riviera - marzec 2012
DESCRIPTION
ÂTRANSCRIPT
bezplatna gazeta pomorska
Rok VII Nr 3/4 (67/68) Kwiecieñ 2012 ISSN 1895-7080 Nak³ad 10 000 egz. str. 16
W dniach od 6 do 9 marca w Cannes odby³y siê 23 Miê-dzynarodowe Targi Inwestycyjne MIPIM, najwiêksze, najbardziej presti¿owe targi poœwiêcone inwestycjom i nieruchomoœciom w œwiecie. Doœæ powiedzieæ, ¿e do Cannes zjecha³o oko³o czterech tysiêcy inwestorów, oraz 19 tysiêcy wystawców. Miasto Gdynia wziê³o w nich udzia³, wraz z gminami tworz¹cymi Metropolitalne Forum Wójtów, Burmistrzów i Prezydentów NORDA.
Jako partnerzy komercyjni wyst¹pili Dalmor S.A./Grupa Polski Holding Nieruchomoœci S.A., Stocznia Remontowa Nauta S.A., Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna Sp. z o.o., Zarz¹d Morskiego Portu Gdynia S.A., Invest Komfort S.A., Allcon S.A., Nova Investment Sp. z o.o. Wszystkie te podmioty prezentowa³y siê na wspólnym stoisku z Gdañskiem, oraz gminami nale¿¹cymi do Gdañskiego Obszaru Metropolitalnego.
(as)
Gdynia. 23 Miêdzynarodowe Targi Inwestycyjne MIPIM
NORDA w Cannes
ieszkañcy Brod-wina, najwiêksze-Mgo sopockiego
osiedla, zwrócili siê z proœb¹ do radnych o skierowanie ape-lu do prezydenta Sopotu w sprawie polepszenia warun-ków technicznych budynku przychodni na Brodwinie, w jakich udzielana jest im pod-stawowa opieka medyczna.
Wychodz¹c naprzeciw tym proœbom, siedmioro rad-nych ruchu Kocham Sopot oraz Prawa i Sprawiedliwoœ-ci, zwróci³o siê do prezydenta miasta z apelem o prioryte-towe traktowanie sprawy ochrony zdrowia mieszkañ-ców Brodwina. Rajcy zaape-lowali do szefa w³adzy wy-konawczej, aby zwróci³ szczególn¹ uwagê na kwestie dotycz¹ce remontu przychod-ni przy ul. Kolberga 7. W piœmie skierowanym na rêce prezydenta Karnowskiego czytamy m.in.: „Sopoccy radni zwracaj¹ siê do Pana z gor¹cym apelem o wziêcie pod uwagê bezpieczeñstwa i
Sopot to chyba jedyny w Europie kurort, nieposiadaj¹cy w³asnego szpitala miejskiego. I chyba tak¿e jedno z niewielu europejskich miast tej klasy, w którym od pó³wiecza, z braku oddzia³u po³o¿niczego, kobiety nie mog¹ rodziæ dzieci we w³asnej miejscowoœci.
W trosce o zdrowie sopocianW trosce o zdrowie sopocianCoraz wiêcej sopocian
zadaje sobie pytanie,
dlaczego - pomimo
wyborczych zapowiedzi
- nie powsta³ dot¹d
w Sopocie ani szpital
miejski, ani przynajmniej
oddzia³ po³o¿niczy? Radni
z ruchu Kocham Sopot
zebrali ponad tysi¹c
podpisów mieszkañców
popieraj¹cych ideê jego
budowy. Og³osili równie¿
apel do prezydenta miasta
w sprawie remontu
przychodni na osiedlu
Brodwino.
zdrowia mieszkañców osiedla Brodwino, którym przychodnia pomaga w ratowaniu zdrowia, a czêsto tak¿e i ¿ycia”. Apel pod-pisali: Gra¿yna Czajkowska, Jaros³aw Kempa, Wojciech Fu³ek, Bartosz £apiñski, An-drzej Ka³u¿ny, Piotr Kurdziel oraz Anna Stasierska.
Obietnice
i pomys³y prezydentaJeszcze wiêksze emocje bu-
dzi sprawa budowy szpitala miejskiego i oddzia³u po³o¿-niczego – przypomnijmy, na po-cz¹tku listopada 2010 roku, kan-dyduj¹cy na urz¹d prezydenta Sopot, Jacek Karniowski obie-cywa³: „Moja kadencja siê koñ-czy, a budowa oddzia³u po³o¿-niczego, to mój pomys³ na ko-lejn¹”.
Od tamtego czasu minê³a jedna trzecia kadencji, a po-rodówki jak nie by³o, tak nie ma. Szpitala równie¿. W tej sy-tuacji rozgoryczenie mieszkañ-ców nie powinno chyba nikogo dziwiæ…
- Sopocianie pytaj¹ o szpital na ka¿dym dy¿urze radnych, dzwoni¹ do nas, mailuj¹. Dla-tego przygotowaliœmy ankiety,
dziêki którym zorientowaliœmy siê, ilu mieszkañców tak napra-wdê popiera budowê szpitala – powiedzia³a nam Anna Stasier-ska, radna Kocham Sopot.
Ankiety mo¿na by³o pobraæ w urzêdach i spó³dzielniach mie-szkaniowych. W ci¹gu zaledwie kilku tygodni wype³ni³o je ponad tysi¹c sopocian. Apel do mieszkañców w tej sprawie wy-stosowa³ tak¿e przewodnicz¹cy Rady Miasta Sopotu, Wojciech Fu³ek - jego treœæ publikowa-liœmy w poprzednim numerze „Riviery”.
Radni Kocham Sopot za-stanawiaj¹ siê obecnie nad kwe-sti¹, czy, skoro miasta nie staæ na budowê szpitala z w³asnych œrodków, nie nale¿a³oby rozwa-¿yæ opcji partnerstwa publi-czno-prywatnego, lub przynaj-mniej obni¿enia ceny dzia³ki pod szpital.
Teraz potrzebny
jest ca³y szpitalJacek Karnowski, który
pomimo, ¿e cieszy siê z po-parcia dla idei budowy szpitala opozycyjnych wobec siebie radnych, nie chce obni¿ki ceny dzia³ki. Jego zdaniem inwestor,
Krzysztof M. Za³uskiktórego nie staæ na dzia³kê, nie bêdzie mia³ równie¿ œrodków na sam szpital. W wypowiedzi dla jednego z lo-kalnych portali informacyj-nych, prezydent Sopotu po-wiedzia³, ¿e miasto prowadzi w³aœnie negocjacje z prywat-n¹ firm¹, która jest zainte-resowana budow¹ szpitala. Zapewni³ tak¿e, ¿e jakieœ roz-strzygniêcia powinny zapaœæ w ci¹gu najbli¿szych szeœciu miesiêcy.
Jacek Karnowski do swo-jego pomys³u z okresu kam-panii wyborczej podchodzi dziœ z rezerw¹. Twierdzi, ¿e „Sopotowi potrzebny jest ca-³y szpital, nie tylko porodów-ka. Je¿eli jednak nie znajdzie-my inwestora, to byæ mo¿e wrócimy do tego pomys³u”.
Wygl¹da wiêc na to, ¿e przed letni¹ kaniku³¹ sprawa szpitala nadal nie ruszy z miejsca. Pozostaje mieæ tylko nadziejê, ¿e jesieni¹ wypo-czêci w³odarze miasta wróc¹ do tematu.
Oby tylko nie skoñczy³o siê na dobrych pomys³ach…
Mieszkañcy Brodwina narzekaj¹ na warunki, w jakich w oœrodku przy ulicy Kolberga udzielana jest im opieka medyczna i apeluj¹ do radnych o ich poprawê.
Fot.
kmz
Mera Hotel & Spa bêdzie mia³ 145 pokoi dla goœci, 35 gabinetów zabiegowych, 4 baseny i sauny. Bêdzie to naj-wiêkszy hotel typu SPA na Po-morzu. Zbudowano go przy udziale kapita³u szwedzkich inwestorów. Jednak na tym nie koniec - w ci¹gu najbli¿szych kilku lat Sopot wzbogaci siê jeszcze o kilka hoteli o zró¿-nicowanym standardzie. Dwu lub trzygwiazdkowy hotel na oko³o 70 miejsc ma powstaæ na terenie Hipodromu. Podobny standard bêdzie mia³ hotel, któ-ry zostanie wybudowany przez Ba³tyck¹ Grupê Inwestycyjn¹
Sopot bêdzie mia³ najwiêksze SPA na Pomorzu
Jeszcze jeden czterogwiazdkowiecJu¿ w koñcu kwietnia br. swoje podwoje otworzy czterogwiazdkowy Mera Hotel & Spa. Hotel pow-staje w po³udniowym Sopocie, tu¿ obok pla¿y, przy ulicy Bitwy pod P³owcami.
S.A. obok dworca kolejowego. Firma Polnord planuje zbudo-wanie hotelu przy ulicy Haff-nera, firma Polonia Ba³tyk na dzia³ce po dawnym Domu Tu-rysty Miramar, zaœ firma Elfeko na ty³ach Algi. Miasto przezna-czy³o równie¿ na hotel du¿¹ dzia³kê (3400 m. kw.) przy ulicy Bitwy pod P³owcami 54. Sopo-tem zainteresowana jest tak¿e powa¿na firma niemiecka, któ-ra szuka na terenie miasta miej-sca pod popularny hotel dwu lub trzygwiazdkowy. Aktualnie w Sopocie jest 14 hoteli, dys-ponuj¹cych 1848 miejscami.
(bs)
Najnowszy sopocki hotel, a zarazem najwiêksze SPA na Pomorzu, powstaje w bezpoœ-
rednim s¹siedztwie morskiego brzegu przy ulicy Bitwy pod P³owcami. Jego otwarcie
przewidziane jest pod koniec kwietnia br. Fot. kmz
2 SOPOT Nr 3/4 (65/66) Kwiecieñ 2012
Wydawca:PPHU Riviera Sopot
81-838 Sopot, Al. Niepodleg³oœci 753
Redaktor naczelny:Krzysztof M. Za³uski, tel. 796-54-94-50
Adres do korespondencji:Riviera Literacka
80-833 Gdañsk, ul. Mariacka 50/52
Druk:Polskapresse sp. z o.o.
80-720 Gdañsk, ul. Po³ê¿e 3
Niezamówionych materia³ów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie tak¿e prawo do ich redagowania.
Za treœæ reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialnoœci.
Adres redakcji:81-838 Sopot, Al. Niepodleg³oœci 753
e-mail: [email protected]
Reklama: e-mail: [email protected]
bezplatna gazeta pomorska
Tego dnia osoby spaceru-
j¹ce po sopockim molo
zauwa¿y³y p³ywaj¹ce w wo-
dzie zw³oki dziecka, oraz ko-
bietê stoj¹c¹ po pas w wodzie.
Jak stwierdzili lekarze, dzie-
cko zosta³o utopione. Kobie-
ta, która okaza³a siê matk¹
dziewczynki, przyzna³a siê do
zbrodni. Po zbadaniu Ewy K.
przez psychiatrów wykryto u
niej ciê¿kie zaburzenia de-
presyjne z objawami psycho-
tycznymi. Zdaniem lekarzy
Fina³ tragedii - prokuratura umarza sprawê Ewy K. i kieruje j¹ na przymusowe leczenie psychiatryczne.
Matka utopionego dziecka
niepoczytalnaniepoczytalnaM³oda kobieta, która 15 listopada zesz³ego roku utopi³a w pobli¿u mola trzyletni¹ córeczkê okaza³a siê chora psychicznie. W zwi¹zku z tym prokuratura wyst¹pi³a o umorzenie œledztwa.
kobieta, w chwili pope³nienia
swego czynu by³a ca³kowicie
niepoczytalna. Zasugerowali
tak¿e umieszczenie jej w szpi-
talu psychiatrycznym, gdy¿ w
dalszym ci¹gu mo¿e byæ nie-
bezpieczna dla swego tocze-
nia.
W tej sytuacji prokuratura
wyst¹pi³a do s¹du z wnio-
skiem o umorzenie postêpo-
wania oraz przymusowe le-
czenie 35-letnej Ewy K.
(bs)
Choæ Sopot uwa¿any jest za jedno z najbogat-szych miast w Polsce, to prawie 700 mieszkañ ma zaleg³oœci czynszowe.
£¹czna kwota d³ugów wynosi 6,1 mln z³otych, co oznacza, ¿e przeciêtnie ka¿de z tych mieszkañ jest obci¹¿one sum¹ zbli¿aj¹c¹ siê do 9 tysiêcy z³. 1 kwietnia dla d³u¿ników skoñczy³ siê czas ochronny.
Na razie do eksmisji przewidziano osiem rodzin. Piêæ zostanie przeniesionych do lokali socjalnych, a trzy do zastêpczych, które znajduj¹ siê w Straszynie. Tak wiêc najbardziej niewyp³a-calnym d³u¿nikom przyjdzie po¿egnaæ siê z kurortem.
Dziêki eksmisjom w ci¹gu zaledwie kilku miesiêcy urzêdnikom uda³o siê odzyskaæ ok. 170 tys. z³ d³ugów.
(bs)
Ratusz eksmituje sopocian do Straszyna
Kurort nie dla biedakówKurort nie dla biedaków
Eksmitowani sopocianie musz¹ po¿egnaæ siê ze swoim miastem, urzêdnicy przygotowali dla nich pomieszczenia tymczasowe. fot. bs
R E K L A M A
2,6 promila alkoholu mia³
we krwi pewien Anglik, ujêty
przez sopock¹ policjê. Zatrzy-
manie nast¹pi³o w momencie,
gdy mê¿czyzna po wyjœciu z
nocnego klubu, kopa³ zaparko-
wany przy ulicy Majkowskiego
samochód. Oczywiœcie nie
swój. W trakcie przes³uchania
pijany turysta przyzna³ siê, ¿e w
œmietniku przy al. Mamuszki
schowa³ torbê z rodzinnymi pa-
mi¹tkami. Policjanci torby w
œmietniku nie znaleŸli, znaleŸli
natomiast cz³owieka, który tor-
bê zd¹¿y³ ju¿ sobie przyw³asz-
czyæ. Rodzinne pami¹tki okaza-
³y siê z³ot¹ bi¿uteri¹, monetami,
starodrukami, oraz laptopem.
Policja bada obecnie, czy to
wszystko naprawdê stanowi³o
w³asnoœæ owego Anglika.
(as)
Laptop, bi¿uteria, monety i starodruki ukryte w œmietniku
Anglik z promilami
Policja odzyska³a schowane w œmietniku „pami¹tki rodzinne” 36-letniego pijanego Anglika, obecnie sopoccy policjanci
sprawdzaj¹, do kogo faktycznie nale¿a³y.
Fot.
mat
eria
³y p
olic
ji
W ubieg³ym roku bilet wstêpu kosztowa³ 5.50 z³otych, od 28 kwietnia bêdzie ju¿ równe 7 z³o-tych. Na tym samym poziomie pozostan¹ ceny biletów ulgowych – 3.50. Sopocianie, oraz malu-chy w wieku do trzech lat nadal bêd¹ mieli wstêp darmowy.
Kierownictwo K¹pieliska Morskiego Sopot t³umaczy, ¿e podwy¿ka ma zrekompensowaæ wy-
K¹pielisko Morskie Sopot podnosi ceny biletów
7 z³otych 7 z³otych za wstêp na moloSpacer po sopockim molo ju¿ w zesz³ym sezonie nie by³ tani. W tym
ma podro¿eæ jeszcze bardziej. Podwy¿ka cen biletów na pewno nie
jest dobr¹ wiadomoœci¹ – zw³aszcza dla turystów.
Od 28 kwietnia za bilet na molo trzeba bêdzie zap³aciæ 7 z³otych. Wielu mieszkañców Trójmiasta uwa¿a, ¿e jest to cena
zaporowa, na szczêœcie sopocianie nadal korzystaæ mog¹ z przywileju darmowego wstêpu.
Fot.
kmz
datki poniesione na remont mola, oraz fontanny na placu Zdrojowym. W ubieg³ym roku, kiedy bilety równie¿ podro¿a³y, molo odwiedzi³o 830 tysiêcy osób (nie licz¹c tych, którzy mieli prawo wejœæ bez biletów), czyli o 3 tysi¹ce mniej, ni¿ w roku 2010.
Czy tegoroczna podwy¿ka odbije siê na frek-wencji, przekonamy siê jesieni¹, po podliczeniu ca³ego sezonu.
3SOPOTNr 3/4 (67/68) Kwiecieñ 2012
Z ustaleñ inspektorów RIO wynika, ¿e wiele kontrolowa-nych czynnoœci by³o dokony-
Sopot. Regionalna Izba Obrachunkowa do prezydenta Jacka Karnowskiego: „Z dokonanych ustaleñ kontroli wynika, ¿e w kierowanej przez Pana jednostce czêœæ zadañ wykonywanych by³o z naruszeniem przepisów zawartych w aktach prawnych reguluj¹cych zasady gospodarki finansowej jednostek sektora finansów publicznych”.
Kontrola RIO Kontrola RIO wykaza³a liczne nieprawid³owoœciPrzez ponad cztery miesi¹ce, od 16 sierpnia do 28 grudnia 2011 roku, Wydzia³ Kontroli Go-spodarki Finansowej Regionalnej Izby Obrachunkowej w Gdañsku przeprowadza³ komplek-sow¹ kontrolê miasta Sopotu. Audyt dotyczy³ lat 2007 – 2010, a jego celem by³o sprawdzenie prawid³owoœci realizacji przez organ wykonawczy, czyli prezydenta miasta, uchwa³ Rady Miasta Sopotu i innych zadañ w zakresie gospodarki finansowej oraz zamówieñ publicznych.
wanych niezgodnie z obowi¹-zuj¹cymi przepisami. W pokon-trolnym protokole wypunkto-
wano kilkanaœcie najistot-niejszych mankamentów, które przedstawiono prezydentowi
miasta, prosz¹c o ich usuniêcie. Jacek Karnowski zosta³ miêdzy innymi zobowi¹zany do: • stworzenia dokumentacji opi-
suj¹cej przyjête zasady ra-chunkowoœci,
• terminowego regulowania zo-bowi¹zañ wobec kontrahentów,
• ewidencjonowania zdarzeñ go-spodarczych zgodnie z prze-pisami,
• prawid³owego dokonywania odpisów umorzeniowych,
• inwentaryzowania wszystkich sk³adników maj¹tkowych jed-nostki,
• terminowego odprowadzania sk³adek na Fundusz Ubezpieczeñ Spo³ecznych, oraz Fundusz Pracy,
• dorêczania decyzji podatko-wych, oraz podejmowania czynnoœci sprawdzaj¹cych sto-sownie do postanowieñ ustawy o ordynacji podatkowej,
• przestrzegania przepisów ustawy o wychowaniu w trzeŸ-woœci i przeciwdzia³aniu alko-holizmowi przy wydawaniu ze-zwoleñ na sprzeda¿ napojów alkoholowych,
• terminowego dokonywania od-pisów na Zak³adowy Fundusz Œwiadczeñ Socjalnych,
• zawierania umów z jednostka-mi sektora finansów publicz-nych posiadaj¹cymi osobo-woœæ prawn¹, którym udziela-ne s¹ dotacje celowe,
• przestrzegania Prawa zamó-wieñ publicznych przy udzie-laniu tych¿e zamówieñ.
Poza tym Izba za¿¹da³a wy-eliminowania wszystkich po-zosta³ych uchybieñ i nieprawi-d³owoœci wyszczególnionych w protokole kontroli.
Zgodnie z treœci¹ art. 9 ust. 3 Ustawy o regionalnych Izbach Obrachunkowych prezydent mia-sta ma obowi¹zek w terminie 30 dni od dnia dorêczenia wyst¹-pienia pokontrolnego zawiado-miæ Izbê o sposobie wykonania wniosków, lub przyczynach ich niewykonania. Termin up³yn¹³ pod koniec marca br.
(bs)
KarnowskiKarnowskipróbuje zaw³aszczyæ bud¿et obywatelskiPo ostatniej sesji Rady Miasta, otrzymaliœmy od rzecznika pra-sowego Urzêdu Miasta tekst sygnowany przez wiceprezydenta Sopotu i klub radnych PO i Samorz¹dnoœæ, którzy podczas sesji zbojkotowali powo³anie Komisji d/s Bud¿etu Obywatelskiego. Uwa¿amy za skandaliczn¹ powtarzaj¹c¹ siê niestety praktykê wykorzystywania urzêdowych struktur do dzia³añ o charakterze partyjnym i politycznym, a ewidentnie taki charakter mia³ prze-kazany nam tekst. Dlatego - dla równowagi - zamieszczamy po-ni¿ej oœwiadczenie w tej sprawie radnych Kocham Sopot.
(red.)
