meksyk. – to naprawdę wymagająca praca, w której …...prze sła nia cv or mu la rza i f apli -...

1
Edukacja sierpień 2011 nr 8 (17) 10 Bartłomiej Wnuk: W jaki sposób roz- począł pan pracę w Heinekenie? Tomasz Król: W polskim Heine- kenie, czyli w Grupie Żywiec rozpocząłem pracę w 1999 roku w ramach programu manadżer- skiego dla absolwentów. Proces rekrutacyjny był wieloetapowy, poczynając od konieczności przesłania CV i formularza apli- kacyjnego, przez rozmowy re- krutacyjne i testy w Warszawie i w Żywcu, a kończąc na kilku- dniowym tzw. centrum oceny i uczestnictwie w grze bizneso- wej w Amsterdamie. Finalnie wybrano trzy osoby. Dlaczego akurat pan znalazł się wśród wybranych? Wpadłem w oko kierowniczce ds. rekrutacji (śmiech). Naopo- wiadałem też, że bardzo lubię pi- wo, co zresztą było i do dzisiaj jest prawdą. Dlaczego ta praca? Studiowałem marketing. Pociągał mnie świat reklam, tworzenia marek, wpływania na codzienne decyzje milionów ludzi. Program stażowy w Żywcu miał obejmo- wać projekt zagraniczny, a w dal- szej perspektywie możliwość pracy w międzynarodowej sieci Heinekena. No a już wtedy po- ciągał mnie świat, czy choćby sam tylko – jak pisał Ryszard Ka- puściński – „mistyczny akt prze- kraczania granicy” (państwowej oczywiście). No i ta międzynarodowość się zre- alizowała, skoro teraz pracuje pan i mieszka w Holandii. Międzynarodowo zaczęło już być podczas stażu. Pracowałem w ze- spole z osobami kilku narodowo- ści, byłem na szkoleniu w Sta- nach, kilka razy w Holandii. Do dzisiaj pamiętam wypieki na twarzy, kiedy dowiedziałem się, że mam lecieć na trzymie- siączny projekt do Heineke- na na... Wyspy Bahama. To kierunek raczej kojarzący się z beztroskimi wakacjami, niż pracą... To oczywiście była przygoda i ciekawe doświadczenie. Ale beztrosko i wakacyjnie było tyl- ko przez pierwsze dwa tygo- dnie. Potem czar ustąpił prozie zawodowego życia. Projekt był wymagający, a współpraca z ludźmi tak odmiennymi kultu- rowo i o etyce pracy pozo- stawiającej wiele do życzenia była sporym wyzwaniem. Pa- miętam statystyki, według któ- rych ponad połowa Europejczy- ków wysyłanych tam na kon- trakt do spółki Heinekena rezy- gnowała przed zakończeniem kontraktu. Potem przez wiele lat pracował pan w Polsce. Czy wtedy było mniej międzynarodowo? I tak, i nie. Przez wiele lat od- powiadałem za marketing du- żej, lokalnej marki Grupy Ży- wiec. Biznesowo więc zajmo- wałem się polskim rynkiem. Jednak większość produkcji re- klamowych realizowanych było w krajach z piękną, górską sce- nerią i przewidywalną pogodą. Podróżowałem w związku z tym do Republiki Południo- wej Afryki, Nowej Zelandii czy Argentyny. Mam coraz większe wątpliwości, czy nadal powinniśmy używać określenia „praca”...? Tak powinniśmy, choćby dlatego, że za to płacą i to dobrze (śmiech). A poważniej – produkcja reklamo- wa to jedno z najbardziej ekscytu- jących doświadczeń w pracy mar- ketingowca. To moment, w któ- rym miesiące intelektualnych zmagań przekształcają się w krót- ki, 30-sekundowy materiał filmo- wy, który ma przekazać esencję marki w atrakcyjny