dobre jedzeniedobre-jedzenie.com.pl/wp-content/uploads/2017/12/dobre-jedzenie-nr... · było. w...

5
j dobre edzenie www.dobre-jedzenie.com.pl Zielona Góra, ul. Zacisze 22 (obok Biedronki) tel. 68 453 70 88 www.salazabaw.com.pl SalaZabawArek R NUMER 81 GRUDZIEŃ 2017 BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK RODZINNY Renomowane produkty warzywne z Bułgarii! Słoiczki do nabycia w Delikatesach Przyjaciele Jedzenia Zielona Góra, ul. Jaskółcza 34c i Galeria Grafitt Zielona Góra, Galeria Grafitt, Boh. Westerplatte 24 tel. 577 30 23 06 Zielona Góra, ul. Jaskółcza 34c, tel. 534 66 55 10 Zielona Góra, ul. Ptasia 16 A-B Najsmaczniejsze naleśniki w mieście, słodkie i wytrawne! Tel. 68 444 30 10 Delikatesy Przyjaciele jedzenia Jeżeli chcesz by Twoje Święta znakomicie smakowały Zapraszamy na zakupy do nas! Na zamówienie wyśmienite karpie i prawdziwe matiasy, uszka, pierogi, krokiety, ciasta! Do tego wiele innych smakołyków! Jeżeli nie masz pomysłu na prezent zamów pyszną paczkę! Wszystko najwyższej jakości! Autorka książki, Aleksandra Za- prutko-Janicka, to historyczka i pu- blicystka, współzałożycielka portalu „Ciekawostki historyczne.pl”. Wcze- śniej napisała świetną „Okupację od kuchni”. W obu pokazuje świat z in- nej perspektywy niż przywykliśmy. To świat widziany oczami kobiet, jakże różny od tego widzianego oczami męskich autorów. Świat, uważany dotąd za mniej ważny, bo nie tak istotny dla – szumnie mówiąc – dziejów naszej dumnej ojczyzny. Czy aby na pewno mniej ważny? W jakiej kondycji byłyby polskie rodziny, gdyby nie niesa- mowita zapobiegliwość i pracowi- tość polskich kobiet w czasie oku- pacji? Jak radziłyby sobie te rodziny w trudnych czasach dwudziestole- cia międzywojennego? SIEDMIORO DZIECI I kryształowe KIELISZKI Autorka „Dwudziestolecia od kuch- ni” poprzez pokazanie życia zwykłych rodzin w tamtych czasach, odziera przy okazji II Rzeczpospolitą z mi- tów, jakie czasem wtłacza się nam do głowy, idealizując tamte lata. A prze- cież międzywojenna Polska była pań- stwem dramatycznych kontrastów. To nie był kraj dam w bogatych kreacjach i dżentelmenów w smokingach, cho- dzących na rauty, fajfy i dancingi do drogich warszawskich restauracji. Ani kraj ziemiańskich dworków, gdzie przy obficie zastawionych stołach bie- siadowali nasi przodkowie w wieczo- rowych strojach, a najdroższy alkohol lał się strumieniami po piramidzie z kryształowych kieliszków. Jak podkreśla Aleksandra Za- prutko-Janicka, tak żył zaledwie Czy zdekomunizować karpia? Dopiero początek grudnia, ale Boże Narodzenie już blisko. Za- nim dopadnie mnie przedświąteczne zabieganie, usiadłam, żeby przeczytać książkę. A konkretnie „Dwudziestolecie od kuch- ni”. To kulinarna historia przedwojennej Polski. Trudno ode- rwać się od lektury. O Bożym Narodzeniu zresztą też tam jest. ułamek procenta Polaków i Po- lek. Większość, w większym lub mniejszym stopniu, ledwo wiązała koniec z końcem. Parę milionów w ogóle tego końca nie wiązało i po prostu głodowało. Ich liczba rosła niepokojąco w czasach Wielkiego Kryzysu lat 30. XX wieku. Zresztą i wcześniej, po odzyskaniu niepod- ległości w 1918 r., też ciekawie nie było. W 1921 r. ceny rosły z dnia na dzień, a papierowy pieniądz miał wartość papieru toaletowego. Rozdział „Trzy miliony głodują. Polska w ruinie” powinien sobie przeczytać każdy apologeta II RP. W latach 30. do protestujących przeciw takiemu życiu policja strzelała. W Sanoku, w Krakowie… I nie były to gumowe kule. W takiej sytuacji gospodar- czej kobiety musiały się wykazać szczególnymi umiejętnościami, żeby wyżywić swoje rodziny. Pół biedy, jak były one nieliczne. Go- rzej, gdy dzieci było np. siedmioro. Zostawić POKARMY DLA duchów? Jak w takiej rzeczywistości wy- glądały przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia? Kobiety sta- wały na głowie, żeby już wcześniej zgromadzić składniki, które miały uświetnić wigilijny i świąteczny stół. Choćby takie jak jabłka, orze- chy, mak, trochę miodu. Kto mógł sobie wyhodować świniaka, był górą. Świniobicie urządzano jakiś czas przed Bożym Narodzeniem, żeby zdążyć z wyrobem wędlin i innych przetworów. Ponieważ nie było lodówek, mięso albo smażono i zalewano smalcem, albo wędzono i wieszano w przewiewnym miej- scu, gdzie czekało do świąt. Dziś większość z nas wierzy, że odwieczną tradycją jest dwanaście potraw na wigilijnym stole i że tak właśnie było w okresie międzywo- jennym. To nie do końca prawda. Aleksandra Zaprutko-Janicka pi- sze: „Co do liczby potraw, oszczęd- ność kazała ograniczać ją do mini- mum. Stąd często mowa zaledwie o trzech czy może czterech daniach. Nawet jednak ci, którzy pragnęli w pełni podporządkować się trady- cji, mieli problem z właściwym za- stawieniem stołu. „Hasło Łódzkie” przypominało w numerze z 1929 roku, że „zwyczaj każe, by liczba dań była nieparzysta. Ciąg dalszy na str. 6 A ludzie myślą, że to polskie – w ten sposób Konrad Pazgan, prezes Konspolu wyliczał, że jeśli w sieciach handlowych miałyby powstać polskie półki, to liczba znanych firm, które miałaby wpro- wadzić na nie swoje produkty jest bardzo mała. Słowa prezesa to niby nic nowego dla osób uważnie śledzących ryn- kowe zmiany. Jednak przeciętnemu klientowi patrzącemu na opakowa- nia produktów, oczy otwierają się ze zdumienia. Niby swojski Balce- rzak nie jest polski? Okazuje się, że już od 15 lat w tej firmie rządzą menedżerowie z firmy Stockmey- er. To koncern znany z produkcji tradycyjnej kiełbasy w Niemczech. Oczywiście wykupując firmę zało- żoną przez Klaudiusza Balcerzaka, pozostali przy tradycyjnej marce. Inaczej na opakowaniu musiałoby się znaleźć Westfalische Fleischwa- renfabrik Stockmeyer. Idąc tropem słów prezesa Pazga- na, to samo stało się Drosedem, firmie znanej z reklam swojskiego kurczaka zagrodowego z Podlasia. Strategicznym udziałowcem jest tu Grupa LDC, francuskiego pro- ducenta drobiu świeżego i jednego z europejskich liderów tej branży, z obrotami na poziomie 2,8 miliar- da euro. Animex – producent słyn- nej od ponad 60 lat szynki konser- wowej Krakus to firma wykupiona w 1999 roku przez amerykańskiego giganta Smithfield Foods. W wyni- ku globalnej rozgrywki biznesowej ten jednak został przejęty przez wywodzącego się z Chin WH Gro- up, największego producenta mię- sa na świecie. W ten sposób powstaje iluzja wyboru, że idąc z koszykiem przez sklepowe alejki wybieramy spośród produktów polskich producentów. Tymczasem w większości należą one do zagranicznych koncernów. Dlatego w ministerstwie rolnictwa padł pomysł, aby ustawowo nakło- nić markety do stworzenia półek z prawdziwie polskimi produkta- mi. Pomysł w rozmowie z Money. pl rzucił wiceminister rolnictwa Jacek Bogucki. Ciąg dalszy na str. 6 „Morliny” i „Animex” to Chińczycy, „Drobimex” – niemieckie wę- dliny, „Drosed” – francuski kurczak, „Sokołów” – Duńczycy i Finowie a „Balcerzak” – Niemcy. Polskie półki w marketach

Upload: hoanghanh

Post on 28-Feb-2019

212 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

dobre jedzenie

jdobre edzeniewww.dobre-jedzenie.com.pl

Zielona Góra, ul. Zacisze 22 (obok Biedronki) tel. 68 453 70 88

ww

w.s

alaz

abaw

.com

.pl

SalaZabawArek

Rnumer 81 GruDZIeŃ 2017 BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK RODZINNY

Renomowane produkty

warzywne z Bułgarii!Słoiczki do nabycia

w Delikatesach Przyjaciele Jedzenia

Zielona Góra, ul. Jaskółcza 34c i Galeria Grafitt

Zielona Góra, Galeria Grafitt, Boh. Westerplatte 24tel. 577 30 23 06

Zielona Góra, ul. Jaskółcza 34c, tel. 534 66 55 10

Zielona Góra, ul. Ptasia 16 A-B

Najsmaczniejsze naleśniki w mieście,

słodkie i wytrawne!

