w tym numerze - boromeusz.franciszkanie.pl nie tylko do... · pierwszy – to rachunek sumienia....

32

Upload: lyanh

Post on 28-Feb-2019

244 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 33333

W tym numerze

Listu nie tylkodo Parafian:

Parafia Œw. Karola Boromeuszai Sanktuarium Matki Bo¿ej £askawej

OO. Franciszkanieul. Krucza 58 53-411 Wroc³aw

tel. (071) 361 52 65,faks (071) 338 06 14

www.boromeusz.franciszkanie.pl

„LIST NIE TYLKO DO PARAFIAN“ jest tworzony przez zespó³ redakcyjnyw sk³adzie: Kinga Tomaszewska, Bo¿enna Korczyñska, Rafa³ Ignaszewski, AnetaModrzewska, Alicja Gêbarowska, Anna Dominiak;wspó³praca: Iwona Piniasz, grupy dzia³aj¹ce przy parafii;zdjêcia: Agnieszka Jalowska, o. Piotr Mica³, o. Jacek Michno, archiwum;

Serdecznie zapraszamy osoby chêtne do wspó³pracy z naszym pisemkiem.Redakcja zastrzega sobie prawo skracania tekstów i zmiany tytu³ów.

Redaktor naczelny: o. Piotr Mica³Adres redakcji:ul. Krucza 58, 53-411 Wroc³awe-mail: [email protected]

Drodzy CzytelnicyListu nie tylko do Parafian

ci¹g dalszy na stronie 5

4. Pismo Œw. i ja (cz. LVII):Abraham wiedziony nadziej¹

6. S³owa i spojrzeniapod krzy¿em

8. Bolesna Matka…9. Mrok œmierci,

œwiate³ko zmartwychwstania10. Listy œw. Paw³a Aposto³a (cz. III)12. Krzy¿ – drzewo odkupienia13. Pawe³ z Tarsu

– grzesznik nawrócony14. Co Bóg z³¹czy³…15. List nie tylko do Dzieci16. Nasza œwietlica17. REFA i Skalne Grzyby18. Wêdrówka przez ¿ycie…

na Golgotê20. Czy misjonarze s¹ potrzebni?22. Œwiêci mniej znani:

œw. Jan Bo¿y23. Pielgrzymka do Izraela26. Epizody z ¿ycia parafii28. Sztuka witra¿y30. Dbaj o swoje bezpieczeñstwo

Mamy Wielki Post. W pocz¹tkach Ko-œcio³a (II w.) trwa³ on zaledwie dwa dni,w III w. poszczono przez tydzieñ, a od IVw. mamy ju¿ okres 40-dniowego przygo-towania. Koœció³ czyta³ Ewangeliê. SkoroJezus poœci³ przez 40 dni przygotowuj¹csiê do publicznej dzia³alnoœci, to my przez40 dni przygotowujemy siê do najwiêk-szego œwiêta – Wielkiej Nocy.

Jak prze¿yæ te czterdzieœci dni, a w³aœci-wie te, które jeszcze pozosta³y do œwiêto-wania najwa¿niejszych tajemnic naszejwiary?

Oto piêæ warunków dobrego WielkiegoPostu.

Pierwszy – to rachunek sumienia. Trzeba uœwiadomiæ sobie, co jest w moim¿yciu najwa¿niejsze? Czy ja naprawdê wierzê? Czy tylko tak mi siê wydaje? Cojest z moim chrzeœcijañstwem? Co mnie odci¹ga od Boga? Miejmy nadziejê, ¿ew dobrym rachunku sumienia pomog¹ nam wszystkim tegoroczne rekolekcjeparafialne. Prowadzone one bêd¹ w takim porz¹dku: od 23 do 27 marca dla szkó³gimnazjalnych, od 29 marca do 1 kwietnia dla wszystkich wiernych oraz dla stu-dentów i na koniec, od 6 do 8 kwietnia dla szkó³ licealnych i podstawowych.

Drugi warunek – to ¿al, za chwile naszego ¿ycia, kiedy goniliœmy za tym, co niedaje szczêœcia. Wyrazem postawy ¿alu by³ popió³, który przyjêliœmy na naszeg³owy. £atwiej wzbudziæ w sobie szczery ¿al, kiedy wspomni siê chwile szczêœciaspêdzone w zjednoczeniu z Jezusem. Przypomnijmy sobie zatem, jak byliœmyszczêœliwi w dniu I Komunii œw., z jak¹ radoœci¹ biegaliœmy w dzieciñstwie czyw m³odoœci na majówki albo na ró¿aniec. A mo¿e czas, kiedy wspólnie z rodzin¹klêczeliœmy na modlitwie porannej i wieczornej? Jak radosne by³y pierwsze dniwspólnej ma³¿eñskiej drogi, kiedy razem szliœmy na niedzieln¹ Eucharystiê dokoœcio³a? Trzeba zapragn¹æ, by te chwile szczêœcia znowu powróci³y.

Trzecim warunkiem jest mocne postanowienie poprawy. Wielu ludzi w „po-œcie” tak czyni. Wielu podejmuje dobre postanowienia przy okazji rekolekcji. Jestokazja, aby zweryfikowaæ sposób realizacji tych postanowieñ, a jeœli ich nie by³o– najwy¿szy czas je podj¹æ. Sami najlepiej potrafimy oceniæ, czego tak naprawdê

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 44444

Pismo Œwiête i jaPismo Œwiête i jaPismo Œwiête i jaPismo Œwiête i jaPismo Œwiête i jacz. Lcz. Lcz. Lcz. Lcz. LVII:VII:VII:VII:VII:

ABRAHAM WIEDZIONY NADZIEJ¥

O Abrahamie NowyTestament mówi, ¿euwierzy³ nadziei wbrewnadziei. Dlaczego? Jestw jego ¿yciu wiele mo-mentów wskazuj¹cychna to, ¿e by³ cz³owiekiemnadziei.

Wyruszy³ w drogê.Opuœci³ dom rodzinny,kraj, w którym siê wy-chowa³, zostawi³ do-tychczasowych bogów,przesta³ siê uto¿samiaæz nadziejami ludów, któ-re go otacza³y i poszed³...Nie zrobi³ tego sam. Za-bra³ rodzinê. Wyruszy³z karawan¹ tak bogat¹, ¿enie mia³ ju¿ do czegowracaæ.

Wiemy te¿, ¿e zaufa³,gdy obiecano mu po-tomka w podesz³ym wieku. Gdy wydawa³o siê, ¿e ju¿ skoñczy³siê czas p³odnoœci dla niego i jego ukochanej ¿ony Sary, którana dodatek by³a bezp³odna od swojej m³odoœci, otrzyma³ obiet-nicê posiadania syna. To do tego wydarzenia bezpoœrednioodnosi siê List do Rzymian: „On to wbrew nadziei uwierzy³nadziei, ¿e stanie siê ojcem wielu narodów, zgodnie z tym, coby³o powiedziane: takie bêdzie twoje potomstwo. I nie zachwia³siê w wierze, choæ stwierdzi³, ¿e cia³o jego jest obumar³e – mia³ju¿ prawie sto lat – i ¿e obumar³e jest ³ono Sary.” (Rz 4,18-19)

Nomada „zmuszony” do kombinowaniaAbraham ufa³ Bogu, ale i sam by³ sprytnym i przedsiêbior-

czym cz³owiekiem. Nie zawsze to szukanie doraŸnych rozwi¹-zañ przynosi³o dobre efekty - gdy uda³ siê za chlebem doEgiptu, boj¹c siê, by niezwyk³a uroda jego ¿ony Sary nie sk³o-ni³a Egipcjan do zabicia jej mê¿a, czyli jego, kaza³, by udawa³ajego siostrê. O ma³y w³os skoñczy³oby siê to tragicznie, bow dobrej wierze mu j¹ zabrano. Na szczêœcie Bóg siê w to „wmie-

sza³” i uchowa³ Sarê orazpob³ogos³awi³ Abraha-ma obfitymi darami.Równie¿, gdy ci¹gle niemia³ oczekiwanego syna,postanowi³ (za rad¹Sary) sp³odziæ go z nie-wolnic¹ Hagar (bêd¹c¹najpewniej darem od fa-raona). Pomimo jej zgo-dy spowodowa³o to po-wa¿ny kryzys ma³¿eñskii o ma³o nie skoñczy³osiê tragicznie.

Nie dziwi jednak to, i¿postêpowa³ sprytnie.Nomada na cudzej zieminie mia³ innego wyjœcia.Musia³ ci¹gle „kombino-waæ”, jak by tu prze-trwaæ. Musia³ lawirowaæpomiêdzy w³aœcicielamitamtych terenów.

¯ycie nadziej¹Gdy Abraham dotar³ do Kanaanu, Bóg powiedzia³, ¿e daje

mu ten kraj. Abraham zobaczy³ piêkn¹ krainê, zachwyca³ siêni¹, ale równoczeœnie spostrzeg³, ¿e tam mieszkaj¹ inni ludzie imaj¹ siê za w³aœcicieli. S¹ przy tym du¿o silniejsi od Abrahama- to prawdziwe królestwa! Nie on tu rz¹dzi.

Jak byœ siê czu³ w takiej sytuacji? Bóg ci mówi, ¿e jesteœw³aœcicielem, a wszystko wskazuje na to, ¿e tylko przechod-niem, ¿e to nie twoje. Tak jest i z nami. Wszystko wskazuje nato, ¿e musimy siê dostosowywaæ do uk³adów zastanych naziemi. Natomiast nadzieja mówi nam, ¿e mamy prawo i obowi¹-zek zmieniaæ j¹ i wprowadzaæ inne prawo - prawo mi³oœci.

Zapuszczanie korzeniAbraham wêdrowa³ po Kanaanie, bo nie mia³ swojej ziemi .

Wszêdzie dzier¿awi³ pastwiska, dogadywa³ siê z w³aœcicielami.Ale przyszed³ moment, gdy postanowi³ kupiæ coœ na w³asnoœæ.

„I poleciwszy Abramowi wyjœæ z namiotu, rzek³: Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeœli zdo³asz to uczyniæ; potem doda³: Takliczne bêdzie twoje potomstwo. Abram uwierzy³ i Pan poczyta³ mu to za zas³ugê.” (Rdz 15,5-6)

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 55555

Postanowi³ zapuœciæ korzenie. Co go do tego sk³oni³o? Cho-dzi³o o grób. Umar³a Sara. Nie chcia³ jej pochowaæ w cudzejziemi. Miejscowi, z szacunku dla Abrahama, chcieli mu poda-rowaæ jeden ze swoich najlepszych grobów. Ale on upar³ siê,¿e kupi pole i grotê na tym polu, choæ finansowo to nie by³odla niego korzystne. Jemu siê to nie op³aca³o, ale ufa³, ¿e taobiecana jemu ziemia, bêdzie kiedyœ nale¿a³a do jego potom-stwa.

Pierwszym gruntem, który naby³, by³ grób – miejsce spo-czynku ukochanej. Tam te¿ spocz¹³ po w³asnej œmierci, ko³oswojej ¿ony. I tu zapuœci³ korzenie. Tu ju¿ nie by³ tylko wê-drowcem.

Dzielenie siê nadziej¹Abraham by³ cz³owiekiem zaufania nie tylko dla siebie,

ale i dla swoich, dla nastêpnych pokoleñ. Chodzi³ po ziemitylko obiecanej, ziemi, któr¹ dostan¹ dopiero nastêpcy. Na-dziei i obietnicy nie prze¿ywa³ jedynie jako swojej indywidual-nej sprawy. To wszystko by³o dla ca³ego ludu, dla potomstwaniezliczonego jak gwiazdy na niebie. A wiêc i dla nas. Dlawszystkich wierz¹cych. Albo raczej: „ufaj¹cych”. My równie¿jeszcze nie jesteœmy w ojczyŸnie niebieskiej. Ale ju¿ mo¿emy¿yæ pe³ni¹ ¿ycia, o ile mamy nadziejê. Ona pozwala na wolnoœæwobec tego, co zastane, bo wiemy, dziêki nadziei, ¿e mamy coœcenniejszego. Œwiêci to tacy ludzie, którzy chodz¹ po ziemi, aleg³owê maj¹ ju¿ w niebie. Stamt¹d czerpi¹ si³y, by nie daæ siêst³amsiæ „trudnym warunkom”. Wyrastaj¹ nad „przyziemne”nadzieje. Oddychaj¹ innym powietrzem.

Nadzieje œwiata, to nadzieje wielkich ludzi. To oni budz¹w nas nadziejê. Sprawiaj¹, ¿e nie chcemy ¿yæ tylko z dnia nadzieñ, jakoœ tam uk³adaj¹c sobie ¿ycie, polegaj¹c tylko na w³a-snym sprycie. Abraham nie chcia³ byæ zale¿ny od niecieka-wych i szemranych uk³adów. Nie tylko kupi³ na w³asnoœæ gróbdla Sary, ale te¿ po zwyciêskiej bitwie, w czasie której uwolni³swego bratanka Lota, nie chcia³ zap³aty od królów Sodomyi Gomory, nie chcia³ nawet udzia³u w ³upach. Nie chcia³, byuwa¿ano, ¿e jakiœ cz³owiek go wzbogaci³. Wystrzega³ siê zale¿-noœci. Czemu? Myœlê, ¿e ceni³ sobie wolnoœæ, któr¹ daje na-dzieja pok³adana w Bogu.

Cz³owiek nadziei chodzi po ziemi trochê jak po cudzym grun-cie. Ona nie jest spe³nieniem jego marzeñ, ci¹gle pragnie cze-goœ lepszego. W naszym sercu jest pragnienie nieba, czyli¿ycia szlachetnego, na miarê cz³owieczeñstwa, do którego zo-staliœmy stworzeni. Jednoczeœnie nadzieja sk³ania nas do tego,by o to cz³owieczeñstwo walczyæ ju¿ teraz, nie pozwalaæ, byró¿ne „ziemskie” uk³ady nam je odbiera³y. My nie chcemy przez„ten padó³ ³ez” przelecieæ jak najszybciej, niezauwa¿eni. Chce-my - wierzê w to g³êboko - odbiæ tu takie œlady, by nasi nastêp-cy stawali siê panami tej ziemi, tzn. by oni j¹ przemieniali, kszta³-towali na bardziej ludzk¹, a nie dawali siê zniewoliæ. Abrahamnaznaczy³ ¿ycie narodu wybranego i wszystkich wierz¹cych.Nadzieje œwiata wyra¿aj¹ wielcy ludzie, czyli ludzie wielkiejnadziei. Choæby t³umy stuka³y siê w g³owê, powtarzaj¹c podnosem, ¿e nadzieja to matka g³upich, nie bójmy siê wyruszyæw drogê! Nie bójmy siê wielkoœci, bo przecie¿ nasze nadziejenie tylko nam s³u¿¹!

ks. Jacek Siepsiak SI

Bóg ode mnie oczekuje i jakie zmiany na lepsze powinniœmywprowadziæ w naszym ¿yciu.

Kolejnym warunkiem jest wyznanie grzechów. Mamy ku temucodziennie okazjê. Kap³ani pe³ni¹ dy¿ur w konfesjona³ach i s¹do dyspozycji penitentów. Nie czekajmy na ostatni¹ chwilê.Skorzystajmy ze spowiedzi rekolekcyjnej. Postarajmy siê o to,aby zawsze byæ w stanie ³aski uœwiêcaj¹cej i za ka¿dym razem,gdy uczestniczymy we Mszy œw., przyj¹æ tak¿e Komuniê œwiêt¹.

Wreszcie zadoœæuczynienie. Przepraszajmy, jeœli skrzywdzili-œmy, poœwiêæmy wiêcej czasu, jeœli zaniedbaliœmy. B¹dŸmy ¿ycz-liwi i otwarci. Nie sk¹pmy serca drugiemu cz³owiekowi.

W ten sposób przygotujmy siê jak najlepiej na prze¿ycie Œwiê-tego Triduum Paschalnego.

Do tych piêciu warunków liturgia tego okresu dodaje jakrefren responsoryjny powtarzaj¹ce siê s³owa: „Nawróæcie siê”.

Dok¹d idziesz cz³owieku? Do bogactwa? Do kariery? Do w³a-dzy? Do przyjemnoœci?

Jeœli na tej drodze nie spotka³eœ Chrystusa, to zawróæ, bo niewarto t¹ drog¹ iœæ, bo ona prowadzi donik¹d.

dokoñczenie ze str. 3

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 66666

Jezus, Bóg-Cz³owiek wisi na krzy¿u. Oto tajemnica Krzy¿a.Tajemnic¹ jest to, ¿e umieraj¹cy na krzy¿u w straszliwej mêcecz³owiek jest Bogiem.

Jak Bóg mo¿e umieraæ? Jak Bóg mo¿e cierpieæ? Jak cierpiCz³owiek-Jezus, który jest równoczeœnie Bogiem? Jezus mapodwójn¹ naturê – Bosk¹ i ludzk¹ zjednoczon¹ w osobie S³o-wa. Dlatego nie mo¿na mówiæ o prze¿yciach Cz³owieka-Jezusa,bo by³y one równocze-œnie prze¿yciami Boga.Mamy prawo i mo¿emywczuwaæ siê w ludzkiecierpienie Jezusa, boprzez to On staje siê nam

bardziej zrozumia³y, ale to nie wyczerpuje tematu! Stajemy bo-wiem w tym momencie u progu niezg³êbionej tajemnicy.

