nr 4, grudzień 2015 dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · na szczęście nic z tego nie wyszło, a...

16
Rzeczypospolitej Projekt dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Promocja literatury i czytelnictwa – Czasopisma Dodatek edukacyjny dla dzieci i młodzieży w ramach Magazynu Historycznego „Mówią wieki” o dziedzictwie kulturowym dawnej Rzeczypospolitej Dziedzictwo dawnej Panowie bracia Wielmożny, jaśnie wielmożny, oświecony, ekscelencjo, waszmość panie, łaskawco, dobrodzieju, panie bracie, panie – to tylko niektóre określenia, jakimi tytułowano polskich szlachciców. O zwroty dbano i skrupulatnie przestrzegano, by były one dostosowane do okoliczności oraz pozycji tytułowanego i tytułującego. Określenia te dodawano do posiadanych urzędów – tych centralnych, senatorskich i ziemskich, tych faktycznych i tych tytularnych. Kiedy zabrakło tytułów, odwoływano się do ojcowskich zasług. Dlatego tak wielu wojewodziców, starościców, chorążyców, cześnikowiców czy miernych miecznikowiców. A kiedy i tego zbrakło, to przynajmniej starano się dodawać zasługę – chociażby i na nagrobne inskrypcji – w typie stawał w beresteckiej potrzebie. Tytuł czy zasługa wyróżniały szlachcica z wcale licznego tłumu szlachetnie urodzonych. Ale słowo „pan” ostało się w języku potocznym do dnia dzisiejszego. A owi panowie – dla siebie i pośledniej urodzonych – w drugiej połowie XVII stulecia wojowali na całego ze wszystkimi prawie sąsiadami. Walczyli z heretykami, schizmatykami czy wyznawcami Allaha – i na przekór wszystkiemu zwyciężali (choć nie brakło i sromotnych klęsk). Bez wątpienia na sukcesy polskiej szabli i husarskiej kopii niemały wpływ miało przeświadczenie o obronie chrześcijaństwa przed „lutrami i bisurmanami”. Wzrostowi religijności towarzyszył rozkwit barokowej sztuki z jej rodzimym sarmackim obliczem, którego najlepszym wyróżnikiem był wzorowany na orientalnym strój. I tylko należy żałować, że ci, którzy tylekroć ratowali kraj i dzielnie walczyli z zewnętrznym wrogiem, sami doprowadzili do wielkiego kryzysu, którego efektem było przekreślenie tak potrzebnych reform i zanarchizowanie Rzeczypospolitej. Wojciech Kalwat Spis treści Tomasz Bohun, Początek upadku. Rzeczpospolita w drugiej połowie XVII wieku II Janusz Tazbir, Antemurale V Jarosław Dumanowski, Szczupak króla Stanisława i kuchnia z kalendarza VIII Bartłomiej Gutowski, Architektura civilis IX Wojciech Kalwat, Pieniądz na trudne czasy XII Anna Straszewska, Orientalizm ubioru XV Nr 4, grudzień 2015 Sprostowanie W poprzednim numerze Dziejów Dawnej Rzeczypospolitej w artykule Michała Kopczyńskiego pt. Rezydencje jaśnie oświeconych znalazł się błąd: zamek Krzyżtopór w Ujeździe został wzniesiony przez wojewodę sandomierskiego Krzysztofa Ossolińskiego, a nie Opalińskiego, jak napisano w tekście. Za pomyłkę bardzo przepraszamy.

Upload: dangthien

Post on 01-Jan-2019

214 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

RzeczypospolitejProjekt dofinansowano ześrodków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Promocja literatury i czytelnictwa – Czasopisma

Dodatek edukacyjny dla dzieci i młodzieży w ramach Magazynu Historycznego „Mówią wieki” o dziedzictwie kulturowym dawnej Rzeczypospolitej

Dziedzictwo dawnej

Panowie braciaWielmożny, jaśnie wielmożny, oświecony, ekscelencjo, waszmośćpanie, łaskawco, dobrodzieju, panie bracie, panie – to tylko niektóreokreślenia, jakimi tytułowano polskich szlachciców. O zwroty dbanoi skrupulatnie przestrzegano, by były one dostosowane do okolicznościoraz pozycji tytułowanego i tytułującego. Określenia te dodawano doposiadanych urzędów – tych centralnych, senatorskich i ziemskich,tych faktycznych i tych tytularnych. Kiedy zabrakło tytułów, odwoływanosię do ojcowskich zasług. Dlatego tak wielu wojewodziców, starościców,chorążyców, cześnikowiców czy miernych miecznikowiców. A kiedy i tego zbrakło, to przynajmniej starano się dodawać zasługę– chociażby i na nagrobne inskrypcji – w typie stawał w beresteckiejpotrzebie.

Tytuł czy zasługa wyróżniały szlachcica z wcale licznego tłumuszlachetnie urodzonych. Ale słowo „pan” ostało się w języku potocznymdo dnia dzisiejszego. A owi panowie – dla siebie i pośledniej urodzonych– w drugiej połowie XVII stulecia wojowali na całego ze wszystkimi prawiesąsiadami. Walczyli z heretykami, schizmatykami czy wyznawcami Allaha– i na przekór wszystkiemu zwyciężali (choć nie brakło i sromotnychklęsk). Bez wątpienia na sukcesy polskiej szabli i husarskiej kopii niemaływpływ miało przeświadczenie o obronie chrześcijaństwa przed „lutramii bisurmanami”. Wzrostowi religijności towarzyszył rozkwit barokowejsztuki z jej rodzimym sarmackim obliczem, którego najlepszymwyróżnikiem był wzorowany na orientalnym strój.

I tylko należy żałować, że ci, którzy tylekroć ratowali kraj i dzielniewalczyli z zewnętrznym wrogiem, sami doprowadzili do wielkiegokryzysu, którego efektem było przekreślenie tak potrzebnych reformi zanarchizowanie Rzeczypospolitej.

Wojciech Kalwat

Spis treściTomasz Bohun,

Początek upadku.Rzeczpospolita w drugiej połowie XVII wieku IIJanusz Tazbir,

Antemurale VJarosław Dumanowski,

Szczupak króla Stanisława i kuchnia z kalendarza VIIIBartłomiej Gutowski,

Architektura civilis IXWojciech Kalwat,

Pieniądz na trudne czasy XIIAnna Straszewska,

Orientalizm ubioru XV

Nr 4, grudzień 2015

SprostowanieW poprzednim numerze Dziejów Dawnej Rzeczypospolitej w artykule Michała Kopczyńskiegopt. Rezydencje jaśnie oświeconych znalazł się błąd: zamek Krzyżtopór w Ujeździe zostałwzniesiony przez wojewodę sandomierskiego Krzysztofa Ossolińskiego, a nie Opalińskiego,jak napisano w tekście. Za pomyłkę bardzo przepraszamy.

Page 2: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

Pierwszym kataklizmem było po-wstanie kozackie Bohdana Chmiel-

nickiego, które w 1648 roku ogarnęłoUkrainę. Tragizm sytuacji polegał natym, że kozacka insurekcja rozpoczęłasię podczas interregnum –  po śmierciWładysława IV i przed elekcją Jana Ka-zimierza. To nie była już lokalna ru-chawka części starszyzny kozackiej: domołojców przyłączyło się ruskie chłop-stwo, które krwawo zaczęło rugowaćz  Ukrainy szlachtę, Kościół katolickii  Żydów. W  ciągu kilku lat polskawładza została zmieciona, a  Kozacy,szukając sojusznika, zawarli w  1654roku w  Perejasławiu ugodę z  caremAleksym Michajłowiczem. Oznaczałoto umiędzynarodowienie konfliktu,a Rosja, widząc osłabienie Rzeczypos-politej, rozpoczęła z nią otwartą wojnę.Szybko padł Smoleńsk, a wojska carskieopanowały Wilno i niemal całe teryto-rium Wielkiego Księstwa Litewskiego.

W 1655 roku na Rzeczpospolitąspadł niszczycielski najazd szwedzki.Państwo stanęło na krawędzi katastrofy.Armia Karola Gustawa bez większegotrudu opanowała terytorium Koronyi Inflant (w tym czasie Litwę niemiło-siernie pustoszyli Rosjanie, a na Ukrai-nie rządzili Kozacy Chmielnickiego),Jan Kazimierz uciekł na Śląsk, a więk-szość szlachty i możnych poddała sięSzwedom. To był precedens w dziejachRzeczypospolitej, mało tego, Szwedziwpadli na pomysł, aby wespółz  Chmielnickim i  Jerzym Rakoczymdokonać rozbioru państwa polsko-li-tewskiego.

II

Wojny, które Rzeczpospolita toczyła w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątychXVII wieku – doprowadziły kraj do ruiny. Spustoszona została właściwie każdaprowincja państwa polsko-litewskiego.

Początek upadku Rzeczpospolita w drugiej połowie XVII wieku

Tomasz Bohun

Daniel Schultz, portret Jana Kazimierza Wazy,fot. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Page 3: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogieńoporu szybko się rozpalił i  szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć z  granic państwa.Do stabilizacji było jednak daleko. Jan Kazimierzwprawdzie odzyskał władzę, jednak kraj byłw katastrofalnym stanie: wiele miast, w  tymWarszawa, uległo zniszczeniu, a ludność w wy-niku działań wojennych, a przede wszystkimtowarzyszącym im klęskom elementarnym(głód i  epidemie) stopniała z  8 do 4 mln.W  wyniku pokoju oliwskiego w  1660 rokui  potwierdzenia postanowień traktatów we-lawsko-bydgoskich z elektorem pruskim po-gorszyła się też sytuacja geopolityczna Rze-czyspospolitej w regionie, bowiem Prusy, choćformalnie związane sojuszem z państwem pol-sko-litewskim, uzyskały niezależność.

