rok ii. mcmi n 2. - biblioteka cyfrowa politechniki...

14
ROK II. MCMI N R 2. EDN z najciekawszych spraw, jakie wyłoniły si przy sposobności restauracyi katedry na Wa welu, było pojawienie si w salach Tow. Przyj. Sztuk pi knych w Krakowie projektu na witraż maj cy ozdobić okno ponad grobowcem Kazimierza Wiel kiego, pomysłu Stanisława Wyspiańskiego. Treść jego: upami tnienie odnalezienia szcz tek śmiertelnych Wiel kiego Króla i jego powtórnego pogrzebu z roku 1869. WSPOMNIENIE tak niezwykłego momentu, którego zna czenie i podniosłość dot d tkwi w umysłach jemu spół czesnych, wypełniło tak dalece dusz artysty, że to, czego pendzel dopowiedzieć nie jest w stanie, wypowiedział w strofach pełnych nastroju, z których najważniejsze przy taczamy na karcie należ cej do naszej tablicy. Myślimy też, że to, co artysta z własnego wysnuł natchnienia, ustalonem zostanie w szkle na cześć Wielkiego Króla, na pami tk podniosłego momentu i w uznaniu niezwykle gł bokiego nastroju dzieła. Ekielski. JACEK MALCZEWSKI: Wrys na gmachu Towarzystwa Przyjaciół Sstuk pi knych w Krakowie. I Z dziejów Tow. Przyj. Sztuk piknych w K»* OWARZYSTWO Przyjaciół Sztuk Pi knych w Krakowie zawdzi cza swój pocz tek czło wiekowi, który około połowy XIX wieku po łożył zasługi w różnych kierunkach życia krakowskiego. Z PARYŻA przesiedlił si tu w owym czasie Walery Wie logłowski. Z emigracyi przywiózł ze sob wielki zasób ducha religijnego i zapału do czynu. Otworzył ksi garni , założył dziennik, wydawał mnóstwo ksi żek pożytecznych, zaj ł si oświat ludu, na różnych polach rozpocz ł prac . Bystry, ruchliwy i przedsi biorczy zrozumiał, że Kraków ze swemi tradycyami, pami tkami i zabytkami sztuki jest jedynem w Polsce środowiskiem do rozniecenia życia ar tystycznego. Maj c rozgał zione znajomości zagranic , za wi zał stosunki artystyczne, zjednoczył grono osób maj cych ducha obywatelskiego i obmyślił organizacy »To warzystwa Przyjaciół Sztuk pi knychec, na wzór kilku istniej cych wówczas po stolicach Zachodu. TAK powstałe w r. 1854 Towarzystwo Przyjaciół Sztuk pi knych, było pierwsz tego rodzaju u nas instytucy . Później dopiero poszły za przykładem Krakowa: Lwów i Warszawa. Założycielami Towarzystwa krakowskiego byli: prezes, ks. Władysław Sanguszko, wiceprezes, Hen Reeihn. Strona ciemna. 17 18

Upload: lehanh

Post on 28-Feb-2019

216 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

ROK II. MCMI N R 2 .

EDNĄ z najciekawszych spraw, jakie wyłoniłysię przy sposobności restauracyi katedry na Wa-welu, było pojawienie się w salach Tow. Przyj.Sztuk pięknych w Krakowie projektu na witraż

mający ozdobić okno ponad grobowcem Kazimierza Wiel-kiego, pomysłu Stanisława Wyspiańskiego. Treść jego:upamiętnienie odnalezienia szczątek śmiertelnych Wiel-kiego Króla i jego powtórnego pogrzebu z roku 1869.WSPOMNIENIE tak niezwykłego momentu, którego zna-czenie i podniosłość dotąd tkwią w umysłach jemu spół-czesnych, wypełniło tak dalece duszę artysty, że to, czegopendzel dopowiedzieć nie jest w stanie, wypowiedziałw strofach pełnych nastroju, z których najważniejsze przy-taczamy na karcie należącej do naszej tablicy. Myślimyteż, że to, co artysta z własnego wysnuł natchnienia,ustalonem zostanie w szkle na cześć Wielkiego Króla, napamiątkę podniosłego momentu i w uznaniu niezwykległębokiego nastroju dzieła. Ekielski.JACEK MALCZEWSKI:Wrys na gmachu Towarzystwa Przyjaciół Sstuk pięknych w Krakowie.

I

Z dziejów Tow. Przyj. Sztukpięknych w K»*

OWARZYSTWO Przyjaciół Sztuk Pięknychw Krakowie zawdzięcza swój początek czło-wiekowi, który około połowy XIX wieku po-

łożył zasługi w różnych kierunkach życia krakowskiego.Z PARYŻA przesiedlił się tu w owym czasie Walery Wie-logłowski. Z emigracyi przywiózł ze sobą wielki zasóbducha religijnego i zapału do czynu. Otworzył księgarnię,założył dziennik, wydawał mnóstwo książek pożytecznych,zajął się oświatą ludu, na różnych polach rozpoczął pracę.Bystry, ruchliwy i przedsiębiorczy zrozumiał, że Krakówze swemi tradycyami, pamiątkami i zabytkami sztuki jestjedynem w Polsce środowiskiem do rozniecenia życia ar-tystycznego. Mając rozgałęzione znajomości zagranicą, za-wiązał stosunki artystyczne, zjednoczył grono osób mają-cych ducha obywatelskiego i obmyślił organizacyę »To-warzystwa Przyjaciół Sztuk pięknychec, na wzór kilkuistniejących wówczas po stolicach Zachodu.TAK powstałe w r. 1854 Towarzystwo Przyjaciół Sztukpięknych, było pierwszą tego rodzaju u nas instytucyą.Później dopiero poszły za przykładem Krakowa: Lwówi Warszawa. Założycielami Towarzystwa krakowskiegobyli: prezes, ks. Władysław Sanguszko, wiceprezes, Hen-