Klub Kocham Sopot nigdy nie zgodzi siê na lekcewa¿enie
g³osu mieszkañców Sopotu w przygotowaniu Bud¿etu Oby-
watelskiego. Do Rady Miasta przed sesj¹ wp³ynê³y poprawki
grupy mieszkañców, które wymagaj¹ szczegó³owego prze-
dyskutowania, po to aby g³osowanie sopocian by³o najdogod-
niejsze i transparentne.
W tym celu powo³ano na ostatniej sesji Komisjê ds. Bud¿etu
Obywatelskiego pomimo nieodpowiedzialnego zachowania
radnych PO i Samorz¹dnoœci Sopot, którzy nie wziêli udzia³u w
g³osowaniu. Udowodnili w ten sposób brak woli wspó³pracy i
swojego zainteresowania ide¹ bud¿etu obywatelskiego. Jesteœmy
jednak zdeterminowani, aby przeprowadziæ procedurê bud¿etu
obywatelskiego przy maksymalnym zaanga¿owaniu mieszkañ-
ców.
Mamy tak¿e przypuszczenie, ¿e w kolejnym roku wydatki na
bud¿et obywatelski ulegn¹ zmniejszeniu, na co nie mo¿emy siê
zgodziæ.
Wojciech Fu³ek i Jaros³aw Kempa – sygnatariusze oœwiadczenia ruchu
Kocham Sopot.
Fot.
kmz
Oœwiadczenie Klubu Kocham Sopot
Przewodnicz¹cy Ruchu Kocham Sopot
Wojciech Fu³ek
Przewodnicz¹cy Klubu Kocham Sopot
Jaros³aw Kempa
22 marca br., podczas prac ziemnych prowadzonych przy ulicy £okietka w Sopocie, robotnicy odnaleŸli niewypa³. Prace przerwano, policja zabezpieczy³a teren i wezwa³a saperów. Okaza³o siê, ¿e znalezisko to najprawdopodobniej pocisk moŸdzierzowy, pozosta³oœæ II wojny œwiatowej.
Ju¿ po czterech godzinach zosta³ on wywieziony z miasta. Saperzy sprawdzili równie¿ przyleg³y teren, ale wiêcej niewybuchów nie wykryto. By³ to czwarty pocisk unieszkodliwiony w bie¿¹cym roku w Trójmieœcie - dwa zosta³y znalezione w Gdañsku (obok rafinerii i na pla¿y w Sobieszewie), a jeden w Gdyni, przy ulicy Janka Wiœniewskiego. (bs)
Niewypa³y z II wojny œwiatowej ci¹gle groŸne
Pocisk na £okietka
ytu³ na pierwszej stronie g³osi³, ¿e Japonia utra-Tci³a ostatnio 14 okrêtów,
w tym dwa kr¹¿owniki. Gazeta pochodzi³a z 14 paŸdziernika 1942 roku i by³ to „Dziennik ¯o³nierza”, pismo wydawane przez I Korpus Pancerno-Motorowy Armii Polskiej na Zachodzie.
W worku znalaz³y siê równie¿ inne rarytasy history-czne – egzemplarze wydawa-nych podczas wojny w Lon-dynie takich pism jak „Dziennik Polski”, „Polska Walcz¹ca”, „Orze³ Bia³y”, oraz „Gazeta Pol-ska – Dziennik WychodŸstwa Polskiego Francji i Belgii”. By-³y te¿ rozmaite rêkopisy i ma-szynopisy.
Na przyk³ad protoko³y z zebrañ Ligi Niepodleg³oœci, or-ganizacji dzia³aj¹cej po wojnie na emigracji, oraz fragmenty powieœci i sztuki teatralnej o ¿yciu emigrantów polskich w Wielkiej Brytanii po II wojnie œwiatowej. Panowie Knoblauch
Dziennik ¯o³nierza: Japoñczycy stracili dwa kr¹¿owniki, Niemcy atakuj¹ pozycje 1-szej armii.
Sensacyjne odkrycie w worku z makulatur¹Zbigniew Okuniewski, cz³onek Sekcji Historyczno-Esploracyjnej Towarzystwa Przyjació³
Sopotu, oraz Marek Knoblauch, sopocki antykwariusz dokonali niezwyk³ego odkrycia. Podczas
spaceru po górnym Sopocie, zauwa¿yli wystaj¹ce z worka, wype³nionego przeznaczonymi na
makulaturê papierami, fragmenty starej gazety.
i Okuniewski zabezpieczyli znalezisko i postanowili prze-kazaæ je do Muzeum Emigracji, które powstaje w Gdyni. Dar
zosta³ przyjêty z entuzjazmem, natomiast brak dot¹d informacji na temat w³aœciciela archiwal-nych dokumentów. Nie wiado-
mo kto i w jaki sposób przy-wióz³ je do Sopotu i dlaczego po tylu latach zosta³y wyrzucone na œmietnik. (as)
Pasjonaci sopockiej historii Zbigniew Okuniewski i Marek Knoblauch znaleŸli egzemplarze gazet z okresu ostatniej wojny.
Swoje niezwyk³e odkrycie przekazali do gdyñskiego Muzeum Emigracji.
W grudniu ubieg³ego roku prokuratura apelacyjna w Gdañsku skierowa³a do s¹du w Sopocie akt oskar¿enia przeciwko prezydentowi kuro-rtu, Jackowi Karnowskiemu. Zarzucono mu pope³nienie czterech przestêpstw (wczeœ-niej by³o osiem zarzutów, z których jednak cztery sopocki s¹d umorzy³). W lutym br. ten sam s¹d umorzy³ kolejne trzy
Sopot. Prokuratura z³o¿y³a za¿alenie na decyzjê s¹du
Dalszy ci¹g afery sopockiejzarzuty, oraz odes³a³ prokura-turze do uzupe³nienia czwarty, dotycz¹cy domagania siê przez Karnowskiego od S³a-womira Julkego ³apówki w postaci dwóch mieszkañ. Od tej decyzji s¹du sopockiego prokuratura wnios³a za¿alenie do s¹du okrêgowego w Gdañ-sku. Apelacja zostanie rozpa-trzona 23 kwietnia.
(as)
Fot.
Ank
a B
adow
ska
4 ROZMAITOŒCI Nr 3/4 (65/66) Kwiecieñ 2012
Sopockie co niecoSopockie co nieco
Wojciech Fu³ek
Czy w Sopocie powstanie szpital?Czy w Sopocie powstanie szpital?
Chcia³bym serdecznie po-dziêkowaæ wszystkim sopo-cianom za wsparcie mojego apelu o podjêcie aktywnych dzia³añ na rzecz powstania w Sopocie nowoczesnego szpi-tala. Pañstwa reakcja przesz³a moje najœmielsze oczekiwania. Podpisy zbierano, bowiem zarówno indywidualnie, wyci-naj¹c kwestionariusze z gazety, grupowo i akcyjnie, chodz¹c po domach. Jest ich ju¿ na pe-wno znacznie ponad tysi¹c, a wci¹¿ trafiaj¹ do mnie kolejne. Œwiadczy to na pewno o jed-nym: powstanie w Sopocie szpitala musi byæ priory-tetem samorz¹dowych w³adz i trzeba zrobiæ wszystko, ¿eby tê ideê w najbli¿szym czasie zrealizowaæ. Poza tym – uzdrowisko bez miejskiego
szpitala jest – w pewnym sensie – „niepe³nowartoœciowe”. Kla-syczne us³ugi rehabilitacyjne i pobyty sanatoryjne uzupe³nia siê bowiem w markowych miejscowoœciach uzdrowisko-wych specjalistyczn¹ ofert¹ medyczn¹. W Sopocie pow-staje w³aœnie nowoczesna ko-mercyjna prywatna baza za-biegowa w ramach kliniki rehabilitacyjnej „Reha-sport”. Szpital z salami operacyjnymi stanowi³by naturalne uzupe³-nienie takiej kompleksowej oferty uzdrowiskowej, oferuj¹c zarówno mieszkañcom, jak i kuracjuszom – szeroki zestaw zabiegów i mo¿liwoœci leczni-czych. Trzeba prze³amaæ nie-moc w tym zakresie i przyst¹piæ do energicznego dzia³ania. Ma-my ju¿ przecie¿ nawet zapla-nowane miejsce na taki szpital – przy ulicy Polnej. Jeœli siê nie mylê, odby³o siê a¿ 7 prze-targów na sprzeda¿ tego terenu z przeznaczeniem na szpital, do tej pory bez rezultatu. Ostatnio nie by³o chyba nawet w ogóle zainteresowanych. Wysoka, „deweloperska” cena skute-cznie odstrasza bowiem poten-cjalnych inwestorów. Poza tym – szpital dziœ to inwestycja niepewna, z du¿¹ doz¹ ryzyka – zw³aszcza przy wci¹¿ zmienia-j¹cych siê przepisach i nie-ustannych problemach naszej s³u¿by zdrowia.
Dlatego jestem przekonany, ¿e najwy¿szy czas zmieniæ po-dejœcie do sprawy szpitala i podj¹æ wyzwanie budowy ta-kiej placówki w ramach part-nerstwa publiczno-prywat-nego. Sopot ma ju¿ bogate doœwiadczenia w tej materii, zarówno te dobre jak i nega-tywne, a inwestycja w s³u¿bê zdrowia na pewno siê nam wszystkim op³aci. Podniesie bowiem presti¿ i atrakcyjnoœæ naszego miasta, jako uznanego kurortu oraz zdecydowanie u³atwi mieszkañcom dostêp do medycznej opieki szpitalnej. Zgadzam siê z pogl¹dem, ¿e Sopotu nie staæ na samo-dzielne sfinansowanie budo-wy takiego szpitala (choæ wiele samorz¹dów takiej drogi te¿ próbuje) i ¿e czeka nas teraz „zaciskanie pasa”. Mo¿emy jednak skorzystaæ z doœwiad-czeñ np. Poznania czy ¯ywca i poszukaæ partnera do takiej inwestycji w ramach przedsiê-wziêcia PPP. To z pewnoœci¹ najszybsza i sprawdzona ju¿ droga do powstania szpitala. Trzeba tylko daæ szansê poten-cjalnym inwestorom. Nie s¹-dzê, ¿eby taki pomys³ znalaz³ ja-kichœ zdeklarowanych przeci-wników, skoro jest korzystny chyba dla wszystkich. Dla mie-szkañców jest szans¹ na lepsz¹ i bardziej nowoczesn¹ opiekê medyczn¹ w rodzinnym mie-
œcie, miastu stwarza mo¿liwoœæ uzupe³nienia istniej¹cej bazy uzdrowiskowej i medycznej o now¹ placówkê bez uruchamia-nia w³asnych œrodków finanso-wych, a potencjalnemu inwe-storowi miejskie partnerstwo daje wiêksz¹ szansê realizacji swojej szpitalnej wizji. Jestem te¿ pewny, ¿e mo¿na takiemu partnerowi postawiæ dodatko-we warunki uzupe³niaj¹ce: np. organizacji oddzia³u po³o¿-niczego, aby kolejni sopocianie mogli siê rodziæ w swoim mie-œcie, a nie w Gdyni czy Gdañ-sku. Ja sam zaliczam siê bo-wiem do coraz mniejszego ju¿, niestety, grona osób, którzy w
dowodzie osobistym jako miej-sce urodzenia maj¹ wpisany Sopot. Jestem z tego dumny, ale chcia³bym te¿, aby prê¿nie dzia³aj¹cy „Klub Sopociaków” mogli zasilaæ nowi cz³onkowie, zw³aszcza ci najmniejsi. Do tych dodatkowych warunków zaliczy³bym te¿ np. stworzenie (przejêcie?) oddzia³u pogoto-wia ratunkowego, którego dzia³alnoœæ przy szpitalu jest nie tylko uzasadniona, ale wrêcz niezbêdna. Mo¿e warto te¿ pokusiæ siê o stworzenie takiego projektu rozwi¹zañ i u³atwieñ komunikacyjnych oraz ma³ej architektury towa-rzysz¹cej, do którego realizacji by³by zobowi¹zany inwestor szpitala?
Zbyt d³ugo ju¿ o sopockim szpitalu siê tylko mówi, zw³aszcza w kontekœcie mglis-tych, niesprecyzowanych o-bietnic, od których sopocianie,
jak mniemam czuj¹ siê coraz bardziej zmêczeni i zniecier-pliwieni. Tak wielka liczba pod-pisów osób popieraj¹cych mój apel o podjêcie konkretnych decyzji, które doprowadz¹ w koñcu do budowy takiej so-pockiej placówki, na któr¹ czekamy ju¿ wspólnie kilka-dziesi¹t lat, jest chyba tego wy-starczaj¹cym dowodem. Trze-ba dzia³aæ, a kwestia szpitala w naszym mieœcie niech bêdzie tak¹ ide¹, która potrafi ³¹czyæ, a nie dzieliæ.
Od redakcji: W ostatnim numerze „Riwiery” opublikowaliœmy apel Przewod-nicz¹cego Rady Miasta Sopotu, Wojciecha Fu³ka, dotycz¹cy sprawy sopockiego szpitala. Dziêkujemy naszym czytelnikom za tak ¿yw¹ i natychmiastow¹ reakcjê.
5GDAÑSKNr 3/4 (67/68) Kwiecieñ 2012
R E K L A M A
W obronie katolickich mediówW niedzielê 18 marca odby³a siê w Gdañsku jedna z naj-wiêkszych w ostatnich latach manifestacji ulicznych. Zdaniem policji wziê³o w niej udzia³ 7 tysiêcy osób, wed³ug organizatorów – ponad dwa razy wiêcej. Niektó-rzy jej uczestnicy mówi¹ nawet o 20 tysi¹cach.
Manifestacja zosta³a zorga-nizowana w proteœcie przeciwko nieprzyznaniu katolickiej Tele-wizji Trwam szerokiego pasma na multipleksie. Uczestnicy pro-testu spotkali siê w Bazylice œw. Brygidy, a nastêpnie, po wys³u-chaniu mszy œwiêtej, pochód przeszed³ pod Pomnik Poleg³ych Stoczniowców. Udzia³ w nim wziê³y ko³a „Radia Maryja”, kluby „Gazety Polskiej”, przedsta-wiciele stowarzyszeñ katolic-kich Archidiecezji Gdañskiej i Zarz¹du Regionu Gdañskiego NSZZ „Solidarnoœæ” oraz cz³on-kowie Obozu Narodowo-Radykalnego. Obecni byli
Przez ca³¹ Polskê przetoczy³a siê fala manifestacji w obronie TV Trwam i wolnych mediów. W Gdañsku na ulice wysz³o kilkanaœcie tysiêcy demonstrantów.
Fot.
arch
iwum
pos³owie – Anna Fotyga, An-drzej Jaworski, Antoni Macia-rewicz i Janusz Œniadek. Œpie-wano pieœni religijne i patrio-tyczne, w wietrze ³opota³y sztan-dary i transparenty, manifestanci skandowali znane z czasów PRL has³a: „Solidarnoœæ”, „Raz sier-pem, raz m³otem w czerwon¹ ho-³otê”, oraz „Nie oddamy Tele-wizji Trwam”.
Krajowa Rada Radia i Te-lewizji twierdzi, ¿e choæ Tele-wizja Trwam nie znajdzie siê na multipleksie, bêdzie j¹ mo¿na odbieraæ poprzez anteny sateli-tarne, lub w sieci telewizji kab-lowej. (kf)
W³adze Gdañska i Sopotu ju¿ dawno obiecywa³y, ¿e amatorzy jazdy na rowerze, bêd¹ mogli wypo¿yczaæ pojazdy w ró¿nych punk-tach miast. W Sopocie prawdopodobnie projekt ten zostanie zrea-lizowany ju¿ w nadchodz¹cym sezonie letnim. W Gdañsku miej-skich rowerów na razie nie bêdzie. Firma Trójmiejski Rower Miejski zapowiada³a wprowadzenie na ulice tysi¹ca rowerów, ale, jak mówi¹ jej przedstawiciele, skutkiem kryzysu zrezygnowa³a z tego pomys³u. W³adze miasta czekaj¹ na kolejn¹ propozycjê, ale jak do tej pory chêtnych na wypo¿yczanie jednoœladów jakoœ brak. (kf)
Trójmiejski Rower Miejski rezygnuje
Gdañsk na razie bez wypo¿yczalniMolo w BrzeŸnie, bêdzie
w kwietniu remontowane. Zi-mowe sztormy poczyni³y tam znaczne spustoszenia. Na wy-mianê czeka ponad dwieœcie metrów kwadratowych znisz-czonej drewnianej promenady, uszkodzone s¹ barierki i bo-czna odnoga, oraz rozmaite ele-menty metalowe. MOSiR
Miasto wy³o¿y 100 tysiêcy z³otych
BrzeŸnieñskie molo do remontuog³osi³ przetarg na remont, ko-perty z ofertami zostan¹ otwarte 4 kwietnia. Mimo remontu, mo-lo bêdzie dostêpne dla spacero-wiczów.
Prace, których wartoœæ sza-cuje siê na sto tysiêcy z³otych, maj¹ byæ zakoñczone przed mi-strzostwami Europy w pi³ce no¿nej. (kf)
Osiedla kontenerowe wybu-dowa³y ju¿ takie miasta jak Bia³ystok, Bydgoszcz i Poznañ. Teraz przymierza siê do nich Gdañsk. Urzêdnicy twierdz¹, ¿e do kontenerów trafi¹ wy³¹cznie osobnicy ze œrodowisk patolo-gicznych. Zdaniem dzia³aczy „Nic o nas bez nas”, oraz Fede-racji Anarchistycznej Trójmia-sto, znajd¹ siê tam równie¿ sa-motne matki z dzieæmi, ludzi sta-rzy, przewlekle chorzy – wszy-scy, których nie staæ na op³a-
Kontenerowe getta dla wykluczonych spo³ecznie
Akcja „Ludzie to nie œmieci”To has³o £ukasza Muzio³a z grupy inicjatywnej „Nic o nas bez nas”. Grupa ta ostro sprzeciwia siê pomys³owi w³adz Gdañska przesiedlania ludzi eksmitowanych za zaleg³oœci w op³atach czynszowych do kontenerów.
cenie czynszu. Wskazuj¹ te¿, ¿e budowa osiedli kontenerowych, to tworzenie gett zape³nionych ludŸmi wykluczonymi spo³ecz-nie, co tylko pog³êbi ich frustra-cjê, a w rezultacie prowadzi do ró¿nego rodzaju patologii. Tak jest ju¿ np. w Bia³ymstoku. Natomiast w Poznaniu protesty mieszkañców, którzy nie chc¹ s¹-siedztwa kontenerów, skutecz-nie jak dot¹d, uniemo¿liwiaj¹ ich lokalizacjê.
(kf)
Zdaniem spo³eczników z grupy „Nic o nas bez nas”, osiedla kontenerów mieszkalnych to rozsadnik patologii, zdaniem urzêdników – doskona³e rozwi¹zanie na pozbycie siê jej z miasta.
fot.
arch
iwum
Kilkunastotysiêczny t³um skandowa³ has³a jak za komuny
6 GDYNIA Nr 3/4 (65/66) Kwiecieñ 2012
Projekt polega na zajêciach z zakresu ochrony œrodowiska. Jego uczestnicy bêd¹ mieli okazje zaznajomiæ siê z faun¹ i flor¹ Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. W programie udzia³ mog¹ wzi¹æ ca³e rodziny, w³¹cznie z dzieæmi powy¿ej pi¹tego roku ¿ycia. Organiza-torzy chc¹ zaprosiæ gdynian do uczestnictwa w dwóch spotka-niach.
EXPERYMENT dla œrodowiska naturalnego
Nowy projekt gdyñskiego Centrum Naukigdyñskiego Centrum NaukiCentrum Nauki w Gdyni wyst¹pi³o z now¹ inicjatyw¹, skierowan¹ do mieszkañców miasta. Nosi ona nazwê „Chroñmy œrodowisko, które znamy – szkolenie terenowe z Centrum Nauki EXPERYMENT”.
Pomorski Park Naukowo -Technologiczny mieœci siê w Gdyni przy Al. Zwyciêstwa 96/98, obecnie jest on rozbudowywany.
Wizualizacja przedstawia ostateczny kszta³t obiektu.
Wizualizacja: AEC Krymow & Rogoyska Architekci,
Gdyñskie Centrum Innowacji.
Pierwsze, to seminarium ma-j¹ce przygotowaæ uczestników do zajêæ terenowych, polegaj¹-cych na zapoznaniu ich z zasa-dami ochrony œrodowiska i roz-poznawaniu gatunków zwierz¹t i roœlin wystêpuj¹cych na tere-nie Parku Krajobrazowego.
