pratchett terry -Łups

Download Pratchett Terry -Łups

If you can't read please download the document

Upload: kasssik

Post on 28-Jun-2015

531 views

Category:

Documents


27 download

TRANSCRIPT

Terry Pratchett

ups!Przeoy Piotr W. Cholewa

Wydanie oryginalneTytu oryginau: Thud! Data wydania: 2005

Wydanie polskieData wydania: 2009 Ilustracja na okadce: Paul Kidby Przeoy Piotr W. Cholewa Wydawca: Prszyski i S-ka SA 02-651 Warszawa, ul. Garaowa 7 www.proszynski.pl ISBN 978-83-7648-130-2

Wydanie elektroniczneTrident eBooks

Pierwsza rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa siebie. Druga rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa Prawa. Trzecia rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa wiat. Czwarta rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa jaskini. Pita rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa geod, jajo z kamienia. I oto w pmroku ujcia jaskini geoda pka i narodzili si Bracia. Pierwszy Brat poszed w stron wiata i stan pod otwartym niebem. I od tego wyrs za wysoko. By to pierwszy Czowiek. Nie znalaz adnych praw i sta si owiecony. Drugi Brat poszed w stron ciemnoci i stan pod kamiennym sklepieniem. I od tego zyska prawidowy wzrost. By to pierwszy Krasnolud. Znalaz Prawa spisane przez Taka i sta si ociemniony. Ale cz yjcego ducha Taka pozostaa uwiziona w kamiennym jaju i staa si pierwszym trollem, ktry wdruje po wiecie nieproszony i niechciany, bez duszy ani celu, pojcia ani zrozumienia. Bojc si wiata i ciemnoci, przez wieczno wczy si w pmroku, nie wiedzc niczego, nie uczc si niczego, nie tworzc niczego, bdc niczym... fragment Gd Tak Gar (Rzeczy, ktre spisa Tak), przek. prof. W.W.W. Wildblood, Wydawnictwa Niewidocznego Uniwersytetu, cena 8 AM$ (w oryginale ostatni paragraf cytowanego tekstu wydaje si dopisany o wiele pniej)

Jemu co gry kruszy jemu nie Jemu co soce jego zatrzyma jemu nie Jemu co mot jego rozbija jemu nie Jemu co ogie jego przerazi jemu nie Jemu co gow jego podnosi nad jego serce Jemu diament On diament tumaczenie trollowych piktogramw wyrytych na bazaltowym bloku, znalezionym na najniszym pokadzie ankhmorporskich kopalni melasy, w zoach melasy szacowanych na 500 000 lat

ups!... Taki dwik wydaa cika maczuga, kiedy zderzya si z gow. Ciao zadygotao i osuno si na wznak. I rzecz si staa, niewidziana i niesyszana doskonae zakoczenie, doskonae rozwizanie, doskonaa opowie. Ale, jak mawiaj krasnoludy, gdzie s kopoty, zawsze znajdzie si trolla. Troll widzia. *** Dzie zacz si idealnie. Sam dobrze wiedzia, e wkrtce przestanie by idealny, ale przez te kilka minut mona byo udawa, e nie. Sam Vimes si goli. By to jego codzienny akt buntu, potwierdzenie, e jest... no, zwykym Samem Vimesem. Owszem, goli si w swojej rezydencji, a kamerdyner czyta mu artykuy z Pulsu, ale to tylko... no, okolicznoci. Nadal spoglda na niego z lustra Sam Vimes. Zy bdzie to dzie, kiedy zobaczy tam diuka Ankh. Diuk to tylko zakres obowizkw roboczych, nic wicej. Prawie wszystkie wiadomoci dotycz obecnej sytuacji... krasnoludziej, sir rzek Willikins. Vimes zmaga si z tym trudnym regionem pod nosem. Nadal uywa morderczej brzytwy swojego dziadka to bya jeszcze jedna kotwica mocujca go do rzeczywistoci. Poza tym stal bya wtedy o wiele lepsza od dzisiejszej. Sybil, przejawiajca dziwaczny entuzjazm dla nowoczesnych zabawek, sugerowaa, e powinien uywa jednej z tych nowych golarek, w ktrych siedzia taki may czarodziejski chochlik z wasnymi noyczkami i bardzo szybko cina, co naley. Ale Vimes twardo odmawia. Jeli ju kto ma wymachiwa ostrzem przy jego twarzy, to tylko on sam. Dolina Koom, dolina Koom... mrucza do swojego odbicia. Co nowego? Waciwie nie stwierdzi Willikins i wrci do pierwszej strony. Jest artyku o przemwieniu, jakie wygosi grag Combergniot. Pisz, e potem nastpiy zamieszki. Kilka krasnoludw i trolli odnioso rany. Przywdcy obu spoecznoci zaapelowali o spokj.

Vimes star pian z ostrza. Ha! Pewnie, e zaapelowali. Powiedz, Willikins, czsto si bie w modoci? Naleae do jakiego gangu albo co? Miaem zaszczyt nalee do Niegrzecznych Chopcw z Faszonogiej, sir odpar kamerdyner. Powanie? Na Vimesie zrobio to wraenie. Pamitam, e to byli prawdziwi twardziele. Dzikuj, sir rzek spokojnie Willikins. Musz si pochwali, e zwykle oddawaem troch wicej, ni dostaem, kiedy musielimy rozstrzyga cigle draliwe kwestie terytorialne z modymi ludmi z Powroniczej. O ile sobie przypominam, ich ulubion broni byy sztauerskie haki. A wasz? spyta zaciekawiony Vimes. Wyostrzone pensy wszyte w rondo kapelusza, sir. W nerwowych czasach zawsze przydatne narzdzie. Na bogw, czowieku! Czym takim mona kogo pozbawi oka! Przy odpowiedniej starannoci, sir, tak, istotnie. Willikins bardzo skrupulatnie zoy rcznik. A teraz stoisz tutaj w tych swoich prkowanych spodniach i kamerdynerskim surducie, byszczcy jak smalec i tuciutki jak maso, myla Vimes, docinajc miejsca pod uszami. A ja jestem diukiem. Jak ten wiat si zmienia... I czy kiedykolwiek syszae, eby kto powiedzia: Zrbmy jakie zamieszki? Nigdy, sir. Willikins znw sign po Puls. Ja te nie. To si zdarza tylko w azetach. Vimes zerkn na banda na rku. No c, mimo wszystko potrafi zamiesza... Pisz tam, e szarowaem osobicie? Nie, sir. Ale pisz, e przeciwne strony zostay rozdzielone dziki mnej postawie stray. Naprawd uyli sowa mna? Tak, sir, naprawd. No to niele przyzna niechtnie Vimes. A czy napisali, e dwch naszych funkcjonariuszy trafio do Darmowego Szpitala, jeden w do cikim stanie? Trudno to wytumaczy, sir, ale nie. Hm... Typowe. No trudno. Czytaj dalej. Willikins chrzkn po kamerdynersku. Gdyby zechcia pan opuci brzytw, sir... Lady Sybil miaa do mnie pretensje o to zeszotygodniowe dranicie. Vimes popatrzy, jak jego odbicie wzdycha, i opuci brzytw. No dobra, Willikins. Nie oszczdzaj mnie. Azeta za jego plecami zaszelecia profesjonalnie.

Nagwek na stronie trzeciej brzmi: Wampirzy funkcjonariusz w stray? oznajmi kamerdyner i na wszelki wypadek cofn si o krok. Niech to demony! Kto im powiedzia? Nie mam pojcia, sir. Pisz tu, e jest pan przeciwny wampirom w stray, ale dzisiaj bdzie pan rozmawia z rekrutem. I jeszcze, e sprawa jest rdem ywych kontrowersji. Zajrzyj na stron sm, dobrze? poprosi Vimes. Azeta zaszelecia znowu. I co? spyta. Tam zwykle daj gupi karykatur polityczn, zgadza si? Odoy pan brzytw, prawda? upewni si Willikins. Tak. Moe byoby lepiej, sir, gdyby zechcia si pan odsun od umywalki. Mnie narysowali, tak? mrukn ponuro Vimes. Istotnie, sir. Rysunek przedstawia maego i zdenerwowanego wampira oraz pask posta, jeli wolno mi tak powiedzie, wiksz ni w rzeczywistoci, jak pochyla si nad biurkiem z ogromnym kokiem w rku. A podpis brzmi: Liczysz na krwawe zbrodnie, co?, sir, co jest humorystycznym nawizaniem do znanych wampirzych apetytw... Tak, chyba udao mi si jako to zauway rzek ze znueniem Vimes. Jest jaka szansa, e zdysz tam pobiec i kupi orygina, zanim zrobi to Sybil? Za kadym razem, kiedy wydrukuj moj karykatur, ciga j i wiesza w bibliotece. Pan, ehm, Fizz rzeczywicie potrafi uchwyci podobiestwo, sir przyzna kamerdyner. I z przykroci musz poinformowa, e lady Sybil ju polecia mi uda si do redakcji Pulsu w jej imieniu. Vimes jkn. Co wicej, sir cign Willikins lady Sybil zasugerowaa, by przypomnie, e ona i Mody Sam spotkaj si z panem w studiu sir Joshuy punktualnie o jedenastej, sir. Jak rozumiem, obraz znalaz si na wanym etapie. Ale ja... Bya bardzo stanowcza, sir. Powiedziaa, e jeli komendant stray nie moe sobie wzi wolnego, to kto moe? *** Tego dnia w roku 1802 malarz Methodia Rascal zbudzi si ze snu, poniewa z szuflady jego nocnej szafki rozlega si gwar bitewny. Znowu. ***

Jedna saba lampka owietlaa piwnic, czyli, inaczej mwic, nadawaa ciemnoci inn faktur i rozdzielaa cienie od mroczniejszych cieni. Postacie byy ledwie widoczne. Normalne oczy nie byy w stanie pozna, ktra z nich si odzywa. To nie moe si wyda, zrozumiano? Przecie on nie yje! To sprawa krasnoludw! Wiadomo nie powinna dotrze do Stray Miejskiej. Nie ma tu dla nich miejsca! Czy kto z nas chce ich tutaj, na dole? Wrd funkcjonariuszy maj krasnoludw... Ha... Drkza. Za dugo tkwi na socu. Teraz s ju tylko niskimi ludmi. Czy myl po krasnoludzku? A Vimes bdzie kopa i kopa, i wymachiwa tymi gupimi szmatami i mieciami, ktre nazywaj tu prawem. Dlaczego mamy dopuci do takiego skandalu? Poza tym to przecie adna zagadka. Tylko troll mg tego dokona, zgadzamy si chyba? Pytaem, czy si zgadzamy. To wanie si stao powiedziaa jedna z postaci. Gos miaa cienki, drcy i, prawd mwic, niepewny. Rzeczywicie, to by troll rozleg si inny gos, niemal identyczny z poprzednim, ale mwicy troch bardziej pewnie. Zapada cisza, sycha byo jedynie zawsze obecny odgos pomp. To mg by tylko troll stwierdzi gos, ktry wczeniej namawia do zachowania tajemnicy. Bo czy nie jest powiedziane, e za kad zbrodni znajdzie si trolla? *** Kiedy Sam Vimes dotar do Pseudopolis Yard, przed komend stray zebra si niewielki tumek. Do tej chwili trwa miy, soneczny dzie. Teraz nadal by soneczny, lecz ju cakiem niemiy. Ludzie trzymali plakaty. Pijawki wynocha!, przeczyta Vimes; adnych kw!. Twarze zwracay si ku niemu z ponurym, na wp zalknionym wyzwaniem. Zakl pod nosem, ale nieprzesadnie cicho. Otto Chriek, ikonografik z Pulsu, sta w pobliu, trzyma parasol i wyglda na przygnbionego. Pochwyci wzrok Vimesa i podszed smtnie. Po co ci to, Otto? spyta Vimes. Przyszede zrobi obrazek jakich porzdnych rozruchw? To vieci, komendancie odpar Otto, wpatrujc si w swoje bardzo byszczce buty. Kto ci da zna? Ja tylko robi obrazki, komendancie. Otto spojrza na Vimesa z uraz. Zreszt gdybym navet viedzia, i tak bym nie mg poviedzie. Z povodu Volnoci Prasy. Raczej wolnoci dolewania oliwy do ognia.

Taka to ju volno. Nikt nie tvierdzi, e bdzie mia. Ale... przecie ty te jeste wampirem! Podoba ci si to, co widzisz? Komendant machn rk na tum. To jednak noviny, komendancie stwierdzi potulnie Otto. Vimes raz jeszcze przyjrza si protestujcym. Byli to gwnie ludzie. Sta wrd nich jeden troll, cho prawdopodobnie doczy z powodw oglnych, po prostu dlatego, e co si dziao. Wampir potrzebowaby wierta do muru i ogromnej cierpliwoci, eby zrobi trollowi krzywd. Mimo wszystko miao to pewn zalet, jeli mona tak to okreli takie drobne przedstawienie odwracao uwag od doliny Koom. Dziwne, e ty im jako nie przeszkadzasz, Otto zauway, ju troch uspokojony. Vie pan, ja nie jestem oficjalny wyjani Otto. Nie mam miecza ani odznaki. Nie zagraam. Tyram tylko, jak oni. I ich rozmieam. Vimesowi nigdy wczeniej nie przyszo to do gowy, ale tak... may, zapracowany Otto w swojej kamizelce z czerwon podszewk i kieszeniami na cay osprzt, z jego lnicymi czarnymi butami, wosami wycitymi w staranne V na czole i nie najmniej wanym miesznym akcentem, ktry stawa si bardziej lub mniej wyrany, zalenie od rozmwcy... Otto nie wydawa si grony. Wydawa si zabawnym, jakby artobliwym, wodewilowym wampirem. Dopiero dzisiaj Vimes odkry, e moe to on sobie artuje. Niech si miej, to nie bd si bali. Skin mu gow i wszed do rodka. Sierant Cudo Tyeczek staa na skrzynce przy zbyt wysokim biurku dyurnego, nowiutkie galony byszczay jej na rkawie. Vimes zanotowa w pamici, eby zrobi co z t skrzynk. Niektrzy z krasnoludzich funkcjonariuszy byli troch przeczuleni na punkcie jej uywania. Przydaoby si paru chopcw przed drzwiami, Cudo powiedzia. Nic prowokacyjnego, po prostu dyskretne przypomnienie, e pilnujemy tu porzdku. To chyba nie bdzie potrzebne, panie Vimes. Nie chciabym zobaczy w Pulsie obrazka, na ktrym pierwszy rekrut spord wampirw jest atakowany przez demonstrantw, kap... sierancie odpar surowo Vimes. Tak wanie mylaam, e pan by nie chcia, sir. Dlatego poprosiam sierant Angu, eby j wprowadzia. Weszy tylnymi drzwiami ju p godziny temu. Angua oprowadza j po budynku. Teraz s chyba w szatni. Poprosia o to Angu? Serce Vimesa zamaro. Tak, sir. Cudo zaniepokoia si nagle. Eee... to jaki problem? Vimes patrzy na ni w milczeniu. To dobry, sprawny funkcjonariusz. I zasugiwaa na awans, bogowie wiadkami. Ale przypomnia sam sobie pochodzi przecie z berwaldu, prawda? Powinna pamita o... sytuacji... midzy wampirami i wilkoakami. A moe to moja wina? Cay czas im powtarzam, e stranicy to tylko stranicy... Co? Och, nie powiedzia. Chyba nie.

