sapkowski andrzej - miecz przeznaczenia

Upload: rafalinio

Post on 11-Jul-2015

969 views

Category:

Documents


17 download

TRANSCRIPT

ANDRZEJ SAPKOWSKI

MIECZ PRZEZNACZENIA

TOM

ZAWIERA NASTPUJCE OPOWIADANIA:1. 2. 3. 4. 5. 6. Granica moliwoci. (str. 2) Okruch lodu. (str. 56) Wieczny ogie. (str. 85) Troch powicenia. (str. 120) Miecz przeznaczenia. (str. 162) Co wicej. (str. 207)

1

GRANICA MOLIWOCII Nie wyjdzie stamtd, mwi wam powiedzia pryszczaty, z przekonaniem kiwajc gow. Ju godzina i wier, jak tam wlaz. Ju po nim. Mieszczanie, stoczeni wrd ruin, milczeli wpatrzeni w ziejcy w rumowisku czarny otwr, w zagruzowane wejcie do podziemi. Grubas w tym kubraku przestpi z nogi na nog, chrzkn, zdj z gowy wymity biret. Poczekajmy jeszcze powiedzia, ocierajc pot z rzadkich brwi. Na co? prychn pryszczaty. Tam, w lochach, siedzi bazyliszek, zapomnielicie, wjcie? Kto tam wchodzi, ten ju przepad. Mao to ludzi tam pogino? Na co tedy czeka? Umawialimy si przecie mrukn niepewnie grubas. Jake tak? Z ywym si umawialicie, wjcie rzek towarzysz pryszczatego, olbrzym w skrzanym, rzenickim fartuchu. A nynie on martwy, pewne to jak soce na niebie. Z gry byo wiadomo, e na zgub idzie, jako i inni przed nim. Przecie on nawet bez zwierciada polaz, z mieczem tylko. A bez zwierciada bazyliszka nie zabi, kady to wie. Zaoszczdzilicie grosza, wjcie doda pryszczaty. Bo i paci za bazyliszka nie ma komu. Idcie tedy spokojnie do dom. A konia i dobytek czarownika my wemiemy, al da przepada dobru. Ano powiedzia rzenik. Sielna klacz, a i juki niele wypchane. Zajrzyjmy, co w rodku. Jake tak? Cocie? Milczcie, wjcie, i nie mieszajcie si, bo guza zapiecie ostrzeg pryszczaty. Sielna klacz powtrzy rzenik. Zostaw tego konia w spokoju, kochasiu. Rzenik odwrci si wolno w stron obcego przybysza, ktry wyszed zza zaomu muru, zza plecw ludzi, zgromadzonych dookoa wejcia do lochu. Obcy mia kdzierzawe, gste, kasztanowate wosy, brunatn tunik na watowanym kaftanie, wysokie, jedzieckie buty. I adnej broni. Odejd od konia powtrzy, umiechajc si zjadliwie. Jake to? Cudzy ko, cudze juki, cudza wasno, a ty podnosisz na nie swoje kaprawe oczka, wycigasz ku nim parszyw ap? Godzi si tak? Pryszczaty, powoli wsuwajc rk za pazuch kurty, spojrza na rzenika. Rzenik kiwn gow, skin w stron grupy, z ktrej wyszo jeszcze dwu, krpych, krtko ostrzyonych. Obaj mieli paki, takie, jakimi w rzenik guszy si zwierzta. Ktocie to niby spyta pryszczaty, nie wyjmujc rki zza pazuchy eby nam prawic, co si godzi, a co nie? Nic ci do tego, kochasiu. 2

Broni nie nosicie. Prawda obcy umiechn si jeszcze zjadliwiej. Nie nosze. To niedobrze pryszczaty wyj rk zza pazuchy, razem z dugim noem. To bardzo niedobrze, e nie nosicie. Rzenik te wycign n, dugi jak kordelas. Tamci dwaj postpili do przodu, unoszc paki. Nie musze nosi rzek obcy, nie ruszajc si z miejsca. Moja bro chodzi za mn. Zza ruin wyszy, stpajc mikkim, pewnym krokiem, dwie mode dziewczyny. Tumek natychmiast rozstpi si, cofn, przerzedzi. Obie dziewczyny umiechay si, byskajc zbami, mruc oczy, od kcikw ktrych biegy ku uszom szerokie, sine pasy tatuau. Minie gray na mocnych udach widocznych spod rysich skr otaczajcych biodra, na nagich, krgych ramionach powyej rkawic z kolczej siatki. Sponad barkw, te osonitych kolczug, sterczay rkojeci szabel. Pryszczaty wolno, wolniutko zgi kolana, upuci n na ziemie. Z dziury w rumowisku rozleg si grzechot kamieni, chrobot, po czym z ciemnoci wynurzyy si donie wczepione w poszczerbiony skraj muru. Za domi pojawiy si kolejno gowa o biaych, przyprszonych ceglanym miaem wosach, blada twarz, rkoje miecza, wystajca znad ramienia. Tum zaszemra. Biaowosy, garbic si, wytaszczy z dziury dziwaczny ksztat, cudaczne cielsko, utytane w pyle przesiknitym krwi. Dzierc stwora za dugi, jaszczurczy ogon, rzuci go bez sowa pod nogi grubego wjta. Wjt odskoczy, potkn si o zwalony fragment muru, patrzc na zakrzywiony, ptasi dzib, boniaste skrzyda i sierpowate szpony na pokrytych uskami apach. Na wydte podgardle, kiedy karminowe, obecnie brudnorude. Na szkliste, wpadnite oczy. Oto bazyliszek rzek biaowosy, otrzepujc spodnie z kurzu. Zgodnie z umow. Moje dwiecie lintarw, jeli aska. Uczciwych lintarw, mao obernitych. Sprawdz, uprzedzam. Wjt drcymi domi wysupa sakiewk. Biaowosy rozejrza si, na moment zatrzyma wzrok na pryszczatym, na lecym koo jego stopy nou. Popatrzy na mczyzn w brunatnej tunice, na dziewczyny w rysich skrach. Jak zwykle powiedzia, wyjmujc trzos z rozdygotanych rk wjta. Nadstawiam dla was karku za marny pienidz, a wy tymczasem dobieracie si do moich rzeczy. Nigdy si, zaraza z wami, nie zmienicie. Nie ruszone zamamrota rzenik, cofajc si. Tamci z pakami ju dawno wtopili si w tum. Nie ruszone wasze rzeczy, panie. Wielcem rad biaowosy umiechn si. Na widok tego umiechu, kwitncego na bladej twarzy jak pkajca rana, tumek zacz si szybko rozprasza. I dlatego, bratku, ty te nie bdziesz ruszony. Odejd w pokoju. Ale odejd prdko. 3

Pryszczaty, tyem, te chcia si wycofa. Pryszcze na jego pobielaej nagle twarzy uwydatniy si brzydko. Ej, poczekaj rzek do niego czowiek w brunatnej tunice. Zapomniae o czym. O czym... panie? Wyje na mnie n. Wysza z dziewczt zakolebaa si nagle na szeroko rozstawionych nogach, zakrcia w biodrach. Szabla, wydobyta nie wiadomo kiedy, wisna ostro w powietrzu. Gowa pryszczatego wyleciaa w gr, lukiem, wpada do ziejcego lochu. Ciao runo sztywno i ciko, jak zrbany pie, pomidzy pokruszone cegy. Tum wrzasn jednym gosem. Druga z dziewczyn, z doni na rkojeci, zwinnie obrcia si, zabezpieczajc ty. Niepotrzebnie. Tum, potykajc si i przewracajc na rozwalinach, co si w nogach zmyka ku miastu. Na czele, w imponujcych podskokach, sadzi wjt, zaledwie o kilka sni wyprzedzajc ogromnego rzenika. Pikne uderzenie skomentowa zimno biaowosy, doni w czarnej rkawicy osaniajc oczy od soca. Pikne uderzenie zerrikaskiej szabli. Czoo chyl przed wpraw i urod wolnych wojowniczek. Jestem Geralt z Rivii. A ja nieznajomy w brunatnej tunice wskaza na wyblaky herb na przodzie ubioru przedstawiajcy trzy czarne ptaki siedzce w rwnym rzdzie porodku jednolicie zotego pola jestem Borch, zwany Trzy Kawki. A to moje dziewczta, Tea i Vea. Tak je nazywam, bo na ich prawdziwych imionach mona sobie jzyk odgry. Obie, jak susznie si domylie, s Zerrikankami. Dziki nim, zdaje mi si, mam jeszcze konia i dobytek. Dzikuj wam, wojowniczki. Dzikuj i wam, panie Borch. Trzy Kawki. I daruj sobie tego pana. Czy co ci zatrzymuje w tej miecinie, Geralcie z Rivii? Wrcz przeciwnie. Doskonale. Mam propozycje: niedaleko std, na rozstajach, przy drodze do portu rzecznego jest obera. Nazywa si Pod Zadumanym Smokiem. Tamtejsza kuchnia nie ma sobie rwnych w caej okolicy. Wybieram si tam wanie z myl o posiku i noclegu. Byoby mi mio, gdyby zechcia dotrzyma mi towarzystwa. Borch biaowosy odwrci si od konia, spojrza nieznajomemu w oczy nie chciabym, eby jakie niejasnoci wkrady si pomidzy nas. Jestem wiedminem. Domyliem si. A powiedziae to takim tonem, jakby mwi: Jestem trdowaty. S tacy rzek Geralt wolno ktrzy przedkadaj kompanie trdowatych nad towarzystwo wiedmina. S i tacy zamia si Trzy Kawki ktrzy przedkadaj owce nad dziewczta. C, tylko im wspczu, jednym i drugim. Ponawiam propozycje. Geralt zdj rkawice, ucisn wycignit ku sobie do. 4

Przyjmuje, cieszc si z zawartej znajomoci. W drog zatem, bom zgodnia. II Oberysta przetar cierk chropowate deski stou, ukoni si i umiechn. Nie mia dwch przednich zbw. Taak... Trzy Kawki popatrzy przez chwile na okopcony sufit i baraszkujce pod nim pajki. Najpierw... Najpierw piwo. eby dwa razy nie chodzi, cay antaek. A do piwa... Co moesz zaproponowa do piwa, kochasiu? Ser? zaryzykowa oberysta. Nie skrzywi si Borch. Ser bdzie na deser. Do piwa chcemy czego kwanego i ostrego. Su oberysta umiechn si jeszcze szerzej. Dwa przednie zby nie byy jedynymi, ktrych nie mia. Wgorzyki z czosnkiem w oliwie i w occie albo marynowane strczki zielonej papryki... W porzdku. I to, i to. A potem zupa, taka, jak kiedy tu jadem, pyway w niej rne muszle, rybki i inne smakowite mieci. Zupa flisacka? Wanie. A potem piecze z jagnicia z cebul. A potem kop rakw. Kopru wrzu do garnka, ile wlezie. A potem owczy ser i saata. A potem si zobaczy. Su. Dla wszystkich, cztery razy, znaczy? Wysza Zerrikanka przeczco pokrcia gow, poklepaa si znaczco w okolice talii, opitej obcis, lnian koszul. Zapomniaem. Trzy Kawki mrugn do Geralta. Dziewczta dbaj o linie. Panie gospodarzu, baranina tylko dla nas dwch. Piwo dawaj zaraz, razem z tymi wgorzykami. Z reszt chwile zaczekaj, eby nie stygo. Nie przyszlimy tu re, ale obyczajnie spdza czas na rozmowach. Pojmuje oberysta skoni si jeszcze raz. Roztropno to wana rzecz w twoim fachu. Daj no rk, kochasiu. Brzkny zote monety. Karczmarz rozdziawi gb do granic moliwoci. To nie jest zadatek zakomunikowa Trzy Kawki. To jest ekstra. A teraz pd do kuchni, dobry czowieku. W alkierzu byo ciepo. Geralt rozpi pas, cign kaftan i zawin rkawy koszuli. Widz powiedzia e nie przeladuje ci brak gotwki. yjesz z przywilejw stanu rycerskiego? Czciowo umiechn si Trzy Kawki, nie wchodzc w szczegy. Szybko uporali si z wgorzykami i wiartk antaka. Obie Zerrikanki te nie aoway sobie piwa, obie wnet poweselay wyranie. Szeptay co do siebie. Vea, ta wysza, wybuchna nagle gardowym miechem.

5

Dziewczta mwi wsplnym? spyta cicho Geralt, zezujc na nie katem oka. Sabo. I nie s gadatliwe. Co si chwali. Jak znajdujesz t zup, Geralt? Mhm. Napijmy si. Mhm. Geralt Trzy Kawki odoy yzk i czkn dystyngowanie wrmy na chwile do naszej rozmowy z drogi. Zrozumiaem, e ty, wiedmin, wdrujesz z koca wiata na drugi jego koniec, a po drodze, jak si trafi jaki potwr, zabijasz go. I z tego masz grosz. Na tym polega wiedmiski fach? Mniej wicej. A zdarza si, e specjalnie ci gdzie wzywaj? Na, powiedzmy, specjalne zamwienie. Wtedy co, jedziesz i wykonujesz? To zaley, kto wzywa i po co. I za ile? Te wiedmin wzruszy ramionami. Wszystko droeje, a y trzeba, jak mawiaa jedna moja znajoma czarodziejka. Do wybircze podejcie, bardzo praktyczne, powiedziabym. A przecie u podstaw ley jaka idea, Geralt. Konflikt si adu z siami Chaosu, jak mawia pewien mj znajomy czarodziej. Wyobraaem sobie, e wypeniasz misje, bronisz ludzi przed Zem, zawsze i wszdzie. Bez rnicowania. Stoisz po wyranie okrelonej stronie palisady. Siy adu, siy Chaosu. Strasznie szumne sowa, Borch. Koniecznie chcesz mnie ustawi po ktrej stronie palisady w konflikcie, ktry, jak si powszechnie uwaa, jest wieczny, zacz si grubo przed nami i bdzie trwa, gdy nas ju dawno nie bdzie. Po czyjej stronie stoi kowal, ktry podkuwa konie? Nasz oberysta, ktry wanie pdzi tu z saganem baraniny? Co, wedug ciebie, okrela granice midzy Chaosem a adem? Rzecz bardzo prosta Trzy Kawki spojrza mu prosto w oczy. To, co reprezentuje Chaos, jest zagroeniem, jest stron agresywn. ad za, to strona zagroona, potrzebujca obrony. Potrzebujca obrocy. A, napijmy si. I bierzmy si za jagnitko. Susznie. Dbajce o linie Zerrikanki miay przerw w jedzeniu, ktr wypeniy piciem w przyspieszonym tempie. Vea, schylona nad ramieniem towarzyszki, co znowu szeptaa, muskajc warkoczem blat stou. Tea, ta nisza, zamiaa si gono, wesoo mruc wytatuowane powieki. Tak rzek Borch ogryzajc ko. Kontynuujmy rozmow, jeli pozwolisz. Zrozumiaem, e nie przepadasz za ustawianiem ci po stronie adnej z Si. Wykonujesz swj zawd. Wykonuje. Ale przed konfliktem Chaosu i adu nie uciekniesz. Cho uye tego porwnania, nie jeste kowalem. Widziaem, jak pracujesz. Wchodzisz do 6

