berdnyk - dity bezmezzia (abc)

Upload: haereticus

Post on 04-Nov-2015

76 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

  • Dnipro Kyjiw 1964

    Dity Bezmeia ce poetyczna kazka pro maj-butni poloty na inszi panety, ce himn ludkomu ro-zumowi, serciu ludkij munosti, tworczym moy-wostiam ludyny.

    Polit Iwana Zahrawy i Mariji Rajduhy na panetuMu systemy Tau Kyta i pryhody cych kosmonawtiwdue cikawi, chwylujuczi.

    Fantazija awtora smiywo szuhaje u newidome,stworiuje zachoplujuczi kartyny, rozkrywaje daekiobriji, zmuszuje dumaty pro moywis yttia na in-szych panetach.

  • Roman-fejerija

    Chud. H. S. Kowpanenko

  • Ludyno, ty woistynu prekrasna!Pohla nawkoo spadszczyna twoja. Pola bezmeni, hory snino-bili, i sy moriw, i tychyj

    szum lisiw. Use twoje bahatstwo i ozdoba, i ty hospodar dywnoji krasy. Idy, zakwitczanyj, doSoncia j do zirok, nesy u serci wohniani darunky, skadaj jich rado na otar Bezmeia.

    Jakszczo tebe w dorozi zapytaju, chto ty i zwidky jdesz, widpowidaj: Ja je BezmeiaWohnianoho Syn! Iz prachu wstaw ameboju nimoju, iz wod prawicznych wypowzaw na suszu, ro-synoju, twarynoju stawaw, szczob, zresztoju, pidniaty pohlad whoru

    Pryrodo-Maty! Prywitaj mene. Ja twij jedynyj syn i spadkojeme. I buw, i jes, i wiczno buduy. Kaminnia na szlachu, koluczi terny, i ma w serciach, i bytwy za swobodu use ce wichy po-szukiw mojich.

    Pozadu hla miljardy rokiw boju, smertej, lubowi, rozpaczu i muk. A speredu ja baczuznowu prostir, a w niomu obriji, kazkowi, nezbahnenni. Wony mene chwyluju, kyczu, du. Bez-meia! Ne spyniusia ja nikoy! Dytia twoje, ja znowu jdu wpered, onowenyj, mohutnij i bezsmert-nyj!

    Tak skaesz ty smiywo. Ci sowa ty majesz prawo wymowyty. Czujesz?Bo ty najbilsza cinnis u Butti. Ty Serce Wseswitu, joho nadija, rozum.Nechaj na dowhomu, ternystomu szlachu lahaju w zemlu hordi szukaczi. Za nymy jdu na

    zminu i zrostaju smiywi poslidownyky syny. Oho widwahy, munosti i wiry onowluje jim duszii sercia.

    Jedynymy staju szlachy panet, daekych son, tumannostej sribystych. Potoky Rozumu uWseswiti teczu, zapowniuju uroczyste Bezmeia. Koy buy pomyky i newdaczi, koy buy ty-rany i bohy! Teper tobi ne treba sirych tinej. Ty Wsemohutnij, Wsiudysuszczyj, Wicznyj!

    Zachoczesz sam utworysz Nowyj Swit, nebaczenymy kwitamy zasijesz, zapownysz muzy-koju dywnoju joho I bude wse w twojich rukach, w twojij derawnij, nepobornij woli Wohnemswiaszczennym, czystym Piznannia ty pojednajesz u Jedynyj Pomi rozirwanu tkanynu Wse-buttia!

    Ty Bako j Syn, ty Wytwir i Twore!

  • Wseredyni kazky, jak wsi my rozumijemo, tajisia prawda, ta jakszczokazku zamajesz, jak ihraszku dity amaju, to prawdy ne znajdesz.

    M. Pryszwin

    Towaryszi, wy mene bez noa zariete, poczuwsia paksywyj hoos. Na poroziwyrosa kruha posta dyrektora ysyci. Rideki browy bahalno morszczyysia na pere-nissi.

    Za dweryma hrymia radia. Na prozorych dweriach metlaysia tini tanciujuczych.Dyrektor pokazaw na nych rukoju, powczalno skazaw:

    Ludy toczno dotrymujusia instrukciji. A wy? A my? z usmiszkoju pocikawywsia ohriadnyj sywyj czoowik z hostrym, prony-

    zywym pohladom. Poruszujemo instrukciju? Ne baajemo tanciuwaty? Ehe ! I potim na werandi czui. Chto? Zwidky? Dyrektor stroho pohlanuw na

    moodoho chopcia w zapyenomu sportywnomu kostiumi. Ce do was, towaryszu Hry-majo?

    Do mene, pidtwerdyw sywyj czoowik. Nespodiwana zustricz. Koysznij mijstudent. Dywlusia jde berehom. Szczo za dywo? Newe Iwan Zahrawa? Huknuw win.Znajete, de win teper? U Kosmocentri. Bude litaty na inszi panety.

    Dyrektor z sumniwom ohlanuw chudorlawe obyczczia, tonkyj prol chopcia,dywnu sywu mitku w browi. Chm! Kosmonawt. Nikoy b ne skazaw. Zwyczajna ludyna. Apotim dywy sawa na we swit.

    Due radyj poznajomyty. Jakym witrom siudy? Poriad seo bakiw, skupo skazaw Zahrawa. Pryjszow na bereh pohulaty,

  • pokupaty. Aha. Nu szczo , hulajte. My ne zapereczujemo!Hrymajo i Zahrawa perezyrnuy, zasmijaysia. ysycia konfuzywo posmichnuwsia,

    pirnuw nazad u dweri i szczilno zaczynyw jich. M-da, zitchnuwszy, mowyw Hrymajo. Tak my suchajemo, Iwane, dali. Wy

    poczay howoryty pro inszi panety.Siri oczi Zahrawy zahoriysia. Win ohlanuw prysutnich, wpewneno skazaw: Ja perekonanyj, szczo yttia je na bilszosti panet i szczo wono wyszczoho riwnia,

    ni u nas, na Zemli. Dawno we pora widkynuty egocentrycznu dumku, szczo my, zemlany,jaki osobywi istoty.

    Junak, szczo sydiw u zatinku pid weykym kusom, nachyywsia wpered, tonki wustajoho skrywyysia w skeptycznij posmiszci.

    Dywno czuty ce wid majbutnioho kosmonawta. Ja wwaaw, szczo wasza profesijaserjoznisza!

    Ne rozumiju was, znyzaw peczyma Zahrawa. Wy znajete, szczo nauka ne dowea najawnosti rozumnych istot u naszij systemi

    krim Zemli Sawa bohu, chocz na Zemli dowey, proburczaw Hrymajo. I nawriad, czy wony je, wiw dali skeptycznyj junak. Dosy toho, szczo za wsiu

    istoriju ludstwa my ne baczyy prylotu hostej. A ci pryloty nemynuczi, jakby inszi panetybuy zaseeni

    Prybulci buy, serjozno skazaw Zahrawa. I ne odyn raz. Tilky szukaty treba zwidkrytymy oczyma.

    Junak pyrchnuw. Tungukyj meteoryt, malunky na skelach, poznaczky na kistkach! Czuy, czytay!

    Ekektyka, wyhadka, kazoczky dla ditej!.. Je kazoczky realniszi wid dijsnosti, twerdo odrizaw Hrymajo. U wsiakomu

    razi, nasz druh Iwan Zahrawa i taki, jak win, peretworiuju kazoczky Cikowkoho w re-alnis.

    Szczo wy poriwniujete? obraeno wyhuknuw skeptyk. To weykyj wczenyj, ato marennia

    Ideji Cikowkoho piwstolittia tomu zway marenniam, nasmiszkuwato zapere-czyw Hrymajo. A wtim, szczo my spereczajemosia po-pustomu. Iwane, wy b zawitayzawtra. Ranisze. Szczob ne poruszuwaty instrukciji budynku widpoczynku.

    Zalubky, skazaw Zahrawa. Do reczi, zachoplu dejaki zapysy. Czudowo. Spiwbesidnyky budu. Tut widpoczywaje profesor Sum, biog. Due ci-

    kawyj uczenyj. Je moodi wczeni. Rozhorysia supereczka. Ja te pryjdu, prodzweniw dytiaczyj hoosok z boku Dnipra. Prysutni zdywowano

    pohlanuy w toj bik. Szczo za dywo? Weranda opyrajesia na betonni pali nad potokomriky. Chto b ce mih buty?

    Hrymajo perechyywsia czerez barjer, schopyw koho rukoju, wytiahnuw na swito.Zdywowani suchaczi pobaczyy chudeku desiatylitniu diwczynku z czornymy kiskamy ibyskuczymy, trochy rozkosymy oczyma.

    Ty czoho tut? Suchaju Jak probraasia? Ty upadesz u wodu! Ne wpadu, chorobro zajawya diwczynka. A wpadu wypywu! De twoja mama? Tobi we spaty pora.

  • A ja splu! Wona ne znaje. Aj-ja-jaj! poswarywsia palcem Hrymajo. Chiba tak mona! A wy sami poruszujete reym! zasmijaasia diwczynka. Ja czua, jak dyrektor

    ajaw was. Aha! Szczo tut skaesz! rozwiw rukamy wczenyj. Prypera do stinky.Prysutni zasmijaysia. Diwczynka wypruczaasia z ruk Hrymaja, szasnua za balu-

    stradu. Ja j zawtra pryjdu, poczuwsia jiji pryhuszenyj hoosok. Taka pryjde, rozczueno ozwawsia Hrymajo. Nijaka instrukcija ne wtrymaje.Nastupnoho ranku na podwirji budynku widpoczynku buw perepooch. Zustriczay

    zakordonnych hostej. Ce buw korespondent gazety ju-Jork tajms Czarz Nojs i johodruyna Een. Amerykane wyniuchuwaw use do tonkoszcziw: joho cikawyy i profesijiwidpoczywajuczych, i wartis budiwel, i zarpata prybyralny, i pejzai, i oswita samohodyrektora, i charczuwannia.

    ysycia suprowoduwaw hostej, powano dawaw pojasnennia. W kabineti dyrektorawasztuway bahatyj obid. Nojs pyw horiku, szampanke, greczno widpowidaw na tosty,baaw zdorowja hospodariam. Pisla toho win hulaw ponad berehom, naprawo i naliwostrekotaw kinoaparatom, a potim zabaaw pohoworyty z widpoczywajuczymy. ysycia po-znajomyw joho z Hrymajom, jakyj spoczywaw pid kuszczem ozy. Uczenyj prywitawsia,zaprosyw sidaty. Amerykane bezceremonno siw na pisok.

    Wy, zdajesia, akademik? Ce zdorowo. Due pryjemne znajomstwo. Ja czuw waszeprizwyszcze w ju-Jorku. Szczo zwjazane z probemoju czasu i grawitaciji. Tak?

    Wy whaday, wsmichnuwsia Hrymajo. U was czudowa pamja. Profesijne, pochwaywsia Nojs. Znaczy, ce budynok dla wczenych, dla wy-

    znacznych ludej? Wsiaki je, skazaw akademik. U nas nema newyznacznych. Aby chorosza lu-

    dyna bua, a chto wona akademik czy slusar, ce ne maje znaczennia. Tak, tak, tonko wsmichnuwsia Nojs. Ce widomi sowa. Nu, a czym wy zajma-

    jete tut? Jak-to czym? zdywuwawsia Hrymajo. Widpoczywajemo! Poprawlajemo. Hu-

    lajemo. A jak wy dywyte na minarodne stanowyszcze? Na perspektywy kosmicznych po-

    lotiw? Chm Jak ja dywlu? Ce we, wybaczte, dowha rozmowa. Znajete szczo Koy

    choczete zayszajte do weczora. Wweczeri u nas bude rozmowa na kosmiczni i osofkitemy. Posuchajete. Ja wysowlu i swoju dumku.

    Oczi amerykancia zabyszczay cikawistiu. On jak? Fiosofkyj weczir? Zahalni zbory? Ce zapanowano?Hrymajo wsmichnuwsia, ne zwertajuczy uwahy na ysyciu, szczo bahalno machaw

    rukamy, skazaw: Ne zbory, a dyskusija, supereczka. Rozumijete? Absolutno wilno? zdywuwawsia Nojs. Absolutno wilno. A Jak ce u was howorysia Predstawnyk zhory bude na weczori?Hrymajo ironiczno perezyrnuwsia z Sumom, jakyj prysuchawsia do rozmowy, po-

    kaszlaw. Predstawnyk, jakszczo choczete, u nas bude. Tilky ne specilno, a wypadkowo. O

    win towarysz ysycia. Ae nam win ne zawaatyme. Wy ce chotiy skazaty?

  • Ni, ni! rozhubywsia Nojs. Ja prosto tak. Todi zalubky zayszu na weczir. Ce sensacija. Fiosofkyj dysput u budynku widpoczynku nad Dniprom. Een! Ty zhodna?

    Chocz na misia, riszucze widpowia amerykanka, radisno posmichajuczy. Pid ju-Jorkom ne znajdesz takoho rozkisznoho miscia!

    Todi do weczora, poproszczawsia Nojs, pidwodiaczy z pisku. Do weczora.ysycia powiw hostej dali, dokirywo ohladajuczy na akademika i pochytujuczy ho-

    owoju.

  • Jak i wczora, hrymia radia w zali dla tanciw, ae tanciujuczych buo mao. Wsi inszizibraysia na widkrytomu majdanczyku. Pryjszow biog Sum suchekyj staryj uczenyj,zapalnyj, nasmiszkuwatyj. Pryjszo troje kyjiwkych junakiw-aspirantiw z riznych instytu-tiw biog Ananij Szum, zyk Sergij Mayna, osof Petro Nosenko. Zacikawywsia supe-reczkoju i kohospnyj agrotechnik Kori wedmedkuwatyj, mowczaznyj czoowik.

    Weczir buw jasnyj, zorianyj. Zdawaosia, nawi nebo prynyszko, zacikawywszydywnym zboryszczem. Zdaeka doynaa pisnia. Z dwerej wyzyrnuw dyrektor,usmichnuwsia, poter puchli dooni.

    Tak szczo? Moe, oberemo prezydiju? Widkryjemo, tak by mowyty?Poczuwsia smich. Hrymajo machnuw rukoju. Ne treba prezydiji. Obijdemosia. Tak na czomu my zupynyysia wczora? Na ytti, zadzweniw hoosok za balustradoju. yttia na inszych panetach.Hrymajo wdowoeno zasmijawsia, pohlanuw tudy. U sutinkach byszczay oczi diw-

    czynky. Win wytiahnuw jiji na majdanczyk, posadyw na kolina. Pryjsza-taky, kyrpata. Jak tebe zwaty? Mania! Tilky ja ne choczu pro sebe. Ja choczu suchaty! Ty hla! zdywuwawsia Sum. Skromna. Widznaczymo ce. Znaczy, pocznemo.