Reeihn. Strona ciemna.17 18

Page 2: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócznich: Władysław Dąmbski, hr. Eugeniusz Dzieduszycki,Adam Gorczyński, Ambroży Grabowski, Michał Łuszcz-kiewicz, hr. Adam Potocki, Wincenty Siemieński, byliczłonkami pierwszej dyrekcyi która niemal bez zmianykilkanaście lat przetrwała i położyła trwałe podwalinypod budowę dalszego rozwoju. Jako tak zw. zastępcyczłonków dyrekcyi należeli do niej nadto: Karol Kremer,Wincenty Kirchmajer, Hilary Meciszewski, FranciszekPaszkowski i Dr. Radziwoński.POCZĄTKI były skromne. Cały dochód pierwszego rokuwynosił 6000 złr., gdy członków miało Towarzystwo za-ledwie 1135. Wystawa trwała parę miesięcy i przyniosła240 złr. dochodu. — Wystawić musiano same niemalobrazy obcych artystów, bo polskich był brak. Możnaich policzyć na palcach: Simler, Andrzej Grabowski, Ja-nuary Suchodolski, Wład. Łuszczkiewicz, Tępa, Lesser,Mirecki, Kapliński. Kossak dał na wystawę jedną z pierw-szych komppzycyj historycznych: »Smierć Stefana Potoc-kiego pod Zółtemi wodamia. Resztę miejsca zajęli Ary-Scheffer, Winterhalter, Hubner,AVerner, Amerling i gronoDusseldorfczyków. Do losowania zakupiono obrazów 14za 1845 złr. Na pierwszą premię dano »Obronę Często-chowy« z litografii zagranicznej, bo w Krakowie nie byłoprasy litograficznej, a tem mniej zakładu sztycharskiego.WŁADYSŁAW Dąmbski powierzył, jako depozyt rodzin-ny, zbiór 200 obrazów, oryginałów i kopij dawnych mi-strzów, pragnąc, aby się stał zawiązkiem miejskiej galeryiczy muzeum.INSTYTUCYA o słabych nadzwyczaj początkach, stanęłamoralnie odrazu na silnych nogach, gdyż przybrała roz-miary sprawy krajowej, obywatelskiej. Towarzystwo nie-wątpliwie było jednym z poważnych czynników świe-tnego rozwoju sztuki polskiej w drugiej połowie XIX w.Pamiętny jeszcze starszym z pomiędzy nas skromnypierwszy lokal wystawy w kilku pokojach domu bar. La-rissa przy ul. Brackiej, był świadkiem narodzin nowszegomalarstwa naszego. Po kolei przesunęły się tu pierwszedzieła wszystkich polskich malarzy, który niebawem mielizajaśnieć na horyzoncie ojczystym, a nawet na szerszymwidnokręgu europejskim. Zaraz w drugim roku istnieniawystawy pojawił się olejny obraz historyczny zupełniejeszcze nieznanego artysty: 17-letniego Matejki. Była to»Modlitwa Jagiełły przed bitwą pod Grunwaldem«. Przezcałą następną ćwierć wieku nie minął podobno żaden rok,żeby salony wystawy nie gościły nowych utworów Ma-tejki. Pierwszymi, które naprawdę uwagę publiczną zwró-ciły na genialnego malarza były: »Śmierć Urszulki Kocha-nowskiejcc i »Jan Kazimierz patrzący z Bielan na pożarKrakowa« (r. 1861); a w roku 1863 po raz pierwszy przed-stawionem zostało publiczności znakomite »KazanieSkar-gi«. W r. 1856 Kraków ujrzał młodociane dzieło Grottgera»Kozak na czatach«. Obok tych mistrzów przesunęli się tuz kolei z swojemi pracami: Aleksander Gryglewski, Ger-son, Kotsis, Rodakowski, Szermentowski, Leopolski, Loe-ffler, Hadziewicz, Maleszewski, Izydor Jabłoński, Płon-czyński, a potem tylu, tylu innych. Tu również Gadomskiwystawił pierwsze rzeźby swoje.

Wr ROKU 1869 dobór nadsyłanych z różnych stron krajudzieł sztuki był już tak znaczny, że z jednej strony możnabyło pomyśleć o zerwaniu stosunków z artystami zagrani-cznymi, a ograniczeniu się na swojskich — z drugiej stro-ny wypadło wystawy czasowe przemienić na nieustającą,którą niebawem opinia publiczna i wyrok znawców uznałza jedną z lepszych w środkowej Europie, a jedną z naj-lepszych w Austryi.W ROKU 1870, po śmierci pierwszego prezesa, następcąjego obrano księcia Marcelego Czartoryskiego. Od 1 lipca1871 r. wystawa przeniesioną została do Biskupiego pa-łacu. Odrestaurowanie w tym celu głównego korpusugmachu, przyczyniło się do uratowania tego zabytku ar-chitektury od grożącej mu od czasu pożaru zagłady.DYREKCYA Towarzystwa nie pozostała bez wpływu nazamianowanie Matejki dyrektorem zreorganizowanejw Krakowie Szkoły Sztuk pięknych. Powstało wówczasw r. 1873, za inicyatywą Matejki, Towarzystwo wzaj. po-mocy artystów w Krakowie. Dyrekcya chcąc tej instytucyiprzyjść w pomoc, zobowiązała się odtąd płacić jej ł/8 częśćdochodu z wystawy, który z minimalnych początków do-szedł niebawem w r. 1874 do poważnej rocznej kwoty2554 złr., później ulegał różnym wahaniom, aż w r. 1890dosiągnął swego dotychczasowego maksimum: z górą6000 złr. i odtąd zwykle utrzymuje się na wysokościokoło półpięta tysiąca złr.DRUGĄ ważną w rozwoju Towarzystwa datą był r. 1879.Wtedy to trzeba było opuścić mury Biskupiego pałacu,ustępując ich na rezydencyę odnowionego biskupstwakrakowskiego. Niedawno przed tem odrestaurowane Su-kiennice, dzięki życzliwości przedstawicieli gminym. Kra-kowa, dały wtedy, za bardzo umiarkowanym czynszem,schronienie wystawie na lat 21 z górą, aż do chwili obe-cnej.PRZEZ lat kilkanaście spokojnie i normalnie rozwijałasię dalej instytucya, zwycięsko zwalczając groźne tru-dności, które nieraz jej na drodze stawiano. Jeszcze w r.1866 powstało było Tow. Sztuk pięknych we Lwowie, a niebrakło ztamtąd odgłosów zapowiadających, że zajmie onostanowisko nowatorskie i stanie się dla Krakowa niebez-piecznym rywalem. Fakt ten zaznaczył się jednak tylkochwilowem zmniejszeniem dochodów Tow. krakowskiego,poczem niebawem wzmogły się bardzo znacznie, w roku1872 doszły do 22.000 złr., dwa lata później przekroczyły26.000 złr., a po dalszych 8 latach przekroczyły w r. 188360.000 złr. Było to maksimum, które przez dwa lata dwarazy pozwoliło zakupić za przeszło 20.000 złr. obrazów dorocznego losowania między członków. Z takim rozwojemkonkurencya łatwa nie była i niebawem Lwów uznał zastosowne zaproponować Krakowowi zespolenie intere-sów sztuki w kraju; od roku 1886 rozpoczynają się dzieje»Zjednoczonego Towarzystwa« lwowsko-krakowskiego,do czego jeszcze w r. 1888 przybyła filia poznańska utwo-rzona dzięki zabiegom hr. Wawrzyńca Engestroma. Takwięc Tow. krakowskie stało na czele trzech wystaw nie-ustających. Sojusz ze Lwowem niestety nie trwał długo,rozwiązany został w r. 1894. Równocześnie z tem przy-padła rezygnacya długoletniego prezesa, księcia Czarto-