sposób. Taki wyjazd jest z jednej strony przygo- dą, szansą poznania nowego kraju i możliwością współpracy z wie- loma ciekawymi ludźmi – reżyse- rem, aktorami, scenografami. Jest też komfortowy – wszystko jest zorganizowane wraz z noclegami w dobrych hotelach i posiłkami w dobrych restauracjach. Jest też jednak stres i odpowiedzialność za finalny efekt, wiele trudnych decyzji do podjęcia. A czy te dobre hotele i restauracje przyzwyczaiły pana do zwiedzania prywatnie świata w podobny spo- sób? Jeśli chodzi o podróżowanie pry- watne, zdecydowanie bliższy jest mi koncept „podróżniczej tułacz- ki”. Walizkę na kółkach zamie- niam na plecak, zabieram buty trekkingowe, sandały, spodnie „bojówki”. Sypiam w niedrogich hotelach, bez wcześniejszych re- zerwacji. Jadam w niedrogich re- stauracjach, najlepiej tam, gdzie przesiadują lokalni mieszkańcy. Mam plan, ale łatwo go zmie- niam, jeśli przyjdzie mi na to ochota. Rozumiem, że odwiedził pan wiele krajów. Tak. Jakiś czas temu rozpoczą- łem zabawę w liczenie krajów, które odwiedziłem. To pewnie dlatego, że na studiach byłem do- bry ze statystyki (śmiech). Do- tychczas byłem w 80 krajach, na wszystkich kontynentach po- za Antarktydą. Które kraje były dla pana najbar- dziej egzotyczne i za co je pan po- kochał? Kubę – za pięknych ludzi, filmo- wą scenerię Hawany i salsę. Ne- pal – za odmienność kulturową i pełne wyrazu twarze mieszkań- ców. Laos – za beztroski, pozy- tywny (mimo biedy) stosunek do życia Laotańczyków. Oman – za niesamowitą gościn- ność wobec turystów i tradycyjny styl życia. Maroko – za ferię barw i zapachów. Islan- dię – za nieprawdopodobne, księ- życowe krajobrazy. reklama W kolejnym odcinku cyklu wywiadów z absolwentami Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach rozmawiamy z Tomaszem Królem, wieloletnim pracownikiem Heinekena, obecnie marketing managerem w centrali tej firmy w Amsterdamie, dla którego codziennością są służbowe podróże, w tym do takich miejsc jak Wyspy Bahama, RPA, Nowa Zelandia, Argentyna czy Meksyk. – To naprawdę wymagająca praca, w której z pozoru egzotyczna podróż to wiele godzin w samolocie, często krótki pobyt na miejscu, spotkania i brak czasu na rozejrzenie się po okolicy – wyjaśnia Tomasz Król. Co więc znaczy „Pracować i podróżować jak Król”? Patronem merytorycznym cyklu wywiadów jest Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach Pracować i podróżować jak Król Przez wiele lat odpowiadałem za marketing dużej marki Grupy Żywiec. Produkcje reklamowe realizowane były w krajach z piękną, górską scenerią. Podróżowałem w związku z tym do Republiki Południowej Afryki, Nowej Zelandii czy Argentyny – wspomina Tomasz Król (na zdjęciu w Amsterdamie po pracy) Archiwum Tomasza Króla Tomasz Król będzie co jakiś czas gościł na łamach „Panoramy” dzieląc się fotografiami i przemyśleniami ze swoich podróży. Już we wrześniu przedstawimy jego zdjęcia z Nepalu, który pokochał, jak sam mówi: „za odmienność kulturową i pełne wyrazu twarze mieszkańców” (na zdjęciu charakterystyczne dachy hinduistycznych swiątyń w Katmandu)

