i niewolnicy cltu ~ b e z Ś l a d u ps · 2017. 12. 14. · kał i tajał, rozpływał się w...

1
"■ ■ .■ '■ i JJ-1—1UU1J1 Ul J B B 1 I Ł < ^ “ I NIEWOLNICY C ltU ~ ' 'C*S V ' * 3 v.v ' . . - ______________________ __________ (Ciąg dalszy.Y — To ten psubrat na mnie po- ije... — mnfknął Borzeja i ści- ]ął rękę Biegasikowi. — Teraz mi pan wierzy? iechże pan nie traci czasu i wy- iznie się przez okno od alkie- fa, bo przysiągłbym, że on tu la gdzieś w pogotowiu policyę, może i wojsko. Tymczasem zaczął zmrok za- kdać. Borzeja wydostał się [skazaną przez Biegasika drogą |> ogródka za domem, a stam- IfLna zatyłki i dostał się na u- Skierniewicką, gdzie stał las jakiś, ażeby się nie spotkać I przechodzącym patrolem. Za- linawiając się nad ogólną sytu- lyą. myślał: A może to, jak lierdzą endeki. robota rzeczy- Iscic prze wczesna ? — Skrzywił R. i strzepnął niecierpliwie pal- Rni. — Ależ mnie nic o to cho- ■ ł<»! Miałem gdzieś iść... Ach. ftwda! miałem iść do Geny. Bez. właściwie, po co? Toby by- B istatnie niedorzecznością, iść Baz do Geny. Kaczął rozważać dziwne po- lecenie tej dziewczyny, rozu- jąc: — Ona się nie bawi w eksye, nie szuka plam. Ona rzv. •'biło się coraz ciemniej; gę- I mrok rozścielał się na mało Budowanych uliczkach, które- ■ przemykał się Borzeja, wsłu- y y się w szum, płynący od Hr«lk na*. p. STEINGARD Fabrykant Importowanych Hjskich. Tureckich tytoni i papierosów rndi ijrltibakl do waola I rjr»»r bawań ^■cli. Import. priwitilwa roi)Juk a brrbata. Ceny prayst^cne. w II WHllkee ATP. nap-ric. H .ddon *i«. Chicago tanTiro . B r. J. Y. Schachterl POLSKI LEKARZ I CHIRURG m u s W. North A v en no róg Diokson | > l » : \ v nn»o»i: do 10 r»n(i, Phlpkun 1 ■od ldojp. o.todSdoSw. Ull bagU. ( JrtlD N A NIEWIASTO! ■ l i nu:ż.owi nlo smuWuje Jedzenie! KUP ■ i t aainm-lerplsz n.i ból głowy! u<:zi>;-->* sie wycieczoing i IłT AN ■ i wĄirobanio funk. dobrce-1* * ■* ■ u UU-.4 zutwardzeule GORZKI TORU ziii. iydolłr gij raotaat aśmlertjl1 a»e lot* pastylek, jednu przy kaziłem jedze- :rz"l>uj' iny ngi-mów kobiet imęiczyzn ^Hpr/--<b*'V!łć u-.>•/*' kredyiowe kupony. Mu- In' ■ -.! $3.00 lio ttl.00dolarów dziennie. H l l i j . ,. murki; poczt nvn na odpowiedź. ,i,jv ART tli COHPARY. CHICAGO __________ miasta. Często przesuwał-po czo le dłoń, jakby dla rozproszenia myśli gnębiących, one zaś, na- przekor jego usiłowaniom, cli- snęły się do mózgu coraz gwał- towniej, stwarzając mętny chaos. I to więc znaczy, że jednak powi- | nienern pójść do Geny. Rozumie się, że pójdę do niej. A le ........ nie teraz. Może to nastąpić jutro, lub kiedyindziej. Przecież to ja- sne; nie mogę i nie chcę być z nią sam na sam. Jakiej bezczelności trzebaby na to, ażeby ze świado- mością tego, co sie ma stać. być i Ceny! Zatem pójdę do niej wte dy dopiero, gdy już będzie po wszystkiemu, gdy będę wolny. Znajdował się właśnie przy domku, gdzie mieszkał Melchior. Chcąc się z nim widzieć, zajrzał w podwórze, ale że w oknach było ciemno, przeszedł w poprzek i dostał się na Nowo - Wolską. Chmury zakryły całe niebo, stąd ciemność zupełna. Z okien jedne- go domku buchnęło naraz jaskra- we światło. Smuga promienia pa- dła lejowato na puste place, po przeciwnej stronie i zniknęła ra- ptownie. Ozwał się gwar; drzwi otwierały się raz w raz, młodzież obojga płci wysypywała się j przed dom i gromadkami, bądź pojedynczo rozpierzchła się na1 wszystkie strony. — Zebranie jakieś — mruknął Borzeja i poszedł dalej. Przed so- bą i z lewej strony miał ogrody warzywne, po prawej czarna gąszcz i kominy fabryczne. Gdy Borzeja minął ostatni domek u- licy. głosy życia ucichły, nad grzędami ogrodowizny unosiły j się opar; cichy szelest liściastych warzyw pełzał dołem, głębokie- mi bruzdami i szeptał o tajemni- cach jakichś, o smutkach, *co się to dniem i nocą kryły. A smutek j ten udzielał się samotnemu czło- wiekowi. Borzeja stąnął, oparł się łok- ciami o żerdź ogrodzenia przy- drożnego i utopił oczy w ciemnej grupie drzew, z poza których wy chylała się fabryka i dom Byl- skiego. Smuga światła z okna pa- dała na rozłożysty kasztan. — To jej okno, zatem musi być w domu — myślał Borzeja i nagle odwrócił głowę. Czyjeś kroki zbliżały się, du- dniły coraz wyraźniej. Czarna po f Prosta^Sums^AryUnetykl^^^^ | Za $6 rocłnle lub 1 64 r. dziennie,motecie kazić przędła ?.\ć Wssz telefon. Zaoezczęd-enle izasurzłowlekaktóry i I używa telefon I któremu musicie n jmoiej zapłacić $50 \ I miesięcznie wróci Wam koazta telefonicznych drutów. I Op'iici się Wam znwaze mieć telefon w Waszym Interesie— 1 u rty « domu ui • jest on te#, ile-.bedny? Kie jest zbytkiem n leć jeden telefon u góry. a drugi u dołu, jest to j | H znoi c?ęil/.euia czasu pracowitej ifospodynl. i Jeszcze jest jeden powód do ?nł< żerra telefon w sypiał- I nym pokoju, jeżeli główny teUf >n jest na dola. ałaścl- I wieże względu na bezpleczrńitwo Waszej rodziny. ^ I I Pomy.