str. 10 str. 5 str. 3 2.pdf · 2015. 2. 13. · nich głośno. tylko w październiku na ekranach...
TRANSCRIPT
1
str. 10
str. 5
str. 3
2
D o waszych rąk trafia kolejny, drugi już
numer magazynu Kadr. To pismo dla
tych, którzy nie boją się filmowych wyzwań i wielkich
emocji. Tym razem skupimy się na fenomenie Idy w reżyserii
Pawła Pawlikowskiego. To niezwykle zrobiony obraz, który okazał się być strzałem w
dziesiątkę, jeżeli chodzi o potrzeby współczesnych widzów. Nie zabraknie także krwi w roz-
mowie z Tomaszem Boniewskim, twórcą serialu Majdy spłyną krwią. W związku z końcem
roku 2014 przyjdzie czas na podsumowania, refleksje, spostrzeżenia. W jaki sposób budo-
wano emocje, tworzono filmy i który z nich zasługuje na miano Filmu roku? Z początkiem
nowego roku warto także spojrzeć na to, co czekać nas będzie w ciągu najbliższych 365 dni.
Jakie premiery czekają nas już w najbliższych miesiącach i czy warto w mroźne wieczory
wyjść z domu i udać się do kina. Tak naprawdę to pytanie retoryczne, bo zawsze warto, nie-
zależnie od pogody czy tego ile hektolitrów wody spada na nasze chodniki. Idealnym przy-
kładem jest właśnie Ida. Film ten niezwykle krótko grany był w kinach, zaczął zdobywać na-
grody i polskie społeczeństwo nagle chciało się przekonać na czym polega fenomen tego
filmu. Warto zawsze sugerować się własną opinią i zaryzykować opłacając swój bilet.
W związku z rozpoczęciem 2015 roku życzę wszystkim czytelnikom magazynu Kadr,
aby był on przede wszystkim filmowy. Niech reżyserzy w Polsce i na świecie tworzyli genial-
ne produkcje, aby aktorzy nie tłamsili w sobie swojego talentu i pokazywali na co ich
stać, a my, widzowie, żebyśmy mieli w czym wybierać. Żeby nie było dylematu, że
nie ma na co pójść, bo wszystko jest słabe, a wręcz odwrotnie, to my czekajmy
na filmy, a sale kinowe niech będą wypełnione po brzegi – te duże jak i te
małe, studyjne.
Do siego roku,
W T Y M N U M E R Z E
Ida ………………………………….………………………….…………… str. 3
Kino Grozy ………………………………………………….………….. str. 4
Majdy spłyną krwią ………………………………………………… str. 5
Nie tylko dla orłów …………………………………………………. str. 6
Obywatel roku .……………………………………………………….. str. 7
The 100 ………………………………………………………………….. str. 8
Głowa za ząb ………………………………………………..………… str. 9
Film, który zmienia życie ………………………………..………. str. 10
Oczekiwane premiery ………………………………………..…… str. 11
2 zdjęcie z okładki: arch. filmweb.pl
3
C o dwa, trzy dni otrzymujemy informacje, że Ida
zgarnia kolejną nagrodę czy nominację. Za najlepszy
film, aktorkę, reżyserię czy montaż. Można zrobić w
Polsce dobry film? Można, wystarczy chcieć i mieć
"dobre oko".
25 października ub. na ekrany polskich kin weszła Ida w
reżyserii Pawła Pawlikowskiego. To opowieść o dziewczynie Idzie
Ledenstein. Anna przed złożeniem ślubów zakonnych postanawia
odwiedzić swoją ciotkę z którą wyrusza w podróż, aby odkryć kim
są. Reżyser przenosi widzów w lata 60. XX wieku. Główna bohater-
ka to nowicjuszka, sierota wychowywana przez siostry zakonne.
Przed złożeniem swoich ślubów dostaje polecenie od siostry prze-
łożonej, aby ta odwiedziła swoją ciotkę, byłą panią prokurator,
Wandę (Agata Kulesza). Anna i jej jedyna żyjąca krewna wyruszają
w długą podróż do PRL-owskiej wsi, żeby poznać dość tragiczną
historię jej rodziny oraz tego, kim są. Niezwykle kameralne i poru-
szające dzieło Pawlikowskiej to wybitny dramat, dzięki któremu
ten wraca do rodzinnego kraju. Połączenie historycznego tła i hi-
storie młodej kobiety łączy ze sobą niezwykle dobrze.
Film jeszcze przed premierą w Polsce zbudował sobie dość
silną rekomendację, między innymi na festiwalach w Londynie czy
w Toronto. Niezwykle pochlebne i podobne do siebie recenzję
zarówno polskich, jak i zagranicznych krytyków sprawiają, że IDA
to obraz, który można obejrzeć w ciemno. Ida tematycznie jest
krewnym Pokłosia, natomiast jeżeli patrzymy na sposób kreowa-
nia emocji, to staje się jego przeci- wieństwem. Ob-
raz jest bardzo skromny, wręcz
ascetyczny w swojej
formie. Zmaga się z
drażliwymi tematami w
sposób nad wyraz
dojrzały, poważny,
wręcz niedościgniony.