Król PiastRównież w następnych latach nie było spo-

kojnie. Prawda, Janowi Kazimierzowi na chwilęudało się przerwać wojnę z  Moskwą, a  pośmierci Chmielnickiego zawrzeć porozumienie z częściąkozaczyzny (w 1658 roku podpisano ugodę hadziacką,przewidującą utworzenie Rzeczpospolitej Trojga Narodów),jednak monarsze ambicje wzmocnienia władzy i zapewnieniaWazom dziedzicznego tronu doprowadziły do wojny do-mowej. Inna sprawa, że król nie potrafił przekonać szlachtydo swoich planów wzmocnienia państwa i, wykorzystującrywalizację koterii magnackich, pogłębił kryzys systemuparlamentarnego.

W latach sześćdziesiątych XVII wieku właśnie z powodukrólewskich planów ograniczenia liberum veto oraz elekcjivivente rege doszło do zaostrzenia konfliktu między dworema wpływowym marszałkiem koronnym Jerzym Lubomir-skim, który liderował Związkowi Święconemu, zawiązanemuprzez nieopłacone wojska koronne (współdziałała z nimiczęść wojsk litewskich). W 1664 roku Lubomirski rozpocząłrokosz, a dwa lata później pod Mątwami doszło do roz-strzygającej bitwy: w krwawym starciu górę wzięły wojskaLubomirskiego. Król zmuszony był zawrzeć ugodę z ro-koszanami, która przewidywała wyrzeczenie się przez niegowszystkich planów elekcji vivente rege i reform ustrojowych,wypłatę żołdu konfederatom oraz amnestię dla rokoszan,w tym Lubomirskiego. To była kompromitacja Jana Kazi-mierza, który abdykował we wrześniu 1668 roku.

Rzeczpospolita znalazła się na rozdrożu, bowiem abdykacjamonarchy była pierwszym tego rodzaju aktem w dziejachpaństwa. Kraj nie tylko był podzielony politycznie, aletracił znaczenie na arenie międzynarodowej. Do tegodoszły straty terytorialne po rozejmie andruszowskim,który potwierdził utratę na rzecz Rosji Smoleńszczyzny,Czernichowszczyzny oraz Zadnieprza z Kijowem (formalniena dwa lata). Na domiar złego, Rzeczypospolitej zaczęłazagrażać Turcja. W tej sytuacji niezwykle popularna stałasię koncepcja wybrania królem „Piasta”, czyli kandydatarodzimego. W ten sposób w maju 1669 roku szlachta po-

wierzyła tron Michałowi Korybutowi Wiśniowieckiemu,synowi księcia Jaremy, który w początkowym okresie po-wstania Chmielnickiego jako jeden z niewielu nie opuściłrąk i stawiał opór buntownikom; wyprowadził m.in. z Za-dnieprza dziesiątki tysięcy szlachty i Żydów.

Król wojowniKNiestety jego panowanie trudno zaliczyć do udanych.

Nowy władca był pozbawiony nie tylko talentów monar-szych, ale także wizji politycznej. Słowem, był niegroźnydla szlachty i nie w głowie mu były absolutystyczne eks-trawagancje w  stylu Jana Kazimierza. Złowieszczą zapo-wiedzią stagnacji politycznej stało się zerwanie obrad sejmukoronacyjnego w listopadzie 1669 roku (było to pierwszeklasyczne zastosowanie liberum veto – zerwano obrady sej-mowe w izbie poselskiej).

Opozycja, której jednym z liderów był hetman koronnyJan Sobieski, nie tylko torpedowała jakiekolwiek propozycjeobozu królewskiego, ale także domagała się abdykacji mo-narchy. W 1672 roku kraj ponownie stanął w obliczu wojnydomowej, bowiem regaliści, w  odpowiedzi na zawiązanąprzez malkontentów konfederację szczebrzeszyńską, zawiązalikonfederację gołąbską. Do starcia nie doszło jedynie dlatego,że na Podolu zaatakowali Turcy, którzy opanowali strategicznątwierdzę w Kamieńcu Podolskim i zmusili polskich komisarzydo podpisania haniebnego pokoju w Buczaczu. To otrzeźwiłozwaśnione obozy polityczne.

Wiśniowiecki do śmierci zwlekał z zatwierdzeniem po-stanowień traktatu, a na początku 1673 roku na sejmie pa-cyfikacyjnym, doszło do porozumienia z opozycją. Jesieniątego roku Sobieskiemu udało się odwrócić losy wojnyz Turcją: 11 listopada pod Chocimiem czterdziestotysięcznaarmia hetmana rozgromiła sześćdziesięciotysięczną potęgęturecką. Dzień wcześniej zmarł Michał Korybut Wiśnio-wiecki.

III

Andrzej Stech i Ferdinand von Kessel, Bitwa pod Chocimiem, fot. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Page 4: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

Szlachta uznała, że Sobieski, pogromca Turków, jest je-dynym godnym następcą zmarłego władcy. Wybrany nakróla 21 maja 1674 roku, został jednak koronowany dopierow roku 1676. Jako lider stronnictwa profrancuskiego pró-bował odwrócić sojusz z Habsburgami, który od pokoleńwiązał ręce Rzeczypospolitej; wiążąc się z Francją i Szwecją,próbował prowadzić realną politykę bałtycką. Niestety,Ludwik XIV wycofał się ze wspierania w  tej sprawiepolskiego króla, a opozycja w kraju, zainteresowana kon-tynuowaniem wojny z Turcją, zmusiła go walki o odzyskanieprowincji utraconych na południu.

Zwycięstwo i KlęsKiW 1683 roku miało miejsce jedno z największych zwy-

cięstw polskiego oręża: wiktoria wiedeńska. Poprzedziły jąreformy armii, którym sprzyjała europejska koniunkturana zboże. Sobieski zwiększył liczbę husarii jako siły prze-łamującej kawalerię przeciwnika, oraz piechoty i dragonii.Inteligentnie obsadzał stanowiska dowódcze w  korpusieoficerskim. Sprytnie poradził sobie także z  opozycją,rozbijając jej jedność poprzez nadawanie swoim wpływowymprzeciwnikom wysokich urzędów i  dygnitarstw: np.Stanisław Jabłonowski otrzymał buławę wielką koronną,Mikołaj Sieniawski polną koronną, Kazimierz Jan Sapiehawielką litewską, a  Hieronim Lubomirski laskę marszał-kowską.

31 marca 1683 roku Sobieski zawarł z  cesarzem Leo-poldem I sojusz przeciwko Turcji. Szybkość przygotowaniai  przeprowadzenia kampanii wojennej była imponująca.

Królowi udało się zebrać pokaźną siłę – 27 tys. żołnierzy– i w nieco ponad tydzień pokonać ok. 400 km. 12 wrześniawojska koronne po połączeniu się z armią cesarską rozbiłyu bram Wiednia oblegającą go siedemdziesięciotysięcznąarmię Kara Mustafy. Sukces militarny był ogromny, jednakefekty polityczne dla Rzeczypospolitej mizerne. W ramachLigi Świętej, zawiązanej pod patronatem papieża InnocentegoXI, państwo polsko-litewskie nie odgrywało wiodącej roli.Prawda, po latach długotrwałych bojów udało się odzyskaćPodole – sankcjonujący to traktat karłowicki z 1699 rokuzostał podpisany po śmierci Sobieskiego – jednak królowinie udało się opanować Mołdawii, z  której zamierzałuczynić dziedziczne księstwo dla swojej dynastii. Co gorsza,w maju 1686 roku w wyniku tzw. traktatu GrzymułtowskiegoRzeczpospolita musiała się zrzec na korzyść Rosji lewo-brzeżnej Ukrainy z Kijowem, Smoleńszczyzny, Siewiersz-czyzny i Czernichowszyzny. Ponadto, Moskwa pod pre-tekstem obrony prawosławia zyskała możliwość ingerencjiw wewnętrzne sprawy Polski. To był definitywny koniecdominacji Rzeczypospolitej w Europie Środkowo-Wschod-niej.

Jan III Sobieski zmarł 17 czerwca 1696 roku w Wilanowie.Koniec jego panowania to symboliczny moment w historiipaństwa polsko-litewskiego, oznaczający początek stopniowejutraty samodzielności na arenie międzynarodowej. Będzieto długi i  bolesny proces, który zakończy się u  schyłkuXVIII tragedią rozbiorów.

IV

Tomasz Bohun, historyk, redaktor magazynu historycznego „mówią wieki”

Józef Brandt, Bitwa pod Wiedniem (fragment),fot. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Page 5: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

Pojęcie przedmurza chrześcijaństwa niemal od początkuposiadało podwójne ostrze: wyznaniowe (skoro poj -

mowano je jako barierę przeciwko islamowi) i  cywiliza-cyjno-polityczne (gdyż miało stanowić zaporę chroniącąeuropejską cywilizację przed azjatyckim barbarzyństwem).Od połowy XV wieku aż do bitwy pod Wiedniem przypo-minanie antemurale służyło polskiej racji stanu, ułatwiającuzyskiwanie pieniędzy, posiłków wojskowych oraz wsparciapolitycznego nie tylko na walkę z  Turcją, lecz równieżz Moskwą czy Szwecją. Natomiast Rzym aż do bitwy podCecorą (1620) patrzył ze sceptycyzmem na strojenie sięw szaty obrońcy antemurale kraju, który nie chciał wejść doligi antytureckiej.

