profesjonalizm, energia i optymizm - biulpol.netbiulpol.net/wywiad2010.pdfprofesjonalizm, energia i...
TRANSCRIPT
PROFESJONALIZM, ENERGIA I OPTYMIZM
Z Moniką Szpotowicz, od 2010 roku Dyrektorką Generalną Polsko-Kanadyjskiego Instytutu Dobroczynności rozmawia Bogusława Milewska
Co zdecydowało, że wybrała Pani pracę w Instytucie?
To był przypadek, pracowałam na Uniwersytecie Montrealskim, gdzie zajmowałam się badaniami
eksperymentalnymi oraz projektami pedagogicznymi związanymi z gerontologią. Powiadomiono
mnie, że Instytut poszukuje osoby mówiącej po polsku, by pomóc w przygotowaniach do uzyskania
akredytacji quebeckiej. Po 6 miesiącach zaproponowano mi stanowisko w Instytucie, a ponieważ nie
chciałam odejść z Uniwersytetu, pracowałam na pół etatu w obu miejscach przez 3 lata i ostatecznie w
2007 przeszłam na pełny etat do Instytutu.
Jakie jest Pani przygotowanie zawodowe w tym kierunku?
Mam Baccaloriat z psychologii i Magisterium z gerontologii (nauka o ludziach starszych – badania
eksperymentalne związane ze starzeniem się oraz problemami, które przynosi starość). Od 2007 r. poprzednia dyrektorka, p. Anna Brychcy, wprowadzała mnie we wszystkie jej obowiązki
związane z tym stanowiskiem.
Proszę nam opowiedzieć o wrażeniach z pierwszych tygodni pracy w Instytucie?
Przyszłam do Instytutu w 2003. Wydało mi się to bardzo sympatyczne, że istnieje takie „polskie
miasteczko” pod dachem Instytutu.
Jeżeli chodzi o pierwsze wrażenia na stanowisku dyrektora, nie była to dla mnie aż tak duża zmiana,
ponieważ znałam Instytut już od 7 lat, a od 3 lat byłam wprowadzana w zarządzanie. Poza tym
pomimo, że zostałam oficjalnie nominowana w maju 2010, to już od grudnia 2009 obejmowałam to
stanowisko – par intérim. Przyznam jednak, że czułam się trochę dziwnie przejmujac obowiazki
dyrektora, ponieważ kiedy zaczyna się pracować na określonym stanowisku, trudno jest postawić siebie w miejscu swojego dotychczasowego przełożonego z wszystkimi tego konsekwencjami.
„Polskie miasteczko” – bardzo sympatycznie określiła Pani Instytut. Czy to oznacza, ze wszyscy pensjonariusze sa polskiego pochodzenia?
Wiekszość pensjonariuszy jest pochodzenia polskiego. Ale mamy też niewielki procent innych nacji,
tak jak Ukraincy, Słowacy, Węgrzy i Rosjanie. Przy czym prawie wszyscy Ukraincy pochodzenia
polskiego mówia po polsku.
Zarządzanie Instytutem, jak zarządzanie każdego rodzaju instytucją opiera się na podobnych
zasadach, myślę jednak, ze zarządzanie tego rodzaju placówką ma swoje bardzo specyficzne wymogi – proszę nam powiedziec, jakie są najważniejsze elementy w zarządzaniu domem opieki
dla ludzi starszych? Naszą racją bytu są nasi mieszkańcy, każda więc decyzja jest podejmowana stosownie do ich potrzeb
(zarówno decyzje finansowe, jak i te, dotyczące renowacji, zarządzania personelem, bezpieczeństwa,
itp.). Oczywiście są też specyficzne wymogi ze strony Ministerstwa Zdrowia, które musimy zawsze
brać pod uwagę i sumiennie ich przestrzegać.
Jak wygląda wspólpraca z innymi polskimi organizacjami w Montrealu?
Członkowie wielu organizacji polonijnych udzielają się w naszym Instytucie na codzień, a szczególnie
Koło Pań i Towarzystwo Białego Orła. Poprzez Radę Administracyjną, której członkowie należą również do wielu organizacji polonijnych mamy łączność z życiem polonijnym w Montrealu.
Pomagamy sobie więc wzajemnie, w ramach naszych możliwości.
Czy może Pani liczyć na wsparcie z ich strony?
W ramach prawa 25 dotyczącego reformy i reorganizacji szpitali, CLSC i CHSLD, Ministerstwo
Zdrowia chciało połączyć nasz Instytut z regionalnymi domami opieki dla osób starszych, przez co
stracilibyśmy naszą odrębność etniczną. Otrzymaliśmy wówczas ogromne poparcie ze strony różnych
organizacji, były wysyłane pełne autobusy na zebrania konsultacyjne organizowane przez
ministerstwo. Dzięki temu poparciu i wywieranym naciskom, Instytut nasz nie został połączony i
zachował swoją odrebność. Jesteśmy naszej Polonii za to niesłychanie wdzięczni.
