(historyczne bitwy 210) culloden moor 1746 - wydawn. bellona (2012)
Post on 06-Jul-2016
87 views
TRANSCRIPT
WARSZAWABELLONA
CULLODEN MOOR 1746
JAROSŁAW WOJTCZAK
HISTORYCZNE BITWY
Bellona Spółka Akcyjna prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich książek z rabatem, w w w.ksiegarnia .bellona .pl
Nasz adres: Bellona Spółka Akcyjna ul. Bema 87 01-233 WarszawaDział Wysyłki tel.: (22) 457 03 02,22 457 03 06,457 03 78 faks(22) 652 27 01 Internet: www.bellona.pl e-mail: [email protected]
Ilustracja na okładce: Daniel Rudnicki Redaktor merytoryczny: Tomasz Kompanowski Redaktor prowadzący: Zofia Gawryś Redaktor techniczny: Andrzej Wójcik Korektor: Sylwia Piecewicz
© Copyright by Jarosław Wojtczak, Warszawa 2012 © Copyright by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2012
ISBN 978-83-11-12324-3
WSTĘP
Pod koniec XVII w. Szkocja była biednym krajem, wyniszczonym gospodarczo przez lata wojen religijnych. Drogi były podłe, transport lądowy prawie nie istniał, a rozwój handlu morskiego hamował brak floty handlowej i dogodnych portów. Kraj dzielił się zasadniczo na bardziej rozwiniętą południową część nizinną (Lowlands) i zacofaną górzystą północ (.Highlands). W okresie niepokojów religijnych rolnicze południe ucierpiało wyjątkowo, podczas gdy północ, często uważana przez bardziej cywilizowanych mieszkańców nizin (.Lowlanders) za barbarzyński kraj bezprawia, pozostawiono samą sobie poza obszarem głównych konfliktów. Południe i północ Szkocji dzieliły różnice daleko większe niż tylko geograficzne. Południe było w dużej mierze zanglicyzowane i gospodarczo związane z Anglią. Większość jego mieszkańców była protestanckimi prezbiterianami. Górale z północy (Hi- ghlanders) mówili raczej starymi dialektami gaelickimi (celtyckimi) niż po angielsku, zachowali odwieczną spo- łeczno-militarną organizację klanową, pielęgnowali też odrębne stroje i tradycje, a wielu z nich wciąż wyznawało wiarę rzymskokatolicką. Chociaż Szkocja była odrębnym królestwem, od roku 1603 łączyła ją z Anglią unia personalna, gdyż oba kraje miały wspólnego króla.
W 1688 r. w Anglii doszło do bezkrwawego przewrotu zwanego Wspaniałą Rewolucją (Glorious Revolution), w wyniku którego obalono katolickiego króla Jakuba II z dynastii Stuartów. Jego miejsce na tronie Anglii i Szkocji zajęła para protestanckich monarchów, Wilhelm III Orań- ski i jego żona, Maria II. Warto zaznaczyć, że Wilhelm był siostrzeńcem Jakuba i od 1677 r. mężem jego, wychowanej w wierze protestanckiej, córki Marii. Po ucieczce Jakuba z królestwa i nieudanej próbie odzyskania korony w wojnie w Irlandii w latach 1689-1691, wypędzony monarcha spędził resztę życia we Francji, pozostając na skromnym utrzymaniu swego sojusznika Ludwika XIV. W 1696 r. zwolennicy Stuartów podjęli próbę przywrócenia mu korony poprzez zamordowanie Wilhelma III. Spisek się jednak nie powiódł. W tym samym roku Ludwik XIV zaproponował Jakubowi kandydowanie na tron polski po śmierci króla Jana III Sobieskiego. Jakub odrzucił tę ofertę, ponieważ obawiał się, że będąc królem Polski, straci szansę na odzyskanie korony angielskiej. Obraził tym Ludwika, który przestał mu pomagać. Jakub żył od tej pory w biedzie na dworze w Saint-Germain pod Paryżem, poświęcając czas na polowania, modlitwy i życie rodzinne. Zmarł 6 września 1701 r. w swoim pałacu w wieku 67 lat. Pochowano go w Paryżu.
Sprawa Stuartów nie umarła wraz ze śmiercią Jakuba II. Ludwik XIV ogłosił publicznie jego najstarszego syna, księcia Jakuba Franciszka Edwarda, jedynym prawowitym królem Anglii, Szkocji i Irlandii, jako Jakuba III angielskiego i Jakuba VIII szkockiego. Szkoci byli jednak podzieleni w swych sympatiach monarchistycznych od czasu wygnania Jakuba II w 1688 r. Większość mieszkańców wyżyn była katolikami i pragnęła powrotu dynastii Stuartów. Poparcie dla Stuartów wynikało u nich z przywiązania do tradycji i nacjonalizmu, Stuartowie byli bowiem dziedziczną dynastią szkocką i rządzili w Szkocji
od 1371 r., a w Anglii od roku 1603. Mieszkańcy nizin, w większości protestanci, skłaniali się do zacieśnienia więzi z Anglią, nie chcieli nawet słyszeć o powrocie katolickiego króla. Niechęć szkockich górali do Anglików wzrosła po uchwaleniu w 1701 r. przez parlament w Londynie ustawy, która regulowała zasady sukcesji i przewidywała, że koronę angielską może nosić tylko władca protestancki. Akt ten został następnie rozszerzony w 1707 r. na Szkocję jako rezultat unii realnej, która połączyła Anglię i Szkocję w jedno państwo — Królestwo Wielkiej Brytanii.
Stronnicy wypędzonego Jakuba II, zwani jakobitami, którzy zachowali największe wpływy właśnie w Szkocji, nie pogrzebali sprawy katolickiego króla i wzniecili wiele powstań w obronie jego potomków, pretendentów do tronu Anglii, Jakuba Franciszka oraz Karola Edwarda i Henryka Benedykta Stuartów. Pomimo klęsk góralskich powstań w roku 1715 i 1719 ruch jakobicki był aktywny przez następne ćwierć wieku, a ostatnią próbę zbrojnego odzyskania tronu przez Stuartów podjął w 1745 r. wnuk Jakuba II, książę Karol Edward (Bonnie Prince Charlie— „Piękny Książę Karolek”). I właśnie ta próba miała największe szanse powodzenia, ale po pierwszych sukcesach została krwawo zdeptana przez wojska króla Jerzego II na mokrym wrzosowisku Culloden Moor koło Inverness 16 kwietnia 1746 r.
MASAKRA W GLENCOE
Macie rozkaz napaść na rebeliantów, MacDonaldów z Glencoe, i wziąć pod miecz wszystkich w wieku poniżej siedemdziesięciu lat
król Wilhelm III Orański, styczeń 1692
W sobotę, 13 lutego 1692 r., w szarości zimowego poranka i w samym środku śnieżnej zawieruchy, kilka dziesiątek mężczyzn, kobiet i dzieci należących do małego szkockiego klanu MacDonald z Glencoe, padło ofiarą krwawej rzezi dokonanej przez brytyjskich żołnierzy. Ich domy wydano na pastwę płomieni, a stada bydła, kóz i owiec uprowadzono w majestacie prawa. Kolejne godziny, kiedy trzy setki ludzi uratowanych z masakry i tych, którzy przerażeni krwawą rozprawą z sąsiadami porzucili swoje chaty i przyłączyli się do ogólnego exodusu, przedzierały się przez góry do siedzib zaprzyjaźnionego klanu Stewartów w Appin lub próbowały znaleźć inne schronienie, przyniosły dalsze ofiary. Kilkudziesięciu najsłabszych i chorych nie wytrzymało trudów wędrówki przez zaśnieżone wzgórza i pozostało bez życia na szlaku ucieczki. Ale nawet ci, którym udało się uciec, nie zaznali pełnego spokoju. Wielu z nich zabito bezlitośnie, kiedy mając dość pozostawania w ukryciu, poddali się swoim wrogom, nawet wiele miesięcy po tragedii w Glencoe.
Swego czasu góralski klan MacDonald (gael. Clann Dhömhnaill — „Dzieci Donalda”) należał do najpotężniejszych w Szkocji. Jego poszczególne odłamy osiedliły się w wielu regionach zachodniej części kraju, a dla odróżnienia zaczęto je nazywać od miejsca, z którego pochodziły. Wszystkie jednak wywodziły swój rodowód od historycznego przodka o irlandzkich korzeniach, XIII-wiecznego wodza Dhomhnailla mac Raghnailla, który miał być założycielem klanu. Członkowie klanu MacDonald cieszyli się opinią dumnych i honorowych wojowników, chociaż pojęcie to w odniesieniu do szkockich górali bywa różnie rozumiane. Wystarczyło, że ktoś z powodzeniem kradł bydło sąsiadów i zabijał wrogów w otwartej walce, a już zyskiwał reputację człowieka honoru. W okresach, kiedy Szkoci jednoczyli siły w walce przeciwko Anglii, MacDonaldowie należeli do najbardziej wojowniczych klanów. Walczyli u boku Roberta Bruce’a w bitwie pod Bannockburn (1314), która pozwoliła Szkotom zachować niezależność od Anglii, i w uznaniu zasług otrzymali od króla przywilej stawania do boju na prawym, honorowym skrzydle armii szkockiej.
Glencoe (gael. „Dolina Łez”) jest małą wioską w północno-zachodniej Szkocji, leżącą w uroczej dolinie rzeki Coe, nad jeziorem Loch Leven, na południe od miasta Fort William. W tej części kraju dominują niegościnne góry i wyżyny, co zasadniczo odróżniają od części południowo- -wschodniej, gdzie przeważają równiny pełne rozległych torfowisk i wrzosowisk. Wyżynne regiony Szkocji są bardziej oddalone od Anglii, a ich mieszkańcy zachowali większą pamięć o swoim celtyckim pochodzeniu niż mocno zanglicyzowana ludność z nizin. Celtyccy przodkowie MacDo- naldów z Glencoe wywodzili się z Irlandii i mimo upływu czasu więzy łączące ich z Zieloną Wyspą były wciąż żywe.
Ziemia zamieszkana przez klan MacDonaldów z Glencoe była prawdopodobnie jedną z najmniej urodzajnych
w całej Szkocji i pewnie dlatego żyjący na niej ludzie „byli z natury złodziejami i porywaczami bydła”. Z tego powodu w oczach szkockich władz uchodzili za „bandę rabusiów najgorszych na wyżynach”, a wiele klanów, zwłaszcza sąsiadujący z nimi potężni i wpływowi Campbellowie, od dawna miało z nimi na pieńku i darzyło ich nienawiścią. Dodatkowym powodem wrogości szkockich polityków z nizin było to, że MacDonaldowie z Glencoe brali udział
- n ,,
w niedawnym rojalistycznym powstaniu w obronie katolickiego króla Jakuba II, a ich stary naczelnik (toisech) Alasdair MacDonald, znany jako „Rudy Alasdair” lub Maclain, nie dotrzymał przewidzianego prawem terminu złożenia przysięgi na wierność nowym protestanckim monarchom, Wilhelmowi Orańskiemu i jego żonie Marii.
Po upadku powstania w Szkocji w 1689 r. i ostatecznej klęsce jakobitów w Irlandii dwa lata później, Wilhelm wydał 27 sierpnia 1691 r. Proklamację bezpieczeństwa {Proclamation of Indemnity), oferując powszechną amnestię szkockim klanom walczącym po stronie pokonanego Jakuba. Warunkiem amnestii w Szkocji było złożenie przez starszyznę klanową wiernopoddańczej przysięgi przed wyznaczonym szeryfem do 1 stycznia 1692 r.
MacDonaldowie z Glencoe, podobnie jak inne klany góralskie z północnego zachodu popierające Stuartów, przyjęli wezwanie do złożenia hołdu z oporami i nie spieszyli się z przysięgą na wierność Wilhelmowi w nadziei na zapowiadaną francuską inwazję, która miała pomóc Jakubowi w odzyskaniu utraconego tronu. W ramach przygotowań do kampanii przeciwko opornym klanom rząd angielski skoncentrował na jesieni 1690 r. ponad tysiąc żołnierzy w twierdzach Inverness i Fort William, rozdając jednocześnie pieniądze naczelnikom klanów, aby utrzymać ich w spokoju. Przekupieni angielskimi pieniędzmi Szkoci z wyżyn wysłali do Francji posłańca, prosząc wypędzonego Jakuba o przyzwolenie na zmianę suwerena.
Jakub udzielił zgody, zwlekał jednak z decyzją do ostatniej chwili, licząc na to, że wiele klanów nie zdąży złożyć hołdu Wilhelmowi w wyznaczonym terminie i w Szkocji wybuchną nowe walki, które — wsparte przez inwazję francuską — dadzą nadzieję na restaurację rodu Stuartów.
Posłaniec klanów, Duncan Menzies z Fornooth, wrócił do Szkocji 21 grudnia. Minęło dziewięć dni, zanim przywieziona przez niego wiadomość dotarła do Glencoe. Dopiero 31 grudnia, na dzień przed upływem terminu, Alasdair MacDonald pojechał do odległego o 30 km Fort William, aby złożyć przysięgę lojalności na ręce dowódcy tamtejszego garnizonu, płk. Johna Hilla. Hill, doświadczony oficer, który walczył jeszcze u boku Cromwella podczas wojny domowej przed trzydziestu laty, odmówił przyjęcia hołdu, oświadczając, że jako wojskowy nie ma do tego uprawnień. Zamiast tego poradził staremu Macla- inowi, aby udał się na południe do zamku Inveraray nad Loch Fyne, gdzie mógł złożyć przysięgę przed przedstawicielem władz cywilnych, sir Collinem Campbellem, szeryfem hrabstwa Argyll. Inveraray było twierdzą klanu Campbellów, nic więc dziwnego, że perspektywa wyprawy do gniazda odwiecznych wrogów nie wydała się „Rudemu Alasdairowi” zbyt zachęcająca. Możliwe, że pominięty przy rozdziale rządowych pieniędzy z powodu niedawnego rabunku bydła Campbellów, specjalnie okazywał swoją niechęć do spotkania z szeryfem. Mimo to wyruszył do Inveraray, zabierając ze sobą glejt i list płk. Hilla do szeryfa, wyjaśniający przyczynę opóźnienia.
Z powodu szalejącej śnieżycy przebycie trasy 65 km z Fort William do Inveraray zabrało MacDonaldowi z Glencoe trzy dni. Kolejne trzy dni „Rudy Alasdair” musiał czekać na powrót szeryfa, świętującego wraz z rodziną Nowy Rok poza domem. Dopiero 6 stycznia 1692 r., sześć dni po wyznaczonym terminie, sir Colin niechętnie przyjął pisemny akt lojalności naczelnika klanu z Glencoe. I chociaż
podpisany przez niego dokument z aktem przysięgi został niezwłocznie przesłany do Edynburga, urzędujący w Londynie sekretarz do spraw Szkocji, sir John Dalrymple ze Stair, prezbiterianin z nizin i dawny jakobita, który za wszelką cenę starał się dowieść swej wierności nowemu królowi, uznał go za nieważny. Nazwisko MacDonalda z Glencoe umieszczono na liście tych, którzy odmówili posłuszeństwa Wilhelmowi, a jego spóźnienie postanowiono wykorzystać jako pretekst do pozbycia się „złodziei z Glencoe” i udzielenia lekcji wszystkim opornym elementom jakobickim w górnej Szkocji1. W staraniach tych Dalrymple’a wspierał jego protestancki zausznik John Campbell z Glenorchy, hrabia Breadalbane, który z polecenia rządu rozdawał pieniądze przekupnym naczelnikom klanów. Narzędziem realizacji okrutnego planu mieli być starzy wrogowie MacDonaldów, pałający żądzą zemsty Campbellowie. Król, który przebywał wówczas na wojnie we Flandrii, nie został dokładnie poinformowany o okolicznościach sprawy MacDonalda z Glencoe. 16 stycznia podpisał przygotowany przez swego doradcę Dalrymple’a rozkaz do płk. Hilla w Fort William, nakazujący przeprowadzenie akcji „ogniem i mieczem” przeciwko MacDonaldom z Glencoe:
„Jeśli MacDonald z Glencoe i jego klan zostaną z powodzeniem odizolowani od reszty, będzie to właściwy sposób wyegzekwowania sprawiedliwości społecznej do wytępienia tej bandy złodziei
Jest bardzo prawdopodobne, że Wilhelm nie zapoznał się nawet z treścią rozkazu, wiadomo bowiem, że wiele dokumentów podpisywał w pośpiechu bez czytania. Tak czy inaczej, jego podpis znalazł się na dokumencie.
Do końca stycznia trwały gorączkowe przygotowania do realizacji perfidnego planu. Włączono w nie także
1 MacDonald z Glencoe był jednym z czterech naczelników góralskich klanów, którzy nie złożyli przysięgi w wyznaczonym terminie.
naczelnego dowódcę wojsk szkockich, gen. sir Thomasa Livingstone’a. 23 stycznia Livingstone, powiadomiony przez Dalrymple’a o uznaniu za nieważną przysięgi Mac- Donalda z Glencoe, napisał do płk. Hilla:
„To dobra wiadomość, bo Dwór nie życzył sobie tej przysięgi [...]. Teraz to złodziejskie gniazdo może być cał- kiem wykorzenione [...]. Życzę sobie, aby wyruszył pan do Glencoe i nie oszczędzał niczego, co do nich należy, ale też nie sprawiał rządowi kłopotów braniem jeńców [.. .]”2.
Hill powierzył zadanie rozprawy z MacDonaldami z Glencoe oficerom ze szkockiego pułku piechoty hrabiego Argyll, stacjonującego w Fort William. Bezpośrednimi autorami planu byli: ppłk James Hamilton, zastępca Hilla i zaufany człowiek Dalrymple’a, oraz mjr Robert Dun- canson. Obaj pochodzili ze szkockich nizin, byli prezbi- terianami i nienawidzili stylu życia górali, uważając go za barbarzyński i stojący na przeszkodzie do unii Szkocji z Anglią.
1 lutego dwie kompanie z pułku Argylla (135 żołnierzy) pod dowództwem kpt. Roberta Campbella z Glen Lyon, zubożałego kuzyna Breadalbane’a, cieszącego się złą sławą pijaka i hazardzisty, opuściło zatłoczone kwatery w Fort William i przybyło do Glencoe, rozkładając się w ciepłych obejściach MacDonaldów rozrzuconych po zaśnieżonej dolinie Coe. Chociaż oficjalnym powodem przybycia wojska był nadzór nad zbieraniem podatków, które parlament szkocki uchwalił w 1690 r., żołnierzy Campbella przyjęto z tradycyjną góralską gościnnością, nie było bowiem powodów, aby sądzić, że ich wizyta ma wrogi charakter (nie ma pewności, czy na tym etapie Campbell i jego ludzie znali rzeczywisty cel swojej misji). Przez jedenaście dni żołnierze z Fort William gościli u wieśniaków z Glencoe,
2 J.P. T h o m s o n, The Jacobite Rebellions, London 2008, s. 25
pijąc, jedząc, grając z nimi w karty i adorując ich dziewczęta. Sam Campbell, będąc gościem szefa klanu, spędzał wiele czasu w towarzystwie dwóch synów starego MacDonalda, z których jeden był żonaty z jego siostrzenicą. Przyjacielska sielanka skończyła się 12 lutego. Tego dnia wieczorem do Glencoe przybył kpt. Thomas Drummond, który dostarczył Campbellowi tajny rozkaz ich przełożonego, mjr. Duncansona, stojącego ze swoim oddziałem w pobliskiej osadzie Ballachulish:
„Ma pan rozkaz zaatakowania buntowników MacDo- naldów z Glencoe i wycięcia w pień wszystkich poniżej siedemdziesięciu lat. Niech się pan szczególnie zatroszczyo to, aby ten stary lis [Alasdair MacDonald — przyp. J.W.]i jego synowie nie wymknęli się z pańskich rąk. Musi pan obstawić wszystkie drogi, aby nikt nie uciekł. Należy to zrobić dokładnie o godzinie piątej rano. O tej porze lub wkrótce potem spróbuję dołączyć do pana z liczniejszym oddziałem. Jeśli nie dotrę do pana na piątą, niech pan się na mnie nie ogląda, tylko zaatakuje samemu. Na specjalny rozkaz króla, dla dobra i bezpieczeństwa kraju, trzeba tych przestępców wyrżnąć. Niech pan dopilnuje, aby zostało to wykonane z pominięciem rodowych waśni i bez faworyzowania kogokolwiek, w przeciwnym razie może pan oczekiwać, że zostanie potraktowany jako osoba nielojalna wobec króla i rządu, ktoś, kto nie zasługuje na patent oficerski w służbie królewskiej. Oczekując, że nie zawiedzie pan, wykonując zadanie, piszę to własnoręcznie w Ballachulish 12 lutego 1692”3.
Drummond, dowódca jednej z kompanii (grenadier- skiej) stacjonujących w Glencoe i formalnie oficer przewyższający starszeństwem kpt. Campbella, pozostawił komendę w jego rękach, a sam spędził wieczór, pijąc i grając w karty ze swoimi niespodziewającymi się nicze
3 J.P. Thomson, The Jacobite Rebellions, s. 26.
go złego ofiarami. Żegnając się z gospodarzami, życzył im dobrej nocy. Nie budząc podejrzeń, przyjął zaproszenie na wspólny obiad z naczelnikiem klanu na następny dzień.
Rozkazy mjr. Duncansona, powtarzające dokładnie wytyczne króla Wilhelma i Dalrymple’a, były aż nadto precyzyjne. 13 lutego o 5.00 żołnierze Campbella przystąpili do dzieła, otwierając ogień z muszkietów do śpiących górali. Jako pierwszy zginął członek klanu Duncan Rankin, który widząc nadchodzących żołnierzy, próbował uciec przez rzekę koło chaty naczelnika. Mimo zdrady i zaskoczenia spośród blisko 200 mieszkańców Glencoe na miejscu zabito tylko 38 osób, w tym dwie kobiety, dwoje dzieci i szefa klanu. „Stary lis” Maclain zginął zastrzelony przez grupę żołnierzy por. Johna Lindsaya i chor. Johna Lundie, kiedy próbował wstać z łoża na samym początku masakry, ale jego dwóm synom Johnowi i Aleksandrowi udało się uciec wraz z żonami i dziećmi. Południowe przełęcze nie były zablokowane i to pozwoliło większości ludzi ujść z życiem4. Około 40 kobiet i dzieci, w tej liczbie ranna żona naczelnika klanu, nie wytrzymało trudów ucieczki i zmarło z głodu oraz zimna. Kiedy spóźniony mjr Dun- canson przybył wreszcie około 7.00 do Glencoe z paroma dodatkowymi kompaniami swego pułku, nie był zadowolony, dowiadując się, że obaj synowie „Rudego Alasdaira” i większość MacDonaldów zdołali uciec. W złości zbeształ Campbella za nieudolność i własnoręcznie zastrzelił dwie pozostawione we wsi osoby, w tym małego, siedmioletniego chłopca, który w błagalnym geście uczepił się jego nóg.
4 Dwa inne oddziały wojska pod komendą Duncansona i Hamiltona miały odciąć wszystkie drogi ucieczki z doliny, ale z powodu szalejącej zamieci i postawy niektórych młodszych rangą oficerów, którzy odmówili wykonania rozkazu, wyruszyły z opóźnieniem i nie zdążyły zająć na czas pozycji.
Nie wiadomo, czy dość mizerny skutek akcji w Glencoe był rzeczywiście wynikiem niekompetencji kpt. Campbella, czy też on i jego podwładni, wśród których było wielu szkockich górali, nie wykazywali szczególnego entuzjazmu dla bezsensownego mordowania cywilów, z którymi przez ostatnie dni dzielili strawę i dach nad gło- wą. Bardziej prawdopodobne jest to drugie wyjaśnienie,
• Wł • v •*»
wiadomo bowiem, że tuż przed wydaniem rozkazu do akcji Campbell kazał swojemu dudziarzowi zagrać znaną góralską melodię Lament wdowy (Widów’s Lament), która była tradycyjnym zwiastunem nieszczęścia i być może miała stanowić dla MacDonaldów ostrzeżenie przed tym, co ich czeka5.
W intencji rządu wymordowanie MacDonaldów z Glencoe miało na celu nie tylko zlikwidowanie „zgrai złodziei”, będących od dawna solą w oku szkockich polityków i klanu Campbellów, ale także być ostrzeżeniem dla innych klanów, których wodzowie popierali sprawę Stuartów i przyjmowali z niechęcią rządy Wilhelma Orańskiego. Nie tylko nie spełniło ono swego celu, ale okazało się poważnym błędem politycznym, gdyż ostra reakcja opinii publicznej i żądania parlamentu szkockiego zmusiły króla do wszczęcia w 1693 r. dochodzenia w sprawie masakry. Nie przyniosło ono żadnych rezultatów i zmierzało głównie do tego, aby wybielić rolę Wilhelma. Dopiero w 1695 r. kierowana przez nowego ministra do spraw Szkocji, Jamesa Johnstona, rządowa komisja śledcza ujawniła pełną premedytacji rolę Dalrymple’a w zbrodni. Ostatecznie król zdymisjonował swego sekretarza stanu, ale nie poniósł on innych konsekwencji i spędził następne lata życia z dala od poli-
5 Krążyły opowieści o żołnierzach, którzy starali się różnymi sposobami ostrzec mieszkańców wioski o nadchodzącej rzezi. Wątpliwości budził fakt, że strzelali z muszkietów, co zaalarmowało śpiących ludzi, zamiast użyć cichych i skutecznych bagnetów.
tyki6. Wilhelm wynagrodził to Dalrymple’owi parę lat później, nadając mu tytuł markiza. Hrabiego Breadal- bane, który z nim współdziałał, aresztowano. Nie znaleziono przeciwko niemu dostatecznych dowodów winy i po kilku miesiącach został uwolniony za wstawiennictwem króla. Odpowiedzialność za masakrę w Glencoe spadła w całości na kpt. Roberta Campbella. Został on zaocznie potępiony przez komisję, jako winny istniejącego w prawie szkockim „morderstwa w zaufaniu” (.murder under trust), ale będąc w tym czasie na wojnie we Flandrii, uniknął realnej kary. Nigdy nie wrócił do Szkocji i zmarł schorowany w nędzy we flamandzkiej Brugii w 1696 r. Z powodu roli, jaką odegrał w wydarzeniach w Glencoe, jego nazwisko do dziś pozostaje w Szkocji synonimem zdrady i wiarołomstwa.
Masakra w Glencoe (gael. Mort Ghlinne Comhanń) nie zniszczyła woli oporu szkockich górali wiernych katolickim Stuartom. Jakobici wykorzystywali ją propagandowo przez ponad pół wieku, aktywizując wspomnieniem rzezi w Glencoe swoich zwolenników aż do roku 1745. Zdradziecka zbrodnia, która w sensie politycznym miała być ostrzeżeniem dla wodzów klanowych odmawiających uznania władzy Wilhelma, niewielu z nich zdołała przestraszyć. Na Szkotach z wyżyn dużo większe wrażenie wywarła wiarołomność rządu i złamanie przez żołnierzy królewskich uświęconego tradycją szkockiego prawa gościnności. Okropność tego czynu stała się na długie lata ironicznym synonimem brytyjskiego poczucia sprawiedliwości i człowieczeństwa.
6 Hamilton, Duncanson i Drummond uniknęli odpowiedzialności, gdyż zanim zebrała się komisja śledcza, ich pułk wysłano w 1693 r. na wojnę do Flandrii, gdzie trzy lata później dostał się do niewoli francuskiej. Po wyjściu z niewoli Hamilton ukrył się w Irlandii, Drummond wziął udział w nieudanej próbie kolonizacyjnej w Darien (1698), a Duncanson zginął w Hiszpanii podczas hiszpańskiej wojny sukcesyjnej (1701-1714).
Jakiś czas po masakrze wielu ocalałych MacDonal- dów wróciło do zniszczonych domów. Pamiętając o tym, co ich spotkało, pozostali wierni Stuartom i stawiali opór rządowi brytyjskiemu przez kolejne dziesięciolecia, aż do decydującej bitwy na Culloden Moor. Kiedy okazało się, że sprawa jakobitów definitywnie upadła i nie ma szans na pokonanie Anglików, do roku 1750 większość MacDonal- dów opuściła Glencoe. Część z nich porzuciła wolę oporu,
nr
wstępując do służby wojskowej na szkockich nizinach, pozostali szukali szczęścia, emigrując do Irlandii, Australii i Stanów Zjednoczonych.
W klanie Campbellów, pod wpływem wydarzeń w Glencoe, doszło do rozłamu. Większość członków pozostała lojalna wobec Korony brytyjskiej, niewielka jednak część wyciągnęła rękę do zgody z dawnymi wrogami MacPonaldami i walczyła wspólnie z nimi w powstaniu jakobitów w roku 1715. Dziś o starodawnej klanowej rywalizacji, która była jedną z przyczyn masakry MacDo- naldów w 1692 r., przypomina tylko żartobliwy napis na drzwiach popularnej wśród turystów i wspinaczy górskich gospody „Clachaig Inn” w Glencoe: „Domokrążcom i Carnpbellom wstęp wzbroniony”.
SZKOCJA PO RESTAURACJI MONARCHIISTUARTÓW
Lepie j, żebyście mieli jednego króla niż piejciusetKarol II Stuart do parlamentu, 1660
RZĄDY KAROLA II (1660-1685)
Po egzekucji Karola I 30 stycznia 1649 r. Szkoci nie uznali proklamowanej w Anglii republiki (Commonwealth) i 5 lutego obwołali królem przebywającego na wygnaniu w Republice Zjednoczonych Prowincji (Holandii) starszego syna straconego monarchy, księcia Karola. Postawili mu jednak warunek podpisania Kowenantu (czego jego ojciec konsekwentnie odmawiał) oraz uznania religii prezbiteriańskiej w Szkocji i podjęcia starań o doprowadzenie do jej uznania w Anglii1. Na takie rozwiązanie młody król nie był przygotowany i próbował go za wszelką cenę uniknąć. W lutym 1649 r. mianował swym dowódcą w Szkocji wiernego sługę Stuartów Jamesa Grahama,
1 Kowenant Narodowy {National Covenant) — akt konfederacji sporządzony przez Szkotów 19 lutego 1638 r. w obronie „prawdziwej religii oraz wolności i praw królestwa Szkocji”. W istocie bronił wiary protestanckiej i zdobyczy reformacji; był skierowany przeciwko katolikom oraz absolutyzmowi Karola I i jego próbom podporządkowania szkockiego Kościoła prezbiteriańskiego (Kirk) Kościołowi anglikańskiemu.
markiza Montrose, powierzając mu zadanie wywalczenia szkockiego tronu siłą przy pomocy szkockich rojalistów i obcych najemników.
25 marca 1650 r. rozpoczęły się w holenderskiej Bre- dzie tajne negocjacje pomiędzy Karolem i przywódcamiszkockich kowenanterów. Matka Karola, królowa Henrietta
' .k*
Maria, oraz większość angielskich rojalistów byli przeciwni sojuszowi ze szkockimi prezbiterianami, ale warunki polityczne nie sprzyjały Karolowi i jego stronnikom. Świadomi bardzo trudnej sytuacji, w jakiej znalazł się Karol, szkoccy negocjatorzy postawili ciężkie warunki. Zgodnie z nimi Karol miał się zobowiązać do podpisania Kowenantu i przyrzec wprowadzenie jego postanowień we wszystkich trzech królestwach: Anglii, Szkocji i Irlandii, członkowie dworu królewskiego powinni przyjąć religię prezbiteriańską, król miał też uznać szkocki parlament i wszystkie jego akty prawne wydane od 1641 r. oraz zerwać wszelkie formal-w ^ «A
ne więzi z rojalistami w Szkocji i Irlandii. Mimo protestów Karola, który twierdził, że nie ma możliwości prawnego wprowadzenia prezbiterianizmu w Anglii i Irlandii bez zgody ich parlamentów, liderzy kowenanterów pozostali nieugięci. Prowadzone w ponurej atmosferze negocjacje ciągnęły się przez marzec i kwiecień. Dopiero klęska markiza Montrose’a w bitwie z wojskami kowenanterów 27 kwietnia 1650 r. pod Carbisdale i jego egzekucja, dokonana 21 maja w Edynburgu, skłoniły Karola do ustępstw. Ostatecznie, ku rozczarowaniu angielskich rojalistów, po długotrwałych targach ze swoimi szkockimi protektorami, młody król, który wciąż pozostawał na wygnaniu w Niderlandach, przyjął wszystkie twarde warunki, jakie narzucili mu Szkoci. 1 maja 1650 r. Karol sygnował traktat z Bredy. 23 czerwca wylądował w hrabstwie Moray na północy kraju i natychmiast po przybyciu do Szkocji podpisał Kowe- nant. Potem pomaszerował do Edynburga i 15 lipca zasiadł na tronie szkockim jako Karol II.
Republika angielska Olivera Cromwella potraktowała wybór Karola II na króla Szkocji jako wyzwanie i zdecydowała się na interwencję zbrojną, tym bardziej że Karol szykował się do wyprawy na Londyn w celu przywrócenia władzy Stuartów w Anglii. Miały mu w tym pomóc wojska szkockie liczące 18 tys. piechoty i 8 tys. jazdy, dowodzone przez gen. Davida Leslie’ego. Gdy próby odciągnięcia Szkotów od Karola II nie powiodły się, 22 lipca 1650 r. Cromwell na czele swej zaprawionej w bojach armii, złożonej z 10 tys. piechoty i 6 tys. jazdy, przekroczył granice Szkocji i ruszył na Edynburg. Silny opór Szkotów zmusił go w sierpniu do odstąpienia od miasta. Mimo utraty czwartej części armii 3 września w bitwie pod Dunbar Cromwell rozbił dwukrotnie silniejsze, lecz mniej wartościowe i źle dowodzone wojska szkockie, blokujące mu drogę odwrotu do Anglii. Klęska pod Dunbar była wielkim ciosem dla szkockiego prezbiterianizmu, zachwiała autorytet tej religii wśród Szkotów i umocniła pozycję rojalistów. Po bitwie pod Dunbar Szkoci wycofali się na północ i zajęli silne pozycje obronne pod Stirling, gdzie kwaterował Karol. Pod ich osłoną, w historycznym Sco- ne, tradycyjnym miejscu koronacyjnym władców Szkocji,1 stycznia 1651 r. odbyła się formalna koronacja Karola II. Pod koniec grudnia 1650 r. Cromwell opanował zamek w Edynburgu, ale ciężka choroba, na jaką zapadł w lutym, uniemożliwiła mu dalsze działania.
Zimą 1651 r. jeden z jego najzdolniejszych dowódców płk George Monck zdobył szkockie twierdze w południowo-wschodniej Szkocji, co w maju przyniosło mu awans na stopień generała majora. W lipcu 1651 r. Cromwell wznowił działania na wschodzie kraju. Przeprawił morzem swoje siły główne na tyły Szkotów, zdobył ważne miasto Perth i odciął przeciwnikowi drogi dostaw zaopatrzenia. Karol II, mając otwartą drogę do Anglii, wkroczył 31 lipca na czele 16-tysięcznej armii szkockiej na
terytorium angielskie i ruszył wzdłuż zachodniego wybrzeża, licząc na wywołanie powstania rojalistów i odzyskanie tronu. 3 września, dokładnie w pierwszą rocznicę bitwy pod Dunbar, maszerująca na Londyn armia szkocka została zniszczona pod Worcester przez ściągnięte ze Szkocji wojska Cromwella i pospiesznie zebrane oddziały
-VA ł
milicji angielskiej. Karol II z trudem uszedł z pogromu dzięki energicznej akcji swojej straży tylnej. Jego ucieczka po bitwie pod Worcester obrosła legendą. Przez sześć tygodni błąkał się po kraju, podróżując w przebraniu. Raz nawet ukrył się przed żołnierzami Cromwella w konarach słynnego dębu Royal Oak w Boscobel w hrabstwie Shrop- shire. Parlament wyznaczył za jego głowę 1 tys. funtów nagrody i zagroził śmiercią wszystkim, którzy udzielą mu poparcia. W końcu, dzięki pomocy lojalnych katolickich poddanych i wiernych sług, Karol przedostał się na południowe wybrzeże. Po nieudanej próbie rejsu z Lyme Regis odpłynął 15 października z portu Shoresham i przedostał się do Francji.
W sierpniu 1651 r., gdy Cromwell operował przeciwko armii Karola II, dowódcą wojsk angielskich w Szkocji został gen. Monck. 14 sierpnia Monck zajął Stirling, a 1 września Dundee, po czym wziął do niewoli rząd tymczasowy (Komitet Stanów), pozostawiony w kraju przez Karola. Podczas oblężenia Dundee, gdy obrońcy odrzucili jego warunki kapitulacji, kazał dla przykładu wyciąć cały garnizon i wydał miasto na łup swoim żołnierzom, co skończyło się śmiercią2 tys. mieszkańców i zniszczeniem 60 statków stojących w porcie. Do końca 1651 r. jego wojska przejęły kontrolę nad całą nizinną częścią Szkocji i całkowicie odcięły rojalistyczne klany szkockich górali w północnej części kraju. Na początku 1652 r., po ośmiu miesiącach oblężenia, Monck zmusił do poddania ostatnią twierdzę Szkotów — zamek Dunnottar. Sprawa Karola II w Szkocji została ostatecznie przegrana, a monarcha znajdował się już na emigracji w Francji.
Klęska Karola II i sukcesy Moncka oznaczały koniec niepodległości Szkocji. Zwycięski Cromwell postanowił wprowadzić unię pomiędzy obu krajami. W lutym 1652 r. monarchia szkocka została zniesiona. Zwołani do Dalkeith przedstawiciele szkockich hrabstw i miast przyjęli „propozycję” unii. Szkocja stała się częścią cromwellowskiej republiki. Kraj znalazł się faktycznie pod okupacją angielską, której pilnowało ośmiu angielskich komisarzy (od roku 1655 ich miejsce zajęła Rada Państwa) i wojskowy gubernator, którym na wiosnę 1654 r. mianowano Moncka. W kwietniu 1654 r. Szkocji, podobnie jak wcześniej Irlandii, przyznano 30 miejsc we wspólnym parlamencie w Londynie (na ogólną liczbę 460). Po podbiciu Irlandii i przyłączeniu Szkocji wszystkie trzy wyspiarskie królestwa zostały połączone w jeden organizm państwowy.
Od czasu podboju Szkocji przez Olivera Cromwella w kraju tym rządził żelazną ręką gen. Monck. W 1654 r. brutalnie zgniótł on rojalistyczne powstanie pod przywództwem Williama Cunninghama, hrabiego Glencairn, i gen. Johna Middletona. Po jego stłumieniu Anglicy wybudowali w Szkocji pięć wielkich fortec: Leith, Ayr, Perth, Inverlochy i Inverness oraz utworzyli ponad 20 mniejszych garnizonów, które miały odtąd pilnować porządku w kraju. Przywróciwszy ład w Szkocji, Monck pozbył się z własnych szeregów wszystkich przeciwników politycznych i wszelkich ekstremistów. Mając pełną kontrolę nad armią, sprawował dowództwo wojskowe w Szkocji przez następne pięć lat. Mimo różnych plotek o jego udziale w spiskach rojalistycznych pozostał w przyjacielskich stosunkach z Oliverem Cromwellem i był lojalnym sługą protektoratu, nawet gdy po śmierci Cromwella rządy objął jego nieudolny syn Richard. Nie zrobił jednak nic, gdy w maju 1659 r. w Anglii przywrócono republikę, co oznaczało koniec dyktatury wojskowej i formalne przejęcie władzy przez reaktywowany parlament, znajdujący się
całkowicie pod kontrolą elity oficerskiej i republikańskiej Rady Państwa.
Latem 1659 r., gdy w Anglii nastał czas destabilizacji, wysłannicy Karola II nawiązali kontakt z Monckiem w sprawie możliwości przywrócenia władzy królowi, ale generał uznał zobowiązania w tej sprawie za przedwczesne. Dopiero w październiku ogłosił, że jest gotów wesprzeć działania parlamentu w Londynie przeciwko politycznej dominacji elity oficerskiej. Pod koniec roku przeprowadził na północy energiczną kampanię przeciwko zbuntowanym wobec parlamentu wojskom angielskim gen. Johna Lamberta i wszedł w porozumienie z republikanami. Parlament angielski mianował Moncka naczelnym dowódcą wszystkich wojsk w Anglii i Szkocji. Flota również opowiedziała się po stronie parlamentu. Monck bez oporu wkroczył do Anglii i 3 lutego 1660 r. zajął Londyn. Z jego inicjatywy wybrano nowy parlament, w którym przewagę uzyskali zwolennicy przywrócenia monarchii. W tym czasie Monck prowadził tajne negocjacje z rojalistami, zdecydowany na restaurację Stuartów, widząc w nich jedyną siłę zdolną powstrzymać chaos w kraju.
4 kwietnia 1660 r. Karol II wydał w Bredzie manifest, znany jako Deklaracja z Bredy, w którym zakreślił wstępne warunki restauracji monarchii. Zawierały one obietnicę amnestii dla byłych uczestników rewolucji angielskiej, wprowadzenie wolności wyznania i prawnych rozstrzygnięć w sporach o ziemię. Zastrzegł jednak, że wszystko będzie ostatecznie zależało od zgody parlamentu. Podczas wolnych wyborów do nowego parlamentu, zwanego konwentem (Convention Parliament), wpływy republikanów okazały się bardzo małe. Kraj miał dosyć chaosu i eksperymentów sprzecznych z dotychczasową tradycją. Przewagę uzyskali w nim zwolennicy przywrócenia monarchii.
Pierwsze posiedzenie nowego parlamentu odbyło się25 kwietnia 1660 r. Już 1 maja Monck „w imieniu Boga,
parlamentu i króla” zarekomendował parlamentowi, aby zaproponował znajdującemu się na wygnaniu Karolo wi objęcie tronu angielskiego na warunkach Deklaracji z Bredy. 8 maja obie Izby parlamentu jednogłośnie za głosowały za przywróceniem monarchii i proklamowały Karola Stuarta legalnym królem Anglii od śmierci ojca, z racji urodzenia i sukcesji prawnej, jako Karola II. Od tej pory jednak raz na zawsze zostało złamane przekonanieo boskim pochodzeniu władzy królewskiej i wraz z odrzu ceniem absolutyzmu stało się jasne, że monarcha panuje za zgodą swych poddanych.
Powrót Stuartów na tron został powitany w Anglii en tuzjastycznie, a Anglicy nigdy nie żałowali przywrócenia monarchii. Nie mniejsza radość zapanowała w Szkocji, gdzie zarówno szlachta, jak i lud cieszyli się z końca ponu rych rządów cromwellowskich, które poddały naród zbyt ciężkiej próbie purytańskiej „Bożej dyscypliny”. Król za wiódł jednak swoich szkockich poddanych. Nie przybył nawet, aby osobiście przejąć królewskie regalia, a na uroczystości inauguracji nowej sesji parlamentu w Edynbur gu, która odbyła się 1 stycznia 1661 r., reprezentował go zaufany gen. Middleton.
Polityka Karola II w Szkocji nie różniła się zbytnio od tej, jaką prowadził w Anglii. Główną zasadą restauracji Stuartów była lojalność wobec króla, co wystarczało do zgodnego współistnienia pomiędzy obywatelami lub po między oboma królestwami (Anglia i Szkocja znów sta ły się odrębnymi królestwami, chociaż miały wspólnego króla). Pierwsze decyzje Karola miały charakter kom promisowy. Przeprowadzone w Szkocji porządki po raj dach cromwellowskich doprowadziły wprawdzie do usu nięcia osób uznanych przez Karola II za niebezpieczne, ale ograniczono się tylko do wydania czterech wyroków śmierci (po powrocie króla w Anglii wykonano 14 egzekucji). Nadrzędnym celem monarchy było utrzymanie siy
na tronie i otwarcie drogi do władzy prawie absolutnej, co w odniesieniu do Szkocji oznaczało przede wszystkim odrzucenie warunków narzuconych królowi przez kowe- nanterów w latach 1650-1660. Wraz z powrotem Karola przywrócono Kościół anglikański. Rząd wykorzystał tę okazję do zamknięcia okresu fanatyzmu religijno-społecz- nego i uregulowania spraw religijnych w duchu anglikańskim, co w praktyce oznaczało prześladowania katolików i różnych sekt protestanckich. Los ledwie milionowej Szkocji nie był z resztą Karolowi szczególnie bliski, nigdy bowiem w czasie swego panowania nie zaszczycił jej swoją obecnością2. Dla Szkotów pozostał kolejnym „nieobecnym monarchą” decydującym o ich losach z daleka3.
Karol II sprawował w Szkocji władzę za pośrednictwem londyńskiego sekretarza do spraw szkockich i urzędujących w Edynburgu komisarzy, którzy ze wszystkich sił dążyli do umocnienia prerogatyw królewskich. Rola parlamentu szkockiego była ograniczona. Królowi przyznano prawo mianowania najwyższych urzędników i zwoływania parlamentu. Ciałem doradczym monarchy była Tajna Rada Królewska (Privy Council).
Wpływowy lord wysoki komisarz Karola II przy parlamencie Szkocji John Maitland, książę Lauderdale, swoimi surowymi rządami, zwłaszcza w sprawach religii i podatków, oraz ekscesami trudnych do upilnowania wojsk królewskich sprowokował rebelię na nizinach południowo- -zachodniej Szkocji4. Hasłem do wybuchu rebelii stało się
2 W chwili objęcia władzy przez Karola II ludność Wysp Brytyjskich liczyła 8,5 min mieszkańców. Anglię i Walię zamieszkiwało około 5,5 min, Irlandię ponad 2 min, a Szkocję około 1 min.
3 Od restauracji Stuartów w 1660 r. aż do 1822 r. żaden panujący władca nie odwiedził Szkocji.
4 Chociaż wojska te składały się z 3 tys. szkockiej milicji z nizin i 6 tys. półdzikich górali, przeszły do historii jako „armia góralska” (Highland Host).
zabójstwo znienawidzonego przez szkockich prezbiterian anglikańskiego arcybiskupa St. Andrews i prymasa Szkocji, Jamesa Sharpa, dokonane 3 maja 1679 r. przez zdesperowanych wyrzutków religijnych. Zabójcy udali się potem na zachód, gdzie już wrzało wśród prezbiteriańskich radykałów. Przed końcem maja setki uzbrojonych kowenanterów zgromadziły się w wiosce Drumclog w pobliżu Glasgow. 1 czerwca buntownicy w sile 250 piechoty i 50 jazdy pobili pod Drumclog czterokrotnie słabszy oddział królewskich dragonów, dowodzony przez młodego i słynącego z urody kapitana Jamesa Grahama z Claverhouse. Sama potyczka nie miała większego znaczenia, ale udowodniła, że system rządów Lauderdale’a w Szkocji się załamał. Karol II zachował się bardzo rozumnie i wysłał przeciwko powstańcom swego naturalnego syna z nieprawego łoża, Jamesa, księcia Monmouth, który cieszył się w Szkocji sporą popularnością z racji ożenku z córką szkockiego możnowładcy, hrabiego Buccleuch. 22 czerwca Monmouth na czele lojalnych oddziałów szkockich (5 tys. żołnierzy i milicji) dopadł rebeliantów (4 tys.) przy moście Bothwell Bridge na rzece Clyde, na drodze z Glasgow do Hamilton, i doszczętnie ich rozbił. Potem jednak, zgodnie z instrukcją króla, potraktował buntowników łagodnie. Nielubiany Lauderdale został zaatakowany przez potężnych wrogów w Anglii i Szkocji. Karol obronił swego ministra, gdyż jego rządy w Szkocji zapewniały królowi mocną pozycję i regularny dopływ pieniędzy, ale kariera ministra została złamana. W 1680 r. Lauderdale’a nagle opuściło zdrowie i musiał odejść ze stanowiska, by dwa lata później umrzeć w zapomnieniu. Królewskim lordem wysokim komisarzem w Szkocji został w lipcu 1681 r. młodszy brat Karola, wychowany w wierze katolickiej Jakub, książę Yorku, któremu w Szkocji przysługiwał tytuł księcia Albany.
Jakub, z powodu swoich cech charakteru i katolickich sympatii, nie był w Anglii popularny. W Londynie od
dawna pracowano nad ustawą wykluczającą go z sukcesji tronu, a w 1679 r., w warunkach antykatolickiej histerii, Jakuba zmuszono nawet do opuszczenia dworu i wyjazdu za granicę. Za to w Szkocji, skąd wywodziła się dynastia Stuartów i gdzie nie brakowało elementu katolickiego, książę miał wielu zwolenników. Nominacja na królewskiego komisarza w Edynburgu była sprytnym posunięciem króla. Dzięki temu Jakub, który przebywał na banicji w Brukseli, mógł wrócić z wygnania i znaleźć się bliżej Anglii, będąc jednocześnie wystarczająco daleko od problemów, jakie wywoływała tam jego osoba. W roku 1681 udało mu się uzyskać od parlamentu szkockiego dwie ustawy, które miały zabezpieczyć jego przyszłość. Pierwsza z nich stanowiła, że wyznanie nie może być powodem do pozbawienia prawa dziedziczenia tronu. Druga nakazywała, aby każda osoba sprawująca urząd publiczny w Kościele lub państwie (w tym wszyscy duchowni, urzędnicy i członkowie parlamentu) złożyła przysięgę na wierność religii protestanckiej, uznając przy tym supremację królewską w sprawach świeckich i kościelnych oraz zobowiązując się do powstrzymania od wystąpień przeciwko władzy. Chociaż Ustawa o przysiędze (Test Act) miała na celu odsunięcie od wpływu na sprawy państwa zarówno katolików, jak i radykalnych kowenanterów, a także osoby podejrzane o działalność opozycyjną, niektóre wysoko postawione osobistości i część biskupów odmówiły złożenia przysięgi, narażając się na prześladowania i kary. Ostatecznie, kiedy Jakub przybył do Szkocji na wiosnę 1682 r., sytuacja została opanowana i czekała tam na niego machina państwowa równie służalcza, jak ta, którą stworzył jego brat w Anglii.
Karol II umarł 6 lutego 1685 r. Okres jego panowania charakteryzowały spory dotyczące religii i zakresu władzy królewskiej, ale większość Anglików wyciągnęła wnioski z minionego okresu i nie doszło do nowej wojny domowej.
Spryt, zręczność i brak skrupułów nie tylko pozwoliły kro łowi wytrwać na tronie przez 25 lat, ale na tyle wzmocni ły pozycję Korony, by jego następca mógł władać krajem nieomal jak monarcha absolutny.
RZĄDY JAKUBA II (1685-1688)
Następcą Karola II został niechciany i powszechnie nielubiany Jakub. Nowego monarchę cechowała duża sumienność i pracowitość. Był odważny oraz miał zadatki na zdolnego żołnierza i administratora, poza tym jednak był głupi, małostkowy, uparty, pedantyczny i skłonny do fatalizmu, czym denerwował zarówno leniwego i pozbawionego przekonań religijnych Karola, jak i swoich poddanych. Mimo wielkiej pobożności wykazywał zadziwiającą słabość do rozkoszy ciała, niewiele ustępując w tym względzie swemu rozwiązłemu bratu. W oczach poddanych uchodził za sługę Watykanu, nierozerwalnie kojarzącego się Anglikom z wrogą i obcą siłą oraz całkowitym zniewoleniem. Mimo wszystko jego akcesja na tron, zarówno w Anglii, jak i w Szkocji, przebiegła cicho i bez oficjalnych protestów. Niektórym wydawało się, że początki panowania Jakuba zapowiadają erę monarchii konstytucyjnej. Sądzono więc, że nowy król będzie rządził sprawiedliwie, a jego wyznanie nie będzie nikomu przeszkadzało, tym bardziej że kolejną następczynią tronu była jego starsza córka z pierwszego małżeństwa, Maria, wychowana przykładnie w religii protestanckiej i wydana za mąż za protestanta, holenderskiego księcia Wilhelma Orańskiego. Mimo że religia Jakuba budziła nieufność, powszechnie uważano, że nie ma powodów do niepokoju i trzeba jakoś przetrwać jego panowanie.
Jakub II wstąpił na tron mimo obowiązującego prawa wykluczającego katolików od zajmowania urzędów państwowych i wysiłków swoich oponentów, próbujących
wszelkimi sposobami odsunąć go od sukcesji. Niewiele się tym przejmował, wierząc, że władza królewska ma swoje źródło w Niebie, a obowiązkiem poddanych jest słuchać króla, który za swoje czyny odpowiada wyłącznie przed Bogiem. W chwili objęcia tronu jego pozycja w Anglii była rzeczywiście silna, a w Szkocji jeszcze mocniejsza. Cztery dni po śmierci królewskiego brata Jakub został ogłoszony w Edynburgu Jakubem VII. Nie złożył wymaganej prawem przysięgi nakazującej władcy obronę religii protestanckiej, a ogłoszona z okazji jego koronacji amnestia nie miała powszechnego charakteru i nie objęła wszystkich zwolenników Kowenantu.
Za rządów ultrakatolickiego i profrancuskiego Jakuba konflikty w obu królestwach sięgnęły szczytu i uczyniły walkę bardziej nieustępliwą po obu stronach. W ciągu trzech lat swego panowania król naraził się wszystkim poddanym, podobnie jak jego ojciec Karol I w czasach angielskiej wojny domowej. Jakub był gorliwym wyznawcą katolicyzmu, religii, którą większość jego poddanych darzyła trudną do wyobrażenia nienawiścią. Szkocja i Anglia były w przeważającej mierze protestanckie. Katolicyzm utrzymał się jedynie na północy Anglii i w Irlandii oraz częściowo na szkockich wyżynach. Katolików obawiano się i nie ufano im. Nic więc dziwnego, że na katolickiego monarchę patrzono podejrzliwie. Obawy te były w pełni uzasadnione. Szybko okazało się, że Jakub nie zamierza zrezygnować ze swoich katolickich i autorytarnych ciągot. Jego zamiarem było zrównanie w prawach katolików i an- glikanów, w których widział wspólną podporę monarchii. Pierwszym krokiem do tego celu było zniesienie ustawodawstwa antykatolickiego i zwolnienie z więzień osób skazanych za przekonania religijne. W Szkocji prześladowania zwolenników Kowenantu trwały nadal, podsycając żar tlącej się tam od lat wojny partyzanckiej . Radykałów tępiono z całą bezwzględnością. Opornych, poddawano
torturom, zdarzały się pojedyncze egzekucje, większość drobniejszych skazańców zsyłano starym zwyczajem do amerykańskich kolonii, ucinając im przedtem na znak hańby jedno ucho. Centralną postacią w realizacji polityki królewskiej był awansowany w 1686 r. na stopień generała majora Claverhouse, któremu wrogowie nadali przydomek „Krwawy Clavers” (Blnidy Clav er s).
Pierwszy przeciwko Jakubowi zbuntował się w maju 1685 r. szkocki arystokrata Archibald Campbell, hrabia Ar- gyll. Po uchwaleniu w roku 1681 przez parlament szkocki Ustawy o przysiędze Argyll złożył przyrzeczenie wraz z innymi, ale warunkowo, co wykorzystano jako pretekst do oskarżenia go o zdradę i skazano na śmierć. Uciekł z więzienia w Edynburgu i schronił się pod opiekuńcze skrzydła namiestnika Niderlandów, Wilhelma III Orań- skiego. 12 maja 1685 r. Argyll wraz z grupą około 300 szkockich uchodźców wypłynął na trzech małych statkach z Holandii do kraju, licząc na niechęć szkockich prezbite- rian do angielskiej administracji i wywołanie w Szkocji narodowego powstania. Szkoci jednak nie rwali się do walki, a przywódcy buntu brakowało zdolności i autorytetu. Rząd wiedział o przygotowaniach do rebelii od swoich szpiegów w Holandii i Szkocji, zdążył więc rozmieścić wojsko w górach środkowo-zachodniej Szkocji, gdzie Argyll miał najwięcej zwolenników. Powstanie zostało szybko stłumione, a Argyll pojmany 28 czerwca podczas marszu na Glasgow w Kilpatrick nad rzeką Clyde. Przewieziono go do Edynburga, gdzie zamiast stanąć przed sądem, 10 lip- ca został stracony na mocy niesprawiedliwego wyroku sprzed czterech lat. Liczną grupę buntowników zamknięto w lochach ponurego zamku Dunnottar, a tych, którzy próbowali z niego uciec, poddano wymyślnym torturom. Wystąpienie Argylla zbiegło się w czasie z równie nieudanym buntem zawiedzionego pretendenta do królewskiej korony księcia Monmoutha w południowo-zachodniej Anglii.
Mogło się wydawać, że po zdławieniu rebelii Argylla i Monmoutha obóz rojalistyczny sprawuje pełną kontrolę w obu królestwach. Królowi nie udało się jednak zjednoczyć swoich zwolenników. Szkoci byli mocno podzieleni, a większość ludności nie podzielała katolickich sympatii Jakuba. Stuartowie zasiadali jednak na połączonym tronie Anglii i Szkocji od 1603 r., a w samej Szkocji władali od ponad trzystu lat.
Na początku 1686 r. w Szkocji zaczęły się nowe problemy na tle religijnym, wywołane odwołaniem we wrześniu 1685 r. przez Ludwika XIV edyktu nantejskiego, co było równoznaczne z przywróceniem prześladowań francuskich protestantów (hugonotów). W Edynburgu doszło do gorszących ataków na księży katolickich i ulicznych protestów przeciwko jawnie odprawianym nabożeństwom katolickim. Jakub źle ocenił sytuację i realizując konsekwentnie politykę przywracania praw katolikom, dokonał kilku znaczących zmian na wysokich stanowiskach państwowych, powierzając je politykom nawróconym wcześniej na katolicyzm. Komendantem zamku edynburskiego został absolwent katolickiego seminarium we Francji książę George Gordon, który doświadczenie wojskowe zdobył w armii Ludwika XIV, walcząc pod rozkazami słynnego marszałka Henri de Turenne’a.
W liście do parlamentu szkockiego król zapowiedział, że podejmie kroki w celu otwarcia wolnego handlu z Anglią; w zamian zażądał jednak zniesienia obowiązującego ustawodawstwa antykatolickiego i odwołania represji wobec katolików. Prezbiteriański parlament w Edynburgu zareagował na te warunki uprzejmie, ale bez jakichkolwiek obietnic. Król próbował wymóc swoje prerogatywy poprzez lorda-kanclerza Jamesa Drummonda, hrabiego Perth, i szkockiej Tajnej Rady, a gdy i tu spotkał się ze sprzeciwem, usunął z niej jedenastu protestanckich członków, a na ich miejsce powołał katolików. Większa część
szkockiego kleru została zaalarmowana tymi krokami i zaczęła protestować. W odpowiedzi król pozbawił stano wisk dwóch czołowych hierarchów Kościoła szkockiego, arcybiskupa Glasgow i biskupa Dundalk. Chcąc załago dzić sytuację, wydał w lutym 1687 r. Listy o pobłażailin (.Letters of Indulgence), obejmując swoją polityką tolc rancji wszystkich, z wyjątkiem najbardziej radykalnych prezbiterian. Zabiegi te zakończyły się umiarkowanym sukcesem. Dawnych stronników Argylla wprawdzie nadal prześladowano, stracono nawet ich ostatniego przywódcy Jamesa Renwicka, który wola! śmierć niż złożenie przy się gi na wierność królowi, ale większość prezbiterian z ulgi) przyjęła to, co im zaoferowano. Agresywna propaganda katolicka wciąż wywoływała niezadowolenie protestai! tów, wśród Szkotów nie było jednak jedności i brakowało im zdecydowanej woli oporu. Sytuacja była daleka od wy buchu i w 1687 r. rozpoczęto przygotowania do zwołania nowego parlamentu, który bez wątpienia przegłosowałby wszystko zgodnie z wolą króla.
Postępy w walce z Kościołem anglikańskim i zwią zanymi z nim instytucjami skłoniły Jakuba II do zmiany polityki religijnej. Zabiegając o poparcie mniejszych sekt protestanckich i liberalnych elementów anglikańskich, król wrócił do polityki powszechnej tolerancji swego brata z roku 1672. 14 kwietnia 1687 r. Jakub wydał De klarację pobłażania (.Declaration of Indulgence), w mysi której uchylono ustawodawstwo karne w stosunku do pro testanckich radykałów i katolików na wypadek objęcia przez nich stanowisk państwowych oraz zagwarantowano pełną swobodę praktyk religijnych. 7 maja 1688 r. Jakub ogłosił kolejną deklarację i rozkazał odczytać ją publicznie we wszystkich kościołach w Anglii. Wielu duchownych znalazło się w konflikcie sumienia, wybierając między lo jalnością wobec króla i Kościoła. Gdy siedmiu biskupów anglikańskich odmówiło posłuszeństwa, zezłoszczony
i pewny siebie król kazał ich wtrącić do więzienia pod zarzutem zdradzieckiego oszczerstwa wobec monarchy.
Tymczasem zdarzyło się coś, co całkowicie odmieniło sytuację w kraju. 20 czerwca 1688 r. w Londynie rozdzwoniły się dzwony, a salut artyleryjski w zamku Tower oznajmił narodziny królewskiego syna, księcia Jakuba _____
Franciszka Edwarda. Urodziny katolickiego następcy tronu rojaliści uznali za cud, a wrogowie króla za oszustwo, do tej pory bowiem para królewska nie mogła się doczekać zdrowego potomka (w ciągu piętnastu lat małżeństwa Jakubowi i jego żonie Marii Modeńskiej urodziło się pięcioro dzieci, wszystkie jednak przychodziły na świat martwe lub zaraz umierały). Panowało zatem powszechne przekonanie, że więcej dzieci mieć nie będą, a panowanie Jakuba jest przejściowe i tron po nim przejdzie w ręce jego starszej córki z pierwszego małżeństwa Marii i jej męża Wilhelma Orańskiego. Co prawda, obydwoje także nie mieli dzieci, ale Wilhelm był dużo młodszy od Jakuba, no i był protestantem, co budziło nadzieję na chwilę oddechu dla Kościoła anglikańskiego i zatrzymanie fali katolicyzmu. Narodziny katolickiego księcia Walii zmieniały wszystkie dotychczasowe układy. Zawód w społeczeństwie protestanckim był olbrzymi, a wzburzenie spotęgowało jeszcze aresztowanie siedmiu niepokornych biskupów. Opozycja w Anglii nie chciała dłużej czekać. 30 czerwca, dziesięć dni po urodzeniu następcy tronu, jej przedstawiciele wysłali zaproszenie do Wilhelma, aby przybył do Anglii, podjął interwencję zbrojną przeciwko Jakubowi i wraz z Marią objął tron angielski.
POWSTANIE KRÓLESTWA WIELKIEJ BRYTANII
Szkocki motłoch protestujący przeciwko Uniijest najgorszy w swoim rodzaju
Daniel Defoe, korespondent gazety „The Review”w Edynburgu, 1706
WILHELM III ORAŃSKINA TRONIE ANGLII I SZKOCJI (1689-1701)
Wilhelm Orański obserwował uważnie wydarzenia w Anglii w ostatnich latach panowania Karola II i przez cały okres rządów Jakuba II. Jego dotychczasowe stosunki z Jakubem nie były złe. Z racji swego urodzenia i małżeństwa sytuował się po stronie Korony angielskiej. Jako namiestnik (stadhouder) Holandii, polityk i wojskowy, patrzył jednak na Anglię nie jak na izolowane królestwo, ale element skomplikowanej europejskiej układanki. Jego relacje z Jakubem wynikały częściowo z rozwoju sytuacji w Anglii, częściowo w Europie, ale krok po kroku oba te czynniki łączyły się w całość. Był jeszcze jeden powód, dla którego Wilhelm pilnie śledził wydarzenia w Anglii. Nie wiedział, jaka jest rzeczywista polityka królestwa wobec Francji i jak bliskie stosunki łączą Jakuba ze śmiertelnym wrogiem Wilhelma, Ludwikiem XIV.
Po pewnych wahaniach Wilhelm przyjął zaproszenie angielskich opozycjonistów. Anglia i Holandia, sprzymierzone przeciwko prowadzącej ekspansjonistyczną politykę Francji, stanowiły pokusę nie do pogardzenia dla ambitnego Orańczyka. Lądowanie na początku listopada 1688 r. w Anglii potężnej armii inwazyjnej (10,5 tys. piechoty i 4 tys. jazdy) wykazało całkowitą słabość obozu rojali- stycznego. Próby doprowadzenia do walnej bitwy z siłami Wilhelma skończyły się masowymi dezercjami i osobistym upokorzeniem Jakuba II. Kiedy króla opuścił nawet dowódca jego wojsk, gen. John Churchill, późniejszy książę Marlborough, monarcha dał za wygraną. Znakomicie zorganizowana i najskuteczniejsza od podboju Anglii przez Normanów w 1066 r. inwazja oddała Wilhelmowi kraj we władanie nadspodziewanie łatwo. Pozbawiony poparcia swych protestanckich poddanych i opuszczony przez większość katolickich stronników, król zdecydował się opuścić Londyn i uciec za granicę. 11 grudnia przedostał się do portu w Sheerness, gdzie czekał na niego statek, który miał go przewieźć do Francji. Porzucił w ten sposób wszystkie obowiązki i dobrowolnie zdezerterował z tronu. Jednak szczęście nie sprzyjało tchórzliwemu władcy. Nazajutrz został schwytany przez rybaków, którzy wzięli go za przebranego jezuitę, i 16 grudnia odstawiony pod strażą do Londynu. Nie chcąc uczynić z Jakuba męczennika sprawy katolickiej, Wilhelm wydał rozkaz, że „jeśli Jakub będzie chciał wyjechać, nie należy mu czynić przeszkód”. 23 grudnia Jakub II wsiadł na statek i odpłynął do Francji. Dwa dni później, gdy cała Anglia świętowała Boże Narodzenie, król słuchał mszy w Ambleteuse na ziemi francuskiej. Razem z nim była jego żona, królowa Maria Modeńska, i ich sześciomiesięczny syn Karol Edward. W ten sposób rozpoczęło się drugie wygnanie Stuartów i niemal w tej samej chwili narodził się ruch, nazwany od łacińskiego imienia Jakuba ruchem jakobitów (,Jacobites),
którego celem stało się przywrócenie tronu Anglii wygnanej dynastii.
W marcu 1689 r. Jakub wylądował w Irlandii, gdzie wciąż władzę sprawował wierny mu wicekról Richard Talbot, książę Tyrconnel. Irlandia była już podzielona pod względem religijnym, odkąd osiedleni tam w ubiegłym stuleciu imigranci z dolnej Szkocji zasiali w Ulsterze ziarno protestantyzmu. Próba opanowania Irlandii przy pomocy wojsk francuskich i uczynienia z niej bazy do inwazji na Anglię skończyła się dla Jakuba klęską w bitwie z siłami Wilhelma Orańskiego nad rzeką Boyne w lipcu 1690 r.
Wojna trwała jeszcze rok i zakończyła się podpisaniem traktatu z Limerick w październiku 1689 r. Na jego podstawie wojska irlandzkie służące Jakubowi II mogły się udać wraz z nim na wygnanie. Skorzystało z tej okazji około 12 tys. katolickich Irlandczyków. Wielu uchodźców przeszło na służbę króla Francji, walcząc w szeregach słynnej Brygady Irlandzkiej (Irish Brigade). Brała ona udział we wszystkich wojnach toczonych przez Francję na kontynencie, będąc elitarną częścią armii francuskiej aż do 1792 r. i elementem planów zbrojnego odzyskania korony przez Stuartów.
Jeszcze przed przybyciem do Anglii Wilhelm Orański skierował do Szkotów propozycję „uwolnienia ich kraju od tyranii”, mając na myśli absolutystyczne rządy Jakuba VII i jego katolickich stronników. Kryzys, jaki dotknął Anglię w 1688 r., całkowicie zaprzątał uwagę Jakuba i król zapomniał o Szkocji, pozostawiając ją samą sobie. Rządy w tym kraju sprawował w jego imieniu zaufany sekretarz do spraw Szkocji, John Drummond, hrabia Mel- fort, i jego brat lord-kanclerz James Drummond, hrabia Perth. We wrześniu 1688 r. wschodnie hrabstwa Szkocji postawiono w stan gotowości na wypadek inwazji Wilhelma, ale w październiku wojska szkockie dowodzone przez generałów Jamesa Douglasa i Claverhouse’a dostały
rozkaz marszu do Anglii. Kiedy książę Orański wylądował na południu, rząd szkocki nie dysponował żadną realną siłą zbrojną. W grudniu Melfort uciekł do Francji. Zwolennicy Wilhelma natychmiast to wykorzystali i zebrali się w Edynburgu, aresztując hrabiego Perth i innych członków Tajnej Rady. Katolicka kaplica w królewskiej rezydencji Holyrood (Holyrood House) została zdemolowana przez rozszalały tłum. W południowo-wschodnich hrabstwach prezbiterianie wzięli prawo w swoje ręce i nie czekając na niczyje pozwolenie, zaczęli robić własne porządki.
W marcu 1689 r. Wilhelm, nie będąc jeszcze koronowanym monarchą, zwołał w Edynburgu konwencję stanów (nieformalny parlament), na której większość mieli jego prezbiteriańscy zwolennicy. Konwencja nie była całkiem wrogo nastawiona do Jakuba, ale nie miał on nad nią kontroli. Zarówno Jakub, jak i Wilhelm nadesłali listy, które miały im zjednać zwolenników. List Wilhelma był utrzymany w tonie pojednawczym i zawierał mnóstwo obietnic. List Jakuba wręcz odwrotnie, był arogancki i pełen dyktatu, chłodno przypominający poddanym obowiązki wobec monarchy. Jego treść rozczarowała popleczników Jakuba i odsunęła od niego wielu tych, którzy się wahali. 14 marca konwencja rozpoczęła obrady. 4 kwietnia ogłoszono, że Jakub VII utracił prawo do tronu Szkocji i większością głosów przyjęto propozycję ofiarowania wspólnej korony Szkocji Wilhelmowi i Marii. Rojaliści pod wodzą Cla- verhouse’a, któremu Jakub zdążył przed ucieczką nadać godność wicehrabiego Dundee (odtąd zaczęto go nazywać Bonnie Dundee — „Piękny Dundee”), starali się bronić interesów obalonego króla, ale po kilku dniach obrad w obawie o własne bezpieczeństwo uciekli do Stirling, gdzie bez powodzenia próbowali zorganizować własną konwencję w imieniu Jakuba. 11 kwietnia, w dniu koronacji w londyńskim opactwie westminsterskim, konwencja stanów w Edynburgu ogłosiła Wilhelma Orańskiego i Marię kro-
lem i królową Szkocji, jako Wilhelma II i Marię II. Po koronacji Wilhelm przekształcił konwencję w parlament, potwierdził prawa i wolności szkockich protestantów, w zakresie nawet większym niż w Anglii, i pozostawił im wolną rękę w porządkowaniu północy kraju.
