m 16. warszawa, d. 15 kwietnia 1888 r. tom...
TRANSCRIPT
.M 16. Warszawa, d. 15 Kwietnia 1888 r. Tom VII.
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA "WSZECHŚWIATA."
W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie " 2
Z przesyłki! pocztowi!: rocznie " 10 półrocznie " 6
Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich ksi!)garniach w kraju i zagranicą, .
· Komitet Redakcyjny s tanowią : P. P. Dr. T. Chałubiński J . .Aleksnndrowicz b. dziek. U niw., K. Jurkiewicz b.dziek: U niw., mag.K. Deike, mag.S. Kramsz tyk, Wł. Kwietniew-
s ki, W. Leppert, J. Na.tanson i mag . .A. Ś!6s arski. ,~'V~ze~hświ~t" prz.yjmuje ogłoszenia, których treść ma JakikolWiek ZWlą,~ek z nauką, na następują,cych warunkach: Za l Wiersz zwykłego druku w szpalcie albo jego miejsce pobiera się za pierwszy raz kop. 71f2
za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5. '
.Adres E.eda.kcyi: Xra.kOV7Skie-J?rzed:rnieście7 Nr 66.
O LICZENIU PYŁKOW u n o szących się w powietrzu.
Sprawa "kurzu", t, j. sprawa obecności pyłków w powietrzu, nabrała przed laty 20- 30 rozgłosu i wagi z powodu badań nad samorodztwem, nad rozwojem życia mikroskopowego, właści wie zaś nad fizyjologicznemi i bijologicznemi właściwościami
tych zanieczyszczeń powietrza, które nam odsłania promień światła pod postacią falujących, a ledwie widocznych punkcików i ździebełek w najzwyczajniejszem, wrzekomo "czystem" powietrzu '). Rospraszanie światła w atmosferze, stanowiące jednę z charakterystycznych właściwości powietrza pod względem optycznym, jest jedyną bespośt·ednią. dla nas wskazówką. istnienia pyłków w otaczająceru nas morzu powietrznem. Pośrednio wnosimy o obecności pył-
') Por. W•zechświat z roku 1884, t. III, str. 417 i nast. "Ogólne pOj!)cie o pyłkach znajdują,cych sil) w powietrzu i o ich znaczeniu".
ków zarówno z osiadającego wciąż na przedmiotach kurzu i z mnóstwa faktów życiowych, bijologicznych, na które w ostatnich czasach przy rozwoju nauki o istotach najdrobniejszych ( mikt-oorganizmach) szczególną zwrócono uwagę. Pyłki powietrza dla hygijeny i fizyjologii staly się tyle ważnemi, że w ostatnim lat dziesiątku silono się na metody, któt·eby pozwoliły z większą, lub mniejszą ścisłością zliczyć pyłki w jednostce obj ętości powietrza znajdujące się, które w danych warunkach zdolne są do dalszego życiowego rozwoju. O zliczeniu wszystkich pyłków, w powietrzu zawartych, zarówno tych, które zdolne są do rozwoju i są. zarodkami dalszego życia, jak i tych, które są. martwemi źdźbłami najdt·obniejszych, widzialnych i niewidzialnych wymiarów, mowy być dotąd w nauce nie mogło. Dopiero w miesiącu Lutym r. b. prof. John Aitken w Edynburgu przedstawił Towarzystwu królewskiemu oryginalne opracowanie metody naukowej doświadczalnego liczenia pyłków powietrza, ze wszech miar zajmujące i godne u wagi.
Podstawą., na której sposób Aitkena się opiera, jest znany i stwierdzony w fizyce fakt, że gdy powietrze przesyconem zostaje
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
242 WSZECHŚWIAT. Nr 16. ~----------------------~------------------------------------------
parą. wodną, to nadmiema ilość pary skrapla się pod postacią. mgły, dro~iutkiej a gęstej, tern gęstszej, im więceJ w powietrzu jest kurzu, pyłu lub dymu, gdyż każda
odrobinka stała, pyłek każdy, źdźbło wszelkie sadzy, wszelki proch, w powietrzu zawieszony, staje się ją.drem, podstawowym niejako zawiązkiem, dokola którego osiada i przylega subtelna, niesłychanie cienka po· włoka skroplonej świeżo pary. Rzecz prosta, że o ile moglibyśmy wytworzone przy przesyceniu powietrza parą krople mgły zliczyć, o tyle mielibyśmy pewny i ścisły sposób liczenia pojedyńczych zawieszo· nych w użytem do doświadczenia powiett·zu dt·obinek stałych. Ale jak widzieć i jak liczyć kropelki mgły niezmiernie gęstej? jak unikną-ć przytem błędów koniecznych i licznych, jak pokonać nieodzowne przytern trudności?
Prof. Aitken przedsięwzią-ł najpierwszereg doświadczeń przed wstgpnych, ·celem uzyskania podstawy do badań zupełnie ścisłych i pewnych. W małym zbiorniku -oczywiście szklanym- zamykał powietrze mają.ce być badanem i nasycał je parą. Zapomocą pompy powietrznej część gazu ze zbiornika odpompowywał, a przez to powo
.dował - skutkiem rosprężenia gazu pozostałego - stan przesycenia. Wtedy pod kloszem powstaje mgła, która po pewnym czasie zrasza się i opada. Gdy następnie znów część gazu odciągniemy zapomocą.
pompy, następuje nowe zamglenie powietrza, nowe zroszenie i tak dalej dużo razy zrzędu, zanim powietrze stanie się tak czystem i wszelkich zawieszeń pozbawionem, że przy ponownem rozrzedzeniu (czyli przesyceniu parą), mgły i rosy nie wytworzy. Ażeby przeto w zwykłem powiett·zu módz osadzić drogą. zroszenia wszystkie pyłki,
potrzeba zbyt wielu kolejnych doświadczeń, obok tego zaś zliczyć wszystkich osadzonych kropel czy pyłków bynnjmniej niepodobna. Wtedy tylko, gdy kurzu czy pyłu w powietrzu jest ·wyjątkowo mało, mgła
wytwarza się rzadką., krople rosy opadają stosunkowo duże i w dostatecznych jedna od drugiej odstępach, tak, że przy tych dopiero warunkach doświadczenie aż do zupełnego oczyszczenia powietrza 'doprowadzić, ·krople rosy rozróżnić i zliczyć można.
Te wyniki badań ogólniejszych pozwoliły prof. Aitkenowi przysią-pić do zbudowania właściwego przyrzą-du, pozwalającego poddawać zwykłe powietrze badaniu i określeniu ilości zawartych w niem pyłków. Mały zbiorniczek szklany, połączony z je
dnej stt·ony z pompą powietrzną, z drugiej z filterkiem wypełnionym watą, ba wełną. lub t. p., stanowi odpowiedni na ten cel przyrząd. Na odległości l cm od wierzchniego dna takiego zbiorniczka umieszczona jest wewnątrz metalowa, srebrna blaszka mają.ca l cm2 powierzchni i podzielona dokładnie wyrżniętą. podziałką na sto równych częsCI, t. j. na kwadratowe milimetry. Blaszka ta oświetlona jest z góry, przez wierzchnie dno (resp. wieko) zbiornika, zapomocą kulistej soczewki wypełnionej wodą., skupiają-cej promienie światła z odpowiednio urządzonego palnika gazowego. Tym sposobem wszystko, co tylko na powierzchni blaszki zachodzi, widocznem jest zzewnątrz.
Jeśli powietrze do zbiornika wpuszczać będziemy przez filterek z watą, to po nasyceniu parą i rozrzedzeniu czyli przesyceniu, ani mgły w zbiorniku ani też rosy na blaszce nie otrzymamy. Jeśli teraz, do takiego czystego - mówiąc słowami Tyndalla: optycznie czystego - powietrza wpuścimy bardzo niewielką, .odmierzoną. ilość powie· trza zwykłego, niefiltrowanego, to przy pierwszym skoku pompy powietrznej (ssą· c ej), s pro wad z aj ącym bardzo nieznaczne rosprężenie gazu w zbiorniku, widoczną
staje się mgła a na blaszce drobniutka rosa - maleńkie kropelki deszczu. Kropelki te na każdym mm2 zliczyć możemy, całkowita zaś ilość kropel na blaszce =l cm2 odpowiada ilości kropel wytworzonych w objętości między blaszką a wiekiem zbiornika, w objętości- jak wynika z powyższego- równej l cm3 • Przeciętnie, sto razy wzięta ilość kropelek osadzonych na l mm2
podziałki odpowiada ilości kropelek na (l cm2) całej blaszce, czyli ilości zawieszeń lub pyłków w l cm3 powietrza, które znajduje się w chwili doświadczenia w zbiorniku. Jeśli mamy daną objętość zbiornika, stosunek powietrza niefiltrowanego, zaczerpniętego zzewnątrz w celu badania, oraz wiadomą objętość, wypompowaną pr'zez
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 16. WSZECHŚWIAT. 243
ruch pompy, możemy odrazu obliczyć ile mianowicie pyłków przypada nie na jednostkę objętości sztucznie zmięszanego w zbiorniku powietrza, lecz na jednostkę objętości
0 wego zewnętrznego powietrza, o które nam chodzi. Mięszanie tego ostatniego z powietrzem filtrowanem pod kloszem odbywa się jedynie w celu skrócenia doświadczenia oraz uprzystępnienia liczenia kropel wytwarzają-cej się rosy. Taką jest zasadnicza budowa przyrządu
i taką. jest metoda dojścia p1·awdy według pięknego pomysłu prof. Ąitkena. Ramy artykułu nie pozwalają. nam zastanowić się nad szczegółami. Nie możemy tu rozbierać pytania, ilu doświadczeń kolejnych potrzeba, celem otrzymania właściwej przeciętnej (dokładnie tej samej ilości kropelek w dwu kolejnych doświadczeniach z tym samym gazem otrzymać oczywiście niepodobna); nie możemy wchodzić w rozbiór szczegółów dotyczących wy konania blaszki odpowiednio do celu dokładnego rozróżniania i obliczania osiadających kropelek rosy, ani też szczegółów odnośnie do temperatury, jaką. blaszka ta mieć musi, aby kropelki mogły zatrzymywać się w stanie właściwym, niezlewają.c się, nieprzesuwając i niespadając; nie możemy zatrzymać się na budowie gazomierza, zastosowanego do ści
słego wyliczenia objętości badanego powie-. trza. Wszystko to zostało przez angielskiego uczonego w najdrobniejszych zbadane szczegółach, wszystko obmyślane, opL·acowane, wszelkie trudności umiejętnie zwalczone. Mimochodem zwrócić tylko musimy uwagę na to, że filtrowanie powietrza· odbywać się musi bardzo spokojnie i powolnie, ażeby powietrze takie rzeczywiście optycznie czysteru być mogło i mgły, bez przymięszki zwykłego powietrza, nie dawało. Prócz tego, pozwolimy sobie nadmienić, że do wykluczenia i uwidocznienia drogą. two1·zących się kropel rosy, wszystkich pyłków i zawieszeń z powietrza, potrzebnem jest pewne, dość znaczne stosunkowo rozrzedzenie gazu, a więc przesycenie parą; przy niedostatecznem bowiem rozrzedzeniu gazu, najpierw osadzają się większe pyłki i ziarenka, później, przy po wtórnem r~sp1·ężeniu, mniejsze drobinki i tak dalej, az do najniklejszych ciałek kurzu. Cieka-
wem jest, że zależność ta między stopniem przesycenia parą. gazu a wielkością ciałek, usuwanych drogą zroszenia, przewidzianą była przez prof. Aitkena teoretycznie z rozumowań odnośnych wielkiego Clerka Maxwella,
Po zupełnem wypróbowaniu metody i przyrządu, niewiele stosunkowo jeszcze wykonać się dało doświadczeń, któreby nas bliżej ze stanem zanieczyszczenia powietrza w różnych wypadkach zapoznały. Przytaczarny tu główne cyf1·y przeciętne ze sprawozdania edynburskiego profesora . . Cyfry te odpowiadają ilościom cząstek kurzu (ilościom zawieszeń) w l cm3 powietrza:
Powietrze zewnętrzne w czasie deszczu
Powietrze zewnętrzne- czas pogodny
Powietrze pokojowe. Powietrze pokojowe u góry
pod sufitem Powietrze w palniku Bunse-
na.