Spotkanie drugie, to wycie-czka po Kêpie Red³owskiej i osobiste zetkniêcie siê z przy-rod¹ tego miejsca. Udzia³ za-
równo w seminarium, jak w wy-cieczce jest bezp³atny, projekt dotuje Wojewódzki Fundusz Ochrony Œrodowiska i Gospo-darki Wodnej w Gdañsku. Trze-ba jednak wczeœniej siê na nie zapisaæ, gdy¿ iloœæ miejsc jest ograniczona. Zapisy i informa-cje pod numerem 58 – 735-12-40, lub na stronie:www.experyment.gdynia.pl
(as)
Najstarszy uczestnik wypra-wy, pan Maciej Wagner liczy³ 67 lat, najm³odszy, czyli jego wnuczek – 12 lat. Wyruszyli w szeœcioro, na szczyt dotar³o tro-je. Niestety najm³odszy alpini-sta rozchorowa³ siê na wyso-koœci 3500 metrów i musia³ wraz z rodzicami zrezygnowaæ z dalszej wspinaczki.
Z rodzin¹ na Kilimand¿aro
Gdynianie na dachu AfrykiTrzy pokolenia
gdyñskiej rodziny
pañstwa Wagnerów
wziê³y udzia³ we
wspinaczce na
najwy¿szy szczyt
Afryki – Kilimand¿aro.
Kilimand¿aro jest najwy¿szym wzniesieniem w Afryce. Le¿y na granicy Tanzanii
i Kenii. Sk³ada siê z trzech szczytów pochodzenia wulkanicznego, najwy¿szy
z nich ma 5895 m n.p.m.
Fot.
arch
iwum
Szczyt osi¹gn¹³ pan Maciej, z córk¹ Maj¹, gdyñsk¹ radn¹, zarazem nauczycielk¹ jêzyka
angielskiego i synem Bartkiem. Wspinaczka zajê³a im cztery do-by, powrót tylko dwie. (as)
Globaltica 2012 rusza pod koniec lipca
Muzyka œwiata na KolibkachÓsma edycja festiwalu Glo-baltica World Cultures odbê-dzie siê w Gdyni w dniach 24 – 29 lipca br. Jak co roku, miej-scem Festiwalu bêdzie uroczy Park Kolibki.
Tegoroczna Globaltica bêdzie d³u¿sza, ni¿ w latach ubieg³ych. Jest to zwi¹zane z tym, ¿e prócz koncertów organizatorzy prze-widuj¹ dodatkowe atrakcje, takie jak warsztaty, dyskusje, wysta-wy, oraz cykl filmowy Cinema Globaltica. Wiadomo ju¿, ¿e na Festiwalu wyst¹pi grupa Blin-dnote, któr¹ tworz¹ tacy artyœci jak Karim Baggili, graj¹cy na afrykañskiej hoddu, Vardan Ho-vanissian z Armenii, pos³uguj¹cy siê instrumentem o nazwie duduk. Emre Gultekin mistrz saz, czyli tureckiej lutni d³ugoszyjnej, meksykañski perkusista Oswal-do Hernandez, Talika Gelle, wo-kalistka z Madagaskaru. Wkrót-ce nale¿y siê spodziewaæ kolej-nych zg³oszeñ artystów z Polski i œwiata. (as)
Dziêki niemu Klub móg³ rozszerzyæ ofertê filmow¹. Widaæ to po repertuarze marca, w którym, p³ac¹c tylko 10 z³otych za seans, mo¿na by³o obejrzeæ „Idy marcowe” George’a Clooneya, „¯elazn¹ damê” Phylllidy Loyd, „RzeŸ” Romana Polañskiego, „Sponsoring” Ma³gorzaty Szumowskiej.
Promuj¹c nowoœci, kierownictwo Klubu nie zapomina oczywiœcie o produkcji klasycznej pochodz¹cej z ca³ej ponad stuletniej historii kina. Obecna siedziba Klubu Filmowego to by³a sala BHP Stoczni „Nauta”. Przez czterdziestu mniej wiêcej laty znajdowa³o siê tutaj kino dla marynarzy z ZSRR i krajów tzw. demokracji ludowej, których statki by³y remontowane w „Naucie”. Nie mieli oni prawa wychodzenia poza obrêb stoczni, tote¿ kino w tym miejscu stanowi³o ich jedyn¹ rozrywkê.
Klub Filmowy, który gdynianie znaj¹ w obecnym kszta³cie, powsta³ w roku 2005, a jego otwarcia dokona³ Andrzej Wajda. Pierwszym wyœwietlonym filmem by³ „Cz³owiek z ¿elaza” tego¿ re¿ysera. (as)
Nowoœci i klasyka na Waszyngtona
Cyfra dla klubu filmowegoKlub Filmowy w Gdyni, mieszcz¹cy siê przy ulicy Waszyngtona 1 i bêd¹cy jednym z trzech trójmiej-skich kin studyjnych, otrzyma³ niedawno nowy projektor cyfrowy. Ma on najwy¿sz¹ z mo¿liwych rozdzielczoœæ, co zdecydowanie poprawi³o jakoœci dŸwiêku i wizji.
Zarówno w spocie, jak i w filmie pro-mocyjnym g³ówn¹ rolê gra œrodkowy pomocnik m³odzie¿owej dru¿yny „Arki” – Marcin Porêba. „Gdynia – niezwyk³e miasto, niezwykli ludzie, niezwyk³y klub” ma promowaæ sport, dowodz¹c, ¿e kibicowanie integruje ludzi niezale¿nie od wieku, p³ci, czy zawodu. Prócz scen ze stadionu, s¹ tu tak¿e kadry ukazuj¹ce najciekawsze miejsca Gdyni, takie jak ulica Œwiêtojañska, port, marina. Film kosztowa³ 50 tysiêcy z³otych i zosta³ przygotowany w dwóch wersjach: jednominutowej i 30-sekundowej. Wyemituj¹ go stacje sportowe: TVP Sport, Pol-
Promocyjny klip Gminy Miasta Gdynia
Niezwyk³e miasto, niezwykli ludzie, niezwyk³y klub
Niezwyk³e miasto, niezwykli ludzie, niezwyk³y klub
Pod tym tytu³em firma Kiwisport, na zle-cenie Gminy Miasta Gdynia, nakrêci³a film promocyjny. Nawi¹zuje on osob¹ ak-tora do spotu, wyprodukowanego wcze-œniej z okazji otwarcia nowego stadionu „Arki” - „Teraz tu gramy”.
sat Sport, Polsat Sport Extra, TVN Turbo, oraz lokalne pasmo TVP INFO. Kosztem zakupu czasu antenowego Miasto Gdynia podzieli³o siê z klubem „Arka”.
Urz¹d Miasta Gdynia sk³ada podziêkowanie Marcinowi Porêbie za jego udzia³ w filmie, oraz firmom, i organizacjom, które przy³o¿y³y siê do powstania dzie³a: Ba³tyckiemu Terminalowi Kontenerowemu, £u¿yckiej Office Park, SKM Trójmiasto, Gdyñskiemu Oœrodkowi Sportu i Rekreacji, klubowi „Arki”, Stowarzyszeniu Ki-biców tego¿ klubu, oraz Szkole Podstawowej nr 47 w Gdyni. (as)
Konkurs „Gdynia tradycyjnie nowoczesna” ju¿ po raz pi¹ty
Nagrody rozdaneNagrody rozdaneakoñczy³a siê pi¹ta ju¿ edycja konkursu fotograficznego „Gdynia tradycyjnie Znowoczesna”. Jest on organizowany
corocznie, oddzielnie dla profesjonalistów i dla amatorów. Jego celem jest przedstawienie rozwoju miasta, zachodz¹cych w nim przemian spo³ecznych, obrazów z ¿ycia codziennego, oraz architektura, pejza¿e i to coœ nieuchwyt-nego, trudnego do zdiagnozowania, a co nazywamy „duchem miasta”. W tym roku pula nagród wynosi³a 10 tysiêcy z³otych, a do kon-kursu mo¿na by³o zg³aszaæ zdjêcia wykonane w roku ubieg³ym. W jury zasiedli Anna Bia³ek, Dorota Nelke, Maciej Kosycarz i Witold Wêgrzyn.
W kategorii „Profesjonaliœci” jury przy-zna³o dwa równorzêdne wyró¿nienia. Otrzy-mali je Dominik Jagodziñski za zdjêcia „Gdynia 2” i „Gdynia 3”, oraz Bart³omiej Ponikiewski za dwie fotografie z cyklu „Architektura Gdyni”. W kategorii „Amatorzy” nagród by³o wiêcej. Pierwszej nie przyznano, dwie drugie otrzymali: Adam Borkowski za „Schody do
morza” i Pawe³ Matuszewski za trzy zdjêcia z cyklu „80-lecie Chóru Mêskiego – Dzwon Kaszubski”. Dwie trzecie nagrody przypad³y Agnieszce Janczyk za „Molo” i Robertowi Leœ-niewskiemu za „Gdyñskie impresje”. Wy-ró¿niona zosta³a tak¿e praca Grzegorza Ceza-rego Skwarliñskiego: „Teatralne lustro – ods³ona trzecia”.
Wszystkie wymienione prace, a tak¿e zdjêcia innych autorów, nie nagrodzone, ale wyró¿nione przez jury mo¿na ogl¹daæ do 4 kwietnia br. w Galerii Ratusz, znajduj¹cej siê na I piêtrze Urzêdu Miasta.
Wystawa czynna jest od poniedzia³ku do pi¹tku w godzinach od 8.00 do 16.00. Prócz pok³osia konkursowego w Galerii prezentowana jest równie¿ wystawa prac Przemka Napory „Moja Azja”, na której mo¿na obejrzeæ zdjêcia wykonane przez autora podczas jego ubie-g³orocznej podró¿y na Pó³wysep Malajski, do takich krajów jak Singapur, Malezja, Tajlandia.
(as)
7GDYNIANr 3/4 (67/68) Kwiecieñ 2012
Prezydent Wojciech Szczurek podczas parady ¿aglowców, która odby³a siê u wybrze¿y Gdyni z okazji zakoñczenia The Tall Ships' Races w roku 2009.
Prezydent Szczurek wyró¿niony przez Kaphornowców
Przyjaciel BractwaPrzyjaciel BractwaBractwo Kaphornowców, to
elitarne stowarzyszenie osób,
które op³ynê³y Przyl¹dek Horn.
Ma ono swoj¹ siedzibê na
„Darze Pomorza”, pierwszym
polskim jachcie, który w roku
1937 op³yn¹³ Przyl¹dek Horn.
Szefem Bractwa, czyli Grot-
masztem jest obecnie kadm.
Czes³aw Dyrcz. Z jego r¹k, 9
marca 2012 roku prezydent
Gdyni Wojciech Szczurek otrzy-
ma³ zaszczytny tytu³ „Przyjaciela
Bractwa”.
(as)
Fot.
kmz
„Packet” zwyciê¿a na XXXI Miêdzynarodowym Festiwalu Piosenki ¯eglarskiej w Krakowie
Najlepszy Shantoclip dla GdyniFo
t. km
z
W koñcu lutego, w Kra-kowie, zorganizowano XXXI Miêdzynarodowy Festiwal Pio-senki ¯eglarskiej, ”Shanties”. W jego ramach odby³a siê pierw-sza edycja konkursu Shantoclip,
stanowi¹cego przegl¹d wideo-klipów, nakrêconych do muzyki szantowej. Zwyciêzc¹ zosta³ ze-spó³ „Packet” z Gdyni. Teledysk zosta³ nakrêcony w Gdyni (czê-œciowo na pok³adzie jachtu „Po-
goria”) do utworu „Bia³a bar-kentyna”. Scenariusz klipu napisa³ Bohdan Sienkiewicz, re¿yserem by³ Miros³aw Ka-sprzyk, a operatorem zdjêæ Mi-cha³ Popczyk. (as)
Urodzi³ siê w Szubinie, ale ca³e swe doros³e ¿ycie zwi¹za³ z Gdyni¹. Podczas okupacji hitlerowskiej dzia³a³ wraz z trzema swymi braæmi w pod-ziemiu. Po wojnie zosta³ foto-reporterem „Dziennika Ba³-tyckiego”. W latach piêædzie-si¹tych ubieg³ego wieku, jako zawodnik klubu „Kolejarz”, reprezentowa³ Polskê na za-wodach lekkoatletycznych. Jego partnerami byli s³ynni sportowcy, tacy jak Jerzy Chromik, Zdzis³aw Krzyszko-wiak, Kazimierz Zimny. W roku 1955, maj¹c ju¿ 31 lat, zdoby³ mistrzostwo Polski w biegu na trzy tysi¹ce metrów z przeszkodami. Przez ca³y czas swojej kariery sportowej pra-cowa³ jako oœwietleniowiec w gdyñskim teatrze, prowa-
Gdyñskie po¿egnanie
Zmar³ Hipolit ŒmierzchalskiW wieku 86 lat zmar³ Hipolit Œmierzchalski, cz³owiek tak wszechstronny, ¿e nie wiadomo, jakiej z uprawianych prze niego profesji daæ pierwszeñstwo.
dzonym wtedy przez Danutê Baduszkow¹. Gra³ tak¿e na skrzypcach i na gitarze, upra-wia³ malarstwo. Jego przyja-ció³mi byli ludzie – legendy: Zbigniew Cybulski, W³ady-s³aw Hasior, Bogumi³ Kobie-la, Roman Polañski. Przez 20 lat, a¿ do roku 1998 by³ foto-grafem na ostatnim polskim statku pasa¿erskim „Stefanie Batorym”. Kiedy „Batory” przeszed³ do historii, zaj¹³ siê rysunkiem i grafik¹. Równo-czeœnie dzia³a³ na niwie spo-³ecznej, bêd¹c mentorem m³o-dych twórców - wylansowa³ wielu fotografików, malarzy i muzyków. 12 marca br. za-koñczy³ swój pracowity ¿y-wot i spocz¹³ na Cmentarzu Komunalnym Witomino.
(as)
27 marca aktorzy, re¿yserzy i pracownicy techniczni obchodzili œwiêto Miêdzynarodowego Dnia Teatru. Z tej okazji Teatr Muzyczny w Gdyni zaprosi³ swoich wielbicieli na przechadzkê za kulisy tej sceny.
By³a to niesamowita „podró¿” po miejscach nieznanych przeciêtnemu widzowi, daj¹ca za-razem pojêcie o tym, czym jest teatr „od kuchni”.
Zaproszenie do Muzycznego z okazji Miêdzynarodowego Dnia Teatru
Zagl¹danie za kulisyZagl¹danie za kulisy
Trwaj¹cy od pó³tora roku remont i modernizacja Teatru Muzycznego w Gdyni potrwa do koñca kwietnia 2013 r. Wizualizacja przedstawia supernowoczesny obiekt, który pomieœci Du¿¹ Scenê dla 1070 widzów, oraz wybudowan¹ od podstaw Now¹ Scenê z 300 miejscami na widowni. £¹czna powierzchnia Teatru wynosiæ bêdzie 19 000 m kw. Kosz inwestycji to oko³o 71,5 mln z³otych.
By³y spotkania z „duchami”, byli aktorzy uka-zuj¹cy siê i znikaj¹cy w ró¿nych miejscach, boha-terowie musicali.
Zwiedzaj¹cy, podczas wêdrówki, musieli po-konaæ siedem kondygnacji budynku i przejœæ w sumie blisko trzy kilometry korytarzy. To chyba najlepiej œwiadczy o ogromie Muzycznego.
(as)
Fot.
mat
eria
³y p
raso
we
W pierwszych dniach mar-ca br. ju¿ po raz 24 odby³y siê w Warszawie Targi Spor-tów Wodnych i Rekreacji „Wiatr i Woda”.
Do Centrum EXPO XXI przyby³o oko³o czterystu wy-stawców z Polski, Australii, Brazylii, Estonii, Hiszpanii, Chorwacji, Litwy, £otwy, Norwegii, Szwecji, Wêgier i Wielkiej Brytanii. Mi³oœnicy sportów wodnych i rekreacji mieli co do ogl¹dania, wiele z prezentowanych tu jachtów mogli zobaczyæ po raz pierw-szy w ¿yciu. Ze zrozumia³ych wzglêdów na Targach nie mog³o zabrakn¹æ Gdyni, jak-by nie by³o – morskiej stolicy Polski. I to w³aœnie tutaj – w Gdyni, w dniach od 2 do 5 sierpnia br., odbêdzie siê let-nia edycja tej interesuj¹cej wszystkich ludzi morza im-prezy. (as)
24 Targi „Wiatr i Woda” zakoñczone sukcesem
Morska stolica Polski promuje siê w Warszawie
Na realizacjê projektów zg³oszonych w tych konkur-sach przewidzianych jest 650 tysiêcy z³otych. Wysokoœæ nagród w kategorii „Piêkna dzielnica” wynosi 400 tysiêcy z³otych, na dwie pozosta³e kategorie przeznaczono po 125 tysiêcy. Pojedyncze na-grody „Bezpiecznej Dzielni-cy” i „Gdyni po godzinach” wynosz¹ w przypadku wnio-sku z³o¿onego przez jedn¹ radê dzielnicy – 25 tysiêcy z³otych, przez dwie rady – 40 tysiêcy i przez trzy lub wiêcej – 50 tysiêcy. W konkursie „Piêkna Dzielnica” projekty maj¹ byæ samodzielne, w tym wypadku nagroda nie mo¿e przekroczyæ 60 tysiêcy.
Miasto ma 650 tysiêcy z³otych do rozdysponowania
Konkurs dla Rad DzielnicowychDo 31 maja przyjmowane bêd¹ zg³oszenia kolejnej edycji konkursu dla Rad Dzielnicowych i mieszkañców Gdyni. Konkurs jest organizowany w trzech kategoriach: „Piêkna Dzielnica”, „Bezpieczna Dzielnica” i „Gdynia po godzinach”.
Jaki jest cel konkursów? W przypadku „Piêknej dzielnicy” chodzi o przedsiêwziêcia pod-nosz¹ce jakoœæ ¿ycia mieszkañ-ców i buduj¹ce przyjazny wi-zerunek danego miejsca. Mog¹ to byæ pomys³y dotycz¹ce ma³ej architektury, urz¹dzania skwe-rów i parków dzielnicowych. Maj¹ one tworzyæ i rozwijaæ miejsca dla spotkañ i wypo-czynku mieszkañców. W kon-kursie „Bezpieczna dzielnica” nie chodzi o dzia³ania œciœle po-licyjne, lecz przede wszystkim o integracjê mieszkañców, zachêcanie ich do wspólnego dzia³ania, wskazywania i zagos-podarowywania miejsce uzna-nych za niebezpieczne, edu-kacjê, profilaktykê.
„Gdynia po godzinach” skierowana jest ku najm³od-szym mieszkañcom. Projekty kierowane s¹ do œrodowisk m³odzie¿owych, organizacji pozarz¹dowych, samorz¹dów szkolnych, nauczycieli.
Przede wszystkim chodzi tu o zajêcie siê osobami wy-kluczonymi spo³ecznie, nie-pe³nosprawnymi. Mo¿na to osi¹gn¹æ poprzez kluby m³o-dzie¿owe, organizuj¹c turnie-je sportowe, spotkania tema-tyczne, zajêcia rekreacyjno-ruchowe itp.
Wyniki konkursu we wszy-stkich trzech kategoriach zo-stan¹ og³oszone w czerwcu br.
(as)
Podczas prelekcji zaprezen-towane zosta³y fragmenty archiwalnych filmów fabular-nych, dokumentalnych, odcinki przedwojennej Kroniki Filmo-wej, oraz filmy amatorskie. Okaza³o siê, ¿e przed wojn¹ na-krêcono ca³kiem du¿o fabu³, których akcja osadzona jest w Gdyni. S¹ to jednak w wiêkszo-œci obrazy nieco naiwne, idyll-iczno-romantyczne. Miasto by³o w nich przedstawiane jako idealne miejsce do ¿ycia, bardzo nowoczesne w obyczajach, oraz stanowi¹ce furtkê wiod¹c¹ do
Gdynia na du¿ym ekranie
Prelekcje i projekcje Prelekcje i projekcje Wyk³adowcy Gdyñskiej Szko³y Filmowej, re¿yser i scenarzysta Marcin Borchardt i filmoznawca Krzysztof Kornacki, postanowili zorganizowaæ cykl spotkañ pod nazw¹ „Gdynia filmowa”. Pierwsze z nich odby³o siê 28 lutego br.
Ameryki. Tak¹ tendencjê wyra-¿aj¹ takie filmy jak „Rapsodia Ba³-tyku” Leonarda Buczkowskiego, „Sygna³y” Jerzego Lejtesa, „Ma³y marynarz” Konrada Toma, Jana Nowina-Przybylskiego i Jana £owicza, „Jude³ gra na skrzy-pcach” Józefa Greena i Nowina-Przybylskiego, „Szlakiem mew” Mieczys³awa Bila Bila¿ewskiego.