Chociaż główny punkt oporu jakobitów w Szkocji, oblegany przez siły kowenanterów zamek w Edynburgu, wciąż znajdował się w rękach wiernego Stuartom księcia Gordona i jego 120-osobowej załogi, nizinną część kraju szybko spacyfikowano i poddano władzy nowego monarchy, przywracając jej całkowicie prezbiteriański charakter. Pozbawiona pomocy załoga zamku w Edynburgu skapitulowała po trzech miesiącach oblężenia, 13 czerwca 1689 r., zadając wcześniej oblegającym straty wynoszące około 500 zabitych i rannych.
Po przegranej na konwencji i przechwyceniu jego listów do przebywającego za granicą hrabiego Melforta, 30 marca wicehrabia Dundee został publicznie ogłoszony zdrajcą. Zagrożony aresztowaniem, uciekł na północ na ziemie rodzinnego klanu Gordon i znalazł schronienie w zamku Dudhope, niedaleko miasta Dundee. 16 kwietnia wzniósł w Dundee królewski sztandar Jakuba, mając wokół siebie zaledwie 50 zwolenników. W drugiej połowie kwietnia kowenanterzy podjęli próbę schwytania go w Dudhope. Dzięki czujności oraz sprytowi uniknął prześladowców i udał się w górskie rejony zachodniej Szkocji, gdzie obalony król miał wielu zwolenników. Dowódca wojsk Wilhelma w Szkocji, gen. Hugh MacKay, zlekceważył przeciwnika. Wykorzystując jego opieszałość, Dundee z pomocą naczelników klanów góralskich zorganizował w maju i czerwcu wojsko do walki w obronie wygnanego Jakuba, złożone głównie z członków klanów MacDonald, Stewart, Grant, MacNeil, MacLean i Campbell. Dundee był doświadczonym oficerem, mającym za sobą długoletnią służbę we Francji i w holenderskiej armii Wilhelma na
kontynencie. 9 czerwca jego żołnierze stoczyli pierwszą zwycięską potyczkę z siłami rządowymi. Po tym wydarzeniu Dundee odrzucił propozycję zawieszenia broni, w odpowiedzi na co rząd w Edynburgu wyznaczył za jego głowę ogromną nagrodę w wysokości 20 tys. funtów.
26 lipca 1689 r. nieregularna armia jakobitów (2,5 tys.*piechoty, w tym 300 posiłkowych Irlandczyków pod komendą płk. Aleksandra Cannona) zajęła strategicznie położony zamek Blair Athol przy górskiej drodze z Edynburga do stolicy wyżyn, Invemess. Następnego dnia na przełęczy Killiecrankie, niedaleko Blair, górale wicehrabiego Dundee szaleńczym atakiem z mieczami w rękach rozbili w puch wysłane przeciwko nim z Perth regularne siły rządowe (3,5 tys. piechoty i jazdy) gen. MacKaya. Bitwa trwała zaledwie dziesięć minut i zakończyła się rzezią kowenanterów, którzy stracili 1,2 tys. zabitych i 500 wziętych do niewoli. Ponad 1 tys. ludzi przepadło na szlaku odwrotu. MacKay na czele 400 rozbitków zdołał ujść i trzy dni później był już w Stirling, gdzie zaczął natychmiast gromadzić siły do nowej ofensywy. Jakobici mieli 700-900 zabitych i rannych, jedną trzecią swoich sił. Największą tragedią była jednak dla nich śmierć wodza, powalonego kulą z muszkietu na początku bitwy, gdy z końskiego grzbietu zagrzewał swoich ludzi do walki. „Piękny Dundee” zmarł w chwili swojego największego triumfu, mając zaledwie 41 lat. Zdążył jesz-
»
cze zapytać nachylającego się nad nim żołnierza:— Jak nam poszło?— Dobrze dla króla Jakuba, ale przykro mi z powodu
Waszej Lordowskiej Mości.— Jeśli powiodło się jemu, to mniejsza o mnie — wy
szeptał Dundee i wyzionął ducha.Jego ciało przewieziono do Blair i tam pochowano
w starym kościele parafialnym.Wraz ze śmiercią wicehrabiego Dundee umarła sprawa
Stuartów w Szkocji. Bez charyzmatycznego przywódcy
i pieniędzy na opłacenie wojska ruch jakobicki nie mial już tej mocy, co przedtem. Obawy zwolenników Wilhel ma, że zwycięzcy natychmiast pomaszerują na Stirling i Edynburg, okazały się płonne. Miesiąc później, 21 sierp nia, jakobici dowodzeni przez mało zorientowanego w gó ralskim sposobie walki płk. Cannona (4 tys. piechoty i 3 działa) zaatakowali słabo ufortyfikowane miasteczko Dunkeld, niedaleko Perth. Natarcie zakończyło się poraź ką w starciu z nowo sformowanym regularnym pułkiem piechoty armii rządowej (1,2 tys. ludzi) pod komendą mło dego ppłk. Williama Clelanda, weterana spod Drumclog i Bothwell Bridge. Po czterech godzinach uporczywych walk ulicznych jakobici odstąpili w nieładzie, zostawiając w mieście około 300 zabitych i umierających. Kowenan terzy odnieśli decydujące zwycięstwo, sukces okupili jed nak śmiercią Clelanda i wielu jego podkomendnych.
Porażka pod Dunkeld zdemoralizowała jakobitów. Większość górali porzuciła szeregi i odeszła do domów, przedkładając letnie prace przy żniwach nad beznadziejni) walkę. MacKay bez przeszkód zajął Blair Athol i obsad/iI go rządową załogą 500 piechurów. Cannon przyczaił sit/ w górach, topiąc niepowodzenia w strumieniach whisky, którą obficie częstowali go gościnni Szkoci. Kampanię 1689 r. zakończyły dwa październikowe wypady jakobitów na ziemie wrogich klanów, które stały się jedną z przyczyn późniejszej masakry MacDonaldów w Glencoe. Na po czątku miesiąca oddział górali, w skład którego wchodzili także ludzie „Rudego Alasdaira” z Glencoe, spalił siedzi bę hrabiego Breadalbane — zamek Achallader, a później szy napad rabunkowy w Glen Lyon doprowadził do ruiny żyjący w dolinie odłam klanu Campbellów, który stracił żywy inwentarz i majątek wart ponad 7,5 tys. funtów.
Na początku maja 1690 r., w czasie gdy Jakub II był zajęty wojną w Irlandii, siły garnizonu rządowego w Invemess płk. sir Thomasa Livingstone’a wyruszyły
przeciwko resztkom armii jakobickiej (800 ludzi) i rozbiły je pod Cromdale, na wschód od Inverness. Straty jakobitów wyniosły 400 zabitych i 100 wziętych do niewoli. Chociaż ich nowy dowódca, przysłany w marcu przez Jakuba z Irlandii gen. Thomas Buchan, oraz płk Cannon ratowali się ucieczką, powstanie jakobitów w Szkocji upadło. Jako symbol zwycięstwa MacKay rozpoczął pod koniec maja w strategicznie położonym miejscu północno-zachodnich wyżyn budowę twierdzy, której na cześć nowego króla nadano nazwę Fort William. Wojownicze nastroje wśród szkockich górali spacyfikowano groźbami i pieniędzmi, wręczanymi przez władze naczelnikom klanów. Dwa miesiące później, 1 lipca 1690 r., nadzieje Jakuba II zostały pogrzebane w Irlandii na polu bitwy nad rzeką Boyne, niedaleko Dublina. Jakub uznał, że jego sprawa jest przegrana, i uciekł z powrotem do Francji.
Klęska stronników Jakuba ułatwiła Wilhelmowi uzyskanie wpływów w Szkocji i całkowite zwycięstwo pre- zbiterianizmu. Rządy Jakuba zostały potępione, zwierzchnictwo króla w sprawach wiary i Kościoła odrzucone, a cały aparat odrestaurowanej w 1660 r. monarchii Stuartów zniesiono. Pozbawieni dyscypliny i siły górale nie zagrozili od tego czasu szkockim nizinom przez następne26 lat, a Szkocja cieszyła się stosunkowo długim okresem pokoju.
Przebywający na wygnaniu we Francji Jakub II nigdy nie zrezygnował z pretensji do korony angielskiej. Mógł szukać zwolenników w katolickiej Irlandii, a także w Szkocji, którą wzywał do kolejnego buntu. Mimo klęski powstania w 1689 r. szkoccy jakobici wciąż kontrolowali całe połacie kraju, a trudne do upilnowania wybrzeże stanowiło idealne zaproszenie do inwazji. W 1692 r. Jakub podjął jeszcze jedną próbę odzyskania tronu za pomocą floty francuskiej, dostarczonej mu przez Ludwika XIV. Na wiosnę król Francji postanowił wysłać dużą i dobrze za
opatrzoną ekspedycję w celu dokonania desantu w Anglii. W kwietniu silna flota francuska adm. de Tourville’a miała przewieźć z półwyspu Cotentin w Normandii na drugą stronę kanału La Manche 10 tys. żołnierzy pod dowództwem Jakuba II z odpowiednią ilością broni i amunicji. Zanim jednak Francuzom udało się wypłynąć z zatoki La Hague, angielscy admirałowie Edward Russell i George Rooke, dowodzący eskadrą angielsko-holenderską (99 okrętów), rozproszyli eskadrę de Tourville’a (44 okręty), a następnie w ciągu sześciu dni maja zniszczyli ją częściowo w portach Bretanii i Normandii (w sumie Francuzi stracili 25 okrętów, Anglicy żadnego). Pozbawione osłony transportowce Jakuba nie mogły wypłynąć z portu. Klęska floty francuskiej pod La Hague była katastrofą dla Ludwika XIV i ostatecznie położyła kres groźbie inwazji na Anglię.
Wilhelmowi II udało się zdobyć poparcie Szkotów w walce z „papizmem”, jak szyderczo nazywano religię rzymskokatolicką, oraz zagrożeniem francuskim. W innych sprawach trudno mu było zjednać szkockich poddanych, zwłaszcza w późniejszym okresie panowania. Orańczyk, który obiecywał uwolnić Szkotów od tyranii Jakuba II, w wielu sprawach okazał się bardziej despotyczny niż jego poprzednik. Anglikańscy przeciwnicy religii prezbiteriańskiej mieli mu za złe przywrócenie dominującej roli szkockiego Kościoła narodowego i uznanie jego pełnej niezależności od władzy monarszej. Radykalni prezbiterianie przestali być prześladowani, ale w Wilhelmie widzieli obcego króla lekceważącego święte zasady Kowenantu. Pretensje parlamentu dotyczące jego uprawnień i spory na temat polityki legislacyjnej doprowadziły do tego, że w 1692 r. Wilhelm rozwiązał zgromadzeniei przez jakiś czas rządził za pomocą dekretów. Potem do szkockich poddanych Orańczyka doszła wiadomość o dokonanej z pełną premedytacją masakrze MacDonaldów
w Glencoe, która mocno nadszarpnęła osobistą reputację króla. Czarę goryczy Szkotów przelał niefortunny incydent związany z tzw. projektem Darién (Darien scheme).
Wielu Szkotów, dobrowolnie i przymusowo, osiedliło się w angielskich koloniach w Ameryce, ale sama Szkocja nie miała własnej kolonii i nie założyła żadnej zamorskiej kompanii handlowej. Jej próby włączenia się do ekspansji kolonialnej napotykały na opór władz w Londynie, które obawiały się konkurencji handlowej i utrudniały wszystkie zagraniczne projekty Szkotów. Nie bez znaczenia było również to, że w tym czasie Anglia prowadziła wyczerpującą wojnę z Francją i zależało jej na wykorzystaniu wysiłku Szkotów w sprawach europejskich, wiadomo było bowiem, iż takie przedsięwzięcie będzie wymagało udziału wielu doświadczonych żołnierzy. Ostatecznie udało się powołać Szkocką Kompanię do Handlu z Afryką i Indiami (<Company of Scotland Trading to Ąfrica and the Indies). Latem 1698 r. podjęto próbę założenia szkockiej kolonii w Ameryce.
14 lipca pięć statków, które wiozły 1,2 tys. kolonistów, opuściło edynburski port w Leith i unikając angielskich
y
okrętów wojennych, wyruszyło do Ameryki Środkowej.2 listopada statki zakotwiczyły w zatoce Darien (obecnie północna Kolumbia), 250 km na południe od miejsca, w którym dziś znajduje się Kanał Panamski. Kolonia nazwana Nową Kaledonią miała połączyć oceany Atlantycki i Spokojny, umożliwiając handel z Dalekim Wschodem bez potrzeby opływania Afryki. Wybudowano osadę ochrzczoną Nowym Edynburgiem i broniący ją fort St. Andrews. Niesprzyjający klimat, kłopoty z zaopatrzeniem, wrogość Hiszpanów, którzy traktowali wybrzeże Darien jako część własnej kolonii Nowej Grenady, oraz brak pomocy ze strony angielskich kolonistów na Jamajce zmusiły szkockich osadników do porzucenia kolonii po ośmiu miesiącach. Z pięciu statków, które wyruszyły ze
Szkocji do Darién, powrócił tylko jeden, przywożąc 300 ludzi. Druga wyprawa do Nowej Kaledonii z udziałem dwóch statków i 300 osadników, która wyruszyła z zaopatrzeniem i posiłkami dla pierwszej grupy, próbowała odbudować Nowy Edynburg i wznowić działalność kolonii, ale i ona zakończyła się niepowodzeniem z powodu chorób oraz przeciwdziałania Hiszpanów. Trzecia ekspedycja, podjęta we wrześniu 1699 r. na czterech statkach i licząca ponad tysiąc ludzi, osiągnęła początkowo powodzenie. W styczniu 1700 r. Szkotom udało się odeprzeć atak Hiszpanów, ale wkrótce do Nowej Kaledonii przybyły większe siły hiszpańskie. 31 marca, po miesięcznym oblężeniu fortu St. Andrews, koloniści skapitulowali na honorowych warunkach. W kwietniu kolonia została ostatecznie ewakuowana, kończąc szkocki sen o kolonizacji. Żaden z czterech statków nie wrócił z ostatniej wyprawyi całe przedsięwzięcie zakończyło się zupełną klapą.
Nieudana próba skolonizowania Nowej Kaledonii kosztowała Szkotów około 2 tys. ludzi, 10 statków i ponad 200 tys. funtów, nie licząc trudnego do oszacowania upokorzenia. Urażona duma narodowa Szkotów obróciła się przeciwko Anglikom, których oskarżano o brak pomocy dla szkockich kolonistów w obliczu hiszpańskiego niebezpieczeństwa. Szkocję obiegły pogłoski, że odmowa pomocy ze strony angielskich i holenderskich osadników w Ameryce została wymuszona przez Wilhelma. Król rzeczywiście wstrzymał działania floty angielskiej w rejonie Karaibów, obawiając się „zakłócenia porządku chrześcijańskiego świata” i pogorszenia stosunków z Hiszpanią, która w niedawno zakończonej wojnie z Francją była jego sojusznikiem. Monarcha usprawiedliwiał się potem koniecznością utrzymania międzynarodowego pokojui obiecywał pomoc w promowaniu szkockiego handlu, ale działania Anglików długo rozpamiętywano w Szkocji jako akt zdrady „perfidnego” Albionu.
Kolejną trudną sprawą, jaka zdominowała stosunki szkoc- ko-angielskie, była kwestia sukcesji po Wilhelmie Orańskim. Zona Wilhelma, królowa Marła II, umarła na ospę w 1694 r. Ich małżeństwo było bezdzietne. Po śmierci Marii Wilhelm nie ożenił się powtórnie i kontynuował rządy samodzielnie (w Szkocji, jak dawniej, monarchę reprezentował królewski komisarz). Naturalną kandydatką do objęcia po nim tronu była druga córka Jakuba II z pierwszego małżeństwa, księżniczka Anna, wydana w 1683 r. za mąż za księcia Jerzego Oldenburga, młodszego brata króla Danii, Chrystiana V.
Małżeństwo Anny i Jerzego Duńskiego również miało kłopoty z pozostawieniem dziedzica. Między 1684 a 1700 r. Anna osiemnaście razy zachodziła w ciążę, trzynaście razy poroniła, a czworo dzieci, które urodziła, umarło przed ukończeniem dwóch lat. Okres niemowlęcy przeżył tylko jeden syn, Wilhelm Henryk, książę Gloucester, ale i on zmarł w 1700 r., mając zaledwie jedenaście lat. Spowodowało to kryzys sukcesyjny. Realna stała się groźba powrotu na tron katolickich Stuartów. Aby temu zapobiec, parlament angielski uchwalił w czerwcu 1701 r. Ustawę o następstwie tronu ÇAct of Settlement), która porządkowała sprawy sukcesyjne i raz na zawsze miała uciąć nadzieje Jakuba II na odzyskanie tronu. Katolików odsunięto od dziedziczenia korony. Ustawa przeniosła prawa sukcesji z rodu Stuartów na protestancką dynastię hanowerską. Po bezpotomnej śmierci Anny korona angielska miała przypaść wnuczce Jakuba I Stuarta (szkockiego Jakuba VI) Zofii Dorocie Wittelsbach, żonie elektora hanowerskiego Ernesta Augusta, i jej potomkom1. Było to
1 Zofia Dorota (1630-1714) była młodszą siostrą książąt Ruperta Reńskiego i Maurycego Wittelsbacha, którzy walczyli w angielskiej wojnie domowej po stronie Karola I. Przez całe życie Zofia uważała się za Angielkę, o czym może świadczyć fakt, że chociaż władała pięcioma językami, najczęściej posługiwała się angielskim i otaczała się Anglikami. ^
spowodowane faktem, że Zofia Dorota była najbliższą protestancką krewną królowej Anny. Akt o następstwie tronu wskazywał też anglikanizm jako oficjalne wyznanie monarchii angielskiej, zakazywał przyszłemu monarsze opuszczania kraju bez zgody parlamentu oraz usankcjonował zasadę następstwa tronu (primogeniturę) faworyzującą następców w linii męskiej. Krótko mówiąc, prawo do sukcesji tronu zostało ograniczone i poddane kontroli parlamentu. Rzecz charakterystyczna, że ustawa nie wspominała w ogóle o Szkocji.
Wątpliwe osiągnięcia w polityce wewnętrznej Wilhelm III rekompensował sobie na arenie międzynarodowej, zawierając korzystny pokój z Ludwikiem XIV, który zakończył długoletnią i kosztowną wojnę palatynacką (1689-1697). Obie strony, nie mogąc uzyskać rozstrzygnięcia w przedłużającym się konflikcie zbrojnym, zawarły we wrześniu 1697 r. traktat w Rijswijk, niedaleko Hagi. Jednym z warunków układu pokojowego było uznanie przez Ludwika XIV panowania Wilhelma Orańskiego w Anglii. Ludwik wybrnął z kłopotliwej sytuacji, uznając Wilhelma za króla de facto, zachowując dla Jakuba II tytuł króla de iure. Oznaczało to w praktyce, że król Francji zobowiązywał się do nieudzielania pomocy Jakubowi w odzyskaniu angielskiego tronu.
Pokój z Francją przetrwał tylko pięć lat. W 1702 r. Anglia i Holandia znowu wystąpiły przeciwko Francji w wojnie o sukcesję hiszpańską (1701-1714) po zmarłym bezpotomnie ostatnim Habsburgu na tronie Hiszpanii, Karolu II. Polityka Wilhelma III, starającego się nie dopuścić ze wszystkich sił do połączenia Francji i Hiszpanii pod jednym berłem, została zagrożona, kiedy Ludwik XIV doprowadził do oddania korony hiszpańskiej swemu wnukowi, Filipowi Andegaweńskiemu, który w listopadzie 1700 r. wstąpił na tron hiszpański jako Filip V. Zapewniwszy władzę wnukowi, Ludwik — wbrew testamentowi Karola II
— wydał patent gwarantujący Filipowi i jego potomkom prawo do dziedziczenia tronu francuskiego. O ustaleniach pokoju z Rijswik można było śmiało zapomnieć.
Cesarz Austrii, Leopold I, natychmiast wypowiedział wojnę Ludwikowi XIV, a jako pretendent do korony hiszpańskiej wystąpił jego syn, arcyksiążę austriacki Karol. Cesarza poparł obawiający się wzrostu potęgi Francji Wilhelm Orański, a Austria, Anglia i Holandia zawarły nowy wielki sojusz przeciwko Burbonom. Czarę goryczy przelało proklamowanie przez Ludwika XIV, po śmierci Jakuba II we wrześniu 1701 r., jego syna Jakuba Franciszka Stuarta prawowitym królem Anglii, jako Jakuba III (w Szkocji występował jako Jakub VIII). To wystarczyło, aby zerwać stosunki dyplomatyczne z Francją i ponownie rozbudzić ducha walki. Parlament angielski uchwalił odpowiednie środki, rozpoczęto przygotowania wojenne. Zanim jednak 15 maja 1702 r. doszło do oficjalnego wypowiedzenia wojny Francji, Wilhelm zmarł niespodziewanie 8 marca w Londynie po fatalnym upadku z konia podczas polowania. W chwili śmierci miał 52 lata. Nikt go w Anglii nie opłakiwał, chociaż przyczynił się do wzrostu jej potęgi kosztem Francji. Dobrze pamiętano, że wiązało się to z ogromnymi kosztami finansowymi i daniną przelanej krwi, gdyż król nigdy nie szczędził na wojny na kontynencie ani pieniędzy, ani ludzi.
KRÓLOWA ANNA I UNIA ANGLII ZE SZKOCJĄ (1702-1714)
Następczynią tronu została szwagierka Wilhelma III, nielubiana przez niego, brzydka i pozbawiona talentów księżniczka Anna, ostatni przedstawiciel dynastii Stuartów. Młodsza córka Jakuba II i jego pierwszej żony Anny Hyde miała 37 lat, gdy 23 kwietnia 1702 r. zasiadła na tronie Anglii. Gorliwa protestantka, oddana całym sercem Kościołowi anglikańskiemu, ograniczona intelektualnie,
bierna i pełna kompleksów, uwielbiała dobre jedzenie, picie i plotki. Nieskomplikowana, humorzasta i jak większość osób z nadwagą dobra z natury, cieszyła się jednak sympatią poddanych. Władała samodzielnie. Jej nudny, leniwy i równie nieciekawy mąż Jerzy Duński otrzymał tylko tytuł księcia-małżonka.
Prawie cały okres panowania Anny wypełniła wojnao sukcesję hiszpańską, która zdeterminowała politykę wewnętrzną, zagraniczną i gospodarczą Anglii. Przeciwko potędze Francji, Hiszpanii i Bawarii stanęły w niej siły Anglii, Holandii, Austrii i większości protestanckich państw niemieckich. Rywalizacja morsko-kolonialna z Francją sprawiła, że zmagania wojenne toczyły się również w północnoamerykańskich koloniach i są tam znane jako wojna królowej Anny.
Hiszpańska wojna sukcesyjna przyniosła Anglii wiele korzyści, a armia sprzymierzonych, dowodzona przez księcia Marlborough, odniosła w niej wiele wspaniałych zwycięstw (Blenheim 1704, Ramilles 1706, Oudenaarde 1708). Podniosły one prestiż Anglii na arenie międzynarodowej , a samemu księciu Marlborough przyniosły sławę jednego z najzdolniejszych wodzów europejskich i decydujący wpływ na władzę w Anglii. Obie strony, wyczerpane wojną, rozpoczęły rokowania pokojowe w 1711 r. Zostały one przyspieszone w wyniku śmierci cesarza Austrii, Józefa I. Następcą Józefa I na cesarskim tronie został jego brat, Karol VI. Gdyby zdobył też koronę hiszpańską, odrodziłaby się groźna potęga Habsburgów zagrażająca równowadze sił w Europie. Anglia nie mogła do tego dopuścić i zaczęła się skłaniać do zbliżenia z Francją. Nowy rząd angielski, utworzony po odsunięciu od władzy księcia Marlborough, zmusił Holandię i Austrię do podpisania traktatu pokojowego. Na mocy układów zawartych30 stycznia 1713 r. w Utrechcie oraz w 1714 r. w Rastatt dokonano rozbioru europejskiego imperium Habsburgów
hiszpańskich. Karol VI zrezygnował z tronu hiszpańskiego na rzecz Filipa V pod warunkiem zrzeczenia się przez niego praw do tronu francuskiego i oddania cesarzowi Belgii oraz niektórych posiadłości we Włoszech. Dla Anglii wynik wojny był bardzo korzystny i stanowił poważny krok w rozwoju imperium brytyjskiego. Anglia zatrzymała zdobyte podczas wojny Gibraltar (1704) i Minorkę (1708) oraz wydarte Francuzom ważne posiadłości kolonialne w Ameryce Północnej.
W stosunkach angielsko-francuskich pokój w Utrechcie oznaczał jeszcze jedno. Ludwik XIV uznał Annę jako królową Anglii i zobowiązał się do zaakceptowania protestanckiej dynastii na angielskim tronie. To zaś oznaczało, że wstrzymuje w praktyce dalszą pomoc dla Jakuba Franciszka i cofa azyl dla emigracyjnego dworu Stuartów.
Na arenie wewnętrznej panowanie Anny były ukierunkowane na zacieśnienie związku Anglii i Szkocji. Wilhelm III w swoim ostatnim przesłaniu do parlamentu w Londynie podkreślił konieczność przyspieszenia prac nad unią, a królowa Anna w mowie tronowej ponagliła parlament, aby „rozważył właściwe metody w celu osiągnięcia unii pomiędzy Anglią i Szkocją”. W listopadzie 1702 r. parlamenty obu krajów wyznaczyły komisarzy, którzy mieli opracować warunki unii. Szybko ustalono, że jej podstawą będą wspólny monarcha i wspólny parlament, ale dalsze negocjacje zostały zahamowane żądaniami Szkotów wprowadzenia jednolitych zasad w handlu pomiędzy obydwoma krajamii wypłacenia odszkodowania Kompanii Szkockiej za straty spowodowane fiaskiem projektu Darien. Na te propozycje angielscy komisarze, odnoszący się z niechęcią do pomysłu przyznania Szkotom równych przywilejów w handlu i koloniach, nie chcieli przystać i po czterech miesiącach, w lutym 1703 r., pertraktacje zostały przerwane.
Ustalona w 1701 r. sukcesja do tronu obowiązywała tylko w Anglii, a w Szkocji wciąż silne było przywiązanie
do dynastii Stuartów i zachodziła obawa, że po śmierci Anny Szkoci nie zaakceptują sukcesji hanowerskiej i unia zostanie zerwana. Anna zresztą wolałaby widzieć jako swojego następcę przyrodniego brata Jakuba Franciszka Stuarta niż Zofię Dorotę hanowerską i jej potomków.
W sierpniu 1704 r. szkocki parlament uchwalił Ustawęo bezpieczeństwie (Act of Security), która dawała szkockim stanom prawo wybrania nowego monarchy spośród protestanckich potomków dynastii Stuartów, przy czym nie musiała to być wcale ta sama osoba, co zasiadała na tronie w Anglii. Szkoci, którzy ponosili wielkie ofiary w wojnie z Francją, zażądali również wycofania swoich wojsk z kontynentu i obniżenia podatków. Ich pozycję w tej materii miała wzmocnić Ustawa o wojnie i pokoju (Act anent Peace and War),w myśl której przyszły monarcha nie mógł wypowiedzieć wojny i zawierać traktatów w imieniu Szkocji bez zgody parlamentu. Był to kolejny krok zmierzający do ograniczenia prerogatyw królewskich, a sprawy międzynarodowe miały przestać być od tej pory wyłączną domeną króla.
Parlament angielski, obawiając się, że Szkoci mogą wybrać innego króla niż Anglicy, a większa niezależność Szkocji może doprowadzić do odnowienia dawnego sojuszu szkocko-francuskiego, uchwalił w lutym 1705 r. Ustawę o cudzoziemcach (.Alien Act). Przewidywała ona, że jeśli do 25 grudnia 1705 r. Szkocja nie zaakceptuje hanowerskiej sukcesji, to wszyscy Szkoci (poza tymi, którzy mieszkali w Anglii i Irlandii) będą traktowani jak cudzoziemcy, a ich handel w Anglii i koloniach zostanie wstrzymany. Zapowiedziano także ufortyfikowanie miast pogranicznych, podniesienie gotowości bojowej wojskai zmobilizowanie milicji w północnej Anglii. Postraszonym Szkotom zaproponowano wybór między sankcjami ekonomicznymi a przyspieszeniem zawarcia unii. Szkocki parlament wyraził zgodę na to ostatnie. Sprawa ruszyła
z miejsca 1 września 1705 r., kiedy zwrócono się do królowej Anny z prośbą o mianowanie nowych komisarzy. Królowa przychyliła się do tego wniosku i mianowała po31 komisarzy z każdej strony, przy czym Szkocję reprezentowali niemal wyłącznie zwolennicy unii. 27 listopada, dwa dni po spotkaniu nowych komisarzy, parlament angielski wycofał Ustawę o cudzoziemcach. W kwietniu 1706 r. komisarze obu krajów spotkali się ponownie w Londynie, rozpoczynając prace na tekstem aktu unii.
Komisarze pod przewodnictwem lorda Johna Somersa przedstawili swój tekst 22 lipca 1706 r. Pierwszy przyjął go 16 stycznia 1707 r. szkocki parlament, po długich debatach i wniesieniu poprawek. Wkrótce potem uczynił to parlament angielski. 19 marca parlament w Edynburgu zakończył obrady, a pięć tygodni później, 28 kwietnia, królowa Anna formalnie go rozwiązała. 1 maja 1707 r. Traktato unii (Treaty of Union) wszedł w życie i rozpoczął istnienie nowy parlament Wielkiej Brytanii. Zgodnie z postanowieniami traktatu od tego dnia Anglia i Szkocja zjednoczyły się w jedno państwo pod nazwą Królestwo Wielkiej Brytanii (Kingdom ofGreat Britain). Nowe państwo miało wspólną flagę (tzw. Union Jack), przedstawiającą połączone na niebieskim tle krzyże: czerwony św. Jerzego, patrona Anglii, i biały św. Andrzeja, patrona Szkocji, oraz wspólny (angielski) system monetarny2.
Na mocy Traktatu o unii Szkoci zrezygnowali z odrębnego parlamentu i mieli być odtąd reprezentowani przez swoich przedstawicieli we wspólnym parlamencie Wielkiej Brytanii (16 parów w Izbie Lordów i początkowo 45, a później 60 posłów w Izbie Gmin). Zachowali natomiast polityczne, prawne, religijne i kulturalne odrębności i instytucje, a także uzyskali ważny przywilej wolnego handlu
2 W 1801 r., po utworzeniu Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii, do wspólnej flagi dodano czerwony krzyż św. Patryka, patrona Irlandii.
z Anglią, który w dalszej perspektywie zapewnił im korzy ści gospodarcze. Szkocja otrzymała także pokaźny ekwiwalent pieniężny (400 tys. funtów) na pokrycie jej długu wobec Anglii, poprawienie wartości pieniądza i jako odszkodowanie za straty poniesione podczas wypraw do Darién. Z kolei Anglia, za cenę rezygnacji z uprzywilejowanej pozycji w handlu i wyłącznej kontroli nad Anglią i Walią, osiągnęła ważne korzyści polityczne, zapewniła sobie militarne bezpieczeństwo na północnej granicy oraz możliwość ujednolicenia polityki handlowej oraz systemu podatkowego na całym obszarze Wysp Brytyjskich. W ten sposób zakończył się wielowiekowy okres waśni i walk granicznych oraz długi proces integracji obu organizmów państwowych.
Wymuszona na Szkotach unia parlamentarna i gospodarcza została zawarta z udziałem wielu czołowych polityków szkockich, nie miała jednak poparcia znacznej części ludności. Utrata niepodległości kraju i bezczelne manipulacje polityczne, które do niej doprowadziły, w połączeniu z widocznymi na pierwszy rzut oka szkodami ekonomicznymi (w pierwszych latach po unii Szkotów szczególnie bulwersowały kwestie podatkowe, a korzyści gospodarcze były mgliste i pojawiły się dopiero w dłuższej perspektywie) oburzyły niejednego Szkota i znacznie wzmocni ły poparcie dla jakobitów. Nie mniejszą rolę odgrywały jak zwykle względy religijne oraz polityczne, zwłaszcza wśród tych polityków, którzy po rewolucji w 1688 r. zostali odsunięci od władzy lub uważali, że ich służba nie została należycie nagrodzona. Niektórzy z nich nawiązali tajną korespondencję z dworem Stuartów na wygnaniu i wyczekiwali dogodnego momentu, aby pod ich sztanda rem odzyskać wpływy i przywileje. Konserwatywne kia ny szkockich górali niechętnie przyjmowały zmiany, a ich tradycyjne przywiązanie do monarchii Stuartów stawiało je w pierwszym rzędzie wrogów nowego porządku. Górale
cieszyli się zainteresowaniem Stuartów nie tylko z powodu wspólnoty wiary i akceptowania „boskiego pochodzenia” monarchii, ale także dlatego, że ze względu na zachowany feudalny system społeczny szkockie wyżyny były jedynym regionem na Wyspach Brytyjskich, gdzie można było szybko zmobilizować zbrojne oddziały. Kraina ta pod wieloma względami tkwiła wciąż w średniowieczu, czemu wydatnie sprzyjał rozpowszechniony tam system klanowy. Decydującą rolę odgrywał w nim naczelnik klanu, który był najwyższym wodzem i sędzią. Mógł wieszać i ścinać swoich więźniów bez sądu, a wszyscy członkowie klanu byli mu winni bezwzględne posłuszeństwo. Wystarczyło zatem pozyskać naczelnika, a miało się do dyspozycji podległych mu wojowników, bez względu na to, czy mieli ochotę na wojaczkę, czy nie.
DYNASTIA HANOWERSKA NA TRONIE WIELKIEJ BRYTANII
•V ;
W 1714 r. królowa Anna zmarła po ponad dwunastu latach panowania (1 sierpnia). Do końca rozważała możliwość przekazania tronu Jakubowi Franciszkowi, ale nie pozwoliło jej na to szybko pogarszające się zdrowie i nagła śmierć z powodu porażenia mózgu. Po stracie wszystkich dzieci swoje uczucia rodzinne przelała na przyrodniego brata, który przy pominął jej zmarłego ojca i niewykluczo- ne, że gdyby żyła dłużej, Anglia doczekałaby się swojego Jakuba III. Zdominowana przez przeciwników Stuartów Tajna Rada Królewska nie dopuściła do tego, izolując stronników Jakuba, gromadząc wojsko i wysyłając do kanału La Manche flotę, która miała zatrzymać pretendenta na wypadek, gdyby chciał pojawić się w kraju po należną mu koronę. Śmierć królowej Anny i szybka akcja członków rady otworzyły drogę do sukcesji zupełnie nowej dynastii hanowerskiej, wyłonionej spośród niemieckich książąt — elektorów Hanoweru, Brunszwiku i Liineburga.
Zgodnie z Ustawą o dziedziczeniu z 1701 r. parlament zaoferował koronę brytyjską najstarszemu synowi Ernesta Augusta i Zofii Doroty, gorliwemu protestantowi Jerzemu Ludwikowi, od 1698 r. elektorowi hanowerskiemu3. Rozwiązanie takie nie wszystkim w Anglii przypadło do gustu. Spośród dwóch najważniejszych obozów politycznych to stronnictwo konserwatywne, do którego od czasów Karola II przylgnęło miano tory- sów (Tories), sprzeciwiało się powołaniu obcokrajowca na tron i skłaniało się do zaakceptowania dziedzicznego prawa Stuartów. Wywodzący się z dawnej opozycji an- tykrólewskiej i uważający się za strażników religii protestanckiej na Wyspach Brytyjskich wigowie (Whigs) byli skłonni zaakceptować każdego protestanta. Jerzy Hanowerski był Niemcem, nosił się po niemiecku, mówił po niemiecku i myślał po niemiecku. A jednak w jego żyłach płynęła domieszka krwi angielskich Stuartów po babce, rodzonej siostrze ściętego przed laty, w czasie cromwellowskiej rewolucji, Karola I. Jerzy nie był zachwycony, kiedy dowiedział się, że ma szansę zostać królem Anglii. Doradcy elektora przekonali go jednak, że sojusz z Anglią będzie korzystny dla Hanoweru i zabezpieczy jego niemieckie posiadłości, do części których rościł sobie prawa wojowniczy król Szwecji, Karol XII, próbujący utrzymać dominującą pozycję swego kraju w basenie Morza Bałtyckiego.
Jerzy Ludwik przybył do Wielkiej Brytanii dopiero 18 września 1714 r., zatrzymany przez dłuższy czas w Hadze przez sztormową pogodę panującą na Morzu Północnym (w czasie jego nieobecności regencję sprawował Thomas Parker, lord Macclesfield). Miesiąc później, 20 października, został ukoronowany na króla
3 Tron angielski mogła odziedziczyć jego matka Zofia Dorota, ale zmarła 28 maja 1714 r., dwa miesiące przed królową Anną. Od tego czasu wszyscy potomkowie Zofii mają prawo do tronu brytyjskiego.
Wielkiej Brytanii i Irlandii w opactwie westminsterskim jako Jerzy I. Mowę tronową w Izbie Lordów w imieniu króla wygłosił Macclesfield, gdyż nowy monarcha nie znał języka angielskiego.
Jerzy I miał ponad 54 lata, kiedy zasiadł na tronie brytyjskim4. Wiele czasu spędzał w Anglii, ale często podróżował do Hanoweru i długo tam zostawał. Podczas nieobecności monarchy w Londynie władzę sprawował jego jedyny syn, Jerzy August, książę Walii, lub Rada Regencyjna. Sprawy Hanoweru zajmowały bardzo ważne miejsce w polityce Jerzego I. Król otaczał się też pochodzącymi stamtąd ludźmi. Nigdy nie nauczył się języka angielskiego, mówił po niemiecku i francusku, a ze swoimi ministrami porozumiewał się po łacinie, którą z resztą władał bardzo słabo, podobnie jak większość jego otoczenia. Monarcha nie cieszył się popularnością w społeczeństwie. Nie lubiano go za nieznajomość angielskiego, despotyczny charakter, przedkładanie spraw niemieckich nad angielskie oraz otaczanie się Niemcami. Jego ojciec, człowiek utalentowany i słynący z silnego charakteru, przygotował syna do roli żołnierza, ale nie zadbał o jego wykształcenie i pozwolił Jerzemu dorastać w niewiedzy. Niedouczony, ociężały i leniwy monarcha nie znał się na sprawach brytyjskich i był stopniowo odsuwany od rządzenia na rzecz Tajnej Rady, która z organu doradczego króla stopniowo przekształciła się w nowoczesny rząd, a jej przewodniczący stanowił pierwowzór obecnego premiera. Większość Anglików wolała jednak Jerzego I od katolickiego Jakuba Franciszka Stuarta, ponieważ reprezentował on ich protestancki punkt
/
widzenia. Śmieli się z jego niemczyzny i ignorowali go. Głupi, cyniczny i samolubny, mimo wszystko był lepszy
4 Jerzy I jest założycielem dynastii, która rządziła w Wielkiej Brytanii do 1901 r., a po kądzieli włada do tej pory.
niż przebywający we Francji Jakub Franciszek, w pełni zależny od króla Ludwika XIV i otoczony znienawidzonymi w Anglii jezuitami.
Utworzony przez Jerzego Iw 1715 r. rząd opierał się na wigach, gdyż król nie dowierzał jakobicko nastawionym torysom, podejrzewając, że mogą nie zaakceptować zasad sukcesji ustalonych w Ustawie o dziedziczeniu z 1701 r. Początek panowania Jerzego upłynął w atmosferze niepewności, wywoływanej sprawą Stuartów oraz związanym z nią zagrożeniem ze strony jakobitów, którzy w krótkim czasie wywołali w Szkocji dwa powstania.
WCZESNE POWSTANIA JAKOBITÓW
Jakobita: zwolennik Jakuba II po jego abdykacji, lub jego syna pretendenta;
stronnik Stuartów po rewolucji 1688 r.[łacińskie Jacobus: Jakub]
Oksfordzki słownik angielski
POWSTANIE 1715 ROKU
Po śmierci Jakuba II w 1701 r. spadkobiercą pretensji do tronu Anglii, Szkocji i Irlandii został jego syn, Jakub Franciszek Edward, który przeszedł do historii pod nadanym mu przez wrogów przydomkiem „Starego Pretendenta” (The Old Pretender)*. Został on uznany legalnym monarchą przez Francję, Hiszpanię, Stolicą Apostolską i włoskie księstwo Modeny. W rezultacie parlament angielski ogłosił go 2 marca 1702 r. zdrajcą i pozbawił wszystkich godności. Nie miało to w praktyce większego znaczenia, gdyż Jakub Franciszek, podobnie jak jego ojciec w ostatnich latach życia, mógł się przyglądać wydarzeniom na Wyspach Brytyjskich wyłącznie z oddalenia, z Francji. Wprawdzie po śmierci królowej Anny otworzyła się przed
1 We Francji Jakuba Franciszka nazywano kawalerem St. George (Chevalier St. George).
nim perspektywa odzyskania korony za cenę zmiany religii, lecz Jakub Franciszek nie mógł i nie chciał tego uczynić. Nie potrafił wyrzec się katolicyzmu, wpojonego mu przez rodziców, którzy całe życie walczyli o utrzymanie wiary w rodzinie.
Dwie rzeczy z młodości Jakuba Edwarda są warte odnotowania. Pierwszą jest granicząca z brawurą odwaga fizyczna, której dowiódł w morderczej bitwie pod Malpla- quet we wrześniu 1709 r. Drugą był jego stoicyzm, wynikający z przeświadczenia o konieczności akceptowania wyroków boskich. Ten spokój i pokorne przyjmowanie losu stały się później źródłem poważnych rozbieżności w stosunkach z jego synem Karolem Edwardem. Poza tymo Jakubie nie można powiedzieć nic dobrego. Jako polityk był pozbawiony siły i charyzmy, a wszystko, czego się dotknął, kończyło się katastrofą. Fortuna nie sprzyjała mu także w życiu osobistym. Usunięty z Saint-Germain po zawarciu przez mocarstwa Europy pokoju w Utrechcie, błąkał się wraz ze schorowaną matką (zmarła w 1718 r.)i małym dworem po Francji i Włoszech, nie mogąc znaleźć satysfakcjonującego miejsca. W końcu zlitował się nad nim papież Klemens XI, oddając mu w 1719 r. jako stałą rezydencję pałac Mutich (.Palazzo Muti) w Rzymie.
Unia realna narzucona Szkotom w 1707 r. i wtrącanie się Anglików w wewnętrzne sprawy Szkocji wywoływały sprzeciw części Szkotów, który Jakub Franciszek starał się wykorzystać. Już na wiosnę 1708 r. 19-letni pretendent próbował odzyskać tron zbrojnie przy pomocy Ludwika XIV. 17 marca Jakub Franciszek, osłabiony jeszcze po przebytej niedawno ciężkiej chorobie, wypłynął z Dunkierki, udając się na wschodnie wybrzeże Szkocji wraz z silną flotą francuską złożoną z 20 okrętów z 6 tys. żołnierzy na pokładach oraz dużymi zapasami broni dla szkockich jakobitów. Wyprawa miała duże szanse powodzenia. Pretendent liczył, że po wylądowaniu w Szkocji poprze go
cały naród i uda mu się zebrać 30 tys. wojska. Tymczasem regularne siły rządowe liczyły zaledwie 2,5 tys. żołnierzy w Szkocji i 5 tys. w Anglii, gdyż większość oddziałów była w tym czasie zaangażowana na wojnie we Flandrii. Jednak do inwazji w zatoce Firth of Forth nie doszło z powodu niesprzyjającej pogody i błędów w nawigacji. Na dodatek, 23 marca flota inwazyjna została zaatakowana w pobliżu Crail, na północny wschód od Edynburga, przez podążające za nią od początku okręty angielskie i holenderskie kontradm. George’a Bynga. Jakub Franciszek błagał francuskiego dowódcę, wiceadm. Claude’a de Forbina, aby wysadził go na brzeg, ale ten odmówił pomny przestróg Ludwika XIV, że cokolwiek się wydarzy, pretendent musi pozostać przy życiu. Nie mając innej drogi odwrotu, flota francuska popłynęła na północ i po opłynięciu Szkocji oraz Irlandii powróciła do Francji, tracąc po drodze dwa okręty liniowe i kilka fregat wraz z wieloma żołnierzami przeznaczonymi do desantu.
Jednym z rezultatów nieudanej próby lądowania Jakuba Franciszka w Szkocji było uchwalenie przez parlament brytyjski w 1708 r. Ustawy o zdradzie (Treason Act), która pod pozorem dalszej unifikacji obu królestw wprowadzała drakońskie kary dla skazanych za zdradę, przewidziane prawem angielskim i wywodzące się jeszcze ze średniowiecza. Było to nie tylko naruszenie zagwarantowanej przez traktat unijny odrębności szkockiego porządku prawnego, ale także obraza dla uczuć patriotycznych Szkotów, gdyż na podstawie tego samego prawa w 1305 r. został osądzony i stracony przez powieszenie i poćwiartowanie szkocki bohater narodowy William Wallace, spopularyzowany pod przydomkiem „Waleczne Serce” (Braveheart).
Nieudana próba wzniecenia powstania jakobickiego w Szkocji w 1708 r. była kolejnym ciosem dla sprawy Stuartów. Nie mniejszy zawód sprawiło im zakończenie wojny o sukcesję hiszpańską i niekorzystne dla wygnanej
dynastii postanowienia pokoju w Utrechcie. Głównym zmartwieniem jakobitów we Francji stało się w tym czasie przekonanie Ludwika XIV, aby po zakończeniu wojny nie redukował pułków irlandzkich w armii francuskiej, uważanych za awangardę sił Jakuba Franciszka na wypadek nowej inwazji.
Nastanie nowej dynastii hanowerskiej coraz bardziej zmniejszało szanse Stuartów na odzyskanie tronu, ale sprawa nie była jeszcze definitywnie rozstrzygnięta. Brytyjscy jakobici do końca wierzyli, że królowa Anna przywróci do władzy swego przyrodniego brata Jakuba Franciszka. Oddanie korony Jerzemu hanowerskiemu było dla nich niewyobrażalnym szokiem. Katastrofalna porażka niechętnych nowemu monarsze torysów w wyborach do pierwszego parlamentu Jerzego I i wytoczenie procesów czołowym ministrom ostatniego rządu Anny jeszcze te nastroje zaogniło. W pierwszej połowie 1715 r. polityczna histeria, jaka ogarnęła jakobitów po 1708 r. i dojrzewała w ostatnich latach panowania królowej Anny, osiągnęła swój szczyt. Pod koniec maja 1715 r., w rocznicę restauracji Stuartów, w Anglii i Walii wybuchły zamieszki wywołane przez elementy jakobickie. Podobnie było w Edynburgu i innych miastach Szkocji 10 czerwca, w dzień urodzin Jakuba Franciszka. Mimo że nastroje jakobickie najsilniej dawały o sobie znać w Irlandii, gdzie od stycznia 1714 r. głośno mówiło się nawet o powstaniu irlandzkich katolików, a jakobici w Anglii i Walii dysponowali znacznie silniejszym zapleczem ekonomicznym, to niezadowolenie wywołane politycznymi i ekonomicznymi skutkami unii oraz wprowadzeniem na tron dynastii hanowerskiej sprawiło, iż to właśnie biedna i upokorzona Szkocja stała się zarzewiem nowej rebelii.
Plany szkockich jakobitów wywołania powstania skrystalizowały się rok po śmierci Anny i wstąpieniu na tron dynastii hanowerskiej. Po całej Szkocji z ust do ust przekazywano sobie wieści o gromadzeniu broni przez jako
bitów, rychłym pojawieniu się pretendenta z francuskimi posiłkami i wznieceniu buntu przez stronników Stuartów w Anglii i Walii, gdy tylko Szkoci „zaczną bal”. Pod koniec sierpnia 1715 r. nastroje były już tak podgrzane, że Szkoci byli gotowi powstać niezależnie od tego, co się wydarzy.
Motorem napędowym rebelii był John Erskine, hrabia Mar. Był to człowiek doświadczony i piastujący w przeszłości ważne funkcje państwowe, ale niestały w politycznych sympatiach, przez co zyskał później kąśliwy przydomek „Chwiejny John” (Bobbing John). Z ramienia Szkocji uczestniczył w pracach komisji negocjującej warunki traktatu o unii z Anglią, od 1711 r. kierował szkocką frakcją dworską w parlamencie brytyjskim, a w latach 1713-1714 pełnił funkcję sekretarza do spraw szkockich w ostatnim torysowskim rządzie hrabiego Oksforda. Po objęciu tronu przez Jerzego I we wrześniu 1714 r. Mara i innych faworytów Anny pominięto w nominacjach. Bez ministerialnej pensji Marowi zaczęła grozić ruina finansowa, więc otwarcie przeszedł na stronę Stuartów, aby przywrócić tron Jakubowi. Później nie raz podkreślał, że zawsze był ukrytym jakobitą i przeciwnikiem unii, a w 1710 r. nawiązał tajną korespondencję z wypędzonymi Stuartami, ale nie ma na to przekonujących dowodów (kiedy powstanie wybuchło, nawet jego własnemu bratu trudno było uwierzyć, że stał się jakobitą). Wiele natomiast wskazuje na to, że powstanie było w dużej mierze wynikiem zawiedzionych nadziei Mara i jemu podobnych, a emigracyjny dwór Stuartów, goszczący w tym czasie w Lotaryngii, nie został dokładnie powiadomiony o terminie jego wybuchu. Nie mniej jednak, jeszcze w Anglii, Mar miał otrzymać od Jakuba Franciszka pieniądze i tajne instrukcje na wypadek francuskiej inwazji, a wraz z nimi nominację na stopień generała porucznika i naczelnego wodza wojsk jakobic- kich w Szkocji.
Rebelia zaczęła się od zwołania 26 sierpnia przez hrabiego Mara jakobickiej szlachty z nizin i wodzów klanów szkockich na wielkie polowanie do lasów górzystego regionu Breamar. 6 września w Braemar hrabia Mar podniósł królewski sztandar Stuartów i okrzyknął Jakuba III (Jakuba VIII) prawowitym królem Szkocji, Anglii i Irlandii. W wydanej proklamacji wezwał nie tylko do przywrócenia korony Stuartom, ale także do likwidacji unii z Anglią. W ceremonii w Breamar uczestniczyła grupa szkockich możnowładców i paru szefów klanów ze swoimi pocztami. Poza nimi było tylko 200 dzierżawców Mara, zorganizowanych w pułk piechoty, i 20 konnej szlachty pod wodzą Jamesa Livingstone’a, hrabiego Linlithgow, która miała stanowić przyszłą eskortę króla Jakuba. Jakobicka rebelia, zwana pierwszym powstaniem jakobickim lub powstaniem piętnastego roku, stała się faktem. Szkoccy jakobici powstali przeciwko rządowi, który dysponował w kraju nieliczną armią regularną, liczącą 8 tys. żołnierzy, sami mając mniej niż 1 tys. ludzi2. Jednak rozsiane po całej Szkocji garnizony rządowe były złożone w większości z weteranów niedawno zakończonej wojny o sukcesję hiszpańską, a wkrótce miały do nich dotrzeć posiłki z Anglii, Irlandii i Holandii3. Na niekorzyść Mara działało także to, że jeszcze rok wcześniej, zaraz po wstąpieniu na tron Jerzego I, zabiegał
2 Na pomoc siłom rządowym w kraju wezwano 13 pułków dragonów i piechoty z Irlandii oraz 6 tys. żołnierzy holenderskich. Jednocześnie zorganizowano nowe pułki, które zastąpiły wojska ściągnięte z Irlandii.
3 Część oddziałów holenderskich (3 tys.) wylądowała 16 listopada w Depford pod Londynem. Kolejne 3 tys. żołnierzy skierowano morzem do Szkocji, ale silny sztorm zmusił ich do lądowania w Harwich i Yarmouth, skąd 25 listopada wyruszyli lądem na północ. Oba zgrupo wania przybyły do Szkocji w grudniu razem z kilkoma pułkami angielskimi z Preston.
u Szkotów o podpisanie deklaracji lojalności wobec nowego władcy. Pamiętając o tym, naczelnicy wielu góralskich klanów zwlekali z udzieleniem mu poparcia, mając wątpliwości co do jego wiarygodności.
Kiedy góralskie klany z centralnych i zachodnich wyżyn odmówiły mu poparcia, w połowie września Mar wysłał do nich gen. Aleksandra Gordona z Auchintoul, doświadczonego żołnierza służącego przedtem w armiach Ludwika XIV i Piotra Wielkiego. Sam z około 1 tys. ludzi pomaszerował do Dunkeld, 30 km na północ od Perth, gdzie jego siły, dzięki rekrutom ze wschodnich nizin, szybko urosły do 5 tys. żołnierzy. 13 września sprzyjający Marowi klan Macintosh opanował Inverness. Cztery dni później zmobilizowany przez gen. Gordona i podążający na spotkanie głównej armii oddział górali z klanów MacDonald, MacLean i Grant (450 ludzi) próbował zdobyć Fort William, atakując bez powodzenia wysunięty posterunek wojsk rządowych w zamku Inverlochy. 5 października, kiedy dowiedziano się, że siły rządowe koncentrują się w Stirling, powstańcy Mara weszli do Perth, gdzie powitano ich z wielką radością. Mar pozostał w Perth, czekając aż dołączą do niego góralskie klany z zachodniej Szkocji. Wkrótce jego siły urosły do 12,5 tys. ludzi. Była to największa armia w dziejach Szkocji. Rosnących w siłę jakobitów poparły inne miasta na północy kraju: Aberdeen, Brechin, Dundee i Montrose. Dzięki temu opanowali szeroki pas wschodniego wybrzeża, gdzie mogli oczekiwać na posiłki z Francji. Przeciwko powstaniu opowiedziały się natomiast bogate miasta na południu, w tym Edynburg, Glasgow i Stirling.
Drogę do południowej Szkocji i Anglii powstańcom początkowo zagradzało 2,3 tys. żołnierzy brytyjskich gen. mjr. Josepha Wightmana. Na początku września Jerzy I oddał dowództwo nad siłami rządowymi w Szkocji byłemu podkomendnemu księcia Marlborough, zdolnemu
generałowi porucznikowi Johnowi Campbellowi, księciu Argyll. Argyll przybył z Londynu do Edynburga 14 września i dwa dni później stanął kwaterą w Stirling. Do końca października skoncentrował tam około 4 tys. żołnierzy i protestanckich lojalistów, z którymi zamierzał zablokować jakobickim powstańcom Mara drogę na południe.
Na początku października angielscy jakobici z hrabstwa Northumberland pod wodzą ziemianina i konserwatywnego posła do parlamentu Thomasa Forstera okrzyknęli pretendenta królem Jakubem III. Forster, mianowany przez Mara generałem majorem w służbie Jakuba, okazał się jednak słabym wodzem i po nieudanej próbie zdobycia Newcastle powstanie w Northumberland straciło impet. Oddział Forstera (300 jazdy) od całkowitej dezintegracji uratowały posiłki z południowej Szkocji, przyprowadzone przez jakobickiego możnego z nizin Williama Gordona, lorda Kenmure. Połączone siły Forstera i Kenmure’a zajęły miejscowość Kelso. Tam w połowie października dołączył do nich wysłany przez Mara z Perth bryg. William Macintosh z Borlum z 1,6 tys. piechoty i kawalerii. W drodze na południe Macintosh śmiałym manewrem zwiódł dowódcę patrolującego Firth of Forth okrętu angielskiego i 11 października przeprawił się ze swoimi ludźmi za pomocą rybackich łodzi do North Berwick, na wschód od Edynburga. Stamtąd ruszył na Edynburg i omal nie zdobył miasta, któremu Argyll w ostatniej chwili przysłał na pomoc 500 żołnierzy ze Stirling.
Połączone siły Forstera, Kenmure’a i Maclntosha w Kelso liczyły 1,4 tys. piechoty i 600 kawalerii, wystarczająco dużo do prowadzenia działań ofensywnych, jeżeli byłyby odpowiednio dowodzone. Niestety, spory wśród dowódców zmarnowały wysiłek jakobitów. Szkoccy generałowie zamierzali pomaszerować na zachód, aby podjąć próbę odciągnięcia wojsk Argylla spod Stirling i jak to wcześniej planowano, nawiązać komunikację z Marem.
Angielscy jakobici żądali podjęcia marszu na południe, przeciwko idącemu z Newcastle oddziałowi 9Ö0 rządo- wych kawalerzy sto w gen. por. George’a Carpentera. Żadna ze stron nie chciała ustąpić i w efekcie oba plany nie doszły do skutku. Zamiast tego 29 października jakobici wyruszyli z Kelso wzdłuż granicy przez Jedburgh i Ha- wiek do północno-zachodniej Anglii, aby zdobyć więcej rekrutów i wywołać tam powstanie. W wyniku tej akcji
• # 'pozyskano niewielu nowych ludzi (jakobitów wsparła tylko nieliczna grupa katolickiej szlachty z Lancaster), a utracono kontyngent 500 górali Maclntosha, którzy nie chcieli opuścić Szkocji i zdezerterowali całą gromadą, odchodząc na północ. Większość z nich została później wyłapana, próbując przedostać się z powrotem na wyżyny. Osłabiona kolumna jakobicka ruszyła dalej na południe, praktycznie nie spotykając oporu. 9 listopada zajęła Preston, gdzie pozwoliła się zamknąć w pułapce przez podążającą za nią kawalerię Carpentera i przysłany jej na pomoc z Manchesteru 2-tysięczny oddział wojsk rządowych gen. mjr. Charlesa Willsa.
12 listopada wybuchły uporczywe walki o Preston. Zabarykadowani wewnątrz miasta jakobici skutecznie bronili się przeciwko dwukrotnie liczniejszym siłom przeciwnika. Gen. Wills otoczył Preston pierścieniem wojska i rozkazał ostrzeliwać domy w celu wzniecenia pożarów. Nocą dochodziło do potyczek i ostrzału pozycji rządowych przez jakobickich strzelców. Wielu powstańców zdołało się wtedy wymknąć z miasta. Niewielkie poparcie ludności północnej Anglii i brak nadziei na odsiecz osłabiły jednak morale obrońców. Nie widząc wyjścia z sytuacji, 14 listopada dowódcy jakobiccy skapitulowali bezwarunkowo, chociaż szkoccy górale mieli zamiar dalej walczyć, a nawet podjąć próbę wyrwania się z okrążonego miasta. Oblężeni stracili 17 zabitych i 25 rannych, do niewoli dostało się 1468 jakobitów, w tym
463 Anglików. Po stronie rządowej było około 150 zabitych i rannych. Klęska pod Preston oznaczała upadek powstania jakobickiego w Anglii.
Od 11 października, kiedy oddział Maclntosha przekroczył Firth of Forth, hrabia Mar tkwił bezczynnie w Perth, tracąc cenny czas. Wyjątkiem była nieśmiała próba marszu na Stirling, podjęta przez jakobitów 16 października. Wszyscy, którzy zdecydowali się na udział w powstaniu, zdążyli już do niego dołączyć i Mar nie mógł liczyć na kolejnych rekrutów, zanim nie odniesie znaczących sukcesów, które umocniłyby wiarę w powodzenie insurekcji. Na dodatek zdążającemu na spotkanie z Marem gen. Gordonowi i jego góralom nie powiodła się próba zdobycia twierdzy prorządowych Campbellów, zamku Inveraray, bronionej przez tysiąc ludzi pod komendą Archibalda Campbella, młodszego brata Argylla. Argyll także nie podejmował ofensywy, wiedząc, że czas działa na jego korzyść i z każdym dniem jego armia staje się silniejsza. W końcu wieści o bliskim lądowaniu w Anglii oddziałów holenderskich i zamiarze ich wysłania na pomoc Argyllo- wi do Szkocji zmusiły Mara do podjęcia próby przedostania się na południe i opanowania nizin4.
10 listopada armia powstańcza pozostawiła w Perth silny garnizon pod komendą płk. Johna Balfoura i opuściła miasto, podejmując marsz do Dunblane. Po dotarciu do Dunblane Mar (6 tys. piechoty i 1 tys. jazdy) zamierzał
4 Jakub Franciszek w tajemnicy przed Francuzami przygotowywał nową inwazję od 1714 r. Była ona reakcją na wybór Jerzego I na króla Wielkiej Brytanii. Datę inwazji wyznaczono na 30 lipca 1715 r., ale pod wpływem doradców Jakub przesunął jej termin na koniec września. Zamierzał wylądować z 500 irlandzkimi oficerami, artylerią i 10 tys. muszkietów w najbardziej wysuniętym na północ hrabstwie Anglii, Northumberland, gdzie liczył na pomoc 1 tys. konnej szlachty katolickiej i górników z kopalni węgla. Po zdobyciu Newcastle i Ber- wick chciał pomaszerować na północ, aby połączyć się z powstańcami szkockimi.
wysłać kilka oddziałów jazdy w kierunku mostu w Stirling i sąsiadujących z nim brodów. Po związaniu sił Ar- gylla pozorowaną akcją kawalerii planował obejść z resztą armii Stirling, aby przekroczyć oddzielającą go od nizin rzekę Forth na zachód od miasta. 11 listopada w Auchte- rarder do wojsk Mara dołączył gen. Gordon, prowadzący2,5 tys. górali z zachodnich wyżyn. Następnego dnia Mar dodał Gordonowi osiem szwadronów kawalerii i polecił mu zająć Dunblane. Już w dniu wymarszu Mara z Perth szpiedzy rządowi donieśli Argyllowi o planach jakobitów.✓
Ściągnąwszy niewielkie posiłki z Glasgow i Falkirk, rankiem 12 listopada Argyll (2,3 tys. piechoty i 1 tys. jazdy) przekroczył Forth przez most w Stirling i pomaszerował do Dunblane, aby przechwycić armię Mara. Uprzedzając Gordona, zajął miasto i wieczorem rozmieścił swoje wojska na wyżej położonej zmrożonej równinie Sheriffmuir,3 km na północny wschód od Dunblane. Miejsce to było mu dobrze znane, ponieważ od dawna służyło lokalnej milicji jako poligon do ćwiczeń wojskowych.
Książę Argyll uszykował wojsko tylko w jedną linię. W centrum znajdowało się osiem pułków piechoty pod dowództwem gen. Wightmana. Prawe skrzydło składało się z pięciu szwadronów dragonów gen. mjr. Williama Evan- sa, lewe także z pięciu szwadronów gen. mjr. Thomasa Whethama. Obrana przez Argylla pozycja obronna była dość silna, ponieważ na skrzydłach opierała się o ścięte lekkim mrozem moczary i bagnistą rzeczkę Allan.
Nadciągający nocą z Auchterarder hrabia Mar, zawiedziony nieudanym wypadem Gordona do Dunblane, połączył się z jego oddziałem na drodze z Perth i rozbił obóz 5 km od obozowiska wojsk rządowych. Wcześnie rano 13 listopada Mar rozwinął swoją armię (8 tys. piechoty i 1 tys. jazdy) do bitwy po wschodniej stronie Sheriffmuir w dwie linie, z piechotą w centrum i kawalerią na obu skrzydłach, zostawiając 400 jazdy w rezerwie. Kiedy oba
wojska znalazły się w zasięgu wzroku, próbował oskrzydlić lewą flankę przeciwnika, ale nie mógł wykorzystać swojej przewagi liczebnej z powodu przeszkód terenowych. Próba przesunięcia armii w trudnym bagnistym terenie w celu zajęcia lepszych pozycji do ataku okazała się zbyt dużym wyzwaniem dla słabo wyszkolonych jakobitów i w ich szeregi wdarł się chaos. Zagrożone obejściem wojska rządowe także musiały zmienić front. Argyll w pośpiechu skrócił front i uszykował swoje oddziały w dwie linie. W pierwszej stanęło sześć pułków piechoty (1630) i po trzy szwadrony dragonów (720) na skrzydłach; w drugiej linii dwa pułki piechoty (570), dwa szwadrony dragonów (180) i szwadron ochotniczej jazdy szlacheckiej księcia Archibalda Douglasa (60). W wyniku przedbitew- nych manewrów obie armie stanęły do walki nie całkiem przygotowane. Trudny teren i częściowy bałagan w szeregach jakobitów sprawiły, że ich lewe skrzydło nie miało wystarczająco silnej osłony kawalerii.
Bitwa rozpoczęła się jednoczesnym atakiem jakobitów na obie flanki Brytyjczyków. Na prawym skrzydle Szkotów górale Gordona zdołali oskrzydlić oddziały Argylla i po oddaniu dwóch salw z muszkietów gwałtowną szarżą z mieczami w rękach rozbili trzy nie w pełni uszykowane pułki rządowej piechoty. Dragoni Whethama powstrzymali desperacką szarżą jakobicką jazdę, umożliwiając ucieczkę rozbitej piechocie, ale zagrożeni oskrzydleniem, sami także uciekli do Dunblane. Niezdyscyplinowani górale rzucili się w pościg za uciekającym wrogiem, przez co stracili okazję do uderzenia na odsłonięte tyły centrum wojsk rządowych. Lewe skrzydło jakobitów, złożone w większości z żołnierzy ze wschodnich nizin, zostało powstrzymane gęstym ogniem dobrze rozmieszczonej piechoty brytyjskiej gen. Wightmana. Zmieszani salwami muszkietów, a potem zaatakowani przez królewskich piechurów pod osobistym dowództwem Argylla i oskrzydleni przez ciężką kawalerię
Evansa, jakobici zaczęli się powoli wycofywać. Dzielnie osłaniani przez dwa szwadrony lekkiej jazdy, które zostały prawie w całości wycięte, w końcu całkiem oddali pole. W odwrocie wielu Szkotów utonęło podczas chaotycznej przeprawy przez zdradliwą rzeczkę Allan. Powracający z pościgu za lewym skrzydłem Brytyjczyków górale Gor- dona zatrzymali się na odpoczynek i nie włączyli się do dalszej walki. Argyll na czas wycofał tysiąc swoich żoł-
# .
nierzy z pogoni za rozproszonym lewym skrzydłem Mara i wzmocnił nimi piechotę Wightmana, stawiając Szkotom zaporę nie do pokonania. Decydujący atak 4 tys. jakobitów w centrum załamał się w ogniu brytyjskich muszkietów i o zmierzchu armia powstańcza opuściła pole bitwy, rozkładając się na noc w sąsiednich wioskach.
Taktycznie bitwa na równinie Sheriffmuir była nierozstrzygnięta. Wojska rządowe straciły 290 zabitych, 187 rannych i 133 wziętych do niewoli. Zdobyły za to13 sztandarów, 4 działa i wiele wozów taborowych, porzuconych przez jakobitów podczas odwrotu. Jakobici, którzy zebrali z pobojowiska 4 sztandary i prawie 1,5 tys. sztuk broni, mieli 700-800 zabitych i rannych. Do niewoli Ar- gylla dostało się 82 jeńców, w tym 30 oficerów. Zarówno jakobici, jak i Brytyjczycy uważali, że zwycięstwo jest po ich stronie. Dla powstańców powstrzymanie ich marszu na południe oznaczało jednak strategiczną porażkę. Mar, nie osiągnąwszy niczego i nie mając szans na wzmocnienie swojej armii, po zebraniu rozproszonych maruderów z rozbitego lewego skrzydła 17 listopada wrócił do Perth. Tam dowiedział się o klęsce oddziału Forstera i Macln- tosha pod Preston, a jego armia doznała kolejnego osłabienia. Kilku wodzów klanowych z północy, zwątpiwszy w powodzenie powstania, odeszło, aby bronić swoich terytoriów przed siłami lojalistycznych klanów Sutherland, KacKay, Ross i Munro, które w dniu bitwy pod Sheriffmuir odbiły Inverness.
Warto podkreślić, że w bitwie pod Sheriffmuir po stronie jakobitów walczyli, pośród innych, członkowie klanu MacDonald z Glencoe pod wodzą młodego Aleksandra MacDonalda, syna szefa klanu z Keppoch, oraz niewielka grupa Campbellów, prowadzona przez wnuka Roberta Campbella z Glen Lyon, tego samego, który dowodził oddziałem wojska odpowiedzialnym za masakrę w Glencoe sprzed dwudziestu trzech lat. W chwili największej próby obaj młodzi ludzie wybaczyli sobie wzajemne urazy i przysięgli zostać „towarzyszami broni”, stając ramię w ramię do walki w obronie sprawy Stuartów.
Pod koniec listopada przywódcy jakobitów, widząc, że ich główna armia topnieje, a wojska Argylla zostaną wkrótce wzmocnione bitnym kontyngentem holenderskim i oddziałami brytyjskimi spod Preston, zaproponowali dowódcy sił rządowych rozmowy pokojowe. Argyll, który starał się zdusić powstanie przy jak najmniejszych stratach po obu stronach (podczas bitwy na Sheriffmuir kazał swym żołnierzom w miarę możliwości oszczędzać nieprzyjaciół) i czuł współczucie dla rodaków, chętnie się na to zgodził. Jako dowódca połowy nie miał jednak prawa do prowadzenia negocjacji i musiał pozostawić decyzję rządowi. Ten zaś, przestraszony rozmiarami powstania, domagał się bezwarunkowej kapitulacji jakobitów, na co z kolei nie chcieli się zgodzić powstańcy.
W grudniu obie armie, skute tęgim mrozem i zasypane gęstym śniegiem, wstrzymały działania bojowe. Argyll czekał na posiłki w Stirling, a Mar, spodziewając się jego ataku, starał się wzmocnić obronę wokół swojej bazy w Perth. W takich okolicznościach, 22 grudnia, do Szkocji przybył na wynajętym francuskim okręcie kaperskim Jakub Edward. Po siedmiu dniach żeglugi z Dunkierki jako- bicki pretendent wylądował na północno-wschodnim wybrzeżu w Peterhead. Spotkał się tam z ciepłym przyjęciem Szkotów, chociaż nie przywiózł ze sobą broni i obiecanych
posiłków, a jedynie sześciu przyjaciół, przebranych, jak on sam, za marynarzy. Z Peterhead Jakub powolnym marszem ruszył na spotkanie z Marem, który wyszedł mu naprzeciw z Perth z 30 szlachcicami. Powitano ich z oznakami radości w Aberdeen i Dundee, ale spotkanie pretendenta z armią w Perth 9 stycznia było mniej radosne. Obie strony czuły się zawiedzione. Powstańcy oczekiwali energicznego wodza, który poprowadzi ich do zwycięstwa. Zamiast niego zobaczyli dumnego wprawdzie, ale wątłego, smutnego i pełnego rezerwy młodego człowieka, który nie miał żadnego konkretnego planu działania i w niczym nie przypominał twardego wojownika. Z kolei Jakub, przyzwyczajony do widoku licznych, zdyscyplinowanych i dobrze uzbrojonych żołnierzy francuskich, znalazł armię liczącą mniej niż 5 tys. ochotników, słabo wyposażonych i częściowo zdemoralizowanych.
