network magazyn nr 2/2004

56
nr 02/2004 cena 16,50 PLN ISSN 1642-2872 NETWORK OD NETWORKOWCA REGIONALNEGO DO GLOBALNEGO Internet w network marketingu PERIODYK BRANŻOWY magazyn magazyn 10 największych kłamstw 10 największych kłamstw n n i ich konsekwencje i ich konsekwencje Początek końca systemów argentyńskich w Polsce?

Upload: maciej-maciejewski

Post on 25-Mar-2016

229 views

Category:

Documents


4 download

DESCRIPTION

Network Magazyn nr 2/2004

TRANSCRIPT

Page 1: Network Magazyn nr 2/2004

nr 02/2004cena 16,50 PLN

ISSN 1642-2872

NETWORKOD NETWORKOWCA REGIONALNEGO DO GLOBALNEGO

Internet w network marketingu

PERIODYK BRANŻOWY

magazynmagazyn

10 największych kłamstw10 największych kłamstwnetwork marketingu network marketingu i ich konsekwencjei ich konsekwencjenetwork marketingu network marketingu i ich konsekwencjei ich konsekwencje

Początek końca systemów argentyńskich

w Polsce?

Page 2: Network Magazyn nr 2/2004

Bardzo dziękujemy Czytelnikom Network magazynu za nadsyła-ną korespondencję. Szkoda tylko, że w znacznej mierze są to listy na temat firmy InnoFlex. Z drugiej strony zadziwia fakt, że nie otrzymaliśmy sygnału – oprócz listu od prezesa InnoFlex – od oso-by, która byłaby zadowolona ze współpracy z tą firmą. Nadawcy publikowanych listów prosili nas o zachowanie anonimowości.

Liczymy na korespondencję i prosimy o wszelkie spostrzeże-nia dotyczące magazynu. Jesteśmy pismem młodym, pragniemy się rozwijać, chcemy, aby każdy kolejny numer był lepszy od po-przedniego. Prosimy o komentarze, opinie oraz uwagi i zapewnia-my, że wszystkie wskazówki będziemy brali pod uwagę. Przecież Network magazyn jest dla Was mili Czytelnicy!

Redakcja Network magazynu

Do współpracy z firmą InnoFlex zostałam zachęcona przez kole-żankę. W dniu 8.11.2003r. byłam na prezentacji firmy w Hotelu Centralnym w Kędzierzynie – Koźlu. Idea i pomysł w rozwija-niu biznesu były bardzo ciekawie zarysowane, podobało mi się. Zachęcona zaczęłam budować sieć i kilka kolejnych osób rów-nież zachęciłam do współpracy.

6.12.2003r. – oficjalne, uroczyste otwarcie w Warszawie – było, no i ... do działań! Jak życie pokazało – jest lub była to firma OSZUSTÓW. Naciągnęli setki ludzi na wydatki finansowe i czasowe.

To nie są profesjonaliści! My wszyscy bardzo rzetelnie pode-szliśmy do sprawy, a w podziękowaniu – doświadczenie życiowe – strata pieniędzy i czasu, który daje możliwości w inny, uczciwy sposób dojść do sukcesu.

Cz.P.

Pierwsze informacje na temat firmy InnoFlex otrzymałem od zna-jomej, która weszła w strukturę kilka miesięcy wcześniej. Bardzo mnie zainteresowała idea firmy oraz możliwość zarobienia „du-żych” pieniędzy.

Pakiet startowy wykupiłem na spotkaniu w Hotelu Centralnym 8.11.2003 roku w Kędzierzynie – Koźlu. Kwota 330zł, którą za-płaciłem jest dla mnie znacząca ale pomyślałem „aby zarobić trze-ba zainwestować”.

Wszystko wyglądało dobrze do czasu gdy firma zaczęła zmie-niać formy wynagrodzeń na coraz to niższe – i to już mi podpa-dało. Do dnia dzisiejszego poniosłem tylko straty.

Ponadto, chcąc zrezygnować z udziału w firmie InnoFlex nikt z kierownictwa nie potrafi udzielić mi prostej odpowiedzi, jak to zrobić. Wiem, że jeżeli upłynie rok od mojego przystąpienia do firmy dostanę fakturę na kwotę około 130 zł – za to że jestem w firmie oraz po 99 EUR za każdą zarejestrowaną kartę do skle-pu internetowego. Nie wszyscy o tym jednak wiedzą i dopiero gdy upłynie rok to ludzie przejrzą na oczy kiedy będą musieli za-płacić kwotę około 1500 zł.

Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że to jest kolej-na firma naciągająca ludzi, którzy w naszym kraju chcąc zarabiać pieniądze na normalne życie wpadają w sidła oszustów.

K.S.

Do firmy InnoFlex zostałam zachęcona przez mojego długoletniego kolegę z Niemiec, poważnego biznesmena. We wrześniu 2003 roku pojechałam na prezentację firmy do Wrocławia. Idea firmy i system wy-nagrodzeń wydał mi się ciekawy. Proponowano dwa systemy pracy:1. Plan TK – to teczka za 79 EUR i początek od poziomu „0”2. Plan VAP – to teczka za 1290 EUR i start od 3 poziomu, wyższe

wynagrodzenia (obrót własny + różnica wypłacana pomiędzy 1 i 3 poziomem), własna strona internetowa, możliwość szko-leń w VAP Academy.

Pierwszy system był pokazany jako praca dla „mrówek”, mało opłacalna, natomiast VAP to były drzwi do ogromnego sukcesu i na tym się skupiano. Dziwne dla mnie było to, że planem pod-stawowym nie można było wypracować VAP`a, tylko trzeba by-ło za niego i tak zapłacić 1290 EUR. Teczka zawierała umowy TK i VAP, segregator i 3 karty dostępu do sklepów internetowych.

Od września do grudnia zmieniono plan marketingowy kil-kakrotnie. 6 grudnia 2003 roku odbyła się premiera produktu FlexFon. Przez kilka tygodni nikt nie mógł się doprosić o umowy na tę usługę. Nie było żadnej osoby kompetentnej w Warszawie, która udzieliłaby rzetelnej informacji na temat tego produktu.

Zmarnowałam kilka miesięcy czekając, że InnoFlex w końcu za-cznie zachowywać się odpowiedzialnie. Na szczęście nie dałam się namówić na zakup VAP`a bo czułabym się poważnie oszukana.

Koszty jakie poniosłam na wpisanie się do firmy, stracony czas i wyjazdy na kilka szkoleń traktuję jako inwestycję w swoje do-świadczenie. Wiem teraz, że jeżeli jakakolwiek firma będzie żą-dała dużych pieniędzy za wpis będzie cokolwiek niejasnego w jej planach i działaniach to należy omijać ją szerokim łukiem.

G.R.

Na spotkaniu rekrutacyjnym InnoFlex`u byłem w Katowicach. 12 lat zajmuje się network marketingiem, myślę, że trochę się zapozna-łem z zasadami działania tej branży i to mnie uchroniło od wejścia w ten biznes. Normalny człowiek od razu widzi i słyszy w co gra-ją ci ludzie. Firma jest typową piramidą finansową. W dodatku sta-rannie i sprytnie przemyślaną. Każdy szczegół jest tak dopracowany, że w zasadzie wszystko robią zgodnie z prawem. Przecież ludzie sami wpłacają im pieniądze za coś, czego praktycznie nie ma. Psychologia tłumu. Słyszałem od znajomych, że te usługi telefoniczne to wielka ściema, że nikt z firmy się tym nie interesuje. Z resztą po pierwszym spotkaniu wiadomo, na czym firma zarabia. Niesamowite jest to, że InnoFlex ma z tego co wiem dobrą opinię w fachowej literaturze niemieckiej. Jak to możliwe? A.W.

Niech mówią Czytelnicy, czyli z listów słów kilka...

NETWORK MAGAZYN

2

POSTMAN

Page 3: Network Magazyn nr 2/2004

Dlaczego w Polsce mamy taką sytuację, że jeśli firmy działają na zasadach systemu argentyńskiego, to ich me-nedżerowie z maniakalnym uporem wmawiają wszyst-

kim, iż z systemem tym nie mają nic wspólnego? Mówią: „inne firmy tak, to Argentyny, ale nie nasza, bo u nas ludzie dostają pro-dukty, usługi”. System argentyński nie został przecież stworzony po to, aby ludzie z niego korzystający nie otrzymywali swoich towarów, lub zwrotu wpłacanych pieniędzy. Do jego zasad nie należy również wprowadzanie konsumentów w błąd w odnie-sieniu do istoty zawieranej umowy. Problem firm działających na zasadach systemu argentyńskiego nie tkwi w tym, że wybrały właśnie taką formę funkcjonowania. Najważniejsze jest to, jak zastosowana strategia jest realizowana. Da się etycznie, można oszukując. Wizerunek przedsiębiorstw w każdej branży budu-ją ludzie a stygmaty pozostają na zawsze.

Wypowiedzi, które słyszę na temat firm działających w systemie argentyńskim są zaskakująco zróżnicowane. Te same spółki, które według niektórych ewidentnie zalicza się do systemów argentyń-skich, zdaniem innych „fachowców” reprezentują tylko rasowy network marketing. Taka sytuacja wynika między innymi z tego, że ludzie nie znają elementarnych zasad funkcjonowania branży, co wykorzystują menedżerowie wygłaszający buńczuczne teorie w stylu: „nasza firma nie jest Argentyną, tak działają wszystkie fir-my networkowe!”. „To najzwyklejszy MLM!”. Niewtajemniczeni wrzucają później zasłyszane opinie do jednego worka. Osobiście sądzę, że systemy argentyńskie w Polsce nie reprezentują nawet ra-

sowego systemu argentyńskiego. Jest to ko-lejny przykład udowadniający teorię, że kiedy Polakowi dać dobry pomysł i ciekawe na-rzędzie, ten – urodzony kombinator – ze-psuje wszystko na samym starcie. Być może jest to intratny wynalazek, ale z pewnością w niewłaściwych rękach.

Niestety, licencji na kłamstwo nie posia-dają wyłącznie polskie systemy argentyńskie. Mówi o tym ar-tykuł „10 największych kłamstw network marketingu…” pióra Many Loy`a. Autor opisuje w nim podstawowe kwestie, któ-re przez wielu wymieniane są jako największe atrybuty bran-ży. Tak, to zalety, ale przekazywane nierzetelnie przez pseudo znawców stają się wadami. Doprowadzają do poważnych kon-sekwencji. Many obala networkowe legendy.

Na łamach magazynu poruszamy conajmniej kilka spraw, któ-re są bardzo ważne dla całej branży w naszym kraju i z pewno-ścią od tego, jaki będzie ich finał, uzależniony jest wizerunek network marketingu w przyszłości. Wydarzyło się wiele rze-czy, które mogą również wpłynąć na zasady i jakość pracy. Tylko na polskiej scenie politycznej ostatnio bez większych zmian. Nuda. Nic się nie dzieje.

Maciej Maciejewskiredaktor naczelny

Od redaktora: STYGMATY

ZESPÓŁ

Maciej Maciejewskiredaktor naczelny

e-mail: [email protected]

PRENUMERATA I BIURO REKLAMYAgnieszka Janiga

kierownik ds. sprzedaży & reklamye-mail: [email protected]

tel. 694 445 461

Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych oraz zastrzega sobieprawo do skrótu i redakcyjnego opracowania

tekstów przyjętych do druku.Za treść reklam nie odpowiadamy.

Wszystkie prawa zastrzeżone (łącznie z tłumaczeniem na języki obce).

WYDAWCA

Wydawnictwo Prasoweul. Mielecka 18/2841-219 Sosnowiec

tel./fax: 032 263 59 05e-mail: [email protected]

REDAKCJAe-mail: [email protected]

Maciej Maciejewski, Many Loy,Bronisława Lisowska, Krzysztof Piekarski, przyjaciele

Network Marketingu oraz członkowieRady Programowej Network magazynu

PROJEKT GRAFICZNYMaciej Budzich [[email protected]]

KOREKTAKrzysztof Piekarski

dają wyłącznie polskie systemy argentyńskie. Mówi o tym ar-

3

prof. Jan K. Ludwickidyrektor Państwowego Zakładu Higieny

RADA PROGRAMOWA NETWORK MAGAZYNU

prof. zw. dr hab. Marek S. SzczepańskiRektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach, Dyrektor Instytutu Socjologii w Uniwersytecie Śląskim w Katowicach

ks. Marek Łuczakredaktor tygodnika katolickiego „Gość Niedzielny”

Dymitr Bululukovdyrektor krajowy firmy Dr. Nona International Polska Sp. z o.o.

Maciej Szpakowskiwspółwłaściciel firmy EMG

Maciej Kozikowskiwspółwłaściciel firmy EMG

Ryszard Krausedyrektor ds. szkoleń w firmie CEE

Krzysztof Opaladyrektor regionalny firmy Akuna Polska Sp. z o.o.

Page 4: Network Magazyn nr 2/2004

Zasada jednego okienkaNiebawem wejdzie w życie ustawa o swobodzie działalności go-spodarczej, dzięki której łatwiej będzie uruchomić własny biznes. Zawarta jest w niej m.in. zasada „jednego okienka”, która uprości procedury rejestracji firm. Większość formalności z tym związanych będzie można załatwić w jednym urzędzie gminnym. Wniosek o rejestrację działalności można przesłać drogą elektroniczną.

Ponadto, wyeliminowanych zostanie wiele zezwoleń wymaga-nych przy prowadzeniu niektórych rodzajów działalności gospodar-czej. Co ważne, zmieniają się także zasady kontroli przedsiębiorstw. Ograniczono czas trwania kontroli; w małych firmach nie może ona trwać dłużej, niż w sumie 4 tygodnie w roku, a w większych nie dłużej niż 8 tygodni w roku.

Bardzo ważnym punktem dla wszystkich przedsiębiorców sta-ją się przepisy dot. interpretowania prawa podatkowego przez urzędy (tzw. wiążąca interpretacja prawa). Dotychczas było tak, że jeśli firma występowała o interpretację i stosowała się do niej, a w trakcie kontroli inspektor doszedł do wniosku, że była ona błędna i firma powinna zapłacić podatek – należało go zapła-cić. Firmę zwalniano tylko od zapłaty odsetek. Było to niespra-wiedliwe, ponieważ niejednokrotnie przedsiębiorca w jednym US na temat interesującego go zagadnienia otrzymywał kilka diametralnie różniących się od siebie rozwiązań. Ponosił kon-sekwencje niekompetencji urzędników. Teraz firma stosująca się do interpretacji, będzie uwolniona od odpowiedzialności. Urząd Skarbowy będzie miał 3 miesiące na wydanie interpre-tacji. Jeżeli będzie ona dla podatnika niepomyślna – ten za-skarży ją do Izby Skarbowej, a następnie do Sądu. Występując o interpretację w danej sprawie, przedsiębiorca będzie mógł przedstawić swój punkt widzenia. Jeżeli US nie zdąży z wy-daniem interpretacji w terminie, podatnik może postąpić tak, jak wcześniej proponował we wniosku, a urząd nie może ta-kiej osoby ukarać.

Wietnamskie Ministerstwo Handlu Zagranicznego zaproponowało tamtejszemu Parlamentowi projekt ustawy do-tyczącej amerykańskich firm network marketingowych, które według ministerstwa są nielegalnymi piramidami finansowy-mi. W szczególności dotknięte są firmy: Oriflame, Forever Living Products, Amway oraz wiele innych znamienitych firm marketingowych, w których zarejestrowało się już kilka tysię-cy Wietnamczyków.

Informacja z „Financial Times” (maj 2004).

29 „diamentowych” dystrybutorów 29 „diamentowych” dystrybutorów z Amway wystąpiło z oskarże-niami przeciw Amway Corporation. Zarzuty stawiają oni człon-kom rodziny założycieli firmy oraz menedżerom Amway, a także Amway Motivational Organizations. Do oskarżonych między in-nymi należą „Clown Ambassadors” Dexter Yager i Jodi Victor, „Executive Diamonds” Don Wilson oraz Randy i Valorie Haugen. Oskarżyciele żądają 200 milionów dolarów odszkodowania za straty w dochodach i w majątku oraz zwrotu kosztów procesu. Zgodnie z aktem oskarżenia: „oskarżyciele są jedynymi bezpośrednimi dys-trybutorami na wystarczająco wysokim poziomie, aby zakończyć wreszcie nieetyczne praktyki oskarżonych”.

Akt oskarżenia ukazuje światu wiele codziennych poczynań firmy Amway:• głównym dochodem dystrybutorów „odnoszących sukcesy” jest

sprzedaż materiałów motywacyjnych, na przykład kaset audio, które nie pochodzą z Amway i które sprzedawano w głąb struktu-ry, poza tym wpływy ze spotkań motywacyjnych i seminariów;

• zyski ze sprzedaży kaset motywacyjnych oraz opłat za uczest-nictwo są tak wielkie, że oskarżeni uknuli spisek: „opracowali między sobą system, który zmuszał wszystkich bezpośrednich dystrybutorów wewnątrz Yager-Downline (łącznie z oskarżycie-lami) do agresywnego sprzedawania kaset i dosłownego wciskania ich swoim Downline. Oskarżeni wykorzystywali do tego niele-galne środki i żądali, aby jak najwięcej dystrybutorów Downline płaciło koszty uczestnictwa w wielu, prowadzonych przez oskar-żonych spotkaniach motywacyjnych i seminariach.”;

• oskarżyciele przyznają także, że „wielki sen”, który obiecuje re-krutom Amway jest w rzeczywistości nierealny;

• dalej: „system motywacyjny kontrolowany przez Yager i innych oskarżonych jest nielegalnym systemem piramidowym, który korumpuje i niszczy zasady ponad 30-to letniego wspaniałego planu sprzedaży i marketingu Amway;

• dotychczas nieznana była praktyka odnoszenia sukcesów poprzez transferowanie punktów z dystrybutorów w Upline na dystrybu-torów z Downline niezależnie od ich rzeczywistych osiągnięć.

Ciężkie wyroki dla organizatorów piramid finansowych w TadżykistanieSąd Najwyższy Republiki Tadżykistanu skazał na od 8 do 11 lat przymusowych robót trzech mężczyzn, którzy zorganizowali nie-legalną piramidę finansową. Skazani prowadzili firmę Jama and Co obiecując swoim ofiarom za wpłatę 11 dolarów amerykań-

NETWORK MAGAZYN

4

NETWORK NEWS ROOM

Page 5: Network Magazyn nr 2/2004

skich szklane perełki. Należało je nawlec na nitkę i w ten sposób trzymać przez dwa tygodnie. Po tym czasie miały być odkupio-ne za 18 dolarów. Według sądu ta oszukańcza firma wyłudziła 41 milionów dolarów od 60.000 ludzi, co średnio daje 700 dolarów na osobę i to w kraju, w którym średni miesięczny dochód wy-nosi 17 dolarów.

Nu Skin w Chinach wciąż odnosi sukcesyObrót firmy Nu Skin w Chinach w roku 2003 wyniósł 135,5 mi-liona dolarów amerykańskich. Jest to o 30,6 miliona dolarów więcej niż w roku 2002. Niesamowity jest fakt, że w Chinach sprzedaje się więcej niż w Ameryce Łacińskiej i Europie łącznie. Tym bar-dziej, iż w latach 2002/2003 nie odnotowano przyrostu liczby dys-trybutorów, która utknęła na poziomie 32.000 osób. W ten sposób Azja realizuje więcej niż 83% obrotu firmy Nu Skin.

VORWERK wykupił JafręRodzinna firma Vorwerk and Co.KG ekspandowała w sprzeda-ży bezpośredniej i przejęła kalifornijską firmę Jafra Cosmetics w 100%. Do tej pory 84% udziałów Jafry należało do fundu-szu inwestycyjnego zarządzanego przez firmę Clayton, Dubilier i Rice. Przejęcie firmy nastąpiło 30 marca 2004 roku. Cena nie została oficjalnie podana.

Dla Vorwerk to największa inwestycja jakiej dokonali. Dzięki niej Vorwerk zajmuje znaczące miejsce wśród 10 najlepszych firm, wy-przedzając nawet Tupperware, w której ma 11% udziałów. Roczne obroty Jafry – kosmetyki wysokiej jakości – wynoszą 400 milio-nów dolarów. Głównym rynkiem zbytu jest Meksyk, gdzie ob-rót wynosi 240 milionów euro. Dla porównania w Niemczech, obrót wyniósł dotychczas 11 milionów euro.

Joerg Mittelsten Scheid, osobiście odpowiedzialny udziałowiec Vorwerk: – Nasza główna linia to sprzedaż bezpośrednia. Dzięki kosmetykom Jafra rozszerzymy swoje portfolio o firmę, która cie-szy się doskonałą opinią, wypracowuje dobre zyski, ma doskona-łe perspektywy i świetny zarząd.

Ten zarząd będzie w dalszym ciągu kierował działem kosmety-ków, jako samodzielną firmą wewnątrz Grupy Vorwerk. CD i R przejęła 6 lat temu założoną w 1956 firmę rodzinną od Gilette. Od tego czasu liczba doradców na całym świecie podwoiła się i wynosi ponad 400.000 osób.

ACHIM HICKMANN odchodzi z LR InternationalW trybie natychmiastowym powołano Thomasa Heursen (dotych-czas szefa sprzedaży na Niemcy) na szefa sprzedaży całej firmy LR International. Dotychczasowy szef Achim Hickmann odszedł z firmy; pozostanie jednak jej udziałowcem.

S and P spycha na bok TupperwareStandard and Poor, firma dostarczająca informacje gospodarcze, zepchnęła Tupperware na dalszy tor, jeśli chodzi o wiarygodność

kredytową. W zobowiązaniach długoter-minowych Tupperware spadła z „BBB” na „BBB -„ , a w krótkoterminowych z „A-2” na „A-3”.

Jako uzasadnienie podano brak postępu oczekiwanych wysokości obrotu, który od dłuższego czasu pozostaje na tym samym pozio-mie. Dla firmy, która sprzedaje artykuły gospodarstwa domowego, obce środki na rynku kapitałowym staną się droższe. Interesujące jest porównanie z Niemiecką firmą PM, która została zakwalifi-kowana do grupy „AAA”. Kondycja PM jest przez niezależnych ekspertów oceniana wyżej niż kondycja Tupperware.

HERBALIFE przegrywa proces przeciw Tahitian Noni InternationalW sporze o znak towarowy przeciw Tahitian Noni International przed sądem we Frankfurcie przegrała firma Herbalife. Wcześniej, dzięki wyrokowi tymczasowemu na korzyść Herbalife, firma Noni musiała usunąć ze wszystkich swoich produktów znak towarowy. Sąd we Frankfurcie podważył ten wyrok i wydał decyzję zwalniają-cą Noni od usuwania znaku. Taktyka Herbalife polegająca na blo-kowaniu konkurencji okazała się być zbyt kosztowna. Herbalife musi zapłacić wszystkie koszty oraz liczyć się z pozwem o odszko-dowanie ze strony Tahitian Noni International.

Wicepremier chwali PMHans Artur Bauckhage, wicepremier i minister gospodarki, trans-portu, rolnictwa i uprawy winorośli w Rheinland-Pfalc (Niemcy) pogratulował zarządowi PM nominacji do listy 100 najlepszych i nowatorskich firm w Niemczech.

W osobiście napisanym liście z dnia 14.07.2003 do Rolfa Sorga, polityk wyrażał w imieniu landu dumę z posiadania u siebie takiej firmy jak PM. Pisał, że wyróżnienie zasługuje na szczególny respekt. Buckhage życzył firmie PM wszystkie-go najlepszego na przyszłość i stuprocentowego sukcesu go-spodarczego.

Koncern NUMICO wykorzystywał swój kapitał prawie w całościKapitał własny holenderskiej firmy produkującej specjalne środ-ki odżywcze NUMICO został prawie w całości wykorzystany. Jego wartość osiągnęła zero. Wcześniej Holendrzy sprzedali ame-rykańskiej NBTY producenta preparatu witaminowego Rexall Sundown za cenę „tylko” 218 milionów euro. Za samą akwizy-cję firmy Rexall Sundown zapłacono, przed 3 laty, 1,9 miliar-da dolarów.

Dyrektor finansowy Jean-Marc Huet zaznacza jednak, że firma generuje duży przepływ gotówki i może wywiązywać się ze swo-ich płatności. NUMICO, do której należy również MILUPA mu-si w ciągu najbliższych dwóch lat spłacić długi w wysokości 700 milionów dolarów.

NUMER 02/2004

5

NETWORK NEWS ROOM

Page 6: Network Magazyn nr 2/2004

Od networkowca regionalnego do globalnego

Za tragedię można uznać fakt, iż około 90% networkowców mija się z wielkimi pie-niędzmi, ponieważ jeszcze nikt dotychczas

nie pokazał im prawidłowej drogi. Faktem jest także to, że milionerzy i najlepiej zarabiający w tej branży (mowa tu o zarobkach rzędu 100.000 USD i więcej miesięcznie) czerpią swoje dochody głównie z glo-balnych Downlines i Paylines.

Wszystko to jest o tyle przykre, że rozwój w kierunku networku globalnego jest bardzo prosty, a i tak próby zbudowania międzynarodowej struktury podejmuje się mniej niż 1% współpracowników firm.

Nie bójmy się globalizacji!Około 90% polskich networkowców myśli bardzo wąsko. Trudno jest im wyobrazić sobie kierowanie krajową firmą i tysiącami partnerów. Kierowanie mię-dzynarodową Downline z ludźmi w różnych krajach tego świata wykracza kompletnie poza ich wyobra-żenia. Oczywiście wśród 600.000 polskich, aktyw-nych networkowców są wyjątki, których ambicją jest posiadanie międzynarodowej Downline, jed-nak z dwóch zasadniczych powodów nie dochodzi do realizacji tych ambicji. Po pierwsze: przedsta-wicielstwa w różnych krajach mają tylko: Amway, Herbalife, Forever Living Products, Nu Skin, Tanshi, Segiun i Kinotakara. Firmy takie jak: Akuna, Dr. Nona, LR-Internatioanl, Vision, PM-International, Dialog-telecom są na najlepszej drodze do zaistnienia w globalnym wymiarze. Oznacza to, że niewiele firm oferuje swoim współpracownikom możliwość zbudo-wania międzynarodowej Downline. Avon, Oriflame, Zepter, Tupperware, Vorwerk, Raypath, Kirby i Mary

Kay posiadają wprawdzie oddziały na całym świecie, ale nie posiadają międzynarodowego planu BREAK-AWAY. Oznacza to, że te firmy dają swoim networ-kowcom doskonałe możliwości zarabiania w kraju, ale nie dają możliwości zarabiania z międzynarodo-wej Downline. Po drugie: wyjątki napotykają na prze-szkodę, jaką jest brak zaufania do samego siebie wśród Downlines i Paylines. Mówiąc jaśniej – pewne stra-tegie prezentują podczas różnych imprez fachowcy od międzynarodowego network marketingu, uczest-nicy są zachwyceni, lecz w efekcie zaczynają wątpić w swoje własne możliwości.

Brak zaufania do samego siebie bierze się z igno-rancji nowego świata w którym żyjemy oraz z bra-ku wiedzy i nieznajomości prawidłowych strategii. Jest to smutne, ponieważ niewiele nacji jest tak roz-rzuconych i zakorzenionych w świecie, jak Polacy. W samym Chicago (USA) żyje około 3 milionów emi-grantów z Polski. Faktem niezaprzeczalnym jest, iż korzenie tych ludzi są w Polsce, stale utrzymują oni kontakty z rodziną i przyjaciółmi. Z tej perspektywy Polska posiada doskonałe warunki dla globalnego ne-twork marketingu. O jednym bardzo istotnym fakcie nie możemy zapomnieć – to nie Amerykanie jeździli po świecie i globalizowali network marketing. To by-ły małe grupy emigrantów z Meksyku, Wietnamu, Europy, które żyją w Ameryce, które informowały rodziny i przyjaciół w swoich krajach o tym dosko-nałym i prostym biznesie.

Dokładnie tu leży pierwszy błąd myślowy polskich networkowców, którzy definiują globalny network poprzez konieczność podróżowania po krajach i bu-dowania tam struktur. Ja sam robiłem to w 6 krajach

MANY LOY

jest posiadanie międzynarodowej Downline, jed-

NETWORK MAGAZYN

6

PRZY TABLICY

Brak zaufania do samego siebie bierze się z ignorancji nowego świata w którym żyjemy oraz z braku wiedzy i nieznajomości prawidłowych strategii.

Page 7: Network Magazyn nr 2/2004

(multi level marketing w branży ubezpieczeniowej) i potrafię wy-obrazić sobie, jakie wątpliwości targają takim niedoświadczonym networkowcem. Brak znajomości języka i brak pieniędzy stoją zawsze na szczycie listy. Kiedy ja zaczynałem z budowaniem mo-jej międzynarodowej Downline to internet, poczta elektroniczna były na kontynencie europejskim pojęciem nieznanym. Ale cza-sy się zmieniły, a dzięki postępowi w technice każdy może dziś, nie ruszając się z domu, budować swój międzynarodowy biz-nes bez ponoszenia finansowego ryzyka. Nawet tak bardzo ne-gatywny argument, jakim jest brak znajomości języka, łatwo dziś odeprzeć. Przykład: wysyłasz maila w swoim języku do Japonii czy każdego innego kraju, a odbiorca odczytuje go w swoim ję-zyku i to za cenę rozmowy lokalnej.

18 kroków networkowca globalnegoCo stoi więc Wam na drodze do globalnego network marketingu? Nie musicie wyjeżdżać! Nie musicie uczyć się języków! Nie po-nosicie żadnego finansowego ryzyka! Nie wierzycie, że to funk-cjonuje? W takim razie wątpicie w to, co robicie na co dzień! Świetny networkwiec z Niemiec – Rolf Kipp z Forever Living Products wystartował w network marketingu około 10 lat temu. Dziś zarabia 500.000 euro miesięcznie, a większa część tej sumy pochodzi z 80 różnych krajów, gdzie Pan Kipp nie przeprowadził ani jednej aktywnej rozmowy sponsorskiej. Uczcie się od najlep-szych, a wtedy sami będziecie najlepsi. Stosujcie konsekwentnie strategie najlepszych, a wtedy sami będziecie należeć do najlepiej zarabiających dzięki swoim Downlines i Paylines.

Krok Nr 1: dowiedz się, najlepiej ze strony www, w jakich kra-jach Twoja firma jest aktywna;

Krok Nr 2: przygotuj sobie listę tych krajów;

Krok Nr 3: ustal liczbę swoich Downline i Payline (wielu ne-tworkowców nie wie, ile osób jest w ich strukturach, a jeszcze gorsze jest to, że nie wiedzą ile z tych osób jest aktywnych);

Krok Nr 4: skopiuj listę krajów w tylu egzemplarzach, ilu masz współpracowników, nie ma znaczenia czy są oni aktywni czy pasywni;

Krok Nr 5: przygotuj pismo do swoich networkowców, w któ-rym prosisz ich o przygotowanie list z nazwiskami znajomych osób w danym kraju;

Krok Nr 6: przygotuj spotkanie informacyjne poświęco-ne tematowi: GLOBALNY NETWORK MARKETING I MIĘDZYNARODOWE DOCHODY;

Krok Nr 7: zaproś całą swoją strukturę na to spotkanie;

Krok Nr 8: zrób dobrą prezentację;

Krok Nr 9: przekaż im, że przy każdym kontakcie, czy to roz-mowa handlowa czy sponsorska, powinni pamiętać o poleceniach zagranicznych i wskazywać na marketing globalny;

Krok Nr 10: przejmij inicjatywę i zrób li-stę wszystkich kontaktów zagranicznych (nazwiska, telefony i adresy kontaktów zagranicznych waszych struktur powin-ny znajdować się na tej liście);

Krok Nr 11: dowiedz się, który lider i gdzie w danym kraju or-ganizuje spotkanie informacyjne dla zainteresowanych;

Krok Nr 12: przygotuj wspólnie z osobami, które mają kontak-ty zagraniczne list, który będzie także zawierał informacje o spo-tkaniach i prezentacjach;

Krok Nr 13: do listów dołączaj RECRUITING – TOOLS (mate-riały sponsorskie: prospekty o firmie i produktach) oraz pierwsze wydanie NETWORK magazynu – „RECRUITING TOOL”;

Krok Nr 14: raz w tygodniu kontroluj, czy Twoi networkowcy kontaktują się telefonicznie ze swoimi znajomymi za granicą;

Krok Nr 15: dowiedz się, do jakich krajów twoja firma planu-je ekspandować;

Krok Nr 16: dowiedz się, kiedy zaczyna się faza Pre-Launch i gdzie odbędzie się Kick-Off-Meeting;

Krok Nr 17: poinformuj swoją strukturę o planach firmy do-tyczących ekspansji;

Krok Nr 18: jest identyczny jak kroki 10, 12, 13 i 14;

Nie pozwól, żeby dochody z międzynarodowej sieci przeszły obok CiebieTo, czy chcesz czerpać dochody z międzynarodowego network marketingu jest wyłącznie Twoją decyzją. Jeśli tak, to trzymaj się wyznaczonej strategii. Lecz jeśli dalej chcesz wątpić – twoje prawo – ale pamiętaj, że są to tylko wątpliwości w Twoją wy-trwałość, dyscyplinę, konsekwencję i chęć do nauki. Nigdy nie miej wątpliwości w strategię, która wielokrotnie została wypróbowana i uwieńczona sukcesem. JEŚLI TE ZADANIA, NIEZBĘDNE DO PRZYGOTOWANIA PREZENTACJI O GLOBALNYM NETWORK MARKETINGU, PRZERASTAJĄ CIĘ, TO NIE ODCZUWAJ WSTYDU. ZRÓB TO WSPÓLNIE NP. Z CENTRUM EDUKACJI EUROPEJSKIEJ, POPROŚ O WSPARCIE W ORGANIZACJI MEETINGU. Wstydzić możesz się tego, że nie wykorzysta-łeś szansy i nie dałeś jej innym, że dochody z międzynarodo-wej sieci przejdą obok Ciebie.

Osobista uwaga: 347 polskich prenumeratorów NETWORK magazynu, mieszkających w różnych krajach znalazło dzięki tej strategii swoje miejsce w network marketingu. Jest to o tyle god-ne uwagi, że NETWORK magazyn – „Recruiting Tool” pojawił się na polskim rynku dopiero w styczniu 2004 roku. Liderzy róż-nych firm, którzy zastosowali tę strategię mogą cieszyć się już dziś ze swoich przyszłych dochodów z międzynarodowej sieci Downline i Payline. Szczerze, cieszę się z Wami!!!

NUMER 02/2004

7

PRZY TABLICY

Page 8: Network Magazyn nr 2/2004

„Aby do czegoś dojść, trzeba wyruszyć w drogę”.

(Wiesław Czermak)

Kiedy w latach 90-tych, po raz pierwszy spo-tkałem się z firmą sprzedającą produkty w systemie MLM, a kilka lat później z na-

stępną, doszedłem do wniosku, że muszę sprzedać bardzo dużo produktów, ażeby zarobić takie pienią-dze, o których mówili liderzy na spotkaniach firmo-wych przed 500 osobową grupą słuchaczy. Wtedy pomyślałem – to nie dla mnie! – i zrezygnowałem. Niestety, nie znalazł się nikt taki, kto by mi wytłu-maczył i pokazał czym jest MLM. Ot, po prostu pod-pisano ze mną umowę, sprzedano mi za określoną (sporą) kwotę produkty i tyle…

Rodzi się więc pytanie: co to jest MLM? Kto to jest

sponsor i jaką on pełni rolę w tym organizmie, któ-rym jest sieć dystrybucyjna?

MLM na pewno nie jest sprzedażą detaliczną, z pew-nością też nie jest sprzedażą bezpośrednią. Jak sama nazwa wskazuje, ze sprzedażą bezpośrednią mamy do czynienia wtedy, gdy sprzedajemy coś osobiście w bezpośrednim kontakcie z klientem. Gdy prze-stajemy sprzedawać, przestajemy też zarabiać. Kiedy przenosimy sprzedaż w inny region kraju nie mamy dochodów z poprzedniego miejsca pracy. Sprzedaż bezpośrednia – DIRECT SALES – świetne, ale po-wstaje duży problem szybkiego wypalenia zawodo-wego, ryzyko utraty dochodu w sytuacjach często niezależnych od nas (choroba, wypadek), a poza tym człowiek staje się coraz starszy, mniej wydaj-ny. Trzeba mieć duszę niewolnika, żeby całe życie

ciężko pracować, bo sprzedaż bezpośrednia to bar-dzo ciężka praca.

