grant michael - gone - zniknęli - faza pierwsza. niepokój - (cała)
DESCRIPTION
bestsellerTRANSCRIPT
-
MMiicchhaaeell GGrraanntt
GGOONNEE
ZZNNIIKKNNLLII
FFaazzaa ppiieerrwwsszzaa :: NNiieeppookkjj
$#guid{E3D6EF9F-5710-4C68-820A-01B2C8E66938}#$
-
Dla Katherine, Jakea i Julii
-
Rozdzia 1
299 GODZIN, 54 MINUTY
W jednej chwili nauczyciel opowiada o wojnie
secesyjnej. A w nastpnej ju go nie byo.
Znikn.
Bez adnego puff. Bez rozbysku. Bez wybuchu.
Sam Tempie siedzia na lekcji historii, gapi si na
tablic, ale mylami bdzi gdzie daleko. Byli razem z
Quinnem na play, mieli deski, krzyczeli i szykowali si
do pierwszego skoku w zimne fale Pacyfiku.
Przez chwil myla, e tylko sobie wyobrazi
zniknicie nauczyciela. Przez chwil mia wraenie, e ni
na jawie.
Odwrci si do Mary Terrafino, ktra siedziaa po jego
lewej.
Widziaa to?
Mary uporczywie wpatrywaa si w miejsce, w ktrym
sta nauczyciel.
Eee, gdzie jest pan Trentlake? odezwa si Quinn
Gaither, najlepszy, a moe nawet jedyny przyjaciel Sama.
Siedzia tu za Samem. Obaj woleli miejsca przy oknie,
bo czasem, jeli spojrzao si pod odpowiednim ktem,
dawao si dostrzec wski, srebrny pasek wody
poyskujcej pomidzy zabudowaniami szkoy a
pooonymi dalej domami.
-
Widocznie wyszed powiedziaa Mary takim tonem,
jakby sama w to nie wierzya.
Edilio, nowy ucze, ktry ju wczeniej zwrci uwag
Sama, odrzek:
No nie. Puff. Palcami wykona gest, ktry do
dobrze zilustrowa t koncepcj.
Uczniowie popatrywali po sobie nawzajem, wykrcajc
szyje to w jedn, to w drug stron i chichoczc nerwowo.
Nikt si nie ba. Nikt nie paka. Sytuacja wydawaa si
do zabawna.
Pan Trentlake zrobi puff? spyta Quinn, tumic
miech.
Ej odezwa si kto a gdzie Josh?
Kilka gw odwrcio si.
A by dzi w szkole?
No pewnie. Siedzia koo mnie. Sam pozna ten
gos. Nalea do Bette. Skaczcej Bette. Po prostu, no
wiecie, znikn powiedziaa. Tak jak pan Trentlake.
Nagle drzwi stany otworem, przycigajc wszystkie
spojrzenia. Zaraz do rodka wejdzie pan Trentlake, moe
nawet z Joshem, i wyjani, jak wykona t magiczn
sztuczk, a potem znowu zacznie opowiada swoim
podekscytowanym, penym napicia gosem o wojnie
secesyjnej, ktra nikogo nie obchodzia.
Ale to nie by pan Trentlake, tylko Astrid Ellison, znana
jako Genialna Astrid, bo bya... no, bya genialna.
Chodzia na wszystkie lekcje dla zaawansowanych, jakie
szkoa organizowaa. Z niektrych przedmiotw
-
przerabiaa nawet internetowe kursy uniwersyteckie.
Astrid miaa jasne wosy do ramion i lubia nosi
wykrochmalone, biae bluzki z krtkim rkawem, ktre
zawsze przycigay uwag Sama. Wiedzia, e Astrid jest
poza jego zasigiem. Ale adne prawo nie zabraniao mu
o niej myle.
Gdzie wasz nauczyciel? spytaa Astrid.
Wszyscy jak jeden m wzruszyli ramionami.
Zrobi puff odpar Quinn, jakby to byo mieszne.
Nie ma go na korytarzu? zainteresowaa si Mary.
Astrid pokrcia gow.
Dzieje si co dziwnego. Moje kko matematyczne...
Byo nas tylko troje plus nauczycielka. Wszyscy po prostu
zniknli.
Co? nie dowierza Sam.
Popatrzya prosto na niego. Nie mg odwrci wzroku,
jak zawsze w podobnych sytuacjach, bo w jej spojrzeniu
nie dojrza tego wyzwania i ironii, co zwykle. Za to kry
si w nim lk. Bystre, niebieskie, ostro spogldajce oczy
byy teraz szeroko otwarte, ukazujc zdecydowanie zbyt
duo biaka.
Nie ma ich. Po prostu... zniknli.
A twoja nauczycielka? odezwa si Edilio.
Te znikna odpara Astrid.
Znikna?