piwnicy w ruinach i wynosisz stamtd usieczonego bazyliszka. Jest, kochasiu, rnica pomidzy podkuwaniem koni a zabijaniem bazyliszkw. Powiedziae, e jeli zapata jest godziwa, popdzisz na koniec wiata i ukatrupisz stwora, ktrego ci wska. Dajmy na to, srogi smok pustoszy... Zy przykad przerwa Geralt. Widzisz, od razu kiebasi ci si wszystko. Bo smokw, ktre bez wtpienia reprezentuj Chaos, nie zabijam. Jake to? Trzy Kawki obliza palce. A to dopiero! Przecie wrd wszystkich potworw smok jest chyba najwredniejszy, najokrutniejszy i najbardziej zajady. Najbardziej wstrtny gad. Napada na ludzi, ogniem zieje i porywa te, no, dziewice. Mao to opowieci si syszao? Nie moe to by, eby ty, wiedmin, nie mia paru smokw na rozkadzie. Nie poluje na smoki rzek Geralt sucho. Na widlogony, owszem. Na oszluzgi. Na latawce. Ale nie na smoki waciwe, zielone, czarne i czerwone. Przyjmij to do wiadomoci, po prostu. Zaskoczye mnie powiedzia Trzy Kawki. No, dobra, przyjem do wiadomoci. Do zreszt na razie o smokach, widz na horyzoncie co czerwonego, niechybnie s to nasze raki. Napijmy si! Z chrzstem amali zbami czerwone skorupki, wysysali biae miso. Sona woda, szczypic dotkliwie, ciekaa im a na przeguby rk. Borch nalewa piwo, skrobic ju czerpakiem po dnie antaka. Zerrikanki poweselay jeszcze bardziej, obie rozglday si po karczmie, umiechajc zowieszczo, wiedmin by pewien, e szukaj okazji do awantury. Trzy Kawki te musia to zauway, bo nagle pogrozi im trzymanym za ogon rakiem. Dziewczyny zachichotay, a Tea, zoywszy usta jak do pocaunku, pucia oczko przy jej wytatuowanej twarzy sprawio to makabryczne wraenie. Dzikie s jak biki mrukn Trzy Kawki do Geralta. Trzeba na nie uwaa. U nich, kochasiu, szast-prast i nie wiadomo kiedy dookoa na pododze peno flakw. Ale warte s kadych pienidzy. eby ty widzia, co one potrafi... Wiem Geralt kiwn gow. Trudno o lepsz eskort. Zerrikanki to urodzone wojowniczki, od dziecka szkolone do walki. Nie o to mi idzie Borch wyplu na st racz ap. Miaem na myli to, jakie s w ku. Geralt niespokojnie rzuci okiem na dziewczyny. Obie si umiechay. Vea byskawicznym, prawie niezauwaalnym ruchem signa do pmiska. Patrzc na wiedmina zmruonymi oczami, z trzaskiem rozgryza skorupk. Jej usta lniy od sonej wody. Trzy Kawki bekn dononie. A zatem, Geralt rzek nie polujesz na smoki, zielone i na inne kolorowe. Przyjem do wiadomoci. A dlaczego, jeli wolno spyta, tylko na te trzy kolory? Cztery, jeli chodzi o ciso. Mwie o trzech. Ciekawi ci smoki, Borch. Jaki specjalny powd? 7

Nie. Wycznie ciekawo. Aha. A z tymi kolorami, to tak si przyjo okrela smoki waciwe. Chocia nie jest to okrelenie precyzyjne. Smoki zielone, te najpopularniejsze, s raczej szarawe, jak zwyke oszluzgi. Czerwone faktycznie s czerwonawe lub ceglaste. Wielkie smoki o kolorze ciemnobrunatnym przyjo si nazywa czarnymi. Najrzadsze s smoki biae, nigdy takiego nie widziaem. Trzymaj si na dalekiej Pnocy. Jakoby. Ciekawe. A wiesz, o jakich smokach ja jeszcze syszaem? Wiem Geralt ykn piwa. O tych samych, o ktrych i ja syszaem. O zotych. Nie ma takich. Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Bo nigdy nie widziae? Biaego podobno te nigdy nie widziae. Nie w tym rzecz. Za morzami, w Ofirze i Zangwebarze, s biae konie w czarne paski. Te ich nigdy nie widziaem, ale wiem, e istniej. A zoty smok to stworzenie mityczne. Legendarne. Jak feniks, dajmy na to. Feniksw i zotych smokw nie ma. Vea, wsparta na okciach, patrzya na niego ciekawie. Pewnie wiesz, co mwisz, jeste wiedminem Borch naczerpa piwa z antaka. A jednak myl, e kady mit, kada legenda musi mie jakie korzenie. U tych korzeni co ley. Ley potwierdzi Geralt. Najczciej marzenie, pragnienie, tsknota. Wiara, nie ma granic moliwoci. A czasami przypadek. Wanie, przypadek. Moe kiedy by zoty smok, jednorazowa, niepowtarzalna mutacja? Jeli tak byo, to spotka go los wszystkich mutantw wiedmin odwrci gow. Zbyt si rni, eby przetrwa. Ha rzek Trzy Kawki. Zaprzeczasz teraz prawom natury, Geralt. Mj znajomy czarodziej zwyk by mawia, e w naturze kada istota ma swoj kontynuacje i przetrwa, takim czy innym sposobem. Koniec jednego to pocztek drugiego, nie ma granic moliwoci, przynajmniej natura nie zna takich. Wielkim optymista by twj znajomy czarodziej. Jednego tylko nie wzi pod uwag: bdu popenionego przez natur. Lub przez tych, ktrzy z ni igrali. Zoty smok i inne podobne mu mutanty, o ile istniay, przetrwa nie mogy. Na przeszkodzie stana bowiem bardzo naturalna granica moliwoci. Jaka to granica? Mutanty... minie na szczkach Geralta drgny silnie. Mutanty s sterylne, Borch. Tylko w legendach moe przetrwa to, co w naturze przetrwa nie moe. Tylko legenda i mit nie znaj granic moliwoci. Trzy Kawki milcza. Geralt spojrza na dziewczta, na ich nage spowaniae twarze. Vea niespodziewanie pochylia si w jego stron, obja za szyje twardym, uminionym ramieniem. Poczu na policzku jej usta, mokre od piwa. 8

Lubi ci powiedzia wolno Trzy Kawki. Niech mnie poskrca, one ci lubi. Co w tym dziwnego? wiedmin umiechn si smutno. Nic. Ale to trzeba obla. Gospodarzu! Drugi antaek! Nie szalej. Najwyej dzban. Dwa dzbany! rykn Trzy Kawki. Tea, musze na chwile wyj. Zerrikanka wstaa, podniosa szable z awy, powioda po sali tsknym spojrzeniem. Chocia poprzednio kilka par oczu, jak zauway wiedmin, rozbyskiwao nieadnie na widok pkatej sakiewki, nikt jako nie kwapi si wyj za Borchem, zataczajcym si lekko w stron wyjcia na podwrze. Tea wzruszya ramionami, udajc si za pracodawca. Jak masz naprawd na imi? spyta Geralt t, ktra pozostaa przy stole. Vea bysna biaymi zbami. Koszule miaa mocno rozsznurowan, prawie do granic moliwoci. Wiedmin nie wtpi, e to kolejna zaczepka wobec sali. Alveaenerle. adnie wiedmin by pewien, e Zerrikanka zrobi buzi w ciup i mrugnie do niego. Nie pomyli si. Vea? Hm? Dlaczego jedzicie z Borchem? Wy, wolne wojowniczki? Moesz odpowiedzie? Hm. Hm, co? On jest... Zerrikanka, marszczc czoo, szukaa sw. On jest... Naj... pikniejszy. Wiedmin pokiwa gow. Kryteria, na podstawie ktrych kobiety oceniay atrakcyjno mczyzn, nie po raz pierwszy stanowiy dla niego zagadk. Trzy Kawki wwali si do alkierza, dopinajc spodnie, gono wydawa polecenia oberycie. Trzymajc si dwa kroki za nim Tea, udajc znudzon, rozgldaa si po karczmie, a kupcy i flisacy starannie unikali jej wzroku. Vea wysysaa kolejnego raka, co i rusz rzucajc wiedminowi wymowne spojrzenia. Zamwiem jeszcze po wgorzu, pieczonym tym razem Trzy Kawki siad ciko, brzkajc nie dopitym pasem. Namczyem si przy tych rakach i zgodniaem jakby. I zaatwiem ci tu nocleg, Geralt. Nie ma sensu, eby wczy si po nocy. Jeszcze si zabawimy. Wasze zdrowie, dziewczyny! Vessekheal powiedziaa Vea, salutujc mu kubkiem. Tea mrugna i przecigna si, przy czym atrakcyjny biust, wbrew oczekiwaniom Geralta, nie rozsadzi przodu jej koszuli. Zabawimy si Trzy Kawki przechyli si przez st i klepn Te w tyek. Zabawimy si, wiedminie. Hej, gospodarzu! Sam tu! Oberysta podbieg ywo, wycierajc rce w fartuch. Balia znajdzie si u ciebie? Taka do prania, solidna i dua? Jak dua, panie? 9

Na cztery osoby. Na... cztery... karczmarz otworzy usta. Na cztery potwierdzi Trzy Kawki, dobywajc z kieszeni wypchany trzos. Znajdzie si oberysta obliza wargi. wietnie zamia si Borch. Ka j zanie na gr, do mojej izby i napeni gorc wod. Duchem, kochasiu. I piwa te ka tam zanie, ze trzy dzbanki. Zerrikanki zachichotay i rwnoczenie mrugny. Ktr wolisz? spyta Trzy Kawki. He? Geralt? Wiedmin podrapa si w potylice. Wiem, e trudno wybra powiedzia Trzy Kawki ze zrozumieniem. Sam czasami mam kopoty. Dobra, zastanowimy si w balii. Hej, dziewczta! Pomcie mi wej na schody! III Na mocie bya zapora. Drog zagradzaa duga, solidna belka, osadzona na drewnianych kozach. Przed ni i za ni stali halabardnicy w skrzanych, nabijanych guzami kurtach i kolczych kapturach. Nad zapora ospale powiewaa purpurowa chorgiew ze znakiem srebrnego gryfa. Co za czort? zdziwi si Trzy Kawki, stpa podjedajc bliej. Nie ma przejazdu? Glejt jest? spyta najbliszy halabardnik, nie wyjmujc z ust patyka, ktry u, nie wiadomo, z godu czy dla zabicia czasu. Jaki glejt? Co to, mr? A moe wojna? Z czyjego rozkazu drog blokujecie? Krla Niedamira, pana na Caingorn stranik przesun patyk w przeciwlegy kcik ust i wskaza na chorgiew. Bez glejtu w gry nie lza. Idiotyzm jaki rzek Geralt zmczonym gosem. To przecie nie Caingorn, ale Holopolska Dziedzina. To Holopole, nie Caingorn, ciga myto z mostw na Braa. Co ma do tego Niedamir? Nie mnie pytajcie stranik wyplu patyk. Nie moja rzecz. Mnie aby glejty sprawdza. Chcecie, gadajcie z naszym dziesitnikiem. A gdzie on? Tam, za mytnika sadyb, na sonku si grzeje rzek halabardnik, patrzc nie na Geralta, ale na goe uda Zerrikanek, leniwie przecigajcych si na kulbakach. Za domkiem mytnika, na kupie wyschnitych bierwion, siedzia stranik, tylcem halabardy rysujc na piasku niewiast, a raczej jej fragment, widziany z nietuzinkowej perspektywy. Obok niego, trcajc delikatnie struny lutni, plea szczupy mczyzna w nasunitym na oczy fantazyjnym kapelusiku w kolorze liwki ozdobionym srebrn klamr i dugim, nerwowym czaplim pirem.

10

Geralt zna ten kapelusik i to piro, synne od Buiny po Jaruge, znane po dworach, kasztelach, zajazdach, oberach i zamtuzach. Zwaszcza zamtuzach. Jaskier! Wiedmin Geralt! spod odsunitego kapelusika spojrzay wesoe, modre oczy. A to dopiero! I ty tutaj? Glejtu przypadkiem nie masz? Co wy wszyscy z tym glejtem? wiedmin zeskoczy z sioda. Co si tu dzieje, Jaskier? Chcielimy si przedosta na drugi brzeg Braa, ja i ten rycerz, Borch Trzy Kawki, i nasza eskorta. I nie moemy, jak si okazuje. Ja te nie mog Jaskier wsta, zdj kapelusik, ukoni si Zerrikankom z przesadn dwornoci. Mnie te nie chc przepuci na drugi brzeg. Mnie, Jaskra, najsynniejszego minstrela i poet w promieniu tysica mil, nie przepuszcza ten tu dziesitnik, chocia te artysta, jak widzicie. Nikogo bez glejtu nie przepuszcz rzek dziesitnik ponuro, po czym uzupeni swj rysunek o finalny detal, dziobic kocem drzewca w piasek. No i obejdzie si powiedzia wiedmin. Pojedziemy lewym brzegiem. Do Hengfors tdy droga dusza, ale jak mus, to mus. Do Hengfors? zdziwi si bard. To ty, Geralt, nie za Niedamirem jedziesz? Nie za smokiem? Za jakim smokiem? zainteresowa si Trzy Kawki. Nie wiecie? Naprawd nie wiecie? No, to musz wam o wszystkim opowiedzie, panowie. Ja i tak tu czekam, moe bdzie jecha kto z glejtem, kto mnie zna i pozwoli si przyczy. Siadajcie. Zaraz rzek Trzy Kawki. Soce prawie na trzy wierci do zenitu, a mnie suszy jak cholera. Nie bdziemy gada o suchym pysku. Tea, Vea, zawrcie rysi do miasteczka i kupcie antaek. Podobacie mi si, panie... Borch, zwany Trzy Kawki. Jaskier, zwany Niezrwnanym. Przez niektre dziewczta. Opowiadaj, Jaskier zniecierpliwi si wiedmin. Nie bdziemy tu stercze do wieczora. Bard obj palcami gryf lutni, ostro uderzy po strunach. Jak wolicie, mowa wizana czy normalnie? Normalnie. Prosz bardzo Jaskier nie odoy lutni. Posuchajcie zatem, szlachetni panowie, co wydarzyo si tydzie temu nie opodal miasta wolnego, zwanego Holopolem. Ot, witem bladym, ledwie co sonko wschodzce zarowio wiszce nad lakami cauny mgie... Miao by normalnie przypomnia Geralt. A nie jest? No, dobrze, dobrze. Rozumiem. Krtko, bez metafor. Na pastwiska pod Holopolem przylecia smok. Eeee rzek wiedmin. Co mi si to nie widzi prawdopodobnym. Od lat nikt nie widzia smoka w tych okolicach. Nie by to aby zwyky oszluzg? Zdarzaj si oszluzgi prawie tak due... 11