Gdyni¹, jej rozwojem i przed-miotem dumy ka¿dego Polaka interesowali siê tak¿e realizatorzy Kroniki Filmowej. Niestety z oko³o 600 odcinków kronik nakrê-conych przez Polsk¹ Agencjê Te-
legraficzn¹ do dziœ przetrwa³a zaledwie jedna setka. Wiêkszoœæ uleg³a zniszczeniu podczas Pow-stania Warszawskiego. M³odym widzom warto w tym miejscu przypomnieæ, ¿e w erze przed-telewizyjnej Kronika Filmowa by³a skrótem informacji z ubieg-³ego tygodnia, prezentowanym widzom w kinie przed zasadni-czym seansem. Gdy niemal w ka¿dym domu zagoœci³ szklany ekran, ten rodzaj przekazu sta³ siê anachroniczny i ust¹pi³ z kin na korzyœæ reklam.
(as)
8 ROZMOWA RIVIERY Nr 3/4 (65/66) Kwiecieñ 2012
Wystarczy chcieæ Wystarczy chcieæ
Lidia Popiel - fotograf, dziennikarka, by³a modelka i ¿ona Bogus³awa Lindy - opowiada o modzie, sztuce i technikach fotograficznych. Zdradza tak¿e receptê na szczêœliwy zwi¹zek ma³¿eñski.
Riviera: Jesteœ fotografem,
czy fotografikiem? Czym to
w³aœciwie siê ró¿ni?
Lidia Popiel: Pojêcie fotogra-
fik zosta³o wymyœlone jeszcze
przed wojn¹, najczêœciej u¿y-
wane w okolicach Zwi¹zku
Artystów Fotografików, jest
nieco przestarza³e i mia³o
oznaczaæ nierozerwalny zwi¹-
zek fotografii ze sztuk¹, a œci-
œlej grafik¹. Mia³o ono od-
ró¿niæ rzemieœlników od arty-
stów. A ja? Ja jestem foto-
grafk¹-agrafk¹… (œmiech).
Agrafk¹, bo zaczyna³aœ jako
modelka… Powiedz, w jaki
sposób trafi³aœ do œwiata
mody?
Mia³am szczêœcie, bo zna³am
paru fotografów, a raczej fo-
tografików, bo to byli cz³on-
kowie Zwi¹zku - uznani
artyœci. I oni zabierali mnie
czasami, jako tak¹ swoist¹
„zapchaj dziurê” na ró¿ne sesje
zdjêciowe. A póŸniej to ju¿
jakoœ posz³o. Mia³am coraz
wiêcej pokazów, zdjêæ, wy-
jazdów, wreszcie dosta³am an-
ga¿, jako modelka… Zaczê³am
te¿ projektowaæ w³asne ciuchy,
wspó³pracowa³am miêdzy in-
nymi z Galeri¹ Gra¿yny Hasse.
A nastêpnie te swoje projekty
fotografowa³am. I tak to siê
zaczê³o…
Od momentu, kiedy rozpo-
czê³aœ karierê modelki parê lat
ju¿ minê³o…
Parê dobrych lat (œmiech)… I
to zarówno od pocz¹tku jak i od
koñca…
…Czy od tamtego czasu mo-
cno zmieni³ siê styl pracy w
modelingu? Podobno wspó³-
czesne modelki wa¿¹ nawet 26
kilogramów mniej od prze-
ciêtnej kobiety.
W moich czasach modelki by³y
dosyæ grube. Ale nie wszystkie
(œmiech). To zale¿a³o gdzie
odbywa³y siê pokazy. Im g³êb-
sza prowincja, tym waga mo-
delek mog³a byæ wiêksza. Ale
w warszawskiej Modzie Pol-
skiej dziewczyny musia³y byæ
szczup³e. I niektóre by³y wrêcz
bardzo szczup³e – na przyk³ad
moja kole¿anka Ewa Weinert
mia³a w tali 56 centymetrów…
mieœci³a siê dos³ownie w d³o-
niach. O tak siê j¹ obejmowa³o.
Widaæ to? (œmiech).
Widaæ, oczywiœcie, ¿e widaæ…
Podobno w „twoich” czasach
modelki dba³y o zdrowie, nie
g³odzi³y siê, nie popada³y w
anoreksjê. A teraz jedz¹ nawet
watê i ligninê, ¿eby sprostaæ
wymaganiom bran¿y.
Pierwszy raz s³yszê, ¿eby ktoœ
jad³ watê…
Mówi³a mi o tym ca³kiem nie-
dawno pani Ma³gorzata Niemen.
Tak Ma³gosia mówi³a? No pro-
szê, a ja o tym nic nie wiem…
(œmiech). Ale powa¿nie, daw-
niej te¿ siê zdarza³o, ¿e dziew-
czyny stosowa³y drakoñsk¹
dietê, na pewno jednak nie tak¹.
Mo¿e nie op³aca³o siê ruj-
nowaæ sobie zdrowia, bo staw-
ki by³y zbyt niskie?
Modeling by³ zawsze na tyle
wci¹gaj¹cym i atrakcyjnym
zajêciem, ¿e pieni¹dze, które
dziewczyny wówczas dosta-
wa³y, nawet jeœli nie by³y to
zbyt wielkie sumy, mo¿na by³o
potraktowaæ jako dodatek do
fantastycznej zabawy. Akurat ja
i kilka innych dziewczyn
zarabia³yœmy tyle, ¿e starcza³o
nam na bie¿¹ce wydatki. Zdajê
sobie jednak sprawê, ¿e by³y
wówczas, i pewnie nadal s¹
takie dziewczyny, które, ¿eby
siê dostaæ na wybieg, zrobi³yby
wszystko. Niestety wielkie
poœwiêcenie nie wiele daje,
poniewa¿ tak naprawdê, to czy
kandydatka na modelkê bêdzie
w stanie sprostaæ wymogom
bran¿y, czy nie, zale¿y g³ównie
od natury. To ona bowiem ma
decyduj¹cy g³os. Jeœli ktoœ nie
uroœnie do minimum metra
siedemdziesiêciu iluœ tam, to po
prostu nie uroœnie i nic siê na to
nie da poradziæ. Oczywiœcie
sam wzrost i wygl¹d to nie
wszystko. Potrzebna jest jesz-
cze praca nad sob¹, pielêgna-
cja, odpowiednia dieta, tre-
ningi…
A mo¿e tak zmieni³ siê kanon
piêkna, ¿e obecnie trzeba
wiêcej poœwiêceñ?
Jak patrzê na zdjêcia dzisiaj i te
sprzed dwudziestu, czy nawet
trzydziestu lat, to wydaje mi
siê, ¿e dziewczyny zawsze by³y
takie same. Czasami czêœciej
wybierane by³y te z wê¿szymi
ustami, ostrzejszymi rysami
twarzy, czasami modny by³
bardziej lalkowaty typ urody.
Kwestia noszenia siê, styliza-
cji, fryzury i makija¿u te¿ wiele
znaczy. Wszystko zale¿y od
trendów i potrzeb firm, które
szukaj¹ twarzy do swoich
produktów.
PrzejdŸmy, jeœli pozwolisz, na
drug¹ stronê obiektywu… Jak
ta przemiana odby³a siê u
ciebie?
To by³o dosyæ p³ynne przejœcie.
Podczas jednej z sesji zdjê-
ciowych, do której pomaga³am
robiæ stylizacjê i makija¿
Bognie Sworowskiej - a Bogna
mia³a wtedy 16 lat - zrobi³am
jej parê portretów. W tym
czasie bra³am jeszcze udzia³ w
pokazach, ale jeŸdzi³am ju¿ ze
swoimi kolekcjami do Medio-
lanu. Wchodz¹c na wybieg, ja-
ko stara dwudziestosiedmio-
letnia kobieta… (œmiech), po-
wtarza³am sobie, ¿e to ju¿
ostatni raz, ¿e nie chcê po-
zowaæ do ¿adnych zdjêæ, ¿e ju¿
mnie to wszystko nie intere-
suje. Tak sobie mówi³am, ale
modeling ci¹gn¹³ siê za mn¹
jeszcze do urodzenia dziecka, a
nawet jeszcze trochê d³u¿ej.
Jak cz³owiek, taki jak ty, znosi
popularnoϾ, to bycie celebryt-
k¹?
Ja nie jestem celebrytk¹. Abso-
lutnie. Wprawdzie niektórzy
ludzie rozpoznaj¹ mnie na
ulicy, zaczepiaj¹ i uœmiechaj¹
siê, co na swój sposób jest na
pewno przyjemne. Ale zauwa-
¿y³am równie¿, ¿e jeœli pu-
blicznie wyra¿ê swoj¹ z³oœæ,
czy niezadowolenie, to moje
reakcje oceniane s¹ zupe³nie
inaczej ni¿ identyczne zacho-
wanie ludzi, którzy nie s¹ w
najmniejszym nawet stopniu
osobami publicznymi.
A jak zmieni³ siê do ciebie
stosunek ludzi, odk¹d zaczê³aœ
pokazywaæ siê w towarzystwie
Bogus³awa Lindy?
W ogóle siê nie zmieni³. Przy-
najmniej ja nie zauwa¿y³am
jakiegoœ wzmo¿onego zainte-
resowania moj¹ osob¹. Kiedy
pozna³am Bogusia, nie by³o
jeszcze w zwyczaju, aby media
zajmowa³y siê ¿yciem pry-
watnym aktorów, piosenkarzy,
sportowców i temu podobnych
ludzi.
Kiedy siê poznaliœcie?
Po raz pierwszy spotka³am go
na przyjêciu w ambasadzie
indyjskiej. Boguœ udawa³, ¿e
mnie nie zna, ale to nie by³a
prawda. Zna³ mnie ze zdjêæ, tak
ja go zna³am z filmów. Ju¿
wtedy mnie oczarowa³, ale to
by³o wszystko. Po bankiecie
ka¿de posz³o w swoj¹ stronê.
Kolejny raz spotkaliœmy siê
dopiero podczas zdjêæ do filmu
„Kroll”. W³adys³aw Pasikow-
ski poprosi³ mnie wówczas,
abym przespacerowa³a siê na
planie, jako (pierwsza) Angela.
I tak siê to zaczê³o…
I trwa ju¿ 22 lata. Trudno siê
¿yje z „pierwszym macho III
RP”?
Nie wiem, trudno mi to oceniæ.
Boguœ ma wdziêk i jest nie-
zwykle inteligentny, ale ³atwo
na pewno nie jest… Potrafiê
doceniæ, ¿e w naszym domu
jest na ogó³ zwyczajnie i nor-
malnie. Boguœ potrafi feno-
menalnie gotowaæ, nie stroni
te¿ od zwyk³ych zajêæ do-
mowych.
Czy mog³abyœ zdradziæ na-
szym czytelnikom przepis na
d³ugi, udany zwi¹zek?
Mój przepis na zwi¹zek, to…
brak przepisu. Mo¿e to bana³,
ale naprawdê ¿ycie pod jednym
dachem z drugim cz³owiekiem
nie jest proste, nawet jeœli jest
to Bogus³aw Linda… (œmiech).
Myœlê, ¿e najwa¿niejsza jest
akceptacja odmiennoœci tej
drugiej osoby. Na pewno
wa¿ne jest tak¿e dbanie o
wspólne zainteresowania. Nie
mniej istotna sprawa, to
uk³adanie swoich zajêæ w taki
sposób, aby mo¿na by³o jak
najwiêcej czasu poœwiêcaæ
rodzinie i sobie nawzajem.
Dobrze jest te¿ daæ tej drugiej
stronie du¿o wolnoœci, tak, aby
mia³a w³asne miejsce, w
którym mog³aby swobodnie
oddawaæ siê swoim ulubionym
sprawom. Trzeba po prostu
nauczyæ siê siebie nawzajem,
zaprzyjaŸniæ siê ze sob¹,
polubiæ, pokochaæ i zaakcep-
towaæ. I to jest chyba ca³a ta-
jemnica sukcesu.
Jakie s¹ wasze wspólne pa-
sje?
Krzysztof M. Za³uski
Fot.
kmz
Fot.
kmz
9ROZMOWA RIVIERYNr 3/4 (67/68) Kwiecieñ 2012
Film, ksi¹¿ki, podró¿e. Oboje
lubimy te¿ dobrze zjeœæ…
(œmieje siê).
Wróæmy wiêc do fotografii…
Co lubisz fotografowaæ naj-
bardziej?
Najbardziej odpowiada mi
robienie portretów. WyobraŸ
sobie ile interesuj¹cych historii
otwiera siê przed tob¹, kiedy
celujesz w kogoœ obiektywem
aparatu. Nie ma dwóch jedna-
kowych ludzi, dwóch jedna-
kowych historii, dwóch jed-
nakowych twarzy ani nawet
sylwetek. Wiêc ci¹gle od-
krywam ludzi na nowo. Ro-
bienie komuœ portretu rozpo-
czynam od rozmowy. Nie biorê
od razu aparatu do rêki, bo
cz³owieka trzeba poznaæ,
skomunikowaæ siê z nim,
trochê siê z nim oswoiæ. Bez
poznania nie ma mowy o
portrecie.
Czy poszukuj¹c modeli zawsze
trafiasz na cz³owieka, którego
chcesz fotografowaæ? Czy mu-
si to byæ koniecznie „nazwi-
sko”?
Absolutnie nie musi. Fotogra-
fujê równie¿ znajomych i
nieznajomych nie maj¹cych nic
wspólnego ze sztuk¹, filmem
etc. Ale nie ze wszystkimi udaje
mi siê wejœæ na satysfakcjonuj¹cy
mnie poziom komunikacji.
Ostatnio fotografujesz zgni³e
owoce…
… i warzywa. Jest to mój wyraz
protestu przeciwko marnotraw-
stwu jedzenia. Nie wiem czy
wszyscy s¹ œwiadomi, ¿e w
Polsce rocznie wyrzucamy ty-
si¹ce ton jedzenia. A w innych
krajach Europy i Ameryki
Pó³nocnej to marnotrawstwo
jest jeszcze wiêksze. Marnu-
jemy prawie po³owê produ-
kowanej ¿ywnoœci. A przecie¿
79 milionów Europejczyków
¿yje poni¿ej granicy ubóstwa.
To jest jakaœ paranoja, na któr¹
postanowi³am zwróciæ uwagê.
Fotografowanie zepsu tych
warzyw i owoców jest równie¿
protestem przeciwko przemy-
s³owej produkcji po¿ywienia.
Metody, jakie s¹ obecnie
stosowane, krzywdz¹ nie tylko
zwierzêta hodowlane, lecz
tak¿e ludzi, którzy produkuj¹
¿ywnoœæ tradycyjnymi meto-
dami w przydomowych ogród-
kach czy niewielkich gospodar-
stwach rolnych, bez u¿ywania
sztucznych nawozów, pesty-
cydów, genetycznych mody-
fikacji i tego wszystkiego, co
rujnuje nam zdrowie.
Na koniec kilka pytañ do pani
profesor Warszawskiej Szko³y
Filmowej. Jak zrobiæ dobre
zdjêcie?
Po pierwsze trzeba dobrze po-
znaæ swój sprzêt. Zorientowaæ
siê, co mo¿na zrobiæ z aparatem
fotograficznym. Po drugie na-
uczyæ siê obserwowaæ œwiat³o.
Bo fotografia to w³aœnie œwia-
t³o. Trzeci wa¿ny aspekt to
kompozycja, no i oczywiœcie
baczne obserwowanie ma-
larstwa.
Czy w dobie fotografii cyfrowej
ka¿dy mo¿e byæ fotografem?
Czy jednak nieodzowny jest
talent?
W zasadzie fotografowaæ z
niez³ym skutkiem mo¿e ka¿dy,
pod warunkiem oczywiœcie, ¿e
powa¿nie zainteresuje siê te-
matem, poœwiêci mu trochê
czasu, bêdzie dobrym obser-
watorem i bêdzie po prostu
chcia³ robiæ wartoœciowe obra-
zy, a nie jedynie pstrykaæ fotki.
Jaki sprzêt poleci³abyœ kan-
dydatom na fotografa?
Najpierw trzeba siê zasta-
nowiæ, co chcemy fotogra-
fowaæ. I jak ju¿ wiemy, dopiero
wówczas dobieramy sprzêt. Bo
jeœli ktoœ zamierza na przyk³ad
zajmowaæ siê fotografia spor-
tow¹, to bêdzie potrzebowa³
d³u¿szych obiektywów. Jeœli
maj¹ to byæ wiêksze plany np.
pejza¿e, to ten obiektyw musi
byæ krótszy. Je¿eli mo¿na
zrobiæ zdjêcie z bliska to rów-
nie¿ wystarczy krótki obiek-
tyw. Takiego samego obiek-
tywu u¿ywamy, je¿eli chcemy,
aby zdjêcia by³y bardziej dy-
namiczne. D³ugoogniskowe
obiektywy daj¹ bowiem zu-
pe³nie inn¹ ekspresjê. Jaki
sprzêt jest dla nas optymalny, z
czasem podpowie nam do-
œwiadczenie. Najwa¿niejsza w
fotografii jest jednak idea,
pomys³, znalezienie odpowied-
zi na pytanie, co chcê osi¹gn¹æ,
jako fotograf.
Lidia PopielFotografka, modelka,
dziennikarka, dzia³aczka
spo³eczna.
Wspó³pracowa³a m.in. z takimi
pismami jak Zwierciad³o, Pani,
Sukces, prowadzi swój program
w Polsat Cafe, redaguje magazyn FineLIFE.pl, wyk³ada tak¿e na
wydziale fotografii w Warszawskiej Szkole Filmowej i udziela siê
spo³ecznie w fundacji Polska jest kobiet¹ i Partii Kobiet.
W 2007 prezydent miasta Gdañsk nada³ Lidii Popiel tytu³ Ambasa-
dora Bursztynu. W 2009 roku zosta³a umieszczona w 12. rankingu
Najbardziej Wp³ywowych Kobiet w Polsce. Ranking og³osi³ magazyn
ekonomiczny Home&Market. Prywatnie ¿ona Bogus³awa Lindy.
Andrzej Stanis³awski
Gdynia. XIV Ogólnopolskie Spotkanie Podró¿ników, ¯eglarzy i Alpinistów
Kolosy wrêczoneKolosy wrêczone12 marca br. zakoñczy³o siê w Gdyni XIV Ogólnopolskie Spotkanie Podró¿ników, ¯eglarzy i Alpinistów. Jego uczestnicy mieli okazjê wys³uchania ponad 80 prelekcji, poœwiêconych niemal wszystkim zak¹tkom œwiata, wszystkim miejscom, gdzie mo¿na zobaczyæ coœ ciekawego, prze¿yæ egzotyczn¹ przygodê.
Na stoiskach w Hali Sportowo-Widowiskowej w Gdyni prezentowano sprzêt ¿eglarski i pod-ró¿niczy. Mo¿na te¿ by³o kupiæ ksi¹¿ki najbardziej znanych polskich globtroterów oraz otrzymaæ ich autografy.
Najwa¿niejszym momentem, wieñcz¹cym Spotkania, by³o wrêczenie Kolosów, czyli nagród za najwybitniejsze dokonania podró¿ników w roku ubieg³ym. Super Kolosa za ca³okszta³t osi¹gniêæ otrzyma³ kajakarz, Aleksander Doba - jego pierwszym wyczynem by³o przep³yniêcie Polski kajakiem z Przemyœla do Œwinoujœcia. By³o to w roku 1989. Rejs zaj¹³ Dobie 13 dni, a jego trasa wynosi³a 1149 kilometrów. W dwa lata póŸniej pop³yn¹³ wzd³u¿ morskiej granicy Polski, z Polic do Elbl¹ga. Trzecim wyczynem sta³o siê, w roku 1999, okr¹¿enie brzegów Ba³tyku. Oczywiœcie równie¿ samotnie, na kajaku. Ten rejs trwa³ 80 dni, trasa liczy³a 4227 kilometrów. Rok milenijny Doba uczci³ kajakow¹ wypraw¹ poza ko³o podbiegu-nowe. Wtedy po raz pierwszy zosta³ wyró¿niony Kolosem w kategorii „Wyczyn roku”. Podobna nagroda przypad³a mu w roku 2009, kiedy w podobny sposób, w ci¹gu 41, jako pierwszy Polak, op³yn¹³ jezioro Bajka³. Maj¹c ju¿ 64 lata, póŸn¹ jesieni¹ 2010 roku, Aleksander Doba wyruszy³ w kolejn¹ podró¿, dokonuj¹c rzeczy niewyobra¿alnej dla przeciêtnego cz³owieka. W ci¹gu 99 dni (bez 18 minut), na licz¹cym 7 metrów d³ugoœci kajaku „Olo”, bez jakiegokolwiek wsparcia, przep³yn¹³ Atlantyk, 2 lutego 2011 roku docieraj¹c do Acarau w Brazylii. Przed nim wyczynu tego dokona³y zaledwie trzy osoby, ale tylko jedna, podobnie jak on, nie korzysta³a z ¿agla. Poza tym tamte rejsy dokonane zosta³y na krótszych trasach. Bêd¹c w Brazylii Doba chcia³ sp³yn¹æ najwiêksz¹ rzek¹ œwiata – Amazonk¹. Tym razem na przeszkodzie stanê³a mu jednak nie przyroda, lecz ludzie. Dwukrotnie napadniêty i obrabowany musia³ poniechaæ rejsu.
