powrót rozdział 1

4

Click here to load reader

Upload: fantastka55

Post on 30-May-2018

214 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Powrót rozdział 1

8/14/2019 Powrót rozdział 1

http://slidepdf.com/reader/full/powrot-rozdzial-1 1/4

Autor: PaulinaK Korekta: Karolcia955

ROZDZIAŁ 1

1. Trudny temat Tydzień wcześniej.

- Edwardzie Cullen! – krzyknęłam rozzłoszczona, zatrzaskując za sobą drzwi domu. Dobrze,że Charlie pojechał wcześniej do pracy, inaczej usłyszałby w moim głosie groźbę podadresem chłopaka, którego najchętniej wsadziłby do więzienia za to, do jakiego stanu mniedoprowadził kilka miesięcy temu. Szybko poradziłam sobie z zamkiem i po chwili, z plecakiem na ramieniu, w jednej ręce ściskając klucze, w drugiej gniotąc kartkę, której treśćtak wyprowadziła mnie z równowagi, odwróciłam się. Moje mordercze spojrzenie zatrzymałosię na bladej twarzy wampira, opierającego się o swoją drugą miłość – srebrne volvo. Gdy podeszłam do Edwarda, zobaczyłam, że z trudem zachowuje powagę.- Już nie żyjesz. – syknęłam, zaciskając boleśnie palce na papierze.- No cóż, Ameryki nie odkryłaś tym stwierdzeniem. Tak poza tym, to cześć, ja też tęskniłem. – uśmiechnął się rozbrajająco, ale ja nie miałam zamiaru się poddać jego urokowi. Wyciągnąłrękę, by wziąć ode mnie plecak. Zacisnęłam zęby, czując, że zaraz wybuchnę. Co on sobiewyobraża? Przyjeżdża, jak gdyby nigdy nic, opiera się o swój wypieszczony samochodzik,wita mnie, szczerząc w uśmiechu swoje białe jak śnieg zęby i zachowuje się, jakby nic się niestało? Po tym, co zrobił?!- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. – ponowiłam próbę, gdy wsiedliśmy do auta a on zapaliłsilnik.Od czasu powrotu jego rodziny do Forks, Edward nie miał prawa pokazywać się w moimdomu, z kolei ja miałam szlaban na spotkania z nim poza jego obszarem – czytaj: tam, gdzienie dosięgał już wzrok Charliego. Oficjalnie jedynym miejscem, gdzie mogliśmy sięwidywać, była szkoła. Nieoficjalnie, no cóż, ukochany spędzał prawie każdy wieczór w moim pokoju, ku niewiedzy mojego ojca.Do pewnego czasu skończyła się także nasza codzienna wspólną jazda do szkoły. To teżoczywiście ukrócił Charlie, mówiąc, że jeśli zauważy na podjeździe chociażby cień srebrnegovolvo, jego właściciela potraktuje dubeltówką. Dosłownie. Gdyby tylko wiedział, że Edwardnie tylko nie boi się żadnej prymitywnej ludzkiej broni, ale i w ciągu kilku sekund możesprawić, że zostanie z niej jedynie metaliczny pył… A tak, oboje śmialiśmy się z próby pozbycia się mojego wampira za pomocą śrutu.

Kilka dni temu jednak los się do nas uśmiechnął. A przynajmniej do mnie, ponieważ każdaminuta więcej spędzona z nim była dla mnie na wagę złota. Otóż, moja furgonetka pewnegoranka odmówiła współpracy. Charlie wtedy spieszył się na wezwanie i nie mógł mnie podwieźć a widząc, jak siłuję się z wiekowym już pojazdem, zgodził się, żeby podjechał pomnie „ten mój chłopak”. Zabawne, ale w rozmowie nigdy nie nazywał Edwarda po prostuEdwardem, jakby jego imię nie chciało mu przejść przez gardło. Zawsze to był „ten mój”,„on” albo moje ulubione - „młody człowiek”.Furgonetka, niestety dla Charliego, przez przynajmniej kilka dni musiała zostać w warsztaciea ja dodatkowo powiedziałam, żeby nie spieszyli się z naprawą. Nie chciałam tak szybkoznów wrócić do oddzielnej jazdy do szkoły i z powrotem. W tym wypadku ojciec wyjątkowozezwolił na to, by Edward odwoził mnie i przywoził, z jednoczesnym zastrzeżeniem, że jeśli

tylko wrócę chociażby pięć minut później, niż to robiłam, gdy jeździłam swoją furgonetką,zabroni mu mnie wozić a pod szkołę będę podjeżdżać wozem policyjnym. Marna