śicio nad tein —Kcaztowac Was będzie mniej niż I dwa centy dziennie, I Chicago Telephone Co. 203 Washington Street II yp «8 ly LECZEw 5 DNIACH (BEZ HOŻA I BÓLU) ^ ^ c s r ć każdego męZcryznę otereiar*£0 n» V»rlcooel«, Btryklure, Złtruclo Krwi f t . o a t , Hjdrocele I lane choroby m«ikls. ofert* Otwarta j»it dis wcry-tlilob trch, którzy ctraclll du*« cumy rlenledty ^fcarstwa ! to ber A.dnego scut.c. Drżeniem molem jeet pr/.eknn»(! w.ryet- ^k>rzy lecrenl byli priek lurin iub wliseej doktorów, leci ber dodktoleco sta- jedyny rakOA ml metodą. /.* pomocą któroj wylecrą w»» na atste. m WAS NIE WYLECZĄ— PŁAĆCIE ZA STALE WYLEĆrENIE Bfcw chorobę Żołądka, pite, wątroby I narek- chodby ohronlcrna. Ku. "ffira s r 1CHOROBY r m 1kobiece B i ^óijB Bóle w kr»ytich, HItłe L’pu A1/ m j A * i I lane dolegliwości leci-, i ^ “»etłle< ZATRUCIE KRWI y/JBk 1 », reU!e cborobę m'ri)e Jak pr .ł.o.-e i ro= I, A-l-rr. blv r- ku, hemoroid., oorrmseon Bay ; /śyZfy.KŚ rm rrnr I ! wugf.le Inne -.ego m&Ęjr ' rodraju choroby. ■ ó.n-t.i Lo"b Mówię 1’|> r* 1 - M ^B carŁft I Kobiet I 80 . Clark ul. CH2C£ GO. U- sr S-. ?(I. Olftrs UH A W * U U l W Nlodilelo od » rano 4 po poi. • stać człowieka wynurzyła się z mroku. Borzeja, który w nadcho- dzącym poznał Mieszalskiego, u- 1czuł naraz silny zawrót głowy. Drżąc na calem ciele, oparł się I plecami o słup i stał nieruchomo, I w ręku trzymając browning. Krótkie, urywane a bolesne myśli przemykały się błyskawicami po mózgu, sprawiając zamęt. — Prze cięż Mieszalski obraził iBorzeję tyle razy... Cóż znaczy życie jednego człowieka... — Nagły ból głowy. Borzeja sapał ciężko, doznając (jakichś kurczów mó- zgu. Głęboka bruzda odrazy wy- ryła się na jego czole, a oczy za- szły ongłą gęstą. Ognik jakiś plą- tał się przed jego wzrokiem, ska- kał i tajał, rozpływał się w sinej fali chaotycznych płomyków. Zda wało się Borzei, że po niebie przesunął się jakiś meteor, bły- snął przeszył obłok, siny, wzrok męką drażniący, uderzył w mózg i na ustach Borzei drganiem się objawił. Browning zniknął w kieszeni; czoło Borzei wygładzi- ło się ulgą. — Panie Mieszalski, masz przy sobie broń? Mieszalski spojrzą^ av Prze- chodzie na mówiącego, i nie za- trzymując się, odparł głosem spo- kojnym: . — Nie mam. — Szkoda. — Nic straconego. XIV. Borzeja uczuł ognie na twarzy gorzki uśmiech skrzywił mu u- | sta. — Więc to fakt, że istnieje niewola dusz... Być może, ale wara od królestwa moich rzeczy- i wistych ideałów. To, co w czło- wieku jest święte, co od Boga, j od Wszechinteligencyi rodzącej wypływa, nie może być skalane, — myślał Borzeja i ściskał ręka- mi skronie rozbolałe. — Dla Ge- ny? Nie. Cóż znowu?! To, co Bo- rzeja czyni, poświęca on temu płomykowi, co w nim tli, gdy my | śli żarem wyuzdania, a ciało ■ zwierzęcą zajadłością się trawi. | Temu płomykowi, co samotny, przed samotnym ołtarzem skry- tej, nieskalanej świętości ducha | błyska, wtedy, gdy się nic nie I chce od światowych rozkoszy, na pysze, fałszu i krzywdzie wspar- tych, wtedy, gdy się szuka ciszy i siebie samego. Siebie, co widzi i kocha i z światem walk, pod- stępów i zdrad krwawych żad- nej łączności nie ma. Zaczął iść szybko, jak gdyby chciał uciec od tej nędzy i gwał- tów, co świat w objęciach trzyma ją. Zawracał nagle nie zważając na kierunek, błąkał się w ciem- niach ponurych. I znalazł się znów w tern miej scu, gdzie spotkał Mieszalskiego. Chmury uciekły gdzie, niebo roz- iskrzyło się gwiazdami. Borzeja szedł bruzdą; mokre liście bura- ków uderzały go po nogach, wy- wołując w stopach chłód nieprzy- jemny. Przed oczami Borzei za- rysował się długi, niezbyt wyso- ki parkan z desek, otaczający za- budowania fabryczne, dalej sztachetki. Smuga światła, wy- tryskająca z okna, kładła się na klombach i ścieżkach, wdzierała się w gęstwie splotów drzew- nych, budząc i trwożąc ,ptactwo( uśpione w zaciszu liściastem. . Borzeja stał jakiś czas wpatrzo ny w otwarte okno, gdzie się u- kazywała kilkakrotnie głowa ko- biety. Wtem cień >akiś przerżnął strugę świetlną... — Stefan! — odezwał się cichy głos. Borzeja przeskoczył parkan i stanął przed Geną. — Nareszcie zdecydował się1 I czemu tak późno? . — Właściwie nie powinienbym wcale przyjść, wobec układu... Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję, głowę przytuliła dc piersi. — Znów, Geno? (Ciąg dalszy nastąpi.) ZDROWIE to na]*leksz» wczucie człowiek*. Kto ohoe być zdrowym, m aił utrzymać zwó] organizm n takim porządku, aby zpeł- nlat iwoją pracę tak akuratnle, Jak ze- gar. Jeżeli wasz organizm nie pracuje aależyole, poznacie to zaraz po obja- weoh choroby. Albo żołądek, albo wą- troba, albo nerzt nie zpełnlają twych funkoyl I oiłuwlek 'czuje się ohorym. Aby te oboroby uaunąć zaraz ■ początku aależy używać wypróbowanego Arodka lecznlczegj TONIKU K0B0L0. Lezaratwo to wyleczyło tysiące o- lób z rozmaitych chorób 1 ma ta aobą llezłamauy rekord. Butelka tego le- caratwa koaztuje $1.00, sześć butelek 15.00. Do nabycia w aptekach lub u właścicieli. ma Kotioio Tonie Medicine Go. 578 N. Paulina St. Chlew- III. DLA M Ę Z C Z Y Z N TYLKO WSTĘP WOLNY Oo motna wllalaC w| Galerul Wiadomości Naukowych 344 South State St., Chicago, III. Młaka lurteN SI. Dz!