w numerze - budaprox

24
ára: 400 Ft 15 marca 2014 r. W NUMERZE: Santo subito Wyjątkowe relacje Balassi i Czahrowski Krytyczny dystans absurdu Polska-Węgry - Przemyśl-Eger Dwie ojczyzny niezwykłego człowieka Kwartalny dodatek Polonii Węgierskiej Nr 116

Upload: others

Post on 28-Jun-2022

6 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: W NUMERZE - budaPROX

ára: 400 Ft

15 marca 2014 r.

W NUMERZE:� Santo subito

� Wyjątkowe relacje

� Balassi i Czahrowski

� Krytyczny dystans absurdu

� Polska-Węgry - Przemyśl-Eger

� Dwie ojczyzny niezwykłego człowieka

Kwartalny dodatek Polonii Węgierskiej Nr 116

Page 2: W NUMERZE - budaPROX

Spotkanie premierów Polski D. Tuska i Węgier V. Órbána w Budapeszcie

W „Bemie” na zaproszenie SNP V dz. koncertował Alex Szilasi

WWaażżnnee wwyyddaarrzzeenniiaa

Lekcja historii o wolności w Instytucie Polskim w Budapeszcie

Otwarcie zmodernizowanej Katedry Polonistyki ELTE

fot.:

B.P

ál, B

BSz.

Budapeszt: III BAL POLSKI

Page 3: W NUMERZE - budaPROX

8 lutego w siedzibie PSK im. J. Bema na Węgrzech odbył się bal maskowy dla dzieci polonijnych. Bogaty program gier i zabaw przygotowały panie nauczycielki z bemowskiego przedszkola.

Dzieci brały udział w zabawach ruchowych, rozmaitych konkursach, mogły tańczyć oraz przede wszystkim prezentować kolorowe i pomysłowe przebrania: na bal przyszły królewny, piraci, myszki, książęta, tygrysy, tancerki,

kotki i wiele innych ciekawych postaci. A wszystko to wspierał Oddział POKO (Nádor 34). Oto relacja fotograficzna Barbary Pál.

Page 4: W NUMERZE - budaPROX

22 marca 2014 r. główne obchody Dnia Przyjaźni Polsko-Węgierskiej odbędą się na Węgrzech, a ich gospodarzem jest Eger - miasto o wielowiekowych polsko-węgierskich tradycjach.

Dzień ten poprzedzi cykl imprez organizowanych w ramach Polsko-Węgierskiego Tygodnia. Szczegółowy program obchodów m.in. znajduje się na stronie internetowej: www.polonia.hu .

W tym roku święto to obchodzone jest już po raz dziewiąty. W latach poprzednich gospodarzami spotkańbył: Győr, Przemyśl, Debreczyn, Krosno, Óbuda (III dzielnica Budapesztu), Poznań, woj. Csongrád i Tarnów.

MAGYAR-LENGYEL BARÁTSÁG NAPJA DZIEŃ PRZYJAŹNI POLSKO-WĘGIERSKIEJ

EGER - 2014

Page 5: W NUMERZE - budaPROX

Wyjątkowe relacje (BB. Szadai) ......................... 4

Mogliśmy zrobić wiele, wiele więcej ..................5

Bem apót nem felejthetjük (E. Sárközi) .....…………6

I do szabli, i do szklanki, i do poezji – Balassi i Czahrowski (A. Szalai) ......................... 7

Polska... Węgry... Przemyśl... Eger (A. Kalinowski) ................................................ 8-9

Santo subito (ks. L. Kryża SChr.) ...................... 10

Święta Kinga w zwierciadle legend(A. Janiec-Nyitrai) ............................................. 11

W Katowicach powstanie pomnik HenrykaSławika i Józsefa Antalla (A. Szalai)................. 12

Gliwicka solidarność z Węgrami ..................... 13

Furaż Pegaza (ABRA) .................................. 14-15

Határtalanul (T. Trojan) ..……………………………………… 16

Dwie ojczyzny niezwykłego człowieka ............ 17

Mieszkańcy Szczecina wobec Rewolucji Węgierskiej 1956 r. (P. Skubisz) ....... 18

Szczecin – Budapeszt – święto przyjaźni .........19

Kazimierz Gurgul (L. Latała – Zięba) ................. 20

Pál Domszky – Węgier z Warszawy ...…………….. 20

Dwa tygodnie w Tasmanii (M. Agoston) .………….. 21

Wiadomości konsularne .……………………………………. 22

Kontakty ......…………………………………………………………. 22

Misko Alapítvány ....………………………………………….... 22

GŁOS POLONII �3�

SPIS TREŚCI

Lengyel vagyok, ugyanakkor budapesti is. Tökéletesen tudom,hogy lengyel gyökereim honnan származnak, de a Magyarorszá-gon eltöltött több évtizedes időszak után úgy érzem, hogy ehhez

az országhoz is tartozom, hiszen a lengyel-magyar vegyes identitástörvényszerűségei természetesen hozzák így.

Engedjék meg, hogy felidézzem II. János Pál szavait, amiket a Lengyel-ország határain túl élő lengyelekhez intézett: „Igyekezeteiteket fordítsá-tok a jó felé, a hitbe vetett hűség, az igazságosság felé, a szolidaritásszabadsága és a békesség felé, legyenek gyümölcsözőek közössége-tek számára, az országnak, amelyben éltek. Mi több, szolgálják vala-mennyi ember javát.”

Érdemes ezen eltöprengeni, és nemcsak a közelgő fontos választásokvalamint a Lengyel-Magyar Barátság Napja alkalmából. Vegyükkomolyan második kis hazánkat, és tegyünk is erről tanúságot, hiszenkettős identitásunk is erre kötelez.

Bożena Bogdańska-Szadai

Jestem Polką i budapesztenką. Doskonale wiem skąd wywodzą sięmoje polskie korzenie, ale po kilkunastu latach mieszkania naWęgrzech czuję się też przynależną do tego kraju, bo takie są

prawidła wspólnej polsko-węgierskiej tożsamości.

Pozwólcie, że przypomnę słowa Jana Pawła II adresowane do Polakówżyjących poza granicami ojczyzny: „Niech wasze wysiłki skierowanebędą w stronę dobra, wierności wierze, w stronę sprawiedliwości, wol-ności solidarności i pokoju, niech wydają owoce dla waszej wspólnoty,dla kraju, w którym żyjecie. Więcej jeszcze, niech służą dobru wszyst-kich ludzi”.

Pomyślmy nad tym i to nie tylko z racji zbliżających się ważnychwyborów, nie tylko z okazji kolejnego Dnia Polsko-WęgierskiejPrzyjaźni. Realizujmy osobiste świadectwa poważnego traktowanianaszej ziemskiej małej ojczyzny, bo przecież owa podwójna tożsamośćnas zobowiązuje.

Bożena Bogdańska-Szadai

Kedves Olvasóink!

Drogi Czytelniku!

Przedsięwzięcie jest współfinansowane ze środków otrzymanych od MSZ RP

w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami

za Granicą w 2014 r.”

Page 6: W NUMERZE - budaPROX

�4� GŁOS POLONII

Panie Ambasadorze, w uznaniu Pana wielo-letnich działań na rzecz umocnienia relacjipolsko-węgierskich został Pan laureatem

prestiżowej nagrody im. J. Antalla; za kilka dniodbędzie się uroczystość jej wręczenia. Czym dlaPana i kontaktów Polski i Węgier jest ta nagroda?– Dla mnie osobiście to niezwykłe wyróżnienie. Zwielu względów. Przede wszystkim z racji samejosoby premiera Józsefa Antalla, który nie tylko wmojej ocenie, był jednym z najwybitniejszych poli-tyków węgierskich, pierwszym premierem wol-nych Węgier, człowiekiem, który podjął się nie-zwykłego zadania, w niezwykle trudnym czasie iniezwykle trudnych okolicznościach politycznych igospodarczych. W grudniu 2013 roku miałemokazję uczestniczyć w rocznicowej sesji wwęgierskim Zgromadzeniu Narodowym, poświę-conej 20 rocznicy śmierci premiera JózsefaAntalla. Padło tam wiele bardzo ważnych słów,ale do dzisiaj wyjątkowo brzmią mi w uszachsłowa jednego z najbliższych współpracownikówpremiera, Imre Konya, który odczytał ostatniezapiski premiera Antalla, gdy był on już bardzochory. Wszyscy mogliśmy lepiej zrozumieć czymdla premiera Józsefa Antalla był obowiązek iOjczyzna. To było wyjątkowe i bardzo wzruszają-ce przeżycie. Po drugie ta nagroda ma też dlamnie znaczenie wobec szczególnej roli, jaką whistorii relacji i przyjaźni polsko-węgierskiej ode-grała rodzina Antallów: József Antall senior, wiel-ki opiekun polskich uchodźców w trakcie II wojnyświatowej, premier József Antall, któremu Polskabyła niezwykle bliska, pięknie kontynuująca jegodziedzictwo wdowa, pani Klára Antall i synowiepremiera, w tym Péter Antall, który kieruje znako-micie Fundacją realizującą również polskie pro-jekty. Po trzecie nagroda im. J. Antalla ma dlamnie bardzo osobisty charakter. Gdy rozpoczyna-łem swoja zawodową pracę na Węgrzech w 1991roku premierem był właśnie József Antall i był to

niezwykle ciekawy czas dla obu naszych krajów.Jednak nie traktuję tej nagrody jako wyróżnieniadla mnie osobiście. Myślę, że to przejaw sympa-tii, życzliwości i przyjaźni pomiędzy Polakami iWęgrami. Cieszę się, że swoimi skromnymi wysił-kami mogę również do tej przyjaźni coś od siebiedołożyć.– Podczas niedawnej oficjalnej wizyty pana pre-miera Donalda Tuska na Węgrzech, premierWęgier pan Viktor Orbán określił wyjątkowymiobecne relacje pomiędzy obu naszymi krajami.Na czym ta wyjątkowość polega?– Wiele o tej relacji już powiedziano i trudno byćtu bardzo oryginalnym. Wielokrotnie miałem oka-zję powiedzieć jak rozumiem wyjątkowość naszejprzyjaźni, przyjaźni dwóch narodów w czasach,gdy prawdziwa przyjaźń nawet dwóch osób jestjuż czymś wyjątkowym. Wzajemną życzliwość isympatię potwierdziliśmy w najtrudniejszych cza-sach naszej historii, która zresztą podobnie nieoszczędzała za bardzo ani nas, ani Węgrów.Problemów i sporów było w naszych relacjachniewiele i nawet nie chcemy o nich pamiętać,mamy bardzo podobny system wartości, o wielusprawach podobnie myślimy. Myślę, że w relacjinaszych społeczeństw istnieje pewna emocjonal-na więź, pozytywna emocja, która bardzo częstow historii wpływała, ale i teraz wpływa na zacho-wania także naszych elit politycznych. To jednakjest coś wyjątkowego. Może też fajnie jest miećpoczucie, że ktoś darzy nas sympatią? – Rok bieżący obfituje w wiele ważnych polsko-węgierskich rocznic. W Polsce obchodzimy RokWolności. Ambasada Polska w Budapeszcie wewspółpracy m.in. z tutejszym Instytutem Polskimpatronuje i przygotowuje szereg znaczących pro-jektów, w których uczestniczy również tutejszaPolonia. – To prawda. Chcemy, by Rok 2014 – naszeŚwięto Wolności pod patronatem prezydenta

Rzeczypospolitej Bronisława Komorowskiego,także na Węgrzech było wyjątkowe. Również dla-tego, że 25 rocznica odzyskania wolności to rocz-nica bardzo łącząca Polaków i Węgrów. To byłoprzecież ukoronowanie niezwykłych, wspólnychwysiłków, długiej i trudnej drogi powrotu doEuropy, która rozpoczęła się gdzieś na ulicachPoznania i Budapesztu w 56 roku. Drogi, niestety,często również pełnej ofiar.

Wraz z Instytutem Polskim w Budapeszcie, wcyklu spotkań pod tytułem „Lekcje o wolności”organizujemy dyskusje z polskimi i węgierskimiuczestnikami wydarzeń sprzed 25 lat, rozmawia-my o wolności, o drodze do niej prowadzącej, o jejcenie, o tym jak ją wykorzystaliśmy i jak ją dzisiajwykorzystujemy. 25 lat to perspektywa w naszejocenie chyba już wystarczająca, by taką dyskusjępodjąć. Ale rok 2014 to także inne niezwykleważne rocznice: 10 lat członkostwa w UniiEuropejskiej i 15 lat członkostwa w NATO, któretakże pokazują jak podobnie toczyły się naszelosy.

W tym roku mija też 70 lat od wybuchuPowstania Warszawskiego, którego kolejne rocz-nice węgierska Polonia obchodzi pamiętającszczególnie o polskich lotnikach, którzy zginęlinad Węgrami lecąc na pomoc walczącejWarszawie, a także 75 rocznica wybuchu II wojnyświatowej i polskiego uchodźstwa na Węgrzech.To wyjątkowe dla nas daty i razem z Ogólnokra-jowym Samorządem, samorządami lokalnymioraz organizacjami polonijnymi podjęliśmy wieleprojektów, by je właściwie upamiętnić. – Rok 2014 to na Węgrzech rok wyborów parla-mentarnych i samorządowych. Już niedługo – poraz pierwszy w historii tutejszego parlamentary-zmu – wybierany będzie rzecznik polskiej narodo-wości. Jesienią odbędą się wybory do polskichsamorządów. Jakie Pana zdaniem ma to znacze-nie dla relacji Polski i Węgier oraz dla mieszkają-cych na Węgrzech Polaków?– Mamy w polskich samorządach na Węgrzechbardzo dobrego partnera w realizacji wielu cieka-wych i ważnych projektów. Samorząd Ogólnokra-jowy realizuje niezwykle istotne zadania eduka-cyjne, kulturalne, medialne, prowadzi ważne dlaśrodowiska polonijnego instytucje. Teraz jednakspołeczność polonijna wchodzi na kolejny etapswej działalności. Rzecznik polskiej narodowościto stanowisko niezwykle odpowiedzialne. To zjednej strony rzecznik interesów polskiej grupynarodowościowej, z drugiej łącznik w relacji z naj-ważniejszą instytucją każdego demokratycznegopaństwa, czyli parlamentem. Myślę, że to wielkaodpowiedzialność, oczekiwania są ogromne i zro-zumiałe, podobnie jak ogromne są szanse, jakieto stanowisko stwarza, by jeszcze lepiej wykorzy-stać potencjał tkwiący w relacjach polsko-węgier-skich. Liczę, że tak właśnie będzie w interesiewszystkich Polaków na Węgrzech. Z naszej stro-ny będziemy starać się maksymalnie wspieraćpierwszego rzecznika polskiej narodowości ipodejmować wspólne tematy i projekty ważnezarówno dla środowiska polonijnego, jak i relacjinaszych krajów.

Dziękuję za rozmowę.

Z Romanem KowalskimAmbasadorem RP naWęgrzech rozmawiaBożena Bogdańska-Szadai

WWyyjjąąttkkoowwee rreellaaccjjee

Page 7: W NUMERZE - budaPROX

GŁOS POLONII �5�

Mogliśmy zrobić o wiele więcej...ROZMOWA Z HALINĄ CSÚCS PREZESEM PSK IM. J. BEMA NA WĘGRZECH

○ Przez ostatnie lata prezesowałaś PSK im.J. Bema. Jak postrzegasz te lata? ○ Prezesem Stowarzyszenia jestem od2007 roku, a członkiem od 1971, mam legi-tymację z numerem 60. Oczywistymodruchem po przybyciu na Węgry byłoszukanie kontaktów z Polakami, prasą,słowem. Bardzo szybko w moim otoczeniuokazało się, że prawie każdy Węgier wie oistnieniu Polskiego Stowarzyszeniu Kultural-nego im. J. Bema, gdzie spotykają sięPolacy. Już wtedy miało ono swój czar.Dobre było też to, że przy Kulturze Polskiejbył sklep z książkami, prasą, wyrobamicepeliowskimi, biblioteką; zresztą jego brakpo dziś dzień jest opłakiwany przez Węgrów.

Ale był też inny aspekt pobytu u„bratanków”: język wręcz nie do opanowa-nia, studia pedagogiczne – prawie beznadziei na zatrudnienie w zawodzie. Za radąprzyjaciół po polsku rozmawiałam tylko zdziećmi, no i na corocznie minimum dwu-miesięcznym urlopie w Polsce. Pierwszedwa lata były makabrą, ale sądzę –przyniosły efekt: węgierscy przyjaciele sym-patyzujący z Polakami, węgierskie przed-szkola, szkoły, praca, poza tym goście zPolski, później praca tłumacza.

Kontakty ze Stowarzyszeniem były spo-radyczne. Zmianę wprowadziło powstaniesamorządów i wymóg, że osoby w nich dzia-łające muszą mieć obywatelstwo węgierskie.Był rok 1998 i namówiono mnie na udział wwyborach samorządowych. W 1999 rokuzostałam radną w XI dzielnicy, a w 2006radną OLKÖ – to już 16 lat. W 2007 roku nausilną prośbę działaczy Bema (ponieważtakich ambicji wcześniej nie miałam)zostałam wybrana prezesem Stowarzy-szenia. Trochę przeraziła mnie odpo-wiedzialność i ważność tej funkcji. Wiedzie-liśmy, co było dobre, wartościowe w działal-ności Stowarzyszenia, ale mieliśmy też wielepomysłów na to, co chcielibyśmy inaczej.Zaczęliśmy od odnowy siedziby Stowarzy-szenia, co nie było prostym zadaniem zewzględu na ograniczone środki finansowe.

