vol. 18, no 7-8 (201-202) july-august / lipiec-sierpieŃ … · polskim żołnierzom dowództwo...

16
VOL. 18, NO 7-8 (201-202) JULY-AUGUST / LIPIEC-SIERPIEŃ 2010 www.panoramapolska.ca …wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne… Wizyta w muzeum w Hiroszimie w maju 2010 roku, w 65 lat po ataku atomowym, liczne zdjęcia obróconego w pył miasta, obrazy ofiar ludzkich, zdjęcia paparzonych kobiet, zabitych dzieci nieustannie przywoływały mi na pamięć zdruzgotaną Warszawę po powstaniu 1944 roku. Pisano o powstaniu już wiele. Jednakże kolejna rocznica skłania mnie do podjęcia raz jeszcze tego tematu. ** Jan Nowak Jeziorański, który przybył z Londynu do Warszawy 25 lipca 1944 , kilka dni przed powstaniem, wspominał ”Na spotkaniu z dowództwem Bór Komorowski zapytał czyWarszawa będzie mogła liczyc na zrzuty na wielką skalę i na wysłanie naszej polskiej brygady spadochronowej. Na oba pytania odpowiedziałem negatywnie”. Tak więc zanim powstanie wybuchło Jeziorański spodziewał się, że „efekt powstania w Warszawie i wpływ na rządy i opinie publiczną w obozie sojuszniczym-bedzie dosłownie „burzą w szklance wody.” Herling Grudziński w korespondencji z arcybiskupem Życińskim (Pięć dialogów W-wa 1999) snuje swoje rozważania “Adam Ciołkosz mój przyjaciel miał zwyczaj w powojennym Londynie powtarzać nieustannie: “Ale nas urządzili”. Nie trzeba wyliczać wszystkich etapów tego „urządzania”, wystarczy wskazać bierność wobec Powstania Warszawskiego”. Przypomina też wypowiedź Churchilla w rozmowie z generalem Andersem „Może pan sobie zabrać teraz swoje wojsko” . Polskim żołnierzom dowództwo brytyjskie oświadczyło, iż mogą bez żadnych obaw wrócić do rodzinnego wolnego już Kraju. ”Wolnego”? Polacy bili się na wszystkich niemal frontach europejskich, stworzyli najwiekszą w dziejach świata armię podziemą. Armia Krajowa licząca około 400000 żołnierzy walczyła z Pomnik Bohaterów Powstania Warszawskiego

Upload: hoangthuan

Post on 01-Mar-2019

216 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

a n o r a m aPOLISH

a n o r a m aa n o r a m aa n o r a m aa n o r a m aPPPPP POLSKA

Independent Cultural Magazine

Niezalezny magazyn kulturalny

VO L . 1 8 , N O 7 - 8 ( 2 0 1 - 2 0 2 ) J U LY- AU G U S T / L I PI E C - S I E R PI E Ń 2 0 1 0

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

…wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne…

Wizyta w muzeum w Hiroszimie w maju 2010 roku, w 65 lat po ataku atomowym, liczne zdjęcia obróconego w pył miasta, obrazy ofiar ludzkich, zdjęcia paparzonych kobiet, zabitych dzieci nieustannie przywoływały mi na pamięć zdruzgotaną Warszawę po powstaniu 1944 roku. Pisano o powstaniu już wiele. Jednakże kolejna rocznica skłania mnie do podjęcia raz jeszcze tego tematu.

**Jan Nowak Jeziorański, który przybył z Londynu do Warszawy 25 lipca 1944 , kilka dni przed powstaniem, wspominał ”Na spotkaniu z dowództwem Bór Komorowski

zapytał czy Warszawa będzie mogła liczyc na zrzuty na wielką skalę i na wysłanie naszej polskiej brygady spadochronowej. Na oba pytania odpowiedziałem negatywnie”. Tak więc zanim powstanie wybuchło Jeziorański spodziewał się, że „efekt powstania w Warszawie i wpływ na rządy i opinie publiczną w obozie sojuszniczym-bedzie dosłownie „burzą w szklance wody.”Herling Grudziński w korespondencji z arcybiskupem Życińskim (Pięć dialogów W-wa 1999) snuje swoje rozważania “Adam Ciołkosz mój przyjaciel miał zwyczaj w powojennym Londynie powtarzać nieustannie: “Ale nas urządzili”.

Nie trzeba wyliczać wszystkich etapów tego „urządzania”, wystarczy wskazać bierność wobec Powstania Warszawskiego”. Przypomina też wypowiedź Churchilla w rozmowie z generalem Andersem „Może pan sobie zabrać teraz swoje wojsko” .Polskim żołnierzom dowództwo brytyjskie oświadczyło, iż mogą bez żadnych obaw wrócić do rodzinnego wolnego już Kraju. ”Wolnego”? Polacy bili się na wszystkich niemal frontach europejskich, stworzyli najwiekszą w dziejach świata armię podziemą. Armia Krajowa licząca około 400000 żołnierzy walczyła z

Pomnik Bohaterów Powstania Warszawskiego

July-August/Lipiec-Sierpień 2010P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

2

MIS & MIS LLPBARRISTERS & SOLICITORS

• corporate commercial• income tax• real estate • wills & estate planning

Suite 2107, 10088 - 102 AvenueEdmonton, Alberta

T5J 2Z1

Tel: (780) 424-2600 Fax: (780) 425-6451email: [email protected]

TODZIA AIRDUrzędnik Stanu Cywilnego

Daje śluby cywilne w języku polskim i angielskim

telefon: (780) 918.4095e-mail: [email protected]

Serenity Funeral Service 10129 Princess Elizabeth Avenue NW

Edmonton, AB T5G 0X9

Tel. 780 477 7500 ‎ Fax 780 477 0110

www.serenity.caYOUR COMMUNITY OWNEDNOT-FOR-PROFIT SOCIETY

���������������������������������������������������������

�����������������������������������������������������

�����������������������������������������������

�����������������������������������������

okupantem w kraju. Ale w paradzie zwycięzców w 1945 polscy żołnierze nie uczestniczyli. Jak wiemy, polska delegacja nigdy nie została zaproszona do Londynu na jubileuszowe rocznice zakończenia wojny.

**Uczestnik powstania warszawskiego Władysław Bartoszewski w kronice „Dni Walczącej stolicy” (Warszawa 1989) dał wyczerpujący obraz tamtych dni. Odnotował m.inn.: W poniedziałek 31 lipca 1944 roku siły niemieckie w Warszawie liczyły 20000 ludzi. Podczas codziennej odprawy Komendy Głownej AK nie podjęto decyzji o rozpoczęciu akcji bojowych. Nadeszła wiadomość o rozpoczęciu rosyjskiego natarcia na Warszawę. Bór Komorowski uzależnił decyzję od Delegata Rządu.Podjęto wtedy decyzję iż Godzina „W” dnia 1 sierpnia 17.00. Okręg: Jasna 22 m.20. Łączniczki przejęły meldunki. Ruszyły w miasto. Niemiecki meldunek stwierdza „Oczekiwane powstanie Polaków w Warszawie zaczęło się o 17.00. Na obszarze całej Warszawy toczą się walki. Dowództwo zażądalo sił policyjnych do zgniecenia powstania”. Polacy byli słabo uzbrojeni, ale silni wiarą i nadzieją na pomoc z zewnątrz. Powstanie przetrwało dłużej niż się spodziewano, bo aż 63 dni. Ale jakim kosztem?

**Na cmentarzu na Powązkach stawałam przy grobach opatrzonych brzozowymi krzyżami. Dużo ich. Las brzozowych krzyży. Na tabliczkach imiona i nazwiska ofiar. Wielu z nich miało zaledwie 9, 12, 14, 16 lat. Członkowie Szarych Szeregów. Pomnik „Małego Powstańca” zaprojektowany w 1946 roku przez Jerzego Jarmuszkiecza, odsłonięty został dopiero 1 października 1983 roku. To jeden z najbardziej wzruszających pomików Warszawy.Mali powstańcy ginęli masowo przenosząc meldunki, przesyłając pocztę, ginąc pod gruzami domów, zastrzeleni przez sprawnych snajperów. Oblicza się, iż dwunasto i piętnastoletni listonosze Powstańczej Poczty Polowej, głównie harcerze „Zawiszy”, dostarczyli podczas powstania blisko 150 tysięcy listów. Wszystko to pod nieustannym ostrzałem i nalotami. Nie zawsze pocztę doręczali.Krzysztof Kamil Baczyński, pół roku przed wybuchem powstania napisał; Oto jest chwila bez imienia Wypalona w czasie jak w hymnie. Nitką krwi jak struną - za wozem Wypisuję na bruku swe imię.

**Na placu Krasińskich postawiono Pomnik Bohaterów Powstania Warszawskiego na tle imponującego budynku Sądu Najwyższego. Pomnik wzniesiono w 45 rocznicę Powstania, w 1989 roku. Pomnik Bohaterów Getta Warszawskiego stanął w Warszawie już w 1949 r. Miron Białoszewski rocznik 1922, pisarz z pokolenia „Kolumbów”, w „Pamiętniku z Powstania Warszawskiego” po dwudziestu trzech latach od tamtych zdarzeń wspomina;„1 sierpnia we wtorek 1944 roku było niesłonecznie, mokro...W południe wyszedłem na Chłodną (moja ulica wtedy) i pamiętam, że było dużo tramwajów, samochodów, ludzi i że zaraz po wejściu na rogu za żelazną bramą uświadomiłem sobie datę -1 sierpnia.

...szedłem nie tędy, gdzie miałem iść, bo łapali ludzi...

...Staszek widział dużo „tygrysów”. Takie czołgi jak kamienice....Ktoś widział 1000 ludzi (naszych) na koniach. Nie było jeszcze piątej, czyli godziny W”A potem pisze o pierwszych strzałach, pierwszych wiwatach „hurrraaa”. O radości, kiedy zobaczyli pierwszego powstańca. I o tym iż „zaraz potem zaczęli wypadać ludzie z Ogrodowej i zaczęli łapać wózki i deski na barykady”.Władysław Bartoszewski w kronice zapisuje: „Wtorek. 1 sierpnia ....najmocniejszym wspomnieniem jest napewno noc z 1 na 2 sierpnia. Liczyliśmy na walkę kilkudniową, tak bowiem obliczono możliwości amunicyjne Warszawy...2 sierpnia. W dzielnicy Mokotów SS dokonały licznych morderstw na ludności cywilnej...”Kronika Bartoszewskiego zawierająca między innymi wspomnienia świadków jest wstrząsająca. Statystyki i rozmiar okrucieństwa przerażające. Warunki życia w Warszawie nieludzkie. Autor odnotowuje zdarzenia dzień po dniu aż do ostatniego dnia powstania czyli do 2 października 1944.

