conrad murzyn z zalogi narcyza

81

Upload: viransero

Post on 06-Sep-2015

233 views

Category:

Documents


12 download

DESCRIPTION

Joseph Conrad - Murzyn z załogi Narcycza (The Nigger of the 'Narcissus': A Tale of the Sea)

TRANSCRIPT

  • Ta lektura, podobnie jak tysice innych, jest dostpna on-line na stroniewolnelektury.pl.Utwr opracowany zosta w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-dacj Nowoczesna Polska.

    JOSEPH CONRAD

    Murzyn z zaogi Narcyza .

    Poczynajc od wieczoru, gdy Dems Wait zjawi si na okrcie spniwszy si na prze-gld zaogi a do chwili gdy, spowity w ptno aglowe, opuci nas na penym morzuprzez otwr w burcie, miaem z nim wiele do czynienia. Wchoi w skad mojej war-ty. W brytyjskim kasztelu Murzyn czuje si osamotniony. Nie uwaaj go za kamrata.A Dems Wait, drcy przed mierci, z ktrej uczyni swoj wsplniczk, by jednakpewnego roaju oszustem. Zawadn naszym wspczuciem, gari nasz uczuciowo-ci, zwycia nasze podejrzenia.

    Ale w ksice jest niczym: koncentruje tylko zbiorow psychologi okrtu i stanowio akcji. Jednake drogim mi baro jest ten, ktrego zwiemy Murzynem w moimkku roinnym i wrd przyjaci. Albowiem ksika snujca si wok jego postacijest ieem, na ktre mona si zdoby raz tylko jeden w yciu.

    Ksika ta stanowi o mojej wartoci moe nie jako powieciopisarza, ale jako artystydcego do bezwzgldnej szczeroci wyrazu. Jej kartki to hod gbokiej, wiernejmioci, zoony okrtom, eglarzom, wichrom i niezmiernym obszarom mrz tymrzebiarzom mojej modoci, towarzyszom najlepszych lat mego ycia.

    Gdy napisaem ostatnie wyrazy tej ksiki, wiadomo dokonanego zadania prze-penia mi dusz i zrozumiaem, e rozstanie moje z morzem jest nieodwoalne, e odtdprzeznaczono mi by pisarzem. I, prawie nie odkadajc pira, napisaem przedmow, usi-ujc wyrazi, w jakim duchu przystpuj do zada nowego ycia. Stosownie do uielonejmi wwczas rady, ktra (jak mi si teraz zdaje) bya niewaciwa, przedmowa nie zostaawczona do ksiki. Ale nieyjcy ju W. E. Henley, ktry w tym czasie () miaodwag drukowa w New Review mojego Murzyna, osi, e warto j zamiecijako posowie przy kocu ostatniej czci powieci.

    Ciesz si, e ksika, ktra mnie tak baro obchoi, bie znw wydana przezmoich przyjaci i wydawcw, pp. Doubleday, Page & Comp. i e ukae si pod swoimwaciwym tytuem jako Murzyn z zaogi Narcyza.

    P okresu obejmujcego pokolenie mino ju od czasu, gdy W. E. Henley poleci mipowtrzy po przeczytaniu dwu roziaw: Powiecie Conradowi, e jeli caa powiestoi na wysokoci tej prbki, pomieszcz j napewno w New Review. Najmilsze to zewspomnie mojego literackiego ywota!

    A oto pominita przedmowa.

    ieo, chociaby najskromniejsze, ktre pragnie stan na wyynie sztuki, winno no-si jej pitno w kadym zdaniu. Sztuk za mona okreli jako wysiek ducha, dcydo wymierzenia najwyszej sprawiedliwoci wiialnemu wiatu przez wydobycie na jawprawdy wielorakiej i jedynej ukrytej pod wszelakimi pozorami. Jest to usiowanie,

  • aby wykry w ksztacie prawdy, w jej barwach, w jej wietle, w jej cieniach w zmien-noci materii i w przejawach ycia to, co jest podstawowe, co jest trwae i zasadnicze;jedyn cech, ktra wyjania i przekonuje re wszelkich zjawisk. Artysta, podobniejak myliciel lub uczony, szuka prawdy i przywouje j. Przejty widowiskiem wiata my-liciel zagbia si w dociekaniach, uczony w faktach; wynurzywszy si z nich, zwracajsi do tych cech naszej istoty, ktre uzbrajaj nas najlepiej na ryzykown walk z yciem.Przemawiaj z wyyn swego autorytetu do naszego rozsdku, naszej inteligencji, naszegopragnienia spokoju albo pragnienia przygd; nierzadko do naszych uprzee, czasem donaszych obaw, czsto do naszego egoizmu a zawsze do naszej atwowiernoci. Swich sucha si z szacunkiem, gdy luie ci maj do czynienia ze sprawami wielkiej wagi;z kultur naszych dusz i z piecz nalen naszemu ciau; z urzeczywistnieniem naszychambicji, z udoskonaleniem naszych rodkw i uwietnieniem drogich nam celw.

    Z artyst jest inaczej.Postawiony wobec tego samego zagadkowego widowiska, artysta zstpuje wgb sie-

    bie samego i w tej samotnej krainie walki i napicia znajduje tre swojego wezwania jeli na to zasuy i jeli mu sprzyja szczcie. Wezwanie jego zwraca si do naszych mniejjaskrawych waciwoci; do tych cech naszej istoty, ktre ze wzgldu na bojowe wa-runki ycia usuwaj si w gb nas samych i kryj poza bariej odpornymi i twardymiwaciwociami tak jak ciao ulegajce zranieniu kryje si w stalowej kolczue.

    Wezwanie artysty mniej jest gone a bariej gbokie, mniej wyrane a bariejwzruszajce i prej zapomniane. Lecz skutek jego trwa wieczycie. Zmienna wieamajcych pokole odrzuca idee, wtpi o faktach, burzy teorie; artysta za przemawia dotej czci naszego jestestwa, ktra nie jest zalena od wiey; do tego czego w nas, cojest darem, a nie nabytkiem i jako taki mniej jest przemajce. Artysta odiay-wa na nasz skonno do zachwytu i poiwu, na wiadomo tajemnicy przenikajcejnasze istnienie, na odczucie litoci, i pikna, i blu; na tajn, blini wi czc nas zewszechstworzeniem i na subtelne, lecz niezomne poczucie solidarnoci, ktra jednoczysamotne, nieprzeliczone serca; na wsplno w marzeniach, w radoci, w smutku, w d-eniach, w zueniach, w naiei, w trwoe wsplno, ktra wie lui ze sob,ktra spaja w jedno ca luko umarych z ywymi, i ywych z tymi, co si majnaroi.

    Tylko podobne myli, czy te raczej uczucia, mog do pewnego stopnia wyjani celmoich usiowa w niniejszym opowiadaniu; usiowa dcych do przedstawienia nie-spokojnego epizodu z ycia kilku lui, wyjtych z pogaranego rodowiska zahukanychprostakw, ktrzy nigdy do gosu nie docho. Albowiem jeli jest cho czstka prawdyw powyej uczynionym wyznaniu, jasnym si staje, e nie ma na ziemi zaktka czymrocznego, czy te janiejcego wspaniaoci ktry by nie zasugiwa cho na przelot-ne spojrzenie poiwu i litoci. Pobudk t mona uzna za wyjaniajc sam przedmiotiea ale niniejsza przedmowa, ktra jest po prostu wyznaniem dokonanych wysi-kw, nie moe si na tym zakoczy, gdy wyznanie to nie jest jeszcze zupene.

    Powie o ile w ogle dy do tego, aby si sta ieem sztuki przemawiado naszego temperamentu. I zaiste, winna by zarwno jak malarstwo, jak muzy-ka, jak kada inna sztuka wezwaniem indywidualnego temperamentu, skierowanymdo wszelkich innych niezliczonych temperamentw, ktrych subtelna i nieodparta sianadaje majcym zdarzeniom prawiw ich tre i stwarza duchow, uczuciow atmos-fer odpowiedni danemu miejscu i czasowi. Podobne wezwanie musi by rzucone przezzmysy, o ile ma oddwik wywoa; i nie moe si to sta w inny sposb, gdy tempera-ment indywidualny czy zbiorowy niedostpny jest jakimkolwiek rozumowaniom.Tedy wszelka sztuka przemawia pierwotnie do zmysw, i artystyczny cel, wyraony so-wem pisanym, musi rwnie do zmysw przemawia, jeli jego podniosym hasem jestdotarcie do tajnej spryny drgajcej wzruszeniem. Musi dy gorliwie do plastyki jak rzeba, do peni kolorytu jak malarstwo, i do czaroiejskiej wnikliwoci muzyki,ktra jest sztuk nad sztuki. Jedynie przez nieugit wol, aby form z treci zespoli,jedynie przez niezachwiane, bezustanne denie do wypukoci i harmonii zda monazbliy si do plastyki, do barwy; nawet czaroiejskie byski natchnienia mog zalniprzelotnie nad pospolit powierzchni sw tych starych, starych sw, wyszarzaychi znieksztaconych przez wieki niedbaego posugiwania si nimi.

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • Szczere usiowanie, aby osign ten twrczy cel, aby dotrze do niego tak blisko,jak tylko siy pozwol, aby posuwa si naprzd, nie dajc si odstraszy zwtpiaoci,wyczerpaniu czy zarzutom oto jedyne usprawiedliwienie dla twrcy piszcego proz.Jeli sumienie jego jest czyste, odpowie w nastpujcy sposb wszystkim, co przesik-nici wie d do korzyci bezporedniej, dajc aby ich zbudowa, pocieszy, zabawi;ktrzy domagaj si, aby ich w mgnieniu oka zmieni na lepsze, aby doda im odwagi, abyprzerazi ich, czy zgorszy, czy zachwyci Oto jak im wszystkim odpowie Cel, kt-ry staram si osign, jest nastpujcy: chc, abycie przez potg pisanego sowa moglisysze, czu, a przede wszystkim wiie. Tylko to, nic wicej; a to jest wszystko. Je-eli mi si powieie, znajiecie w moim iele to, czego podacie: pociech, zacht,przeraenie i zachwyt a moe i ten bysk prawdy, ktrego zapomnielicie si domaga.

    Zdoby si na odwag i wydrze szmat ycia nieubaganemu czasowi to dopieropocztek zadania. Waciwy cel, do ktrego si przystpuje z tkliwoci i wiar, polega natym, aby ten ocalony agment ycia dwign pewn doni bez wahania i bez lku i ukaza go wszystkim oczom w wietle szczeroci. Odda jego ttno, jego barw, jegoksztat, i poprzez jego ruch, ksztat i barw objawi istot jego prawdy, odsoni tajnerdo jego natchnienia: si i namitno re kadej wakiej chwili. Jeli si maza sob zasug i szczcie, samotny ten wysiek moe niekiedy osign tak szczeroi jasno wyrazu, e objawiony obraz alu czy litoci, grozy czy wesela, obui w ser-cach wiw uczucie owej nieodpartej wsplnoci wsplnoci w tajnym rdle bytu,w znoju, w weselu, w naiei i w niepewnoci losu uczucie, ktre wie lui ze sobi jednoczy luko z wiialnym wiatem.

    Z tego wynika, e ktokolwiek bd susznie, czy niesusznie wyznaje powyszeprzekonania, ten nie moe hodowa wiernie czasowym prawidom swojego rzemiosa.Trwaa ich podstawa prawda ktr kade z prawide przesania tylko czciowo,winna pozosta z twrc jako najcenniejszy z jego skarbw; ale wszelakie hasa: realizm,romantyzm, naturalizm, nawet nieocjalny sentymentalizm (ktrego niesychanie trudnosi pozby, jak ebraka) wszystkie te boki po krtkim okresie wspycia musz twrcopuci choby na samym progu wityni i pozostawi go sam na sam z chwiejnymsumieniem i pen wiadomoci niezmiernych trudnoci swej pracy. W tej niepokojcejsamotnoci nawet wzniose haso sztuki dla sztuki traci podniecajcy dwik pozornejniemoralnoci. Sycha je jak gdyby gie z oddali. Nie jest ju okrzykiem; dochoitylko jako szept czsto niezrozumiay lecz przynoszcy chwilami nik otuch.

    Bywa niekiedy, e wycignici wygodnie w cieniu przydronego drzewa leimy po-ruszenia rolnika w dalekim polu. Po niejakim czasie zaczyna nas troch zaciekawia, co zaprac ten czowiek waciwie wykonywa. Patrzymy jak si porusza, jak macha rkami, jakschyla si i podnosi, jak si namyla i bierze znw do pracy. Przydaoby to uroku bezczyn-nym naszym chwilom, gdybymy wieieli, jaki jest cel jego wysikw. Dowieiawszysi, e usiuje dwign kamie, wykopa rw, czy wykarczowa drzewo, przypatruje-my si z zajciem bariej istotnym; skonni jestemy darowa mu rozdwik, jaki wnosijego krztanina w kojcy spokj krajobrazu; a jeli jestemy w przyjacielskim nastroju,przebaczymy mu nawet niepowoenie w pracy. Wiemy ju, do czego dy, wiieli-my jego usiowania; moe nie mia si dostatecznych, moe nie zna si na rzeczy. Wicprzebaczamy, iiemy w swoj drog i zapominamy.

    Podobnie ieje si z pracownikiem sztuki. Sztuka jest duga, ycie krtkie a po-woenie gie hen daleko. Tedy wtpic, czy starczy nam si na tak dalek podr,rozprawiamy po trochu o celu celu sztuki ktry jest porywajcy, trudny do osi-gnicia, zasnuty mgami. To nie jest jasna logika olniewajcego wywodu, ani te odso-nicie jednej z okrutnych tajemnic, ktre zw Prawami Natury. Cel niemniej wielki, lecztrudniejszy do osignicia.

    Zatrzyma na przecig jednego tchnienia rce truce si w przyziemnej pracy;zmusi lui, wpatrzonych w odlege cele, aby ujrzeli przez chwil otaczajcy ich przepychksztatw i barw, wiata i cienia; sprawi, e na mgnienie przystan, aby spojrze, abywestchn, aby si umiechn oto cel trudny i nieuchwytny, dostpny tylko niewieluwybranym. Lecz tym, co maj za sob zasug i szczcie, udaje si niekiedy wypeninawet i to zadanie. A gdy jest spenione patrzcie! oto caa prawda ycia: chwila wizji,westchnienie, umiech i powrt do wieczystej ciszy.