Nie obraaj mnie, wiedminie. Wiem, co mwi. Widziaem go. Trzeba trafu, e akuratnie byem w Holopolu na jarmarku i widziaem wszystko na wasne oczy. Ballada jest ju gotowa, ale nie chcielicie... Opowiadaj. Duy by? Ze trzy koskie dugoci. W kbie nie wyszy ni ko, ale duo grubszy. Szary jak piach. Znaczy si, zielony. Tak. Przylecia niespodziewanie, wpad prosto w stado owiec, rozgoni pasterzy, utuk z tuzin zwierzt, cztery zear i odlecia. Odlecia... Geralt pokiwa gow. I koniec? Nie. Bo nastpnego ranka przylecia znowu, tym razem bliej miasteczka. Spikowa na gromad bab piorcych bielizn na brzegu Braa. Ale wiay, czowieku! W yciu si tak nie umiaem. Smok za zatoczy ze dwa koa nad Holopolem i polecia na pastwiska, tam znowu wzi si za owce. Wtedy dopiero zacz si rozgardiasz i zamt, bo poprzednio mao kto wierzy pastuchom. Burmistrz zmobilizowa milicje miejska i cechy, ale zanim si sformowali, plebs wzi spraw w swoje rce i zaatwi ja. Jak? Ciekawym, ludowym sposobem. Lokalny mistrz szewski, niejaki Kozojed, wymyli sposb na gadzin. Zabili owce, napchali ja gsto ciemierem, wilczymi jagodami, blekotem, siark i szewsk smo. Dla pewnoci, miejscowy aptekarz wla do rodka dwie kwarty swojej mikstury na czyraki, a kapan ze wityni Kreve odprawi mody nad cierwem. Potem ustawili spreparowana owieczk porodku stada, podparszy kokiem. Nikt po prawdzie nie wierzy, e smoczysko da si skusi tym mierdzcym na mile gwnem, ale rzeczywisto przesza nasze oczekiwania. Lekcewac ywe i beczce owieczki, gad pokn przynt razem z kokiem. I co? Gadaje, Jaskier. A co ja robi innego? Przecie gadam. Suchajcie, co byo dalej. Nie min czas, jaki wprawnemu mczynie zajmuje rozsznurowanie damskiego gorsetu, gdy smok nagle zacz rycze i puszcza dym, przodem i tyem. Fika kozy, prbowa wzlatywa, potem oklap i znieruchomia. Dwjka ochotnikw wyruszya, aby sprawdzi, czy struty gad dycha jeszcze. Byli nimi miejscowy grabarz i miejscowy pgwek, spodzony przez upoledzon crk drwala, i pododdzia najemnych pikinierw, ktry przecign przez Holopole jeszcze za czasw rokoszu wojewody Nurzyboba. Ale ty esz, Jaskier. Nie e, tylko ubarwiam, a to jest rnica. Niewielka. Opowiadaj, szkoda czasu. A wic, jak mwiem, grabarz i mny idiota wyruszyli w charakterze szperaczy. Usypalimy im potem may, ale cieszcy oko kurhanik. Aha powiedzia Borch. Znaczy si, smok jeszcze y. 12

A jak rzek wesoo Jaskier. y. Ale by tak saby, e nie zear ani grabarza, ani matoka, tyle e zliza krew. A potem, ku oglnemu zmartwieniu, odlecia, wystartowawszy w niemaym trudzie. Co ptorasta okci spada z oskotem, zrywa si znowu. Chwilami szed, powczc tylnymi nogami. Co mielsi poszli za nim, utrzymujc kontakt wzrokowy. I wiecie, co? Mw, Jaskier. Smok zapad w wwozy w Pustulskich Grach, w okolicach rde Braa i skry si w tamtejszych jaskiniach. Teraz wszystko jest jasne powiedzia Geralt. Smok prawdopodobnie by w tych jaskiniach od stuleci, pogrony w letargu. Syszaem o takich wypadkach. I tam te musi by jego skarbiec. Teraz wiem, czemu blokuj most. Kto chce na tym skarbcu pooy ap. A ten kto to Niedamir z Caingorn. Dokadnie potwierdzi trubadur. Cae Holopole a gotuje si zreszt z tego powodu, bo uwaa si tam, e smok i skarbiec nale do nich. Ale wahaj si zadrze z Niedamirem. Niedamir to szczeniak, ktry jeszcze si nie zacz goli, ale ju zdy udowodni, e nie opaca si z nim zadziera. A na tym smoku zaley mu, jak diabli, dlatego tak prdko zareagowa. Zaley mu na skarbcu, chciae powiedzie. Wanie e bardziej na smoku ni na skarbcu. Bo, widzicie, Niedamir ostrzy sobie zby na ssiednie ksistwo Malleore. Tam, po nagym a dziwnym zgonie ksicia zostaa ksiniczka w wieku, e si tak wyra, onicowym. Wielmoe z Malleore niechtnie patrz na Niedamira i innych konkurentw, bo wiedz, e nowy wadca ostro cignie im wdzido, nie to, co smarkata ksiniczka. Odgrzebali wic gdzie star i zakurzon przepowiednie mwic, e mitra i rka dziewuszki nale si temu, kto pokona smoka. Poniewa smoka nikt nie widzia tutaj od wiekw, myleli, e maj spokj. Niedamir oczywicie obmia si z legendy, wziby Malleore zbrojn rk i tyle, ale gdy gruchna wie o holopolskim smoku, zorientowa si, e moe pobi malleorska szlacht ich wasn broni. Gdyby zjawi si tam, niosc smoczy eb, lud powitaby go jak monarch zesanego przez bogw, a wielmoe nie mieliby nawet pisn. Dziwicie si wic, e pogna za smokiem jak kot z pcherzem? Zwaszcza za takim, co ledwo nogami powczy? To dla niego czysta gratka, umiech losu, psiakrew. A drogi zagrodzi przed konkurencj. No chyba. I przed Holopolanami. Z tym, e po caej okolicy rozesa konnych z glejtami. Dla tych, ktrzy maj tego smoka zabi, bo Niedamir nie pali si, eby osobicie wej do jaskini z mieczem. cignito migiem co sawniejszych smokobjcw. Wikszo chyba znasz, Geralt. Moliwe. Kto przyjecha? Eyck z Denesle, to raz. Niech to... wiedmin zagwizda cichutko. Bogobojny i cnotliwy Eyck, rycerz bez skazy i zmazy, we wasnej osobie. 13

Znasz go, Geralt? spyta Borch. Rzeczywicie taki pies na smoki? Nie tylko na smoki. Eyck radzi sobie z kadym potworem. Zabija nawet mantikory i gryfy. Kilka smokw te zaatwi, syszaem o tym. Jest dobry. Ale psuje mi interesy, obuz, bo nie bierze pienidzy. Kto jeszcze, Jaskier? Rbacze z Crinfrid. No, to ju po smoku. Nawet, jeli ozdrowia. Ta trjka to zgrana banda, walcz niezbyt czysto, ale skutecznie. Wybili wszystkie oszluzgi i widlogony w Redanii, a przy okazji pady trzy smoki czerwone i jeden czarny, a to ju jest co. To wszyscy? Nie. Doczya jeszcze szstka krasnoludw. Piciu brodaczy, ktrymi komenderuje Yarpen Zigrin. Nie znam go. Ale o smoku Ocviscie z Kwarcowej Gry syszae? Syszaem. I widziaem kamienie, pochodzce z jego skarbca. Byy tam szafiry o niespotykanej barwie i diamenty wielkie jak czerenie. No, to wiedz, e wanie Yarpen Zigrin i jego krasnoludy zaatwiy Ocvista. Bya o tym uoona ballada, ale ndzna, bo nie moja. Jeli nie syszae, nie stracie. To wszyscy? Tak. Nie liczc ciebie. Twierdzie, e nie wiesz o smoku, kto wie, moe to i prawda. Ale teraz ju wiesz. I co? I nic. Nie interesuje mnie ten smok. Ha! Chytrze, Geralt. Bo i tak nie masz glejtu. Nie interesuje mnie ten smok, powtarzam. A co z tob, Jaskier? Co ciebie tak cignie w tamt stron? Normalnie trubadur wzruszy ramionami. Trzeba by blisko wydarze i atrakcji. O walce z tym smokiem bdzie gono. Pewnie, mgbym uoy ballad na podstawie opowieci, ale inaczej bdzie brzmiaa piewana przez kogo, kto widzia bj na wasne oczy. Bj? zamia si Trzy Kawki. Chyba co w rodzaju winiobicia albo wiartowania cierwa. Sucham i z podziwu wyj nie mog. Sawni wojownicy, ktrzy pdz tu, co ko wyskoczy, eby dorn p zdechego smoka otrutego przez jakiego chama. mia si chce i rzyga. Mylisz si rzek Geralt. Jeeli smok nie pad od trucizny na miejscu, to jego organizm zapewne ju ja zwalczy i bestia jest w peni si. Nie ma to zreszt wielkiego znaczenia. Rbacze z Crinfrid i tak go zabij, ale bez boju, jeli chcesz wiedzie, nie obdzie si. Stawiasz wic na Rbaczy, Geralt? Jasne. Akurat odezwa si milczcy do tej chwili stranik artysta. Smoczysko to stwr magiczny i nie ubi go inaczej, jak czarami. Jeeli kto da mu rady, to ta czarownica, ktra przejechaa tdy wczoraj. Kto? Geralt przechyli gow. 14

Czarodziejka powtrzy stranik. Przecie mwi. Imi podaa? Podaa, alem zapomnia. Miaa glejt. Moda bya, urodziwa, na swj sposb, ale te oczy... Wiecie sami, panie. Zimno si czekowi robi, gdy taka spojrzy. Wiesz co o tym, Jaskier? Kto to moe by? Nie skrzywi si bard. Moda, urodziwa i te oczy. Te mi wskazwka. Wszystkie takie s. adna, ktr znam, a znam wiele, nie wyglda na wicej ni dwadziecia pi, trzydzieci, a niektre, syszaem, pamitaj czasy, gdy br szumia tam, gdzie dzisiaj stoi Novigrad. W kocu, od czego s eliksiry z mandragory? A oczy sobie rwnie mandragor zakraplaj, eby byszczay. Jak to baby. Ruda nie bya? spyta wiedmin. Nie, panie rzek dziesitnik. Czarniutka. A ko, jakiej maci? Kasztan z bia gwiazdk? Nie. Kary, jak ona. Ano, panowie, mwi wam, ona smoka ubije. Smok to robota dla czarodzieja. Ludzka moc przeciw niemu nie podoa. Ciekawe, co by na to powiedzia szewc Kozojed zamia si Jaskier. Gdyby mia pod rk co mocniejszego ni ciemier i wilcza jagoda, smocza skra suszyaby si dzi na holopolskim ostrokole, ballada byaby gotowa, a ja nie powiabym tu na socu... Jak to si stao, e Niedamir nie wzi ci ze sob? spyta Geralt, koso spogldajc na poet. Przecie bye w Holopolu, gdy wyrusza. Czyby krl nie lubi artystw? Co sprawio, e tu powiejesz, zamiast przygrywa u krlewskiego strzemienia? Sprawia to pewna moda wdowa rzek ponuro Jaskier. Cholera by to wzia. Zabradziayem, a na drugi dzie Niedamir i reszta byli ju za rzek. Wzili ze sob nawet tego Kozojeda i zwiadowcw z holopolskiej milicji, tylko o mnie zapomnieli. Tumacze to dziesitnikowi, a on swoje... Jest glejt, puszczam rzek beznamitnie halabardnik, odlewajc si na cian domku mytnika. Nie ma glejtu, nie puszczam. Rozkaz taki... O przerwa mu Trzy Kawki. Dziewczta wracaj z piwem. I nie same doda Jaskier, wstajc. Patrzcie, jaki ko. Jak smok. Od strony brzozowego lasku nadjeday cwaem Zerrikanki, flankujc jedca siedzcego na wielkim, bojowym, niespokojnym ogierze. Wiedmin wsta rwnie. Jedziec nosi fioletowy, aksamitny kaftan ze srebrnym szamerunkiem i krtki paszcz, obszyty sobolowym futrem. Wyprostowany w siodle, patrzy na nich dumnie. Geralt zna takie spojrzenia. I nie przepada za nimi. Witam panw. Jestem Dorregaray przedstawi si jedziec, zsiadajc powoli i godnie. Mistrz Dorregaray. Czarnoksinik. Mistrz Geralt. Wiedmin. Mistrz Jaskier. Poeta. 15

Borch, zwany Trzy Kawki. A moje dziewczta, ktre tam oto wycigaj szpunt z antaka, ju poznae, panie Dorregaray. Tak jest, w rzeczy samej rzek czarodziej bez umiechu. Wymienilimy ukony, ja i pikne wojowniczki z Zerrikanii. No, to na zdrowie Jaskier rozda skrzane kubki przyniesione przez Vee. Napijcie si z nami, panie czarodzieju. Panie Borch, dziesitnikowi te da? Jasne. Chod tu do nas, wojaku. Sdz rzek czarnoksinik, upiwszy may, dystyngowany yk e pod zapor na mocie sprowadza panw ten sam cel, co i mnie? Jeli macie na myli smoka, panie Dorregaray powiedzia Jaskier to tak jest, w samej rzeczy. Chce tam by i uoy ballad. Niestety, ten tu dziesitnik, czek wida bez ogady, nie chce mnie przepuci. da glejtu. Upraszam wybaczenia halabardnik wypi swoje piwo, zamlaska. Mam przykazane pod gardem, nikogo bez glejtu nie puszcza. A podobno cae Holopole ju si zebrao z wozami i chce ruszy w gry za smokiem. Mam nakazane... Twj rozkaz, onierzu zmarszczy brwi Dorregaray tyczy si tedy motochu, mogcego zawadza, dziewek, mogcych szerzy rozpust i paskudn niemoc, zodziei, szumowin i hultajstwa. Ale nie mnie. Nikogo bez glejtu nie przepuszcz nasroy si dziesitnik. Kln si... Nie klnij si przerwa mu Trzy Kawki. Lepiej si jeszcze napij. Tea, nalej temu mnemu wojakowi. I usidmy, panowie. Picie na stojco, szybko i bez naleytego namaszczenia nie przystoi szlachcie. Usiedli na balach dookoa antaka. Halabardnik, wieutko pasowany na szlachcica, krania z zadowolenia. Pij, dzielny setniku ponagla Trzy Kawki. Dziesitnik aby jestem, nie setnik. Halabardnik jeszcze bardziej pokrania. Ale bdziesz setnik, musowo Borch wyszczerzy zby. Chop z ciebie ebski, migiem awansujesz. Dorregaray, odmawiajc dolewki, odwrci si w stron Geralta. W miasteczku jeszcze gono o bazyliszku, moci wiedminie, a ty ju za smokiem si rozgldasz, jak widz powiedzia cicho. Ciekawe, a tak potrzebna ci gotwka, czy te dla czystej przyjemnoci mordujesz stworzenia zagroone wymarciem? Dziwna ciekawo odrzek Geralt ze strony kogo, kto na eb na szyje gna, by zdy na szlachtowanie smoka, by wybi mu zby, tak przecie cenne przy wyrobie czarodziejskich lekw i eliksirw. Czy to prawda, moci czarodzieju, e te wybite ywemu smokowi s najlepsze? Jeste pewien, e po to tam jad? Jestem. Ale ju ci kto wyprzedzi, Dorregaray. Przed tob ju zdya przejecha twoja konfraterka z glejtem, ktrego ty nie masz. Czarnowosa, o ile ci to interesuje. 16