19 20

Page 3: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

ryskiego i wybór na jego miejsce wiekowego a zasłużo-nego artysty, Henryka Rodakowskiego. Po kilku zaledwiemiesiącach urzędowania, nacechowanego wielką miłościądla spraw sztuki i spraw świata artystycznego, śmierć je-szcze przed końcem tegoż roku zabrała Rodakowskiego.NASTĘPCĄ jego obrano hr. Edwarda Raczyńskiego. Zajego urzędowania, z niemałą korzyścią dla Towarzystwatrwającego po dziś dzień, dokonaną została w roku 1895ważna reforma statutu, odnosząca się do członków.W TYM czasie Dyrekcya, choć z żalem, zmuszoną się wi-działa zerwać nawiązany przed 20 laty stosunek ze Lwo-wem, który Towarzystwo na ciężkie ofiary materyalne na-rażał. Przedłużanie tego stanu było o tyle mniej wskaza-nem, że znaleźli się we Lwowie ludzie inicyatywy, którzydawne tamtejsze samoistne Towarzystwo Sztuk pięknychna nowo do życia powołać postanowili.ŚWIEŻO wreszcie i filia poznańska niestety musiała byćzwiniętą. Mimo rosnących z dniem każdym trudności u-trzymuje się od lat kilku dosyć stała cyfra 4000 członkówi dochód roczny wahający się około 30.000 złr.WARTO w końcu stwierdzić, że zesumowane od począt-ku istnienia Towarzystwa (do r. 1900 incl.) zakupy dziełsztuki do losowania wynosiły 461.856 złr.; zakupy prywa-

tne w tym czasie dokonane na wystawie 187.000. Przezlat 21 Towarzystwo Sztuk pięknych oddawało ^s częśćdochodu z wystawy i 5 procent od komisowego ze sprze-daży dzieł sztuki Towarzystwu wzajemnej pomocy arty-stów. Przy ostatniej zmianie statutu w r. 1894 ustał tenstosunek do instytucyi dającej od pewnego czasu słabeznaki życia i niemającej prócz stałej daniny TowarzystwaSztuk pięknych żadnych innych dochodów. Z tej samejzaś części odkładanych na bok dochodów powstała kasapożyczkowa dla artystów, administrowana przez samąDyrekcyę Tow. Sztuk pięknych.TEGOROCZNA premia wreszcie będzie wykonaną jużw Krakowie.GDY to wszystko zesumujemy, pokazuje się, że za pośre-dnictwem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk pięknych, w cią-gu 47 lat jego istnienia wpłynęła wprost do kieszeni ar-tystów polskich pokaźna kwota 1.340.000 k., nie licząc je-szcze rozmaitych konkursów i stypendyów. nie mówiącwcale o korzyściach moralnych: rozbudzeniu interesu dlasztuki wśród społeczeństwa naszego, o zachęcie i impulsiedanym rozwojowi sztuki polskiej.

Stanisław Tomkowicz.

Rozpacz.21

Zwątpienie.22

Page 4: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

Z dziejów budowy domu Tow. Przyj.

YSL budowania własnego domu na po-mieszczenie wystawy i kancelaryi Towarz.sztuk pięknych jest bardzo dawną.Wpraw-dzie przy zakładaniu Towarzystwa dano

jedynie początek funduszowi na »dzieła pomnikowej tre-ścią, i pierwiastkowe używano go na zakupno obrazów,

z których zamierzanoutworzyć galeryę sta-łą (»Wanda«Piotrow-skiego, — »Lituania«Grottgera, — »Proce-sya« Lipińskiego itd.),jednakjuż rychło przynajbliższej z m i a n i estatutu, przez zmie-nionąnazwę » funduszżelaznycc i komentarzdo niej, dano wyraz•życzeniu, izby kapitałmógł być użyty na bu-dowę domu.ZA pierwszej jeszczedyrekcyi, kiedy zbli-żała się chwila opu-szczenia mieszkaniaw domu bar. LarissaprzyulicyBrackiej, ar-chitekt ś. p. Prylińskiwykonał dla Towa-rzystwa szk ico wy pro-

jekt domu w stylu klasycznym, który prawdopodobnie miałstanąć na Placu Szczepańskim. Wówczas jednak do tegonie przyszło.DOPIERO w r. 1884 poruszył tę rzecz na nowo ówczesnyczłonek dyrekcyi, dzisiejszy prezydent miasta, pan JózefKriedlein, stawiając wniosek u żądanie od Rady miastabezpłatnego odstąpienia na cel budowy gmachu wystawyczęści Placu Szozepańskiego. Wniosek uchwalono, ener-giczne kroki poczyniono, ale wkrótce spełzły one na ni-czem, wskutek zupełnego braku interesu dla tej sprawy zestrony Rady miastaODTĄD ponawiane próby zyskania placu pod budowę sątypowymi przykładami z jednej strony zapału, wytrwało-ści niczem niezrażonej, optymizmu tam, gdzie »sama na-dzieja załamuje ręce« — z drugiej strony najzupełniejszejobojętności. Co lat kilka Towarzystwo ponawia swoje pró-by i starania — a Rada miasta odpowiada odmownie —albo nie odpowiada wcale. Tak było w r. 1888, 1892, 1895.W NOWA fazę weszła sprawa w r. 1897. Dotychczasowepodania były wnoszone na podstawie przypuszczenia, iżbudynek zajmie 342 sążnie kwadratowe powierzchni. Ta-kiego miejsca wymagał pierwotny plan, takiego i drugiwypracowany później przez ś. p. Prylińskiego w styluwczesnego włoskiego renesansu. Członek dyrekcyi ś. p.