Upload: others

Post on 18-Jun-2020

4 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Meksyk. – To naprawdę wymagająca praca, w której …...prze sła nia CV or mu la rza i f apli - ka cyj ne go, przez oz mor wy - e r kr cyu taj ne y e st wi t War sza wie i w Żyw

Edukacja

sierpień 2011 nr 8 (17)10

Bar tło miej Wnuk: W ja ki spo sób roz -po czął pan pra cę w He ine ke nie?To masz Król: W pol skim He ine -ke nie, czy li w Gru pie Ży wiecroz po czą łem pra cę w 1999 ro kuw ra mach pro gra mu ma na dżer -skie go dla ab sol wen tów. Pro cesre kru ta cyj ny był wie lo eta po wy,po czy na jąc od ko niecz no ściprze sła nia CV i for mu la rza apli -ka cyj ne go, przez roz mo wy re -kru ta cyj ne i te sty w War sza wiei w Żyw cu, a koń cząc na kil ku -dnio wym tzw. cen trum oce nyi uczest nic twie w grze biz ne so -wej w Am ster da mie. Fi nal niewy bra no trzy oso by.

Dla cze go aku rat pan zna lazł sięwśród wy bra nych?Wpa dłem w oko kie row nicz ceds. re kru ta cji (śmiech). Na opo -wia da łem też, że bar dzo lu bię pi -wo, co zresz tą by ło i do dzi siajjest praw dą.

Dla cze go ta pra ca?Stu dio wa łem mar ke ting. Po cią gałmnie świat re klam, two rze niama rek, wpły wa nia na co dzien nede cy zje mi lio nów lu dzi. Pro gramsta żo wy w Żyw cu miał obej mo -wać pro jekt za gra nicz ny, a w dal -szej per spek ty wie moż li wośćpra cy w mię dzy na ro do wej sie ci

He ine ke na. No a już wte dy po -cią gał mnie świat, czy choć bysam tyl ko – jak pi sał Ry szard Ka -pu ściń ski – „mi stycz ny akt prze -kra cza nia gra ni cy” (pań stwo wejoczy wi ście).

No i ta mię dzy na ro do wość się zre -ali zo wa ła, sko ro te raz pra cu je pani miesz ka w Ho lan dii.Mię dzy na ro do wo za czę ło już byćpod czas sta żu. Pra co wa łem w ze -spo le z oso ba mi kil ku na ro do wo -ści, by łem na szko le niu w Sta -nach, kil ka ra zy w Ho lan dii.Do dzi siaj pa mię tam wy pie kina twa rzy, kie dy do wie dzia łem

się, że mam le cieć na trzy mie -siącz ny pro jekt do He ine ke -na na... Wy spy Ba ha ma.

To kierunek raczej kojarzący sięz beztroskimi wakacjami, niżpracą...To oczy wi ście by ła przy go dai cie ka we do świad cze nie. Alebez tro sko i wa ka cyj nie by ło tyl -ko przez pierw sze dwa ty go -dnie. Po tem czar ustą pił pro zieza wo do we go ży cia. Pro jekt byłwy ma ga ją cy, a współ pra caz ludź mi tak od mien ny mi kul tu -ro wo i o ety ce pra cy po zo -stawia ją cej wie le do ży cze niaby ła spo rym wy zwa niem. Pa -mię tam sta ty sty ki, we dług któ -rych po nad po ło wa Eu ro pej czy -ków wy sy ła nych tam na kon -trakt do spół ki He ine ke na re zy -gno wa ła przed za koń cze niemkon trak tu.

Po tem przez wie le lat pra co wałpan w Pol sce. Czy wte dy by łomniej mię dzy na ro do wo?I tak, i nie. Przez wie le lat od -po wia da łem za mar ke ting du -żej, lo kal nej mar ki Gru py Ży -wiec. Biz ne so wo więc zaj mo -wa łem się pol skim ryn kiem.Jed nak więk szość pro duk cji re -kla mo wych re ali zo wa nych by łow kra jach z pięk ną, gór ską sce -ne rią i prze wi dy wal ną po go dą.Po dró żo wa łem w związ kuz tym do Re pu bli ki Po łu dnio -

wej Afry ki, No wej Ze lan dii czyAr gen ty ny.

Mam co raz więk sze wąt pli wo ści,czy na dal po win ni śmy uży waćokre śle nia „pra ca”...?Tak po win ni śmy, choć by dla te go,że za to pła cą i to do brze (śmiech).A po waż niej – pro duk cja re kla mo -wa to jed no z naj bar dziej eks cy tu -ją cych do świad czeń w pra cy mar -ke tin gow ca. To mo ment, w któ -rym mie sią ce in te lek tu al nychzma gań prze kształ ca ją się w krót -ki, 30-se ku ndo wy ma te riał fi lmo -wy, któ ry ma prze ka zać esen cjęmar ki w atrak cyj ny spo sób. Ta kiwy jazd jest z jed nej stro ny przy go -dą, szan są po zna nia no we go kra jui moż li wo ścią współ pra cy z wie -lo ma cie ka wy mi ludź mi – re ży se -rem, ak to ra mi, sce no gra fa mi. Jestteż kom for to wy – wszyst ko jestzor ga ni zo wa ne wraz z noc le ga miw do brych ho te lach i po sił ka miw do brych re stau ra cjach. Jest teżjed nak stres i od po wie dzial nośćza fi nal ny efekt, wie le trud nychde cy zji do pod ję cia.

