panie, z twoich rąk żyjemy, choć własnymi pracujemy. vii ... · to oni złożyli na ręce ks....

9
Rok XVII Nr 9(202) Wrzesień 2015 r. ___________________ PISMO KATOLICKIE PARAFII MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W GOZDOWIE NASZ MIESIĘCZNIK Panie, z Twoich rąk żyjemy, choć własnymi pracujemy. My Ci damy trud i poty, Ty nam dasz urodzaj złoty. Dożynki parafialne w Gozdowie ******************************************************** Wieniec dożynkowy z Podhorzec Wieniec dożynkowy z Gozdowa Tradycyjnie, po zakończonych pracach żniwnych odbyły się w naszej parafii dożynki, święto dziękczynienia za tegoroczne plony. W tym roku miały one miejsce w Gozdowie, w niedzielę 23 sierpnia br. O godz. 12.00 rozpoczęła się uroczysta suma dożynkowa celebrowana przez ks. Proboszcza, który również wygłosił okolicznościową homilię. Starostami dożynkowymi byli: p. Aleksander Wojturski z Gozdowa i p. Lucyna Menduś z Podhorzec. To oni złożyli na ręce ks. Proboszcza bochen świeżo upieczonego chleba. Rolnicy dziękowali też Najwyższemu Bogu za wszelkie dobro, jakie z Jego dobroci otrzymali w tym roku. Po homilii zostały poświęcone wieńce żniwne. W tym roku wieńce z obu miejscowości były podobne do siebie i były to tradycyjne korony żniwne z czterech zbóż wraz z owocami i warzywami. Po Mszy św. korowód dożynkowy udał się do świetlicy. Tutaj uczestników dożynek powitał a sołtys wsi Gozdów p. Urszula Gałan. Starościna i starosta podzielili bochen chleba i poczęstowali uczestników dożynek. Następnie był występ „Górzanek” z Gozdowa oraz scholi z Podhorzec, czyli popularnych „Karolinek”. Wszyscy dobrze się bawili słuchając występów obu zespołów. Po występach panie z Gozdowa - Zalesia I, odpowiedzialne za przygotowanie dożynek, częstowały uczestników pysznym bigosem, pieczoną kiełbaską i innymi smakołykami. Był m.in. tradycyjny stół z różnego różnymi ciastami, pieczywem, wyrobami mięsnymi, kiszonymi ogórkami no i najbardziej smakowitym, tradycyjnym wiejskim smalcem. Przed świetlicą dla dzieci zorganizowano zjeżdżalnie z dmuchanym zamkiem, watą cukrową, itp. Wszyscy bawili się świetnie do późnych godzin popołudniowych. Przygotowano też pomysłową dekorację dożynkową. Starościna i Starosta Korowód dożynkowy zmierza do świetlicy W tym numerze: Nasz kalendarz wrzesień 2015 r. 2 Co u nas słychać? – cz. 140. Wywiad miesiąca 3 Garść wspomnień - cz. 2. Szkołą się zaczęła… 4-5 … śmiać się w parafii 6 Pamięci Roberta Kamińskiego - przemówienie 7 Z życia parafii – sierpień 2015 r. 8 Dekoracja dożynkowa

Upload: lehanh

Post on 28-Feb-2019

214 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Rok XVII Nr 9(202)

Wrzesień 2015 r.

___________________

PIS

MO

KA

TOLI

CK

IE P

AR

AFI

I M

IŁO

SIER

DZI

A B

OŻE

GO

W G

OZD

OW

IE

NA

SZ

MIE

SIĘ

CZ

NIK

Panie, z Twoich rąk żyjemy, choć własnymi pracujemy. My Ci damy trud i poty, Ty nam dasz urodzaj złoty.

Dożynki parafialne w Gozdowie ********************************************************

Wieniec dożynkowy z Podhorzec

Wieniec dożynkowy z Gozdowa

Tradycyjnie, po zakończonych pracach żniwnych odbyły się w naszej parafii dożynki, święto dziękczynienia za tegoroczne plony. W tym roku miały one miejsce w Gozdowie, w niedzielę 23 sierpnia br. O godz. 12.00 rozpoczęła się uroczysta suma dożynkowa celebrowana przez ks. Proboszcza, który również wygłosił okolicznościową homilię. Starostami dożynkowymi byli: p. Aleksander Wojturski z Gozdowa i p. Lucyna Menduś z Podhorzec. To oni złożyli na ręce ks. Proboszcza bochen świeżo upieczonego chleba. Rolnicy dziękowali też Najwyższemu Bogu za wszelkie dobro, jakie z Jego dobroci otrzymali w tym roku. Po homilii zostały poświęcone wieńce żniwne. W tym roku wieńce z obu miejscowości były podobne do siebie i były to tradycyjne korony żniwne z czterech zbóż wraz z owocami i warzywami. Po Mszy św. korowód dożynkowy udał się do świetlicy. Tutaj uczestników dożynek powitała sołtys wsi Gozdów p. Urszula Gałan. Starościna i starosta podzielili bochen chleba i poczęstowali uczestników dożynek. Następnie był występ „Górzanek” z Gozdowa oraz scholi z Podhorzec, czyli popularnych „Karolinek”. Wszyscy dobrze się bawili słuchając występów obu zespołów. Po występach panie z Gozdowa - Zalesia I, odpowiedzialne za przygotowanie dożynek, częstowały uczestników pysznym bigosem, pieczoną kiełbaską i innymi smakołykami. Był m.in. tradycyjny stół z różnego różnymi ciastami, pieczywem, wyrobami mięsnymi, kiszonymi ogórkami no i najbardziej smakowitym, tradycyjnym wiejskim smalcem. Przed świetlicą dla dzieci zorganizowano zjeżdżalnie z dmuchanym zamkiem, watą cukrową, itp. Wszyscy bawili się świetnie do późnych godzin popołudniowych. Przygotowano też pomysłową dekorację dożynkową.