Niedomówienia, mil-
czenie, czarno-białe
zdjęcia oraz
niezwykle mądrze
dobrana muzyka.
Polskie utwory przeplatane są kompozycjami Bacha czy Mozarta.
To wszystko sprawia, że Idę ogląda się jednym tchem.
Nie można także nie wspomnieć o aktorkach, które zagrały
w filmie. Genialna, jeszcze raz podkreślę genialna Agata Kulesza
pokazuje, że jest jak wino - im starsza, tym lepsza. Ostatnie pro-
dukcje w których zagrała (Pod mocnym aniołem czy Róża) po-
twierdzają tylko, że mamy dosłownie skarb narodowy, który nale-
ży ciągle pielęgnować i doceniać. Warto także wspomnieć o tytu-
łowej Idzie, czyli Agacie Trzebuchowskiej, której był to niezwykle
świetny początek na wielkim ekranie.
Relacja Idy z ciotką Wandą stanowi niezwykle ciekawą for-
mę - od idealizmu, po zepsucie i rozczarowanie światem. Konflikt
to wkomponowanie także w akcent, jakby nie było, trudnego dzie-
dzictwa Polski, dotyczące zbrodni hitlerowskich, losów Żydów czy
komunizmu. Zakończenie filmu pozostaje, o dzięki Ci Panie, otwar-
te. Pawlikowski pozastawia widzów z pytaniami bez odpowiedzi.
Film oszczędny w środkach wizualnych i z niezwykle niewielką
ilość dialogów sprawia, że obraz zyskuje i docenia się go jeszcze
bardziej. W pewnych momentach zestawienie estety nie do końca
się zazębia, między innymi zbrodnie wojenne i romans Idy z sakso-
fonistą „Lisem” (Dawid Ogrodnik). Całość zatem sprawia, że widz
oprócz pytań bez odpowiedzi wychodzi z dość skrajnymi emocjami
dotyczącymi życia, świata i relacji międzyludzkich. Obraz Pawła
Pawlikowskiego niezwykle wyróżnia się na tle innych produkcji w
Polsce i za granicą. Docenieniem jest fakt, iż Ida co chwila zgarnia
kolejne nagrody. Tylko w tym roku na konto produkcji trafiły czte-
ry Złote Orły między innymi za najlepszy film czy montaż. Dodat-
kowo film zgarnął aż sześć nagród Europejskiej Akademii Filmowej
czyli tzw. "europejskich Oscarów”. Wśród nagród znajdziemy cho-
ciażby Złote Lwy czy Złotą Żabę. Potwierdza to jednogłośnie, że Ida
to po prostu najlepszy towar eksportowy 2013 roku. Są także real-
ne szanse na zdobycie Oscara dla najlepszego filmu nie angloję-
zycznego, ale co przyszłość przyniesie, o tym dowiemy się już
wkrótce.
Marcin Rudzki
Tytuł: Ida
Reżyser: Paweł Pawlikowski
Scenariusz: Paweł Pawlikowski / Rebecca Lenkiewicz
Obsada: Agata Trzebuchowska / Agata Kulesza / Dawid
Ogrodnik / Jerzy Trela
Data premiery światowa: 30 sierpnia 2013
Data premiery w Polsce: 25 października 2013
IDA - POLSKI TOWAR EKSPORTOWY
3 Źródło grafiki: arch. filmweb.pl
4
KINO GROZY
H orror to gatunek, który każdy może interpretować na swój sposób. Jednak słownikowe określenie mówi, że jest to zgroza, wstręt, obawa próżni. Filmową definicję ułożyć jest łatwo, o ile wcześniej obejrzało się choć kilka "strasznych" filmów.
Najprościej można powiedzieć: horror - gatunek filmowy, który w widowni wywoływać ma strach, gęsią skórkę, dezorientację, a czasem nawet obrzydzenie.
Początki kina grozy przypadają na wiek XIX i XX, a zawdzięczać je można niemieckiemu ekspresjonizmowi w filmie. Wtedy to powstało kilka "perełek": (Gabinet doktora Caligari, czy Gabinet figur woskowych).
Poruszając temat horroru, grzechem byłoby nie wymienić kilku klasyków z wczesnych lat. Są to między innymi: Nosferatu, Upiór w operze, Frankenstein, a do aktualnych należą: Noc żywych trupów, Piątek 13, czy Koszmar z ulicy Wiązów.
Dużo osób kino grozy kojarzy przede wszystkim z produkcjami japońskimi (które funkcjonować zaczęły dopiero w drugiej połowie lat 90.): Klątwa, Nieodebrane połączenie, The Ring.
Mark Hughes na portalu Forbes.com opublikował ranking dziesięciu najlepszych (zdaniem większości oglądają-cych) horrorów ubiegłych dwóch lat. Oznajmił również, że miniona dekada była naprawdę dobra, jeśli chodzi o kino grozy. Na dziesiątym miejscu znalazł się film Grave Encounters, dziewiątka należała do Kroniki opętania. Z kolei ósme miejsce dostał Naznaczony, następna w kolejce była Lista płatnych zleceń. Resztę pozycji zajęły kolej-no: Coś, Kobieta w czerni, Sinister, The Innkeepers, Prometeusz. Faworytem okazał się Dom w głębi lasu w reżyserii Drew'a Goddard'a.