Jakub Franciszek przybył za późno. Jego sprawa była już wtedy przegrana. Próby podniesienia jakobitów siłą własnej osobowości i płomiennymi proklamacjami zakończyły się dla pretendenta żałosnym upokorzeniem i przyspieszyły upadek jego szkockich zwolenników. Zamiast udać się na zaplanowaną na 23 stycznia koronację do Sco- ne, Jakub został zmuszony do ucieczki wzdłuż wybrzeża. Dowódcy jakobiccy, zagrożeni atakiem Argylla, który po wzmocnieniu posiłkami holenderskimi i ciężkimi działami wyszedł 24 stycznia ze Stirling, uznali, że nie zdołają utrzymać Perth. 31 stycznia opuścili miasto i w środku srogiej zimy rozpoczęli odwrót przez Dundee do Montrose. Aby opóźnić pochód wojsk królewskich (4 tys. piechoty i kawalerii), przez pozbawienie ich zapasów i schronienia, górale Mara w okrutny sposób spalili wszystkie wioski pomiędzy Dunblane i Perth. Nie powstrzymało to Argylla, który energicznie ruszył za nimi w pościg. Kiedy 4 lutego jakobici dotarli do Montrose, okazało się, że oddziały rządowe są już w Abroath, zaledwie kilkanaście kilome
trów za nimi. Natychmiast wydano rozkazy, aby nazajutrz rano przygotować się do wymarszu do Aberdeen, gdzie miały rzekomo czekać posiłki z Francji. Zanim jednak nastał nowy dzień, Jakub, Mar i paru innych przywódców jakobickich, którzy obawiali się o swoje życie, wsiedli na stojący w porcie francuski statek „Marie Therese” z St. Molo i w tajemnicy przed wojskiem odpłynęli do Francji. Siedem dni później wylądowali bezpiecznie w porcie Wal- dam koło Dunkierki. Resztki armii jakobickiej pod wodzą gen. Gordona pomaszerowały z Aberdeen do Badenoch, skąd wszyscy się rozbiegli i poszli, każdy swoją drogą, do domu. Niektórzy wodzowie klanów i oficerowie zdołali dotrzeć do Peterhead i innych szkockich portów, skąd udali się na wygnanie do Francji i Szwecji. Hrabia Mar nie wrócił już nigdy do Szkocji i zmarł w zapomnieniu we francuskim Aix-la-Chapelle w 1732 r.
Książę Argyll zdobył wśród szkockich lojalistów wielką popularność jako zbawca kraju, ale rząd nie okazał mu należnego uznania. Niechęć Argylla do przelewania bratniej krwi i gotowość do negocjacji z powstańcami wzbudziły podejrzenia co do jego lojalności i kompetencji. W lutym 1716 r. Argyll został odwołany ze stanowiska i 1 marca wyjechał do Londynu. Zastąpił go gen. por. William Cadogan, surowy Irlandczyk, który zasłużył się pod rozkazami Marlborougha i dowodził żołnierzami holenderskimi przysłanymi do Szkocji po bitwie pod Sheriffmuir. Po wyjeździe Argylla żołnierze Cadogana spacyfiko- wali wyżyny i zachodnie wyspy, tłumiąc ostatnie przejawy oporu. Do maja 1716 r. wszystkie jakobickie klany złożyły broń, a ich szefowie poukrywali się lub uciekli za granicę. Powstanie „piętnastego roku” skończyło się ostatecznie. Posiłki holenderskie odesłano do Anglii, skąd wkrótce potem wróciły do Holandii.
Licząc się z powszechną sympatią do jakobitów, rząd brytyjski obszedł się z uczestnikami powstania dość
łagodnie. W lutym 1716 r. wydano wiele wyroków śmierci na ujętych przywódców rebelii, oskarżając ich o zdradę, ale wykonano tylko dwa. Większy nacisk położono na odebranie tytułów i konfiskatę majątków skazanych osób, z których większość i tak opuściła kraj (wiele z nich przejęli najbliżsi krewni, co pozwoliło zachować skonfiskowane majętności w rodzinie). W znacznie gorszej sytuacji znaleźli się jeńcy wzięci w Preston. Spośród 1,2 tys. osób
M l*
postawionych na początku 1716 r. przed sądem w Preston, po pokazowym procesie, który miał zastraszyć zwolenników Stuartów, 39 skazano na karę śmierci, a 638 wywieziono do pracy na plantacjach w amerykańskich koloniach. Pozostali zmarli, uciekli lub zostali uniewinnieni. Ich dowódców przewieziono w marcu do Londynu. Forsterowi, Maclntoshowi i sześciu innym udało się uciec z więzienia Newgate tuż przed procesem i przedostać do Francji. Pozostałych w większości skazano na śmierć i stracono.
W 1716 r. parlament uchwalił Ustawę o rozbrojeniu (Disarming Act), która w określonych częściach Szkocji zakazywała „posiadania, noszenia i używania bez zezwolenia szerokiego miecza lub tarczy, puginału, sztyletu, pistoletu, strzelby lub innej broni wojennej”. Rok później ogłoszono powszechną amnestię dla szeregowych uczestników powstania, i na tym represje się skończyły. Nie objęła ona jednak góralskiego klanu MacGregor, na którym od 1603 r. ciążyła kara banicji, nałożona jeszcze przez króla Jakuba VI (członkom klanu pod karą śmierci zakazano nawet używać swego nazwiska; byli oni pozbawieni praw cywilnych aż do roku 1774).
Jakub Franciszek, po sześciotygodniowym pobycie w Szkocji, znowu udał się na wygnanie. Udało mu się bezpiecznie wrócić do swojej drugiej ojczyzny, ale i tu czeka-
✓ło go rozczarowanie. Śmierć Ludwika XIV we wrześniu 1715 r. oznaczała kres jakobickich nadziei na pomoc Francji i koniec gościnności dworu francuskiego. Nowy regen-
cyjny rząd w Paryżu nie darzył Jakuba sympatią, ponieważ uważał go za wstydliwą postać o niesprecyzowanym tytule i traktował jako jeden z powodów niepowodzeń Francji w polityce zagranicznej. Chcąc się jak najszybciej pozbyć niewygodnego gościa, Jakuba otoczono kręgiem złośliwości, śmiechu i szykan. W końcu został zmuszony nawet do opuszczenia prowincjonalnego Bar-le-Duc w księstwie Lotaryngii, gdzie rezydował po zawarciu przez możnych Europy pokoju w Utrechcie. Udał się najpierw do papieskiego Awinionu, a w lutym 1717 r. przekroczył Alpy i osiadł na terenie Włoch, gdzie miał spędzić resztę życia. Sprawujący funkcję regenta w okresie małoletniości Ludwika XV (w latach 1715-1723) książę Filip Orleański, sympatyk dynastii hanowerskiej, cofnął Jakubowi francuską pensję. Wygnani Stuartowie musieli odtąd żyć głównie na garnuszku kolejnych papieży.
Po przybyciu do Włoch trzydziestoletni już prawie Jakub Franciszek zaczął poważnie myśleć o małżeństwie, które wzmocniłoby jego pozycję w Europie i zwiększyło szansę na odzyskanie tronu. Jego pierwszą wybranką była Benedykta, najstarsza córka włoskiego księcia Modeny, Rinaldo d’Este, która bardzo przypominała mu matkę. Jej ojciec okazał się bardzo praktyczny i realnie oceniwszy perspektywy Stuartów na restaurację, szybko zgasił małżeńskie zapędy Jakuba. Charles Wogan, jeden z uczestników powstania „piętnastego roku”, którego pretendent uczynił swym agentem w Rosji i Niemczech, wyszukał mu nową kandydatkę. Podczas pobytu w śląskiej Oławie Wogana zauroczyła szesnastoletnia księżniczka Maria Klementyna Sobieska, najmłodsza córka księcia Jakuba Sobieskiego i wnuczka króla polskiego Jana III, jedna z najbogatszych dziedziczek w Europie. Jerzy I sprzeciwiał się zaręczynom z obawy, że Jakub Franciszek doczeka się z Marią Klementyną nowych katolickich pretendentów do tronu Anglii. Przyszła królowa wyruszyła
do Włoch pod pozorem pielgrzymki do Loreto, ale wiadomość o prawdziwym celu podróży szybko dotarła do wrogów Jakuba. Nie chcąc dopuścić do małżeństwa, Jerzy I wymógł na cesarzu Karolu VI, aby ten aresztował narzeczoną Stuarta podczas jej podróży do Włoch. Maria Klementyna i jej orszak zostali zatrzymani w październiku1718 r. Księżniczkę umieszczono na zamku w Innsbrucku, ale wykradł ją stamtąd nieoceniony Wogan i bezpiecznie odstawił do Bolonii. Tam Maria Klementyna poślubiła per procura swojego narzeczonego, który wtedy znajdował się w Hiszpanii. Ceremonię ślubną powtórzono 3 września 1719 r. we włoskim Montefiascone. Jakub Franciszek i jego małżonka zostali zaproszeni do Rzymu przez samego papieża Klemensa XI, który tytułował ich katolickimi władcami Anglii, Szkocji i Irlandii.
POWSTANIE 1719 ROKU
Kolejną próbę przywrócenia tronu Stuartom jakobici podjęli w 1719 r., podczas wojny Hiszpanii z czwórprzy- mierzem (1717-1720), wywołanej dążeniem Hiszpanii do odzyskania posiadłości utraconych w hiszpańskiej wojnie sukcesyjnej. Głównymi przeciwnikami Hiszpanii w tej wojnie były Austria i Francja, a od sierpnia 1719 r. także Holandia, ale pojawienie się w latach 1717-1718 poważnych napięć w stosunkach hiszpańsko-brytyjskich na tle
/
rywalizacji w basenie Morza Śródziemnego spowodowało włączenie się do walki po stronie koalicji także Wielkiej Brytanii.
Rozpoczęte w 1717 r. działania militarne Hiszpanii przeciwko austriackim posiadłościom we Włoszech zostały uznane przez rząd brytyjski za naruszenie postanowień traktatu z Utrechtu. Negocjacje dyplomatyczne zakończyły się fiaskiem i w lecie 1718 r., kilka miesięcy przed oficjalnym wypowiedzeniem wojny Hiszpanii (co nastą
piło dopiero 17 grudnia), rząd brytyjski wysłał na pomoc najechanej przez Hiszpanów Sycylii eskadrę kontradm. Bynga. 31 lipca Byng (28 okrętów) rozbił flotę hiszpańską adm. José Antonia de Gaztańety (45 okrętów i statków transportowych) w bitwie koło sycylijskiego przylądka Pesaro, niedaleko Syrakuz. W rewanżu Hiszpanie odwołali swojego ambasadora w Londynie i zajęli statki brytyjskie w portach hiszpańskich.
Nieudane powstanie Mara w Szkocji kosztowało jakobitów miliony funtów i do 1718 r. zwolennicy „Starego Pretendenta” zostali prawie bez pieniędzy. Jedyną nadzieją Stuartów był teraz wszechwładny premier Hiszpanii, kardynał Giulio Alberoni. Wykorzystując żądzę zemsty Hiszpanów, jesienią 1718 r. jakobiccy emigranci we Francji, kierowani przez Jamesa Butlera, księcia Ormond, zasugerowali kardynałowi Alberoniemu, aby w rewanżu za
/
akcję floty brytyjskiej na Morzu Śródziemnym dokonać podwójnej inwazji na Anglię i Szkocję5. 5 listopada Ormond przekroczył w przebraniu służącego Pireneje i udał się do Madrytu. W wyniku rozmów z Alberonim Hiszpanie przeznaczyli do wyprawy flotę 29 okrętów z 5 tys. żołnierzy. Plan inwazji przewidywał wysadzenie desantu w południowo-zachodniej Anglii lub Walii, bastionach jakobitów, gdzie zamierzano zorganizować silną armię pod sztandarem Stuartów, z którą Ormond — przewidziany na dowódcę wyprawy — miał pomaszerować na Londyn. W tym samym czasie młody szkocki arystokrata George Keith, hrabia Marischal, który musiał uciekać z kraju po
5 James Butler, książę Ormond (1665-1745), irlandzki arystokrata i wódz, w 1689 r. zdradził Jakuba II i przeszedł na stronę Wilhelma III. W 1711 r. został naczelnym wodzem armii brytyjskiej po księciu Marlborough. Pod koniec panowania królowej Anny związał się z jakobi- tami i poparł powstanie 1715 r. Ogłoszony przez parlament zdrajcą, w sierpniu 1715 r. uciekł z kraju do Francji. Potem osiadł w Hiszpanii i przeszedł na służbę dworu hiszpańskiego.
upadku powstania w 1715 r., miał wylądować z niewielkim oddziałem w północno-zachodniej Szkocji i podnieść do buntu szkockie klany.
Do działań przeciwko Wielkiej Brytanii jakobici próbowali także wciągnąć Szwecję, pozostającą od 1715 r. w stanie wojny z Hanowerem. Wojowniczy król Szwecji Karol XII, który po klęskach w wielkiej wojnie północnej (1700-1721) próbował odbudować swoje imperium także kosztem Hanoweru, przyjął ofertę z radością, choć miał już za przeciwników Danię, Rosję, Polskę, Saksonię oraz Prusy6. Listowne negocjacje, podjęte w tajemnicy już w 1715 r. przez Jakuba Franciszka i innych przywódców jakobickich z niemieckim ministrem Karola, baronem Georgem Gortzem, doprowadziły do wypracowania projektu uderzenia na Szkocję ^-tysięcznej armii szwedzkiej pod osobistym dowództwem Karola, wspartego przez powstanie jakobitów. Planu nie udało się niestety zachować w tajemnicy. W 1717 r. rząd brytyjski wpadł na trop jakobickich knowań, aresztował szwedzkiego ambasadora w Londynie, Carla Gyllen- borga, i po skonfiskowaniu jego papierów całą sprawę upublicznił. Ostateczny kres planu włączenia Szwecji do próby przywrócenia tronu Stuartom położyła 11 grudnia 1718 r. śmierć Karola XII podczas oblężenia norweskiej twierdzy Frederikshald.
Tymczasem plan hiszpańskiej inwazji dojrzał. Jakub Franciszek został zaproszony do Madrytu, aby tu oczekiwać na sukces floty inwazyjnej wypływającej z Kadyksu do Anglii. 8 lutego opuścił Rzym w przebraniu i po pełnej niebezpieczeństw podróży małym genueńskim statkiem wylądował 8 marca 1719 r. w Rosas, na wybrzeżu Katalonii. Stamtąd udał się do Madrytu, gdzie przyjęto
6 Karol XII, mimo że był protestantem, kandydował do ręki siostry Jakuba, księżniczki Luizy Marii Teresy, ale do małżeństwa nie doszło z powodu nagłej śmierci Luizy w 1712 r.
go z królewskimi honorami. W międzyczasie rząd brytyjski zdał sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa i podjął odpowiednie kroki: parlament uchwalił konieczne środki, wojska w zachodniej Anglii postawiono w stan gotowości i wydatnie wzmocniono, a w portach nad kanałem La Manche skoncentrowano potężną flotę, gotową do wyruszenia przeciwko Hiszpanom. Wszystkie te przygotowania okazały się niepotrzebne, gdyż trwający pełne czterdzieści osiem godzin sztorm na Atlantyku spowodował 28 i 29 marca rozproszenie floty z desantem już u wybrzeży Hiszpanii, koło przylądka Finisterre w zachodniej Galicji. Przygotowana z wielkim trudem wyprawa została rozgoniona na cztery wiatry, a cały wieziony przez nią materiał wojenny (300 koni, 10 dział, 15 tys. muszkietów przeznaczonych dla jakobickich powstańców i kilka ton zapasów) trzeba było wyrzucić za burtę. Wszystkie okręty odniosły mniejsze lub większe uszkodzenia i musiały zawrócić do portów hiszpańskich. Inwazja na Anglię została odwołana.
Ekspedycja hrabiego Marischala do Szkocji miała więcej szczęścia. 8 marca, tego samego dnia, w którym Jakub Franciszek wylądował w Hiszpanii, z baskijskiego portu Pasajes koło San Sebastian wyszły dwie fregaty z 2 tys. muszkietów, amunicją i pieniędzmi. Oprócz zapasów okręty wiozły 300 żołnierzy hiszpańskiej piechoty morskiej z pułku Galicia pod komendą płk. Don Nicolasa de Castro Bolańo, którzy mieli stanowić trzon przyszłej powstańczej armii Jakuba. Marischal miał przy sobie listy Ormonda do naczelników góralskich klanów. Po drodze jego okręty zabrały z Francji grupę irlandzkich oficerów i szkockich jakobitów, weteranów „powstania piętnastego roku”, wśród których byli m.in.: James Keith, młodszy brat Marischala, William Murray, markiz Tullibardine, John Cameron z Lochiel, szef klanu Cameron, oraz William MacKenzie, hrabia Seaforth, szef klanu MacKenzie.
19 marca okręty jakobitów wyszły z Hawru i po pięciu dniach żeglugi, przechodząc obok Orkadów, dotarły do portu Stornoway na wyspie Lewis, w archipelagu He- brydów Zewnętrznych. Natychmiast rozesłano listy do przywódców jakobickich na wyżynach i nizinach z informacjami o nadchodzącej inwazji hiszpańskiej, ale żadnej akcji nie podjęto, czekając na potwierdzenie wiadomościo lądowaniu Ormonda w Anglii.
Minęło kilka dni, a wiadomość o inwazji nie nadchodziła. Dowództwo jakobitów w Stornoway przejął najstarszy rangą markiz Tullibardine, którego Jakub Franciszek mianował generałem porucznikiem w służbie Stuartów. Ma- rischalowi powierzono opiekę nad hiszpańskimi okrętami wypożyczonymi przez Alberoniego. Po dwóch tygodniach dyskusji i wymiany opinii, co robić dalej, zdecydowano się przedostać na stały ląd. 13 kwietnia jakobici wylądowali na brzegu małej zatoki Loch Alsh, na północno-za- chodnim wybrzeżu Szkocji. Tutaj dołączył do nich 25-let- ni lord George Murray, młodszy brat Tullibardine’a, który podobnie jak inni brał udział w powstaniu 1715 r. i mimo młodego wieku dowodził własnym pułkiem z Atholl w bitwie pod Sheriffmuir.
Szefowie góralskich klanów potwierdzali swą gotowość, ale woleli czekać na akcję Ormonda, niż podrywać swoich ludzi do natychmiastowej walki. Zamiast tysięcy jakobitów, do oddziału Tullibardine’a dołączyło tylko kilkuset górali, głównie z klanów MacKenzie, MacRae i wyklętych przez rząd MacGregorów7. Marischal proponował natychmiastowy marsz do Inverness, gdzie początkowo stacjonowało tylko 300 żołnierzy rządowych, ale Tullibardine wolał czekać na rozwój wypadków w nadziei, że
7 Był wśród nich słynny szkocki bohater ludowy Robert Roy Mac- Gregor (1671-1734), zwany Rob Roy, któremu romantyczny powie- ściopisarz i poeta sir Walter Scott poświęcił w 1817 r. głośne dzieło Rob Roy. ^
nadejdą w końcu dobre wiadomości o inwazji w Anglii. Na tym tle doszło do konfliktu między oboma dowódcami, na tyle poważnego, że obaj rozbili osobne obozy. Minęło znowu kilka dni, a Ormond nie odezwał się ani słowem. Tullibardine stanął przed trudnym wyborem: zaokrętować ludzi i wracać do Hiszpanii albo spróbować wzniecić powstanie z takimi siłami, jakie miał do dyspozycji. Ale to młody Marischal zdecydował o dalszych losach ekspedycji, odsyłając oba swoje okręty do Hiszpanii. Hiszpańskie fregaty odpłynęły niemal w ostatniej chwili. Zaledwie tydzień po opuszczeniu przez nie przybrzeżnych wód Szkocji pojawiła się na nich brytyjska eskadra kmdr. Charlesa Boyle’a, złożona z pięciu okrętów: „Worcester”, „Assistance”, „Dartmouth”, „Enterprise” i „Flamboro- ugh”. „Assistance” i „Dartmouth” opłynęły wyspę Skye i zakotwiczyły w zatoce Loch Kishorn. Boyle z trzema pozostałymi jednostkami zablokował wyjście z Loch Alsh, odcinając jakobitom dostęp do morza.
Do tego czasu jakobici założyli bazę w zamku Eile- an Donan, starej siedzibie klanu MacKenzie, położonym na przybrzeżnej wysepce u wejścia do Loch Duich. Pod strażą oddziału 48 żołnierzy hiszpańskich w zamku złożono większość amunicji i zapasów przywiezionych przez ekspedycję. Główne siły prowadzone przez hrabiego Se- afortha i lorda Murraya pomaszerowały na południe, starając się samym swoim widokiem wzbudzić zapał wojenny u górali. Po odejściu jakobitów okręty kmdr. Boyle’a wpłynęły 10 maja rano do Loch Alsh i zakotwiczyły naprzeciwko Eilean Donan. Boyle posłał oficera z białą flagą i żądaniem poddania zamku, ale jego łódź ostrzelano i par- lamentariuszowi nie pozwolono wylądować. Tego samego dnia wieczorem i nazajutrz rano Brytyjczycy ostrzelali zamek z dział okrętowych, krusząc jego stare mury, a oddział szturmowy, który wylądował na dwóch łodziach po zakończeniu kanonady, zdobył nadwątloną twierdzę przy
niewielkim oporze ze strony hiszpańskiego garnizonu. W księdze okrętowej Boyle zapisał, że jego ludzie znaleźli w zamku „kapitana Irlandczyka, hiszpańskiego porucznika, sierżanta, jednego szkockiego rebelianta i 39 hiszpańskich żołnierzy”. Jeńcy zostali później odesłani do Leith na pokładzie fregaty „Flamborough” wraz ze zdobyczą w postaci 353 baryłek prochu i 52 beczek pełnych kul muszkietowych. Zmagazynowane zapasy żywności spalono, a sam zamek wysadzono w powietrze, aby nigdy więcej nie mógł służyć jakobitom.
Pozbawiona zapasów amunicji i zaopatrzenia ekspedycja znalazła się w tragicznym położeniu. Odwrót przez morze był odcięty, a samo wybrzeże uważnie patrolowane przez łodzie z okrętów Boyle’a. Na dodatek jakobici znajdowali się w jednym z najbardziej dzikich i odludnych zakątków kraju, bez możliwości założenia nowej bazy operacyjnej, pozwalającej uzupełnić utracone zapasy. Tul- libardine nie miał innego wyjścia i zaczął zabiegać o pozyskanie większej liczby zwolenników, z którymi mógłby pomaszerować do Inverness. Do tego czasu fatalna wiadomość o katastrofie hiszpańskiej ekspedycji z Kadyksu obiegła wyżyny Szkocji, więc jego wysiłki dały niewielkie rezultaty. 5 czerwca John Cameron z Lochiel przyprowadził 150 swoich ludzi, dwa dni później hrabia Seaforth przywiódł około 500 zbrojnych z klanów MacKenzie i MacRae, a 8 czerwca zjawił się jeden z synów Rob Roya z 80 rekrutami z klanów MacGregor i MacKinnon. „Pojawiło się nie więcej niż tysiąc ludzi” — napisał w swych pamiętnikach James Keith, a i ci nie wyglądali na takich, którzy wierzyliby w powodzenie przedsięwzięcia. Za to wojska rządowe w Szkocji zostały wzmocnione posiłkami angielskimi z południa.
5 czerwca z Inverness wyszły na zachód przeciwko powstańcom oddziały szkockie, angielskie i holenderskie gen. Wightmana (850 piechoty, 120 dragonów i 130 lo
jalnych górali z klanów Sutherland i Munro oraz bateria4 moździerzy). Zagrożeni z morza i lądu jakobici postanowili poczekać na atak Wightmana w Glenshiel, wąskiej dolinie rzeki Shiel, która płynie na południowy wschód, łącząc jeziora Loch Duich i Loch Cluanie. 9 lipca powstańcy zajęli pozycje obronne wśród wzgórz koło mostu na Shiel, w poprzek drogi, którą miały nadejść ze wschodu wojska rządowe. Tutaj w ciągu dwóch kolejnych dni dołączyło do nich 200 nowych rekrutów, głównie z klanu Chisholm, podnosząc stan armii powstańczej do około1,5 tys. ludzi. Naturalna pozycja obronna jakobitów została wzmocniona na skrzydłach surowymi fortyfikacjami ziemnymi i wzniesioną przy drodze barykadą, za którą stanęło 250 regularnych żołnierzy hiszpańskich, wzmocnionych oddziałem górali z klanu MacKenzie.
10 czerwca rano nadciągające drogą od Loch Cluanie oddziały brytyjskie zepchnęły ubezpieczenia jakobitów i około 14.00 obie armie znalazły się w zasięgu wzroku. Wightman zatrzymał pochód i uszykował wojsko do natarcia. Szyk Brytyjczyków składał się z jednej linii, z piechotą regularną i dragonami w centrum, oraz góralami na skrzydłach. Bitwa rozpoczęła się po 17.00 ostrzałem moździerzowym i atakiem lewego skrzydła Wightmana na pozycje lorda Murray a na prawym brzegu rzeki Shiel. Pierwsze natarcie zostało odparte, ale po wzmocnieniu swojej lewej flanki Brytyjczykom udało się rozbić prawe skrzydło jakobitów. Wtedy Wightman ruszył swoje prawe skrzydło,które zaatakowało silną pozycję hrabiego Seafortha wśród skał na zboczu wzgórza. Seaforth otrzymał tu mocne wsparcie reszty swego klanu z centrum i MacGregorów, ale kiedy dowódca tych drugich, słynny Rob Roy, został ciężko ranny, jego ludzie wynieśli go na tyły, uchodząc z pola walki. Za nimi poszły inne klany i w rezultacie lewe skrzydło jakobitów również się załamało, a Seaforth został poważnie ranny od wybuchu granatu. Cały atak Wightmana został
teraz skierowany na jakobickie centrum, zajmowane przez oddziały Tullibardine’a i Hiszpanów. Doświadczeni żołnierze hiszpańscy początkowo utrzymywali swoje pozycje na barykadzie, ale po ucieczce pozostałych Szkotów oraz ostrzelaniu ich ogniem moździerzy również i oni opuścili pole bitwy, kryjąc się między wzgórzami. Cała armia jakobitów znajdowała się teraz w odwrocie, który wkrótce przemienił się w paniczną ucieczkę. Brytyjczycy ścigali ją aż do zapadnięcia ciemności i zatrzymali się dopiero wtedy, gdy gonitwa pod górę stała się zbyt trudna. Rozbici Szkoci zniknęli we mgle pośród gór.
Bitwa w dolinie Glenshiel trwała niecałe trzy godziny. Brytyjczycy stracili w niej 21 zabitych i 121 rannych. Straty jakobitów też nie były duże, poległo i odniosło rany nie więcej niż 100 ludzi. Oprócz Seafortha i Rob Roya, ciężkie ranny odnieśli także James Keith i lord George Murray.
W nocy po bitwie dowódcy jakobitów, wiedząc, że nie mają ani żywności, ani amunicji, a ich zdemoralizowane klanowe wojsko nie stanowi wiarygodnej podstawy do dalszych działań, doszli do wniosku, iż Hiszpanie powinni się poddać na honorowych warunkach. Góralom polecono rozproszyć się po górach, aby uniknęli pojmania i szubienicy grożącej buntownikom. Następnego ranka płk Bola- ńo oddał swoją szpadę Wightmanowi i wraz z 273 ludźmi został odprowadzony do Inverness, a „wszyscy inni poszli drogą, jaką sami sobie wybrali”.
Tydzień po bitwie gen. Wightman zameldował rządowi, że „zamierza odbyć rajd po całym trudno dostępnym terytorium Seafortha, aby przerazić rebeliantów, paląc domy winnych i broniąc siedzib ludzi uczciwych”. 30 czerwca akcja pacyfikacyjna została zakończona i wojsko wróciło do Inverness. Powstanie upadło. Jego przywódcy, po paru tygodniach ukrywania się w górach zachodniej Szkocji, zdołali uciec na kontynent, chroniąc swoje głowy przed ka
tem. Markiz Tullibardine i Cameron z Lochiel schronili się we Francji, Marischal i jego brat po wielu perypetiach znaleźli azyl w Prusach. Pomimo łaski, jaką obdarzył go później rząd brytyjski, Marischal nigdy nie wrócił do Wielkiej Brytanii i został pruskim ambasadorem we Francji, a potem w Hiszpanii. Jego brat James zrobił zawrotną karierę w wojsku, najpierw jako rosyjski generał, a później feldmarszałek w armii pruskiej Fryderyka Wielkiego (zginął w 1758 r. w bitwie pod Hochkirch). Lord Murray ukrywał się przez kilka miesięcy, lecząc rany odniesione w Glen- shiel. W maju 1720 r. przedostał się do Holandii, a potem podjął służbę w armii Królestwa Sardynii. W 1724 r. wrócił potajemnie do Szkocji i dwa lata później otrzymał przebaczenie. Seaforth, po powrocie z Francji, został objęty amnestią w 1726 r. i nie sprawiał już więcej kłopotów władzom. Jeńców hiszpańskich odesłano 27 czerwca do Edynburga, gdzie dołączyli do swoich towarzyszy pojmanych w Eile- an Donan. W wyniku negocjacji dyplomatycznych wrócili w październiku do swego kraju.
Jakub Franciszek i książę Ormond pozostali w Hiszpanii z nadziejami na nową inwazję hiszpańską. Kardynał Alberoni zwodził ich jakiś czas, udając, że wydaje rozkazy naprawienia uszkodzonych okrętów i koncentracji sił, ale nikt w Hiszpanii i we Francji, z wyjątkiem jakobitów, nie wierzył już w powodzenie operacji. Flota hiszpańska potrzebowała trzech miesięcy, żeby się ponownie zebrać, a do tego czasu głowę Alberoniego zaprzątnęły trudne sprawy krajowe. Hiszpania była w stanie wojny z Francją, armia francuska pod wodzą Jamesa Fitz-Jamesa, księcia Berwick (nieślubnego syna Jakuba II), przekroczyła Pireneje i było wiadomo, że w razie negocjacji pokojowych jednym z pierwszych żądań Francuzów będzie usunięcie Jakuba Franciszka z terytorium hiszpańskiego. Alberoni zasugerował Jakubowi, że najlepszym rozwiązaniem będzie jego powrót do Włoch, gdzie czekała na niego
narzeczona, księżniczka Maria Klementyna Sobieska, która niedawno uciekła z więzienia w Innsbrucku. Nie mając innego wyjścia, 14 sierpnia biedny Jakub odpłynął z portu Vinaros i jedenaście dni później wrócił do Włoch. Or- mondowi pozwolono zostać w Hiszpanii, gdzie mieszkał przez następne lata, ciesząc się protekcją króla Filipa V. Ostatnim akordem nieudanej ekspedycji hiszpańskiej do Wielkiej Brytanii była odwetowa wyprawa floty brytyj-skiej (8 okrętów liniowych, 8 branderów i 4 tys. żołnierzy) pod dowództwem gen. Richarda Tempie, lorda Cobham, do Hiszpanii w październiku 1719 r., zakończona zdobyciem i złupieniem Vigo.
Kilka lat po upadku jakobickiego powstania sytuacja w Szkocji zaczęła się stabilizować. Na podstawie nowej ustawy o rozbrojeniu z 1725 r., pod nadzorem gen. mjr. George’a Wade’a, dokonano ponownego rozbrojenia wyżyn szkockich, a w latach 1726-1737 wybudowano 400 km dróg, 40 mostów i wiele placówek wojskowych, które miały ułatwić kontrolę nad tą częścią kraju8. Na południowym krańcu jeziora Loch Ness wzniesiono w 1729 r. Fort Augustus (nazwany tak na cześć Wilhelma Augusta, młodszego syna króla Jerzego II), który wraz z Inverness i Fort William stworzył łańcuch posterunków w Wielkiej Dolinie (Great Gleń), przecinającej wyżyny z północy na południowy zachód. Tak zabezpieczony, rząd brytyjski złagodził swoje stanowisko wobec dawnych przywódców jakobickich, dzięki czemu niektórzy z nich mogli wrócić do kraju i po odzyskaniu swoich majątków prowadzić normalne życie. Stosując łagodną politykę wobec Szkotów, władze starały się wykorzystywać lojalne klany z północy, a w 1725 r. zaczęły nawet formować przy ich pomocy pomocnicze kompanie milicji, złożone z górali i dowo-
8 Po odwołaniu gen. Wade’a do Londynu w 1740 r. sieć dróg wojskowych na północy Szkocji rozbudowywano nadal pod kierunkiem jego asystenta, mjr. Williama Caulfielda.
dzone przez szkockich oficerów. Były one powszechnie znane pod nazwą Straży Góralskiej (.Highland Watcheś). Ich skuteczność okazała się niewielka, ponieważ przestępcy i banici z wyżyn, których miały zwalczać, byli często przyjaciółmi lub krewnymi milicjantów. W 1739 r. Jerzy II zatwierdził połączenie dziesięciu samodzielnych kompanii Straży Góralskiej w jeden liniowy 43. góralski pułk piechoty pod komendą płk. Johna Lindsaya, hrabiego Crawford9. Nadano mu nazwę Czarnej Straży (Black Watch) — od ciemnej barwy kraciastego deseniu (tartan), jakim wyróżniały się krótkie wełniane spódniczki (kilt) noszone przez jego żołnierzy. Powstał także projekt stworzenia kilkutysięcznej regularnej armii szkockiej złożonej z oddziałów klanowych, dowodzonych przez ich naczelników.
Zanim do tego doszło, w 1727 r. nastąpiła zmiana na brytyjskim tronie. 11 czerwca tego roku zmarł nagle rażony apopleksją w niemieckim Osnabrücku król Jerzy I. Monarcha został pochowany w swoim rodzinnym Hanowerze. Za jego panowania władza królewska uległa dalszym ograniczeniom, a Wielka Brytania poczęła zmierzać w kierunku nowoczesnego systemu rządów gabinetowych, kierowanych przez premiera. Za Jerzego I wzrosła pozycja wigów, którym od 1721 r. przewodził wybitny polityk i de facto wieloletni premier sir Robert Walpole. Umiejętnie wykorzystując niepopularność Stuartów oraz zagrożenie ze strony jakobitów, umocnili oni swą pozycję tak bardzo, że tory si nie mogli dojść do władzy przez następne pół wieku.
Po śmierci starego króla trony Wielkiej Brytanii, Irlandii i Hanoweru objął jego jedyny syn, czterdziestocztero- letni Jerzy II, koronowany 4 października w Londynie.
9 W 1748 r. został przemianowany na 42. królewski góralski pułk piechoty (42th Royal Highland Regiment ofFoot).
Podobnie jak jego ojciec, Jerzy II był dobrze przygotowany do służby żołnierskiej (wyróżnił się w bitwie pod Oudenaarde w 1708 r.). Był ostatnim brytyjskim monarchą urodzonym poza krajem i ostatnim, który osobiście prowadził armię do boju w bitwie pod Dettingen w 1743 r. Przez znaczną część jego panowania ster rządów w Wielkiej Brytanii sprawował faworyt Jerzego I, wigowski premier Walpole, którego Jerzemu II nie uda-
Jy .i.
wało się pozbyć aż do 1742 r. W sprawach zagranicznych panowanie Jerzego II zdominowała ekspansja kolonialna w Ameryce i Indiach oraz wojny z Francją i Hiszpanią. W sprawach wewnętrznych najszerszym echem odbiła się jakobicka rebelia z 1745 r. i gregoriańska reforma kalendarza w roku 1752.
REBELIA „CZTERDZIESTEGO PIĄTEGO”
Wyruszam do Szkocji, by zwyciężyć lub zginąćksiążę Karol Edward Stuart, 1745
W IMIENIU „KRÓLA ZA MORZEM”
Po dwóch dekadach pokoju, w październiku 1739 r., Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Hiszpanii (znana jako wojna o ucho Jenkinsa). Rok później przerodziła się ona w europejską wojnę o sukcesję austriacką (1740-1748), wywołaną sporem o następstwo tronu austriackiego po śmierci cesarza Karola VI Habsburga. Stanęły w niej naprzeciw siebie Prusy, Francja, Hiszpania i Bawaria oraz Austria, Saksonia i Sardynia. W 1743 r. do wojny po stronie Austrii włączyła się Wielka Brytania, angażując się de facto w walkę przeciwko Francji. Brytyjczycy pod wodzą króla Jerzego II (16 tys. żołnierzy) wylądowali już w lipcu 1742 r. w austriackich Niderlandach (dzisiejszej Belgii), gdzie połączyli się z oddziałami hanowerskimi, heskimi i austriackimi. 27 czerwca 1743 r. armia sprzymierzonych (36 tys. żołnierzy i 98 dział) pobiła wojska francuskie (26 tys. żołnierzy i 56 dział) pod Dettingen w Bawarii. Francuzi wycofali się, a zmęczony przeciwnik nie podjął pościgu. Bitwa kosztowała sprzymierzonych 615 zabitych
i 2 tys. rannych (w tym 831 Brytyjczyków), po stronie francuskiej zginęło 931 ludzi, a ponad 3 tys. odniosło rany.
Okazja do rewanżu pojawiła się dopiero w styczniu 1744 r., gdy Francja formalnie wypowiedziała wojnę Wielkiej Brytanii. Już w listopadzie 1743 r. Ludwik XV postanowił dokonać inwazji na Anglię, mając nadzieję, że zmusi ona Brytyjczyków do wycofania swoich wojsk z kontynentu. Król Francji przeznaczył do tego celu 15 okrętów liniowych i 5 fregat pod dowództwem wiceadm. Jacques’a de Roqu- efeuila, które miały osłaniać potężną flotę transportowców z 13 tys. żołnierzy marsz. Maurycego Saskiego. Brytyjczycy mogli im przeciwstawić w kanale La Manche eskadrę 21 okrętów adm. sir Johna Norrisa, ale zorganizowana wielkim nakładem sił operacja nie doszła do skutku. Na początku marca potężny, trwający pełny tydzień sztorm w pobliżu Dunkierki rozproszył skoncentrowaną tam flotę francuską. Dwanaście statków transportowych zostało uszkodzonych, siedem z nich zatonęło wraz z załogami i żołnierzami desantu. Pozostałe, mocno uszkodzone, zawróciły do Dunkierki i innych portów francuskich. Natura jeszcze raz okazała się silniejsza od najpotężniejszych królów. Ludwik XV musiał odwołać planowaną inwazję. Wysiłki Francuzów poszły na marne, podobnie jak floty hiszpańskiej dwadzieścia pięć lat wcześniej.
Jakub Franciszek był poinformowany o wspomnianych planach. Miał nadzieję, że katolickie państwa wrogie Hanowerczykom poprą sprawę wygnanych Stuartów, a jakobici w Anglii udzielą pomocy wojskom francuskim i wykorzystają okazję do przywrócenia mu tronu. „Stary Pretendent” dawno już jednak przekroczył pięćdziesiątkę i sam nie palił się do wojaczki. Od trzydziestu lat, jakie upłynęły od jego nieudanej wyprawy do Szkocji, wiódł smutne, pełne melancholii i samotne życie pod opieką papieża Klemensa XI i jego następców. Mały dwór Stuartów w Rzymie żył głównie kłótniami i skandalami. Jakub
trwonił czas na grę w karty i nie stronił od uciech oraz zabawy, a nikt poza papieżem nie uważał go za króla. Nawet dotychczasowi sprzymierzeńcy: Hiszpania, Niemcy i Watykan odwrócili się od niego, oburzeni na sposób, w jaki traktował swoją żonę (zdradzana i nieszczęśliwa żona Jakuba umarła pogrążona w depresji w 1735 r.). Europa powoli zapominała już o sprawie Stuartów. W Anglii mało kto jeszcze go pamiętał, a dla tych Szkotów, którzy stanęli pod jego sztandarem w Braemar, był tylko mglistym wspomnieniem. W tym momencie na scenę wkroczył starszy syn Jakuba, książę Karol Edward, nazywany w odróżnieniu od ojca Młodym Pretendentem.
Karol urodził się 31 grudnia 1720 r. w Rzymie jako pierwsze dziecko Jakuba Edwarda i polskiej księżniczki Marii Klementyny Sobieskiej (w 1725 r. przyszedł na świat drugi syn tej pary, Henryk Benedykt, podobnie jak jego ojciec i brat, pretendent do tronu Anglii, Szkocji i Irlandii). Spodziewając się następcy tronu, przezorni Stuartowie podjęli wszelkie środki, aby zapewnić publiczne uznanie nowo narodzonego księcia oraz uniknąć wątpliwości i plotek, jakie towarzyszyły przyjściu na świat jego ojca. Dlatego przy narodzinach chłopca byli obecni kardynałowie ze wszystkich katolickich mocarstw europejskich, a sam fakt narodzin księcia uczczono dawno niewidzianą w Rzymie fiestą i salutem armatnim z zamku St. Angelo. Godzinę później dziecko zostało ochrzczone jako Karol Edward Ludwik Jan Kazimierz Sylwester Seweryn Maria, potem jednak książę zawsze podpisywał się tylko jednym imieniem — Karol (Charles).
Karol i jego młodszy brat nie znali zbyt dobrze matki, ponieważ w ich wczesnym dzieciństwie Klementyna, rozczarowana niewiernością i hulaszczym trybem życia męża, opuściła rodzinę i zamknęła się w klasztorze. Edukacja księcia miała charakter bardzo ogólny, a z religijnego punktu widzenia stanowiła zaskakującą mieszaninę.Wśród wychowawców
młodego Karola byli zarówno protestanci (co budziło gniew jego matki i prowadziło do częstych kłótni Jakuba z żoną), jak i katolicy. Klemens XI brał zwykle stronę Klementyny, był jednak usatysfakcjonowany nauką młodego Stuarta. Gdy Karol osiągnął trzynaście lat, papież uznał, że katolicka edukacja księcia dobiegła końca. Karol był uroczym chłopcem, energicznym i inteligentnym, odważnym aż do brawury i niespokojnym duchem. Od wczesnego dzieciństwa przejawiał zainteresowania militariami, historią, pochodzeniem własnego rodu i trzema odległymi królestwami, których nigdy nie widział. Doskonale jeździł konno, strzelał, polował i miał talent do posługiwania się bronią. Mówił i pisał, choć z błędami, po angielsku, francusku, hiszpańsku i włosku, nie było jednak nikogo, kto by go nauczył mówić narzeczem gaelickim. Choć wizerunek utrwalony na wielu portretach przedstawia go jako bladego i drobnego chłopca w jasnej peruce, wyrósł na silnego, dobrze zbudowanego i wytrzymałego fizycznie młodzieńca o przenikliwym spojrzeniui brązowych włosach. Gdy w 1737 r. wybrał się w objazd po większych włoskich miastach, wszędzie wzbudzał podziwi zyskiwał powszechną sympatię. Stał się tak popularny, że zaniepokojony tym dwór brytyjski zagroził konsekwencjami politycznymi Wenecji i Genui, które okazywały największy entuzjazm osobie młodego księcia.
Latem 1734 r. czternastoletni Karol odbył swoją pierwszą kampanię wojenną. Jako honorowy generał artylerii wziął udział w charakterze obserwatora w oblężeniu przez Francuzów i Hiszpanów okupowanej przez Austriaków Gaety1. Już wtedy mówiono, że młody książę zostanie wielkim wodzem, a czas pokazał, iż miał ku temu predyspozycje. Zaledwie kilka miesięcy po powrocie Karola do
1 Oblężenie Gaety miało miejsce podczas polskiej wojny sukcesyjnej (1733-1735) po śmierci Augusta II Mocnego, w której Francja
i Hiszpania, zjednoczone dynastią Burbonów, stanęły przeciw Anglii, Rosji i Austrii.
domu, 18 stycznia 1735 r., umarła jego matka (Jakub Franciszek przeżył żonę o ponad trzydzieści lat i zmarł, dochodząc osiemdziesiątki w swym rzymskim pałacu; synowie
/pochowali go obok matki w Bazylice Sw. Piotra w Rzymie, tak jak przystało królowi i królowej Anglii).
Gdy Karol osiągnął wiek męski, znalazł się pod presją czasu i okoliczności. Rozrzuceni po całej Europie zwolennicy Stuartów, dzięki swym arystokratycznym koneksjom, łatwo osiągali wysokie pozycje w wojsku i administracji mocarstw europejskich, więc coraz trudniej przychodziło im narażanie swoich karier dla ryzykownych powstań w Wielkiej Brytanii. Od „Wspaniałej rewolucji” w Anglii upłynęło już ponad pół wieku, panowanie dynastii hanowerskiej stało się faktem, a sprawujący łagodne rządy Jerzy II, w przeciwieństwie do swego ojca, cieszył się w kraju dużą popularnością. I wtedy do Karola uśmiechnęło się szczęście. Nowa wojna europejska, wywołana sporem o sukcesję austriacką, dała mu szansę zmierzenia się z własnym przeznaczeniem i podjęcia decydującej walkio tron dla swego ojca. Niektórzy jakobici, związani blisko z dworem francuskim, którym przewodził znany z udziału we wcześniejszych powstaniach jakobickich hrabia Ma- rischal, dopingowali Jakuba Franciszka i jego syna, śląc przesadzone wieści o tysiącach zwolenników w Angliii Szkocji, czekających tylko na odpowiedni moment do wy wołania jakobickiego powstania.
Latem 1743 r. minister stanu Ludwika XV i opiekun jakobitów, kardynał Pierre-Paul Guérin de Tencin, poinformował w tajemnicy Jakuba Franciszka w Rzymie, że w związku z planowaną inwazją na Anglię jego syn Karol Edward zostanie powitany przez Francuzów z otwartymi ramionami i otrzyma stosowną pomoc. 9 stycznia 1744 r. książę Karol, wioząc ze sobą proklamacje „Jakuba IIIi VIII” do angielskich i szkockich poddanych, w towarzystwie tylko jednego sługi opuścił incognito Rzym i drogą
morską udał się do Francji. W Awinionie spotkał się ze starym księciem Ormondem i innymi jakobitami, a następnie wyruszył do Paryża, dokąd przybył 20 stycznia. W Wersalu Karol odbył nieoficjalną rozmowę z Ludwikiem XV, który złożył mu nieokreśloną propozycję dołączenia do armii francuskiej we Flandrii. Książę pospieszył na wybrzeże i jako tajemniczy „kawaler Douglas” stanął kwaterą w Gravelines, niedaleko Dunkierki, blisko sztabu marsz. Maurycego Saskiego. Stamtąd bez wiedzy Francuzów wysłał z sekretną misją do Anglii sługę Stuartów, Duncana Buchanana, który miał się rozeznać w aktualnej sytuacji na Wyspach. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom hrabiego Marischala i innych agentów jakobickich okazało się, że zwolennicy Stuartów w Anglii nie chwycą za broń bez wsparcia Francuzów, a liczby mówiące o wielu tysiącach jakobitów gotowych stanąć do walki pod sztandarem Stuartów są dalekie od rzeczywistości.
Wieści przywiezione przez Buchanana z Anglii, które zbiegły się z katastrofą floty francuskiej pod Dunkierką, bardzo rozczarowały Karola. Po odwołaniu inwazji i wycofaniu wojsk francuskich z wybrzeża sprawa udziału księcia w operacji desantowej oraz walkach we Flandrii stała się nieaktualna. Karol przygotował formalny protest i zażądał od Francuzów pełnego wyjaśnienia motywów ich działania, czym naraził się politykom z Wersalu. Nie mogąc się pogodzić z porażką, pozostał jakiś czas w Gravelines, lobbując za pośrednictwem wysoko postawionych ja- kobitów u francuskich ministrów na rzecz projektu nowej inwazji. Nie odniosło to żadnego skutku i pogłębiło tylko niezadowolenie Ludwika XV oraz rządu francuskiego.
Po wymuszonym pod koniec lata przez Francuzów wy- jeździe z Gravelines pozbawiony funduszy Karol wrócił do Paryża. Tam otrzymał od króla Francji polecenie pozostania w ukryciu. W jednym z listów do ojca napisał, że wynajął dom na peryferiach miasta, w którym „czuje się
jak pustelnik”. W końcu, znudzony bezczynnością, przeniósł się do domu swego kuzyna Charlesa Fitz-Jamesa, syna księcia Berwicka, przy drodze z Calais do Paryża. Przez cały ten czas utrzymywał ożywioną korespondencję z ojcem i ze swoimi stronnikami w Szkocji. W sierpniu1744 r. spotkał się w Paryżu ze szkockim emisariuszem Johnem Murrayem z Broughton, który w imieniu kilku naczelników klanów z wyżyn obiecał, że Szkoci udzielą mu pomocy, jeśli przyprowadzi ze sobą co najmniej 3 tys. żołnierzy francuskich i dostarczy uzbrojenie dla 10 tys. jakobickich stronników. Od tej pory wyprawa do Szkocji stała się obsesją Karola. Wydawało się, że rok 1745 może odmienić fortunę Stuartów, a misja Murraya z Broughton urzeczywistni marzenie księcia (Broughton wrócił do Szkocji w październiku z tajną instrukcją przygotowania gruntu do zbrojnego wystąpienia na wyżynach i założenia skrytek z bronią w odległych rejonach zachodniej Szkocji, kontrolowanych przez jakobicki klan MacDonald).
Decydująca próba odzyskania tronu przez Stuartów początkowo wcale nie uwzględniała Szkocji jako głównej bazy do działań wojennych. Stuartowie skupiali swoje zainteresowania na Londynie, nie Edynburgu, a ich plany koncentrowały się na wywołaniu powstania w Anglii, zapoczątkowanego przez inwazję 10 tys. Francuzów koło Maldon w hrabstwie Essex, przy ujściu Tamizy. To regularnym żołnierzom francuskim i ich jakobickim pilotom wyznaczono rolę zainicjowania walki z Brytyjczykami, a zwolennicy Jakuba mieli się skupić pod sztandarem Stuartów dopiero pod osłoną obcych wojsk. Ewentualne lądowanie w Szkocji księcia Karola z 3 tys. Francuzów miało mieć charakter pomocniczy. Naczelnicy szkockich klanów dali wyraźnie do zrozumienia, że — podobnie jak jakobici w Anglii — staną do walki tylko w razie lądowania wojsk inwazyjnych i tylko jako siła pomocnicza dla regularnej armii francuskiej.
Odwołanie inwazji francuskiej w 1744 r. całkowicie zburzyło wspomniane plany. To postawiło księcia Karola wobec alternatywy: zrezygnować z walki albo podjąć próbę w takich warunkach, jakie istniały. „Młody Pretendent” był jednak nieodrodnym synem Stuartów, tak samo upartym i przekonanym o swym przeznaczeniu, jak jego przodkowie, Karol I i Jakub II. Niezrażony trudnościami postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Wybór Szkocji w tej sytuacji wydawał się jak najbardziej naturalny. Nie dlatego, że szkoccy górale byli najstarszymi i najbardziej gorliwymi zwolennikami Stuartów, ale dlatego, iż tylko oni mogli szybko wystawić armię gotową wesprzeć planowane powstanie.
Siedząc w gościnie u księcia Fitz-Jamesa na podpary- skiej prowincji, Karol, nawet jeśli wiedział, że militarna pozycja Francuzów mocno osłabła i operacja desantowa przeciwko Anglii jest mało prawdopodobna, nie ustawał w wysiłkach, śląc petycje do królewskich ministrów wojnyi finansów w sprawie inwazji. Chociaż czuł na sobie oddech francuskich agentów i brytyjskich szpiegów, śledzących każdy jego krok, starał się wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść. Napisał do Ludwika XV, przebywającego od maja1745 r. przy armii Maurycego Saskiego we Flandrii, że jeśli Francuzi wyślą do Anglii desant 12 tys. żołnierzy z zapasami broni, angielscy jakobici są gotowi wyprowadzić w pole nawet 30 tys. ludzi. W duchu liczył na to, że nawet gdyby pierwsze żądanie zostało odrzucone, w drodze kompromisu dostanie przynajmniej 3 tys. żołnierzy francuskich lub hiszpańskich do zainicjowania jakobickiego powstania w Szkocji2. Apele Karola budziły rosnącą irytację na dworze Ludwika XV. Francja była rozczarowana księciem, którego zaczęto postrzegać jako człowieka niebezpiecznego
2 Miały to być: Brygada Irlandzka, dwa bataliony piechoty francuskiej i pułk spieszonych dragonów.
Kpt. Robert CampbellMjr Robert Duncanson
Król Jakub II John Graham z Claverhouse, wicehrabia Dundee
Bitwa pod Gleshiel, 1719 r.
James Butler, książę Ormond
KardynałHenryk Benedykt Stuart
Książę Karol Edward Stuart
KsiążęJakub Franciszek Edward Stuart
Stary Pretendent
Maria Klementyna Sobieska
Ludwik XV
Kontradm. George Byng
Król Jerzy II
Gen. John Wade
Książę Karol wznosi sztandar w Glenfinnan
Bitwa „Liona” z „L’Elizabeth”
Karykatura gen. Johna Cope’aKsiążę Cumberland
Lord George MurrayGen. John Campbell, lord Loudon
Lord John DrummondLord David Ogilvy
James Moray z AbercairneyJohn Campbell, książę Argyll
Gen. William Keppel, hrabia Albemarie
George Mackenzie, hrabia CromartieSzkocki góral
Simon Fraser, lord Lovat
i nieprzewidywalnego. Na początku 1745 r. okazało się, że Ludwik XV nie odda mu nawet niewielkiej liczby żołnierzy na wyprawę do Szkocji. „Nawet ślepiec widzi, że Francja tylko bawi się mną jak zabawką” — miał powiedzieć książę, rozżalony postawą Francuzów.
Karol nie zamierzał się jednak poddawać, nawet gdy stracił szansę na sojusznicze wsparcie. Przez całą mroczną zimę 1744-1745 przygotowywał swoje szkockie przedsięwzięcie, nie zrażając się listami słanymi od czasu do czasu przez Broughtona i zawierającymi opinie czołowych szkockich jakobitów na temat planowanej wyprawy do Szkocji (prawie wszyscy, z wyjątkiem młodego Jamesa Drummon- da, księcia Perth, byli jej przeciwni, uważając, że bez poparcia Francji bunt jest z góry skazany na niepowodzenie). Zawiedziony intrygami nielubianego Marischala i bliskich mu ludzi, wykluczył ich ze swego otoczenia. Wyjeżdżając co jakiś czas incognito do Paryża, w tajemnicy przed Francuzami i starym środowiskiem jakobickim, znalazł wśród przebywających na emigracji Szkotów i Irlandczyków nowych ludzi, gotowych służyć mu radą i pieniędzmi. Nie powiadamiając ojca, który był przeciwny wszczynaniu jakiegokolwiek powstania bez pomocy francuskiej i doradzał synowi uległość wobec Francuzów, oraz w tajemnicy przed Ludwikiem XV, z nadejściem marca kazał zastawić w Rzymie klejnoty po zmarłej matce, które były przeznaczone na jego małżeńskie wiano, i zaciągnął pokaźny kredyt u dwóch irlandzkich bankierów z Paryża: George’a Watersa i jego syna George’a Johna. Za uzyskane w ten sposób pieniądze spłacił swoje długi we Francji, kupił broń i amunicję, najął ludzi i przy pomocy dowodzącego Brygadą Irlandzką gen. Charlesa O’Briena, lorda Clare, wyczarterował dwa okręty, które miały go przewieźć do Szkocji.
Pod koniec kwietnia 1745 r. przygotowania do inwazji były na ukończeniu. Zazwyczaj dobrze poinformo wani Francuzi nie mieli pojęcia o rzeczywistych planach
księcia. Po finalizacji przygotowań, na początku czerwca, Karol pod pozorem polowania wyjechał do zamku Navarre, koło Evreux w Normandii, należącego do jego francuskiego przyjaciela Charles’a Godefroya, księcia de Bouillon.12 czerwca, przed wyjazdem z Navarre, książę napisał do ojca, że wyrusza do Szkocji,by „zwyciężyć lub zginąć”(gdy list ten dotarł do Rzymu, Jakub był bardzo zaskoczony, aleKarol znajdował się już w Szkocji i „Stary Pretendent” nie mógł zrobić nic, aby zatrzymać syna, którego czyn wzbudził jego podziw). Po powrocie do Paryża i złożeniu pożegnalnej wizyty Fitz-Jamesowi, w drugiej połowie czerwca, książę i jego wspólnicy w przebraniu oraz pod fałszywymi nazwiskami opuścili stolicę Francji i udali się różnymi drogami do Nantes, aby uniknąć francuskich i angielskich szpiegów, a także lepiej ukryć swoje zamiary.
W skład ścisłego sztabu księcia wchodziło siedmiu ludzi. Najważniejszym z nich był William Murray, markiz Tullibardine, weteran jakobickich powstań w 1715 i 1719 r., za udział w nich pozbawiony dóbr i tytułu księcia Atholl. Obok niego znajdowali się dwaj inni Szkoci, sir John MacDonald, były oficer kawalerii w służbie hiszpańskiej, oraz paryski bankier Aeneas MacDonald, który miał szerokie kontakty w zachodniej Szkocji i gościł księcia w swoim domu, gdy ten przebywał w stolicy Francji. Pozostali to trzej Irlandczycy: wychowawca młodego księcia, sir Thomas Sheridan, weteran walk znad rzeki Boyne, pyszałkowaty oficer płk John William O’Sullivan, duchowny John Kelly, sekretarz księcia, zbiegły w 1736 r. z więzienia w Tower, oraz jedyny Anglik w grupie Francis Strickland, katolicki szlachcic z hrabstwa Westmoreland, osiadły w Rzymie po powstaniu 1715 r. Wśród osób wtajemniczonych byli także zaufany kurier jakobitów Duncan Buchanan, szkocki sługa księcia Duncan Cameron oraz Antoine (Anthony) Walsh, francusko-irlandzki kupiec z Nantes, pochodzący z katolickiej rodziny zmuszonej do
emigracji po nieudanej próbie odzyskania tronu Anglii przez Karola II w 1651 r. Ten ostatni był właścicielem okrętu, który miał zabrać księcia do Szkocji. W ich towarzystwie znajdował się jeszcze jakobicki korsarz w służbie francuskiej Walter Ruttlidge z St. Molo, dzięki któremu udało się zdobyć drugi okręt i materiały wojenne na wyprawę do Szkocji3.
20 czerwca Karol i jego towarzysze popłynęli z Nantes rybacką łodzią do ujścia Loary i wieczorem następnego dnia zaokrętowali się w St. Nazaire na lekką, 16-działową fregatę Walsha o nazwie „La Doutelle”4. Dwa dni późniejpożeglowali ku pobliskiej wyspie Belle-lle. Dla bezpieczeństwa książę i jego ludzie występowali wobec załogi okrętu incognito i tylko jeden Walsh znał ich prawdziwą tożsamość oraz zamiary5. Na wyspie pozostali do 4 lipca, czekając na przybycie z Brestu zdobytego kiedyś na Brytyjczykach starego francuskiego okrętu liniowego „L’Elisabeth” (64 działa, dowódca kpt. D’Eau), który miał ich eskortować do Szkocji6. Na jego pokładzie znajdowało się już 100 żołnierzy z Brygady Irlandzkiej pod komendą kpt. Thomasa Conwaya, zwerbowanych pod pozorem udziału w prywatnym przedsięwzięciu kaperskim, oraz kompania 60 ochotników francuskich, gotowych jechać z Karolem
3 Dzięki wystawionym przez rząd listom kaperskim mieli oni swobodę działania i nie podlegali oficjalnej kontroli w portach francuskich.
4 W niektórych źródłach występuje też pod nazwą „Du Teillay”.5 Karol zapuścił w tym celu brodę i przedstawiał się jako student
katolickiego Kolegium Szkockiego (Collegium Scoticum) w Paryżu, które było europejskim centrum ruchu jakobickiego.
6 Karol otrzymał zgodę francuskiego ministra marynarki na wypożyczenie „L’Elisabeth” pod pozorem udziału w akcji kaperskiej i nawiązania komunikacji z jakobitami w Szkocji. Wynajmowanie królewskich okrętów było w tym czasie normalną praktyką. Kiedy Francuzi zaczęli coś podejrzewać, okręt został zatrzymany w Breście, ale wysoka łapówka wręczona przez Walsha pozwoliła mu na wyjście z portu.
do Szkocji. Dopiero wtedy książę ujawnił swoje plany i wysłał przez Ruttledge’a listy z wyjaśnieniami do Ludwika XV i jego ministra spraw zagranicznych, markiza d’Argensona.
5 lipca „La Doutelle” i „L’Elisabeth” wyszły przypięknej pogodzie z Belle-lle i pożeglowały ku brzegom zachodniej Szkocji. Pech nie przestawał prześladować Karola. Nieprzyzwyczajony do morskich podróży, książę zapadł na chorobę morską i spędził większość rejsu, leżąc w koi. Na dodatek cztery dni po wyjściu z portu ekspedycja została zaatakowana u brzegów Kornwalii przez patrolujący ten akwen brytyjski okręt liniowy „Lion” (58 dział, dowódca kpt. Percy Brett). Doszło do pojedynku pomiędzy jednostką brytyjską i „L’Elisabeth”. W pięciogodzinnej , zażartej bitwie morskiej oba okręty zostały poważnie uszkodzone i dopiero nadchodzący zmierzch przerwał krwawe zmagania. „Lion”, który stracił wszystkie maszty, z trudem odpłynął do Plymouth z rannym kapitanem oraz 45 zabitymi i 107 rannymi marynarzami. Teoretycznie zwycięska „L’Elisabeth”, przewożąca żołnierzy irlandzkich oraz działa, muszkiety i miecze przeznaczone do wsparcia powstania, także poniosła znaczne straty. Okręt nie był w stanie kontynuować rejsu i musiał zawrócić do Brestu z ludźmi oraz większą częścią cennego ładunku7. Był to poważny cios dla ekspedycji Karola. Większość jego towarzyszy skłaniała się do powrotu, ale zdeterminowany książę i tym razem się nie poddał i pożeglował do Szkocji prawie sam. 11 lipca szybka „La Doutelle”, która podczas walki z „Lionem” przezornie trzymała się poza zasięgiem angielskich dział, omal nie wpadła w ręce innego okrętu brytyjskiego, ale dzięki pomyślnemu wiatrowi zdołała uciec pogoni, rozwijając wszystkie żagle. Wresz-
7 Do czerwca 1745 r. Karol zmagazynował w Nantes 20 lekkich dział, 2 tys. muszkietów i 1,8 tys. mieczy oraz znaczne zapasy prochu i amunicji.
cie, 23 lipca, po osiemnastu dniach żeglugi z przygodami Karol i jego towarzysze wylądowali na niewielkiej skalistej wysepce Eriskay, leżącej pomiędzy wyspami Barra i South Uist w archipelagu Hebrydów Zewnętrznych, kontrolowanej przez katolicki klan MacDonaldów z Wysp, znany jako klan Ranalda (Clanranald).
Pierwotnie Karol zamierzał wylądować na wyspie Muli w archipelagu Hebrydów Wewnętrznych, oddzielonej od głównego lądu tylko wąską cieśniną Sound of Muli i praktycznie niedostępnej dla szpiegów rządowych. Przekonał go do tego sir Hector MacLean, kolejny szkocki emisariusz, który odwiedził go we Francji zimą 1744-1745, obiecując zbrojną pomoc swojego klanu oraz klanów MacDonald, Cameron, MacGregor, MacPherson i Stewart. Niestety plan ten upadł, kiedy sir Hector tuż po powrocie do Szkocji został aresztowany z listami Karola do czołowych szkockich jakobitów (Murraya z Broughton i księcia Perth) i osadzony w lochach zamku edynburskiego.
Pierwsze spotkanie, do jakiego doszło 24 lipca na Eriskay z Aleksandrem MacDonaldem z Boisdale, bratem Ranalda MacDonalda z Nunton, naczelnika Clanranal- dów mieszkającego na wyspie Benbecula, było dla Karola niemiłym zaskoczeniem. Boisdale był zszokowany tym, że książę przybył w tak nielicznym towarzystwie i bez wsparcia Francuzów. W szorstkich słowach oświadczył, że Karol nie ma czego szukać w Szkocji i poradził mu, by jak najszybciej wracał do domu i poczekał na bardziej sprzyjające okoliczności.
— Ależ Panie, ja właśnie przybyłem do domu — odparł na to Karol — i nie zamierzam stąd nigdzie wracać. Poza tym, jestem przekonany, że moi wierni górale staną u mego boku.
Boisdale wyraził powątpiewanie, ale dodał, że skoro Karol jest pewien poparcia, pomoże mu się skontaktować z lokalnymi przywódcami Clanranaldów i w przeprawie
na stały ląd, aby książę osobiście przekonał się, na czyją pomoc może liczyć. Wysławszy wprzód paru posłańców do Broughtona, księcia Perth i innych przyjaciół w Szkocji, po dwóch dniach pobytu na Eriskay książę Karol i jego ludzie opuścili wyspę i po całonocnej żegludze dotarli do głównego lądu w krainie Lochaber w zachodniej Szkocji. 25 lipca rano zeszli na ląd w Borrodale, w niewielkiej zatoczce Loch nan Uamh w dzikim regionie Moidart, obok farmy należącej do miejscowego dzierżawcy Clanranaldów Angusa MacDonalda. Na pięknej plaży Borrodale czekała na nich mała grupa MacDonaldów, którzy spodziewali się regularnych żołnierzy francuskich. Zamiast tysięcy Francuzów zdumieni górale zobaczyli tylko księcia Karola i paru jego towarzyszy, płynących do brzegu niewielką łodzią wiosłową. Od miejsca lądowania grupkę osób towarzyszących Karolowi przyjęto nazywać romantycznie siódemką z Moidart (The Seven Men of Moidart)*.
25 lipca w Borrodale Karol otrzymał pierwsze wsparcie ze strony miejscowych górali. Poparło go trzech przywódców Clanranaldów: Ranald MacDonald, wykształcony w Paryżu syn szefa klanu z Benbeculi, oraz Alexander MacDonald z Glenaladale i Aeneas MacDonald z Dalelii. Krótko potem przybyło 150 Clanranaldów, którzy zostali jego pierwszą strażą przyboczną. Podczas pobytu w Borrodale Karol spotykał się z szefami okolicznych klanów i rozsyłał kolejne wezwania do jakobickich stronników, prosząc ich, aby „doradzili wszystkim przyjaciołom, by byli w gotowości dołączyć do niego”. Nastrój księcia wyraźnie się poprawił, o czym świadczy wysłany za pośrednictwem Walsha list do ojca z 4 sierpnia, w którym napisał: „Dołączyli tu do mnie dzielni ludzie, tak jak tego oczekiwałem, i jestem gotów polec na czele tych odważnych ludzi, których tu znalazłem”.
8 Buchanana i Camerona, jako ludzi niskiego stanu, historia niesprawiedliwie pominęła.
Do 10 sierpnia Karol i jego towarzysze pozostali w Borrodale. Wyładowali skromne zapasy, których główną część stanowiło 1 tys. muszkietów z amunicją i francuska brandy, „trunek absolutnie niezbędny na szkockich wyżynach”. Następnego dnia książę z bronią, bagażami i eskortą Clanranaldów ruszył z Borrodale wzdłuż brzegu do siedziby Donalda MacDonalda z Kinlochmoidart, jednego z braci bankiera Aeneasa. Przez kolejny tydzień gościł w jego domu, próbując zorientować się, na jakie poparcie może liczyć.
Karol był bardzo zaskoczony, widząc, że początkowo poparcie górali okazało się nader skąpe. Po przybyciu do Kinlochmoidart miał do dyspozycji tylko 200 zbrojnych ludzi, prawie samych Clanranaldów pod wodzą młodego Ranalda MacDonalda. Przez trzy tygodnie pobytu w Szkocji jego posłańcy nie ustawali jednak w wysiłkach, roznosząc listy i wezwania do walki, a osobisty urok księcia, energia, szkocki strój i jego ujmujące maniery sprawiły, że wkrótce kilku lojalnych naczelników sprowadziło swoich ludzi, aby wziąć udział w podniesieniu królewskiego sztandaru.
Najważniejszymi osobami, które odpowiedziały na apel Karola, byli: Donald Cameron z Lochiel, szef klanu Cameron (najstarszy syn Johna Camerona, który walczył w powstaniu 1719 r.), i Alexander MacDonald, szef klanu z Keppoch. Obaj, stając u boku księcia, wcale nie byli pewni sukcesu powstania, ale nie wahali się długo, bo poczucie lojalności wobec Stuartów okazało się silniejsze niż ostrożność. Było to o tyle ważne, że Lochiel, jako ojciec dwunastu córek, które wydał za przedstawicieli innych klanów, miał na zachodnich wyżynach ogromne wpływy i jego pomoc dla jakobitów była wprost nieoceniona. MacDonald z Keppoch był z kolei doskonałym żołnierzem, mającym za sobą służbę w armii francuskiej, a na dodatek panem krainy, w której Karol zamierzał zebrać siły do walki. Zanim podniesiono królewski sztandar, Lochiel,
człowiek doświadczony i rozsądny, odradzał Karolowi pośpiech, ale: „Karol, którego umysł był w największym stopniu naznaczony niecierpliwością, nie zwracał uwagi na te propozycje, i odpowiedział, że jest gotowy zaryzykować, stawiając wszystko na jedną kartę. Powiedział, że za parę dni z niewielką liczbą przyjaciół, jakich ma, podniesie królewski sztandar i ogłosi ludziom w Brytanii, że Karol Stuart przybył, aby zgłosić swoje pretensje do korony swoich przodków, i czyniąc to, wygra lub zginie”9.
— Lochiel — rzekł książę do Camerona — jesteś naszym najwierniejszym przyjacielem, ale możesz zostać w domu i dowiedzieć się o moim losie z gazet.
— Nie — odparł Lochiel. — Podzielę los mego księcia, a ze mną wszyscy, nad którymi dała mi władzę natura lub fortuna.