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • New Rewiew, gruie .

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • MURZYN Z ZAOGI NARCYZAPan Baker, starszy ocer na okrcie Narcyz, przestpi prg swej owietlonej kajuty i zna-laz si w ciemnociach tylnego pokadu. Na grnym pomocie, nad gow jego, straniknocny uderzy w won po dwakro. Bya goina iewita. Pan Baker zawoa do tegoczowieka na grze:

    Knowles, czy wszyscy luie ju s na pokaie?Knowles, utykajc po schodach, zszed na d, po czym odrzek z namysem: Zdaje mi si, e tak. S wszyscy nasi starzy i przyszo troch nowych I jedni,

    i druy powinni ju tu by. Powie bosmanowi, niech mi tu przyle ich wszystkich i ka ktremu z chopcw

    przynie jak dobr lamp. Chc zrobi przegld zaogi.Gwny pokad ku tyowi statku ku rue by ciemny, ale bliej rodka, z otwar-

    tych drzwi kasztelu, czyli izby czeladnej, dwie smugi jaskrawego wiata przecinay mrokcichej nocy, ktra lega nad okrtem. Wrzawa gosw dolatywaa stamtd i wida by-o lui krccych si tam i sam, od lewej burty na praw: z bakortu na sztymbork.Co chwila pojawiay si na jasnym tle drzwi otwartych sylwety lukie, zupenie czarne,nieuwypuklone dla oka, podobne raczej do paskich gurek wycitych z blachy.

    Okrt gotw do wyruszenia na pene morze. Ciela wkoata ju ostatni klin w uszczel-niacze gwnej luki, odrzuci ciki mot i teraz oto wyciera sobie powoli twarz, waniez uderzeniem goiny iewitej. Deski pokadu wyszorowano. Dwig acuchowy, tojest kabestan, naoliwiono, by mg windowa kotew. Gruba lina holownicza w dugichprzegubach ley z boku gwnego pokadu, a koniec jej, przerzucony przez burt, zwisai czeka na holownik, ktry nadejie, pluszczc, gwidc haaliwie, rozgorczkowanyi zasnuty dymem wrd czystoci i spokoju chodnego ranka. Kapitan, ktry wysiad byna ld, celem najmu lui dla skompletowania zaogi, jeszcze nie wrci. Rwnie niema jeszcze ocerw, korzystajcych na lie z chwili wytchnienia po caoiennej pra-cy. Wkrtce po zmierzchu zacza wraca ta czelad, ktra miaa na i urlopy; razemz ni przybywali i nowozacini. U wiose szalup biao oiani przewonicy z Azjatwdarli si najokropniej o zapat, zanim jeszcze przybili pod schodki okrtu. Gorczkowy,wierccy w uszach bekot wschodniego jzyka zmaga si z okrzykami podchmielonychmarynarzy, odpowiadajcych na bezczelne naieje i niecne uroszczenia tych Azjatwgrzmotami kltw i blunierstw. Wykrzykiwaniu sum od piciu ann do poowy rupii to-warzyszyo takie rozjuszone wycie i taki lamentujcy kwik, e rozieray one na strzpywietlan, gwiaist cisz wschodniej nocy. Caemu za nawodnemu wiatu w przystanibombajskiej zgiek ten oznajmia, e nowozacini znaleli si na pokaie Narcyza.

    Wrzaskliwy rozgardiasz ucisza si stopniowo. dki przestay nadpywa w pluska-jcych grupkach, po trzy lub cztery, lecz przesuway si pojedynczo wzdu okrtu. Haa-liwe ktnie i wycia przeszy w cichy pomruk narzeka i biada, ktre tumiy woania:Ani pajsa wicej! Id do wszystkich diabw! okrzyk rzucany przez jaki ciemnyksztat luki, gramolcy si z dug torb na zwoone schodki.

    W izbie czeladnej nowicjusze stercz miy osznurowanymi pudami i toboamiz pociel; gestykuluj zawzicie, zawierajc znajomo ze starymi, co porozsiadani nadwch rzdach prycz jeden nad drugim, spogldaj na tamtych krytycznie, cho nie wro-go. Dwie podkrcone wysoko lampy owietlaj kasztel jaskrawym, twardym wiatem.Sztywne kapelusze z wycieczek na ld zsuwano teraz niedbale na ty gowy, lub rzuca-no na pokad, gie poniewieray si wrd acuchw kotwicowych. Szeroko otwarte,biae konierze obramiay czerwone twarze majtkw. Potne ich ramiona wynurzay siz biaych rkaww koszul. Nieustajcy rozgwar gosw przeryway raz po raz salwy mie-chu lub ochrype nawoywania: Bierz t koj, bracie Nie rusz jej! Na jakim okrciesuye ostatnio? Znam ten aglowiec Przed trzema laty w Puget Sound Ta kojazacieka, mwi ci! Hej, pomcie nam wcign t skrzyni! Czy nie ma tam ktryz brzegu butelczyny? Daj no mi nieco prymki Znam t bark; jej szyper zapi si namier Galant to by: puka si starannie, ale od wewntrz. Tak, lubi to! Zamknie-cie wy tam wreszcie gby, czy nie? A ja wam powiadam tak: dostalicie si na pokad

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • jakiego dwumasztowego obibrzega, gie potra wyyowa z kadego wszystkie jegosiy, eby ich!

    May urwis nazwiskiem Craik, przezywany Belfastem, plt niestworzone rzeczy o stat-ku, kamic umylnie, aeby nowicjusze mieli o czym rozmyla. Archie sieia w po-przek swego kuferka i gorliwie przetyka ig jaki biay gaganek atk do bkitnychspodni. W natoczonym ludmi kasztelu mieszay si czarne akiety i sztywne konie-rzyki z posplstwem ng bosych, obnaonych ramion i pstrych koszul, rozchestanychna wochatej piersi. Wrd gstych wyzieww tytuniowych kotowaa si ta ciba: mio-taa si, rzekniesz, w bjce czy te w borykaniach jakowych. Mwili wszyscy naraz,a klli co chwila. Fin rosyjski, w tej, czerwono prgowanej koszuli, spoglda w g-r rozmarzonym wzrokiem spod szopy nastroszonych wosw. Para olbrzymw dwajmoi Skandynawowie o iecinnych twarzach pomagali sobie wzajem przy roz-kadaniu pocieli, z milczcym umiechem przyjmujc t wrzaw bahych przeklestwi nieszkodliwych zorzecze. Stary Singleton, pierwszy majtek okrtu i czek najstarszywiekiem, sieia sobie osobno tu pod lampami, obnaony do pasa; masywna jego pieri monstrualne bicepsy byy wytatuowane jak u woa ludoercw. Miy deseniaminiebieskiej i czerwonej pisanki lnia jak atas biaa jego skra. Oparty nagim grzbietemo koo bukszprytu, czyta jak ksik, trzymajc j na odlegoci ramienia przed swojwielk, ogorza twarz. W okularach, z majestatyczn siw brod, przypomina jakie-go uczonego patriarch ikich, uosabiajcego pogodn mdro barbarzycy wobecblunierczej zgiekliwoci wiata. Czyta Pelham'a, powie Bulwera Lyttona. iwne,zdumiewajce zjawisko przedstawia popularno tego autora w czeladnych izbach okrtwna poudniowych morzach. Jakie uczucia mog si bui pod wpywem jego gadkichi tak fenomenalnie nieszczerych zda, w duszach tych prostych, wielkich ieci, zamiesz-kujcych ciemne, tuajce si po morzach przytuliska czowiecze? Jaki sens znajduj tesurowe, naiwne dusze w wyszukanej jego gadatliwoci? Jak podniet? Jakie zapomnienieczy te ukojenie? Tajemnica! Moe iaa tu urok niezrozumiaoci? Czar nieprawdopo-dobiestwa? A moe tym luiom, istniejcym niejako poza yciem, przynosz owe po-wieci tajemnicz wie o przepychu wiata za tym pograniczem, penym zbrodni, brudui godu, ny i rozrzutnoci: za skrawkiem pobrzea, ktre ze wszystkich stron zbiegasi do wd nieskazitelnego oceanu i zamyka w sobie ca wie o yciu i lie tychwieczystych winiw morza? Tajemnica!

    Singleton od dwunastoletniego chopca zwizany z poudniowym eglarstwem, Sin-gleton, ktry w ostatnich czteriestu latach spi na lie (jak to wyliczylimy z jegopapierw) czterieci miesicy niespena, Singleton, ktry z pogod czerstwej, niezgrzy-biaej staroci chepi si tym, e w przerwach pomiy zwolnieniem si z jednego okrtua wstpieniem na drugi mia rzadko kiedy mono oglda wiato dnia przytomnie stary Singleton sieia teraz nad swoim Pelhamem, sylabizujc powoli i pracowicie,niewzruszony pord haasw, przejty zachwytem i zatopiony w lekturze niemal doekstazy. Oddycha miarowo. I za kadym razem, gdy wielkimi, smolistymi rkoma od-wraca kart, uwydatniaa si gra mini pod wygaon skr potnych ramion. Wargijego, na p ukryte pod biaym wsem i wielk brod, ubarwion tym sokiem prym-ki, poruszay si w niemym szepcie; kaprawe oczy wlepiay si w ksik spoza lnicychszkie czarno oprawnych okularw. Na wprost jego twarzy i na jednym z ni poziomie,na bbnie wycigu kotwicowego sieia okrtowy kot i byska zielonymi oczyma kustaremu przyjacielowi. Ta poza przyczajonej chimery wiadczya, e kot obmyla w tejchwili skok na kolana starca, ponad grzbietem siecego mu u ng majtka.

    w majtek by to Charley, chuderlawy moieniec, z dug szyj i o tak wydatnejkoci pacierzowej, e tworzya pod koszul niby acuch drobnych pagrkw. Jego twarzprzedwczenie dojrzaego ulicznika, twarz cwana, drwica, o gbokich fadach z obustron szerokich ust o cienkich wargach, bya nisko pochylona ku kocistym kolanom.Na kawaku starego powroza uczy si wanie marynarskiego kunsztu, tak zwanej tal-repowej ptli. Na czoo wystpi mu kroplisty pot; raz po raz pociga mocno nosemi byska ruchliwymi oczami ku staremu marynarzowi, ktry zachowywa najzupeniejszobojtno wobec pomrukw chopca, mozolcego si nad sw robot.

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • Haas wzrasta. W gorcym zaduchu izby may Belfast a kipia werw urwisa. Ska-kay mu oczy, jakby roztaczone; w szkaratnej twarzy, zabawnej jak maska, rozieraczarn gb i cudacznie j wykrzywia, ku uweseleniu jakiego na p rozebranego wia,ktry, wprost niego stojc, trzyma si za boki, przechyla w ty gow i pka ze miechu.Inni wytrzeszczali z poiwem oczy. Luie, siecy we dwjk na drugiej kondygnacjitapczanw, mili krtkie fajeczki, zwieszajc goe nogi nad gowami niej umieszczo-nych towarzyszy, ktrzy, porozwalani na swych skrzyniach czeladnych, tworzyli gupiorozemiane lub pogardliwe audytorium. Nad biaymi listwami koj powytykane gowywieciy oczyma, reszta za cia gubia si w ciemnociach przegrdek, przywocychna myl wskie nisze trumienne w jakiej wybielonej i owietlonej kaplicy pogrzebowej.Gwar rozmw stawa si goniejszy. Archie zaciska usta, kuli si, kurczy, wciga sisam w siebie, chcc, zda si, zmniejszy ma i bez tego przestrze, jak zajmowa swdrobn osob; tak siec, szy bez ustanku, pracowity i milczcy. Belfast wrzeszcza jaknatchniony derwisz: .Wic powiadam wam, chopcy, mwi ja ci do niego: do tegopodocera z tego parowca mwi tak: Za pozwoleniem, mwi, za po o zwo o le e niem paskim, Wyia Handlowy musia by wstawiony, gdy wydawapanu wiadectwo. Co ty powiada szczekasz? I do mnie w swoim biaymubraniu, jak oszalay byk. A ja do niego z garnkiem smoy. Garnek do gry dnem i naniego lu! W jego zatracon buzi i na ten jego liczny spencerek Na! Powiadam,trzymaj, ty niezdarny, wybrakowany klocu pomostowy, ty! Chopcy, byo na co pa-trze, jak skaka, umazany w smole ze lepiami i ze wszystkim, powiadam wam.

    Nie wierzcie mu! Nie wyla adnej smoy! wrzasn kto byem przy tym.Dwaj Norwey, o okrgych, niewinnie zapatrzonych oczach, sieieli na jednym

    kuze, bliniaczo do siebie podobni i jednakowo spokojni, rzekby czua parka nie-rozcznych na grzdce papuek. Fin rosyjski, pord wybuchu okrzykw i rakiet mie-chu, pozosta nieruchomy, obwisy i tpy, jak guchy czowiek bez krgosupa. Tu przynim Archie umiecha si nad swoj ig. Pewien szerokopiersisty nowicjusz o gnunymwejrzeniu, korzystajc z chwili uciszenia si haasu, podszed do Belfasta i rzek powoli:

    iwno mi, e przy takim, jak ty, zuchu na pokaie, yje jeszcze bodaj jedenocer. Pewno poprawili si teraz, skoro ty, bratku, trzymasz ich w karbach.

    Poprawili. A jake! zakrzykn Belfast Gdybymy my, majtkowie, nie trzy-mali tak razem! Poprawili si! Oni nigdy nie s li, dopki nie maj okazji. eby ichczarne dusze zaraza morowa!

    Pieni si, wymachiwa rkami. Naraz wyszczerzy zby, doby z kieszeni tabliczkczarnego tytuniu i zacz j ksa z zabawn wciekoci.

    Inny z nowozacinych, czek o przebiegych oczach i o tej szpetnej twarzy, ktrydotd, schowany w cie, przysuchiwa si tylko chciwie, z otwart gb, teraz wreszcieodezwa si piskliwym gosem:

    Niech sobie bie co chce, skoro to jest kurs powrotny. Mog i taki dach nadebem cierpie, dopki nie znajd si w domu. A wtedy si upomn oswoje prawo. Ja imwtedy poka!