W sprawach programowych za najistot-niejsze uważaliśmy: wzmocnić przedszkole,oświatę; przyciągnąć młodzież; podnieśćpoziom tradycyjnych uroczystości: Gwiazd-ka, Wielkanoc (mam na myśli oprawąartystyczną); zasadniczą zmianą miało byćotwarcie Stowarzyszenia dla przyjaciółWęgrów, aby nie byli tylko zaproszonymigośćmi naszych spotkań, ale aktywniewspółpracującymi członkami; nawiązać kon-takty z ludźmi związanymi z Polską, polskąkulturą, m.in. absolwentami polskich uczelni,stowarzyszeniami, np. Isaszeg, 56 Szövet-ség; promocja regionów polskich) programten zaczęliśmy sami, później włączyła się w

to Ambasada RP w Budapeszcie; współpra-ca z Węgierskim Stowarzyszeniem Histo-rycznym im. J. Bema; prace wydawnicze –przede wszystkim podniesienie poziomudokumentującego polsko-węgierską historię„Głosu Polonii”, wydawanie „ZeszytówHistorycznych” czy wydawnictw indywidual-nych, np. „Węgierskiego łącznika” w językuwęgierskim. Ważny był w tym wszystkim pro-fesjonalizm.

Następnie chcieliśmy uporządkować doku-mentację Stowarzyszenia, która do dziś majeszcze wiele braków. Jednym z bardzo trud-nych zadań było przeprowadzenie rejestrugrobów polskich żołnierzy i obozów ucho-dźców, co zostało opublikowane w ZeszycieHistorycznym nt. „Groby polskich ucho-dźców wojennych na węgierskich cmen-tarzach 1939 – 1945”. Bardzo wartościowebyły konferencje dla młodzieży, a wszczególności dla studentów uniwersytetóww Budapeszcie (ELTE), Debreczynie, Pilis-csabie (Uniwersytet Pázmánya) i dla studen-tów z uniwersytetów polskich, jak np. „Odkartek do kart”, „Wiadomości o rewolucji1956 roku”. Również olbrzymią popularnoś-cią wśród wszystkich grup wiekowych

cieszyły się Dni Sportu. Mogliśmy zrobić o wiele, wiele więcej,

gdyby nie wszystkim już znane wydarzeniaw Stowarzyszeniu, ale i tak sądzę, że może-my być dumni, że je uratowaliśmy, i że niezawiesiło ono nawet na jedną chwilę swojejdziałalności, za co serdecznie dziękujęZarządowi i wszystkim członkom, którzy niezwątpili i nie opuścili nas.○ Co w życiu PSK im. J. Bema powinno byći jest najważniejsze? Co z doświadczeń latminionych według Ciebie powinno być kon-tynuowane? ○ Najważniejszą jest uczuciowa przy-należność i wielkie zaangażowanie w pracępolonijną. Niezbędna jest znajomość języka,kultury i mentalności tak polskiej, jak iwęgierskiej, a najważniejszy wymóg tozmysł organizacyjny, umiejętność rozmawia-nia zarówno z władzami, jak i z członkamistowarzyszenia oraz chęć tworzenia jed-nocześnie tego, z czego korzystamy dziś itego, co pozostanie po nas dla przyszłychpokoleń. Mam tu na myśli chociażby pracę znajmłodszą generacją, czyli polonijne przed-szkole, utrzymanie wysokiego poziomuprasy, ale też w żadnym wypadku bemowcynie mają prawa zapomnieć o tradycjach iposzanowaniu rocznic ze wspólnej polsko-węgierskiej historii.○ Niebawem odbędą się na Węgrzechwybory parlamentarne. Po raz pierwszy wich historii wybierać będziemy rzecznika na-rodowości polskiej. Jakie to ma znaczeniedla polonijnych organizacji społecznych? ○ Główną rolą rzecznika będzie lobbing narzecz narodowości, wywieranie nacisku naodpowiednie organy dla ulepszenia usta-wodawstwa dotyczącego narodowości naWęgrzech, a ponadto będzie to olbrzymiewsparcie dla samorządu ogólnokrajowego i,poprzez niego, dla wszystkich samorządównarodowościowych w różnych regionachWęgier. Poza tym rolą rzecznika będzieoczywiście pomoc i wspieranie organizacjicywilnych, a szczególnie takich zasłużonychi starych jak Stowarzyszenie im. J. Bema.

Notowała: BBSz.

SZANOWNI PAŃSTWO! DRODZY PRZYJACIELE I SYMPATYCY!

Polskie Stowarzyszenie Kulturalne im.Józefa Bema wyraża serdeczne podzię-kowanie wszystkim darczyńcom za doty-chczasowe dotacje, które pomogły w zorga-nizowaniu wielu interesujących uroczystościkulturalnych. Równocześnie gorąco prosimyo przekazywanie 1% podatku osobowego nacele Stowarzyszenia także i w tym roku. Woświadczeniu podatkowym należy podać

nazwę Stowarzyszenia, adres oraz numerpodatkowy: 19000943-1-41Magyarországi Bem József Lengyel Kulturális Egyesület 1051 Budapest, Nádor utca 34. II. 1

Z radością przez cały rok przyjmujemy takżeinne dotacje, które można wpłacać na numerkonta bankowego: OTP V. ker. fiókja 1052 Budapest,Deák Ferenc utca 7-9

11705008 - 20012759-00000000

Page 8: W NUMERZE - budaPROX

�6� GŁOS POLONII

- Mikor került először személyes kapcsolatba a len-gyelekkel, a lengyel politika szereplőivel?- A lengyelekkel már igen-igen régi a kapcsolatom;magánemberként a 90-es évek elején kezdődött,amikor a wrocławi nagy árvíz időszakában fogadós-ként árvízkárosult gyermekeket hívtam meg arról avidékről – összesen 45-en voltak nálam két hétig.Majd amikor a ’98-as országgyűlési választásokonegyéni mandátumot szerezvén jelentkezhettem azInterparlamentáris Unióba, elsőként a Magyar-Lengyel Baráti Tagozatot jelöltem meg. Így politikus-ként már 16 éve állok kapcsolatban lengyel kol-légáimmal. Ez időn belül az első nyolc évben „sima”tagként tevékenykedtem, és a tagozat delegáció-jával többször jártam Lengyelországban. 2006-banigen nagy megtiszteltetést jelentett a számomra,hogy az 1956. október 23-i forradalom kitörésének50. évfordulója alkalmából 23-án Krakkóban, 24-énpedig Poznańban ünnepi beszédet mondhattam avajdasági megemlékezéseken. Nyolc évvel ezelőtt acsoportunk akkori, MSZP-s elnöke, Hárs Gábor úrúgy gondolta, hogy ellenzéki oldalról, a FIDESZrészéről én legyek az egyik alelnök. A mostaniciklusban pedig megkaptam a bizalmat és a lehe-tőséget arra, hogy elnökként folytathassam ezt amunkámat. - Sokan talán nem ismerik pontosan az Inter-parla-mentáris Unió tevékenységét. Egy annak a kere-tében működő baráti tagozatnak mi is a legfőbb fela-data?- Tömören összefoglalva: az országgyűlési képvise-lők – önként választhatóan - különböző nemzetitagozatokat hozhatnak létre az InterparlamentárisUnió Magyar Nemzeti Csoportja keretében annakérdekében, hogy a választott ország hasonló tago-zatának tagjaival – függetlenül politikai hovatarto-zásuktól – személyes, baráti kapcsolatot vegyenekfel és ápoljanak, hogy ez által is segítsék a politikumúgymond „emberközelivé szabását”.- Nemsokára, márciusban lesz a Magyar-LengyelBarátság Napja, ezúttal itt, Magyarországon. Vállalt-e már ebben szerepet a Magyar-Lengyel BarátiTagozat?- Természetesen, hiszen az elsődleges szempon-tunk az ilyen jellegű kapcsolatok magas szintű koor-dinációja. Én magam is annak a hét, még regnálóországgyűlési képviselőnek az egyike vagyok, akiannak idején a Lengyel-Magyar Barátság Napjánaklétrehozásában közreműködött - úgy a Szejm-benVarsóban, mint itt Budapesten - részt véve a szava-zásokon, amikor mindkét parlament, tartózkodás ésellenszavazat nélkül jóváhagyta a nap bevezetését,tehát ebben a témában különösen érintett személyvagyok. A mostani Magyar-Lengyel Barátság Napjapedig rendkívül fontos számomra, mert egy általammár tíz éve támogatott helyszínre, a lengyelek általis jól ismert Egerre és környékére esett a választás.Közrejátszott ebben Egerszalók népszerűsége is, arendezvénynek pedig külön „felütést” adhat még azEgri Borvidék bemutatása. Kis kitérőként megemlítem, hogy az interparlamen-

táris-uniós tagságom első négy évében egészen

más dolgokkal foglalkoztam; a gyermekekre fóku-száltam. Elősegítettem, hogy a lengyel és a magyargyerekek közötti, a szocialista rendszerben ugyanmár meglévő, de csak úgy-ahogy működő formációkfelülíródjanak és épüljenek ki új kapcsolatok az isko-lák és más gyermekintézmények között. Ezt előse-gítendő számos rajzverseny és egyéb gyermekren-dezvény létrehozásában is részt vettem.

Visszatérve az egri Magyar-Lengyel BarátságNapra, nagyon nagy várakozással tekintetek elébe,mert ebben a funkciómban utoljára veszek résztrajta, búcsúalkalmat jelent majd számomra.- Ezek szerint ezzel az eseménnyel lezárja aMagyar-Lengyel Baráti Tagozatban végzett mun-káját? - 16 év után kiszállok az „első vonalból”, a helyi poli-tikában maradok, amelyben egyébként polgármes-terként tevékenykedem, de minden reményem sze-rint a lengyel kapcsolataim a jövőben is folytatód-nak. - A Magyar-Lengyel Baráti Tagozatban eltöltött hos-szú évek alatt elért eredményei közül melyeket tar-tja a legfontosabbaknak?- Elsősorban azt, hogy a lengyel és a magyar politi-kum közös érdekérvényesítő képességének érde-kében igyekeztem a lehető legtöbbet megtenni.Miszerint a rezsicsökkentés ma egy nagyon fontospolitikai szemponttá vált Magyarországon, köteles-ségemnek éreztem, hogy Lengyelországban istudottá váljon ez a lépés, hiszen ennek egyik elin-dítója szerény személyem volt. A szemétszállításbólindult ki, amit a villany és a gáz árának csökkentésekövetett. Felhívtam a lengyel partnereim figyelmét,hogy ezen ügyekben ők is nézzenek körül a sajátházuk táján, mert egy új gyarmatosítás történt arendszerváltozás időszakában, csak most nem a

birkáinkat és a marháinkat hajtják el, hanem a zse-beinket ürítik ki ezek a többségében nyugati és mul-tinacionális cégek zászlaja alá bebújt, állami tulajdo-nú cégek.

Ugyancsak fontos eredménynek tartom a hadisírgondozás területén elért eredményeket is,különösen most, az I. Világháború kitörésének 100.évfordulója kapcsán. A múlt év nyarán a bagiakkalPrzemyśl-be zarándokoltam, s ennek keretében,közösen a lengyel Szenátus tagjaival, egy emlék-művet is felavattunk az I. Világháborúban ott elhunytmagyar katonák emlékére.

Az elmúlt 16 évben szerzett tapasztalataim alapjánfontosnak tartottam, hogy mind a magyar, mind alengyel politika az ezer éves közös történelmi múl-tunkhoz méltó módon nyilvánuljon meg az új, átala-kult Európán belül - úgy érzem, hogy sikerült ezen atéren is eredményeket elérnünk. Ide sorolható pél-dául a Lengyel-Magyar/Magyar-Lengyel BarátságNap létrehozása –, amely minden évben biztosalkalmat ad arra, hogy a két ország köztársaságielnökei találkozhassanak hol az egyik, hol a másikországban, s remélem, hogy ez a metódus a továb-biakban is fennmarad.

Végül a Magyar-Lengyel Baráti Tagozat kapcsolat-rendszerének köszönhető eredménynek tudhatombe azt is, hogy a lengyel partnereimmel a közösérdekeink mellett megtanultunk együtt gondolkodni,a megváltozott világ szellemében. - Köszönöm szépen, hogy rendelkezésünkre állt, ésengedje meg, hogy a lengyelek és a magyaroknevében köszönetet mondjak Önnek a két népkapcsolatainak és barátságának több mint másfélévtizedes építéséért és ápolásáért, jó egészségetés további sok sikert kívánva!

„Bem apót nem felejthetjük…”TÓTH GÁBOR ORSZÁGGYŰLÉSI KÉPVISELŐ (FIDESZ)

AZ INTERPARLAMENTÁRIS UNIÓ MAGYAR NEMZETI CSOPORTJA MAGYAR-LENGYEL BARÁTI TAGOZATÁNAKELNÖKE, BAG NAGYKÖZSÉG POLGÁRMESTERE

Kisgyermek korában, mint Bem apó rajongója,még nem is sejtette, hogy életének jelentősrészében hivatalosan issok-sok szállal kötődikmajd a lengyelekhez, és részt vehet a magyar-lengyel közélet alakításában.A Magyar-Lengyel BarátiTagozat leköszönő elnökéta szervezetben eltöltött 16 évéről Sárközi Edit kérdezte

Page 9: W NUMERZE - budaPROX

GŁOS POLONII �7�

Eger – miasto cudownych win, gwiazdGárdonyiego, ale i miasto dwóchpoetów-żołnierzy: Bálinta Balassiego

oraz Adama Czahrowskiego. Postacie z tejsamej epoki, z końca XVI wieku, w Polsce ina Węgrzech, obaj przemierzali jeden idrugi kraj służąc z bronią w ręku. Balassipodróżował do Polski często, trzy razy zaś– w latach 1570-72, 1576-77, 1589-91 –spędził tam czas dłuższy. Czahrowski nato-miast, podobnie do wielu z polskiej szlachtykresowej, na Węgrzech obracał swoją sza-blą i doskonale poznał życie tutejszychwitezów kresowych, przebywał w kilkuwęgierskich zamkach pogranicznych, byłtakże w pobliskiej Chorwacji. We wrześniu1588 r. w Egrze zwerbował oddział złożonyz 40-50 konnych prowadząc na własną rękępartyzantkę graniczną wymierzoną w ImperiumOsmańskie. Tymczasem Balassi od jesieni 1587roku do pierwszej połowy 1588 przebywał namałym zamku Szarvaskő nieopodal Egeru.Czahrowski w 1592 roku był uczestnikiem lokal-nej wojny między cesarzem Maksymilianem aTurcją. Po upadku Egeru 13 października 1596powrócił do Polski. Lecz wcześniej był obecnyteż przy oblężeniu wojsk chrześcijańskich

Esztergomu,gdzie Balassi odniósłśmiertelną ranę.

Mimo wszystko niemamy żadnej pewności,czy nasi bohaterowie spo-tkali się kiedykolwiek oso-biście, choć jak z powyż-szych opisów wiadomo,szansy na to nie brakowa-ło. Jedynym dowodem naich związek jest jeden znajsłynniejszych wierszyBalassiego pt. „In laudemconfiniorum – Pieśń żoł-nierska na chwałę rycerzykresowych”. Czahrowski,który co prawda nie na

takim wysokim poziomie uprawiał poezję jakBalassi, jednak napisał bardzo podobnypoemat, w którym opisuje waleczne dnipowszednie swoich rodzimych kresów.Jego „Duma ukrainna”, znana także jako„Duma rycerska – polska pieśń rycerska”,długo uchodziła w oczach polskich iwęgierskich znawców historii literatury zaadaptację wiersza Balassiego. Jeśli bie-rzemy pod uwagę, że wiersz mistrzaBálinta stał się znanym dopiero po wydru-kowaniu go w XVII wieku, Czahrowski zaś

zaraz po powrocie do Polski w 1597 r.wydał swój tom poezji, to trudno uwierzyć w

bezpośredni związek. Specjaliści ostatnioraczej przypuszczają, że obu poetów mogła

zainspirować ta sama popularna wówczas pol-ska piosenka żołnierska, którego autora nieznamy, czyli renesansowa nuta „Pod świętymichorągwiami” lub jakaś odmiana „Pieśni o kolerycerskim”. No więc czemu nie? Czahrowski sły-szał to zapewne w języku ojczystym, a Balassidoskonale znał język polski, przecież nawet i popolsku pisywał wiersze. Aż trudno uwierzyć, żesię nie zetknęli ze sobą, czy to w walkach ramięw ramię, czy przy hulankach żołnierskich, gdziewiadomo, że i śpiewu, i ballad nie brakowało.

W każdym bądź razie pamięć obu poetów ibraci „do szabli” warto poruszyć w dobie, kiedytegoroczny Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiejświętujemy właśnie w Egerze, gdzie (jak dowia-dujemy się z programu obchodów) polski rycerzdoczekał się tablicy pamiątkowej. Czahrowski wpoetyckiej kronice żegnał ongiś swoich kreso-wych towarzyszy broni i opłakiwał wzięty przezTurków zamek, który uważał za bramę Krakowa icałej Polski. Przy okazji nie omieszkał pochwalić iszklanki, nazywając wina węgierskie niebiański-mi. Na zdrowie, Waszmości!

Attila Szalai

I do szabli, i do szklanki, i do poezji – Balassi i Czahrowski

Page 10: W NUMERZE - budaPROX

�8� GŁOS POLONII

Wroku bieżącym, tak bogatym wważne rocznice, gospodarzemDnia Przyjaźni Polsko-Węgierskiej

jest Eger, jedno z najbardziej znanychPolakom miast węgierskich. Nie sam jed-nak Eger będzie tematem przewodnim, alewęgierskie wątki jego polskiego partnera –Przemyśla, w którym w roku 2007 oficjalnieobchodzono po raz pierwszy DzieńPrzyjaźni. Współczesne oficjalne partner-stwo pomiędzy Przemyślem, „nadsańskimgrodem”, a miastem Eger ma już 10 lat.Nowy okres formalnej współpracy zapo-czątkowało podpisanie 11 lipca 2003 rokuoficjalnej umowy o partnerstwie i współpra-

cy pomiędzy Przemyślem i Egerem, 10 rocznicęobchodzono w roku ubiegłym. Usankcjonowanoprzez to rozwijające się kontakty m.in. prowadzonewcześniej przez powiat przemyski i województwoHeves. Jednak podobnie jak związki Polski i Węgier,związek Przemyśla nie tyle z samym Egerem, ale zWęgrami ma de facto tysiącletnią historię.