Starościna i Starosta

Korowód dożynkowy zmierza do świetlicy

W tym numerze: Nasz kalendarz – wrzesień 2015 r. 2

Co u nas słychać? – cz. 140. Wywiad miesiąca 3

Garść wspomnień - cz. 2. Szkołą się zaczęła… 4-5

… śmiać się w parafii 6

Pamięci Roberta Kamińskiego - przemówienie 7

Z życia parafii – sierpień 2015 r. 8

Dekoracja dożynkowa

NASZ MIESIĘCZNIK Rok XVII Nr 9(202)

NASZ KALENDARZ -wrzesień 2015 r.

1. Wtorek. Wspomnienie bł. Bronisławy, zakonnicy Dziś początek roku szkolnego 2015/16. Msze św. o godz. 9.00 w Gozdowie i 10.00 w Podhorcach +Stefania Hołdys 2011

2. Środa. Dzień powszedni 3. I Czwartek. Wsp. św. Grzegorza Wielkiego, papieża i doktora Kościoła +Mieczysław Cichus 1999 +Urszula Adamowicz-Mucha 2012

4. I Piątek miesiąca. Dzień powszedni Odwiedziny chorych od godz. 15.00

+Władysław Mańkowski 2001

5. I Sobota miesiąca. Dzień powszedni W Gozdowie Apel Jasnogórski o godz. 21.00

+Władysława Pachołek 2001

6. XXIII NIEDZIELA ZWYKŁA Czyt.: Iz 35,4-7a; Ps 146(145); Jk 2,1-5; Mk 7,31-37 Taca na WSD

+Maria Pawłowska 2008

7. Poniedziałek. Dzień powszedni 8. Wtorek. Święto Narodzenia NMP

+Władysław Wietrzyk 2001

9. Środa. Dzień powszedni +Jan Kucharczyk 2009

10. Czwartek. Dzień powszedni 11. Piątek. Dzień powszedni 12. Sobota. Wspomnienie Najśw. Imienia Maryi 13. XXIV NIEDZIELA ZWYKŁA Czyt.: Iz 50,5-9a; Ps 116A; Jk 2,14-18; Mk 8,27-35

W Podhorcach nabożeństwo fatimskie. Piesza pielgrzymka do Hrubieszowa +Janina Dzieniak 2001 14. Poniedziałek. ŚWIĘTO PODWYŻSZENIA KRZYŻA ŚWIĘTEGO + Kazimierz Brodowski 2012 Dziś Droga Krzyżowa w Gozdowie.

15. Wtorek. Wspomnienie MB Bolesnej +Kazimiera Horniak 2002 +Stanisława Korzeniowska 2008

16. Środa. Wspomnienie śś. Męczenników Korneliusza i Cypriana 17. Czwartek. Dzień powszedni +Karol Muszyński 2006

18. Piątek. Święto św. Stanisława Kostki, patrona Polski +Antoni Murlak 2005 +Bolesław Brzuchański 2007

19. Sobota. Dzień powszedni Dziś w naszej parafii całodzienna adoracja Najśw. Sakramentu +Krystyna Świst 2012

20. XXV NIEDZIELA ZWYKŁA Czyt.: Mdr 2,2-12.17-20; Ps 54; Jk 3,16-4,3; Mk 9,30-37 49. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu. Zbiórka do puszek na KRZ +Bolesław Mazurek 2004

21. Poniedziałek. Święto św. Mateusza Apostoła +Genowefa Soboń 2002 +Piotr Błazik 2002

22. Wtorek. Dzień powszedni +Eugeniusz Kanadys 2008

23. Środa. Wspomnienie św. Pio z Pietrelciny +Julia Jaskuła 2009

24. Czwartek. Dzień powszedni +Jan Malinowski 2002 25. Piątek. Wspomnienie bł. Władysława z Gielniowa +Stefania Jędrych 2004 26. Sobota. Dzień powszedni 27. XXVI NIEDZIELA ZWYKŁA Czyt.: Lb 11,25-29; Ps 19; Jk 5,1-6; Mk 9,38-43.45.47-48

Dziś odpust w Werbkowicach +Henryka Gołębiowska 2000

28. Poniedziałek. Wspomnienie św. Wacława, męczennika 29. Wtorek. Święto śś. Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała 30. Środa. Wspomnienie św. Hieronima

INTENCJA POWSZECNA:

Aby wzrastały możliwości kształcenia się i pracy dla wszystkich młodych.

INTENCJA EWANGELIZACYJNA:

Aby byli w swoim życiu konsekwentnymi świadkami wiary.

INTENCJA ZA OJCZYZNĘ:

O Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii i wypełnienie Jasnogórskich Ślubów narodu.

WYDARZENIE MIESIĄCA

XIV PARAFIALNA PIESZA PIELGRZYMKA DO MB SOKALSKIEJ W HRUBIESZOWIE

Niedziela, 13 września 2015 r. Godz. 8.00 – Msza św. w Gozdowie

Po Mszy św. wyruszymy „w drogę”. Pod lasem w Brodzicy dołączą

parafianie z Podhorzec. Godz. 11.40 – wejście do Hrubieszowa Godz. 12.00 – udział w Mszy św. w Hrubieszowie

Idziemy do Matki, Pani Sokalskiej Fot. Archiwum, wrzesień 2014

R E D A K C J A : Parafia Rzymskokatolicka

Miłosierdzia Bożego w Gozdowie.

tel. (0-84)65 73 227 Adres internetowy:

www.gozdow.zamojskolubaczowska.pl

Redaktor naczelny i wydawca czasopisma:

ks. kan. dr Stanisław Solilak – proboszcz parafii. Współpracownicy:

Wanda Góra, Agnieszka Kozioł

i Nina Łoś.

