motywami.
Najbardziej
charakterystycznym
elementu krajobrazu
Warszawy jest PKiN i to
on ma szansę stać się jej
niekwestionowanym
symbolem.
— Najbardziej charakterystycznym elementu
krajobrazu Warszawy jest PKiN i to on ma szansę stać się jej
niekwestionowanym symbolem —
Dokończenie na str. 7
WarszawskaTurystyka Ekstremalna
Całkiem inne spojrzenie na Warszawę. Stare
kamienice, dachy, piwnice, forty, kanały —
zapraszamy na wyjątkowe wycieczki po stolicy
z Włodkiem Dębowskim. Tam Cię jeszcze nie było!
więcej na str.4
Pamiątka z Warszawy — czyli co?
fot.
A.G
rabo
wsk
a
fot.
war
saw
slow
desi
gn.c
om
gwara-warszawska.waw.plwww.facebook.com/gwarawarszawska
Klawo jest
Słowniczek:
Barachło –
Blaga –
Bujaj się –
Cierpiarz –
Cymes –
Dynks –
staroć, rupieć, chłam
kłamstewko
odczep się
taksówkarz
synonim doskonałości, perfekcji
drobny element, część urządzenia
Makieta i skład: www.minuta8.pl2 STRONA
Nietykalnyw kinie AtlanticDA
Kino Atlantic wyróżnia się nie tylko ciekawym
repertuarem i pomysłowością w jego doborze, ale
przede wszystkim organizacją niezwykłych spotkań
autorskich. Naprawdę warto śledzić, jacy goście
odwiedzają kino na Chmielnej, bo to często nie-
zwykłe wydarzenia kulturalne! Nie inaczej było tym
razem, kiedy do sali kinowej zawitał sam Abdel
Sellou, autor książki „Odmieniłeś moje życie” oraz
bohater filmu „Nietykalni”, który w Europie pobił
wszelkie rekordy oglądalności.
3 lipca odbyła się promocja książki Abdela —
chyba najsławniejszego opiekuna na świecie… Nic
dziwnego — „Nietykalnych” zobaczyło czterdzieści
milionów (!) widzów, choć film nie zawiera żadnych
efektów specjalnych i jest historią na wskroś praw-
dziwą. Niezwykła, poruszająca przyjaźń sparali-
żowanego arystokraty i młodego chłopaka z nizin
społecznych stała się wspaniałym scenariuszem dla
filmowej opowieści. To komedia, która rozbawia do
łez, choć nie ma niej ani krzty głupoty czy kiczu. I na
tym właśnie polega fenomen tego filmu, którego
autentyczność zapada w pamięć, zapewne na długie
lata…
Jeszcze przed premierą Abdel dał się w końcu
namówić na napisanie książki — bo ta historia tego
potrzebowała. Film pomija wiele aspektów — przede
wszystkim kryminalną przeszłość bohatera, a także
kilka ważnych aspektów z życia jego przyjaciela
Philippe. Jeżeli wydarzenia z filmu wydają się być
nieprawdopodobne, to łatwo pojąć, jak niezwykłe było
życie Abdela i jego podopiecznego, który dotychczas
w swoim upiornie wielkim domu czuł się jak w złotej
klatce. Bezpośredni, nieokrzesany opiekun stał się jego
wybawieniem i antidotum na życie zatrute samot-
nością i cierpieniem.
Podczas spotkania autor opowiadał o książce,
swoim życiu i relacji z Philippe. Padło pytanie o jego
postrzeganie niepełnosprawności. Abdel nie miał
zamiaru owijać w bawełnę. O tym aspekcie mówił
lekko, otwarcie, podkreślając, że to nie jest temat tabu.
Tematem tabu nie było również to, że autor nigdy nie
podchodził do swojego podopiecznego z litością czy
pobłażaniem, wręcz przeciwnie: „Philippe był dla
mnie jak marionetka. Robiłem z nim co chciałem, tak to
wtedy odbierałem”. Takie słowa padły z ust Abdela.
Nie chodzi tu jednak o brak szacunku wobec osoby
niepełnosprawnej. Dla autora Philippe był po prostu
zwyczajnym człowiekiem, którego można rozśmie-
szyć, żartując z gorzkiej rzeczywistości. Okazywanie
litości jest o wiele gorsze od prześmiewczych wyb-
ryków, być może nie dla wszystkich zrozumiałych. Jak
widać metoda Abdela przyniosła rewelacyjne rezul-
taty, bo Philippe jest dzisiaj szczęśliwym i spełnionym
człowiekiem.
Po spotkaniu z Abdelem, autor podpisywał swoją
książkę, a następnie odbyła się bezpłatna projekcja
filmu „Nietykalni”. Polecamy śledzenie innych
spotkań w kinie Atlantic. Naprawdę warto!
Wszelkie informacje i szczegóły znajdą Państwo na
stronie www.kinoatlantic.pl.
NUMER 20 / SIERPIEŃ 2012
Szum fal, blask słońca, ciepło nagrzanego piasku... i
możliwość lenienia się, o które nikt nie ma do nas
pretensji — czy można wyobrazić sobie coś pięk-
niejszego? Spontanicznie rzecz biorąc, raczej trudno.