32000
130000 1860000
5420000
30000000
Chcąc mieć cyfrę odpowiadającą. metrowi sześciennemu, należy podane tu cyfry pomnożyć milijon razy; otrzymujemy więc cyfry o kilkunastu znakach i milijony milijo. nów!
Nieza wadzi, wobec tych cyfr ogromnych, spojrzeć w tył, poza siebie, w dziedzinie nauki i porównać, jakie to ilości pyłków różnych znajdowano i obliczano dotychczas w powietrzu? co wyrażają. i jak wyglądają. wysokie cyf1·y, otrzymane zapomocą. niezawodnie ścisłej Aitkenowskiej metody?
Pierwszy usiłował liczyć pyłki organiczne, posiadające zdolność kiełkowania, pomocnik w pracowni dra Smitha w Manchester, Dancer, któ1·y przed 20 niespełna laty w powietrzu miejskiem, w lecie, znajdował 15 000 pyłków komórkowych w l litrze, a więc około 15 milijonów w l m3 powietrza 1). Później, po r. 1881, p.o założeniu
obserwatoryjum mikrograficznego w Montsouris pod Paryżem, znajdował dr Miquel znacznie mniej spor i zalążków organicz-
1) Angus Smith. Air and rain. Lon<lyn, 1872, str. 487.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
24~4 ___________________________ ,_v_S_ZE_ C_H __ Ś,_V_IA_T_. ______________ ~ _________ N_~_r_1_6~· -
nych w powietrzu miejscowem oraz paryskiem; z jego badań, bardzo pierwotnym sposobem dokonywanych, na l m3 powietrza wypadało najwięcej zarodników i kiełków wszelkich w lecie, w miesiącu Lipcu ( 43 200), przeciętnie zaś w ciągu roku nie więcej nad 14 - 15 tysięcy na metr sześcienny 1). Dalej, ścisłemu bakteryjalogicznemu badaniu poddawali powietrze Hesse 2) i dr Percy F. Frankland 3); według
ulepszonej metody tego ostatniego udawało się otrzymywać conajwyżej stokilkadziesiąt
do dwustu ognisk życia bakteryj aluego z 1 O litrów powietrza; maximum przeto około 2000 zarodników bakteryjalnych w l m 3
badanego w różnych warunkach powietrza. Za wyjątkiem najdawniejszych cyfr Dance· ra żadne ani trochę do wyników pracy Aitkenowskiej się nie zbliżają. Z różnych da· wniejszych prac i źródeł można przypuszczać, że połowa pyłków z powietrza, biorąc na wagę, jest pochodzenia organicznego, druga połowa nieorganicznego (w powietrzu pokojowem mineralnych pyłków zupełnie albo prawie zupełnie niema); ponieważ pyłki nieorganiczne są znacznie cięższe, przeto na ilość zawieszeń, większość
znaczna powinna być pochodzenia oJ·ganicznego. Jeśli tak jest, to organicznych pyłków tylko, na zasadzie badań Aitkena powinno być w l m 3 najmniej przeładowanego pyłkami powietrza tysiące milijonów, w zepsutem powietrzu pokojowem milijony milijonów nawet.. Okazuje si~ stąrl, jak mało _stosunkowo z liczby pyłków organicz· nych jest takich, które mogą się rozwijać i dawać początki życia, w warunkach doświadczeń Miquela, Hessiga, Franklanda. Prawdopodobnie jednak we wszystkich tych sposobach drobnazaledwie część isto-· tnych zarodników powietrza zostaje przytrzymaną i ujawnioną.
Ciekawą jest także przeciętna waga jednego zawieszenia, pojedyńczego pyłka z po-
'l" ') P. Miquel. Les organiemes vivanta de l'atmo
sphere. Paryż, 1883, str. 38 i 59-65. 2) Ue ber quantit. Bestimmung der in der Luft en t
hal tenden Microorganismen w Mitthlgen d. Kais. Gesundheitsamt, 1884, t. 2, str. 186.
3) New metbod for the quant. estimation of Microorganismen w Philos. Transact. 1887, B, str. 113.
wietrza, jaka z pracy Aitkena w zestawieniu z dawniejszeroi badaniami Tissandiera wyprowadzić się daje. Tissandier, zatrzymując zanieczyszczenia powietrzne na filtrze i badając przyrost wagi tep;o przyrządu znalazł, że waga kurzu w l ·m3 zewnę
trznego powietrza wynosi 0 ,007 g, wyraź.
nie siedem miligramów. Przypuśćmy, ze powietrze badane przez przyrodnika francuskiego byl'o wypadkowo tak czystem jak najczystsze powietrze Aitkena, wówczas waga przeciętna jednego pyłka powietrznego wyrażona w miligramach będzie 7/ 32ooooooooo czyli około jednej pięciobilijonowej miligrama! Tak drobnej masy my, luuz.ie, z naszeroi zmysłami i zastosowanemi do nich przyrządami oraz pojęciami, ani wystawić sobie, ani zrozumieć nie możemy. Gdy najdokładniejsze nasze wagi chemiczne czułe mi są zaledwie na dziesiąte części miligrama, ja kich to ważek i ja kich o u waż- · ników potrzebaby na uch wycenie wagi przeciętnego pyłka z otaczającej nas atmosfery, a w pyłku takim jeszcze tysiące i roilijony może cz~!steczek i atomów obok siebie się mieszczą.; przedziwną doprawdy jest wielkość przyrody w tych drobiazgach!
J. N.
ZNACZENIE
OTOLITÓ'JV CZYLI
KAMYCZKÓW SŁUCHOWYCH.
U wielu zwierząt beskręgowych, a szczególniej u mięczaków i raków wyższych, znaj dują. się pęcherzyki napełnione płynem, w ścianach których kończą się nerwy w sposób charakterystyczny, dowodzący, że pęcherzyki te, zwane otocystami, są. przyrzą·
darni zmysłów. Wewnątrz pęcherzyków, w płynie znajduje się jeden lub kilka ka · myczków wapiennych, podtrzymywanych przez włoskowate wyrostki komórek, poło·
żonych w ścianach pęcherzyka i zostających w związku z nerwami. Dotąd u wazano
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 16. WSZECHŚWIAT. 245
otocysty za organ słuchu, a kamycz}ti wapienne czyli otolity-za przewodniki, prze· prowadzające fale głosowe.
Niedawno Yves Delage 1) na podstawie
doświadczeń, jakie przeprowadził ze zwyczajną. ośmiornicą (Octopus) i z rakami Mysis, Palaemon, Gebia i Polybius, doszedł do odmiennego przekonania. Jak wiadomo, u ośmiomicy (Octopus) otocysty leżą w dolnej części chrząstki gł'owowej, u Mysis w wewnętrznej bocznej blaszce płetwy ocrono w ej, u pozostałych zaś raków-w pod-"' stawowym członku rożków wewnętrznych.
U raków otocysty łatwo dają się usunąć,
u ośmiomicy zaś trudniej; jednak p. Delage udało się tak zręcznie wyciąć otocysty ośmiornicy, że operacyja ta nie wywarła żadnego wpływu na zdrowie zwierzęcia,
a w parę godzin po wycięciu, zwiet·zęta były swobodne i jadły chętnie.
Po wycięciu otocystów, u wszystkich operowanych zwiet·zą.t wystąpiły jednakowe objawy, które bezwątpienia mogły być tylko następstwem usunięcia wspomnianych organów, a mianowicie operowane zwierzęta straciły możność oryjentowania się w ruchach. Ośmiornice pozbawione otocystów, nie
tylko straciły zdolność poruszania się w kierunku prostym i kręciły się wokoło osi podłużnej ciała, ale nadto zwracały często
stronę brzuszną ku gót·ze. \V ten sam sposób zachowywały się raki po wy01ęcm im otocystów: traciły one zdolność pływania
w sposób zwykły, kręciły się wokoło swej osi, wywracały koziołki i t. p.