Cierpienie Jezusa by³o ogromne. Rozci¹gniêty, z poraniony-mi rêkami i nogami wisia³ na krzy¿u. G³owa zwisa³a na ramiona,ale od czasu do czasu podnosi³ j¹ do góry, jakby pó³przymkniê-tymi oczyma chcia³ ogarn¹æ przestrzeñ pod krzy¿em i gromadê

ludzi przygl¹daj¹cych siêJego œmierci.

Umiera³. Czu³ coraz bar-dziej ogarniaj¹c¹ go s³a-boœæ. Gdy cz³owiek umiera,widzi podobno ca³e swoje

S£OWA I SPOJRZENIAPOD KRZY¯EM

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 77777

¿ycie. Mo¿e przed oczyma duszy Jezusa zaczê³y przesuwaæ siêsceny z ¿ycia w domku nazaretañskim – takie mi³e i pogodne.Jezus spojrza³ z wdziêcznoœci¹ na stoj¹c¹ u stóp krzy¿a swoj¹matkê. To ciep³o jej serca wype³ni³o ca³kowicie Jego lata dzie-cinne i m³odzieñcze. A teraz sta³a pod krzy¿em pe³na boleœcii cierpienia. To On jest przyczyn¹ tego cierpienia…

Bywa tak, ¿e poczucie winy wobec w³asnej matki przepe³niaserce umieraj¹cego cz³owieka. Ciê¿ka jest œwiadomoœæ, któraszepce: „Widzisz, gdybyœ s³ucha³ rad matki, nie by³byœ tutaj,nie cierpia³byœ Ty ani ona”. To jednak zosta³o Jezusowi oszczê-dzone – Jezus wiedzia³, ¿e Maryja doskonale rozumie jego po-stêpowanie; ¿e wie, i¿ to nie przez lekkomyœlnoœæ i samowolênarazi³ siê arcykap³anowi i faryzeuszom. Oczywiœcie, nie by³bymo¿e na tym drzewie kaŸni, gdyby by³ im uleg³y, ale przecie¿nie móg³ byæ im uleg³y, bo spe³nia³ wolê Ojca! Tak jak przedlaty, kiedy jako dwunastoletni ch³opiec pozosta³ samowolniew œwi¹tyni i us³ysza³ wyrzut z ust Matki: „Synu, dlaczegoœ namto uczyni³? Oto w ¿a³oœci szukaliœmy Ciebie!”. Jezus wtedyodrzek³: „Có¿ z tego ¿eœcie mnie szukali? Czy nie wiecie, ¿epotrzeba, abym w sprawach mego Ojca tu by³!”. Od tej poryMaryja wiedzia³a, ¿e jej ¿ycie i ¿ycie syna nie bêdzie mog³ouk³adaæ siê wed³ug zwyczajnej regu³y ludzkiego postêpowa-nia, ¿e nad wszystkimi czynnoœciami Jezusa zawiœnie wola Ojca,której On nigdy nie przekroczy, nigdy nie zaniedba. DlategoMaryja wie, ¿e inaczej byæ nie mog³o, ¿e to cierpienie jest ko-nieczne.

Kiedy pod krzy¿em spotka³ siê ich wzrok, to w oczach Jezusamog³a wyczytaæ: „Cierpisz matko, widzê, ¿e cierpisz bardzo prze-ze mnie. Nie mog³em inaczej. Ty wiesz. Gdybym móg³, nie by³-bym powodem ani jednej Twojej ³zy. Wola³bym wiêcej cierpieæ,gdybym móg³ sprawiæ, abyœ Ty nie cierpia³a”.

Wzrok Maryi mówi³: „ Synu, cierpiê bardzo widz¹c Twojecierpienie. Ale wiem, ¿e tak trzeba. ̄ e nie mog³eœ inaczej. Wo-la³abym sama byæ przybita do krzy¿a ni¿ patrzeæ na Twoje cier-pienie. Jestem bezsilna, nie mogê Ci ul¿yæ w Twej mêce i to jestnajwiêkszy ból. Ale wiem, ¿e tak trzeba i dlatego niosê brzemiêmej boleœci wraz z Tob¹. Przecie¿ s³ysza³am, jak mówi³eœ: Je¿eliktoœ nie weŸmie krzy¿a swego i nie idzie za mn¹, nie mo¿e byæuczniem moim. A ja jestem wiêcej ni¿ uczniem, jestem Twoj¹matk¹”.

Cz³owiekowi ³atwiej cierpieæ, gdy widzi g³êboki sens swegocierpienia. Tak i Jezus popatrzy³ na swoj¹ matkê i swojego uko-chanego ucznia Jana, na t³um ludzi i rzek³: „Niewiasto, oto synTwój”, potem: „Synu, oto Matka Twoja”. W chwili konania niema czasu na d³ugie rozmowy i dyskusjê – trzeba mówiæ krótkoi zwiêŸle. Jedno s³owo oznacza wtedy tysi¹ce!

„Oto Syn twój” – oznacza: „Ja umieram, odejdê z ziemi, aleprzecie¿ zostawiam ci Matko to, co najbardziej ukocha³em naziemi: swoje dzie³o, swoich uczniów, których tu ten ukochanyJan reprezentuje. Nie bêdziesz sama, bêdziesz z nimi! W nichjest cz¹stka mojej osobowoœci, mojej Prawdy, mojej Mi³oœci.Oni otocz¹ Ciê swoj¹ opiek¹. A Ty bêdziesz dla nich matk¹. Onitak bardzo, zw³aszcza na pocz¹tku po moim odejœciu, bêd¹ po-trzebowali Twojego czu³ego macierzyñskiego wsparcia.W Tobie bêd¹ widzieæ mnie. Popatrz matko na ten t³um ludziotaczaj¹cych krzy¿, ogarnij wszystkich ludzi zamieszkuj¹cychziemiê i pomnó¿ to przez czas istnienia ludzkoœci – Twój umys³jest wielki i potrafi to uczyniæ. To s¹ moje i Twoje dzieci. Za

nich umieram na krzy¿u, by byli szczêœliwi. Nie wszyscy przyjd¹do mnie, nie wszyscy bêd¹ szczêœliwi. Wielu odwróci siê odemnie, wielu mn¹ wzgardzi, wieku opluje krzy¿, na którym umie-ram. Ale to wszystko moje dzieci, dzieci mojej krwi, mojej Mêkii cierpienia. To s¹ równie¿ Twoje dzieci. Dlatego stoisz podkrzy¿em i cierpisz. Dlatego ja muszê umrzeæ, aby oni mieli ¿ycie”.

„Synu, oto Matka twoja!”. Opiekuj siê ni¹. W tych s³owachprzejawia siê troska Jezusa o Matkê, aby nie pozosta³a samapo jego odejœciu. Wielka to hojnoœæ – Jezus daje swoj¹ MatkêJanowi! Jan nie bêdzie osamotniony – bêdzie mia³ matkê i tojak¹ Matkê!

Jan bêdzie prowadzi³ dzie³o swego mistrza wœród wielu. Imbêdzie potrzebna matka. Matka Koœcio³a – Maryja. Matka Bo¿apo œmierci Jezusa i Jego odejœciu z ziemi, odda³a niezwyk³eus³ugi m³odemu Koœcio³owi - by³a jego prawdziw¹ matk¹. By³awidocznym znakiem realnoœci tej prawdy, ¿e Jezus ¿y³, naucza³,umar³, zmartwychwsta³ i wst¹pi³ do nieba. By³a ¿ywym przyk³a-dem cnót ewangelicznych i realizacji nauk Jezusowych w co-dziennym ¿yciu. A póŸniej, gdy odesz³a z tej ziemi, nie przesta³abyæ matk¹ Chrystusowego dzie³a. „Synu, oto Matka twoja” –to powa¿ne wezwanie ka¿dego z nas, abyœmy Matkê Jezusamieli za swoj¹ matkê. To wezwanie Jezusa ma dla nas znaczenietestamentu. Wiadomo, ¿e wola umieraj¹cego cz³owieka jest dlanas œwiêta. Gdy Jezus wskazywa³ nam swoj¹ Matkê jako nasz¹Matkê, to umiera³ na krzy¿u. To jest Jego testament.

U stóp krzy¿a rzesze ludzi. Jedni przera¿eni, drudzy przejêcizgroz¹ i bólem, bo kochaj¹ Jezusa i jego œmieræ jest dla nichwielkim cierpieniem. Inni stoj¹ obojêtnie, patrz¹c na krwawe wi-dowisko jak na podniecaj¹c¹ rzecz. ̄ uj¹ daktyle i figi, bezmyœl-nie wodz¹ oczyma, nie zdaj¹c sobie sprawy, ¿e s¹ œwiadkamizdarzenia, które zmieni losy œwiata. Inni jeszcze prze¿ywaj¹ ra-doœæ zwyciêstwa, poniewa¿ dopiêli swego: ukrzy¿owali Jezusa.Szydz¹ pod krzy¿em: „Je¿eli jesteœ Synem Bo¿ym, zst¹p z krzy¿a,a uwierzymy ci”. S¹ te¿ miliony ludzi, którzy nie wiedz¹, i¿w momencie konania Jezusa dokonuje siê odkupienie œwiata.

Ten obraz sprzed 2000 lat jest aktualny i dziœ. ¯yj¹ ludzie,którzy albo nic, albo niewiele wiedz¹ o Ukrzy¿owanym i Jegodziele odkupienia. S¹ tacy, którzy w pe³ni korzystaj¹ z o¿ywczejkrwi Chrystusowej przelanej na krzy¿u. S¹ i tacy, którzy wiedz¹doskonale o krzy¿u, ale nie wierz¹ w jego zbawcz¹ moc, s¹ obo-jêtni. S¹ wreszcie tacy, którzy nienawidz¹ zbawczego znaku.

Stoi krzy¿ na wzgórzu, aby by³ widzialny przez wszystkiepokolenia Ziemi. Stoi krzy¿ – znak zbawienia. Stoi krzy¿ – znaknadziei i pojednania, znak odpuszczenia najciê¿szych grzechów.Stoi znak odrzucenia tych, którzy nim wzgardz¹.

Oto Krzy¿ – pójdŸmy, pok³oñmy siê przed nim. Wznieœmywzrok nadziei. Chocia¿by nasze grzechy przewy¿sza³y nas, touton¹ w morzu Bo¿ego mi³osierdzia. Trzeba tylko ¿alu i mocne-go postanowienia poprawy.

To dobrze, ¿e nale¿ymy do tych, dla których krzy¿ jest zna-kiem nadziei. Nie zapominajmy o braciach, którzy nie wiedz¹,którzy s¹ bezmyœlni, którzy odeszli, którzy z krzy¿a szydz¹,s¹dz¹c, ¿e Jezus przybity do krzy¿a jest bezsilny. To s¹ ci, któ-rzy nie wiedz¹, co czyni¹. Módlmy siê za nich u stóp krzy¿a,aby i oni zrozumieli, ¿e krzy¿ jest zbawieniem œwiata.

o. Franciszek Dryhusz

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 88888

W czasie Wielkiego Postu, pra-gniemy razem z Maryj¹ staæ podChrystusowym krzy¿em. Niepokala-na by³a Matk¹ rozpiêtego na krzy¿uswojego Syna. Matk¹ ³ez i cierpie-nia, matk¹ z mieczem w sercu. Alejedno jest pewne! ¯adne cierpienienie odstraszy Maryi, bo Ona zawszewierzy i ma nieugiêt¹ nadziejê. W ra-doœciach i smutkach, w cierpieniui bólu bêdzie zawsze przy swoimSynu. Stanie pod Jego krzy¿em i ra-zem z Jezusem bêdzie cierpieæ, takjak mo¿e cierpieæ tylko serce Matki,gdy patrzy na ból i cierpienie swegoukochanego dziecka.

Ale Niepokalana zjednoczona jesttak¿e z nami! Dokona³o siê to w³a-œnie pod krzy¿em, gdzie Jezus prze-kaza³ J¹ nam jako Matkê. Jeœli tylkonasze bóle i cierpienia bêdziemyprzyjmowaæ w duchu wiary i poku-ty oraz mi³oœci do Maryi i Jezusa,stan¹ siê one naszym najwiêkszymskarbem, jaki mo¿emy ofiarowaæBogu.

Œwiadomie wiêc, bez szemraniai narzekania, powinniœmy przyjmo-waæ ból i cierpienie, braæ na swojeramiona codzienny ¿yciowy krzy¿i iœæ za Jezusem. Taka w³aœnie ofiarabêdzie tym skarbem, którego „animól, ani rdza nie niszcz¹, i gdzie z³o-dzieje nie w³amuj¹ siê i nie kradn¹.Bo gdzie jest twój skarb, tam bêdzie i serce twoje” (Mt 6, 20-21).

Na wzór œw. Maksymiliana pragniemy przyjmowaæ ka¿de cier-pienie i czêsto ponawiaæ nasze poœwiêcenie siê Matce Bo¿ejNiepokalanej. To oddanie siê Niepokalanej pozwoli nam zrozu-mieæ innych ludzi. A nasza mi³oœæ do Niej, pomo¿e nam przyj¹æka¿de cierpienie i ból, czêsto trudn¹ samotnoœæ. Ta mi³oœæ bê-

BOLESNAMATKA…

dzie przemienia³a nasze serca i prowadzi³a do Boga, który jestsam¹ Mi³oœci¹. Dlatego mamy Bogu oddaæ ca³e serce, ca³eswoje ¿ycie i ca³y ¿ar swojej mi³oœci. Powinniœmy przyjmowaæzarówno Betlejem i radoœæ, jak te¿ Kalwariê i krzy¿. Tego w³a-œnie uczy nas Bolesna Matka. Uczy nas tego przez swoj¹ wiarêi nadziejê!

o. Krystian ¯muda

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 99999

Œmieræ – tragedia, dramat, rozstanie. Dla wielu to jednak przedewszystkim pocz¹tek nowego ¿ycia w ca³kowitej jednoœci z Bo-giem poza doczesnymi granicami czasoprzestrzeni. Co na tentemat mówi¹ nam listy œw. Paw³a? Oto krótka panorama paw³o-wej teologii œmierci.

Czas odejœcia z tego œwiata prawie zawsze odbywa siêw dramatycznej scenerii, pe³nej ogromnych emocji, poczuciastraty i trudnego do opisania bólu. Wiedz¹ o tym najlepiej ci,którzy musieli po¿egnaæ ukochan¹ osobê. Warto w tym miej-scu, ku pokrzepieniu serc, wspomnieæ, ¿e w listach paw³owych,podobnie zreszt¹, jak w ca³ym Nowym Testamencie, œmieræpojawia siê najczêœciej w kontekœcie zmartwychwstania:

„Przez cz³owieka przysz³a œmieræ, przez Cz³owieka te¿ do-kona siê zmartwychwstanie.

I jak w Adamie wszyscy umieraj¹, tak te¿ w Chrystusie wszy-scy bêd¹ o¿ywieni:

lecz ka¿dy wed³ug w³asnej kolejnoœci.” (1 Kor 15, 21-22)

Ile realizmu jest w tych s³owach! Aposto³ Narodów nie mydlinam oczu, stawia sprawê jasno – œmieræ nie ominie nikogo.Zaraz jednak dodaje wyraŸnie – ka¿dy dost¹pi zmartwychwsta-nia. Trzeba tylko poczekaæ na wyznaczon¹ przez Boga kolej.Z czekaniem najtrudniej jest nam siê pogodziæ. To wbrew na-szej niecierpliwej ludzkiej naturze. Tymczasem Bóg ustami œw.Paw³a mówi wyraŸnie – poczekaj na swoj¹ kolej! Œw. Pawe³idzie nawet krok dalej. W Liœcie do Filipian stwierdza:

„Dla mnie bowiem ¿yæ – to Chrystus, a umrzeæ to zysk”(Flp 1, 21)

W chwili œmierci kogoœ bliskiego trudno nam myœleæ w tychkategoriach. Warto jednak zastanowiæ siê nad tym, co zyskujeten, który st¹d odchodzi? Czy coœ traci? Niew¹tpliwie – ból,strach, troski doczesne. Co zyskuje? Pe³niê ¿ycia w Chrystu-sie. Warto to podkreœliæ – pe³niê. Czasami zdarza siê nam ulecz³udzeniu, ¿e w ¿yciu osi¹gnêliœmy ju¿ wszystko – mamy rodzi-nê, przyjació³, dobr¹ pracê, nieustannie siê rozwijamy. Tymcza-sem jest to jedynie pewna namiastka prawdziwego ¿ycia, którezyskamy w pe³ni dopiero wtedy, gdy ca³kowicie zjednoczymysiê z Chrystusem na koñcu czasów.