Poprawiło to nastrój księcia do tego stopnia, że pochwalił nawet surowy klimat Szkocji, pisząc w jednym z listów do ojca:
„Czuję się na zdrowiu w tych dzikich górach lepiej, niż podczas Szczęśliwej Kampanii [oblężenia Gaety w 1734 r.— J.W.] i sypiam wygodniej, leżąc na ziemi, niż zwykłem to czynić w pałacu w Rzymie
Wieści o przybyciu Karola do Szkocji i coraz większe poparcie wśród klanów zelektryzowało górali, którzy wyciągnęli z ukrycia broń i coraz śmielej zapuszczali się w pobliże garnizonów rządowych. 14 sierpnia, podczas pobytu Karola w Kinlochmoidart, oddział MacDonaldów z Keppoch pojmał 60 żołnierzy brytyjskich i ich dowódcę kpt. Johna Swetenhama, przysłanego z Ruthven na inspekcję garnizonu w Fort William. Dwa dni później na północ od Fort William, koło zniszczonego kamiennego mostu
9 R . C h a m b e r s , R . F o r b e s , Jacobite memoirs of the rebellion of 1745, Edinburgh 1834, s. 24.
10 J.L. R o b e r t s , The Jacobite Wars: Scotland and the Military Campaigns of 1715 and 1745, Edinburgh 2002, s. 80.
na rzece Spean, doszło do pierwszej potyczki jakobitów z oddziałem wojsk rządowych. Kapitan Donald MacDonald z Tirnadris z jedenastoma ludźmi i dudziarzem z klanu z Keppoch zatrzymał w zasadzce przy moście dwie kompanie 1. pułku królewskiej szkockiej piechoty (Royal Scots) kpt. Johna Scotta. Oddział ten, liczący 85 żołnierzy, został wysłany z Fort Augustus w celu wzmocnienia garnizonu w Fort William. Zatrzymany przy Spean Bridge kpt. Scott, nie wiedząc, z jak licznym przeciwnikiem ma do czynienia, po stracie kilku ludzi dał sygnał do odwrotu, podczas którego został otoczony przez większe siły MacDonaldów z Keppoch i ich kuzynów MacDonaldów z Glengarry (znanych jako klan MacDonnel). Ranny i wystraszony groźbą wycięcia w pień całego oddziału, Scott skapitulował na honorowych warunkach. W potyczce koło Spean Bridge poległo tylko dwóch lub trzech żołnierzy brytyjskich, nie licząc paru rannych, ale ta pierwsza pomyślnie przelana krew dała jakobitom sygnał do akcji.
18 sierpnia książę Karol, w asyście przybyłego do Kinlochmoidart Murraya z Broughton i swoich Clanranaldów, ruszył do Dalelii, na północnym brzegu Loch Shiel. Następnego dnia rano książę i jego towarzysze popłynęli z Glenaladale trzema łodziami wiosłowymi w górę jeziora do Glenfinnan, około 25 km na zachód od Fort William. W poniedziałek, 19 sierpnia, w południe, Karol wspiął się na mały pagórek na wschodnim brzegu Loch Shiel, a towarzyszący mu markiz Tullibardine i dwaj chorążowie z małego klanu MacPhee przy piskliwych dźwiękach dud uroczyście wznieśli królewski sztandar Stuartów. Symboliczne rozwinięcie czerwono-niebieskiej płachty z jedwabiu z białym polem pośrodku, na którym wkrótce wyszyto łacińskie motto Tandem Triumphans („W końcu zwycięscy"), rozpoczęło decydującą walkę o odzyskanie tronu dla Jakuba Franciszka. Tullibardine odczytał jeszcze manifest „Starego Pretendenta” i ogłosił jego decyzję o nadaniu synowi
tytułu regenta. Uroczystość, w której wzięli udział przybyli z księciem Clanranaldowie oraz Cameron z Lochiel i 700 jego ludzi (a także wzięty do niewoli kpt. Swetenham z żołnierzami), zakończył toast wzniesiony za „króla za wodą” brandy przywiezioną przez Karola z Francji. Dwa dni potem, zanim jeszcze książę otrzymał formalne przyrzeczenie wsparcia ze strony góralskich klanów, „La Doutelle”z Wal- shem na pokładzie odpłynęła do Francji11.
* *
Karol został w Glenfinnan tylko jedną noc. 20 sierpnia ruszył wolno w kierunku Loch Lochy, czekając, aż zbierze się więcej jego stronników: Cameronów, MacDonaldów, MacDonnellów, McPheesów, MacPhersonów i Stewartów. Codziennie do jego obozu przybywali nowi ludzie. Godzinę po podniesieniu sztandaru szef klanu z Keppoch przyprowadził 300 swoich górali, a przybyły wraz z nim Donald MacDonald z Tirnadris podarował księciu pięknego konia odebranego kpt. Scottowi. Ich przybycie podniosło liczbę książęcych górali do 1,2 tys. „całkiem dobrze uzbrojonych, dzielnych i rezolutnych ludzi”. W ciągu tygodnia siły te miały ulec podwojeniu.
Faktycznie początkowo Karola poparło tylko sześć klanów. Naczelnicy pozostałych zostali w domach, nie wyłączając wpływowego sir Aleksandra MacDonalda ze Sleat na wyspie Skye oraz naczelnika klanu MacLeod ze Skye, Normana MacLeoda, którzy w obawie przed atakiem brytyjskiej floty skrytykowali „niedorzeczny plan” księcia i oświadczyli, że nie chcą mieć nic wspólnego z „pretendentem księciem Walii i jego szalonymi ludźmi”12. Mimo
11 Za przewiezienie Karola do Szkocji Walsh otrzymał 2 tys. funtów nagrody, a 20 października 1745 r. Jakub nadał mu tytuł hrabiego. Po wysadzeniu pasażerów Walsh przez dwa tygodnie prowadził działania korsarskie u brzegów zachodniej Szkocji.
12 Klan MacLeod popierał Karola I podczas angielskiej wojny domowej .W 1651 r. około 800 MacLeodów wzięło udział w bitwie pod Worcester, gdzie 500 z nich poległo. Po restauracji Stuartów w 1660 r.
to Karol nie tracił nadziei na uzyskanie większego poparcia dla sprawy Stuartów. 22 sierpnia wysłał z Kinlocheil wiele listów do jakobitów w całej Szkocji, żądając pomocy militarnej i finansowej. W jednym z typowych listów, adresowanym do Jamesa Murraya z Abercairney, pisał: „Piszę, by cię poinformować, że wzniosłem królewski sztandar i oczekuję pomocy ze strony wszystkich moich przyjaciół. W szczególności potrzeba mi pieniędzy [...]. Pragnę, byś dostarczył pieniądze mojemu wysłannikowi lub przesłał je przez zaufanego człowieka, gdziekolwiek będę się znajdował [...]”13.
Dzięki rozsyłanym po całej Szkocji proklamacjom i pomocy energicznego Donalda Camerona z Lochiel oraz Aleksandra MacDonalda z Keppoch książę zdołał zebrać pierwszą armię i zaopatrzyć ją w skromne zapasy żywności.
Brak wiary w powodzenie rebelii u niektórych naczelników klanów, którzy nie chcieli narażać swoich ludzi na niepotrzebne ryzyko, był istotną przeszkodą, ale poza tym wiele czynników sprzyjało księciu Karolowi. Rozbrojenie klanów z wyżyn, zarządzone po upadku powstania 1715 r. przez gen. Cadogana i powtórzone dziesięć lat później przez gen. Wade’a, zostało przeprowadzone w taki sposób, że wiele klanów zdołało ukryć swoją broń i mogło jej teraz użyć do walki przeciwko niepopularnemu wśród jakobitów rządowi. W rzeczywistości rozbrojono tylko MacKayów, Campbellów i Sutherlandów, którzy byli lojalni wobec dynastii hanowerskiej i chętnie wyddali broń właśnie po to, aby udowodnić swoje oddanie władzy. Pozostałe klany, zwłaszcza te, które zawsze wspierały Stuartów, oszukały Wade’a, oddając
przywódcy klanu uznali, że Karol II nie okazał im należytej wdzięczności, i poprzysięgli, że nigdy już nie poprą Stuartów. Nie wzięli udziału w kampanii Claverhouse’a w latach 1688-1689 ani powstaniach w latach 1715 i 1719, a w 1745 r. większość z nich stanęła po stronie rządu.
13 P.H. S t a n h o p e, History of England fr om the Peace of Utrecht to the Peace of Aix-La-Chape Ile, t. 3, London 1838, s. 421.
mu głównie oręż stary i nienadający się do użytku, a lepsze strzelby,miecze i topory dobrze zabezpieczyły i ukryły w sobie tylko znanych górskich kryjówkach, by były gotowe do walki w godzinie nowej próby. Dzięki ustawom o rozbrojeniu z lat 1716 i 1725 lojalne wobec rządu klany góralskie pozostały praktycznie bezbronne, a jakobici ściągający tłumnie pod sztandar Karola byli uzbrojeni równie dobrze jak ich poprzednicy, którzy walczyli na Sheriffmuir.
Karol miał jeszcze inną przewagę. Komunikacja pomiędzy odległymi regionami Szkocji a Londynem była ograniczona i czasami informacje o tym, co się dzieje na północy, docierały do stolicy po wielu tygodniach. Książę podniósł swój sztandar i zebrał wokół siebie klany, zanim jeszcze rząd w Londynie uzyskał potwierdzenie jego pobytu w Szkocji. Wiele innych drobniejszych spraw świadczyło także na jego korzyść. Jedną z nich była niepopularność londyńskiego sekretarza stanu do spraw Szkocji. W 1745 r. stanowisko to zajmował John Hay, markiz Tweeddale, człowiek słaby, niezdecydowany i wyjątkowo niekompetentny. Anglia była wplątana w wojnę europejską i walki z Francuzami w Ameryce (tam konflikt był znany jako wojna króla Jerzego), a jej prestiż został poważnie osłabiony niedawną klęską w bitwie pod Fontenoy14. Prawie cała armia brytyjska została wysłana na wojnę do Flandrii. Na Wyspach Brytyjskich stacjonowało tylko 10 tys. regularnych żołnierzy, w tym 6 tys. w samej Anglii. Król Jerzy II wyjechał do Hanoweru, aby być bliżej swoich wojsk i młodszego syna Wilhelma Augusta, księcia Cumberland, który dowodził armią na kontynencie. Na korzyść Karola działały także: od
14 Bitwa pod Fontenoy w Belgii, stoczona 11 maja 1745 r., przyniosła zwycięstwo armii francuskiej marsz. Maurycego Saskiego (45 tys. żołnierzy i 36 dział) nad armią sprzymierzonych (47 tys. Holendrów, Hanowerczyków i Anglików oraz 91 dział), dowodzoną przez ks. Cum- berlanda. W bitwie tej szczególnie wyróżniła się Brygada Irlandzka, walcząca po stronie Francuzów.
wieczny szkocki nacjonalizm, opozycyjny do unii z 1707 r., katolickie sympatie dla Stuartów i umiłowanie tradycyjnego stylu życia szkockich górali.
Władze brytyjskie zostały powiadomione o wyprawie Karola do Szkocji ze znacznym opóźnieniem. Powstania jakobitów spodziewano się już wczesną wiosną 1744 r. Odwołanie francuskiej inwazji przyniosło uspokojenie nastrojów i później mało kto wierzył w możliwość wybuchu insurekcji, dlatego desperacka akcja Karola była dla rządu sporym zaskoczeniem. Informacje o wypłynięciu księcia z Nantes przekazano markizowi Tweeddale’owi 30 lipca, ale i wtedy nie chciano wierzyć, że Karol zaryzykuje bez mocnego wsparcia Francuzów. Na wszelki wypadek, 6 sierpnia, rząd wydał proklamację, wyznaczając za głowę Karola nagrodę w wysokości 30 tys. funtów, co w owym czasie było sumą zawrotną, i aż nadto widoczną zachętą do ewentualnego morderstwa15. Do Edynburga potwierdzona wiadomość o lądowaniu Karola dotarła dopiero 8 sierpnia, dwa tygodnie po pojawieniu się księcia u wybrzeży Szkocji, za pośrednictwem wpływowego polityka szkockiego Duncana Forbesa z Culloden, przewodniczącego Sądu Najwyższego. Forbes dowiedział się o tym z listu datowanego na 3 sierpnia od Normana MacLeoda ze Skye, który zastrzegł sobie jednak, aby nie ujawniać jego i sir Aleksandra MacDonalda jako źródła pochodzenia informacji. Jeszcze tego samego dnia wieść o przybyciu księcia do Szkocji rozeszła się po całym kraju, a nazajutrz Forbes w asyście płk. Johna Campbella, lorda Loudoun (późniejszego gubernatora Wirginii i naczelnego dowódcy wojsk brytyjskich w Ameryce) pospieszył do Inverness, aby podnieść lojalne klany i organizować obronę na północy16.
15 Karol odpowiedział na to własną proklamacją, oferując taką samą sumę za głowę Jerzego II.
16 Oficjalną informację o lądowaniu Karola opublikowała 11 sierpnia wychodząca w Edynburgu gazeta „Gazette of Saturday”.
W 1745 r. naczelnym dowódcą wojsk w Szkocji był gen. por. sir John Cope, weteran wojen na kontynencie, niecieszący się jednak sympatią rządu. Kwatera Cope’a znajdowała się w Edynburgu, a on sam miał pod swoimi rozkazami 3850 żołnierzy, w zdecydowanej większości piechurów, rozrzuconych po całym kraju. Prawie wszyscy byli nowymi rekrutami lub nie mieli dostatecznego wyszkolenia (dwa pułki dragonów były najmłodsze w całej armii). Załogą zamku edynburskiego dowodził stary angielski oficer kawalerii gen. por. Joshua Guest. Jeszcze w lipcu, przed nadejściem wiadomości o lądowaniu Karola, Cope próbował ostrzec rząd i napisał do markiza Tweeddale’a w Londynie, żądając przysłania z Anglii dział oraz wyszkolonych artylerzystów. Zasugerował także podjęcie pewnych środków zaradczych. Przypominał, że po rozbrojeniu wyżyn rząd nie będzie mógł liczyć na zbrojne poparcie lojalnych klanów, a książę z pewnością przywiezie uzbrojenie dla jakobitów, co naruszy równowagę sił pomiędzy przeciwnikami i zwolennikami rządu. Dlatego proponował rozdanie lojalistom broni z arsenału w zamku edynburskim (gdzie na początku lipca znajdowało się 5 tys. sztuk uzbrojenia), ściągnięcie z pastwisk koni dragonów i odwołanie z urlopów oficerów armii rządowej. Rady Cope’a początkowo zignorowano, wyśmiewając go jako wystraszonego panikarza. Dopiero kiedy w Londy- nie zrozumiano, że książę wylądował na ziemi brytyjskiej, a wybuch rebelii jest nieunikniony, 19 sierpnia Cope otrzymał formalny rozkaz zebrania rozproszonych sił i podjęcia zdecydowanych działań przeciwko jakobitom.
Generał Cope stanął przed trudnym wyborem. Mógł pozostać na miejscu i bronić linii rzeki Forth, jak to uczynił książę Argyll w 1715 r., lub pomaszerować na wyżyny i zgnieść bunt, zanim jego płomień rozgorzeje na dobre, jak to zrobił gen. Wightman w roku 1719. Bierne oczekiwanie w defensywie nie wchodziło w rachubę, gdyż takie dzia
łanie pozostawiałoby większość Szkocji w rękach jakobitów. 8 sierpnia, tuż po alarmie podniesionym przez Forbe- sa, Cope nakazał koncentrację swoich sił i magazynowanie zapasów w Stirling, puszczając w ruch piece do wypieku chleba w Leith, Stirling i Perth „dzień i noc, nie wyłączając niedzieli”. Otrzymawszy rozkaz Tweeddale’a, zdecydował, że pozostawi połowę armii do obrony nizin, a z resztą wojska pomaszeruje do Fort Augustus i po ustanowieniu tam swojej bazy operacyjnej wyda jakobitom decydującą bitwę na ich terenie. Jednocześnie pokazem siły zamierzał zniechęcić niezdecydowane klany do poparcia powstania.
19 sierpnia, w dniu, w którym Karol wzniósł swój sztandar w Glenfinnan, Cope z kilkoma oficerami wyruszył z Edynburga do Stirling. Następnego dnia wyma- szerował na północ, prowadząc ze sobą ponad 1,4 tys. piechoty z 4 działami, w tym dwie kompanie rządowych górali lorda Johna Murraya (przyrodniego brata markiza Tullibardine’a), którzy mieli pełnić rolę zwiadowców i osłaniać maszerującą kolumnę, oraz tabory z żywnością na trzy tygodnie. Przed wymarszem wzmocnił garnizony rządowe w Edynburgu, Stirling, Glasgow i Inveraray. Całą kawalerię, która nie nadawała się do działań w górach i której nie mógł zapewnić dostatecznej ilości furażu, pozostawił do obrony linii rzeki Forth (13. pułk dragonów Gardinera) i Edynburga (14. pułk dragonów Hamiltona).21 sierpnia stracił cały dzień, czekając w Crieff na spóźnioną dostawę sucharów i wezwanych na spotkanie z nim naczelników lojalnych klanów. Przybyło ich tylko pięciu, a i ci oświadczyli, że nie będą mogli udzielić mu pomocy. Na dodatek zdezerterowało wielu góralskich żołnierzy z oddziałów Murraya, więc Cope był gotów zawrócić do Stirling, ale nie pozwalał mu na to wyraźny rozkaz Tweeddale’a. Odesłał tylko 700 muszkietów, w które zamierzał uzbroić lojalne klany góralskie, i ruszył dalej na północ. Kilka dni później w pobliżu Fort Augustus dopadły go
jeszcze gorsze wieści. Po przybyciu 26 sierpnia, do Dal- whinnie, około 30 km od celu, dowiedział się od uwolnionego pięć dni wcześniej na słowo kpt. Swetenhanna, który był świadkiem uroczystości w Glenfinnan, że Karol może mieć już pod swoimi rozkazami 3 tys. ludzi z 20 działami. Swetenham ostrzegł, że jakobici prawdopodobnie planują zasadzkę na siły rządowe na zdradzieckiej przełęczy Corrieyairack, przez którą biegła wąska, pełna serpentyn górska droga wojskowa z Dalwhinnie do Fort Augustus, wybudowana przez gen. Wade’a w 1731 r. (miejscowi ludzie nazywali przełęcz Corrieyairack DeviVs Staircase— „Schodami Diabła”).
Cope, który uznał, że pozycja w Corrieyairack jest zbyt trudna do sforsowania, bojąc się jednocześnie jakobickich dział (w rzeczywistości były to stare zamkowe karonady, które powstańcy w większości zakopali, aby nie opóźniały ich pochodu), miał teraz do wyboru trzy możliwości. Mógł zaczekać na jakobitów i wydać im bitwę w Dalwhinnie, mógł też wrócić do Stirling albo zamiast do Fort Augustus — pomaszerować do odległego o trzy dni drogi Inverness, gdzie stał silny garnizon rządowy i gdzie miał nadzieję wzmocnić swoją armię siłami północnych klanów protestanckich, które raczej sprzyjały rządowi. Nie mając pewności, że jakobici zechcą opuścić swoją górską fortecę i stanąć do bitwy w wybranym przez niego miejscu, i nie mogąc ze względów politycznych wrócić do Stirling, po naradzie ze swoimi oficerami wybrał ostatnie z wymienionych trzech rozwiązań. Marszem na tyle szybkim, na ile pozwalały mu tabory, 27 sierpnia ruszył z Dalwhinnie do Ruthven, gdzie znajdował się mały kamienny fort (.Ruthven Barracks), obsadzony załogą rządową. Zabrał stojącą tam kompanię z 6. pułku piechoty Guise’a i pozostawiwszy nieliczną straż, pomaszerował prosto do Inverness. Odchodząc dalej na północ, Cope liczył na to, że jakobici podążą za nim i zdoła ich pokonać w oparciu
o silne fortyfikacje fortu George w Invereness (nazwanego tak na cześć gen. Wade’a). W razie gdyby nieprzyjaciel pomaszerował na południe, Cope miał nadzieję, że siły pozostawione w Stirling i Edynburgu zdołają go zatrzymać do czasu przybycia jego wojsk z Inverness.
Karol dowiedział się o wymarszu oddziałów rządowych gen. Cope’a ze Stirling 23 sierpnia w Fassfern nad Loch Eil. Mianował Broughtona swoim sekretarzem, powierzył płk. O’Sullivanowi funkcję generalnego kwatermistrza i po rozdaniu nominacji, 26 sierpnia, przeniósł się do zamku Imergarry niedaleko Fort Augustus, wzywając na naradę naczelników klanów. Rada wojenna zwołana w Invergarry odrzuciła przedstawiony przez wysłannika szefa klanu Fraser, Simona Frasera, lorda Lovât, projekt marszu do Inverness i wywołania powstania klanów ja- kobickich na północy. Zamiast tego postanowiono wyjść naprzeciw żotnierzom Cope’a i zaatakować ich w drodze z Dalwhinnie na zdradzieckiej przełęczy Corrieyairack, 6,5 km na wschód od Fort Augustus. Na 27 sierpnia Karol wyznaczył popis wojska w punkcie zbornym w Aberchal- lader. Tutaj dołączyło do niego 400 górali z Glengarry pod wodzą Angusa Og MacDonnella, syna szefa klanu, 120 MacDonaldów z Glencoe z Aleksandrem MacDonaldem, wnukiem „Rudego Alasdaira” zabitego podczas masakry w Glencoe, oraz 260 Stewartów z Appin pod dowództwem Charlesa Stewarta z Ardshiel, a także 100 Grantów z Glen- moriston z Patrickiem Grantem, za to zdezerterowało trochę ludzi klanu z Keppoch. Był to prawdziwy zalążek tzw. pierwszej armii jakobickiej.
Wojsko góralskie liczyło tylko 2060 ludzi, prawie samych MacDonaldów, Cameronów i Stewartów, ale Karol uznał, że jest wystarczająco silne, by wyruszyć z nim przeciwko Brytyjczykom. 28 sierpnia przednia straż jakobitów, dowodzona przez markiza Tullibardine’a, uchwyciła zachodnie podejście do Corrieyairack i zajęła stanowiska na
wzniesieniach górujących nad wąskim przejściem przez przełęcz. Zamiast wrogiej armii, która była już w pełnym marszu do Inverness, jakobici spotkali tylko grupę 40 rządowych górali, którzy poprzedniego dnia zdezerterowali z oddziałów Cope’a i chcieli przyłączyć się do wojsk Karola. Jeszcze tej samej nocy książę otrzymał raport wywiadowczy Tullibardine’â, donoszący, że wojsko, „czerwo-V *nych kurtek” ze Stirling zmieniło marszrutę i zamiast do Fort Augustus, forsownym marszem zmierza do Inverness. Rozczarowani górale, dowiedziawszy się, że Cope uciekł (tak odebrano w armii jakobitów jego odwrót), a ciężki tabor nie pozwala mu na szybki marsz, byli gotowi ruszyć za nim w pościg i dopaść go, zanim wejdzie do Inverness. Karol jednak był w pełni usatysfakcjonowany i wychylił nawet z tej okazji szklaneczkę brandy.
— Piję za zdrowie pana Cope’a — powiedział z radosnym uśmiechem. — To mój przyjaciel, a jeśli wszyscy generałowie uzurpatora pójdą w jego ślady, wkrótce będę w pałacu St. James [siedziba króla w Londynie — J.W.].
Ostatecznie z pościgu za armią Cope’a zrezygnowano i za radą Tullibardine’a postanowiono jak najszybciej ruszyć na Perth i Edynburg, aby nawiązać komunikację z nizinami i zebrać wszystkich zwolenników Karola. W ślad za kolumną brytyjską wyruszył tylko oddział 200 Cameronów z płk. O’Sullivanem i ppłk. dr. Archibaldem Cameronem, młodszym bratem Lochiela. 29 sierpnia armia Karola opuściła swoje pozycje na przełęczy Corrieyairack i weszła do Dalwhinnie. Tu przed oblicze księcia doprowadzono Ewena MacPhersona z Cluny, szefa klanu MacPherson i jednocześnie dowódcę kompanii w pułku Loudouna, który po krótkiej rozmowie z Karolem obiecał przejść ze swym klanem na stronę jakobitów. Tego samego dnia oddział Cameronów zaatakował bez powodzenia pozostawiony przez Cope’a w Ruthven mały posterunek rządowy pod komendą irlandzkiego sierżanta Terry’ego
Molloya. Na propozycję honorowej kapitulacji Molloy miał odpowiedzieć: „Jestem zbyt starym żołnierzem, żeby się poddawać bez puszczenia krwi z nosa!” (w lutym 1746 r. został za to awansowany na podporucznika). Tego samego dnia Cope dotarł do Inverness, gdzie w ostatniej chwili udało mu się zapobiec zbrojnemu wystąpieniu klanu Fraser. Jego wyprawa na wyżyny skończyła się jednak klapą, za to decyzja marszu do Inverness okazała się brzemienna w skutki, gdyż otworzyła armii Karola drogę na słabo bronione niziny.
Po przybyciu do Inverness Cope bardzo się przeliczył, bo chociaż wielu Szkotów z wyżyn nie popierało Stuartów, większość prorządowych klanów z północy wolała zachować neutralność i wcale nie zamierzała chwytać za broń po stronie rządu. Jedynie klan Munro uległ namowom Forbesa i wystawił samodzielną kompanię 200 ludzi pod komendą kpt. George’a Munro z Culcairn. Zgodzili się oni służyć pod rozkazami Cope’a w charakterze zwiadowców, ale tylko przez dwa tygodnie.
Dowiedziawszy się o marszu jakobitów na południe, Cope postanowił ruszyć za nimi. Nie chciał jednak ryzykować ponownego przemieszczania się przez wyżyny, więc po naradzie z Forbesem zdecydował się udać na wschodnie wybrzeże do kontrolowanego przez siły rządowe Aberdeen, skąd zamierzał szybko przerzucić swoje wojsko do Edynburga drogą morską. Walcząc z czasem, wezwał gen. Guesta do przysłania mu z Leith statków transportowych i polecił zatrzymać w portach Aberdeen i Montrose wszystkie dostępne jednostki na wypadek, gdyby Guest zawiódł. Rozważając różne możliwości, kazał zarekwirować wszystkie łodzie w Dundee, skąd w razie podjęcia marszu lądem wzdłuż wybrzeża mógł się w drodze do Edynburga łatwo przeprawić przez zatokę Firth of Tay.
Tymczasem szczupła i tylko w połowie uzbrojona armia Karola pomaszerowała na Edynburg. Książę codziennie
wytrwale szedł przy jednym lub kilku oddziałach. Wypytywał o zwyczaje górali, słuchał ich tradycyjnych pieśni i legend, jadł to samo co oni i starał się przy każdej okazji używać niewielu gaelickich zdań, których się nauczył. Zyskiwał tym sobie coraz większą popularność klanów. Po drodze na południe przybywało zwolenników, chociaż 30 sierpnia Lochiel odesłał do domu 150 swoich niedosta- tecznie uzbrojonych ludzi. Następnego dnia Karol znalazł się w zamku Blair Atholl, rodowej posiadłości Tullibardi- ne’a. Jego młodszy brat i aktualny pan Blair James Murray, tytularny książę Atholl, będąc stronnikiem rządu, w panice uciekł z rodziną do Edynburga, nie próbując nawet bronić strategicznej przełęczy Killiecrankie, pamiętnej z ostatniej bitwy wicehrabiego Dundee w 1689 r. W Blair Atholl książę Karol, ciepło podejmowany przez klan Tullibardine’a, gościł do 2 września, przygotowując dalszy marsz na Perth i Edynburg. Bawiąc się na balu wydanym na jego cześć, książę nie wiedział, że 31 sierpnia powrócił do Londynu wezwany z Hanoweru król Jerzy II.
Po krótkim pobycie w Blair Atholl 3 września Karol pomaszerował do Dunkeld. Poprzedzał go oddział 400 Cameronów z Lochielem i kuzynem Tullibardine’a Johnem Murrayem, lordem Nairn. Po zajęciu Dunkeld, jeszcze tej samej nocy, Lochiel i Nairn wkroczyli do Perth. 4 września Karol wjechał do miasta i wieczorem, tytułując się regentem królestwa, uroczyście proklamował swego ojca królem Szkocji jako Jakuba VIII. Wysłany nocą z Perth oddział MacDonaldów z Keppoch i Clanranaldów wszedł nad ranem 5 września do Dundee, gdzie w ręce górali wpadły dwa stojące w porcie statki z bronią i amunicją przeznaczoną dla armii Cope’a.
W Perth na Karola oczekiwali już drugi brat Tullibardine’a lord George Murray i książę Perth, którzy specjalnie w tym celu przybyli z Edynburga. Prócz nich zjawiło się wielu znakomitych panów szkockich: William Drum-
mond, wicehrabia Strathallan, lord David Ogilvy, David Wemyss, lord Elcho, lord Lovat i inni, z których niejeden miał za sobą udział we wcześniejszych powstaniach jakobitów. Lord Murray i książę Perth zdziwili się bardzo, widząc, jak niewielu zwolenników towarzyszy księciu, ponieważ pogłoski w Edynburgu znacznie zwielokrotniły ich liczbę. Karol od razu mianował ich swoimi generałami, podobnie jak swego kwatermistrza O’Sullivana. Do armii jakobickiej dołączyła również grupa 30 oficerów z Francji, którzy wylądowali na małym statku u zachodnich wybrzeży Szkocji, przywożąc księciu listy i pieniądze od ojca. Jednym z nich był dawny oficer straży góralskiej i znany szkocki poeta, weteran spod Fontenoy, kpt. John Roy Stuart. Wszyscy oni byli ochotnikami wysłanymi na pomoc synowi przez Jakuba Franciszka.
Po tygodniowym pobycie w Perth, który miał dać czas zwolennikom księcia na zwołanie ludzi i zebranie pieniędzy, oraz symbolicznej wizycie w Scone Karol z niemałym trudem podniósł swoich żołnierzy z wygodnych kwater w mieście. 11 września armia jakobitów, wzmocniona do około 2,5 tys. ludzi, opuściła Perth i pomaszerowała dwiema kolumnami przez Crieff i Dunblane do Stirling, gdzie Karol zamierzał przeprawić się przez rzekę Forth. Marsz odbywał się w dobrym porządku, z zachowaniem surowej dyscypliny, która miała zapobiec aktom dezercji i rabunkom. W drodze do Dunblane do armii dołączyło 60 kolejnych MacDonaldów z Glencoe i 255 MacGrego- rów pod wodzą jednego z synów słynnego Rob Roya, Jamesa Mor MacGregora z Glengyle. Podczas przemarszu pod zamkiem Stirling widok sztandaru Stuartów sprowokował garnizon rządowy gen. mjr. Williama Blakeneya do otwarcia ognia z dział. Samo miasto jednak, chcąc uniknąć splądrowania, otworzyło przed jakobitami bramy i odpłatnie dostarczyło im niezbędne zaopatrzenie. 13 września rano górale spędzili z pola dwie kompanie
dragonów Gardinera, osłaniające linię Forth, i przekroczyli rzekę niebezpiecznymi brodami we Frew, 8 km powyżej Stirling. Po pomyślnym sforsowaniu Forth jakobici rozbili obóz na historycznych polach Bannockburn. Nazajutrz rano armia Karola skręciła na wschód i przez Falkirk i Linlithgow pomaszerowała do Edynburga. Po drodze jakobici nie napotkali żadnego oporu, gdyż dragoni Gardinera wycofali się przed nimi, odchodząc bez walki w kierunku stolicy Szkocji.
16 września po południu armia Karola dotarła do Cor- storphine, 5 km od Edynburga, skąd książę wysłał do magistratu list z żądaniem poddania miasta: „Mając obecnie warunki do marszu na stolicę starożytnego Królestwa Szkocji, wzywamy was, abyście nas przyjęli, jak wymaga tego ciążący na was obowiązek [...], ale jeśli stawicie nam opór, nie odpowiadamy za konsekwencje”.
Wieczorem armia jakobitów stanęła obozem w Slate- ford, 6 km na południe od miasta. Karol założył swoją kwaterę poniżej głównego obozu, w młynie Gray’s Mili nad strumieniem Leith, w odległości dwukrotnie bliższej, lecz poza zasięgiem dział z zamku.
Rada miejska Edynburga, mając nadzieję na rychłą odsiecz gen. Cope’a, starała się zyskać na czasie, przygotowując jednocześnie obronę słabo obwarowanego miasta. Załogę Edynburga, liczącego wówczas około 40 tys. mieszkańców, stanowiły dwie kompanie dragonów Hamiltona pod dowództwem ppłk. Williama Wrighta, stacjonujące w Leith (16 września dołączyli do nich uciekający spod Stirling dragoni płk. Gardinera), straż miejska (126 ludzi), pułk ochotników (418 ludzi) oraz 16 kompanii mieszczańskiej milicji (1 tys. piechoty), zupełnie niezdyscyplinowanej i w dużej części nielojalnej wobec rządu. Miasto było za to dobrze wyposażone w broń (w miejskim arsenale znajdowało się m.in. 1259 muszkietów, 200 bagnetów i 300 sztuk oporządzenia), zdjęte ze stat
ków w Leith armaty, miało również wystarczające zapasy prochu i amunicji. Garnizon zamku składał się z kompanii zamkowej, dwóch kompanii z 47. pułku piechoty Lascel- lesa, słabej kompanii weteranów i przybyłej 4 września z Anglii regularnej kompanii artylerii. Razem gen. Guest miał do dyspozycji około 300 żołnierzy.
Kiedy 17 września rano straż przednia armii Karola zbliżała się do Edynburga, dowódcy ochotników zaproponowali gen. Guestowi, aby dragoni Gardinera i Wrighta, wsparci strażą miejską i ochotnikami, wyszli za mury i wydali jakobitom bitwę na przedpolu miasta. Strach przed starciem z dzikimi góralami w otwartym polu zniweczył jednak te plany, a pojawienie się pod bramą miejską przypadkowego patrolu jazdy jakobickiej wywołało całkowitą panikę. W rezultacie rządowi dragoni uciekli przez Leith na wschód i zatrzymali się dopiero w North Berwick, a ochotnicy i milicjanci pochowali się po domach i tyle ich widziano. Generał Guest wysłał z zamku do miasta oddział żołnierzy, którzy mieli unieruchomić armaty. Wielu z nich nie udało się jednak zagwoździć i dostały się one później w ręce powstańców razem z 1,2 tys. sztukami ręcznej broni palnej. Przestraszona rada miejska natychmiast wysłała do kwatery Karola w Gray’s Mili swoich komisarzy. Wynegocjowali oni korzystne warunki kapitulacji i przed północą książę otrzymał obietnicę wręczenia mu kluczy do miasta. Obawiając się szybkiego przybycia armii Cope’a z Aberdeen, książę jeszcze tej samej nocy wysłał do Edynburga Broughto- na i O’Sullivana, którym towarzyszyli Lochiel, Keppoch i Ardshiel z 900 swoimi ludźmi. O świcie górale wdarli się do miasta przez otwartą bramę, rozbroili zaskoczoną straż na murach i bez walki opanowali arsenał, zdobywając znaczne ilości uzbrojenia i zaopatrzenia. Zdobycz ta pozwoliła dozbroić armię powstańczą w takim stopniu, że „najwyżej dwustu zostało bez muszkietów”.
W środę rano, 18 września, główne siły jakobitów triumfalnie wkroczyły do Edynburga, biorąc w posiadanie stolicę Szkocji w imieniu Karola Stuarta. Zwolennikom rządu powstańcy wydawali się „gorsi od diabłów” i wielu zgadzało się z tym, że byłoby lepiej, gdyby miasto wpadło w ręce Francuzów. Wojsko jakobickie
é y*.
maszerowało ulicami w dość luźnym ordynku, dumnie prezentując swoje sztandary i przygrywając sobie na dudach. W odpowiedzi gen. Guest wywiesił królewski sztandar i dał ognia z kilku armat, ostrzegając w ten sposób, aby nikt nie zbliżał się do murów zamku. Dwie godziny później do Edynburga wjechał książę Karol w asyście księcia Perth i lorda Elcho oraz wianuszka ja- kobickiej szlachty i 80 weteranów z Sheriffmuir i Glen- shiel. Na tę szczególną okazję Karol przywdział krótki wełniany płaszcz w kratę z przypiętym do piersi orderem św. Andrzeja, błękitną szarfę przewieszoną przez ramię, niebieski welwetowy beret z białą kokardą, szkarłatne spodnie i długie buty z cholewami. Wysoki, przystojny i pełen godności przyciągał uwagę wszystkich, którzy tłumiąc strach przed jakobitami wylegli na ulice, aby go zobaczyć.
„Wszyscy byli zauroczeni jego wyglądem — napisał świadek tego wydarzenia, szkocki poeta i dramatopisarz John Home — porównywano go do Roberta Bruce’a, którego ponoć przypominał swoją postawą i fortuną. Wigowie postrzegali go inaczej. Przyznawali, że wygląda na godną osobę, ale zauważyli, że nawet w godzinie triumfu, przed wkroczeniem do pałacu swoich ojców, otacza go ciężka atmosfera znużenia i melancholii, dlatego sprawiał wrażenie dżentelmena i nowoczesnego człowieka, ale nie bohatera czy zdobywcy”.
Omijając centralną część stolicy, aby uniknąć ognia z zamku, książęcy orszak ruszył na południe i wjechał do miasta od wschodu. Karol zostawił swoje wojsko,
które rozbiło obozy w podmiejskim parku u stóp dominującego nad Edynburgiem Wzgórza Artura (Arthur's Seat), i w eskorcie 500 ludzi około południa stanął na kwaterze w dawnej siedzibie swoich przodków, królewskim pałacu Holyrood House. Niecałą godzinę później na rogatkach przed katedrą św. Idziego książęcy herold David Beach w otoczeniu kompanii honorowej z klanu Cameronów, członków magistratu w odświętnych strojach (w większości przymuszonych), trębaczy i tłumu gapiów odczytał w starej, tradycyjnej formie proklamację o wyborze „Jakuba III i VIII królem Szkocji, Anglii i Irlandii”. Ceremonii towarzyszyła trzykrotna salwa honorowa kompanii Cameronów i salut artyleryjski ze zdobycznych dział.
Szybki upadek Edynburga był dużym zaskoczeniem dla obserwatorów, zwłaszcza dla przebywającego w Londynie markiza Tweeddale’a. Szkocki sekretarz do końca nie dowierzał doniesieniom o postępach jakobitów i nawet po tym, jak powstańcy opuścili Perth i pomaszerowali na południe, napisał do przedstawicieli rządu w Edynburgu: „Ufam, że nie będą w stanie osiągnąć większych postępów”. Jak na ironię, tego samego dnia, gdy list ten został napisany, książę Karol wkroczył do Edynburga i stanął na kwaterze w Holyrood House.
Nastroje panujące w Londynie najlepiej scharakteryzował członek Rady Królewskiej, Stephen Poyntz, który na wieść o upadku Edynburga zanotował: „W najwyższym stopniu zadziwiający jest fakt, że kraj tak gorliwie protestancki jak Szkocja i szanujący złożone przysięgi oddał bez jednego strzału miasto synowi pretendenta z garstką zwolenników, naruszając tym samym ciągłość protestanckiej sukcesji królestwa. Podsyca to też najgorsze obawy o zachowanie się Anglików w tym konflikcie. Gdyby tylko miasto Edynburg się zmobilizowało, pokonałoby bez trudu tę niezdyscyplinowaną
bandę. Teraz, gdy nabrała siły, sir John Cope może sobie z nią nie poradzić. Obawiam się tego bardzo”.
BITWA POD PRESTONPANS (21 WRZEŚNIA 1745 R.)
Obawy Poyntza okazały się uzasadnione. Generał Cope zostawił w Inverness osiem kompanii ze sformowanego przez lorda Loudouna 64. pułku piechoty góralskiej
.* ^ .f.
i 4 września opuścił miasto. Po serii forsownych marszów przez Nairn, Forres, Elgin, Cullen, Banff, Turriff i Mel- drum jego armia dotarła siedem dni później do Aberdeen. Trzymając się planu, tak szybko, jak to było możliwe, Cope załadował swoich żołnierzy, wraz z trzema słabymi kompaniami górali Loudouna i dwiema kompaniami 6. pułku Guise’a z garnizonu Aberdeen, oraz zapasy na przysłane z Leith statki, i 15 września wypłynął do Edynburga. Los nie był jednak dla niego łaskawy. Przeciwne wiatry nie pozwoliły mu wpłynąć do Firth of Forth i zamiast w Leith, 17 września Cope był zmuszony wylądować w Dunbar, ponad 40 km na wschód od Edynburga. Następnego dnia, po wyładowaniu zapasów i artylerii, dołączyli do niego „w kondycji niezbyt godnej szacunku” zbiegli dragoni Gardinera i Wrighta, nad którymi dowództwo przejął przysłany dwa dni wcześniej z Londynu bryg. Thomas Fowke. Cope dowiedział się od nich, że przybył za późno, a miasto, z wyjątkiem zamku, dostało się w ręce powstańców zaledwie kilka godzin wcześniej.
Utrata Edynburga zaskoczyła Cope’a, ale generał miał nadzieję na szybkie odbicie miasta. 19 września rano wyruszył w stronę Edynburga najkrótszą drogą z Dunbar przez Haddington, licząc na to, że niedostatecznie uzbrojona i pozbawiona artylerii armia jakobitów wyjdzie mu na spotkanie i poza murami miasta zostanie łatwo rozbita przez jego cztery doskonale wyposażone, choć nie w pełni kompletne pułki piechoty (25 kompanii) i dwa pułki
dragonów (6 szwadronów), wspierane przez pięć słabych kompanii rządowych górali i garść protestanckich ochotników z Edynburga17.
W Edynburgu Karol wzmocnił armię przyprowadzonymi z Perth przez lorda Nairna siłami klanów MacLachlan i Robertson oraz jakobickimi ochotnikami z miasta, co podniosło stan wojska do ponad 3 tys. nieźle uzbrojonych i wyposażonych ludzi. Mimo wahań książę mądrze powierzył dowództwo doświadczonemu lordowi George’owi Murrayowi. Razem ze swoim bratem, markizem Tullibardine, lord Murray brał udział w powstaniu 1715 r. i dzielnie walczył w dolinie Glenshiel w 1719 r., gdzie został ciężko ranny. Po klęsce udał się na emigrację i służył przez kilka lat w armii sardyńskiej. Ułaskawiony przez rząd Jerzego I, wrócił do Szkocji i po ożenku prowadził spokojne życie w swojej posiadłości niedaleko Perth. Adiutant Murraya, kpt. James Johnstone, autor pamiętnika z powstania 1745-1746, napisał:
„Od chwili, gdy przybył do obozu jakobitów, lord George Murray odgrywał czołową rolę w toczącym się pospiesznie dramacie powstania. Był to człowiek wielkich zdolności i chociaż nie miał pełnego przeszkolenia w sztuce wojennej, posiadał naturalny geniusz strategiczny. Był wysoki, krzepki i odważny w najwyższym stopniu”.
Kiedy 19 września jakobici dowiedzieli się o lądowaniu Cope’a w Dunbar i jego marszu na zachód, wojsko powstańcze pod wodzą lorda Murraya wyszło z Edynburga i stanęło obozem w podstołecznej wiosce Duddingston. W mieście pozostawiono tylko 300 ludzi do blokady zamku i straż w Holyrood House. Po otrzymaniu wieczorem meldunku, że Cope minął Haddington, 25 km od Edynburga, Karol postanowił osobiście wyjść mu naprzeciw
17 Były to pułki piechoty: 6. Johna Guise’a, 44. Johna Lee, 46. Thomasa Murraya i 47. Peregrine’a Lascellesa.
i szybko dołączył do wojska w Duddingston. Dokonał przeglądu armii i prezentując wyciągnięty z pochwy miecz, oświadczył, że osobiście poprowadzi żołnierzy do boju. W nocy książę zasnął wśród swoich górali „na gołej ziemi, bez okrycia, z wyjątkiem swojego koca”.
20 września rano idący w awangardzie Cope’a dragoni natknęli się na przednią straż armii Karola w pobliżu rybackiej osady Prestonpans, 13 km na wschód od Edyn-
;.'W f''
burga, i tu, w oparciu o silną pozycję obronną, Cope postanowił wydać jakobitom decydującą bitwę. Ustawił swoje wojsko (1,9 tys. piechoty, 650 dragonów oraz 6 lekkich dział i 6 moździerzy, obsługiwanych przez spieszonych marynarzy) na niskim gruncie w połowie odległości między Prestonpans i sąsiednią wioską Cockenzie, twarzą na południe i tyłem do odległej o 1,5 km zatoki Forth. Jego prawe skrzydło osłaniały dwa rzędy kamiennych murków, otaczających dworski park Preston House, lewe — bagnista łąka, a front wyżej położona droga do Edynburga
^ V • *f *
i biegnący wzdłuż niej rów melioracyjny. Idealny, z jego punktu widzenia, otwarty teren doskonale nadawał się dla ognia piechoty i artylerii oraz szarży dragonów.
Maszerująca pojedynczą kolumną armia Karola (2530 piechoty, 50 kawalerii i jedno działo) pojawiła się przed frontem Cope’a w godzinach popołudniowych. Poprzedzała ją straż przednia, złożona z 40 jeźdźców i pułku Cameronów pod osobistym dowództwem lorda Murray a. Po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z wrogiem jakobici zatrzymali się w bezpiecznej odległości od pozycji sił rządowych na wzgórzu Falside Hill, nadającym się świetnie do wykonania słynnej góralskiej szarży. Rekonesans przeprowadzony przez oddział 50 Cameronów ujawnił jednak, że u podnóża wzgórza rozciąga się grząski, bagnisty teren, uniemożliwiający skuteczny atak Szkotów. Wówczas dowódcy jakobic- cy przyjęli radę sympatyka jakobitów Roberta Andersona z Whitburgha, syna miejscowego farmera, który dobrze znał
okoliczne tereny. Przekonał on lorda Murraya do obejścia pozycji Cope’a od południa ukrytą ścieżką przez niestrzeżone mokradła i zaskoczenia wojsk rządowych od strony wschodniej, z której nie spodziewały się ataku.
Wieczorem, kiedy ustalano plan akcji, doszło do groźnej sprzeczki pomiędzy Cameronami i MacDonaldami na tle miejsca w bitewnym szyku jakobitów. Jak wiadomo, od czasów bitwy pod Bannockbum w 1314 r. honor zajmowania pozycji na zaszczytnym prawym skrzydle armii szkockiej przysługiwał MacDonaldom. Teraz prawo to zostało zakwestionowane przez Cameronów. Chcąc rozładować napięcie, zarządzono losowanie, które okazało się korzystne dla Cameronów. MacDonaldowie nie chcieli jednak zaakceptować tego wyniku i omal nie doprowadzili do buntu. Zgodzili się wziąć udział w nadchodzącej bitwie dopiero wtedy, gdy Lochiel taktycznie wycofał się z rywalizacji i oddał sporne miejsce w szyku MacDonaldom. Po drugiej stronie frontu gen. Cope był tak pewny zwycięstwa, że w noc przed bitwą zlekceważył siły jakobitów i zamiast czuwać, poszedł spać, pozwalając przedtem rozpalić swym żołnierzom ogniska, aby mogli się ogrzać w zimną, wrześniową noc.
21 września o 3.00 armia jakobitów po cichu opuściła swój obóz, odległy od stanowisk Brytyjczyków tylkoo 400 m, i zostawiając na drodze do Edynburga osłonę kawalerii, ruszyła pieszo długim wężem na obejście wroga ukrytą ścieżką wskazaną przez Andersona. Jednocześnie oddział 60 Cameronów wyszedł na tyły nieprzyjaciela w Cockenzie, gdzie Cope pozostawił swój tabor. Korzystając z zaskoczenia, Cameronowie niedługo potem łatwo rozbili osłonę taboru, złożoną z 40 regularnych piechurów i 180 rządowych górali, zagarniając pokaźną zdobycz w postaci kasy Brytyjczyków, dodatkowej broni, żywności i większości osobistego bagażu gen. Cope’a.
Niezauważone przez wroga główne siły jakobitów pokonały mokradła i wyszły na twardszy grunt na lewej flance
Brytyjczyków, za którym biegła polna droga „przecinająca szerokie pole kukurydzy, płaskie i nagie, bez jednego krzaka i drzewa”. Pod osłoną ciemności Szkoci uformowali się w dwie linie, nie dalej niż 200 m na wschód od pozycji wroga. Kiedy szyk jakobitów został sformowany, Karol przemówił do żołnierzy.
—Pójdźcie za mną, panowie, a z pomocą Boga uczynię was dziś wolnymi i szczęśliwymi ludźmi.
Dopiero wtedy szczekanie psów zaalarmowało pikiety dragonów Cope’a, które odkryły obecność jakobitów. Cała armia rządowa zaczęła na gwałt zmieniać swój szyk. Zaledwie Cope zdołał ustawić swoje wojsko na nowej pozycji, z piechotą w centrum, artylerią obsługiwaną przez marynarzy ppłk. Charlesa Whiteforda przed prawoskrzy- dłowymi szeregami piechoty oraz dragonami Gardinera i Wrighta na obu flankach, zaczęło świtać.
O 6.00 jakobici zdjęli nakrycia głowy, odmówili krótką modlitwę i pod osłoną lekkiej porannej mgiełki, unoszącej się nad polem, rozpoczęli atak. Kiedy byli w połowie drogi, nagle wyszło słońce, które rozproszyło resztki mgły i obie armie nawzajem się ujrzały. Centrum i lewe skrzydło pierwszej linii jakobitów (1,1 tys. żołnierzy), dowodzonej przez lorda Murraya, złożone z Cameronów, Stewartów, MacGregorów oraz 200-osobowego pułku księcia Perth, ruszyło powoli przez pole ściętej kukurydzy w kierunku brytyjskich dział, osłanianych przez kompanię piechoty kpt. Basila Cochrane’a z pułku Lee i dragonów Gardinera. Artylerzyści Whiteforda zdążyli oddać dwie niezbyt celne salwy, które ciężko raniły dowodzącego oddziałem MacGregorów w pułku księcia Perth mjr. Jamesa Mor Mac- Gregora i zabiły chor. Jamesa Camerona z pułku Lochiela. Ich ogień rozsierdził górali, którzy wystrzelili z muszkietów i chwyciwszy za budzące grozę miecze i siekiery, runęli do przodu „z dzikim góralskim okrzykiem wojennym i mrożącym krew w sercu piskliwym dźwiękiem dud”.
W walce wręcz Szkoci z wyżyn byli niezwyciężeni. Widząc ich wściekłą szarżę, angielscy kanonierzy i osłaniający ich piechurzy Cochrane’a uciekli w panice, zostawiając dwóch oficerów do obsługi sześciu dział i tyluż moździerzy. Cameronowie bez trudu opanowali milczące armaty, wzięli do niewoli rannego Whiteforda i ruszyli na niedoświadczonych dragonów Gardinera. Ci wystrzelili pojedynczą salwę i nie czekając na nadejście górali, zawrócili konie, rzucając się do ucieczki. Kilku oficerów i około 15 dragonów próbował stawić opór, ale cała grupa została szybko otoczona i wzięta do niewoli przez żołnierzy lorda Murraya.
W tym momencie na prawym skrzydle jakobitów do akcji weszły trzy pułki MacDonaldów (900 osób) pod wodzą księcia Perth, szarżując po góralsku w dążeniu do ulubionej przez nich walki wręcz. Słabo wyszkoleni dragoni Wrighta nawet nie wystrzelili i od razu poszli w rozsypkę, jeszcze szybciej niż ich koledzy z prawego skrzydła. Pozbawione osłony brytyjskie centrum znalazło się w uścisku potężnych ramion jakobickiej piechoty. Jak zeznał później mjr John Severn z pułku Lascellesa, „duży oddział z ich lewego skrzydła natarł ukośnie na naszą prawą flankę, i rozproszył naszą piechotę uszykowaną w plutony z takim impetem, że cała linia rozpadła sie w ciągu kilku minut”.
Piechota brytyjska zaczęła się cofać, rzucając w panice broń. Cope i jego oficerowie próbowali zebrać uciekinierów i zmusić ich do walki pod groźbą pistoletów, ale ich wysiłki na nic się nie zdały. Zdołali tylko wyprowadzić garść niedobitków i po ominięciu bagien uciec z nimi na południe. W decydującym momencie na polu bitwy pojawił się sam Karol, który do tej pory obserwował walkę ze stanowiska pomiędzy pierwszą i drugą linią jakobitów lorda Nairna (450), złożoną z MacDonaldów z Glencoe, MacLachlanów, Robertsonów i niedawno sformowanej w dobrach Murrayów brygady z Atholl. Jadąc konno przez
zasłane trupami i rannymi pole, książę wołał do swoich ludzi, aby oszczędzili pokonanego wroga. Niestety, większość górali mówiła tylko po gaelicku i nie rozumiała jego nawoływań, podobnie jak błagań o litość ze strony nieprzyjacielskich żołnierzy. Dopiero energiczna interwencja Lochiela powstrzymała rzeź i pozwoliła wielu ludziom Cope’a oddać się do niewoli, zanim sytuacja wymknęła się spod kontroli. Przyniosło to naczelnikowi Cameronów przydomek „Łagodny Lochiel” (Gentle Lochiel). Na żądanie Karola jeńców, w których książę widział „poddanych jego ojca”, otoczono najlepszą możliwą opieką, a rannych opatrzono, używając do tego środków zdobytych przez Cameronów w taborze Brytyjczyków.
Bitwa pod Prestonpans, zwana przez jakobitów bitwą na Gladsmuir („Radosnym polu”), trwała zaledwie „siedem lub osiem minut” i zakończyła się całkowitym pogro-
y
mem armii brytyjskiej. Świetnie wybrana pozycja obronna gen. Cope’a okazała się pułapką dla żołnierzy królewskich, którzy stanęli wobec nacierających z obu stron górali, podczas gdy bagnisty rów i ściany parku uniemożliwiły im odwrót. Straty „czerwonych kurtek” wyniosły 300 do 400 oficerów i żołnierzy zabitych oraz 1326 wziętych do niewoli, w tym 400 rannych. Wielu górali walczących w oddziałach rządowych natychmiast przeszło na stronę jakobitów. Pułkownik Gardiner został śmiertelnie ranny, cięty w głowę antyczną siekierą przez jednego z Mac- Gregorów w chwili, gdy próbował powstrzymać ucieczkę swoich dragonów. Około 500 dragonów i 170 piechurów z Cope’em i paroma wyższymi rangą oficerami na czele zdołało ujść cało. Większość z nich uciekła do Lauder i Coldstream, skąd następnego dnia dotarli do odległegoo 80 km Berwick, gdzie wziął ich pod opiekę angielski gubernator, gen. mjr lord Mark Kerr. Ponad setce uciekinierów udało się dotrzeć do Edynburga i przedostać się do zamku. Jakobici stracili prawdopodobnie tylko 5 oficerów
i 30 żołnierzy zabitych oraz 2 oficerów i 70-80 żołnierzy rannych.
Brytyjczyk Philip Doddridge napisał później, że gdy Cope zobaczył natarcie Szkotów, „jako pierwszy angielski generał wybrał wątpliwy honor dostarczenia do Berwick wieści o własnej klęsce, uciekając z pola bitwy i zostawiając swoich żołnierzy bez dowódcy”. Po powrocie do Londynu odebrano mu z tego powodu komendę i razem z bryg. Fowke’em i płk. Lascellesem postawiono przed sądem polowym. Chociaż został uwolniony od winy, opinia publiczna nie wybaczyła mu klęski, a drogę, którą on i jego ludzie uciekli z pola bitwy, prześmiewcy nazwali „Drogą Johna Cope’a”. Podobno po utracie dowództwa założył się z jakimś angielskim lordem o 10 tys. funtów, że jego następca także zostanie pokonany przez księcia Karola i jego górali.
Wieści o zwycięstwie jakobitów pod Prestonpans dotarły do Londynu 24 września i wstrząsnęły całą Anglią. Klęska doskonale wyposażonych wojsk rządowych w starciu z dzikimi góralami wydawała się niemożliwa. Parlament angielski zażądał od króla podjęcia natychmiastowych działań. 1 października Jerzy II mianował naczelnym dowódcą sił w kraju starego marszałka George’a Wade’a, rozkazał mu skoncentrować wszystkie dostępne wojska w Doncaster i jak najszybciej wyruszyć na północ przeciwko jakobi- tom18. Jednocześnie postawiono w stan gotowości milicję z niektórych hrabstw na północy Anglii.
Licząc się z tym, że liczba regularnych wojsk na Wyspach Brytyjskich może się okazać niewystarczająca do stłumienia rebelii, rząd angielski jeszcze przed powrotem do kraju Jerzego II wezwał na pomoc z Flandrii królewskiego syna, księcia Cumberlanda. Przekonany o tym, że akcja Karola
18 Stopień feldmarszałka Wade otrzymał w 1743 r. jako naczelny dowódca wojsk brytyjsko-austriackich we Flandrii.
jest celową dywersją francuską, mającą na celu odciągnięcie wojsk brytyjskich z kontynentu, i świadomy trudniej sytuacji sprzymierzonych po klęsce pod Fontenoy, Cumberland początkowo ani myślał pozbywać się z frontu swoich oddziałów. Dopiero we wrześniu, gdy Francuzi przerwali działania bojowe i zaczęli wycofywać wojska na leża zimowe, odesłano do kraju pierwsze dziesięć batalionów pod dowództwemfrancuskiego hugonota gen. por. Johna (Jeana) Ligoniera. Ich przybycie na dzień przed dostarczeniem wieści o klęsce Cope’a pod Prestonpans uspokoiło trochę sytuację i zapobiegło rozprzestrzenianiu się paniki. Po nich zaczęły przybywać do Anglii pozostałe wojska Cumberlanda19.
W Szkocji zwycięstwo jakobitów sprawiło, że wielu wahających się do tej pory Szkotów przeszło na stronę Karola. W nocy z 15 na 16 października podniesieni na duchu Fraserowie lorda Lovata próbowali schwytać przewodniczącego Forbesa, dokonując nieudanego napadu na jego wiejską rezydencję Culloden House koło Inverness. Na północno-wschodnich nizinach po stronie Karola opowiedział się wpływowy lord Lewis Gordon. Przy pomocy Johna Farquharsona z Invercauld, szefa klanu Farquhar- son, zorganizował on w hrabstwach Banff i Aberdeen własny pułk piechoty, z którym 25 października zajął dla Karola miasto Aberdeen. Po bitwie pod Prestonpans prawie cały kraj za rzeką Forth znalazł się pod kontrolą jakobitów, z wyjątkiem niektórych terenów na północ od Inverness oraz fortec Fort William, Fort Augustus i paru mniejszych, izolowanych posterunków na wyżynach. Władzy Karola nie uznawały też: bogate Glasgow oraz zamki w Stirling
19 Oddziały ks. Cumberlanda (25 batalionów, 23 szwadrony i 4 kompanie artylerii) zaczęły przybywać do ujścia Tamizy 23 października. Proces ten był kontynuowany do 1 grudnia. W międzyczasie w Newcastle i Berwick lądowały kolejne oddziały brytyjskie pod komendą gen. por. Rogera Handasyde’a, które do 29 października weszły w skład armii Wadę’a.
i Edynburgu, których załogi, mimo druzgocącej klęski Cope’a, odmawiały złożenia broni.
Po przekonującym i dość łatwym zwycięstwie pod Pre- stonpans książę Karol uwierzył, że on i jego górale są nie- zwyciężeni, a sukces jest „wolą Boga”. Zapewniwszy sobie zwycięstwo w Szkocji i szkocką koronę dla swego ojca, książę skierował teraz swoje myśli na południe, do Anglii.
WYPRAWA KAROLA DO ANGLII
Bezpośrednio po bitwie pod Prestonpans książę Karol zamierzał pomaszerować do Berwick i Newcastle, ale ze względu na szczupłość armii i spodziewane trudności z utrzymaniem komunikacji z Edynburgiem i wyżynami plan ten został zaniechany. Postanowiono wrócić do Edynburga, aby dać szkockim przyjaciołom Karola czas na przyłączenie się do sprawy Stuartów, zreorganizować i dozbroić armię, podnieść dyscyplinę wojska i wzmocnić je posiłkami z północy. Nie bez znaczenia było też to, że książę liczył na pomoc z Francji i Hiszpanii. Spodziewał się również rychłego wybuchu powstania w Anglii, wywołanego pierwszymi sukcesami jakobitów w Szkocji20.
22 września armia jakobicka, poprzedzana przez 100 szkockich dudziarzy, triumfalnie weszła do Edynburga, prowadząc ze sobą kolumnę jeńców spod Prestonpans oraz prezentując z dumą zdobyte tabory i sztandary Cope’a21.
20 Wysłannik Karola do angielskich jakobitów Hickson został aresztowany w Newcastle 27 września.
21 Wzięci do niewoli oficerowie i żołnierze brytyjscy zostali później odesłani do obozów jenieckich koło Perth. Gdy ich pilnowanie i utrzymanie stało się zbyt kosztowne, małą część wcielono do armii jakobickiej, a pozostałych zwolniono pod warunkiem powstrzymania się od udziału w walce przeciwko Stuartom przez 12 miesięcy. Warunek ten został później przez wielu z nich złamany pod naciskiem Cum- berlanda.
Karol nie wziął udziału w pochodzie i dyskretnie powrócił do Holyrood House, gdzie miał pozostać do 31 października. 26 września książę wysłał do Paryża i Rzymu księdza Kelly’ego z listami o swoich sukcesach i gorącymi prośbami o pomoc. W liście do ojca informował Jakuba Franciszka o dotychczasowych postępach powstania i świetnym zwycięstwie pod Prestonpans.
*• *Po kilku dniach pobytu w stolicy armia Karola wróciła
do obozu w Duddingston, a potem rozłożyła się wachlarzem na obrzeżach Edynburga. W mieście pozostał tylko pułk Lochiela, który mimo braku ciężkich dział i regularnej piechoty, co poddawało w wątpliwość skuteczność oblężenia zamku, na ochotnika zablokował ze swymi ludźmi rządową załogę gen. Guesta. Po uzyskaniu informacji, że garnizon zamku ma tylko sześciotygodniowe zapasy żywności, 29 września Karol kazał całkowicie odciąć zamek od dostaw zaopatrzenia z Edynburga. Generał Guest odpowiedział na to 4 października wieczorną wycieczką za mury i dwudniową kanonandą, od której zginęło wielu cywilów. Jej efektem był generalny exodus mieszkańców, co zmusiło księcia do wydania wieczorem 5 października proklamacji o zniesieniu blokady zamku.
W ciągu pięciu tygodni pobytu Karola w Edynburgu po bitwie pod Prestonpans jego armia uległa podwojeniu, mimo że część klanów góralskich uznała za spełniony obowiązek przywrócenie korony Szkocji Jakubowi VIII i wróciła do domów z bogatymi łupami. W ich miejsce do wojsk Karola dołączały nowe oddziały formowane w całej górnej Szkocji. 3 października przyszły posiłki dla lorda Ogilvy’ego, podnoszące stan jego pułku do 600 ludzi. Nazajutrz książę John Gordon z Glenbucket, weteran z 1715 r., przyprowadził zorganizowany przez siebie pułk 400 żołnierzy z klanu Gordon. 8 października przybyła dobrze uzbrojona i wyposażona w konie kawaleria z Banff i Aberdeen pod wodzą Aleksandra Forbesa, lorda Pitsligo.
W samym Edynburgu z tłumnie napływających ochotników zorganizowano 450-osobowy pułk oddany pod dowództwo Johna Roya Stuarta. Wyjątek stanowiła tylko południowo-zachodnia część kraju, która od dawna była uważana za twierdzę kowenanterów, chociaż i stamtąd pod sztandar księcia zgłosiło się trochę jakobickiej szlachty, wśród nich William Boyd, hrabia Kilmarnock, i Arthur Elphinstone, lord Balmerino.
Armii Karola nadano strukturę klanową, gdyż zdecydowana większość oddziałów pochodziła z wyżyn. Tak rozbudowane wojsko stało się trzonem tzw. drugiej armii jakobickiej, organizowanej w Perth i Duddingston. Jej nominalnym dowódcą był markiz Tullibardine, ale z powodu jego złego stanu zdrowia faktyczną komendę sprawował lord George Murray, bez wątpienia najzdolniejszy generał w armii jakobitów. Chociaż był on zasłużonym weteranem wcześniejszych zrywów jakobickich, a Karol mianował go generałem porucznikiem, zarówno książę, jak i jego najbliżsi doradcy traktowali Murraya podejrzliwie. Pamiętano, że po wylądowaniu Karola w Szkocji odniósł się on do jego akcji sceptycznie i dołączył do jakobitów w ostatniej chwili. Krążyły też pogłoski, że poprzednio był na żołdzie Brytyjczyków, którzy zaoferowali mu wysoki stopień oficerski w armii rządowej. Murray uciął je, przyłączając się do księcia Karola, ale wątpliwości pozostały. Mimo różnych pogłosek ten wysoki, silny i dzielny mężczyznao nieprzeciętnych zdolnościach militarnych i walorach intelektualnych dał z siebie wszystko, zaprowadzając dyscyplinę i porządek w nowej armii, czym zyskał pełne zaufanie swoich żołnierzy22. Jedną z pierwszych rad, jakie lord Murray udzielił księciu, był wybór odpowiednich ludzi na stanowiska komisarzy odpowiedzialnych za dostawy
22 O odwadze Murraya może świadczyć to, że zwykł mówić do swoich ludzi: „Nie proszę was chłopcy, żebyście szli przodem, tylko żebyście poszli za mną”.
żywności, znając bowiem charakter ludzi z wyżyn, wiedział, że armii góralskiej nie da się długo utrzymać w jedności bez właściwego zaopatrzenia. Zorganizował dla żołnierzy intensywne szkolenia, gdyż szkoccy górale, chociaż z natury odważni i wojowniczy, nie znali zupełnie sztuki manewrowania i regularnego drylu, z wyjątkiem dzikiej szarży na przeciwnika z mieczami w rękach. Pod jego okiem rekruci z wyżyn, tak podatni na przejawy niesubordynacji poza służbą, zostali poddani ścisłemu rygorowi wojskowemu, który pozwolił złagodzić ich niespokojną naturę i uczynić z nich groźną siłę bojową.
9 października jakobici dostali poważny zastrzyk uzbrojenia. Pierwszy okręt francuski, który przełamał blokadę angielską, przywiózł do Montrose ładunek 1,5 tys. muszkietów z amunicją. Trzy inne dostarczyły do 19 października do portów w Montrose i Stonehaven pieniądze, 6 lekkich dział i kolejną partię ręcznej broni palnej. Na jednym z nich przybył do Szkocji Jean-Baptiste Du Boy er, markiz d’Aiguilles, tytularny ambasador (i nieformalny szpieg) Ludwika XV przy dworze księcia w Holy- rood House23.
W drugiej połowie października Karol podjął decyzjęo wyprawie do Anglii w nadziei na wywołanie powstania angielskich jakobitów i przyspieszenie inwazji francuskiej,z którą miał przybyć do Anglii jego młodszy brat, Henryk
¥
Benedykt. Powołana przez Karola w Edynburgu jakobicka rada wojenna była jednak podzielona w kwestii dalszych działań24. W otoczeniu księcia uwidoczniły się wyraźnie dwie
23 Po otrzymaniu wiadomości o zajęciu przez jakobitów Edynburga markiz d’Argenson, w imieniu Ludwika XV, i agent Jakuba Franciszka, płk Daniel O’Brien, podpisali 24 października w Fontainebleau tajny układ o pomocy dla jakobitów i wysłaniu wojsk francuskich do obrony terenów opanowanych przez księcia Karola w Wielkiej Brytanii.
24 W skład rady wojennej Karola wchodzili: generałowie porucznicy, lord Murray i książę Perth, generał-kwatermistrz O’Sullivan, do-
frakcje, które można było odróżnić już wcześniej w Perth. Jedna skupiała francusko-irlandzkich, druga szkockich doradców Karola. Pierwszych reprezentowali O’Sullivan, Sheridan i Broughton, drugich lord George Murray. Murray i naczelnicy góralskich klanów byli przeciwni ekspedycji do Anglii bez wyraźnego wzmocnienia armii posiłkami z wyżyn i wsparcia Francuzów. Uważali, że książę powinien najpierw umocnić swoje panowanie w Szkocji, w celu ugruntowania jej niepodległości i odparcia spodziewanego ataku ze strony Anglii. Chcieli uderzyć na wierne rządowi klany szkockie i zdobyć ostatnie bastiony lojalistów na swoich tyłach, zwłaszcza strategicznie położone Inverness. Rządowa załoga Inverness lorda Loudouna wykazywała dużą aktywność i odniosła wiele sukcesów w walce z jako- bickimi klanami Fraser, MacLean i MacLachlan, utrudniając im dołączenie do wojsk Karola. Książę bagatelizował jednak znaczenie lojalistów na północy Szkocji i pragnął jak najszybciej wejść do Londynu, aby odzyskać dla swego ojca tron Anglii. Przekonywał, że oczekiwanie na atak Brytyjczyków jest zapowiedzią klęski, a jedyną nadzieją na utrzymanie Szkocji jest podbój Anglii.
„Widzę moi panowie, że jesteście zdecydowani zostać w Szkocji i bronić waszego kraju, ale ja jestem nie mniej zdecydowany spróbować swego losu w Anglii, nawet jeśli będę musiał pójść tam samemu” — oświadczył, odwołując się do honoru Szkotów25.
Lord Murray nie podzielał optymizmu Karola i twardo oponował przeciwko jego planom. Okazało się jednak, że miał przeciwko sobie nie tylko upartego Stuarta, ale i wielu swoich rodaków z nizin. Ostatecznie jego rady zignorowano i 30 października rada wojenna przewagą zaledwie
wódca eskorty księcia, płk lord Elcho, sekretarz księcia, John Murray z Broughton, lordowie Ogilvy, Nairn, Pitsligo i Lewis Gordon, sir Thomas Sheridan oraz wszyscy naczelnicy góralskich klanów.
25 P.H. S t a n h o p e, History of England, s. 421.
jednego głosu przeforsowała plan wyprawy do Anglii. Armia jakobicka natychmiast rozpoczęła przygotowania do marszu na Londyn. Murray owi udało się jednak przekonać księcia, aby zrezygnował z ryzykownej drogi wzdłuż płaskiego, wschodniego wybrzeża przez Berwick do Newcastle i ruszył na południe zachodnim szlakiem przez
• • ?
hrabstwo Cumberland, którego pagórkowaty krajobraz bardziej odpowiadał taktyce walki szkockich górali.