Wampir i wilkoak w jednym pokoju, myla, wspinajc si po schodach do swojego gabinetu. No trudno, musz sobie z tym jako poradzi. Zreszt to tylko jeden z naszych problemw. A pana Pesymala zaprowadziam do pokoju przesucha, sir! zawoaa jeszcze Cudo. Vimes znieruchomia w p stopnia. Pesymala? Ten rzdowy inspektor, sir podpowiedziaa Cudo. Ten, o ktrym mi pan mwi... A tak, pomyla Vimes. Drugi z naszych problemw. *** Chodzio o polityk. Vimes nigdy jako nie mg sobie poradzi z polityk, ktra bya pena puapek na uczciwych ludzi. Ta zatrzasna si w zeszym tygodniu, w gabinecie lorda Vetinariego, podczas zwykego cotygodniowego spotkania... Ach, Vimes rzek jego lordowska mo, kiedy komendant stray stan w progu. Jak mio, e pan przyszed. Czy nie pikny mamy dzi dzie? A do teraz, pomyla Vimes, gdy zobaczy obecne w gabinecie dwie inne osoby. Wzywa mnie pan, sir? Krzemowa Liga przeciw Zniesawieniom zorganizowaa marsz przez ulic Wodn, wic musiaem zamkn dla ruchu cay teren a do Najmniejszej Bramy... Jestem pewien, e to moe zaczeka, komendancie. Tak, sir. Na tym polega kopot, sir. To wanie robi. Vetinari ze znueniem machn rk. Wyadowane wozy blokujce ulice, Vimes, s znakiem postpu owiadczy. Tylko w metaforycznym sensie, sir. No c, w kadym razie jestem pewien, e pascy ludzie dadz sobie rad. Vetinari wskaza mu wolne krzeso. Ma pan ich teraz tak wielu... Taki koszt... Niech pan siada, komendancie. Zna pan pana Johna Smitha? Mczyzna siedzcy przy stole wyj z ust fajk i rzuci Vimesowi maniakalnie przyjazny umiech. Nie wwwydaje mi si, ebymy mieli t przyjemno rzek, wycigajc rk. Wydawao si, e nie da si wymawia w w taki sposb, niemal warczco, ale John Smith to potrafi. Poda rk wampirowi? Nigdy w yciu, uzna Vimes, nawet tak okryt rkawem niezbyt zrcznie robionego na drutach swetra. Zasalutowa wic. Mio mi pana pozna, sir rzek, stajc na baczno. Ten sweter by naprawd straszny. Mia przyprawiajcy o mdoci, zygzakowaty dese w wielu dziwnych, nieszczliwych kolorach. Wyglda jak co, co zrobia na prezent niewidoma ciotka co takiego, czego czowiek boi si wyrzuci na mietnik, by mieciarze

nie miali si z niego i kopniakami nie przewracali mu pojemnikw. Pan Smith jest... zacz Vetinari. Prezesem Ankhmorporskiej Misji berwaldzkiej Ligi Wstrzemiliwoci dokoczy Vimes. Sdz, e towarzyszca mu dama to pani Doreen Winkings, skarbnik tej samej misji. Chodzi o przyjcie wampira do stray, prawda, sir? Znowu... Tak, Vimes, wanie o to zgodzi si Patrycjusz. I rzeczywicie znowu. Moe jednak wszyscy usidziemy? Vimes? Osuwajc si niechtnie na krzeso, Vimes wiedzia, e nie ma ucieczki. I tym razem wiedzia, e przegra. Vetinari zapdzi go w lepy zauek. Zna wszystkie argumenty za zatrudnianiem w stray rnych gatunkw. To byy dobre argumenty. Niektre argumenty przeciwne byy zymi argumentami. W stray suyy trolle, mnstwo krasnoludw, jeden wilkoak, trzy golemy, Igor i nie najmniej wany kapral Nobbs*, wic czemu nie wampir. A liga wstrzemiliwoci bya faktem. Wampiry noszce ligow czarn wsteczk (Ani kropli) take byy faktem. Owszem, te, ktre zrezygnoway z krwi, byway czasem dziwaczne, ale te inteligentne i sprytne, a wic potencjalnie wartociowe dla spoeczestwa. Natomiast stra to najlepiej widoczna instytucja rzdowa w miecie. Dlaczego nie moe da przykadu? Poniewa, odpowiedziaa poharatana, ale wci dziaajca dusza Vimesa, nienawidzisz tych przekltych wampirw. adnych faszywych usprawiedliwie, adnego mydlenia oczu w stylu spoeczestwo tego nie zaakceptuje czy to nie jest odpowiedni moment. Nienawidzisz tych piekielnych wampirw, a to jest twoja piekielna stra. Panie Vimes zacza pani Winkings. Trutno nam nie zauvay, e vci nie zaangaowa pan v stray atnego z naszych czonkw... Czemu nie powiesz normalnie zauway, myla Vimes. Wiem, e potrafisz. Niech ta dwudziesta czwarta litera alfabetu wkroczy w twoje ycie. Popro Johna Smitha, on ma ich w nadmiarze. Zreszt... wymyliem nowy argument. Bardzo policyjny. Pani Winkings powiedzia gono. aden wampir nie zoy proby o przyjcie do stray. Po prostu nie s psychicznie dostosowani do policyjnego stylu ycia. I jestem komendantem Vimesem, bardzo dzikuj. Mae oczka pani Winkings bysny susznym gniewem. Aha, chce pan poviedzie, e vampiry z... gupie? zapytaa. Nie, pani Winkings, twierdz, e s inteligentne. I tu napotykamy kopot, wanie w tym punkcie. Dlaczego mdra osoba miaaby si codziennie naraa na kopniaki w wo... gow za trzydzieci osiem dolarw miesicznie plus dodatki? Wampiry maj klas, wyksztacenie oraz von przed nazwiskiem. Mog mie setki zaj o wiele ciekawszych ni aenie po ulicach jako gliniarz. Niby jak chcecie to zaatwi, si wcieli ich do si policji? Czy nie zaproponowwwano by im stopnia oficerskiego? spyta John Smith.* Vimes musia przyzna, e troch to obraliwe dla Nobbyego. Nobby by czowiekiem, tak samo jak wielu innych funkcjonariuszy. Tylko e on jedyny musia nosi certyfikat, by tego dowie.

Twarz byszczaa mu od potu, a ten permanentny umiech wyglda maniakalnie. Plotka gosia, e dotrzymywanie Zobowizania przychodzi mu z wyjtkow trudnoci. Nie. Kady zaczyna na ulicy. Nie bya to cakiem prawda, ale pytanie Vimesa urazio. I na nocnej zmianie. To dobra szkoa. Najlepsza z moliwych. Tydzie deszczowych nocy, kiedy podnosz si mgy, woda cieka za konierz, a z mroku rozbrzmiewaj jakie dziwne odgosy... No wic wtedy wanie odkrywamy, czy trafi nam si prawdziwy glina... Zrozumia, gdy tylko to powiedzia. Wszed prosto w puapk. Musieli znale kandydata... No vitz vietnie zi zkada owiadczya pani Winkings i wyprostowaa si z dum. Vimes mia ochot ni potrzsn i krzykn: Nie jeste wampirem, Doreen! Jeste on wampira, owszem, ale zosta nim w wieku, w ktrym moliwo, e chciaby ci uksi, przekracza ludzkie wyobraenie! Wszyscy prawdziwi czarnowstkowcy staraj si zachowywa normalnie i nie rzuca w oczy! adnych powiewajcych peleryn, adnego wysysania i absolutnie adnego zrywania krynolin z modych dziewczt! Wszyscy wiedz, e John Wcale-Nie-Wampir-Skd Smith by kiedy hrabi Vargo St Gruet von Vilinus! Ale teraz pali fajk, nosi te potworne swetry, kolekcjonuje banany i buduje z zapaek modele ludzkich organw, bo uwaa, e hobby czyni go bardziej ludzkim! Ale ty, Doreen? Urodzia si na Kogudziobnej! Twoja matka bya praczk! Nikt nie zdarby z ciebie nocnej koszuli, chyba e dwigiem! Ale tak bardzo... tak bardzo si starasz, co? To takie nieszczsne hobby! Starasz si wyglda na wampira bardziej ni wampiry! A nawiasem mwic, te sztuczne szpiczaste zby stukaj ci, kiedy mwisz... Vimes? Hm? Vimes zda sobie spraw, e co mwili. Pan Smith ma dobr wiadomo wyjani Patrycjusz. Www samej rzeczy zgodzi si John Smith, maniakalnie rozpromieniony. Mamy dla pana rekruta, komendancie! Wwwampira, ktry chce by www stray! I oczyvicie notz nie ztanovi problemu owiadczya tryumfalnie Doreen. My jeztemy notz! Chce mi pan powiedzie, e musz... zacz Vimes. Vetinari przerwa mu natychmiast. Ale skd, komendancie. W peni szanujemy pask autonomi jako komendanta stray. To oczywiste, e musi pan zatrudnia tych, ktrych uzna za odpowiednich. Prosz tylko, by kandydat zosta przesuchany, zgodnie z duchem rwnych praw dla wszystkich. Tak, akurat, myla Vimes. A stosunki polityczne z berwaldem stan si troszeczk atwiejsze, prawda, jeli bdziesz mg powiedzie, e mamy nawet czarnowstkowca w stray. Za to jeli go odrzuc, bd musia wyjani dlaczego. I podejrzewam, e Po prostu nie lubi wampirw, jasne? jednak nie wystarczy.

Oczywicie rzek. Prosz go przysa. Waciwie to on jest ni wyjani lord Vetinari. Zajrza do papierw. Salacia Deloresista Amanita Trigestatra Zeldana Malifee... Urwa, przerzuci kilka kartek i doda: Moemy chyba cz opuci, koczy si to na von Humpeding. Ma pidziesit jeden lat, ale... doda szybko, nim Vimes zdy wykorzysta t informacj ...to aden wiek dla wampira. Aha, i chce, eby mwi do niej po prostu Sally. *** Pomieszczenie szatni nie byo dostatecznie due. Nic by nie byo dostatecznie due. Sierant Angua staraa si nie nabiera powietrza. Dua sala byaby dobra. A otwarta przestrze jeszcze lepsza. Potrzebowaa miejsca na oddech. A cilej mwic, potrzebowaa miejsca, eby nie oddycha wampirem. Przeklta Cudo! Ale przecie nie moga jej odmwi, to by fatalnie wygldao. Moga tylko si umiecha, znosi to i tumi narastajc pokus, by zbami rozerwa dziewczynie gardo. Musi przecie wiedzie, e to robi, mylaa. Musz wiedzie, e wydzielaj t atmosfer naturalnej swobody, pewni siebie w kadym towarzystwie, wszdzie na swoim miejscu, a u wszystkich innych wzbudzaj poczucie skrpowania i niszej klasy. Och, jej... Prosz mnie nazywa Sally, te mi co... Przepraszam za to powiedziaa, starajc si zmusi woski na karku, by nie staway sztorcem. Troch tu duszno. Zakaszlaa. No, w kadym razie to wanie to. Nie przejmuj si, tutaj zawsze tak pachnie. I nie mcz si z zamykaniem szafki, wszystkie klucze s takie same, a zreszt wiksza cz drzwiczek odskakuje, jeli w odpowiedni sposb uderzy w ram. Nie trzymaj tam nic cennego, tutaj wszdzie jest peno glin. I nie denerwuj si za bardzo, jeli kto podrzuci ci drewniany koek albo wod wicon. Czy co takiego jest prawdopodobne? spytaa Sally. Nie prawdopodobne odpara Angua. Pewne. Ja na przykad znajdowaam tu psie obroe i psie sucharki w ksztacie koci. Poskarya si? Co? Nie! Nie skarysz si na takie rzeczy! warkna Angua. aowaa, e nie moe przesta oddycha. I tak ju bya pewna, e jej wosy wygldaj okropnie. Ale mylaam, e stra jest... Suchaj, to nie ma nic wsplnego z tym, kim jeste... kim jestemy, jasne? Gdyby bya krasnoludem, znalazaby par butw na platformach albo drabin, albo jeszcze co, chocia ostatnio nie zdarza si to tak czsto. Zwykle prbuj z kadym. To taka policyjna zabawa. A potem obserwuj, co zrobisz, rozumiesz. Nikt si nie przejmuje, czy jeste trollem, gnomem, zombi czy wampirem... W kadym razie nie za bardzo, dodaa w mylach. Ale nie pozwl im uzna ci za marud albo donosiciela. Zreszt te sucharki byy cakiem nieze, prawd

