marcin mortka - listy lorda bathursta

20

Upload: fabryka-slow

Post on 31-Mar-2016

261 views

Category:

Documents


6 download

DESCRIPTION

Fragment powieści przygodowej Marcina Mortki. Listy lorda Bathursta - premiera 29 marca 2013

TRANSCRIPT

Page 1: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta
Page 2: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta
Page 3: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta
Page 4: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

Lublin 2013

Page 5: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta
Page 6: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

Powieść tę dedykuję mojemu mistrzowi, Patrickowi O’Brianowi

Page 7: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

Powieść „Listy lorda Bathursta” opowiada o pewnej operacji, któ-ra de facto miała miejsce kilka lat później. Z tego też względu fi kcyj-ne są zarówno nazwy zaangażowa-nych w niej okrętów, jak i nazwiska uczestników. Moim wymysłem jest również sławetny kanał La Rapelle. Dołożyłem jednakże wszelkich sta-rań, by świat przedstawiony oraz anegdoty i ciekawostki ubarwia-jące fabułę były jak najbardziej zgodne z rzeczywistością.

Page 8: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

OProlog

Okręt o ciemnoczerwonych burtach pojawił się znie-nacka i równie niespodziewanie otworzył ogień.

Kapitan James George Wilkins wpatrywał się w nie-go z oszołomieniem jeszcze przez kilka sekund po tym, jak wrogie pociski zmiotły kliwry, poszlachtowały ta-kielunek i strzaskały jedną z łodzi jego „City of York”, a na koniec zamieniły któregoś z hinduskich maryna-rzy w krwawą miazgę. Z niedowierzaniem patrzył to na dymiącą burtę, to na Union Jacka majestatycznie spły-wającego z rufy nieznajomego okrętu.

– Nie poznał nas! – wyszeptał ze zgrozą. – Nie po-znał! To pomyłka! Sygnalizuj, Richard!

Szarpnął za ramię swego pierwszego ofi cera. – Wciągaj te cholerne chorągiewki! Powiadom go,

że jesteśmy statkiem Kompanii Wschodnioindyjskiej! Rusz się!

Page 9: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

– To na nic, sir! – rzekł z rezygnacją Richard, spo-glądając na obcy okręt. – Nie poznaje pan? Nie słyszał pan o fregacie z czerwonymi burtami?

– To okręt Royal Navy, do ciężkiej cholery! – To Ross, sir! Przeklęty pirat, który... – Brednie! Starczyła myśl o bezcennym ładunku spoczywają-

cym w ładowniach „City of York”, by Wilkins odnalazł w sobie pokłady ogromnej odwagi.

– Nie po to, kurwa mać, narażałem zdrowie i ma-jątek, dobijając targu z tymi jawajskimi dusigroszami, żeby teraz pozwolić jakiemuś bandycie się obrabować! – wrzeszczał, zbiegając na śródokręcie. – Już, niecnoty! Do szotów! Do fałów, cholera! Cała załoga do zwrotu!

Przerażeni hinduscy marynarze kulili się jednak wzdłuż falszburt i pierzchali pod pokład, bardziej prze-rażeni milczeniem okrętu z czerwonymi burtami niż furią właściciela.

– Stać! – W rękach Wilkinsa pojawił się pistolet. – Stać, wy padalce!

Wypalił w powietrze, czym jednakże tylko wzmógł panikę. Niespodziewanie uświadomił sobie, że stoi sa-motnie na opustoszałym pokładzie, a okręt z czerwo-nymi burtami płynie powoli w ich stronę. Z jego trze-wi jedna po drugiej wychylały paszcze przeładowane armaty. Wtedy zrozumiał, że jego kupieckie szczęście dobiegło końca. Choć zdołał bezpiecznie dopłynąć do Jawy, wyminąć francuskie i batawskie okręty wojenne, odnaleźć kupców gotowych sprzedać mu pieprz i cy-namon, potem wynegocjować korzystne ceny, nie miał szans uciec temu bezczelnemu piratowi.

8 Marcin Mortk a

Page 10: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

– Żeby cię piekło pochłonęło, Ross! – wrzeszczał, grożąc mu nienabitym pistoletem. – Obyś się smażył w piekle po dzień Sądu Ostatecznego, łajdaku! Kurew-ski pomiocie!