Str. 2

NASZ MIESIĘCZNIK Rok XVII Nr 9(202)

Co u nas słychać ? – cz. 140 Wywiad miesiąca przeprowadzony przez Agnieszkę Kozioł z p. Wandą Górą

Witam Panią bardzo serdecznie. Na początku tradycyjnie proszę powiedzieć o sobie kilka słów. Serdecznie witam wszystkich Czytelników „Naszego Miesięcznika”. Znamy się dość dobrze, więc tylko przypomnę niektóre fakty. Od 15-tu lat jestem na emeryturze. Mam dwoje (bardzo dorosłych) dzieci: syna – lekarza i córkę – nauczycielkę matematyki oraz czwórkę wnucząt – również już dorosłych. Najstarsza – Paulina – kończy w tym roku medycynę, Ewa – jest na II roku architektury i urbanistyki, Artur i Karolina – dopiero szykują się na studia. Niemal całe swoje życie związałam z Gozdowem. Tu jest moja „mała Ojczyzna” i tu jest mi dobrze. Rozpoczął się nowy rok szkolny 2015/2016. W tym roku do szkoły poszły sześciolatki. Jako były nauczyciel, jakie ma Pani zdanie na ten temat, czy rzeczywiście jest to poszerzenie możliwości edukacyjnych dzieci, czy skrócenie beztroskiego dzieciństwa? Dwa pytania i (według mnie) – dwie twierdzące odpowiedzi. Z pewnością dzieci „pochłaniają” więcej wiedzy teraz niż przed laty – wiąże się to z komputeryzacją, dostępem do mnóstwa urządzeń umożliwiających przyswajanie tej wiedzy, ze wzrostem poziomu nauczania. Sześciolatki szły do szkoły już wcześniej. Sama tak zaczynałam, mój syn również. Ale wtedy uwarunkowane to było zdolnościami dziecka, tylko nieliczni rozpoczynali naukę w wieku 6 lat. Obecnie – dla dużej części uczniów – jest to nadmierne obciążenie i choć 6-latek chłonie szybko, to też ma prawo być zmęczony i sfrustrowany, gdy ilość nauki przerasta go. A niestety – moim zdaniem – nauki jest dużo, czasem – za dużo. W dodatku ambitni rodzice dodają jeszcze dziecku zajęcia nadobowiązkowe (z myślą o przyszłości). Nie wszystkie dzieciaki podołają temu. Zniknął model rodziny wielopokoleniowej, w której babcia i dziadek czekali na wracające ze szkoły dzieci i zajęli się nimi. Dziś coraz częściej brak tej rodzinnej atmosfery, pracujący rodzice nie są w stanie poświęcić dziecku tyle czasu, ile by chcieli, liczą na szkołę, ale pamiętajmy, że przebywanie dziecka poza domem, choćby w najlepszych warunkach – odbiera tę beztroskość dzieciństwa. Od kilkunastu lat prowadzi Pani zespół „Górzanki”. Proszę opowiedzieć Czytelnikom „NM” o Pani pracy z zespołem. Jak w ogóle zrodził się pomysł powstania zespołu? Od początku swojej pracy nauczycielskiej (od 1964 r.) oprócz nauczania języka polskiego moją pasją była praca z dzieckiem – właśnie zespoły: wokalne, taneczne, teatralne, recytatorskie oraz robienie dekoracji. Przejście na emeryturę miało temu położyć kres, lecz właśnie wtedy ks. Proboszcz zaproponował mi założenie zespołu dla dorosłych, a gdy to nastąpiło, nadał nam nazwę „Górzanki” i rozpoczęłyśmy próby (w kościele). Tak to się zaczęło i trwa. Cieszy mnie, że większość pań, które są już babciami i prababciami, jest w zespole od początku. Tworzymy jedną rodzinę i dobrze się

czujemy w swoim towarzystwie. Mamy jednego „rodzynka” - p. Wiesław Majewski dba o muzyczną stronę naszych występów. I choć wielu z nas ciążą już lata, to ciągle uczestniczymy w festiwalach, konkursach, przeglądach lub po prostu – śpiewamy dla widowni i ciągle sprawia nam to radość, tym większą, gdy przy okazji „uda się” nam zająć miejsce na podium. Wszyscy wiemy, że ma Pani duszę artystyczną, ten fakt potwierdza wydanie tomiku wierszy „Zamknięte w słowie”. Skąd Pani czerpie wenę twórczą? Na jakim etapie życia odkryła Pani swój talent? Łatwość rymowania miałam „od zawsze”, ale praktycznie przydało się to wtedy, gdy rozpoczęłam pracę. Początek lat 60-tych, to uczenie języka polskiego z popularnych „Czytanek”, gdzie niewiele było tematyki dziecięcej, radosnej, gdyż przeważały utwory przesycone tragedią wojny, odbudowy kraju i „partyjnością', gdzie wzorem do naśladowania byli ludzie z portretów wiszących w klasach nad tablicą. Wtedy właśnie zaczęłam pisać swoje wiersze, potem – całe programy poetyckie prezentowane na różnego rodzaju uroczystościach, nie mówiąc oczywiście, że są mojego autorstwa. Trochę szkoda, że się nie zachowały. Teraz piszę, gdy mam na to ochotę. Moje wiersze to obraz mojego życia. Jestem tradycjonalistką, a więc są tu znaki przestankowe, są duże litery. Nie mogę się przekonać do „modnego” obecnie – nieco innego sposobu pisania, co nie znaczy, że mój jest lepszy. A jeśli chodzi o tę „wenę twórczą” - to przychodzi czasem w najmniej odpowiednim momencie. Dlatego często nie piszę nic długi czas, a innym razem – wiersz powstaje w kilkanaście minut. Nie mam więc recepty na pisanie. Poza tym – kocham recytować własne wiersze. Robię to, gdy jest okazja. Wielkim zaskoczeniem, ale i radością było dla mnie zdobycie wielu nagród i za wiersze i za ich recytację, a ukoronowaniem – Grand Prix na Festiwalu w Dęblinie –właśnie za recytację wierszy własnych, a także wydanie tomu poetyckiego „Zamknięte w słowie”, którego przepiękna promocja odbyła się w maju b.r. w GOK Werbkowice. Jako polonistka jak ocenia Pani pomysł narodowego czytania powieści pt. „Lalka” Bolesława Prusa? Zaczęło się od czytania powieści H. Sienkiewicza w ubiegłym roku. Czytałam fragmenty „Ogniem i mieczem” i wraz ze słuchaczami bardzo to przeżywałam. Uważam ten powrót do klasyki za jak najbardziej udany i potrzebny. Przecież to nasza historia, nasza kultura, nasz dorobek. Nie wolno nam z tego rezygnować tak zupełnie, a niestety – niewiele już lektur szkolnych to utwory klasyków takich jak: Prus, Sienkiewicz, Orzeszkowa, Konopnicka, a nawet – nasz wieszcz narodowy – A. Mickiewicz i wielu innych. Bardzo nad tym my – starzy nauczyciele – ubolewamy. Tak bardzo chciałabym, by nie zapomniano z czasem zupełnie, że tacy poeci i pisarze byli. Co jeszcze chciałaby Pani przekazać Czytelnikom NM?/s.7/

