so. racibórz, Środa, dnia 7go października 1891 r. kok iii. · so. racibórz, Środa, dnia 7go...

4
so. Kok III. Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r. Wydawca: J. K. Maćkowski. Racibórz (Rati bor). Ćwierćrocznie: 1 Mk. Pismo poświęcone Ludowi. Wychodzi dwa razy w tydzień, ro środę i sobotę. Oświata i Praca Naród zbogaca! Redaktor główny i odpowiedzialny J. K. Maćkowski Racibórz (Katibor). Za ogłoszenia płaci się od miejsca wiersz* drobnego 15 fen.. Redakcja i Ekspedycja znajduje się w Raciborzu, ul. Długa Nr. 60. Wiec polsko katolicki w Toruniu. Co tam słychać w świście. (Dokończenie.) W poniedziałek wieczorem odbyła się wspólna wie- czerza dla wiecowników, do której zasiadło przeszło 300 osób. Marszałek, p. Chłapowski, wzniósł okrzyk na cześć Ojca św. a inni na cześć biskupów z dyecezyach polskich. Zaś Książę Czartoryski wzniósł toast „Kochajmy się.Wspomnieć tu jeszcze wypada, że Towarzystwo robotnicze w Świętochłowicach przestało wiecowi telegram z ży- czeniami i że telegram ten z wielką powitano radością. Na posiedzeniu, jakie odbyło się nazajutrz rano o godzinie 10-tej, przemawiali p. Kazim. Chłapo- wskie nieszczęsnych skutkach walki kul turne j, p. Mizerski o gazetach polskich, a ks. Odrowskiz Najmowa o sprawie robotniczej. I ta mowa, gruntownie wypracowana, wywarła wielkie wrażenie. Ks. Odrowski mówił najprzód o przyczynach niezadowolenia, które w dzisiejszych czasach we wszy- stkich stanach się objawia, a jako najważniejszą przy- czynę uważa chęć do życia nad stan i uży- wania. Z tego niezadowolenia korzystają socyaliści i ci łudzą uboższą klasę ludności przyrzeczeniem, żo oni jej zapewnią dobrobyt. Wymagania so- cyalistów jedne słuszno drugie nie, jedne sprawiedli- we, drugie niesprawiedliwe. Ale te, które słuszne i sprawiedliwe, od początku świata już takiemi były, a nie oni je dopiero wynaleźli. Starać się o pole- pa z e n i o losu, o pozbycie się biedy i nędzy, jest rzeczą słuszną, a nawet i obowiązkiem; tak samo arcysłuszną jest rzeczą do- magać się, aby robotnik był stósow nie wy- nagradzany, aby się mógł wyżywić, że- byjego dziecko nadmiarom pracy nie uciemiężano było, aby miał dni od roboty wolne, któreby mógł w domu w gronie swej rodziny przepędzić. Ale niesłuszną i niesprawiedliwą rzeczą jest, jeżeli socyaliści najprzód chcą gwałtem zmienić, zburzyć w świecie panujący porządek, aby swe zasady przeprowadzić. W dalszym ciągu wykazał mówca, jak niedorzecznemi te zasady: owa wspólność pracy, za- robku, majątku itd. W socyabźmie ginie osobista wolność człewieka, stałby on się tylko maszyną i to dość kiepską. Wiemy, co sądzą o wierze, co o małżeństwie. My katolicy więc nigdy ręka w rękę z socyalistami nie pójdziemy. Roz- wiązać kwestyą socyalną można tylko za pomocą Ko- ścioła, a jak rozwiązać, to wykazał tak trafuie nasz Ojciec św. Leon XIII w swej przesławnej encyklice, której główniejsze punktu mówca rozbiera. Niech tylko za radą Ojca św. tak robotnik, jak chlebodawca wypełnią swe obowiązki, a kwestya socyalna będzie ubitą. Módl się a pracuj! Na zebraniu popoludniowem mówił na pierwszem miejscu ks. Szotowa ki, proboszcz z Wudzyna, o „wy- chodźtwie i włóczędze robotników.Na podstawie swych własnych doświadczeń przedstawiał dodatnie i ujemne strony naszych rodaków na obczyźnie, przyczyny, któro robotników z kraju wyprowadzają i tam ich zatrzymują. lJóki się byt roboczego ludu w kra- ju nie polepszy, złemu się nic zaradzi. Wzywał Spółki ziemskie do ratowania ziemi ojczystej, bo przechodzenie ziemi polskiej w ręce obce, nie mało się przyczynia do wychodźtwa, a kapłanów prosi, aby, kto może, z pomocą duch iwą współbraciom naszym nadbiegł. Dalej przemawiali: Ks. Wawrzyńiak o* towarzy- stwach katolickich a na zakończenie ks. Prałat Stable- wski o całym przebiegu i owocach wieca. Potem przy- jęto raz jeszcze wszystkie podano przez nas w przeszłym numerze uchwały. W końcu podziękował pan Parczewski p. marszałkowi za znakomite sprawowanie urzędu a p. Danielewski pożegnał wiecowników serdecznemi słowy. Takim był przebieg tego najwspanialszego z wszy- stkich dotychczasowych wieców polsko -katolickich. Oby uchwały jego znalazły posłuch pożądany. Pięknem i rozrzewniającem było posłuchanie, udzie- lono przez Ojca św. międzynarodowej pielgrzymec młodzie- ży. Pielgrzymka ta liczyła cztery do pięciu tysięcy mło- dzieńców i składa się z różnych narodowości. Jedną z najliczniejszych była pielgrzymka młodzieży franruzkicj, po niej idą: pielgrzymka belgijska i szwajcarska, dalej polska pod przewodnictwem ks. Wincentego Smoczyń- skiego, licząca niestety tylko 150 osób, wreszcie bawar- ska, węgierska, meksykańska i macedońska, z Solunia czyli Salonik. Ta ostatnia liczy 50 uczestników, przy- branych w piękne narodowe stroje, które powszechną na siebie zwracają uwagę. W pielgrzymce meksykańskiej biorą udział synowie najpierwszych rodzin kraju. Do tych kilku tysięcy młodzieży zagranicznej przyłączyło się takżo kilka tysięcy młodzieńców włoskich, tak, cała pielgrzymka składa się z blisko dziesięciu tysięcy osób. Ojciec św., chcąc się udzielić wszystkim pielgrzy- mom, udzielił im dwa posłuchania, z których jedno od- było się wo wtorek, drugie w czwartek i to w kościele św. Piotra. Następnie zebrali się uczestnicy pielgrzymki w sali gmachu Dantego, (Dante jest to nazwisko naj- sławniejszego poety włoskiego) i tam radzili nad sprawą utworzenia wielkiego międzynarodowego związku mło- dzieży. Zebranie to składało się z członków tysiąca i pięciuset związków młodzieży. Przewodniczący, prezes związku młodzieży szwajcarskiej, powitał przedstawicieli wszystkich narodowości, pomiędzy innymi takżo Amery- kanów, przyczcm wyraził nadzieję, żo Stolica św. pod- niesie niebawem odkrywcę Ameryki, Krysztofa Kolumba, do czci ołtarza, dalej, żo pątnicy przybyli do Rzymu na- samprzód, aby oddać cześć św. Alojzemu Glonzadze, a następnie i dla tego, aby dać zadośćuczynienie za obelgę, wyrządzoną Papieżowi przez postawienie pomnika odstę- pcy Hieronimowi Bruno. W chwili obecnej, wszyscy gotowi do obrony praw kościoła. Dalej przemawiali Włoch Nawa oraz fesiąźęti niemieccy Loewenstein i Lich- tenstein, poczem uchwalono utworzyć jeden wielki zwią- zek młodzieży katolickiej, który obejmować ma świat cały, a którego siedziba znajdować się będzie w Rzymie. Podczas pobytu tych pielgrzymek młodzieży w Rzy- mie zaszedł liostety wypadek, który łatwo mógłbył na- razić pielgrzymów na wielkie nieprzyjemności. Owóż pewien student francuzki, przechodząc wraz z kilku to- warzyszami obok grobowca króla Wiktora Emanuela(tego, pod którego rządami rewolueyoniści włoscy zagrabili Rzym i państwo kościelne) nie zdołał poskromnić wewnętrznego oburzenia, i podobno w wielce niestósowny sposób dał poznać niechęć swą i pogardę dla tego króla. To obu- rzyło liberałów i masonów włoskich do tego stopnia, że zaraz połączyli się w większe gromady i zaczęli lżyć i wyśmiewać pielgrzymów. Gromady to pociągnęły przed gospody i hotele, gdzie pielgrzymi mieszkają, i tam wy- prawiały prawdziwą kocią muzykę. Róg wie, do czego może byłoby przyszło, gdyby polioya włoska nie była ostro przeciwko krzykaczom tym wystąpiła i porządek przywróciła. Ojciec św. był szczerze zajściem tern zmar- twiony i wyraził ubolewanie swe, żo jeden z pielgrzy- mów tak się dal porwać uczuciom swoim. Zaś pi<T przymka, do której student ów należał, opuściła zaraz nazajutrz Rzym, aby uniknąć nieprzyjemności. My tam tego studenta w obronę brać nie chcemy, bo rzeczywiście postąpił sobie nie pięknie i nierozważnie, ale po- stępkowi jogo się nie dziwimy. Zaś liberałom włoskim radzimy zastosować do siebie przysłowie, że kto krzy- wdy innym wyrządza, miłości ani poważania od nich żą- dać nie ma prawa. Wypadek ten wykazuje atoli wy- mownie, w jakiej to zawisotści od rządu włoskiego znaj- duje się Stolica św. Słusznie też powiedziano w adresie młodzieży włoskiej: „Kto twierdzi, źc Papież jest wolny, fałszuje pojęcie wolności. Cóż to za wolność, jeżeli za- wisło to od czyjegoś humoru, czy nam pozostawi, czy też zabierze.Cesarz austryacki, zwiedziwszy Pragę gdzie go z ta- kim zapałem pudojmowali Czesi, udał się ztamtąd do Liberca, czyli Reichenbergu, stolicy okręgu, zamieszka- łego przeważnie przez Niemców. Szlachetny monarcha pragnął przez to okazać, źc dla wszystkich poddanych, boz względu na ich narodowość, równą żywi miłość. Tymczasem w nocy przed przybyciem cesarza do Li- berca zaszedł wypadek, który w całej Austryi wielkie wywołał oburzenie, a w Czechach zakłócił radości, wy- wołaną wizytą cesarską. Otóż zbrodnicza ręka jakaś podłożyła na kilka godzin przed nadej- ściem pociągu cesarskiego pod most kolejowy pod s tacy ą Rosenthal dwie bomby, aby most ten wysadzić w powietrze. Stacya Rosenthal jest tostatnią na drodze z Pragi do Liberca. W pobliżu jej znajduje się pod torem kolejowym przejazd. Wznoszący się ponad przejazdem tym most jest silnie z kamienia zbudowany, a wał dobrze ubezpieczony. W wale pod mostem znajdują się rury do od- prowadzenia wody. W rury te włcżył ów zbrod- niarz dwie bomby; stało się to zapewne pomiędzy go- dziną lOtą a litą w nocy, ponieważ poprzednio urzę- dnicy kolejowi most ów zrewidowali i nic podejrzanego nie znaleźli. Wybuch nastąpił około północy. Huk był tak potężny, że w pobliskich domach szyby popękały, a przerażeni mieszkańcy ze snu się zerwali. Na szczęście bomby nie puściły równocześnie, tylko jedna po drugiej, w dziesięć minut później, I temu też pewnie zawdzięczać należy, źe most ocalał. Wyrwały one jono kilka wielkich płyt kamiennych i sporo ziemi, lecz most sam pozostał cały. Zaraz też nadbiegli żandarmi i urzędnicy kolejowi i wnet zabrano się do naprawienia szkody. Pospieszono się z tern tak, już w godzinę później można byłó przez most ów przepuścić pociąg towarowy. Gdy rano prze- jeżdżał pociąg cesarski, pokazywano monarsze micjsćo o- wo, a jeden z dygnitarzy odezwał się z uśmiechem : „Teraz wylecimy w powietrze !Zbrodniarza, który bomby te podłożył, dotychczas nie schwytano ani nie wyśledzono. Różnie też o tern mówią. To zdaje się być pewnem, źe zamach ten nie był wymierzony przeciwko życiu cesarza, gdyż bomby za- palone zostały zawcześnie, na 10-godzin blisko przed na- dejściem pociągu cesarskiego. Zbrodniarzowi chodziło widocznie głównie o to, aby przeszkodzić przybyciu ce- sarza do Liberca i zakłócić całą uroczystość. Zaraz też znaleźli się między Niemcami złośliwi ludzie, którzy za- rzucają Czechom, ź<? to który z nich zamadh ten po- pełnił, aby przeszkodzić odwiedzinom cesarza w okolicy niemieckiej i Niemców w złym przedstawić świetle. Jest to zarzut zupełnie bezpodstawny i nigdzie też nie znalazł wiary. Czesi podczas pobytu cesarza w Pradze najlepiej okazali, źe wiernymi poddanymi i źc cesarza szczerze miłują. Zdaje się tedy, źe zamach ów popełnił anarchi- sta jaki, a tych jest w L'bercu mnóstwo wielkie, z czystej złośliwości. Może to był ten sam złoczyńca, który dawniej już podkładał bomby dynamitowe pod figu- św. Jana i kaplicę Matki Boskiej w Libcrcu. Bądź, co bądź, Niemcy srodze strapieni, źe wypadek ten właśnie w ich okolicy się wydarzył. Przyjęli więc ce- sarza z wielką serdecznością i starali się wszclkiemi spo- sobami zatrzeć wspomnienie zamachu togo. Nic braknie bowiem i takich, którzy twierdzą, źe zamach ów wyko- nali Niemcy, aby później winę zwalić na Czechów, i mieć nowy powód do oskarżania ich o niechęć dla co* sarz.t i Niemców. My w żadne przypuszczenia bawić się nie będzie- my i odczekamy wyniku śledztwa, które zapewne wykry- je zbrodniarza. Z Liberca powrócił cesarz do Wiednia, gdzie ze wzghdu na zajście to przyjęto go z niezmiernym za- pałem. Przyznać trzeba, źe podróż ta była jednym po- chodem tryumfalnym. Już to rzadko który monarcha cie- szysię u ludów swych taką miłością, jaką ludy auśtryackie okazują swemu cesarzowi. Ale też pod rządami jego wszystkie zażywają swobody i każdemu wolno w swym języku Boga chwalić. Za przyjęcie w Pradze i wogóle w Czechach podziękował cesarz w osobnem piśmie, w ktorem także wyraża nadzieję, źe odtąd obie narodowości w Czechach żyć będą w zgodzie i miłości, ?