Następnego dnia Karol, nie rezygnując oficjalnie z własnych planów, wyraził zgodę na propozycję lorda Murray a. Na jego decyzję zapewne wpłynął fakt, że 26-29 października do Newcastle przybyły z Doncaster oddziały marsz. Wade’a. Na miejscu zostały one wzmocnione siedmioma pułkami brytyjskimi i holenderskimi, przybyłymi prosto z Flandrii i Irlandii, oraz dragonami, którzy uciekli spod Prestonpans (Holendrzy należeli do korpusu posiłkowego księcia Maurycego Nassau, przysłanego na pomoc Brytyjczykom zgodnie z traktatem z Utrechtu)26. Armia Wade’a, skoncentrowana w Newcastle, liczyła około 14 tys. piechoty i kawalerii.
Wojsko Karola, przeznaczone na wyprawę do Anglii, było dwukrotnie słabsze od armii Wade’a i liczyło 4,5 tys. piechoty, 460 kawalerii oraz 13 dział (w tym 6 francuskich i 7 zdobytych pod Prestonpans). Składało się na nie pięć szwadronów jazdy i trzynaście pułków lub batalionów piechoty. Były to konne oddziały lordów Elcho (120), Bal- merino (40), Pitsligo (120), Kilmarnocka (100) i Murray a
26 Na podstawie traktatu z Utrechtu z 1713 r. Holandia była zobowiązana do przysłania w razie potrzeby na pomoc Wielkiej Brytanii korpusu 6 tys. żołnierzy. Żołnierze księcia Nassau stanowili przedtem załogi twierdz Tournai i Dendermond, które poddały się Francuzom w czerwcu 1745 r. Zgodnie z warunkami kapitulacji nie mogli oni brać udziału w walkach z Francuzami do stycznia 1747 r., co praktycznie eliminowało ich z udziału w aktywnych działaniach przeciwko jako- bitom.
z Broughton (80) oraz piesza brygada z Atholl (3 bataliony), pułki lorda Ogilvy’ego, księcia Perth i księcia Gordona z północno-wschodnich nizin, edynburski pułk Roya Stewarta i sześć pułków góralskich: Cameronów, Clanranaldów, MacDonnelów, MacDonaldów, Stewartów i Mac- Phersonów. Wojsko było dobrze odziane i wyekwipowane, a liczny tabor jucznych koni wiózł bagaże i zaopatrzenie na cztery dni drogi. Karol pozostawił kilka oddziałów pod wodzą lorda Strathallana w Szkocji (w Edynburgu, Perth, Dundee, Aberdeen i Montrose) dla zabezpieczenia tyłów i kontynuowania akcji mobilizacyjnej. Załogą jakobic- ką (130 ludzi), dowodzoną przez Gregora MacGregora z Glengyle, obsadzono również zamek Doune w pobliżu Stirling, który miał trzymać w szachu brytyjski garnizon gen. Blakeneya.
Armia jakobitów opuściła Edynburg 31 października, stając obozem w niedalekim Dalkeith. 1 listopada dołączył do niej Karol z konną eskortą lorda Elcho i świeżo przybyłym z północy pułkiem MacPhersona z Cluny (450 ludzi). W ciągu dwóch kolejnych dni wojsko jakobickie wyszło z Dalkeith w dwóch oddzielnych kolumnach, które miały się połączyć dopiero pod Carlisle. Pierwszą z nich, złożoną z dwóch batalionów z brygady z Atholl i innych oddziałów z nizin oraz większej części kawalerii, dowodził markiz Tullibardine (faktyczne dowództwo znajdowało się w rękach księcia Perth). Pomaszerowała ona wraz z artylerią na południe przez Auchendinny, Peebles, Moffat i Lockerbie. Dowódcą drugiej kolumny, w skład której wchodził jeden batalion z Atholl, góralskie pułki klanowe i szwadron lorda Elcho, był lord Murray, choć formalnie komenda należała do znajdującego się przy niej księcia Karola. Kolumna Murraya, chcąc zmylić Wade’a, zamarkowała marsz na Berwick i Newcastle przez Lauder i Kelso, skąd 6 listopada ruszyła przez Jedburgh i Hawick na Carlisle, drogą obraną przez armię Forstera i Maclntosha w 1715 r.
Brak garnizonów rządowych w tej części kraju sprawił, że jakobici maszerowali na południe, prawie nie napotykając oporu. 8 listopada kolumna Karola przekroczyła graniczną rzekę Esk i weszła do Anglii w pobliżu miasteczka Longtown. Następnego dnia obie kolumny szkockie połączyły się pod Newtown Rockcliff, niedaleko Carlisle.10 listopada książę zażądał otwarcia bram Carlisle, a gdy jego roszczenie odrzucono, jakobici rozpoczęli przygotowania do oblężenie miasta według planu opracowanego przez lorda Murray a. Tego samego dnia Karol otrzymał wiadomość, że marsz. Wade zakończył koncentrację swoich wojsk w Newcastle. Z meldunku wynikało, że dowódca brytyjski wysłał na odsiecz zamku w Edynburgu dwa pułki piechoty i dwa pułki dragonów pod komendą gen. Han- dasyde’a, a z pozostałą częścią armii ruszył do Carlisle. Zdecydowany wydać Wade’owi bitwę w oparciu o górzysty teren odpowiadający taktyce górali, 11 listopada Karol niewielkimi siłami zablokował miasto, a większość armii wyprowadził do Brampton, 15 km na wschód od Carlisle. Dwa dni później, widząc, że Wade nie nadchodzi, wycofał pułki nizinne z powrotem pod Carlisle i wznowił oblężenie miasta, powierzając to zadanie księciu Perth. 14 listopada wieczorem broniący Carlisle angielski garnizon, dowodzony przez ppłk. Jamesa Duranda, złożony z lokalnej milicji, dwóch małych kompanii inwalidów i garści ochotników, wywiesił białą flagę i po uzyskaniu zapewnienia, że cywilom w mieście nie stanie się krzywda, a żołnierze zostaną rozpuszczeni do domów, złożył broń.
Tego samego dnia idący z Newcastle na północ wzdłuż wybrzeża oddział gen. Handasyde’a wkroczył do Edynburga, przeganiając pozostawionych w mieście jakobitów. Wbrew wcześniejszym doniesieniom Wade wyszedł z Newcastle dopiero 16 listopada. Nazajutrz, smagany ostrą zamiecią, dotarł zaśnieżonymi górskimi drogami do Hexham, gdzie dowiedział się o kapitulacji Carlisle. Za
skoczony upadkiem miasta, zatrzymał się w Hexham trzy dni, a potem wrócił do Newcastle. 24 listopada ponownie wyszedł z Newcastle, lecz tym razem jego schorowane i pozbawione animuszu wojska pomaszerowały na południe przez hrabstwo York, zamierzając wyjść na tyły armii jakobickiej.
W łatwo zdobytym Carlisle jakobici, za cenę jednego zabitego i jednego rannego żołnierza, zagarnęli bogatą zdobycz, na którą składało się m.in. 1 tys. muszkietów z amunicją i 200 dobrych koni. 15 listopada Karol proklamował swego ojca królem Anglii i zgodnie z obietnicą obszedł się łagodnie z „jego poddanymi”. Większe kłopoty czekały go we własnych szeregach. Tego samego dnia w Brampton lord Murray, rozgoryczony pominięciem go przy ustalaniu warunków kapitulacji Carlisle i splendorem, jaki spłynął na księcia Perth, złożył dowództwo pod pretekstem nieliczenia się przez księcia Karola z jego radami:
„Panie, widzę że od czasu otrzymania nominacji moje rady jako generała niewiele znaczą dla Waszej Wysokości. Dlatego postanowiłem złożyć swój generalski patent, ale ponieważ zawsze byłem mocno przywiązany do rodziny królewskiej, a w szczególności króla, mego pana, pójdę dalej jako ochotnik [...]. Niech Wasza Książęca Mość raczy zdecydować, komu oddać komendę [...]”27.
Karol pod wpływem swoich irlandzkich doradców przyjął rezygnację Murraya, a na jego miejsce wyznaczył księcia Perth, do którego miał większe zaufanie i który był wobec niego bardziej uległy. Pozwolił jednak Murrayowi służyć dalej w charakterze zwykłego ochotnika w szeregach brygady z Atholl. Zmiana na stanowisku naczelnego dowódcy wywołała niezadowolenie górali, którzy oświadczyli, że nie pójdą dalej pod innym wodzem. Zagrożony
27 R. C h a m b e r s , R . F o r b e s , Jacobite memoirs of the rebellion of 1745, s . 5 1 .
buntem pułków góralskich, Karol musiał przywrócić dowództwo lordowi Murrayowi. To z kolei ubodło dumę księcia Perth, który oddał księciu swój patent generalski i zatrzymał jedynie dowództwo swego pułku.
Po zdobyciu Carlisle rada wojenna jakobitów znowu nie mogła dojść do porozumienia względem dalszych planów. Na posiedzeniu 18 listopada rozważano cztery możliwości: marsz do Newcastle i wydanie bitwy armii Wade’a, odwrót do Szkocji, pozostanie w Carlisle w oczekiwaniu na wybuch powstania w Anglii oraz dalszy pochód przez uważane za bastion jakobitów hrabstwo Lancaster do Londynu. Ostatecznie postanowiono kontynuować ofensywę na południe, głównie dlatego, że nalegał na to książę Karol i wciąż istniała nadzieja na większą pomoc ze strony angielskich jakobitów i francuską inwazję.
Upadek Carlisle zmusił rząd w Londynie do bardziej energicznych działań. 21 listopada wysłano na północ gen. Ligoniera z dziewięcioma starymi pułkami piechoty i trzema pułkami jazdy, które stanowiły trzon drugiej armii, mającej zatrzymać marsz jakobitów na Londyn. Jednocześnie w stolicy przystąpiono do budowania trzeciej armii (6 tys. piechoty, 700 jazdy i 33 działa) pod bezpośrednim dowództwem króla, a do odparcia spodziewanej inwazji francuskiej i odcięcia pomocy dla jakobitów w Szkocji na wody kanału La Manche wysłano flotę Morza Północnego adm. Edwarda Vernona. Mniejsza eskadra brytyjska kontr- adm. Bynga zablokowała wschodnie wybrzeże Szkocji.
20 listopada jakobici zostawili w Carlisle garnizon 200 piechoty z nizin i w liczbie zmniejszonej do 4,5 tys. ludzi wyszli z Carlisle, ruszając dalej na południe dwiema kolumnami dowodzonymi przez lorda Murraya i księcia Karola. Dwa dni później, zgodnie z traktatem z Fontainebleau, w Stonehaven wylądowało pierwszych 150 żołnierzy francuskich oraz 12 artylerzystów z 6 ciężkimi działami pod komendą szkockiego inżyniera w służbie
Ludwika XV, ppłk. Jamesa Granta. 25 listopada jakobici przy pomocy Francuzów uszkodzili i zmusili do poddania w porcie Montrose brytyjski 16-działowy slup „Hazard”, biorąc do niewoli kapitana okrętu i 80 ludzi załogi. Następnego dnia do Montrose przybyła fregata „Le Fine”, przywożąc z Dunkierki kolejne posiłki francuskie (500 ludzi), w tym pieszy pułk Królewskich Szkotów ppłk. lorda Johna Drummonda, młodszego brata księcia Perth, i szwadron jazdy z pułku księcia Fitz-Jamesa. Tego samego dnia w Peterhead i Stonehaven wylądowało 260 żołnierzy z Brygady Irlandzkiej pod dowództwem jednego z bohaterów spod Fontenoy, ppłk. Waltera Stapletona28.
W Anglii obie kolumny jakobitów połączyły się 21 listopada w Penrith i zatrzymały się na jeden dzień, zaalarmowane wieścią o możliwym ataku Wade’a z Hexham. Kiedy pilnujący tyłów armii lord Kilmarnock doniósł, że Wade zawrócił do Newcastle, Szkoci ruszyli dalej i 26 listopada zajęli Preston. W Preston Karol po raz pierwszy na terenie Anglii spotkał się z pewnymi oznakami sympatii i przyjął w swoje szeregi nieco ochotników. 28 listopada jakobici dotarli do Wigan, a następnego dnia wkroczyli do Manchesteru.
Do tej pory Karol uzyskał w Anglii bardzo ograniczone poparcie, w Manchesterze jednak udało mu się zwerbować 200 angielskich ochotników, głównie spośród biedoty miejskiej i bezrobotnych. Po dołączeniu ochotników z Preston utworzono z nich nowy pułk piechoty (.Manchester Regiment). Jego trzon stanowiła grupa oficerów i żołnierzy z pułku księcia Perth, ale ze względów politycznych oddano go pod dowództwo angielskiego katolika, płk. Francisa Townleya. Był to w praktyce jedyny oddział
28 Dwa inne francuskie transportowce wiozące posiłki z Brygady Irlandzkiej i pułku Fitz-Jamesa zostały przechwycone przez okręty brytyjskie w pobliżu Montrose. Wziętych do niewoli jeńców (359 ludzi) odesłano do Edynburga i umieszczono w lochach zamku.
angielski, jaki dołączył do armii księcia Karola29. W Manchesterze rada wojenna, rozczarowana znikomym poparciem angielskich jakobitów i brakiem inwazji francuskiej, po raz pierwszy dyskutowała nad odwrotem do Szkocji. Lord Murray ocenił, że armię stać na jeszcze jeden skok na południe, ale nawet wtedy poddawał w wątpliwość celowość kontynuowania ofensywy. Jasno oświadczył, że jeśli powstanie w Anglii nie wybuchnie, trzeba będzie rozpocząć natychmiastowy odwrót na północ.
27 listopada do drugiej armii brytyjskiej (7 tys. piechoty, 1,5 tys. kawalerii i 30 dział), formującej się w Lichfield, na północ od Birmingham, przybył z Londynu książę Cumberland. Przejął dowództwo od gen. Ligoniera i natychmiast wysunął większość swoich sił przeciwko nadciągającym z północy wojskom Karola (piechotę do Stafford, a kawalerię do Newcastle-under-Lyme). Pod ich osłoną zaczął przygotowywać silną pozycję obronną w rejonie Coventry i nawiązał komunikację z Armią Północną Wade’a, nad którą miał także przejąć dowództwo w razie połączenia się obu brytyjskich zgrupowań.
1 grudnia jakobici wkroczyli do Macclesfield. Tu po raz pierwszy doszły ich wieści, że książę Cumberland jest już w Lichfield, a jego oddziały kwaterują w Coventry, Stafford i Newcastle-under-Lyme. Za radą lorda Murray a postanowiono wprowadzić Cumberlanda w błąd, markując marsz na Lichfield lub przez Chester do Walii, by potem zmienić kierunek i po obejściu prawego skrzydła Brytyjczyków przez Leek, Ashbourne i Derby wbić klin pomiędzy armię nieprzyjaciela i Londyn. Manewr ten rzeczywiście zmylił Cumberlanda, który ściągnął wszystkie siły do Lichfield i Stafford, otwierając jakobitom drogę do Londynu przez odległe tylko o 200 km od stolicy Derby.
29 Pułk ten walczył pod sztandarem, na którym widniały hasła: po jednej stronie „Wolność i Własność”, a po drugiej „Kościół i Państwo”.
W środę wieczorem, 4 grudnia, pierwsze oddziały jakobitów weszły bez przeszkód do Derby. W Londynie wybuchła panika. Wiele osób uciekało z miasta, pozamykano większość sklepów, a ludzie na gwałt wycofywali pieniądze z Banku Anglii, o mało nie doprowadzając do jego bankructwa. Mimo optymizmu księcia Karola, który zastanawiał się już nad wyborem ubrania, w jakim powinien wkroczyć do Londynu (nie mógł się zdecydować, czy włożyć strój szkocki, czy angielski), oraz plotek, że Jerzy II spakował swoje bagaże i w każdej chwili jest gotów opuścić stolicę, sytuacja jakobitów przedstawiała się nie najlepiej. Zgodnie z przewidywaniami lorda Murraya angielscy jakobici nie poparli sprawy Stuartów, a Francuzi, wiedząc o przygotowaniach Brytyjczyków do obrony, nie spieszyli się z obiecaną inwazją, bez której odzyskanie korony angielskiej było niemożliwe. Na terenie Anglii udało się pozyskać zaledwie 300 ochotników, natomiast około1 tys. górali zdezerterowało i wróciło do Szkocji.
W Derby książę Karol przez dwa dni dyskutował ze swoim sztabem, co robić dalej. Pragnął kontynuować marsz na Londyn, ale prawie wszyscy jego oficerowie byli temu przeciwni. Tylko gorącokrwisty dowódca Clanranaldów, płk Ranald MacDonald, był gotów iść na Londyn „nawet, gdyby armia składała się tylko z niego i księcia Karola”, ale było oczywiste, że parotysięczne siły jakobitów nie zdołają opanować milionowego miasta. Wtedy doniesiono, że wychodząca na lewe skrzydło jakobitów armia Wade’a dotarła do Wetherby, niedaleko Leeds, a w Londynie panika została opanowana i rząd organizuje w Finchley armię ochotniczą do obrony stolicy. Mając w perspektywie przeciwko sobie trzy regularne armie brytyjskie liczące ponad 30 tys. żołnierzy, z których każda przewyższała siły jakobitów nie tylko liczebnością, ale też wyposażeniem i uzbrojeniem, Karol musiał usłuchać głosów rozsądku. 5 grudnia rada wojenna w Derby podjęła decyzję o odwrocie
do Szkocji. Książę zgodził się na to, „nie mogąc przekonać do swoich racji ani jednej osoby”, ale nabrał przekonania, że górale i lord Murray go zdradzili. Nigdy nie wybaczył Murray owi tej decyzji i od tej pory polegał wyłącznie na zdaniu swego irlandzkiego kwatermistrza, O’Sullivana. Podejrzliwy i niekompetentny O’Sullivan od czasu wydarzeń w Derby cały czas mówił o zdradzie Anglikówi Szkotów, utwierdzając księcia w przekonaniu, że nie po- trzebuje on złych doradców. Wkrótce miało się okazać, że rozłam w dowództwie jakobitów przyniósł zgubne skutki dla sprawy Karola. Adiutant lorda Murraya, kpt. Johnsto- ne, skomentował sprawę, pisząc: „Gdyby książę Karol przespał całą wyprawę do Anglii i pozwolił lordowi Mur- rayowi działać zgodnie z jego własnym osądem, obudziłby się, mając na głowie koronę Wielkiej Brytanii”.
W „czarny piątek” {Black Friday), 6 grudnia, jakobici wykonali w tył zwrot i rozpoczęli odwrót z Derby tą samą drogą, jaką tu przybyli. Książę oddał swój powóz staremu lordowi Pitsligo i przygnębiony, jechał konno przodem. Lord Murray objął dowództwo tylnej straży, pilnując, aby siły Cumberlanda nie zbliżyły się zanadto do armii jako- bickiej. Minąwszy Leek i Macclesfield, 9 grudnia jakobici dotarli do Manchesteru, gdzie tym razem spotkali się z wrogą reakcją tłumu. W odpowiedzi Karol nałożył na miasto wysoką kontrybucję i ze względów bezpieczeństwa zrezygnował z dłuższego odpoczynku, odchodząc nazajutrz do Wigan. Po nocy spędzonej w tej miejscowości,11 grudnia, jakobici wkroczyli do Preston, zatrzymując się tu na jednodniowy odpoczynek. Z Preston Karol wysłał do Szkocji księcia Perth w eskorcie 100 jeźdźców po posiłki. Dwa dni później siły Karola weszły do Lancaster. Zaległy tu na cały dzień, chcąc pokazać, że ich odwrót nie jest ucieczką i w razie ataku wroga są gotowe do walki.15 grudnia, po wyjściu z Lancaster, jakobici kontynuowali marsz do Kendall, gdzie napotkali oddział księcia Perth.
W drodze na północ został on zaatakowany w tym mieście przez uzbrojony tłum i chociaż udało mu się go rozproszyć, jadąc dalej, został zatrzymany w okolicach Penrith przez znaczne siły lokalnej milicji angielskiej. Ustępując przed liczniejszym wrogiem, książę Perth cofnął się do Kendall i tu poczekał na nadejście głównych sił Karola.
Odwrót jakobitów całkowicie zaskoczył księcia Cum- berlanda, który po otrzymaniu informacji o wejściu jakobitów do Derby szybko wycofał armię w kierunku stolicyi rozpoczął przygotowania do bitwy na równinie Meriden Moor koło Coventry. Po upewnieniu się, że wiadomościo odwrocie Karola są prawdziwe, 8 grudnia z całą swoją jazdą i 1 tys. wybranej konnej piechoty ruszył w pościg za jakobitami. 10 grudnia wszedł do Macclesfield, stwierdzając, że Szkoci wyprzedzają go o dwa dni marszu. Tego samego dnia Wade, chcąc odciąć Karolowi drogę odwrotu, minął Leeds i dotarł do Wakefield. Po stwierdzeniu, że od jakobitów dzieli go jeszcze trzy lub cztery dni intensywnego marszu, wysłał dalej lekką kawalerię i dragonów pod komendą gen. mjr. Jamesa Ogelthorpe’a, a sam ze strudzoną piechotą odszedł z powrotem do Newcastle. 13 grudnia jazda Ogelthorpe’a przekroczyła niskie, górzyste pasmo Pennines, na północ od Manchesteru, i połączyła się z lotną kolumną Cumberlanda w Preston. Następnego dnia połączone siły brytyjskie (4 tys.) dotarły do Wigan, 16 grudnia weszły do Lancaster, 17 grudnia minęły Kendall, a nazajutrz ich wysunięta forpoczta doścignęła tylną straż jakobitów pod Clifton.
18 grudnia rano, gdy idący w tylnej straży Karola pułk MacDonnellów opuścił maleńką wioskę Shap i znalazł się w drodze do odległego o prawie 5 km Penrith, za jego plecami pojawiło się kilka szwadronów kawalerii brytyjskiej (200-300 szabel), stanowiących czołówkę kolumny Cumberlanda. Lord Murray zameldował o tym Karolowi, znajdującemu się już w Penrith, ale jego alarm
zbagatelizowano, uważając, że ma do czynienia z nieregularną milicją, która wcześniej zatrzymała koło Penrith konny oddział księcia Perth. Kiedy okazało się, że siły Karola zostały doścignięte przez lekką kawalerię i dragonów Cumberlanda pod dowództwem płk. Philipa Honeywooda, wieczorem Murray odesłał do Penrith pod eskortą działai tabory. Wzmocniony przysłanymi przez Karola posiłka-
«i, * ' f* •?.
mi, rozwinął się w szyki do walki na pofałdowanym polu Clifton Moor, na południe od wioski Clifton. Tymczasem zapadł zmrok. Mimo pochmurnej nocy jasne przebłyski księżyca pozwoliły Szkotom (800 górali z Glengarry, Ap- pin i Cluny oraz 200 piechurów Roya Stuarta) spokojnie obserwować rozmieszczanie nowych oddziałów brytyjskich, podczas gdy sami na swoich pozycjach pozostawali niewidoczni. Rankiem lord Murray, z mieczem w ręku, osobiście poprowadził Szkotów do ataku, wiążąc w walce wręcz spieszonych dragonów Honeywooda. Atakujący po przekątnej przez wrzosowisko Stewartowie i MacPherso- nowie oczyścili drogę, zabijając i raniąc wielu Brytyjczyków, w tym płk. Honeywooda. Reszta sił rządowych, które nocą wzrosły do 500 ludzi, rozpoczęła natychmiastowy odwrót pod silnym, lecz nieskoordynowanym ostrzałem ukrytych za kamiennym murkiem MacDonnelów. Potyczka pod Clifton była ostatnim starciem lądowym na ziemi angielskiej. Jakobici stracili w niej kilkunastu ludzi. Po stronie rządowej padło około 100 zabitych i rannych.
Po starciu z dragonami Honeywooda jakobici odeszli bez straty artylerii i taborów do Carlisle. Cumberland zatrzymał się w Clifton, gdzie do 20 grudnia czekał na posiłki rozciągnięte na drodze z Preston. 19 grudnia w Carlisle Karol otrzymał meldunek lorda Strathallana o pomyślnych rezultatach mobilizacji w Szkocji i przybyciu nowych oddziałów z Francji. Rada wojenna jakobitów, bez udziału lorda Murray a, powiadomiona, że Ludwik XV zakazał Drummondowi opuszczania granic Szkocji, zdecydowała
o kontynuowaniu odwrotu. Karol, który traktował odwrót z Anglii jako chwilowy manewr taktyczny i wierzył, że wkrótce powróci do niej na czele znacznie silniejszej armii, pozostawił w Carlisle garnizon 400 ludzi z 16 działami (w tym angielski pułk Townleya). 20 grudnia, w dwudzieste piąte urodziny Karola, skurczona do 4 tys. ludzi armia jakobitów sforsowała Esk i siedem tygodni po przekroczeniu granicy weszła z powrotem do Szkocji. Chcąc jak najszybciej połączyć się ze Strathallanem i Drummon- dem, Karol podzielił wojsko na dwie kolumny, góralską pod swoim dowództwem i nizinną lorda Murraya, a następnie pomaszerował w kierunku Glasgow. Następnego dnia idąca za nim kawaleria Cumberlanda zablokowała Carlisle. Po ściągnięciu ciężkich dział, piechoty i posiłkowego pułku milicji z Liverpoolu książę Cumberland rozpoczął 28 grudnia oblężenie miasta.
Na północy Szkocji wieści o zdobyciu przez armię Karola Carlisle i lądowaniu Francuzów zachęciły klan Fraser do rozpoczęcia pod koniec listopada blokady Fort Augustus. Została ona zniesiona w pierwszych dniach grudnia w wyniku energicznej akcji wojsk lorda Loudouna z Inverness. 7 grudnia gen. Handasyde wyszedł z Edynburga i ruszył do Stirling, aby opanować przeprawy na rzece Forth i oddzielić armię Karola od jej zaplecza na szkockich wyżynach. W pościgu za Fraserami, 11 grudnia, Lo- udoun z 800 ludźmi zajął siedzibę lorda Lovata w zamku Downie i nałożył na niego areszt domowy. 21 grudnia Lovât wymknął się z zamku, unikając w ostatniej chwili przewiezienia do Inverness, i poprowadził swój klan do armii Karola. Niepowodzeniem skończyła się też próba przerwania przez Loudouna dalszego zaciągu jakobickich rekrutów w hrabstwach Banff i Aberdeen. Wysłany tam z Inverness oddział 500 rządowych górali z klanu Mac- Leod został pobity 23 grudnia pod Inverurie, niedaleko Aberdeen, przez lorda Lewisa Gordona, posiłkowanego
przez 300 członków klanu Farquharson i żołnierzy lorda Drummonda (łącznie 1,2 tys. ludzi i 5 dział). Tego samego dnia, na wieść o powrocie jakobitów do Szkocji, wojska gen. Handasyde’a opuściły Stirling i wróciły do Edynburga. 24 grudnia w ślad za regularnymi oddziałami Handasyde’a do szkockiej stolicy przybyło 600 lojalistycznych ochotników z Glasgow, Paisley i Stirling, dowodzonych przez lorda Williama Home’a. Wkrótce po zwycięstwie pod Inverurie Gordon i Drummond ruszyli na południe do punktu zbornego w Perth, gdzie lord Strathallan zbierał nowe oddziały klanowe i wojska z nizin, mające wzmocnić powracającą z Anglii armię księcia Karola.
W Boże Narodzenie, 25 grudnia, kolumna lorda Mur- raya, mijając po drodze Lockerbie, Moffat, Douglas i Hamilton, weszła do opuszczonego przez lojalistów Glasgow. Nazajutrz przybyła klanowa kolumna księcia Karola, maszerująca przez Dumfries i Hamilton. W ten sposób zakończył się jeden z najbardziej niezwykłych marszów w historii, w czasie którego armia jakobitów w ciągu 58 dni przebyła około 950 km. Pod groźbą surowych konsekwencji militarnych Karol nałożył wysoką kontrybucję w odzieży i pieniądzach na miasto, które do tej pory nie tylko odmawiało mu poparcia, ale wystawiło nawet pułk ochotników do walki z jakobitami.
30 grudnia, w wyniku dwudniowego ostrzału ciężkich dział Cumberlanda, poddał się jakobicki garnizon Carlisle. Na prośbę płk. Townleya o podanie warunków kapitulacji książę Cumberland odpowiedział twardo: „Jedynym warunkiem, jaki możemy zaoferować buntownikom, jest to, że nie damy ich od razu pod miecz, tylko oszczędzimy, oddając ich los w ręce króla”.
Po dziewięciu dniach obrony, pozbawiony nadziei na odsiecz Szkotów, Townley zdecydował się na bezwarunkową kapitulację. To, co się stało później, potwierdziło powszechnie panującą opinię o bezwzględności i okru
cieństwie księcia Cumberlanda. Razem z Towneleyem do niewoli dostało się 405 oficerów i żołnierzy jakobickich30. Szeregowych wtrącono do lochów zamku w Carlisle, gdzie byli przetrzymywani bez jedzenia i wody, aTownleya i oficerów przewieziono do Londynu. Większość z nich została skazana za zdradę i stracona w okrutny sposób 30 lipca 1746 r. Ich ucięte głowy wystawiono na widok publiczny przy bramie wjazdowej do londyńskiej City lub zakonserwowane w słojach ze spirytusem, wysłano do Manchesterui Carlisle „dla postrachu i ku przestrodze tym, którzy obok tychże szczątków przechodzić będą”. Wielu jeńców zmarło w nieludzkich warunkach w więzieniu, pozostali zostali w większości straceni w późniejszych publicznych egzekucjach w Carlisle, Brampton, Yorku i wielu miejscach Szkocji. Miała to być zapowiedź tego, co czeka wrogów Jerzego II po ostatecznej rozprawie z jakobitami.
W Carlisle fałszywa wiadomość o inwazji francuskiej na południu Anglii skłoniła Cumberlanda do przerwania pościgu za Karolem i wyjazdu do Londynu. Niezadowolony z wezwania do powrotu, otrzymanego 15 grudnia w Preston, Cumberland niechętnie podporządkował się rozkazom, przekazując komendę w ręce swojego zastępcy, gen. por. Henry’ego Hawleya. 5 stycznia 1746 r. książę wrócił do stolicy, prowadząc ze sobą większość jazdy z Carlislei piechotę pozostawioną w Lichfield. Przed wyjazdem do Londynu ofiarą złości Cumberlanda padł marsz. Wade, którego złośliwcy przezwali „Babcią Wade”. W wyniku nacisków królewskiego syna stary marszałek został odwołany i zastąpiony „bardziej energicznym” generałem z jego nominacji. W ten sposób dowództwo armii przeznaczonej do pościgu za księciem Karolem objął arogancki, znany z surowości dla swoich żołnierzy i brutalnego
30 W Carlisle do niewoli brytyjskiej dostało się 114 Anglików, 274 Szkotów oraz 18 Francuzów i Irlandczyków.
postępowania z wrogami generał kawalerii Hawley, weteran wojen z Francją i Hiszpanią oraz jakobickiego powstania w 1715 r. Pozostawiwszy w Carlisle garnizon złożony z jednego pułku piechoty i pułku dragonów, Hawley ruszył do Newcastle, aby przejąć komendę nad Armią Północną z rąk marsz. Wade’a. 6 stycznia 1746 r. wjechał do Edyn-burga, gdzie do 10 stycznia dotychczasowy zastępca Wade’a, gen. por. William Anne, hrabia Albemarle, i gen. mjr. John Huske przyprowadzili pozostałe oddziały z Newcastle. W ciągu paru kolejnych dni Hawley skoncentrował w stolicy Szkocji siły do dalszej walki z jakobitami.
Pierwszą rzeczą, jaką Hawley zrobił po wejściu do Edynburga, było wystosowanie do władz miasta prośbyo przydzielenie do jego armii kilku wykwalifikowanych katów i zbudowanie dwóch szubienic przeznaczonych dla rebeliantów, których miał nadzieję dostać w swoje ręce. Pewny siebie, odrzucił propozycję lorda Drummon- da, który zgodnie ze zwyczajem panującym „w armiach chrześcijańskich królów” zaproponował mu wymianę jeńców. Z wściekłością spalił list Drummonda i uwięziwszy jako zdrajcę szkockiego dobosza, który mu go dostarczył, kazał odpisać, że w żadnych okolicznościach „nie będzie paktował z buntownikami”.
OBLĘŻENIE STIRLING I BITWA POD FALKIRK
Jakobici pozostali w Glasgow do 3 stycznia 1746 r. W tym czasie armia Karola, licząca „pełne 5 tys.” ludzi, wypoczęła i ku wielkiej radości księcia otrzymała zapowiedź wzmocnienia francuską artylerią i posiłkami z Perth. Licząc na pomoc francuskich inżynierów i artylerzystów, książę porzucił myśl o powrocie do Anglii i wbrew radom lorda Murraya i innych oficerów postanowił zdobyć klu- czowo położony zamek w Stirling, który broniąc mostu na rzece Forth, tradycyjnie stał na straży komunikacji po
między szkockimi nizinami i wyżynami. Po ośmiu dniach pobytu w Glasgow, 4 stycznia, jakobici wyszli dwiema kolumnami do Bannockburn i Falkirk, gdzie miało dojść do połączenia z wojskami francuskimi i oddziałami szkockimi, zorganizowanymi podczas wyprawy księcia do Anglii i uzbrojonymi we francuską broń.
Przygotowując oblężenie Stirling, Karol założył kwaterę w Bannockburn. Część jego wojsk rozłożyła się w sąsiednich wioskach, a sześć pułków klanowych pod lordem Mur- rayem stanęło w Falkirk. 5 stycznia do armii księcia dotarły ciężkie działa francuskie, przysłane przez lorda Drummon- da z Perth. Nazajutrz jakobici rozpoczęli oblężenie Stirling. Dwa dni później, w wyniku ostrzału artyleryjskiego, miasto skapitulowało, ale zdeterminowana załoga gen. Blakeneya (520 żołnierzy i milicji z 13 działami) uszkodziła most na Forth, aby utrudnić przeprawę nadciągającym z północy posiłkom jakobickim, i zamknęła się w wysoko położonym zamku, odmawiając złożenia broni.
W trakcie oblężenia Stirling do armii Karola dołączyły 4-tysięczne posiłki szkockie z Perth i Dunblane, przyprowadzone przez wicehrabiego Strathallana i lorda Drummon- da. Silnemu pułkowi lorda Lewisa Gordona z Aberdeeni regularnym wojskom francuskim towarzyszyły: batalion z Forfarshire pod komendą ppłk. Jamesa Kinlocha z pułku lorda Ogilvy’ego oraz dodatkowe kontyngenty Cameronów, MacDonaldów i Stewartów, pozwalające niemal podwoić dotychczasowe stany pułków Lochiela, MacDonnel- la z Lochgarry i Stewarta z Ardshiel. Oprócz nich przybyły nowe oddziały klanowe Fraserów z lordem Lovatein, Ma- clntoshów z Aleksandrem MacGillivrayem z Dunmaglass, Farquharsonow pod dowództwem Francisa Farquharsona z Monaltrie oraz ta część klanu MacKenzie, która pod wodzą George’a MacKenzie’ego, hrabiego Cromarty, opowiedziała się po stronie Karola. Po ich przybyciu stan liczebny armii jakobickiej podniósł się do około 9 tys. ludzi.
13 grudnia Karol otrzymał wiadomość, że armia gen. Hawleya opuściła Edynburg i maszeruje na odsiecz Stirling. Lord Murray szybko wyprowadził do Linlithgow pięć pułków klanowych i kawalerię lordów Elcho i Pitsligo, ale kiedy się okazało, że ma przed sobą tylko patrole dragonów poprzedzające przednią straż Brytyjczyków gen. Huske’a (5 pułków piechoty, 2 pułki dragonów i milicja z Glasgow), uchylił się od walki i nazajutrz powrócił do obozu w Bannockburn. 15 grudnia wieczorem Karol pozostawił artylerię oraz 1,2 tys. ludzi z księciem Perth i płk. Royem Stuartem pod oblężonym zamkiem w Stirling. Pozostałe siły kazał skoncentrować na polach Plean Moor, 3 km na wschód od Bannockburn i 11 km od Falkirk, w oczekiwaniu na atak Brytyjczyków. Huske tymczasem zatrzymał się w Falkirk i rozbił obóz, czekając na Hawleya. W oczekiwaniu na wroga książę Karol zwołał radę wojenną, która postanowiła wydać bitwę wojskom królewskim. Kiedy Hawley nie nadszedł, w chłodne i deszczowe popołudnie16 stycznia armia jakobicka (8260 piechoty i kawalerii) pomaszerowała do Falkirk i stanęła obozem pod osłoną starego lasu Torwood na wrzosowisku Falkirk Moor, 5 km na południowy zachód od miasta.
Generał Hawley dowodził w Edynburgu armią liczącą 9 tys. piechoty i kawalerii. Były to w przeważającej części oddziały przybyłe z Flandrii i Irlandii, wchodzące dotychczas w skład armii marsz. Wade’a w Newcastle. Brakowało mu jednak regularnej artylerii, którą zastąpił oddział kanonierów, wyposażony w działa zdjęte z murów zamku edynburskiego pod komendą kpt. Cunninghama. Hawley wyprowadził przeciwko jakobitom w trzech rzutach ponad6 tys. regularnej piechoty i 900 kawalerii (12 pułków piechoty, 3 pułki dragonów i 10 dział). Wspierały go brygada lojalistów z Glasgow, Paisley i Stirling, ochotnicy z Edynburga oraz kompania angielskiej milicji z Yorkshire (łącznie 700 piechoty). Siły główne Hawleya wyszły z Edyn
burga w dwóch kolumnach 15 i 16 stycznia. W tym czasie do gen. Huske’a w Falkirk dołączył ppłk John Campbell z Mamore, bratanek księcia Argyll, pogromcy jakobitów z 1715 r., na czele 800 rządowej milicji Campbellów. Późnym popołudniem 16 stycznia do Falkirk dotarła reszta piechoty z Edynburga, a wieczorem nadciągnął Hawley z artylerią i przybyłym dzień wcześniej z Carlisle 10. pułkiem dragonów Cobhama pod komendą ppłk. Johna Jor- dana.
17 stycznia oddziały Hawleya skoncentrowały się w umocnionym obozie na zachód od Falkirk, a on sam zajął wygodną kwaterę w mieście. Wczesnym popołudniem, gdy wojska królewskie pod okiem popularnego gen. Huske’a zabierały się do gotowania posiłku, Hawley, jedząc obiad, otrzymał wiadomość o pojawieniu się jakobitów. Generał początkowo nie wierzył, że „góralski motłoch” ośmieli się go zaatakować, i sądził, iż armia Karola zamierza po prostu obejść jego siły i pomaszerować z powrotem do Anglii. Mimo to kazał bić w bębny na alarmi wyprowadzić wojsko z obozu, aby przechwycić rebeliantów i zmusić ich do bitwy. Wkrótce otrzymał kolejny meldunek, że nieprzyjaciel zatrzymał się w polu i rozpalił ogniska, pozwolił więc swoim żołnierzom dokończyć przygotowywanie obiadu. Okazało się jednak, że jakobici wcale nie przerwali marszu. Po sforsowaniu wąskiej rzeczki Carron, zaledwie 4 km od obozu Brytyjczyków, kryjąc się przed ich wzrokiem za rzadką ścianą lasu Torwood, przez który wiodła główna droga ze Stirling przez Bannockburn do Falkirk, w dwóch kolumnach z rozwiniętymi sztandarami zbliżyli się szybko do wzniesienia, za którym rozciągało się obozowisko wojsk królewskich. Ostatecznie, zapominając w pośpiechu kapelusza, Hawley pogalopował do obozu, „wyglądając jak ktoś, kto nagle opuścił gościnny stół”. Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, rozkazał żołnierzom pomaszerować przez wrzosowisko na
spotkanie wroga i sformować szyk bojowy. Nie minęło pół godziny, jak jego dragoni wspięli się na łagodny stok wzniesienia nad obozem i opanowali jego przedni skraj. Za nimi wąską drogą pospieszyła piechota z nasadzonymi bagnetami i artyleria kpt. Cunninghama. Działa utknęły w błocie u stóp wzgórza i nie udało się ich podciągnąć, ale piechota podjęła wyścig o miejsce na wyżej położonym gruncie. Zacinający z zachodu deszcz i mroźny wiatr
.-V »f.
utrudniały marsz piechurów Hawleya. Lekko uzbrojeni MacDonaldowie, którzy szli na czele pierwszej kolumny jakobitów, nie mieli tego problemu i szybko opanowali przeciwległy grzbiet wzgórza, zmuszając Hawleya do cofnięcia swoich oddziałów. Ponieważ jakobici zostawili większość swoich dział pod Stirling, a te, które zabrali, zostały w tyle, obie armie przystąpiły do bitwy bez wsparcia artylerii, stając naprzeciw siebie w odległości strzału z muszkietu.
Armia królewska uszykowała się w dwóch liniach, z północy na południe, z dragonami rozciągniętymi szeroko w dole zbocza i piechotą wysuniętą na skraj wzniesienia, frontem do stojących w podobnej pozycji jakobitów. Lewe skrzydło pierwszej linii tworzyły trzy pułki dragonów: 13. Ligoniera, 10. Cobhama i 14. Hamiltona pod ogólnym dowództwem płk. Francisa (François) Ligoniera, młodszego brata gen. Ligoniera. W centrum i na prawym skrzydle Hawleya stanęło sześć pułków piechoty: 8. Wolfe’a,34. Cholmondeleya, 13. Pulteneya, 14.Price’a, 48. Ligoniera i batalion 1. pułku królewskich Szkotów St. Claire’a, pod komendą gen. mjr. George’a Cholmondeleya. Drugą linię Brytyjczyków tworzyło pięć pułków piechoty: 27. Blakeneya, 37. Munro, 36. Fleminga, 62. Battereau i 4. Barrela, dowodzonych przez gen. Huske’a. W odwodzie Hawley pozostawił 3. pułk Buffsa oraz brygadę lojalistów lorda Home’a. Dziewięć z dwunastu pułków piechoty stanowiły doświadczone oddziały złożone
z weteranów spod Dettingen i Fontenoy, zupełnie inne od tych, które tak słabo spisały się w bitwie pod Prestonpans. Milicja Campbellów została na drodze do Falkirk, osłaniając obóz Brytyjczyków. Po sprawieniu szyku Hawley wezwał swoich oficerów i przypomniał im, jak ważny jest w starciu z szarżującymi góralami celny ogień muszkietowy z bliskiej odległości:
„Jeśli rozpoczniecie ogień z dalszej odległości, prawdopodobnie zostaniecie rozproszeni, bo nigdy nie zdążycie załadować drugiego naboju. A jeśli ustąpicie, wydacie swoją piechotę na śmierć, ponieważ żaden człowiek obciążony uzbrojeniem i ekwipunkiem nie zdoła uciec przed nimi [góralami], pozbawionymi broni palnej i innych ciężarów, a oni nie znają litości”.
Hawley, który jako major dragonów w pułku Evansa trzydzieści lat wcześniej brał udział w bitwie na Sheriff- muir, ukształtował swą opinię o „najbardziej godnym pogardy ze wszystkich wrogów” na podstawie doświadczeń z powstania 1715 r. Podobnie jak inni oficerowie brytyjscy uważał, że dzicy szkoccy górale nie są w stanie przeciwstawić się regularnej jeździe angielskiej. Miał nadzieję, że szarża kawalerii i zdyscyplinowany ogień regularnej piechoty pozwolą zadać ostateczną klęskę ja- kobitom, a on sam zasłuży na nagrodę i uznanie dworu. Tymczasem zrobiło się prawie ciemno, a na dodatek załamała się pogoda. Zaczęło intensywnie padać i wzmógł się mroźny zachodni wiatr, powodujący, że „trudno było coś zobaczyć i usłyszeć”.
Szyk jakobitów właściwie składał się z trzech linii, przy czym ostatnia z nich pełniła rolę odwodu. W pierwszej znajdowało się sześć pułków góralskich, które były z Karolem w Anglii, wzmocnionych kilkoma nowymi oddziałami górali (razem 4,5 tys. ludzi), w drugiej głównie pułki z nizin (3 tys.). Na prawym skrzydle, opartym o bagnisty teren i dowodzonym przez lorda
Murraya, stanęło 1,7 tys. MacDonaldów z Keppochi Glencoe, Clanranaldów oraz MacDonnelów. Centrum szyku zajęły niedawno sformowane w Perth pułki Fa- rquharsonow, lorda Cromarty’ego i Maclntoshów oraz pułk MacPhersona z Cluny. Lewe skrzydło (formalnie pod komendą O’Sullivana, a w rzeczywistości lorda Drummonda) tworzyły pułki Fraserów i Chisholmów, Stewartów oraz Cameronów. W drugiej linii, odległejo 200 kroków, rozwinęły się: brygada z Atholl, pułk lorda Ogilvy’ego, Irlandczycy Stapletona z Irish Piquets, pułk lorda Lewisa Gordona i góralski klan Mac- Lachlanów. Karol zajął miejsce w tyle, za środkiem szyku. Książę miał w rezerwie Królewskich Szkotów lorda Drummonda i około 700 jazdy pod komendą płk. sir Johna MacDonalda. Licząc ponad 8 tys. ludzi, była to największa armia, jaką przyszło dowodzić Karolowi, dorównująca wielkością wojskom Hawleya.
Bitwę rozpoczął przed 16.00 gen. Hawley, rozkazując dragonom Ligoniera szarżę na prawe skrzydło jakobitów, zajmowane przez MacDonaldów. Nie mogąc oskrzydlić wroga z powodu grząskiego gruntu, dragoni ruszyli prosto na górali kłusem, w dobrym ordynku, licząc, że rozniosą ich na szablach. Ci jednak wyczekali do ostatniej chwili i gdy kawalerzyści Ligoniera znaleźli się w odległości strzału pistoletowego od pierwszej linii jakobitów, na rozkaz lor-
♦
da Murraya przywitali ich dwiema dobrze wymierzonymi salwami z muszkietów, a potem rozpoczęli indywidualny ogień do kłębowiska ludzi i koni. W ogniu jakobickich muszkietów szarża dragonów załamała się. Pułkownik Ligonier padł śmiertelnie ranny. Poległ także dowodzący jego pułkiem ppłk Shugborough Whitney, a pozostali przy życiu dragoni Ligoniera i Hamiltona rzucili się do ucieczki, rozpraszając stojącą w tyle milicję z Glasgow. Mac- Donaldowie odrzucili opróżnione muszkiety, a większość z nich zamiast utrzymać szyk, popędziła za uciekający
mi dragonami. Nawet klanowi dudziarze, którzy zwykle przekazywali rozkazy dowódców dźwiękiem swoich instrumentów, oddali dudy podręcznym chłopcom i z bronią w ręku ruszyli za wrogiem. Grząski grunt wkrótce zatrzymał pościg górali i prawie cała jazda brytyjska uciekła do Falkirk, pociągając za sobą lojalistów lorda Home’a. Lepiej wyćwiczeni dragoni Cobhama starali się utrzymać pole, ale i oni musieli się cofnąć z poważnymi stratami, szukając schronienia na tyłach prawego skrzydła piechoty gen. Huske’a.
Po ucieczce dragonów lord Murray zatrzymał pułk górali z Keppoch i nie pozwolił mu na chaotyczny pościg, ale dwa pozostałe pułki MacDonaldów wraz z innymi oddziałami klanowymi uderzyły na skostniałą z zimna i zmęczoną niedawnym wyścigiem o lepszą pozycję do bitwy brytyjską piechotę. Stojąc w obliczu gromady wrzeszczących Szkotów, wymachujących najbardziej śmiercionośną bronią, żołnierze Hawleya nie wytrzymali. Większość pułków królewskich z pierwszej i drugiej linii, mając zamoknięte ładunki i praktycznie tylko bagnety do obrony, poszła w ślady dragonów. Zostawiając swoich oficerów, masa brytyjskiej piechoty porwała Hawleya i spłynęła z pola walki na wschód. Zgodnie z relacją gen. Cholmondeleya żołnierze „dali udawaną salwę, a potem jak na komendę zrobili zwrot w prawoi nie można ich było zebrać, zanim nie oddalili się na rozsądną odległość”.
Nie wszyscy żołnierze Hawleya poddali tyły na widok góralskich mieczy i kraciastych spódnic z tartanu. Po raz pierwszy w trakcie tej kampanii trzy pułki stojące na prawej flance Brytyjczyków: Ligoniera, Barrela i Price’a, osłonięte głęboką rozpadliną, utrzymały szyk i nie dały się rozbić. Chociaż z powodu wilgoci niewielu żołnierzy mogło prowadzić regularny ostrzał, celny ogień i naturalna przeszkoda, za którą stali, powstrzymały atak lewego
skrzydła jakobitów, dając czas na uporządkowanie szyków zbierającym się za plecami piechurów dragonom Cobhama. Na nieszczęście dla jakobitów, nie było tu żadnego dowódcy, który mógłby pokierować natarciem górali. Na dodatek, na stłoczone przed frontem brytyjskiej piechoty pułki Cameronów, Stewartów i Fraserów wpadły spieszące im na pomoc oddziały drugiej linii, po wo- dując jeszcze większy zamęt. Losy bitwy przez dłuższy czas były niepewne. Dopiero zdecydowany atak brygady z Atholl, która zepchnęła z pola resztki brytyjskich dragonów, i wprowadzenie do walki regularnych oddziałów francuskich lorda Drummonda przechyliło szalę zwycięstwa na korzyść jakobitów. Pozostałe na polu bitwy pułki brytyjskie i dragoni Cobhama do końca utrzymały porządek i zdołały osłonić drogę odwrotu armii królewskiej do obozu, a potem przez Linlithgow do Edynburga. Rośli grenadierzy z pułku Barrela i artylerzyści Cunninghama do końca walczyli w obronie opuszczonych dział. Trzy z nich zdołali dociągnąć do obozu, ale cztery pozostałe dostały się w ręce jakobitów.
W zapadających ciemnościach znaczna liczba górali, którzy nie słyszeli dyscyplinujących dźwięków dud, rozproszyła się na polu bitwy lub uciekła do Bannockburn, co w dużym stopniu uniemożliwiło ich zebranie i skuteczny pościg. Utrzymany w ryzach przez lorda Murray a pułk z Keppoch, wraz z częścią innych MacDonaldów, Irlandczykami Stapletona i rezerwową jazdą, zamiast szukać schronienia przed padającym deszczem, zdołał jednak dotrzeć do nieprzyjacielskiego obozu i zająć Falkirk. Przed wymarszem z obozu Hawley próbował podpalić namioty, ale uniemożliwiły mu to gęste strugi deszczu. Cofnął się więc ze swoją upokorzoną armią do Linlithgow, a następnego dnia powrócił do Edynburga. W zdobytym obozie jakobici zdobyli trzy sztandary, trzy przyciągnięte z wielkim trudem armaty, namioty, zapasy żywności i amunicji
oraz część bagaży, których Brytyjczycy nie zdążyli zabrać ze sobą.
Według relacji niektórych uczestników bitwa pod Falkirk trwała tylko 20 minut. Straty jakobitów były niewielkie, wyniosły 7 oficerów i 40 żołnierzy zabitych oraz 80 rannych. Jedynym jakobitą, jaki dostał się do niewoli brytyjskiej, był major pułku z Keppoch Donald MacDonald z Tirnadris, który stoczył pierwszą potyczkę z Brytyjczykami pod Spean Bridge (później został stracony w Carlisle wraz z innymi jeńcami jakobickimi). Hawley przyznał się do 67 poległych oraz 280 zaginionych, ale prawdopodobnie zaniżył swoje straty, które trzeba szacować na około 400 zabitych i ciężko rannych oraz 100 jeńców. Oprócz Ligoniera i Whitneya, polegli też: dowódca 37. pułku piechoty, płk Robert Munro, dwóch podpułkowników, dziewięciu kapitanów i trzech poruczników.
Tym razem wojska królewskie sprawiły się znacznie lepiej niż we wcześniejszych starciach. Zwycięstwo jakobitów było mało przekonujące i wielu z nich przez dłuższy czas miało wątpliwości, kto naprawdę wygrał bitwę. „Jeśli miałoby się przyznać zwycięstwo którejś ze stron, to z pewnością przypadło ono im, nie nam” — napisał adiutant Hawleya, Stuart MacKenzie.
Ostatecznie triumf pod Falkirk okazał się taktycznym sukcesem armii Karola, ale niska dyscyplina górali i brak skoordynowanego dowództwa na polu walki nie pozwoliły jakobitom na zdecydowaną wygraną. Tak czy inaczej, porażka pod Falkirk była kolejnym demoralizującym ciosem dla armii Jerzego II. Podobnie jak żołnierze Cope’a pod Prestonpans, zbyt wielu ludzi Hawleya uciekło „jak owce” przed góralską szarżą i nic dziwnego, że dla wielu obserwatorów było to „skandaliczne wydarzenie”. Składając meldunek z bitwy księciu Cumberland, Hawley pominął swoje lekceważące opinie o góralach i własne zaniedbania, zrzucając całą
winę za porażkę na złą pogodę i tchórzostwo podwładnych. Ponieważ po powrocie do Edynburga zabrakło mu buntowników do przystrojenia szubienic, wyładował złość, degradując kilku oficerów, i kazał powiesić dla przykładu paru tchórzliwych dragonów. Jedynym człowiekiem po stronie brytyjskiej, który nie zmartwił się przegraną pod Falkirk,, był gen. Cope. Porażka Hawleya uczyniła go bogatszym o 10 tys. funtów, które wygrał w zakładzie zawartym po klęsce pod Prestonpans z pewnym angielskim lordem.
DROGA DO INVERNESS
Mimo głośnego zwycięstwa nad Hawleyem wśród ja- kobickich dowódców zaraz po bitwie zaczęły się kłótnie. Karol narzekał, że z powodu słabego zaopatrzenia i rozpierzchnięcia się wielu ludzi nie mógł podjąć pościgu za rozbitym nieprzyjacielem, a lordowie Murray i Drummond zarzucali sobie nawzajem brak koordynacji na polu bitwy, co uniemożliwiło całkowite zniszczenie wroga i odbicie Edynburga. Obaj zgodnie krytykowali O’Sullivana, którego nikt nie widział wśród żołnierzy aż do zakończenia bitwy. Dwa dni po Falkirk Karol nagle zachorował i porzuciwszy myśl o marszu do Edynburga, wrócił do Bannockburn ze wszystkimi pułkami z nizin.
►
Po bitwie pod Falkirk książę Perth ponownie wezwał garnizon Stirling do kapitulacji. Gdy i tym razem Blakeney odmówił, Karol z księciem Perth i francuskim inżynierem ppłk. Gordonem wrócili do oblężenia zamku, kontynuując je przez kolejne dziewięć dni. Lord Murray z pułkami góralskimi pozostał w Falkirk, osłaniając siły oblężnicze przed możliwym atakiem Brytyjczyków z Edynburga.
„[...] z fatalną ślepotą, zamiast ścigać znikającegoi rozbitego nieprzyjaciela, książę postanowił kontynuować oblężenie Stirling [...]. Absurdalna chęć posiadania mało
Szkocki dudziarz
MacDonald z Keppoch
Żołnierze szkoccy z 1744
Szkocka szarża
Armia jakobitów w marszu (rekonstrukcja)
Bitwa pod Prestonpans, 1745 r.
Szkocka szarża pod Prestonpans, 1745 r.
Ucieczka gen. Cope’a do Berwick
Panika w Londynie, 1745 r.
Żołnierz brytyjski z 20. pułku piechoty, 1742 r.
Królewski szkocki fizylierBrytyjski grenadier i dobosz, 1746 r.
Dragon brytyjski z 1745 r.
Black Watch
Piechur francuski z 1745 r.
Szkocki góral z siekierą z Lochaber (rekonstrukcja)
Jakobici
znaczącego zamku, który nie na wiele mógł się nam przydać, skutkowała całą serią zdarzeń, które zrujnowały całe książęce przedsięwzięcie i doprowadziło wielu jego zwolenników na szafot” — krytycznie napisał później w swoim pamiętniku kpt. Johnstone31.
28 stycznia do obozu jakobitów w Bannockburn dotarły wieści o spodziewanym lada dzień powrocie z Londynu księcia Cumberlanda, który wobec niepo- twierdzenia się groźby francuskiej inwazji pospieszył z powrotem do pobitej armii w Szkocji. Gdy Karol sięo tym dowiedział, posłał do Falkirk Broughtona z poleceniem przygotowania przez lorda Murraya nowego planu bitwy. Do tego czasu choroby i dezercje (wielu górali, jak zwykle, uciekło do domów z łupami wziętymi w Falkirk) poważnie zmniejszyły liczebność armii jakobickiej, a przeciągające się i prowadzone dość nieudolnie oblężenie Stirling znacznie obniżyło morale wojska. Dezercje przybrały tak wielkie rozmiary, że uciekających Szkotów trzeba było w końcu zastąpić w okopach pod Stirling bardziej wartościowymi Irlandczykami Stapletona i żołnierzami lorda Drummonda. Wielu z nich zginęło od ognia dział zamkowych i okrętów z eskadry Bynga, docierających wraz z przypływem w górę rzeki Forth. 29 stycznia lord Murray i siedmiu zniechęconych dotychczasowym przebiegiem kampanii szefów góralskich klanów, zamiast przedstawić plan bitwy, napisało do Karola petycję, proponując księciu natychmiastowy odwrót na wyżyny.
Stojąc w obliczu nasilających się dezercji w pułkach góralskich i wątpiąc w powodzenie oblężenia zamku Stirling, lord Murray pisał: „Nie ma innego sposobu, aby uchronić Waszą Książęcą Mość i tych, którzy przy niej są, przed nieuchronnym niebezpieczeństwem, jak tylko
31 J.L. Rober t s , The Jacobite Wars, s . 142
natychmiastowy odwrót na wyżyny, gdzie możemy znaleźć dogodne kwatery, aby przetrwać resztę zimy [...]”32.
Karol był kompletnie zaskoczony rekomendacją tej samej strategii, którą lord Murray przedstawił trzy miesiące wcześniej, przed wyprawą do Anglii.
— Boże, Boże! Że też dożyłem takiej chwili! — wybuchnął po przeczytaniu listu i z wściekłością „walnął głową w ścianę domu, aż się zatoczył, obrzucając przy tym Murraya najgorszymi słowy”.
Kiedy książę wreszcie ochłonął, wysłał do Falkirk swego doradcę sir Thomasa Sheridana, przez którego próbował odwieść Szkotów od myśli o odwrocie, dowodząc, że zniechęci to do udzielania dalszej pomocy Francuzów i Hiszpanów oraz wystawi na „furię bezlitosnego wroga” jakobitów z nizin. Lorda Murraya i naczelników klanów to nie przekonało. Karol przyjął odmowę z bezsilną wściekłością i niechętnie zgodził się na odwrót. Uzgodniono, że wojsko jakobickie wycofa się na północ do Inverness, opanuje rządowe forty na swoich tyłach, a po przerwie zimowej, wzmocnione nowymi rekrutami i posiłkami z Francji, powróci na wiosnę do walki z armią Cumberlanda. Wobec widocznej słabości armiii nieuchronnej ofensywy Brytyjczyków odwrót na wyżyny był oczywistą koniecznością, ale książę nie mógł się z tym pogodzić i umocnił się tylko w przekonaniu o zdra-
»
dzie lorda Murraya.Przez dwa ostatnie dni stycznia armia jakobicka czyniła
intensywne przygotowania do odwrotu. 31 stycznia pułki góralskie opuściły Falkirk i wróciły do obozu w Bannock- burn. Następnego ranka, po przeglądzie wojska, które „ledwo przypominało armię”, książę Karol kazał zagwoździć najcięższe działa, polecił zostawić wszystkich rannych jeńców i dał rozkaz do generalnego odwrotu na północ.
32 Tamże, s. 143.
Nieudane oblężenie Stirling kosztowało jakobitów około 600 zabitych i rannych, podczas gdy z załogi zamku zginął tylko jeden człowiek. Jakby mało było nieszczęść, podczas likwidowania magazynu amunicji w kościele w St. Ninians koło Bannockburn doszło do przypadkowego zaprószenia ognia i znaczna część zapasów prochu wyleciała w powietrze.
Armia Karola w ponurym nastroju przeprawiła się przez Forth znanymi sobie brodami we Frew i pomaszerowała przez Dunblane do Crieff. Książę stanął na noc w pobliskim zamku Drummond, gdzie odbyła się narada wojenna, na której postanowiono, że w drodze na północ wojsko podzieli się na dwie części. Dla zmylenia Cum- berlanda kawaleria, piechota z nizin i oddziały francuskie pod wodzą lorda Murraya miały się udać wraz z taborami do Perth, dając ludziom lorda Ogilvy’ego i Farquharso- nom możliwość odwiedzenia własnych siedzib. Z Perth kolumna lorda Murraya mogła już bez przeszkód przejść wygodniejszą drogą wzdłuż wschodniego wybrzeża przez Montrose, Aberdeen, Elgin i Nairn do Inverness. Druga część wojska z księciem Karolem, złożona w całości z pułków góralskich, wybrała drogę przez zaśnieżone wzgórza prosto do Inverness, tym samym górskim szlakiem przez Crieff, Dunkeld, Blair Atholl i Ruthven, jaki poprzedniego roku obrał gen. Cope. Towarzysząc pułkom klanowym, Karol chciał mieć na oku górali, którym nie ufał od czasów Derby. Chciał przy tym zapobiec masowym dezercjom, pozwalając przynajmniej części klanów odwiedzić dawno niewidziane domy.
Natychmiast po nadejściu wieści o klęsce Hawleya pod Falkirk rząd brytyjski mianował księcia Cumberlan- da naczelnym dowódcą armii królewskiej i wysłał go do Szkocji, aby przywrócił chwałę bohaterów spod Dettingen i Fontenoy. Nie tracąc czasu, 25 stycznia Cumberland z kilkoma oficerami ruszył na północ. Jadąc dzień i noc,
pięć dni później przybył do Holyrood House. W Edynburgu przejął od gen. Hawleya komendę nad armią, wzmocnioną w międzyczasie artylerią oraz trzema nowymi pułkami piechoty i pułkiem lekkiej kawalerii z Newcastle. Po zaledwie 30-godzinnym odpoczynku, 1 lutego rano, wyprowadził wojsko złożone z 14 pułków piechoty, 4 pułków kawalerii i milicji z Argyll z Edynburga i pomaszerował do Stirling, gotów wydać Karolowi nową bitwę. Przed wyjściem z miasta dokonał przeglądu oddziałów i wygłosił do podniesionych na duchu jego widokiem żołnierzy krótką przemowę:
„Jedynym wytłumaczeniem, na jakie mogę sobie pozwolić, zwracając się do was z tym krótkim apelem, jest serdeczny i szczery zapał, jaki mam dla tej szlachetnej sprawy, w którą jesteśmy teraz zaangażowani. Wielu z was, po srogich kampaniach za granicą w obronie wolności europejskich, podczas których zyskaliście nieśmiertelną reputację, zostało teraz wezwanych do domu, aby ją potwierdzić w obronie waszego króla, religii i wolności waszego kraju [...]. Po tym, co dotychczas zrobiliście, nie będzie dla was rzeczą trudną zmiażdżyć zuchwalstwo bandy złodziei i rabusiów, którzy nauczyli się od swoich ojców przeszkadzać każdej władzy, pod rządami której żyją [...]• Pamiętajcie, że jesteście wolnymi żołnierzami wolnego narodu [...]. Ruszajcie naprzód, pokażcie, że jesteście ludźmi, a wasz wróg będzie jak śnieg w słońcu, który topnieje pod waszymi stopami”33.
2 lutego w Falkirk Brytyjczycy dowiedzieli się o odwrocie jakobitów. Wojska królewskie natychmiast pomaszerowały do Stirling i przed wieczorem pierwsze oddziały Cumberlanda weszły do miasta, nawiązując komunikację z wyczerpaną oblężeniem załogą zamku. Książę pozostał w Stirling tylko jeden dzień. Zaraz po naprawieniu uszko
33 Tamże, s. 157.
dzonego mostu na Forth ruszył 4 lutego w pościg za ja- kobitami. Jeszcze tego samego dnia dotarł do Dunblane, nazajutrz wkroczył do Crieff, a 6 lutego zajął Perth, opuszczone dwa dni wcześniej przez kolumnę lorda Murraya. Dowiedziawszy się w Perth, że armia jakobicka odeszła na północ kilkoma różnymi drogami i iż ma nad nim dwa lub trzy dni przewagi, dał ludziom trochę odpocząć i w ciągu trzech kolejnych dni przeczesał okoliczne ziemie, wysyłając oddziały wojska i rządowych górali do Dunkeld, Dundee oraz Blair Atholl, gdzie jeszcze niedawno kwaterował książę Karol.
Podczas pobytu w Perth Cumberland otrzymał wiadomość, że 8 lutego do portu w Leith przypłynęły statki z Holandii, przywożąc 5 tys. posiłkowych żołnierzy heskich pod wodzą księcia Fryderyka Heskiego, zięcia Jerzego II, i hrabiego Crawford. Były to oddziały, które miały zastąpić wycofywane z Anglii na żądanie Francuzów jednostki holenderskie34.
15 lutego Cumberland złożył wizytę swemu szwagrowi w Edynburgu. Po naradzie z księciem Fryderykiem Cumberland skierował Hesów do służby garnizonowej w Stirling, Crieff i Perth, a dragonów Ligoniera i Hamiltona wysłał pod rozkazami hrabiego Crawforda do Bannockburn, karząc im strzec przepraw na rzece Forth i tym samym uniemożliwić góralom skryte przeniknięcie na tyły wojsk królewskich. Następnego dnia wrócił do Perth, aby przygotować armię do dalszego pościgu za jakobitami. 20 lutego wojska Cumberlanda wyszły w czterech kolumnach z Perth i drogą przez Montrose pomaszerowały do Aberdeen.
Na wyżynach przednia straż kolumny Karola, dowodzona przez księcia Gordona z Glenbucket, po wyjściu
34 Były to oddziały pozostające poprzednio w służbie francuskiej, które w kwietniu 1745 r. dostały się do niewoli austriackiej w Bawarii i w lipcu przeszły na żołd Jerzego II.
z Blair Athol zdobyła 10 lutego fort w Ruthven, otwierając jakobitom drogę do Inverness. Podczas gdy oddziały klanowe szybko zdążały na północ, książę Karol posuwał się za nimi powoli z niewielką eskortą 50 ludzi, podejmowany po drodze przez jakobicką szlachtę. 15 lutego opuścił Ruthven i następnego dnia zatrzymał się na noc w zamku Moy, siedzibie klanu Macintosh, położonym 15 km na południe od Inverness.
-
Wojska rządowe lorda Loudouna w Inverness nie podejmowały działań bojowych od potyczki pod Inverurie 23 grudnia 1745 r. Od tego czasu Loudoun wzmocnił się trzema nowymi kompaniami, wystawionymi przez klany MacKay, Ross i MacKenzie, co podniosło stan garnizonu do około 2 tys. ludzi. 9 lutego trzy brytyjskie okręty, które wpłynęły do Moray Firth, dostarczyły do Inverness pieniądze oraz znaczne zapasy broni i amunicji. Kiedy Loudoun dowiedział się od swojego szpiega o przybyciu Karola do Moy, 16 lutego wieczorem wyprowadził z Inverness1,5 tys. żołnierzy, chcąc zaskoczyć i schwytać księcia, zanim ten zdąży wstać z łóżka. Szef klanu Macintosh, kpt. Angus Macintosh, był oficerem straży góralskiej i służył w oddziale Loudouna, ale jego młoda żona Anna z klanu Farquharsonow, zagorzała jakobitka, zwana „piękną rebeliantką”, przyjęła Karola bardzo gościnnie35. Uprzedzona o zamiarze Loudouna przez przyjaciół z Inverness, ostrzegła księcia, a potem skrzyknęła garstkę swoich ludzi i wysłała ich przeciw nadchodzącemu wrogowi. W środku nocy zatrzymali oni fortelem przednią straż Loudouna, złożoną z 70 górali kpt. Normana MacLeoda, na przełęczy
35 Po przybyciu Karola do Szkocji lady Anna zorganizowała 350-osobowy pułk z klanów Macintosh i Chattan. Ponieważ jako kobieta nie mogła nim dowodzić w polu, została honorowym pułkownikiem. Pułk pod dowództwem MacGillivraya z Dunmaglass dołączył do armii Karola w Bannockburn w styczniu 1746 r., na krótko przed bitwą pod Falkirk.
Craig-an-Oin i gęstą palbą zmusili kolumnę wystraszonych lojalistów do rejterady. Podczas tego słynnego „pogromu w Moy” wielu z nich zdezerterowało, co przyczyniło się do spadku morale wojsk Loudouna.
„Gdyby z woli Boga nie doszło podczas marszu do tego incydentu, schlebiam sobie, że miałbym szczęście jednym uderzeniem przetrącić kark obecnej rebelii” — skomentował całe wydarzenie Loudoun36.
17 lutego Karol dołączył do swoich żołnierzy i następnego dnia ruszył do Inverness, chcąc odpłacić Lo- udounowi za próbę niezapowiedzianej nocnej wizyty w Moy. Loudoun nie czekał jednak na nadejście jako- bitów. W porozumieniu z Forbesem zostawił na zamku w Inverness garnizon 200 lojalnych Grantów i MacLe- odów pod komendą mjr. George1 a Granta z Rothiemur- chus, a sam, mając odciętą drogę do armii Cumberlan- da, ewakuował się z resztą wojska promem przez Moray Firth na północ, do hrabstwa Ross, odchodząc potem przez Cromarty w kierunku Tain i Dornoch. Wkrótce po wymarszu Loudouna do Inverness wkroczyli górale Karola, a nazajutrz nadeszła kolumna lorda Murraya. W drodze z Aberdeen Murray zostawiał garnizony złożone z oddziałów z nizin, obsadzając m.in. Elgin i Na- irn. Przybycie nowych sił jakobitów wystarczyło, aby pozbawić ducha ludzi Granta. 20 lutego załoga zamku złożyła broń, wydając jakobitom cenne zapasy amunicji i żywności, po czym jej część przeszła na stronę Karola. Zdobycie Inverness zapoczątkowało dwumiesięczny okres udanej kampanii jakobitów na wyżynach.