Matejko, Mactejski.

architekt Karol Zaremba zwrócił uwagę, iż opór Rady m.możeby osłabł, gdyby żądać mniejszej powierzchni. Zda-niem jego 240 sążni kwadr, byłoby zupełnie dostatecznych.A gdy i jego projekt, przedłożony Radzie m. w roku 1895,upadł, naszkicował on w r. 1897 ponownie projekt domuwystawy jeszcze skromniejszego, bo zajmującego 720 m.kw. powierzchni, czyli 200 sążni, i posuniętego na sambrzeg Placu Szczepańskiego od plantacyj.ABY zaś nowa próba zmiękczenia oporu reprezentacyimiasta była skuteczniejszą od poprzednich, postanowiłoTowarzystwo, za ra-dą ówczesnego wi-ceprezydenta, ś. p.Faustyna Jakubow-skiego, objawić te-raz gotowość kupie-nia niejako placu żą-danego, o f iaru j ącm i a s t u w zamiansłynny cykl Grottge-ra »Lituania«, naby-ty niegdyś na wła-sność Towarzystwa.RADA miasta wresz-cie przyjęła tę propo-zycyę, przeznaczając»Lituanię« do Mu-zeum Narodowego.Gdy tak sprawa pla-cu była załatwioną,trzebabyło pomyślećo sposobach przepro-wadzenia budowy.Projekt Zaremby byłszkicowym, niewykończonym. Należało go szczegółowoopracować. Niestety autor jego zmarł właśnie w czasiepertraktacyj. A gdy nie znalazł się nikt, coby chciał i mógłjego plany szczegółowo opracować i wykończyć, postano-wiono rozpisać konkurs na fasadę, mającą za podstawęsytuacyę, powierzchnię i główny układ projektu Zaremby,bo to było warunkiem uzyskania gruntu przeznaczonegona Placu Szczepańskim.KONKURS został rozstrzygnięty dn. 22 kwietnia r. 1898.Projektów nadeszło dziesięć. Sędziowie konkursowi (hr.Edward Raczyński, pos. Jan Rotter, p. Piotr Stachiewicz,radca budownictwa Tadeusz Stryjeński, prof. Leon Wy-czołkowski i naczelnik budownictwa miejskiego p. Win-centy Wdowiszewski), przyznali I. nagrodę projektowi nie-znanego jeszcze zupełnie młodego kandydata na archi-tekta p. Franciszka Mączyńskiego, krakowianina, którypóźniej wsławił się, biorąc pierwszą nagrodę w konkursiena hotel Bristol w Warszawie, tudzież złoty medalw kon-kursie na willę na wsi1) w międzynarodowym konkursiepodczas wielkiej Wystawy paryskiej 1900 r.WIĘKSZOŚĆ sędziów konkursowych wychodziła z zapa-trywania, że gmach Tow. Sztuk pięknych powinien konie-

4) PATRZ »Architekt« I., zeszyt 6.

Ssywanowski.

Strona ciemna.23 24

Page 5: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

cznie odznaczać się oryginalnością pomysłu, wnosić cośnowego do fizyonomii miasta. Tę zaletę przedstawiał w wy-sokim stopniu projekt p. Mączyńskiego, który jednak zewzględów praktycznych nastręczał jeszcze niejakie wąt-pliwości. P. Mączyński ponownie i bardzo szczegółowoopracował swój plan, którego kosztorys obliczonym zostałna 175.000 koron.ROBOTY w drodze licytacyi powierzono p. Piotrowi Ko-złowskiemu budowniczemu w Krakowie. Członek dyrek-cyi p. Stryjeński, podjął się bezinteresownie dozoru i kon-troli robót. Budowę rozpoczęto d. 26 czerwca 1899 r. Zrąbbudynku nakryto dachem jeszcze przed końcem tego/,roku. Całe lato 1900 r. zeszło na zewnętrznej dekoracyigmachu, która przeprowadzoną została z wielką staran-nością. Szczególne trudności nastręczył fryz, do któregokilka robionych było projektów. Wreszcie według projek-tu p. Jacka Malczewskiego wykonano go w płaskorzeźbiez tynku, czyli w tak zwanej robocie narzucanej.KOSZTA budynku, z powodu niespodzianek terenu, (na-trafiono na dawne mury fundamentowe kościoła Ś. Szcze-pana) przekroczyły cokolwiek kosztorys. Preliminarz ko-sztów układa się w okrągłych cyfrach jak następuje:

KoronRoboty ziemne i murarskie 52.500

» kamieniarskie 35.000» ciesielskie 2.000

Konstrukcye żelazne 21.000Roboty blacharskie 5.000

» stolarskie i posadzki 15.000» ślusarskie ornamentalne 3.500» ślusarskie budowlane 1.500» szklarskie 3.500» pokostnicze 1.000» malarskie • 2.000» sztukaterskie 7.50(1

Ogrzanie centralne i wodociągi- 8.000Urządzenie gazowe 500Marmury 2.500Różne roboty 14500

Wykonawcy:bud. Kozłowski.Szczyrbula i KozJowski.T. Oraozewski.L. Zieleniewski.J. Butelski.Sp. kom, Stryjeński i 8p.J. Górecki i Sp.L. Górka.

IKopel Grunwald\i Teodor Zajdzikowski.J. Keppler.A. Tuch.A. Putz.L. NitBoh i Sp.Gazownia miejska.Francini z Wiednia-

176.000. koron.Z WYJĄTKIEM marmurów i robót sztukaterskich przyfryzie wszystko zostało wykonane wyłącznie siłami kra-jowemi.DO robót kamieniarskich użyto na cokół i schody k a m i e ńp i a s k o w y z B i e ś n i k a (koło Tarnowa), na nyże i inneornamentalne roboty k a m i e ń w a p i e n n y z Mikoła-j o w a (z pod Lwowa), obramienie drzwi głównych wyko-nano z k a m i e n i a S z y d ł o w i e c k i e g o (z Królestwa).ZE strony Dyrekcyi dozorował robotami pod względemartystycznem Komitet składający się z PP.: S. Boehma,sekretarza Dyrekcyi, architektów: T. Talowskiego, Tad.Stryjeńskiego i Wł. Tetmajera artysty-malarza.TYLKO na częściowe pokrycie kosztów miało Tow. goto-we środki. Od początku swego istnienia odkładało bo-wiem część rocznych dochodów na fundusz żelazny. Pozaprzestaniu zakupywania z niego »dzieł pomnikowej tre-ścią, zebrała się z czasem suma 60.000 koron w chwili roz-poczęcia budowy.TO więc było jedno źródło. Na pokrycie reszty wydatkówbudowy musiano zaciągnąć pożyczkę hipoteczną 110.000

koron, udzieloną na wcale korzystnych warunkach przezkrak. Kasę Oszczędności. Zaciągnięcie jej ułatwił Sejmgalicyjski, uchwalając w r. 1899 subwencyę roczną 1.000koron z funduszów krajowych na cały czas trwania araor-tyzacyi pożyczki.TAK więc nie bez trudności doczekało się Towarzystwonareszcie w r. b. przeniesienia do upragnionej własnej sie-dziby. Oby się zasłużonej instytucyi w nowym gmachujak najdłużej szczęściło, oby wzrastała i rozwijała się kupożytkowi Krakowa i korzyści sztuki naszej.

Architektura, rzeźbai malarstwo.

