melba magazine / 02 spirit issue

135
MARIOS KOŁODZIEJSKI KMIECIK KMITA & PIK BIELSKA FRĄCZEK POPIEL BLODA WIERZBOWSKI TURCZYŃSKA ZACHARKO 03 / 2013 02 spirit

Upload: melba-magazine

Post on 29-Mar-2016

235 views

Category:

Documents


7 download

DESCRIPTION

W numerze m.in.: Marios, Wierzbowski, Kołodziejski, Turczyńska, Kmita & Pik, Bielska, Frączek, Kmiecik, Popiel, Bloda i Zacharko.

TRANSCRIPT

Page 1: Melba Magazine / 02 Spirit issue

MARIOS

KOŁODZIEJSKI

KMIECIK

KMITA & PIK

BIELSKA

FRĄCZEK

POPIEL

BLODA

WIERZBOWSKI

TURCZYŃSKA

ZACHARKO

03 /

201

3

02spirit

Page 2: Melba Magazine / 02 Spirit issue

2

REDAKTOR NACZELNAMagdalena [email protected]

FOTOEDYTOR Nina Sawińska [email protected]

DYREKTOR ARTYSTYCZNY Piotr Matejkowski [email protected]

REDAKTOR PROWADZĄCY Łukasz Nowosadzki

AUTORZYMarianna BaranowskaAnna BlodaAlicja CabanMarta DybaAleksandra Krześniak

GOŚCINNIELidia Popiel

FOTOGRAFOWIEKasia BielskaAnna BruślikMagdalena Kmiecik

Monika KmitaJacek KołodziejskiŁukasz Pik Małgorzata TurczyńskaKatarzyna Zacharko

ILUSTRATORZY Emma DajskaJulia MirnyFanny VaucherJustyna Warwas

MANAGER DS. KOMUNIKACJI Łukasz Nowosadzki [email protected]

MANAGER DS. REKLAMY Malwina Ż[email protected]

WEBMASTERSebastian Siennicki

PROJEKT GRAFICZNYPiotr Matejkowski

www.melbamagazine.com

Melba is self-published and composed with OTAMA.EP font by Tim Donaldson& Garamond by C. Garamond& Sofia Pro Light font by Mostardesign

Page 3: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

3

Przed Wami kolejny numer Melba Magazine. Trzeba było na nas trochę dłużej poczekać, ale za to jesteśmy bogatsi w nowe działy i fajnych ludzi. Obecne wydanie wzbogaciło się o felie-ton o modzie męskiej, wywiad z polskim pro-jektantem – podglądamy kolekcję Alicji Frączek w obiektywie Agaty Mendziuk oraz wywiad z polskim fotografem – sekrety dobrej fotografii wyciągamy z Łukasza Wierzbowskiego. Zapro-

Jak w każdym numerze, tak i Spirit issue zawiera w sobie piękne sesje zdjęciowe. Możecie podzi-wiać prace Małgorzaty Turczyńskiej, Kasi Biel-skiej, Jacka Kołodziejskiego, Magdy Kmiecik, Moniki Kmity i Kasi Zacharko. W dziale Fa-shion wędrujemy od Berlina, gdzie zaglądamy do mieszkania francuskiej artystki Johanny Tagady, przez Australię, w której tworzy Chet Faker do Włoch, gdzie pracują twórcy marki

siliśmy też Zuzę Prusińską, która pomogła nam przy stworzeniu listy miejsc, które warto od-wiedzić i rzeczy, które cieszą oko. Aby pokazać różne oblicza świata mody postanowiliśmy też przybliżyć Wam zawody związane z tą branżą. Na pierwszy ogień poszła Kasia Pielużek, która opowiada nam o pracy kostiumografa.

Marios. Zachwycamy się kolekcją Valentino i stylistyką filmów Bergmana oraz analizujemy styl Romy Gąsiorowskiej.

Mam nadzieję, że wiosenna odsłona Melby się Wam spodoba.

MAGDALENA NOWOSADZKAredaktor naczelna

Wszystkie teksty oraz obrazy opublikowane na łamach Melba Magazine są wyłącz-ną własnością poszczególnych autorów (fotografów, ilustratorów i współpracowni-ków) i podlegają ochronie praw autorskich. / Żadne zdjęcie i żaden tekst nie może być reprodukowany, edytowany, kopiowany lub dystrybuowany bez pisemnej zgo-dy jego prawnego właściciela. / Żadna część tej publikacji nie może być reproduko-wana w jakiejkolwiek formie (cyfrowej lub mechanicznej), drukowana, edytowana lub dystrybuowana bez uprzedniej pisemnej zgody wydawców.Wszystkie prawa zastrzeżone.fo

togr

afia

: Aga

ta M

endz

iuk

mod

elka

: Mag

dale

na

W.

/

Eas

tern

Mod

els

spirit02

Page 4: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 5: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

TURCZYŃSKA 8

Fashion in

WNĘTRZE 19 / MUZYKA 26 / FILM 30

KMIECIK 34

Moda

MARIOS 42/ WYBÓR MELBY 50 / MODA MĘSKA 52 / FRĄCZEK 54 / VALENTINO 60

KMITA & PIK 64

Fotografia

WIERZBOWSKI 76 / BLODA 82 / SASSEN 84 / BIELSKA 88 / POPIEL 94

Fashion People

ROMA GĄSIOROWSKA 98 / KOŁODZIEJSKI 100 / PIELUŻEK 112 / ZACHARKO 118 /

STREET FASHION 124 / BLOG 128

Page 6: Melba Magazine / 02 Spirit issue

6

the spirit issue 02

Page 7: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

7

The vital principle or animating force within li-ving beings.Incorporeal consciousness.The soul, considered as departing from the body of a person at death. An angel or a demon.A being inhabiting or embodying a particular place, object, or natural phenomenon.

spiritilu

stra

cja:

Fan

ny V

auch

er

Page 8: Melba Magazine / 02 Spirit issue

8

the spirit issue 02

Turczyńska

kurtka: Jakub Pieczarkowski spódnic: Jakub Pieczarkowski

po prawej:Paweł:spodnie, koszula, kurtka: Joanna Startek;skarpetki COS, sandały VagabongDodo:sukienka, płaszcz: Filiph Roth

Page 9: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 10: Melba Magazine / 02 Spirit issue

koszula: Zuo corp

Page 11: Melba Magazine / 02 Spirit issue

Paw

eł: s

podn

ie, k

oszu

la: J

oann

a St

arte

k; b

uty:

Wra

ngle

rD

odo:

mar

ynar

ka, s

podn

ie: P

apro

cki&

Brzo

zow

ski

Page 12: Melba Magazine / 02 Spirit issue

Dod

o: su

kien

ka: P

apro

cki&

Brzo

zow

ski,k

olcz

yki,

bran

sole

tka:

Mok

obel

lePa

weł

: kos

zula

, spo

dnie

, mar

ynar

ka: Ł

ukas

z St

ępie

ń

Page 13: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 14: Melba Magazine / 02 Spirit issue

kurt

ka: F

iliph

Rot

h

Page 15: Melba Magazine / 02 Spirit issue

Papr

ocki

&Br

zozo

wsk

i

Page 16: Melba Magazine / 02 Spirit issue

16

the spirit issue 02

fotografie: Małgorzata Turczyńskastylizacje: Robert Kiełbmake-up: Adrian Świderskiwłosy: Christian Langeasystent fotografa: Max Zielińskimodelka: Dodo / Divisionmodel: Paweł Gravelitz / Divisionpodziękowania dla galerii Czułość i Janka Zamoyskiego za udostepnienie przestrzeni do zdjęć

kurt

ka, s

podn

ie: Z

uo C

orp;

but

y: P

ollin

i

Page 17: Melba Magazine / 02 Spirit issue

płas

zcz,

but

y, p

leca

k: F

iliph

Rot

h

Page 18: Melba Magazine / 02 Spirit issue

18

the spirit issue 02

Fashionin

JOHANNA TAGADA

CHET FAKER

TAM GDZIE ROSNĄ POZIOMKI

Page 19: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

19

Fashionin

Johanna TagadaWNĘTRZE

Page 20: Melba Magazine / 02 Spirit issue

the spirit issue 02

20

Page 21: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

21

Opisz swój styl.Jestem bardzo wybredna, jeśli chodzi o ubrania. Nie mogę znieść złej jakości, dlatego doceniam tradycyjne ręczne projekty, ale one oczywiście kosztują. Nie kupuję wiele, ani nie wybieram się celowo na zakupy. Uwielbiam nosić spódnice, eleganckie czarne sukienki, tak samo jak parę zwykłych czarnych jeansów z fajnym żakietem. Zazwyczaj łączę klasyczne eleganckie elementy z czymś bardziej sportowym, jak para wygod-nych sneakersów. Moja biżuteria jest zawsze tra-dycyjna, jak te bransolety z Senegalu i Ghany, które noszą codziennie od dekady. I oczywiście jako projektantka nadruków na tkaniny uwiel-biam nosić drukowane materiały. Ale wobec nich też jestem wybredna.

Kto jest twoją ikoną stylu? Kto cię inspiru-je?Nie mam swojej ikony stylu, ale mocno ispiru-

je mnie elegancja tradycyjnych kultur, takich jak Indianie Tlingi. Byłam zafascynowana, jacy byli eleganccy i jakich pięknych tkanin używa-li, kiedy jako dziecko przeglądałam książki et-nologiczne i do dzisiaj gdy patrzę na te zdjęcia jestem pełna podziwu. Inspirująca jest dla mnie również twórczość Hirokiego Nakamury, zało-życiela marki Visvim.

Twój ostatni zakup, z którego jesteś dum-na.Nie jest to mój ostatni zakup, ale za to bardzo go lubię – jasnozłota marynarka, wykonana przez straszą Wietnamkę z użyciem tradycyjnych tkanin, które przywiozła ze swojej ostatniej po-dróży do kraju. Uszyła ją w Berlinie, w swoim małym sklepiku/studio i była tak urocza, gdy wyciągała ją dla mnie spośród wielu rzeczy, któ-re tam miała.

Page 22: Melba Magazine / 02 Spirit issue

22

the spirit issue 02

Page 23: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

23

Co cenisz najbardziej w swojej pracy?Uczucie, ktore daję odbiorcy, kiedy mowa jest o moim designie i oczywiście jakość.

Pięć rzeczy, bez których nie możesz żyć.Jedzenie, woda, sen, miłość, powietrze.

Jeśli mogłabyś żyć gdziekolwiek na świe-cie, gdzie by to było?Odkąd skończyłam 18 lat zawsze żyłam w miej-scu, w którym chciałam! Obecnie mieszkam w Berlinie, a za parę miesięcy przeprowadzę się do Paryża.

Jaką rzecz w swoim mieszkaniu lubisz naj-bardziej?Książki, magazyny i przybory do malowania.

Kiedy jesteś w domu sama…Gorąca kąpiel i herbata.

Co jest twoim największym osiągnięciem?Nie jestem pewna, czy można to nazwać naj-większym osiągnięciem, ale patrząc wstecz je-stem szczęśliwa, że zawsze miałam odwagę, by podążać za głosem serca i robić to, co uważałam za słuszne, nawet jeśli wymagało to przepro-wadzenia się do innego kraju, zrezygnowania

z pieniędzy, czy wygodnej sytuacji…

Którego trendu w modzie chciałabyś się po-zbyć?Nigdy o tym nie myślałam i nie chcę poświęcać swojego czasu na myślenie o takich sprawach.