W tym samym czasie na wschodnim wybrzeżu Szkocji wylądowały ostatnie posiłki francuskie, przysłane na pomoc Karolowi. 22 lutego dwa francuskie transportowce wysadziły w Aberdeen szwadron jeźdźców z pułku księcia
36 J.L. Roberts, The Jacobite Wars, s. 147
Fitz-Jamesa i kompanię piechoty z Brygady Irlandzkiej. Dwa inne statki, które wiozły resztę ich towarzyszy, zostały zatrzymane po drodze przez okręty brytyjskie. W ten sposób jakobici stracili prawie 400 ludzi i wszystkie konie. Ci jeźdźcy, którym udało się bezpiecznie wylądować, zostali wyposażeni w wierzchowce odebrane kawalerzy- stom lorda Kilmarnocka, a z jego ludzi sformowano kompanię gwardii pieszej Karola. Był to już ostatni transport, bo do miasta zbliżały się z południa oddziały Cumberlan- da. 23 lutego jakobici ewakuowali Aberdeen, do którego dwa dni później wkroczyły wojska królewskie. 27 lutego w Aberdeen stanął książę Cumberland, który w przeciwieństwie do Karola nie szedł ze swoimi żołnierzami, tylko jechał za nimi powoli wygodną karetą zaprzężoną w 12 dorodnych koni.
W oczekiwaniu na nadejście łagodniejszej pory roku książę Cumberland zatrzymał się w Aberdeen na sześć tygodni. Przez cały ten czas szykował się do rozstrzygającej kampanii, gromadząc zapasy i środki transportu. Poddał swoich żołnierzy intensywnemu szkoleniu, ucząc ich nowego sposobu walki z lubującymi się w walce wręcz góralami i odpierania ich przerażającego szturmu. Podczas szarży szkoccy górale atakujący z mieczami w rękach wznosili swoją broń do góry, całkowicie odsłaniając prawą, nieosłoniętą tarczą połowę ciała. Zamiast kłuć nacierającego przeciwnika bagnetem w odkrytą głowę, piechurzy brytyjscy uczyli się zachodzenia wroga z prawej strony i zadawania pchnięcia w odsłonięty prawy bok Szkota, atakującego najbliższego żołnierza po prawej ręce. Ćwiczyli tak długo, aż opanowali ten manewr do perfekcji. Żołnierze Cumberlanda wykorzystali przerwę zimową także na ćwiczenia z nowymi ładunkami muszkietowymi, dzięki czemu byli w stanie strzelać ze znacznie większą szybkością niż do tej pory.
W tym czasie jakobici kontynuowali strategię wojny partyzanckiej lorda Murraya. Pustoszyli dobra swoich wrogów, atakowali mniejsze placówki rządowe i prowadzili pościg za Loudounem w krainie lojalistycznych klanów Ross i Sutherland, na północ od Inverness. 5 marca bryg. Stapleton na czele oddziałów francuskich zmusił do kapitulacji Fort Augustus, obsadzony przez trzy kompanie z pułku Guise’a pod komendą mjr. Hugh Wentwortha. Następnego dnia Lochiel i MacDonald z Keppoch zaatakowali Fort William, broniony przez załogę rządową kpt. Caroline’a Scotta. 7 marca dołączyli do nich Irlandczycy Stapletona, ale brak koni pociągowych opóźnił przybycie jakobickiej artylerii z Fort Augustus do 19 marca. Trwające blisko miesiąc oblężenie Fort William nie przyniosło powodzenia, ponieważ jakobitom nie udało się przeciąć komunikacji oblężonych z morzem, skąd otrzymywali pomoc z brytyjskich okrętów. Gdy na dodatek 31 marca garnizon królewski przeprowadził wycieczkę, niszcząc baterie jakobitów i zdobywając kilka ich dział, 4 kwietnia oblegający odstąpili. Oddziały regularne Stapletona wróciły do Inverness, a górale obsadzili Fort Augustus i krążyli wokół Fort William, starając się zapobiec pacyfikacji okolicznych osad góralskich. Lepiej powiodło się lordowi Murrayowi, który na czele jednego batalionu z brygady z Atholl i pułku MacPhersona z Cluny (razem 700 piechoty i 2 działa) spadł 17 marca ze swymi ludźmi z północnych wzgórz i jednoczesnym porannym atakiem zdobył 30 małych placówek rządowych, obsadzonych przez milicję Campbellów w swoim rodzinnym Atholl. Nie udało mu się jednak odzyskać kluczowego zamku Blair, mocno trzymanego przez 300 regularnych piechurów pod komendą ppłk. sir Andrew Agnewa, starego żołnierza księcia Marlborough i weterana spod Dettingen. 2 kwietnia, po siedemnastu dniach blokady, oblężenie Blair Atholl zostało zwinięte. Następnego dnia lord
Murray wrócił do Inverness, gdzie jego relacje z Karolem uległy dalszemu pogorszeniu, a Cluny ze swoim pułkiem został w Badenoch na straży przejść z Atholl. Sukcesem zakończyły się natomiast działania księcia Perth na północy. 20 marca, unikając w gęstej mgle patrolujących wybrzeże brytyjskich okrętów, przeprawił się on na łodziach z 800 góralami z Tain do Dornoch i całkowicie rozproszyłoddziały Loudouna. Do niewoli wzięto 300 żołnierzy rzą-
- * 1 à
dowych, wśród nich kpt. Angusa Maclntosha, męża lady Anny z Moy. 23 marca Loudoun i Forbes z kilkuset ludźmi przedostali się po „rozpaczliwym i męczącym marszu” na zachodnie wybrzeże, skąd trzy dni później odpłynęli łodziami na wyspę Skye. Tam dołączyła do nich lokalna milicja sir Aleksandra MacDonalda ze Sleat i Normana MacLeoda, podnosząc liczebność oddziałów rządowych na Skye do 800 ludzi.
Podczas gdy wojska jakobitów prowadziły intensywne działania bojowe na wyżynach, książę Karol porzucił czasowo zajęcia wojskowe i bawił w okolicy Inverness, poświęcając czas na polowanie i bale. 11 marca w towarzystwie Murraya z Broughton wyjechał w odwiedziny do klanu Gordonów w Elgin, gdzie obu złożyła szkarlatyna, będąca efektem nagłego zapalenia płuc. Karol wyzdrowiał i wrócił do Inverness 21 marca, ale stan Broughtona okazał się na tyle ciężki, że książę pozostawił go w Elgin — nigdy więcej już się nie zobaczyli37. Cztery dni później jakobici ponieśli kolejną stratę. Wracający z Francji pod francuską banderą zdobyczny slup „Hazard” (przemianowany na „Le Prince Charles Stuart”), wiozący ostatnie posiłki, pieniądze i zaopatrzenie dla księcia Karola, został zaatakowany w cieśninie Pentland Firth, oddzielającej Szkocję od archipelagu Orkadów, przez cztery brytyjskie okręty patro
37 Na stanowisku sekretarza Karola zastąpił go John Hay z Restai-
lujące północne wody. Po długim pościgu francuski okręt został zmuszony do wyrzucenia się na brzeg koło Tongue. Następnego dnia 156 rozbitków zaatakowała lojalistyczna milicja MacKayów i oddział żołnierzy Loudouna. W walce poległo kilku Francuzów, reszta złożyła broń. W ręce lojalistów dostało się 140 żołnierzy i marynarzy (w tym 70 ochotników francuskich i hiszpańskich) oraz cenny ładunek, w tym znaczna suma pieniędzy przeznaczona na żołd dla armii Karola. Był to duży cios dla jakobitów, którzy od tej pory nie mogli już liczyć na niczyją pomoc i wkrótce stanęli w obliczu nadciągającej z Aberdeen „dobrze opłaconej i odżywionej” armii księcia Cumberlanda.
PRZECIWNICY
Wojną, która jest wiecej niż ogólną sumą bitew na lądzie i morzu, można określić jako niszczycielską cho- robec na ciele ludzkiego społeczeństwa
amerykański historyk Douglas Edward Leach, 1989
Zwolennicy księcia Karola Edwarda lubili nazywać swoje wojsko Armią Góralską (The Highland Army), choć nie wszyscy żołnierze byli góralami i nie wszyscy nawet mówili po szkocku. Chociaż przez krótki czas istnienia armii jakobitów jej trzon (około połowę) istotnie stanowiły klany góralskie, zaskakująco przypominała ona konwencjonalną armię zachodnioeuropejską z piechotą, kawalerią, artylerią, sztabem i zwykłymi jednostkami pomocniczymi.
W połowie XVIII w. społeczeństwo szkockich wyżyn wciąż żyło w systemie feudalnym. W zamian za nadania ziemskie członkowie klanów przysięgali wierność nie królowi czy krajowi, ale swojemu naczelnikowi. Ich armii, złożonej w przeważającej większości z ochotników, brakowało broni palnej i doświadczenia bojowego, nie mówiąc o dyscyplinie charakterystycznej dla żołnierza regularnego. Braki w wyszkoleniu i wyposażeniu szkoccy górale nadrabiali odwagą i walecznością. Silni i rośli mężczyźni ze szkockich wyżyn walczyli nie dla zysku, lecz dla własnej chwały i potęgi swoich naczelników.
W teorii ważnym czynnikiem wpływającym na wybór strony konfliktu była religia. Klany, które popierały jakobi- tów, wyznawały w zasadzie religię katolicką lub były zwolennikami szkockiego Kościoła episkopalnego (anglikanie akceptujący nauki Kościoła katolickiego, z wyjątkiem władzy i dogmatu o nieomylności papieża) z królem jako głową Kościoła. Górale służący w pułkach klanowych rekrutowali się głównie z zachodnich wyżyn Szkocji. Pewna część tych ludzi była zmuszona do walki przez swoich naczelników, właścicieli ziemskich lub panów feudalnych. W rezultacie wiara zwykłych żołnierzy w sprawę jakobi- tów nie miała większego znaczenia, bo o wszystkim i tak decydowali ich zwierzchnicy. Konsekwencją takiego stanu rzeczy było to, że gdy powodzenie powstania stanęło pod znakiem zapytania, największym problemem oddziałów góralskich stały się masowe dezercje.
Oprócz klanów góralskich, jakobici uzyskali największe poparcie w 1745 r. w sercu episkopalnego regionu Szkocji na północ od rzeki Tay, podobnie jak podczas „powstania piętnastego roku”. O ile górale z zachodnich wyżyn, którzy jako pierwsi poparli Karola, niemal wszyscy byli katolikami, klany ze środkowych wyżyn i północno-- wschodnich nizin, które przyłączyły się do powstania później, należały w większości do Kościoła episkopalnego. Bardzo niewielu żołnierzy rekrutowało się ze szkockich nizin na południe od Forth, gdzie Kościół prezbite- riański był mocno osadzony. Po przybyciu do Aberdeen książę Cumberland skarżył się, że „tu na północy prawie wszyscy są jakobitami i słuchają swoich episkopalnych biskupów”. Dlatego podczas swojego marszu do Inverness kazał niszczyć wszystkie episkopalne zbory i kaplice, aby nie „rozprzestrzeniały niezadowolenia społecznego”. Niektóre północne klany, jak MacKenzie, Macintosh czy Mac- Lean, nie miały jednorodnej struktury religijnej i długo wahały się przed poparciem którejś ze stron. Ostatecznie
większość ich członków zadeklarowała pomoc dla sprawy jakobitów, chociaż niektórzy pozostali lojalni wobec rządu i walczyli przeciwko swoim ziomkom.
Odwiecznym zwyczajem Szkoci z wyżyn walczyli zorganizowani w oddziały klanowe o różnej liczebności, pod dowództwem swoich naczelników i starszyzny klanowej. Taki feudalny sposób organizacji wojska, oparty na braterstwie krwi i powinności lennej, wzmacniał bitność żołnierzy, jednak w połowie XVIII w. stracił wiele ze swego charakteru. W dobie powstania z lat 1745-1746 oddziały jakobickie organizowano na kształt regularnych pułków lub batalionów. Teoretycznie formowanie jednostek klanowych było łatwe, gdyż — jak mówi stare szkockie powiedzenie — „klan musi tańczyć tak, jak mu zagra dudziarz”. Naczelnik w pierwszym rzędzie zwoływał swoich ludzi, uprawiających jego ziemię dzierżawców, bliskich krewnych, przyjaciół i wspólników. Ci z kolei przyprowadzali własnych krewnych, dzierżawców, parobków, sługi i kogo się tylko dało. W ten sposób można było zebrać liczny oddział dosłownie w ciągu paru dni. Dużo większą trudność nastręczało jego uzbrojenie i utrzymanie w polu przez odpowiednio długi czas. W praktyce nie wszyscy chętnie stawali na wezwanie naczelnika. Opornych trzeba było wyciągać z chałup siłą lub groźbą „spalenia domów, wyrżnięcia bydła albo rozwalenia łba”. Prawie cała brygada z Atholl, zorganizowana na sposób feudalny w hrabstwie Perth spośród Murrayów, Robertsonów, Menziesów i Campbellów z Glen Lyon, została sformowana właśnie w taki sposób. Groźby dotyczyły z resztą nie tylko prostych ludzi, ale także szlachty i arystokracji, na którą nałożono obowiązek dostarczenia określonej liczby uzbrojonych rekrutów, odpowiedniej do osiąganego rocznego dochodu.
Oprócz feudalnych metod organizacji wojska i przymusowego poboru, w armii jakobitów istniał także zaciąg
najemny. Dotyczyło to głównie oddziałów z nizin. Na przykład w pułku lorda Lewisa Gordona ze Strathbogie i Banff na północnym wschodzie Szkocji nie mniej niż jedna trzecia z prawie 500 żołnierzy była „wynajęta przez państwo”. Często się przy tym zdarzało, że ludzie bogatsi, zobowiązani do służby wojskowej, wynajmowali swoich zastępców. Podobne metody stosowały władze lokalne, zobligowane do dostarczenia wyznaczonego kontyngentu rekrutów. Ponieważ większość tych ludzi walczyła tylko dla pieniędzy, ich wartość bojowa była mniejsza. Warto jednak też pamiętać, że rząd, po zgnieceniu powstania, traktował najemników dużo łagodniej niż „prawdziwych buntowników”, i wielu z nich pozostawiono później w spokoju lub wcielono w szeregi armii brytyjskiej.
Wojsko szkockie składało się głównie z piechoty. Kawaleria nie odegrała większej roli w powstaniu 1745 r. Kilka oddziałów, zorganizowanych przez szkockich wielmożów z nizin, formalnie zwanych pułkami, było w rzeczywistości co najwyżej dwukompanijnymi szwadronami (z wyjątkiem pojedynczego 50-osobowego szwadronu Szkockich Huzarów, zorganizowanego w Edynburgu przez Murraya z Broughton na wzór huzarów francuskich). Niektóre z nich, jak szwadron gwardii konnej lorda Elcho, miały pełnić rolę reprezentacyjną. Inne, zwłaszcza szkoccy huzarzy Baggota, okazały się bardzo przydatne w działaniach rozpoznawczych. Kawaleria w liczbie około 450 koni wzięła udział w wyprawie do Anglii i odegrała symboliczną rolę w bitwie pod Falkirk, a kilka słabych szwadronów pełniło rolę oddziałów rezerwowych w bitwie na Culloden Moor, dzielnie osłaniając odwrót pobitej armii jakobitów.
Jakobici dysponowali także artylerią, ale okazała się ona mało efektywna w walce. Armia Karola miała niewielu wyszkolonych artylerzystów i skromną liczbę nowoczesnych armat, przydatnych do oblężenia i działań
w polu, chociaż dzięki zdobyczom i dostawom francuskim w zasadzie nie brakowało jej prochu i amunicji. Ciężkie działa oblężnicze w większości zagwożdżono podczas odwrotu spod Stirling w lutym 1746 r., poza dwoma przewiezionymi z wielkim trudem przez lorda Murraya do Inverness, a i te stracono potem na pozy- cjach obronnych nad rzeką Spey. W tej sytuacji wszystkie, z wyjątkiem jednej, armaty użyte w bitwie na Cullo- den Moor były lekkimi działami polowymi strzelającymi kulami o wadze trzech funtów.
Jednym z podstawowych problemów jakobitów był brak wyszkolonych oficerów. Brakowało im też nowoczesnej organizacji i sprawnego systemu zaopatrzenia, co obniżało i tak niewielką dyscyplinę, powodując skłonność do maruderstwa i rabunków. Niska dyscyplina i braki w wyszkoleniu były tak widoczne, że nawet dowódcy najbitniejszych pułków Clanranaldów i MacDonaldów z Keppoch nie kryli, iż ich ludzie są zupełnie poza kontrolą.
Typowy pułk klanowy walczył pod własnym sztandarem. Składał się z niewielkiej liczby możnych i wyżej urodzonych panów (tacksmen), którzy nosili nazwisko klanu, oraz zwykłej masy żołnierskiej lub pośledniejszych członków klanu o różnych nazwiskach, identyfikujących się ze swoimi panami. Zwykle pułk taki formował się w cztery szeregi, ale te najliczniejsze mogły mieć nawet pięć lub sześć szeregów. Starszyzna klanowa i szlachta tworzyły pierwszy szereg i były znacznie lepiej uzbrojone niż jej biedniejsi dzierżawcy i czeladź, tworzący podstawową masę oddziału. Ponieważ walczyły w pierwszych szeregach, ponosiły proporcjonalnie wyższe straty niż zwykli żołnierze. Na przykład w pułku Stewartów z Appin w kampanii 1745-1746 wyżej urodzeni i możni stanowili jedną czwartą poległych oraz jedną trzecią rannych. Sposób formowania pułku klanowego w bitwie na Culloden
Moor opisał szkocki autor i wydawca pamiętników Robert Chambers:
„Przed każdym oddziałem klanowym stał jego szef. Razem z nim byli jego ordynans i dudziarz oraz mała straż przyboczna, złożona z dwóch najlepszych żołnierzy z każdej kompanii w pułku. Przy każdej kompanii w linii, dowodzonej przez kapitana z rodu szefa lub naczelnika niższej rangi, było dwóch poruczników i dwóch chorążych, a i oni byli synami szefa lub synami jego synów. Pierwsze szeregi każdej kompanii składały się z ludzi, którzy posiadali ziemię lub nie mieli wcale ziemi, ale stosownie do ich statusu społecznego uchodzili za dżentelmenów. Za nimi stała drobniejsza szlachta, a za nią jeszcze inni, tak że niektóre pułki klanowe liczyły nawet sześć szeregów. Na samym końcu było miejsce dla dzikich i brodatych mężów najniższego stanu. Ale nawet i ci prości ludzie grupowali się rodzinami, bracia i synowie wokół ojca, bo było tradycją wyniesioną z ich ojczystych gór, że najstarsi i najbardziej szanowani powinni stać najbliżej wroga, aby ich przykład i odwaga mogły zostać przeniesione z ojca na brata, syna, dzierżawcę i sługę”.
Pułki z nizin (z Aberdeen, Banff, Dundee, Moray, Perth i Edynburga) były na ogół lepiej wyposażone i bardziej zdyscyplinowane, ale chociaż stanowiły prawie połowę armii, w całej kampanii pełniły rolę drugorzędną, pozostając w cieniu barwnych oddziałów góralskich.
Jakobici przystąpili do powstania stosunkowo słabo uzbrojeni, co było w dużej mierze rezultatem przymusowego rozbrojenia wyżyn przez Brytyjczyków w latach wcześniejszych, panującą w górnej Szkocji biedą i przyzwyczajeniem Szkotów do tradycji. W pierwszym okresie tylko nieliczni mieli nowoczesną broń. Czasy, gdy Szkoci straszyli swoich przeciwników wielkimi dwuręcznymi mieczami (<claymore), charakteryzującymi się długą i wąską rękojeścią oraz głownią dochodzącą do 140 cm,
dawno minęły1. Claymore był ciężki, nieporęczny, a na dodatek bardzo drogi, bo często bogato zdobiony. Posługiwała się nim tylko starszyzna rodowa i oficerowie, traktując ciężki miecz jako tradycyjny symbol swojej władzy lub bogactwa. Niewielu Szkotów, którzy poszli do powstania w 1745 r. i stanęli potem do bitwy na wrzosowisku Cul- loden, było uzbrojonych w wielkie obosieczne miecze, szerokie sztylety o bezjelcowej rękojeści (dirk), okrągłe
■ »
drewniane tarcze obciągnięte skórą (targe) i pistolety, tak jak się ich przedstawia na ilustracjach. Dla lepszego zilustrowania tego problemu warto podkreślić, że po bitwie na Culloden Moor Brytyjczycy znaleźli na polu walki 2320 muszkietów i tylko 190 ciężkich mieczy, co oznacza, iż na około 1,2 tys. poległych Szkotów tylko co piąty lub szósty był uzbrojony w miecz.
Uzbrojenie i wyposażenie jakobitów, zwłaszcza w pierwszym okresie powstania, było całkowicie improwizowane. Na porządku dziennym były stare, zardzewiałe* "V- • - **
ostrza i najrozmaitsze strzelby z zamkiem lontowym lub kołowym, często pochodzące jeszcze z XVI w., „ogromnie długie, z dziwacznymi kolbami na kształt ogonów śledzia”. W większej liczbie broń palna pojawiła się dopiero po zdobyciu Edynburga i bitwie pod Prestonpans. Ulubioną bronią górali był jednak prosty pałasz z długą na 80 cm jednosieczną głownią i osłoną dłoni, zwaną koszem, którym posługiwali się oficerowie pułków szkockich w armii brytyjskiej. Tym ostrzem można było zadać wrogowi paskudne rany, co przy niedostatku broni palnej i amunicji nie było bez znaczenia. Ci, których nie było stać nawet na pałasz, nosili piki, widły, kosy i sierpy. Niektórzy woleli jednak średniowieczne siekiery na długim stylisku w kształcie halabardy (Lochaber axes) o ostrzu dochodzą
1 Nazwa claymore pochodzi od słowa claidheamh, co w języku ga- elickim oznacza miecz.
cym do 50 cm i wyposażone w hak do ściągania jeźdźców, służące kiedyś do walki z rycerską kawalerią. Nowoczesne pistolety i muszkiety z bagnetami, pochodzące z Francji i Hiszpanii, były rzadkością i weszły do uzbrojenia dopiero w drugiej części kampanii, zastępując z powodzeniem staromodne piki i siekiery z Lochaber.
Tradycyjna taktyka walki szkockich górali różniła się znacznie od tej, jaką stosowały regularne oddziały wojska w całej ówczesnej Europie. Szkoci nie mieli ani wyszkolenia, ani dostatecznej ilości amunicji, aby angażować się w długotrwałą wymianę ognia. Zamiast tego zbliżali się tłumnie do przeciwnika, po czym pierwsze doborowe szeregi „otwierały gęsty ogień z muszkietów na sześćdziesiąt kroków”. Kiedy nieprzyjaciel odpowiadał własną salwą i brał się za ponowne załadowanie broni, Szkoci rzucali opróżnione muszkiety i szarżowali z dobytymi mieczami i siekierami, „czyniąc przeraźliwy wrzask i starając się przebić przez oddziały lub bataliony stojące przed nimi”. To był słynny góralski szturm (Highland charge), obliczony na wywołanie paniki w szeregach przeciwnika. Dopóki muszkiety nie miały bagnetów i muszkieterzy walczyli pod osłoną pikinierów, zaatakowani strzelcy po oddaniu strzału mogli się bronić jedynie kolbami, ale w ten sposób nie można było skutecznie odpierać ciosów szkockich ostrzy. W ciągu kilku minut od rozpoczęcia ataku Szkotów bezbronne linie wroga pękały, wystawiając się na bezlitosną rzeź. Podczas takiego odwrotu ginęły setki, a nawet tysiące żołnierzy. W rzeczywistości taka sytuacja rzadko miała miejsce, bo przerażony wróg na widok tłumu pędzących wielkimi susami dzikich górali najczęściej odwracał się i nie czekając aż się zbliżą, brał nogi za pas. Nawet wprowadzenie bagnetu i udoskonalenie broni palnej niewiele pomogło, gdyż górę najczęściej brał efekt psychologiczny. Tak bywało dawniej i to samo przydarzyło się nienawykłym do szkockiego sposobu walki Brytyjczykom pod Prestonpans i Falkirk. Na
Culloden Moor ta taktyka jednak się nie sprawdziła i przyniosła Szkotom całkowitą klęskę.
W umundurowaniu górali dominował wełniany pled okrywający górną część ciała oraz kilt, krótka wełniana spódniczka z charakterystycznym dla każdego klanu deseniem w kratę. Oddziały z nizin były odziane według mody angielskiej i francuskiej, choć i u nich dało się zauważyć wiele typowych elementów szkockich. U wszystkich jakobitów popularnym nakryciem głowy był niebieski wełniany beret z białą kokardą, jakobickim symbolem Stuartów, który „góralskim zwyczajem przed rozpoczęciem szturmu naciągano głęboko na czoło, aby zapobiec jego spadnięciu w powstałym zamieszaniu”.
W późniejszej fazie powstania 1745 r. armia jakobicka została wzmocniona pewną liczbą francuskich ochotników oraz angielskimi, szkockimi i irlandzkimi wygnańcami popierającymi sprawę Stuartów. W powstaniu „czterdziestego piątego roku” wzięło udział także regularne wojsko przysłane z Francji (ok. 1 tys. ludzi). Oprócz specjalistów, takich jak artylerzyści i inżynierowie, były to dwa oddziały piechoty oraz szwadron kawalerii w służbie króla Francji. Pierwszym był zbiorczy batalion (Irish Piquets) pod dowództwem ppłk. Waltera Stapletona, złożony z 52-osobo- wych pododdziałów (4 oficerów i 48 żołnierzy), wydzielonych ze wszystkich sześciu pułków Brygady Irlandzkiej.
* s
Drugim był pułk Królewskich Szkotów (Royal Ecossois), zorganizowany w służbie francuskiej przez ppłk. lorda Johna Drummonda ze szkockich uchodźców oraz jeńców i dezerterów z pól bitewnych Flandrii2. Oddziały te wzięły
2 Pułk Królewskich Szkotów został zorganizowany w sierpniu 1744 r. w Saint-Omer na wzór regimentów irlandzkich, a jego etat wynosił 660 oficerów i żołnierzy w 12 kompaniach (jedna grenadierska i 11 fizylierskich). Jego dowódca miał stopień podpułkownika, ponieważ pułkownikiem wszystkich pułków królewskich był zawsze król Francji.
udział m.in. w bitwie pod Falkirk, gdzie przypieczętowały zwycięstwo, atakując pozostałe na polu bitwy pułki brytyjskie, które skutecznie opierały się siłom szkockich klanów. Oprócz nich w powstaniu 1745 r. brał udział zbiorczy szwadron kawalerii z pułku księcia Fitz-Jamesa (Fitz-Ja- mes Cavellerie), złożony w większości z Anglików, a nie Irlandczyków. Był to jedyny regularny oddział kawalerii po stronie jakobitów, który w całej kampanii walczył konno (konie otrzymał po spieszeniu w marcu 1746 r. szkockiej kawalerii hrabiego Kilmarnocka i lorda Pitsligo, która po reorganizacji została przekształcona w pułk gwardii pieszej księcia Karola). Wielu ochotników i żołnierzy francuskich nie dotarło do Szkocji, gdyż wiozące ich statki zostały przechwycone przez blokujące wybrzeże okręty brytyjskie pod koniec 1745 i na początku 1746 r. Warto wspomnieć, że po utracie części swoich żołnierzy, którzy dostali się do niewoli na jednostkach zdobytych na morzu przez Royal Navy, oba francuskie pułki uzupełniono przymusowo wcielonymi jeńcami brytyjskimi z załogi zdobytego na krótko przed bitwą na Culloden Moor Fort Augu- stus. W bitwie tej wojska francuskie pełniły rolę rezerwy i wzięły niewielki udział w walce. Po klęsce jakobitów pułkom francuskim, jako regularnym oddziałom w służbie króla Francji, pozwolono na formalną kapitulację i zagwarantowano honorowe traktowanie, dzięki czemu uniknęły represji zgotowanych przez zwycięskich Brytyjczyków oddziałom góralskim.
Oddziały Stapletona i Drummonda były umundurowane i uzbrojone w sposób konwencjonalny, podobnie jak regularne wojska francuskie i brytyjskie. Żołnierze z lrish Piquets nosili czerwone, a Królewscy Szkoci niebieskie mundury i białe spodnie. Tylko kompania grenadierska z pułku Drummonda zamieniła po przybyciu do Szkocji białe bryczesy ze sztylpami na szkockie kilty i niebieskie berety z białą kokardą. Standardową bronią obu
formacji były francuskie muszkiety skałkowe z bagnetami kal. 17,5 mm wz. 1728.
Pomoc hiszpańska dla jakobitów w Szkocji ograniczyła się do kilku dostaw pieniędzy, zaopatrzenia i broni przez statki kaperskie oraz wysłania paru oficerów-ochot- ników, którzy zostali wzięci do niewoli przez lojalistów na północy Szkocji po katastrofie okrętu „Le Prince Charles Stuart”. W hiszpańskie muszkiety, dostarczone w styczniu 1746 r. do Peterhead, uzbrojono część żołnierzy lorda Lewisa Gordona i hrabiego Kilmarnocka.
Armia rządowa, przeznaczona do walki z jakobitami w Szkocji, składała się z piechoty, kawalerii i artylerii. Potocznie nazywano ją czerwonymi kurtkami (Redcoats), od koloru wełnianych płaszczy, w jakie była ubrana większość pułków. Podobnie jak armia jakobitów, wojsko królewskie też miało charakter międzynarodowy. Oprócz Anglików, służyli w nim Szkoci i Irlandczycy, a także posiłkowe oddziały holenderskie i niemieckie. Spośród szesnastu rządowych pułków piechoty uczestniczących w bitwie pod Culloden Moor co najmniej cztery były szkockie, a jeden irlandzki. Nie było jednak wśród nich słynnego pułku Czarnej Straży. Kiedy w 1745 r. wybuchło powstanie jakobitów, pułk ten odesłano z Flandrii do południowej Anglii, gdzie wzmocnił obronę brytyjską przed spodziewaną inwazją francuską. Tylko jedna kompania, dowodzona przez kpt. Dugalda Camerona z Auchrossan, została wysłana z księciem Cumberlandem do Szkocji i wzięła udział w bitwie.
Armię brytyjską, przeznaczoną do stłumienia powstania jakobitów, przedstawia się często jako zbieraninę szumowin społecznych, dowodzonych przez arystokratycznych oficerów pogardzających swoimi podkomendnymi. Oficerowie rzeczywiście wywodzili się z arystokracji i klasy szlacheckiej, w większości byli jednak oddanymi zawodowymi wojskowymi, którzy starali się dbać o swo
ich żołnierzy. Zdarzały się przypadki stosowania przemocy i brutalności, czego przykładem może być gen. Henry Hawley. Ten arogancki brutal niskiego stanu, którego fortuna wyniosła do wysokiej pozycji, był znany z tego, że lubił wieszać jeńców i dezerterów za oknem swojej kwatery, a „jego pasją były szybkie i częste egzekucje”. Przyniosło mu to przydomek „Szubienicznika Hawleya” (.Hangman Hawley), utrwalony postępowaniem wobec Szkotów po Culloden Moor. Takich jak on nie było jednak tylu, jak przyjęło się sądzić. Masę żołnierską stanowili biedni mieszkańcy miast i wsi, którzy w większości byli porządnymi ludźmi. Czuli oni dumę ze służby w wojsku i przynależności do swoich pułków. Oddziały stacjonujące na Wyspach Brytyjskich, w przeciwieństwie do tych, które wysłano na wojnę do Flandrii, miały ograniczoną wartość bojową i niskie stany osobowe. Po wybuchu powstania w Szkocji władze podjęły szereg inicjatyw, mających na celu przyciągnięcie chętnych w szeregi zdekompletowanych oddziałów, oferując wysokie premie pieniężne dla nowych rekrutów. Skusiły one wielu przypadkowych ludzi. Część armii stanowili drobni przestępcy, wcieleni przymusowo do wojska na czas jakobickiej rebelii. Niezdyscyplinowani i zdemoralizowani, mieli odegrać ponurą rolę po bitwie na Culloden Moor.
Każdy pułk oznaczano numerem i nazwiskiem jego pułkownika3. W wielu przypadkach pułkownik był dowódcą tytularnym (swoje pułki mieli np. król oraz niektórzy arystokraci i generałowie Cumberlanda), wtedy komendę w polu sprawował zastępujący go podpułkownik, a nawet
3 Pułk (ang. regiment) był od XVII w. w Wielkiej Brytanii jednostką terytorialno-administracyjną. Pułk formował i wysyłał w pole jednostki taktyczne o nazwie batalion (battalion), których liczba wahała się od jednego do trzech. Występowały one zawsze pod nazwą macierzystej jednostki, stąd czasami zamienne traktowanie obu pojęć, zwłaszcza w przypadku pułków jednobatalionowych.
major. Teoretycznie pułk piechoty powinien składać się z dziesięciu kompanii po 70 szeregowych żołnierzy. Łącznie z oficerami, podoficerami i doboszami jego liczebność wynosiła 815 ludzi. W polu oddziały rzadko osiągały pełne stany i na ogół nie przekraczały 400 ludzi. W bitwie na wrzosowisku Culloden przeciętny pułk brytyjski liczył niewiele ponad 300 oficerów i żołnierzy.
W przeciwieństwie do niezdyscyplinowanych Szkotów, regularne wojsko brytyjskie było wyszkolone do walki w zorganizowanych formacjach i działania ściśle według rozkazów. Większość ruchów piechoty odbywała się w określonym tempie i według określonego drylu. Szkolenie to nie dało rezultatów w przypadku młodych rekrutów pod Prestonpans, a nawet doświadczonych żołnierzy pod Falkirk. W bitwie na Culloden Moor żołnierze Cumber- landa byli już jednak w większości znakomicie wyszkolonymi i doświadczonymi weteranami, co czyniło z nich znacznie groźniejszego przeciwnika.
Standardową bronią palną piechoty brytyjskiej w połowie XVIII w. był gładkolufowy muszkiet skałkowy Long Land Service Pattern, zwany potocznie Brown Bess. Wprowadzony do armii brytyjskiej przez księcia Marlborough w 1717 r., miał 116 cm długości i ważył 5,3 kg. Muszkiet ten miał kaliber 0,75 cala (19 mm), strzelał nabojem o wadze 28 g i był wyposażony w 43-centymetrowy bagnet tulejowy. Dobry żołnierz potrafił wystrzelić z niego dwie kule na minutę na odległość od 50 do 90 m, przy czym średnio co szósty pocisk nie trafiał do celu. Skuteczność ognia muszkietowego rosła, kiedy strzały oddawano salwami. Kiedy jeden rząd piechurów strzelał, drugi ładował broń. Ludzie Cumberlanda wykorzystali przerwę zimową w Aberdeen na ćwiczenia z nowymi papierowymi ładunkami, zawierającymi od razu proch i kulę, dzięki czemu byli w stanie strzelać z szybkością nawet pięciu strzałów na minutę.
Kawaleria królewska dzieliła się na lekką jazdę liniową {Horse) i ciężkich dragonów (Dragoons). W 1746 r. Jerzy II ze względów oszczędnościowych przekształcił niektóre pułki jazdy w pułki dragonów, które zwyczajowo składały się z ludzi niższego stanu, dosiadały mniej wartościowych koni i którym wypłacano niższy żołd. Pierwszy oddział lekkiej kawalerii Kingstona przybył do Szkocji dopiero w styczniu 1746 r. Pułk ten nie miał większego doświadczenia bojowego, używano go bowiem w latach poprzednich głównie do patrolowania wybrzeża i łapania przemytników. Każdy pułk kawalerii składał się z sześciu szwadronów po 59 szeregowych żołnierzy, a jego pełny etat po uwzględnieniu oficerów i podoficerów wynosił 435 ludzi. Typowy kawalerzy sta Cumberlanda był uzbrojony w 19-mm muszkiet Short Land Pattern (krótsza wersja Brown Bess) wz. 1740 o wadze 4,8 kg oraz ciężki dragoń- ski pistolet skałkowy Land Service Pistol kalibru 0,62 cala (15,7 mm) wz. 1738, ale jego główną bronią była prosta szabla kawaleryjska o ostrzu długości 89 cm, od której od czasów księcia Marlborough zależało powodzenie zmasowanych szarż jazdy w bitwach na kontynencie. Głównym zadaniem kawalerii, zwanej oczami i uszami armii, było prowadzenie rozpoznania. W bitwie zajmowała miejsce na skrzydłach, osłaniając stojącą w centrum piechotę i artylerię, a jej głównym celem było oskrzydlenie wroga i prowadzenie pościgu za rozbitym nieprzyjacielem.
Artyleria rządowa była znacznie sprawniejsza od jako- bickiej, chociaż z wyjątkiem Culloden Moor jej postawa nie zasługuje na uznanie. Podobnie jak jakobici, Brytyjczycy dysponowali głównie lekkimi działami polowy- mi o wagomiarze 3 funtów. Miały one zasięg do 460 m i strzelały dwoma rodzajami pocisków: litą żelazną kulą i kartaczami, czyli ładunkami zawierającymi pakiety kul muszkietowych lub siekańców. W użyciu były także wynalezione pod koniec XVII w. przez holenderskiego
oficera Menna van Coehoorna lekkie moździerze kalibru4 cale (110 mm), przeznaczone do oblężenia i wsparcia piechoty.
Oprócz wojsk regularnych, po stronie rządowej walczyły także bogate protestanckie klany szkockie, milicja terytorialna oraz ochotnicy z największych miast nizin: Edynburga, Glasgow i Stirling. Ze względu na długi okrespokoju i słabe wyszkolenie (milicja miała obowiązek prze-
.-v
prowadzania ćwiczeń raz w roku, ale wykorzystywano ją głównie do udziału w paradach świątecznych) oddziały te nie miały dużej wartości bojowej i powierzano im zwykle zadania pomocnicze.
Wódz naczelny (captain-general) armii brytyjskiej, Wilhelm August, książę Cumberland (Duke of Cumberland), urodził się 15 kwietnia 1721 r. jako drugi syn przyszłego króla Jerzego II. Od wczesnego dzieciństwa był przeznaczony do służby wojskowej. Początkowo przygotowywano go do objęcia funkcji dowódcy marynarki. W 1740 r. uczestniczył jako ochotnik w działaniach floty adm. Norrisa, ale służba na morzu nie przypadła mu do gustu. W lutym 1742 r. rozpoczął karierę w armii lądowej jako pułkownik 1. pułku piechoty gwardii królewskiej. W grudniu tego samego roku został mianowany generałem majorem, a wkrótce potem wysłano go na wojnę do Niemiec, gdzie zdobył pierwsze doświadczenie wojskowe. W 1743 r. wraz z ojcem brał udział w zwycięskiej bitwie pod Dettingen. Odniósł tam niegroźną ranę nogi, dzięki czemu w Wielkiej Brytanii urósł do rangi bohatera i został awansowany na stopień generała porucznika. W 1745 r. zastąpił marsz. Wadę’a na stanowisku naczelnego dowódcy armii sprzymierzonych we Flandrii. Jako samodzielny dowódca popełnił wiele błędów i poniósł porażkę w bitwie pod Fontenoy. Po wybuchu powstania jakobitów w Szkocji Cumberlanda wezwano na pomoc z Flandrii i powierzono mu zadanie zlikwidowania insurekcji Karola Stu
arta. Jego nominacja była bardzo popularna i przyczyniła się do podniesienia ducha wśród żołnierzy oraz brytyjskiej opinii publicznej.
Jak na swój wiek książę Cumberland był tęgi i dość niezdarny, co żywo kontrastowało z jego życiową energią. Maniery księcia pozostawiały wiele do życzenia, w oczach wielu uchodził za gbura i prostaka. Dumny i pewny siebie, niechętnie zgadzał się z opinią innych. Żołnierze nazywali go Szorstkim Billem (Bluff Bill), ale nawet dla nich wydawał się zbyt surowy. Wojsko podziwiało go za odwagę i kunszt wojskowy, przerażenie budziły jednak nieugięty charakter i surowa dyscyplina, z jaką traktował przeciwników i wszystkich, którzy okazywali nieposłuszeństwo jemu i jego ojcu, Jerzemu II. Nawet jednak on, w porównaniu z ludźmi pokroju gen. Hawleya, uchodził za „ludzkiego i wielkodusznego”.
CULLODEN MOOR
Z pustymi brzuchami, podzielonym dowództwem i zle wybranym polem bitwy, na Culloden górale stali się nieruchomym celem dla królewskiej artylerii
angielski historyk John Prebble, 1962
Pod koniec marca 1746 r. wojsko Cumberlanda (8 tys. piechoty, 900 kawalerii i 10 dział) było gotowe do wznowienia pościgu za jakobitami. Dwa pułki jazdy pod dowództwem gen. mjr. Humphreya Blanda wyszły z Aberdeen już 12 marca, zajmując Inverurie i Oldmeldrum. 16 marca dołączyły do nich cztery pułki piechoty bryg. Johna Mor- daunta. Następnego dnia jazda Blanda, badając zdolności obronne jakobitów, zepchnęła wysunięte na wschód patrole
»
kawalerii lordów Strathallana i Elcho do Keith, a potem do Fochabers nad słynną łososiową rzeką Spey, płynącą przez lekko pofałdowane tereny z gór Cairgorm do morza. Porażka oddziału zwiadowczego Blanda w potyczce z jazdą Strathallana w Keith 20 marca i mocna pozycja obronna jakobitów w dolnym biegu wypełnionej wiosennymi wodami rzeki Spey zatrzymały dalszy marsz rojalistów do czasu nadejścia sił głównych Cumberlanda.
Książę Cumberland, po otrzymaniu ostatnich posiłków, opuścił Aberdeen 8 kwietnia, maszerując przez
Oldmeldrum i Banff do Cullen. Trzy dni później armia brytyjska skoncentrowała się w Cullen, obierając drogę wzdłuż wybrzeża, co pozwalało na współdziałanie z flotą i zaopatrywanie żołnierzy prosto ze statków płynących z Aberdeen równolegle do trasy marszu wojska. Dowódcy jakobickich oddziałów osłonowych (2 tys.), lord Drummond i książę Perth, błędnie ocenili nadciągające siły wroga na 18 tys. ludzi i popełnili kardynalny błąd, rezygnując z obrony ufortyfikowanych brodów na Spey, której wzburzone wody stanowiły trudną przeszkodę do pokonania. 11 kwietnia, po krótkiej wymianie strzałów ze strażą przednią gen. Huske’a (kawaleria, 15 kompanii grenadierów, rządowi górale oraz 2 działa), jakobici porzucili ciężkie armaty i cofnęli się do Nairn. Adiutant Cumber- landa, ppłk Joseph Yorke, napisał później: „Gdyby rebelianci bronili rzeki, mielibyśmy kłopoty z jej łatwym sforsowaniem, nigdy bowiem w swoim życiu nie widziałem silniejszej pozycji ukształtowanej przez naturę i naprawdę niewiele trzeba było sztuki, aby uczynić ją bardzo mocną i łatwą do obrony [...]. Nasi ludzie byli silni duchem i pokazali najwyższe zaangażowanie, forsując rzekę, chociaż woda sięgała im do pasa”1.
Trzy dni później lord Drummond podjął dalszy odwrót, stając obozem na równinie Culloden Moor, na wschód od Inverness. Po odejściu wojsk Drummonda Brytyjczycy przekroczyli 12 kwietnia w południe bystrą i głęboką Spey w trzech miejscach poniżej Fochabers. Następnego dnia wkroczyli do Elgin i po sześciu dniach forsownego marszu z Aberdeen, w poniedziałek 14 kwietnia, znaleźli się w ewakuowanym przez idącego w tylnej straży jakobitów księcia Perth Nairn, 27 km od kwatery Karola w Inverness.
Szybkie podejście Cumberlanda do Inverness było dla jakobitów całkowitym zaskoczeniem. Szkocki ochotnik sir
1 J.L. R o b e r t s , The Jacobite Wars,s. 1 6 1
Robert Strange pozostawił barwny opis tego, co się działo po dotarciu w niedzielę rano, 13 kwietnia, do Inverness wiadomości, że armia Cumberlanda przekroczyła Spey: „Całe miasto było w stanie alarmu, a nawet zamieszania. Nie było słychać nic, poza dźwiękiem dud, biciem w bębny i szczękiem broni. Pola Culloden wyznaczono na dzień następny jako miejsce zbiorki i każdy człowiek podążyłdo swojego oddziału”2,
Brak czasu nie pozwolił Karolowi na zebranie wszystkich rozproszonych sił, co wymagało przynajmniej dwóch lub trzech dni. Góralskie pułki MacDonaldów z Keppoch i Cameronów stały w zdobytym Fort Augustus i pod Fort William. Pułk MacGregorów z Glengyle oraz klany Mac- Kenzie i MacKinnon pod lordem Cromartym wyruszyły na północ w desperackiej próbie odbicia ludzi i utraconego ładunku z okrętu „Le Prince Charles Stuart”. Brakowało także oddziału MacPhersona z Cluny, stojącego w Badenoch na straży górskiej drogi do Inverness z Blair Atholl, oraz lorda Lovata z oddziałem rekrutów, z których zamierzano sformować drugi batalion pułku Fraserów.
Mimo że część jakobitów została z konieczności rozpuszczona do domów, gdzie mogli się przynajmniej najeść, wielu głodnych i nieopłacanych górali zdezerterowało, a niektóre oddziały dopiero ściągały do Inverness, książę Karol — gdy mu doniesiono o pochodzie Cumberlanda — zdecydował się przyjąć bitwę. Była to pierwsza z serii pomyłek, które miały kosztować jakobitów klęskę, a samego Karola koniec snów o odzyskaniu korony dla Stuartów. Książę uczynił to wbrew radom lorda Murraya, którego reputacja mocno ucierpiała z powodu nieudanego oblężenia Blair Atholl, oraz szefów klanów przybitych porażką pod Fort William i utratą okrętu ze złotem. Wszyscy
2 T.B. J o h n s t o n , J . R o b e r t s o n , Historical Geography of the Clans of Scotland, Edinburgh-London 1899, s. 153.
oni proponowali przeniesienie zapasów żywności z Inverness i wycofanie armii na korzystniejsze pozycje na zachodnich wyżynach. Po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia walk Karol przejął osobiste dowództwo nad armią i natychmiast posłał do Culloden gen. O'Sullivana, polecając mu dokonać wyboru przyszłego pola bitwy. Wieczorem 14 kwietnia, gdy tylko spod Fort William powrócił pułk Lochiela, a książę Perth przywiódł z Nairn tylną straż wojsk lorda Drummonda (pułk Clanranaldów, Irlandczyków z Irish Piquets i jazdę Fitz-Jamesa), Karol kazał lordowi Murrayowi zostać w Inverness i zbierać nadciągających zewsząd maruderów. Sam dosiadł konia i wraz ze sztabem oraz artylerią pociągnął do obozu wojska, stając kwaterą w wiejskim dworze Forbesa, Culloden House. W pośpiechu zapomniano zabrać żywność z magazynów w Inverness i w wyniku niedopatrzenia komisarzy większość ludzi została z pustymi brzuchami (normalnie odpowiedzialny za wyżywienie armii był Murray z Broughton, ale zachorował, a jego następca John Hay z Restalrig okazał się niekompetentny). Głodne oddziały szkockie rozłożyły się w parku poniżej dworu, na wrzosowisku, które „służyło im zarówno za legowisko, jak i źródło ognia, gdyż było niemiłosiernie zimno”.
Rankiem 15 kwietnia wojska Karola, liczące około5 tys. ludzi, rozwinęły się do bitwy na otwartym wrzosowisku Culloden frontem do Nairn, ale ku zaskoczeniu dowódców jakobickich armia rządowa nie pokazała się tego dnia. Wysłany na zwiad z oddziałem jazdy lord Elcho przyniósł wkrótce wiadomość, że książę Cumberland zatrzymał się w Nairn i świętuje swoje urodziny. 15 kwietnia przypadały dwudzieste piąte urodziny Cumberlanda, który z tej okazji wydał żołnierzom dodatkową porcję żywności i alkoholu, pozwalając im na dzień odpoczynku. Zakładając, że większość żołnierzy brytyjskich obozujących w Balblair, 1,5 km na zachód od Nairn, popije się za
zdrowie swego wodza, rada wojenna jakobitów, po burzliwej dyskusji, podjęła o 15.00 desperacką decyzję. Podobnie jak pod Prestonpans, dowódcy jakobiccy postanowili podejść wroga nocnym marszem i po zajęciu do 2.00 nad ranem pozycji wyjściowych do natarcia zaatakować go niespodziewanie wraz z nadejściem świtu. „Jeśli Cumberland nie może przyjść do Culloden, jakobici mogą pójść do Nairn” — stwierdzono. Nawet sceptycznie nastawiony lord Murray zaakceptował plan, mówiąc, że „wszystko jest lepsze od bicia się na Culloden Moor”. Zaskoczeni, zmęczeni pijaństwem i pozbawieni wsparcia artylerii żołnierze Cumberlanda mieli być łatwym łupem dla jakobitów. Wydano ścisłe instrukcje, aby w nadchodzącym boju Szkoci nie używali broni palnej, tylko polegali wyłącznie na swoich mieczach i bagnetach, a po wdarciu się do obozu wroga od razu poprzecinali linki namiotów i zwalili podtrzymujące je pale, aby łatwiej było wyciąć kotłujących się w rumowisku pijanych Brytyjczyków. Hasło rozpoznawcze jakobitów w czasie nocnej akcji brzmiało: „Król
/Jakub Osmy”.
Zanim wyruszono, wielu głodnych żołnierzy szkockich wróciło do Inverness lub rozeszło się po okolicy w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Intendentura całkiem zawiodła i przez cały dzień jakobici musieli się obejść tylko jednym sucharem lub cienkim plackiem z owsa. Wysłanym konno na poszukiwanie maruderów oficerom z różnych pułków wygłodzeni żołnierze odpowiadali, że wolą kulę w łeb niż śmierć z głodu. Wymarsz odwlekano także w oczekiwaniu na pozostałe oddziały, które nie nadchodziły. W ten sposób, zanim ukończono przygotowania do akcji, stracono kilka cennych godzin i wielu dobrych żołnierzy. Liczebność armii Karola spadła do zaledwie 4 tys. ludzi. Dopiero około 20.00, gdy do Culloden przybył wreszcie z Fort Au- gustus pułk MacDonaldów z Keppoch, a kawaleria lorda Elcho doniosła o braku jakiegokolwiek ruchu po stronie
wroga, armia szkocka wyruszyła do odległego o około18 km obozu Brytyjczyków w Balblair.
Noc z 15 na 16 kwietnia była nadzwyczaj ciemna, co wydawało się okolicznością sprzyjającą jakobitom. Całość sił podzielono na dwie kolumny. Pierwszą z nich dowodził lord Murray, drugą książę Perth. Do każdej z kolumn przydzielono w charakterze przewodników dwóch oficerów i kilkudziesięciu żołnierzy z klanu Macintosh, którzy znali najlepiej okoliczne tereny. Opracowany przez lorda Murraya plan był tak pomyślany, że obie kolumny miały początkowo iść jedna za drugą, by potem się rozdzielić i zaatakować obóz wroga z dwóch stron: Perth od zachodu, a Murray od południa.
Czołowa kolumna lorda Murraya, licząca około1,5 tys. ludzi, co stanowiło jedną trzecią wszystkich sił, składała się z jednego batalionu z brygady z Atholl oraz góralskich pułków Cameronów, Stewartów i MacDonal- dów. Kolumnę księcia Perth tworzyły głównie pułki z nizin, oddziały francuskie i kawaleria. Początkowo marsz odbywał się w dość szybkim tempie. Wkrótce jednak dałyo sobie znać zmęczenie wywołane głodem, trudny, podmokły teren i panujące ciemności. Konieczność kluczenia w celu uniknięcia czujek rządowych górali i konnych patroli Cumberlanda sprawiła, że w ciemnościach nocy oddział Murraya stracił kontakt z idącą znacznie wolniej piechotą księcia Perth, za którą podążał Karol z kawaleriąi regularnymi oddziałami francuskimi. To zmusiło lorda Murraya do zmniejszenia tempa marszu, aby dać czas na podciągnięcie pozostałych sił, co w tych warunkach nie było łatwe i w konsekwencji odległość pomiędzy oboma kolumnami zamiast maleć, stale rosła. Gdy czołowa grupa dotarła w końcu do upatrzonego brodu, którym kolumna Murraya miała się przeprawić na południowy brzeg rzeki Nairn, aby po wyjściu na tyły Cumberlanda i ponownym przekroczeniu rzeki zaatakować jego obóz od południa,
jakobici byli wciąż 3 lub 4 km od celu, a od świtu dzieliła ich już tylko godzina. Niezrażony opóźnieniem książę posłał do przodu O’Sullivana z poleceniem kontynuowania marszu, ale dla wszystkich stało się jasne, że element zaskoczenia został zaprzepaszczony. Lord Murray doszedł do wniosku, że w tych warunkach dalszy marsz nie rokuje powodzenia i rozkazał swoim żołnierzom zawrócić doCulloden. Daleki odgłos brytyjskich bębnów, oznaczający,
* • l * y, **
że marsz jakobitów został odkryty, przyspieszył tylko jego decyzję. Chcąc uniknąć zamieszania na tyłach, żołnierze Murraya wracali jednak nie po własnych śladach, ale krótszą główną drogą z Nairn do Inverness przez wioskę Croy. Mający przekazać Karolowi decyzję Murraya O’Sullivan i towarzyszący mu Lochiel w ciemnościach nie mogli odnaleźć księcia i pozostała część armii jakobickiej posuwała się jeszcze jakiś czas do przodu nieświadoma zmiany planu. Kiedy wreszcie zorientowano się w sytuacji, Karol wpadł we wściekłość, po raz kolejny zarzucając Murray-
* T
owi zdradę, lecz nic nie mógł na to poradzić.Po nocy spędzonej na błądzeniu w ciemnościach żoł
nierze jakobiccy byli wyczerpani i głodni. Całkowicie zawiodła organizacja i zemściły się braki w zaopatrzeniu. Kiedy po 5.00 rano obie kolumny wróciły w końcu do obozu na Culloden, okazało się, że ze szkockich szeregów ubyło ponad 1,5 tys. ludzi. Część z nich znowu rozproszyła się po okolicy w poszukiwaniu żywności, inni, całkowicie wyczerpani, postanowili odpocząć, kładąc się byle gdzie. Karol i jego dowódcy wrócili do Culloden House. Zamiast usiąść do narady i zastanowić się nad dalszymi krokami, zaczęto szukać pożywienia, ale nawet dla księcia z trudem znaleziono kawałek chleba i parę łyków whisky.
Wśród tych, którzy udali się po żywność i odpoczynek do Inverness, był także kpt. Johnstone: „Głodny i zmordowany wróciłem do Inverness, żeby pokrzepić się odrobiną snu, ale zaledwie przyłożyłem głowę do poduszki, usły
szałem bębny wzywające do broni, a także trąbki trąbiące na wsiadanego. Z trudem odziałem się, dosiadłem konia i podążyłem na miejsce, gdzie staliśmy już od trzech dni. Zobaczyłem w odległości dwóch mil wojsko brytyjskie, zbliżające się w naszą stronę”.
Po powrocie do obozu na wrzosowisku Culloden lord Murray, Lochiel, Stapleton i inni oficerowie oświadczyli Karolowi, że armia jest całkowicie wyczerpana i ponownie zaproponowali, aby wycofać się na nowe pozycje za rzeką Nairn, gdzie teren był wyższy i nie nadawał się do działań angielskiej kawalerii oraz artylerii. Dodatkowym argumentem na rzecz takiego rozwiązania było to , że w każdej chwili spodziewano się nadejścia z południa bitnego pułku MacPhersona z Cluny. Niektórzy naczelnicy nalegali, aby wycofać się w góry poza Inverness i przejść do działań partyzanckich. Książę odrzucił wszystkie te rozsądne rady, argumentując, że jeśli się uchyli od bitwy, Cumberland pomaszeruje na Inverness i weźmie pozostawione tam tabory, a pozbawiona żywności oraz schronienia armia powstańcza rozproszy się po górach i jej ponowne zebranie może się okazać niemożliwe. W sposób typowy dla Stuartów uparł się, że nie pokaże pleców Cumberlandowi i nie pozwoli, aby ten twierdził później, iż jego przeciwnik zawdzięcza zwycięstwo niehonorowym unikom, a nie własnej odwadze. Nie zważając na przestrogi lorda Murrya, Karol z romantyczną popędliwością oświadczył, że „posiada tak wielką ufność w odwagę swojej armii, iż gotów jest walczyć z wrogiem przy każdej okazji”. Jak zwykle poparli go irlandzcy i francuscy doradcy, „mając bez wątpienia nadzieję na cud”. Natychmiast wydano rozkazy, by znowu rozwinąć armię do boju.
„Nasz czas dobiegł końca” — napisał później lord Murray. „Wszyscy kłócili się ze wszystkimi. Naszą radę zdominowały irlandzkie intrygi i francuska polityka. Mu sieliśmy podporządkować się ich wygodzie”.
Kiedy książę Cumberland w Nairn dowiedział się od swoich szpiegów w szeregach jakobitów o nieudanym nocnym marszu Karola, postanowił nie dawać mu ani chwili wytchnienia i zarządził natychmiastowy pościg. W chłodny deszczowy poranek 16 kwietnia armia Cumberlanda zwinęła obóz w Balblair i około 5.00 wyruszyła w kierunku Culloden Moor. W jej skład wchodziło
-
16 pułków piechoty, 3 pułki kawalerii i kompania artylerii. Większość piechoty składała się z Anglików i Irlandczyków, ale walczyły razem z nimi także 4 regularne pułki szkockie i batalion posiłkowej milicji Campbellów z Argyll i Breadalbane. Jazda i artyleria były w całości angielskie, chociaż w kawalerii służyło trochę Austriaków i Hanowerczyków. Łącznie siły Cumberlanda liczyły ponad 8 tys. żołnierzy.
Armia królewska posuwała się podzielona na trzy idące równolegle dywizje: lewą gen. Huske’a, prawą hrabiego Albemarle’a i środkową bryg. Mordaunta. Za prawoskrzy- dłową dywizją ciągnęły artyleria i tabory pod strażą górali Loudouna. Dragoni gen. Hawleya szli na skraju lewego skrzydła, tworząc jakby osobną kolumnę. Każda dywizja składała się z pięciu pułków piechoty. W awangardzie kroczyła milicja z Argyll i lekka kawaleria Kingstona. Armia była tak uszykowana, że mogła od razu rozwinąć się do bitwy w trzy linie.
Straże jakobitów, złożone z kilku pozostawionych nad ranem w polu Cameronów i Maclntoshów, dostrzegły czerwono-białą armię Cumberlanda około 8.00, gdy znalazła się w odległości 6 km od ich obozowiska. Dowodzący nimi oficer z pułku Lochiela pierwszy zorientował się w sytuacji i szybko pobiegł do Culloden House, zawiadamiając księcia o pojawieniu się wroga. Natychmiast ogłoszono alarm. Poranną ciszę przerwały piskliwe dźwięki dud, którym wtórowały francuskie bębny i trąbki kawalerii grające wsiadanego. W powstałym zamęcie gwałtów-
nie budzono śpiących, spędzano maruderów i posłano po odesłaną na wypoczynek do Inverness kawalerię. Wojsko jakobitów, wzmocnione przybyłym w ostatniej chwili pułkiem Fraserów (300), zaczęło formować szyk na zachodnim skraju wrzosowiska, z twarzą zwróconą w kierunku północno-wschodnim. Od stanowisk zajmowanych w dniu poprzednim dzieliła je odległość około 1,2 km. Nowa pozycja pozwoliła oprzeć prawe skrzydło jakobitów o linię niskich kamiennych wałów, odgradzających wrzosowisko Culloden od parku Culwhinia i sąsiadujących z nim pól uprawnych farmy Old Leanach, które ciągnęły się kilkoma rzędami na południe do odległej o 300-400 m rzeki Nairn. Słabo zorientowany w topografii pola bitwy Karol został zapewniony przez odpowiedzialnego za uszykowanie wojsk O’Sullivana, że mogą one stanowić doskonałą zasłonę przed atakiem nieprzyjacielskiej kawalerii na prawą flankę jakobickiej armii. Lewe skrzydło jakobitów wychodziło na niewielkie zagłębienie terenu, będące końcowym fragmentem rozległego lesistego parku przed dworem Culloden House. Chcąc oprzeć także lewą flankę o otaczający park kamienny murek, O’Sullivan kazał cofnąć stojące tu oddziały, w wyniku czego pierwsza linia jakobitów przybrała lekko ukośny kształt. Cały front armii jakobickiej, rozwinięty pomiędzy oboma ogrodzeniami, skurczył się w ten sposób do około 650 m.
%
Mimo że rejestr armii jakobickiej wykazywał około 8 tys. ludzi, Karol mógł wystawić do walki tylko nieco ponad 5 tys. Część ludzi rozpuszczono do domów, wielu zdezerterowało, a kilka dobrych pułków nie zdążyło wrócić na czas do Inverness i nie wzięło udziału w bitwie. Na dodatek wezwany do powrotu do głównej armii ze zdobytego na Sutherlandach zamku Dunrobin oddział hrabiego Cro- marty’ego został w przeddzień bitwy rozbity przez rządową milicję Sutherlandów i MacKayów pod Golspie, a sam dowódca wzięty do niewoli wraz z synem i większością
swoich oficerów. Nie zmniejszyło to optymizmu księcia Karola, który jeszcze na dwa dni przed bitwą oświadczył, że „gotów jest zaatakować wroga, jeśli tylko będzie miał tysiąc ludzi”. Być może podnosił go na duchu fakt, że uzbrojenie jakobitów poprawiło się znacznie w stosunku do tego, czym dysponowali w pierwszej fazie powstania. Większość żołnierzy miała teraz francuskie i hiszpańskie muszkiety z bagnetami, chociaż pierwsze szeregi złożone ze starszyzny klanowej wciąż były uzbrojone w miecze i tarcze. Jakobici mieli też 12 dobrych francuskich dział polo wy ch z dużym zapasem prochu i amunicji, ale brakowało im koni pociągowych, co utrudniało sprawne przemieszczanie armat w błotnistym terenie Culloden.
Armia jakobicka szykowała się do bitwy w warunkach dużego zamieszania, nie było więc czasu na poprawienie szyku bojowego i musiał wystarczyć ten, który gen. O’Sulli van przygotował w dniu poprzednim. Zgodniez nim wojsko jakobitów zostało podzielone na cztery dy-
1 łf - f *
wizje, dowodzone przez lorda Murraya, księcia Perth, lorda Drummonda i płk. Roya Stuarta.
Oddziały szkockie ustawiono w dwie linie „odległe od siebie o strzał z pistoletu”. W pierwszej linii tradycyjnie stanęły głównie pułki góralskie, w drugiej oddziały z nizin i wojska francuskie. Prawe skrzydło pierwszej linii zajęła dywizja lorda Murraya. Jej prawą część tworzyły trzy bataliony brygady z Atholl, „opartej skrzydłemo kamienny mur ogrodzenia parku Culwhinia”. Na lewo od żołnierzy z Atholl rozwinął się silny pułk Lochiela, w składzie którego oprócz bitnych Cameronów walczyli członkowie mniejszych klanów MacDougall, MacHoule, MacLeod, MacMartin, MacMillan, MacNeill, MacOllo- nie, MacPhee, a nawet paru Campbellów z Auchinbreck. Po lewej ręce Cameronów zajął miejsce pułk Stewartów z Appin pod płk. Charlesem Stewartem z Ardsheal, wspierany przez małe klany MacLaren, MacColl, Maclnnes,
Maclntyre i Livingstone. W centrum linii stanęła dywizja lorda Drummonda, w skład której wchodziły klanowe pułki Fraserów, Maclntoshów, Chattanów i Farquharsonôw, mieszany pułk MacLachlanów i MacLeanów oraz klan Chisholm ze Strathglass. Lewe skrzydło tworzyła dywizja księcia Perth, złożona w całości z MacDonaldów, mająca w swoim składzie pułki MacDonnelów z Glengarry, Clan- ranaldów i MacDonaldów z Keppoch.
W drugiej linii jakobitów, oddanej pod dowództwo bryg. Stapletona, stanęła dywizja Roya Stuarta. Tworzyły ją: pułk księcia Perth, pułk księcia Johna Gordona, pułk ochotników z Edynburga, mające po dwa bataliony pułki lordów Ogilvy’ego i Lewisa Gordona oraz Królewscy Szkoci lorda Drummonda i Irlandczycy z Irish Piquets. W odwodzie pozostała nieliczna szkocka kawaleria lorda Balmerino i wicehrabiego Strathallana, konna gwardia królewska lorda Elcho, szwadron kawalerii francuskiej z pułku księcia Fitz-Jamesa oraz spieszony oddział grenadierów gwardii lorda Kilmarnocka. Książę Karol, dosiadający swego ulubionego szarego konia i otoczony niewielką eskortą szkockich i francuskich jeźdźców pod komendą irlandzkiego oficera kpt. Roberta O’Shea, zajął miejsce w tyle, nieco bliżej lewej flanki, pomiędzy oddziałami jazdy ustawionymi na skrzydłach szyku. Działa, nad którymi pieczę sprawowali kpt. John Finlayson z Edynburga i francuski artylerzysta kpt. du Saussay, rozmieszczono w trzech bateriach przed pułkami pierwszej linii. W dniu bitwy wielu dobrych artylerzystów rozeszło się wraz z innymi ludźmi na poszukiwanie pożywienia i nie zdążyło wrócić na czas, w związku z czym trzeba ich było zastąpić słabo wyszkolonymi żołnierzami, nieprzygotowanymi do obsługi nowoczesnych dział.
„Na lewym ramieniu trzymali muszkiety, przy lewym boku mieli szerokie pałasze z koszową osłoną dłoni, pistolety wetknięte za pas i małą torebkę zwisającą z lewego
biodra, w której prawdopodobnie trzymali amunicję. Wszyscy byli odziani w różnorakie pledy i czapki z tar- tanu. Z prawej strony każdego działa znajdował się wiklinowy kosz w kształcie cylindra służący do osłony arty- lerzystów, którzy podobnie jak wszyscy inni, byli ubrani wkilty” — scharakteryzował jakobickich żołnierzy szkocki pamiętnikarz Chambers.
V
Zgodnie z przyjętym planem prawe skrzydło oddano lor-* «! it *
dowi Murray owi, który powołał się na precedens z czasów markiza Montrose’a i bitwy pod Killiecrankie w 1689 r., gdzie na honorowym miejscu walczyli ludzie z Atholl, i domagał się podobnego aktu kurtuazji w decydującej bitwie z Cumberlandem (w czym popierali go zazdrośni o pozycję MacDonaldów Cameronowie). Książę Karol zgodził się na to, wobec czego lewe skrzydło szyku przypadło MacDonal- dom, którzy tradycyjnie trzymali prawą stronę linii. Takie ustawienie wzburzyło dumnych potomków Dhomhnailla mac Raghnailla, dla których była to ujma na honorze. Książę, nie mogąc się zdecydować, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, ubłagał jakoś szefów MacDonaldów, aby wycofali swoje pretensje, ale ich ludzie nie mogli przełknąć upokorzenia nawet w obliczu wroga.
„My z klanu MacDonaldów — stwierdził potem jeden z ich oficerów — odebraliśmy jako złowieszczy znak to, że nie otrzymaliśmy tego dnia w bitwie pozycji po prawej ręce, tak jak to miało miejsce na Gladsmuir [Prestonpans] i pod Falkirk, i czym nasz klan cieszył się we wszystkich bitwach i zmaganiach od czasu Bannockburn”3.
Kiedy armia brytyjska zbliżyła się na odległość 3,5 km od stanowisk jakobitów, Cumberland zatrzymał marszi polecił sformować szyk bojowy. Doniesiono mu jednak, że jakobici stoją na swoich pozycjach i nie ruszają się
3 W.B. B1 a i ki e, Itinerary of Prince Charles Edward Stuart from His Landing in Scotland July 1745 to His Departure in September 1746, [bm.] 2010,>s. 80.
z miejsca. Cofnął więc wydany rozkaz i wojsko ruszyło dalej w dotychczasowym ordynku. Krótko przed 11.00 obie armie nawiązały kontakt wzrokowy, wciąż oddzielone od siebie prawie trzema kilometrami otwartego wrzosowiska. Początkowo ubezpieczenia jakobitów usłyszały tylko daleki odgłos brytyjskich bębnów, kiedy jednak dostrzegły zbliżającego się nieprzyjaciela, wróciły do jakobickiej linii, gdzie już od paru godzin stali w gotowości do walki ich towarzysze. W odległości 1,5 km od pozycji jakobitów wojsko Cumberlanda zaczęło się sprawnie rozwijać w trzy linie, z piechotą i artylerią w środku oraz kawalerią na obu skrzydłach. W chwili, gdy żołnierze Cumberlanda wkroczyli na pole przyszłej bitwy, zaczął siąpić deszcz ze śnie giem i powiał silny północno-wschodni wiatr, zacinający prosto w oczy głodnym i zmęczonym jakobitom.
Podczas gdy armia Cumberlanda rozwijała się do boju, jej dowódca objeżdżał szeregi, zachęcając żołnierzy do walki. Jego potężna postać na wielkim koniu pełnej krwi angielskiej była dobrze widoczna i jak zwykle budziła podziw podwładnych. Książę donośnym głosem wykrzykiwał, że jest zdecydowany pobić rebeliantów, i apelował do tych, którzy nie chcieli walczyć ze względu na sympatię do sprawy jakobitów lub więzy rodzinne, aby opuścili jego szeregi. Odpowiedzią na to był potężny okrzyk na cześć wodza, a jego żołnierze zaczęli skandować hasło „Flandria!”, „Flandria!”, na znak pamięci o wspólnych bojach na kontynencie. Około 13.00 przygotowania do bitwy zostały zakończone. Niektórzy dowódcy brytyjscy zwrócili się do Cumberlanda z prośbą, aby pozwolił żołnierzom posilić się przed bitwą.
— Nie — odparł stanowczo Cumberland. — Będą walczyli bardziej energicznie z pustymi brzuchami, a poza tym, to zły omen. Pamiętacie, co dostali na deser pod Falkirk?
Szyk bojowy Brytyjczyków składał się z trzech linii, przy czym dwie pierwsze były oddzielone od siebie
o 50 kroków, aby w razie przerwania frontu atakujący nieprzyjaciel musiał nacierać na drugą linię przez odsłonięte pole.
W pierwszej linii, dowodzonej przez hrabiego Albe- marle’a, stanęło sześć pułków piechoty, od lewej: 1. Królewskich Szkotów St. Claire’a, 34. Cholmondleya, 14. Price’a, 21. (Północnobrytyjski) Szkockich Fizylierów, 37. Dejeana (dawny Munro) i 4. Barrella. W przerwach między pułkami pierwszej linii ustawiono pięć baterii artylerii mjr. Williama Belforda, z których każda składała się z dwóch 3-funtowych dział polowych. W przeciwieństwie do jakobitów, artylerzyści Belforda byli doskonale wyszkolonymi żołnierzami, potrafiącymi obsługiwać swoje działa ze śmiercionośną skutecznością.