Upload: others

Post on 07-Jul-2020

1 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: so. Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r. Kok III. · so. Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r. Kok III. Wydawca: J. K. Maćkowski. Racibórz (Ratibor). Ćwierćrocznie:

so. Kok III.Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r.

Wydawca: J. K. Maćkowski. Racibórz

(Rati bor).

Ćwierćrocznie: 1 Mk.

Pismo poświęcone Ludowi.Wychodzi dwa razy w tydzień, ro środę i sobotę.

Oświata i Praca — Naród zbogaca!

Redaktor główny i odpowiedzialny J. K. Maćkowski

Racibórz (Katibor).

Za ogłoszenia płaci się od miejsca wiersz* drobnego 15 fen..

Redakcja i Ekspedycja znajduje się w Raciborzu, ul. Długa Nr. 60.

Wiec polsko katolicki w Toruniu. Co tam słychać w świście.(Dokończenie.)

W poniedziałek wieczorem odbyła się wspólna wie­czerza dla wiecowników, do której zasiadło przeszło 300 osób. Marszałek, p. Chłapowski, wzniósł okrzyk na cześć Ojca św. a inni na cześć biskupów z dyecezyach polskich. Zaś Książę Czartoryski wzniósł toast „Kochajmy się.“ Wspomnieć tu jeszcze wypada, że Towarzystwo robotnicze w Świętochłowicach przestało wiecowi telegram z ży­czeniami i że telegram ten z wielką powitano radością.

Na posiedzeniu, jakie odbyło się nazajutrz rano o godzinie 10-tej, przemawiali p. Kazim. Chłapo­wskie nieszczęsnych skutkach walki kul turne j, p. Mizerski o gazetach polskich, a ks. Odrowskiz Najmowa o sprawie robotniczej. I ta mowa, gruntownie wypracowana, wywarła wielkie wrażenie. Ks. Odrowski mówił najprzód o przyczynach niezadowolenia, które w dzisiejszych czasach we wszy­stkich stanach się objawia, a jako najważniejszą przy­czynę uważa chęć do życia nad stan i uży­wania. Z tego niezadowolenia korzystają socyaliści i ci łudzą uboższą klasę ludności przyrzeczeniem, żo oni jej zapewnią dobrobyt. — Wymagania so- cyalistów jedne są słuszno drugie nie, jedne sprawiedli­we, drugie niesprawiedliwe. Ale te, które są słuszne i sprawiedliwe, od początku świata już takiemi były, a nie oni je dopiero wynaleźli. Starać się o pole­pa z e n i o losu, o pozbycie się biedy i nędzy, jest rzeczą słuszną, a nawet i obowiązkiem; tak samo arcysłuszną jest rzeczą do­magać się, aby robotnik był stósow nie wy­nagradzany, aby się mógł wyżywić, że- byjego dziecko nadmiarom pracy nie uciemiężano było, aby miał dni od roboty wolne, któreby mógł w domu w gronie swej rodziny przepędzić. Ale niesłuszną i niesprawiedliwą rzeczą jest, jeżeli socyaliści najprzód chcą gwałtem zmienić, zburzyć w świecie panujący porządek, aby swe zasady przeprowadzić. W dalszym ciągu wykazał mówca, jak niedorzecznemi są te zasady: owa wspólność pracy, za­robku, majątku itd.

W socyabźmie ginie osobista wolność człewieka, stałby on się tylko maszyną i to dość kiepską. Wiemy, co sądzą o wierze, co o małżeństwie. My katolicy więc nigdy ręka w rękę z socyalistami nie pójdziemy. — Roz­wiązać kwestyą socyalną można tylko za pomocą Ko­ścioła, a jak ją rozwiązać, to wykazał tak trafuie nasz Ojciec św. Leon XIII w swej przesławnej encyklice, której główniejsze punktu mówca rozbiera. Niech tylko za radą Ojca św. tak robotnik, jak chlebodawca wypełnią swe obowiązki, a kwestya socyalna będzie ubitą. Módl się a pracuj!

Na zebraniu popoludniowem mówił na pierwszem miejscu ks. Szotowa ki, proboszcz z Wudzyna, o „wy- chodźtwie i włóczędze robotników.“ Na podstawie swych własnych doświadczeń przedstawiał dodatnie i ujemne strony naszych rodaków na obczyźnie, przyczyny, któro robotników z kraju wyprowadzają i tam ich zatrzymują. lJóki się byt roboczego ludu w kra­ju nie polepszy, złemu się nic zaradzi. Wzywał Spółki ziemskie do ratowania ziemi ojczystej, bo przechodzenie ziemi polskiej w ręce obce, nie mało się przyczynia do wychodźtwa, a kapłanów prosi, aby, kto może, z pomocą duch iwą współbraciom naszym nadbiegł.

Dalej przemawiali: Ks. Wawrzyńiak o* towarzy­stwach katolickich a na zakończenie ks. Prałat Stable- wski o całym przebiegu i owocach wieca. Potem przy­jęto raz jeszcze wszystkie podano przez nas w przeszłym numerze uchwały. W końcu podziękował pan Parczewski p. marszałkowi za znakomite sprawowanie urzędu a p. Danielewski pożegnał wiecowników serdecznemi słowy.

Takim był przebieg tego najwspanialszego z wszy­stkich dotychczasowych wieców polsko -katolickich. Oby uchwały jego znalazły posłuch pożądany.