W odpowiedzi czerwona burta plunęła ogniem. Wilkins nie ujrzał już tego, jak wrogie pociski szat-

kują „City of York”, blady z przerażenia Richard ściąga banderę, a pirat kieruje się ku następnym jednostkom ich konwoju. W tejże chwili życie odebrała mu kula z muszkietu.

9Listy lorda Bathursta

Page 11: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

KRozdział pierwszy

Kapitan Peter Doggs patrzył śmierci w oczy. Bez emocji spoglądał na lufy wymierzonych w nie-

go muszkietów i twarze celujących żołnierzy, niektó-rych poważnych, innych zlęknionych. Gdy pierwszy z nich nacisnął spust, skrzywił się, jakby przeszył go straszliwy ból, a potem w akompaniamencie dalszych wystrzałów osunął się na ziemię.

Leżał nieruchomo, czekając, aż żołnierze odmasze-rują, a więzienny lekarz ofi cjalnie stwierdzi śmierć i po-dyktuje protokół pisarzowi. Następnie zjawili się dwaj strażnicy, którzy bezceremonialnie wrzucili jego ciało na nosze i pozostawili w pustej celi więziennej. Potem szczęknęły zamykane drzwi.

Doggs wstał, otrzepał odruchowo spodnie i kurt-kę, a potem otarł usta z resztek soku porzeczkowego, który kazano mu wypluć podczas salwy. Machinalnie

Page 12: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

przygładził jasne, nierówno obcięte włosy i rozejrzał się z dezaprobatą po nagiej celi. Na szczęście nie musiał długo czekać. Lord Bathurst w asyście czterech żołnie-rzy pojawił się niemalże natychmiast.

– Wygląda pan całkiem dobrze, jak na trupa – stwierdził.

– Rzekłbym, że o wiele lepiej niż pan, który ofi cjal-nie żyje – powiedział Doggs, patrząc na przekrwione oczy lorda i obwisłe policzki, pokryte grubą warstwą pudru.

– Niniejszym udowodnił pan, że wyrażenie „śmier-telnie poważny” nie ma pokrycia w rzeczywistości – rzekł lord. – Sierżancie, będzie pan uprzejmy zawiązać worek na głowie naszego wesołka.

Autorytet Bathursta najwyraźniej wiele w Plymouth znaczył, gdyż minęło ledwie kilka minut, a obaj, lord i kapitan, siedzieli w karecie. Doggs pospiesznie ściąg-nął worek z głowy, z niesmakiem odłożył go na siedze-nie i wyprostował swe długie, chude ciało.

– Liczę, że to koniec tej maskarady – stwierdził, za-kładając kosmyk włosów za ucho.

– Bynajmniej, kapitanie. To dopiero początek – rzekł lord i odruchowo poprawił własne włosy, długie i bujne mimo wieku, choć przetkane nitkami siwizny.

– W sumie powinienem się tego spodziewać – wes-tchnął Doggs. – Nieczęsto się zdarza, by kapitan mary-narki wojennej, skazany na śmierć za zdradę, brak kom-petencji i uderzenie innego ofi cera, został wybawiony z opresji przez Anioła Stróża. Z całym szacunkiem, mi-lordzie, ale na anioła pan nie wygląda.

11Listy lorda Bathursta

Page 13: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

– Bo nim nie jestem. – Bathurst odsunął fi rankę i przyglądał się mijanym budynkom powoli niknącym w mroku. – Wyciągnąłem pana z kłopotów, ponieważ jest mi pan potrzebny.

– Panu osobiście? Sądziłem w pierwszym odruchu, że reprezentuje pan jedną z owych potężnych, acz taj-nych instytucji, które chronią naszą ojczyznę przed re-wolucyjną Francją...

– Powstrzymam się od wszelkich komentarzy do chwili, gdy wejdziemy na pokład „Stjernen”.

– Na pokład czego? Bathurst nie odpowiedział. Doggs rozparł się więc

na miękkich poduszkach i postanowił poskromić cie-kawość. W końcu była to niewielka cena za ocalenie z beznadziejnej sytuacji.