Na karym koniu? Podobno. Yennefer powiedzia Dorregaray, zaspiony. Wiedmin drgn niezauwaalnie dla nikogo. Zapada cisza, ktra przerwao bekniecie przyszego setnika. Nikogo... bez glejtu... Dwiecie lintarw wystarczy? Geralt spokojnie wycign z kieszeni sakiewk otrzyman od grubego wjta. Geralt umiechn si zagadkowo Trzy Kawki wic jednak... Przepraszam ci, Borch. Przykro mi, nie pojad z wami do Hengfors. Moe innym razem. Moe si jeszcze spotkamy. Nic mnie nie cignie do Hengfors rzek wolno Trzy Kawki. Nic a nic, Geralt. Schowajcie ten mieszek, panie rzek gronie przyszy setnik. To zwykle przekupstwo. Ani za trzysta nie przepuszcz. A za piset? Borch wyj swoj sakiewk. Schowaj mieszek, Geralt. Ja zapac myto. Zaczo mnie to bawi. Piset, panie onierzu. Po sto od sztuki, liczc moje dziewczta za jedn pikn sztuk. Co? Ojej, jej, jej zafrasowa si przyszy setnik, chowajc pod kurt sakiewk Borcha. Co ja krlowi powiem? Powiesz mu rzek Dorregaray, prostujc si i wyjmujc zza pasa ozdobna rdk ze soniowej koci e strach ci oblecia, gdy popatrzye. Na co, panie? Czarodziej skin rdk, krzykn zaklcie. Sosna rosnca na nadrzecznej skarpie eksplodowaa ogniem, caa, w jednym momencie, od ziemi a po wierzchoek pokrya si szalejcymi pomieniami. Na ko! Jaskier, zrywajc si, zarzuci lutnie na plecy. Na ko, panowie! I panie! Zapor precz! wrzasn do halabardnikw bogaty dziesitnik, majcy wielkie szanse zosta setnikiem. Na mocie, za zapor, Vea cigna wodze, ko zataczy, zadudni kopytami po balach. Dziewczyna, miotajc warkoczami, krzykna przeszywajco. Susznie, Vea! odkrzykn Trzy Kawki. Dalej, waszmociowie, po koniach! Pojedziemy po zerrikansku, z omotem i wistem! IV No i patrzcie rzek najstarszy z Rbaczy, Boholt, ogromny i zwalisty niczym pie starego dbu. Niedamir nie przegna was na cztery wiatry, prosz waszmoci, chocia pewien byem, e tak wanie zrobi. C, nie nam, chudopachokom, kwestionowa krlewskie decyzje. Zapraszamy do ogniska. Mocie sobie legowiska, chopcy. A tak midzy nami, wiedminie, to o czym z krlem gadae? 17

O niczym powiedzia Geralt, wygodniej opierajc plecy o podcignite w stron ognia siodo. Nawet do nas nie wyszed z namiotu. Wysa tylko tego swojego totumfackiego, jak mu tam... Gyllenstiern podpowiedzia Yarpen Zigrin, krpy, brodaty krasnolud, wtaczajc w ogie olbrzymi, smolny karcz przytaszczony z zaroli. Nadty bubek. Wieprz opasy. Jakemy doczyli, to przyszed, nos zadar po same chmury, phu-phu, pamitajcie, rzecze, krasnoludy, przy kim tu komenda, komu tu posuch naleny, tu krl Niedamir rozkazuje, a jego sowo to prawo i tak dalej. Staem i suchaem, i mylaem sobie, e kae go swoim chopakom obali na ziemie i obszczam mu paszcz. Alem poniecha, wiecie, znowu by hyr poszed, e krasnoludy zoliwe, e agresywne, e sukinsyny i e niemoliwa jest... jak to si nazywa, cholera... kologzystencja, czy jak tam. I zaraz znowu byby gdzie pogrom, w jakim miasteczku. Suchaem tedy grzecznie, gow kiwaem. Wychodzi na to, e pan Gyllenstiern nic innego nie umie powiedzia Geralt. Bo i nam to samo powiedzia, i te przyszo nam kiwa gowami. A po mojemu odezwa si drugi z Rbaczy, ukadajc derk na kupie chrustu le si stao, e was Niedamir nie przegna. Ludu cignie na tego smoka, a strach. Cae mrowie. To ju nie wyprawa, a kondukt na alnik. Ja tam w toku bi si nie lubi. Daj spokj, Niszczuka powiedzia Boholt. W kupie wdrowa raniej. Ce to, nigdy na smoki nie chadza? Zawsze za smokiem ma ludu cignie, jarmark cay, istny zamtuz na kkach. Ale gdy si gad pokae, to wiesz, kto w polu zostaje. My, nie kto inny. Boholt zamilk na chwile, pocign solidnie z wielkiego, oplecionego wiklina gsiora, haaliwie smarkn, odkaszln. Inna rzecz cign e praktyka pokazuje, i nieraz dopiero po zabiciu smoka zaczyna si uciecha i rzeba, i lec gowy niby gruchy. Dopiero gdy skarbiec si dzieli, myliwi skacz sobie do oczu. Co, Geralt? He? Mam racj? Wiedminie, mwi do ciebie. Znane mi s takie wypadki potwierdzi Geralt sucho. Znane, powiadasz. Zapewne ze syszenia, bo nie obio mi si o uszy, by kiedy na smoki polowa. Jak dugo yj, nie syszaem, by wiedmin na smoki chodzi. Tym dziwniejsze, e si tu zjawi. Prawda wycedzi Kennet, zwany Zdzieblarzem, najmodszy z Rbaczy. Dziwne to jest. A my... Zaczekaj, Zdzieblarz. Ja teraz mwi przerwa mu Boholt. Zreszt, dugo gada nie zamierzam. Wiedmin i tak ju wie, o co mi idzie. Ja jego znam i on mnie zna, do tej pory w drog sobie nie wazilimy i dalej chyba nie bdziemy. No, bo zauwacie, chopaki, e gdybym ja, dla przykadu, wiedminowi chcia w robocie przeszkadza albo up sprzed nosa zachachmci, to przecie wiedmin z miejsca by mnie swoj wiedmisk brzytw chlasn i w prawie byby. Mam racje? 18

Nikt nie potwierdzi ani te nie zaprzeczy. Nie wygldao, by Boholtowi specjalnie zaleao na jednym lub drugim. Ano cign w kupie wdrowa raniej, jakem rzek. I wiedmin moe si w kompanii przyda. Okolica dzika i odludna, niech tak wyskoczy na nas przeraza albo yrytwa, albo strzyga, moe nam kopotu narobi. A bdzie Geralt w okolicy, nie bdzie kopotu, bo to jego specjalno. Ale smok to nie jego specjalno. Prawda? Znowu nikt nie potwierdzi i nikt nie zaprzeczy. Pan Trzy Kawki cign Boholt, podajc gsiorek krasnoludowi jest z Geraltem i to mi wystarczy za rkojmi. To kto wam przeszkadza, Niszczuka, Zdzieblarz? Chyba nie Jaskier? Jaskier rzek Yarpen Zigrin, podajc bardowi gsiorek zawsze si przyplcze, gdzie si co ciekawego dzieje i wszyscy wiedza, e nie przeszkodzi, nie pomoe i marszu nie opni. Co, jakby rzep na psim chwocie. Nie, chopcy? Chopcy, brodate i kwadratowe krasnoludy, zarechotali, trzsc brodami. Jaskier odsun kapelusik na ty gowy i ykn z gsiorka. Ooooch, zaraza stkn, apic powietrze. A gos odejmuje. Z czego to pdzone, ze skorpionw? Jedno mi si nie podoba, Geralt powiedzia Zdzieblarz, przejmujc naczynie od minstrela. To, e tego czarownika tu przywid. Tu si ju od czarownikw gsto robi. Prawda wpad mu w sowo krasnolud. Zdzieblarz susznie prawi. Ten Dorregaray potrzebny nam tu jak winiakowi siodo. Mamy ju od niedawna nasz wasn wiedm, szlachetna Yennefer, tfu, tfu. Taak rzek Boholt, drapic si w byczy kark, z ktrego przed chwil odpi skrzan obro najeon stalowymi wiekami. Czarownikw to tu jest za duo, prosz waszmoci. Dokadnie o dwoje za duo. I za bardzo oni do naszego Niedamira przylgnli. Popatrzcie tylko, my tu pod gwiazdeczkami, dookoa ognia, a oni, prosz waszmoci, w cieple, w krlewskim namiocie knuj ju, chytre liszki, Niedamir, wiedma, czarownik i Gyllenstiern. A Yennefer najgorsza. A powiedzie wam, co oni knuj? Jak nas wydudka, ot co. I sarnin r wtrci ponuro Zdzieblarz. A my comy jedli? wistaka! A wistak, pytam, co jest? Szczur, nic innego. To co my jedli? Szczura! Nic to rzek Niszczuka. Niedugo smoczego ogona poprbujemy. Nie ma to jak smoczy ogon, pieczony na wglach. Yennefer cign Boholt jest paskudn, zoliw i pyskat bab. Nie to, co twoje dziewuszki, panie Borch. Te ciche s i mie, o, popatrzcie, siady koo koni, szable ostrz, a przechodziem obok, zagadnem dowcipnie, umiechny si, wyszczerzyy zbki. Tak, im rad jestem, nie to, co Yennefer, ta knuje a knuje. Mwi wam, trzeba uwaa, bo ajno bdzie z naszej umowy. Jakiej umowy, Boholt? Co, Yarpen, powiemy wiedminowi? 19

Nie widz przeciwwskaza rzek krasnolud. Gorzaki ju nie ma wtrci Zdzieblarz, obracajc gsiorek dnem do gry. To przynie. Najmodszy jeste, prosz waszmoci. A umow, Geralt, to my umylilimy, bo my nie jestemy najemnicy ani adne tam patne pachoki, i nie bdzie nas Niedamir na smoka posya, rzucajc par sztuk zota pod nogi. Prawda jest taka, e my poradzimy sobie ze smokiem bez Niedamira, a Niedamir bez nas sobie nie poradzi. A z tego jasno wynika, kto wart wicej i czyja dola wiksza by powinna. I postawilimy spraw uczciwie ci, ktrzy w rczny bj pjd i smoka poo, bior poow skarbca. Niedamir, z racji na urodzenie i tytu, bierze wier, tak czy inaczej. A reszta, o ile bdzie pomaga, podzieli pozosta wier midzy siebie, po rwno. Co o tym mylisz? A co o tym Niedamir myli? Nie powiedzia ani tak, ani nie. Ale lepiej niech si nie stawia, chystek. Mwiem, sam przeciw smokowi nie pjdzie, musi zda si na fachowcw, to znaczy na nas, Rbaczy, i na Yarpena i jego chopakw. My, nie kto inny, spotkamy smoka na dugo miecza. Reszta, w tym i czarodzieje, jeli uczciwie dopomoe, podzieli midzy siebie wiartk skarbca. Oprcz czarodziejw, kogo wliczacie do tej reszty? zaciekawi si Jaskier. Na pewno nie grajkw i wierszokletw zarechota Yarpen Zigrin. Wliczamy tych, co popracuj toporem, a nie lutni. Aha rzek Trzy Kawki, patrzc w rozgwiedone niebo. A czym popracuje szewc Kozojed i jego haastra? Yarpen Zigrin splun w ognisko, mruczc co po krasnoludzku. Milicja z Holopola zna te zasrane gry i robi za przewodnikw rzek cicho Boholt tote sprawiedliwie bdzie dopuci ich do podziau. Z szewcem jednak jest troch inna sprawa. Widzicie, niedobrze bdzie, jak chamstwo nabierze przekonania, e gdy si smok w okolicy pokae, to zamiast sa po zawodowcw, mona mu mimochodem trutk zada i dalej z dziewkami gzi si we zbou. Jak si taki proceder rozpowszechni, to chyba na ebry przyjdzie nam pj. Co? Prawda doda Yarpen. Dlatego, mwi wam, tego szewca co niedobrego powinno przypadkowo spotka, zanim, chdoony, do legendy trafi. Ma spotka, to i spotka rzek Niszczuka z przekonaniem. Zostawcie to mnie. A Jaskier podchwyci krasnolud rzy mu w balladzie obrobi, na miech poda. eby mu bya haba i srom, na wieki wiekw. O jednym zapomnielicie powiedzia Geralt. Jest tu taki jeden, ktry moe wam pomiesza szyki. Ktry na adne podziay ani umowy nie pjdzie. Mwi o Eycku z Denesle. Rozmawialicie z nim? O czym? zgrzytn Boholt, drgiem poprawiajc polana w ognisku. Z Eyckiem, Geralt, nie pogadasz. On nie zna si na interesach. Jak podjedalimy pod wasz obz powiedzia Trzy Kawki spotkalimy go. Klcza na kamieniach, w penej zbroi, i gapi si w niebo. 20