MLM nie jest też sprzedażą piramidalną. MLM to niezwykle etyczny biznes, pozbawiony ryzyka bankructwa (tradycyjny biznes to 80% ryzyko), jest uczciwym przedsięwzięciem, pozwala uzewnętrznić wszystkie, tkwiące głęboko w nas, najlepsze cechy na-szego charakteru. W tym biznesie pomagając innym ludziom – pomagamy też sobie. Tu dopiero zaczyna-my pracować DLA SIEBIE, tutaj wszystkie umiejęt-ności jakie posiadamy (wrodzone i nabyte) możemy w sposób prawidłowy wykorzystać do zbudowania ogromnego przedsięwzięcia.

Wolność i równowagaMarketing wielopoziomowy pozwala nam w nieogra-niczony sposób wykorzystywać nasz umysł dla nas sa-mych, dla naszej niezależności finansowej. To naprawdę piękne uczucie, kiedy możesz obserwować, jak twoja organizacja sprzedażowa rośnie w siłę i powiększa się, gdy widzisz, jak ludzie którym Ty pomogłeś, pomagają innym stać się samodzielnymi. Ty wtedy możesz po-święcić czas rodzinie, kształceniu się, poznawaniu no-wych miejsc. W każdej chwili możesz wrócić do MLM i zaproponować pomoc innemu człowiekowi, uzyskać wolność i niezależność finansową.

Fenomenalne jest to, że im dłużej funkcjonujesz w tym biznesie, tym mniej czasu mu poświęcasz, a twoje dochody wcale nie spadają, wręcz przeciw-nie, są coraz większe!!!

MLM– droga do wolności, równowagi i harmonii

Niezależność finansowa… Ilu ludzi na świecie o niej marzy? Na pewno wielu. A ilu ją osiąga? Niestety tylko 5% całej populacji ludzkiej. Jedynie MLM daje tak ogromne możliwości, przy tak niewielkim wkładzie finansowym. To nie jest szybki biznes, wymaga czasu i nie da rady go w żaden sposób przeskoczyć. Plan marketingowy powinien być prosty, logiczny i stabilny. Firma musi zapewnić nam niezmienność planu i jego zasad przez jak najdłuższy okres czasu, np. przez 50 lat. Znam ogromną ilość przypadków, gdzie ludzie pracowali bardzo ciężko, zbudowali ogromne sieci sprzedażowe i w momencie, kiedy wreszcie zaczęli zbierać owoce swojej pracy, firmy zmieniały system od podstaw, przekreślając tym samym cały ich wysiłek.

NETWORK MAGAZYN

8

MOIM ZDANIEM

KRZYSZTOF OPALA

Page 9: Network Magazyn nr 2/2004

Niezależność finansowa… Ilu ludzi na świecie o niej marzy? Na pewno wielu. A ilu ją osiąga? Niestety tylko 5% całej po-pulacji ludzkiej. Jedynie MULTI LEVEL MARKETING daje tak ogromne możliwości, przy tak niewielkim wkładzie finan-sowym.

Robert Kiyosaki, autor bestsellerów „Biedny ojciec, bogaty oj-ciec”, „Kwadrant przepływu pieniędzy” pisze: „Gdy ludzie mó-wią, że marketing sieciowy jest schematem piramidy, sami nie rozumieją o czym mówią. Wszystkie biznesy odnoszące sukcesy są piramidami. Różnica polega jednak na tym, że wielkie korpo-racje jak: General Motors, IBM czy Microsoft nie są zaprojek-towane tak aby cię ciągnąć do góry, są one tak pomyślane aby bogatymi zrobić tylko tych, którzy są już na szczycie piramidy; robią bogatych jeszcze bogatszymi. Gdy zacząłem oceniać syste-my biznesu firm zajmujących się marketingiem sieciowym za-uważyłem, że piramida jest odwrócona do góry nogami. Celem firmy marketingu sieciowego nie jest trzymanie kogoś w jed-nym miejscu, jako np. kierownika sprzedaży lub sekretarki. Sukces firmy zajmującej się marketingiem sieciowym opie-ra się na wciąganiu cię do góry. To jest system zaprojektowany w taki sposób, aby ludzie osiągali sukces i przybliżali się do fi-nansowej wolności”.

A jaką rolę pełni nasz sponsor? To właśnie on jest bardzo waż-nym elementem w funkcjonowaniu MLM. Jeśli człowiek, któ-ry z nami podpisał umowę i zaproponował nam produkt lub co gorsza dużą ilość produktów zniknął, to niestety kończy się to dla nas bardzo źle. Wówczas znajdziemy się w bardzo nieko-rzystnej sytuacji, ponieważ sami nie jesteśmy w stanie ogarnąć ogromu wiedzy przy jednoczesnym jej wykorzystywaniu. Takie postępowanie może i doprowadza często do rezygnacji kolejnych osób z pracy. Sponsor jest za nas odpowiedzialny, ma obowią-zek wprowadzić nas w arkana MLM. Powinien nam poświęcić tyle czasu ile potrzebujemy na to, by stać się samodzielnymi. Nie wolno mu nas jednak wyręczać w pracy, a jedynie pomóc w rozwoju i uzyskaniu samodzielności.

HarmoniaCo to znaczy stać się samodzielnym? To znaczy być w stanie sa-modzielnie przekazać informację o produkcie (produktach) lub usłudze i systemie MLM. Tak, tak proszę państwa, marketing sie-ciowy to nic innego jak PRZEKAZANIE (sprzedaż) informacji o produkcie i systemie, czyli planie marketingowym. My szkolimy ludzi, aby oni mogli szkolić innych. Jest to duplikacja, powiela-nie w wyniku którego generowany jest obrót towarowy, dający wszystkim dochód z ceny detalicznej i najważniejszy – z hurto-wej, proporcjonalnie do wykonanej pracy. Jednak, żeby tak się stało powinniśmy uzyskać pewną równowagę – harmonię w tym co robimy. W przyrodzie jeśli jest równowaga, wówczas wszystko rozwija się pięknie. Rośliny i zwierzęta nie chorują. Zachwianie równowagi powoduje katastrofalne skutki np.: powodzie, po-żary, epidemie… To samo jest z człowiekiem. Brak równowa-gi w organizmie oznacza przedwczesne starzenie się, choroby, powikłania, problemy na tle nerwowym, zmęczenie organizmu i przedwczesny zgon. Podobnie jest w biznesie MLM. Jeśli mamy równowagę, tzn. jeśli plan marketingowy (kompensacyjny) jest przyjazny dla firmy i dystrybutorów, wówczas przedsięwzięcie

rozwija się doskonale. Aby obydwie stro-ny były zadowolone, musi zaistnieć zda-rzenie: WYGRANY DYSTRYBUTOR = WYGRANA FIRMA i odwrotnie. Jedynie wtedy biznes ma szansę na długotrwałe powodzenie. Jeśli jednak z jakichś powo-dów jest inaczej, jeśli korzyści czerpie tylko jedna strona (prze-ważnie jest nią firma) kosztem drugiej (dystrybutora) to wtedy możemy być pewni, że taki biznes potrwa krótko i będzie gene-rował jedynie niezadowolenie oraz brak rozwoju.

MLM to nie jest szybki biznes, wymaga czasu i nie da rady go w żaden sposób przeskoczyć. Plan marketingowy powinien być prosty i logiczny, aby można było go w taki sam sposób przed-stawić każdemu potencjalnemu konsumentowi i dystrybutoro-wi. Ten plan powinien jednocześnie wszystkim gwarantować stabilność, tzn. raz uzyskany, dożywotni poziom sprzedażowy i biznesowy, bez względu na to czy jest się aktywnym czy też nie (czyli system zapadkowy, zapewniający utrzymanie raz uzyska-nej pozycji). W żadnym momencie budowania sieci nie powin-na powstać sytuacja, gdzie pozyskane osoby w stworzonej przez dystrybutora strukturze MLM odłączają się, ponieważ uzyskały wyższą niż on pozycję i przestają być udziałem jego pracy oraz dochodów. Plan marketingowy musi zagwarantować, aby na-sza sieć sprzedażowa była hermetyczna, a osoby pozyskane żeby zawsze tworzyły jej grupę. Nawet jeżeli uzyska wyższą pozycję to i tak z całej tej grupy będziemy otrzymywać dochód, ze wszyst-kich poziomów bez konieczności obrony pozycji w każdym mie-siącu. Jeżeli natomiast chcielibyśmy brać premię z całej grupy, to plan marketingowy nie powinien na nas wymuszać, abyśmy zostali sprzedawcami naszych osobiście zakupionych produktów w danym miesiącu, ale żeby służyły one rozwojowi naszej sieci. Innymi słowy, mają one pomóc w doprowadzeniu naszych dys-trybutorów do pozycji menedżerskiej.

Jeszcze jedną ważną rzeczą jest to, aby firma zapewniła nam niezmienność planu i jego zasad przez jak najdłuższy okres czasu, np. przez 50 lat. Znam ogromną ilość przypadków, gdzie ludzie pracowali bardzo ciężko, zbudowali ogromne sieci sprzedażo-we i w momencie, kiedy wreszcie zaczęli zbierać owoce swo-jej pracy, firmy zmieniały system od podstaw, przekreślając tym samym cały ich wysiłek.

Wszystkie wymienione przeze mnie dodatnie aspekty syste-mu marketingowego, nie są utopią ani mrzonką i każdy z Was może taki system znaleźć dla siebie. Ja wiem, że takowy system ma realny wymiar, ponieważ go znalazłem. Znalazłem firmę z niezwykle prostym systemem marketingowym, gwarantują-cym niezmienność przez w/w okres czasu, z konkretnym zio-łowym produktem, który doprowadza organizm do równowagi. Jest to firma, której nazwa dla tysięcy ludzi w Polsce stała się sy-nonimem równowagi i wolności finansowej. I pomimo faktu, że jest młodą firmą, to jako jedna z niewielu daje poczucie bez-pieczeństwa. Dlatego też, każdemu życzę, aby znalazł się w swo-im doskonałym systemie marketingowym.

Autor jest dystrybutorem firmy Akuna Polska Sp. z o.o. od 2002 roku, a jego grupa sięga już kilku tysięcy osób.

NUMER 02/2004

9

MOIM ZDANIEM

Page 10: Network Magazyn nr 2/2004

Rolf Kipp portret milionera marketingu sieciowego

Czasem Rolf Kipp jest sarkastycznie komple-mentowany jako fenomen sukcesu. „Tak, pan z pana umiejętnościami”, słyszy, „to, jak pan

mówi, wszystkie podstawowe umiejętności jakie pan ze sobą wniósł... ja zaczynałem/am w o wiele gorszych warunkach.” 37-letni obecnie Kipp nie jest typem nagle rozbłysłej gwiazdy; wręcz przeciwnie, na początku był raczej „zwlekaczem” o nastawieniu powolnych kroków. W każdym razie, jego drodze do sukcesu, nie towa-rzyszyło finansowe wsparcie rodziców, ale samodziel-ność i idea szeroko pojętej nauki poprzez zdobywanie doświadczeń. Droga ta pełna była odkryć, zdobywa-nia świadomości, a także ślepych uliczek.

Już jako dziecko, młody Rolf Kipp nie dostawał ni-czego za darmo, choćby ze względów wychowawczych ojciec dbał, by od najmłodszych lat jego syn miał bli-ski kontakt z rzeczywistością. „Stawiaj dziecku wyzwa-nia, a nie rozpieszczaj go” – tak brzmiała rodzicielska dewiza, którą obecna gwiazda networku nadal stosu-je i uważa – w dorosłej wersji – za jedną z podstawo-wych zasad obowiązujących w jego zespole.

„Jeżeli chcesz usłyszeć muzykę, musisz zapłacić graj-kom.” To ojcowskie spostrzeżenie stało się zalążkiem własnej filozofii Kippa: – osiągniesz wszystko, czego pragniesz. Musisz tylko wymyślić jak. Dlatego młody Rolf czujnie poszukiwał okazji zarobku, by spełniać swoje mniejsze i większe pragnienia – zawsze w naj-bardziej efektywny sposób.

Jego pragnienie zdobywania różnych doświadczeń było cały czas niezachwiane, dlatego Rolf Kipp wo-lał zawsze spędzać czas tam, gdzie mógł je zdobyć – z dorosłymi.

- To, co bez wątpienia miało na mnie największy wpływ to fakt, że mnóstwo czasu spędzałem z dorosły-mi, ludźmi ode mnie starszymi – tłumaczy. – Nawet,

gdy już rozpocząłem karierę zawodową, zawsze pozwa-lałem, by prowadzili mnie ludzie bardziej doświadcze-ni. Od nich mogłem się nauczyć jak robić określone rzeczy lepiej lub prościej. Ta zasada dała mi tak wiele, że pozostałem jej wierny.

Do tego stopnia, że dziś Kipp z całym przekona-niem radzi swoim partnerom biznesowym: – uczcie się od ludzi sukcesu, 5% swojego dochodu inwestuj-cie w najwyższej jakości kursy szkoleniowe.

W roku 1991, w wieku 27 lat, Rolf Kipp związał się ze swoją pierwszą firmą marketingu sieciowego, od razu dostrzegając potencjał i możliwości idei MLM („doskonała podstawa...”) uznając ją za swoją wiel-ką szansę. Od razu zaangażował się, całkowicie rezy-gnując z innych zajęć. W następnych latach uczył się biznesu, zaczynając od najniższego szczebla i przez trzy lata szybko wspinał się na szczyt. Widział jednak i ciemniejszą stronę:

- widziałem żal wielu ludzi – żal, któremu nie za-winili. Pojawiły się pierwsze wątpliwości, moje prze-konanie osłabło, a zastrzeżenia urosły do tego stopnia, że prowadziły do wyrzutów sumienia.

Zniechęcony do marketingu sieciowego („byłem w dobrej flocie, ale wciąż na niewłaściwym statku”) i doświadczając trudności finansowych w związku z in-westycjami na rynku nieruchomości, Kipp powrócił jako sprzedawca do branży sportowej. W maju 1995r. poznał Forever Living Products i przez półtora roku traktował współpracę z firmą aloesową jako zajęcie dodatkowe. Był to czas, kiedy wielki przełom jeszcze nie nadszedł; pierwsze miesiące upłynęły na „praco-witych małych krokach” z wypłatami premii na po-ziomie 300-400 marek miesięcznie. Ale biznes ciągle stabilnie rósł. Po roku Rolf Kipp zarabiał już 20 000

je i uważa – w dorosłej wersji – za jedną z podstawo-

NETWORK MAGAZYN

10

NA WIDELCU

Ze względu na zachowanie raczej pełne rezerwy, niektórzy plasują go na swojej skali sympatii między „niedostępny”, a „arogancki”. A jednak mistrz Forever Living Products, Rolf Kipp jest bardziej przystępny niż wskazywałaby na to panująca na jego temat opinia.Ten, jak sam siebie określa, perfekcjonista, ma alergię tylko na dwie rzeczy: ludzi, którzy marnują jego czas i ludzi, którzy nie wykorzystują w pełni swojego osobistego potencjału.

Page 11: Network Magazyn nr 2/2004

marek, a po kolejnych sześciu miesiącach dwa razy tyle co nie-gdyś, jako menedżer ds. sprzedaży.

W ciągu kolejnych 6 lat otworzyły się kanały sprzedaży w po-nad 40 krajach, a zespół Kippa każdego roku podwajał swoje ob-roty. W lutym 2002r. „gwiazda FLP” otrzymała czek opiewający na 439 189 euro – jako dodatek do comiesięcznych dochodów – „po prostu” w ramach rocznej premii. Był to największy w historii firmy czek kiedykolwiek, gdziekolwiek wypłacony indywidual-nemu dystrybutorowi.

Maciej Maciejewski: Każdemu, kto poznał pana jako uosobienie ambicji, trudno będzie uwierzyć w pana poprzednie eksperymenty biznesowe...

Rolf Kipp: To prawda, choć na początku trudno było mnie określić mianem ambitnego w tym znaczeniu. Ale przynajmniej wiedzia-łem w jakim kierunku chcę podążać i to był plus. Nic, co zrobiłem w tym zakresie nie było na próżno i nie żałuję żadnego z moich doświadczeń. Jednak dzisiaj widzę wyraźny sens tej biznesowej odysei, wcześniej było to zaledwie nieuchwytne wrażenie. Był to stały proces dalszego rozwoju: od dziecka kolekcjonującego do-świadczenia, poprzez nastolatka goniącego za pracą do dorosłego człowieka, tworzącego prawidłowe warunki życia.

MM: Czy osoba o pańskiej pozycji ma na swój temat wyższe mniemanie, lub inaczej, czemu przypisałby pan opinię, że jest pan człowiekiem zachowującym się z rezerwą?

RK: Być może wielu osobom niełatwo mnie zrozumieć, ponieważ nie przestaję stosować w praktyce zasad marketingu sieciowego.

Wielu menedżerów ma problem z liderstwem rozumianym jako dawanie przykładu, dzień po dniu, rok po roku. Dla innych mo-je tempo może być zbyt szybkie. Są też osoby, które w pewnym momencie czują się usatysfakcjonowane i przestają się rozwijać. A stanie w miejscu demotywuje. Jeszcze inni nie biorą na serio odpowiedzialności jaką jest dalsze kształcenie i szkolenie, a potem, gdy ich struktura się rozrasta nie są w stanie temu sprostać.

I tak szeregi kluczowych osób coraz bardziej się kurczyły. Tak jakby lokomotywa wraz z pierwszymi wagonami oderwała się od reszty. Byłoby jednak nie fair zatrzymywać z tego powodu cały pociąg. Zresztą, niektóre pozostawione wagony same sta-ją się lokomotywami, które „ciągną” innych ku lepszemu życiu. A gdyby takie pytanie zadano im, ocena mojej osobowości była-by zupełnie inna.

MM: Co pan postrzega jako przyczyny porażki menedżerów marketingu sieciowego?

RK: Wielu po prostu za wcześnie zdejmuje nogę z gazu. Wybierają wygodne życie jak tylko wydaje im się, że utrzymają głowę nad po-wierzchnią wody. Taki rodzaj „lenistwa” automatycznie przekreśla ich rolę jako wzoru dla ich zespołu i prowadzi do tego, że toną. Każdy, kto zapomina o podstawach biznesu, przestaje dzień po dniu sprzedawać i sponsorować i tylko zajmuje się „byciem menedże-rem”, nie ma przyszłości. Nikt, kto na spotkania nie przyprowadza własnych gości nie stanowi właściwego przykładu i nie powinien dziwić się pierwszym oznakom stagnacji i rozpadu.

MM: Jak w trzech zdaniach określiłby pan kluczowe elementy swojego sukcesu?

NUMER 02/2004

11

NA WIDELCU

Page 12: Network Magazyn nr 2/2004

RK: Postaram się zmieścić w trzech określeniach: dyscyplina, zaangażowanie w osiągnięcie celu oraz poczucie odpowiedzial-ności. Zaczyna się od samego rana. Kiedy inni jeszcze jedzą śniadanie, ja mam za sobą kilka godzin pracy w ciszy i spokoju. I to nie tylko przez cztery dni w tygodniu, ale ciągle, rok po ro-ku. Dzięki temu niektórzy mają wymierne korzyści i jest to coś, co wyróżnia tych, którzy chcą zarabiać więcej od „normalnych” networkowców.

Aby to osiągnąć, zawsze trzeba dokładnie wiedzieć, dokąd się zmierza. Bez wizji, w której mieszczą się też bezpośrednie cele i terminy ich osiągnięcia, człowieka szybko dopada psychiczne wy-czerpanie. Odnośnie odpowiedzialności: ludzie szybko dostrze-gają, kto mówi jedno, a robi całkiem co innego. A naśladują tylko to, co zobaczą na przykładzie, a nie to co ktoś im powie.

MM: Co pana najbardziej irytuje w tym biznesie?

RK: Oprócz powyższego, swoisty fatalizm, to nieszczęsne „poży-jemy, zobaczymy”, nastawienie typu „no to spróbujmy” zamiast powiedzenie sobie wprost „mogę tego dokonać”.

Ten, kto tylko „próbuje”, tak naprawdę nie pragnie dostatecz-nie mocno. Są to z reguły osoby, które, mówiąc wprost, marnują czas zarówno mój, jak i moich partnerów biznesowych. Irytują mnie również ludzie, którzy wpadają w pułapkę lenistwa jak tyl-ko ich miesięczna wypłata staje się kwotą pięciocyfrową. No i są osoby, które przychodzą na szkolenie bez listy nazwisk i ce-lów. Na taką oznakę braku zainteresowania mogę zareagować tylko w jeden sposób. Nawet jeżeli przez to niektórzy mówią, że jestem arogancki...

MM: Tajemnicą poliszynela jest to, że pana osobisty majątek wynosi obecnie około pięciu milionów euro – czy wciąż wyczuwa pan u innych zawiść?

RK: Problem zawiści jest bardzo powszechny w Niemczech, nie tylko dlatego, że Rolf Kipp odnosi sukcesy. Ale krytycy zapomi-nają o fakcie, że w tym biznesie możesz stać się bogatym poprzez

uczciwą pracę. Nie dostrzegają również pro-blemów jakie zawsze pojawiają się na począt-ku, jeżeli czyimś celem jest dotarcie na szczyt – ja żyłem czasem na granicy ascezy. A w dzi-siejszych czasach, gdy tak wiele rzeczy może „rozpraszać”, potrzebna jest również potęż-na doza wytrwałości. Dlatego wobec osób obdarzonych wytrwałością, żywię głębo-ki szacunek.”

MM: Co stanowi bodziec do działania dla osoby, która odniosła tak wielki sukces jak pan?

RK: Na pewno nie rzeczy materialne. Nie mam ochoty na pokonywanie kolejnych ka-mieni milowych w dziedzinie zarobków ani na kolejne rekordy. Jeżeli interesowałyby mnie tylko pieniądze, już dawno bym zrezygno-

wał. To, co stanowi dla mnie motor do dalszej pracy to perspekty-wa współpracy z nowym pokoleniem networkowców. Chcę uciec od obrazu marketingu sieciowego jako sposobu na dorobienie i pracować z ludźmi, którzy od samego początku myślą i dzia-łają jak samodzielni przedsiębiorcy, którzy widzą i wykorzystu-ją tę formę biznesu jako szansę. Wierzę, że obecnie MLM to coś więcej niż ciułanie dodatkowych pieniędzy.

MM: Czy w związku z tym, ma pan na myśli jakąś konkretną grupę docelową?

RK: Muszą to być ludzie, których nie odstraszy mój przykład, je-śli mogę tak to ująć. Oczywiście, wymagania musiałyby być wyż-sze niż dotychczas. Głównie myślę o mojej „ulubionej klienteli”, ludziach pracujących na własny rachunek, w handlu detalicznym. Często mają oni już za sobą najgorsze doświadczenia w tak zwanej tradycyjnej gospodarce i z reguły natychmiast dostrzegają różnicę – i szansę dla siebie. Są również osoby z najwyższych stanowisk w różnych branżach, które, choć mają stosunkowo wysokie zarob-ki, w zasadzie nie mają czasu dla siebie, na swoje życie osobiste. I w końcu, w tej grupie docelowej są również osoby starsze, które często są na emeryturze, ale wciąż jest w nich ogromny potencjał i entuzjazm. Im także chciałbym pokazać dobre perspektywy.

MM: Spójrzmy teraz w pana najbliższą przyszłość...

RK: OK. Przede wszystkim, jeszcze raz chciałbym podwoić biz-nes. Pierwszy krok już zrobiony, a był nim awans na Podwójnie Diamentowego Menedżera (jedna z najwyższych pozycji dystry-butorskich w FLP). Teraz moim celem jest rozbudowa struktu-ry do jednego miliona osób i dojście do miesięcznych dochodów 500 000 euro. Powtarzam jednak, że nie chodzi tu o pieniądze. Ale jako wzór dla swoich dystrybutorów, muszę pamiętać o wła-snym rozwoju. A to oznacza, że moim celem musi być maksi-mum, aby osiągnąć określone minimum.

Rozmawiał Maciej Maciejewski

NETWORK MAGAZYN

12

NA WIDELCU

Page 13: Network Magazyn nr 2/2004

Nie da się ukryć, że ten stereotyp do dziś po-kutuje wśród znacznej części społeczeństwa. Można nawet zaryzykować twierdzenie,

że w opinii większości, nieprzyzwoite jest posiadanie, w szczególności znaczniejszych środków. Łatwo zro-zumieć niechęć milicji do dolarów, skoro wspomniany przeze mnie film nakręcono w 1959 roku. Kojarzono je wtedy z wrogim Zachodem. Jednak skąd bierze się powszechna nieufność do zarabiania pieniędzy dzisiaj? Statystyki aż kipią od niepokojących danych, według któ-rych potencjał ludzkiej aktywności w wielu społeczno-ściach jest bliski zeru. Niemal każdego dnia słyszy się wiele podobnych opinii: „nie da się zarobić bez prze-kraczania prawa”. Najczęściej wiążą się one z brakiem odpowiedniego etosu, co można zaobserwować szcze-gólnie w tej części Europy (homosovieticus).

Natomiast warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną przyczynę niechęci do bogactwa. Jest nią opaczne ro-zumienie chrześcijańskiego przesłania. Niektórym się wydaje, że z punktu widzenia katolickiej etyki nie go-dzi się myśleć o pomnażaniu dóbr. Tymczasem moż-na zaryzykować twierdzenie, że kreatywność i rozwój ekonomiczny nie tylko są godziwe, ale wręcz pożąda-ne. Nie trzeba więc się ograniczać do świadomości, że jedynie można zabiegać o lepszą kondycję firmy czy własnych budżetów. Wręcz należałoby robić ra-chunek sumienia z tej dbałości, bo w tym przypadku chodzi nie tylko o zielone światło, ale także o powin-ność. Najbardziej prawdopodobnym źródłem niepo-rozumienia jest asceza, na którą od samego początku chrześcijaństwa można się było natknąć niemal wszę-dzie. W Biblii jest mnóstwo przykładów ubóstwa. Są także przestrogi na temat gromadzenia skarbów. Ocena takiej postawy jest jednoznaczna: Biblia ludzi nie ma-jących umiaru nazywa głupcami. To prawda, że dobro-wolne wyrzeczenie się dóbr materialnych odpowiada ideałowi chrześcijańskiego życia.

Jednak trzeba podkreślić z całą stanowczością, że w przypadku ascetów nie mamy do czynienia z normą i powszechnie obowiązującym wzorcem. Od samego po-czątku tylko niektórzy przez ubóstwo, nierzadko skrajne, decydowali się na to, by świadczyć o wieczności. Przez wzgardę materialnego świata wysyłali sygnał, że oprócz rzeczywistości doczesnej jest inny świat, za który war-to oddać życie. Zawsze w takim przypadku mieliśmy do czynienia z charyzmatem, a więc szczególnym i wy-jątkowym darem. Próbując odpowiedzieć sobie na pyta-nie o głębszy sens biznesu, warto zwrócić uwagę na inny aspekt chrześcijaństwa. Przecież średniowiecze, notabe-ne tak często oskarżane o wstecznictwo, zaowocowało potężnym budownictwem sakralnym. Olbrzymie kate-

dry nie tylko ukazywały wielkość Absolutu, ale w nie-mniejszym stopniu aktywizowały ówczesne społeczności. Wokół wspólnot religijnych rodziły się lazarety, przy-tułki i szkoły. Niesłychany był wówczas rozwój uni-wersytetów. Trudno przecenić działalność misjonarzy, którzy nieśli poganom nie tylko wiedzę teologiczną, ale także agrarną. Można by długo wymieniać zasługi chrześcijan w procesie przemiany świata ku lepszemu. Generalnie chodzi tu o prostą zależność: im poważ-niejsze traktowanie ewangelicznego orędzia, tym więk-sza świadomość konieczności rozwoju. Ta myśl nie jest żadną porażką chrześcijańskiej prawdy, lecz jej pełniej-szym rozumieniem.

Niestety, dziś z perspektywy minionych lat można się bić w piersi. Co bardziej złośliwi, najchętniej bili-by w piersi katolików. I niewątpliwie w takiej ocenie kryje się wyraźne ziarno prawdy. Przecież, gdyby tylko spojrzeć na mapę świata – widać, że największe tygrysy ekonomiczne pokrywają się raczej z innymi religiami. Generalnie, także w Europie kraje katolickie nie cieszą się najwyższym poziomem rozwoju. Etyka wielu wy-znań miała inne podejście do tej kwestii. Wyznawcy różnych religii noszą w sobie przekonanie (skądinąd bi-blijne), że skoro im się powodzi, to znaczy, że Bóg im błogosławi. Dlatego z taką starannością próbują zabez-pieczyć swój byt. Natomiast wśród katolików wciąż po-kutuje przeświadczenie, że lepiej się wpatrywać w niebo. Istota problemu kryje się chyba w prostej zasadzie: nie rezygnować z wpatrywania się ku niebiosom, ale jedno-cześnie nie rezygnować z chodzenia po ziemi. Przecież przekonanie o godziwości uprawiania biznesu można wyinterpretować z chrześcijańskiej koncepcji człowie-ka. Warto zwrócić uwagę, że słowo „uprawiać” nie jest tu przypadkowe. Pochodzi ono z łacińskiego kultywo-wania. To właśnie kultura, tak bardzo właściwa człowie-kowi, także polega na swoistym uprawianiu. Jeśli więc poważniej przejmiemy się holistycznym rozumieniem człowieka, dla którego ważna jest nie tylko dusza, ale i ciało, łatwiej będzie się pogodzić z koniecznością dba-nia nie tylko o wieczność, ale i doczesność. Niestety, jak zawsze, problemem pozostaje styl.

Byłoby dużym uproszczeniem sądzić, że chrześcija-nie nie mają tu niczego do zaoferowania. We wstępniaku Naczelnego w poprzednim numerze magazynu przeczy-tałem kilka uwag na temat uczciwości. Ten temat otwiera pole do zagospodarowania wszystkim, którzy chcą myśleć o biznesie w kategoriach chrześcijańskiego orędzia.

Autor tekstu jest redaktorem tygodnika „Gość Niedzielny”, posiada tytuł doktora nauk

humanistycznych z zakresu socjologii.

Siła stereotypuNUMER 02/2004

13

MOIM ZDANIEM

Po wojnie w Polsce bardzo popularny był film, którego fabułę oparto na perypetiach poczciwego pana Anatola. Niedawno polska telewizja powtarzała serial. W jednym z odcinków moją uwagę przykuł dialog głównego bohatera z milicją. Na pytanie o dolary, Anatol odpowiedział: – jestem uczciwy, więc ich nie mam. Czy rzeczywiście można się zgodzić bez zastrzeżeń na taką zależność: im więcej uczciwości, tym mniej zamożności?

ks. MAREK ŁUCZAK

Page 14: Network Magazyn nr 2/2004

Internet w network marketingu Nowy trend, narzędzie przyszłości

Internet wymyślono w USA dla potrzeb służb spe-cjalnych i organizacji wojskowych. Po niedługim czasie przesyłanie wiadomości i zdobywanie infor-

macji z zakresu wielu dziedzin nauki, techniki, sztuki czy literatury, stało się tak popularne wśród ludności cywilnej, że obecnie jest on największym systemem komputerowym na świecie. Służy wszystkim – jako narzędzie pracy, nauki, rozrywki. Jest nieocenionym źródłem informacji i pomocy. Jest także największym „centrum handlowym świata” – gdzie można kupić niemal wszystko, niemal wszędzie…

Ósmy cud świata Internet stał się w świecie bardzo powszechny, wszech-obecny – opanował każdą dziedzinę życia społecznego i gospodarczego. Bez wątpienia można stwierdzić, iż sta-ło się tak dzięki powszechnemu dostępowi do sprzętu (PC), a co za tym idzie, systematycznemu wzrostowi liczby posiadaczy komputerów. Przyrost dostępu do in-ternetu ma cały czas tendencję wzrostową. Według staty-styk w 2002 roku dostęp do internetu miało 34 % osób. Liderami są tu Szwecja, Dania, Holandia, Norwegia, Korea Płd., Kanada, USA, Wielka Brytania (raport strate-giczny IAB Polska, 2004). Analizując dane statystyczne, również w Polsce mamy tendencje wzrostowe, choć mo-że nie tak odczuwalne jak w innych krajach Europy.

W porównaniu do państw wysokorozwiniętych, u nas sytuacja wygląda nieco gorzej. Według badania przepro-wadzonego w marcu br. – ponad jedna piąta dorosłych Polaków (21%) deklaruje dostęp do internetu – jest to raczej niski odsetek w obliczu świata, czy nawet sta-rego kontynentu. Na drodze szybkiego rozwoju do-stępu do sieci w naszym kraju stoi – niestety – bardzo mały poziom komputeryzacji (około 35% – badania CBOS, marzec 2004). Do takiego stanu rzeczy przy-czynia się między innymi: wiek, wykształcenie, status majątkowy internatów – bowiem najczęściej z inter-

netu korzystają ludzie młodzi, mieszkający w dużych miastach, posiadający dobrą sytuację materialną.

Z drugiej strony, wciąż rosnąca popularność inter-netu spowodowała, iż firmy zaczęły go doceniać nie tylko jako środek komunikacji, ale również jako spo-sób prowadzenia działań marketingowych. Tym bar-dziej, że internet może przynieść korzyści zarówno klientom, jak i firmie. Korzyści wynikają z wykorzy-stania sieci jako kanału dystrybucyjnego, obniżającego koszty marketingu, sprzedaży, ale przede wszystkim ze wzrostu wydajności i efektywności szeroko rozumia-nej obsługi klientów. Według danych IDC, podanych w raporcie „The Global Market Forecast for Internet Usage and Commerce”, w roku 2005 wartość świato-wego rynku e-handlu przekroczy 5,3 biliona dolarów – oznacza to, iż miliard osób będzie korzystało z in-ternetu (A. Madej „Rynek e-commerce wart będzie 5 bln USD”, „Computerworld.pl”, 2001).

Sprzedaż bezpośrednia w sieciInternet również sprzyja gwałtownemu rozwojowi network marketingu. To właśnie w sieci firmy mogą prezentować ofertę i usługi całemu światu, a dzięki wia-domościom e-mail mają doskonały, szybki i tani kontakt ze swoimi partnerami, współpracownikami oraz klien-tami. Można stale aktualizować ofertę, skrócić czas re-alizacji zamówienia, uzyskać informację o preferencjach klientów. Już chyba nie ma na świecie firmy networko-wej, która nie miałaby swojej witryny WWW.

Jak bardzo przydatny jest internet w branży ne-tworkowej? Wystarczy zapoznać się z liczbą odwie-dzin strony internetowej firmy QUIXTAR (stworzona przez Amway w 1999 roku oraz wykorzystująca zasoby i zaplecze, którymi dysponuje ta korporacja) w USA i Kanadzie, której zadaniem było edukować i moty-wować na temat handlu internetowego potencjalnych kandydatów, dając jednocześnie możliwość działalności opartej właśnie na sieci WEB. Uwaga! W pierwszych 24

„Nie ma takiej fantazji, której wola

i rozum ludzki nie zdołałyby przekształcić

w rzeczywistość.” (William Shakespeare)

Można śmiało powiedzieć, iż e-handel stał się bardzo popularny. Często zapracowani i zmęczeni nie mamy czasu na zakupy – a raczej na stanie w kolejce do kasy w jakimś hiper czy supersklepie – więc klikamy i składamy zamówienie w internecie. Jeden z zachodnich serwisów internetowych udostępnił usługę, dzięki której po wpisaniu nazwy potrzebnego towaru otrzymujemy adresy wszystkich sklepów w których znajduje się dany produkt (ze zdjęciem, opisem i ceną!). Dzięki internetowi firma network marketingowa ma stały kontakt ze swoim przedstawicielem przez całą dobę, a klient ma możliwość sprawdzenia wiarygodności firmy, zapoznania się z opisami produktów, wypełniając odpowiedni formularz może wybrać formę komunikacji…

NETWORK MAGAZYN

14

BADANIA & RAPORTY

AGNIESZKA JANIGA

Page 15: Network Magazyn nr 2/2004

godzinach otwarcia ww. stronę odwiedziło około 20 mln osób. Czy nie świadczy to o tym, jak bardzo internet jest potrzeb-

ny w network marketingu? Zazwyczaj, odwiedzając stronę firmy z którą współpracujemy możemy dowiedzieć się o wszystkich cie-kawych wydarzeniach, odszukać dane na temat organizowanych seminariów i spotkań biznesowych, szkoleń, nowych produktów, konkursów i nagród! Dzięki internetowi każdy ma możliwość szybkiej rejestracji on-line, w każdej chwili może sprawdzić in-teresujący aspekt funkcjonowania swojej struktury.

