nowa czeladź

8
ZIMNY PRYSZNIC Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że czas po- pulistów bezpowrotnie minął wraz z niesławnym odejściem Andrzeja Leppera. Zapewne jest wiele takich miast czy nawet całych rejonów w naszym kraju, gdzie polityczni bajkopisarze nie mają już żadnych szans, ale nie można do nich zaliczyć Czeladzi. Tutaj wyborcy, dość jednoznacznie, zdecydowali o odrzuceniu konsekwentnej, dłu- gofalowej i skutecznej strategii rozwoju na rzecz pustych obietnic i stagnacji. Wielu obserwatorów życia samorządowego za- daje sobie pytanie - jak to możliwe, że w Czeladzi, mieście będącym synonimem sukcesu, miesz- kańcy zdecydowali się na tak gwałtowny zwrot? Dlaczego, pomimo dynamicznego rozwoju we wszystkich dziedzinach i kierunkach, jego auto- rowi pokazano czerwoną kartkę? Cóż ty były-bur- mistrzu zrobiłeś czeladzianom, że skazali cię na polityczny niebyt? Analizując na chłodno - wydaje się to dziwne. Gospodarcza Brama Śląska z Centrum Handlo- wym M1, zrewitalizowane Stare Miasto, najlep- szy w regionie stan sieci wodno-kanalizacyjnej, wzorcowo zmodernizowane wszystkie placów- ki oświatowe, systematycznie unowocześniana substancja mieszkaniowa, bogate życie kultu- ralne, … wydawałoby się same sukcesy, a tu - niespodzianka. Wystarczyło rzucić trochę błota, troszeczkę arogancji, ciut kłamstewek i zamiast rzetelnej oceny dokonań - absolutna negacja. Zamiast dalszego rozwoju - totalny odwrót na każdym polu. Czyżby czeladzianie nie dostrzegli przemian cywilizacyjnych we własnym mieście? Czyżby uznali je za szkodliwe lub zbyt uciążliwe? A może, po prostu, nie nadążali za nimi? Dopra- wy trudno to dziś ocenić. Jedno jest pewne - czas refleksji nadchodzi. Jeszcze tylko dokończenie tego, co zostało rozpoczęte przez byłego burmi- strza: ulica Gdańska i związana z nią kanalizacja w ul. Staszica i Mysłowickiej, pełnowymiarowe boi- sko MCKS oraz ul. Letnia, a czas niedogodności nareszcie dobiegnie końca. W nowej erze spoko- ju inwestycyjnego i powszechnej niemocy czela- dzianie zatęsknią zapewne do tego co było, ale czy stracony czas da się wtedy nadrobić? Krzysztof Majewski PONAD PRAWEM ...I RUSZTOWANIEM O kazuje się, że prawo nie obowiązuje wszyst- kich. Są równi i równiejsi. Do grupy równiej- szych z pewnością należy otoczenie pani Teresy Kosmali. Po serii oszczerstw pod adresem Marka Mrozowskiego Sąd Okręgowy w Katowicach wy- dał 24 listopada 2010 roku postanowienie naka- zujące przeprosiny (INs 316/10). Postanowienie postanowieniem, ale prawo musi stać po stronie obecnej władzy. Do dzisiaj nie zostało ono wyko- nane i wszystko na to wskazuje, że jeszcze to tro- chę potrwa. Co ciekawe tzw. Przyszłość Czeladzi brnie dalej z pomówieniami i kłamstwami, bazu- jąc na słabości polskiego sytemu egzekucyjnego. Swoją drogą, nie jest to dobry sygnał wychodzą- cy od ludzi sprawujących władzę. Oznaczać on może to, że i w innych sprawach prawo stosuje się instrumentalnie. Dla przypomnienia publikujemy poniżej fragment postanowienia, które miało zo- stać opublikowane w Dzienniku Zachodnim. C o ciekawe, niemal identycznie zachowuje się inny lokalny polityk Mariusz Kozłowski (obec- nie lewica, kilka lat temu PiS). Najwyraźniej, to immanentna cecha niektórych samorządowców o zbliżonym rodowodzie. Pan Mariusz jest też urzędnikiem, i to szczebla powiatowego, i też po- winien spełniać wysokie standardy moralne. Wy- chodzi jednak na to, że tak jak jego dawna partyj- na koleżanka ma podobny stosunek do prawa i nie zamierza poddać się egzekucji wyroku Sądu Okręgowego w Katowicach z dnia 24 września 2011 roku (IC 507/10) oraz Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 9 marca 2012 roku (IACa 1040/11). Pan Mariusz zobowiązany został do złożenia przeprosin przed głównym wydaniem wiadomości TVS. Został zobowiązany, ale nie po to jest prawomocny wyrok, aby go wykonywać. Aby mu w tym pomóc publikujemy fragment wy- roku, tak dla przypomnienia. Jako Komitet Wyborczy Wyborców „Przyszłość Czeladzi” przepraszamy pana Marka Mrozowskiego, kandy- data na burmistrza miasta Czeladzi za rozpowszechnienie nieprawdzi- wych informacji na łamach publika- cji „Przyszłość Czeladzi” w wydaniu z listopada 2010 roku, w artykule „Pełna lista kandydatów na burmi- strza Czeladzi”, obraźliwych i go- dzących w jego dobre imię. Przepraszam pana Marka Mrozow- skiego, byłego burmistrza Czeladzi, za moją dotyczącą baneru na budyn- ku byłego kina „Uciecha” w Czeladzi wypowiedź, mogącą sugerować, że to na jego zlecenie i za publiczne pieniądze na przylegającym do bu- dynku miejskim terenie postawiono rusztowanie zasłaniające mój prze- kaz do mieszkańców. Mariusz Ko- złowski, były wicestarosta powiatu Będzińskiego. 1 Nr 22/2012 maj 2012 - ISSN 1508-1877 - www.nowaczeladz.pl W numerze: GMINNA KASA - CZAS ROZLICZEŃ Wiele się mówi na temat gminnych finansów. Właśnie nadchodzi okres rozliczenia za rok ubiegły, a pani Burmistrz nie umie się zdecy- dować, czy gminna kasa jest w dobrym stanie czy złym. Jeśli też masz wątpliwości. Czytaj str. 4. PORAŻENI, CZY TO KONIEC MARZEŃ O ELEKTROWNI ? Lotem błyskawicy obiegła Czeladź niesamo- wita informacja, że nie będzie rewitalizacji kopalni Saturn. Pomimo, że miasto otrzymało wielomilionowa dotację z Unii Europejskiej wcześniejsze plany legły w gruzach. Zdaniem obecnych władz ich realizacja jest niemożli- wa ze względu na błędy projektowe. Zdaniem opozycji - władza nie radzi sobie z najprostszy- mi tematami, a Elektrownia przerosła jej moż- liwości. Jak jest naprawdę? Czytaj str. 5. FINAŁ CZY ZAKRĘT W SPÓŁDZIELCZOŚCI MIESZKANIOWEJ Ciemne chmury zbierają się nad głową preze- sa Czeladzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Sze- roki front „protestantów” zwiera szyki. Dokąd zmierza największy zarządca mieszkań? Czytaj str. 6. CZELADŹ ALE JAKA? Każdy z nas chce mieszkać w ładnym i bez- piecznym otoczeniu. Po to wybieramy Radę Miejską i burmistrza, aby dążyli do stałej po- prawy wizerunku Czeladzi. Skąd jednak mają oni wiedzieć, co robić? Aby im pomóc propo- nujemy cykl dyskusyjny Czeladź ale jaka? Czytaj str. 8.

Upload: kamil-kowalik

Post on 01-Mar-2016

213 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Platforma Samorządowa NOWA CZELADŹ

TRANSCRIPT

Page 1: Nowa Czeladź

Zimny prysZnicJeszcze nie tak dawno wydawało się, że czas po-pulistów bezpowrotnie minął wraz z niesławnym odejściem Andrzeja Leppera. Zapewne jest wiele takich miast czy nawet całych rejonów w naszym kraju, gdzie polityczni bajkopisarze nie mają już żadnych szans, ale nie można do nich zaliczyć Czeladzi. Tutaj wyborcy, dość jednoznacznie, zdecydowali o odrzuceniu konsekwentnej, dłu-gofalowej i skutecznej strategii rozwoju na rzecz pustych obietnic i stagnacji.

Wielu obserwatorów życia samorządowego za-daje sobie pytanie - jak to możliwe, że w Czeladzi, mieście będącym synonimem sukcesu, miesz-kańcy zdecydowali się na tak gwałtowny zwrot? Dlaczego, pomimo dynamicznego rozwoju we wszystkich dziedzinach i kierunkach, jego auto-rowi pokazano czerwoną kartkę? Cóż ty były-bur-

mistrzu zrobiłeś czeladzianom, że skazali cię na polityczny niebyt?

Analizując na chłodno - wydaje się to dziwne. Gospodarcza Brama Śląska z Centrum Handlo-wym M1, zrewitalizowane Stare Miasto, najlep-szy w regionie stan sieci wodno-kanalizacyjnej, wzorcowo zmodernizowane wszystkie placów-ki oświatowe, systematycznie unowocześniana substancja mieszkaniowa, bogate życie kultu-ralne, … wydawałoby się same sukcesy, a tu - niespodzianka. Wystarczyło rzucić trochę błota, troszeczkę arogancji, ciut kłamstewek i zamiast rzetelnej oceny dokonań - absolutna negacja. Zamiast dalszego rozwoju - totalny odwrót na każdym polu. Czyżby czeladzianie nie dostrzegli przemian cywilizacyjnych we własnym mieście? Czyżby uznali je za szkodliwe lub zbyt uciążliwe? A może, po prostu, nie nadążali za nimi? Dopra-wy trudno to dziś ocenić. Jedno jest pewne - czas

refleksji nadchodzi. Jeszcze tylko dokończenie tego, co zostało rozpoczęte przez byłego burmi-strza: ulica Gdańska i związana z nią kanalizacja w ul. Staszica i Mysłowickiej, pełnowymiarowe boi-sko MCKS oraz ul. Letnia, a czas niedogodności nareszcie dobiegnie końca. W nowej erze spoko-ju inwestycyjnego i powszechnej niemocy czela-dzianie zatęsknią zapewne do tego co było, ale czy stracony czas da się wtedy nadrobić?