**W Warszawie jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Poruszająca ekspozycja. Wewnątrz ustawiono wieżę, która wznosi się przez wszystkie trzy kondygnacje muzeum. Kiedy zbliżam się słyszę uderzenia serca. To bije serce powstańczej Warszawy. Staję przed kolejną ekspozycją czyli ”nad wejściem do kanału”. Kobieta, łączniczka, która przechodziła kanałami opowiada o tym czego doświadczyła. Miron Białoszewski, wówczas 17 letni wspomina „Właz jest na placu Krasińskich. Nie śmieliśmy uwierzyć w te kanały. To było marzenie. Przejść do Śródmieścia. Legenda o kanałach, o wejsciu za przepustkami po znajomości i to w wyższych sferach zrobiła swoje.A że w kanałach może być źle, że się topili, gubili drogę, że na klęczkch bo 90 cm., że niektóre włazy pod Niemcami i otwarte, że Niemcy wrzucają granaty, to nic a nic nie przerażało...”Trudno sobie wyobrazić piekło na Starym Mieście, skoro „marzeniem było by wejść do kanału”. „Zych” Andrzej Borowiec (rocznik 1928) był łącznikiem kanałowym ze Śródmieścia na Starówkę. Opisał w pamiętniku (fragmenty dostępne w internecie) koszmar przedostawania się przez kanały. Napisał książkę o Powstaniu Warszawskim. “Destroy Warsaw! Hitler’s Punishment, Stalin’s Revenge”. Książkę wydano w Stanach Zjednoczonych w 2001 roku.Przez wspomniany przez Białoszeskiego i Borowca kanał weszło pięć tysięcy trzystu powstańców ze Starego Miasta i ewakuowało się do Sródmieścia. Byli wśród nich także cywile. Łącznie kanałami Warszawy przemieszczało się ponad jedenaście tysięcy ludzi. Wspomniana łączniczka, szczęśliwie przeżyła, ale dziesiątki tysięcy ludzi zginęło. Umierali pod bombami, z chorób, ran, niedożywienia, masowo rozstrzeliwani w egzekucjach ulicznych. Na ulicach Warszawy są te miejsca oznaczone tablicami. Jest ich wiele. Ale dziś już nieliczni tylko składaja tam kwiaty i zapalają znicze. Każdego roku jest ich coraz mniej. W muzealnym pomieszczeniu jest dział poświęcony „Poczcie Powstańczej”. Listy powstańców do rodzin. Nazwiska listonoszy- harcerzy. Nazwiska tych, ktorzy

July-August/Lipiec-Sierpień 2010

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

3P a n o r a m a P o l s k a

FIRMA RENOWACYJNA WODNIK 1960

INTERNATIONAL INC. OFERUJE USŁUGI W

ZAKRESIE; -wykładzin dywanowych

-podlogi drewniane -laminat / lino

-kafle podłogowe -prace renowacyjne (łazienki, kuchnie)

Kontakt: tel. domowy: 780 469 6225

tel. komórkowy:780 860 0660

Posiadam 15 lat praktyki.

Adam

padli na polu bitwy roznosząc listy. Jest też pokoj, w którym ustawiono maszynę drukarską. Na niej drukowano odezwy, powstańczą prasę codzienną, biuletyny powstańcze, a także tomiki poezji. Poezja, jakby wbrew logice i rzeczywistości kwitła podczas okupacji. Może zbyt często karmimy się poezją, „mierzymy siły na zamiary”, a potem zetknięcie z rzeczywistością bywa tak straszne? Jaki był los Poetów?Krahelska (zginęła w pierwszym dniu powstania, Baczyński w czwartym, Stroiński i Gajcy (16 sierpnia), Trzebiński (rostrzelany w 1943 roku w egzekucji ulicznej) , Miłosz, Borowski ..., to zaledwie kilka nazwisk Poetów z czasu zagłady. Wojnę przeżyło tylko dwu z wymienionych przeze mnie.

**Za granicą (w USA między innymi) Powstanie Warszawskie coraz częściej nazywa się „drugim powstaniem warszawskim” i rzadko się o nim mówi. Nazwano je „drugim”, bo pierwsze to było powstanie w gettcie warszawskim, o którym często się wspomina w TV amerykańskiej, francuskiej i kanadyjskiej i pewnie wszędzie indziej na świecie. Jednakże z okazji 60-tej rocznicy Powstania Warszawskiego w amerykańskiej TV (w późnych godzinach wieczornych) zaprezentowano reportaż ze spotkania z Normanem Daviesem, znanym historykiem brytyjskim, autorem książki „Rising 44”.Spotkanie odbyło się w Georgetown University (Waszyngton DC). Jeden z uczestników zapytał „Czy Churchill nie mógł wywrzec presji na Stalinie by zmienił swe stanowisko wobec Polaków”? Davies odpowiedział, „chyba nie miałby szans. W Jałcie i Teheranie potrzebowali Stalina.” I dodał, „ale nawet gdyby było inaczej, nie chciał tego zrobić. I to jest doprawdy przykre i zawstydzające.”

**(…) Jeno wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne - obraz dni, które czaszki białe toczy przez płonące łąki krwi. jeno odmień czas kaleki, zakryj groby płaszczem rzeki, zetrzyj z włosów pył bitewny, tych lat gniewnych czarny pył.Pisał te słowa poeta Krzysztof Kamil Baczyński 15 kwietnia 1943 roku. Pozostał młody na zawsze. Zginął trafiony kulą snajpera w Pałacu Blanka 4 sierpnia 1944. Miał 22 lata. Znakomity poeta, który podzielił losy tysięcy młodych ludzi. Baczyński znakomity poeta, to jeszcze jeden „kamień rzucony na szaniec”... Zostawił w spadku swoje wiersze i one są zapisem tamtych zdarzeń. Bolesnych, tragicznych kart historii.

**1 sierpnia 2010 mieszkańcy Warszawy usłyszą przeraźliwe wycie syren. Odbędzie się kolejny Apel Poległych. Nie zostaną wywołane wszystkie nazwiska poległych w Powstaniu Warszawskim. Jak wiele czasu trzeba by wywołać nazwiska niemal 250000 zabitych? Polacy pochylą czoła w hołdzie poległym. Ufam, że nikt nie będzie chciał wykorzystać tego rozpaczliwego zrywu sprzed 66 laty do własnych rozgrywek i politycznych celów.

Ryszarda L. Pelc

Apel – o poparcie dla projektu nowej ustawy o repatriacji Polaków

ze WschoduW imieniu Światowej Rady Badań nad Polonią zwracam się do Państwa - Polaków w Kraju i na Obczyźnie o poparcie inicjatywy śp. marszałka Macieja Płażyńskiego związanej z przygotowaniem projektu nowej ustawy o repatriacji do Ojczyzny Polaków ze Wschodu. Projekt takiej ustawy przygotował Pan marszałek M. Płażyński tuż przed swoją śmiercią w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. Projekt ten został złożony 31maja 2010 r. w Kancelarii Sejmu RP, i jest to projekt który powstał z inicjatywy społecznej tzw. projekt obywatelski, i żadna partia polityczna nie może przypisywać sobie jego autorstwo. Aby jednak projekt ten mógł trafić pod obrady Sejmu musi go podpisać 100 tysięcy Polaków. Stąd nasza –Światowej Rady Badań nad Polonią inicjatywa przystąpienia do zbierania tych podpisów od Polaków zamieszkałych zarówno w Kraju jak i Zagranicą. Nasze Stowarzyszenie (SRBnP) wielokrotnie poruszało problem repatriacji Polaków ze Wschodu na naszych konferencjach naukowych czy w publikacjach książkowych, opracowaniach naukowych i referatach, ciągle podkreślając konieczność prawidłowego i pilnego rozwiązania tego palącego narodowego problemu. Osobiście napisałem i opublikowałem szereg artykułów i referatów na ten temat, krytykując ostatnią ustawę o repatriacji z 2000 r. za to, że przenosi ciężar jej wykonania na władze lokalne, które nie będą mogły jej realizować – co się całkowicie sprawdziło.

Obecny projekt ustawy zobowiązuje władze centralne /rządowe MSWiA do zabezpieczenia środków na jej wykonanie. Z pełną treścią projektu nowej ustawy o repatriacji, można się zapoznać na stronie internetowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, bo to Stowarzyszenie jest głównym koordynatorem całego przedsięwzięcia – tam też jest powołany komitet koordynacyjny prac związanych z tą ustawą, i tam można składać podpisy pod projektem tej ustawy. Swoje poparcie dla tej ustawy (podając nazwisko i imię oraz adres zamieszkania) można również składać na naszej stronie internetowej: http://rpbnp.republika.pl pod Apelem poparcia projektu nowej ustawy o repatriacji Polaków ze Wschodu.

Głównym celem proponowanej ustawy jest zrealizowanie akcji repatriacyjnej osób polskiego pochodzenia ze Wschodu (a więc obywateli polskich sprzed agresji ZSRR na Polskę 17 wrzesnia 1939 r. oraz ich dzieci już tam urodzonych z rodziców Polaków lub małżeństw mieszanych), które same bądź ich wstępni byli zesłani lub deportowani przez władze ZSRR w ramach stalinowskich represji i które wyraziły wolę powrotu do Macierzy - czytamy w dokumencie. Projekt nowej ustawy zakłada przejęcie obowiązków przez polskie władze rządowe czyli MSWiA dla zapewnienia

wykonania tej ustawy.

W tym miejscu warto wrócić trochę do historii. 17 wrzesnia 1939 roku agresja sowiecka na Polskę (dokonana zgodnie z układem Ribbentrop-Mołotow) spowodowała zajęcie 49% terytorium II RP przez wojska sowieckie z 13 milionami obywateli polskich. Agresja była bezprawnym aktem przemocy. Z tych 13 milionów obywateli polskich 6 milionów stanowiła rdzenna ludność polska a pozostali to byli obywatele polscy pochodzenia żydowskiego, ukraińskiego, białoruskiego, litewskiego. Głównie z tych 6 milionów rdzennej ludności polskiej wymordowano inteligencję (Katyń, Ostaszków, Miednoje i inne obozy zagłady), a około 1,7miliona (dane wg badań Normana Davisa) wywieziono w nieludzkich warunkach w głąb Rosji

July-August/Lipiec-Sierpień 2010P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

4

�����������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������

������������������������������������������������������������

�������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������

��������������������������������������

������������������������������������������������������������������������������

3035404550556060

$101

$109

$129

$154

$205

$295

$428$428

$300

$320

$440

$665

$965

$1585

$2573$2573

$115

$124

$149

$199

$256

$385

$584$584

$148

$175

$220

$275

$393

$603

$958$958

$193

$205

$273

$375

$532

$785

$1353$1353

$200

$245

$320

$445

$670

$1085

$1795$1795

$100,000 $250,000 $500,000wiek K K KM M M

�������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������

������������������������������������������������������������������������������������������

������������������������������������������������

do niewolniczej pracy. Dziesiątki tysięcy zmarło z wycieńczenia, głodu i chorób. Z armią Gen. Andersa udało się wyprowadzić z tej nieludzkiej ziemi zaledwie około 120 tys. ludności polskiej (żołnierze i ich rodziny), a pozostali, którym udało się przeżyć wojnę i czasy stalinowskie, w większości już poumierali lub tkwią tam do dnia dzisiejszego. Dekretami Stalina odebrano im bezprawnie obywatelstwo polskie i przy pomocy NKWD zmuszono do przyjmowania obywatelstwa ZSRR. W myśl podpisanych przez Polskę konwencji „human rights” (Helsinki 1950) oraz polskich ustaw o obywatelstwie polskim (z 1920 r, 1951 r, 1962 r) był to akt bezprawny, który niestety polskie władze komunistyczne po drugiej wojnie światowej (PRL), oraz obecne po 1989 r. (IIIRP) milcząco akceptują, a wysiłki dotychczasowe pomocy Polakom na Wschodzie (repatriacje lat 1944-1946, 1957-1959 oraz Karta Polaka 2007 r.) nie rozwiązują problemu do końca.

Jakie to były dotychczasowe fale repatriacyjne ze Wschodu? Pierwsza w latach 1944-1946 objęła 1,740 tys. osób ze wszystkich republik ZSRR, ale głównie była to repatriacja z republik: Litwy, Białorusi i Ukrainy. Druga repatriacja Polaków z ZSRR to ta załatwiona

przez W. Gomułkę (Porozumienie repatriacyjne z 25 marca 1957 r.) na mocy którego sprowadzono do Polski z ZSRR 245 501 osób. Nie należy porozumienia reparacyjnego z 1957 r. (W. Gomułki), mylić z konwencją ZSRR-PRL z 1958 r. (naprawdę mało lub zupełnie nieznaną). Wreszcie repatriacja wynikająca z ostatniej ustawy repatriacyjnej po 2000 r. – sprowadzono ok. 4 tys. osób z ZSRR. Łącznie od zakończenia drugiej wojny światowej sprowadzono do Polski z ZSRR ok. 1,9 mln osób. Warto przypomnieć, ze 17 września 1939 r. ZSRR zagrabił obszar połowy II Rzeczypospolitej z 13 milionami polskich obywateli tam mieszkającymi. Trudno się więc dziwić, że ocena naszych, polskich rządowych dotychczasowych wysiłków repatriacyjnych dla Polaków na Wschodzie jest tak niska, skoro tak niewielki procent prawowitych polskich obywateli i ich dzieci otrzymał szanse powrotu do Ojczyzny.