Tel. 68 444 30 10

DelikatesyPrzyjaciele jedzenia

Jeżeli chcesz by Twoje Święta znakomicie smakowały

Zapraszamy na zakupy do nas!

Na zamówieniewyśmienite karpie i prawdziwe matiasy,

uszka, pierogi, krokiety, ciasta!Do tego wiele innych smakołyków!Jeżeli nie masz pomysłu na prezent

zamów pyszną paczkę!

Wszystko najwyższej jakości!

Autorka książki, Aleksandra Za-prutko-Janicka, to historyczka i pu-blicystka, współzałożycielka portalu „Ciekawostki historyczne.pl”. Wcze-śniej napisała świetną „Okupację od kuchni”. W obu pokazuje świat z in-nej perspektywy niż przywykliśmy. To świat widziany oczami kobiet, jakże różny od tego widzianego oczami męskich autorów. Świat, uważany dotąd za mniej ważny, bo nie tak istotny dla – szumnie mówiąc – dziejów naszej dumnej ojczyzny. Czy aby na pewno mniej ważny? W jakiej kondycji byłyby polskie rodziny, gdyby nie niesa-mowita zapobiegliwość i pracowi-tość polskich kobiet w czasie oku-pacji? Jak radziłyby sobie te rodziny w trudnych czasach dwudziestole-cia międzywojennego?

Siedmioro dzieci i kryształowe

kieliSzkiAutorka „Dwudziestolecia od kuch-

ni” poprzez pokazanie życia zwykłych rodzin w tamtych czasach, odziera przy okazji II Rzeczpospolitą z mi-tów, jakie czasem wtłacza się nam do głowy, idealizując tamte lata. A prze-cież międzywojenna Polska była pań-stwem dramatycznych kontrastów. To nie był kraj dam w bogatych kreacjach i dżentelmenów w smokingach, cho-dzących na rauty, fajfy i dancingi do drogich warszawskich restauracji. Ani kraj ziemiańskich dworków, gdzie przy obficie zastawionych stołach bie-siadowali nasi przodkowie w wieczo-rowych strojach, a najdroższy alkohol lał się strumieniami po piramidzie z kryształowych kieliszków.

Jak podkreśla Aleksandra Za-prutko-Janicka, tak żył zaledwie

Czy zdekomunizowaćkarpia?

Dopiero początek grudnia, ale Boże Narodzenie już blisko. Za-nim dopadnie mnie przedświąteczne zabieganie, usiadłam, żeby przeczytać książkę. A konkretnie „Dwudziestolecie od kuch-ni”. To kulinarna historia przedwojennej Polski. Trudno ode-rwać się od lektury. O Bożym Narodzeniu zresztą też tam jest.

ułamek procenta Polaków i Po-lek. Większość, w większym lub mniejszym stopniu, ledwo wiązała koniec z końcem. Parę milionów w ogóle tego końca nie wiązało i po prostu głodowało. Ich liczba rosła niepokojąco w czasach Wielkiego Kryzysu lat 30. XX wieku. Zresztą i wcześniej, po odzyskaniu niepod-ległości w 1918 r., też ciekawie nie było. W 1921 r. ceny rosły z dnia na dzień, a papierowy pieniądz miał wartość papieru toaletowego.

Rozdział „Trzy miliony głodują. Polska w ruinie” powinien sobie przeczytać każdy apologeta II RP. W latach 30. do protestujących przeciw takiemu życiu policja strzelała. W Sanoku, w Krakowie… I nie były to gumowe kule.

W takiej sytuacji gospodar-czej kobiety musiały się wykazać szczególnymi umiejętnościami, żeby wyżywić swoje rodziny. Pół biedy, jak były one nieliczne. Go-rzej, gdy dzieci było np. siedmioro.

zostawić pokarmy dla duchów?

Jak w takiej rzeczywistości wy-glądały przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia? Kobiety sta-

wały na głowie, żeby już wcześniej zgromadzić składniki, które miały uświetnić wigilijny i świąteczny stół. Choćby takie jak jabłka, orze-chy, mak, trochę miodu. Kto mógł sobie wyhodować świniaka, był górą. Świniobicie urządzano jakiś czas przed Bożym Narodzeniem, żeby zdążyć z wyrobem wędlin i innych przetworów. Ponieważ nie było lodówek, mięso albo smażono i zalewano smalcem, albo wędzono i wieszano w przewiewnym miej-scu, gdzie czekało do świąt. Dziś większość z nas wierzy, że odwieczną tradycją jest dwanaście potraw na wigilijnym stole i że tak właśnie było w okresie międzywo-jennym. To nie do końca prawda.

Aleksandra Zaprutko-Janicka pi-sze: „Co do liczby potraw, oszczęd-ność kazała ograniczać ją do mini-mum. Stąd często mowa zaledwie o trzech czy może czterech daniach. Nawet jednak ci, którzy pragnęli w pełni podporządkować się trady-cji, mieli problem z właściwym za-stawieniem stołu. „Hasło Łódzkie” przypominało w numerze z 1929 roku, że „zwyczaj każe, by liczba dań była nieparzysta.

Ciąg dalszy na str. 6

A ludzie myślą, że to polskie – w ten sposób Konrad Pazgan, prezes Konspolu wyliczał, że jeśli w sieciach handlowych miałyby powstać polskie półki, to liczba znanych firm, które miałaby wpro-wadzić na nie swoje produkty jest bardzo mała.

Słowa prezesa to niby nic nowego dla osób uważnie śledzących ryn-kowe zmiany. Jednak przeciętnemu klientowi patrzącemu na opakowa-nia produktów, oczy otwierają się ze zdumienia. Niby swojski Balce-rzak nie jest polski? Okazuje się, że już od 15 lat w tej firmie rządzą menedżerowie z firmy Stockmey-er. To koncern znany z produkcji tradycyjnej kiełbasy w Niemczech. Oczywiście wykupując firmę zało-żoną przez Klaudiusza Balcerzaka, pozostali przy tradycyjnej marce. Inaczej na opakowaniu musiałoby się znaleźć Westfalische Fleischwa-renfabrik Stockmeyer.

Idąc tropem słów prezesa Pazga-na, to samo stało się Drosedem, firmie znanej z reklam swojskiego kurczaka zagrodowego z Podlasia.

Strategicznym udziałowcem jest tu Grupa LDC, francuskiego pro-ducenta drobiu świeżego i jednego z europejskich liderów tej branży, z obrotami na poziomie 2,8 miliar-da euro. Animex – producent słyn-nej od ponad 60 lat szynki konser-wowej Krakus to firma wykupiona w 1999 roku przez amerykańskiego giganta Smithfield Foods. W wyni-ku globalnej rozgrywki biznesowej ten jednak został przejęty przez wywodzącego się z Chin WH Gro-up, największego producenta mię-sa na świecie.

W ten sposób powstaje iluzja wyboru, że idąc z koszykiem przez sklepowe alejki wybieramy spośród produktów polskich producentów. Tymczasem w większości należą one do zagranicznych koncernów. Dlatego w ministerstwie rolnictwa padł pomysł, aby ustawowo nakło-nić markety do stworzenia półek z prawdziwie polskimi produkta-mi. Pomysł w rozmowie z Money.pl rzucił wiceminister rolnictwa Jacek Bogucki.

Ciąg dalszy na str. 6

„Morliny” i „Animex” to Chińczycy, „Drobimex” – niemieckie wę-dliny, „Drosed” – francuski kurczak, „Sokołów” – Duńczycy i Finowie a „Balcerzak” – Niemcy.

Polskie półki w marketach

dobre jedzenie 3 dobre jedzenie2

Wydawca: Wydawnictwo Kropka, skrytka pocztowa 125, 65-901 Ziel. Góra.

[email protected], tel. 68 321 15 72

w godzinach 9.00-16.00

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam. Nakład: 10.000

Druk: Poznań, ul. Malwowa 158

Reklama601 75 86 65, 68 321 15 72

Klub Mrs. Sportyul. Wyszyńskiego 38d/36, 65-536 Zielona Góra, tel. 68 323 37 00www.mrssporty.pl/club/zielona-gorawww.facebook.com/mrssportyzielonagora

pon. 8.00-12.00 i 15.00-20.00wt. 8.30-12.00 i 15.30-19.30śr. 8.00-12.00 i 15.00-20.00czw. 8.30-12.00 i 15.30-19.30pt. 8.00-12.00 i 15.30-19.30sob. 9.00-12.00G

od

Zin

y o

tWa

Rcia

:

Pieczywo można nabyć w Delikatesach Przyjaciele Jedzeniaul. Jaskółcza 34 C oraz GALERIA GRAFITT, wejście od ul. Kazimierza Wielkiego

Oferujemy chleby naturalne na zakwasie wypiekane w piecu opalanym drewnem!

Klubowiczka miesiąca, Jola –10 kg mniej!

Lubimy jeść tłuste potrawy. Dla-czego? Bo tłuszcz jest nośnikiem smaku i aromatu. Tłuste dania lepiej nam smakują. Dają także błogie uczucie sytości po posiłku, które bardzo lubimy. W ostatnich latach obarczono jednak tłuszcze winą za wywoływanie otyłości i wielu groźnych chorób. Zapano-wała więc moda na produkty li-ght – odtłuszczone nawet do 0%. Czy słusznie?