Krzysztof Majewski

ponad prawem ...i rusZtowaniemOkazuje się, że prawo nie obowiązuje wszyst-

kich. Są równi i równiejsi. Do grupy równiej-szych z pewnością należy otoczenie pani Teresy Kosmali. Po serii oszczerstw pod adresem Marka Mrozowskiego Sąd Okręgowy w Katowicach wy-dał 24 listopada 2010 roku postanowienie naka-zujące przeprosiny (INs 316/10). Postanowienie postanowieniem, ale prawo musi stać po stronie obecnej władzy. Do dzisiaj nie zostało ono wyko-nane i wszystko na to wskazuje, że jeszcze to tro-chę potrwa. Co ciekawe tzw. Przyszłość Czeladzi brnie dalej z pomówieniami i kłamstwami, bazu-jąc na słabości polskiego sytemu egzekucyjnego. Swoją drogą, nie jest to dobry sygnał wychodzą-cy od ludzi sprawujących władzę. Oznaczać on może to, że i w innych sprawach prawo stosuje się instrumentalnie. Dla przypomnienia publikujemy poniżej fragment postanowienia, które miało zo-stać opublikowane w Dzienniku Zachodnim.

Co ciekawe, niemal identycznie zachowuje się inny lokalny polityk Mariusz Kozłowski (obec-

nie lewica, kilka lat temu PiS). Najwyraźniej, to immanentna cecha niektórych samorządowców o zbliżonym rodowodzie. Pan Mariusz jest też urzędnikiem, i to szczebla powiatowego, i też po-winien spełniać wysokie standardy moralne. Wy-chodzi jednak na to, że tak jak jego dawna partyj-na koleżanka ma podobny stosunek do prawa i nie zamierza poddać się egzekucji wyroku Sądu Okręgowego w Katowicach z dnia 24 września 2011 roku (IC 507/10) oraz Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 9 marca 2012 roku (IACa 1040/11). Pan Mariusz zobowiązany został do złożenia przeprosin przed głównym wydaniem wiadomości TVS. Został zobowiązany, ale nie po to jest prawomocny wyrok, aby go wykonywać. Aby mu w tym pomóc publikujemy fragment wy-roku, tak dla przypomnienia.

Jako Komitet wyborczy wyborców „przyszłość czeladzi” przepraszamy pana marka mrozowskiego, kandy-data na burmistrza miasta czeladzi za rozpowszechnienie nieprawdzi-wych informacji na łamach publika-cji „przyszłość czeladzi” w wydaniu z listopada 2010 roku, w artykule „pełna lista kandydatów na burmi-strza czeladzi”, obraźliwych i go-

dzących w jego dobre imię.

przepraszam pana marka mrozow-skiego, byłego burmistrza czeladzi, za moją dotyczącą baneru na budyn-ku byłego kina „uciecha” w czeladzi wypowiedź, mogącą sugerować, że to na jego zlecenie i za publiczne pieniądze na przylegającym do bu-dynku miejskim terenie postawiono rusztowanie zasłaniające mój prze-kaz do mieszkańców. mariusz Ko-złowski, były wicestarosta powiatu

Będzińskiego. 1

nr 22/2012 maj 2012 - issn 1508-1877 - www.nowaczeladz.pl

w numerze:Gminna Kasa - cZas roZLicZeŃWiele się mówi na temat gminnych finansów. Właśnie nadchodzi okres rozliczenia za rok ubiegły, a pani Burmistrz nie umie się zdecy-dować, czy gminna kasa jest w dobrym stanie czy złym. Jeśli też masz wątpliwości. Czytaj str. 4. poraŻeni, cZy to Koniec marZeŃ o eLeKtrowni ?Lotem błyskawicy obiegła Czeladź niesamo-wita informacja, że nie będzie rewitalizacji kopalni Saturn. Pomimo, że miasto otrzymało wielomilionowa dotację z Unii Europejskiej wcześniejsze plany legły w gruzach. Zdaniem obecnych władz ich realizacja jest niemożli-wa ze względu na błędy projektowe. Zdaniem opozycji - władza nie radzi sobie z najprostszy-mi tematami, a Elektrownia przerosła jej moż-liwości. Jak jest naprawdę?Czytaj str. 5.FinaŁ cZy ZaKrĘt w spÓŁdZieLcZoŚci miesZKanioweJCiemne chmury zbierają się nad głową preze-sa Czeladzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Sze-roki front „protestantów” zwiera szyki. Dokąd zmierza największy zarządca mieszkań?Czytaj str. 6.cZeLadŹ aLe JaKa?Każdy z nas chce mieszkać w ładnym i bez-piecznym otoczeniu. Po to wybieramy Radę Miejską i burmistrza, aby dążyli do stałej po-prawy wizerunku Czeladzi. Skąd jednak mają oni wiedzieć, co robić? Aby im pomóc propo-nujemy cykl dyskusyjny Czeladź ale jaka?Czytaj str. 8.

Page 2: Nowa Czeladź

2

We wrześniu 2011 r. mieszkańców zadziwiły informacje szeroko podawana przez media

że w czeladzkim magistracie doszło do protestu urzędników. Powodem ich protestu było nierów-ne traktowanie pracowników przez burmistrz Teresę Kosmalę. Okazało się, że w urzędzie o po-ziomie zarobków nie decyduje staż pracy oraz posiadane kwalifikacje, ale znajomości i układy. W ten sposób pracownicy, którzy w urzędzie zdo-bywali doświadczenie przez kilka lat, nagle do-wiedzieli się, że zarabiają o wiele mniej niż osoby zatrudnione kilka tygodni wcześniej.

Jeden z pracowników Wydziału Spraw Oby-watelskich wywiesił kartkę z napisem: „3300 my też chcemy tyle zarabiać”, aby zwrócić uwagę

na nierówne traktowanie. 3300 zł wynagrodze-nia otrzymali bowiem nowo przyjęci pracowni-cy, stawka ta jest największą możliwą z dopusz-czalnych, podczas gdy urzędnicy z kilkuletnim doświadczeniem otrzymują ledwie połowę tej

pierwsZy w historii protest cZeLadZKich urZĘdniKÓwkwoty. Ponadto nowi urzędnicy zostali przyjęci z pominięciem procedury konkursowej dotyczącej obsadzania stanowisk w samorządzie.

Sprawa ma także drugie dno, bowiem jak się okazało, nowi pracownicy są także bliskimi ko-legami wiceburmistrza ds. komunalnych Jakuba Szurdygi.

Burmistrz Kosmala uważa, że powodem szyb-kiego awansu i wysokiego wynagrodzenia no-wych pracowników jest ich... „uniwersyteckie wykształcenie”. Ciekawe, że inni pracownicy nie związani układem znajomości z władzami mimo... uniwersyteckiego wykształcenia nie mogą liczyć na tak szybką ścieżkę awansu.

Jak powiedziała sama burmistrz Kosmala, nie

ocenia wszystkich pracowników jednakowo. W tym wypadku jest to wyjątkowo widoczne, że ist-nieją różne standardy nie tylko oceny, ale przede wszystkim premiowania.

RW

schody doniKądOd prawie roku schody przed czeladzkim

Urzędem Miasta przybrały nową wyra-finowaną formę. Pośrodku ciągu komunika-cyjnego pojawiła się pusta, ogrodzona prze-strzeń. Nowy zamysł architektoniczny? Nowy wizerunek? Nie to tylko konstrukcja tymcza-

sowa. Tymczasowa, ale trwała, a wszystko to w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców, Jak twierdzi pracownik MZGK konstrukcja może spokojnie przetrwać nawet kilka lat. Remont schodów wyceniono na 300.000 zł, zaś wygro-dzenie barierkami to tylko 1.000 zł – oszczęd-ność widoczna jest gołym okiem.

Jak mówią władze Czeladzi w 2011 roku pieniędzy na remont nie udało się znaleźć, pozostaje tylko mieć nadzieję, że tak wielką i sztandarową inwestycję uda się przeprowa-dzić w 2012, a pieniędzy podobnie jak na za-trudnianie kolejnych doradców i asystentów nie zabraknie.

cZyn prawie spoŁecZny

W ubiegłym roku zorganizowano czyn pra-wie społeczny, czyli ochotniczo-przymu-

sową akcję zbierania papierków przez urzędni-ków czeladzkiego magistratu.- To nie nasz zakres obowiązków, nie od tego jesteśmy – mówili urzędnicy i część z nich uda-ła się na jednodniowe urlopy.

Pozostali zamiast marnować czas podatników za biurkami musieli ruszyć w teren. Tyle tylko, że inicjatorzy tej akcji zapomnieli chyba, iż mamy XXI wiek, a obowiązkiem urzędników jest dba-nie o sprawy mieszkańców, a nie oczyszczanie miasta z odpadków, do tego przeznaczone są inne służby.