Oślepianie tych zwiet·ząt, przy pozostawieniu im otocystów, dawało zupełnie inne rezultaty: ośmiornice, jako też raki, pływał'y znacznie wolniej, ale zupełnie prawidłowo bez kręcenia się około osi, a jeżeli były położone na grzbiecie odwracały się natychmiast.
Jeżeli jednak, pozbawiając te zwierzęta oczu, wycinał im p. Delage jednocześnie i otocysty, wtedy zwierzęta te traciły zdolność ruchu, stawały się całkowicie niedołężne, położone na grzbiecie ledwie z tt·udnością mogły odzyski wać właści we położenie.
1) Comptes rendus d. seances d. l'Acad. a Paris,
1886, Nr 2. ·
Z doświadczeń powyższych wynika, że otocysty u badanych zwierząt służą nietylko za organy słuchu, ale nadto są. przyrządem pt·zeznaczonym do utt·zymania równowagi ciała.
O ile u innych zwierząt spełniają tęż samą, czynność, wykazują badania poniżej podane.
W ciałkach zmysłowych grzebienic (Cte· nophorae) opisuje v. Chun (Fauna u. Flot·a d. Golf v. Neapel, 1880) otolity, jako utwory wapienne, koliste, zawieszone na czterech równych rzęskach blaszkowatych elastycznych, piórkowatych, umieszczonych w równych odstępach w przestt·zeni koli· stej, w której, jak w dzwonie, taki utwór (kamyczek) może się swobodnie poruszać na wszystkie strony, będąc zawieszony na czterech rzęskach. W s pomniane cztery piór· kowate blaszki są umocowane w komórkach nabłonka "ciałek zmyslowych", od których ros~hodzą się w ośmiu kierunkach smugi nabłonkowe w postaci żłobków I:zęskowatych, udające się w kierunku południków do ośmiu żeber pokt-ytych listkami pławnemi. W. Engelmann w pracy swej . (Zool. Anzeiger, Nr 258) o znaczeniu otolitów w ciałkach zmysłowych grzebienic, zasadzając się na budowie podanej przez Chuna, przypisuje otolitom nietylko zdolność
słyszenia, ale nadto zdolność utrzymywania ciała w położeniu pionowem podczas pły
wania przy pomocy listków pławnych. Na poparcie swego zdania, że taka rola
pt·zypada otolitom i u innych grup państwa zwierzęcego, Engelmann przytacza, że czę
sto baruzo otolity znajdują się u zwierząt swobodnie poruszających się, gdy tymczasem pozbawione s~ tych organów zwierzęta stale osiadłe w stanie dojrzałym, które jednak zamłodu, w okresie swobodnego poruszania się, posiadały otolity. Nadto, często otolity położone s~ w tkance miękiej, niesprężystej, niezdolnej do przenoszenia fal głosowych. Wreszcie częsty związek otolitów z wyrostkami komórek sprężystemi, włosowaterui lub szczecinkowatemi, które służą jako ramiona do podtt·zymywania równowagi ciała, przemawia za pt·zyznaniem otolitom nowej tej czynności.
A. S.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
24.~6 _________________________ w~S~Z~E~C~R~Ś~W~IA~T~·~---------------------N_r~1~6·~
Z ŻYCIA JEMIOŁ Y.
(Dokończenie).
Dla nabrania wiadomości o stosunku jemioły do swego źywiciela, rospat;:zmy w krótkich słowach jej historyją. rozwoju. Nasienie jemioły zawiera jeden lub dwa, rzadziej trzy zarodki. Według spostrzeżeń
Pitry nasiona dwuzarodkowe oraz tt·zyza· rodkowe odznaczają się kształtem sercowatym, podczas gdy jednozarodkowe są długie i eliptyczne. Z au ważono również, ze wielozarodkowe nasiona właściwe są przeważnie jemiole, zamieszkującej drzewa liściaste, jednozarodkowe zaś napotykamy u oka-
Fig. 2. WieJozarodkowe nasiona jemioły.
zów, pasorzytujących na drzewach iglastych. W nasionach jednozarodkowych za· rodek umieszczony jest wzdłuż nasienia, u dwuzarodkowych zaś zarodki zwrócone są. ku uszkom sercowatego nasienia. Trzeci zarodek w razie trójzarodkowości mieści się albo pomiędzy dwoma bocznemi, jak to wskazuje litera a na fig. 2, albo też zwrócony jest ku wierzchołkowi nasienia, -jak to unaocznia litera b, albo nareszcie przylega do jednego z zarodków bocznych, co widzimy na literze c. Zarodki leżą. pogrążo
ne w bielmie, z wyjątkiem korzonka, który wystaje na powierzchni nasienia, jak to widać na załączonym rysunku, otoczony białą delikatną błonką i p1·zylegający bespośre-
dnio do lepkiej zawartości jagody. Bielmo składa się z wielkich komórek, wypełnionych mączką. i chlorofilem. Zarodek po. siada dwa liścienie, ułożone na kształt palców, oraz doś6 długą. łodyżkę, zakończoną. korzonkiem. Wielozarodkowość nie jest wyłącznie jemiole właściwą. Napotykamy zjawisko to i u niektórych innych roślin, spomiędzy których wymienimy tu pomal'ańczę. Zdawałoby się napozór, że wielozarodkowość polega na obecności kilku zdolnych do zapłodnienia jajek w woreczku zarodkowym lub na obecności kilku woreczków zarodkowych o jednem jajku w na. sieni u. Jednakże, według StrasbUl·ge1·a, który c;ekawe to zjawisko odkrył i w roku 1878 w pracy swej "o wielozarodkowości" opisał, rzecz cala polega na tern, że jajko po zapłodnieniu nie rozwija się dalej, natomiast obok niego tworzą się zarodki przybyszowe, powstające z komórek zalążka, które wypełniają. się plazmą., pęcznieją., źy
wo się dzielą. i w końcu przybierają. kształt prawdziwych zarodków. Nie wszystkie jednak zarodki w ten sposób powstałe dochodzą. zupełnego rozwoju. W miarę rozrastania się zarodki w krótce zaczynają sobie przeszkadzać w rozwoju, jeden lub kilka bierze górę i w d oj rzałcm nasieniu znajdujemy, obok zupełnie wykształconych, kilka zarodków niewykształconych, powstrzymanych w rozwoju. Z tych jednak tylko jeden daje początek roślinie.
U jemioły w razie wielozarodkowości
wszystkie zarodki są. jednakowo rozwinięte. Dopiero przy kiełkowaniu wzrost zarodków ustaje z wyjątkiem jednego, któt·y da· je początek młollej roślince. Kiełkowanie
nasion jemioły nie wymaga uprzedniego stadyjum pęcznienia, jak to bywa u roślin jawnokwiatowych; kiełkowanie poprzedza tu, jak wspomnieliśmy wyżej, stan spoczynku, pauczas któt·ego zapewne ma miejsce rospuszczanie znajd.ującego się w bielmie materyjału odźywczego. Ten stan spoczynku, t.rwający kilka miesięcy, ma jeszcze inne znaczenie dla jemioły. Dutt·ochet bowiem zauważył jeszcze w r. 1837, że kieł·
kowanie jemioły odbywa się nr~jlepiej przy temperaturze minimum 15° R, a ponieważ
nasiona jemioły dojrzewają. dopiero w jesieni, kiedy temperatura zazwyczaj nie do-
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 16. WSZECHŚWIAT. 247
chodzi wspomnianego stopnia, stan więc
spoczynku, trwający do Maja, przedstawia poprostu przystosowanie się nasion do warunków zewnętrznych. W Maju też nasiona zaczynają. kiełkować, a kiełkowanie może mieć miejsce na wszelkich substratach, niewylączając ziemi, jak to utrzymuje Kronfeld; wszakże dalszy rozwój odbywa się wyłącznie na dt·zewach i zdanie Kluka w przytoczenem wyżej dziele: "Gdyby go kto posiał w ziemię, nigdy nie zejdzie", tylko w tern znaczeniu rozumieć należy. Kiełkowanie nasion jemioły przedstawia
kilka ciekawych zjawisk, które wpływają. na stosunek pasorzyta do żywiącej go rośliny i dlatego nie możemy go pominąć. Gdy
ne znaczenie, albowiem w warunkach naturalnych skłania młodą roślinkę do zwracania się w kiemnku gałęzi, któm przedstawia mniej oświetloną stronę. vV ten sposób korzonek przylega do kory gałęzi i zapomocą. lepkiej wydzieliny do niej się przymocowuje. Gdy to się już stało, we wnętrzu korzonka zarodkowego zaczyna się wytwarzać korzeń przyszłej rośliny, który przebija korzonek zarodkowy i wtłacza się w korę gałęzi, dokąd ma łatwy przystęp wskutek rospuszczania się substancyi międzykomórkowej kory. W korze korzeJ'l jemioły rośnie dopóty, dopóki nie dojdzie do samego drewna.
Takie zjawiska towarzyszt~ rozwojowi je-
Fig. 3.
ziarno dostanie się na odpowiedni substrat, jakim zazwyczaj bywa gałąź drzewa, zielona łodyżka zarodka zaczyna się wydłużać, uwydatniając zarazem swobodny korzonek główkowato nabrzmiały. Dutt·ochet zapomocą ściśle dokonanych doświadczeń wykazał, że w miarę wzrostu cała część podliścieniowa zarodka ucieka od światła i w ten sposób zmienia stopniowo pierwotne swoje położenie. Zjawisko to odchylania się od światła nosi nazwę ujemnego (negatywnego) helijotropizmu dla odróżnienia od helijott·opizmu dodatniego (pozytywnego), polegającego na zwracaniu się organów roślinnych ku światłu i posiada dla życia jemioły waż-
mioły pierwszego lata po kiełkowaniu.