Pięknem i rozrzewniającem było posłuchanie, udzie­lono przez Ojca św. międzynarodowej pielgrzymec młodzie­ży. Pielgrzymka ta liczyła cztery do pięciu tysięcy mło­dzieńców i składa się z różnych narodowości. Jedną z najliczniejszych była pielgrzymka młodzieży franruzkicj, po niej idą: pielgrzymka belgijska i szwajcarska, dalej polska pod przewodnictwem ks. Wincentego Smoczyń­skiego, licząca niestety tylko 150 osób, wreszcie bawar­ska, węgierska, meksykańska i macedońska, z Solunia czyli Salonik. Ta ostatnia liczy 50 uczestników, przy­branych w piękne narodowe stroje, które powszechną na siebie zwracają uwagę. W pielgrzymce meksykańskiej biorą udział synowie najpierwszych rodzin kraju. Do tych kilku tysięcy młodzieży zagranicznej przyłączyło się takżo kilka tysięcy młodzieńców włoskich, tak, iż cała pielgrzymka składa się z blisko dziesięciu tysięcy osób.

Ojciec św., chcąc się udzielić wszystkim pielgrzy­mom, udzielił im dwa posłuchania, z których jedno od­było się wo wtorek, drugie w czwartek i to w kościele św. Piotra. Następnie zebrali się uczestnicy pielgrzymki w sali gmachu Dantego, (Dante jest to nazwisko naj­sławniejszego poety włoskiego) i tam radzili nad sprawą utworzenia wielkiego międzynarodowego związku mło­dzieży. Zebranie to składało się z członków tysiąca i pięciuset związków młodzieży. Przewodniczący, prezes związku młodzieży szwajcarskiej, powitał przedstawicieli wszystkich narodowości, pomiędzy innymi takżo Amery­kanów, przyczcm wyraził nadzieję, żo Stolica św. pod­niesie niebawem odkrywcę Ameryki, Krysztofa Kolumba, do czci ołtarza, dalej, żo pątnicy przybyli do Rzymu na- samprzód, aby oddać cześć św. Alojzemu Glonzadze, a następnie i dla tego, aby dać zadośćuczynienie za obelgę, wyrządzoną Papieżowi przez postawienie pomnika odstę- pcy Hieronimowi Bruno. W chwili obecnej, wszyscy są gotowi do obrony praw kościoła. Dalej przemawiali Włoch Nawa oraz fesiąźęti niemieccy Loewenstein i Lich­tenstein, poczem uchwalono utworzyć jeden wielki zwią­zek młodzieży katolickiej, który obejmować ma świat cały, a którego siedziba znajdować się będzie w Rzymie.

Podczas pobytu tych pielgrzymek młodzieży w Rzy­mie zaszedł liostety wypadek, który łatwo mógłbył na­razić pielgrzymów na wielkie nieprzyjemności. Owóż pewien student francuzki, przechodząc wraz z kilku to­warzyszami obok grobowca króla Wiktora Emanuela(tego, pod którego rządami rewolueyoniści włoscy zagrabili Rzym i państwo kościelne) nie zdołał poskromnić wewnętrznego oburzenia, i podobno w wielce niestósowny sposób dał poznać niechęć swą i pogardę dla tego króla. To obu­rzyło liberałów i masonów włoskich do tego stopnia, że zaraz połączyli się w większe gromady i zaczęli lżyć i wyśmiewać pielgrzymów. Gromady to pociągnęły przed gospody i hotele, gdzie pielgrzymi mieszkają, i tam wy­prawiały prawdziwą kocią muzykę. Róg wie, do czego może byłoby przyszło, gdyby polioya włoska nie była ostro przeciwko krzykaczom tym wystąpiła i porządek przywróciła. Ojciec św. był szczerze zajściem tern zmar­twiony i wyraził ubolewanie swe, żo jeden z pielgrzy­mów tak się dal porwać uczuciom swoim. Zaś pi<T przymka, do której student ów należał, opuściła zaraz nazajutrz Rzym, aby uniknąć nieprzyjemności. My tam tego studenta w obronę brać nie chcemy, bo rzeczywiście postąpił sobie nie pięknie i nierozważnie, ale po­stępkowi jogo się nie dziwimy. Zaś liberałom włoskim radzimy zastosować do siebie przysłowie, że kto krzy­wdy innym wyrządza, miłości ani poważania od nich żą­dać nie ma prawa. Wypadek ten wykazuje atoli wy­mownie, w jakiej to zawisotści od rządu włoskiego znaj­duje się Stolica św. Słusznie też powiedziano w adresie młodzieży włoskiej: „Kto twierdzi, źc Papież jest wolny, fałszuje pojęcie wolności. Cóż to za wolność, jeżeli za­wisło to od czyjegoś humoru, czy nam ją pozostawi, czy też zabierze.“

Cesarz austryacki, zwiedziwszy Pragę gdzie go z ta­

kim zapałem pudojmowali Czesi, udał się ztamtąd do Liberca, czyli Reichenbergu, stolicy okręgu, zamieszka­łego przeważnie przez Niemców. Szlachetny monarcha pragnął przez to okazać, źc dla wszystkich poddanych, boz względu na ich narodowość, równą żywi miłość. Tymczasem w nocy przed przybyciem cesarza do Li­berca zaszedł wypadek, który w całej Austryi wielkie wywołał oburzenie, a w Czechach zakłócił radości, wy­wołaną wizytą cesarską. Otóż zbrodnicza ręka jakaś podłożyła na kilka godzin przed nadej­ściem pociągu cesarskiego pod most kolejowy pod s tacy ą Rosenthal dwie bomby, aby most ten wysadzić w powietrze. Stacya Rosenthal jest tostatnią na drodze z Pragi do Liberca. W pobliżu jej znajduje się pod torem kolejowym przejazd. Wznoszący się ponad przejazdem tym most jest silnie zkamienia zbudowany, a wał dobrze ubezpieczony. W wale pod mostem znajdują się rury do od­prowadzenia wody. W rury te włcżył ów zbrod­niarz dwie bomby; stało się to zapewne pomiędzy go­dziną lOtą a litą w nocy, ponieważ poprzednio urzę­dnicy kolejowi most ów zrewidowali i nic podejrzanego nie znaleźli. Wybuch nastąpił około północy. Huk był tak potężny, że w pobliskich domach szyby popękały, a przerażeni mieszkańcy ze snu się zerwali. Na szczęście bomby nie puściły równocześnie, tylko jedna po drugiej, w dziesięć minut później, I temu też pewnie zawdzięczać należy, źe most ocalał. Wyrwały one jono kilka wielkich płyt kamiennych i sporo ziemi, lecz most sam pozostał cały. Zaraz też nadbiegli żandarmi i urzędnicy kolejowi i wnet zabrano się do naprawienia szkody. Pospieszono się z tern tak, iż już w godzinę później można byłó przez most ów przepuścić pociąg towarowy. Gdy rano prze­jeżdżał pociąg cesarski, pokazywano monarsze micjsćo o- wo, a jeden z dygnitarzy odezwał się z uśmiechem : „Teraz wylecimy w powietrze !“

Zbrodniarza, który bomby te podłożył, dotychczas nie schwytano ani nie wyśledzono. Różnie też o tern mówią. To zdaje się być pewnem, źe zamach ten nie był wymierzony przeciwko życiu cesarza, gdyż bomby za­palone zostały zawcześnie, na 10-godzin blisko przed na­dejściem pociągu cesarskiego. Zbrodniarzowi chodziło widocznie głównie o to, aby przeszkodzić przybyciu ce­sarza do Liberca i zakłócić całą uroczystość. Zaraz też znaleźli się między Niemcami złośliwi ludzie, którzy za­rzucają Czechom, ź<? to który z nich zamadh ten po­pełnił, aby przeszkodzić odwiedzinom cesarza w okolicy niemieckiej i Niemców w złym przedstawić świetle. Jest to zarzut zupełnie bezpodstawny i nigdzie też nie znalazł wiary. Czesi podczas pobytu cesarza w Pradze najlepiej okazali, źe są wiernymi poddanymi i źc cesarza szczerze miłują. Zdaje się tedy, źe zamach ów popełnił anarchi­sta jaki, — a tych jest w L'bercu mnóstwo wielkie, — z czystej złośliwości. Może to był ten sam złoczyńca, który dawniej już podkładał bomby dynamitowe pod figu­rę św. Jana i kaplicę Matki Boskiej w Libcrcu. Bądź, co bądź, Niemcy są srodze strapieni, źe wypadek ten właśnie w ich okolicy się wydarzył. Przyjęli więc ce­sarza z wielką serdecznością i starali się wszclkiemi spo­sobami zatrzeć wspomnienie zamachu togo. Nic braknie bowiem i takich, którzy twierdzą, źe zamach ów wyko­nali Niemcy, aby później winę zwalić na Czechów, i mieć nowy powód do oskarżania ich o niechęć dla co* sarz.t i Niemców.

My w żadne przypuszczenia bawić się nie będzie­my i odczekamy wyniku śledztwa, które zapewne wykry­je zbrodniarza.

Z Liberca powrócił cesarz do Wiednia, gdzie ze wzghdu na zajście to przyjęto go z niezmiernym za­pałem. Przyznać trzeba, źe podróż ta była jednym po­chodem tryumfalnym. Już to rzadko który monarcha cie- szysię u ludów swych taką miłością, jaką ludy auśtryackie okazują swemu cesarzowi. Ale też pod rządami jego wszystkie zażywają swobody i każdemu wolno w swym języku Boga chwalić. Za przyjęcie w Pradze i wogóle w Czechach podziękował cesarz w osobnem piśmie, w ktorem także wyraża nadzieję, źe odtąd obie narodowości w Czechach żyć będą w zgodzie i miłości, ?

Page 2: so. Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r. Kok III. · so. Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r. Kok III. Wydawca: J. K. Maćkowski. Racibórz (Ratibor). Ćwierćrocznie:

Mniejsze wiadomości polityczne.Cesarz Wilhelm przedłużył swój pobyt w Prusach

wschodnich * powodu choroby jeszcze o dni kilka. Po­tem pojedzie na łowy do zamku Hubertusstok, dokąd też i cesarzowa przybędzie.