Można za to domniemywać, że w pełni wakacyjnego
sezonu szczęście, o którym mowa jest dopustem
wielu i z wielości tej, niekiedy robi się nieszczęście.
Jak więc obchodzić się z plażowaniem i z samym
sobą, by nie popaść w jakąś udrękę w tłumie i nie
zmarnować sobie wakacji? Przede wszystkim unikać
dręczyciela plażowego.
Dla ułatwienia podajemy krótki rysopis dręczy-
ciela (bądź dręczycielki) tego typu i rzucające się
w oczy atrybuty jego (jej) osobowości. Dręczyciel
— brunet czy brunetka, blondyn czy blondynka
— przebiera się gdzie popadnie, bo wie, że już w latach
20. XX wieku zanikł zwyczaj przebierania się w miej-
scach specjalnie do tego przeznaczonych. A nie chce
mu się zasłaniać ręcznikami. Jeśli chodzi o czesanie —
również robi to, jak leci i majta przy tym włosami, nie
bacząc na czyją pofruną twarz.
Czy chudy on, czy nie tak bardzo, wysportowany
czy niekoniecznie, dręczyciel plażowy wybiegając
z wody pędzi jak oszalały między powciskanami w
piasek ludźmi, skacze im między uszami i pępkami.
Biegnąc dudni, a przy okazji jeszcze się otrząsa,
bryzgając na lewo i prawo. Często też zabiera ze sobą
psa, by robił to samo, tylko rzetelniej.
Czy chudy on, czy nie tak
bardzo, wysportowany
czy niekoniecznie,
dręczyciel plażowy
wybiegając z wody pędzi
jak oszalały między
powciskanami w piasek
ludźmi, skacze im między
uszami i pępkami.
Dwie osoby, które jako pierwsze odpowiedzą na pytanie konkursowe otrzymają
na dowolny wybrany seans w Kinie Atlantic.
Pytanie konkursowe brzmi:
Odpowiedzi przesyłajcie na adres e-mail: [email protected]ójne bilety
Jakie rajskie wydarzenie mia o miejsce 20 lipca w kinie Atlantic?ł
UWAGA! KONKURS
Plażowanie bez udręki
Rita Hayworth w bikini
Abdel Sellou w kinie Atlantic
3STRONAwww.czymogepomoc.pl
ZDROWIE:
Słońce jest niezbędne dla prawidłowego funkcjo-
nowania zarówno naszego ciała, jak i psychiki.
Jednak istnieją sytuacje, w których dawka promieni
słonecznych może niekorzystnie wpływać na orga-
nizm, w szczególności osób przewlekle chorych.
Dlatego powinniśmy w specjalny sposób zadbać
o swoje serce. Sprawdź, jak należy to robić.
Osoby cierpiące na choroby serca powinny
szczególnie uważać - unikać słońca, używać kremów
ochronnych, nosić nakrycia głowy i lekkie bawełniane
ubrania. Wysoka temperatura powoduje, że nasz orga-
nizm zużywa całą energię na walkę z upałem.
W związku z tym w gorące dni powinniśmy unikać
spożywania tłustych, ciężkostrawnych, smażonych
potraw. Nie obciążajmy nadprogramowo naszego
organizmu, sięgajmy po lekkie pożywne dania. Ponad
to nie zapominajmy o nawadnianiu organizmu. W celu
prawidłowego funkcjonowania organizmu należy
wypijać minimum dwa litry wody źródlanej dziennie.
W przeciwnym razie może grozić nam odwodnienie.
Jeśli nachodzą cię dolegliwości z układem krążenia,
podczas upałów zrezygnuj też z picia kawy oraz
alkoholu.
Wysoka temperatura może spowodować wystą-
pienie zarówno duszności jak i bólu w klatce
piersiowej. Latem zwiększa się ryzyko powstania
niebezpiecznych zakrzepów. Jeżeli chorujesz na
nadciśnienie, a zaobserwowałeś u siebie wzmożone
oddawanie moczu, nadmierną potliwość, drżenie rąk,
uporczywe zawroty głowy czy męczący, suchy kaszel,
nie zwlekaj z odbyciem konsultacji lekarskiej.
W szczególności zadbaj o właściwe traktowanie nóg
z predyspozycją do pajączków i żylaków. To ważne,
ponieważ żyły nie lubią zbyt wysokiej temperatury.
Czeka cię długi lot samolotem? W takim razie załóż na
nogi luźne spodnie i swobodne skarpety, które nie
będą uciskać nóg. Ponadto jak najwięcej ruszaj stopami
i łydkami. Co jakiś czas wykonuj nimi koliste ruchy —
w ten sposób pobudzisz osłabione krążenie.
Każdego lata jesteśmy wystawieni na fale upałów.
Bez względu na to, w jakich warunkach czujemy się
najlepiej, w wysokich czy niskich temperaturach,
powinniśmy zatroszczyć się o potrzeby naszego serca.
Zadbajmy zatem o prawidłową dietę, nawadniajmy
odpowiednio organizm i unikajmy zbyt długiego
przebywania na słońcu. Pamiętajmy także o zachowa-
niu odpowiednich proporcji między pracą a odpo-
czynkiem. Stosowanie się do wyżej wymienionych
poleceń pozwoli łatwiej przetrwać nam słoneczne dni.