Można śmiało powiedzieć, iż e-handel stał się bardzo popularny. Często zapracowani i zmęczeni nie mamy czasu na zakupy – a raczej na stanie w kolejce do kasy w jakimś hiper- czy supersklepie – więc klikamy i składamy zamówienie w internecie. Jeden z zachodnich serwisów internetowych udostępnił usługę, dzięki której po wpi-saniu nazwy potrzebnego towaru otrzymujemy adresy wszystkich sklepów w których znajduje się dany produkt ( ze zdjęciem, opi-sem i ceną!). Tak więc, niewątpliwie coraz bardziej znaczącą rolę w networku odgrywać będą firmy, które poprzez swoją stronę inter-netową umożliwią nabycie towaru bądź usługi. Dzięki takiej dzia-łalności, niektóre przedsiębiorstwa już odnotowują wiele korzyści. Tym bardziej, iż zwiększa się również liczba nakładów na reklamę internetową – obecnie największy udział mają firmy z branży: tele-komunikacyjnej – 29%, finansowej – 28%, transportu i motoryzacji -14% (raport IAB Polska, 2004). Czy warto inwestować w reklamę? Z pewnością tak. Wprowadzając na przykład programy lojalnościo-we. Każdy współpracownik networku reklamujący stronę interne-tową swojej firmy jest bowiem pewny, że jego klient znajdzie tam rzetelne informacje dotyczące produktów i zasad współpracy, a być może również przekona go do rozpoczęcia działalności?

W Polsce e-handel jest co prawda jeszcze w fazie raczkowania, ale przyczyną jest tu jak wspomniałam wcześniej niski poziom komputeryzacji i – przede wszystkim – wysoka cena połączenia. Nie jesteśmy również przyzwyczajeni do kupowania towarów bez ich dokładnego obejrzenia, dotknięcia i powąchania – choć jesz-cze w niedalekiej przeszłości nie stanowiło dla nas problemu ku-pienie „w ciemno” załatwionej meblościanki, bo akurat znajomy magazynier dał cynk, że przywieziono takowe do sklepu! Jak wi-dać szybko zapomnieliśmy o zakupach w czasie PRL – u, a na za-

Mariusz Kuziak, dyrektor mar-ketingu INTERIA.PL SA:– Często bardzo dużo czasu musi upłynąć zanim komuś w głowie za-świta prawdziwie rewolucyjne od-krycie i chyba tym tylko tłumaczyć można, dlaczego Internet i Multi-Level-Marketing (MLM, network marketing) zauważają się nawza-jem dopiero teraz. Oczywiście nic nie jest w stanie zastąpić bezpośredniego spotkania przedsta-wiciela / agenta / konsultanta z potencjalnym klientem, ale też trudno sobie wyobrazić lepszy, posiadający większe moż-liwości i większą elastyczność kanał komunikacji z klientami i potencjalnymi klientami. Cóż jest wszak prostszego i tań-szego niż wysłanie maila z zapytaniem lub z zamówieniem? Jak wyobrazić sobie inaczej raj sprzedawcy bezpośredniego, niż jako witrynę internetową przez którą spływają do niego zamówienia, podczas gdy on odpoczywa?

Konieczne są jednak – a brakuje ich teraz – wysiłki promo-cyjne firm prowadzących sprzedaż w systemie MLM w sie-ci Internet, bo wśród odbiorców tego medium firmy te nie prowadziły jak do tej pory większych kampanii reklamowych i są raczej średnio uwiarygodnione. To zaś z kolei sprzyja bar-dziej postrzeganiu ich bliższemu domokrążcy – naciągacza niż kompetentnego partnera.

NUMER 02/2004

15

BADANIA & RAPORTY

kupy w internecie jeszcze nie dojrzeliśmy. Lecz czy aby na pewno?

Obecnie 13% użytkowników internetu w Polsce decyduje się na zakupy za pomo-cą sieci, ale zapewne w niedalekiej przyszło-ści liczba kupujących będzie systematycznie wzrastać. Szczególnie, jeśli dodatkowo, każdy będzie mógł korzy-stać z sieci 24 godziny na dobę poprzez gniazdko elektryczne, a koszt takiej usługi wyniesie około 20 – 60 zł miesięcznie (zależ-nie od miejscowości i warunków operatora). Obecnie dzięki Power Line Communication możliwość taką mają na razie mieszkańcy kil-ku większych miast polskich, ale z pewnością w ciągu najbliższych lat będzie to usługa bardziej powszechna. Należy mieć również nadzieję, że zmieniający się dość często u władzy w naszym kraju politycy, nie będą się starali realizować swoich dziwnych, uzdrawia-jących w ich mniemaniu budżet pomysłów (super inteligentna myśl z podatkiem VAT). Przede wszystkim pomysłów, godzących w zwy-kłych ludzi korzystających na co dzień z tego wspaniałego wynalaz-ku, który już stał się niezbędnym narzędziem pracy i nauki.

Dzięki internetowi firma network marketingowa ma stały kontakt ze swoim przedstawicielem przez całą dobę, a klient ma możliwość sprawdzenia wiarygodności firmy, zapoznania się z opisami produk-tów, wypełniając odpowiedni formularz ma możliwość wyboru formy komunikacji – osobistej wizyty konsultanta, kontaktu telefonicznego czy wiadomości e-mail. Być może niebawem wkroczymy w nową erę network marketingu? Jakby to brzmiało? E-network?

PS. Network magazyn pracuje już nad własną stroną WWW i w nie-długim czasie również tam będzie można nas odwiedzić.

Mariusz Biedrzycki, dyrektor działu komunikacji marketin-gowej Onet.pl:– Internet w miarę wzrostu zasię-gu przejmie wiele obszarów za-rezerwowanych dotychczas dla innych kanałów komunikacji. Jeśli chodzi o network marketing, to na pewno na stronach WWW można umieścić znacznie bardziej obszer-ne opisy produktów niż w jakimkolwiek innym medium. Narzędzia komunikacyjne związane z internetem, jak e-ma-il czy komunikatory, umożliwiają kontakt w obrębie własnej struktury praktycznie przez całą dobę. Ale internet to tylko narzędzie – żadna technologia nie zastąpi zaufania, którym darzymy konkretnego sprzedawcę, bo pomógł nam doko-nać wyboru w przeszłości.

Page 16: Network Magazyn nr 2/2004

10 największych kłamstw network marketingu i ich konsekwencje

Kłamstwo ma krótkie nogi – mówi stara ży-ciowa mądrość. Kto praktykuje kłamstwo w network marketingu, ten kopie doły sam

pod sobą. Mówiąc inaczej – kto próbuje powiększyć swój sukces przez mówienie nieprawdy, ten skończy źle finansowo, a także etycznie i moralnie. I nie ma tu znaczenia czy mowa jest o produktach czy usłu-gach, ponieważ kogo raz złapano na kłamstwie, te-mu się już nie wierzy, nawet jeśli mówi on potem prawdę.

Zasadniczo, mogłoby być nam wszystkim obojęt-ne, czy kłamca sobie szkodzi, ale gorzką prawdą jest fakt, że taka osoba rzuca negatywne światło na całą branżę network marketingową. Kłamcy są winni te-mu, że ani politycy ani społeczeństwo nie traktują networku poważnie, że ta branża wciąż jeszcze po-zostaje w cieniu. Kłamcy winni są temu, że nieświa-domi złego ludzie są konfrontowani z finansowymi konsekwencjami, że pojawiają się wciąż nowe usta-wy przyczyniające się do upadku wielu firm. Nie jest to niestety rzadkością.

W Austrii, sprzedaż produktów opartych na bazie pola magnetycznego została zabroniona. Kto był wi-nien? Kłamcy. Ministerstwo Handlu Zagranicznego Wietnamu zakazało network marketingu pod groźbą ścigania – kto jest temu winien? – kłamcy z branży.

10 największych kłamstw network marketingu znanych jest każdemu z Was; codziennie się z ni-mi spotykacie. Przy czym nie gra tu roli, czy tylko je słyszycie, czy też w jakiejś formie je praktykuje-cie. Uświadomcie sobie, że marketing trzeba robić uczciwie, jeśli chcecie odnieść długotrwały sukces. Network marketing jest fantastyczną branżą, która

wspaniale się rozwija i to na całym świecie. Network marketing jest ze swoimi niepowtarzalnymi możli-wościami i produktami bardzo na czasie. Dlaczego więc kłamać, jeśli zwykłą prawdą osiągnie się więcej? Bądźcie szczerzy!!! Przeczytajcie o 10 kłamstwach w spokoju i zastanówcie się, z których z nich może-cie w przyszłości zrezygnować?

Kłamstwo nr 1: Każdy nadaje się do network marketingu. Bardziej prawdziwe jest twierdzenie, że network mar-keting jest dla każdego, ale nie każdy się nadaje. Są pewne cechy charakteru, takie jak: chęć osiągnięcia sukcesu, lojalność, szczerość, zaangażowanie, wy-trwałość, zdrowy optymizm, chęć do nauki i zdro-wy rozsądek, które są warunkiem niezbędnym, aby stać się networkowcem. Kto tych cech nie posiada, ten nie nadaje się do aktywnej pracy, co nie oznacza, że nie może być konsumentem.

Zadowolony klient jest czasem więcej wart, niż niezadowolony współpracownik. Przede wszystkim dlatego, że zadowolony klient poleca firmę dalej, a nie-zadowolony networkowiec nie przynosi żadnych zy-sków. A więc: przy każdej rozmowie zastanów się, czego oczekujesz: niezadowolonego współpracow-nika, czy zadowolonego konsumenta?

Kłamstwo nr 2: Nie musisz niczego sprzedawać.Prawdą jest: networkowiec sprzedaje i musi sprzeda-wać codziennie. Przy czym nie chodzi tu wyłącznie o produkty, lecz przede wszystkim o sprzedaż pracy w networku. Rozmowy rekrutacyjne czy sponsorskie są także rozmowami handlowymi, choć wiele osób nie chce przyjąć tego do wiadomości. Wieczory in-

je słyszycie, czy też w jakiejś formie je praktykuje-

Dzisiaj kłamstwo i cała technologia oszukiwania stały się dla wielu ludzi podstawowymi umiejętnościami pomagającymi w przetrwaniu. Stosunek człowieka do kłamstwa jest idiotyczny i ma dwa oblicza. Z jednej strony normy społeczne, moralność, etyka, dobitnie zakazują nam kłamstwa, ale z drugiej strony mówimy: przecież wszyscy kłamią! Dlaczego to akurat ja mam być zawsze szczery? W ten sposób kłamstwo – nie tylko dla oszustów – stało się czymś normalnym. Tylko, że kłamstwem możemy zniszczyć wszystko co nas otacza: pracę, rodzinę, przyjaźń… Dokąd zmierzamy?

NETWORK MAGAZYN

16

PRZY TABLICY

MANY LOY

Page 17: Network Magazyn nr 2/2004

formacyjne, prezentacje, meetingi szkoleniowe czy seminaria są w całości spotkaniami handlowymi na najwyższym poziomie. Kto nie przyswoi sobie sztuki sprzedawania i nie chce się jej na-uczyć, ten jest sam sobie przeszkodą na drodze do duchowego i finansowego rozwoju. Nie podlega dyskusji fakt, iż najlepiej zarabiający w tej branży to doskonali sprzedawcy.

Kłamstwo nr 3: W ciągu kilku miesięcy będziesz zarabiał kilkakrotnie więcej niż obecnie.Prawdą jest, że około 80% rekrutów rezygnuje z networku w cią-gu pierwszych 3 miesięcy. Jednym ze znaczących powodów jest zamierzone wprowadzanie w błąd, ponieważ dwa fakty nie pod-legają dyskusji: produkty legalnej i poważnej firmy są bez zarzutu i na czasie, idą z trendem. Rekruci networku są celowo wprowa-dzani w błąd, duplikują te kłamstwa nieświadomie wśród swoich znajomych, krewnych itd. Lecz nie wszyscy ludzie pozwalają się oszukiwać czy oślepiać, a skutkami są: BRAK UMÓW, BRAK NOWYCH PARTNERÓW, BRAK PROWIZJI I WRESZCIE REZYGNACJA.

Kłamstwo nr 4: Niepotrzebne jest żadne wykształcenie, aby odnieść sukces w network marketingu.Prawda brzmi inaczej: bez wykształcenia nie ma stabilnych do-chodów. Oczywiście szkolenia produktowe są ważną częścią działalności firmy, ale same nie podniosą sprzedaży ani zysków w firmie. Network marketing to coś więcej niż prezentacje produk-tu. Networkowcy, którzy nie rozwijają się duchowo, nie potrafią niczego przekazać. Networkowcy, którzy twierdzą, że wszyst-ko wiedzą, potykają się o samych siebie. Krótko i zwięźle: bez fundamentu wiedzy i dalszego szkolenia nie będzie ani stabil-nego ani wysokiego dochodu. A o wejściu na finansowy szczyt można tylko pomarzyć.

Kłamstwo nr 5: Niezależność bez środków własnych.Prawda: większość firm posiada BREAK-AWAY-PLAN (plan ka-riery) i bez zamówienia produktów w chwili podpisania umowy o współpracę nie ma niezależności w tej branży. To zamówienie zazwyczaj określa się mianem: „Starter-Kit”. Takie postępowa-nie jest w pełni uzasadnione, logiczne i uczciwe, bo jak można pójść do klienta na prezentację bez produktów?

Nieuczciwie zaczyna być, kiedy niektóre firmy lub pojedynczy liderzy zaczynają uprawiać FRONT-END-LOADING. W skró-cie chodzi o zmuszanie rekrutów do kupowania towaru za kilka tysięcy złotych. Niestety, ale takie zabiegi – wbrew swym od-wiecznym, wewnętrznym zasadom – stosują coraz częściej i na-chalniej pierwszoplanowe korporacje networkowe. Zaprzeczenie

samo w sobie, jeśli wie się, że większość tych osób, na początku, tylko sobie dora-bia w tej branży. Taką praktykę Europejska Organizacja Ochrony Konsumenta okre-śla mianem oszustwa. Powód jest jeden: liderzy, którzy uprawiają FRONT-END-LOADING powiększają swój biznes i swoją prowizję. Bogacą się na dobrej wierze innych ludzi, którzy w efekcie zostają z to-warem za kilka tysięcy złotych na pastwę losu.

Zjawisko FRONT-END-LOADING znane jest także ja-ko sprzedawanie pozycji. Oznacza to, że rekruci kupują towar za kilka tysięcy złotych, aby zakwalifikować się od razu do wyż-szej pozycji w planie kariery.

Kłamstwo nr 6: Rób tylko to, co ja lub inni.Prawda: kto mówi takie rzeczy, ten nie ma pojęcia o network marketingu. Network marketing jest niczym jazda samocho-dem, uczymy się jej krok po kroku pod nadzorem instruktora – learning by doing – tak to nazywamy. Osoby, które nie ma-ją prawa jazdy, a chcą prowadzić samochód, zagrażają nie tyl-ko samym sobie lecz także pozostałym uczestnikom drogi. Jest to oczywiste. Sponsorzy lub Uplines, którzy nie nadzorują i nie korygują pracy nowych w strukturze osób (prezentacje handlo-we, produktowe, rozmowy sponsorskie, telefonowanie, uzgad-nianie terminów spotkań, techniki poleceń) zagrażają swojemu własnemu interesowi oraz przyczyniają się do pewnej śmierci nowych partnerów.

Kłamstwo nr 7: Nie musisz prowadzić działalności gospodarczej. Prawda: każda osoba rejestrująca się w firmie network marke-tingowej prowadzi działalność gospodarczą. Według prawa przy-chody z takiej działalności podlegają opodatkowaniu, nawet jeśli są to małe sumy i ta działalność jest wyłącznie dodatkowa.

Wszystkie inne prezentowane przez firmy teorie mogą mieć poważne konsekwencje dla całej branży. Po pierwsze zatajenie i nie opodatkowanie dochodu jest karalne. Po drugie, urzędy skarbowe kontrolują nie tylko firmy, lecz także wybiórczo osoby z nimi współpracujące. W Gazecie Wyborczej z dnia 23 czerwca 2004r. ukazała się wypowiedź Pana Mirosława Lubonia, dyrekto-ra Polskiego Stowarzyszenia Sprzedaży Bezpośredniej: „ – Szarą strefę w Polsce szacuje się między 19 a 27 proc. wszystkich za-trudnionych i myślę, że w tej branży jest to podobny poziom.” Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż liczba aktywnie zarejestro-wanych osób wynosi ok. 600.000, to uzyskujemy ogromną su-mę. Firmy network marketingowe nie cieszą się najlepszą opinią

NUMER 02/2004

17

PRZY TABLICY

Page 18: Network Magazyn nr 2/2004

w urzędach skarbowych. Pozostaje tylko kwestią czasu pojawienie się nowej usta-wy dla tej branży – kasy fiskalnej. I to nie jest fikcja, tego rodzaju projekty są brane poważnie pod uwagę.

Kłamstwo nr 8: Twoi przyjaciele, znajomi i rodzina to Twoi najlepsi klienci. Prawda: szczególnie w tym właśnie kręgu spotyka się najwięcej sceptyków i największy opór. Ale nie dlatego, że produkty są złe lub praca w networku jest nie interesująca. Wina leży po stronie osoby początkującej, która popełnia wiele małych błędów przy-czyniających się do powstania wątpliwości. Pełne euforii rozmowy o zarobkach, o branży, o firmie i obietnice cudów, jakie wyczy-niają produkty – hamują przyjaciół, znajomych i rodzinę przed staniem się naszym klientem czy współpracownikiem.

Kłamstwo nr 9: Network marketing zrobi z ciebie jutro milionera.Prawda: niestety tylko niewielu osiąga ten status. A to z kil-ku powodów. Po pierwsze firma musi spełniać wiele warun-ków: 1 – firma network marketingowa musi działać globalnie lub mieć zamiar globalnej ekspansji – firmy krajowe nie dają ba-zy do bycia milionerem w networku; 2 – firmy sprzedaży bez-pośredniej, takie jak AVON czy ORIFLAME, które działają wprawdzie globalnie, ale nie mają globalnego BREAK-AWAY-PLAN w gruncie rzeczy nie stwarzają odpowiednich możliwo-ści, aby zostać network marketingowym milionerem; 3 – paleta produktów musi podlegać światowym trendom oraz być w zasię-gu finansowych możliwości przeciętnego człowieka, a więc być dostępna dla mas. Tym trendom podlegają na przykład produk-ty wellness i kosmetyki. Na całym świecie jest około 4 miliony networkowych milionerów, każdy z nich ma międzynarodowe struktury. Każdy z nich stał się – w trakcie swojej kariery – z ne-tworkowca regionalnego globalnym networkowcem.

Kłamstwo nr 10: Nasze produkty uleczą cię ze wszystkiego.Prawda: wszystkie produkty zawierają w sobie substancje wspo-magające samopoczucie i zdrowie. Każde inne twierdzenie godzi w ustawę o lekach. W tym przypadku kłamstwa szkodzą nie tyl-ko całej branży, lecz także pojedynczym networkowcom.

W roku 1986 firma Herbalife International, a konkretnie jej prezydent Mark Hughes zgodził się zapłacić karę konwencjonal-ną w wysokości 850.000 dolarów, ponieważ tylko w ten sposób uniknął oskarżenia przez kalifornijską prokuraturę o nielegalne praktyki medyczne i uprawianie nielegalnego systemu pirami-

dalnego. Herbalife sprzedawała swoje produkty w multi-level-marketingu, gdzie prowizja sprzedawcy zależała od jego własnej sprzedaży oraz od sprzedaży w jego Downline. Akt oskarże-nia złożony w roku 1985 wyliczał wszystkie wątpliwe kwestie dotyczące zawartości substancji lekopodobnych w produktach Herbalife, wykorzystywanych do reklamy tych produktów. Sąd nałożył ostre restrykcje oraz postanowił, że należy informować o zawartości kofeiny w „N.R.G” w podręczniku kariery, a także na samym produkcie. Herbalife została zobowiązana do zmiany programu rozliczającego prowizję tak, aby sprzedawcy profito-wali wyłącznie ze swojej aktywności oraz, aby nie byli zachęca-ni do kupowania dużej ilości towaru – w celu zakwalifikowania się do otrzymania premii bonusowej – który trudno jest sprze-dać. Kara w wysokości 850.000 dolarów, do zapłaty w ciągu 5 lat, została określona na taką sumę, aby zwrócić do kasy państwo-wej wszelkie koszty powstałe w związku z procesem – adwo-kaci, dochodzenia i testy oraz inne koszty. Na Marka Hughesa nałożono kaucję w wysokości 400.00 dolarów po to, aby unie-możliwić mu dalsze popełnianie przestępstwa w ramach dzia-łalności Herbalife.

Senat amerykański chce zaostrzyć regulację środków odżyw-czych i suplementów. 26 marca przedstawił projekt ustawy nr SB 722 i po dwukrotnym czytaniu trafiła ona do Komitetu Zdrowia, Edukacji i Badań. Wytwórcy uzupełniających środków spożyw-czych oraz suplementów muszą liczyć się z tak samo surowymi ograniczeniami i kontrolami, jakim podlegają firmy produkują-ce leki. Sprzedawanie zaś suplementów za kilka tysięcy złotych osobie chorej na raka złośliwego – bo mu przejdzie, powinno być karane co najmniej dożywotnią zsyłką na Sybir. Ale to te-mat na oddzielny artykuł.

NETWORK MAGAZYN

18

PRZY TABLICY

Many Loy – krótka zawodowa biografiaPodczas 20-letniej pracy jako sprzedawca bezpośredni i networ-

kowiec w pięciu krajach Europy, Many Loy przeprowadził około

20 000 rozmów handlowych i sponsorskich (rekrutacyjnych).

Podczas 15-letniej praktyki coachera w pięciu krajach Europy,

około 80 000 osób – sprzedawców bezpośrednich i networkow-

ców – odwiedziło jego seminaria i szkolenia.

Many Loy pomagał i wspierał tysiące osób, które pracowały

w networku zawodowo i dodatkowo w drodze do ich sukcesu

i radości w życiu. Trening prowadzony przez Many Loy’a był

bodźcem dla wielu networkowców, którzy dzięki niemu znacznie

poprawili efektywność swojej pracy. Setki sprzedawców i ne-

tworkowców zostało poprowadzonych przez Many Loy’a i jego

osobisty coaching na szczyt branży networkowej.

Książka, którą opublikował w roku 2002 Many Loy, zatytułowa-

na: „Sensitive Self Education, Być sprzedawcą i networkowcem

doskonałym”, jest w branży zaliczana do najlepszych i stała się

bestsellerem. W kwartalniku marketingu i biznesu Network ma-

gazyn, Many Loy będzie na stałe, jako członek Rady Programo-

wej, zamieszczał swoje artykuły oraz przekazywał zdobytą przez

siebie wiedzę i doświadczenie.

[email protected]

Page 19: Network Magazyn nr 2/2004

Kup pan cegłę... czyli sprzedaż (bezpośrednia)

Aby pragnienie to zrealizować, partnerzy w na-szym zespole powinni być aktywni, zaangażo-wani, pracowici, zdyscyplinowani, posiadający

wysoką samomotywację, ambitne i jednocześnie re-alistyczne cele.

Przykład idzie z góryW tym momencie odnieśmy się do zasady DUPLIKACJI, która głosi, że nasi partnerzy biznesowi będą dokładnie tacy sami jak my. Stare powiedzenie mówi, że przykład idzie z góry i w żadnym innym biznesie nie brzmi ono tak prawdziwie jak w naszym. Nie możemy wymagać od członków naszego zespołu, by robili coś, czego nie robimy my sami. Jeżeli w naszej strukturze sprzedaż „ku-leje”, przyjrzyjmy się jak my traktujemy ten aspekt dzia-łalności, co możemy robić lepiej, czego możemy nauczyć nasz zespół, jakich błędów powinniśmy unikać?

Zacznijmy od podstawowej różnicy między sprzedażą bezpośrednią a tradycyjną. Ta druga opiera się na „maso-wej” obsłudze klientów, którzy przychodząc do sklepu wiedzą co chcą kupić a wyboru marki dokonali już wcze-śniej, na podstawie choćby reklam. W MLM sprzedawca ma bardzo bezpośredni kontakt z klientem – z klien-tem często nie znającym produktów, którego dopiero trzeba zapoznać z ofertą. A żeby móc to zrobić, trzeba znać produkty i samemu ich używać – tylko tak będzie-my wiarygodni w oczach klienta. Żadne wykute z bro-szurek cudowne właściwości sprzedawanych przez nas produktów nie zastąpią osobistych doświadczeń.

Nie odbierajcie szansy klientomKolejny wariant, który chciałbym nakreślić, tym razem cechuje się podobieństwem między sprzedażą bezpośred-nią a tradycyjną. Żaden rozsądny sprzedawca nie będzie zachwalał towaru, którym w danej chwili nie dysponu-je. Wyobraźcie sobie taką sytuację: wchodzicie do skle-pu z zamiarem kupna żelazka, bezradnie rozglądacie się po zastawionych żelazkami półkach, nie wiedząc jakie wybrać. Podchodzi do Was bardzo pomocny i życzliwy sprzedawca, który przez 15 minut z błyskiem w oku roz-pływa się nad zaletami modelu X firmy Y. Zarażeni jego entuzjazmem wołacie: „dobra, biorę!”, a w odpowiedzi słyszycie: „Akurat nie mamy, proszę przyjść za tydzień, wtedy będzie dostawa...” Co czujecie? Z dużą dozą pew-ności zakładam, że żądzę mordu! O ile w sprzedaży tra-dycyjnej opisana sytuacja jest wielce nieprawdopodobna, w marketingu sieciowym spotykamy się z nią nazbyt czę-sto. Wielu dystrybutorów prowadzi prezentacje nie ma-jąc produktów na sprzedaż a dopiero zamierzając je kupić po zebraniu zamówień od zainteresowanych klientów. Nie tak należy postępować! Na każdym szkoleniu poświęco-

nym sprzedaży powtarza się głośno i wyraźnie, że decy-zja o zakupie podejmowana jest emocjonalnie. Nie jest wykluczone, że klient, który przez kilka dni (w skrajnych przypadkach tygodni) musi czekać na upragniony nabytek, zmieni zdanie i zrezygnuje z zakupu. Może pomyśli, że ce-na jednak jest za wysoka; może trafi mu się okazja kup-na podobnego produktu gdzieś indziej; powodów może być wiele. Wasz towar może być najwyższej jakości, jego używanie mogło przynieść klientowi naprawdę wielkie korzyści, ale on już nie ma szansy się o tym przekonać – bo Wy mu tę szansę odebraliście. Dlatego zakupy robimy przed prezentacją, aby każdy klient mówiący do Was „tak, biorę to!”, mógł zostać natychmiast obsłużony.

Zresztą kolejność: najpierw zakupy, potem prezen-tacja ma sens z jeszcze jednego powodu. Kiedy ma-my produkty, które musimy sprzedać, mamy większą motywację do faktycznego przeprowadzenia prezen-tacji i nie szukamy wymówek, by ją odwlec, przeło-żyć, czy w ogóle sobie „odpuścić”.

Potrzeby klientaKiedy jednak jesteśmy właściwie przygotowani do prezen-tacji, tzn. mamy produkty, musimy uniknąć innej pułapki. Udana sprzedaż to taka, która zaspokaja potrzeby klienta, nie nasze. A o tym łatwo zapomnieć, gdy mamy zapas produk-tów do sprzedania. Często popełniany błąd polega na tym, że wtedy nie wsłuchujemy się w potrzeby klienta, a zamiast tego koncentrujemy się na tym, jak namówić go na to, co aku-rat kupiliśmy i teraz chcemy sprzedać. W efekcie, klient albo nie kupuje nic, albo kupuje coś, na co dał się namówić choć nie miał najmniejszej ochoty tego kupić i później unika nas, aby nie dopuścić do powtórzenia takiej sytuacji. Natomiast umiejętne poprowadzenie prezentacji, uważne wysłuchanie klienta i dopasowanie naszej oferty do jego potrzeb owocu-je sprzedażą, która satysfakcjonuje obie strony.

Sprzedawaj a nie torturujIstotnym elementem jest również czas trwania prezentacji. Niekiedy tak bardzo chcemy sprzedać wszystko, co ma-my, że o zaletach każdego z produktu opowiadamy długo i szczegółowo. Skutek? W miarę upływu czasu zaintereso-wanie klienta przeradza się w znudzenie i chęć uwolnienia się od gaduły. A już na pewno ktoś taki nie poleci nas swoim znajomym, nie chcąc, by cierpieli oni podobne katusze.

Kiedy będziemy pamiętali o powyższych wskazów-kach i przestrzegali właściwych zasad budowania bizne-su w oparciu o sprzedaż i sponsorowanie, tego samego będziemy mogli oczekiwać od naszych dystrybutorów. W końcu, na tym polega zasada duplikacji.

Autor tekstu jest dyrektorem generalnym Forever Living Products Poland

NUMER 02/2004

19

MOIM ZDANIEMJACEK KANDEFER

Sprzedaż produktów to drugi, obok budowy sieci dystrybucji, aspekt pracy networkowca. Budowa struktur opiera się na prezentowaniu możliwości rozwoju własnego biznesu w systemie MLM, a sprzedaż to najprostszy sposób na realizację marży detalicznej wynikającej z prawa do nabywania produktów w cenach hurtowych, przysługującego dystrybutorom. Podstawą obydwu aspektów działalności networkowca jest zasada duplikacji. Każdy z nas pragnie dynamicznego rozwoju struktury oraz stałego poszerzania grona klientów detalicznych, którzy są bazą dla referencji oraz źródłem nowych partnerów biznesowych, znających już firmę od strony produktów.

Page 20: Network Magazyn nr 2/2004

NETWORK MAGAZYN

20

KINOTAKARA W Polsce: „Firma wellness w trakcie Twojego snu”.Już od września br. rozpoczyna działalność na polskim rynku malezyjska firma KINOTAKARA. Ten azjatycki network mar-keting od kilku lat prężnie działa w krajach Europy zachodniej, odnosząc sukcesy dzięki swojemu nadzwyczajnemu produktowi z kręgu biznesu wellness. Mowa o bambusowych plastrach lecz-niczych, które swoje nowoczesne odzwierciedlenie zawdzięczają bardzo starej azjatyckiej tradycji. Po wielu latach żmudnych badań i udoskonaleń wielowiekowych, tradycyjnych dalekowschodnich receptur, lecznicze plastry KINOTAKARA są teraz popularne na-wet wśród konwencjonalnych lekarzy azjatyckich, którzy często przepisują produkt swoim pacjentom, cierpiącym na szereg róż-nego rodzaju chorób i zaburzeń.

Jest to rzadko spotykany w wellness wyrób, ponieważ większość stosowanych na rynku suplementów należy spożywać. Często do-datki żywieniowe są po prostu niesmaczne, a żeby działały trze-ba je jeść i mamy z tym wiele problemów. Trudno jest przekonać do ich zażywania zwłaszcza nasze pociechy. Tymczasem plaster działa w ten sposób, iż należy nakleić go na stopy tuż przed poło-żeniem się do snu. Plaster – nieodczuwalnie dla nas – działa przez całą noc i kiedy śpimy wyciąga z organizmu wszystko co jest nie-zdrowe dla ciała. Dlatego też, mottem firmy KINOTAKARA stało się hasło: „Firma wellness w trakcie Twojego snu”. Skuteczne od-działywanie na nasz organizm produktu i jego pozytywny wpływ widoczne są już na drugi dzień po obudzeniu się, albowiem jeśli stosująca plaster osoba ma jakieś dolegliwości, zaczyna on przy-bierać specyficzny wygląd. Efekt staje się natychmiastowy.

Można śmiało użyć stwierdzenia, które znalazło swój wymiar w wielu krajach świata, iż plaster KINOTAKARY to idealny pro-dukt dla ludzi, którzy chcą się realizować w nowoczesnym ne-twork marketingu. Jest to tym bardziej trafne spostrzeżenie, że według specjalistycznych badań, branża wellness – a więc wszystko to, co się aktywnie robi, aby czuć się dobrze – w ro-ku 2010 zarobi 1 bilion USD. Teraz i my, Polacy będziemy mie-li okazję mieć bezpośredni wpływ na ekspansję KINOTAKARY w Europie. Od każdego z nas będzie zależało, czy chcemy mieć udział w takich zyskach.

MERKURION – network marketing i tanie rozmowy telefonicznePółtora miesiąca temu wystartowała na polskim rynku nowa firma Merkurion Sp. z o.o. Jej twórcy zdecydowali się na budowę mar-ketingu sieciowego wprowadzając na nasz rynek produkt, umoż-liwiający wykonywanie tanich rozmów telefonicznych – Calling Card. W ten sposób pojawiło się kolejne alternatywne rozwiązanie dla wszystkich pragnących wykonywać o wiele tańsze połączenia telefoniczne od standardowych, proponowanych dotychczas. Zaczęły się już pojawiać na rynku stwierdzenia, iż nowy produkt – Calling Card – dzięki swoim atrakcyjnym taryfom już niebawem zrewolucjonizuje polski rynek telekomunikacyjny. Jak widać, fir-ma Merkurion zadbała przede wszystkim o to, aby produkt od-powiadał wyobrażeniom klientów i dawał im widoczne korzyści na najlepszych warunkach. Network marketing dający możliwość tanich rozmów telefonicznych i zarazem atrakcyjne rozwiązania zarobkowe – to idealne, idące z duchem czasu połączenie, które zaspokoi potrzeby klientów i oczekiwania współpracowników.

Choć mowa tutaj o dość nietypowym produkcie networkowym, to plan marketingowy firmy Merkurion można pod wieloma wzglę-dami porównać z tradycyjnymi planami stosowanymi przez inne koncerny networkowe, aczkolwiek są w nim aspekty specyficzne. Na ten temat trafiają już do naszej redakcji rewelacyjne informacje z niezależnych źródeł: ponoć prowizje w Merkurionie wypłaca-ne są co tydzień, a niektóre, najaktywniejsze osoby zarobiły kilka-krotnie więcej, niż współpracownicy działający w trakcie takiego samego okresu czasu w innych firmach networkowych.

Calling Card znajdujące się w ofercie Merkurion sprzedawane są także w olbrzymich ilościach (kilkaset tysięcy sztuk miesięcz-nie) poprzez telewizję RTL Teleshop.

NETWORK NEWS ROOM

Page 21: Network Magazyn nr 2/2004

Forever Living Products pod znakiem Jonathana29 maja 2004r. w Hotelu Westin w Warszawie odbyło się comie-sięczne, ogólnopolskie spotkanie dystrybutorów firmy Forever Living Products Poland.

W ramach takich spotkań, nazywanych Treningami Jonathana (od mewy w logo firmy) odbywają się wykłady o produktach, szkolenia o biznesie, a także wręczane są odznaczenie dla najlep-szych dystrybutorów. Majowy Trening Jonathana miał wyjątkowo uroczysty charakter, ponieważ jego gościem honorowym był vice-prezydent FLP International ds. sprzedaży i marketingu – Gregg Maughan, który zainaugurował na rynku polskim nowy zestaw produktów dla szczupłej sylwetki: Clean & Lean.

Niezwykle ważnym elementem spotkania była również pre-zentacja nowego czasopisma „Network magazyn”, której doko-nał jego redaktor naczelny Maciej Maciejewski. Pojawienie się tego periodyku na rynku wzbudziło ogromny entuzjazm dystry-butorów, albowiem jest to pierwsze pismo poświęcone zagadnie-niom związanym z branżą sprzedaży bezpośredniej i marketingu sieciowego w Polsce.

(opracowanie A.J.)

Fotka na pamiątkę: ekipa z FLPP…

NUMER 02/2004

21

ZOOM REPORTERA

…no cóż, zdjęcie chcieli mieć wszyscy!

Gregg Maughan (od lewej), senior vice-prezydent ds. sprzedaży i marketingu FLPI, Maciej Maciejewski, redaktor naczelny Network magazynu oraz Jacek Kandefer, dyrektor generalny FLPP.

Maciej Maciejewski prezentuje pierwszy numer Network magazynu.

Page 22: Network Magazyn nr 2/2004

Rady, które są warte złota!Network marketing to biznes opierający się na za-sadach „learning by doing”. Kto, jako nowicjusz jest zdania, że wie już wszystko, wie jak funkcjonuje ten biznes, ten jest z góry skazany na porażkę. Szczególnie ważnym warunkiem jest tutaj umiejętność obchodze-nia się z ludźmi i kierowanie nimi.