Choć w XVII stuleciu Rzeczpospolita walczyła przedewszystkim w obronie swoich granic, to jednakna zachodzie Europy uwie-rzono, że jej klęska możeoznaczać zalanie sąsiednichkrajów nie tylko przez Turków,ale również  Tatarów czy przezmieszkańców państwa moskiewskie-go. A przecież w XV–XVII wieku anichanat, ani też Rosja nie miały zamiaruani odpowiednich sił po temu, by posunąćswą ekspansję w głąb kontynentu. Tatarzynigdy nie przyłączyli aniskrawka ziem Rzeczy-pospolitej, wojska ro-syjskie dopierow  okresie wojnysiedmioletniej(1756–1763) po-sunęły się w  głąb Nie-miec, a w początkach na-stępnego stulecia dotarły ażdo Paryża. Było to możliwejedynie wskutek najpierw osła-bienia „polskiego przedmu-rza”, a  następnie zniknięciaszlacheckiej Rzeczypos-politej z mapy politycz-nej kontynentu. Choć

na całe dzieje przedrozbiorowej Polski przypada nie więcejniż trzydzieści lat wojen polsko-tureckich oraz kilkadziesiątlat zmagań polsko-moskiewskich, to jednak sens polskiejbariery polegał nie na bezpośrednich starciach militarnych,lecz na samym fakcie jej istnienia.

sKaZana na wielKośćNa skutek rozbiorów, które w  tak wielu punktach

zmieniły spojrzenie na przeszłość, antemurale wzbogaciłoarsenał mitów narodowych, stając się zarazem jednym

z narzędzi walki o odzyskanie niepodległości.Zasługi polskiego przedmurza dla Europymiały teraz zostać przez nią spłacone.

W zmienionych historycznie warunkachantemurale stawało się bastionem rów-

nież  przeciwko „wschodniemu barba-rzyństwu” czy „azjatyckiej formacji”.W tym drugim charakterze dostrzegał za-

sługi przedmurza także  obóz skrajnejlewicy, o czym ewidentnie świadczą

między innymi wypowiedzi klasy-ków marksizmu. Zdecydowanyrozbrat nastąpił po roku 1920,kiedy to przedmurze z antyturec-

kiego (XVII wiek) i antyrosyjskiego(XIX wiek) zamieniło się z  koleiw twierdzę, mającą chronić Europę,

zachodnią cywilizację, jak równieżoparty na tych wartościach

ład społeczny, przed „ko-munistycznym zale-wem”. W tym też mię-dzy innymi charakterzeantemurale stało sięobiektem burzliwychdyskusji, towarzyszą-

V

Tekst pochodzi ze zbioru Węzły pamięci niepodległej Polski, Kraków–Warszawa 2014, wydanego przez Fundację Węzły Pamięci, Muzeum Historii Polski i Wydawnictwo Znak, Kraków–Warszawa 2014,s. 44–47. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

AntemuraleJanusz TazBir

Pomnik Jana IIISobieskiego jako

pogromcy Turków, fot. Maciej Skoczeń

Page 6: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

cych obchodom polskiego tysiąclecia. Jak każda wielkalegenda historyczna, również ono nadawało się w szcze-gólny sposób do podkładania pod dawno ukuty termincoraz to nowych treści.

Hasło: Polska przedmurzem chrześcijaństwa, łączyłow sobie religię i politykę, treści doczesne i eschatologiczne,relikty średniowiecza z  nowożytną doktryną równowagipolitycznej, jaka jest niezbędna na naszym kontynencie.Z jednej strony antemurale wiązało się z ideą ligi antytureckiej,o której u nas tak wiele pisano, choć Rzeczpospolita weszłado niej dopiero w ostatniej ćwierci XVII stulecia. I wówczaszresztą polskie przedmurze nie straciło w  istocie swegodefensywnego charakteru. Z  drugiej zaś strony, dziękipewnym elementom krucjatowym (jakże często i chętniepisano o odzyskaniu Ziemi Świętej), nawiązywało do ideo-logii czasów średniowiecza.

Polska ogłosiła się tarczą wspólnoty chrześcijańskiejw  momencie, gdy wspólnota ta przestała już faktycznieistnieć. Pokój westfalski (1648), który ostatecznie zerwałz frazeologią wyznaniową w sprawach politycznych, u nasotworzył okres długich wojen ugruntowujących legendępolskiego przedmurza. Choć od czasu do czasu wspomi-nano, iż bronimy w  ten sposób całej chrześcijańskiejEuropy, więcej było w tym odwołań do wspólnoty interesówopartych na tożsamości wiary niż do świadomości euro-pejskiej. I  stało się tak, że w końcu przeciętny szlachcicuwierzył, iż broniąc południowo-wschodnich granic swegopaństwa przed Tatarami, Turcją czy Moskwą, tym samymstoi na straży całego chrześcijaństwa. Co więcej, zaskarbiasobie zasługi również  w niebie, gdzie musi się znaleźćjako wierny i zasłużony rycerz przedmurza. Jego ojczyznazaś z racji swego położenia jest „skazana na wielkość”.

misja i PoświęcenieW ten sposób powstał typ myśli politycznej pozostającej

w ostrym kontraście z jej rozwojem na zachodzie Europy,gdzie nagrodę (czy karę) w zaświatach dawno już przestanowpisywać w  bilans spodziewanych zysków i  strat orazwierzyć w  bezpośrednią ingerencję Opatrzności w  biegdziejów. Na taki sposób myślenia niezwykle silny wpływwywarły ideologia religijna oraz tradycja historyczna, sięgającaod Legnicy (1241) po Wiedeń (1683). Podczas gdy w innychkrajach ich położenie geograficzne miało stanowić jedenz  argumentów przemawiających na rzecz realizmu poli-tycznego, u nas aż po wiek XIX służyło ono tezie o szcze-gólnym posłannictwie Polski, wyrażającym się w  takim,a  nie innym usytuowaniu jej przez Opatrzność na mapieEuropy.

Ma przeto rację Lech Szczucki, twierdząc, iż idea przed-murza stanowiła w pewnym stopniu rodzaj utopii konso-lacyjnej, gdy szarpana klęskami Polska musiała znaleźć jakieśusprawiedliwienie swoich cierpień, słabości i – błędów. Nieprzy-padkowo w okresie, kiedy Rzeczpospolita była mocarstwem,hasłem przedmurza posługiwała się niemal wyłącznie dy-plomacja, antyturecka publicystyka oraz wszelkiego rodzajuulotna literatura polityczna. Nie sięgają do niego natomiastnajwięksi ówcześni pisarze polityczni, tacy jak AndrzejFrycz Modrzewski, Jakub Przyłuski czy Andrzej Wolan.Dopiero w XVII stuleciu antemurale pojawia się w utworachpoetyckich, by w  następnych dwóch stuleciach trafić napoczesne miejsce w zarysach dziejów Polski, nie mówiącjuż o historii Kościoła czy zbiorach kazań.

W czasie gdy pojęcie wspólnoty chrześcijańskiej stawałosię coraz bardziej pustym dźwiękiem, a Europa dawno jużzapomniała, iż powierzyła Polakom jakąś misję na wschod-

VI

Szarża polskiej husarii pod Chocimiem w 1671 roku, fot. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Page 7: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

nich rubieżach kontynentu, ci pozostali wierni dawnymprzekonaniom. Stąd się brało ich ogromne rozgoryczenie,gdy w krytycznym momencie Francja czy Anglia nie po-spieszyły z  pomocą polskiemu „przedmurzu”. W  istociejego los niewiele wzruszał zachodnioeuropejskie metropolie,zadowolone, iż w Warszawie panuje spokój.

Jan Lechoń w arcyciekawych pamiętnikach, spisywanychjuż po drugiej wojnie światowej na emigracji, stwierdził,iż – po doświadczeniach rządów totalitarnych – obawia siępaństw, które głoszą, że mają do spełnienia pewną misję.Podstawowym zadaniem państwa jest bowiem dać swymobywatelom maksimum dobrobytu i wolności. Tylko tyle i – ażtyle. Przedmurze zaś było taką właśnie misją, zleconą przezOpatrzność Polakom, dumnym ze swego położenia nakrańcach chrześcijańskiej Europy. Spory o  nie zostaływpisane w  wielkie dylematy narodowego losu. Dotycząone bowiem naszego miejsca w  wiekowych kontaktach(czy, jak chcą niektórzy: konfliktach) Wschodu z Zachodem,przyczyn zniknięcia Pierwszej (a następnie i Drugiej) Rze-czypospolitej z  mapy politycznej kontynentu, wreszcieniektórych cech i przywar na stałe rzekomo zakodowanychw polskim charakterze narodowym.