Jaka była najlepsza rada, jaką dostałaś?Jeśli upadniesz, podnieś się sam, nie czekaj na kogoś, kto ci pomoże i nigdy nie zapominaj się uśmiechać. Obie rady często słyszałam jako dziecko – pierwszą od babci, drugą od mamy.

Twój ulubiony zapach. Monocle Scent One: Hinoki.

Piosenka, która zawsze poprawi ci humor.Got ’til It’s Gone Janet Jackson featuring Q tip & Joni Mitchell.

Chciałabym…Zwiedzić Japonię z moim chłopakiem, który także jest artystą.

Johanna Tagada, francuska artystka i projektant-ka tekstyliów, obecnie działająca w Berlinie.www.bonjourjohanna.com

Page 24: Melba Magazine / 02 Spirit issue

24

the spirit issue 02

Page 25: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

25

fotografie: www.bonjourjohanna.com

Page 26: Melba Magazine / 02 Spirit issue

26

the spirit issue 02

Jego kariera to splot nieoczekiwanych zbiegów okoliczności. Gdy kilka miesięcy temu nagrywał pierwsze piosenki w garażu swojego domu, nie przeszło mu przez myśl, że będzie występował z tym materiałem na festiwalu SXSW w Austin (Tek-sas, USA) oraz, że zdobędzie nagrodę za najlepsze niezależne wydawnictwo przyznaną przez aus-tralijskie wydanie magazynu “Rolling Stone”.

tekst: Marianna Baranowska

Chet FakerMUZYKA

Page 27: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

27

Chet Faker, bo o nim mowa, to artysta, które-go muzykę trudno zaszufladkować. Jego EP-ka Thinking In Textures to mieszanka eklektycznej elektroniki, down-tempo i kontemplacyjnych soulowych wokali, chociaż jak sam przyznaje, chciałby stworzyć zupełnie nowy ga tunek mu-zyczny, wymykający się wszelkim próbom kla-syfikacji.

Tak naprawdę nazywa się Nick Murphy, ma 23 lata i pochodzi z Melbourne. Dlaczego posta-nowił występować pod pseudonimem, który bezsprzecznie kojarzy się z jednym z najwięk-szych muzyków jazzowych ubiegłego wieku, Chetem Bakerem? Faker w jednym z wywiadów wyjaśnił, że w jego rodzinnym mieście wystę-puje już artysta nazywający się Nick Murphy, przez co zdarzało się, że ludzie chodzący na koncerty byli wprowadzani w błąd i oglądali na scenie nie tego Nicka, którego chcieli. Pseu-donim artystyczny Chet Faker jest hołdem dla wspaniałego jazzmana, szczególnie dla barwy jego głosu – niezwykle emocjonalnej, kruchej i tworzącej aurę intymności. Młody muzyk in-spiruje się śpiewem Bakera, starając się stworzyć podobny klimat w swojej twórczości.

Chet Faker z muzyką był związany od zawsze. Jego rodzice mieli bardzo urozmaicone gusta muzyczne – matka słuchała przede wszystkim artystów z wytwórni Motown, Otisa Reddinga, Arethy Franklin, natomiast ojciec skłaniał się bardziej w stronę down-tempo i spokojnych, kobiecych wokali. To oni obudzili w artyście

miłość do muzyki, jednak starał się również odkrywać ją samemu – przeszedł fazę fascyna-cji folkiem (szczególnie Bobem Dylanem), był również perkusistą w kilku zespołach metalo-wych, które założył razem z kolegami.

Dowodem na to, że muzyka była obecna w ży-ciu Cheta Fakera, może być również fakt, iż studiował inżynierię dźwięku. Jednak nie trak-tował tego nigdy poważnie, raczej jako hobby, pasję. Jeden z najbardziej znanych utworów ar-tysty, czyli No Dig gity, powstał przypadkiem, nie była to przemyślana decyzja, raczej kaprys. Jest to cover piosenki zespołu Blackstreet, którą usłyszał pewnej nocy w radio i postanowił na-grać swoją wersję. Był to pierwszy utwór, który opublikował w sieci pod pseudonimem Chet Faker i jak się później okazało, otworzył mu drzwi do kariery. Parę dni po publikacji pio-senki, pewna nieznajoma wysłała do muzyka maila z zapytaniem, czy może jej wysłać wersję mp3 swojego utworu i czy może go umieścić na swoim blogu. Podobno była to jedyna osoba, której wysłał mp3 No Dig gity, jednak jakiś czas później ta właśnie piosenka stała się numerem jeden na portalu muzycznym Hype Machine. Od tamtej pory Chet Faker zaczął być coraz bardziej popularny, zagrał wiele koncertów, do-łączył również do wytwórni Downtown.

Muzyka, jaką tworzy Faker to suma jego do-świadczeń, przemyśleń i inspiracji. Jest to twór-czość emocjonalna, jej celem ma być wzbo-gacenie słuchacza o nowe, ciekawe doznania

Page 28: Melba Magazine / 02 Spirit issue

28

the spirit issue 02

w sposób nienachalny i uspokajający. Jego mu-zyka jest taka, jak on sam – prosta, ludzka, inte-resująca. Również styl Cheta Fakera oddaje jego osobowość – charakterystyczna broda, proste kroje (szare bluzy, flanelowe koszule), nutka eks-trawagancji (ale tylko na scenie!) – ponoć na jed-

nym z koncertów przebrał się za kapitana statku wielorybniczego, co jest raczej niespotykanym i ciekawym zabiegiem artystycznym. I właśnie takie niuanse tworzą wielobarwną i niejedno-znaczną postać jaką jest Chet Faker i jego jedy-ną w swoim rodzaju muzykę – perfekcyjnie nie-dopracowaną i przejmująco szczerą.

fotografia: materiały prasowe

Page 29: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

29

ilustracja: Fanny Vaucher

Page 30: Melba Magazine / 02 Spirit issue

30

the spirit issue 02

Nazwisko Bergman jest marką samą w sobie. Marką silną na tyle, że właściwie definiuje film, a pośrednio także jego ocenę. Bo jeśli zwykło mawiać się, że Europa wydała trzech wielkich reżyserów i obok Felliniegio oraz Buñuela , Berg-man jest jednym z nich, to w gruncie rzeczy nie trzeba dodawać nic więcej.

Tam gdzie rosną poziomki

tekst: Aleksandra Krześniak

FILM

Page 31: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

31

Nominacja do Oscara za najlepszy scenariusz, do nagrody BAFTA, Złoty Niedźwiedź na Berli-nale, Nagroda Włoskich Krytyków Filmowych podczas MFF w Wenecji – wszystko to tylko utwierdza w przekonaniu, że mamy do czynie-nia z kinem wysokiej klasy. Skąd się bierze jego siła?

Tam, gdzie rosną poziomki to historia 78-letnie-go profesora Isaaka Borga (Victor Sjöström), który wyrusza w podróż, by odebrać tytuł hono-ris causa i uczcić jubileusz swojej pracy. Jednak to tylko pewnego rodzaju szkielet filmu, klam-ra zamykająca kompozycję, określająca ramy in-

nego obrazu, w który chce wprowadzić reżyser. Gdzieś na pograniczu jawy i snu, wspomnienia z przeszłości mieszają się z wizjami przyszłości. Dla Borga to rozliczenie z życiem.

Kwestia śmierci, Boga, samotności – to tematy, do których Bergman często wracał w swoich filmach. Syn luterańskiego duchownego pyta, czy Bóg istnieje. O ile w Tam, gdzie rosną po-ziomki dwa odmienne stanowiska reprezento-wane są przez dwóch bohaterów (młodzieńców, z których jeden chce zostać pastorem, a drugi wierząc w siłę rozumu, lekarzem), o tyle w Siód-mej pieczęci okazuje się, że nawet śmierć nie jest

foto

graf

ia: m

ater

iały

pra

sow

e

Page 32: Melba Magazine / 02 Spirit issue

32

the spirit issue 02

w stanie odpowiedzieć na dręczące pytanie. Zwieńczeniem poszukiwań reżysera prawdo-podobnie jest film Milczenie , z którego wynika: Boga nie ma.

Film jest pełen symboli. Przede wszystkim czas: z jednej strony płynie – Isaak coraz bardziej zbliża się do śmierci, z drugiej zaś pojawia się motyw zegara bez wskazówek. Tytułowe po-ziomki (występujące także w kolejnym dziele Bergmana, Siódmej pieczęci), zbierane przez Sarę, pierwszą miłość Borga, rozsypały się, gdy pocałowała jego kuzyna – alegoria utraconej niewinności? Polana, na której rosną poziomki nie tylko jest świadkiem wielu wydarzeń, lecz także stanowi punkt zwrotny w podróży Isa-aka, to na niej następuje pierwsza retrospekcja. Wiele jest w tym filmie z elementów kina drogi, na czele z dosiadającymi się pasażerami, z któ-rych każdy odgrywa rolę głosu sumienia. Przy-pominając głównemu bohaterowi konkretne osoby z jego życia, przyczyniają się do refleksji nad poszczególnymi relacjami.

Historia o starości, o pogodzeniu się ze sobą, światem, śmiercią to historia ponadczasowa. Być może dlatego, że opis świata Bergmana nie stracił na ważności, tak chętnie się do niego wra-ca. Motyw śmierci przewija się przez cały film. Napięcie, które wywołuje, dobrze oddaje muzy-ka, a właściwie jej brak. Słyszymy tylko pojedyn-cze dźwięki: tykanie zegara, stukot kopyt, bicie

serca, które niosą ze sobą niepokój, są związane ze złymi wydarzeniami.

Główny bohater sam o sobie mówi, że jest martwy za życia, a przynajmniej tak się czuje. Uczony, wypalony wewnętrznie, szukający sze-roko rozumianego sensu starzec, nie tylko mi przypomina postać z dramatu Goethego. Wie-lu znawców Bergmana uważa, że właśnie przez pryzmat Fausta powinno się ten film i Isaaka Borga odczytywać.

Chociaż Tam, gdzie rosną poziomki jest uwa-żany za jeden z lżejszych filmów szwedzkiego reżysera, nie można odmówić mu uroku nie-ustannego doszukiwania się w tym obrazie czegoś nowego. Jestem przekonana, że widz lu-biący tego rodzaju zabawę z twórcą, będzie usa-tysfakcjonowany. Są dobre filmy, które ogląda się raz. To natomiast jest film, który ogląda się wiele razy.