    Spoczatku pro yttia wzahali. Wono ne moe buty wypadkowym. Wono zakonomirnis.Bilsze toho, ja hadaju, szczo yttia ce sama materija, realnis, jaka isnuje nawkoo nas, uciomu switi, u bezkonecznosti.

    Pojasni prostisze, poprosyw chto. Bu aska, rado widpowiw Sum. U ywych klitynach, w organizmach nema

    niczoho takoho, szczo b ne buo w Pryrodi, w nawkoyszniomu seredowyszczi. Ti samieementy, reczowyny, ridyny, hazy i twerdi tia. Ote, funkciji ywoho tia tisno zwjazani zjakostiamy neywych ti. Korotsze kauczy, jakby w benzyni ne buo moywosti horinnia,wybuchu, to win by ne hodywsia dla paywa w motori. Jakby w neorganicznij materiji nebuo moywosti widbytku, widczuttia, wzajemodiji, podraznennia, to j yttia wyszczojiformy nikoy b ne wynyko. Joho moywis bua zakadena w najprymitywniszomu rusimateriji, w jiji eektromagnitnij, jadernij wzajemodiji, w syli tiainnia, w inszych, neznajo-mych szcze nam syach. Czy jasno ja kau?

    Jasno! prohuy nawkoo. Kau dali. Jakszczo chto bude zapereczuwaty howori odrazu, szczob ne zabuty-

    sia Ote, ja wedu do toho, szczo organiczne yttia, bikowe, te, jake my baczymo na swojijpaneti, je ysze czastkoju jedynoho Wseenkoho yttia Materiji, rezultatom projawu prypewnych umowach prychowanych jakostej cijeji Materiji

    Ce szczo ne te, raptom ozwawsia Nosenko. Dosi my wwaay, szczo yttiazarodyosia w perwisnych okeanach, tak by mowyty, strybkom, jak perechid kilkosti w ja-kis. A wy zapewniajete, szczo wono isnuwao zawdy

    Hrymajo serdyto pyrchnuw hubamy, jak kit. Do czoho u was tiamky zabyti, junacze! Bikowe yttia ne isnuwao zawdy. Wono

    zjawyosia jak rezultat uskadnennia nyczych staniw yttia. Moete nazywaty ce neyttiam, a ruchom, syoju, wzajemodijeju, jak choczete! Zrozumio? Profesor Sum howorypro te, szczo koy w szkaraupi nema ywoho zerna, tobto potencijno derewa czy rosyny,to niczoho z toji szkaraupy ne wyroste. Tak i tut Jakby w materiji ne buo potencijnoji

  • moywosti wyszczoho bikowoho, skaimo, yttia, to wono j ne wynyko b nikoy, nizasz-czo! Ote, z pownym prawom mona nazywaty bu-jakyj stan materiji yttiam na pew-nomu riwni. Czy tak ja kau, koego?

    Tak, pidtwerdyw Sum. Diakuju wam! A szczo zjiw obyznia? zasmijawsia Mayna. Profesore, ce fenomenalno! Ce

    genilna dumka! Ne treba, obyszte! zamachaw rukamy Sum. Ci genilni dumky wysowluway

    tysiaczolittia tomu. Ne pryswojujte meni awtorstwa. Junacze! Wy szcze choczete zapere-czuwaty?

    Ni, kyso widpowiw Nosenko. Todi piszy dali. Znaczy, my domowyy, szczo widome nam yttia cikom mona

    wywodyty z pewnych jakostej materiji, abo objektywnoji i jedynoji realnosti. Tobto myprohooszujemo jednis yttia u Wseswiti. Czomu? Bo u Wseswiti nema niczoho, krim je-dynoji realnosti, szczo isnuje poza naszoju swidomistiu. Oskilky cia realnis, abo Materija,ochopluje bezmenis, to, znaczy, i yttia bezmene.

    To wono nikoy j ne wynykao? zdywowano ozwaasia Mania. Nikoy, kyrpata, usmichnuwsia jij Sum. Take, jak u nas abo na inszych pane-

    tach, wynykaje zanowo, a u Wseswiti wono, jak Materija, isnuje zawdy. Jak by tobi poja-snyty

    Tak diadia kazaw, zradia Mania. Tak, jak derewo w zerni. Ehe ? Prawylno! Moodczyna! Ty dumajesz szwydsze, ni ja. Jdemo dali.Raptom bila dwerej chto zametuszywsia, ludy rozstupyysia. Zjawywsia dyrektor, a

    za nym amerykanki hosti. ysycia pokaszlaw, jakym derewjanym hoosom skazaw: Towaryszi, tut naszi zakordonni hosti baaju posuchaty m-m waszu dyskusiju. Jakszczo dozwoyte? wwiczywo posmichnuwsia Nojs. A czoho , znyzaw peczyma Sum. U nas ne zakryti zbory. Wsim wilno.Nojs z druynoju protysnuysia do barjera. Dwi moodi diwczyny zwilnyy jim miscia

    u petenych krisach.Sum, maje ne zwernuwszy uwahy na hostej, wiw dali: Ote, my moemo smiywo prohooszuwaty jednis yttia u bezmenomu Wseswiti,

    bo nema najmenszoho atoma, jakyj by ne buw zwjazanyj z usim Kosmosom. Ade nedarmaskazano, szczo najmensza czastka materiji widbywaje wsiu bezkonecznis, trymaje jiji wsobi, u potenciji. Mikroswit i Makroswit jedyni. Najmensze yttia i yttia Bezmeia tisnozwjazani. Wony isnuju wiczno, wony neznyszczenni i nikoy ne perestanu isnuwaty.

    Chto wse-taky jich stworyw? raptom zapytaw Nojs, perehlanuwszy z druy-noju.

    Prysutni zahomoniy, zaszuszukay. Sum zdywowano zyrknuw na zakordonnoho ho-stia, znyzaw peczyma.

    Probaczte, mistere Nojs. Probaczte, mistere Nojs, my dawno zayszyy supereczky na teeoogiczni1 temy. Ta

    oskilky wy zaczepyy ce pytannia, ja widpowim: Materiju, abo yttia, nichto ne stworyw.U Bezmei wony isnuju wiczno. Bilsze toho wony i je Wseswit. Ne mona howorytypro Wseswit, pro Buttia bez Materiji. Ne buo b Materiji, ne buo b i Wseswitu. Dla czoho tut twore?

    1Teeoogicznyj ciespriamowanyj.

  • Nojs, wychopywszy boknot z kyszeni, szczo hariaczkowo stroczyw u niomu. Siaju-czy sztucznymy zubamy, win szepnuw Hrymaju:

    Sensacija bude! Nikoy ne dumaw, szczo zustrinu take.A koy Sum zakinczyw frazu, korespondent jechydno zapytaw: Wy widkydajete tworcia? Znaczy, widkydajete bezsmertia osoby! Wy ne dajete

    nijakoji perspektywy ludiam. Narodywsia, wmer, a dali pusto. Pima. Wasza ideoogija nemaje pid soboju ni moralnoji, ni etycznoji osnowy. Wasz indywiduum ce prymara. Winzjawlajesia w swit wypadkowo, ywe, jak meteyk, korotke yttia i nazawdy znykaje wpimi.

    Ne tak! Zowsim ne tak! hariacze ozwawsia Iwan Zahrawa. Anu, anu, junacze, pidochotyw Sum. Skai jomu wy, a to w mene we wid

    cych supereczok horo boy. Dozwolte wodyczky. Spasybi. Wy kaete smer! pako skazaw Zahrawa. Tak, osoba wmyraje. Ae my

    zowsim inaksze dywymo na yttia i smer. Ludyna, osoba wynykaje ne na pustomu misci,a jak rezultat mynuych wdoskonae. Ce jasno. Ce aksima.

    Moode! zapeskaw u dooni Mayna. Rudobrowe yce joho siajao zadowoen-niam. Znaj naszych

    Dali, dali. Ce interesno, zacikawywsia Nojs. Zwjazok ludyny z mynuym, z nawkoysznim, z majbutnim u wsiomu. W praci,

    tworczosti, podychu, w narodenni ditej, u mrijach. Konym ruchom, konym pomysomludyna zwjazana z Bezmeiam. Daeka zirka, gaaktyka, kwitka trojandy, kosmiczni pro-meni, aska czy hniw, radis czy sum wse wpywaje na ludynu, formuje jiji charakter, jijiosobu, jiji zwjazok z suspilstwom, wyznaczaje jiji wpyw na majbutniu istoriju Istorija lud-stwa i wsich inszych daekych ludstw na czuych panetach poczynajesia ne z predkowicz-noji mawpy i nawi ne z twaryny, ne z ameby, a z perwisnoji materiji. I wona nikoy nezakinczysia. Istorija ludstwa wiczna. I czy mona widdiyty osobu wid cioho ludstwa? Ni.Jak ne mona widdiyty bu-jaku naszu klitynu wid organizmu. Wony skadaju jedynecie. Tak i nasze yttia, naszi dia wywajusia w jedynyj organizm ludstwa. Tilky tak mydywymo na zwjazok ludyny i Wseswitu.

    Ce prekrasno! zajawyw Nojs. Due perekonywo i humanno. Ae w czomu todi meta buttia?

    Wiczna ewolucija. Weykyj syntez protyenostej, jaki stworiuju wsiu hamu yttiaWseswitu. I znowu wpered, wpered, do piznannia nowych tajemny. Stupeni swidomostii uswidomennia bezmeni. Wid minerau do ludyny. Wid ludyny do A wtim, chto skae,de zakinczysia wdoskonaennia swidomosti i uswidomennia switu? Wono nide ne zakin-czysia! Wono wiczne!

    Prysutni prywitay pakyj wystup Zahrawy drunymy opeskamy.Sum pidniaw ruku, wtychomyryw suchacziw. Towaryszi, tychsze. Tak pro szczo my poczynay? Aha, zhadaw. Pro te, szczo yttia

    ne wypadok, a zakonomirnis. Jakszczo wono wynyko w bikowych formach na Zemli,to moho wynyknuty w jakycho formach i na inszych panetach. Sprawdi, czomu j ni. Ma-terija je. Energija wyprominiuwannia wid Soncia je, obmin reczowyn je, kruhoworot sty-chij bu aska. Ne moe buty, szczob na Zemli wse ce pryweo do pojawy wysokoorga-nizowanoho yttia, a na Weneri, Marsi czy na Jupiteri prosto do peremiszuwannia haziwabo reczowyny. Antydiektycznyj absurd. Zemla czen simji Soncia. A Soniaczna sys-tema jedynyj organizm. Wychody, i yttia Zemli czastyna spilnoho yttia naszoji sys-temy. Ja hyboko wiriu w ce.

    Wiryty mao, profesore, proskrypiw Ananij, skeptyczno usmichajuczy. Treba

  • szcze j znaty.Profesor serdyto pohlanuw na harnoho czorniawoho junaka, nachmurywsia. Kaete, treba znaty? Szczo , my budemo znaty. Nezabarom. U najbyczi desia

    rokiw. Ae todi, jak kosmonawty, jak nasz moodyj druh Zahrawa prywezu z Wenery czyMarsa rosyny j twaryn i tknu was nosom u nych, weykoji zasuhy ne bude skazaty:yttia na inszych panetach je. Todi, wybaczte, j dure konstatuje fakt.

    A hoosliwno stwerduwaty mona te szczo zawhodno, obraeno skazaw Szum. Wy sami tilky szczo tak zapereczuway misteru Nojsu.

    Szczo wy zmiszay boyj dar z jajeczneju! My wychodymo z naukowych peredu-mow. Chiba ne widkryway panet, ne baczaczy jich, ysze na osnowi matematycznych za-koniw? Ote, dumka pro yttia na inszych panetach absolutno naukowa, obgruntowanai spyrajesia na diektycznu ogiku. Zhadajte Cikowkoho. Ce buw sprawnij wczenyj.Win buw perekonanyj, szczo yttia isnuje ne tilky na weykych panetach, a j u poronecziprostoru

    Nu, ce we zanadto A czomu zanadto? Na asterojidach materija je? Je. Soniaczna energija je? Je. Wona

    moe prywesty do zjednannia, do spouk, newidomych na Zemli. A tym bilsze na weykychpanetach. Na Jupiteri, Saturni ta inszych weetniach amiczni atmosfery, nyka tempera-tura, burchywi atmosferni tecziji. Nu to j szczo? Ce wwaajesia pereponoju dla yttia. Ehe, dla takoho yttia, jak u nas, na Zemli. A dla inszoho?

    Jakoho inszoho? uszczypywo zapytaw Szum. Jakoho zawhodno! twerdo zajawyw Sum. Materija bezmeno rozmajita u

    swojich projawach. Wy powynni ce znaty. Potencijne yttia materiji prystosujesia do tychumow, jaki panuju na danij paneti, i obowjazkowo stane rozwywaty wyszcze i wyszcze,a do wysokoji swidomosti.

    Wy skaete, szczo j na Sonci, na zirkach moywe yttia? Chtozna! Moe, j tak. Tilky take yttia niczoho ne matyme spilnoho z naszym. De-

    jaki wczeni we howoryy pro wohnianu fazu yttia. Moe, w switi wona de zustriczajesia.Ae my uchyyysia wbik. Ja choczu skazaty, szczo na inszych panetach naszoji systemy, atym bilsze na Weneri i Marsi, yttia obowjazkowo je.

    A jake wono? zaworuszyasia na kolinach u Hrymaja Mania. Nezabarom pobaczymo! probasyw akademik. O nasz towarysz Zahrawa po-

    ety na Weneru czy Mars i pryweze marsinyna A szczo win kosmonawt? proszczebetaa diwczynka. Sprawnij. Takyj, jak Haharin! Oj zdorowo! A harnyj jakyj!Prysutni zasmijaysia. Iwan rozhubeno zakaszlaw. Roste wasza nareczena, poartuwaw Hrymajo. Pamjataj, kyrpata, szczob ne

    zabua joho. Ni, ne zabudu, serjozno poobiciaa diwczynka. Dywy, jak prysoromya dorosoho diadiu, zasmijawsia Sum. Nu, zakinczymo

    pro panety. Znaczy, pro Weneru. Chocz wona j pokryta chmaramy, a ostanni dosliden-nia daju czymao cinnoho. Woda na Weneri je, kyse tako, energiji dosy. Tam je wse dlawynyknennia yttia nawi zemnoho typu. Dali. Wenera mensza wid Zemli, maje bila wi-simdesiaty szesty procentiw zemnoji masy. Ote, wona starisza wid naszoji panety.

    Czomu? znowu ne strymawsia Szum. Tomu, szczo mensza masa ochoone skorisze A jakszczo pochodennia panet ne wohniane, a choodne, po Szmidtu?

