monitor polonijny 2005/02

24
Czytajcie na stronie 8.

Upload: monitor-polonijny

Post on 22-Mar-2016

238 views

Category:

Documents


4 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: Monitor Polonijny 2005/02

Czytajcie na stronie 8.

Page 2: Monitor Polonijny 2005/02

MONITOR POLONIJNYMONITOR POLONIJNY

V Považskej Bystrici násčakala aktívna pani, DanusiaCingeľová. Nasadli sme do au-ta, urobila nám okružnú cestumestom a okolím. Mestu chý-ba to centrálne námestie, his-tória vekov niečo, k čomu samy Slováci tak radi vraciame.Avšak kaštieľ (zámok?) mes-ta, sme si pozreli radi aspoňspoza oplotenia. Žiaľ, už ne-patrí mestu, pozemok a býva-

lé kultúrne miesto s mini ZOOa nádherným parkom padlodo vlastníckych rúk. Neved-no, čo sa s tým bude diať-posťažovali si Považania.V centre sme sa naobedovaliv peruánskej reštaurácii.Mňam, výborné jedlá. Výsta-va Spiš Art je inštalovanáv PX centrum kina Mier. V ne-veľkom priestore sa predsta-vil každý autor menším výbe-rom prác. Na zahájenie verni-sáže sa nám predstavil tamoj-ší detský súbor slovenskýmii poľskými piesňami. Bolo todojímavé, nádherné. Tvorbuumelcov a Workshop SpišART 2004 predstavil kurátorvýstavy Tadeusz Blonski,miestna TV natočila krátkyprogram. Bolo príjemné po-znať nových ľudí, počuť ichnázory, postrehy. Pre miest-nych boli výborným dopln-kom fotografie Stana Stehlí-ka, a tak podľa fotiek portré-tov umelcov si priraďovali ob-

razy k autorom. Vernisážskončila. Milo sme sa rozlúči-li. Stretnutie bolo veľmi prí-jemné. Do odchodu vlakusme mali necelú hodinu, taksme sa zastavili na kávu. Veďdo Košíc nie je ďaleko, predsao 21.50 budeme doma. Plnídojmov a dobrej nálady smezasadli do vozňa a kupé, za-mávali sme rodinke Dubíko-vej, ktorá nás odprevadila ažk vlaku. Vlak sa pohol, začalisme rozoberať dojmy, náladapovznesená, ďakovali smev duchu všetkým. A tu vlakzabrzdil, zastal. Nebolo jasnéčo sa stalo. Až kusé informá-cie od netrpezlivých ľudí, ktorímali prípoj zo Žiliny ďalej,a na prestup mali pár minút,zisťovali príčinu. Vlak zachytildve autá na železničnom prie-cestí, jedno bolo rozsekanépod vlakom, druhé odhodilo

vedľa koľajiska. Vonku bolatma, vlak začínal chladnúť.Prišli hasičské autá, polícia,sanitky. Nosili nosidlá, v pril-bách chodili popri vlaku hasi-či, odhadovali situáciu. Snažilisme neotvárať dvere, chránilisme si teplo. Z každého malé-ho priestoru bolo počuť netr-pezlivosť, ľudia hľadali rieše-nie. Nič nepomáhalo, časubiehal, vlak stál. Zima bolaneznesiteľná, začali sme naseba naťahovať zvršky. Oble-čení v kabátoch, rukaviciach,

čiapkach sme drkotali zuba-mi. Vtedy sme si uvedomili,aká je neinformovanosť zlá.Vo vlaku nie je rozhlas, ne-pružní čašníci nenosili teplýčaj, ani nič k jedlu. Boli smesmädní, hladní, unavení, zmrz-nutí. Po viac ako troch hodi-nách vlak posunuli niekoľkometrov späť, pravdepodobnevyprosťovali vrak auta spodvlaku. Myšlienkami sme bolis tými, ktorým zničené autápatrili. Hrôza. Čo sa len s nimistalo? Nevedeli sme nič. Poštyroch hodinách vlak dotiah-li do Žiliny. Náš vozeň mal asizaseknuté brzdy, nadhadzo-

valo ním, nepríjemne hrkotal,tak sme sa presunuli do inéhovozňa. V Žiline vymenili časťsúpravy a konečne sme sapohli. Do Košíc sme dorazilipo druhej hodine v noci. Čakalnás nasledujúci náročný deňv práci. Rozmýšľala som, čomi to malo dať, aké ponauče-nie? Aby som nepresadzovalasvoje plány tak tvrdohlavo.Tadek nemal s cestovanímvlakom tie najlepšie skúse-nosti, možno to bolo príčinou,prečo chcel dať prednosť ces-te autom. Myslím, že ho takskoro do vlaku nedostanem.Spomienky na túto vernisážbudú nezabudnuteľné.

ZDENKA BLONSKAFOTO: AUTORKA

N ádherné slnečné ráno bolopredzvesťou úspešného dňa,

kedy sa predstavíme inémuregiónu Slovenska našou tvorbou.Považská Bystrica bola pre nás neznáma. Tadek vlakomcestovať nechcel, autom je to vraj pohodlnejšie.Vzdoroval. Oponovala som, želala som si, aby si manžel,po ťažkých dňoch v práci oddýchol od šoférovania. Čoby dobrý muž neurobil pre svoju ženu? A tak smecestou vlakom fotili zasnežené Tatry, čítali dennú tlač,tešili sa z nastávajúceho dňa. Cesta vskutku príjemná.

2

v Považskej Bystrici

Aktívna pani, Danusia Cingeľová

Pred zahájením výstavy v CX Centre

Na zahájenie vernisáže sa námpredstavil tamojší detský súbor

slovenskými i poľskými piesňami.

Page 3: Monitor Polonijny 2005/02

3

OD REDAKCJIJeśli czytacie Państwo regularnie i dokładnie „Monitor

Polonijny”, znacie już Państwo niektóre tajniki

powstawania naszego pisma. Wiecie, w jaki sposób

redaktorzy-zapaleńcy zdobywają materiały, jak je

opracowują, poznaliście też kulisy powstawania niektórych

rubryk, choćby „Piekarnika” (MP 5/2004). Tym razem chcę

Państwa zapoznać z techniczną obróbką pisma. Otóż każdy

przesłany materiał opracowuje redaktor naczelna, która

zmuszona jest podejmować niekiedy trudne decyzje,

zwłaszcza gdy ciekawy artykuł trzeba skrócić, bowiem

„Monitor” ma ograniczoną objętość i do niej trzeba

dopasować zawartość. Dzięki Bogu nasi redaktorzy, mając

na względzie cele nadrzędne, te zmiany akceptują.

Następnie całość materiału przesyłana jest na moje ręce

i poddawana korekcie językowej. Przyznam się, że często

jest ona przyczyną moich frustracji, gdyż żywy i bezpośredni

styl niektórych dziennikarzy trudno okiełznać, narzucając

suche reguły. Jako korektor staram się nie naruszać ich

indywidualnego stylu, a tylko dopasować go do norm języka

polskiego. Poprawione materiały przesyłam naszemu

grafikowi, czyli Stanowi Stehlikowi, który opracowuje

wygląd pisma. Ileż on musi się natrudzić, żeby otrzymane

teksty dopasować do formy graficznej! Musicie jednak

Państwo przyznać, że robi to dobrze – szkoda tylko, że całe

nasze pismo nie może być kolorowe! Już w konkretnej

formie pliku graficznego „Monitor” otrzymuję ponownie ja.

Znów sprawdzam, poprawiam: tu brak kropki, tam

przecinka, jeszcze gdzie indziej są przestawione litery.

Następnie siadamy wspólnie, nanosimy poprawki...

i szybciutko biegniemy do drukarni, aby „Monitor” trafił do

rąk Państwa na czas. A potem czytamy... i niekiedy znów

widzimy brak kropki czy przecinka. Cóż, jesteśmy tylko

ludźmi i mamy nadzieję, że te drobne błędy Państwo nam

wybaczacie. A jeśli zauważycie jakieś większe uchybienia,

piszcie do nas, abyśmy mogli się uczyć na własnych błędach.

Teraz pozostaje mi już tylko zachęcić Państwa do

dokładnej (!) lektury kolejnego numeru „Monitora”.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Paweł Bednárčik, Pavol Bedroň, Zuzanna Fajth, Ivana Juríková, Majka Kadleček, Katarzyna Kosiniak-Kamysz, ks. Jerzy Limanówka, Irena Malec, Melania Malinowska,Danuta Meyza-Marušiaková, Dariusz Wieczorek, Izabela Wójcik, • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE - UrszulaZomerska-Szabados • JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE: Maria Magdalena Nowakowska • V SLOVENČINE: MáriaBrečková • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Bratislava • TLAČ: DesignText• KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: Małgorzata Wojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov, Tel./Fax: 031/5602891,[email protected] • PREDPLATNÉ: Ročné predplatné 300 Sk na konto Tatra banka č.ú.: 2666040059/1100, číslozákazníka 142515 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • Redakcia si vyhradzuje právo na redakčné spracovanie ako ajvykracovanie doručených materiálov, na želanie autora zaručuje anonymitu uverejnených materiálov a listov.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB - SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

SPIS TREŚCIPosłanie do Polaków 4

Z KRAJU 5

Karnawałowe szaleństwo 6

CO U NICH SŁYCHAĆ? 8„Szczęście czy pech? Któż to wie?”

WYWIAD MIESIĄCA 10Andrej Rudavský o galopujących jeźdźcach i pielgrzymach

Z NASZEGO PODWÓRKA 12

MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄZbigniew Wodecki 14

KINO-OKODivná Varšava, voňavé tulipány 15

TO WARTO WIEDZIEĆGdy radio zaczynało... 16

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKIW gąszczu historii prawdziwych (2) 18

OKIENKO JĘZYKOWE„Sie ma”, czyli o mieszaniu stylów 19

DYPLOMACJA I NIE TYLKO 20O prowadzeniu rozmów przy stole.

OGŁOSZENIA 21

POLSKA OCZAMI SŁOWACKICH DZIENNIKARZY 22Vôňa poľskej slobody

Między nami dzieciakami - Karnawał 23

PIEKARNIK 24Pączki Niedoszłej Teściowej

LUTY 2005

Page 4: Monitor Polonijny 2005/02

4

Posłaniedo Polaków

W łodzimierz Cimoszewicz, jeszcze jakoszef polskiej dyplomacji, przesłał do

Polaków na całym świecie list, w którymuznał, iż „Rok 2004 dobrze zapisał się w histo-rii Polski. Po dziesięcioleciach zmagań o su-werenny i demokratyczny byt państwowyi po 15 latach trudnej transformacji, Polskadołączyła do rodziny państw Unii Europej-skiej. Otwiera to przed naszym krajem niez-wykle korzystneperspektywy dal-szego rozwoju i za-cieśnienia współ-pracy międzyna-rodowej. Od pię-ciu już lat Polskanależy do SojuszuPółnocnoatlan-tyckiego, będące-go najtrwalsząw historii gwa-rancją bezpiecze-ństwa i pokoju”.

Ciesząc się z naszych osiągnięć, doskonalepamiętam, że Polonia ma w nich swój udział.Przez dziesięciolecia świadczyła ona o prawienarodu polskiego do niezawisłości i demo-kratycznego rozwoju społecznego. Poloniai Polacy za granicą, przez rzetelną pracę i autorytet posiadany wśród społeczeństwkrajów zamieszkania, współkształtują po-zytywny wizerunek Polski na arenie między-narodowej. Proszę Państwa o przyjęcie wyra-zów wdzięczności za to wszystko, co czyniciedla dobra Polski – napisał minister sprawzagranicznych.

Tak jak sukcesy Polonii i Polaków za grani-cą wzmacniają Polskę, tak poprawiająca siękondycja i rosnące międzynarodowe znacze-nie naszego kraju służą społecznościom polo-nijnym całego świata. Zacieśnijmy więc jesz-cze bardziej istniejące kontakty i współpracę,gdyż korzyści z nich odnoszą wszyscy Polacy,żyjący w kraju i poza nim – zaapelowałWłodzimierz Cimoszewicz, dziś marszałekSejmu RP.

OPR. DW

Papież w tym roku na pewnonie odwiedzi Polski - oświadc-zył w sobotę ksiądz prałatPaweł Ptasznik, kierownikSekcji Polskiej watykańskiegoSekretariatu Stanu i jedenz najbliższych współpracowni-ków Jana Pawła II.

W 2004 roku, w porównaniuz rokiem poprzednim, w Polscezmniejszyła się liczba zabój-stw, kradzieży samochodów,rozbojów i kradzieży z włama-niami; wzrosła natomiast liczbabójek i pobić - wynika ze sta-tystyk Komendy GłównejPolicji za ubiegły rok.