W świadomości dzieci, ale też i rodziców, istniejelegenda, no, raczej bajka, w której przemyski KopiecTatarski, zwany inaczej Zniesieniem, jest mogiłą…Attili. To jednak sympatyczna bajka. Już jednak fak-tem udokumentowanym materialnie jest pobyt naterenie obecnego Przemyśla (a przed prawie tysią-cem lat w okolicy ówczesnego przemyskiego grodu)grupy Węgrów, nazywanych całe stulecia Magya-rami. W latach 1977-1981 przy ul. Rycerskiej wPrzemyślu odkryto i badano tzw. „staromadziarskie”groby. Uważano je dotychczas za małe rodowecmentarzysko koczowniczych Węgrów, którepowstało u schyłku IX w., może w pierwszej połowieX wieku. Miało ono potwierdzać dłuższy, co najmniejkilkuletni pobyt w rejonie ówczesnego przemyskiegogrodu Węgrów, wojowników z rodzinami. Uważano,że grupa ta była załogą strażnicy kontrolującejważny węzeł strategiczny. Wraz z podobnymi punk-tami-strażnicami, miał być elementem systemuostrzegawczo-obronnego, zabezpieczającego świe-żo zajęte obszary nad Dunajem i Cisą przed zagro-żeniem ze strony Pieczyngów. Obecność ew. straż-nicy wydawała się być najbardziej prawdopodobnymwytłumaczeniem istnienia grobów węgierskich.

Najnowsza interpretacja dra Marka Florka zInstytutu Archeologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie mówi, że to nie cmentarzwęgierskich koczowników z początku X w., aleraczej miejsce spoczynku grupy Węgrów wygna-nych przez króla Stefana I, których przyjął BolesławChrobry i osadził w grodzie przemyskim w XI wieku.Na podstawie ponownej analizy cmentarzyska iwyposażenia grobów w kontekście historycznym ichronologicznym badacz uznał, że pochodzą onenajprawdopodobniej, z lat 20. XI w. i są częściącmentarza rzędowego funkcjonującego od końca Xdo XII wieku. Dr Florek uważa, że są to pochówkiosób przybyłych z terenu Węgier i mogli to być zwo-lennicy Prokuja, wygnani przez króla Stefana. Grupa

ta znalazła schronienie w Polsce i została przezChrobrego osadzona w Przemyślu, gdzie część znich zmarła i została pochowana. Rytuały pogrzebo-we oraz struktura populacji mogą wskazywać na ichdłuższy pobyt (nawet kilkadziesiąt lat?). BolesławChrobry, obok prób zbrojnego opanowania terenówzakarpackich, co do których pretensje rościli rów-nież Węgrzy w pierwszym dziesięcioleciu XI wieku,aktywnie ingerował w wewnętrzne sprawy Węgier ipopierał opozycję wobec króla Stefana. Badaczzwraca uwagę na informację podaną w kronikachThietmara, że Chrobry powierzył niewymieniony znazwy gród, położony na pograniczu swego pań-stwa z Węgrami, niejakiemu Prokujowi, wygnanemuz Węgier przez króla Stefana. Można przyjąć, żeProkuj nie przybył z Węgier sam, towarzyszyła muzapewne jakaś grupa zwolenników i osób bliskich.Prawdopodobne jest, że Prokuj był poganinem. Zahistorykami węgierskimi można łączyć go z księciemGyulą, wujem króla Stefana. Ów Gyula popadł wkonflikt z królem Stefanem w związku z uporczywymtrwaniem przy pogaństwie i w 1008 roku zbiegł doPolski, o czym wspomina anonimowy kronikarzkróla Béli. Wyjaśniałoby to zachowanie pogańskiego„staromadziarskiego” rytuału pogrzebowego wobeczmarłych pochowanych na cmentarzysku wPrzemyślu. Nie można również wykluczyć, że towłaśnie spośród grupy Prokuja–Gyuli wywodziło się500 Węgrów wspomnianych przez Thietmara, którzywspierali siły Chrobrego w wyprawie na Kijów w1018 roku. Król Stefan raczej nie przysłałby takiegooddziału.

Naukowiec wyjaśnia, że na początku X w.Pieczyngowie nie stanowili dla Węgrów zagrożenia,gdyż zajęci byli walkami z Rusią. Dochodziło nawetdo chwilowych sojuszy. Dlatego budowanie tak dale-kich przyczółków nie miało sensu. Dopiero podkoniec wieku X naciskani przez Ruś Pieczyngowiepodjęli próby atakowania terenu Węgier. Wtedy królStefana I rozpoczął wznoszenia sieci grodów iumocnień. Źródła pisane milczą też na temat rzeko-mej inwazji węgierskiej w IX/X wieku w okolicachPrzemyśla. Zajęcie zaś miasta z pewnością zostało-by odnotowane. Poza tym podporządkowanie przezWęgrów pewnej części terytorium Lędzian nad gór-nym Sanem i Dniestrem w początkach X wieku, bezjednoczesnego bądź wcześniejszego zajęcia tere-

nów obecnej północno-wschodniej Słowacji iprzyległych partii Rusi Zakarpackiej wydajesię mało prawdopodobne. Podkreśla, że niema zatem żadnych dowodów na to, że przedpołową X wieku, w czasie gdy miał powstaćcmentarz „staromadziarski” w Przemyślu,koczowniczy Węgrzy stosowali systemstrażnic czy punktów o funkcjach obronno-sygnalizacyjnych na granicach zajętegoprzez siebie terytorium, ani tym bardziej zdala od niego, na obszarach jedynie od sie-bie w jakiś sposób uzależnionych. Istnieniew pierwszej połowie X w. w Przemyślu takiejstrażnicy wydaje się jedynie interesującą,ale nieudowodnioną hipotezą.

Powtórna analiza zabytków pochodzących zcmentarzyska wykazała, że datowanie różnych ele-mentów wyposażenia poszczególnych grobów moż-liwe jest w szerokich ramach chronologicznych: odkońca IX wieku po przełom wieków X i XI bądźpoczątek wieku XI, a w przypadku części pochów-ków jeszcze później. Co istotne, tylko kilka grobówma wyraźne cechy pochówków „staromadziarskich”,podczas gdy pozostałe zostały uznane za takie napodstawie usytuowania w bezpośrednim sąsiedz-twie tamtych. Obie teorie dot. Węgrów w ówcze-snym Przemyślu są jednak równie prawdopodobne.Można ich uznać za pierwszych węgierskich osadni-ków w grodzie nad Sanem.

Od utraty w 1086 roku przez Polskę Przemyślapozostawał on stolicą samodzielnego KsięstwaPrzemyskiego, rządzonego przez ród Ruryko-wiczów. Pod koniec XI i na początku XII w. rycerstwowęgierskie „bywało w Przemyślu i okolicy”. Wspieralioni rody książęce Rusi, walczące między sobą owładzę i panowanie nad tzw. samodzielnym ruskimKsięstwem Przemyskiem, ziemiami czerwieńskimi isamym przemyskim grodem. W 1099 roku wojskaksięcia kijowskiego Świętopełka Izasławowicza iWęgrów próbowały zająć Przemyśl. W bitwie, jakarozegrała się na podprzemyskich polach nad rzecz-ką Wiar zostały one pokonane przez połączone woj-ska Wołodara Rurykowicza, Dawida Igorewicza iPołowców. W 1152 siły ruskie i węgierskie, którymimiał osobiście dowodzić król Géza II, otoczyły w gro-dzie przemyskim Wołodymirka (syn Wołodara) i jegowojsko, po czym pokonały je w bitwie na prawymbrzegu Sanu. Przez dziesiątki lat o bogate terenyRusi Czerwonej spory toczyli nie tylko książętaruscy, lecz także Polacy, Węgrzy i Litwini. W 1214doszło do porozumienia między Polską i Węgrami,które kończyło rywalizację tych państw o tereny RusiCzerwonej. Traktat spiski oddał Przemyśl Polsce.

Swoją własną polsko-węgierską przeszłość madzisiejsza wschodnia dzielnica miasta, Bakończyce.Kiedyś była to osobna miejscowość, o której pierw-sze pisane wzmianki pochodzą z XIV wieku.Węgierski starosta zarządzający okręgiem założyłtutaj… zwierzyniec. Zapis mówi, że mieściły się tamteż tereny łowieckie króla Ludwika Węgierskiego. Zbiegiem czasu zwierzyniec został zlikwidowany i

Polska… Węgry… Przemyśl

Page 11: W NUMERZE - budaPROX

GŁOS POLONII �9�

przekształcony w zwykły rolniczy folwark. Na prze-strzeni wieków Przemyśl, leżący na ważnej trasiehandlowej na Węgry był stałym świadkiem dwu-stronnych kontaktów oraz pozytywnej i negatywnejobecności Węgrów na ziemiach Rzeczypospolitej.Wiek XVII w dziejach miasta i Bakończyc to m.in.spustoszenie miejscowości przez wojska siedmio-grodzkie, co uniemożliwiło rozwój miejscowości.Właśnie w okresie Potopu, w okresie styczeń -marzec 1657 roku pod Przemyśl dwukrotnie pode-szły wojska Jerzego II Rakoczego, które jednak mia-sta nie zdobyły. Raz miały przyjąć 20 tysięcy okupui odstąpić od oblężenia. Drugim razem, kiedy oko-liczna szlachta zabrała im kilkanaście… wozówwina, zajęli i spustoszyli jedynie przedmieścia mia-sta.

Upadek Rzeczypospolitej to początek trudnegookresu w historii Przemyśla. Wtedy jednak miastozaczęło coraz bardziej „zbliżać się” do Węgier.Podczas pierwszego rozbioru Polski w 1772 rokuPrzemyśl wraz z południową Małopolską przeszedłpod panowanie Habsburgów. Z czasem miasto stałosię częścią austriackiej (później austro-węgierskiej)Galicji i stolicą jednego z 20 cyrkułów. Pod nowymirządami miasto zaczęło podupadać. Wyburzanozabudowę, rozebrano ratusz i mury miejskie, kasacjiuległy zgromadzenia zakonne, klasztory przemie-niano na urzędy, szpitale, obiekty okupacyjnychwojsk… Pierwsze kilkadziesiąt lat nowych rządów tojednoznaczny czas zastoju w rozwoju miasta.

Druga połowa wieku XIX przyniosła ożywieniegospodarcze i pewien rozwój cywilizacyjny. Przełomnastąpił wraz z poprowadzeniem w 1861 roku KoleiGalicyjskiej im. Karola Ludwika łączącej Wiedeń zKrakowem oraz Lwowem, a następnie otwarciem w1872 roku Pierwszej Węgiersko-Galicyjskiej KoleiŻelaznej, która poprzez Zagórz i Przełęcz Łupkow-

ską umożliwiła bezpośrednie połączenie zBudapesztem. Miasto rozbudowało się poza dawnyobszar murów miejskich, szybko wzrastała liczbamieszkańców, wśród których nie brakowało iWęgrów. W ramach budowy umocnień i komplek-sów koszarowych rozbudowywało się miasto.Jednoznacznie gwałtowny skok w rozwoju miastaprzyniosła kolejne decyzje o rozbudowie umocnieńwojskowych i – w końcowym efekcie – utworzeniu

tzw. Twierdzy Przemyśl. Nadeszła wielka wojna. O ówczesnej potędze i

znaczeniu austro-węgierskiej Twierdzy Przemyślmówić mogą suche dane. Drogi do c.k. monarchiibroniło m.in. ok. 131 000 żołnierzy, 1022 dział, wokolicy miasta utworzono cztery lotniska polowe, naWinnej Górze powstała nowoczesna stacja radiote-legraficzna. Jedna z najnowocześniejszych i naj-większych twierdz I wojny światowej oparła siędwóm rosyjskim oblężeniom. Pierwsze rozpoczęłosię 17 września 1914 roku po przegranych bitwachpod Lwowem i Rawą Ruską, kiedy nastąpił odwrótc.k. armii za linię Sanu przez Przemyśl. Twierdzamiała za zadanie odeprzeć rosyjskie natarcie izabezpieczyć odwrót wojsk monarchii. Odrzuconożądania poddania i kapitulacji twierdzy. Szturmywojsk carskich nie odniosły skutku. Pierwsze oblę-żenie zakończyło się 10 października 1914 r. Drugieoblężenie rozpoczęło się 5 listopada 1914 roku. Tymrazem nie dochodziło do bezpośrednich starć zbroj-nych. Wojska rosyjskie otoczyły twierdzę i odcięłydostawy zaopatrzenia. Sroga zima przyczyniła siędo szybkiego wyczerpywania się zapasów twierdzy izmniejszania racji żywnościowych. Obrońcy doko-nali uboju i zjedli ok. 10 tysięcy koni! Z czasem corazwięcej żołnierzy zapadało na choroby, częstszestały się dezercje. Próba przebicia się przez pier-ścień Rosjan nie powiodła się. Wojska rosyjskieprzeprowadziły szturm ze wszystkich stron, lecztwierdzę zdołano jeszcze obronić. W wyniku corazgorszej sytuacji dowództwo twierdzy, w porozumie-niu z Naczelnym Dowództwem, w dniu 20 marca1915 roku wydało rozkaz zniszczenia twierdzy i pod-dania się. Zniszczono zapasy żywności i wyposaże-nia. 22 marca wysadzono w powietrze działa, forty imosty na Sanie. 23 marca 1915 roku o godz. 6 wsztabie rosyjskiej armii złożono akt kapitulacji twier-dzy. Do miasta wkroczyły wojska rosyjskie…Niebawem jednak, po przerwaniu frontu rosyjskiego

w bitwie pod Gorlicami (2 maja 1915 r.), ofensywawojsk austro-węgierskich i niemieckich ruszyła nawschód i 3 czerwca 1915 roku Przemyśl wrócił wręce Węgrów i Austriaków. Znaczenie TwierdzyPrzemyśl dla Węgrów i ich walkę przypomina „Lewprzemyski” – monumentalny pomnik dedykowanyobrońcom, usytuowany koło Mostu Małgorzaty wBudapeszcie. Na cokole pomnika wykuto napis:„Przemyśl 1914–1915. Walczyli jak lwy w Bramie

Węgier. Niech przykład ich będzie wieczny”. Do końca panowania austro-węgierskiego

Przemyśl pozostał trzecim co do wielkości i znacze-nia miastem Galicji, po Lwowie i Krakowie. Śladydawnych związków i bytności Bratanków wPrzemyślu i okolicy widoczne są po dziś dzień.Niemymi świadkami wspólnych losów pozostałycmentarze poległych. Pojedynczy Węgrzy i ichpotomkowie pozostali w mieście po wojnach. Wksiążce telefonicznej sprzed kilku lat znaleźć możnabyło jeszcze nazwiska Bator, Horvath i te już spolsz-czone.

Pod koniec lat 60. ubiegłego stulecia, w okresietzw. „socjalizmu”, pomiędzy Przemyślem a Egerempróbowano rozwijać jakiś rodzaj partnerstwa.Współpracowały muzea, ówcześni notable odbylikilka spotkań. Dziś brak jednak dokumentacji o tychkontaktach. Potwierdzone jest, że Uchwałą MiejskiejRady Narodowej nr III/22/81 z 30 listopada 1984roku patronem jednej z przemyskich ulic zostałGéza Gyóni, dziennikarz, poeta i żołnierz służący wtwierdzy. O nadanie takiej nazwy wnioskowałoMuzeum Miejskie. Nazwę zmieniono w roku 1989(Uchwała Miejskiej Rady Narodowej nr 5/VII/89 z 7lipca 1989 roku).

Dziś wyraźnym novum, przypominającym Węgróww Przemyślu, są mini muzea poświęcone Twierdzy iwzrastające zainteresowanie okresem, kiedy miastostanowiło część c.k. monarchii. Jedna z ważniej-szych ulic miejskich nosi nazwę… Węgierskiej.Wyprowadzi nas ona z miasta na południe, starymszlakiem w kierunku granicy polsko-słowackiej, skądpo 150 kilometrach dojedziemy do granicy słowac-ko-węgierskiej. Stamtąd już tylko krok do Egeru.

Zachęcam do odwiedzenia Przemyśla. Warto teżz pewnością wpaść do partnerskiego Egeru. To tylko385 km!

Andrzej Kalinowski

... Eger

Page 12: W NUMERZE - budaPROX

Pragnienie uczestników pogrzebu JanaPawła II „santo subito” spełnia się.Modlitwy ludzi na całym świecie Pan

Bóg wysłuchał – 27 kwietnia 2014 roku wWatykanie, bł. Jan Paweł II zostanie ogło-szony Świętym Kościoła Katolickiego. Toważne i wielkie wydarzenie, jest wybitnąokazją, żeby uświadomić sobie na nowo, żewielu z nas spotkało niezwykłe wyróżnienie– żyliśmy w czasach Jana Pawła II – a tozobowiązuje!Spójrzmy więc raz jeszcze na Jego życie,dokonania i nauczanie. Najpierw kilka ciekawostek:○ 5 godzin trwała najkrótsza pielgrzymka

(do San Marino),○ Ojciec Święty ogłosił 14 encyklik,○ pontyfikat Jana Pawła II trwał blisko 26

i pół roku,○ papież odwiedził 132 kraje, ○ Jan Paweł II mianował 232 kardynałów, ○ papież wyniósł na ołtarze 1802 osoby

(478 świętych i 1324 błogosławionych), ○ 1 650 900 km (to tyle, ile trzy razy z Ziemi

na Księżyc) przemierzył Jan Paweł II podczas wszystkich podróży zagranicznych,

○ 5 mln osób uczestniczyło w spotkaniu zpapieżem w Manili na Filipinach - było to największe zgromadzenie na świecie,

○ sprzedano 20 mln egzemplarzy książkiJana Pawła II „Przekroczyć próg nadziei”.