Str. 3

NASZ MIESIĘCZNIK Rok XVII Nr 9(202)

Garść wspomnień - cz. 2 Szkoła się zaczęła… Ja jestem Małym Polakiem i orzeł jest moim znakiem Ja wiem, w jakich kolorach jest moja klasa i szkoła Jaka jest Polska kraina i gdzie się ona zaczyna (…) Marek Dąbrowski, Mały Polak, frag. 1. Szkoła Podstawowa w Soplach (1973-1977) Kolejnym etapem w życiu każdego człowieka jest szkoła. Moją przygodę z nauką rozpocząłem we wrześniu 1973 r. od klasy pierwszej. Na wsi nie było wówczas jeszcze klasy „O”. Każdego dnia przemierzałem prawie 2-kilometrową drogę pieszo bądź na rowerze. Moja pierwsza szkoła mieściła się w Soplach. Była ona filią Szkoły Podstawowej im. „Bohaterów Września 1939 r.” w Łukawcu. Dziś ten budynek już nie istnieje, wybudowano nowy, murowany, ale stoi pusty. Moja szkoła była budynkiem drewnianym, zapewne starym, bo w klasie, w której mieliśmy lekcje, stała podpora wzmacniająca sufit. Oprócz jednej tylko sali lekcyjnej był przedsionek, gdzie mieściły się nasze buty i kurtki. Po prawej stronie było pomieszczenie, gdzie były różne pomoce szkolne, biblioteczka z książkami do wypożyczania, nasze prace z techniki, itp. Za tą salą było jeszcze pomieszczenie dla nauczyciela, a na wprost wejścia - mała kancelaria. Przed wejściem głównym było niewielkie zadaszenie z ławeczkami. Obok szkoły stało pomieszczenie gospodarcze, głównie z opałem na zimę. Tego budynku również dziś nie ma. Stoi zaś drewniana ubikacja, tzw. wychodek - „zabytek” z tamtych czasów oraz studnia. Przed wejściem do szkoły rosły piękne kwiaty, w maju kwitł bez. Pamiętam też śliczne klomby kwiatowe przed szkołą, na krzyżówce i rozwidleniu dróg. Za budynkiem szkolnym było niewielkie boisko. Nie było na nim żadnych bramek do piłki. Za słupki służyły drzewa, bądź kołki, które wbijaliśmy w ziemię. Tutaj graliśmy w piłkę na prawie każdej przerwie. Problem powstawał, gdy piłka przechodziła przez płot i wpadała do pasieki pszczół pana Tworka. Wówczas istniało ryzyko ukąszenia przez pszczoły dla tego, który kopnął piłkę za ogrodzenie a musiał po nią pójść. Jedynym naszym nauczycielem była p. Kazimierz Trembicki. Uczył w tej szkole cztery klasy. Najpierw od 8.00-12.00 uczyły się kl. III i IV (zwykle 4 lekcje), a od 12.00, kl. I i II. Klasy nie były liczne, po kilka lub kilkanaście osób, toteż zajęcia były łączone. Dziś, gdy sam katechizuję w klasach łączonych i mało licznych, rozumiem ten problem. Mój pan nauczyciel był jednak dobrym pedagogiem. Nie posiadał, jak dzisiaj nauczyciele wyższego wykształcenia, ale miał ogromny talent pedagogiczny. Uczniowie byli bardzo zdyscyplinowani. Niegrzeczni stali w kącie, klęczeli, dostawali „po łapie” długą linią itp. Pan Kazimierz nauczył nas porządnie czytać i pisać, liczyć, malować, wykonywać róże prace techniczne. Pamiętam, że przez 6 dni w tygodniu na początku był zawsze język polski, a potem matematyka, przyroda i przedmioty artystyczne: plastyka, śpiew, technika. Gdy my wykonywaliśmy nasze prace techniczne, listonosz przynosił

gazety, a pan rozpoczynał ich lekturę. My w tym czasie często psociliśmy, więc sypały się kary. Ja też je odbywałem. Najśmieszniej było w klasie IV, gdy mieliśmy geografię sami, bo kl. III szła już do domu, a nas 6. zostawało na lekcji. Któregoś dnia wszyscy chłopcy staliśmy w czterech rogach klasy, a w ławkach siedziały tylko dziewczęta.

kl. III i IV (moja) z p. Kazimierzem Trembickim

W klasie było nas sześcioro: 1. Derkacz Janina, którą zwaliśmy „Jańcią”. Była ona

wysoką i bardzo grzeczną dziewczynką. Mieszkała z rodzicami w budynku blisko szkoły. Ukończyła szkołę zawodową. Dziś jest mężatką, ma dwójkę dzieci i mieszka w Korzenicy.

2. Oleniacz Janusz, zwany „Januszkiem”. Mieszkał przy naszym kościele, czyli najbliżej mnie. Był silnym chłopcem, często wpadaliśmy w konflikt i ja dostawałem od niego. Szybko jednak godziliśmy się. Ponadto był bardzo muzykalny. Grał na harmonii, w zespole muzycznym. Ożenił się i ma z żona Barbarą troje dzieci. Aktualnie pracuje w Anglii.

3. Pik Stanisław, czyli „Stasio Pik”. Do szkoły miał najdalej, bo aż 4 km. Jego dom rodzinny był na końcu naszej miejscowości - nr 99 (Glinki). Ze Stasiem i Januszkiem zwykle wracaliśmy razem ze szkoły. Stanowiliśmy TRIO. Po drodze graliśmy w noża lub w karty. Często moi dwaj najbliżsi koledzy zachodzili do mnie na obiad, a potem była wspólna zabawa, np. gra w piłkę, kometkę, zimą skoki na nartach itp. Stasio często wracał do domu, gdy już było ciemno. Dziś dom Pików stoi pusty, sprzedany. Stasio ukończył technikum elektryczne, ożenił się i wyjechał pod Rzeszów.