    Wszyscy zwrcili gowy ku niemu, oprcz modszego majtka i kota, na ktrych tesowa nie zrobiy adnego wraenia. A mwca wzi si pod boki i sta wyzywajco mizerny nicpo o biaych rzsach. Wyglda, jak gdyby go spoliczkowano, zbito, skopa-no, tarzano w bocie; jak gdyby go szarpano, pluto na, poddano niewypowieianymobrzydliwociom a on umiecha si oto do otaczajcych go twarzy, dufny w obecnebezpieczestwo. Sponiewierany, sztywny niegdy kapelusz lea mu na uszach i przya-mywa je ku doowi. Podarta czarna surducina strzpami opltywaa chude ydki w znisz-czonych skrzniach. Odpi dwa ostatnie guziki i kady mg wiie, e nie ma na sobiekoszuli. Cechowa go baro niefortunny rys charakterystyczny: oto, cho wydawaosi niepodobiestwem, aby jego achmany mogy do kogokolwiek nalee, wygldayna nim jednak jak skraione. Szyj mia dug i cienk; powieki zaczerwienione;ze szczk zwieszay mu si kosmyki rzadkiego zarostu; piczaste ramiona podobne byy,gdy je opuci, do zamanych skrzyde ptaka; na lewym boku ciasto zeskorupiaego botawiadczyo o ostatnim noclegu w mokrym rowie lub rynsztoku. Wyratowa od zagadymizerne swoje cielsko przez to tylko, e uciek z pewnego okrtu amerykaskiego, naktry si zacign w niebacznej chwili jakiego ogupienia. Przez dwa tygodnie tuk si

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • po wybrzeu, w ielnicy tubylczej; wczga ebraczy, spragniony i godny, sypiajcyna mietnikach, bezdomny azga po sonecznym skwarze Ten niesamowity go zewiata zmr nocnych sta teraz przed oczyma wszystkich i wstrtnie byo patrze, jaksi umiecha do lui, wrd nagego ich zamilknicia. Oto znalaz w czystym, biaymkasztelu przytuek; miejsce, gie moe by wakoniem, wylegiwa si i je, i wymylana jado; gie moe rozwa swj talent wygiwania si od roboty i umiejtno pr-niaczego wasania si po ktach; gie z pewnoci tra si kto, kogo mona bienacign, kto inny, co si da zahuka czelnoci a za to wszystko jeszcze mu zapac.Wszyscy ju go znali zawczasu. Bo gie nie znaj takiego czowieka? Gie, na jakimskrawku globu ziemskiego nie widuj tej zowieszczej wywoki, wiadczcej, e kamstwoi bezwstyd pleni si wszie i zawsze?

    Jaki milczcy, dugorki skorupiak morski o haczykowatych palcach, ktry lea nagrzbiecie i mi faj, odwrci si teraz na swej pryczy, aeby ten obiekt spokojnie zba-da, po czym strzykn mu ponad gow ku drzwiom smug jasnej plwociny. Zaprawd,znany ju by wszystkim zawczasu. Wszake to ten, ktry nie umie sterowa, niezdolnyjest zwiza dwu kocw liny, wykrca si od roboty, a zapadnie noc ciemna; ten, ktryw czasie suby, wysoko na rejach, trzyma si ich w obdnej trwoe rkami i nogami,przeklinajc wiatr, nieg z deszczem i ciemnoci; jest to ten, ktry bluni morzu wwczas,gdy pracuj inni; a gdy wezw ca zaog, gdy potrzeba rk wszystkich, on ima si pracyostatni, a pierwszy j porzuca Jest to czowiek, ktry wikszoci robt wykonywa nieumie, a reszty nie chce. To faworyt, oczko w gowie ckliwych lantropw i sobko-watych bawanw ldowych. Sympatyczne i zasuone stworzenie, ktre zna wszystko,co si tyczy jego praw, ale nic nie wie o obowizkach odwagi, wytrwaoci, wiernocii nieokrelonego sowami poczucia lojalnoci, wicej wzajem bra okrtow. Wydaygo rozwydrzone mty i szumowiny miejskich spelunek, pene pogardliwej nienawici dlasurowego poddastwa oceanowi.

    Jak si nazywasz? zawoa kto. Donkin odpar i spojrza wokoo z wesoym zuchwalstwem. Co ty za jeden? zagadn kto inny. To majtek, jak i ty, panie starszy odrzek niby to serdecznie, ale z odcieniem

    bezczelnoci. Niech mnie diabe porwie, jeeli nie wygldasz nieco gorzej od jakiego rozbitka

    z palaczy okrtowych dorzuci kto w niezachwianym przekonaniu.Charley zadar gow i zapiszcza po obuzersku: To mi okaz czowieka! To mi okaz marynarza dopiero!Co powieiawszy, utar nos wierzchem doni i pochyli si znw pracowicie nad

    swym kawakiem liny. Kilku parskno miechem. Inni wytrzeszczali oczy, w niepewno-ci, co o tym si.

    Nowoprzybyy za obdartus j si oburza. A to adne powitanie towarzysza warkn Czy wy jestecie luie, czy zgraja

    ludoercw bez serca? Nie rozbieraj si pan zaraz do koszuli o jedno sowo! krzykn Belfast, wyst-

    pujc przeciwko niemu z zaczepn swad, ale zarazem i przyjacielsko. Czy ten dure lepy? odci nieposkromiony gaganiarz, rzucajc na prawo

    oczyma i na lewo z udanym ziwieniem. Nie wiisz, e nie mam na sobie koszuli?Rozkrzyowa rce i z dramatycznym gestem potrzsn szmatami zwieszajcymi si

    z bioder. A dlaczego? cign podniesionym gosem. Zapowietrzone Jankesy chciay

    mnie utrupi za to, e broniem swoich praw miy nimi Anglik bo jestem! Nasiedlimnie i musiaem nogowa. To dlatego. Czy nigdy nie wiielicie czowieka w opa-ach? C to za przeklte pudo, ten cay wasz okrt! Nie mie serca dla czeka, ktry siwyniszczy do ostatniej nitki. Nie mam nic zupenie nic. Ani kuferka, ani ka, anikodry, ani koszuli nic, prcz tych achmaniarskich szmat, w ktrych mnie wiicie.Ale nie daem si Jankesom Czy nie ma tam kto z was jakiej pary starych spodni dlatowarzysza?

    Wieia, jak podbi naiwn dusz tumu. W jednej chwili zwrcio si ku niemuwspczucie w formie artobliwej, pogardliwej lub rubasznej. Pierwsza tego oznaka

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • spada w postaci kodry, rzuconej na Donkina, gdy tak sta, wiadczc o swej przynaleno-ci do spoeczestwa biaoskrych nagoci czonkw, przewitujcych spoza fantastycz-nej czerni achmanw. Po kodrze pada do jego zaboconych ng para starych trzewi-kw. Nastpnie z objanieniem: Do spodu zwalia mu si na plecy para zwinitychw trbk szarawarw, cikich od smoowych plam. Powiew wspczucia rozkoysa tezatwariae serca, wyzbyte uczuciowoci. Wzruszya je wasna ich gotowo do uleniabieie okrtowego towarzysza.

    Ju my ci wyekwipujemy! woano. Nie wiiaem nikogo w tak cikimpooeniu. Biedaczysko! Ja mam dla niego stary kaan. Moe si to przyda?Bierz-no to, bracie. Takie przyjazne nawoywania rozlegay si po izbie czeladnej.

    A on zagarnia wszystko bos stop na kup i oglda si, czy kto nie da wicej. Nawetniewzruszony Archie uzupeni ten stos, rzucajc obojtnie star czapk z oberwanymdaszkiem. Stary Singleton, przebywajcy wci w krainie wyobrani, nie odrywa si anina chwil od ksiki. Charley zapiszcza z okruciestwem mokosa.

    Jeeli do tej nowej liberii trzeba panu guzikw mosinych, to mog suy dwoma.

    Plugawy objekt powszechnego miosieria pogrozi mu pici. Ja ci rycho tutaj wytresuj, smyku warkn. Nie bj si, ju ja ci naucz

    szacunku dla starszych marynarzy, nieociosany koku ty!Rzuca wcieke spojrzenia, a zauwaywszy, e Singleton zamyka ksik, zacz woi

    paciorkowatymi oczyma po tapczanach. Zajm pan t prycz przy drzwiach, adna! zachca Belfast Donkina.Idc za t rad, zgarn podarunki w zawinitko, przyciskajc je do piersi, po czym

    zerkn ostronie na rosyjskiego Finlandczyka, ktry sta z boku zapatrzony gie nie-przytomnie, moe zatopiony w kontemplacji czaroiejskich obrazw, optujcych luijego plemienia.

    Usu no si z drogi, panie Holender rzeka oara brutalnoci Jankesw.Fin nie rusza si z miejsca nie sysza. Precz, mwi, do kroset! krzykn tamten, odpychajc go okciem Precz

    z drogi, ty tumanie guchoniemy. Dalej!Potrcony Fin zatoczy si, oprzytomnia i patrza w milczeniu na krzykacza. Takich kotunw zamajaczonych trzeba krtko trzyma zaopiniowa Donkin

    uprzejmie w stron otoczenia Jeeli ich si nie osai na miejscu, to porw si naciebie, jak nic.

    Cisn swoje manatki na puste legowisko, zmierzy kilkoma byskami sprytnych oczuryzyko przedsiwzicia i skoczy ku Finowi, stojcemu w tpym zamyleniu.

    Ja ci oducz wystawania na przejciu, zawalidrogo wrzeszcza. Ja ci otworzsenne lepia, ty bie koski!

    Prawie wszyscy luie pozajmowali ju swoje ka, tak e przeciwnicy mieli wolnemiejsce do walki. Zaciekawiao wszystkich tak ryche przeobraenie si aosnego przedchwil narza. On za, cay w achmanach, wyskakiwa przed zdumionym Finem i z od-legoci zamierza si na jego twarz, cik i nieruchom. Ten i w, umieciwszy si wy-godnie w ku i zawczasu smakujc to widowisko, podjua: Dalej, bierz go, obywateluz White-Chapel. Inni woali: Zamkncie gby i bierzcie si wreszcie za by! Haaswszczyna si na nowo.

    Wtem gruchno w pokad nad izb kilka cikich omotw lewarem, ktre rozlegysi w kasztelu jak strzay armatnie. Ode drzwi zagrzmia rozkazujcy gos bosmana:

    Hej, wy tam! Marsz na ruf. Caa zaoga na ty statku, do apelu!Chwila nagej ciszy. I wnet podoga kasztelu zadudnia pod stopami lui, zeskakuj-

    cych z ek na bosaka i kapicych po deskach. Wywlekano czapki spod zmitoszonychkoder. Ten i w, ziewajc, spina si pasem. Niedokurzone fajki wytrzsano o futrynyi wtykano je pod poduszki. Tu i owie zrywa si pomruk: Co u diaba Czy nie da- nam wcale odpocz. Donkin j ujada: Jeli tak jest na tym okrcie, to my towszystko musimy zreformowa. Ju mnie to zostawcie! ju ja

    Ale nikt z tumu na niego nie zwaa. Cisnli si ku wyjciu po dwu, po trzech na-raz, rozmaszystym natokiem majtkw handlowych, ktrzy nie potra wprost przejprzez drzwi statecznie, po kolei, jak zwykli miertelnicy ci ze szczurw ldowych. Za

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • nimi szed ordownik reform na okrcie. Wreszcie Singleton, porajc si z rkawamikaana, opuszcza izb ostatni, rzekby, ojciec gromady caej: tak rosy i wysoko nioscyna atletycznym korpusie siw gow mdrca zahartowanego w burzach. Pozosta namiejscu jedynie Charley, sam w tej biaej, jaskrawo owietlonej pustce; sieia miydwoma rzdami ogniw elaznego acucha, biegncego gie na mroczny przd okrtu.Z gorczkowym popiechem koczy amigwk talrepowego wza.

    Nagle porwa si, cisn powrozem w kota i skoczy za nim. Czarny koczur z ogo-nem nastawionym sztywno, niczym maszt agowy, przenis si w mikkich susach nakotwiczny hamulec.

    Gdy marynarze wydostali si z parnego kasztelu, pogodna, czysta noc obja ich ko-jcym tchnieniem ciepego oddechu, falujcego w wietlanym opyle nieprzeliczonychgwiazd, jak gdyby zawisych nad wierzchokami masztw. Od strony miasta kady sina czer wd smugi wiata, rozkoysane na drobnych falach, podobne do pywajcychwkien, zakorzenionych gie u brzegu. Szeregi innych wiate w oddali cigny siw prostych liniach, jak na paraie wobec grujcych nad nimi budynkw. Po dru-giej stronie przystani pospne wzgrza pitrzyy wysoko czarne grzbiety, na tle ktrychmigajcy tam i sam gwiaisty punkcik wydawa si spad z nieba iskr. Hen daleko,w stron Byculli, elektryczne lampy janiay u wjazdu do stoczni na szczycie wyniosychsupw; gorzay olepiajcym, zimnym wiatem, niby duchy jakich zych ksiycw za-klte w niewol. Okrty, rozsypane po ciemnej tai przystani, tkwiy na kotwicach w g-bokim spokoju. W sabym blasku wiate sygnaowych majaczyy niewyranie ich obe,cikie kaduby, niby iwne, okazae gmachy, poniechane przez lui na zawsze.

    Przede drzwiami swej kajuty pan Baker odbywa przegld zaogi. Luie potykalisi, majc gwny maszt i idc ku rue, wiieli szerok twarz ocera, biay przed nipapier i senn gow chopca o spuszczonych powiekach, ktry za jego plecami podtrzy-mywa w wypronych rkach wietlisty glob lampy. Nie czekajc, a ucichnie szelestbosych ng, szurajcych po deskach pomostu, pan Baker zacz wywoywa nazwiska.Gos jego brzmia dobitnie i dostraja si do powagi chwili bowiem z odczytaniem tejlisty wkracza tu kady w przyszo burzliw i samotn, w okres walk z ywioem, ci-kich i nieopromienionych chwa, a co najwaniejsza, w twarde karby obowizku i pracywrd niewygd i niewywczasw. Gdy ocer wywoywa imi, kady z kolei odpowiada:jestem lub obecny; odielajc si od ciemnej masy gw, ktre rysoway si ponadciemnym tem prawej burty, wstpowa bosymi nogami w obrb wiata, pocz czym dwo-ma cichymi krokami przechoi w gboki cie na lewo na bakort tylnego pokadu.Oewy byy przerne: gucho wymrukiwane lub wygaszane czysto, dwicznie. Nie-ktrzy, traktujc widocznie ca t scen jako zniewag osobist, odpowiadali obraonymtonem. Karno nie bywa zazwyczaj tak cile przestrzegana na handlowych okrtach,gie poczucie hierarchii jest sabe, a wszyscy czuj si rwnymi wobec bezmiaru morzai twardej pracy eglarskiej.