TAJEMNICE SUKCESU

Reguła ABCNie trać czasu z ludźmi, którzy nie wykazują się praw-dziwym zainteresowaniem networkiem. Namówić ko-goś na siłę i mieć go tylko z nazwiska w swojej strukturze nie pomoże ci w sukcesie. Podziel zainteresowanych na trzy grupy, według reguły ABC. Jeśli umawiasz się z kimś i ta osoba nie przychodzi na spotkanie, prze-suń ją z grupy A do grupy B. Jeśli nie pojawia się po raz drugi, przesuń ją do grupy C. Nie inwestuj cza-su ani energii w osoby z grupy C, chyba że osoby te rozwiną aktywność same z siebie. Osoby z grupy A są tymi, którymi należy się zajmować. Osoby z grupy B zaliczają się do A albo do C. Osoby z C nie są poważ-nie zainteresowane współpracą.

ZwrotMoże zaistnieć sytuacja, że masz wspaniały pomysł na biznes, lecz nikt nie wyraża zainteresowania. Spotkasz się z wieloma odmowami, usłyszysz wiele konsekwent-nych „nie” jako skarga na zbyt natrętne namawianie kogoś na zmiany i zwrot, którymi tak naprawdę nie jest zainteresowany. Ćwicz swoją cierpliwość i daj in-nym czas na sprawdzenie twojego pomysłu. Nadejdzie czas, kiedy ktoś przestanie być zadowolony ze swojej

dotychczasowej pracy, bo nie dostał awansu, bo po-trzebuje pieniędzy na jakieś ekstra wydatki lub szuka wolności, której obecna praca mu nie daje.

Struktura odchodzi – klient zostaje!Zbuduj swój biznes od początku na stabilnym funda-mencie. Szukaj nie tylko partnerów do struktury, lecz ciesz się także z każdego klienta. Zadowolony klient zostanie przy tobie, da ci polecenia. Struktura nato-miast podlega załamaniom i upadkom, może się nagle rozpaść. Tylko ten, kto pracuje ze stosowną równowa-gą będzie długoterminowo i dobrze zarabiał.

Dalsze dokształcanieW network marketingu przechodzisz przez różne stop-nie rozwoju. Po początkowym zachwycie przycho-dzi załamanie: nikt nie interesuje się biznesem, nikt nie kupuje produktów, to jest przecież system śnieżki. Usłyszysz wiele negatywnych argumentów, szczegól-nie od bliskich ci ludzi. Kto chce odnieść sukces, musi zapracować na zazdrość innych. Dowiedz się wszyst-kiego na temat tego biznesu, czy to przez literaturę, czy też obserwując ludzi, którzy już odnieśli w networku sukces. Bądź obecny na dużych imprezach w twojej firmie, bierz udział w szkoleniach produktowych.

Lista nazwiskZrób listę nazwisk do pierwszych kontaktów. Nie za-czynaj od kwalifikowania jej w żaden sposób. Każdy może być klientem lub partnerem. Ta lista to twój za-sadniczy kapitał, podobnie jak baza danych w dużej fir-mie. Dołącz do niej kartotekę i rób notatki do każdej przeprowadzonej z kimś rozmowy.

jest zainteresowany. Ćwicz swoją cierpliwość i daj in-

Stare chińskie przysłowie mówi: „Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego”. To indywidualna sprawa każdego Czytelnika, czy zwróci uwagę na moje wskazówki czy też nie. Jednak pozwolę sobie przytoczyć fragment wypowiedzi jaką udzielił nam do poprzedniego numeru Network magazynu prof. dr Michael Zacharias ze Szkoły Wyższej w Worms: „Polacy, którzy zajmują się zawodowo networkiem i pragną mieć wyniki 1 do 10 muszą wpierw zadbać o swoją gruntowną wiedzę w temacie. Muszą poznać swój fach od podszewki”.

NETWORK MAGAZYN

22

MAJSTERSZTYK

MANY LOY

Page 23: Network Magazyn nr 2/2004

Narodowość a kariera w network marketingu

W pewnej chwili zastanowiło nas: dlaczego rynek europejski tak diametralnie różni się od azja-tyckiego? To pytanie należy inaczej sprecy-

zować. – Jak mianowicie? – zapytałam. – Bo wiesz… Sedno sprawy tkwi, gdzie indziej. W tej kwestii należa-łoby się zastanowić, czym się różni networkowiec Polak, od networkowca, na przykład, Japończyka? Jak się okazu-je, różnica między nimi jest bardzo znacząca. Pomijając względy rasowe oczywiście. Skoncentrujmy się raczej na cechach charakteru, różnicach kulturowych, przyję-tych normach i obyczajach społecznych.

Plan napoleońskiWyobraźmy sobie dwóch dystrybutorów (Polaka i Japończyka) i przyjrzyjmy podejściu do wykonywa-nej przez nich pracy. Jeśli Japończykowi przekażesz pewną wypróbowaną i odnoszącą bardzo dobre re-zultaty metodę pracy i powiesz: „idź i zrób daną rzecz w ten sposób”, to wie on, że ma do czynienia z fa-chowcem, który chce dla niego dobrze. Idzie w teren i idealnie wykonuje otrzymane wcześniej instrukcje. Jeżeli zaś taką samą procedurę zastosujemy w stosunku do Polaka, ten spokojnie wysłucha, przytaknie, później idzie do domu i od razu kombinuje. A może by to zro-bić inaczej? Coś ulepszyć? Coś do taktyki dorzucić lub coś z niej ująć? I zaczyna się kilkudniowe kon-struowanie skomplikowanego planu napoleońskiego. Jakie są efekty? Japończyk wykonuje całą robotę rze-telnie, szybko, ponadplanowo… Dobrze zarabia on i firma, z którą współpracuje. Jest zadowolony i re-alizuje swoje plany i marzenia. A Polak? Stracił mnó-stwo cennego czasu na bezsensowne kombinowanie. W rezultacie przekombinował i nie odniósł żadnego sukcesu. Pojawiają się frustracja, przygnębienie, apatia. I myśli Polak dalej: co w tym wszystkim jest nie tak? Mój plan był przecież napoleoński. Już wiem! To moja firma jest do kitu. Albo cała branża jakaś dziwna. Tak oto pracują Japończyk i Polak.

Czapki z główNiestety, byłam zmuszona przyznać przyjaciółce rację. Nie trzeba być socjologiem czy psycholoszką, żeby za-

uważyć różnice w podejściu do pracy wśród Polaków i Japończyków. Wystarczy na przykład zapoznać się z danymi statystycznymi na temat obrotów branży network marketingu w świecie. W roku 2002, wśród 10 wiodących krajów, Japonia plasowała się na pierw-szym miejscu z obrotem ok. 31,5 miliarda USD. Chiny znajdowały się na miejscu ósmym (2,7 miliarda USD), a Korea na dziewiątym (1,9 USD). Gdyby Azjaci nie słuchali dyrektyw swoich liderów, kraje z tego konty-nentu nie osiągałyby takich wyników.

Tylko proszę Czytelników – nie pomyślcie, że jestem rasistką! W żadnym wypadku! Polska to piękny kraj, tylko trochę dziwny. Zwłaszcza, jeśli chodzi o sprawy zawodowe. Poza tym, nie ma takiego państwa w świe-cie, w którym naród byłby idealny, bez żadnych przy-war czy zwyczajów. Nigdy nie było, nie ma i nie będzie na kuli ziemskiej społeczeństwa idealnego.

Skąd w Polakach tyle zawziętości, uporu i asertyw-ności? Myślę, że nie ma w świecie drugiego takiego narodu, w którym kumulowałyby się te akurat cechy osobowości. Może jeszcze Irlandczycy. Polacy to chyba jedyny naród na naszym globie, którego w tak okrut-nie specyficzny sposób potraktowała historia. I sąsiedzi. Musieli walczyć z najeźdźcami nie tylko ze wschodu, ale i od północy, południa, zachodu. Polska zawsze speł-niała rolę „antemurale” całej Europy, niejednokrotnie broniąc kontynent przed barbarzyńcami. Polacy bro-nili swoich i cudzych ziem, nie dopuszczając wrogów do dalszych ekspansji na zachód. Do takich czynów trzeba mieć w sobie wiele zawziętości, upartości i aser-tywności. Polacy to taki naród, który zawsze w chwili zagrożenia potrafił zapomnieć o wewnętrznych pro-blemach, aby dowieść odwagi w boju dla ratowa-nia ojczyzny. Taka mobilizacja wymaga zawziętości. Polacy pojawiali się prawie zawsze tam, gdzie popro-szono ich o pomoc. Nie brakowało Polaków podczas oblężenia Wiednia przez Turków, na polach I wojny światowej, podczas „cudu nad Wisłą”, gdy zatrzymali sowieckie hordy zmierzające na Berlin. Jako nieliczni, dzielni Polacy stawili czoła Hitlerowi, bronili Anglii, zdobywali Monte Cassino. Wreszcie, przyczynili się do upadku komunizmu w Europie. Niestety, zawsze

NUMER 02/2004

23

MYŚLISZOŁ

AGNIESZKA JANIGA

Kilka tygodni temu odwiedziła mnie przyjaciółka. Jak zwykle, większą część naszej kilkugodzinnej rozmowy wypełniły tematy związane z marketingiem sieciowym. Nic w tym dziwnego. Znajoma od wielu lat zajmuje się network marketingiem, ja udzielam się w magazynie, nie spotykamy się codziennie, a w branży dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy. Jednak network marketing staje się fascynującym tematem, jeśli na branżę spojrzymy z globalnego punktu widzenia. Bo przecież przede wszystkim, od news`ów i ciekawostek roi się bardziej w światowym networku niż w regionalnym. Im większe „podwórko”, tym więcej wydarzeń i spostrzeżeń.

Page 24: Network Magazyn nr 2/2004

NETWORK MAGAZYN

24

MYŚLISZOŁ

po chwilach glorii, po sukcesach polskich mężów, reszta świata zostawiała Polskę na pastwę losu. Polaków zawsze wszyscy wykorzystywali. To dlatego będę powta-rzała przy każdej nadarzającej się okazji: przed Polakami czapki z głów. Inną spra-

wą jest, że gdy Polacy już odnieśli zwycięstwo, z powrotem rzu-cał się brat bratu do gardła.

Jedno jest pewne: Polak to człowiek jedyny w swoim rodzaju. Zawzięty i uparty. Czy to złe cechy? To zależy, w jakiej sytuacji się je wykorzystuje. Jak niejednokrotnie pokazywała historia, ce-chy te są niezbędne w walce o wolność, niepodległość i godność. Na pewno nie są one pomocne przy robieniu kariery zawodowej w network marketingu.

Komu, komu, bo idę do domu!Polak to urodzony handlarz. Ma to w genach. Kupi taniej – sprzeda drożej. Wymieni, zamieni i przerobi. Gdyby nie wrodzone cechy handlowca nie wiadomo, czy Polacy przeżyliby najazdy, rozbiory i okupacje. Nawet czasy realnego socjalizmu i tępienie przez władzę typowego dla kapitalizmu handlu, nie zmusiły Polaków do porzu-cenia tego zazwyczaj dochodowego interesu. Prawdziwym rajem dla Polaków stał się okres po roku 1989. Zmiany polityczno-spo-łeczno-gospodarcze, jakie nastąpiły po okrągłym stole i związana z tym możliwość wyjazdów za granicę Rzeczypospolitej, zrobiły z kraju istny bazar. Prawie wszyscy udawali się w długie, handlowe wojaże: z Polski do Rosji zawieźć i sprzedać kremy, ruble zamie-nić na złoto, cennego kruszcu pozbyć się na Węgrzech i zamienić na dolary, aby z Budy lub Pesztu ruszyć prosto do Wiednia po sprzęt RTV. Przepraszam, jeśli coś przekręciłam, ale to były na prawdę trudne do zapamiętania, napoleońskie plany. Choć Polacy nie urzą-dzają już eskapad po sprzęt na zachód, coś z tego kombinatorstwa pozostało. I ten problem ma dwie strony. Pozytywną i negatyw-ną. Pierwsza to kreatywność, druga – nowatorstwo i brak zaufania do kogoś doświadczonego zawodowo. Brak zrozumienia pomię-dzy (w networku) sponsorem a dystrybutorem. Wygląda to tak, że sponsor uczy dystrybutora, marnuje cenny czas i w konsekwen-cji własne pieniądze, a ten z kolei odwdzięcza się w ten sposób, że idzie do domu i robi wszystko na opak. Rezultat? Zero efek-tów. A mogło być tak przyjemnie.

Kontakt osobistyDlaczego Japonia jest krajem szybko rozwijającym się? Dlaczego Japonia ma tak prężną gospodarkę? Ponieważ Japończycy po-trafią słuchać i robią to, co im się każe. Bez zbędnych kom-binacji. Jaki mamy skutek rozwoju tej cywilizacji? Jeszcze nie tak dawno po ulicach Tokyo przechadzali się Samurajowie z Katanami u pasa, a teraz dzieci spacerują tam z elektronicz-nymi pieskami.

Jeszcze jedna ważna kwestia. Podstawą network marketingu jest kontakt międzyludzki. Kontakt osobisty. Podczas takiego spotkania widzimy się, dotykamy i albo się lubimy, albo nie. Jest rzeczą bar-dzo ważną, aby podczas kontaktu osobistego wywrzeć na rozmówcy dobre wrażenie. Zwłaszcza na spotkaniu rekrutacyjnym. Przy tym należy pamiętać, że nigdy nie będziemy mieć drugiej szansy na pierw-sze wrażenie! W Polsce zapomina się o kontakcie osobistym. Polscy pseudo networkowcy starają się załatwiać ważne sprawy telefonicz-nie, pocztą elektroniczną, a nawet przez wysłanie sms`a.

W Japonii znawcy tematu zauważyli, iż nastąpił głód na kontak-ty osobiste. Japończycy przychodzą rano do pracy, siadają w spe-cjalnych boksach przed komputerami i tak pracują bez przerwy, bez rozmów, bez kontaktu z przyjaciółmi. Dlatego cieszą się, kie-dy ktoś im daje szansę na kontakty międzyludzkie, dzięki którym można w dodatku zarobić niezłe pieniądze. Wchodzą w network i wykorzystują szansę. W Japonii nie marnuje się takiej szan-sy. W network marketingu aby osiągnąć sukces, bardzo ważną sprawą jest dobry produkt. Towar, który będą kupowali klienci. W Japonii ludzie kupują produkty od znajomych, ponieważ przy okazji kupują od nich przyjaźń. Dobry dystrybutor nigdy nie zo-stawia klienta. Wręcz przeciwnie – interesuje się nim i wszyscy są zadowoleni. Klient zyskuje dobry produkt i przyjaźń, a sprze-dawca uznanie i pieniądze.

Dla Japończyka możliwość kontaktów międzyludzkich – luź-nych, prawdziwych – to istna przyjemność. Dla Polaka rozmowa ze znajomym to kara. Polak woli spędzać czas z ludźmi pracują-cymi na co dzień w całkiem innej branży. Azjaci uwielbiają spo-tykać się w gronie ludzi ze swojej branży, wśród networkowców. Być może dlatego Japońska branża network marketingu wykazuje tak duży obrót? Jedno jest pewne. Choć prawdziwych samurajów prawie już nie ma, to Japończycy w dalszym ciągu posiadają swój kodeks. Dzisiaj brzmi on tak: firma, rodzina i na końcu ja sam.

Chcesz więcej i szybciej

Szukasz właściwych rozwiązańSzukasz właściwych rozwiązańSzukasz właściwych rozwiązańSzukaj dalej......do strony 29

??

Page 25: Network Magazyn nr 2/2004

„Jak spowodować,

aby ludzie stali w kolejce

i błagali o to, żeby mogli

pracować w Twoim biznesie

network marketingowym.”

NETWORK FORUM

Forum organizuje Centrum Edukacji Europejskiej na licencji Many Loy

Page 26: Network Magazyn nr 2/2004
Page 27: Network Magazyn nr 2/2004
Page 28: Network Magazyn nr 2/2004

Nowe oblicze VISIONOkazuje się również, że network marketing

jest po prostu bardzo efektywnym sposo-bem rozpowszechniania towarów i usług,

który coraz częściej zapożyczają firmy prowadzące tradycyjny biznes, dążące do zajęcia pozycji lidera na rynku. By być lepszym, należy się rozwijać, by się rozwijać, trzeba inwestować w nowe programy, oferty i produkty. Coraz częściej zaczynają rozumieć to fir-my, których podstawą działania jest sprzedaż poprzez marketing sieciowy.

O czym mowa?Vision International People Group jest jedną z naj-większych firm proponujących na rynku światowym towary o działaniu zdrowotnym. Od momentu po-wstania – 14 lipca 1996 roku – kompania nieustan-nie kieruje siły na realizację swojej misji, którą jest utworzenie nowej kultury zdrowia jako priorytetu dla jednostki i dla całego społeczeństwa. Tym jest uwa-runkowany asortyment produktów, z którymi pracu-je firma: biologicznie aktywne dodatki do żywności (BAD), kosmetyki, odzież zdrowotna, środki aroma-kosmetyczne.

Wyroby kompanii Vision wyróżnia właściwie do-brany skład i niezmiennie wysoka jakość. Głównym partnerem firmy jest duży koncern farmaceutyczny Arkopharma, który wspólnie z Vision wybudował w Irlandii fabrykę Nutripharma.

Produkty są wytwarzane w ścisłej zgodności z mię-dzynarodowymi standardami GMP, rejestrowane są w oficjalnych organach wszystkich państw, gdzie kompania prowadzi swoją działalność. Do dnia dzi-siejszego firma VISION ma oficjalne przedstawiciel-stwa w Rosji, na Ukrainie, Litwie, Łotwie, Węgrzech, Białorusi, w Bułgarii, Kazachstanie, Polsce, Czechach, Uzbekistanie, Wietnamie i we Włoszech.

Millenium 21-22 sierpnia w Moskwie odbyło się święto firmy

Vision – „Millenium”. Zabawa, sztuczne ognie oraz spotkanie wszystkich akcjonariuszy, współpracow-ników i przyjaciół przebiegało w sympatycznej at-mosferze, cechującej pracę dla Vision. Jedna czwarta czasu całego spotkania była przeznaczona dla Polski, jej przedstawicieli oraz tych, którzy tworzą struktu-ry Vision na polskim rynku networkowym. Na całe spotkanie przybyły 34.000 osób! Na samym zaś spo-tkaniu prezydent i wiceprezydent Vision przedstawi-li nowe projekty firmy.

Miesiąc wcześniej – 21 czerwca br. firma weszła na giełdę. W ciągu dwóch miesięcy cena akcji Vision podskoczyła o 125 punktów procentowych.

Zdrowie najważniejszeZdrowie jest najdroższą wartością, jaką posiadamy. Jak zachować ten bezcenny skarb? Wiadomo, że na-sze siły życiowe są podtrzymywane przez substancje odżywcze. Oferowane przez Vision produkty oparte na ogromnym doświadczeniu wielu pokoleń, opraco-wane przez wiodących specjalistów i wyprodukowane według najnowocześniejszych technologii wzmagają re-akcje odpornościowe organizmu w walce z infekcjami, zwiększają zdolność do pracy, tworzą warunki do ada-ptacji człowieka w środowisku zewnętrznym.

Jednym ze wspomnianych, zupełnie nowych pro-jektów w tej linii jest wprowadzany od listopada 2003r. program nowej linii produktów Family Hit. To substancje wzmagające i poprawiające jakość na-szego zdrowia zatwierdzone oraz stale nadzorowane przez francuskie Ministerstwo Zdrowia. Nowa linia produktów to bardziej obszerny wybór i możliwość oferowania do sprzedaży szerszej, bardziej precyzyj-nej linii produktów.

To jednak dopiero pierwsza ze zmian, jakie realizu-je firma Vision. Kolejnym, zupełnie nowym i bardzo nowoczesnym rozwiązaniem, które Vision wprowa-dza jako jedna z pierwszych firm networkowych jest system komunikacyjny T-Vision. W skład tego syste-

NETWORK MAGAZYN

28

KRONIKA DOBREJ MARKI

jednostki i dla całego społeczeństwa. Tym jest uwa-

je firma: biologicznie aktywne dodatki do żywności

Wpływ marketingu sieciowego na gospodarkę i społeczeństwo z powodu dostępności nowych technologii, form komunikacji i promowania produktów musiał wyjść poza ramy zwykłego zaspokojenia popytu konsumenckiego. W chwili obecnej staje się niezwykle ciekawą alternatywą lub znakomitym uzupełnieniem tradycyjnej działalności.

KRZYSZTOF PIEKARSKI

TO TRUDNE WYZWANIA, MAMY NA TO ROZWIĄZANIE

Page 29: Network Magazyn nr 2/2004

NUMER 02/2004

KRONIKA DOBREJ MARKI

mu wchodzą łącza i prywatne kamery pozwalające na bezpośred-ni wgląd w linię produkcyjną firmy, naukę marketingu sieciowego bez wychodzenia z domu oraz organizowanie spotkań (np. szko-leniowych) na podstawie programów dla sprzedawców nadawa-nych za pośrednictwem obrazu telewizyjnego. To prawdopodobnie pierwsze tego typu rozwiązanie w Europie.

Zupełnie nową ofertą wprowadzoną przez Vision dla dystry-butorów rozpoczynających swoją karierę w network marketingu jest program Green Wave. Polega on na tym, że Ci, którzy roz-poczynają dystrybucję dla Vision są w stanie otrzymać nawet 20% prowizję od obrotu, jaki osiągną. Daje to możliwość uzyskania nawet 400% podwyżki już w pierwszym poziomie dystrybucji. Po trzech miesiącach uczestniczenia w programie Green Wave osoba taka wchodzi już w normalny, dotychczasowy plan mar-ketingowy, który również doskonale się sprawdza.

Nowością w ofercie Vision jest również program Equity, po-zwalający na partycypowanie w obrotach firmy. Wraz z tym pro-gramem Vision wprowadza jeszcze bardziej sprawiedliwy plan wypłat. Wynagradza mianowicie wszystkich przechodzących na nowe stopnie premiami za osiągnięcie poziomów. Przykładowo premia za osiągnięcie stopnia VIP1K to 50$, VIP2K to już pre-mia rzędu 500$. Za poziom VIP4K otrzymuje się wysoką sumę 3000$, a dla najbardziej pracowitych dystrybutorów firma przy-gotowała stopień VIP6K wart kwotę 10.000$. Premie za osiąga-nie tych poziomów są oczywiście dodatkiem do zwyczajowych premii wypracowanych.

Jako nowość należy traktować poziom, który stworzono spe-cjalnie dla osób ambitnych – VIP6K ******. Polega on z grubsza na tym, by na frontowej pozycji w zbudowanej strukturze zna-lazło się 6 osób, które osiągnęły poziom VIP6K. Za samą kwa-lifikację do poziomu VIP6K ****** premia wynosi ponad pół miliona dolarów. Natomiast za zamknięcie tej kwalifikacji oso-ba taka otrzymuje jednorazową nagrodę w wysokości 1.000.000$ (tak, to nie pomyłka – chodzi o milion dolarów). Suma jest wy-soka, lecz wymagania również. Nie jest to jednakże cel niemoż-liwy do spełnienia.

Elementem sprawiedliwego partycypowania w obrotach firmy

jest również dla wszystkich, którzy osią-gną poziom VIP6K, propozycja uczestnic-twa w podziale różnicy w obrotach firmy z roku poprzedniego do następnego. 5% uzyskanej kwoty przeznaczona jest dla wszystkich kwalifikujących się do pozio-mu VIP6K. Dla unaocznienia poziomu sumy przeznaczonej do po-działu należy powtórzyć za szefami firmy, że w przyszłym, 2005 roku przyrost Vision może oscylować w wysokości 100.000.000$. Jest więc o co walczyć.

Podjęto również decyzję, że wszystkim tym współpracownikom firmy Vision, którzy chcieliby otworzyć rynki w innych krajach, firma będzie współfinansowała rozwinięcie tego rynku. Vision przeznacza wtedy 5% wartości obrotów rynkowych bezpośred-nio na pomoc w rozwoju tworzonego rynku.

Jest jeszcze co najmniej jedna ważna informacja dla najbardziej aktywnych dystrybutorów. Otóż istnieje w Vision tzw. „program samochodowy” polegający na tym, że firma pokrywa najbardziej aktywnym, którzy robią największe obroty – 40% kosztów zaku-pu nowego samochodu.

Ze względu na duży rozwój, firma docenia rynek polski, in-westuje w niego, bo to właśnie od naszego kraju wielka ofensy-wa Vision się rozpoczyna. U jej podstaw leży przede wszystkim współpraca z najbardziej dynamicznymi liderami na rynku.

Vision w wyrazisty sposób pokazuje, dokąd można dojść w ne-twork marketingu. Dla tych, którzy widzą ten cel, widzą szansę, najprostszą drogą do osiągnięcia sukcesu jest znalezienie odpo-wiedniego przewodnika, który wskaże, jak się poruszać w tym biznesie, aby dojść na szczyt.

Jak wynika z naszych obserwacji oferta nowego planu marketin-gowego firmy Vision jest w tej chwili jedyną tego typu na rynku polskim, pozwalającą osiągnąć doskonałe wyniki finansowe oraz zawodowe. To jeden z tych systemów, które wychodzą naprzeciw swoim współpracownikom motywując, inwestując i pomagając im w rozwoju i osiąganiu coraz lepszych wyników. Istnieją pro-gnozy sugerujące, że inne firmy z branży podążą wkrótce w tym właśnie kierunku. Czy tak się stanie? Czas pokaże…

• zwiększenie sprzedaży, • dotrzymywanie kroku liderom, • skuteczność działania,• właściwe wykorzystanie dostępnych środków

po prostu zapytaj...... dostaniesz odpowiedź[email protected]

29

STRONA 29JEST TUTAJ!!

?• właściwe wykorzystanie dostępnych środków• konkretny wizerunek Twojego biznesu

po prostu zapytaj... STRONA 29

?TO TRUDNE WYZWANIA, MAMY NA TO ROZWIĄZANIE

Page 30: Network Magazyn nr 2/2004

NETWORK MAGAZYN

30

NETWORK NEWS ROOM

NU SKIN wspiera wyzwolenie IrakuZaraz po oswobodzeniu Iraku organizacje pomocy stanęły przed następującym problemem: skąd wziąć dostateczną ilość żywno-ści dla pół miliona niedożywionych dzieci? Nu Skin z siedzibą w Provo (stan Utah, USA) zgłosiła chęć pomocy.

Firma natychmiast zareagowała i dostarczyła żywność. Organizacja chrześcijańska World Vision otrzymała kontener z 240.000 posiłków, które ważyły blisko 20 ton i odpowiadały wartości 74 milionów kalorii.

Pomoc Nu Skin to tak zwana forma „Vita Meals”. Te posiłki produkowane są przez First Harvest, która należy do Nu Skin. Jeszcze przed akcją w Iraku firma wspomagała dzieci na Haiti, Filipinach i Malawi.

FTC (Federal Trade Commission – Federalna Komisja Handlu) walczy z nieuczciwymi obietnicami dotyczącymi zdrowiaW ciągu ostatnich sześciu miesięcy skoncentrowana akcja FTC w kooperacji z FDA doprowadziła do 17 pozwów lub ugód. Do tego dochodzą listy ostrzegawcze do producentów i sieci sprzedaży produktów odżywczych lub zdrowotnych z powodu niezgodnych z prawdą obietnic wyzdrowienia z ponad 650 cho-rób. Zabezpieczono mienie w postaci towarów o wartości ponad 10 milionów dolarów. Wygenerowany, poprzez nieuczciwe obiet-nice obrót, szacuje się na ponad miliard dolarów.

Oczywiste jest, że w tak rozkwitającej branży, jaką jest wellness, coraz więcej firm próbuje dojść do szybkich pieniędzy. Jasne jest też, że poniesione tu inwestycje szybko się zwracają. Niestety przesadzone obietnice o skuteczności produktów są problemem, który musi zostać uregulowany i oczyszczony przez samą branżę, zanim zrobi to FTC usuwając przy okazji i samą branżę.

HERBALIFE zatrzymuje przesadzoną reklamę produktówFTC otrzymała w Las Vegas, przez osoby trzecie, od doradcy Herbalife mocno przesadzoną i wyolbrzymioną reklamę nowe-go produktu „Niteworks”. Produkt ten miał zapobiegać rako-wi. Doradca wyposażony był w kasety audio-video z jednakowo brzmiącymi wypowiedziami, które dostępne były w internecie. Firma Herbalife zareagowała natychmiast; wszelkie informacje pochodzące od tego doradcy zniknęły z sieci. Co stanie się z do-radcą nie zostało oficjalnie powiedziane.

Kary pieniężne dla sprawców napoju Noni w SzwajcariiWedług „Neue Zuricher Zeitung” pięciu z sześciu oskarżonych zostało skazanych przez Sąd Okręgowy w Zurychu na kary pie-niężne od 400 do 2000 franków. Sąd dopatrzył się w sprzedaży napoju Noni zakazanego systemu „śnieżki”, a tym samym złama-

nia ustawy o loteriach. Dodatkowo, „mózg” organizacji został ska-zany za przekroczenie ustawy o środkach spożywczych. Podczas prezentacji w Zurychu, osoba ta obiecywała uzdrawiające działa-nia napoju wynikające z dwóch składników, których w tym na-poju w rzeczywistości nie ma.

KENNETH B.MOLL & ASSOCIATES złożyła 12 maja pozew w sądzie w półn. Illinois przeciw 16 producentom efedrynyOskarżonymi są Metabolife International, Twin Laboratories, Rexall Sundown, Cytodyne, Herbalife, Next Protein, EAS i Bioplex. M&A żąda odszkodowania za wszystkie spowodowane uszczerbki na zdrowiu, które częściowo przyczyniły się do śmierci niektó-rych osób. Dalszym celem jest wyeliminowanie efedryny z ryn-ku, ponieważ ryzyko i poważne uszkodzenia zdrowia – łącznie ze śmiercią – przeważają minimalne zalety tej substancji. Zapytania do firm nie zostały nigdy rozpatrzone.

Tego samego dnia senator Speier przedstawił senatowi projekt ustawy SB 5 – zakazującej sprzedaży produktów bazujących na efe-drynie. Projekt został zaakceptowany i przekazany plenum.

(Raport ze strony www.naturalproductsinsider.com z dnia 14.05.2003r.).

Stan Illinois zakazał sprzedawania produktów zawierających efedrynęSenat przegłosował ustawę 117 głosami do zera: gubernator Rod Blagojewicz powiedział: – ten lek jest ryzykiem dla każdego, kto go zażywa. Tym samym zakazano sprzedaży wszystkich suplemen-tów zawierających efedrynę, a sprzedaż stała się nielegalna.

Jan Strode, rzecznik prasowy firmy Metabolife, tak wyraził się o tym zakazie: – …kombinacja efedryny-kofeiny jest bezpiecz-na, jest efektywnym narzędziem, jeśli stosuje się ją do kontrolo-wania wagi.

(Raport ze strony www. naturalproductsinsider.com z dnia 19.05.2003r.).

Steve Bechler zmarł z powodu stosowania tabletek odchudzających zawierających efedrynęZmarły 17 lutego 2003 23-letni zawodnik baseball z drużyny Baltimore Orioles, przyjmował morderczo działający produkt Xenadrine firmy Cytodyne Technologies, aby zredukować swo-ją wagę podczas wiosennego treningu. Wynik sekcji zwłok prze-prowadzony przez patologa sądowego z Florydy stał się powodem do dyskusji na temat ryzyka stosowania efedryny, której przyj-mowanie jest zakazane w niektórych dziedzinach sportu, a któ-ra jest zawarta w produktach dietetycznych przeznaczonych dla zwykłych klientów.

Page 31: Network Magazyn nr 2/2004

NUMER 02/2004

31

NETWORK NEWS ROOM

Firma NBTY, jedna z największych producentów suplemen-tów, poinformowała 17.03.2003 roku, na swojej stronie interne-towej, że z dniem 15.03.2003 zaprzestała sprzedaży produktów zawierających efedrynę.

Firma Tupperware zakończyła współpracę z siecią sklepów TargetTupperware Corporation zakończy sprzedaż swoich produktów poprzez sieć sklepów Target z dniem 1 września tego roku. Tym samym kresu dobiega kooperacja między Tupper i Target po za-ledwie 8 miesiącach. Dla znających branżę, ten fakt nie jest za-skoczeniem, a powód tej decyzji był do przewidzenia: dostępność artykułów Tupper w sieci sklepów była powodem zanikania tak lubianych Tupper-Party.

- To było bardzo duże ryzyko, sprzedawać markę Tupperware poza siecią jej własnych doradców. Chciano tym zniszczyć wie-loletnią kulturę biznesu w firmie Tupperware – powiedział ana-lityk Douglas Lane z firmy Avondale Partners i porównał taki sposób postępowania z nieudaną próbą Avonu sprzedaży swoich produktów przez sieć J.-C.-Penney. – Sieć sklepów Target jest tak szeroka, że produkty Tupperware zaczęły tracić swoją eks-kluzywność leżąc na półkach obok produktów Rubbermaid – stwierdził dalej Lane.

Sprzedaż przez Target musiała dalece wyprzedzić oczekiwania, a mimo to w efekcie zaszkodziła biznesowi Tupperware. Doradcy odczuwali w sposób demotywujący konkurencję pod własnym dachem. Odbywało się mniej Tupperware-Partys, które odwie-dzało coraz mniej klientów; rekrutacja także odczuła negatywne skutki całego przedsięwzięcia. Tupperware nie chce jednak pod-cinać sobie gałęzi, na której siedzi. To właśnie Tupperware-Party jest symbolem firmy. Tu generuje się największe obroty. Tak więc firma przekonała się, że najlepiej postawić na stary i sprawdzony sposób sprzedawania. Tradycyjne firmy sprzedaży bezpośredniej muszą uatrakcyjniać biznes dla doradców, jeśli chcą, aby rozkwi-tał. Sposób wynagradzania podobny do tego, jaki jest w network marketingu nie niszczyłby – w przeciwieństwie do przenoszenia obrotu na handel detaliczny – siły wzrostu biznesu w firmie.

SUPLEMENTYUnia Europejska reguluje skład, dopuszczenie do obrotu i ozna-czenie suplementów

Przepis nr 2002/46/EG (www.wko.at/direkt zakładka „service”) reguluje skład, dopuszczenie do obrotu i oznaczenie suplemen-tów. Austria musiała dostosować się do tego przepisu do 1 sierpnia 2003 roku. Dla istniejących już i będących w obrocie produk-tów określono fazę przejściową do końca roku 2005 ewentual-nie 2009. Najdalej do tego czasu suplementy muszą odpowiadać nowym przepisom.

Dopuszczalność witamin i minerałów: Maksymalne ilościZałącznik I wymienia witaminy i minerały, które mogą być wy-

korzystywane w suplementach, załącznik II dopuszczalne formy do produkcji suplementów (Art.4). Również w produktach mie-

szanych minerały i witaminy muszą od-powiadać przepisom. Dla suplementów, które zawierają inne witaminy i minera-ły w innych formach mają zastosowanie terminy przejściowe do roku 2005 ewen-tualnie 2009.

Maksymalne ilości (Art.5): dla wszystkich ujętych witamin i minerałów powinny zostać ustalone maksymalne ilości, jakie można zastosować do suplementów. To samo dotyczy ilości mi-nimalnych.

Należy założyć, że Komisja będzie się orientować według do-tychczas opublikowanych badań i zaleceń. Na stronie interneto-wej Komisji Europejskiej można zobaczyć stosowne dokumenty. Przed ustaleniem ilości maksymalnych obowiązujących w UE, za-stosowanie mają przepisy obowiązujące w danym kraju.

Przepisy dotyczące oznaczeń (Art. 6, 7): oznaczenia, opisy i reklama nie mogą zawierać tekstów sugerujących działanie za-pobiegawcze lub uzdrawiające danego produktu względem ja-kiejkolwiek choroby.

Oznaczenie musi zawierać następujące dane:• sposób spożywania suplementów;• nazwy składników użytych do produkcji;• zalecana codzienna wielkość spożycia;• ostrzeżenie, aby nie przekraczać zalecanych dziennych da-

wek; • informacja, iż suplementy nie mogą zastępować urozmaicone-

go sposobu odżywiania;• informacja, aby produkt pozostawał poza zasięgiem dzieci;

Te zasady mają zastosowanie do wszystkich suplementów, tak-że tych, które nie odpowiadają załącznikom I i II.

Terminy (Art. 15)Dzień wejścia w życie przepisów: 12 lipca 2002 r.Termin realizacji: 31 lipca 2003r.Ministerstwo zdrowia zapowiedziało, że przepisy te staną się

częścią ustawy o środkach spożywczych. W każdym razie produk-ty w Unii, a tym samym w Austrii, które zgodne są z normami wynikającymi z przepisów, musiały zostać dopuszczone najpóź-niej z dniem 1 sierpnia 2003 roku.