Page 33: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

33

foto

graf

ia: m

ater

iały

pra

sow

e

sukienka: Ewa Morkabransoletka: Agata Bieleńbuty: Aga Pruskołnierzyk: Raramodotorba: Rozwadowska Bags

Page 34: Melba Magazine / 02 Spirit issue

the spirit issue 02

Kmiecik

Page 35: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 36: Melba Magazine / 02 Spirit issue

the spirit issue 02

Page 37: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

Page 38: Melba Magazine / 02 Spirit issue

the spirit issue 02

fotografie: Magdalena Kmiecik stylizacja: Benji Wonmodelka: Anne

Page 39: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

39

ilust

racj

a: P

iotr

Mat

ejko

wsk

i

Page 40: Melba Magazine / 02 Spirit issue

ModaMARIOS

MODA MĘSKA

ALICJA FRĄCZEK

VALENTINO

Page 41: Melba Magazine / 02 Spirit issue

Moda

Page 42: Melba Magazine / 02 Spirit issue

42

the spirit issue 02

MariosPROJEKTANT

rozmawiała: Magdalena Nowosadzka

Page 43: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

43

Marios to duet polsko-grecki. Jaki wpływ na waszą twórczość ma to, że pochodzi-cie z różnych krajów? Co was łączy, a co, oprócz mentalności wyniesionej z rodzin-nego kraju, dzieli?Pochodzimy z rożnych kultur i mamy rożne, może nawet przeciwstawne temperamenty. Przez to nasza relacja, zwłaszcza na początku, była dla nas obu dość inspirująca, wnosząc nowe dla nas elementy, język, kulturę, tradycję. Dodatkowo, spotkaliśmy się na włoskiej ziemi, tam studiowaliśmy i kształtowaliśmy się men-talnie, tam mieszkamy. W ciągu 20 lat, od kiedy się poznaliśmy, nasze osobowości się zmieniły, uformowały się pod dużym wpływem tamtej-szej kultury. Można powiedzieć, że łączy nas Italia – od włoskiego poczucia estetyki i sztuki – po kuchnię. Z drugiej strony, jak wspomina-liśmy, różnimy się bardzo, głównie w sposobie spojrzenia na świat. Ale dzięki temu nieźle się uzupełniamy, zwłaszcza w naszej pracy i dzia-łalności kreatywnej.

Jak na co dzień wygląda wasza współpraca? Macie jasno określone zadania, których się trzymacie, czy wszystko robicie razem?Wszystkie decyzje podejmujemy razem, za-równo dotyczące idei, czy koncepcji stylistycz-no-estetycznej, jak i spraw związanych z ad-ministracją. W pracy kreatywnej Mayo pełni rolę poszukiwacza, działa bardziej intuicyjnie i wizjonersko, Leszek bardziej praktycznie, ma dużo wyobraźni i fantazji w rozwijaniu idei oraz znajdowaniu sposobów na jej realizację. Oczywiście nie jest to reguła, nie ma ról i często się wszystko przestawia.

Czy uważacie, że łatwiej się pracuje w du-ecie? Jakie to niesie ze sobą korzyści?We dwójkę na pewno łatwiej jest udźwignąć

wszelkie trudności. Sami nie zdawaliśmy sobie sprawy, że projekty tego typu, jak nasz są tak złożone i trudne w realizacji. Moda składa się z dużej liczby rożnych elementów, to bardzo skomplikowany proces. Poza tym utrzymanie sie na rynku to też nie prosta sprawa, zwłasz-cza w dzisiejszych czasach. Oprócz względów praktycznych dochodzi sprawa konfrontacji, spojrzenia z innej perspektywy na daną kwestię oraz wymiana opinii. To daje ci druga osoba, lecz musi to być ktoś, z kim doskonale sie ko-munikujesz i kto ciebie inspiruje, podsyca twoją wyobraźnię.

Obecnie coraz więcej młodych projektan-tów to samouki – co daje szkoła? Czy do-bry projektant musi koniecznie umieć na-rysować kolekcję i uszyć ją w całości?Nie wydaje nam się, że tak jest, zwłaszcza że co roku setki absolwentów opuszczają szkoły mody i próbują swoich sił w tej branży. Im więk-sze przygotowanie, tym lepiej. Choć szkoła nie daje talentu, ale może pomóc go rozwinąć. Poza tym ułatwia zrozumienie tego, co cię czeka, wprowadza do tej branży, dając trochę pewno-ści siebie na początek. Reszta to doświadczenie uzyskiwane w praktyce i ono jest dużo ważniej-sze. Dobry projektant nie musi umieć zreali-zować sam kolekcji, poza tym nie dałby rady. Aktualnie istnieje wiele technik i sposobów, by doprowadzić własny projekt do tego, aby ujrzał światło dzienne, ale zazwyczaj dokonuje sie tego poprzez współpracę z innymi ludźmi. Najważ-niejsze żeby projektant wiedział dobrze, czego chce i dokąd zmierza. Potem potrzeba trochę szczęścia, by móc to zrealizować.

Page 44: Melba Magazine / 02 Spirit issue

44

the spirit issue 02

Po ukończeniu szkoły z propozycją stwo-rzenia nowej marki odzieżowej zgłosili się do was Japończycy z firmy Duomo. Czy gdyby nie oni Marios by nie powstał?Kto wie? Może by nie powstał, a może by po-wstało coś zupełnie innego. Mayo myślał od zawsze o założeniu własnej marki, więc pracując dla innych chętnie zaakceptował propozycję stworzenia jej przy współudziale firmy japoń-skiej.

Jaki wpływ na waszą stylistykę miała Japo-nia? Jakbyście opisali japońską modę?Początkowo kolekcje były skierowane wyłącz-nie na rynek japoński. Mieszkaliśmy tam przez

jakiś czas, obserwując tamtejsze życie. Z pew-nością było to dla nas fundamentalne doświad-czenie. Naturalnie należało stworzyć coś, co by współgrało jak najlepiej z japońskim rynkiem i tamtą rzeczywistością. Duży wpływ na na-szą pracę miał też kontakt z ludźmi, z którymi współpracowaliśmy, odpowiedzialnymi za re-alizację projektu, świetnymi profesjonalistami i fachowcami traktującymi swoją pracę z wiel-ką pasją, nieznającymi rzeczy niemożliwych. Zauważyliśmy też, że w tak wysoko konsump-cyjnym i zamożnym społeczeństwie, klient przyzwyczajony jest do maksymalnej jakości. Japończycy z jednej strony są bardzo wymaga-

Page 45: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 46: Melba Magazine / 02 Spirit issue

46

the spirit issue 02

jący, a z drugiej otwarci na nowości, niemający ograniczeń w dziedzinie stroju i niebojący się eksperymentów. Dlatego właśnie tam zrozu-mieliśmy, że ubrania powinny być wykonane w perfekcyjny sposób, a przy tym oryginalne i nowoczesne. To, co stworzyli japońscy projek-tanci w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat jest fenomenalne i rewolucyjne.

Co się zmieniło dla was, gdy Marios stał się oficjalnie waszą własnością? Czy dało wam to więcej swobody, luzu w projektowaniu?Pod tym względem nie zmieniło się wiele. Wła-ściwie zawsze mieliśmy wolną rękę jeśli chodzi o projektowanie, choć tez musieliśmy się liczyć z założoną wspólnie polityką marki. Później, owszem przybyło nam trochę swobody, ale też odpowiedzialności za własne czyny.

Wasza marka jest znana z nawiązywania współpracy z artystami. Współpracowali-ście między innymi z Kubą Dąbrowskim i Karolem Radziszewskim. Opowiedzcie proszę, jak wygląda proces tworzenia ko-lekcji przy udziale innego artysty, jak wy-gląda proces łączenia form ubrania ze zdję-ciami czy grafikami.Ten rodzaj współpracy to proces bardzo intere-sujący, choć również złożony. Należy poczuć to wspólne zamierzenie, zaufać sobie i pozwolić na swobodne działanie każdej strony. Trudność polega na połączeniu tych dwóch elementów w taki sposób, by miało to sens, wyrażało pew-ną przekonującą koncepcję, czy filozofię. Połą-czenie obrazu czy fotografii z ubraniem to dość żmudna praca. Trzeba znaleźć takie rozwiąza-nia, które podkreślałyby walory obu stron. Bar-dzo ważne jest by stworzyć odpowiedni balans między formą a wizerunkiem. Z doświadczenia wiemy, że to nie zawsze funkcjonuje.

Czy macie w planach kolejną kolaborację tego typu?Prawie do każdej kolekcji staramy się wprowa-dzać tego typu współpracę z rożnymi artystami. Na najbliższe lato wspólnie z Maja Wolińską, autorką animacji LOW POLLY EDEN stwo-rzyliśmy serię elementów graficznych, screenów pochodzących z tego wideo przeniesionych następnie na tkaninę w formie druku all over, czy haftu. Na zimę 2013-14 razem z Ewą Chacia-nowską, działając w technice gobelinu, zrealizo-waliśmy serie strojów-rzeźb, którą nazwaliśmy CARPET DRESS. Do następnej kolekcji, która będzie inspirowana kulturą marokańską, pla-nujemy współpracę z francuską artystką Sabine Delafon.

Czy mimo tego, że na co dzień działacie we Włoszech i Japonii, obserwujecie rynek polski? Jakbyście ocenili zmiany, które się przez ostatnie kilka lat dokonały w branży mody w Polsce?Z perspektywy czasu widzimy, że coraz więcej projektantów w Polsce ma możliwości i stara się zrealizować własne wizje, stworzyć coś nowe-go, co oznacza, że prawdopodobnie jest duży ferment w tej branży, więcej środków i coraz większe zapotrzebowanie. Odbiorcy natomiast są coraz lepiej przygotowani i mają coraz więcej smaku. Ale wiele jest jeszcze do zrobienia. Żeby stworzyć tożsamość polskiej mody potrzeba jeszcze sporo czasu oraz zmian o charakterze ekonomicznym. Mamy wrażenie, że wielu kre-atorów skupionych jest głównie na wyrażeniu osobistej wizji. To dobre i bardzo ważne, lecz działanie w tej branży nie polega wyłącznie na kreatywności, moda to nie tylko wyrażenie ar-tystyczne, stworzenie pojedynczego dzieła. To kompleksowy, spójny projekt, znalezienie się z nim i działanie na rynku. To bardzo złożone zadanie.

Page 47: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 48: Melba Magazine / 02 Spirit issue

48

the spirit issue 02

Page 49: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

49

melba

fotografie: Yosuke Demukaistylizacje: Magdalena Nawrocka (Storygiver)włosy: Kacper Raczkowski (D’VISION ART)make-up: Paula Dzwigalamodelka: Joanna Stachniak (Mango Models), Ewa Chacianowska

Page 50: Melba Magazine / 02 Spirit issue

50

the spirit issue 02

HORKRUKSBlogerka, która hipnotyzuje urodą. Mimo kobiecej zazdrości oglądam jej wyszukane i jednocześnie proste zdjęcia z zachwytem i z przyjemnością po-znaję inspiracje. W dobie boomu na szafiarstwo każdy wartościowy blog w śmieciowej masie cieszy, szczególnie taki z określonym stylem i zamysłem, którego autorka się konsekwentnie trzyma.

MAMA MUMINKÒWBiografia Tove Jansson napisana na podstawie oso-bistych wspomnień i korespondencji przez bliską jej osobę, czyli Boel Westin. Przewracając strony pięknie wydanej książki dowiadujemy się, skąd po-stać Tootiki, czemu Topik i Topcia mają swój język i czemu Tatuś Muminka wyruszył w podróż jeszcze zanim został Tatusiem. Jednak przede wszystkim dowiemy się, że Jansson przede wszystkim była ma-larką, nie pisarką, co wyraźnie zaznaczała w kore-spondencji. Dla każdego fana Muminków pozycja absolutnie obowiązkowa.