EDAKCYA »Architekta« nie ma zwyczaju wy-powiadać sądu o gmachach świeżo w krajuwystawionych. Podaje ich plany, przekroje, fa-

sady, pozostawiając ocenę fachowym swoim czytelnikom.Dzisiaj wobec tak uroczystego faktu, jak otwarcie własne-go budynku krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół SztukPięknych, zerwano z tą zasadą i zawezwano do głosu —nie zawodowego architekta, ale poprostu jednego z tychlicznych, z każdym dniem liczniejszych u nas ludzi, któ-rzy się interesują sztuką swojską i obcą, a nie mogąc żyćdla niej, żyją głównie jej pięknością, badaniem dróg jej icelów. Człowiek nie fachowy, jak niżej podpisany, pełenzatem autokrytycznych wahań, czerpie jedyną otuchę z pe-wności, że będzie pisał szczerze, że wolno mu będzie takpisać, że, jak ów zmarły wojownik, cokolwiek zrobi, zrobi»z przekonania«.GMACH przeznaczony na stałą wystawę dzieł sztuki, po-winien przedewszystkiem dawać im w swojem wnętrzuwygodne pomieszczenie, światło dobre, .o znaczy zastoso-wane do rozmiarów i techniki posągu, czy obrazu. Drobna,z holenderską subtelną dokładnością wykonana scena-ro-dzajowa Szymona Buchbindera, nie może wisieć obok de-koracyjnych prac, które Mehoffer wystawia. Śmiałe posągiprof. Laszczki, popiersia Madejskiego, plakiety Trojanow-skiego wymagają jako tła, trzech odrębnych przestrzeni,a nadto trzech odmiennych sposobów oświetlenia. Małyrozmiarami, zawiera budynek ten jednak szereg- sal wy-stawowych, z góry oświetlonych, zdolnych pomieścić na-wet bardzo wielkie płótna, a — w danym razie — specyal-ne wystawy, zawiera kilka gabinetów ze światłem bocz-nem i nadto składy, biura, mieszkania, dziesiątek izb, prze-znaczonych na cele administracyjne, szczupłych, ale, jaksię dziś zdaje, zupełnie odpowiadających przeznaczeniu.ZADANIE naszego architekta na tem się jednak nie koń-czy. Kto buduje siedzibę dla Towarzystwa Sztuk Pięknych,ma obowiązek dać jej i na zewnątrz wysoce artystycznycharakter.DOM, w którym obrazy, rzeźby, architektoniczne planyznajdą gościnę, powinien być sam przez się dziełem sztu-ki. Dlatego witamy z radością gmach p. Mączyńskiego.Wyzwolił siii on z szablonu, z młodzieńczą nieśmiałościąszuka odmiennych kierunków. Umie połączyć tradycyjneformy z zamiłowaniem do nowszych dekoracyjnych mo-

25Strona jasna.

Page 6: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

tywów. Wynik tych jego usiłowań, gmach Tow. SztukPięknych, jest, ogółem wziąwszy, szlachetny, prosty, powa-żny. Kraków zyskał nowy gmach, którego się niepowstydzi.ZE względu na dalsze wywody wspomnę na tem miejscu0 oryentacyi budynku. Jest on podłużny, prostokątny. Głó-wną, wchodową ścianę zwraca ku południowi. Od północyposiada tylko wejście podrzędne, przeznaczone dla admi-nistracyi. Wschodnia strona prostokąta rozwija swą bo-czną fasadę przed widzem, stojącym na Szczepańskimplacu. Drzewa plantacyj zasłaniają częściowo drugą bo-czną, t. j . zachodnią fasadę. We froncie południowym niemasz innego otworu jak duże drzwi o wyraźnem moder-nistycznem zacięciu.STRONA wschodnia,podobnie jak przeciwległa, przedzie-lona pośrodku szerokim mało występującym ryzalitem. Śro-dek ryzalitu fasady wschodniej zajmuje spiżowe popiersietwórcy kazania Skargi, dzieło p. Antoniego Madejskiego,któremu i Dom Matejki zawdzięcza dwa doskonałe biustygenialnego malarza. Natomiast sposób osadzenia w niszy1 stosunek tejże do samego popiersia nie wypadł szczęśli-wie. Biust jest zbyt duży •— podobno wskutek pomyłkirzeźbiarza — a obramienie dość ciężkie, niedostatecznagłębokość nyży sprawiają, że kolosalna głowa Matejki wy-rywa się zanadto z całości. Część wyniosłego dachu ponadryzalitem przysłania piękna attyka. Jest to zresztą faktemznamiennym, prawie symbolicznym, że chcąc uczcić, pod-kreślić indywidualizm króla naszych malarzy, pozwolonomu zapanować nad najwidoczniejszą stroną gmachu i z ca-łej architektury zrobiono niejako ramę dla jego popiersia.OD północy, jedyny raz w budowie, zerwano z zasadą ści-słej symetryi. Nie uważam tego za winę, skoro w danychwarunkach można było uzyskać równomiar jedynie fał-szem, ślepem oknem. Sala północno-zachodnia bierze sweświatło z góry, niemasz w niej potrzeby okien bocznych.A jeżeli Krasicki zaliczył do bajek poetę, co nigdy nie zmy-ślał, sądził zapewne, jak my, że architekt jest tem powa-żniejszy, im jest szczerszy, im otwarciej zaznaczy kształ-tem zewnętrznym układ swego wnętrza.STRONA zachodnia ze skromnym swym ryzalitem odpo-wiada wschodniej — z tą ważną różnicą, że nie ma wcaleokien, prócz otworków cokołu. Na środku ryzalitu otwierasię również duża nyża, w której stanie kolosalne.popier-sie Grottgera, dzieło p. Wacława Szymanowskiego. Jak odplacu Szczepańskiego okna I-go piętra, tak od plantacyj ni-niejsze nyże z biustami przerywają fryz z płasko-rzeźbowy.SAMOTNIKOWI Matejce dano samotne i przeważne miej-sce. Po stronie przeciwległej będzie przodował Artur Grott-ger wśród dwóch malarzy, Juliusza Kossaka i HenrykaRodakowskiego, rzeźbiarza Marka Marcelego Guyskiegoi architekta Feliksa Księźarskiego. Wybór jest słuszny ipiękny. Jeżeli mi trochę żal, że wśród tych umarłych niewidzę wykwintnego Tomasza Prylińskiego, jakże się niemam tem cieszyć, że nie zapomniano o Guyskim, subtel-nym i rozmiłowanym w piękności?GROTTGER p. Szymanowskiego wydaje mi się prześli-czny. Rycerskość,marzycielstwo,romantyzm,piękność fizy-czna, która ujmowała kobiety i piękność duchowa, »ta siłafatalna, która... czoło zdobi«,to wszystko jest w popiersiu.