- Papież bardzo lubił podróżować samolota-mi, zawsze zajmował miejsce przy oknie,nad którym wisiał krzyż, do czasu dobregostanu zdrowia każdą pielgrzymkę zaczynałod ucałowania ziemi, do której podróżował.Nie miał jednak swojego samolotu. Latałmaszynami firmy Alitalia, wracał zaś maszy-nami państwa, do którego podróżował.Zawsze miał ze sobą pojemnik ze swoją wła-sną krwią, miał bowiem bardzo rzadkągrupę. Lekarze obawiali się również zagra-nicznych banków krwi w razie jakiegokolwiekwypadku.- Jan Paweł II nie był wybredny, do Jego ulu-bionych potraw zaliczały się przede wszyst-

kim polskie spe-cjały, lubił ja-jecznicę, ziem-niaki z zsiadłymmlekiem, zupęjarzynową, kar-pia po żydow-sku, cielęcinę.Ogólnie przy-

zwyczajony był do skromnego jedzenia, dla-tego kucharzy watykańskich bardzo dziwiłoJego zadowolenie z choćby najprostszychpotraw. Ojciec Święty przepadał za słody-czami, w szczególności za szarlotką, serni-kiem i sławnymi kremówkami.- Do wszystkich potraw papież pił białe, alenietypowo rozcieńczone wino. Wlewałbowiem wino do kieliszka z wodą.- Największą sportową miłością papieża byłoniezaprzeczalnie narciarstwo. W czasachswego pontyfikatu wyprawiał się na nartym.in. z ówczesnym prezydentem Włoch.Przez Francuzów nazywany był Jean-Paul-ski. Oprócz tego Ojciec Św. był także zapa-lonym kibicem piłkarskim. Gościł u siebiem.in. brazylijską gwiazdę piłki nożnej –Ronalda. Za swój wkład w życie sportupapież dostał złoty medal Orderu Olimpij-skiego (jako pierwszy papież w historii).- Jan Paweł II był pierwszym papieżem, któryzrezygnował z przywileju bycia noszonym wlektyce. Polak postanowił jak najwięcej cho-dzić pieszo, często nawet wymykał się z po-koju, aby w spokoju poobserwować naturę.- Można rzec, że Jan Paweł II był poliglotą.Oprócz języka ojczystego biegle posługiwałsię w mowie i piśmie: angielskim, niemiec-kim, francuskim, hiszpańskim, włoskim,łacińskim oraz rosyjskim.

- Papież zawsze wiedział o najważniejszychwydarzeniach na świecie, bowiem codzien-nie, punktualnie o 10 rano, dostawał ok. 20-stronnicowy skrót wydarzeń dnia, który przy-gotowywał dla Niego zespół księży z waty-kańskiego Sekretariatu Stanu.

Papież, Polak, EmigrantWybór na Stolicę Piotrową kard. KarolaWojtyły z Krakowa był dla Polaków w kraju iza granicą wydarzeniem i przeżyciem o wiel-kim i trudnym do ukazania znaczeniu religij-nym i narodowym. Kiedy w styczniu 1979roku rozpoczął on swoje podróże apostol-

skie do różnych krajów świata i z tej okazjizaczął spotykać się w nich z miejscowąPolonią, okazało się, że uniwersalizm jegopapieskiego urzędu w niczym nie zmieniłfaktu, iż jest on nadal Polakiem, któremuleżą na sercu sprawy własnego narodu wkraju i na emigracji, i że wszędzie daje ontemu wyraz w zdecydowany i jasny sposób.Niech jego słowa skierowane do Polakówżyjących poza granicami ojczyzny, staną sięmottem naszego emigracyjnego życia:„Niech wasze wysiłki skierowane będą wstronę dobra, wierności wierze, w stronęsprawiedliwości, wolności solidarności ipokoju, niech wydają owoce dla waszejwspólnoty, dla kraju, w którym żyjecie. Niechwydają owoce dla wspólnoty naszego naro-du na polskiej ziemi (...). Więcej jeszcze,niech służą dobru wszystkich ludzi”.

ks. Leszek Kryża SChr.

SSaannttoo ssuubbiittoo�10� GŁOS POLONII

Od redakcji:

Pragniemy poinformować, że w dniu 27kwietnia 2014 roku, kiedy to w Watykaniebł. Jan Paweł II zostanie ogłoszony Świę-tym Kościoła Katolickiego, w naszymbudapeszteńskim polskim kościele naKőbányi uczestnicy mszy świętej będąmieli możliwość oglądać „na żywo” trans-mitowane z Rzymu uroczystości kanoniza-cyjne.

1991 r.

Page 13: W NUMERZE - budaPROX

GŁOS POLONII �11�

Wtym roku przypada15. rocznica kanoniza-cji św. Kingi, córki węgier-

skiego króla Beli IV i małżonki polskiegowładcy Bolesława Wstydliwego. ŚwiętaKinga założyła na polskiej ziemi, w StarymSączu, klasztor klarysek. Działa on nieprze-rwanie do dziś. W 1690 roku Kinga zostałabeatyfikowana, a 16 czerwca 1999 papieżJan Paweł II ogłosił ją świętą Kościoła kato-lickiego. Osoba świętej Kingi, jak mało która,silnie oddziaływała i wciąż oddziałuje nawyobraźnię kolejnych pokoleń. Przez wiekiczyny jej obrosły w wiele legend, a samaświęta stała się symbolem polsko-węgier-skiego braterstwa. Przypomnijmy najciekaw-sze legendy poświęcone św. Kindze i zasta-nówmy się, na czym polega fenomen tejpostaci, tak przecież wyjątkowej w relacjachpolsko-węgierskich. Jej przymioty duchowe icharyzma religijna, które silnie wpłynęły nadalsze pokolenia, pozostają bezsporne.Popatrzmy jednak przez chwilę na św. Kingęnie przez pryzmat życia religijnego, alepoprzez legendy, w których odbijają sięniczym w zwierciadle najważniejsze momen-ty życia późniejszej świętej. Spróbujmy okre-ślić, co mogło fascynować w tej niepozornejna pierwszy rzut oka księżniczce przybyłej zdalekiego węgierskiego kraju.

Podczas lektury legend uderza przedewszystkim niezwykła aktywność, odwaga izdecydowanie Kingi, które na pewno wyróż-niały ją na tle kobiet tamtych czasów. Niebyła bojaźliwa i zwracała szczególną uwagęna praktyczną stronę życia. Odwagę i zdecy-

dowanie widać na przykład w małoznanej legendzie o uratowaniużycia ojcu, Beli IV. Kinga, już jako

świeżo poślubiona żona BolesławaWstydliwego, udała się w odwie-dziny do swojej ojczyzny. Tam nie-przyjaciele ojca szykowali zamachna życia króla, a młoda królewnawystąpiła przeciwko nim zaskaku-jąc wszystkich swoją nieustraszo-ną postawą. Według legendy samawyrwała miecze z rąk niczego niespodziewających się zdrajców i

brawurowo uratowała życieswojemu ojcu. Trudno

przypuszczać, żezapewne słab-

sza fizycznien iewiastap o t r a f i ł as a m a

o b e z w ł a d n i ćn a p a s t n i k ó w .Prawdopodobniezaskoczyła ichswoją nieoczeki-waną reakcją,niwecząc zamie-rzenia spiskow-ców, a tym samymzapobiegła wybu-chowi wyniszczającej wojny domowej.

Jej wyjątkowa praktyczność utrwalonazostała w wielu legendach. Widać to przedewszystkim w najsławniejszej, dotyczącejwiana weselnego, o które poprosiła swegoojca. Nie chciała złota, barwnych szat, zastę-pu nowych służących, ale poprosiła o jakżecenioną wtedy, a w Polsce niemal nieznaną,sól – otrzymała od ojca kopalnię soli wMarmarosz (na terenie dzisiejszej Rumunii).Nie wiedziała jednak, jak wiano przenieść doPolski. Uniosła wzrok ku niebu, prosząco radę Boga i po chwili już wiedziała corobić. Zdjęła z palca przepiękny pierścieńzaręczynowy, który otrzymała od posłówkróla polskiego i wrzuciła do szybu kopalni.Po wystawnym przyjęciu na Wawelu popro-siła swojego męża, by razem wyruszyli wpodróż w poszukiwaniu pierścienia.Dojechali do Wieliczki i tu na rynku Kingakazała pachołkom kopać głęboką studnię.Długo kopali i w pierwszej bryle soli znaleźlipierścień wrzucony do węgierskiej kopalni.

Tak to za przyczyną św. Kingi sól przywędro-wała do Polski. Co więcej – według legendyw orszaku Kingi zmierzającym na Wawel nie

znajdowały się worki z solą, ale jechali rze-mieślnicy, którzy potrafili sól wydobywać.Księżniczka była przewidująca i wykazałasię wielkim talentem organizatorskim, potra-fiąc przeszczepić tradycję wydobywania solina polskie tereny.

Św. Kinga stała się patronką wszystkichgórników pracujących w kopalniach soli.Wiele legend dotyczy również powstanianiezwykłych źródełek z pitną wodą, któramiała lecznicze właściwości (źródełko wStarym Sączu, źródełko w Pieninach, źródeł-ko w Nowym Korczynie). Woda stała siętakże częstym elementem legend opisują-cych cudowne uratowanie górników zasypa-nych w kopalniach soli. Za wstawiennictwemśw. Kingi pojemniki, które górnicy zabieralido kopalni, napełniały się świeżą wodą, co

pozwalało prze-żyć przysypanymgórnikom wielegodzin w oczeki-waniu na pomoc.W połowie XVwieku w kopalni wBochni wybuchłwielki pożar, azostał on ugaszo-ny, według legen-dy, właśnie powielogodzinnychmodłach. Pomimotego, iż pożar byłbardzo groźny,nie doszło dowielkich strat, a

ludzie gaszący ogień nie ucierpieli.Warto się zastanowić, dlaczego postać św.

Kingi wciąż inspiruje współczesnych. WPolsce działa wiele parafii pod wezwaniemtej polsko-węgierskiej świętej. Wspólnotyparafialne tworzą ciekawe strony interneto-we poświęcone swojej działalności, wydawa-ne są czasopisma i gazetki parafialne zajmu-jące się życiem i działalnością św. Kingi. I niechodzi tu bynajmniej o większe ośrodki, jakchociażby w Starym Sączu czy Krakowie,ale o mniejsze parafie, które wkładają wielewysiłku w szerzenie kultu św. Kingi. Wydajesię, że istotną sprawą jest niezwykła łącz-ność św. Kingi z codziennymi, praktycznymiaspektami życia, jej otwartość na sprawydoczesne, jej odwaga i zdecydowanie, z któ-rymi wkroczyła na scenę polityczną w XIIIwieku, a także jej chęć niesienia pomocyzwykłym ludziom w ich codziennych zmaga-niach. Wszystko to widać szczególnie wzachowanych legendach poświęconychświętej. Agnieszka Janiec-Nyitrai

Święta Kinga w zwierciadle legend

Page 14: W NUMERZE - budaPROX

�12� GŁOS POLONII

Katowiccy samorządowcy upamiętniąHenryka Sławika i Józsefa Antallaseniora. Pomnik obu tych bohate-

rów - Polaka i Węgra, wspólnie organizują-cych pomoc dla Żydów podczas II wojnyświatowej, ma stanąć przy budowanym wpobliżu katowickiego Spodka Międzynaro-dowym Centrum Kongresowym.

Lokalizację pomnika zaakceptowali podkoniec zeszłego roku katowiccy radni.Podjęta jednogłośnie decyzja otwiera drogędo ogłoszenia konkursu na projekt pomni-ka, który – w zamierzeniu inicjatorów przed-sięwzięcia – ma stać się jednym z symboliKatowic. Międzynarodowe CentrumKongresowe to jeszcze plac budowy, aleprzestrzeń wokół jest już na tyle ukształto-wana, że najwyższy czas przystąpić do pro-jektowania kolejnego elementu, którybędzie wzbogacał to miejsce – to właśniepomnik Henryka Sławika i Józsefa Antallaseniora – wskazała na posiedzeniu radywiceprezydent Katowic Krystyna Siejna.

Niewykluczone, że odsłonięcie pomnikabędzie związane z organizacją w Kato-wicach Dnia Polsko-Węgierskiej Przyjaźni.Ta impreza, podkreślająca dobre relacjeobu krajów i narodów, jak wiadomo, odbywasię co roku w przypadający 23 marca dzieńprzyjaźni polsko-węgierskiej, na przemian wjednym z polskich lub węgierskich miast. Wtym roku gościmy święto w Egerze, nato-miast w stolicy Górnego Śląska mogłoby sięodbyć w roku 2015.

Międzynarodowe Centrum Kongresowepowstaje w sąsiedztwie hali widowiskowo-sportowej Spodek oraz ulic Roździeńskie-go, Korfantego i Olimpijskiej. Powierzchniapołączonego ze Spodkiem wielofunkcyjne-go centrum wyniesie prawie 38 tys. m kw.Rozważany jest także pomysł, by gotowe-mu obiektowi nadać imię Sławika i Antalla.

Rok 2014 w województwie śląskimbędzie Rokiem Henryka Sławika – zdecy-dował sejmik regionu, gdyż na rok bieżącyprzypada 120 rocznica urodzin i 70 roczni-ca śmierci, jak zaakcentowali radni „bohate-ra trzech narodów: polskiego, węgierskiegoi żydowskiego”.

W Polsce i na Węgrzech pamięć oSławiku przywróciły w 2003 r. publikacjeGrzegorza i Krystyny Łubczyków orazElżbiety Isakiewicz. Wiosną 2010 r. prezy-dent Lech Kaczyński właśnie w Kato-wicach – odznaczył Sławika najwyższympolskim odznaczeniem – Orderem Orła

Białego. JózsefAntall otrzymałwtedy poś-miertnie naj-w y ż s z eodznaczenien a d a w a n e

cudzoziemcom –Krzyż WielkiOrderu Odro-dzenia Polski.

Attila Szalai

W Katowicach powstanie pomnik Henryka Sławika i Józsefa Antalla

Senior J. Antall i H. Sławik w 1941 r.

Page 15: W NUMERZE - budaPROX

GŁOS POLONII �13�

11grudnia 1956 r. ulica-mi Gliwic przeszedłniemy pochód, w

którym udział wzięło blisko 5tys. mieszkańców. Na czelemarszu stanęli profesorowie,wykładowcy i pracownicy nau-kowi Politechniki Śląskiej,m.in. prof. Stanisław Ochę-duszko, prof. Stanisław Fryze,prof. Marian Konopacki.

Wśród manifestujących wprzeważającej mierze znajdo-wali się studenci oraz ucznio-wie szkół średnich. Większośćz nich miała przypięte doubrań kokardki lub małe koty-liony w czerwono-biało-zielo-nych barwach przepasaneczarną wstążką. Elementemdobitnie akcentującym sprze-ciw Polaków wobec tłumienia-go powstania węgierskiego byłtransparent z napisem „Dośćrozlewu krwi na Węgrzech”.Powiewały i flagi węgier-skie.

Tego samego gru-dniowego dnia ale57 lat późniejwydarzenie tobyło tematems p o t k a n i awykładowcówz Polski iWęgier w WilliCaro –oddziale gli-wickiego mu-zeum. BogusławTkacz z katowic-kiej delegatury Insty-tutu Pamięci Narodowejopowiadał o tym, jak gliwi-czanie solidaryzowali się zWęgrami, wspomniał też o prowadzonejw Gliwicach zbiórce pieniędzy i akcjioddawania krwi dla Węgrów. Historięwęgierskiego zrywu przypomniał JánosTischler, dyrektor Węgierskiego InstytutuKultury w Warszawie.

Po wykładach na gliwickim Rynkuznów załopotały trójbarwne flagi węgier-skie, jedna z nich w rękach FranciszkaKowara, którego rodzina pochodzi zWęgier, a który wspominał, że jegoojciec, osiedlony w Polsce FerencKővár, uczestnik ówczesnego pochodu,

zasta-nawiał się, czy niepojechać do Buda-pesztu, gdy ojczy-zna w potrzebie.Pan Kowar przybyłwłaśnie na uroczy-ste odsłonięcie tabli-cy pamiątkowejpoświęconej gliwi-czanom, którzy wgrudniu 1956 r.odważnie zamanife-stowali swoje popar-

cie dla narodu węgierskiego wal-czącego o zrzucenie sowieckiegojarzma.

W uroczystym odsłonięciu tablicypamiątkowej uczestniczył ambasa-dor Węgier Iván Gyurcsík orazwspółorganizatorzy inicjatywy, dy-rektor Węgierskiego InstytutuKultury w Warszawie János Tisch-ler i pracownicy naukowi RadyOchrony Pamięci Walk i Męczeń-stwa. Obecni byli również przed-stawiciele Salgótarján, miasta part-nerskiego Gliwic, z panią burmistrzdr Melindą Sztrémi Székyné naczele. Na zakończenie odbyła sięmsza św. w kościele św. Piotra iśw. Pawła.

Autorem tablicy w formie płasko-rzeźby, na której widzimy pochódsprzed 57 lat, jest rzeźbiarz MichałKlasik.

A.Sz.

Gliwicka solidarność z Węgrami

Franciszek Kowar

Page 16: W NUMERZE - budaPROX

�14� GŁOS POLONII

Na kanwie prawideł greckiegodramatu strata, upadek(dużych, małych?) wartości jest

pojmowana jako tragedia. Mrożek napewno by się powstrzymywał, wzdry-gał od tego, aby postumus byłuznawany za zstępującego herosa,choć w pewnym sensie może być jaknajbardziej oceniany jako swoistybohater, szara eminencja absurdu,czyli wyostrzonej i krytycznej wrażli-wości egzystencjalnej szeroko pojętej.Jest pełnia. Godzina 18.08. Księżycwschodzi jak pomarańczowy lampion.I powoli chowa się za chmurami.

Mrożek odszedł 15 sierpnia 2013roku, dokładnie pół roku temu, czyliprzeobraził się w inną formę bytu,zostawiając nam zapisane swoje„wartości”. A obywatele z TrzmielowejGóry urządzili mu pożegnanie ku czci.Możemy więc się głowić i trawić, coma absurd do wiatraka i jaki z niegopożytek. Bardziej prostacko: jaki po-żytek z tego Sławka...? (bo co do wia-traka, to mniej więcej chyba się orien-tujemy).