On tak cigiem czyni rzek Zdzieblarz. Medytuje, albo mody odprawia. Powiada, e tak trzeba, bo on od bogw ma rozkazane ludzi od zego ochrania. U nas, w Crinfrid mrukn Boholt trzyma si takich w obrce, na acuchu, i daje kawaek wgla, wtedy oni na cianach cudnoci maluj. Ale do tu bdzie o blinich plotkowa, o interesach gadajmy. W krg wiata wesza bezszelestnie niewysoka moda kobieta o czarnych wosach opitych zot siateczk, owinit wenianym paszczem. Co tu tak mierdzi? zapyta Yarpen Zigrin, udajc, e jej nie widzi. Nie siark aby? Nie Boholt, patrzc w bok, demonstracyjnie pocign nosem. To pimo albo inne pachnido. Nie, to chyba... krasnolud wykrzywi si. Ach! To to wielmona pani Yennefer! Witamy, witamy. Czarodziejka powoli powioda wzrokiem po zebranych, na chwile zatrzymaa na wiedminie byszczce oczy. Geralt umiechn si lekko. Pozwolicie si przysi? Ale oczywicie, dobrodziejko nasza powiedzia Boholt i czkn. Siadajcie o tu, na kulbace. Rusz rzy, Kennet, i podaj janie czarodziejce kulbak. Panowie tu o interesach, jak sysz. Yennefer usiada, wycigajc przed siebie zgrabne nogi w czarnych poczochach. Beze mnie? Nie mielimy rzek Yarpen Zigrin niepokoi tak wanej osoby. Ty, Yarpen Yennefer zmruya oczy, obracajc gow w stron krasnoluda lepiej milcz. Od pierwszego dnia ostentacyjnie traktujesz mnie jak powietrze, wic rb tak dalej, nie przeszkadzaj sobie. Bo mnie to rwnie nie przeszkadza. Co te wy, pani. Yarpen pokaza w umiechu nierwne zby. Niech mnie kleszcze oblez, jeli nie traktuje was lepiej ni powietrze. Powietrze, dla przykadu, zdarza mi si zepsu, na co wobec was nie omielibym si adn miar. Brodaci chopcy zaryczeli gromkim miechem, ale ucichli natychmiast na widok sinej powiaty, jaka nagle otoczya czarodziejk. Jeszcze jedno sowo i z ciebie zostanie zepsute powietrze, Yarpen powiedziaa Yennefer gosem, w ktrym dwicza metal. I czarna plama na trawie. W rzeczy samej Boholt chrzkn, rozadowujc cisz, jaka zapada. Milcz, Zigrin. Posuchamy, co ma nam do powiedzenia pani Yennefer. Ualia si dopiero co, e bez niej o interesach mwimy. Z tego wnosz, e ma dla nas jak propozycj. Posuchajmy, prosz waszmoci, co to za propozycja. Byle tylko nie proponowaa nam, e sama, czarami, ukatrupi smoka. A co? Yennefer uniosa gow. Uwaasz, e to niemoliwe, Boholt? Moe i moliwe. Ale dla nas nieopacalne, bo pewnie zadalibycie wwczas poowy smoczego skarbca. 21

Co najmniej rzeka zimno czarodziejka. No, to sami widzicie, e to dla nas aden interes. My, pani, jestemy biedni wojownicy, jeli up nam koo nosa przejdzie, to gd w oczy zaglda. My szczawiem i lebioda si ywimy... Od wita tylko czasem wistak si trafi wtrci Yarpen Zigrin smutnym gosem. ...wod kryniczn popijamy Boholt goln sobie z gsiorka i otrzsn si z lekka. Dla nas, pani Yennefer, wyjcia nie ma. Albo up, albo w zimie pod potem zamarzn. A gospody kosztuj. I piwo doda Niszczuka. I dziewki wszeteczne rozmarzy si Zdzieblarz. Dlatego Boholt popatrzy w niebo sami, bez czarw i bez waszej pomocy, smoka ubijemy. Taki pewien? Pamitaj, e s granice moliwoci, Boholt. Moe i s, nigdy nie spotkaem. Nie, pani. Powtarzam, sami smoka ubijemy, bez adnych czarw. Zwaszcza doda Yarpen Zigrin e czary te pewnikiem maj swoje granice moliwoci, ktrych, przeciwnie do naszych, nie znamy. Sam na to wpade spytaa wolno Yennefer czy kto ci to podpowiedzia? Czy to nie obecno wiedmina w tym zacnym gronie pozwala wam na takie zadufanie? Nie rzek Boholt, patrzc na Geralta, ktry zdawa si drzema, leniwie wycignity na derce, z siodem pod gow. Wiedmin nic do tego nie ma. Posuchajcie, wielmona Yennefer. Zoylimy krlowi propozycje, nie zaszczyci nas odpowiedzi. Mymy cierpliwi, do rana zaczekamy. Jeli krl ugod przybije, jedziemy dalej razem. Jeli nie, my wracamy. My te warkn krasnolud. Targw adnych nie bdzie kontynuowa Boholt. Albo wz, albo przewz. Powtrzcie nasze sowa Niedamirowi, pani Yennefer. A wam to powiem ugoda dobra te dla was, i dla Dorregaraya, o ile si z nim dogadacie. Nam, zwacie, smocze cierwo niepotrzebne, jeno ogon wemiemy. A reszta wasza bdzie, tylko bra-wybiera. Nie poskpimy wam ni zbw, ni mzgu, niczego, co wam potrzebne do czarodziejstwa. Oczywista doda Yarpen Zigrin, chichoczc. Padlina bdzie dla was, czarodziejw, nikt wam jej nie zabierze. Chyba e inne spy. Yennefer wstaa, zarzucajc paszcz na ramie. Niedamir nie bdzie czeka do rana powiedziaa ostro. Zgadza si na wasze warunki ju teraz. Wbrew, wiedzcie to, radzie mojej i Dorregaraya. Niedamir wycedzi powoli Boholt objawia mdro, ktra zadziwia u tak modego krla. Bo dla mnie, pani Yennefer, mdro to midzy innymi umiejtno puszczania mimo uszu gupich lub nieszczerych rad. Yarpen Zigrin parskn w brod. 22

Inaczej zapiewacie czarodziejka wzia si pod boki gdy jutro smok was pochlasta, podziurawi i potrzaska piszczele. Bdziecie mi buty liza i skamle o pomoc. Jak zwykle. Jak ja was dobrze znam, jak dobrze znam takich, jak wy. Do mdoci was znam. Odwrcia si, odesza w mrok, bez sowa poegnania. Za moich czasw rzek Yarpen Zigrin czarownicy siedzieli w wieach, czytali uczone ksigi i mieszali kopyci w tyglach. Nie pltali si wojownikom pod nogami, nie wtrcali si w nasze sprawy. I nie krcili tykiem przed oczami chopw. Tyek, szczerze rzekszy, niczego sobie powiedzia Jaskier, strojc lutnie. Co, Geralt? Geralt? Hej, gdzie podzia si wiedmin? A co nas to obchodzi? mrukn Boholt, dorzucajc drewna do ognia. Poszed. Moe za potrzeba, prosz waszmoci. Jego rzecz. Pewnie zgodzi si bard i uderzy doni po strunach. Zapiewa wam co? A zapiewaj, cholera powiedzia Yarpen Zigrin i splun. Ale nie myl, Jaskier, e dam ci za twoje beczenie cho szelga. Tu, chopie, nie krlewski dwr. To wida kiwn gow trubadur. V Yennefer. Odwrcia si, jak gdyby zaskoczona, chocia wiedmin nie wtpi, e ju z daleka syszaa jego kroki. Postawia na ziemi drewniany ceberek, wyprostowaa si, odgarna z czoa wosy wyzwolone spod zotej siateczki, krtymi lokami spadajce na ramiona. Geralt. Jak zwykle, nosia tylko dwa kolory. Swoje kolory czer i biel. Czarne wosy, czarne, dugie rzsy kace zgadywa skryty pod nimi kolor oczu. Czarna spdnica, czarny, krtki kaftanik z biaym, futrzanym konierzem. Biaa koszula z najcieszego lnu. Na szyi czarna aksamitka ozdobiona usian diamencikami gwiazd z obsydianu. Nic si nie zrozumiaa. Ty te nie skrzywia wargi. I w obu wypadkach jest to rwnie normalne. Lub, jak wolisz, rwnie nienormalne. W kadym razie, napomykanie o tym, cho moe i stanowi niezy sposb na rozpoczcie rozmowy, jest bezsensowne. Prawda? Prawda kiwn gow, patrzc w bok, w stron namiotu Niedamira i ognisk krlewskich ucznikw przysonitych ciemnymi sylwetkami furgonw. Od strony dalszego ogniska dobiega dwiczny gos Jaskra piewajcego Gwiazdy nad traktem, jedn ze swych najbardziej udanych ballad miosnych. C, wstp mamy zatem ju za sob rzeka czarodziejka. Sucham, co dalej. 23

Widzisz, Yennefer... Widz przerwaa ostro. Ale nie rozumiem. Po co tutaj przyjechae, Geralt? Przecie nie z powodu smoka? Chyba pod tym wzgldem nic si nie zmienio? Nie. Nic si nie zmienio. Po co wic, pytam, doczye do nas? Jeli ci powiem, e z twojego powodu, uwierzysz? Patrzya na niego w milczeniu, a w jej byszczcych oczach byo co, co nie mogo si podoba. Uwierz, czemu nie powiedziaa wreszcie. Mczyni lubi spotkania ze swymi dawnymi kochankami, lubi oywia wspomnienia. Lubi wyobraa sobie, e niegdysiejsze miosne uniesienia daj im co w rodzaju doywotniego prawa wasnoci do partnerki. To dobrze wpywa na ich samopoczucie. Nie jeste wyjtkiem. Mimo wszystko. Mimo wszystko umiechn si masz racje, Yennefer. Twj widok znakomicie wpywa na moje samopoczucie. Innymi sowy, ciesz si, e ci widz. I to wszystko? No, to powiedzmy, e i ja si ciesz. Nacieszywszy si, ycz dobrej nocy. Udaje si, widzisz, na spoczynek. Przedtem mam zamiar umy si, a do tej czynnoci zwykam si rozbiera. Oddal si zatem, by grzecznie zapewni mi minimum dyskrecji. Yen wycign ku niej rce. Nie mw tak do mnie! sykna wciekle, odskakujc, a z palcw, ktre wysuna w jego stron, sypny si bkitne i czerwone iskry. A jeeli mnie dotkniesz, wypal ci oczy, draniu. Wiedmin cofn si. Czarodziejka, uspokojona nieco, znowu odgarna wosy z czoa, stana przed nim z piciami wspartymi o biodra. Ty co mylae, Geralt? e poplotkujemy wesoo, e powspominamy dawne czasy? e moe na zakoczenie pogawdki pjdziemy razem na wz i pokochamy si na kouchach, ot tak, dla odwieenia wspomnie? Co? Geralt, nie bdc pewien, czy czarodziejka magicznie czyta w mylach, czy wycznie trafnie zgaduje, milcza, umiechajc si krzywo. Te cztery lata zrobiy swoje, Geralt. Przeszo mi ju, tylko i wycznie dlatego nie napluam ci w oczy przy dzisiejszym spotkaniu. Ale niech ci nie zwiedzie moja uprzejmo. Yennefer... Milcz! Daam ci wicej ni jakiemukolwiek mczynie, ajdaku. Sama nie wiem, dlaczego wanie tobie. A ty... O nie, mj drogi. Ja nie jestem dziwk ani przygodnie nadyban w lesie elfk, ktr mona pewnego ranka porzuci, odej, nie budzc, zostawiajc na stole bukiecik fiokw. Ktr mona wystawi na pomiewisko. Uwaaj! Jeli powiesz teraz chocia sowo, poaujesz! 24

Geralt nie powiedzia ani sowa, bezbdnie wyczuwajc wrzc w Yennefer zo. Czarodziejka ponownie odgarna z czoa nieposuszne loki, spojrzaa mu w oczy, z bliska. Spotkalimy si, trudno rzeka cicho. Nie bdziemy robi z siebie widowiska dla wszystkich. Zachowajmy twarz. Udawajmy dobrych znajomych. Ale nie popenij bdu, Geralt. Miedzy tob a mn nie ma ju niczego. Niczego, rozumiesz? I ciesz si, bo oznacza to, e porzuciam ju pewne projekty, jakie jeszcze niedawno wobec ciebie miaam. Ale to wcale nie oznacza, e ci wybaczyam. Ja ci nigdy nie wybacz, wiedminie. Nigdy. Odwrcia si gwatownie, chwycia cebrzyk, rozpryskujc wod, odesza za wz. Geralt odpdzi brzczcego nad uchem komara, wolno odszed w stron ogniska, przy ktrym rzadkimi oklaskami nagradzano wanie wystp Jaskra. Spojrza na granatowe niebo ponad czarn, zbat pil szczytw. Mia ochot si rozemia. Nie widzia, dlaczego. VI Ostronie tam! Baczenie dawa! zawoa Boholt, obracajc si na kole do tyu, w stron kolumny. Bliej skay! Dawa baczenie! Wozy toczyy si, podskakujc na kamieniach. Wonice klli, chlaszczc konie lejcami, wychylajc si, zerkali niespokojnie, czy koa s w dostatecznej odlegoci od skraju wwozu, przy ktrym biega wska, nierwna droga. W dole, na dnie przepaci, biaa piana kotowaa si wrd gazw rzeka Braa. Geralt wstrzyma konia, przyciskajc si do skalnej ciany pokrytej rzadkim brzowym mchem i biaymi wykwitami wygldajcymi jak liszaje. Pozwoli, by wyprzedzi go furgon Rbaczy. Od czoa kolumny przycwaowa Zdzieblarz wiodcy pochd razem ze zwiadowcami z Holopola. Dobra! wrzasn. Ruszajcie skorzej! Dalej jest przestronniej! Krl Niedamir i Gyllenstiern, obaj wierzchem, w asycie kilku konnych ucznikw, zrwnali si z Geraltem. Za nimi turkotay wozy krlewskiego taboru. Jeszcze dalej toczy si wz krasnoludw powoony przez Yarpena Zigrina wrzeszczcego bez przerwy. Niedamir, szczuplutki i piegowaty wyrostek w biaym kouszku, min wiedmina, obrzucajc go wyniosym, cho wyranie znudzonym spojrzeniem. Gyllenstiern wyprostowa si, wstrzyma konia. Pozwlcie no, panie wiedminie powiedzia wadczo. Sucham Geralt szturchn klacz pitami, ruszy powoli obok kanclerza, za taborem. Dziwi si, e majc tak imponujce brzuszysko, Gyllenstiern przedkada siodo nad wygodn jazd na wozie. Wczoraj Gyllenstiern cign lekko wodze nabijane zotymi guzami, odrzuci z ramienia turkusowy paszcz wczoraj powiedzielicie, e nie interesuje was smok. Co was tedy interesuje, panie wiedminie? Czemu jedziecie z nami? 25