«f Patiliglezii : Dziwy Ostnlt|il 4 Dalwy Organów Trawiących 4 sl^ManbiMiHrnaAoiTgl^ ■okoleniem od;kolebtl do grobn. Zobaciel* b.lwoDlody, Daiwy l PotwSry. ZaaltoOwaU •le nad wynikami eborOb I nlaraądi prtediu- rlonyab WOgarach tjrwa] nUlkotcl w stania sdrowym 1 thoro witym. _________ Loienl uaługlwacze gotowi odpowie dnieć na wezelkle zapytania. Otwarte dntonnla od 8«) reno do pOłnosy WSTĘP WOLNY - WOLNA CA l ERYA Wiadomości Naukowych 144 Siat! Stall St„ Gilem, III. lllikt Hirrltai 81. »— —^11 H ,t% l|TTHUl ~ — =gj . T R IN E R A ! Amerykański Elixir Gorzkiego Wina, dopo- może Wnm na wszelkie !♦ niedyspozycje żołądka i wnętrzności, oczyści j Wasza krew i wzmoouł | Wasze nerwy, Do ra- |1 bycia w każdej aptece. | Jos. Triner, 799 So. A shland A ve. CHICAGO, ILL. ib. _ . Pianlądza .o Wypożyczenia ; Na waaae Babla, Fortepiany, Ko- i ais, Woay, Kwity «e okładów do- i pneebowanit (Wara .Potao) bai i prifprowidiAPli- ( f. zedłnżamy czas spłaty w wypad- i ko ohoroby lub otraty zatrudnienia | Jaiell Ole dORoanem dla w«Jeetsl« \ zr I ob U*., wypełnijcie ten blanku' prao- tlijcie takowy do naeaeRO biura a aRent igloel ale natychmiast! t wer.elkleml , objeśnlenlaml bezpłatnie. i Imtą, ................................................ ..................... Adres..................... ....... —• i Suma zadana $ .............................................. , Zabezpieczona na ......................................... , Kłady elą zgloeló... ......................... 1 Telefon: Central 8069 1. NOflALKKlJPolekl klerk. A. FRENCH | 95 DEARBORN ST J Pokój 46.1 \ ............................................. .... Te efuo Itflag 1’ark Sro Jan Kikulski 753 W. Diversey rog Milwaukee Ave. . ikOMIULK. j 'przedaledomy I loty. naieWuruJe od ognia I wy j najmuje poiulHaitcmila Fr/.ngląrt imabatraltty . wyrubiani lc«»li| iwplery tyoznoealereiiluotol j BiO.: otwarte ca dzlid te I ali;i je Madzlllf ad 1 do 8 j Jedyna Polaka Fabryka CHORĄGWI, ODZNAK I rnziultych przybordw dli Tonrzitti jak równie, fabryka Sztuczoycb Kwiatów Przyjmujemy aamówleole na śwlele kwiaty STEFANIA CHMIELIŃSKA, 687W.I8 ul. Szyfkarty Jfbffcftdo Bremen, Hamburga, ąL ” I I J Kotterdaui, Antw<rpji, v 40 jH BA OKRĘTEM. Zubiwramy bAga*a r. <1omn i odwortmy je dookr«$lu. A. BOENERT& CO. 260 South Clark HOtel Kalaerfcof, b lako Vae Buian olicy. [ b e z Ś L A D U pS 42) (Ciąg dalazy.T . — Ale co ty mówisz 1 , ~ | r.'~\ — Prawdę! — Wszak ciocia Helena jest tu z nai i? — Właśnie tylko co wyjechała do Lwowa, wujek Ogilba ją wezwał. — Acha! — Właśnie. — Dlaczego ja jednak leżę w łóżku, czy byłem chora ? — I bardzo, moja Anulko! — Czy długo? — Dosyć. — Miesiąc? — Tak. mniej więcej. — Kto mnie tu przywiózł, bo widzę jakiś du- ży ogród? -Ja- — Więc to jest zakład leczniczy zapewne? — Nareszcie zgadłaś! — A tam pozostała sama, ta moja zacna cio- tuchna. — Przywiozę ją, gdy wróci, jeśli sobie ży- czysz. — Ależ koniecznie! — Wszelako należy zapytać o to tutejszego doktora. — Ach 1 poproś go o to. — Sama mu powiesz, bo właśnie nadchodzi. Rzeczywiście doktór Rotę zbliżał się od okna do chorej. Skoro stanął przed nią i zwrócił wzrok swój na nią, zaczęła na całem ciele drżeć, jak mała i wątła ptaszyna pod wzrokiem jastrzębia. Ta walka magnetyczna trwała parę minut, a skończyła się zupełnem pokonaniem słabszej isto- ty- — Czy pani nie poznaje mnie? — zapytał doktor nie odwracając wzroku ani na chwilę. — Zdaje mi się, jakby to było we śnie, kiedyś musiałam pana widzieć! — We śnie? a jednak leczę panią już kilka miesięcy. — Co? kilka, a Władzio mi mówił... co to znaczy? — Choroba pani była tego rodzaju, że łatwo za nomnieć można o wszystlkiem. — Zapalenie mózgu zatem? — Tak! zgadłaś pani! Anulka zakryła twarz dłońmi i gorzko płakała. IX. Możemy sobie wyobrazić zadziwienie ajentów, a głównie sędziego śledczego, wywołane wiadomo- ścią o nagłej śmierci Jana Zawirskiego. Cała dotychczasowa praca ajentów, jak i pro- wadzonego śledztwa sądowego upadała z krete- sem'. Materyał. stanowiący istotę czynu przestęp- stwa w sprawie zabójstwa przy ulicy Hożej, do- tychczecego zbrodni, dokonanej na Helenie Ła- pińskiej, tak skrupulatnie i z trudem zbierany stał się bezużyteczny. Ścisłe badanie zmarłego Zawirskiego, dokony- wane przez lekarzy sądowycli doprowadziło do vniosku, iż więzień zmarł wskutek porażenia ser- cowego. Wprawdzie był pewien ajent, który w tej kwe- styi miał coś do powiedzenia, a nawet mógłby wprost zaprzeczyć opinii policyjno - lekarskiej, ale zanadto on dbał o własną egzystencyę, a'by miał za >rzeczać wyrokowi powag lekarskich. W mieszkaniu ajentów przy ulicy Hożej, od- bywała się na ten temat bardzo ożywiona rozpra- wa. Ajent Adam Łaba, wysoce podniecony spoty- kanemu przezeń na każdym kroku przeszkodami, do wiedziawszy się o śmierci Zawirskiego, ciężko za- iemć^gł. — Choroba jego czysto nerwowa, mogła -prowadzić bardzo bolesne skutki, gdyby nic pocz- iwy towarzysz jego Filip Kubik, który środkami -godnej perswazyi i nieporównanej dobroci zwol- na