    Pan Baker wci czyta list. Hanssen Campbell Smith Wamibo No, dalej: Wamibo? Czemu nie

    odpowiada? Zawsze musz go dwa razy wymienia.Fin wydoby z siebie na koniec niezdarne chrzknicie, wystpi na ach wiata

    i przeszed, iwaczny i niezgrabny, z twarz czowieka zatopionego w nie. Craik Singleton Donkin Boe, c to znw wykrzykn mimo woli

    pan Baker, gdy ta nad wszelki wyraz odrapana gura pojawia si w wietle: stana,obnaya blade isa i wyszczerzya dugie zby w nieprzyjemnym umiechu.

    Czy jest co we mnie nie w porzdku? Panie poruczniku? zapyta Donkinz pozorn prostot, w ktrej czyhaa bezczelno.

    Z obu stron pokadu da si sysze powcigany chichot.Baker utkwi w nim twarde, niebieskie oczy. Dosy! Przechod! mrukn.I Donkin z krgu wiata pogry si raptem w ciemno, by przyj od kolegw

    klepanie po plecach i pochlebne szepty. No, ten si nie zlk pomrukiwano sobie Ten im zada bobu, zobaczycie

    To ci heca! Wiielicie, jak szyper si na niego wybauszy. Niech mnie diabli, jeeli

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • Gdy skoczya si lista, pan Baker, wrd chwilowego milczenia, ponownie przebiegaj wzrokiem:

    Szesnasty, siedemnasty Jednego mi brak, bosmanie rzek gono.Tu obok stojcy wielki chop z Walii, opalony i brodaty, niczym olbrzymi Hiszpan,

    rzek gbokim basem: Tam na przodku nie ma ju nikogo, prosz pana. Zagldaem tam. Na pokaie

    go nie ma, ale moe stawi si przed witem. Et! Stawi si, albo i nie uzupeni starszy ocer. Nie mog wyczyta tego

    ostatniego nazwiska, Zabazgrane cakiem. No chopcy, dosy. Zej na d!Niewyrana i nieruchoma grupa oya nagle i ja si rozprasza. :aiW rozleg si nagle jaki gboki, dwiczny gos.Wszyscy stanli w milczeniu. Pan Baker, ktry, ziewajc, mia si ju do odejcia,

    odwrci si z otwartymi ustami. Wreszcie zawoa wciekle: Co to jest? Kto krzykn czekaj? Co?Spostrzeg jak wysok, przy rudlu stojc posta, ktra cikim krokiem ja si

    przeciska przez tum na ruf, ku wiatu. I znw ten sam dononie brzmicy gos rzekz naciskiem:

    :aiW!Pado na wiato lampy. Czek by postawny. Gow jego przysania cie oi ra-

    tunkowych, zawisych nad pokadem. Przywiecay z tego mroku tylko biaka oczu i biaezby, ale twarzy nie mona byo rozezna. Wielkie rce wyglday jak gdyby w rkawicz-kach.

    Pan Baker przystpi do miao: Kto ty? Jak miesz? zacz.Trzymajcy lamp chopiec, zdumiony jak i reszta zaogi, podnis wiato do twarzy

    tego czowieka. Bya czarna. Rozleg si pomruk ziwienia i wyraz Murzyn, szeptanypgosem, przebieg wzdu pokadu i zapad w noc. Murzyn zdawa si tego nie sysze;koysa si miarowo z pewn fanfaronad. Po chwili rzek spokojnie: Nazywam si Wait Dems Wait.

    Mm! odchrzkn pan Baker. I po kilku sekundach gniewnego milczenia wy-buchn A, nazywasz si Wait? I co z tego? Co tu robisz? Czego si tu drzesz?

    Murzyn by spokojny, chodny, wyniosy po prostu wspaniay. Luie zbliyli sii otoczyli go koem. Najrolejszego przewysza o p gowy.

    Nale do zaogi oznajmi agodnie i stanowczo. Gboki, falujcy jego gosrozbrzmiewa bez wysiku na cay pokad. Bya w tym Murzynie jaka wroona, po-gardliwa wyrozumiao i pobaliwo, jak gdyby z wyyn swego wzrostu, szeciu stpi trzech cali, przejrza ju ca czczo lukiej gupoty i przedsiwzi sobie nie by dlaniej zbyt surowym. Mwi dalej:

    Kapitan naj mnie i rano. Nie mogem przyj na okrt wczeniej. Gdy wst-powaem na statek po schodkach, zobaczyem wanie, e pan odbywa przegld. Rzeczprosta wykrzyknem swoje nazwisko. Mylaem, e zapisano je na licie, i e pan tozrozumie. A pan nie zrozumia.

    Tu uci. Wszyscy byli stropieni. Po jego stronie bya suszno, jak zawsze, i jakzawsze, by gotw przebaczy. Pogardliwy gos umilk; Wait sta, dyszc ciko, pordtych biaych. Jaskrawy blask lampy pada na jego gow, zaamywa si w gbokie cienie,lni na wydatnych policzkach. Bya to potna, nieksztatna gowa o paskim i udr-czonym obliczu, wzruszajcym a brutalnym; tragiczna, tajemnicza, odpychajca maskaduszy Murzyna.

    Pan Baker, ochonwszy, podnis list do oczu: Aha, wic to tak! Prawda. No, Wait, zanie swoje rzeczy, gie naley.Nagle Murzyn przewrci iko oczyma tak, e wida byo tylko same biaka, wzi

    si za piersi i zakaszla dwa razy metalicznym, jakby z pustki brzmicym i przeraliwiegonym kaszlem. Kasanie to rozlego si niczym dwa wystrzay pod sklepieniem; od-wtrzya mu echem kopua nieba i nawet elazne blachy burt okrtowych zdaway sidrga unisono. Po czym odszed wraz z innymi.

    ZaiW (ang.) czekaj.

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • Ocerowie, zatrzymawszy si przy drzwiach kajuty, usyszeli, jak mwi do majtkw:Koley, kto z was pomoe mi wnie baga? Mam skrzyni i torb. Sowa te, wypo-wieiane dononym, rwnym gosem, rozlegy si po caym okrcie, a w tonie pytaniabyo co, co wykluczao moliwo odmowy. Po chwili rozlegy si krtkie, spieszne krokilui nioscych jaki ciar. Lecz wysoka posta Murzyna maruia jeszcze koo otworugwnej luki wrd grupy mniejszych cieni. I rozleg si znowu jego pytajcy gos:

    Czy wasz kucharz to dentelman czarny?Zaczem rozlego si pene zawodu i niechci: Aha! Hm! w odpowiei na objanie-

    nie, e kucharz na tym okrcie jest tylko czowiekiem biaym.Jednak pomimo to, idc wraz z innymi do kasztelu, raczy wetkn gow do drzwi

    kuchni i rzuci tak donone dobry wieczr panu doktorowi, e a zawoniy wszystkierondle i patelnie.

    Kucharz, siec na pudle od wgli, kiwa si sennie nad wieczerz dla kapitana. Ze-rwa si, jak city biczem, i rozwcieczony wybieg na pokad poto tylko, eby dostrzecplecy kilku lui oddalajcych si ze miechem. Pniej, gdy bya mowa o tej podry,zwyk by mawia:

    Nastraszy mnie gagan. Mylaem, e to diabe.Kucharz suy ju siedm lat na tym okrcie, a zawsze pod tym samym kapitanem.

    By to czowiek powany, majcy on z trojgiem ieci, ktrych towarzystwem cieszysi przecitnie przez jeden miesic na dwanacie! Bawic na lie, prowaa sw roinco nieiela do kocioa po dwa razy. Na morzu zwyk by sypia w swej kuchni w penymwietle lampy, z fajk w ustach, i otwart Bibli w rku. I zawsze kto w nocy lamp gasi,zabiera mu Bibli z rk, a fajk z zbw wyjmowa.

    Bo urga mu zazwyczaj zniecierpliwiony i troskliwy Belfast pewnej piknejnocy, pokniesz, gupi kuchto, swoj pipk, i biemy bez kucharza.

    Ach, synku, gotw jestem na wezwanie mego Stwrcy Czego i wam wszystkimycz odpowiada zwykle z niezamcon pogod, gupaw i wzruszajc zarazem.

    Belfast w odpowiei na to miota si w pasji przed kuchennymi drzwiami. Ty wity wariacie! Ja nie chc, eby umar wy z furi na twarzy i czuoci

    w oczach. Na co taki popiech, ty zatracony, twardy bie heretycki? I tak ci diabliwezm zawczasu. Myl o nas o nas o nas!

    I tu zwykle odchoi, tupic i spluwajc na bok, z wyrazem niesmaku i zmartwie-nia; tamten za wyazi za nim ze sw patelni, rozgorzay na licu, usmolony kopciemi, w poczuciu wyszoci a kucharskiej powagi, patrza z umiechem na to miotanie sizabawnego czeczka. Wielka czya ich przyja.

    Pan Baker pozosta dla wytchnienia u luki w tyle okrtu i w towarzystwie drugiegoocera napawa si chodem nocy Ci Murzyni z Indii zachodnich wyrastaj piknie,zwaszcza niektrzy Czy nie? C to za wspaniay okaz ten nasz na przykad, panieCreighton. Wyobraam go sobie u liny, co? Hm! Myl go wzi do swej wachy.

    Modszy ocer, rasowy, wspaniale zbudowany moieniec o jasnych wosach i sta-nowczej twarzy, zauway ze spokojem, e tego si wanie spoiewa. Ale e w gosiejego czu byo lekk gorycz, wic pan Baker zwrci si do niego natychmiast z uprzejmperswazj:

    No, no, moiecze! mwi, chrzkajc co chwila A to chciwiec z pana.Przecie pan masz przy boku tego duego Fina na ca podr. Ale ot co zrobimy. We-miesz pan tych dwch modych Skandynaww, a ja Hm! Ja bior Murzyna i wezmtego Hm! tego obieywiata w czarnym aku. Bd go urabia H! I jeli go nieujed Hm! nie nazywam si Baker. H! Hm! Hm!

    Chrzkn sroe po trzykro. Mia narw chrzkania miy wyrazami i na kocuzda. Byo to przebiege, znaczce chrzkanie, ktre doskonale pasowao do jego grone-go sposobu wysawiania si, do kwadratowej postaci o byczym karku, do zamaszystegochodu i wielkiej, penej szram twarzy o twardym wejrzeniu i sarkastycznym wyrazie ust.Lecz zaoga ju dawno wieiaa, co myle o jego srogoci; lubiano go powszechnie.Belfast, jego faworyt i tych ask wiadom, przedrzenia go nie tylko za plecami. Z wik-sz ostronoci naladowa sposb jego choenia Charley. Niektre z jego powieeprzyjy si w kasztelu, gie je co ie powtarzano. Trudno o wiksz popularno!

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • Mimo to nikt w zaoe nie by pewny, czy przy sposobnoci porucznik nie rzuci si nakogo, i tak go nie sponiewiera, jak to jest we zwyczaju na oceanie zachodnim.

    Teraz wydawa ostatnie rozkazy. H! Knowlesie. Zbui lui o czwartej. Kotwica Hm! ma by podcignita,

    zanim przyjie holownik. Wyjrzyj no, czy kapitan nie wraca. Ja spoczn w ubraniuH! Dasz mi zna o przybiciu szalupy. Hm! hm! Stary bie mia prawdopodobnieco do powieenia, gdy wstpi na pokad rzuci w stron Creightona. Zatem dobrejnocy H H Mamy przed sob dugi ie jutro Hm! Na i zmykam. Hm!Hm!

    Przez ciemny pokad migna wstga wiata, potem stukny drzwi, i pan Baker zna-laz si w swej schludnej kajucie. Mody Creighton opar si o porcz i, rozmarzony, pa-trza w noc powrotnikow. Ujrza dug, wiejsk droyn, na ktrej rozchwiane cienielici igray ze socem. Wiia rozoyste konary starodrzewie, ukiem zieleni obejmu-jce bkit angielskiego nieba, a na jego tle iewczyn w jasnej sukni, umiechnit podparasolk, niby zjawisko zstpujce z delikatnego bkitu.

    W drugim kocu okrtu izba czeladna, owietlona jedn ju tylko lamp, z wol-na pograa si w senn cisz, przerywan niekiedy goniejszym oddechem, lub na-gym a krtkim westchnieniem. Dwa pitra tapczanw ziay czarnymi wgbieniami nisz,rzekby: szeregi grobw z niespokojnymi trupami. Tu i owie zasona perkalu o krzy-czcych barwach zaznaczaa mogi, w ktrej spoczywa sybaryta. Przez krawd zwieszaasi czyja biaa, bezwadna noga. Kto wysun rami z odwrcon do gry, ciemn do-ni o wpzgitych palcach. Dwaj majtkowie chrapali na rne tony, niby toczc z sobjaki spr zabawny. Singleton obnay si znw do pasa starcowi niezmiernie doku-czao gorco; stan dla ochody we drzwiach, skrzyowawszy rce na tatuowanej piersi.Gow zawaa ogrn belk. Wprozebrany Murzyn zatrudniony by rozpakowywa-niem kuferka i rozkadaniem pocieli na wierzchnim tapczanie. Krzta si, stpajc cichow skarpetkach; owise szelki uderzay go po pitach. Miy cieniami podpornic i buksz-prytu sieia Donkin z wycignitymi nogami i, biegajc wokoo oczyma, u twardy,okrtowy suchar: trzyma go przy ustach ca pici i wgryza si w niego z wciekymwyrazem twarzy. Okruchy sypay mu si miy nogi. Nagle podnis si.

    Gie tu u was beczka z wod? rzek pgosem.Singleton, nic nie mwic, wskaza mu j ruchem wielkiej rki, w ktrej trzyma

    dymic, krtk fajk. Donkin schyli si nad stgwi i napi z cynowego kubka, rozpry-skujc wod. Odwrciwszy si, spostrzeg Murzyna, przygldajcego mu si z chodnwyniosoci. Podszed ku niemu bokiem.