Nagrodê w kategorii „¯eglarstwo” otrzyma³ Bronis³aw Radliñski za rejs „Morskim szlakiem Polonii 2010 – 2011”. Rejs ten, odbyty na jachcie „Solanus” trwa³ 502 dni. W tym czasie ¿eglarze (w tym trzech, jako za³oga sta³a, prócz Radliñskiego: Roman Nowak i Witold Kantak – inni marynarze wymieniali siê w trakcie rejsu) op³ynêli obie Ameryki, Po³udniow¹ wokó³ Hornu i Pó³nocn¹ przez przejœcie Pó³nocno-Zachodnie, odwiedzili 20 krajów, 59 portów, pokonali 29.786 mil morskich, a w sztormach spêdzili 713 godzin.
W tej samej kategorii wyró¿nienia zdobyli Aleksander Hanusz i Filip Su³kowski za rejs „Flotylli Œledziowej” do Skanii, oraz Monika Wit-kowska i Börje Ivarsson za rejs na Czukotkê i Wyspê Wrangla.
Nagroda w kategorii „Wyczyn roku” przypad³a Piotrowi Kuryle za „Bieg dla Pokoju” dooko³a œwiata. Kury³o wystartowa³ z Augustowa i przebieg³ przez ca³¹ Europê do Lizbony. Nastêpnie samolotem dotar³ do Nowego Jorku, przemierzy³ wszerz USA, z San Francisco – znów samolotem – dolecia³ do Azji i z W³adywostoku, przez Syberiê, Kazachstan i europejsk¹ czêœæ Rosji, po 365 dniach, powróci³ do Augustowa. Ca³y swój ekwipunek ci¹gn¹³ na wózku, a w³aœciwie na kilku kolejnych wózkach, bo nogi podró¿nika okaza³y siê trwalsze od materia³u, z jakiego by³y wykonane jego pojazdy.
Wyró¿nienia w tej kategorii otrzymali Zbigniew Florecki za zdobycie letniej i zimowej Korony Gór Polskich, Krzysztof Paul za „Zimowe zajêcia dla panów po siedemdziesi¹tce” i Krzysztof Starnawski za rekord œwiata w nurkowaniu na obiegu zamkniêtym – 283 metry.
Kolejna kategoria Ko³osów, to „Eksploracja Jaskiñ”. Tu nagroda by³a zespo³owa. Otrzyma³o j¹
Super Kolos 2011
¯eglarstwo
Wyczyn roku
Eksploracja Jaskiñ
22 cz³onków Wielkopolskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego, którzy odbyli wyprawê w Salsbur-skie Alpy Wapienne w rejon szczytu Hoher Göll. Zeszli oni na g³êbokoœæ 1264 metrów poni¿ej otworu jaskiñ, docieraj¹c do syfonu w jaskini Unvollendeterschacht. Groto³azi odkryli te¿ pó³ kilometra nowych korytarzy w Hochscharte Höh-lensystem. Wyró¿nieni zostali: wyprawa Hagen-gebirge 2011 za eksploracjê Interessante Hoehle i Speleoklub „Bobry” za eksploracjê Jack Daniel's Höhle w masywie Tennengebirge.
Kolejna kategoria Kolosów, to „Podró¿e”. Tu laureatem zosta³ Pawe³ Kilen za piêcioletni¹ wêdrówkê przez cztery kontynenty. Porusza³ siê pie-szo, rowerem, tratw¹, autostopem, jachtostopem. Na pocz¹tku wyprawy towarzyszy³a mu dziewczy-na, potem wêdrowa³ ju¿ sam. Podczas tej piêcio-letniej wyprawy przeby³ ponad 220 tysiêcy kilo-metrów. To tak jakby piêæ i pó³ razy okr¹¿y³ kulê ziemsk¹ po równiku.
Wyró¿nienia w tej kategorii przypad³y Paw³owi Baszanowskiemu, Sebastianowi Królikiewiczowi, Arturowi Niewiadomemu i Paw³owi Pietrzyñskie-mu za „No Experience Expedition”, oraz Annie i Jakubowi Urbañskim za wyprawê etnograficzn¹ na terytorium Papui.
W kategorii Kolosy 2011 – Alpinizm jury nie przyzna³o nagrody g³ównej. Wyró¿nienia otrzymali: Tomasz Kowalski za zdobycie w rekordowym czasie czterech siedmiotysiêczników, Dariusz Za³uski za wejœcie pó³nocnym filarem na K2 w Himalajach, oraz Micha³ Król i Andrzej Soko³owski za now¹ drogê na œcianie Kizyl Asker w Kirgizji.
Nagrod¹ Specjaln¹ uhonorowana zosta³a sztafeta „Afryka Nowaka”. Zorganizowana zosta³a dla upamiêtnienia wyczynu Kazimierza Nowaka, który w latach 1931 - 1935 przemierzy³ Afrykê od Morza Œródziemnego a¿ po Kraj Przyl¹dkowy i z powrotem. W sztafecie udzia³ wziê³o 117 wêdrow-ców z Polski i z zagranicy. Start honorowy nast¹pi³ 4 listopada 2009 roku w miejscowoœci Boruszyn w Wielkopolsce, sk¹d pochodzi³ Nowak. Start w³aœciwy w Trypolisie. Trasa by³a podzielona na prawie 30 etapów, z których ka¿dy pokonywano w czasie mniej wiêcej jednego miesi¹ca, a uczest-niczy³o w nim od dwóch do szeœciu osób. Na mecie etapu przekazywali oni pa³eczkê kolejnej ekipie. W sumie uczestnicy sztafety pokonali 33,5 tysi¹ca kilometrów, pos³uguj¹c siê tymi samymi œrodkami lokomocji, jakich u¿ywa³ Nowak. Po dotarciu do Kapsztadu, sztafeta zawróci³a na pó³noc, aby po 799 dniach dotrzeæ do Algieru. Podczas wêdrówki uda³o siê odnaleŸæ szeœæ osób, z którymi zetkn¹³ siê Kazimierz Nowak w latach trzydziestych ubieg³ego wieku. Najstarszy uczestnik sztafety mia³ prawie 80 lat, najm³odszy 7 miesiêcy.
W Muzeum Miasta Gdyni przy ul. Zawiszy Czarnego 1 do 31 marca br. eksponowana by³a wystawa „Rowerem i pieszo przez Czarny L¹d – niezwyk³a podró¿ Kazimierza Nowaka przez Afrykê w latach 1931 – 1936”. Mo¿na by³o na niej obejrzeæ prawie sto unikatowych zdjêæ dokonanych przez ubieg³owiecznego podró¿nika. Kto nie zd¹¿y³ jej obejrzeæ, bêdzie móg³ to sobie powetowaæ w lipcu br. Wtedy na gdyñskim Dworcu Kolejowym zostanie zaprezentowana wystawa zdjêæ dokonanych przez uczestników sztafety. Znajd¹ siê na niej tak¿e wybrane zdjêcia Nowaka.
Prócz Kolosów przyznane zosta³y tak¿e inne nagrody. I tak nagrodê im. Andrzeja Zawady otrzyma³a Aleksandra Dzik za projekt pierwszego kobiecego wejœcia zim¹ na drugi co do wysokoœci szczyt Hindukuszu – siedmiotysiêcznik Noszak. Nagroda ta, w wysokoœci 15 tysiêcy z³otych, przyznawana jest przez prezydenta Gdyni, Wojciecha Szczurka jako grant podró¿niczy dla m³odego globtrotera. Piotra Kloczowskiego uhonorowano Grand Prix Wystawy Fotoglob za „Ofiary w Tana Toraja”, a Miros³awa Wlek³ego za najlepsze zdjêcie tej wystawy „U rzeŸnika”.
Podró¿e
Alpinizm
Nagroda Specjalna
…i inne
Fot.
kmz
10 HISTORIA Nr 3/4 (65/66) Kwiecieñ 2012
uracjuszy przyje¿d¿a-j¹cych do Sopotu na Kpocz¹tku XX wieku
oczekiwa³a dobrze rozbudowa-na baza noclegowa. Sk³ada³o siê na ni¹ siedem hoteli i ponad 100 pensjonatów. Goœcie mogli spodziewaæ siê tutaj wielu atrakcji, takich jak codzienne koncerty orkiestry zdrojowej, rejsy parowymi statkami po Zatoce Gdañskiej, czy krótkie wycieczki wzd³u¿ linii brzego-wej wynajêtymi od miejsco-wych rybaków ³odziami.
Jednak najpopularniejsz¹ form¹ spêdzania czasu przez przyjezdnych by³y spacery po usytuowanych na wysoczyŸnie gdañskiej okolicznych lasach. Morenowe wzgórza poprzeci-nane malowniczymi dolinami i sp³ywaj¹cymi po nich licznymi potokami, poroœniête miesza-nym lasem by³y idealnym ce-lem pieszych wêdrówek. Naj-wiêksz¹ atrakcj¹ spacerów by³y niew¹tpliwie mieszcz¹ce siê na okolicznych wzgórzach punkty widokowe, z których rozci¹ga³a siê przepiêkna panorama na rozbudowuj¹c¹ siê wieœ. Do najczêœciej odwiedzanych na-le¿a³y te, na których prócz
Dawno temu w Sopocie
Grzegorz Krzy¿owski
widokowe widokowe Drugie piêædziesiêciolecie XIX wieku to dla Sopotu istny boom gospo-
darczy. Niewielka wioska w szybkim czasie przekszta³ci³a siê wówczas
w modny kurort. Doœæ powiedzieæ, ¿e w ci¹gu 45 lat liczba sta³ych miesz-
kañców wsi zwiêkszy³a siê ponad dziesiêciokrotnie, zaœ osób korzysta-
j¹cych z leczniczych w³aœciwoœci kurortu blisko piêtnastokrotnie.
doznañ estetycznych, czeka³y wêdrowca goœcinne progi re-stauracji lub kawiarni. Id¹c pla¿¹ w kierunku Or³owa, do-chodzi³o siê do trzech restau-racji posiadaj¹cych tarasy, sk¹d jedz¹c obiad, mo¿na siê by³o napawaæ widokiem na ca³¹ Zatokê Gdañsk¹. Kolejno by³y to: Stolzenfels (u zbiegu dzisiej-szych ulic Haffnera i Powstañ-ców Warszawy), Brauershöhe w miejscu dzisiejszego Aqua-Parku oraz Bergschloss stoj¹cy do dziœ, popadaj¹cy w ruinê bu-dynek na koñcu ulicy Zamkowa Góra. Tu¿ ko³o Grodziska, w miejscu gdzie przep³ywa potok Babidolski, na wafle zaprasza³a restauracja Talmühle (Dolinny M³yn), której czêœæ zabudowañ stoi do dziœ.
Pozosta³e punkty widokowe znajdowa³y siê na wzgórzach w czêœci leœnej. Wœród tych wio-d³a prym panorama sopocka, widziana z Konigshöhe (Wzgó-rze Królewskie). O popular-noœci tego wzniesienia mo¿e œwiadczyæ mnogoœæ widokó-wek (z których pierwsze pocho-dz¹ jeszcze z XIX stulecia), produkowanych przez najbar-dziej licz¹cych siê wydawców. W tej materii mog³y konkuro-waæ z Królewskim Wzgórzem – Grosser i Kleiner Gaisberg
(Glinna Góra i Zajêcze Wzgó-rze) oraz Erdbeerberg (Poziom-kowe Wzgórze) – wzniesienia zamykaj¹ce Dolinê Owcz¹, a tak¿e Kaiserhöhe usytuowane tu¿ przy ul. Conrada.
Widziane z Warszawy
Mariusz Patey
Najbardziej konkurencyjna Najbardziej konkurencyjna gospodarka œwiata
Wróci³em w³aœnie z Hongkongu. Ten skrawek
Chin od lat przewodzi w rankingach wolnoœci
gospodarczej najbardziej konkurencyjnych
gospodarek œwiata.
Jest tak¿e jednym z najwa¿niejszych centrów
handlowo-finansowych.
1 lipca 1997 roku Hong-kong powróci³ administra-cyjnie do komunistycznych Chin. Nadal cieszy siê jednak szerok¹ autonomi¹, posuniêt¹
do tego stopnia, ¿e (to do nie-dawna brytyjskie terytorium) mo¿e prowadziæ samodzieln¹ politykê migracyjn¹, dla nas Polaków przyjazn¹, bo nie musimy posiadaæ wiz na pobyt do dziewiêædziesiêciu dni. Doœæ
restrykcyjnie traktowani s¹ natomiast rodacy z Chin Lu-dowych...
System podatkowy Hong-kongu jest doœæ prosty, chocia¿ niepozbawiony pu³apek. Niskie podatki od zysku i niewielkie
narzuty na p³ace odró¿niaj¹ to terytorium od etatystycznych systemów europejskich. Kata-ster, mobilizuje do efektywnego gospodarowania nieruchomoœ-ciami. Neutralnoœæ systemu podatkowego w stosunku do rodzaju sprzedawanych dóbr równie¿ odró¿nia Hongkong od wiêkszoœci ordynacji podatko-wych - brak akcyzy, ce³ i po-datku VAT, podatek od dochodu utrzymuje siê na poziomie 15% - 16,5% od zysków korporacji. W oczy rzuca siê niezwyk³a funkcjonalnoœæ obiektów w przestrzeni publicznej, dba³oœæ o komfort i wygodê obywateli - konsumentów.
Miasto robi wra¿enie ju¿ w chwili l¹dowania - bardzo sprawna odprawa i dojazd szybk¹ kolej¹ do centrum. Podziw wzbudza tak¿e sposób po³¹czenia kolei z metrem, bardzo przejrzysty system op³at
za przejazd, œwietne oznakowa-nie (napisy w jêzyku chiñskim i angielskim), czystoœæ, przywi¹-zanie do detalu, estetyki rozwi¹-zañ i ergonomii.
Najbardziej zaskakuj¹ce s¹ jednak wskaŸniki ekonomiczne: PKB na mieszkañca wynosi rocznie ok. 43 tys. USD, wskaŸ-nik Giniego (mierz¹cy przy-chód na rodzinê) ponad 55 %, czyli jest wiêkszy ni¿ w Rosji i na Ukrainie, a rozwój spo³eczny ponad 43%! Jednoczeœnie po-ziom ¿ycia w tej czêœci Chin nie odbiega zasadniczo od standar-dów europejskich. Jak to mo-¿liwe? A no w³aœnie dziêki przyjaznemu systemowi po-datkowemu, który nie tylko sprawia, i¿ kumulowany pry-watny kapita³ nie ucieka w spo-sób niekontrolowany zagranicê i jest reinwestowany w gospo-darkê Hongkongu, lecz równie¿ przyci¹ga kapita³ zagraniczny
tworz¹c nowe miejsca pracy i infrastrukturê. I jeszcze jedna uwaga - pomimo niezwykle sprawnego sektora us³ug pub-licznych, procentowo ten sektor w ogólnym PKB kraju, nale¿y do jednego z najni¿-szych wœród pañstw uprzemy-s³owionych. Tak wysoka jakoœæ us³ug jest zas³ug¹ od-dania kompetencji sektorowi prywatnemu. Rz¹d ustala standardy i kontroluje ich przestrzeganie, a firmy pry-watne wykonuj¹ us³ugi na rzecz obywateli.
Wnioski dla Polski? Nie bójmy siê wolnego rynku. Brak regulacji na ogó³ jest lepszy ni¿ ich nadmiar. Hongkong twórczo skorzysta³ z doœwiadczeñ brytyjskich. A jak to wygl¹da w Chinach Ludowych? To ju¿ temat na osobny felieton.
Wymieniæ tak¿e trzeba po-zosta³e punkty widokowe: Schützenhöhe (Wzgórze Strze-lec kie), Dreidamenkuppe (Wzgórze Trzech Gracji), Mar-gotshöhe (Wzgórze Ma³-gorzaty) oraz Wzgórze Olim-pijskie. Miejsca by³y zadbane, w ka¿dym z nich na spacero-wiczów czeka³y ³awki, a w nie-których lunety lub lornetki. Zarz¹d miejski kierowa³ pra-cowników, którzy panoramy przeœwietlali (przycinali ga³ê-zie, usuwali krzewy), aby widok by³ jak najlepszy.
Po 1945 roku nast¹pi³a powolna degradacja punktów widokowych. Wiêkszoœæ z nich zaros³a drzewostanem, inne zo-sta³y zas³oniête przez wybudo-wane domy. Na miejsk¹ pano-ramê popatrzeæ dziœ mo¿emy ze Wzgórza Strzeleckiego, placu zabaw przy ulicy Okrê¿nej czy dziedziñca Koœcio³a pw. Ze-s³ania Ducha Œwiêtego na ul. Ku-jawskiej, do czego serdecznie Pañstwa zachêcam.
Fot. archiwum autora + KC
Sopockie punkty Sopockie punkty
Panorama Sopotu ze Wzgórza Strzeleckiego (zabudowania cegielni, na drugim planie budynek s¹du).
Widok ze Wzgórza Królewskiego.
Park Pó³nocny widziany z restauracji Stolzenfels.
Na pierwszym planie kamienice przy ulicach Kopernika i Krótkiej.
Panorama z restauracji „Dolinny M³yn”.
Braeurshöhe, st¹d rozpoœciera³ siê jeden z piêkniejszych widoków na Zatokê Gdañsk¹.
11KULTURANr 3/4 (67/68) Kwiecieñ 2012
Apele czytelników w Apele czytelników w Apele czytelników w Apele czytelników
Proœba o pomoc Ratujmy ma³ego HipolitaMaciej Szarafiñski - starszy inspektor Stra¿y Miejskiej
Sopotu, jest wspania³ym cz³owiekiem, który ma w sobie pe³no ciep³a, energii. Wszyscy znamy go, jako przyjaciela, na którym zawsze mo¿na polegaæ. Niestety, ciê¿ka choroba, jak¹ jest stwardnienie rozsiane dotknê³a w³aœnie Macieja. Jego leczenie, rehabilitacja i specjalistyczny sprzêt poch³aniaj¹ spore sumy pieniêdzy. Maciej nie jest w stanie udŸwign¹æ takiego ciê¿aru wydatków. Dlatego zwracamy siê do wszystkich ludzi dobrej woli, o pomoc finansow¹ dla naszego kolegi. Za ka¿d¹ przekazan¹ z³otówkê bêdziemy bardzo wdziêczni.
Je¿eli jesteœcie Pañstwo zainteresowani pomoc¹ dla Maæka, prosimy o kontakt z zastêpc¹ komendanta Stra¿y Miejskiej Sopotu, Tomaszem Dusz¹, tel. 58-521-38-54.
Stra¿nicy Miejscy z Sopotu
Hipolit urodzi³ siê bardzo chory. Jego schorzenie jest z³o¿on¹, wrodzon¹ wad¹ serca, zwan¹ zespo³em Fallota. Choroba wystêpuje w ok. 3 – 5 % przypadków wrodzonych wad serca. Na zespó³ Fallota sk³adaj¹ siê cztery elementy, tj. zwê¿enie drogi odp³ywu prawej komory, du¿y ubytek w przegrodzie miêdzykomorowej, przesuniêcie w prawo aorty oraz przerost prawej komory serca.
Malec jest ju¿ po pierwszej paliatywnej operacji wykonanej w drugim tygodniu ¿ycia (operacja zespolenia). Jeszcze w tym roku czeka go kolejny bardzo powa¿ny zabieg (korekcja serca).
Wszystkich ludzi dobrej woli prosimy o pomoc i przesy³anie wsparcia finansowego na nr konta: Fundacja Serce Dziecka im. Diny Radziwi³³owej, ul. Narbutta 27 lok.1, 02-536 Warszawa.
?Nr konta na wp³aty z³otowe: PL 57 1160 2202 0000 0002 0905 3111,
?Nr konta na wp³aty w euro: PL 09 1160 2202 0000 0001 2152 1272,
?SWIFT BIGBPLPW koniecznie z dopiskiem: Hipolit Boroñ
Mo¿ecie Pañstwo równie¿ na leczenie Hipolita przeznaczyæ 1% ze swojego podatku. W tym przypadku w rozliczeniu rocznym PIT nale¿y podaæ:
KRS 0000266644, a w polu informacji dodatkowych: Hipolit Boroñ.