doprowadził do równowagi stan umysłu swego przyjaciela. — A co ci u dyabła do tego, że tam jakiś zbro- niarz ,tak na czasie dla siebie zdarzył przenieść :ę do lq>szego świata. — Dzieciak jesteś, mój Filipku, właśnie zależy i na tern, czy taki nicpoń żyje lub umiera. Głębsze a przyczyny, dla których pragnąłem widzieć go kazanym na karę główną, powiem ci pod sekretem mój drogi, że mi się ta śmierć raptowna \vxale nie •irdoba! — Ja kto? Czy byś przypuszczał, że mu do mierei dopomożono? ależ kto byłby tak zręcznym, ■ jednocześnie rozmiłowanym w jego nikczemnej o bie, aby przykładać rękę do takiego czynu. — Powiem ci pod sekretem, że posądzam o tę sprawkę Taulinę Renda tę twoją protegowaną da- ę serca. Schowajżesz to swoje podejrzenie w najgłęb- kieszeń, albowiem jedno słówko w tej kwestyi m niekorzyść Pauliny, sprawiło by nieobliczone ‘la ciebie przykrości gdzież zasada, gdzie rozum, br coś podobnego można w swej głowie a głównie •• sercu pomieścić? Adam Łaba wielce szanował kolegę, iżby miał czemkolwiek sprzeciwiać się jego słusznym prze- konaniom, to też zamilkł i zwrócił na inny ważny wypadek. . - . i i ą , . •ff . iłf^fwbi U \VOW/łiV\\Vć/AY- //“«AVW/A».v k: . -■ :f dl jfl ; ' fl t ' ' M 1 A m pacyentkę do normalnego I - ' ; Jfl ' w zastępstwie sędzżego 9 •: ■ ■ ' fl scowcgo agenta: z cieką■ . ■ ' i ; ■ 9 ' - . . / ... : ■ !; : ; ::i! : ( ; : -\ ! K \ i /.i u :■ ' ■ . ' ■ ! .. ■ :. di mi. IHHHHBnB 1 - /ii.\ :nu ■ ^W m SBBSBEm ■ ' . ; '•! . ' : 'i. :■ !!!' v. \ : 9 cy Hożej. I sędzia ciebie wysiał? | Nie mógł inaczej zrobić, gdyż. to ja u 1 a ś c ^ ^ ^ 9 wie >prawę wyprowadziłem na czystą wodę. ' ,. — Jakież to było rozwiązanie? — Bardzo ciekawe dowodzące, iż nauka o ma- ^9 gnetczmic tak modnym w dzisiejszych czasach, nic jest szarlataneryą... Wyoliraź sobie istotę żyjącą. młodą, piękną, peiną życia, która pod wrażeniem si- ły wzroku, znakomitego psychiatry odzyskuje utrą- eona pamięć i jest zdolną opowiedzieć ze szczegó- łami, bardzo dramatyczną scenę morderstwa jej u- 9 kochanej ciotki. H — A szczegóły? 9 — Mogę je tylko streścić, gdyż sędzia oczeku- 9 je nas za pół godzinę w przyszłości dowiesz się o H nich odemnie. v — Koniec końców zeznała jako naoczny świa ' dek, ż e . . . I — Sprawcą rzeczywistego mordu był Rr>ch 'Wydma, famulus Zawirskiego, inaczej zwany sza- I kalem... A on sam, Zawirski, asystował w chwili' I zbrodni, aby być pewnym jej spełnienia. 1 Ciąg dalszy nastąpi. Listy polskie na poczcie. 3100 Krupowic: Michał ;*;*eG Poligata Jan 3101 Krupa Michał ąą07 Polański Wlktorya 3102 Kryger Teofil 3309 Potzelski Jakób 3103 Kraków Stanisław 331,0 Pazanowska Antonina 3104 Krzyslca Józef 3317 Putanki Stanisław 3100 Kucieba Jan 3318 Pyzynski Józef . 3109Kurzawa Konstanty 3319 Pytel Marya 3111 Kuwala Józef 3320 Pyzanska M. , 3112 Kuzylo Mary 3321 Pralin.ski Ignac 31H Latuszewskl Franc 332J Rajewskl Edward 3121 Lewicki Józer 3224 Pabicki Peter 3125 Leli to Henryk 2 3330 Ravansel Jan ' 3132 Lewandowsl Kazimierz3333 Reks Stauialaw i 3133Lewandowski Jan 3337 Kemyas Zuzanna 3134 Lewandowski Walenty 333S Rcmsig Marla 3149 Luksa Stanisław 3339 Relman Marla 3130 Łukasik Sebastyan 3t!42 Rinier Marya 3137 .Macuda Piotr 3343 Rlchset Eru 3159 'Magiera Stanisław 3330 Rosen J 2 3160 Makowska Julianna 3351 Roczunos Joscaih ) 3161Maolnowsky Tadeusz 3354 Rojko Anna , 2163 Malinowski Aleks 3336 Rutkowski Wojciech j 3164 Malanowski Stan. 3:fc*>6 Rudis Elizabeth 1 3165 Malec Wincenty 3337 Rukowski Jonas / . 3166 Malec Mary 3358 Rutka Wasyl i 3167Malinowski Adam 3363 RyWak Marya ) - 2171'Marciniak Jan 3364 Rymgut Franciszek / , 3172Marcinkowski Stan. 2 3365 Ryblak Marya / 3174 Markiewicz Branssia 3367 Saibucki Jakób / 3180 Małek Michał 3378 Sajda Marla / j 3183 Mateajk Anna 3370 Sack William - 3200 Miszewski Ignatz 3374 Sawicki Antoni I 2215 Modelska Weronika 3102 Sezel Adolf r 2216 Moncznlk Józef 3403 Sepurk E. , ! 2217 Mraztrpa Franciszek 3401 Sedlacek Albert L21S Mroczek John 3407 Biliński Stefan . 3 2 t:i 9 Mu sio lek W. 340S Simonie Józef 1 3223 Myszkowska Franz 2415 Simon Anna - 2 725 'Nalepa Marcin 3417 Simon Paweł 2039 Niemiec Józef 3419 Skrzat Wanda , 2254 Ociek Katarzyna 3420 Skupień Gro-gory 2 256 -Ogórek Michał 3438 Słowiński Micha! 3257 Olizewski Alfons 3423 Slazyk Zofia 1 ! 2.58 Opyd Marcin 3425 Slaranka Anna | 2060 Orłowicz Teresa 342S Sobas Paul * *2:63 Pawlak Kazmir 3429 Sckołowskł Władysław ’ J 2265 Pazak Wcjclech 3431 Sobolewski Józef 1 3267 Panek Wincenty 3432 Śpiewek Wilhelmina . . I 226S Papciak Kate 3433 Spychała Waw. ' I 3273 Pawlak Karol 2 3438 'Szczesr.y J.han i ' 3274 Pastowski Jan 3439 Stanek Frank : 2275 Pa u lik Anna 3440 Stadcn Martin 3276 Pawlak Józef 3441 Staklewlcz Dorota j : j2S 2 Peciak Wcjclech 3443 Stankus Jonas 3286 Peterko Józef 3*14 Stanek M. 1 2195 PUcinskl Peter 3445 Sia kiewlez .Mlelial ^ 2 2956 'Plaszewski Józef )34-47 SU;i.i Pani 2100 Pokrzywa Marya 2151 Sfukier Jak '* •, 53f 2 Poznawlak W. .3449 Stefka Johan 3303 Palek Wlktorya 3453 Strojni Marcin ' OU A L