Prezydent Aleksander Kwaś-niewski uważa, że czerwcowytermin wyborów parlamentar-nych jest „do zaakceptowa-nia”. Jego zdaniem pierwszatura wyborów prezydenckichpowinna się odbyć razem z re-ferendum w sprawie TraktatuKonstytucyjnego UE.

Polska pozostawi swe wojskaw Iraku przynajmniej do końcaroku – powiedział na konfe-rencji prasowej w Tokio premi-er Marek Belka, przebywającyz wizytą oficjalną w Japonii.

Siedemnastego stycznia minęłapierwsza rocznica śmierci wy-bitnego polskiego artysty est-radowego -Czesława Niemena.

W ciągu ostatnich dziesięciu latliczba pacjentów zarejestrowa-nych w poradniach zdrowiapsychicznego wzrosła ażdwukrotnie. W 1995 r. takieplacówki przyjęły 660 tys.osób, a w roku ubiegłym jużponad 1,2 mln. – pisze „Życie”.

„Gazeta Wyborcza” informuje,że Polska pobiła rekord świataw imporcie używanych samo-chodów. W zeszłym roku spro-wadzono ich prawie 830 tysię-cy, większość po wejściu doUnii Europejskiej.

Gdyby wybory odbyły sięw styczniu, Platforma Obywa-telska zdobyłaby 26 % głosów,Prawo i Sprawiedliwość - 18 %,LPR - 12 %, Samoobrona - 11 %, PSL - 7 %, SLD i SdPl po6 % – wynika z sondażu CBOS.

Ponad 23 mln. 218 tys. zł zebra-no podczas ostatniego XIIIFinału Wielkiej Orkiestry Świą-tecznej Pomocy – poinformo-wał wiceprezes zarządu Funda-cji WOŚP, kardiochirurg Boh-dan Maruszewski.

NA PODSTAWIE PAPPRZYGOTOWAŁA

MELANIA MALINOWSKA

MONITOR POLONIJNY

Page 5: Monitor Polonijny 2005/02

B ale dziennikarzy,sportowców,

biznesmenów, balez kuligiem, w rytmiesalsy, bale góralskiebądź przebierańców. Dowyboru do koloru. Hulajdusza! Oto przywilejkarnawału, który,niestety, w tym rokutrwa wyjątkowo krótko.Szkoda tenniepowtarzalny okreszmarnować w kapciachprzed telewizorem.Warto wybrać się choćna jeden bal, byposzaleć na parkiecie.Na łamach „Monitora”chcemy Państwanastroić karnawałowoi dlategoprzedstawiamy wspom-nienia z balówpolskich, orga-nizowanych w różnychkrajach.

Bal Polski na Słowacji

Na naszym podwór-ku już po raz siódmy tra-dycyjnym polonezemrozpoczniemy Bal Pol-ski. Co ciekawe, w na-szych balach bardzochętnie biorą udział sło-waccy przyjaciele. Z pew-nością magnesem sąkrążące o Polakach in-formacje, że to wspania-li tancerze, szarmanccymężczyźni i piękne ko-biety. Nie bez znaczeniapozostaje też typowakuchnia polska, w któ-rej królują bigos i śle-dzie na różne sposoby.Nie ulega wątpliwości,że przygotowania dobalu w postaci prób po-loneza w przededniuimprezy są elementemintegrującym wszyst-kich tancerzy, którzy,ucząc się naszego tańca,czują się poniekąd

5

Karnawałowes z a l e ń s t w o

LUTY 2005

Page 6: Monitor Polonijny 2005/02

twórcami tego wieczo-ru. Zdarzało się, że wie-le osób w piątkowy wie-czór ćwiczyło polonezana próbie w InstytuciePolskim, a potem ćwi-czyło go jeszcze w do-mowym zaciszu wokółstołu, by w sobotni wie-czór wypaść jak najle-piej. Kilka lat temu wła-śnie nasz imponującypolonez na Balu Pol-skim stał się inspiracjądo przygotowań wesel-nych. Pewna Słowaczkai jej przyjaciel Niemieczdecydowali, że rozpo-czną swoje wesele polo-nezem!

Pewnego roku uatra-kcyjniliśmy zabawę, ro-zdając kotyliony każde-mu uczestnikowi balu,by potem podczas koty-lionowego tańca wy-tworzyć nowe pary. Pe-wien gość z Polski dłu-go nie mógł zna-leźć partnerki z tym sa-mym emblematem,więc poszukiwania kon-tynuował korzystającz mikrofonu. „Szukamkrokodyla!”- brzmiałoogłoszenie. Możecie so-bie Państwo wyobrazić

reakcję słowackich go-ści, których skojarzeniez językiem czeskim wy-wołało falę śmiechu.Ów pan został przezprzyjaciół poinstruowa-ny, że popełnił języko-we faux pas. Parę mie-sięcy później, podczaskolejnej wizyty na Sło-wacji jego zdziwieniebyło jeszcze większe,gdy dowiedział się, żetym kłopotliwym sło-wem nie był wyraz „kro-kodyl”.

Jak się bawią Polacyw innych krajach?

W Niemczech i Cze-chach, gdzie liczebniePolacy tworzą o wielewiększą grupę niż naSłowacji, nie brakuje ty-powo polskich balów.O balach przedsiębior-ców w Berlinie, organi-zowanych przez KlubPolskich Przedsiębior-ców „Berpol” wspomi-na nasz polski ambasa-dor na Słowacji ZenonKosiniak-Kamysz, którykilka lat pracował naplacówce dyplomatycz-nej w Berlinie i był

(a nawet nadal jest) sta-łym bywalcem tychżebalów. „W Niemczechmieszka około stu ty-sięcy Polaków, nie mawięc problemu z frek-wencją. Przeważającaczęść gości to Polonia”-opowiada Kosiniak-Kamysz. Bale te odby-wają się w ekskluzyw-nym hotelu (najczęściej„Intercontinental”), za-praszani są przedstawi-ciele władz, jak premierBrandenburgii, bur-mistrz miasta, senato-rzy czy berlińscy part-nerzy handlowi. Na ba-lu bawi się około 300osób. Co roku obo-wiązuje inne hasło zaba-wy: rytmy południowo-amerykańskie, innymrazem tradycyjne pol-skie. „Ciekawą pamiąt-ką z balu są fotografie,które zrobione podczaszabawy, można tego sa-mego wieczora kupić,opuszczając lokal”- mó-wi pan ambasador.

Zabawę dla środowis-ka polskich lekarzy pra-cujących w Niemczechjuż od dwudziestu latorganizuje ZbigniewKostecki z Dusseldorfu.Bal Medyków odbywasię co roku w listopa-dzie, kiedy w Duussel-dorfie ma miejsce dużawystawa medyczna.„Zabawa trwa do rana.Często miewam pro-blem z personelem, boNiemcy nie potrafią zro-zumieć, jak Polacymogą bawić się całąnoc”- opowiada Kostec-ki. Bal odbywa się w -ekskluzywnym lokalu,cena biletu nie gra roli,

bowiem lekarze w Niem-czech to zamożni lu-dzie. „Wszyscy gościeprzychodzą ubrani galo-wo: panowie we fra-kach lub smokingach,a panie w najwspanials-zych sukniach wieczo-rowych” – opisuje Kos-tecki. „To okazja, żebypochwalić się nową kre-acją”. I choć jest to balpolski, polskie menunie zawsze gości na sto-łach, albowiem organi-zatorzy korzystają z ob-sługi międzynarodo-wych hoteli. Nie zapra-szają też gwiazd show-biznesu z Polski. „Lu-dzie przychodzą siępobawić, a nie na kon-cert” – wyjaśnia Kostec-ki. „Bywało tak, że gdyzapraszałem jakąś gwia-zdę, ludzie podczas jejwystępu, niestety, roz-mawiali, więc zrezygno-wałem z tego”. Podczastakiej nocy wystarcząwięc dwa przerywnikiw postaci prezentacjitańca brzucha czy partanecznych. Na baluw Dussledorfie bywaod 600 do 1000 osób.

A jak się bawią Polacy

MONITOR POLONIJNY6

Bal Medyków dla polskich lekarzy pracujących w Niemczech jużod dwudziestu lat organizuje Zbigniew Kostecki z Dusseldorfu

Na Zaolziu bywa i tak, żetrudno zdecydować, na którybal się wybrać”wyjaśniaZbyhňev Stebel

Page 7: Monitor Polonijny 2005/02

7LUTY 2005

O prowadzeniurozmów przy stole

O powodzeniu przyjęcia nie decydują jedynie podanedo stołu potrawy, ich obfitość oraz wystrój wnętrza

czy przybranie stołu. Równie ważną rzeczą jest nastrójpanujący podczas przyjęcia, a ten nie zależy wyłącznie odgospodarzy. Goście mają również swój wkład w udaneprzyjęcie – nawiązywanie i podtrzymywanie rozmów.

Dyplomacjai nie tylko

Pamiętajmy, że o przebiegu rozmowy niedecyduje jedynie treść, ale również sposóbjej prowadzenia. Po pierwsze, nie powin-niśmy rozmawiać z nikim zbyt monotonnymani też podniesionym głosem. Musimymówić wyraźnie, dokładnie, robić przerwyw odpowiednich momentach, dopuszczaćrozmówcę do głosu, a nie prowadzić mo-nolog. Starajmy się wywrzeć na rozmówcydobre wrażenie, zachęcając go w ten spo-sób do słuchania. Nie gestykulujmy zbytżywo. Pamiętajmy, że nasz wygląd zewnę-trzny ma duży wpływ na słuchającego.Słuchajmy, gdy ktoś ma coś do powiedze-nia, nie przerywajmy mu – rozmówca musiwidzieć, że jesteśmy zainteresowani tema-tem konwersacji. Nie rozglądajmy się naboki – podtrzymujmy zarówno kontakt słu-chowy, jak i wzrokowy z partnerem rozmo-wy. Brak tego kontaktu, obojętność którejśze stron powodują, że rozmowa staje sięmało ciekawa.

Podczas małych przyjęć rozmowa przystole jest zazwyczaj wspólna – wszyscybiorą w niej udział. W czasie przyjęć dużychodbywa się ona półgłosem pomiędzy naj-bliższymi sąsiadami. Jeśli rozmowy prowa-dzone są w języku dla kogoś obcym,musimy przejść na język zrozumiały dla tejosoby. Z tej sytuacji można wybrnąćrównież w inny sposób – jeden z rozmów-ców musi podjąć się funkcji tłumacza.Pamiętajmy, że nasza aktywność w roz-mowie zależy od pozycji, jaką zajmujemywśród uczestników przyjęcia, np. prowa-dząc rozmowę z osoba starszą, nie powinni-śmy zajmować pozycji dominującej. Rozmo-wy przy stole powinny mieć charakterogólny, mogą dotyczyć tematów takich jak

wydarzenia kulturalne, film, teatr, literatura,muzyka czy sport. Przy kawie natomiast,kiedy już nie siedzimy przy stole, następujeodpowiedni czas na poruszenie sprawważnych, będących przedmiotem zaintere-sowania uczestników przyjęcia.

Przy stole nie mówmy o uchybieniach,które zauważyliśmy w czasie przyjęcia, niekrytykujmy gości czy jedzenia. Nie wypo-wiadajmy się ujemnie o kraju, w którymprzebywamy, o ludziach i ich zwyczajach.O osobach nieobecnych mówmy tylko to,co moglibyśmy powiedzieć w ich obecnoś-ci. Nie poruszajmy też tematów drażliwych,prowadzących do nieporozumień. Jeśli niezgadzamy się z czymś, co twierdzi naszinterlokutor, mówimy to delikatnie, unikajączwrotów niegrzecznych. Musimy oczywiś-cie bronić swego stanowiska, ale bierzmypod uwagę czyjeś argumenty, które byćmoże wpłyną na zmianę naszych poglądów.Nie prowadźmy przy stole rozmównaukowych, jeśli reszta towarzystwa niejest w stanie w nich uczestniczyć. Nikt nielubi słuchać wykładów. Nie zanudzajmy teżinnych opowieściami o swoich osiągnię-ciach, kłopotach czy dolegliwościach.Można natomiast opowiadać anegdoty,która zawsze są mile widziana. Starajmy sięrozmawiać z ludźmi o rzeczach, które są dlanich interesujące, nie poruszajmy tematówprzykrych, gdyż popełnimy nietakt.Podczas rozmowy musimy być uprzejmi,bowiem świadczy to o naszej kulturzeosobistej.