Pieni¹dze potrzebne bêd¹ na zapewnienie opieki dziecku w szpitalu, dalsze leczenie, sprzêt rehabilitacyjny, dojazdy na kontrole i wizyty lekarskie.
Z góry wszystkim Pañstwu dziêkujemy Lucyna Kujawa i Piotr Boroñ
ak przed wielu laty
œpiewa³ Mieczys³aw TFogg. Ja oczywiœcie
tych czasów nie pamiêtam, z
prostej przyczyny – po prostu
nie by³o mnie wówczas na tym
œwiecie…
Pierwsze nieme filmy o nie-
skomplikowanej fabule ilu-
strowane by³y muzyk¹ gran¹ na
pianinie przez tzw. tapera, sie-
dz¹cego w czasie seansu tu¿
przed ekranem. Jego zadaniem
by³o tworzenie nastroju i atmo-
sfery do zmieniaj¹cych siê
obrazów. W czasach Blue-Ray,
Dolby Surround, 3D i innych
niesamowitoœci trudno wprost
uwierzyæ, ¿e coœ takiego jak nie-
me kino w ogóle mog³o istnieæ.
A jednak istnia³o, i mia³o siê
ca³kiem dobrze.
Œwiat w zupe³nie starym stylu
Moje najwczeœniejsze wspo-
mnienia, dotycz¹ce tego ma-
gicznego œwiata, to lata 60.
ubieg³ego wieku - choæ nie by³o
to ju¿ nieme kino. Z X Muz¹
poznaliœmy siê w Gdyni, gdzie
przyszed³em na œwiat i miesz-
ka³em przez trzy dekady. Do-
skonale pamiêtam, jak podnio-
s³ym wydarzeniem by³o wybraæ
Maciej Szemelowski
Szanujmy wspomnienia…
By³o kino…By³o kino…Ma³e kino,Czy pamiêtasz ma³e nieme kino?Na ekranie Rudolf Valentino,A w zacisznej lo¿y Ty i ja.Na ekranie,On j¹ kocha i umiera dla niej,My wierzymy boœmy zakochani,Dla nas to jest prawda, a nie gra.
siê ze starszym bratem na nie-
dzielny seans filmowy. A do wy-
boru mieliœmy piêæ kin: „Go-
plana”, „Ba³tyk”, „Warszawa”,
„Mimoza” i „Studyjne”. Wszy-
stkie mia³y swoj¹ indywidualn¹
atmosferê, na któr¹ sk³ada³ siê
zazwyczaj skromny wystrój
wnêtrza, specyficzny zapaszek,
gdy¿ nie by³o wentylacji, oraz
trzaskaj¹ce fotele.
Owoc zakazany
Do kasy biletowej sta³y
d³ugie kolejki, czêsto wij¹ce siê
na mrozie niczym œwie¿o
z³owiony wêgorz. A by³ to okres
kolejek po wszystko - jedna z
wielu atrakcji socjalistycznej
rzeczywistoœci. Stanie w kolej-
ce bywa³o mocno stresuj¹ce,
gdy¿ przed kas¹ mo¿na by³o
dowiedzieæ siê, ¿e bilety zosta³y
wysprzedane. Gorzej, gdy po
zdobyciu upragnionego biletu
na film od 14 lat, starszy brat
wchodzi³ do kina bez problemu,
a ja, mimo stawania na palcach,
musia³em pozostaæ na zew-
n¹trz. Tak w³adza ludowa dba³a
o moralnoœæ m³odzie¿y…
Po latach, czytaj¹c jakiœ
wywiad z Romanem Polañskim
dowiedzia³em siê, ¿e jego rów-
nie¿, ze wzglêdu na smarkaty
wygl¹d, nie wpuszczono do
kina na film w³asnego autor-
stwa. Kto wie, mo¿e to by³ „Nó¿
w wodzie”…
Pod latarnia najciemniej
Moim ulubionym kinem by-
³a „Mimoza”. By³o to specy-
ficzne miejsce, gdy¿ dziêki swo-
jemu po³o¿eniu wzbudza³o
dodatkowy dreszczyk emocji.
Mieœci³o siê w budynku ko-
mendy Milicji Obywatelskiej
na ul. Portowej. By³a to dziel-
nica, gdzie w okolicznych knaj-
pach urzêdowali cinkciarze,
alfonsi i panie lekkich obycza-
jów, czyli „mewki”. Ca³e to to-
warzystwo kontrolowane by³o
przez tajniaków. Nastrój
grozy potêgowali s³ynni
bracia W., którzy bez-
karnie terroryzowali
widzów podczas
seansów. O efekty
specjalne dba³a z
kolei babcia kloze-
towa, posiadaj¹ca
swoje królestwo
pod scen¹, sk¹d pod-
czas seansu g³oœno ko-
mentowa³a akcjê filmu.
Samotny Szeryf
Pierwszymi filmami, które
dociera³y do nas zza „¿elaznej
kurtyny” by³y westerny. Mia³y
prosty schemat i tak banalny
przekaz, ¿e cenzorom nie
chcia³o siê nawet siêgaæ po
no¿yce - samotny, szlachetny
Szeryf, walcz¹cy ze z³em i prze-
œladowani tubylcy – Indianie.
Dla komunistycznych w³adców
PRL by³ to wprost idealny obraz
zgni³ego Zachodu…
Wypalona s³oñcem bezkre-
sna preria, gdzie tylko hula
wiatr i rosn¹ z rzadka rozsiane
kaktusy. Nagle na horyzoncie,
wraz ze wschodz¹cym s³oñcem,
wy³ania siê ma³y punkcik – to
On, Szeryf na swym bia³ym
koniu zbli¿a siê do drewnianej
osady, gdzie ¿yj¹ proœci i ucz-
ciwi mieszkañcy. Ich egzysten-
cji zagra¿a grupa zbirów, którzy
po napadzie na Bank
terroryzuj¹ ca³e mia-
steczko. Ich baz¹
wypadow¹ jest „Sa-
loon”, w którym
gasz¹ pragnie-
nie wlewa-
j¹c w sie-
bie hekto-
litry whi-
sky i zaba-
wiaj¹ siê z
panienkami o
wielkich ser-
cach. I w tych
rozpaczliwych
warunkach do
akcji wkracza
On i postana-
wia zaprowa-
dziæ porz¹dek i
prawo. Pocz¹t-
kowo nieufnie
przyjmowany
przez miesz-
kañców, stop-
niowo zdoby-
wa ich zau-
fanie. W tle pojawia siê samotna
i piêkna Lady, która dyskretnie
obserwuje supermena, wspiera
go myœl¹ i czynem. Kulmina-
cyjnym punktem jest zbiorowe
wyst¹pienie mieszkañców osa-
dy (pod wodz¹ Szeryfa oczy-
wiœcie) przeciw czar-
nym charak-
t e r o m ,
k t ó r z y
zdziesi¹t-
kowani w
pop³ochu u-
ciekaj¹ gdzie
pieprz roœnie.
Po dobrze wy-
konanej pracy
urzêdowej,
czas pomyœleæ o w³asnym
szczêœciu. Szeryf i piêkna Lady
w mi³osnym poca³unku, na tle
zachodz¹cego s³oñca, rozp³y-
waj¹ siê w gor¹cej kuli, niczym
fatamorgana… Czy¿ mo¿e byæ
coœ bardziej ckliwego?
Najg³oœniejszymi filmami
tamtego okresu by³y „Dyli¿ans”,
„W samo po³udnie”, „Bia³y
Kanion”, „Rio Brawo”…
Happy end
Ale to ju¿ by³o i nie wróci.
Nie ma ju¿ takich filmów i nie
ma tamtych kin. Zast¹pi³y je
bezduszne multipleksy… A
jednak uda³o mi siê niedawno
znaleŸæ miejsce, w którym choæ
na chwilê mo¿na przenieœæ siê
w œwiat kina z dawnych lat.
Myœlê o gdañskim „Kameral-
nym”, mieszcz¹cym siê przy
ulicy D³ugiej 57.
Tu czas jakby siê zatrzyma³
w okresie przaœnego socja-
lizmu. Ekran swoimi wymiara-
mi przypomina przeœcierad³o, a
trzeszcz¹ce fotele sprawiaj¹
wra¿enie, jakby mia³y siê za
moment rozpaϾ. Nad widzami
unosi siê ten sam specyficzny
zapach, jaki pamiêtam z
dzieciñstwa.
A jednak mo¿na tu zoba-
czyæ, ambitne filmy, które w
tzw. normalnej dystrybucji, z
braku szerszego zainteresowa-
nia, przelatuj¹ przez multiplek-
sy niczym kometa Halleya. Co
istotne, koneserzy kina nie s¹ tu
nara¿eni na rozgrzewkê w po-
staci pó³godzinnej dawki ró¿no-
rakich filmowych zwiastunów,
pe³nych agresji, krwi, mor-
derstw i wyuzdanego seksu,
czyli wszystkiego tego, czym
karmi siê tzw. „masowego” wi-
dza.
Naprawdê gor¹co polecam,
zw³aszcza, ¿e nie wiadomo jak
d³ugo jeszcze „Kameralne”
po¿yje.
12 TRÓJMIASTO CZYTA Nr 3/4 (65/66) Kwiecieñ 2012
Krzysztof Maria Za³uski
ie wiem, od czego to zale¿y. Mo¿e od konsystencji œwiat³a, mo¿e od temperatury powietrza, a mo¿e od stê¿enia zab³¹kanych zapachów, dŸwiêków i myœli, które przecie¿ unosz¹ siê wszêdzie i zawsze, niby bakterie. I mo¿e to w³aœnie jakieœ zupe³nie realne, choæ nie do koñca sobie uœwia-damiane, mikroby podsuwaj¹ nam skojarzenia, determinuj¹ nastroje, podpowiadaj¹ w¹tki naszym snom? Mo¿e to one decyduj¹ o tym, czy coœ jest piêkne i podnios³e, czy jedynie upiornie patetyczne?
Mo¿e… Lecz przecie¿ równie dobrze
wszystko mo¿e zale¿eæ od iloœci wypitego alkoholu albo od kwadry ksiê¿yca – nie bez powodu pacjen-tom szpitali psychiatrycznych do reszty odbija podczas pe³ni: w czasie jej trwania liczba prób sa-
mobójczych na oddzia³ach zam-kniêtych wzrasta trzykrotnie. No, chyba, ¿e racjê maj¹ ci, którzy twierdz¹, i¿ ludzkie istnienie jest jedynie kwesti¹ przypadku, i ¿e teraz, po ostatecznej œmierci Boga, los gatunku homo sapiens zale¿y wy³¹cznie od jego w³asnej woli – wszak cz³owiek, jako jedyny, posiad³ umiejêtnoœæ odsiewania plew od nasion.
Ale tamta noc by³a czarna, bezgwiezdna i nie wia³ nawet najl¿ejszy wiatr. Okna w pokoju by³y otwarte, a mimo to powietrze sta³o w bezruchu. Mo¿e dlatego myœli œpi¹cych ludzi tak swo-bodnie, niczym duchy zmar³ych bohaterów, przep³ywa³y pomiêdzy piêtrowymi pryczami; mo¿e dla-tego miesza³y siê ze sob¹, przenika³y, stapia³y i rozsypywa³y
Sen elizejskiSen elizejskiWypêdzeni do raju (12)Wypêdzeni do raju (12)
w ca³kiem nowe sensy; podobnie jak oddechy i jak g³osy, które ju¿ jakiœ czas temu wyrwa³y siê z pijanych garde³, odbi³y od granicy przebiegaj¹cej pomiêdzy istnie-niem a niebytem i dopiero teraz do³¹czy³y do g³osów tych wszyst-kich nieszczêœników, którzy mie-szkali w tym baraku przede mn¹, do tych dziesi¹tek, setek, tysiêcy ludzi, z których wielu byæ mo¿e spêdzi³o w tym ³ó¿ku ostatni¹ w ¿yciu noc.
Lecz potem wszystko ucich³o i s³ychaæ by³o jedynie pochrapy-wanie, gdzieœ za œcian¹. Le¿¹c w ciemnoœciach próbowa³em wyo-braziæ sobie tamtych ludzi: te legiony brudnych, g³odnych, wy-cieñczonych, obdartych Über-menschów, tych wszystkich „szkopów”, „fryców” i „hitlersy-nów”, którym uda³o siê uciec przed rosyjskimi ³odziami pod-wodnymi, tych, którzy prze¿yli amerykañskie naloty dywanowe, gwa³ty, rabunki i transport na Zachód.
Próbowa³em litowaæ siê nad nimi. Naprawdê próbowa³em – a jednak nie potrafi³em siê przemóc. Umia³em wspó³czuæ jedynie ko-bietom, dzieciom i starcom, którzy piêæ lat wczeœniej uciekali na Wschód: pieszo albo na ci¹g-niêtych przez konie wozach, wprost w objêcia NKWD. I nie musia³em wytê¿aæ wyobraŸni, by zobaczyæ bydlêce wagony, który-mi jechali w niekoñcz¹ce siê stepy Kazachstanu, w wieczne œniegi Komi, w tajgê i tundrê Syberii. I widzia³em te¿ tych, którzy nie mieli dok¹d uciekaæ: za drutami, palonych ¿ywcem we w³asnych domach, rozstrzeliwanych i zaga-zowywanych; widzia³em stosy ¿ywych jeszcze szkieletów w wy-sypanych wapnem grobach i dymy nad budynkami krematoriów.
Brak wspó³czucia to objaw tchórzostwa, to wspó³uczestnic-two w zbrodni. Ka¿demu przecie¿ nale¿y siê wspó³czucie i przeba-czenie – nawo³ywanie do niena-wiœci, do zemsty, stosowanie odpowiedzialnoœci zbiorowej, podobnie jak rozpamiêtywanie w nieskoñczonoœæ cudzych, auten-tycznych czy domniemanych win, stawia ofiary na równi z opraw-cami… Grzech nie posiada bo-wiem narodowoœci. Narodowoœci nie maj¹ tak¿e ci wszyscy zbrod-niarze w krawatach, którzy w imiê krzewienia cywilizacji, postêpu, wolnoœci, demokracji, zdobywa-nia Lebensraumu, dostêpu do ropy i temu podobnych niedorzeczno-œci, pod¿egaj¹ do wojen i ludo-bójstwa… Narodowoœæ w mo-mencie œmierci trac¹ równie¿ ofiary – poczynaj¹c od dwustu piêædziesiêciu oœmiu tysiêcy cel-tyckich Helwetów wymordowa-nych w przeci¹gu jednego dnia pod Bibracte przez legiony boskiego Cezara, i na pewno nie
koñcz¹c na tysi¹cu kilkuset Amerykanach, którzy jedenastego wrzeœnia 2001 roku otworzyli listê ofiar nakrêcanej na naszych oczach nieludzkiej histerii, zwanej przez zachodnich polityków „anty-terrorystyczn¹ krucjat¹”, „zderze-niem kultur” albo „wojn¹ cywi-lizacji”.
Tak, tej nocy nie potrafi³em wczuæ siê w ból ludzi, którzy musieli odejœæ ze swoich domów, którzy zostali wypêdzeni bez wzglêdu na to, z czyjej winy wy-buch³a tamta wojna. Nie po-trafi³em i chyba nadal nie potrafiê do koñca im wybaczyæ.
A przecie¿ powinienem, bo tamta hekatomba zniszczy³a nie-odwracalnie równie¿ œwiat moich dziadków i moich rodziców, a mnie samego, ju¿ w momencie
przyjœcia na œwiat, uczyni³a emi-grantem…
Moja rodzina ze strony matki pochodzi ze Lwowa, a ze strony ojca – z pó³nocnego Mazowsza, gdzie posiadaliœmy dwa maj¹tki ziemskie. Jedni i drudzy dziad-kowie zostali ze swoich domostw nie tylko wypêdzeni, lecz tak¿e doszczêtnie, kolejno przez Niem-ców, Rosjan i polskich komu-nistów, ograbieni. Wiêkszoœæ rodziny matki zmar³a z g³odu za ko³em podbiegunowym, o czym ju¿ wspomina³em. Rodzina ojca mia³a wiêcej szczêœcia: zginê³a tylko jedna osoba.
Ja urodzi³em siê w Gdañsku, a wiêc te¿ nie do koñca u siebie – wówczas, osiemnaœcie lat po zakoñczeniu wojny, Niemcy nie tylko nie chcieli pogodziæ siê z faktem, ¿e ich Danzig jest czêœci¹ Polski, ale w ogóle nie uznawali granicy na Odrze i Nysie – st¹d za-pewne to dziwne pe³nomocnictwo Ralfa Kirschberga…
W niemieckich encyklope-diach niemal do koñca ubieg³ego stulecia widnia³ zapis, ¿e Gdañsk, od roku 1945 do 1990, znajdowa³ siê jedynie pod polsk¹ administra-cj¹ i dopiero po zawarciu w czerwcu 1990 roku polsko-niemieckiego traktatu miasto znalaz³o siê w Polsce (dos³ownie: Danzig kam 1945 unter polnische Verwaltung; seine Zugehörigkeit zu Polen wurde 1990 durch den Deutsch-Polnischen Grenzvertrag anerkannt. – Bibliographisches Institut & F. A. Brockhaus AG, 2001).
Tak wiêc ju¿ w chwili uro-dzenia by³em naznaczony, je¿eli nawet nie piêtnem emigracji i wy-pêdzenia, to na pewno znamieniem obcoœci. Po raz pierwszy odczu³em to bardzo boleœnie, kiedy komu-nistyczni pedagodzy wyrzucili mnie ze szko³y i przez dwa lata nie wolno mi by³o kontynuowaæ nauki. Potem to uczucie towa-rzyszy³o mi ju¿ zawsze: i w Lon-dynie, i w pó³nocnej Anglii, i pod-czas podró¿y po Europie, i tu, w Niemczech… I mo¿e w³aœnie dlatego nie potrafiê wi¹zaæ siê z miejscami. Mo¿e dlatego wszêdzie czujê siê tak samo obco, a jed-noczeœnie tak samo u siebie. Kiedy siê obudzi³em, pokój by³ pusty.
Przy stole siedzia³a tylko staruszka w kraciastej chuœcie. Przywita³em siê z ni¹, ale ona nawet tego nie zauwa¿y³a. Patrzy³a w otwarte okno i uœmiecha³a siê do w³asnych myœli. Zebra³em swoje rzeczy i wolnym krokiem ruszy³em w stronê budynku, w którym odby-wa³a siê rejestracja „wypêdzonych do raju”.
Aleja pomiêdzy barakami by³a pusta. Puste by³y ³awki, puste krawê¿niki, nikt nie siedzia³ na zas³anych puszkami i petami schodach. Matowe s³oñce nie rzu-ca³o cieni. Kobiety, mê¿czyŸni, dzieci i starcy, wszyscy zdolni do poruszania siê o w³asnych si³ach, stali ju¿ od paru godzin pod biurem meldunkowym. Stali jak Henryk IV pod murami Canossy: cisi, malutcy, d¿insowi, przyk³adnie poni¿eni przez historiê.
Patrzy³em na te ich w¹sate, s³owiañskie, skatowane gorza³¹ i prac¹ gêby. Patrzy³em na szero-kopienne, pozbawione jakiej-kolwiek refleksji, utapirowane baby. Patrzy³em na d³ugorêkich, krêpych ch³opo-robotników, na pomiêtych starców i wystrojone, niby bo¿onarodzeniowe choinki, dzieci. Patrzy³em na nich wszy-stkich, jakbym ich widzia³ pierw-szy raz, albo jakbym zapomnia³ o istnieniu tego kuriozalnego pod-gatunku homo sapiens, zamiesz-kuj¹cego miêdzyrzecze Odry, Wis³y i Bugu, podgatunku, który nosi krawat w kwiaty do ró¿owej koszuli i d¿insowej marynarki, a do tego mokasyny, bia³e skarpetki i czapkê bejsbolówkê, który pije koniak z col¹, wódkê z piwem i mielon¹ kawê zalan¹ wrz¹tkiem w blaszanym kubku… Jeszcze tego samego dnia mia³em przekonaæ siê, ¿e ludkowie ci zdolni s¹ do wszystkiego: do zaparcia siê w³asnej krwi, w³asnej historii, w³asnej to¿samoœci narodowej, do zaparcia siê samych siebie – i ¿eby to by³o jasne: zaparcia siê z w³asnej woli, bez najmniejszego przymusu, jedynie z pobudek materialnych… I zrobi³o mi siê g³upio, bo w koñcu by³em jednym z nich, obojêtnie jak ¿arliwie bym temu zaprzecza³.