Nie jest ³atwo pogodziæ siê ze œmierci¹, zw³aszcza ukochanejosoby. Czêstokroæ ¿adne s³owa, ¿adna wydumana teologia,nie s¹ w stanie ukoiæ bólu, jaki odczuwamy w takiej sytuacji.Jak mo¿na pomóc? Oczywiœcie drogocenn¹ modlitw¹, ale mylisiê ten, kto uwa¿a, ¿e mo¿e ona zast¹piæ ca³kowicie spotkaniez drug¹ osob¹. Niezwykle cennym darem jest te¿ po prostuzwyczajna obecnoœæ, uœmiech, okazywanie troski i pamiêciw najbardziej prozaicznych sytuacjach ¿yciowych. Bogu niechbêd¹ dziêki za wszystkich tych, którzy nie ustaj¹ w modlitwie,ale równoczeœnie potrafi¹ ofiarowaæ innym bezinteresowny darz samego siebie.

„Zmarli zawsze ¿ywi przychodz¹ do ludzi” – pisa³ ks. Twar-dowski.

To prawda, a kto nie wierzy, zawsze mo¿e siêgn¹æ po listyœw. Paw³a. Obyœmy, pochylaj¹c siê nad nimi, dostrzegli wyraŸ-niej, ¿e po wielkopi¹tkowych mêkach Jezusa, nasta³ poranekwielkanocny. Nastanie on dla nas wszystkich, bez wzglêdu naciê¿ar krzy¿a, z jakim dane jest nam zmagaæ siê ka¿dego dnia.

Alicja Gêbarowska

MROK ŚMIERCI,ŚWIATEŁKO ZMARTWYCHWSTANIA

rozważania na podstawie listów Świętego Pawła

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1010101010

Listy œw. Paw³a LIST DO KOLOSAN

List do Kolosan jest jednym z czterech pism zaliczanychw tradycji Koœcio³a do tzw. listów wiêziennych. Za miejscenapisania listu uwa¿a siê Rzym, w którym Pawe³ Aposto³ prze-bywa³ podczas swojego pierwszego uwiêzienia w latach 59 –61. A¿ do XIX w. nie kwestionowano Paw³owego autorstwaListu do Kolosan. Pogl¹d ten jednak podano w w¹tpliwoœæ,gdy stwierdzono, ¿e s³ownictwo, styl i teologia tego pisma ró¿-ni¹ siê od listów, które na pewno wysz³y spod rêki Paw³a.(…)Inni znawcy tej problematyki s¹ natomiast przekonani, ¿e Pawe³napisa³ ten list, a zaistnia³e ró¿nice wynikaj¹ z pojawienia siênowych okolicznoœci we wspólnotach.

Adresatami listu byli chrzeœcijanie z Kolosów, po³o¿onychniedaleko od Laodycei i Hierapolis. Miasta te znajdowa³y siêwe Frygii, która wchodzi³a w sk³ad rzymskiej prowincji Azji.Koœció³ w Kolosach zosta³ za³o¿ony przez Epafrasa. (…) Gdywe wspólnotach pojawi³y siê problemy, Epafras móg³ odwo³aæ

siê do autorytetu Paw³a, którego poproszono o napisanie li-stu. Aposto³ skierowa³ wiêc do chrzeœcijan w Kolosach pismoprzestrzegaj¹ce przed szerz¹cymi siê wœród nich b³êdnymi po-gl¹dami oraz wy³o¿y³ im zdrow¹ naukê i wyp³ywaj¹ce z niej za-sady postêpowania.

Doœæ trudne jest jednoznaczne okreœlenie natury i Ÿróde³pochodzenia b³êdów zagra¿aj¹cych tamtejszej wspólnocie.Autor listu nazywa je filozofi¹ i bezsensownym oszustwem (Kol2,8). (…) Wydaje siê, ¿e najbardziej prawdopodobna jest opi-nia wi¹¿¹ca b³êdne pogl¹dy Kolosan z synkretyzmem pogañ-sko-judaistycznym. Szerz¹ce siê zgubne nauki, które wp³yw na

ludzi i w³adzê nad nimi przypisywa³y potêgom kosmicznym,zaprzecza³y poœrednio pozycji Chrystusa jako jedynego Zba-wiciela i poœrednika. Dlatego w hymnie ku czci Chrystusa Panawszechœwiata (Kol 1,15-20) autor listu w zdecydowany spo-sób wskazuje na absolutne pierwszeñstwo Chrystusa zarów-no wzglêdem ca³ego stworzenia, jak i wobec wspólnoty Ko-œcio³a. Jeœli wierz¹cy spodziewaj¹ siê jakiejœ nadziei i ods³oniê-cia tajemnic Bo¿ych, to winni nabyæ ca³kowitego przekonania,¿e wszelka nadzieja i wszystkie tajemnice ods³aniaj¹ siê i spe³-niaj¹ jedynie w Chrystusie (Kol 1,25-28).

Pod wzglêdem literackim List do Kolosan jest pismem cha-rakteryzuj¹cym siê ró¿norodnoœci¹ u¿ytego w nim s³ownictwa.Styl jego jest jednak wyj¹tkowo ciê¿ki, prze³adowany zdaniamipobocznymi i konstrukcjami imies³owowo-bezokolicznikowy-mi. Wystêpuj¹ w nim 34 wyrazy, których nie ma w ¿adnym in-nym piœmie Nowego Testamentu.

W liœcie poza wstêpem, bêd¹cym zwyczajowym adresem (Kol1,1-2), modlitwie dziêkczynno-b³agalnej Paw³a (Kol1,3-14) oraz koñcowymi pozdrowieniami (Kol 4,7-18),wyró¿nia siê zasadniczo dwie czêœci: pierwsz¹ o cha-rakterze doktrynalnym (Kol 1,15 - 2,23) i drug¹ o cha-rakterze moralnym (Kol 3,1 -4,6). Czêœæ pierwsza kon-centruje siê wokó³ prawdy o bezwzglêdnym pierw-szeñstwie Chrystusa we wszechœwiecie. Ukazujerównie¿, ¿e w skutkach Jego zbawczego dzie³a maudzia³ Jego Cia³o – Koœció³, który wed³ug Paw³aobejmuje swym zasiêgiem wszechœwiat. Druga czêœæzawiera szereg wskazañ dotycz¹cych wzajemnychrelacji miêdzy wierz¹cymi, zw³aszcza w rodzinach,oraz zachêty do modlitwy i czujnoœci wobec zagro-¿eñ, jakie nios¹ b³êdne nauki.

Chrzeœcijanie, którzy przez chrzest rozpoczynaj¹nowe ¿ycie, tworz¹ jedn¹ spo³ecznoœæ, pozbawion¹wewnêtrznych podzia³ów na ̄ ydów i pogan. Wiaraw Chrystusa wyzwala ludzi od zabobonnych kul-tów i b³êdnych praktyk ascetyczno-moralnych,, któ-re nie maj¹ nic wspólnego z prawdziw¹ doskona³o-

œci¹ (Kol 2,20-23).

PIERWSZY LIST DO TESALONICZAN

Pierwszy List do Tesaloniczan powszechnie jest uznawanyza najstarsze pismo Nowego Testamentu. Zosta³ on napisanyprzez Paw³a nied³ugo po jego pierwszej wizycie w Tesalonice(obecnie: Saloniki), która by³a stolic¹ rzymskiej prowincji w Ma-cedonii. Pawe³ odwiedzi³ to miejsce pod koniec 49 r. lub napocz¹tku 50 r., podczas swojej drugiej podró¿y misyjnej.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1111111111

Aposto³a czêœæ trzeciaDzia³alnoœæ ewangelizacyjna w Tesalonice trwa³a krótko,

zaledwie kilka miesiêcy. Ze wzglêdu na nieprzychylne nasta-wienie wielu œrodowisk, Pawe³ musia³ przerwaæ dzie³o budo-wania wspólnoty chrzeœcijan (Dz 17,1-10). Uciek³ do Berei i po-tem dalej przez Ateny dotar³ do Koryntu. Jednak zatroskanyo los Koœcio³a w Tesalonice, pos³a³ tam swojego ucznia Tymo-teusza, aby osobiœcie zobaczy³, jak funkcjonuje tworz¹ca siêwspólnota. Pawe³, po otrzymaniu dok³adnej relacji od Tymote-usza, z jednej strony cieszy siê rozwojem wiary w tamtejszymKoœciele, a z drugiej martwi siê widocznym u wiernych brakiemzrozumienia niektórych istotnych kwestii. Pisze wiêc list, w któ-rym wyra¿a radoœæ z ich wiary, mi³oœci i nadziei. T³umaczy tak-¿e trudny problem powrotu Chrystusa na ziemiê oraz zachêcado wytrwa³oœci i wiernoœci nauce, któr¹ im g³osi³ (1Tes 1,3).Analizuj¹c treœæ Pierwszego Listu do Tesaloniczan, mo¿nadostrzec w nim pewien brak spójnoœci. Niektórzy badacze su-geruj¹, ¿e stanowi on po³¹czenie dwóch odrêbnych pism Paw-³a. Postawiono hipotezê, ¿e pierwszy list zosta³ napisany w Ate-nach i dostarczony Tesaloniczanom przez Tymoteusza, a pojego powrocie, ju¿ w Koryncie, Pawe³, bogatszy o wieœci przy-niesione przez ucznia, pisze drugi list, znacznie szerszy, któryjest bezpoœredni¹ odpowiedzi¹ na problemy tamtejszej wspól-noty. Z czasem oba pisma mia³y byæ po³¹czone w jeden list,znany jako Pierwszy List do Tesaloniczan.

Z relacji Tymoteusza Pawe³ dowiedzia³ siê, ¿e nie wszystko,czego naucza³ w czasie swojego krótkiego pobytu w Tesaloni-ce, zosta³o w³aœciwie zrozumiane. G³ównym problemem by³ow³aœciwe rozumienie Paruzji, czyli powtórnego przyjœcia Chry-stusa. Chrzeœcijanie wywodz¹cy siê z pogañstwa wierzyli, ¿enast¹pi ono bardzo szybko, dlatego zaniedbywali codzienneobowi¹zki, oddaj¹c siê biernemu oczekiwaniu (1Tes 4,3n). Po-nadto b³êdna interpretacja zapowiedzi nadejœcia czasów osta-tecznych budzi³a wœród chrzeœcijan wielki niepokój o los zmar-³ych. Odnosz¹c siê do tych w¹tpliwoœci, Pawe³ t³umaczy, ¿ekiedy Chrystus powróci na ziemiê, umarli zmartwychwstan¹,a ¿ywi zostan¹ z³¹czeni z Chrystusem i na wieki bêd¹ przeby-waæ w Jego chwale (1Tes 4,13-18). Moment Paruzji nast¹pi nie-spodziewanie, przyjdzie jak z³odziej, dlatego postawa czekaj¹-cych na powrót Pana ma byæ nieustannym czuwaniem polega-j¹cym na wiernym wype³nianiu nauki Chrystusa (1Tes 5,1-11).

Pawe³ daje równie¿ wiele praktycznych wskazañ dotycz¹-cych poprawnego ¿ycia chrzeœcijañskiego. Pisze o potrzebieuœwiêcenia (1Tes 4,1-8), o braterskiej mi³oœci i odpowiedzial-noœci wzglêdem siebie i innych (1Tes 4,9-12). Aposto³ w for-mie krótkich zachêt ukazuje, jak w konkretnej sytuacji chrze-œcijanie powinni realizowaæ wezwanie do jednoœci i mi³oœci(1Tes 5,12-22).

DRUGI LIST DO TESALONICZAN

Trudno jest z ca³kowit¹ pewnoœci¹ okreœliæ czas i miejscepowstania Drugiego Listu do Tesaloniczan. Tradycyjnie przyj-muje siê, ¿e zosta³ on napisany kilka miesiêcy po pierwszymliœcie, oko³o 51 r., podczas pobytu Paw³a w Koryncie. T³uma-czy³oby to podobieñstwo obu listów w treœci, formie, stylu,s³ownictwie. W nag³ówkach wymienieni s¹ nawet ci saminadawcy. Wielkie podobieñstwo obu listów po³¹czone z kilko-ma wyraŸnymi ró¿nicami w treœci i stylu sk³ania jednak niektó-rych do przypuszczeñ, ¿e Drugi List do Tesaloniczan móg³ po-wstaæ o wiele póŸniej i jest dzie³em innego autora, który tylkopowo³uje siê na autorytet aposto³a Paw³a i stara siê naœlado-waæ jego styl. (…) Mo¿liwe jest równie¿, ¿e sam Aposto³ Naro-dów zleci³ zredagowanie listu komuœ ze swoich wspó³pracow-ników, a ten wykorzysta³ niektóre fragmenty z Pierwszego Li-stu do Tesaloniczan. Wyjaœnia³oby to ró¿nice miêdzy dwomalistami oraz obecnoœæ w³asnorêcznego dopisku Paw³a: Pozdro-wienie piszê w³asnorêcznie – ja, Pawe³. Ten znak stawiam w ka¿-dym liœcie. Tak piszê (2Tes 3,17).

Niezale¿nie jednak od kwestii autorstwa Drugiego Listu doTesaloniczan Koœció³ od samego pocz¹tku uznaje jego na-tchniony i kanoniczny charakter.

W pierwszej czêœci listu autor, podobnie jak w Pierwszym Li-œcie do Tesaloniczan, dziêkuje Bogu za œwiadectwo wiary Tesa-loniczan, przy której trwaj¹ pomimo przeœladowañ i cierpieñ (2Tes1,3-12). Nastêpna czêœæ poœwiêcona jest powtórnemu przyjœciuPana (2Tes 2,1-12). Na ten temat Pawe³ pisa³ doœæ obszerniew Pierwszym Liœcie do Tesaloniczan. Teraz jednak stara siê wska-zaæ na ca³kiem nowy szczegó³ ostatecznych wydarzeñ. Nadej-œcie Dnia Pañskiego ma poprzedziæ pojawienie siê niegodziwca– wroga Chrystusa, wys³annika szatana, który bêdzie chcia³ od-wieœæ ludzi od wiary. Autor przypomina adresatom, ¿e mówi³ imo tym osobiœcie, kiedy przebywa³ u nich. Dlatego nie wyjaœniabli¿ej, o kim jest mowa, co stwarza dodatkow¹ trudnoœæ dla wspó³-czesnego czytelnika. Dla nas znaczenie ma jednak przede wszyst-kim cel wprowadzenia tej postaci przez autora. Chce on zachêciæchrzeœcijan z Tesaloniki do czujnoœci i przygotowaæ ich na prze-œladowania oraz zachêciæ do dawania œwiadectwa wiary (2Tes2,13 – 3,5). Kolejnym tematem, któremu autor poœwiêca sporouwagi, jest problem odpowiedzialnoœci chrzeœcijan za siebie na-wzajem i za wspólnotê, w której ¿yj¹ (2Tes 3,6-15). Aposto³ moc-no podkreœla, ¿e chrzeœcijanie nie mog¹ ¿yæ kosztem innych, aleka¿dy powinien spokojnie pracowaæ na swoje utrzymanie. (…)Jest to odpowiedŸ aposto³a na konkretn¹ sytuacjê, która zaist-nia³a we wspólnocie tesalonickiej. List koñczy siê modlitw¹ zaadresatów (2Tes 3,16-18).

Z:Pismo Œwiête Nowego Testamentu i Psalmy. Najnowszy prze-k³ad z jêzyków oryginalnych z komentarzem, Edycja Œwiêtego Paw³a,Czêstochowa 2005

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1212121212

Krzy¿ by³ w staro¿ytnoœci uznawany za drzewo hañby, de-gradacji, poni¿enia, co wiêcej – za drzewo przekleñstwa -w myœl s³ów Ksiêgi Powtórzonego Prawa: „Przeklêty przezBoga, kto wisi na drzewie”.

To drzewo krzy¿a, które Seneka zwie „drzewem nieszczêœli-wym”, a Tacyt - „kar¹ niewolnicz¹”. Nic wiêc dziwnego, ¿edrzewo to by³o zohydzone, tak nienawidzone, tak wzgardzone,tak poni¿one, ¿e wielki mówca rzymskie Cycero nie waha siêpowiedzieæ: „Imiê nawet krzy¿a niech bêdzie tak daleko nietylko od cia³ obywateli rzymskich, ale te¿ od myœli ich, ¿ebyo nim nie myœleæ, ale i od oczu ich, aby nie patrzyli, ale i uszuich, aby o nim nie s³yszeli”. S³owem - prawdziwy i dobry oby-watel rzymski mia³ siê wystrzegaæ krzy¿a nawet w myœli.

Zanim wiêc nast¹pi³o straszne i bogobójcze po³udnie wiel-kopi¹tkowe, krzy¿ by³ god³em hañby, okrucieñstwa i barba-rzyñstwa. By³ narzêdziem zbrodniarzy i z³oczyñców, a œmieræna nim by³a znakiem poni¿enia.