Na podstawie„Protokołu dyplomatycznego”

E. Pietkiewicza opracowała KATARZYNA KOSINIAK-KAMYSZ

w Czechach? O to zapytali-śmy naszego kolegę z Bra-tysławy, który pochodziz Zaolzia - Zbyhňeva Stebla.Polacy zorganizowani w Pol-skim Związku Kulturalno-Oświatowym podczas jed-nego sezonu organizują kil-ka balów. „Bywa i tak, żew kilku gminach w tym sa-mym czasie odbywa się kil-ka polskich balów, trudnowięc zdecydować, na którysię wybrać”- wyjaśniaStebel. Okres karnawałowyotwiera Bal Akademickiw Cieszynie, odbywającysię drugiego dnia ŚwiątBożego Narodzenia, czyli26 grudnia. Na ten bal przy-chodzi 200–300 osób.Otwiera go polonez.

Z kolei w Mostach kołoJabłonkowa odbywa się balgóralski, na który każdyz gości przychodzi ubranyw strój ludowy. „Pewnegorazu wystąpiliśmy z żonąna balu góralskim w strojuludowym z południa Sło-wacji, który specjalnie natę okazję wypożyczaliśmyz Teatru Narodowego” -wspomina Stebel. „Tegowieczoru było co podzi-wiać, ponieważ na balprzyjechali goście z ró-żnych zakątków Europy,którzy prezentowali typo-we stroje swoich krajów”.

Jak widać na podstawiewspomnień uczestnikówczy organizatorów balów,zabawa to nie tylko przywi-lej nastolatków. Ludzie ba-wią się wszędzie: i w gó-rach i nad morzem, w Pol-sce i za granicą. Nie trzebajechać do Rio, by przeżyćszałowy karnawał. Korzy-stajcie Państwo z karnawa-łu, póki trwa.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSK

Page 8: Monitor Polonijny 2005/02

MONITOR POLONIJNY8

„Szczęście czy pech?Któż to wie?”

W pewnej wsi chłopu uciekł koń, koledzy ze wsi gobardzo żałowali: „Jakiego ty masz pecha!”. Ów

chłop zamyślił się i powiedział: „Pecha czy szczęście?Któż to wie?” Za dwa tygodnie jego koń wrócił ze stadem dzikich koni.„Jakie ty masz szczęście”- reagowali koledzy. „Szczęście czy pecha?Któż to wie?”- myślał chłop. Gdy jego syn ujeżdżał dzikiego konia, tenzrzucił go na ziemię tak nieszczęśliwie, że chłopak doznał kontuzji.„Jaki pech!”- biadolili wieśniacy. „Pech czy szczęście? Któż to wie?”Za dwa tygodnie przechodziło przez wieś wojsko i powoływałowszystkich zdrowych mężczyzn na wojnę. „Jakie szczęście ma twójsyn” - komentowano. „Szczęście czy pecha? Któż to wie?”.

Co u nich

słychać?

Tę historię zaczerpniętą z pewnej ksią-żki opowiedział mi pan Ewald Danel - szefartystyczny Słowackiej Orkiestry Kame-ralnej. To poniekąd odzwierciedlenie jegopodejścia do życia.

Marzenia ojca

Urodził się w Suchej Górnej (wtedy po-wiat Karwina). Jego ojciec podczas wojnynależał do grupy Polaków aresztowanychi represjonowanych. Wycierpiał wielepodczas wojny i po wojnie. Zmarł w wie-ku 40 lat, gdy Ewald był 5-letnim dziecki-em. Żonę zobowiązał, aby dopilnowała,aby trójka jego potomstwa grała na in-strumentach i żeby nigdy nie mieszała siędo polityki. Starszy brat Ewalda uczył sięgry na klarnecie i na wiolonczeli, był zdol-nym uczniem, ale wtedy nikt nie byłw stanie chłopcem pokierować tak, byuczył się w szkole muzycznej. Dziś dyry-guje amatorsko orkiestrą kościelną.Ewald natomiast otrzymał wykształceniemuzyczne, bowiem jego nauczyciel skie-rował go do średniej szkoły muzycznejw Ostrawie. „Byłem pierwszym dzie-ckiem ze wsi, które kształciło się w szko-le muzycznej”- wspomina Danel. Studiamuzyczne podjął w Bratysławie. „Mo-głem studiować w Pradze albo w Brnie,ale wszędzie w tamtych czasach wyma-gana była przynależność do związków

młodzieży socjalistycznej - jedynie w Bra-tysławie wtedy patrzono na to trochę ła-godniej- opisuje nasz bohater - ale i takmój nauczyciel miał z mojego powoduwiele przykrości”. Ewald nigdy nie poddałsię jednak naciskom, by wstąpić w szere-gi partyjne. „Wiedziałem, że tacy jak janie mogą robić kariery, pogodziłem sięwięc z tym, że być może nigdy nie będziemi dane zająć się zawodowo muzyką” –opowiada Danel. „Byłem gotów nawetpracować fizycznie, miałem doświadcze-nia jako baca, bowiem kiedyś podczaswakacji jako młody chłopak pasłemstado 650 owiec”. Swoje zdolności mu-zyczne realizował w kościele, gdzie byłdyrygentem chóru i orkiestry kameralnej,aranżerem i kompozytorem. Do dziś bier-ze aktywny udział w nabożeństwach, słu-żąc swoim talentem w kościele protes-tanckim (cirkev braterská)

„Ta praca w kościele to najlepszaszkoła muzyczna w moim życiu”- opisu-je Danel.

Siostra grała na skrzypcach, dziśjest dyrektorem szkoły muzycznejw Czeskim Cieszynie.

A więc marzenia ojca się spełniły.

Dyrygentura

Zawsze chciał być dyrygentem,kształcił się w tym kierunku, choć jed-nocześnie ćwiczył grę na skrzypcach.

„Wygrałem różne konkursy dla skrzyp-ków, wiedziałem, że mam talent, choćwe mnie istniało pragnienie dyrygowa-nia - mowi Danel – a z drugiej stronywiedziałem, że dyrygent, najbardziejwidoczny człowiek w orkiestrze, niemoże deklarować się jako chrześcijan.W tamtych czasach na to nie pozwala-no”. Potem był koncertmistrzem w ra-diu, w teatrze, grał solo, w różnych kon-figuracjach muzycznych.

Propozycja prowadzenia SłowackiejOrkiestry Kameralnej, którą otrzymał odBohdana Warchala przed jego śmiercią,stała się w pewnym stopniu możliwo-ścią realizacji marzeń o dyrygenturze.

Z mistrzem zapoznał się jeszczepodczas studiów doktoranckich, potemotrzymał propozycję pracy w jego or-kiestrze, ale jej nie przyjął z uwagi nainne zadania. „Czuliśmy bliskość.Miałem z nim dobry kontakt, rozmawia-liśmy po śląsku - wspomina Danel - a gdypotrzebowali więcej ludzi, grałem w jego orkiestrze”. Obecnie stara sięprowadzić zespół, kontynuując liniępracy Wrachala. Wprowadza też nowekoncepcje, zachowując charakterys-tyczne brzmienie Warchalów.

„Urodziłem się jako muzyk, z predys-pozycjami do prowadzenia ludzi”- wyja-śnia. Zespół prowadzi tak, by jegoczłonkowie mieli ze sobą dobry kon-takt. „Muzyka to nie tylko precyzyjnie

Page 9: Monitor Polonijny 2005/02

9LUTY 2005

zagrane nuty, ale i kontakty między-ludzkie. Jestem przekonany, żewidz wyczuwa, czy między nami pa-nuje zgoda, czy coś wisi w powie-trzu”- wyjaśnia Danel. Najważniej-sze dla niego jest właściwe prezen-towanie twórczości kompozytora.„Wykonawcy są pośrednikamimiędzy widzem a kompozytorem,który w czasie tworzenia dzieła cośprzeżywał” – wyjaśnia. „Nie rozu-miem tych pseudoartystów, którzyza wszelką cenę prezentują siebie,a nie dzieło”.

Muzyka otworzyła przed nim wie-le drzwi. Dzięki niej może podróżo-wać po świecie. Naszą rozmowęprowadziliśmy w przededniu jegowyjazdu na koncerty do Japonii.

Szczęście czy pech?

Sporą część swojego przeżył ży-cia w czasach socjalizmu. Nie narze-ka - ten okres go ukształtował, a naj-większe lekcje otrzymywał w koś-ciele. To, że zmieni się ustrój, zwia-stowały wydarzenia, przede wszyst-kim te z Polski, które z zaciekawie-niem i entuzjazmem śledził, np. to,że Karol Wojtyła został papieżemi że powstała „Solidarność”.

„Słuchaliśmy z bratem radia pol-skiego, a to, co się działo w Polscedawało nadzieje na lepsze jutro”-opowiada. Nie denerwują go prze-ciwności losu. „Dziś może człowiekodbiera coś jako nieszczęście, ale zadwa lata może się to okazać błogo-sławieństwem, tak jak w tej przypo-wieści: szczęście czy pech? Któż towie?…”

Najważniejsze, uważa Danel, byczłowiek odkrył talent, który maw sobie. Każdy człowiek jest w ja-kiejś dziedzinie utalentowany.Chodzi tylko o to, by tego talentu niezmarnować. Z drugiej strony – zda-niem Danela - człowiek nie możesam siebie traktować zbyt poważniei zachowywać się jakby był włas-nym pomnikiem.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

„Sie ma”, czyli o mieszaniu stylów

J uż po raz trzynasty grała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy podbatutą Jerzego Owsiaka. Znów biła rekordy szczodrości Polaków i nie

tylko, znów przyświecały jej szczytne cele, a jej hasło „Sie ma”w niedzielę, 9 stycznia br., było w Polsce widać wszędzie. Nas jednakinteresuje samo hasło. Jak się ono ma do norm języka polskiego?

W oficjalnych wypowiedziach polityków,dziennikarzy, różnego rodzaju artystów i nassamych coraz częściej można usłyszeć wyrazyi zwroty z języka potocznego, żargonu, a nawetgwary, czyli tych odmian stylistycznych, któ-rych używamy w sytuacjach nieoficjalnych,przyjacielskich i familiarnych. Coraz więcej też,niestety, słyszymy wulgaryzmów i to nie tylkona ulicy, ale i w telewizji i radiu. Prasa pod tymwzględem też nas nie oszczędza. Jak mamyreagować, gdy z ekranu telewizyjnego znanepostacie mówią np. Macie zasrany dżob;Zwykły parkingowy przychodzi mnie opie-przać....; Do cholery, niech wiem, za co płacęten abonament (nie podaję tu przykładówdrastyczniejszych, bowiem nie jest moimcelem ich propagowanie). Jeszcze niedawnotakie sytuacje byłyby możliwe chyba tylkow filmie fabularnym.

Co zatem jest tego przyczyną? Czy jeste-śmy świadkami swoistej rewolucji językowej?

Przeciętny użytkownik języka gubi się i za-traca poczucie tego, co jest poprawne, a conie. Dla niego wzorcem językowym są media,bowiem z nimi ma najczęstszy kontakt. Słowawypowiedziane publicznie przez osoby znanedają mu bowiem swoiste prawo do naślado-wania ich zachowań językowych w innychsytuacjach. Skoro tak się mówi w telewizji i pi-sze w prasie, to znaczy, że tak można na codzień, więc po co sięgać do słownikówi sprawdzać, czy jest to zgodne z normą. Z dru-giej strony media, chcąc zyskać odbiorcę,starają się naśladować dość ubogi język prze-ciętnego Polaka. Przyznam się, że niekiedy,oglądając zwłaszcza programy dla młodzieży,niekiedy nie czaję, czyli nie rozumiem, o czymmowa. Język, którym posługują się osobywystępujące w tych programach jest dla mnieczęsto nie do zaakceptowania, bowiem służytylko celom komercyjnym – zwiększeniuoglądalności. Denerwuje mnie też, kiedy znanypolityk w relacji telewizyjnej mówi: Prawie

skażdy wie, kto brał w łapę i dlatego myzwinęliśmy manatki, a inny twierdzi, iż jegoopozycjonista jest największym nierobem.

Słowa mają moc i, chcąc wyrazić publicznieswoje zdanie na dany temat, wcale nie musimyużywać potocyzmów i wulgaryzmów, choći one są potrzebne i stanowią zasób słownict-wa polskiego, ale służą czemuś innemu.Wszystko bowiem zależy od sytuacji.