    Tak to czek ma wspania kolacj! szepn gorzko. W domu piesby mjza ni poikowa. Ale dla mnie i dla ciebie musi by dobra. I to ma by kasztel duegookrtu. Ani ochapu misa w menakach. Zrewidowaem wszystkie szafki.

    Murzyn popatrzy na, jak czowiek niespoianie zagadnity w obcym narzeczu.Donkin zmieni ton:

    Daj no, bracie, zuchelek prymki westchn kondencjonalnie. Nie paliemani nie uem od miesica. Wciekam si zatem. No, daje, stary.

    Nie bd poufay rzek Murzyn. Donkin stropi si i ze ziwienia a przysiadna najbliszej skrzynce.

    Nie pasalimy razem wi cign Dems Wait stumionym gosem. Na,masz tyto! Po chwili milczenia spyta: Jaki okrt? Golden State odmruknDonkin, gryzc prymk. Murzyn zagwizda z cicha. Zbiege? pyta. Donkin kiwngow, majc jeden policzek wypchany prymk. Pewnie, e zbiegem. Bo naprzdw czasie podry do tego portu wytukli dusz z jednego Hiszpana, a potem wzili sido mnie. Wic daem nura. Baga zosta? Tak, baga i pienie odrzekDonkin, podnoszc z lekka gos. Nie mam przy sobie nic. Ani rzeczy, ani pocieli.Jaki tu kolawy Irlandczyk oarowa mi kodrzyn. Jak uwaam, bd musia przespasi i w aglu.

    Oddali si na pokad, wlokc za sob zarzucon na plecy derk. Singleton, nie spoj-rzawszy na niego, usun mu si z drogi. Murzyn zdj z siebie ldowe ubranie i w schlud-nym oieniu roboczym siad na swej skrzynce z rkami na kolanach. Patrza przez chwilna Singletona i spyta obojtnie: Jaki to ten wasz statek? Przyzwoity? H?

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • Singleton ani drgn. Po duszym czasie dopiero rzek z nieruchomym wyrazemtwarzy:

    Statek? Statki s w porzdku. To tylko luie na nichRzekszy to, pali dalej w milczeniu. Mdro p wieku, sponego na wsuchi-

    waniu si w grzmot fal, przemwia bezwiednie przez jego stare usta. Kot mrucza nawindue. Demsa Waita napad kaszel charczcy i jkliwy: szarpa nim, szamota nibyhuragan i, roztrzsionego, z bdnymi oczyma, rzuci wreszcie na podrny kuferek. Parului ockno si. Jeden odezwa si ze swej pryczy sennym gosem: Do licha. C toza piekielne haasy. Przezibiem puca rzek Wait sabym gosem. To si na-zywa przezibienie? Myl, e to chyba co wicej! burkn tamten. O! tak panmylisz? rzek Murzyn, prostujc si, i znowu przybra wzgardliw postaw. Zaczemwspi si na swj grny tapczan i kasa bez przerwy, z wysunit gow, rozgldajc siwytrzeszczonymi oczami.

    Nie byo wicej protestw. Murzyn pad na wznak na poduszk i w jaki czas potemrozleg si jego oddech rwny, lecz zczony z przyjkiem, jak u czowieka drczonegozymi snami.

    Singleton sta we drzwiach, zwrcony twarz do wiata. Samotny w pmroku i pust-ce picej izby czeladnej, wydawa si tszym, olbrzymim i baro starym jak siwyCzas-Ojciec we wasnej osobie, ktry zjawi si w tym miejscu, cichym jak mogia, abyprzyjrze si cierpliwie chwilowej przewae snu-pocieszyciela. Atoli Singleton by tylkosynem czasu, szcztkiem minionej, pochonitej przez czas i zapomnianej generacji. Trzy-ma si jeszcze krzepko, nie zastanawiajc si nad tym, e jest czowiekiem skoczonym,majcym poza sob rozleg pustk tego, co mino, a przed sob adnej przyszoci; wraliwo iecica i mskie namitnoci zamary w tatuowanej jego piersi. Nie ma jui tych, ktrzy mogli zrozumie jego milczenie: ktrzy umieli istnie poza zwykymiszrankami ycia, pod wejrzeniem wiecznoci. Byli to luie mocni, jak mocnymi bywajci, ktrzy nie maj zarwno zwtpie, jak i naiei. Byli to luie niecierpliwi a wytrzy-mali, burzliwi a zdolni do powice, nieokieznani a wierni. Prbowano w najlepszejwierze przedstawia tych lui jako zraszajcych zami kady ks chleba i z lkiem o ycieprzystpujcych co ie do pracy. W istocie byli to luie zarwno wdroeni do mozoui wszelkiego niedostatku, jak skonni do poryww gwatu i rozwizoci; obce im byotylko uczucie trwogi i tajonej w sercu nienawici. Trudni do poskromienia, atwo dawalisi porwa; nie byli wymowni, lecz do mni, aeby ze wzgard odpycha sentymen-talne roztkliwienia si nad sw cik dol. Bya to w istocie dola wyjtkowa i jedyna a nade wszystko ich wasna; dwiganie jej zdawao im si przywilejem wybranych. Toniezbdne dla narodu pokolenie yo w zupenym milczeniu; nie znali sodkich wizwuczu i domowego schroniska a umierali wolni od grozy ciemnych, wskich mogi.Byli wiekuist iatw morza, penego tajemnic.

    Nastpcy ich to dorose ieci ldu wiecznego malkontenta. Ci s bariej ukadni,ale nie tak niewinni; mniej bezboni, ale te i mniej wierzcy; jeli stali si wymowni, torwnoczenie nauczyli si i wyrzeka. Tamci za byli krzepcy i milczcy, zgici pod trudemi wytrwali, podobni owym kariatydom z granitu, podtrzymujcym w ciemnociach nocywspaniae wntrza olniewajcych gmachw. i ju powymierali i nikt nie dba o to.Wiaroomne jest morze dla swych ieci, zarwno jak i ziemia: przemaj wiary i prawdy,ma pokolenie lukie i jest zapomniane; i nikogo to nic nie obchoi, z wyjtkiemtych moe nielicznych, ktrzy wierz w prawd, wyznaj wiar albo te miuj lui.

    Zawiaa morka. Okrt, lecy na przypywowym toku, zacz si mocniej koysa, i na-gle acuch kotwiczny zwieszajcy si od dwigu do kluzu (otworu w iobie) szczkn,przesun si o cal, i powoli zacz wznosi si nad pokadem, sprawiajc iwne zuenieycia, ktre zataio si ukradkiem w tym elaziwie. acuchowe ogniwa, trc si o wrbkluzu, jy chrobota, zgrzyta i roznosi po caym okrcie guchy pomruk, przypomi-najcy wzdychanie pod wielkim ciarem. Gdy ruch wywoany szarpniciem doszed dodwigu, acuch wypry si jak struna i zadrga, a rkoje hamulca rubowego ja siz wolna obraca. Singleton ruszy z miejsca naprzd.

    Dotychczas sta zatopiony w tpej medytacji, spokojny i beznaiejny, z twarz znu-on i pospn szeiesicioletni ieciuch morza. Myli caego ywota mgbyzawrze w szeciu sowach, ale poruszenie si tych rzeczy, rwnie zespolonych z jego

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • istot, jak bce w nim serce, natychmiast rozwietlio ponur jego twarz wybyskiemczujnej inteligencji. Lampa migotaa chwiejnym pomieniem, a starzec, zmarszczywszykrzaczaste brwi, sta nad hamulcem i pilnowa jego obrotw, nieruchomy wrd sabaturozpltanych cieniw. Po chwili okrt, ulegajc kotwicy, poda si lekko naprzd i ulynapreniu. acuch nie cigany zwolnia i po kilku nieznacznych wahniciach, z go-nym chrobotem brzkn o deski pokadu. Singleton pochwyci za lewar i potnymrzutem caego ciaa zakrci hamulec pobrotem. Potem wyprostowa si, odetchn sze-rok piersi i czas jaki patrza bystro na potny i cisy mechanizm, ktry na pokaiewarowa mu u ng, podobny do potwornej a obaskawionej bestii.

    No! trzymaje mi teraz! mrucza gronie spod swej wichrowatej brody.

    Nazajutrz, gdy rozedniao, Narcyz wypyn na pene morze.

    Lekka mga przesaniaa widnokrg. Gadki, niezmierzony obszar wd poza przystaniskrzy si jak nasaona klejnotami posaka i pusty by jak niebo.

    Kusy, czarny holownik ostatnim pocigniciem nada statkowi, jak zwykle, obrtpod wiatr, puci lin, przerwa ruch maszyn i buja si przez chwil na miejscu, podczasgdy smuky i wyduony kadub Narcyza ruszy naprzd pod wzdymajcymi si niszy-mi topslami. Lune, wysze pachty aglowe jy powoli chwyta dech porannego wiatrui nabrzmiewa w agodne zaokrglenia, do biaych podobne chmurek, uwikanych w splotsznurw, jak w sida. Potem umocowano w zaczepach boczne liny agli, ustawiono po-przeczne drki rej i oto statek upodobni si do jakiej wysokiej i samotnej piramidy,ktrej wietlana biel suna wrd oparw mgy, ierganej zotymi nimi soca. Holow-nik zawrci na miejscu i oddala si ku brzegowi. Dwaiecia sze par oczu wpatrzyosi w jego szerok, osaist ruf, peznc marudnie po drobnych falach miy dwoj-giem kolisk opatowatych, ktre wierciy si szybko i sieky wod z gwatownym popie-chem. By podobny do olbrzymiego chrzszcza, ktry, zaskoczony wiatem, zgnbionyjasnoci, usiuje na prno zemkn i schroni si w cie dalekiego ldu. Zostawi wlo-kc si po niebie smug dymu i podwjny lad znikajcej na woie piany. A w miejscu,gie si by zatrzyma, widniaa krgawa, czarna kaua say, wznoszca si i opadajcaz fal brudna pozostao po gainie, ktra odbya tu postj.

    Osamotniony Narcyz, kierujcy si na poudnie, cay w promiennych lnieniach, zda-wa si tkwi nieruchomo na tym ruchliwym morzu, w blaskach soca, suncego poniebie. Wzdu bokw statku lizgay si kaki pian; o kadub uderzaa z pluskiem woda;ld cofa si i nik z wolna; kilka ptakw z rozpostartymi bez ruchu skrzydami zawi-so z krzykiem nad chwiejcymi si wierzchokami masztw. Niebawem ziemia znikazupenie i ptaki odleciay. Na wschoie, ponad ostry wrb horyzontu wynurzy si trj-ktny, spiczasty agiel jakiej w kierunku na Bombaj idcej towarwki arabskiej; zama-jaczy i rozwia si jak zuenie. I oto droga prosta i duga wycigna si przed okrtempoprzez niezmiern samotno dnia. Na poziomie wd, pod czarn chmur deszczow,krwawi si szkarat zachocego soca. Ja d morka wieczorna i nawiaa na okrtprzelotn ulew, ktra wypolerowaa go od stp do gw i pociemnia mu agle. Py-n lekko, z oporzonymi na noc podkadami, party silnym prdem musonu. Wzdubokw sycha byo przecigy, monotonny szum fal, zmieszany z cichym poszeptem cze-lai, wyznaczonej na wart. Urwanym jkiem zgrzytn gr blok jaki w oaglowaniu;od czasu do czasu wiatr goniej westchn.

    Pan Baker wyszed ze swej kajuty i, zanim drzwi zamkn za sob, ju woa pierw-sze nazwisko. i by jego dyur na pokaie. W droe powrotnej, starym zwycza-jem, przyjtym na morzu, pierwsza wacha nocna od goiny smej do pnocy jest obowizkiem pierwszego ocera. Przeto pan Baker, wysuchawszy ostatniego takjest, panie, wymrukn rozkaz: Zluzowa rudel i wartownika! i ociaym krokiemdwiga si na schodki mostu. Wkrtce potem pojawi si stamtd pan Creighton i, cichogwidc, szed do kajuty. O jej drzwi wsparty, duma posugacz okrtowy; by w panto-ach, z zakasanymi po okcie rkawami. Na gwnym pokaie kucharz odmyka swojkuchni i sprzecza si z modym Charleyem o jak par skarpetek. Sycha byo, jakz ciemnego rodka okrtu wygasza z naciskiem:

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • Nie jeste wart, eby ci zrobi co dobrego. Wysuszyem je dla ciebie, a ty masz domnie pretensj o iury. I w dodatku klniesz jeszcze! I to w ywe oczy! Gdybym nie bychrzecaninem, tak jak ty nim nie jeste, ty mody zbereniku, to bym ci sprawi takielanie Wyno mi si std!

    Luie stali zadumani, po dwch lub trzech, albo przesuwali si milczco wzduburty. Pierwszy roboczy ie kursu powrotnego mia si ku schykowi i przechoiw spokojn, odruchow krztanin. U gry, na tylnym pomocie, spacerowa tam i sampan Baker, co w sobie rozwaa i pochrzkiwa. Na przoie statku wartownik, wy-prostowany pomiy apami obu kotwic, nuci jak melodi bez koca i, jak nakazujeregulamin, wpatrywa si w prni przed oczyma. Na czyste niebo nocne wystpiomnstwo gwiazd i zaludnio jego pustkowie. wieciy nad morzem jak ywe istoty; ota-czay pyncy okrt ze wszystkich stron, bariej wyraziste ni oczy tumu i niedocieczonejak lukie dusze.

    Podr zacza si i okrt oderwana od ziemi drobina pyn szybko, samotny,jak may planeta. Otaczajcy go bezmiar nieba i nieskoczono wd czyy si w jedno hen tam, na niedocigych kresach. Wielka samotno sza z okrtem, cigle zmien-na, a wci ta sama, zawsze monotonna i zawsze imponujca. Od czasu do czasu innybiay punkt wdrowny, obarczony yciem, zjawia si w dali i znika, pilnie trzymajc siwyznaczonego sobie kierunku.