  • Wse odno. Mensza masa szwydsze ewolucinuje. I ja hadaju, szczo na Weneri yttiamoho dosiahty bilsz wysokoho riwnia, ni na Zemli.

    A na Marsi? Na Marsi jak? Je yttia? zachwyluwaasia Mania. Na Marsi obowjazkowo, widpowiw Zahrawa. I ne prosto yttia, a wysokoorga-

    nizowane Stari spiwanky, skazaw Szum. Kanay, sztuczni suputnyky i wsiaki inszi

    sztuczky A szczo wy moete zapereczyty proty nych? nakynuwsia na Szuma Zahrawa.

    Niczoho, krim ironiji. Czym wy moete pojasnyty, szczo wesnoju, koy tanu snihy na po-lusach, smuhy rosynnosti zeeniju? Czomu ci smuhy roztaszowani tak toczno geome-tryczno? W pryrodi takoho ne buwaje. Abo wimemo suputnyky Fobos i Dejmos. Chibawony schoi na inszi suputnyky panet Soniacznoji systemy? Ni. Po-persze, wony due ma-eseki poriwniano z swojeju panetoju. Po-druhe, wony jawno czui dla Marsa

    Czomu czui? wychopyo u koho. Tomu szczo, skaimo, Fobos pownistiu poruszuje eementarni zakony nebesnoji

    mechaniky. Win obertajesia nawkoo Marsa wtryczi szwydsze, ni sama paneta nawkooosi. Znaczy, win ne sporidnenyj z Marsom

    Mars zachopyw ci suputnyky w pojasi asterojidiw! ozwawsia Szum. Ne hodysia! poczuwsia za spynoju moodoho bioga hucznyj hoos. Wsi ozyr-

    nuysia. Howoryw mowczaznyj astronom Truba. Win odkaszlawsia i powtoryw: Ne ho-dysia wasza dumka. Mars ne zachopyw Fobosa i Dejmosa w pojasi asterojidiw. Jakby cebuo tak, to obydwa suputnyky obertaysia b nawkoo Marsa po due wytiahnutych orbi-tach. Fakt. Wimi oliwe. Pidrachujte. A wony obertajusia po maje tocznych kruho-wych

    Znaczy, wy te wwaajete, szczo wony sztuczni? zapytaw Szum. Ne znaju. Ne choczu howoryty, znyzaw peczyma astronom. Ae, u wsiakomu

    razi, wony ne pryrodnoho pochodennia My we ne kaemo pro hipotezu Szkowkoho, pidchopyw Iwan. Jakszczo na-

    wi Szkowkyj ne prawyj i Fobos ne padaje na Mars, wse odno cej suputnyk, a tako Dej-mos utwory rozumu.

    Znaczy, tam ywu ludy? zdywowano promowyw Kori. ywu. I yy, radisno widpowiw Zahrawa. Tak czoho wony ne prylitaju teper? spiwucze zapytaa Mania. Czomu wony

    nikoy ne buway na Zemli? A chto tobi skazaw, szczo ne buway? Moe, j buway. Je bahato faktiw z dawnyny

    i nawi teperisznich Zakrutyosia, skeptyczno zajawyw Szum. Tut ue pide w dio wse i Tungukyj

    meteoryt, i znachidky w Afryci. I pide, rozserdywsia akademik Hrymajo. Czoho ce wy, junacze, wse wysmiju-

    jete. Moe, ludy baaju posuchaty Baajemo! Due cikawo! prounay wyhuky. Komu ne cikawo chaj wyjde, ne

    suchaje. Ot baczte, zasmijawsia Hrymajo. Sydi tycho, a to bude ycho. Znaczy, poczy-

    najesia nowyj rozdi programy: Pryszelci z Kosmosu. Tilky znajete szczo, akademikpohlanuw na chronometr, we dwanadciata hodyna, my, zdajesia, zasydiysia

    Oj yszeko! spesnuw rukamy ysycia. Otak zamoroczyy hoowuPrysutni zasmijaysia. Sum rozwiw rukamy. Nu szczo , pidemo spaty, druzi. Chto chocze prychote zawtra!..

  • Pryjdemo, zahuy suchaczi. Zayszu i ja, ozwawsia Nojs. Een, ne mona jichaty, ne poczuwszy, do czoho

    wony dohoworiasia Ja zhodna, lubyj I amerykanciw zajio, posmichaysia u temriawi ludy. Z szumom i hamom zbu-

    deni suchaczi rozchodyysia z werandy.Hrymajo wstaw, trymajuczy Maniu na rukach. Jiji holiwka chyyasia na pecze aka-

    demika, oczi zapluszczyy. Ot bida, nino skazaw win. Zowsim nasza nareczena zasynaje Ja ne splu, tycheko prospiwaa diwczynka. Ja drimaju Ja wse czuju Tobi pora dodomu. Jak ty probereszsia w chatu? U wikno Ja chytra Szczo z toboju robyty? bidkawsia Hrymajo. Dowedesia nesty na rukach.

    Tilky ja ne znaju dorohy Ja skau, murkotia Mania. Idi priamo czerez horb Potim naprawo Persza

    chata zliwa od dorohy Zliwa akacija, a pid neju widkryte wikno Zapamjataw, serjozno skazaw Hrymajo. Szczo , zawdannia wykonaju! Chocz

    ce bilsze wasza turbota, zwernuwsia win do Iwana. Czomu b to? rozhubywsia toj. Czuy wasza nareczena. E, take skaete. Nu, nu, artuju. Tak pryjdete zawtra? A to siohodni ne wyjszo pro pryszelciw. A

    bez was ne tak cikawo. Pryjdu. Dywisia Hrymajo zijszow na bereh, trymajuczy Maniu na rukach, proszeestiw kuszczamy,

    znyk.Iwan mynuw piszczanu kruczu, zahybywsia u lis, powilno piszow steeczkoju pomi

    wikowymy sosnamy. Jak czudowo, prekrasno! Jake nepowtorne yttia. Kona chwyynajoho nese nowyj doswid, nowi radoszczi czy rozczaruwannia. Win nawi ne spodiwawsia,szczo zustrine na berehach Dnipra takych cikawych spiwbesidnykiw. Posmichnuwsia.Pryjichaw na kilka dniw pohulaty, a potrapyw na dyskusiju. Szczo , tym kraszcze! Znanniawe ne staje prywiejem okremych naukowych erciw, wono rozhortaje krya swoji nadwsim narodom. Ce szlach do rozuminnia weykoji jednosti ludej, pryrody, Wseswitu.Pro ce czasto luby howoryty joho Uczytel:

    Zawdy, wsiudy namahajsia ujawyty sebe czastynoju cioho, dytynoju Pryrody, sy-nom Kosmosu, klitynoju Zemli. Tilky todi do tebe pryjde nezjasowne widczuttia bezsmer-tia

    W tych sowach weyka istyna. Ae ne bykyj i ne ehkyj szlach do weykoho jed-nannia z Pryrodoju.

    Iwan napruuje swoji poczuttia, zahostriuje rozum. O wakymy, mohutnimy uda-ramy pulsuje ridna Zemla. Czuty jiji wseenkyj podych w szepoti lisu, w pluskoti chwyli.Czuty jiji bahatobarwnyj hoos u himnach wesnianych, szczo jich spiwaju ptachy, w dae-kij symfoniji poliw, u neczutnij meodiji zorianych promeniw. Zaraz odna my wse stanejasnym, wse zillesia w szczo odne, proste, zrozumie, jak obraz materi, jak zwyczajnyj po-dych.

    Hu-u-u-u-u! prozwuczao wdayni, protianoju unoju widhukujuczy po dnipro-wkij doyni.

  • Czary znyky. Polifonija pryrody rozsypaasia na miridy zwukiw, zrujnowana zwy-czajnym hudkom paropawa. Iwan rozczarowano pohlanuw na peso, de hojday widbytkyzirok. Ne wyjszo! Szcze rano! Ae jak prekrasno! Jak czudowo, szczo mona w konijpodiji, w konij reczi i jawyszczi znajty sebe, swoju czastynu, puls swoho ywoho, trepet-noho sercia.

    I chope radisno ruszyw upered.

  • ysycia wyhladaw u wikno kabinetu, serdyto burczaw: Ne budynok widpoczynku, a dyskusijnyj kub! Szczo wony we misia budu mo-

    zoyty meni oczi?Hoowni sporszczyky, jak nazwaw jich ysycia, we sydiy w krisach na werandi.

    Akademik Hrymajo, schyywszy do Iwana, zadowoeno buboniw: Odnis ja waszu nareczenu wczora dodomu, koy nazustricz mama Jaka mama? Ta jiji mama Mani naszoji. Spesnua rukamy, kynuasia do neji, pytaje, szczo take.

    Kau, ne bijte. Wasza doka pryjmaa uczas u dyskusiji. Wona j bidkaasia, i smijaasia.Potim odnesa jiji w chatu spaty. My szcze trochy pohoworyy. I znajete, chto wona mama naszoji diwczynky?

    Chto? pocikawywsia Zahrawa. Majbutnij astrobiog. Hotujesia etity na inszi panety, szczob wywczaty tamtesz-

    niu foru i faunu Prawda? Szczo ja wyhaduwatymu? Ta wona pryjde siudy, obiciaa. Nezabarom we rajon zbiysia do naszoho budynku widpoczynku, mowyw

    weseo Sum. Ne zawadyo b, skazaw Hrymajo. I ne ysze w okremych misciach, a wsiudy

    treba widkryty dyskusijni kuby. Szczob ludy mohy pisla roboty ne tilky podywytysia kinoczy pjesu, a j pospereczatysia, podumaty razom nad riznymy probemamy, rozwywatyswoje mysennia

    Sum smyknuw akademika za rukaw pidaka, pokazujuczy na bereh. Pohlate, chto pryjszow.Akademik prydywywsia, tycheko zasmijawsia. Iwane, wasza nareczena. I ne sama, a z mamoju.Zahrawa z cikawistiu hlanuw u toj bik, kudy pokazuwaw Hrymajo. W sutinkach win

    pobaczyw maeku posta Mani, a poriad z neju newysoku chudeku inku w bilij koftoczcii temnych wukych sztaniach.

    Siudy, do mene, zagrymiw akademik. Maniu, wedy j mamu siudy.Doka i mama probraysia kri jurbu suchacziw do balustrady. inka nijakowo

    pohladaa nawkoo, wybaczywo howorya huchym pryjemnym hoosom: Ne wyterpia, due zacikawya. Mania take rozpowidaa Ne poalijete, zapewnyw jiji akademik. Sidajte, bu aska Ne widmowlajte, ce

    misce Mani. Pomistyte udwoch. A ce, znajomte, nareczenyj waszoji Mani, Iwan Zah-rawa

    Zahrawa newdowoeno peresmyknuw peczyma. Szczo za arty? Zowsim ne arty! bez tini posmiszky skazaw Hrymajo. Prawda, Maniu? Ne arty, pidtwerdya serjozno diwczynka. Ja budu daty.Jiji mama weseo, bezzwuczno zasmijaasia. Zahrawa, pohlanuwszy na neji, te roz-

    weseywsia. Jomu odrazu spodobaa maeka chudeka inka z weykymy, temnymyoczyma, z pawnymy, strymanymy ruchamy. Czymo sylnym i nezamnym wijao wid neji,szczyrym i serdecznym.

    Tania Rajduha, nazwaa wona sebe, a Zahrawa, tysnuczy minitiurnu ruku, pro

  • sebe dumaw: Taka poety. Kudy zawhodno. Ne ysze na inszi panety, a j do daekychzirok.

    Tym czasom Sum, wstawszy z krisa, ohlanuw prytychych suchacziw i skazaw: Pro szczo my wczora poczay rozmowu? Pro pryszelciw! zahuy suchaczi. Ne zabuy, schwalno skazaw Sum. Szczo , todi damo sowo naszomu kosmo-

    nawtu. Iwane, poczynajte, ludy du Wy obiciay!Nojs, jakyj sydiw z druynoju poriad z akademikom, znowu wychopyw boknot,

    ruczku. U Zahrawy schwylowano zabyosia serce. Tak buo zawdy, koy zachodya roz-mowa pro tajemni, zapowitni jawyszcza i reczi. Chope odkaszlawsia, wybaczywo ska-zaw:

    Ja specilno ne zajmawsia cijeju probemoju. Budu howoryty sumburno. Ce prostomoji dumky

    Ne treba peredmow, poperedyw artoma Sum. Wse odno supereczka bude Harazd. Ja pocznu z odnoho zapytannia Ujawi sobi, szczo sto rokiw tomu otut,

    na berezi Dnipra, abo bu-de w inszomu misci z neba raptom opuskajesia dywnyj aparat,a z nioho wychodia newidomi istoty. I odiahneni wony tak, jak, skaimo, naszi kosmona-wty. U houbych kombinezonach, szoomy na hoowi, dywni prystroji Jak by zustriy ta-kych istot naszi didy?

    Oho-ho! zasmijawsia chto. Takyj by moebe ustruhnuy Ot baczyte, skazaw Iwan, wy prawylno rozumijete. Dla czoho ja zapytuju pro

    ce? Tomu szczo czasto howoria ne podumawszy: jakby pryszelci buy na Zemli w mynuliwiky, istorija widznaczya b taki podiji. A ja kau: ni, ne widznaczya b. Czomu? Tomu szczoswitohlad ludstwa buw zabobonnyj i prymitywnyj. Zemla myne sered okeanu, nebo sklanyj czy krysztaewyj kupo nad hoowoju, zirky switylnyky, prybyti do sfery. Za sfe-roju yto bohiw, angeliw. Ote, chto opuskajesia z neba toj ytel raju, syn boha, ange,boyj wisnyk Korotsze kauczy, chto zawhodno, tilky ne ludyna, ne zwyczajna istota. Uja-wennia pro inszi panety ludy ne may, a zwidsy i take spryjniattia mipanetnych hostej.

    Ja ne zhoden, promowyw Szum. Poczaosia, poter zadowoeno dooni Mayna. Ananij pohaniaje swij nemazanyj

    wiz. A ty mowczy, ohryznuwsia Ananij. Tak, ja ne zhoden z wamy. Czomu? Tomu szczo ne wsi buy newihasamy w peredistoryczni czy istoryczni czasy. My

    znajemo, szczo todi buy wczeni z wysokym mysenniam. Buy astronomy, inenery, mate-matyky. Wony widrizniay panety wid zirok, nawi wyrachowuway widstani do nych.Wony wczyy pro atomistycznu budowu materiji. Naprykad, Aristarch Samokyj. A we-ykyj wczenyj Pifagor wczyw pro te, szczo Sonce je centrom naszoho switu. Szczo Zemla tainszi panety bihaju po orbitach nawkoo Soncia.