Sens akcji nakreślił młody wiceburmistrz Czeladzi, pamiętający czasy PRL chyba tylko z filmów i opowieści babuni, toteż i wyjaśnienia były bardziej nowoczesne:- Przecież wiadomo, że w całym urzędzie pra-cownicy tracą w ciągu dnia dużo więcej czasu niż teraz. Trzeba by policzyć ile zabierają im te wszystkie fejsbuki i demotywatory.

Pozorowane działania porządkowe trwały tyl-ko pół godzinki, bo i śmieci specjalnie nie było. Może brakowało odpowiedniego nastroju z lat minionych? Może zabrakło też rozpostartych czerwonych flag, pieśni na ustach i hasła; „A co TY zrobiłeś dla swojej burmistrz?”

Zamiast tego po krótkim prawie czynie spo-łecznym, na polu walki ideowej pojawiły się grille i kiełbaski, a jednak nowe władze pamię-tają, że po ciężkiej pracy należy się rozrywka.

RW

RW

sKaŁKa sKrusZonaZespół Szkół nr 2 w Czeladzi, czyli popularna

Skałka, z dniem 1 września br. przestanie ist-nieć. To nie jest dobra wiadomość dla naszego miasta. Decyzją władz powiatu nasz potencjał edukacyjny zostanie ograniczony do jednej je-dynej szkoły średniej. Nie jest to pierwsza próba likwidacji szkoły. Działania podjęte, w poprzed-niej kadencji samorządu zakończyły się fiaskiem. Tym razem, poza radnymi Platformy Obywatel-skiej, nikt nie sprzeciwił się destrukcji czeladzkiej oświaty. Wszystko poszło o brakujące w budże-cie szkoły 300 tys. zł. Kwota w stumilionowym budżecie powiatu niewielka, ale jak się okazało wystarczająca, by zdecydować o tak drastycznym kroku. Co ciekawe, ani władze będzińskie, ani czeladzkie nie usiadły nawet do rozmów, by choć próbować ratować szkołę z takimi tradycjami. W tej sytuacji 24 marca 2012 roku lewicowa więk-szość w Radzie Powiatu bez trudu rozbiła platfor-mianą mniejszość i likwidacja stała się faktem. Na sesji byli obecni przedstawiciele Skałki, ale wła-dza miejska nie była zainteresowana sprawą. W tej sytuacji uchwała przeszła niezauważona.

Samorządowcy lubią się chwalić, jak coś zbudu-ją. Wypisują wówczas, że za ich kadencji zrobio-no to, czy tamto. Teraz przyszedł taki czas, że też

warto zapamiętać i uwiecznić stosowną tablicą.

KM

LiKwidacJa sKaŁKi nasąpiŁa w roKu 2012, Kiedy:

starostą BĘdZiŃsKim ByŁ cZeLadZianin

KrZysZtoF maLcZewsKicZŁonKiem ZarZądu powiatu

ByŁ cZeLadZianin i aBsoLwent sKaŁKi

mariusZ KoZŁowsKinacZeLniKiem wydZiaŁu

oŚwiaty w starostwie ByŁ cZeLadZianin

JerZy GradBurmistrZem miasta ByŁa

teresa KosmaLaZastĘpcą BurmistrZa ds. spoŁecZnych ByŁa

teresa wąsowicZcZeŚĆ ich pamiĘci,

wdZiĘcZni wyBorcy

Page 3: Nowa Czeladź

3

na sKrÓty - aLeJa rodÓw roZeBranaTak to już jest, że gdy jedni budują, to drudzy

burzą. Czeladź pod tym względem nie odbie-ga od normy. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie obserwując to, co się działo wokół Alei Rodów Czeladzkich na Zapłociu. Jej uporządko-wanie było jednym z elementów zakończonych etapów rewitalizacji Starówki. Założenie było proste. Totalny bałagan w rejonie pomiędzy ul. Kombatantów i Pieńkowskiego, miał zostać prze-kształcony w teren parkowy. Pod koniec ubiegłej kadencji główne założenie zostało zrealizowane i dawne wysypisko wszystkiego zbędnego zmieni-ło swe oblicze nie do poznania. Oceny mieszkań-ców - jak zwykle rozbieżne. Jedni - zadowoleni, inni - już mniej. W gronie tych drugich znalazł się właściciel zakładu wulkanizacyjnego, który swoje krytyczne uwagi postanowił przelać w czyn.

Na przełomie lat 2011/12 postanowił rozwalić część Alei, by tym sposobem zrobić sobie przejazd na skróty od strony ul. Kombatantów. Co ciekawe, to zdecydowane działanie zyskało przychylność władz miejskich. Nagle nie liczył się interes spo-łeczny, zgodność z planem zagospodarowania, czy procedury administracyjne. Najważniejszy okazał się prywatny interes. Na nieszczęście dla niego sprawa zbulwersowała mieszkańców i zain-teresowała radnych. Ci próbowali interweniować, ale bez większego skutku. Gdy jednak wydawało się, że nowy „porządek”, z błogosławieństwem pani burmistrz, zostanie utrwalony, sprawą za-interesowała się prokuratura. Wszczęto postępo-

wanie wyjaśniające i przymuszono winowajcę do przywrócenia stanu pierwotnego. Postępowanie toczy się jednak dalej, gdyż nie wiadomo, jaki był

udział czeladzkich urzędników w całym zamie-szaniu. Miejmy nadzieję, że i to się wyjaśni.

Krzysztof Majewski

LoKacJa BeZ udZiaŁu miastaRok bieżący, to rok wielkiego jubileuszu 750-lecia miasta. W Polsce 750 lat to wiek kilkudziesięciu

najstarszych miast. W ich gronie jest też Czeladź. Zazwyczaj taka rocznica jest okazją do promocji i ogólnego świętowania. Wszędzie tak jest, ale nie u nas. Choć niebawem stuknie połówka roku, trudno się dopatrzeć jakichś rocznicowych imprez. Poza zmianą logo nic się nie dzieje. Z tym większym zainte-resowaniem odnotować należy kolejną inicjatywę Klubu Rodów Czeladzkich. 26 kwietnia w Odeonie

odbył się wieczór poświęcony loka-cji miasta. Prezes Danuta Walczak, jak zawsze, per-fekcyjnie przygo-towała spotkanie. Głównym punk-tem programu była prelekcja Mar-ka Mrozowskiego, który szczegó-łowo opisał pro-ces powstawania miast, odnosząc się przy tym do grodu nad Bryni-cą. Dla utrwalenia przekazanej wie-dzy każdy z gości otrzymał okazjo-nalną broszurę. Wieczór uświetni-ły występy Anny

Piech, Elżbieta Szwej oraz zespół „Pod Kluczem”, którym pełna sala zgotowała owację. Sponsorami, obok organizatorów, byli: Czeladzka Spółdzielnia Mieszkaniowa, Dominik Penar oraz Marek Mrozow-ski. Władze miejskie odmówiły współfinansowania i nie zaszczyciły swą obecnością jubileuszowej im-prezy. Może nie wiedzą, że Czeladź kończy 750 lat?

AB

...msZa Z oKaZJi LoKacJi rÓwnieŻZ kolei 8 maja w kościele św. Stanisława odbyła się msza odpustowa nawiązująca do wielkiego ju-

bileuszu 750-lecia miasta. Nie była już ona tak uroczysta, jak ta sprzed dwóch lat. Celebrował ją ks. prof. Mariusz Trąba wspólnie z proboszczem ks. Jarosławem Wolskim. Mszę uświetnił swym wystę-pem chór Ex Animo ze Świętochłowic, który przybył na zaproszenie byłego burmistrza Marka Mro-zowskiego. Władze miejskie w uroczystej mszy nie uczestniczyły.

Co ciekawe również tradycyny już jarmark św. Stanisława musiał się także obejść bez wsparcia ze strony miasta. Wystarczy przypomnieć sobie jak ta sama impreza wyglądała dwa lata temu i porów-nac z tegoroczną. Pewnie zreflektują się jesienią, a może i nie.

AB

coraZ droŻsiTo niewiarygodne, ale pomimo ogólne-

go nurtu oszczędzania na wszystkim, pani burmistrz nie zamierza oszczędzać na sobie i swoich najbliższych współpra-cownikach. Co ciekawe, z uporem mania-ka wciąż powtarza, jakaż to jest oszczęd-

na, ale fakty mówią za siebie. Według sprawozdań GUS w porównaniu z pierw-szym kwartałem 2010 roku, dzisiaj pracuje o dziesięciu pracowników więcej i ich stan stale rośnie. Obecnie czeladzki magistrat zajmuje prawie 145 urzędników w przeli-czeniu na pełne etaty. Mało tego. Porów-nując marzec 2010 z marcem 2012 oka-zuje się, że kierownictwo Urzędu zarabia o 50% więcej niż „rozrzutna” poprzednia ekipa. Oczywiście dla pani Kosmali fakty się nie liczą i zapewne jeszcze długo roz-powszechniać będzie legendy o swym cnotliwym i bogobojnym życiu. Prawda jednak ma jedną zaletę, jak oliwa, z cza-sem sama wypływa.

Jak widać na powyższym zdjęci na pew-nych aspektach władzy nie warto w opinii burmistrz Kosmali oszczędzać. Remont jej gabinetu był jedną z poważniejszych iwe-stycji w 2011 r. i pochłonął przeszło 20 tys. zł, ważne żeby władza miała wygodne i komfortowe wrunki do pracy

KM

Page 4: Nowa Czeladź

4

autoprywata BurmistrZ teresy KosmaLiLokalne media informują o tym jak to burmistrz

Czeladzi Teresa Kosmala korzysta ze służbo-wego auta do celów prywatnych. Urzędowy Peu-geot praktycznie każdego wieczora znajduje się za bramą na posesji Kosmali. O takim podejściu do samochodu, który opłacają wszyscy podat-

nicy, media wspominały już w 2011 r. Widać że ten czas niczego nie nauczyła pani Teresy, która powinna stać na straży interesów mieszkańców miasta, a nie korzystać z przywilejów władzy.