Mit przedmurza był wpisany w dwa równoległe ciągilegend: narodowy i uniwersalny. Jego popularność doszłado apogeum w XIX stuleciu i ściśle się łączy z traktowa-niem dziejów Polski jako ciągu nieustannych poświęceńdla ojczyzny oraz z przekonaniem o jej wyjątkowej roliw Słowiańszczyźnie, a Słowiańszczyzny w świecie. W is-tocie jednak mitowi antemurale odpowiadały do pewnegostopnia ideologie misyjne występujące również w historiiinnych krajów. Tak więc twórcy rewolucji amerykańskiejżywili przekonanie, że przypadło im w udziale stworzeniepierwszego na świecie wolnego narodu i państwa. W kil-kanaście lat później rewolucyjna Francja głosiła, że naniej właśnie spoczywa obowiązek szerzenia w  całejEuropie z jednej strony zasad sprawiedliwości społecznej,z drugiej zaś przodującej pod każdym względem kulturyfrancuskiej. W XIX i XX stuleciu wielu pisarzy angielskich(z Rudyardem Kiplingiem na czele) szczyciło się misjąszerzenia cywilizacji białego człowieka na innych konty-nentach świata, jaka przypadła w udziale ich właśnie oj-czyźnie.

żywotność mituMożna wprawdzie powiedzieć, iż zestawianie tych

wszystkich doktryn z  dziejami Polski jako przedmurzachrześcijaństwa oraz cywilizacji europejskiej nie jestw pełni uzasadnione, skoro we Francji, Anglii czy StanachZjednoczonych miały one żywot czasowo ograniczony,gdy tymczasem metryka terminu antemurale wynosi jużprzeszło 500 lat. Pod względem siły oddziaływania i dłu-gowieczności da się ona porównać jedynie z teorią Moskwyjako Trzeciego Rzymu. Różnica sięga jednak o  wieległębiej niż sam tylko okres trwania wiary w historycznąmisję danego państwa czy narodu. Istota wydaje siępolegać na tym, iż misje przypisywane sobie przez innenarody służyły przeważnie ich ekspansji na teren państw

sąsiednich (idea Trzeciego Rzymu), całej Europy (hasłarewolucji francuskiej) czy innych kontynentów (oweConradowskie „placówki postępu”, tworzone przez białegoczłowieka w Azji i Afryce). Zaborczy i agresywny charakternosiła tzw. idea jagiellońska w  Polsce międzywojennej.Uzasadniając jej prawo do odbudowy dawnej państwowości,sięgającej „od morza do morza”, dokumentowała je międzyinnymi rolą przedmurza odgrywaną przez szlacheckąRzeczpospolitą. Za jej czasów jednak antemurale nosiłoniemal z  reguły defensywny charakter. W  XIX stuleciuzaś, w dobie niewoli narodowej, było rozpaczliwym krzy-kiem o pomoc Europy dla kraju, który ongiś stanowił jejmiecz i tarczę.

W Rosji, Francji czy Anglii idea misji towarzyszyła pod-bojom kontynentalnym i  kolonialnym; w  zniewolonejPolsce antemurale nabierało mocy i blasku wraz z pogłębianiemsię narodowych nieszczęść, było nurtem kompensacyjnym,odpowiedzią na ciąg przegrywanych powstań oraz nastę-pujących po nich represji. Podobnie jak powieść historyczna,służyło „pokrzepieniu serc” polskich. Misja mocarstw znaj-dowała pokrycie w aktualnych mapach politycznych świata,odnaleźć polskie przedmurze można było tylko w atlasachhistorycznych. Pamięć o nim krzepiła, ale równocześniepozostawała poza obrębem realnej myśli politycznej. Ży-wotność tego mitu wynikała stąd, iż obok religijnego nosiłon również charakter polityczno-światopoglądowy, któryzresztą w XIX wieku zaczyna we wszystkich rozważaniachna temat antemurale wyraźnie brać górę.

Przedmurze co jakiś czas wraca na łamy naszej prasy,zarówno katolickiej, jak i laickiej. Pierwsza nadal eksponujeznaczenie pewnej misji, jaką jest obrona wiary i określonejspuścizny kulturowej i narodowej, okupionej życiem i krwią wielunaszych przodków. W  pojęcie to bywa również wplataneprzypomnienie o  potrzebie wierności i  posłuszeństwawobec Rzymu oraz papieża. Z kolei prasa lewicowa abso-lutyzuje niejako problem przedmurza, widząc w  nimpewien constans naszych dziejów, niezmiennie i w tragicznysposób na nie wpływający.

W tej sytuacji niezbędne jest stałe zestawianie mituprzedmurza, ukutego w  XIX i  XX stuleciu, z  dawnymio  nim wyobrażeniami. Przez mit rozumiemy tu pewienstereotyp wyobrażeń o przeszłości, w którym to stereotypienastąpiło wyraźne przejście od białej do czarnej legendyantemurale. Obie zaś te legendy sprowadzają się do powle-czenia lakierem, wszystko jedno jakiej barwy, tej samej,barwnej i  wielowymiarowej serii zdarzeń historycznych.Jak wynika ze współczesnych badań ankietowych, stosunekprzeciętnego Polaka do zachodniej Europy pozostał nadalpełen nieufności. Dość powszechnie się uważa, że zdradziłanas parokrotnie w przeszłości, od zgody na rozbiory po-czynając, a  na Jałcie kończąc. Obecnie zaś zamierza nas„oszukać, zniewolić i wykorzystać”. Ma to być dowodemstraszliwej niewdzięczności, skoro właśnie Polsce jakoprzedmurzu chrześcijaństwa Europa zawdzięcza ponoćswoje przetrwanie.

Prof. Janusz TazBir, historyk, znawca dziejów kultury staropolskiej

VII

Page 8: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

Wczasach saskich kuchnia polska stała się w Europiemodna. Jej sławę zawdzięczamy zawziętemu wrogowi

Sasów, królowi Stanisławowi Leszczyńskiemu, teściowikróla Ludwika XV i  księciu Lotaryngii. Na jego dworzew Nancy gotowało wielu słynnych francuskich kucharzy,a nadworny cukiernik króla Stanisława napisał jeden z naj-słynniejszych traktatów cukierniczych epoki. W  Wersalui Paryżu w dobrym tonie było podawać np. szczupaka à laStanislas, tak samo nazywane indycze skrzydła czy gołębieoraz inne dania znane jako przyrządzane „po polsku” lub„po warszawsku”. Z  francuskich książek kucharskich tepolskie potrawy ruszyły potem nawet na podbój Ameryki.

W tym czasie nie wydano w Polsce żadnej nowej książkikucharskiej, ale w różnych poradnikach, przede wszystkimkalendarzach, pojawiało się coraz więcej informacji o kuchni.Dowiadujemy się z nich np., jak upiec chleb, przechowywaćprodukty przez zimę, przygotować ocet albo uwarzyć piwo.Nie brak w  nich i  malowniczych opisów uciekającychz talerza kur, przyrządzania sztucznych robaków do mięsaczy robienia najdziwniejszych dowcipów kucharzom i bie-siadnikom, ale większość dotyczy sfery praktycznej. W dzie-dzinie kulinarnej specjalizował się zwłaszcza jezuita StanisławDuńczewski, który w swych kalendarzach zamieszczał teżopisy różnych krajów, porady medyczne, ciekawostki i naj-różniejsze informacje mogące zaciekawić dawnego czytelnika.

Wśród elit rozpowszechniły się napoje egzotyczne,zwłaszcza kawa i czekolada, oraz niezbędny do ich przy-rządzania cukier. Pod koniec panowania Sasów było to jużniemal obowiązkowe wyposażenie każdego szlacheckiegodworku. To, że polski szlachcic, a jeszcze częściej szlachcianka,zaczynali swój dzień od wypicia filiżanki arabskiej kawyobficie słodzonej amerykańskim cukrem i  podawanej zeswojską śmietanką w chińskiej lub udającej chińską filiżance,pokazuje, że jedzenie zaczęło się globalizować. Jednakspożywanie używek i pochłanianie coraz większych ilości

cukru wcale nie oznaczało przy tym lepszej jakości jedzenia.Wbrew obiegowym opiniom o czasach saskich na pewnoprowadziło to do ograniczenia pijaństwa, ale to już zupełnieinna historia.

sZcZuPaK Po PolsKu. nowa PrZystawKa dla Królastanisława (PrZePis Z francusKiej KsiążKi KucharsKiejZ 1734 roKu)

Weź pięknego szczupaka jeszcze żyjącego i przetnij na połowę,następnie pokrój go na części po cztery cale szerokie, weź grubejsoli i posyp ją po stronie łusek, tak aby wszystko było nią pokryte.Kwadrans później weź wrzącego octu, do którego wrzuć szczyptępieprzu i polej tym po wierzchu, a nada to szczupakowi pięknybłękitny kolor.

Włóż to do rondla albo do jakiego chcesz naczynia i  gotujrazem z  tymiankiem, bazylią, liściem laurowym, pietruszką,siekaną cebulką, goździkami i pieprzem, a wody wlej tyle, by byłojej trzy palce ponad rybą, którą masz w  to włożyć z  całą tąprzyprawą, w której się nasączała, gotuj ją na wielkim ogniu i po-dawaj z łuskami. Zrób sos z niczego więcej jak tylko z masła, półfunta sardeli [anchois], podawaj je w osobnej misie.

marchew nadZiewana mięsem, KalendarZ duńcZewsKiegoZ 1752 roKu

Tę jarzynę różnie do używania i jadła kucharze sporządzają:ordynaryjnie, tak jako i inne; extraordynaryjnie, aby przyjemniejszapotrawa była, tak czynią. Grube marchwie biorą, śrzodek wy-drążają, po tym nadziewają ją cielęcym mięsem z trochą słoninymłodej usiekawszy, biją do tego żółtek, albo dwa, rodzynkówdrobnych, soli trochę wsypawszy, smażą w maśle, aż zbrunatnieje,potym w mięśnej polewce to warzą, i tak dopiero do stołu dają.Skąd potrawa wielce ustom i żołądkowi jest przyjemna tak, a dotego zdrowa i sytna z różnemi przymiotami osobliwszemi.