2014 rok był dość pracowity dla twórców horrorów. Filmów powstało całkiem sporo, a co najważniejsze, było o nich głośno. Tylko w październiku na ekranach polskich kin ukazało się kilka znanych tytułów. Przede wszystkim Annabelle, która jest prequelem świetnego horroru Obecność, [REC] 4: Apokalipsa, Diabelska Plansza Ouija, Rogi oraz Dracula historia nieznana.
Jeśli kolejny rok będzie tak samo owocny w filmy grozy, jak poprzedni, to sądzę, że warto zacząć bać się już teraz.
Katarzyna Pawlukowicz
4 Źródło grafiki: arch. własne
5
— Chęć zabawy i nuda to główne powody powstania tego projektu — mówi Tomasz Boniewski, twórca animowanego serialu „Majdy spłyną krwią”,
a także kulturoznawca i grafik komputerowy. — Do tego dochodzi frustracja i bezrobocie. Musieliśmy stworzyć coś, żeby to odreagować — dodaje. I
opowiada, jak powstał serial.
— „Majdy spłyną krwią” to połączenie humoru, horroru i parodii. Czy taka mieszanka dobrze przyjęła się wśród społeczności internetowej?
— Horror, komedia i kryminał to główne tropy gatunkowe. Każda z postaci wprowadza odrębny rodzaj komizmu. Jest też kilka piosenek i sporo
nostalgii w postaci cytatów kulturowych, więc myślę, że któryś z wymienionych elementów chwycił. Komentarze były raczej pozyt ywne, ale liczba
odbiorców nie jest duża. Problemem jest brak regularności w emisjach kolejnych odcinków. I tutaj muszę brutalnie obić własną pierś, bo jako anima-
tor nie byłem w stanie takiej regularności zapewnić. Wiązało się to z pobocznymi projektami oraz innymi zajęciami.
— Skąd pomysł na cykl „Majdy spłyną krwią”?
— Z chęci zabawy, zrobienia czegoś w gronie znajomych. Duży wpływ miały też nuda, frustracja i bezrobocie. Nie mieliśmy pracy. Spędzaliśmy
czas, pijąc piwo, jedząc prażonki, oglądając filmy i seriale oraz użalając się nad sobą. Świat nie był dla nas ostrygą, był jak nieświeże sushi. Wiado-
mo, że fikcja proponuje kolosalnie lepsze warunki egzystencji niż rzeczywistość. Stworzyliśmy więc fikcyjny świat i się w nim umieściliśmy.
— Czyli serial jest pracą zbiorową?
— Jest to wspólny pomysł mój i Krzysztofa Czausa, kolegi z liceum. Krzysiek jest współautorem pierwszych odcinków, nagrywa dubbing i odpowi-
ada za różne sprawy organizacyjne. Ja animuję i montuję. Do ekipy zaliczamy także wszystkich, którzy użyczyli głosów serialowym postaciom, czyli
znajomych i rodzinę.
— Czy wszystkie sylwetki były wzorowane na znajomych?
— Postacie są luźno oparte na nas samych i znajomych z liceum. Mocno przerysowaliśmy cechy. Wiadomo, że jest to zabawa, a nie s tudium charak-
terów. Bohaterowie, szczególnie męscy, są niezbyt dojrzali i robią rzeczy niekoniecznie najmądrzejsze. Chcieliśmy zbudować postacie trochę jak z
klimatu seriali młodzieżowych z lat 70., jak z połączenia „Stawiam na Tolka Banana” z „Piątkiem trzynastego”.
— Tworzy pan również inne projekty. Opowie pan o nich?
— Głównie są to krótkie filmy animowane. Jestem samoukiem, nie mam wykształcenia plastycznego. Pierwszym filmem był „Wielki sen ” z 2006
roku. Oprócz tego kilka animacji w różnych technikach, m. in. teledysk dla zespołu Kabanos.
— W jednym z odcinków bohaterowie co chwila potykają się o źle skonstruowane schodki. Czy to również przerysowany element rzec-
zywistości?
— Przerysowanie służy komedii, ale i autoterapii. Na bezrobociu zdarzało mi się wykonywać drobne prace budowlane i raz miałem wykonać taką
rynienkę jak ta w serialu. Dwukrotnie rozkuwałem i układałem ponownie tę diabelską konstrukcję. W serialu mogłem odreagować i się z tego
pośmiać.
— Wiadomo, że także miejsce akcji jest prawdziwe. Do kogo należy słynna działka?
— Do rodziny Krzyśka. Położona jest na wyspie koło Dorotowa. Horror lubi takie miejsca.
— Czy planuje pan dodać kolejne odcinki?
— W tym roku pojawi się epizod 6, a z czasem reszta. Pewnie w sumie zajmie to około 10
lat, ale zaczętą opowieść trzeba dokończyć.
— Czy są już pomysły na nowe przygody bohaterów „Majd…”?
— Seria liczy 13 odcinków. Tup ściele się tym gęściej, im bliżej jesteśmy rozwiązania
zagadki morderstw. Finał wyjaśni wszystko, więc kontynuacji nie przewidujemy.