Ko³o po³udnia w t³umie po-jawi³y siê rozespane, piersiaste blondynki. Dziewczyny kiwa³y siê
na wysokich obcasach, klê³y i piszcza³y, jakby za wszelk¹ cenê chcia³y zwróciæ na siebie uwagê. Czuæ by³o od nich marnymi per-fumami, aldehydem i papiero-sowym dymem. Towarzyszyli im faceci o fizjonomiach lisków-chytrusków: czarne i rude skóry, narzucone wprost na dresy adidasa zgrabnie wymija³y d¿insowe marynarki. Z³ote sygnety i kilka niemieckich „ferdamtych szaj-sów” te¿ robi³o wra¿enie – zreszt¹ ci w d¿insach nigdzie siê nie spieszyli, kiwali tylko g³owami i mówili: bitte, bitte… Nastêpnego dnia widzia³em, jak te same dziewczyny ustawiaj¹ siê w kolejce do Czerwonego Krzy¿a po „dary” i walcz¹ o torby z bielizn¹, o myde³ka fa, o rêczniki i wodê toaletow¹ – rude skóry zagrzewa³y je do walki ochryp³ym rechotem.
Przyjmowanie „darów” we Friedlandzie by³o obowi¹zkowe. Bez parafki na karcie obiegowej, potwierdzaj¹cej odbiór paczki, niemieccy urzêdnicy nie chcieli zwracaæ kosztów podró¿y, nie wspominaj¹c o wyp³acie „powi-talnego”. No wiêc nastêpnego dnia ja te¿ stan¹³em pod Niemieckim Czerwonym Krzy¿em, i te¿ coœ dosta³em. Dali mi ortalionowe dresy, parê tenisówek, w³óczkowy sweterek, „Pismo œwiête Nowego Testamentu” i karton budyniu czekoladowego.
Oko³o drugiej przekroczy³em próg biura meldunkowego, oder-wa³em numerek i wype³niwszy wszystkie formularze, zacz¹³em ws³uchiwaæ siê w przyciszone roz-mowy, w szepty, w oddechy i po-kaszliwania… Nie stara³em siê myœleæ. Chcia³em byæ jedynie wzrokiem: kalekim, niedoskona-³ym organem, który niczym ka-mera w supermarkecie przesuwa siê po twarzach, rejestruj¹c ich seledynow¹, nierzeczywist¹ obec-noœæ. Nu¿y³ mnie sen. Nu¿y³o gor¹co. Obrzydzeniem napawa³ smród potu, bij¹cy od tych pozbawionych charakteru cia³.
W pewnej chwili ktoœ mnie potr¹ci³…
(cdn.)
Ksi¹¿ka do nabycia w wybra-nych ksiêgarniach i na portalu www.merlin.pl
fot.
arch
iwum
fot.
arch
iwum
fot.
arch
iwum
N
13PROMOCJANr 3/4 (67/68) Kwiecieñ 2012
Kwiaty Fortuny
Magda Masny
kulturach tra-dycyjnych okres Wpostu poprzedza
najwa¿niejsze œwiêta, koniec roku lub pocz¹tek nowego
Wielkanoc w pastelachZima w³aœnie siê skoñczy³a i trwa czas postu, po którym nast¹pi Niedziela Palmowa, a póŸniej, z pocz¹tkiem kwietnia, Wielkanoc.
czasu, odrodzenia i powrotu do ¿ycia. Powrót ptaków, wy³ania-j¹ce siê z ziemi gdzieniegdzie pêdy ¿onkili i krokusów, prze-biœniegi i pastelowo kwitn¹ce ciemierniki zwiastuj¹ prze³om i wnosz¹ nadziejê.
W kwiaciarniach króluj¹ roœliny cebulowe, zakompo-nowane w doniczkach i mniej tradycyjnych pojemnikach, fi-li¿ankach, dzbankach, wszy-stko zaœ pulsuje kolorami. Na tegoroczn¹ Wielkanoc flo-ryœci proponuj¹ zaskakuj¹ce barwy. Stroiki na sto³y i wian-ki na drzwi oraz okna utrzy-mane s¹ w kolorystyce paste-lowej, lila, miêty, zgaszonego
pomarañczu. Wielobarwne jajeczka, ukryte miêdzy mchem w naczyniach, ozdo-bione kawa³kami kory, ople-cione s¹ wst¹¿kami w subteln¹ lub weso³¹ kratkê. Tradycyjne kurczaczki za-st¹piono piórkami w ko-lorach ¿ó³tym, zielonym lub kremowym, tu i ówdzie „pasie siê” ceramiczna g¹ska lub nieœmia³o zerka zaj¹-czek. Stroiki z ¿onkilami kwitn¹ dodatkowo wst¹¿ka-mi a w naczyniach wyeks-ponowane s¹ ich cebulki.
Wiosna coraz bli¿ej, œmia³o wiêc siêgajmy po bra-tki, które dobrze znosz¹ lek-kie przymrozki a równie¿ piêknie prezentuj¹ siê na wielkanocnym stole.
Czytelnikom ¿yczymy piêknych i kolorowych Œwi¹t Wielkanocnych!
14 LITERATURA Nr 3/4 (65/66) Kwiecieñ 2012
Zazwyczaj zach³annie rzu-cam siê na wszystkie nowe ksi¹¿ki dotycz¹ce Sopotu. Cza-sami, jak siê okazuje, zbyt za-ch³annie, gdy¿ mo¿e to groziæ czytelnicz¹ niestrawnoœci¹. Tak tez siê sta³o ostatnio w zwi¹zku z ksi¹¿k¹ „Sopockie festiwale”. I nie do koñca winny jest temu sam autor, Mieczys³aw Paw³ów, na pewno zaliczaj¹cy siê do grona pasjonatów i zbieraczy pami¹tek, zwi¹zanych z histori¹ sopockiego festiwalu. Ta legen-darna ju¿ impreza, która w roku ubieg³ym obchodzi³a swoje (zupe³nie, niestety, przemilczane i niewykorzystane) 50-lecie, niestety nigdy nie doczeka³a siê odpowiedniego dla swojej rangi opracowania. By³y podejmowa-ne próby monografii czy albu-mów, ale trudno je uznaæ za udane. Z tym wiêksz¹ ciekawo-œci¹ kupi³em, za poœrednictwem internetu, bo jakoœ nie mog³em znaleŸæ tej pozycji w ksiêgar-
Piosenka nie zna granic?Wojciech Fu³ek
niach (co ju¿ powinno stanowiæ dla mnie ostrze¿enie) wspomnia-n¹ ksi¹¿kê, maj¹c¹ – jak mog³em wyczytaæ z krótkiej notki – am-bicjê opisu historii sopockiej im-prezy od jej pierwszej edycji w roku 1961 po jej ostatni¹ – przy-najmniej do tej pory – ods³onê w wersji TVN-owskiej z roku 2009.
„Je¿eli jest ktoœ zaintereso-wany fenomenem, jakim by³y te wydarzenia artystyczne, kto œpiewa³, jakiego rodzaju piosenki by³y prezentowane, jakie utwory by³by nagradzane i jaki by³ ich los.
Kim byli uczestnicy, jak za-prezentowali siê na festiwalach w Sopocie, z pewnoœci¹ znajdzie odpowiedŸ na te pytania w tej ksi¹¿ce. Bêdzie móg³ powróciæ do lat minionego ju¿ wieku!” – prze-czyta³em i – niepomny na trochê nieporadn¹ gramatycznie formê tego zaproszenia – niecierpliwie czeka³em na zamówion¹ przesy³-kê, licz¹c na kompendium festi-walowej wiedzy i profesjonalny przewodnik po pó³wiecznej hi-storii sopockiej imprezy.
Szok, jaki prze¿y³em, otrzy-muj¹c w koñcu to wydawnictwo, w miarê „wczytywania siê” w to dzie³o zacz¹³ ustêpowaæ zdumie-niu. Nieprzypadkowo opatrzy³em s³owo „wczytywaæ” cudzys³o-wem, okaza³o siê bowiem, ¿e naj-bardziej rozbudowane zdania umieszczone zosta³y na ok³adce. Natomiast samo wnêtrze tego wydawnictwa sk³ada siê z fatalnej jakoœci amatorskich zdjêæ i „wycinanek” (dos³ownie!) foto-graficznych z prasy, czasami tak zamazanych, ¿e praktycznie nieczytelnych. To po prostu coœ w rodzaju pami¹tkowego zeszytu, do którego niew¹tpliwy i szczery fan sopockiego festiwalu wkleja³ przypadkowe zdjêcia wykonaw-ców, opatruj¹c je lakonicznymi najczêœciej podpisami typu: „Irena Dziedzic zwi¹zana od pocz¹tku z sopock¹ estrad¹”.
Wydaje mi siê, ¿e edytor „Sopockich festiwali”, wyrz¹dzi³ autorowi ksi¹¿ki ewidentn¹ krzywdê, publikuj¹c jego zbiory bez wiêkszej ingerencji – redak-cyjnej, merytorycznej i niezbêd-
nej w tym przypadku selekcji oraz „obróbki graficznej”. Z tak¹, mówi¹c delikatnie, nonszalancj¹ edytorsk¹, dawno siê nie spotka-³em i na pewno bêdê z daleka omija³ wszystkie kolejne publi-kacje Warszawskiej Firmy Wy-dawniczej, która okaza³a siê g³ównym sprawc¹ tej katastrofy. Otrzymaliœmy bowiem bubel wydawniczy, nie tylko pozbawio-ny atrybutów prawdziwej ksi¹¿ki – np. stron tytu³owych czy nie-zbêdnego – moim zdaniem - wstêpu, ale i przyk³ad zmarno-wania benedyktyñskiej pracy au-tora, który rok po roku systema-tycznie zbiera³ wycinki i infor-macje na temat festiwalowych wy-konawców. Przy rzetelnym opra-
cowaniu redaktorskim i profesjo-nalnym podejœciu jego praca nie posz³aby na marne. W ksi¹¿ce brak jest jednak nawet œladu ingerencji czy próby selekcji zgromadzonego materia³u foto-graficznego i zaproponowanych podpisów pod zdjêciami. Dlatego strasz¹ w ksi¹¿ce œlady no¿yczek, którymi topornie wycinano ze zdjêæ prasowych czy katalogo-wych poszczególne sylwetki oraz wszystkie inne „brudy”, których nie starano siê nawet maskowaæ. Brak korekty widaæ nawet na ok³adce, gdzie anonsuje siê „so-pockie festiwale 1961-2008” – w sytuacji, kiedy autor relacjonuje je swoimi wpisami i zdjêciami do ostatniego festiwalu w roku 2009. Nie piszê ju¿ nawet o tym, ¿e z³amano z pewnoœci¹ wszelkie prawa autorskie, nie podaj¹c ani jednego nazwiska autora zdjêæ. Mo¿e sk¹din¹d zreszt¹ s³usznie, bo nie s¹dzê, aby jakikolwiek fotoreporter czy fotografik chcia³-by siê chwaliæ tak¹ publikacj¹. Sporo te¿ w tym wydawnictwie ewidentnych b³êdów i potkniêæ choæby w Ÿle przywo³anych nazwach (np. laureata Bursztyno-wego S³owika z roku 2006, bry-tyjskiej grupy Mattafix) czy te¿ nieprecyzyjnych informacjach (dotycz¹cej zerwania dachu
Opery Leœnej przez burzê pod-czas festiwalu w roku 1964, kie-dy w rzeczywistoœci mia³o to miejsce ponad tydzieñ przed roz-poczêciem koncertów, dziêki czemu ekipy remontowe zd¹¿y-³y z napraw¹).
Jednak, mimo tych wszyst-kich mankamentów, autorowi uda³o siê zebraæ trochê cieka-wostek z ¿ycia festiwalu i jego uczestników, które – nie preten-duj¹c do rangi skarbnicy wiedzy – mog³yby zainteresowaæ za-przysiêg³ych fanów sopockiej imprezy i wszystkich, którzy chcieliby odkurzyæ swoje wspo-mnienia z Opery Leœnej.
Z pewnoœci¹, gdyby wy-dawca podszed³ profesjonalnie do swoich obowi¹zków, otrzy-malibyœmy pozycjê, która uzu-pe³ni³aby nie tylko moj¹ pó³kê festiwalow¹. Ta ksi¹¿ka i tak oczywiœcie na ni¹ trafi, ale z przestrog¹ dla wszystkich ewen-tualnych jej nabywców, aby nie oczekiwali od niej zbyt wiele.
A szkoda…
Mieczys³aw Paw³ów, Sopockie festiwale 1061-2008, Warszaw-ska Firma Wydawnicza, 2011, brak informacji o nak³adzie.
o ponad 30 latach, z twórców wówczas pre-Pzentowanych wœród ¿y-
j¹cych pozosta³o niewiele po-nad dwadzieœcia osób. Obie dzia³aj¹ce na Pomorzu organi-zacje pisarskie: Zwi¹zek Lite-ratów Polskich, oraz Stowa-rzyszenie Pisarzy Polskich licz¹ obecnie ponad 60 osób. Po-nadto wielu ludzi pióra nie na-le¿y ani do jednej, ani do drugiej organizacji. Jak z tego widaæ sk³ad personalny pomorskich twórców uleg³ ogromnym prze-mianom, a poniewa¿ starsi sta¿em pisarze tak¿e nie pró¿-nowali przez te lata, pisz¹c i wydaj¹c ksi¹¿ki, informacje zawarte w biuletynie Biblioteki Wojewódzkiej przesta³y byæ aktualne.
Manna z niebaPomys³ wydania kolejnego
informatora podj¹³ d³ugoletni prezes Gdañskiego Oddzia³u ZLP, Kazimierz Radowicz. Je-go staraniem na prze³omie wie-ków zosta³y wydane dwie ksi¹¿ki pod wspólnym tytu³em „Ksiêga Pisarzy Gdañskich”. Czêœæ pierwsz¹, obejmuj¹c¹ okres, w którym Gdañsk wcho-dzi³ w sk³ad pañstwa Zakonu Krzy¿ackiego, a potem nale¿a³ do I Rzeczpospolitej, napisa³
Stanis³aw Za³uski
Recenzja. Anna Flisikowska „Gdañsk Literacki 1945 – 2005”.
Doktorancki gniotDoktorancki gniotOstatni informator dotycz¹cy œrodowiska literackiego Pomorza ukaza³ siê w roku 1981. Wyda³a go Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Gdañsku. Zatytu³owany by³ „Dorobek twórczy pisarzy Wybrze¿a Gdañskiego 1945 – 1980”. Znalaz³y siê w nim szczegó³owe noty biograficzne 68 pisarzy, g³ównie (ale nie tylko) cz³onków Zwi¹zku Literatów Polskich.
profesor Edmund Kotarski, drug¹ – od 1793 do 1945 roku – badacz niemiecki, Peter Oliver Loew. Obie ukaza³y siê nak³a-dem wydawnictwa „Mestwin”, maj¹cego sw¹ siedzibê w prywatnym domu Kazimierza Radowicza.
Trzecia czêœæ mia³a obj¹æ literaturê gdañsk¹ od roku 1945 do dnia dzisiejszego. I tu wy-nik³y problemy. ¯aden z licz¹-cych siê na Wybrze¿u literaturo-znawców i krytyków literackich nie chcia³ podj¹æ siê tego za-dania. By³y te¿ k³opoty ze sfi-nansowaniem publikacji. Kiedy wreszcie pieni¹dze siê znalaz³y (trzeci tom „Ksiêgi” podjê³a siê sfinansowaæ Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gdañsku wraz z Urzêdem Mar-sza³kowskim Województwa Pomorskiego), Radowicz zleci³ napisanie jej m³odej doktorant-ce Wydzia³u Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdañskiego, An-nie Flisikowskiej. Akurat przy-mierza³a siê ona do pracy do-ktorskiej na temat literatury Pomorza Gdañskiego po roku 1945, tak wiêc okazja wydania swej pracy w formie ksi¹¿kowej spad³a na ni¹ niczym manna z nieba.
Z archiwum PZPRAutorka mog³a oczywiœcie
pójœæ œladem informatora z roku 1981, rozszerzaj¹c go i uzupe³-
niaj¹c. Jej obowi¹zkiem winno byæ zebranie pe³nego dorobku twórczego ka¿dego pisarza, oraz przeprowadzenie rozmów z osobami, których biogramy mia³y zostaæ pomieszczone w ksi¹¿ce. Ale Flisikowska tego nie zrobi³a. Zamiast rozmów z pisarzami, którzy karierê lite-rack¹ rozpoczynali ju¿ w latach piêædziesi¹tych ubieg³ego wie-ku (w Trójmieœcie ¿yje jeszcze paru takich), autorka wola³a oprzeæ swoj¹ ksi¹¿kê na mate-ria³ach archiwalnych komitetu wojewódzkiego PZPR, proto-ko³ach z zebrañ podstawowej organizacji partyjnej PZPR przy Zwi¹zku Literatów Polskich, oraz tym podobnych Ÿród³ach, w których znajdowa³o siê du¿o propagandy i polityki, ale niewiele literatury. W rezultacie ksi¹¿ka pe³na jest nieœcis³oœci, pó³prawd, pospolitych plotek. Twórczoœæ jednych pisarzy jest nadmiernie rozdêta, innych autorka pomija ca³kowitym milczeniem - i tak siê jakoœ dziwnie sk³ada, ¿e ci drudzy to osoby, które w³aœciciel wydaw-nictwa „Mestwin” darzy nie-skrywana antypati¹.
Nie wiadomo dlaczego Zbi-gniew ¯akiewicz, pisarz mani-festacyjnie katolicki i opozycyj-ny wobec ówczesnych w³adz, zosta³ tu „wpisany” w poczet cz³onków PZPR. Mog³a Flisi-kowska nie mieæ wiedzy na
temat zapatrywañ politycznych ¯akiewicza, ale nie móg³ ich nie znaæ Radowicz. Dlaczego nie skorygowa³ ewidentnego b³êdu – nie wiadomo.
Zdaniem autorki Mieczy-s³aw Czychowski by³ z PZPR wyrzucony za pijañstwo. Znów nieprawda! Czychowski zosta³, na polecenie Komitetu Woje-wódzkiego, skreœlony z listy cz³onków partii za rzuceniem ka³amarzem w klubie Rudy Kot w kierunku prominentnego dzia³acza tej¿e partii. A czy by³ w tym momencie po kieliszku, czy przed, nie ma nic wspól-nego z jego wspania³¹, choæ nie zawsze docenion¹ twórczoœci¹ poetyck¹. Ale Flisikowska woli miern¹ sensacyjkê od rzetelnej analizy twórczoœci poety. O prezesie Gdañskiego Od-dzia³u ZLP na prze³omie lat osiemdziesi¹tych i dziewiêæ-dziesi¹tych, prof. dr hab. An-drzeju Piskozubie, wspomina tylko, ¿e zosta³ wybrany, nie wymieniaj¹c ani jednej jego publikacji i pomijaj¹c tytu³y naukowe. Zreszt¹ dotyczy to nie tylko jego. Autorzy kilkunastu lub kilkudziesiêciu ksi¹¿ek s¹ ledwie wspomniani, ¿e gdzieœ tam, w któryœ roku zadebiu-towali.
Nic niewn¹sz¹ce
rewelacjeSposób w jaki Flisikowska
ocenia pomorskich pisarzy najlepiej zilustrowaæ na jednym przypadku, odnosz¹cym siê do twórczoœci Ró¿y Ostrowskiej. Oto co autorka „Gdañska Li-terackiego” ma do powiedzenia na jej temat: „W zestawie tekstów portretuj¹cych now¹ rzeczywistoœæ odnajdujemy tak¿e reporta¿ Ró¿y Ostrow-skiej „Odcinek „C” zwyciê¿y³ zimê”, zamieszczony w „Rej-sach” – dodatku do „Dziennika Ba³tyckiego” – w 1951 roku. Pokazywa³ on nie tylko wspó³-zawodnictwo ukierunkowane
na bezpieczeñstwo i oszczêd-noœæ materia³ów przy odbudo-wie kamienic wzd³u¿ ulicy D³ugiej, Garbary i Ogarnej, zainicjowane przez przodow-nika pracy Stanis³awa Talaœkê, ale tak¿e awans spo³eczny ro-botników, którzy te nowo od-budowane domy zasiedl¹”.