Drugą linię Cumberlanda, dowodzoną przez gen. Hu- ske’a, tworzyło sześć kolejnych pułków piechoty: 3. Buf- fsa, 36. Fleminga, 59. Conwaya (dawny Ligoniera), 20. Sackville’a, 25. Sempille’a i 8. Wolfe’a, które wypełniły luki między oddziałami pierwszej linii.
W trzeciej linii, pełniącej rolę odwodu i dowodzonej przez bryg. Mordaunta, stanęły trzy pułki piechoty: 62. Batereau, 13. Pulteneya, 27. Blakeneya oraz 10. pułk lekkiej jazdy Kingstona. Dwa pułki dragonów, 11. Kerra i 10. Cobhama, nad którymi komendę sprawowali generałowie Hawley i Bland, razem z dwiema kompaniami Campbel- lów (135 ludzi) pod kpt. Colinem Campbellem z Ballimore1 dwiema kompaniami górali z pułku Loudouna (140), zajęły pozycje na skraju lewego skrzydła, wyczekując okazji do obejścia prawej flanki jakobitów. Większa część milicji z Argyll płk. Johna Campbella i dwie pozostałe kompanie z góralskiego pułku Loudouna pod komendą ppłk Johna „Jacka” Campbella z Mamore pozostały w tyle jako osłona taboru.
Kiedy uszykowana do bitwy armia brytyjska zbliżyła się na odległość 500 kroków od linii jakobitów, okazało
się, że żołnierze Cumberlanda minęli rozciągające się po ich prawej ręce mokradła, odsłaniając całe prawe skrzydło wojsk królewskich. Chcąc je zabezpieczyć, Cumberland kazał przesunąć z odwodu na skraj prawej flanki lekką jazdę Kingstona i szwadron 60 dragonów Cobhama. Pierwszą linię wzmocniono rezerwowym pułkiem Pulteneya, a do drugiej przesunięto pułk Batereau. Manewrując tak przez około pół godziny przed oczami jakobitów, armia Cumberlanda zajęła w końcu ostateczną pozycję do bitwy. Żołnierze królewscy stali teraz plecami do wiatru, mając możliwość obserwowania nieprzyjaciela i chroniąc swoje muszkiety przed wilgocią pod połami płaszczy. Spodziewając się głównego natarcia Szkotów na swoim prawym skrzydle, książę Cumberland umieścił własne stanowisko dowódcze bliżej prawej flanki, przed frontem stojącego w drugiej linii pułku Buffsa.
„Długa zwarta linia brytyjskich regimentów, każdy głęboki na trzy szeregi, rozciągnęła się w poprzek równiny z wąskimi odstępami pomiędzy nimi. Ze środka każdego regimentu wyrastały dwie flagi, oficerowie ze szpontonami w rękach stanęli na obu krańcach każdego z nich, a wysunięci nieco do przodu dobosze cały czas bili w bębny. Żołnierze mieli trójgraniaste kapelusze, długie płaszcze przypominające modne surduty, naramienne pasy, z których zwisały szpady, oraz długie białe getry zapinane z boku na guziki. Dragoni prezentowali się jeszcze bardziej okazale. Ich długie luźne kurtki mundurowe powiewały za nimi w czasie jazdy, a mocne buty z kwadratowymi czubami, masywne skórzane strzemiona, trzymane w olstrach długie dragońskie pistolety i karabiny, nadawały im wyraz godności i potęgi” — pisze Chambers.
Pole bitwy, na którym stanęły naprzeciwko siebie obie armie, było rozległą, częściowo zabagnioną równiną, pełną niegościnnych wrzosowisk i torfowisk, rozciągającą się około 8 km na wschód od Inverness i opadającą lekko
w kierunku ujścia rzeki Nairn. Otwarty, płaski i miejscami twardy teren stwarzał co prawda warunki do słynnej góralskiej szarży, ale jeszcze bardziej nadawał się dla nieprzyjacielskiej artylerii i kawalerii. Lord Murray był niemile zaskoczony wyborem terenu przyszłej bitwy przez gen. O’Sullivana. Po dokonaniu krótkiego rekonesansu w to- warzystwie bryg. Stapletona i jednego z doradców księ- cia, płk. Henry’ego Kera z Graden, jakobity z nizin, już na pierwszy rzut oka ocenił, że zupełnie nie odpowiada on taktyce walki górali. Po bitwie Murray stwierdził gorzko, że nie tylko przeciętnie utalentowany wódz, ale nawet żaden zwykły szeregowy członek klanu nie walczyłby w takim miejscu, jeśli tylko miałby możliwość wyboru. Oceniając militarne umiejętności O’Sullivana, nie wahał się powiedzieć później, że „ktoś taki nadaje się co najwyżej do osłony taboru”.
Pozycje obu armii sprzyjały raczej obronie niż atakowi. Wydaje się, że intencją obu dowódców było sprowokowanie przeciwnika do natarcia, z zamiarem wyjścia na jego południowe skrzydło. Lord Murray, po przybyciu na pole bitwy, proponował zburzenie kamiennych murków ograniczających swobodę ruchu jego dywizji i mogących stanowić zasłonę dla flankującego ruchu nieprzyjaciela. Karoli O’Sullivan sądzili jednak, że mury stanowią doskonałą osłonę przed niespodziewanym atakiem z flanki i ułatwią utrzymanie zwartego szyku armii. Przewaga liczebna Brytyjczyków, wyższość ich artylerii i położenie obu skrzydeł jakobitów, których ruchy ograniczały kamienne mury, zmuszające ich do tłoczenia się na stosunkowo wąskim froncie, pozostawiały wszystkie atuty w rękach Cumberlanda. Pamiętając o skutkach szkockiej szarży w poprzednich bitwach, brytyjski dowódca podjął dodatkowe środki ostrożności i w tym celu przesunął z drugiej do pierwszej linii lewoskrzydłowy pułk Wolfe’a. Żołnierze Wolfe’a stanęli jednak nie frontem do linii jakobitów, ale prostopadle
do niej, na grząskim gruncie wzdłuż torfowego wału farmy Old Leanach. Takie ustawienie pozwalało nie tylko osłonić lewe skrzydło wojsk królewskich na wypadek przedostania się jakobitów za drugą stronę wału, ale także razić ich z boku w razie ataku czołowego lub próby oskrzydlenia Brytyjczyków poza strefą ogrodzenia.
Brak inicjatywy po obu stronach sprawił, że mimo osiągnięcia przez obie armie gotowości bojowej rozpoczęcie bitwy przeciągało się. Około 13.00 książę Cumberland wysłał na przedpole jednego ze swoich adiutantów, ppłk. George’a Keppela, lorda Bury, któremu polecił przeprowadzić bliski rekonesans szkockich pozycji. Jego pojawienie się w niedalekiej odległości od linii górali sprowokowało do otwarcia ognia jedno ze „źle obsługiwanych” dział jakobitów. „Rebeliancka kula minęła obojętnie głowę lorda Bury’ego i upadła gdzieś z tyłu, przecinając na pół jakiegoś żołnierza”. Na odgłos wystrzału górale zerwali z głów berety i wydali głośny krzyk, któremu odpowiedziało potężne „hurra!” żołnierzy królewskich. Wkrótce ogień otworzyły pozostałe działa jakobitów, dając znak do rozpoczęcia bitwy. Natychmiast odpowiedziała im artyleria Cumberlanda. Deszcz ustał, ale silny wschodni wiatr nie przestawał wiać i nawiewał w stronę linii jakobitów kłęby dymu armatniego.
„Całe wrzosowisko zadrżało, linia rebeliantów od razu skryła się w chmurze dymu, tak że kanonierzy mogli tylko zobaczyć, jak czarne smugi wystrzałów wpadają gładko w unoszącą się nad ziemią mgłę” — pisze Chambers.
Edward Linn, szkocki żołnierz z Edynburga służący w oddziałach Cumberlanda, tak opisał moment rozpoczęcia bitwy w liście do żony: „Brodziliśmy w błocie po kolana. Przejścia ciężkiej zimy wyczerpały nasze siły. Na dodatek przed bitwą lunęło jak z cebra i zerwał się silny wiatr. Czekaliśmy długo, aż nieprzyjaciel zaczął strzelać z dział i zaczęło się na całego. Wtedy nasz książę
przejechał przed frontowym szeregiem i zaczął zagrzewać do walki”.
Nie minęło dziesięć minut, a jakobickie działa, czy to z braku amunicji, czy pozbawione fachowej obsługi, nagle umilkły. Artyleria Brytyjczyków nie przerywała kanonady, obrzucając pierwszą linię jakobitów kulami wy- strzeliwanymi z regularną częstotliwością jednej salwy na
__ '
minutę. Z powodu ograniczonej widoczności trudno było dostrzec skutki prowadzonego ostrzału, ale musiał się on dać we znaki nieprzywykłym do ognia artylerii góralomi zagroził zwartości jakobickiej linii. Ponad przetaczającą się i dudniącą chmurą wystrzałów dały się słyszeć krzyki tych, którzy zostali trafieni, oraz komendy klanowych oficerów, desperacko nawołujących do zwierania szeregów. Ponaglani rozkazami Szkoci zapełniali powstałe luki, ale coraz częściej oglądali się do tyłu lub krzyczeli do swoich oficerów, domagając się hasła do ataku.
Nie wiadomo dokładnie, jak długo Szkoci stali pod ogniem brytyjskich dział. Mogło to być dziesięć, a może dwadzieścia minut. Musieli jednak czekać, ponieważ wielu ich towarzyszy, którzy rano rozbiegli się po okolicy, dopiero ściągało na pole bitwy, aby włączyć się do walki. Dodatkową zwłokę spowodowało wahanie Karola. Książę celowo opóźniał natarcie w nadziei, że zbiegną się kolejni maruderzy i zgromadzi się więcej ludzi. W oczekiwaniu na rozpoczęcie ataku Karol jeździł między obiema liniami, zachęcając żołnierzy do walki i przypominając im, jak dzielnie spisali się pod Prestonpans i Falkirk. Dopiero gdy towarzyszący mu młody luzak padł zabity kulą armatnią, a koń księcia został ranny, dał się przekonać i po zmianie wierzchowca wrócił na tyły. Przesunął jednak swoje stanowisko dalej, poza zasięg ognia artylerii, w pobliże zabudowań farmy Balvraid, należącej podobnie jak park Culwhinia do jednego z dzierżawców lorda Forbesa. Przebieg bitwy wykazał, że nie była to trafnie wybrana pozycja
dowódcza, ponieważ odległość i dym zasłaniający pole walki, który dotarł aż na tyły, praktycznie uniemożliwiły Karolowi obserwację ruchów nieprzyjaciela i kierowanie własnym wojskiem.
Wielu autorów opisujących bitwę pod Culloden Moor podkreśla morderczą skuteczność brytyjskiej artylerii, starając się dowieść, że spowodowała ona ogromne straty w szeregach jakobitów. Niektóre relacje wręcz mówią, że większość z nich zginęła na podstawach wyjściowych, czekając, aż dowództwo da sygnał do ataku. W rzeczywistości działa Cumberlanda nie siały takiego zniszczenia, jak im się to często przypisuje. Nawet jeśli każdy strzał zabijał jednego człowieka, to dziesięć lekkich dział strzelających raz na minutę małymi litymi kulami nie powodowało wielkich strat, miało za to duży wpływ na osłabienie morale górali. Prawdziwe straty Szkoci zaczęli ponosić dopiero wtedy, gdy zbliżyli się do linii nieprzyjaciela i zaczęto do nich strzelać już nie pojedynczymi kulami armatnimi, ale śmiercionośnymi kartaczami.
Po kilku minutach oczekiwania pod ogniem brytyjskiej artylerii lord Murray, po naradzie z Lochielem, wysłał do Karola płk. Kera z prośbą o zgodę na rozpoczęcie ataku. Posłaniec prawdopodobnie minął się z oficerem, który niosąc rozkaz księcia do ataku, chwilę wcześniej padł zabity kulą armatnią. Otrzymawszy w końcu zgodę Karola, Ker wrócił na pierwszą linię, ale ponieważ pozycje wyjściowe jakobitów na lewym skrzydle znajdowały się nieco dalej niż te na prawym skrzydle, najpierw przekazał rozkaz do natarcia księciu Perth, a potem lordowi Drummondowi. Na koniec poniósł go lordowi Murrayowi, który nie mógł już dłużej utrzymać swoich ludzi nieruchomo na wprost ziejących ogniem nieprzyjacielskich dział. W oczekiwaniu na rozkazy księcia lord Murray zauważył, że teren przed frontem jakobitów nie był tak dostępny, jak się wydawało. Duża jego część była podmokła, a silny deszcz,
który spadł na krótko przed bitwą, w paru miejscach utworzył błotniste grzęzawiska. Na dodatek wysunięte przed frontem brygady z Atholl ogrodzenie farmy Old Leanach mogło stanowić dodatkową przeszkodę w natarciu. Widząc to, bez żadnej konsultacji, przesunął swoją brygadę do przodu i zwrócił jej czoło bardziej w lewo, w kierunku północnym. Pozostałe oddziały prawego skrzydła jakobitów uznały to za sygnał do generalnego natarcia i również wykonały ruch do przodu, w wyniku czego powstała luka w miejscu, w którym sąsiadowały ze sobą pułki Stewartów i Fraserów. Zaskoczony CT Sulli van nie miał wyjścia i polecił Stapletonowi wprowadzić w nią pułk Roya Stuarta z drugiej linii.
Dowódcy jakobitów mylnie założyli, że kamienne murki ochronią ich prawe skrzydło przed atakiem kawalerii Cumberlanda. W czasie, gdy cała uwaga jakobitów skupiła się na przygotowaniach do szturmu, wysunięci daleko poza lewe skrzydło wojsk królewskich górale Loudouna i milicja Campbellów zburzyli dwa kamienne wały parku Culwhi- nia i otworzyli drogę królewskim dragonom. Przez wyrwy w murach przedostało się siedem kompanii jazdy Hawleya. Prawie 500 jeźdźców pogalopowało do przodu i zataczając łuk, wyszło na tyły prawej flanki jakobitów. Spowita dymem i wyczekująca rozkazu do ataku pierwsza linia jakobitów nie dostrzegła grożącego niebezpieczeństwa, ale czujny Stapleton natychmiast wysunął przeciwko dragonom francuską kawalerię Fitz-Jamesa oraz pułk lorda Ogilvy’ego i batalion Gordona z Avochie z pułku lorda Lewisa Gordona. To pozwoliło ograniczyć ruchy kawalerzystów Hawleya, którzy zatrzymali się poza zasięgiem ognia jakobitów w oczekiwaniu na lepszy moment do ataku. Podążający za nimi „jak głodne wilki” Campbellowie oraz jedna kompania górali Loudouna cofnęli się i stanęli w sąsiedztwie pułku Wolfe’a pod osłoną torfowego ogrodzenia farmy Old Leanach, niecierpliwie czekając na swoją szansę.
Mając wreszcie zgodę księcia Karola, lord Murray dał rozkaz do ataku swojej dywizji. Zanim jednak zdążył ruszyć, pierwszy rzucił się do przodu stojący w środku linii jakobitów klan Maclntoshów, nacierając wprost na ustawiony przed nim rządowy pułk Szkockich Fizylierów mjr. Charlesa Colville’a. Atak Maclntoshów, dowodzonych przez ich „żółtowłosego pułkownika” MacGillivraya z Dunmaglass, pociągnął za sobą resztę klanu Chattan i mały pułk Farquharsonow. Zaraz pote m w ślady Maclntoshów do natarcia poszło prawe skrzydło lorda Murraya. Natomiast lewe skrzydło księcia Perth, złożone z urażonych MacDonaldów, odmówiło początkowo wykonania rozkazu i nie ruszyło z miejsca, wstrzymując także atak stojących obok Chisholmów oraz MacLeanów i MacLa- chlanów. Książę Perth próbował ułagodzić MacDonaldów, mówiąc, że „jeśli pokażą swoje zwyczajowe męstwo, mogą uczynić lewe skrzydło prawym, a on sam od tej pory zacznie się nazywać honorowym MacD onaldem”, ale jego apel pozostał na razie bez echa.
Różna odległość dzieląca poszczególne części szyku jakobitów od linii wojsk królewskich, wynosząca w zależności od miejsca od 300 do 500 m, sprawiła, że niekontrolowany atak Maclntoshów okazał się przedwczesny i mało skuteczny. Odległość około 400 kroków do szyku nieprzyjaciela była dystansem zbyt dużym jak na góralski szturm. „Reszta energii, jaka pozostała w ludziach, została zużyta, zanim mogli dosięgnąć wroga” — ocenił później lord Murray. Na dodatek przed nacierającym pułkiem Maclntoshów otworzyło się niezauważone przedtem potężne grzęzawisko, w którym po kolana zapadały się nogi biegnących górali. Chcąc uniknąć zdradliwego bagniska, bezpośredniego ognia fizylierów Colville’a i strzelających na wprost brytyjskich dział, gromada Maclntoshów skręciła lekko w prawo, wbiegając na twardszy grunt polnej drogi przecinającej wrzosowisko na wskroś- To spowodowało,
że ludzie MacGillivraya wpadli na biegnących po ich prawej ręce Chattanów i Farquharsonow. Ci z kolei, naciskani przez Maclntoshów, zbili się z pułkami Stewartów i Cameronów, które zmylone wcześniejszym manewrem brygady z Atholl, odbiły bardziej w lewo. Powstałe zamieszanie zmniejszyło tempo natarcia Szkotów. Artylerzyści Cumberlanda zamienili kule armatnie na kartacze i zarzucili stłoczoną ciżbę górali śmiercionośnymi siekańcami.
____ ^
„Tym razem do luf armatnich nie sypano prochu, tylko wkładano papierową paczkę, ubitą w środku i zawierającą ładunek miotający, ołowiane kule, gwoździe i stare żelazo” — pisze Chambers.
Przez dłuższy moment zbita masa górali krwawiła pod „ogniem kartaczy, kul i żelastwa, które sykiem i gwizdem znaczyły swoją drogę śmierci”. Po chwili jednak dowódcy Stewartów oraz Cameronów opanowali sytuację i poprowadzili swoich ludzi do dalszego ataku, „skręcając w prawo niczym poszczute zwierzęta uciekające przed nagonką”. W rezultacie cały impet szkockiego natarcia spadł na lewoskrzydłowy pułk Barrela (jeden z tych, które nie uległy panice pod Falkirk i zatrzymały nacierających jakobitów) i sąsiadujący z nim dawny szkocki pułk Munro, dowodzony teraz przez płk. Dejeana, pomiędzy którymi znajdowały się stanowiska dwudziałowej baterii sierż. Edwarda Bristowe’a. Oba brytyjskie pułki dopuściły Szkotów na kilkadziesiąt kroków i oddały salwę, ale z powodu bliskiej odległości ich pierwsze szeregi zdążyły wystrzelić tylko jeden raz. Pewien żołnierz z oddziałów Cumberlanda wspominał później: „Powaliliśmy kilkuset z nich na ziemię bez ducha, ale pozostali zebrali się w sobie i zanim nasze lewe skrzydło zdołało załadować ponownie, ruszyli znowu do szarży niczym lwy, z mieczami w rękach”.
Anonimowy kapral z pułku Dejeana tak opisał atak Szkotów na lewą flankę Brytyjczyków: „Kiedy zobaczy
liśmy, że zbliżają się do nas w wielkim pędzie i furii, wystrzeliliśmy z około 50 kroków, kładąc setki z nich. Było ich jednak tak wielu, że posuwali się nadal do przodu i prawie wpadli na nas, zanim zdążyliśmy ponownie załadować. Natychmiast daliśmy drugą pełną salwę i pierwszy szereg zaatakował z bagnetami podniesionymi na wysokość piersi, podczas gdy szeregi środkowy i tylny kontynuowały ogień. Tylko pułk Barrela i nasz zostały zaangażowane w bezpośrednią walkę, gdyż rebelianci zamierzali nas złamać lub oskrzydlić, ale nasz ogień był tak gęsty, większość z nas oddała po dziewięć strzałów, że bardzo się zawiedli”.
Ci górale, którzy przeżyli ostrzał Brytyjczyków, przeskoczyli zwałowisko trupów „wyrosłe na wysokość trzech lub czterech ciał i kopnęli się na muszkiety z taką maniakalną furią, że nawet w odległym punkcie linii ludzie usłyszeli żelazny dźwięk miecza uderzającego o lufę”. Kilkuset Szkotów wdarło się w lukę między oboma brytyjskimi pułkami, błyskawicznie zdobyło baterię Bristowe’a i przerwało pierwszą linię Cumberlanda.
Sierżant Bristow, pozostający przy swoich działach pomiędzy batalionami, strzelał już z obu kartaczy. Wypalił z jednego i gdy chciał to zrobić z drugim, został cięty mieczem przez jednego z Cameronów, podobnie jak bombardier Paterson i artylerzysta Edward Hust. Wszyscy trzej padli pod koła swoich dział ze strasznymi ranami, z których już nie wydobrzeli i zmarli dwa miesiące później.
Bristow i jego kanonierzy padli pod ciosami góralskich mieczy, ale przedtem zdążyli ciężko ranić biegnącego na czele pułku Cameronów Lochiela. Szef Cameronów upadł ze zgruchotanymi kostkami nóg 50 kroków przed nieprzyjacielską linią. Zanim jego dwaj bracia, ppłk dr Archibald Cameron i pastor Alexander Cameron, wynieśli rannego na tyły, Lochiel zobaczył jeszcze, jak jego ludzie wpadają w szeregi „czerwonych kurtek”.
Kiedy atakujący górale znaleźli się na wyciągnięcie ręki, w szeregach brytyjskich rozległ się rozkaz: „Bagnety włóż!”. Po raz pierwszy w tej bitwie wywiązała się mordercza walka wręcz, w której brytyjski bagnet stał się równorzędnym przeciwnikiem dla szkockiego miecza. Furia górali była tak wielka, że w ciągu kilku minut liczący
. ?
325 ludzi pułk Barrela stracił 17 zabitych i 108 rannych. Pułk został praktycznie rozbity i przejściowo zdobyto nawet jego błękitny sztandar z wizerunkiem lwa. W szkockim pułku Dejeana, liczącym 426 ludzi, padło 14 zabitych i 68 rannych. Jego żołnierze zostali zepchnięci na stojący za nimi pułk Sempilla, otwierając jakobitom drogę do drugiej linii wojsk Cumberlanda. Pewien szkocki kapitan z pułku Dejeana, wspominał: „Dzięki Bogu wyszedłem cało, ale mój przestrzelony płaszcz nosił ślady sześciu kul. W samym środku walki oficer z klanu Cameronów wezwał mnie do poddania, ale odmówiłem i odparłem natarcie łajdaka. Podskoczył i strzelił do mnie, ale opatrznościowo
%
chybił celu. Wówczas go zastrzeliłem i zabrałem jego pistolet i sztylet”.
W przeciwieństwie do poprzednich bitew, żołnierze królewscy stawili zacięty opór i mimo znacznych strat wytrzymali napór jakobitów, cofając się poszczególnymi plutonami w kierunku drugiej linii. Atak górali się nie powiódł, nie doszło do paniki w szeregach Brytyjczyków. Od straszliwego ciosu szkockiego miecza padł z rozpłataną głową młody lord Robert Kerr, kapitan grenadierów w pułku Barrela, a jego dowódca, ppłk Robert Rich, stracił w obronie sztandaru rękę i padł nieprzytomny z sześcioma ranami głowy.
Część atakujących Cameronów i Stewartów oskrzydliła żołnierzy Barrela i przerwała front Brytyjczyków. Czujny gen. Huske skierował w to miejsce z drugiej linii pułki Sackville’a, Sempilla i Conwaya. Ten ostatni razem z pułkiem Wolfe’a zaszły jakobitów z boku, podczas gdy
ludzie Sackville’a weszli w lukę pomiędzy pułkami De- jeana i Sempilla. Brytyjscy piechurzy ruszyli do przodu w dobrym porządku. Przednie szeregi karnie przyklęknęły i najeżone lufami formacje obrzuciły atakujących górali kilkoma celnymi salwami muszkietów.
To zatrzymało atak górali po raz drugi i pozwoliło ochłonąć mocno zmieszanym żołnierzom Barrela, którzy uniknęli całkowitego pogromu, wycofując się za lewo- skrzydłowe pułki drugiej linii. Pięć pułków brytyjskich uformowało się teraz w formację o kształcie podkowy i osaczyło prawe skrzydło jakobitów z trzech stron. Podnieceni walką Szkoci, z podwiniętymi wysoko na biodra kiltami, aby nie krępowały im ruchów w biegu, tłoczyli się w zbitej kolumnie głębokiej na dwadzieścia lub nawet trzydzieści szeregów. Ci z pierwszych szeregów oddali już strzały i odrzucili bezużyteczne muszkiety, chwytając za pistolety i miecze. Ci, którzy stali z tyłu, nie mogli się ani przepchnąć do przodu, ani strzelać z obawy, że trafią w plecy swoich towarzyszy.
Kapitan James Ashe Lee z pułku Wolfe’a wspominał: „Biedny pułk Barrela został poważnie przyciśnięty przez tych desperatów i oskrzydlony. Wzięty został jeden z ich sztandarów, a pułkownik Rich stracił w jego obronie rękę. Ruszyliśmy na wroga, obeszliśmy go i runęliśmy na niego. Całość naszych oddała wtedy pięć lub sześć salw, które wielu z nich wykończyły. Ich pierwsze linie, mające tylko pistolety i miecze, nie miały się nam czym przeciwstawić, a ogień ze środka i z tyłu był dużo bardziej groźny dla nich niż dla nas”.
Uwięzieni w pułapce Brytyjczyków Szkoci mieli teraz przeciwko sobie 1,7 tys. zdyscyplinowanych żołnierzy gen. Huske’a, którzy oddawali salwę za salwą z bliskiej odległości, kładąc trupem setki dzielnych górali. Jeden z oficerów Cumberlanda chwalił się później: „Nasi chłopcy walczyli raczej jak diabły niż ludzie. Żaden z tych,
którzy nas zaatakowali, nie uciekł żywy, bo nie dawaliśmy pardonu i sami go nie oczekiwaliśmy”.
Z około 500 Szkotów, którzy prawdopodobnie przerwali czołową linię Cumberlanda, niewielu uszło z życiem, gdy zostali zaatakowani z trzech stron. „Straciliśmy mnóstwo ludzi na prawym skrzydle naszej pierwszej linii”— pisał lord Murray. „Jestem pewien, że z niektórych batalionów nie wróciła jedna trzecia”4.
W środku pola część Maclntoshów i Chattanów też zdołała dotrzeć do linii Brytyjczyków. Tam jednak zostali zatrzymani nieprzebytą ścianą kartaczy oraz zdyscyplinowanym ogniem Szkockich Fizylierów i żołnierzy z pułku Price’a, którzy dosłownie zdziesiątkowali atakujących Szkotów. Szczególnie dużo ofiar zanotowano wśród dzielnych Maclntoshów, którzy pierwsi rzucili się do ataku. Polegli: ich dowódca MacGillivray z Dunmglass, jego zastępca mjr John Mor MacGillivray, potężny mężczyzna, który „czynił spustoszenie swoim wielkim mieczem”, i prawie wszyscy oficerowie. Lady Anna Macintosh powiedziała później, że z całego jej pułku uratowało się tylko trzech oficerów.
W ciągu zaledwie kilku minut „systematycznie wystrzeliwane i wycinane” góralskie klany straciły 800 ludzi. Taka rzeź nie mogła trwać długo. Niszczycielski ogień dział i muszkietów oraz umiejętne posługiwanie się bagnetem pozwoliło odzyskać żołnierzom królewskim inicjatywę i w końcu zmusiło prawe skrzydło oraz centrum jakobitów do odwrotu. Początkowo pojedynczo, potem po dwóch, trzech, a na koniec całymi dziesiątkami, górale zaczęli odstępować i uciekać. Niektórzy się poddawali, ale większość po prostu wzięła nogi za pas, odrywając się od nieprzyjaciela i szukając schronienia na tyłach armii. Tylko nieliczni próbowali walczyć do końca, woląc zginąć,
4 P.H. S t an h op e, History of England, s. 484.
niż stracić honor, ale ostatni z nich szybko legli zakłuci brytyjskimi bagnetami. Do legendy przeszedł kpt. Gillies MacBean z Dalmagerry, który prowadził klan MacBean walczący w szeregach Maclntoshów. Kiedy milicja Camp- bellów zburzyła kamienny mur i dragoni Hawleya wyszli na tyły prawego skrzydła jakobitów, potężnie zbudowany MacBean, uzbrojony w ciężki miecz i tarczę, sam jeden osłaniał odwrót swoich towarzyszy. Walcząc z całkowitą pogardą śmierci, wielokrotnie ranny, powalił swym wielkim claymorem trzynastu wrogów, zanim jego pierś nie przekłuły brytyjskie bagnety.
Nacierająca na skraju prawej flanki jakobitów brygada z Atholl zmyliła drogę we mgle i dymie unoszącymi się nad polem bitwy. Spychana przez tłum Stewartów i Cameronów, odbiła w prawo, wpadając na zdradzieckie ogrodzenie farmy Old Leanach, za którym stali pułk Wolfe’a i Campbellowie. Dzielni żołnierze z Atholl próbowali atakować, lecz posuwając się wzdłuż torfowego wału, dostali się pod boczny ogień żołnierzy Wolfe’a. Ostrzał był tak silny, że niewielu z nich udało się dotrzeć na odległość 30 kroków od linii Cumberlanda. Nie zdołali nawet nawiązać bezpośredniej walki z wrogiem i ponosząc ogromne straty, zaczęli się wycofywać pod osłoną przybyłego im na pomoc z drugiej linii batalionu Moira ze Stenywood z pułku lorda Lewisa Gordona. Gęsta palba wystrzałów spłoszyła konia, na którym siedział lord Murray. Przerażony wierzchowiec poniósł jeźdźca daleko poza linie brytyjskich dział. Straciwszy kapelusz i perukę, lord Murray zeskoczył z siodła i nie mogąc opanować rozszalałego konia, na piechotę wyrąbał sobie drogę do linii Cameronów. Weterani Wolfe’a, którzy mieli za sobą niejedną krwawą bitwę we Flandrii, twierdzili później, że nigdy nie widzieli w jednym miejscu tylu zabitych i rannych.
Na lewym skrzydle jakobitów błagalne apele księcia Perth zdołały w końcu skłonić do natarcia odmawiających
dotąd walki MacDonaldów, chociaż górale z Keppoch mieli dodatkowy powód do niezadowolenia, gdyż przed bitwą nie pozwolono im zabrać ze sobą katolickiego księdza.
— O Boże! Czyżby dzieci mojego klanu opuściły mnie? — krzyknął, przerywając impas ich dzielny szef Alexander MacDonald, i samotnie rzucił się do przodu z mieczem oraz pistoletem w dłoniach, porywając swym przykładem resztę swoich ludzi.
Ze względu na swoje położenie lewe skrzydło jakobitów miało do pokonania dobre 200 kroków więcej grząskiego terenu niż prawe skrzydło. Uderzenie MacDonaldów szybko ugrzęzło w błocie. Mimo to góralom księcia Perth udało się dojść na odległość 20 m od linii Brytyjczyków, ale tu zatrzymał ich skoncentrowany ogień prawoskrzydłowych pułków hrabiego Albemarle’a. W charakterystyczny dla siebie sposób MacDonaldowie, wspierani przez Grantów, Chisholmów, MacLeanów i MacLachlanów, trzykrotnie szarżowali na piechotę brytyjską, strzelając z pistoletów i groźnie wymachując mieczami, za każdym razem jednak odstępowali, zasypywani morderczymi salwami żołnierzy Pulteneya i Królewskich Szkotów z pułku St. Claire’a. W końcu, widząc, że centrum i prawe skrzydło jakobitów ustępują, MacDonaldowie dali za wygraną i cofnęli się w nieładzie, zostawiając za sobą wielu poległych i ciężko rannych. W odwrocie runął ugodzony kulą z muszkietu w pierś naczelnik klanu z Keppoch.
— O Boże, miej litość nade mną! — wykrzyknął, padając na ziemię.
Następna kula powaliła jego brata Donalda. Brodzący obok w błocie ochotnik ze Skye Donald Roy MacDonald, kiedyś porucznik w pułku z Keppoch, a teraz kapitan w oddziale Clanranaldów, próbował podźwignąć byłego dowódcę, przekonując go, że rana wcale nie jest śmiertelna. ^
— Donaldzie, ratuj się, jak możesz, bo ze mną już koniec — odparł pogodzony z losem Keppoch.
Odrzucając pomoc swych ludzi i każąc uciekać Donaldowi Royowi, szef klanu z Keppoch wstał z trudem i zaraz potem trafiła go druga kula, po której już się nie podniósł.
W pułku Chisholmów wszyscy oficerowie padli zabici lub ranni. Poległ trafiony na początku bitwy kulą armatnią płk Lachlan MacLachlan, dowódca pułku MacLachla- nów i MacLeanów. Jego zastępca, ppłk Charles MacLean z Drumnin, kiedy dowiedział się, że od ognia Brytyjczyków padło dwóch jego synów, zawrócił, chcąc pomścić ich śmierć, i także zginął od pojedynczej kuli muszkietowej. Dzielny książę Perth został poważnie ranny, ale zdołano go wynieść na tyły i bezpiecznie wyprowadzić z pola bitwy.
Książę Cumberland napisał później o ataku MacDonal- dów: „Nadeszli, biegnąc swoim dzikim zwyczajem, na naszą prawą flankę, gdzie miałem swoje stanowisko, podejrzewając, że tu właśnie będzie największy nacisk. Zbliżyli się parokrotnie na sto kroków od naszych ludzi, strzelając z pistoletów i machając mieczami, ale Królewscy Szkoci i żołnierze Pulteneya rzadko odrywali kolby muszkietów od ramion, więc po tych nieudanych próbach odstąpili, a w pościg za nimi ruszyły małe szwadrony jazdy z naszego prawego skrzydła”.
Spóźnione natarcie lewego skrzydła nie mogło już zmienić wyniku bitwy. Przesuwając się do przodu, pułki Mac- Donaldów odsłoniły całą lewą flankę jakobitów, narażając ją na uderzenie nieprzyjacielskiej jazdy. Widząc to, O’Sullivan polecił przesunąć tam pułki księcia Perth i Gordona z Glenbucket z drugiej linii. Zaledwie udało się to zrobić, ostrzeliwani od frontu przez piechotę i artylerię oraz atakowani z boku przez brytyjską kawalerię MacDonaldowie nie wytrzymali i straciwszy jedną trzecią ludzi, rzucili się do ucieczki, ścigani przez jazdę Kingstona i szwadron dragonów Cobhama. Walczący tego dnia w szeregach pułku
MacDonnelów z Glengarry kpt. Johnstone, zanotował: „Byliśmy na lewym skrzydle naszej armii i w odległości około dwudziestu kroków od nieprzyjaciela, ale zanim jeszcze zdołaliśmy dać ognia, zaczął się generalny odwrót i nagle spostrzegłem, że wszyscy górale wokół mnie zawrócili i uciekli. Przez chwilę stałem zaskoczony i bez ruchu, a potem z wściekłością wystrzeliłem do wroga ze swojego gar- łacza i pistoletów, i natychmiast podjąłem wysiłki, aby się samemu ratować, jak inni. Ponieważ jednak uciekałem na piechotę i w butach, utknąłem wkrótce w bagnistym gruncie, gdzie woda sięgała mi do kolan, i zamiast biec, ledwo co mogłem iść. Nigdzie nie widziałem księcia ani innych konnych. Wszyscy uciekli i byli już poza zasięgiem wzroku. Nie widziałem nic, poza najstraszniejszym z widoków— pole bitwy, od prawej do lewej flanki naszej armii, pokryte góralami, rozproszonymi i uciekającymi tak szybko, jak tylko mogli, aby ocalić życie”.
Pułk księcia Perth pod ppłk Jamesem Drummondem, synem wicehrabiego Strathallana, i pułk księcia Gordona z Glenbucket starały się osłonić odwrót górali na lewym skrzydle, ale wobec załamania się całej pierwszej linii jakobitów same poszły w ich ślady. Tylko usytuowane w rogu parkowego ogrodzenia jedno działo kpt. du Saus- saya nie przerwało ognia i prowadziło pojedynek z artylerią Brytyjczyków jeszcze długo po ucieczce lewego skrzy- dła. Do jego uciszenia artylerzyści Cumberlanda musieli zaangażować siedem dział, strzelających z różnych pozycji. Ostatecznie przewaga artylerii brytyjskiej wzięła górę i dzielny du Saussay musiał się poddać. Atakująca lewe skrzydło jakobitów kawaleria brytyjska wkrótce ugrzęzła w podmokłym gruncie i została powstrzymana ogniem Irlandczyków z Irish Piquets, których Stapleton posłał do przodu w nadziei, że utrzymają pękniętą lewą flankę.
Szybki odwrót prawego skrzydła jakobitów stał się sygnałem do akcji dla wyczekujących okazji Campbellów,
którzy uznali, że mocno przerzedzone szeregi Cameronów i Stewartów dają im szansę mało ryzykownej konfrontacji ze śmiertelnym wrogami ich klanu. Oddzieleni od jakobitów zaledwie wąskim torfowym ogrodzeniem, rządowi górale z Argyll dali ognia do wycofujących się ludzi lorda Murraya i Lochiela. Potem załadowali ponownie i oddali trzy kolejne salwy. W końcu góralskim zwyczajem część z nich odrzuciła muszkiety i chwyciwszy za pałasze, przeskoczyła ogrodzenie, rzucając się w pogoń za ustępującym wrogiem. Nie docenili jednak przeciwnika, bo chociaż w znacznie zmniejszonej liczbie, Cameronowie i ludzie z Atholl dali im odpór, zabijając w walce dwóch oficerów i ośmiu żołnierzy. To ostudziło trochę zapędy Campbellów, którzy pozwolili na odwrót prawemu skrzydłu jakobitów i ruszyli za nim dopiero wtedy, gdy do pościgu za wycofującą się prawą flanką jakobitów włączyła się kawaleria Hawleya.
Stojący w tyle na niewielkim pagórku książę Karol w porę dostrzegł grożące niebezpieczeństwo, zamiast jednak — jak mu doradzał bryg. Stapleton — osobiście poprowadzić do kontrataku pozostałe w rezerwie oddziały jakobickiej kawalerii i pieszy pułk lorda Lewisa Gordona, wysłał gońca do lorda Murraya, każąc mu przejść przez mur i zatrzymać natarcie dragonów Hawleya własnymi siłami. Rozkaz ten przy kłopotach z komunikacją i zamieszaniu, jakie towarzyszyło odwrotowi jakobitów, okazał się niemożliwy do wykonania. W tej sytuacji rzuconym przeciwko jeźdźcom Hawleya słabym szwadronom kawalerzy stów Fitz-Jamesa i lorda Elcho udało się powstrzymać nacierających dragonów zaledwie przez dziesięć minut. To jednak wystarczyło, aby zdziesiątkowane oddziały centrum i prawego skrzydła jakobitów oderwały się od nieprzyjaciela i zdołały się wycofać, unikając całkowitego zniszczenia.
Lord Murray, jako jedyny z wyższych rangą dowódców jakobickich, zachował zimną krew i w najtrudniejszym momencie przejął komendę nad całą ustępującą
pierwszą linią jakobitów. „Pieszo i wciąż bez peruki lub kapelusza” próbował zatrzymać ustępujące pułki klanowe i przejść z pomocą drugiej linii do ponownego natarcia, ale losy bitwy były już właściwie przesądzone. „Sprowadziłem dwa pułki z naszej drugiej linii, które dały ognia, ale nic nie można było zrobić — wszystko było stracone”— wspominał potem Murray.
Udało mu się ściągnąć z tyłów niezaangażowanych do tej pory w walkę Królewskich Szkotów Drummonda i pieszą gwardię Kilmarnocka. Kiedy jednak dragoni Hawleya obeszli zagradzającą jej drogę szkocką kawalerię i zaatakowali tyły cofających się jakobitów, powstała panika i żołnierze francuscy wraz z gwardzistami Kilmarnocka mogli już tylko osłonić odwrót pobitej armii. Dzielna postawa francuskich Królewskich Szkotów zatrzymała na chwilę atak Brytyjczyków i pozwoliła odetchnąć uciekającym ja- kobitom. Po krótkiej wymianie ognia z pułkiem Szkockich Fizylierów żołnierze Drummonda i gwardziści Kilmarnocka rozpoczęli zorganizowany odwrót wzdłuż ogrodzenia parku Culwhinia. Kiedy ich straty zaczęły rosnąć od ognia kryjących się za nim Campbellów i górali Loudouna, skręcili na otwarte pole, gdzie zaatakowały ich trzy szwadrony dragonów Kerra. Ostrzeliwując się przed szarżującą kawalerią, Królewscy Szkoci utworzyli dwie równoległe kolumny batalionowe i cofali się, dzielnie osłaniając odwrót pozostałych oddziałów, dopóki jedna z kolumn nie została otoczona przez kawalerię gen. Blanda i po stracie około 50 ludzi złożyła broń. W zamęcie odwrotu wycofujący się wraz z Królewskimi Szkotami hrabia Kilmarnock pomylił angielskich kawalerzystów z francuską jazdą Fitz-Jamesa i jako jeden z nielicznych wyższych rangą dowódców ja- kobickich dostał się do niewoli.
Zachowanie Karola w bitwie jest przedmiotem wielu dyskusji. Większość obserwatorów podkreśla energię i odwagę księcia. Krytyczny wobec Karola kpt. Johnstone
negatywnie ocenił jego niezdecydowanie w początkowej fazie bitwy i bierność w obliczu oskrzydlającego ataku dragonów Hawleya na prawym skrzydle jakobitów. Znany z dużego temperamentu i gorącej krwi lord Elcho wspominał, że po klęsce prawej flanki Murraya bezskutecznie namawiał Karola do odwrócenia losów bitwy, radząc mu zebrać uciekinierów i osobiście poprowadzić kontratak na lewym skrzydle. Przyboczni oficerowie księcia uznali jednak, że bitwa jest przegrana i wyprowadzili go z pola walki. Wzięty do niewoli francuski kawalerzysta z eskorty Karola zeznał później, że po bezskutecznych namowach do ucieczki stojący obok księcia gen. O’Sullivan chwycił za uzdę jego konia i pociągnął go za sobą. Widząc to, lord Elcho z pogardą wołał z daleka: „Uciekaj, włoski tchórzu!”, i klął się, że nie chce więcej oglądać oblicza księcia (nie przeszkodziło mu to dołączyć do uciekającej grupy Karola i być jednym z pierwszych, których książę przyjął po powrocie do Francji na audiencji w Paryżu). Biorąc Karola w obronę, trzeba przyznać, że w starciu z liczniejszym, dobrze odżywionym i świetnie dowodzonym regularnym wojskiem Cumberlanda jego szanse na zwycięstwo od początku były niewielkie. Poza tym doświadczenie potwierdzało zdanie, że w przypadku klęski pierwszego ataku mało zdyscyplinowanych górali trudno jest zebrać ponownie do kupy, chyba że okazję do tego dawałoby im naturalne ukształtowanie terenu w postaci korzystnie położonej doliny, wzgórza lub przełęczy, czego na Culloden Moor nie było.
Po drugiej stronie pola książę Cumberland, widząc, że bitwa jest wygrana, dał piechocie rozkaz do pozostania na dotychczasowych miejscach i zajęcia się rannymi, zostawiając pościg wyłącznie kawalerii i Campbellom. Gdy pole bitwy opustoszało, poprowadził swoją piechotę przez wrzosowisko na miejsce, które zajmowali przed bitwą jakobici, podkreślając w ten sposób swoje zwycięstwo.
Po ucieczce jakobitów prawie cała kawaleria z lewego i prawego skrzydła Brytyjczyków spotkała się na środku pola i z wyjątkiem dwóch szwadronów dragonów, które w zamęcie walki pozostały z tyłu, ruszyła pod komendą lorda Ancrama w pościg za jakobitami, „oczyszczając przed sobą cały kraj na przestrzeni trzech mil i czyniąc po drodze srogą rzeź”.
Zdziesiątkowani górale uciekali pojedynczo i małymi grupkami, uchodząc w stronę Fort Augustus, gdzie książę Karol wyznaczył ich naczelnikom punkt zborny na wypadek klęski. Gdy jedna z takich grupek mijała oddział dragonów, brytyjski oficer zaatakował idącego w tyle górala i został przez niego zwalony z konia. Góral, zamiast uciekać, celowo odczekał chwilę i wyjąwszy z kieszeni leżącego zegarek, spokojnie wrócił do swoich witany okrzykami zwycięstwa.
Oddziały drugiej linii jakobitów wycofywały się w sposób dość zorganizowany w dwóch dużych grupach. Jedna, złożona z pułków szkockich pod wodzą lorda Murraya i rannego księcia Perth, kierowała się ku zbawczym wzgórzom za rzeką Nairn, skąd potem przez Moy i Aviemore przeszła do Ruthven. Druga, mniejsza grupa, złożona z klanu Fraserów i oddziałów francuskich z bryg. Stapletonem, pomaszerowała przez płaską równinę do Inverness. Gdy około 17.00 do miasta przybył książę Cumberland, Francuzi złożyli broń i poddali się na honorowych warunkach. Zwycięski Cumberland stanął na kwaterze w tym samym domu, w którym poprzednio przebywał książę Karol. Jego właścicielka, Catherine Duff, lady Drummuir, skomentowała to później w charakterystyczny dla Szkotów, dosadny sposób: „W swoim czasie przyjmowałam w domu dwóch królewskich wypierdków, i szczerze mówiąc, nie życzyłabym sobie gościć żadnego innego”.
Bitwa na Culloden Moor trwała niecałą godzinę, z czego prawie połowę zajął ostrzał artylerii. Na placu boju
zostało około 1,2 tys. zabitych i umierających jakobitów. Co najmniej drugie tyle odniosło rany. Znaczna liczba jakobitów zginęła w pościgu, bo Brytyjczycy i rządowi górale nie dawali pardonu, rozjuszeni wieścią, że znaleziono ponoć specjalny rozkaz lorda Murraya, aby górale, w razie zwycięstwa, „pod żadnym pozorem nie okazywali litości żołnierzom elektorskim”. Cumberland powoływał się na to w swoich rozkazach, żądając, aby pokonanych trakto-
✓wano bez litości. Ścigająca jakobitów kawaleria Hawleya urządziła uciekającym góralom krwawą rzeź. Bezlitośnie cięto górali, pozostawione na tyłach kobiety i dzieci, a także postronnych gapiów, którzy zbiegli się z okolicy, aby obserwować bitwę. Masakra pokonanych i ludności cywilnej trwała przez całą drogę do Inverness.
„W pościgu nie było litości” — pisał świadek masakry. „Wszyscy noszący góralski strój, bez względu na wiek i płeć, włączając w to grupę mieszkańców Inverness, których na miejsce przywiodła ciekawość, zostali bezlitośnie zmasakrowani. Szlak odwrotu był miejscami zasypany ciałami zabitych, prawie do samego Inverness, a i tam niejednego z bezbronnych i pozbawionych pomocy zasieczo- no bez sumienia. Odwrót okazał się bardziej krwawy niż samo starcie”.
Pamiętniki jakobitów są pełne przykładów barbarzyństwa i okrucieństwa, z jakim traktowano uciekinierów. Jeden z nich opisał, jak dwaj angielscy dragoni gonili starszego górala do samego Inverness. Kiedy zmęczonemu ucieczką Szkotowi nogi odmówiły posłuszeństwa, padł na kolana przed swoimi prześladowcami, błagając ich o życie. Anglicy poczekali, aż skończy, a potem obaj strzelili mu z pistoletów w głowę, nie przejmując się tym, że działo się to na oczach kilku mieszkańców Inverness. Ten sam człowiek wspomina, że grupy brytyjskich dragonów i piechurów po bitwie przeczesywały domy w Inverness w poszukiwaniu rannych jakobitów i gdy tylko ich
znalazły, mordowały swe ofiary ciosami szabel i pchnięciami bagnetów lub podrzynały im gardła.
Adiutant gen. Hawleya, mjr James Wolfe, później bohater wojny z Francuzami w Kanadzie i zwycięzca spod Quebecu (1759), opisał pokrótce przebieg bitwy w liście do swego wuja Williama Sotherona: „Akcja rozpoczęła się około godziny pierwszej po południu i trwała godzinę, zanim rebelianci zostali rozgromieni. Szczególnie zmieszały ich nasze działa, które po trwającym kwadrans ostrzale zmusiły ich do próby zmiany sytuacji, w wyniku czego ruszyli kilkaset jardów do przodu, aby zaatakować front naszej piechoty, co uczynili z większą furią, niźli rozwagą, rzucając broń palną i nacierając z wyciągniętymi mieczami. Zostali wszakże odparci i uciekli w największym pośpiechu, a dragoni, którzy wpadli między nich, uwieńczyli zwycięstwo,dokonując wielkiej rzezi [...]”5.
Ten sam Wolfe, nie zastanawiając się nad prawdziwością pogłosek o rozkazach Murraya (których istnieniu ja- kobici później stanowczo zaprzeczyli, a w papierach Cumberlanda nie znaleziono ich wiarygodnego potwierdzenia), właśnie nimi tłumaczył srogość wojsk rządowych, pisząc w tym samym liście do wuja, że „spośród górali wzięto tak mało jeńców, jak to było możliwe”.
Największe straty spośród wszystkich oddziałów jako- bickich poniosła brygada z Atholl, która straciła połowę stanu, w tym 19 oficerów zabitych i 4 rannych. W pułku Cameronów zginęło aż 225 ludzi, a co najmniej 150 zostało rannych. Wielu z nich dobili żołnierze brytyjscy już po bitwie. Pułk Stewartów z Appin miał 17 oficerów zabitych i 10 rannych, a mały klan Grantów stracił 30 z 80 ludzi biorących udział w bitwie. Wielu rannych jakobitów zmarło na pobojowisku z powodu odniesionych ran, gdy
5 S . B r u m w e l l , Path of Glory: The Life and Death of GeneralyJames Wolfe, London 2006, s. 52.
Szkocka broń
Siekiera z Lochaber
Pistolet lekkich dragonów brytyjskich
Moździerz Coehorna
Bitwa na Culloden Moor
Bitwa na Culloden Moor
Piechota brytyjska na Culloden Moor
Książę Cumberland na Culloden Moor
Culloden Moor (stan obecny)
Po Culloden Moor
Koniec powstania 1745 r.
Spotkanie księcia Karola z Florą MacDonald
Zamek w Edynburgu
Książę Karol Edward Stuart jako stary człowiek
Ruiny Ruthven Barracks
Pomnik księcia Karola w Glenfinnan
odmówiono im wszelkiej pomocy po tym, jak rozeszła się fałszywa pogłoska, że podobny los spotkał żołnierzy Co- pe’a pod Prestonpans.
Ze znaczniejszych jakobitów nienależących do pułków góralskich zginęli tylko wicehrabia Strathallan, zabity przez ppłk. George’a Howarda z pułku Buffsa, i Robert Mercer z Aldie, przyrodni brat lorda Nairn i dowódca batalionu w brygadzie z Atholl. Ciężko ranny w odwrocie bryg. Stapleton zmarł dwa tygodnie później w Inverness. Ogólna liczba zabitych jakobitów, poległych w bitwie i podczas pościgu, zmarłych z ran oraz dobitych na polu walki jest szacowana na około 2 tys., jedną trzecią ich sił.
Do wieczora 16 kwietnia do niewoli trafiło około 550 jakobitów, w tym 326 Szkotów oraz 222 Francuzów i Irlandczyków z oddziałów regularnych. Następnego dnia po bitwie Cumberland wysłał w pościg za jakobitami bryg. Mordaunta na czele 900 konnych i pieszych ochotników, którym poddało się 300 Irlandczyków z Irish Piquets. Wśród ważniejszych jeńców znaleźli się: hrabia Kilmar- nock, sir John MacDonald, płk Francis Farquharson z Mo- naltrie, oficerowie artylerii, Finlayson i du Soussay, oraz francuski ambasador, markiz d’Aiguilles6. Do niewoli trafił również lord Cromarty, pojmany 15 kwietnia przez lojalistów po chaotycznej potyczce koło Golspie w Sutherland. W ręce Brytyjczyków dostała się bogata zdobycz, w tym 13 jakobickich sztandarów, wszystkie działa z zapasem 1019 kul armatnich, 2320 muszkietów, 190 mieczy i 22 wozy amunicyjne z 37 beczkami prochu, a oprócz tego królewski sztandar Stuartów, który Tullibardine rozwinął w imieniu Jakuba VIII w Glenfinnan w kwietniu poprzedniego roku. Wszystkie zdobyte sztandary „zostały 4 czerwca przeniesione w procesji kominiarzy z zamku do
6 Francuzów, Szkotów i Irlandczyków w regularnej służbie francuskiej potraktowano łagodnie i po okresie niewoli wymieniono na jeńców brytyjskich z pól wojny sukcesyjnej.
krzyżówki w Edynburgu, i tam spalone rękami zwykłego kata, przy wielu oznakach satysfakcji”.
Cumberland przechwalał się, że stracił tylko 50 zabitych i 264 rannych. Wielu rannych żołnierzy brytyjskich zmarło jednak po bitwie w Inverness z braku dostatecznej opieki medycznej, co podniosło liczbę ofiar do 364. Wśród poległych było tylko czterech oficerów: kpt. lord Robert Kerr z pułku Barrela i kpt. Grossette z pułku Price’a (oddziały te poniosły największe straty ze wszystkich jednostek królewskich) oraz kpt. John Campbell z góralskiego pułku Loudouna i kpt. Colin Campbell z milicji z Argyll. Rany odniosło 14 oficerów.
Do pilnowania jakobickich jeńców skierowano głównie przestępców z przymusowego poboru. Okazali się oni najgorszymi i najbardziej brutalnymi strażnikami, jakich można sobie wyobrazić. To na nich spada odpowiedzialność za większość mordów i bestialstw popełnionych po bitwie na Culloden. W ciągu dwóch dni po bitwie specjalnie wysłany z Inverness oddział 50 piechurów pod dowództwem kapitana dokładnie przeczesał pobojowisko i przyległe zabudowania, barbarzyńsko mordując rannych jakobitów. W ten sposób w czwartek 17 kwietnia dobito prawie wszystkich znalezionych na wrzosowisku rannych. Jeden z nich, Ronald MacDonald z Belfinlay, kapitan armii góralskiej, ranny w obie nogi i odarty z odzieży przez żądnych łupów Campbellów, pozostał przez noc na polu. Młody i silny, doczekał rana tylko po to, by zobaczyć, jak żołnierze brytyjscy dobijają z zimną krwią jego towarzyszy, którzy podobnie jak on przetrwali chłód nocy. Kiedy przyszła kolej na niego i już żegnał się z życiem, uratował go pewien młody szkocki oficer z pułku Cholmondleya. Przewiózł biednego MacDonalda na swoim koniu do wiejskiego domu służącego za tymczasowy lazaret, skąd następnego dnia jeńca wraz z rannymi żołnierzami brytyjskimi odwieziono wozem do Inverness, gdzie po opa
trzeniu ran trafił do więzienia. Inni mieli mniej szczęścia. Jeden ze świadków zeznał, że sam widział, jak nazajutrz po bitwie dobito 70 rannych jakobitów. W piątek 18 kwietnia żołnierze Cumberlanda zrewidowali wszystkie domy, szopy i stodoły w pobliżu pola bitwy, zabijając kolejnych 72 rannych. W domu Williama Rose’a, dzierżawcy farmy położonej niedaleko Culloden, żołnierze brytyjscy znaleźli 12 rannych Szkotów. Wywlekli ich z obejścia i rozstrzelali z zimną krwią w płytkim rowie za domem na oczach właściciela i jego żony. Dla pewności oficer dowodzący egzekucją kazał żołnierzom rozbić głowy rozstrzelanych kolbami karabinów. Nieco dalej żołnierze spalili szopę, w której znajdowało się 18 rannych górali. Podobny los spotkał 14 rannych w dwóch innych domach niedaleko pola bitwy. Uratował się tylko John Fraser z Inverallochy, oficer z pułku lorda Lovata, cudem ocalony przez młodego lorda Jamesa Boyda, syna hrabiego Kilmarnocka, który był oficerem w pułku Szkockich Fizylierów. W tym czasie oddział dragonów pod dowództwem ppłk. Thomasa Coc- kayne, który udał się do Moy, aby aresztować lady Annę Macintosh, zmasakrował po drodze co najmniej 14 osób podejrzanych o sprzyjanie jakobitom, nie zważając na wiek czy płeć ofiar.
Szkocki poeta Tobias Smollet napisał później wiersz:
Kiedy skończył sieL bitewny szał,Gniew zwycięzców nadal trwał,A ci, nadzy i porzuceni, zostaliNa pastwet ognia i morderczej stali1.
Cumberland, objeżdżając pole bitwy ze swoim sztabem, dał przykład własnego okrucieństwa wobec wrogów,
7 „Yet when the rage ofbattle ceased, The victor’s rage was not ap- peased, The naked and forlorn must face, Murdering Steel and devour- ing fiâmes” (tekst polski w tłumaczeniu autora).
z którego był szeroko znany. Popularna anegdota głosi, że widząc leżącego na ziemi ciężko rannego ppłk. Char- lesa Frasera z Inverallochy, dowodzącego pułkiem Frase- rów w zastępstwie lorda Lovata, który patrzył na niego zuchwałym wzrokiem, zapytał Szkota, czyim jest poddanym. Kiedy dumny Fraser odparł śmiało, że całym sercem należy do księcia Karola, Cumberland kazał jednemu ze swoich oficerów dobić rannego.
— Zastrzelcie tego góralskiego wyrzutka, niech się tak bezczelnie nie gapi!
— Mój patent oficerski jest w gestii Waszej Książęcej Mości — odparł oficer — ale nigdy nie pozwolę sobie na to, aby zostać katem8.
Hamując z trudem gniew, Cumberland zwrócił się z tym samym poleceniem do innego oficera ze swojej świty. Kiedy i ten odmówił, tłumacząc to godnością swego szlacheckiego stanu, przywołał zwykłego żołnierza, który bez wahania dobił rannego. Ten i podobne czyny przyniosły Cumberlandowi nadany mu przez Szkotów przydomek „Krwawego rzeźnika” (Bloody Butcher).
Jeńcy jakobiccy, którym darowano życie, trafili do więzienia w Inverness. Traktowano ich źle. Zostali odarci z odzienia, a potem bici, głodzeni i dręczeni brakiem wody. Szczególnym okrucieństwem wykazywali się nienawidzący górali szkoccy oficerowie z nizin, zwłaszcza
*
okrutny komendant więzienia kpt. Caroline Scott, zwany prześladowcą celtyckich Szkotów. To głównie z ich winy wielu rannych zmarło w męczarniach z zimna, pragnienia i braku podstawowej opieki lekarskiej.
Książę Karol wraz ze swoim sztabem uciekł w górę rzeki Nairn, osłaniany przez 60 francuskich kawalerzy- stów. Przez nikogo nieścigany, przeprawił się na południowy brzeg Nairn brodem w Faillie na starej wojsko
8 Oficerem tym był prawdopodobnie wspomniany mjr James Wolfe
wej drodze, około 8 km od pola bitwy. Stamtąd odesłał eskortę do ustalonego miejsca zbiórki w Ruthven (Francuzi zawrócili jednak do Inverness, gdzie 17 kwietnia poddali się Cumberlandowi), a sam w towarzystwie O’Sullivana, lorda Elcho, sir Thomasa Sheridana, Johna Haya, irlandzkiego oficera mjr. Feliksa O’Neila, jednego ze swoich adiutantów Aleksandra MacLeoda oraz pełniącego z konieczności rolę przewodnika sługi MacLeoda, sprytnego Szkota z Edynburga Edwarda „Neda” Burke’a, ruszył dalej wzdłuż brzegu Loch Ness na ziemie klanu Fraser.
Lord Murray wraz z innymi przedostał się do Ruthven, gdzie zbierali się rozbitkowie z armii jakobickiej. Nazajutrz po bitwie napisał do Karola gorzki list, w którym poddał ostrej krytyce doradców księcia i złożył dymisję. Winą za klęskę obarczył niesłusznie faworyzowanego O’Sullivana, któremu zarzucił niewłaściwy wybór pola bitwy i złe dowodzenie, oraz odpowiedzialnego za zaopatrzenie wojska nowego książęcego sekretarza, Johna Haya: „O’Sullivana, któremu Wasza Książęca Mość tak mocno ufał we wszystkich naszych najistotniejszych operacjach, nigdy nie widziałem w akcji, ani na Gladsmuir i w Falkirk, ani ostatnio, a jego rozkazy zawsze były bardzo pogmatwane [...]. Hay służył Waszej Wysokości wyjątkowo źle i zaniedbał swoje obowiązki tak bardzo, że doprowadziło to nas do ruiny [...]. Krótko mówiąc, w ciągu ostatnich trzech krytycznych dni nasza armia głodowała. To był powód, dla którego nasz nocny marsz skończył się niepowodzeniem, gdy mieliśmy możliwość zaskoczenia i pokonania wroga w Nairn. Jedna trzecia naszej armii rozproszyła się do Inverness, a ci, którzy maszerowali dalej, nie mieli ducha, by iść tak szybko, jak należało to zrobić, i w rzeczywistości myśleli tylko o zdobyciu pożywienia [...]. Ze swojej strony nigdy nie miałem z nimi wiele do czynienia, ale zawsze uważałem ich za niemających odpowiednich
kwalifikacji i niezdolnych do pełnienia funkcji, jakie im powierzono [...]”9.
Karol wiedział jednak swoje i za winnego klęski uznał lorda Murraya, który w godzinach poprzedzających bitwę użył całej swojej „retoryki i elokwencji” przeciwko podejmowaniu walki, a także starał się przekonać księcia, aby ustąpił „choćby z obawy przed wywołaniem niezgodyw armii”.
Ponury wieczór 16 kwietnia książę spędził w towarzystwie nieobecnego na Culloden starego lorda Lovata w Gortuleg, 10 km na południe od pola bitwy. Lovat przyjął go dość chłodno, myśląc już o ochronie własnej skóry. Nad ranem wyczerpana nocną jazdą grupka uciekinierów dotarła do opuszczonego zamku Invergarry w pobliżu Fort Augustus. Na 17 kwietnia książę wyznaczył w Fort Augustus przegląd góralskich klanów, lecz gdy się okazało, że przybyły nań tylko nędzne resztki górali, Karol i jego towarzysze ruszyli w dalszą drogę do Loch Arkaig w Lo-
% ' 7
chaber, skąd skierowali się na wybrzeże Moidart.Mimo przegranej bitwy wciąż istniała szansa na zebra
nie przynajmniej części rozbitków i przejścia do letnich działań partyzanckich na terenach, gdzie z trudem mogły się poruszać wojska regularne. Do 18 kwietnia w Ruthven zgromadziło się od 1,5 do 2 tys. ludzi. Byli wśród nich m.in. lord Murray, markiz Tullibardine, książę Perth, lord John Drummond, lord Ogilvy, lord Nairn i MacPherson z Cluny, którzy byli gotowi kontynuować walkę do czasu nadejścia pomocy Francuzów lub uzyskania korzystnych warunków kapitulacji od rządu. Brak pieniędzy i zaopatrzenia, szok wywołany klęską i ogólne zniechęcenie rozwiały jednak nadzieje Karola. 18 kwietnia, podczas postoju u jednego z Cameronów w Glenpean nad Loch Arkaig,
9 R. C h a m b e r s , R . F o r b e s , Jacobite memoirs of the rebellion of 1745, s. 124. 'S
książę napisał list, w którym podziękował wszystkim za wierną służbę i polecił, aby od tej pory „każdy zadbało własne bezpieczeństwo, tak jak potrafi”. Ostatnie oddziały jakobicie, zebrane w Fort Augustus i Ruthven, pozostały jeszcze parę dni w oczekiwaniu na rozkazy księcia, ale gdy potwierdziło się, że Karol ostatecznie porzucił myślo nowej kampanii, do 21 kwietnia zostały rozwiązane i na tym „rebelia czterdziestego piątego” praktycznie dobiegła końca. Nie zakończyła się jednak przygoda Karola, którego czekało pięć miesięcy obrosłej legendą ucieczki, zanim nie wywiózł go na obczyznę francuski okręt.
SZKOCKA ODYSEJA KSIĘCIA KAROLA
Pokażcie mi króla lub księcia w Europie, który by zniósł tyle lub choćby dziesiątą czejć tego
szkocki historyk John D. Mackie o Karolu, 1964
Po bitwie na Culloden Moor i rezygnacji z kontynuowania walki celem ucieczki Karola stało się Borrodale w Moidart, to samo miejsce, gdzie pełen nadziei wylądował z Francji latem poprzedniego roku. Z Borrodale książę zamierzał popłynąć na wyspę Skye i oddać się pod opiekę któregoś z tamtejszych przywódców klanowych, sir Aleksandra MacDonalda ze Sleat lub Normana MacLe- oda z Dunvegan. Obaj naczelnicy po przybyciu Karola do Szkocji odmówili wprawdzie jakobitom poparcia, książę wolał jednak zaryzykować tymczasowy pobyt na Skye niż hańbiącą niewolę u Cumbèrlanda. Po przybyciu 20 kwietnia do Borrodale przyjaciołom księcia udało się odwieść go od planu wyjazdu na Skye, gdzie po przybyciu Loudo- una i Forbesa sir Alexander oraz MacLeod opowiedzieli się otwarcie po stronie rządu. Zorganizowali nawet kilka pomocniczych kompanii milicji, z którymi byli gotowi wyruszyć na stały ląd, aby wziąć udział w poszukiwaniu Karola i głównych przywódców jakobitów.
W Borrodale Karol znalazł schronienie u starego znajomego Angusa Mac Donalda, opłakującego syna poległego
w bitwie na Culloden Moor. Z pomocą księciu pospieszył też Aeneas MacDonald, przebywający u brata w Kinloch- moidart. Ten ostatni przysłał Karolowi 21 kwietnia nowego przewodnika. Okazał się nim doświadczony „wilk morski” Donald MacLeod z Galtrigill na wyspie Skye, którego 15-letni syn Murdoch walczył jako ochotnik w armii księcia na wrzosowisku Culloden. Z jego pomocą zamierzano przewieźć księcia na Hebrydy lub Orkady, gdzie mógł poczekać na francuski okręt lub udać się wynajętym statkiem do Norwegii. Przed wyjazdem z Borrodale Karol napisał 23 kwietnia oficjalny, pożegnalny list do swoich przyjaciół i szefów klanów, prosząc ich, aby bronili się sami do czasu przybycia pomocy francuskiej i jak najdłużej ukryli fakt opuszczenia przez niego Szkocji.
Wieczorem 26 kwietnia Karol wraz z O’Sullivanem, O’Neilem, „Nedem” Burke’em i katolickim księdzem Allanem MacDonaldem z klanu Clanranaldów, który dobrze znał zachodnie wyspy, wsiadł w Borrodale na mocną łódź żaglowo-wiosłową, dostarczoną przez Angusa MacDonalda, rozpoczynając swoją morską podróż po odległych zakątkach zachodniego wybrzeża. Załogę łodzi stanowili stary MacLeod i jego syn Murdoch oraz sześciu wynajętych wioślarzy. Po minięciu wyspy Skye, gdzie czyhała postawiona już na nogi rządowa milicja MacDonaldów i MacLeodów, łódź wioząca Karola obrała kurs na wyspę Eriskay. Wkrótce potem silny sztorm zepchnął uciekinierów z kursu i rzucił na skalistą wyspę Benbecula w archipelagu Hebrydów Zewnętrznych. Przez dwa dni Karol i jego towarzysze dochodzili do siebie w pasterskiej chacie, żywiąc się sucharami i mięsem zabitej krowy. 29 kwietnia popłynęli dalej na północ i dotarli do małej wysepki Scal- pay, gdzie MacLeod przedstawił ich znajomemu dzierżawcy Donaldowi Campbellowi jako załogę statku handlowego z Orkadów, rozbitego na przybrzeżnych skałach. Na farmie Campbella Karol i jego ludzie pozostali cztery
dni, nie wiedząc, że 30 kwietnia dwie francuskie fregaty korsarskie „Le Mars” i „La Bellone” zdołały dotrzeć do Loch nan Uamh i wyładować w Borrodale siedem skrzyń z francuskim i hiszpańskim złotem dla jakobitów1. 3 maja, mimo ataku trzech brytyjskich okrętów: „Greyhound”, „Baltimore” i „Terror”, obie fregaty odpłynęły do Francji, zabierając ze sobą wielu jąkobickich uciekinierów, w tym umierającego księcia Perth (zmarł na pokładzie „La Bellone” 13 maja w wieku 33 lat), jego brata lorda Drummonda, sir Thomasa Sheridana, lorda Nairn, oraz Johna Haya.
Tymczasem przebywających na Scalpay uciekinierów wytropił sympatyk rządu, prezbiteriański pastor John Mac- Aulay z wyspy Harris, który omal nie doprowadził do schwytania całej grupy przez uzbrojonych pasterzy bydła. 4 maja Karol, O’Sullivan i (TNeil rozstali się z „Nedem” Burke’em, Allanem MacDonaldem i załogą swojej łodzi, po czym przedostali się ze Scalpay na sąsiednią Harris. Stamtąd przeprawili się promem przez wąską cieśninę na zamieszkaną przez ludzi z klanu MacLeod wyspę Lewis i poszli pieszo do głównego portu na wyspie, Stornoway. W Stornoway czekał już na nich wysłany tam trzy dni wcześniej szybką łodzią Campbella Donald MacLeod, mający wynająć statek, który mógłby bezpiecznie wywieźć księcia za granicę. MacLeodowi udało się znaleźć niewielki bryg, ale gdy jego kapitan zorientował się, kim są jego przyszli pasażerowie, wycofał się z umowy. 6 maja książę i jego towarzysze w obawie przed zdemaskowaniem opuścili Stornoway i — pilotowani przez MacLeoda— odpłynęli z powrotem na Scalpay. Widok dwóch bry
1 Pieniądze przewieziono nad Loch Arkaig, gdzie przejął je w sekrecie Murray z Broughton. Przeznaczono je na pomoc dla pobitych klanów góralskich, ale część z nich rozgrabiono, a resztę dla bezpieczeństwa zakopano (według innej wersji zatopiono), co przyczyniło się do powstania legendy o „skarbie z Loch Arkaig” lub „złocie jakobi-
tyjskich okrętów wojennych zmusił ich do wylądowania na małej i niezamieszkanej wysepce Eilean Iubbard, na południe od Stornoway. Spędziwszy tam cztery dni i noce, kryjąc się przed królewskimi okrętami, 10 maja uciekinierzy odpłynęli na Scalpay. Po przybyciu na wyspę okazało się, że ich poprzedni gospodarz, Donald Campbell, opuścił dom w obawie przed aresztowaniem. Już bez Allana MacDonalda, który na własną rękę przedostał się na South Uist (został tam zatrzymany na początku lipca), oraz dwóch zbiegłych wioślarzy, ale z wiernym „Nedem” Burke’em, popłynęli łodzią Campbella wzdłuż brzegu Harris na południe. Szczęśliwie uniknęli spotkania z terroryzującym zachodnie wybrzeże Szkocji okrętem „Furnace”, dowodzonym przez okrutnego Szkota z Aberdeen, kpt. Johna Fergusona, i wylądowali na wyspie Benbecula2.