W chwili, gdy sp³ynê³y po krzy¿u purpurowe strugi Naj-œwiêtszej Krwi Syna Bo¿ego, sta³ siê dla nas œwiêtoœci¹, sta³siê latarni¹ morsk¹ wœród burz i ciemnoœci ¿yciowych - ³o¿emœmierci Jezusa, ber³em Jego królewskoœci, a dla nas wysoko-œci¹, z której zapanowa³ Syn Bo¿y.

Dlatego Koœció³ stawia krzy¿ na honorowym miejscu. Umiesz-cza go na o³tarzach, czci go osobnym œwiêtem – Podwy¿sze-nia. A co najwa¿niejsze, ze znakiem krzy¿a œwiêtego wi¹¿e Ko-œció³ szafowanie sakramentów œwiêtych i sakramentaliów.

Œwiêty arcybiskup Bilczewski powiada w jednym ze swoichlistów pasterskich: „Ukrzy¿owanie Chrystusa jest najwiêkszymwydarzeniem w dziejach nieba i ziemi. Od krzy¿a na Kalwariipocz¹³ siê œwiat nowy, historia nowymi pod¹¿y³a torami, wci¹¿do krzy¿a nawracaj¹c, krzy¿ okr¹¿aj¹c.”

Dzisiaj na Krzy¿ patrzymy przez pryzmat zmartwychwstania.Zawiera ono nie tylko wspomnienie mêki, ale jest znakiem pa-nowania Chrystusa nad œwiatem: „A Ja, gdy zostanê nad zie-miê wywy¿szony, przyci¹gnê wszystkich do siebie” (J 12,32).Krzy¿ jest „sakramentalnym nosicielem £aski zbawienia, pro-mieniuje Bosk¹ moc¹ i b³ogos³awieñstwem” (D. Forstner).

W chrzeœcijañskiej sztuce s¹ krzy¿e o ró¿nych kszta³tach. S¹to czêsto nawi¹zania do bardzo dawnych form jeszcze za cza-sów pogañskich:

KRZYŻ - DRZEWO ODKUPIENIA

- czteroramienny krzy¿ wpisany w ko³o jestdzisiaj dla nas symbolem Chrystusa, który jestŒwiat³oœci¹, Odkupicielem i jedynym w³adc¹œwiata;

- krzy¿ w kszta³cie greckiej litery Tau, jakinosi³ œw. Antoni Pustelnik i œw. Franciszek zAsy¿u, rozumiemy dzisiaj jako pieczêæ wybra-nych, „pieczêæ Boga ¿ywego” (Ap 7,2);

- krzy¿ z uchwytem chrzeœcijanie koptyjscyczcz¹ jako symbol œwiat³a nios¹cego ¿ycie;

- swastyka, tak dziœ zohydzona przez hitle-ryzm, by³a pierwotnie znakiem ognia i s³oñca,kluczem do raju oraz si³¹ przeciw mocom sza-tañskim;

- najbardziej popularny kszta³t ma krzy¿³aciñski;

- krzy¿ œw. Andrzeja, znak – X, przypominakszta³tem drzewo jego mêki;

- krzy¿ widlasty by³ znakiem symbolizuj¹-cym tchnienie w wodê chrzcieln¹;

- krzy¿ lotaryñski to znak godnoœci arcybi-skupiej;

- krzy¿ papieski ma trzy belki poprzeczne;

- krzy¿ prawos³awny ma ukoœn¹ dodatkow¹belkê, jako podporê nóg;

- w Austrii na sztandarach Dni Katolickichjest tzw. Krzy¿ laskowany;

- krzy¿ jerozolimski ma cztery krzy¿ki miê-dzy ramionami du¿ego krzy¿a, bo ofiara Chry-stusa obejmuje ca³y wszechœwiat, jego wyso-koœæ i g³êbokoœæ, szerokoœæ i d³ugoœæ;

- krzy¿ maltañski jest znakiem oœmiu b³ogo-s³awieñstw.

Do VI wieku nie umieszczano na krzy¿u Cia³a Pana Jezusa,by podkreœliæ to, co Ofiara nios³a w sobie: bosk¹ potêgê Chry-stusa i kosmiczny wymiar zbawienia. Umieszczano jedynie sym-boliczne znaki zwyciêstwa. W VI wieku „modne” sta³y siê krzy-¿e wypuszczaj¹ce pêdy i kwiaty, wymowny symbol ¿ycia wy-s³u¿onego przez krzy¿, jak i z postaci¹ Chrystusa z atrybutamiw³adzy królewskiej.

Od X wieku pojawia siê tendencja umieszczania na krzy¿ucierpi¹cego Zbawiciela.

Krzy¿ jest znakiem naszej nadziei. Adorujmy Go, czcijmyi kochajmy, bo na nim Chrystus nas odkupi³!

o. Franciszek Dryhusz

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1313131313

Krzywoprzysiêstwo, matactwo, uporczywe trwanie w grze-chu - tyle wystarczy, by naraziæ siê ró¿nym stra¿nikom prawa,moralnoœci i obyczajów. Czy jednak takie haniebne postêpo-wanie mo¿e dyskwalifikowaæ grzesznika przed ewentualn¹drog¹ powrotu do Boga? Niech nikt nie wa¿y siê mówiæ, ¿e tak!Chrzeœcijañstwo zna bowiem przyk³ady wybitnych postaci Ko-œcio³a, które bynajmniej nie zawsze by³y œwiête. Na przyk³adœw. Pawe³.

Tym razem jednak nie o œwiêtoœci zacnego Aposto³a bêdzietu mowa. Ciekawe, ilu z nas zastanawia³o siê nad przesz³oœci¹œw. Paw³a. Zazwyczaj koncentrujemy siê na jego dzia³alnoœciapostolskiej i misyjnej. Jednak to ten cz³owiek by³ dobrowol-nym uczestnikiem mêczeñstwa i œmierci œw. Szczepana. „Sza-we³ zaœ zgodzi³ siê na zabicie go (Szczepana)” - czytamy wDziejach Apostolskich. To nie wszystko. „Szawe³ niszczy³ Ko-

PAWE£ Z TARSU – GRZESZNIK NAWRÓCONYœció³, wchodz¹c do domów, porywa³ mê¿czyzn i kobietyi wtr¹ca³ do wiêzieñ” (Dz 8, 3). Czy ktokolwiek spodziewa³bysiê tak haniebnego postêpowania po cz³owieku, którego polatach okrzykniêto Aposto³em Narodów? Strach, groza i nie-bezpieczeñstwo pojawia³y siê w oczach tych, którym stawa³ nadrodze. Jeœli ktokolwiek ma nieszczêœcie spotykaæ na swojejdrodze takich „Szaw³ów”, lepiej schodziæ im z drogi.

Przedziwna wydaje siê Bo¿a logika. Przyk³ad Paw³a z Tarsupokazuje, ¿e Pan Bóg czêstokroæ na swoich mecenasów i apo-sto³ów wybiera gwa³towników, których z ca³¹ pewnoœci¹ niemo¿na nazwaæ krystalicznie nieskazitelnymi œwiêtoszkami. Sko-ro jednak taki jest zamys³ Bo¿y, to coœ w tym musi byæ! WielkiPost to doskona³a okazja do tego, by id¹c za przyk³adem gwa³-townika z Tarsu, prostowaæ swoje ¿ycie i robiæ w nim miejscedla Pana!

Alicja Gêbarowska

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1414141414

Wielu tzw. specjalistów i m¹drych obserwatorów ¿ycia ju¿od dawna i ci¹gle od nowa usi³uje przepowiadaæ zmierzch ma³-¿eñstwa i ¿ycia rodzinnego. Wbrew tym natrêtnym opiniomzwi¹zek dwojga osób, prze¿ywany jako intymna relacja miê-dzyosobowa, nie tylko nie straci³ na swej popularnoœci, alezdaje siê po raz kolejny w historii dziejów, prze¿ywa swój wielkirenesans.

Tym, czego najbardziej potrzebujemy do odczuwania szczê-œcia, jest bliska, ciep³a, przyjazna i skierowana indywidualnietylko do nas obecnoœæ jednej, wybranej osoby. Taka wy³¹cz-na, wzajemna i podmiotowa wiêŸ stanowi nieodzowny waru-nek naszego rozwoju. Najpe³niejszy wyraz i najwy¿sz¹ jakoœæosi¹ga ona poprzez uczucie dojrza³ej mi³oœci.

Co wiêc sprawia, ¿e mi³oœæ coraz czêœciej rodzi paradoksal-ne pytania nieufnoœci wobec instytucji ma³¿eñstwa? Czy war-to braæ œlub - skoro i tak wzrasta liczba rozwodów? A mo¿elepiej jest ¿yæ na tak zwan¹ „koci¹ ³apê” i mieæ œwiadomoœætego, ¿e w ka¿dej chwili mo¿na „zamkn¹æ za sob¹ drzwi” i bez-piecznie zakoñczyæ ten „zwi¹zek”? A w³aœciwie, co tak napraw-dê znaczy byæ ma³¿eñstwem? Czy to coœ zmienia?

Zapewne niejedna panna marzy o bia³ej sukni z welonemi bukiecie herbacianych ró¿. Do tego rytmy Mendelssohnai pe³na gala goœci weselnych. To przecie¿ jedyny - niepowta-rzalny - dzieñ w naszym ¿yciu. No, ale co dalej? Dalej zaczynasiê ju¿ ¿ycie we dwoje - do koñca „ziemskiej tu³aczki” z t¹ sam¹osob¹. I tutaj urok bia³ej sukni z welonem zaczyna trochê bled-n¹æ, poniewa¿ uœwiadamiamy sobie, ¿e tracimy wolnoœæ, swo-bodê i niezale¿noœæ. Trzeba bêdzie iœæ na kompromisy, wspól-nie rozwi¹zywaæ problemy, nie ulegaæ pokusom zdrady i - praw-dopodobnie - wiele innych problemów jeszcze wyniknie. Czywiêc naprawdê ma³¿eñstwo jest dzisiaj potrzebne?

Ceremonia œlubna jest nie tylko przysiêg¹ dwojga ludziwzglêdem siebie. Przysiêga ta jest sk³adanawobec Boga - w obecnoœci ka-p³ana, który jest

reprezentantem Koœcio³a. Tylko taki zwi¹zek daje solidny fun-dament do wspólnego budowania przysz³oœci. Ma³¿eñstwonabiera jeszcze wiêkszego znaczenia, jeœli uœwiadomimy sobie,¿e Chrystus podniós³ ma³¿eñstwo do rangi sakramentu i pod-czas jego zawierania uœwiêca nasz zwi¹zek. Istnieje jeszcze wieleinnych - pozytywnych - aspektów ma³¿eñstwa, jak chocia¿bywspólne dorabianie siê, wspólne wychowywanie potomstwa -bêd¹cego owocem prawdziwej mi³oœci, a nie tylko przelotnegoromansu i chwilowych uniesieñ emocjonalnych, powodowa-nych nierzadko brakiem w³asnej kontroli nad po¿¹daniem. Ma³-¿eñstwo to tak¿e wiele uregulowanych skutków i nastêpstwo charakterze cywilno-prawnym, jak chocia¿by bezsporne pra-wo w³asnoœci, prawo do spadku i dziedziczenia, prawo doœwiadczeñ socjalnych i emerytalnych.

Mimo tych wielu - niew¹tpliwie pozytywnych - aspektówma³¿eñstwa, ludzie czêsto zwlekaj¹ z zawarciem sakramental-nego zwi¹zku ma³¿eñskiego. Coraz czêœciej s³yszymy o tzw.„wolnych zwi¹zkach”, czyli ¿yciu we dwoje, ale bez œlubu i bezprawnych zobowi¹zañ. Powody unikania formalnych zwi¹z-ków cywilnych - a co tu ju¿ mówiæ o œlubie koœcielnym - m³odziupatruj¹ w swojej w³asnej hierarchii celów ¿yciowych. Naj-pierw szko³a, kariera, awanse, a dopiero potem - ewentualny -œlub i jeszcze dalej planowanie potomstwa. Taki „model” naj-czêœciej mo¿na zaobserwowaæ w œrodowiskach miejskich, gdzienie gro¿¹ pytania ciekawskich i nie zwraca siê szczególnej uwagina opiniê publiczn¹: „A co ludzie na to powiedz¹ ...?”.

Dojrza³a osobowoœæ odznacza siê zdolnoœci¹ do samodziel-nego myœlenia, niezale¿noœci¹ w podejmowaniu decyzji, od-powiednim poziomem samoœwiadomoœci, tzn. umiejêtnoœci zro-zumienia i dotarcia do motywów swojego postêpowania

w ró¿nych sytuacjach oraz aktywnym, rozumie-j¹cym, wy³¹cznym i dojrza³ym uczuciem mi³o-œci. Cz³owiek jest dojrza³y do ma³¿eñstwa, je-œli dokonawszy wyboru tej jednej, jedynejosoby na ca³e ¿ycie, poczuje dla niej fascy-nacjê o pod³o¿u erotycznym uzupe³nion¹autentycznym uczuciem dojrza³ej mi³oœci.

Nie ³udzê siê, ani nie pragnê zwodziæWas, ¿e takie rozwa¿anie mo¿e w jakiœistotny sposób wp³yn¹æ na Wasze przy-sz³e czy te¿ obecne zwi¹zki, jeœli poprze-staniecie na samym biernym odczyty-waniu tych informacji! Jednak¿e mamnadziejê, ¿e bêdzie to bodziec doszczerej dyskusji, prowadz¹cej dowspólnych przemyœleñ i wniosków,i ¿e to w rezultacie pog³êbi Waszewzajemne poznanie i pobudzi doaktywnego rozwoju ka¿degoz Was.

o. Wies³aw Dudek OFM

CO BÓG ZŁĄCZYŁ…

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1515151515

nie tylkodo DzieciLis t

rys.

Mon

ika

i Ann

a K

rusz

ewsk

ie z

kl.

IIc G

imna

zjum

nr 3

0 im

. Pol

onii

Fran

cusk

iej

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1616161616

Œwietlica Œrodowiskowa, dzia³aj¹ca przy naszej parafiiobchodzi w³aœnie siedmiolecie swojego istnienia. Powsta³az inicjatywy ówczesnego proboszcza o. Bronis³awa Sta-worowskiego i, mimo licznych zmian opiekunów, dziecii wolontariuszy, funkcjonuje dobrze. Œwietlica mieœci siêw Domu Parafialnym i obejmuje dwie sale, szatniê i ³azien-kê. Mamy wszystko, co potrzeba dzieciom do nauki i za-bawy, a wiêc: 4 komputery po³¹czone z internetem, pod-rêczny ksiêgozbiór - ró¿nego rodzaju s³owniki, encyklo-pedie, atlasy, mapy, æwiczenia, zbiory zadañ, a tak¿e przy-bory do pisania i rysowania, gry stolikowe, sprzêt do za-baw w ogrodzie. Zapisanych jest dwadzieœcioro dzieci.Jedne przychodz¹ codziennie, inne od czasu do czasu.Dzieci uwielbiaj¹ tu przebywaæ, gdy¿ dziej¹ siê tu napraw-dê ciekawe rzeczy. Tu uzyskuj¹ pomoc przy odrabianiulekcji, tu dostaj¹ posi³ek, tu mog¹ siê pobawiæ, porozma-wiaæ.

Wspólnie z rodzicami i dzieæmi œwiêtujemy Wigiliê, DzieñMatki, zakoñczenie zajêæ. Dla dzieci organizowane s¹ wy-cieczki (byliœmy w Dusznikach Zdroju, Z³otym Stoku, Ku-dowie Zdroju, Wambierzycach), oprócz tego s¹ ró¿ne wyj-œcia na lodowisko, na basen, do Stra¿y Po¿arnej, do te-atru, na lotnisko, na lody. W tym roku realizujemy pro-gram „Wroc³aw moje miasto”. Zwiedzamy wiêc Wroc³aw.

I tu trzeba sobie zadaæ pytanie: kto to robi?WOLONTARIUSZE – studenci oraz nauczyciele. Jest

ich w sumie dwunastu: Agnieszka S., Dorota T., Katarzy-na W., Ma³gorzata K., Marta K., Mirela F., p.Anna E.,p.Aleksander K., Przemys³aw K., Dawid ¯., Joanna R.,Artur Jan R.

Studiuj¹ na ró¿nych uczelniach, mieszkaj¹ w ró¿nychczêœciach miasta, ale nie uniemo¿liwia im to przyjœcia doojców franciszkanów do œwietlicy.

NASZA ŚWIETLICA

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1717171717

Jedno jest pewne - kochaj¹ dzieci, daj¹ dzieciom siebie,a w zamian otrzymuj¹ ich radoœæ oraz wdziêcznoœæ i ¿ycz-liwoœæ rodziców. Ich ogromne zaanga¿owanie sprawianawi¹zanie szczególnej wiêzi miêdzy wszystkimi. Poma-gaj¹ dzieciom w lekcjach, bawi¹ siê z nimi, potrafi¹ roze-znaæ, które dziecko ma z czymœ problem, które otoczyæszczególn¹ trosk¹, z którym porozmawiaæ, a które powin-no skorzystaæ z pomocy psychologa.