Ewelina Zdancewicz
ROZMOWA Z TRUPAMI W TLE
5 Źródło grafiki: arch. własne
6
D ziś o drugiej nad ranem Niemcy zestrzelili naszego człwieka. Dowództwo powiadomiło nas o tym o dziesiątej. Są
głupi, że nie zrobili tego wcześniej, i jeszcze głupsi, że nie słuchają naszych rad. Niemcy przetrzymują go w
miejscowości Werfen w Schloss Adler na Orlim Zamku na szczycie Wielkiej Góry. Nazwa jest bardzo trafna. To
miejsce tylko dla orłów. Nasze zadanie: odbić go, zanim wyduszą z niego informacje. Krótko, konkretnie i na temat -
tak zapowiada się klasyk Briana G. Huttona na samym początku, choć krótki wcale nie jest.
Tylko dla orłów, czyli amerykańko - brytyjski film wojenny z Richardem Burtonem i Clintem Eastwoodem w rolach
głównych - to obraz z lat sześćdziesiątych opowiadający o wydarzeniach z drugiej wojny światowej. Jest jedną z najlepszych
produkcji tamtego okresu. Mimo że trwa ponad dwie godziny, trzyma w napięciu aż do ostatniej minuty. Fabuła rozpoczyna się od
widoku krajobrazu górskiego, który kojarzy się z wielką przestrzenią i jednocześnie podkreśla bezwzglęność wojny. Od samego
początku towarzyszy jej świetna, rytmiczna muzyka (przywołująca na myśl tę z Władcy Pierścieni), która pojawia się nagle w kul-
minacyjnym momencie, wywołując uczucie dreszczu i gęsią skórkę. Momentami wręcz przypomina kompozycje z filmów grozy.
Godna uwagi jest także scenografia filmu, którego akcja rozgrywa się w niemieckich górach. Zdjęcia podkreślają nie-
pewność i niestabilność pozycji bohaterów. Zimowy klimat pobudza skojarzenia o nagłym wypadku - może spowodowanym law-
iną, a może atakiem wrogich wojsk? Mimo to, chwilami można rozkoszować się baśniowymi widokami śniegu oraz choinek.
Wbrew mylnemu przekonaniu części widzów, że film mający przeszło czterdzieści lat składa się z "tandetnych i
przestarzałych" scen, Tylko dla orłów przedstawia wspaniałe, autentyczne momenty wybuchów. Nieprawdą byłoby stwierdzenie,
iż współcześnie nakręcono by je lepiej. Twórcy odnieśli ogromny sukces produkując film, który po wielu latach nie traci na
wartości i jakości. Na uwagę zasługuje tu chociażby scena walki głównego bohatera rozgrywająca się na jadącej górskiej kolejce.
Jest nakręcona bardzo realistycznie, przez co chwilami wywołuje strach.
Na uznanie zasługują również dobre i wyraziste role aktorskie. Zarówno Richard Burton, jak i Clint Eastwood poradzili sobie
perfekcyjnie. Choć ich bohaterowie są podobni - poważni, roztropni i odważni - to mimo wszystko gra mężczyzn różni się od sie-
bie. Bardzo ciekawe są także dwie role kobiecie, które w przeciwieństwie do innych produkcji są wykreowane na waleczne i od-
ważne postacie, które mimo ładnej prezencji i "świetnych fryzur" są autentyczne. Nawet czarujący wygląd nie przeszkadza w od-
bieraniu ich jako dzielnych i inteligentnych agentek wywiadu. Równie interesującą sylwetką jest osoba Niemca - gestapowca,
który stanowi w pewnym sensie "ubarwienie" dla fabuły, a w zasadzie jego dociekliwość i niepohamowany upór.
Jedyną rzeczą która zaniża moją ocenę filmu jest błąd w scenie przedstawiającej amerykański samolot, którego produkcja
rozpoczęła się już po drugiej wojnie światowej. Czujny widz, przykładający dużą uwagę do szczegółów technicznych, natychmiast
go wychwyci.
Lata sześćdziesiąte są specyficzną epoką kina pod tym względem, że powstało wiele genialnych produkcji o tematyce dru-
giej wojny światowej. Ich poziom był bardzo wysoki. Tylko dla orłów zdecydowanie stanęło na wysokości zadania i w żaden
sposób nie odbiega od pozostałych klasyków tamtych czasów. Nie tylko wielbiciele starego kina i miłośnicy tematyki wojennej, ale
również pozostała część widowni, nie mogą pominąć tej pozycji.
Anna Sobczyk
gatunek: wojenny, szpiegowski
produkcja: USA, Wielka Brytania
premiera: 4 grudnia 1968 (świat)
reżseria: Brian G. Hutton
scenariusz: Alistair MacLean
obsada: Richard Burton, Clint Eastwood, Mary Ure
6 Źródło grafiki: arch. własne
7
G dyby zrobić listę najważniejszych filmów ostatnich kilku dziesięcioleci, pewnie gdzieś w czubie
należałoby umieścić „Pulp Fiction”. Powszechny zachwyt krytyki i publiczności, deszcz nagród i
pliki zielonych w kieszeniach producentów, odmieniły kino na zawsze. „Chcemy więcej” – wołała
widownia, a czujne ucho wsłuchanych w głos ludu szefów wytwórni, nie mogło tego zignorować.