Centrum Medyczne CMP Chmielna serdecznie
zaprasza do skorzystania z konsultacji z naszym
która czeka na Państwa
w naszej placówce przy Chmielnej 14.
kardiologiem dr Izabelą Załęską–Zydlewską,
Jeśli dręczyciel jest w wodzie, wywrzaskuje do
znajomych na końcu plaży pilne pytanie w stylu:
A kiedy
jest na piasku, krzyczy w stronę wody niecierpiącą
zwłoki kwestię:
Dręczyciel plażowy najczęściej kocha muzykę.
Jest to miłość „na zabój i do oporu“, dlatego nie rozstaje
się z radiem bądź latopem i zestawem głośników
rozdzierających. Z góry zakłada, że inni kochają
muzykę tak jak on, dlatego jako osoba stadna, puszcza
ją tak, by starczyło dla całej plaży i okolic.
Typowy dręczyciel uwielbia jeść i pić na plaży,
a po konsumpcji zostawiać jej oznaki dla tych, którzy
zjawią się później. Nieobce są mu również sporty
w drużynach lub duetach. Podejmuje je niezależnie od
stopnia zaludnienia piasku. Biega wtedy po lotki i pił-
ki, najszybciej jak potrafi, nie bacząc na przeszkody.
Jeśli chodzi o strój, dręczyciele miewają różne
gusty, nie możemy więc generalizować. Jednak istnieje
pewna cecha wspólna, jest to strój, ich zdaniem na tyle
gustowny i wygodny, że chodzą w nim również po
lokalach w przylegającym do plaży kurorcie.
Aby więc pławić się w wakacyjnych rozkoszach,
czy przybywamy na plażę, jak przelotne ptaki, by
usiąść na chwilę i odfrunąć, czy też by uwić sobie
gniazdo na cały turnus, strońmy od dręczycieli.
A ponad wszystko weźmy pod uwagę fakt, że drę-
czyciel plażowy czai się w każdym z nas. Uważajmy
więc, by nie stać się nim dla innych.
Andżela, czy mi się ten kraul polepszył od wczoraj?
Sebciu, czy z daleka widać, że ja jestem ciut
bardziej shebaniona na karku niż dziesięć minut temu?
www.szarmanckiessaki.pl
Elegancja życiowa, polot towarzyski i kwestie
uczuciowe, czyli o bon tonie w lekkim tonie.
Codziennie nowe porady, ciekawostki obyczajowe
i rekomendacje kulturalne.
Upał wrogiem serca. Z sercem nie ma żartów! Idź do kardiologa!
Prawdziwe frytkiMarcin Wojtasik trzyposilkidziennie.blogspot.com
W klasycznym dialogu z filmu „Pulp fiction” jeden
z gangsterów opisując swoją służbową wizytę
w Amsterdamie zwraca uwagę na drobne różnice
między Europą a Ameryką. Jednym z takich szcze-
gółów są frytki podawane z majonezem, co rozma-
wiającym wydaje się jakąś straszliwą profanacją.
W czasie, gdy film ten pojawił się na naszych
ekranach i jeszcze długo potem większość polskich
widzów zapewne podzielała opinie o niestosowności
tego połączenia.
Frytki: geneza
Nareszcie w Warszawie
Pierwsza liga frytkowa
Frytki znaliśmy bowiem głównie w wersji zamery-
kanizowanej- cienkie, szybko smażone i polane co
najwyżej keczupem. Takie bowiem były dostępne
w wielkich sieciach barowych i próbujących je naśla-
dować rodzimych przybytkach. Dla statystycznego
polskiego konsumenta frytki były produktem
amerykańskim. Nie jest to prawdą, co zdradza nawet
amerykańska nazwa french fries, ale i ona wprowadza
w błąd, gdyż jak powszechnie wiadomo frytki wyna-
leziono w Belgii i w tym kraju mają status dania
narodowego. Poza faktem, że są tam podawane
zawsze z majonezem albo bazującymi na majonezie
sosami, różnią się od fastfoodowych także tym że są
grube, chrupiące tylko z wierzchu, w środku natomiast
soczyste i kremowe. Taką jakość zawdzięczają spec-
jalnej technice smażenia dwukrotnie w różnych tem-
peraturach. W Belgii, Holandii i północnej Francji
można ten specjał nabyć wszędzie, najczęściej kupuje
się je w charakterystycznych przyczepach gastrono-
micznych, gdzie poza frytkami oferowane są różnego
rodzaju smażone kiełbaski i pulpeciki.
W Polsce jest to zupełna nowość. Pierwszy raz na takie
fryty trafiłem wiosną tego roku w Łodzi, gdzie przy
samej Piotrkowskiej wypatrzyłem ową klasyczną
przyczepę gastronomiczną oferującą belgijskie frytki
wraz z szerokim wyborem sosów i przekąsek takich jak
belgijskie kiełbaski, hot dogi z kiszoną kapustą i różne
głęboko smażone specjały. Później okazało się, że
i w Warszawie od roku w pawilonach przy Jana Pawła
działa Chez Fred, gdzie można spróbować całkiem
porządnych belgijskich frytek, mięsnych przekąsek,
albo wszystkiego na raz w postaci dania zwanego
kalaschnikow, czyli długiej bułki wypełnionej frytkami
oraz wybranym sosem i kiełbaskami lub pulpecikami.