Upload: others

Post on 27-Mar-2021

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: I NIEWOLNICY CltU ~ b e z Ś L A D U pS · 2017. 12. 14. · kał i tajał, rozpływał się w sinej fali chaotycznych płomyków. Zda wało się Borzei, że po niebie przesunął

"■ ■ .■ '■ i JJ-1—1UU1J1 Ul J B B 1 I Ł < • ^

“ I NIEW OLNICY C l t U ~• •' 'C *S V ■■ ' * 3 • v.v '

. . - ______________________ __________ ■ ■

(Ciąg dalszy.Y— To ten psubrat na mnie po-

i je ... — mnfknął Borzeja i ści- ]ął rękę Biegasikowi.— Teraz mi pan wierzy? iechże pan nie traci czasu i wy- iznie się przez okno od alkie- fa, bo przysiągłbym, że on tu la gdzieś w pogotowiu policyę,może i wojsko.Tymczasem zaczął zmrok za-

kdać. Borzeja wydostał się [skazaną przez Biegasika drogą |> ogródka za domem, a stam- IfLna zatyłki i dostał się na u-

Skierniewicką, gdzie stał las jakiś, ażeby się nie spotkać I przechodzącym patrolem. Za- linawiając się nad ogólną sytu- lyą. myślał: A może to, jak lierdzą endeki. robota rzeczy- Iscic prze wczesna ? — Skrzywił R. i strzepnął niecierpliwie pal- Rni. — Ależ mnie nic o to cho-■ ł<»! Miałem gdzieś iść ... Ach. ftwda! miałem iść do Geny. Bez. właściwie, po co? Toby by- B istatnie niedorzecznością, iść Baz do Geny.K aczął rozważać dziwne po­lecen ie tej dziewczyny, rozu- ■ jąc: — Ona się nie bawi w ■ eksye, nie szuka plam. Ona ■ rzv.■ •'biło się coraz ciemniej; gę- I mrok rozścielał się na mało

Budowanych uliczkach, które-■ przemykał się Borzeja, wsłu- y y się w szum, płynący od

H r«lk na*.

p . STEIN G AR DFabrykant Importowanych

H jsk ich . Tureckich tytoni i papierosówrndi ijrltibakl do waola I r jr»»r bawań

^■cli. Import. priwitilwa roi)Juk a brrbata.Ceny prayst^cne.

■ w II WHllkee ATP. nap-ric. H.ddon *i«. Chicago

■ tanTiro .

B r . J. Y . S ch a ch terlPOLSKI LEKARZ I CHIRURG

m u s W. N o rth A v en noróg Diokson | >

l » : \ v nn»o»i: do 10 r»n(i, Phlpkun 1■ o d ld o jp . o.todSdoSw. Ull bagU. (

J r t l D N A N I E W I A S T O !■ li nu:ż.owi nlo smuWuje Jedzenie! KUP ■ i t aainm-lerplsz n.i ból głowy!■ u<:zi>;-->* sie wycieczoing i I ł T A N ■ i wĄirobanio funk. dobrce-1* * ■*

■ u UU-.4 zutwardzeule GORZKI TORU■ ziii. iydolłr gij raotaat aśmlertjl1 a»e

lot* pastylek, jednu przy kaziłem jedze- :rz"l>uj' iny ngi-mów kobiet imęiczyzn

^Hpr/--<b*'V!łć u-.>•/*' kredyiowe kupony. Mu- In' ■ -.! $3.00 lio ttl.00 dolarów dziennie.

H l l i j . ,. murki; poczt nvn na odpowiedź.■ , i , j v ART tli COHPARY. CHICAGO__________

miasta. Często przesuwał-po czo le dłoń, jakby dla rozproszenia myśli gnębiących, one zaś, na- przekor jego usiłowaniom, cli- snęły się do mózgu coraz gwał­towniej, stwarzając mętny chaos. I to więc znaczy, że jednak powi- | nienern pójść do Geny. Rozumiesię, że pójdę do niej. A le........nie teraz. Może to nastąpić jutro, lub kiedyindziej. Przecież to ja­sne; nie mogę i nie chcę być z nią sam na sam. Jakiej bezczelności trzebaby na to, ażeby ze świado­mością tego, co sie ma stać. być i Ceny! Zatem pójdę do niej wte

dy dopiero, gdy już będzie po wszystkiemu, gdy będę wolny.

Znajdował się właśnie przy domku, gdzie mieszkał Melchior. Chcąc się z nim widzieć, zajrzał w podwórze, ale że w oknach było ciemno, przeszedł w poprzek i dostał się na Nowo - Wolską. Chmury zakryły całe niebo, stąd ciemność zupełna. Z okien jedne­go domku buchnęło naraz jaskra­we światło. Smuga promienia pa­dła lejowato na puste place, po przeciwnej stronie i zniknęła ra­ptownie. Ozwał się gwar; drzwi otwierały się raz w raz, młodzież obojga płci wysypywała się j przed dom i gromadkami, bądź pojedynczo rozpierzchła się n a 1 wszystkie strony.

— Zebranie jakieś — mruknął Borzeja i poszedł dalej. Przed so­bą i z lewej strony miał ogrody warzywne, po prawej czarna gąszcz i kominy fabryczne. Gdy Borzeja minął ostatni domek u­licy. głosy życia ucichły, nad grzędami ogrodowizny unosiły j się opar; cichy szelest liściastych warzyw pełzał dołem, głębokie- mi bruzdami i szeptał o tajemni­cach jakichś, o smutkach, *co się to dniem i nocą kryły. A smutek j ten udzielał się samotnemu czło­wiekowi.

Borzeja stąnął, oparł się łok­ciami o żerdź ogrodzenia przy­drożnego i utopił oczy w ciemnej grupie drzew, z poza których wy chylała się fabryka i dom Byl- skiego. Smuga światła z okna pa­dała na rozłożysty kasztan.

— To jej okno, zatem musi być w domu — myślał Borzeja i nagle odwrócił głowę.

Czyjeś kroki zbliżały się, du­dniły coraz wyraźniej. Czarna po

f Prosta^Sum s^AryUnetykl^^^^| Za $6 rocłnle lub 1 64 r. dziennie,m otecie kazić przędła

?.\ć Wssz telefon. Zaoezczęd-enle izasurzłow lekaktóry iI używa telefon I któremu musicie n jmoiej zapłacić $50 \ I

miesięcznie wróci Wam koazta telefonicznych drutów. IOp'iici się Wam znwaze mieć telefon w Waszym Interesie— 1u rty « domu ui • jest on te#, ile-.bedny? Kie jestzbytkiem n leć jeden telefon u góry. a drugi u dołu, jest to j |

H znoi c?ęil/.euia czasu pracowitej ifospodynl. i Jeszcze jest jeden powód do ?nł< żerra telefon w sypiał- I nym pokoju, jeżeli główny teUf >n jest na dola. ałaścl- I w ieże względu na bezpleczrńitwo Waszej rodziny. ^ I I Pomy.śicio nad tein —Kcaztowac Was będzie mniej niż I dwa centy dziennie, I

Chicago Telephone Co. 203 Washington Street I I

y p «8

ly LECZE w 5 DNIACH(BEZ HOŻA I BÓLU)

^ ^ c s r ć każdego męZcryznę otereiar*£0 n» V»rlcooel«, Btryklure, Złtruclo Krwi f t . o a t , Hjdrocele I lane choroby m«ikls.

ofert* Otwarta j»it dis wcry-tlilob trch, którzy ctraclll du*« cumy rlenledty ^fcarstwa ! to ber A.dnego scut.c. Drżeniem molem jeet pr/.eknn»(! w.ryet-

^k>rzy lecrenl byli priek lurin iub wliseej doktorów, leci ber dodktoleco sta- jedyny rakOA ml metodą. /.* pomocą któroj wylecrą w»» na atste.

m WAS NIE WYLECZĄ— PŁAĆCIE ZA STALE WYLEĆrENIEBfcw chorobę Żołądka, pite, wątroby I narek- chodby ohronlcrna.