    Soce patrzyo przez cay ie na okrt, i co rano witao go pomiennym, rozcieka-wionym okiem. A przed okrtem lea wasny jego cel: oywiao go ycie istot, ktrychkroki rozlegay si na pokaie. Jak ta ziemia, ktra oddaa go na pastw morzu, dwiganiezmierny ciar alw i naiei. ya na nim lkliwa prawda i yo na nim zuchwaekamstwo. Niewiadom niczego, tak jak i ziemia, piknym by dla oka zjawiskiem, skaza-nym przez lui na niegodny los. Lecz dostojna samotno drogi uszlachetniaa pospoli-te cele jego pielgrzymstwa. Wzbajc pian, dy ku poudniowi, rzekby, natchnionyodwag, jak daje wielkie przedsiwzicie. Czas zmala wobec umiechnitego ogromumorza. Dni leciay za dniami, lnice i chybkie, podobne do byskw latarni morskiej,a noce krtkie, pene zdarze, zdaway si lotnymi snami.

    Zaoga wesza w normalny tryb, i co p goiny odgos wonu regulowa ycie,polegajce na bezustannym czuwaniu. ie i noc wiiao si u steru gow i plecy e-glarza, odcinajce si wysoko, w blasku sonecznym, albo na tle gwiaistej nocy; ciem-na sylweta trwaa w niezmiennym spokoju nad obracajcymi si cigle szprychami koa.Zmieniay si twarze, jakby w ruchu obrotowym. Twarze moiecze, twarze brodate,twarze ciemne pogodne albo zgryliwe lecz ze wspln wszystkim cech zbrataniasi z morzem, z tym samym wyrazem oczu, wpatrzonych bacznie w kompas lub podglda-jcych ku aglom. Kapitan Allistoun, peen powagi, z szyj okrcon starym czerwonymszalikiem, przebywa cay ie na tylnym pomocie. W nocy za wynurza si czstokrospod klapy schodkw i sta, jak duch nad grobem, niemy i czujny pod gwiazdami; nocnajego koszula trzepotaa si jak aga. Po niejakim czasie znika bez szelestu w otworzeschodw. By rodem z przyldka Pentland Firth. W modoci, na statku wielorybni-czym, osign rang harpunnika. Gdy mwi o tych czasach, jego szare, ruchliwe oczyzatrzymyway si i krzepy lodowato. Pniej, dla odmiany, wstpi na handlow subWschodnio-Indyjsk. Kapitanem Narcyza by od czasu jego budowy. Kocha swj stateki gna go bez miosieria. Mia ambitne marzenie odby na nim kiedy wietny kurspopieszny, o ktrym musiaaby by wzmianka w gazetach powiconych eglue. Na-zwisko waciciela statku wymawia z szyderskim umiechem; do ocerw oywa sirzadko, a za omyki strofowa gosem agodnym, ale sowami przejmujcymi do szpiku.Wosy mia stalowo-siwe, twarz srog, koloru surowca. Goli si co ie o szstej rano,wyjwszy raz jeden tylko, kiedy na osiemiesitej mili na poudnio-zachd do Mauryce-go, zaskoczony straszliwym huraganem, obrzdku tego przez trzy kolejne dni zaniecha.Nie lka si niczego, prcz Boga, ktry win nie darowuje. Pragn skoczy swj ywotw jakiej maej chatce, z kawakiem przylegego do niej gruntu, gie w zapadej okolicy,z dala od widoku morza.

    w wadca malekiego wiatka rzadko kiedy zstpowa z olimpskich wyyn swegopomostu. Na dole, u jego stp, odbywa si pracowity, lecz podrzdny moz yciowy

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • zwykych miertelnikw. Na gwnym pokaie pan Baker pomrukiwa srogo, lecz nie-szkodliwie, obielajc nas wszystkich zrzeniem, poniewa, jak mwi, patny jest zato. Czelad, zajta prac na pokaie, bya zdrowa i czua si zadowolona, jak wikszomarynarzy, gdy si ju dobrze przystosuje do morza. Prawiwy spokj Boy zaczyna siw kadym punkcie, odlegym o tysic mil od najbliszego ldu. A kiedy Bg posya tamzwiastunw swej mocy, to nie po to, aeby w straszliwym gniewie kara za zbrodnie, zahardo lub za wystpek, lecz aby po ojcowsku skarci te prostacze dusze, nie majcepojcia o yciu, te serca, ktrych uderze nie reguluje zysk lub zawi.

    Pod wieczr doprowaony do czystoci pokad przybiera wygld spokojny i przy-pomina ldow jesie. Soce chylio si ku spoczynkowi, otulone paszczem ciepychobokw. Na przoie statku, na zapasowych belkach, sieieli bosman z ciel, obydwajdobrotliwi i potni, ze skrzyowanymi na piersiach rkami. Obok nich krtka, przy-sadkowata posta, majster od agli suy niegdy we ocie wojennej opowiada,miy dwoma zacigniciami fajk, niemoliwe bajdy o admiraach. Drepczc po po-kaie i utrzymujc bez trudu rwnowag w tej ograniczonej przestrzeni, choiy sobiepary tam i z powrotem. W przegrdce dla trzody chlewnej pokwikiway winie. Bel-fast, wsparty okciami o erie przegrdki, milczeniem penym zadumy obcowa z tnierogacizn. Majtkowie, w koszulach rozpitych na ogorzaej piersi, zalegli przyczepylin i poobsiadali stopnie kasztelowych schodw. U przedniego masztu zebrao si kkoi toczyo dyskusj na temat charakterystyki dentelmana.

    To zaley od pieniy rzek jeden. Nie! Od sposobu wyraania si zapewnia drugi.Kulawy Knowles przywlk si z nieumyt twarz (uchoi za najwikszego brudasa

    w kasztelu) i ze miechem starego wygi, szczerzc reszt tych kw, oznajmi z prze-konaniem, e wiia kilka par spodni tych dentelmanw. Miay powiada odcigego sieenia przy biurku tyy ciesze ni papier, a w innych miejscach wygldaypierwszorzdnie i mogyby wytrzyma jeszcze lata. Caa rzecz pozr. Diabelnie a-two powiada) by dentelmanem, gdy si ma czyste zajcie. Dysputa cigna sibez koca, uporczywa i iecinna. Kady wykrzykiwa z zaognion twarz zdumiewajceargumenty. A lekki wiatr, ktry spywa po ogromnej wklsoci przedniego agla, roz-postartej nad ich gowami, muska przelotnie zwichrzone czupryny, jakby z wyrozumiapieszczot.

    Zapomnieli o cikich trudach, zapamitali si zupenie. Zbliy si i kucharz, byposysze, co mwi, i sta, promieniejc wewntrznym poczuciem swej wiary, z minwitego, ktry ma pewno nagrody w niebiosach. Donkin, osamotniony na przednimpomocie i przeuwajcy wspomnienia doznanych krzywd, przysun si, aeby uchwy-ci wtek dyskusji, toczcej si u jego stp. Blad twarz obrci ku morzu i latajcyminozdrzami wciga w siebie wiatr. W czerwieni zachodu pony oywione lica, byska-y zby, iskrzyy si oczy. Luie, przechaajcy si po pokaie, przystawali niekiedyw bogim miechu caej gromady. Jaki pochylony nad stgwi osobnik a przysiad, roz-bawiony, z namydlonymi ramionami. Do suchaczw raczyli si przyczy nawet trzejpodocerzy; wygodnie rozparci, przysuchiwali si z umiechem wyszoci. Belfast, za-jty skrobaniem ucha swej ulubionej wini, przerwa t czynno i z otwartymi ustamii wcibskim wejrzeniem j czyha na sposobno wtrcenia si do rozmowy. Zaamywarce i wykrzywia twarz, gdy mu si to nie udawao. Charley z odlegoci rzuci w tozgromaenie okrzyk:

    O dentelmanach to ja wicej wiem, ni wy wszyscy. Ja yem z nimi za pan bratCzyciem im buty.

    Kucharz wycign kark, jak uraw, by lepiej sysze. By zgorszony. Stul pysk, gdy mwi starsi, poganinie bezwstydny! No dobrze, dobrze, stary Alleluja odpar Charley pojednawczo.Po jakim tam powieeniu brudnego Knowlesa, wygoszonym z niesychanie dow-

    cipn min, powsta miech; rs jak wzbierajca fala, a wyadowa si w salwie gonegorechotu. Tupano obiema nogami, zaierano do nieba pene wrzasku twarze; niektrzyz haasem trzepali si po biodrach; ten i w, zgity wp, trzyma si za boki, cikodyszc, jakby w paroksyzmie blu. I ciela, i bosman, nie zmieniajc pozycji, trzli size miechu. agielnik, brzemienny swoj anegdot o jakim admirale, sieia i dsa si;

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • kucharz wyciera sobie oczy zatuszczon szmat, a sam Knowles, kuternoga, zdumionyswoim sukcesem, sta porodku i umiecha si tylko.

    Twarz Donkina, opartego o porcz, nagle spowaniaa. Co jak charczenie dao sisysze przez drzwi kasztelu. Zmienio si w pomruk i na koniec przeszo w jednostajnyjk. Czowiek zajty myciem zanurzy raptem obie rce w stgwi; kucharz przybra mi-n bariej zgnbion ni zbity z tropu, wymiany heretyk; bosman niespokojnie ruszaramionami; ciela skoczy na nogi i odszed precz, a za agielnik, czujc, i anegdotajego przepada, j pyka fajk z pospn determinacj. W czarnej czeluci korytarza za-tlia si para wielkich, nieruchomych oczu i bysna biakami. Potem wysuna si gowaDemsa Waita, niby zawieszona w powietrzu miy jego rkami, trzymajcymi za drzwiz obu stron twarzy. Kutas niebieskiej wenianej szlafmycy zwisa mu nad lewym okiemi podskakiwa wesoo. Podszed bliej chwiejnym krokiem. Wyglda krzepko, jak za-wsze, ale chd jego by iwnie niepewny i jakby sztuczny. Twarz zdaa si cokolwiekszczuplejsza, a oczy bariej wypuke. Sam obecnoci sw, rzekby, wypasza resztkzachocego wiata. Jako soce utono raptem w morzu, jak gdyby uciekajc przedtym Murzynem, ktry rozsiewa czarn mg nieuchwytny, zowieszczy wpyw; cochodnego i ponurego promieniowao z niego, osiadajc na twarzach niby aobna kre-pa. Towarzystwo rozproszyo si. Umilka gona wrzawa; na ustach lui zastygy nawetpumiechy. Nie oywano si ani sowem. Niektrzy odwrcili si plecami, silc sina obojtno; inni rzucali z ukosa niechtne spojrzenia. Byli podobni raczej do gronaprzestpcw, wiadomych swego zoczynu, anieli do uczciwych lui, nagle rzecz przy-kr zakopotanych. Dwch lub trzech tylko zachowao pewno siebie, ale i ci nawet staliz gupi min i otwartymi ustami. Wszyscy oczekiwali, aeby Dems Wait cokolwiekpowieia, i jednoczenie wszyscy jakby z gry wieieli, co powie. A on, oparty plecamio amug drzwi, obrzuca nas surowymi oczyma chorego wadcy-tyrana, poskramiaj-cego tum, ktry paszczy si, lecz knuje zdrad, jak niewolnik.

    Nikt si nie oddala. Wszyscy czekali, opanowani jakim urocznym strachem. A on,chwytajc oddech miy sowami, rzek szyderczo:

    ikuj wam chopcy. Jestecie tacy uprzejmi i tacy spokojni dopraw-dy! Te wycia wasze! za moimi drzwiami!

    Zamilk, a ebra jego pracoway usilnie nad oddechem. Ciko byo na to patrze.Zaszuray nogi. Belfast gono westchn. Tylko Donkin w grze byska czerwonymipowiekami bez rzs i umiecha si gorzko nad gow Murzyna.

    A Murzyn z iwn atwoci cign dalej. Ju nie dysza, a gos jego brzmia dononiei rozlega si jakby pod sklepieniem pustej piwnicy. Dygota wzgard i gniewem.

    Prbowaem cokolwiek usn. Wiecie, e nie mog sypia po nocach. A wy tupod drzwiami rozgadalicie si, jak zapowietrzona zgraja starych kumoszek! Uwaaciesi za dobrych kolegw, co? Duo was obchoi czowiek umierajcy.

    Belfast zerwa si od chlewka. Jimmy! zawoa drcym gosem gdyby nie by chory, to ja bym ciUrwa. Murzyn poczeka chwil, wreszcie rzek ponuro: To by mi co? Rozprawiaj si z takim, jaki sam jeste. Daj mi spokj. Niedugo

    ju. Umr wkrtce Zblia si koniec!Luie stali wokoo w milczeniu, zaledwie dyszc, z bezradnoci w oczach. Oto wa-

    nie, czego si obawiali i o czym nie chcieli sysze oto myl o skradajcej si mierci myl, ktr przeklty Murzyn narzuca im kilka razy na ie, jak pogrk. Zdawaosi, i dumny jest z tej mierci, ktra jak dotd uatwiaa mu tylko ycie. Pyszni si, enikt inny, prcz niego, nie y w takiej zayoci z t nieodstpn towarzyszk. Lubi sini popisywa tak uporczywie, e obecno tej mierci wydawaa si rzecz niewtpliwi zarazem nieprawdopodobn. Bo jake posa czowieka o tak potworny, ze miercizayy zwizek! Czy ten go, nieustannie przez Murzyna oczekiwany to rzeczywisto,czy te oszukastwo? Wahalimy si pomiy litoci a niedowierzaniem. Za najmniejszwtpliwoci z naszej strony Wait stawia nam przed oczy natrtny i haniebny kocio-trup. Bez ustanku obrabia w temat. Mwi wci o mierci, ktra ma przyj, jak gdybyju tu bya, jak gdyby przechaaa si po pokaie, jak gdyby miaa za chwil wej dokasztelu i uoy si do snu tam w tej jedynej wolnej koi; jak gdyby zasiadaa z nimrazem do kadego posiku. Uczestniczya w naszych zajciach, w naszych odpoczynkach

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • i rozrywkach. Bylimy pozbawieni piewu i muzyki wieczorem, poniewa Jimmy jaknazywalimy go pieszczotliwie, chcc zamaskowa nasz wstrt do jego towarzyszki cig moliwoci swego zejcia zdoa zepsu rwnowag nawet Archie'mu, posiada-czowi harmonki. Po kilku dotkliwych odezwaniach si Jimmy'ego Archie wyrzek sikoncertw, mwic:

    E, gra takiemu, co nie z tego wiata. Nie wiem, co mu jest, ale le z nim, barole. Nie ma co prosi, ebym gra. Nie chc.

    piewacy nasi milczeli, bo Jimmy kona.Z tego samego powodu czek nie moe jak mwi Knowles przybi gwoia

    do ciany, pod swj przyoiewek, nie naraajc si na krzyki, e zakca ostatnie chwi-le Jimmy'ego, ktre jako nigdy si nie kocz. W nocy, zamiast rzekich nawoywa:Pierwszy won! Ruszaj si! Czycie oguchli tam! Hej! Na nogi! warta bya wy-woywana imiennie i szeptem, aeby przypadkowo nie zakci Jimmy'emu snu, moeostatniego w tym yciu. Co prawda sypia on zawsze na jedno oko i gdymy si skradalina palcach, potra zawsze posa za nami jaki przykry docinek, tak e wydawalimysi brutalami, a po niejakim czasie zaczynalimy podejrzewa siebie o gupot. Rozmowynasze w kasztelu odbyway si po cichutku, jak gdyby to bya witynia. Posiki spoywali-my w milczeniu i strachu, gdy Jimmy by w jadle wybredny i otrzsa si na pekeajsz,na biszkopty, na herbat jako na artykuy nienadajce si na ywno dla lui osobliwie dla lui umierajcych!