    Nu to j szczo? hariacze zahoworyw Iwan. Wy kaete prawdu. Buy taki wczeni,buy prawylni pohlady, okremi ideji, jaki zbihajusia z naszymy dosiahnenniamy. Aeosnowna masa narodu ya w temriawi! My diznaysia pro pohlady Aristarcha Samokohoi Pifagora tilky z dawnich rukopysiw. A sered narodu, ta j ne ysze narodu, a j sered wcze-nych, panuway prymitywni ideji geocentrycznoho switohladu. Bilsze toho Moe, takiludy, jak Pifagor abo chto inszyj, znay, chto taki pryszelci z neba, ae wony ne mohy pe-redaty swoho znannia ludiam. Ti prosto ne zrozumiy b jich. Chiba ne tak? Chiba pohladyEjnsztejna pro paradoksy czasu i prostoru ne probyway sobi dorohy uprodow piwstolittiado umiw uczenych, ne kauczy we pro zwyczajnych ludej?

  • Prawylno, Iwane, zauwayw Hrymajo. Harno howoryte.Szum promowczaw. A Zahrawa, rozpaywszy, howoryw dali, i joho hariaczi sowa

    ynuy nad prynyszkoju teczijeju Dnipra: Ote, jakszczo perekazy pro pryszelciw zayszyysia, to jich treba szukaty ne w isto-

    rycznych rukopysach, a w kazkach, u mitach, u religijnych egendach. Taki jawyszcza wy-korystowuway erciamy dla swojeji mety, wony peredawaysia z wust w usta, obrostaypodrobyciamy, staway egendoju, kazkoju. Zhadajte naszi kazky, egendy Litajuczi dra-kony, szczo dychaju poumjam? Zwidky wony? De jich baczyy naszi predky, szczo ska-day kazky?

    Oto dywyna! skeptyczno ozwawsia Szum. Ptachiw baczyy? Baczyy! By-skawku baczyy? Te baczyy. Spouczyy razom taki jawyszcza, spey w odne wyjszowdrakon, szczo dychaje poumjam.

    Mudre jakyj! serdyto wyhuknuw Mayna. Czy ty wwaajesz naszych predkiwza durnykiw. Byskawycia je byskawycia, a ptach je ptach. Szczob spouczyty ci reczi treba, szczob mi nymy buw organicznyj zwjazok. U kazkach jasno skazano: drakon, szczowyryhaje poumja. Tobto, poumja wylitaje z joho rota. Take jawyszcze due schoe na ra-ketu.

    Same ce ja j chotiw skazaty, pidchopyw Zahrawa. Tak mona szczo zawhodno dowesty, proburczaw Szum. Probaczte, tak mona j szczo zawhodno zapereczyty, wtrutywsia Sum. Da-

    wajte, wysuchajemo naszoho druha do kincia. Howori, Iwane. Harazd. Zhadajmo mity, znowu poczaw howoryty Iwan. Zwidky w nych taki

    kosmiczni motywy? Bytwy gigantiw, wseswitni katastrofy, dywni aparaty, czudesni trans-formaciji. Abo w bibliji. Litajuczi chmary, litajuczi dysky, hoos z neba, czudesne oswiten-nia, krysztaewi ozera, w jakych wydno wsiaki podiji, nebaczeni istoty w chymernomuwbranni. Wy znajete, szczo naszi predky mysyy dosy konkretno, opysuway te, szczo ba-czyy. Korotsze, abstrakcinistiw sered nych ne buo.

    A chto znaje? poartuwaw Hrymajo. U wsiakomu razi, malunky, jaki wony zayszyy, swidcza, szczo predky buy reali-

    stamy. Tak do czoho ja wedu Opysy, jaki czasto zustriczajusia w egendach, mitach, wreligijnych perekazach, wako pojasnyty, jakszczo ne wyznaty, szczo to je rozpowidi ocze-wydciw pro pryszelciw z Kosmosu.

    Fakty, fakty, wymahaw Szum. Wy nam procytujte. Harazd, procytujemo. Ne turbujte A pered tym ohlanemo riad faktiw, pro jaki

    we pysay naszi gazety i urnay. I jaki zasudeni wczenymy, jechydno skazaw Szum. Dywlaczy, jaki fakty, i dywlaczy, jaki wczeni, perebyw joho Sum. Ne pospi-

    szajte popered baka w peko. Koen fakt mona traktuwaty jak zawhodno. Ne treba pry-kadaty swoju mirku zazdaehi.

    Wsim widomyj fakt Baalbekka weranda, wiw dali Iwan. Szczo w nij dyw-noho? Czomu poczay howoryty pro cej utwir? Tomu, szczo weranda zmurowana z brykameniu wahoju po kilka miljoniw kiogramiw. Wynyko zapytannia: dla czoho, koy zbu-duway cej majdanczyk? Fundament dla jakoji newidomoji budiwli? Wybryk samodura-faraona? Nichto ne mih skazaty niczoho pewnoho. Potim, jak mona buo peremistyty ka-minci po kilka tysiacz tonn wid kamenoomni i zmuruwaty majdanczyk? My znajemo,szczo w dawnynu suczasnych kraniw ne buo, ta j suczasni krany bilsze czotyriochsot tony,jakszczo ja ne pomylaju, ne pidijmaju.

    Rabiw buo dosy, skazaw Szum.

  • Hoymy rukamy nawi rabkoju syoju takoho ne zrobysz, zapereczyw Iwan. O czomu wynyka dumka, szczo Baalbekku werandu zbuduway mohutni istoty pry-szelci z Kosmosu.

    Dla czoho? poczuosia zapytannia z temriawy. Chto zna, dla czoho. Moe, ce buw fundament dla jakoji budiwli. Moe, prosto

    pamjatnyk, znak perebuwannia na czuij paneti. Moywo, pid werandoju schowano za-powit dla majbutnich pokoli ludej Zemli.

    Natiaka, prezyrywo zajawyw Szum. Ne natiaka, a smiywa mrija! skazaw Zahrawa. U wsiakomu razi, taki gran-

    dizni budowy buy ne pid syu naszym predkam. Sumniwna dumka! raptom ozwawsia Sum. Due sumniwna. Czomu? rozhubywsia Zahrawa. Tomu szczo je hipotezy pro wysoki dawni cywilizaciji. Hondwana, Atantyda. Szcze odna fantasmahorija, ne wytrymaw Szum. I nawi ne odna, widrizaw Sum. Ja choczu skazaty, drue Iwane, szczo Baal-

    bekka weranda moe buty zayszkom atantycznoji kultury. Chiba atanty may techniczni zasoby dla takych pobudow? Starodawni perekazy kau, szczo may. Je zhadky pro te, szczo atanty znay sekret

    jadernoji energiji, abo jakoji inszoji, anaogicznoji jadernij. Znajete szczo, wtrutywsia Hrymajo. Wy, koego, zaczepyy szcze odnu temu,

    due cikawu. Ae zaraz chaj prodowuje howoryty Iwan. Pro pryszelciw. Czy zhoda, towa-ryszi?

    Zhoda! druno pidchopyy suchaczi. Iwan, rozwiwszy rukamy, skazaw: Jak baczyte, w mene wybywaju grunt z-pid nih. Ae bajdue. My budemo widzna-

    czaty fakty sumniwni j bezsumniwni. Ote, Baalbekka weranda pid sumniwom, jak utwirpryszelciw. Jdemo dali. Wy wsi znajete pro widkryttia francukoho wczenoho Anri ootaw Centri Sachary, w horach Dabarena?

    Ne wsi znaju, zajawya Mania, zaworuszywszy na kolinach U materi. Nu raz ne wsi, wsmichnuwsia Zahrawa, todi ja skau kilka sliw. Anri oot u

    1956 roci widkryw u horach, pro jaki ja zhadaw, bahato naskelnych malunkiw. Ciyj muzej.Tysiaczi riznych motywiw. Na tych skelach wczeni widkryy ciyj swit, swit, jakyj isnuwawdesiatky tysiacz rokiw tomu. Tam i sceny poluwannia, i postati starodawnich nehriw, jich-nich inok, zrazky wbrannia, pobutowi kartynky, rizni twaryny dyki i domaszni. Wse cewykonano w cikom realistycznij maneri. My nedawno howoryy, szczo predky maluwayysze te, szczo baczyy. Tak ot, niczoho zajwoho, nijakych domysliw. I raptom nezwy-czajni postati. Sered hoych abo napiwhoych nehriw czy nehrytianok istoty w sucilnychwakych wbranniach, iz zakrytym obyczcziam, u szoomach, szczo prykripeni nahuchodo wbrannia.

    Baczyy, ozwawsia chto. Publikuwaosia w urnaach. Baczyy? zradiw Iwan. Tym kraszcze. Taki istoty kruhohoowi, jak nazwaw

    jich Anri oot, zustriczajusia na bahatioch malunkach. I wsi wony schoi mi soboju wdetalach. Ote, ce ne wyhadka jakoho chudonyka, a realnyj fakt, widznaczenyj oczewy-dciamy

    Durnyci, skazaw Szum. Serjozni wczeni smijusia z takych zapewne. Czomu? rizko zapytaw Sum. Tomu szczo malunky, pro jaki howory Zahrawa, zobraaju afrykankych erciw.

    Nawi teper u dejakych pemenach wykorystowujusia erciamy masky, dywne wbrannia.Ot wam i kosmonawty!

  • Pospisznyj wysnowok, zapereczyw Sum. Po-persze, erci ne odiahaju sucil-noho wbrannia na sebe, takoho, jak zobraeno na malunku, do reczi, na skelach Daba-rena je malunky erciw z maskamy; po-druhe, na malunku, pro jakyj kae Iwan, jasno wy-dno detali szooma, joho kripennia do skafandra, a po-tretie, same afrykanki erci mohynasliduwaty pryszelciw z neba, nadiahajuczy chymerni masky, szczob buty schoymy nanych.

    A moe, atanty, ozwawsia Mayna. U nych, napewne, buy wodoazy. E, ni! hariacze zapereczyw Iwan. Cioho faktu ja ne widdam atantam. Je szcze

    bahato faktiw z riznych krajin. Stowp u Deli, zrobenyj z chimiczno czystoho zaliza womy-metrowoji wysoty. Nemoywo, szczob joho zrobyy pradawni indusy, jaki ne may ni in-dustriji suczasnoho typu, ni aboratorij.

    Ce mohy zrobyty atanty, ozwawsia Sum, abo inszi pemena wysokoji kultury.Wony may byki stosunky z Indijeju.

    Harazd, zasmijawsia Iwan. Cej fakt te sumniwnyj. Wy joho wykorystajte dlaatantiw. Idu dali. W Andach, na weykych wysotach, je bahato szyroczennych majdanczy-kiw, wykadenych biym kaminniam u formi tajemnyczych znakiw, wydymych ysze z li-taka. Chto jich zrobyw, dla czoho? Abo tak zwani dorohy inkiw, jaki wedu pid chmary iobrywajusia na werszynach hir? Kudy wony wey? Abo chto daw inkam sprawedywi za-kony, kolorowu bawownu, kukurudzu? Majja rozpowiday, szczo do nych prychodyy bi-oyci borodati pryszelci. Hoownyj z nych maw imja Kecalkoatl. Na niomu buo dowhebie wbrannia. Win daw bahato mudrych zakoniw, nawczyw majja wyroszczuwaty gi-gantku kukurudzu, kolorowu bawownu. Potim pryszelci powernuysia dodomu. Wonyobiciay wernutysia szcze ne raz. Widchid Kecalkoatla opysujesia tak: win popriamuwawdo moria, poczaw tam pakaty i spayw sam sebe. Joho serce peretworyo na rankowuzirku.

    Durnycia jaka, skazaw Szum. Ne durnycia, zapereczyw Hrymajo. Czudowyj obraz. Indinci, jaki ne znay,

    w czomu sprawa, baczyy, szczo boh pryjszow na bereh moria i znyk, wyparuwawsia. Amy rozumijemo, szczo tam buo ne czudo, a, skaimo, start korabla. Majja baczyy woho,a potim puste misce. Znaczy, Kecalkoatl spayw sebe. Potim nad morem zasiajaa Wenera.Znaczy, boh peretworywsia na rankowu zirku. Due prosto.

    A win poetiw na Weneru, poczuwsia dzwinkyj hoosok Mani. Wustamy ditej hahoy istyna, zakinczyw pid schwalnyj szum suchacziw Hry-

    majo. Dali, dali, Iwane. A wimi maowidomyj fakt te w Ameryci, w pusteli Atakama, prodowuwaw

    Zahrawa. Odyn astronom widszukaw gigantku kartu zorianoho neba, jaka zrobena bilapjaty tysiacz rokiw tomu.

    Szczo dywnoho? znyzaw peczyma Nosenko. W dawnynu prekrasno sposte-rihay zirky i panety.

    A wy ne zapytay, z czoho zrobena karta! Kona zirka poznaczena kupoju kamin-nia. I zajmaje wsia ta karta poszczu bila pjaty tysiacz kwadratnych kiometriw.

    Oho! poczuosia z kraju werandy. Niczoho sobi karta. Taku w szkou ne pone-sesz.

    Suchaczi zasmijaysia. Iwan peremono ohlanuw skeptykiw. Szczo skaete? Czy mona stworyty taku kartu, ne znajuczy, po-persze, doskonao

    astronomiji, po-druhe, ne majuczy litalnych aparatiw? M-da, protiahnuw Hrymajo. Wy znajete, ja te ne czuw pro ce. Treba bude

    perewiryty, podumaty.

  • Nu ta dosy faktiw, pidchopyw Iwan. Z toho, szczo my howoryy, staje jasno,szczo na Zemli pryszelci buy, i ne odyn raz. Moe, j ne wsi fakty swidcza pro ci podiji, aedejaki z nych nezapereczni.

    Wse ce wyamy po wodi pysano, znowu zajawyw Szum. Jakby wony prylitayna Zemlu, to, napewno, zayszyy b jaki slidy. Specilno!

    Dla koho? zapytaw Zahrawa. Dla majbutnich pokoli ludej. Dla pas, jaki mohy b zrozumity jich. Moe, wony j zayszay, tilky ti pamjatky ne zberehysia. Geoogiczni zruszennia,

    stychijni ycha czoho tilky ne buo na paneti! E, ni! Wony b zayszyy wicznyj pamjatnyk! Sztucznyj suputnyk! pidchopyw Mayna. Prawylno, stwerdyw Szum. Sztucznyj suputnyk. Wony ne durniszi za pas i

    zbahnuy b, kudy pomistyty swoju pamjatku. Ne na Zemli, a same w nebi. Dumka cikawa, ae subjektywna, serjozno skazaw Sum. Na neji mona daty

    kilka widpowidej. Odna: kosmonawty ne nadaway nijakoho znaczennia tomu, budu maj-butni ludy znaty pro nych czy ni.