W ciągu następującej zimy liścienic wciąż
jeszcze pozostają. ukryte w skorupce nasiennej i dopiero w lecie roślinka zupełnie się
wyzwala, skorupka nasienna się zsycha i opada, łodyżka się prostuje i na wierzchołku jej rozwijają. się dwa liście, tak charakterystyczne dla jemioły. Na tern jednak nie kończy się rozwój jemioły. Korzeń,
który tkwi w korze, służy wyłącznie do pt·zymocowania pasorzyta do żywią.cćj go rośliny. W celu wysysania z niej soków jemioła tworzy nowe korzonki, rozwijające się z nasady łodygi. Te rozrastają się naprzód w korze, następnie zapuszczają swoje
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 16. 248 ~------------------------------------------------------------------
WSZECHŚWIAT.
szpony głębiej, przebijają, miazgę i dochodzą, do samego drewna, tworzą tu t. zw. przysyski. Powiedzieliśmy już wyżej, że
główny korzeń jemioły, służący do jej przymocowania, rośnie dopóty, dopóki nie doj· dzie do drewna, poczem rosnąć przestaje; to samo się tyczy korzeni bocznych i przysysek. Jeżeli na starszych gałę
ziach widzimy jemiołę silnie w drzewie zakorzenioną, tu zjawisko to zależy nie od wzrostu korzeni, nie od ich czynnego za· chowania się, lecz jest następstwem powstających z każdym rokiem z miazgi nowych warstw drzewnych, które rozrastając się
warunkują bierne zagłębianie się korzeni w drewnie. Oprócz wspomnianych wyżej przysysek, napotykamy na korzeniach, przebiegających w soczystej korze, pą.czki, które dają, początek nowym pędom przebijającym korę i wznoszącym się wysoko nad powierzchnię żywiącej gałęzi. Pędy te u nasady wypuszczają nowe korzonki w korę, tak, że czasami całe drzewo od wierzchołka do korzenia utkane jest korzeniami jemioły, co dość często napotykamy u starych jabłoni.
Opisany powyżej stosunek jemioły do żywiciela ba1·dzo dokładnie ilustruje załączony rysunek (fig. 3), przedstawiający dolną
część pńia jemioły (a), osadzony głównym korzeniem (i) w drzewie gał'ęzi (A). Litery cc oznaczają warstwę korową, w niej widać korzenie boczne (jj), z których wybiegają: przysyski (ee) w głąb drewna (b); przy dd widać pierścienie roczne na poprzecznem przecięciu, nakonice przy g d w a pąc.z
ki, z których jeden uchwycono w momencie przebijania kory.
Co do stosunku fizyjologicznego, jaki zachodzi między jemiołą a. jej gospodarzem, obecnie nic stanowczego powiedzieć się nie da. WiJzieliśmy wprawdzie, że jemioła
głęboko zapuszcza swoje szpony w korę i drewno napastowanej ofiary, zdaje się jednak nie bardzo ją krzywdzić, gdyż zabiera jej, według wszelkiego prawdopodobiei't· stwa, zaledwie część wody i rospuszczonych w niej substancyj mineralnych. Posiadając bowiem chlorofil, jemioła jest w stanie o własnych siłach prz~gotowywać pokarm organiczny, niezbędny dla utrzymania ży· cia rośliny. Nawet korzonki boczne, krze-
wiące się w korze, są bogato w chlorofil uposażone. Z tego względu zdaje się, że
współżycie jemioły z drzewami przedstawia nam raczej przykład symbijozy mutualistycznej, opartej na warunkach pokojowycl1, aniżeli symbijozy antagonistycznej, wyrażającej się w zaciętej walce pasorzyta z gospodarzem, której ofiarą pada ostatni. Bądźcobądź jestto kwestyj a jak na teraz nim·osstrzygnięta.
W końcu zauważymy, że zarówno jagody jak i gałęzie jemioły dostarczają lepu na ptaki w najlepszym gatunku.
S. Grosglik.
Z POWODU ODCZYTOW P. OCHOROWICZA
O HYPNOTYZMXE w ratuszu warszawskim.
Śmierć każdej jednostki jest głęboką tragiedyją, bólem bezbrzeżnym dla pozostałych .serc najbliższych. Gdy tych tragiedyj liczba z szaloną szybkością wzrasta, nietylko, że bespośrednio wzrasta w danem społeczeństwie ilość bólu i cierpienia, ale wytwarzają się dalsze straty oll!rzymie, mianowicie: zmniejszenie się ludności, upadek energii społecznej, rozstrój sił ekonomicznych i moralnych. Nic też dziwnego, że grożąca wybuchem epidemija przeraża lu· dnośó, a obywateli przodujących jej zagrzewa do przedsięwzięcia najenergiczniejszych środków obrony.
To też w r. 1884, kiedy epidemija cholery srożyła się na południowo-zachodnich
wybrzeżach Europy, ciała naukowo i administJ:acyjno - lekarskie uszykowały się w skrzętnie pracujące komisyje, by przygotować regulaminy postępowania, dążące do utrudnienia postępu epidemii w przestrzeni i wzrostu jej pod względem natężenia.
I u nas godny p och wały rozwinął się ruch -pośród lekarzy. Nawiasem niech nam wolno będzie wtrącić -- ruch płynący ze szczerego poczucia obowiązków obywatelskich,
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 16. WSZECHŚWIAT. 249
boć bardzo liczne posiedzenia komitetowe ani spracowanym często bardzo członkom nie p1·zyczyniały korzyści matcryjalnych, ani sławy, gdy odbywały się w ciszy murów, a nazwiska współpracowników na odnośnych referatach nie były publikowane.
Prace Pettenckoferów, Vogtów, Kochów i całej skrzętnej rzeszy hygijenistów, patologów, mikrografów, służyły za podstawę pracom komisyi, w której elaboracie najmocniej zaakcentowane było niszczenie źródeł zarazy, jaknajwszechstronniejsza i najbardziej racyj onalna dezynfekcyj a, oraz usuwanie warunków usposabiających ustrój do ulegnięcia wpływowi zarazka, więc tego wszystkiego, co zmniejsza energiją. żywo
tną, czy to będą. czynniki fizyczne czy m'o· ralne i t. d.
Naraz, wbrew usiłowaniom odpowiednich władz administracyjnych, które mają zazwyczaj niełatwe zadanie w zwalczaniu braku zamiłowania do czystości, właściwe
go ludności naszej miejskiej, wbrew usiłowaniom ciała lekarskiego, które nielat we ma zadanie w zwalczaniu zbyt ogólnie jeszcze panującej u nas nieufn;ści do istotnych wyrzeczeń nauki, do wyroków, będących
wynikiem ostatnich postępów wiedzy ludzkiej - u nas, gdzie łatwiej pozyskać wiarę w skuteczność cudownej wody lub w elektryczne płyny hr. Mateya, aniżeli w skuteczność wody karbolowej lub elektryczne przyrządy Stoehrera - w przeddzień epidemii grożącej społeczeństwu i tak przez klęski rozliczne zbyt nawiedzanemu - występuje filozof i wynalazca techniczny pan Ochorowicz z artykułem, usiłującym zupełnie zdyskredytować współczesne patologiczno-epidemijologiczne poglądy nauki. P. O. wprowadza własną., ale z całą. stanowczością. podtrzymywaną. tcoryją., że jedynym powodem zarazy cholerycznej jest imaginacyj a i obawa! Furda prace bakteryjologiczne Pasteurów, Kochów, furda patologija doświadczalna, chemija gnicia i fermentacyi Marcellego N enckiego, Hoppe-Sey l era -stan duszy to źródło i istota, za zakaźne poczytywanych, chorób.
Wolno mieć każdemu swoje poglądy, choćby najo1·yginalniejsze, zdarzało się bezwątpienia w dziejach wiedzy, że najdziwaczniejsze zrazu zjawiska lub teoryje stały
się potem zrozumiałemi i ogólnie przyjętemi; ale im głębszy myśliciel z tem większą. ostrożnością. ogłasza teoryje swoje, pl·zedewszystkiem zaś dziś ogłasza je w sferze właściwej, dziś, kiedy każda nauka, każda niemal jej gałęz posiada specyjalne organy, jak archiwa, roczniki, miesięczniki i tygodniki, oddaje tym sposobem odmzu myśl swoję pod krytykę kompetentną. Przedewszystkiem zaś myśliciel prawdziwy, traktuje kwestyj e naukowe poważnie. P. Ochoro wic z wszakże pomysłu swego, oba
lającego panujące w nauce teoryj e, nie pomieścił w żadnym, odpowiednim przedmiotowi organie, nie zwrócił się do żadnego z pism lekarskich polskich, jakkol wiek posiadamy kwartalniki, miesięczniki i tygodniki poświęcone wszelkim działom medycyny i hygijeny, nawet w poważnem piśmie nankowem ogólnem nie uznał za właści we wysh}pić ze swoją, nowością., zmieniającą. całą.
kampaniją. przeciwcholeryczną., ale wybrał do tego ulotną. formę felijetonu, · w najpoczytniejszem, naj ba1·dziej rospowszechnionem piśmie- w "KUL·yjerze Warszawskim", rzecz zaś samą, traktował w formie naj mniej odpowiedniej traktowaniu tak bardzo obchodzącej ludność sprawie naukowej, w formie wesoło drwiącego sarkazmu. Tysiące tedy mieszkańców miasta W arszawy- czytelników, przeceniających zapewne wartość tego, co drukowano-dowiaduje się z łamów Kuryjera, że antyseptyka, dezynfekcyja, bakteryje, karbol, siarczan żelaza, chlor, kamera dezynfekcyjna, idealne przestrzeganie czystości, wszystko to głupstwo, oto być pewnym siebie, drwić sobie z zarazy i z przepisów hygijeny publicznej nawet gdy zaraza wybuchnie -w tern cała filozofija!
Czy p. O. tern swojem wystąpieniem dał dowód lekceważenia zdrowia społeczeństwa własnego, poświęcenia .interesu publicznego rozgłosowi własnego imienia, nie chcemy twierdzić, ale czy dał dowód mędrca i filozofa p1·awdziwego -stanowczo przeczyć
musimy. Zwalczać poglądy naukowe autora - było niepodobna, bo chcieć zbić zdania autora, trzebaby nauczyć tego wszystkiego czytelników Kuryjera, czego brakło wiedzy p. Ochorowicza w d~tnej gałęzi nauki. Do tego nie wysta1:czyłby szereg felije·
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
250 WSZECHŚWIAT. Nr 16.
tonów kuryjcrowych, ciągnący się przez 360 numerów.