Obecnie obowiązująca ustawa o repatriacji z 9 listopada 2000 r. jest praktycznie martwa, bo cały ciężar zobowiązań związanych z jej wykonaniem spoczywa na władzach lokalnych (samorządowych) w Polsce, które nie są w stanie jej wykonać (brak środków finansowych na mieszkania, brak miejsc pracy, brak środków finansowych na zapomogi dla repatriantów). Przez cały okres dwudziestolecia niepodległej Polski (po 1989 r.) powróciło z azjatyckich byłych republik byłego ZSRR (bo tylko ten region był uwzględniony w ustawie) zaledwie około 4 tys. osób. W tym samym okresie dla porównania Niemcy sprowadziły z tego regionu 700 tys. swoich rodaków, Izrael 1,700 tys, nawet biedna Mongolia 200 tys.

Jakie są główne przyczynach takiego stanu rzeczy:

Wydaje się, że dyplomacja III RP “chowa głowę w piasek” nie stawiając jasno na arenie międzynarodowej sytuacji Polaków na Wschodzie po II w.ś. i wynikających z tego tytułu tragedii ludności polskiej, jak również możliwości uzyskania pomocy międzynarodowej. Ten temat nie może być zbywany milczeniem, bo grozi to pogorszeniem stosunków z Rosja -jak dziś myślą i działają rządzący w III RP (nie jest to prawda a raczej niepotrzebna „nadwrażliwość” z strony naszej władzy). Tu chodzi o prawdę i pomoc Polakom na Wschodzie jak również o zawarcie szeregu umów z Rosja i krajami byłego ZSRR o możliwości zachowania ciągłości pracy oraz wypłacania świadczeń za lata tam przepracowane.

Cały demokratyczny świat głośno krzyczy o prawach człowieka (human rights), a my Polacy nie potrafimy zapewnić praw człowieka dla naszych Rodaków na Wschodzie. W ich przypadku dalej obowiązują dekrety stalinowskie, mimo, że cały świat jednoznacznie ocenił okres Hitlera i Stalina.

Polonia na świecie, współpracując z władzami III RP, powinna temat Polaków na Wschodzie stawiać jako temat międzynarodowy, celem uzyskania funduszy na taką skalę aby zapewnić warunki do prawdziwej repatriacji Polaków ze Wschodu do Ojczyzny. To jest

KOMUNIKATKomitet Obchodów 50-lecia istnienia Domu Polskiego

zaprasza całąPolonie i sympatyków na bankiet i bal

w dniu 25 września, 2010 r.o godzinie 17:30.

Bilety to nabycia u kierownika - pana S. Wilka, w biurze Domu Polskiego

Tel. 780 426-1856 Henry Urban, Przewodniczący Komitetu

temat na sesje ONZ, Parlamentu Unii Europejskiej, Senatu USA (sprawy międzynarodowe), Banku Światowego etc. Jeżeli obalono postanowienia Jałty i Poczdamu, to trzeba likwidować tragiczne skutki tych układów w skali międzynarodowej. Problem Polaków na Wschodzie powstał w wyniku tych układów. Dlaczego polskie MSZ (min. R. Sikorski) nie stawia problemu Polaków na Wschodzie na forum międzynarodowym celem uzyskania pomocy finansowej międzynarodowych organizacji – to trudno zrozumieć. Samą Polskę na pewno nie stać na finansowanie całego projektu repatriacji Polaków ze Wschodu, ale przy pomocy międzynarodowej jest to zupełnie możliwe, tylko polskie władze muszą o taką pomoc występować.

Widzimy dotychczasowe wysiłki III RP na rzecz repatriacji Polaków ze Wschodu (Wspólnoty Polskiej, Senatu III RP), ale tym sposobem jeszcze za sto lat problemu tego nie załatwimy. Muszą znaleźć się duże międzynarodowe pieniądze na ten cel, a to bez jasnego stawiania spraw przez dyplomacje III RP na forum międzynarodowym nie ma szans realizacji.

Wreszcie Polonia na Wschodzie musi przyjąć nieco aktywniejszą postawę i z pozycji “proszącego” przejść do roli współdziałającego w realizacji tego celu. Trzeba określić przy pomocy polskich placówek konsularnych i polskich organizacji i stowarzyszeń działających na Wschodzie zakres repatriacji Polaków ze wszystkich terenów byłego ZSRR oraz przygotować się organizacyjnie do takiego wysiłku. To zadanie bardzo trudne ale w XXI wieku możliwe.

Polska i Polacy na Wschodzie potrzebują dobrej ustawy o repatriacji, która wreszcie nie tylko „teoretycznie” – tak jak ta obecna z 2000 r., ale również praktycznie zacznie rzeczywiście funkcjonować. Polacy na Wschodzie, z wyjątkiem tylko tych, którzy rzczywiscie dobrowolnie chcą tam pozostać ze względu na groby rodzinne i ziemie ich ojców czy dziadków czy inne względy osobiste, musza mieć drzwi szeroko otwarte na powrót do własnej Ojczyzny. Nowy projekt obywatelski ustawy o repatriacji z maja 2010 r. takie warunki umożliwia, wiec należy go popierać składając pod nim swój podpis co niniejszym czynię.

Walter Wiesław Gołębiewskiprezes ŚRBnP, USA 18 czerwca 2010 r.

July-August/Lipiec-Sierpień 2010

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

5P a n o r a m a P o l s k a

Koncert “Marcia Funebre”

w All Saints’ Anglican Cathedral w Edmonton

W niedzielę, 13 czerwca br., odbył się Recital Fortepianowy “Marcia Funebre”, w wykonaniu solisty Mikołaja Warszyńskiego, zadedykowany wszystkim Polakom, którzy zginęli w tragicznej katastrofie samolotowej pod Smoleńskiem 10 kwietnia tego roku. Wśród 96 ofiar znajdowało się wielu polityków, duchownych i generałów najwyższej rangi, na czele z prezydentem Polski – Lechem Kaczyńskim. Pragnęli oni złożyć hołd ofiarom masakry w Katyniu w 70-tą rocznicę tej tragedii, gdzie 22 tysiące oficerów i inteligencji polskiej, zwanej “kwiatem narodu”, zostało zamordowanych przez rosyjskich siepaczy na rozkaz Stalina wiosną 1940 roku.Część funduszy uzyskanych z dotacji na ten koncert została przekazana Komitetowi Pomocy Powodzianom w Polsce, którego głównym koordynatorem jest vice-prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej w Edmonton- pani Halina Madej. Koncert odbył się w nastrojowej katedrze “All Saints’ Anglican Cathedral” w Edmonton. Po krótkim słowie wiążącym, pięknie wygłoszonym przez Tatianę Peet, aktywną działaczkę w edmontońskim środowisku artystycznym, oraz wystąpieniu naszego honorowego gościa – pana Jarosława Nowinki – Prezesa Kongresu Polonii Kanadyjskiej, którzy wprowadzili słuchaczy w uroczysty nastrój, nastąpiła część artstyczna. Program koncertu obejmował trzy duże formy zawierające w sobie Marsz Żałobny – Sonatę As-dur, No. 12 Beethovena, Sonatę b-moll, No. 2 Fryderyka Chopina oraz Wariacje h-moll Karola Szymanowskiego. Pianista Mikołaj Warszyński rozpoczął recital Sonatą Beethovena, napisaną w latach 1800-1801, w okresie, w którym kompozytor coraz bardziej odczuwał pogłębiajacą się głuchotę. Trzecia część sonaty, Marcia funebre sulla morte d’un eroe - Marsz żałobny na śmierć bohatera, napisany na cześć Napoleona, była zapowiedzią Symfonii Eroica, którą Beethoven ukończył w rok później. Solista wspaniale przekazał wzrastające napięcie tragedii i smutku, charakterystyczne dla tej części. Sonata ta była inspiracją dla Chopina, który wykorzystał częściowo jej strukturę w swojej Sonacie b-moll, wprowadzając formę scherza i marsza żałobnego. Sonata b-moll, No. 2 Fryderyka Chopina, kolejna kompozycja programu, wykonana przez Mikołaja Warszyńskiego z niezwykłą ekspresją i dojrzałością artystyczną, wciągnęła publiczność w wir dramatyzmu oraz nostalgii, szczególnie odczuwalnej w marszu żałobnym. W rękopisie marsza widnieje data 28 listopada 1837 roku, wigilii rocznicy powstania listopadowego, dwa lata przed ukończeniem całej sonaty. Marsz żałobny, punkt kulminacyjny tragicznego nastroju stopniowo narastającego w części I Grave i II Scherzo, przechodzi w wirujące i szalejące w zawrotnych tempach pochody

pasaży w ostatniej części Finale Presto, które mają symbolizować “wiatr hulający nad grobami”. Wariacje h-moll, Karola Szymanowskiego, oparte na polskim temacie ludowym, zaczerpniętym z muzyki podhalanskiej, które solista zagrał po przerwie, były wspaniałym podsumowaniem koncertu.10 wariacji, to utwór, w którym, obok tradycyjnych pasaży 19-tego wieku, Szymanowski wprowadził swój oryginalny styl, osiągając tutaj swe mistrzostwo. Melancholijny klimat utworu nasila się aż do momentu marsza żałobnego w ósmej wariacji, gdzie ostre dysonanse imitujące uderzenia dzwonów – apogeum tragedii, przeradzają się w triumf w finałowym Allegro vivo trionfando. Piękne nastroje wykreowane w tym utworze przez pianistę, pełne burzliwych emocji i delikatnych wątków lirycznych wysublimowanych ulotnymi pianami, na długo pozostaną w naszej pamięci.Bardzo dojrzale przemyślany przez Mikołaja dobór

utworów na ten wyjątkowy koncert, w których uczucia tragedii, smutku i tęsknoty w ostateczności odsłoniły światło nadziei, pozwolił nam przeżyć chwile wzruszające, upamiętniając hołd, jaki pragnęliśmy złożyć naszym poległym rodakom.Publiczność dopisała! Na sali zgromadziło się ponad trzysta osób pochodzenia zarówno polskiego jak i kanadyjskiego. Po gorących oklaskach i “standing ovations”,słuchacze udali się na zorganizowane przez wolontariuszy przyjęcie z wypiekami, sokami, wodą mineralną, polską oranżadą i kawą. Tu należy skierować głęboki ukłon do wszystkich właścicieli polskich sklepów, którzy hojnie obdarzyli nas tymi dobrociami.Mazurka Music pragnie także gorąco podziękować sponsorom i ochotnikom, którzy niezmiernie przyczynili się do sukcesu tego koncertu.

Mazurka Music, Tatiana Warszyńska

July-August/Lipiec-Sierpień 2010P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

6

Dr ANITA DORCZAKADWOKAT / NOTARIUSZ

ODSZKODOWANIAPOWYPADKOWE

Services also available in Spanish

EDMONTONTel. 780-424-1212

CALGARYTel. 403-264-4477 lub 1-866-424-1212 �����������

Meat Products & Delicatessen

ACADIA SHOPPNG CENTRE347 Heritage Drive S.E.