mwic... Aha, spotkaa ju Igora? Wiele razy zapewnia Sally. Angua umiechna si z przymusem. W berwaldzie czowiek bez przerwy spotyka Igory. Zwaszcza jeli by wampirem. Ale tego tutaj? spytaa. Nie, raczej nie. Aha. Dobrze. Angua staraa si unika laboratorium Igora, poniewa zapachy, jakie stamtd dolatyway, byy albo bolenie chemiczne, albo przeraliwie, sugestywnie organiczne, ale teraz bdzie je wcha z ulg. Podesza do drzwi nieco szybciej, ni tego wymagaa uprzejmo. Zastukaa. Drzwi otworzyy si ze skrzypieniem. Kade otwierane przez Igora drzwi skrzypiay. To taki dar... Cze, Igor rzucia wesoo Sally. Przybij szstk! Angua zostawia ich, zajtych pogawdk. Igory byy naturalnie sualcze, wampiry naturalnie nie. Idealnie do siebie pasowali. A ona moga przynajmniej wyj na powietrze. *** Otworzyy si drzwi. Pan Pesymal, sir oznajmia Cudo, wprowadzajc do gabinetu Vimesa mczyzn niewiele wyszego od niej. A tu jest subowy egzemplarz Pulsu. Pan Pesymal by schludny. A waciwie przeszed ju poza schludno. By osobnikiem z rodzaju ukadajcych. Garnitur mia tani, ale bardzo czysty, a jego mae buty a si skrzyy. Wosy te mu byszczay, jeszcze mocniej ni buty. Miay na rodku przedziaek i byy tak przylizane, e wyglday jak namalowane na gowie. Wszystkie dziay miejskiej administracji od czasu do czasu podlegaj kontroli, wyjani Vetinari. Nie byo powodw, by w tych procedurach omija stra, prawda? W kocu bardzo intensywnie drenowaa miejsk szkatu. Vimes zauway, e rzeczy drenowane zwykle s wyrzucane. Pomimo to, powiedzia wtedy Vetinari. Tylko pomimo to. Nie mona si spiera z pomimo to. Rezultatem okaza si pan Pesymal zbliajcy si do Vimesa. Byszcza przy kadym kroku. Vimes nie potrafi inaczej tego opisa. Kady jego ruch by... no, schludny. Portmonetka podkwka i okulary na tasiemce, pomyla; mog si zaoy. Pan Pesymal zoy si na krzele przed biurkiem Vimesa i z dwoma cichymi trzaskami otworzy klamry swojej teczki. Z pewn ceremonialnoci zaoy okulary. Rzeczywicie, byy na czarnej tasiemce. To mj list uwierzytelniajcy od lorda Vetinariego, wasza askawo powiedzia,

podajc kartk papieru. Dzikuj, panie... A.E. Pesymal. Vimes zerkn tylko i odoy list na bok. W czym mgbym panu pomc? A przy okazji: komendant Vimes, kiedy jestem w pracy. Potrzebny mi bdzie gabinet, wasza askawo. I wgld we wszystkie paskie papiery. Jak pan wie, moim zadaniem jest przekazanie jego lordowskiej moci penego przegldu oraz analizy kosztw/zyskw stray, oraz wszelkich sugestii udoskonale na wszystkich jej polach dziaania. Paska wsppraca bdzie przyjta z wdzicznoci, ale nie jest konieczna. Sugestie udoskonale, tak? rzek jowialnym tonem Vimes. Tymczasem stojca za krzesem A.E. Pesymala sierant Tyeczek ze zgroz przymkna oczy. Po prostu wietnie. Zawsze znany byem ze swojej chci do wsppracy. Wspominaem ju o tym diuku, prawda? Tak, wasza askawo odpar sztywno A.E. Pesymal. Pomimo to jest pan diukiem Ankh i niewaciwe byoby zwracanie si do pana w inny sposb. wiadczyoby o braku szacunku. Rozumiem. A jak powinienem si zwraca do pana, panie Pesymal? zapyta Vimes. Ktem oka zauway, e deska podogi na drugim kocu pokoju unosi si ledwie dostrzegalnie. A.E. Pesymal bdzie cakiem odpowiednie, wasza askawo odpar inspektor. To A oznacza...? Vimes na moment oderwa wzrok od deski. Po prostu A, wasza askawo wyjani cierpliwie A.E. Pesymal. A.E. Pesymal. Chce pan powiedzie, e nie dosta pan imienia, tylko inicjay? Ot to, wasza askawo. A jak zwracaj si do pana przyjaciele? A.E. Pesymal wyglda, jakby w tym zdaniu pojawio si jedno wane zaoenie, ktrego nie zrozumia. Dlatego Vimesowi zrobio si go troch al. No c, sierant Tyeczek si panem zajmie zapewni z udawan serdecznoci. Sierancie, znajdcie panu A.E. Pesymalowi jaki pokj. I pokacie wszelkie papiery, jakich zada. I to jak najwicej, pomyla. Zasypcie go nimi, byle trzyma si ode mnie z daleka. Dzikuj, wasza askawo. Bd te musia odby rozmowy z niektrymi funkcjonariuszami. Po co? zdziwi si Vimes. By zagwarantowa, e mj raport bdzie kompletny, wasza askawo wyjani spokojnie A.E. Pesymal. Mog panu powiedzie wszystko, czego chce si pan dowiedzie. Tak, wasza askawo, ale nie tak przebiega kontrola. Musz dziaa cakowicie niezalenie. Quis custodiet ipsos custodes, wasza askawo. To znam stwierdzi Vimes. Kto pilnuje stranikw? Ja, panie Pesymal. Ach, ale kto pilnuje waszej askawoci? spyta inspektor z przelotnym umiechem.

Te ja. Przez cay czas. Moe mi pan wierzy. No tak, wasza askawo. Pomimo to musz w tej sprawie reprezentowa interes publiczny. Postaram si nie wchodzi w drog. To mio z paskiej strony, panie Pesymal rzek Vimes, kapitulujc. Nie zdawa sobie sprawy, e ostatnio tak bardzo irytowa Vetinariego. To wygldao jak jedna z jego gierek. No dobrze. ycz panu miego, i mam nadziej, krtkiego pobytu u nas. Prosz mi wybaczy, ale dzisiaj czeka mnie sporo pracy z ca t przeklt dolin Koom i w ogle. Wejd, Fred! Tej sztuczki nauczy si od Vetinariego. Gociowi trudno byo przedua pobyt w gabinecie, gdy wszed ju kolejny interesant. Poza tym Fred mocno si poci przy tej pogodzie a by mistrzem pocenia. A przez wszystkie te lata nigdy nie wpad na to, e kiedy kto stanie przed drzwiami, deska podogi przechylaa si lekko na belce i unosia akurat w miejscu, gdzie Vimes mg to zauway. Deska podogowa opada na miejsce i drzwi si otworzyy. Nie wiem, jak pan to robi, panie Vimes stwierdzi pogodnym tonem sierant Colon. Wanie miaem zapuka. Kiedy ju znudzi ci si podsuchiwanie, pomyla Vimes. Ale z satysfakcj zauway, e A.E. Pesymal marszczy nos. O co chodzi, Fred? zapyta. Nie, nie przejmuj si, pan Pesymal wanie wychodzi. Pamitajcie, co mwiem, sierancie Tyeczek. Miego dnia, panie Pesymal. Gdy tylko Cudo wyprowadzia inspektora za drzwi, Fred Colon zdj hem i otar czoo. Znowu si robi upa powiedzia. Jak nic bdziemy mieli burz z piorunami. Owszem, Fred. A jak masz do mnie spraw, konkretnie? Vimes da do zrozumienia, e co prawda Fred zawsze jest miym gociem, ale akurat teraz chwila nie jest najlepsza. Eee... co duego toczy si po ulicy, sir owiadczy Fred z powag, tonem czowieka, ktry nauczy si tego zdania na pami. Vimes westchn. Fred, chcesz powiedzie, e co si dzieje? Tak, sir. To krasnoludy, sir. Chodzi mi o naszych chopakw. Jest coraz gorzej. Cay czas rozmawiaj w grupkach. Gdzie si spojrzy, sir, tam idzie takie grupowanie. Tylko e milkn, kiedy podejdzie kto inny. Milkn i rzucaj mu spojrzenie, sir. A trolle robi si od tego nerwowe. Trudno si dziwi. Na tej komendzie nie bdzie adnego odgrywania doliny Koom, Fred rzek Vimes. Wiem, e miasto a si ni gotuje, bo zblia si rocznica, ale spadn jak tona prostoktnych rzeczy do budowania na kadego glin, ktry sprbuje w szatni zabawy w rekreacj historii. Wyleci na dup, zanim si zorientuje. Dopilnuj, eby wszyscy to rozumieli. Tajest. Ale mnie nie o takie sprawy chodzi, sir. Tyle wszyscy wiemy zapewni Fred Colon. To co innego, wieego, od dzisiaj. Czuj co niedobrego, sir, a mnie ciarki przechodz. Krasnoludy co wiedz. Co, czego nie mwi.

Vimes si zawaha. Fred Colon powolny, flegmatyczny, bez wielkiej wyobrani nie by najwikszym darem dla suby policyjnej. Ale czapa po ulicach od tak dawna, e wyry ju na nich bruzdy, a gdzie wewntrz tej gupiej gowy kryo si co bardzo sprytnego, co wchao wiatr, suchao brzczenia ulicy i czytao napisy na cianach, cho zapewne poruszajc wargami. Pewnie ten przeklty Combergniot znowu ich podburzy uzna Vimes. Sysz, jak w tej swojej mowie powtarzaj jego nazwisko, sir, pewno, ale sowo daj, jest w tym co wicej. Znaczy, naprawd wygldaj niespokojnie, sir. To co wanego, sir. Czuj to w swojej wodzie... Vimes rozway moliwo dopuszczenia wody Freda Colona jako Dowodu Rzeczowego A. Nie byo to co, czym chciaby wymachiwa w sdzie, ale gbokie wewntrzne przeczucie starego ulicznego potwora, takiego jak Fred, mocno si liczyo midzy glinami. Gdzie jest Marchewa? zapyta. Ma wolne, sir. By na subie przez nocn i porann zmian, przy Kopalni Melasy. Wszyscy teraz cign na podwjnych dyurach, sir doda Colon z wyrzutem. Przykro mi, Fred, ale sam wiesz, jak to jest. Jak tylko wrci, powiem, eby si tym zaj. Jest krasnoludem, bdzie wiedzia, co w trawie piszczy. Obawiam si, e na t traw moe by ciut za wysoki, sir odpar Colon jakim dziwnym tonem. Vimes przechyli gow w bok. Dlaczego tak mwisz, Fred? Colon pokrci gow. Takie przeczucie, sir. A potem doda gosem, w ktrym rozbrzmieway wspomnienia i zniechcenie: Byo nam lepiej, kiedy bylimy tylko pan, sir, ja, Nobby i mody Marchewa, co? W tamtych czasach wszyscy wiedzielimy, kto jest kim. Wiedzielimy, co ktry myli... Tak, Fred. Mylelimy: Chciabym, ebymy chocia raz mieli przewag. Widzisz, Fred, ja wiem, e wszystko to troch nas douje, ale wanie dlatego potrzebuj was, dowiadczonych funkcjonariuszy, ebycie si temu oparli. Jasne? Jak ci si podoba twj nowy gabinet? Colon si rozpromieni. Bardzo adny, sir. Tylko z tymi drzwiami troch szkoda. Znalezienie odpowiedniej niszy dla Freda Colona stanowio powany problem. Na pierwszy rzut oka wyglda jak kto, kto na przykad spadajc w przepa, musi si zatrzymywa i pyta o drog w d. Freda Colona trzeba byo zna. A nowsi gliniarze go nie znali. Widzieli tylko tchrzliwego, gupawego grubasa, co prawd mwic byo mniej wicej prawd. Ale nie ca prawd. Fred spojrza emeryturze prosto w twarz i nie yczy sobie takich rzeczy. Vimes omin ten kopot, przydzielajc mu stanowisko podoficera

aresztowego, ku powszechnemu rozbawieniu*, oraz gabinet w Orodku Szkoleniowym Stray po drugiej stronie uliczki, w miejscu, ktre byo znane i prawdopodobnie bdzie znane ju zawsze jako dawna fabryka lemoniady. Dorzuci mu jeszcze funkcj podoficera cznikowego, poniewa nazwa dobrze brzmiaa, a nikt nie wiedzia dokadnie, co znaczy. Dooy mu take kaprala Nobbsa kolejnego niewygodnego we wspczesnej stray dinozaura. To dziaao. Nobby i Colon posiedli uliczn wiedz o Ankh-Morpork dorwnujc wiedzy samego Vimesa. Spacerowali sobie, na pozr bezcelowo i nikomu nie zagraajc, i nasuchiwali miejskiego odpowiednika dunglowych tam-tamw. A czasami tam-tamy przychodziy do nich. Kiedy duszny pokoik Freda by miejscem, gdzie kobiety z nagimi ramionami mieszay wielkie porcje takich napojw jak Sarsaparilla, Malinowa Lawa czy Imbirowa Soda. Teraz zawsze grza si tam czajnik i by to dom otwarty dla wszystkich kumpli, dawnych stranikw i dawnych oszustw czasami byy to te same osoby. Vimes bez oporw podpisywa rachunki za pczki pochaniane masowo, kiedy zagldali tam, by wyrwa si spod nadzoru on. Warto byo. Dawni gliniarze mieli oczy szeroko otwarte, a plotkowali jak praczki. W teorii jedynym problemem ycia Freda byy drzwi. Gildia Historykw twierdzi, e powinnimy zachowa jak najwicej ze starej fabryki, Fred przypomnia Vimes. Wiem, sir, ale... Ale Dyrdymalnia, sir? No powanie... Przecie to adna mosina tabliczka, Fred. Podobno nazwa wzia si od syropu bdcego podstaw napojw. Wany fakt historyczny. Mgby zalepi napis kawakiem papieru. Tak robimy, sir, ale chopcy zrywaj go i chichocz. Vimes westchn. Zaatw to jako, Fred. Dowiadczony sierant poradzi sobie z tak spraw. To wszystko? No, niby tak, sir, waciwie... Ale... Daj spokj. Mam ciki dzie. Sysza pan o panu Bysku, sir? Czyci si nim oporne powierzchnie? Eee... co takiego, sir? spyta Fred. Nikt nie potrafi wyrazi osupienia lepiej od Freda Colona. Vimes troch si zawstydzi. Przepraszam, Fred, Nie, nie syszaem o panu Bysku. A czemu? No... nic takiego, waciwie. Pan Bysk, on diament!... Widziaem to ostatnio par razy na murach. Trollowe graffiti. Wie pan, wyryte gboko. Chyba budzi jakby brzczenie wrd trolli. Moe co wanego? Vimes przytakn. Napisy na murach mona byo ignorowa na wasne ryzyko. Czasami* Jak przy Stary Fred myla, e bdzie mg dojada resztki, wic si zgosi na ochotnika. Poniewa jest to przykad humoru biurowego, wcale nie musi by zabawny.