Jeden z ministrów pruskich znów wygłosił mowę, w której zapewniał, źe pokuj nigdy nie był pe­wniejszym, jak z obecnej chwili. Ale, dodał zaraz, jeźli za granicą zajdą jakie zmiany, to pewność ta zni­knie od razu. Aha! Wszystko więc wisi jeno, — jak to mówią — na nitce. To też mimo tych zapewnień wszyscy się zbroją na gwałt: Austrya wyda w przy­szłym roku znów o 10 milionów guldenów więcej, niż wydała w roku bieżącym. Ciekawa rzecz kiedy i jak się to skończy.

Na linii kolejowej z Ems do Wetzlaru zderzył się przy wjeździe do tunelu pociąg wiozący pielgrzymów do Trewiru, z pociągiem kuryerakim. Palacz pociągu piel­grzymów padł trupem, kilka innych osób poniosło rany. Cud prawdziwy, że większe przy tern nie stało się nie­szczęście.

Wystawę w Pradze czeskiej zwiedziło dotychczas 2 miliony i 250 tysięcy osób. Im bliżej zamknięcia wy­stawy, tom większy natłok widzów. Jeżeli sobie uprzy- tomnimy, że Czesi sami liczyli tylko na milion gości, to z łatwością zrozumiemy dumę ich i radość, jakiej się dziś z powodu takiego powodzenia naród czeski od­daje. Na nic się więc nie przydały oszczerstwa źydowsko- niemieckich gazet. — Nadmienić także wypada, źe ce­sarz, podczas pobytu swego w Pradze zganił zapaleńców młodzczeskich za ich przymilanie się do Posy i, i za różne wybryki, sprzeciwiające się wierze katolickiej, jak np. za zamiar wystawienia pomnika Husowi. Daj Boże,

, aby to iście ojcowskie upomnienie cesarza odniosło sku­tek pożądany i nawróciło pewną część narodu cze­skiego z niebezpiecznej drogi, która cały naród do upadku przywieść może.

Samobójca Bulanżer pozostawił testament, w którym w szumnych wyrazach chwali się, co niemiara i wzywa swych zwolenników, aby dalej walczyli przeciwko obecnemu rządowi francuzkicmu. Więc nawet w godzinę śmierci nie przestał być — komedyantom i wichłaczem!

W owej republice amerykańskiej Guatemala, gdzie to, jak donosiliśmy, wybuchła rewolucya przeciwko rządowi, panuje straszne oburzenie między ludem, ponieważ pre­zydent Barillas ciężko lud uciska. Lada dzień przyjdzie tam do nowego krwi rozlewu.

Żydowskie gazety donosiły, źe cbrześcianom w Chi­nach zarzucano, iż zarzynają dzieci w celach swej wiary. W tern nie ma słowa prawdy. Chińczycy wprawdzie twierdzą, że chrześcianie dzieci zakupują, poniewierają je i mordują, lecz nigdy nie mieli na myśli, aby to czynili w celach swej wiary. Naturalnie żydowskie pismaki to wymyślili, aby w ten sposób ośmieszyć twierdzenie od­noszące się do zarzynania dzieci przez żydów. Takie zmyślone brednie dowodzą, że żydzi w tym względzie nie mają czystego sumienia.

W Hiszpanii, w miastach Barcelona, Saragosa i Kartagena, odkryto spisek rewolucyjny przeciwko obe­cnemu rządowi. Spisek to bardzo rozgałęziony. Dotych­czas aresztowano 50 osób, pomiędzy innymi 23 oficerów.

Wystawa sukienki P. Jezusa w Trewirze została wczoraj wieczorem przy odgłosie wszystkich dzwonów uroczyście zamkniętą. Liczba pielgrzymów, którzy podszas wystawy sukienkę oglądali, wynosi okrą­głe 2 miliony.

Redaktor Fusangol, główny przeciwnik i oskarżyciel Baarzgo, skazany na miesiąc więzienia, wy­puszczony został na wolność za kaucyą 15 000 marek.

JANEK Z PŁONI.Powieść z lat dawnych.

Napisał I. K. M.

(Ciąg dalszy.)Wtedy tłum ludu zaczął się poruszać, falować, niby

łan dojrzałego zboża, gdy wiatr silniejszy zawieje. Jedni biegli do chat, aby czuwać nad dobytkiem swoim, inni pozostali na miejscu, niepewni co im czynić wypada, podczas, gdy młodzież, jak zwykle, odważniejsza i cie­kawsza od starszych, wdrapywała się na płoty, drzewa, chlewiki, i dachy chat, aby lepiej módz się przyjrzeć nadchodzącemu wojsku. Korzystając z poruszenia tego, przedostał się Ziemba przez zalegający drogę lud i już był bliskim chaty swej, gdy w tern oko w oko spotkał się z córką. Stała ona na uboczu przy płocie, i tuliła się niby przepiórka strwożona do ... Janka, który silnie trzymał ją za rękę, i więcej spoglądał jej w oczy, niż na drogę, zkąd wojsko nadchodziło. Snąć dziewczyna w nieobecności ojca obawiała się sama w domu pozo­stać, więc poszukała sobie obrońcę, o którym wiedziała, źe prędzej życie da, niż jej coś złego zrobić pozwoli. Staremu na ten widok aż żyły na czole od gniewu na­brzmiały. Tak zaraz przyskoczył do córki, porwał ją za rękę i ciągnąc za sobą, wrzeszczał:

— Do chaty z tobą, dziewucho, bo cierpliwości mi zabraknie! Widzicie ją! Zamiast doma pilnować, bę­dzie mi się z oberwańcami jakimiś po drodze wałęsać! No! pamiętaj!

Jankowi na te słowa straszny gniew zawrzał w piersi. Chciał coś odpowiedzieć staremu,ale słowa mu w gardle uwię-

Kilka slś w i s o c y a I i ż ■ i e.L

Kto czyta i słucha, co dziś ludzie piszą i mówią, co chwilę spotyka się z wyrazem socyal ista i so­cjalizm. I nam często mówić wypada o tym pow­szechnym przedmiocie rozmyślań i rozmowy. Często też pytają się nas ludzie, dla czego tak nieraz na tych so­cjalistów i na socjalizm powstajemy, i czy ten socyulizm jest rzeczywiście tak złym i niedorzecznym, jak o tern piszą.

Dla tego postanowiliśmy o tych socjalistach obszer­nie się rozpisać i wszystko jasno i zrozumiale wyłożyć.

„Socjalizm* i „Socjaliści*, są to jakieś wyrazy obce, i tylko ten wiedzieć może, co znaczą, kto umie po łacinie. Ale mniejsza o to, zkąd te wyrazy powstały — niech tam sobie uczeni nad tern suszą głowy, my chcemy tylko wiedzieć, co one dziś oznaczają.

Spróbujmy po nitce dojść do kłębka.Sprawy ludzkie można dzielić na dwie części: na

duchowne i świeckie. W sprawach duchownych rządzą się ludzie religią, w sprawach świeckich polityką. Dla nas prawowiernych katolików Kościół nasz B«tty i religia święta są zakonem jedynym, niewzruszonym. Ale to ro­zumie każdy, źe na iwiecie obok naszej religii i nasze­go Kościoła są jeszcze niestety różne wyznania i sekty czyli odszczepieństwa.

Podobnie jak w religii, jest i w polityce. I tu nie chcą ludzie uznać jednego zakonu, jaki mają gotowy w Kościele Bożym, choć on potiafi tak samo rządzić du- chownemi, jak i świeckiemi sprawami. Wolą oni wła­snym rozumem wynajdywać coraz nowe sposoby rządze­nia. I tu więc są różne wyznania i odszczepieństwa.

Więc jedni mówią: niech rządzi jeden, to będzie najlepiej; bo gdzie wielu rządzi, tam nie ma porządku. Rządzi tedy samowładnie król, cesarz, a wszyscy muszą słuchać. Drudzy mówią: źle się dzieje, gdzie jedenrządzi; trzeba, żeby się rządami podzielił z większą liczbą mądrych panów. Co wspólnie wielmożni uradzą, to będzio prawem. Tamten rząd nazywa się jedno- władztwem, ten możnowładztwem. Trzeci pow iadają: to wszystko złe. Ani jeden, ani kilku nie ma rządzić, jeno wszyscy mają mieć udział w rządzie! Cały lud niech rządzi przez swych wybrańców. Taki rząd, taka polityka, to ludówładztwo.

Zdawałoby się, źe już chyba czwartego sposobu rządów nikt nie wymyśli, chyba tam jakieś mały odmia­ny. A jednak je st inaczej. Ludzie jeszcze coś nowego wymyślili, a źle wymyślili, bo bez Duga wymyśleć mogli tylko sprawę bezbożną.

Wszystkie tamto trzy sposoby rządzenia, bardzo się różniące między sobą, w tern się godzą, ż.e z Bożego czy ludzkiego zakonu taki czy owaki rząd i porządek jest potrzebny i konieczny. A dopiero teraz nastała nowa sekta, nowo odszczepieństwo świeckiego rozumu i polityki, które powiada: nieprawda, rząd i porządek jest niepo­trzebny ; najlepszy jest bezrząd, nierząd. — Otóż, macic socjalistów!

Powiadają oni, ż.e na świccio jest źle, a dobrze nie będzie, póki się wszystkie rządy i porządki Boskie i ludzkie nie wywrócą. A zatem chcą zburzyć Kościół, państwo, rodzinę, małżeństwo, — no a własność to już przedewszystkiem w oczy ich kole.