Ponad wszelki wyraz było oburzająccm to wysoce lekkomyślne wystąpienie
p. 0., obał'amucające ludność wobec klęski grożącćj. Wszakże tu nie o teoryją chodziło, ale o życie tysiąców współobywateli, a gdy uczony nigdy niemal dosyć wątpić nie może w każdej kwestyi, ternbardziej w kwestyi tak wielkiej wagi -stanowczość pr~y świadomości, że siQ kwest.yi wszechstronnie nic zna-stanowczość w tym razie, oddająca pogląd swój nieugruntowany, pod plebiscyt bezkrytyczny, jest już ze stanowiska obywatelskiego, nie powiem naukowego, grzechem nie do darowania.
Kiedy po tej inauguracyi lekarskich swych talentów, p. O. uproszony został o odczyty o hypnotyzmie i magnetyzmie zwierzęcymzdumiałem. Jak to? katedra publiczna, z której nie tak to ł'atwo mówić nam przychodzi, której najwdzięczniejazem zadaniem szerzyć światło istotnej wiedzy, szczepić zamiłowanie do nauki, cześć dla jej instytucyj i kapłanów, rossiewać w formie, ogólowi przystępnej, skarby myśli i faktów, które stały się istotnym wiedzy ludzkiej zasobem, wkorzeniać zdrowe i t rzeźwe poglądy śród społeczeństwa naszego, ta tak mila nam katedra publiczna, maż się stać areną dla ludzi, którzy albo w fanatycznem zaślepieniu krótkowidzących uczonych, albo w zręcznćj frazeologii szukających ł'atwego pokbsku karyjerowiczów, obałamucać mają publiczność?!
Pomijamy już i to, że przed odczytami ogłosił p. O. niby ściśle naukowo-lekarski artykut, gdzie? risum - nie, chyba lacrimas -teneatis a mi ci, w "Kraju", którego redaktor p. Piltz zawstydzić chciał kolegów swoich z redakcyj: Gazety Lekarskiej, Medycyny i t. d. swoją postępowością czerwoną w dziedzinie nauk lekarskich - artykuł, zawieL·ający sprawozdanie z działalności leczniczej autora metodą. hypnotyzmu i magnetyzmu zwierzęcego-budzący bardzo, bardzo wielkie wątpliwości u rzeczoznawców, a nawet za wieraj ący~ herezyj e naukowe, copra wda ze stanowiska nauki lekarskiej do epoki pana Ochorowicza.
Sądząc z dotychczasowych wystąpień publicznych p. O. w rzeczach dotyczących me·
dycyny, nie przypuszczałem, by publiczność nasza z korzyścią. wysłuchała zapowiedzianych przez p. O. odczytów o hypnotyzmie i magnetyzmie zwierzęcym, ponieważ wszakże wątpić z pewnych względów jest cnotąprzypuszczałem jednak, że się mylę. Może
też p. 0., ze specyjalności swej naukowej filozof, z naj bardziej i istotnie zajmującej
strony rozwinie przed słuchaczami rzecz o tak ciekawych zjawiskach. Sądziłem, że
może rostoczy pogląd na naturę i liczbę poznanych przez człowieka sil: w naturze, zwróci uwagę na to, że był czas, w którym siły nicktóre zupełnie nie były nam znane; że zmysły nasze przystosowane do wnoszenia do świadomości pojęcia o pewnych siłach, np. ciepła, światła, są nieprzystępne
mi ula bespośredniego oddziałania na nie siły elektryczności, np. tak, jak ta ostatnia występuje w naturze-dopiero w sztucznie zbudowanych aparatnćh wytwarzająca się
ta . siła dochodzi przez pośrednictwo zwykłych zjawisk zmysłowych do naszej świa
domości. Może wyprowadzi stąd wniosek, że nie mamy prawa t.wierdzić, iż niema w naturze sił innych poza znaneroi nam doh!d. Może zastanowi się nad ewolucyją sił w wszechświecie, nad tem, że siła światła
jest do pewnego stopnia ewolucyją siły ciepła, że zachodzi na dnie zjawisk ciepła
i światła tylko różnica ilościowa, formalna, dzięki naturze budowy zmysłów naszych dwie te siły powodują tak różnorodne, Jak niepodobne do siebie wyniki w stanach świadomości naszej czuciowej. Sądziłem ,
że ,może na tle tym podobnych rozumowań starać się będzie wyprowadzić bypotezę
o istnieniu nowej nieznanej dotąd siły, ro · dzą.cej się w dziwnie i tak szczególnie powikłanych procesach fizyko - chemicznych,
' któL·e występują w naturze ożywionej, dając tej sile nowej nazwę magnetyzmu zwierzę ·
cego. Przypuszczałem, że mówiąc o samej zjawiskowej stronie w mowie będącej kwe· styi; z objektywnością filozofa przedstawi jej ważność dla psychologii, medycyny, prawa, pedagogiki.
Rosczarowalem się srodze. P. O. pL·zebiegl jaknajniedokładniej dzie·
je sztuki lekarskiej w XVIII i XIX wieku. ·w tonie wyszydzającym traktował medycy·
.· nę i lekarzy. W ostatnim odczycie, w od·
~·
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 16. WSZECHŚWIAT. 251
powiedzi na zarzuty w prasie, bronił się tern, że mówiąc o medycynie miał na myśli tylko terapiją, czem dał dowód wielkiej płytkości poglądu, co się poniżej okaże. Doniosłości naukowej zjawisk t. zw. magnetyzmu zwierzęcego i hypnotyzmu teoretycznie nie uzasadniał, stroił zato w szaty męczepników nauki szermierzy lekarskiej wat·· tości tych zjawisk. Apodyktycznie głosiŁ
skuteczńość lekarską w mowie będącychmetod, gdzieniegdzie popierając je gołosłowneroi faktami bez krytycznego uzasadnienia wiarogodności onych. Wpt·awdzie powiedzianem było, że baron Puysegur byly pułkownik, wyleczył u siebie na wsi chłopa chorego na zapalenie płuc, ale jak się poznał pułkownik, że to było zapalenie płuc, a jeżeli nawet tak było, to czy zapalenie to płuc nie znikło, jak to zazwycznj bywa, na drodze naturalnego krytycznego przełomu, a wcale nie dzięki metodzie pułkownika?
Pan O. twierdził, że hypnotyzm stosować
się daje do niewielu względnie cho1·ych, magnetyzm zwierzęcy natomiast do wszystkich, skuteczniej jeszcze do ostro przebiegają-cych, zarówno u dzieci jak u osób. starszych. "Ktoby sądził, że magnetyzm może szkodzić kiedykol wiek, musialby sądzić, że dodanie sił choremu może być szkodli w cm". Odczyty p. O. dlatego jedynie, że publicznie były wygłoszone, powodują mię do wypowiedzenia następujących paru uwag. Trzeźwy współczesny krytyk historyi me
dycyny, lllUSi zwrócić uwagę na dwie oko· liczności:
I. Medycyna różni się zasadniczo od wszelkich innych nauk, Wszystkie inne nauki idą. na wędrówkę w świat tajemnic i krocząc wprost przed siebie zbierają spotykane na drodze slm1·by prawd nowych; za każdą nową prawdę, ludzkość podziwem zdjęta składa dziękczynienia tryumfatorom. Zazwyczaj, rzeszy o odkryciu ani się nawet nie śniło, ani nawet śmiała onazamarzyć o podarunku hólewskimjakimją uszczęśliwiono.
Nie stawiała ludzkość żądania, by z pomocą pary setki mil w ciągu doby można przebywać, gdy mechanika wynalazła parowozy kolejowe- osłupiała ze zdziwienia. Ludziom nie śniło się żądać, by iskra elektryczna z zupełnem pominięciem czasu przenosić mogła myślludzką i wolę z kraju
do kraju, z jeunej części świata do innej-gdy fizyka wynalazła telegraf elektryczny, osłupieli ludzie z podziwu; iluż było, którzy nawet nie dorośli do zrozumienia lub zapotrzebowania korzyści z wynalazku tego płynących. Któż przed niewielu laty marzył, by można było głos żywy przenosić o mile całe- telefon! co za niespodzianka, łech
cąca dumę człowieczeństwa. Czy żądał kto od chemii wynalazku farb anilinowych -znaleziono je, co za pt·zewrót w przemyśle. Czy żądał kto od chemików wynalazku chloroformu - znaleziono go, co za dobrodźiejstwo dla ludzkości. Nie żądano wynalezienia analizy spektralnej, odkt-ycie jej jakieź otworzyło dalekie dla wiedzy ludzkiej horyzonty. Nie napierano nawet na żadnego astronoma, aby nam dal poznać prawdziwą mechanikę niebieską- Kopernik ogłosił światu pot·ządek ruchów planetarnych, jakże wzbił się w dumę gienijusz ludzki. Bezwątpienia odnalezienie danej nowości wskazuje już z góry nowe zadania, nowe cele, ale na małą metę, ale cele, zadania, stawiane, rozumiane i upragnione nie przez rzeszę , ale przez gat·stkę apostołów nauki. Słowem, ze wszystkich nauk ludzkość jest
zadowolon:}, bo ich nie woła do popisu, bo im żadnego nic podyktowala zadania; niczego niemal od nich ani umie ani śmie żQ>daó, zdaje się jćj, że więc tak wiele od nich otrzymuje.