4. Czwartym uczniem wg alfabetu byłem ja.

Str. 4

NASZ MIESIĘCZNIK Rok XVII Nr 9(202) 5. Staromiejska Czesława, zwana „Czesią”. Była dobrą

koleżanką, mieszkała blisko szkoły. Pochodziła z wielodzietnej rodziny. Wyszła za maż i mieszka pod Jarosławiem w Jodłówce.

6. Tworko Czesław, czyli „Czesio”. Z Czesiem siedziałem w podstawówce przez 8 lat, zawsze w pierwszej ławce, bo byliśmy najmniejsi. Potem nasze drogi się rozeszły, bo on poszedł do Technikum Rolniczego w Oleszycach, a ja do Liceum Ogólnokształcącego w Lubaczowie. Po maturze wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji w Lubaczowie z siedzibą w Lublinie i rok po mnie, w 1992 r. został w Lubaczowie wyświęcony na księdza. Po święceniach pracował kilka lat na Ukrainie, a po powrocie był rok wikariuszem w Moniatyczach. Zmarł 9 czerwca 1997 r. po nieudanym przeszczepie serca w klinice w Krakowie. Spoczywa na cmentarzu w Łukawcu. Myślę, że nasza przyjaźń szkolna i seminaryjna trwa nadal, przekracza barierę śmierci, którą on już przeszedł. Dziś, gdy odwiedzam jego grób na cmentarzu, wiem, że warto być księdzem, nawet jak on, tylko 5 lat.

Oprócz zajęć w szkole udawaliśmy się raz w tygodniu na lekcje religii, które były wówczas w domach prywatnych. W klasie I i II chodziliśmy do domu p. Stanisława i Anny Soplów, który był blisko szkoły. Tutaj katechetą moim był ks. Michał Opaliński, wikariusz z Łukawca. W kl. III i IV chodziliśmy nieco dalej, na koniec Sopli do domu p. Stefanii i Michała Soplów. Tutaj katechezy uczył nas ks. prał. Józef Kornaga. On również przygotował mnie do spowiedzi i Pierwszej Komunii św., którą przyjąłem w kościele w Łukawcu 18 maja 1975 r. Wszyscy uczniowie uczęszczali na katechezę. Biegliśmy czym prędzej, aby zająć lepszą ławkę. Za naukę religii otrzymywaliśmy oddzielne świadectwa. 2. Szkoła Podstawowa w Nowej Grobli (1977-1981) Od września 1977 r. rozpocząłem naukę w Szkole Podstawowej w Nowej Grobli, ponieważ szkoła w Soplach była tylko IV-klasowa, a później już tylko III- klasowa. Tym razem droga do niej była dłuższa, ok. 3 km. Była podwójna możliwość: przez Niwę drewnianą kładką na rzece Lubaczówce do Rudy Grobelskiej, a stąd albo ścieżką przez pastwisko, albo za lasem drogą asfaltową do Nowej Grobli. Można było również iść drogą dłuższą przez most na Lubaczówce. Zwykle wybierałem to pierwsze przejście. Zimą chodziłem pieszo, a jesienią, wiosną i latem na rowerze. Czasem próbowałem skracać drogę przechodząc przez zamarzniętą rzekę. Na szczęście nic się nigdy nie stało. Szkoła w Nowej Grobli była samodzielną placówką wychowawczą z VIII-klasami. Też był system zmianowy, bowiem były tylko 4 sale lekcyjne: dwie mniejsze od strony bramy wejściowej, a przy nich kancelaria z pokojem nauczycieli oraz dwie duże sale lekcyjne w dobudowanej później części (parter i piętro). Obok szkoły stał budynek gospodarczy, gdzie w jednej z sal na długiej przerwie była ciepła herbata. W salach lekcyjnych chodziliśmy w codziennym obuwiu. Podłoga była zakonserwowana ropą. Przed szkołą było boisko szkolne z bramkami do gry w piłkę ręczną oraz boisko do siatkówki. Szkoła mieściła się na piaszczystym wzgórzu, toteż rzadko kiedy boisko było

porośnięte trawą. Przypominało ono raczej to do gry w piłkę siatkową na plaży. Nie mniej jednak warunki były nieporównywalnie lepsze niż te na Soplach. Oczywiście był popularny wychodek i studnia. Obok szkoły mieścił się Dom Nauczyciela, gdzie zwykle mieszkało 4 naszych pedagogów. Nieco później budynek szkolny został rozbudowany, a obecnie mieści się tutaj także Dom Dziecka.

Nauczyciele i uczniowie kl. VII (stoję za p. dyrektor)

Moi nauczyciele: P. Maria Trembicka – dyrektor szkoły i nauczyciel: biologii, chemii, później również historii i języka rosyjskiego. W mojej pamięci to bardzo wspaniałą nauczycielką, jak większość z tutaj uczących, „z powołania”. Niezwykle skromna, cicha i pogodna. Była na moich prymicjach w 1991 r. P. mgr Teresa Kruk – nauczycielka matematyki i fizyki oraz przedmiotów artystycznych. Była moją wychowawczynią w kl. VIII. To ona zaszczepiła w moim sercu szczególne zamiłowanie ku matematyce. Była także na moich prymicjach. P. Józef Matyjaszek – nauczyciel historii, geografii przysposobienia obronnego oraz wychowania fizycznego w kl. V-VII. Mój wychowawca w kl. VII. Pan Józef był jedynym mężczyzną w naszej szkole, skrupulatnie i mocną ręką pilnował porządku. Był wymagającym nauczycielem. Dzięki niemu sięgaliśmy głębiej w prawdy historyczne, czytając np. „Trylogię” Sienkiewicza. P. Aleksandra Cencora – Staromiejska – nauczycielka języka rosyjskiego w kl. V-VII oraz wychowawczyni w kl. VI. Dzięki niej z nauką j. rosyjskiego w liceum nie miałem problemów. P. Janina Szczepanik – była moją wychowawczynią w kl. V oraz nauczycielką j. polskiego w kl. VI-VIII oraz przyrody i matematyki w kl. V. Myślę, że p. Janina była wspaniałym pedagogiem uczącym poprawności i prawideł j. polskiego, co nie przeszkadzało jej także uczyć matematyki po swojej siostrze śp. p. Marii Szczepanik, która krótko uczyła nas w kl. V tego przedmiotu. P. Maria Kornaga – nauczycielka j. polskiego w kl. V. To ona wprowadzała nas w cudny czar lektur szkolnych, które czasami sama nam czytała i pomagała w interpretacji. Była na moich prymicjach w 1991 r. P. Grażyna Kozek – przyszła do naszej szkoły po odejściu p. J. Matyjaszka i uczyła po nim geografii, przysposobienia obronnego, wf-u i przedmiotów artystycznych.