miasto starao si w ten sposb przekaza co, co tkwi moe nie w jego wrzcym umyle, ale w pkajcym sercu. Nasuchuj, Fred. Polegam na tobie, e nie dopucisz, by takie brzczenie zmienio si w dlenie rzek Vimes z dodatkow dawk pewnoci, by poprawi sierantowi samopoczucie. A teraz musz pogada z naszym wampirem. Powodzenia, Sam. Obawiam si, e czeka nas ciki dzie. Sam, pomyla Vimes, kiedy stary sierant wyszed. Bogowie wiadkami, e sobie na to zasuy, ale nazywa mnie Samem tylko wtedy, kiedy naprawd si czym martwi. My wszyscy si martwimy. Czekamy na pierwsze odgosy burzy... Rozoy Puls, ktry Cudo zostawia mu na biurku. Zawsze czyta go w pracy, eby pozna wiadomoci, ktre Willikins uzna za zbyt niebezpieczne przy goleniu. Koom, dolina Koom... Przeglda azet i wszdzie widzia dolin Koom. Przeklta dolina Koom. Oby bogowie rzucili kltw na to paskudne miejsce, chocia najwyraniej ju to zrobili przeklli j, a potem opucili. Z bliska byo to jeszcze jedno skaliste pustkowie w grach, w teorii znajdujce si bardzo daleko. Jednak ostatnio zdawao si, e jest coraz bliej. Dolina Koom nie bya po prostu miejscem, ju nie. Bya stanem umysu. Nagie fakty wyglday tak, e pewnego niesawnego dnia pod nieaskawymi gwiazdami w dolinie Koom krasnoludy wcigny w puapk trolle i/lub trolle wcigny w puapk krasnoludy. Pewnie, walczyy ze sob od dnia Stworzenia, o ile Vimes to rozumia, ale od bitwy w dolinie Koom ta wzajemna nienawi staa si tak jakby oficjalna. A jako taka, stworzya co w rodzaju ruchomej geografii. Gdziekolwiek krasnolud walczy z trollem, tam bya dolina Koom. Nawet jeli chodzio o bjk w barze, bya to dolina Koom. Staa si elementem mitologii obu ras, zawoaniem bojowym, odwieczn przyczyn, dla ktrej nie mona wierzy tym niskim i brodatym/wielkim i skalistym draniom. Od tamtej pierwszej zdarzyo si bardzo wiele dolin Koom. Wojna midzy trollami i krasnoludami bya starciem si natury, jak wojna pomidzy wiatrem i falami. Miaa wasny pd. W sobot przypada Dzie Doliny Koom i Ankh-Morpork byo pene trolli i krasnoludw. I ciekawostka: im dalej te trolle i krasnoludy odchodziy od gr, tym waniejsza stawaa si dla nich ta przeklta, nieszczsna dolina Koom. Parady byy w porzdku; stra nabraa wprawy w rozdzielaniu ich, a poza tym odbyway si zwykle rano, kiedy wszyscy byli mniej wicej trzewi. Ale kiedy wieczorami pustoszay trollowe bary i krasnoludzie bary, pieko wychodzio na przechadzk z podwinitymi rkawami. Za dawnych lat stra znajdowaa sobie zajcie gdzie indziej i zjawiaa si na miejscu, dopiero kiedy opady emocje. cigali winiark i aresztowali kadego trolla i krasnoluda, ktry by zbyt pijany, nieprzytomny albo martwy, eby si rusza. Prosta sprawa. Tak byo wtedy. Teraz mieli zbyt wiele krasnoludw i trolli nie, poprawka, miasto wzbogaciy rosnce, dynamiczne spoecznoci krasnoludw i trolli i coraz wicej unosio

si w powietrzu... tak, nazwijmy to jadem. Za duo staroytnej polityki, za duo uraz przekazywanych z pokolenia na pokolenie. I za duo pijastwa. A potem, kiedy czowiek sdzi ju, e gorzej nie bdzie, wyskakiwa nagle grag Combergniot i jego kumple, gbinowcy, jak ich nazywano, krasnoludy tak fundamentalistyczne jak skaa macierzysta. Pojawili si miesic temu, zajli jaki stary dom przy Kopalni Melasy i zatrudnili miejscow ekip, eby otworzy piwnice. To byli gragowie. Vimes dostatecznie dobrze zna krasnoludy, by wiedzie, e grag oznacza uznanego mistrza krasnoludziej tradycji. Combergniot jednak opanowa t tradycj w swoim wasnym, szczeglnym stylu. Gosi wyszo krasnoludw nad trollami, i e obowizkiem kadego krasnoluda jest podanie ladem przodkw i staranie si o usunicie trollowego rodzaju z powierzchni Dysku. Podobno zostao to zapisane w jakiej witej ksidze, a zatem byo cakiem rozsdne i prawdopodobnie obowizkowe. Mode krasnoludy suchay go, poniewa mwi o historii, przeznaczeniu i uywa wszystkich innych sw, ktre zawsze si wyciga, eby nada rzeziom troch blichtru. Te hasa uderzaj do gowy, tyle e mzgi nie bior w tym udziau. Tacy szkodliwi idioci jak on byli powodem, dla ktrego widywao si ostatnio krasnoludw chodzcych po ulicach nie tylko z kulturowym toporem bojowym, ale w cikich kolczugach, z acuchami, morgensternami, mieczami... cae to gupie, wyzywajce puszenie si, ktre okrelano klangiem. Trolle suchay take. Widywao si wicej mchu, wicej klanowego graffiti, wicej rzebie w ciele i wleczone po bruku o wiele, wiele wiksze maczugi. Nie zawsze tak byo. Przez ostatnie mniej wicej dziesi lat napicie bardzo spado. Krasnoludy i trolle jako rasy nigdy pewnie nie byyby przyjacimi, ale miasto przemieszao ich dokadnie i Vimes mia wraenie, e jako to przeyli z powierzchownymi tylko obtarciami. A teraz w tyglu znowu pojawiy si grudy. Niech demony porw tego Combergniota. Vimesa a rce wierzbiay, eby go aresztowa. Formalnie nie robi nic zego, ale to przecie adna przeszkoda dla gliniarza, ktry zna si na rzeczy. Z pewnoci daoby si go przymkn za Zachowanie Groce Zakceniem Spokoju Publicznego. Jednak Vetinari by temu przeciwny. Twierdzi, e to tylko zaogni sytuacj ale jak bardzo moe si ona pogorszy? Vimes przymkn oczy, przypominajc sobie t niewielk posta ubran w grub, skrzan odzie i z kapturem, by nie popeni zbrodni zobaczenia dziennego wiata. Niewielka posta, ale pena wielkich sw. Pamita je: Strze si trolla. Nie ufaj mu. Odpd go od swoich drzwi. Jest niczym, jedynie przypadkowym dziaaniem si, niezapisanym, nieczystym, bladym echem ywych, mylcych istot w zazdrosnym wiecie mineraw. W jego gowie skaa, w sercu kamie. Nie buduje, nie kopie, nie sieje ani nie zbiera. Narodzi si z kradziey i kradnie wszdzie, gdzie zawlecze

swoj maczug. A gdy nie kradnie, planuje kradzie. Jedynym celem jego ndznego ycia jest zakoczenie go, uwolnienie tej ndznej skay od zbyt cikiego brzemienia myli. Mwi to ze smutkiem. Zabicie trolla nie jest morderstwem. W najgorszym razie to akt miosierdzia. Mniej wicej wtedy motoch wdar si do sali. Tak wanie moe by gorzej... Vimes zamruga, wpatrujc si w azet. Tym razem szuka czegokolwiek, co prbowaoby sugerowa, e mieszkacy Ankh-Morpork nadal yj w wiecie rzeczywistym. Niech to demon! Poderwa si i zbieg po schodach. Cudo skulia si niemal, syszc jego gniewne kroki. Wiedzielimy o tym? zapyta, ciskajc azet na ksig meldunkw. O czym, sir? spytaa Cudo. Vimes dgn palcem w krtki, ilustrowany artyku na stronie czwartej. Widzisz to? warkn. Ten ptasi mdek, ten idiota z poczty wypuci znaczek z dolin Koom! Krasnoludka nerwowo przeczytaa artyku. Dwa znaczki, sir zauwaya. Vimes przyjrza si dokadniej. Wczeniej nie zwrci uwagi na szczegy, poniewa czerwona mga przesonia mu oczy. No tak, dwa znaczki. Byy niemal identyczne. Oba ukazyway dolin Koom skalisty teren otoczony grami. Ale na jednym mae figurki trolli cigay krasnoludy od prawej na lew, a na drugim krasnoludy goniy trolle od lewej do prawej. Dolina Koom, gdzie trolle wcigny w zasadzk krasnoludy, a krasnoludy wcigny w zasadzk trolle. Vimes jkn. Wybierz wasn histori, dziesi centw za skrawek, eksponat kolekcjonerski. Dolina Koom, wydanie pamitkowe przeczyta. Ale przecie nie chcemy, eby o niej pamitali! Chcemy, eby zapomnieli! To tylko znaczki, sir! Nie ma adnego prawa zakazujcego znaczkw... Ale powinno by takie, ktre zakazuje bycia przekltym durniem! Gdyby byo, codziennie musielibymy bra nadgodziny powiedziaa z umiechem Cudo. Vimes uspokoi si troch. I nikt nie potrafiby tak szybko dostawia cel. Pamitasz ten zeszomiesiczny znaczek o zapachu kapusty? Wylijcie przebywajcym daleko synom i crkom znajome odory domowe? Zapalay si, jeli kto pooy za duo w jednym miejscu. I wci nie mog si pozby tego zapachu z ubrania, sir. Syszaem, e s ludzie mieszkajcy setki mil std, ktrzy te nie mog. Co w kocu zrobia z tym paskudztwem? Schowaam do szafki na dowody rzeczowe numer 4 i zostawiam klucz w zamku

wyjania. Ale Nobby Nobbs zawsze kradnie wszystko, co... zacz Vimes. Zgadza si, sir rozpromienia si Cudo. Nie widziaam ich ju od tygodni. Od strony bufetu rozleg si trzask, a po nim krzyki. Co wewntrz Vimesa by moe wanie ta cz, ktra czekaa na pierwsze oznaki burzy pchna go przez gabinet i korytarzem w d, do drzwi bufetu, tak szybko, e pozostawi za sob nad podog spirale kurzu. Przed sob zobaczy scen we wntrzu w rnych odcieniach poczucia winy. Jeden ze stow lea przewrcony. Jedzenie i tanie cynowe nakrycia rozsypay si na pododze. Po jednej stronie stowki sta funkcjonariusz troll Mika, aktualnie przytrzymywany z obu stron przez funkcjonariuszy Bluejohna i upka. Po drugiej znalaz si funkcjonariusz krasnolud Zomotarcz, aktualnie podnoszony z podogi przez kaprala prawdopodobnie czowieka Nobbsa oraz funkcjonariusza niewtpliwie czowieka Haddocka. Przy innych stolikach siedzieli inni stranicy, wszyscy pochwyceni w akcie wstawania. I w absolutnej ciszy, syszalny tylko dla wyczulonych uszu czowieka, ktry go szuka, brzmia dwik doni zatrzymywanych o cal nad ulubion broni i bardzo powoli opuszczanych. No dobra powiedzia Vimes w dwiczcej prni. Kto bdzie pierwszy, kto rzuci jak ciem? Kapral Nobbs? No wic, panie Vimes... zacz Nobby, opuszczajc milczcego Zomotarcza na podog ...eee... Ten tutaj Zomotarcz... wzi Miki... tak, wzi Miki kubek, przez pomyk, znaczy... No i... wszyscy zauwaylimy, wic podskoczylimy, prawda... Nobby przyspieszy, widzc, e udao mu si pokona najbardziej dramatyczne bzdury. I dlatego przewrci si st... No bo... W tym miejscu twarz Nobbyego przybraa wyraz cnotliwego imbecylizmu; widok by naprawd przeraajcy. Bo naprawd by mu zaszkodzio, jakby tak sobie ykn trollowej kawy, sir. Vimes westchn w duchu. Jak na gupie i kulawe wytumaczenia, to nie byo nawet takie ze. Przede wszystkim miao zalet cakowitej niewiarygodnoci. aden krasnolud nawet by si nie zbliy do kubka trollowego espresso, bdcego mieszank stopionych chemikaliw, posypanych na wierzchu rdz. Wszyscy to wiedzieli i tak samo wiedzieli, e Vimes zobaczy, jak Zomotarcz trzyma nad gow topr, a funkcjonariusz Bluejohn znieruchomia w akcie wyrywania Mice maczugi. Wszyscy te wiedzieli, e w tym nastroju Vimes skonny jest wyrzuci kadego nieszczsnego idiot, ktry wykona niewaciwy ruch, a pewnie te wszystkich stojcych blisko. Czyli to wanie si stao, tak? spyta Vimes. Czyli nikt nie wygosi adnej zoliwej uwagi o ktrym funkcjonariuszu i innych z jego rasy? adnej odrobiny gupoty, ktra dokada si tylko do tego baaganu, jaki mamy na ulicach? Ale nic podobnego, sir zapewni Nobby. Zwyka... pomyka. Niemal grony wypadek, tak? Tajest, sir.