I tak od 1994 r. mamy do czynienia z zalewem krwistych obrazów o sympatycznych socjopatach, którzy w
chwilach gdy akurat nikogo nie mordują, wygłaszają wulgarne, kpiarskie, błyskotliwe (w zamyśle) kwestie. Cza-
sem gdy zabrał się za to ktoś utalentowany i dodał od siebie coś świeżego do gatunku, powstawały filmy udane
(Święci z Bostonu, Porachunki). Innym razem za tą samą robotę brali się rzemieślnicy bez niezbędnego w takim
kinie luzu i polotu. Z tym ostatnim przypadkiem mamy do czynienia w „Obywatelu Roku”
Jaki jest najprostszy sposób, żeby na ekranie popłynął potok krwi? Oczywiście zabić protagoniście kogoś
bliskiego i pozwolić mu się mścić. Taki właśnie skomplikowany proces myślowy towarzyszył scenarzyście przy
tworzeniu jego dzieła.
I tak, zawsze taki sam, nudny Stellan Skarsgard gra Nilsa- nudnego, introwertycznego przykładnego oby-
watela, dobrego męża i ojca, który stroni od alkoholu i wulgaryzmów (!). Ów wulkan ekspresji, dowiedziawszy
się o nagłej śmierci syna, postanawia w pojedynkę wyrżnąć całą narkotyczną szajkę stojącą za ową zbrodnią.
Obserwujemy więc pół seansu jak nasz pozbawiony poczucia humoru główny bohater wycina w pień kolejnych
gangusów. I gdy już wiemy jak to wszystko dalej się potoczy i zaczynamy żałować straconego czasu… Eureka!
Film zmienia się. Na pierwszy plan wychodzą bohaterowie drugoplanowi, którzy nie dość, że są zabawni i ener-
giczni, to jeszcze wchodzą w inne relacje z ludźmi niż tylko te na linii kat-ofiara. I co ciekawe, obraz który w za-
mierzeniu miał bawić okrucieństwem, najmocniejszy jest w obyczajowych scenach z udziałem znakomitego
Påla Sverre Hagena (relacja z byłą żoną – mistrzostwo).
Obywatel roku to przede wszystkim film źle napisany. Jeżeli w scenariuszu znajduje się postać ciekawsza
od głównego bohatera, (a tu nawet epizody są ciekawsze, bo być bardziej bezbarwnym niż Nils się nie da) nale-
ży z niej właśnie uczynić protagonistę – podstawy scenopisarstwa. Czy ktoś kto się zajmuje pisaniem zawodo-
wo może o tym nie wiedzieć? Teoretycznie nie, ale z drugiej strony, tu takich błędów jest więcej. Np. jest tu
miejsce na scenę, kompletnie od czapy, z udziałem dwu trzecioplanowych postaci, która w założeniu ma łamać
gangsterskie tabu (złamane zresztą ponad dwie dekady wcześniej w „Ścieżce Strachu”, o czym, sądząc po dyle-
tanctwie twórców, również mogli nie wiedzieć), by sekundę po owej „szokującej” scenie o niej zapomnieć i już
do niej nie wracać….
Nierówny – taki przymiotnik najlepiej opisuje dzieło Hansa Pettera Molanda. Bo mimo tych wszystkich
wad, są tu sceny-perełki, które autentycznie bawią. Kilka błyskotliwych dialogów, oderwanych od fabuły filmu,
piękna zimowa sceneria i przede wszystkim, wspomniany już wcześniej Pål Sverre Hagen jako Hrabia, to wy-
starczające powody by w ostatecznym rozrachunku, nie uznać seansu „Obywatela Roku” za czas całkowicie
stracony.
Maciej Jabłonowski
7
8
K iedy po raz pierwszy znajoma zachę-ciła mnie do obejrzenia „ The 100”, nie byłam zbyt przekonana. „Obejrzymy stu”, stwierdziła. „Stu
czego? Roninów?”, spytałam głupio, zapominając, że przecież było ich 47. Wkrótce jednak musiałam przyznać, że te z góry oceniające pytanie było nie na miejscu. Bo choć „The 100” to serial wojny i akcji, to także sztuka psychologicznego ukazania rozterek i walki o przetrwanie.
Pomysł jest prosty: Nuklearna wojna niszczy cywi-lizację na planecie. Po wielu latach ze statku ko-smicznego z ocalałymi ludźmi zostaje wysłana na Ziemię grupa nieletnich przestępców w celu kolo-nizacji. Szczęśliwie promieniowanie nie jest dla nich zagrożeniem, budują obóz, ustalają podsta-wowe zasady i hierarchię grupy. Tę sielankę burzy jednak atak. Jak się okazuje… Ziemian. Tak, tych, co nie mieli prawa przetrwać. Jak do tego doszło? Dlaczego tubylcy chcą zabić ludzi, którzy mogliby być ich sprzymierzeńcami? Oto miejsce, w którym zaczyna się problematyka całej tej historii: jak przetrwać, zabijając kiedy jest to konieczne i… pozostać człowiekiem?