Mówiąc o wartościach artysty, pi-sarza mówimy – to jest wypada mówić– przede wszystkim o jego tekstach, oars poetyce twórczości oraz filozofiiartysty jako takiej, jeśli taka w ogóle

się nakreśla, pamiętając, że prawdzi-wa sylwetka twórcy ukazuje sięwłaśnie w dziełach. Ludzie z natury sąwścibscy i ciekawi („a co on tam robiłw tym Meksyku?”). Warto dodać, żesylwetka pisarza jako człowieka „noirsur blanc” ukazuje (i może ukazaćtylko) te cechy i rysy (choćby w filmiedokumentalnym Pawła Łozińskiego z1997 r. kręconego w Meksyku, pt.„Sławomir Mrożek przedstawia”;zobacz:

http://www.youtube.com/watch?v=js0daOCauFc ), które wytworzyły w tek-stach świat uzasadniony właśnie tymisamymi cechami, świat adekwatny im.Jeśli więc chcemy się dowiedzieć cośo Mrożku (czyli o samym sobie i naprzykład o swoich niedoskonałoś-ciach), o jego krytycznym spojrzeniuna świat, warto się zapuścić w jegoteksty. No bo jeśli kogoś chowają wPanteonie Narodowym i zostaje odz-naczony Krzyżem Wielkim OrderuOdrodzenia Polski, coś podejrzanegow tym musi być... Z przyczyn powyż-szych, nie będę zanudzał czytelnikówbiografią Mrożka, przytoczę raczej

jego dwa krótkie opowiadania. A co siętyczy Meksyku, prawdopodobnie panSławek nie zajmował się uprawą tyto-niu, ani też nie handlował narkotyka-mi.

W wywiadach i tzw. życiu pub-licznym Mrożek jawi się jako dosyćmałomówny, zachowujący się trzeź-wo, z pewnym lekko szyderczym dys-tansem (zwłaszcza gdy padają głupiebądź płytkie pytania). Z drugiej strony

jakby nie chce być złapany, określony,zaszufladkowany, odkryty irozwiązany. Nota bene, miejscami masię odczucie, jakby Mrożek wcale niemiał poczucia humoru. Mamy więcwstrzemięźliwego, mało rozrywko-wego introwertyka, który jednakpisząc frywolnie i błyskotliwie ukazuje(stwarza) świat na opak, światnaszych małych i dużych absurdów,polityczno-społecznych czy też filo-zoficzno-egzystencjalnych, bawiąc sięprzy tym całkiem dobrze. Używa dotego mocnych środków: karykatury,groteski, ironii, farsy i dużej dawkihumoru. Ten, kto nie ma poczucia

humoru, niech nie zagląda do Mrożka.Ten, kto nie ma samokrytyki, też nie. Iten też nie, który na istnienie jako takie– pozbawiony zdolności do abstra-howania – ma łatwe i prosteodpowiedzi, jak na przykład Edek wsztuce „Tango”.

Jednak nie ma tu żadnej dyskre-pancji, ponieważ świat literackiMrożka jest właśnie ucieleśnieniem iprzejawem owego kreatywnego dys-tansu do bytu człowieczego. I jest to

FURAŻ PEGAZA

ALA – (siada przed lustrem. Dzwony nadal) Dlaczego wy wszyscy pogardzacie sobą nawzajem?ELEONORA – Sama nie wiem. Może dlatego, że nie mamy się za co szanować.

Sławomir Mrożek, Tango, AKT III.

Krytyczny dystans absurdu – po odejściu Sławomira Mrożka

HERBATA I KAWA– Herbatę czy kawę? – zapytała pani domu. Ja lubię jedno i drugie, a tu każą mi wybierać. To znaczy, że oszczędzają albo

na kawie, albo na herbacie. Jestem dobrze wychowany, więc nie dałem poznać po sobie, jak brzydzi mnie

takie skąpstwo. Właśnie byłem zajęty rozmową z Profesorem, moim sąsiademprzy stole, którego przekonywałem o wyższości idealizmu nad materializmem,i udałem, że nie dosłyszałem pytania.

– Herbatę – odpowiedział Profesor bez wahania. Naturalnie, ten bydlak byłmaterialistą i pchał się od razu do koryta.

– A pan? – zwróciła się do mnie. – Przepraszam, muszę wyjść.

Odłożyłem serwetkę i wyszedłem do toalety. Wcale nie potrzebowałem, alechciałem się zastanowić i zyskać na czasie.

Jeżeli zdecyduję się na kawę, to stracę herbatę i odwrotnie. Jeżeli ludzierodzą się wolni i równi, to kawa i herbata też. Jeżeli wezmę herbatę, to kawapoczuje się upośledzona i odwrotnie. Takie pogwałcenie Prawa Naturalnegokawy czy też herbaty było sprzeczne z moim poczuciem Sprawiedliwości jakoKategorii Nadrzędnej.

Nie mogłem jednak siedzieć w toalecie bez końca, choćby dlatego, że niebyła to Idea Czysta Toalety, tylko toaleta poszczególna, czyli zwyczajna toaletaz kafelkami. Kiedy wróciłem do jadalni, wszyscy już pili albo herbatę, albo kawę.O mnie najwyraźniej zapomniano.

Dotknęło mnie to do żywego. Żadnej uwagi, żadnej tolerancji dla jednostki.

Niczego tak nie znoszę, jak bezdusznego społeczeństwa, poleciałem więc dokuchni upomnieć się o Prawa Człowieka. Zobaczywszy na stole samowar zherbatą oraz maszynkę do parzenia kawy przypomniałem sobie, że jeszcze nierozstrzygnąłem pierwotnego dylematu: herbata albo kawa, czy też kawa alboherbata. Oczywiście należało zażądać jednego i drugiego, zamiast się zgadzaćna kompromis jakiegoś wyboru. Jestem jednak nie tylko dobrze wychowany, alerównież delikatny z natury. Więc powiedziałem grzecznie do pani domu, którakrzątała się po kuchni.

– Poproszę pół na pół.Po czym krzyknąłem:

– I piwo!

MONOLOGPanno Stasiu, jeszcze dwie głębsze. Szkodzi? Mnie też szkodzi. Proszę cię.Lato minęło. Ostatnie kukułki przestają kukać. Mam do ciebie prośbę... Czy

mógłbyś być tak uprzejmy i zakukać parę razy? Bądź dobrym kolegą. Niekukasz? Ja też nie kukam.

Tak, bracie. Mickiewicza znowu stawiają na nogi. I co? – zapytuję. A bo jawiem, co... Właściwie to nie mam nic przeciwko niemu. Człowiek jak i inni.Zapalisz? Nie palisz? Ja też nie palę.

Właściwie zima ma swoje dobre strony. „Hajda, trojka, snieg puszistyj!...”Siedzisz i pędzisz przez pola. Mijasz sioła. Ale mimo to... mówisz coś? Ja teżnic nie mówię.

A jednak przyroda jest najważniejsza. Postawisz sobie pelargonie, patrzysz...

Page 17: W NUMERZE - budaPROX

GŁOS POLONII �15 � FURAŻ PEGAZA

naturalny instynkt, gdyż tutaj śmiech(jak i u twórców absurdu – kłania sięBeckett, Albee, Pinter, Gombrowicz,Różewicz) jest odreagowaniem iuśmierzaniem strachu, lęku i depresjiszeroko ujętej.

Ktoś zarzucał Mrożkowi, że zobra-zowane idee (głównie w dramatach)są zbyt obliczalne, czyli już napoczątku wiadomo, że fabuła za-wiązuje się w tematyce zderzenia,konfliktu przemoc/system kontra jed-nostka szukająca (pragnąca) wolnoś-ci, lub prostak kontra inteligent. Coś wtym jest słusznego; dramaty Mrożkasą bardziej obliczalne, niż Witkacego

czy Gombrowicza. Co nie znaczy, żesą złe, i że wszystkie jego sztuki sązrobione na jedną miarkę (np.„Zabawa”, „Emigranci”, „Wacław”,„Kontrakt”). Jednak są tacy, którzy od„Sadu wiśniowego” zdecydowaniebardziej wolą (i cenią) opowiadaniaCzechowa i myślę, że z Mrożkiem jesttrochę podobnie: kreacja totalnego ihermetycznego absurdu bardziej muwychodzi w opowiadaniach.

Ze strony pseudonarodowych

Kmoterków padały często zarzuty, żeMrożek (jak i oczywiście Gombrowiczczy Miłosz) jest złośliwym szydercą itarga wszelakimi świętościami. Alejest to (i będzie to zawsze) jedynieprzejaw trzewiowego i bezmyślnegowstrętu, czyli niezrozumienia wobecnaturalnej postawy autentycznegointeligenta, dla którego normalnymodruchem jest (i będzie zawsze)potrzeba dystansu, krytyki, zadawaniapytań, interpretacja rzeczywistości.Jest to zarazem naturalna potrzebawolności myśli jednostki i człowiekatworzącego. Czyli w tym wypadkuuwolnienie się od fałszywych i/lubprzedawnionych czy gotowych idei,gestów, schematów, zwłaszczapostromantycznych. Taka postawa niezrodziła się rzecz jasna w PRL-u, gdyżjuż Słowacki, Norwid, a potemBrzozowski mieli podobne potrzeby. UMrożka – ściśle biorąc – napięt-nowane, ganione są w dodatku zwykłeludzkie ułomności, słabości, a nienaród jako taki. Podobnie jest uÖrkénya – „Rodzina Totów” jestgroteskową parabolą, nie uderzającą

wcale lub bezpośrednio w narodoweuczucia Węgrów.

Pozycję czy zakorzenienie tekstów,świata artystycznego Mrożka wświadomości Polaków osobliwieukazuje zwrot językowy, fraza „Jak zMrożka”. Jak mówił Adam Zagajewski,jest to językowy portret dla pisarza.

Adam Pomorski, prezes polskiegoPEN Clubu uważa, że utwory Mrożkawyznaczają całą epokę w literaturzepolskiej: „Dla ludzi z mojego pokolenia

i starszego, Sławomir Mrożek to byłaszkoła języka i mówienia o rzeczywis-tości. Nawet ta utarta fraza, mówienie,że coś jest jak z Mrożka, jestporzekadłem po dziś dzień. To symp-tom wielkiego wpływu rzeczywistościna dzieło, ale także dzieła na rzeczy-wistość. Przez okulary SławomiraMrożka w pewnym sensie patrzyliśmyna świat i ciągle przez nie patrzymy.”

Jak można wyczytać z „Dziennikapowrotu”, wagant absurdu zostałwierny do końca swojej postawie, czylikrytycznemu dystansowi nawet zacenę „zawieszenia” idei absurdu, tymsamym zaznaczając i czując nieu-chronnie zmierzch swojego czasu:„Nieraz słyszę: Dobrze, że pan wróciłdo Polski. Znowu opisze pan nasz pol-ski absurd, materiału panu niezabraknie (...) To absurd – mówiło sięw Polsce Ludowej, kiedy gasło światłoalbo spóźniał się pociąg, ale tenabsurd był jednocześnie aluzją. Wspołecznym odczuciu winien byłustrój, a nie elektryk czy kolejarz, leczotwarcie nie wolno było tegopowiedzieć. Polski satyryk zaś, kiedy

pisał satyrę na dziurę w moście, czułsię jak bohater, gdyż wiedział, i jegoczytelnicy wiedzieli, że nie chodzi odziurę w moście, tylko w czymś innym.Dziś nie ma już ustroju i jeśli gaśnieświatło albo spóźnia się pociąg, to niema w tym żadnej metafizyki. Przerwaw dostawie prądu nie jest żadnąmetaforą, a pociąg, który się spóźnia –żadną polityczną aluzją. I nie ma żad-nego absurdu, bywa tylko nieudol-ność, głupota, zła wola, niedostatki

infrastruktury albo po prostu przy-padek. Nie opiszę więc polskiegoabsurdu, gdyż uważam, że nie matakiego. Nie wierzę, że teraz jesteśmyAbsurdem Narodów, jak kiedyśbyliśmy Chrystusem Narodów,Sumieniem Europy i PrzedmurzemChrześcijaństwa. Nie bądźmy megalo-manami, tym razem w negatywie, jeślipozytywnie się nie da.”

„Może pochowanie pisarza wPanteonie Narodowym, to taka naszanarodowa zemsta. Tyle nagadałeśnam, trudnych i prawdziwych rzeczy, o

nas – kim jesteśmy. Za to chowamycię w Panteonie Narodowym z czcią.Sam zgotowałeś sobie ten los” –powiedział na uroczystości pogrze-bowej Mrożka dominikanin prof. JanAndrzej Kłoczowski. Po czym konieprowadzące kondukt żałobny pars-knęły śmiechem. Jaki z tego morał?Absurd nad absurdami – konie sąMrożkami!

ABRA

A potem kierownik biura obcina ci premię albo tramwaj obcina ci nogę. Apelargonia trwa. Nasze zdrowie. Nie jesteś zdrowy? Ja też nie.

Kiedy byłem mały, nie lubiłem orkiestry symfonicznej. Śmieszyło mnie to. Czypamiętasz „Si, si, si – to włóczęgi serenada?” Wtedy miała być wojna z Litwączy coś takiego. Sanacja. Wszystko minęło szczęśliwie. „Hej kolego, więcejżycia!” Kochałem lekką piosenkę.

Teraz są te spływy Wisłą. Spływ Wisłą to nie taka prosta rzecz. Wisła tokrólowa naszych rzek. Dwadzieścia metrów w najwęższym miejscu. I woda.Wszędzie woda. Dużo wody. W środku Wanda.

Panno Stasiu, prosimy o dwie takie same.Historia nasza obfituje w szczegóły. Taki Grunwald. Człowiek wiedział, na co

go stać. Ja osobiście wole porzeczki. Mniej zachodu. Tylko za dużo jeść niemożna, bo mdli. Najważniejsze, żebyśmy wszyscy zdrowi byli. A ja jestem roz-targniony. Kiedyś wszedłem do toalety i rozpiąłem kołnierzyk. Trzeba umiećżyć.

Weźmy te głębiny morskie. Pływają tam meduzy, węgorze, płaszczaki. I chcia-łyby się czegoś napić. Rozglądają się, a tu nie ma dosłownie nic do picia. Wsytuacji o ileż lepszej my się znajdujemy. Nie pijesz? Ja też nie piję.

Zakąś serkiem. To piękny serek, piękny jak Capri albo Luwr. Nie lubisz Luwru?Ja też nie.

Czuję do niego odruchowa niechęć.Toteż trzymam się z daleka. Kto wie, czy nie widzimy się po raz ostatni.

Przeniosę się do Wieliczki. W Wieliczce jest najciekawsza w Europie kopalniasoli. Trzeba się czegoś trzymać. Wieczorami będę patrzył na łunę świateł nad

Krakowem. Tam czuwają – pomyślę sobie.Konno nie umiem jeździć. Świetnie jeżdżę tramwajem. Ale też miałem

wypadek. Głupstwo, nie warto wspominać. Ktoś mnie zapytał: „O co panu właś-ciwie chodzi?” I nie umiałem odpowiedzieć.

Panno Stasiu, dwie.Ja nie z soli ani z roli... Zęby mnie bolą.Sztuka a życie. Można by dużo mówić. Na przykład taki jamnik. „Siedzi jam-

nik na drzewie i ludziom się dziwuje, czemu żaden z nich nie wie, gdzie sięszczęście znajduje”. To z Asnyka. I tak było.

Panno Stasiu, jeszcze raz.Znałem jednego reżysera. Zdolny był. Czy uwierzysz, że ja mam już

reumatyzm? To od wody. Żywioły mogą nam zrobić wiele złego, jeśli chcą.Bardzo lubię zalesiać. Każde święto lasu jest moim świętem. Las to zdrowie

i mleko.Panno Stasiu – jak wyżej.Ja, bracie, nigdy nie cierpiałem. Owszem, czasem trafi się jakiś szakal.

Takiemu nie podaję ręki. W gruncie rzeczy możemy się cieszyć, o ile mamy zczego. Łysiejesz? Ja też łysieję.

„Wsio praszło, poriedieł moj wołos. Koń izdoch, opustieł nasz dwor...” To zJesienina. W tym coś jest, jak powiedział ktoś wskazując na trumnę, w którejleżał jego ojciec.Panno Stasiu...

Page 18: W NUMERZE - budaPROX

�16� GŁOS POLONII

Hidvégi György egyértelműen lenyűgöző személyi-ség. A vele való beszélgetés üdítő, de egybennagyon mély rétegekbe is betekintést enged. Éshogy milyen tervei vannak a 90. évét betöltő bölcs,nagyon finom humorérzékkel rendelkező ember-nek? Lelkesedése, ötletei a fiatalokat is megszé-gyenítik…György Hidvégi ma jednoznacznie czarującą oso-bowość. Rozmowa z nim odświeża, ale i pozwalana wgląd do głębszych warstw jego myślenia. Ijakie plany ma mądry, mający duże poczuciehumoru człowiek, który skończył już 90 lat? Jegozapał, pomysły zawstydzają nawet młodych...