Kiedy Witek wpad³ pod tramwaj, pierwsze pytaniebrzmia³o: „Co zrobiæ?”. OdpowiedŸ pad³a zaraz: „Pomo¿e-my, zorganizujemy kwestê, by zebraæ pieni¹dze.” Wolonta-riusze kwestowali ca³y dzieñ. Uda³o siê zebraæ ponad 17tys. z³. Wiele osób nie wie, ile godzin spêdzili przy ³ó¿kuWitusia. To oni byli przy nim w najtrudniejszym okresieleczenia. I w miarê swoich mo¿liwoœci s¹ do dziœ.

Nikt nie docenia ich trudu: ani prasa, ani TV… Nie na-pisano o nich nic, nie pokazano ich nigdzie. Bo dobro niejest medialne. Po co pokazywaæ dobre przyk³ady...Tylkopersonel szpitala pyta³: „Sk¹d jesteœcie, kim jesteœcie?”i s³yszeli odpowiedŸ: „Wolontariuszami ze œwietlicy przyklasztorze OO. Franciszkanów przy ul. Kruczej.”

Zastanawiam siê, jak oni to robi¹: studia, w³asne ¿ycie,a jeszcze szpital i œwietlica.

Sama jestem zwi¹zana ze œwietlic¹ od 2003 roku, pro-wadzê j¹ ju¿ czwarty rok. Przyznam, ¿e taka praca bardzowci¹ga. Jestem nauczycielem, wiêc wiem, co dzieje siêw szkole. Dla mnie œwietlica jest odrêbnym œwiatem.

Rodzice przychodz¹ do nas zatroskani, ciesz¹ siê, ¿e ichpociecha mo¿e u nas przebywaæ. Ci, którzy przyszli donas na chwilê, poczuli atmosferê œwietlicy. Mówi¹: „Wie-my, dlaczego dziecko tak chêtnie tu przychodzi; szkoda,¿e zdecydowa³am siê zapisaæ je tak póŸno, dziêki wamzaczê³o odrabiaæ lekcje!”.

Dziwne, dlaczego niektórzy uwa¿aj¹, ¿e dziecko uczêsz-czaj¹ce na zajêcia do œwietlicy jest gorsze od innych? Nie-stety s³ysza³am to kilka razy. Co jest lepsze: samotne sie-dzenie przed telewizorem lub komputerem czy czas spê-dzony w grupie? Co dzieje siê na podwórkach wokó³ do-mów? Czy na podwórku dzieciaki wspólnie lepi¹ ba³wany,graj¹ w pi³kê, bawi¹ siê z Chust¹ Klanza, przeci¹gaj¹ linê,skacz¹ na skakankach, gdzie nie s³ychaæ wyzwisk ani prze-kleñstw? W których domach gra siê z dzieæmi w szachy,w chiñczyka, uk³ada siê klocki itp... ? Albo którzy rodzicez dzieæmi zwiedzaj¹ Wroc³aw?

Koñcz¹c, DZIÊKUJÊ WOLONTARIUSZOM za ich ser-ce, za ich pasjê, za ¿yczliwoœæ. Gdy tak obserwujê ichpracê, zaanga¿owanie, mam wra¿enie, ¿e to dzielenie siêsob¹ zawsze bêdzie obecne w ich ¿yciu. I póki s¹ tacyludzie, nasza œwietlica przetrwa.

Dziêkujê te¿ o. Danielowi za opiekê z ramienia parafiii o. Rados³awowi za zakupy – bardzo dba o to, aby dziecimia³y co jeœæ. Tak¿e pozosta³ym zakonnikom za okazaneserce, a pani Dorocie za przygotowywanie posi³ków. Po-radni za pomoc przy rozwi¹zywaniu problemów, wszyst-kim pozosta³ym - za ¿yczliwoœæ. Œwiat jest przecie¿ pe³endobrych ludzi, ale trzeba umieæ ich dostrzec.

Jadwiga Juszczak

Tegoroczna zimowa wyprawa Krêgu REFA we Wroc³awiu(i nie tylko wroc³awskiego – swoj¹ obecnoœci¹ zaszczyci³ nasbowiem przedstawiciel Krêgu Lubelskiego) odby³a siê w oko-licach szeroko znanego i lubianego œwiêta Cyryla i Metodego,Patronów Europy, czyli 13 – 15 lutego.

Niemal¿e tradycyjnie zat³oczonym poci¹giem dotarliœmy nastacjê Duszniki Zdrój, sk¹d zaczê³a siê nasza wêdrówka doschroniska Pod Muflonem (daleko i wysoko). Pogoda nie za-chêca³a do spacerów, robi³o siê ciemno, ale nie bardzo nam toprzeszkadza³o, wiêc na miejsce dotarlismy póŸniej ni¿ siê spo-dziewaliœmy. Tam oficjalnie zainaugurowaliœmy spotkanie ko-lacj¹ zrobion¹ z tego, co mieliœmy w plecakach (du¿o paprykii serków oraz pyszne, œliwkowe powid³a).

Nastêpnego ranka, z lekkim opóŸnieniem, ale nies³abn¹cymentuzjazmem, rozpoczêliœmy wêdrówkê ku Skalnym Grzybom.Sypi¹cy wielkimi, piêknymi p³atkami œnieg dodawa³ malowni-czoœci i tak ju¿ piêknej okolicy, mróz zaró¿owia³ policzki, a id¹cnapotykaliœmy co chwilê ca³e po³acie œniegu, nietkniêtegoludzk¹ stop¹. Za to doskonale mo¿na by³o odczytywaæ œladyzwierzyny, której œcie¿ki czasem przecina³y siê z naszymi.

Spotykaj¹c na dró¿kach nielicznych mi³oœników nart - bie-gówek, dotarliœmy wreszcie do Skalnych Grzybów. Có¿, po-chowa³y siê przed nami miêdzy drzewami, wiêc nie bardzo mo-gliœmy siê nimi nacieszyæ. Za to droga powrotna (s³awetna„pêtelka”) dostarczy³a wielu wra¿eñ. Ostatni odcinek trasy po-konywaliœmy po zmierzchu, na koniec zamieniaj¹c siê w auto-stopowiczów. Niezawodnym lekiem na zmêczenie okaza³y siêjednak paszteciki z grzybami (tym razem nie Skalnymi) i barsz-czyk, wtaszczone do schroniska na plecach przez Szefow¹ Krê-gu. Ten mi³y akcent zakoñczy³ dzieñ, po którym nast¹pi³a d³u-ga noc – uradzono bowiem, z uwagi na dopiero co zakoñczon¹sesjê i zmêczenie po wêdrówce, ¿e pobudka bêdzie dwie godzi-ny póŸniej.

Niedzielê zaczêliœmy w dusznickim koœciele, po czym wzo-rem kuracjuszy z tego miasta, udaliœmy siê do pijalni wód, od-wiedzaj¹c po drodze Chopina w Parku Zdrojowym. PóŸniej zwie-dziliœmy Muzeum Papiernictwa i... przyszed³ czas na to, by po-¿egnaæ Duszniki. Z niewielkiej stacyjki, sprzed której rozpo-œciera³ siê piêkny widok na miasto, odjecha³ poci¹g do Wroc³a-wia, unosz¹c ze sob¹ grupê REFowców, pe³nych nowych si³do zmierzenia siê z szar¹, wielkomiejsk¹ rzeczywistoœci¹...

AB

REFAI SKALNE GRZYBY

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1818181818

„Je¿eli kto chce pójœæ za mn¹, niech siê zaprze samego siebiei niech weŸmie swój krzy¿ i niech mnie naœladuje”… To umie-jêtnoœæ, której trzeba siê ci¹gle uczyæ wpatruj¹c siê w œwiêteoblicze Chrystusa…

I - Moje „ja”Podj¹æ decyzjê. Jest ich wiele - jedne ³atwe, inne trudniej-

sze… Dotycz¹ mnie i innych. Decyzja czêsto jest konsekwencj¹mojej postawy, mojego wnêtrza, mojego „ja”. Mogê byæ dlasiebie, a dla innych nie byæ... Mogê byæ dla innych, a nie dlasiebie.

Uczeñ: Dojrza³oœæ i ocena w³asnego ¿ycia wymaga zrówno-wa¿enia. Gdy tylko oceniasz rzeczywistoœæ z punktu widzeniaw³asnych potrzeb i pragnieñ, ocena staje siê os¹dem, bo niewidzisz pragnieñ innych. Chrystus widzia³ Siebie i Swoje ̄ yciew perspektywie misji Ojca i zbawienia cz³owieka.

Jezus: Jestem os¹dzony przez tych, którzy szukaj¹ siebiew niepewnoœci i lêku… PrzyjdŸ do mnie ze swoim „ja”, a janauczê ciê byæ dla „ty”…

II - £atwe dobroKrzy¿, cierpienie - nie lubiê o tym mówiæ. To nie jest dobro,

a ponadto niewygodne…Uczeñ: A mo¿e krzy¿ jest „trudnym dobrem”, które trzeba

przyj¹æ, choæ to boli. £atwo czyniæ dobro, gdy mam z tegosatysfakcjê i radoœæ. Takie dobro ci¹gnie ku sobie i mo¿e staæsiê ³atwym ³upem… A trudne dobro wzbudza niepokój, cierpie-nie, ból i bardzo du¿o kosztuje: wysi³ek i ofiarê…

Jezus: Przyjmujê du¿y ciê¿ar, który kosztuje. Dobro, któreczyniê musi byæ trudne, bo i mi³oœæ moja jest du¿a... PrzyjdŸdo mnie ze swoim ³atwym dobrem, a ja nauczê ciê czyniæ trud-ne…

III - Strata czy zyskDu¿o jest wartoœci, które pragnê osi¹gn¹æ, du¿o marzeñ

i pragnieñ serca, które tak bardzo chcê zdobyæ. Tyle entuzja-zmu i radoœci, szala piêkna i dobra przechyla siê na moj¹ ko-rzyœæ i wydawa³oby siê, ¿e to wszystko… A tu nagle czar pra-gnieñ pryska w mgnieniu oka, upadek, zdarzenie, w którymwydajê siê, ¿e wszystko tracê…

Uczeñ: Mo¿e upadek to zyskanie doœwiadczenia, które dajemi nowe mo¿liwoœci i nowy sposób osi¹gania tego, co jestnaprawdê dobre w moim ¿yciu…

WĘDRÓWKA PRZEZ ŻYCIE…NA GOLGOTĘ

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 1919191919

Jezus: Upadam, nie po to by przegraæ, straciæ, ale by znowuzacz¹æ… PrzyjdŸ do mnie ze swoim upadkiem, a ja nauczê ciêna nowo spojrzeæ na ¿ycie…

IV - Prawdziwa mi³oœæJak ³atwo jest kochaæ przyjació³ i znajomych, bo jest mi z nimi

dobrze… Jak trudno kochaæ tych, którzy wymagaj¹ – rodzi-ców.

Uczeñ: Prawdziwa mi³oœæ kszta³tuje siê przez d³ugie lata przeztrud, ofiarê, bezinteresownoœæ. Nie mo¿esz kochaæ, jeœli nieprzyjmujesz ich wymagañ mi³oœci.

Jezus: Spotykam moj¹ Matkê, kochaj¹c¹, czu³¹ i zatroskan¹o moje ¿ycie… PrzyjdŸ do mnie przez rêce mojej Matki, a janauczê ciê kochaæ i szanowaæ twoj¹ matkê…

V - Presja czy wstydWiara... No, có¿ ,wierzê, bynajmniej tak mi siê wydaje... Mu-

szê wierzyæ, bo tak mnie wychowano, ale obci¹¿a mnie jakiœciê¿ar: znów Koœció³, Msza… Presja wiary i przyznanie siê doNiego przed innymi, a mo¿e wstyd: bojê siê, bo mogê straciæznajomych.

Uczeñ: Przyznanie siê do Chrystusa to nie przymus, ale wol-ny i œwiadomy wybór Jego ¿ycia.

Jezus: Tak, pomaga mi, bo musi, ale zrobi³ na tym najwiêkszyinteres swojego ¿ycia… PrzyjdŸ do mnie, a ja dodam ci odwagiwyjœcia z t³umu anonimowoœci i œwiadczenia w wolnoœci.

VI - Dostrzec cz³owiekaWidzê ludzi, t³um, ale oni s¹ dla mnie obcy. Widzê ubogich ,

spragnionych nadziei, odrzuconych przez rozmaite opinie tych„sprawiedliwych i m¹drych”. Pewnie to prawda, skoro tak wiêk-szoœæ mówi. W tym t³umie nie dostrzegam niczego wyj¹tkowe-go… Obojêtnoœæ, neutralnoœæ.

Uczeñ: A gdzie cz³owiek, jego godnoœæ i obraz?Jezus: Podbieg³a do mnie przez t³um i zobaczy³a mnie - cz³o-

wieka obitego, zranionego. PrzyjdŸ do mnie, a ja oczyszczêtwój wzrok byœ „widzia³ cz³owieka”.

VII - KlêskaWolê zwyciê¿aæ, bo to mi dodaje si³y i motywacji… Przegry-

waj¹ s³absi - oto motto dzisiejszej cywilizacji. Rywalizacja, kon-kurencja sprzyja mi, chcê byæ lepszy.

Uczeñ: A mo¿e chodzi o to, by umieæ równie¿ przyjmowaæklêski, które ucz¹ nas szanowaæ tych s³abszych, niezaradnych¿yciowo…

Jezus: Upadam znowu… Dla obserwatorów obraz klêskii przegranej, a dla mnie kolejny krok do zwyciêstwa. PrzyjdŸ domnie, a ja nauczê ciê rezygnacji z niezdrowej rywalizacji i na-uczê przyj¹æ godnoœæ tych „przegranych”.

VIII - Mój cieñCzasami tak dobrze pochylaæ siê nad bied¹ innych… Litujê

siê, przecie¿ empatia jest w porz¹dku…Uczeñ: Mo¿na zapomnieæ czêsto o swojej biedzie, o swoim

grzechu i pozostawiæ go w „cieniu.” Zajmê siê tym póŸniej…Nie odk³adaj zmiany swojego ¿ycia na „potem”, bo „potem”mo¿e ju¿ nie byæ.

Jezus: Upominam, bo zapominaj¹ o sobie, a tak wa¿na jestodpowiedzialnoœæ za siebie… PrzyjdŸ do mnie, a ja nauczê ciêsiebie.

IX - NokautCzuje siê jak na ringu… Ostatni cios. To chyba koniec. Nie

ma sensu znowu rozpoczynaæ. Ci¹gle ten sam upadek…Uczeñ: Ale ka¿dy upadek jest szans¹ i zbli¿a ciê do zwyciê-

stwa, warto o tym pamiêtaæ… Zbli¿a do Boga!Jezus: Gdybym nie powsta³, to nie móg³bym wype³niæ Woli

Ojca… PrzyjdŸ do mnie, a uka¿ê ci sens powstawania z kolej-nych upadków.

X - DeformacjaŒwiat wykorzystuje nagoœæ do pobudzenia i karmienia siê

po¿¹dliwoœci¹ cia³a. Przecie¿ mam prawo do zaspokojenia w³a-snych potrzeb… Kocham, jak uwa¿am, robiê to, co jest wed³ugmnie s³uszne… Wszystko dozwolone…

Uczeñ: Ale czy twoje cia³o nie jest narzêdziem i obrazem god-nej mi³oœci i czystoœci cielesnej, które mo¿esz przez tzw. „wol-noœæ potrzeb” zdeformowaæ i zniszczyæ?

Jezus: Jestem odarty z szat, ale nie z godnoœci, bo kochamnaprawdê… PrzyjdŸ, a nauczê ciê czystoœci spojrzenia, gestówi czynów, które wyra¿aj¹ prawdziw¹ godnoœæ i mi³oœæ ludzk¹…

XI - Znêcanie siêTyle ogl¹dam scen znêcania siê nad drugim cz³owiekiem,

tyle zbrodni, okrucieñstwa, terroryzmu. Œwiat chce nas zahar-towaæ, przyzwyczaiæ do brutalnoœci. Mam byæ przygotowanyna z³o…

Uczeñ: Ale czy to oswojenie ze z³em jest przygotowaniemczy raczej kszta³towaniem postawy „cios za cios”?

Jezus: Przybijaj¹ mnie, okrucieñstwo to sta³o siê widowi-skiem dla widzów… PrzyjdŸ do mnie, nauczê cie wra¿liwoœciwobec skrzywdzonych przez okrucieñstwo innych…

XII - ParadoksNie rozumiem, jak mo¿na daæ siê zabiæ. Jak mo¿na umieraæ,

by ¿yæ… Przecie¿ jest to nielogiczne.Uczeñ: Umieraj¹c rodzisz siê do nowego ¿ycia - trzeba to

rozumieæ, by przyj¹æ tê wartoœæ… Tylko wiara mo¿e rozjaœniæten paradoks.

Jezus: Ostatnie moje s³owa… Dajê Ci ¿ycie… PrzyjdŸ i przyj-mij je…

XIII - PretensjeTyle obietnic, a tu tyle bólu… Du¿o pragnieñ niezrealizowa-

nych. Czy mo¿na liczyæ jeszcze na Boga? Tyle proszê, a ja ¿yjêjak „zdjêty z krzy¿a”. Czy warto dalej?