To wolny kraj, panie kanclerzu. Na razie. Ale w tym orszaku, panie Geralt, kady powinien zna swoje miejsce. I role, jak ma speni, zgodnie z wol krla Niedamira. Pojmujecie to? O co wam idzie, panie Gyllenstiern? Powiem wam. Syszaem, e ostatnio trudno dogada si z wami, wiedminami. Rzecz w tym, e co si wiedminowi wskae potwora do zabicia, wiedmin, zamiast bra miecz i rba, zaczyna medytowa, czy to si aby godzi, czy to nie wykracza poza granice moliwoci, czy nie jest sprzeczne z kodeksem i czy potwr to aby faktycznie potwr, jakby tego nie byo wida na pierwszy rzut oka. Widzi mi si, e zaczo si wam po prostu za dobrze powodzi. Za moich czasw wiedmini nie mierdzieli groszem, a wycznie onucami. Nie rozprawiali, rbali, co si im wskazao, za jedno im byo, czy to wilkoak, czy smok, czy poborca podatkw. Liczyo si, czy dobrze city. Co, Geralt? Macie dla mnie jakie zlecenie, Gyllenstiern? spyta oschle wiedmin. Mwcie tedy, o co chodzi. Zastanowimy si. A jeeli nie macie, to szkoda sobie gb strzpi, nieprawda? Zlecenie? westchn kanclerz. Nie, nie mam. Tu idzie o smoka, a to wyranie wykracza poza twoje granice moliwoci, wiedminie. Wol ju Rbaczy. Ciebie chciaem jedynie uprzedzi. Ostrzec. Wiedmiskie fanaberie, polegajce na dzieleniu potworw na dobre i ze, ja i krl Niedamir moemy tolerowa, ale nie yczymy sobie o nich sucha, a tym bardziej oglda, jak s wprowadzane w ycie. Nie mieszajcie si do krlewskich spraw, wiedminie. I nie kumajcie si z Dorregarayem. Nie zwykem kuma si z czarodziejami. Skd takie przypuszczenie? Dorregaray powiedzia Gyllenstiern przeciga w fanaberiach nawet wiedminw. Nie poprzestaje na dzieleniu potworw na dobre i ze. Uwaa, e wszystkie s dobre. Przesadza nieco. Niewtpliwie. Ale broni swoich pogldw z zadziwiajcym uporem. Zaprawd, nie zdziwibym si, gdyby mu si co przytrafio. A e doczy do nas w dziwnym towarzystwie... Nie jestem towarzystwem dla Dorregaraya. Ani on dla mnie. Nie przerywaj. Towarzystwo jest dziwne. Wiedmin peen skrupuw niczym lisie futro pche. Czarodziej powtarzajcy druidzkie brednie o rwnowadze w naturze. Milczcy rycerz Borch Trzy Kawki i jego eskorta z Zerrikanii, gdzie, jak powszechnie wiadomo, skada si ofiary przed podobizn smoka. I wszyscy oni nagle przyczaj si do polowania. Dziwne, nieprawda? Niech wam bdzie, e prawda.

26

Wiedz wic rzek kanclerz e najbardziej zagadkowe problemy znajduj, jak dowodzi praktyka, najprostsze rozwizania. Nie zmuszaj mnie, wiedminie, abym po nie sign. Nie rozumiem. Rozumiesz, rozumiesz. Dziki za rozmow, Geralt. Geralt zatrzyma si. Gyllenstiern popdzi konia, doczy do krla, doganiajc tabor. Obok przejecha Eyck z Denesle w pikowanym kaftanie z jasnej skry poznaczonej odciskami od pancerza, cignc jucznego konia obadowanego zbroj, jednolicie srebrn tarcz i potn kopi. Geralt pozdrowi go uniesieniem doni, ale bdny rycerz odwrci gow w bok, zaciskajc wskie wargi, uderzy konia ostrogami. Nie przepada za tob powiedzia Dorregaray, podjedajc. Co, Geralt? Najwyraniej. Konkurencja, prawda? Obaj prowadzicie podobn dziaalno. Tyle e Eyck jest idealist, a ty profesjonaem. Maa rnica, zwaszcza dla tych, ktrych zabijacie. Nie porwnuj mnie z Eyckiem, Dorregaray. Diabli wiedz, kogo krzywdzisz tym porwnaniem, jego czy mnie, ale nie porwnuj. Jak chcesz. Dla mnie, otwarcie mwic, obaj jestecie jednako odraajcy. Dzikuj. Nie ma za co czarodziej poklepa po szyi konia sposzonego wrzaskami Yarpena i jego krasnoludw. Dla mnie, wiedminie, nazywanie mordu powoaniem jest odraajce, niskie i gupie. Nasz wiat jest w rwnowadze. Unicestwianie, mordowanie jakichkolwiek stworze, ktre ten wiat zamieszkuj, rozchwiewa te rwnowag. A brak rwnowagi zblia zagad, zagad i koniec wiata, takiego, jakim go znamy. Druidzka teoria stwierdzi Geralt. Znam j. Wyoy mi j kiedy pewien stary hierofant, jeszcze w Rivii. Dwa dni po naszej rozmowie rozszarpay go szczuroaki. Zachwiania rwnowagi nie dao si stwierdzi. wiat, powtarzam Dorregaray spojrza na niego obojtnie jest w rwnowadze. Naturalnej rwnowadze. Kady gatunek ma swoich naturalnych wrogw, kady jest naturalnym wrogiem dla innych gatunkw. Ludzi to rwnie dotyczy. Wyniszczenie naturalnych wrogw czowieka, ktremu si powiecie, a ktre ju si zaczyna obserwowa, grozi degeneracja rasy. Wiesz co, czarowniku zdenerwowa si Geralt przejd si kiedy do matki, ktrej dziecko poar bazyliszek, i powiedz jej, e powinna si cieszy, bo dziki temu rasa ludzka ocalaa przed degeneracj. Zobaczysz, co ci odpowie. Dobry argument, wiedminie powiedziaa Yennefer podjedajc do nich z tyu na swoim wielkim karoszu. A ty, Dorregaray, uwaaj, co wygadujesz. Nie zwykem ukrywa swoich pogldw. Yennefer wjechaa midzy nich. Wiedmin zauway, e zot siateczk na wosach zastpia przepaska ze zrolowanej, biaej chustki. 27

Jak najprdzej zacznij je ukrywa, Dorregaray powiedziaa. Zwaszcza przed Niedamirem i Rbaczami, ktrzy ju podejrzewaj, e zamierzasz przeszkodzi w zabiciu smoka. Pki tylko gadasz, traktuj ci jak niegronego maniaka. Jeli jednak sprbujesz co przedsiwzi, skrc ci kark, zanim zdysz westchn. Czarodziej umiechn si pogardliwie i lekcewaco. A poza tym cigna Yennefer wygaszajc te pogldy psujesz powag naszego zawodu i powoania. Czyme to? Swoje teorie moesz odnosi do wszelkiego stworzenia i robactwa, Dorregaray. Ale nie do smokw. Bo smoki s naturalnymi i najgorszymi wrogami czowieka. I nie o degeneracj rasy ludzkiej tu idzie, ale o jej przetrwanie. eby przetrwa, trzeba rozprawi si z wrogami, z tymi, ktrzy mog to przetrwanie uniemoliwi. Smoki nie s wrogami czowieka wtrci Geralt. Czarodziejka spojrzaa na niego i umiechna si. Wycznie wargami. W tej kwestii powiedziaa zostaw ocen nam, ludziom. Ty, wiedmin, nie jeste od oceniania. Jeste od roboty. Jak zaprogramowany, bezwolny golem? Twoje, nie moje porwnanie odpara zimno Yennefer. Ale c, trafne. Yennefer rzek Dorregaray. Jak na kobiet o twoim wyksztaceniu i w twoim wieku wygadujesz zaskakujce brednie. Dlaczeg to wanie smoki awansoway u ciebie na czoowych wrogw ludzi? Dlaczego nie inne, stokro groniejsze stworzenia, te, ktre maj na sumieniu stokro wicej ofiar ni smoki? Dlaczego nie hirikki, widlogony, mantikory, amfisbeny czy gryfy? Dlaczego nie wilki? Powiem ci, dlaczego. Przewaga czowieka nad innymi rasami i gatunkami, jego walka o nalene w przyrodzie miejsce, o przestrze yciow, mog zosta wygrane tylko wwczas, gdy ostatecznie wyeliminuje si koczownictwo, wdrwki z miejsca na miejsce w poszukiwaniu arcia, zgodnie z kalendarzem natury. W przeciwnym razie nie osignie si naleytego tempa rozrodczoci, dziecko ludzkie zbyt dugo nie jest samodzielne. Tylko bezpieczna za murami miasta lub warowni kobieta moe rodzi we waciwym tempie, to znaczy co rok. Podno, Dorregaray, to rozwj, to warunek przetrwania i dominacji. I tu dochodzimy do smokw. Tylko smok, aden inny potwr, moe zagrozi miastu lub warowni. Gdyby smoki nie zostay wytpione, ludzie dla bezpieczestwa rozpraszaliby si, zamiast czy, bo smoczy ogie w gsto zabudowanym osiedlu to koszmar, to setki ofiar, to straszliwa zagada. Dlatego smoki musza zosta wybite do ostatniego, Dorregaray. Dorregaray popatrzy na ni z dziwnym umiechem na ustach. Wiesz, Yennefer, nie chciabym doy chwili, gdy zrealizuje si twoja idea o panowaniu czowieka, gdy tobie podobni zajm nalene im miejsce w przyrodzie. Na szczcie, nigdy do tego nie dojdzie. Prdzej wyrzniecie si 28

nawzajem, wytrujecie, wyzdychacie na dur i tyfus, bo to brud i wszy, nie smoki, zagraaj waszym wspaniaym miastom, w ktrych kobiety rodz co rok, ale tylko jeden noworodek na dziesi yj duej ni dziesi dni. Tak, Yennefer, podno, podno i jeszcze raz podno. Zajmij si, moja droga, rodzeniem dzieci, to bardziej naturalne dla ciebie zajecie. To zajmie ci czas, ktry obecnie bezpodnie tracisz na wymylanie bzdur. egnam. Popdziwszy konia, czarodziej pocwaowa w kierunku czoa kolumny. Geralt, rzuciwszy okiem na blad i wciekle skrzywion twarz Yennefer, zacz wspczu mu z wyprzedzeniem. Wiedzia, o co szo. Yennefer, jak wikszo czarodziejek, bya sterylna. Ale jak niewiele czarodziejek bolaa nad tym faktem i na wspominanie o nim reagowaa prawdziwym szaem. Dorregaray zapewne widzia o tym. Nie widzia prawdopodobnie o tym, jaka jest mciwa. Narobi sobie kopotw sykna. Oj, narobi. Uwaaj, Geralt. Nie myl, e jeli przyjdzie co do czego, a ty nie wykaesz rozsdku, to bd ci broni. Bez obaw umiechn si. My, to znaczy wiedmini i bezwolne golemy, dziaamy zawsze rozsdnie. Jednoznacznie i wyranie wytyczone s bowiem granice moliwoci, midzy ktrymi moemy si porusza. No, no, patrzcie Yennefer spojrzaa na niego, wci blada. Obrazie si jak panienka, ktrej wytknito brak cnoty. Jeste wiedminem, nie zmienisz tego. Twoje powoanie... Przesta z tym powoaniem, Yen, bo mnie ju zaczyna mdli. Nie mw tak do mnie, mwiam. A twoje mdoci mao mnie interesuj. Jak i wszystkie pozostale reakcje z ograniczonego, wiedmiskiego wachlarza reakcji. Niemniej, obejrzysz niektre z nich, jeli nie przestaniesz raczy mnie opowiadaniami o szczytnych przesaniach i walce o dobro ludzi. I o smokach, straszliwych wrogach ludzkiego plemienia. Wiem lepiej. Tak? zmruya oczy czarodziejka. A c ty takiego wiesz, wiedminie? Choby to Geralt zlekceway gwatowne, ostrzegawcze drganie medalionu na szyi e gdyby smoki nie miay skarbcw, to pies z kulaw nog nie interesowaby si nimi, a ju na pewno nie czarodzieje. Ciekawe, e przy kadym polowaniu na smoka zawsze krci si jaki czarodziej, mocno powizany z Gildi Jubilerw. Tak jak ty. I pniej, chocia na rynek powinno trafi zatrzsienie kamieni, jako nie trafiaj i ich cena nie spada. Nie opowiadaj mi wic o powoaniu i o walce o przetrwanie rasy. Za dobrze i za dugo ci znam. Za dugo powtrzya, zowrogo krzywic wargi. Niestety. Ale nie myl, e dobrze, ty sukinsynu. Psiakrew, jaka ja byam gupia... Ach, id do diabla! Patrze na ciebie nie mog! Krzykna, poderwaa karosza, ostro pocwaowaa do przodu. Wiedmin wstrzyma wierzchowca, przepuci wz krasnoludw, ryczcych, klncych, gwidcych na kocianych piszczakach. Miedzy nimi, rozwalony na workach z owsem, lea Jaskier, pobrzkujc na lutni. 29

Hej! rycza Yarpen Zigrin siedzcy na kole, wskazujc na Yennefer. Co si tam czerni na szlaku! Ciekawe, co to? Wyglda jak kobya! Bez ochyby! odwrzasn Jaskier odsuwajc na ty gowy liwkowy kapelusik. To kobya! Wierzchem na waachu! Niebywale! Yarpenowi chopcy zatrzli brodami w chralnym miechu. Yennefer udawaa, e nie syszy. Geralt wstrzyma konia, przepuci konnych ucznikw Niedamira. Za nimi, w pewnej odlegoci, jecha wolno Borch, a tu za nim Zerrikanki stanowice ariergard kolumny. Geralt zaczeka, a podjad, poprowadzi klacz bok w bok z koniem Borcha. Jechali, milczc. Wiedminie odezwa si nagle Trzy Kawki. Chce ci zada jedno pytanie. Zadaj. Czemu nie zawrcisz? Wiedmin przez chwile przyglda mu si w milczeniu. Naprawd chcesz to wiedzie? Chce powiedzia Trzy Kawki zwracajc ku niemu twarz. Jad z nimi, bo jestem bezwolny golem. Bo jestem wieche paku gnany wiatrem wzdu gocica. Dokd, powiedz mi, mam pojecha? I po co? Tutaj przynajmniej zebrali si tacy, z ktrymi mam o czym rozmawia. Tacy, ktrzy nie przerywaj rozmowy, gdy podchodz. Tacy, ktrzy nawet nie lubic mnie, mwi mi to w oczy, nie rzucaj kamieniami zza opotkw. Jad z nimi z tego samego powodu, dla ktrego pojechaem z tob do flisackiej obery. Bo jest mi wszystko jedno. Nie mam miejsca, do ktrego mgbym zmierza. Nie mam celu, ktry powinien znajdowa si na kocu drogi. Trzy Kawki odchrzkn. Cel jest na kocu kadej drogi. Kady go ma. Nawet ty, chocia wydaje ci si, e jeste taki inny. Teraz ja zadam ci pytanie. Zadaj. Czy ty masz cel bdcy na kocu drogi? Mam. Szczciarz. To nie jest sprawa szczcia, Geralt. To jest sprawa tego, w co wierzysz i czemu si powiecisz. Nikt nie powinien wiedzie o tym lepiej od... Od wiedmina. Cigle sysz dzi o powoaniu westchn Geralt. Powoaniem Niedamira jest zagarn Malleore. Powoaniem Eycka z Denesle jest broni ludzi przed smokami. Dorregaray czuje si powoany do czego wrcz odwrotnego. Yennefer, z racji pewnych zmian, jakim poddano jej organizm, nie moe spenia swojego powoania i strasznie si miota. Cholera, tylko Rbacze i krasnoludy nie czuj adnego powoania, chc si po prostu nachapa. Moe dlatego tak mnie do nich cignie? 30