Niedługo potem dwa podobne lokale wypatrzyłem
niedaleko Chmielnej, jeden na Złotej, drugi tuż obok
w pawilonach na Widok. Poza tradycyjnymi belgij-
skimi prostymi frytkami są także do spróbowania
różne łódeczki, świderki i inne kształty. Z sosów
polecam szczególnie andaluzyjski. Niestety oferta
dodatków jest tu bardziej amerykańska (głownie
smażone kurczaki), ale frytki są tak samo dobre. Fakt,
że są tak samo dobre wynika prawdopodobnie z tego,
że w we wszystkich wymienionych tu punktach uży-
wane są produkty tej samej dużej firmy McCain
robiącej mrożonki, co jednak trochę psuje ogólne
wrażenie.
Okazuje się jednak, że także w tym roku pojawiły się
w Warszawie także miejsca oferujące belgijskie frytki
najwyższej jakości od oryginalnych belgijskich
producentów. Pierwszym było Okienko na Polnej 22.
Jest to naprawdę tylko okienko, a danie je się na ulicy,
co przy pięknej ostatnio pogodzie jest idealną opcją
(tym bardziej, że dość istotna wadą wszystkich lokali
z daniami smażonymi w głębokim tłuszczu jest fakt, że
choćby nie wiem jak dobrą wentylację zainstalowano
to zawsze zapach oleju wynosi się stamtąd na ubraniu).
Tutaj tego problemu nie ma, można więc delektować
się wspaniałymi frytami renomowanej firmy Lutosa
wraz z najbogatszą wśród opisanych tu lokali ofertą
sosów, bardzo dobrymi kanapkami i pączkami.
Miejsce otwarte jest do bardzo późna, co przyciąga doń
zgłodniałych warszawskich imprezowiczów. Drugi
punkt mieści się po drugiej stronie Wisły na Saskiej
Kępie. Jest to również tylko okienko z wystawionymi
na chodniku wysokimi stolikami. Wybór sosów do
frytek (tej samej firmy, co w Okienku) jest tu mniejszy,
ale rekompensuje to główna atrakcja tego miejsca czyli
prawdziwe niemieckie kiełbaski, sprowadzane
specjalnie z Berlina. Warto spróbować jak smakuje
oryginalny currywurst z porcją rewelacyjnych frytek.
Bar Chez Fred
Frytki Belgijskie
Okienko z Frytkami
Wurst Kiosk
al. Jana Pawła II 43a lok. 27,
ul. Przeskok 2
ul. Polna 22
ul. Zwycięzców 17
Aneta Grabowska
„Najważniejszy jest spontan, to wielki plus, jak
w życiu. Trzeba być gotowym na wszystko. Nie liczy
się cel, lecz droga…” — tymi słowami kieruje się
Włodek Dembowski, najbardziej barwny i nie-
typowy przewodnik po zapomnianych miejscach
Stolicy.
skąd pomysł na taką ekstremalną
turystykę?
Podobno na niektóre wyprawy przychodziło nawet
osiemdziesiąt osób?
ętnym na
wycieczkach?
To mało ekstremalne?
ły się nieszczęśliwe wypadki?
Czy możliwe jest, by w centrum Warszawy przenieść
się nagle w dzikie niedostępne tereny, rodem
w Dzikiego Zachodu bądź krainy Władcy Pierścieni?
Możliwe, a to za sprawą Włodka Dembowskiego,
największego oryginała wśród przewodników, który
prowadzi śmiałków w najbardziej odległe i nieznane
zakątki miasta.
Na pierwszy rzut oka Włodek może wydawać się
dziwny, inny. Długie włosy, długa broda, kolorowy
strój, mocno szalony i teatralny. Na wyprawę przy-
jeżdża na unikatowym rowerze, ustrojonym w dwa
pluszaki i plastikowy liść paproci. Rower jest tak samo
nietypowy jak jego właściciel, towarzyszy nam
podczas trudnej i niezwykłej , jak się później okazuje,
wyprawy.
Opuszczone budynki, przepiękne pejzaże,
niedostępne tunele, forty, dziwni ludzie, tajemnicze
budowle i wiele innych niespodzianek czeka na
każdego, kto odważy się wybrać na wyprawę
z Warszawską Turystyką Ekstremalną. —
—
mówi założyciel WTE. A dobra zabawa jest gwaran-
towana, bo może się zdarzyć, że Włodek podczas
wyprawy wpadnie nagle na pomysł, by uruchomić
koparkę w hali Ursusa czy przepłynąć Kanał Żerański
na styropianowych blokach znalezionych po drodze.
Warszawska Turystyka Ekstremalna powstała kilka lat
temu. Proponuje ochotnikom niekonwencjonalny
sposób zwiedzania miasta i spędzania wolnego czasu.