Czy organizacje młodzieżowe, polskie szkoły oferują coś od siebie dla Instytutu, mam tu na myśli
spotkania z okazji świąt, przedstawienia, etc. ?
Tak, koncerty, teatrzyki, prace plastyczne z pensjonariuszami. Mieszkańcy uwielbiają wizyty dzieci,
nawet tych z angielskich szkół. Dzieci też bardzo lubią odwiedzać naszych dziadków, których nie
zawsze mają w rodzinie. Takie spotkania są bardzo potrzebne i korzystne dla obu stron. Jest to
ogromnie miłe i budujące, kiedy obserwuje się wzajemne kontakty dzieci czy młodziezy z osobami w
podeszłym wieku.
Jakie są projekty na przyszłość, czy chciałaby Pani coś zmienić, ulepszyć w funkcjonowaniu Instytutu?
Właśnie w ubiegłym miesiącu otrzymaliśnmy kanadyjską akredytację, co świadczy, że spełniamy
wszelkie wymogi Ministerstwa Zdrowia i że jakość opieki, jaką oferujemym, jest na wysokim
poziomie. Oczywiście, zawsze istnieje potrzeba i konieczność usprawnień. W moich długofalowych
planach przewiduję unowocześnienie naszej farmacji (nowy komputerowy sposób paczkowania
lekarstw, który zapewni większe bezpieczeństwo przy ich dystrybucji) i unowocześnienie naszej
kuchni (kompletna renowacja, powiekszenie, instalacja nowych maszyn i instalacja systemu
komputerowego, który będzie nadzorowany przez dietetyczkę i będzie podawać indywidualną dietę dla
każdego pensjonariusza przy przygotowywaniu porcji).
Ktoś kiedyś powiedział, że domy dla ludzi starszych to tak jak szkoła – tyle że nikt tam nie zmierza do graduacji... Są więc z pewnością intrygi, plotki, tworza się kliki, etc. Jak państwo
radzicie sobie z tego rodzaju problemami?
Mamy wieloletnie doświadczenie pracy z osobami starszymi i wciąż wzbogacamy nasze umiejętności
poprzez szkolenia czy kursy. Jesteśmy świadomi, że pensjonariusze mają różnorodne charaktery,
ulegają zmiennym nastrojom, czują się lepiej lub gorzej i to jest przecież zupełnie naturalne. Mając tę świadomość, potrafimy sobie z tym radzić. I to właśnie jest dla nas ową graduacją, że nigdy nie
możemy zapomnieć, iż nasze miejsce pracy jest także miejscem zamieszkania dla naszych
pensjonariuszy, a nawet więcej - domem.
Jak wygląda typowy dzień w miarę jeszcze sprawnego pensjonariusza?
Tak naprawdę, to nie ma typowych dni, jeśli chodzi o opiekę nad naszymi pensjonariuszami.
Rutyna codzienna zaczyna się od opieki porannej; niektórym potrzebna jest pomoc podczas ubierania
sią i mycia. Poranne zabiegi oraz lekarstwa są dostarczane każdemu mieszkańcowi według recept i
zgodnie z jego indywidualnymi potrzebami. Później serwowane są śniadania. Po śniadaniu,
mieszkańcy mają do wyboru uczestniczenie w codziennej porannej Mszy Świetej, w programie
rekreacyjnym prowadzonym w Instytucie lub mają zaplanowaną wizytę u specjalisty w klinice poza
Instytutem, dokąd nasz kierowca zawozi mieszkańcow naszym mini-busem, zapewniając im opiekę, jakiej potrzebują. Czasami towarzyszy im członek rodziny mieszkańca. W południe jest serwowany
polski obiad a pod wieczór kolacja. W międzyczasie mieszkańcy przyjmują wizyty rodzinne lub
korzystają z pomocy licznych profesjonalistów: takich jak lekarze, pielęgniarki, asystentki
pielęgniarek, farmaceutka, dietetyczka, ergoterapeutka, fizykoterapeutka lub psycholog.
Czy macie Państwo na miejscu psychologa ze specjalizacją w geriatrii, który pomaga w
łagodzeniu konfliktów, które z pewnością się zdarzają? Mamy psychiatrę, konsultantkę od etyki klinicznej, komisarza do rozwiązywania skarg i upewniania
się, że jakość opieki jest na właściwym poziomie. Dyrektorka pielęgniarek – pani Anna Rusnak, która
jest bardzo czuła na skargi, nawet te malutkie, jest bardzo aktywna i zawsze próbuje jak najszybciej
rozwiązywać problemy. Dzięki niej konflikty szybko gasną i łatwo jest dojść do porozumienia.
Jak przebiega proces adaptacji nowo przyjętych pensjonariuszy?