Calgary, Alberta, CanadaT2H 1H8

Tel: (403) 258-0228

Recital Chopinowski “From Żelazowa Wola to Paris”z udziałem pianistów:

Mikołaja Warszyńskiego i Zuzany SimurdovejMazurka Music pragnie zaprosić Państwa na kolejny koncert poświęcony muzyce Fryderyka Chopina, z okazji 200-nej rocznicy jego urodzin. Koncert zatytułowany“Z Żelazowej Woli do Paryża” odbędzie się w niedzielę, 12 września br. o 19:30, w Convocation Hall na Uniwersytecie Albertańskim w Edmontonie. Bilety w cenie: $10-student, $15- senior, $20- normalny, będą do nabycia z początkiem sierpnia w Gramophone, tel. 780 428 2356 oraz Tix on the Square, tel. 780 420 1757.

Wykonawcami tego recitalu będą pianiści - Mikołaj Warszyński i Zuzana Simurdova – duet dobrze już znany publiczności edmontońskiej z poprzednich koncertów. Tym razem recital ten będzie przedstawiony w bardzo

ciekawej formie teatralnej “multimedia”, z przewagą muzyki fortepianowej, wykonywanej na przemian przez Mikołaja i Zuzanę, przeplatanej słowem wiążącym i slajdami na temat utworów i życia Chopina.Dodatkową atrakcją wieczoru będą elementy teatralne: kostiumy charakterystyczne dla epoki romantycznej. Mikołaj wystapi jako Chopin a Zuzana w roli jego kolejnych miłości: Konstancji Gładkowskiej, George Sand i Delfiny Potockiej.Usłyszymy utwory z okresu wczesnej młodości Fryderyka w Polsce, aż do ostatnich lat jego życia w Paryżu. Każda kompozycja będzie ukazana w kontekście historycznym, kreując teatralną opowieść przepełnioną muzyką naszego polskiego geniusza. W repertuarze wybranym przez solistów znajdą się między innymi takie formy jak: nokturn, preludium, mazurek, etiuda, walc, scherzo, ballada, polonez, fantazja.Koncert ten będzie wspaniałą okazją, aby poznać muzykę i życie Chopina w sposób żywo przemawiający do wyobraźni każdego słuchacza – począwszy od ucznia szkoły podstawowej aż do osoby starszej, w statecznym wieku.

Do usłyszenia i do zobaczenia we wrześniu,Mazurka Music

July-August/Lipiec-Sierpień 2010

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

7P a n o r a m a P o l s k a

����������������������������������������������������������

Inne opcje dochodów

emerytalnychJak kilkakrotnie wcześniej pisałem, badania opinii publicznej donoszą, że najczęściej wymienianą obawą dotyczącą wieku emerytalnego jest obawa wyczerpania się zgromadzonych oszczędności.

Dotyczy to zarówno Kanadyjczyków w wieku przedemerytalnym jak i tych którzy pobierają już emeryturę. Obawy te wzrastają wraz z zanikiem emerytur zakładowych i wydłużaniem się przeciętnej długości życia. Ponieważ są one tak powszechne, przypomnę dzisiaj jedną z opcji dochodów emerytalnych zwanych „annuities” lub po polsku renty. Są one oferowane przez firmy ubezpieczeniowe. Jest tak dlatego, że wysokość tych rent bierze pod uwagę przewidywaną długość naszego życia i to właśnie firmy ubezpieczeniowe mają potrzebnych do tego specjalistów. Oczywiście na jej wysokość wpływa również wysokość naszych oszczędności, które ewentualnie gotowi będziemy przekształcić w rentę. Warto wiedzieć że oprócz dożywotnich, możemy też nabyć rentę na określony czas, na przykład na 10 lat. Jeśli właściciel takiej renty umrze przed wygaśnięciem kontraktu to spadkobiercy dostaną niewypłacony balans.

Przez ostatnie kilkanaście lat annuities nie należały do najbardziej popularnych z kilku powodów, do których można między innymi zaliczyć niskie oprocentowanie oraz duże możliwości zysku na inwestycjach giełdowych. Były one uważane za ultrakonserwatywną opcję dochodów emerytalnych. Jednak ostatnia recesja przyczyniła się do zmniejszenia tolerancji ryzyka inwestorów a pośrednio rzuciła przychylne światło na zalety oferowane przez renty. Nie bez znaczenia jest również brak powszechnej wiedzy na ich temat. Trudno jest bowiem inaczej tłumaczyć miliardy dolarów oszczędności emerytalnych ulokowanych w instrumentach przynoszących niższe dochody jak choćby Canada Savings Bonds czy GIC. To właśnie ten brak wiedzy utrudnia Kanadyjczykom wybór pomiędzy kupieniem renty a pozostawieniem swoich oszczędności tam gdzie są one do tej pory. Kiedy przyjdzie do podjęcia tej decyzji, jest kilka rzeczy o których musimy pamiętać. Bez wątpienia najczęściej wybór ten stoi przed nami tuż przed ukończeniem 71 roku życia, kiedy to zmuszeni jesteśmy zamknąć nasze konro RSP i kupienie renty jest jedną z dwóch rozsądnych opcji. Drugą jest przekształcenie RSP w tak zwany RIF czyli Retirement Income Fund. Rozważmy zatem podstawowe wady i zalety tych opcji.

Jeśli wszystkie nasze oszczędności z RSP przekształcimy w RIF to będziemy zmuszeni do minimalnych wypłat bazujących na naszym wieku. Z drugiej jednak strony RIF nie ogranicza naszych maksymalnych wypłat i będziemy w stanie wypłacić więcej w razie takiej potrzeby. Jednak jak łatwo się domyślić w wypadku naszej długowieczności możemy wyczerpać to konto na długo przed śmiercią. Natomiast nabycie dożywotniej renty wyeliminuje to ryzyko, nawet jeśli będziemy żyć dwieście lat. Inną zaletą konta RIF jest to, że można go zamienić w rentę nawet w późniejszym wieku, podczas gdy kupienie renty jest kontraktem z którego nie można się wycofać. Oczywiście rentę możemy nabyć zarówno z funduszy pochodzących z kont zarejestrowanych, jak RSP czy RIF, jak również z naszych oszczędności niezarejestrowanych. Inną ciekawostką o której warto pamiętać rozważając annuites jest fakt, że im jesteśmy starsi tym bardziej wysokość naszej renty bazuje na naszym wieku, a mniej na sytuacji rynków finansowych, a zwłaszcza oprocentowaniu użytym przy jej naliczaniu. Po prostu im jesteśmy starsi tym wyższa będzie nasza renta. Oczywiście selekcja dochodów emerytalnych jest sprawą bardzo indywidualną.

W celu wybrania odpowiedniej opcji, najprościej jest skorzystać z kurtuazjnej konsultacji z Waszym przyjaznym doradcą finansowym.

Mieczysław Piórkowski(780) 456 2218

KOMUNIKATPolsko-Kanadyjskie Towarzystwo Humanitarne w Edmonton prowadzi zbiórkę funduszy na rzecz pomocy ofiarom powodzi w Polsce. Czeki można wystawić na Polish-Canadian Humanitarian Society, z dopiskiem, Flood in Poland i przesłać pod następujący adres:Polish Canadian Humanitarian Society 423, 1130 Tory Rd.Edmonton, AlbertaT6R 3W2Za dotacje już od sumy $ 20 wydaje się poświadczenie tzw. „tax deductible receipt”.

July-August/Lipiec-Sierpień 2010P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

8

Strona Internetowa Polonii Kanadyjskiej w Edmontonie

www.domyedmonton.com

HIROSZIMAMiasto jest piękne. Nowoczesne, czyste, tętniące życiem. To miasto powstało z popiołów, ożyło na nowo. Już minęło ponad pół wieku kiedy usunięto gruzy, zbudowano nowe domy. Lśnią w słońcu szklane ściany drapaczy chmur. Ludzie na nowo je zaludnili. Hiroszima liczy dziś ponad milion mieszkańców. Otoczona jest niewysokimi górami. Hiroszima jest jednym z tych miast, które odrodziło się na nowo. Ale nic nie może i nie powinno zatrzeć pamięci o wydarzeniach sprzed sześćdziesięciu pięciu laty.

**Był poniedziałek 6 sierpnia 1945 roku. Wojna w tym rejonie świata jeszcze trwała. Dzień zapowiadał się dobrze. Niebo nad Hiroszimą było nieskalanie czyste. Dobry cel dla samolotów. Raz zawyły syreny; wypatrzono jakiś samolot. Ale to był tylko samolot sprawdzający widoczność “pogodowy”, nie zaatakował. Zycie mieszkańców wróciło do “normy”. Zapewne mieszkańcy Hiroszimy jak i jeńcy wojenni z Chin i Korei nie wiedzieli, że dla blisko stu tysięcy będa to ostatnie chwile życia. Tego rana o godzinie 8:15 z samolotu amerykańskiego B-29 zrzucono bombę atomową o wadze około pięciu ton, nazwaną pieszczotliwie “Little boy”. Bomba wybuchła 43 sekundy po zrzuceniu jej w odległości 508 metrów od dziedzińca szpitala Shima i 170 metrów od mostu Aioi. Nad centrum miasta uniósł się ogromny słup dymu w kształcie grzyba.Pilot, pułkownik Paul Tibbets i bombardier Thomas Ferebee wykonali precyzyjnie bojowe zadanie. Towarzyszył im inny samolot; byli w nim naukowcy, inżynierowie. Mieli za zadanie ocenić siłe wybuchu i efekty pierwszej atomowej bomby. Nie wiedziali jeszcze, że jedna trzecia mieszkańców Hiroszimy została unicestwiona. Jedni zginęli na miejscu, inni umierali nieco później z poparzeń czy napromieniowania. Miasto

zostało zamienione w popiół. Zachowało się jedynie około 10% budynków.Hiroszima przeszła do historii wojen, jako pierwsze na świecie miasto zmiecione z powierzchni ziemi bombą atomową. Harry Truman, prezydent Stanów Zjednoczonych, wydał rozkaz użycia tej broni, choć skutków zapewne nie przewidział. Uznał, że jego obowiązkiem jest zakończyć wojnę z Japonią jak najszybciej, co zaoszczędzi krwi po obu stronach. Cesarz, podporządkowany władzy wojskowych, nie godził się na bezwarunkowa kapitulację, której żądano w lipcu 1945 na konferencji w Poczdamie. Ale nawet bezmiar ofiar w Hiroszimie nie skłonił soldateski japońskiej do natychmiastowej kapitulacji. Trzy dni później kolejna bomba atomowa spadła na Nagasaki. I dopiero wtedy Japonia podpisała akt kapitulacji.

**Sadako Sasaki miała dwa lata i siedem miesięcy, kiedy na Hiroszimę z bombowca “Eola Gay” (tak nazywała się matka pilota), zrzucono śmiercionośną bombę. Dziewczynka razem z rodzicami mieszkała nieopodal mostu Misassa oddalonego od epicentrum. Rodzina cudem przeżyła atak. Dziewczynka rosła zdrowo, ale w wieku jedenastu lat zapadła na na chorobę popromienną. Sadako ostatnie miesiące swego życia była przykuta do łóżka. Jej przyjaciółka, by zabawić Sadako, opowiedziała jej legendę, która mówi, iż kazdemu spełnią się marzenia, jeżeli zrobi 1000 papierowych żurawi (origami). Sadako uwierzyła, iż bogowie spęłnią jej prośby i przywrócą jej zdrowie. W ciągu czternastu miesięcy, które spędziła w szpitalu składała kawałki kolorowych papierków tworząc żurawie. Podobno zdołała ich zrobić nie tysiąc ale 1300. Ale mimo to, jej marzenia o bieganiu w wyścigach się nie spełniło. Sadako zmarla w wieku 12 lat. Natomiast inna wersja tej historii mówi o tym, iż Sadako nie zdążyła zrobić więcej niż 644 origami a resztę zrobiły jej przyjaciólki i pochowały 1000 żurawi w miejscu gdzie spoczęły prochy Sadako. W parku, będącym pomnikiem poległych podczas ataku nuklearnego, dziewczynka też ma swój pomnik. Poświęcony jest tym wszystkim dzieciom, które poniosly śmierć w wyniku eksplozji atomu. Rzeźba przedstawiająca Sadako w ręku trzyma złotego żurawia.