Pani Kosmala i jej urzędnicy wyliczają o ile to obecnie wydaje się mniej na utrzymania służ-

bowych samochodów, jednak wyliczenia te są niewiele warto, bo dziennik pojazdu, który ma poświadczać rzekome oszczędności od ponad miesiąca uznany jest za... zaginiony i niedostęp-ny dla mieszkańców i dla radnych. Kiedy się od-najdzie trudno powiedzieć, jest bowiem głęboko ukryty, jak twierdzą urzędnicy Kosmali w: „samo-chodzie i na chwilę obecną nie jest dostępny”.

Na ponawiane zapytania o dziennik w końcu Kosmala udzieliła odpowiedzi że w okresie 2011-2012 nie było żadnych (!!!) wyjazdów służbo-wych. W związku z powyższym sprawa została skierowana do prokuratury.

Okazało się, że sprawą korzystania z samocho-du w sposób niezgodny z przeznaczeniem zain-teresowały się także organy kontroli skarbowej. Zgodnie z interpretacją Fiskusa, osoba która ko-rzysta z auta służbowego poza zadaniami zwią-zanymi z pracą powinna zostać z tego tytułu ob-łożony dodatkowym podatkiem. Podatek wylicza się od cen obowiązujących w danym mieście za wynajęcie podobnego auta na taki czas, jaki rze-czywiście był wykorzystywany do celów prywat-nych. Prywatne używanie auta tylko w weekendy daje dodatkowy dochód w wysokości 600 – 1600 zł. Czy pani burmistrz odprowadza stosowny po-datek? Kontrola prowadzona przez Urząd Skar-bowy pozwoli odpowiedzieć na to pytanie.

Pomijając kwestie prawno-finansowe poja-wi się pytanie czy pani burmistrz nie wstyd tak traktować mieszkańców, zwłaszcza w kontekście składnych obietnic o oszczędniejszym i mniej wystawnym traktowaniu swojego urzędu?

a JednaK moŻna!Od wielu lat mieszkańcy Piasków domagali się

budowy ogólnodostępnego szaletu w cen-trum dzielnicy. Niestety, na ich prośby władze sa-morządowe pozostawały głuche. Co prawda po-przedni burmistrz udostępnił ubikację w Trafficu, ale po zamknięciu lokalu przez obecne władze stała się ona niedostępna dla ogółu mieszkań-ców. Ta skandaliczna sytuacja nie mogła trwać wiecznie.

Nic też dziwnego, że znająca jak nikt potrzeby dzielnicy Teresa Kosmala w swym programie wy-borczym postawiła na szybką realizację publicz-nej kloaki. Sukces wyborczy zmobilizował ją tym bardziej. Nikt jednak nie spodziewał się, że znaj-dzie tak tanie i tak niekonwencjonalne rozwiąza-nie odwiecznego problemu Piasków. Zapewne z okazji kolejnej rocznicy wstąpienia Polski do Unii Europejskiej w centrum dzielnicy, na dotąd niewykorzystywanym pustym placu przed Lid-lem, bez przecinania wstęgi i okolicznościowych wystąpień, bez zaangażowania środków budże-tu miasta - zmaterializował się odwieczny sen

tak wielu pokoleń piaszczan. Powstał pierwszy publiczny i bezpłatny, komfortowy i spełniający wszystkie normy sanitarne, wyłącznie z polskich materiałów i na bazie naszej narodowej myśli technicznej, ogólnodostępny dzielnicowy sza-

let. Miejmy nadzieję, że ten wiekopomny sukces znajdzie naśladowców. A malkontentom mówi-my stanowczo - a jednak można!

WC Picker

Gminna Kasa - cZas roZLicZeŃObejmując urząd burmistrza miasta Teresa

Kosmala obwieściła światu, że nie ma nic wspólnego z budżetem przygotowanym przez poprzednika. Według jej słów budżet nie zabez-pieczał podstawowych potrzeb Czeladzi. Był zły, ale ona nie była w stanie go już zmienić. Będzie go realizować, ale już wie, że koniec będzie tragicz-ny. Krótko mówiąc, pani burmistrz odziedziczyła bagno i to na dodatek ze złośliwym wodnikiem Szuwarkiem. Minął rok i ta sama pani burmistrz wpadła w samozachwyt. Dziś twierdzi, że co prawda budżet był straszny, ale dzięki jej wytę-żonej pracy zrealizowany został niewiarygodnie dobrze. A jak jest naprawdę? Oceńmy sami.

Były burmistrz Marek Mrozowski przygotowy-wał budżet dla siebie. Trudno zatem się spodzie-wać, że zastawiał pułapki dla swego potencjalne-go następcy. Założył zatem, że dochody osiągną

wysokość 92.971.388 zł, a wydatki 100.520.936 zł. Budżet nie ujmował do-chodów z tytułu dotacji na Gospodarczą

Bramę Śląska, które powinny wpłynąć jeszcze w roku 2010, a zasiliły budżet roku następnego w wysokości 4.053.028 zł. Gdyby tą kwotę doliczyć do planu dochodów, to ich wysokość wyniosłaby 97.024.416 zł.

Po roku okazało się, że budżet został wykonany niemal idealnie. Dochody osiągnęły 97.476.005 zł, zaś wydatki 97.563.782 zł. Można zatem dziś zapytać panią Teresę Kosmalę, gdzie te niedosza-cowania? Gdzie braki środków na nauczycielskie płace? Gdzie się podziała ta cała katastroficzna wizja? Niestety wypowiedzianej lawiny pomó-wień już nikt nie ma nawet zamiaru cofać. Błoto zostało rzucone i na tym koniec.

Analizując ubiegłoroczny budżet należy jednak zwrócić uwagę na kilka elementów, które nie bar-dzo pasują do „oszczędnościowego” wizerunku obecnych władz. Po pierwsze, w drugiej połowie roku odnotowany został dość szybki wzrost wy-nagrodzeń całej strefy budżetowej, który wyniósł 1.311.597 zł. To dużo, tym bardziej jeśli weźmie

się pod uwagę to, że ujawniają się one ze znacz-nym opóźnieniem i skutkują negatywnie w bar-dzo długim okresie. Tak nie robi się oszczędności. Po drugie, po raz pierwszy w historii czeladzkie-go samorządu sięgnięto po wypracowany przez gminną spółkę zysk. Zamiast korzystny wynik finansowy Zakładu Inżynierii Komunalnej prze-kuć w inwestycje, pani Burmistrz wybrała wariant zbędnego zapłacenia podatków i zasilenia kwo-tą 470.000 zł kasy miejskiej. To bardzo niedobry sygnał, kiedy zamiast modernizacji sieci wodno-kanalizacyjnej finansuje się bieżącą działalność.

Pomimo ograniczania inwestycji wrósł też dług miasta i na koniec roku wyniósł on 42.467.259 zł. Zadaje to kłam rozpowszechnianym informa-cjom, że pani Burmistrz spłaca zadłużenie. Ow-szem spłaca, ale równocześnie je zwiększa.

Z dobrych informacji należy wyszczególnić sto-sunkowo duży dochód pozyskany ze środków unijnych (17.987.434 zł). Świadczy to najlepiej o dobrym przygotowaniu budżetu oraz rzetelnym opracowaniu dokumentacji projektowej. Nieste-ty, akurat tego nie można zaliczyć jako sukcesu obecnych władz.

RW

Page 5: Nowa Czeladź

5

poraŻeni, cZy to Koniec marZeŃ o eLeKtrowni?Lotem błyskawicy obiegła Czeladź niesamowita

informacja, że nie będzie rewitalizacji kopalni Saturn. Pomimo, że miasto otrzymało wielomi-lionową dotację z Unii Europejskiej wcześniejsze plany legły w gruzach. Zdaniem obecnych władz ich realizacja jest niemożliwa ze względu na błędy projektowe. Zdaniem opozycji - władza nie radzi sobie z najprostszymi tematami, a Elektrownia przerosła jej możliwości. Jak jest naprawdę?

W roku 2008 dyrektor Zakładu Budynków Komu-nalnych Krzysztof Malczewski oraz jego zastępca Maciej Bednarczyk zlecili wykonanie dokumen-tacji projektowej na renowację budynku dawnej kopalnianej elektrowni i zagospodarowanie jej na galerię sztuki współczesnej. Zadania podjęła się grupa projektantów, która ostro zabrała się do roboty i pod koniec roku zlecenie zostało zreali-zowane. Przewidywano, że Elektrownia zostanie przebudowana przy udziale środków unijnych, stąd też nie przystąpiono do natychmiastowej realizacji, ale czekano na ogłoszenie przez Urząd Marszałkowski właściwego konkursu. Marszałek przekładał kilkakrotnie termin naboru wniosków. Ostatecznie z początkiem 2010 roku zaczęto pra-cować nad sporządzeniem wymaganej doku-mentacji. Już pod koniec kadencji, w listopadzie 2010 roku, burmistrz Marek Mrozowski złożył wy-pełniony wniosek, który został poddany weryfi-kacji.