    Wy pohanoji dumky pro nych! wyhuknuw Mayna. Ne pospiszajte, zapereczyw Sum. Wse moywo. Na jichniomu szlachu, ja-

    kszczo wony z inszoji zirky, moho buty tak bahato panet, szczo u nych ne wystaczyo bczasu i zasobiw wiszaty skri suputnyky. Ta j dla czoho? Ce z waszoji toczky zoru po-tribno, a z jichnioji, moe, zowsim inaksze. Wy hadajete, szczo take mysennia, jak u was,najwyszcze, a wony, moe, wwaaju zowsim inaksze.

    Ne zhoden! zajawyw Szum. Pidodi, ne perebywajte. Druha dumka: wony ne zayszyy suputnyka abo inszoho

    znaku tomu, szczo zbyrajusia znowu pryetity do nas. Brawo! huknuw Mayna. Oce po-mojemu. I nareszti tretia dumka, wiw dali Sum. Pryszelci buy z naszoji, z Soniacznoji

    systemy. Z Marsa, abo z Wenery, abo z inszych panet. Ote, wony naszi susidy, i jim nemaczoho zayszaty jaki specilni znaky.

    Nu ce we zanadto, skazaw Szum. Jakby taka wysoka ewolucija isnuwaa po-rucz iz Zemeju, to wona b spikuwaasia z namy tisnisze! Wony b ne raz, ne dwa prylitaysiudy.

    A chto wam skazaw, szczo wony ne prylitay? Abo szczo teper ne prylitaju? A czomu mowcza? Czomu ne zawjazuju stosunkiw z lumy? Wy choczete nemoywoho, skazaw Sum. Moe, w nych zowsim insza psy-

    chika, inszi smaky, prahnennia, mysennia. Abo, skaimo, wony baaju, szczob my samiwyriszuway swoji probemy. I ce najprawylnisze. Ujawi sobi, szczo trapyosia, koy b ludypoczay syoju wtruczatysia w ewoluciju nyczych rozumnych istot na czuych panetach?My ne znajemo zakoniw toho rozwytku i mohy b naszkodyty. Chid rozwytku bu-jakohonarodu czy rasy musy buty wnutrisznio wyprawdanyj, samostijnyj, organicznyj. Wsiakenasylla zboku, nawi z choroszymy namiramy, pereszkoda swobodi woli. Insza sprawa,koy my sami pryetymo do nych, pidijmemo na kosmicznyj riwe swidomosti. Todi takyjzwjazok bude korysnym. Ta szczo spereczatysia daty zowsim ne dowho. Czy ne tak,Iwane? Wy kosmonawt.

    Na Weneru i Mars rokiw czerez sim poetymo, zhodywsia Zahrawa. Ot baczyte. Same yttia pidtwerdy abo widkyne naszi prypuszczennia Drue

    Iwane, jak? Wy szcze ne zakinczyy? Fakty we. Ae deszczo rozpowim szcze. A suchaczi naszi ne wtomyysia?

  • Ni, ni! zaunay wawi wyhuky. Howori, skilky choczete. Czujete? zasmijawsia Hrymajo. Rezolucija oderana. Ja rozkau wam swij son, poczaw Iwan. Nam szcze sniw ne wystaczao, proburczaw Szum. Ne perebywajte, skazaw Zahrawa. Wy ne znajete, pro Szczo ja rozpowim.

    Snywsia meni son. Niby ja eczu na zoreloti. Startuway my z jakoji panety. Ce bua neZemla, ja dobre pamjataju. Nawi takoho poniattia Zemla ne buo w mojemu rozumi.Wnyzu wynykay i tanuy pasma chmar, paneta wydawaasia bakytno-zeenkuwatoju ku-eju. A speredu temniw Kosmos, wsijanyj miridamy zirok i tumannostej.

    Ruch korabla pryskoriuwawsia. W iluminatorach pywy zirky. W serci buo poczuttiajakoji newidomoji radosti, weycznoho zawdannia, jake stojao pered namy

    Nas buo semero w kajuti. Ja i szcze szis kosmonawtiw. Ja dywywsia na obyczcziaswojich towarysziw zwyczno, ja znaw jich. Ae teper pryhaduju, szczo to ne buy ludy Ze-mli. To buy ludy inszoho switu.

    Speredu wyrostaa w optycznomu otwori nowa zoriana systema. Wona skadaasia ztrioch zirok. Dwi owti i odna czerwona, due weyka. My opustyysia na jaku panetu. Jawyjszow na powerchniu nowoho switu. Nawkoo spaday sutinky. Motoroszna tysza panu-waa nad czerwoniastoju pusteeju. Nedaeko wid korabla czorniy u buzkowij imli nykiderewa z pokorczenymy witamy. My buy na neznajomij paneti.

    Ja dywywsia w nebo. Sered prozoroji chmarky mij pohlad owyw zeenkuwatu zirku.Ja znaw, szczo to moja bakiwszczyna, moje sonce. Serce trywono i bolisno byosia.

    Iwan na chwylu zamowk, potim ohlanuw prysutnich newydiuszczym pohladom i ty-cho dodaw:

    Oce i wse abo maje wse. Wy, mabu, czekajete, szczob ja skazaw, do czoho wsece?

    Ehe . Same tak, uszczypywo ozwawsia Szum. Skau. My znajemo, szczo snowydinnia ce nebuwali kombinaciji buwaych wra-

    e. Zdajesia, je taka kasyczna formua. Czy ne tak, Semene Hordijowyczu? zwernuwsiaZahrawa do Suma.

    Prybyzno tak, ochocze widpowiw biog. Chaj bude. Ae zwidky mij polit mi zoriamy? Chiba ja litaw u Kosmosi koy-nebu? Ehe-he! pidskoczyw na misci Szum. Win nas za durnykiw wwaaje. Kosmo-

    nawt tilky j dumaje pro poloty, a pytaje, zwidky taki sny. Kinolmy pro Kosmos je? Je. Wyna litakach litay? Litay! W szkoli kosmonawtiw uczyte? Toczno. Szczo szcze potribno?

    Ne hariaczisia! spokijno widpowiw Zahrawa. Ricz u tim, szczo son cej meniprysnywsia w dytynstwi. Mou skazaty, szczo win buw takyj jaskrawyj, jak dijsnis. Pislacioho snu ja due zacikawywsia fantastykoju, a potim wyriszyw staty kosmonawtom. Cepo-persze. Po-druhe, zwidky taki toczni, ae ne baczeni mnoju w dijsnosti predmety i jawy-szcza? Koy nam sniasia asocitywni sny, de guruju ludy, maszyny, twaryny, riky, moria,ptachy, wse te, szczo my zwyky baczyty, my ne dywujemo. Moe prypestysia szczozawhodno. I son na koesach, i korowa za pymowym stoom, i wasnyj pochoron. Swido-mis, mozok widkay u klitynach pamjati wse te, szczo ludyna baczya w ytti, a potimwono widtworiujesia pid czas snu bezkontrolno, w chaotycznych snach. Ae ja baczywczuu panetu, z jakoji startuwaw kosmicznyj korabel, ne baczenyj mnoju na Zemli. Na tijpaneti buy inszi obrysy materykiw i okeaniw, a ne taki, jak zobraeni na gobusi. Zorelitbuw ne takyj, jak teper u nas abo za kordonom ja znaju wsi ci konstrukciji, i ne takyj,jak u knyhach, na malunkach, a realnyj: z lukamy, z systemoju szluziw, z korydoramy, zmechanizmamy, z pultom uprawlinnia, z nezemnymy aparatamy, z ekipaem ne naszych

  • ludej, jaki, prote, zdawaysia meni zwycznymy i bykymy. I o u mene wynyka dumka: czyne pereyway my koy-nebu toho, szczo snysia nam?

    Szczo wy choczete skazaty? zapytaw Szum. Odnu chwyynku. Ja skau. Szcze odyn prykad. Moja maty zwyczajna silka

    inka. Wona nikoy ne litaa na litaku. I o jij snysia, szczo wona ety nad poem, nad ri-kamy, nad morem. Zwidky ce?

    Chiba ce dywyna? wtrutywsia Hrymajo. Maje wsi w dytynstwi litaju u snach. Prawda, zahuy prysutni. Kau, to dytyna roste, osmichnuwsia Kori. Sprawdi, je take powirja, skazaw Iwan. Ae zwidky sny pro polit u ditej, jaki

    szcze ne maju wrae polotu, ne dumaju pro ce, w jichniomu doswidi nema materiu dlapobudowy takoho snu? Moe, ci wraennia zayszyysia nam wid daekych predkiw. Widpredkiw, jaki strybay, litay, tikay wid peresliduwannia, paday w wodu, wmyray i byysiaza yttia. My szcze ne znajemo mechanizmu spadkowosti. A al. Moe, same czerez nioho,czerez cej mechanizm peredajesia pokolinniam wraennia daekych predkiw. Wse moebuty

    Ja pidtrymuju was, zajawyw Sum. Wasza dumka ne supereczy nauci. Nawieementarni czastky maju bezkoneczno riznomanitni zwjazky iz Wseswitom, widbywajujoho w cych zwjazkach. A szczo mona skazaty pro nezwyczajno skadni, szcze ne wy-wczeni biogiczni moekuy i klityny? A same wony nesu dywowynyj impuls yttia cze-rez okean czasu, peredajuczy joho nowym i nowym istotam. Niszczo ne znykaje. Ce zakonWseswitu. Cikom moywo, szczo wraennia poperednykiw mou widtworiuwatysia wnaszczadkach

    Ot ja j chotiw prywesty do cioho, rado pidchopyw Zahrawa. Harazd, harazd, zaskrypiw Ananij Szum. Zhodymosia z wamy. Ae widomo,

    szczo mawpy ne litay w powitri, naskilky ja rozbyrajusia w biogiji, reptyliji tako newmiy pidkoriaty zoriani prostory

    A moe, my pochodymo wid litajuczych mawp? wyhuknuw Mayna. Durnyci! Ne swarisia, skazaw Iwan. Ce ne te, pro szczo ja chotiw skazaty. Bahato z was,

    i ja osobysto, bacza sny ne pro mechanicznyj polit. Naprykad, stojisz, napruujesz wolu i etysz. Bez kry. Szczo za sya nese tebe newidomo. Ae znajesz, szczo wona w tobi.Wy rozumijete, odne ysze baannia, ehekyj posztowch i etysz w powitri.

    Nauka peredbaczaje takyj polit u majbutniomu, zajawyw Truba. Treba yszrozkryty su grawitaciji.

    Ae naszi predky ne znay takoji suti, usmichnuwsia Szum. Prawylno, ne znay, zhodywsia Zahrawa. Realne suczasne yttia te ne daje

    materiu dla takych snowydi. Polit u litaku za widczuttiamy ne widrizniajesia widpojizdky w awto. A w sni i widczuttia newahomosti, i pawni strybky na sotni metriw, jakna Misiaci abo na asterojidi, naprykad, i fantastycznyj polit syoju woli. Ni, druzi, wa-snymy wraenniamy wsioho ne pojasnysz

    Tak zwidky todi podibni wydinnia u naszych predkiw? nezadowoeno ozwawsiaAnanij.

    Ja maju na uwazi yteliw inszych panet, skazaw Iwan. Cha-cha-cha! zarehotaw Szum. Nasz kosmonawt wede swij rid wid zorianych

    pryszelciw! Ne ysze ja, a bahato ludej, zapereczyw Zahrawa. Chiba ne mona prypustyty,

    szczo bahato tysiaczoli tomu na Zemli buy hosti, jak my we howoryy. Dejakyj czas wony

  • yy na naszij paneti, moe, nawi wchodyy u bykyj zwjazok z naszymy lumy. Moe,wony zayszyy na Zemli swoje potomstwo

    E, ni! pochytaw hoowoju Sum. O tut ja powstanu proty was, Iwane! Oho-ho! zahohotiw Mayna. Iwana bju swoji! Niczoho ne bju, skazaw Sum. My szukajemo istyny! Tak czomu wy zapereczujete? zdywuwawsia Zahrawa. Due prosto. Ja kategoryczno proty tijeji dumky, szczo mi istotamy riznych panet

    mou buty szluby. Ce ysze u fantastiw moywo. Tak wy proty fantastyky? zdywuwawsia Zahrawa. Czomu ? zasmijawsia Sum. Ja lublu czytaty pro taku lubow, szczo doaje nawi

    gaaktyczni prostory. Jak u Jefremowa. Pamjatajete? Mwen Mas zakochujesia w krasuniuz Epsion Tukana! Zarady neji win chocze zrujnuwaty zakony czasu i prostoru. Zdorowonapysano, chwylujucze.

    Wy sami kaete, szczo ce nemoywo? Tak to w dijsnosti. A to w mriji. Mrija ne fotograja dijsnosti, a tworczis duchu.

    Tak powernemo do realnosti. Z toczky zoru nauky powtoriuju szlub mi riznymyistotamy nemoywyj. Zowniszni oznaky mou zbihatysia. Skaimo, wertykalna postawa,dwi nohy j ruky, dwoje oczej i tak dali, ae wnutriszni organy ne budu odnakowymy. Anajmenszi rozbinosti zrobla nemoywym zaplidnennia E, ta czoho wy zasumuway,Iwane?

    Ja daremno rozpowidaw pro swij son, widpowiw Zahrawa. Szwydko zdajetesia, pochytaw hoowoju Sum. A ja chotiw rozpowisty szcze

    dejaki tajemnyczi fakty, schoi na waszi. Czy, moe, ne treba? Czoho tam ne treba, zadowoeno ozwawsia Hrymajo. Rozkai. Ae ja chotiw

    daty insze tumaczennia snam Zahrawy. Jake? powawywsia chope. My nedawno howoryy, szczo niszczo ne znykaje. Kona dumka, koen ruch,

    kone jawyszcze widbywajesia w nawkoysznij pryrodi, w czastkach, u reczach, w eektro-magnitnomu, jadernomu, grawitacijnomu polach, tobto w bezmenomu Wseswiti. I lu-dyna wzajemodije z tijeju ywoju bezmenistiu. Na neji wpywaje i swito Soncia, i Misiacia,i panet, i daekych zirok, i kosmiczni promeni, i pohoda, i nastrij inszych ludej. Wse, wsemaje znaczennia w ytti ludyny. Teper ujawi ae poperedaju, szczo ce ysze moje pry-puszczennia, ujawi, szczo na susidnij paneti abo bila susidnioji zirky ywu rozumniistoty. Wony litaju mi panetamy, wony znaju sekret antytiainnia i bahato czudesnychreczej, do jakych my szcze ne dodumaysia. Energija jichnioji dumky, tworczosti mczy uprostir, doynaje do nas. I cikom moe buty, szczo my neswidomo spryjmajemo jichni wra-ennia. O czomu sniasia taki sny, pro jaki wy, Iwane, howoryy!