Polszczyzna, jak każdy inny język, maswoje odmiany stylistyczne. Inaczej porozumi-ewamy się w sytuacji oficjalnej, inaczej w nie-oficjalnej. Profesora czy ambasadora, nawetjeśli są naszymi bliskimi znajomymi, na oficjal-nym spotkaniu nie przywitamy słowami: Cześćstary, jak się masz?, gdyż popełnimy nietakt.Tak możemy rozpocząć z nimi rozmowę nieo-ficjalną i to tylko wtedy, gdy pozostajemy z nimi w bliskiej zażyłości.

Publiczne nadużywanie słownictwa potocz-nego, żargonowego i wulgarnego stało siępewnego rodzaju modą, wyrazem tego, żeautor wypowiedzi jest „cool”, że mówi to, comyśli, a nawet że jest jednym z nas. To są pew-ne chwyty propagandowe. Artyści, politycychcą nas pozyskać za wszelką cenę, ale to my,odbiorcy, możemy to akceptować lub nie.

Powrócę teraz do hasła „Sie ma!”. Oczywiś-cie formalnie nie jest ono zgodne z normą języ-kową, jest skrótem potocznego powitanie: Jaksię macie?, ale jest też tylko hasłem, któresłuży szczytnemu celowi i jest stylizacją języ-kową. I to zadecydowało, że jest oficjalnieakceptowane, bowiem kojarzy się z JurkiemOwsiakiem i jego Wielką Orkiestrą ŚwiątecznejPomocy. I niech tak zostanie. My jednak przy-najmniej zwracajmy uwagę na to, co i w jakiejsytuacji mówimy, starajmy się nie mieszaćróżnych odmian stylowych polszczyzny, bo toźle świadczy przede wszystkim o nas. Znaneporzekadło przecież mówi: Jak nas widzą(a także jak mówimy), tak nas piszą.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

OKIENKOJĘZYKOWE

Page 10: Monitor Polonijny 2005/02

Jak Pan zapamiętał Polskę?Pamiętam, jak Niemcy zaatako-

wali Polskę, jak polscy żołnierzeuciekali do lasów, a ludzie im no-sili jedzenie. To były specyficzne,smutne czasy. Nasz dom był naobrzeżach wsi, koło lasu. Takiesceny obserwowałem wieczorem,a wieczór jest zawsze magiczny.

Potem przyszły dni, kiedy naszświat wyglądał jak katastrofy, któ-re obecnie widzimy w telewizji:wszystko było pomieszane - lu-dzie, zwierzęta. Spłonął nasz dom.Przenieśliśmy się w okolice Hlo-hovca. I nagle to, co zobaczyłem,nie mieściło mi się w głowie:wszystko było poukładane, zorga-nizowane, uporządkowane jak po-dług szablonu: winnice w rzę-dach, jeden krzaczek za drugim.W zderzeniu z chaosem, któryprzeżyłem w Polsce, to było dlamnie coś niezrozumiałego. To byłinny świat. Wojna pozostawiła wemnie smutek.

W jaki sposób fakt, że miesz-kał Pan w Polsce wpłynął naPana twórczość?

Gdybym się urodził na Słowacji,miałbym pewnie inną wrażliwość.W mojej twórczości nie byłoby te-go poziomu myślowego, któryzyskałem w Polsce. Maluję obrazyjeźdźców, pielgrzymów. To moty-wy, które przewijają się w moichpracach, choć obecnie w innejformie niż kiedyś. One niosą ze so-bą cały mój świat.

Pani jest bardzo dociekliwa,musiałbym pani zbyt dużo o sobieopowiedzieć, a ja nie chcę. Mamswoje powody, abym miał takie,a nie inne podejście do miejsca,gdzie się urodziłem. DlaczegoPani o to pyta?

Chcę Pana poznać.Dlaczego musi Pani wszystko

wiedzieć?

A co Pan skrywa?Człowiek musi mieć swoje

tajemnice.

Dowiem się tyle, ile mi Panpowie. Kiedy Pan zauważył, żema Pan talent?

Nie zauważałem tego. Jako chło-piec, w domu, strugałem samolo-ciki, robiłem talerze z drewna.

Śni Pan czasami o Polsce?A wie Pani, że teraz już nie?

A wcześniej?Tak, ale to już było dawno.

Nawet zapisywałem te myśli, pisa-łem wiersze, ale potem je spali-łem. Są lepsi poeci ode mnie.Czasami coś jeszcze znajduję zeswojej poezji...

Utrzymuje Pan kontaktyz Polską?

Gdy studiowałem w Pradze,mieszkałem z polskimi studenta-mi, mówiliśmy po polsku. Terazte kontakty z Polakami mamdzięki sztuce. Miałem kilka wy-staw w Polsce, chyba ze trzy razy

w Warszawie. W Oświęcimiuw 1971 roku przygotowałemw obozie koncentracyjnym ścia-nę – relief o długości 12 metrówi 3 metrach wysokości. Ale po-tem ją zburzono. W sumiezniszczono siedem moich prac.

Dlaczego?Niech Pani nie zadaje takich py-

tań. To był komunizm. Nawetw Oświęcimiu moja praca się niezachowała. Dowiedziałem sięo tym od znajomych.

Nie powiedziano Panu, że li-kwidują Pańskie prace?

Nie. To były czasy, kiedy naSłowacji wysadzano rzeźby dyna-mitem.

To musiało być straszneuczucie.

Tak, w 1973 roku komitetpartii zdecydował, że będą lik-widować sztukę. Wiedzieliśmymniej więcej, którzy autorzy sąna czarnej liście. W Bratysławiew ten sposób zniszczono 38 rzeźb, z tego siedem moich.

Andrej Rudavský

o galopujących jeźdźcach i pielgrzymach

Z Andrejem Rudavskim spotkałam się w jego atelier w bratysławskiejdzielnicy Podunajské Biskupice. Tworzy otoczony swoimi pracami, które

stoją w ogrodzie i wewnątrz budynku. Ma przed sobą sporo pracy. Właśnieplanuje rekonstrukcję budynków składających się na jego pracownię i miejsceodpoczynku. Z entuzjazmem oprowadzał mnie po różnych częściach i piętrachkilku budynków połączonych ze sobą i wyjaśniał, co powstanie w miejscuwyburzonych ścian. „Ten balkonik zrobiłem dla żony (też artystki), bo ona lubitworzyć przy zachodzie słońca”- wyjaśnia Rudavský. Ma wiele pomysłówi energii, by dokończyć swoje wielkie dzieło. Podziwiałam go, biegając za nimpo krętych schodach prowadzących do różnych zakątków przemyślanejbudowli, starając się dotrzymać kroku 71-letniemu mężczyźnie.

Urodził się w Polsce, koło Krosna, w Posadzie Górnej. W latach 1954–1960studiował w Pradze w Wyższej Szkole Przemysłu Artystycznego u profesoraWagnera (Vysoká škola umeleckého priemyslu). Tworzy przede wszystkimrzeźby z kamienia, brązu, żelaza i drzewa, zajmuje się malarstwem i rysunkiem.

WYWIAD MIESIĄCA

10 MONITOR POLONIJNY

Page 11: Monitor Polonijny 2005/02

Udało się coś uratować?Tak, jedną rzeźbę mam na pod-

wórku. Ktoś w Levicach schowałją zapakowaną w czarny papier.Chciałem ją wymienić za innąmoją pracę. Zaproszono mnie dokomitetu partii w Levicach i za-proponowano mi wymianę zapopiersie Lenina, które miałemzrobić (śmiech).

Przystał Pan na propozycję?Nie. Od razu wiedziałem, że

nie mogę tego zrobić.

W jaki sposób tamtarzeźba do Pana wróciła?

Po rewolucji przygotowywa-no wystawę, do której w efekcienie doszło. Rzeźbę przywiezio-no z Levic i do dziś stoi u mniena podwórku. Mam ją pożyczo-ną. Zobowiązałem się, że niebędę dokonywać żadnychzmian w dziele, choć jestem zna-ny z tego, że często przerabiamswoje prace. Pozostałych pracszukałem na różnych wysypis-kach śmieci. Jeden znajomy za-wiózł mnie do kamieniołomukoło Devinskej Novej Vsi i znala-złem tam fragmenty różnychprac, w tam także moich. Tefragmenty wkomponowa-łem w inną rzeźbę, którateraz stoi w Čunovie.

Inaczej tworzyłby Pan,gdyby nie było komunizmu?

W tamtym okresie cały czassobie zadawałem pytanie, czyktoś mnie śledzi. Z drugiej stro-ny taki stan rzeczy powodował,że tworzyłem kapliczki, najpi-erw delikatne, potem z kolcami.Gdy mnie pytano, dlaczego świ-ęte kapliczki są otoczone kolca-mi, odpowiadałem, że muszą siębronić. W powietrzu stale wisia-ły obawy i strach. Taki stan rze-czy musi się odbić w twórczościartysty.

Pańskie prace są umiesz-czone po różnych zakątkachświata, m.in. w Norwegii,Włoszech, Indiach, Amery-ce. Jak Pan odbierał tenświat zza żelaznej kurtyny?

Na początku ten świat mieniłsię w różowych farbach, potemzrozumiałem, że nie wszystkojest różowe.

A co podczas podróżywywarło na Panu naj-większe wrażenie?

To, że zawsze byłem odbiera-ny jako Czech. Studiowałemw Pradze, podziwiam czeskąkulturę, lubię ją, Praga to wspa-niałe miasto, ale dlaczego każdywidział we mnie Czecha? JestemSłowakiem. Do niektórych po-dróży nigdy nie doszło. Na przy-kład, gdy instalowano moją rze-źbę w Indiach, miałem tam poje-chać, ale na moje miejsce wyje-chała jakaś pani z ministerstwa.

Co chciałby Pan przekazaćpolskim czytelnikom, któ-rzy, podobnie jak Pan, przy-wędrowali z Polski na Sło-wację?

Co ja mogę przekazać? Każdynosi w sobie wspomnienia, maz życia tyle, ile z niego weźmiei ile jest w stanie przyjąć. Towszystko, co człowiek skrywa,to jego tajemnica, a tajemnicesą najpiękniejsze. Dlaczego tomam zdradzać?

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 12: Monitor Polonijny 2005/02

P odczas świątecznych dni okresu BożegoNarodzenia dzieci ze szkółki polonijnej

w Koszycach już po raz drugi wyruszyły naszlaki kolędowe. Celem tegorocznegokolędowania było pokazanie piękna daw-nego słowiańskiego obyczaju, złożenie ży-czeń świąteczno-noworocznych, zaśpiewa-nie pięknych polskich kolęd, umilenie czasutym, którzy podczas świątecznych dnibardziej odczuwają samotność – ludziomw podeszłym wieku, upośledzonymdzieciom.

Ogromnym przeżyciem zarówno dladzieci-kolędników, jak i dla nas dorosłychbyła wizyta w domu dla dzieci z niedo-rozwojem umysłowym i fizycznym. Dziecite oczekiwały nas przy wejściu do budynku,z zaciekawieniem oglądały nasze kostiumy,nie mogły doczekać się wystąpienia. Nazakończenie były miło zaskoczone, że Trzej

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O

W Herman Ottó Mú-zeum w Miszkolcu

odbyło się w dniu 11stycznia 2005 uroczys-te otwarcie wystawy„Cztery Nieba”. Ekspo-zycja w Miszkolcu byłaprezentacją współcze-snego malarstwa pol-skich artystów z krajówGrupy Wyszegradzkiej,których prapremieramiała miejsce w Buda-peszcie w czerwcu2004. Wystawa jestprezentacją autorów,których twórczość jestzwiązana z Węgrami,Polską,

Czechami i Słowacją.Wspólnym elementemłączącym jest polskanarodowość autorówlub polskie pochodze-nie. Prezentowane nawystawie prace są zró-żnicowane, autorzy re-

prezentują różne gene-racje i często różne kon-cepcie i gatunki podwzględem tematycz-nym, jak i formalnym.Każdy kraj jest repre-zentowany przez

kilku zaproszonychartystów. Słowację re-prezentowali Jan Ber-ger, Xenia Bergerovái Tadeusz Z.Bloński.

Wernisaż zgromadziłgrupę Polaków, zami-eszkujących Węgry,

oraz znacznaliczbę Węgrów,w tym sporągrupę młodzie-ży oraz media/TV/. Otwarciadokonał KonradSutarski - prze-w o d n i c z ą c yOgólnokrajow-ego SamorząduM n i e j s z o ś c i

Polskiej na Węgrzechw towarzystwie władzmiasta Miszkolca i in-nych przedstawicielikultury. Wernisaż był

okazją do bezpośredni-ego spotkania kilku ar-tystów prezentującychswoje prace, np. Maria-na Jozefa Trojana i Ze-nobii Siekierskiej z We-gier oraz TadeuszaBłońskiego ze Słowacji.Spotkanie to uświado-miło nam, jak wielespraw, dotyczących ró-żnych dziedzin życia,nas łączy i jak wejściedo Unii Europejskiejnas zbliżyło.