Marszałkowscy urzędnicy zauważyli w doku-mentacji pewną wadę. Otóż w projekcie i kosz-torysie inwestycyjnym projektanci wymienili nazwy własne niektórych materiałów, co mogło skutkować cofnięciem dofinansowania. Można w tym miejscu zapytać, dlaczego doświadczeni projektanci zrobili taką gafę? Otóż odpowiedź jest prosta. Podając nazwy materiałów nie trzeba już wymieniać wszystkich ich parametrów, takich jak wytrzymałość, ścieralność, mrozoodporność, … Nie ma dwóch zdań, jest to ewidentnie prost-sze. Pracownicy marszałka doradzili jednak, co w takim przypadku należy zrobić. Okazało się, że sprawa jest równie banalnie prosta i można ją rozwiązać na dwa sposoby. Po pierwsze, wystar-czy dopisać w zestawieniu materiałów i kosztory-sie inwestorskim, przy nazwach własnych dwóch słów - „lub równorzędne”. Jest też jeszcze prost-szy sposób. Wystarczy to samo sformułowanie wpisać do tzw. specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Warunki zamówienia ustala się do-piero przed ogłoszeniem przetargu, a zatem bez problemu można było to zrobić w późniejszym terminie. Tak też planowano zrobić.

Wiosną 2011 roku burmistrz Teresa Kosmala obwieściła światu „swój” wielki sukces. Oto cze-ladzka Elektrownia otrzymała dofinansowanie w wysokości 10.247.634 zł. Sukces ogromny, bo i konkurencja była ogromna. Pomimo, że to po-przednik złożył wniosek pierś do orderu wypięła pani Kosmala. W lipcu zabrano się ostro do pracy. Przede wszystkim należało uaktualnić kosztory-sy, przygotować przetarg, no i wprowadzić do dokumentacji wspomniane dwa słowa - „lub rów-norzędne”. Koordynatorem działań została Lena Wardenga, następczyni Krzysztofa Malczewskie-go na fotelu dyrektora ZBK.

Pomimo ogromnego zapału i wiary w końcowy sukces, praca zespołu pod przywództwem pani

Leny nie kleiła się. Wciąż dochodziło do nieporo-zumień na linii Urząd Miasta - Zakład Budynków Komunalnych. Nie widać też było jakiegoś kon-kretnego postępu prac przygotowawczych. A czas sobie biegł i termin rozpoczęcia robót za-czął się zbliżać niebezpiecznie. W grudniu 2011 roku pani Burmistrz postanowiła zamknąć Elek-trownię dla zwiedzających. Był to bardzo nie-pokojący sygnał, który wobec obietnic rychłej inwestycji, zbagatelizowano. Na początku roku zdano sobie sprawę z tego, że pani Lena nie jest w stanie inwestycji zrealizować. Cóż zatem robić? Nie można przecież dopuścić do kompromitacji. Przejrzano papiery i wniosek nasunął się sam - nazwy własne materiałów.

To nic, że istnieje stosowne orzecznictwo sądów; to nic, że marszałkowscy urzędnicy powiedzieli swoje; to nic, że najważniejsza jest specyfikacja istotnych warunków zamówienia; najważniejsze, że jest punkt zaczepienia. Aby zacząć kampanię należało uwiarygodnić zbrodnię. Pani Lena zle-ciła zatem krytyczną opinię w katowickiej firmie Probud. Firma, co prawda, wywiązała się z zada-nia, ale nie była dość wiarygodna. Potrzebny był niepodważalny autorytet. Prezes Probudu miał poważny problem, ale udało mu się go rozwią-zać. Udał się do rzeczoznawcy i biegłego sądowe-go Juliana Hryniewickiego, powołał się na wspól-ną znajomą, a ten nie oglądając ani projektu, ani kosztorysu inwestorskiego, przybił swą wielką okrągłą pieczęć i złożył podpis pod opinią wyka-zującą liczne nieprawidłowości w dokumentacji, której nie widział. Stało się - jest dowód na prze-kręty byłej władzy i powód odstąpienia od rewi-talizacji Elektrowni.

Na początek pani Lena zwolniła dyscyplinar-

nie pana Macieja Bednarczyka, obwiniając go o wszelkie niegodziwości. Później rozpoczęto ofensywę medialną. Obok byłych dyrektorów ZBK winą obciążono zespół projektowy, pracow-ników Wydziału Rozwoju Urzędu Miasta, nie za-pomniano również o byłym burmistrzu. Media chętnie podjęły temat porażającej afery i wbrew oczywistym faktom z lubością powtarzały ujaw-nione rewelacje. Punktem kulminacyjnym była konferencja prasowa zorganizowana w Urzędzie Miasta.

W obronie zagrożonej Elektrowni wystąpili radni. Próbowali nawet przeforsować stosowną uchwałę wzywającą władze miejskie do wzięcia się do roboty, zamiast szukania dziury w całym. Pierwsze podejście się nie udało. Zwołano zatem specjalną sesję, która poza chaotyczną wymianą zdań i oszczerstw nie przyniosła niczego. Gdy jednak radni zaczęli panią Lenę dopytywać bar-dziej precyzyjnie i powoli zbliżali się do prawdy, ta poczuła się zmęczona i nie była już w stanie odpowiadać na pytania. W tej sytuacji sesja skoń-czyła się na niczym.

Dzisiaj pani Teresa Kosmala i jej koleżanka Lena Wardenga już wiedzą, że są odpowiedzialne za utratę dotacji unijnej na Elektrownię i obiekty towarzyszące w łącznej kwocie 13.432.606 zł. Co jest przyczyną? Niedbalstwo? Niechęć do pracy? Niewiedza? Dyskredytacja projektów byłego bur-mistrza? To trudno jeszcze ocenić. Faktem jednak jest, że ktoś dopuścił się potwierdzenia niepraw-dy w dokumentach, które miały być żelaznym dowodem niemocy. Sprawa ta będzie przed-miotem zainteresowania Prokuratury i raczej nic się nie da już zrobić by sprawie ukręcić łeb. Pan Julian Hryniewicki dzisiaj żałuje, że podpisał w ciemno dokument, który spowodował tak wiele szkód. Przeprasza i chce zadośćuczynić pokrzyw-dzonym. Obie panie już o tym wiedzą i próbują coś zrobić. Na początek pani Lena wycofała się z zarzutów wobec Macieja Bednarczyka. Przyznała, że wyrzucenie z pracy było bezpodstawne. Podję-ły też próbę kolejnego przedłużenia terminu roz-poczęcia realizacji zadania. Marszałek obiecał po-moc. Podjęto rozmowy z zespołem projektowym w sprawie uaktualnienia dokumentacji. W końcu zaczęło się coś dziać. Tylko, czy na działania nie jest już za późno? Czy mamy jeszcze czas z otrząśnięcia się z porażenia głupotą? Czas pokaże.

teLeFon i teLewiZor nie dLa seniorÓwOkazuje się, że pensjonariusze czeladzkiego

Seniora, który od zeszłego roku stał się DPS-em muszą zrezygnować - jak podają media - z luksusów... telewizor czy telefon w pokoju.- Nawet w więzieniu jest lepiej. Tam mają kom-putery i telewizory. Nam tu przyszło chyba tylko poumierać - mówi 87-letnia pani Zofia.

Obecne władze Czeladzi najwidoczniej uwa-żają, że tego typu zbytki nie są konieczne w domu pomocy społecznej. Podobnie dyrektor DPS, który bezkrytycznie twierdzi, że nie ma

sobie nic do zarzucenia, bo jest jak sam mówi „menadżerem placówki odpowiadającym za jej finanse”. Wniosek jest prosty najlepiej oszczędzać na pensjonariuszach. Nie tylko mieszkańcy Se-niora uważają sytuacje za złą, wśród fachowców z branży padają nawet sformułowania o niehu-manitarnym traktowaniu.

Niedawno okazało się także, że zastrzeżenia, do jakości wyżywienia ma Sanepid. Widać że kło-poty w Seniorze się piętrzą, tylko dla obecnych władz miasta nie są to żadne problemy. Wojciech Maćkowski

Page 6: Nowa Czeladź

6

FinaŁ cZy ZaKrĘt w spÓŁdZieLcZoŚci miesZKanioweJ ?rozmowa ze sławomirem Święchem prezesem czeladzkiej spółdzielni mieszkaniowej- Panie prezesie na początek trochę historii z początków pracy obecnego zarządu? - W 1994 r. kiedy po prawie trzech latach kiero-wania spółdzielnią przez jednego z liderów gru-py członków walczących o zmiany wszystkiego, rada nadzorcza po odwołaniu prezesa ogłosiła pierwszy w pełni profesjonalny konkurs na to stanowisko. Ciekawostką jest że odwołany wów-czas prezes Andrzej Świątek posiada nie tylko doświadczenie samorządowe, ale i szlifuje swe umiejętności jako doradca obecnej burmistrz przed kolejną reelekcją na wymarzone od lat sta-nowisko, z utratą którego nie pogodził się do dziś.