Jedna jedyna medycyna miała zaclanie narzucone z góry. W naj wcześniejszym okresie rozwoju intelektualnego ludzkości, postawiono mędrcom zadanie darowywania zdrowia i najbardziej nadwerężonemu ustrojowi, darowywania jeszcze życia i najbardziej vosuniętej zgrzybiałości. Dwa zadania nietylko niemożliwe do rozwiązania u kołyski wiedzy ludzkiej ale nierozwiązalne znatury rzeczy nawet w najodleglejszej przyszłości . Zadaniu powracania zdrowia i przedłużania życia, sztuka zawsze w ograniczonym tylko zakresie sprostać będzie w możności. Usiłowaniom zadosyćuczynienia rozpacz
nym wołaniom cierpiących i konających,
współczujących i kochających-nadano nazwę medycyny .
Ale czyż usiłowanie znalezienia kamienia filozoficznego, jest nauką? Czy usilowanie
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
252 WSZECHŚWIAT. Nr 16. --------------~----------~~==~------------------~~~
zbudowania perpetuum mobile lub rozwiązania kwadratury koła jest nauką? A pragnienie umiejętnego leczenia zboczeń chorobowych od początku cywilizacyi ludzkiej do początku XIX wieku równało się pragnieniu osiągnięcia rzeczy nieosięgalnych.
Medycyna też w starożytności i w wiekach średnich i w nnjwiększej części nowego ok!'esu dziejów, nauką. nie była bynajmniej. Ci co mówią, że medycyna jest najstarszą. i już pt·zez to samo, poważną. i czcigodną. nauką, grubo się mylą a przedewszystkiem ujmę pt·zynos7.ą. nauce lekarskiej ostatnich lat stu kilkunastu.
(dok. nast.).
Hem·yk Ntbssbaum.
Towarzystwo Ogrodnicze.
Posiedzenie szóste Komisyi teo· ryi ogrodnictwa i nauk przyrodniczych p o m o c n i czy c h odby~o się dnia 5 Kwietnia 1888 roku, o godzinie 8 wieczorem, w lokalu To· warzystwa, Chmielna Nr 14.
l. Protokul posiedzenia poprzedniego zostal odczytany i przyjęty.
2. Dr zoo!. J. Nusbaum mówił nO doświadczeniach (eksperymentach) w erobryjologii". Przemówienie p. J. N. bylo krótkiero streszczeniem prac E. Pfliigera, G. Borna, W. Rouxa, A. Roubera, braci Hertwigów, Fola i Waryńskiego z fizyjologii doświadczalnej, odnoszących się głównie do procesu zapłodnienia jajka, do działania sily ciężkości na podział czyli przewężanie jajka, oraz do wywoływania t eratologicznych utworów, wskutek mechanicznego drażnienia jajka lub zarodka.
Na tern pąsiedzenie ukończone zostalo.
Niechcąc zaprzątać pisma naukowo-popularnego sprawą, tylko maleńkie kólko spacyjalistów obcho· dzącą, starać się b~Jdę odpowiedzieć jaknajtreściwiej na list pana Józefa Paczo3kiego do Redakcyi, zamieszczony w Nr 12 Wszechświata.
W Nr 5 nie roialem zamiaru robienia zarzutów, chciałero tylko zwrócić uwagę, że badając florę
Wołynia i Podola, trzeba się liczyć z dawniejszemi pracami, tembardziej, gdy w rzędzie pracowników stoją takiej miary botanicy jak Andrzejowski.
O Centaurea montans L i C. axilari3 Willd pisze pan Paczoski: "Najlepsi botanicy uważają teraz te gatunki jako dwie odmiany jednego gatun· ku". Prawda-i właśnie dlatego trudno mi było odgadnąć, że pan l:'aczoski uważa je za dwa oddzielne gatunki. Ale pojęcie gatunku, odmiany i formy jest tak nieustalone, że nie mam prawa powiedzieć, że pan Paczoski mylnie się na te dwa gatunki zapatruje. Z tegoż samego powodu po· twierdzić nie mogę zdania listu : nLedebour mylnie uznal C. montana L, jako synonim C. axilaris Willdn,
Zgadza się pan Paczoski, że w Królestwie Polskiem rośnie Ajuga Chamaepitys Schreb (Prodr. Rostafińskiego Nr 526), nie zaś A. Chia Schreb. W logic~nem następstwie zgodzić się powinien, że w sąsiadującej z Królestwem Galicyi rośnie także
prawdziwa A. Chamaepitys Schreb. Knapp (Pflanz. Galiziens und der Bukowina, 204) między stano· wiskami A. Cham. w Galicyi wymienia stanowiska naddniestrzańskie na Podolu galicyjskiem. Ważna to okoliczność. Zwróciwszy na nią uwagę, zgodzićby się powinien pan Paczoski, że A. Cbamaepitys Schreb może rosnąć poniżej Md Dnie· strem w okolicy Mobilowa podolskiego (Pamiętnik Fizyjograficzny tom V, Tli, 19), chociażby nawet prawdą być miało, że ją źle oznaczali w innych miejscowościach Podola: Bess er, Andrzejowaki i Eichwald.
K. Ł.
Działalność Akademii umiejętności
w zakresie archeologii i antropologii w r. 1888.
(Dokończenie).
Posiedzenie pierwsze Komisyi antropologicznej (8 Lutego), wedlug porządku dziennego zajęlo się rospatrzeniem spraw bieżących od ostatniego posiedzenia i dyskusyją nad wnioskiem dra Karłowicza oo do wprowadzenia pisowni organicznej w wydawnictwach Akademii przy drukowaniu tekstó w w jljzykach białoruskim i ukraińskim. Z prac nadesłanych do użytku Komisyi przedstawione były: od p. J. Kleczyńskiego zbiór melodyj pieśui i tai1ców Górali-Podhalan, od p. M. Ciska, materyjaly etnograficzne z Żałyni, od dra J. Karłowicza, podania bia~oruskie, od p. Zi~Jhy z Bytomia, piosnki z okolic Będzina i Dąbrowy górniczej, oraz opis obrZIJdów pogrzebowych u ludu w okolicach Uszycy na Podolu ros., a za pośrednictwem tegoż autora, zlo-
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 16. WSZECHŚWIAT. 253 ----- -- ----
żony został r~Jkopism p. t. Ziemia Jadźwingów opracowany przez p. N. Rogowskiego. Jedne z tych prac pr2yjęto całkowicie do druku w Zbiorze wia· domości do antropologii krajowej, inne tylko w wy· j~tkach, lub postanowiono zwrócić autorom. W za· kresie archlologii, p. A. Breza nadesłał opis wykopaliska przedhistorycznego z Kuźmińczyka pod Ilu· siatynem w pow. Ploskirowukim, który uznano za potrzebne ogło~ić drukiem w bieżącym tomie Zbioru wiadomości do antropologii krajowej a p. B. l'opowski w darze dla zbiorów Akauemii-wykopa!iska przez siebie, wraz z prof. Twauowskim, zdobyte z kurhanów w okolicy Wolosowa w gub. petersburskiej (pow. Jamborski), oraz kilkadziesiąt
okazów pochodz~cych z kurhanów w okolicy dawnej Pantykapei (qkoło Kerczu). Dar ten przyjęto z wdzięcznością. Wykopaliska z pod Wolosowa składają, się z 40 ozdób i 7 strzałek bronzowych, czterech ozdób srebrnych, 100 paciorków szklanych paciorka bursztynowego i szczątków tkaniny. Wykopaliska z Pantykapei zawierają, 48 paciorków szklanych i z rozmaitych kamieni, oraz różne ozdo· by. - Z dyskusyi nader wszechstronnej nad wnioskiem dra Karłowicza wynikło, że zwyczajna dziś używana w wydawnictwach Akademii pisownia dla języków mało· i bialo·ruskiego jest najzupPłniej wystarczającą,. Wobec zaś zupełnego niepodobieństwa narzucania nowej pisowni osobom nicznającym lingwistyki, a które najc1ęściej zajrnu.'ą,
się zbieraniem utworów ludowych i wobec dającej sili) przewidzieć trudności, jakaby nastąpić musiała przy druku i korektach rzeczy ogłaszanych w ten sposób, uznano za konieczne przy wydawaniu utwo· rów ludowych w języku ruskim i bi"łoruskim trzymać sie pisowni polskiej, używanej dotychczas.
Na temże posiedzeniu uchwalono zaprosić do swego grona dra Jolijana Hryncewicza, jako członka Komisyi antropologicznej.
Posiedzenie drugie tejże Komisyi (17 Lutego), oprócz spraw drobniejszych i odnoszących się do druku niektórych prac nadesłanych, poświ~cone było głównie sprawozdaniu członka Komisyi, G. Ossowskiego, o badaniach, dokonanych przez niego z polecenia Komisyi w kurhanach ryżanowskich. W jednym z nich, sprawozdawca odkrył katakum· biJ urządzoną, w głębokości trzech metrów pod na· sypem kurhanowym, skladaj~cą, sie z chodnika podziemnego . maj~cego przeszło szE'ŚĆ metrów długości i z krypty grobowej około trzech metrów długości i mniej więcej takiE'jźe szerokości. W pólnocnej polowie tej krypty, na poziomie nieco wyższym ustawione były rozmaite naczynia i sprzęty, a w polowie jej południowej złożony był szkielet pokryły cały rozmaiterui ozdobami zlotemi, przy krórym znajdowały się jeszcze naczynia bron· zowe, gliniane i srebrne. O charukterze wszystkich tych przedmiotów, oraz sposobie ich ustawienia w krypcie, czytelnicy Wszechświata wiedz~ ju~ z artykułu zamieszczonego w Nr 3 1). Rospo-
') Ob. Wszerhświat Nr 3, art. Skarby archeologiczne.
znaniem próby złotniczej wszystkich tych wyrobów zaj~li się: przełożony c. k. urzędu probierczego w I<rakowie, p. Kunst i ofic. kontr. tegoż urzę· du, p. Lepszy; analizll zaś chemiczną, bronzu uźy· tego do wyrobu naczyń, przyrzekł dokonać redaktor Wszechświata, p. Bronisław Znatowicz.
G. O.
KRONłKA NAUKOWA.
ASTRONOMIJ A.