Tłuszcze występują w każdym naturalnym rodzaju żywności oprócz wody. Zjadamy je w po-karmach pochodzących od zwie-rząt i roślin, które zawierają wiele rodzajów tłuszczów (lipidów), różniących się budową chemicz-ną i właściwościami. Stąd tłuszcze pełnią w organizmie bardzo różnorodne funkcje. Najczęściej jednak mówi się o tłuszczach jako źródle energii, bo z jednego grama tłuszczu organizm może pozyskać aż dziewięć kilokalorii. Ponad dwukrotnie więcej niż z węglowodanów i białek. Ten fakt przesądził o obarczeniu tłuszczy winą za epidemię otyłości. Nie każdy jednak tłuszcz zostanie wykorzystany przez nasze ciało jako paliwo do poruszania się, a w razie braku ruchu odłożony na zapas w postaci tkanki tłuszczowej. Dzieje się tak z nadmiarem tłusz-czów pochodzenia zwierzęcego, występujących w mięsie, wędli-nach, pełnotłustym nabiale i prze-tworzonej żywności. Są to tłuszcze nasycone. Dzięki nim mamy ener-

gię do poruszania się i utrzymywa-nia stałej temperatury ciała. Jeśli więc mało się ruszasz i przebywasz w ogrzewanych pomieszczeniach, to potrzebujesz małych ilości tłusz-czów nasyconych.

Tłuszcze pełnią także inne funk-cję. Wpływają na stan skóry – jej gładkość i elastyczność. Chronią skórę przed utratą wilgoci i wiot-czeniem. Tłuszcze zwane fosfoli-pidami są ważnym składnikiem każdej komórki naszego ciała. Są niezbędne do prawidłowej pracy wszystkich narządów, zwłaszcza wątroby i układu nerwowego. Do wytworzenia fosfolipidów potrzeb-ne są kwasy tłuszczowe, występu-jące w tłuszczach pochodzenia roślinnego: w olejach, orzechach i ziarnach (siemienia lnianego, dyni, słonecznika, sezamu, chia). Są ważne dla dzieci do wzrostu i efektywnego uczenia się. Dla osób pracujących umysłowo, dla osób starszych – do zapobiegania chorobom neurodegeneracyjnym, rekonwalescentom i sportow-com – do regeneracji organizmu. Tłuszcze roślinne działają korzyst-nie na układ pokarmowy. Chro-nią błonę śluzową żołądka przed nadmiarem soku żołądkowego i ograniczają jego wydzielanie. Mo-gą wspomagać odchudzanie, gdyż opóźniają opróżnianie żołądka, za-pewniając dłuższe uczucie sytości. W tłuszczach rozpuszczają się wi-taminy A, D, E i K, co umożliwia ich wchłanianie i wykorzystanie do wielu procesów życiowych.

Jedz tłusto! Należy dodawać więc tłuszcze (ole-je, ziarna) do potraw zawierających te witaminy: warzyw gotowanych i surówek, do koktajli i smoothie warzywno-owocowych.

Tłuszcze zawierające jedno-nienasycone kwasy tłuszczowe (oliwa z oliwek, olej arachidowy, rzepakowy) zapobiegają chorobie niedokrwiennej serca, zwiększa-jąc przepływ krwi w odżywiają-cych serce naczyniach wieńco-wych. Obniżają ciśnienie tętnicze krwi, regulują transport chole-sterolu, zapobiegają zakrzepom. Tłuszcze zawierające wielonie-nasycone kwasy z rodziny ome-ga-3 (olej lniany, olej rzepako-wy) i omega-6 (słonecznikowy, kukurydziany, sojowy, z pestek winogron, z wiesiołka), służą do wytwarzania substancji wpły-wających na działanie hormo-nów, przekazywanie informacji w układzie nerwowym i między tkankami, za powstawanie reak-cji zapalnych i działanie układu odpornościowego (immunolo-gicznego). Wpływają na nasze zdrowie i kondycję psychiczną: spowalniają starzenie się komó-rek, działają przeciwnowotworo-wo, zwiększają odporność, tłumią reakcje alergiczne, osłabiają obja-wy depresji i wpływają korzystnie na funkcje poznawcze.

Bardzo ważna dla zdrowia jest proporcja w spożyciu kwasów omega-3 i omega-6, powinna wy-nosić 1:5, u wielu osób proporcja ta wynosi jednak nawet 1:20, gdyż kwasy omega-6 występują również w mięsie i nabiale, produktach wy-soko przetworzonych. Spożywamy ich dużo więcej. Należy więc za-dbać o zwiększenie w codziennej

diecie udziału produktów boga-tych w omega-3, czyli oleju lniane-go, rzepakowego, ziaren, orzechów, dzikich tłustych ryb morskich.

Nie należy więc eliminować tłusz-czów z diety. Trzeba tylko dostoso-wać rodzaj spożywanego tłuszczu do potrzeb swojego organizmu. Przy umiarkowanym, rozsądnym

spożyciu, przy ograniczeniu tłusz-czów zwierzęcych i zwiększeniu udziału tłuszczów roślinnych, nie przysporzą nam oponek na brzu-chu, ale dodadzą zdrowia.

Lidia Aleksandrowicz – dietetyk, biolog

Więcej o zdrowym jedzeniu na blogudietyiprzepisy.blog.pl.

Farma pod ŚwierkamiWytwarzamy ekologicznemleko, twaróg, jogurty,śmietany, zsiadłe mleko,serwatkę, maślankęmasło i sery.

Do nabycia tylko w Delikatesach Przyjaciele Jedzeniaul. Jaskółcza 34 C oraz GALERIA GRAFITT, wejście od ul. K. Wielkiego

Gospodarstwo Rybackie Robert Siuda

zaprasza po karpia z międzychodzkichstawów!

Czekam

u Przyjaciół Jedzenia 23 grudnia!

ul. Jaskółcza 34 C oraz GALERIA GRAFITT, wejście od ul. Kazimierza Wielkiego

Wyjątkowewyroby z ryb

Do nabycia tylko w Delikatesach Przyjaciele Jedzeniaul. Jaskółcza 34 C oraz GALERIA GRAFITT, wejście od ul. K. Wielkiego

Rezerwacje pod telefonem: 501 722 189 lub 530 197 115Stary Młyn w Brzeźnicy, ul. Młyńska 1, 66-615 Dąbie

Serdecznie zapraszamy na wyjątkową KOLACJĘ SYLWESTROWĄ

z noclegiem i śniadaniem noworocznym!Pożegnamy stary rok w blasku świec, bez głośnej muzyki

i balu, w nastrojowym klimacie.Zaserwujemy dla Państwa wyśmienite menu

oraz lampkę szampana.

Cena pobytu 200 zł od osobyKolacja Sylwestrowa od godziny 19.00 do godziny 22.00

Poszukujemy pilnie szefa kuchni.Możliwość kreowania własnego, autorskiego menu. Restauracja Stary Młyn

Nasz Zakwas SwiatecznyNajlepiej przygotować 7-10 dni przed Bożym Narodzeniem.

7 średniej wielkości buraków, 5 ząbków czosnku, łyżka majeranku (opcjonalnie), łyżka soli, około 10 ziaren ziela angielskiego, 4 liście laurowe.

Buraki umyć, obrać i pokroić na cienkie plasterki (najle-piej na mandolinie). To samo zrobić z obranymi i pokro-jonymi ząbkami czosnku. Ułożyć je w czystym (umytym i osuszonym) naczyniu glinianym lub szklanym (najlepsze gliniane naczynie do kiszenia ogórków). Dodać majeranek, sól, ziele angielskie, liście laurowe oraz czosnek.

Wszystko zalać przegotowaną i ostudzoną wodą (oko-ło 2,5 litra). Woda musi całkowicie przykrywać bura-ki. Naczynie przykryć talerzem lub czystą, bawełnianą ściereczką. Przez kolejne dni, w zależności od tego ile będziemy kisić buraki, przemieszać je w naczyniu raz dziennie. Zakwas trzymać w kuchni, w temperaturze pokojowej, najlepiej koło kuchenki. Po około 4 dniach zakwas jest już gotowy. Wtedy można go odcedzić, prze-lać do butelki i trzymać w lodówce.

ZielonaGóraJedności 4a

TELEFON 880998208

,

,

Kiszona kapusta, również ta czerwona, kiszone ogórki czy kiszone cytryny to doceniane, szczególnie przez nasze babcie, probiotyki. Są bogate w witaminy i bakterie kwasu mlekowego, które wzmacniają organizm i wpływają na system obronny, chroniąc nas przed choroba-mi. Istotne jest to, że kiszonki są mniej kaloryczne niż przetworzone warzywa czy owoce, gdyż w trakcie kiszenia zmniejsza się w nich za-wartość cukru. Jakie cenne dla naszego organizmu wartości odżywcze mają kiszonki?

dlaczego warto jeść kiszonki

wartości odżywcze kiSzonekKiszonki to przede wszystkim

źródło witamin z grupy B (B1, B2, B3), C, A, E, K, jak również magne-zu, fosforu, wapnia i potasu. Mają tyle samo witaminy C, co świeże warzywa czy owoce. Witamina B wpływa na nasz metabolizm i re-guluje trawienie białek, tłuszczów i węglowodanów. Witaminy z gru-py B dobroczynnie działają na skó-rę, włosy i paznokcie.