LOUSWpadam do domu i pierwsze co robię, to nerwowo zrzu-cam z siebie ładne, ale niewygodne ubrania. Tak jest, kiedy nie mam na sobie nic z Lous. Zaczęło się od sukie-nek z trójkątem na plecach, druga kolekcja już znacznie lepiej określiła stylistykę marki tworzonej przez Sylwię Antoszkiewicz. Do Not Disturb składa się z bluz z mię-sistego, miękkiego materiału, luźnych spodni, piżam i lekkich koszulek. Niczemu właściwie nie można przy-pisać określonej funkcji. Płaszcz, bluza, szlafrok, piża-ma czy zestaw na wyjście ze znajomymi – wasz wybór, bo fasony i układanie się materiału na ciele dają wiele możliwości.

Page 51: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melbaOUIProste, więc piękne. Nowy projekt Poli Zag, czy-li personalizowane bransoletki w surowym stylu. Cienki drucik, a na nim kot, sowa, motyl albo po prostu kółko. Oszczędnie też jest w ilości literek, bo góra dwie. Zaszaleć ze słowami możemy na innej wersji bransolety z kolekcji, czyli blaszce oplatającej nadgarstek.

BOCA BURGERSNajpierw były kebaby, które teraz straszą na każdej ulicy. Później przyszedł czas na napoje z galaretką, czyli bubble tea. Frytki belgijskie też miały swoje pięć minut. Teraz czas na burgerownie. Bułka, mięso i dodatki, tylko tym razem nie z fast foodu, tylko już dobrej jakości, z bajerem. Do niektórych lokali urządza się już pielgrzymki, tylko chyba już nie smakoszy, a lanserów, a jak chcecie tego uniknąć, to polecam Boca Burgers na Oboźnej. Świetny wystrój, lokal na uboczu, więc bez tłumów, miła atmosfe-ra. Zdecydowanie polecam.

KALENDARZ 80 OKAZJI DO ŚWIĘTOWANIACoś, co towarzyszy lubiącym dobrą organizację i ceniącym szelest kartek i zapach papieru – uwiecznianie codziennych za-jęć nie w pikselach, ale tuszem. Kalendarz książkowy okazuje się codziennym luksusem w dobie komputeryzacji wszystkich i wszystkiego. Wybrałam ten od duetu Malwiny Konopackiej i Tomasza Bersza. Ilustracje, tym razem w tematyce muzycz-nej, umilają codzienne zapiski.

WYBRAŁAZUZANNA PRUSIŃSKAAutorka bloga www.zuzolinska.blogspot.com, twórczyni targów mody Misz-Masz.

Page 52: Melba Magazine / 02 Spirit issue

52

the spirit issue 02

“Moda przemija, styl pozostaje” - nie ma chyba na świecie entuzjasty trendów, który nie znałby tej bodaj najsłynniejszej maksymy cesarzowej mody, Coco Cha-nel. Osławiony aforyzm widnieje dumnie na przeważającej większości podtytułów blogów i w ulubionych cytatach ich właścicieli, a dziennikarze parający się no-winkami ze świata fashion bardzo często puentują swoje teksty używając powyższej dewizy.

Co pozostało?MODA MĘSKA

tekst: Mateusz Jarosławski

Page 53: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

53

Nawet współcześni gwiazdorzy i celebryci po-wołują się na słowa słynnej projektantki, próbu-jąc ulokować się tym samym w panteonie ikon męskiego szyku. Każdy chce być dziś stylowy. Nikt jednak nie wie, czym jest ów mityczny styl, o którym mówiła twórczyni małej czarnej.

Często mam wrażenie, że wśród współczesnych wyznawców mody, styl staje się sprzecznie jej synonimem. Dziś moda to ubrania, które noszą wszyscy – rzadko kiedy bywa odzwierciedle-niem dynamiki społecznej i wyrazem osobo-wości, stylu życia. Dziś moda jest ogólna, sze-roko dostępna, przez co banalna. Dominacja sieciówek spowodowała zanik indywidualności i irytującą tendencję do masowości. Po ulicach miast chodzą klony, żywe stojaki ze sklepowych witryn, na których twarzach maluje się nie-znośne poczucie wyjątkowości. Często nawet blogerzy oraz ludzie, którzy modą zajmują się zawodowo, porzucają eksperymenty na rzecz wygodnego konformizmu i nużącej poprawno-ści. Czy istnieją więc jeszcze jednostki, którzy mają styl, czy już tylko ludzie modni?

Istnieje subtelna, choć niezwykle znacząca róż-nica między modą, a stylem. Moda ma charak-ter efemeryczny, styl zaś powinien mieć wymiar

duchowy, ikoniczny i ponadczasowy. Jest sze-roką kategorią, która ujmuje nie tylko sposób ubierania się, ale i model życia oraz spektrum zachowań. Moda więc niejako służy stylowi, pomaga w wyrażeniu tego, kim jesteśmy oraz jacy chcemy być. Poprzez wizerunek wyrażamy siebie – swoją wrażliwość i sposób pojmowania świata. Styl staje się więc umiejętnością interpre-tacji mody w oparciu o własną osobowość i in-dywidualizm. Kiedy myślę styl, moja pamięć podsuwa mi ikoniczne postaci, takie jak Oscar Wilde, Clark Gable, James Dean czy Johnny Cash, których wizerunek był silnie sprzężony z osobowością. To mężczyźni, dla których to, co mają na sobie było jedynie dopełnieniem tego, kim byli. Styl w ich przypadku tworzył się mi-mochodem, jakby od niechcenia. Był wyrazem ich natury, wrodzonej klasy i pojmowania este-tyki. Co pozostało po tamtych mężczyznach?

Tęsknię za czasami, gdy moda i sposób doboru ubrań nie był przypadkowy. Kiedy styl był de-finiowany przez zespolenie duchowości z ubra-niem, swoistą zabawę z garderobą, a nie jedynie przez kupno najnowszej kolekcji czołowej sie-ciówki.

Page 54: Melba Magazine / 02 Spirit issue

54

the spirit issue 02

FrączekPROJEKTANT

“Co to znaczy sztuczne? Stworzone przez człowieka, a nie naturę? W takim razie ubrania są sztuczno-niesztuczne. Bawełnę urodziła ziemia, a człowiek ja przetworzył. To paradoks i o nim właśnie są moje kolekcje.”

tekst: Magdalena Nowosadzka

fotografie: Agata Mendziukstylizacja i scenografia: Dorota Magdziarzcharakteryzacja: Aga Hodowana modelka: Magdalena W. / Eastern Models

Page 55: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 56: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 57: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 58: Melba Magazine / 02 Spirit issue

58

the spirit issue 02

Alicja Frączek ukończyła Międzynarodową Szkołę Kostiumografii i Projektowania Ubio-ru. Jak sama się przyznaje nie wygrała żadnego konkursu, ani nie była nigdzie na stażu. Jednak jej projekty udowadniają, że profesjonalizmu jej nie brakuje.

Jej pierwsza kolekcja Naturally Unnaturally Natural (nazwa pochodzi od tytułu ulubionej płyty nieistniejącego już zespołu) to wynik fas-cynacji różnicami pomiędzy tym, co naturalne i tym co nienaturalne. Ubrania mają więc dziw-

ną fakturę, są chropowate; naturalne, a jednak zawierające domieszkę czegoś niepasującego, np. bawełna ze srebrną nitką, lakierowany jer-sey. Projektantka sięga zarówno po stonowane kolory ziemi, jak i po soczyste barwy minera-łów.

Obecnie Alicja przygotowuje nową kolekcję, która jak sama mówi jest kontynuacją wątku NUN zamoczoną w historycznych odniesieniach.

Page 59: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 60: Melba Magazine / 02 Spirit issue

60

the spirit issue 02

Trudno znaleźć lepszą gwarancję jakości kolek-cji, niż Haute Couture. Już sama nazwa tego sek-tora krawiectwa została objęta ochroną prawną. Jednym spośród dziesiątek szczegółowych ultimatów, które muszą spełnić domy mody posługujące się tym terminem, jest liczba mo-delek prezentujących kolekcję nie mniejszą, niż trzydzieści. Właściwie jeszcze przed obejrzeniem pokazu Valentino Haute Coture Fall/Winter 2012-2013 wiedziałam, czego się spodziewać.

ValentinoPROJEKTANT

tekst: Aleksandra Krześniak

Page 61: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

61

Pier Paolo Piccioli i Maria Grazia Chiuri jako dyrektorzy kreatywni marki pracują od 2008 roku, czyli od momentu przejścia na emeryturę Valentino Garavaniego. O ich zawodowym du-ecie mówi się, że jest jak yin-yang – połączeniem nastrojowej, marzycielskiej natury Chiuri z wy-magającym, pragmatycznym i trudnym w od-biorze charakterem Piccioliego. Ta niejednoli-tość ma swoje odzwierciedlenie w kolekcjach, które tworzą. Haute Coture Fall/Winter 2012-2013 zachowuje balans między materiałami (od ciężkiego weluru, przez krepę, satynę i jedwab po szyfon, muślin, koronki), kolorami i forma-mi.

Najbardziej charakterystyczny elementem po-kazu była cyklicznie powracająca peleryna. O ile zeszły sezon należał do tych krótkich, sięgających pasa, o tyle Valentino proponuje peleryny w wydaniu maksi, nieco teatralne, cią-gnące się po ziemi lub kończące przed kostką. Połączenie ich z czarnymi sukniami z trenem, długim rękawem, przywoływało na myśl skoja-rzenia czegoś tajemniczego, mrocznego, w pew-nym sensie nieziemskiego. Tę jednostajność przełamały kolejne projekty, wykonane z kwie-cistego materiału: połyskującego, haftowanego złotą nitką i błyszczącymi kamieniami.

Inspiracją dla tej kolekcji była twórczość Willia-ma Morrisa (1834-1884), angielskiego pisarza, poety, malarza, architekta; jednego z prekur-sorów Art Nouveau we Francji (stylu znanego

w Polsce, jako secesja). W swoich pracach pla-stycznych bardzo często wykorzystywał on motywy arabeski, płynnej, falistej linii. Dekora-cyjność materiałów tłumiła stosunkowo prosta forma ubrań – ostre, geometryczne cięcia, ideal-nie dopasowane do ciała. Inną, rzucającą się w oczy kwestią, był brak ja-kiejkolwiek biżuterii, czy dodatków. Ich funkcję pełniły, występujące od czasu do czasu, wstawki ze świecącego, czarnego materiału, hafty, przy-szyte srebrne koraliki. Same modelki miały de-likatny, prawie niewidoczny makijaż.

Najmocniejszy i najsłabszy punkt kolekcji? Naj-lepsza, moim zdaniem, była czarna suknia, któ-ra otwierała pokaz, bardzo kobieca, zmysłowa, ale nie prowokacyjna. Najmniej atrakcyjna oka-zała się wykonana z weluru czerwona sukienka – przeciętna, bezkształtna, ze źle wybranego materiału. Zaskoczyły mnie wielowarstwowe, pastelowe, falbaniaste stroje, uszyte z syfonu wytłoczonego brokatowymi kwiatami. Gdzieś tam balansowało to na granicy kiczu i ekstrawa-gancji, ale na szczęście kolekcja zdominowana została przez klasyczne, proste, małe czarne w wersji maksi.