P. POPIEL musiał znać osobiście Henryka Rodakowskie-go, jego ujmującą osobistość, jego zachodnią, głęboką kul-turę, głębszą jeszcze artystyczną skromność znakomitegomalarza. Musiał to znać, co tak szczęśliwie wyraził.JULIUSZ Kossak p. Rygiera jest pełen zamaszystości iwerwy. To doprawdy on, malarz szlacheckiego życia, nietylko stadnin szlacheckich.NIE miałem zaszczytu znać Feliksa Księźarskiego, o po-dobieństwie dobrego biustu p. Błotnickiego mówić więcnie mogę. Sprawa podobieństwa jest dla krytyki artysty-cznej prawie zupełnie podrzędną. Mimo to podniosę jądzisiaj, nie jako krytyk, lecz jako przyjaciel Guyskiego.Prof. Laszczka dał nam znakomite, nawskróś ożywionedzieło. Jest to wogóle »majster« subtelny i poważny. Alenie znał swego poprzednika, bo i Guyski był przed latykierownikiem oddziału rzeźby w Szkole Sztuk Pięknych,nie znał tej twarzy brzydkiej dla przechodniów niezapo-mnianej dla bliższych. Za sto lat będzie to rzecz obojętna.Ale dziś... dziś przykro nam patrzeć na takie popiersieczłowieka, który się wprawdzie sam nazywał kamienia-rzem, ale był wielkim artystą i miał nietylko duszę, alei twarzrwykwintną.UWIEŃCZENIEM całości jest wspaniały fryz, skompono-wany przez J. Malczewskiego,pod jego kierunkiem wy ryso-wany w wielkości naturalnej przez dwóch braci Czajkow-skich, a wreszcie wykonany w stiuku przez p. Jana Iwanaz Wiednia. Fryz przedstawia dwa pochody, wyruszającew przeciwnych kierunkach ze ściany północnej i spotyka-jące się na południowej; pochód artystów szczęśliwych try-umfatorów, ten roztacza się na fasadzie wschodniej okołobiustu Matejki, oraz pochód tych, których sztuka łamie, tendrugi ciągnie się stroną zachodnią, wśród popiersi ludzimniej sławnych i rozgłośnych. Zaczyna się to od zabawekdziecinnych z małym Pegazem-źrebięciem, następują lataszlachetnego współzawodnictwa, młodzieńczych przyja-źni a wreszcie figury kroczące z obu stron ku południo-wemu frontowi zaczynają nieść dzieła twórcze, rzeźbionegłowy, zwoje rysunków i drobne budowle. Po jednej stro-nie towarzyszy im jednak Wiara, Miłość i Nadzieja, którąMalczewski pojął w sposób śliczny a, o ile wiem, zupełnienowy. Ufanie przedstawia młody Tobiasz z rybą, którejżółć uzdrowi jego ojca. W drugim orszaku kroczą obokartystów Rozpacz, Ból, Zwątpienie, przepyszne postaciez tego piekła ludzkiej boleści, którego malarzem i tłóma-czemjest wielki Jacek Malczewski. Na południowym fron-cie stanęli obaj przywódcy dwóch pochodów i obydwajuklękli przed swą Muzą. Ale jacyź odmienni. Jednemu bo-gini podaje wieniec, Pegaz stoi przy nim z rozpostartemiskrzydłami, dumny z przebytej drogi. Druga Muza zdajesię pocieszać nieszczęsnego artystę, któremu wręczy tylkogałązkę, podobną do palmy męczeńskiej a który z takąmęką i pokorą i beznadziejną żałością głowę rękami za-słonił. Pierwszemu artyście grają natrąbach głośnych, dru-giemu na szałamajce i jego Pegaz ledwo się trzyma na no-gach, zwieszając skrzydła, jak ptak ranny.TAK na pięknym, udatnymi biustami ozdobionym gma-chu, przypomniano nie tylko twarze zwycięzców i kolej lo-sów zwycięzkiego artysty, ale dano i obraz rozpaczy tych.

Wiara, Miłość.27 28

Page 7: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

których życie boli albo moc sztuki chwilami opuszcza.—I zrobił to pełnem litości i współczucia sercem Malczew-ski, który na jakimś przyszłym gmachu Towarzystwa bę-dzie miał również swe popiersie, jedno z szeregu kolosal-nych. K. M. Górski.

(Ciąg dalszy).

Prawidła Konkursówarchitektonicznych.

Chuyski. Laastetika

§ 7. WYROK sądu konkursowego winien być ogłoszonyw czasopismach te-chnicznych. — Reda-gowanie jednakowoższczegółowe protokó-łów czynności sądunie jest obowiązujące.Wszakże jeśli sędzio-wie zechcą zadać so-bie trud taki, — toogłoszony protokół,szczegółowo moty-wowany, — uważa-my za rzecz pożyte-czną i wzbogacającądoświadczenie naprzyszłość.§ 8. PROJEKTY na-grodzone przechodząna własność ogłasza-jącego konkurs, jestto jedyna jego kom-pensata za wydanenagrody i cały zachódokoło konkursu. Wła-

sność o jakiej tu mowa odnosi się jedynie do prawa zużyt-kowania nagrodzonego projektu dla danej budowy. Pozatem autor projektu rozporządza nim według woli. On je-dynie pozwala na publikacyę swoich rysunków lub uży-cie ich w sposób inny nieprzewidziany w tych warunkach.WŁAŚCICIEL powierza wykonanie budynku, albo pierw-szemu nagrodzonemu, albo (jeśli to było wymówione w wa-runkach) innemu architektowi.JEDNAK jeśli powstanie zamiar wykonania budowli po-dług szkicu nagrodzonego, przy powierzeniu budowy in-nemu budowniczemu, jest do życzenia, żeby autor szkicumógł dać wszystkie rysunki wykonawcze, za dobrowolnąugodą.W YPEŁNIENIE warunku wykonaniabudowli przez otrzy-mującego pierwszeństwo na konkursie w krajach na Za-chodzie nie przedstawia trudności — u nas jest inaczejpod tym względem i dlatego dobrze jest, gdy w warun-kach konkursowych są stanowcze zastrzeżenia co do od-dania budowy do wykonania§ 9. WYSTAWY' konkursowe są bardzo do życzenia i mo-źnaby je uczynić obowiązującemi dla ogłaszających kon-kurs, gdyby nie trudności, które nieraz, (przynajmniejw Warszawie), czynią urządzenie wystawy niemożliwem.KONKURSA bywają tak silnie obstawione, y,e nawet sala