Zwiększają wchłanianie żelaza witaminy K i witamin z grupy B, co za tym idzie, chronią nas przed anemią. Kiszone warzywa stano-wią nieocenione źródło błonnika, który zapewnia sytość i przyspiesza metabolizm, pozwala na utrzyma-nie prawidłowej wagi ciała, pobu-dza pracę jelit i zapobiega zapar-ciom. Dzięki fermentacji kiszonki nie tracą cennej witaminy C, jak podczas gotowania.

właściwości kiSzonekUdowodniono, że kiszonki fer-

mentowane z warzyw z grupy ka-pustowatych wykazują działanie przeciwnowotworowe. Sok z białej kapusty działa przeciwmutogennie, a biała kapusta kiszona zapobiega nowotworom piersi, jelita grubego i płuc.

Spożywanie kiszonek przez ko-biety w ciąży może wzmocnić od-porność dziecka i zapobiec alergii pokarmowej. Składniki odżywcze, witaminy i minerały z kiszonych warzyw i owoców w procesie fer-mentacji przenikają do soku, dlate-go jest równie wartościowy.

Kiszonki regulują ciśnienie krwi. Do ich istotnych właściwości nale-ży wpływanie na perystaltykę jelit, wspomaganie trawienia, niwelowa-nie niestrawności i jej skutków oraz przeciwdziałanie zaparciom. Jak inne probiotyki, kiszonki zwięk-szają odporność i chronią przed infekcjami.

Mają dobroczynne działanie na włosy, skórę i paznokcie. Minima-lizują i redukują bóle migrenowe. Pomagają w profilaktyce depresji. Powodują zwiększenie naszej kon-centracji, redukują uczucie senno-ści. Wpływają na lepszy metabo-lizm i szybsze spalanie kalorii.

Są szczególnie polecane osobom, które dbają o sylwetkę, redukują uczucie głodu. Podczas procesu fermentacji warzywa tracą kalorie,

dzięki czemu spożywanie kiszonych warzyw powoduje, że nie tyjemy i nie czujemy głodu. Ze względu na niskokaloryczność są składnikiem wielu diet, nie tylko odchudzających. Kiszonki wpływają na poprawienie krążenia, zmniejszają stężenie złego cholesterolu.

Regulują gospodarkę kwasowo--zasadową i usuwają toksyny z or-ganizmu. Sprawdzają się podczas leczenia i zapobiegania zakażeniom rotawirusowym, zapaleniom jelit, biegunkom poantybiotykowym.

Jakie kiSzonki jeść?Najzdrowsze są kiszonki przygo-

towane w warunkach domowych. Niezwykle ważny jest sposób fer-mentowania, czy jest on naturalny czy wspomagany poprzez substancje dodatkowe. Produkowane i sprzeda-wane w sklepach, niestety, posiadają wzmacniacze smaku, konserwanty, szczepy bakterii i substancje, które przyspieszają proces fermentacji. Takie kiszonki posiadają mniej wa-lorów zdrowotnych i odżywczych. Najlepsze są kiszonki przygotowy-wane w warunkach domowych.

co można kisić?Do kiszenia wykorzystuje się

produkty z dużą zawartością cu-kru i wody, od ich proporcji zależy tempo pierwszej fazy fermentacji. Poza kapustą i ogórkami mogą to być: buraki, kalafiory, marchew, biała rzodkiew, cebula, czosnek, fasolka szparagowa, botwinka, ba-kłażany, papryka, a nawet owoce: cytryny, śliwki, jabłka i gruszki, a także oliwki.

Produkty muszą być świeże, zdro-we, dojrzałe. Umieszczone w słoju lub kamionce warzywa należy zalać solanką (sól ma właściwości kon-serwujące). Kapustę należy posolić, nie zalewać, aby dobrze się ugnio-tła i aby powstał z niej sok.

Z uwagi na właściwości zdro-wotne i konserwujące do kiszenia potrzebujemy również koper, ziele angielskie, czosnek, cebulę, jagody jałowca – to one nadają smak.

Przez pierwsze trzy dni kiszenie wymaga temperatury 15-20°C, a naczynie z kiszonką ma być uchylone, by uchodziły gazy. Po-tem trzeba je zamknąć (odcina-jąc dopływ tlenu, zabezpieczymy kiszonkę przed rozwojem pleśni) i przenieść w chłodne miejsce, by przerwać fermentację.

odbuduJ zdrowie – Jedz naturalne kiSzonki!Naturalna fermentacja jest nie-

zwykle ważna dla naszego zdrowia, można ją porównać do nadtrawie-nia pokarmów w naszym układzie pokarmowym. Właściwie przebie-gający proces trawienia rozkłada związki z pokarmów na prostsze, które zwiększają wchłaniane po-trzebnych naszemu organizmowi, korzystnych dla naszego zdrowia substancji.

Bakterie uwalniane w procesie fermentacji rozkładają witaminę C, która występuje w postaci zwią-zanej i nasz organizm nie potrafi jej w pełni wykorzystać. Spożywając kiszonki możemy dostarczyć orga-nizmowi większą dawkę witaminy C, bowiem już 5 łyżek kiszonej ka-pusty pokrywa dzienne zapotrze-bowanie organizmu na tę witaminę.

Bakterie odpowiedzialne za pro-ces fermentacji kiszonek wpływają dobroczynnie na nasz organizm gdyż wspomagają produkcję wi-taminy K i B, oraz tryptofanu, aminokwasu odpowiedzialnego za regulację procesów i przemian zachodzących w całym organizmie. Z uwagi na to, że nie jest on pro-dukowany przez nasz organizm, jego niedobory mogą mieć poważ-ne skutki odbijające się na naszym zdrowiu.

Tryptofan reguluje produkcję se-rotoniny (potocznie zwanej „hor-monem szczęścia”), która wpływa na prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego. Wiąże się bez-pośrednio ze stanem psychicznym, samopoczuciem, stanem emocjo-nalnym. Bierze on również udział

w procesie produkcji melatoniny odpowiedzialnej za regulację cyklu snu i czuwania. Niski poziom sero-toniny może być przyczyną bezsen-ności, rozdrażnienia, obniżonego nastroju, a w efekcie depresji. Tryp-tofan uczestniczy także w budowie masy mięśniowej, a także wzmacnia układ odpornościowy.

Ten niezwykły aminokwas wpły-wa na prawidłowe funkcjonowanie całego organizmu, bierze udział także w procesie przemiany ma-terii, laktacji i produkcji hormonu wzrostu. To dzięki niemu spoży-wanie kiszonek zmniejsza apetyt. Istotne jest zatem dostarczanie tego niezbędnego, egzogennego aminokwasu w diecie, ponieważ nasz organizm sam nie jest w sta-nie go syntetyzować.

Bakterie kwasu mlekowego neu-tralizują wiele toksyn, rozkładają szkodliwe substancje, na przykład pestycydy i regulują pracę przewo-du pokarmowego i wypróżnianie. Praca przewodu pokarmowego jest zaburzona gdy nie posiada-my wystarczającej ilości enzymów

rozkładających pokarm. Jeśli po-siadamy za mało soków żołądko-wych, niestrawione pokarmy zale-gają w żołądku, ulegają fermentacji i procesom gnilnym. Wpływa na to również niedobór podstawowych witamin i minerałów, które nie zo-stały przyswojone z dostarczanych pokarmów.

kiSzonki, a kwas żołądkowyZa mała ilość kwasów żołądko-

wych jest poważnym problemem zdrowotnym wielu ludzi. Włącze-nie kiszonek do naszej diety po-zwoli na usprawnienie działania układu pokarmowego. Szczególnie ważne jest ich spożywanie przy zdiagnozowaniu obecności Heli-kobakter Pyroli. Kapusta należy do roślin zielonych odpowiedzial-nych za właściwe wydzielanie kwa-su solnego. Dobroczynnie na układ pokarmowy działa sok z białej ka-pusty ponieważ bardzo szybko od-budowuje mikroflorę i normalizu-je pracę jelit. Z badań klinicznych wynika, że 100-200 ml świeżego soku z białej kapusty wypite pół godziny przed każdym posiłkiem (3-5 razy dziennie) potrafi wyle-czyć chory przewód pokarmowy w ok. dwa tygodnie.

Diagnozujmy.pl

dobre jedzenie 5 4 dobre jedzenie

ul. Szosa Kisielińska 22 (osiedle Pomorskie), ul. Makowa 14 (Jędrzychów),ul. Stefana Batorego 81, ul. Cyryla i Metodego 10, ul. Zacisze.

Zapraszamy do naszych sklepów w Zielonej Górze:

Wesołych Świąt

Oferujemy: zioła, herbaty, przyprawy bez chemii, soki, miody, zdrową żywność,

suplementy diety, oleje, naturalne kosmetyki, w ofercie także żywność bezglutenowa.

Dary Natury sklep zielarsko-medyczny, ul. Anieli Krzywoń, Konfin, pawilon nr 54, Zielona Góra, tel. 725 829 883

Godziny otwarcia: pon-pt 900-1700, sob. 800-1400

www.facebook.com/darynaturysklepzielarskomedyczny

Moc pomysłów na wspaniały

prezent pod choinkę!

Zupa grzybowa z koniakiem2 garście suszonych prawdziwków, cebula, pęczek włoszczyzny, 2 litry wody, liście lau-rowe, ziele angielskie, sól i pieprz, kieliszek koniaku, pęczek natki pietruszki, 3 łyżki śmietany oraz makaron duże świderki.

Grzyby zalać wodą i odstawić na całą noc, a na drugi dzień odsączyć (wodę z moczenia zachować) i pokroić w paski.