A czy te do bre ho te le i re stau ra cjeprzy zwy cza iły pa na do zwie dza niapry wat nie świa ta w po dob ny spo -sób?Je śli cho dzi o po dró żo wa nie pry -wat ne, zde cy do wa nie bliż szy jestmi kon cept „po dróż ni czej tu łacz -ki”. Wa liz kę na kół kach za mie -niam na ple cak, za bie ram bu ty

trek kin go we, san da ły, spodnie„bo jów ki”. Sy piam w nie dro gichho te lach, bez wcze śniej szych re -zer wa cji. Ja dam w nie dro gich re -stau ra cjach, naj le piej tam, gdzieprze sia du ją lo kal ni miesz kań cy.Mam plan, ale ła two go zmie -niam, je śli przyj dzie mi na toocho ta.

Ro zu miem, że od wie dził pan wie lekra jów. Tak. Ja kiś czas te mu roz po czą -łem za ba wę w li cze nie kra jów,któ re od wie dzi łem. To pew niedla te go, że na stu diach by łem do -bry ze sta ty sty ki (śmiech). Do -tych czas by łem w 80 kra jach,na wszyst kich kon ty nen tach po -za An tark ty dą.

Któ re kra je by ły dla pa na naj bar -dziej eg zo tycz ne i za co je pan po -ko chał?Ku bę – za pięk nych lu dzi, fil mo -wą sce ne rię Ha wa ny i sal sę. Ne -pal – za od mien ność kul tu ro wąi peł ne wy ra zu twa rze miesz kań -ców. La os – za bez tro ski, po zy -tyw ny (mi mo bie dy) sto su nekdo ży cia La otań czy ków.Oman – za nie sa mo wi tą go ścin -ność wo bec tu ry stów i tra dy cyj nystyl ży cia. Ma ro ko – za fe riębarw i za pa chów. Is lan -dię – za nie praw do podob ne, księ -ży co we kra jo bra zy.

reklama

W kolejnym odcinku cyklu wywiadów z absolwentami UniwersytetuEkonomicznego w Katowicach rozmawiamy z Tomaszem Królem, wieloletnimpracownikiem Heinekena, obecnie marketing managerem w centrali tej firmyw Amsterdamie, dla którego codziennością są służbowe podróże, w tymdo takich miejsc jak Wyspy Bahama, RPA, Nowa Zelandia, Argentyna czyMeksyk. – To naprawdę wymagająca praca, w której z pozoru egzotycznapodróż to wiele godzin w samolocie, często krótki pobyt na miejscu,spotkania i brak czasu na rozejrzenie się po okolicy – wyjaśnia Tomasz Król.Co więc znaczy „Pracować i podróżować jak Król”?

Patronem

merytorycznym

cyklu wywiadów

jest Uniwersytet

Ekonomiczny

w Katowicach

Pracowaći podróżować

jak KrólPrzez wiele lat odpowiadałemza marketing dużej marki GrupyŻywiec. Produkcje reklamowerealizowane były w krajach z piękną,górską scenerią. Podróżowałemw związku z tym do RepublikiPołudniowej Afryki, Nowej Zelandiiczy Argentyny – wspomina TomaszKról (na zdjęciu w Amsterdamiepo pracy)

Ar chi wum

To ma sza Kró la

Tomasz Król będzie co jakiś czas gościł na łamach„Panoramy” dzieląc się fotografiami i przemyśleniami zeswoich podróży. Już we wrześniu przedstawimy jego zdjęciaz Nepalu, który pokochał, jak sam mówi: „za odmiennośćkulturową i pełne wyrazu twarze mieszkańców” (na zdjęciu charakterystyczne dachy hinduistycznychswiątyń w Katmandu)