**W Hiroszimie wybudowanej na nowo, w samym jej centrum nad rozwidleniem rzeki Ota stoją ruiny niegdyś imponującej budowli. Jest to Genbaku Dome mae. Punkt do którego zmierza większość turystów. Budynek był zbudowany w 1915 roku według projektu czeskiego architekta Jana Letzla. Oficjalnie otwarty został w tym samym roku. Był miejscem wystaw przemysłowych.Po wojnie zamierzano usunąć to co pozostało z niego ale 1966 roku zdecydowano, że te ruiny będą świadczyły o tym co się wydarzyło. Bomba wybuchła nad budynkiem a mimo to nie uszkodziła go w takim stopniu jak resztę domów. Dziś ruiny stanowią część parku poświęconego ofiarom wojny. W 1996 r. tzw. A-bomb Dome czy też Genbaku został zarejestrowany przez UNESCO jako zabytek klasy światowej (World Heritage List). Stało się tak mimo to, iż zarówno Chiny jak i Stany Zjednoczone sprzeciwiały się uznając, iż w ten sposób zatrze się rolę Japonii jako agresora.

**

W Parku Pokoju, na miejscu niegdyś skażonym, założono trawniki, posadzono drzewa i wiecznie zielone krzewy. Tam też postawiono 70 pomników. Nie sposób ich wyliczyć. Wspomnę więc, że jest Wieża Zegarowa z godziną wskazującą czas zrzucenia bomby, jest piękna Fontanna Pokoju, Pomnik Przyjaźni, Fontanna Modłów, pawilon, w którym umieszczono dziesiątki tysięcy origami, zrobionych przez dzieci całego niemal świata, przedstawiających żurawie. W Parku płonie wieczny ogień przyniesiony ze świętego dla Japończyków ognia ze świątyni na wyspie Miyajima. Ogień zapalono w miejscu, gdzie pochowano prochy siedemdziesięciu tysięcy ofiar. Jeżeli jest się w Hiroszimie, nie można pominąć tego miejsca. W ogromnym budynku muzeum są zdjęcia ofiar, opisy wydarzeń. Jedna z sal poświęcona jest Sadaki.Sale muzeum zapełniają liczne eksponaty odnalezione po wybuchu. Zbyt drastyczne, zbyt przerażające by to opisywać. Wspomnę tylko o zegarku, którego wskazówki zatrzymały się na godzinie 8:15 kiedy zrzucono bombę. Pod nim umieszczono czyjś wiersz:Ważka przeleciała tuż przede mną usiadła na płocie,wstałem wziąwszy czapkę w rękęjuż miałem by ją schwytaćI wtedy …Wiersz nie ma dalszego ciągu… tak jak życie tysięcy… Tuż przy wejściu, w wielkim przeszklonym holu muzeum stoją dwa ogromne bloki marmuru z wyrytymi (po angielsku i japońsku) słowami, będącymi przesłaniem dla współczesnych i potomnych. “Wojna jest dziełem człowieka, wojna prowadzi do zniszczenia ludzkiego życia. Wojna to śmierć. Pamiętanie o przeszłości oznacza zobowiązanie wobec przyszłości. Pamiętanie o Hiroszimie oznacza niedopuszczenie do wojny nuklearnej.” Te słowa wypowiedział Jan Paweł II 25 lutego 1981 roku podczas swej pielgrzymki do Hiroszimy. Warto zapamiętać. Jan Paweł II powiedział je w Hiroszimie, ale mówił do całego świata. Ale czy Świat Go usłyszał, zrozumiał?

**Wróciliśmy do tętniącego życiem miasta. Eleganckie sklepy, restauracje, hotele. Piękne ogrody. Przed naszym hotelem też rosły drzewa. Na jednym z nich wisiała tabliczka z napisem. “To drzewo przetrwało atak atomowy”. W malutkiej świątyni przytulonej do wielkiego, nowoczesnego wieżowca zobaczyłam dziewczynki w szkolnych mundurkach. Przyszły zapewne by prosić swoje bóstwa o pomyślność w czasie egzaminów. W ogrodzie (japońskim, oczywiście!) ogrodnik strzygł krzewy. Nadjechał tramwaj. Jak dobrze, być tutaj, dzisiaj; w bezpiecznym, pięknym, ruchliwym mieście. Jutro popłyniemy na wyspę Miyajima. Warto dodać, iż na liście trzech krajobrazowo najpiękniejszym miejsc w Japonii znajduje się Miyajima. Carpe Diem…

Ryszarda L. Pelc

July-August/Lipiec-Sierpień 2010

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

9P a n o r a m a P o l s k a

M A R L I N T R AV E L Petroleum Plaza

9929 - 108 StreetEdmonton, AB

T5K 1G8

[email protected]

Joanna Krótka nie żyjeJoanna Krótka z domu Patkowska przychodzi na świat 28 sierpnia 1925 roku w Wilnie. Na rok przed wojną rodzina Patkowskich przenosi się do Warszawy, gdzie Joanna spędza całą okupację. Działa w podziemiu jako członek Armii Krajowej. Ranna w Powstaniu Warszawskim opuszcza rodzinny kraj w 1944 roku, jako niemiecki jeniec wojenny. Po sześciomiesięcznym pobycie w obozie Oberlangen, z końcem wojny przedostaje się do Anglii. Studentka Uniwersytetu w Cambridge, otrzymuje licencjat (B.Sc.) na wydziale agrotechniki. W murach tejże uczelni poznaje Karola Krótkiego, którego poślubia w 1947 roku. Matka trzech synów, towarzyszy mężowi w kolejnych zagranicznych pobytach, za każdym razem tworząc na nowo prawdziwy, polski dom pachnący choinką i suszonymi grzybami, gdzie w blasku świec śpiewa się kolędy, a w domowej bibliotece nie brakuje polskich lektur i stałej prenumeraty paryskiej «Kultury». Udaje

jej się to równie dobrze w Stanach Zjednoczonych, czy Kanadzie, jak i w bardziej egzotycznych zakątkach naszego globu: Sudanie, Pakistanie, czy Maroko. Rodzina Krótkich imigruje do Kanady w 1964 roku. Najpierw do Ottawy, gdzie pracuje w instytucie naukowym Ministerstwa Rolnictwa, a po czterech latach do Edmonton. Właśnie tutaj Joanna Krótka bierze czynny udział w życiu Polonii, między innymi jako współzałożyciel Towarzystwa Kultury Polskiej. Z wielkim zapałem działa również w Towarzystwie Przyjaciół Świętego Mikołaja. Wspiera wiele polskich rodzin, stawiających pierwsze kroki w kanadyjskiej imigracji. W 2007 roku zostaje wdową, po niemalże 60 latach pożycia małżeńskiego. Rok później, po ponad 64 latach barwnej wędrówki, wraca do Ojczyzny.14 czerwca 2010 roku, w Krakowie jej światowa pielgrzymka dobiega kresu u boku swej kochanej siostry Marii.

Pogrążeni w żałobie i smutku: siostra Maria, trzej synowie (w Waszyngtonie, Paryżu i Calgary), ośmioro wnucząt i dwoje prawnucząt (w Kanadzie, Hiszpanii, USA i we Francji).Nabożeństwo żałobne odbędzie się o 10:00, 28 sierpnia 2010 r. w kościele St. Joachim Catholic Church, 9924 110 Street, Edmonton.

July-August/Lipiec-Sierpień 2010P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

10

Szybkie bezwysilkowe i bezpieczne odchudzanie s Studio Zdrowia i Urody CellenergieStudio Cellenergie oferuje pakiety modelujace sylwetke, w ktorych wykorzystuje sie miedzy innymi elektrostymulacje

miesni brzucha, plecow ud i posladkow polaczona z masazem prozniowym, terapia laserowa oraz kabina na podczerwien. Ponadto zapraszamy na szeroki zakres zabiegow kosmetycznych, pielegnacyjnych na twarz i cialo jak i usuwanie cellulitu i terapeutyczne masaze. West Edmonton Commerce Park 10041-166 street Edmonton. ABTel: 780 486-1949

Sztuka Kochania...ja się do tego nie nadaję

Jakkolwiek dziecko wyposażone jest we wrodzoną umiejętność posługiwania się rozumem oraz zmysłami, to jednak o efektach jego postawy, w olbrzymiej częścidecyduje wpływ środowiska i ... jakby tu powiedzieć... stopień zaufania zmysłom, bo jak wszyscy wiemy – zmysły lubią kłamać.Zatem naszą, rodziców rolą jest to, by dziecko uczyło się posługiwać - zarówno rozumem jak i zmysłami, co w praktyce sprowadza się do takiego postępowania, które wzbudzać będzie u dziecka poczucie własnej wartości, czyli wyważoną wiarę w siebie (bo wiem!) z jednoczesną umiejętnością oceny skutków postępowania (bo także wątpię).Poczucie własnej wartości, wiara w siebie – to posag, który przekazujemy dziecku na dalszą część dorosłego już życia, a tworzymy go poprzez własny przykład, a także werbalnie, za pomocą słów, którymi porozumiewamy się między sobą, a szczególnie z dzieckiem.Najczęściej, już niemal tradycyjnie, posługujemy się słowami krytyki. Często jednak jest to krytyka odnosząca się do osoby, czyli atak: „jesteś nieznośny, uparty, co z ciebie wyrośnie” - mówimy zirytowani, zapominając, że atak obezwładnia i sprawia, że w odczuciu dziecka – rodzice są jego przeciwnikami, a nawet wrogami. Prawdziwa krytyka, czyli konstruktywna, odnosi się do zachowania oraz czynów człowieka i tylko taka może inspirować do działania. Dziecko krytykowane, zawsze będzie czuło się gorsze od innych, ale dziecko słyszące krytykę swojego czynu – będzie mogło szukać innego rozwiązania, będzie starało się naprawić błąd, albo będzie starało się unikać tego błędu w przyszłości. Krytyka konstruktywna jest najlepszą drogą do rozwijania

u dziecka umiejętności oceniania. Umiejętność ta zawsze wyzwala w człowieku pewność swoich racji w konfliktach. Krytyka wskazująca błędy i zmuszająca do myślenia i wyciągania wniosków, wzbogaca dziecięcy bagaż doświadczeń, natomiast krytyka destrukcyjna:- „jesteś taką niezdarą, znów poplamiłaś obrus” - zdecydowanie osłabia poczucie wartości dziecka i być może, zacznie ono powoli myśleć o sobie w takich kategoriach ocennych, jakie słyszy od rodziców.Dlatego należy używać właściwych słów. Dzieci - które słyszą obraźliwe przymiotniki: - „jesteś głupi”, co za niezdara”, „nienormalne dziecko” – zaczynają w końcu wierzyć, że takimi są. Przeżywają wtedy smutek - ale i złość. Wtedy są niegrzeczne i często aroganckie.

Poczucie własnej wartości, najczęściej decyduje o jakości niemal każdego działania człowieka, a szczególne dziecka. Uwidacznia się to zazwyczaj w gabinetach psychologów, do których trafiają młodzi ludzie w poszukiwaniu tak zwanego sensu życia. Człowiek nawet już dorosły, o niskim poziomie własnej wartości, jest narażony na negatywne myśli o sobie, o swojej pozornej niemocy bycia kimś ważnym Nawet drobny sukces wg takiego mniemania - nie jest możliwy i zazwyczaj mówi się przy takich okazjach:- „eee..udało mi się, to nie moja zasługa, nic takiego, drobiazg” - i niechętnie mówi się o dokonaniach bo samemu się w to wątpi.