No wic nie chcemy tu gronych wypadkw, prawda, Nobby? Nie, sir! Nikt tutaj nie chciaby gronych wypadkw, jak podejrzewam. Vimes rozejrza si po sali. Niektrzy funkcjonariusze, co stwierdzi z ponur satysfakcj, pocili si z wysiku, by si nie poruszy. A bardzo atwo mog si zdarzy, jeli nie jestecie cakowicie skoncentrowani na pracy. Zrozumiano? Zabrzmiay niewyrane pomruki. Nie sysz was! Tym razem rozlegy si wyraniejsze motywy na temat Tajest, sir. I dobrze burkn Vimes. A teraz wynocie si std i utrzymujcie spokj, bo niech mnie demony, tutaj tego nie zrobicie! Rzuci specjalne spojrzenie na funkcjonariuszy Zomotarcza i Mik, po czym wyszed do gwnej sali, gdzie niemal si zderzy z sierant Angu. Przepraszam, sir, wanie przyprowadziam... zacza. Zaatwiem to, nie martw si przerwa jej. Ale niewiele brakowao. Niektre krasnoludy naprawd s rozdranione, sir. Czuj to owiadczya. Ty i Fred Colon... I nie wydaje mi si, e to tylko historia z Combergniotem. To co... krasnoludziego. No wic nie mog z nich tego wycign. I akurat kiedy dzie nie mgby chyba gorzej si uoy, to jeszcze musz porozmawia z tym przekltym wampirem. Za pno zauway ostrzegawcze spojrzenie Angui. Aha... Myl, e chodzi o mnie odezwa si wysoki gos za jego plecami. *** Fred Colon i Nobby Nobbs, zmuszeni do zakoczenia przydugiej przerwy na kaw, postanowili przewietrzy troch mundury i teraz szli wolno Broad-Wayem. Biorc pod uwag ostatnie wypadki, chyba lepiej byo znikn na jaki czas z Yardu. Szli jak ludzie, ktrzy maj przed sob cay dzie. Bo mieli cay dzie. Wybrali t wanie ulic, poniewa bya toczna i szeroka, a w tej czci miasta nie spotykao si zbyt wielu trolli i krasnoludw. Rozumowanie byo bez zarzutu obecnie w wielu regionach miasta krasnoludy i trolle wczyy si grupami, a niekiedy stay w miejscu grupami, na wypadek gdyby te wczce si dookoa dranie prboway w tej okolicy rozrabia. Od tygodni zdarzay si drobne starcia. W takich okolicach, uznawali Fred i Nobby, nie pozostao zbyt wiele spokoju, wic dbanie o te resztki byoby tylko marnowaniem si. Przecie nikt nie trzymaby owcy w miejscu, gdzie wszystkie owce zostay poarte przez wilki, prawda? Rozsdek mwi jasno, e takie dziaanie byoby gupie. Podczas gdy na wielkich ulicach, takich jak Broad-Way, byo wiele spokoju, ktry naturalnie powinno si utrzymywa. Zdrowy

rozsdek podpowiada im, e to prawda. Bya tak wyrana, jak nos na twarzy, zwaszcza na twarzy Nobbyego. Marnie to wyglda stwierdzi Colon, idc krok za krokiem. Nigdy jeszcze nie widziaem takich krasnoludw. Tu przed dolin Koom zawsze si robi ciko, sierancie zauway Nobby. Tak, ale Combergniot na powanie doprowadzi ich do wrzenia, nie ma co. Colon zdj hem i wytar czoo. Powiedziaem Samowi o mojej wodzie i zrobio to na nim wraenie. No, nic dziwnego zgodzi si Nobby. Na kadym by zrobia wraenie. Colon stukn palcem w bok nosa. Nadchodzi burza, Nobby. Na niebie nie ma ani chmurki, sierancie. To takie powiedzenie, Nobby, takie powiedzenie. Colon westchn i zerkn na przyjaciela. Kiedy znw si odezwa, mwi z wahaniem, jak czowiek, ktrego drczy jaki problem. Szczerze powiem, e jest pewna sprawa, o ktrej jako takiej chciaem pogada jak czowiek z... waha si tylko przez uamek sekundy ...czowiekiem. Tak, sierancie? Wiesz, Nobby, e zawsze interesowaem si twoj moralnoci, jako e nie masz taty, ktry by ci pokierowa na waciw ciek... To fakt, sierancie. Bdzibym bez koca, gdyby nie pan zapewni szlachetnie Nobby. No i wiesz, opowiadae mi o tej dziewczynie, z ktr wychodzisz, zaraz, jak jej byo... Pova, sierancie. Trafie tego... krliczka. Mwie, e pracuje w klubie, tak? Zgadza si. To jaki problem, sierancie? zapyta nerwowo Nobby. Nie jako taki. Ale kiedy miae dzie wolny, Nobby, mnie i funkcjonariusza Jolsona wezwali do Klubu Rowego Kociaka. Wiesz? S tam tace na drgu, tace na stoach i tego rodzaju rzeczy. Znasz pani Spudding, co mieszka na Nowej Szewskiej? Stara pani Spudding z drewnianymi zbami, sierancie? Ta sama, Nobby potwierdzi autorytatywnie Colon. Ona tam sprzta. I kiedy przysza o smej rano, jak ju nikogo nie byo, to wiesz, Nobby, nie chciabym o tym mwi, ale chyba wpado jej do gowy, eby zakrci si na drgu... Milczeli przez chwil, gdy Nobby wywietli ten obraz w kinie swojej wyobrani i pospiesznie odesa du jego cz na podog pokoju montaowego. Przecie ona ma chyba z siedemdziesit pi lat, sierancie! rzek, z przeraon fascynacj wpatrujc si w pustk. Dziewczyna moe przecie marzy, Nobby, moe marzy. Jasne, zapomniaa, e nie jest ju taka gitka jak za dawnych lat, a jeszcze stopa si jej zapltaa w dugie reformy, no i

kobita wpada w panik, kiedy sukienka opada jej na gow. Marnie z ni byo, gdy wreszcie przyszed kierownik, bo przez trzy godziny wisiaa gow w d, a jej sztuczne zby wypady na podog. Nie chciaa te puci tego drga. Niezbyt pikny widok... Mam nadziej, e nie musz ci go dokadnie opisywa. W kocu Cennik Jolson musia wyrwa ten drg od gry i od dou, dopiero wtedy j zsunlimy. Miaa minie jak troll, sowo daj, Nobby. A potem, kiedy prbowalimy j na zapleczu doprowadzi do przytomnoci, zjawia si taka moda dama ubrana w dwa cekiny i sznurwk, i mwi, e jest twoj przyjacik! Nie wiedziaem, gdzie oczy podzia! Nigdzie nie powinien ich pan podziewa, sierancie. Powinny by przy panu, bo ochroniarze mog pana wyrzuci. Nie mwie mi, e ona taczy na drgu, Nobby! jkn Fred. Niech pan nie mwi w ten sposb, sierancie! Nobby wydawa si troch uraony. To nowe czasy. A Pova ma klas, nie ma co. Przynosi nawet wasny drg. adnych kantw. Ale przecie... znaczy... Pokazuje swoje ciao w sposb lubieny, Nobby! Taczy tam bez niczego na grze i prawie niczego na dole! Czy to odpowiednie zachowanie? Nobby przyjrza si temu gbokiemu, metafizycznemu problemowi pod wieloma ktami. No... tak? sprbowa. A poza tym mylaem, e cigle chodzisz z Verity Pushpram. Cakiem miy ma ten straganik z owocami morza stwierdzi Colon, jakby usiowa koleg przekona. Och, Mot to mia dziewczyna, jeli czowiek trafi na jej dobry dzie, sierancie zgodzi si Nobby. Znaczy taki dzie, kiedy nie mwi ci, eby spada, i nie goni ci po ulicy, ciskajc krabami? Wanie taki, sierancie. Ale dobry czy zy, nie moe si pozby zapachu ryby. I oczy ma za daleko od siebie. Chodzi o to, e trudno si spotyka z dziewczyn, ktra pana nie widzi, jeli stanie pan przed ni... Ta twoja Pova te ci raczej z bliska nie zobaczy! wybuchn Colon. Ma prawie sze stp wzrostu i ono jak... No, to dua dziewczyna, Nobby. Czu si zagubiony. Nobby Nobbs i tancerka z wielkimi wosami, wielkim umiechem i... i oglnie wielkim wszystkim? No spjrzmy na ten wizerunek, a potem na ten... Czowiekowi gowa zaczyna dymi, naprawd... Brn dalej. Powiedziaa mi, Nobby, e bya Miss Maja na rozkadwce Panienek, Ploteczek i Podwizek. No wic... Ale o co panu chodzi, sierancie? A tak w ogle to nie bya tylko Miss Maja, ale te pierwszego tygodnia czerwca zauway Nobby. Tylko w ten sposb znaleli do miejsca. Eee, no wic chciaem, eby si zastanowi... Fred si zajkn. Czy dziewczyna, ktra za pienidze pokazuje swoje ciao, bdzie odpowiedni on dla gliny? Odpowiedz

sobie na to. Po raz drugi w cigu piciu minut to, co uchodzio za twarz Nobbyego, zmarszczyo si w zamyleniu. To jakie podchwytliwe pytanie, sierancie? odezwa si w kocu. Bo wiem z ca pewnoci, e Haddock ma jej obrazek przypity w swojej szafce i kiedy j otwiera, mwi: No popatrzcie na.... A w ogle to jak j poznae? przerwa mu szybko Colon. Co? No, nasze oczy si spotkay, kiedy wsuwaem jej weksel za podwizk, sierancie odpar rozpromieniony Nobby. I... nie oberwaa akurat czym po gowie albo co? Nie wydaje mi si, sierancie. Nie jest... chora, jakby? Fred Colon usiowa zbada kad moliwo. Nie, sierancie! Jeste pewien? Ona mwi, e moe jestemy dwiema powkami tej samej duszy, sierancie owiadczy Nobby rozmarzony. Colon znieruchomia ze stop uniesion nad chodnikiem. Wpatrywa si w pustk i bezgonie porusza wargami. Sierancie... odezwa si niespokojnie Nobby. Tak... no tak mrucza Colon, praktycznie do siebie. Tak, to moliwe. Pewnie, nie to samo w obu powkach, raczej jakby... przesiane... Stopa opada. Do mnie! Byo to raczej beczenie ni krzyk, a dobiego z drzwi Krlewskiego Muzeum Sztuki. Wysoki, chudy czowiek macha na stranikw, ktrzy zbliyli si spokojnie. Sucham, sir? zapyta Colon, unoszc do do hemu. Mielimy thu wamhanie, panie sthraniku! Wam chamie? oburzy si Nobby. Och, drogi panie... Colon ostrzegawczo pooy do na ramieniu kaprala. Co zgino? Thak. Myl, e hwanie dlathego tho wamhanie, wie pan. Czowiek przypomina zatroskanego kurczaka, ale Fred Colon by pod wraeniem. Ledwie potrafi go zrozumie, taki by elegancki. Uywa nie tyle mowy, ile raczej modulowanego ziewania. Jestem sir Reynold Szyty, kustosz dziau Sztuk Piknych, i szedem sobie Ghwn Galheri i... o bogowie, ukradli Rascala! Spojrza na dwie otpiae twarze. Methodia Rascal podpowiedzia. Bitwa w dolinie Koom. Bezcenne dzieo

szthuki! Colon podcign pas. Aha rzek. Powana sprawa. Lepiej si mu przyjrzymy. Eee... to znaczy miejscu, gdzie by umieszczony. Thak, thak, oczyhwicie mamrota sir Reynold. Prosz thdy. Jak rozumiem, hwspczesna sthra wiele pothrafi si dohwiedzie z samych ogldzin miejsca, gdzie znajdohwa si obiekt, prawda? Na przykad e znikn? domyli si Nobby. O thak. W tym jestemy dobrzy. Ehm... No thak rzek sir Reynold. Prosz thdy. Stranicy szli za nim. Oczywicie, byli ju w muzeum. Jak wikszo obywateli w dni, kiedy nie pojawiao si nic ciekawszego. Pod rzdami lorda Vetinariego muzeum prezentowao mniej wystaw sztuki nowoczesnej, gdy jego lordowska mo ywi Opinie, ale powolny spacer midzy zakurzonymi gobelinami oraz pokymi obrazami by miym sposobem spdzenia popoudnia. No i zawsze przyjemnie jest popatrzy na portrety duych rowych kobiet bez adnego ubrania. Nobby wyranie czego nie rozumia. O co tu chodzi, sierancie? szepn. To brzmiao, jakby on cay czas ziewa. Co to jest gal heria? Galeria, Nobby. To takie mwienie najwyszej klasy. Prawie go nie rozumiem! Tym wanie pokazuje wysok klas, Nobby. Nie na wiele by si przydaa, gdyby tacy jak ty potrafili wszystko zrozumie, prawda? Suszna uwaga, sierancie przyzna Nobby. O tym nie pomylaem. Wykry pan kradzie dzi rano, sir? zapyta Nobby, gdy szli za kustoszem przez galeri zastawion drabinami i zasonit pokrowcami. Thak, w isthocie! Wic kradzie nastpia w nocy? Sir Reynold si zawaha. Ehm... niekohecznie, niesthety. Osthatnio odnahwialimy Gwn Galheri. Obraz by zbyt hwielki, by go przenie, nathuralnie, wic przez osthatni miesic by przykryty grubymi zasonami. A kiedy zdjlimy je dzisiaj rano, zosthaa tylko rama! Spjrzcie! Rascal zajmowa w przeszoci, bo ju nie teraz, oczywicie ram wysokoci okoo dziesiciu i szerokoci pidziesiciu stp, ktra to rama sama bya niemal dzieem sztuki. Wci tam staa, ukazujc w sobie jedynie nierwny i zakurzony tynk. Myl, e ma go theraz jaki bogaty prywatny kolekcjoner jcza sir Reynold. Ale jak zdoa to zachowa w thajemnicy? To ptno naley do najbardziej znanych obrazw na hwiecie! Kady cyhwilizowany czohwiek od razu si zorientuje! A jak wyglda? spyta Fred Colon.

Sir Reynold dokona ostrej redukcji zaoe, co byo normaln reakcj na konwersacj z przedstawicielami Chluby Ankh-Morpork. Zapehwne uda mi si znale kopi, ale orygina ma pidziesit sthp dugoci. Nigdy pan go nie hwidzia? No, niby pamitam, e mi go pokazywali, jak byem cakiem may, ale po prawdzie to by za dugi. Nie mona go tak naprawd zobaczy. Znaczy, jak ju czowiek dojdzie do koca, to zapomina, co byo wczeniej, tak jakby. Niesthety, sierancie, z blem przyznaj, e to prahwda. A co rzeczyhwicie irythujce, to e cay remont suy themu, by zbudohwa specjaln okrg sal i umieci tham Rascala. Jego ide, jak hwiecie, byo, aby patrzcy stha si cakohwicie otoczony przez mural i czu si thak, jakby stha w samym centhrum akcji, e thak pohwiem. Znalazby si w dolinie Koom... Nazywa to sztuk panoskopiczn. Mwcie co chcecie o biecym hwzrocie zaintheresohwania, ale dodathkowi gocie umolihwiliby hwystawienie obrazu thak, jak sdzimy, e chciaby go hwystawi. A tu co thakiego! Jeli chcielicie go przenie, sir, to czemu nie zdjlicie go i nie wsadzilicie gdzie elegancko i bezpiecznie? Znaczy, eby go zhwin? Sir Reynold by wstrznity. Tho by spohwodowao sthraszne szkody! Och, zgroza! Nie, na przyszy thydzie planohwalimy bardzo ostron operacj, hwykonywan z najhwysz osthronoci. Zadra. Kiedy pomyl, e ktho zhwyczajnie hwyrn obraz z ramy, sabo mi si robi... Hej, to musi by lad, sierancie! zawoa Nobby, ktry wrci do swych zwykych dziaa, polegajcych na wczeniu si dookoa i szturchaniu rnych rzeczy w celu sprawdzenia, czy s wartociowe. Prosz spojrze, kto wywali tu stos cuchncych starych mieci! Sta przy cokole, na ktrym rzeczywicie kto chyba zoy stos achmanw. Prosz thego nie dothyka! Sir Reynold podbieg nerwowo. To Nie mw mi o poniedziaku! Najbardziej konthrohwersyjna praca Daniellariny Pouter! Niczego pan thu nie rusza, prahwda? Dzieo jest dosohwnie bezcenne, a ona ma osthry jzyk! To tylko stare szmaty! zaprotestowa Nobby, cofajc si niespokojnie. Szthuka jest czym hwicej ni zaledhwie sum shwych mechanicznych skadnikw, kapralu upomnia go kustosz. Przecie nie pohwie pan, e Trzy due rowe kobiety i jeden kawaek tiulu Caravatiego to tylko, ehm, kupa stharej farby... No a co z tym? Nobby wskaza ssiedni postument. To tylko wielki pal z wbitym w niego gwodziem! To te ma by sztuka? Wolno? Gdyby thrafia na rynek, prahwdopodobnie uzyskaaby cen trzydziestu thysicy dolarw stwierdzi sir Reynold. Za kawaek drewna z wbitym gwodziem? zdumia si Fred Colon. Kto zrobi takie co?