K u . " f f i r a s r 1 CHOROBYr m 1 kobiece

B i ^ó ijB Bóle w kr»ytich, HItłe L’puA 1 / m j A ■ *i I lane dolegliwości leci-,■ i ^ “» etłle<

ZATRUCIE KRWIy/JBk 1 », reU!e cborobę m'ri)e Jakpr .ł.o.-e i ro = I, A-l-rr. blv r-

ku, hemoroid., oorrmseon Bay ; /śyZfy.KŚ rmrrnr I ! wugf.le Inne -.ego

m & Ę jr ' rodraju choroby.■ ó . n - t . i Lo"b Mó w ię 1’|> r* 1 -M^BcarŁft I Kobiet

I 80 . C l a r k u l . C H 2 C £ G O .U- sr S-. ?(I. Olftrs U H A W * U U l■ W N lodilelo od » ran o 4 po poi.

• stać człowieka wynurzyła się z mroku. Borzeja, który w nadcho­dzącym poznał Mieszalskiego, u-

1 czuł naraz silny zawrót głowy. Drżąc na calem ciele, oparł się

I plecami o słup i stał nieruchomo,I w ręku trzymając browning.

Krótkie, urywane a bolesne myśli przemykały się błyskawicami po mózgu, sprawiając zamęt. — Prze cięż Mieszalski obraził iBorzeję tyle ra zy ... Cóż znaczy życie jednego człowieka... — Nagły ból głowy. Borzeja sapał ciężko, doznając (jakichś kurczów mó­zgu. Głęboka bruzda odrazy wy­ryła się na jego czole, a oczy za­szły ongłą gęstą. Ognik jakiś plą­tał się przed jego wzrokiem, ska­kał i tajał, rozpływał się w sinej fali chaotycznych płomyków. Zda wało się Borzei, że po niebie przesunął się jakiś meteor, bły­snął przeszył obłok, siny, wzrok męką drażniący, uderzył w mózg i na ustach Borzei drganiem się objawił. Browning zniknął w kieszeni; czoło Borzei wygładzi­ło się ulgą.

— Panie Mieszalski, masz przy sobie broń?

Mieszalski spojrzą av Prze­chodzie na mówiącego, i nie za­trzymując się, odparł głosem spo­kojnym: .

— Nie mam.— Szkoda.

— Nic straconego.

XIV.

Borzeja uczuł ognie na twarzy gorzki uśmiech skrzywił mu u-

| sta. — Więc to fakt, że istnieje niewola d usz... Być może, ale wara od królestwa moich rzeczy-

i wistych ideałów. To, co w czło­wieku jest święte, co od Boga,

j od Wszechinteligencyi rodzącej wypływa, nie może być skalane, — myślał Borzeja i ściskał ręka­mi skronie rozbolałe. — Dla Ge­ny? Nie. Cóż znowu?! To, co Bo­rzeja czyni, poświęca on temu płomykowi, co w nim tli, gdy my

| śli żarem wyuzdania, a ciało ■ zwierzęcą zajadłością się trawi.| Temu płomykowi, co samotny,

przed samotnym ołtarzem skry­tej, nieskalanej świętości ducha

| błyska, wtedy, gdy się nic nie I chce od światowych rozkoszy, na

pysze, fałszu i krzywdzie wspar­tych, wtedy, gdy się szuka ciszy i siebie samego. Siebie, co widzi i kocha i z światem walk, pod­stępów i zdrad krwawych żad­nej łączności nie ma.

Zaczął iść szybko, jak gdyby chciał uciec od tej nędzy i gwał­tów, co świat w objęciach trzyma ją. Zawracał nagle nie zważając na kierunek, błąkał się w ciem­niach ponurych.

I znalazł się znów w tern miej scu, gdzie spotkał Mieszalskiego. Chmury uciekły gdzie, niebo roz­iskrzyło się gwiazdami. Borzeja szedł bruzdą; mokre liście bura­ków uderzały go po nogach, wy­wołując w stopach chłód nieprzy­jemny. Przed oczami Borzei za­rysował się długi, niezbyt wyso­ki parkan z desek, otaczający za­budowania fabryczne, dalej — sztachetki. Smuga światła, wy­tryskająca z okna, kładła się na klombach i ścieżkach, wdzierała się w gęstwie splotów drzew­nych, budząc i trwożąc ,ptactwo( uśpione w zaciszu liściastem.

. Borzeja stał jakiś czas wpatrzo ny w otwarte okno, gdzie się u­kazywała kilkakrotnie głowa ko­biety. Wtem cień >akiś przerżnął strugę świetlną...

— Stefan! — odezwał się cichy głos.

Borzeja przeskoczył parkan i stanął przed Geną.

— Nareszcie zdecydował się1 I czemu tak późno?

. — Właściwie nie powinienbymwcale przyjść, wobec układu...

Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję, głowę przytuliła dc piersi.

— Znów, Geno?(Ciąg dalszy nastąpi.)

ZDROWIEto na]*leksz» w czu c ie człowiek*. Kto ohoe być zdrowym, m aił utrzymać zwó] organizm n takim porządku, aby zpeł- nlat iwoją pracę tak akuratnle, Jak ze­gar. Jeżeli wasz organizm nie pracuje aależyole, poznacie to zaraz po obja- weoh choroby. Albo żołądek, albo wą­troba, albo nerzt nie zpełnlają twych funkoyl I oiłuwlek 'czuje się ohorym. Aby te oboroby uaunąć zaraz ■ początku aależy używać wypróbowanego Arodka lecznlczegj

TONIKU K0B0L0.Lezaratwo to wyleczyło tysiące o-

lób z rozmaitych chorób 1 ma ta aobą llezłamauy rekord. Butelka tego le- caratwa koaztuje $1.00, sześć butelek 15.00. Do nabycia w aptekach lub u właścicieli.

ma Kotioio Tonie Medicine Go.578 N. Paulina St. Chlew- III.

DLA M ĘZCZYZN TYLKO W S T Ę P W OLN Y

Oo m otna wllalaC w|

Galerul Wiadomości Naukowych344 South State St., Chicago, III.

Młaka l u r t e N SI.

Dz!«f Patiliglezii : Dziwy Ostnlt|il4 Dalwy Organów Trawiących 4

sl^ManbiMiHrnaAoiTgl^■okoleniem od;kolebtl do grobn. Zobaciel* b.lwoDlody, Daiwy l PotwSry. ZaaltoOwaU •le nad wynikami eborOb I nlaraądi p rted iu - rlonyab W Ogarach tjrwa] nU lkotcl w stania sdrowym 1 thoro witym. _________

Loienl uaługlwacze gotowi odpowie dnieć na wezelkle zapytania.