Podobnie w szkole – jedna dobra ocena potrafi u takiego ucznia wzbudzić obawę, że będzie w szeregu tych, którzy uchodzą za zdolnych, podczas gdy on jest „źle uczącym się” i nie będzie w stanie dotrzymać kroku innym. Boi się samodzielnie rozwiązywać zadania, liczy na pomoc kolegów albo rodziców.Później już - w pracy - drobna nawet pochwała szefa wzbudzić może obawę, że doprowadzi to do większych obowiązków, a tym samym większej odpowiedzialności, podczas gdy „on.. się do tego nie nadaje” ... i tak przez całe życie!

Dariusz Spanialski

PROŚBANazywam się Wioletta Kuźniarska, piszę do państwa z Polski, chcąc opowiedzieć swoją historię, a raczej mojego syna Norberta.Norbert wysportowany młody mężczyzna reprezentował szkoły do których uczęszczał na wielu zawodach sportowych. Student Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie -wydziału prawa i administracji, doznał wypadku, którego nikt z rodziny się nie spodziewał. Feralnego 9 lipca 2006 roku pojechał z kolegami nad Jezioro Białe w okolicach Lublina i tam właśnie stało się najgorsze. Norbert skoczył w trakcie zabawy z kolegami na główkę, złamał kręgosłup

i uszkodził rdzeń kręgowy. Od tego dnia zaczęła się walka o jego życie, która trwała sześć miesięcy, a rehabilitacja twa nadal. Wyjazdy z kliniki do kliniki, rehabilitacja intensywna, najlepsza z możliwych do osiągnięcia. Chociaż lekarze nie dawali nadziei Norbert żyje uwięziony w wózku inwalidzkim. Różne ciężkie momenty nachodziły naszą rodzinę, ale walka o niego była naszym priorytetem i jest nadal. Mój syn mimo ciężkiego urazu ma zachowane czucie w nogach i lekarze dopingują nas abyśmy nie ustali w dalszej rehabilitacji i leczeniu Norberta. Przez ostatni okres niemalże czterech lat nasze życie przewróciło się do góry nogami, wszystko co robimy jest związane z Norbertem, to dla niego żyjemy zarówno my rodzice jak też jego brat Hubert. Wszelkie pieniądze wydajemy na jego rehabilitację.Szukam pomocy gdzie jest tylko możliwe, czytam o eksperymentalnych przeszczepach szpiku kostnego pobranego z biodra pacjenta i następnym przeszczepieniu wyselekcjonowanych komórek macierzystych do rdzenia. Nawiązałam kontakt z klinikami wykonującymi takie przeszczepy w Niemczech i w Ekwadorze, gdzie lekarze współpracują z naukowcami ze Stanów Zjednoczonych w Irvine w Kalifornii. W rozmowie z dr Luisem Geffnerem i po przeczytaniu wyników jego prac publikowanych w pismach medycznych, zaświeciło małe światełko, że Norbert będzie sprawniejszy, zdrowszy, przestanie cierpieć. Moje serce umarło w dniu jego wypadku, człowiek tak młody mający niespełna dwadzieścia lat stał się zależny od rodziców, od wózka inwalidzkiego. Błagam wszystkich ludzi dobrej woli o pomoc w uzbieraniu tak bardzo potrzebnych nam pieniędzy na przeszczep komórek szpiku kostnego dla mojego syna. Jestem przekonana, że chociaż nie do końca ale Norbert będzie zdrowszy i silniejszy. Tak wiele może jeszcze osiągnąć a my nie mamy już funduszy na jego dalsze leczenie. Po wypadku Norberta mój mąż nie pracował przez trzy lata, całą rodzinę utrzymywałam sama. Pracując na stanowisku kierowniczym w Urzędzie moje zarobki były w miarę wystarczające. Mimo ukończenia UMCS w Lublinie oraz Politechniki Lubelskiej mój nowy szef zwolnił mnie z zajmowanego stanowiska uznając że nie jestem osobą kompetentną po piętnastu latach pracy. Tak się traktuje w Polsce rodziny potrzebujące pomocy! Choroba męża dokończyła szereg nieszczęść które nas spotkały, obecnie obaj potrzebują rehabilitacji i leczenia. Proszę pomóżcie mojemu dziecku, może publikacja tej prośby pozwoli na zgromadzenie środków na leczenie mojego syna. Dajcie mu szansę na lepsze życie. Z wyrazami szacunku Wioletta KuźniarskaPodaję kontakt - telefon komórkowy do Polski +48 508 111 603Adres: Kuźniarska Wioletta 22-525 Strzyżów ul. Armii Krajowej 111woj. Lubelskie, Polska Ewentualne środki proszę przesyłać na konto: Norbert Kuźniarski, Bank PKO S.A. I Oddział w Hrubieszowie Numer Konta 56 1240 2829 1111 0010 0642 8568 lub konto Fundacji Esperazna Bank PKO BP 61 1020 5356 0000 1602 0129 0063.

July-August/Lipiec-Sierpień 2010

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

11P a n o r a m a P o l s k a

Kontakt w języku polskim

Zofia 780.638.7183 Kathy 780.638.7175

Z dumą wspieramy edmontońską Polonię

servuscu.ca

Zmarła Elżbieta Czyżewska

Po ciężkiej chorobie w wieku 72 lat zmarła w Nowym Jorku polska aktorka filmowa i teatralna Elżbieta Czyżewska.W Nowym Jorku mieszkała od 1967 roku. W latach 60. XX wieku była jedną z najpopularniejszych polskich aktorek. Urodziła się w Warszawie 14 maja 1938 roku. Po ukończeniu warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej współpracowała z STS-em. W 1961 roku zadebiutowała w Teatrze Dramatycznym, z którym związała się na sześć lat. Po świetnie zagranej roli Marilyn Monroe w sztuce Artura Millera “Po upadku” często nazywano ją “polską Monroe”. Później, ze względu na charyzmę i talent, porównywano ją do Zbigniewa Cybulskiego. W ciągu kilku następnych lat zagrała w około 30 filmach. Jej talent komediowy można było podziwiać m.in. w filmach Stanisława Barei “Mąż swojej żony”, “Żona dla Australijczyka”, “Małżeństwo z rozsądku”, “Giuseppe w Warszawie” i “Gdzie jest generał”. Była także odtwórczynią wielu ról dramatycznych np. w filmach Wojciecha Jerzego Hasa “Rękopis znaleziony w Saragossie” i “Złoto”, Kazimierza Kutza - “Milczenie”, Aleksandra Forda - “Pierwszy dzień wolności” oraz w etiudach ówczesnego męża Jerzego Skolimowskiego.

W 1967 roku na przyjęciu zorganizowanym po premierze spektaklu “Po upadku” Elżbieta Czyżewska poznała korespondenta gazety “New York Times” Davida Halberstama. Ten znany amerykański dziennikarz, laureat nagrody Pulitzera za książkę o wojnie w Wietnamie, wkrótce poprosił ją o rękę. Ślub odbył się w dniu, kiedy aktorka została nagrodzona prestiżową Złotą Maską, przyznawaną za szczególne osiągnięcia artystyczne w dziedzinie sztuki teatralnej. “Po ślubie zamieszkaliśmy wraz z innymi korespondentami w hotelu przy ul. Zgody (w Warszawie). To nie było romantyczne, bo ciągle byliśmy obserwowani, a nasze telefony były na podsłuchu” - wspominała aktorka wiele lat później podczas spotkania w konsulacie RP w Nowym Jorku. Po opublikowaniu przez Halberstama w 1967 roku artykułu krytykującego

Władysława Gomułkę, ówczesne władze zażądały, aby dziennikarz opuścił Polskę. Halberstam i Czyżewska przenieśli się do Nowego Jorku.W USA nie udało się jej w pełni kontynuować kariery aktorskiej. Grała głównie role epizodyczne, a jej jedyna pierwszoplanowa kreacja w kinie amerykańskim to rola polskiej emigrantki, Haliny Nowak w dramacie

“Niewłaściwe miejsce” Louisa Jansena (1989r.).

W 1990 roku otrzymała prestiżową nagrodę teatralną Obbie, przyznawaną przez nowojorski tygodnik “Village Voice” za rolę w spektaklu “Crowbar” w reżyserii Maca Wellmana.

Marek Różycki jr.

July-August/Lipiec-Sierpień 2010P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

12

Śląsk – ziemia piękna i warta poznania!Rozmowa z księdzem dyrektorem Zenonem Ryznerem

- Spotkał się ksiądz z dziennikarzem. Co z tego może wyniknąć?

- Może długie kazanie? A poważnie: - Nie mam wątpliwości, że nasz wywiad, to zbożne dzieło…

- Padło słowo CARITAS. Mam ogromny dług wdzięczności; na prośbę sióstr dominikanek z Czortkowa na Podolu, tu, u nas, w Katowicach CARITAS zorganizował ogromne wsparcie – poszły leki, środki odkażające, ciepłe skarpety, zabawki, zeszyty, kredki… to było w czasie epidemii grypy na Ukrainie; każda tabletka była na wagę złota! Jest początek lata, ale ja już myślę o zimie, o potrzebach staruszek w podolskich wioskach, o… ciepłych skarpetach, więc w CARITASIE bywam często. I zawsze podziwiam budynek, w którym ta zacna instytucja się mieści; znakomita architektura – nowoczesna, a jednocześnie barwą cegły nawiązująca do śląskich tradycji. W sąsiedztwie Kurii Biskupiej, a jednocześnie oskrzydla w samym sercu Katowic ogród jak z bajki. I enklawa ciszy w ogromnym mieście. Zupełnie inny świat!

- Zapewne trzeba opowiedzieć, jak doszło do takiego cudu… To zasługa pierwszych biskupów diecezji katowickiej, Hlonda (późniejszego Prymasa Polski), Lisieckiego, Adamskiego, Bednorza… po obecnego arcybiskupa Zimonia. Potrafili i potrafią patrzeć daleko w przyszłość. Kiedy zaczęła się budowa katowickiej katedry, zakupiono teren wybiegający na południe Katowic, dodam, same nieużytki. Wtedy jeszcze biskupi nie mieli pomysłu na zagospodarowanie tej ziemi, ale myśleli o wielkim dziele. Bo Kościół to nie jest instytucja „na chwilę”, na czas określony. A to oznacza myślenie nie tylko o tym, co dzisiaj, ale o tym, co będzie później, po mnie… Zapewne mieli też dobrych doradców, bo, na przykładzie tego wspaniałego kompleksu budynków, który teraz zdobi to miejsce Katowic, kiedy ówczesny wikariusz generalny diecezji – ks. Wiktor Skworc (dziś biskup ordynariusz diecezji tarnowskiej), z błogosławieństwem i zgodą arcybiskupa Damiana Zimonia rozpoczął dzieło budowy tego kompleksu. To było przecieranie nowych dróg. Dom Księży Emerytów – czegoś takiego jeszcze w Polsce nie było, a Dom powstawał 14 lat temu! Było tak,

że ksiądz pracował, a na stare lata mieszkał w parafii, i na tej parafii umierał. Dziś księża, przechodzą na emeryturę, i mieszkają wedle wyboru – albo przy parafii – i to jest ideał, bo to było kapłana dzieło i miejsce pracy przez całe życie, albo w wynajętym mieszkaniu, albo… w Domu Księży Emerytów. Jak długo ksiądz może odprawiać Msze święte, tak długo czuje się potrzebny. Jest wspaniały przykład księdza Bernarda Czakańskiego, który czuł się bardzo nieszczęśliwy, że już „nic nie potrafi” – a przecież mógł wiele – modlić się za tych, którzy pomagali nam w tworzeniu naszego ośrodka, za tych, których starość bądź choroba przykuły do łóżka. I ksiądz Bernard godzinami siedział w naszej kaplicy, pogrążony w modlitwie. Wróćmy do – otóż w tej chwili w naszym Domu mieszka ponad 40 księży, dla których jest to – mogę śmiało powiedzieć - dom. To nie jest kwestia osobnego pokoju, własnych mebli, to jest poczucie; jestem u siebie, w domu. Wybór tego miejsca był i jest dobrowolny, a dodam, jest już kolejka księży oczekujących na miejsce u nas. To jest dla nich takie „seminarium” 40 lat później, zresztą Seminarium jest w sąsiedztwie. I Kuria, i katedra, i Wydział Teologiczny Uniwersytetu Śląskiego, i drukarnia i redakcja „Gościa Niedzielnego”, i Caritas… a my w środku tego małego świata.