    A szczo , schwylowano zajawyw Zahrawa, ce czudowa dumka. Ja ne proty! Ta wy ne proty, ja znaju, zasmijawsia akademik. A jak inszi? To wychody, szczo kona nasza dumka nese materilnyj impuls? nedowirywo

    zapytaw Nosenko. Bezumowno! stwerdyw Hrymajo. W switi nema niczoho nematerilnoho. I taka energija dumky moe spryczynyty abo ycho, abo dobro? dopytuwawsia

    osof. Nu, a jak e? zdywuwawsia Hrymajo. Ce azy diektyky. Rujinnyka energija

    ne moe buty tworczoju, a doky jiji ne pereboresz. Ae zaczekajte, my znowu zaskoczyywbik. Koego Sum, wy chotiy szczo rozpowisty?

    Tak. Znowu pro pryszelciw. Tocznisze, dejaki fakty na korys tijeji dumky, szczo jiji

  • widstojuje Iwan. Dozwolte meni, wychopyo u Tani Rajduhy. Wona schwylowano i wynuwato

    pozyrnua na bioga. Probaczte, szczo ja perebywaju, boju zabuty! Howori, howori. Kau, szczo wy astrobiog, cikawo, szczo wy tam prydumay. Niczoho ja ne prydumaa. Cia dumka wynyka dawno, ae my czasto w stu-

    dentkych supereczkach obhoworiuway jiji. We dawno pomiczeno, szczo isnujucza hi-poteza pochodennia ludyny ne zbihajesia z realnymy danymy. Pitekantrop, jakyj nibytoyw miljon abo wisimsot tysiacz rokiw tomu, potim synantrop, neandertae, kro-majonka ludyna i, nareszti, suczasnyj typ. Kromajonka ludyna i suczasna identyczni.W nych odnakowyj typ, rozmir czerepa, waha mozku. I tut wynykaje sumniw

    Jakyj e sumniw? wawo zapytaw Sum. Czy moha b perwisna mawpoludyna za piwmiljona rokiw rozwynuty do sucza-

    snoho typu? Piwmiljona ce bahato, mamusiu, serjozno skazaa Mania.Suchaczi zasmijaysia. Sum natysnuw palcem na kyrpatyj nis diwczynky, artiwywo

    widpowiw: Piwmiljona ne due bahato dla rozwytku rozumnoji ludyny. Nu, nu, tak howori

    dali. My znajemo, szczo mozok jak zycznyj organ swidomosti roste i rozwywajesia za-

    eno wid suspilnych widnosyn ludej, wid riwnia piznannia switu Prawylno. A raz prawylno, to zwidky u kromajonkoji ludyny suczasnyj rozmir mozku? Na-

    szczo daeko chodyty. Wimemo tak zwani dyki pemena, szczo buy widkryti ewropej-ciamy w mynuych wikach. Wohnianozemelci, tasmanijci, awstralijki tuzemci, polinezijci,dejaki afrykanki pemena. Suczasna istorija zayszaje wsi ci pemena poza wysokymy cy-wilizacijamy. To zwidky u nych taka waha mozku, jak i w ewropejciw?

    Do czoho wy wedete? neterplacze perebyw Sum. A do toho, szczo suczasnyj pohlad na istoriju ludstwa nezadowilnyj. Zwidky u neh-

    riw, tajitian, amerykankych indinciw, u wsich narodiw, jaki ne prochodyy, jak kae na-sza istorija, cykliw cywilizaciji, zwidky w nych zdibnis do abstraktnoho mysennia, do su-czasnoho piznannia? Ade pryroda niczoho ne daje napered. Jakszczo wony, widstali pe-mena, ne zajmaysia dyferencilnym ta integralnym obczysenniam, ne wywczay wy-sokych nauk, to czomu jichnij mozok hotowyj spryjmaty taki premudrosti? My znajemo,szczo w nych buy ysze striy, spysy, wohnyszcze i prymitywni budiwli.

    A w mynuomu? huknuw Mayna. W mynuomu moho buty inaksze! Oto ja j kau, pidchopya Tania Rajduha, szczo mynue pokryte morokom.

    Jakszczo rozwytok ludstwa jszow tak, jak my hadajemo, to nezrozumio, zwidky suczasnyjmozok u kromajonkych ludej? Na czomu wony joho wyrostyy, na jakych dosiahnen-niach? I o wynykaje dumka: abo koy na Zemli isnuway wysoki rasy, pro jaki my niczohone znajemo, abo ludy pochodia wid istot czuych panet

    Cha-cha! zasmijawsia Szum. My naszczadky bandytiw z inszoji panety. Na-szi predky w czomu prowynyysia i jich wykynuy na Zemlu, sered dykych zwiriw. ywi irozpodujte, spokutujte wynu swoju. Predky dyczawiju, rozselujusia po Zemli i zberi-haju egendu pro ridnu panetu jak mit pro wyhnannia Adama i Jewy z raju. Czuy, czuytaku wersiju. Suczasna traktowka bibejkoji kazoczky!

    Dla czoho wy tak? pomorszczywsia Hrymajo. Moho buty prostisze. Kosmo-nawty pryetiy na Zemlu. Awarija. Wony zayszyysia odni, bez prypasiw, u czuomuswiti Doweosia prystosuwatysia do tutesznioho yttia. A potim rozseennia po paneti.

  • Ot i jasno, czomu mozok u naszych predkiw weykyj pry nykij kulturi. Win zayszywsiatakym, jakym buw u perszych prybulciw

    Ja kategoryczno proty! riszucze zajawyw Sum. Wersija wasza, Taniu, cikawa,ae wona antynaukowa. Ludyna dytia Zemli. Wsia wona wid nihtia do sercia, wid wo-osyny do ostannioji kistoczky sporidnena z twarynnym carstwom naszoji panety.

    A moe, na inszych panetach Soncia rozwytok schoyj na nasz, zauwayw Ma-yna. I ludy tomu skydajusia budowoju na twaryn Zemli.

    Ni! My howoryy we, szczo zownisznia schois moe buty, a wnutrisznia ni-koy. Ce nejmowirno! Ae zaczekajte, o wam szcze odna zahadka

    Te pro ludynu? pocikawyasia Tania. Ni, zapereczyw Sum. Pro rosyny. Wy znajete, szczo na Zemli rostu try

    osnowni typy rosyn. Starodawni paporotnykowi, szczo rozmnoujusia sporamy, wid-krytonasinni, tobto chwojni, i pokrytonasinni, abo kwitkowi. Paeobotanika widkrya,szczo ewolucija u dawni epochy jsza szlachom rozwytku widkrytonasinnych i paporotny-kowych. Ae potim na Zemli zjawyysia kwitkowi, pokrytonasinni. Wony rozpowsiudyysiapo wsij paneti, pronyky w doyny, na hory, w wodu, w tundry, skri, de ysze je misce,szczob prylipytysia. Za desiatok miljoniw rokiw wony zawojuway Zemlu.

    A szczo tut dywnoho? pocikawywsia Zahrawa. A te, szczo newidomo, zwidky piszy kwitkowi, hariacze widpowiw Sum.

    Predky jich newidomi. Szlachy rozwytku desiatkiw tysiacz wydiw kwitok nezrozumili. Wypohlate na kwity, na tysiaczi czudowych, aromatnych, czariwnych rosyn. Pohlate nakolory, na jichnie roztaszuwannia, na smak, z jakym stworeno kwitku

    Wy choczete skazaty, szczo jich chto stworyw? jechydno zapytaw Szum. Tak. Same ce ja choczu skazaty, twerdo skazaw Semen Hordijo-wycz. Bez pry-

    puszczennia, szczo bezlicz kwitkowych wynyko wnaslidok hibrydyzaciji, nemoywo po-jasnyty niczoho.

    Wypadkowa hibrydyzacija! znyzaw peczyma Szum. Wypadkowo moe ysze pjanyj w jamu zalizty wnoczi, rozserdywsia Sum. Ni-

    jaka teorija jmowirnosti ne pojasny wynyknennia tysiacz rozmajitych rosyn z czudo-wymy, neschoymy odna na odnu kwitkamy. Szcze Darwin kazaw, szczo ce proklata za-hadka. Ja osobysto dumaju, szczo kwitkowi rosyny pozazemnoho pochodennia. Jichprynesy na Zemlu z inszych panet

    Chto? zapytaw Szum. Ne znaju. U wsiakomu razi, rozumni istoty. Sami soboju zerna i spory nawriad czy

    pereetiy b. Abo wimi kulturni rosyny pszenyciu, hreczku, kukurudzu. Zwidky wony?De jichni predky? Pszenycia znajdena szcze w tak zwanych swajnych pobudowach. Jijiwyroszczuway ludy kamjanoji doby. Kukurudza, za perekazamy majja, widoma desiatkytysiacz rokiw tomu w Ameryci. Dykych rodycziw cych rosyn nema. To chto , koy posijawjich na Zemli?

    Dawni narody, nesmiywo ozwawsia Nosenko. Durnyci. Nawi nasza seekcijna nauka nespromona wywesty kulturni wydy rosyn

    z dykych. A te, szczo neoswiczeni pemena mohy stychijno wyrostyty kukurudzu, pszeny-ciu i hreczku, ce, probaczte, bezhuzdia! Dla takych podwyhiw potribno znannia, jakenabahato perewyszczuje nasze!

    Harazd, harazd! rozdratowano skazaw Szum. Wy proty toho, szczo ludyna in-szopanetnoho pochodennia. A razom z tym howoryte, szczo naszi predky ne mohy bwyrostyty kulturni zaky. Tak szczo wy dopuskajete? Zwidky kwitkowi? Zwidky zaky?

  • Moywo, z Wenery, spokijno widpowiw Semen Hordijowycz. Wy sposteri-hay, szczo ystoczky rosyn spoczatku bilasti, czerwonuwati abo owtuwati? Wy dumay,czomu ce tak? Moe buty, ce jawyszcze atawizmu. Jakszczo rosyny yy na Weneri, to tamwony buy bilastoho koloru, ade na nij temperatura wyszcza, a koy jich perenesy na Ze-mlu, to wony potemniy, wyrobyy inszyj kolir, zeenyj, prystosowanyj dla intensywniszohopohynannia radiciji. Ae na poczatku rozwytku, wesnoju, wony zberihaju swoje dawniezabarwennia wenerinke.

    Tak chto wse-taky prynis jich na Zemlu? wperto powtoryw Szum. Wysowtewaszu dumku.

    Ne znaju, chytro zasmijawsia Semen Hordijowycz. Podumajte Mou yszedodaty, szczo ne tilky kwitkowi, a j wsi inszi nazemni rosyny hosti naszoji Zemli.

    Ne moroczte nas! nezadowoeno skryknuw Nosenko. Szczo za arty? Nijakych artiw. oden uczenyj ne skae wam, jak same mohy b wodorosti wyjty

    na suszu. A hoowne, jak wony stay tymy rosynamy, jaki my baczymo? Nema niczohospilnoho mi wodorostiamy i nazemnymy rosynamy ja zajawlaju awtorytetno. Oto du-majte, dumajte. My, jak kazaw juton, szcze ysze hrajemo na berezi okeanu PiznanniaMy tut obhoworiuway bezlicz dumok, hipotez. I znachidky, szczo swidcza pro pryszelciw,i nezrozumili sny, i nezjasownis wysokoji organizaciji mozku dawnich ras, i, nareszti, ta-jemnyczis pochodennia kwitkowych rosyn, nawi wsich kulturnych zakiw. Jedynyj wy-snowok, jakyj rozrubuje wuzo protyricz, takyj: suczasna ludyna ne pochody wid pitekan-tropa i synantropa. Wona maje szcze stariszoho predka.

    Czudowo! poter dooni Mayna. Oce tak! Zaczekajte, ne perebywajte, machnuw rukoju biog. Bida w tomu, szczo ba-

    hato wczenych piszy hotowym szlachom. Stworyy teoriju pro pochodennia ludyny, projiji etapy rozwytku, a potim poczay pidtiahaty do cijeji teoriji fakty. Ce porocznyj zakoninerciji mysennia. Ja dumaju, szczo ludyna wynyka nabahato ranisze, na desiatky miljo-niw rokiw ranisze, ni pitekantrop, ni suczasni mawpy. Pitekantrop, synantrop, neander-tae ce insza hika ewoluciji, jaka piznisze bua znyszczena naszymy predkamy. Moe,snihowa ludyna abo rizni tyny lisowych ludej, pro jakych inodi zhaduju, ce i je ostannizayszky antropojidiw, potemkiw pitekantropa, jaki ne wstyhy dijty do riwnia rozumnojiistoty.

    Cikawo, due cikawo! ozwawsia Hrymajo. Ja zbahnuw, do czoho wy chyyte Ehe ! My hadajemo, szczo paszi predky o porucz z namy, a wony chowajusia

    w imli miljoniw rokiw. egendy, mity, pro jaki zhaduwaw Iwan, je istorycznoju unoju tychgrandiznych podij i kataklizmiw. Materyk Hondwana, materyk Atantyda. Sotni cywiliza-cij, jaki dosiahay wysokoho riwnia i hynuy. Pro nych rozpowidaju desiatky, sotni dere.Paton u swojemu Timeji rozpowidaje pro ostanni dni weykoho ostrowa Atantysa, jakyjzahynuw dwanadcia tysiacz rokiw tomu. Abo widomyj manuskrypt Troano, szczo zberi-hajesia w Brytankomu muzeji, powidomlaje do reczi, win napysanyj majja bilsze triochtysiacz rokiw tomu, szczo krajina hynianych horbiw, zemla Miu pryreczena. Pisladwoch posztowchiw ostriw znyk za odnu nicz, grunt koychawsia wid wukanicznych sy,jaki pidnimay i opuskay joho w riznych misciach, a doky win ne osiw. Krajina bua zruj-nowana, wona ne moha wytrymaty achywych konwulsij zemli i porynua w okean,pohynuwszy 64 000 000 yteliw. Ce widbuosia za 8600 rokiw do napysannia cijeji knyhy.Jak baczyte, perekazy z riznych krajin schodiasia. Bezlicz perekaziw pro potopy, pro ka-tastrofy, pro litajuczych drakoniw, pro wojownyczych, mohutnich atantiw, hreki mitypro bytwy bohiw i gigantiw ce ne wyhadka, ne domyse, a widhuk, spohad pro sawnemynue daekych cywilizacij

  • A czym ce dowesty? De konkretni fakty? prounao zapytannia.Sum machnuw rukoju. Budu i fakty. Pobudujemo pidwodni aparaty, jaki widkopaju towszczu muu nad

    Atantydoju, nad koysznimy materykamy Tychoho okeanu. Ta slipomu nijaki fakty ne do-pomou. Jomu potribna rezolucija. Wwaaty, szczo buo o tak. I win powiry.