Co ten be³kot ma wspólnego z „Ksiêg¹ Pisarzy Gdañskich” wiadomo chyba tylko pani Flisikowskiej i osobie, która do-konywa³a redakcji tej ksi¹¿ki. W innym miejscu, poœwiêco-nym poecie Zbigniewowi Szy-mañskiemu Flisikowska znów wspomina o Ostrowskiej: „Za-przyjaŸniony ze Zbigniewem Herbertem, wówczas jeszcze nieznanym nikomu m³odym po-et¹ mieszkaj¹cym w Sopocie, spêdza³ d³ugie godziny z paczk¹ przyjació³ – Lechem B¹dkow-skim, Franciszkiem Fenikow-skim, Ró¿¹ Ostrowsk¹, czasem z Mieczys³awem Czychow-skim”. Nazwisko Ostrowskiej pojawia siê jeszcze wielokrot-nie, gdy mowa o wiecach stu-dentów na Politechnice Gdañ-skiej w roku 1956 i 1968, na któ-rych pisarka wyg³asza³a „p³o-mienne, odwa¿ne w treœci przemówienia” (tu ca³a szpalta z tekstem przemówienia, dziœ niewnosz¹cym absolutnie ni-czego zarówno do literatury, jak i do polityki). I jeszcze infor-macja TW „Maria”, którego Fli-sikowska rozszyfrowuje jako Jana Mariê Gisgesa, nazywaj¹-cego: „Ró¿ê Ostrowsk¹ i Lecha B¹dkowskiego terenowymi roz-rabiaczami, ¿e podczas lutowe-go zebrania (…) domagali siê uniewa¿nienia pomarcowego Zjazdu ZLP w Bydgoszczy, na który nie dopuszczono opo-zycji”.
O ksi¹¿kach Ró¿y Os-trowskiej, takich jak znakomita „Wyspa”, czy rewelacyjny, choæ niedokoñczony skutkiem œmierci autorki „Mój czas osobny” – g³ucha cisza.
Bubel za pieni¹dze
podatników Byæ mo¿e ksi¹¿ka mia³aby
jakiœ sens, gdyby nosi³a tytu³ „Postawa literatów gdañskich wobec komunizmu”. Wtedy au-torka mog³aby opisywaæ ze-brania partyjne, manifesty wy-dawane przez pisarzy, cytowaæ ówczesn¹ prasê. „Gdañsk Lite-racki” Flisikowskiej, jako trzeci tom „Ksiêgi Pisarzy Gdañ-skich” jest absolutnym nieporo-zumieniem. Nie wnosi kom-pletnie niczego do wiedzy na temat twórczoœci pisarzy Pomo-rza, nie mo¿e te¿ byæ pomocny nauczycielowi, czy biblioteka-rzowi, który tê twórczoœæ chcia³by przybli¿yæ m³odzie¿y.
Oczywiœcie Anna Flisikow-ska mog³a napisaæ to, co na-pisa³a, prywatne wydawnictwo „Mestwin” mog³o to wydaæ w formie ksi¹¿ki, dlaczego jednak za ów bubel zap³acili podatnicy, czyli my wszyscy?
Anna Flisikowska, „Gdañsk Literacki - od kontrolowane-go do wolnego s³owa (1945 – 2005)”, Wyd. Mestwin, Woje-wódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Josepha Conrada Korzeniowskiego – Gdañsk 2011, s. 187 , ISDN 978-83-89285-62-1.
Recenzja: „Sopockie festiwale” – zawiedzione nadzieje.
wyj¹tkowo szerokim spektrum zainteresowañ muzycznych. Wykonanie utworu Bronis³awa Broka i W³adys³awa Szpilmana „Nie wierzê piosence” zapew-ni³o jej nagrodê prasy zagra-
nicznej i Ekspresu Wieczornego na I Miêdzynarodowym Festi-walu Piosenki w Sopocie. Nie zosta³a zapomniana i 24 czerw-ca 2011 r. Wies³awa Drojecka otrzyma³a Nagrodê Wroc³awia za ca³okszta³t pracy artystyczne.
Ludmi³a Jakubczak sta³a siê legend¹ polskiej piosenki, maj¹c na swoim koncie bardzo niewiele wystêpów i nagrañ. Urodzona w 1939 roku w Tokio (trudno uwierzyæ!) wykazywa³a predyspozycje do piosenek swinguj¹cych i poetyckich. Nie-stety kilka miesiêcy po wystêpie na festiwalu zginê³a w wypadku samochodowym. Paradoksalnie ta krótka kariera zostawi³a najmocniejszy wpis do historii polskiej muzyki rozrywkowej, a jej charakterystyczne utwory s¹ nagrywane do dziœ, staj¹c siê klasyk¹ tego gatunku.
Jerzy Po³omski to osoba wy-j¹tkowo ³atwo rozpoznawalna na rynku muzyki rozrywkowej. Urodzony w Radomiu, absol-went warszawskiej Pañstwowej Wy¿szej Szko³y Teatralnej, sta³
ak wspomniano w po-przednim odcinku – g³ównym pomys³odaw-
c¹ i organizatorem Miêdzynaro-dowego Festiwalu Piosenki by³ W³adys³aw Szpilman - dyrektor dzia³u muzycznego Polskiego Radia i kierownik dzia³u mu-zyki rozrywkowej. Rzeczywis-tym organizatorem imprezy by-³a natomiast przez wiele lata Ba³tycka Agencja Artystyczna BART (wczeœniej funkcjonu-j¹ca jako Wojewódzka Agencja Imprez Artystycznych WAIA).
Kultura i produkcjaPierwszy festiwal zosta³
zaplanowany na trzy dni 25, 26 i 27 sierpnia 1961 roku. Pomyœ-lany zosta³ jako zwieñczenie i kulminacja sezonu letniego w Sopocie. Artyœci mieli zamie-szkaæ w Grand Hotelu, a na kon-certy wymarzono najbardziej
celebrowany w Trójmieœcie obiekt – sopock¹ Operê Leœn¹. Entuzjazm organizacyjny by³ tak du¿y, ¿e dopiero przed sa-mym koncertem okaza³o siê, i¿ przeprowadzenie Festiwalu pod go³ym niebem by³ob nierealne i grozi³o kompromitacj¹. Opera Leœna nie mia³a ¿adnego zada-szenia, zaplecza ani profesjo-nalnej aparatury. Jak to by³o w czasach PRL – na pomoc przy-sz³a klasa robotnicza i stocz-niowcy udostêpnili na potrzeby festiwalu halê stoczni.
Mo¿na powiedzieæ, ¿e nie-chc¹cy zapocz¹tkowano wów-czas niezwyk³y precedens – ha-la fabryczna sta³a siê na kilka-dziesi¹t lat g³ówn¹ hala wido-wiskow¹ Trójmiasta. ¯aden kraj socjalistyczny nie móg³ siê poszczyciæ takim zbli¿eniem kultury i produkcji. I gdyby nie spali³a siê w trakcie jednej z imprez w 1994 roku, mog³a mieæ szansê na modernizacjê przed EURO 2012.
15KULTURANr 3/4 (67/68) Kwiecieñ 2012
apitu³a liczy 19 cz³on-ków i s¹ to przede Kwszystkim przedsta-
wiciele zwi¹zków i stowarzy-szeñ twórczych, oraz uczelni artystycznych. Mieli oni przed sob¹ trudne zadanie, gdy¿ do nagrody by³o zg³oszonych po-nad 190 osób. Po wielogo-dzinnych obradach (w niektó-rych wypadkach konieczne okaza³y siê bara¿e) Kapitu³a nominowa³a do nagrody 10 osób. Wœród nich znalaz³o siê dwoje pisarzy: Anna Czerwiñ-ska-Rydel, autorka ksi¹¿ek dla dzieci oraz Tadeusz D¹brow-ski, poeta i eseista. Przepad³ na-tomiast zwi¹zany z nasz¹ re-dakcj¹ Wojciech Fu³ek, autor wydanej niedawno znakomitej ksi¹¿ki dla dzieci „Od koñca do pocz¹tku albo odwrotnie”.
KreacjaNajwiêksz¹ grupê nomi-
nowanych stanowi¹ muzycy. Kapitu³a zaproponowa³a do nagrody El¿bietê Sikorê, autorkê muzyki do wystawio-nej w Operze Ba³tyckiej „Ma-dame Curie”, oraz Annê Miko-³ajczyk, wykonuj¹ca tytu³ow¹ partiê w tej¿e operze. Nomi-nacjê otrzymali tak¿e Woj-ciech Mazolewski za p³ytê „Smells Like Tape Spirit”, S³awomir Jasku³ke za projekt „Chopin na 5 fortepianów”, prof. dr Alina Kowalska-Piñczak za znakomite wyko-nanie cyklu koncertów w ra-mach obchodów trzydziesto-lecia Cappelli Gedanensis, oraz trio: Renata Gos³awska, Agnieszka Pawlak i Magda-lena Smuk – aktorki mistrzow-sko wykonuj¹ce spektakl „Tango Nuevo” w Teatrze Mu-zycznym w Gdyni.
Nominowany zosta³ rów-nie¿ Adam Nalepa za re¿yseriê „Nie-boskiej komedii” Zyg-munta Krasiñskiego w Teatrze Wybrze¿e i Alicja Gruca-Florczak, wraz z Robertem Florczakiem za spektakle mul-timedialne „Triumf ognia cia³ i maszyn”, oraz „Œwi¹tynia sztuk wszelkich”.
Z tej dziesi¹tki zostan¹ wybrani trzej laureaci, którzy 11 maja br. otrzymaj¹ Po-
Nazwiska laureatów Pomorskiej Nagrody Artystycz-nej za rok 2011 og³oszone zostan¹ 11 maja 2012 r.
Obradowa³a Kapitu³a
Pomorskiej Nagrody Artystycznej
Pomorskiej Nagrody Artystycznej21 marca w Ratuszu Staromiejskim w Gdañsku obra-dowa³a Kapitu³a Pomorskiej Nagrody Artystycznej. Jej zadaniem by³o wy³onienie kandydatów do tej¿e nagrody, których osi¹gniêcia twórcze z roku 2011 wydaj¹ siê najbardziej spektakularne.
morsk¹ Nagrodê Artystyczn¹ za rok 2011. Kapitu³a wy³oni³a tak¿e trzech kandydatów do nagrody – Pomorska Nadzieja Artystyczna. S¹ nimi m³odzi artyœci: Filip Jacobson – fil-mowiec, Anna Wypych – ma-larka, oraz kwartet smycz-kowy „NeonQuartet” w sk³adzie Karolina Pi¹tkowska-Nowicka, Pawe³ Kapica, Mi-cha³ Markiewicz i Krzysztof Paw³owski.
MecenatNominowani do honoro-
wej nagrody za mecenat w dziedzinie kultury zostali: Grupa Lotos S.A. za wsparcie finansowe 36. Festiwalu Pol-skich Filmów Fabularnych w Gdyni, XI Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2011”, XV Festiwalu Szekspirowskiego, XV Festiwalu Gospel, Festi-walu Solidarity of Arts, a tak¿e za zakup i przekazanie Mu-zeum Narodowemu w Gdañ-sku obrazu, bêd¹cego czêœci¹ kolekcji portretów Peetera Danckersa De Rij, Wega S.A. Zak³ad Pracy Chronionej za sta³¹ opiekê udzielan¹ grupie baletowej Rapsodia z ¯ukowa (przekazano ³¹cznie ponad 200 kostiumów scenicznych) oraz Marian Zieliñski za osobiste sponsorowanie S³up-skich Koncertów Kameral-nych i koncertów odbywaj¹-cych siê w ramach Estrady M³odych podczas 45. Festi-walu Pianistyki Polskiej w S³upsku, a tak¿e za wspie-ranie dzia³añ Muzeum Po-morza Œrodkowego w S³u-psku, w tym za przekazanie w darze zbioru zdjêæ, dokumen-tów, bi¿uterii, strojów i ksi¹-¿ek zwi¹zanych z histori¹ S³upska.
Nagroda specjalna Prócz powy¿szych nagród,
podczas uroczystej gali w dniu 11 maja, marsza³ek woje-wództwa pomorskiego Mie-czys³aw Struk wrêczy, wybra-nemu przez siebie artyœcie, nagrodê za ca³okszta³t osi¹g-niêæ artystycznych, lub doko-nañ na rzecz kultury.
(as)
Sopocki Pogrzebacz
Wstydliwa rocznicaWstydliwa rocznica (2)Min¹³ rok 2011, a wraz z nim szansa na fetowanie wyj¹tkowej rocznicy w historii Sopotu. Z wielkim
hukiem obchodziliœmy co prawda 50-lecie powstania Non-Stopu, ale o 50-leciu Sopockiego
Festiwalu Piosenki - cisza! W powojennej historii miasta w³aœnie ta impreza sta³a siê jego
wizytówk¹ i nada³a nowy muzyczno-rozrywkowy charakter Sopotowi. To dziêki niej przez kurort
przewinê³a siê ca³a plejada gwiazd, ludzi show-biznesu i t³umy wspania³ej publicznoœci.
50 lat minê³o…Pierwszy Miêdzynarodowy
Festiwal Piosenki sk³ada³ siê z trzech dni koncertowych: dnia polskiego, zagranicznego i kon-kursu laureatów. Wystêpy oce-niane by³y przez miêdzyna-rodowe jury, powo³ane z 13 najlepszych dostêpnych dla organizatorów fachowców. Doœæ intryguj¹cym z dzisiejszej perspektywy jest nieobecnoœæ fachowca z ZSRR, podczas gdy zarówno NRF i NRD posiada³y pe³n¹ reprezentacjê! Po g³êbo-kiej analizie pierwszego festi-walu sytuacjê naprawiono i to ze znaczn¹ rekompensat¹.
W dniu polskim wyst¹pi³o dziesiêciu krajowych wyko-nawców wyselekcjonowanych wstêpnie na antenie Polskiego Radia w specjalnym plebiscy-cie. W tym odcinku przypom-nijmy w kolejnoœci alfabetycz-nej pierwszych piêciu wyko-nawców. Byli nimi: Regina Bielska, Wies³awa Drojecka, Ludmi³a Jakubczak, Jerzy Po-³omski i S³awa Przybylska. W materia³ach prasowych festiwa-lu znalaz³y siê oczywiœcie ich zdjêcia.
Ju¿ na pierwszy rzut oka widaæ, ¿e 50 lat minê³o i sty-listyka siê mocno zmieni³a. Zre-szt¹ wed³ug tego samego wzor-ca, czyli rynku amerykañskiego.
Gwiazdy z tamtych latRegina Bielska, urodzona
wilnianka, by³a w ówczesnym czasie gwiazd¹ wokaln¹ roz-g³oœni gdañskiej, a zespó³ jej mê-¿a, pianisty Romualda Millera „Albatros” by³ sta³ym elemen-tem wybrze¿owej estrady. Po
festiwalu stali siê równie¿ obec-ni w TVP i na rynku europej-skim. To artystyczne ma³¿eñ-stwo nadal mieszka w Gdañsku i warto o nich pamiêtaæ.
Wies³awa Drojecka, uro-dzona w Grodnie – to prawdzi-wa gwiazda lat szeœædziesi¹-tych. Nagrywa³a z najlepszymi polskimi orkiestrami przeboje polskie i zagraniczne. Osoba o
Wies³awa Drojecka.
Regina Bielska z gdañskim zespo³em muzycznym Albatros.
Ludmi³a Jakubczak.
siê klasykiem profesjonalnej in-terpretacji piosenek o charakte-rze nawi¹zuj¹cym do polskiej muzyki przedwojennej. W roku 2007 sam zosta³ cz³onkiem jury Sopot Festiwal. Ku uciesze swoich zwolenników jest dalej obecny na rynku muzycznym.
S³awa Przybylska, pocho-dz¹ca z Podlasia, by³a bardzo indywidualnym odkryciem w kategorii muzyki popularnej. Najwiêkszym jej sukcesem w okresie debiutanckim by³a pio-senka „Pamiêtasz by³a jesieñ” do filmu „Po¿egnania” Woj-ciecha Hasa. Film ten pamiêta ju¿ niewielu, ale piosenka jest ci¹gle nagrywana i chêtnie s³uchana. Po festiwalu S³awa Przybylska sta³a siê jedn¹ g³ów-nych gwiazd polskiej estrady. Nagra³a wiele piosenek przed-wojennych i do dziœ jest bo¿ysz-czem estrad polonijnych w Sta-nach i Kanadzie. Prezydent RP odznaczy³ j¹ Krzy¿em Oficer-skim Orderu Odrodzenia Polski.
Jak na po³owê polskiego sk³adu I Miêdzynarodowego Fe-stiwalu Piosenki – to ca³kiem udany zestaw…
Jerzy Po³omski.
S³awa Przybylska.
J
16 REKLAMA Nr 3/4 (65/66) Kwiecieñ 2012
Nawet prawid³owo zaolejo-
wany taras wraz z up³ywem czasu
zaczyna ulegaæ zniszczeniu pod
wp³ywem niekorzystnych warun-
ków atmosferycznych. Naturalny
kolor drewna p³owieje, a na jego
strukturze pojawiaj¹ siê mchy i
porosty. Chc¹c odœwie¿yæ kolor
pod³o¿a nale¿y zastosowaæ sku-
teczne œrodki czyszcz¹ce. Pomo-
cny przy renowacji tarasów na zew-
n¹trz bêdzie zasadowy Flügger
Œrodek do drewna A. P³yn dosko-
nale czyœci powierzchniê drewna
sosnowego, œwierkowego usuwa-
j¹c przy tym przebarwienia i resztki
starego oleju. Po aplikacji prepa-
ratu nale¿y odczekaæ 10 minut i
zanim œrodek wyschnie, wyszoro-
waæ dan¹ powierzchniê tward¹
szczotk¹ a nastêpnie sp³ukaæ
obficie czyst¹ wod¹. Produkt o
wysokiej wydajnoœci siêgaj¹cej 15-
20 m2/l. Przy mocnych przebar-
wieniach mycie nale¿y powtórzyæ.
Ostatnio coraz czêœciej tarasy
wykonywane s¹ z egzotycznych ga-
tunków drewna. Poddaj¹c reno-
wacji taras z drewna egzotycznego
lub liœciastego, zniszczonego
przez czynniki klimatyczne wska-
zane jest zastosowane kwaœnego
œrodka Flügger œrodek do drewna
B. Przed u¿yciem taras nale¿y
zwil¿yæ wod¹. Œrodek najlepiej
aplikowaæ pêdzlem, wcieraj¹c go w
strukturê pod³o¿a tym samym
wymywaj¹c zanieczyszczenia. Po
15 minutach powierzchniê nale¿y
wyszorowaæ tward¹ szczotk¹ i
obficie zmyæ czyst¹ wod¹.
Oprócz tarasów œrodki Flügger
A i B do czyszczenia drewna
mo¿emy wykorzystaæ do przepro-
wadzenia renowacji p³otu, elewa-
cji, bramy drewnianej, mebli ogro-
dowych itp.
Po wyschniêciu pod³o¿a mo¿e-
my przyst¹piæ do ponownego ole-
jowania tarasu. Flügger Olej Aqua
doskonale zabezpieczy drewno
przed wnikaniem wilgoci. Mniej wil-
goci w strukturze drewna to d³u¿-
szy czas zabezpieczenia pod³o¿a
przed ponownym porastaniem.
Zwiêkszona zawartoœæ œrodków
przeciwporostowych dodatkowo
wyd³u¿a okres po którym koniecz-
Micha³ Martuzalski
ne bêdzie przeprowadzenie reno-
wacji. Prawid³owe zabezpieczenie
Flügger Olejem Aqua oraz stoso-
wanie odpowiednich œrodków pie-
lêgnuj¹cych umo¿liwi nam d³ugo-
trwa³e u¿ytkowanie tarasów i in-
nych powierzchni drewnianych.
Mo¿ecie Pañstwo zwróciæ siê
równie¿ po poradê do handlowców
z sieci Flügger farby:
w Sopot, ul. Al. Niepodleg³oœci
692/694, tel. 58 550 75 79
Gdañsk, ul. Kartuska 218A,
tel. 58 322 38 77
Gdañsk, ul. Przywidzka 7,
tel. 58 302 01 44
w
w
w
w
w
w
w
w
w
Gdañsk Zaspa, ul. ¯wirki
i Wigury 8, tel. 58 340 98 13
Gdañsk Matarnia,
ul. Z³ota Karczma 26,
tel. 58 522 34 32
Gdañsk Wrzeszcz, ul. Grun-
waldzka 18, tel. 551 32 91
Gdynia Karwiny,
ul. Chwaszczyñska 21,
tel. 58 629 47 47
Gdynia, ul. Morska 123/125,
tel. 58 667 01 33
Gdynia, ul. W³adys³awa IV 53,
tel. 58 551 23 72
Rumia, ul. Grunwaldzka 18,
tel. 58 679 32 23
Na pytania odpowiada ekspert firmy Flügger Wraz z nadchodz¹ca wiosn¹ chcia³abym odnowiæ
taras w swoim ogrodzie. Jego stan znacznie siê
pogorszy³ od momentu zakupu - straci³ kolor i na
jego powierzchni zaczê³y pojawiaæ siê jakieœ
porosty. Chcia³abym przywróciæ mu dawny
wygl¹d, jak siê za to zabraæ?
Renowacja tarasu