- Plałyna w widmie słonecznem. Pp. Huthins i Holden w Cambridge (Massachusets) przeprowadzili dokładne badania widma słonecznego, jakie otrzymali przez uginanie świaUR, do czego poslu· giwali Bill wyboru~ siatką, Rowlanda, zarazem zaś oznaczyli ściśle linije kilku ciał ziemskich, któ· rych obecności dotąd w atmosferze słonecznej nie wykazano. W ogólności praca ta nie doprowadzila do rezultatów stanowczych, wątpliwem wi~c
jeszcze zostaje, czy na slońcu znajdują, sil) np. ołów, cyna, srebro, cer, molibden, uran, wanad; pewniejsze wypadki osi~gnil)to tylko co do platyny; z 64 mianowicie linij widma platyny, wystl)pują,cych między długościami fal 4 250 i 4650 badacze ci wykazali 16 linij w widmie slonecznem. Platynę należy zatem zaliczyć do substancyj, których obecność w atmosferze słonecznej ze znacznem prawdopodobieństwem przyjąć można. (Humboldt).
S. K. FIZYKA.
Doświadczenie z żywicami elekłryzowanemi. P. C. V. Boya opisuje ciekawe bardzo doświadczenie z elektrycznemi gumami i żywicami. Jeżeli lak lub inną, podobn~ substancyją, topimy w puszce, umieszczonej na konduktorze machiny elektrycznej' wydobywają, sil) z niej natychmiast długie włókna, które Bill kruszą, na kawałki i tworz~ drobne perełki. Naczynie zawierające gumę lub ży· wic~ winno być pochylone w kierunku takim, aby wydobywające się wlókna nie zwracały sil) DA. mAoszynę lub na bliskiego obserwatora, bez tej bo· wiem ostrożności zostałby on wkrótce oplątany cienką, i lepką, cieczą, substan<Jyi poddanej do· świndczeniu. Najosobliwsze rezultaty wydaje bal· sam kanadyjski. Gdy do naczynia zbliżamy plomień świecy włókna rzucają, się na plomień i piJ· krywają, niekiedy cal~ świec!); zdarza sill też, że wlókna wyładowuj~ sil) przy zbliżaniu do plomienia i wracają, do naczynia. W ciągu krótkiego czasu wytworzyć można znaczną, ilość włókien, łatwo się krusz~cych, dlatego sądzi p. Boys, że metoda ta mogłaby być przydatną, do proszkowania substancyj, które inneroi metoda.mi niełatwo pro· szkować sil) daj~}. (La Nature). S. K.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
25~4 _________________________ w __ sz_E_C_H_ś_w_r_AT_. _______________________ N __ r _1_6 __ .
CHEMIJ A.
Sfera działania chemicznego. W londyliskiem towarzystwie ch emicznem prof. A. W . Riicker miał odczyt, w którym zestawiał bardzo interesu· j ące poglądy rozmaitych uczonych , dotyczące odległości, na jakiej winny znajdować sil) czą,steczki
rozmaitych ciał, aby pomiędzy niemi mogło zachodzić działanie chemiczne. Odległość ta nie mo· że sil) znacznie różnić od odlegloś ci, na której wy· stępuje działanie przylegania (adhezyi). Rozmaici l1adacze, na zasadzie pomiarów uskutecznianych z pomocą niejednakowych metod , przyszli do wniosków, które tu - za prof. A. W. Riickerem-streszczamy w następującej tablicy, w której liczl1y podane w pierwszej rubryce oznaczają mikromili· metry czyli mi lijonowe części milimetra (p.fL).
P·P·
11 3 Największa ~fera dzi a- ł Plateau lania cząsteczkowego
(p) Maxwell
9G-45 Granice nietrwalej gru· } R einold bości warstw cieczy lUicker
59 Na,jwiększa granica p l'lateau
50 Wielkość p Quiucke
12 Gr u b ość blaszki s re- ~ Wiener brnej, zmieniającej fazę światła odbitego
10,5 Grubość stała warstwy } Bunsen woily na szkle przy 23° C 4,3 Średnia odlegtość mil)·
f O. Meyer dzy środkami cząsteczek gazu przy 760 mm i oo C
3- 1 Grubość warstwy ob-
~Ob&b'cl< cego metalu, która przy-legając do platyny, po-la ryzuje ją elektrolity-cznie w zupeluości
0,2 Najcieńsza, dająca sil) ( Wiener obserwować warstewka
srebra
0,14-0,11 Średnica cząsteczki ga· ( Exner O. Meyer
zowego wodoru l Van der \V aals 0,07-0,02 ,średniaodleglo~ćśrod- } w. Thomson
kow cząsteczek Cleczy 0,02 . Granica, od której śre·j (
dnicacząsteczki gazujest l W. Thomson wil)kszą l
Wziąwszy pod uwag\) wielką rozmaitość zasad, na których opartern jest wyprowadzenie powyż· szych liczb-musimy przyznać, że niewiele róźnią sil) one pomil)dzy §obą i że przedstawiają wielko· ć ci jednego szeregu . .
J. J. B.
· MINERALOGIJ A.
Nowoodkryte minerałt. l) Emonsit z Kolora· do składa się z lusze:~;ek żółtozielonego koloru i za· w.iera 590/~ telurn i 14.% żelaza. 2) Elpazolit zn.aleziony w hrabstwie El-Paso w Kolorado w szczelinach pachnolitu. Można go uważać za odmia-
n!) kryjolitu, w którym % sodu SI! zastąpione przez potas. 3) Ptilolit., jestto minerał zbity koloru popielatego, znajdujący sil) w szczelinach porfiru andezytowego w Kolorado. Zawiera Si02 - 590fo, Al 2 0 3 - 230fo, K20 i NazO po 4% i CaO -5°/a· (Zeit. f. Krist. Groth. B. XII Nr IV V).
B. J.
ZOOLOGIJ A.
- Rola zwierząt w wytwarzaniu gruntu rodzajnego. Badania Darwina wykazały, jak wybitne znaczenie gieologiczne ma glista ziemna; obecnie p. Shaler wykazuj e, że i inne zwierzl)ta pracuj ą również
gorliwie nad wytwarzaniem czarnoziemu roślinne· go. 'Vażne w szczególności znaczenie przypisuje on kretowi, oraz królikowi i .innym gryzoniom. Mrówki wydobywają też z gruntu znaczne ilości ziemi i sprowadzają je na powierzchnię; a wiatry i deszcze rospraszają je po okolicy. Niemniej ważnym pracownikiem jest rak. P. Shaler oce· nia nawet, że praca jego jest donipślejsza, aniżeli glist ziemnych; każdy bowiem rak wydobywa w ciągu roku około pół stopy sześciennej materyjałów ziemnych, a w niektórych okolicach na po· wierzchni!) akra przypada do tysiąca raków; w takim wil)c razie przerabiałyby one roczrlie 500 stóp sześc. gruntu.-Są znów strony, gdzie robota mrówcza musi być -bardzo znaczna; w Massachusetts np. znajdują sil) okolice, w których napotykamy jedno przynajmniej mrowisko na stop~ kwadratową, za· tern około 40000 na jeden akr. W miariJ, jak deszcze i wiatry unoszą materyjaly mrowisk, mieszkanki ich nauowo zabierają sil) do pracy, co się powtarza po cztery lub po pięć razy rocznie. Po· jąć możemy łatwo, jak potężną jest uprawa gruntu w okolicach zRjmowanych przez te owady. (Rev. Scient.).
A. TECHNOL.OGIJA.
Rury wodociągowe robią obecni e w Wiedniu z papieru nasyconego asfaltem, który nawijają na· stl)pnie na cylinder drewniany żądanej średnicy. W Ameryce fabrykują, z masy papierowej cegl!) emalijowaną wodotrwalą. (Uhland Nr 6).
B. J.
- Największa maszyna parowa znajduje si!l na kopalni rudy cynkowej Fridensvill w l'ensylwanii. Jestto maszyna wodociągowa nazywana the Presi· dent, zasilana obecnie pil)cioma kotlarni parowemi, rozwija pracę 5 000 koni par., ale przy odpowiedniem zwi\jkszeniu ilości kotłów może dać pracę
podwójną. Przy jednym obrocie podnosi ona 80 metrów sześc. wody, kolo zamachowe waży 40 tonn i ma średnicę 11 m; pod kotlami spala sil) dziennie 280 korcy Wl)gla. Od roku 1886 maszyna dzia· la dniem i nocą. (Dingi. Pol. Jour. 263 Nr !l).
B. J.
GÓRNICTWO.
Najgłębszy otwór świdrowy znajduje si\) w Schl~debach kolo Diirrenbergu (na poludnie od Bali); w Czerwcu 1886 r. doprowadzono go do l 748,4 m
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 16. WSZECHŚWIAT. 255
i następnie zatrzymano wskutek technicznych trudności. Na głębokości 1596 m temperatura dosię· gala 54,5°, na 1716 m- 56,6°. (Dingl. PoL Journ. 13. 263 Nr 3).
B. J.
- Siudnia Artezyjska w Peszcie ma 591 m glę· bokości. Daje ona codziennie 800 m sześc. wody
0 temperaturze 70°. Mają zamiar pogłębić jeszcze studnią, aby otrzymać wodę o 800 C. (La Nature, Nr G51).
B. J .
ROZMAITOŚCI.
- Projekty poł~czenia Anglii z ląde~1 europejskim. Slynny projekt przeprowadzenia tunelu pod kanalem Brytańskim nie zostal zaniechany; towarzystwo zawiązane w Wielkiej Brytanii pracuje nad jego urzeczywistnieniem, a dzisiejsi rrężowie stanu angielscy nie podzielają obaw, jakie ze względów wojskowych przeciwnicy proj ektu wygłaszają. Stowarzyszenie brytańskie dla postępu nauk na ostatniero swem zebraniu we Wrześniu r. z. zajmowało Bill tą kwestyją i wysłuchało kilku referatów przedstawionych przez oaoby z rzeczą tą należycie obeznane, a wszyscy sprawozdawcy prze· mawiali bez zastrzeżeń na korzyść tunelu. Ze względów technicznych praca nie przedstawia zbytnich trudności, a wykonanie polowy angielskiej kosztowaloby 1 527 000 funtów sztedingó·"· Urze· czywistnianie projektu uważają referenci za niezbydne w widokach handlu, który obecnie jest w położeniu krytycznem, a w razie groźby napa· du ze strony francuskiej tunel dalby si\l łatwo zatopić przez otworzenie śluzy, pozostającej w bes· pośredniem połączeniu z fortyfikacyjami Douvres, możnaby wtedy wprowadzać do kanału 100000 stóp sześciennych wody w ciągu sekundy. Według prof. Boyd Dawkiusa wreszcie sondowania, jakie prze· prowadzić bedzie trzeba przed konstrukcyją tunelu wykażą bogate pokłady węgla kamiennego, łączące obszary węglowe Belgii i Francyi pólnocnej z pokładami W al i i i Somersetshire.