Sytuacja w połowie lat dziewięćdziesiątych była niezwykle trudna, Wielomiesięczne zaległości w opłatach za dostarczane ciepło, horrendalne wydatki z kasy spółdzielni na wymianę sieci c.o. na osiedlu Musiała, czy innowacyjny, z premią za wniosek racjonalizatorski, pomysł likwidacji wen-tylacji mechanicznej w budynkach na osiedlu Piłsudskiego na grawitacyjną, co zapoczątkowa-ło, zawilgocenia i zagrzybienia wielu mieszkań. Kiepskie wyniki finansowe, bieżące problemy w terminowych płatnościach za dostawy, spłacie kredytów inwestycyjnych, czy proces sądowy za nieprawidłowości poprzedników przy rozlicze-niach wkładu budowlanego to tylko podstawowe problemy w jakie „wdepnął” nowy zarząd. Stabili-zacja nie nastąpiła od razu. Przyjęliśmy politykę grubej kreski oddzielającej nas od poprzedników. Osiągnęliśmy zrównoważoną i stabilną sytuację finansową rokującą pomyślnie na najbliższe lata działalności.- Od przypomnienia realiów lat 90 - tych prze-skoczyliśmy do działań podejmowanych ostat-nio. Jak w tym czasie kształtował się status lo-katora czyli członka spółdzielni?- W tej materii przeżyliśmy wspólnie z miesz-kańcami prawdziwą rewolucję. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych status praw do posiadanych mieszkań zróżnicowany był na lokatorskie i włas-nościowe prawo do posiadanego lokalu. Tylko własnościowe, często po przekształceniu z loka-torskiego za niemałe pieniądze, pozwalało dys-ponować prawem zbywalnym na rynku wtórnym. To ciekawe, ale w toku dalszych przekształceń własnościowych, rządzący rękami ustawodawcy,

ułatwiając przekształcenia mieszkań aż do pełnej własności, w żadnym komen-tarzu nie pokusili się na uprzytomnienie

lokatorom, że pełna własność mieszkania to nie tylko przywilej i towar do zbycia, bez pytania o zgodę spółdzielni, ale i niebezpieczeństwo eg-zekucji za niespłacone zobowiązania, nie wobec spółdzielni ale innych wierzycieli ( banki, telefo-nia komórkowa, urząd skarbowy itp. ) aż do zlicy-towania lokalu przez sąd i czynności komornicze w imieniu nowego właściciela. Nie spotkałem się w pełnych euforii komentarzach prasowych, po uchwaleniu ustawy o spółdzielniach miesz-kaniowych w 2000 r. ani jednego artykułu wy-jaśniającego, iż najbezpieczniejszą dla członków spółdzielni formułą zamieszkiwania jest posiada-

nie spółdzielczego prawa do lokalu. I proszę nie sądzić że jestem przeciwnikiem zmian własnoś-ciowych, ale mieszkańcom należy się informacja rzetelna i prawdziwa. W latach 2007-2011 ponad 2000 mieszkań przekształciliśmy w pełną włas-ność regulując stan prawny prawie wszystkich naszych terenów i budynków.- Czy wkrótce mimo stabilizacji spółdzielczości mieszkaniowej powstaną wspólnoty?- Kolejnym epokowym założeniem ustawodawcy było wprowadzenie rozwiązania, że w chwili gdy w nieruchomości budynkowej będzie przewaga właścicieli, mogą oni swój budynek przekształcić w samorządną wspólnotę mieszkaniową. Ta for-ma zarządzania budynkiem, w którym zamiesz-kują członkowie spółdzielni ma być wkrótce re-medium na „wszelkie spółdzielcze zło”. Tym złem jest jakoby samowola i nepotyzm prezesów lub wadliwe zarządzanie, w zależności jaki tabloid opisuje te grzechy. W każdej branży i sektorze go-spodarki są godni uznania liderzy i osoby przy-padkowe do wyeliminowania, ale uogólnianie i teza, że zarządzający w „ spółdzielczej mieszka-niówce” to relikt przeszłości i gniazdo zepsucia, to bezmyślność.- Brzmi to groźnie i złowieszczo, ale jakie panu-ją obecnie nastroje w zrzeszeniu spółdzielczym, po kilku już latach w pełni demokratycznej sy-tuacji, z kluczową rolą walnego zgromadzenia w spółdzielni po wprowadzeniu zmian w statu-cie spółdzielni w 2009 r.? - Pierwsze walne zgromadzenie w naszej spół-dzielni odbyło się we wrześniu 2009 r. Poprze-dziły je próby dyskredytowania zebrania przed-stawicieli jako najwyższego organu spółdzielni oraz uznawanie za nielegalne zebrania grupy członkowskiej osiedla Ogrodowa. Podważana

była również legalność kadencji i uchwały rady nadzorczej. Prym w przekonywaniu iż patent na poprawę złej sytuacji ma grupa „czynnych i ak-tywnych spółdzielców” wiodą członkowie osiedla Ogrodowa - Janina Jaros i Krystyna Piwowarczyk wspomagane przez Irenę Owczarz z osiedla Mu-siała. Kuriozalnie, członek spółdzielni, dzisiejszy ekspert wielu niezadowolonych zaskarżyła waż-ność uchwały rady nadzorczej dającą możliwość uzyskania bardzo korzystnej pożyczki na docie-plenie wytypowanych budynków. Pomimo prze-grania sprawy sądowej trwa w swych przekona-niach i uważana jest bezkrytycznie za eksperta problematyki spółdzielczej. Kolejne zwoływane zgromadzenia uwidaczniają zwiększoną aktyw-ność naszych członków. I nawet niedogodności warunków obradowania w hali MOSIR-u nie zra-żają wielu członków do udziału. W latach 2010 i 2011 przy obecności ok. 250 członków więcej emocji wzbudzały wybory prezydium i komisji oraz absolutorium dla zarządu niż istotne zagad-nienia wyników ekonomicznych spółdzielni.- Czy pełna demokracja w życiu spółdzielni nie jest stanem długo oczekiwanym?- Aktywność i zaangażowanie to stan oczekiwany w ruchu spółdzielczym, szkoda tylko, że przykła-dowo, głosem jednej z uczestniczek obrad, radnej SLD Ireny Owczarz, na łamach Trybuny Czeladz-kiej, działania organizacyjne i wnioski płynące z oceny dotychczasowych spotkań, odbierane są jako wyraz walki z demokracją i zamach zarzą-dzających na prawa członkowskie. Osobiście je-stem zdania, że spółdzielnia licząca ponad 5500 członków powinna posiadać statutową możli-wość obradowania w formie walnego zgroma-dzenia podzielonego na osiedlowe części, bo tyl-ko wtedy autentyczna demokracja osiedlowa ma szansę przebić się w wielości spraw omawianych na ogólnym walnym zgromadzeniu w tematach wielu uczestników zupełnie nie interesujących. Niepokojącym zjawiskiem jest łączenie kwestii nastrojów i ocen panujących w środowisku na-szych spółdzielców z wysokością opłat czynszo-wych i wprowadzanych zmian wynikających z inflacji i potrzeb remontowych. W naszej spół-dzielni taka zmiana następuje od czerwca br. po raz pierwszy od 2008 r. a wysokość odpisu na remonty zmieniamy po podwyżkach w 2003 r. Malkontenci szukający sposobności do eskalacji społecznych nastrojów zacierają już ręce na moż-liwość krytyki przy wprowadzeniu niezbędnych zmian opłat za mieszkanie.- Przed nami kolejne oczekiwane walne zgro-madzenie, co przyniesie członkom spółdzielni w trudnych materialnie warunkach życia i za-mieszkiwania na spółdzielczych osiedlach?- Cieszy mnie sukcesywny wzrost zainteresowa-

nia członków działalnością i wynikami finanso-wymi oraz planami remontowymi spółdzielni w aspekcie funkcjonowania i problematyki poszcze-gólnych nieruchomości budynkowych. Niepokoi natomiast to, iż znaczna część uczestniczących to członkowie przypadkowi, nakłaniani do udziału w ostatniej chwili, nie świadomi faktu, że obrady walnego zgromadzenia to nie okazja do okazy-wania tylko swych emocji i frustracji, ale istotne dla funkcjonowania spółdzielni wydarzenie okre-ślające jej kierunek funkcjonowania na kolejny rok, a w przypadku wyborów rady nadzorczej to istotny układ relacji z zarządem spółdzielni na ko-lejne 3 lata. Oby rozwaga i kompetencje przewa-żyły nad emocjami i populizmem.- Czy zatem dla spółdzielców ważniejsze okażą się dokonania czy tylko puste obietnice?- Wierzę że spółdzielcy dokonają mądrego wybo-ru i będą potrafili właściwe ocenić sytuacje. Już raz wielu dało się nabrać populistom zarówno w spółdzielni jak i w mieście, myślę że kolejny raz tak się nie stanie. Rozmawiał Adam Woźniak

Page 7: Nowa Czeladź

7

prZysZŁoŚĆ cZeLadZi wedŁuG teresy KosmaLiTeresa Kosmala idąc do wyborów posługiwała się bezprzykładną krytyką poprzednika, kłamstwem i dłu-

gą listą obietnic. Mija właśnie półtora roku od wyborów. Krytyka okazała się bezpodstawna, kłamstwa powoli wychodzą na światło dzienne, a obietnice … No właśnie, co z obietnicami ? Czy są realizowane? A jeśli tak, to czy przynoszą pozytywne zmiany? To pytania, na które ma dać odpowiedź zapoczątkowany właśnie cykl artykułów. Oczywiście, każdy z nas będzie miał swoje zdanie na temat realizacji jej programu. Zapewne trudno będzie wypracować jakiś wspólny mianownik. Nie mniej jednak warto poddać weryfikacji składane obietnice polityków, którzy za niedługo znów będą nas kusić kolejnymi. Warto też skonfrontować je z obietnicami innych, którym wyborcy nie dali wiary.

Zacznijmy od przypomnienia założeń programu wyborczego Teresy Ewy Kosmali. Składał się on z pięciu punktów:1. dobre zarządzanie miastem i jego instytucjami2. Rozwój przedsiębiorczości i zmniejszenie bezrobocia3. Warunki mieszkaniowe

4. Infrastruktura5. Kultura i oświata

Ponadto w wyniku porozumienia z Teresą Wąsowicz przyjęte zostały dodatkowe postulaty, które w roku 2010 zdawały się wręcz oczywistymi. Zacznijmy zatem od początku, czyli od punktu o numerze jeden.

doBre ZarZądZanie miastem i JeGo instytucJamiW ramach tego kierunku gwarantowano zmniejszenie kosztów administracji w tym obniżkę pensji burmistrza i diet radnych. No i co? No i nic.