Na uwagę zasługuje także muzyka, istotny ele-ment każdego pokazu. W tym przypadku nie-stety tylko jej końcówka, czyli Vitamin String Quartet (kwartet smyczkowy z Los Angeles) w coverze piosenki Clock zespołu Coldplay.

Page 62: Melba Magazine / 02 Spirit issue

62

the spirit issue 02

Pozostała część ścieżki dźwiękowej to zlepek różnych utworów, bez charakteru, wyrazu i – trudno oprzeć się wrażeniu, że także – bez więk-szego pomysłu, jak spoić to w integralną całość.

Subiektywnie oceniając tę kolekcję, można się zgodzić lub nie z wieloma kwestiami. Nie moż-na natomiast nie być pod wrażeniem dokład-ności i precyzji, z jaką została wykonana. Nie można nie docenić jakości na najwyższym po-ziomie.

fotografia: Deborah Turbeville / materiały prasowe

Page 63: Melba Magazine / 02 Spirit issue

ilust

racj

a: Ju

styn

a W

arw

as

Page 64: Melba Magazine / 02 Spirit issue

KołodziejskiSPIRITUAL FAKE

fotografie: Jacek Kołodziejskimodelki: Iza / AMQ ModelsKlaudyna / Gaga Models

stylizacja: Elwira Rutkowskascenografia: Zuza Słomińska włosy i make-up: Agnieszka Hodowana

postprodukcja: Paweł Modej

Page 65: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

Page 66: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 67: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 68: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 69: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 70: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 71: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 72: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 73: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 74: Melba Magazine / 02 Spirit issue

Fotogra-fia

ŁUKASZ WIERZBOWSKI

ANNA BLODA

VIVIANE SASSEN

LIDIA POPIEL

Page 75: Melba Magazine / 02 Spirit issue

Fotogra-fia

Page 76: Melba Magazine / 02 Spirit issue

76

the spirit issue 02

Wierzbowski

Page 77: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

77

Jak zaczęła się twoja przygoda z fotografią?W trakcie trzeciego roku studiów psycholo-gicznych we Wrocławiu postanowiłem znaleźć pretekst do ruszenia się z domu i zrobienia cze-goś kreatywnego. Studia nie do końca spełniały moje oczekiwania, czułem że to nie jest moje miejsce. Fotografia okazała się znakomitym antidotum na swoisty kryzys, który mnie wte-dy dopadł i świetną formą relaksu, a z czasem zaczęła głębiej wkraczać w moją codzienność, nadając jej uroczo chaotyczny rytm.

Czym ona dla ciebie jest?Pasją, radością codzienności, formą autoekspre-sji.

Twoje prace doceniają nie tylko magazyny i projektanci, ale i liczne galerie sztuki. Czujesz się bardziej fotografem, artystą, a może jednym i drugim?Chyba ani jednym, ani drugim. Moja dość po-krętna kariera zawodowa (jestem zarówno dy-plomowanym technikiem dentystycznym, jak i magistrem psychologii) powstrzymuje mnie przed definiowaniem się w takich kategoriach. Jestem człowiekiem lubiącym robić zdjęcia, które inni ludzie najwyraźniej lubią oglądać. Cieszę się, że moje prace docenione zostają zarówno przez środowisko osób związanych z modą, jak i sztuką. Egzystowanie pomiędzy tymi przestrzeniami daje mi dużo swobody, za-równo w umacnianiu własnego stylu, jak i eks-perymentowaniu. Nie czuję presji, robię to, co podpowiada mi intuicja.

Jak wyglądają twoje przygotowania do se-sji?Umawiam się z modelką, wymyślamy jakieś miejsce, wybieramy z szafy lub pożyczamy ubra-

nia i zaczynamy działać. Oczywiście w przy-padku sesji zleconych wszystko jest bardziej dopracowane czasowo i podparte obecnością stylistów, bądź makijażystów, ale sedno procesu jest równie proste. Chodzi o interakcję model-ki z przestrzenią, niekoniecznie znaną, a często widzianą po raz pierwszy. Zderzenie z rzeczy-wistością, spontaniczną przygodę, eksplorację możliwości. Miejscem akcji może być zarówno mieszkanie znajomego, jak i las za miastem. Często mam wrażenie, że sesja jest przy okazji rozmowy, w której mam przyjemność uczest-niczyć. Porozumienie z modelką jest dla mnie bardzo ważne, dbam o to, by ekspresja nie była niczym ograniczona. Ważne by poddać się tro-chę chwili i oderwać od utartych reguł.

Fotografujesz głównie analogowo, dlacze-go?Pozwala mi to na większą odwagę, wymaga skupienia i selektywności. Niepewność efektu jest ekscytująca, choć przy dużych zleceniach bywa stresująca. Podoba mi się ponadto wymiar fizyczny filmu, to że realnie istnieje, mogę go dotknąć, a on gdzieś w sobie trzyma fragment podpatrzonej przeze mnie rzeczywistości.

Co cię inspiruje? Skąd czerpiesz pomysły do swoich zdjęć?Fascynują mnie przestrzenie, struktury stwo-rzone zarówno przez naturę, jak i człowieka. Staram się je integrować, odnajdywać zależno-ści.

W czym tkwi sekret udanego zdjęcia?Od pierwszego wejrzenia wypala miejsce w na-szym umyśle, zagnieżdża się. Daje się podglą-dać. Wracamy do niego – budzi wtedy skoja-rzenia, wrasta w nas, staje sie integralną częścią pamięci.

Page 78: Melba Magazine / 02 Spirit issue

78

the spirit issue 02

Jakie znaczenie ma moda w twojej fotogra-fii?Stanowi dopełnienie, a przy tym pozwala mani-pulować kontekstem. Czasem jest rekwizytem, czasami motywem dominującym. Moja mama jest krawcową, więc mój dom zawsze był prze-pełniony ubraniami i materiałami. Jego kolory, materiały i faktury mnie zwyczajnie fascynowa-ły w sposób mniej lub bardziej świadomy.

Masz jakąś główną myśl, która towarzyszy ci podczas fotografowania?Skupiam się na podróży, dużo rozmawiam z osobami fotografowanymi, wspólnie szuka-my możliwości, staramy się realizować pomy-sły.

Kim są modelki i modele, których fotografu-jesz?To moja rodzina, przyjaciele i znajomi.

Page 79: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

79

Która pora dnia na zdjęcia jest twoją ulu-bioną?Późne popołudnie, skąpane w żółciach i poma-rańczach słońca, czyli złota godzina.

Skąd wzięła się nazwa bloga Sequin Cove-red Swans?Poszukiwałem nazwy intrygującej, budzącej miłe skojarzenia, brzmiącej trochę przewrotnie, lekko nierealnie.

Fotografowie, których podziwiasz.Wolfgang Tillmans, Guy Buordin, William Eg-gleston.

Czy masz jakieś rady dla początkujących fotografów?Kierujcie się własną intuicją.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?Jestem w trakcie realizacji kilku projektów, są to zarówno kolaboracje z projektantami, sesje dla magazynów oraz przygotowania do wystaw. Niedługo ukaże się również mój nowy album.

rozmawiała: Nina Sawińska

Page 80: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 81: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

81

Urodzony w 1983 roku w Lublincu, mieszka i pracuje we Wrocławiu. Fotografią zaintereso-wał się będąc na trzecim roku studiów psycho-logicznych. Od tej pory tworzy nieustannie, a jego prace ukazały się w kilkudziesięciu ma-gazynach i zinach, na okładkach płyt i książek, a także wystawach na całym świecie. Fotografo-

wał dla marek, takich jak Urban Outfitters, So-lar, czy Pull & Bear. W swoich pracach skupia się na relacji między modelką a przestrzenią. Stara się chwytać chwile, ruchy, pozy złapane gdzieś pomiędzy, momenty pozbawionej pozo-wania nieważkości. Prowadzi bloga sequin-cove-red-swans.tumblr.com

fotografie: Łukasz Wierzbowski

Page 82: Melba Magazine / 02 Spirit issue

82

the spirit issue 02

AnnaBloda

foto

graf

ia: A

nna

Blod

a

Page 83: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

83

Duchowość to przede wszystkim proces, to żmudna nauka samego siebie. W pewnym sen-sie być uduchowionym to wielka sztuka, prawie że ekskluzywna domena. Bezduch i duch od zarania toczą ze sobą walkę. Na tle religijnych sporów zabija się człowieka, niweczy dar życia, a to, co sacrum, z łatwością zamienia się w pro-fanum. Duch jednak nie mieszka w dogmatach i nie ma nic wspólnego z fanatyzmem. Być udu-chowionym i zawrzeć się w duchu, nie oznacza ślepego poddania się żadnej religii. To, co spiry-tualne wymyka się spoza wszelkich dogmatów.

Żyjemy w ciekawych czasach, prawie apoka-liptycznych. Z jednej strony mentalność, aktyw-ność umysłowa, percepcja i rozumienie rzeczy-wistości wznosi się na najwyższą falę, a z drugiej strony triumfuje rozpad fundamentalnych dla człowieka zasad. Wkrada się nam tutaj mała anarchia i odrodzenie dekadentyzmu.

Nasze pokolenie jest pokoleniem przełomo-wym. Mamy dostęp do najnowszych odkryć w dziedzinach neurologii, psychologii i tech-nologii. Nauczyliśmy się odkrywać związek po-między ciałem a umysłem. Uwierzyliśmy w ma-gię, popartą dowodami. Coraz to pojawiają się nowi prorocy i mistycy, głosząc nauki dosko-nalsze od samego Jezusa. Wszystko sprowadza się do zrozumienia samego siebie i umiejętności bycia uważnym. Właśnie uważność w duchowo-ści jest prymująca. Próba określenia sensu eg-

zystencji, wgląd w siebie, zrozumienie tego, co materialne, a co eteryczne i wewnętrznie oraz znalezienie właściwych proporcji – oto wyzwa-nie.

Współczesny człowiek ma ogrom narzędzi sprzyjających rozproszeniu uwagi. Jesteśmy ra-czej nastawieni, by ciszę w nas samych zagłu-szyć, aniżeli w ciszy pozostać i się jej poddać. Świat jest hałaśliwy, a ów zgiełk przenika do naszych głów. Dla ducha natomiast zabójcze są projekcje i niekończące się monologi maszyn-ki, jaką nazywa się ego. Nawyki i powtarzane rutynowo schematy myślenia są podwaliną dla odtwórczości i zakodowanego patrzenia na rze-czywistość. A to właśnie umiejętność czyszcze-nia głowy i rozpoznanie trików ja sprawiają, że rozwijamy się jako istoty kreatywne i dojrzewa-my jako artyści. Zwłaszcza teraz, w dobie tech-nologicznej ekspansji oraz przesytu informa-cji wizualnej, rośnie ryzyko naśladownictwa. Obecnie nietrudno stać się fotografem, o wie-le trudniej jest utrzymać w sobie wewnętrzne dziecko, a co za tym idzie naiwność patrzenia. Świeże oko i oryginalność percepcji to dar. Można się z nim urodzić, ale przede wszystkim trzeba to wypracować. Wizjoner to czysty duch.