Uczeñ: Mo¿e czekanie jest nauczycielem wytrwa³oœci i cier-pliwoœci w modlitwie proœby - przecie¿ obieca³: „Proœcie a otrzy-macie”, wiêc czekaj…

XIV CiszaTyle ha³asu wokó³ nas, a Ty Bo¿e milczysz. Czy Twoje mil-

czenie jest mow¹ do mnie? Chcê Twojej ciszy bo w niej do-strzegam ha³as swojego ¿ycia, nieuporz¹dkowany chaosw moim sercu. W ciszy widzê ju¿ twoje Zmartwychwstanie.Cisza to sposób na dojœcie do celu swojego ¿ycia, gdzie Tymnie oczekujesz w Swojej chwale Chryste.

Dziêki Ci , Jezu, za wêdrówkê przez krête drogi mojego ¿ycia.

Ja jestem ZMARTWYCHWSTANIEM I ̄ YCIEMJezus

o. Wojciech Kie³tyka

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2020202020

Mo¿na spotkaæ ludzi, nawet wœród chrzeœcijañskich pseu-do-teologów (pseudo - po grecku znaczy fa³szywy), którzy –wbrew nakazowi Chrystusa, by g³osiæ Ewangeliê wszystkimludziom – oœmielaj¹ siê twierdziæ, ¿e nale¿a³oby zaniechaæ dzia-³alnoœci ewangelizacyjnej na œwiecie. Bo skoro i tak za pomoc¹swego rozumu ludzie mog¹ jakoœ poznaæ Boga, a z drugiejstrony, cz³owiek, który ¿yje uczciwie, jeœli bez swojej winy niezna Chrystusa, mo¿e osi¹gn¹æ zbawienie wieczne. S¹ tacy, któ-rzy twierdz¹, ¿e ewangelizacja wprowadza tylko niepotrzebnyzamêt i niepokój w umys³ach ludzi.

By widzieæ niedorzecznoœæ takiego stanowiska, wierz¹cemuchrzeœcijaninowi móg³by wystarczyæ sam wyraŸny nakaz Chry-stusa: „IdŸcie wiêc i nauczajcie wszystkie narody...” (Mt. 28,19), móg³by wystarczyæ fakt, ¿e Koœció³ od pocz¹tku swegoistnienia, pod natchnieniem Ducha Œwiêtego, bra³ bardzo naserio te s³owa Chrystusa Pana i wszêdzie gdzie móg³ dociera³ zEwangeli¹, czêsto za cenê ¿ycia jej g³osicieli.

Warto jednak rozwa¿yæ, dlaczego Chrystus Pan nakaza³ g³o-szenie Ewangelii wszystkim ludom. Jakie s¹ wa¿ne powody,dla których Ewangelia musi byæ g³oszona?

Istotnie, cz³owiek za pomoc¹ swego rozumu, mimo ¿e rozum

ten jest bardzo os³abiony poprzez grzech pierworodny, mo¿edojœæ do pewnego poznania Boga. W liœcie œw. Paw³a do Rzy-mian czytamy, ¿e „od stworzenia œwiata niewidzialne Jego przy-mioty – wiekuista Jego potêga oraz bóstwo – staj¹ siê widzial-ne dla umys³u przez Jego dzie³a” (Rz. 1, 20). A ju¿ w StarymTestamencie psalmista mówi, ¿e tylko „g³upi mówi w sercuswoim: «Nie ma Boga»” (Ps. 14,1). Jest dogmatem wiary kato-lickiej, zdefiniowanym na pierwszym Soborze Watykañskim,„¿e naturalnym œwiat³em rozumu ludzkiego mo¿na z rzeczy stwo-rzonych w sposób pewny poznaæ Boga, pocz¹tek i cel wszyst-kich rzeczy”.

Na ca³ym te¿ œwiecie nie spotkano nigdzie tradycyjnego œro-dowiska, w którego kulturze nie by³oby jakiegoœ bardziej czymniej wyraŸnego odniesienia do rzeczywistoœci nadrzêdnej,do Istoty, od której zale¿y cz³owiek i otaczaj¹cy go œwiat. Prze-konanie o istnieniu jakiejœ Wy¿szej Rzeczywistoœci jest w³aœci-we wszelkim ludom. W tym wzglêdzie, za przyk³ad nadzwyczajwymowny mog¹ s³u¿yæ przedchrzeœcijañskie wierzenia religij-ne w œrodku kontynentu afrykañskiego w Burundi, podobniezreszt¹ jak w s¹siaduj¹cej z Burundi Ruandzie.

Do Burundi pierwsi chrzeœcijañscy, katoliccy misjonarze

CZY MISJONARZE SĄ POTRZEBNI?

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2121212121

dotarli na koñcu dziewiêtnastego wieku. Pocz¹tkowo prawdzi-wego Boga okreœlali nazw¹ zaczerpniêt¹ z jêzyka Suahili: MUN-GU. Jednak¿e wczeœnie zorientowali siê, ¿e w tradycyjnej kul-turze burundyjskiej funkcjonuje w rodzimym jêzyku kirundis³owo na oznaczenie Najwy¿szej Istoty: IMANA. W przeko-naniu Barundi (tj. ludzi Burundi), ów IMANA jest niewidzial-nym stwórc¹ wszystkiego, jest wszechmog¹cy, to on daje ¿ycieludziom i zwierzêtom, wie wszystko: wie, co bêdzie w przysz³o-œci, wie, jakie s¹ najbardziej skryte myœli cz³owieka. Imana jestdobry, jest nawet „synonimem szczêœcia” (s³owo imana pisa-ne z wielkiej litery oznacza tê Najwy¿sz¹ Istotê, pisane zaœliter¹ ma³¹ oznacza szczêœcie lub pomyœlnoœæ). Imana nie mapocz¹tku ani koñca.

Œwiadectwem tych wierzeñ s¹ nie tylko bezpoœrednie stwier-dzenia ludzi, ale liczne przys³owia, legendy czy nawet imionaw³asne, w których funkcjonuje ta bardzo poprawna teologianaturalna, wprawiaj¹ca w zdumienie misjonarzy, i która by³ai jest do dzisiaj przedmiotem powa¿nej naukowej refleksji. Niema ¿adnych powodów by s¹dziæ, ¿e te wznios³e wierzenia s¹rezultatem jakiegoœ nadprzyrodzone-go objawienia, czy wczeœniejszej, za-pomnianej ewangelizacji. S¹ one ilu-stracj¹ prawdy, ¿e umys³ ludzki, oczy-wiœcie z Bo¿¹ pomoc¹, ale bez Obja-wienia nadprzyrodzonego, mo¿edojœæ do pewnego poznania Boga.

Z drugiej strony, jest nauk¹ Koœcio-³a, przypomnian¹ te¿ na Drugim So-borze Watykañskim w dogmatycznejKonstytucji o Koœciele, ¿e ci, „którzybez w³asnej winy nie znaj¹c Ewange-lii Chrystusowej i Koœcio³a Chrystu-sowego, szczerym sercem jednak szu-kaj¹ Boga i wolê Jego przez nakaz su-mienia poznan¹ staraj¹ siê pod wp³y-wem ³aski pe³niæ czynem, mog¹ osi¹-gn¹æ wieczne zbawienie” (Lumen Gentium, 16).

Cz³owiek wiêc, po pierwsze mo¿e mieæ pewne poznanie Boga,nawet wówczas gdy nie zna Ewangelii, i po drugie nie znaj¹cbez w³asnej winy Ewangelii, mo¿e osi¹gn¹æ zbawienie.

A zatem: dlaczego konieczna jest ewangelizacja?Mo¿na by wskazaæ zasadniczo dwa powody tej konieczno-

œci.W Katechizmie Koœcio³a Katolickiego czytamy, ¿e „W³adze

cz³owieka uzdalniaj¹ go do poznania istnienia osobowegoBoga. Aby jednak cz³owiek móg³ zbli¿yæ siê do Niego, Bógzechcia³ objawiæ mu siê i udzieliæ ³aski, by móg³ przyj¹æ toobjawienie w wierze” (KKK, 35). – Za œwiêtym Tomaszemz Akwinu czytamy dalej w Katechizmie, ¿e cz³owiek potrzebujeœwiat³a Objawienia Bo¿ego nie tylko wtedy, gdy chodzi o to,co przekracza mo¿liwoœci jego zrozumienia, lecz tak¿e, „by na-wet prawdy religijne i moralne, które same przez siê nie s¹niedostêpne rozumowi, w obecnym stanie rodzaju ludzkiegomog³y byæ poznane przez wszystkich w sposób ³atwy, z zu-pe³n¹ pewnoœci¹ i bez domieszki b³êdu”.

Papie¿ Pius XII w swej encyklice „Humani Generis” stwier-dza, ¿e „umys³ ludzki zasadniczo móg³by o w³asnych si³achdojœæ do prawdziwego i pewnego poznania tak jedynego oso-bowego Boga, który przez swoj¹ Opatrznoœæ czuwa nad œwia-

tem i nim rz¹dzi, jak i prawa naturalnego, które Stwórca wypisa³w naszych duszach. Skuteczne i owocne wykorzystanie za po-moc¹ rozumu tych wrodzonych zdolnoœci natrafia jednak w prak-tyce na liczne przeszkody. (...) Rozum ludzki napotyka trudnoœciwynikaj¹ce z wp³ywu zmys³ów i wyobraŸni oraz ze z³ych sk³on-noœci spowodowanych przez grzech pierworodny. Sprawia to,¿e w tych dziedzinach ludzie ³atwo sugeruj¹ siê b³êdem lub przy-najmniej niepewnoœci¹ w tym, czego nie chc¹ uznaæ za prawdê”.

W œwietle tych s³ów trzeba stwierdziæ, ¿e w Burundi sytuacjajest bardzo korzystna, ¿e – jak mo¿na by powiedzieæ – ten ludz-ki rozum wzniós³ siê tak wysoko jak tylko jest to mo¿liwew obecnym stanie rzeczy po pierworodnym grzechu. Jednak¿ew ¿adnej mierze, nawet gdyby nie zaistnia³ grzech pierworod-ny, rozum ludzki zdany na swoje naturalne si³y nie móg³ wznieœæsiê do poznania tajemnicy wewnêtrznego ¿ycia Boga, tajemni-cy Trójcy Œwiêtej. Nigdzie te¿ bez nadprzyrodzonego Objawie-nia cz³owiek nie odgad³, ¿e jest przedmiotem nieskoñczonejmi³oœci Boga, który sam jest Mi³oœci¹. Ta wielka, i jak¿e donio-s³a dla ¿ycia religijnego prawda, jest nam znana jedynie dziêki

Objawieniu: w Starym Testamencieby³a objawiona czêœciowo, a w pe³niw Testamencie Nowym, zw³aszczaprzez œmieræ Chrystusa na Krzy¿u.

I tutaj spotykamy drugi, chyba naj-wa¿niejszy motyw ewangelizacji.

Jest znamienne, ¿e w Burundi, mimotak wznios³ych przekonañ dotycz¹-cych Imana, nie by³o prawie wcale kul-tu tej Najwy¿szej Istoty. Owszem by³tam, i bywa jeszcze dzisiaj, pewien ro-dzaj kultu (ofiary, zaklêcia, ceremonie),ale w odniesieniu do KIRANGA, wiel-kiego legendarnego przodka, którychoæ nie jest wieczny i nie wszystkomog¹cy jak Imana, jednak wiele mo¿ei trzeba zdobyæ jego wzglêdy, gdy¿ niejest on dobry. Mo¿na powiedzieæ, ¿e

jest to rodzaj magii, czy wynikaj¹cego ze strachu kultu si³ natu-ry uosobionej w legendarnym Kiranga. Boga Imana nie czci³osiê, gdy¿ nie by³o wiadomo, ¿e nas kocha. Prawdziwy zaœ kultreligijny bêdzie o tyle autentyczny i prawdziwy, o ile bêdzie„mi³osn¹ odpowiedzi¹ na mi³oœæ Boga do cz³owieka”.

Zadaniem misjonarzy nie jest niszczenie tego, co w przeko-naniach ludzi jest s³uszne, choæ tylko czêœciowe, ale dope³nie-nie i korygowanie tego œwiat³em Objawienia. Mówimy ludziom,¿e nie chcemy niszczyæ ich przekonañ dotycz¹cych Boga Ima-na, ale dope³niæ je prawd¹, któr¹ On sam Imana (tego s³owau¿ywamy w Koœciele na oznaczenie Boga prawdziwego) obja-wi³ o sobie poprzez swojego Syna, który dla naszego zbawieniasta³ siê jednym z nas i z mi³oœci do nas umar³ za nas na Krzy¿u.Takie ujêcie ewangelizacji powoduje, ¿e nie istnieje ¿aden anta-gonizm miêdzy pogañsk¹ tradycj¹ a religi¹ chrzeœcijañsk¹. Chrze-œcijañstwo jest odbierane przez ludzi jako wyzwolenie z niewolistrachu. Ci, którzy s¹ jeszcze poganami, uwa¿aj¹ siê za poten-cjalnych chrzeœcijan.

Mo¿na wiêc powiedzieæ, ¿e ewangelizacja jest g³oszeniemmi³oœci Boga objawionej w Chrystusie. Jak powiedzia³a œw.Teresa od Dzieci¹tka Jezus, w ewangelizacji chodzi o to, byJezus by³ znany i kochany.

o. Jan Kanty Stasiñskikarmelita

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2222222222

ŚW. JAN BOŻYJan Cidade urodzi³ siê 8 marca

1495 roku w Portugalii w rodzinierzemieœlniczej.

Kiedy by³ ma³ym ch³opcem, bezwiedzy rodziców przy³¹czy³ siê dowêdrownego misjonarza. Kiedy da-lej nie mia³ si³ mu ju¿ towarzyszyæ,pozosta³ w rodzinie pasterza owiec,Franciszka Mayorala mieszkaj¹ce-go w Oropesa i pozosta³ tam kilka-naœcie lat.

W wieku 27 lat postanowi³ zostaæ¿o³nierzem w s³u¿bie króla hiszpañ-skiego. Bior¹c udzia³ w wojnie prze-ciwko Francji, prowadzi³ ¿ycie dale-kie idea³om chrzeœcijañskim. Kilkarazy cudownie unikn¹³ œmierci. Od-czyta³ to jako wyraz interwencjiOpatrznoœci Bo¿ej, pytaj¹c siebie:„Czego Bóg ode mnie ¿¹da?”.

Po powrocie w rodzinne stronydowiedzia³ siê, ¿e po jego ucieczcematka zmar³a z rozpaczy, a ojciecwst¹pi³ do klasztoru. Przynaglanywyrzutami sumienia odby³ piel-grzymkê pokutn¹ do grobu œw. Ja-kuba w Santiago de Compostella.

W 1538 roku otworzy³ w Grenadzie (Hiszpania) sklep z po-bo¿nymi ksi¹¿kami i obrazami. Chcia³ w ten sposób propago-waæ dobre s³owo i naukê wiary.

O dalszym jego losie zadecydowa³o kazanie œw. Jana z Avili,wyg³oszone podczas miejscowego odpustu. Ogarniêty ¿alemza d³ugie lata ¿ycia bez ³aski uœwiêcaj¹cej, postanowi³ w duchupokuty poœwiêciæ siê ludziom chorym, bezdomnym i sierotom.Pocz¹tkowo pracowa³ jako pielêgniarz w miejskim szpitalu, alechc¹c zapewniæ bardziej wszechstronn¹ pomoc, za zgromadzonepieni¹dze kupi³ ma³y dom. Chorym zapewni³ nie tylko leczeniecia³a, ale zatroszczy³ siê tak¿e o pomoc duchow¹. Ka¿degodnia na ulicach i placach zbiera³ pieni¹dze na potrzeby swoje-go szpitala. Dla wdów i sierot stara³ siê o miejsca w zamo¿nychdomach i o zdobycie pracy.

Œw. Jan szybko znalaz³ naœladowców, powo³uj¹c do ¿ycianow¹ rodzinê zakonn¹ dla us³ugiwania chorym i opuszczo-

nym. Nazwali siebie Braæmi Mi³o-sierdzia, inaczej bonifratrami (do-brymi braæmi). Wówczas to doswego imienia Jan doda³ przydo-mek Bo¿y. Teraz wreszcie zrozumia³,dlaczego Bóg prowadzi³ go w ¿yciutak krêtymi drogami i pozwoli³ mupoznaæ tyle ludzkiej niedoli i cier-pienia. Œw. Jan posiada³ dar czy-nienia cudów, a pos³uguj¹c cho-rym, kilkakrotnie widzia³ w nichpostaæ Chrystusa.

Wyczerpany trudami i pokut¹,zmar³ dnia 8 marca 1550 roku.Œmieræ nadesz³a w momencie, gdymodli³ siê na klêczkach, trzymaj¹cw rêku krzy¿ i wypowiadaj¹c s³o-wa: „Jezu, w rêce Twoje oddajêducha mego”.