Do wody, w której moczyły się grzyby do-lać tyle wody, aby w sumie uzyskać około 2 litry zupy. Następnie włożyć pokrojone grzyby, oczyszczoną włoszczyznę oraz ob-raną cebulę i dodać sól, pieprz, liście lauro-we oraz ziele angielskie do smaku. Wszystko razem gotować około 40 minut.

Kiedy grzyby będą już miękkie, dodać kieliszek koniaku – pod wpływem tempera-tury alkohol wyparuje, pozostawiając swój aromat i smak. Zupę zestawić z kuchenki, zblendować i, jeśli jest taka potrzeba, jeszcze doprawić do smaku.

Natkę pietruszki zblendować z dodatkiem śmietany, doprawiając wg uznania solą i pieprzem. Makaron ugotować w posolonej wodzie i odcedzić.

Na talerze wyłożyć makaron, wlewać por-cje zupy, a z brzegu talerzy wyłożyć śmietanę z natką pietruszki.

Barszcz z suszonych buraczków

Litr zimnej wody, 3 czubate łyżki suszo-nych buraków, łyżeczka suszonej włosz-czyzny, cebula, 2 liście laurowe, 2 ziarenka ziela angielskiego, łyżeczka suszonego ma-jeranku, pół łyżeczki ziaren kolorowego pieprzu, sól morska do smaku, pół szklan-ki koncentratu buraczanego.

Zimną wodą zalać suszone buraki oraz włoszczyznę, dodać liście laurowe, pieprz, ziele angielskie oraz majeranek i gotować na wolnym ogniu 15 minut. W trakcie goto-wania dodać opaloną nad palnikiem cebulę. Następnie zupę zestawić z ognia, doprawić solą, wlać koncentrat buraczany (ilość do-zować, by uzyskać odpowiednią kwaśność) zamieszać i już nie gotować.

Przed podaniem barszczyk przecedzić przez sito, rozlać na talerze i podawać np. z gorącymi uszkami z grzybami.

Wigilijne pączusieFarsz: 3 łyżki suszonych grzybów, 30 dag kapusty kiszonej, 3 liście laurowe, łyżka octu balsamicznego, łyżeczka kminku, 2 ziela angielskie, sól i pieprz, ostra papry-ka do smaku.

Grzyby zalać szklanką wody i odstawić na całą noc, a następnego dnia gotować około 30 minut. Odciśniętą z soku kapustę drobno pokroić, przełożyć do garnka, dodać liście

laurowe, kminek oraz ziele angielskie, podlać szklanką wody i dusić około godziny. W trak-cie gotowania uzupełniać stan wody, jeśli ta odparuje. Po godzinie duszenia dodać grzy-by razem z wywarem, w którym się gotowały i dusić razem jeszcze około 30 minut, do-prawiając do smaku solą, pieprzem, papryką i octem balsamicznym. Tak przygotowany farsz zestawić z ognia i wystudzić.

Ciasto: 1,5 szklanki mleka, 5 dag świeżych drożdży, łyżeczka cukru, 50 dag mąki, 5 dag masła, 2 całe jajka, żółtko, łyżeczka soli do smaku oraz jajko do smarowania, mak do posypania, i olej rzepakowy do smażenia.

Do szklanki letniego mleka dodać drożdże, cukier oraz 2 łyżki mąki, dokładnie wymie-szać i odstawić do wyrośnięcia. Masło roz-puścić, wystudzić i odstawić. Do większej miski wybić jajka oraz żółtko, dodać sól oraz pozostałe mleko i wlać wyrośnięty zaczyn. Wszystko razem wyrabiać około 15 minut, stopniowo dodając mąkę, a pod koniec wy-rabiania wystudzone masło. Wyrabiać, aż ciasto będzie odchodzić od dłoni. Dobrze wyrobione ciasto przykryć lnianą ściereczką i odstawić na godzinę, by podrosło.

Wyrośnięte ciasto wyłożyć na podsypaną mąką stolnicę, utoczyć z niego wałek, a na-stępnie pokroić na około 14 części. Z każdej części ciasta formować placuszek i nakładać na niego po łyżce dokładnie odciśniętego farszu. Boki ciasta zawinąć ku górze i do-kładnie sklejać, formując okrągłe pączusie. Następnie ułożyć je na desce, łączeniem ku dołowi, posmarować roztrzepanym jajkiem, posypać makiem i pozostawić do wyrośnię-cia.

Wyrośnięte pączki wrzucać na rozgrzany olej (wyrośniętą częścią ku dołowi) i sma-żyć z każdej strony po około 3-4 minuty, a następnie odsączyć z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku.

„Pączki-kapuśniaczki” można przygotować wcześniej, a w Wigilię tylko odgrzać, więc nie ma z nimi większego problemu. Smako-wite także na zimno!

Śledziowe tartaletkiCiasto: 250 g mąki, jajko, 2-3 łyżki wody, 1/3 łyżeczki soli, świeżo mielony kolorowy pieprz do smaku, 3/4 łyżeczki majeranku. 12 dag margaryny.

Mąkę przesiać do miski, dodać jajko, wodę, sól, pieprz, majeranek oraz pokrojoną mar-garynę i wszystko razem zagnieść na jed-nolite ciasto. Gotowe ciasto zawinąć w folię spożywczą i na 30 minut włożyć do lodówki. Następnie przełożyć na stolnicę, rozwałko-wać na grubość około pół cm i za pomocą foremek powycinać krążki.

Krążkami ciasta i wylepić wnętrze foremek i ciasto ponakłuwać widelcem. Tartaletki wstawić do nagrzanego piekarnika i piec do zrumienienia – około 20 minut w tempera-turze 180OC. Wystudzić.

Nadzienie: 3 średniej wielkości upieczo-ne buraczki, 4 ogórki kiszone, 2 podwój-ne płaty śledziowe marynowane w occie, 3/4 szklanki groszku z puszki, granat, 2-3 łyżki majonezu, sól i pieprz do smaku, natka pietruszki do dekoracji.

Upieczone buraczki, ogórki i śledzie pokro-ić w kosteczkę, a groszek dokładnie odsączyć z zalewy i tak przygotowane składniki prze-łożyć do miski. Dodać majonez, doprawić do smaku i wymieszać.

Ziarenka granatu wyjąć, połowę dodać do sałatki i wymieszać, a resztę pozostawić do dekoracji.

Gotową sałatką napełnić wystudzone tarta-letki i wierzch udekorować ziarenkami gra-natu oraz natką pietruszki.

Sałatka śledziowa 3 płaty śledziowe marynowane w occie, 3 jajka, 3-4 ogórki konserwowe, pół jabłka, 5 łyżek groszku konserwowego, 3-4 łyżki

majonezu, 2 łyżki wody z ogórków konserwowych, sól i pieprz do smaku.

Z płatów śledziowych zdjąć skórkę i rybę pokroić w kostkę. Jajka ugotować na twardo, wystudzić, obrać i pokroić w kostkę. Ogórki i jabłko również pokroić w kostkę. Groszek odsączyć z zalewy.

Tak przygotowane składniki przełożyć do salaterki, dodać wodę z ogórków oraz majonez i wymieszać. Na koniec sałatkę doprawić do smaku, ponownie wymie-szać i schłodzić, by smaki się przegryzły.

Karp marynowany w cebuli i majeranku

Karp w całości (około 1,5 kg), 2 duże cebule, maje-ranek, sól i pieprz do smaku, mąka do obtoczenia, masło klarowane do smażenia, 100-150 g zimnego masła.

Dwa dni przed Wigilią oczyścić, wypatroszyć i do-kładnie umyć karpia, a następnie wyciąć płaty lub rybę pokroić w dzwona. Kawałki ryby przełożyć do szczelnie zamykanego pudełka, obficie przekładając plasterkami cebuli oraz posypując z jednej strony ma-jerankiem. Pudełko szczelnie zamknąć i pozostawić w chłodnym miejscu na 48 godzin. Po tym czasie płaty karpia obustronnie posolić, oprószyć pieprzem i ob-toczyć w mące. Tak przygotowaną rybę usmażyć na rozgrzanym maśle klarowanym.

Przed podaniem karpia ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, na każdym kawałku położyć kilka wiórków zimnego masła i piec około 10-15 mi-nut w piekarniku nagrzanym do temperatury 150OC.

Karp przygotowany w ten sposób jest przepyszny, aromatyczny i, co najważniejsze, pozbawiony posma-ku mułu. Ma też inna ważną zaletę... można go przy-gotować rano, a przed samą Wieczerzą Wigilijną tylko włożyć do piekarnika, oszczędzając cenny czas.

Pasztet ze śledzi

z grzybamii żurawiną

Składniki na dwie małe keksówki:

40 dag śledzi solo-nych, 35 dag ugoto-wanych ziemniaków w całości, 25 g suszo-nych borowików, du-ża cebula, 3 łyżki oli-wy, 2 łyżki śmietany 18%, 3 jajka, łyżka

suszonej żurawiny, pół łyżeczki cukru, 5 czubatych łyżeczek bułki tartej, 2 łyżeczki błyskawicznej kaszy manny, sól morska i pieprz cytrynowy do smaku, szczypta gałki muszkatołowej, szczypta otartego majeranku, oliwa i bułka tarta do foremek, cebulka perłowa do podania, świeży koperek.