Jest prawdą wielką, że na świecie bardzo jest źle: ale jednak każdy człowiek rozsądny i spokojny nad tern zuchwalstwem socjalistów chyba wzdrygnąć musi ramio­nami. Źle bo jest, ale gdyby się wywrócić miało wszy­stkie dotychczasowe Boskie i ludzkio porządki, to niepo­dobna, żeby się coś mogło poprawić w świecie.

złyjod wielkiego oburzenia. Jeno pięści zacisnął i ku Ziębie przyskoczył. Ale Ewka, widząc na co się zanosi, spojrzała na niego wzrokiem, w którym przebijała taka miłość a przytem prośba taka, że młodemu pięści opadły a gniew w ża­łość okrutną się zmienił. Smutnie tedy spuścił głowę i zęby zacisnąwszy powrócił na dawne miejsce przy płocie. Ale nie dość było jeszcze wstydu. Słowa Ziemby po­słyszało kilku parobków młodych, którzy oddawna już zazdrościli młodemu Dzięciołowi, źe zdobył sobie miłość najbogatszej i najpiękniejszej ze wsi dziewczyny, więc posypały się ostre przycinki i żarciki, które niby ostre kolce wbijały się w serce młodzieńca. „Chciałoby się kurze słodkich jabłek* — zawołał z śmiechem jeden, — ale, — ... „Nie dla psa kiełbasa!“ — dokończył drugi. „Stary nie głupi!* wołał trzeci, — nie da córki byle komu, dość j<st przecie gospodarskich synów; co mi to dla starego Ziemby za zięć, którego zagrodę czapką przykryć można!“ Janek na to drwiny nic nie odpo­wiedział, chociaż znów u gniew straszny przejmować go zaczął, jeno dumnie głowę podniósłszy; wolnym krokiem puścił się w utrunę własnej chaty.

Tymczasem też inno rzeczy zajęły uwagę widzów. Z dziedzińca zamku wyjechało kilkudziesięciu pachołków hrabiowskich, w odświętnych szatach, z starym Frycem na czele, i jęło spędzać lud z drogi, aby nadchodzącemu wojsku, drogę utorować i wskazać mv. miejsce na oboz przeznaczone. Była to chwila wielce uroczysta. Na zamku wciąż strzelano z armat, a w mieście grały dzwony wszystkie, jakby w święto jakie. Przy kapliczce Bożego grobu na Bosacu stał cały magistrat otoczony radą miej­ską i wybitniejszymi obywatelami, wszyscy przybrani odświętnie. Niebawem wkroczyły pierwsze szeregi wojska polskiego w opłotki Ostroga. Był to pułk dragonów, ubrany w czerwone krótkie mundury, żółte skórzane

Czują to oni, że bez wszelkiego ładu i porządku świat istnieć nie może, więc też mówią, źe jak wszystko do góry nogami wywrócą, to wtedy swój porządek za prowadzą.

Jaki? Ba, jaki? Na to pytanie ci panowie so­cjaliści nie umieją dać odpowiedzi. Bredzą coś w kółko0 uszczęśliwianiu ludzkości, ale sami nie wiedzą, czego chcą, jak to zwykle bywa u ludzi, którym zły w głowie pomięszał.

Oni nie wiedzą, czego chcą, ab my to wiemy. Chcą obcej własności, a skuroby ją łapnęli, już sobiti nie będą głowy łamali nad uszczęśliwianiem świata, jeno dbać bę­dą o własną skóro i własne używanie. Zwłaszcza też ci co się na przywódzców narzucają.

Teraz już wiemy, co są socjaliści, a ten ich raj, którym bałamucą ludziom głowy, to będzio po prostu druga Brazylia, o której agenci ludziom cuda opowiadają, a kto tam zajrzy i zasmakuje, to się przekona, źo to nie raj, lecz — piekło.

I socjaliści raju na ziemi nie stworzą, bo są grzeszni ludzi a ułomni. Pycha przez nich mówi, zazdrość a p>- żądliwość za obcą własnością, nie prawda i miłość.

Teras obejrzymy ich sobie bliżej.Powiedziało się poprzednio, źo socjaliści chcą cały

porządek boski i świecki, kościół i ca>ą politykę prze­wrócić do góry nogami. Chcą, bo chcą, ale przecie to nie taka rzecz łatwa. Kościół Boży stoi na Piotrowcj skale, a bramy piekła go nie zwyciężą! A państwa też niezgorsze mają fundamenta, Do rodzinv, do żony, do dzieci każdy człowiek przywiązany sei com i duszą. I swego kawałka chleba, swego kąta własnego nie opuści na zawołanie, a bronić go będzie do upadłego, choćby przyszło do siekiery i kłonicy. Więc jakże ci panowie socyaliści roić sobie mogą po głowach, źc tak jeno dmu­chną, a wszystko się wywróci co stoi od tysięcy lat.

A może to zuchy są wielkie, porwą się do broni, z obią rewolucyą, jak to już przecie by wału na święcie nieraz; — i tym sposobem dostawszy się do władzy, będą rządzili swoim nierządem.

Juźció by oni to chętnie zrobili, choć udają baran­ków, ale boją się, bo widzą i wiedzą, źo tą drogą nio dalekoby zaszli. Gdzie im tara w głowie narazić swe zdrowie i życic! Oni pragną d jść do władzy i rządów innym sposobem.

Żyjemy w czasach konstytucyjnych. Prawie wszy­stkie państwa rządzą się tak, źe lud wybiera swoich wy­borców, posłów, oni razom z rządem ustanawiają prawa1 porządki. Więc sobie socyaliści uroili sposób, że na­przód dobrze ludziom pomącą w głowach, naobiecują im złotych gór, potem namówią, żeby samych socjalistów wybierali na posłów, a skoro będą mieli w sejmach wię­kszość, tedy powiedzą: górą nasza! Ukują swoje spro­śne prawa przeciwko kościołowi, rządowi, porządkowi państwowemu i spółeeznomu, zniosą małżeństwa, zabiorą własność — i będzie raj bez rozlania krwi. Tak im się zdaje!

Dla tego to, jak eą wybory do sejmu i parlamentu, słyszy się, źe w wielu miejscach socyaliści na socjalistę głosują, a nawet już w wielu miejscach rzeczywiście zdołali swoich przeprowadzić. Ale, źo ich dotąd jeszcze jest za mało, więc jeno zaciskają pięścio w kieszeniach i rzucają groch o ścianę.

Pewnicć to tak P. Bóg urządzi, żeby im rogi za wysoko nie urosły, ale i nam trzeba dbać o to, żebyśmy się nie przyczyniali do rozszerzenia bezbożnego zuchwa­lstwa. Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Chcą świat zdobyć i przewrócić wyborami, więc nie oni, ale my mamy to w ręku, skoro ich bałamuctw słuchać nie będziemy, a przy żadnych wyborach nie damy im głosu * i

spodnie i długie buty szwedzkie, z Żelaznem! hełmami na głowach. Konio pod nimi rosłe i piękne, postępo­wały tak ochoczo i sprawnie, jak gdyby co dopiero z stajni wyszły, a żołnierze, silni, opaleni od słońca, spo­glądali w koło ciekawie, rozmawiając z sobą półgłosem. Na czele pułku jechał oficer w hełmie złocistym, z gołą szablą w ręką. Gdy zbliżył się do miejsca, gdzie dziś komora książęca stoi, zakomenderował coś krótko i wnet cały pułk stanął jak wryty. W tedy przyszkoczył do niego Fryc i kłaniając się pokornie przemówił po niemiecku, wskazując przytem ręką drogę naj­bliższą do obozu. Obóz ten wytknięty był za wsią obok lasku. Ale snąć oficer nie zrozumiał mowy Fryca, bo jeno głową pokręcił, poczcm odwrócił się do szeregu i zawołał głośno: „Skowroński!“

Zaraz wyskoczył z szeregu żołnierz, niemłody już, brodaty, z miną junacką i świccącemi sznurami na piersiach, po których poznać w nim było można „star­szego“. Zatrzymał konia przed oficerem.

7" Spytaj się tego Niemca, — rzekł tenże, co gadai gdzie to obóz dla nas wyznaczono, bo nie wiem, co plecie.

Zanim atoli tenże zdołał usta otworzyć, Fryc, mocno /.mieszany tern, źe cała jego przemowa niemiecka na nic się nie zdała, zawołał po polsku.

— Tędy panoczku! tędy; zaraz za tą chałupą sta­rą na prawo, zaraz poprowadzę! — i ruszył przodem.

— A czemuż tego od razu po polsku nie powie­działeś, niedołęgo, kiedy umiesz? -- zawołał oficer, marszcząc groźnie brwi, podczas gdy wachmistrz niezna­cznie się uśmiechnął.

— To już, panie pułkowniku, między ludem tym zwy­czaj taki — rzekł, — nieraz mi się to przytrafiało

Page 3: so. Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r. Kok III. · so. Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r. Kok III. Wydawca: J. K. Maćkowski. Racibórz (Ratibor). Ćwierćrocznie:

i kartki Pójdą sobie tedy, skąd prtyazli, a świat o nich zapomni, jak zapomniał o tylu innych okpiświatach lub chorych marzycielach, którym się ubrdało świat uszczęś­liwić — bez Boga.

Marne ludziska, to nie ludzka sprawa! Jeden Chry­stus Pan, syn Boży, niósł i przyniósł nam szczęście, któ­re niewdzięczni odpychamy, a on za to szczęście przelał krew swą najświętszą na krzyżu, który sam dźwigał na szczyt Golgoty. A ci marni ludkowie roją sobie, że bez Chrystusa i bez krzyża, ludzkiego Adama przywrócą do raju swoją bazgraniną i swem krzykactwem.

Tylko piekielne zuchwalstwo może się zdobyć na takie niedorzeczności.

W przyszłym numerze powiemy o tych socyalistach i coś więcej jeszcze.

Korespondencye.Ligota pod Łubowicami 1 października rb.