VIII

Za Sasów można było jeść, pić i popuszczać pasa. Istotnie, za panowania dwóch królówz dynastii Wettynów w polskiej kuchni działo się wiele. Rozwijało się piśmiennictwokulinarne, wielokrotnie wznawiano najstarszą polską książkę kucharską, przepisy kulinarnecoraz częściej pojawiały się w różnych poradnikach i zwłaszcza kalendarzach. W tym czasie w Polsce prawdziwe triumfy święci kuchnia francuska, na polskie stołyprzebojem wdzierają się kawa, czekolada i cukier.

szczupak króla stanisławai kuchnia z kalendarza

Jarosław Dumanowski

Jarosław Dumanowski, historyk, znawca dziejów tradycji kulinarnej

Page 9: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

W XVII stuleciu radykalnie zmienił się charakter siedzibmożnowładczych. Przede wszystkim powoli traciły

obronny charakter. A jeżeli nawet był zachowany, to zamiastpopularnych jeszcze w XVI wieku zamków stawiano rodzajobronnych siedzib. Ze względu na swój włoski rodowódzwano je palazzo in fortezza i jedynie zwyczajowo określanojako zamki. Były to pałace posiadające elementy obronne,przede wszystkim umocnienia bastejowe lub bastionowe.Obok nich powstawały otwarte założenia pałacowe. Nawetjeżeli pojawiały się w  nich jakieś elementy militarne(wieżyce, solidne ogrodzenia czy otaczająca główną siedzibęfosa), były one jedynie wyrazem przywiązania do tradycji.Obrony bowiem zapewnić nie mogły. Coraz częściejzamiast walorów obronnych zaczęto zatem podkreślać es-tetyczne; w siedzibie dostrzegano dzieło sztuki. Na rodowegniazdo niekiedy adaptowano już istniejące budowle, codawało możliwość podkreślenia starożytności rodu (to,czy było tak w istocie, pozostawało sprawą marginalną).

Stawiając nową rezydencję, sięgano do wzorów obcych.Początkowo zwykle włoskich, później francuskich, niekiedytakże niemieckich. Nawet wówczas jednak ostateczniestarano się budowli nadać rysy podług nieba i zwyczaju polskiego.I nie ma w tym nic dziwnego,bowiem, jak wyjaśnia ŁukaszOpaliński, autor krótkiegoprzewodnika dla wznoszącegoswą siedzibę szlachcica (nie-koniecznie magnata): Każdyalbowiem naród ma sposób inak-szy i osobny budowania priwat-nego, to jest „architecturae civilis”.I  stosuje go wprzód do swegoNieba, a po tym do swego zwy-czajnego życia [...] słuszni tedyosobna „architectura civilis” mabyć jako każdego narodu, taki Polskiej. Bo kto chce po cudzo-ziemsku mieszkać, trzeba żyć pocudzoziemsku. Aże trudno życieodmienić, które już dawny zwy-czaj stwierdził, toć dom i miesz-kanie do niego stosować potrzeba.

Efekciarstwu często towarzyszył zaskakujący konser-watyzm, zwłaszcza gdy szło o nowinki techniczne ułatwiającecodzienne życie i zapewniające wygodę. Ciepło zapewniaływspaniałe kominki i obite kurdybanami lub częściej tapi-seriami ściany. Dawało to wrażenie niewyobrażalnegowręcz bogactwa, olśniewającego zwłaszcza zagranicznychprzybyszów, którzy dostrzegali w tym orientalne naleciałości.Całość wnętrz dopełniały galerie obrazów, przede wszystkimportretów członków rodziny. Tak oto w niektórych rezy-dencjach Zachód spotykał się ze Wschodem. W zależnościod zasobności mnożono też pomieszczenia reprezentacyjne.Bogatsi wydzielali osobną salę jadalną, w  najbogatszychrezydencjach pojawiała się sala służąca reprezentacji.Podobnie rzecz się miała z  przestrzeniami prywatnymi.W najbogatszych domach składały się z całego ciągu po-mieszczeń.

reZydencja Króla, wodZa i ZiemianinaŚwietnym przykładem rezydencji magnackiej jest pałac

Jana III Sobieskiego w Wilanowie. Król nie przepadał zamiejskim życiem i  chętnie szukał wytchnienia z dala odmiasta. Wilanów, początkowo bardzo skromna siedziba,

IX

Równość szlachecka to jedna z zasad panujących wśród panów braci, zarównożupanowych karmazynów, jak i szaraków, a podkreślanie swej wyższości było źlewidziane u ogółu szlachty. Nie przeszkadzało to jednak szarakowi padać dojaśniepańskich nóg. Ci majętniejsi zaś manifestowali swoją pozycję strojem, dworem,zbytkiem i rezydencjami.

architektura civilisBarTłomieJ GuTowski

Fasada pałacu w Wilanowie, fot. Wojciech Kalwat

Page 10: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

z  czasem stał się wyrazem marzeń władcy o  wspaniałejpodmiejskiej rezydencji otoczonej ogrodami i gloryfikującejjego wojenne dokonania. Pracami architektonicznymi kie-rował Augustyn (Agostino) Locci. Nadbudowano piętrooraz dodano boczne galerie, które ujęto wieżami. Wartozwrócić uwagę na odmienne potraktowanie fasad: odstrony dziedzińca i ogrodu. Ta pierwsza, pełniąca funkcjereprezentacyjne, była monumentalna i  zorientowana nawejście. Fasada ogrodowa, w typie rzymskim, była bardziejrustykalna. Pozbawiono ją podziałów architektonicznychna rzecz swobody dekoracji. Najważniejsze wnętrza re-prezentacyjne na wzór siedzib wiejskich znalazły się naparterze. Po roku 1692 przeprowadzono kolejne prace,w których efekcie Wilanów przybrał bardziej dworski cha-rakter. W rzeczy samej była to na wskroś barokowa rezy-dencja.

Najważniejsza była jednak symbolika budowli, którejsielski charakter miał symbolizować spokój panujący w Rze-czypospolitej. Szczególną rolę w tej koncepcji pełniła wspa-niała brama, nawiązująca do antycznej porta triumfalis. Glo-ryfikowała ona Sobieskiego jako tego, który dał Rzeczy-pospolitej pokój, oraz przypominała, że to właśnie zwycięstwamilitarne zaprowadziły go na tron. Dodatkowo bezpie-czeństwo kraju pod rządami króla symbolizował mur par-kowy. Kluczowe w  tym programie stały się stojące nafilarach postacie Marsa i Wiktorii. Mars jest w rzeczywistościukrytym portretem Sobieskiego: nosi taką samą zbroję jakmonarcha wyobrażony na pomniku stojącym w Wielkiej

Sieni. Narzucony na nią płaszcz może przypominać rzym-skich cesarzy. Jan III nie tylko chroni Rzeczpospolitą, alerównież walczy o starożytne ideały. I, jak sugerują atrybutypostaci kobiecej, odnosi w tej walce wieczne zwycięstwo,które przetrwa dzięki zgodzie mającej zapanować w państwie.W tym duchu odczytać można całość bogatej wilanowskiejdekoracji.

Wilanów to oczywiście jedna z  wielu królewskichfundacji. Szczególnie interesująco przedstawia się inna bu-dowla – gdańska kaplica królewska. Powstała w  latach1678–1681, budowniczym był Bartel Ranisch. Budowlaujęta dwiema kamieniczkami jest założona na planie pro-stokąta, sprawia jednak wrażenie centralnej. Sama kaplicaznajduje się na piętrze, ale zostaje to całkowicie ukrytew fasadzie. Patrząc na nią, można zresztą odnieść wrażenie,że mamy do czynienia z niewielkim pałacem, a nie budowląsakralną.

Obok rodowej siedziby szczególnie ważne było wznie-sienie pałacu lub dworu w stolicy. Służył wówczas wygodziepodczas niejednokrotnie długich pobytów w  Warszawie,jednocześnie podkreślając zasobność właściciela. Niekiedypostawienie takiej siedziby zapewniało też oszczędności.Warszawa cierpiała bowiem w XVII stuleciu na ciągłe brakilokalowe. Szczególnie trudno było znaleźć odpowiedniąsiedzibę na czas sejmu i elekcji, a ceny było niebotyczniewysokie. Rezydencję (miejską bądź podmiejską) możnabyło wynajmować innym podczas swojej nieobecności, comogło dawać całkiem niezły dochód. Niestety, niewielez tych wspaniałych budowli dotrwało do naszych czasów.

gamersKi, cZyli van gamerenWarto pamiętać o  architekcie Tylmanie Gamerskim

(1632–1706), czyli Tylmanie van Gameren. W  Wenecjiznaleźli go Lubomirscy, a następnie sprowadzili do Polski.Niedługo po przyjeździe, będąc na ich usługach, przystąpiłdo rokoszu Jerzego Sebastiana Lubomirskiego. W  roku1666 wziął udział w tragicznej bitwie pod Mątwami, gdziejako inżynier wojskowy opiekował się artylerią. Nie byłato jego jedyna wojskowa przygoda. Pełniąc podobne funkcje,brał udział w walkach z Turkami pod Chocimiem i w wy-prawie Sobieskiego pod Wiedeń. W roku 1672 Michał Ko-rybut Wiśniowiecki mianował go nadwornym architektem,a  w  1676 roku, podczas koronacji Jana III Sobieskiego,otrzymał tytuł Kawalera Złotej Ostrogi. Nobilitację szlacheckąi nadanie herbu sejm potwierdził dziewięć lat później.