    Moglibycie mawia znale jaki uczciwszy pat misa dla chorego, ktrypowraca do domu na kuracj albo na swj pogrzeb. Ale wam o tym mwi! Gdyby tozaleao od was, ju bycie si mnie pozbyli. Otrulibycie mnie. Popatrzcie no, cocie mitu dali!

    Potrawy przynosilimy mu do ka, tumic wcieko, ale pokornie, jak subaznienawionego despoty; odpaca nam za to nieprzejednan zgryliwoci. Umia opa-nowa podstawow gupot luk i trzyma j na uwizi; posiad tajemnic ycia i owadn kad chwil naszej egzystencji. Acz z rozpacz, uznawalimy jednak t jegowa. May Belfast o ywym temperamencie, zawsze kracowy, stale gotw by rzucisi na Jimmy'ego, albo wybuchn paczem. Raz, wieczorem, zwierzy si Archie'mu:

    Za p pensa urwabym czarny eb temu wykrtnemu draniowi.A poczciwy Archie udawa, e jest zgorszony! Niech to da miar czaroiejskiego

    wpywu, jaki wywiera na nas, lui prostodusznych, ten Murzyn z St. Kitt, trafem do nasprzybkany. Ale teje samej nocy Belfast wykrad z kambuza przeznaczony dla ocerwtort owocowy, pragnc, aeby nasz wybredny akotni mia si czym delektowa. Naraana niebezpieczn prb nie tylko swoj dug przyja z kucharzem, ale co gorsza wystawia na szwank nawet zbawienie swej duszy. Kucharz nie posiada si ze zgryzoty! Nieschwyta wprawie winnego, ale wieia, e zo si krzewi; wieia, e szatan kryje siwrd tych lui, nad ktrymi poczuwa si do opieki duchowej. Gdy ujrza nas we trzechlub czterech, zaraz odlatywa od swych garnkw, aby nam prawi kazanie. Uciekalimyprzed nim; tylko Charley, ktry zna zoieja, wystawia si na sztych z najniewinniejszmin, doprowaajc poczciwca do irytacji.

    To na pewno ty zrobie biada z westchnieniem i z plam say na broie To ty, gownio piekielna! Ju nie biesz wicej suszy skarpetek w mojej kuchni.

    Pniej powiadomiono nas nieocjalnie, e jeli si kraie powtrzy, to wstrzy-maj nam porcje marmelady (p funta na gow). Pan Baker przesta zasypywa swychulubiecw arcikami i niedowierzajco chrzka na wszystkich. Zimne oczy kapitanabyskay ku nam podejrzliwie z wysokoci pomostu, gdymy wieczorem zajci byli zwy-k czynnoci przy linach. Trudno robi wiele gwatu o takie zoiejstwo na okrciehandlowym, poniewa wyraa ono niekiedy tylko niezadowolenie czelai z ocerw.Zy to znak. Moe si to skoczy Bg wie jak zamieszk. Narcyz by dotd okrtemspokojnym, ale ten wypadek zachwia podwalin wzajemnej ufnoci. Donkin nie kryswojej radoci. A my bylimy zatrwoeni.

    Belfast, nielogiczny jak zwykle, j z pasj obrzuca Murzyna wymwkami. UraonyDems Wait, z okciem na poduszce, odpar, chwytajc z trudem powietrze:

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • Czy prosiem ci, eby dla mnie ciga to paskutwo? Niech ci wszyscy diabliz twoim tortem! Gorzej mi po nim ty banie irlanki!

    Belfast sponsowia, drgny mu wargi, rzuci si na Murzyna. Wszyscy w kasztelu,jak jeden m, powstalimy z krzykiem. Bya chwila ikiego zamieszania. Kto wrzasnprzeraliwie:

    Hola, Belfast! Hamuj si!Mylelimy, e Belfast zadusi Waita natychmiast. Zakotowao si. W tumanie kurzu

    syszelimy kaszel, wybuchajcy metalicznym dwikiem, jak uderzenia gongu. Za chwilBelfast ju zawis u szyi przeciwnika i mwi bagalnie:

    No, Jimmy! No! Nie bde taki! Anio by z tob nie wytrzyma z takimchorym, jak ty.

    Z krawi ka Jimmy'ego spoziera ku nam mokrymi od ez oczyma, ze skur-czem ust; potem usiowa poprawi kodr choremu. Morze napeniao kasztel swymnieustajcym szeptem. Czy si Dems Wait przelk? Czy wzruszy? Czy te auje? Leana wznak, bez ruchu, jak gdyby oczekiwany go zjawi si wreszcie. Wzruszony Belfastpoprawia mu kodr u ng i powtarza czule:

    Tak, tak. My wiemy. le z tob, baro le Powie no, czego by sobie yczy,a My wiemy, e z tob jest baro le

    Nie! Stanowczo Dems Wait nie by wzruszony i nie aowa. Prawd powieiawszy,wyglda raczej, jakby si czem przerazi. Usiad nagle ze zdumiewajc atwoci.

    A wic powiadasz, e le ze mn? rzek pospnie najczystszym barytonem(nieraz, syszc go, nigdy by nie pomyla, e temu czowiekowi co jest) le ze mn?Wic si do tego zastosuj! Niektrzy z was nie potra nawet okry kodr chorego!Zostaw mnie! Mog byle jak zemrze.

    Belfast odszed, kulejc, z gestem zniechcenia. W ciszy kasztelu, zapchanego rozgo-rczkowanymi ludmi, Donkin rzek wyranie:

    Gadaj zdrw! i zachichota.Wait obrzuci go wzrokiem. Wzrok by zgoa przyjazny. Nie mona byo wieie,

    co naszemu nieobliczalnemu choremu przypadnie do gustu. Ale ten pogardliwy chichottrudno byo wytrzyma.

    Donkin zaj w kasztelu stanowisko wybitne, ale niebezpieczne. Wybitno polegaana tym, e by oglnie nielubiany. Stroniono ode i w osamotnieniu swym nic nie mgprzedsiwzi; rozmyla tylko o mronych wichrach na przyldku Dobrej Naiei i nkasi zazdroci, e zaopatrzeni jestemy w ciep oie i nieprzemakalne paszcze. Naszebuty morskie, nasze skrzane, tuszczem nasycone kurtki, nasze dostatnio wypakowaneskrzynki eglarskie byy dla niego powodem gorzkich rozpamitywa. Nie posiada ad-nej z tych rzeczy i czu instynktem, i nikt, w razie potrzeby, nie zechciaby si z nimieli. asi si nam bezwstydnie, jak pies, a wzgldem ocerw by systematycznie zu-chway. Spoiewa si po tym systemie postpowania najlepszych dla siebie rezultatw zawid si jednak. Podobne jemu natury zapominaj, e doprowaeni do ostatecz-noci luie bywaj sprawiedliwi nawet wbrew samym sobie. Grubiastwa, ktre panBaker dugo znosi od Donkina, zbrzydy nam w kocu do szcztu i ogromnie bylimyrai, gdy ten ocer da mu pewnej ciemnej nocy odpraw, a mio. Rzecz bya zaatwio-na sprawnie, z zachowaniem przyzwoitego GHcoruP i bez wielkiego haasu. Wezwano nasprzed sam pnoc do rej, a Donkin jak zazwyczaj robi impertynenckie uwagi.Stalimy sennym rzdem, trzymajc si za przedni bras, i czekalimy dalszej komendy.Wtem rozlega si w ciemnoci tupot ng, jak przy batyce; syszymy krzyk, jakby przynapaie znienacka, dolatuje odgos klapsw i szturchacw, i stumiony, syczcy szept:

    Ot, masz! Chcesz wicej, h Nie! Nie! To zachowuj si, jak O! O!Dalej tpy omot, poczony z chrzstem elastwa, jak gdyby jakie bezwadne ciao

    stoczyo si miy prty gwnej pompy. Nim zrozumielimy, co si stao, pan Bakerpodszed ku nam i zakomenderowa z lekka zniecierpliwionym gosem:

    Cign, chopcy!

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • Z popiechem wykonalimy rozkaz. Jak gdyby nic nie zaszo. Pierwszy ocer do-glda nas ze swoj zwyk dokadnoci, ktra doprowaaa nas do rozpaczy. Donkingie znikn, ale to nas nie martwio. Gdyby pan Baker wyrzuci go za burt, nikt bynie rzek ponad jakie: No! Ju go nie ma! W rzeczywistoci nie staa mu si wielkakrzywda, aczkolwiek utraci jeden z przednich zbw. Stwierilimy to nazajutrz, alezachowywalimy si milczco, wedug przyjtej etykiety kasztelu, ktra nakazywaa namby w takich razach lepymi i guchymi; do naszych morskich regu przyzwoitoci odno-silimy si z wikszym szacunkiem, ni luie ldu do swoich ldowych. Tylko Charley.z karygodnym brakiem VaYoir YiYrHu, paln:

    Bye pan u dentysty, co? Bolao?Tu dosta zaraz w eb od swego najlepszego przyjaciela. Ziwio go to; choi skwa-

    szony najmniej przez trzy goiny. Przykro nam byo, ale c? Modo potrzebuje wicejkarnoci ni wiek dojrzay. Donkin wyszczerzy ky jadowicie. Od tego dnia przesta siliczy z wszelkimi wzgldami; nazywa Jimmy'ego czarn szuj, a nam dawa do zrozu-mienia, e jestemy trzod gupcw, ktrych jeden chytry Murzyn co ie wyprowaaw pole. A Jimmy zdawa si lubi tego draba!

    Singleton prowai ywot niezakcony przez adne lukie wzruszenia. Milczcyi powany, oddycha tym samym co i my powietrzem, i to stanowio jedyny jego cznikz nami. Usiowalimy by porzdnymi ludmi i uwaalimy to za diablo trudne. Pra-gnienie cnoty z jednej strony, a obawa miesznoci z drugiej, trzymay nas w cigymwahaniu. Chcielimy zabezpieczy si od wyrzutw sumienia, lecz nie pragnlimy wcalesta si oarami wasnej uczuciowoci. Nienawistna kamratka Jimmy'ego mier plugawym tchnieniem nawiaa do serc naszych jakiego subtelnego krtactwa, o ktrymnam si dotd nie nio. Bylimy powarzeni i oblatywa nas strach. Czulimy to wyra-nie. A Singleton zdawao si o tym wszystkim nic nie wie i niczego nie rozumie.Dotychczas mielimy go za mdrca, na jakiego wyglda, ale teraz niekiedy omielalimysi podejrzewa go o starcze przytpienie.

    Jednak pewnego dnia, gdymy podczas obiadu sieieli na swych kuferkach, otaczajckoem cynow mis ustawion na pokaie, Jimmy wypowiada swj powszechny wstrtdo lui i rzeczy i uywa specjalnie obrzydliwych okrele. Singleton podnis gow.Umilklimy. Starzec, zwracajc si do Jimmy'ego, spyta:

    Czy jeste naprawd umierajcy?Tak zagadnity Dems Wait oniemia i straci rezon. I my wszyscy bylimy poruszeni:

    poroziawiane gby, serca tukce si w piersi, mrugajce szybko powieki. Jaka ykacynowa upada z brzkiem w mis, kto podnis si do odejcia i sta, nie odchocChyba z minut Jimmy usiowa zebra si na odpowied.

    Rzek niepewnym gosem: Jak to? Nie wiisz pan, e mi na to iie?Singleton podnosi do ust umoczony suchar (zby mu si jak twieri ju

    stpiy i nie tn ostrzem): Wic dobrze. Umieraj i nie zawracaj nam gowy t spraw. My nie moemy ci

    pomc.Jimmy pad na swoj koj i przez duszy czas lea milczc, tylko od czasu do cza-

    su wyciera sobie pot z czoa. Po uprztniciu naczy omawialimy szeptem to zajcie.Byli tacy, ktrym to sprawio ogromn uciech. Inni spowanieli. Wamibo, ocknwszysi z sennego rozmarzenia, umiecha si niemrawo, a jeden z modych Skandynaww,drczony wtpliwociami, omieli si podczas tzw. psiej warty zwrci si do Singletona(starzec niezbyt nas do rozmowy z sob zachca) i spyta go naiwnie:

    Czy pan myli, e on umrze?Singleton spojrza i rzek z namysem: Czemuby nie mia umrze? Owszem, umrze.To brzmiao nieodwoalnie. Werdyktu, obwieszczonego przez wyroczni, wywiadow-

    ca nie omieszka uieli i nam wszystkim. Zaenowany, lecz przejty wanoci swegoposannictwa, podchoi do tego lub owego i, patrzc w bok, recytowa swoj formu:

    Stary Singleton powiada, e on musi umrze.Bya to dla nas wielka ulga. Dowieielimy si nareszcie, e lito nasza bya uspra-

    wiedliwiona; biemy znw mogli mia si szczerze, opuszcz nas ze przeczucia. Ale

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • nie wzilimy w rachub Donkina. Donkin nie yczy sobie mie do czynienia z jakimizapowietrzonym obcokrajowcem. Gdy Neillssen przyszed do niego z nowin: Single-ton powiada, e on umrze odpar mu pogardliwie:

    Umrzesz i ty, Holendrze tpogowy! eby was cholera wytuka wszystkich, co tuprzyazicie odbiera nam zarobek i wywozi grosz do waszego ogoonego kraju.

    Bylimy zdruzgotani. Pojlimy, e odpowied Singletona w rezultacie nie zdaa si nanic. Zaczlimy go nienawii, e z nas zakpi. Caa nasza pewno rozwiaa si; z ocera-mi bylimy na stopie zachwianej. Kucharz postawi nad nami krzyyk; doszo do naszychuszu zdanie bosmana, e jestemy gromad kpw. Podejrzewalimy Jimmy'ego, po-salimy wzajem jedni drugich i nie ufalimy nawet samym sobie. Nie wieielimy,co pocz. W kaiutkiej chwili naszego ubogiego ycia, co rusz to natykalimy si naJimmy'ego i jego straszn, zakweon towarzyszk. W iwnym ylimy poddastwie.

    Zaczo si to w tyie po wypynicia z Bombaju i spado na nas znienacka, jakkade nieszczcie. Zaraz na samym pocztku zauwaylimy, e Jimmy co wtawy jestprzy robocie; mylelimy, e to jest nastpstwem jego lozocznych zapatrywa na ycie.Donkin mwi mu: Pan waysz u liny mniej od marnego wrbla. Pogara nim. Belfast,gotw do bjki, wykrzykiwa zaczepnie: Ty, stary, nie zabasz si prac. A ty co? odpiera Murzyn z niezmiern wzgard, i Belfast skada bro. Pewnego dnia, gdymyrano byli zajci szorowaniem pokadw, pan Baker zawoa na:

    Chod no tu ze swoj szczotk, Wait.Wait powlk si ociale. Ruszaje si! H! chrzkn pan Baker Co ci jest w zadnie nogi? Wait

    zamar na miejscu. Powid wyacymi z orbit oczami z wyrazem mstwa i smutku: To nie moje nogi, to moje puca.Wszyscy nastawili uszw. A co Hm! A co im brak, tym pucom? pyta pan Baker.Caa nasza zmiana stana koem na mokrym pokaie, szczerzc zby, z szczotkami

    i kubami w rku.Wait rzek pospnie: Koniec ze mn. Czy pan nie wii, e jestem umierajcy? Wiem o tym dobrze!Pan Baker obruszy si: Wic po kiego diaba zaciga si byo tu na statek? Musz chyba z czego y, dopki nie umr, czy nie? odpar Wait.Rozlegy si chichoty. Precz z pokadu! Precz z moich oczu! zawoa pan Baker. By zakopotany;

    pierwszy raz spotka si z czym podobnym.Dems Wait, stosujc si do rozkazu, pooy szczotk i wolno zacz si oddala.Pogoni za nim wybuch miechu. Nie mona byo nie mia si. Caa zaoga si miaa.

    Tak, miaa si niestety!Drczy nas na kadym kroku, sta si dokuczliwszy od nocnej zmory. Nie byo wida,

    e mu co dolega; po Murzynie nigdy nic nie zna. Nie by baro otyy to prawda ale nie by te i chudszy od innych znanych nam Murzynw. Kaszla czsto. Ale najmniejuprzeony obserwator mg spostrzec, e kaszla najczciej wtedy, gdy to odpowia-dao jego celom. Nie chcia, czy nie mg wykonywa pracy ale tak samo te i niechcia wylegiwa si. Jednego dnia walczy z nami o lepsze na karkoomnej wysokocirej, a nastpnym razem musielimy z naraeniem ycia spuszcza na d jego bezwadneciao. Byy na niego raporty, badano go, monitowano, gaskano go, uielano mu naukmoralnych. Wreszcie zawezwano go do kajuty na rozmow z kapitanem. ikie pogoskizaczy obiega. Mwiono, e starego spoliczkowa, e go przerazi. Charley utrzymywa,e szyper, lejc z oczu luzy, pobogosawi go i darowa mu garnczek powide. Know-les dowieia si od Stewarta, e Jimmy zatacza si i czepia mebli w kajucie, e jcza,e skary si na brutalno ogln, na brak zaufania, i w kocu tak si rozkaszla, ezabryzga plwocin porozkadane na biurku starego ienniki meteorologiczne. Faktemjest w kadym razie, e Wait opuci kajut, podtrzymywany przez stewarta, ktry woastrapionym i zgorszonym gosem:

    Hej, niech go tam ktry zabierze! Pocie go, ma si wylee! Jimmy wypipen menak kawy, pogdera naprzd na jednego z nas, potem na drugiego i poszed do

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • ka. Odtd najczciej lea; jednake, gdy przysza mu ochota, wstawa z koi i zjawiasi pord nas na pokaie. Pogardliwy by i zamylony; patrzy w dal i nikt nie mgodgadn myli tego czarnego czowieka, ktry sieia na uboczu w zadumanej pozie,nieruchomy jak posg.

    Odmawia stale przyjmowania lekarstw; sago i kleik wyrzuca za burt. Czyni totak dugo, a zniecierpliwiony stewart przesta mu to przynosi. Zada SarHgoricuP.Przyniesiono mu butl, ktrej by wystarczyo do wytrucia caej ochronki niemowlt.Trzyma ten dekokt pomiy swym materacem a oszalowaniem ciany okrtowej, i ni-gdy nie wiiano, aby go zaywa. Donkin mia mu si w twarz i szyi, gdy Murzynz trudnoci apa oddech; tego samego dnia Wait poyczy mu swego wenianego ka-ana. Pewnego razu Donkin co przez p goiny ly Waita, wymawia mu dodatkowprac, ktra przez jego opieszao spadaa na zaog, a w kocu zwymyla go i nazwaczarn wisk mord. Zdja nas zgroza. Lecz Jimmy stanowczo rozkoszowa si tymiobelgami. Powesela znacznie, a Donkinowi dostaa si cinita we para starych butwmarynarskich.

    Na tu, na, ty obuzie z East-end mia si Wait w peni zadowolenia. Moeszto sobie zatrzyma.

    Ale ostatecznie pan Baker by zmuszony zawiadomi kapitana, e Wait zakca spokjna okrcie.

    Karno gotowa wzi w eb Hm! chrzkn pan Baker.W samej rzeczy, warta prawego boku (sztymborku) ju o may wos, e nie

    odmwia posuszestwa, gdy bosman pewnego razu kaza jej umy podog kasztelu.Oczywicie Jimmy sprzeciwia si temu, pod pozorem, e wilgo mokrych dylw mo-gaby mu zaszkoi, a my tego dnia wanie bylimy peni wspczucia. Uznalimy, ebosman jest brutalem i tak go gono nazwalimy. I tylko subtelny takt pana Bakerazaegna burd: starszy ocer nie chcia traktowa nas na serio. Wystpi przeciwko namz wielkim haasem i zwymyla nas setnie, ale zrobi to w taki jaki serdeczny i marynarskisposb, emy si musieli sami siebie wstyi. Co prawda, zbyt szanowalimy go, jakoielnego eglarza, aby mu dobrowolnie sprawia przykro. A zreszt, kto wie Jimmyistotnie mg by oszustem i by nim prawdopodobnie! Tego rana kasztel zosta czy-ciutko wyszorowany; ale popoudniu urzio si szpital na jucie, w tyle okrtu. Byato liczna kajutka o dwch kach, otwierajca si na pokad. Przetransportowalimytam manatki Jimmy'ego, potem nie zwaajc na protesty i Jimmy'ego we wa-snej osobie. Mwi, e nie moe i. Czterech lui ponioso go na kodrze. Utyskiwa,e przyjie mu pewno zdechn tam w samotnoci, jak psu. Ubolewalimy nad nim,przepenieni radoci, emy si go pozbyli z kasztelu. Posugiwalimy mu, jak przedtem.Kuchnia przytykaa do jego drzwi i kucharz zaglda tam par razy iennie. Humor Wa-ita poprawi si cokolwiek. Knowles twieri, jakoby pewnego dnia sysza go miejcegosi do siebie na cay gos. Inni wiieli, jak przechaa si noc po pokaie. Jego miesz-kanko z uchylonymi drzwiami wiecznie byo pene tytuniowego dymu. Gdymy malijego drzwi, zajci prac, ten i w zajrza przez szpar, porozmawia, rzuci swko wesoe,czasem obelywe. Przyciga nas nieodparcie. Nie pozwala ani na chwil przycich-n naszym wtpliwociom. Omracza cieniem cay statek. Zapowied, e wkrtce obrcisi w zgnilizn, uczynia go nietykalnym; depta bezkarnie po naszej godnoci osobistej;poniewiera nami, kad nam przed oczy nasz maoduszno; kazi nam ycie. Gdyby-my byli nnym tumem potpieczych duchw, targanych przez trwog i naiej, niemgby traktowa nas bezlitonie); wierzy niezomnie, e przywilej zayoci ze miercidaje mu wa nad nami.

    Tymczasem Narcyz wypyn w peni oaglowania ze stre pomylnego musonu i zdasi na ask i nieask lejszych tokw powietrznych, ktre w cigu paru dni zmusiy godo koowania przez ca skal busoli. Pod prysznicem krtkich, ciepych ulew markot-na czelad przekrcaa z boku na bok cikie reje; wrd sarka i wzdycha imaa si

    SarHgoricuP mieszanina opium z kamfor rodek uywany przez nieuczciwe mamki do usypianianiemowlt.

    Murzyn z zaogi Narcyza

  • przemokych lin, wykonywajc rozkazy ocerw, ktrzy, skwaszeni i ociekajcy wod,pokrzykiwali wci na lui zmczonym gosem. A luie, podczas krtkich chwil wy-poczynku, spogldali z obrzyeniem na swe bolce donie o zgrabiaych palcach, pytajcgorzko jedni drugich:

    Komu by si tam chciao by eglarzem, gdyby mg sieie na roli!Wszyscy stracili humor i nie przebierali w sowach. Pewnej mrocznej nocy, gdy zzia-

    jan i tonc w deszczu wart przez cztery miertelne goiny pano od brasu do brasu(lina do nadawania kierunku rejom), Belfast owiadczy, e zrywa z morzem na zawszei e iie na parowiec. Bya to oczywicie przesada. Kapitan Allistoun, czowiek nie-zmiernie opanowany, pomrukiwa do pana Bakera Nie jest tak le wcale tak lenie jest! I rzeczywicie umia manewrowa tak zrcznie swym zwinnym okrtem,e w dwaiecia cztery goiny przepchn go o cae szeiesit mil. Na progu swejkajutki sieia Jimmy, wsparszy brod na rku, i z bezczeln melancholi przyglda sinaszym obrzydym trudom. Rozmawialimy z nim grzecznie, ale za jego plecami zamie-nialimy gorzkie umiechy.

    Potem zad znowu pomylny wiatr i okrt pomkn ranie ku poudniowi pod rozja-nionym niebem. Przejechalimy rwnolenik Madagaskaru i Maurycego, nie dostrzeg-szy kawaka ldu. Zapasowe krokwie rej zaopatrzono w dodatkowe rabandy, czyli wiza-da. Obejrzano luki. W chwilach wolnych od zaj stewart z pospn min przytwierado drzwi kajut burty ochronne. Z uwag roztoczono wielkie ptna agli. Niespokojneoczy spoglday na zachd, ku przyldkowi burz. Okrt j si zapuszcza w poudnio-wo-zachodni nurt, a agodny blask nieba dolnej szerokoci geogracznej zacz przybie-ra nad naszymi gowami odcie z dniem kadym surowszy: blade, wibrujce sklepieniewznosio si wysoko nad statkiem, podobne niezmiernej kopule ze stali, pobrzmiewajcejgbokim tonem wiatru, ktry stawa si coraz chodniejszy. Soneczna ja poyskiwaazimno w biaym ugrzywieniu czarnych bawanw. Pod silnym tchem wichrw zachod-nich okrt o skrconych aglach posuwa si z wolna, rwnie uparty jak ustpliwy. Prcnaprzd, bd podajc si w ty, wywalcza sobie drog skro niewiialn moc gwatow-nej wichury; spada na eb na szyj w czarne, gadkie przepacie i dobywa si z trudemna wierzch biaonienych krawi rozkoysanych, wielkich fal; a przy tym przewala sibezustannie z boku na bok, jak szamocca si w mce ywa istota. Wytrway i mny,ulega lukiej woli; wysmuke ramiona jego rej zataczay wci urywane pkola, jakgdyby wzywajc daremnie pomocy chmurnego nieba.

    Tego roku zima bya cika w okolicy Przyldka Dobrej Naiei. Luie, zmienia-jcy si przy rudlu, odchoili, pobajc si zmarzymi ramionami, albo biegli, tupicmocno i chuchajc w obrzmiae, czerwone palce. Warta na pokaie umykaa si po-chlustom zimnych strug, albo, skulona w jakim bezpiecznym kcie, woia smtnymwzrokiem po wysokiej, nieubaganej fali, ktra raz po raz z nieustajc furi wspinaasi na okrt. Z nad drzwi kasztelu spaday istne katarakty. Musiae przedrze si przezwodospad, chcc znale si na swym wilgotnym posaniu. Luie dostawali si do kasz-telu zmoknici i wychoili stamtd skostniali, aby stawi czoo bezlitonym wymogomswej chwalebnej i chmurnej doli. Na odlegej rue, poprzez tuman wodnej kurzawy, wi-da byo ocerw, badawczo zapatrzonych w nawietrzn stron. Wyprostowani, lnicyw dugich opoczach, trwali ponuro, trzymajc si porczy; niekiedy, wrd bezwad-nych miota si nkanego okrtu, zjawiali si gie wysoko, wyniesieni gwatowniehen, ponad zatart lini widnokrgu nieruchome, baczne sylwety na tle chmurnegonieba.

    Czuwali nad burz i okrtem z wyteniem, na jakie czowiek ldu zdobywa si w naj-waniejszych chwilach ycia. Kapitan Allistoun nie rusza si wcale z pokadu; zdawa siby czci okrtowego urzenia. Co pewien czas stewart, drcy z zimna, ale tylkow kamizelce i rkawach koszuli, dociera do niego z czarn kaw, ktrej poow wydmu-chiwa z lianki wiatr, zanim dotkny jej usta zwierzchnika. Wypa powanie resztdugim haustem, podczas gdy woda cik