Terminy przejściowe dla suplementów, które nie odpowiada-ją przepisom

(Art. 4 ustęp 6)Wszystkie produkty, które nie odpowiadają przepisom, muszą

zostać zakazane do najpóźniej 1 sierpnia 2005 roku. Oznacza to, że produkty mogą zawierać wyłącznie witaminy i minerały w do-puszczalnych formach.

Dla witamin i minerałów nie wymienionych w załączniku do przepisu można zrobić wyjątek i przedłużyć ten termin do ro-ku 2009. Warunkami takiego wyjątku są: 1. Określony składnik jest wykorzystywany w jednym lub wię-

cej suplementach, które były w obrocie w Unii Europejskiej w dniu 12.07.2003 roku. W Austrii dany produkt musiał być w tym czasie zarejestrowany.

2. Państwo członkowskie musi dostarczyć Unii, do 12.07.2005, raport z pozytywnymi opiniami o składniku.

Page 32: Network Magazyn nr 2/2004

Rozmowa między dwoma facetami:

Myślenie pozytywneMany Loy, człowiek sukcesu, kiedy pisał swoją książ-kę „Sensitive Self – Education. Być sprzedawcą i ne-tworkowcem doskonałym.” zamknął się na 9 miesięcy w szwajcarskim klasztorze. Miał marzenie, chciał być ojcem córki. Chciał również, by jego książka odnio-sła sukces. W zakończeniu książki napisał: „Dziękuję jeszcze raz mojej żonie, mojemu synowi i córce oraz moim rodzicom”. Napisał „córce”, choć miał tylko sy-na a dziewczynka była skrytym marzeniem. Wszyscy myśleli, że się pomylił. Nie. Many miał cel i dążył do jego realizacji. Kilka tygodni temu żona urodziła mu cudowną córkę.

Książka Loy`a wkrótce okazała się jedną z najważ-niejszych w dziedzinie network marketingu. Myślisz i masz – to podstawa w podejściu Many’ego do życia. Pozytywne myślenie czyni cuda.

Z Many’m rozmawia Maciej Maciejewski – dzienni-karz. Przez wiele lat zajmował się reklamą, oraz publiko-waniem artykułów w wielu opiniotwórczych gazetach. Wciąż szukał jednak czegoś lepszego. Chociażby dlatego, żeby nie podbijać codziennie rano karty w zakładzie i nie pozwolić się poniżać odurzonym stanowiskami szefom i redaktorom naczelnym. Dziś wie, że pozytywne myśle-nie i wiara w swoje działania dają pożądane efekty.

Many, czy bez prawdziwego pozytywnego myślenia jest możliwe osiągnięcie sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie?Nie ma takiej możliwości. Twoje działanie, gdy coś robisz, a nie wierzysz w cel i sens swoich wysiłków jest z góry skazane na porażkę. Oczywiście, niewyklu-czone, że uda się podpisać umowę z klientem, dostać dużą prowizję. Wtedy jest radość, szczęście i nadzieja. Jednak w większości krótkotrwałe. W chwili pierwszych problemów taka osoba się wycofa z dalszych działań. Bo de facto nie wierzy w to, co robi. Jeżeli tylko mó-wisz, że myślisz pozytywnie, ale tym pozytywnym my-śleniem nie żyjesz, jesteś zwyczajnym naiwniakiem. W mojej książce taką postawę nazywam wprost – na-iwnym pozytywnym myśleniem. Ono nie przyniesie nam sukcesu, ani w sprzedaży, ani w życiu.

Trudno się z tym nie zgodzić Many. A czy przy tworzeniu Network magazynu równie dużą rolę odegrało pozytywne myślenie? Przeciwności było przecież co niemiara…Wiesz, Network magazyn to projekt, nad którym my-ślałem od kilku lat. Przez cały ten czas słyszałem wokół

opinie, że taki periodyk jest niepotrzebny, nikt go nie kupi. Ludzie nie chcieli przy jego tworzeniu współpra-cować. Cóż, zwyczajnie brak im było wiary wynikającej przecież z niczego innego, jak właśnie z pozytywnego myślenia. Gdy słyszy się negatywne opinie na temat swojego projektu zazwyczaj rezygnuje się z pomysłu. I tu jest Maćku podstawowy błąd. Brak wiary znisz-czył już niejeden wspaniały projekt. Dlatego nie mo-głem pozwolić, by ludzie o małej nadziei pozbawili mnie realizacji kolejnego marzenia, jakim jest maga-zyn. Wciąż myślałem o tym pozytywnie i powiem ci szczerze, że ani przez chwilę nie miałem wątpliwo-ści, co do tego projektu. Jedyne wątpliwości dotyczyły ludzi, którzy się temu przeciwstawiali i z tego drwi-li. Jak widzisz, magazyn istnieje i ma się coraz lepiej. A co najważniejsze, już wiemy, że dostarcza dużo wie-dzy, jest pomocny wielu networkowym firmom i han-dlowcom indywidualnym.

Wszystkim niedowiarkom już na początku brak wiary zamknął drzwi do projektu prasowego. Zapewne teraz plują sobie w brodę…Cóż, był to ich wybór. Ciekaw jestem, czy biorąc pod uwagę te przykłady, o których mówiłeś, można nauczyć innych ludzi pozytywnego myślenia i tym samym odnoszenia w życiu sukcesów?Zdecydowanie tak. Można to zrobić z bardzo dobrym skutkiem. Trzeba jednak tego naprawdę chcieć. Nie ma sensu zaczynać czegoś z choćby promilem wątpli-wości co do sukcesu w ukończeniu projektu. Wielu ludzi mówi, że chce, ale ilu z nich tak naprawdę i z czy-stym sumieniem robi coś, żeby zmienić swoje życie? Niewielu, taka jest prawda. Nawet Miłosz przed sa-mą śmiercią powtarzał, że się uczy! Najgorzej jest, gdy ktoś osiada na laurach i wydaje mu się, że pozjadał wszystkie rozumy. To tak jak w każdej religii: nieważ-ne, jakiego jesteś wyznania, w jakiego wierzysz boga – najważniejsza jest miłość i wiara. Pokochaj samego siebie i daj miłość innym.

Czyli kluczem do sukcesu jest po prostu umiejętność kochania siebie i innych?Jest dokładnie tak, jak mówisz. Trzeba wierzyć w sie-bie i w drugiego człowieka. Wierzyć tak naprawdę, szczerze i do końca. I kochać siebie. Kochając same-go siebie, budujesz wiarę w Ciebie pochodzącą od in-nych ludzi. Wierząc w swój pomysł i projekt zarażasz

NETWORK MAGAZYN

32

MAJSTERSZTYK

jeszcze raz mojej żonie, mojemu synowi i córce oraz

jest z góry skazane na porażkę. Oczywiście, niewyklu-

Jednak w większości krótkotrwałe. W chwili pierwszych

13 w piątek 2004 roku w katowickim hotelu Campanile notował: Krzysztof Piekarski

Page 33: Network Magazyn nr 2/2004

NUMER 02/2004

MAJSTERSZTYK

wiarą i pozytywnymi emocjami swoich współpracowników. Czy z takim pozytywnym, pełnym optymizmu i dobrych emocji po-dejściem twój projekt może się nie udać?

Nie może!Otóż to. Jeśli masz prawdziwą wiarę w samego siebie i w to, co ro-bisz, budujesz swoje prawdziwe pozytywne myślenie. Kluczem jest odpowiedzenie sobie samemu: czego tak naprawdę chcę i czy wie-rzę w osiągnięcie tego. Jeśli na obydwa pytania uzyskamy pozytywną odpowiedź, będzie to najlepsza chwila na rozpoczęcie czegoś wiel-kiego, co da nam szczęście i radość, a może i sukces finansowy.

Wystarczy samo „chcę”?Nie, bez przesady. Chcieć można wiele. Kwestia w tym, co będzie-my robili w celu realizacji naszych chęci. Każdy czegoś chce, ale zadajemy pytanie: czego on chce naprawdę? Bowiem tylko ta oso-ba, która wie, do jakiego celu zmierza naprawdę, osiągnie sukces. Jeśli ktoś chce się uczyć pozytywnego myślenia i działania to musi się uczyć od najlepszego. Czyli najlepiej od tego, który coś w życiu osiągnął, do czegoś doszedł. Mówiąc wprost – trzeba sobie wytyczyć bardzo konkretny cel i konsekwentnie do niego zmierzać.

Many, a co z etyką takiego postępowania? Pieniądze degenerują ludzi, wielu dąży do nich po trupach…Poruszyłeś bardzo ważną i delikatną kwestię. Jasne jest, że gdy cen-trum twojego myślenia zajmują wyłącznie pieniądze a cel twojego działania ma wyłącznie wymiar finansowy, to nie może być mowy o etycznym podejściu do samego siebie, a tym bardziej do innych. Faktem jest, że każdy w większym lub mniejszym stopniu potrze-buje środków finansowych, to naturalne w dzisiejszym świecie,

ale ich posiadanie nie może przesłonić in-nych wartości. To nieetyczne, nieuczciwe. Jeśli Ty będziesz nieuczciwy, to nie masz prawa oczekiwać, że inni (np. współpra-cownicy twojego projektu) będą uczciwi wobec Ciebie. Prawda jest taka, że pienią-dze w biznesie są nie od wczoraj i nie będą do jutra. I nie powin-ny być celem samym w sobie. Prawdziwe pozytywne myślenie ujawnia się wtedy, gdy okazuje się, że masz ich więcej, niż potrze-bujesz, czego każdemu życzę.

W imieniu Czytelników dziękuję pięknie. Powiedz mi Many, którzy ze znanych ludzi są dobrymi przykładami pozytywnego myślenia? Jestem pewien, że znasz takich ludzi w swoim otoczeniu, podob-nie Czytelnicy magazynu. Jeśli zaś chodzi o znanych całemu świa-tu… Opowiem ci historię: Sylwester Stallone pracował jako etatowy robotnik i jednocześnie pisał scenariusz Rocky`ego. Gdy skończył, sprzedał psa żeby mieć pieniądze na bilet do Hollywood. Tam spodo-bał się jego scenariusz, ale główną rolę chcieli dać komuś innemu – Stallone powiedział „NIE”. W takim razie nie sprzedam – miał cel. Jaki był tego efekt każdy z nas wie z historii światowego kina. Kałasznikow, gdy ranny znalazł się w szpitalu nie użalał się nad so-bą i nie marnował czasu tylko obmyślał i szkicował swój karabin – do dzisiaj najpopularniejszą broń na świecie. Edison, czy Einstein, obydwoje mieli poważne problemy w szkołach – mówiono nawet, że są debilami. Jak bardzo były to nietrafione opinie okazało się nie-długo potem. A wszystko to dlatego, że każdy z nich miał konkretne cele w życiu, wierzył w nie i myślał pozytywnie. Czy trzeba lepszych przykładów wielkiej mocy pozytywnego myślenia w życiu?

Page 34: Network Magazyn nr 2/2004

W piątek 21 maja tego roku Marek Ż. uzbro-jony w pistolet z ostrą amunicją wtargnął do biura Funduszu Rozwoju Budownictwa

w Katowicach. W środku zastał dwóch mężczyzn. Postawił sprawę jasno. Pracownicy mieli natychmiast wypłacić mu 50 tys. złotych kredytu, który mu obiecywali. Kiedy ci próbowali po raz kolejny zbyć natarczywego klienta Marek Ż wyciągnął pistolet i zaczął strzelać bez ostrzeże-nia. Ciężko ranił obydwu pracowników. Na szczęście dla niego przeżyli, ale nawet za usiłowanie zabójstwa Marek Ż. resztę swego życia może spędzić w więzieniu.

Jak w gangsterskim filmie Desperat najpierw postrzelił w brzuch dwóch pracowni-ków, a potem zabarykadował się w pomieszczeniu fundu-szu. W momencie ataku przedstawiciele firmy rozmawiali akurat z jednym z banków w Lublinie. Informacja o na-padzie szybko dotarła więc do policjantów w Katowicach i Lublinie. Natychmiast na miejsce przyjechali kato-wiccy antyterroryści i policyjny negocjator. Policjanci ustalili tożsamość sprawcy i numer jego telefonu ko-mórkowego. Negocjator rozmawiał z nim kilkanaście minut, nakłaniał do wyjścia na zewnątrz.

- Dla nas najważniejsze było szybkie uwolnienie ran-nych i obezwładnienie człowieka, który strzelał do lu-dzi – mówi komisarz Grzegorz Olejniczak, rzecznik śląskiej policji.

Mężczyzna po rozmowie z negocjatorem stanął w drzwiach biura. Wtedy do akcji wkroczyli antyter-roryści. Błyskawicznie obezwładnili napastnika i uwol-nili zakładników.

Poczuł się oszukany Według niepotwierdzonych ostatecznie przez policję re-lacji świadków, Marek Ż. prawdopodobnie czuł się oszu-kany przez fundusz działający w systemie argentyńskim. Policja ustaliła już, że broń, którą się posługiwał, posiadał nielegalnie. Wciąż trwają ustalenia skąd pochodziła i czy nie służyła wcześniej do innych przestępstw.

55-latek trafił do szpitala z dolegliwościami sercowy-mi, już wcześniej leczył się z tego powodu w szpitalu. Do szpitala trafili również obaj postrzeleni pracownicy funduszu. Ich stan początkowo określano jako ciężki. Obaj przeszli poważne operację. Jednemu wyciągano kule nawet ze stawu biodrowego.

Argentyńskie pożyczki Fundusz Rozwoju Budownictwa udzielał pożyczek. Zastrzegający anonimowość klient firmy powiedział

dziennikarzom, że wpłacił na konto Funduszu 2 i pół tysiąca złotych i nie dostał kredytu. Okazało się, że firma działa w systemie argentyńskim, choć jej pracownicy wcześniej temu zaprzeczali. Teraz nie ma ani pienię-dzy, ani kredytu – podsumował klient.

System argentyński polega na samofinansowaniu się w ramach utworzonej grupy. Oznacza to, że gru-pa osób podpisuje umowę i wpłaca określoną kwo-tę. Jej część to zysk i koszty dla firmy – organizatora systemu. Reszta może być przeznaczona na udziela-nie pożyczek.

Procedura przyznawania pożyczek jest powtarzana najczęściej w terminach miesięcznych. Ostatni człon-kowie systemu, którzy otrzymują pożyczki, w rzeczywi-stości sami je sobie sfinansują. Nie można wykluczyć, że pożyczka nie zostanie udzielona nigdy, nawet po dłu-gim oczekiwaniu i wpłacaniu składek, bo pieniędzy na to nie wystarczy.

Czas wziąć sprawy w swoje ręce? Po majowym napadzie na pracowników firmy udzie-lającej kredytów w systemie argentyńskim zawrzało w opinii publicznej. Szczególnie gorąca była dysku-sja w internetowych portalach. – Gratuluje odwagi !! Oby więcej takich jak ty, bo nasze prawo jest bez-silne dla bandytów – grzmiał internauta podpisują-cy się Buli. – Skazuje się biednych, szarych żuczków, a Ci, którzy robią największe wałki bogacą się z dnia na dzień. Śmieją się policji w twarz. Aż się scyzo-ryk w kieszeni otwiera, jak na to patrzę. Żebym miał więcej odwagi dołączyłbym do Ciebie brachu.. ale... kto wie ile jeszcze wytrzymam – dodaje oburzony internauta. Nie brakowało jednak i głosów przeciw-nych. – Ludzie pomagają sobie wzajemnie wpłaca-jąc składki, z których udzielane są nie oprocentowane kredyty. Bardzo dobra alternatywa dla drogich kre-dytów bankowych – ripostowała internautka o pseu-donimie Magdalenia.

Zakazana Argentyna Sprawy w swoje ręce wziął wreszcie polski sejm, który uchwalił w końcu ustawę zakazującą firmom działalności w systemie argentyńskim Okazuje się jednak, że prawo można obejść. Wciąż należy uważać, aby nie zostać wcią-gniętym do samofinansującej się grupy. Niestety, mimo zakazu takich praktyk, wciąż można paść ofiarą systemu, który wykorzystując zwykłą ludzką naiwność zrobił prze-ciąg w milionach portfeli, nie tylko – jak pokazuje nam życie – w swojej ojczyźnie, czyli Argentynie.

Strzały rozpaczy

W

NETWORK MAGAZYN

34

ZOOM REPORTERABRONISŁAWA LISOWSKA

Podwójne usiłowanie zabójstwa i nielegalne posiadanie broni to zarzuty, jakie ciążą na Marku Ż. 55 letnim mieszkańcu Sosnowca, który chciał sam wymierzyć sprawiedliwość firmie oferującej kredyty w systemie argentyńskim.

Page 35: Network Magazyn nr 2/2004

Jesteśmy oszukiwani

Istotą działalności w systemie argentyńskim jest tworzenie samofinansujących się grup, których uczestnicy przez czas, na jaki została zawarta umo-

wa, wpłacają co miesiąc określoną kwotę pieniędzy (ra-ty). Gromadzone w ten sposób środki tworzą fundusz całej grupy przeznaczony na uzyskanie dobra zapisa-nego w umowie. Z tej kwoty część zyskuje przedsię-biorca (organizator systemu) – na pokrycie kosztów administracyjnej obsługi grupy oraz realizacji zysku – pozostałe zaś środki mogą być przeznaczone na zakup dóbr dla uczestników systemu. W odstępach miesięcz-nych odbywa się w tzw. akcie asygnacyjnym przydział przedmiotu umowy poprzez deklarację udziału wła-snego, punktację czy też losowanie. Deklaracja udziału własnego jest to pisemne zobowiązanie się uczestnika grupy do wpłacenia z góry określonej ilości rat. Kwota kredytu zostaje wówczas zmniejszona o ilość zade-klarowanych rat. Ten z uczestników, który zaoferuje największy udział własny otrzymuje przydział. Jeżeli zostanie zgłoszonych kilka ofert o tej samej wysoko-ści udziału własnego, decyduje losowanie. Pozostali uczestnicy, którzy nie otrzymali przydziału są zobli-gowani do dalszego wpłacania rat oraz uczestniczenia w kolejnej procedurze asygnacyjnej. Zatem cechą cha-rakterystyczną tzw. systemu argentyńskiego jest wcze-śniejsze spłacanie kredytu, zanim został on faktycznie przydzielony.

Wzięli firmy pod lupęUOKiK skontrolował 45 firm prowadzących działal-ność w systemie argentyńskim. Z doświadczeń kon-trolerów wynika, że niemal wszyscy przedsiębiorcy prowadzący działalność polegającą na organizowaniu i administrowaniu systemami konsorcyjnymi narusza-ją przepisy prawa, m.in. Kodeksu Cywilnego (poprzez stosowanie zabronionych klauzul umownych), ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji oraz Kodeksu Karnego (poprzez wprowadzanie konsumentów w błąd, co do charakteru prowadzonej działalności oraz wa-runków oferowanych umów). Nagminnie łamana jest również ustawa Prawo Bankowe (poprzez oferowanie konsumentom kredytów przez podmioty nie posiada-jące wymaganych przez przepisy zezwoleń).

Jak nas kantująPodstawowe zarzuty postawione przez kontrolerów UOKiK firmom argentyńskim to: trudności ze zlo-kalizowaniem firm, nieudzielanie klientom informacji o rodzaju prowadzonej działalności, nierzetelne infor-

mowanie o warunkach umowy, pobieranie i przepadek opłaty wstępnej, czy wreszcie stosowanie niedozwolo-nych postanowień umownych. Posługiwanie się przez przedsiębiorców skomplikowanymi wzorcami umów powoduje, że konsumenci, nie rozumiejąc ich treści, polegają na zapewnieniach pracowników firm. Biorąc pod uwagę fakt, że udzielane przez nich informacje mają na celu wprowadzenie klientów w błąd, przy-jąć należy, że kontakt z przedsiębiorcami działający-mi w systemie argentyńskim jest dla konsumentów – z punku widzenia ich interesów ekonomicznych – bardzo niebezpieczny.

Przeważająca część nieprawidłowości zachodzi przy zawieraniu umowy. Informacje są udzielane przez pra-cowników firm ustnie, a treść zapewnień nie zostaje często w żaden sposób udokumentowana. Zdaniem kontrolerów UOKiK od pierwszego zetknięcia z klien-tem do momentu jego rezygnacji wszystko oparte jest na jednym wielkim niedomówieniu, dezinformacji, mającej na celu wyciągnięcie od klienta jak najwięk-szej ilości pieniędzy.

Zakazać patologiiStosunkowo krótki żywot tworzonych firm świadczy, zdaniem kontrolerów, że ta działalność wypełnia zna-miona oszustwa. Celem w większości przypadków jest bowiem utrudnienie ustalenia miejsca pobytu przed-siębiorców nie tylko uczestnikom konsorcjum, ale przede wszystkim organom administracji państwo-wej, prokuraturze i policji.

Według UOKiK sposób postępowania organizatorów konsorcjów finansowych nie jest przypadkowy. Jego celem jest doprowadzenie do zawarcia umowy i po-branie bezzwrotnej opłaty wstępnej. Zdaniem urzędu, przedsiębiorcy administrujący systemami nie mają woli przestrzegania obowiązującego prawa. Na tej podsta-wie sądzić można, że ewentualne przepisy regulujące ten rynek także byłyby łamane. To wszystko skłania do wniosku, że system jest patologiczny i jedyną skuteczną możliwością ochrony konsumentów jest stworzenie przepisów wprowadzających całkowity zakaz prowadzenia tego typu działalności go-spodarczej. Kiedy w lutym tego roku UOKiK pu-blikował swój raport o systemach argentyńskich nie było jeszcze pewne, że w kilka miesięcy później sejm zakaże jej całkowicie. Musiała jednak polać się krew (tak jak w Katowicach), aby w końcu posłowie zrozu-mieli, że muszą dostosować nasze prawo do tego jakie obowiązuje w Unii Europejskiej.

NUMER 02/2004

35

POD PARAGRAFEMBRONISŁAWA LISOWSKA

Posługiwanie się przez przedsiębiorców skomplikowanymi wzorcami umów, stosowanie zabronionych przez prawo klauzul umownych, udzielanie informacji mających na celu wprowadzenie konsumentów w błąd oraz maksymalizacja zysku – to niemal nagminne praktyki stosowane przez firmy działające w systemach argentyńskich. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów skontrolował kilkadziesiąt takich firm. Wnioski są niepokojące.

Page 36: Network Magazyn nr 2/2004

Cześć mamo, jestem na spacerniaku…Wreszcie system argentyński za kratami

W sprawie Autokonsorcjum pobito kilka re-kordów Polski. Poszkodowanych przez sys-tem było blisko 1400 osób. Uzbierało się

120 tomów akt, a proces trójki oskarżonych trwał nie-mal sześć lat. Na ławie zasiadła Teresa S., właścicielka firmy, jej syn Piotr Ł., który zdaniem świadków fak-tycznie kierował firmą oraz wspólnik i pełnomocnik firmy Bogdan Ś. Prokuratura zarzucała im, że przy-właszczyli sobie ponad 13 mln zł, które uzyskali oszu-kując swoich klientów. Dlaczego ta sprawa trwała tak długo? Powodów jest wiele. Poziom komplikacji te-go typu procederów, niedostosowany system prawny w naszym kraju, opieszałość polskich sądów…

- Na Autokonsorcjum natknęłam się kilka lat te-mu – mówi pani Halina z Krakowa. – Chciałam mieć nowy samochód, firma wydawała się być rzetelną, a system sprzedaży bardzo atrakcyjny. Niestety, choć wpłaciłam bardzo dużo pieniędzy, nigdy auta nie wi-działam na oczy. Cieszę się, że chociaż ci oszuści będą teraz oglądali świat z więziennego okienka.

- Normalnie, na nowe auto nie moglibyśmy sobie z żoną pozwolić – wspomina oszukany, młody mężczy-zna. – Znajomy zaprowadził nas do tej „Argentyny” i ufając wieloletniemu przyjacielowi podpisaliśmy umo-wę. Niebawem przyszły pocztą druki do płacenia. Nie dało się tego odkręcić – choć próbowaliśmy przed upły-wem 10 dni od podpisania umowy – i zaczął się nasz rodzinny koszmar. Najgorsze jest to, że oni praktycz-nie zdzierali z nas ostatnią krwawicę zgodnie z pra-wem!!! A jeszcze gorszy jest fakt, że takich „oszustów argentyńskich” jest jeszcze w Polsce multum i prak-tycznie nikt nic z tym nie robi. Porządku nie robią. Ludzie! Nie dajcie się bałamucić!

Sąd ostatecznie uznał, że Piotr Ł. i Teresa S. przy-właszczyli 6,4 mln zł z wpłat klientów. Pierwszego ska-zał na 4 lata więzienia i 72 tys. zł grzywny, jego matkę zaś na 2,5 roku więzienia oraz 36 tys. zł grzywny. Według sądu trzeci z oskarżonych pomógł wspólnikom w przy-właszczeniu 5,4 mln zł. Za 50 tys. zł otrzymane z kasy firmy kupił nieruchomość, którą w dziesięć dni póź-niej sprzedał Teresie S. i Piotrowi Ł. za stukrotnie wyż-szą cenę, by w ten sposób zalegalizować wyprowadzoną z Autokonsorcjum gotówkę. Sąd skazał go za to na dwa la-ta więzienia, zawieszając wykonanie kary na trzy lata.

…a kolejny już wkrótce za kratami

Cześć kochanie, dzwonię z aresztuPolicjanci z Komendy w Żorach zatrzymali spraw-ców, właścicieli firmy Powszechna Inicjatywa

Gospodarcza Euro 2000, którzy prowadząc dzia-łalność finansową (kredyty gotówkowe) w ramach systemu argentyńskiego, oszukali kilka tysięcy osób. Działania operacyjne w tej sprawie wyko-nywali policjanci z żorskiego Referatu do walki z Przestępczością Gospodarczą:

– sprawców zaskoczyliśmy i ujęliśmy w miejscach ich zamieszkania 5 lipca 2004 roku. Już 2 dni później zo-stali osadzeni w Zakładzie Karnym w Raciborzu – mó-wi aspirant Piotr Wielgos, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Żorach. – Wszystkim zatrzymanym szybko skonfiskowano majątki i zablokowano środki na ich kontach bankowych, co pozwoli w przyszłości zaspokoić roszczenia osób pokrzywdzonych. Dokonano również zajęcia pełnej dokumentacji prowadzonych przez nich firm. Sprawa jest trudna, wielowątkowa i będzie wymagała wielu ustaleń. Już wiadomo, iż prze-stępców zamieszanych w proceder było o wiele więcej, ponieważ firma działała na terenie całej Polski, otwie-rając w sumie 32 punkty.

„Argentyńczycy” na terenie całego kraju, od Bielska Białej po Gdańsk, stworzyli sieć złożoną z 32 oddzia-łów firmowych. Poprzez odpowiednio przeszkolonych przedstawicieli oraz szeroko prowadzoną akcję reklamo-wą pozyskiwali klientów, którzy zgłaszając się do biur byli przekonywani, że rozmawiają z przedstawicielami firmy zajmującej się pośrednictwem kredytowym. W ten sposób zawarto około 2700 umów, z czego środki finan-sowe otrzymało jedynie około 30 osób w bardzo małych kwotach. Firmą kierowało dwóch mężczyzn w wieku 28 lat przy pomocy ustanowionego prezesa, który za wyna-grodzeniem podpisywał wszystkie dokumenty związane z działalnością firmy. W ten sposób zawarto 330 umów z klientami, z których żaden nie otrzymał wypłaty obie-canej gotówki. Policjanci zajmujący się tą sprawą sza-cują, że oszukanych zostało około 3000 osób na łączną kwotę od 2,5 do 3 milionów złotych.

Coś się w Polsce ruszyło. Z wolna, ociężale, jak lo-komotywa u Tuwima. Niestety, ale jak można prze-czytać w raporcie UOKiK, takich firm jest jeszcze w naszym kraju wiele. I co najgorsze, mają się wcale dobrze. Obiecują szybkie samochody, piękne domy i bezpieczne kredyty… Mimo wielu apeli radiowych, telewizyjnych czy prasowych – wpuszczonych w ka-nał przybywa. Należy jedynie mieć nadzieję, że nieba-wem sytuacja się zmieni. Tylko, że nadzieja jest matką głupich. Decydenci muszą się wziąć ostro do roboty i „posprzątać”. Chwasty powyrywać. Jak mawiał był Grzesiuk: – „porządek musi być”.

NETWORK MAGAZYN

36

ZOOM REPORTERA MACIEJ MACIEJEWSKI

Ludzie cud! Cud się wydarzył większy, niż gdyby zwierzęta zaczęły gadać we Wigilię. Po wielu upiornych latach, ku uciesze wpuszczonych w maliny klientów, zakończył się wreszcie proces w sprawie właścicieli Autokonsorcjum „Kredyt”. Była to jedna z wielu do tej pory działających w Polsce firm, które oferując usługi lub towary– tutaj samochody – w systemie argentyńskim, oszukują naiwnych ludzi. Trzy osoby związane z firmą krakowski sąd skazał na kary od czterech lat więzienia do dwóch w zawieszeniu.

Page 37: Network Magazyn nr 2/2004

Początek końca systemów argentyńskich w Polsce?

O ustawę walczył i wniósł ją do Sejmu poseł Adam Szejnfeld, Przewodniczący Komisji Gospodarki. Uzyskał poparcie. Drugie czy-

tanie ustawy zakazującej w Polsce działalności z wy-korzystaniem systemu argentyńskiego miało miejsce w Sejmie 15 czerwca 2004 roku. Głosowanie nad usta-wą odbyło się 17 czerwca br. W tym dniu Sejm prze-głosował zakaz działalności w systemie argentyńskim, a za ustawą głosowało 402 posłów. Nikt nie był prze-ciw. Pierwszy, wielki krok w ważnej sprawie. Czy od-byłoby się to tak szybko i sprawnie, gdyby nie akcja sfrustrowanego „strzelca wyborowego” z Sosnowca, który jak w filmie Sergio Leone wziął sprawy we wła-sne ręce? Ile ludzkich nieszczęść musiał pochłonąć ten system, żeby wreszcie ktoś zajął się tą kwestią?

System konsorcyjnyProjekt ustawy w zmianie nr 2 – art. 17e – definiuje sys-tem argentyński, nazywając go systemem konsorcyjnym. Ustawa wprowadza natychmiastowy zakaz działalno-ści z wykorzystaniem systemu konsorcyjnego, tworze-nia nowych grup konsumenckich oraz podpisywania nowych umów, a więc powiększania obecnie istnieją-cych grup. Następnie w zmianie nr 3 – art. 24b – prze-widuje się sankcje za łamanie tych przepisów. Będzie to kara pozbawienia wolności do lat 5 lub 8 w zależno-ści od wartości przedmiotu przestępstwa. Jednocześnie ustawa zawiera przepis przejściowy – jest to art. 3 – któ-ry dotyczyć będzie umów ważnych i zawartych przed wejściem ustawy w życie. Te umowy, w interesie konsu-mentów, będą musiały być zrealizowane na dotychczaso-wych zasadach. Zmiana nr 4 daje prawo występowania z wnioskiem o ściganie przestępstw o których mowa, m.in. Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów, jeśli naruszone zostaną prawa konsumentów. W art. 2 natomiast dokonano zmiany w ustawie o kredycie kon-sumenckim eliminując z tej ustawy umowy o kredyt związany z obowiązkiem wnoszenia środków oprocen-towanych poniżej stopy lub nie oprocentowanych, wraz z konsekwencjami tej zmiany.

W ten sposób, firmy działające na zasadach systemu ar-gentyńskiego muszą liczyć się z faktem, iż zawierane umo-wy będą nieważne. Czy jednak oznacza to, że konsorcja argentyńskie nagle znikną z rynku? Nie sądzę. Nie łudźmy się raczej, że z dnia na dzień zabraknie wszystkich super kredytów bez poręczycieli czy komfortowych samocho-dów za ekstra raty w systemie argentyńskim, albowiem dla oszustów parających się taką działalnością jest to zbyt smaczny kąsek, a niska świadomość prawna spauperyzo-wanego społeczeństwa tylko wzmaga apetyt. Idę o zakład, że dobrze opłacani prawnicy już od kilku miesięcy obmy-ślają kolejne kombinacje, jak obejść nową ustawę.

Odpowiada także agentMusimy jednak pamiętać, że teraz, jeśli mimo zakazu umowa taka zostanie zawarta, klient ma prawo wezwać konsorcjum do wzajemnego zwrotu świadczeń. Firma powinna więc zwrócić klientowi wpłacone raty, natomiast klient – towar lub pożyczkę, jeśli takowe otrzymał, a zda-rzało się to rzadko. Trzeba przy tym wziąć oczywiście pod uwagę, że firmy nie będą chciały zwracać wpłaconych pieniędzy. Jednak, dzięki nowej ustawie, teraz poszko-dowani mają możliwość złożenia powództwa cywilnego w sądzie. Dlatego podpisując z klientami umowy, wła-ściciele systemów argentyńskich niech pamiętają o obo-wiązujących obecnie karach więzienia, a – uwaga! – grożą one także agentom konsorcjów finansowych, zajmują-cych się taką działalnością. Zdaniem Przewodniczącego Komisji Gospodarki – Adama Szejnfelda, udana noweliza-cja wytrąci firmom działającym w systemie argentyńskim argument, iż ustawa ogranicza możliwość prowadzenia działalności gospodarczej. Bardzo często, firmy takie są zarejestrowane pod hasłem działalności usługowo-handlowej, a system argentyński jest jednym z kilku ro-dzajów ich działalności. Według Szejnfelda, wprowadzenie w ustawę definicji systemu argentyńskiego (system kon-sorcyjny), pozwoli społeczeństwu skuteczniej dochodzić swoich praw przed sądem. Wcześniej, prokuratura in-tensywnie umarzała śledztwa właśnie z powodu braku w polskim prawie definicji tego systemu.

Lista firm działających w tzw. systemie argentyńskim, które są przed-miotem działań UOKiK (stan prawny luty 2004r.): Europejski Fundusz Budowlany Sp. z o.o. z siedzibą we Wrocławiu, AICE Polska S.A. z siedzibą w Warszawie, Auto Plan Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, Inco Sp. z o.o. z siedzibą w Tychach, Towarzystwo Finansowo Inwestycyjne Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, Skote Polska Sp. z o.o. z siedzibą w Poznaniu, Korporacja Finansowa Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, Powszechny Fundusz Finansowy „JAAL” Sp. z o.o. z sie-dzibą w Warszawie, Ogólnopolskie Towarzystwo Finansowe z siedzi-bą w Warszawie, Fundusz Inwestycyjno-Budowalny PROGRESS Sp. z o.o. z siedzibą we Wrocławiu, Krajowa Agencja Wspierania Przedsiębiorczości „GROSZ” Sp. z o.o. z siedzibą w Katowicach, Polskie Centrum Kapitałowe LOKATA Sp z o.o. z siedzibą w Katowicach, Domrat Invest Sp. z o.o. z siedzibą w Katowicach, Towarzystwo Inwestycyjno-Finansowe Pośrednictwo OMEGA z siedzibą w Jaworznie, Krajowa Agencja Nakładów Finansowych KAPITAŁ z siedzibą w Rybniku, Polska Korporacja Inwestycyjna Sp. z o.o. z siedzibą w Opolu, PROFIT Sp. z o.o. z siedzibą w Katowicach, Grupa M5 Sp. z o.o. z siedzibą w Katowicach,

Powszechna Inicjatywa Gospodarcza EURO 2000 Sp. z o.o. z siedzibą w Żorach, MKK-EUROINVESTMENT Sp. z o.o. z siedzibą w Lublinie, Fundusz Rozwoju Budownictwa (eFRBUD) z siedzibą w Lublinie, Centrum Szkoleń i Finansów z siedzibą w Lublinie, Grupa Kapitałowa EUROGROUP Sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie, AiP Sp. z o.o. z siedzi-bą w Lublinie, Union Concept Poland Sp. jawna z siedzibą w Poznaniu, Międzynarodowy Fundusz Inwestycyjno-Kapitałowy z siedzibą w Szczecinie, Polska Korporacja Finansowa „Skarbiec” sp. z o.o. z sie-dzibą w Gdańsku, Polska Izba Finansowa „Skarbiec” sp. z o.o. z siedzi-bą w Gliwicach, Towarzystwo Kapitałowo – Inwestycyjne „Milenium” sp. z o.o. z siedzibą we Wrześni, Program Rozwoju Inwestycji Gospodarczej HOSSA z siedzibę w Nowej Rudzie, Credit Union Sp. z o.o. z siedzibą w Szczecinie, Finance Group Polska Sp. z o.o. z siedzibą w Szczecinie, ROSSO Polska sp. z o.o. z siedzibą w Szczecinie, Europejska Grupa Inwestycyjna FUNDUSZ Sp. z o.o. z siedzibą w Szczecinie, Inwest Serwis Finanse Sp. z o.o. z siedzibą w Gdyni, Carion Polska S.A. z siedzibą w Krakowie.