- No, bez skromności – to jest w nowoczesnych Katowicach samo centrum miasta i województwa; wszak nie opodal jest Urząd wojewódzki i Urząd Marszałkowski! Ogromne Katowice, które kilkadziesiąt lat wcześniej w tym miejscu się kończyły. Mało – dawne Katowice, które mierzono pięcioma przystankami tramwajowymi, nazywały się Katowice Wielkie. A teraz to ogromne miasto nazywa się skromnie, bez „wielkości”, po prostu Katowice.

- Pochwalmy się; to nie tylko ogromna metropolia, miejsce pracy, wysiłku fizycznego, ale centrum intelektualne. Tu jest nie tylko Uniwersytet z wydziałem teologicznym, Akademia Ekonomiczna, Akademia Muzyczna, Uniwersytet Medyczny, Akademia Sztuk Pięknych, tu jest ponadto 17 innych uczelni. Nasz budynek to także mieszkania księży profesorów Uniwersytetu. Mówimy – dom profesora. Nasz Dom, ze względu na jeszcze jeden fakt, że mieszkają tu także księża pracujący w Kurii, jest miejscem, które integruje, które scala, które także, myślę, w bardzo pozytywny sposób emanuje na zewnątrz, ponieważ nie stanowimy miejsca zamkniętego. I jeszcze trzeba wiedzieć, że od kilku lat działa u nas zakład opiekuńczo – leczniczy, otwarty również dla ludzi z zewnątrz.

- Bardzo pięknie wybrzmiała nuta zwana otwarciem – na wszystkie strony i sprawy świata tego… Katowice, to już od 20 lat jest inne miejsce, nie to - kojarzone przez lata „demoludów” z brudem, zaniedbaniem, dewastacją secesyjnych kamienic. To dziś miasto podziwiane za śmiałą architekturę i odnawiane zabytki, to miasto ogromnej turystyki.

Już nie jesteśmy „po drodze” do Krakowa czy Częstochowy; jesteśmy celem, obiektem ciekawości bez mała całego świata. I mamy jeszcze coś – zabytki kultury technicznej, zabytki architektury przemysłowej – unikaty w skali świata. Mało – Śląsk, a jesteśmy jego stolicą, to centrum architektury barokowej i… drewnianych obiektów sakralnych (Rybnickie) od średniowiecza po renesans, barok… Mamy czym się chwalić i co pokazywać! No i znów wracam do pierwszego pytania – co wynika ze spotkania księdza i dziennikarza w samym centrum Katowic? Może pokusimy się o pokazanie naszego miejsca na Ziemi? Może zachęcimy naszych rodaków zza oceanu?

- No to jesteśmy po jednej stronie! Ten Dom, tak jak powiedziałem, jest miejscem otwartym na wiele spraw dzisiejszego świata; miejscem na chorobę miejscem na starość, i na rehabilitację zdrowotną. Mamy własny basen pływacki, fizykoterapię, jest sala gimnastyczna do ćwiczeń usprawniających, gabinet dentystyczny, mamy również pokoje gościnne, ponieważ chcemy się otworzyć na określoną turystykę. Atutem Katowic jest jeszcze jedno – że jesteśmy w środku – pomiędzy Krakowem, Pszczyną z jej wspaniałym zamkiem i pałacowym parkiem, ziemią rybnicką z unikatowymi drewnianymi kościołami, jakich nie uświadczy się w całej Europie, Zabrzem z zabytkową kopalnią Guido, królewskimi Tarnowskimi Górami i zabytkową kopalnią srebra, po drodze unikatowe Muzeum Chleba w Radzionkowie, do którego zjeżdża cały świat, Częstochowa, Ojców, szlak Orlich Gniazd, Rudy Raciborskie z cysterskimi zabytkami, Sanktuarium w Piekarach, Góra Świętej Anny. Podkreślam – w środku tego epicentrum zabytków polskiej kultury są Katowice! Odległość to w każdym przypadku zaledwie godzina jazdy! Myślę, że nasz dom jest w stanie to „pożenić” – ofertę rekreacyjną i rehabilitacyjną, z turystyką, a co najważniejsze – ze spotkaniami dla ducha, bo jesteśmy w centrum katolickiej duchowości Górnego Śląska…

- Dopowiem, że Stanisław Wyspiański, który bywał w Katowicach i siadywał w kawiarni Otto (później „Kryształowa”), nazwał Katowice małym Paryżem. Co oczywiście skłania nas do zwyczajowej, śląskiej skromności! To nasze miasto, to też jest perła turystyki – jest jak góralska spódnica, tyle w nim, jak kwiatów, różnorodności – od secesji z ogromnymi wpływami orientu, są surowe dzielnice robotnicze, jest nieprawdopodobny Giszowiec, Nikiszowiec, Janów, są Murcki, które zachowały odrębność niegdyś maleńkiego miasteczka, jest sala Sejmu Śląskiego, i jest, odradzająca się w całej krasie, funkcjonująca na obrzeżach miasta, puszcza śląska! I są futurystyczne szklane domy.

- Jesteśmy też my, Górnoślązacy. Przypomnę, że transporty ze Wschodu, w 1945 roku, zatrzymywały się w… Katowicach. Są więc enklawy Ślązaków –

July-August/Lipiec-Sierpień 2010

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

13P a n o r a m a P o l s k a

Mury i fosy od strony Nogatu

kresowiaków; u nas się mówi, zaciąga z lwowska, i godo po śląsku. Bez względu na to, skąd nasz ród. Warto nas posłuchać!

- Znów pytanie – jak się spotyka ksiądz i dziennikarz, to zawsze coś wymyślą?

- My nic, na szczęście, nie musimy wymyślać. To wszystko już jest! Mam taki zamysł – żeby do naszego ośrodka mogli przyjeżdżać ludzie z różnych stron, również z Chicago, Denver czy Ottawy i żeby mogli zobaczyć nie tylko ziemię śląską, małopolską, zabytki techniki, architektury, Beskidy, Jurę Krakowsko – Częstochowską, Cieszyn z jego polsko – czeską kulturą, ale poddać się zabiegom rehabilitacyjnym, leczniczym, bo mamy w Katowicach znakomite kliniki, na czele z kardiologią, neurologią i neurochirurgią, ortopedią, okulistyką, a przede wszystkim, skoro w naszym Domu mieszka kilkunastu księży profesorów, chcemy dać coś dla ducha. Od historii Kościoła, poprzez odnowę moralną.

- Byłyby to naukowe, duchowe konferencje, może seminaria… Nasi księża towarzyszyliby grupie przybyszów w wyjazdach, czy wędrówkach po mieście. To nie jest pobyt hotelowy, bo tego na Śląsku i w Polsce jest mnóstwo; my dajemy i hotel, i coś dla ducha, i dla oczu, dla zdrowia, no i wspaniałą, śląską kuchnię i swojskie wyroby wędliniarskie! Tego się nie da opowiedzieć!

- Bardzo bogate danie do skonsumowania!

- A gdyby była taka ochota, to do Lwowa przez Żółkiew też niedaleko. Zaledwie 4 – 5 godzin jazdy! Warto do Polski, warto na Śląsk przylecieć – mamy w pobliżu Katowic dwa międzynarodowe lotniska: w Pyrzowicach i w Balicach. To jest odległość 40 minut jazdy do centrum Katowic. Warto niektórych rzeczy dotknąć, wiele posmakować, a wiele z tego będzie pożytku! Jeśli zaś, wracając do realiów naszego zaproszenia, mamy określić czas pobytu u nas, to myśląc o kompleksowej rehabilitacji, konsultacjach medycznych no i zwiedzaniu, to byłaby to oferta do 3 tygodni, a jeśli tylko zwiedzanie, jakieś zakupy a wieczorami basen to wystarczy i tydzień lub dwa. Jesteśmy w stanie zainteresować każdą grupę. Również tę, która zechciałaby z nami uczestniczyć w pielgrzymce mężczyzn, bądź niewiast do Piekar. Zapraszamy!

- Chciałabym, na zakończenie naszej rozmowy przypomnieć zwrot, jakiego nauczył się u nas, na Śląsku, Ojciec Święty, Jan Paweł II – Szczęść Boże!

- Oczekujemy Polaków z Kanady na Śląsku!

Serdecznie dziękuję księdzu za rozmowę. Rozmawiała:

Stanisława Warmbrand

Podajemy adres: 40-044 KATOWICE, ul. Ks. J. Czempiela 1,

Telefon: +48 32 251 29 39Adres internetowy: [email protected]

Gród MariiA więc oni tu nadal są! I może nawet jeszcze rządzą? Mijam „krzyżaków”, którzy są ubrani jak trzeba: w upale lata noszą białe opończe, na których naszyty jest wielki czarny krzyż. U pasa zwisa im miecz, który trochę przeszkadza, kiedy dźwigają dziecko turystów na ramię, pozując do zdjęcia (płatnego). Turyści chętnie pragną mieć w aparacie cyfrowym zdjęcie z „prawdziwym” Krzyżakiem. Sprytna para rycerzy spod krzyża zarabia widocznie w sezonie zupełnie dobrze, proponując „rodzinne zdjęcia z Krzyżakiem”, które potem pokaże się rodzinie u cioci na imieninach.

Stoję przed zamkiem krzyżackim w Malborku. Przez zwodzony most ciągną do niego tłumy turystów, sądząc z rejestracji aut na parkingach, z całej Europy. Dziś jest Malbork stosunkowo małym miastem na południe od Gdańska, nad Nogatem, ramieniem wschodnim Wisły, która tworzy deltę.Ale od 1309 do 1457 roku Malbork był dumną stolicą państwa krzyżackiego, tego zakonu, który miał kiedyś bronić grobu chrystusowego w Jerozolimie. Oficjalnie był to zakon jak wiele innych, przybyły via Węgry z Wenecji, ale jego władza poprzez meandry zawiłych wieków, politycznych gierek, dynastycznych pomyłek, rozrosła się do niebywałej potęgi. Sieć zamków wokół pomorskiego brzegu Bałtyku świadczy o tym do dziś i trzeba było bitwy pod Grunwaldem, by powoli wyhamować tę niemiecką lokomotywę na polskim terytorium.Zakon istnieje do dziś. Siedzibę ma w Wiedniu, w centrum austriackiej stolicy, w cieniu katedry św. Stefana. Szefem jest dr Bruno Platter, podlegający

bezpośrednio papieżowi, mający pod sobą 1100 członków „krzyżaków”, w tym stu księży oraz dwieście zakonnic. Prowadzą szpital we Friesach, przedszkola w Słowenii i w austriackiej Karyntii, dom studencki w północnych Włoszech, internaty w Słowacji, leczą narkomanów w 50 ośrodkach terapeutycznych w Niemczech. W ogóle nie wiadomo jak tu zwiedzać tę potęgę architektoniczną, tego olbrzyma, zajmującego 21 hektarów (sic!). Można to zrobić powoli, aby poznać naocznie tę arcyciekawą atrakcję. Wybieram tę wersję, krążąc po zamku wiele godzin jak duch, aby posmakować estetyki minionego zakonu, który najpierw był tu gościem, a potem uzurpatorem, aby wreszcie być kompletną persona non grata.