Trwałe miejsce w historii zapewniły mu jednak nie tyleprace na rzecz wojska, ile budownictwo rezydencjonalne.Gamerski był bowiem najwybitniejszym i najoryginalniej-szym twórcą w Rzeczypospolitej. Był też niezwykle pracowity– pozostawił ponad 70 obiektów. Większość powstała w sto-licy, dlatego nazwano go architektem Warszawy. Na prowincjizbudował dla Lubomirskich m.in. pałac letni w Rzeszowie,ale zatrudniali go także nieco mniej zamożni szlachcice.Projektował niemal wszystko: od dworków (niekiedy drew-nianych) przez fontanny i  pawilony ogrodowe aż podekoracje okolicznościowe ślubów i nagrobki. Znany jestnawet jego projekt szaletu miejskiego dla Warszawy.

X

Kościół Sakramentek na RynkuNowego Miasta w Warszawie(projekt Tylmana van Gameren), fot. Wojciech Kalwat

Page 11: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

Gamerski był głównieprojektantem, a nie wyko-nawcą. Czasem odbijało sięto negatywnie na poziomiewznoszonych obiektów, niekażdy bowiem potrafił zrea-lizować wyobrażenia mis -trza. Jednak dzięki temuGamerski miał czas na kre-ślenie planów. Był przy tymniezwykle dokładny i  niepozwalał, by swobodna wy-obraźnia zapanowała nadchłodną kalkulacją. Jego ar-chitektura jest wysmako-wana i głęboko przemyśla-na. Charakterystyczne jestdla niej pewne uspokojeniewybujałych form dojrzałegobaroku oraz wyraźne dą-żenie do harmonii.

Pojawia się wówczas w  sztuce polskiego baroku nurtklasycyzujący, któremu hołdują przede wszystkim Lubo-mirscy, Krasińscy i dwór królewski. Tylman doskonale od-powiadał na te zapotrzebowania. Oprócz tego istniała oczy-wiście niezwykle popularna bogata sztuka w typie barokuWazów. Jednocześnie coraz większego znaczenia nabieraidea Gesamtkunswerk – dzieła totalnego. Wyraźne stało siędążenie do jedności sztuk. Malarstwo, rzeźba i architekturamiały tworzyć jednolitą całość, o zacierających się granicach.Stiuki niepostrzeżenie przechodziły w  architekturę, ma-larstwo stawało się trójwymiarowe. Teatr iluzji osiągnąłswoje apogeum.

Najstarszą znaną realizacją Tylmana był pałacyk Lubo-mirskich w  Puławach o  quasi-obronnej architekturze,ze wspaniałym tarasem widokowym otwierającym się naogród. Spalony przez Szwedów, dzisiejszy wygląd zawdzięczarodzinom Sieniawskich i Czartoryskich. Szczególnie inte-resującym elementem był trójkątny szczyt znajdujący sięnad wejściem, echo antycznej świątyni. Wsparty na ko-lumnach, był niezliczone razy powtarzany w  polskichdworach i pałacach.

Jedną z  najbardziej znanych budowli wzniesionychw Warszawie przez Tylmana było nieistniejące już dzisiajzałożenie architektoniczno-urbanistyczne nazwane Ma-rie-Ville czyli Marywil. Zostało wzniesione z  inicjatywyMarii Kazimiery, która chciała w ten sposób uczcić czynywojenne Jana III Sobieskiego. Nie była to pierwsza realizacjana zlecenie Sobieskich. Już wcześniej Tylman zbudowałm.in. letnią willę będącą jednocześnie pałacykiem myśliw-skim dla Marii Kazimiery, zwaną Marie Mont (Marymont).

Marywil można nazwać poprzednikiem współczesnychcentrów rozrywkowo-handlowo-noclegowych. Zjeżdżalisię doń zamożni szlachcice i kupcy, nie brakowało cudzo-ziemców. Wśród różnych funkcji był bowiem pierwszymhotelem w Rzeczypospolitej. Nocowano wówczas w karcz-mach, a poziom świadczonych usług zazwyczaj pozostawał

wiele do życzenia. Jak opisał to z pewną przesadą lekarzi podróżnik Jan Jakub Kausch: Podróżny nie ma co marzyćo gościnnym pokoju, o łóżku, nie może nawet liczyć, że zaspokoigłód. Zajazd w mieście czy na wsi tym tylko różni się od zwykłegodomu, że składa się z jednej wielkiej izby z kominem i ma wielkąstajnię dla koni podróżnych. Kto przywiezie z  sobą znacznyzapas żywności i  inne niezbędne przedmioty, może oczywiścieliczyć na zabezpieczenie pozostałych drobnych potrzeb; kto jednaktego nie uczyni, dotkliwie poczuje braki na każdym kroku.

Jednocześnie Marywil był królewską rezydencją, a olbrzymidziedziniec w razie potrzeby stanowił oprawę dla odbywa-jących się uroczystości. Został wybudowany na tereniezburzonych w  trakcie szwedzkiego najazdu żup solnych,na miejscu dzisiejszego Teatru Wielkiego. Dziś, przechodzącprzez wymarły plac, służący głównie za parking samochodowy,trudno sobie wyobrazić, że było to jedno z najchętniej od-wiedzanych miejsc w stolicy. Marywil powstał w ostatnimdziesięcioleciu wieku XVII, po ok. 130 latach został rozebrany.Był to pięciokątny budynek o czterech skrzydłach połączonychgalerią, opinający olbrzymi dziedziniec. Całość miała ujed-noliconą architekturę i doskonale dopracowane elementyfunkcjonalne. Na parterze znajdowały się sklepy i pomiesz-czenia usługowe, na piętrze apartamenty rodziny królewskiejoraz osobne pomieszczenia mieszkalne. Ku niezadowoleniuwarszawskich kupców lokale wynajmowano cudzoziemcom.Na osi założenia, naprzeciw bramy wjazdowej, stała kaplicaMatki Boskiej Zwycięskiej, wzniesiona w  latach 1695–1703. Stanowiła votum za wiedeńską wiktorię, a jednocześnieokreślała ideowy sens założenia jako trwały pomnik kró-lewskiej chwały. Całość była inspirowana podobnymi zało-żeniami francuskimi, jak np. paryski Palace Royale. Łączącwysmakowaną estetycznie formę z nowoczesnością i funk-cjonalnością, Marywil stanowił doskonały przykład wielkościmyśli architektonicznej Tylmana van Gameren.

XI

BarTłomieJ GuTowski, historyk, pracuje w instytucie historycznymuniwersytetu kardynała stefana wyszyńskiego w warszawie

Pałac w Nieborowie, wzniesiony wg projektu Tylmana van Gameren, fot. Wojciech Kalwat

Page 12: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

Rujnujące wojny z połowy XVII wieku wymagały wiel-kich nakładów finansowych, tym bardziej że były to-

czone na własnym terytorium. Mennice,które w początkach rządów JanaKazimierza biły wartościowąmonetę, zostały zamkniętelub zdewastowane przezszwedzkich najeźdźców.Nie dość tego. W  nie-których z nich, jak w El-blągu czy Krakowie,Szwedzi bili niepełno-wartościowy pieniądzokupacyjny. Cel tego pro-cederu był jeden – zysk.

Potrzeby prowadzenia wojnyi konieczność zapełnienia pus-tego skarbca, do którego niewpływały podatki ze zruj-nowanego kraju, dopro-wadziły do przyjęcia pro-pozycji zarządcy mennicykrakowskiej Tytusa Li-wiusza Boratiniego. Abyuregulować wielkie długiwobec wojska, opracowałon plan produkcji niepełno-wartościowego pieniądza mie-dzianego. Włoch kusił perspek-tywą dużego zysku. Z prze-bicia funta miedzi mianouzyskać 300 szelągów li-czonych na 100 gr. 15 grmiało stanowić zysk min-cerza, 28 gr to kosztymennicze i surowca, a aż58 gr miało trafiać do pań-stwowego skarbca. W 1659roku ruszyła produkcja sze-lągów. Szybko okazało się jed-nak, że bicie boratynek, bo tak na-zwano nowe monety, daleko odbiegaod ustalonych limitów. Na głowę

sprytnego Włocha posypały się gromy, krytyka uderzałatakże w  króla. To jednak nie mogło zatrzymać produkcji

–  potrzeby państwa okazały się waż-niejsze i do obiegu trafiały kolejne

miedziane szelągi. Szacujesię, że krajowy rynek za-

sypało 10–20 mln zł w tejmonecie (1–2 mld bo-ratynek). Nie koniec natym. Chaos na rynkumonetarnym postano-wili wykorzystać fałsze-

rze, wprowadzając doobiegu kolejne miliony

monet. Zalew szelągów i ich fałszy-

wek zwanych klepaczami do-prowadził do spadku war-

tości boratynek i zjawiskapodwójnych cen. Innebyły ceny w  moneciemiedzianej, inne w srebr -nej. W 1662 roku do cenykupna doliczano 15 proc.

przy transakcjach w bora-tynkach. Dwa lata później

było to już 20 proc., a w 1666roku aż 70 proc.

tymf, cZyli ZłotyMiedziany pieniądz nie

zaspokoił potrzeb skarbca.Podchwycono więc nowypomysł Andrzeja Tymfa.Ten superintendent men-nic koronnych opracował

plan wprowadzenia na ry-nek niepełnowartościowej

monety srebrnej. Nowy pie-niądz, wart nominalnie 30 gr,

a  więc 1 zł, w  praktyce był wartyzaledwie 12–18 gr. To świadomeoszustwo usprawiedliwiano napisem

XII

Panowanie Jana Kazimierza to nie tylko czas kryzysu politycznegoi wojskowego. To także okres upadku polskiego pieniądza. O jego skaliświadczą miliony niepełnowartościowych złotówek nazywanych tymfami,bezwartościowych szelągów – boratynek, i mnóstwa ich podróbek.