Beatyfikowa³ go papie¿ UrbanVII w 1630 roku, a kanonizowa³ pa-pie¿ Aleksander VIII w 1690 roku.Jest patronem szpitali i chorych.Jego relikwie spoczywaj¹ w koœcie-le zakonnym w Grenadzie.

Do Polski Bonifratrów sprowadzi³ król Zygmunt III Waza.Zakonnicy osiedlili siê najpierw w Krakowie, a nastêpniew innych miastach. Bonifratrzy prowadzili szpitale, jako pierw-si zaczêli leczyæ zaburzenia psychiczne. Ich zas³ug¹ jest wpro-wadzenie w lecznictwie karty chorobowej pacjentów, tak¿ekuracji zio³ami.

We Wroc³awiu konwent Bonifratrów znajduje siê przy ulicyTraugutta. Zosta³ on ufundowany w 1910 roku.

W roku 2009 mija 400 lat od sprowadzenia na Ziemie PolskieBonifratrów, do ówczesnej stolicy Polski, a zarazem 400 lat trwa-j¹cej po dziœ dzieñ pos³ugi na rzecz chorych i cierpi¹cych. Dla-tego w³adze Zakonu postanowi³y czas od 8 marca 2009 r. do8 marca 2010 r. og³osiæ Rokiem Jubileuszu 400-lecia obecnoœciZakonu Bonifratrów na Ziemiach Polskich.

oprac. o. Dariusz Sowa

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2323232323

>>>

Kiedy niedawno pielgrzymowa³am po Ziemi Œwiêtej, czê-sto nachodzi³a mnie refleksja: „A gdyby Pan Jezus posta-nowi³ dzisiaj powróciæ na Ziemiê i odwiedziæ te miejsca,w których dane Mu by³o znaleŸæ siê podczas Jego ziem-skiego ¿ycia?”. Niezbyt to sensowne, zupe³nie niemo¿liwei ca³kowicie niezgodne z teologi¹, ale… no w³aœnie, co bywtedy czu³, co by powiedzia³?

Spróbujmy choæ przez chwilê, mimo wszystko, wyobra-ziæ sobie tak¹ sytuacjê. Dok¹d by zajrza³ najpierw? Mo¿edo miejsca swego urodzenia, do Betlejem… W sobie tylkoznany cudowny sposób znalaz³by siê tam w ludzkiej po-staci, w ubraniu niewyró¿niaj¹cym Go z t³umu, najpraw-dopodobniej z papierami obywatela pañstwa Izrael. Có¿,krajobraz zupe³nie inny ni¿ kiedyœ… Na miejscu Jego uro-dzenia zbudowano ogromn¹ bazylikê, któr¹ odwiedzaj¹ t³u-my ludzi… Jezus postanawia wejœæ razem z nimi. Ogl¹dawielk¹ œwi¹tyniê, poszczególne jej czêœci, równie¿ GrotêNarodzenia, w której srebrna gwiazda upamiêtnia miejsceJego narodzenia. Co sobie myœli? Ludzie wprawdzie stara-li siê bardzo, nie ¿a³owali ornamentów, malowide³, o³tarzy,ozdobnych tkanin, ale wystrój bazyliki jest jakby… niejed-nolity. O gusta trudno siê spieraæ, ale dziwne i nielicuj¹ce zca³ym przepychem jest to, ¿e w niektórych czêœciach œcianyi sufit zadbane, a w innych dziurawy dach, na œcianachzacieki… Po bazylice krêc¹ siê zakonnicy, ale ich strój te¿jest niejednakowy. W jednej czêœci bazyliki taki, w drugiejinny… Jezus bardzo siê dziwi, bo, szczerze mówi¹c, spo-dziewa³ siê czegoœ mo¿e nawet skrom-niejszego, ale trochê bardziej harmonij-nego...

Tak rozmyœlaj¹c, postanawia jeszczeraz zejœæ do Groty Narodzenia. Przed wej-œciem czeka ju¿ grupka ludzi i Jezus s³y-szy, jak ktoœ g³oœno t³umaczy: „Musimypoczekaæ, bo franciszkanie maj¹ terazswoj¹ procesjê, zgodnie z prawem statusquo mog¹ j¹ mieæ tylko i wy³¹cznie o tejgodzinie…”. No, teraz Jezus ju¿ niczegonie rozumie. Po pierwsze, co to za „pra-wo status quo”, ale przede wszystkim,dlaczego ktoœ nie mo¿e odbyæ procesjiprzed miejscem Jego narodzenia w ka¿-dej chwili, o ile jest to tylko mo¿liwe zewzglêdów organizacyjnych…

Bardzo zdumiony postanawia udaæ siêdo Jerozolimy. Tam przecie¿ pielgrzymo-wa³ z Rodzicami do Œwi¹tyni, tam bywa³ czêsto ju¿ jakodoros³y cz³owiek, tam zosta³ pojmany, cierpia³, umar³ i zo-sta³ pochowany. Dostrzega taksówkê, wsiada i prosi o za-

wiezienie do Jerozolimy. Kierowca – nie jest ¯ydem, alejakoœ siê dogaduj¹ - mówi, ¿e mo¿e Go zawieŸæ tylko domuru, do przejœcia granicznego… Jezusa zatyka. Jaka gra-nica? Przecie¿ Jerozolima jest o rzut kamieniem… No alejedzie i po chwili wysiada przera¿ony. Wielki mur, zasieki,uzbrojeni ludzie. Musi pokazaæ swoje izraelskie dokumen-ty i jeszcze ma³o uprzejmie Go traktuj¹! Trudno, tak te¿bywa na ziemi, dobrze o tym jeszcze pamiêta. Po drugiejstronie znowu uzbrojeni ludzie, tyle ¿e inny kolor mundu-rów. No i po bardzo dok³adnym przyjrzeniu siê jego doku-mentom traktuje siê Go znacznie uprzejmiej, a do tego roz-mawia siê z Nim po hebrajsku. Nareszcie jêzyk, który zna,choæ kiedy ¿y³ na ziemi, rozmawia³ raczej po aramejsku.No, ale w koñcu minê³o ponad 2000 lat..

Innemu taksówkarzowi ka¿e siê zawieŸæ na Golgotê. Do-je¿d¿a tam i…

Tak moglibyœmy kontynuowaæ tê opowieœæ, wyobra¿a-j¹c sobie reakcje Jezusa w ró¿nych miejscach, które zna³ze swojego ziemskiego ¿ycia. Golgota i Jego Grób znaj-duj¹ siê w Bazylice Zmartwychwstania, w której znowuuderzy³by Go przepych, ale te¿ zupe³ny brak harmoniii, delikatnie mówi¹c, nie ca³kiem idealne porozumienie miê-dzyludzkie. Wspomniane prawo status quo dzieli miejscakultu w Ziemi Œwiêtej miêdzy ró¿ne wyznania chrzeœci-jañskie i okreœla, ju¿ od wieków, kto kiedy, w jakie dnii w jakich godzinach, mo¿e – w celach sprawowania kultu

– „naruszyæ” procesj¹ lub msz¹ œwiêt¹ „terytorium” inne-go wyznania, w którym miejscu kto mo¿e odprawiæ mszêœpiewan¹, a w którym recytowan¹, którêdy mog¹ prze-

P I E L G R Z Y M K AD O I Z R A E L A

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2424242424

chodziæ ksiê¿a w szatach liturgicznych, którêdy nie. Ka¿-dy gospodarzy siê na swojej czêœci po swojemu, st¹d kom-pletny brak harmonii i czêsto po prostu brzydota architek-toniczna. Brak w Izraelu instytucji konserwatora zabyt-ków oznacza, ¿e ka¿dy mo¿e robiæ u siebie, co zechce,i w ramach œrodków finansowych, które posiada. Jeœli ichnie posiada, przecieka dach i jest brudno, tak jak w czêœciBazyliki Narodzenia, ale przy braku porozumienia nikt niemo¿e na to nic poradziæ. A granica, która tak przerazi³aJezusa w Betlejem, to granica oddzielaj¹ca miasta Autono-mii Palestyñskiej od reszty terytorium pañstwa Izrael, una-oczniaj¹ca ci¹gle istniej¹ce napiêcie miêdzy dwoma naro-dami zamieszkuj¹cymi Ziemiê Œwiêt¹: Palestyñczykamii ¯ydami.

WyobraŸmy sobie kolejne etapy wizyty Jezusa na Jegoziemi rodzinnej w XXI wieku. Gdyby chcia³ wejœæ na PlacŒwi¹tynny, gdzie za Jego czasów sta³a œwi¹tynia (z której,zgodnie z Jego s³owami (Mk 13,2), nie zosta³ kamieñ nakamieniu), dowiedzia³by siê, ¿e Naczelny Rabinat zabrania¯ydom tam wchodziæ, bo stoj¹ tam teraz muzu³mañskiemeczety i dlatego teren ten jest dla ¯yda nieczysty. Z dru-giej strony us³ysza³by mo¿e od któregoœ z przewodników,¿e muzu³manie oczekuj¹ na koñcu œwiata przyjœcia na PlacŒwi¹tynny w³aœnie Jego, Jezusa, którego uwa¿aj¹ za pro-roka… Gdyby odwiedzi³ miejsce swojego Wniebowst¹-pienia, zasta³by tam minaret i muzu³manów, którzy s¹ w³a-œcicielami terenu i czcz¹ miejsce wniebowst¹pienia Jegow³aœnie, proroka Jezusa, ale krzy¿ jest tam wieszany i mszaœw. jest odprawiana raz do roku… Gdyby zechcia³ nawie-dziæ Grobowiec Patriarchów (m.in. Abrahama i Sary),musia³by by siê tam udaæ – jako ¯yd - w opancerzonymsamochodzie, bo Grobowiec le¿y na terenie Autonomii Pa-lestyñskiej, w arabskim dziœ Hebronie, gdzie stosunki miê-

dzy Arabami i ̄ yda-mi s¹ szczególnietrudne… Z koleigdyby zapragn¹³powróciæ do domuswoich przyjació³ -Marii, Martyi £azarza - w Beta-nii, która te¿ le¿y naterytorium Autono-mii Palestyñskiej,to, o dziwo, móg³-by to zrobiæ nie na-trafiaj¹c na mur,ale nadk³adaj¹c spo-ro drogi. Bo gdybychcia³ dotrzeæ doBetanii t¹ sam¹drog¹, któr¹ cho-dzi³ 2000 temu,przez Górê Oliwn¹,musia³by – uwa¿a-j¹c, by nie daæ siêz³apaæ – przecisn¹æsiê przez dziurê wmurze, oddzielaj¹-cym Jerozolimê od

Betanii z tej strony… Gdyby postanowi³ odbyæ wêdrówkêna Synaj, gdzie Moj¿esz otrzyma³ od Boga przykazania,musia³by przejœæ przez kontrolê na przejœciu granicznymmiêdzy Izraelem i Egiptem, którego nie powstydzi³aby siêw latach komunistycznych Niemiecka Republika Demo-kratyczna. Gdyby odwiedzi³ budowlê postawion¹ na miej-scu Wieczernika, gdzie ustanowi³ Eucharystiê, zasta³by tam¿ydowskich w³aœcicieli, synagogê, i dowiedzia³by siê, ¿ew sali nazywanej dzisiaj Wieczernikiem chrzeœcijanie mog¹siê wprawdzie modliæ, równie¿ œpiewem, ale nie mog¹ od-prawiaæ Eucharystii…

Uczestnicy naszej pielgrzymki w takich sytuacjach bar-dzo czêsto przywo³ywali piosenkê Czes³awa Niemena:„Dziwny jest ten œwiat”… Takie informacje jakoœ nas przy-gnêbia³y, jakbyœmy oczekiwali na Tej Ziemi, Jego Ziemi,czegoœ innego, piêkniejszego. Czêœæ z nas oburza³a siê na„tych innych”, którzy „nam” i „naszym” na coœ nie po-zwalaj¹. Czêœæ zasmuca³a siê, ¿e ludzka rodzina jest takask³ócona i podzielona, chyba bez szans na szybkie porozu-mienie, bo ka¿da ze stron ma w³asne racje, uczucia, swoj¹indywidualn¹ i zbiorow¹ pamiêæ. Czêœæ podkreœla³a, ¿e po-winniœmy zacz¹æ doceniaæ wolnoœæ sprawowania kultukatolickiego, jak¹ cieszymy siê w Polsce.

A teraz wyobraŸmy sobie, co by nam Jezus powiedzia³,gdyby nasze drogi siê tam skrzy¿owa³y? Mo¿emy sobie towyobraziæ, bo On wypowiedzia³ siê w podobnym kontek-œcie ju¿ 2000 lat temu. Widzia³ ca³e z³o tego œwiata, wtedysam go w bardzo bezpoœredni sposób doœwiadczy³, takjak widzi to, co siê dzisiaj dzieje w Ziemi Œwiêtej, ale po-wiedzia³, ¿e Królestwo Bo¿e ju¿ jest poœród nas, choæ jesz-cze w postaci ziarnka, które wzrasta (Mt 13,3-23), ale ju¿

¯ydówki i katoliczki modl¹ce siê pod Œcian¹ P³aczu

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2525252525

jest poœród nas (£k 17,21)… I widzieliœmy przecie¿w Ziemi Œwiêtej tak liczne jego oznaki. Piêkno przyrodyi wiele piêknych koœcio³ów, wspania³e dzie³a charytatyw-ne jak¿e wielu zgromadzeñ zakonnych i organizacji, roz-modlone t³umy. Pod tzw. Œcian¹ P³aczu modlili siê oboksiebie i nasi katoliccy pielgrzymi, i miejscowi ¯ydzi. Nazdjêciu trudno ich nawet odró¿niæ, bo niektórzy praktyku-j¹cy ¯ydzi ubieraj¹ siê tak samo, jak nie¿ydowscy turyœci.I wszyscy wk³adali w szczeliny miêdzy kamieniami kar-teczki z proœbami do Boga. Karteczek ¿ydowskich od nie-¿ydowskich w ogóle ju¿ odró¿niæ nie mo¿na. Tylko bêd¹ctam, wiedzia³o siê, kto jest kto, bo ¯ydzi modl¹ siê w cha-rakterystyczny sposób, ca³ym cia³em. I ci arabscy ch³op-cy, z biednych egipskich rodzin muzu³mañskich, zazwy-czaj ¿ywi i g³oœni, którzy przyci¹gniêci perspektyw¹ szyb-kiego w³o¿enia do kieszeni kolejnego „one dollar”, zostaliw ciszy i skupieniu na ca³ej naszej mszy œw., celebrowanejna pustyni pod Synajem. Wiedzieli tylko, ¿e modlimy siêdo Allacha. Bo Bóg po arabsku to w³aœnie Allach. Podczaskatolickich mszy po arabsku (bo na terenie Izraela znaj-duj¹ siê wielotysiêczne katolickie parafie, z³o¿one g³ówniez Arabów) s³owo „Allach” s³yszy siê bardzo czêsto…

Mo¿na by powiedzieæ: „Czyli przez tyle lat nic siê niezmieni³o.” Ludzie s¹ ró¿ni, dobrzy i Ÿli, ale z³a jest du¿o,dok³adnie tak jak za czasów Jezusa, a mo¿e i wiêcej...

Królestwo Bo¿e jest nasieniem i roœnie – czy¿by wiêcwcale nie uros³o przez te 2000 lat? Ale¿ uros³o, bardzouros³o! Bo teraz nie jest takie wa¿ne, czy w Wieczerniku

Mur oddzielaj¹cy Betlejem od Jerozolimy (widok od strony Betlejem)

mo¿emy sprawowaæ mszê œw., czy nie. Nie jest takie wa¿-ne, ¿e na Golgocie katolicy mog¹ tylko odprawiæ mszêrecytowan¹. Nie jest takie wa¿ne, ¿e pod Synajem katolicymog¹ odprawiæ mszê œw. tylko na pustyni, bo w stoj¹cymtam prawos³awnym klasztorze œw. Katarzyny nie ma miej-sca na katolicki o³tarz - tak¿e w Tygodniu Modlitw o Jed-noœæ Chrzeœcijan. Teraz nie jest nawet takie wa¿ne, ¿e mo¿ew jakimœ okresie nie bêdziemy mogli w ogóle pojechaæ doZiemi Œwiêtej ze wzglêdu na napiêt¹ sytuacjê polityczn¹albo z braku pieniêdzy. Bo teraz Wieczernik, Golgota i Ba-zylika Zmartwychwstania s¹ wszêdzie, a ju¿ na pewnowszêdzie tam, gdzie odprawia siê mszê œw. Bo 2000 lattemu Jezus nas zbawi³ i od tej pory Ziemia Œwiêta, Króle-stwo Bo¿e jest wszêdzie poœród nas… Nie musimy p³aciæza przelot, by tam siê dostaæ. Zap³aci³ za nas raz na zawszePan Jezus.