Kareta zatrzymała się po jakimś kwadransie. W świetle latarni niesionej przez jednego ze służą-cych widać było niewiele, ale zarówno otoczenie, jak i zapachy wyraźnie wskazywały, że znaleźli się w naj-podlejszej części portu. Doggs nie posiadał się więc ze zdumienia, gdy wśród niewielkich jednostek zacu-mowanych przy pirsie ujrzał sporą fregatę z założony-mi rejami. Mimo późnej pory trwał na niej ożywiony ruch. Dziesiątki marynarzy pełzały po takielunku, inni opuszczali spore pakunki w głąb luków, na nabrzeżu tłoczno było od wozów. Wszędzie niczym niespokojne świetliki kołysały się latarnie.

– Oto „Stjernen” – powiedział Bathurst, ostrożnie stąpający wśród błota. – Pański nowy okręt. Poświeć mi tu, niecnoto. Nie chcę sobie powalać trzewików.

12 Marcin Mortk a

Page 14: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

– Z uwagi na fakt, iż trupy rzadko awansują w Royal Navy, wnoszę, że niniejszym zostałem korsarzem?

– Nie. Chyba nie istnieje nazwa funkcji, którą bę-dzie pan pełnił, Doggs.

Peter zmarszczył brwi. Coraz mniej podobał mu się ton arystokraty, ale jego uwagę przyciągnął okręt. Bez wątpienia miał przed sobą nowoczesną fregatę o pięk-nej, zgrabnej linii, uzbrojoną w trzydzieści dwa dzia-ła. Jej burty wydawały się świeżo odmalowane, a ta-kielunek nowiutki jak spod igły. Z podziwem obejrzał pokryte złotą farbą zdobienia pawęży i szerokie okna rufowe. Wbrew sobie poczuł, jak serce zaczyna mu bić żywiej.

– Idzie pan? – rzucił ze zniecierpliwieniem Bathurst, który wchodził już po trapie.

Doggs pospieszył za nim. Na pokładzie przywitał ich wyprostowany jak struna ofi cer wachtowy w zwy-kłej płóciennej kurtce.

– Milordzie, pragnę zameldować, iż załadunek... – Z tą chwilą nie jest to już mój problem, Hackett –

parsknął Bathurst i pospieszył w stronę kajuty kapitań-skiej. – Niech ktoś przyniesie nam butelkę wina i dwa kieliszki. W miarę czyste.

Lord szedł szybkim krokiem, jakby na pokładzie okrętu wojennego czuł się niezbyt swobodnie, ale idący za nim Doggs zdążył zauważyć kilku ludzi w czerwo-nych kurtkach piechoty morskiej, którzy służyli tylko na okrętach Royal Navy, nigdy zaś na jednostkach kor-sarskich. Gdy zamknął za sobą drzwi kajuty kapitań-skiej, w jego głowie kłębiły się tysiące pytań.

13Listy lorda Bathursta

Page 15: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

– Uff . – Bathurst opadł na krzesło i przetarł wilgot-ne czoło. Jego twarz wyglądała jeszcze bardziej upior-nie. – Starczy chwila na którejś z tych waszych kryp, a mnie już się zbiera na nudności. Z tego też względu będę się streszczał, kapitanie. Otóż nie jest pan ani ofi -cerem Royal Navy, ani też kaprem. Obejmuje pan do-wództwo nad tą jednostką celem wypełnienia pewnej istotnej, strategicznej misji dla Wielkiej Brytanii.

Na jego czole perlił się pot, ale oczy – blade, niemal-że rybie – przewiercały Doggsa na wylot. Ten przysunął sobie krzesło i zuchwale odpowiedział lordowi spojrze-niem swych jasnoniebieskich oczu.

– Rozumiem. – Skinął głową. – Trapi mnie tylko jedno. Po co wszystkie te starania, aby wyrwać kostu-sze akurat mnie? W Royal Navy służy mnóstwo ambit-nych, przedsiębiorczych kapitanów, którzy bez trudu wypełniliby pańską misję, bez względu na to, na czym będzie polegać.

– Istnieje wiele powodów, dla których zależało mi na panu. Pamiętam bitwę z Hiszpanami przy Dogger Bank, kiedy to dowodził pan „Venus”. Zwycięstwo przy-pisano Kimberleyowi, ale dobrze wiem, że stracił on głowę i jego „Retaliation” była wyłączona z boju przez dobrą godzinę. Pamiętam też walkę, jaką pan stoczył na brygu „Wolverine” niedaleko Tarentu...

– Moje wyczyny w żaden sposób nie zasługują na aż takie wyróżnienie.

– Bo też istnieją jeszcze inne powody, o których do-wie się pan w swoim czasie.