NUMER 02/2004

37

POD PARAGRAFEM

Podpisane od 3 sierpnia 2004 roku umowy w tzw. systemie argentyńskim są nieważne, a za prowadzenie i organizowanie działalności zmierzającej do zawierania takich umów, grożą kary od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia!

MACIEJ MACIEJEWSKI

Przed wejściem w życie nowej ustawy, byliśmy ciekawi jak podchodzą do tematu same systemy argentyńskie. Postanowiliśmy skierować kilka konkretnych pytań do jednej z firm znajdujących się na liście zamieszczonej przez UOKiK w swoim „Raporcie Na Temat Funkcjonowania Systemu Argentyńskiego w Polsce”. Pytania zadaliśmy bardzo znanej firmie Carion Polska SA. Niestety, Carion nie udziela informacji; na żadne z pytań nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Nie wiemy więc, czy firma zaprzestała działalności, podpisywania umów, czy być może zreformowała zasady funkcjonowania. Obiecujemy, że dowiemy się jak teraz działają opisane przez nas firmy, a nieudzielanie informacji jest gorsze niż jakakolwiek wypowiedź i sugeruje, że pytany ukrywa fakty.

Page 38: Network Magazyn nr 2/2004

Menedżerowie po polsku

to. Porządna kasa mówię ci. Jak chcesz to zapraszam serdecznie na seminarium dla początkujących. – No dobra, ale co to za praca? – pytam H. pamiętając, że gość ten ma olbrzymią skłonność do fantazjo-wania. – Chłopie! To największa w Europie firma marketingowa! Bazujemy na ustawie demonopoli-zacyjnej! – wyjaśnia. – Na czym? – Na ustawie de-mo... a przyjedź to się wszystkiego dowiesz – urywa niespodziewanie. – No dobrze. Ok, ale jak się firma nazywa? – pytam z ciekawości, żeby w razie czego sprawdzić, co to ta ustawa znaczy. – InnoFlex – od-powiada świeżo upieczony milioner.

Myślę sobie: dlaczego by nie? Jeżeli nic nie trze-ba robić, a tylko wystarczy cieszyć się z napływają-cej do banku kasy – wymarzona praca dla mnie! Tym bardziej, że nie zarabiam kroci, dziecko często woła „jeść”, a jedynym stałym dochodem żony jest od kilku miesięcy zasiłek dla bezrobotnych. Zakładam najlep-szy garnitur i zasuwam na spotkanie do hotelu. Przy wejściu do sali prelekcyjnej zgromadziła się już duża grupa ludzi. Rany Boskie. Same biznesmeny! Zaczęło mną dygotać trochę, a najlepszy garnitur, jaki miałem kiedykolwiek, teraz wydawał się jeszcze bardziej wy-płowiały. Trudno. Nie ma rady. Jeśli się chcę utrzymać rodzinę to trzeba ryzykować. Przed drzwiami trzeba podać dane osobowe menedżera, od którego otrzy-małem zaproszenie. Pani sprawdza w spisie. Niestety, ale pan H. nie wpisał na listę żadnego gościa. Wstęp zakazany. Pewnie nie miał czasu. Jednak po chwi-li zjawia się sam H. i już wchodzimy na wypchaną po brzegi salę. Zajmujemy miejsca. Do pomieszcze-nia wkracza grupka ludzi i zasiadają w pierwszym rzędzie. Jeden z nich wychodzi na środek i przed-stawia w punktach program wieczoru. Jako pierw-sza przemawia kobieta. Nie młoda, niezbyt piękna, ale już na pierwszy rzut oka widać, że stać ją na co-tygodniowe wizyty u drogiej fryzjerki i kosmetyczki. Ciuchów na pewno nie kupuje w zwykłych sklepach, tylko w renomowanych butikach. Gertrud Scheu jest Niemką, więc tłumaczeniem potoku zdań zajmuje się

Zmrok zapadł już parę godzin temu. Zerkam na zegarek. No tak. 21.15. Żona mnie zabije. Nawet nie miałem kiedy urwać się

gdzieś na bok i dać jej cynk, że wszystko w porząd-ku, że jestem cały i spóźnię się kilka godzin na kola-cję. Wchodzę do restauracji niedawno otwartego, ekstrawaganckiego hotelu Qubus w Katowicach. Od razu rzucają mi się w oczy drogie garnitury, firmowe oryginalne krawaty, złote sygnety i spinki na mankietach koszul. Zewsząd dobiegają dyskusje biznesowe prowadzone w różnych językach, a zza baru ekspres ciśnieniowy głośno bulgocze. Szurając krzesłem zajmuję miejsce przy niezbyt widocznym stoliku. Pan H. zasiada naprzeciwko mnie, zamawia ciastko i bez żadnego pardonu przechodzi do sedna sprawy: – słuchaj człowieku! To jest dla ciebie pierwsza taka szansa i ostatnia w życiu. Jak teraz nie wejdziesz w ten interes, to do końca swoich dni będziesz kopany w dupę. Albo wykładasz kasę teraz i zarabiasz miliony przez wiele lat nic nie robiąc, albo spadaj i więcej do mnie kur… nie dzwoń już!

Prelekcja dla niewtajemniczonychPana H. poznałem kilka lat temu, kiedy pracowałem w agencji reklamowej. Chodził po biurowcu bieda-czyna taszcząc pod pachą sterty papierzysk i pukając od drzwi do drzwi, proponował ludziom pierwszo-rzędne ubezpieczenia na życie. Wtedy był sprzedaw-cą bezpośrednim w jednej z najlepiej prosperujących firm ubezpieczeniowych. Nieźle zarabiałem, przy-szłość jawiła się świetliście, więc zrobiłem u niego 3 filar. Potem kontakt się urwał. Nawet, kiedy prze-stałem płacić składki, facet nie odzywał się w ogóle. Kilka miesięcy temu zatelefonowałem do niego, że-by zasięgnąć języka w sprawie ewentualnej możliwo-ści odnowienia polisy:

- olej ubezpieczenie! Człowieku! – krzyczy w słu-chawkę podekscytowany H. – Ja teraz robię w takim nowym biznesie. Włożyłem tylko trochę gotów-ki na początku, a teraz kasa sama wpływa na kon-

Za nową pracą zacząłem się rozglądać pod koniec ubiegłego roku. Już od wielu lat pisałem do znanych gazet teksty za tak zwaną wierszówkę – oczywiście, gdy znalazłem ciekawy temat – oraz artykuły promocyjne. Ile zarabia dzisiaj pismak? Mniej więcej tyle, co ślusarz czy tokarz (często mniej od nich), a od kilku lat dochody dziennikarzy regularnie maleją. Rynek mediów obstawiły prasowe koncerny zachodnie i jeden polski. Jeśli cię za chwilę nie zwolnią – z pewnością drastycznie ograniczą przyjmowanie twoich wypocin do druku. Mimo przebrzmiałych prognoz, w reklamie też wcale się nie poprawia. Ponoć, pozyskiwaniem reklamodawców kreatywny człowiek może się zajmować 2, może 3 lata.. Potem wysiada mu psychika i nawet do klozetu chodzi z telefonem stacjonarnym, a w nocy (zamiast śnić o pięknych blondynkach) specjaliści od klientów kluczowych obmyślają nowe strategie, jak odbić przyjacielowi z pracy nadzianego klienta. Wybaczcie, ale po 9 latach reklama wychodziła mi już bokiem, a na samą myśl o pójściu do roboty brało mnie na wymioty. Tym bardziej ucieszyłem się z rozmowy, podczas której w marcu tego roku zaproponowano mi intratny biznes wszechczasów. Oto krótka dygresja w tym temacie.

Hochsztaplerskie know – how rodzimych biznesmenów, wzbogacających się działając w niekoniecznie rodzimych piramidach finansowych

NETWORK MAGAZYN

MACIEJ MACIEJEWSKI

38

ZOOM REPORTERA

Page 39: Network Magazyn nr 2/2004

jakaś młoda dama. Przez godzinę mówią o tym, jak świetnym interesem jest wejście w struktury InnoFlex`u, jak szybko i bar-dzo łatwo można zarobić setki tysięcy euro. Ba! Miliony euro. Po prostu wystarczy nie robić nic, a pieniądze wpływają na kon-to. Już mi coś śmierdzi powoli, ale większość podnieconych kan-dydatów na milionerów skacze do góry klaszcząc w dłonie, więc też przyklaskuję. Cierpliwie czekam, co będzie dalej. Teraz ko-lej na gwóźdź programu. Jeden z panów profesorów zapowiada męża Gertrud – Volker`a Scheu, dyrektora firmy InnoFlex: – te-raz proszę państwa będziemy mówić o jeszcze większych zarob-kach – wprowadza odpowiedni nastrój. Starszy pan przedstawia się po niemiecku i tłumaczy, że kiedyś też był biedny. Ciężko by-ło. Zaczynał jako sprzedawca odbiorników radiowych. Po licz-nych zmarszczkach widać, że sprzedał ich bardzo dużo, a zaczynał chyba, jak na topie były jeszcze radia lampowe. W każdym razie, od kiedy „wszedł” w InnoFlex, jeździ ekstra mercedesem, a na-wet lata helikopterem. Świetny biznes. I znów wszyscy klaszczą. Powoli, aczkolwiek systematycznie, orator przechodzi do kon-kretów: – rynek telekomunikacyjny jest obecnie największym rynkiem na świecie – oznajmia. – W żadnej dziedzinie przemy-słowej nie ma tylu milionerów. W związku z tym, dzięki nam, macie również w Polsce historyczną szansę! Klientom oferuje-my tanie usługi telefoniczne oraz zakupy w naszym ogromnym sklepie internetowym. Ponadto, w przyszłości obiecujemy usługi tańszej energii elektrycznej, gazu, telefonii komórkowej i inter-netu. Zarabiamy, obniżając koszty konsumenta. I na tym wszyst-kim będziecie kiedyś państwo zarabiać. Ale tak, jak w każdym kraju, najpierw musimy poszukać kadry zarządzającej. Ponieważ kadra zarządzająca buduje fundament naszej firmy.

Plastikowe teczki startowe Zwolna zaczynam rozumieć o co tu chodzi. Następne 30 minut wypowiedzi składa się z potężnej dawki danych statystycznych. Wreszcie oczekiwana puenta. Volker Scheu podnosi wysoko do góry tajemniczą, plastikową teczkę. Rzekomo znajdują się w niej niezbędne dokumenty: plan startowy plus umowa part-nera handlowego, a najważniejsza jest tam nalepka z kodem kre-skowym i twoim numerkiem. Cena teczki plastikowej 333 zł. Zakupując teczkę uruchamiasz biznes, który przynosi gigantycz-ne obroty! Dzięki niej możesz oferować społeczeństwu tanie usługi telefoniczne, które realizuje specjalnie do tego powołana firma, córka InnoFlex`u – FlexFone. Jednak, jak się dowiadu-jemy dalej, usługi te i związane z nimi zarobki są dla amatorów. Już dzisiaj InnoFlex wychodzi Polakom i ich problemom finan-sowym naprzeciw.

- Ja wam przedstawię coś lepszego: program bycia menedże-rem! Program VAP, dzięki któremu osiągniecie 20 razy większe

zarobki niż sprzedawcy – wyrzuca z sie-bie Volker Scheu.

„Program – Zestaw” InnoFlex`u dla me-nedżera składa się z 4 punktów: „Akademia Internetowa Do Samokształcenia” (czyli po prostu dostęp do firmowej, niemiec-kojęzycznej strony internetowej), „Stopniowane Wykształcenie dla Trenera” (to też dostęp do witryny), „Profesjonalna Strona Internetowa” (a to już jest z kolei osobista, menedżerska podstrona internetowa) oraz „HO Profesjonalne Centrum Internetowe”, czy-li możliwość wejścia na stronę internetową InnoFlex`u. I już.

Wszystko to kosztuje tylko 1269 euro. Po wpłacie pieniędzy, pozostaje nam już tylko „Szybki Start”. Trzeba zdobyć 5 kandy-datów na menedżerów – każdy po 1269 euro – najlepiej takich samych debili, jak my. Od nich mamy oczywiście prowizje. Ci z kolei, wprowadzają do systemu następnych cyrkowców i kasa sama pcha się nam w portfele. W ten sposób, psychologicznie, czcigodny Volker ustawił nas wszystkich pod ścianą:

- możecie kupić teczuszkę, zostać handlowcem i zarabiać niezłe nawet pieniądze, albo zostać menedżerem i zarabiać mi-liony. Tak, jak setki tysięcy menedżerów w USA i w Europie Zachodniej. Uwaga! Liczy się data wpłaty należności za szkole-nie! Jutro może być za późno!

Dlaczegóż to? – zastanawiam się. Skończy się światowy za-pas energii elektrycznej lub gazu? Najdziwniejsze jest, że nikt z zebranych nie zapytał: co robić, jeśli nie mamy dostępu do in-ternetu? Czy dla tych biedaków InnoFlex ma jakąś ciekawą alter-natywę? Kafejki internetowe? A jeśli ktoś ni w ząb nie rozumie po niemiecku? Teraz każdy pozostał z dylematem: albo 333 zł. i być handlowcem, albo 1269 euro i zostać milionerem. Firma jest na to przygotowana. Na ekranie pojawia się wykres, przed-stawiający schemat zarobków menedżera. „TK Plan Dochodów”. Nic nie kapuję. Czeski film. Jestem imbecylem matematycznym. O dziwo nikt nie zadaje nawet jednego pytania. Ale ze mnie musi być tępak.

Dopiero później w restauracji wszystko naświetla mi ponad-przeciętnie inteligentny pan H. Omnibus. Mam się nie bawić w żadne teczki za 333 zł. tylko raz a porządnie wyłożyć 1269 eu-ro i zostać milionerem.

Czary mary, hokus pokus...- Co to te 333 zł? – pytam. – Za to dostajesz umowy na te kar-ty internetowe, na FlexFon, na prąd na zachodzie i chodzisz i klientów szukasz.

- A te 1269 euro? – Za to możesz umowy sprzedawać i bu-dować sieć – mówi H. – Na razie zajmujemy się budową sie-

NUMER 02/2004

39

ZOOM REPORTERA

Page 40: Network Magazyn nr 2/2004

ci. Za to firma aktualnie najlepiej płaci. To ten aktualny pomysł szkoleniowy. Szkolenie menedżera. Menedżer mu-si wykupić ten program cały. Dostęp do serwera. Bo za darmo nie dostaniesz. Nie mam zamiaru się bawić w sprzeda-

wanie rozmów telefonicznych. Najważniejsze jest, żeby zebrać jak najwięcej menedżerów – i pokazuje mi na wykresie swo-ją, już zbudowana strukturę. – Niech tylko taki palant wpła-ci kasę. Nie interesuje mnie to. I tak mam od niego prowizję. W Polsce ten interes będzie się ciągnął jeszcze przez kilka mie-sięcy. Potem Czechy, Węgry, Ukraina, Białoruś, Turcja... – wy-jaśnia całą wreszcie prawdę skubiąc ciastko.

Wracam do domu bardzo późno. Nie mogę się otrząsnąć z amoku. Jedząc odgrzewaną kolację przeglądam otrzymane od H. materiały informacyjne. Dobrze. Energii, gazu, rozmów komórkowych jeszcze nie mają, ale te tańsze telefony stacjo-narne to chyba nie bajer? Dokładnie sprawdziłem otrzymaną od H. listę współpracowników InnoFlex, czyli sam czubek pol-skiej, wschodniej ściany piramidy finansowej. Menedżery pol-skie, którzy nic nie robiąc zbijają wielkie pieniądze (dostałem ją raczej pomyłkowo, ponieważ na CD znajdowała się tylko ww. lista i wzór prywatnej wizytówki). Bazują na głupocie i naiwno-ści ludzkiej, często podając bezrobotnym przysłowiową, ostatnią deskę ratunku. Widnieją tam dane teleadresowe wielu szanowa-nych na co dzień menedżerów wyższego szczebla, którzy poza InnoFlex`em działają w bardzo różnorodnych gałęziach gospo-darki. Jest też gro przedsiębiorców z całego kraju, żądnych szyb-kiego zysku po trupach. W InnoFlex zarabiają pomysłodawcy piramidy, którzy jak pasożyt żerują na ludziach słabych, uległych sekciarskim pogaduszkom prelekcyjnym. Na ludziach, którzy często zapożyczyli się wśród znajomych, żeby szybko wpłacić wymagane 1269 euro.

P.S.Na wcześniej opisanym seminarium dowiedziałem się, że 1269 euro to opłata za dostęp do strony internetowej InnoFlex. Strony, dzięki której, poprzez uczestnictwo w szkoleniach interneto-wych, zostanę fachurą w tym biznesie. Teraz wiem, że wstęp na firmowe witryny inne koncerny networkowe gwarantują gra-tis, ewentualnie, jeśli chodzi o system administracyjny – za sym-boliczną opłatą. Przed oddaniem powyższego tekstu do druku, postanowiłem więc sprawdzić, jak obecnie ma się sprawa pol-skojęzycznej strony internetowej firmy InnoFlex Polska Sp. z o.o. W końcu nie mało należy wybulić pieniążków, aby mieć możliwość wejścia w otchłań tego „GIGANTISCH!” intere-

40

NETWORK MAGAZYN

Andrzej Lepper, przewodniczący Samoobrony RP:– Praktycznie każda dziedzi-na gospodarki niesie ze sobą zagrożenia, które z łatwo-ścią mogą być wykorzy-stywane przez nieuczciwych przedsiębiorców. Opisywany w artykule schemat tzw. marketingu sieciowego, jest dosko-nałym przykładem w jaki sposób można dobrą ideę wykorzy-stywać do złych celów. Budowanie piramid finansowych jest tego najlepszym dowodem.

Czerpanie korzyści z przedsięwzięcia opierającego się na zasa-dzie „kup informator o tym, jak go później sprzedawać innym” jest karygodne. Jak na razie jednym skutecznym lekarstwem na ten proceder jest omijanie go z daleka oraz informowanie społeczeństwa m.in. w takiej postaci jak powyższy artykuł.

Jeżeli Polska ma być państwem prawa, a obywatele mają czuć się bezpiecznie, to prawo powinno ich chronić. Ochrona mie-nia polega na gwarancji ścigania oszustów z urzędu. Myślę, że dobrym początkiem jest właśnie ostatnia nowelizacja usta-wy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, która zakazuje sto-sowania systemu argentyńskiego.

Samoobrona RP, po analizie problemu, zamierza również przygotować projekt ustawy, który zakazywałby prowadzenia działalności na zasadzie tworzenia tzw. piramid finansowych oraz karanie osób, które w ten sposób powodowały oszustwa finansowe.

ZOOM REPORTERA

su, no a język niemiecki od wielu lat nie grzeszy na naszych te-renach popularnością (dla jednych za trudny jest, dla drugich za twardy, a jeszcze innym kojarzy się nie najlepiej). Po niekrót-kich poszukiwaniach okazuje się, że InnoFlex Polska Sp. z o.o. do dzisiaj strony internetowej nie posiada. Albo ktoś mądry ku-pił zawczasu interesujące domeny i nie kwapi się do ich od-sprzedania, albo w grę wchodzą tutaj jakieś problemy innego typu. Jednakże nie miałby racji ten, kto pomyślałby, iż o firmie nie znajdzie żadnej wzmianki w naszym pięknym języku! Otóż na niemieckiej stronie InnoFlex AG, znajduje się kilka „cennych” dokumentów w języku naszych przodków. Poprzez niemieckie www firmy, możemy zajrzeć na podstronę FlexFon, zajmującą się tanimi rozmowami telefonicznymi. Nic tam nie ma na te-mat drogich szkoleń. Natomiast na stronie głównej InnoFlex AG klikamy na naszą piękną flagę biało-czerwoną i znajdujemy mnóstwo informacji: historia firmy, cele, filozofia działania, ter-miny seminariów… Nic w temacie drogich szkoleń. Dalej fir-ma zasypuje nas mnogością dokumentów: ankiety, formularze, umowy, druki dotyczące obciążania rachunku, wszędzie wyka-zy opłat, sposoby płatności. Jednym słowem dużo ściemniania, a w dalszym ciągu nie wiadomo za co te 1269 euro. Nic na te-mat drogich szkoleń. Skończyłem surfowanie w internecie moc-no zawiedzony. Rozumiem, że gdzieś składa się i potem kupuje Seicento, a gdzie indziej Mercedesy. Tylko, że jednym i drugim towarem można się wcześniej przejechać, przetestować, spraw-dzić. Czy jest w Polsce ktoś, kto byłby mi w stanie wytłumaczyć, za co w InnoFlex Polska płaci się 1269 euro?

Page 41: Network Magazyn nr 2/2004

41

NUMER 02/2004

Po publikacji artykułu „Piramidy naiwności” w numerze 1/2004, gdzie m.in. opisaliśmy zasady działania InnoFlex Polska Sp. z o.o., zatelefonował do redakcji Network magazynu prezes tejże firmy – Waldemar Roth z zapytaniem: – jestem ciekaw u kogo w kieszeni siedzicie? Otóż uprzejmie wyjaśniamy: nie siedzimy w niczyim bucie, portfelu, a tym bardziej kieszeni. Wprost przeciwnie. Jesteśmy dumni z faktu, iż nasze pismo jest rzetelne i kompetentne. Gdyby było inaczej, to artykuły na temat takich firm jak InnoFlex nie miałyby na naszych łamach racji bytu. Jeśli firma działa porządnie piszemy o tym. Tak samo dzieje się w przypadku podmiotów, które naciągają ludzi na kasę – nie mamy zamiaru oszczędzać klawiatur. Proszę pamiętać, że o firmach nieetycznych będziemy głosili wszem i wobec. A oto e-mail, który otrzymaliśmy na skrzynkę redaktora naczelnego Network magazynu od jednego z liderów InnoFlex`u:

Raczej monolog, z pewnością kontrowersyjny:

z tym duzo pracy. Jestem glownym tlumaczem, orga-nizotorem, kierownikiem szkolenia i gospodarzem dla moich niemieckich gosci. Wiele funkcji na raz, duza odpowiedzialnosc i duzo pracy. Stad prosze o wyro-zumienie, ze nie dysponuje czasem, by na spokojnie z Panem korespondowac. Nasi goscie, to ludzie powa-znego formatu, jak m.in. np. pan mc Eric Adler, autor bestsellera, trener wielu sportowcow, muzykow, poli-tykow i biznesmenow. Fantastyczny szkolenioweiec, trener. On skrupulatnie dobiera sobie tez swoje au-dytorium, wiec choćby i ten fakt swiadczy o powadze naszej firmy. W dniu 25.07. w Niemczech mamy takze wielkie szkolenie, a naszym trenerem jest bardzo zna-ny w marketingu sieciowym, pan Michael Strachowitz, jeden z pierwszych ludzi Amway w Niemczech, wie-lokrotny milioner, ktory szkoli tylko nieliczne i wy-lacznie powazne firmy z maretingu sieciowego. Takze i tu dowod na powage naszego przedsiębiorstwa Zreszta polecam odwolac sie do publikacji networkpress na te-mat pana Strachowitza oraz zaczerpnac informacje wla-snie w networkpress na temat rankingu swiatowego firm marketingu sieciowego, a w tym firmy innoflex. Jeszcze w zeszlym roku znajdowalismy se na chyba 11 miejscu – o ile dobrze pamietam – wszystkich swiato-wych firm. Takie zestwienie moge Panu udostepnic. Nie znam aktualnych liczb. NIe otrzymalismy jeszcze od Pana informacji, czy zdecydowal sie Pan przyjac na-sze zaproszenie na spotkanie w Warszawie, co niniej-szym chcialbym ponowic.

Serdecznie pozdrawiamWaldemar Roth

Zarzad

Od: [email protected] Do: InnoFlex Polska Sp. z o.o. Witam Pana serdecznie,Rozumiem fakt, iż ma Pan dużo pracy. Po zapozna-niu się z treścią otrzymanej od Pana wiadomości mu-sze z przykrością stwierdzić, że nie jest to odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie. Dlatego też, nie bę-dzie problemu jeśli udzieli mi Pan konkretnej odpo-wiedzi do 23.07.2004r. Po tym terminie zamykamy skład drugiego numeru Network magazynu. W spra-wie zaproszenia mojej skromnej osoby do Warszawy, niestety muszę odmówić. W związku ze zbliżającą się nieuchronnie publikacją naszego periodyku, jak i z ra-cji pełnionej w wydawnictwie funkcji – nie dysponuję wolnymi terminami na tego typu spotkania.

Z wyrazami szacunkuMaciej Maciejewski

redaktor naczelny

Od: (adres e-mail do wiadomości redakcji)Do: [email protected]ł: InnoFlex Polska informuje, 09.06.04Treść: ...ty leniwa, głupia, podstępna kanalio.Notabene, przysłał go pan H., który wtedy jeszcze nie wiedział, iż będzie głównym „bohaterem” reportażu zamieszczonego w tym numerze. Po dogłębnym za-poznaniu się z treścią listu mailowego i jego wylew-ną formą wiemy, że z inteligencją u pana H. bez zmian. Nie pomogło nawet przejście z firmy ubezpieczenio-wej do „gigantycznego” koncernu niemieckiego.

Przed publikacją artykułu „Piramidy naiwno-ści”, uzyskanie jakiejkolwiek wypowiedzi od ludzi z InnoFlex było – pomimo wielu prób – niemożliwe. Systematycznie unikano kontaktu z naszymi dzien-nikarzami. Teraz nastąpiła metamorfoza. Aby nie po-sądzano nas o jakiekolwiek kombinacje i zawodową nierzetelność, prezentujemy korespondencję w cało-ści, zachowując oryginalną pisownię:

Od: [email protected] Do: InnoFlex Polska Sp. z o.o. Szanowni Państwo,Ponieważ w No. 2 naszego magazynu ukaże się arty-kuł na temat Państwa firmy, zwracamy się z uprzejmą prośbą o udzielenie informacji i odpowiedź na bar-dzo istotne pytanie, która pozwoli – mam nadzieję – wyjaśnić wszelkie sporne kwestie dotyczące Państwa działalności:

„Po udziale w spotkaniu rekrutacyjnym dla poten-cjalnych współpracowników, na którym prezentuje się zasady działania Państwa firmy, każdy człowiek wyno-si informację, iż 1269 euro to opłata za Program VAP. Co w rzeczywistości człowiek zdecydowany na współ-pracę z InnoFlex Polska Sp. z o.o. otrzymuje za tę nie-bagatelną kwotę?”

Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź na postawio-ne wyżej pytanie.

Z wyrazami szacunkuMaciej Maciejewski

redaktor naczelny

Od: InnoFlex Polska Sp. z o.o. Do: [email protected]

Szanowny Panie Redaktorze,jeszcze jestem dzis w biurze, niemniej nie udalo mi sie spokojnie usiasc i zajac obszerne stanowisko w naszej sprawie. W sobote i niedziele mamy wlasnie drugie polskie VAP Seminarium dla naszych manadzerow. Przyjezdza wielu szkoleniowcow z Niemiec. Mamy

„Nie każdy piekarz ręce myje”

MOIM ZDANIEM

Page 42: Network Magazyn nr 2/2004

Od: InnoFlex Polska Sp. z o.o. Do: [email protected] Szanowny Panie Redaktorze,Na wstępie chciałbym wyrazić nasze głębo-kie ubolewanie, iż nie skorzystał Pan z na-szego zaproszenia, ponieważ akurat takie spotkanie napewno dałoby Panu poważny

i pełny przegląd firmy, którego Pan na dzien dzisiejszy nie posia-da ale zamierza o niej pisać. Wobec powyższego jes bezspornym faktem, iż kolejne sprawozdanie o naszej firmie będzie tenden-cyjne, nieprawdziwe i pozbawione faktów, oparte prawdopodob-nie na wypowiedziach (ludzi – red.) głównie niby zawiedzionych firmą, co w gruncie rzeczy powinno być odwrotnie.

Firma innoFlex, zarówno matka innoFlex AG z siedziba w Berlinie, jak też spółka córka innoFlex Polska Sp. z o.o. sta-nowczo prostestuja wobec takiego sposobu dzienikarstwa oraz dystansują się od dotychczasowych wypowiedzi o fimie na ła-mach poprzedniego numeru Network Magazyn.

O ile kolejna edycja zawierać będzie podobne sformułowania skierujemy sprawę na drogę sądową, ponieważ poprzednie spra-wozdanie zawierało głównie pomówienia i kłamstwa.

W dalszym ciągu mojego stanowiska pozwolę sobie więc szcze-gółowo wyjaśnić Państwa błedy, wręcz ewidętna tendencyjność stwierdzeń i interpretacji.

W czym tkwi tendencyjność artykułu napisanego przez rzeko-mo Panią Bronisławę Lisowską?

1. Pisanie w czasopismach fachowych ma to do siebie, że piszący chcą podkreślić swoja fachowość podpisując publikacje prawdzi-wym nazwiskiem nie mając potrzeby na ukrywanie swojej facho-wości pod pseudonimem, a już wogóle innej płci. Pan Many Loy, czy Pan nie macie problemu z tym umieścić swojego nazwiska pod własnymi publikacjami, dlaczego nie autor tej publikacji?

2. Kolejnym elementem tendencyjności jest fakt, że chyba je-steśmy jedyną firmą wśród wymienionych, która jest, która działa i która funkcjonuje i to już od ponad 5,5 roku podczas, gdy nazwy użyte w publikacji już chyba od takiego czasu nie istnieją jak n.p. prawdopodobnie cytowany Skyline. Jest to wybitnie tendencyjne zachowanie. W publikacji zostało pogwałcone prawo o nieuczci-wej konkurencji, wobec czego firma innoFlax bardzo poważnie rozważa fakt zgłoszenia tego faktu do organów ścigania i wystąpi na drogę roszczeń odszkodowawczych.

Niemalże w każdym zdaniu publikacji jest albo błąd rzeczowy, albo świadome przekręcanie faktu, w każdym przypadku brak rze-telnego dziennikarstwa, stąd oferowaliśmy wizyte nas, by to manko poprawić. W Niemczech i innych krajach Europy firma pozy-skała ponad 65.000 partnerów handlowych do współpracy, a nie jak pisze pani „Bronisława Lisowska” 6.500. InnoFlex zamuje się dystrybucją usług telekomunikcyjnych (stacjonarne i komórko-we), od 03.07.2004 własnych usług dostaw energii elektrycznej jako firma FlexStrom oraz innych pochodnych usług, plus sklep internetowy sternesammeln.de. Na przełomie ostatnich 5,5 ro-ku firma innoFlex pozyskała ponad 1,300.000 klientów. W Polsce w ostatnim półroczu pozyskaliśmy ponad 13.000 klientów na usłu-gi preselekcji FlexFon.

Co to oznacza: 1. Umowa z firma Energis nie jest „sprytna przykrywką”, które

to stwierdzenie będzie z pewnością przedmiotem skargi.2. Stosunek partnerów handlowych (ok. 2.700 w całym kraju)

do klientów wskazuje na punkt ciężkości działania firmy, czy-li pozyskiwanie konsumentów w poczet klientów firmy.Wniosek:Każdy kto choć w zaraniu ma pojęcie o piramidach finansowych

na podstawie tego faktu, że w Niemczech 65.000 Partnerów pozy-skuje 1.300.000 klientów, a w Polsce 1.700 Partnerów już 13.000 musi dostrzec, że jest to nieprawda i jedno wielkie Nieporozumienie

nazywać ten system piramida finansową. Piramida finansowa na-tomiast rośnie i żyje wyłącznie z rekrutacji członków, nie posia-da produktów lub tylko pseudoprodukty (od kiedy telefonowanie jest pseudoproduktem) i zajmuje się pustym podziałem zebranych pieniędzy. Także sprzedaż lawinowa, czy progresywne pozyskiwa-nie klientów (co jest w Niemczech, a tym samym i tu zakazane) nie może być nigdy tutaj zarzutem, ponieważ wtedy staraliby-śmy sie z każdego klienta zrobić partnera, czemu także przeczy fakt tak dużej rozbierzności między ilościa partnerów a klientów. Prawdziwy fachowiec marketingu sieciowego fakty te potwierdzi, a Pan w rozmowie telefonicznej powoływał się na rzekomy fakt badania firmy innoFlex przez fachowców z tej branży, więc takie fakty nie powinny ujść specjalistom uwadze.

Trudno przy ponad 13.000 pozyskanych i telefonujących klien-tach mówić, że „na razie nie ma jeszcze czym handlować”. Wręcz przeciwnie. Jesteśmy najszybciej rozwijającą się firmą w tym wzglę-dzie nie tylko w Polsce ale w całej Europie. FlexFon, bo tak nazywa się usługa telekomunikacyjna oferowana jest poza Polską głównie w Niemczech, Szwajcarii, Austrii i na Węgrzech. Każdego dnia przybywają rzeszy klientów w myśl bardzo prostej zasady, uzy-skiwania wymiernych oszczędności. Czy Pan zna korzystniejszą taryfę telekomunikacyjną niż nasza?

Czy kiedykolwiek można było telefonować w Polsce do 10 se-kund bezpłatnie, w dniu urodzin abonenta 24 godziny bezpłat-nie? Gdzie dotychczas oferowany był lepszy takt jak w FlexFon, mianowicie 30/1. Nawet Tele2 ma 30/6.

Opierając się na zasadzie marketingu sieciowego rezygnujemy z kosztów reklamy a wypływające z tego korzyści idą na rozsąd-ne prowizje dla partnerów oraz korzystne taryfy dla klientów. Czy nie jest to klasyczna idea marketingu sieciowego?

Brzydko i nieprofesionalnie więc jest z Pańskiej strony, przy-noszenie olbrzymich korzyści dla klienta (w przypadku FlexFon wręcz 30% i więcej) oraz prawne wykorzystanie procesów libe-ralizacji rynku „haniebnym procederem piramidalym”, „naiwna sztuczką” i dalsze obelgi i pomówienia.

Firma innoFlex zajmuje się tą działalnościa od ponad 5,5 roku w Niemczech a w Polsce od 17 września 2003 a nie jak Pan pisze od 06.12.2003. Proszę powiedzieć, czy spotkał Pan już kiedykol-wiek piramidę finansową która przeżyła dłużej niż pół roku?

innoFlex zainwestował w Niemczech dotychczas ponad 7.000.000 EUR w całą infrastrukturę. Nie ma procesu z tytułu Pańskich za-rzutów oraz brak jakiegokolwiek aktu oskarżenia ani w Niemczech, w Polsce. W Austrii i Szwajcarii organy władz publicznych zbada-ły system i wystawiły pozytywną opinię na temat systemu firmy nie znajdując jakichkolwiek przesłanek przestępczych.

InnoFlex AG jest spółką akcyjną zobowiązaną z mocy prawa handlowego do corocznego badania i publikacji bilansu przez bie-głych rewidentów a są nimi najbardziej renomowane firmy nie-mieckie i koncerny amerykanskie, które rokrocznie poświadczają prawidłowe prowadzenie ksiąg i bilansów.

W Polsce pracuje w firmie innoFlex 6-ściu pracowników z cze-go 5 z nich to byli bezrobotni, pozyskani drogą giełdy pracy, zor-ganizowanej wspólnie z wojewódzkim urzędem pracy. Niektórzy otrzymują dofnansowanie w ramach prac interwencyjnych. Czy nielegalna firma może robić takie procedury z urzędami pań-stwowymi?

InnoFlex Polska prowadzi pełną księgowść, a wynikiem tego jest prawidłowo sporządzony bilans z działalności gospodarczej oraz legalnie i punkktualnie odprowadzane podatki w Polsce. Spółka jest zerejestrowana w Sądzie ma nr KRS, NIP i Regon.

Prowadzenie działalnośći usług preselekcji opiera się na legal-nym akcie prawnym.