Nie zmienia to oczywiœcie faktu, ¿e pielgrzymka do Zie-mi Œwiêtej jest czymœ cudownym... Pomaga lepiej poznaæJezusa - zarówno poprzez Jego ziemskie œlady, jak i co-dzienn¹ Eucharystiê w fizycznej bliskoœci pierwszego Wie-czernika, a tak¿e lepiej zrozumieæ ludzi, nas samych, dzi-siejszy œwiat. I zachêca do siêgniêcia po Bibliê, bo prze-wodnicy ci¹gle siê do niej odwo³uj¹. A na jej stronicachczeka nas najwiêkszy Przewodnik, który bêdzie nam dalejtowarzyszy³ w naszej ¿yciowej pielgrzymce do Ziemi Obie-canej, do niebiañskiej Jerozolimy (Hbr 12,22).

Dorota Kuchta

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2626262626

Epizody z życia parafii

Porz¹dek Mszy œw. Sakrament pojednania

Spowiadamy codziennie podczas Mszy œw. i pó³ godzinyprzed ich rozpoczêciem.W ci¹gu dnia mo¿liwa jest spowiedŸ w klasztorze(dy¿urny kap³an – domofon nr 126).W przypadkach nag³ych (np. wezwania do umieraj¹cych)spowiadamy w ka¿dym czasie (tel. 071-3615265).

Kancelaria parafialna jest czynna:

w poniedzia³ki, œrody i pi¹tkiod 9:00 do 10:00 oraz od 15:30 do 17:30oprócz I pi¹tków miesi¹ca, œwi¹t i uroczystoœci

Wiêcej informacji dotycz¹cych spraw kancelaryjnychoraz porz¹dku nabo¿eñstw dostêpnych jest na stronie:

www.boromeusz.franciszkanie.pl

Dni powszednie:6.30 Msza œw.7.00 Msza œw. w Kaplicy Matki Bo¿ej £askawej8.00 Msza œw.8.30 Msze œw. pogrzebowe

(w œwiêta i uroczystoœci godz. 9.00)12.00 Msza œw. w ró¿nych intencjach18.00 Msza œw.

Niedziele:7.00 Msza œw.8.30 Msza œw.10.00 Msza œw. dla m³odzie¿y11.30 Msza œw. dla dzieci11.30 Msza œw. dla przedszkolaków

w kaplicy „Porcjunkula”13.00 Suma parafialna16.00 Msza œw. w jêzyku angielskim17.00 Msza œw.19.00 Msza œw. akademicka

22 lutego przeprowadzona zosta³a kwesta na obiady dladzieci z ubogich rodzin naszej parafii – zebrano 11124,78z³.Obiady zostan¹ wykupione w okolicznych szko³ach.

***

Wznowi³a swoj¹ dzia³alnoœæ biblioteka parafialna - znaj-duje siê w sali nr 6 w domu parafialnym i czynna jest weczwartki od 17.00 do 19.00.

***

W naszej parafii rozpocz¹³ swoj¹ praktykê diakoñsk¹o. diakon Piotr Wojnowski - serdecznie witamy!

ZAPRASZAMY25 marca (œroda) zachêcamy do udzia³u w kolejnej uro-

czystej Mszy œw., przygotowuj¹cej nas do wrzeœniowychobchodów XV rocznicy koronacji obrazu Matki Bo¿ej£askawej. Eucharystia bêdzie celebrowana szczególnie wintencji wszystkich matek oczekuj¹cych potomstwa.

******Grupa Misyjna zaprasza na pielgrzymkê œladami fran-

ciszkañskich mêczenników. W dn. 1-3 maja odwiedzimymiejsca, w których rodzi³o siê powo³anie o. Micha³a To-maszka i o. Zbigniewa Strza³kowskiego. Szczegó³y bêd¹na plakacie wywieszonym w gablocie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2727272727

Sakrament Małżeństwa zawarli:

Odeszli do Pana:Sakrament Chrztu św. przyjęli:

Panie, wspomóż swoją łaską te dzieci, które

przez Chrzest zostały włączone do Kościoła

Świętego, aby całym swoim życiem świadczyły

o Tobie.

Pan Jezus, ktory zaszczycił swoją obecnością

wesele w Kanie Galilejskiej, niech Wam udzieli

swego błogosławieństwa.

Módlmy się za wszystkich, którzy zasnęli

z nadzieją zmartwychwstania, aby Bóg pozwolił

im oglądać swoje oblicze.

Luty 2009

1. Ma³gorzata Suwalska, ur. 10.11.1920 + 01.02.2009

2. Jan Urbañski, ur. 24.01.1935 + 03.02.2009

3. Zofia Stanis³awa JóŸwin, ur. 18.04.1928 + 03.02.2009

4. Janina Dziudzio, ur. 06.01.1933 + 03.02.2009

5. Helena Waleria Weso³owicz, ur. 13.01.1938 + 03.02.2009

6. Rudolf Leœkiewicz, ur. 07.02.1915 + 03.02.2009

7. Zofia Radecka, ur. 08.04.1931 + 06.02.2009

8. Cecylia Menko, ur. 01.08.1930 + 06.02.2009

9. Zofia Mackiewicz, ur. 10.05.1921 + 10.02.2009

10. Helena Stobiecka, ur. 14.05.1930 + 07.02.2009

11. Jan Murawel, ur. 22.04.1923 + 12.02.2009

12. Kazimierz Górecki, ur. 18.01.2009 + 13.02.2009

13. Anna Aleksandra Sawicka, ur. 16.08.1922 + 14.02.2009

14. Zenaida ̄ abiñska, ur. 07.07.1914 + 13.02.2009

15. Krystyna Ewa Szynglarewicz, ur. 09.01.1947 + 13.02.2009

16. Helena Go³êbiowska, ur. 01.02.1926 + 15.02.2009

17. Danuta Zofia Makowiczuk, ur. 09.02.1934 + 12.02.2009

18. Jerzy D¹browski, ur. 06.01.1926 + 16.02.2009

19. Ryszard Jañczyk, ur. 20.04.1933 + 16.02.2009

20. Józef Nowakowski, ur. 13.03.1925 + 16.02.2009

21. Maria Teresa Kamiñska, ur. 07.03.1982 + 15.02.2009

22. Pawe³ Piekarz, ur. 19.01.1970 + 17.02.2009

23. Marta Przyby³owicz, ur. 25.03.1925 + 17.02.2009

24. Jan Furmanek, ur. 27.05.1923 + 17.02.2009

25. Waldemar Dobrowolski, ur. 01.11.1962 + 13.02.2009

26. Genowefa Nieczaj, ur. 11.08.1938 + 24.02.2009

27. Henryk Tasak, ur. 21.06.1930 + 20.02.2009

28. Marceli Adamczyk, ur. 10.01.1921 + 25.02.2009

29. Tadeusz Kaleta, ur. 12.05.1929r. + 25.02.2009r.

30. Józef Wiszniowski, ur. 27.10.1919r. + 28.02.2009r.

Luty 2009

1. Tomasz Andrzej Kowalczyk i Daria Jolanta Streker

2. Wojciech Roman Fedorowicz i Jolanta Barbara Toporkiewicz

Luty 2009

1. Joanna Walaszczyk, c. Marcina i El¿biety

2. Mi³osz Pawe³ Szmulik, s. Ireneusza i Anety

3. Lena Poniedzia³ek, c. Ireneusza i £ucji

4. Krzysztof Ryszard GoŸdziowski, s. Dariusza i Katarzyny

5. Amelia Kornelia Kowalczyk, c. Mariusza i Magdaleny

6. Anna Magdalena Jêdrzejczak, c. Andrzeja i Patrycji

7. Karol Mieczys³aw Nosek, s. Krzysztofa i Sabiny

8. Julia Rosiak, c. Piotra i Magdaleny

9. Julia Teresa Kalbrun, c. Miros³awa i Laury

10. Zuzanna Józefina Altman, c. Bart³omieja i Moniki

11. Antoni Grzegorz Cielecki, s. Grzegorza i Karoliny

12. Pawe³ Szczepan Trzewiczek, s. Grzegorza i Magdaleny

13. Micha³ Jacek Mendelak, s. Romualda i Dagmary

14. Wiktoria Anna Antczak, c. Adama i Magdaleny

15. Damian Andrzej Antczak, s. Adama i Magdaleny

16. Micha³ Tadeusz Zieliñski, s. Roberta i Anny

17. Natalia Teresa Jab³onka, c. Marcina i Magdaleny

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2828282828

Technika witra¿owa jest jedn¹ z najstarszych dziedzinsztuk plastycznych. W sensie technicznym ³¹czy dwa od-mienne - mo¿na powiedzieæ obce sobie - materia³y: ciê¿-ki, ale plastyczny o³ów oraz delikatne, kruche, ale zara-zem twarde i oporne szk³o. Jedynie witra¿ daje artyœciemo¿liwoœæ uzyskania kontrastu absolutnej czerni nieprze-puszczaj¹cych œwiat³a o³owianych ramek ze œwiat³emprzepuszczanym przez barwione szk³o, gdy¿ istot¹ tejtechniki jest wykorzystanie œwiat³a.

Pochodzenie techniki witra¿owej nie jest dok³adnie zna-ne. Wiadomo, ¿e szk³o wynaleŸli Fenicjanie. W czasachstaro¿ytnych wykorzystywane by³o g³ównie do wyrobuglazury i emalii. Jedynie w szczególnie reprezentacyj-nych pa³acach staro¿ytnego Rzymu stosowano p³ytkicienkiego alabastru montowanego w ramkach z br¹zu.Równie¿ czas i miejsce powstania techniki klasycznegowitra¿u nie s¹ znane. Przypuszczalnie dziêki tej technicechciano powtórzyæ barwne efekty kompozycji mozaiko-wych, tworz¹c coœ w rodzaju „podœwietlonej mozaiki”.Najwiêkszy rozkwit techniki witra¿owej przypada naprzepe³nione mistycyzmem wieki œrednie. Szczególnieokres gotyku, kiedy powstawa³y potê¿ne, strzeliste kate-

dry o olbrzymich oknach, stwarza³ niebywa³e mo¿liwoœciartystom. Œwiat³o s³oneczne poprzez ogromne witra¿emog³o swobodnie przenikaæ do wnêtrz koœcio³ów, rozœwie-tlaj¹c je w sensie dos³ownym, a zarazem w sensie przeno-œnym nawi¹zuj¹c do idei bo¿ej œwiat³oœci z Ewangelii wgœw. Jana (J 8, 12): Ja jestem œwiat³oœci¹ œwiata.

Najstarsze zachowane elementy witra¿y pochodz¹z opactwa w Lorach (œrodkowe Niemcy) i datowane s¹na rok 1060. Przedstawiaj¹ g³owy proroków i œwiêtych.Natomiast najstarsze (1100 r.) kompletnie zachowane wi-tra¿e znajdziemy w katedrze w Augsburgu. Szukaj¹c wi-tra¿y na wyspach brytyjskich, powinniœmy koniecznie od-wiedziæ zabytkowy York. Tu, w jednym z okien wspania-³ej, gotyckiej katedry, znajdziemy oryginalny fragmentw witra¿u przedstawiaj¹cym Drzewo Jessego.

W okresie, gdy w architekturze i innych dziedzinachsztuk plastycznych panowa³ styl gotycki, który powsta³i rozwin¹³ siê w po³owie XII wieku we Francji i swoimzasiêgiem obj¹³ zachodnio-chrzeœcijañsk¹ Europê powsta-³y szczególnie sprzyjaj¹ce warunki do rozwoju sztuki wi-tra¿owej. Gotyckie budowle odznacza³y siê du¿¹ lekko-œci¹ w stosunku do wczeœniejszych budowli romañskich.

SZTUKA WITRAŻY

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 2929292929

Zredukowanie iloœcii gruboœci murów i za-st¹pienie ich ogromny-mi p³aszczyznamiokien pozwala³o arty-stom sztuki witra¿owejna tworzenie wspania-³ych barwnych witra-¿y, przez które œwiat³owlewaj¹ce siê do wiel-kich wnêtrz zyskiwa³omiêkkoœæ, a samownêtrze stawa³o siêwrêcz mistycznymmiejscem.

Najpiêkniejsze ze-spo³y witra¿owe za-chowa³y siê do dniadzisiejszego we Fran-cji w katedrze Chartres(z koñca XII i XIIIwieku) i w Anglii. WeW³oszech równie¿znajdziemy jeden z naj-

piêkniejszych witra¿y z podobnego okresu, co wy¿ej wy-mienione, bo z koñca XIII wieku. Znajduje siê on w Sie-nie, ma kszta³t rozety i zdobi fasadê tamtejszej katedry.

PóŸniej ¿aden z kolejnych okresów historycznych nieby³ ju¿ tak sprzyjaj¹cy rozwojowi sztuki witra¿owej.W nastêpuj¹cym po gotyku renesansie inna by³a funkcjaarchitektury. Œwiat³o padaj¹ce z okien mia³o przede

w s z y s t k i moœwietlaæ rzeŸbêa r c h i t e k t u r ywnêtrza. Niepe³ni³o ju¿ onofunkcji mistycz-nej, podkreœlaj¹-cej, wrêcz kreu-j¹cej nastrój, jakto mia³o miejscew gotyckichwnêtrzach. Je-¿eli jednakchciel ibyœmyposzukaæ przy-k³adów renesan-sowych witra¿y,to znajdziemy jewe Florencji.W katedrze flo-renckiej znajdujesiê zespó³ nie-zwykle piêknychwitra¿y ze sce-nami maryjnymii z Nowego Te-s t a m e n t u .W póŸniejszychokresach histo-rycznych witra-¿ownictwo zaczê³o powoli chyliæ siê ku upadkowi.

Witra¿ownictwo mia³o swój tryumfalny powrót w dru-giej æwierci dziewiêtnastego wieku. Mia³ on zwi¹zekz tzw. neostylami w architekturze – neoromanizmem,a szczególnie neogotykiem. Szczególny rozkwit tej tro-chê zapomnianej ju¿ wówczas sztuki przypada na prze-³om dziewiêtnastego i dwudziestego stulecia.

Wspó³czeœnie w tej starej technice odnaleŸli siê tacyznakomici twórcy jak Marc Chagall czy Jean Cocteau.Ze wspó³czesnych tworz¹cych najciekawsze projekty wi-tra¿y warto wymieniæ takie nazwiska jak Anna Conti,Anthony Holloway, Mark Angus czy Georg. Meister-mann. W Polsce mamy równie¿ znakomitych wspó³cze-snych twórców witra¿y. Zaliczyæ do nich mo¿na miêdzyinnymi Teresê Reklewsk¹, Reginê Rych³owsk¹-Moliñsk¹,Jacka Bia³oskórskiego, Tomasza £¹czyñskiego, Mariêi Jerzego Sk¹pskich, ksiêdza Tadeusza Furdynê i jegobrata Józefa Furdynê oraz Konstantego Koschembah-ra-£yskowskiego.

Danuta i Tomasz Lesiówfotografie witra¿y z koscio³a w Malczycach:

Stanis³aw Ulañczyk

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . .List nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do ParafiaList nie tylko do Parafian n n n n 3030303030

Komisariat Policji Wroc³aw Krzyki Al. Jaworowa 12 53 - 123 Wroc³aw

Szanowni Pañstwo,maj¹c na uwadze troskê o Pañstwa bezpieczeñstwo, pragniemy przekazaæ kilka rad, jak skutecznie zabezpieczyæ siê przed

napadami i kradzie¿ami rozbójniczymi.

Dobre rady:* Unikaj miejsc niebezpiecznych, odludnych, s³abo oœwietlonych* Zachowaj czujnoœæ w takich miejscach, jak dworce, bazary, parki* Jeœli nie ma takiej koniecznoœci – nie wracaj wieczorem samotnie do domu* Unikaj pustych przystanków autobusowych, poproœ znajomych, by odprowadzili Ciê na przystanek* W pustym autobusie siadaj blisko kierowcy* Nie przyjmuj propozycji podwiezienia przez nieznajom¹ osobê, sam równie¿ nie zabieraj przypadkowych pasa¿erów* Powstrzymaj pokusê wracania na skróty, zw³aszcza przez ciemne bramy czy podwórza.

Pamiêtaj!* W momencie zagro¿enia:- krzycz g³oœno – to odstrasza napastnika i sprowadza pomoc- broñ siê tylko wtedy, gdy wiesz, ¿e potrafisz zrobiæ to skutecznie; jeœli nie masz takich mo¿liwoœci, nie stawiaj oporu – lepiej

oddaæ napastnikowi torebkê ni¿ ryzykowaæ utratê zdrowia lub ¿ycia;- staraj siê zapamiêtaæ wygl¹d napastnika- zg³oœ siê natychmiast do najbli¿szej jednostki Policji

* Nie ryzykuj niepotrzebnie:- nie noœ przy sobie wiêkszej sumy pieniêdzy- unikaj pojawiania siê samotnie na ulicy z widoczn¹ bi¿uteri¹- unikaj przygodnych znajomoœci

PAMIÊTAJ !!!TWOJE BEZPIECZEÑSTWO ZALE¯Y TAK¯E OD CIEBIEDy¿urny KP Krzyki – (071) 340-36-07 lub telefon alarmowy Policji 997

DBAJ O SWOJE BEZPIECZEŃSTWO!