Trojan Tünde: Önt én leginkább az V. kerületi LengyelÖnkormányzatból ismerem, ahol képviselőként tevékeny-kedik. Mióta is?Hidvégi György: A múlt évben ünnepelte önkormányza-tunk fennállásának 15. évfordulóját. Mindjárt átugorvasok évet, elfogultság nélkül is állíthatom, hogy az egyiklegtartalmasabb, legproduktívabb önkormányzat, amit mamár lengyel nemzetiségi önkormányzatként kell emleget-ni. Hadd kezdjem mindjárt azzal, amit egyetlen önkor-mányzat illetve nemzetiség sem hozott létre ilyen mérték-ben: a két királynő, Anjou-házi Szent Hedvig és Árpád-házi Szent Kinga szobrai a Március 15. téren. Nagy elis-merést kaptunk értük; a helyszín – ha nem is nagy mér-tékben – turista célpont is lehet. Másrészt önkormányza-tunk, élén Abrusán Jadwigával, aki nagyon tartalmas,kiváló szervező, számos jelentős magyarországi lengyelművész alkotásait állította ki az Aranytíz MűvelődésiKözpontban. T.T.: Gondolom, 15 év alatt igen sok mindent sikerült meg-valósítania az önkormányzatnak…H.Gy.: Az egyik legszimpatikusabb, legkedvesebb kezde-ményezés a Nemzetiségi Ízek rendezvény volt. A lengye-lek a bigos-szal versenyeztek. Hívtam ismerősöket, ésegyik-másiknak azt is mondtam, hogy én főztem - tudniillikvalóban szoktam otthon főzni -, és elhitték. Nagy rumlibakerültem, mert az egyik ismerősöm elhívott hozzájuk, ésazt mondta, hogy „Gyurikám, hallom, milyen jól főzöd azt abigos-káposztát, úgyhogy főzzél nálunk is”. Utána szeren-csére elfelejtették. Én ezt is éppen olyan komoly dolognaktartom, mint a többi rendezvényt. Mert mi a cél? A cél a kétnép barátságának fenntartása, erősítése és fejlesztése. Eznem csak egy puszta kijelentés, hogy ezeréves közös tör-ténetünkben létezik ez a barátság két nép között. Bemapóról például nagyon sokan megemlékeznek, mi igyek-szünk szélesíteni azt a kört, amelyben igen sok figyelmetszentelünk idősebb Antall József emlékének. A II. világhá-ború idején nagyon sok lengyel került Magyarországra,akik a náci gyilkosok elől menekültek. Számos magyartelepülés adott menedéket nekik. Egy fasiszta szervezetigen lázasan kutatta, hogy hogyan kerültek Magyaror-szágra, és itt ki védi őket. Idősebb Antall József mellett alengyelek részéről Henryk Sławik irányította a menekülte-ket, és tartotta velük a kapcsolatot. Amikor Sławikot végülelfogták a németek, idősebb Antall Józsefről vallatták, de ősemmit sem volt hajlandó elárulni. Végül a Gestapo elvitet-te a mauthauseni koncentrációs táborba, ahol mártírhalálthalt. A Dohány utcai emlékparkban 2006-ban a mi kezde-ményezésünkre felvésték Henryk Sławik nevét az ott talál-ható emléktáblára. Már régóta foglalkoztat egy gondolat,amely különösen most erősödött fel bennem, amikor avilágban a 70. évfordulóra emlékeznek a hitleri gyilkossá-

gok és Magyarország március19-i német megszállása alkal-mából. Úgy érzem, kötelessé-günk Henryk Sławik emlékéremegszerveznünk egy emlékna-pot. A rendezvény fővédnöksé-gét, szervezését a Belváros-Lipótváros Lengyel NemzetiségiÖnkormányzat magára vállalná.Természetesen erre az emlék-napra meghívnánk a lengyelnagykövet urat, az izraeli nagy-követ urat is, akik bizonyára ottlesznek, hogy emlékezzenekHenryk Sławikra. Ahhoz, hogyez a megemlékezés méltólegyen, tervezzük Henryk Sła-wikról szóló írások, könyvekösszegyűjtését, amelyekenkeresztül bemutatnánk életét ésmunkásságát valamint azt, hogyLengyelországban ezt jelenleg hogyan értékelik. Bár akommunista hatalom nem akarta elismerni mindazt, amittett, most már – úgy tudom – utcát és iskolákat is elnevez-tek róla. Ahogy a korábban felállított szobrok esetében istettük, a Magyar Postával együttműködve emléklapot ésemlékbélyegzővel ellátott emlékbélyeget készíttetnénkarra a napra. Így barátainknál, ismerőseinknél megmarad-na ennek a napnak a kézzelfogható emléke, hiszen bármi-lyen szép is egy megemlékezés, a következő nap vagy kétnap múlva újabb események történnek, amik hatására azadott esemény elveszíti fényét, és megfakul. Azt hiszem,ez olyan szép megemlékezés lehetne, amivel mi, az utó-dok csekély mértékben hozzájárulnánk ahhoz, hogy a már-tírhalált halt hős, Henryk Sławik alakját méltón megőrizzük.T.T.: Mit gondol az új rendszerű nemzetiségi választások-ról?H.Gy.: Ez számos kérdést vet fel. Nagyon sok újdonságelőtt állunk. A legfontosabb talán az, hogy a kisebbségek-nek parlamenti szószólójuk lesz. Nyilván nagyon fontos az,hogy megfelelő gondolatokkal lássunk el egy ilyen szószó-lót, ám ez még a jövő zenéje. Elég sok tapasztalat vanmögöttem – hiszen már betöltöttem a 90. évemet is… T.T.: És ez egyáltalán nem látszik…H.Gy.: Köszönöm! Tehát sok tapasztalattal a hátam mögöttúgy látom, hogy azon kell gondolkozni, hogyan lehet az V.kerületi önkormányzat munkáját is segíteni. Ettől az önkor-mányzattól minden támogatást megkaptunk, pályázatainkáltalában sikeresek voltak. Azonkívül itt vannak például a testvérvárosi kapcsolatok.T.T.: A testvérvárosi kapcsolatok jól működnek?H.Gy.: Szerintem működhetnének jobban is. Azért is mon-dom ezt, hogy ne csak abban merüljenek ki, hogy kölcsö-nösen baráti vacsorán veszünk részt, illetve hogy színházielőadásokat sikerült meghívnunk általuk. A színházi elő-adásokkal csak az volt a baj, hogy a lengyel nyelvet isme-rők értették, a lengyel szimpatizánsok viszont nem, és énúgy gondolom, hogy mi szélesebb körben akarunk dolgoz-ni, tenni azért, hogy a lengyel kultúrát minél többen megis-merjék. Némi személyes megjegyzést is engedjen meg:feleségem, Dávid Katalin művészettörténész – az V. kerü-let és Budapest díszpolgára –, az ezeréves lengyel-magyar barátságról szóló könyv társszerzője.T.T.: Ezek szerint a lengyelek iránti szeretet családi?H.Gy.: A nagymama a Monarchia idején lengyel területről

származott. Mindig sokat és kedvesen beszélt a lengyelek-ről. Ekkor még kisgyermek voltam. Később aztán olyanidők jöttek, amikor nem tudtuk, hogy másnap hogyanfogunk élni, hogyan fogjuk túlélni a fasizmust és az aztkiszolgálók fenyegetését. Bár most úgy gondolom, úgy isfelfogható ez a dolog, hogy mi mégiscsak túléltük őket.Azonban nem akarok most erről beszélni, ugyanis azt gon-dolom, a hetven év értékelése egy másik beszélgetésheztartozik. Más témára váltva. A feleségem mindig azt mond-ja, hogy a lengyel nők a legszebbek. És a legrosszabb,hogy ezt most mondja, most, amikor már nem tudok újismeretséget szerezni. Negyven évvel ezelőtt kellett volnaerre felhívni a figyelmemet (nevetés). Én azt hiszem, nin-csen olyan ember, talán még rosszlelkű sem, aki ne sze-retné a lengyeleket.T.T.: Ön szerint miért szeretik őket? H.Gy.: Szerintem azért, mert akiket megismertek, azokszimpatikusak voltak. A lengyeleknek is ugyanúgy meg-vannak az emberi gyarlóságaik, mint a magyaroknak mega többieknek. A negyvenmillió emberből sem mind szeretiegymást. A mi családunkhoz is tartozott egy nagyon tehet-séges lengyel származású fiatalember, Dávid Attila, akisajnálatosan korán hagyott el minket. Édesapja, DávidCsaba, feleségem unokatestvére. T.T.: Úgy látom, ezek a lengyel szálak minduntalan össze-futnak…H.Gy.: Igen, bár feleségem révén örmény vonulat van acsaládban. Az örmény eredetű Dávid család Erdélybőlszármazik. Ami a családot illeti, Máté fiamat különösenérdekli ez a téma, a családi emlékezet, és örülök annak,hogy az unokák is figyelemmel kísérik. Ott bujkál bennema kérdés, hogy a mai rohanó élet már nem kedveli és sze-reti a múltat. Nem tudom, hogy ez a hozzáállás jó vagysem, de ez úgyis az elkövetkező húsz-harminc év múlvafog kiderülni. Húsz-harminc év múlva én az égből nézemés értékelem, hogy mi van illetve mi nincs.

Ezért tartom nagyon fontosnak, hogy a mi kis önkor-mányzati közösségünkben tegyünk azokért, akiket isme-rünk, így, ha valakit régen láttunk, talán szüksége van arra,hogy meglátogassuk. Nem akarom ismételni magamat, deha létrejön a Henryk Sławik- megemlékezés, amire elhív-juk a barátainkat, ismerőseinket, ez is egy kis kő leszahhoz, hogy a lengyel-magyar barátságot tovább építsük,ehhez kérünk - és remélem, kapunk is - segítséget.

HATÁRTALANUL

„ A cél a két nép barátságának fenntartása…”

Hidvégi György és Máté2007. március 15.

Noa Schiller felvétele

Page 19: W NUMERZE - budaPROX

GŁOS POLONII �17�

Na podstawie powieści życia Istvána Elekabez żadnej przesady można by napisaćscenariusz do filmu sensacyjno-historycz-

nego. Żołnierz walczącego na froncie wschodnimII wojny światowej oddziału konnicy węgierskiejznalazł się w 1944 roku w Polsce – najpierw naPolesiu, a później w okupowanej Warszawie,gdzie akurat wybuchło powstanie. Jest on świad-kiem niezwykłej historii pomocy, której udzielaliwalczącym Polakom Węgrzy – formalni sojuszni-cy hitlerowskich Niemiec. Elek przeszedł na stro-nę powstańców. Po wojnie został aresztowany iwywieziony w kierunku ZSRR, ale udało mu sięuciec z transportu jeszcze nad ZalewemWiślanym. Przy pomocy kaszubskich rybakówprzedostał się do Gdańska, gdzie osiadł na stałe,ożenił się z Polką i uzyskał polskie obywatelstwo.W 1956 roku István Elek organizował pomoc dlaWęgrów, za co w 2006 roku otrzymał od władzwęgierskich odznaczenie — Bohater Wolności. Wpaździerniku zeszłego roku, w czasie oficjalnejwizyty w Polsce przewodniczący węgierskiegoparlamentu László Kövér odwiedził go jako zało-życiela miejscowego Stowarzyszenia Polsko-Węgierskiego. Przy okazji pogratulował mu z oka-zji uhonorowania go Orderem WęgierskiegoKrzyża Oficerskiego w dowód uznania za bezinte-resowną i pomocną drogę życiową. Za swojąpostawę pan Elek także uzyskał Medal „ProPatria” od Jana Ciechanowskiego, przewodniczą-cego Urzędu Do Spraw Kombatantów i OsóbRepresjonowanych.

Na łamach polskiej prasy wielokrotnie opowia-dał o swoim życiu, szczególnie o przygodachwojennych, które w końcu sprawiły, że zapuściłkorzenie w Polsce. Pokrótce warto o nich przypo-mnieć, chociażby wyrywkowo. Pomocny jest wtym m.in. materiał opublikowany na łamach„Karty” z sierpnia 2009 roku.

Jest marzec 1944 roku. István Elek, 27-letniabsolwent Węgierskiej Akademii Rolniczej zosta-je powołany do armii węgierskiej. Trafia na pole-skie błota, gdzie węgierska husaria ma wspoma-gać Niemców w walce z partyzantami. „Na każ-dym kroku odczuwaliśmy, że zarówno Polacy, jaki Białorusini inaczej nas traktują i nie spotykaliśmysię z ich strony z nieżyczliwością. […] Oddziaływęgierskie poruszały się swobodnie, gdyby przy-jęto nas wrogo, zostalibyśmy wykoszeni przezmiejscowych partyzantów” – wspomina po latachIstván Elek.

Trudno w to uwierzyć, ale zaufanie, jakim cie-szyli się Węgrzy na Polesiu, owocowało niezwy-kłymi sytuacjami. Na prośbę miejscowych party-zantów kilka razy umieszczali chorych i wycień-czonych „ludzi z lasu” w… niemieckim szpitalupolowym, ratując im tym samym życie. Tak otoWęgrzy „wspomagali Niemców w walce”.

W końcu lipca węgierscy huzarzy wysłani zosta-li w kierunku polskiej stolicy. Po przekroczeniuBugu zatrzymali się w niewielkiej wiosce. Kiedyszykowali się do snu, przyszedł do nich sołtys zestarszymi ludźmi. Okazało się, że obok wsi doszło

do strzelaniny. Po stronie niemieckiej byli zabici iranni. W potyczce brali udział partyzanci, którzyod Polaków otrzymywali żywność. Ktoś doniósł owszystkim – wieś niechybnie czekała pacyfikacja.„Do nas, sojuszników Niemców, przyszli prosić o

ratunek; byli przygotowani do ucieczki do lasu, nawozach mieli załadowany dobytek. Czułem ciarkina plecach, bałem się...” – wspomina Elek.

Porucznik łącznościowców bez wahania kazałrozstawić karabiny maszynowe. Kiedy nad ranemNiemcy przybyli pacyfikować wieś, przywitały ichserie z węgierskich karabinów. Na szczęście wporannej mgle nie było widać, kto strzela. Pochwili Niemcy w panice zarządzili odwrót. Elek bałsię, że oddział, który stawił Niemcom opór, zosta-nie rozpoznany. „Kiedy przybyliśmy do koszar –wspomina – Niemcy odbywali ćwiczenia, niezauważyliśmy żadnego alarmu na nasz widok.Spytałem porucznika łącznościowców czy nie boisię konsekwencji. Ciągle słyszę jego spokojnygłos i słowa, w których była chłopska logika – żeniemiecki dowódca wcale nie zamelduje o tymwydarzeniu, lecz każe żołnierzom przemilczećfakt, że uciekł z ludźmi. Prawdopodobnie żołnie-rze musieli przysiąc milczenie”.

30 lipca huzarzy przybyli na warszawską Pragę.Następnego dnia mostem Kierbedzia dostali sięna lewy brzeg. Do 10 sierpnia stacjonowali wBabicach na obrzeżach Warszawy. „Z niedalekichwzniesień, obok masztu radiowego widzieliśmy,jak pali się milionowe miasto” – wspomina Elek. Niemcy zdawali sobie sprawę, że nie mogą liczyćna węgierską pomoc w tłumieniu powstania, ajednocześnie nie bardzo wiedzieli, co zrobić z 800Węgrami stacjonującymi w Warszawie.Dowództwo niemieckie odmówiło im wydawaniażywności. „Niemcy chyba liczyli, że Węgrzy, głod-ni i spragnieni, zaczną rabować miejscową lud-ność i nareszcie skończy się ta mityczna przyjaźńwęgiersko-polska, ale nic takiego nie nastąpiło” –

mówi Elek. Przed rabunkami niemieli oporów własowcy, którzy conoc dokonywali bestialskich grabie-ży. Po jednej z takich wypraw zosta-li zatrzymani przez węgierskąwartę. „Na wozie, wśród wartościo-wych łupów, znajdowały się ludzkiepalce z pierścionkami i obrączkami– nie wiem, czy ucięte zostałyżywym czy martwym” – opowiadaElek. Własowcy zostali aresztowa-ni, a następnego dnia do Węgrówprzybył niemiecki oficer z białą flagą(sic!) z żądaniem wypuszczeniawłasowców. Dowódca Eleka odmó-wił… Kilkanaście minut później nie-mieckie pociski trafiły w willę, gdzie

przebywali węgierscy żołnierze. Odmowę wyda-nia własowców piętnastu węgierskich oficerówprzypłaciło życiem.

To, co działo się dalej, tak wspomina IstvánElek: „Następnego dnia opuściliśmy Babice ipojechaliśmy pod Cytadelę, posuwaliśmy sięwzdłuż Wisły. Podjechaliśmy w górę ulicąKarową, tam w szpitalu mieściło się dowództwojakiegoś oddziału powstańczego i nasi oficerowiezaproponowali im, że przejdziemy na ich stronę.Nie przyjęli naszej propozycji, ale skierowali nasna ulicę Puławską, gdzie nie było jeszcze walk.Tam zameldowaliśmy się w dowództwie AK,oddając się do jego dyspozycji. Nasze koniezostały zaprzężone do wozów. Przez dwa tygo-dnie wywoziliśmy cywilów z Warszawy. Niemcynas przepuszczali, na naszych wozach biedniludzie całymi rodzinami z małym bagażem dojeż-dżali do Milanówka, Grodziska, Błonia i PodkowyLeśnej, tam się rozchodzili, a myśmy wracali doWarszawy i na drugi dzień to samo...”.

Jak już wspomnieliśmy, wiosną 1945 rokuIstván Elek został aresztowany i wywieziony wkierunku ZSRR. Udało mu się uciec i przedostaćdo Gdańska. W 1946 roku ożenił się z Polką, arok później uzyskał obywatelstwo polskie.

Mieszkający w Gdańsku obecnie 97-letniWęgier, tłumacz przysięgły oraz emerytowanyinżynier ogrodnictwa wciąż jest pełen wigoru. –Jestem Gdańszczaninem i Polakiem węgierskie-go pochodzenia – powtarza często, gdy pytają sięo jego tożsamość. Jednak szczególną radośćsprawiło mu, że po długich dekadach, w styczniubieżącego roku otrzymał ponownie utracone w1947 roku obywatelstwo węgierskie. opr. A. Sz.

Dwie Ojczyzny niezwykłego człowieka ISTVÁN ELEK, HUZAR WĘGIERSKI I WARSZAWSKI POWSTANIEC Z GDAŃSKA

Page 20: W NUMERZE - budaPROX

�18� GŁOS POLONII

Wszechstronna pomoc i ofiarność, jaką oka-zali mieszkańcy Szczecina późną jesienią1956 r. w okresie Rewolucji Węgierskiej

krwawo stłumionej przez oddziały ArmiiRadzieckiej, połączyła w szczególny sposób dwapartnerskie miasta o stoczniowych tradycjach –Szczecin oraz Csepel, dzielnicę Budapesztu.Symbolem tych wydarzeń stał się okolicznościowyznaczek z 1956 r. przedstawiający dwie robotniczedłonie – polską i węgierską – zaciśnięte w braters-kim geście solidarności. Podobnie jak antysowiec-kie zamieszki w nocy z 10 na 11 grudnia 1956 r.,podczas których mieszkańcy Szczecina solidaryzo-wali się zarówno z dążeniami niepodległościowymi,jak i tragedią Węgrów.