    Nu, ce we wy zanadto, obrazywsia Szum. Czomu zanadto? Powiryty todi, jak dowedeno, i newihas powiry. Pronyknuty

    dumkoju w newidome o zawdannia. A jakszczo pomyka? Bez pomyok nema progresu! Pomyky szczabli do istyny. Ne perebywajte mene,

    a to do ranku ne skinczymo. Ote, reziumujemo: szczob pojasnyty ci riznomanitni fakty izwesty jich dokupy, treba wyznaty, szczo rozumna ludyna homo sapijens wynyka naZemli desiatky miljoniw rokiw tomu. Moe, nawi buo kilka ras czy wydiw ludej. I naszipredky buy ne z wyszczych, a, skaimo, seredni. Ae ce ysze moje prypuszczennia. Roz-wywaasia cywilizacija, wynykay derawy, zjawyasia nauka, wynyka technika. Bilsz wy-sokyj typ rozumnych istot, zwyczajno, wpywaw na rozumowi zdibnosti inszych ras. My-nay wiky. Zoriani korabli poetiy do inszych panet. Buo prywezeno kwitkowi rosyny zWenery abo z inszoji panety. Seekcijna nauka stworya zaky hreczku, kukurudzu, psze-nyciu, pryruczya bahato swijkych twaryn. A potim katastrofa

    Jaka? ne strymaa Mania. Czomu katastrofa? Wukaniczna, widpowiw Sum. Geoogiczna. Wse moe buty. Hoowna rasa

    znyka. Inszi pemena prodowuway yty, wykorystowujuczy dejaki nadbannia nauky my-nuoho. Ja kau pro atantiw. Potim katastrofa Atantydy. Zayszky atantycznych pemenpereselajusia w Afryku, w Aziju. Wony prynosia z soboju widhomin Daekych podij,zaky, zayszky kultury, nauky, egendy i religijni symwoy. A spohady pro wysoku rasu lu-dej peredajusia, jak fakt isnuwannia bohiw. Ade wony litay nad Zemeju, zjawlaysia se-red nyczych narodiw u dywnych wbranniach, wyroszczuway czudesni rosyny, kwity, po-kazuway podiji na widstani, tak, jak na ekrani suczasnoho teewizora, woskreszay mer-twych i wylikowuway chworych.

    Kazka, prohomoniw, zitchnuwszy, ysycia. Ae czudowa kazka, mrijywo ozwawsia Kori. Nam pro wsiaki wyhadky nikoy dumaty. Treba mysyty suczasnymy kategori-

    jamy!.. skazaw dyrektor. Chto ne zdibnyj ocinyty kazku, egendu, toj ne bahato stwory i w suczasnomu,

    nasmiszkuwato ozwawsia Hrymajo. Wsi zdobutky wyrostaju z wikowicznoji kazky na-rodiw, z joho mriji pro czudowe majbutnie carstwo szczastia. A my tu kazku perewodymow pan realnosti

    Hospody! raptom zawoaw dyrektor. Win wytriszczywsia na chronometr i, chy-tajuczy hoowoju, prymowlaw: Szczo ce bude? Otaka chaepa! Szczo meni skau wobasti? Do dwoch hodyn noczi probazikay. Towaryszi! Wy mene bez noa riete! Towa-ryszi, rozchotesia spaty!

    Pidemo, niczoho ne stanesia! zaspokojiw joho Hrymajo. Zberemo zawtra,druzi, czy to pak we siohodni. Supereczka szcze ne zakinczya.

  • Nastupnoho dnia, pisla weczeri, znowu spaachnua paka supereczka. Zibraysia wsi:i amerykanci, i maeka Mania z mamoju, i weykyj hurt suchacziw z sea ta nawkoysznichberehiw.

    Perszym poczaw Kori, zawdy mowczaznyj, skromnyj. Win howoryw tycho, roz-wano, wdumywo:

    My suchay wczora hipotezy pro mynuli rasy. Pro jichniu zahybel. Cym pojasniu-way weyku potenciju mozku u widstaych ras. Zdajesia, ja tak zrozumiw?

    Tak, widpowiw Sum. A czy ne mona pojasnyty ce inaksze? Jak e? zacikawywsia biog. My nedawno howoryy, szczo ludstwo ce jedynyj organizm. Wono maje bez-

    meno rozmajiti zwjazky. Niszczo ne propadaje. Ni pohane, ni dobre. Wono asymilujesia,wono wpywaje na rozwytok ludstwa wzahali. Ludstwo wysuwaje z sebe genijiw jak rezul-tat rozwytku ciych grup, a genij, u swoju czerhu, wpywaje na rozwytok cioho ludstwa. Oczomu dosiahnennia drewnioho jehyptianyna mohy wpywaty na rozwytok mozku skifa,a dosiahnennia ewropejcia na rozum wohnianozemelcia.

    Jakym e czynom? znyzaw peczyma Nosenko. Induktywno. Energija dumky, jaku poczay teper wywczaty, rozpowsiudujesia w

    prostori. Wona ne propadaje. Wona moe pozytywno wyywaty na mozok, na mysenniadaekoho indywida. Ejnsztejn dumaje nad teorijeju widnosnosti, a w Afryci we narodu-jesia dytyna, mozok jakoji w potenciji hotowyj spryjniaty teoriju widnosnosti

    Cikawa dumka! skazaw Sum. Wona maje racinalne zerno. Takyj indukcijnyjteepatycznyj wpyw narodiw na inszi narody, napewne, je. Ae take prypuszczennia nepojasniuje bezliczi faktiw. Zayszky dawnioji kultury, slidy pryszelciw z neba, pochoden-nia kwitkowych Ta szczo my znowu budemo powertatysia do wczorasznioho?

    Ni, ja ne pro te! zachyszczawsia Kori. U mene zapereczennia wykykaje idejacyklicznosti! Jakszczo ciyj wyd rozumnych istot yw na Zemli miljony rokiw tomu, dosiahwysokoho riwnia, stworyw mipanetni korabli, to jak win mih zahynuty? Zwidsy nedaekodo dumky, szczo i nasza cywilizacija moe zahynuty?!

    Ni, ce ne tak! zapereczyw Sum. Nasza cywilizacija rozpowsiudyasia po wsijpaneti. Geoogiczni katastrofy nespromoni jiji znyszczyty. A ta, pro jaku my howorymo,moha buty okalnoju, moha rozwynutysia na pewnomu materyku. A, zresztoju, moe,wona j ne zahynua?

    A kudy podiasia? Pereseyasia na inszu panetu. Czomu wy, towaryszu Szum, usmichajete? Wy zwy-

    ky mysyty odnodennymy massztabamy. Pora pryzwyczajity do kosmicznych. Tak joho! pidchopyw Hrymajo. A to w dwadcia pja rokiw u nych sobacza

    staris nastupaje. Hirsze za nas, starykiw! Prawylno! stwerdyw Sum. Suchajte dali. Wy znajete, Szczo na Zemli buw

    tropicznyj klimat nawi na piwnoczi. Mabu, usia paneta bua swojeridnoju oranerejeju.A potim rizki zminy, pochoodannia, lodowyky. Perszym wydam rozumnych istot, jaki wy-nyky w umowach tropicznoho klimatu, buo due wako. Szczo jim zayszao robyty? Aboperebudowuwaty umowy na Zemli, abo pereseytysia na inszu panetu.

    Kudy ? nedowirywo zapytaw Nosenko. Ta chocza b na Weneru!

  • E, ce we hadannia! Ne hadannia, a odne z prypuszcze. A wy dumajte, pidkazujte szczo insze. Naszczo spereczaty, prymyrywo skazaw Hrymajo, skoro diznajemo, chto

    prawyj! A teper chotiosia b pohoworyty pro majbutnie naszoji Zemli, ludstwa! Ce duecikawo

    Szczo cikawoho? awtorytetno zajawyw ysycia. Nijakoji tajemnyci nema.Nauka pidijmajesia wse wyszcze. yty budemo wse zamonisze. Poetymo na daeki pa-nety.

    A dali? usmichnuwsia Hrymajo. Tilky samohubstwo! raptom cyniczno skazaw amerykane, wpersze obzywaju-

    czy za we weczir. Szczo mona czekaty wid homo sapijens? Ludyna ludyni wowk! Wyhoworyy pro mynuli rasy? Chaj tak, wony buy! A de wony teper? Na dni okeaniw. Wonywynachodyy jaderni zasoby, prywodyy jich u diju i puskay sebe i bynich swojich nadno. Ot szczo bude z ludynoju. Nasza cywilizacija ne wyniatok!..

    Brechnia, skazaw suworo Kori. Probaczte za hrubyj wyraz, ae ce brechnia.Ne wiriu ja, szczo ludy zahubla sebe i panetu. Nawi dumaty ne treba pro ce.

    Nad majdanczykom poynuw zadowoenyj homin. Hrymajo chytro pohlanuw naamerykancia.

    Nu szczo, wasza hipoteza ne due schwalujesia? Podywymo, wpewneno zajawyw Nojs. A ne my, to dity naszi. Dla czoho dity! zahadkowo skazaw Hrymajo. Moe, j my! Wy te, mistere

    Nojs! Szczo wy majete na uwazi? zdywuwawsia amerykane.Raptom syrena perebya paku supereczku. Ponad werchiwjamy derew zastrybaw

    promi far. ysycia schopywsia z krisa, kynuwsia do dwerej. Chto pryjichaw. Pobiu striczatyZa chwyynu win powernuwsia, podaw Hrymaju biyj priamokutnyk paperu. Teegrama wam. Z Kyjewa. Anu dawajte, dawajte, zachwyluwawsia akademik. Ja dawno du jiji. Ne odpu-

    skajte ystonoszu. Ja napyszu widpowi.Hrymajo pochapcem czytaw tekst. Joho pochmure obyczczia usmichaosia, husti

    browy pidniaysia. Zdywowani suchaczi day. Nareszti akademik skaw papire, uroczy-sto huknuw:

    Nasza wziaa! Szczo take? ne sterpiw Iwan. Szczo tam u was? Chwyynku. Odnu chwyynku. Ja napyszu widpowi. Tak. Tak. Oce i wse. Towa-

    ryszu ysycia. Widdajte. Szczob siohodni posay. Bude zrobeno! Dyrektor wysyznuw u dweri. A teper, ohlanuw akademik weseymy oczyma prysutnich, teper mona roz-

    powisty pro te, szczo ja obiciaw. My tut spereczaysia, widstojuway koen swoje. I ce czu-dowo, ce prawylno. Ae jedynyj suddia czas. Win nas nese do majbutnioho, szczob po-kazaty torestwo istyny i zahybel neistynnoho, konserwatywnoho, szkidywoho. Ae ne wsimou pobaczyty pody swojich ruk! Czas newbahannyj. Joho ne skorotysz, ne pidenesz,ne powernesz nazad.

    Do czoho ce wy wedete? zaintrygowano zapytaw Sum. Szczo nowa supe-reczka pro su czasu?

    Ni. A wtim, i tak, i ne tak! Wy budete wraeni tym, szczo ja skau. Ja i moji pomicz-nyky Ce due myli moodi ludy Stiopa i Nadia. Ja jich znaw szcze studentamy Teper

  • wony odruyysia Tak ot, nasza grupa nedawno zawerszya perszu probnu maszynuczasu. Ne taku, jak w Uesa, fantastycznu, a sprawniu.

    Kilka sekund suchaczi mowczay, wraeni, zdywowani. Nareszti Szum ne wyterpiw.Odkaszlawszy, win skazaw:

    Probaczte, Trochyme Dadowyczu, a te, szczo wy rozpowiy, ne kazoczka? Ne kazoczka, weseo zajawyw uczenyj. Bilsze toho, ja daw teegramu, szczob

    ustanowku prywezy zawtra siudy. Stiopa i Nadia te pryjidu. My stworyy neweyku, por-tatywnu maszynu czasu. Energiju dla neji daju akumulatory atmosfernoji energiji

    Prysutni zbudeno zaszumiy. Amerykane zawziato pysaw szczo u swij boknot.Hrymajo, zahuszajuczy homin, kryknuw:

    Dosi my tilky spereczaysia pro rizni fakty, a teper pereswidczymo, chto prawyj, achto ni.

    A mona pobaczyty, jak ytymu ludy w majbutniomu? zapytaw Kori. Mona. I wsi zmou zahlanuty w majbutnie? nedowirywo ozwawsia Nosepko. Ne wsi. Koen zokrema. A potim, powernuwszy, mandriwnyk rozkae, szczo win

    baczyw. Zhoda? Zhoda! radisno zaszczebetaa diwczynka. Ja te poeczu w majbutnie! Poetysz, nino skazaw Hrymajo. Ty obowjazkowo poetysz. Dozwolte, wtrutywsia u rozmowu Szum. Ae wy ne skazay, w czomu su

    podoroi w czasi. Ade dla prysutnich ce wse due nejmowirno. Due prosto, serjozno widpowiw akademik. I due skadno. Bezumowno, szczo

    bezposerednio podorouwaty wsim tiom u majbutnie abo mynue ne mona. Zakony roz-wytku materiji tisno zwjazani z czasom. I nam ne wyskoczyty z joho potoku, bo my sami jetym potokom, joho czastynoju.

    To jak e? zapytaw Mayna. Ja skau. Podoro mona zdijsnyty subjektywno. Naprykad, nazad. My we howo-

    ryy, szczo niszczo ne znykaje. Kona podija, nawi najmensza, zapysana w pamjati pry-rody. Tak, jak zwuky zapysani na pliwci, na pastynci, na krystali, w ywij klitci. Jich monawidnowyty, proczytaty, jakszczo zumity, zwyczajno.

    Zwidky wy jich czytajete? pocikawywsia Zahrawa. Z prostoru, spokijno skazaw akademik. Z wakuumu. Wy znajete, szczo wa-

    kuum ce ne poronecza, jak dumay ranisze. Szcze Dirak prypuskaw, szczo wakuum ce sucilnyj materilnyj fon, abo potenci materilnych czastok. Suczasna nauka jde dali.W prostori je bezlicz riznych switiw, takych i ne takych, jak nasz, ae po-riznomu orijento-wanych u swojich koordynatach. Wony ne zawaaju odyn odnomu, wony pronyzujuodyn odnoho, a tomu newydymi dla naszych poczuttiw.