Rekrutacja partnerów handlowych i menadżerów odbywa się na otwartych prezentacjach, na które może przybyć każda zain-

NETWORK MAGAZYN

42

MYŚLISZOŁ

Page 43: Network Magazyn nr 2/2004

NUMER 02/2004

43

teresowana osoba, a ponieważ firma nie prowadzi reklamy, jest rzeczą najbardziej naturalną, że uczestnicy spotkań rekrutacyj-nych pochodzą z tzw. ciepłych kontaktów, czyli poleceń, co aku-rat ten fakt, Panu jako „przyjacielowi marketingu sieciowego” powinnien być najbardziej bliski i znany. Stąd aż dziw wielki, że akurat ten element jest przez autora publikacji krytykowany, co świadczy o braku wiedzy w materii marketingu sieciowego lub autor jest obcy branży, co jest najbardziej prawdpodobne a publikacja nie była przed wydrukiem należycie sprawdzona. Wielokrotnie cytowana w Państwa periodyku firma FLP – wręcz narzuca się sugestja reklamy sponsorowanej oraz protekcji fir-my – pracuje dokładnie na tej samej zasadzie a charakter spotkań niemalże niczym nie odbiega od klasycznych spotkań rekruta-cjnych innych firm.

Największą bzdurą oraz pomówieniem jest sposób opisania przez Panstwa programu menadżerskiego VAP. Vertriebs-Aufbau-Program nie kosztuje, jak Pan pisze 1.269,- EUR a jest to kwota równowarta 1.240,-brutto. W pełni dobrowolna inwestycja, któ-ra nie ma nic wspólnego z utratą jej, jeśli partner handlowy VAP nie pozyska w ciagu jednego miesiąca 5 partnerow.

W programie menadżerskim VAP nie otrzymuje sie prowizji za pozyskanie innych partnerów. Prowizja szkoleniowa, czy kie-rownicza wypłacana jest wyłącznie za zawarcie umów (w Polsce narazie FlexFon, gdzie indziej dowolnie) z klientem. W tym sys-temie honorowana jest wyłącznie sprzedaż umów na określo-nym poziomie.

Partner handlowy, który uprzednio nabył licencje podstawo-wą może w każdej chwili podjąć decyzję współpracy w progra-mie menadżerskim VAP.

Od tego moment nabiera on nieograniczone czasowo prawa do korzystania z dowolnych narzędzi jakie firma stawia do jego dyspozycji w tzm programie.

Do nich należy m. in.: profesjonalna strona internetowa, li-cencja programu zarządzająco-administracyjnego, prawo do ko-rzystania z własnej akademii innoFlexu, internetowa akademia TV i inne.

Prawo do korzystania z tych narzędzi nie jest czasowo ograni-czone, a każda nowa wersja programu (update), czy każde kolejne szkolenie oraz cykl rozwoju osobowości jest w pełni nieodpłat-ne, a partner życia ma prawo korzystać z tych narzędzi nieod-płatnie.

Nie jest moim zadaniem opisać w szczegółach każde z narzędzi z osobna oraz dokładnie warunki planu marketinowego.

Jest wielkm nieporozumieniem i brakiem wiedzy, bądź ten-dencyjnym twierdzeniem, że inwestycja przepada po upływie 30 dni. Ten okres to dodatkowa premia dla takich partnerów, którzy w tym czasie przeszkolili i pomogli pięciu bezpośrednim partne-rom zawrzeć conajmniej 10 umów FlexFon.

Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze stanowisko zostanie pominięte i nieuwzglednione w Państwa nastepne pu-blikacji na temat firmy innoFlex, ponieważ nie można ukryć nie-zmiernej tendencyjności Państwa poprzedniej publikacji. Jesteśmy także świadomi, że Państwa informacje pochodzą głównie od part-nerów, którzy swoją nieudolność usprawiedliwiają złym systemem i w ten sposób starają się odwrócić od siebie uwagę. Pan, specja-liscie od marketingu sieciowego ten proces nie powinnien być obcy, ponieważ marketing sieciowy, to praca z kwotami a fluk-tuacja w pierwszych miesiącach w firmach jest niestety wysoka i powszechna. Pomimo powyższego faktu bardzo obszerne sta-nowisko wobec poprzedniej publikacji, która w wielu punktach jest czystym pomówieniem.

O ile kolejna publikacja zawierać będzie podobne stwierdzenia, przekażemy sprawę do odpowiednich organów ścigania w opar-ciu nie tylko o prawo prasowe ale także w oparciu o wykroczenia przeciwko ustawie o nieuczciwej konkurencji. Stąd też chcieli-

byśmy na tym miejscu przestrzec przed podobnym powtórzeniem kolejnych po-mówień.

Jest dla nas zupełnie niezrozumiałe, jak Państwa redakcja wchodząc z pierwszym numerem na branżówy rynek polski pu-blikuje informacje z podniesionym palcem na branżę, zamiast od samego początku w najbardziej pozytyw-ny sposób tworzyć dobry wizerunek marketingu sieciowego. Nie każdy piekarz myje ręce do pracy, ale czy jest to temat przy pisa-niu o smaku pieczywa?

Kolejną niezrozumiałościa jest fakt, że mentor pisma pan Many Loy, który odkrywa w czasopiśmie „network magazyn” niby wspaniały i najkorzystniejszy instrument marketingowy, zachęcając do korzystania z niego, jednocześnie u ponad 2.700 potencjalnych nabywców, którzy nie tylko pracują dla firmy in-noFlex, ponieważ u nas nie obowiązuje zasada wyłaczności zy-skuje sobie u nich dezaprobatę i niechęć, której promień dzałania jest znacznie większy.

W tym miejscu należałoy stwierdzić szkoda, gdyby nie znów fakt, który się niestety samoistnie narzuca, iż przynajmniej pierwsza publikacja była skrajnie tendencyjna, z jasno ukrytym celem.

Zyczymy Panu i kelgium redakcyjnemu mądrych i właści-wych decyzji.

Z poważaniemWaldemar Roth

Zarząd Spółki

Odpowiedź redakcji na powyższy list:• Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że człowiek zajmujący się

pisaniem używa zamiast podpisu skrótów lub pseudonimów. Wie o tym każdy, kto czyta gazety, czasopisma lub inne pu-blikacje. Powody takiego majstersztyku są różnorakie. W ten sposób Bolesław Prus był właściwie Aleksandrem Głowackim, Sienkiewicz od czasu do czasu stawał się Litwosem, Tadeusz Żeleński zmieniał się w Boy`a, a Maria Konopnicka – na pew-no kobieta – stawała się na pewien czas literacko facetem. Many Loy to także pseudonim! Współpracujący z nami autor tekstu „Piramidy naiwności” od lat zajmuje się tematem piramid finan-sowych i systemów argentyńskich nie tylko na naszych skrom-nych łamach. Od lat ma z tym faktem wiele problemów i od lat niezadowoleni czytelnicy kierują pod jego adresem różnego ty-pu groźby, we wszystkich zdaje się możliwych formach. Ona z kolei ma rodzinę i akwarium. Dlatego też, sami poradziliśmy jej używania pseudonimu. Nasz redaktor naczelny także ma akwarium, ale widocznie lubi ryzyko.

• Bardzo przepraszamy za źle przytoczone przez nas w poprzed-nim numerze liczby (6.500 zamiast 65.000) oraz złą datę wpro-wadzenia usług przez InnoFlex na terenie Polski, ale (niestety) takie informacje podawano do wiadomości publicznej podczas seminariów InnoFlex, na które udało się dostać naszym dzien-nikarzom. Jak ustaliliśmy, nader często specjaliści z firmy dys-ponowali różnymi danymi i ciężko jest to wszystko rzetelnie poukładać (nawet po niezależnym, wielokrotnym odsłuchaniu nagrań przez kilka osób). Liczymy, że Pana wyjaśnienia w tej sprawie są zgodne z faktami i oficjalne. Mamy nadzieję, bo wer-sji słyszeliśmy naprawdę wiele, w zależności od regionu kraju, w którym odbywają się spotkania, lub działają biura współpra-cowników firmy.

• Autor listu nawiązuje do osobistej refleksji użytej przez naszego dziennikarza, iż umowa InnoFlex`u z firmą telekomunikacyjną jest „sprytną przykrywką”. Starając się udowodnić, iż tak nie jest przedstawia w liście stosunek partnerów handlowych InnoFlex`u do pozyskanych klientów. Raz wymienia liczbę 2.700 partnerów w całym kraju, aby zaraz zmienić ją na 1.700 osób (?). Gdyby

MYŚLISZOŁ

Page 44: Network Magazyn nr 2/2004

NETWORK MAGAZYN

44

wyciągnąć „średnią pomyłkową” i przyjąć, że w InnoFlex działa ok. 2.200 osób, któ-re w ostatnim półroczu pozyskały 13.000 klientów, daje to w sumie niecałe 6 umów na osobę w ciągu ostatnich 6 miesięcy pręż-nej działalności. Można zatem stwierdzić, iż jeden współpracownik InnoFlex`u do-

starcza firmie 1 umowę miesięcznie. Gratulujemy wyników. Czy jest to „sprytna przykrywka” pozostawiamy do osądu sza-nownym Czytelnikom. „Brzydko i nieprofesjonalnie więc jest z Pańskiej strony, przynoszenie olbrzymich korzyści dla klienta (w przypadku FlexFon wręcz 30% i więcej) oraz prawne wyko-rzystanie procesów liberalizacji rynku „haniebnym procederem piramidalym”, „naiwna sztuczką” i dalsze obelgi i pomówie-nia.” Odpowiadamy: Szanowny Panie, czemu w tak szczególny spo-

sób trzyma się Pan tych nieszczęsnych usług telekomunikacyjnych? Nigdy nie kierowaliśmy pytań do InnoFlex o usługi telekomu-nikacyjne! To nie w tych punktach i usługach InnoFlex`u kry-je się piramida finansowa! Nie o usługi telekomunikacyjne tutaj idzie, Szanowny Panie.• Nigdy nie mieliśmy i w dalszym ciągu nie mamy jakichkolwiek

zarzutów pod adresem oferowanych przez InnoFlex usług tele-komunikacyjnych. Takie rzeczy oferuje obecnie wiele firm i nie ma w tym nic dziwnego, a wręcz przeciwnie – często są one atrakcyjne. Nasza redakcja działająca w imieniu Czytelników magazynu pragnie jedynie wiedzieć, co to jest Program VAP i dlaczego tyle kosztuje?

• „Czy nielegalna firma może robić takie procedury z urzędami państwowymi?” Odpowiadamy: tak. W Polsce tak. Mamy na-dzieję, że tylko na razie…

• Nigdy nie pisaliśmy, że InnoFlex to „nielegalna firma” i, że nie posiada KRS, NIP, Regon.

• Pan Roth napisał: „Rekrutacja partnerów handlowych i mena-dżerów odbywa się na otwartych prezentacjach, na które może przybyć każda zainteresowana osoba…”, „…a charakter spotkań niemalże niczym nie odbiega od klasycznych spotkań rekruta-cjnych innych firm.” Otóż, być może prezentacje były otwarte do momentu, gdy

zaczęli się nimi interesować dziennikarze prasowi i telewizyjni. Nasi reporterzy od kwietnia br. uczestniczyli w takich spotka-niach, jedynie dzięki stosowaniu różnego rodzaju niekonwen-cjonalnych metod dziennikarskich, albowiem wszyscy kandydaci są skrupulatnie sprawdzani. Ludziom, którzy spełniają określo-ne, bardzo rygorystyczne warunki, przed wpuszczeniem na salę zapina się specjalną opaskę na rękę. W kilku przypadkach, przed rozpoczęciem prezentacji, pracownik firmy ponadto informo-wał, że jeśli na sali znajdują się dziennikarze lub ktoś posiada przy sobie urządzenia rejestrujące dźwięk, musi salę natychmiast opuścić pod groźbą zapłacenia bardzo wysokiej kary, oczywi-ście w euro (czyżby firma miała coś do ukrycia?). Niestety, nie znamy się na branży, jeśli tak wyglądają klasyczne spotkania re-krutacyjne. Szanowny Panie. Podczas klasycznych spotkań w in-nych firmach (nie tylko networkowych) pilnuje się skrupulatnie, aby uczestnicy sporządzali notatki lub nagrywali wszystkie in-formacje na dyktafonach. Od jakości wyniesionej ze spotkania wiedzy zależy przyszłość networkowca! Jeśli natomiast przyszły współpracownik ma zapamiętać tylko i wyłącznie kwotę 1269 euro, to co do zamiarów prowadzących takie rekrutacje może-my mieć poważne wątpliwości. Byliśmy na wielu klasycznych spotkaniach rekrutacyjnych. Wyglądały zupełnie inaczej niż w InnoFlex. Podstawowa sprawa: nikt nie obiecywał na nich milionów niemal za stan bezczynności!!! Network marketing to ciężka, wymagająca poświęceń praca!!! Jeśli ktoś mówi ina-czej – oznajmia nieprawdę. Networkowcy, którzy odnieśli suk-

ces bez kantów i zarabiają miliony – są tacy – pracowali w pocie czoła. Fakt, network to wspaniała branża, dająca niesamowite możliwości. Prawda jest jednak taka, że żaden network nie da nam czegoś w rodzaju „stoliczku nakryj się” tak, jak jest to przed-stawiane w InnoFlex. Takie techniki są typowe dla piramid fi-nansowych. I niektórych sekt religijnych. Ponadto, prawdziwa firma networkowa, etyczna firma networkowa, nie pobiera tak wysokich opłat. O tym piszą nawet podręczniki wykorzystywa-ne przez networkowców z Amway. Nie jest ważne, czy się na-zwie taką opłatę programem, dostępem do serwera, kamykiem w papierku, czy inaczej. Jeśli ludzie nazywający siebie networ-kowcami wchodzą w taki biznes to znaczy, że o networku nie mają żadnego pojęcia. „Z głupcem należy głupio rozmawiać i za-brać mu ostatnią koszulę”. Ale cóż: „Polak mądry po szkodzie”. Szkoda tylko, że niektórzy zrozumieli to po szkodzie i teraz plu-ją sobie w brodę, a inni nie mają odwagi by się przyznać do błę-du i wolą się nim upajać. • Reklama prasowa bądź artykuł sponsorowany (za który ktoś pła-

ci), muszą być w prasie odpowiednio zaznaczone. Osoba śred-nio znająca się na mediach wie o tym. Cytowanie w Network magazynie firmy FLPP to nie „reklama sponsorowana” ani protekcja. Firma za publikacje nie płaci. Dyrektor generalny FLPP – Jacek Kandefer, tak jak inni przedstawiciele etycznych firm networkowych, wspiera nasze strony swoimi cennymi spostrzeżeniami na temat branży. Zawsze będziemy się stara-li o tak ciekawe, rzeczowe teksty redakcyjne. Zwłaszcza pisa-ne tak dobrym piórem.

• Waldemar Roth pisze, że program menedżerski VAP kosztuje 1240 brutto (w jakiej walucie? Euro, PLN?), że jest to dobrowol-na inwestycja i nie otrzymuje się prowizji za pozyskanie nowych wpłacających. Podczas seminariów przedstawia się to zupełnie inaczej. Program VAP kosztuje 1269 euro i obiecuje się prowizję od rekrutacji osób, które także zapłacą 1269 euro (trzeba wpro-wadzić 5 osób w ciągu miesiąca). Jeśli zarząd mówi co innego niż trenerzy i menedżerowie podczas spotkań oznacza to brak przepływu informacji wewnątrz firmy lub celowe podawanie dwóch zbieżnych wersji. Naszym zadaniem jest pisanie faktów i takowe kreślimy:

• Cały czas nie wiemy czym naprawdę jest Program VAP. I co otrzy-mujemy za 1269 euro?

• W dalszej części listu bardzo trudno jest cokolwiek zrozumieć. Być może, gdyby było mniej błędów czytelność wyjaśnień nie pozostawiałaby wątpliwości.

• Teraz bardzo mocne słowa: „…Państwa redakcja wchodząc z pierwszym numerem na branżówy rynek polski publiku-je informacje z podniesionym palcem na branżę…” Nonsens. Pisaliśmy już o tym i w tej chwili jesteśmy zmuszeni powtórzyć, co nie przystoi tekściarzom: o wszystkich koncernach networ-kowych piszemy tak samo. O prawdziwych, etycznych firmach networkowych piszemy tak, jak na to zasługują, a o działających nieetycznie – zupełnie odwrotnie – również tak, jak na to za-sługują.

• Kolejne mocne słowa: „Nie każdy piekarz myje ręce do pra-cy, ale czy jest to temat przy pisaniu o smaku pieczywa?” Tak. Taka jest rola dziennikarza. Choćby po to, by ludzie wiedzieli, jaki piekarz rąk nie myje, do jakiej piekarni pieczywo sprzeda-je. Chcemy, by mieli szansę kupić je gdzie indziej. Kupić chleb wyrobiony dłońmi fachowca, który ma czyste ręce.

• Jesteśmy wdzięczni za obszerną wypowiedź, aczkolwiek ubo-lewamy, iż mimo to pozostawiono nas, a przede wszystkim naszych Czytelników w niewiedzy. W dalszym ciągu nie wie-my co człowiek otrzymuje w firmie InnoFlex Polska Sp. z o.o. za 1269 euro.

Redakcja Network magazynu

MYŚLISZOŁ

Page 45: Network Magazyn nr 2/2004

NUMER 02/2004

45

Już Salomon dwa tysiące lat temu powiedział, że z „głupcem należy głupio rozmawiać i zabrać mu ostatnią koszulę”.Inaczej też nie da się wytłumaczyć faktu, iż piramidy finansowe i systemy argentyńskie, mimo istniejącej nowelizacji ustaw i ciągłego nagłaśniania przez media, stale znajdują chętnych, którzy pośród swoich znajomych i rodziny szukają następnych naiwnych.

„Im większe kłamstwo, tym więcej ludzi w nie wierzy” – oto naczelna dewiza panów Hitlera i szefa propagan-dy Goebbelsa, która wydaje się funkcjonować do dziś, ponieważ w nielegalnych bądź zakazanych piramidach finansowych i systemach argentyńskich biorą udział tysiące ludzi. Wykazują się niepowtarzalnym zachwy-tem. Z wielką chęcią oddają swoje ostatnie pieniądze, biorą kredyty, aby w końcu samych siebie i innych do-prowadzić do finansowego nieszczęścia.

Niestety, przy takiej okazji wiele tracą poważne fir-my network marketingowe. Po pierwsze, dla zwykłego człowieka różnica między uczciwym i poważnym mar-ketingiem a piramidą finansową jest niewyczuwalna, co hamuje wielu przed współpracą, gdyż dla nich wszyst-kie „marketingi” to bandyci. Po drugie, pojawiające się ustawy szkodzą przede wszystkim poważnym i uczci-wym firmom, ale nigdy nie mają takiej mocy, aby raz na zawsze zakończyć wysoką koniunkturę piramid.

Koniunktura piramidW latach 70 Ameryka była swoistym centrum rozkwi-tu piramid i networków. Fakt, iż w krótkim czasie było bardzo wielu poszkodowanych przez działalność pira-mid finansowych, wpłynął na decyzję władz, aby zaka-zać wszelkiej działalności tego typu – także tradycyjnego network marketingu – pod groźbą kary. Jedynie fir-ma Amway podjęła się walki przed sądem z Federalną Komisją Handlu przeciw tym zakazom. Po 10 latach firma została uznana za prowadzącą poważne i legal-ne interesy. Ten wyrok był kamieniem węgielnym pod branżę network marketingu i był znaczący dla ekspan-sji tej, jakże prostej, idei.

W połowie lat 80 w Europie zachodniej eksplodo-wała nie tylko gorączka network marketingowa, lecz także chęć zdobycia pieniędzy w szybki sposób. Luki istniejące w przepisach umożliwiły powołanie do życia piramid finansowych, których ojczyzną była Ameryka. Twórcom zdawała się przyświecać teoria, że przy tak ogromnej biurokracji, zanim ktokolwiek cokolwiek odkryje, zarobi się już wystarczająco dużo pieniędzy. Rozpoczęły się poszukiwania naiwnych.

Faktycznie, upłynęło aż 10 lat, zanim Europa za-chodnia zakazała tego rodzaju działalności. W wa-runkach tak utrudnionych jedynym wyjściem było pójść dalej na wschód. W krajach takich jak: Węgry, Czechy, Bułgaria, Rosja i Polska założyciele pira-mid postrzegani byli jako „pomnażacze pieniędzy”. Dopiero w połowie lat 90 w Polsce ustawodawca po-łożył, dzięki nowym ustawom, kres tej działalności. Kto jednak myśli, że wystraszyli się wszyscy, ten się grubo myli.Pseudo wiarygodnośćKażda ustawa ma swoje niedoskonałości, które spryt-ni prawnicy szybko znajdują. Jak inaczej rozumieć fakt, iż nawet dzisiaj piramidy finansowe i systemy argentyńskie znajdują chętnych na polskim rynku? Dziś, w przeciwieństwie do tego, co znane jest usta-wodawcy, przedmiotem operacji nie są bezpośrednio pieniądze, lecz pseudo produkty – na przykład szko-lenia menedżerskie.

Mechanizm pozostaje jednak ten sam. Przykładem jest najnowsze dziecko RP – firma InnoFlex. Każdej osobie, która chce być pośrednikiem w biznesie tele-komunikacyjnym i otrzymywać za to prowizję, pro-ponuje się wewnętrzne szkolenie menedżerskie za ponad 1200 EUR. Jeśli takiej osobie uda się w ciągu czterech tygodni znaleźć następne pięć osób, które same kupią takie szkolenie, to otrzymuje ona zwrot swoich kosztów plus zysk. Nie uda się znaleźć pię-ciu chętnych – oznacza to, że taka osoba niczego się nie nauczyła i nie ma prawa do zwrotu kosztów, nie mówiąc już o zyskach. Mechanizm żywcem wzięty z zasad piramidy finansowej, nawet jeśli inicjatorzy zapewniają, że mają partnera telekomunikacyjnego, którego produkty chcieli sprzedawać.

Fakt istnienia partnera produktowego służy ini-cjatorom do zapewnienia sobie poprawnego wize-runku i wiarygodnego poparcia dla swej faktycznej działalności. Dodatkowo firma InnoFlex zachęca tym, że klienci będą mogli taniej kupować ener-gię, co w Polsce, gdzie energia jest w rękach pań-stwowego monopolu, jest kompletnie niemożliwe.

Piramidy finansowe i systemy argentyńskie

MANY LOY

MOIM ZDANIEM

Page 46: Network Magazyn nr 2/2004

Należy zadać sobie pytanie – jak naiw-ne jest polskie społeczeństwo, że przy-łącza się do takich nielegalnych działań? Niezaprzeczalnie firma sprzedaje tań-sze usługi energetyczne na przykład w Niemczech, ale było to możliwe wyłącz-

nie dzięki temu, że rozwiązano monopol, a prywatni inwestorzy włożyli miliardy dolarów i odnotowali miliardowe straty.

„Focus” i „Der Spiegel” – dwa renomowane niemieckie maga-zyny – pisały o tych sytuacjach, ich faktycznym przebiegu oraz agresywnym sposobie postępowania podobnych firm. Jest więc mało prawdopodobne, aby jakikolwiek prywatny koncern energe-tyczny zdecydował się na podobne, przynoszące wyłącznie straty, postępowanie w Polsce. Szefowie firmy dumnie pokazują swoją działalność na rynku niemieckim i austriackim, ale nie wspomi-nają o tym, że już od dłuższego czasu znani prawnicy, czy nawet Austriacka Izba Gospodarcza (Oddział Network Marketingu) kwalifikują ich działalność jako piramidę finansową.

Ustawy bez konsekwencjiUstawa o nieuczciwej konkurencji wydaje się nie odstraszać upra-wiających piramidy finansowe i systemy argentyńskie, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż wiele firm działa oficjalnie na tym nieuczci-wym odcinku. Większość z nich znana jest UOKiK z imienia. Chyba uzasadnionym będzie tu pytanie, po co w ogóle ustawy, skoro nikt nie musi obawiać się żadnych konsekwencji. W tym

duchu nie tylko zagraniczni inicjatorzy piramid będą znajdować w Polsce chętnych. Nie są to puste słowa, około 60 proc. z tych firm jest w całości w polskich rękach.

Jak niesprawiedliwa i nieprzewidująca jest wyżej wymieniona ustawa, widzimy na prostym przykładzie: jeżeli networkowiec sprzedaje produkt – suplementy czy środki dietetyczne – któ-ry nie posiada polskiego atestu, a klient poprzez przyjmowanie tych środków poniesie szkodę na zdrowiu, to może skarżyć bez-pośrednio sprzedawcę. Jeśli w taki sam sposób traktowałoby się pośrednich sprzedawców w piramidach i systemach argentyń-skich, ograniczyłoby to nielegalną działalność praktycznie do ze-ra. W chwili obecnej konsekwencję ponosi wyłącznie inicjator; taka działalność jest zagrożona karą do ośmiu lat. Niewiedza nie chroni przed karą – tak brzmi zasada interpretacji prawa. Powinna być ona rozszerzona na podobno „nieświadomych” pośredni-ków w takich interesach.

Realia wyglądają jednak inaczej. Pełni zachwytu podpisują umo-wy, pełni zachwytu płacą, pełni zachwytu szukają następnych na-iwnych, a kiedy nie znajdą, to niczym dzieci, z którymi nikt nie chce się bawić, biegną do prokuratora na skargę i przedstawia-ją siebie jako najbardziej poszkodowanych. Innymi słowy, naiw-ny próbuje rozciągnąć swoją naiwność do granic wytrzymałości, choć jeszcze przed chwilą z dumą brał udział w przedsięwzięciu zagrożonym karą. Tego rodzaju współdziałanie powinno być tak-że karane, ponieważ jedno jest pewne: tylko z pomocą świadomie naiwnych takie systemy mają w ogóle szanse na istnienie.

NETWORK MAGAZYN

46

MOIM ZDANIEM

Jedyny w Polsce tematyczny periodyk branżowy „Network magazyn”– czasopismo komunikacji i biznesu

To edukacja oraz wspaniałe narzędzie rekrutacyjne.W Twoich rękach tylko dzięki prenumeracie.

Page 47: Network Magazyn nr 2/2004

Dramat niedokończony, przez samo życie pisany

W trakcie kilkugodzinnego wywiadu z byłymi okręgowymi kierowniczkami sprzedaży do-wiedziałem się o właścicielkach własnych

firm, którym kazano nosić ubrania robocze i wyma-gano od nich odpowiedzi na maile w godzinach noc-nych. O wskazywaniu im miejsc, gdzie wziąć drogie sprzęty w leasing i o tego sprzętu konfiskacie. O prze-syłaniu instrukcji i gotowych odpowiedzi na pytania kontrolerów urzędu skarbowego. A nawet o mecena-sie, który ma rozpatrywać skargi na firmę, której in-teresów pilnuje jego kancelaria…

Być panem swojego biznesuPięć kobiet walczy z Avon Cosmetics Polska Sp. z o.o. przed sądem pracy. Wszystkie uważają, i tego chcą do-wieść, że podczas współpracy z Avon, prowadząc własną działalność gospodarczą, w rzeczywistości pracowały jak na etacie. Mówią, że posiadały bezpośrednią sze-fową, otrzymywały określone stawki, były do pełnej dyspozycji w godzinach od 8.00 do 24.00 (czasami dłużej), miały zagwarantowany, płatny urlop, wyko-nywały zadania ściśle pod dyktando firmy. Każde spo-tkanie, najdrobniejsze szczegóły musiały raportować; nawet podczas choroby kazano im okazywać zwol-nienia lekarskie. Zobowiązano je do noszenia ubrań roboczych z firmowym logo. Czy tak wygląda bycie szefem swojej firmy?

- Własna działalność gospodarcza to podstawowy wa-runek współpracy z firmami w całej branży sprzedaży bezpośredniej. Tylko, że w naszej sprawie trzeba za-uważyć jedną, bardzo ważną kwestię: te kobiety nigdy nie kupowały i nie sprzedawały dla Avon kosmetyków. Rozumiem. W Polsce koszt utrzymania pracownika jest często niewspółmierny do przynoszonych przez niego dochodów. I tutaj działalność gospodarcza oka-zuje się dobrym wyjściem. Dla firmy i dla współpra-cownika. Tak jest na całym świecie. Różnicą jest fakt, że jeśli jakakolwiek firma networkowa już decydu-je się na taki system pracy i wymaga od ludzi działal-ności gospodarczej, musi pamiętać, iż nie są to zwykli pracownicy etatowi – mówi mec. Violetta Gut, repre-zentująca byłe współpracownice Avon`u.

Okręgowe kierowniczki sprzedażyKatarzyna Świdzińska współpracowała z Avon w latach 1995 – 2003. Jej pierwsza sprawa przeciwko firmie od-

5 kobiet kontra AVON

była się 18 maja 2004 roku. – Podczas tych wszystkich lat manipulowano moimi planami sprzedaży. Jeśli do-chodziłam do progu 100% wykonania planu, natych-miast zmieniano wyniki, żeby mi nie wypłacić premii. Mam na to dowody – wspomina z żalem Świdzińska. – Stwarzano mi problemy, że nie robię fikcyjnej li-sty zamówień w taki sposób, aby moja szefowa osią-gała lepsze wyniki pracy od innych dyrektorek. Dwa lata temu była w Avon kontrola urzędu skarbowego. Dostałam maila od dyrektorki regionu pt.: „ważna pomoc”, żeby ze swego okręgu wytypować wzoro-we konsultantki do kontroli. Takie, które mają zare-jestrowaną działalność gospodarczą i odprowadzają podatki. Przysłano mi ściągawkę, jak wzorowa kon-sultantka ma odpowiedzieć na pytania zawarte w an-kiecie. Na przykład: „Czy została Pani poinformowana przez Avon o zasadach podejmowania i wykonywania działalności gospodarczej?” Wpisać „TAK”. „Czy za-wierała Pani umowę o pracę z Avonem?” Odpowiedź prawidłowa: „NIE”. Na stanowisku kierowniczym za-rabiałam ok. 20 tysięcy brutto, ale po uregulowaniu wszystkich kosztów związanych z działalnością gospo-darczą, na rękę zostawało mi jakieś dwa, trzy tysiące. Zwolniono mnie z powodu niewykonywania planów sprzedaży. Bzdura. Tak naprawdę, to odmówiłam po-mocy w fałszowaniu dokumentów dla organów urzę-du skarbowego. Powiedziałam, że nie jestem doradcą ds. gospodarczych.

Marta A. poświęciła 10 lat swojego życia dla firmy i jej ideologii. Kiedy wyraziła zgodę na zeznawanie przeciwko Avon`owi, szybko wezwano ją do Warszawy. Zaproponowano przelot samolotem na koszt firmy. Pojechała samochodem. Na miejscu wręczono jej roz-wiązanie umowy. To był Dzień Matki. Pozew złożyła jako druga: – w Avon działy się różne dziwne rze-czy, na których opowiedzenie z pewnością zabraknie nam dzisiaj czasu – uśmiecha się była kierowniczka, – a nieprzyjemne incydenty były na porządku dzien-nym. Osobiście, z czasów współpracy z tą firmą, naj-bardziej pamiętam moment – i to mnie boli do dziś – kiedy nie wypłacono mi należnej, ciężko wypraco-wanej premii. Bardzo zdenerwowały mnie maile au-torstwa dyrektora finansowego Avon`u. On wysłał list do dyrektorek dywizyjnych, a następnie one do nas. Nie wiem, kto był inicjatorem tego pomysłu, ale w sumie poprzez pocztę elektroniczną, takie dyrektywy otrzy-

Nie będę pisał o tym, że kobiety, które pozwały Avon Cosmetics Polska Sp. z o.o. do sądu zostały na bruku bez pieniędzy, że mają dzieci, mężów, nerwicę sytuacyjną oraz niezbyt przyjemne, zawodowe wspomnienia. To wszystko opisały gazety społeczne.

MACIEJ MACIEJEWSKI

NUMER 02/2004

47

ZOOM REPORTERA

mec. Gut:– System działania tej firmy jest jak film Matrix, istnieje świat w sieci i po za nią. Przejście z jednej rzeczywistości do drugiej dla niektórych okazało się tak samo bolesne jak dla bohaterów filmu.

Page 48: Network Magazyn nr 2/2004

NETWORK MAGAZYN

48

ZOOM REPORTERA

mały wszystkie kierowniczki sprzedaży w Polsce – mówi Marta.

- Zastanawiam się, czy to jest zgodne z prawem – dodaje mec. Gut. – Znajdują się tam ciekawe stwierdzenia: „W naszym wspólnym interesie jest więc wystawienie

takiego reprezentanta okręgu, aby nie posunięto się do losowego wybierania kandydatek do kontroli. Od nas też zależy, aby sprawa odbyła się dyskretnie i miała „szczęśliwe zakończenie”.

Monika A. w Avon działała od 1993 do stycznia 2004 ro-ku. Umowę o współpracy zerwała sama. – Musi pan pamiętać, że my wszystkie nie walczymy z branżą sprzedaży bezpośredniej. Procesujemy się z Avon`em. Przede wszystkim chcemy odzyskać godność. Czy pamiętam kontrolę urzędu skarbowego? Oczywiście. To wtedy dostałyśmy te listy „wskazówki” – wyjaśnia Monika po-kazując kopię dokumentu. – Jeden z nich zaczynał się tak: „W związku z bardzo szczegółową kontrolą naszej Firmy przez Urząd Skarbowy poproszono nas o wsparcie. Sprawa jest zupełnie „bez-pieczna”. Liczymy, że 202 przykłady z 202 Okręgów wystarczą, by przestać drążyć specyfikę naszej Firmy.”

Agata A. była w Avon od początku 1994 do stycznia 2004 ro-ku: – kiedy pracując bez wytchnienia, udało się osiągnąć normy sprzedaży, to dyrekcja natychmiast podwyższała próg. Żenująca manipulacja. Myślę, że ludzie w firmie zdają sobie sprawę z róż-nych faktów. Boją się jednak o nich mówić. Panuje totalny „za-mordyzm”.

- Pewnego dnia wszystkie zostałyśmy zmuszone do podpisania umowy leasingowej na zakup sprzętu komputerowego – wspomi-na Elżbieta A, która dla Avon`u przepracowała 10 lat. Zakończono z nią współpracę, gdy wróciła do pracy po przebyciu poważnej choroby. – Firmę, w której brałyśmy sprzęt wskazał Avon. Raty oczywiście musiałyśmy płacić z własnej kieszeni. Po podpisaniu umów, dano nam dokumenty inne, niż zostały w aktach Avon`u.

Z ich papierów jednoznacznie wynikało, iż Avon w momencie roz-wiązania z nami umowy ma prawo przejąć nasz sprzęt. Zdarzyło się tak, że naprawdę przyszedł windykator do pewnej kierownik i odebrał komputer, a według warunków leasingu, jakie nam do-starczono, sprzęt jest rozliczany pomiędzy okręgową kierowniczką sprzedaży a firmą udzielającą leasingu. Trop po tropie, wraz z na-szą panią mecenas doszłyśmy do tego, że jest rozbieżność w do-kumentach. Jeszcze jedna sprawa. Cała nasza sieć komputerowa działała w sieci administrowanej przez Avon. Zdarzało się, iż ad-ministrator wchodził do sieci i kasował nam dane w kompute-rach. Czy to jest swoboda działalności gospodarczej?

MATRIX– System działania tej firmy jest jak film Matrix – dodaje mec. Gut – istnieje świat w sieci i po za nią. Przejście z jednej rzeczy-wistości do drugiej dla niektórych okazało się tak samo bolesne jak dla bohaterów filmu.

Bardzo ciekawą postacią w tej sprawie jest mec. Maciej Łaszczuk. Ten pan, w ramach swojej kancelarii sprawuje obsługę prawną nad Avon i jeszcze kilkoma firmami sprzedaży bezpośredniej. Oprócz tego, pan Łaszczuk w Polskim Stowarzyszeniu Sprzedaży Bezpośredniej rozpatruje skargi na źle realizowaną sprzedaż bezpo-średnią. PSSB swoje pierwsze biuro miało pod adresem Kancelarii Mec. M.Łaszczuka. Co ciekawe, jest on również pełnomocnikiem całego kapitału amerykańskiego Avon na Polskę jeśli chodzi o zgro-madzenia wspólników. Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy to się etycznie nie kłóci. Czy reprezentowanie jednej z firm – a nawet kilku – i jednoczesne rozpatrywanie skarg na te same firmy nie stawia danej osoby po dwu stronach sporu? Co prawda, w sądzie Avon reprezentuje wspólnik mec. Łaszczuka, ale w wielu poważ-nych sprawach wypowiada się sam mec. Łaszczuk. Należałoby więc postawić bardzo ważne pytanie: w jakim celu i dla kogo stworzo-no Polskie Stowarzyszenie Sprzedaży Bezpośredniej?

Iwona Gniedziejko-Płuciennik, menedżer działu public rela-tions w Avon Cosmetics Polska Sp. z o.o.:– Jest to pierwszy przypadek pozwania spółki o ustalenie istnienia stosunku pracy (w ogóle wysunięcia w tym zakresie jakichkolwiek roszczeń).