Po obejrzeniu Nie mw mi o poniedziaku lord Vetinari askahwie nakaza przybi pani Pouther za ucho do pala. Jednake pod hwieczr zdoaa si uhwolni. Zao si, e bya wcieka uzna Nobby. Nie, kiedy ju zdobya za tho kilka nagrd. O ile hwiem, planuje przybija si the do innych przedmiotw. To moe by bardzo interesujca hwystawa. W takim razie co szanownemu panu doradz powiedzia usunie Nobby. Moe zostawi pan t ram na miejscu i da jej now nazw, na przykad Kradzie sztuki? Nie odpar chodno sir Reynold. Tho by byo niemdre. Krcc gow nad szalestwami wspczesnego wiata, Fred Colon podszed wprost do ciany, tak okrutnie, czy te okruthnie pozbahwionej swej zasony. Nie myla zbyt szybko, ale pewna sprawa wydaa mu si dziwna: jeli kto mia na zwinicie obrazu cay miesic, to czemu spapra robot? Fred mia policyjny pogld na ludzko taki, ktry w pewnych istotnych punktach rni si od pogldu kustosza. Nigdy nie mwi, e ludzie czego by nie zrobili, niezalenie od tego, jak dziwne by si to wydawao. Prawdopodobnie istnieli jacy obkani i bogaci ludzie, ktrzy kupiliby obraz, nawet jeli potem mogliby go oglda jedynie w odosobnieniu wasnej rezydencji. Ludzie tacy bywaj. wiadomo, e to ich wielka tajemnica, budzia w nich pewnie ten cudowny dreszczyk... Ale zodzieje wycili obraz tak, jakby si wcale nie przejmowali moliwoci sprzeday. Pozostao kilka trjktnych strzpw wzdu... Zaraz... Fred si cofn. Wskazwka. Bya tam, tu przed nim... Poczu ten cudowny dreszczyk. Ten obraz oznajmi. Ten obraz... znaczy: ten obraz, ktrego tu nie ma, oczywicie, zosta ukradziony przez... trolla. Hwielkie nieba, skd pan tho hwie? zdumia si sir Reynold. Ciesz si, e pan o to pyta, sir odpar Fred Colon, ktry rzeczywicie si ucieszy. Wydetektowaem, rozumie pan, e gra tego okrgego murielu zostaa ucita bardzo blisko ramy. Wskaza palcem. Ot troll bez trudu signie tam noem, prawda, i utnie wzdu brzegu ramy na grze i jeszcze troch w d po obu stronach. Ale troll nie umie si dobrze schyla, wic kiedy przyszo mu ci u dou, prawda, troch popsu robot i zostawi poszarpany brzeg. No i w kocu tylko troll mgby ten obraz wynie. Znaczy, nawet dywan na schodach jest ciki, a zwinity muriel byby jeszcze o wiele ciszy. Rozpromieni si. Brahwo, sierancie powiedzia z uznaniem kustosz. Niele pomylane, Fred pochwali Nobby. Dzikuj wam, kapralu odpar askawie Colon. Albo mogo to by dwch krasnoludw z drabin cign uprzejmie Nobby. Ci od remontu zostawili tu par. Wszdzie stoj. Fred Colon westchn. Widzisz, Nobby rzek takie wanie publicznie wygaszane komentarze s powodem, dla ktrego ja jestem sierantem, a ty nie. Gdyby to byy krasnoludy, ciyby

rwno ze wszystkich stron. To oczywiste. Czy budynek jest na noc zamykany, panie sir Reynoldzie? Oczywicie. Mamy nie thylko dobre zamki, ale i kraty. Sthary John bardzo o to dba. Mieszka na sthrychu, hwic moe zmieni muzeum w prahwdziw forthec. To pewnie tutejszy dozorca? Bdziemy musieli z nim porozmawia. Ale oczyhwicie, mog panohwie zapewni nerwowo sir Reynold. Theraz hwydaje mi si, e pehwne dane dothyczce dziea moemy mie w naszym magazynie. I... thego... pjd i, no... poszukam. Pospieszy do niskich drzwi. Zastanawiam si, jak go wynieli mrukn Nobby, kiedy zostali sami. A kto powiedzia, e wynieli? To wielki budynek, peno tu strychw, piwnic i rnych zakamarkw. No to czemu by nie wcisn gdzie muriela i zaczeka? Rozumiesz, wchodzisz ktrego dnia jako go, chowasz si pod pacht, noc zdejmujesz muriela, ukrywasz gdzie, a nastpnego dnia wychodzisz z gomi. Proste, nie? Fred Colon spojrza z dum na Nobbyego. Trzeba przechytrzy umys przestpcy, rozumiesz. Tylko e mogli te rozwali drzwi i zwia z tym murielem w rodku nocy zauway Nobby. Po co kombinowa z chytrym planem, kiedy wystarczy cakiem prosty? Fred westchn. Widz, e to bdzie skomplikowana sprawa, Nobby. Powiniene spyta Vimesa, czy moemy j wzi odpar Nobby. No wiesz, znamy ju fakty, nie? W powietrzu zawiso niewypowiedziane: Gdzie chciaby przebywa przez najblisze kilka dni? Na ulicy, gdzie pewnie zaczn lata topory i maczugi, czy tutaj, bardzo starannie przeszukujc wszystkie strychy i piwnice? Zastanw si. No i to nie bdzie tchrzostwo, nie? Bo przecie taki sawny muriel na pewno jest czci dziedzictwa narodowego, nie? Nawet jeli to tylko obraz masy trolli i krasnoludw, ktre si tuk. Chyba napisz odpowiedni raport i zasugeruj panu Vimesowi, e to my powinnimy si tym zaj owiadczy wolno Fred Colon. Sprawa wymaga uwagi dowiadczonych funkcjonariuszy. Znasz si na sztuce, Nobby? Jeli trzeba, sierancie. Daj spokj, Nobby! No co? Pova twierdzi, e to, co robi, jest Sztuk, sierancie. A ma na sobie wicej ubrania ni mnstwo tych kobiet na cianach tutaj, wic nie rozumiem, czemu na to wybrzydza. No tak, ale... Fred Colon zawaha si nieco. Co w gbi serca mwio mu, e krcenie si gow w d na drgu, w kostiumie o cznej powierzchni maej chustki do nosa, stanowczo nie jest Sztuk, natomiast leenie na ou, majc na sobie jedynie niewielk ki winogron, to Sztuka porzdna i solidna. Ale dlaczego? Dokadne tumaczenie wydawao si

do trudne. Nie ma urn owiadczy w kocu. Jakich urn? zdziwi si Nobby. Nagie kobiety s Sztuk tylko wtedy, kiedy gdzie tam jest urna. Nawet Colonowi argument wydawa si troch saby. Albo cok. Oczywicie najlepiej, jeli oba. To taki sekretny znak, ktry tam umieszczaj, eby mwi: to Sztuka i mona spokojnie na ni patrzy. A co z rolin doniczkow? Te moe by, jeli jest w urnie. A jeli nie ma tam urny, postumentu ani roliny doniczkowej? Masz co na myli, Nobby? spyta podejrzliwie Fred. Tak. Bogini Anoia* powstajca spomidzy sztucw odpar Nobby. Maj j tutaj. Namalowa j go z trzema i w nazwisku, co brzmi bardzo artystycznie, moim zdaniem. Liczba i jest wana, Nobby stwierdzi z powag sierant Colon. Ale w takich sytuacjach musisz sam siebie zapyta: gdzie jest cherubin? Jeli znajdziesz tam maego, tustego, rowego dzieciaka trzymajcego lustro, wachlarz czy co w tym rodzaju, to nadal wszystko w porzdku. Nawet jeli si umiecha. Oczywicie nie mona wszdzie stawia urn. No dobrze. Ale przypumy... zacz Nobby. Trzasny jakie drzwi i po marmurowej posadzce zbliy si sir Reynold z ksik pod pach. Ach, obahwiam si, e nie ma tu kopii obrazu stwierdzi. Najhwyraniej kopia, kthra oddahwaaby dzieu sprahwiedliwo, byaby thrudna do hwykonania. Ale, hm, then do sensacyjny trakthat zahwiera sporo precyzyjnych szkicw. Obecnie prakthycznie kady odhwiedzajcy ma egzemplarz. Czy hwiecie, e na podstawie zbroi albo znakw na ciele mona zidentyfikhowa ponad dhwa thysice cztherysta dziewidziesit indyhwidualnych trolli i krasnoludw? Praca nad tym obrazem doprohwadzia nieszczsnego Rascala do obdu. Zaja mu szesnacie lat! To jeszcze nic wtrci uprzejmie Nobby. Ten oto Fred nie dokoczy jeszcze malowania kuchni, a zacz dwadziecia lat temu! Dzikuj ci, Nobby rzek lodowatym tonem Colon. Wzi od kustosza ksik. Nosia tytu Kodeks doliny Koom. Jakiego obdu? spyta. No hwic zaniedba inne shwoje prace. Bezusthannie zmienia khwatery, poniehwa nie mg zapaci czynszu. Musia zathem hwlec za sob tho giganthyczne pthno. Hwyobraacie sobie? Musia ebra o farby na ulicy, co zajmohwato mu duo czasu, jako e niehwielu przechodniw nosi przy sobie thub umbry. Thwierdzi te, e do niego przemahwia. Wszystko tho znajdziecie w ksice. Mocno udramathyzowane, niestety. Obraz do niego przemawia?* Anoia jest ankhmorporsk bogini Rzeczy, ktre Utykaj w Szufladach.

Sir Reynold skrzywi si nieco. Sdzimy, e tho mia na myli. Ale thak naprahwd nie hwiemy. Nie mia adnych przyjaci. By przekonany, e jeli noc zanie, zmieni si w kurczaka. Zostahwia dla siebie kartheczki, mhwice Nie jesthe kurczakiem, cho czasami hwydawao mu si, e kamie. Pohwszechnie uhwaa si, e thak mocno si koncentrohwa na obrazie, a dostha czego w rodzaju gorczki. Pod koniec by ju pehwien, e thraci rozum. Thwierdzi, e syszy bithw. Skd pan to wie? zdziwi si Fred Colon. Mwi pan, e nie mia przyjaci. Ach, ten czujny umys policjanta! Sir Reynold umiechn si lekko. Zostahwia do siebie liciki, sierancie. Cay czas. Kiedy osthatnia gospodyni hwesza do jego pokoju, znalaza ich setki, wcinitych w sthare hworki z ziarnem dla kur. Na szczcie nie umiaa czytha, a poniehwa wbia sobie w gohw, e lokathor jest shwego rodzaju geniuszem, a zathem moe mie co, co zdoa sprzeda, hwic hwezwaa ssiadk, pann Adelin Naszczsn, ktra malohwaa akhwarele, panna Naszczsna za hwezwaa przyjaciela, ktry oprahwia obrazy, a then z kolei pospiesznie przyhwoa Efraima Dowstera, znanego pejzayst. Od ohwego dnia uczeni sthudiuj te notki, szukajc jakiego zrozumienia udrczonego umysu thego nieszcznika. Widzicie, one nie s poukadane kolejno. A niekthre hwydaj si... bardzo dzihwne. Dziwniejsze ni Nie jeste kurczakiem? upewni si Fred. Tak zapewni sir Reynold. Och, hwspomina tham o gosach, omenach, duchach... W dodathku pisa swj dziennik na przypadkohwych kahwakach papieru, rozumiecie, i nigdy nic nie hwskazywao na dath ani miejsce pobythu, eby kurczaki go nie odnalazy. Uywa te bardzo osthronych sformuowa, poniehwa nie chcia, by kurczaki co odkryy. Przepraszam, ale mwi pan, e to on uwaa si za kur... zacz Colon. Ktho zdoa zgbi procesy mylowe czowieka smuthnie niezrwnohwaonego, sierancie? przerwa mu ze znueniem sir Reynold. Eee... a czy ten obraz mwi? zainteresowa si Nobby Nobbs. Zdarzay si dziwniejsze rzeczy, nie? Ahaha... nie. Przynajmniej nie za moich czasw. Odkd hwydano th ksik, w godzinach othwarcia zawsze sthoi thu sthranik i thwierdzi, e obraz nigdy nie hwymwi nahwet sohwa. Nathuralnie, nieodmiennie fascynuje ludzi. I nieodmiennie powtharzane s histhorie o ukrythym tham skarbie. Hwanie dlathego ponohwnie hwydano t ksik. Ludzie uhwielbiaj sehkrety, prahwda? Nie my stwierdzi Colon. Nie wiem nawet, co si robi z takim suchym kretem. Nobby kartkowa Kodeks. Zaraz... Syszaem o tej ksice. Mj kumpel Dave, ktry prowadzi sklep ze znaczkami, mwi mi, e to taka historia o krasnoludzie, tak, ktry przyby do miasteczka niedaleko doliny Koom ponad dwa tygodnie po bitwie, cay poharatany, bo wpad w zasadzk trolli, i wygodzony, tak, tylko e nikt nie zna krasnoludziego, ale wydawao si, jakby chcia, eby