Śledzie zalać zimną wodą lub mlekiem i moczyć około 4 godziny, a następnie mleko odlać, a śledzie osuszyć papierowym ręcznikiem. Suszone grzyby zalać wodą i odstawić na dwie godziny, a następnie ugotować do miękkości w wodzie, w której się mo-czyły, odcedzić i odcisnąć. Cebulę obrać, pokroić w kosteczkę i zeszklić na małej ilości oleju.

Przygotowane śledzie zemleć razem z ugotowanymi ziemniakami oraz z grzybami. Następnie dodać ze-szkloną cebulę, wbić jajka, dodać bułkę tartą, mannę oraz żurawinę, doprawić do smaku ziołami i całość dokładnie wyrabiać w misce łyżką.

Tak przygotowaną masę podzielić na dwie równe części i przełożyć do dwóch keksówek, uprzednio wysmarowa-nych oliwą i wysypanych bułką tartą. Pasztet wygładzić łyżką i piec 25-30 minut w temperaturze 180OC. Wystu-dzić. Przed podaniem pasztet pokroić w plastry i poda-wać na sałacie z dodatkiem cebulki perłowej.

Tarteletki z kapustą z grzybamiCiasto: 200 g mąki pszennej, 75 g masła, 2 łyżki smalcu, czubata łyżka jogurtu greckiego, sól.

Mąkę przesiać, dodać pozostałe składniki na ciasto i wszystko razem posiekać nożem, a następnie szybko zagnieść jednolite, gładkie ciasto. Ciasto uformować w kulę, zawinąć w folię spożywczą i na 30 minut wło-żyć do lodówki, a następnie cienko rozwałkować.

Foremki do tarteletek wysmarować olejem, wyłożyć ciastem, ponakłuwać je widelcem tartaletki piec około 12-15 minut w temperaturze 180OC.

Farsz: 20 dag grzybów leśnych, 50 dag kapusty ki-szonej, łyżka masła klarowanego, biała cebula, łyż-ka mąki pszennej, sól i czarny pieprz, majeranek, płatki papryki.

Grzyby zalać wodą i odstawić na całą noc, a następ-nego dnia ugotować do miękkości i odcedzić, a wywar zachować.

W garnku rozgrzać masło klarowane i zeszklić na nim drobno posiekaną cebulkę. Dodać łyżkę mąki, podlać niewielką ilością wywaru z gotowania grzy-bów i wymieszać. Następnie dodać posiekaną kapu-stę kiszoną i gotować pod przykryciem, podlewając co pewien czas wywarem z grzybków. Kiedy kapusta będzie półmiękka, dodać pokrojone grzyby i całość

doprawić do smaku solą, świeżo mielonym pieprzem oraz majerankiem.

Porcje kapusty z grzybami nakładać na upieczone spody, posypać płatkami papryki i udekorować natką pietruszki.

Kapusta z grzybami to sztandarowe danie, bez któ-rego nie wyobrażamy sobie Wigilii. Jeśli znudziła nam się wersja tradycyjna, można wypróbować to smaczne danie w formie tarteletek. Taki sposób podania będzie też atrakcyjną odmianą jeśli po świętach zostanie nam kapusta z grzybami, na którą w podstawowej formie nie mamy już ochoty.

Znakomite przepisynaświątecznesłodkości!

Już w kioskach

dobre jedzenie 7 dobre jedzenie6

PRZEPIS Z RYBĄ

Bar KotwicaDAWNA CENTRALA RYBNA

Zielona Góra, al. Zjednoczenia 92, tel. 68 326 25 08

Wyroby garmażeryjnewłasnej produkcji, rybne i mięsne!

Widziane z AmerykiOdkrywanie Stanów Zjednoczonych, w naszym przypadku, łączy się nierozerwalnie z jedzeniem. Stara-

my się spróbować wszystkiego co pachnie lokalnie, ma lokalny charakter lub po prostu nas zaintryguje.

Chrzciny, urodziny, przyjęcia weselne i inne imprezy!

Zapraszamy!

bar pod schodami

Zielona Góra, ul. Boh Westerplatte 11 • tel. 68 325 73 55www.podschodami.pl

Najlepszy kebab w mieście!AL-Tuba Kebab

KEBAB&GRILL

Zielona Góra, Al. Wojska Polskiego 2A

Dowóz na tel. 535 442 268

Rabat dla Czytelników dobrego Jedzenia

www.konesercafe.pl

kawy i herbaty świata

Zielona Góra, ul. Anieli Krzywoń

Targowisko KONFIN

GaleriaDworca PKP

15% herbaty, 5% kawy, 5% akcesoria i słodycze

sPecjAlIsTycZNy sKleP FIrmOwy

Ciąg dalszy ze str. 1A więc stosownie do zamożności

domu – 5, 7, 9, 11 i więcej”. Ale już pięć lat później kościelne pisemko „Dzwon Niedzielny” podawało, że potraw winno być dwanaście. Na pamiątkę tylu właśnie apostołów”.

Jakichże finansowych łamań-ców musiały dokonywać uboż-sze panie domów, żeby spełnić to zalecenie! A tak na margine-sie… Dodatkowe nakrycie nie-koniecznie było dla „strudzonego wędrowca”. Według innej popu-larnej tradycji to dodatkowe na-krycie było raczej „dla niebosz-czyków”. Po wieczerzy natomiast wypadało „zostawić pokarmy dla ich duchów”.

wigilia była bez karpiaAle wróćmy do pokarmów dla

ciała… Najstarszym, tradycyjnym, polskim, wigilijnym daniem była kutia. Obecna jeszcze i dziś na sto-łach potomków tzw. repatriantów ze Wschodu. Reszta potraw na przedwojennych stołach była po-dobna jak dziś i tak samo zależała o regionu kraju.

Aleksandra Zaprutko-Janicka zwraca jednak uwagę, że w przed-wojennych opisach wigilijnego stołu brakuje karpia. Przed wojną kojarzono go głównie z kuchnią żydowską. W II RP na Wigilię

w bogatszych domach raczej nie jedzono karpi, ale m.in. sandacze i szczupaki. W biednych musiały wystarczyć np. malutkie stynki.

Wigilijny karp jest pomysłem z głębokiego komunizmu. Jego „ojcem” jest Hilary Minc, członek Komitetu Centralnego PZPR, eko-nomista i minister gospodarki do 1949 r. Ponieważ w zrujnowanej Polsce trudno było o cokolwiek na święta, wymyślił, żeby na szeroką skalę rozwinąć hodowlę karpi. Dla-czego akurat ich? Bo hoduje się je stosunkowo łatwo, nie wymagają floty kutrów do połowu i są dość tanie. Kiedy więc zbliżało się Bo-że Narodzenie, ogłaszano, że lada moment w sklepach pojawią się żywe karpie. Innych ryb w zasa-dzie nie było. I tak karp, chcąc nie chcąc, stał się wigilijną tradycją. Aż dziw bierze, że nikt go dziś nie chce zdekomunizować i „zburzyć” ten karpiowy obyczaj, jak nie przy-mierzając, Pałac Kultury.

piernik naJlepieJ piec po chlebie

Ze słodkości na świątecznym stole koniecznie musiał być pier-nik. Ciasto na niego należało przy-gotować kilka tygodni wcześniej. Miało to wielką zaletę, bo w natło-ku przedświątecznych obowiązków nie trzeba było sobie zawracać gło-

wy jego przygotowaniem. Wystar-czyło włożyć je do formy. A formę do pieca.

No właśnie! Do pieca, a nie – jak dziś – do piekarnika z regulacją temperatury. Autorka „Dwudzie-stolecia od kuchni” cały rozdział książki poświęca przedwojennym AGD. Te lata to czas, kiedy więk-szość naszych prababek i babek nie miała kuchenek gazowych czy elektrycznych. W Polsce wpraw-dzie już się one pojawiały, ale były bardzo drogie. Tak więc nasza pra-babka najpierw musiała przynieść drewno, rozpalić w piecu i umieć utrzymać w nim taką temperatu-rę, żeby ciasto się nie spaliło. Do-świadczone gospodynie radziły, żeby piernik piec po chlebie, bo wtedy uda się najlepiej.

Taki piec do pieczenia chleba lub ciast czasem stał na środku po-dwórza i korzystało z niego wiele rodzin. Pamiętam, jak moja mama, mieszkająca w tzw. kasarniach w Borysławiu, opowiadała, że przed świętami była do niego kolejka chętnych.

To wszystko brzmi dziś dla nas dosyć egzotycznie, bo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak zmienił się świat kuchennej co-dzienności. I o ile łatwiej jest nam dziś przygotować święta.

Grażyna Zwolińska

Czy zdekomunizować karpia?

Ciąg dalszy ze str. 1Według Konrada Pazgana pol-

skie, rodzinne firmy często nie mają nawet szansy na to, żeby ich produkt znalazł się na półce w sie-ci handlowej. Dlatego trzeba stwo-rzyć im polską półkę.