Pierwsze krótkie informacje dotyczące wybuchuRewolucji Węgierskiej wieczorem, 23 października1956 r. zostały zamieszczone w prasie szczeciński-ej dopiero 25 października. Cztery dni późniejredakcja „Głosu Szczecińskiego” (oficjalny organKomitetu Wojewódzkiego Polskiej ZjednoczonejPartii Robotniczej) ogłosiła apel PolskiegoCzerwonego Krzyża do mieszkańców miasta ooddawanie krwi dla rannych Węgrów. Kolejnegodnia w „Kurierze Szczecińskim” ukazał się apel ozbiórkę pieniędzy, środków pierwszej potrzeby, ży-wności, leków oraz środków medycznych. W zbiór-ce tej udział wzięli uczniowie, studenci, robotnicy,ale nawet funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej. Wdniach od 31 października do 3 listopada szcze-cińscy studenci prowadzili kwestę na pl. PrzyjaźniPolsko-Radzieckiej (obecnie pl. Zgody) pod hasłem„Cześć i chwała bohaterom narodu węgierskiego”.Akcja pomocy nabrała tempa wraz z zawiązaniemsię 27 listopada 1956 r. Komitetu Pomocy Węgrom,na czele którego w Szczecinie stanął przewodni-czący Jerzy Zieliński (późniejszy ambasador polskina Węgrzech). Pod auspicjami komitetu, przyczynnym udziale redakcji lokalnych gazet orazmłodzieży i studentów, już 2 grudnia zorganizowa-no „Węgierską niedzielę”. Świadkowie tamtychwydarzeń zgodnie wspominają, że „na Węgrówdawali wszyscy”. W ostatnim dniu 1956 r. KomitetPomocy Węgrom ogłosił koniec akcji pomocowej.Szacunkowa wartość zebranych w tym czasiedarów wynosiła ponad milion ówczesnych złotych.Dla porównania, przeciętna pensja w Polsce wyno-

siła wówczas ok 1120 zł miesięcznie.Zaangażowanie mieszkańców Szczecina w

pomoc Węgrom, a także skomplikowana sytuacjaw Polsce po wydarzeniach Poznańskiego Czerwca1956 r. i zmianie ekipy rządzącej, jaka nastąpiła wkraju w październiku 1956 r. po dojściu do władzyWładysława Gomułki, wpłynęło na radykalizacjępostawy i zachowań szczecinian. Wystarczyła„iskra” aby doszło do wybuchu zamieszek.

W poniedziałek 10 grudnia 1956 r. ok. godz.18.00 dwaj funkcjonariusze Komendy MiejskiejMilicji Obywatelskiej w Szczecinie zatrzymali na pl.Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, nieopodal kawiarni„Mascotte”, Stanisława Bartosika. Ten trzydziesto-letni pomocnik murarza, będąc pod wpływem alko-holu, podczas zatrzymania głośno krzyczał: „Za comnie zamykacie?!” oraz: „Jestem Polakiem!”.Wywołało to interwencję przechodniów, którzyutrudniali działania milicji. Wstrzymany został ruchtramwajów i utworzyło się zbiegowisko. Z tłumudały się słyszeć głosy nawiązujące do wydarzeńPaździernika 1956 r. z charakterystycznym śpie-wem „Sto lat” na cześć Władysława Gomułki,nowego I sekretarza Komitetu Centralnego PolskiejZjednoczonej Partii Robotniczej. Następnie mani-festanci skierowali swoją niechęć przeciwko straż-nikom systemu komunistycznego – obecnym namiejscu funkcjonariuszom MO i UB. Tłum skando-wał: „Milicja morduje ludzi!”, „Trzymać blacharza,lać go!”, „Bić blacharzy!” oraz „Hura! Brać stalinow-ców!”. Doszło do pierwszych walk. Manifestanciporównywali wydarzenia w Szczecinie doRewolucji Węgierskiej. Równocześnie wznosiliokrzyki: „Precz z rządem Kadara!” i „Wojsko naWęgry!”. Początkowo protestujący zaatakowali I i IIKomisariat MO, Więzienie Centralne i ProkuraturęWojewódzką. Po godz. 22.00 siły porządkowewyparły protestujących z ścisłego centrum miasta iniefortunnie skierowały w kierunku konsulatuZSRS. Manifestacja przybrała charakter wystąpie-nia antyradzieckiego. Uczestnicy krzyczeli:„Koledzy, na ambasadę”, „Bracia, na ambasadę!” iśpiewali hymn narodowy. Ponownie pojawiły sięhasła nawiązujące do sowieckiej interwencji naWęgrzech, głównie: „Wypuście Imre Nagya!”. Nadgłowami protestujących powiewały nieliczne trans-parenty. Na jednym z nich znalazło się charak-

terystyczne dla tego czasu hasło: „Precz Sowieciod Węgier, precz od Polski!”, na innym: „Precz zRosjanami!”. Około godz. 23.00 manifestanci wyła-mali bramę konsulatu, a grupa demonstrantówwtargnęła na teren placówki sowieckiej. Jej pra-

cownicy uciekli. Pomieszczenia zostały zdemolo-wane, wybito szyby, połamano meble. Zniszczonoportrety przywódców ZSRS, m.in. NikityChruszczowa. Dopiero po dłuższej interwencjioddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznegousunęły manifestantów z budynku. Walki ulicznetrwały jeszcze w różnych częściach miasta do go-dziny 1.30 w nocy.

Według różnych statystyk w trakcie zajść zatrzy-mano od 93 do 95 demonstrantów, osiem osób tra-fiło do szpitali, a kilkunastu udzielono pomocyambulatoryjnej. Wśród ofiar nie było zabitych. Napoczątku 1957 r. skierowano do Sądu Powiato-wego dla miasta Szczecina sześć aktów oskarże-nia. Jeden z nich dotyczył Stanisława Bartosika,którego nieudolne zatrzymanie przez milicjantówdało początek zamieszkom. Pozostałych pięć pro-cesów miało charakter zbiorowy, przy czym jednaze spraw nie dotyczyła uczestników nocnej mani-festacji. Protestującym postawiono wiele zarzutów:nakłaniania do udziału i uczestnictwo w zbiegowis-ku publicznym, słowną obrazę oraz czynną napaśćna funkcjonariuszy i żołnierzy aparatu bezpie-czeństwa, zamach na mienie różnych instytucji, wtym konsulatu ZSRS. W procesach zapadły surowewyroki, jak na czasy popaździernikowych przemian– od pół roku docz terech lat więzienia. Zaledwiedwóch oskarżonych uniewinniono z powodu brakudowodów.

Wydarzeń, do których doszło nocą z 10 na 11grudnia 1956 r., nie dało się ukryć przed mieszkań-cami Szczecina, wobec czego władze przystąpiłydo masowej akcji propagandowej, mającej na celuprzedstawienie manifestantów jako „chuliganów,pijaków i wichrzycieli”. Nagonka prasowa przybrałaidentyczną formę jak po wydarzeniach Poznańs-kiego Czerwca z 1956 r. Do publicznej wiadomościpodano ich adresy zamieszkania i miejsca pracy.Zanim zapadł wyrok skazujący władze wymierzyłyim dodatkową karę. Na wiele lat zostali oni napięt-nowani. Do dziś wielu z uczestników nocnej rewoltyz 1956 r. wstydzi się udziału w tych wydarzenia. Naszczęście ulega to zmianie, a wydarzenia znajdująwłaściwe miejsce w pamięci szczecinian.

Paweł Skubisz – IPN Szczecin

MMiieesszzkkaańńccyy SSzzcczzeecciinnaa wwoobbeecc RReewwoolluuccjjii WWęęggiieerrsskkiieejj 11995566 rr..

Page 21: W NUMERZE - budaPROX

Na wyspie Csepel, 10 grudnia, z inicjatywy samo-rządu XXI dzielnicy węgierskiej stolicy, odsłonię-to dwujęzyczną tablicę ku czci bł. ks. Jerzego

Popiełuszki, opatrzoną cytatem św. Pawła z Listu doRzymian: „Zło dobrem zwyciężaj”. Prezentacją wystawyplenerowej przypomniano także bohaterską postawęmieszkańców Szczecina wobec powstania naWęgrzech w 1956 roku.

W nadmorskim polskim mieście 57 lat temu właśnietego dnia wyszli na ulice mieszkańcy, by wyrazić soli-

darność ze stłumioną przez sowiecką agresję rewolucjąwęgierską. Na znak protestu manifestanci szturmemzdobyli budynek konsulatu Związku Sowieckiego.Dwujęzyczna wystawa plenerowa, którą zaprezentowa-no z okazji rocznicy na centralnym placu wyspy Csepel,placu św. Imrego (Emeryka), dokumentująca te wyda-rzenia oraz akcje pomocy mieszkańców Szczecina dlawęgierskich powstańców w 1956 roku, powstała przymerytorycznej współpracy Oddziału IPN w Szczecinie –mieście partnerskim XXI dzielnicy Budapesztu.

Wśród uczestników uroczystości byli obecni burmistrzdzielnicy i poseł do parlamentu Szilárd Németh(Fidesz), wiceburmistrz, poseł do parlamentu Lénárd

Borbély (Fidesz), zastępcy burmistrza Attila Ábel i AttilaMorowik, poseł do parlamentu Pál Kontur, kierownikReferatu Konsularnego Ambasady RP w BudapeszcieAndrzej Kalinowski, Paweł Skubisz z Oddziału IPN wSzczecinie, przewodnicząca OgólnokrajowegoSamorządu Polskiego na Węgrzech dr Csúcs LászlónéHalina, burmistrz partnerskiego Wołomina RyszardMadziar, wiceprezydent partnerskiego miasta KielcTadeusz Sayor, burmistrz partnerskiego Nagyszalonta(obecnie Salonta w Siedmiogrodzie, Rumunii) LászlóTörök oraz wiceprezydent Szczecina Krzysztof Soska.

- Szczecin teraz wraca na Csepel i Węgrzy mająponowną okazję, by podziękować za solidarność, dary

serca oraz bohaterską postawę wobec nas – podkreśliłw swoim przemówieniu Szilárd Németh. KrzysztofSoska przypomniał, że początkowo od rodziców słyszało wydarzeniach 1956 roku w Szczecinie i jest bardzodumny z odwagi mieszkańców swojego miasta. Wyraziłrównież zadowolenie z tego, że w grudniu 2011 roku naścianie byłego budynku konsulatu sowieckiego wSzczecinie odsłonięto odnośną tablicę pamiątkową.Uczestnicy uroczystości złożyli wieńce pod pomnikiem1956 roku na placu św. Imrego.

Później przy ulicy bł. ks. Jerzego Popiełuszki (dawniejnoszącej imię komunistycznego działacza EndreSagvariego) odsłonięto dwujęzyczną tablicę ku czci ks.Popiełuszki, opatrzoną cytatem św. Pawła z Listu doRzymian: „Zło dobrem zwyciężaj”. Jako jedna zpierwszych kwiaty pod tablicą złożyła honorowa obywa-telka dz. Csepel, posłanka Fideszu Maria Wittner, któraza udział w powstaniu w 1956 roku skazana została nakarę śmierci i w ostatniej chwili zamieniono jej wyrok nadożywocie.

Przy odsłonięciu tablicy wiceprezydent Kielc TadeuszSayor zaznaczył, że Polaków i Węgrów łączy przedewszystkim szacunek dla wspólnych wartości – wobecchrześcijaństwa, świętości rodziny i miłości do ojczyzny.Burmistrz Wołomina Ryszard Madziar zaś dodał, żewspólne pochylenie głowy przed męczennikiem komu-nistycznego terroru wzmacnia nas w przekonaniu, iż złozawsze należy zwyciężać dobrem. Do często powtarza-nego hasła przez ks. Jerzego nawiązał też przemawia-jący w języku węgierskim franciszkanin o. PawełCebula, przywołując dwie sytuacje. Pierwsza miałamiejsce podczas pogrzebu zamordowanego kapłana w1984 roku. W tłum żałobników wjechała wówczasmilicyjna furgonetka. Wtedy ludzie, zamiast okazywaćmilicjantom niechęć, kładli ręce na samochodzie i pow-tarzali: „Przebaczamy, przebaczamy”. Druga sytuacjawydarzyła się w 1996 roku przed mszą, którą odprawiałw Győr na Węgrzech Jan Paweł II. Ojciec Cebula spot-kał się wówczas z Marianną Popiełuszko – matką ks.Jerzego. Powiedziała mu wtedy, że kiedy tylko dowie-działa się o śmierci syna, zaczęła się modlić o nawróce-nie jego morderców.

Uroczystości zakończyło złożenie kwiatów i zapaleniezniczy pod dzwonnicą im. bł. ks. Jerzego Popiełuszki,którą postawiono na Cseplu we wrześniu 2012 roku.

A.Sz.

GŁOS POLONII �19�

SSzzcczzeecciinn--BBuuddaappeesszztt –– śśwwiięęttoo pprrzzyyjjaaźźnnii

Page 22: W NUMERZE - budaPROX

�20� GŁOS POLONII

Promocja książki, zaanonsowanej w poprzednim numerze„Głosu Polonii”, odbyła się 7 grudnia 2013 r. w Wieliczce.To tutaj bowiem w 1938 roku Kazimierz Gurgul pojął za

żonę Janinę z domu Pichór. To tutaj w 1940 roku przyszedł naświat ich jedyny syn Andrzej. Tutaj toczyło się życie Janiny aż dodnia śmierci, a życie Andrzeja toczy się po dziś dzień.

Książka, z którą spotkali się zebrani, jest bardzo osobista. Zzachowanych listów Janiny i Kazimierza emanuje wzajemna ichmiłość, troska o ukochaną osobę, niepokój i tęsknota. Po naro-dzinach synka Jędraska dochodzi do tych uczuć pragnieniebycia razem, w pełnej rodzinie, pragnienie Kazimierza poznaniaswego jedynaka, brania udziału w jego życiu i wychowaniu, śle-dzenie jego rozwoju. Niestety, wojna i praca Kazimierza nauchodźstwie na rzecz Polaków i Polski, a później śmierć z rąkhitlerowców, zniweczyły te marzenia. Kazimierzowi nie danebyło nigdy przytulić swego synka. Andrzejowi los nie pozwoliłnigdy poznać Ojca.

Na scenie sali wielickiego Centrum Kultury i Turystyki zasiedliobok siebie: wydawca książki Wiesław Żyznowski, jej redaktor-ka Urszula Żyznowska, współautorki Maria Gurgul (synowaKazimierza), Janina Czernin (wnuczka Kazimierza) i wreszcieAndrzej Gurgul – syn profesora Kazimierza Gurgula. PaństwoŻyznowscy pytaniami naprowadzali na wyjawienie ważnych wksiążce wątków i faktów, autorki czytały fragmenty listów w niejopublikowanych. Z przejmującym wzruszeniem o Ojcu, znanym jedynie z listów, foto-grafii i opowiadań Matki, mówił Andrzej Gurgul.

Pamięć Kazimierza Gurgula, nauczyciela w Polskim Gimnazjum i Liceum wBalatonboglár, uczcili swym przybyciem jego uczniowie – Tadeusz Kucz i JerzyKostarczyk, odczytano list nieobecnych Boglarczyków Jana i Tadeusza Selbiraków.Pracę Profesora na rzecz rodaków w Polskim Komitecie d/s Opieki nad Uchodźcamii dla Ojczyzny w Placówce ‘W’ uhonorował swą obecnością węgierski historyk woj-skowości, László Endre Varga. Były ambasador RP na Węgrzech Grzegorz Łubczykzaprezentował swój film „Węgierskie serce”, w którym udział wzięli również Maria iAndrzej Gurgulowie. Wśród licznej publiczności znaleźli się przedstawiciele władzmiasta Wieliczka i powiatu bocheńskiego, Towarzystwa Miłośników Żup Krakowskich,Stowarzyszenia Klub Przyjaciół Wieliczki, Miłośników Ziemi Bocheńskiej, dziennika-rze oraz wielu krewnych osób wymienionych w listach Janiny i Kazimierza, zamiesz-czonych w książce. Wszyscy oni sięgnęli po książkę, przygotowaną przezWydawnictwo Wiesława Żyznowskiego, wydaną przy wsparciu finansowym Urzędu

ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Urzędu Miasta i Gminy Wieliczka,Centrum Kultury i Turystyki w Wieliczce, Powiatowej i Miejskiej Biblioteki PublicznejWieliczce.

Państwo Maria i Andrzej Gurgulowie, za pośrednictwem László E. Varga, przeka-zali egzemplarz książki wraz z dedykacją do Izby Pamięci Polskiej Szkoły wBalatonboglár. Znajdzie ona zapewne miejsce obok pamiątek po profesorzeKazimierzu Gurgulu, obok odręcznego wpisu Profesora z dnia 5 marca 1942 roku douczniowskiego pamiętnika Anny Jurasz (siostry mojego ojca), którego fotografia zna-lazła się w książce:

„W chwilach ciężkich dla Narodu, w chwilach nieprawości, cierpień i zwątpienia, gdysłabe charaktery łamią się, nikczemni żerują na ruinach, a wątpiących trzeba naduchu dźwigać, musimy jasno zdawać sobie sprawę z zadań ciążących na nas, musi-my być silni moralnie, konsekwentni w dążeniach i pracy i w każdej chwili gotowi pod-jąć trud odbudowy pogorzelisk ducha i serca.”Tak żył i pracował profesor Kazimierz Gurgul, za co zapłacił najwyższą cenę – cenę

życia. Lucyna Latała-Zięba

16 listopada 2013 roku w Isaszeg przedstawiono książkę autor-stwa Endre Máté pt. „Pál Domszky – Węgier z Warszawy”, bio-grafię niezwykłego człowieka, w pierwszej połowie lat 60. wice-przewodniczącego Polskiego Stowarzyszenia Kulturalnego im.Józefa Bema na Węgrzech. 17 lat temu postawiono mu tablicępamiątkową w Isaszeg, gdzie m.in. dzięki inicjatywie Domsz-kyego – sekretarza Węgierskiego Komitetu Bema, w dniu 29czerwca 1929 roku zatrzymał się pociąg, wiozący z Aleppo doPolski zwłoki generała Bema.