—
—
mówi Włodek —
Stali uczestnicy WTE twierdzą, że z Włodkiem to nigdy
nic nie wiadomo, nic nie jest pewne.
wyznają. Zbiórka jest
zawsze w dziwnym, odludnym miejscu, a to przy
Kanale Żerańskim, a to w opuszczonej fabryce czy na
cmentarzu.
mówi Włodek. Pewne
jest jedno, na końcu zawsze jest ognisko integracyjne.
Stare kamienice, budynki przy zakładach prze-
mysłowych, kanały, tunele czy dach szpitala — to tylko
niektóre miejsca, gdzie dociera Włodek i jego ekipa.
Włażą wszędzie i czerpią z tego przyjemność. Spoty-
kają policję, psy, są wyprowadzani przez ochronę, bo
zdarza się, że łamią zakazy.
Pytam Włodka
— łóczenie się mam wpojone przez rodziców.
Odkąd pamiętam często zabierali mnie na takie wy-
cieczki. Sami też dużo chodzili ze znajomymi. Podob-
no wędrówki ludów mamy we krwi. Zawsze lubiłem
chodzić i miałem dar do odkrywania takich ścieżek.
Doszedłem do wniosku, że fajnie będzie się tym z kimś
podzielić. I tak to się zaczęło. Tak powstało WTE.
— Zdarzały się takie sytuacje, szczególnie na początku.
Pierwszą wyprawę zorganizowałem do Podolskiego
Parku Krajobrazowego i wtedy przyszło osiemdziesiąt
osób. Takich licznych wycieczek było kilka, nawet
jedna zimą przy temperaturze -12 stopni .
— Nie uważam, żeby moje przemarsze były ekstre-
malne. Teraz ludzie są tak dopieszczeni przez złudny
dobrobyt, ze wydaje im się, iż jak przeskoczą przez
barierkę, czy przejdą przez most to już to jest
ekstremalne. Prawdziwie ekstremalne rzeczy robią
nasi przyjaciele z centrum Sportów Ekstremalnych
2 Wieże. Nam czasem zdarzy się zrobić coś nie-
typowego, czy nawet niebezpiecznego, jak wejście na
komin elektrociepłowni pod Pruszkowem na wyso-
kość 200 metrów bez zabezpieczenia.
— No przyznam, że nie. Ostatnio też wybraliśmy się na
szaloną wyprawę, która jak się później okazało trochę
nas kosztowała. Przed Euro przeszliśmy Most Śred-
nicowy między torami. Dostaliśmy za to mandat
największy w historii WTE, po trzysta złotych na
głowę, ale było warto.
— Kiedyś jak wchodziliśmy na górę śmieciową na
Radiowie, kolega znalazł protezę nogi. A jak schodził
to skręcił stopę. Więcej wypadków nie odnotowaliśmy.
Wielką pasją Włodka jest muzyka. Na co dzień jest
wokalistą w kilku zespołach: Łąki Łan, CzessBand,
Dziady Kazimierskie.Dwa razy w tygodniu udziela się
jako wolontariusz w Ośrodku na Jelonkach. Pracuje
tam z osobami dotkniętymi autyzmem, z którymi
Włodek
WTE
Gdzie nogi poniosą
Człowiek orkiestra
WTE to
odpowiedź na czasy, w których większość przyjemności jest
droga, bądź nielegalna. Podstawowym naszym hasłem jest
TANI FILM DROGI. Wycieczki są darmowe, wszyscy bez
względu na wiek i zawód są równi. Najważniejsza jest dobra
zabawa, która gwarantuje niezapomniane wspomnienia
Bo Warszawa to nie tylko Starówka , Łazienki i galerie. To
miasto pełne ciekawych, opuszczonych, zapomnianych
i nieodkrytych miejsc. I w takie miejsca dociera WTE
Podstawą jest wolność jednostki
i pokojowo-twórcze nastawienie. Jesteśmy taką imprezowo-
cygańsko- poetycką turystyką, co może wydać się trochę
ekstremalne. Ruszamy w miasto narzucając reguły
odmienne od ogólnie przyjętego porządku.
— Nie ma planu
wycieczki. Po prostu idziemy, gdzie nogi poniosą w miejsca
jeszcze nieodkryte, a warte uwagi —
— Te imprezy są czysto spontaniczne. Na ogół
planuję je, ale nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć.
Miejsca się zmieniają. Zdarza się, że jak już idziemy, to nagle
okazuje się, że nie ma przejścia —
Takie w
Co ekstremalnego proponujesz ch
Zdarza
Makieta i skład: www.minuta8.pl4 5STRONA STRONAwww.czymogepomoc.pl
W poszukiwaniusmaku
RECENZJA KULINARNA
R E
K
L
A
M
A
R E
K
L
A
M
A
Jadłodajnia
pierogi ruskienale niki z serem
kluski leniweknedle z owocami
placek po w gierskuschabowy
klopsy
go bkimielone
bitki wo owesztuka mi sa
Wszystkie wyrobyW ASNEJ produkcji!