Na Benbeculi naczelnik Clanranaldów, Ranald Mac- Donald z Nunton, dał im jako przewodnika młodego wychowawcę swoich dzieci Neila MacEachaina z Uist, który dobrze znał topografię okolicznych wysp i mówił po gaelicku, angielsku i francusku. 14 maja MacEachain doprowadził grupkę księcia do bezpiecznej kryjówki w górskiej dolinie Glen Corradale na południu South Uist, gdzie uciekinierzy pozostali przez około trzy tygodnie. Względnie bezpieczny w Corradale, Karol wysłał na główny ląd obu MacLeodów z listami do Lochiela i Broughtona, karząc im zorientować się w sytuacji i przywieźć potrzebne pieniądze. Obaj posłańcy wylądowali w Moidart i wykonali niebywałą pracę, klucząc między patrolami rządowej milicji. Gdy w końcu odnaleźli Lochiela, Broughtona, księcia Gordona z Glenbucket i innych w górskiej głuszy w Muirlaggan nad Loch Arkaig, okazało się, że podjęta przez
2 Na wiosnę 1746 r. u zachodnich wybrzeży Szkocji operowała eskadra brytyjska złożona z okrętów liniowych „Greyhound”, „Scarbo- rough” i „Glasgow”, slupów „Baltimore”, „Terror”, „Raven”, „Trial”, „Princess Anne” i „Happy Janet” oraz okrętu-więzienia „Furnace”.
nich w drugiej połowie maja w Lochaber próba ponownego podniesienia jakobickich klanów za pomocą pieniędzy z Francji spaliła na panewce i jedynym wyjściem dla Karola jest natychmiastowa ucieczka z kraju. Stary MacLeod wrócił do Corradale 3 czerwca z listami od przyjaciół i ulubioną francuską brandy księcia. Jego powrót zbiegł się z nadciągającym do Hebrydów Zewnętrznych pościgiem wojsk Cumberlanda. Trzy dni później Karol oraz jego towarzyszev. •»opuścili South Uist i odpłynęli na małą wysepkę Wiay przy południowo-wschodnim brzegu Benbeculi. Potem przez prawie dwa tygodnie kluczyli koło Benbeculi i South Uist, zmieniając kryjówki i uciekając przed okrętami Royal Navy, rządową milicją MacDonaldów, MacLeodów i Campbellów oraz żołnierzami Cumberlanda przeszukującymi zachodnie wyspy. 15 czerwca minęli Corradale i wylądowali na South Uist w pobliżu Loch Boisdale, licząc na pomoc tego samego MacDonalda z Boisdale, który poprzedniego roku tak nieprzychylnie przyjął księcia po zejściu na Eriskay. Kiedy okazało się, że został on aresztowany przez grasującego na wyspach „prześladowcę Celtów” kpt. Caroline’a Scotta, a krążące w pobliżu Boisdale okręty rządowe wysadziły na ląd kilkuset milicjantów i żołnierzy, MacEachain postanowił ukryć podopiecznych w głębi wyspy, na farmie swoich kuzynów w Milton.
21 czerwca o północy w ustronnej górskiej chacie koło Milton MacEachain poznał wysłanego przez księcia Karola kpt. O’Neila ze swoją kuzynką, miłą i odważną dwudziestopięcioletnią Florą MacDonald, córką nieżyjącego już dzierżawcy Clanranaldów, Ranalda MacDonalda z Milton. W przeciwieństwie do większości MacDonaldów, rodzice Flory byli praktykującymi prezbiterianami. Po przedwczesnej śmierci ojca jej matka Marion wyszła za mąż za „jednookiego” Hugh MacDonalda, byłego oficera armii francuskiej i kapitana rządowej milicji z wyspy Skye, lecz potajemnie sympatyka jakobitów. Dom ojczy
ma i matki Flory znajdował się w Armadale na południu Skye, ale jej rodzina posiadała także dwie farmy na South Uist. W czasie, gdy przypłynął tam książę Karol, Flora MacDonald przebywała w Milton w odwiedzinach u swego brata Angusa, dziedzica rodowego majątku. W trosceo bezpieczeństwo księcia MacEachain i O’Neil poprosili Florę o pomoc w wywiezieniu Karola na Skye, gdzie mieszkała jej matka. Dziewczyna początkowo odmówiła, przestraszona wieścią o tysiącach żołnierzy Cumberlanda przeszukujących zachodnie wyspy w poszukiwaniu „Młodego Pretendenta”. Dała się przekonać dopiero wtedy, gdy zapewniono ją, że za planem ucieczki stoi jej ojczym, uczestniczący ze swoją kompanią w poszukiwaniach księcia na South Uist. Kiedy obiecano jej, że otrzyma przepustkę na wyjazd, by mogła wrócić do matki na Skye, wystawioną przez samego Hugh MacDonalda, zgodziła się pojechać tam razem z księciem.
Aresztowanie Boisdale’a i systematyczna obecność okrętów brytyjskich z wojskiem u brzegów zachodnich wysp przekonały w końcu Karola, że dalsze przebywanie w tak licznej grupie nie zapewni nikomu bezpieczeństwa.22 czerwca uciekinierzy powrócili do kryjówki w Glen Corradale, gdzie książę postanowił rozstać się ze swoimi towarzyszami. Wypłacił ostatnie pieniądze wioślarzom, pożegnał się z O’Sullivanem, „Nedem” Burkę’em i Donaldem MacLeodem (za swoje usługi otrzymał od księcia skrypt dłużny, którego nigdy nie udało mu się zrealizować), pozostawiając przy sobie tylko urodzonego w Rzymie i znanego sobie z czasów paryskich kpt. O’Neila. Następnego dnia MacEachain przewiózł ich obu rybacką łodzią z powrotem na Wiay. Stamtąd 24 czerwca przedostali się na poszarpany brzeg Benbeculi i ukryli w oddanej do ich dyspozycji chacie w Rossinish, gdzie Karol w oczekiwaniu na ukończenie przygotowań do ucieczki pozostał do 27 czerwca.
Tymczasem Flora MacDonald, opuściwszy wraz z bratem Angusem farmę w Milton, przybyła 22 czerwca do domu Clanranaldów na Benbeculi, gdzie przez kolejne pięć dni z pomocą brata, MacEachaina oraz Clanranalda i jego rodziny przygotowywała się do opuszczenia wyspy. Kiedy jednak Flora w towarzystwie Clanranaldów przybyła w końcu do Rossinish, gdzie czekał na nich Karol, okazało się, że wystawiona przez Hugh MacDonalda przepustka dotyczy tylko trzech osób: Flory oraz dwojga służących, co wykluczało z planu ucieczki biednego O’Neila. Książę początkowo wspaniałomyślnie odmówił wyjazdu bez swego przyjaciela, ale w końcu dał się przekonać argumentem, że najważniejsze jest bezpieczeństwo jego osoby. „Pięknego Księcia Karolka” dla pewności ucharaktery- zowano na kobietę i przebrano za irlandzką pokojówkęo nazwisku Betty Burkę. W sobotę 28 czerwca Flora MacDonald w towarzystwie swojej „pokojówki” oraz męskiego „służącego”, w którego rolę wcielił się Neil MacEachain, wyruszyła łodzią z pięcioma zaprzysiężonymi wioślarzami z Rossinish na wyspę Skye. Uciekinierzy odpływali pospiesznie i w warunkach wielkiego stresu, gdyż tego samego dnia na Benbeculi, w pobliżu siedziby Clanranaldów, wylądowało 1,5 tys. żołnierzy rządowej milicji i wojska, zamierzając dokładnie przeszukać wyspę. Po krótkim postoju na wschodnim brzegu North Uist jeszcze tego samego wieczora łódź z Florą i Karolem odpłynęła w kierunku Skye.
Oprócz przepustki wystawionej przez Hugh MacDonalda, Flora wiozła ze sobą list ojczyma do jej matki: „Odesłałem ci stąd twoją córkę, aby nie straszyła się obecnością odkomenderowanych tu wojsk. Ma ze sobą niejaką Betty Burkę, irlandzką dziewczynę, która, jak mi powiedziano, jest dobrą prządką. Jeśli jej robótki będą ci pasować, możesz ją zatrzymać, dopóki nie obrobi wszystkich twoich
tkanin, albo, jeśli masz jakąś wełnę do uprzędzenia, możesz ją nawet zatrudnić [.. .]”3.
Unikając patroli lojalistycznej milicji MacDonaldów i MacLeodów, które gęstym kordonem obsadziły północne wybrzeże Skye, 29 czerwca rano uciekinierzy wylądowali w odludnym miejscu na półwyspie Trotternish, w pobliżu siedziby MacDonalda ze Sleat. Przedsiębiorcza Flora ukryła Karola w jaskini na nadbrzeżnych skałach, a sama z MacEachainem udała się do domu sir Alexandra, aby zorganizować dalszą pomoc. Wtajemniczyła w sprawę Margaret MacDonald, żonę nieobecnego w domu gospodarza, który z rozkazu Cumberlanda stacjonował już wtedy w Fort Augustus. Lady Margaret, zagorzała jakobitka, od razu wezwała do pomocy kpt. Donalda Roya MacDonalda i Aleksandra MacDonalda z Kingsburgha, zaufanego dzierżawcę sir Aleksandra. Ten pierwszy był jednym z nielicznych ludzi z klanu MacDonald ze Skye, którzy nie bacząc na swego naczelnika, poparli sprawę jakobitów i wzięli udział w kampanii Karola. Przyjęty z powrotem na łono klanu Donald Roy (ten sam, który na Culloden Moor był świadkiem ostatnich chwil życia MacDonalda z Keppoch), nie zapomniał braterskich więzi łączących go z niedawnymi towarzyszami broni. Natychmiast udał się do portowej osady Portree, aby znaleźć łódź dla księcia, podczas gdy MacDonald z Kingsburgha wieczorem odszukał Karola wśród skał i przewiózł go do swojego domu. Po nocy spędzonej w domu Kingsburghów Karol zrzucił 30 czerwca damski strój i przebrał się za szkockiego farmera ze Skye. Deszczowym rankiem, prowadzony przez MacEachaina i chłopca stajennego od Kingsburghów nazwiskiem MacQueen, książę wyruszył pieszo na wybrzeże. Wieczorem w gospodzie Charlesa MacNaba w Portree
3 R. C h a m b e r s , R . F o r b e s , Jacobite memoirs of the rebellion of 1745, s. 463.
spotkał się z Florą i Donaldem Royem, którzy zaaranżowali dla niego transport na pobliską wyspę Raasay. Tam księciem mieli się zaopiekować członkowie klanu Mac- Leod z Raasay, którzy za sprawą swego naczelnika poparli jakobitów i walczyli w armii Karola na Culloden Moor.1 lipca, po nocy spędzonej w gospodzie MacNaba, książę pożegnał się z Florą MacDonald i Neilem MacEachainem, mówiąc: ‘
— Po tym wszystkim, co się wydarzyło, mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w pałacu St. James.
Potem wsiadł do małej łodzi i wraz z synami ukrywającego się na głównym lądzie szefa MacLeodów z Raasay, Johnem i Murdochem, ich kuzynem kpt. Malcolmem Mac- Leodem, który przewodził kontyngentowi MacLeodów na Culloden, oraz dwoma zaprzysiężonymi wioślarzami, służącymi kiedyś pod jego rozkazami, odpłynął do Glam na wyspie Raasay. Po rozstaniu z księciem Donald Roy wrócił do Kinsburgha i lady Margaret, aby zdać im relację z przebiegu wydarzeń, a Flora MacDonald i MacEachain odjechali do matki Flory w Armsdale, która nigdy nie dowiedziała się o wyczynach swojej córki.
Karol pozostał na Raasay niecałe dwa dni, okazało się bowiem, że wyspa została doszczętnie spustoszona przez lojalistyczną milicję i jest zbyt mała, aby mogła służyć za bezpieczne schronienie w razie jej ponownego przeszukania. 2 lipca wieczorem książę wsiadł do tej samej łodzi, która go przywiozła, i jeszcze tej samej nocy wrócił na Skye, lądując wśród skał na północ od Portree. Po całodziennym daremnym oczekiwaniu na przybycie wezwanego na pomoc Donalda Roy a książę, już tylko w asyście Malcolma MacLeoda, wyruszył pieszo do krainy klanu MacKinnon na południu Skye, skąd łatwiej było się przedostać na stały ląd. Aby nie zwracać na siebie uwagi, Karol przez całą drogę udawał służącego swego przewodnika, imieniem Lewie Caw. W Elgol na półwyspie Strathaird obaj znaleźli
schronienie w domu siostry Malcolma i jej męża Johna MacKinnona. Rankiem 5 lipca MacKinnon z pomocą wtajemniczonego naczelnika klanu i czterech wioślarzy przewiózł księcia łodzią przez cieśninę Sleat na główny ląd do Mallaig na wybrzeżu Moidart. Po trzydniowym pobycie wśród przybrzeżnych skał, 8 lipca, uciekinierzy ruszyli wzdłuż brzegu na południe i umknąwszy pogoni rządowej milicji, nocą dotarli do spalonej siedziby Clanranal- dów z Morar. Dwa dni później Karol i John MacKinnon przedostali się do Borrodale, gdzie MacKinnon przekazał księcia w ręce wiernego Angusa MacDonalda.
— Przywiozłem go tutaj — powiedział — i oddaję go pod waszą opiekę. Spełniłem swój obowiązek, teraz wy dopełnijcie swego.
— Cieszę się — odparł Angus — i nie zawiodę, zajmując się nim. Ukryję go tak bezpiecznie, że całe wojsko brytyjskie nie zdoła go tu znaleźć.
Przez kilka następnych dni Karol pozostawał w ukryciu w trudno dostępnej pieczarze w pobliżu ruin domu Borradale’a, spalonego przez kpt. Fergusona i Campbel- lów, skrupulatnie realizujących nakazaną przez Cumberlanda w marcu 1746 r. politykę „ognia i miecza”. 18 lipca książę Karol, zagrożony przez zaalarmowaną pogłoskami o jego lądowaniu w Moidart milicję Campbellów, wyruszył w głąb lądu pod opieką Johna MacDonalda, jednego z synów Borrodale’a, oraz dwóch synów Aleksandra MacDonalda z Glenaladale, majora w pułku Clanranal- dów rannego na Culloden. Nie wiedział, że tego samego dnia książę Cumberland wyjechał do Anglii, pozostawiając komendę w Szkocji hrabiemu Albemarle’owi. Po minięciu przeszukanego już przez lojalistów Loch Arkaig, gdzie po bitwie na Culloden przez jakiś czas ukrywali się Lochiel i inni przyjaciele księcia, Karol z towarzyszami przekradł się przez gęsty kordon posterunków rządowych otaczających Moidart. 27 lipca dotarli do doliny
Glenshiel, a kilka dni później znaleźli się w Corambian, górzystej krainie klanu Chisholm, położonej pomiędzy dolinami Glenmoriston i Strathglass, na zachód od Loch Ness. Zmieniając prawie codziennie miejsce pobytu, książę spędził tam dwa tygodnie. W Glenmoriston dołączyło do niego siedmiu górali, ukrywających się po klęsce na Culloden Moor w skalnej pieczarze: Patrick Grant, Gregor MacGregor, Alexander i John MacDonaldowie oraz bracia Alexander, Donald i Hugh Chisholmowie. W połowie sierpnia Karolowi doniesiono, że wojska wysłane za nim w pogoń do Moidart wróciły do Fort Augustus, a siły główne hrabiego Albemarle’a wy maszerowały na południe4. Dowiedziawszy się o tym, Karol w eskorcie trzech MacDonaldów, którzy przyszli z nim z Borrodale,i „siódemki z Glenmoriston” opuścił ziemię Chisholmówi ruszył na zachód w poszukiwaniu francuskich oficerów łącznikowych, wysadzonych w lipcu przez francuski okręt „Le Bien Trouvé” w Poolewe, na północny zachód
* • "t» 4,
od Inverness. Po przejściu Glenmoriston, 19 sierpnia, książę znalazł się znowu w lasach nad Loch Arkaig, gdzie dołączyli do niego Donald MacDonnell z Lochgar- ry i dr Archibald Cameron, którym towarzyszył pastor John Cameron, kapelan z Fort William. Odszukali oni Karola na polecenie rannego Lochiela, ukrywającego się w górzystym regionie Badenoch, u źródeł rzeki Spey. Pastor Cameron pozostawił ciekawy opis wyglądu księcia w chwili spotkania:
„Był wtedy boso, miał na sobie starą czarną spódniczkę w kratę, pled, kamizelkę i brudną koszulę, a na twarzy długą rudą brodę. W ręku trzymał strzelbę, a za pasem miał
4 Oddziały brytyjskie odeszły na południe 13 sierpnia. Milicja Campbellów wróciła do Inveraray w Argyll, gdzie została rozwiązana 17 sierpnia. W Fort Augustus pozostał tylko garnizon lorda Loudouna, złożony z jego własnego pułku oraz 17. kompanii lojalistycznej milicji z północnej Szkocji i wyspy Skye.
zatknięte pistolet i sztylet. Był bardzo radosny i w dobrym zdrowiu”.
21 sierpnia w lasach na wschodnim krańcu Loch Arkaig Karol spotkał się z dwoma oficerami francuskimi z Poole- we, kawalerem de Lancize’em i por. Berarem, wysłanymi na jego poszukiwanie do Szkocji. Wkrótce potem syn Borrodale’a i obaj MacDonaldowie z Glenaladale wrócili na zachodnie wybrzeże wypatrywać okrętów z Francji. 28 sierpnia książę pożegnał wierną „siódemkę z Glenmo- ristion” i wraz z oboma Cameronami wyruszył do Bade- noch na spotkanie z Lochielem. Po przejściu rzeki Lochy poniżej Fort Augustus dotarli 3 września do miejsca pobytu okulawionego Lochiela. Stamtąd cała grupa przeniosła się do groty-kryjówki Ewena MacPhersona z Cluny na południowym zboczu Ben Aider, najwyższego szczytu tej części szkockich wyżyn, która leży pomiędzy Loch Ericht i doliną Glen Spean. Karol i jego towarzysze przebywali w niej prawie dziesięć dni. 13 września posłaniec od Glenaladale’a dostarczył księciu wiadomość z Borrodale, że tydzień wcześniej do jednego z estuariów zachodnich wyżyn przybyły dwa francuskie okręty z eskortą wojskową płk. Richarda Warrena z Brygady Irlandzkiej, które miały go wywieźć za granicę. Następnego dnia Karol pożegnał MacPhersona i z resztą towarzyszy opuścił kryjówkę w Ben Aider. W drodze dołączyli do niego płk Roy Stewart, lord Elcho, MacDonnell z Lochgarry, Stewart z Ardshiel i inni, którzy chcieli towarzyszyć księciu na wygnaniu. 19 września, podróżując tylko nocą, cała grupa dotarła bezpiecznie do Borrodale, gdzie Karol i ponad 100 jakobitów zaokrętowali się na przybyłe 6 września z St. Molo duże 36-działowe francuskie fregaty kaperskie „L’Heureux” i „Le Prince de Conti”. Krótko po północy 20 września, niemal z tego samego miejsca, w którym trzynaście miesięcy wcześniej Karoli „siódemka z Moidart” rozpoczęli swoją wielką przygodę na ziemi szkockiej, uciekinierzy odpłynęli do Francji.
Po wyczerpującej ucieczce i wielu niebezpiecznych przygodach książę Karol wrócił szczęśliwie do Francji 29 września 1746 r. i natychmiast zawiadomił Paryż oraz Rzym o swoim powrocie. Przez pięć miesięcy, przymierając głodem i zapadając na zdrowiu, ukrywał się w okropnych warunkach na lądzie i przybrzeżnych wyspach przed polującymi na niego lojalistami i Brytyjczykami. Mimo że wart był zawrotną sumę 30 tys. funtów, nie znalazł się nikt, kto by go wydał. Swoje ocalenie „Młody Pretendent” zawdzięczał nie tylko własnej odwadze i wytrzymałości, ale przede wszystkim wielu oddanym Szkotom.
Prawie wszyscy towarzysze księcia w jego wyprawie do Szkocji oraz ci, którzy pomagali mu w ucieczce po klęsce na Culloden Moor, ciężko odpokutowali za swą dzielność i wierność sprawie jakobitów. Ciężko chory markiz Tullibardine oddał się w ręce Cumberlanda 27 kwietnia i został przewieziony do więzienia w Londynie, gdzie 9 lipca zmarł, nie odzyskując zdrowia, w wieku 57 lat. Bankier Aeneas MacDonald został aresztowany i skazany na śmierć. W wyniku udanej apelacji wyszedł na wolność i wyjechał do Francji. Udało mu się odbudować fortunę, jednak stracił ją razem z życiem podczas rewolucji francuskiej. Sir Thomas Sheridan wrócił do Francji parę miesięcy przed Karolem. Wysłany z relacją o przebiegu kampanii szkockiej do Jakuba Franciszka, stary i zmęczony przebytymi trudami, zmarł w Rzymie 25 listopada 1746 r. Ka- walerzysta sir John MacDonald dostał się do niewoli Brytyjczyków. Dzięki francuskiemu obywatelstwu uratował głowę i wraz z innymi jeńcami francuskimi został potem wymieniony na wziętych do niewoli we Flandrii żołnierzy brytyjskich. Francis Strickland, jedyny Anglik wśród „siódemki z Moidart”, umarł 1 stycznia 1746 r. w Carlisle po odwrocie z Derby, mając 55 lat. „Zły duch” Karola, John O’Sullivan, wrócił do Francji 18 sierpnia. Ożenił się z po- sażną irlandzką damą Louise Fitzgerald i już nigdy nie wy-
stawiał na szwank swojej fortuny. Zmarł na początku lat sześćdziesiątych XVIII w. Ksiądz George Kelly, wysłany do Francji z relacją o zwycięstwie jakobitów pod Preston- pans, dołączył do księcia w Paryżu i był jego prywatnym sekretarzem aż śmierci w 1750 r.
Towarzysz Karola w wędrówce po zachodnich wyspach kpt. O’Neil, po rozstaniu z księciem na Benbeculi, wrócił na South Uist, gdzie pozostawiono O’Sullivana. Tydzień po wyjeździe Karola udało im się zatrzymać mały francuski okręt kaperski „Le Hardy Mendiant”, wiozący 120 ochotników i paru oficerów z Brygady Irlandzkiej. Jego kapitan, Louis Dumont, wziął na pokład osłabionego ucieczką O’Sullivana, a O’Neil, powiadomiony przez wioślarzy z łodzi Karola o wyjeździe księcia ze Skye, popłynął za nim na Raasay. Kiedy okazało się, że Karol po krótkim pobycie na Raasay wrócił na Skye, a potem odpłynął na główny ląd, O’Neil powrócił na South Uist, gdzie mieli czekać na niego Dumont i O’Sullivan. Po kilkudniowym daremnym oczekiwaniu na „Le Hardy Mendiant” (O’Sullivan nie zamierzał ryzykować i namówił francuskiego kapitana do powrotu do Francji przez Norwegię) schronił się na Benbeculi, ale został od razu wydany rządowej milicji przez swoich gospodarzy. Przewieziony do kwatery hrabiego Albemarle’a, podczas przesłuchania zeznał, że Karol poważnie zachorował i prawdopodobnie zmarł. Musiano mu uwierzyć, bo dalsze intensywne poszukiwania księcia odwołano, a uczestniczących w nich żołnierzy wycofano do głównych garnizonów. O’Neila osadzono w lochu na zamku w Edynburgu, skąd w 1747 r. wyszedł na wolność i wrócił do Francji.
Flora MacDonald nie spotkała się już nigdy z Karolem, ale jej ciekawa historia nie skończyła się wraz z pożegnaniem księcia w Portree. Dzielna dziewczyna odpokutowała za swą bohaterską postawę. Załoga łodzi, która przewiozła uciekinierów na Skye, po powrocie na Benbeculę została
zatrzymana przez żołnierzy i poddana torturom. Ostatecznie wyjawiła prawdziwy cel podróży. 12 lipca Flora MacDonald została aresztowana w domu swojej matki w Armadale i spędziła cały rok pod kluczem. Najpierw trzymano ją na więziennym okręcie „Furnace” kpt. Fergu- sona, a potem przenoszono z miejsca na miejsce, zanim 28 listopada nie wywieziono jej do Londynu, gdzie pozostała pod kuratelą sądową do ogłoszenia powszechnej amnestii dla uczestników jakobickiego powstania w lipcu 1747 r. Trzy lata później wyszła za mąż za kpt. Allana MacDo- nalda z Kinsburgha, najstarszego syna sir Aleksandra, a w 1774 r. wyjechała do Ameryki, gdzie podczas amerykańskiej wojny o niepodległość jej mąż służył w królewskim pułku góralskim. Po pięciu latach Flora wraz z córką powróciła do Szkocji. W 1784 r. dołączył do nich Allan MacDonald i cała rodzina zamieszkała w Kinsburghu, gdzie Flora zmarła 4 marca 1790 r. w wieku 68 lat.
Przewodnik Karola po wyspach, Donald MacLeod, został aresztowany 5 lipca na Benbeculi przez oddział milicji MacDonaldów ze Skye. Po przewiezieniu na stały ląd, wspólnie z innymi zatrzymanymi, zamknięto go na osławionym okręcie „Furnace”, a potem przewieziono do Londynu, gdzie został osadzony na ponurym statku-więzieniu zakotwiczonym na Tamizie. W strasznych warunkach przetrzymywano tam już kilkuset innych więźniów jakobickich, wziętych do niewoli i aresztowanych po bitwie na Culloden Moor. Udało mu się przetrwać i po ogłoszeniu amnestii w 1747 r. wyszedł na wolność. „Książęcy pilot”, jak go nazwano w kręgach jakobickich, pod koniec lipca opuścił Londyn i na jesieni wrócił do Szkocji, łącząc się ze swoją rodziną na wyspie Skye. Zył jeszcze dwa lata — zmarł we wrześniu 1749 r. w wieku 70 lat.
Spośród innych osób pomagających Karolowi w ucieczce aresztowano także Aleksandra MacDonalda z Kingsbur- gha, który udzielił księciu noclegu po jego przybyciu na
Skye. Osadzono go na zamku w Edynburgu, skąd wyszedł w wyniku amnestii w lipcu 1747 r. Po powrocie do domu zarządzał swoimi dobrami aż do śmierci w roku 1772. Zatrzymany 17 września na Raasay kpt. Malcolm MacLeod, podobnie jak inni, trafił najpierw na okryty złą sławą okręt „Furnace”, a potem spędził kilka miesięcy w więzieniu w Londynie. Po amnestii wrócił do Szkocji razem z Florą MacDonald. Johna MacKinnona rządowa milicja zatrzymała 11 lipca, tuż po powrocie z Borrodale do domu. Zemsty ze strony rządu nie uniknęli również naczelnik Clanranaldów z Benbeculi i jego żona, która przygotowała dla „Betty Burke” niebiesko-białą suknię przed jej ucieczką „przez morze do Skye”. Tylko Hugh MacDonald, Neil MacEachain i Donald Roy MacDonald zdołali uniknąć aresztowania. Ojczyma Flory uratowało milczenie pasierbicy. Dwaj pozostali zniknęli na wiele miesięcy i ślad po nich zaginął. Donald Roy ukrywał się w grotach na północy Skye, ujawniając się dopiero po ogłoszeniu amnestii w 1747 r. MacEachain przedostał się szczęśliwie ze Skye na główny ląd i odpłynął potem wraz z księciem do Francji. Wstąpił do szkockiego pułku lorda Ogilvy’ego i walczył po stronie Francji w wojnie siedmioletniej. Po rozwiązaniu pułku w 1763 r. osiedlił się w winnym regionie Sancerre we wschodniej części doliny Loary. Nigdy nie powrócił do kraju i zmarł na obczyźnie w tym samym roku co Karol (1788), w wieku 69 lat. Uratował się także pierwszy przewodnik i służący księcia „Ned” Burkę, który w pojedynkę przedostał się na North Uist, gdzie omal nie umarł z głodu. Udało mu się uniknąć aresztowania i wrócić do Edynburga, gdzie zarabiał na życie jako nosiciel lektyki, aż do śmierci w listopadzie 1751 r.
Spośród ważniejszych jakobickich dowódców, którzy udali się wraz z Karolem na wygnanie do Francji, więk- szość nigdy już nie wróciła do Szkocji. Lord John Drum- mond został generałem majorem w armii Maurycego Sa- skiego. Jego świetną karierę wojskową przerwała w wieku
33 lat nagła śmierć w Antwerpii we wrześniu 1747 r. po udanym oblężeniu holenderskiej twierdzy Bergen-op-Zo- om, w którego załodze był też góralski pułk lorda Loudo- una. Pułkownik John Roy Stewart umarł w 1752 r., przez co „jego poetycki talent został stracony dla niego i dla jego ojczyzny”. W chwili śmierci miał 52 lata. Książę Gordon z Glenbucket przez kilka miesięcy ukrywał się w szkockich górach w przebraniu żebraka, zanim w listopadzie 1746 r. szwedzki statek nie wywiózł go bezpiecznie do Skandynawii. Nieobjęty amnestią z 1747 r., zmarł trzy lata później w Boulogne. Młody lord Ogilvy wraz z kilkunastoma towarzyszami uciekł statkiem do Norwegii, a potem przez Szwecję i Holandię przedostał się do Francji, gdzie w lutym 1747 r. zorganizował pułk francuskich Szkotów. Uczestniczył w różnych kampaniach austriackiej wojny sukcesyjnej i wojny siedmioletniej, kończąc swoją karierę wojskową w randze generała porucznika. Umarł w 1803 r., mając 78 lat. „Najwierniejszy z wiernych”, Donald Cameron z Lochiel, towarzyszył księciu podczas krótkiego okresu, gdy przyjmowano go na dworze w Wersalu. Po całkowitym wyleczeniu ran próbował namówić Ludwika XV do zorganizowania kolejnej inwazji, a gdy nic z tego nie wyszło, w 1747 r. został podpułkownikiem w pułku piechoty lorda Ogilvy’ego. Zmarł we Flandrii w październiku 1748 r., przeżywszy 53 lata. Jego młodszy brat Archibald, również przebywający na wygnaniu, pozostał w służbie Stuartów, pracując jako sekretarz „Starego Pretendenta”. W 1749 r. na krótko wrócił prywatnie do Szkocji, a w 1753 r. został tam wysłany przez Karola w celu odnalezienia reszty „skarbu z Arkaig”. W trakcie jego poszukiwań został zdradziecko wydany władzom przez dawnego jakobitę Aleksandra MacDonnela z Glen- garry. Za udział w powstaniu 1745 r. i pomoc okazaną księciu Karolowi skazano go na karę śmierci i stracono 7 czerwca 1753 r. w Londynie. Był ostatnim jakobitą, na
którym wykonano egzekucję. Ewen MacPherson z Cluny, po wyjeździe księcia Karola do Francji, pozostał w Szkocji na straży „skarbu z Arkaig”, ukrywając się samotnie w grocie w Ben Aldar przez następne 9 lat. W 1755 r. wyjechał do Francji, gdzie został podpułkownikiem w pułku Królewskich Szkotów. Zmarł na wygnaniu w 1764 r.
Pierwszy sekretarz Karola, John Murray z Broughton, uciekł przed armią Cumberlanda z Elgin i przed bitwą na Culloden Moor ukrył się na zachodnich wyżynach, przez co naraził się na zarzut dezercji. Po Culloden przejął pieniądze przywiezione dla jakobitów przez francuskie okręty i ukrywał się jakiś czas w okolicach Loch Arkaig. 27 czerwca został aresztowany w domu swojej siostry w Polmood nad rzeką Tweed, podczas próby wydostania się do Holandii. 7 lipca wysłano go do więzienia Tower w Londynie, gdzie stanął przed sądem i został skazany na śmierć za zdradę. Uniknął egzekucji, zdradzając jakobitów, a jego zeznania okazały się gwoździem do trumny starego lorda Lovata. Zwolniony w 1748 r., bojąc się powrotu do Szkocji, pozostał w Anglii, gdzie zmarł w 1777 r.
Obarczony przez Karola winą za klęskę na Culloden Moor lord George Murray przedostał się w grudniu 1746 r. własnym sumptem do Holandii, gdzie kupił małą farmę na pograniczu z Niemcami. W czasie podróży do Włoch został ciepło przyjęty w Rzymie przez „Starego Pretendenta”, który przyznał mu wcale niemałą miesięczną pensję. Wspólnie z lordem Elcho i starym hrabią Marischalem ubiegał się na wiosnę 1747 r. o posłuchanie u przebywającego w Paryżu księcia Karola, lecz ten, przekonany o zdradzie Murraya i zrażony jego „niesubordynacją, zuchwalstwem i wywoływaniem niezgody”, odmówił mu audiencji i kazał opuścić stolicę Francji. Zgorzkniały Murray mieszkał przez następne kilka lat w różnych miej scach na kontynencie. Umarł w Medemblik w Holandii 11 października 1760 r. w wieku 66 lat.
ZAKOŃCZENIE
Po bitwie na Culloden Moor książę Cumberland pozostał na szkockich wyżynach przez trzy miesiące, wprowadzając na zajętych terenach rządy terroru. W brytyjskich kręgach władzy istniało przekonanie, że łagodność, z jaką potraktowano szkockich buntowników po powstaniach w 1715 i 1719 r., była jedną z przyczyn wybuchu „rebelii czterdziestego piątego”. W Londynie uznano, że tego błędu nie można już więcej powtórzyć. Cumberlandowi, jako wiernemu słudze reżimu, polecono zlikwidować zagrożenie ze strony górali raz na zawsze i uwolnić rząd od „barbarzyńców, wrogów całej cywilizowanej społeczności”. Cumberland, który był przekonany, że „rebelię uleczy tylko surowość rządów wojskowych”, wywiązał się ze swojego zadania znakomicie. Przeprowadził w Szkocji bezwzględną pacyfikację, która zakończyła najpoważniejszy kryzys, przed jakim stanęła Wielka Brytania w XVIII w.
Do końca kwietnia 1746 r. książę Cumberland wzmocnił swoją armię czterema nowymi pułkami piechoty z Anglii, odsyłając dragonów Kerra i Cobhama na wschodnie wybrzeże. Lord Loudoun, sir Alexander MacDonald i Norman MacLeod przybyli ze Skye w sile 1,7 tys. ludzi i dołączywszy do rządowych Campbellów, Grantów,
Munro, MacKayów i Sutherlandów, rozpoczęli polowanie na jakobitów w różnych częściach wyżyn i zachodniego wybrzeża. W połowie maja bryg. Mordaunt wrócił z trzema pułkami piechoty do Perth, zwalniając Hesów, którzy mieli być odesłani do Niemiec. 23 maja Cumberland z kawalerią Kingstona i jedenastoma pułkami piechoty odszedł z Inverness do nowej kwatery w Fort Augustus, chcąc być bliżej pacyfikowanych terenów. Od maja do lip- ca 1746 r. okupacyjna armia brytyjska i rządowa milicja systematycznie przeczesały szkockie wyżyny w poszukiwaniu Karola i jego zwolenników, uczestnicząc w nieznanym dotąd w dziejach Szkocji okrutnym „polowaniu na buntowników”.
W teorii każdy szeregowy jakobita, który dobrowolnie oddał broń, otrzymywał glejt i „mógł nienapastowa- ny wrócić do swego domu”. W praktyce zasadę tę często łamano i nawet tych, którzy dobrowolnie oddawali się w ręce wojsk królewskich, traktowano tak samo, jak buntowników, karząc ich śmiercią i konfiskatą majątku. W ten sposób spalono parę tysięcy domów, gospodarstwa buntowników zniszczono, a ich bydło i owce zarekwirowano. Nawet ci, którzy nie byli bezpośrednio zaangażowani w walkę, tracili życie oskarżeni o szpiegostwo na rzecz jakobitów. Fala represji dotknęła wszystkich, winnych i niewinnych. Ogółem wzięto do niewoli i aresztowano 3471 jakobitów i ich sympatyków, z których 88 zmarło w więzieniu, zanim jeszcze zdecydowano o ich losie. Brutalnemu postępowaniu wobec więźniów sprzyjało nastawienie niektórych wyższych rangą dowódców brytyjskich. Szczególnym upodobaniem do stosowania metody „ognia i miecza” wyróżniali się generałowie kawalerii Hawley i Bland. Znana jest opinia Hawleya, który oświadczył, że jeśli „parlament da jego ludziom gwineę i parę butów za każdą głowę buntownika, jaką przyniosą, podejmie się oczyścić ten kraj do cna”.
18 lipca 1746 r. książę Cumberland uznał, że buntownicy zostali dostatecznie ukarani i groźba kolejnej rebelii nie istnieje, pożegnał więc Szkocję i wyjechał do Anglii. Tydzień później w asyście gen. Hawleya wjechał do Londynu, entuzjastycznie witany przez dwór Jerzego II i ludność stolicy. W uznaniu zasług parlament nagrodził go pensją w wysokości 40 tys. funtów rocznie. Jego następcą w Szkocji niezbyt chętnie został hrabia Albemarle.
Ponad 120 jakobickich jeńców, których wraz z Cumberlandem zabrano do Anglii, szybko osądzono i stracono przez powieszenie w Carlisle, Brampton, Penrith i Yorku. Ten sam los spotkał co najmniej 36 dezerterów z armii brytyjskiej, jacy dostali się w ręce Cumberlanda. Czterech najwyżej urodzonych jakobitów, hrabiego Cromar- ty’ego, jego syna lorda Johna MacKenzie’ego, hrabiego Kilmarnocka i lorda Balmerino, postawiono przed Izbą Lordów w Londynie i 1 sierpnia 1746 r. skazano za zdradę stanu na ścięcie oraz utratę dóbr i tytułów. Cromarty i jego syn zostali ułaskawieni po tym, jak żona hrabiego zemdlała u stóp Jerzego II, błagając o życie swoich mężczyzn, ale Kilkmarnock i Balmerino dali głowy pod topór kata 18 sierpnia. 9 kwietnia 1747 r., w tym samym miejscu i w taki sam sposób, stracono lorda Lovata. Był on ostatnim więźniem, którego w Anglii zgładzono toporem. Prawie tysiąc jakobitów deportowano do kolonii amerykańskich i sprzedano jako niewolników na plantacje bawełny. Ponad 220 skazano na banicję lub nie pozwolono im wrócić z wygnania. Los kilkuset innych pozostał nieznany. Dopiero amnestia ogłoszona przez parlament 4 lipca 1747 r. (Act of Indemnity 1747) przerwała falę represji i pozwoliła uwolnić 905 tych, którym udało się przeżyć w więzieniach brytyjskich.
Po wyjeździe Cumberlanda cały obszar szkockich wyżyn pokryto gęstą siecią garnizonów wojskowych i w oparciu o nie przystąpiono do niszczenia dawnej struktury
klanowej1. W sierpniu 1747 r. parlament brytyjski zniósł dziedziczną jurysdykcję właścicieli ziemskich i powinności wobec feudałów. W ten sposób zerwano wiekowe feudalne więzi członków klanów, a przywódcy klanowi zostali pozbawieni władzy, co na stałe zburzyło dotychczasową strukturę społeczną szkockich górali. Osobom cywilnym zakazano posiadania broni. Zabroniono używania języka gaelickiego i gry na dudach. Nielegalne stało się nawet „noszenie góralskiego tartanu w Szkocji, z wyjątkiem żołnierzy z oddziałów Króla”. Za złamanie zakazów groziła kara śmierci lub deportacja do kolonii.
Straszliwy pogrom górali w bitwie na wrzosowisku Culloden (gael. Blàr Chùil Lodair) oznaczał kres niezależności dumnych szkockich klanów, opisywany jako koniec niezależności Szkocji, a nawet śmierć dawnego celtyckiego świata. W rzeczywistości był to ostateczny upadek królewskiej dynastii Stuartów. Jedynym pozytywnym skutkiem klęski było to, że Szkocja uniknęła kolejnych krwawych powstań, a wiele góralskich klanów, popierających poprzednio sprawę jakobitów, pogodziło się z losem i przeszło na służbę Korony. Niedługo potem zaczęto z nich formować pułki, które później stały się elitą brytyjskiej armii i wniosły swój wkład w budowę imperium brytyjskiego. Z kolei niektórzy Szkoci z nizin odetchnęli z ulgą i pokornie dziękowali Jerzemu II za uwolnienie ich od „jakobickiej zarazy”:
„My posłuszni i lojalni poddani Waszej Królewskiej Mości, szlachcice i wolni obywatele hrabstwa Edynburg,
1 W 1748 r. na cyplu koło rybackiej wioski Ardersier, 18 km na północny wschód od Inverness, rozpoczęto budowę nowej potężnej twierdzy Fort George, która miała zastąpić starą fortecę w Inverness. Nowy fort, ukończony w 1769 r., miał pilnować spokoju na wyżynach i kontrolować dostęp przez morze do Inverness, Dziś Fort William jest uważany za najsilniejszą XVIII-wieczną fortyfikację artyleryjską w Europie.
pozwalamy sobie złożyć z sercami przepełnionymi radością najszczersze gratulacje z powodu zwycięstwa osiągniętego przez Jaśnie Oświeconego księcia Cumberlanda nad jakobitami 16 kwietnia. Krzywdy, jakich doznaliśmy w trakcie tej okrutnej, nienaturalnej i nieuzasadnionej rebelii, i jeszcze straszliwsze krzywdy, jakich mogliśmy doznać, gdyby nie została stłumiona, polegały na pozbawieniu nas naszych praw, wolności i majątków. Całkowite rozgromienie jakobitów dzięki męstwu sił królewskich pod wodzą bohaterskiego królewskiego syna nadaje temu zwycięstwu wymiar wspaniały”.
Po zdławieniu jakobickiej rebelii książę Cumberland rozpoczął przygotowania do kolejnej partii pojedynku ze swoim starym wrogiem, Maurycym Saskim. Wykorzystując militarne osłabienie sprzymierzonych we Flandrii, armie Ludwika XV wdarły się w głąb austriackich Niderlandów (dzisiejszej Belgii). W lutym 1746 r. Francuzi zajęli Brukselę. Przed końcem lata w ich rękach znalazły sie twierdze w Mons i Namur. W październiku Maurycy utrwalił swoje sukcesy, zwyciężając siły brytyjsko-holen- dersko-austriackie pod księciem Karolem Lotaryńskim w bitwie pod Rocoux, niedaleko Liège, czym stworzył sobie korzystną pozycję do zaatakowania w następnym roku republiki holenderskiej.
W 1747 r. pułki brytyjskie, które walczyły pod Falkirk i na Culloden Moor, zostały wycofane z odległych garnizonów szkockich i wysłane z powrotem na kontynent, aby pod wodzą „bohatera z Culloden” odwrócić losy wojny. Tym razem jednak księciu Cumberlandowi przyszło się zmierzyć nie z garstką zdemoralizowanych górali ze szkockich wyżyn, ale z licznymi i zdyscyplinowanymi żołnierzami francuskimi. Starając się bronić klucza do Holandii, miasta Maastricht, 2 lipca 1747 r. Cumberland (60 tys. żołnierzy) stanął do walki z Maurycym Saskim (80 tys.) pod Lauffeldt. Losy bitwy ważyły się przez kilka
godzin. Tak jak pod Fontenoy, o zwycięstwie Francuzów przesądził okupiony wielkimi stratami atak słynnej Brygady Irlandzkiej, która straciła 1,7 tys. zabitych i rannych. Pobita armia Cumberlanda ustąpiła pola, a przed całkowitą klęską uratował ją tylko szaleńczy kontratak brytyjskiej kawalerii generałów Ligoniera i Hawleya. Ten pierwszy przypłacił swą brawurę niewolą, drugi miał więcej szczęścia, gdyż zdołał uciec dzięki „dobrej krwi i rączości swego konia”. Bitwa obnażyła słabość dowodzenia sprzymierzonych, których wzajemne nieporozumienia naraziły armię na wysokie straty i porażkę, a Francuzom umożliwiła opanowanie całego obszaru austriackich Niderlandów.
Po bitwie pod Lauffeldt Francuzi, którzy mimo taktycznego zwycięstwa ponieśli większe straty od sprzymierzonych, podobnie jak ich przeciwnicy lizali rany na przedpolu Maastricht. Ludwik XV, przerażony potworną daniną krwi swoich żołnierzy, zaczął przebąkiwać o zawarciu pokoju, wykorzystując jako pośrednika w rokowaniach z Cumberlandem wziętego do niewoli gen. Ligoniera. Rokowania pokojowe rozpoczęto 17 marca 1748 r. w Aix-la-Chapelle. Dwa tygodnie później, 30 marca, podpisano preliminaria pokojowe, a wojnę na zasadzie status quo ante bellum zakończył w następnym roku pokój zawarty w Akwizgranie. Francuzi w zamian za zwrot utraconej w Kanadzie twierdzy Louisbourg oddali swoje zdobycze we Flandrii.
Po wybuchu wojny siedmioletniej (1756-1763) książę Cumberland jeszcze raz ruszył na kontynent jako naczelny dowódca sił sprzymierzonych, aby bronić zagrożonego przez Francuzów Hanoweru. W lipcu 1757 r. poniósł klęskę w bitwie z wojskami marsz. Louisa Charles’a d’Estrées pod Hastenbeck. Osaczony przez Francuzów w północnych Niemczech, we wrześniu podpisał konwencję pokojową w Zeven. Na mocy postanowień zgodził się rozwiązać swoją armię i utracił Hanower, który znalazł się pod francuską okupacją. W Wielkiej Brytanii
jego działania uznano za hańbę narodową, co zakończyło karierę wojskową Cumberlanda. Z powodu niełaski swego ojca, Jerzego II, książę utracił dowództwo i od tej pory poświęcił się wyłącznie życiu prywatnemu. Zmarł nagle w październiku 1765 r. w wieku zaledwie 44 lat, prawdopodobnie z powodu kłopotów z sercem, wywołanych genetyczną otyłością. Kariera wojskowa Cumberlanda dowiodła, że jego talenty militarne nie były tak wysokie, jak powszechnie sądzono, a jedyną bitwą, jaką wygrał, było zwycięstwo nad Szkotami na Culloden Moor.
Karol Stuart przeżył swego pogromcę, ale nigdy już do Anglii nie powrócił i na tym właściwie skończyły się próby odzyskania tronu przez Stuartów. Cudem uratowa- ny, po powrocie do Francji początkowo był przyjmowany w paryskich kręgach arystokracji jak bohater, stając się ulubieńcem dam. Jego apele o pomoc do rządów Francji i Hiszpanii pozostały jednak bez echa. Niektóre źródła podają, że pod przybranym nazwiskiem walczył jako ochotnik w Brygadzie Irlandzkiej pod Lauffeldt, ale nie ma na to przekonujących dowodów. Po zawarciu przez Francję w 1748 r. w Aix-la-Chapelle pokoju z Wielką Brytanią, Karol nie chciał zaakceptować jego postanowień, więc rząd w Paryżu cofnął mu prawo pobytu i osadził go nawet na jakiś czas pod kluczem w twierdzy w Vincennes. Po wyjściu z więzienia książę udał się do Madrytu, a potem osiadł w papieskim Awinionie. Istnieje prawdopodobieństwo, że we wrześniu 1750 r. w przebraniu i pod fałszywym nazwiskiem przybył na tydzień do Londynu. Miał się tam spotkać z grupą jakobickich spiskowców, których nigdy wcześniej nie widział na oczy, i potajemnie przejść na an- glikanizm. W każdym razie nic z tego nie wynikło i przez następne lata bezdomny i skłócony z ojcem oraz Ludwikiem XV Karol gościł w różnych miejscach u przyjaciół na kontynencie (podobno skorzystał z zaproszenia Fryderyka Wielkiego i odwiedził Prusy, a także Litwę i Szwecję,
gdzie rozważano plan osadzenia go, jako potomka Jana Sobieskiego, na tronie Polski). W 1759 r., w samym środku wojny siedmioletniej, Francuzi przygotowali plan nowej inwazji na Wyspy Brytyjskie. W związku z tym wezwali Karola do Paryża, aby przedyskutować możliwość wysadzenia go w Irlandii lub Szkocji w celu wzniecenia nowej rebelii jakobickiej. Karol, po złych doświadczeniach „powstania czterdziestego piątego” i utracie zaufania do szkockich górali, oświadczył, że mógłby wziąć udział w planowanej operacji tylko w przypadku wywołania powstania w Anglii. Francuzi uznali, że powstanie jakobickie w Anglii ma niewielkie szanse powodzenia, więc dalszy udział Karola w planowanych działaniach został wykluczony. Nie zaprzestano jednak przygotowań do inwazji. Została ona odwołana dopiero po klęsce floty francuskiej w zatoce Quiberon w listopadzie 1759 r., która w istotny sposób osłabiła siłę francuskiej marynarki wojennej.
Na krótko przed śmiercią ojca, 31 grudnia 1766 r., Karol przyjął zaproszenie papieża Klemensa XIII i zamieszkał na stałe we Włoszech. Kiedy prysły ostatnie nadzieje na restaurację Stuartów na tronie angielskim i szkockim, z żalu zaczął się upijać (czego nauczył się w Szkocji). Po długim i burzliwym życiu umarł 31 stycznia 1788 r. (dokładnie w 139. rocznicę ścięcia w Londynie swego pradziada Karola I) w wieku 67 lat jako stary, fizycznie odpychający mężczyzna, nie pozostawiając po sobie prawowitego dziedzica. Wprawdzie pozostawił po sobie potomstwo, ale było ono nieślubne. W 1772 r. ożenił się z młodą niemiecką księżniczką Luizą Maksymilianą Stolberg-Gedern, w której żyłach płynęła także krew angielska, ale nigdy nie mieli dzieci. Zazdrość, pijaństwo i brutalność Karola sprawiły, że żona opuściła go po ośmiu latach małżeństwa dla innego. Być może brak legalnego potomstwa był jedną z przyczyn, które spowodowały, że książę wiódł bogate życie pozamałżeńskie. Znana jest historia jego romansu
z poznaną podczas odwrotu z Anglii szkocką kochanką Clementine Walkinshaw z Barrowfield, z którą miał córkę Charlottę. Przez wiele lat nie chciał jej uznać i nie widywał jej zupełnie. Dopiero w 1783 r., gdy był już stary i schorowany, zalegalizował jej urodzenie i pozwolił jej zamieszkać ze sobą we Florencji, a potem w Rzymie. Uczynił ją tytularną księżną Albany i zapisał klejnoty po matce Klementynie Sobieskiej, Niestety, Charlotta zmarła w niecałe dwa lata po księciu, po fatalnym upadku z konia. Pozostawiła po sobie dzieci z nielegalnego i skandalicznego związku z arcybiskupem Bordeaux, Ferdinandem de Rohanem, które były wychowywane przez jej matkę; zostały zupełnie zapomnienie i dopiero w połowie XX w. odkryto ich istnienie.
Młodszy brat Karola, Henryk Benedykt, wiódł znacznie spokojniejszy żywot duchownego katolickiego, a potem kardynała w diecezji Frascati w Rzymie. Już w niemowlęctwie wydawał się predysponowany do szaty duchownej, ponieważ ochrzcił go sam Benedykt XIII. Chrzest odbył się w szczególnym dniu. Równo 37 lat wcześniej usunięto z angielskiego tronu jego dziadka, Jakuba II, a dziesięć lat później jego ojciec podjął nieudaną próbę odzyskania Szkocji. Henryk odziedziczył po matce łagodną naturę, umiłowanie pokoju, odpowiedzialność i uczciwość. Mimo to potrafił zdobyć się na odwagę, ponieważ w 1745 r. przybył do Francji i wziął udział w przygotowaniach do inwazji na Anglię, aby pomóc w organizowaniu powstania jakobitów. Rok 1747 zastał go z powrotem we Włoszech, gdzie 3 lipca przyjął z rąk papieża kapelusz kardynalski, a rok później tytularne arcybiskupstwo Koryntu. Wybór kariery duchownego był ogromnym ciosem dla planów Karola, który wiedział, że angielscy poddani nigdy nie wybaczą synowi pretendenta do tronu Anglii zostania rzymskokatolickim hierarchą, a świadoma bezżenność brata zmniejsza szanse Stuartów na przedłużenie dynastii. Przez długie lata Henryk pracował
jako wicekanclerz w papieskiej kancelarii i dopiero wielka rewolucja francuska w 1789 r. odebrała mu nie tylko tytuły i uposażenie, ale i posiadłości, co postawiło go w trudnej sytuacji materialnej. Dzięki interwencji brytyjskiego posła w Wenecji król Jerzy III, kierując się współczuciem, przyznał Henrykowi zapomogę pieniężną. Dyskretna pomoc Londynu pozwoliła Henrykowi przetrwać najgorszy okres. Kardynał powrócił po 1803 r. do swej dawnej pracy. Ostatnie lata spędził w pałacu arcybiskupim na Frascati. Zmarł w 1807 r. w wieku 82 lat, żyjąc najdłużej z całej rodziny.Obaj synowie Jakuba Franciszka i Klementyny spoczęli
/obok rodziców w bazylice Sw. Piotra w Rzymie.
Henryk Benedykt do końca uważał się za niekorono- wanego króla Anglii, Szkocji i Irlandii (jako Henryk IX), więc w ostatniej woli przelał wszystkie prawa sukcesyjne na najbliższego katolickiego krewnego, Karola Emanuela IV, byłego króla Sardynii. Karol nigdy jednak nie dochodził swych praw do tronu brytyjskiego, chociaż żyjący jakobici uznali go za Karola IV. Przed swoją śmiercią w 1819 r. zostawił oryginalne klejnoty królewskie, zabrane jeszcze przez Jakuba II z Londynu, pod opieką włoskiego arystokraty z Perugii, Angela Cesarinego. Cesarini wysłał ówczesnemu księciu regentowi Anglii (późniejszemu królowi Jerzemu IV) kilka klejnotów z kolekcji. Gest ten stanowił ostateczny kres dumnej dynastii Stuartów i zamknięcie pasjonującej historii jakobitów.
Załącznik
Armie góralska i brytyjska w bitwie na Culloden Moor 16 kwietnia 1746 r.
Armia jakobitów:dowódca — książę Karol Edward Stuart, generał-adjutant i kwatermistrz generalny — gen. mjr
John William O’Sullivan, konna eskorta dowódcy — dowódca kpt. Robert O’Shea
(32 szable).Pierwsza linia:Dywizja lorda Murray a — gen. por. lord George Murray:
Brygada z Atholl (Atholl Brigade) — klany Murray,Menzies, Robertson i Campbell z Glen Lyon — bryg.John Murray, lord Nairn (500),1. batalion — płk Robert Mercer z Aldie,2. batalion — płk Archibald Menzies ze Shian,3. batalion — ppłk Donald Robertson z Woodsheal,
pułk Cameronów (LochieVs Regiment) — płk DonaldCameron z Lochiel (650),
pułk Stewartów (Appin Regiment) — płk Charles Stewart z Ardsheal (250),
Dywizja lorda Drummonda — gen. por. lord John Drum- mond:pułk lorda Lovata (.Fraser of Lovât Regiment) — ppłk
Charles Fraser z Inverallochy (300), pułk lady Macintosh (Lady Macintosh s Regiment)
— klany Chattan, Macintosh, MacGillivray i Mac- Bean)— ppłk Alexander MacGillivray z Dunmaglass,
szef klanu Chattan (350), pułk Farquharsonow (Farąuharsons Regiment) — płk
Francis Farquharson z Monaltrie (150), kontyngent z klanu MacGregor w pułku Farquharsonow
— kpt. Gregor MacGregor z Inverenzie,
pułk MacLachlanów i MacLeanów (MacLachlans and MacLeans Regiment) — płk Lachlan MacLachlan z Lachlan (290),
klan MacLean w pułku MacLachlanów i MacLeanów— ppłk Charles MacLean z Drimnin (80),
klan Chisholm ze Strathglass — kpt. Roderick Og Chisholm z Comar, syn szefa klanu (100),
Dywizja księcia Perth — gen. por. James Drummond, książę Perth:pułk Clanranaldów (MacDonalds of Clanranald
Regiment) — płk Ranald MacDonald, syn szefa klanu (200),
pułk MacDonaldów z Keppoch (.MacDonalds of Keppoch Regiment) — płk Alexander MacDonald z Keppoch, szef klanu (200),
klan MacDonald z Glencoe i klan Maci ver w pułku z Keppoch — kpt. Alexander MacDonald z Glencoe (100),
pułk MacDonnelów z Glengarry (MacDonnel of Glen- garry Regiment) — płk Donald MacDonnel z Loch- garry (500),
klan Grant z Glenmoriston w pułku z Glengarry — mjr Patrick Grant z Glenmoriston, kpt. Alexander Grant z Shewglie (80),
klan MacLeod z Raasay w pułku z Glengarry — kpt. Malcolm MacLeod z Raasay, kpt. Donald MacLeod z Bernera (80 ludzi).
Druga linia:Dywizja Roya Stuarta — płk John Roy Stuart:
pułk księcia Perth (Duke of Perth 's Regiment) — ppłk James Drummond ze Strathallan (300),
kontyngent z klanu MacGregor w pułku księcia Perth— mjr James Mor MacGregor z Glengyle (120),
pułk księcia Gordona z Glenbucket (Glenbucket’sRegiment) — gen. mir książę John Gordon z Glenbucket (200),
pułk Roya Stuarta (The Edinburgh Regiment) — płk John Roy Stuart (200),
pułk lorda Ogilvy’ego (Forfarshire Regiment) — płk lord David Ogilvy (500),1. batalion — ppłk Thomas Blair z Glassclune (200),
2. batalion — ppłk sir James Kinloch (300),s
pułk lorda Drummonda (Royal Ecossois) — ppłk lord Lewis Drummond (350),
pułk lorda Gordona (Gordon’s Regiment) — płk lord Lewis Gordon (500),1. batalion (Strathboogie Battalion) — ppłk John
Gordon z Avochie (300),2. batalion (Aberdeen Battalion) — ppłk James Moir
ze Stonywood (200),pułk irlandzki (Irish Piquets) — bryg. Walter Stapleton
(302).Odwód:szwadron gwardii konnej lorda Elcho (Elcho }s Troop of
Lifeguards) — płk David Wemyss, lord Elcho (30), szwadron z pułku księcia Fitz-Jamesa (Fitz-James Caval-
lerie) - kpt. William Bagot (70), szwadron huzarów szkockich (Scottish Hussars) — mjr
John Bagot (36), szwadron Strathallana (Strathallanys Hor se) — gen. mjr
William Drummond z Machany, wicehrabia Strat- hallan (30),
gwardia piesza Kilmarnocka (Kilmarnock’s Footguards)— płk William Boyd, hrabia Kilmarnock, kpt. Arthur Elphinstone, lord Balmerino (200).
Ogółem: około 6,1 tys. piechoty, kawalerii i artylerii.
Armia brytyjska:naczelny dowódca — gen. por. Wilhelm August, książę
Cumberland,dowódca Armii Północnej — gen. por. Henry Hawley, eskorta dowódcy — austriaccy i niemieccy huzarzy Cum-
berlanda (20 szabel), straż przednia — gen. mjr Humphrey Bland:
10. pułk dragonów Cobhama — mjr Peter Chaban(276),11. pułk dragonów Kerra — ppłk lord William Ancram(267),64. Pułk Piechoty Góralskiej Loudouna (trzy kompanie i kompania 43. pułku piechoty) — ppłk John „Jack” Campbell z Mamore (ok. 300).
Pierwsza linia:dowódca — gen. por. William Anne Keppel, hrabia Albe-
marle,1. Brygada:
1. Pułk Królewskich Szkotów (Royal Scots) St. Claire’a (2. batalion) — ppłk John Ramsay (401),
34. pułk piechoty Cholmondeleya — ppłk Charles Jef- frys (339),
14. pułk piechoty Price’a — ppłk John Gray (304),3. Brygada:
21. Królewski Północnobrytyjski Pułk Fizylierów (Royal North British Fusiliers) — mjr Charles Colville (358),
37. pułk piechoty Dejeana (dawny Munro) — płk Lewis (Louis) Dejean (426),
4. pułk piechoty Barrella — ppłk Robert Rich (325). Druga linia:dowódca — gen. mjr John Huske,2. Brygada:
3. pułk piechoty Buffsa — ppłk George Howard (413), 36. pułk piechoty Fleminga — ppłk George Jackson (350),
20. pułk piechoty Sackville’a — płk lord George Sack- ville (412),
4. Brygada:25. pułk piechoty Sempille’a — ppłk David Curryng-
hame (429),48. pułk piechoty Conwaya (dawny Ligoniera) — płk
Henry Conway (325),8. pułk piechoty Wolfe’a — ppłk Edward Marvin
(324).Odwód:10. pułk kawalerii Kingstona — ppłk John Mordaunt
(211) ,5. Brygada — bryg. John Mordaunt,
13. pułk piechoty Pulteneya — ppłk Thomas Cockayne (410),
62. pułk piechoty Batereau — płk John Batereau (354),27. pułk piechoty Blakeneya — ppłk Francis Leighton
(300),milicja Campbellów z Argy 11 (12 kompanii) — płk John
Campbell (800).Artyleria:dowódca artylerii królewskiej — mjr William Belford,zastępca dowódcy — kpt. John Godwin,106 artylerzystów,10 dział 3-funtowych, 6 moździerzy Coehorna.Ogółem: około 8,1 tys. (6411 piechoty,754 kawalerii, 108
artylerii i 800 milicji Campbellów).
BIBLIOGRAFIA
B l a i k i e Walter B., Itinerary of Prince Charles Edward Stuart from His Landing in Scotland July 1745 to His Departure in September 1746, [bm.] 2010.
B r o w n e James, A History of the Highlands and of the Highlands Clans, Glasgow 1835.
B r u m w e 11 Stephen, Path of Glory: The Life and Death of General James Wolfe, London 2006.
C h a m b e r s R . , F o r b e s R., Jacobite memoirs of the rébellion of 1745, Edinburgh 1834.
Chambers Robert, History of the Rebellions in Scotland, linder the Viscount of Dundee, and the Earl of Mar, in 1689 and 1715, Edinburgh 1829.
C o o p e r Leonard, British Regular Cavalry 1644-1914, London 1965.
F i e l d i n g Henry, The True Patriot and Related Writings, Oxford 1987.
G u t t e r i d g e Matthew, A Digest of English History from the Accession of William II and Mary II, to the Accession of George III1689-1760, [bm.] 2010.
J o h n s t o n T.B., Robertson James, Historieal Geography ofthe Clans of Scotland, Edinburgh-London 1899.
K i n r o s s John, Discovering Battlefields of England and Scotland, Buckinghamshire, Princes Risborough 2004.
K l o s e Charles L., Memoirs of Prince Charles Stuart, 1.1, London 1845.
M a c d o n a l d John, Wielkie bitwy historii, tłum. Małgorzata Malczyk, Warszawa 1995.
M a c D o n n e l l James K., C a m p b e l l Robert B., Lords ofthe North, Ontario 1997.
M c C a r t h y Justin, A History ofthe Four Georges, t. 1-2, [bm.] 2008.
M c L y n n Frank, Charles Edward Stuart: A Tragedy in Many Acts, London 1988.
N i e m o j e w s k a Maria, Ostatni Stuartowie, Warszawa 1992.
Re id Stuart, E mb le ton Gerry, Culloden Moor: The death ofthe Jacobite cause 1746, London 2002
R e i d Stuart, Z a b o l y Gary, The Scottish Jacobite Army 1745-46, London 2006.
R o b e r t s John L., The Jacobite Wars: Scotland and the Military Campaigns of 1715 and 1745, Edinburgh 2002.
S a n k e y Margaret, Jacobite Prisoners ofthe 1715 Rebellion:, Aldershot 2006.
S t a n h o p e Philip H., History of England from the Peace of Utrecht to the Peace of Aix-La-Chapelle, t. 3, London 1838.
S z e c h i Daniel, 1715: The Great Jacobite Rebellion, New Haven 2006.
T h o m s o n Anne T., Memoirs of the Jacobites of 1715 and 1745, London 1845.
T h o m s o n James P., The Jacobite Rebellions, London 2008.Why te Ian D., Why te Kathleen A., On the trail of the
Jacobites, London 1990.W ó j c i k Zbigniew, Historia Powszechna, XVI-XVII wie
ku , Warszawa 1996.Z a b i e g 1 i k Stefan, Historia Szkocji, Gdańsk 2000.
SPIS MAP
Mapka historyczna Szkocji Powstania jakobitówBitwa pod Prestonpans, 21 września 1745 r.Bitwa pod Falkirk, 17 stycznia 1746 r.Bitwa na Culloden Moor, 16 kwietnia 1746 r.Trasa ucieczki Karola Stuarta po bitwie na Culloden
Moor
SPIS ILUSTRACJI
Król Jakub IIJohn Graham z Claverhouse, wicehrabia DundeeMjr Robert DuncansonKpt. Robert CampbellJames Butler, książę OrmondBitwa pod Gleshiel, 1719 r.Książę Jakub Franciszek Edward Stuart - Stary Preten
dentMaria Klementyna Sobieska Książę Karol Edward Stuart Kardynał Henryk Benedykt Stuart Gen. John Wade Kontradm. George Byng Król Jerzy II Ludwik XVBitwa „Liona” z „L’Elizabeth”Książę Karol wznosi sztandar w GlenfinnanGen. John Campbell, lord LoudonLord George MurrayKsiążę CumberlandKarykatura gen. Johna Cope’aJohn Campbell, książę Argyll
James Moray z AbercairneyLord David OgilvyLord John DrummondSimon Fraser, lord LovatGeorge Mackenzie, hrabia CromarticGen. William Keppel, hrabia AlbemarleSzkocki góralSzkocki dudziarzMacDonald z KeppochŻołnierze szkoccy z 1744 r.Szkocka szarżaArmia jakobitów w marszu (rekonstrukcja)Bitwa pod Prestonpans, 1745 r.Szkocka szarża pod Prestonpans, 1745 r.Ucieczka gen. Cope’a do Berwick Panika w Londynie, 1745 r.Żołnierz brytyjski z 20. pułku piechoty, 1742 r. Królewski szkocki fizylier Brytyjski grenadier i dobosz, 1746 r.Dragon brytyjski z 1745 r.Black WatchPiechur francuski z 1745 r.JakobiciSzkocki góral z siekierą z Lochaber (rekonstrukcja)Szkocka brońSiekiera z LochaberPistolet lekkich dragonów brytyjskichMoździerz CoehornaBitwa na Culloden MoorBitwa na Culloden MoorPiechota brytyjska na Culloden MoorKsiążę Cumberland na Culloden MoorCulloden Moor (stan obecny)Po Culloden Moor Koniec powstania 1745 r.
Spotkanie księcia Karola z Florą MacDonaldKsiążę Karol Edward Stuart jako stary człowiekZamek w EdynburguRuiny Ruthven BarracksPomnik księcia Karola w Glenfinnan
SPIS TREŚCI
Wstęp................................................................................ 5Masakra w Glencoe......................................................... 8Szkocja po restauracji monarchii Stuartów.................... 19
Rządy Karola II (1660-1685)...................................... 19Rządy Jakuba II (1685-1688).....................................29
Powstanie Królestwa Wielkiej Brytanii......................... 35Wilhelm III Orański na tronie Anglii i Szkocji(1689-1701)................................................................ 35
Królowa Anna i unia Anglii ze Szkocją(1702-1714) ................................................................ 48Dynastia hanowerska na tronie Wielkiej Brytanii ... 54
Wczesne powstania jakobitów........................................ 58Powstanie 1715 roku................................................... 58Powstanie 1719 roku................................................... 76
Rebelia „czterdziestego piątego”.................................... 89W imieniu „króla za morzem”.................................... 89Bitwa pod Prestonpans................................................122Wyprawa Karola do Anglii......................................... 131Oblężenie Stirling i bitwa pod Falkirk.......................150Droga do Inverness......................................................160
Przeciwnicy .....................................................................172Culloden Moor.................................................................188
Szkocka odyseja księcia Karola....................................232Zakończenie .................................................................... 250Załączniki ........................................................................ 260Bibliografia...................................................................... 265Spis map........................................................................... 267Spis ilustracji................................................................... 274
W popularnonaukowej serii pt. „Historyczne bitwy” ukazały się ostatnio:
M. Korczyńska-Zdąbłarz, KYME 474 p.n.e. • D. Ostapowicz, BOREML 1831 • R. Radziwonka, RAMILLIES 1706 • J. Molenda, PANAMA 1671 • J.W. Dyskant, MADAGASKAR 1942 • T. Fiszka-Borzyszkowski, WOJNA ZULUSKA 1879 • W. Nowak, SAMHORODEK-KOMARÓW 1920 • J. Polit, CHINY 1946-1949• G. Lach, SALAMINA-PLATEJE 480-479 p.n.e. • T. Strzeżek, STOCZEK-NOWA WIEŚ 1831 • P. Benken, OFENSYWA TET 1968 • P. Ölender, CZESMA1770 • S. Leśniewski, JENA i AUER- STÄDT 1806 • M. Leszczyński, OSTROŁĘKA 1831 • M. Olędzki, WOJNY MARKOMAŃSKIE 162-185 n.e. • J. Wojtczak, WOJNA PARAGWAJSKA 1864-1870 • J. Centek, SOMMA 1916 • R. Warszewski, VILCABAMBA 1572 • W. Włodarkiewicz, POLESIE 1939 • S. Nowak, PUSZCZA KAMPINOSKA-JAKTORÓW 1944• J. Jastrzębski, PEARL HARBOR 1941 • J. Spyra, AYACUCHO 1824 • S. Leśniewski, KONSTANTYNOPOL 1204 • T. Fiszka-Borzyszkowski, WOJNA BURSKA 1880-1881 • T. Szeląg, AMIDA 359 • W. Kępka-Mariański, INSUREKCJA WARSZAWSKA 1794
W przygotowaniu: M. Staniszewski, FORT PILLOW 1864