Str. 5

NASZ MIESIĘCZNIK Rok XVII Nr 9(202)

Podsumowując tę rzeczywistość, to przyznaję, że spotkałem w Nowej Grobli wspaniałych nauczycieli, których do dziś bardzo sobie cenię. Nigdy, do nikogo nie miałem żalów ani pretensji. Zawsze miałem ze wszystkich przedmiotów – bardzo dobry, ale nie dlatego tylko. Moim pedagodzy byli wyjątkowi, choć w większości bez tytułów naukowych, to potrafili przekazać cenną wiedzę w swoich kierunkach, czasami kilku, z różnych dziedzin.

Ks. Mieczysław Kornaga – nauczyciel religii w sali katechetycznej, dawnej poczcie, obok dzisiejszego sklepu. Przez cztery ostatnie lata, raz w tygodniu, zwykle w piątek, była katecheza na ostatniej lekcji. Ks. Mieczysław przez jeden rok dojeżdżał z Łukawca, będąc wikariuszem w tamtejszej parafii, a od kl. VI, gdy w Bihalach powstała ekspozytura parafii, a rok później w 1979 parafia na pełnych prawach. Ks. Katecheta oprócz realizacji programu w poszczególnych klasach dodatkowo prowadził naukę śpiewu. Na każdej katechezie uczyliśmy się jednej pieśni lub piosenki religijnej. W oddzielnych zeszytach pisaliśmy słowa tych utworów. Mam je do dziś przy sobie. W pamięci pozostaje katechizm odmawiany codziennie przed Mszą św. o godz. 8.00.

O swoim katechecie mógłbym wypowiedzieć wiele ciepłych słów. Dziś, gdy od kilku lat (zmarł 25 VII 2011 r.) nie ma go wśród żywych, pozostałą po nim żywa pamięć w postaci: kościoła w Nowej Grobli, plebanii i odre-montowanego kościoła w Bihalach oraz ogromne dobro duchowe. To on przygotowywał nas m.in. do przyjęcia sakramentu bierzmowania, który otrzymaliśmy z rak bpa Mariana Rechowicza, 1 czerwca 1980 r. w Bihalach. To on stał się dla mnie wzorem w celebracji Mszy św. i innych sakramentów.

Kiedy chodziłem do kl. VI, to w kościele w Bihalach była codziennie Msza św. Byłam, jak myślę, na wszystkich możliwych Eucharystiach. Będąc prezesem ministrantów, prowadziłem skrupulatne notatki, tzn. w zeszycie zapisywałem ilość Mszy św. poszczególnych ministrantów, punkty, zbiórki itp. Sam, jak dobrze pamiętam w roku byłem na 420 Mszach, czyli codziennie w dni powszednie i w niedzielę dwukrotnie, plus dodatkowe pogrzeby. Dodam, że z Nowej Grobli i Bihal na liście było 40 ministrantów, którzy chodzili na codzienną Mszę św. w wyznaczonym czasie. Myślę, że już wówczas pragnąłem być księdzem. Dodatkowym bodźcem był fakt, że nasz ks. Proboszcz mnie i mojego starszego kolegę – Jerzego Pytlika z Rudy Grobelskiej, dziś także księdza, ustanowił lektorami, czyli ubrał nas w białe alby. Obaj pełniliśmy także rolę kościelnego. Na Mszy św. porannej jeden z nas czytał pierwsze czytanie i śpiewał psalm, a drugi -II czytanie i śpiewał aklamację przed Ewangelię. Ten drugi również szedł z tacą. Na sumie było odwrotnie. I tak na przemian przez wiele lat. Później kolega oraz jego dwaj inni rówieśnicy - Jerzy Sopel i Krzysztof Soliło poszli do seminarium duchownego, a ja jako najstarszy zostałem z młodszymi już ministrantami. Ich liczba się zmniejszyła drastycznie, gdy zdarzył się pewien incydent z alkoholem. Moi rówieśnicy, którzy byli w to zamieszani już odtąd nie służyli, gdyż ksiądz całą sprawę „wygadał z ambony”. Pozostałą grupka małych chłopców i ja jeden duży pośród nich. Później i oni wyrośli nieco. Cieszyłem się

bardzo, że mogę każdego dnia być przy ołtarzu. Jak to powiedział w kazaniu prymicyjnym ks. M. Kornaga – „siła wyższa ciągnęła mnie tutaj jak magnes żelazo”. Tu czułem się jak w swoim Domu. Przyznam, że czasem były z tym problemy, bo Msze św. były celebrowane wieczorem, a w domu należało pomóc rodzicom w pracach polowych. Oni mnie zawsze zwalniali, pół godziny przed Mszą św., nawet, gdy były żniwa. Gorzej było, gdy wypadała tzw. „kolejka wiejska” związana z wypasem krów na miejscowym pastwisku. Pamiętam taką sytuację, jak w czasie pasienia krów wraz ze starszą sąsiadką, ona oznajmiła mi, że mnie nie zwolni na Mszę św., choć bardzo ją prosiłem. Uczyniła to dopiero kilkanaście minut przed planowaną Mszą św. Do domu już nie było czasu wracać, aby się przebrać. Postanowiłem na skrót przebiec przez pola i łąki do kościoła, przeskakując przez kolejne żerdzie płotów. Zdążyłem!