TB

Wystawa CZTERY NIEBA - NÉGY ÉGBOLT

Page 13: Monitor Polonijny 2005/02

Królowie przynieśli dary nie tylko małemuDzieciątku, ale również i im. A nasikolędnicy? Bez najmniejszego problemuprzyjęli „inność“ tych dzieci, rozeszli siępomiędzy nie, rozdawali słodycze. Myślę, żemieli satysfakcję z tego bezinteresownegoobdarowywania.

Oczywiście nie ominęliśmy też domówczłonków naszego Klubu, domówprzyjaciół czy znajomych. Wszędzie byliśmyprzyjmowani z radością, zachwytem,z wdzięcznością. W jednej słowackiejrodzinie gospodarze powiedzieli nam, żechociaż nie rozumieją po polsku, sercemodczuli to, co chcieliśmy im powiedzieć.

Rozeszliśmy się pełni ciepła, pełnigłębokich wrażeń.

HALINA ZEMKO

D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

P rzed dwoma laty, 17 stycznia został ot-warty pierwszy konsulat honorowy RP

na Słowacji. Konsulat ma swoją siedzibęw Lipotvskim Mikulašu, a funkcję konsulahonorowego sprawuje Tadeusz Frą-ckowiak. W tym roku podczas noworocz-nego spotkania prezydenta RS IvanaGašparoviča z szefami misji dyplomatycz-nych, które odbyło się 13 stycznia, polskikonsul honorowy zaprosił słowackiegoprezydenta do najmniejszego miastaw Europie, w którym mieści się konsulathonorowy. MW

J uż po raz jedenasty w bratysławskiej „Inche-bie” odbyły się targi turystyczny „Slovakia-

tour”. Na stoisku Wydziału Ekonomiczno-Handlowego polskiej ambasady na Słowacji orazPolskiej Organizacji Turystycznej (POT) w War-szawie walory Mazowsza przedstawiał UrządMarszałkowski Województwa Mazowieckiego,a stolicy polskich Tatr - Biuro Turystyczne„Zakopane”. Polacy już po raz trzeci brali udziałw tych targach. W porównaniu z latami ubiegły-mi odwiedzający stoisko Słowacy nie tylko bylizainteresowani wyjazdami „zakupowymi”, ale ta-kże wyjazdami do konkretnych turystycznychatrakcji (Kraków, Wadowice, Oświęcim,Częstochowa, Wrocław, Toruń, Bałtyk) oraz wc-zasami wypoczynkowymi (Zakopane, Małopol-ska, Mazury) i zwiedzeniem Polski na rowerze.

ANNA CIESIELSKA

Page 14: Monitor Polonijny 2005/02

14 MONITOR POLONIJNYMONITOR POLONIJNY

Z bigniew Wo-decki kojarzo-

ny bywał z estra-dowymi, melo-dyjnymi utwora-mi, łatwo wpada-jącymi w ucho,jak: „Izolda”, „Za-cznij od Bacha”czy pamiętnyszlagier z lat 80-tych, mówiącyo słynnej plaży nudystów „Cha-łupy”. Kilka pokoleń młod-szych telewidzów również bezproblemu rozpoznaje jego głos,bowiem znana piosenka z bajkirysunkowej o pszczółce Maiw Polsce kojarzona jest właśniez nim, bowiem użyczył on swo-jego głosu do znanej melodii.

Wodecki posiada przygoto-wanie muzyczne i chętniew swoich utworach prezentujeumiejętności nie tylko wokal-ne, ale i instrumentalne: gra naskrzypcach i trąbce. Ukończyłkrakowską średnią szkołę mu-zyczną w klasie skrzypiec i wła-śnie jako skrzypek wygrał sty-pendium do Leningradu, z któ-rego nie skorzystał. Pociągałago estrada W latach 1968-1973występował z zespołem EwyDemarczyk, a także w zespole„Czarne Perły” i w grupie

„Anawa” orazw Orkiestrze Sym-fonicznej Polskie-go Radia i Telewi-zji oraz Krakow-skiej OrkiestrzeKameralnej. Na-grał wiele płyt.Jako kompozytori aranżer otrzy-

mał 10 głównych nagród nafestiwalach polskich i międ-zynarodowych. Jest równieżautorem muzyki do licznychprzedstawień teatralnych.Współpracował z kabaretem„Tey”, grając w orkiestrzeZbigniewa Górnego w cha-rakterze solisty. Partnerowałteż Zenonowi Laskowikowiw kabaretowych dialogach.

Po latach pewnego artys-tycznego niebytu lub możebardziej braku pomysłu nanowy wizerunek artystyprzyszedł w końcu czas nanową płytę pt. „Obok siebie”(2002 r.). Znalazło się na niejzarówno kilka utworówutrzymanych w dawnych kli-matach, jak i takich, któreprzynoszą nowe brzmienia,bardziej dynamiczne, z uwy-pukloną sekcją dętą. Krążekzawiera w sumie 11 utwo-

rów, z czego trzy wyszłyspod pióra Wodeckiego.

Artysta ten, obecny na pol-skiej scenie muzycznej już odwielu lat, niewątpliwe podre-perował swój wizerunek,przyjmując ofertę stacji telewi-zyjnej TVN i prowadząc popu-larny program „Droga dogwiazd”, celem którego było

wyłonienie nowych talentówmuzycznych, prezentującychswoje umiejętności przedpublicznością i jury. Możnapowiedzieć, że „dobry wujek”,w którego wcielał sięWodecki, jeżdżąc po Polscei wyławiając tych utalentowa-nych, zapracował sobie namiano sympatycznego, otwar-tego i „na luzie”. To możedobrze, bo wcześniejszy wize-runek sztywnego artysty z po-sągową twarzą w statycznychteledyskach z lat 80-tych jużsię przejadł i na pewnosłuchacze odsunęliby go doniebytu. W tej chwili jest „nafali” i ma szanse być słucha-nym.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAFOTO: ARCHIWUM

Page 15: Monitor Polonijny 2005/02

15LUTY 2005

Formou epizód sa súbežne od-víjajú príbehy štyroch ľudí, kto-rých cesty sa navzájom pretnúa ich stretnutia im navždy zme-nia osudy. Dej sa odvíja v priebe-hu 18-tich hodín jedného zimné-ho dňa. Klára (Agnieszka Gro-chowska) prichádza bývaťk svojmu priateľovi.

Paweł (Lukász Garlicki) si za-nietene hľadá prácu. Wiktóriu(Dominika Ostałowska) sa ne-známy muž snaží vtiahnuť dopodivných obchodov. Otec(Sławomir Orzechowski) hľadádcéru, ktorá prišla pred tromimesiacmi do mesta študovať alezmizla. Celá táto mozaika osu-dov nemá reálny základ je iba čí-rou fikciou, imaginárnym pohľa-dom na život veľkomesta. Zámertvorcov sa však vydaril iba čias-točne. Nedostatky bohužiaľ pre-vyšujú klady. Nedopracovanéscény, umelé dialógy, nevýraznéherecké výkony s výnimkouskvelej Dominiky Ostałowskej(cena za vedľajšiu ženskú rolu)a ľahostajná kamera WojtechaSzepela boli zrejme príčinou pis-kotu divákov v čase vyhláseniavýsledkov na 28. FPFF v Gdyni.Určite vhodnejším kandidátomna Hlavnú cenu bol celovečernýhraný debut Andrzeja Jaki-mowského „Zmróż oczy“. Tentoautorsky nezávislý projekt fasci-nuje jednoduchosťou nápadua zároveň dokonalosťou realizá-cie. Vznikol komorne ladený prí-beh o priateľstve 11-ročnej diev-činy utekajúcej z domu a jej bý-valého učiteľa u ktorého nachá-dza viac pochopenia ako u vlast-

ných rodičov zaneprázdnenýchkariérou. Učiteľ (vynikajúca he-recká kreácia Zbigniewa Zama-chowského) znechutený živo-tom veľkomesta nachádza svojenové útočisko vo funkcii nočné-ho strážnika na gazdovstvev Suwałkach. Tam si vytvorí svojzdanlivo biedny a zanedbaný alesvojím spôsobom krásny svetuchopený niekde medzi realitoua predstavou. Režisér majstrov-sky narába s divákovou vníma-vosťou striedaním realistickýchscén so snovými, čo zvýrazňujei kameramanský duet AdamaBajerského a Pawła Śmietanka(cena za kameru), ako aj dokona-lá scénografia Ewy Jakimowskej.Tento skvelý debut dýcha člove-činou. Na záver som si ponechalsnímku 34-ročného herca a reži-séra Jacka Borcucha (jeden z hr-dinov „Długu“ Krzysztofa Krau-

ze) „Tulipány“. Príbeh šesťdesiat-nikov, ktorí bilancujú svoje živo-ty a začínajú si uvedomovať po-trebu dôležitých rozhodnutív konfrontácii s vehikulom času.Hrdinovia prežívajú svoje priate-ľstvo s mladíckym elánom a ne-boja sa ani ľúbostného vyznania.Vynikajúce herecké výkonypredviedli Jan Nowicki, Zyg-mund Malenowicz, TadeuszPluciński a predovšetkým Mał-gorzata Braunek, ktorá získala ajcenu za vedľajšiu ženskú rolu.Debutujúci kameraman DamianPietrasik nasnímal film v tónochbabieho leta harmonicky súzvu-čiaci s hudbou Daniela Bloomaa paradoxne s humorným poňa-tím hrdinov príbehu. Tulipányrozkvitli nádherne a voňajú.

DO POZERANIAPAVOL BEDROŇ

N adväzujúc na článok v minulom čísle Vám chcem predstaviť filmy, ktoré najviaczarezonovali v mysliach divákov na prehliadke poľských filmov v Bratislave. Po vyše roku

k nám zavítala „Warszawa“ rež. Dariusza Gajewského asi najkontroverznejšieho výhercuZlatých Levov v Gdyni. Autori scenára Dariusz Gajewski a Mateusz Bednarkiewicz námpredstavili podivný obraz Varšavy z pohľadu mladých ľudí, ktorí prichádzajú do hlavnéhomesta naplniť svoje vysnívané predstavy o budúcnosti, resp. napraviť svoje naštrbené vzťahy.

Divná Varšava,voňavé tulipányDivná Varšava,voňavé tulipány

Page 16: Monitor Polonijny 2005/02

MONITOR POLONIJNY16

Pierwszego lutego 1925 rokupunktualnie o godzinie 18-ej

warszawiacy w swych odbior-nikach radiowych usłyszelipamiętne słowa: „Tu próbnastacja radionadawcza PolskiegoTowarzystwa Radiotechnicznegow Warszawie, fala 385 metrów“,inaugurujące emisję programówradiowych w Polsce. Był to nietylko program próbny, ale zara-zem eksperyment techniczny, po-przedzający powstanie 18 sier-pnia 1925 roku „PolskiegoRadia“. Spółki z OgraniczonąOdpowiedzialnością.

W latach dwudziestych minionegowieku Europa oszalała na punkcie radia,które stało się bez wątpienia najbardziejpasjonującą nowinką techniczną. Radiasłuchano w ekskluzywnych europejskichkawiarniach i wagonach pierwszej klasyprzemierzających Europę ekspresów.W latach 1922-1924 pojawiły się w skle-pach pierwsze aparaty radiowe, wielkiei drogie, zaopatrzone w słuchawki,a wśród amatorów gorączkowo wymie-

niano sobie schematy, umożliwiająceskonstruowanie radioodbiornika z kupio-nych okazyjnie części, najczęściej oddawnych wojennych radiotelegrafistów.Upłynęły niemal dwa lata od chwili, gdyw Pittsburgu (USA) zaczęła nadawaćpierwsza oficjalna stacja radiowa,a w Europie ozwała się jako pierwszaoficjalna stacja radiowa Moskwa

(19.03.1922), kilka miesięcy później -Londyn i Paryż. W 1923 roku dołączyłydo nich Berlin i Bruksela, a w 1924 rokuLozanna, holenderskie Hilversum, Wie-deń, Rzym, Barcelona. Rok później nada-wanie programu radiowego rozpoczęłaKopenhaga, Oslo, Sztokholm, Praga, Bu-dapeszt. Irlandzki Dublin, fińskie Helsinkioficjalne stacje radiowe uruchomiływ 1926 roku. W tym też roku - 18 kwiet-nia - oficjalnie zaczęła wysyłać w eterprogram radiowy Warszawa. Do 18 kwiet-nia 1926 roku w wymienionych krajachistniały już 123 radiostacje.