Page 2: Powrót rozdział 1

8/14/2019 Powrót rozdział 1

http://slidepdf.com/reader/full/powrot-rozdzial-1 2/4

perspektywa.Zapatrzyłam się w okno, próbując ułożyć sobie w głowie plan rozmowy z ukochanym. Mam być chłodna i spokojna, czy może jednak urządzić mu awanturę na parkingu szkolnym?- Przyznaję, że nie mam pojęcia. – powiedział po chwili, najprawdopodobniej czekając, aż będzie miał pewność, że nie zadrży mu głos od powstrzymywanego śmiechu. Odwróciłam

głowę w jego stronę, piorunując go wzrokiem.- A więc nic nie wiesz o kartce, która jakimś cudem znalazła się dzisiaj rano na moim biurku?Tej kartce? – wyciągnęłam rękę, w której znajdowała się zgnieciona kulka.- No dobrze, to moje. Ale gdy ją zostawiałem, była w dużo lepszym stanie niż teraz. – uśmiechnął się lekko, zerkając na moją poczerwieniałą z gniewu twarz. O Boże, czy onnaprawdę próbuje udawać idiotę, czy to ze mnie robi kogoś niespełna rozumu?- Bo najpierw ją zgniotłam, wrzuciłam do kosza a potem wyjęłam i parę razy docisnęłam piętą do podłogi.- To tak traktujesz moje wyznania miłosne? – zapytał z udawanym zdumieniem pomieszanymze smutkiem. – Dobrze, następnym razem przypomnij mi, żebym już nigdy nie pisał ciżadnych liścików.- Zapytałeś w nim, czy za ciebie wyjdę! – zawołałam, coraz bardziej rozdrażniona jegospokojem.- Naprawdę? Możliwe. No tak, było tam coś takiego. – znowu się uśmiechnął. Byliśmy jużniedaleko szkoły. Jakim cudem dojechaliśmy tutaj tak szybko?!- A jakby zobaczył to Charlie? Wiesz, jak by zareagował? Najpierw zabiłby ciebie, potemmnie a na końcu siebie!- Z technicznego punktu widzenia mnie już by nie mógł zabić, ale masz rację, was dwoje to byłaby duża strata. – skręcił na szkolny parking.Westchnęłam bezradnie. Nie miałam do niego siły. Od tych dwóch miesięcy niemalcodziennie, mniej lub bardziej, próbował wpłynąć na moją decyzję odnośnie…zalegalizowania naszego związku. Tak, śmiejcie się, ale nie mogłam nawet pomyśleć o słowiena „M” bez pojawienia się grymasu na twarzy. I Edward o tym wiedział, a mimo to nadal torobił. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego. Przecież powiedziałam mu, skąd u mnie ta dalekoidąca apatia do tego sakramentu. Ale on zdawał się być głuchy na moje argumenty.Umilkłam, gdy Edward zaparkował i zgasił silnik. Nie powiedziałam też nic, kiedy otworzył przede mną drzwi, ze swoim plecakiem na ramieniu i moim w jednym ręku. Wysiadłam z autazatrzaskując je, próbując na niego nie patrzeć. Zauważył diametralną zmianę w moimzachowaniu.- Bello…? – powiedział cicho, zatrzymując mnie przy samochodzie. Oparł się jedną dłonią o jego bok, odcinając mi drogę ucieczki przed jego świdrującym spojrzeniem. Torbę zksiążkami położył na ziemi i wolną dłonią chwycił delikatnie moją brodę, zmuszając mnie,

bym na niego spojrzała. Nienawidziłam, gdy patrzył na mnie tak intensywnie. Mogłabymwtedy przysiąc, że mimo niemożności czytania myśli, doskonale widzi to, co dzieje się wmoim sercu.Zamknęłam oczy, byle tylko uwolnić się od jego wzroku. Gdy wiedziałam, jak na mnie patrzył, trudno mi było ułożyć w głowie jakiekolwiek mądre zdanie.- Przepraszam, Bello. Denerwuję cię, prawda? – usłyszałam melodyjny szept tuż przy swoimuchu. Zadrżałam mimowolnie, czując na skórze jego chłodny oddech. No tak, jegozachowanie nigdy nie pomagało mi w konstruktywnym wyrażaniu swoich myśli.- Może trochę. – przyznałam w końcu, gdy już zapanowałam nad drżeniem głosu,spowodowanym jego bliskością. – Posłuchaj Edward, ja naprawdę się cieszę, że poprosiłeśmnie o… o rękę, inna dziewczyna pewnie mdlałaby z radości…

- Nie obchodzi mnie, co zrobiłaby inna dziewczyna. – przerwał mi zdecydowanie. – Chcęwiedzieć, dlaczego Ty się tak zachowujesz. I przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie byłem

Page 3: Powrót rozdział 1

8/14/2019 Powrót rozdział 1

http://slidepdf.com/reader/full/powrot-rozdzial-1 3/4

tak zdenerwowany faktem, że twój umysł jest dla mnie cichy. – dodał po chwili. No tak, pomyślałam, jeszcze tego by brakowało. Żeby wszedł w moja głowę i zastał tam tentotalny nieporządek, którego aż za bardzo byłam świadoma. Nabrałam powietrza w płuca.- Kocham cię. – powiedziałam, postanawiając zacząć od rzeczy najbardziej oczywistych.Edward uśmiechnął się czule i pogłaskał mnie zimną dłonią po policzku.