Wróćmy teraz ponownie do szkoły w Nowej Grobli. Tutaj we wrześniu 1977 r. spotkałem swoich nowych kolegów i koleżanki. Oprócz naszej szóstki z Bihal było jeszcze 14 osób. Oto oni: 1. Goniak Krystyna – z Rudy Grobelskiej. Obecnie

mieszka z mężem i dziećmi w Nowej Grobli w budynku gdzie kiedyś uczęszczaliśmy na katechezę.

2. Grabas Janusz – mieszka i pracuje w Nowej Grobli. Jest jeszcze kawalerem.

3. Kubis Janusz - mieszka za stacją w Nowej Grobli, ożenił się z koleżanka z naszej klasy – Małgorzatą Pochodaj.

4. Kubiak Danuta – mieszka i pracuje w Nowej Grobli. Jest jeszcze panną.

5. Leśko Krystyna – mężatka, mieszka w Tuchli k/Miękisza Nowego. Po mężu Majcher.

6. Lis Dorota – mieszka w Lubaczowie i jest nauczycielką w Nowej Grobli. 3 VIII 1996 r. pobłogosławiłem jej związek małżeński z Romualdem Kornagą

7. Mazur Bogusława – wyszła za mąż jako pierwsza z naszej klasy. Obecnie mieszka w Jarosławiu, nazwisko po mężu – Lech.

8. Pochodaj Małgorzata – żona Janusza Kubisa, mieszkają w Nowej Grobli.

9. Pochodaj Witold – pod koniec podstawówki przeniósł się do Jarosława i tam mieszka, kawaler.

10. Serafin Jan – mieszkał na Hamerni k/Nowej Grobli. 11. Sopel Janusz – pochodził z Rudy Grobelskiej, ożenił się

i meszka w Lubaczowie. 12. Sopel Teresa – wyszła za mąż i mieszka w Lubaczowie. 13. Szałaj Stanisław – pochodził z Rudy Grobelskiej. Ożenił

się i mieszka w Miękiszu Nowym. 14. Bielka Andrzej – doszedł do naszej klasy. Był krewnym

p. Janiny Szczepanik. -----------------------------------------------------------------------------------------------------

… śmiać się w parafii Ksiądz wikary w czasie katechezy pyta Antosia: - Ile mamy przykazań Bożych? - Dziesięć – odpowiada chłopiec. - Dobrze mówi wikary. - A kościelnych? - Dwóch: Pan Henio i Józio.

Str. 6

NASZ MIESIĘCZNIK Rok XVII Nr 9(202)

Mały drewniany góralski kościółek. Trwa właśnie Msza św. Do konfesjonału podchodzi pragnący się wyspowiadać góral, a z kieszeni jego spodni wystaje butelka wódki. Widząc to spowiednik reaguje od razu: - Antek, nie wyspowiadam Cię, dopóki nie wyjdziesz i nie wylejesz! Góral posłusznie wstaje i wychodzi. Po chwili wraca, wciąż z butelką w kieszeni. - Antek, powiedziałem ci, że masz to wylać! – mówi kapłan. Góral znowu wstaje z klęczek i w milczeniu wychodzi. Po krótkiej jednak chwili wraca, nadal mając butelkę, i klęka u kratek konfesjonału. - Antek, nie wyspowiadam cię, dopóki nie wylejesz wódki – powtarza ksiądz. - Ale ja nie mogę, bo połowa wódki jest Józkowa, a połowa moja – wyjaśnia w końcu góral. - To proszę, żebyś wylał swoją połowę i wrócił – rozkazuje spowiednik. - Ale Józkowa połowa jest na wierzchu – odpowiada bezradny góral.

**************

Podczas nabożeństwa różańcowego mały Grześ bawi się różańcem przesuwając nim po ławce niczym samochodem. - Grzesiu nie wolno się bawić różańcem – zwraca mu uwagę siostra – gdyż na każdym paciorku siedzi jeden aniołek. - No to aniołki trzymajcie się! Karuzela! – zawołał Grzesiu wymachując różańcem.

Aniołki trzymajcie się! Karuzela!

---------------------------------------------------------------------------------------------

Dokończenie wywiadu ze str. 3. Chciałabym się podzielić z Wami smutną refleksją. Jako nauczyciel – przyzwyczaiłam się do gwaru, śmiechu i radości dzieciaków w szkole i przed nią: na placu, na boisku. I tego mi brakuje. Dzieci coraz mniej, boisko puste, coraz więcej ciszy. Kiedyś – wydawało mi się – że za głośno krzyczą, a teraz – o dziwo – tego brak mi na co dzień. Martwi mnie to – i z pewnością – Was także – co będzie za rok, za dwa? Co dalej ze szkołą? Oby przetrwała... Gdyby tak można było cofnąć czas i wrócić do dawnej 8-klasówki... A poza tym – cieszę się, że jest ta szkoła, że mogę tam jeszcze od czasu do czasu spotkać się z młodszymi koleżankami i kolegami, że jest w niej tak pięknie. Jest zadbana, jest potrzebna. Cieszę się, że mamy kościół i parafię, bo to jest potężna szkoła życia Bożego dla wszystkich, że mamy wspaniałego nauczyciela naszych parafian – naszego Księdza Proboszcza, któremu (tak jak wszystkim Czytelnikom i Tobie – Agnieszko) życzę wiele szczęśliwych dni przeżywanych z myślą o Błogosławieństwie Bożym. Szczęść Boże!

PAMIĘCI ROBERTA KAMIŃSKIEGO

Mowa pożegnalna wygłoszona na pogrzebie zmarłego Roberta przez p. mgr Barbarę Wierzchowską z Hrubieszowa.