Największe wrażenie robią postacie główne serialu. Clarke Griffin (Eliza Taylor), młoda, zagubiona, ale silna kobieta, Finn Collins (Thomas McDonnel), pewny siebie i zdeterminowany chłopak oraz Bella-my Blake (Bob Morley), morderca o dobrym sercu, który oddałby życie za własną siostrę . Ważnych dla historii ludzi jest znacznie więcej. I każdy ma swoją rolę i misję- w „The 100” nie ma miejsca na niepo-trzebne epizody czy spowolnienie akcji. Nawet sce-ny romansu są tak skonstruowane, aby nie zanudzić widza rozterkami miłosnymi bohaterów.
Największym atutem „The 100” jest to, że jak żaden inny serial potrafi utrzymać napięcie, nie wyczerpu-jąc przy tym widza. Informacje są dawkowane osz-czędnie, przez co po zakończeniu każdego odcinka zawsze chce się wiedzieć, co będzie dalej. Tym bar-dziej po zakończeniu pierwszego sezonu, który zo-stał zamknięty z wielką pompą i pytaniem „kto prze-żył i co będzie dalej”? Ale żeby się tego dowiedzieć, trzeba najpierw obejrzeć pierwszy sezon. A warto, bo z pewnością nie będzie to czas stracony. Historia Clarke, Ballamy’ego i innych wciąż się rozwija. I bę-dzie już tylko ciekawiej…
THE 100
Ewelina Zdancewicz
Twórca: Jason Rothenberg
Gatunek: Sci-Fi
Aktorzy: Eliza Taylor,
Thomas McDonnel,
Marie Avgeropoulus,
Bob Morley
Premiera na świecie: 2013
Premiera w Polsce: 2014
8
Źródło grafiki: arch. własne
9
GŁOWA ZA ZĄB!!!
J ak głosi powiedzenie pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Uwielbiany nie tylko przez dzieci, ale również dorosłych, którzy mieli przyjem-
ność posiadania pupili. Są to stworzenia wierne, uczciwe, kochające i z reguły nie wyrządzające krzywdy bez powodu. Czego nie można
powiedzieć o osobach, które zadarły z Johnem Wickiem. Należy on właśnie do osób, które cenią sobie bliskość futrzanych czworonogów.
Lecz gdy przez grupkę pseudo-gangsterów traci kompana, a uczucie nienawiści potęguje fakt, że był on ostatnim prezentem od niedaw-
no zmarłej żony, plus z garażu znika Ford Mustang ’69, Johnowi nakładają się klapki na oczy, a on sam zamienia się w bezwzględną maszynę
do zabijania.
John Wick w polskich kinach ukazał się premierowo piątego grudnia. Film wyszedł spod ręki dwóch świeżo upieczonych reżyserów, Davida
Leitcha i Chada Stahelskiego oraz scenarzysty Dereka Kolstada, który jak do tej pory miał na swoim koncie dwa obrazy klasy B. John Wick (Keanu
Reeves) jest byłym gangsterem należącym do rosyjskiej mafii. Po pochowaniu żony próbuje ułożyć swój los na nowo i znaleźć cel w życiu. Pomóc ma
mu w tym suczka Daisy. Niestety gdy zostaje bestialsko zabita z byle powodu, a protagonista brutalnie pobity przez Iosefa (Alfie Allen), rozpieszczone-
go syna rosyjskiego mafiosa –Viggo (Michael Nyqvist), oraz jego watahę, John znajduje cel. Jednak nie taki jakiego oczekiwał. Ponownie musi wkro-
czyć w mroczny świat, by stawić czoła przeszłości i zniszczyć to, do czego stworzenia sam się niegdyś przyczynił. Niestety w gangsterskim półświatku
Wick jest znakomicie znaną osobą i nie bez powodu zwano go Babą Jagą, która zamiast na miotle lata uzbrojona po zęby. Z tego też powodu szef mafii
nie pozwoli łatwo dopaść swojego syna, a tym bardziej siebie samego. Tym samym naprzeciw bohaterowi wychodzi rzesza przeciwników, między
którymi znalazło się także miejsce dla uwodzicielko pięknej i równie niebezpiecznej Panny Perkins (Adrianne Palicki). Na szczęście nasz bohater nie
jest sam, ponieważ w większej opresji może liczyć na pomoc Marcusa (Willem Dafoe), przyjaciela z dawnych lat.