    A hoowa tumanije, poczuwsia hoos iz zadnich riadiw. Dywlaczy, jaka hoowa, zasmijawsia Hrymajo. Dali. Bu-jaka podija, szczo

    we projsza, ne znykaje bezslidno za zakonom zbereennia energiji, a zanotowujesia naskryalach pryrody. Ti skryali ne ysze projaweni czastky, a newydymyj fon Diraka, abozycznyj wakuum. Jak e proczytaty ti zapysy, jak rozszyfruwaty jich? Ce dostupno tilkyludyni. W tili ludyny, w jiji swidomosti, w jiji instynkti, intujiciji, w mozku, w konij klitynizachowano mynue, jake buduwao jiji, wyroszczuwao, formuwao. Ta my we pro ce ho-woryy. Makrokosm i Mikrokosm jedyni. Ludyna ce Wseswit u minitiuri. Ote, po-tencilno w ludyni tajisia wsia Bezkonecznis. Pered namy stojao zawdannia: zumity pro-czytaty ciu Bezkonecznis, abo sprobuwaty czytaty. Zwyczajno, wse zaey wid psychikypiddoslidnoho, wid joho prahnennia. Chid procesu prybyzno takyj. Pewnyj energetycznyj

  • promi obbihaje najhybszi powerchy mozku ludyny, de zachowani predkowiczni zapysy,zbuduje jich, prymuszuje, tak by mowyty, rezonuwaty. Cej rezonans prywody u ruch za-pysy mynuoho w prostori abo wakuumi, mynue oywaje, i ludyna subjektywno perey-waje te, szczo we dawno mynuo.

    I pereywaje realno? nedowirywo perepytaw Szum. Absolutno realno. Chiba wam ne dowodyosia baczyty jaskrawych sniw, jaki pa-

    mjatajesz potim wse yttia? Deszczo z realnoho yttia, nawi ne deszczo, a bilszis, zabuwa-jesz, a sny ni. Wse zaey wid energiji podiji, wid toho wraennia, jake pereywaje psy-chika. Dali. Oskilky koen indywid zwjazanyj z bezliczcziu swojich predkiw, oskilky wonyperedaway jomu czerez spadkowyj mechanizm swij doswid, to win, cej indywid, moe pe-reyty ne ysze swoje mynue, a j mynue daekych pokoli!

    Koego! zworuszeno skazaw Sum. Ce epochalne widkryttia. Dozwolte wampotysnuty ruku.

    Suchaczi szczyrymy opeskamy pidtrymay joho sowa. Akademik pidniaw ruky, nibyzachyszczajuczy.

    Druzi, ne treba! Ce ne zowsim toczno. Ne ysze ja tworyw ustanowku czasu, a wseludstwo. My stilky howoryy, szczo wse w switi wzajemozwjazane. W maszyni czasu zjed-naysia mriji wsich ludej. I ne tilky ludej Zemli, a moe, j daekych bratiw z inszych panet,jaki dywlasia na nas, spiwczuwaju nam, baaju nam szczastia

    Trochyme Dadowyczu! wybaczywo ozwawsia Zahrawa. Wy nam skazay promynue Ae majbutnie

    Ce prawylno. Ja ne rozpowiw, jak e ludyna moe mandruwaty w majbutnie. Wosnownomu te tak. Subjektywno.

    Ae zapysu majbutnioho nema? zapereczyw Szum. Nema! pidtwerdyw Hrymajo. Abo maje nema. Szczo znaczy maje? Nema zapysu takoho, jak mynuoho. Dajte meni widpowi: w oudi je zapys maj-

    butnioho duba, w zerni zapys koosa pszenyci i wsich majbutnich koosiw?Szum promowczaw. Mowczyte? Ot baczyte? Majbutnij rozwytok bu-jakoji rosyny, twaryny, jawysz-

    cza, reczi, podiji zakadeno w mynuomu, w suczasnomu stani poperednich jawyszcz. Samebuttia, rozwytok je ne szczo insze, jak rozhortannia programy, zakadenoji w switi, wyjawpotencijnoho w realnomu. Ote, i nasze majbutnie, majbutnie ludyny, krajiny, Zemli, Wse-switu, ce wse te, szczo maje rozwynutysia z nas, szczo we tajisia, zrije w nas, u naszychdumach, pomysach, u naszych zwyczkach, charakteri, w socilnych peredumowach, ko-rotsze, w Kosmosi, jakyj je naszoju domiwkoju, namy samymy. Wseswit ce zerno. Maj-butnie joho ce rist toho zerna. Ludyna ce Wseswit u minitiuri, my we howoryy.Ote, potencija jiji majbutnioho, joho zerno ce wona sama, jiji swidomis, jiji mozok, jijihybynna su, jiji swoboda woli. Nasza ustanowka czasu znowu taky ysze zbuduje po-tencijnu programu, zapysanu w pidswidomosti ludyny, posyluje jiji, prywody u diju, zmu-szuje subjekta pereyty te, szczo z nym bude w majbutniomu abo z joho daekymy na-szczadkamy

    Wy howoryy, szczo ludyna ne zmoe pobuwaty tam, de wona ne ytyme u maj-butniomu zyczno! ozwawsia Szum.

    Wona pobuwaje tam subjektywno. Pered neju rozhornesia zapys moywych maj-butnich podij, zapys, jak ja we skazaw, jiji wasnoji swidomosti, jiji mozku, jiji organizmu.Ludyna ne bude pasywnym sposterihaczem hriaduszczoho, a widczuje sebe odnym z tychdaekych naszczadkiw. Wona nawi zabude pro sebe, a widczuje sebe subjektywno odnym

  • z nych. Hybyna czasu, w jakyj pronykne indywid, zaey wid joho swidomosti, wid prah-nennia w majbutnie, wid impulsu psychicznoji energiji. Czym sylniszyj impuls, tym szyrszeroziwjesia programa, tym jasniszym, grandizniszym zdassia majbutnie.

    Zawtra nadweczir moji asystenty prywezu ustanowku. Noczi dyskusij mynuy. Teperpocznusia noczi tajemny i nebaczenych czudes

    We dawno rozijszysia suchaczi. Widpoczywajuczi zasnuy. A Iwan iszow popid sza-tamy drimuczoho lisu, znowu j znowu zhadujuczy grandizni ideji Hrymaja, ideju pro suMajbutnioho. Bako Majbutnioho zakon Pryczynnosti, zakon pryczyn i naslidkiw.

    Jak ce zdorowo! Ludyna, nacija, ludstwo samo twory swoju dolu. Szczo posijesz tej ponesz! Toj, chto jde dorohoju swita, wdoskonaennia, herojizmu, daje czudowi podydla majbutnioho.

    Nerob, hultiaj, rozpusnyk, brechun, despot ne mou posijaty dobrych zeren, a yszenasinnia czortopoochu.

    Tak, tilky tak. Mona dejakyj czas prychowuwaty wid oka ludej swoji wyrazky, nega-tywni storony yttia, ae wid ewoluciji, wid majbutnioho ne prychowajesz.

    Nakopyczennia negatywnoho ne pereroste w pozytywne. I nawpaky. Kondensacijapozytywnoho nikoy ne zayszysia w newidomosti, de b wona ne widbuwaasia: w dusziludyny, w huszczi narodu, w ciomu switi, wona ne znykne, a das u suczasnomu czymajbutniomu czudowi pody.

    Iwan zupynywsia na wysokomu berezi, widczuw podych Dnipra, zamrijawsia. Radi-sna dumka bujaa w duszi, rozpyraa hrudy.

    Treba braty dolu w swoji ruky, tworyty jiji tworczym trudom, czesnistiu, lubowju,druboju, nezamnym prahnenniam do weykoho braterstwa mi lumy, mi rozumnymyistotamy Wseswitu

  • Nadweczir do budynku widpoczynku pidjichaa maszyna z Kyjewa. Z neji oberenowywantayy dywnyj prystrij napiwprozoru sferu, kilka parabolicznych anten i bahatowsiakych jaszczykiw. Wse ce pid nahladom Hrymaja obereno perenesy na widkrytyjmajdanczyk.

    Zahrawa poznajomywsia z asystentamy Hrymaja Stiopoju i Nadeju. Wony buymowczaznymy i jakymy rozhubenymy. Moe, dawaysia wznaky, jak skazaw pro ce Hry-majo, dowhi bezsonni noczi ostannich misiaciw. A moe, wony chwyluwaysia pered wy-probuwanniam ustanowky. Ae, diznawszy, szczo Iwan kosmonawt, Stiopa trochy rozta-nuw, deszczo pojasnyw, rozpowiw.

    Anteny pryznaczaysia dla pryjomu i transformuwannia prostorowoji energiji, wirni-sze, energiji wakuumu. Wnutrisznia energija piddoslidnoji ludyny w maszyni czasu wwo-dyasia w jedynyj potik energiji switu, prostoru, Kosmosu. Wse insze zaeao wid mozku,wid swidomosti, wid jakosti i czystoty zapysiw, jaki zberihaysia w tajemnyczych hybynachorganizmu. Napriam czasu mynue czy majbutnie te zaeaw wid indywida, wid johotworczoho impulsu.

    Bahato szczo Iwanowi buo nezrozumiym. A Szum Ananij toj wzahali posmijuwaw-sia, skeptyczno krywyw huby, kydaw ironiczni repliky:

    Czariwnyj lichtar dla ditej Fantasmahorija Pobaczymo, pobaczymo A wse-taky, czy je u was magnitofon? Czy wy pokadajete ysze na subjektywnyj perekaz pid-doslidnoho?

    Zhodom budemo zapysuwaty wydinnia piddoslidnych na specilni pliwky i kry-stay. Mona bude nawi stworiuwaty lmy. Jak? Rozszyfrowuwaty bieektryczni sygnaymozku, radiciju dumky, perewodyty jich u switowi, akustyczni sygnay. Ce dowha iskadna sprawa, potim pohoworymo

    Wychody, poky szczo budemo tilky suchaty te, szczo rozpowidatymu pid-doslidni?

    Tilky. A jakszczo wony obmaniuwatymu? Abo dodadu swoje, subjektywne, te, czoho

    nasprawdi ne widbuosia?Obyczczia Hrymaja potemnio. Ae win strymawsia i sucho, korotko widpowiw: Ja wiriu ludiam. Brechuny je, ae jich nebahato. Spodiwajusia, sered nas jich nema.Ananij prykusyw jazyka i bilsze ne obzywawsia. Tilky amerykane wse chodyw z dru-

    ynoju nawkoo ustanowky, artuwaw: A szczo, koy w majbutniomu pobaczymo ne te, szczo wam podobajesia? Ha? Jak

    todi podywyte na probemy podoroi w czasi? Pro szczo wy? dywuwawsia Hrymajo, montujuczy sfery. Pobaczymo, zahadkowo kazaw Nojs. Ja sam sprobuju pohlanuty wpered. Ja-

    kszczo dozwoyte. Wy meni dowiriajete? A czoho , ochocze widpowiw Hrymajo. Zalubky. I druynu waszu moete

    zachopyty. Dla tocznosti. A to wy, korespondenty, zwyky do wilnoho traktuwannia.Amerykanci smijaysia. Nojs, ponyzywszy hoos, tycheko dodaw: A wzahali nebezpeczna cia sztuka. Czomu? ne rozumiw akademik. Zahlanuty w majbutnie i pobaczyty ne te, na szczo spodiwajeszsia, ce bolisno. I

    ce dratuje. Ludyna luby mrijaty. A baczyty krach swojich mrij ce straszno

  • Je mriji i mriji, znyzaw peczyma Hrymajo. Chto mrije po-sprawniomu, nezlakajesia niczoho. Nawi newdacza dla sprawnioho tworcia paycia, na jaku win moespertysia, szczob pity dali Pobaczymo. Poterpi, we nedowho.

    Pisla weczeri we majdanczyk znowu buw zabytyj suchaczamy. Bila stiny merechtiyw sutinkach dywni pryady, byszczaa weyka sfera ustanowky czasu, a chymerni antenynaciluwaysia czerez werandu priamo w zorianu daeczi.

    Stiopa i Nadia metuszyysia bila ustanowky czasu, szczo rehuluway. I koy na ma-ekych zeenkuwatych ekranach zatanciuway slipuczi hoky eektronnych striok-prome-niw, Stiopa skazaw schwylowano:

    Trochyme Dadowyczu! Energija pryjmajesia, ustanowka hotowa. Mona poczy-naty

    Nad prysutnimy niby projszow hrozowyj rozriad. Hrymajo wstaw, ohlanuw prysut-nich, hucho skazaw:

    Druzi. Ce due nezwyczajno eksperyment sered narodu. A moe, tak i kraszcze.Majbutnie zrostaje ne tilky w aboratorijach, a w huszczi ludej, sered was. I mynue tetajisia u was, bo wono formuwao was, waszi dumy, dia i nadiji. My nedawno spereczay-sia. My obhoworiuway bezlicz probem. My namahaysia rozputaty okremi kinczyky ny-tok, jaki wedu u mynue, i widhadaty majbutni zruszennia, zahlanuty za tajemnyczyj po-kryw tak zwanoji doli. Dawajte sprobujemo pohlanuty w hybyny czasu

    Akademik jaku chwylu pomowczaw, pidbyrajuczy sowa. Potim, hyboko zitchnuw-szy, pidstupyw do maszyny czasu i, niby obrubujuczy jaki dumky, dodaw:

    Pocznemo. Bez dowhych rozmow. Chaj howory eksperyment. Pojasniu szcze raz.Ustanowka czasu praciuje w kilkoch reymach: pohlad w zapysane pryrodoju, czytanniapamjati pryrody i rozhortannia majbutnioho z potenciji, szczo prychowana w nas. My spo-czatku wyprobujemo perszyj metod. Ote, w mynue

    Iwan Zahrawa rwuczko wstaw, schwylowano promowyw: My spereczaysia pro prybulciw. Ja widstojuwaw ciu hipotezu. Ja widczuwaju ja-

    kyj zwjazok z tymy podijamy. Moe, meni poszczasty szczo pobaczyty. Dozwolte meniperszomu.

    Ne ysze dozwolaju, rado widpowiw Hrymajo, a wymahaju cioho. Zwyczajno,artoma. Ae wse-taky, szczob buty poslidownym, idi perszyj. Sprobujte dowesty swojuprawotu.

    Sfera maszyny czasu powilno rozsunuasia. Zahrawa zajszow Doseredyny, napiwlig uhyboke kriso. Akademik nadiw na joho czoo temnyj szoom. Zastrekotio szczo i krisoopustyosia wnyz. Hrymajo daw komandu Stiopi. Sfera znowu staa sucilnoju. Akademikwziaw do ruk maesekyj mikrofon, tycho skazaw, zwertajuczy do Zahrawy:

    Iwane! Powtoriuju: kurs mynue. Wkluczaju ustanowku. Wy zjednani z prosto-rom!

    Na zeenomu ekrani z nejmowirnoju szwydkistiu zakrutywsia eektronnyj promi.Nadia, schyywszy nad pultom, szepotia:

    Tysiacza rokiw Desia tysiacz Dwadcia pja tysiacz rokiw Sto tysiacz Piwmi-ljona Miljon sto tysiacz rokiw Try miljony Dali Szcze dali

    Oho! zaspiwaa Mania. Mamuniu, jak win daeko zaetiw! Tycho, doneczko, tycho, proszep