Otwarte dntonnla od 8«) reno do pOłnosy ■ ■ WSTĘP WOLNY ■ -

WOLNA CAl ERYAW i a d o m o ś c i N a u k o w y c h144 Siat! Stall St„ G ilem , III.

l l l i k t H irr l ta i 81.

»— —11 H,t%l|TTH Ul ~ — =gj

. T R IN E R A !Amerykański E l i x i r

Gorzkiego Wina, dopo­może Wnm na wszelkie !♦

niedyspozycje żołądka

i wnętrzności, oczyści jWasza krew i wzmoouł |

Wasze nerwy, Do ra-

|1 bycia w każdej aptece. |

Jos. Triner,799 So. Ashland A ve.

C H I C A G O , I L L .

ib. _ .

Pianlądza .o Wypożyczenia ;Na waaae Babla, Fortepiany, Ko­

i ais, Woay, Kwity «e okładów do­i pneebowanit (Wara .Potao) baii prifprowidiAPli- (• f . zedłnżamy czas spłaty w wypad- i

ko ohoroby lub otraty zatrudnienia |Jaiell Ole dORoanem dla w«Jeetsl« \

zrIobU*., wypełnijcie ten blanku' prao- tlijcie takowy do naeaeRO biura a a Rent igloel ale natychmiast! t wer.elkleml , objeśnlenlaml bezpłatnie. iIm tą,................................................ .....................Adres..................... ....... — • i

Suma zadana $ .............................................. ,Zabezpieczona na......................................... ,Kłady elą zgloeló............................ 1

Telefon: Central 8069 1. NOflALKKlJPolekl klerk.

A. FR E N CH |9 5 D E A R B O R N S T J

Pokój 46.1 \

............................................. ....Te efuo Itflag 1’ark SroJan K ikulski

753 W. Diversey rog Milwaukee Ave. .ikOMIULK. j

'przedaledomy I loty. naieWuruJe od ognia I wy jnajmuje poiulHaitcmila Fr/.ngląrt imabatraltty .wyrubiani lc«»li| iwplery tyoznoealereiiluotol jBiO.: otwarte ca dzlid te I ali;i je Madzlllf ad 1 do 8 j

Jedyna Polaka FabrykaC H O R Ą G W I, O D Z N A K

I rnziultych przybordw dli Tonrzittijak równie, fabryka

S z tu c z o y c b K w ia tó w Przyjmujemy aamówleole na śwlele kwiaty

STEFANIA CHMIELIŃSKA, 687W.I8 ul.

SzyfkartyJ f b f f c f t d o Bremen, Hamburga, ąL ” I I J Kotterdaui, Antw<rpji,

v 40 j H BA OKRĘTEM.Zubiwramy bAga*a r. <1omn i odwortmy je dookr«$lu.

A . B O E N E R T & CO.2 6 0 S o u t h C la r k

HOtel Kalaerfcof, b lako Vae Buian olicy.

[ b e z Ś L A D U p S42) (Ciąg dalazy.T .

— Ale co ty mówisz 1 , ~ | r.'~\— Prawdę!— Wszak ciocia Helena jest tu z nai i?— Właśnie tylko co wyjechała do Lwowa,

wujek Ogilba ją wezwał.— Acha!— Właśnie.— Dlaczego ja jednak leżę w łóżku, czy byłem

chora ?— I bardzo, moja Anulko!— Czy długo?— Dosyć.— Miesiąc?— Tak. mniej więcej.— Kto mnie tu przywiózł, bo widzę jakiś du­

ży ogród?- J a -— Więc to jest zakład leczniczy zapewne?

— Nareszcie zgadłaś!— A tam pozostała sama, ta moja zacna cio-

tuchna.— Przywiozę ją, gdy wróci, jeśli sobie ży­

czysz.— Ależ koniecznie!— Wszelako należy zapytać o to tutejszego

doktora.— Ach 1 poproś go o to.— Sama mu powiesz, bo właśnie nadchodzi. Rzeczywiście doktór Rotę zbliżał się od okna

do chorej.Skoro stanął przed nią i zwrócił wzrok swój na

nią, zaczęła na całem ciele drżeć, jak mała i wątła ptaszyna pod wzrokiem jastrzębia.

Ta walka magnetyczna trwała parę minut, a skończyła się zupełnem pokonaniem słabszej isto­ty­

— Czy pani nie poznaje mnie? — zapytał doktor nie odwracając wzroku ani na chwilę.

— Zdaje mi się, jakby to było we śnie, kiedyś musiałam pana widzieć!

— We śnie? a jednak leczę panią już kilka miesięcy.

— Co? kilka, a Władzio mi m ówił... co to znaczy?

— Choroba pani była tego rodzaju, że łatwo za nomnieć można o wszystlkiem.

— Zapalenie mózgu zatem?— Tak! zgadłaś pani!Anulka zakryła twarz dłońmi i gorzko płakała.

IX.Możemy sobie wyobrazić zadziwienie ajentów,

a głównie sędziego śledczego, wywołane wiadomo­ścią o nagłej śmierci Jana Zawirskiego.

Cała dotychczasowa praca ajentów, jak i pro­wadzonego śledztwa sądowego upadała z krete­sem'.

Materyał. stanowiący istotę czynu przestęp­stwa w sprawie zabójstwa przy ulicy Hożej, do- tychczecego zbrodni, dokonanej na Helenie Ła­pińskiej, tak skrupulatnie i z trudem zbierany stał się bezużyteczny.

Ścisłe badanie zmarłego Zawirskiego, dokony­wane przez lekarzy sądowycli doprowadziło do vniosku, iż więzień zmarł wskutek porażenia ser­

cowego.Wprawdzie był pewien ajent, który w tej kwe-

styi miał coś do powiedzenia, a nawet mógłby wprost zaprzeczyć opinii policyjno - lekarskiej, ale zanadto on dbał o własną egzystencyę, a'by miał za >rzeczać wyrokowi powag lekarskich.

W mieszkaniu ajentów przy ulicy Hożej, od­bywała się na ten temat bardzo ożywiona rozpra­wa.

Ajent Adam Łaba, wysoce podniecony spoty­kanemu przezeń na każdym kroku przeszkodami, do wiedziawszy się o śmierci Zawirskiego, ciężko za-

iemć gł. — Choroba jego czysto nerwowa, mogła -prowadzić bardzo bolesne skutki, gdyby nic pocz- iwy towarzysz jego Filip Kubik, który środkami -godnej perswazyi i nieporównanej dobroci zwol­na doprowadził do równowagi stan umysłu swego

przyjaciela.— A co ci u dyabła do tego, że tam jakiś zbro-

niarz ,tak na czasie dla siebie zdarzył przenieść :ę do lq>szego świata.

— Dzieciak jesteś, mój Filipku, właśnie zależy i na tern, czy taki nicpoń żyje lub umiera. Głębsze

a przyczyny, dla których pragnąłem widzieć go kazanym na karę główną, powiem ci pod sekretem

mój drogi, że mi się ta śmierć raptowna \vxale nie •irdoba!