Gdy w latach 1922-1924 w Amerycesprzedano ponad 4 mln. aparatów radio-wych, w Polsce tylko nieliczni słuchali ra-diowych audycji; niełatwo bowiem byłokupić własny odbiornika, a jego posiada-nie było właściwie nielegalne, gdyż nie-uregulowana sytuacja prawna niepozwalała prywatnego aparatu zarejest-rować. „Łapanie“ zagranicznych radio-stacji w szkołach, kasynach wojskowychczy w lepszych hotelach dostępne byłodla niewielu słuchaczy.

TO WARTO WIEDZIEĆGdy radio

Przed pierwszym polskim mikrofonem radiowym.W studio P.T.R.w czasie audycjiKazimiera Niewiarowska

Pionierzy polskiej radio echniki.Twórcy Polskiego Towarzystwa Radio echnicznego

zaczynało...

Page 17: Monitor Polonijny 2005/02

17LUTY 2005

To, że Polska w stosunku do innychkrajów europejskich oficjalnie późnoweszła w eter, nie oznacza jednak, żew kraju nic się nie działo w dziedzinie ra-diotechniki.

W 1918 roku, gdy Polska zdobywałaniepodległość, jedną z ważniejszychspraw było przejęcie przez tworzące siępolskie wojskowe oddziały radiotelegra-ficzne pozostawionych przez zaborcówstacji radiotelegraficznych. W listopadzie1918 roku przejęta została stacja kra-kowska, która jako pierwsza wysłaław świat radiogramy w języku polskim i,oprócz zadań wojskowych, nadawała ko-munikaty dla prasy krajowej. W nocyz 18 na 19 listopada przejęta zostałastacja warszawska na Cytadeli, skąddrogą radiową przesłano do Paryża ko-munikat oznajmiający powstanie niepod-ległego państwa polskiego. W styczniu1919 roku przejęta została stacjaw Poznaniu, która prowadziła korespon-dencję z zagranicą, m.in. zbierając infor-macje giełdowe i meteorologicznez Europy. Wszystkie wymienione radio-stacje miały charakter wojskowy i nada-wały wyłącznie za pomocą telegrafii, wy-korzystując alfabet Morse(a. Nie byłowówczas przekazu informacji głoso-wych.

W 1921 roku powstała w Polsce cy-wilna służba radiokomunikacyjna. Stałosię to po przekazaniu przez władze woj-skowe Ministerstwu Poczt i Telegrafówstacji radiotelegraficznej w Poznaniu.W następnym roku ministerstwo otrzy-mało od wojska stacje w Grudziądzui w Krakowie. W roku 1923 stacjaw Grudziądzu rozpoczęła codzienne fo-niczne nadawanie komunikatów publicz-nych. W tym samym roku stacja War-szawa-Cytadela zaczęła regularne nada-wanie komunikatów meteorologicznych(cztery razy dzienne), a dwa razy dzien-nie, o godz. 9.00 i 21.00, podawała do-kładny czas.

Powstawał i rozwijał się polski prze-mysł radiotechniczny. Już w 1918 rokupowołano Państwową Wytwórnię Apara-tów Telegraficznych i Telefonicznych,która jako pierwsza w Polsce zaczęłaprodukować aparaty telegraficzne i tele-

foniczne oraz ręczne łącznice telefonicz-ne. Rok później władze wojskowe zorga-nizowały Centralne Warsztaty Radiotele-graficzne w Warszawie, wkrótce prze-kształcone w Centralne Zakłady Radiote-legraficzne, a potem w Państwową Wy-twórnię Łączności, w której m.in. po-wstał pierwszy polski odbiornik detekto-rowy „Detefon“.

W 1919 roku oprócz zakładów państ-wowych i wojskowych powstały w War-

szawie także dwie prywatne wytwórnie:„Farad“ inż. Władysława Hellera i inż.Romana Rudniewskiego oraz „Radiopol“inż. Józefa Plebańskiego. W 1923 rokuobie te firmy połączyły się i utworzyłyPolskie Towarzystwo Radiotechniczne,

którego dyrektorem naczelnym zostałFelicjan Kraśnicki, dyrektorem technicz-nym – inż. Józef Plebański, a dyrektoremadministracyjno-finansowym – inż. Ro-man Rudniewski. Większość akcji w tejspółce akcyjnej miał kapitał zagraniczny(angielski i francuski). Towarzystwo wy-budowało swą wytwórnię przy ulicyNarbutta 29, w miejscu, które położonebyło na obrzeżach ówczesnej Warszawyi sąsiadowało z zagonami kapusty.

Polskie Towarzystwo Radiotechnicznenie ograniczało się jedynie do produkcjii sprzedaży sprzętu, ale, posiadającbogatą bibliotekę fachową, utrzymującżywe kontakty z europejską awangardąw dziedzinie radiotechniki, stało siętakże placówką doświadczalną, promu-jącą tę nową gałąź wiedzy i technikiw Polsce. Ono również przyczyniło się dorozwoju prawodawstwa radiotechniczne-go w Polsce i do przyjęcia w dniu 8 kwietnia 1924 roku przez sejm ustawyo poczcie, telegrafie i telefonie, obejmu-jącej także radiotelegrafię i radiotelefo-nię. Na mocy tej ustawy minister prze-

mysłu i handlu Józef Kiedroń wydał 10 października rozporządzenie wyko-nawcze, określające warunki udzielaniapozwoleń na posiadanie i używanieurządzeń radiotechnicznych, ustalająceopłaty abonenckie oraz precyzujące

Dyrektor P.T.R. Roman Rudniewski. 1 lutego 1925 roku na fali 385 m.przedmikrofonem warszawskiego studio zainau-gurował działalność radia w Polsce

Hala produkcyjna PTR. Na zdjęciu montaż i przygotowanie do wysyłki odbiornikówradiowych 3LE. Foto 1927 rok

Page 18: Monitor Polonijny 2005/02

MON18

warunki produkcji sprzę-tu radiowego i handlunim. Na mocy tej klu-czowej dla rozwoju ra-diofonii w Polsce usta-wy osoby fizycznei prawne mogły ubiegaćsię o koncesje na zakła-danie i eksploatacjęurządzeń radiotelefo-nicznych.

Dwa miesiące po przy-jęciu ustawy, w czerwcu1924 roku, Ministers-two Przemysłu i Handluogłosiło konkurs naeksploatację radiofoniiw Polsce, którego wyni-ki miały zostać ogłoszo-ne do końca roku. Dokonkursu stanęło kilka-naście firm oraz grup krajowych i zagra-nicznych. Powszechnie sądzono, że kon-cesję uzyska Polskie TowarzystwoRadiotechniczne, będące wówczas naj-większą w kraju firmą radiotechniczną,dysponującą kapitałem zakładowymw wysokości 120 tys. dolarów oraz spe-łniającą warunek uruchomienia produkcjiodbiorników radiowych. Wśród ubiega-jących się o koncesję najmniejszą i naj-młodszą stażem była powstała w lutym1924 roku spółka z ograniczoną odpo-wiedzialnością „Polskie Radio“ z kapita-łem zakładowym 2 tys. złotych.

Termin ogłoszenia wyników konkursuminął, a wyników nie ogłoszono. Poja-wiły się natomiast pogłoski o zmianiekryteriów przyznania koncesji, corazczęściej mówiono, że np. przyszłe przed-siębiorstwo powinno pozostawać w rę-kach polskiego lub przede wszystkimpolskiego kapitału.

Tymczasem przy ulicy Narbutta 29, w siedzibie firmy Polskiego Towa-rzystwa Radiotechnicznego od paździer-nika 1924 roku jej stacja, oficjalnie zare-jestrowana jako doświadczalna stacja

fabryczna, zaczęła na-dawać próby technicz-ne na fali 380 m. Skła-dały się na nie audycjemuzyczne z płyt orazkrótkie zapowiedzi.Zasięg stacji obejmo-wał na detektor terenWarszawy, a dla od-biorników lampowych200 km. Trudno dziśwyobrazić sobie prze-życia tych, którzyw swoich odbiornikachwśród różnych zagra-nicznych stacji nagleusłyszeli polski jezyk.Próby trwały kilka mie-sięcy, a wśród warsza-wiaków przyjął sięzwyczaj, że ci, którzy

usłyszeli próbną stację, dawali znak, ga-sząc i zapalając światło w oknach swo-ich mieszkań.

Dzień „D” nastał 1 lutego 1925 roku,gdy punktualnie o godzinie 18-ej rozległysię w eterze słowa: „Tu prób-na radiostacja PolskiegoTowarzystwa Radiotechnicz-nego w Warszawie, fala 385m...” – wygłoszone uroczys-tym tonem przez dyrektorainż. Romana Rudniewskiego,który zapowiedział, że audy-cje będą nadawane codzien-nie od 18.00 do 19.00. Stacjarozpoczęła pracę programo-wą, co stało się sensacjąkrajową. Jej spikerką, wtedynazywaną „zapowiadaczką“,była Halina Wilczyńska,pracowniczka Towarzystwa,jedna z nielicznych kobiet,

które ukończyły państwowe kursy radio-techniczne.

W audycjach brali udział (najczęściejbez wynagrodzenia) wybitni aktorzy,artyści estradowi, muzycy i prelegenci,a pierwszy koncert dał popularny war-szawski kwartet Walentowicza. Od 10 lu-tego zaczęto nadawać komunikaty mete-orologiczne i wiadomości PolskiejAgencji Telegraficznej.

Moc stacji w antenie wynosiła 0,3 kW,przy czym antena zawieszona była nadwóch kratownicowych masztach o wy-sokości 40 m każdy, stojących obokbudynku fabrycznego, a dwulampowynadajnik znajdował się w hali fabrycznej.Studio mieściło się w dwóch połą-czonych pokojach biurowych i wyposa-żone było w dwa rekwizyty: mikrofoni fortepian.

Po dwóch miesiącach organizatorzyprzekonali się, że siły społeczne i samentuzjazm nie starczą na robienieprogramu radiowego. W końcu kwietniaogłoszono zawieszenie audycji radio-wych, co wywołało ogromne wzburzenie

słuchaczy, którym swe łamyudostępniła prasa warszaw-ska. Z pomocą radiu pospie-szyły istniejące już zakładyradiotechniczne i sprzedawcysprzętu. Słusznie obawiającsię spadku popytu na rynkuradiotechnicznym, dobrowol-nie opodatkowały się na rzeczradiostacji. Dzięki uzyskanymtą drogą 9 tys. złotych prze-dłużono nadawanie regularne-go programu o jeden miesiąc.Był to miesiąc programowobogaty, a do historii przeszedłprzede wszystkim galowywieczór radiowy z okazji świę-

Pierwsza speakerka(w poszukiwaniu polskiego

odpowiednika zwana równieżzapowiadaczką radiową lub

radiowieszczką) HalinaWilczyńska. Prowadziła

od początku audycjerozgłośni P.T.R

Jan Kiepura(zdjęcie z 5 maja1925 roku w PTR)rozpoczął długa

tradycję występówprzed mikrofonemradiowym wielkichpolskich artystów

Pierwszy występ orkiestry (5.02 1925r.)w P.T.R.Kwarte Walentynowicza miał do

dyspozycji w studio tylko jeden mikrofon

Page 19: Monitor Polonijny 2005/02

19NITOR POLONIJNY LUTY 2005

Nic więc dziwnego, że np.wspomnienia ludzi teatru czykina zawsze znajdują wieluczytelników, których profesjena ogół dalekie są od teatral-nych desek czy od srebrnegoekranu.

Wśród tego rodzajuwspomnień dużympowodzeniem cieszysię czwarty już tomĆwiczeń pamięci Er-wina Axera („Wydaw-nictwo Literackie”,Kraków 2003). Legen-darny dyrektor Teatru Współ-czesnego w Warszawie, reży-ser wielu teatrów zagranicz-nych (Niemcy, USA, ZSSR,Austria, Holandia) układa swewspomnienia w lapidarne, re-fleksyjne opowieści, częstow teksty dialogowe, felietonylub anegdoty. Nie opuszcza gozmysł przygody. Bogate życieautora, różnorodność form pi-sarskich to wszystko zachęcaczytelnika do lektury Ćwiczeńpamięci.