Zasada „oko za oko” w filmie przeistoczyła się w zasadę „głowa za ząb”, i tak jak zabijanie masy ludzi za zabicie psa może wydawać się
śmieszne, tak w obrazie można dostrzec mnóstwo czarnego humoru. Nawet główny antagonista Viggo w obliczu śmierci potrafi robić sobie żarty z
własnej ochrony. Innym ciekawym i całkiem dowcipnym pomysłem jest wprowadzenie firmy sprzątającej, która ma w sobie coś z mitologicznego
Charona – demonicznego przewoźnika dusz przez rzekę Styks. Rola głównego bohatera wydaje się być stworzona dla Keanu Reevesa, który pomimo
pięćdziesiątki na karku jest dalej w pełni sił. Jego sztywna gra jest atutem dla kreacji postaci. Można by rzecz, że po dość długiej przerwie gwiazdor
Matrixa znów gnie się przed kulami i brakiem docenienia za ostatnie role niczym w trylogii rodzeństwa Wachowskich. Idealnie dopracowane sceny
walki i realistyczne sianie kul w głowach przeciwników, zostało doskonale odzwierciedlone w precyzyjnych ujęciach. Wizualnie film jest równie zmien-
ny co kobiety, oczywiście nie obrażając płci pięknej. Szare ulice, ciemne hotelowe korytarze i mroczne magazyny szybko zmieniają się w wielokoloro-
we i rozświetlone niczym zorza polarna dyskoteki czy puby dla elit. Ważną rolę w obrazie odgrywa także muzyka, która ze spokojniejszych brzmień
zmienia się w mocne rockowe dźwięki, by ostatecznie ewoluować w elektroniczne bity. Można ulec wrażeniu, że główny bohater sieje zniszczenie
wśród złoczyńców w rytm basu. Dzięki powyższym czynnikom film zabiera widza sprzed ekranu w sam środek akcji. Dzieło nie obfituję w masę po-
bocznych wątków, ale na szczęście też nie udaje filmu, w którym należy doszukiwać się drugiego dna. Tytuł wprost wykrzykuje, że jest
stworzony dla akcji co według mnie wcale nie jest wadą. Tym bardziej, że dawno nie widziałem wendety przedstawionej tak dobitnie.
Prosta fabuła opierająca się na zemście nie zawsze zdaje egzamin, jednak w tym przypadku John Wick spisał się na medal.
Konrad Siwik
tytuł: John Wick
gatunek: Thriller, Akcja
produkcja: Chiny, Kanada, USA
premiera: 5 grudnia 2014 (Polska) 19 września 2014 (świat)
reżyseria: David Leitch, Chad Stahelski
scenariusz: Derek Kolstad
9
Źródło grafiki: arch. własne
10
FILM, KTÓRY ZMIENIA ŻYCIE
,,The Secret” to dokument w reżyserii Drew Heriot, wyprodukowany w 2006 roku w Australii. Za scenariusz odpowiadają
Rhonda Byrne, Paul Harrington, Drew Heriot i Skye Byrne. Dokument ma forme serii wywiadów z ludzmi, którzy osiągneli sukces za
pomocą "prawa przyciągania". Film ma swoich wielkich zwolenników jak i przeciwników, uważających film za sekciarski wytwór robią-
cy wodę z mózgu. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej pierwszej grupy.
Premiera odbyła się w 2006 roku, ale ze względu na małą popularność ja obejrzałam go rok po premierze.
Minęło już siedem lat od tamtej pory i tak jak nigdy nie rozumiem oglądania tego samego filmu dwa
razy, tak ,,The Secret” pobił rekord na moim ekranie. Sama się dziwię, że można obejrzeć film
ponad czternaście razy. Jego głównym tematem jest po- zytywne myślenie i to
co można nim dokonać. Im więcej mija
czasu od pierwszego obejrzenia, tym
bardziej rozumiem przekaz. Od
tamtej pory rozpoczę- łam również
poszukiwania ludzi, któ- rzy również zobaczyli
ten dokument. Głów- nym celem było sięgniecie opinii i
doświadczeń, spraw- dzenie czy rzeczy o których mowa w
filmie są prawdą czy gratką dla naiwnych.
Okazało się, że ,,The Secret” zmienił życie tysięcy ludzi, a dopiero się rozkrę-
cał. To co czytałam i oglą- dałam o filmie motywowało mnie do wdrażania rad i przekazów z
dokumentu w swoje życie. Po części robiłam to, aby poprawić jakość swojego życia, a po części z
ciekawości o to jak zadziała. Już po paru pierwszych minutach filmu poczułam, że za chwilę poznam wszystkie
odpowiedzi na pytania, które dręczą nie tylko mnie, ale prawdopodobnie większość ludzi na tej planecie. Użyłam słowa ``większość``,
bo zdecydowana mniejszość poznała ten sekret wcześniej, a mowa o ludziach, którzy stworzyli ten dokument. Rhonda Byrne, Lisa Ni-
chols, Michael Beckwith, Joe Vitale i wielu innych... Niesamowite jest słuchanie i oglądanie ludzi, którzy przy użyciu prawa przyciąga-
nia zmienili swoje życia nie do poznania. Profesorowie, wielcy uczeni i ludzie sukcesu, których życie zaskakiwało bardzo często w nega-
tywnym tego słowa znaczeniu. Na swoim przykładzie pokazują, że wszystko jest możliwe. Film i jego przekaz jest przeznaczony dla
każdego, niezależnie od statusu, wieku czy płci.
Same oglądanie dokumentu podnosi na duchu, motywuje do działania i nastawia na dobro i miłość. Czytając wypowiedzi
ludzi na forum, którzy obejrzeli film, można się dowiedzieć, że dzięki niemu wprowadzili w swoim życiu zmiany (głównie w sposobach
myślenia i nastawienia), doświadczali przyjemnych i pozytywnych, małych i dużych zmian. Niektórych zaskakiwało ciągle zielone świa-
tło na skrzyżowaniach, nagle rozwiązywały się problemy nie do rozwiązania a ich życie stawało się niewiarogodnie przyjemne i cenne.