Nie do nich ci cignie, Geralcie z Rivii. Nie jestem lepy ni guchy. Nie na dwik ich imion signe wtedy po sakiewk. Ale wydaje mi si... Niepotrzebnie ci si wydaje rzek wiedmin bez gniewu. Przepraszam. Niepotrzebnie przepraszasz. Wstrzymali konie, ledwie na czas, by nie wpa na zatrzymana nagle kolumn ucznikw z Caingorn. Co si stao? Geralt stan w strzemionach. Dlaczegomy si zatrzymali? Nie wiem Borch odwrci gow. Vea, ze cignit dziwnie twarz, wyrzeka szybko kilka sw. Podskocz na czoo rzek wiedmin i sprawdz. Zosta. Dlaczego? Trzy Kawki milcza przez chwile patrzc w ziemie. Dlaczego? powtrzy Geralt. Jed rzek Borch. Moe tak bdzie lepiej. Co ma by lepiej? Jed. Most, spinajcy dwie krawdzie przepaci, wyglda solidnie, zbudowany z grubych, sosnowych bali, wsparty na czworoktnym filarze, o ktry, szumic, dugimi wsami piany rozbija si nurt. Hej, Zdzieblarz! wrzasn Boholt podprowadzajc wz. Czego si zatrzyma? A bo ja wiem, jaki ten most? Czemu tdy nam droga? spyta Gyllenstiern, podjedajc bliej. Nie w smak mi pcha si z wozami na te kadk. Hej, szewcze! Czemu tdy wiedziesz, a nie szlakiem? Szlak przecie idzie dalej, ku zachodowi? Bohaterski truciciel z Holopola zbliy si, zdejmujc barani czapk. Wyglda przezabawnie, ustrojony w opity na siermidze staromodny ppancerz wyklepany zapewne jeszcze za panowania krla Sambuka. Tdy droga krtsza, miociwy panie powiedzia nie do kanclerza, lecz wprost do Niedamira, ktrego twarz nadal wyraaa bolesne wrcz znudzenie. Jak niby? spyta zmarszczony Gyllenstiern. Niedamir nie zaszczyci szewca nawet uwaniejszym spojrzeniem. To powiedzia Kozojed, wskazujc na grujce nad okolic trzy szczerbate szczyty to s Chiava, Pustua i Skakunowy Zb. Szlak wiedzie ku ruinom starej warowni, otacza Chiave od pnocy, za rdami rzeki. A mostem moem drog skrci. Wwozem przejdziem na plan midzy gry. A jeli tamj smoczych ladw nie znajdziemy, pjdziemy na wschd dalej, przepatrzymy jary. A jeszcze dalej na wschd s rwniukie hale, prosta droga tamtdy do Caingorn, ku waszym, panie, dziedzinom. 31

A gdziee to, Kozojed, takiego umu o tych grach nabra? spyta Boholt. Przy kopycie? Nie, panie. Owcem tu za modu pasa. A ten most wytrzyma? Boholt wsta na kole, spojrza w d, na spieniona rzek. Przepa ma ze czterdzieci sni. Wytrzyma, panie. Skd w ogle taki most w tej dziczy? Tego mosta rzek Kozojed trolle dawnymi czasy pobudoway, kto tdy jedzi, musia im paci sony grosz. Ale e rzadko tdy jedzili, tedy trolle z torbami poszli. A most osta. Powtarzam powiedzia gniewnie Gyllenstiern wozy mamy ze sprztem i pasz, moemy na bezdroach utkn. Czy nie lepiej szlakiem jecha? Mona i szlakiem wzruszy ramionami szewc ale to dusza droga. A krl prawi, e mu do smoka pilno, e wyglda go, niby kania ddownic. Ddu poprawi kanclerz. Niech bdzie, e ddu zgodzi si Kozojed. A mostem i tak bdzie bliej. No, to jazda, Kozojed zdecydowa Boholt. Su przodem, ty i twoje wojsko. U nas taki obyczaj, przodem puszcza najwaleczniejszych. Nie wicej ni jeden wz na raz ostrzeg Gyllenstiern. Dobra Boholt smagn konie, wz zadudni po balach mostu. Za nami, Zdzieblarz! Bacz, czy koa rwno id! Geralt wstrzyma konia, drog zagrodzili mu ucznicy Niedamira w swoich purpurowo-zotych kaftanach stoczeni na kamiennym przyczku. Klacz wiedmina parskna. Ziemia zadraa. Gry zadygotay, zbaty skraj skalistej ciany zamaza si nagle na tle nieba, a sama ciana przemwia nagle guchym, wyczuwalnym dudnieniem. Uwaga! zarycza Boholt, ju po drugiej stronie mostu. Uwaga tam! Pierwsze kamienie, na razie drobne, zaszuciy i zastukay po dygoczcym spazmatycznie obrywie. Na oczach Geralta cz drogi, rozdziewajc si w czarn, przeraliwie szybko rosnc szczelin, oberwaa si, poleciaa w przepa z oguszajcym oskotem. Po koniach!!! wrzasn Gyllenstiern. Miociwy panie! Na druga stron! Niedamir, z gow wtulon w grzyw konia, run na most, za nim skoczy Gyllenstiern i kilku ucznikw. Za nimi, dudnic, wwali si na trzeszczce dyle krlewski furgon z opoczc chorgwi z gryfem. To lawina! Z drogi! zawy z tyu Yarpen Zigrin chlaszczc biczem po koskich zadach, wyprzedzajc drugi wz Niedamira i roztrcajc ucznikw. Z drogi, wiedminie! Z drogi! Obok wozu krasnoludw przecwaowa Eyck z Denesle, wyprostowany i sztywny. Gdyby nie miertelnie blada twarz i zacinite w rozedrganym grymasie usta, mona by pomyle, e bdny rycerz nie zauwaa sypicych si 32

na szlak gazw i kamieni. Z tyu, z grupy ucznikw, kto krzycza dziko, ray konie. Geralt szarpn wodze, spi konia, tu przed nim ziemia zagotowaa si od leccych z gry gazw. Wz krasnoludw z turkotem przetoczy si po kamieniach, tu przed mostem podskoczy, osiad z trzaskiem na bok, na uaman o. Koo obio si od balustrady, przeleciao w d, w kipiel. Klacz wiedmina, sieczona ostrymi odamkami ska, stana dba. Geralt chcia zeskoczy, ale zaczepi klamr buta o strzemi, upad na bok, na drog. Klacz zaraa i popdzia przed siebie, prosto na taczcy nad przepaci most. Po mocie biegy krasnoludy wrzeszczc i pomstujc. Szybciej, Geralt! krzykn biegncy za nimi Jaskier, ogldajc si. Wskakuj, wiedminie! zawoa Dorregaray miotajc si w siodle, z trudem utrzymujc szalejcego konia. Z tyu, za nimi, caa droga tona w chmurze pyu wzbijanego przez lecce gazy, druzgocce wozy Niedamira. Wiedmin wczepi palce w rzemienie jukw za siodem czarodzieja. Usysza krzyk. Yennefer zwalia si razem z koniem, odturlaa w bok, dalej od wierzgajcych na olep kopyt, przypada do ziemi, osaniajc gow rkoma. Wiedmin puci siodo, pobieg ku niej, nurkujc w ulew kamieni, przeskakujc otwierajce si pod nogami rozpadliny. Yennefer, szarpnita za rami, uniosa si na kolana. Oczy miaa szeroko otwarte, z rozcitej brwi cieka jej struka krwi sigajca ju koca ucha. Wstawaj, Yen! Geralt! Uwaaj! Ogromny, paski blok skalny, z oskotem i zgrzytem szorujc po cianie obrywu, zsuwa si, lecia prosto na nich. Geralt pad nakrywajc sob czarodziejk. W tym samym momencie blok eksplodowa, rozerwa si na miliard odamkw, ktre spady na nich, tnc jak osy. Szybciej! krzykn Dorregaray. Wymachujc rdk na taczcym koniu, rozsadza w py kolejne gazy, osuwajce si z obrywu. Na most, wiedminie! Yennefer machna rk, wyginajc palce, krzykna niezrozumiale. Kamienie, stykajc si z niebieskaw psfer, wyros nagle nad ich gowami, znikay jak krople wody padajce na rozpalona blach. Na most, Geralt! krzykna czarodziejka. Blisko mnie! Pobiegli, cigajc Dorregaraya i kilku spieszonych ucznikw. Most koysa si i trzeszcza, bale wyginay si na wszystkie strony miotajc nimi od balustrady do balustrady. Szybciej! Most osiad nagle z przenikliwym trzaskiem, poowa, ktr ju przebyli, urwaa si, z oskotem poleciaa w przepa, wraz z ni wz krasnoludw, roztrzaskujc si o kamienne zby wrd oszalaego renia koni. Cz, na 33

ktrej si znajdowali, wytrzymaa, ale Geralt zorientowa si nagle, e biegn ju pod gr, pod raptownie stromiejc stromizn. Yennefer zakla dyszc. Padnij, Yen! Trzymaj si! Resztka mostku zgrzytna, chrupna i opucia si jak pochylnia. Upadli, wczepiajc palce w szczeliny midzy balami. Yennefer nie utrzymaa si. Pisna po dziewczcemu i pojechaa w d. Geralt, uczepiony jedn rk wycign sztylet, wrazi ostrze midzy bale, oburcz uchwyci si rkojeci. Stawy w jego okciach zatrzeszczay, gdy Yennefer szarpna nim, zawisajc na pasie i pochwie miecza, przerzuconego przez plecy. Most chrupn znowu i pochyli si jeszcze bardziej, prawie do pionu. Yen wystka wiedmin. Zrb co... Cholera, rzu zaklcie! Jak? usysza jej gniewne, stumione warkniecie. Przecie wisz! Zwolnij jedn rk! Nie mog... Hej! wrzasn z gry Jaskier. Trzymacie si? Hej! Geralt nie uzna za celowe potwierdzi. Dajcie lin! dar si Jaskier. Prdko, psiakrew! Obok trubadura pojawili si Rbacze, krasnoludy i Gyllenstiern. Geralt usysza ciche sowa Boholta. Poczekaj, piewaku. Ona zaraz odpadnie. Wtedy wycigniemy wiedmina. Yennefer zasyczaa jak mija wijc si na plecach Geralta. Pas bolenie wpi mu si w pier. Yen? Moesz zapa oparcie? Nogami? Moesz co zrobi nogami? Tak jkna. Pomajta. Geralt spojrza w d, na rzek, kotujc si wrd ostrych gazw, o ktre obijay si, wirujc, nieliczne belki mostu, ko i trup w jaskrawych barwach Caingorn. Za gazami, w szmaragdowym, przejrzystym odmcie, zobaczy wrzecionowate cielska wielkich pstrgw, leniwie poruszajcych si w prdzie. Trzymasz si, Yen? Jeszcze... tak... Podcignij si. Musisz zapa oparcie... Nie... mog... Dajcie lin! wrzeszcza Jaskier. Co wycie, pogupieli? Spadn obydwoje! Moe i dobrze? zastanowi si niewidoczny Gyllenstiern. Most zatrzeszcza i obsun si jeszcze bardziej. Geralt zacz traci czucie w palcach, zacinitych na rkojeci sztyletu. Yen... Zamknij si... i przesta wierci... Yen? Nie mw tak do mnie... Wytrzymasz? 34

Nie powiedziaa zimno. Nie walczya ju, wisiaa mu na plecach martwym, bezwadnym ciarem. Yen? Zamknij si. Yen. Wybacz mi. Nie. Nigdy. Co pezo w d, po balach. Szybko. Jak w. Emanujc zimn powiat lina, wyginajc si i zwijajc, jak ywa, namacaa ruchliwym kocem kark Geralta, przesuna si pod pachami, zamotaa w luny wze. Czarodziejka, pod nim, jkna, wcigajc powietrze. By pewien, e zaszlocha. Myli si. Uwaga! krzykn z gry Jaskier. Wycigamy was! Niszczuka! Kennet! W gr ich! Cignijcie! Szarpniecie, bolesny, duszcy ucisk napronej liny. Yennefer westchna ciko. Pojechali w gr, szybko, szorujc brzuchami o szurpate dyle. Na grze Yennefer wstaa pierwsza. VII Z caego taboru rzek Gyllenstiern ocalilimy jeden furgon, krlu, nie liczc wozu Rbaczy. Z oddziau zostao siedmiu ucznikw. Po tamtej stronie przepaci nie ma ju drogi, jest tylko piarg i gadka ciana, jak daleko pozwala widzie zaom. Nie wiadomo, czy ocala ktokolwiek z tych, co zostali, gdy most si zawali. Niedamir nie odpowiedzia. Eyck z Denesle, wyprostowany, stan przed krlem, utkwiwszy w nim byszczce, zgorczkowane oczy. ciga nas gniew bogw powiedzia wznoszc rce. Zgrzeszylimy, krlu Niedamirze. To bya wita wyprawa, wyprawa przeciw zu. Bo smok to zo, tak, kady smok to wcielone zo. Ja za nie mijam obojtnie, ja rozgniatam je pod stop... Unicestwiam. Tak, jak ka bogowie i wita Ksiga. Co on plecie? zmarszczy si Boholt. Nie wiem rzek Geralt, poprawiajc uprz klaczy. Nie pojem ni sowa. Bdcie cicho powiedzia Jaskier. Staram si to zapamita, moe da si wykorzysta, gdy si dobierze rymy. Mwi wita Ksiga rozwrzeszcza si na dobre Eyck e wynijdzie z otchani w, smok obrzydy, siedem gw i dziesi rogw majcy! A na grzbiecie jego zasidzie niewiasta w purpurach i szkaratach, a puchar zoty bdzie w jej doni, a na czole jej wypisany bdzie znak wszelkiego i ostatecznego kurewstwa! Znam j! ucieszy si Jaskier. To Cilia, ona wjta Sommerhaldera! Uciszcie si, panie poeto rzek Gyllenstiern. A wy, rycerzu z Denesle, mwcie janiej, jeli aska.