Pieniądz na trudne czasywoJciech kalwaT

Drobne monety Jana Kazimierza (od góry): boratynkakoronna i litewska oraz tymf, fot. Wojciech Kalwat

Page 13: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

na awersie monety: DAT PRETIUM SERVATA SALUSPOTIORQ3 METALLO EST, co można tłumaczyć:wartość tej monecie nadaje zbawienie ojczyzny, które jestwięcej warte od metalu. Odbiorcy szybko zorientowalisię w sytuacji; królewskie inicjały ICR (Ioannes CasimirusRex) zaczęto tłumaczyć jako Initium Calamitatis Regni,czyli początek nieszczęść królestwa. To szydercze tłu-maczenie oddawało stosunek społeczeństwa do nowejzłotówki – notabene pierwszej monety złotowej w dziejachPolski, bo do tej pory była ona zaledwie jednostką obra-chunkową.

Tymfy ubożyły ludność, przyniosły jednak spore dochodyzarówno królowi, jak i  samemu Tymfowi. Jednak ludzieprzyjmowali je niechętnie, a nader liczne głosy oburzeniazmieniły się w oskarżenia polityki króla zmierzającego dowzmocnienia władzy. Krytyka tymfów i  boratynek byławięc w istocie krytyką monarchy. Jednak nowe pieniądzebyły skutkiem, a nie przyczyną kryzysu. Tak czy inaczej,emisja tak znacznej ilości boratynek i tymfów rozchwiałarynek monetarny i w konsekwencji doprowadziła do wiel-kiego kryzysu. Z  jego skutkami nie potrafiono sobieporadzić przez następne kilkadziesiąt lat.

sZóstaKi Króla janaBoratini i  Tymf byli oskarżani o  wyssanie z  rynku

srebra i  złota oraz zalanie kraju podłą monetą. Sporow tym racji. Pamiętać jednak należy, w jakich okolicznościachbyły produkowane te pieniądze. Sejmy za Jana Kazimierzai  jego następców postulowały, by uporządkować rynekmonetarny. Łatwiej było jednak podejmować uchwały,niż je wprowadzać w życie. Przykładem niech będą szelągiMichała Korybuta Wiśniowieckiego pochodzące z mennicy

toruńskiej, które zawierały zaledwie połowę deklarowanejzawartości srebra.

Brak zaufania do krajowej waluty potęgował zalew pie-niądza obcego, zarówno tego fałszywego i  podłego, jaki będących w powszechnym użyciu holenderskich talarówlewkowych. Stan ten nie zmienił się także po objęciutronu przez Jana Sobieskiego. Królewskie mennice puściływ obieg w miarę dobre monety: orty, trojaki i szóstaki. Teostatnie można wręcz uznać za symbol panowania zwycięzcyspod Wiednia. Nie odznaczały się poziomem artystycznym,ale za to podwyższoną stopą menniczą. Dla krajowego

XIII

Szóstak Jana IIISobieskiego, fot. Wojciech Kalwat

Monety Augusta IIIWettyna (od lewej):

talar i miedziany szeląg, fot. Wojciech Kalwat

Page 14: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

odbiorcy to wcale nie była dobra wiadomość. Polskiemonety, przewyższające jakością pieniądze produkowanew państwach sąsiednich, na powrót zaczęły odpływać z kraju.W 1685 roku szlacheccy ekonomiści podjęli więc decyzjęo zamknięciu polskich i litewskich mennic. Doprowadziłoto do sytuacji niesłychanej: krajowe mennice nie wytwarzałypieniądza przez następne kilkadziesiąt lat, aż do początkówpanowania Stanisława Augusta! Kursujące boratynki, tymfyczy monety króla Jana były najdłużej legalnie pozostającymiw obiegu pieniędzmi w historii Polski. Za czasów panowaniaJana III Sobieskiego na rynek trafiła niewielka ilość monetygrubej: talarów i dukatów. Było ich niewiele i nie wpłynęłyna stosunki monetarne w kraju.

PieniądZ sasKo-PolsKiKonstytucje sejmowe z 1685

roku zabraniały polskimwładcom bicia polskiegopieniądza. Nie znaczy to,że dla Rzeczypospolitejnie produkowano pienię-dzy. Bito je, tyle że w Sa-ksonii. I trzeba przyznać,że były one przyjmowanez  ukontentowaniem, tymbardziej że odznaczały się uro-dą i  dobrą jakością. Nie przej-mowano się faktem, że monety, naktórych na jednej tarczy her-bowej widniał herb Saksoniii Rzeczypospolitej, w zasadziebyły nielegalne. Liczyła siępotrzeba rynku, który po-trzebował pieniędzy.

Podczas sejmu 1717 roku, zwanego niemym, dokonanopewnego uporządkowania systemu monetarnego. Wobecpanującego chaosu monetarnego i olbrzymiej różnorodnościkursujących monet sejm uchwalił ceny „pieniądza dobrego”.Zatwierdzono wówczas wcześniejszą zasadę, że moneta li-tewska jest równa koronnej. Ustalono cenę dukata na 18 zł(1620 szelągów). Przyjęta relacja złota do srebra (1:13,85)stała się przyczyną odpływu z Rzeczypospolitej najpierwzłotej, a później srebrnej monety – stosunek tych metalina zachodzie Europy był korzystniejszy, wynosił 1:15,07.

August III nie przejmował się konwenansami i  mimoobietnicy zawartej w pactach conventach, że nie będzie podej-mował produkcji menniczej, rzucił na polski rynek olbrzymieilości pieniądza opatrzonego polskim stemplem. W zasadziebyło to fałszerstwo, którego celem był zysk monarchy.

W 1749 roku, nie zważając na pacta conventa, władca ze-zwolił na wybicie w Dreźnie próbnej partii miedzianychszelągów dla Rzeczypospolitej. Puszczone w obieg pieniądzebyły rozchwytywane przez ludność cierpiącą z niedoborumonety. To zachęciło Augusta III do dalszej działalności.Pełną parą ruszyły mennice w Dreźnie, Gubinie i Grünthalu,dając krajowi potrzebny pieniądz, a królowi zysk. Produkcjamiedzianych szelągów i groszy przynosiła spore dochody,

obliczane na 680 tys. zł. Zachęcony tym sukcesem AugustIII w 1752 roku uruchomił intratną produkcję srebrnychi złotych pieniędzy koronnych w mennicy w Lipsku.

fałsZerstwo na niesPotyKaną sKalęDobrze prosperujący interes menniczy przerwał król Prus

Fryderyk II. Z uwagą przyglądał się praktykom saskich spe-kulantów w Polsce i poszedł za ich przykładem. Najpierwzaczął puszczać w obieg specjalne monety (zabronione w Pru-sach) bite w  bankiersko-fałszerskiej spółce Efraim–Itzig,które, choć były opatrzone pruskim stemplem i  imieniemkróla Prus (FRIDERICVS II BORVSSORVM REX), łudzącoprzypominały monety Augusta III. Nie można im zarzucićfałszerstwa, co najwyżej oszukaństwo, ponieważ posiadały

o wiele mniej srebra niż saskie odpowiedniki. Srebrnymi(a w zasadzie posrebrzanymi) tymfami, ośmiogroszo-

wymi dwuzłotówkami, szóstakami, trojakami, gro-szami i  złotymi augustorami płacono za polskietowary, a za należność żądano wyłącznie dawnejpolskiej waluty. W ten sposób wywożono z Rze-czypospolitej dobry pieniądz i z zyskiem przeta-

piano w Prusach. Sytuacja pogorszyła się w czasiewojny siedmioletniej (1756–

1763). Po ataku na Saksonięw  zdobycznych saskichmennicach Fryderyk IIjuż bez bawienia sięw  udawanie w  olbrzy-mich ilościach produ-kował absolutnie fałszy-

we monety, bite stemplemAugusta III. O skali psucia

pieniędzy najlepiej świadczyfakt, że z grzywny srebra August

III bił osiem talarów, a Prusacy 14.Z czasem ta liczba się zwiększała. W 1757

roku było to już 19 talarów, w 1759 roku 25, a w latach na-stępnych aż 30–40 talarów z jednej grzywny! Wiele srebrnychmonet było nimi tylko z nazwy.

Ten proceder, choć mało zaszczytny, był niezwykle do-chodowy i  przyniósł pruskiej machinie wojennej zyskw wysokości 25 mln talarów, czyli ok. 200 mln zł. A wszystkoto kosztem polskiego rynku pieniężnego: w Rzeczypospolitejszalała inflacja, z rynku znikała dobra moneta, gospodarkapopadała w ruinę. Na nic się zdały protesty nieuczestniczącejprzecież formalnie w wojnie Rzeczypospolitej ani wzmożonekontrole graniczne.

Losy polskiej waluty odzwierciedlały kondycję polsko--litewskiego państwa. Kiedy Rzeczpospolita znajdowałasię u  szczytu potęgi, jej waluta była stabilna i  stała nawysokim poziomie artystycznym. Wraz z upadkiem krajuwaluta stawała się coraz słabsza. Wreszcie stała się przed-miotem spekulacji, a  korzyści z tego wyciągali fałszerze,ich pomocnicy i sąsiednie państwa.