Wszystkie osoby zajmujące się sprzedażą kosmetyków Avon, tj. konsultant-ki, koordynatorzy, Okręgowe Kierowniczki Sprzedaży, związane są z Avon umową o charakterze cywilno-prawnym. Żadna z tych osób nie jest ani nie była w tym charakterze zatrudniona na podstawie umowy o pracę. Wszystkie Okręgowe Kierowniczki Sprzedaży świadczą Avon usługi prowadząc dzia-łalność gospodarczą. Panie, które podały firmę do sądu, od początku pełnie-nia funkcji OKS prowadziły taką działalność. Nigdy nie były pracownicami Avon. Prowadzenie działalności gospodarczej daje możliwość wyboru sposobu świadczenia usług, ilości czasu jaki na to się poświęca, miejsca ich wykonywa-nia. Poza tym, przy wykonywaniu tych usług można posługiwać się osobami trzecimi bez informowania Avon.

Ponadto, umowa podpisywana przez OKS zawiera postanowienie umoż-liwiające jej rozwiązanie przez każdą ze stron bez konieczności podawania przyczyny, z zachowaniem czterotygodniowego okresu wypowiedzenia. W każ-dej chwili można zrezygnować ze współpracy.

Avon podejmuje decyzję o formie nawiązania współpracy z różnymi oso-bami w zależności od specyfiki wykonywanej pracy. Avon Cosmetics Polska zatrudnia na umowę o pracę ponad 630 osób, które pracują w warszawskim biurze i w Centrach Obsługi Konsultantem w Polsce, natomiast druga spół-ka – Avon Operations Polska mieszcząca się w Garwolinie zatrudnia około 2800 pracowników. Osoby zajmujące się sprzedażą, ze względu na nienormo-wany czas pracy i wynagrodzenie zależne od osiąganych wyników prowadzą własną działalność gospodarczą. Ten model sprawdza się od wielu lat w róż-nych firmach i krajach.

Jeśli chodzi o kontrolę skarbową i rzekome informowanie przez Avon swoich pracowników, jak mają odpowiadać na pytania i wyznaczać konkretne konsul-

tantki do skontrolowania – nic nie wiemy o takich praktykach i nie wiemy jakie osoby mogły mieć te Panie na myśli używając określenia „dyrekcja”.

Czy w obecnej sytuacji planujemy zmienić zasady współpracy ze wszyst-kimi kobietami? Nie.

Po kilku dniach od otrzymania powyższej wypowiedzi, przysłano nam do redakcji dokumenty rozsyłane przez dyrekcję Avonu do kobiet, w których informuje się o wytypowaniu odpowiednich osób do kon-troli skarbowej i udziela wskazówek dotyczących sposobu odpowiedzi na pytania. Kobiety, od których otrzymaliśmy dowody prosiły o ich nie-ujawnianie firmie Avon, albowiem wiele z osób wymienionych jako adresaci wciąż współpracuje z firmą. Ponieważ naszym dziennikar-skim obowiązkiem jest zbieranie, przetwarzanie i publikowanie infor-macji wystosowaliśmy oficjalne pismo do firmy z zawiadomieniem, że posiadamy ww. dokumentację. Zwróciliśmy się do Avon z prośbą o wyjaśnienie na jakiej podstawie dyrekcja sugerowała pracownicom tok działań z urzędem i czy jest to zgodne z prawem? Oto stanowi-sko Avon`u w tej sprawie:

- Nie możemy skomentować dokumentów, które są podobno w posiada-niu redakcji, a nie zostały nam przedstawione. Nie wiem, o jakie dokumen-ty chodzi. Skomentujemy materiały, które zostaną przedstawione do wglądu. Wychodzące z firmy informacje dotyczące zasad wypełniania ankiet na potrze-by różnych instytucji są sprawą normalną. Nie wiem, o jakie instrukcje Panu chodzi. Nie możemy, podkreślam, skomentować czegoś, czego nie widzimy. Jest to fizycznie niemożliwe. Wydaje mi się logiczne i normalne, że proszę o doku-menty, które mam skomentować. Nie rozumiem, dlaczego redakcja nie chce, mimo kilkakrotnej prośby z mojej strony, udostępnić materiałów, prosząc jed-nocześnie o ich komentowanie.

Iwona Gniedziejko-Płuciennik

Page 49: Network Magazyn nr 2/2004

O odpowiedź na kilka pytań poprosiliśmy listownie Mirosława Lubonia, dyrektora Polskiego Stowarzyszenia Sprzedaży Bezpośredniej:

– Jaką funkcję pełni i czym się zajmuje w Polskim Stowarzyszeniu Sprzedaży Bezpośredniej mec. Maciej Łaszczuk, którego kance-laria reprezentuje Avon Cosmetics Polska Sp. z o.o.?– Adwokat Maciej Łaszczuk nie pełni żadnej funkcji w organach PSSB. Nie jest także członkiem Stowarzyszenia. Decyzją Walnego Zgromadzenia PSSB został jedynie powołany na Administratora Kodeksu Sprzedaży Bezpośredniej – ze względu na swoje wielo-letnie doświadczenie w obsłudze prawnej branży sprzedaży bez-pośredniej oraz doskonałą znajomość prawa konsumenckiego.– Czy nie sądzi Pan, iż z racji wykonywanych funkcji przez mec. Macieja Łaszczuka w Polskim Stowarzyszeniu Sprzedaży Bezpośredniej oraz jednoczesnego reprezentowania przez jego kancelarię prawniczą koncernu Avon występuje w tym przypad-ku konflikt interesów? Przecież, jeśli ktoś współpracujący z Avon, pragnie zasięgnąć porady w Polskim Stowarzyszeniu Sprzedaży Bezpośredniej – jakby nie było – jedynej instytucji wspierają-cej ludzi z branży sprzedaży bezpośredniej w Polsce – zwraca się ze swoim życiowym problemem do osoby, której interesy związa-ne są z Avon Cosmetics Polska Sp. z o.o. Co Pan o tym sądzi?– Wszelkie sprawy związane z naruszeniem postanowień Kodeksu są rozpatrywane i załatwiane przede wszystkim przez Sekretariat (Biuro) PSSB. Dopiero w przypadku, gdy Sekretariat nie jest w stanie osiągnąć rozwiązania, sprawa zostaje przekazana Administratorowi Kodeksu. Administrator prowadzi postępowanie zgodnie z procedurą rozpatrywania skarg określoną przez PSSB. Postępowanie ma charakter mediacji lub koncyliacji. Jak wspomnia-no wcześniej, rozpatrywaniu przez PSSB i Administratora podlega-ją jedynie sprawy związane z naruszeniem postanowień Kodeksu, a nie np. skargi noszące wszelkie znamiona spraw cywilnopraw-nych. Należy uznać, że gdyby wynikła sytuacja, w której powsta-łoby choćby ryzyko wystąpienia konfliktu interesów, to wówczas Administrator Kodeksu lub inne osoby uczestniczące w rozstrzy-ganiu danego sporu, powinny postąpić zgodnie z zasadami etyki i wyłączyć się z rozpoznawania konkretnej sprawy. Chciałem po-nadto zwrócić uwagę, że PSSB nie zajmuje się udzielaniem porad. Również adwokat Maciej Łaszczuk jako Administrator Kodeksu nie zajmuje się udzielaniem porad w imieniu PSSB.– Czy siedziba Polskiego Stowarzyszenia Sprzedaży Bezpośredniej mieściła się kiedyś pod adresem: M.Łaszczuk i Wspólnicy, pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa?– Siedziba Stowarzyszenia nigdy nie mieściła się pod adresem Kancelarii Łaszczuk i Wspólnicy. Natomiast w grudniu 1999 roku Stowarzyszenie zawarło umowę ze spółką jawną M. Łaszczuk, A. Polimirski, M. Korzc i Wspólnicy i do czerwca 2002 roku podnaj-mowało lokal, w którym mieścił się Sekretariat (Biuro) PSSB. – Ponieważ Pana odpowiedź na jedno z zadanych przeze mnie 05.08.2004r. pytań jest zbyt ogólna i obawiam się, że nie usatysfak-cjonuje naszych Czytelników, bardzo proszę o sprecyzowanie swo-jej wypowiedzi i odpisanie mi jeszcze raz na poniższe pytanie:

„Czy wobec faktu zajmowania się sprawami prawnymi firmy Avon przez kancelarię Pana adwokata Macieja Łaszczuka oraz zaj-mowania przez niego stanowiska Administratora Kodeksu Sprzedaży

KODEKS SPRZEDAŻY BEZPOŚREDNIEJ Polskiego Stowarzyszenia Sprzedaży Bezpośredniej (przytaczamy punkty odnoszące się bezpośrednio do Administratora Kodeksu, jego funkcji i zadań – red.).

1.1 Zakres regulacjiKodeks Sprzedaży Bezpośredniej PSSB (określany dalej jako „Kodeks”) został uchwalony przez Polskie Stowarzyszenie Sprzedaży Bezpośredniej ( „PSSB”) dla będących jego człon-kami krajowych przedsiębiorców prowadzących działalność w zakresie sprzedaży bezpośredniej („Przedsiębiorcy”). Kodeks reguluje stosunki między Przedsiębiorcami i Sprzedawcą a Konsumentami, a także stosunki między Przedsiębiorcą a Sprzedawcą, stosunki pomiędzy Przedsiębiorcami oraz pomiędzy Sprzedawcami. Celem Kodeksu jest podnosze-nie poziomu zaspokojenia potrzeb konsumentów i ochro-na ich interesów, ochrona Sprzedawcy, promocja uczciwej konkurencji w ramach wolnej przedsiębiorczości, utrwala-nie pozytywnego wizerunku Przedsiębiorców w świadomo-ści społecznej oraz ukazanie etycznego aspektu sprzedaży bezpośredniej jako działalności zarobkowej.

5.2 Odpowiedzialność PSSBPSSB wyznaczy osobę odpowiedzialną za rozpatrywa-nie skarg. PSSB podejmie wszelkie odpowiednie działania w celu załatwienia skarg Konsumentów, Sprzedawców lub Przedsiębiorców.

5.3 Administrator KodeksuPSSB powierza pełnienie funkcji Administratora Kodeksu adwokatowi lub radcy prawnemu. Obecnie funkcję tę peł-ni adwokat Maciej Łaszczuk z Warszawy. Administrator Kodeksu będzie nadzorował przestrzeganie Kodeksu przez Przedsiębiorców oraz rozstrzygał wszelkie niezałatwione skargi Konsumentów i Sprzedawców oparte na postano-wieniach Kodeksu.

Bezpośredniej w PSSB – gdzie do jego za-dań należy m.in. nadzorowanie przestrze-gania Kodeksu przez Przedsiębiorców oraz rozstrzyganie wszelkich niezałatwionych skarg Konsumentów i Sprzedawców – nie zachodzi konflikt interesów, gdy ze swoim problemem natury prawnej lub ze skargą zgłoszą się do Pana adwo-kata Macieja Łaszczuka, jako Administratora Kodeksu Sprzedawcy (pracownicy lub współpracownicy) firmy Avon oraz pracownicy innej firmy zrzeszonej (np Oriflame)? Czy jest tu miejsce na bez-stronność, profesjonalzim i obiektywizm?”– Szanowny Panie Redaktorze! W mojej opinii odpowiedź na py-tania 2 i 3 postawione mi przez Pana w korespondencji z 5 sierpnia a przesłana Panu w ubiegły poniedziałek jest wystarczająca, pełna i na tyle szczegółowa, na ile pozwalają szczupłe, bądź co bądź, ra-my tej korespondencji i planowanego materiału. Nic więcej nie mam do dodania.

pytał: Maciej Maciejewski

NUMER 02/2004

49

ZOOM REPORTERA

Page 50: Network Magazyn nr 2/2004

NETWORK PRODUKT

NETWORK MAGAZYN

50

Aloes w chusteczkach higienicznych, aloes w rajstopach, aloes z owocami liczi w jogurcie – kto wie, co jeszcze wpadnie producentom do głowy, aby wykreować produkty aloesowe. Nie trzeba cofać się o więcej niż 10 lat, aby przypomnieć sobie czas bez aloesu w Europie. Swoją drogą niesamowite, w jak krótkim czasie ta pustynna lilia stała się pojęciem, które znane jest każdemu.

Aloes– więcej niż trend?Roślina, która podbiła rynek

Rozkwit biznesu z aloesem jest sztandarowym przykładem na umiejętność wykonywania pra-cy pionierskiej przez sprzedaż bezpośrednią.

Ta branża wykazała się tą umiejętnością już wcześniej. Prawie żadna inna forma sprzedaży nie nadaje się tak dobrze do wprowadzenia na szeroki rynek produk-tów, które wymagają wyjaśnień. W Niemczech, roz-kwit rozpoczął się w połowie lat 90-tych, w porywie ogólnie szybko rosnącego trendu wellness.

W roku 1995 swoją działalność w Niemczech rozpo-częła firma Forever Living Products z asortymentem produktów aloesowych. FLP wstrzeliła się z odpo-wiednim produktem w odpowiednim momencie na pasującym rynku. Aloes jest produktem wymaga-jącym intensywnego doradztwa, idealnym dla sprze-daży bezpośredniej. Doradcy wywiązują się z tego zadania świetnie i mają coraz większy krąg klientów. Sama firma zakłada obecnie następującą kwotę suk-cesu: dziesięć poinformowanych osób daje dwóch klientów FLP, a osiem jest ewentualnymi kandydata-mi do handlu detalicznego. W każdym razie, właśnie w taki sposób został wywołany rozkwit aloesu i jego zastosowanie. W handlu detalicznym, porównywalne produkty były do roku 1998 jedynie czymś w rodza-ju koniecznego dodatku.

Ten kanał sprzedaży zaczął profitować po 1998 roku z coraz to nowszych artykułów w mediach. Jednakże ten rezonans w mediach był w pełni zasługą dorad-ców networku. Następnym pozytywnym aspektem były reportaże w telewizji. To, że handel detaliczny odkrył aloes nie jest na niekorzyść dla networku, któ-

ry sprzedaje podobne produkty. Friedhelm Rueckert, szef niemieckiego oddziału FLP, nie widzi w trady-cyjnym handlu zagrożenia. Długoletnie doświadcze-nie i pozycja lidera na rynku zapewniły kompetencje, niezbędne do dobrego doradztwa. Osobiste kontak-ty między doradcami a klientami są argumentem nie do pobicia.

Również cena nie odgrywa większej roli. Cena za litr aloesu wynosi od 20 do 25 euro i jest to mniej więcej równy poziom. Jedynie dystrybutorzy są w pełni od-powiedzialni za to jaki zrobią obrót.

Generalnie, sprzedaż jest utrudniona poprzez coraz to szersze spektrum kanałów sprzedaży. FLP cieszyła się w Niemczech przez prawie 8 lat pozycją monopo-listy. W międzyczasie firma zbudziła się ze snu i jest świadoma coraz to większego „tłoku” na rynku.

Wiele osób łączy wprawdzie aloes z FLP, jednakże nie można już mówić tylko o marce FLP. Nazwa firmy nie jest pojęciem zbiorczym dla wszystkich produk-tów zawierających aloes, tak jak ma się to w przypadku chusteczek higienicznych „Tempo” z aloesem.

Fakt, iż ta roślina odniesie taki sukces na rynku, jest zasługą wielu możliwości jej stosowania. Na dzień dzisiejszy substancje czynne z aloesu znajdują się w produktach pielęgnacyjnych, napojach, rajstopach, kosmetykach, środkach czyszczących oraz w medy-kamentach. Aloes ma sens wtedy, kiedy produkt ma kontakt z ciałem. Może to być kontakt zewnętrzny, ale także ten przez system trawienny czy też śluzówkę. Aloes jest świetnym „środkiem transportu” i wchła-nia się szybko w skórę.

Szef Krajowego GremiumSprzedaży Bezpośredniej, Delegat do Parlamentu

Gospodarczego w Austrii

ERWIN STUPRICH

Page 51: Network Magazyn nr 2/2004

Skuteczność realizacji programów szkoleniowych stanowi od wielu lat przedmiot poważnych i in-tensywnych prac badawczych. Wynikami tych

prac zainteresowane są przede wszystkim przedsiębior-

stwa, które zmuszone są prowadzić intensywne szko-lenia dla coraz szerszych grup pracowniczych.

Sytuacja taka bierze się z przyspieszenia dynamiki zmian w gospodarce, większej zmienności zewnętrz-nych i wewnętrznych warunków prowadzenia bizne-su, skracających się cykli technologicznych i cykli życia produktów. Poziom wymaganej edukacji pracowni-ków cały czas się podnosi. Można przy tym być pew-nym, że tendencja ta jest trwała. Wynika ona z coraz silniejszego nastawienia gospodarek wszystkich rozwi-niętych państw na kapitał intelektualny, oparty o ludz-kie zasoby firm.

Nauka „zimna”Kolejnym trwałym trendem obecnego świata gospodar-czego jest rosnący udział zagadnień „miękkich” w reali-zowanych programach szkoleniowych. Coraz większa część decydentów uświadamia sobie, że kluczowymi umiejętnościami, warunkującymi sukces ich podwład-nych są ich kompetencje z zakresu zarządzania zespo-łem komunikacji, automotywacji i motywacji innych oraz zarządzania czasem.

Osoba, chcąca samodzielnie wpływać na potencjal-ne możliwości własnej kariery, szukająca sposobów na efektywne jej kształtowanie i rozwijanie, powinna wziąć te czynniki pod uwagę. Powinna poświęcić wła-sny czas i wysiłek na poszukiwanie możliwości znale-zienia w tym właśnie obszarze źródeł swojej przewagi

Automotywacja a skuteczność programów edukacyjnych

Kluczem do wyniesienia własnych korzyści z każdego programu edukacyjnego jest zawsze wola i chęć uczestnika. Jego motywacja do zmiany własnych postaw, zachowań, przyzwyczajeń. To automotywacja zdecyduje o tym, czy potencjalna możliwość stanie się rzeczywistością.

NUMER 02/2004

51

PRZY TABLICY

RYSZARD KRAUSE

Page 52: Network Magazyn nr 2/2004

NETWORK MAGAZYN

52

PRZY TABLICY

na obecnym, niezwykle konkurencyjnym rynku pracy.

Niestety, szkoły biznesu, co roku „wy-puszczają w świat” dziesiątki tysięcy ab-solwentów, uczą ich podstaw zarządzania w taki sposób, jakby była to matematyka

lub fizyka. Jest to nauka „zimna”, obiektywna. Nauka, w ramach której to samo doświadczenie, w dowolnym punkcie kuli ziem-skiej MUSI dać taki sam efekt.

Jednak takie podejście, zaprezentowane w realnym świecie go-spodarki okazuje się dramatycznie nieskuteczne, prowadząc wprost do katastrofy. Okazuje się bowiem, że osoba, chcąca odnieść JAKIKOLWIEK sukces w gospodarce, MUSI go oprzeć na swo-ich umiejętnościach „miękkich”. Musi nauczyć się motywacji, ne-gocjowania, przewodzenia zespołom ludzkim. Co więcej, musi w pierwszej kolejności nauczyć się zarządzać sama sobą – swoim czasem, swoimi emocjami, swoim zdrowiem, swoją motywacją. Te umiejętności, z tego zakresu wiedzy, okazują się kluczowy-mi czynnikami sukcesu – tak dla finansistów, jak i sprzedawców oraz dla osób prowadzących swoją własną działalność gospodarczą. Wielka szkoda, że tak mało jest miejsc, w których można doskona-lić swoje umiejętności w tym zakresie, trenować swego ducha, cia-ło i umysł – pod okiem osób bardziej doświadczonych. Korzystać z nauki i przykładu tych, którzy dzięki opanowaniu wspomnia-nych wyżej czynników, osiągnęli swój sukces. Centrum Edukacji Europejskiej daje taką szansę uczestnikom szkolenia o nazwie FORUM. Realizując zawarty w szkoleniu program, można do-skonalić swoją osobowość, rozwijać umiejętności, które stanowią klucz do efektywnego rozwoju naszej kariery.

Jednak, aby jakikolwiek program edukacyjny mógł okazać się skutecznym, musi być spełniony jeszcze jeden warunek. Precyzyjnie zdefiniowany zakres tematyczny, klarownie przed-stawione zagadnienia, właściwe działanie na emocje, intelekt i wyobraźnię szkolonego nie wystarczą. Wysiłek i zaangażowanie trenerów, ich umiejętności prezentacyjne, wykorzystane techniki multimedialne – okażą się niewystarczające, a osobisty przykład mentorów i liderów, ich czas poświęcony komunikacji z uczest-nikami szkoleń będą bezskuteczne. Wymierny sukces finansowy, wiążący się z praktyczną akceptacją, przyjęciem za swoje zasad, wiedzy, umiejętności prezentowanych podczas programu szkole-niowego pozostanie bez wpływu na życie i działania uczestników. Ten czarny scenariusz realizować będą ci, którzy przede wszyst-kim w swojej osobie nie odnajdą WOLI I CHĘCI.

Wola, chęć... Automotywacja To właśnie są absolutnie kluczowe czynniki, warunkujące osta-teczny sukces każdego programu szkoleniowego. Nie ma żadnej możliwości nauczenia kogoś np. posługiwania się językiem ob-cym, jeśli ta osoba nie ma w sobie woli i chęci. Każda metoda na-uczania okaże się nieskuteczna i nieefektywna jeśli uczestnik nie odnajdzie w sobie woli i chęci. Czy będziemy prowadzić kon-wersacje, czy działać na podświadomość i stosować hipnozę, czy podsuwać będziemy nowe wrażenia wprowadzonym w relaksa-cyjny stan Alfa słuchaczom – okaże się to nieskuteczne bez woli i chęci uczestników szkolenia.

Oczywiście warto tu dokonać pewnej klasyfikacji produktów. Innego rodzaju zaangażowania oczekiwać można od słucha-cza kursu B.H.P. dla operatorów wózków widłowych, innego od osoby chcącej opanować podstawy języka hiszpańskie-go, jeszcze innej od uczestnika szkolenia z zakresu sprzedaży bezpośredniej. Chęć i wola uczestnika szkolenia zawsze będą kluczowymi elementami dla skuteczności edukacji. Szkolenie, cykl spotkań, dostęp do mentorów i trenerów – to jednak za-wsze tylko pewna możliwość. To oferta skierowana w stronę słuchaczy i uczestników. Chęć i wola warunkują, czy z ofer-ty tej skorzysta się czy nie. Automotywacja zdecyduje o tym, czy potencjalna możliwość stanie się rzeczywistością. W przy-padku szkolenia prowadzonego np. przez Centrum Edukacji Europejskiej jest to absolutnie kluczowe, gdyż program ten nakierowany jest na przemianę wewnętrzną, na rozwój osobo-wości, na wykształcenie u siebie cech warunkujących skutecz-ność i efektywność działania, na budowę człowieka sukcesu. Nie ma możliwości wykonania takiej pracy niejako „od ze-wnątrz”. Nie zdziała tu nic, nawet najlepszy specjalista, men-tor i trener, jeśli nie będzie chęci i woli.

Konkluzje1. Właściwe przygotowanie kompetencyjne, opanowanie wyma-ganych przez otoczenie gospodarcze umiejętności, stanowią ko-nieczny (lecz nie wystarczający) warunek naszej kariery, naszego rozwoju, naszego sukcesu.

2. Umiejętności „miękkie”, związane z zarządzaniem ludźmi, mo-tywacją, komunikacją stanowią coraz istotniejszą część wymaga-nych na rynku kompetencji.

3. Nie zawsze możemy liczyć na to, że nasza szkoła (uczelnia), czy nasz pracodawca z własnej inicjatywy zaoferują nam dobry program szkoleniowy z tego obszaru. Lepiej zadbać o to samo-dzielnie.

4. Każdy program szkoleniowy, na dowolny temat, stanowi jedy-nie swoistą „ofertę” skierowaną do słuchaczy. Oni sami decydu-ją, na ile z możliwości tej skorzystają.

5. Kluczem do wyniesienia własnych korzyści z programu eduka-cyjnego jest zawsze WOLA I CHĘĆ uczestnika. Jego motywacja do zmiany własnych postaw, zachowań, przyzwyczajeń.

Produkty firmy Centrum Edukacji Europejskiej to szkole-nia, których zakres tematyczny i formuła realizacji stwarza-ją uczestnikom możliwość osiągnięcia poważnych korzyści, poprzez nabycie istotnych umiejętności i pozytywną ewo-lucję osobowości. Jednak to, czy w ogóle i na ile uczestnicy szkoleń wykorzystają tą możliwość – zależy od nich samych. Od ich WOLI I CHĘCI.

Życzę Powodzenia Autor tekstu jest dyrektorem

ds. szkoleń firmy CEE

Page 53: Network Magazyn nr 2/2004

Kto może zmienić wizerunek MLM w Polsce?

Na temat network marketingu (N.M.) słyszy się na naszym rynku różne opinie, nieste-ty nadal przeważają te negatywne. Na razie

N.M. postrzegany jest jako biznes tzw. drugiej kate-gorii. Przeważają opinie, że zajęcie się N.M., to nie-poważna zabawa i strata czasu. Dlaczego w Polsce ten system dystrybucji jest mało propagowany i wykorzy-stywany, skoro z wielu wysoko rozwiniętych państw dochodzą do nas informacje, że jest to biznes XXI wie-ku? Istnieją kraje, w których ponad 60% firm funk-cjonuje w tym systemie. Władze tych państw coraz częściej i mocniej promują N.M., gdyż jest on jed-nym z ciekawszych rozwiązań w walce z bezrobo-ciem. Wiadomo, że bezrobocie w naszym kraju jest na wysokim poziomie, dlaczego więc nie ma u nas promocji N.M.?

Chcąc napisać ten artykuł zadaliśmy sobie pytania: dlaczego N.M. ma w naszym kraju złą opinię? Kto psuje jego wizerunek? Trzeba powiedzieć jasno. To, jak wygląda i jak jest postrzegany ten system zależy głównie od ludzi, którzy go budują. Niestety poprzez swoją postawę, a także „rewelacyjne systemy” pracy, to sami liderzy psują ten wizerunek.

Ogólnie przyjęło się, że N.M. jest biznesem otwar-tym, biznesem dla każdego. Utarło się przekonanie, że każdemu trzeba go pokazać. Wielu dystrybutorów twierdzi, że jest super, bo nie trzeba sprzedawać, nie trzeba mu poświęcać zbyt dużo czasu. N.M. skupia wielu fantastów i oszołomów, którzy obiecują góry złota za samo „wejście”. Twierdzą, że mają najlepszy produkt i najlepszy system wynagrodzeń. Że u nich nic nie robiąc (produkty same się sprzedają!!!) szyb-ko można zbudować fortunę.

Mieliśmy przyjemność spotkania się, towarzy-sko i biznesowo z dziesiątkami liderów z różnych firm. Z ludźmi, którzy zbudowali ogromne struktu-ry w Polsce i poza jej granicami. Spotkaliśmy także dzie-siątki „pseudoliderów”, którzy tworząc własny biznes, pozostawiali po sobie ruiny i zgliszcza. Poznaliśmy sys-temy budowy biznesu liderów i „pseudoliderów”.

Sami przeszliśmy bardzo długą drogę. Networkiem zajmujemy się zawodowo od 1991r. Popełniliśmy po drodze wiele błędów, ale dzięki temu zdobyli-śmy doświadczenie. Dziś już wiemy, że budowanie „swojej grupy” opartej na samej rekrutacji i motywa-cji, to za mało.

N.M. NIE JEST BIZNESEM DLA WSZYSTKICH Nie działa tutaj zasada „Czy się stoi, czy się leży ...” N.M. to nie jest socjalizm – to czysty kapitalizm! Tutaj nie sprawdzi się zasada „pomagam wszyst-kim, pracuję za wszystkich, bez końca ciągnę za so-bą słabych”. Na szczęście, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy też nie, wszystko tutaj jest oparte na zasadach kapitalizmu. Trzeba się w nie-go naprawdę zaangażować, działać z nastawieniem na pozytywny wynik. Nikt nam nie wypłaci złotówki za czas, który inwestujemy oraz za tzw. dobre chęci. Otrzymujemy wynagrodzenie za dobre wyniki, czy-li za określony obrót. Wiadomo. Im większy obrót, tym większy dochód. Dlatego liderzy, którzy wy-głaszali brednie w stylu „nasz biznes jest najlepszy, ponieważ nie trzeba sprzedawać!!! Nasze produk-ty same się sprzedają!!!” nie mogą mieć racji bytu. To przez nich setki ludzi zostało „naciągniętych” na zainwestowanie w towar, który „sam się sprze-

Niestety, network marketing skupia wielu fantastów i oszołomów. Jeżeli chcesz mieć wpływ na zmianę wizerunku branży, zbuduj solidny biznes, naucz się tego, co konieczne, zastosuj to w praktyce i dopiero później nauczaj innych. Nigdy nie obiecuj swoim partnerom pieniędzy i sukcesu za nic. Nie mów, że zrobisz wszystko za nich. Zawsze mów prawdę o drodze, jaką trzeba przebyć, żeby osiągnąć trwały sukces. Bo tak naprawdę wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wizerunek network marketingu. To właśnie my możemy ten wizerunek zmienić.

NUMER 02/2004

53

MOIM ZDANIEM

MACIEJ KOZIKOWSKI

MACIEJ SZPAKOWSKI

Page 54: Network Magazyn nr 2/2004

54

MOIM ZDANIEM

NETWORK MAGAZYN

daje”. Wynik jest z reguły jeden. 90% z nich zostaje z towarem, który niestety (akurat w ich przypadku!!!) sam się nie sprzedał. Jak myślicie, jakie nastawienie do takiej firmy mają ci wszyscy dystrybu-torzy? Słyszymy również opinie w stylu:

wprowadzaj wszystkich, a z ilości zrobi się jakość. Ta forma bu-dowania biznesu jest niestety najgorsza w skutkach dla naszego wizerunku. Zgadzamy się, że jest on otwarty dla ludzi w róż-nym wieku, z różnym wykształceniem, itd., ale powiedzmy so-

bie jasno – nie jest dla wszystkich! Jest to takie przedsięwzięcie, w którym trzeba być gotowym zapłacić cenę za osiągnięty suk-ces. Liderzy, którzy wprowadzają wszystkich w swoje struktury, szkodzą przede wszystkim wprowadzanym. Nie zdają jednak sobie sprawy, jak bardzo szkodzą również i sobie. Wprowadzeni z reguły czują się naciągnięci i zniechęceni. Liderzy tworzą-cy „masówki”, często stają się niewolnikami własnych struk-tur. Kreują system oparty na wprowadzaniu i motywowaniu, wprowadzaniu i motywowaniu... Aż ich struktury liczą po ki-la tysięcy osób. Taki system naboru powoduje, że jest bardzo mało zawodowców i wszystko działa tylko w momentach, kie-dy „wielki i niezastąpiony” przyjedzie do swojej grupy. Grupa działa, kiedy przyjedzie lider. Kiedy wyjedzie, nic się nie dzieje. Jest to kolos na „glinianych nogach”. Widzieliśmy wiele takich „kolosów” budowanych bez mocnych fundamentów. Wyniki praktycznie zawsze były takie same. Po paru latach taki pseu-do-lider musiał zaczynać od nowa, ponieważ po jego działa-niach zostały ruiny i zgliszcza. Ci, którzy przetrwali i ślepo mu wierzyli, z reguły byli wprowadzani do nowej, lepszej firmy. A w niej oczywiście produkty, które same się sprzedawały, plan marketingu, który dawał większe pieniądze itp. Niestety nowe, lepsze przedsięwzięcie kończyło się tak, jak poprzednie, pozo-stawiając kolejne setki osób negatywnie nastawionych do N.M. Słysząc tych, którzy mówią: „mamy najlepsze produkty i ma-my najlepszy plan wynagrodzeń”, zadajemy sobie pytanie, kie-dy wreszcie „wielcy” pójdą po rozum do głowy, kiedy zaczną być profesjonalistami!!!

SYSTEM EDUKACJI BIZNESOWEJW N.M. sprawą drugoplanową są najlepsze produkty, czy najlep-szy plan marketingowy – WAŻNY JEST SYSTEM EDUKACJI BIZNESOWEJ. TYLKO TAKI SYSTEM, KTÓRY UCZY PRAKTYCZNIE, jak z sukcesem postawić pierwszy, drugi i na-

stępny krok. Jak zwiększyć obrót, jak „zbudować” lidera, jak wy-szkolić sprzedawcę, jak dobierać współpracowników, jak przedstawić produkt, ideę, jak sfinalizować transakcję.

Spotkaliśmy wielu, którzy organizowali szkolenia dla swoich współpracowników i często wynajmowali psychologów. Niestety, często szkolenia te nic nie wnosiły, z wyjątkiem sporego zamie-szania. Przygotowując szkolenia zawsze zadajemy sobie pytanie, jak dane szkolenie wpłynie na wzrost sprzedaży. Jakie praktycz-ne umiejętności da współpracownikom? Czy człowiek, który jest szkoleniowcem jest także praktykiem? W N.M., tak jak w tradycyj-nym biznesie trzeba przemyśleć i zaplanować każdy krok. Przede wszystkim trzeba działać, by uzyskać określony wynik.

Tym, którzy chcą go budować solidnie, możemy podpowie-dzieć, że warto stosować się do pewnych prostych reguł. Sądzimy, że networkowcom znane jest słowo duplikacja. Naszym zdaniem o sukcesie lub porażce decyduje właśnie duplikacja, czyli powie-lenie pewnego wzorca. Nieważne, kim dzisiaj jesteś, jakie „zaj-mujesz stanowisko” w strukturze, jak duża jest Twoja struktura. Ważne jest, jak zrozumiesz i wykorzystasz potęgę duplikacji.

Jeżeli chcesz mieć solidny biznes, naucz się tego, co konieczne, zastosuj to w praktyce i dopiero później nauczaj innych. Niestety, jeżeli sam czegoś nie chcesz się nauczyć i zastosować – nie licz na to, że Twoi współpracownicy zrobią to, czego im w praktyce nie pokazałeś. Jeżeli wiesz, że Twój biznes rośnie wtedy, kiedy jest większa sprzedaż, naucz się sprzedawać. Jeżeli wiesz, że Twój biz-nes będzie się rozwijał nieprzerwanie dzięki poleceniom, naucz się zdobywać polecenia. Jeżeli wiesz, że z potencjalnym klientem, współpracownikiem trzeba się umówić telefonicznie, naucz się telefonować, jeżeli stały klient jest gwarancją twoich zysków, na-ucz się o niego dbać. Jeżeli...itd. Zaczynając budować struktury, wprowadzaj tylko tych, którzy chcą się uczyć. Tych, którzy są go-towi do pełnego zaangażowania się. Tych, którzy przekonają Cię, że warto zainwestować w nich Twój czas. Nigdy nie obiecuj swo-im partnerom pieniędzy i sukcesu za nic. Nie mów, że zrobisz wszystko za nich byleby tylko „weszli”. Chyba, że chcesz być nie-wolnikiem swojej struktury i zależy Ci na tym, aby mieć wokół siebie setki niezadowolonych współpracowników. Pomagaj tylko tym, którzy chcą się usamodzielnić. Zawsze mów prawdę o dro-dze, jaką trzeba przebyć, żeby osiągnąć trwały sukces. Pamiętaj, lepiej mieć w strukturze 100 profesjonalistów, którzy osiągają suk-cesy, niż kilka tysięcy, którzy są „weseli” i czekają na Twoją pomoc. Network jest małym biznesem, który może przerodzić się w bar-dzo duży. Jednak duży i trwały sukces osiągniesz wtedy, kiedy za-czniesz działać profesjonalnie. Pamiętaj, że Twoje działania mają ogromy wpływ na wizerunek N.M.

Wierzymy, że działania wielu liderów, działania pisma „Network magazyn” spowodują zmianę wizerunku branży w Polsce na bar-dziej pozytywny. Spowodują to, że marketing sieciowy będzie postrzegany jako biznes poważny, wiarygodny, uczciwy, etyczny i wysokodochodowy.

Powinniśmy jednak cały czas mieć na uwadze fakt, że tak napraw-dę to my wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wizerunek network marketingu. To właśnie my możemy ten wizerunek zmienić.

Autorzy tekstu są współwłaścicielami firmy EMG

Page 55: Network Magazyn nr 2/2004

W NASTĘPNYM NUMERZE:

1. Czym jest duplikacja w network

marketingu?

Ty decydujesz co duplikujesz

2. Prawdziwy networkowiec

sprzedaje...

Dwie strony medalu

3. Znajomośc branży network

marketingowej wśród

społeczeństwa polskiego

4. CZERWONY WĄTEK

Rozmowa telefoniczna w network

marketingu

Page 56: Network Magazyn nr 2/2004