Page 84: Melba Magazine / 02 Spirit issue

84

the spirit issue 02

VivianeSassenŻycie między Europą a Afryką. Praca między samodzielnymi projektami a zleceniami ko-mercyjnymi. Fotografia między ciałem a obiek-tem. U Viviane Sassen wszystko opiera się na dwuznaczności. Transgresja jest nieunikniona.

tekst: Alicja Caban

Page 85: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

85

Między ciałem a modąViviane Sassen urodziła się w Amsterdamie, ale nie czuje się Europejką. Jest związana z Kenią, choć w Afryce zawsze pozostanie cudzoziem-cem. Jednak dla artystki fotografia mody nie zna granic.

W stronę fotografiiViviane zaczynała od mody. Przez dwa lata stu-diowała projektowanie mody w Arnhem. Za-nim na stałe związała się z fotografią, pracowała jeszcze jako modelka, między innymi z projek-tantami Viktor & Rolf. Nie czuła się dobrze przed obiektywem, męskie spojrzenie na ciało kobiety budziło w niej poczucie niepewności. Ale przyniosło też doświadczenie i punkt od-niesienia do późniejszej pracy z modelką, już po drugiej stronie aparatu. Pracę jako fotograf rozpoczęła w 1997 roku, po ukończeniu stu-diów. Początkowo inspirowali ją Nan Goldin i Nobuyoshi Araki, głównie ze względu na swój formalny język i sposób obrazowania życia. Jed-nak Viviane szybko wypracowała swój własny styl, stawiając na inscenizację, a właściwie two-rzenie abstrakcyjnych kompozycji. Nie intere-sowała ją zbytnio fizjonomia postaci, tylko ar-chetypiczny obraz o uniwersalnym znaczeniu. Kontakt wzrokowy miał przerodzić się w kon-takt fizyczny.

Abstrakcja i eksperymentyJej indywidualny styl narodził się podczas eksperymentalnej współpracy z Emmeline de Mooij, z którą pracowała przy sesjach dla

Re-Magazine czy Dazed & Confused . Trakto-wały one ciało jako rzeźbę, którego przedłuże-nie stanowią obiekty i ubrania. Proste pomysły przeradzały się w zaskakujące efekty. Przeło-mem w karierze Sassen określa podróż z mężem do Kenii w 2002 roku. Powrót do kraju, w któ-rym się wychowała, obudził w niej fale nowych inspiracji. Afryka do dziś skrywa wyrafinowane tajemnice i intensywnie działa na jej podświa-domość. Powrót stał się przyczynkiem do po-wstania indywidualnych projektów: Flamboya, Parasomnia, Ultra Violet i Die Son Sien Alles. Uwodzicielska czystość koloru przyczyniła się do wytworzenia performatywnych fotografii, gdzie bohaterowie funkcjonują na granicy jawy i snu. Język Sassen bywa surrealistyczny i ekstra-wagancki. Nawet w zleceniach komercyjnych nie boi się eksperymentować ze sztuką. Uwal-nia ciała swoich modeli spod władzy grawitacji i nasyca obrazy intensywnymi kolorami. Cza-sem prowokuje nieśmiałym ekshibicjonizmem. Ukrywa twarze modeli, bawiąc się w mistyfika-cję. Jej seksualne kompozycje ciała i cieni wple-cione w energetyczne kolory tworzą modowe formy abstrakcyjne. W przeciwieństwie do au-torskich projektów, zlecenia komercyjne wyko-nuje w ścisłej współpracy, najczęściej z pokaź-nym zespołem stylistów, wizażystów, modeli i dyrektorów artystycznych. Czasami to aż 30 osób. Sassen zyskuje dużą swobodę w wytwo-rzonym przez grupę specjalistów placu zabaw, działa intuicyjnie i szybko. Nazywa to swoim laboratorium. Fotografka przeważnie unika re-

Page 86: Melba Magazine / 02 Spirit issue

86

the spirit issue 02

tuszu. Myślę, że obraz jest piękniejszy i bardziej czarujący, gdy nie jest doskonały. Nie chcesz czuć sztuczności, chcesz temu wierzyć – mówi w wywiadzie dla Camera Littera . W końcu mają powstać obrazy, które fascynują i działają na wyobraźnię, gdzie strach i pożądanie łączą się ze sobą i zatrzymują naszą uwagę na dłużej niż kilka sekund.

Dziewczyna z torebkąViviane rzadko pracuje dla mainstreamowych magazynów mody. Przyznaje, że nie chce tego robić i zdaje sobie sprawę, że nikt nie byłby z niej zadowolony. Jej zdaniem takie zlecenia polegają głównie na przypodobaniu się klientowi i nie pozostawiają wiele miejsca na upływ ekspresji artystycznej. Język Sassen jest zbyt niepewny i dwuznaczny, aby zdołał dobrze sprzedać ubra-nia. Pasuje do takich tytułów jak i-D czy Purple Magazine , ale z Vogue’iem mogłoby być ciężko. Oczywiście zdarzały się projekty komercyjne, z których wykonania jest zadowolona. W Came-ra Littera Sassen wspomina pracę przy kampa-nii Miu Miu dla Prady: Kiedyś Miuchia Prada była znana ze swoich odważnych kampanii re-klamowych. Prosiła młodych i początkujących fotografów o zrobienie kampanii i faktycznie mogli robić to po swojemu. Byłam chyba jed-ną z ostatnich, ponieważ po 9/11 wszystko się zmieniło. Dziś liczący się na rynku projektanci

są bardziej zachowawczy, wolą nie ryzykować, więc zatrudniają Mario Testino czy Stevena Meisela. W konsekwencji powstaje coraz wię-cej nudnych kampanii, które przedstawiają po prostu kolejną dziewczynę z torebką. Artystce rutyna chyba jednak nie grozi. Chociaż często podkreśla brak zainteresowania biznesem mo-dowym, sama Charlotte Cotton powiedziała, że fotografia mody Sassen na dobre przesunęła granice gatunku.

In and out of fashion17 lat dorobku Viviane Sassen w fotografii mody zostało niedawno zebrane i uporządkowane. Oprócz publikacji książkowej, w Amsterdamie została zorganizowana retrospektywna wysta-wa In and out of fashion. Jest to zbiór ponad trzystu zdjęć pochodzących zarówno z począt-ków kariery Holenderki, jak i jej późniejszych modowych kampanii i edytoriali. W muzeum Huis Marseille pokazane są nie tylko efekty pra-cy fotografki, ale również sceny zza kulis sesji zdjęciowych oraz cykl fotografii poświęcony Roxane Danset, głównej stylistce i muzie artyst-ki. Przygotowanie wystawy było dla Sassen spo-rym wyzwaniem, bo fotografia mody, w prze-ciwieństwie do sztuki, pełni określone funkcje i umieszczenie jej w ramach obrazów na ścia-nach muzeum nie zawsze może zadziałać.

Page 87: Melba Magazine / 02 Spirit issue

ilust

racj

a: E

mm

a D

ajsk

a

Page 88: Melba Magazine / 02 Spirit issue

the spirit issue 02

88

Page 89: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

89

Bielska

Page 90: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 91: Melba Magazine / 02 Spirit issue

91

Page 92: Melba Magazine / 02 Spirit issue

92

the spirit issue 02

Page 93: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

93

fotografie: Kasia Bielskastylizacja: Zuza Sowińskaset design: Natalia Kacper Mleczakmake-up: Marcin Szczepaniakwłosy: Sławek Oszajcamodelka: Cleo / Mango Models

Page 94: Melba Magazine / 02 Spirit issue

94

the spirit issue 02

PopielO, zgrozo! Wszystko jest możliwe. Szczególnie w fotografii. Ludzie w diabelski sposób zmieniają swoje oblicza, sylwetki, zmieniają nie do poznania swój charakter i styl, ale dziwne sytuacje na tym polu zdarzały się już wcześniej.

Druga połowa XIX wieku to objawienie Willia-ma H. Mumlera i jego nadprzyrodzonych zdol-ności do portretowania osób wraz z duchami ukochanych zmarłych. Widma pojawiały się na zdjęciach najczęściej za plecami portretowa-nych (zdarzały się nawet ręce ducha ułożone na ramionach opuszczonej osoby) lub unosiły się ponad sylwetką, czasami tworząc jedynie ledwo czytelną, eteryczną obecność, osnutą mgłą.

Spirit photography, mimo lekkiego chłodu wie-jącego od niej, była przesycona emocjami dra-matycznie zerwanych związków. Zerwanych nie do końca, z ogromną wolą podtrzymania kontaktu za wszelką cenę, na jakimkolwiek po-ziomie.

Czy jeden z największych fotografów mody naszych lat, Paolo Roversi, zapatrzył się na ten szczególny rodzaj obrazów? Emocje wyzierają z fotografii Roversiego. W charakterystycznej chłodnej barwie, podkreślającej nierealność, wprowadzającej do świata, który wydaje się być też trochę chory, w egzaltowanych, wystudiowa-nych pozach najpiękniejszych modelek świata, o bezkreśnie smutnych spojrzeniach, w miękko-ści sylwetek, w ich liniach odnajdujemy wszyst-ko to, co podskórnie czujemy, że istnieje, stoi za naszymi plecami. Delikatnie kładzie nam ręce na ramionach i któregoś dnia zabierze nas ze sobą.

Page 95: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

95

foto

graf

ia: M

aria

Eri

ksso

n

Page 96: Melba Magazine / 02 Spirit issue

FashionPeople

ROMA GĄSIOROWSKA

KASIA PIELUŻEK

BLOG

STREET FASHION

Page 97: Melba Magazine / 02 Spirit issue

FashionPeople

ilust

racj

a: E

mm

a D

ajsk

a

Page 98: Melba Magazine / 02 Spirit issue

98

the spirit issue 02

Roma Gąsiorowska

tekst: Marta Dyba

Te ubrania wydają się nie mieć nic ze sobą wspól-nego. Co może łączyć elegancką koszulę, biurową sukienkę i sportową kurtkę? Paleta barw nie ta, krój różny, nawet deseń nie śmie się powtarzać. A jednak jest w nich coś, co sprawia, że w prze-wrotny sposób tworzą całość. Nietypową i pełną sprzeczności, ale jednak spójną. Stara Bardzo marka, którą firmowane są projekty idealnie oddają jej założycielkę.

STYL

Page 99: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

99

Roma Gąsiorowska to osoba, której nie da się zamknąć w schematy. To przede wszystkim aktorka. Aktorka z powołania, z pasji, wresz-cie z zawodu. Już w trakcie studiów podejmu-je pierwsze wybory, które potem zaważą na jej karierze. Jednym z nich jest rozpoczęcie pracy w Teatrze Rozmaitości. Równolegle przychodzi do niej propozycja zagrania w Teatrze Starym w Krakowie. Jednak ten odbiega od koncepcji sztuki, którą przyjęła aktorka.

Nie stroni od filmów ciężkich, od grania ról, które na długo zostają w pamięci. Nominowana do Nagrody Polskiego Kina Niezależnego im. Jana Machulskiego szokuje widzów w Wojnie polsko – ruskiej, a potem w Sali Samobójców.