Wspomnieniami rodzinny-mi są Bruliony Jana Krecz-mara, wydane przez warszaw-ską „Erratę“ w 2003 ro-ku. Jest to pamiętnikdotyczący rodziny, któ-ra swe życie związałaz polskim teatrem.Autor - Jan Kreczmar -był aktorem i rekto-rem warszawskiej

szkoły teatralnej, jego najstars-zy brat Jerzy - reżyserem i dy-rektorem kilku teatrów, bratTadeusz - urzędnikiem w de-partamencie teatrów minis-terstwa kultury, ich siostra

Maria - matką znako-mitego aktora Zbig-niewa Zapasiewicza,zaś stryjeczna siostraBronisława była sekre-tarzem czasopisma„Teatr“. Syn autoraBrulionów, Adam, pi-sywał teksty i wystę-

pował w kabaretach, a jego sio-stra, Małgorzata, wyszła za zna-nego artystę estrady Krzysz-tofa Dauksztewicza. Brulionyto jednak opowieść nie tylkoo teatrze, ale przede wszyst-kim o rodzinie, jej stosunku doświata i wartości ukształtowa-nych przez wychowanie. Patriotyzm, odwaga cywilna,tradycje inteligenckie, odpo-wiedzialność za słowa i czyny,szacunek dla wiedzy i niepod-dawanie się przeciwnościomlosu to cechy charakterystycz-ne dla rodziny Kreczmarów.

Blisko spokrewniony z Kre-czmarami znakomityaktor Zbigniew Zapa-siewicz jest autoremZapasowych masek(„Prószyński i Ska“,Warszawa 2003). Wspo-mnienia te są ciekawenie tylko z powodu

Po pamiętniki czy wspomnienia najczęściej sięgamyz ciekawości. Kieruje nami przede wszystkim

chęć poznania indywidualnych przeżyć, reakcji czyrefleksji ich autorów, a im autor sławniejsze nosinazwisko, tym nasza ciekawość większa.

W gąszczu historiiprawdziwych (2)

ta 3 Maja, w którym udział wzięły gwiaz-dy polskiej sceny i estrady z HankąOrdonówną na czele. Tej audycji mogliwysłuchać wszyscy warszawiacy dziękitemu, że sklepy radiotechniczne wystawi-ły na ulice głośniki. Drugie wydarzeniemiało miejsce dwa dni później – przedmikrofonem w studiu na Narbutta wy-stąpił młody, utalentowany tenor OperyWarszawskiej Jan Kiepura, zostawił tamteż swą fotografię z podpisem. Wiadomorównież, że za występ otrzymał 25 zło-tych.

W połowie maja nadawanie programuzostało przerwane. Tym razem z pomocąprzyszły różne organizacje społeczne,skupione w Centralnym KomiteciePolskich Zrzeszeń Radiotechnicznych.Komitet ten wydał 10 czerwca odezwędo wszystkich radioamatorów i sympaty-ków radiofonii z apelem o wpłacanie do-browolnych składek na rzecz wznowienianadawania programu przez PolskieTowarzystwo Radiotechniczne. Składkinapływały z całego kraju i umożliwiływznowienie nadawania audycji. Nowyetap radio rozpoczęło, emitując po razpierwszy w Polsce odtworzoną operę,a była nią „Halka“ Stanisława Moniuszki.W czerwcu i w lipcu radio odzywało sięjuż nieregularnie - także z powodu zakłó-cających jego odbiór burz.

W sierpniu, a dokładnie 18 sierpnia1925 roku, ogłoszono wynik konkursu naeksploatację radiofonii w Polsce.

CDN.DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Pierwsi, nieliczni słuchacze radiowipodczas odbioru audycji próbnej stacjiP.T.R. Warszawa - 1925 rok

BLIŻEJPOLSKIEJKSIĄŻKI

Page 20: Monitor Polonijny 2005/02

MONITOR POLONIJNY20

samego ich autora.Ten mądry, życiowodoświadczony, nieza-leżnie myślący człowi-ek mówi w nich nietylko o sobie, ale takżeo innych aktorach,o istocie zawodu ak-torskiego, jego etyce.

Innego rodzaju są Portretygodziwe („Znak“, Kraków2004) reżysera filmowegoKazimierza Kutza. Dziewięćportretów, które słowamikreśli Kutz, to „wspomnieniao ludziach, których lubił i sza-nował, z którymi połączyła gosztuka lub miejsce urodzenia -jego ukochany Śląsk“. Portretygodziwe napisał po śmiercibliskich mu osób. Czytelnikznajdzie w tej książce wspo-mnienia o ludziach sztuki:Zbigniewie Cybulskim, Stani-sławie Dygacie, Kalinie Jędru-sik, Tadeuszu Łomnickim i Ma-cieju Kołodzieju. W kolejnychportretach opisuje swym śląs-kich pobratymcom: oszczepni-ka - Januszowi Sidłę, działaczy -Wojciecha Korfantego, JerzegoZiętka i Edwarda Gierka.

W tej części informacji o his-toriach prawdziwych chciała-bym jeszcze zwrócić uwagęczytelnika na dwie książki.Pierwsza z nich to Ziemiai chmury, nosząca podtytułZ Szewachem Weissem rozma-wia Joanna Szwedowska(„Pogranicze“, Sejny 2002).Przedziwna to rozmowa i nie-typowa; żaden bowiem amba-sador nie wydaje historii swe-go życia w obcym kra-ju na użytek czytelni-ków tego kraju, a Sze-wach Weiss, ambasa-dor Izraela w Polsce,w czasie, gdy toczyłasię społeczna debatao tragedii Jedwabne-go, to uczynił. Książka

składa się z dwu części.W pierwszej bohateropowiada o danej muprzez los egzystencji kil-kuletniego chłopca ży-dowskiego w Borysła-wiu, o trzech latachgehenny, spędzonychz najbliższymi w kry-

jówkach. Te lata to okres nieby-tu, naznaczony wyłącznieinstynktem przeżycia, a to, żeprzeżył zawdzięcza właśniesąsiadom - sąsiadkom. I właśniesłowo „sąsiedzi” jest kluczo-wym słowem tej części książki.Druga część wspomnień doty-czy świadomie wybranego ży-cia Izraelczyka - jest to historiamłodego państwa, które autorstara się współtworzyćjako żołnierz, dzienni-karz, naukowiec-polito-log i w końcu jako poli-tyk. W tej części czytel-nika zainteresują nietylko doświadczenia ży-ciowe SzewachaWeissa, ale także niez-wykle ciekawe realia izraelskie.

Wędrówkę po gąszczu histo-rii prawdziwych kończę zwró-ceniem uwagi czytelnika naniewielką książeczkę księdza-poety Jana TwardowskiegoŁaską zdumiony. Moje szc-zęśliwe wspomnienia („Pax”,Warszawa 2002). To zadziwia-jąca w dzisiejszych czasachpowszechnego lamentu ksią-żeczka, zawierająca wyznaniaczłowieka nieprawdopodob-nie szczęśliwego. Ze zdumie-niem przeczytamy te wspom-

nienia, dowodzące, żeszczęście jest nie tylkomożliwe, ale wręcznaturalne i dostępnekażdemu człowiekowi.Twardowski mówiz właściwą dla niego,a znaną nam z jegopoezji, poetyką lako-

nicznych, prostych zdań, żepoczucie szczęścia towarzyszymu w całym długim życiu.Cierpienia i smutki nie załamu-ją go, lecz rozszerzają doświad-czenia, wzbogacają duszę,kształtują charakter i pozwalająw pełni odczuć smak wszyst-kiego, co dobre. Zdaniem ks. Twardowskiego zgorzknia-ły cierpiętnik będzie miał nie-wielkie szanse na spotkaniez radością. Twierdzi, że czło-wiek pozbawiony humoru niepotrafi śmiać się z niczego,a już najmniej z siebie samego.Autora uszczęśliwia przedewszystkim Bóg, ale także lu-dzie, rośliny, zwierzęta, upały,deszcze i śniegi. Książka roz-

poczyna się rozdzia-łem zatytułowanymCzasem śmiesznośćczyni człowieka.Twardowski wyznajew nim, że bez spokoj-nego dystansu, wybac-zającej ironii, zdrowe-go śmiechu nie da się

ocalić poczucia szczęścia:„Spróbujmy z siebie żartować.To pomaga uzyskać wewnętrz-ną równowagę i z dystansu ob-serwować wszystko, co się dzi-eje i co mnie dotyczy. Humorjest czymś wspaniałym, bo wa-żne jest, aby potrafić śmiać sięz siebie i widzieć w sobie skąp-ców, kłamców, pyszałków.Takie spojrzenie na siebie ratu-je świat.“ Zdaniem ks.Twardowskiego śmiech obłas-kawia cierpienie, wściekłośćobniża do komicznego zdener-wowania. Gorąco polecam nietylko profesjonalnym malkon-tentom lekturę Łaską zdumio-nego, książeczki, w której autorlakonicznie opisuje własne ży-cie, pełne świadomie pielęgno-wanego szczęścia.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Page 21: Monitor Polonijny 2005/02

Redakcja „Monitora Polonijnego”składa najserdeczniejsze

życzenia urodzinowe koleżankomredakcyjnym – Majce

Nowakowskiej i Majce Kadleček,obchodzącym swoje rocznice

w styczniu i lutym.

21LUTY 2005

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

• W Y D Z I A Ł K O N S U L A R N Y I N F O R M U J E •

• Ż Y C Z E N I A • Ż Y C Z E N I A •Wydawca składa podziękowanieautorom piszącym do „MonitoraPolonijnego”, którzy oferowaliswoje wynagrodzenia na rzeczdystrybucji czasopisma oraz nadziałalność szkółki piątkowej. Teosoby to pani Katarzyna Kosiniak-Kamysz, pan Wojciech Biliński orazpan Andrzej Kalinowski.

UWAGA STUDENCI!!!Istnieje możl iwość ubiegania się o dwu-, trzytygodniowy staż w wybranejbranży/firmie/instytucji w Polsce. Zainteresowani studenci powinni przedstawićzwięzły projekt stażu z podaniem zainteresowań zawodowych oraz podaćbranżę/firmę, w której chcą staż odbyć. Ewentualne pobyty stażowe finansowane będąprzez firmy i fundacje działające w Polsce i przewidziane są na lato 2005 roku.Dodatkowe informacje można otrzymać w polskiej ambasadzie, pod nr. tel. 02 – 5441 2422.

UWAGA CZY TELNICY !Prenumerata „Monitora Polonijnego”na 2005 rok wynosi 300 Sk (studenci,emeryci, renciści – 200 Sk). Ci, którzyzaprenumerowali nasze pismo wpła-cając pieniądze w banku lub przezinternet na konto Klubu Polskiegoprosimy o przekazanie swoich danychtelefonicznie pod numer tel. StanaStehlika – 0907 139 041, bądź podadresem e-mail: [email protected], niedoskonałość opłat w bankunie pozwala nam na wgląd, kto jestwpłacającym. Wpłat należy dokonywaćna poczcie na numer konta: Tatrabanka, 266 604 0059, kod banku:1100, numer klienta: 142515,Variabilný symbol: MP 2005. Koniecznewpisanie nazwiska.

Wydawca

R E G I O N B R A T Y S Ł A W AW E W S P Ó Ł P R A C Y Z A M B A S A D Ą R P W R S

o r g a n i z u j e

5. 02. 2005HOTEL DUKLA ,

Dulovo námestie 1.Bal rozpocznie się tradycyjnie polonezem o godzinie 19.00.

Cena biletu - 1000 Sk.W cenie: kolacja, śledzie, bigos, kawa, ciastko, zimne napoje, wino.W P R O G R A M I E N I E S P O D Z I A N K I I L O T E R I A

D o t a ń c a g r a ć b ę d z i e z e s p ó ł N o L i m i tD y s k o t e k ę p r o w a d z i S t a s z e k z B i a ł e g o s t o k u

Próba poloneza jest zaplanowana na 4. 02. o godz. 17.00.w Instytucie Polskim, nám. SNP 27

Z A I N T E R E S O W A N Y C H P R O S I M Y O K O N T A K T :Małgorzata Wojcieszyńska � 031 5602 891 lub 0905 623 064 Beata Wojnarowska � 6453 1104 lub 0905 640 920

PolskiBalPolskiBal

Veľvyslanectvo Poľskej republiky na Slovensku

Poľský inštitút

Mesto Piešťany

Slovenské liečebné kúpele Piešťany, a. s.

Rotary klub Piešťany

Dom umenia SKZ MK SR Piešťany

Vás pozývajú na

Benefičný koncertPoznaňskej filharmónie

(Poľsko)

POMOC KRAJINÁMJUHOVÝCHODNEJ ÁZIE

ktorý sa uskutoční dňa10. februára 2005 o 19.30 hodine

v Dome umenia v Piešťanoch.