(M.) Żniwa kartoflane rozpoczęły się już na dobre. Ogólny zbiór będzie można w naszej okolicy nazwać bardzo lichym. U nas włościanie sadzą jeszcze rok ro­cznie bardzo miękkie gatunki, które nawet w niezbyt mokrych latach gniją. Najtrwalszym gatunkiem ziemnia­ków w okolicy tutejszej są tak zwane „A n d er s eny", sprowadzone przed mniejwięcej 10 laty;udawają się one jednak najlepiej na czarnej i dobrze mierzwionej ziemi i wymagają starannej uprawy. Ziemniaki te są niewielkie, lecz za to zawierają w sobie wiele mączki, i mają po­dobno być lepszo od niedawno tutaj sprowadzonych a a tak zw. ,H ormanów“. Na ciężkim gruncio blisko Odry, bardzo lichy jest zbiór ziemniaków. Na miarkę gruntu, to jest 1f9 część morgi sprzątnięto 3 centnary, coby uczyniło na morgę 27 centnarów. Nie jest to ani V3 część zeszłorocznego zbioru. Na niektórych miejscach

zupełnie wygniły, że zaledwie nasienie się wróciło. Dla ludu, dla którego ziemniaki są głównym artykułem ży­wności, ubytek ton będzie dotkliwy tern więcej, że brak ziemniaków podniesie pewnie jeszcze ceny zboża.

Na wyżej położonych gruntach urodzaj jest trochę lepszy, daleko jednak mniejszy od zeszłorocznego. Nie­którzy radzą do clileba dodawać mąkę kartoflaną przy tej drożyznie mąki zlotowej. Praktykę taką znają już od dawna ubodzy, ja sam taki chleb jadłem. Czynili to zawsze robotnicy i pachołkowie dominialni kiedy się ziemniaki bardzo obrodziły, aby módz więcej ziarna sprzedać na przyodziewek. Chleb z dodatkiem kartofli jest mdły, i traci chleb taki swój smak właściwy. Zre­sztą kartofel, czy tak, czy inaczej zjedzona, nie wyda z siebie więcej części pożywnych jak ich w sobie zawiera.

Tych, którym dobro ludu nie na języku, ale na sercu loży, niech tak bardzo nio obchodzi polityka kolonialna w Afryce, lub ucisk Europejczyków w Chinach, bo w domu są ważniejsze sprawy, nad któremi warto myśleć. Bo skoro się wkradnie bieda z nastaniem zimy pomiędzy lud, to nio będzie jej mężna wypędzić ani szumiemi słowami ani przebiegłością. Gdyby wpływowe osoby starały się lepiej o lud, to mniej by szło tego ludu w szeregi aoeyaliatów: lecz dzieje się całkiem przeciwnie.

__________ F. M.

Jeszcze czas odno­wie przed piąte.

gdym z panem wojewodą przez Szląsk do Wiednia je­ździł; kto tu po niemiecku umie, ten do panów jeno po niemiecku przemawia!

— Głupi! r*- odrzekł krótko oficer, — poczem znów szablą dał znak do pochodu i na czele pułku podążył za Frycem.

Ten zaś jechał naprzód, wielce' zakłopotany, rozmyślając nad tern, że są na święcie oficerowie i pano­wie, którzy po niemiecku nie mówią, a może i mówić nie chcą. Pizecieź on mowę tę uważał za „najfajniej­szą", i chełpił się nią jak paw ogonem. A ów oficer, który przecież wielkim panem być musiał, powiedział mu, że głupi!

Ale i między otaczającym drogę ludem wywołało zajście to niemałe ździwienio.

— rl oć wojacy ci mówią tak samo, jak my, — odezwał się starszy jakiś zagrodnik, — a może oni ze Szląska?

; — Eh! gdzieby tam, —, odrzekł drugi, — toby prze­cie i ten oficer po niemiecku rozumiał. Tam w Polsce wszyscy tak rządzą, panowie i chłopi, wiem o tern, boć nie jeden raz byłem po tamtej stronie w Czę­stochowie !

— A to, stryku, — odezwał się nieśmiało jakiś młodzieniec, — jeźli oni taką mową mówią, jak my, to pewnie i my jesteśmy Polakami!

Starzy na to nic na razie nie odpowiedzieli, ale ten i ów zastanowił się głęboko. Uwaga niedorostka wszystkim wydawała się słuszną, a jednak jakoś pojąć tego nio mogli. Tymczasem nowy pułk wszedł do wsi a na widok jego wszyscy szeroko oczy i usta porowiera- li, bo takiego wojska nigdy jeszcze nie widzieli.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

Od redakcji.Do Dębu pod Katowicami. Za korespondencyą ser­

decznie dziękujemy. Umieścimy ją w przyszłym nu­merze.

Z blizka i z daleka.Racibórz, dnia 6 Października 1891.

— Matki polskie, czuwajcie nad tern, by dzieci wasze nie zapomniały swej mowy ojczystej! Pamiętajcie też o śpiewie polskim!

Najprzew. Książę Biskup Kopp zjedzto jutro dnia < 1 aździemika do Star. - Paczkowa, gdzie poświęci nowozbudowany kościół.

Ks. Dziekan Herman Wodak, proboszcz w Biedrzy­chowicach w powiecie opolskim a dekanacie Malo- Strzeleckim, umarł przedwczoraj w nocy. Zmarły urodził się dnia 15 kwietnia 1821 r. w Ujaździe. Świę­cenia kapłańskie otrzymał w r. 1846, a od roku 1886 był proboszczem w Biedrzychowicach. R. i. p.

— W przeszłą niedzielę, jak było zapowiedziane, od­było się walne zebranie Towarzystwa Polsko- Górnoszląskiego w Raciborzu w łazienkach Keila. Na zebraniu tern zarząd zdawał sprawę w czyn­ności towarzystwa w ubiegiem półroczu, potem nastąpił wybór zarządu w myśl ustaw (§ 6) na rok jeden. Obrano jednogłośnie wszystkich starych członków, z wyjątkiem sekretarza p. Kurzej i, który opuścił Racibórz. Tak sta­nowią zarząd: P. Józef Pollok rólnik ze Starej­wsi przewodniczący; p. Ludwik Raczek rólnik z Nowych Zagród, zastępca przewodniczącego; p. Konstanty Szmieszek, kupiec z Raciborza, skarbnik: p. Kazimierz T r a w i ń s k i , buchhalter z Raciborza sekretarz; pp. Pytlik, piekarz z Nowych Zagród, i p. Psota, gospodarz z Płoni, ławnicy, pp. W incenty Siara, tapicer z Raci­borza i Leopold Wrzodak, gospodarz z Raci­borza, rewizorów ie kasy; wreszcie p. Emil Nahlik, introligator z Raciborza, gospodarz, oraz pomocnik bibliotekarza.

— W tych dniach rozpoczęła się we wszystkich cu­krowniach okolicznych przeróbka buraków, czyli ćwikły cu­krowej. Wydajność buraków jest w tym reku podobno niezbyt wielką, wskutek czego, spodziewać się można, że podrożeją.

— Datki na pogorzelców w Cielmicach, którzy cierpią wielki niedostatek, przyjmują; Przew. Ks. Dziekana S zü­rn a nn w Bieruniu (Benin) i wójt p. Fr. Miczek w Cielmicach. W reda key i naszej złożyli w dalszym ciągu na ten cel: p. Karól Wieczorek ze Starejwsi 30fen., I. B. 10 fen. Razem z poprzedaiemi: 7 mrk. 90 t.

— Ze względu na coraz częstsze pożary po wsiach rozporządził landrat powiatu raciborskiego, aby podczas zimowego półrocza, to jest od pierwszego października rb. do pierwszego kwietnia r. 1892 urządzano w gminach patrole nocne, któreby nocną porą raz, dwa lub trzy ra­zy w tygodniu obchodziły całą wieś. Patrole te składać się mają z 3, 4 lub 6 nieposzlakowanych ludzi.

— Wręczono nam wtych dniach Nr. 9 z r. b. „Pisma mie­sięcznego Szląskiego związku włościańskiego“, na dowód, jak to zarząd związku tego dba o swych polskich człon­ków. Numer ten napisany jest tak okropną polszyzną, że np. wstępnego artykułu p. t. „Spółka gospodarska“ wcale zrozumieć nio można. Czyż godzi się dawać lu­dowi polskiemu za jego ciężkie składki podobną lichotę? Pomówimy o tern w przyszłym numerze obszerniej, a na dowód przytoczymy kilka ustępów.

— Niebawem wydane zostaną nowe przepisy poli­cyjne, dotyczące czyszczenia szklanek po szynkach i karczmach. Przez niedbałe i niedostateczne czyszczenie szklanek szerzą się różno choroby. Temu właśnie no­we przepisy zapobiedz mają

— Sądy przysięgłych. Na ostatniem posiedzeniu sądu przysięgłych skazano wóźoego sądowego Szafranka z Rybnika za krzywoprzysięztwo na 3 lata więzienia kar­nego. Szafranek zadenuneyował w swoim czasie dozórcę więzienia 8. o zło obchodzenie się z więźniami, (wsku- tak czego tegóź skazano na dłuższo więzienie,) a później przysiągł, że denuncyacyi owej nio pisał. Tymczasem teraz udowodniono mu, że popełnił krzywoprzysięstwo. — Ponieważ kilka spraw pozostało niezałatwionych, roz­poczną się dnia 19 bm. nowe, nadzwyczajno roki są­du przysięgłych.

— Racibórz. Na wczorajazem posiedzeniu polskiego oddziału Związku robotników katolickich mówił ks. prob. Haack z Sudoła, o trzecim zakonie św. Franciszka i zachęcał zebranych, aby jaknajliczniej do zebrania tego przystępowali. Wiceprezes Przew. ks. kapelan Hertz z Starejwsi objaśniał następnie znaczenie wystawy św. su­kienki w Trewirze. W końcu przyjęto kilku nowych członków i uchwalono, aby podczas miesięcy zimowych posiedzenia rozpoczynały się już o godzinie 5-tej. — Na ostatniem zebraniu raciborskiego związku rólniczego obra­dowano pomiędzy innemi także nad nowem prawem o dobrach rentowych, które to ma ułatwić parcelo­wanie dominiów, a robotnikom i wogóle ludziom mniej zamożnym nabywanie ziemi. Najwięcej z prawa tego niezadowolonym był p. Selchow z Rudnika. Pan ten był zdania, że prawo to nie przyniesie korzyści ani pa­nom ani robotnikom, bo robotnicy dojdą przez prawo to od zupełnej niezależności. „A tymczasem, — mó­wił pan Selchow, całe szczęście człowieka polega na za­leżności od możniejszych, bez tego nie ma szczęścia!“

Ciekawa to zaiste toorya! Moźeby pan Selchow popróbował kiedykolwiek szczęścia takiego, i przekonał się na wła­snej osobie jak to „miło*, żyć w zależności od pańskiego widzimisię, które często np. przy wyborach nawet su­mienie ludzkie gwałci! Niech tylko z rok jeden p. Selchow wytrawa w położeniu robotnika, pozbawionego o- parcia, i zniewolonego nieraz co chwilę przenosić się z miejsca na miejsce, a pewnie inaczej śpiewać będzie. — Właściciel mleczarni azonowickiej, Weise, nabył od pani Berg dom położony na rogu ulicy Solnej. — Na ulicy wilhelmowekiej pobił się przed paru dniami w nocy pewien młody leśniczy z czeladnikiem masarskim. Obaj dobyli noży. Leśniczy zadał kordelasem swym przeciwnikowi lekką ranę w głowę, tenże zaś pchnął go tak silnie nożem w ramię, że biednego młodzieńca trzeba było odwieść do lazaretu miejskiego.