Nie mniej kontrowersji budzi popisowo zagra-na przez nią Ki. Roma Gąsiorowska świetnie sprawdza się w rolach charakterystycznych, do-pasowując się do wizji reżyserów. Samą siebie postrzega jako narzędzie w ich rękach. Ufa ich wizji i stara się ją wypełniać. Pojawia się w skraj-nie różnych produkcjach – od ciężkich filmów, przez komedie romantyczne, aż po seriale. Jed-nak aktorstwo nie wystarcza.

Innym sposobem na wyrażanie siebie są styli-zacje. O strojach Romy Gąsiorowskiej rozpisują się portale plotkarskie. Jest kolorowo, jest eklek-tycznie, całość rzuca się w oczy. Krytykowana za kolorowe rajstopy i tony chust, nie rezygnuje z siebie. Na wieczorne wyjście zakłada szorty

foto

graf

ia: m

ater

iały

pra

sow

e

Page 100: Melba Magazine / 02 Spirit issue

100

the spirit issue 02

w kwiaty, do niebieskiej sukienki w grochy do-rzuca zielone rajstopy. Jednego dnia zakłada satynową sukienkę z fioletowym bolerkiem do kompletu, drugiego stylizuje się na punkową księżniczkę. Bez wątpienia jej styl nie jest moż-liwy do podrobienia. Nietypowy i szokujący, wiele mówi o niej samej i sprawia, że chętnie wy-powiadają się o nim także inni.

Roma Gąsiorowska to wolny duch, niepotra-fiący dopasować się do istniejących już norm, lecz cały czas szukający dla siebie ujścia. Przede wszystkim w sztuce. Nie dziwi więc założenie przez nią marki Stara Bardzo. Aktorka podej-muje pierwsze kroki jako projektantka i serwuje swoim odbiorcom ubrania nietypowe. Nietypo-we i za każdym razem inne.

Pierwszą kolekcją było 7 grzechów głównych. To w niej połączone zostały grochy, kwiaty, a nawet geometryczne wzory. Obejmowała roz-kloszowane sukienki, kombinezony, a także suknie wieczorowe. Do każdego grzechu dopa-sowane było przysłowie, bądź sentencja. Pychę symbolizował jedwabny kombinezon, lenistwo – krótka sukienka z tiulową spódniczką, nie-umiarkowanie – satynowa suknia wieczorowa.

Następna kolekcja była wyrazem fascynacji wzorami kwiatowymi, które niejednokrotnie przeradzały się w impresjonistyczne plamy. Stygmaty to również okrycia wierzchnie w bar-wach fioletu i błękitu oraz sukienki, które po odpowiednim udrapowaniu zyskują kaptury. Pojawieniu się nowego pomysłu towarzyszyły kolejne projekty. Roma Gąsiorowska łączy bo-wiem modę z performancem i reżyserią, która

również jest jej pasją. Kręcony z udziałem pu-bliczności film stał się zalążkiem późniejszego video artu, w którym główne role odegrały twa-rze promujące projekty.

Najnowszą kolekcję – Amor Amor znaleźć można na Natinaf. Pierwsze skrzypce w niej gra aksamit. To z niego stworzone są piękne rzeczy, o których wspomina autorka w swoim opisie za-mieszczonym na stronie. Poza ich tworzeniem zajmuje się również produkcją idei i łączeniem ludzi. A tego wyrazem jest powstanie What a mystique place – miejsca jedynego w swoim rodzaju, ośrodka rozwoju duchowego i arty-stycznego, gdzie można się spotkać z artystami, czy wziąć udział w medytacjach i warsztatach rozwojowych. Nie tak wielka przestrzeń daje ogromne pole dla kolejnych pomysłów aktorki. A tych z pewnością jej nie zabraknie.

To osoba o artystycznym duchu i zapale wyra-żanym w pracy. Jest jak ubrania, które projek-tuje. Można zarzucać im niespójność. Można powiedzieć, że każda kolekcja wydaje się być mieszaniną wielu różnych stylów, inspiracji i wpływów, miszmaszem wzorów i kolorów, zebranych w jedną całość i połączonych różno-rodnością krojów, ale posiadającym to, czego wielu projektom brakuje – duszę.

Page 101: Melba Magazine / 02 Spirit issue

ilust

racj

a: Ju

lia M

irny

Page 102: Melba Magazine / 02 Spirit issue

102

the spirit issue 02

Kmita &Pik

fotografie: Monika Kmita & Łukasz Pik stylizacja: Maciek Banasiakmake-up: Paula Dźwigałamagic arm: So Serious model: Piotr Jör Grabowskipodziękowania: Daylight Studio

Page 103: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 104: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 105: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 106: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 107: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 108: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 109: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 110: Melba Magazine / 02 Spirit issue

110

Page 111: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 112: Melba Magazine / 02 Spirit issue

112

the spirit issue 02

PielużekKOSTIUMOGRAFJak zaczęła się twoja współpraca z Czesła-wem?To były jego początki. Właśnie zrobił pierwszy teledysk do Maszynki do świerkania w Kopen-hadze. Zadzwonił do mnie któregoś dnia i za-proponował współpracę. Powiedział: Hej! Słu-chaj, chcę zrobić klip w Polsce. Może chciałabyś pomóc? Zgodziłam się od razu. Mieszkałam wte-dy w Poznaniu i tam właśnie zrealizowaliśmy nasz pierwszy wspólny teledysk.

W Teatrze Kreatury byłaś przede wszyst-kim aktorką. Nie brałaś pod uwagę kariery aktorskiej?W pewnym momencie aktorstwo przestało mnie interesować i nie chodzi o to, że się na coś obraziłam. Ostatnim przestawieniem, jakie tam zrobiłam był monodram i zrozumiałam, że czu-ję się już zrealizowana na tej płaszczyźnie. Teraz interesuje mnie kreowanie historii od drugiej strony.

Myślałaś już wtedy o kostiumach i sceno-grafii?Teatr tego typu nie zatrudnia kostiumografa. Tam trzeba samemu biegać po second handach i grzebać w szafach. Musisz zadbać o wszystko sam.

Czyli jako kostiumograf i scenograf debiu-towałaś u Czesława?Tak naprawdę pierwszy raz współpracowałam przy tworzeniu teledysku z zespołem Biff. Ania Brachaczek i Leszek Fochmann kręcili klip do Ślązaka w Tucznie. To jest taka mała piękna miejscowość między Poznaniem a Szczecinem. Zjechali się wszyscy znajomi, ja też spakowałam kolorowe rzeczy do toreb i pojechałam im po-móc. Na przystanku autobusowym rozciągnęli-śmy tkaninę, żeby mieć blue screen , teledysk krę-ciliśmy pod lasem. Tańczyliśmy i grillowaliśmy razem z mieszkańcami Tuczna. Ale najważniej-sze jest to, że tam zaczęłam myśleć o pracy przy kostiumach i scenografii na poważnie. Potem zadzwonił właśnie Czesiek z propozycją zrobie-nia teledysku. Co prawda, kiedy dostałam listę od reżysera i operatora z wymaganiami, okaza-ło się, że nie wszystko rozumiem, wielu rzeczy musiałam nauczyć się w międzyczasie.

Ale współpraca z ekipą Czesława trwa cały czas?Tak, jest ten sam reżyser Meds Hemmingsen i operator Meds Kongerskov. Oni są w Kopen-hadze, a ja z Basią Kaniewską stanowimy taką polską stronę ekipy. Postój zimowy i Do Laury to były duże przedsięwzięcia, dlatego mieliśmy

Page 113: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

113

też już polską producentkę. Na samym po-czątku z Basią zajmowałyśmy się wszystkim, również organizacją całej pracy. Teraz ja robię kostiumy i scenografię, a Basia pracuje z opera-torem i reżyserem.

Na planie jest miejsce na niespodzianki?Zdarzają się, ale poniekąd wynikają one ze tego, że brakuje odpowiedniego budżetu albo czasu. Na przykład w szczegółowo zaplanowanym Postoju Zimowym, utrzymanym w estetyce lat 60. problemem były fryzury. Statyści nie po-zwolą się przecież obciąć albo przefarbować na dwa dni zdjęciowe, nie da się tak dopracować obsady, żeby wszystkie fryzury do siebie paso-

wały. Na planie nie ma krawcowej, która uszyje wszystko, tak jak to jest w teatrze. Tu jestem ska-zana na to, co znajdę w wypożyczalniach i vin-tage shopach. A w polskich wypożyczalniach kostiumów w Warszawie i w Łodzi większość kostiumów nadaje się tylko do scen wojennych i powstań. Chcielibyśmy wykorzystać w takim klipie ubrania młodych polskich projektantów. Jednak nie wszyscy mają sample, które mogliby pożyczyć albo po prostu nie chcą się w takie rze-czy bawić. Większość woli bezpiecznie działać w obszarze typowo modowym, dawać rzeczy tylko na sesje zaufanym stylistom.

fotografia: Mads Køngerskov

Page 114: Melba Magazine / 02 Spirit issue

114

the spirit issue 02

Pojawienie się w teledysku nie byłoby świetną formą promocji?Z jednej strony tak, ale z drugiej zdarza się, że ubrania po wypożyczeniu wracają zniszczo-ne i brudne, a nikt nie chce za to brać odpo-wiedzialności. Dając rzeczy na sesję zdjęciową wiesz, że modelka będzie stała na cykloramie, ubrania zostaną na nią nałożone. A na planie klipu są statyści, którzy wychodzą w między-czasie na kawę, ktoś na kogoś wpadnie, tą kawą się obleje itd. Dlatego obawy projektantów mnie nie dziwią.

Ile czasu zajmuje Tobie przygotowanie ko-stiumów i scenografii do teledysku?Każdy plan jest zupełnie inny. Z Medsem pra-cuję już długo, znamy się i wiem, czego on ode mnie oczekuje. Wysyłamy sobie referencyjne obrazki, stare zdjęcia, kadry z filmów, ale nie musi już sprawdzać rzeczy, które przynoszę na plan. W Postoju Zimowym miałam też asysten-tów. Było mało czasu, bo na plan przyjechałam prosto ze Szczecina, gdzie robiłam kostiumy do spektaklu Dziewczyna na kanapie Natalii Sołtysik. Wcześniej założyliśmy, że znajdziemy pomieszczenia fajnie umeblowane. Okazało się, że jest z tym problem. Mieliśmy miejsca, które były puste. Szukałam mebli, prosiłam ludzi któ-rzy chcieli je sprzedać, czy nie byliby w stanie ich wypożyczyć za przysłowiową bombonier-kę, a jeśli ktoś miał firmę to na zasadzie barte-ru. Tak dostaliśmy super meble od chłopaków z Miejsca. Z ubraniami poratowały nas dziew-czyny z vintage shopu z Krakowa. Akurat wraca moda na minispódniczki i proste kroje.