35

Przeciw zu, krlu zawoa Eyck trzeba wystpi z czystym sercem i sumieniem, z podniesion gow! A kogo my tu widzimy? Krasnoludw, ktrzy s poganami, rodz si w ciemnociach i kaniaj si ciemnym mocom! Czarownikw bluniercw, uzurpujcych sobie boskie prawa, siy i przywileje! Wiedmina, ktry jest wstrtnym odmiecem, przekltym, nienaturalnym tworem. Dziwicie si, e spada na nas kara? Krlu Niedamirze! Signlimy granic moliwoci! Nie wystawiajmy na prb boej askawoci. Wzywam was, krlu, bycie oczycili z plugastwa nasze szeregi, zanim... O mnie ani sowa aonie wtrci Jaskier. Ani swka o poetach. A tak si staram. Geralt umiechn si do Yarpena Zigrina gaszczcego powolnym ruchem ostrze zatknitego za pas topora. Krasnolud, ubawiony, wyszczerzy zby. Yennefer odwrcia si demonstracyjnie, udajc, e rozdarta a po biodro spdnica frasuje j bardziej ni sowa Eycka. Przesadzilimy nieco, panie Eyck odezwa si ostro Dorregaray. Chocia niewtpliwie ze szlachetnych pobudek. Za niepotrzebne zgoa uwaam uwiadamianie nam, co mylicie o czarodziejach, krasnoludach i wiedminach. Cho, jak sdz, wszyscymy ju przywykli do takich opinii, ani to grzeczne, ani rycerskie, panie Eyck. A ju zupenie niepojte po tym, kiedy to wy, nie kto inny, biegniecie i podajecie magiczn elfi lin zagroonym mierci wiedminowi i czarodziejce. Z tego, co mwicie, wynika, e raczej powinnicie si modli, by spadli. Psiakrew szepn Geralt do Jaskra. To on poda te lin? Eyck? Nie Dorregaray? Nie mrukn bard. To Eyck, to faktycznie on. Geralt pokrci gow z niedowierzaniem. Yennefer zakla pod nosem, wyprostowaa si. Rycerzu Eyck powiedziaa z umiechem, ktry kady prcz Geralta mg wzi za miy i yczliwy. Jake to? Jestem plugastwo, a wy ratujecie mi ycie? Jestecie dam, pani Yennefer rycerz skoni si sztywno. A wasza urodziwa i szczera twarz pozwala wierzy, e wyrzekniecie si kiedy przekltego czarnoksistwa. Boholt parskn. Dzikuj wam, rycerzu rzeka sucho Yennefer. I wiedmin Geralt te wam dzikuj. Podzikuj mu, Geralt. Prdzej mnie szlag trafi wiedmin westchn rozbrajajco szczerze. Za co niby? Jestem plugawy odmieniec, a moja nieurodziwa twarz nie rokuje adnych nadziei na popraw. Rycerz Eyck wycign mnie z przepaci niechccy, tylko dlatego, e kurczowo trzymaem si urodziwej damy. Gdybym sam tam wisia, Eyck nie kiwnby palcem. Nie myl si, prawda, rycerzu? Mylicie si, panie Geralcie powiedzia spokojnie bdny rycerz. Nikomu bdcemu w potrzebie nie odmawiam pomocy. Nawet komu takiemu jak wiedmin. 36

Podzikuj, Geralt. I przepro powiedziaa ostro czarodziejka. W przeciwnym razie potwierdzisz, e przynajmniej w odniesieniu do ciebie Eyck mia zupen racj. Nie potrafisz wspy z ludmi. Bo jeste inny. Twj udzia w tej wyprawie jest pomyk. Przygna ci tu bezsensowny cel. Sensownie bdzie wic odczy si. Sdz, e sam ju to zrozumiae. A jeeli nie, to wreszcie zrozum. O jakim to celu mwicie, pani? wtrci si Gyllenstiern. Czarodziejka spojrzaa na niego, nie odpowiedziaa. Jaskier i Yarpen Zigrin umiechnli si do siebie znaczco, ale tak, by czarodziejka tego nie dostrzega. Wiedmin spojrza w oczy Yennefer. Byy zimne. Przepraszam i dzikuj, rycerzu z Denesle skoni gow. Wszystkim tu obecnym dzikuj. Za pospieszny ratunek udzielony bez namysu. Syszaem, wiszc, jak jeden przez drugiego rwalicie si do pomocy. Wszystkich tu obecnych prosz o wybaczenie. Wyjwszy szlachetn Yennefer, ktrej dzikuj, o nic nie proszc. egnam. Plugastwo z dobrej woli opuszcza kompani. Bo plugastwo ma was dosy. Bywaj, Jaskier. Eje, Geralt zawoa Boholt. Nie strj fochw niby dzieweczka, nie rb z igy wide. Do diabla z... Ludzieeeee! Od strony gardzieli wwozu bieg Kozojed i kilku holopolskich milicjantw wysanych na zwiady. Co jest? Czemu on tak si drze? unis gow Niszczuka. Ludzie... Wasze... mioci... dysza szewc. Wykrztusz, czowieku powiedzia Gyllenstiern, zaczepiajc kciuki o zoty pas. Smok! Tam, smok! Gdzie? Za wwozem... Na rwnym... Panie, on... Do koni! zakomenderowa Gyllenstiern. Niszczuka! wrzasn Boholt. Na wz! Zdzieblarz, na ko i za mn! W dyrdy, chopaki! rykn Yarpen Zigrin. W dyrdy, psia ma! Hej, poczekajcie! Jaskier zarzuci lutnie na ramie. Geralt! We mnie na konia! Wskakuj! Wwz koczy si usypiskiem jasnych ska, coraz rzadszych, tworzcych nieregularny krg. Za nimi teren opada lekko na trawiast, pagrkowat hale, ze wszystkich stron zamknit wapiennymi cianami, ziejcymi tysicami otworw. Trzy wskie kaniony, ujcia wyschych strumieni, otwieray si na hale. Boholt, ktry pierwszy docwaowa do bariery gazw, zatrzyma nagle konia, stan w strzemionach. O, zaraza powiedzia. O, jasna zaraza. To... to nie moe by! 37

Co? spyta Dorregaray podjedajc. Obok niego Yennefer, zeskakujc z wozu Rbaczy, opara si piersi o skalny blok, wyjrzaa, cofna si, przetara oczy. Co? Co jest? krzykn Jaskier, wychylajc si zza plecw Geralta. Co jest, Boholt? Ten smok... jest zoty. Nie dalej ni sto krokw od kamiennej gardzieli wwozu, z ktrego wyszli, na drodze do wiodcego na pnoc kanionu, na agodnie obym, niewysokim pagrze, siedziao stworzenie. Siedziao, wyginajc w regularny uk dug, smuk szyj, skoniwszy wsk gow na wysklepiona pier, oplatajc ogonem przednie, wyprostowane apy. Byo w tym stworzeniu, w pozycji, w jakiej siedziao, co penego niewysowionej gracji, co kociego, co, co zaprzeczao jego ewidentnie gadziej proweniencji. Niezaprzeczalnie gadziej. Stworzenie byo bowiem pokryte usk, wyran w rysunku, byszczc racym oczy blaskiem jasnego, tego zota. Bo stworzenie siedzce na pagrku byo zote zote od czubkw zarytych w ziemie pazurw po koniec dugiego ogona, poruszajcego si leciutko wrd porastajcych pagr ostw. Patrzc na nich wielkimi, zotymi oczami, stworzenie rozwino szerokie, zociste, nietoperze skrzyda i tak trwao nieruchome, kac si podziwia. Zoty smok szepn Dorregaray. To niemoliwe... ywa legenda! Nie ma, psia ma, zotych smokw stwierdzi Niszczuka i splun. Wiem, co mwi. To co to jest to, co siedzi na pagrku? spyta rzeczowo Jaskier. To jakie oszustwo. Iluzja. To nie jest iluzja powiedziaa Yennefer. To zoty smok rzek Gyllenstiern. Najprawdziwszy zoty smok. Zote smoki s tylko w legendach! Przestacie wtrci nagle Boholt. Nie ma si czym gorczkowa. Byle bawan widzi, e to zoty smok. A co to, prosz waszmoci, za rnica, zoty, siny, sraczkowaty czy w kratk? Duy nie jest, zaatwimy go raz-dwa. Zdzieblarz, Niszczuka, rozgruzajcie wz, wycigajcie sprzt. Te mi rnica, zoty, niezoty. Jest rnica, Boholt powiedzia Zdzieblarz. I to zasadnicza. To nie jest smok, ktrego tropimy. Nie ten, podtruty pod Holopolem, ktry siedzi w jamie, na kruszcu i klejnotach. A ten tu siedzi na rzyci jedynie. To po choler nam on? Ten smok jest zoty, Kennet warkn Yarpen Zigrin. Widziae kiedy takiego? Nie rozumiesz? Za jego skr wemiemy wicej, ni wycignlibymy ze zwykego skarbca. I to nie psujc rynku drogich kamieni dodaa Yennefer umiechajc si nieadnie. Yarpen ma racje. Umowa obowizuje nadal. Jest co dzieli, no nie? 38

Hej, Boholt? wrzasn Niszczuka z wozu przebierajc z rumorem w ekwipunku. Co zakadamy na siebie i na konie? Czym ta zota gadzina moe zi, he? Ogniem? Kwasem? Par? A zaraza jego wie, prosz waszmoci zafrasowa si Boholt. Hej, czarodzieje! Czy legendy o zotych smokach mwi, jak takiego zabi? Jak go zabi? A zwyczajnie! krzykn nagle Kozojed. Nie ma co medytowa, dajcie prdko jakiego zwierzaka. Napchamy go czym trujcym i podrzucimy gadu, niech sczenie. Dorregaray popatrzy na szewca z ukosa, Boholt splun, Jaskier odwrci gow z grymasem obrzydzenia. Yarpen Zigrin umiecha si oblenie, wziwszy si pod boki. Co tak patrzycie? spyta Kozojed. Bierzmy si do roboty, trzeba uradzi, czym napchamy cierwo, eby gad skapia co rychlej. Musi to by co, co jest strasznie jadowite, trujce albo zgnie. Aha przemwi krasnolud, wci z umiechem. Co, co jest jadowite, paskudne i mierdzce. Wiesz co, Kozojed? Wychodzi, e to ty. Co? Gwno. Zjedaj std, cimopsuju, niech oczy moje na ciebie nie patrz. Panie Dorregaray rzek Boholt podchodzc do czarodzieja. Okacie przydatno. Przypomnijcie sobie legendy i podania. Co wam wiadomo o zotych smokach? Czarodziej umiechn si, prostujc si wyniole. Co mi wiadomo o zotych smokach, pytasz? Mao, ale wystarczajco wiele. Suchamy tedy. A suchajcie, i suchajcie uwanie. Tam, przed nami, siedzi zoty smok. ywa legenda, by moe ostatnie i jedyne w swoim rodzaju stworzenie, jakie ocalao przed waszym morderczym szaem. Nie zabija si legendy. Ja, Dorregaray, nie pozwol wam ruszy tego smoka. Zrozumiano? Moecie si pakowa, troczy juki i wraca do domw. Geralt by przekonany, e wybuchnie wrzawa. Myli si. Moci czarodzieju przerwa cisz gos Gyllenstierna. Baczcie no, co i do kogo mwicie. Krl Niedamir moe kaac wam, Dorregarayowi, troczy juki i wynosi si do diabla. Ale nie odwrotnie. Czy to jest jasne? Nie rzek dumnie czarodziej. Nie jest. Bo ja jestem mistrz Dorregaray i nie bdzie mi rozkazywa kto, kogo krlestwo obejmuje obszar widoczny z wysokoci ostrokou parszywej, brudnej i zasmrodzonej warowni. Czy wiecie, panie Gyllenstiern, e jeli wypowiem zaklcie i wykonam ruch rk, to zmienicie si w krowi placek, a wasz nieletni krl w co niewypowiedzianie gorszego? Czy to jest jasne? Gyllenstiern nie zdy odpowiedzie, bowiem Boholt, przystpiwszy do Dorregaraya, chwyci go za ramie i obrci ku sobie. Niszczuka i Zdzieblarz, milczcy i ponurzy, wysunli si zza plecw Boholta. 39

Suchajcie no, panie magik rzek cicho ogromny Rbacz. Zanim zaczniecie wykonywa te wasze ruchy rk, posuchajcie. Mgbym dugo tumaczy, prosz waszmoci, co sobie robi z twoich zakazw, z twoich legend i z twojego gupiego gadania. Ale nie chce mi si. Niech wic to starczy ci za moja odpowiedz. Boholt odchrzkn, przyoy palec do nosa i z bliskiej odlegoci nasmarka czarodziejowi na czubki butw. Dorregaray poblad, ale nie poruszy si. Widzia jak i wszyscy morgenstern acuchowy na okciowej dugoci trzonku trzymany przez Niszczuk w nisko opuszczonej doni. Wiedzia jak i wszyscy e czas, potrzebny na rzucenie zaklcia jest nierwnie duszy od czasu, jaki potrzebny bdzie Niszczuce na rozwalenie mu gowy na wierci. No powiedzia Boholt. A teraz odejdcie grzecznie na bok, prosz waszmoci. A jeli przyjdzie ci ochota znowu otworzy gb, to prdko wetknij sobie w ni wieche trawy. Bo jeli jeszcze raz usysz twoje stkania, to mnie popamitasz. Boholt odwrci si, zatar donie. No, Niszczuka, Zdzieblarz, do roboty, bo nam gad w kocu ucieknie. Nie wyglda, eby on mia zamiar ucieka powiedzia Jaskier obserwujcy przedpole. Patrzcie no na niego. Zoty smok, siedzcy na pagrku, ziewn, zadar gow, zamacha skrzydami, smagn ziemie ogonem. Krlu Niedamirze i wy, rycerze! zarycza rykiem brzmicym jak mosina trba. Jestem smok Villentretenmerth! Jak widz, nie ze wszystkim zatrzymaa was lawina, ktr to ja, nie chwalcy si, spuciem wam na gowy. Dotarlicie a tutaj. Jak wiecie, z doliny tej s tylko trzy wyjcia. Na wschd, ku Holopolu, i na zachd, ku Caingorn. I z tych drg moecie skorzysta. Pnocnym wwozem, panowie, nie pjdziecie, bo ja, Villentretenmerth, zabraniam wam tego. Jeli za kto mego zakazu respektowa nie zechce