ś
ę
łą
łę
Ł
zupy domowechłodnik
Obiady Domowe smaczne, zdrowe i niedrogiena miejscu i na wynos
Zapraszamy:pon-pt 12:3 17:00, sob. 12 16
ul. Szpitalna 8 z bramy na lewo
—
0— :30— :00( )
Firma działa od ponad 20 lat!
telefon: 0 505 023 027
NUMER 20 / SIERPIEŃ 2012
Turystycznie i ekstremalnie, czyli Warszawa inaczej
tworzy zespół muzyczny November Projekt. Wystąpili
razem w trzeciej edycji programu Must Be The Music,
gdzie dotarli aż do półfinału. Pracy za biurkiem sobie
nie wyobraża. Ciągle coś organizuje — przemarsze,
prowokujące wystawy albo ostatnio blokadę przy
Rondzie de Gaulle'a podczas Godziny W. Wkrótce
zobaczymy go też w filmie Piotra Kilara, gdzie gra
jedną z głównych ról. Myśli też o powrocie do pisania
wierszy, od których zaczęła się jego przygoda
z zespołem Łąki Łan
zachęca Włodek. WTE jest dla niego
pomysłem za życie, trochę filozofią, trochę inspiracją
i odskocznią od codzienności. A pytany o filozofię
życiową odpowiada wierszem Juliana Tuwima:
— W Łąki Łanie jest dużo tekstów
inspirowanych WTE, takimi poszukiwaniami, prze-
marszami. Polecam numer „Patyczaki”, jest dokładnie
o WTE —
Nieciekaw jestem świata
Ogromnych pięknych miast.
Nie więcej one powiedzą,
Jak ten przydrożny chwast.
Nieciekaw jestem ludzi,
Co nauk zgłębili sto:
Wystarczy mi pierwszy lepszy,
Wystarczy mi byle kto.
I ksiąg nie jestem ciekaw,
Możecie ze mnie drwić
Wiem ja bez ksiąg niemało
I wiem co znaczy żyć…”
„
Kadr z jednej z wypraw WTE
fot.
cycl
oneb
ill
fot.
A.G
rabo
wsk
a
fot.
A.G
rabo
wsk
a
Makieta i skład: www.minuta8.pl6 STRONA
NUMER 20 / SIERPIEŃ 2012
7STRONAwww.czymogepomoc.pl
Słupki w górę, słupki w dół. Wstrzymany oddech.
Mięśnie napięte, szczęka mocno zaciśnięta. Serce
wali jak oszalałe, pot spływa strużką po plecach,
kostium lepi się do ciała. Wszystkie potrzeby zani-
kają. Nie trzeba jeść, pić, chodzić do toalety. Są tylko
liczby. Jest giełda, na której fala pieniędzy unosi się
gniewem, bądź, jak łagodny przypływ, dając
bogactwo i smak zwycięstwa. Giełda — kapryśna
i nieprzewidywalna, nie zna litości, bije na oślep. To
ona rzuciła świat na kolana.
Świadkiem tego wszystkiego jest Suzana S,
bohaterka książki „City Girl. Kobieta, która pobiła
londyńską giełdę”. Bohaterka silna, jaką mało która
z kobiet, odważa się być. Odwaga to jej pierwsze imię.
Sukces — drugie. I na dodatek istnieje naprawdę.
Mieszka w Londynie i wciąż walczy o swoje miejsce
w brutalnym świecie zdominowanym przez męż-
czyzn. Nie. Trzeba powiedzieć: zdominowanym przez
samców, którzy prychają testosteronem i podważają
nasze pojęcie moralności.
Suzana S. urodziła się po to, aby odnieść zwycięs-
two. Jej Olimpem jest City — londyńska giełda, w któ-
rej kobieta może być sekretarką, sprzątaczką bądź
asystentką. Wrota giełdy, od której bije odór stresu
i bogactwa, pozostają zamknięte dla młodziutkiej
dziewczyny po studiach. Jednak City jeszcze nie wie,
że Suzanę można wyrzucić za drzwi, a ona wejdzie
oknem. Aż trudno uwierzyć, że ta zadziorna, pewna
siebie osoba to postać zupełnie autentyczna. Staje
przed nami wojowniczka, która nie cofnie się przed
żadnym wyzwaniem. Nie ma dla niej giełdowego tabu.
Jest twardym graczem, który podąża ramie w ramię
z mężczyznami, zdobywając szczyty i obracając pie-
niędzmi, o jakich zwykłym śmiertelnikom się nawet
nie śniło.
Bohaterka i narratorka zarazem napędza ambicja.
To słowo mieści w sobie wielką siłę. Suzana pragnie się
wybić. Pragnie być traderką i konsekwentnie dąży do
swego celu. Miażdży wszelkie przeszkody i ignoruje
fakt, że jako kobieta będzie szykanowana i dyskwalifi-
kowana już na starcie.
Takie właśnie jest City. Zadaje bezustanne ciosy,
wysysa wszelką energię, czasem nawet godność. Nie
zna umiaru. City trzeba kochać miłością bezwarun-
kową. Porażki muszą stać się motywacją, a słabość
musi zostać przekuta w siłę. Ci, którzy nie są na to
gotowi zostaną pożarci i wypluci, odejdą w za-
pomnienie.