— Starawieś. W ubiegłą niedzielę odprawił wy­święcony w Rzymie kapłan, .Ks. Antoni Kapicki, syn kupca z Raciborza, pierwszą swą masę św. w kościele Matki Bożej. Ludu zebrała się moc wielka. Przy mszy iw. asystowali młodemu kapłanowi P. Ksiądz Jurek jako dyakon, a P. Ksiądz kapelan Hertz ze Starejwsi jako subdyakon. Następnie wygłosił P. Ks. prob. Haack z Sudoła polskie kazanie o trudnych obowiązkach stanu duchownego, po tern przemówił do prymieyanta po nie­miecku, gdyż ks. K. me rozumie po polsku. Na zakoń­czenie odśpiewano Tedeum.

— Babice. W wiadomości, podanej w przeszłym numerze „Nowin*, o pożarze stodoły zaszła pomyłka. Właściciel stodoły tej nie nazywa się Blacha, lecz Jam­bor, co niniejazem prostujemy.

— Nędza. Wczoraj wieczorem przejechał pociąg, który z Raciborza wychodzi o godzinie s/4 na 6-tą do Kęndzit-rzyna, urzędnika pomocniczego przy zwrotnicy Jana Przybyłę. Ciało jego zostało na kawałki poszar­pano.

— Brzeg. W przeszły piątek skoczył tutejszy mistrz szewski Koenig z mostu do Odry, podczas gdy mnóstwo ludzi przez most przechodziło, i utonął. Ciała jego do­tychczas nie wydobyto. Przyczyna samobójstwa nie­znana.

— Pietrowice. Dowcipnego parobka posiada gospo­darz K. Gospodarz ten zamierzał w tych dniach wyje­chać, a żo był wraz z czeladzią swą zatrudniony w sto­dole, tak posłał owego parobka, aby zobaczył, która też godzina. Wraoa ów parobek i powiada: Przed chwiląbyły wskazówki kąsk od siebie oddalono, a teraz pewnie będą „już na kupie! “ A to mądralą!

— Proszków (pow. opolski.) Krawiec i właściciel domu, Tatura, opuścił przed tygodniem swe mieszkanie i dotychczas nie powrócił. Co się z nim stało, nie wiado­mo. Widziano go podobno na drodze do Ochocza. Być może, żo spotkało go nieszczęście jakie, lub też padł ofiarą zbrodni. Tatura liczy lat 40.

— Wielkie Strzelce. W przeszły piątek wybuchł ogień w mieszkaniu gospodarza Pioli w Centawie. Ogień ten wzniecił czteroletni synek Pieli, bawiąc się zapałka­mi. Nieszczęśliwe dziecko samo przytem śmierć znalazło. Ztąd nowa przestroga dla rodziców, aby dzieciom do rąk zapałek nie dawali.

— Prudnik. Cukrownia tutejsza nieszczególne w ro­ku ubiegłym przyniosła zyski. Akcyonaryuszo otrzyma­ją, jak uchwalono na onegdajszem walnem zebraniu, tylko 3% dywidendy.

— Niemodlin. We wsi Graase (?) zastrzelił inspektor łomów kamiennych, przez nieostróźnośó własną swą czteroletnią córeczkę. Nieszczęśliwy ojciec oddał się sam w ręce władzy, lecz cóż to pomoże?

- - Koźle. Otwarcie nowo zbudowanej rzezalni miejskiej nie odbędzie się, jak wpierw było postanowio­nemu, dnia 6 bm., lecz o tydzień później, tj. dnia 13 bm. W tymże dniu odbędzie się także otwarcie gazowni.

— Głubczyce. Według ostatniego liczenia ludności liczy powiat nasz 86,948 mieszkańców, w liczbie tej 39,710 płci męzkiej, a 47,238 płci żeńskiej. Z miast liczą Glupezyce 12,586 mieszkańców, Kietrz 3,976 mieszkańców, a Baborów 2,707 mieszkańców. W gmi­nach wiejskich mieszka 64,952 ludzi, a w dominiach 2727 ludzi.

— Opole. Dziewięcioletni syn gospodarza Jakóba Szymańdy z Wrzosku w powiecie tutejszym wyszedł przed 4 tygodniami z domu ojcowskiego, aby przypatrzeć się manewrującym w pobliżu żołnierzom, i więcej nie wró­cił. Wszelkie postukiwania najmniejszego nie odniosły skutku. Chłopca tego widziano podobno niedawno temu w Strzeleczkach w powiecie Prudnickim.

— Bytom. Inspektor górniczy Pohl, w Stolcach pod Sosnowicami, otrzymał od władz rosyjskich nakaz, aby w przeciągu 6 godzin opuścił Polskę i wyjechał za gra­nicę. Niemcy tutejsi są z powodu tego wielce oburzeni, ale snąć zapomnieli, jak to przed kilku laty u nas wy­pędzano Polaków z Polski i Galicyi. Przecież przed kilku tygodniami jeszcze wydalono pewnego czeladnika z NN rooławia. Co tobie nie milo, drugiemu nie czyń. — W ciągu jednego tygodnia, to jest od 19 do 25 zm. przywieziono do rzezalni bytomskiej z Polski 1132 wieprzy, a do rzezalni w Mysłowicach 577 wto­pią a wszystkie były zdrowe. — Tutejszy sąd przy­sięgłych skazał górnika Szodloka z Kluczborka za zabici# właścicielki domu Ewy Czech, na 10 lat więzienia kar­nego. — NN niedzielę rano znalazł rzemieślnik R. na dziedzińcu nowej kamienicy p. Neumanna zwłoki niezna­nego mularza. Zaraz doniósł o tern policyi, która roz­poznała w zwłokach tych poliera mularskiego Franciszka

Page 4: so. Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r. Kok III. · so. Racibórz, Środa, dnia 7go Października 1891 r. Kok III. Wydawca: J. K. Maćkowski. Racibórz (Ratibor). Ćwierćrocznie:

Janochę ze wsi Kramelau (?) pod Prudnikiem. Na azyji znaleziono szeroką ranę, a cala twarz była siną i na­brzmiałą. Osy Janocha uległ nieszczęściu jakiemu, czy toż padł ofiarą zbrodni, tego na razie dowiedzieć się nie zdołano.

— Królewska Huta. W pobliżu Chorzowa spadł w przeszły poniedziałek pewien 17-letnipaiubek z woza nałado­wanego słomą tak nieszczęśliwie pod koła, że bozprzy- lemnego i ciężko pokaleczonego trzeba było odwieść do domu.

Bottrop. W drugiej pielgrzymce do Trewiru, od­bytej w niedzielę 27 września, wzięło udział przeszło 300 Polaków. 1 z drugiej pielgrzymki będzie pamiątka: piękna chorągiew, z odpowiednim napisem polskim.

— Cieszyn. W niedzielę dnia 27 bm. o godzinie 3 popołudniu odbyło się zapowiedziane zgromadzenie Związ­ku Szląskich Katolików w Mnicha, przy 'Strumieniu, na które przybyli ks. Ignacy Świeży, dr. Kreisel ż Jabłon­kowa, kilku księży, dr. Michejda, poseł do sejmu z okręgu bielskiego, i około 500 obywateli wiejskich z o- kolicznych wiosek. Przybywający goście powitani zosta­li wystrzałami z moździerzy. Zgromadzeniu, które się odbyło przed gospodą p. Bpernola, przewodniczył ks. Henryk TJrbisz, wikary ze Strumienia. Powitawszy zgro­madzonych, udzielił zaraz głosu ks. świeżemu, który zdawał eprawbzdzanie ze swej czynności poselskiej w Radzie państwa i częściowo także w sejmie. Omawiając sprawę równouprawnienia i szkoły wyznaniowej, oświad­czył ks. Świeży otwarcie, że obecnie sprawy to nic mają widoków być załatwionemi po naszej myśli z powodu niewyjaśnionego położenia w parlamencie wiedeńskim. Następnie przemawiał dr. Michejda, skorzystawszy zć spo­sobności zgromadzenia Związku, o niektórych ważniejszych sprawach, których jako poseł do sejmu z okręgu bielskie­go bronił w interesie wyborców. Podczas swojej mowy wspomniał o zmienionym położeniu w sejmie azląskim, gdzie Niemcy muszą się obecnie liczyć więcej z głosami

posłów słowiańskich. Po drze Michejdzie przemawiał jeszcze dr. Julian Kreisel, adwokat z Jabłonkowa, obja­śniając na przykładach szkody i nieprzyjemności pocho­dzące z nieznajomości prawa dla dłużników niewypłacal­nych. Wszystkie tę mowy przyjęło zgromadzenie z za­dowoleniem i nie skąpiło mówcom oklasków. Ku koń­cowi zachęcił zgromadzonych ks. 1 Świeży do zapisywania się do -Związku“ i „Dziedzictwa“ i czytania pism pol­skich, poczem zamknął ks. Urbisr zgromadzenie trzykro­tnym okrzykiem na cześć Ojca św. i cesarza. Przy dźwiękach muzyki bawili się goście aż do odjazdu po­ciągów ku Boguminowi i Dziedzicom.