Problem ilustruje przykład „Ty-godnia polskiego” zorganizowa-nego w maju tego roku przez sieć Lidl. Wśród promowanych pro-duktów znalazła się woda mine-ralna Żywiec, marka należąca do francuskiego koncernu Danone. Czekolada Wedel, za którą stoi właściciel o japońskim rodowo-dzie, czy wspomniany już kur-czak z Podlasia, czyli francuski. Akcja od razu oburzyła patriotów zakupowych m.in z Klubu Jagiel-lońskiego, którzy złożyli protest do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

– Zrozumiałe, że w chwili rene-sansu patriotyzmu gospodarczego w Polsce zagraniczna sieć próbuje „ogrzać się” w cieple tego trendu. Nie ulega wątpliwości, że kam-pania może kolejny raz wprowa-dzić wielu konsumentów w błąd, reklamując cały szereg produk-tów zagranicznych, globalnych koncernów jako „polskie mar-ki” – mówił Piotr Trudnowski, ekspert Klubu Jagiellońskiego. Z drugiej strony nie nale-ży dziwić się Lidlowi, który z racji skali sprzedaży musi współpracować z największy-mi firmami, bo tylko one są w stanie dostarczyć produkty w ilości wystarczającej do za-pełnienia półek sklepowych. W ten sposób koło się zamyka, bo największy w Polsce najczęściej

oznacza również należący już do zagranicznej firmy. Do wyjąt-ków należy właśnie firma Pazga-na, którego ojciec nazywany był „Królem kurczaków”.

Pomysłodawcy „polskich półek” wpadli jednak we własne sidła. Już nawet eksperci rynku mają pro-blem ze wskazaniem produktów, które w 100 procentach można uznać za czysto polskie. Na przy-kład słynny majonez Kielecki po-wstaje w tradycyjnej, polskiej spół-dzielni. Składniki to jaja i olej od polskich producentów, ale już sło-ik... o ironio – z huty szkła przejętej przez Amerykanów.

Na razie wiadomo, że prace nad „polskimi półkami” zawieszono. To dlatego, że Ministerstwo Rol-nictwa i Rozwoju Wsi postanowi-ło wspierać rodzimych producen-tów za pomocą innych rozwiązań. W tym roku uchwalono prze-

pisy pozwalające na oznaczania polskich produktów biało-czer-wonym logo „Produkt Polski”. Kryteria rządowego programu zakładają, że produkty muszą być wyprodukowane z surow-ców wytworzonych na terenie Polski. Dopuszcza się użycie im-portowanych składników (np. przypraw, bakalii) w ilości do 25 proc. masy tych produktów, pod warunkiem, że składniki ta-kie nie są wytwarzane w kraju. W przypadku mięsa, dodatkowo wymaga się, aby zostało pozyska-ne ze zwierząt urodzonych, cho-wanych i ubitych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.

Nieoficjalnie dowiadujemy się, że o takie logo natychmiast wystąpił zagraniczny koncern z siedzibą w Polsce. Z łatwością udowodnił, że spełnia kryteria.

www.wirtualnapolska.pl

Polskie półki w marketach

Zdrowych i pogodnychŚwiąt Bożego Narodzeniapełnych ciepła i radości!

www.optyklechna.pl

2 sprawione, świeże karpie, cytryna, sól i pieprz cytrynowy do smaku, mąka pszenna do panierowania, 4 jajka, 50 ml jasne-go piwa, 2 szklanki bułki tartej, skórka otarta z dwóch cytryn, 10 dag masła z lodówki.

Sprawione karpie przez 2-3 godziny moczyć w zimnej wodzie, a na-stępnie opłukać, osuszyć papierowym ręcznikiem, pokroić w dzwon-ka, skropić sokiem wyciśniętym z jednej cytryny, oprószyć do smaku solą oraz pieprzem cytrynowym i zapanierować w mące.

Jajka roztrzepać z piwem i maczać w nich przygotowane dzwon-ka ryby, a następnie obtaczać w bułce tartej wymieszanej ze skórką startą z dwóch cytryn.

Rybę otrząsnąć z nadmiaru panierki, ułożyć w naczyniu żaro-odpornym i na wierzchu ułożyć wiórki zimnego masła prosto z lodówki. Można też położyć na wierzchu kilka plastrów cytryny. Tak przygotowanego karpia piec około 40 minut w temperaturze 180OC.

Karp przygotowany w taki sposób jest pyszny i chrupiący, a do tego nie ocieka tłuszczem ze smażenia.

Karp pieczony w cytrynowej panierce

Rocznica naszego pobytu w Stanach wypadła dokładnie w Święto Dzięk-czynienia. Jest to dość symboliczne, bo to jedno z najważniejszych świąt tutaj, a do tego wszyscy zastanawiają się za co są wdzięczni. Przy okazji te-go rachunku sumienia wyszło nam, że jesteśmy naprawdę zadowoleni. Prze-prowadzka do Stanów totalnie wywró-ciła nasze życie do góry nogami, ale już trochę okrzepliśmy w tych zmianach i przystosowaliśmy się do nowej rze-czywistości.

Ten rok, to był na pewno rok pełen wyzwań. Była to chyba największa kumulacja w moim życiu, ale to do-świadczenie spowodowało, że mniej się boję nieznanego, bo wiem, że jeste-śmy skłonni poradzić sobie w każdej sytuacji. Okazuje się, że naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych. To, czego dokonały dziewczyny w szkołach nadal jest dla mnie trudne do uwie-rzenia, Amelia uczy się na równi z Amerykana-mi, chodzi z nimi na angielski i ma świetne oceny. Tosia mówi bez akcentu, pisze wypracowania po angielsku, a do tego była w reprezentacji szkoły na zawodach o randze krajowej w biegach przełajo-wych. Gdyby ktoś mi powiedział rok temu, że jest to możliwe, to na pewno bym nie uwierzyła.

Oczywiście, w tej misce miodu jest odrobina goryczy. Bardzo, ale to bardzo brakuje nam naszych bliskich. Na szczęście istnieją teraz wszelkiego rodzaju komuni-katory i możemy być w kontakcie, ale to jednak nie to samo. Bardzo się cieszę z każdej wiadomości od zna-jomego z Polski, bo za każdym razem utwierdza nas to w przekonaniu, że jesteśmy ważni dla ludzi, którzy teraz są bardzo daleko od nas. Brakuje nam również europejskiego stylu życia i polskiego jedzenia, ale za to mamy super możliwości poznawania ludzi z całe-go świata, a co się z tym często wiąże, kuchni całego świata. Często rozmawiając, okazuje się, że różnice po-między kulturami nie są wcale takie duże, jak nam się wydawało, bo podczas dyskusji zaczynamy znajdować wiele podobieństw i wpływów jednej kultury na drugą.

Święto Dziękczynienia spędziliśmy w towarzystwie dwóch Duńczyków, którzy uwielbiają Polskę i pol-skie jedzenie. To naprawdę zawsze cieszy. Nakarmili-śmy ich mieszanką polsko-amerykańskiej kuchni, bo nie mogło zabraknąć pieczonego indyka czyli dania typowo amerykańskiego. Bardzo bałam się tego pta-ka, bo nigdy nie przyrządzałam czegoś tak wielkiego i bez konsultacji z Polską (dziękuję bardzo Ani i Ir-kowi) chyba nie byłoby pełnego sukcesu. Pytałam o przepis Amerykanów, ale oni nie przywiązują uwagi do szczegółów. My zdecydowanie tak. Dodatkami do pięciokilogramowego potwora były: polskie puree – zawsze pyszne, amerykańskie puree ze słodkich ziem-niaków z cynamonem – zaskakująco dobre, konfitura z żurawiną z sokiem z pomarańczy domowego wyrobu – boska, zielona fasolka– normalna, polska mizeria – zawsze najlepsza. Muszę przyznać sama przed sobą, że obiad był niesamowity. Na deser zrobiłam sernik polsko-włoski z sosem truskawkowym. Użyłam ricotty, bo polski biały ser jest w Memphis nie do dostania. Przy takim jedzeniu możemy dziękczynić.

Agnieszka Siarkiewicz www.wyprawyzesmakiem.pl

Orkisz – inne nazwy to orkisz pszenny, pszenica orkisz, pszenica św. Hildegardy, szpelc. To najstarsza roślina uprawna na świecie. Większość autorów zalicza ją do podgatunku pszenicy zwyczajnej, a niektórzy jako jej odrębny gatunek. Krótko mówiąc jest to glute-nowe zboże, którym spokojnie możemy zastąpić w kuchni zwykłą pszenicę.

Co wiemy o orkiszuDlaczego mąka orkiszowa jest lepsza niż ta

ze zwykłej pszenicy? Orkisz w odniesieniu do pszenicy zwyczajnej charakteryzuje się:

– mocniejszą łuską, jest bardziej odporny na choroby i szkodniki. W związku z tym jest zbożem mniej zmodyfikowanym niż pszenica, a także mniej zanieczysz-czonym sztuczny-mi nawozami.

– niższą kalo-rycznością – nie są to jednak róż-nice duże.

– nieco większą zawartością biał-ka, które jest wy-

sokowartościowe, ponieważ w po-równaniu z psze-nicą zwyczajną ma o 20-40% wyższą zawartość amino-kwasów (lizyny, treoniny, leucyny i izoleucyny).

– wyższą zawar-tością witaminy PP, B-karotenu i ekwi-walentu retinolu (witamina A), wi-taminy E, witamin z grupy B, cynku, miedzi i selenu.

– dużą zawartością kwasu krzemowego – przyjaciela naszych włosów, paznokci, skóry i układu pokarmowego.

– większa ilością fitosteroli, które chronią przed chorobami układu krążenia.