To wszystko wydaje się być sennym koszmarem
i jest nim w rzeczywistości. Giełda to kochanka ognista,
ale i niewierna. Wielu przez nią straciło zdrowie,
a nawet życie. Jednak nikt nie był w stanie przewidzieć,
jak bardzo zmieni się świat w obliczu kryzysu. Giełda
stała się tonącym okrętem, który na dno pociągnął
wielu ludzi.
City Girl wygrała walkę o pozycję i stanowisko nie
swoją kobiecością, ale tym, że zachowywała się jak
mężczyzna. Stała się samcem, który zwycięża. Jednak
dobrze być kobietą. Wrodzona intuicja i inteligencja
uchroniły Suzanę S. przed całkowitym załamaniem.
Upadło jej małżeństwo i giełda — ale nie ona sama.
I w tym tkwi cudowność tej książki, która zdumiewa
i fascynuje na przemian. Chce się jedynie powiedzieć:
brawo, City Girl!
Czytelnia
City Girl atakujeDanuta Awolusi www.ksiazkizbojeckie.blox.pl
Pamiątka z Warszawy — czyli co?
Dokończenie ze str. 1:
Żeby nie było to jednak zwykłe odtwórstwo, trzeba
czegoś więcej — Hellowawa stawia na pomysłowe
grafiki. Syrenka, która zdobi ich koszulki i torby jest
zbudowana z kolorowych klocków, inna — z
papierowych wycinków. A czerwony Pałac Kultury,
przebity miłosną strzałą, stał się już rozpoznawalnym
znakiem firmy.
Inną metodą jest stawianie na znanych, zdolnych
projektantów. Tak robi Prima-Sort — grafikami artys-
tów ozdabia kubki, znaczki, lusterka, magnesy
i koszulki. Można na nich znaleźć kawiarnię Powiśle,
słynną palmę z Ronda de'Guella, czy samochód
Warszawa, zaprojektowane przez Agatę Endo
Nowicką. Albo kwiecisty Pałac Kultury — narysowany
przez aktorkę Monikę Mrozowską. Może i Warszawa
nie ma wielu charakterystycznych zabytków, ale
zdolnych twórców tu nie brakuje, i to jest potencjał,
który Prima-Sort z powodzeniem wykorzystuje.
Jest też trzecia droga, opierająca się na prze-
konaniu, że Warszawa to miasto „dla wtajem-
niczonych”, należy zatem pokazywać te mniej
widoczne, a czasem wręcz ukryte fragmenty, w któ-
rych tkwi jego prawdziwe piękno. Robią to, choć na
różne sposoby, takie firmy jak Notoładnie Studio
i Warsaw Slow Design. Ci pierwsi oferują obrazy
przedstawiające w minimalistyczny sposób takie
obiekty jak dworce kolejowe, peerelowskie sklepy
(Supersam) czy blokowiska z wielkiej płyty. Warsaw
Slow Design z kolei wyszukuje zachowane przed-
wojenne ozdoby i detale architektoniczne, żeby
przenieść je na ceramiczne kafelki, poduszki czy
korkowe podstawki.
Osobną sprawą jest dostępność wspomnianych
pamiątek. Gdzie ich szukać?
sugeruje Bożena Przyłuska. To prawda —
producenci alternatywnych pamiątek na ogół sprze-
dają je w sklepach typu „concept-store”, w galeriach
sztuki czy innych, poukrywanych miejscach. A nie
oszukujmy się — przeciętny turysta pamiątki kupuje
w kiosku przy głównym deptaku. Żeby ten alter-
natywny nurt pamiątkowy miał szanse tam dotrzeć,
producenci zrzeszyli się ostatnio w stowarzyszenie
„Warszawa do Rzeczy”.
dodaje Bożena
— Omijać Trakt Królewski,
odwiedzać niekonwencjonalne miejsca, takie jak Stacja
Balon! —
— Chcemy się razem promować,
wspólnie mamy większą siłę przebicia. Jest o nas coraz
głośniej, z czego bardzo się cieszymy —
—W październiku planujemy otwarcie sklepu na Chmielnej
28 B, gdzie pokażemy pamiątki zarówno z Warszawy, jak i
z Mazowsza.
Firmy, które produkują alternatywne
warszawskie pamiątki:
Sklepy, w których można kupić produkty
"Warszawy do Rzeczy":
hellowawa.pl
warsawslowdesign.com
prima-sort.pl
notoladnie.pl
tworczywo.com
galeria777.pl
mamsam.pl
RedOnion, Szpitalna 8a
Śródmiejska, Marszałkowska 66
Bęc Zmiana, Mokotowska 65
Reset, Puławska 48
Muzeum Narodowe
CSW Zamek Ujazdowski
Muzeum Neonów, Mińska 25
Miasto Cypel
Okładka powieściCity Girl
Pa
łac
Ku
ltu
ryz
klo
ckó
w/h
ello
waw
a.pl
Makieta i skład: www.minuta8.pl8 STRONA
NUMER 20 / SIERPIEŃ 2012
Wykrywacz złych zamiarówWzrost bezpieczeństwa prowadzi do niebezpieczeństw. Żadne to odkrycie, raczej skserowany fakt. Latem
dotkliwszy niż zimą. I nie mam tu na myśli metafizyki lenistwa. Permanentnej drzemki czy wyrwy mentalnej
jaką może wywołać wakacyjna stagnacja. O nie, bynajmniej! Zmierzam do spraw organicznych...