Wżyłach Domszkyego – wybitnego historyka, polonisty – płynęła polskakrew, w genach, obok węgierskiego, miał zakodowany także polskipatriotyzm ze względu na polskie pochodzenie rodziny. Właśnie badania

archiwalne drzewa genealogicznego sprowadziły go do Warszawy w 1933 roku,gdzie dwa lata później ożenił się z hrabiną Anną Dąbską. Wojna zastała go wpolskiej stolicy. W przyłączonej do Rzeszy części kraju, w Generalnej Guberniprzystąpił do zorganizowania Związku Węgierskiego, który miał delegatury wWarszawie, Krakowie, Lwowie i Radomiu. Po zakończeniu działalności przesta-wicielstwa dyplomatycznego Węgier w połowie sierpnia 1939 roku, bez oficjalne-go upoważnienia praktycznie Domszky prowadził sprawy konsularne Węgrówmieszkających nad Wisłą. Miał bardzo dobre kontakty z ambasadą węgierską wBerlinie i m.in. dzięki temu mógł prowadzić np. akcje ratownicze nawet z osławio-nego więzienia Pawlak. Utrzymywał tajne kontakty z AK, zdobywał dla podziemiabroń i leki, wystawiał dokumenty świadczące o węgierskim pochodzeniu i w tensposób dające ochronę Polakom, umożliwiając ich wyjazd na Węgry.

Po wojnie wrócił do ojczyzny. Władze komunistyczne nie uznały jego zasług,

musiał osiedlić się na prowincji.Mieszkał w małej miejscowościSzügy w górach Börzsöny, pra-cował w składzie drewna.Później przeniósł się do Kemen-ce, gdzie stał się znanym i popu-larnym człowiekiem, z czasemmógł zostać kierownikiem biblio-teki wiejskiej, potem zaś dyrekto-rem domu kultury. Dzięki jegostaraniom założono MuzeumHistorii Wsi w Kemence. W 1967

pozwolono mu ponownie osiedlić się wBudapeszcie. Od tego czasu znów aktywniewłączył się do pielęgnowania polsko-węgier-skich kontaktów.

Pamięć Pála Domszkyego przywołują tabli-ce pamiątkowe w Warszawie i na Węgrzech -w Isaszeg i Kemence. Jego imię nosi odno-wiona leśniczówka (funkcjonująca jako domturystyczny) także w Kemence i działająca wBernecebaráti szkoła leśna. Nie sposób tuprzedstawić jego wszystkich zasług – alezrobi to za nas książka Endrego Máté.

A.Sz.

Pál Domszky – Węgier z Warszawy

Wieliczka – Węgry

Page 23: W NUMERZE - budaPROX

GŁOS POLONII �21�

- Wybierzmy się razem na Tasmanię! – zaproponowałami w ubiegłym roku Basia, moja przyjaciółka-poetka,która przed wielu laty brała ślub w Hobart.

‘Dobry pomysł, pomyślałam. Nie mając żadnychplanów urlopowych na rok 2013, chętnie przystałam napropozycję przyjaciółki.

Tasmania jest najmniejszym stanem Australii, leżącymw odległości 240 km na południowy wschód od kontynen-tu, od którego jest oddzielona Cieśniną Bassa. Składa się zprzeszło 300 wysp, z których największa nosi nazwę stanu. Jejpowierzchnia wynosi około 68 000 km. Na Tasmanii znajduje sięprzeszło 1000 szczytów górskich, a ponad 40% powierzchni zajmująparki narodowe i rezerwaty. Populacja Tasmanii wynosi pół miliona. WHobart, czyli w tasmańskiej stolicy leżącej na południu, mieszka 215 tysięcyludzi, natomiast w drugim co do wielkości mieście Launceston, na północy –105 tysięcy.

Hobart jest jednym z najpiękniej położonych miast Australii – pomiędzyrozległym ujściem rzeki Denwer i wysokimi zboczami Mount Wellington,wznoszącej się na wysokość 1271 m. Dwunastokilometrowa droga, którąmożna dojechać na szczyt tej góry, została otwarta w 1937 roku. Wizytówkąmiasta jest Most Tasmana, czyli Tasman Bridge, otwarty do użytku w 1964roku. Łączy on wschodnią część Hobart z zachodnią i ma 1395 m długości i17,5 m szerokości.

Planowanie podróży nie zajęło nam dużo czasu. Postanowiłyśmy poleciećdo Hobart w listopadzie, czyli pod koniec naszej wiosny. Znajomi z Tasmaniiuprzedzili nas, że na wyjazd, bez względu na porę roku, należy zabrać ciepłąodzież, ponieważ pogoda jest zmienna. Posłuchałyśmy ich rad.

Odległość z Brisbane do Hobart – około 2400 km – samolot pokonał w 3,5godziny. Przed wejściem do budynku lotniska poinformowano pasażerów, żena Tasmanię nie wolno przywozić żadnych owoców. Musiałyśmy wyrzucić dospecjalnego pojemnika banany, które zabrałyśmy w podróż.

Powiew świeżego powietrza po wyjściu z lotniska był wspaniały. Powitałnas serdecznie Piotr, znajomy Basi z młodych lat, po czym zawiózł nas doDomu Polskiego, w którym miałyśmy zarezerwowany pokój. Cena za dwu-osobowy pokój wynosi $65 za noc lub $250 za tydzień, natomiast za jed-noosobowy pokój: $50 za noc lub $170 za tydzień. Na warunki australijskieceny te są bardzo przystępne. Kuchnia i łazienka są tam do wspólnegoużytku. Klimatyzacja działała w hotelu bez zarzutu. Włączałyśmy ją regu-larnie, żeby się ogrzać – u progu tasmańskiego lata!

W Hobart Basia poczuła się jak w domu, ożyły jej wspomnienia sprzed lat.Pokazała mi swoją katolicką szkołę, prowadzoną przed laty przez zakonnicez Irlandii, kościół, w którym brała ślub, oraz inne ciekawe miejsca. W ciągudnia spacerowałyśmy po mieście i zwiedzałyśmy co się dało, a wieczoramichodziłyśmy na Salamankę – stary port nad wybrzeżem pełen kafejek,galerii i restauracji, gdzie często można spotkać ciekawych ludzi, w tymlokalnych artystów i pisarzy.

Nasz przewodnik Piotr pokazał nam kilka miejsc z polskimi śladami naTasmanii. Przy jednym z nadmorskich hoteli w Hobart sfotografowałam frag-ment kadłuba promu ‘S.S.Kosciusko’ (niestety, z pisownią i wymową tegonazwiska przez Australijczyków jest kiepsko...) wybudowanego w Sydney w1911 roku i eksploatowanego w tamtejszym porcie. Prom ten został przy-wieziony do Hobart w 1975 roku i ostatecznie rozebrany w 1999 roku.

Przy innej okazji zwiedzania miasta obejrzałyśmyszczątki statku ‘Otago’, wybudowanego w Glasgow w1869 roku, którym między innymi dowodził w 1888roku Joseph Conrad (Józef Korzeniowski), polski pi-sarz i żeglarz. W 1900 roku statek ten przybył z Sydney

do Hobart i tu służył w zmienionej postaci jako ponton doprzewozu węgla w ujściu rzeki Derwent przez przeszło 20

lat. W 1931 roku został sprzedany na aukcji, następnieczęściowo pocięty i sprzedany na złom do Japonii.

Wyczytałam te informacje na tablicy pamiątkowej umiesz-czonej obok szczątków przez lokalne władze, w kooperacji ze

Związkiem Polaków w Hobart.W tamtejszym Klubie Polskim, liczącym około 160 członków, w tym 50

Polaków, spotkałam się z obecnym wiceprezesem tego klubu, od któregodowiedziałam się m.in., że na Tasmanii jest 155 szczytów liczących powyżej1100 metrów, z których on sam, pasjonat gór i przyrody, zaliczył aż 142!

Dzięki uprzejmości znajomej rodaczki, która zawiozła nas na szczyt MountWellington, obejrzałyśmy z Basią Hobart z lotu ptaka. Innego dniawybrałyśmy się z Piotrem w podróż do Launceston oraz na wschodniewybrzeże Tasmanii. Poważna awaria samochodu po wyjeździe zLaunceston nie przeszkodziła nam w zwiedzaniu. Znajomy Piotra przyjechałpo nas na miejsce awarii swoim samochodem i odwiózł nas do Hobart,zatrzymując się po drodze w ciekawych miejscach wschodniego wybrzeża.Wybawca nasz (z urodzenia István, po angielsku Steve), okazał się byćWęgrem urodzonym podczas wojny w Budapeszcie. Jak widać powiedzenie:‘Polak – Węgier...’ sprawdziło się również na Antypodach! Miałam okazjęrozmawiać z nim po węgiersku. Steve napisał książkę – wspomnienie oswoim ojcu pt. ‘László, the Gentelman from Budapest’, która ma być wkrótceopublikowana.

Jadąc wzdłuż wybrzeża, zatrzymaliśmy się przy przydrożnej rzeźbiemłodej dziewczyny w bikini. Napis na tyle rzeźby brzmiał: ‘Syrena ofBinalong Bay by Alex Szolomiak’, przy czym wyraz ‘syrena’ był napisany popolsku. Basia przypomniała sobie wizyty tego polskiego rzeźbiarza i malarzaw domu jej rodziców w Hobart!

Jednym z głównych dochodów Tasmanii jest turystyka, poza tym jest tamrafineria cynku oraz fabryka czekolady Cadbury. No i sporo owiec.Widziałam też plantacje maku o białych kwiatach. Kiedyś największymeksportem były wełna i jabłka, a Tasmania była nazywana ‘JabłkowąWyspą’.

Basia twierdzi, wspominając nasz wyjazd, że nigdy nie czuła się takbeztrosko na żadnym ze swoich urlopów: ‘Nic nie musiałyśmy, nigdzie sięnie śpieszyłyśmy, niczym się nie przejmowałyśmy, nawet awarię samochoduprzeżyłyśmy spokojnie.’

Wietrzna i deszczowa na przemian pogoda nie zepsuły nam nastroju anina chwilę. Wspomnień, utrwalonych na zdjęciach i filmach, mamy sporo.Basia mówi, że na pewno odwiedzi ponownie Hobart, a ja być może popłynękiedyś na jedną z wysp należących do Tasmanii o moim imieniu (MariaIsland), które wymawia się tam: ‘Maraja’.

A jeśli nie pojadę, to otworzę atlas i pofantazjuję. Bo tak naprawdę to nicnie muszę, nigdzie się nie śpieszę i jest mi z tym dobrze.

Maria Agoston Brisbane, Australia

DDwwaa ttyyggooddnniiee nnaa TTaassmmaanniiii

Page 24: W NUMERZE - budaPROX

KONTAKTY

Ambasada Rzeczpospolitej Polskiej w Budapeszcie

1068 Budapest, Városligeti fasor 16.tel.: 413-8200

Referat KonsularnyAmbasady RP w Budapeszcie

1068 Budapest, Városligeti fasor 16.Email: [email protected]

Fax:(0036 1) 351 17 25tel.: 413-8206 i 413-8208Ogólnokrajowy Samorząd

Polski na Węgrzech1102 Budapest, Állomás u. 10.

tel./fax: 261-1798Stołeczny Samorząd Polski

1054 Budapest, Akadémia u. 1-3.tel.: 332-1979 fax: 302-5116

Polska Parafia Personalna na Węgrzech1103 Budapest, Óhegy u. 11.

tel.: 431-8414Polskie Stowarzyszenie Kulturalne

im. J. Bema na Węgrzech i Oddział POKO

1051 Budapest, Nádor u. 34. II. p.tel.: 311-0216 tel./fax: 312-8204

www.bem.hu Stowarzyszenie Katolików Polskich

na Węgrzech pw. św. WojciechaDom Polski i Oddział POKO1103 Budapest, Óhegy u. 11.

tel./fax: 262-6908Ogólnokrajowa Szkoła Polska

na Węgrzech przy OSP1102 Budapest, Állomás u. 10.

tel./fax: 261-2748Muzeum i Archiwum

Węgierskiej Polonii przy OSP1102 Budapest, Állomás u. 10.

tel./fax: 260-8023Instytut Polski w Budapeszcie

1065 Budapest, Nagymező u. 15.tel.: 311-5856 fax: 331-0341Szkolny Punkt Konsultacyjny

im. S. Petőfiegoprzy Ambasadzie RP w Budapeszcie1025 Budapeszt, Törökvész út 15.

tel./fax: 326-8306 Polskie Przedstawicielstwo Turystyczne

Oddział w Budapeszcie1075 Budapest, Károly krt. 11.

tel. 269-7809Polska Redakcja radiowa MTVA

1800 Budapest, Bródy S. 3-5„Magazyn Polski” – emisja

w każdą sobotę (13.30-14.00) MR4 (fale średnie 873 i 1188 kHz)

oraz z: www.mediaklikk.huPolonijna strona internetowa:

www.polonia.hu

Redaguje Kolegium w składzie / szerkesztik:redaktor naczelna / főszerkesztőBOŻENA BOGDAŃSKA-SZADAI

redaktor węgierski / magyar szerkesztőANDRÁS BENZA-ROMANOWSKI ASZTALOS

sekretarz redakcji / olvasó szerkesztő MAGDALENA RAJTAR-SZABÓ

redaktor graficzny / grafikai szerkesztőDUKAY BARNA

stali współpracownicy / főmunkatársak MARIA ÁGOSTON, SÁRKÖZI EDIT, SZALAI ATTILA, TROJAN TÜNDEwspółzałożyciel pisma, redaktor /a lap egyik alapító szerkesztője:

Adres / szerkesztőség címe:1051 Budapest, V. Nádor u. 34.,

Tel. + 36 1 3110216e-mail: [email protected]

ISSN 1219-7998SERIART Nyomdaipari Stúdió Kft.

KONTAKTY

JERZY KOCHANOWSKI

�22� GŁOS POLONII

Kwartalny dodatek miesięcznika„POLONIA WĘGIERSKA”

Pismo założone przez PSK im. J. Bemana Węgrzech w 1987 r.

wspierane przez:Rząd Węgier za pośrednictwem

Ogolnokrajowego Samorządu Polskiegooraz MSZ ze środkow Rządu RP

A „Polonia Węgierska” negyedévi mellékleteAlapítva 1987-ben a magyarországi

Bem József Kulturális Egyesület általTámogatóink:

Magyarország Kormányaaz Országos Lengyel Önkormányzat

közvetítésévelvalamint LKÜM Varsó

Wydawca:Urząd Ogolnokrajowy Samorządu Polskiego

na WęgrzechKiadja:

az Országos Lengyel Önkormányzat Hivatala

Kettős állampolgárságA Budapesti Lengyel Nagykövetség Konzuli Ügyek Referatúrája tisztelettel tájékoztat-ja Önöket, hogy a Lengyel Népköztársaság és a Magyar Népköztársaság között a ket-tős állampolgárság szabályozásának tárgyában kötött, 1961. július 5-én Budapestenaláírt egyezmény hatályba lépését követően, azaz 1994. február 12-től azok a gyer-mekek, akiknek legalább egyik szülője lengyel állampolgár, születésüktől fogva len-gyel állampolgársággal rendelkeznek.

Ez azt jelenti, hogy mindazon személy lengyel állampolgár, aki 1994. február 12. után született, és egyik, vagy mind-két szülője lengyel állampolgár.

Ezek a személyek – a formai követelmények teljesítése után – jogosultak lengyel útlevél, illetve személyi igazol-vány kiállítását kérni. Útlevél kiállításához a kérelmet be lehet nyújtani a Budapesti Lengyel Nagykövetség KonzuliReferatúráján.

Lengyel személyi igazolvány kiállítására a kérelmező jelenlegi lengyelországi állandó lakóhelye illetve az utolsó len-gyelországi bejelentett állandó lakcíme szerinti önkormányzat az illetékes. Amennyiben a kérelmezőnek nincs illetvenem volt bejelentett lakcíme Lengyelországban, a személyi igazolvány kiállítására Varsó Főváros Belvárosi Önkor-mányzata a jogosult.

Andrzej Kalinowski KonzulLengyel Köztársaság Nagykövetsége

Podwójne obywatelstwoReferat ds. Konsularnych Ambasady RP w Budapeszcie uprzejmie informuje, że począwszy od dnia 12 lutego 1994

roku, tj. wejścia w życie protokołu o uchyleniu Konwencji między Polską Rzeczpospolitą Ludową a WęgierskąRepubliką Ludową w sprawie uregulowania obywatelstwa osób o podwójnym obywatelstwie, podpisanej wBudapeszcie dnia 5 lipca 1961 roku, dziecko rodziców, z których co najmniej jedno posiada obywatelstwo polskie,nabywa obywatelstwo polskie przez urodzenie.

Oznacza to, że wszystkie osoby urodzone po 12 lutego 1994 roku posiadają od urodzenia obywatelstwo polskie.Potwierdzam również, że osoby te – po spełnieniu warunków formalnych – mogą otrzymać polski paszport i dowód

osobisty. Wniosek o wydanie paszportu można złożyć w Referacie ds. Konsularnych Ambasady RP w Budapeszcie.Wniosek o wydanie dowodu osobistego składa się w organie gminy właściwym ze względu na miejsce zameldo-

wania osoby na pobyt stały lub w organie gminy ostatniego miejsca pobytu stałego w Polsce. W przypadku brakuwłaściwości miejscowej organu, wniosek o dowód osobisty powinien być złożony w organie gminy właściwym dlaobszaru dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.

Andrzej KalinowskiKonsul RP w Budapeszcie

WIADOMOŚCI KONSULARNE

MISKO ALAPÍTVÁNYAlapítványunk 2008 óta képviseli az izombetegeket Magyarországon és nemzetközi szinten.A szervezet közreműködésével életre hívott budapesti NM Centrum nagyban segíti a ma-gyarországi neuromuszkuláris betegek ellátsát és a családok kapcsolattartását. További eredményes munkánkhoz szükségünk van önökre is.

KÉRJÜK, TÁMOGASSA ADÓJA 1%-VAL A MISKO ALAPÍTVÁNYT!Adószám: 18265888-1-43

A névadó Misko - Wanda Salapska és Wojciech Salapski unokája - ezúton is köszöni minden kedves támogatójá-nak az eddigi segítséget és reméli, hogy ebben az évben is gondolnak majd rá és a hozzá hasonló kisfiúkra azadóbevalláskor.