– mniejszą zawartością węglowodanów.– teoretycznie lepszej jakości glutenem – dla

osób chorujących na celiakię nie ma to znacze-nia – powinny unikać KAŻDEGO glutenowe-go produktu, w tym także orkiszu. Natomiast w pozostałych przypadkach kwestia jest indy-

widualna – nie-którzy znacznie lepiej tolerują gluten z orkiszu niż ten ze zwy-kłej pszenicy.

– większą za-wartością tłusz-czu – dobrego tłuszczu, głów-nie kwasów jednonienasyco-nych.

Mąka orki-szowa ma po-dobną struktu-rę do zwykłej pszennej, dla-tego świetnie sprawdza się jako jej zdrow-sza alternaty-wa. Można ją więc stosować do naleśni-ków, ciast, pie-

rogów, makaronów (np. typ 650 czy 750), a cięższe typy 1850 czy 2000 np. do wy-pieku chleba. Można ją już kupić nie tylko w sklepach ze zdrową żywnością. Jest dużo bardziej popularna niż kilka, kilkanaście lat temu. red.

Świąteczna kutia domowa350 g suchego orkiszu, sól do smaku, 300 g maku zmielonego dwa razy, 400 g bakalii (np. morele, orzechy, figi, śliwki kalifornijskie, rodzynki, żu-rawina), 8 dag masła, 3-4 łyżki miodu.

Ziarno orkiszu namoczyć (12 h). Następnie odlać wodę, ziarna zalać świeżą, lekko posolić i gotować do miękkości. Ugotowaną pszenicę dokładnie odsą-czyć, przelewając zimną wodą i wystudzić.

W garnku rozpuścić masło, dodać zmielony mak, pokrojone bakalie oraz miód i – mieszając – pod-grzać. Następnie dodać przygotowaną pszenicę i wszystko wymieszać, ewentualnie doprawiając do smaku miodem.

Domową kutię można przecho-wywać w lodówce nawet kilka dni.

Z podanych skład-ników otrzymamy około 1,5 kg kutii.

Miasto, w którym wielu artystów, dawnych i współczesnych, odcisnę-ło swoje piętno. Każdy miłośnik sztuki będzie się czuł w Pradze zna-komicie. Trudno zliczyć wszystkie niesamowite dzieła, które możemy podziwiać zwyczajnie spacerując ulicami. Ilość murali i graffiti jest ogromna. Bynajmniej, nie przypo-minają one bazgrołów czy niecen-zuralnych słów na murze. Obrazy na ścianach praskich budynków poruszają bardzo często ważne i gorące obecnie tematy. W wielu dzielnicach możemy dostrzec pa-cyfistyczne hasła i symbole, pro-mujące świat bez wojen. Jednym z większych skupisk tego typu prac jest miejsce nazywane ścianą Johna Lennona, która na trwałe wpisała się w krajobraz czeskiej stolicy.

W latach 80. była ona ważnym symbolem młodzieży sprzeciwia-jącej się komunistycznemu reżi-mowi. Oryginalny obraz dawnego członka The Beatles, jak i skargi wypisywane przez mieszkańców, zostały już, niestety, przesłonięte nowymi warstwami farby. Mimo tego obecny efekt na pewno was nie zawiedzie. Na ścianie tej znajduje się szklana skrzyneczka (podobna do tej, którą trzeba zbić i nacisnąć przycisk w razie pożaru lub ja-kiejś niebezpiecznej sytuacji), z tą

różnicą, że tu za szybką jest gołąb z gałązką pokoju i napis: In case of war, break glass (w razie wojny zbij szybkę).

Była to atrakcja, która zrobiła na mnie chyba największe wrażenie. To jeden z najlepszych przykładów na to jak Praga łączy nowoczesność z historią. Według mnie warto tam zajrzeć, zwłaszcza, że to bardzo bli-sko mostu Karola.

Jednym z bardziej znanych (a na pewno najbardziej kontrowersyj-nych) symboli Pragi jest fontanna autorstwa Davida Cernego ,,Sikają-cy”. Została ona zbudowana w roku 2004 z okazji wejścia Czech do Unii Europejskiej i przedstawia dwóch mężczyzn załatwiających swoje potrzeby na czeskie granice. We-dług autora oddawanie moczu jest czynnością przyjemną i, jak sam mówi, nie miał zamiaru nikogo obrazić. Pokazuje on też ogromny dystans Czechów do samych sie-bie oraz własnej historii. Fontanna znajduje się naprzeciwko muzeum Franza Kafki. Przykładów niesza-blonowego podejścia do sztuki w Pradze jest pełno, zainteresowani na pewno łatwo je znajdą. Jednak jeśli wolicie bardziej tradycyjne zwiedzanie, prażanie proponują ol-brzymi wybór galerii sztuki z pra-cami autorstwa wielkich nazwisk

Co łączy Becherovkę i Johna LennonaJeden dzień to za mało. To była moja pierwsza myśl po powrocie ze

stolicy naszych południowych sąsiadów. Praga zachwyca i zaskakuje. Jest pełna kontrastów, nowatorskich pomysłów, tajemniczych zakąt-ków, ale także przepełniona historią, co widać na każdym kroku.

jak Mucha, Warhol czy Dali. Wy-jątkowego klimatu praskim ulicom dodają uliczni muzycy. Stojąc pod wcześniej wspomnianą ścianą Len-nona, moje oczy dostrzegły chło-paka z gitarą akustyczną, grającego Here comes the sun.

Przechadzając się po Hradcza-nach mogłam słuchać anielskie-go głosu dziewczyny trzymającej w swoich dłoniach harfę. Wszystko to sprawiało, że czułam się jak we śnie i zdecydowanie nie chciałam się budzić.

Golonka, kaczka, knedliki, za-smażana kapustka no i przede wszystkim pyszne piwo... Aż ślin-ka leci, nieprawdaż? Jeśli sztu-ka Cię nie przekonuje, to czeska kuchnia na pewno sprawi, że wy-jedziesz stąd usatysfakcjonowany. Tradycyjne potrawy można dostać w dziesiątkach barów i restauracji. Warto jednak patrzeć na ceny, gdyż tą samą pysznie wyglądając kaczkę możemy zjeść w wielu miejscach za zupełnie inne pieniądze. Ce-ny zaczynają się od ok. 250 CZK (czyli ok. 40 zł). Jednak jeśli nasz budżet jest mniej zasobny to spo-kojnie znajdziemy tańsze potrawy, zwłaszcza dalej od centrum. Czesi uwielbiają swoje polevki (zupy) czy (uwaga, uwaga) smażony ser. Być w stolicy i nie skosztować roz-pływającej się w ustach golonki i zagryźć to wszystko ziemniacza-nym knedlikiem jest po prostu grzechem! Po udanym obiadku, z pełnym żołądkiem najlepiej po-

pić czymś mocniejszym (oczywi-ście tylko w celach zdrowotnych). Takich trunków w Czechach nie brakuje. Śliwowicę czy becherovkę (typowo czeski likier z ziół) dosta-niemy w każdej knajpie, zazwyczaj w przystępnej cenie. Odwiedzając Pragę w sezonie chłodniejszym, mieszkańcy proponują gościom jeszcze dwa przyjemne napoje, a mianowicie grzane wino, które zdecydowanie umila atmosferę oraz gorącą czekoladę z whiskey. Łasuchy też będą zadowolone, gdyż zapach Trdelnika nie opusz-cza nas na krok, gdy spacerujemy po Starym Mieście. Ciasto po-chodzące oryginalnie ze Słowacji, przypomina komin naładowany czekoladą i innymi pysznościami. Warto dodać, że ich cena jest dość przystępna (ok. 60-70 CZK).

W Pradze organizowane są też targowiska z muzyką na żywo i pysznym, domowym „fast fo-odem”, gdzie można skosztować tradycyjnych serów, wina i piwa. Wszystko to w pięknych okolicz-nościach przyrody nad samym brzegiem Wełtawy. Podsumowu-jąc: sztuka wspaniała, ludzie życzli-wi, jedzenie pyszne, trunki bardzo dobre. Przyjeżdżajcie!

Praga dostaje ode mnie piątkę z plusem za wszystkie udogod-

nienia, które czekają na turystów. Punktów informacyjnych z dar-mowymi mapkami i rozpiską wszystkich atrakcji nie brakuje. Ludzie również są bardzo pomoc-ni i zawsze chętnie wskażą drogę. Ważnym aspektem jest też komu-nikacja miejska. Metro dojeżdża praktycznie wszędzie. Jest najszyb-szym sposobem na przemieszcza-nie się po stolicy i jednym z tań-szych. Bilety (dostępne również na autobusy i tramwaje) kosztują 24 CZK za 30 minut, jednak gdy planujemy weekendowy wypad najlepiej kupić bilet trzydniowy za 310 CZK. Częstotliwość i bliskość komunikacji, pozwala nam zare-zerwować hotel w nieco oddalonej od centrum dzielnicy, po niższych cenach i bez problemów dotrzeć do serca miasta. Gorzej mają ci, którzy przyjeżdżają samochodem i chcą parkować. Bardzo drogo i w zasadzie brak miejsc.

Moje oczekiwania względem Pragi były spore. Opinie przyja-ciół, którzy są zachwyceni stolicą Czech są teraz dla mnie w pełni zrozumiałe i uzasadnione. Nieste-ty, moja wizyta była zbyt krótka, by móc w pełni nacieszyć się pięknem tego miasta i odkryć jego wszyst-kie tajemnice. Zdecydowanie tam wrócę, nie widzę innej opcji. KK