Siódme poty — niech one staną się logotypem niebezpieczeństwa, przed którym chce Państwa przestrzec. Te same
poty, które zalewają ludzkość w okresie wzmożonego ruchu pasażerskiego na dworcach i lotniskach świata.
Ludzkość niepewną, zalęknioną, w drżeniu wyczekującą, czy oto jej podręczne walizki nie zostaną poddane
kontroli osobistej. Jednak zagrożenie przetrząsaniem bagażu to pestka w porównaniu z kontrolą owych siódmych
potów.
Gdzie pot, gdzie lot? — zapytają może państwo. I co ma pot do startu w obłoki? Otóż to samo, co rytm serca, ruch
gałek ocznych, czy rumieniec na policzkach. Wszystkie te objawy poruszeń wewnętrznych, mniejsza o to czy
wyrażają lęk czy ekscytację, najprawdopodobniej już niebawem będą, dla naszego wspólnego bezpieczeństwa
kontrolowane.
Jedna z amerykańskich firm monitoringowych opatentowawszy swoje wiekopomne odkrycie już wkrótce wyposaży
San Francisco (a potem zapewne kolejne miasta znanej nam planety) w system wysoce inteligentnych kamer.
Urządzenia te, wrażliwsze i bystrzejsze niż ludzie, będą obserwować od ludzi dokładniej i szybciej. Kamery
rozmieszczone w halach lotniska, a wkrótce i wszędzie indziej (gdzie da się zadbać lub choć trochę poddbać
o ludzkie bezpieczeństwo) będą analizować zachowania ludzi. Ideą inteligentnej (albo i nadinteligentnej) kamery
jest, nie tyle dostrzec podły uczynek człowieka, co go zawczasu przewidzieć. Kamera nie tyle ma więc rejestrować
zło tego świata, co je eliminować.
Detektory umieszczone w urządzeniach będą więc mierzyć za pomocą mikrofal rytm serca, śledzić ruchy gałek
ocznych, dzięki podczerwieni odczytywać temperaturę skóry na policzkach, rozpoznawać wzrost tętna i wreszcie
pojawiający się na skórze pot. To te atrybuty zdradzą nasze zamiary. Gdy kamera dostrzeże w nas któryś
z objawów, zostaniemy wstępnie zakwalifikowani jako potencjalnie gotowi do występku. Jeśli więc występek taki
planujemy to niestety, ale nie uda nam się spokojnie go popełnić, bo specjalna ochrona zaalarmowana przez
nadinteligentne kamery otoczy nas z każdej strony i na nic się nie zdobędziemy.
Wtedy mówi się trudno. Można rozważyć, zejście na dobrą drogę. Co jednak zrobić, jeśli pocimy się z natury przed
każdą podróżą, na każdym lotnisku bije nam serce z ekscytacji, a tętno przyspiesza, mimo że wcale nie mamy złych
intencji wobec świata? Wprost przeciwnie, mamy te całkiem dobre. Wtedy jesteśmy w prawdziwym
(i niezasłużonym) niebezpieczeństwie. Nadinteligentny system nie został bowiem wyposażony w moralny
interpretator potów ludzkich i mrugnięć gałek ocznych. Wszelkie poruszenie odczytuje jako strach przed złem,
a nie ekscytację przed pięknem. Mamy więc do wyboru, albo do czasu, aż system zostanie wprowadzony na całym
świecie ogólnie wyzbyć się emocji i nigdy nieczym się nie wzruszać, albo zakpić z systemu i emocje eskalować
w taki sposób, by nadinteligentne kamery doprowadzić do przegrzania.
Tropem podglądacza FELIETON ULI RYCIAK
Ula Ryciak
www.ularyciak.bloog.pl
Pisarka i scenarzystka. Autorka dwóch
powieści (Taniec ptaka, 2006, Clitoris
erectus, 2004) oraz wielu opowiadań
i tekstów podróżniczych,
publikowanych m.in. w Gazecie
Wyborczej, w licznych miesięcznikach
kulturalnych i portalach internetowych.
Realizuje kampanie społeczne, tworzy
akcje interaktywne oraz instalacje
przestrzenne.
Urodziła się w Warszawie, ale
odczuwa przynależność do różnych
miejsc na ziemi.
WARSZAWSKI FOTOBLOG
Te i inne polskie murale
możesz obejrzeć
na wystawie
w
w ramach festiwalu
do końca sierpnia.
Zapraszamy !
Galerii Jabłkowskich,
Chmielna 21,
Street Art Doping,
EKTA Festiwal Monumental Artw Galerii Jabłkowskich
REDAKCJA:
Adres redakcji:
Redaktor naczelny: Sekretarz redakcji:
Promocja/reklama:
Wydawca: ISSN 2083-2524, Nakład: 5000 egz.
00-021 Warszawa, ul. Chmielna 21 lok. 22 B,
Marta Jabłkowska, Piotr Jędrzejczyk, [email protected],
Aneta Grzegrzółka 500 662 391,
Fundacja CMP — Czy mogę pomóc?,