Rozmaitości.Uparty samobójca. Niejaki August Talłoar z zawodu

rysownik, wziął tak do serca śmierć swojej żony, iż po­stanowił odebrać sobie życie. Najprzód starał się po­wiesić, .lecz sznur był za słaby i zerwał się. Nazajutrz postanowił się udusić czadem węglowym. W tym celu przygotował pełne naczynie węgli rozżarzonych, lecz silny odór zwrócił uwagę sąsiadów i ci go ocucili. Przysiągł zachować się spokojnie i nie robić więcej zamachów na swoje życie. W 48 godzin później, zmienił jednakże zamiar t pchnął się dwa razy nożem w bliskości serca. Rany nie były śmiertelne i w tydzoń opuścił szpitał zu­pełnie wyleczony. Talłoar był jednakże wytrwały i w kilka dni potem zażył znaczną ilość fosfoiu. Ody i to ni o poskutkowało, zrobił mieszaninę z dwóch innych tru­cizn, z chloroformu i dwucblorunii morkuryusza, położył się na łóżku i połknął pełną szklankę tej trucizny, któ­ra by wystarczała na zabicie kilkudziesięciu ludzi. W parę sekund wydał ostatnie tchnienie. Liczył zaledwie trzydzieści ośrn lat.

Kalendarz świecki i kościelny.Czwartek, 8 października, Brygidy w.Piątek, 9 października, św. Dyonizego.Sobota, 10 października, Franciszka Borg. Niedziela, 11 października, Gerona z tow.

Wszystkie listy i przesyłki pieniężne przeznaczo­ne dla wydawnictwa „Nowin Raciborskich“ prosimy prze­syłać pod adresem: N o w i n y Raciborskie(i. K. Maćkowski,) Racibórz.

Ceny targowe w Raciborzu z dnia 1 Października 1891.Puaeuica za 100 kilo (2 centnary) . Żyło (ret) t , „Jęczmień „ „ #Owies „ , * *Kartofle za 50 kilo (1 centnar) . .Masło za l funt .... . .Jaja za 1 mędcl (15 sztuk) . . .Słonia prosta długa za kopę . . .Siano łączne za 50 kilo (1 centnar)

• • • 22,70—23,00 Mrk. . . 23,10 23,80 _

(nowy) 15,50—io,7ó „ (nowy) 13,00—14,40

• • • 3,00 — 3,60. . 0,00 - 1,20 .. . 0,70- 0,75 ,

. . . 26,00

. . . 2,50-3,00

Ceny targowe wrocławskie z dnia 5 PaździernikaPszenica przy miernym dowozie, za 100 kilogr. białej szląskiej

21,00—21,50—23,00 mrk., żółtej 20,90-21,40—22,90 mrk. Zyto za 100 kilogr, 21,70—22,70—23,30 mrk.Jęczmień za 100 kilogr. 15,00—15,50—16,50 mrk., biały 17,06—

18,00 mrk.Owies za 100 kilogr. 14,50—15,00—15,50 mrk.

Za anatryącki reński płacą...........................................1,73 mrk.Za rosyjski rubel plącą..................................................2,15 mrk.

Za ogłoszenia i reklamy Iiodakcya nie odpowiada.

Najlepszy towarNajniższo ceny!

Hndziki, już od 5 mrk., zegary ściennej, już ud 3 njrk. pO foń., regulatory od 18 mrk., ricgftW i w największym wyboru od 1U mrk. do 20 mrk., łańcuszki, pier­ścionki, kolczyki (o-

ryngle), przy wie­szadłu i wszelkie inno rzeczy pó najniższychccńtfoh.

Re.puracye bywają dobra« a tanio z za-ręczeniem wy komme.

Berthold Fuchs,zegarmistrz,

w Raciborzu, ul. Długa 58,naprzeciwko „Nowin Raciborskich.6

Maurycy Fraenkelw Raciborzu Ul. Odrzańska obok Mann ab erga

polecaBwój wielki skład

Ubiorów kamgnrnowych począwszy od 15 marek.Puietotow zimowych „ „ 10 „Płaszcze (burnusy) wojskowe „ „ (> „Ubiory dla chłopców do lat 15 „ „ 8 „

- dla dzieci „ „ 3 „Wszystko z dobró5 materyi i trwale zrobione.

Równocześnie polecam mój bogato zaopatrzony skład sukna i resztek sukiennych.

WHr odpusty i kiermaszeF polecam

I Cukier w kłobukach po 31 fen.Farynę po 29 fen. przy odbiorze conaj mniej 5 fun­

tów od razu.Kawę paloną, funt począwszy od 1 mrk. 30 fen.

» surową (niepaloną), funt pocz. od 1,10 mrk. * mieszaną i sztuczną funt po 00 fen. i 1 mrk. „ zdrowia (słodową) funt po 50 f» n

Mak po najtańszych ćmach targtwych. Młynek do mdenia maku każdej chwili do u tycia.

Dobre śliwki funt po 32 fen.Powidła z ślwek funt po 32 fen.Masło, Margarynę funt po 60 fen. i więcćj.

Dalej;Smolec wieprzowy funt po 55 fen.Ryż, całoziarnisty zamiast po 20 fon., po 16 fen. Świeże śledzie, (harynki), mendel po 65 fen.Mydło po 24, 25, 28, i 30 fen. funt.Skład poleconych przez ks. Prob. Kneippa pokarmów i

artykułów spożywczych

Jerzy Langerw Raciborzu, Plac Pol ki ego,

naprzeciw Ifajmana Kinga.

^ Ważne, dla szewców!^ llamlvl skór4 Maurycego Tirhaoera ►^ w Ifaciborxu, P^ ul. Odrzańska Nr. loH &•A (xdecu swój SKŁAD bogato zaopatrzony w mijcuz- k

uifijtszo skóry, jako tuż w wszelkie przybory W* a szewskie; wszystko po

^ SBMF“ najniższych cenach. y

usmuAnmAkatolicka

I. K. Maćkowskiego(Ekspedycya „Nowin Raciborskie h“)

polecawielki wybór książek do nabożeństwa (modlitewnych,)

śpiewników, obrazów Ś. Ś. w pięknych ramach,dalej na wieczory zimowe:wy bór pięknych powieści, opowiadań, piosnek światowych, wreszcie j bogato zaopatrzony skład materyałów piśmiennych

po bardzo niskich cenach.

„Kalendarz Nowin Raciborskich“wyjdzie w sobotę.

Uznany za najlepszy i najtańszy, ma­gazyn odzieży.

Największy wybór gotowych ubrań dla mężczyzn i chłopców.

Wielki składpaletów zimowych, płaszczy do po­

dróży, burnusów, jupek iłd.Sukienne ubiory dla mężczyzn już od 12 mrk. aż do najlepszych gatun­ków. Paletoty zimowe począwszy od 12 marek aż do najlepszych ga­tunków. .łupki zimowe, począwszy od mrk. 0,50.

Proszę sklep mój odwiedzie, a ka- żdy się przekona naocznie o dobroci i taniości mych towarów, Zapewniam też jak najrzetelniejszą usługę.

Dal ej polecam :Resztki sukna i innych materyi.

Mistrz krawiecki

Adolf Berger,Racibórz. Nowa Ulica.

apl brania mojo, jak wia­domo, leżą znakomicie.

Dla rolników.po leva siijicrfosfaty oraz przyprawiono mąki kościane, dalej kianit i żużle Thomasa (Thomassełdueko.) w jaknajlepszych pod względem hltioltanicznym i chemicznym gatunkach', przyrządzone dla rozsiewać*) i suche

pod zupełną gwarancyą zawartości, z dobrze renomowanej fabryki chemicznej „Ceres“ Teodora Pyrkosza w Raciborzu.

Jest to największa fabryka nawozów sztucznych na całym Górnym Szląsku. Ceny niskie tak en gros, jak en detail (to jest w większych lub mniejszych ilościach.)

A. Keiitnowski, Żory (i.-Szl.

'&&&&c?rcXe/eTe/e^eTe^crg^gXcZc^gTgZqCo dopiero wyszedł z druku:

Zbiórkatolickich kościelnych pieśni

na Górnym Szląsku używanych, według różnych śpie­wników przez zwierzchność duchowną potwierdzonych.

Zbiór ten zawiera 60 pieśni i kosztuje 15 fen.Do nabycia:

w ekspedycyi JOININ' RACIBORSKICH" i w księgarni ART. BABINA

przy Ulicy panieńskiej.Q4

pr/.y v i i u y p a n l O n S K 1 C J.

B óżne miechy, barwy, gips, i cement, sól, — sprze­daje tanio :August Psotta,

Kacibórz, UJ. Odrzańska. Kupuję także mak.

Dwóch uczniprzyjmie każdej chwili

C. U. Wedekind,Browar

na

kiermasze i weselaitd. poleca tylko wyborowo i dobre napoje, po najniż­

szych cenach.Sądki, (drzewku) wypoży­cza się.

Maks. Böhm,fabryka likierów,

w RACIBORZU, ul. Odrzańska3NF .Syu porządnych

rodziców, który miał by ochotę wyuczyć się rze- źoietwa (maearstw») możo się zaraz zgłosić do ma­sa rza

Czcionkami R. Mej era w Raciborzu.

NclirellaRacibórz, Bcónki 52.

Chłopiecuczciwy i porządny może każdej chwili wstąpić do mego handlu towarów ko­lonialnych i nasion jako

uczeń

F. NictschRacibórz, Bronki 31.

Poszukuję

Uczniado mego składu towarów kolonialnych i destylacji

(i. E. KaniRacibórz.

| Sól, gips, cement, farby i > kamyczek modry do psze-

! nicy, kolaczuchy lniane | dla bydła, przybory do >czyszczenia dla wojaków,

oraz różne miechy petrolej amerykański i

beczki do kapusty poleca tanio

• August Psottaw

RaciborzuUlica Odrzańska.

Szpice i iąkociesą tanio do nabycia w hadlu żelaza

Richard Krausew Raciborzu ul. Nowa.