– Intrygujące. A na czym będzie polegać owa mi-sja?

14 Marcin Mortk a

Page 16: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

– Im mniej pan będzie wiedział, tym lepiej dla pana. Pańskie zadanie zostało rozpisane szczegółowo w se-rii dokumentów, które w odpowiednich chwilach będą panu wręczane przez mojego zaufanego, niejakiego pana Augustusa Stirlinga, któremu zresztą jest pan wi-nien absolutne posłuszeństwo.

– Chyba istnieje nazwa funkcji, którą przyjdzie mi pełnić. To woźnica.

– Dobrze, jeśli jest to panu potrzebne, proszę się tak nazywać. Ubiegnę natomiast inne pańskie pytanie, któ-rego na pewno nie wypowie pan na głos, ale zapewne już się zrodziło w pańskiej głowie. Otóż są sposoby, by wyegzekwować pańskie posłuszeństwo. Zapewne pan zauważył, że na pokładzie „Stjernen” znalazł się spory oddział piechoty morskiej?

Doggs skinął głową, wpatrując się w lorda. Ogar-niały go złe przeczucia.

– Zazwyczaj na jedno działo przypada jeden żoł-nierz. Oddział na „Stjernen” jest półtora raza więk-szy niż standardowy, a dowodzi nim porucznik Ro-bert Burlington, ofi cer, którego lojalności wobec mnie nikt nie może zakwestionować. Gdyby i to nie poskro-miło pańskiej buńczuczności, proszę pamiętać o swej córce.

Kapitanowi zrobiło się ciemno przed oczami. – Emily? Łapy precz od niej, ty... – Zachłysnął się

gniewem. – Jak na trupa, wykazuje pan zaskakującą roszcze-

niowość. – Bathurst uśmiechnął się samymi ustami. – Oto kolejny powód, dla którego jest pan idealnym kan-dydatem do wypełnienia mojego zadania. Nie dość, że

15Listy lorda Bathursta

Page 17: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

jest pan ofi cjalnie martwy, to jeszcze ma pan swój czu-ły punkt. Widzi pan, misja, którą będzie pan miał za-szczyt wypełnić, to zadanie zdecydowanie zbyt ważne i zbyt skomplikowane, by powierzyć je byle zuchowi z Royal Navy. Muszę mieć absolutną gwarancję, że wszystko pójdzie po mojej myśli.

– Co żeś pan sobie umyślił w sprawie mojej córki? – wychrypiał Doggs.

– Nic. Na razie nic. Po pańskiej śmierci prawnym opiekunem Emily stał się pański brat Benjamin, który ma teraz prawo decydować o jej majątku, wykształce-niu i statusie matrymonialnym. Innymi słowy, może ją wydać za mąż wedle własnego uznania. Jak się to panu podoba, Doggs?

Ze spokojem zniósł wściekłe spojrzenie kapitana. – Ja zaś mam odpowiednie środki, by odwieść go od

wszelakich pomysłów tego typu do chwili, gdy wypeł-ni pan swe zadanie. Jeśli spełni pan moje oczekiwania, pozwolę panu spotkać się z córką, a potem zaaranżuję wasz wyjazd do Australii bądź Kanady.

– Jakoś w to nie wierzę. – W co? W moje możliwości? – Lord uniósł staran-

nie wydepilowaną brew. – Panie Doggs, czy już pan zapomniał, że dzięki moim staraniom komisja sądu wojennego skazała pana na śmierć przez rozstrzela-nie, a nie powieszenie, pluton egzekucyjny był uzbro-jony w nienabite muszkiety, a lekarz więzienny podpisał protokół zgonu żywego człowieka? O pańskim wczo-rajszym zwolnieniu z więzienia na kilka godzin już nie wspomnę! Nawiasem mówiąc, ekspedycja się udała?

– Jak najbardziej.

16 Marcin Mortk a

Page 18: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

– Cieszę się. Zorganizowanie tego wszystkiego, co pan widzi dookoła, drogi panie Doggs, zabrało mi dwa tygodnie.

– Mówiąc „to wszystko”, ma pan na myśli okręt, za-łogę, kadrę ofi cerską, zaopatrzenie...

– Mam na myśli wszystko – syknął Bathurst. – I co pan na to? Już pan wierzy w moje możliwości?