za nim poszli, i bez przerwy powtarza to sowo, ktre jak si okazao, po krasnoludziemu znaczy skarb, tak, no wic oni poszli za nim do doliny, tylko e on umar po drodze i nic nie znaleli, tak, a potem ten malarz znalaz co... no, co znalaz w dolinie Koom, a miejsce, gdzie to znalaz, ukry jako na obrazie, ale dosta od tego fioa. Jakby byo nawiedzone, mwi Dave. I e rzd wyciszy spraw. No tak, ale twj kumpel Dave zawsze powtarza, e rzd wszystko wycisza przypomnia koledze Fred. Bo to prawda. Tylko e on zawsze o tym jako usyszy, a jego nie wyciszaj. Wiem, e zawsze lubi pan ku palcem drwiny, sierancie, ale wiele dzieje si rzeczy, o ktrych nie mamy pojcia. A jakich konkretnie? odparowa Colon. Wymie jedn rzecz, ktra si dzieje, a o ktrej nie masz pojcia. No wanie, nie potrafisz, co? Sir Reynold odchrzkn. Z pehwnoci jest to jedna z theoryj przyzna. Mwi wolno, jak czsto ludzie, ktrzy wysuchali burzy argumentw Trustu Mzgowego Colon-Nobbs. Niesthety, nothatki Methodii Rascala hwspieraj prakthycznie kad hwyobraaln theory. Przyczyn obecnej popularnoci malohwida jest, jak przypuszczam, fakt, i ksika isthotnie przypomina dawn opohwie o ukrytym na ptnie hwielkim sekrecie. Jaki to sekret? zainteresowa si Fred Colon. Nie mam pojcia. Pejza zostha oddany w najdrobniejszych szczegach. Moe co tam hwskazuje ukryth jaskini? Co w ustahwieniu hwalczcych? Kr najrniejsze theorye. Do dziwaczne osoby zjahwiaj si thu z thamami mierniczymi i niepokojco skupionymi minami, ale nie sdz, eby co znaleli. Moe ktry z nich zwin obraz? zgadywa Nobby. Hwtpi. S tho do skrythe indyhwidua. Przynosz thermosy, kanapki i zosthaj przez cay dzie. Tho ludzie, kthrzy kochaj anagramy, thajemne znaki, maj shwoje mae theorye i pryszcze. Prawdopodobnie cakiem nieszkodliwi, chyba e wzgldem siebie nawzajem. Zreszt po co kra? Lubimy, kiedy ludzie intheresuj si szthuk. Nie wydaje mi si, eby ktho thaki zabra obraz do domu, bo jest za duy, eby si zmieci pod kiem. Wiecie, panowie, Rascal napisa, e niekiedy noc sysza krzyki. Odgosy bithwy, naley podejrzehwa. Bardzo smutna histhorya. Czyli nie jest to co, co czowiek powiesiby sobie nad kominkiem uzna Fred Colon. Oth tho, sierancie. Nahwet gdyby mona byo mie kominek szeroki na pidziesit sthp. Dzikuj panu. I jeszcze jedno pytanie: ile drzwi prowadzi do tego budynku? Throje odpar natychmiast sir Reynold. Ale dwoje zawsze s zaryglowane. Gdyby jednak troll...

...albo krasnoludy... wtrci Nobby. Albo, jak podpowiada mj modszy kolega, krasnoludy, prboway co wynie... Gargulce oznajmi z dum sir Reynold. Dhwa na budynku naprzeciw bezusthannie obserhwuj gwne hwejcie, a po jednym sthoi przy obu pozosthaych. No i w dzie s thu pracohwnicy. Panu to pytanie moe si wyda niemdre... ale czy wszdzie szukalicie? Personel szuka przez cay ranek, sierancie. To byby bardzo hwielki i ciki zwj. Jest thu mnsthwo zakamarkw, ale co thakiego raczej thrudno ukry. Colon zasalutowa. Bardzo dzikuj. Rozejrzymy si zatem, jeli nie ma pan nic przeciw temu. Rozejrzymy si za urnami sprecyzowa Nobby. *** Vimes usadowi si w fotelu i spojrza na przekltego wampira. Dziewczyn mona by wzi za szesnastolatk; naprawd trudno byo uwierzy, e jest niewiele modsza od Vimesa. Miaa krtkie wosy, jakich nigdy jeszcze nie widzia u wampira, i wygldaa jeli ju nie jak chopak, to jak dziewczyna, ktra nie ma nic przeciwko temu, e kto j z chopcem pomyli. Przepraszam za... t uwag na dole powiedzia. Mamy ciki tydzie, a z godziny na godzin jest gorzej. Nie musi pan by wystraszony odpara Sally. Jeli to w czym pomoe, mnie to si nie podoba tak samo jak panu. Nie jestem wystraszony owiadczy surowo Vimes. Przykro mi, panie Vimes, ale pachnie pan wystraszeniem owiadczya. Niezbyt mocno dodaa szybko ale troch. I puls ma pan przyspieszony. Przepraszam, jeli uraziam. Chciaam tylko pana rozluni. Vimes opar si w fotelu. Prosz nie stara si mnie rozlunia, panno von Humpeding rzek. Robi si nerwowy, kiedy ludzie tego prbuj. Zreszt nie mam niczego zacignitego, co mgbym rozlunia. I prosz powstrzyma si od komentarzy na temat mojego zapachu. Bd wdziczny. Aha, i prosz si do mnie zwraca: komendancie. Albo: sir. Zrozumiano? Nie: panie Vimes. A ja wolaabym, gdyby nazywa mnie pan: Sally poinformowaa wampirzyca. Spogldali na siebie, oboje wiadomi, e spotkanie nie przebiega dobrze, oboje niepewni, czy mog to jako naprawi. No wic... Sally... chcesz by glin? spyta Vimes. Policjantk? Tak. Miaa w rodzinie jakie tradycje pracy policyjnej?

To byo standardowe pytanie otwierajce. Zawsze lepiej, jeli rekrut wnosi z domu jakie pojcie o pracy gliniarza. Nie, tylko gryzienie garde odpara Sally. Znowu zapada cisza. Vimes westchn. Wiesz, chciabym dowiedzie si jednego: czy John Wcale-Nie-Wampir-Skd Smith i Doreen Winkings ci w to wcignli? Nie odpara Sally. To ja si do nich zwrciam. I jeli ma to panu pomc, sir, nie sdziam, e narobi tyle zamieszania. Vimes zrobi zdziwion min. Przecie chciaa wstpi... Tak, ale nie rozumiem, skd si bierze takie... zainteresowanie. Nie do mnie te pretensje. To bya wasza Liga Wstrzemiliwoci. Doprawdy? W codzienniku cytowali waszego lorda Vetinariego. Wszystko to o braku dyskryminacji gatunkowej nalecym do najpikniejszych tradycji stray. Ha! burkn Vimes. No wic to prawda. Jeli o mnie chodzi, to gliniarz jest gliniarzem. Ale najpikniejsze tradycje stray, panno von Humpeding, to przede wszystkim chowanie si gdzie przed deszczem, krcenie si przy barach w nadziei na darmowe piwo i koniecznie prowadzenie dwch notesw! Czyli nie chce mnie pan? spytaa Sally. Wydawao mi si, e potrzebujecie wszystkich rekrutw, jacy si wam trafi. Prosz posucha, jestem prawdopodobnie silniejsza ni ktokolwiek na waszej licie pac, kto nie jest trollem, jestem cakiem bystra, nie boj si cikiej pracy i doskonale widz w ciemnoci. Mog si przyda. Chc si przyda. A potrafisz si zmieni w nietoperza? To j zaszokowao. Co to niby za pytanie? Chyba jedno z atwiejszych. A poza tym moe to by cakiem przydatna umiejtno. Potrafisz? Nie. No trudno, mniejsza z tym. Potrafi si zmieni w stado nietoperzy poinformowaa Sally. Jeden nietoperz jest trudny, bo trzeba jako rozwiza kwesti zmiany masy ciaa, a to niemoliwe dla kogo od pewnego czasu Zreformowanego. Poza tym gowa mnie od tego boli. Gdzie pracowaa poprzednio? Nigdzie. Ale byam muzykiem. Vimes ucieszy si wyranie. Naprawd? Niektrzy chopcy mwili ostatnio o zaoeniu orkiestry stray. Przyda im si wiolonczela?

Raczej nie. Vimes zabbni palcami o biurko. No c, nie rzucia mu si jeszcze do garda, prawda? Ale oczywicie na tym wanie polega problem. Wampiry s cakiem mie a do momentu, kiedy nagle ju nie s. Ale prawd mwic, w tej chwili musia to przyzna: potrzebowa kadego, kto potrafi stan prosto i dokoczy zdanie. Caa ta sytuacja zaczynaa ich wyczerpywa. Potrzebowa ludzi na ulicach przez cay czas tylko po to, eby utrzymywali wrzenie pod pokrywk. Pewnie, w tej chwili chodzio tylko o jakie przepychanki, rzucanie kamieniami, wybijanie szyb i ucieczk, ale wszystko to spitrzao si jak patki niegu na lawinowym zboczu. W takich chwilach ludzie powinni wszdzie widzie gliny. Gliniarze dawali zudzenie, e nie cay wiat popad w szalestwo. A Liga Wstrzemiliwoci pilnowaa i wspieraa swoich czonkw. W ich wsplnym interesie leao, by nikt nie znalaz si w obcej sypialni z uczuciem krpujcej sytoci. Bd na ni uwaa... W stray nie ma miejsc dla pasaerw rzek. Obecnie mamy zbyt wiele pracy, by zaproponowa ci co wicej ni to, co dowcipnie nazywamy szkoleniem na stanowisku roboczym. Od pierwszego dnia wychodzisz na patrole... Ehm... Jak sobie radzisz z dziennym wiatem? Nie przeszkadza mi, jeli mam dugie rkawy i szerokie rondo. Zreszt nosz zestaw. Vimes kiwn gow. Maa szufelka, zmiotka, fiolka zwierzcej krwi i kartka z napisem:

Pom. Rozsypaam si i nie mog powsta. Prosz, zamie mnie w stosik i rozbij fiolk. Jestem czarnowstkowcem i nie zrobi ci krzywdy. Z gry dzikuj.

Znowu zastuka o blat. Patrzya na niego spokojnie. No dobra. Jeste przyjta powiedzia w kocu. Na pocztek na okres prbny. Wszyscy tak zaczynaj. Zaatwisz wszystkie papiery z sierant Tyeczek na dole, potem zgosisz si do sieranta Detrytusa po ekwipunek i wykad motywacyjny. Staraj si nie mia. A teraz, kiedy dostaa ju to, czego chciaa, i nie rozmawiamy oficjalnie... Wytumacz mi dlaczego. Przepraszam? Wampir, ktry chce zosta glin? Vimes odchyli si do tyu. Trudno mi w to uwierzy, Sally.

Pomylaam, e to ciekawa praca na wieym powietrzu, dajca moliwo pomagania ludziom, komendancie. Hmm... Jeli potrafisz to powiedzie z powan min, moe jednak bdzie z ciebie glina. Witamy w stray, modsza funkcjonariusz. Mam nadziej, e... Trzasny drzwi. Kapitan Marchewa zrobi dwa kroki do wntrza pokoju, zauway Sally i zawaha si. Modsza funkcjonariusz von Humpeding wanie do nas doczya, kapitanie wyjani Vimes. Eee... wietnie... bardzo mi mio, panienko... powiedzia szybko Marchewa, po czym zwrci si do Vimesa. Sir, kto zabi Combergniota! *** Dwuosobowa Chluba Ankh-Morpork zmierzaa wolno z powrotem do Yardu. Co ja bym zrobi? rzek Nobby. Bym poci malunek na mae kawaki, takie... no, po par cali. W ten sposb mona si pozby kradzionych diamentw, nie obrazu. No dobrze, to moe tak... Tniemy tego muriela na kawaki wielkoci normalnego obrazka, tak? A potem malujemy malunek na drugiej stronie kadego, wkadamy w ramy i wieszamy w caym budynku. Nikt nie zwrci uwagi na dodatkowe obrazy, nie? A potem mona tam wej i je zwin, kiedy ju haas ucichnie. A jak je wyniesiesz, Nobby? No wic najpierw trzeba mie troch kleju i bardzo dugi kij, i... Fred Colon pokrci gow. Jako tego nie widz, Nobby. No dobra, w takim razie zdobywamy troch farby tego samego koloru co ciany, przyklejamy obraz do ciany gdzie, gdzie pasuje, a potem zamalowujemy nasz farb do cian, tak e wyglda cakiem jak ciana. Mylisz o jakim konkretnym kawaku ciany? Moe we wntrzu ramy, ktra ju tam wisi, sierancie? Colon stan jak wryty. Niech mnie licho, Nobby! To naprawd sprytne! Dzikuj, sierancie. Z paskich ust te sowa wiele dla mnie znacz. Ale przecie i tak musisz obraz wydosta... Pamita pan te wszystkie pokrowce, sierancie? Mog si zaoy, e za par tygodni dwch goci w kombinezonach bdzie mogo wyj z wielkim biaym zwojem pod pachami i nikt nie zwrci na nich uwagi, bo przecie wszyscy bd wiedzie, e muriela kto ukrad par tygodni wczeniej.

Przez dug chwil trwaa cisza. Potem sierant Colon owiadczy ciszonym gosem: Masz bardzo niebezpieczny umys, Nobby. Naprawd niebezpieczny. Ale jak si pozbdziesz nowej farby? Och, to atwe. Wiem te, gdzie mona zdoby malarskie fartuchy. Nobby! krzykn zaszokowany Colon. No dobrze, sierancie. Ale nie moe pan mie pretensji, e czowiek sobie marzy. Moemy z tego mie piro na kapeluszach, Nobby. A na pewno by si nam teraz przydao. Znowu si odezwaa paska woda, sierancie? Moesz si mia, Nobby, ale wystarczy si rozejrze. Teraz mamy tylko walki gangw, ale bdzie gorzej, zapamitaj moje sowa. Wszystkie te bjki o co, co si zdarzyo tysice lat temu! Nie wiem, czemu nie wracaj tam, skd przyszli, jeli tak im zaley! Teraz wikszo pochodzi std przypomnia Nobby. Fred parskn niechtnie na ten zwyky fakt geograficzny. Wojna, Nobby... Ha! Na co ona komu? zapyta. Nie wiem, sierancie. Moe eby wyzwoli niewolnikw? Abso... No, moliwe. W obronie przed totalitarnym najedc? Dobra, przyznaj, ale... Ratowanie cywilizacji przed hord... Na dusz met nic dobrego nie przynosi, to wanie chciaem powiedzie, Nobby, gdyby zechcia sucha przez pi sekund rzuci surowo Fred Colon. Tak, ale na dusz met co przynosi, sierancie? *** Powiedz to jeszcze raz, zwracajc uwag na kade sowo, dobrze? poprosi Vimes. Nie yje, sir. Combergniot nie yje. Krasnoludy s tego pewne. Vimes zerkn na Sally. Wydaem wam rozkaz, modsza funkcjonariusz Humpeding. Idcie wstpowa do stray, biegiem! Kiedy dziewczyna wysza, zwrci si do Marchewy. Mam nadziej, e te jestecie tego pewni, kapitanie. Wiadomo rozchodzi si wrd krasnoludw jak... zacz Marchewa. Alkohol? podpowiedzia Vimes. W kadym razie bardzo szybko ustpi Marchewa. Podobno wczoraj w nocy jaki troll wdar si do jego mieszkania przy Melasowej i zatuk Combergniota na mier. Syszaem, jak niektrzy chopcy o tym rozmawiaj.