— Ja kto? Czy byś przypuszczał, że mu do mierei dopomożono? ależ kto byłby tak zręcznym,

■ jednocześnie rozmiłowanym w jego nikczemnej obie, aby przykładać rękę do takiego czynu.

— Powiem ci pod sekretem, że posądzam o tę sprawkę Taulinę Renda tę twoją protegowaną da-

ę serca.Schowajżesz to swoje podejrzenie w najgłęb- kieszeń, albowiem jedno słówko w tej kwestyi

m niekorzyść Pauliny, sprawiło by nieobliczone ‘la ciebie przykrości gdzież zasada, gdzie rozum, br coś podobnego można w swej głowie a głównie •• sercu pomieścić?

Adam Łaba wielce szanował kolegę, iżby miał czemkolwiek sprzeciwiać się jego słusznym prze­

konaniom, to też zamilkł i zwrócił na inny ważny wypadek.

‘ . -. • i i ą , . • ff . iłf fwbi U • •

\ V O W / łiV \ \ V ć / A Y - //“«A V W /A ».v

— k : . -■ : f d l

■ jf l■

; ' f l t' ' M1 A

mpacyentkę do normalnego I

- ' ; Jfl

' ■

■w zastępstwie sędzżego 9

•: ■ ■ ' ■ f lscowcgo agenta: z cieką■

. ■ ' i ; ■ ■• 9

' - . . / ... : ■ !;: ; ::i!

: ( ; : - \! ■ K \ i /. iu :■

' ■ . ' ■ ■ ! .. ■ :.di mi. I H H H H B n B

1 - /ii.\ :nu ■ ^W m S B B S B E m■ ■ ' . ■ ■

;■ '•! . ' : 'i. :■ !!!' v. \ : 9cy Hożej.

— I sędzia ciebie wysiał? |— Nie mógł inaczej zrobić, gdyż. to ja u1aśc^ ^ ^ 9

wie >prawę lę wyprowadziłem na czystą wodę. ' ,.— Jakież to było rozwiązanie?— Bardzo ciekawe dowodzące, iż nauka o ma- ^ 9

gnetczmic tak modnym w dzisiejszych czasach, nicjest szarlataneryą... Wyoliraź sobie istotę żyjącą. młodą, piękną, peiną życia, która pod wrażeniem si­ły wzroku, znakomitego psychiatry odzyskuje u trą - eona pamięć i jest zdolną opowiedzieć ze szczegó­łami, bardzo dramatyczną scenę morderstwa jej u- 9 kochanej ciotki. H

— A szczegóły? 9— Mogę je tylko streścić, gdyż sędzia oczeku- 9

je nas za pół godzinę w przyszłości dowiesz się o H nich odemnie. v ■

— Koniec końców zeznała jako naoczny świa ' ■dek, że . . . I

— Sprawcą rzeczywistego mordu był Rr>ch ■'Wydma, famulus Zawirskiego, inaczej zwany sza- Ikalem ... A on sam, Zawirski, asystował w chwili' I zbrodni, aby być pewnym jej spełnienia. 1

Ciąg dalszy nastąpi.

Listy polskie na poczcie.3100 Krupowic: Michał ;*;*eG Poligata Jan3101 Krupa Michał ąą07 Polański Wlktorya3102 Kryger Teofil 3309 Potzelski Jakób3103 Kraków Stanisław 331,0 Pazanowska Antonina3104 Krzyslca Józef 3317 Putanki Stanisław3100 Kucieba Jan 3318 Pyzynski Józef

. 3109 Kurzawa Konstanty 3319 Pytel Marya3111 Kuwala Józef 3320 Pyzanska M.

, 3112 Kuzylo Mary 3321 Pralin.ski Ignac31H Latuszewskl Franc 332J Rajewskl Edward3121 Lewicki Józer 3224 Pabicki Peter3125 Leli to Henryk 2 3330 Ravansel Jan

' 3132 Lewandowsl Kazimierz 3333 Reks Stauialawi 3133 Lewandowski Jan 3337 Kemyas Zuzanna

3134 Lewandowski Walenty 333S Rcmsig Marla3149 Luksa Stanisław 3339 Relman Marla

’ 3130 Łukasik Sebastyan 3t!42 Rinier Marya’ 3137 .Macuda Piotr 3343 Rlchset Eru

3159 'Magiera Stanisław 3330 Rosen J 2• 3160 Makowska Julianna 3351 Roczunos Joscaih) 3161 Maolnowsky Tadeusz 3354 Rojko Anna, 2163 Malinowski Aleks 3336 Rutkowski Wojciech j

3164 Malanowski Stan. 3:fc*>6 Rudis Elizabeth1 3165 Malec Wincenty 3337 Rukowski Jonas / .■ 3166 Malec Mary 3358 Rutka Wasyli 3167 Malinowski Adam 3363 RyWak Marya )- 2171'Marciniak Jan 3364 Rymgut Franciszek /, 3172 Marcinkowski Stan. 2 3365 Ryblak Marya /

3174 Markiewicz Branssia 3367 Saibucki Jakób /3180 Małek Michał 3378 Sajda Marla /

j 3183 Mateajk Anna 3370 Sack William- 3200 Miszewski Ignatz 3374 Sawicki Antoni

I 2215 Modelska Weronika 3102 Sezel Adolfr 2216 Moncznlk Józef 3403 Sepurk E., ! 2217 Mraztrpa Franciszek 3401 Sedlacek Albert

L21S Mroczek John 3407 Biliński Stefan .3 2t : i9 Mu sio lek W. 340S Simonie Józef1 3223 Myszkowska Franz 2415 Simon Anna- 2 725 'Nalepa Marcin 3417 Simon Paweł

2039 Niemiec Józef 3419 Skrzat Wanda, 2254 Ociek Katarzyna 3420 Skupień Gro-gory

2 256 -Ogórek Michał 3438 Słowiński Micha!’ 3257 Olizewski Alfons 3423 Slazyk Zofia1 ! 2.58 Opyd Marcin 3425 Slaranka Anna

| 2060 Orłowicz Teresa 342S Sobas Paul* * 2:63 Pawlak Kazmir 3429 Sckołowskł Władysław’ J 2265 Pazak Wcjclech 3431 Sobolewski Józef

1 3267 Panek Wincenty 3432 Śpiewek Wilhelmina . .I 226S Papciak Kate 3433 Spychała Waw.

' I 3273 Pawlak Karol 2 3438 'Szczesr.y J .h ani ' 3274 Pastowski Jan 3439 Stanek Frank: 2275 Pa u lik Anna 3440 Stadcn Martin

3276 Pawlak Józef 3441 Staklewlcz Dorotaj :j2S2 Peciak Wcjclech 3443 Stankus Jonas

3286 Peterko Józef 3*14 Stanek M.1 2195 PUcinskl Peter 3445 S ia kiewlez .Mlelial

2 2956 'Plaszewski Józef )34-47 SU;i.i Pani■ 2100 Pokrzywa Marya 2151 Sfukier Jak ' * • ,

53f 2 Poznawlak W. „ .3449 Stefka Johan3303 Palek W lktorya 3453 Strojni Marcin

' OU A L