Zaczęli rozumieć jak funkcjonuje świat i prawa nim rządzące. Wiedzieli już co robić a czego unikać by ich życie przypominało wymarzo-
ny sen.
Jeśli nie poleciłabym tego filmu to bybłabym egoistką, która chce zatrzymać dla siebie wszystkie korzyści, które powodu-
je ,,The Secret” . Dokument porusza wyobraźnię i jest dla mnie niesamowitą inspiracją. Zostawił trwały ślad w moim życiu i nie wyob-
rażam sobie jak wygldałoby moje życie bez tej wiedzy, którą przynosi. ,,The Secret'' powinien być obowiązkowym filmem dla każdego
z nas.
Patrycja Wiśniewska
gatunek: Dokumentalny
produkcja: Australia USA
premiera: 26 marca 2006
reżyseria: Drew Heriot
scenariusz: Rhonda Byrne / Paul Harrington / Drew Heriot / Skye Byrne
10 Źródło grafiki: arch. własne
11
Siódmy syn (2014)
Film jest ekranizacją pierwszego tomu książki fantasy dla młodzieży autorstwa Josepha Delaneya.
Przedstawia historię młodego chłopca, który zostaje oddany pod opiekę tajemniczemu mężczyźnie,
który uczy go jak walczyć z ciemnymi mocami. Chłopiec musi stawić czoła wielu niebezpieczeń-
stwom, na które jest wystawiany.
gatunek: Familijny Fantasy Przygodowy
produkcja: Chiny Kanada USA Wielka Brytania
premiera: 23 stycznia 2015 (Polska) 17 grudnia 2014 (świat)
reżyseria: Sergey Bodrov
scenariusz: Charles LeavittMax BorensteinSteven KnightMatt Greenberg
Birdman (2014)
Czarna komedia przedstawiająca perypetie aktora, który niegdyś zyskał sławę jako bohater serii
hollywoodzkich filmów o komiksowym superbohaterze. Chcąc spróbować czegoś nowego dąży do
wystawienia na Broadwayu sztuki we własnej adaptacji i reżyserii, z sobą samym w roli głównej.
Jeśli chce doprowadzić do premiery, musi stawić czoło licznym przeciwnościom, zmierzyć się z
własnym ego, odbudować zaufanie bliskich i odnaleźć siebie.
gatunek: Komedia
produkcja: USA
premiera: 23 stycznia 2015 (Polska) 27 sierpnia 2014 (świat)
reżyseria: Alejandro González Ińárritu
scenariusz: Alejandro González Ińárritu
Pingwiny z Madagaskaru (2014)
Kinowy film animowany uwielbiany przez dzieci, ale nie tylko. Przedstawia pełne humoru przygo-
dy paczki pingwinów, bohaterów bijącego rekordy popularności serialu TV i trzech filmów z serii
"Madagaskar. Uwielbiany przez polskich widzów.
gatunek: Animacja Familijny Komedia Przygodowy
produkcja: USA
premiera: 30 stycznia 2015 (Polska)
8 listopada 2014 (świat)
re¿yseria: Simon J. SmithEric Darnell
scenariusz: John Aboud Michael
Colton Brandon Sawyer
11
Źródło grafiki: arch. własne
12
Tajemnice lasu (2014)
Projekt stanowi ekranizację popularnego na Broadwayu musicalu z lat 80. Opowiada historię
pewnego piekarza (James Corden), który wraz z żoną (Emily Blunt) wyrusza do lasu, starając się
odwrócić ciążącą na nich klątwę, która nie pozwala im mieć dziecka. Muszą stawić czoła czarow-
nicy (Meryl Streep). Po drodze małżonkowie spotykają szereg baśniowych postaci, w tym Kop-
ciuszka (Anna Kendrick), Czerwonego Kapturka (Lilla Crawford) i wilka (Johnny Depp).
gatunek: Fantasy Komedia Musical
produkcja: USA
premiera: 13 lutego 2015 (Polska) 25 grudnia 2014 (świat)
reżyseria: Rob Marshall
scenariusz: James Lapine
Pięćdziesiąt twarzy Greya (2015)
Pięćdziesiąt twarzy Greya" to ekranizacja pierwszej części erotycznej trylogii E L James, opisującej
intrygujący związek pomiędzy absolwentką uniwersytetu, Anastasią Steele (Dakota Johnson) a
Greyem (Jamie Dornan). Powieść stała się światowym bestsellerem i została przetłumaczona na
50 języków oraz rozeszła się w 70 milionach egzemplarzy. Kobiety oszalały na punkcie tej książki.
Zapowiada się obiecująco. Za tło muzyczne będzię odpowiadać Danny Elfman.
gatunek: Erotyczny Melodramat
produkcja: USA
premiera: 14 lutego 2015 (Polska) 11 lutego 2015 (świat)
reżyseria: Sam Taylor-Johnson
scenariusz: Patrick Marber, Mark Bomback, Kelly Marcel
12
Źródło grafiki: arch. własne