XIV

woJciech kalwaT, historyk, redaktor magazynu historycznego „mówią wieki”

Fałszywa moneta o nominale 6 gr zestemplem Fryderyka II,fot. Wojciech Kalwat

Page 15: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

XV

Zmiany przejawiały się w upodobaniu do  ostentacyjnegoprzepychu i  dekoracyjności. Mężczyźni nie tylko

nosili długie i  fałdziste stroje o  orientalnym kroju, aletakże chętnie sięgali po broń i ozdoby wschodnie. Rozpo-wszechniły się one zwłaszcza w okresie wojen tureckichi triumfalnych zwycięstw Jana III Sobieskiego. Zdobywanew walce, stały się symbolem męstwa i cnót wojskowych,a ich noszenie nie tylko było przejawem mody, ale też zna-mionowało obrońców wiary chrześcijańskiej. Przez to byłytym bardziej pożądane. Niedostatek łupów wojennychuzupełniano na drodze wymiany handlowej, sprowadzającróżnorodne wschodnie towary, m.in. za pośrednictwemkupców ormiańskich. Szybko też zaczęto produkować namiejscu ich kopie. Ważnym elementem stroju polskiegostała się wtedy lekka szabla z charak-terystyczną rękojeścią w formie styli-zowanej głowy orła, tzw. karabela–  pochodząca najprawdopodobniejz Turcji i początkowo importowana,a  później również produkowanaw  miastach na wschodnich kresachRzeczypospolitej. W  wersji paradnejbyła ona bogato zdobiona srebrem,złotem, kamieniami półszlachetnymii  kością słoniową. Z  czasem zyskałaznaczenie jednego z narodowych sym-boli.

W drugiej połowie XVII wiekuwzrósł import tureckich i  perskichjedwabnych wzorzystych pasów prze-tykanych złotymi i  srebrnymi nićmi(tzw. litych), które w następnym stu-leciu stały się nieodłącznym elementemreprezentacyjnego ubioru polskiegoszlachcica. Rzadko widzimy je na port-retach z tego okresu, ale o ich rosnącejpopularności świadczą zachowane spisyubiorów królewskich, szlacheckich,a  także mieszczańskich. Posiadał jew swojej garderobie Jan III Sobieski,

w zasadzie jedyny polski monarcha(z wyjątkiem ubierającego się w po-dobny strój węgierski Batorego),który niemal przez całe życie po-zostawał wierny rodzimemu stro-jowi, a jeśli sięgał po ubiory zagra-niczne, to wschodnie. Z ciekawościąśledził informacje o  tym, co nosisię na Krymie i w Stambule, a w ko-lekcjach muzealnych, m.in. w Bu-dapeszcie, zachowały się jego kaftanyo fasonach znanych z mody tureckiej.Niestety, oglądając wizerunki tegomonarchy, nie możemy stwierdzić,

Strój polski, podobnie jak moda zachodnioeuropejska, choć może niecowolniej, podlegał stopniowej ewolucji i modnym przemianom. W drugiejpołowie XVII wieku w wyglądzie szlachcica Sarmaty dały się zauważyćistotne zmiany; znać tu wzmożone wpływy perskie i tureckie.

orientalizm ubioruanna sTraszewska

Portret TomaszaZamoyskiego, fot. Wojciech Kalwat

Karabela, w XVII wiekuważny element

szlacheckiego stroju, fot. Muzeum Wojska

Polskiego w Warszawie

Page 16: Nr 4, grudzień 2015 Dziedzictwo dawnej zeczypospolitej · Na szczęście nic z tego nie wyszło, a ogień oporu szybko się rozpalił i szwedzkiego na-jeźdźcę udało się wyprzeć

jak Sobieski ubierał się na co dzień, gdyż najczęściej port-retowany był w antykizującej zbroi, w jakiej od czasów re-nesansu ukazywano bohaterów i  zwycięskich wodzów.Rzadziej widzimy go w żupanie i narzucanej na ramionastaroświeckiej purpurowej delii lub ferezji, w  tym czasiestanowiącej już tylko ubiór reprezentacyjny. W bitwie podWiedniem król wystąpił w bardziej funkcjonalnym ubiorze,składającym się ze spodniego białego żupana i wierzchniegoszarego lub niebieskiego kontusza, o  czym wspominająświadkowie − pokojowiec królewski Mikołaj Dyakowskii poeta Wespazjan Kochowski. Ówczesnej modzie z pew-nością odpowiadają natomiast fryzura i zarost znane z port-retów Sobieskiego − podgolona na okrągło głowa i sumiastewąsy.

Męski ubiór codzienny w tym czasie uległ znacznemuujednoliceniu i pewnej uniformizacji − analogiczne zjawiskodotyczy także ówczesnej mody zachodniej. Rozmaiteokrycia wierzchnie znane z XVI stulecia zostały już w latachtrzydziestych i czterdziestych wyparte przez kontusz, częstoszamerowany na piersiach, a w wersji zimowej podbijanyfutrem. Dopiero pod koniec stulecia zaczęto rozcinać jegorękawy, które można było odrzucić w formie malowniczychwylotów. Jednak najbardziej charakterystyczną cechękontusza stanowi krój pleców z  przedłużającym je dosamego dołu prostokątnym wąskim pasem tkaniny, tzw.słupem, do którego doszywano ułożone w fałdy kloszowoskrojone poły. Podobny krój pleców zaczęto stosować takżew żupanie, toteż oba ubiory zyskały zbliżony fason, z tymże wierzchni kontusz był obszerniejszy. Najmodniejszeżupany miały w tym czasie bardzo wąski kołnierzyk i sięgałydo kostek; coraz częściej też ozdobne metalowe lub pas-manteryjne guzy zaczęto zastępować skromnym krytymzapięciem. Również kontusz miał kołnierzyk w  postaciwąskiej listewki, której jednak nie zapinano pod szyją,lecz wywijano na boki.

sZaty cynamonowePod koniec XVII wieku zmieniła się także kolorystyka

stroju − z mody wyszło szycie ubioru spodniego i wierzch-niego w tej samej barwie, a zamiast czerwieni chętnie uży-wano bardziej stonowanych kolorów „korzennych” (np.„cynamonowego” lub „pieprzowego”). Pewna dowolnośćpanowała natomiast w sposobie noszenia pasa, który możnabyło obwiązać zarówno na spodnim żupanie, jak i  nawierzchnim kontuszu.

Kiedy w stroju męskim postępowała wtórna orientali-zacja, ubiory kobiece coraz bardziej zbliżały się do wzorcówzachodnich. Polskie magnatki szybko zaczęły naśladowaćsposób ubierania się dworu Marii Ludwiki Gonzagi,a później Marysieńki Sobieskiej. Za ich przykładem poszłyrównież szlachcianki i mieszczki, choć ich strój jeszczedługo był bardziej zachowawczy. Zwłaszcza że znacznezubożenie gospodarcze kraju spowodowane licznymiwojnami nie sprzyjało podążaniu za modą. W drugiej po-łowie XVII wieku upowszechniły się jednak w Rzeczy-pospolitej suknie z dopasowanym fiszbinami stanikiem,dużym dekoltem i bufiastymi rękawami do łokcia. I choć

moraliści, w tym Wacław Potocki, utyskiwali, że na ponętężądzy wdowy i  mężatki/ Ukazują i  piersi i  nagie łopatki,większość Polek przysłaniała skromnie dekolt rąbkiemkoszuli lub płóciennym kołnierzem. Codzienne strojemiały jednak bardziej funkcjonalny charakter, dostosowanydo chłodniejszego niż francuski klimatu. Bardzo popularnebyły ubiory, które można określić jako pierwowzór współ-czesnego kostiumu, a mianowicie spódnice noszone wrazze zbliżonym do męskiego kaftanem, we Francji popularnew  latach trzydziestych i  czterdziestych XVII stulecia,w  Polsce rozpowszechnione nieco później pod nazwąalamoda, a do tego często podbijane futrem. Polki zaadap-towały też do stroju codziennego szustokor − męskiwierzchni kaftan, modny na Zachodzie od lat sześćdzie-siątych XVII wieku. Na co dzień wiele szlachcianeknosiło spódnicę z zakładaną na koszulę kamizelką-gorsetembez rękawów, nazywaną westa i obszytą galonami lub me-talowymi koronkami, a więc ubiór, który na wsi przetrwałaż do XX wieku.

Mężatki nadal ukrywały też włosy, choć już nie takszczelnie jak na początku XVII wieku. Spod małegoczepeczka obrzeżonego koronką często widać było modnieufryzowane loki. Na wierzch nakładano jednak dodatkowoczarny kapturek i niewielki kołpaczek z futrzaną opuszką.Moda zachodnia nie była w stanie dostarczyć wzorów cie-płych okryć zimowych stosownych do polskiego klimatu,toteż nawet królowa Marysieńka Sobieska musiała nosićpodbite kosztownymi futrami szubki i  ciepłe nakryciagłowy.

XVI

anna sTraszewska, historyk sztuki, kostiumolog, pracuje w instytucie sztuki Polskiej akademii nauk w warszawie

Maria Kazimiera z córką Teresą Kunegundą, mal. Jerzy Eleuter Szymonowicz-Siemiginowski, ok. 1690, Muzeum Pałac w Wilanowie, fot. Z. Reszka