ratuszowa w Wrarszawie, która również niezawsze jestdo dyspozycyi, bywa zbyt szczupłą. Oprócz tego wystawapociąga za sobą koszta, które nie zwracają się nawet przezopłatę wejścia. Tu jeszcze raz można napomknąć, że prak-tycznem jest, gdy konkurs jest rozpisany przez korpora-cyę, której łatwiej uporać się z trudnościami wystawieniaprojektów.WYSTAWY prac konkursowych, a nawet wydawnictwaw tym celu czynione, uważamy za bardzo pożyteczne i po-pierające wiedzę ogółu architektów. Wystawa powinnabyć zrobioną zarazpo terminie progra-mowym i trwać po-winna jeszcze po o-sądzeniu konkursu,jeżeli rzecz ta niebyła w inny sposóbprzewidzianą i okre-lona w nrooTRiniw programie

konkursu.§ 10. SĘDZIOWIEkonkursu powinniotrzymać h o n o r\i-ryum w wysokościod Yio do '/.-, sumy,wyznaczonej na na-grody. Wynagrodze-nie sędziów, lub teżżądanie, aby czyn-ność swoją spełnilibezpłatnie, zależy odd o b r o w o l n e j u-

§ 11. AUTOR nagro-dzonego projektu na konkursie, obowiązany jest w ciągutrzech miesięcy uważać swój projekt jako własność (§ 8)ogłaszającego konkurs. Jeżeli w ciągu tych trzech mie-sięcy nie zostanie wezwany przez właściciela do udziałuw budowie, może ze swojego projektu o ile posiada jegokopię uczynić użytek według własnego postanowienia.(Dok. nast). Dziekoński i Domaniewski.

Tcl<a Grona Konserwatorów Galicyizachodniej. Tom I.

OŚRÓD dążeń nowoczesnej sztuki do otwarciasobie nowych dróg, a przynajmniej do odświe-żenia środków, społeczeństwa europejskie cią-gle jeszcze baczną zwracają uwagę na pomniki

przeszłości i ciągle jeszcze badają je i otaczają opieką —A więc Prancya wydaje rocznie miliony w tym celu i w śladza nią Niemcy coraz to wydają wspaniałe i gruntownieopracowane monografie, a chcąc mieć na oku wszystko, coim zostawiła przeszłość, inwentaryzują swe skarby. Dwate różne w rezultatach kierunki pracy postępują równo-legle, rozumnie, z tą różnicą, że artyści wytwarzają nowedzieła, zaś historycy notują objawy minionych wieków.

29Nadzieja.

m

Page 8: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

I prace te dwie w danym razie i przy szczególnej organi-zacyi artystycznej mogą się uzupełniać, a zwłaszcza two-rząca może z tradycyi minionych wieków wysnuwać myśli,które i w dzisiejszej dobie okazać się mogą płodnemi, a tomimo, że do nowatorów należeć będzie przyszłość.SPRAWA i n wen taryzacy i pomników na naszej ziemi roz-sianych zdawnazajmowała naszych uczonych i miłośnikówsztuki, jednak głównie z powodu braku odpowiednich nato funduszów, niemogła dotąd wyjść poza sferę żądań i ma-rzeń nieurzeczywistnionych. Istnieje wprawdzie funduszwotowany zawsze przez Sejm na cele konserwowania za-bytków sztuki, jednak on obra-canym być musi na utrzyma-nie biur i na zaspokojenie wy-datków, złączonych z działal-nością poszczególnych konser-watorów. Ukazanie się pierw-szego tomu »Teki« mamy dozawdzięczenia ofiarności sa-mychże konserwatorów tejczęści kraju, —jak zwłaszczatych uczonych, którzy swe pra-ce na ten cel bezinteresownieoddali: pp. Juliant. Pagaczew-skiego i Stanisława Tomkowi-cza, ich to bowiem prace sta-nowią główną treść dzieła.A JEST to gruby tom o 559stronach formatu wielkiej 8-lriz 122 ilustracyami w tekściei 3 tablicami w heliograwurzei wydany wykwintnie w drukarni Uniwersytetu Jagiel-lońskiego.»TEKA« ofiarowaną jest »Uniwersytetowi Jagiell., któryprzez pięć wieków myśl polską żywił i konserwowała:dzieło rozpoczyna przedmowa pióra prof. M. Sokołowskie-go, z której dowiadujemy się o jego genezie, kończą zaśwyciągi z protokółów posiedzeń Grona konserwatorówGalicyi zachodniej, począwszy od jego zawiązania w r.1889 aż do 9 maja 1900 r., z których śledzić można jegodziałalność w ciągu tego czasu.INWENTARYZACYA zabytków sztuki obejmuje dwa ko-ścioły krakowskie opracowane przez p. Juliana Pagaczew-skiego, a mianowicie kościół Ś. Mikołaja i Ś. Tomasza,a następnie dwa powiaty: grybowski i gorlicki, opraco-wane przez p. Dra Stanisława Tomkowicza.PO raz to pierwszy u nas spotykamy się z pracami takbardzo ścisłemi, wolnemi od »indywidualnych wrażeń«,natomiast najskrzętniej notującemi wszystko, opisującemiczy ołtarz, czy obraz, czy nagrobek wszechstronnie: po-dany i materyał i oznaczony możliwie dokładnie czas po-wstania i scharakteryzowany pod względem stylu.Z PRACY p. Pagaczewskiego dowiedzieć się można, że

Tom. Przyj. Set. p.

nawet tak niepokaźne, jak wspomniano kościoły, kryjąw swych murach rzeczy rzeczywiście wartościowe, jakoto obraz (przypuszczalnie) S. Czeohowicza (1689 —1776)przedstawiający Ś. Rodzinę: albo pentaptyk z r. (ca) 1500lub stułę z. XIII wieku w kościele Ś. Mikołaja, a bogatyołtarz barokowy z pięknym krucyfiksem w kościele 8. To-masza. Praca p. Tomkowicza obejmuje, jak wspomnieliśmy,powiaty: grybowski i gorlicki — tu znowu podziwiać na-leży ogrom pracy: podano tu w alfabetycznym porządkuwszystkie sioła, miasta i miasteczka powiatu, do którychtylko choćby w przechodzie zajrzała sztuka, albo w któ-

rych rodzima wycisnęła na bu-dynku lub sprzęcie jakieś swo-je znamię: szczególne zainte-resowanie budzi powiat gorli-cki ze swoim Bieczem i jegokościołem parafialnym, »Zam-kiem Jadwigi«, mnóstwem ko-ściołów wiejskich murowa-nych i drewnianych jak Ro-zembark,Sękowa(niektóre wy-soce charakterystyczne) mie-szczących nieraz bardzo cennewyroby złotnicze, jak np. Ko-bylanka ze swoją wspaniałą rokokową srebrną monstrancyą,okazy polychromii na sufitachdrewnianych (Libuszal)itd. i tcl.Pracę p. Tomkowicza objaśniaobok fotograficznych zdjęćwiele wybornych rysunków