Masz swój ulubiony klip?Trudno powiedzieć. Przy każdym są inne rze-

czy do zrobienia. Przy Postoju rzeczywiście była fajna zabawa z ciuchami, a w Do Laury ze sce-nografią. W staroprzemysłowej hali w Łodzi wybudowaliśmy slumsy. Wcześniej nie było tam nic. Wzięłam do pomocy chłopaków z te-atru Biuro Podróży. To teatr uliczny, w którym jestem wyjazdowym kostiumografem i sceno-grafem. Znaleźliśmy w jednym pomieszcze-niu składowisko zmurszałego starego drewna, z którego wybudowaliśmy domki. Jeździliśmy też zbierać rzeczy z wysypiska śmieci. Siedzie-liśmy w tej hali półtora tygodnia i zasuwaliśmy od rana do nocy, żeby to wszystko wybudować. Wszystkie baseny z wodą sami wykładaliśmy folią i napełnialiśmy, wcześniej to były stare bielniki. Zwoziliśmy też drzewa i liście. Mister-ny plan. Kiedy aktorzy i statyści wchodzili na plan, robili wielkie oczy.

A jak pracuje się przy filmach krótkome-trażowych?Też bardzo różnie. Najważniejsze jest to, że na planie filmowym jest ustalony porządek działa-nia. Z ekipą Czesława od czasu Do Laury jeste-śmy już podobnie zorganizowani. Wcześniej to był taki trochę punk rock – jak nie zapinałam komuś guzików, to smarowałam bułki.

Pracowałaś już przy filmie pełnometrażo-wym?Jeszcze nie, ale bardzo bym chciała. Zdaję sobie sprawę, jak ważna jest kwestia zaufania między kostiumografem, scenografem a reżyserem. Wi-dzę to na przykładzie mojej współpracy z Med-sem, jak w miarę upływu czasu on staje się coraz bardziej spokojny o to, co przygotuję.

Page 115: Melba Magazine / 02 Spirit issue

mat

eria

ły T

eatr

u W

spół

czes

nego

w S

zcze

cini

efo

togr

afia

: Bar

tłom

iej S

owa

foto

graf

ia: M

ads K

ønge

rsko

v

Page 116: Melba Magazine / 02 Spirit issue

116

the spirit issue 02

A jak jest w teatrze?To jest bardzo ciekawe, że film, teatr, teledyski, teatr uliczny i sesje modowe tworzą zupełnie odmienne sposoby myślenia o rzeczach. Na przykład w teledysku czy w filmie ważne jest, jak dany przedmiot wygląda w kamerze. Wiele rzeczy można poza kadrem pozapinać na agraf-ki, zakleić taśmą. W teatrze publiczność widzi wszystko. Kostiumy muszą być nie tylko dobre, ale też wygodne dla aktora, funkcjonalne. Za każdym razem muszę inaczej o tym myśleć, ale dzięki temu zachowuję świeże spojrzenie. My-ślę, że mi to służy.

Wolisz teatr od planu filmowego?Nie da sie wybrać. W teatrze jest zupełnie inna atmosfera pracy, przychodzę rano, wychodzę kiedy krawcowe kończą pracę. Przy klipie czy filmie jest tak, że przez tydzień lub dwa biegam, znoszę tony ubrań, spotykamy się z ekipą i wy-bieramy zestawy dla aktorów. Potem jest praca na planie i kontrolowanie, czy wszystko pra-widłowo funkcjonuje. Zawsze jest to powolny proces, moje wyobrażenie o aktorze, o postaci, obserwacja, ale w teatrze są częstsze próby, przy-miarki z krawcową i same panie garderobiane, które później w trakcie eksploatacji przedstawie-nia wszystkiego dopilnują.

Masz jakieś konkretne plany na przy-szłość?Na razie nie mam zielonego pojęcia, co dalej. Jestem freelancerką, w tym zawodzie nie ma etatu. Bywa tak, że skaczę prosto z jednej pra-cy do drugiej i jestem w kompletnym amoku, a bywa i tak, przez 3 tygodnie nic się nie dzieje. Zaraz zaczynam sezon z teatrem Biuro Podró-ży. Musi być ciepło, żebyśmy byli w stanie grać

na zewnątrz, dlatego zimą jeździmy do ciepłych krajów, właśnie wróciliśmy z Indii. Myślę też o tym, żeby się do kogoś zgłosić i pomagać ja-kiemuś większemu kostiumografowi i scenogra-fowi.

Myślisz, że w teatrze albo w filmie jest miejsce na modę jako wprowadzanie tren-dów, czy trzeba się tylko trzymać wybranej estetyki?Jak najbardziej jest.

Ale sama mówisz sporo o ograniczeniach. Tak naprawdę dużo zależy też od ekipy. Kostiu-my wciąż bywają traktowane po macoszemu. Ale powoli się to zmienia. Udaje mi się czasem przekonać innych, ile historii można opowie-dzieć kostiumem, jak wiele postaci można dzię-ki niemu stworzyć.

Skąd czerpiesz swoje inspiracje?W zawodzie kostiumografa fajne jest to, że krą-żysz między różnymi estetykami. Moda, fil-my, fotografia. Urzeka mnie wszystko, gdzie kostium i scenografia nie są jedynie antura-żem, ale współtworzą opowiadana historię, jak u Wesa Andersona. Kocham tez westerny, chłód i kolor kina skandynawskiego… Długo by wy-mieniać.

W Twoim portfolio trafiłam na kolekcję Face of Jesus in my Soup. To Twój autorski projekt?To kolekcja, którą zrobiłam z Leonem Partyką. Znamy się kupę lat, kiedyś mieszkaliśmy razem w Poznaniu. Leon jest malarzem, przeprowa-dził się dużo wcześniej niż ja do Warszawy. Kiedy tu przyjechałam i spotkaliśmy się, zde-cydowaliśmy zrobić wspólnie kolekcję. Akurat

Page 117: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

117

szyłam spodnie, on z kolei przyniósł projekty koszulek. I tak zaczęliśmy. Mieliśmy świetny start. Pierwszy pokaz w RS1, potem byliśmy na Fashion Weeku. Super zabawa! Bardzo chętnie byśmy to powtórzyli, ale żeby z tego wyżyć, trzeba by się temu całkiem poświęcić a nas in-teresuje wiele rzeczy. Jeśli teraz w Polsce nie ro-bisz sukienek, które mogą nosić celebrytki na bankietach i rozdaniach nagród, tylko modę uliczną, a w dodatku kontrowersyjną i bezkom-promisową, to jest trudno. Niezależnie od tego, jak dobre opinie dostaniesz od magazynów

modowych i od stylistów. Koszty uszycia paru sztuk ubrań z dobrych tkanin kupionych w Pol-sce są też bardzo wysokie. Życie. To nie jest dla nas czas, żeby coś takiego robić w Polsce.

A w przyszłości?Chcielibyśmy. Zobaczymy. Trzeba być bardzo zdeterminowanym, żeby przetrwać dziś na ryn-ku modowym. Widzę, jak funkcjonują niektó-rzy młodzi polscy projektanci – to jest bohater-ska i heroiczna praca. Trzeba być twardzielem.

fotografia: Mads Køngerskov

rozmawiała: Alicja Caban

Page 118: Melba Magazine / 02 Spirit issue

118

the spirit issue 02

Page 119: Melba Magazine / 02 Spirit issue

119

Zacharko

fotografie: Kasia Zacharkomodelka: Patrycja Śmiechowska / D’Vi-sion

Page 120: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 121: Melba Magazine / 02 Spirit issue

121

Page 122: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 123: Melba Magazine / 02 Spirit issue
Page 124: Melba Magazine / 02 Spirit issue

124

the spirit issue 02

AGNIESZK A

Street fashion

Page 125: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

125

GOSIA

Page 126: Melba Magazine / 02 Spirit issue

126

the spirit issue 02

MAGDA

Page 127: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

127

ULA

fotografie: Anna Bruślik

Page 128: Melba Magazine / 02 Spirit issue

128

the spirit issue 02

VariacjeBLOG

Page 129: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

129

Blog to dla mnie…Przede wszystkim źródło świetnej zabawy, dzię-ki której poznałam masę inspirujących ludzi. Miałam okazję uczestniczyć w wielu wyda-rzeniach związanych z modą, którą interesuję się od najmłodszych lat. Zaczęłam kupować u polskich projektantów, którzy jeszcze kilka lat temu nie byli tak popularni w naszym kraju, a moda polska była swoistym podziemiem. Sta-łam się bardziej otwarta i łatwiej nawiązuję kon-takty. Bez bloga z pewnością by się to nie udało.

Rzecz, bez której nie wychodzę z domu. Okulary przeciwsłoneczne i balsam do ust to obok kluczy, portfela i telefonu moje must have w każdej torbie.

Najcenniejsza rzecz w mojej szafie.Bez wątpienia puchowa kamizelka MMC oraz ortalionowe spodnie MARIOS i wcale nie ze względu na cenę. Każda z tych rzeczy wiąże się z miłymi spotkaniami z ich twórcami. Dzięki poznaniu projektantów, te ubrania są dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowe.

Mój ulubiony projektant. Z odpowiedzią na to pytanie zawsze mam pro-blem, bo w mojej głowie kłębi się milion myśli i setki nazwisk. Nie mam nawet ulubionej trójki, ale pozwolę sobie wymienić kilka osób które ce-nię i podziwiam już od kilku lat, ze sceny mody polskiej i światowej: Rafał Michalak i Ilona Me-jer z MMC, Michał Szulc, MARIOS, Stella Mc-Cartney, Phoebe Philo, Alexander Wang i Nico-las Ghesquière.

Film ze świetnymi kostiumami. Tu według mnie odpowiedź jest oczywista – A Single Man . Nie trudno o wspaniałe kostiumy i scenografię, kiedy reżyserem filmu jest sam Tom Ford.

Trzy słowa, które określają mój styl. Prostota, surowość, geometria. Celowo nie uży-wam słowa minimalizm, bo ostatnio sporo stra-ciło na znaczeniu. Mimo, że ciągle poszukuję te trzy słowa są niezmienne.

Najładniejsze słowo związane z modą.Nylon. Jak żadne inne nie ma dla mnie tylu znaczeń. Na jego dźwięk wyobrażam sobie jed-nocześnie zmysłowe, pociągające i delikatne kształty oraz geometryczne i surowe formy.

Coś, czego nigdy bym nie założyła to.Chyba nie ma niczego takiego, co w tej chwili przychodzi mi do głowy. Ale to nie znaczy rów-nież, że założyłabym wszystko.

Ikona mody dla mnie.Przez lata powtarzam, że prawdziwą ikoną jest dla mnie moja mama. To ona nauczyła mnie poczucia estetyki i zainteresowania do modą, sztuką, designem. Inne ikony zmieniają się z se-zonu na sezon, trudno za nimi nadążyć.

Ulubiony element garderoby.I tutaj znów okulary. Uwielbiam wszystkie i mam ich sporo. Od przezroczystych z meta-licznymi szkłami do klasycznych Ray Banów. Przydają się zawsze i wszędzie, chronią przed słońcem i dodają charakteru do każdego stroju.

Page 130: Melba Magazine / 02 Spirit issue

130

the spirit issue 02

Page 131: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

131

fotografie: www.oliwiora.blogspot.com

Page 132: Melba Magazine / 02 Spirit issue

132

the spirit issue 02

Chcesz z nami współpracować?

Przedstaw się na: [email protected]

Page 133: Melba Magazine / 02 Spirit issue

melba

133

Page 134: Melba Magazine / 02 Spirit issue

134

the spirit issue 02

Page 135: Melba Magazine / 02 Spirit issue