Marchewa, przecie bymy wiedzieli, gdyby co takiego si stao, prawda? Ale w mylach komendanta ponownie zabrzmiay kasandryczne przestrogi Angui i Freda Colona. Krasnoludy co wiedz. Krasnoludy s niespokojne. A nie wiemy, sir? Przecie wanie panu powiedziaem. No to dlaczego ludzie nie krzycz o tym na ulicach? Zabjstwo polityczne i takie tam? Czy nie powinni nawoywa do zemsty? Kto ci powiedzia? Funkcjonariusz elazom i kapral Ringfunder, sir. To solidne chopaki. Ringfunder pewnie niedugo awansuje na sieranta. Ehm... jest co jeszcze, sir. Spytaem, dlaczego nie syszelimy o tym oficjalnie, i elazom powiedzia... to si panu nie spodoba, sir... powiedzia, e stra nie miaa by powiadamiana. Marchewa pilnie przyglda si Vimesowi. Trudno byo dostrzec zmian wyrazu twarzy komendanta, ale niektre drobne minie zesztywniay. Z czyjego rozkazu? zapyta Vimes. Kogo, kto nazywa si Twardziec, podobno. Jest... tumaczem Combergniota, tak chyba mona go okreli. Uwaa, e to sprawa krasnoludw. Ale to jest Ankh-Morpork, kapitanie. A morderstwo to morderstwo. Tak jest, sir. A my jestemy Stra Miejsk cign Vimes. Tak jest napisane na drzwiach. Waciwie to w tej chwili na drzwiach jest napisane gwnie Gliny to pranie, ale posaem ju kogo, eby to oczyci. No i... To znaczy, e jeli kto zostaje zamordowany, my za to odpowiadamy. Rozumiem, o co panu chodzi, sir zapewni ostronie Marchewa. Vetinari wie? Nie wyobraam sobie, eby nie wiedzia. Ja te nie. Vimes zastanowi si. A co z Pulsem? Pracuje u nich sporo krasnoludw. Bybym zdziwiony, gdyby przekazay co ludziom, sir. Ja dowiedziaem si tylko dlatego, e jestem krasnoludem, a Ringfunder bardzo chce awansowa, no i szczerze mwic, podsuchaem ich przypadkiem, ale nie wierz, eby krasnoludy z drukarni wspomniay o tym redaktorom. Chcecie mi wmwi, kapitanie, e krasnoludy w stray zachowayby morderstwo w tajemnicy? Marchew wstrzsna taka sugestia. Ale skd, sir! To dobrze. Zachowayby je w tajemnicy tylko przed ludmi. Przykro mi, sir. Najwaniejsze, to eby teraz nie wrzeszcze, myla Vimes. eby nie... jak oni to mwi? Nie dosta szau. Potraktujmy to jak interesujcy projekt badawczy. Sprawdzimy, czemu

wiat nie jest taki, za jaki go uwaalimy. Zbierzemy fakty, przetrawimy informacje, rozwaymy wnioski. Dopiero potem dostaniemy szau. Ale precyzyjnie. Kapitanie, krasnoludy zawsze byy praworzdnymi obywatelami owiadczy. Pac nawet podatki. I nagle przychodzi im do gowy, e mona nie zawiadamia o moliwym morderstwie? Marchewa spostrzeg w oczach komendanta bysk stali. No wic chodzi o to... zacz. Tak? Bo widzi pan, sir, Combergniot jest gbinowym krasnoludem. Ale naprawd gbinowym. Nienawidzi wychodzenia na powierzchni. Podobno mieszka na poziomie podpodpodpiwniczenia... Wiem o tym. Wic? Wic jak gboko siga nasza jurysdykcja, sir? spyta Marchewa. Co? Tak gboko, jak chcemy! Eee... A czy to jest gdzie napisane, sir? Wikszo tutejszych krasnoludw pochodzi z Miedzianki, z Llamedos i z berwaldu. Te okolice maj prawa powierzchniowe i prawa podziemne. Wiem, e tutaj jest inaczej, ale... Oni tak widz wiat, sir. I oczywicie krasnoludy Combergniota to sami gbinowcy, a wie pan, sir, jak zwyke krasnoludy takich traktuj. S wciekle bliscy oddawania im czci, pomyla Vimes. Roztar grzbiet nosa i przymkn oczy. Po prostu jest coraz gorzej i gorzej... No dobrze, ale jestemy w Ankh-Morpork i mamy tutaj wasne prawa. Nic si nie stanie, jeli tylko sprawdzimy stan zdrowia brata Combergniota. Moemy zapuka do drzwi, prawda? Powiedzie, e mamy powody, by pyta. Wiem, e to tylko plotka, ale jeli wystarczajco wielu ludzi w tak plotk uwierzy, nie zdoamy opanowa sytuacji. Dobry pomys, sir. Przeka Angui, eby posza z nami. I jeszcze... no, Haddock. I moe Ringfunder. Ty te, oczywicie. Ehm... A to nie jest dobry pomys, sir. Przypadkiem wiem, e wikszo gbinowcw jest troch nerwowa w mojej kwestii. Uwaaj, e jestem za ludzki, eby by krasnoludem. Naprawd? Sze stp i trzy cale w samych rajtuzach, myla Vimes. Adoptowany i wychowany przez krasnoludy w niewielkiej grskiej kopalni. Jego krasnoludzie imi brzmi Kzad-bhat, to znaczy upacz Gow. Odkaszln. Skd mogo im przyj do gowy co takiego, nie rozumiem stwierdzi. No dobrze. Wiem, e jestem... technicznie czowiekiem, sir, ale wzrost nigdy nie by elementem krasnoludziej definicji krasnoluda. W kadym razie grupa Combergniota nie jest

mn zachwycona. Przykro mi to sysze. W takim razie zabior Cudo. Czy pan zwariowa, sir? Wie pan przecie, co oni sdz o krasnoludzich kobietach, ktre si do tego przyznaj... W porzdku. Zabior sieranta Detrytusa. W niego uwierz bez problemw. To moe by troch prowokacyjne, sir... zacz z powtpiewaniem Marchewa. Detrytus jest ankhmorporskim glin, kapitanie, jak pan albo ja. Mam nadziej, e ja jestem do przyjcia, co? Tak, sir, oczywicie. Myl jednak, e troch ich pan niepokoi. Tak? Hm... Vimes zawaha si. To nawet lepiej. A Detrytus jest przedstawicielem prawa. Wci mamy tu jakie prawo. I jeli o mnie chodzi, siga ono w d. Bardzo gboko. *** Idiotyczne haso, myla Vimes pi minut pniej, kiedy maszerowa po ulicy na czele swojego maego oddziau. Przeklina si za to, e je wypowiedzia. Gliniarze zostawali przy yciu dziki oszustwu. Tak to dziaao. Mieli te swoje komisariaty z niebieskimi latarniami na zewntrz i dbali, eby w wanych miejscach publicznych zawsze krcili si mocno zbudowani funkcjonariusze. Spacerowali po miecie takim krokiem, jakby byli wacicielami tych ulic. Ale nie byli wszystko to tylko dym i lustra. Starali si wczarowa maego policjanta do gowy kadego mieszkaca. Polegali na tym, e tamci ustpi, e znaj zasady. Ale w rzeczywistoci setka dobrze uzbrojonych ludzi mogaby zetrze z powierzchni Dysku ca stra. Kiedy jaki szaleniec odkryje, e zaatakowany z zaskoczenia glina umiera tak samo jak kady, czar zostanie zamany. Krasnoludy Combergniota nie wierzyy w stra? To moe okaza si problemem. By moe zabranie ze sob trolla wydaje si prowokacyjne, ale Detrytus jest obywatelem, na bogw, tak samo jak kady. Jeli czowiek... Duddle-dum-duddle-dum-duddle-dum! A tak. Niewane, jak za jest sytuacja, zawsze istnieje moliwo, by staa si o t odrobin gorsza... Wyj z kieszeni eleganckie brzowe pudeko i otworzy wieczko. Szpiczastouchy pyszczek maego zielonego chochlika spojrza na niego z aosnym, bezradnym umiechem, ktry w rozmaitych wersjach ju rozpoznawa i nauczy si go obawia. Dzie dobry, Wstaw Swoje Imi! Jestem De-Terminarz Mark Pi, Gooseberry. Jak mgbym... zacz chochlik szybko, by przekaza jak najwicej przed nieuniknionym przerwaniem. Przysigbym, e ci wyczyem owiadczy Vimes. Grozie mi motkiem! rzek oskarycielskim tonem chochlik i potrzsn kart.

Suchajcie wszyscy! Ten go grozi motkiem szczytowemu osigniciu technomancji! zawoa. Nie wypeni nawet karty rejestracyjnej! Dlatego musz go nazywa Wstaw Swo... Mylaam, e si pan go pozby, sir rzeka Angua, kiedy Vimes zatrzasn wieczko. Zdawao mi si, e mia... wypadek. Akurat! dobieg zduszony gos z pudeka. Sybil zawsze daje mi nowy. Vimes skrzywi si niechtnie. I lepszy. Ale jestem pewien, e ten by wyczony. Klapka odskoczya. Wczam si na Alarmy! pisn chochlik. Dziesi dwukropek czterdzieci pi, pozowanie do tego piekielnego portretu! Vimes jkn. Portret u sir Joshuy. Bdzie mia kopoty, to pewne. Opuci ju dwie sesje. Ale te krasnoludy... to wana sprawa. Nie dam rady... mrukn. W takim razie czy zechcesz skorzysta z wygodnej i prostej w uyciu Zintegrowanej Usugi Komunikacyjnej Bluenose? A na czym to polega? spyta podejrzliwie Vimes. Cig posiadanych De-Terminarzy okaza si cakiem sprawny w prawie e rozwizywaniu wszystkich problemw, ktre wynikay przede wszystkim z ich posiadania. No, w zasadzie na tym, e bardzo szybko biegn z wiadomoci do najbliszej wiey sekarowej wyjani z nadziej chochlik. A potem wracasz? W Vimesie take zbudzia si nadzieja. Absolutnie! Dzikuj, nie odpar Vimes. A moe zagrasz w Splong!, gr specjalnie zaprojektowan dla Modelu Pitego? baga chochlik. Mam tu paletki... Nie? To moe wolisz zawsze popularn Zgadnij Moj Wag W Prosiakach? Albo mgbym zagwizda jedn z twoich ulubionych melodii? Moja funkcja i NU pozwala zapamita do tysica piciuset najbardziej... Mgby si pan nauczy go uywa, sir uznaa Angua, gdy Vimes znowu zatrzasn wieczko, ucinajc gone protesty. Uywaem jednego. Tak. Jako odbojnika drzwi zadudni z tyu Detrytus. Po prostu nie znam si na tej caej technomancji, jasne? burkn Vimes. Koniec dyskusji. Haddock, pobiegnij na alej Ksiycowego Stawu, co? Przeka moje przeprosiny lady Sybil, ktra czeka tam w pracowni sir Joshuy. Powiedz, e bardzo mi przykro, ale wysza ta sprawa i wymaga szczeglnego traktowania. To prawda, pomyla, kiedy ruszyli dalej. Pewnie wymaga nawet wicej szczeglnego traktowania, ni mam ochot jej powici. Ale do demona z tym. To ju przesada, kiedy trzeba bardzo uwaa nawet przy sprawdzaniu, czy w ogle popeniono morderstwo.

Ulica Melasowa leaa w okolicy, jakie zwykle kolonizuj krasnoludy na granicy tych mniej przyjemnych czci miasta, ale jeszcze nie tam. Czowiek atwo dostrzega krasnoludzie dzielnice: nierwno ustawione okna wskazyway, e dwukondygnacyjny budynek zosta przerobiony na trzykondygnacyjny, zachowujc jednak dokadnie t sam wysoko, pojawiaa si spora liczba kucykw cigncych wozy... no, bardzo niscy ludzie z brodami i w hemach take stanowili wyran sugesti. Krasnoludy kopay te w gb. Jak zwykle krasnoludy. Tutaj w grze, daleko od rzeki, mogy prawdopodobnie dotrze poniej poziomu piwnic, nie wpadajc przy tym po szyj do wody. Dzisiejszego ranka kryo ich wicej ni zwykle. Nie byli jako specjalnie wzburzeni, o ile Vimes mg cokolwiek okreli, gdy jedyny dostpny mimice obszar pomidzy brwiami i wsem mia ledwie kilka cali kwadratowych. Ale nieczsto si zdarzao, eby krasnoludy po prostu stay. Zwykle pracoway ciko, na og dla siebie nawzajem. Nie, nie byy wzburzone, ale byy zaniepokojone. Nie trzeba widzie twarzy, eby to wyczu. Krasnoludy na og nie byy zachwycone azetami, traktujc tego rodzaju wieci mniej wicej tak, jak mionik piknych winogron traktuje rodzynki. O nowinach dowiadyway si od innych krasnoludw, pewne, e s nowe, wiee, z charakterem, a w procesie opowiadania na pewno zyskay liczne uzupenienia. Ten tum niepewnie czeka na wiadomo, e ma si sta rdem zamieszek. Na razie jednak rozstpowa si, by ich przepuci. Obecno Detrytusa budzia fal pomrukw, ktrych troll rozsdnie postanowi nie sysze. Czuje pan to? spytaa Angua, kiedy szli ulic. Przez stopy? Nie mam waszych zmysw, sierancie odpar Vimes. Takie nieustajce ups, ups! pod ziemi. Ulica dygocze. To chyba pompa. Moe osuszaj kolejne