Proces adaptacji przebiega bardzo różnie u każdego mieszkańca. Nigdy nie jest łatwo opuścić swój
własny dom lub mieszkanie i przenieść się do małego pokoju lub nawet dzielić pokój z jeszcze inną osobą. Wiele zależy od stanu zdrowia mieszkańców, ich gotowości do zamieszkania w Instytucie oraz
wsparcia ich rodzin. Czasem zabiera to kilka tygodni, a czasem nawet parę miesięcy, zanim będą w
stanie zaadoptować się do nowych warunków i otoczenia. Jakkolwiek, na pewno proces ten jest
łatwiejszy, ponieważ w Instytucie są otoczeni polskością: słyszą wokół język polski, słuchają polskich
piosenek, jadają typowe polskie posiłki, praktykują religię, którą wynieśli z domu oraz uczestniczą w
zajęciach kulturalnych - oczywiście również w języku polskim.
Jeśli zdarza się to, co wszystkich nas czeka nieuchronnie – jak pomaga się łagodzić niepokój czy ból tych, którzy zostają?
Codziennie odprawiane są Msze Św., mamy też wizyty indywidualne Ojca Józefa Brzozowskiego oraz
obecność na piętrach sióstr zakonnych – wszystko to sprzyja właściwej atmosferze w tych ciężkich, ale
nieuchronnych chwilach.
Wiemy, ze starość to nieuchronne ograniczenia, stopniowa utrata autonomii w wielu dziedzinach
życia, ale wciąż przecież jeszcze coś pensjonariuszy cieszy czy interesuje? Percepcja starszych ludzi jest bardzo ciekawa, ponieważ to my widzimy ich jako staruszków, oni tak
siebie nie postrzegają. Każdy z nich ma inny temperament, inne zainteresowania a przede wszystim
inna osbowość. Nasze zajęcia rekreacyjne są prowadzone przez specjalistów dyplomowanych z
wykształceniem uniwersyteckim, a zajęcia te są tak prowadzone, aby rozwijać ich dalsze
zainteresowania. Są też dostosowane do możliwości starszych osób tak, by nie dać im odczuć, że
doznają utraty autonomii.
Co – zdaniem Pani jest dla ich dobrego samopoczucia najważniejsze, co ich najbardziej raduje czy bawi?
Jest wiele rzeczy, które radują naszych mieszkńców. Mamy różne atrakcje takie, jak koncerty,
wycieczki, filmy, gimnastykę, występy artystyczne, itp. Do tego jest u nas bardzo czysto i schludnie,
mamy fachową opiekę pielęgniarską, no a przede wszystkim pyszne, urozmaicone polskie potrawy.
Najważniejsze jednak dla dobrego samopoczucia - jest codzienne podejście do człowieka, tzn.
szacunek, ciepłe słowo, dotknięcie, uśmiech lub komplement.
Co jest według Pani najważniejsze, by zachować pogodę ducha i wewnętrzny spokój, kiedy znajdziemy się na tym etapie życia, kiedy nie jesteśmy już w stanie zupełnie samodzielnie
funkcjonować? To zależy od charakteru każdego człowieka. Są często ludzie bardzo schorowani, którzy są wiecznie
uśmiechnięci i dziękują Bogu za każdy dzień. Ale są też tacy, którzy są w dosyć dobrej formie a trudno
jest wydobyć od nich uśmiech. Na szczęście w naszym Instytucie panuje pogodna atmosfera. A to
wszystko dzięki naszemu personelowi. Spacerując po korytarzu można usłyszeć, jak personel żartuje z
mieszkańcami, śmiechy, żarciki, oklaski, a nawet akordeon, na którym gra jeden z naszych
pracowników, kiedy tylko ma chwilę czasu poza swoimi normalnymi obowiązkami pracy.
Wspomniała Pani wcześniej o kontaktach z szeroko pojętą Polonią – czy przy okazji naszej
rozmowy chciałaby Pani coś jeszcze montrealskiej Polonii powiedzieć?
Mamy wspaniałych wolontariuszy, którzy nam pomagają w codziennych zajęciach od wielu lat i
należy się im ogromne uznanie. Ale nie jest to zbyt liczna grupa. Potrzebujemy znacznie większego
wsparcia i nowi wolontariusze sa bardzo mile widziani*. Nawet zwykła obecność i opowieść o
małym, codziennym wydarzeniu może przyczynić się do dobrego samopoczucia u starszej osoby.
Korci mnie, żeby Panią zapytać, o jakieś zabawne wydarzenia czy sytuacje, bo wyobrażam sobie, że takich nie brakuje?
Muzyka jest niesamowitą formą terapii. Rozpoznawanie melodii z młodości wpływa bardzo
pozytywnie na nastrój człowieka. Ciekawe zjawisko w naszym Instytucie - osoby obolałe, które nie
mają siły, przy dźwiękach akordeonu nabierają energii, niektóre nawet tańczą i pomimo utraty
pamięci, pamiętają słowa piosenek.
Dziekuję Pani serdecznie za rozmowe i życzę satysfakcji i radości z wykonowanej pracy. Po rozmowie z Panią można myśleć optymistycznie o przyszłości tej zasłużonej i jakże ważnej dla
Polonii placówki.
* Prosimy o kontakt z Paulina Rudnicka: 514-259-2551; wew. 3555rue, Montréal,
Adres Instytutu: 5655 est, rue Bélanger; H1T 1G2