Stanisława Wyspiańskiego.»TEKĘ« wypełnia wreszcie zbiór napisów na domachkrakowskich od najdawniejszych znanych lub notory-cznych, choć zagubionych, aż po r. 1850, — tak ważnych,,dokumentów historycznych.»TEKA« obudzić powinna żywe zajęcie w kołach w pierw-szej linii architektonicznych, a następnie w kołach zajmu-jących się historyą sztuki i kultury u nas, a wreszcie w ko-łach miłośników wszystkiego co nasze. Wydawcy oddalitym wszystkim wielką przysługę, a nadewszystko naukęhistoryi sztuki u nas postawili na bardzo realnych pod-stawach. Myślimy, że nie ustaną w tej pożytecznej pracyi że niebawem będziemy mogli tu zanotować ukazaniesię dalszych tomów »Teki«. Ekielski.ł) REPRODUKCYA tego szczegółu niezupełnie trafnie wzięta z Ha-stawieckiego nie odpowiada istotnemu stanowi: obraz w środkuwzięty z innego pola, brak figury Piotrowina i wiosła w rękuŚ. Wojciecha.

Naśladownictwo artykułów i rycinzastrzeżone.

Redaktor główny i odpowiedzialny: WŁADYSŁAW EKIELSKI.Komitet redakcyjny składają pp.: RAJMUND MEUS, SŁAWOMIR ODRZYWOLSKI, JÓZEF POKUTYNSKI, TEODOR TALOWSKI, WINCENTY

WD0WI8ZEWSKI, JAN ZAWIEJSKI, JAN ZUBRZYCKI.Nakładem Towarzystwa technicznego w Krakowie. — Tekst i tablice odbito w Drukarni Uniwersytetu Jagiell. pod zarządem J. Filipowskiego.

l _ - — —L

Strona jasna.31

Malarstwo

32

Page 9: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

WITRAŻ DLA KATEDRY NA WAWELUMALOWAŁ STANISŁAW WYSPIAŃSKI

Page 10: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

DO TABLICY I.

W szkarłatach mią spowito w złotej trumniei pochowano na wawelskiej górze,a tam sarkofag stawiono w marmurze,gdzie z berłem i w koronie spałem dumnie;zaś wszystkie Stany w żałobnej posturze,niejako płaczki, zwracały się ku mnie,nademną, nad ostatnim z rodu, wznosząc lament.Wielkość — ludowi przekazywał mój testament.

Półkolem stała tam ludzi gromadka;jedni tarany dzierżą, kute młoty, —jakaś zbłąkana, bezpańska czeladka; —inni papierów pliki, kreślą noty,sprawdzają, biorą gromnic żar na świadka;to ku koronie lysną; na pozłotywpółbiedrza... wszędy ciekawi i skrzętni,aż ustali; już tylko na mnie patrzą smętni

Zaszedłem w jakieś równiny przedwiecznebez kresu, łąki stepowe, kwieciste;niebo nademną rozwiło swe mlecznedrogi i gwiazdy paliło złociste;gwiazdy po za mną szły na drogi wsteczne,olbrzymie koła zakreślać koliste;a ja łąk stepem bezkresnym w Milczenieidę i ducha wiodę w zapomnienie.

A już wśród głuszy, bo tam płyną głuchejak Noc, te strugi w step, w odwieczne dale...gromki głos mary zbudził zawieruchęi huczał wichrem dący ponad fale,a grzmiał, że stałem się, jak twory kruche,którym się jawi duch nad nie potężny.Mówił a ryk po falach szedł dąleko-siężny:„Wracajl"

Jakby ciasnemijestem ujęty ściany — uwięziony;więzgną mi ręce w ruchu zesztywniałe,z przed oczu znikły te odległe skłonyprzestrzenne, — czuję się zamknięty w skałę;w kość czolną wżarty wrąb ciężkiej koronya w ręku berło jakoweś spróchniałei czuję, że je kościec, nie dłoń trzymai że się kruszy kość, gdy silniej ima.

Wtem usłyszałem jakby do grobowcastukaniei jakby się obsuwał złom granitu;uczułem, że się łyska wierzch pokrowcazłotemi nićmi od jakiegoś świtu, —znów woń kadzideł palonych z jałowcai jakiś strop z gwiazdami i z błękitu, — —— w kościele byłem trup; wiecem się wzdrygnąłi naraz kamień*tumby ktoś podźwignął.

Potem te kości moje ktoś wybierał;podawał tym, co na kościele stali;lecz jakiś dziwny żal z ócz im pozierał,tacy się czuli strwożeni, nieśmiali;jakby mniemając, żem drugi raz umierał,gdy mię w sosnową trumienkę chowali.— Aż gdy mi i koronę zdjęto z czoła,pojąłem,

Już kości leżą znów w sosnowej trumnie,ze świeżych pni ciosanej, z boru;już chłonę zapach, już czar powiał ku mnieżywicy lepem i świerków kolorujakaś majaka w oczach staje, — szumniegałęzie zwieśne gwarzą, —

Miałem mieć pogrzeb a jużem był wolny,jak duch jużem polatywał nad krajem,patrzyłem na Rozpacz, na żal nieudolny; —widziałem jako lżyli siebie wzajem;moje dni, sam przypomniał mi lud rolny,dawnym w zagrodach rządny obyczajem; —a i tam jeszcze dymne spaleniskokurzące, •—

Nareszcie przyszedł południem upalnysłonecznych skwarów ów dzień, — ludem rojno.Sejm, jak żórawni, odprawiali walny;gromadni, — jak przed jaką wielką wojną;na ten mój pogrzeb zszedłszy, tłum proszalnyco mię zbiegł darzyć łez objatą hojną. —

Oto już łuna stok zamku rumieni:Idą posępnia grają im dzwonyze wszystkich kościołówa grają im dzwonyżałobne...

Page 11: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz
Page 12: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz
Page 13: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

TOWARZYSTWO PRZYJ. SZTOK PIĘKNYCH. ARCH. F. MACZYŃSKI.

ARCHITEKT II. ZESZYT 2, TABL. IV.

Page 14: ROK II. MCMI N 2. - Biblioteka Cyfrowa Politechniki ...bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/1234/03arch1901_nr_2.pdfStrona ciemna. 17 18 ryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz

TOWARZYSTWO PRZYJ. SZTUK PIĘKNYCH.KRAKÓW.

ARCH. F. MĄCZYŃSK1.

ARCHITEKT II. ZESZYT. 2, TABL. V.