Obok projektu tunelu poruszono też w ostatnich czasach myśl, powzięta przed atu la~y jeszcze, przeprowadzenia przez cieśnin!) mostu. Pomysł ten uwa· Zany ni<•gdyś za niemoiliwy, przy dzisiejszych postępach inżynieryi i metalurgii, może mieć widoki zupełnego powodzenia. Projekt takiego mostu, rozwinięty niedawno przez p. Thome de Gam on d, opracowany został świeżo przez p. Hersent, przedsi!)· biorcll robót przy kanale Sueskim, a na czele zamierzonego przedsiębierstwa staną! ze strony francuskhij admirał Clone, ze strony angielskiej iniyniero· wie Fowler i Baker. Ma to być most metalowy, długości 35 kilometrów. Kierunek mostu przyN· dać ma nie według najkrótszej odległości, ale ma
iść za najmniejszą głębokością morza, tak aby nie przechodziła 50 metrów. Wydatki byłyby tu wszakże znacznie wyższe aniżeli na przekopanie tunelu -obliczone są, bowiem prawie na bilijon (tysiąc milijonów) franków.
T. R.
- Gwiazdy morskie jako nawóz używane są w nie· których okolicach od dawnychjuż czasów; w Holan· dyi mianowicie nawóz ten z powodzeniem używa się przy uprawie kalafiorów, - wystarczają do tego trzy lub cztery asteryje na metr kwadratowy. W Bonlonais zastosowano ~zczęśliwie tę metodll do uprawy ziemniaków. (La nature).
.4. - Dekoracyje teatralne na płótnie metalicznem.
P. E. Tepper z Berlina j est wynalazcą, nowej metody, która dozwala malować dekoracyje teatralne na niepalnem plótnie metalicznem. Siatka z drutów żelaznych, używana do tego celu, o okach wielkości około l mm2, pokrywa się drogą mechaniczną powloką żółtą, niepalną i nierospusz· czalną w wodzie. Przy wprowadzaniu jej na sieć stanowi ona masę cieklą, która ws?:akże wkrótce krzepnie i łatwo przyjmuje malowidto.- Dekoracyje takie dają, si~ łatwo nawijać na prętach mających 5 cm średnicy, ciężar ich wynosi nie więcej nad 750 gramów na l metr kwadratowy i nie kos?.tują drożej aniżeli dekoracyje malowane na płótnie, które przy pomocy jakichkolwiek środ· ków uczyniono niepalnem. (Rev. Scient.).
T. R.
Nekrologij a..
Znany botanik amerykai1ski Asa G1·ay, profesor w Harvard University w Cambridge (Massachusets), zmarł dnia 30 Stycznia r. b. Urodzony w roku 1810 w Paryżu, w miasteczku stanu Nowego Yorku, poświ!)cał się z początku medycynie, następnie jednak zajął się wyłącznie botaniką, w roku 1842 został profesorem we wspomnianym wy7.ej uniwersytecie, a od r. 1874 był kierowni· kiem Smithsonian Institute. W r. 1877 zawiesił swe wykłady i zajmował Bill już tylko zarządem ogrodu botanicznego w Cambridge. Ogłosił "The flora of North-America (wspólnie z Torreyem, 2 t., 1838 - 1842), "Manuel of botany" (5 wytl. 1868), "Genera boreali-americana i!lustrata" (2 t ., 1848-9) 1 mne. W pracy "Darwiniana" (1876) podał liczne przyczynki do darwinizmu ze świata roślin· n ego.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
25~6 __________________________ W~SZ_E_C_H_Ś_W_I_A_T_. ________________________ N_r_l_6~·-
Ksi~żki i broszury nadesłane do Redakcyi
Wszechświata
J A K O N O W O Ś Ć.
Wisła. Tom II, zeszyt l za Styczeń, Luty i Marzec 1888 r. zawiera: E. Orzeszkowej. Ludzie i kwillty na<l Niemnem, R. Zawili1iskiego, Z po· wieści górali beskidowych, J. Karłowicza, Poda· nie lotaryńskie o królu Stanisławie, Z. GlogiEra, Podróż Niemnem, J . Karłowicza, Folklorr, J. Ro· stafińskiego, Jemioła, W. Garsona, Ratułów, S. Ulanowskiej, Boże Narodzenie u górali zw. Zagórzanami, S. Witkiewicza , Drzwi chaty góralskiej w Za,kopanem, 1:;. Chelchowsldego, Materyjdy do etnografii ludu z okolic Przasnysza, S. Ciszew· skiego Uzupełnienia do art. Ludowe nazwy skał i t. d. w dolinie Prądnika, M. Dowoyny-Sylwe· strowicza, Teksty szlachty źmujdzkiej, S. Ciszewskiego, Lud jako twórca terminologii językoznawczej, s. Ulanowskiej, z humorystyki ludowej, s. Ciszewskiego, Uwaga do str. 279 t. I Wisły, A. S. List do rerlakcyi. Poszukiwania przez J. Karlo· wicza, A. Zakrzewskiego, A. W., S. Adalberga. Krytyka, biblijografija i wiadomości bieżące przez L. Krzywickiego, J. I.osia, J. Karłowicza, W. We· rykę, w. Nałkowskiego, Z. Wolskiego, A. Dyga· eińskiego, Ostoję.
M. Raciborskiego, Odbitki z Rospraw i Sprawozd. Wyd. m.·p. Akad. Urn.: l) O rzekomem przysto-
sowaniu sil) liści do uderzeń gradu i kropli desz. C7U, 2) Odmiana teratologiczne Lllmium albu 111 •
odbitki ze Sprawozc1. Kom. fizyjogr., 3) Małeryjr.ł; do flory grzybów l'ohki, 4) Zapiski florystyczne, cz. II, 5) Caltha palustris w Polsce, 6) Materyjaty do flory glonów Polski, 7) Przyczynek do znajomości wątrobowców (Uepaticae) potudniowo-zachodniej l:'olski; oribitka z Hedvigia 8) Bemerkungen uel ~ er einigo in den letzten Jahren hesobriobene Myxomyccten.
Do nabycia we wszystkich księgarniach.
Posiedzenie J-e Komisy i stałej Tcoryi
ogrodnictwa i Nauk przyrodn. pomocniczych
odbędzie się we czwartek dnia 19 Kwietnia
1888 roku, o godz. 8 wieczorem, w lokalu
Towarzystwa Ogrodniczego (Chmielna, 14).
Porządek posiedzenia:
l. Odczytanie protokulu posiedzenia po
przedniego.
2. P. l!'. W et·miński: "Budowa i powsta
wanie aleuronu".
Bulety-n meteorologiczny za· tydzień od 4 do lO Kwietnia 1888 r.
(ze spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie).
Barometr E-~ l ·= 700 mm + Temperatura w st. C. g,,.§ ~ ~
O 7 r. / 1 p. / 9 w. 7r. / l p.j9 w. jNajw. jNajn. ~·;; l 41
1
42,2 T 42,5 43,2 1 9,0115,4 1 10,8 1 15,5
1
1 5,1 , 65 l
5 42. ,'3 41,0 41,0 3,8 5,2 3,7 6,0 3,0 l 95 6 40,6 41,9 43,6 1,0 0,8 0,1 3,9 0,1 93 7 42,4 44,1 47,9 -0,7 1,0 -0,1 1,8 -1,5 91 8 ' 4~,ti 49,3 50,0 -1,6 2,8 0,3 3,2 -3,2 , 72 9 50,8 50,5 50,8 1 ,O 4,7 3,6 5,2 l ,O 67
101 50,5 49,61 48,9 0,6 5,4 3,8 6,4 , 0,2 , 69 ------------ .....__.__.___. Średnia 45,8 3,3 ~
Kierunek wiatru
sw,s.s N,N,N N,N,N
w,w,sw w,w,w
SW,SE,NE NE,NE,NE
Suma
opadu
0,2 8,9
11,5 2,0 0,1 o,o 0,0 l
22,7
U w a g i.
W nocy deszcz kr. Z n. desz. cały dz. padał Desz. cały dz. popoł. ześn. Cały d z. §n. r. z d. pot. z kr. W nocy śn. prusz.
UWAGI. Kierunek wiatru dany jest dla trzer.h godzin obserwacyj: 7-ej rano, l·ej po południu i 9-ej wieczorem. b. znaczy burza, d. - deszcz.
TREŚĆ. O liczeniu pyłków unoszących sil) w powietrzu, podał J. N. - Znaczenie otolitów czyli ka· myczllów słuchowych, przez A. S.- t, życia jemioły, podał S. Grosglik. -Z powodu odczytów p. Och~· rowicza o bypnotyzmie w ratuszu warszawskim, napisał Henryk Nussbaum. - Towarzystwo Ogrodm· cze.- Korespondeucyja Wszechświata. -Działalność Akademii umiej!)tności w za,kresie archeologii i antropologii w roku 1888. - Kronika nau~owa.- Rozmaitości. - Nekrologija. - Książki i broszury naile·
słane do redakcy1 Wszechświata.-Buletyn meteorologiczny.
========~==========~~======================================~~===============~ Wydawca E. Dziewulski. Rędaktor Br. Znatowicz.
AosBOJIIlBO Il;easyporo. BapmaBa l Anp'liJilll888 r. Druk Emila Skiwskiego, Warszawa, Chmielna N 26.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/