Vstupné dobrovoľné.Výťažok z podujatia bude venovaný

na pomoc krajinám juhovýchodnej Ázie.

Page 22: Monitor Polonijny 2005/02

K eď ma pani šéfredaktorkatohto milého mesačníka po-

prosila, aby som napísal niekoľkoriadkov o Poľsku a Poliakoch, taksom začal tým, že som si prečítalniekoľko predchádzajúcich príspev-kov mojich kolegov. A prečo neza-čať ako oni? Pioniersky tábor a pek-né blonďavé Poľky. Štyria tankistia pes. Lolek a Bolek. Pán Wolody-jowski. Zanussi. Maluch a Polonez.Lenže o inom som vlastne chcel.

Prvýkrát som bol v Poľsku v ro-ku 1987. Vlakom – odvtedy sipamätám slovko počong, aj keďneviem, či si to pamätám správne.Pozval ma ich zväz novinárov, užani neviem ktorý, mali ich nieko-ľko. To by sa vtedy v Českosloven-sku stať nemohlo. A povedali mi,aby som si program navrhol sám.Tak to by sa u nás tiež stať nemoh-lo, novinárom by určite zaradili ajpovinné jazdy. Takže prvé čo maoslovilo – nechcem aby to vyznie-valo pateticky – slobodný duch.

Býval som v strede Varšavy vo vte-dy luxusnom hoteli Evropejskij. Bolnaleštený a ja som si hneď po prí-chode v bare hodil vodku. Pinde-šiontku – to nie je značka, ale polde-ci. Tak nejako som to myslím tie dvatýždne ešte neraz opakoval. Aj keďsom si nie istý, či si to pamätám pres-ne. Kúsok od hotela bolo divadlo,v ktorom hrali jednu z Havlovýchhier. Keď som si ju išiel pozrieť, taksom sa mimovoľne obzeral, či maniekto nesleduje. Poliakov by už vte-dy taká blbosť nenapadla.

Sedel som s poľskými novinármiv ich klube. Po dvoch rundách smeuž nepotrebovali tlmočníka. Tie roz-hovory boli pre mňa obrovskou ško-lou. My sme ešte stále žili v krajine,kde sa občas niečo do novín podari-lo prepašovať, no oni už mali za se-

bou skúsenosť so stanným právomi so slobodou prejavu.

Tak, ako to už v kluboch noviná-rov býva, sedeli tam aj politici.A vtedajší komunistickí funkcionárinám rozprávali, o čom debatujús opozíciou. U nás sa zaťahovalimreže za Bratislavskou päťkou.

Bola to aj ťažká doba. Keď som saprvýkrát viezol v taxíku, tak za vý-slednou sumou bolo na lístku napí-sané: krát 9. Po dvoch týždňoch užkrát 11. Potravín bolo v obchodochmálo, ľudia obracali každý zlotý.Cena za vztýčené hlavy.

Zatiaľ naposledy som bol v Poľskuna jar minulého roka – na Európ-skom ekonomickom fóre. Just natom istom Varšavskom námestí, kdesom býval v roku 1987. Niekdajšiudominantu, hotel Evropekskij som

ani nespoznal – je malý, taký učupe-ný medzi novými stavbami. Nič somnespoznal. Teda okrem pohostin-nosti, takej nehranej, veselej. Taksme si dali v hotelovej hale vodku,lenže už s nami komunikovali poanglicky a prijali aj euro. Kdeže pin-dešjontka a zloté.

A ešte o jednom som chcel. Vďakatomu, že som bol takmer tri roky ho-vorcom slovenského prezidenta,mal som možnosť stretávať sa naSlovensku, v Poľsku ale i v mnohýchkrajinách sveta s poľským preziden-tom i jeho spolupracovníkmi.Neviem to vysvetliť, ale bolo vždytakto. Častokrát sa na obedoch, ve-čeriach, banketoch i neskôr večer,mimo oficialít, vytvárali rôzne sku-pinky – no po niekoľkých minútachsa vedľa seba akosi prirodzene ocitliSlováci s Čechmi a spolu s nimiPoliaci. A vždy bol kopec srandy, kto-rý ako keby ani nepatril k atmosféreplnej oficialít.

Teraz, z hľadiska dramaturgickejstavby textu, by to chcelo vtipnú prí-hodu na záver. A ešte k tomu publi-kovateľnú. Takže takto. PrezidentPoľskej republiky Alexander Kwa-sniewski a prezident Slovenskej re-publiky Rudolf Schuster maliv Prešove spoločnú tlačovú konfe-renciu. Bolo to v čase, keď nejakýiniciatívny úradník zaviedol finanč-ný limit pre občanov Poľska 50 dolá-rov na osobu a deň. Tak sa jeden poľ-ský kolega dosť podráždene spýtalsvojho prezidenta, čo na to hovorí.On to obrátil na žart a povedal: „Jasom mal tiež tento problém, ale môjkamarát Rudolf mi rýchlo nejaké do-láre požičal“. Asi netreba zdôrazňo-vať, že o niekoľko dní bolo po pro-bléme.

To je vari všetko. Po poľsky sa ho-vorca povie ržečnik, tak si to aspoňpamätám. Keď sa na Slovenskuo niekom povie, že veľa reční, tak holen nechcú nazvať tárajom. Z toho jejasné, ako aj chabá znalosť poľštinymôže pomôcť skončiť tak, aby to ne-vyzeralo ako útek bez pointy.

MONITOR POLONIJNY22

Vôňa poľskej slobody

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

JÁN FÜLEZástupca šéfredaktora týždeníka Dominofórum.

Šesť rokov bol predsedom Slovenského syndikátunovinárov, bol riaditeľom mediálneho odborua hovorcom prezidenta SR, šéfredaktorom

spravodajstva STV, výkonným šéfredaktorom denníkaNárodná obroda, šéfredaktorom Internetových novín

i televíznym moderátorom.

Page 23: Monitor Polonijny 2005/02

Skoczył stołek do wiaderka,Zaprosił je do oberka,Dzbanek z pułki – hyc na ziemię:,,Ja nie gorszy! Poproś-że mię!”

A za dzbankiem talerz skoczył,Dokoluśka się potoczyłPiec, choć grubas, złapał kijaI ochoczo nim wywija.

Biedna miotła w kącie stoi,Też b y chciała, lecz się boi,Bo jak w tańcu się rozluźni,To ją będą zbierać później.

Tańczy skrzynia i siekiera,Aż się miotle na płacz zbiera.Już nie może ustać dłużejI tak pląsa, że się kurzy.

Julian Tuwim:

TA

NIE

CK arnawał to okres od Bożego Narodzenia

do Środy Popielcowej. Potem zaczyna siępost - 40 dni przed Wielkanocą. Karnawał toczas przebierańców, maskarad i oczywiściebalów. A na balu najważniejszy jest TANIEC!

• biały mazur – toostatni mazur na balu tańczony o świcie?

• polonez jest tradycyjnympolskim tańcem narodowym,rozpowszechnionym w XVIIIwieku? - do dzisiaj jesttańczony na balachstudniówkowych(odbywających się 100 dniprzed maturą);

• biały walc – totaniec, doktórego panieproszą panów?

• szybki, wirowytaniec, czyli polka,wbrew nazwie jesttańcem czeskim?

• w tradycyjnych tańcach indyjskich tancerki wykorzystują całe ciało –szyję, przeguby rąk, palce rąk, a nawet ruchy oczu?

• stepujący tancerze mają buty podkute specjalnymi blaszkami,wydającymi w tańcu charakterystyczny dźwięk?

• w parach tańczy się od XII wieku?• taniec jive nie ma żadnych prawideł - tancerze skaczą, kręcą się

i podskakują, wyrażając w ten sposób uczucia, które wywołuje muzyka?

• pierwszą szkołę baletową założyłfrancuski król Ludwik XIV w roku1661?

• pierwsze prawdziwe przedstawienieodbyło się w roku 1789?

• ognistym tańcemnazywane jesthiszpańskie flamenco,w którym nogamiwytupuje się rytm?

STRONĘ OPRACOWAŁAMAJKA KADLEČEK

Skoczył stołek do wiaderka,Zaprosił je do oberka,Dzbanek z pułki – hyc na ziemię:,,Ja nie gorszy! Poproś-że mię!”

A za dzbankiem talerz skoczył,Dokoluśka się potoczyłPiec, choć grubas, złapał kijaI ochoczo nim wywija.

Biedna miotła w kącie stoi,Też b y chciała, lecz się boi,Bo jak w tańcu się rozluźni,To ją będą zbierać później.

Tańczy skrzynia i siekiera,Aż się miotle na płacz zbiera.Już nie może ustać dłużejI tak pląsa, że się kurzy.

Julian Tuwim:

TA

NIE

CK arnawał to okres od Bożego Narodzenia

do Środy Popielcowej. Potem zaczyna siępost - 40 dni przed Wielkanocą. Karnawał toczas przebierańców, maskarad i oczywiściebalów. A na balu najważniejszy jest TANIEC!

• biały mazur – toostatni mazur na balu tańczony o świcie?

• tango pochodzi z Argentyny?• tango pochodzi z Argentyny?

• polonez jest tradycyjnympolskim tańcem narodowym,rozpowszechnionym w XVIIIwieku? - do dzisiaj jesttańczony na balachstudniówkowych(odbywających się 100 dniprzed maturą);

• biały walc – totaniec, doktórego panieproszą panów?

• szybki, wirowytaniec, czyli polka,wbrew nazwie jesttańcem czeskim?

Czy wiecie, że:• w tradycyjnych tańcach indyjskich tancerki wykorzystują całe ciało –

szyję, przeguby rąk, palce rąk, a nawet ruchy oczu?• stepujący tancerze mają buty podkute specjalnymi blaszkami,

wydającymi w tańcu charakterystyczny dźwięk?• w parach tańczy się od XII wieku?• taniec jive nie ma żadnych prawideł - tancerze skaczą, kręcą się

i podskakują, wyrażając w ten sposób uczucia, które wywołuje muzyka?

• pierwszą szkołę baletową założyłfrancuski król Ludwik XIV w roku1661?

• pierwsze prawdziwe przedstawienieodbyło się w roku 1789?

• ognistym tańcemnazywane jesthiszpańskie flamenco,w którym nogamiwytupuje się rytm?

Page 24: Monitor Polonijny 2005/02

Te same tygodniki również cotydzień przynoszą czytelnikomopowieści na temat ,,niedo-szłych”. Nie wiedzą Państwo,któż to taki jest ten „niedoszły”?Niedoszły mąż znanej aktorki,niedoszła żona sławnego śpie-waka, niedoszły narzeczonyprezenterki pogody, niedoszłyteść polityka.

W naszym życiu też mająswoje miejsce i „eks”i „niedoszli”. I jedni i drudzynależą do przeszłości. Ale jednako tych „niedoszłych” myślimyz większym rozrzewnieniem:jaki był miły, wychowany,dowcipny..., a jakie jego mama(czyli Niedoszła Teściowa)robiła fantastyczne, kalorycznei lukrowane pączki! Oto one!

SKŁADNIKI :1 kg mąki,15 dag drożdży (można troszkę więcej),3 całe jajka, 6 żółtek,15 dag cukru,15 dag margaryny lub masła,2 kieliszki rumu,cukier waniliowy,mleko wg potrzeby.

Drożdże rozrobić z niewielką ilością mąkii cukru, zalać ciepłym mlekiem, mąkęprzesiać. Do drożdży dodać jajka i żółtka orazcukier waniliowy. Razem miksować, potrochu dolewając mleka. Wyrabiać najpierwłyżką a potem ręka aż ciasto będzie odchodzićod ręki. Dodać roztopione masło i rum.

Ciasto wyrobić, potem odstawić abywyrosło.

W dużym naczyniu rozgrzać smalec (4-6paczek wielkości masła).

Wyrośnięte ciasto rozwałkować, wykroićkoła i uformować pączki, które ew. możnanadziewać powidłami, dżemem itp. Smażyćz jednej strony pod przykryciem, a gdy mająodpowiedni kolor, odwrócić i smażyć już bezprzykrycia (te bez nadzienia na drugą stronęprzewracają się same).

Gotowe pączki lukrować polewąprzygotowaną z cukru pudru i soku z cytryny.Posypać przysmażoną skórką pomarańczową.

K olorowe tygodniki co tydzień uszczęśliwiają czytelników opowieściami na temat,,eksów”. Nie wiedzą Państwo, któż to taki jest ten „eks”? Eks-mąż znanej aktorki,

eks-żona sławnego śpiewaka, eks-narzeczony prezenterki pogody, eks-teść polityka.

ZA MIESIĄC WIELKANOC MAJKA KADLEČEK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK