czarnoksieznik z archipelagu - ursula k. le guin.pdf

Upload: jan-abramek

Post on 16-Oct-2015

34 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

  • Ursula K. Le Guin

    Czarnoksinik z Archipelagu

    Pierwsza cz tetralogiiZiemiomorze

  • Opowie o naukach pobieranychprzez modzieca z wymylonej krainy umdrcw, ktrzy posiedli kunsztczarnoksiski. Zarazem jest to opowierealistyczna o ksztatowaniu siosobowoci, o dorastaniu wrdprzeciwiestw, o tym, jak zapalczywalekkomylno przeradza si wdojrzao. Jest to, wreszcie,przypowie o tym, jak - nie czujcupadlajcego strachu - pogodzi si zmyl o mierci.

  • Spis treci

    Rozdzia pierwszy

    Wojownicy we mgle

    Rozdzia drugi

    Cie

    Rozdzia trzeci

  • Szkoa Czarnoksinikw

    Rozdzia czwarty

    Uwolniony cie

    Rozdzia pity

    Smok z Wyspy Pendor

    Rozdzia szsty

    cigany

    Rozdzia sidmy

  • Lot sokoa

    Rozdzia smy

    Pocig

    Rozdzia dziewity

    Iffish

    Rozdzia dziesity

    Morze Otwarte

    Posowie

  • Tylko w milczeniu sowo,

    tylko w ciemnoci wiato,

    tylko w umieraniu ycie:

    na pustym niebie

    jasny jest lot sokoa.

    Pie o stworzeniu Ea

  • Rozdzia pierwszy

    Wojownicy we mgle

    Wyspa Gont, samotna gra wznoszcaswj wierzchoek o mil ponad poziomumczonego przez sztormy MorzaPnocno-Wschodniego, jest krainsawn z czarnoksinikw. Z miastukrytych w jej wysokich dolinach i zportw usadowionych w ciemnych,wskich zatokach wyszed ju niejedenGontyjczyk, aby suy wadcom

  • Archipelagu w ich stolicach jakoczarnoksinik lub mag albo te eby wposzukiwaniu przygd wdrowa zeswoimi czarami od wyspy do wyspy pocaym wiatomorzu.

    Powiadaj niektrzy, e najwikszymz nich - a z pewnoci najwikszympodrnikiem - by czowiek zwanyKrogulcem, ktry w dniach szczytu swejpotgi sta si zarazem Wadc Smokwi Arcymagiem. O yciu jego opowiadajCzyny Geda i liczne pieni, ale naszaopowie dotyczy czasw, kiedy nienarodzia si jeszcze jego sawa, apieni nie zostay uoone.

    Urodzi si w odludnej wioscezwanej Dziesi Olch, tkwicej wysoko

  • na zboczu gry, tam gdzie zaczyna siDolina Pnocna. Poniej wioskispadaj ku morzu skonymi tarasamipastwiska i grunty orne Doliny, za innemiasteczka le na krtych brzegachRzeki Ar; ponad wiosk wznosz si jutylko jeden za drugim poronite lasemgrzbiety grskie a do ska i niegw nawyniosych szczytach.

    Imi, ktre nosi jako dziecko, Duny,nadaa mu matka; to imi i ycie byowszystkim, co moga mu ofiarowa,zmara bowiem, zanim ukoczy rok.Ojciec, wiejski kowal brzownik, byponurym milczkiem, a poniewa zszeciu braci Dunyego, znacznie odniego starszych, jeden po drugim

  • wyprowadza si z domu, aby uprawiaziemi, eglowa po morzu lubpracowa jako kowal w innychmiasteczkach Doliny Pnocnej, nie byonikogo, kto by mg wychowa dzieckow atmosferze czuoci.

    Duny rs dziko jak wybujae ziele -wysoki, zapalczywy chopak, krzykliwy,hardy i peen gniewu. Wraz z gromadkinnych wiejskich dzieci pasa kozy naspadzistych kach ponad rzecznymirdami; a gdy by ju wystarczajcosilny, aby porusza miechamikowalskimi, ojciec zatrudni go jakopomocnika w kuni, pacc muszczodrze szturchacami i chost.

    Niewiele byo poytku z Dunyego.

  • Przebywa zawsze z dala od domu;zapuszcza si w gb lasu, pywa wrozlewiskach Rzeki Ar, bystro toczcejswoje zimne wody jak wszystkiegontyjskie rzeki, albo wspina si polebach i urwiskach ku szczytom ponadlasem, skd mg widzie morze,rozlegy pnocny ocean, na ktrym pozaPerregalem nie byo ju wysp.

    W wiosce mieszkaa siostra jegozmarej matki. Troszczya si niegdy ojego niemowlce potrzeby, ale musiaasi zaj swoimi sprawami i odkdumia sam o siebie zadba, niepowicaa mu wicej uwagi. Ktregodnia jednak, gdy chopiec mia siedemlat i, przez nikogo nie uczony, nic

  • jeszcze nie wiedzia o umiejtnociach imocach, jakie istniej w wiecie,zdarzyo mu si usysze, jak ciotkawykrzykuje jakie sowa w stron kozy,ktra wskoczya na strzech chaty i niechciaa zej; zeskoczya jednak, gdyciotka przywoaa j pewnymwierszykiem.

    Pasc nazajutrz dugowose kozy nakach Wysokiego Zbocza, Dunywykrzykn w ich stron zasyszanesowa, cho nie zna ich zastosowaniaani znaczenia i nie wiedzia nawet, co toza wyrazy:

    Noth hierth malk man,

  • hiolk han merth han!

    Wykrzycza wierszyk na cae gardo ikozy zbliyy si do niego. Podbiegybardzo prdko, wszystkie naraz, cakiembezgonie. Spoglday na niego z gbiciemnych szczelin porodku swoichtych oczu.

    Duny zamia si i znw powtrzygono wierszyk, ten wierszyk, ktry damu wadz nad stadem. Kozy podeszybliej, toczc si i przepychajc wokniego.

    Nagle poczu lk przed ich grubymi,prgowanymi rogami, przed ich

  • dziwnymi oczami i dziwnymmilczeniem. Usiowa wyrwa sispomidzy nich i uciec. Kozy spieszyywraz z nim, wci gsto zbite dookoa,a wreszcie zbiegli w ten sposb na ebna szyj do wioski - kozy pdziystoczone, jak gdyby obwizywa jeciasno jaki sznur, a chopiec porodkunich z wrzaskiem zalewa si zami.Wieniacy wybiegli z domw,obrzucajc przeklestwami kozy imiejc si z chopca. Wraz z niminadesza jego ciotka, ktra si niemiaa. Powiedziaa kozom jakie sowoi zwierzta zaczy becze, rozchodzisi i skuba traw, uwolnione spoddziaania uroku.

  • - Chod ze mn - powiedziaa ciotkado Dunyego.

    Zabraa go do chaty, w ktrejmieszkaa samotnie. Zwykle niepozwalaa do niej wchodzi adnemudziecku i dzieci bay si tego miejsca.

    Chata bya niska i mroczna,pozbawiona okien, pena woni zi,ktre suszyy si, zawieszone upoprzecznej erdzi dachu - mita,czosnek, smagliczka i tymianek,krwawnik i tatarak, krlewnik, czarciekopytko, wrotycz i licie laurowe.Ciotka usiada ze skrzyowanyminogami przy palenisku i patrzc z ukosana chopca przez pltanin swoichczarnych wosw spytaa go, co

  • powiedzia kozom i czy wie, czym jestten wierszyk. Gdy przekonaa si, eDuny nic nie wie, a jednak umia rzuciurok na kozy, aby zbliyy si i szy zanim, zrozumiaa, e chopiec mazapewne w sobie zadatki naczarnoksinika.

    Jako siostrzeniec, Duny by dla niejniczym, ale teraz spogldaa na niegoinnym okiem. Pochwalia go ipowiedziaa, e mogaby nauczy gowierszykw, ktre bardziej mu sispodobaj, na przykad sw, ktrezmuszaj limaka, eby wyjrza zeskorupki, albo imienia, ktrym monaprzywoa krcego po niebie sokoa.

  • - Tak, naucz mnie tego imienia! -zawoa Duny, wolny ju od przeraenia,w ktre wpdziy go kozy, i dumny, eciotka pochwalia jego zdolnoci.

    Czarownica odpara:

    - Ale jeli naucz ci tego sowa, niepowtrzysz go nigdy innym dzieciom.

    - Przyrzekam.

    Jego chtna niewiedza rozbawia j.

    - Dobrze, zgoda. Ale nie pozwol cizama przyrzeczenia. Twj jzykpozostanie niemy, dopki sama niezechc go rozwiza, i nawet wtedy,mimo e bdziesz mg mwi, nie

  • bdziesz zdolny do wypowiedzeniasowa, ktrego ci naucz, w obecnocikogo postronnego. Musimy strzectajemnic naszego rzemiosa.

    - Dobrze - zgodzi si chopiec; wistocie nie mia wcale ochoty zdradzatajemnicy swoim towarzyszom zabaw,chcia bowiem wiedzie i robi to,czego oni nie znali i nie potrafili.

    Siedzia bez ruchu, podczas gdyciotka zwizaa z tyu swoje potarganewosy, cigna rzemie przepasujcysukni i znw usiada ze skrzyowanyminogami, ciskajc na palenisko garcielici, pki cielcy si dym nie napenimrocznego wntrza chaty. Zaczapiewa. Jej gos co chwila opada lub

  • wznosi si, jak gdyby poprzez nipiewa czyj cudzy gos; piew trwa ado momentu, gdy chopiec nie wiedziaju, czy jeszcze czuwa, czy ju pi, aprzez cay ten czas stary czarny piesczarownicy, ktry nigdy nie szczeka,siedzia przy nim z oczamizaczerwienionymi od dymu. Potemczarownica przemwia do Dunyegojzykiem, ktrego nie rozumia, i kazaamu powtarza za ni jakie wierszyki isowa, dopki na chopca nie spynurok, ktry go zmusi do milczenia.

    - Przemw! - rozkazaa, abysprawdzi, czy czary dziaaj.

    Duny nie mg mwi, ale rozemia

  • si. Jego sia przestraszya troch ciotk,bo przecie rzucia na swj urok takmocno, jak tylko potrafia; usiowaa nietylko zyska wadz nad jego mow imilczeniem, ale jednoczeniezaczarowa go, aby jej suy wmagicznym rzemiole. A jednak nawetpod dziaaniem uroku mia si.Czarownica nie powiedziaa nic.Spryskaa ogie czyst wod, a dym sirozwia, i napoia chopca wod, a gdypowietrze byo czyste i Duny mgznowu mwi, nauczya goprawdziwego sokolego imienia, naktrego dwik sok musi si zjawi.

    By to pierwszy krok Dunyego nadrodze, ktr mia kroczy cae ycie, na

  • drodze magii - na drodze, ktradoprowadzia go w kocu a na mroczneWybrzea Krlestwa mierci, dokdzapdzi si w pogoni za cieniempadajcym na ld i morze. Lecz przytych pierwszych krokach droga zdawaasi szerokim, jasnym gocicem.

    Gdy przekona si, e dzikie sokoyspadaj ku niemu z wyyn wiatru, kiedyprzywouje je po imieniu, i z szumemskrzyde siadaj na jego przegubieniczym myliwskie ptaki ksicia,zapragn pozna wicej takich imion;przyszed wic do ciotki uprosi j, abygo nauczya imienia krogulca iryboowa, i ora. Aby posi teobdarzone wadz sowa, robi

  • wszystko, czego czarownica zadaa, ichon wszystko, czego go uczya, chonie wszystko byo przyjemnie wiedziealbo robi.

    Na wyspie Gont istnieje porzekado:Saby jak babskie czary, i jest tedrugie porzekado: Zoliwy jakbabskie czary. Czarownica zDziesiciu Olch nie uprawiaawaciwie czarnej magii ani nie wtykaanigdy nosa w wysz sztukwykorzystywania Starych Mocy; alebdc ciemn kobiet pord ciemnegoludu, czsto uywaa swoichumiejtnoci do celw nierozsdnych idwuznacznych. Nie wiedziaa nic oRwnowadze i o Ukadzie, ktry zna i

  • ktremu suy prawdziwyczarnoksinik, i ktry pozwala mu uyzakl tylko w wypadku rzeczywistejpotrzeby. Znaa zaklcia na kadokoliczno i wiecznie rzucaa uroki.Znaczn cz jej wiedzy stanowiyzwyczajne gupstwa i oszukastwa, nieumiaa te odrni prawdziwych zaklod faszywych. Znaa wiele kltw izapewne atwiej jej przychodziowywoywanie chorb ni ich leczenie.Potrafia warzy lubczyk jak adnawiejska czarownica, ale zdarzao jej site sporzdza inne, groniejsze odwary,wywoujce u mczyzn zazdro inienawi. Takie praktyki ukrywaajednak przed swoim modymterminatorem i w miar swych

  • moliwoci uczya go uczciwegorzemiosa.

    Z pocztku ca przyjemno pyncze sztuk magicznych widzia Duny podziecinnemu we wadzy, jak dziki nimposiada nad ptactwem i zwierzyn, i wwiedzy, jak zdoby na ich temat. Wistocie ta przyjemno pozostaa mu nacae ycie. Widzc go czsto na grskichpastwiskach z drapienym ptakiemkrcym dookoa, inne dzieci nazywaygo Krogulcem, i tak zdoby sobie imi,ktre zachowa w pniejszym yciujako swoje imi uytkowe, podczasgdy jego prawdziwego imienia nikt niezna.

    Poniewa czarownica opowiadaa mu

  • wci o sawie, bogactwach i wielkiejwadzy nad ludmi, jak moe zyskaczarownik, Duny zabra si dozgbiania bardziej uytecznej wiedzy.Radzi sobie z tym wcale niele.Czarownica chwalia go, a dzieci ze wsizaczynay si go ba, on za sam bypewny, e ju wkrtce stanie si kimwikszym ni inni ludzie. Brn wicdalej wraz z czarownic od sowa dosowa i od zaklcia do zaklcia, awreszcie, ukoczywszy dwanacie lat,posiad wielk cz jej wiedzy, nie takduej, ale wystarczajcej jak naczarownic z maej wioski i wicej niwystarczajcej jak na dwunastoletniegochopca. Ciotka przekazaa mu wszystkieswoje wiadomoci o zielarstwie i

  • znachorstwie oraz wszystko, cowiedziaa o sztuce znajdowania,zwizywania, naprawiania, otwierania iodsaniania. piewaa mu wszystkie,jakie znaa, opowieci bardw i pieni owielkich czynach, nauczya te Dunyegowszystkich sw Prawdziwej Mowy,ktre wpoi jej niegdy dawnynauczyciel-czarownik. A od zaklinaczypogody i wdrownych kuglarzy, ktrzypodrowali po miasteczkach DolinyPnocnej i Wschodniego Lasu, Dunynauczy si rozmaitych sztuczek i artw- zakl wywoujcych zudzenia.Wanie jednym z takich bahych zaklpo raz pierwszy wyprbowa wielkmoc, ktra w nim tkwia.

  • W owych czasach Cesarstwo Kargadbyo silne. Kargad to cztery wielkiewyspy lece pomidzy RubieamiPnocnymi a Wschodnimi: Karego-At,Atuan, Hur-at-Hur, Atnini. Jzyk, ktrymtam mwi, nie przypomina adnego zjzykw uywanych na Archipelagu albona innych Rubieach; mieszkacy wyspto barbarzycy o biaej skrze i tychwosach, dzicy, rozmiowani w widokukrwi i swdzie poncych miast.Poprzedniego roku urzdzili inwazj naTorykle i na siln wysp Torheven,napadajc na nie potnymi flotyllamiokrtw o czerwonych aglach. Wiecio tym doszy na pnoc do wyspy Gont,

  • ale wadcy Gontu, zajci korsarstwem,nie powicali wiele uwagi niedolominnych krain. Potem ulega Kargomwyspa Spevy: zostaa spldrowana ispustoszona, a jej mieszkacy dostali sido niewoli, tak e a do dzi jest jednruin. Ogarnici dz podboju,Kargowie popynli z kolei ku wyspieGont: przybyli ca armi, na trzydziestuwielkich, dugich okrtach, do PortuWschodniego. Przedarli si przez tomiasto, zdobyli je i spalili;pozostawiwszy okrty pod stra uujcia Rzeki Ar, ruszyli w gr Doliny,niszczc i pldrujc wszystko, rncbydo i ludzi. W trakcie pochodupodzielili si na bandy i kada z tychband grabia wedle swego wyboru.

  • Uciekinierzy ostrzegali wyej pooonewioski. Wkrtce mieszkacy DziesiciuOlch ujrzeli, jak dym zaciemnia niebo nawschodzie, i tej nocy ci, ktrzy wspilisi na Wysokie Zbocze, spogldali wd na Dolin ca we mgle iczerwonych prgach pomieni, na jejdojrzae do niw pola wydane na pastwognia, na spalone sady z owocamipiekcymi si na poncych gaziach,na tlce si ruiny stod i zagrd.

    Niektrzy wieniacy uciekli w grwwozw i skryli si w lesie, innigotowali si do walki o ycie, jeszczeinni potrafili tylko sta w pobliu ilamentowa. Czarownica naleaa dotych, ktrzy uciekli; ukrya si samotnie

  • w jaskini na Urwisku Kapperding, awylot jaskini zamkna szczelnie przypomocy zakl. Ojciec Dunyego, kowalbrzownik, by wrd tych, ktrzypozostali, nie umiaby bowiem porzuciswej kuni i paleniska do wytapiania,przy ktrym trudzi si od pidziesiciulat. Ca t noc mozoli si, wykuwajcze swego zapasu gotowego metalu grotywczni; inni pracowali wraz z nim,przywizujc groty do trzonkw motyk igrabi, nie byo bowiem czasu, abysporzdzi oprawki i osadzi w nichdrzewca jak naley. W wiosce nie byobroni oprcz ukw myliwskich ikrtkich noy, jako e grale z Gontu niemaj wojowniczego usposobienia; i niewojownicy s ich tytuem do sawy, ale

  • zodzieje kz, korsarze orazczarnoksinicy.

    Wraz ze wschodem soca pojawiasi gsta biaa mga, jak to czsto bywaw jesienne poranki w grnych partiachwyspy. Wieniacy stali pomidzychatami i domkami rozrzuconymi zrzadka wzdu dugiej ulicy wioskiDziesiciu Olch; czekali z ukamimyliwskimi i wieo wykutymiwczniami, nie wiedzc, czy Kargowies daleko, czy ju bardzo blisko -wszyscy milczcy, wszyscy wpatrzeni wmg, ktra ukrywaa przed ich oczamiksztaty, odlegoci i niebezpieczestwa.

    Wrd nich by Duny. Trudzi si canoc przy miechach kowalskich, cignc i

  • pchajc dwa dugie rkawy z kolejskry, ktre podsycay pomiepodmuchami powietrza. Ramiona miateraz tak obolae i drce od tej pracy,e nie mg utrzyma wczni, ktrsobie wybra. Nie mia pojcia, czybdzie w stanie walczy albo przyniejakikolwiek poytek sobie lubwieniakom. Drczya go myl, e zginienadziany na kargijsk pik, mimo e jestdopiero chopcem; e wkroczy w krainciemnoci, nie poznawszy nawetwasnego imienia, prawdziwego imieniamczyzny. Spojrza na swe chuderamiona, mokre od rosy, i poczu gniewna wasn sabo - zna przecie swojsi. Byaby w nim moc, gdyby wiedzia,jak jej uy; sprbowa odnale pord

  • znanych sobie czarw jaki fortel, ktrymgby da jemu i jego towarzyszomprzewag albo chocia szans. Ale samatylko potrzeba to za mao, aby da ujciemocy: potrzebna jest wiedza.

    Mga przerzedzaa si ju pod aremsoca, ktre wiecio, niczym nieprzysonite pod puapem jasnego nieba.Gdy lotne opary podzieliy si nawielkie smugi i dymne wstgi,wieniacy dostrzegli zgrajwojownikw wstpujc na zboczegry. Napastnicy mieli na sobie brzowehemy i nagolenniki oraz napierniki zgrubej skry, nieli tarcze z drewna ibrzu; ich uzbrojenie stanowiy miecze idugie kargijskie piki. Maszerujc

  • wzdu krtego urwistego brzegu RzekiAr, przybliali si pobrzkujcymrozcignitym rzdem przyozdobionympiropuszami; byli ju na tyle blisko, emona byo dostrzec ich biae twarze iusysze sowa, ktrymi pokrzykiwalijeden do drugiego w swojejniezrozumiaej mowie. Caa ta zgraja,cz hordy najedcw, liczya okoostu ludzi, co nie jest wiele; ale w wioscebyo wszystkiego osiemnastu mczyzn ichopcw.

    W tej chwili potrzeba przywoaa napomoc wiedz: Duny, widzc, ezasona mgy zwisajca w poprzekcieki, ktr maszeruj Kargowie,rozwiewa si i rzednie, przypomnia

  • sobie zaklcie mogce mu pomc. Staryzaklinacz pogody z Doliny, starajc sipozyska sobie chopca na ucznia,nauczy go niegdy kilku czarw. Jedna ztych sztuczek zwaa si tkaniem mgy:byo to zaklcie, ktre gromadzi przezjaki czas opary w jednym miejscu; przyjego pomocy kto wprawny w iluzjimoe nada mgle ksztat jasnych,widomych widziade, ktre trwajchwil i znikaj. Chopiec nie mia wtym wprawy, ale jego zamiar polega naczym innym, i Duny mia w sobie domocy, aby uy zaklcia do wasnychcelw. Szybko i na cay gos wymwinazwy ulic i opotkw wioski, po czymwypowiedzia zaklcie tkajce mg,wplatajc w nie sowa zaklcia

  • sucego do ukrycia si; na kocuwykrzykn sowo, ktre wprawiaoczar w dziaanie.

    Gdy to czyni, ojciec podbieg do ztyu i uderzy go silnie w skro,powalajc na ziemi.

    - Cicho bd, gupcze! Przesta mlejzykiem i schowaj si gdzie, jeli niepotrafisz walczy!

    Duny upad mu do stp. Mg jusysze Kargw na kocu wioski, tamgdzie stoi wielki cis rosncy koogarbarni. Ich gosy byy wyrane,podobnie jak szczkanie i skrzypienieich skrzanego oporzdzenia i broni, alenie mona byo ich dojrze. Mga zwara

  • si i zgstniaa nad wiosk, nadajcwiatu szar barw, zacierajcwszystko, a w kocu ledwie monabyo dostrzec przed sob wasne rce.

    - Ukryem nas wszystkich -powiedzia Duny, markotny, gdy bolaago gowa po uderzeniu otrzymanym odojca, a rzucenie podwjnego zaklciawyczerpao jego siy.

    - Utrzymam t mg tak dugo, jakbd mg. Zgromad wszystkich ipoprowad ich na Wysokie Zbocze.

    Kowal wytrzeszczy oczy na syna,ktry sta jak widmo w tej niesamowitej,ociekajcej wilgoci mgle. Dopiero pochwili zrozumia, o co chodzi

  • Dunyemu, lecz kiedy wreszcie poj,pobieg natychmiast bezszelestnie - znaw wiosce kady pot i zakrt - abyodnale pozostaych i powiedzie im,co maj robi. W tym momencie wszarej mgle zakwita plama czerwieni:to Kargowie podpalili strzech domu.Wci jeszcze nie weszli do wioski,lecz czekali u jej niej pooonegokraca, a mga si podniesie, obnaajcich up i zdobycz.

    Garbarz, ktrego dom waniepodpalono, posa paru chopakw,ktrzy krcili si tu pod nosem Kargwurgajc im, wrzeszczc i znw znikajcjak dym rozpywajcy si w dymie.Tymczasem starsi mczyni, peznc za

  • potami i przebiegajc od domu dodomu, podeszli blisko z drugiej strony ispucili grad strza i wczni nawojownikw, ktrzy stali zbici w jedngromad. Jeden z Kargw upad, wijcsi pod ciosem wczni, ktra, wcijeszcze ciepa od kucia, przesza nawylot przez jego ciao. Innych trafiaystrzay; wszyscy Kargowie wpadli wewcieko. Rzucili si do ataku, abypowali sabych napastnikw, alewokoo bya tylko pena gosw mga.cigali te gosy, dgajc mg przedsob swoimi wielkimi, upierzonymi,zbroczonymi krwi pikami. Ryczcprzemierzyli ca dugo ulicy; niewiedzieli nawet, e przebiegli przezca wie, jako e puste chaty i domy

  • wyaniay si i znikay znowu wwijcych si pasmach szarej mgy.Wieniacy pdzili w rozsypce;wikszo z nich, znajc teren, odbiegadaleko naprzd, ale niektrzy, chopcylub starcy, uciekali za wolno. Natykajcsi na nich Kargowie wbijali w nichpiki albo rbali mieczami, wydajc przytym swj przenikliwy okrzyk wojennyzoony z imion Biaych Braci Boga zAtuanu:

    - Wuluah! Atwah!

    Niektrzy ze zgrai wrogw zatrzymalisi, gdy poczuli, e ziemia pod nogamistaa si nierwna, ale pozostali wcipdzili naprzd, szukajc widmowejwioski, cigajc niewyrane, chwiejne

  • ksztaty, ktre tu przed nimi umykay zich zasigu. Caa mga bya jakby ywistot, pen tych pierzchajcych postaci,ktre wymykay si, migay i znikay zewszystkich stron naraz. Cz Kargwpognaa w lad za widmami prosto naWysokie Zbocze, ku krawdzi urwiskanad rdami Aru; cigane przez nichksztaty wymkny si i rozpyny wrzedncym tumanie, cigajcy za runliz wrzaskiem poprzez mg i nagy blasksoca sto stp pionowo w d, prosto wpytkie rozlewiska pomidzy gazami. Cinatomiast, ktrzy biegli za nimi i niespadli, stali na krawdzi urwiskanasuchujc.

    Trwoga napenia teraz serca

  • Kargw: zaczli szuka w niesamowitejmgle ju nie wieniakw, lecz siebienawzajem. Zgromadzili si na stoku,widma i upiorne postacie wci jednakbyy wok nich, inne za ksztatypodbiegay od tyu, dgajc ich wcznilub noem i znowu znikajc. Kargowie,wszyscy naraz, rzucili si pdem w dzbocza, potykajc si, bez sowa, pkinie wyrwali si z szarej lepej mgy inie ujrzeli rzeki oraz paroww poniejwioski, odsonitych i jasnych wporannym wietle. Wtedy zatrzymali si,zebrali w gromad i obejrzeli za siebie.ciana pynnej, falujcej szarocizalegaa nietknita w poprzek cieki,skrywajc wszystko, co leao za ni.Paru maruderw wypado jeszcze

  • stamtd, wyrywajc si naprzd ipotykajc, dugie piki podrygiway imna ramionach. aden Karg nie obejrzasi wicej ni ten jeden raz. Wszyscypopieszyli w d, jak najdalej odzaczarowanego miejsca.

    W dalszej drodze w d DolinyPnocnej kargijscy wojownicy zaznaliwalki a nadto. Miasteczka LasuWschodniego, od Ovarku a dowybrzea, zebray swoich mczyzn iwysay ich przeciw najedcom wyspyGont. Hordy, jedna po drugiej,zstpoway ze wzgrz i w cigu tegosamego dnia oraz nazajutrz Kargowie,nkani przez Gontyjczykw, zostalizepchnici na plae przy Porcie

  • Wschodnim, gdzie znaleli swoje okrtyspalone; walczyli wic, majc morze zaplecami, a wszyscy polegli, a piaskiwok ujcia Aru byy brunatne od krwia do najbliszego przypywu.

    Ale owego ranka w wiosce DziesiOlch i ponad ni na Wysokim Zboczuwilgotna szara mga wisiaa jeszczejaki czas, po czym nagle rozwiaa si,rozpyna i ulotnia. Ten i w wieniakpodnis si w wietrznej jasnociporanku i rozglda ze zdumieniem. Tulea martwy Karg o tych wosach,dugich, rozpuszczonych iskrwawionych; wdzie wiejski garbarz,ktry poleg w bitwie krlewskmierci.

  • W dole wioski podpalony dom wcijeszcze pon. Wieniacy pobiegli gasiogie, albowiem ich bitwa byawygrana. Na ulicy, pod wielkim cisem,znaleli Dunyego, syna kowala;chopiec sta o wasnych siach i nieodnis ran, ale by niemy i oszoomionyjak od oguszenia. Wiedzieli dobrze, cozdziaa; zaprowadzili go do domu jegoojca i poszli wywoa z jaskiniczarownic, aby uzdrowia chopca,ktry uratowa ich ycie i majtek - jelinie liczy czterech ludzi zabitych przezKargw i jednego spalonego domu.

    Chopcu nie zadano adnej ranybroni, nie mg jednak mwi ani je,ani spa, zdawao si, e nie syszy, co

  • si do niego mwi, ani nie widzi tych,ktrzy go odwiedzaj. Nie byo w tychstronach czarnoksinika, ktrypotrafiby uleczy jego dolegliwo.Ciotka Dunyego powiedziaa: Naduyswojej mocy, ale nie znaa sztuk, ktremogyby mu pomc.

    Kiedy tak lea pospny i niemy,historia chopca, ktry utka mg ikbowiskiem widm odstraszykargijskich wojownikw, opowiadanabya w caej Dolinie Pnocnej i weWschodnim Lesie, a take wysoko wgrach i po drugiej stronie gr, nawet wWielkim Porcie wyspy Gont. Zdarzyosi wiec, e na pity dzie po rzezi uujcia Aru zjawi si w wiosce Dziesi

  • Olch nieznajomy czowiek ani stary, animody, ktry przyby okryty paszczem iz go gow, niosc lekko wielkdbow lask dugoci rwnej jegowzrostowi. Nie szed w gr rzeki Arjak wikszo ludzi, lecz w d, z laswrosncych na wyszym zboczu gry.Wiejskie gospodynie rozpoznay w nimod razu czarnoksinika i kiedy oznajmiim, e jest uzdrowicielem, zaprowadziygo wprost do domu kowala. Nieznajomykaza wyj wszystkim z wyjtkiem ojcai ciotki chopaka, po czym schyli sinad posaniem, na ktrym leawpatrzony w ciemno Duny, i zrobitylko tyle, e pooy mu do na czole idotkn raz jego ust.

  • Duny usiad powoli i rozejrza si. Pomaej chwili przemwi, a sia i gdzaczy we powraca. Dano mu trochpi i je; pooy si znowu, wciobserwujc nieznajomego ciemnymi,zdziwionymi oczyma.

    Kowal zwrci si do nieznajomego:

    - Nie jeste zwykym czowiekiem.

    - Ten chopiec te nim nie bdzie -odpar przybysz. - Opowie o tym, couczyni z mg, dosza do Re Albi, gdziemieszkam. Przybyem tu aby nada muimi, jeli to prawda, co mwi, e nieodby jeszcze dotd swojego Przejciaw wiek mski.

  • Czarownica szepna do kowala:

    - Bracie, to z pewnoci musi bymag z Re Albi, Ogion Milczcy, ten sam,co to powstrzyma trzsienie ziemi...

    - Panie - rzek kowal, ktry nie da sizastraszy wielkim imieniem - mj synskoczy trzynacie lat w przyszymmiesicu, ale chcielimy urzdziobrzd jego Przejcia dopiero zim, wczasie wita Powrotu Soca.

    - Niech otrzyma imi jak najwczeniej- odpowiedzia mag - albowiempotrzebuje imienia. Mam teraz innesprawy, ale wrc tutaj w dzie, ktrywybierzesz. Jeli uznasz to za suszne,zabior go z sob, kiedy potem std

  • odejd. A jeli okae si zdolny,zatrzymam go jako ucznia albodopilnuj, aby go ksztacono stosowniedo jego uzdolnie. Bo niebezpieczn jestrzecz utrzymywa w ciemnoci umyskogo zrodzonego do czarw.

    Ogion mwi bardzo agodnie, alestanowczo, i nawet uparty kowal musiaprzysta na wszystko, co magpowiedzia. W dniu, w ktrym chopiecukoczy trzynacie lat, gdy trwawczesny przepych jesieni, a nadrzewach peno jeszcze byo jaskrawychlici, Ogion powrci do wioski zwdrwek po grze Gont i odby siobrzd Przejcia. Czarownica odebraachopcu imi Duny, imi, ktre nadaa

  • mu matka jako niemowlciu. Bezimienia, nagi wchodzi w zimne rdaAru, tryskajce pord gazw, podwysokimi urwiskami. Gdy wstpi wwod, chmury przesoniy twarz soca:wielkie cienie spyny i zmieszay sina powierzchni rozlewiska wok niego.Chopiec przeszed do odlegego brzegu;dra z zimna, lecz kroczy powoli,wyprostowany, tak jak naleao, poprzezlodowat, bystr wod. Gdy dobrn dobrzegu, czekajcy na Ogion wycignrk i ciskajc rami chopca szepnmu jego prawdziwe imi: Ged.

    Tak wic nada mu imi kto, kto znasi dobrze na uyciu czarodziejskiejmocy.

  • Uczta witeczna trwaa w najlepsze iwszyscy wieniacy weselili si jedzcobficie, pijc piwo i suchajc barda zDoliny piewajcego Czyny WadcwSmokw, kiedy mag odezwa si doGeda spokojnym gosem:

    - Chod, chopcze. Poegnaj swychbraci i odejd, niech biesiaduj.

    Ged przynis to, co mia zabra zesob, a co skadao si z wykutego dlaprzez ojca dobrego noa z brzu, zeskrzanego paszcza, ktry skroia najego miar wdowa po garbarzu, i zolchowej laski, ktra zaczarowaa dlaniego ciotka; to byo wszystko, coposiada, oprcz koszuli i spodni.Poegna wieniakw, jedynych ludzi,

  • ktrych zna w caym wiecie, i razjeszcze rozejrza si po wioscerozproszonej i stoczonej podurwiskami, nad rdami rzeki. Potemwraz ze swym nowym Mistrzem ruszyw drog poprzez lasy porastajce stromezbocza grzystej wyspy, poprzez licie icienie jasnej jesieni.

  • Rozdzia drugi

    Cie

    Ged sdzi najpierw, e jako uczewielkiego maga dostpi od razuwtajemniczenia i od razu osigniebiego w czarodziejskiej mocy.Myla, e bdzie rozumie jzykzwierzt i mow lici w lesie, e swoimsowem bdzie porusza wiatry i nauczysi przeistacza siebie w kady ksztat,w jaki zapragnie; e by moe obaj z

  • Mistrzem pobiegn obok siebie podpostaci jeleni lub pofrun do Re Albiponad gr na orlich skrzydach.

    Ale wcale tak nie byo. Wdrowalinajpierw w d Doliny, a potem corazbardziej na poudnie i zachd naokoogry, szukajc noclegu w maychwioskach albo spdzajc noc nabezludziu jak ubodzy najemniczarownicy, wdrowni rzemielnicyalbo ebracy. Nie wkroczyli w adntajemnicz dziedzin. Nic si niezdarzyo. Dbowa laska maga, ktrGed oglda po raz pierwszy z penentuzjazmu trwog, bya tylko grublask do podpierania si w marszu.Miny trzy dni i cztery dni, a wci

  • jeszcze Ogion nie wypowiedzia anijednego zaklcia w obecnoci Geda, anite nie nauczy go niczego, o imionach,runach lub czarach.

    Mimo e bardzo maomwny, Ogionby tak agodny i spokojny, e Gedwkrtce przesta si go lka, a dzieczy dwa pniej omieli si ju na tyle,e spyta swego Mistrza:

    - Kiedy zacznie si moja nauka,panie?

    - Ju si zacza - odpowiedziaOgion.

    Zapado milczenie, jak gdyby Gedstara si powstrzyma co, co musia

  • powiedzie. Wreszcie powiedzia to:

    - Ale ja si jeszcze niczego nienauczyem!

    - Bo nie zdae sobie jeszcze sprawy,czego ucz - odpar mag, stpajc dalejmiarowym, dugonogim krokiem podrodze, ktra wioda przez wysokprzecz midzy Ovark i Wiss. Jakwikszo Gontyjczykw, mia skrniad, miedzianobrzow o ciemnymodcieniu; by siwowosy, szczupy iylasty jak chart, niestrudzony. Odzywasi rzadko, jad mao, spa jeszczemniej. Wzrok i such mia bardzowyostrzone, a na jego twarzy czstopojawia si wyraz zasuchania.

  • Ged nie odpowiedzia mu. Niezawsze jest atwo odpowiedziemagowi.

    - Chcesz czyni czary - powiedziaOgion po chwili, kroczc naprzd. -Zbyt wiele wody czerpae z owejstudni. Czekaj. Dojrzao tocierpliwo. Biego to cierpliwodziewiciokrotna. Co to za ziele przyciece?

    - Somianka.

    - A tamto?

    - Nie wiem.

    - Czworolistek, tak to nazywaj.

  • Ogion przystan, stawiajc ju przyrolince okuty miedzi koniec swejlaski; Ged przyjrza si wic chwastowiz bliska, oderwa od niego uschnitystrczek i wreszcie, poniewa Ogion niepowiedzia nic wicej, zapyta:

    - Jaki jest z niego poytek, Mistrzu?

    - aden, o ile wiem.

    Ged trzyma przez chwil strczek,gdy szli dalej, potem odrzuci go na bok.

    - Gdy poznasz czworolistek wewszystkich porach roku, jego korze,li i kwiat, gdy poznasz go powygldzie, zapachu i nasieniu, wtedybdziesz mg nauczy si jego

  • prawdziwego imienia, bo bdziesz znajego istot: a to wicej ni poytek.Ostatecznie, jaki jest poytek z ciebie?Albo ze mnie? Czy Gra Gont jestuyteczna? Alba Morze Otwarte? -Ogion maszerowa dalej chyba z pmili, po czym odezwa si wreszcie: -Aby sysze, naley milcze.

    Chopiec nachmurzy si. Niepodobao mu si, e zmuszano go, abyczu si jak gupiec. Zatai jednak uraz izniecierpliwienie; stara si byposuszny, tak aby Ogion zgodzi si wkocu nauczy go czego. AlbowiemGed akn nauki, pragn posi moc.Co prawda zaczynao mu si wydawa,e nauczyby si wicej towarzyszc

  • jakiemu zbieraczowi zi czywiejskiemu czarownikowi, i gdyokrajc gr szli na zachd w odludnelasy za Wiss, zastanawia si corazbardziej, na czym polega potga i magiatego wielkiego maga Ogiona. Gdybowiem padao, Ogion nie prbowanawet odegna ulewy zaklciem znanymkademu zaklinaczowi pogody. W krajutakim jak Gont czy Enlady, gdzie gstood czarownikw, mona nieraz widziechmur deszczow bdzc wolno zmiejsca na miejsce w rnychkierunkach, przetaczan przez jednozaklcie ku nastpnemu, a wreszciezostanie wypchnita nad morze, gdziemoe si spokojnie wypada. NatomiastOgion pozwala deszczowi pada tam,

  • gdzie pada. Znajdowa grub jod iukada si pod ni. Ged przykucawrd ociekajcych wod krzakw,mokry i markotny, zadajc sobie pytanie,co za poytek z posiadania mocy, jelijest si zbyt mdrym, aby z niejkorzysta; aowa, e nie poszedterminowa do owego staregozaklinacza pogody z Doliny, u ktregoprzynajmniej mona byoby spa wsuchym odzieniu. Nie wypowiada nagos adnej ze swych myli. Nie mwiani sowa. Jego Mistrz umiecha si iwrd deszczu zapada w sen.

    Gdy zblia si Powrt Soca ipierwsze obfite niegi zaczynay padana wyynach wyspy Gont, przybyli do

  • Re Albi, miejsca zamieszkania Ogiona.Re Albi to miasteczko na wysokimskalistym grzbiecie Overfell, a nazwajego oznacza Sokole Gniazdo. Mona zniego ujrze daleko w dole gbokprzysta i wiee Portu Gont oraz statkiwpywajce i wypywajce zepomidzy Zbrojnymi Urwiskami,stanowicymi wejcie do zatoki; adaleko na zachodzie daj si dostrzecponad morzem bkitne wzgrza wyspyOranea, najdalej wysunitej na wschdspord Skrytych Wysp.

    Dom maga, cho obszerny izbudowany z tgich bali, majcywewntrz nie palenisko, lecz kominek idymnik, przypomina raczej chaty z

  • wioski Dziesi Olch: stanowi cayjedn izb, z dobudowan z jednejstrony komrk dla kz. W zachodniejcianie izby bya jakby alkowa, w ktrejsypia Ged. Nad jego legowiskiemznajdowao si okno z widokiem namorze, ale najczciej okiennice musiayby zamknite dla ochrony przed silnymiwichrami, ktre dy przez ca zim zzachodu i pnocy. W mrocznym ciepletego domu Ged spdzi zim, syszc nadworze szum deszczu i wiatru albo ciszpadajcego niegu oraz uczc si pisaniai czytania Szeciuset RunwHardyckich. Rad by bardzo, e zgbiat wiedz, albowiem bez niej samo tylkozwyczajne uczenie si na pami czarwi zakl nie pozwala nikomu osign

  • prawdziwej biegoci wczarnoksistwie. Hardyckie narzeczeArchipelagu nie ma wprawdzie w sobiewicej magicznej mocy ni jakikolwiekinny jzyk ludzki, ale swymi korzeniamisiga Dawnej Mowy, owego jzyka, wktrym rzeczy nazywa si ichprawdziwymi imionami; a drogawiodca do zrozumienia tej mowyzaczyna si od runw, ktre zapisano,gdy wyspy wiata wynurzyy si po razpierwszy z morza.

    Nie zdarzay si jednak adne cudaani czary. Przez ca zim nie byoniczego poza odwracaniem cikichstronic Ksigi Runw, poza deszczem iniegiem; a Ogion wchodzi do izby,

  • wracajc z wczgi po lodowatychlasach albo od dogldania kz, tupa,aby otrzsn nieg z butw, i siada wmilczeniu przy ogniu. I dugie,zasuchane milczenie maga napeniaoizb, napeniao myli Geda, a zdawaosi czasami, e zapomnia, jak brzmisowa; i gdy Ogion odzywa siwreszcie, byo tak, jak gdyby wanie wtym momencie i po raz pierwszywynalaz mow. Mimo to sowa, ktrewymawia, nie dotyczyy wielkichspraw, a obracay si jedynie wokprostych rzeczy, chleba i wody, pogody isnu.

    Gdy nadesza rycha i pena wiatawiosna, Ogion czsto wysya Geda na

  • zbieranie zi na kach ponad Re Albi ipozwala mu zajmowa si tym, jakdugo mia ochot; Ged mg swobodniespdza cay dzie na wdrowaniubrzegiem wezbranych od deszczupotokw, poprzez las, po wilgotnychzielonych polach, skpanych w socu.Za kadym razem szed z radoci izostawa na dworze do pnegowieczora; lecz nie zapomina cakiem i ozioach. Wypatrywa ich, gdy wspinasi, wczy, brn przez potoki izagbia si w gszcze, i nigdy niepowraca z pustymi rkami.

    Kiedy trafi na k pomidzydwoma strumieniami, gdzie rs gstokwiat zwany biaym witkiem, a

  • poniewa kwiecie to jest rzadkie icenione przez znachorw, powrci tamnastpnego dnia. Na ce by ju ktoinny, dziewczyna, ktr zna z widzeniajako crk starego wadcy Re Albi. Nieodezwaby si do niej, ale dziewczynapodesza do i pozdrowia go mio:

    - Znam ciebie, jeste Krogulec, uczenaszego maga. Opowiedz mi o czarach,dobrze?

    Patrza w d na biae kwiaty, ktremuskay jej bia spdnic, i z pocztku,oniemielony i pochmurny, ledwieodpowiada. Ona mwia jednak dalej,w otwarty, beztroski i kapryny sposb,ktry po trochu pozwoli mu pozby siskrpowania. Bya wysok dziewczyn

  • mniej wicej w jego wieku, bardzoblad, o skrze niemal biaej; jej matka,jak mwiono w wiosce, pochodzia zOsskil czy z innej obcej krainy. Wosydziewczyny, dugie i proste, spaday jakczarny wodospad. Ged uwaa, e jestbardzo brzydka, ale czu pragnieniepodobania si jej, zyskania jej podziwu,i pragnienie to narastao w nim wtrakcie rozmowy. Dziewczyna skoniago, aby opowiedzia ca historiswoich sztuczek z mg, ktra pokonaakargijskich wojownikw, i suchaa gojak gdyby pena zdumienia i podziwu,ale nie pochwalia ani sowem a zarazpotem skierowaa rozmow na inne tory,pytajc:

  • - Czy potrafisz przywoywa dosiebie ptaki i zwierzta?

    - Potrafi - odpowiedzia Ged.

    Wiedzia, e w urwisku nad k kryjesi gniazdo sokoa, i przywoa ptaka poimieniu. Sok przyfrun, ale nie chciausi na przegubie Geda, zapewnesposzony obecnoci dziewczyny.Skwirzy i bi powietrze szerokimiprgowanymi skrzydami, po czym wzbisi w gr w podmuchach wiatru.

    - Jak si nazywa ten rodzaj czarw,ktry kae przyfrun sokoowi?

    - Zaklcie Przywoania.

  • - A czy potrafisz te przywoa dosiebie duchy zmarych?

    Pomyla, e tym pytaniemdziewczyna natrzsa si z niego,poniewa sok nie by w caej peniposuszny jego wezwaniom. Niezamierza pozwoli jej na drwiny.

    - Mgbym, gdybym zechcia - odparspokojnym gosem.

    - Czy przywoanie ducha nie jestbardzo trudne, bardzo niebezpieczne?

    - Trudne, owszem. Niebezpieczne? -wzruszy ramionami.

    Tym razem by prawie pewien, e w

  • jej oczach jest podziw.

    - A czy umiesz rzuca uroki miosne?

    - Do tego nie trzeba wielkiejbiegoci.

    - To prawda - zgodzia si - kadawiejska czarownica to umie. A czypotrafisz czyni czary Przemiany? Czyumiesz odmieni sw wasn posta, jakto podobno czyni czarnoksinicy?

    Znowu nie by cakiem pewien, czydziewczyna nie naigrawa si ze tympytaniem, odpowiedzia wic ponownie:

    - Mgbym to zrobi, gdybymzechcia.

  • Zacza go usilnie prosi, abyprzeistoczy si w cokolwiek zechce - wjastrzbia, w byka, w ogie, w drzewo.Zby j kilkoma tajemniczymi sowami,jakich uywa jego Mistrz, ale nie umiaodmwi stanowczo, kiedy zacza sido przymila; zreszt nie wiedzia, czysam wierzy w swoje przechwaki, czyte nie. Poegna si z ni mwic, emag, jego Mistrz, czeka na niego wdomu, nazajutrz za nie powrci nak. Ale dzie pniej przyszed znowumwic sobie, e powinien narwawicej kwiatw, pki jeszcze kwitn.Dziewczyna bya na ce; wsplniebrnli na bosaka przez podmok traw,rwc cikie kwiaty biaego witka.wiecio wiosenne soce i dziewczyna

  • rozmawiaa z Gedem wesoo jakpierwsza lepsza moda pasterka z jegorodzinnej wsi. Pytaa go znw o czary isuchaa z rozszerzonymi oczymawszystkiego, co opowiada, tak eponownie zacz si przechwala.Wtedy spytaa go, czy nie uczynibyczaru Przemiany, a gdy prbowa jzby, spojrzaa na niego, odgarniajc ztwarzy czarne wosy, i powiedziaa:

    - Boisz si to zrobi?

    - Nie, nie boj si.

    Umiechna si z odrobinlekcewaenia i rzucia:

    - Jeste chyba za mody.

  • Tego ju nie mg cierpie. Niepowiedzia wiele, ale postanowi, epokae jej, co jest wart. Powiedziadziewczynie, aby przysza jutro znowuna k, jeli ma ochot, w ten sposbpoegna si z ni i wrci do domu, wktrym jego Mistrza jeszcze nie byo.Ged podszed wprost do pki i zdj zniej dwie Ksigi Wiedzy, ktrych Ogionnigdy jeszcze nie otworzy w jegoobecnoci.

    Poszukiwa zaklciaSamoprzemienienia, ale poniewaczytanie runw szo mu jeszcze wolno imao z tego rozumia, nie mg znaletego, czego szuka. Ksigi te byy bardzostare. Ogion odziedziczy je po swoim

  • Mistrzu Helecie Proroku, a Heleth poswoim Mistrzu Magu z Perregalu, i takdalej wstecz a do mitycznych czasw.Pismo byo drobne i osobliwe; midzyjego wierszami peno byo dopiskwpoczynionych przez liczne rce, ktreteraz wszystkie byy prochem. Mimo toGed rozumia gdzieniegdzie co z tego,co usiowa czyta, i majc wci wpamici pytania i szyderstwadziewczyny, zatrzyma si na stronicy,ktra zawieraa zaklcie przywoujceduchy zmarych.

    Gdy czyta, odcyfrowujc jeden podrugim runy i znaki, opanowywaa gotrwoga. Utkwi oczy w stronicy i nie byw stanie ich podnie, dopki nie

  • przeczyta caego zaklcia do koca.

    Potem podnoszc gow ujrza, e wdomu jest ciemno. Czyta przed chwilbez adnego wiata, w ciemnoci.Teraz za nie mg odczyta runw, gdyspuci wzrok na ksig. Trwoga wciw nim rosa; nie mg wsta z krzesa,jak gdyby strach go spta. Byo muzimno. Ogldajc si przez ramidostrzeg, e obok zamknitych drzwico si kuli, jaka bezksztatna bryacienia ciemniejszego ni ciemno.Zdawao mu si, e cie siga w jegostron, e szepcze, e szeptem co doniego woa; nie mg jednak zrozumiesw.

    Nagle drzwi rozwary si na ocie.

  • Pojawi si w nich czowiek otoczonyjaskrawym biaym wiatem, wielkajasna posta, ktra przemwia gono,gwatownie i niespodziewanie.Ciemno i szept ustay i rozwiay si.

    Trwoga opucia Geda, ale wcijeszcze by miertelnie wylkniony,bowiem to mag Ogion sta w drzwiachotoczony jasnoci, a dbowa laska wjego doni pona biaym blaskiem.

    Nie mwic ani sowa, mag przeszedobok Geda, zapali lamp i odoyksigi na pk. Potem obrci si dochopca i rzek:

    - Nie wolno ci nigdy uywa tegozaklcia, chyba eby ci grozia utrata

  • mocy i ycia. Czy to dla tego zaklciaotware ksigi?

    - Nie, Mistrzu - wymamrota chopaki peen wstydu opowiedzia Ogionowi,czego i z jakiej przyczyny poszukiwa.

    - Czy nie pamitasz, co ci mwiem -e matka tej dziewczyny, maonkawadcy, jest czarodziejk?

    W istocie, Ogion kiedy topowiedzia, ale Ged nie zwrci wtedyna to uwagi, cho od obecnej chwiliwiedzia ju, e Ogion nigdy nie mwimu niczego, jeli nie ma po temuistotnego powodu.

    - Sama dziewczyna jest ju na wp

  • czarownic. By moe, to matkaprzysaa j, aby z tob porozmawiaa.By moe to ona otwara ksig nastronicy, ktr czytae. Moce, ktrymona suy, nie s tymi, ktrym su ja;nie znam jej zamiarw, ale wiem, e nieyczy mi dobrze. Ged, posuchaj mnieteraz. Czy nigdy nie pomylae, e takjak cie musi otacza wiato, tak samoniebezpieczestwo musi otaczaczarodziejsk moc? Te czary to nie gra,w ktr si bawimy dla przyjemnocialbo wasnej chway. Pomyl o tym: otym, e kade sowo, kade dziaanienaszej sztuki wypowiadamy iwprawiamy w ruch na korzy albodobra, albo za. Zanim przemwisz albouczynisz cokolwiek, musisz zna cen,

  • jak trzeba zapaci!

    Zdjty wstydem, Ged zakrzykn:

    - Jake mam zna sprawy, skoro mnieniczego nie uczysz? Od czasu gdy yjprzy tobie, niczego nie zrobiem, niezobaczyem...

    - Teraz co zobaczye - odpar mag. -Przy drzwiach, w ciemnoci, wtedy gdywszedem.

    Ged milcza.

    Ogion uklk, uoy drwa w kominkui roznieci ogie, gdy w domu byozimno. Potem, wci klczc, rzekswym spokojnym gosem:

  • - Ged, mj mody sokole, nikt ci niezmusza, aby przebywa ze mn lub misuy. Nie ty przyszede do mnie, leczja do ciebie. Jeste bardzo mody jak nataki wybr, ale nie mog go uczyni zaciebie. Jeli sobie yczysz, wyl ci nawysp Roke, gdzie nauczaj wszystkichwysokich kunsztw. Nauczysz sikadego kunsztu, jakiego si podejmiesz,gdy twoja moc jest wielka. Wikszanawet, mam nadziej, ni twoja pycha.Zatrzymaem ci tu przy sobie, posiadambowiem to, czego tobie brakuje, ale niebd ci zatrzymywa wbrew twej woli.Wybieraj wic teraz midzy Re Albi aRoke.

    Ged sta bez sowa, serce tuko mu

  • si w piersi. Zdy ju przeciepokocha Ogiona, tego wyzbytegogniewu czowieka, ktry uzdrowi godotkniciem; kocha go i a do tej porynie wiedzia o tym. Spojrza na dbowlask opart w kcie przy kominku,przypominajc sobie jej blask, ktrywyposzy z mroku zego ducha, izatskni za tym, aby pozosta zOgionem, aby i wraz z nim przez lasyw dugiej i dalekiej wdrwce, uczcsi sztuki milczenia. Jednake odzywaysi w nim inne pragnienia, ktre niedaway si uciszy: dza sawy, chczynu. Ogion rysowa przed nim dugdrog ku czarodziejskiemu mistrzostwu,powolny marsz bocznymi ciekami,podczas gdy on mg poeglowa z

  • morskim wiatrem wprost na MorzeNajgbsze, na Wysp Mdrcw, gdziepowietrze rozwietlaj czary i gdzieArcymag przechadza si pord cudw.

    - Mistrzu - powiedzia - popyn naRoke.

    Tak wic w par dni pniej, wsoneczny wiosenny poranek, Ogionschodzi wraz z nim spadzist drogwiodc z Overfell do odlegego opitnacie mil Wielkiego Portu Gont.Tam, przy bramie strzeonej z obu stronprzez rzebione smoki, stranicy zmiasta Gont na widok maga przyklkli zobnaonymi mieczami w doniach ipozdrowili go. Znali Ogiona i oddawalimu cze na rozkaz ksicia oraz z

  • wasnej woli, gdy dziesi lat wsteczOgion uratowa miasto przedtrzsieniem ziemi, ktre mogo obali wgruzy wiee nalece do zamonychmieszkacw i zasypa lawin kanapomidzy Zbrojnymi Urwiskami. Ogionprzemwi wtedy do Gry Gont,uciszajc j, i umierzy dygoczceprzepacie Overfell, tak jak uspokaja siprzeraone zwierz. Ged sysza niegdyopowieci o tym zdarzeniu i wspominaje teraz, widzc z podziwem, jakuzbrojeni stranicy klkaj przed jegoagodnym Mistrzem. Podnis wzrokprawie ze strachem na tego czowieka,ktry powstrzyma trzsienie ziemi aletwarz Ogiona bya agodna jak zawsze.

  • Zeszli na nadbrzee, gdzie ZarzdcaPortu zjawi si popiesznie naprzywitanie Ogiona i zapyta, czym moeim suy. Mag wyjani mu, w czymrzecz, za Zarzdca od razu wymienimajcy wyruszy na Morze Najgbszestatek, na ktrego pokadzie Ged mgwypyn jako pasaer.

    - Lub te wezm go jakowywoywacza wiatru - doda - jeliposiada t umiejtno. Nie maj napokadzie zaklinacza pogody.

    - Chopak ma troch wprawy, jeelichodzi o mg, ale nie zna si nawiatrach morskich - odpowiedzia mag,kadc lekko do na ramieniu Geda. -Nie prbuj adnych sztuczek z morzem i

  • morskimi wiatrami, Krogulcze; jestejeszcze szczurem ldowym. Jak nazywasi ten okrt, Zarzdco?

    - Cie, pynie z Andradw domiasta Hort z adunkiem futer iwyrobw z koci soniowej. To dobrystatek, Mistrzu Ogionie.

    Twarz maga pociemniaa na dwiknazwy statku, ale rzek:

    - Niech tak bdzie. Oddaj to pismoPrzeoonemu Szkoy na wyspie Roke,Krogulcze. Pomylnych wiatrw.egnaj!

    To byo ich cae rozstanie. Magodwrci si i, kroczc w gr ulicy,

  • odszed z nadbrzea. Ged sta samotnie ispoglda za odchodzcym Mistrzem.

    - Chod ze mn, chopcze - odezwasi Zarzdca Portu i poprowadzi goprzez opadajce ku morzu nadbrzee domola, przy ktrym Cie przysposabiasi do rejsu.

    Mogoby wydawa si dziwne, e nawyspie szerokoci pidziesiciu mil, wwiosce u stp urwisk wieczniewpatrzonych w morze, dziecko moedorosn do wieku mskiego niestanwszy nigdy w odzi i ani razu niezanurzywszy palca w sonej wodzie -ale tak bywa. Rolnik, pasterz kz czybyda, myliwy albo rzemielnik -mieszkaniec ldu patrzy na ocean jak na

  • sony, rozkoysany obszar, ktry nie ma znim w ogle nic wsplnego. Wioskaoddalona od jego wsi o dwa dni marszujest obcym krajem, za wyspa odlega odzie eglugi od jego wyspy to ju tylkolegenda, mgliste wzgrza widoczne zawod, nie stay ld, po ktrym on samstpa.

    Tak te i dla Geda, ktry nigdy dotdnie zszed z wyyn grskich, Port Gontby miejscem gronym i cudownym -wielkie domy i wiee z ciosanegokamienia, nadbrzee, na ktre skadaysi mola, doki, baseny i miejsca documowania, przysta, gdzie p setkiodzi i galer koysao si przy brzegu,leao na nim do gry dnem do naprawy

  • albo stao zakotwiczone na redzie zezwinitymi aglami i zamknitymiotworami na wiosa, eglarzepokrzykujcy w dziwnych narzeczach,objuczeni robotnicy portowi spieszcypomidzy barykami, skrzyniami,zwojami lin i uoonymi w kozywiosami, brodaci kupcy w podbitychfutrem szatach, rozmawiajcy pgosemi stpajcy ostronie po liskichnadbrzenych kamieniach, rybacywyadowujcy swj pow, bednarzewyklepujcy obrcze i walcy motamiszkutnicy, i piewajcy sprzedawcymaw, i wydzierajcy si szyprowie, apoza tym wszystkim cicha, janiejcazatoka. Majc oczy, uszy i myli peneoszoomienia, Ged zmierza w lad za

  • Zarzdc Portu do obszernego doku,gdzie przycumowany by Cie;Zarzdca zaprowadzi go do kapitanastatku.

    Nie mwic wiele, kapitan zgodzisi zabra Geda jako pasaera na wyspRoke, jako e prosi o to sam mag.Zarzdca Portu zostawi wic chopca uniego. Kapitan Cienia by mczyznduym i grubym, odzianym w czerwonypaszcz oblamowany futrem z pellawi,taki jakie nosz kupcy z WyspAndradzkich. Nie spojrza ani razu naGeda, ale zapyta go wadczym gosem:

    - Czy potrafisz zaklina pogod,chopcze?

  • - Potrafi.

    - A wywoywa wiatr?

    Musia si przyzna, e nie umie, poczym kapitan przykaza mu, eby znalazsobie jakie miejsce na uboczu i nierusza si stamtd.

    Wiolarze wchodzili wanie napokad, gdy statek mia wypyn nared przed zapadniciem zmierzchu ipoeglowa z odpywem, gdy zaczniesi wit. adnego miejsca na uboczu niebyo, ale Ged wspi si jak umia naobwizany linami, przymocowany dopokadu i przykryty skrami adunek narufie statku i przylgnwszy do niego,przyglda si wszystkiemu, co dziao

  • si naokoo. Na pokad wskakiwaliwiolarze, silni mczyni o potnychramionach, podczas gdy robotnicyportowi napeniali dok oskotemprzetaczanych baryek z wod, ktreustawiali pod awami wiolarzy.Ksztatny statek osiada nisko, objuczonyciarem; jednoczenie, gotw do drogi,koysa si lekko na chlupoczcychprzybrzenych falach. Potem sternikzaj miejsce na rufie, po prawej stroniestewy, czekajc na kapitana, ktry stana desce wpuszczonej w spojenie stpkiz dziobnic wyrzebion na ksztatStarego Wa Andradzkiego. Kapitanpotnym rykiem wydawa rozkazy;Cie zosta odcumowany i wypyndaleko z dokw, holowany z mozoem

  • przez dwie odzie wiosowe. Wtedy rykszypra oznajmi: Otworzy luki! - iwysuny si ze stukotem wielkiewiosa, po pitnacie z kadej burty.Wiolarze pochylali swoje mocne plecydo taktu, wybijanego na bbnie przezchopaka, ktry siedzia na grze obokkapitana. Statek sun teraz lekko jakmewa wiosujca skrzydami, a szum iharmider miasta ustay nage gdzie ztyu. Wpynli w cisz wd zatoki, aponad nimi wznosi si wysokiwierzchoek Gry, jak gdyby wiszcyponad morzem. W pytkiej zatoczce pozawietrznej stronie poudniowegoZbrojnego Urwiska zarzucili kotwic istali tam przez noc.

  • Z siedemdziesiciu czonkw zaogistatku niektrzy byli, tak jak Ged, bardzomodzi, cho wszyscy odbyli ju swojePrzejcie w wiek mski. Chopcy ciprzywoali Geda, aby podzieli si znim jadem i napojem; odnosili si doprzyjanie, cho szorstko i z mnstwemartw i kpinek. Przezwali gooczywicie Kozim Pastuchem, bopochodzi z Gontu, ale nie pozwalalisobie na wicej. Ged by wysoki i silnyjak pitnastolatek oraz rwnie skory dorewanowania si dobrym sowem, jakdrwin; przyj si wic wrd nich iju tej pierwszej nocy zacz y jakkady z nich, uczc si ich pracy.Odpowiadao to oficerom statku, napokadzie nie byo bowiem miejsca dla

  • bezczynnych pasaerw.

    Miejsca ledwie starczao dla zaogi inie byo zupenie wygd na tejpozbawionej ozdb galerze, zapchanejludmi, sprztem i adunkiem; lecz cznaczyy wygody dla Geda? Lea tejnocy midzy obwizanymi powrozemzwojami skr z pnocnych wysp,przyglda si wiosennym gwiazdomponad wodami portu i tymwiatekom miasta za ruf; zasn iobudzi si znowu, peen zachwytu.Przed witem zacz si odpyw.Podnieli kotwic i wypynli,wiosujc lekko pomidzy ZbrojnymiUrwiskami. Gdy wschd socazarumieni Gr Gont za nimi, podnieli

  • wielki agiel i pomknli po MorzuGontyjskim w kierunku poudniowo-zachodnim.

    Przepynli z lekkim wiatrempomidzy wyspami Barnisk i Torheven ina drugi dzie w zasigu ich wzrokuukaza si Havnor, Wielka Wyspa, serceArchipelagu. Przez trzy dni widzieli nahoryzoncie zielone wzgrza Havnoru,posuwajc si wzdu jego wschodniegowybrzea, ale nie przybijajc do brzegu.Wiele lat miao jeszcze upyn, zanimGed postawi stop na tym ldzie izanim ujrza biae wiee WielkiegoPortu Havnoru, wznoszce si w samymrodku wiata.

    Stanli na jedn noc w Ujciu

  • Kember, pnocnym porcie wyspy Way,nastpnej nocy zarzucili kotwic koomiasteczka u wejcia do ZatokiFelkway, nazajutrz za minli pnocnyprzyldek wyspy O i wpynli doCieniny Ebavnor. Tam zwinli agiel ipowiosowali, majc stale ld z obubokw, a w zasigu gosu widzc wciinne statki, wielkie i mae, nalece dobogatych kupcw i drobnych handlarzy,niektre pynce z ZewntrznychRubiey z egzotycznym adunkiem potrwajcym cae lata rejsie, i inne, ktreprzeskakiway jak wrble z wyspy nawysp Morza Najgbszego.Wypywajc z zatoczonej cieniny iskrcajc na poudnie, zostawili za rufHavnor i poeglowali pomidzy dwiema

  • piknymi wyspami, Ark i Ilien,upstrzonymi wieami i tarasami miast, apotem zaczli, poprzez deszcz i corazsilniejszy wiatr, przebija si MorzemNajgbszym w stron wyspy Roke.

    W nocy, gdy wiatr pochodnia inasta sztorm, spucili zarwno agiel,jak i maszt i nazajutrz przez cay dziewiosowali. Dugi statek lea pewniena falach i dzielnie sun przed siebie,ale sternik przy dugim wiole sterowymna rufie wpatrywa si w deszcz siekcymorze i nie widzia nic prcz deszczu.Pynli na poudniowy zachd zawskazwk kompasu, wiedzc, w jakimkierunku pyn, ale nie wiedzc, przezjakie wody. Ged sysza, jak ludzie

  • mwi o mieliznach na pnoc od Roke iSkaach Borylskich na wschodzie; inniutrzymywali, e statek mg przez tenczas znacznie zboczy z kursu i zbdzina puste wody na poudnie od wyspyKamery. Wiatr wci si nasila,rozrywajc grzbiety wielkich fal w lotnestrzpy piany, a oni niezmienniewiosowali z wiatrem na poudniowyzachd. Czas pracy jednej zmiany przywiosach zosta skrcony, bo robotabya bardzo cika; modszychchopakw posadzono po dwu przyjednym wiole i Ged wykonywa swojcz pracy wraz z innymi, tak jak toczyni, odkd opucili Gont. Kiedy niepracowali przy wiosach, wylewaliczerpakami wod, bowiem bawany

  • zaamyway si caym ciarem nastatku. Tak posuwali si z trudem pordfal, ktre wiatr pdzi jak dymice gry,podczas gdy ostry, zimny deszcz siekplecy wiolarzy, a oskot bbna nis siprzez szum sztormu jak bicie serca.

    Jeden z mczyzn podszed, abyzmieni Geda przy wiole, i posa godo kapitana na dzib. Woda deszczowaciekaa z oblamowania paszczakapitana, ale on mimo to sta,przysadzisty jak beczka wina, na swoimkawaku pokadu; spogldajc z gry naGeda, spyta:

    - Czy potrafisz umierzy ten wiatr,chopcze?

  • - Nie, panie.

    - Czy znasz si na sztukach z elazem?

    Chcia w ten sposb spyta, czy Gedmgby zmusi ig kompasu, abywskazywaa im drog ku Roke, czynictak, e magnes kierowaby si nie kupnocy, ale wedle ich potrzeby. Taumiejtno jest tajemnic MistrzwMorskich, wic Ged znw musiaodpowiedzie przeczco.

    - W takim razie - rykn kapitan przezwiatr i deszcz - musisz znale jakistatek, ktry ci zabierze na Roke zmiasta Hort. Roke jest teraz pewnie nazachd od nas i tylko czary mogyby nastam zaprowadzi poprzez to morze.

  • Musimy trzyma kurs na poudnie.

    Gedowi nie spodobao si to, syszaju bowiem opowieci eglarzy omiecie Hort jako o miejscu penymbezprawia i za; chwytano tam czstoludzi i sprzedawano jako niewolnikwna Poudniowe Rubiee. Powrciwszydo pracy przy wiole, cign je z caychsi wraz ze swym towarzyszem,krzepkim chopakiem z Andradw,sysza wybijajcy rytm bben i widziazawieszon na rufie latarni, jak hutaasi i mrugaa, gdy wiatr szarpa j nawszystkie strony, udrczon plamkwiata w chostanym przez deszczzmierzchu. Spoglda wci na zachd,tak czsto, jak mu na to pozwala ciki

  • rytm cignicia wiosa. I gdy statekpodnis si na wzbierajcej wysokofali, Ged ujrza przez chwil nadciemn, dymic wod wiato midzychmurami, jak gdyby ostatni byskzachodzcego soca; ale byo to jasnewiato, nie czerwone.

    Jego ssiad przy wiole tego niedostrzeg, ale Ged zawoa na cay gos,e widzi wiato. Sternik wypatrywa goteraz przy kadym spitrzeniu siwielkich fal i dostrzeg wiato, wchwili gdy Ged ujrza je znowu, aleodkrzykn, e to tylko zachodzcesoce. Wtedy Ged zawoa jednego zchopakw, ktry czerpa i wylewawod, aby zaj na chwil jego miejsce

  • na awie, a sam znw pobrn naprzdzatarasowanym przejciem midzyawami i, chwytajc za rzebiony dzib,aby nie zosta zmytym za burt,wykrzykn do szypra:

    - Kapitanie! To wiato na zachodzieto wyspa Roke!

    - Nie widziaem adnego wiata -rykn szyper, ale wanie gdy to mwi,Ged wyrzuci przed siebie ramiwskazujcym ruchem i wszyscy ujrzeliwiato migoczce jasno na zachodzieponad falujcym pdem i tumultemmorza.

    Nie przez wzgld na swego pasaera,ale aby uratowa statek przed

  • niebezpieczestwem sztormu, kapitanwykrzykn natychmiast do sternika, abybra kurs, na zachd, w stron wiata.Rzek jednak do Geda:

    - Chopcze, gadasz niczym MistrzMorski, ale powiadam ci, jeliwskazujesz nam w tej niepogodzie zdrog, wyrzuc ci za burt, aby sampyn na Roke!

    Zamiast ucieka przed sztormem,musieli teraz wiosowa w poprzekkierunku wiatru; byo to trudne: fale,bijc w trawersujcy statek, spychay gowci na poudnie z nowo obranegokursu, rzucay statkiem i napeniay gowod, tote czerpa trzeba byo bezustanku, a wiolarze musieli uwaa,

  • eby przy bocznym koysaniu statkupocignicia wiosami nie wynurzayich z wody i w ten sposb nie rzucayich midzy awy. Pod burzowymichmurami byo prawie ciemno, ale odczasu do czasu dostrzegali na zachodziewiato, do wyrane, aby bra na niekurs, i tak borykali si dalej. Nareszciewiatr osab troch i wiato przed nimirozroso si wszerz. Wiosowali wci,gdy, jakby przechodzc przez zason,pomidzy jednym a drugimpocigniciem wiose, przepynli zestrefy sztormu w czyste powietrze, gdziepowiata po zachodzie soca jarzya sina niebie i morzu. Ponad zwieczonymipian falami ujrzeli w niezbyt wielkiejodlegoci wysokie, okrge i zielone

  • wzgrze, a pod nim miasto, rozoone nabrzegu zatoczki, w ktrej stay nakotwicy odzie, wszystkie nieporuszone.

    Sternik, wsparty o swoje dugiewioso, pokrci gow i zawoa:

    - Kapitanie! Czy to prawdziwy ld,czy sztuczka czarownika?

    - Trzymaj kurs, tpa pao!Wiosowa, wy miczaki, synowieniewolnikw! To Zatoka Thwil iPagrek Roke, kady dure by je pozna!Wiosowa!

    I tak przy biciu bbna powiosowali,znueni, w gb zatoki. Byo tam takcicho, e mogli sysze gosy ludzi w

  • miecie i dwik dzwonu, a tylko gdziehen, daleko, wist i huk sztormu. Ciemnechmury wisiay na pnocy, nawschodzie, na poudniu, wok caejwyspy, oddalone o mil od jej brzegw.Ale nad Roke jedna po drugiejwschodziy gwiazdy na jasnym ispokojnym niebie.

  • Rozdzia trzeci

    Szkoa Czarnoksinikw

    Ged spa tej nocy na pokadzieCienia; wczesnym rankiem rozsta size swymi pierwszymi w yciutowarzyszami eglugi, a oni yczyli mupowodzenia, woajc wesoo w lad zanim, gdy szed w gr portu. MiasteczkoThwil nie jest due, jego wysokie domytocz si ponad kilkoma spadzistymi,wskimi uliczkami. Gedowi jednak

  • wydawao si ono wielkim miastem; niewiedzc, dokd pj, zapytapierwszego napotkanego mieszkacaThwil, gdzie mona znalePrzeoonego Szkoy na wyspie Roke.Czowiek popatrzy na przez chwil zukosa i odpar. Mdrzy nie muszpyta, gupiec pyta na prno - po czyniruszy dalej ulic. Ged poszed podgr, a wreszcie znalaz si na placuobramowanym z trzech stron przez domyo spadzistych upkowych dachach, a zczwartej przez cian wielkiegobudynku, ktrego nieliczne i mae oknaznajdoway si wyej ni szczytykominw na domach: robio to wraeniefortecy lub zamku zbudowanego zpotnych szarych blokw kamiennych.

  • Na placu u stp budynku rozstawionebyy targowe stragany, wok ktrychkrcio si troch ludzi. Ged zadaswoje pytanie starej kobiecie z koszempenym maw, a ona odpara: Niezawsze mona znale Przeoonegotam, gdzie jest, ale czasem znajduje sigo tam, gdzie go nie ma - i dalejzachwalaa krzykiem swoje mae.

    W wielkim budynku, tu przy jednymz wgw, widniay skromne drewnianedrzwiczki. Ged podszed do nich igono zastuka. Starcowi, ktryotworzy drzwi, powiedzia:

    - Mam list od maga Ogiona z Gontudo Przeoonego Szkoy na tej wyspie.Chc znale Przeoonego, ale nie mam

  • ju zamiaru sucha zagadek i kpin!

    - To wanie jest Szkoa - odparstarzec agodnie. - Jestem odwiernym.Wejd, jeli potrafisz.

    Ged zrobi krok naprzd. Wydawaomu si, e przeszed przez prg;jednake sta wci na chodniku nadworze, tam gdzie przedtem.

    Raz jeszcze uczyni krok naprzd i razjeszcze pozosta przed drzwiami.Odwierny, stojc wewntrz, przygldamu si agodnymi oczyma.

    Ged by nie tyle zmieszany, cowcieky, bo wygldao to na dalszenaigrawanie si z niego. Gosem i

  • gestem uczyni zaklcie Otwierania,ktrego kiedy, dawno temu, nauczya gociotka; z caego jej zasobu urokw tenby najcenniejszy i Ged wykona goteraz jak naley. Lecz bya to sztuczkawiejskiej czarownicy i moc, ktraogarniaa to wejcie, pozostaanieporuszona.

    Kiedy zaklcie zawiodo, Ged stadug chwil na chodniku. Wreszciespojrza na starca, ktry czeka wrodku.

    - Nie mog wej - powiedzianiechtnie - chyba, e mi pomoesz.

    Odwierny odpowiedzia:

  • - Wymw swoje imi.

    Ged znw sta przez chwil bezruchu; albowiem mczyzna nigdy niewymawia gono swego imienia, dopkinie wchodzi w gr co wicej nizagroenie jego ycia.

    - Jestem Ged - powiedzia gono.Potem, robic krok naprzd, wszed wotwarte drzwi. Zdawao mu si tylko, echo wiato mia za sob, ciepodajc za nim, kad si z tyu.

    Zobaczy te, gdy si obejrza, eodrzwia, przez ktre wszed, nie byy zezwykego drewna, jak przedtem myla,ale z koci soniowej pozbawionej spoinczy stykw; wyrzezano je, jak si

  • pniej dowiedzia, z zba WielkiegoSmoka. Drzwi, ktre starzec za nimzamkn, byy z polerowanego rogu,przez ktry mtnie przewiecao wiatodzienne, a na ich wewntrznejpaszczynie wyrzebione byoTysiclistne Drzewo.

    - Witaj w tym domu, chopcze - rzekodwierny i, nie mwic nic wicej,poprowadzi go przez przedsionki ikorytarze na otwarty dziedziniec dalekow gbi budynku.

    Dziedziniec by po czci wyoonykamieniem, lecz nie mia dachu; natrawniku pod modymi drzewkamiszemraa w socu fontanna. Tutaj Gedczeka samotnie przez jaki czas. Sta

  • bez ruchu i serce bio mu mocno,zdawao mu si bowiem, e czujedziaajce niewidocznie wok niegoistoty i moce, i wiedzia, e dom tenzbudowano nie tylko z kamienia, ale i zmagii mocniejszej ni kamie. Sta wnajskrytszym pomieszczeniu DomuMdrcw i pomieszczenie to otwieraosi ku niebu. Wtedy nagle zda sobiespraw, e jaki ubrany na biaoczowiek obserwuje go przez spadajcwod fontanny.

    Gdy ich oczy si spotkay, jaki ptakzapiewa gono w gaziach drzewa.W tym momencie Ged zrozumia piewptaka, jzyk wody spadajcej dozbiornika fontanny, ksztat chmury,

  • pocztek i koniec wiatru poruszajcegolimi: wydao mu si, e on sam jestsowem wypowiedzianym przez blasksoca.

    Potem w moment min; i Ged, iwiat byli tacy sami jak przedtem alboprawie tacy sami. Postpi naprzd, abyuklkn przed Arcymagiem i wrczymu list napisany przez Ogiona.

    Arcymag Nemmerle, Przeoony zRoke, by stary, starszy - powiadano -ni jakikolwiek yjcy wtedy czowiek.Jego gos dra jak gos ptaka, gdyodezwa si, witajc yczliwie Geda.Wosy, broda i szata Arcymaga byybiae; sprawia wraenie, jak gdybypowolne dziaanie lat wypukao ze

  • ca ciemno i ciar, tak i sta sibiay i lekki jak unoszone przez morzedrewno, ktre sto lat koysao si nafalach.

    - Mam stare oczy, nie mogprzeczyta, co pisze twj Mistrz -powiedzia drcym gosem. -Przeczytaj mi ten list, chopcze.

    Ged odcyfrowa wic i przeczyta nagos pismo, ktre zoone byo z runwhardyckich i oznajmiao tylko tyle:Nemmerle, Panie mj! Posyam cikogo, kto bdzie najwikszym zczarownikw gontyjskich, jeli wistwiatru mwi prawd. List bypodpisany przez Ogiona, ale nie jego

  • prawdziwym imieniem, ktrego Gednigdy dotd nie pozna, lecz runemOgiona, Zamknitymi Ustami.

    - Przysa ci tutaj ten, kto utrzymujew ryzach trzsienia ziemi, bd przetopodwjnie pozdrowiony. Mody Ogionby bliski memu sercu, gdy przyby tu zwyspy Gont. Opowiedz mi teraz omorzach i o dziwach twej podry,chopcze.

    - Nie najgorsza podr, panie, jelinie liczy wczorajszego sztormu.

    - Jaki statek przywiz ci tutaj?

    - Cie, wiozcy towary zAndradw.

  • - Czyja wola ci tu przysaa?

    - Moja wasna.

    Arcymag spojrza na Geda i odwrciwzrok; zacz mwi jzykiemniezrozumiaym dla Geda, mamroczctak, jak czyni to bardzo stary czowiek,ktrego rozum bka si pord lat iwysp. Mimo to w jego mamrotaniudaway si rozrni sowa mwice otym samym, o czym piewa ptak i oczym mwia spadajca woda. Arcymagnie wypowiada adnego zaklcia, ajednak bya w jego gosie moc, ktra takbardzo poruszya dusz Geda, echopiec czu si oszoomiony i przezmoment zdawao mu si, i widzi siebiestojcego w dziwnym rozlegym

  • pustkowiu; samego pord cieni. Ajednak przez cay czas znajdowa si narozsonecznionym dziedzicu i syszaplusk fontanny.

    Wielki czarny ptak, kruk z Osskil,podszed do nich, drepczc pokamiennym tarasie i po trawie. Zbliysi do rbka szaty Arcymaga i sta tam,cay czarny, z dziobem jak sztylet iagatowymi oczyma wpatrzonymi z ukosaw Geda. Dziobn trzy razy w bialask, ktr podpiera si Nemmerle, istary czarnoksinik przerwa swojemamrotanie i umiechn si.

    - Pobiegaj sobie i pobaw si,chopcze - powiedzia wreszcie jak do

  • maego dziecka.

    Ged przyklk znw przed nim najedno kolano. Gdy si podnis,Arcymag ju znik. Tylko kruk sta nadal,przygldajc si Gedowi, z dziobemwycignitym, jakby chcia dziobnlask, ktra znika.

    Wtem kruk przemwi; odezwa simow, ktra wedle przypuszcze Gedamoga by jzykiem Osskil.

    - Terrenon ussbuk ! - wykraka. -Terrenon ussbuk orek ! - Iodmaszerowa wyniole, tak jak przyby.

    Ged odwrci si, aby opucidziedziniec; zastanawia si, dokd

  • powinien pj. Pod arkad natkn sina wysokiego modzieca, ktrypozdrowi go bardzo grzecznie chylcgow:

    - Jestem Jasper, syn Enwita zKsistwa Eolg na wyspie Havnor.Jestem dzi na twe usugi; mam cipokaza cay Wielki Dom iodpowiedzie, na ile potrafi, na twepytania. Jak mam ci zwa, mj panie?

    Gedowi, wieniakowi z gr, ktrynigdy przedtem nie przebywa wrdsynw bogatych kupcw i panwwielkiego rodu, wydawao si, e tenchopak kpi z niego swoimi usugami,swoim mj panie, swoimi ukonami iszuraniem nogami. Odpar krtko:

  • - Nazywaj mnie Krogulcem.

    Tamten odczeka chwil, jak gdybyspodziewajc si jakiej ukadniejszejodpowiedzi; nie otrzymawszy adnej,wyprostowa si troch i odchyli. Bydwa lub trzy lata starszy od Geda,bardzo wysoki; nosi si i porusza zesztywn gracj, przybierajc (jak sdziGed) pozy tancerza. Mia na sobie szarypaszcz z odrzuconym w ty konierzem.Pierwszym pomieszczeniem, do ktregozaprowadzi Geda, bya garderoba,gdzie jako ucze Szkoy, Ged mgznale dla siebie podobny paszcz naswoj miar, a take wszelk innodzie, jakiej by potrzebowa. Wdzia

  • wybrany przez siebie ciemnoszarypaszcz, a Jasper powiedzia:

    - Teraz jeste jednym z nas.

    Jasper mia zwyczaj przy mwieniuledwie widocznie si umiecha, wsposb, ktry sprawia, e Geddoszukiwa si w jego uprzejmychsowach ukrytej drwiny.

    - Czy to szaty czyni z nas magw? -odpar ponuro.

    - Nie - odpowiedzia starszy chopak.- Cho syszaem, e dobre wychowanieczyni z nas ludzi. Dokd teraz?

    - Dokd zechcesz. Nie znam tego

  • domu.

    Jasper powid go korytarzamiWielkiego Domu, pokazujc mu otwartepodwrce i kryte dachem sale, KomnatPek, gdzie przechowywano ksigiwiedzy i tomy runw, wielk SalKominkow, w ktrej caa Szkoagromadzia si w dni witeczne, iwreszcie na grze, w wieach i napoddaszach, mae cele, gdzie spaliuczniowie i mistrzowie. Cela Gedaznajdowaa si w Wiey Poudniowej;miaa okno wygldajce w d, naspadajce ku morzu strome dachymiasteczka Thwil. Podobnie jak innesypialnie, cela bya pozbawiona mebli,jeli nie liczy siennika w kcie.

  • - yjemy tu bardzo skromnie -powiedzia Jasper. - Ale spodziewamsi, e nie bdzie ci to przeszkadza.

    - Jestem do tego przyzwyczajony. - Izaraz, prbujc dorwna temuuprzejmemu i wyniosemumodziecowi, Ged doda: - Ty chybanie by przyzwyczajony, kiedy zjawiesi tu po raz pierwszy.

    Jasper spojrza na niego, a jegospojrzenie mwio bez sw: C ty wogle moesz wiedzie o tym, do czegoja, syn Wadcy Ksistwa Eolg na wyspieHavnor, jestem czy te nie jestemprzyzwyczajony? To co Jasper rzek nagos, brzmiao po prostu:

  • - Chod dalej tdy.

    Gdy byli na pitrze, zabrzmia gong,zeszli wic na d, aby spoypoudniowy posiek przy Dugim Stolew refektarzu, wraz z setk lub wicejchopcw i modziecw. Kadyobsugiwa si sam, artujc zkucharzami przez wychodzce narefektarz okienka kuchni, adujc naswj talerz jedzenie z wielkich misparujcych na parapetach, siadajc,gdzie si komu podobao, przy DugimStole.

    - Mwi si - powiedzia GedowiJasper - e choby nie wiem ilu siadoprzy tym stole, pozostaje zawsze dosymiejsca.

  • Z pewnoci byo tu do miejscazarwno dla licznych haaliwych,gadajcych i jedzcych obficie grupchopcw, jak i dla starszych, ubranychw srebrne paszcze spite srebrnklamr pod szyj, ktrzy siedzielispokojnie, parami lub pojedynczo, zpowanymi, zadumanymi twarzami, jakgdyby mieli wiele do przemylenia.Jasper i Ged usiedli wraz z krpymchopakiem imieniem Vetch, ktry poprzedstawieniu si nie powiedzia nicwicej, a tylko z zapaem pakowa sobiejedzenie do ust. Mia akcent zeWschodnich Rubiey i by ciemnoskry,nie czerwonobrzowy, jak Ged i Jasperoraz wikszo mieszkacw

  • Archipelagu, lecz ciemnobrzowy. Byto prosty chopak i jego obyczajombrakowao ogady. Posarka troch naobiad, kiedy skoczy je, ale potemzwracajc si do Geda rzek:

    - Przynajmniej nie jest to zudzeniejak tyle rzeczy tutaj naokoo: trzyma sito eber.

    Ged nie wiedzia, co Vetch mia namyli, ale poczu do niego niejaksympati i rad by, kiedy po posikuVetch zosta z nimi.

    Zeszli do miasta, aby Ged mg si wnim zorientowa. Uliczki Thwil byywprawdzie nieliczne i krtkie, alekrciy si i wiy dziwacznie pomidzy

  • domami o wysokich dachach, toteatwo byo zgubi drog. Byo to dziwnemiasto i dziwni byli te jegomieszkacy, rybacy, robotnicy irzemielnicy niczym si niewyrniajcy, ale tak przyzwyczajeni doczarw, ktre s na porzdku dziennymna Wyspie Mdrcw, e sami zdawalisi na wp czarownikami. Rozmawiali(jak si ju Ged wczeniej przekona)zagadkami i aden z nich nie mrugnbyokiem, gdyby ujrza chopcaprzemieniajcego si w ryb albo domwzlatujcy w powietrze, ale wiedzc, eto tylko figiel uczniaka, dalej atabybuty albo sieka baranin nieporuszony.

    Mijajc Tylne Drzwi i idc przez

  • ogrody dookoa Wielkiego Domu, trzejchopcy przeszli nastpnie podrewnianym mocie ponad czystymnurtem Thwilburn i maszerowali dalejna pnoc pomidzy lasami ipastwiskami. cieka wia si i pia wgr. Mijali dbrowy, w ktrych mimocaej jasnoci soca leay gste cienie.By jeden zagajnik, niezbyt daleko polewej stronie, ktrego Ged ani razu niemg ujrze cakiem wyranie. ciekanigdy do tego gaju nie dochodzia, chowci zdawao si, e zaraz dozaprowadzi. Ged nie potrafi nawetrozpozna gatunku drzew. Vetch widzc,jak Ged si wpatruje, powiedziaagodnie:

  • - To Wewntrzny Gaj. Nie moemydo siego wej... na razie...

    Na gorcych, skpanych w socupastwiskach kwity te kwiaty.

    - Iskiernik - powiedzia Jasper. -Ronie tam, gdzie wiatr rzuci popioyponcego Ilien, gdy Erreth-Akbeobroni Skryte Wyspy przed OgnistymWadc. - Dmuchn w wyschnitkoron kwiatu i oderwane nasionawzbiy si z wiatrem, szybujc w socujak ogniste iskry.

    cieka powioda ich w gr,okrajc podne wielkiego zielonegowzgrza, krgego i pozbawionegodrzew, wzgrza, ktre Ged widzia ze

  • statku, gdy wpywali na zaklte wodywyspy Roke. Na zboczu Jasperprzystan.

    - W domu na Havnor syszaem wieleo gontyjskiej sztuce czarnoksiskiej izawsze j chwalono, tote czekaemdugi czas, aby zobaczy, na czympolega. Teraz mamy tu Gontyjczyka istoimy na stokach Pagrka Roke, ktregokorzenie zagbiaj si a do rodkaziemi. Wszystkie czary maj tuszczegln moc. Uczy dla nas jaksztuczk, Krogulcze. Poka nam swjstyl.

    Ged, zmieszany i zaskoczony, milcza.

    - Pniej Jasper - rzek prosto Vetch.

  • - Daj mu na razie spokj.

    - Posiada albo umiejtnoci, albomoc, inaczej odwierny nie wpucibygo. Czemu nie miaby nam tego pokaza,rwnie dobrze teraz jak pniej?Prawda, Krogulcze?

    - Posiadam i umiejtno, i moc -powiedzia Ged. - Poka mi, o jakichrzeczach mwisz.

    - O zudzeniach oczywicie - osztuczkach, grze pozorw. Na przykad otym!

    Wskazujc palcem, Jasper wymwipar dziwnych sw i tam gdziewskazywa, na zboczu wzgrza,

  • pocieka pomidzy zielonymi trawaminiteczka wody; po chwili urosa i jutryskao rdo, a woda zacza spywaze wzgrza wartkim strumieniem. Gedzanurzy rk w nurt i poczu wilgo,napi si wody i poczu jej chd. Mimoto jednak woda nie gasia pragnienia:bya tylko zudzeniem. Jasper za pomocinnego sowa zatrzyma wod i w socuzafalowaa sucha trawa.

    - Teraz ty, Vetch - powiedzia zeswoim chodnym umiechem.

    Vetch podrapa si w gow i spojrzapospnie, ale wzi w do grudk ziemii zacz piewa nad ni niemelodyjnie,urabiajc j swymi ciemnymi palcami,ksztatujc j, ugniatajc, wygadzajc; i

  • nagle grudka staa si maymstworzeniem, jakby trzmielem czywochat much, ktra uleciaa zbzykiem nad Pagrek Roke i znika.

    Ged sta zapatrzony i zbity z tropu.C on zna oprcz pospolitychwiejskich guse, zakl przywoujcychkozy, leczcych brodawki,przesuwajcych ciary albonaprawiajcych garnki?

    - Ja nie robi adnych sztuczek w tymrodzaju - rzek.

    Bya to wystarczajca odpowied dlaVetcha, ktry chcia ju przystpi dodalszej zabawy, ale Jasper zapyta:

  • - Dlaczego nie?

    - Czary to nie zabawa. My,Gontyjczycy, nie czynimy ich dlaprzyjemnoci ani dla pochway - odparGed hardo.

    - Po co zatem je czynicie? -dopytywa si Jasper. - Dla pienidzy?

    - Nie!... - Ale nie umia wymylijakiej innej odpowiedzi, ktra ukryabyjego niewiedz i ocalia dum.

    Jasper zamia si, nie tracc humoru,i ruszy dalej, prowadzc ich wokPagrka Roke. I Ged poszed za nim,markotny i z uraz w sercu, wiedzc, ezachowa si jak gupiec, i winic za to

  • Jaspera.

    Tej nocy, gdy lea owinity wpaszcz na sienniku w swojej zimnej, nieowietlonej kamiennej celi, w zupenejciszy Wielkiego Domu na Roke,osobliwo tego miejsca i myl owszystkich zaklciach i czarach, ktre tuczyniono, pocza stopniowoopanowywa go i nka. Otaczaa gociemno, wypenia go lk. Pragn bygdziekolwiek, byle nie na Roke. Ale dodrzwi celi podszed Vetch z maniebieskaw kul bdnego ognika, ktraunosia si nad jego gow i owietlaamu drog, i spyta, czy moe wej ichwil porozmawia. Wypytywa Gedao wysp Gont, a potem mwi z

  • czuoci o swoich rodzinnych wyspachna Wschodnich Rubieach,opowiadajc, jak dym z wiejskichpalenisk snuje si wieczorem ponadspokojnym morzem, pomidzywysepkami o zabawnych nazwach:Korp, Kopp i Holp, Venway i Vemish,Iffish, Koppish i Sneg. Kiedy szkicowapalcem zarysy tych ldw na kamieniachposadzki, aby pokaza Gedowi ichpooenie, linie, ktre rysowa, wieciyblado przez chwil, jakby nakrelonesrebrnym prcikiem, po czym gasy.Vetch przebywa w szkole trzy lata iwkrtce mia by pasowany naczarownika: wykonywaniu pomniejszychsztuk magicznych powica niewielewicej uwagi, ni ptak powica lataniu.

  • Posiad przy tym jeszcze wiksz, niewyuczon umiejtno: bya ni sztukadobroci. Tej nocy, odtd ju na zawsze,ofiarowa Gedowi swoj przyja,niezawodn i szczer przyja, ktrejGed nie mg si oprze i ktr musiaodwzajemni.

    A jednak Vetch by tak samoprzyjazny wobec Jaspera, ktryomieszy Geda owego pierwszego dniana Pagrku Roke. Ged nie zapomnia otym, podobnie chyba jak Jasper, ktryzawsze zwraca si do niego uprzejmymtonem i z drwicym umiechem.Ambicja Geda nie cierpiaalekcewaenia i nie zadowalaa si byleczym. Poprzysig, e udowodni

  • Jasperowi i caej reszcie chopakw,pomidzy ktrymi Jasper by kim wrodzaju przywdcy, jak wielka jestnaprawd jego moc - ktrego dnia.Albowiem aden z nich, mimowszystkich ich sprytnych sztuczek, nieocali wsi za pomoc czarw. O adnymz nich nie napisa Ogion, e bdzienajwikszym czarownikiem gontyjskim.

    Tak podsycajc swoj dum,skoncentrowa ca si woli na pracy,ktr mu wyznaczono, na lekcjach, nakunsztach, opowieciach iumiejtnociach, ktrych nauczaliprzyodziani w szare paszcze mistrzowiez Roke, zwani Dziewicioma Mistrzami.

    Przez cz kadego dnia uczy si u

  • Mistrza Pieni, gdzie poznawa CzynyBohaterw i Pieni Mdroci,poczynajc od najstarszej ze wszystkichpieni, Stworzenie Ea. Potem wraz ztuzinem innych chopakw wiczy uMistrza Wiatrw sztuki zwizane zwiatrem i pogod. Wiosn i wczesnymlatem spdzali cae dnie w Zatoce Rokena pokadzie lekkich jednomasztowcw,wiczc sterowanie za pomoc sowa,umierzanie fal, zaklinanie wiatrunaturalnego i wywoywanie magicznego.S to umiejtnoci bardzo zawie; Gednieraz obrywa po gowie rozhutanrej, gdy d, w ktrej si znajdowa,stawaa dba w wietrze nagledmuchajcym wstecz lub gdy zderzaasi z inn odzi, cho miaa na

  • eglowanie ca zatok, albo te gdywszyscy trzej chopcy w jego aglwceznajdowali si nieoczekiwanie po szyjw wodzie, poniewa na d spadaaogromna, niechccy wywoana fala.Byy te inne dni, spokojniejszewyprawy na ldzie, z Mistrzem Zi,ktry opowiada im o waciwociachwszystkiego, co ronie; a Mistrz Sztuknaucza sztuczek magicznych, kuglarstwai pomniejszych sztuk Przemieniania.

    We wszystkich tych dziedzinach naukiGed okazywa swoj pojtno; pomiesicu przeciga ju chopakw,ktrzy przebywali w szkole o rok duej.Szczeglnie sztuczki iluzyjneprzychodziy mu tak atwo, e zdawao

  • si, i urodzi si ju z ich znajomoci iteraz musia je sobie tylko przypomnie.Mistrz Sztuk by agodnym iniefrasobliwym starcem, znajdujcymnieskoczon uciech w dowcipie ipiknie kunsztw, ktrych uczy; Gedwkrtce nie czu ju przed nim lku, alezapytywa go o to czy tamto zaklcie, aMistrz zawsze umiecha si ipokazywa, czego sobie Ged yczy.Pewnego dnia jednak, mylc stale otym, aby wreszcie zawstydzi Jaspera,Ged zwrci si do Mistrza, gdyprzebywali na Podwrcu Pozorw:

    - Panie, wszystkie te czary s prawietakie same; znajc jeden, zna siwszystkie. I gdy tylko dziaanie uroku

  • ustaje, zudzenie znika. Jeli za terazzrobi z kamyka diament - i zrobi toprzy pomocy zaklcia i szybkiego ruchunadgarstka - co mam uczyni, aby zmusiten diament do pozostania diamentem?W jaki sposb mona unieruchomi czarPrzemiany i doprowadzi go do koca?

    Mistrz Sztuk spojrza na klejnotbyszczcy na doni Geda, jasny jakzdobycz wyniesiona ze smoczegoskarbca. Stary Mistrz mrukn jednosowo: Tolk - i na doni lea znwkamyk, nie drogi kamie, ale chropawy,szary okruch skay. Mistrz wzi go ipooy na swojej doni.

    - To jest skaa; tolk w PrawdziwejMowie - powiedzia, podnoszc na

  • Geda agodne oczy. - Okruch kamienia, zktrego skada si wyspa Roke, malekiodamek suchego ldu, na ktrym yjludzie. Jest samym sob. Jest czciwiata. Dziki Zudnej Przemianiemoesz sprawi, aby wyglda jakdiament - albo kwiat, albo mucha, albooko, albo pomie... - Kamiebyskawicznie zmienia postacie, gdyMistrz je wymienia, a wreszciepowrci do postaci kamienia. - Ale totylko pozory. Zudzenie mami zmysypatrzcego; kae mu widzie, sysze iczu, e rzecz si zmienia. Nie zmieniajednak samej rzeczy. Aby zmieni tska w diament, musisz zmieni jejprawdziwe imi. A uczyni to, mj synu,nawet wobec tak maego uamka wiata,

  • oznacza zmieni wiat. To da si zrobi.Tak jest, to si da zrobi. Jest to sztukaMistrza Przemian i nauczysz si jej, gdybdziesz gotw do jej poznania. Ale niewolno ci zmienia ani jednej rzeczy, anijednego kamyka, ani jednego ziarnkapiasku, dopki nie bdziesz wiedzia,jakie dobro i zo wywoa ten czyn.wiat jest w Rwnowadze.Czarodziejska moc Przemieniania iPrzywoywania moe zakcirwnowag wiata. Niebezpieczna tomoc. Najbardziej ryzykowna. Musi bypoprzedzona wiedz i suy potrzebie.Zapali wiec znaczy rzuci cie... -Spojrza znw na kamyk. - A poza tymskaa jest niez rzecz, wiesz? - rzekmniej uroczystym tonem. - Gdyby wyspy

  • wiatomorza byy cae z diamentu,wiedlibymy na nich ciki ywot. Cieszsi zudzeniami, chopcze, i pozwl, abyskay byy skaami. - Umiechn si,lecz Ged odszed niezadowolony. Gdyprbuje si wydoby z maga jegotajemnice, on mwi zawsze, tak jakOgion, o Rwnowadze, oniebezpieczestwie, o mroku. Aleczarnoksinik, taki ktry wyszed jupoza te dziecinne sztuczki zezudzeniami i posiad prawdziwy kunsztPrzywoywania i Przemieniania, jest zpewnoci do potny, aby czyni, comu si podoba, nadawa wiaturwnowag, jaka jemu zdaje sinajlepsza, i przegania ciemno swoimwasnym wiatem.

  • Na korytarzu spotka Jaspera; odkdtalenty Geda zaczto chwali w caejSzkole, Jasper zwraca si do wsposb, ktry zdawa si przyjazny, alew istocie by kpicy.

    - Wygldasz na przygnbionego,Krogulcze - powiedzia tym razem. -Czyby nie udaway ci si twojekuglarskie czary?

    Prbujc jak zawsze dorwnaJasperowi, Ged odpowiedzia napytanie, ignorujc jego ironiczny ton.

    - Mam ju do kuglarstwa - rzek -do tych sztuczek ze zudzeniami,zdatnych jedynie do zabawianiagnunych wadcw w ich zamkach i

  • ksistwach. Jedyna prawdziwa magia,jakiej mnie dotd nauczono na Roke, towytwarzanie bdnych ognikw i trochzaklinania pogody. Reszta to zwykegupstwa.

    - Nawet gupstwo jest niebezpieczne -zauway Jasper - w rkach gupca.

    Na te sowa Ged szarpn si, jakbygo spoliczkowano, i zrobi krok wkierunku Jaspera, ale starszy chopakumiechn si, jak gdyby nie zamierzaby nikogo obrazi, skin gow naswj sztywny, peen gracji sposb iruszy dalej.

    Stojc z wciekoci w sercu ispogldajc w lad za Jasperem, Ged

  • przysiga sobie, e przecignie swegorywala, i to nie w jakim zwyczajnymwspzawodnictwie na zudzenia, ale wprbie mocy. Sprawdzi siebie samego iupokorzy Jaspera. Nie pozwoli, abytamten sta spogldajc na z gry, peengracji, lekcewaenia i nienawici.

    Nie przestawa rozmyla oprzyczynach, dla ktrych Jasper mg gonienawidzi. Wiedzia tylko, dlaczegosam nienawidzi Jaspera. Inni uczniowierycho si przekonali, e rzadko kiedymog dorwna Gedowi, zarwno wewspzawodnictwie dla zabawy, jak i wpowanej rywalizacji, i powiadali onim, jedni tonem pochway, inniniechtnie: To urodzony

  • czarnoksinik, nigdy nie da si pobi.Jeden tylko Jasper ani go nie chwali,ani nie unika, lecz po prostu spogldana z gry, z lekkim umieszkiem. Idlatego wanie Jasper by jego jedynymrywalem, ktrego naleao zawstydzi.

    Ged nie widzia albo nie chciawidzie, e w tej rywalizacji, przyktrej trwa i ktr podsyca jakoskadnik swej wasnej ambicji, byo coz niebezpieczestwa, z ciemnoci, przedktr agodnie go ostrzega Mistrz Sztuk.

    Kiedy nie powodowaa nim czystawcieko, Ged wiedzia doskonale, ena razie nie jest jeszcze godnymprzeciwnikiem Jaspera aniktregokolwiek ze starszych chopcw,

  • tote pracowa wytrwale i kontynuowazwyk nauk. Pod koniec lata pracastracia nieco na intensywnoci, byozatem wicej czasu na rozrywki: regatyporuszanych czarami odzi w porcie,pokazy zudze na podwrcachWielkiego Domu, a w dugie wieczory,w zagajnikach, zapamitae zabawy wchowanego, gdzie ci, co si chowali, iten, co szuka, byli w rwnej mierzeniewidzialni i tylko gosy kryy zemiechem i nawoywaniami porddrzew, w uliczce, w pogoni za szybkimi,ledwie widocznymi bdnymi ognikami.Potem, gdy nadesza jesie, uczniowiezabrali si na nowo do swych zada,wiczc dalsze sztuki magiczne. Takwic pierwsze miesice Geda na Roke

  • miny szybko, pene gwatownychnamitnoci i nadprzyrodzonych zdarze.

    W zimie byo inaczej. Ged zostawysany wraz z siedmioma innymichopcami na najdalej wysunity napnoc przyldek wyspy Roke, gdziestaa Wiea Osobna. Mieszka tutajsamotnie Mistrz Imion, ktregonazywano imieniem nie posiadajcymznaczenia w adnym jzyku:Kurremkarmerruk. W promieniu caychmil od Wiey nie byo adnej zagrodyani domu mieszkalnego. Groniewznosia si Wiea ponad pnocnymiurwiskami, szare byy chmury nadzimowym morzem, nieskoczone spisy,szeregi i cigi imion, ktrych musiao

  • si uczy omiu uczniw Mistrza.Pomidzy nimi w wysokiej komnacieWiey siedzia na wysokim zydluKurremkarmerruk, spisujc listy imion,ktrych trzeba si byo nauczy, zanimatrament zblaknie o pnocy,pozostawiajc znw czysty pergamin.Byo zimno, panoway pmrok iwieczna cisza, jeli nie liczyskrzypienia Mistrzowego pira iwzdychania - zapewne jednego zuczniw, ktry musia przed pnocwyuczy si imion kadego przyldka,cypla, zatoki, cieniny, przystani, kanau,portu, mielizny, rafy i skay nawybrzeach Lossow, maej wysepki naMorzu Pelnijskim. Gdyby ucze siskary, Mistrz mgby nic nie

  • powiedzie, ale wyduy list, albomgby rzec: Kto chce by MistrzemMorskim, musi zna prawdziwe imikadej kropli wody w morzu.

    Ged wzdycha czasami, ale si nieskary. Widzia, e w tym nudnym iniezgbionym przedmiocie,polegajcym na uczeniu siprawdziwych imion kadego miejsca,rzeczy i stworzenia, moc, ktrej pragn,ley jak klejnot na dnie wyschnitejstudni. Albowiem magia zawiera si wtym wanie, w prawdziwym nazywaniurzeczy. Tak powiedzia imKurremkarmerruk pierwszej nocy, ktrspdzili w Wiey; nigdy tego niepowtrzy, ale Ged nie zapomnia jego

  • sw.

    - Wielu magw o wielkiej mocy -powiedzia wtedy mistrz - spdzio caeycie na odkrywaniu imienia jednejtylko rzeczy - jednego tylko zgubionegoalbo ukrytego imienia. A wci jeszczespisy nie s zakoczone. I nie bd a dokoca wiata. Posuchajcie, azrozumiecie, dlaczego. W tym wieciepod socem, i w tym innym wiecie,ktry nie ma soca, jest wiele rzeczy,co nie maj nic wsplnego z ludmi iludzk mow, i s moce przekraczajcenasz moc. Ale magia, prawdziwamagia, jest dzieem tylko tych istot, ktremwi hardyckim narzeczemwiatomorza albo te Dawn Mow, z

  • ktrej to narzecze wyroso.

    Dawna Mowa to jzyk, ktrym mwismoki, jzyk, ktrym mwi Segoy, ten,co stworzy wyspy wiata, jzyk naszychballad i pieni, zakl, czarw iwezwa. Jego sowa spoczywaj, ukrytei zmienione, pomidzy naszymihardyckimi sowami. Nazywamy pianfal sukien: to sowo utworzone jest zdwu sw Dawnej Mowy, suk,piropusz, i inien, morze. Piropuszmorza - to piana. Ale nie monazaczarowa piany nazywajc j sukien;trzeba uy jej prawdziwego imienia wDawnej Mowie, ktre brzmi bessa.Kada czarownica zna par sw wDawnej Mowie, a mag zna ich wiele.

  • Ale jest ich o wiele wicej, niektrezaginy w cigu wiekw, inne ukryysi, inne znw znane s tylko smokom iDawnym Mocom Ziemi, a jeszcze innychnie zna adne stworzenie yjce; i adenczowiek nie mgby nauczy si ichwszystkich. Albowiem ten jzyk nie makoca.

    A to dlaczego. Nazwa morza brzmiinien - zgoda. Ale to, co nazywamyMorzem Najgbszym, ma rwnieswoje wasne imi w Dawnej Mowie.Jako e adna rzecz nie moe mie dwuprawdziwych imion, inien moe znaczytylko cae morze z wyjtkiem MorzaNajgbszego. I oczywicie nie znaczyto nawet tyle, jest bowiem bez liku mrz

  • i zatok, i cienin, ktre nosz swojewasne imiona. Tote gdyby jaki Mag-Mistrz Morski by na tyle szalony, abyusiowa wzburzy lub uciszy czaramicay ocean, jego zaklcie musi zawieranie tylko w wyraz inien, ale imikadego obszaru, kadego skrawka,kadej odrobiny morza na przestrzenicaego Archipelagu i caychZewntrznych Rubiey, i jeszcze dalej,a do miejsca, w ktrym imiona majswj kres. W ten sposb to, co daje nammoc czynienia czarw, ustanawiazarazem granice tej mocy. Mag moepanowa tylko nad tym, co jest w jegopobliu, co potrafi nazwa dokadnie icakowicie. I tak jest dobrze. Gdyby taknie byo, nikczemno kogo potnego

  • albo szalestwo mdrca ju dawno temumogyby usiowa zmieni to, czegozmieni si nie da, i Rwnowagazostaaby zachwiana. Wytrcone zrwnowagi morze zalaoby wyspy, naktrych w cigym zagroeniumieszkamy, i w wiecznej ciszyzaginyby gosy i wszystkie imiona.

    Ged rozmyla dugo nad tymisowami i zapady one gboko w jegowiadomo. Mimo to powaga zadanianie bya w stanie w cigu dugiego rokuw Wiey uczyni pracy mniej cik iosch; pod koniec za owego rokuKurremkarmerruk powiedzia mu:

    - Zrobie dobry pocztek. - Ale nicpoza tym.

  • Czarnoksinicy mwi prawd iprawd byo, e caa biego wdziedzinie Imion, ktr Ged z takimmozoem zdobywa w cigu roku, byatylko pocztkiem tego, czego bdziemusia uczy si dalej przez cae ycie.Zosta zwolniony z Wiey Osobnejwczeniej ni ci, ktrzy przybyli wraz znim, uczy si bowiem szybciej od nich;ale bya to jedyna pochwaa, jakotrzyma.

    Szed przez wysp na poudnie, samwrd wczesnej zimy, pustymi drogamiomijajcymi miasta. Gdy zapada noc,zaczo pada. Nie wypowiedziazaklcia, ktre by odpdzio od niego

  • deszcz, pogoda na Roke bya bowiem wrkach Mistrza Wiatrw i nie wolno sibyo do niej wtrca. Schroni si podwielkim drzewem pendiku i lec tam,zawinity w paszcz, myla o swoimdawnym mistrzu Ogionie, ktry zapewnewci jeszcze odbywa swe jesiennewdrwki po szczytach Gontu, nocujcna dworze i majc bezlistne gazie zadach, a padajcy deszcz za ciany domu.To sprawio, e Ged si umiechn,zda sobie bowiem spraw, e myl oOgionie jest dla niego zawsze otuch.Zasn ze spokojnym sercem, w zimnejciemnoci penej szeptu wody. O wiciebudzc si podnis gow; deszcz ustal;Ged ujrza schowane w fadach paszczaskulone, pice zwierztko, ktre

  • wpezo tam w poszukiwaniu ciepa.Zdumia si na jego widok, gdy byo torzadkie i osobliwe zwierz otak.

    Stworzenia te spotyka si jedynie naczterech poudniowych wyspachArchipelagu; na Roke, Ensmer, Pody iWathort. S mae i gadkie, z szerokimipyszczkami, z futrem ciemnobrzowymlub ctkowanym i wielkimi jasnymioczami. Ich zby s ostre, ausposobienie dzikie, tote otakw nieoswaja si i nie pieci. Niezdolne swoa, krzycze ani wydawa z siebiegosu. Ged pogaska zwierztko, a onoobudzio si i ziewno, ukazujcbrzowy jzyczek i biae zby, ale niezdradzajc przestrachu.

  • - Otak - powiedzia Ged, a potem,majc w pamici tysic imionzwierzcych, ktrych uczy si w Wiey,nazwa otaka jego prawdziwymimieniem w Dawnej Mowie:

    - Hoeg! Chcesz pj ze mn?

    Otak usadowi si na jego rozwartejdoni i zacz my swoje futerko.

    Ged umieci go na ramieniu wfadach kaptura i otak odbywa tampodr. Niekiedy w cigu dniazeskakiwa i umyka do lasu, ale zawszepowraca do Geda, raz nawet ze zapanlen mysz. Ged zamia si i kaza muzje mysz, sam bowiem poci: tej nocywypadao wito Powrotu Soca.

  • Nareszcie min w wilgotnym zmierzchuPagrek Roke i ujrza jasne bdneogniki, igrajce w deszczu nad dachamiWielkiego Domu; wszed w jego progi izosta przywitany przez swoichMistrzw i kolegw w owietlonejogniem sali.

    Dla Geda, ktry nie mia domu, dokdmgby kiedykolwiek wrci, byo towanie jak powrt do domu. Rad by,e widzi tak wiele znajomych twarzy, anajbardziej rad, e widzi Vetcha,zbliajcego si na przywitanie zszerokim umiechem na ciemnymobliczu. Tskni przez ten rok zaprzyjacielem bardziej, ni przypuszcza.Vetch tej jesieni zosta pasowany na

  • czarownika i nie by ju uczniem, ale niewytworzyo to pomidzy nimiprzegrody. Rozgadali si natychmiast iGedowi zdawao si, e powiedziaVetchowi w cigu tej pierwszej godzinywicej, ni wypowiedzia by przez caydugi rok w Wiey Osobnej.

    Otak wci siedzia na jego ramieniu,usadowiony w fadzie kaptura, gdyzasiedli do obiadu przy dugich stoach,ustawionych z racji wita w SaliKominkowej. Vetch podziwiastworzonko i raz podnis nawet rk,aby je pogaska, ale otak kapn naniego ostrymi zbami. Vetch zamia si:

    - Powiadaj, Krogulcze, e czowiekdarzony wzgldami przez dzikie

  • zwierzta jest tym, do ktrego DawneMoce kamieni i rde przemawia bdludzkim gosem.

    - Podobno gontyjscy czarnoksinicyczsto yj w zayoci ze zwierztami -odezwa si Jasper, ktry siedzia podrugiej stronie Vetcha. - Nasz MistrzNemmerle ma kruka, a pieniopowiadaj, e Czerwony Mag z Arkwodzi za sob odyca na zotymacuchu. Lecz nie syszaem nigdy, abyczarnoksinik trzyma w kapturzeszczura!

    Wszyscy rozemiali si na to i Gedzamia si wraz z nimi. Bya to wesoanoc i radowa si, e przebywa tutaj, w

  • cieple i uciesze, obchodzc witowsplnie z kolegami. Ale ten artrozdrani go - jak wszystko, co mwido Jasper.

    Tego wieczoru gociem Szkoy byWadca wyspy O, czarownik o wielkiejsawie. By niegdy uczniem Arcymaga ipowraca czasami do Roke na witoZimowe albo na Dugi Taniec w lecie.Bya z nim jego maonka, smuka imoda, promieniejca jak nowypieniek, o czarnych wosachprzyozdobionych opalami. Rzadko sizdarzao, aby jaka kobieta zasiadaa wsalach Wielkiego Domu, tote niektrzyze starych Mistrzw spogldali na ni zukosa, nieprzychylnie. Za to modzi

  • wlepiali w ni oczy z zachwytem.