W jego wątłej dłoni pojawiła się batystowa chustecz-ka, którą przecierał spocone czoło lub przytykał do ust, ale jego rybie oczy nadal płonęły, trudno powiedzieć – z gorączki czy zawziętości.

– Kim pan jest, do cholery? – Doggs wychylił się ku niemu. – Kogo pan naprawdę reprezentuje? Rząd? Wy-wiad? Admiralicję? A może samego diabła?

– Naprawdę ma to dla pana znaczenie? – Zdaje się, że chyba już wiem, co czuje mucha za-

plątana w pajęczą sieć. – Niech pan sobie daruje te tanie porównania i sku-

pi się na dość oczywistych faktach, Doggs. Uratowałem pana od niechybnej śmierci i daję możliwość zapraco-wania na godne życie. Pająk by pana... Cóż, skonsu-mował. Do pająków może pan przyrównywać kapita-nów, którzy skazali pana wyrokiem sądu, lub młodego Hutchinsona, który pana w tę kabałę wpakował. A tak na marginesie, co u niego słychać?

– Niewiele. – Cóż. Doggs, nie sądzę, byśmy mieli się spotkać

w przeciągu kilku najbliższych miesięcy, tak więc po-zwoli pan, że złożę życzenia udanej podróży. Życzę panu również wiele zdrowego rozsądku, bo porucznik Burlington nie jest jedynym człowiekiem na pokładzie,

17Listy lorda Bathursta

Page 19: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

który ma mieć na pana oko. Życzę też pomysłowości w udawaniu okrętu duńskiej marynarki wojennej...

– Duńskiej? – Tak. „Stjernen” to po duńsku „gwiazda”. I wresz-

cie życzę panu nieustającego natchnienia poetyckiego, bo – proszę mi wierzyć – lepiej pisać wiersze, niż pró-bować rozgryźć moje intencje. Uff , wybaczy pan, ale udam się już na ląd. Nie wiem, jak wy wytrzymujecie w tych rozkołysanych klatkach.

– Milordzie – poderwał się Doggs – czy... czy na-prawdę zajmie się pan Emily?

– Nie. Zajmie się nią pański brat. Ja tylko zadbam o to, by nie przyszło mu nic głupiego do głowy.

– Sir! – Drzwi nagle stanęły otworem i na progu po-jawił się porucznik Hackett z butelką i dwoma kielisz-kami. – Przepraszam za spóźnienie, ale...

– Jezu, Hackett – westchnął lord – mam nadzieję, że ładowanie dział wychodzi panu lepiej. Do widzenia, panowie.

Wyszedł. Doggs spojrzał na stropionego Hacketta, który

uśmiechnął się przepraszająco, ale jego wzrok pozo-stał obojętny.

– Przepraszam, sir – powiedział. – Były kłopoty przy kabestanie i...

– Nic się nie stało, poruczniku. Ma pan pewnie masę roboty przed wypłynięciem... – rzekł Doggs i niespo-dziewanie przygryzł wargę, gdyż uświadomił sobie, iż poza koniecznością podszycia się pod duński okręt nie wie kompletnie nic o oczekującej go misji. Nie wie, do-kąd zmierzają, którędy, a nawet kiedy mają wypłynąć.

18 Marcin Mortk a

Page 20: Marcin Mortka - Listy lorda Bathursta

– Wszystko już niemal zapięte na ostatni guzik – oznajmił porucznik. – Nie marnowaliśmy czasu przez ostatni tydzień.

– Znakomicie, panie Hackett. – Natknąłem się również na pana Stirlinga, który

prosił, bym wręczył panu to. – Ofi cer wyciągnął list w zalakowanej kopercie. – Ponoć wie pan, co z tym zro-bić.

– Owszem, wiem. – Doggs przyjrzał się kopercie, ale odłożył ją na biurko.

– Wie pan, kim jest Stirling? To cywil, ale jego peł-nomocnictwa...

– Wiem. – Uhm, dobrze. Pan Stirling przekazał również, że

z chęcią złoży panu wizytę, jeśli tylko znajdzie pan wol-ny moment.

– Wspaniale. Jak znajdę ów moment, to zaproszę pana Stirlinga. Na razie zajmijmy się sprawami bardziej istotnymi.

– Ma pan na myśli obchód okrętu. – To też. W pierwszej kolejności jednak myślę o tej

oto fl aszce.

19Listy lorda Bathursta