Ponieważ jest to gigantyczny zespół budynków, podwórców, przejść szerokich i wąskich, pięter, jakie trzeba pobożnie przemierzyć, postanawiam skupić się na detalach, szczegółach, bo w skali makro i tak widzę tę czerwoną potęgę z cegieł nad brzegiem leniwego Nogatu.Wszystko było wedle doktryny chrześcijańskiej podporządkowane kultowi maryjnemu. Hołdowano jej od początku. Kiedy wybudowano na pustym terenie nadrzecznym ten gród, nazwano go po niemiecku Marienburg, czyli „Gród Marii”, co potem przetłumaczono niezgrabnie na polski jako „Malbork”. W tym polskim wyrazie nie wyczuwa się wszak Matki Bożej, której była podporządkowana cała reguła zakonu. Natomiast mamy po polsku przymiotnik „krzyżacki”, specjalnie funkcjonujący na określenie tego zgromadzenia. Ten miał swoje prawodawstwo i dokładny

July-August/Lipiec-Sierpień 2010P a n o r a m a P o l s k a

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

14

Widok zamku od Nogatu

Krużganek

rytm działań. Raz do roku (zawsze 14 września) zbierała się kapituła, której przewodniczył Wielki Komtur. Poza tym opiekowano się chorymi, co było tradycją jeszcze z wypraw krzyżowych na Bliski Wschód. Stoję w infirmerii, czyli czymś w rodzaju średniowiecznego szpitala. Pacjentów leczono wywarami z roślin, pielęgnowanych w przyzamkowych ogrodach. W małym refektarzu mnichowie-rycerze jedli, oczywiście nie bezmyślnie. Jeden brat na podwyższeniu czytał w trakcie obiadu budujące strony z Biblii. W wielkim refektarzu, jak tu wszędzie, zachwyca las kolumn gotyckich, strzelistych i prostych jak zdrowe drzewa w porządnym lesie. Ogrzewanie było „podłogowe”, czyli stosowano to, co już wymyślili starożytni Grecy i Rzymianie: hipokaustum. Ocieplano od dołu, dzięki celowo skonstruowanej pustej przestrzeni pod podłogą. Wszystko było wyrafinowanie zbudowane, jako że w wielkim refektarzu fundament jest solidny, z pni dębowych. Mury mają tu 3 m szerokości, do sufitu oko wędruje do wysokości 10 m, długość 30 m, słowem wspaniały przykład arcydawnej architektury o idealnej akustyce. Tu siedzieli oni, Krzyżacy. Ich rozpropagowany symbol krzyża zrobił jeszcze karierę w czasach Hitlera. Wprowadził on „Żelazny Krzyż” jako wysokie odznaczenie. „Krzyż” na cześć tych, którzy mieli tu szerzyć chrześcijaństwo wśród pogan (na Żmudzi i Litwie), jak niegdyś, wiele wieków przed nimi, św. Wojciech tu niedaleko na Pomorzu.

O dziwo zachowały się freski na najwyższej kondygnacji Pałacu Wielkich Mistrzów! Oglądam kwietne motywy fresków przed wejściem do prywatnej kaplicy mistrzów. Też ciekawostka, jako iż kojarzy się z natrętną myślą: o co modlili się komturowie w nieskalanej ciszy zimnej kaplicy? W niej wieczorami skwierczały tylko dyskretnie świece i pochodnie, jako że innego oświetlenia nie było. A do przejścia były niekończące się korytarze o cudownej linii sklepień gotyckich, prowadzące od niskiego przez średni do wysokiego zamku. W Malborku trzeba się nastawić na długie spacery, trzeba uważać na kamienne wąskie schody, trzeba wchłonąć historyczną atmosferę niegdysiejszej stolicy państwa-zakonu, które od 1945 roku poświęciło się jedynie działalności charytatywnej. Dawno temu bracia mieli tu mennicę i bili monety. Nazywały się szelągi (co w nazwie przetrwało w Anglii jako „shilling” a w Austrii jako „Schilling”). Kopa szelągów to była grzywna (dziś nazwa waluty na Ukrainie jako „hrywna”). A za grzywnę można już było kupić porządny miecz. Honorem oczywiście było dla młodego mężczyzny wejście w poczet braci zakonnych. Był to ceremoniał pasowania. Młodzieniec otrzymywał bowiem pas, mający go chronić w talii przed ciosami przeciwnika w razie zbrojnych potyczek. O dziwo pasy metalowe mistrzów nie są pokazywane tu, lecz w Kwidzynie. Dokumentacja była doskonała. Sporządzano w kancelarii mistrzów – stoję w niej jak wryty przed stosami wspaniałych starych dokumentów – prawne rejestry, akty, pisane na pergaminie i pieczętowane czarnym lakiem. Pieczęcie były ważniejsze od podpisów. Te łatwiej sfałszować...Jestem blisko Bałtyku, gdzie przy plażach można napotkać (ponoć najlepiej po sztormie) sukcynit, pardon, bursztyn. Ostatnie słowo pochodzi z niemieckiego „Bernstein”, czyli naukowa nazwa „sukcynit” jest oryginalniejsza, nie wspominając staropolskiego „jantaru”. W Malborku brodzi się wśród przepięknych wyrobów z

July-August/Lipiec-Sierpień 2010

w w w . p a n o r a m a p o l s k a . c a

15

PA N O R A M A P O L S K AT H E P O L I S H PA N O R A M A

Editorial Board – Zespół Readakcyjny:Executive Editor- Redaktor Naczelny

Marek StepczyńskiMariusz DastychEdward Możejko

Piotr Węcław

Conrtibutors – Współpraca:Zygmunt Cynar

Marek KopaczykTomasz Kornecki

Wiesław PiechockiMarek Różycki Jr.

Internet Edition – Wydanie Internetowe:Marcin Janiszewski

Desktop Publishing – Skład komputerowy:Asia Zawaduk

Advertizing – Dział Reklam:e-mail: [email protected]

Tel. 780-434-2665 Reklamy i ogłoszenia oraz życzenia można

zamawiać nadsyłając ich treść wraz z odpowiednią opłatą na adres redakcji:

Suite 1240, 5328 Calgary Trail S. Edmonton, Alberta T6H 4J8, Canada

Czeki lub przekazy pienieżne należy wystawiać na Panoramę Polską. Redakcja nie odpowiada

za treść, ani za formę zamieszczonych ogłoszeń, jak również za poglądy autorów publikowanych

tekstów, z którymi często się nie zgadzamy.

Advertizing Deadlines: advertizing space must be reserved no later than on the 15th of the

month preceding publication date (e.g. January 15 for February edition).

Advertizing discounts: 6 inserts – 10% off, 12 inserts – 20% off.

Make your cheque or money order payable to Panorama Polska.

Please send letters to the editor to:

[email protected]. Include address and telephone number. We reserve the right to

edit all letters.

Przyjmujemy do druku tylko teksty nadesłane pocztą elektroniczną (MS Word z polskimi

znakami). Zastrzegamy sobie prawo skracania i adjustacji tekstów oraz zmiany tytułów.

Redakcja nie zwraca nadesłanych materiałów.

P a n o r a m a P o l s k a

Średniowieczne ornamenty ceglane i ślady kul radzieckich

Podwórzec

bursztynu, jako że kolekcja jest przekonująca: kasetki, pierścienie, kolie, sznury, ołtarzyki polowe, broszki, kolczyki w kombinacjach ze srebrem, powodują, iż serca turystek zaczynają bić mocniej. Muzeum wyrobów (i sklep obok w podwórcu zamkowym) z jantaru jest dodatkowym magnesem dla tłumów oniemiałych turystów, którzy nie spodziewali się takiej kąpieli w autentycznej aurze średniowiecza. Jest to typowa podróż do tyłu w czasie, co osobiście uwielbiam...Kiedy już młody adept zakonu został pasowany, miał prawo brać udział w turniejach – dziś powiedziałoby się – w ramach treningu. Zbroja ważyła do 30 kg, na głowie tkwił hełm z pawimi piórami. Hełm typu „żabi pysk” albo „psi pysk”, patrząc fantazyjnie z profilu. W ręku miecz, szpada lub rapier, lanca, krótki sztylet do dobicia wroga lub kusza, straszny wynalazek, siejący postrach, jako że powodował śmierć natychmiastową na polu bitwy.Śmierci się nie bano. Gorszą karą było dożywotnie wydalenie z zakonu! Nie należało się narażać zwierzchnikom po złożeniu ślubów posłuszeństwa. W kuchni konwentu myślę o diecie braci. Jedzono razem dwa posiłki dziennie: obiad i kolację. Jeden kufel piwa musiał wystarczyć na dwu zakonników. Po jedzeniu można było udać się do ubikacji, która ciekawie nazywała się „gdanisko”, a była nią wieża odosobniona z dziurą poziomą i okrągłą w murze. Ekskrementy i mocz z wysokości kilku pięter spadały prosto do Nogatu, który teraz o zachodzie ciepło reflektorem słońca oświetla potężny kompleks malborski.Nie wiem czy obecny Wielki Mistrz Krzyżacki, dr Bruno Platter, był tutaj. Z Wiednia, gdzie mieszka, daleko dość droga do Malborka. Zachodzące słońce ociepla wieżę kościoła - centrum doktryny niegdyś rycerskiego

zakonu. Kościół (konsekrowany w 1344 roku) jest jeszcze nieodrestaurowany. Brakuje milionów (i złotych i turystów), aby zajaśniał godnym blaskiem. Na razie chodzi się po deskach, prowizorycznych kładkach. Może kiedyś w absydzie stanie znowu ołtarz a w nim obraz Marii, patronującej w nazwie temu grodowi.

Wiesław PIECHOCKIMalbork, lipiec 2009

����������������������������������������������

���������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������

�����������������������������������������������������

10133 -Princess Elizabeth Ave.(Otwarci 7 dni w tygodniu)AGENTWestern Union

POLISH FOOD CENTERTel: (780) 477-8687

Celem fundacji jest niesienie pomocy medycznej ihumanitarnej zwiazanej ze zdrowiem dzieci.

c/o 11485 – 106 Street, AB T5G 2P8Tel/Fax 780 487-3187e-mail: [email protected]

Fundacja Pomocy Dzieciomim. Magdy Tomczak

The Magda TomczakChildren’s Aid Foundation

Dr Agnieszka Palczaki dr Renata Wachowska

przyjmują pacjentów w gabinecie dentystycznym

11305-100 Ave. EdmontonTel. 488-6538

Dr. Elizabeth M. Opara, D.D.S.12712 - 137 Ave., N.W.

Edmonton, ABT5L 4Y8

Phone: 454-7355 Fax: 454-0611

We speak English, Polish, and Russian

Dr.Margaret PokroyDr.Mila Lutsky

FAMILY DENTISTSPleasantview Professional Bldg.Suite 300, 11044 - 51 AvenueEdmonton,Alberta T6H 5B4Fax: (780) 432 - 1427

(780) 430 - 9053

Bezstresowe KURSY JĘZYKA ANGIELSKIEGO

dla osób starszych Aktualnie dostępne w Edmonton:

- bezpłatny kurs dla początkujących,- bezpłatny kurs dla średniozaawansowanych.W przygotowaniu kurs dla zaawansowanch.Nr telefonu kontaktowego: (780) 441-3656

Dr. Malgorzata (Margaret) Nowak przyjmuje pacjentów na południu

Millwoods Cedars Family Dental Clinic#101- 2603 Hewes Way Edmonton

Tel. 780 463-2222i na północy-

Northeast Casselman Dental Centre –14916- 50 Str. Edmonton Tel. 780 473-7474

����������������������������������������������

�����������������������������������������

�������������������������������������������

����������������������������������������������

����������������������������������������������

���������������������������������