Pensja burmistrza jest na tym samym poziomie, co poprzednika. Jedyną różnicą jest niższy dodatek z tytułu stażu. Spowodowane jest to jednak jedynie tym, że pani burmistrz do tej pory nie dostarczyła jakichkolwiek dowodów wcześniejszej pracy. Jak to możliwe? Zapewne wyjaśni to spodzie-wany audyt Najwyższej Izby Kontroli. Poza tym - brak zmian, nie licząc oczywiście gwałtownego wzrostu zatrudnienia i to z pomijaniem ustawy o pracownikach samorządowych. W strukturze Urzędu Miasta pojawił się dodatkowy zastępca burmistrza, doradcy i asystenci. Co oni robią? To niestety też trudno dociec, gdyż w zasadzie jedynie dublują funkcjonujących już urzędników.

Oszczędności dotyczyć też miały ograniczenia kosztów administracyjnych instytucji miejskich. Niestety na haśle się skończyło. Jak dobitnie wy-kazał niedawny reportaż TVN instytucje miejskie puchną od pociotków i ludzi nowego układu. To wszystko kosztuje i odbija się na wydolności całego systemu gminnej administracji.

Teresa Kosmala obiecywała odpowiedzialną i kompetentną pracę wszystkich urzędników. Trudno powiedzieć, że dzieje się lepiej, skoro zrezyg-nowano z systemu jakości ISO, który stał na straży sprawności, przewidywalności i działalności zgodnej z prawem naszej administracji. W to miejsce pojawił się bałagan organizacyjny, brak terminowości postępowań administracyjnych i woluntaryzm decyzyjny. Czy tak ma wyglądać praca wszyst-kich urzędników? Raczej nie. Za poprzedniej władzy Czeladź wyróżniana była za nowatorskie wdrożenia w zakresie administracji. Dzisiaj urzędnicy o wysokich kwalifikacjach są eliminowani. Ich miejsce zastępują amatorzy, osoby przypadkowe, znajomi znajomych, … Administracja „po nowemu” staje się bezwładnym aparatem biurokratycznym odwracającym się od mieszkańca. A miało być tak pięknie.

Poprzedni burmistrz dość często spotykał się z mieszkańcami, by konsultować swe pomysły. Według Teresy Kosmali było to stanowczo za mało. Stąd postulat, by konsultować z mieszańcami wszystkie ważne dla mieszkańców sprawy i projekty. Trzeba przyznać, że piękna idea przyświecała pani Teresie. Szkoda tylko, że tak szybko o niej zapomniała. Dziś decyzje podejmowane są nocą w zaciszu burmistrzowskiego gabinetu. Jeśli konsultowane, to z osobami zaufanymi. Czy tak miało być? Czy to było treścią pustej, jak się okazało, obietnicy? Być może w związku z tym wyborczym postulatem miał związek ten dodatkowy wynikający z porozumienia z Teresą Wąsowicz, czyli rozwoju aktywności mieszkańców. Skoro konsultacje z założenia miały być fikcją, to aktywność mieszkańców jest jedyną formą obrony.

Ważnym punktem programu wyborczego Teresy Kosmali było zmniejszenie zadłużenia miasta poprzez racjonalne wydawanie pieniędzy. Słuszny kierunek, pod warunkiem, że nie ograniczony do działań werbalnych. Tymczasem obecna władza oszczędza widowiskowo. Opóźnia włą-czanie oświetlenia ulicznego, ogranicza wydatki na kulturę, wycofuje się z inwestycji, … ale w budżecie tego jakoś nie widać. Cóż zatem się dzieje? Oszczędności widać w realu, ale wskaźniki ekonomiczne mówią zupełnie coś innego. Analiza budżetu miasta wykazuje jednoznacznie - nowa władza nie oszczędza. Dla picu dokonuje aktów pozorowanych. Dobrym przykładem jest tu oświetlenie uliczne. Wyłączanie oświetlenia daje efekty. W tym problem, że niższe niż koszty zatrudnienia doradcy do spraw oszczędności. Czy to można nazwać racjonalnym wydawaniem pieniędzy? Odpowiedź nasuwa się sama.

Poprawa kondycji finansowej miasta polegać miała między innymi na pozyskiwaniu nowych źródeł dochodu. Problem w tym, że nie dość, iż tych źródeł nie ma, to utracono te stare. Dość skutecznie wystraszono japońskich inwestorów z Komatsu, czy grupy Mazak. Być może pani Teresa, tworząc program, myślała o teściu swego zastępcy, ale życie pokazało, że nie jest to osoba godna zaufania. Swoją drogą, czy można budować program na obietnicach kogoś, kto nie umie zrobić porządku nawet na terenie własnej posesji?

Jako kuriozum można potraktować obietnicę zwiększenia ilości punktów poczty polskiej w mieście. Nie wiadomo, czy Teresa Kosmala nie widzia-ła, że dostawa listów nie jest zadaniem własnym gminy, czy też sama chciała zająć się nową działalnością gospodarczą, ale wyszło, jak wyszło - nowej poczty nie ma. Co więcej, pani burmistrz nie zrobiła niczego, aby to zmienić. Dlaczego? Bo Teresa Kosmala idąc do wyborów posługiwała się bezprzy-kładną krytyką poprzednika, kłamstwem i długą listą obietnic.

Adam Woźniak

tyLKo oBiecywaŁa osZcZĘdnoŚci cZyLi w Gronie prZyJaciÓŁJednymi ze sztandarowych punktów progra-

mu wyborczego Teresy Kosmali były zmniej-szenie kosztów administracji (obniżka pensji burmistrza i diet radnych) oraz ograniczenie kosztów administracyjnych instytucji miejskich. Na papierze brzmi to pięknie i dumnie, jednak w praktyce wygląda to zupełnie inaczej.

Już na samym początku Kosmala powołała dwóch wiceburmistrzów, poprzednik - Marek Mrozowski miał tylko jednego zastępcę. Do tego rozpoczął się proces zatrudniania doradców i asystentów. O ile w poprzednich kadencjach w ogóle nie było tego typu stanowisk, słusznie uznawanych za typowy przerost urzędniczej kadry, obecnie jest już 3 doradców i 1 asystent, którzy łącznie kosztują podatników, każdego roku blisko 100 tys. zł. Do tego dochodzi także znaczna liczba osób zatrudnionych na stanowi-skach urzędniczych lub pomocniczych, w więk-szości przypadków nabory prowadzone były z pominięciem przepisów ustawy o pracownikach samorządowych (nakazuje ona prowadzenie

konkursów). Tematem tym zainteresowała się już Najwyższa Izba Kontroli, która jeszcze w tym roku ma dokonać kontroli tego problemu. Ilość pra-cowników urzędu i jednostek podległych rośnie w zastraszającym tempie, bez liczenia się z jakim-kolwiek rachunkiem ekonomicznym i rozsądnym podejściem. Jeżeli w 2010 r. w urzędzie zatrud-nionych było 140 osób to w maju 2012 liczba ta wzrosła już do 151 (!!!) osób. Podobnie sytuacja wygląda w jednostkach organizacyjnych miasta.

Niestety to jeszcze nie koniec niepokojących informacji. Media ostatnio głośno mówią o nepo-tyzmie, jaki pojawił się w mieście za sprawą Tere-sy Kosmali. Temat podejmowały zarówno media lokalne jak i ogólnopolska telewizja TVN. Przykła-dowo w urzędzie zatrudnienie znaleźli koledzy viceburmistrza Szurdygi Jakub Sz. i Tomasz W., brat dyrektora ZBK Leny W. - Marek W. prowadzi działalność związaną ze sprzątaniem w gminnej spółce, w ZBK zatrudniona jest Ewelina Ł. bliska krewna wiceburmistrz Wąsowicz, kuzynka dorad-cy burmistrza Andrzeja Ś. - Wioletta B-Cz. znala-

zła zatrudnienie w miejskim muzeum, sam wice-burmistrz Szurdyga jest z kolei zięciem Stefana G. głównego sponsora kampanii Kosmali. To tylko wierzchołek góry lodowej, bo takich powiązań, jak podają media jest znacznie więcej.

W 2011 r. koszty płac w administracji samego urzędu wzrosły do kwoty 7,355 mln zł czyli o po-nad 160 tys. zł w porównaniu z rokiem 2010. Kosz-ty utrzymania najwyższego kierownictwa urzędu w czasach burmistrza Mrozowskiego (burmistrz, zastępcy, sekretarz, skarbnik, doradcy i asystenci) kształtowały się na poziomie 683.983,08 zł pod-czas gdy w roku 2011 za czasów Teresy Kosmali wyniosły już 921.853,38 zł i były o ponad 237 tys. zł wyższe. Jeżeli brać pod uwagę program wybor-czy Teresy Kosmali i jej obietnice o tańszej, spraw-niejszej i wolnej od powiązań administracji obec-na sytuacja jest naprawdę szokująca, a wszystko wskazuje na to, że liczba osób zatrudnionych w administracji będzie nadal wzrastać po-dobnie jak koszty jej funkcjonowania.