- Ja ciebie też.- Nie mąć mi w głowie, kiedy próbuję powiedzieć ci coś poważnego, proszę. Za chwile stracęwątek.W odpowiedzi tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej. Zdawało mi się, że bardzolubi, kiedy przyznaję, że jego osoba mąci mi w głowie. Gdybym go nie znała, pomyślałabym,że jest to pierwszy stopień w drodze do samouwielbienia, czy coś. Tymczasem on po prostucieszył się, że jego obecność jakoś na mnie działa, bo do narcystycznej miłości, to jemuakurat było bardzo daleko.- Posłuchaj – zaczęłam znowu, ale i tym razem coś mi musiało przerwać. Oboje odwróciliśmygłowy. Nie coś, a ktoś. Alice, idąca żwawym krokiem w naszą stronę.- No wołam was i wołam. – westchnęła teatralnie, stając obok nas. Edward jednak nie zmienił pozycji. Nadal uniemożliwiał mi ucieczkę spod jego marmurowego ciała.- Coś się stało, Alice? – zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć nutę zniecierpliwienia ihamowanej złości.- Nic, nic. – zapewniła, po czym jej spojrzenie prześlizgnęło się po mnie i Edwardzie. – Wczymś przeszkodziłam?- To nie twoja sprawa, siostro. – odparł chłopak, odpychając się od auta. Miałam wrażenie, żerównież jest zły na Alice, że przeszkodziła w mojej wypowiedzi. Tyle, że ja, tak prawdę powiedziawszy, w dużo większym stopniu poczułam ulgę niż złość na dziewczynę.- Mów, dlaczego nas wołałaś. – odezwałam się, zakładając na ramię plecak, który Edwardwcześniej położył na ziemi.- Właściwie to nie was a ciebie, Bello. – zagruchała, gdy we trojkę zmierzaliśmy do budynkuszkoły. – Zastanawiałam się, czy nie pojechałabyś ze mną na zakupy dzisiaj po południu?Mało jej jeszcze ubrań? – zapytałam samą siebie, ale na głos powiedziałam tylko:- Jakaś specjalna okazja?- Właściwie nie, ale dawno już razem nie wychodziłyśmy, widujemy się tylko w szkole. Co tyna to?- Ona ma szlaban, Alice. – powiedział za mnie mój ukochany. – Jeśli Charlie się dowie…- Rozmawiałam z Charlie’m wczoraj. – uśmiechnęła się a ja przystanęłam ze zdziwienia.- Rozmawiałaś z nim?- No tak, wczoraj. Zadzwoniłam, kiedy ty już spałaś. – mrugnęła do mnie. No tak, wczoraj powiedziałam Charliem’u, że idę wcześniej spać tylko dlatego, żebym mogła dłużej nacieszyć

się Edwardem. I cóż, musiałam być nim tak bardzo zaabsorbowana, że nawet nie usłyszałamdźwięku telefonu. Spojrzałam na niego. Wydawał się tak samo zdziwiony, ale tym, że nieusłyszał myśli mojego ojca, gdy jego siostra z nim rozmawiała. - Udało mi się go przekonać,żeby pozwolił ci jechać ze mną. – cały czas trajkotała Alice. – To co, zgodzisz się? Nic dziwnego, że udało jej się go przekonać. Komendant Swan miał słabość do akurat tejdziewczyny z rodziny Cullenów. Można by nawet rzec, że po tym, jak Edward mnie zostawił,całą swoją sympatię do niego przelał właśnie na Alice.- No dobrze, dobrze. – powiedziałam w końcu z uśmiechem, widząc jej błagalną minę.- Świetnie, podjadę po ciebie o 15. – pisnęła, ucałowała mnie w policzek i już jej nie było.Stałam jeszcze przez chwilę, wstrząśnięta.- Ona jest jak huragan. – skomentowałam po chwili milczenia, ze śmiechem kręcąc głową.

- Nie da się temu zaprzeczyć. – ukochany przyznał mi rację i, chwytając mnie delikatnie wtalii, skierowaliśmy się do szkoły. Poważna rozmowa na razie musiała poczekać, ale ani ja,

Page 4: Powrót rozdział 1

8/14/2019 Powrót rozdział 1

http://slidepdf.com/reader/full/powrot-rozdzial-1 4/4

ani Edward nie wątpiliśmy, że powrócenie do niej jest nieuniknione.