„Przychodzimy, odchodzimy, leciuteńko, na paluszkach ...” Robercie, drogi Robercie ! Ty najlepiej wiedziałeś, kiedy jest czas siewu i zbierania, narodzin i śmierci. Nie brałeś jednak pod uwagę, że plan Boży tak wcześnie zawiedzie Cię na niwy niebiańskie. Rodzi się pytanie, dlaczego tak wcześnie zamknął Ci księgę życia dobry Pan, nie bacząc na Twoją pracowitość, zaradność, wsparcie dla najbliższych, pogodę ducha, czyli takie zalety, których w świecie nigdy za dużo. Chciałoby się powiedzieć, że cisi bohaterowie odchodzą wcześnie, za wcześnie ... Znaliśmy się lata całe: od Gozdowa po Krynicę, od nart po arie operowe, od grzybowej po schab z polędwiczką. Zawsze imponował Twój spokój i życiowy optymizm, uśmiech ukryty w jasnym spojrzeniu, nieustanna gotowość do pomocy innym. Miałeś czas dla Oli, Agnieszki, Kamila, dla Ewki i jej dzieci. Zabiegany, w nieustannym głodzie życia, rozumiałeś, że pieniądze nie są celem, lecz drogą do tego, by życiu nadawać większą wartość. Gdzie ty, biedaku, znajdziesz teraz swoje stoki, lodowce, komputer, operowe arie? A przede wszystkim, gdzie ty odnajdziesz swoją Gosię? Nigdy nie zapomnę tej twojej cudnej wzruszającej opowieści z młodości, że żonę sobie wypatrzyłeś i nigdy nie przestałeś kochać świeżym, subtelnym uczuciem. Rodzi się pytanie o twoje odchodzenie, o twoje cierpienie ... Najpewniej chciałeś znowu z troską przygotować Gosię i najbliższych na życie bez ciebie, bez twojego wsparcia, rady. Rozmiarami bólu Bóg naznacza wybrańców, odkrywa przed nimi tajemnice swojego cierpienia, bolesnej śmierci. Byłeś dobrym synem wiary. Zawsze znalazło się miejsce na modlitwę, Mszę, oddanie Bogu. Niech dobry Pan utuli Twoją umęczoną głowę, przygarnie do swoich kolan, niech przygotuje miejsce na czas, gdy znowu spotkasz się z Gosią, najbliższymi, przyjaciółmi, do których należy i moja rodzina. Żegnam Cię w imieniu wszystkich tych, którym Twoja śmierć zadała ból, pozostawiła pustkę, i którzy w ten upalny dzień chcieli Ci towarzyszyć w ostatniej ziemskiej wędrówce.

Spoczywaj w pokoju, Robercie!

/ tekst : Barbara Wierzchowska /

Str. 7

NASZ MIESIĘCZNIK Rok XVII Nr 9(202)

Z życia parafii - sierpień 2015 r.

1. W Gozdowie o godz. 21.00 parafianie modlili się podczas Apelu Jasnogórskiego dziękując za kanonizację św. Jana Pawła II.

7. W szpitalu w Lublinie, po długiej i ciężkiej chorobie, zmarł +Robert Kamiński, l. 56 z Gozdowa. Zmarły został pochowany na cmentarzu w Werbkowicach.

9. W kościele w Gozdowie ks. Proboszcz ochrzcił Jagodę Bazylewicz, Emilię Łysakiewicz i Błażeja Rodziewicza.

12. W kościele w Gozdowi ks. Proboszcz ochrzcił Lenę Suchecką.

13. W kościele w Podhorcach odbyło się kolejne nabożeństwo fatimskie.

15. Uroczystość Wniebowzięcia NMP. Tego dnia ks. Proboszcz celebrował w kaplicy cmentarnej, która nosi tytuł Wniebowzięcia NMP, uroczystą Mszę św.

18. W swoim domu w Kol. Podhorce zmarł +Ludwik Kocaj, l. 90. Zmarły został pochowany na naszym cmentarzu grzebalnym (36. osoba to oczekuje zmartwychwstania).

23. W kościele parafialnym w Gozdowie odbyły się dożynki parafialne. Szczegóły na str. 1.

Dożynkowy występ „Górzanek”

Dożynkowy występ „Karolinek” z Podhorzec

Tego dnia również ks. Proboszcz ochrzcił Zuzannę Krygowską, a szpitalu w Hrubieszowie zmarła +Eugenia Malinowska, l. 84 z Gozdowa. Zmarła został pochowana na cmentarzu w Werbkowicach.

25. Autokarowa pielgrzymka parafialna do Kodnia, Kostomłot i Leśnej Podlaskiej. Na pielgrzymi szlak wyruszyliśmy o godz. 5.00 autokarem, którym kierował p. Sławomir Weremczuk z Werbkowic. Po godz. 8.00 byliśmy już w Kodniu. Tutaj najpierw zwiedziliśmy tzw. plac zamkowy rodziny Sapiehów, właścicieli tych dóbr. Centrum stanowi kościół Ducha Świętego, a obok są pozostałości po zamku. Wokół placu zamkowego są stacje drogi krzyżowej. Ciekawe są również stawy z wysepkami, które przypominają poszczególnych Apostołów oraz ogród zielny. Po zwiedzeniu tego miejsca była okazja na posiłek, a następnie o godz. 10.00 w bazylice kodeńskiej wysłuchaliśmy arcyciekawej opowieści o historii obrazu Matki Bożej oraz uczestniczyliśmy we Mszy św. Po niej był obiad w miejscowej restauracji. Po obiedzie udaliśmy się do Kostomłot, jedynej w Polsce cerkwi neo-unickiej. Tutaj miejscowy proboszcz opowiedział całą historię chrześcijaństwa, które dziś jest podzielone na wiele obrządków. Przy kaplicy zrobiliśmy zdjęcie grupowe. Po godz. 15.00 udaliśmy się do Leśnej Podlaskiej. Po drodze odmówiliśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz modliliśmy się na różańcu. W Leśnej Podlaskiej zwiedziliśmy kaplicę objawień Matki Bożej oraz miejscową bazylikę. Do Gozdowa powróciliśmy ok. 20.30 „przywożąc ze sobą” odrobinę tak potrzebnego deszczu.

Nasza grupa pielgrzymkowa w Kostomłotach

29. W kościele parafialnym w Gozdowie sakramentalny związek małżeński zawarli: Wojciech Krawczyk z Hrubieszowa, par. św. Mikołaja i Ewa Łaskarzewska z Gozdowa.

Nowożeńcy – Ewa i Wojciech

Str. 8