RW

Page 8: Nowa Czeladź

8

cZeLadŹ aLe JaKa ?Od władzy samorządowej wymaga się jasnej wizji rozwoju miasta. Ta wizja powinna być propo-

nowana przez ugrupowania w trakcie kampanii wyborczej i oceniana przez wyborców. Tyle teoria. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Wyborcy nie oceniają programów i ich możliwości realizacyjnych, ale w swych decyzjach kierują się schematami lub emocjami. Program, czy wizja powinny być spójne i obejmować całokształt zadań stojących przed samorządem. To wymaga dobrego przygotowania, wiedzy i systematycznego, wieloletniego działania. W ponad dwudzie-stoletniej historii czeladzkiego samorządu jedynie Marek Mrozowski przedstawił i realizował swój autorski program dla miasta. Jego wizja przyszłości ewaluowała, ale bazowała na materiale ba-dawczym zawartym w Strategii Rozwoju przyjętej przez Radę Miejską w roku 1995. Ów materiał był wynikiem szeroko zakrojonych konsultacji społecznych oraz analizie mocnych i słabych stron miasta opracowanych przez pracowników Akademii Ekonomicznej w Katowicach.

Wizja i strategia winny wybiegać daleko do przodu. Wizja wiąże się ze stanem oczekiwanym. Jest celem, do którego zmierzamy. Stąd jej perspektywa czasowa jest dość odległa. Strategia dotyczy horyzontu czasowego bliższego, nie mniej jednak kilkunastoletniego. Tylko naiwnym laikom wy-daje się, że kilkuletnie programy operacyjne mogą zastąpić wizję i strategię. Programy operacyjne wyrażone w postaci Wieloletniej prognozy finansowej stanowią jedynie doprecyzowanie zapisów strategicznych.

Obecnie obowiązującą jest Strategia Rozwoju Miasta Czeladź z roku 2004 ze swymi dziesięcioma programami i perspektywą czasową do roku 2015. Nikt jej nie zmienił, ale prawda jest taka, że po-woli przechodzi do historii i obecna władza nie zamierza jej kontynuować. Co prawda nie próbuje nawet przedstawić swojej wizji miasta, ale starą poddaje systematycznej krytyce. W zasadzie to je-steśmy świadkami czegoś niebywałego - „rozwoju” w niewiadomym kierunku. Pani Teresa Kosmala przedstawiła w okresie kampanii wyborczej swój program, który jednak trudno porównać do wizji czy strategii. Z resztą i on nie jest realizowany. Dziś to już widać wyraźnie, że był jedynie lepem na wyborców. Coś trzeba było napisać, to się napisało. W szeregach obecnych władz samorządowych nie ma też nikogo, kto mógłby jakąś wizję zaproponować. Owszem, krytykantów jest wielu, ale wizjonerów za grosz.

Czas biegnie szybko i już niebawem rozpocznie się nowa kampania. Pojawią się obietnice kan-dydatów i zapewne trudno będzie się z nich dowiedzieć dokąd chcą podążać ich twórcy. My chce-my Państwu zaproponować wizję bazującą na obowiązującej Strategii. Zapraszamy do dyskusji na www.czeladz-forum.com.pl. Może wspólnymi siłami uda się nam stworzyć nową jakość, która przemieni nasze miasto w nową Czeladź.

W roku 750-lecia Czeladzi dyskusję o jej przy-szłości wypada rozpocząć od Starego

Miasta. Jest ono jednym z naszych atutów. We wschodniej części Aglomeracji Katowickiej brak jest drugiego takiego miasta, które zachowało swój pierwotny średniowieczny układ urbani-styczny. Mało tego, tylko w Czeladzi mamy do czynienia z ciągłością kulturową od zarania do współczesności.

Prace nad rewitalizacją rozpoczęte zostały jeszcze w pierwszej kadencji samorządu. Przy-gotowano wówczas pierwsze opracowania (prof. Zbigniew Białkiewicz) oraz przygotowa-no plan zagospodarowania. W drugiej kadencji prace koncepcyjne kontynuowano, a koordy-nował je Marek Mrozowski ówczesny zastępca burmistrza. W trzeciej kadencji zainteresowanie opadło. Objęcie urzędu burmistrza przez Marka Mrozowskiego oznaczało, że Stare Miasto będzie rewitalizowane, co ciekawe nawet wbrew woli Rady Miejskiej. Pomimo oporu radnych SLD bur-mistrz zlecił koncepcję zagospodarowania (prof. Andrzej Kadłuczka), projekty techniczne, a na-stępnie złożył wniosek o pieniądze unijne. Gdy dofinansowanie zostało przyznane, radni ulegli presji i przyjęli program do realizacji. W latach

stare miasto 2005-10 trwały intensywne prace inwestycyjne, których łączna wartość wyniosła około 25 mln zł. Proces rewitalizacji miał być kontynuowany w następnych latach. Jednak nowy „brak wizji” nie przewiduje już ciągu dalszego. Ba, w rejonie staromiejskim ograniczone zostały do minimum imprezy kulturalne. Ożywienie tej części miasta staje się dziś już historią.

Okazuje się jednak, że większość mieszkańców docenia przemiany, jakie się tam dokonały. Trwa wciąż, oczywiście żywa dyskusja nad słusznością przyjętej koncepcji zagospodarowania, ale my wolelibyśmy raczej mówić o tym, co przed nami

Zdaniem obecnych władz samorządowych re-witalizacji nie należy kontynuować, gdyż jest ona niepotrzebnym zbytkiem. Odmiennego zdania jest były burmistrz - Marek Mrozowski:- Rewitalizacja jest wieloletnim procesem. Same inwestycje w infrastrukturę nie dadzą jeszcze oczekiwanego efektu. Zanim Stare Miasto za-cznie żyć własnym życiem trzeba je systematycz-nie wspomagać. Inaczej za kilka lat może się oka-zać, że cel nie zostanie osiągnięty już nigdy.

O to raczej nam nie chodzi, zatem należałoby wrócić do działań zapoczątkowanych w poprzed-niej kadencji i starać się zrealizować nakreślone wówczas zadania. Projekty już są, sposoby finan-sowania też, a zatem do dzieła.

Krzysztof Majewski

naJLepsZym BurmistrZemmareK mroZowsKiPortal czeladz.org.pl przeprowadził sondaż wśród internautów. Jego celem było

wyłonienie najlepszego burmistrza ery samorządowej w Czeladzi. Zwycięzcą ran-kingu okazał się marek mrozowski, który ten urząd sprawował w latach 2002-2010. Tego można było się spodziewać, gdyż był to najlepszy okres w krótkiej historii nasze-go samorządu, a i wcześniejsza działalność laureata była chwalebna. Zaskoczeniem jednak jest absolutne zdystansowanie przez niego pozostałych uczestników rankin-gu. Jest to tym bardziej ciekawe, że nie tak dawno przegrał on rywalizację z obecną

władającą. Teresa Kosmala uzyskała zaledwie 11% głosów. Wygląda na to, że czas refleksji już nadszedł. Gratulacje za te 65% i pozdrowienia dla pana bur-mistrza Marka Mrozowskiego.

w kilku słowach:wojciech, mieszkaniec starego miastaPamiętam ten smród przed moim domem wydobywający się z kanalizacji. Jak ciśnienie spadało smród był nie do wytrzymania, trze-ba było zamykać okna. Teraz już nie ma tego problemu. Dzięki inwestycjom mam też do-prowadzony gaz. Teraz żyje się tu lepiej.

Krystyna, pracownik banku.Szkoda mi tych drzew. Pamiętam, jak byłam dzieckiem, często buszowałam tu z koleżan-kami przy fontannie. Nie przeszkadzały mi nawet wrony, które zlatywały się wieczorem z całej okolicy i brudziły wszystkich siedzących na ławkach. Czasami było to nawet śmieszne. Teraz jest ładnie, ale czegoś tu brakuje.

Barbara, niegdyś mieszkanka rynku.Za mało zieleni. Stare drzewa były chore, ro-zumiem to, ale dzisiaj ich mi brakuje. Może doczekam, jak te platany urosną. Może też ta kostka się trochę zeszlifuje.

Zdzisław, mieszkaniec sosnowca.Ładne miejsce, ciekawe, popołudniami takie spokojne. Tylko te budynki takie odrapane. Choć niektóre widać, że odnowione. Coś z tym trzeba zrobić. No i brak jakiejś kawiarni.

Zbyszek, student.Nic się nie dzieje. Szkoda gadać. Miało być tak dobrze, a wyszło, jak wyszło. Rzadko tu przychodzę, bo nie ma po co. Może trochę muzyki, jakiś koncert, ogródek piwny*, a tu nic. Aby deptać pod górę tylko po to, by zobaczyć paru smakoszy, to się nie opłaca, szkoda czasu. * w międzyczasie otwarto ogódek piwnymaryla, młoda matka.Przychodzę tu z dzieckiem, bo lubi pobiegać, a tu jest spokojnie. Szkoda tylko, że nie reali-zują tego co było zaplanowane. W zasadzie nie wiem dlaczego. Przydałaby się jakaś cu-kierenka i więcej tych urządzeń do zabawy.

Grzegorz, mieszkaniec piasków.Myślę, że czeladzki rynek jest ciekawym roz-wiązaniem może nie wykończonym, ale na pewno dobrym pierwszym krokiem. Wyma-ga dalszych zmian, ale przez ostatni rok kom-pletnie zaniedbanym. Na Piaskach niewątpli-wie brakuje takiego miejsca.

pLatForma samorZądowa

nowa cZeLadŹissn 1508-1877rejestr dzienników i czasopismpozycja pr 2475www.nowaczeladz.plemail: [email protected] naczelny:wojciech maćkowskinakład: 5000 egz.druk: polskapresse sp. z o.o.ul. Baczyńskiego 25 a41-203 sosnowiec