Puff powtrzy Quinn, cho ju si nie mia,
mylc pewnie, e to co mwi, jest mao mieszne.
Sam wsucha si w dobiegajce zza okien dwiki.
-
Gdzie w oddali, w miecie, wyy niepokojco alarmy
samochodowe. Wsta, czujc lekki wstyd, jakby wcale nie
powinien tego robi, i na sztywnych nogach podszed do
drzwi. Astrid odsuna si, eby mg przej. Poczu
zapach jej szamponu.
Sam spojrza w d korytarza, w stron sali 211, gdzie
spotykali si matematyczni maniacy. Zza nastpnych
drzwi, z sali 213, wychyli gow jaki dzieciak. Min
mia na poy przestraszon, na poy oszoomion, jak kto,
kto wsiada na rollercoaster.
Z drugiej strony, przy 207, rozleg si zbyt gony
miech uczniw. Przeraliwie gony. Pitoklasici. Z
drzwi naprzeciwko, z sali 208, wypadli nagle
szstoklasici i stanli jak wryci. Patrzyli na Sama, jakby
spodziewali si, e na nich nakrzyczy.
Szkoa w Perdido Beach bya ma placwk,
podstawwka i gimnazjum w jednym budynku, gdzie
chodzili wszyscy, od przedszkolakw do
dziewitoklasistw. Szkoa rednia znajdowaa si w San
Luis, o godzin jazdy samochodem.
Sam ruszy w stron klasy Astrid. Ona i Quinn szli tu
za nim.
Pomieszczenie okazao si puste. Krzesa przy awkach,
krzeso nauczycielki puste. Na trzech awkach leay
otwarte ksiki do matematyki. I zeszyty. Wszystkie
komputery, rzd podstarzaych Macintoshy, migotay
ekranami, na ktrych nie wywietla si aden obraz.
Na tablicy wyranie widnia napis Wielom.
-
Pisaa sowo wielomian powiedziaa Astrid
teatralnym szeptem.
No, nie domylibym si stwierdzi z drwin w
gosie Sam.
Ja raz miaem wielomian odezwa si Quinn.
Lekarz mi go usun.
Astrid zignorowaa t nieudoln prb rozbawienia
towarzystwa.
Znikna, kiedy pisaa liter i. Patrzyam prosto na
ni.
Wykonaa lekki ruch i wskazaa co palcem. Na
pododze lea kawaek kredy, dokadnie w miejscu, gdzie
by upad, gdyby kto pisa sowo wielomian
cokolwiek ono oznaczao i znikn przed postawieniem
kropki nad i.
To nie jest normalne zauway Quinn.
Quinn by od Sama wyszy, silniejszy, i surfowa
przynajmniej rwnie dobrze. Ale z tym swoim kretyskim
umieszkiem i skonnoci do noszenia ciuchw
przypominajcych raczej teatralne kostiumy dzi woy
workowate szorty, buty pustynne z demobilu, rowy golf
i szar fedor, znalezion u dziadka na strychu roztacza
wok siebie aur dziwaka, ktra niektrych zraaa, a u
innych budzia lk. Quinn by klas sam dla siebie i moe
dlatego on i Sam tak dobrze si dogadywali.
Sam Tempie nie rzuca si w oczy. Nosi dinsy i
zwyczajne T-shirty, nic, co by przycigao uwag.
Wikszo ycia spdzi w Perdido Beach, chodzc do tej
-
szkoy, i wszyscy wiedzieli, kim jest, cho tylko nieliczni
go rozumieli. By surferem, ktry nie spdza czasu z
surferami. By bystry, ale nie nalea do orw intelektu.
By przystojny, ale nie a tak, by dziewczyny piszczay na
jego widok.
Wikszo dzieciakw wiedziaa o Samie tyle, e
mwili na niego Autobus. Zdoby to przezwisko w
sidmej klasie. Klasa jechaa na wycieczk i kierowca
szkolnego autobusu mia zawa serca. Jechali autostrad
numer 1. Sam cign mczyzn z siedzenia,
doprowadzi autobus na pobocze i bezpiecznie go
zaparkowa, po czym spokojnie zadzwoni pod 112 z
komrki kierowcy.
Gdyby cho przez chwil si zawaha, autobus spadby
z urwiska i wlecia do oceanu.
Jego zdjcie zamiecili w gazecie.
Tamta dwjka i nauczycielka zniknli. Wszyscy
oprcz Astrid podsumowa Sam. To na pewno nie jest
normalne. Prbowa si nie zajkn, gdy wymawia jej
imi, ale bez powodzenia. Tak ju na niego dziaaa.
Tak. Troch tu cicho, bracie oznajmi Quinn.
Dobra, jestem ju gotw, eby si obudzi. Wyjtkowo
nie artowa.
Kto krzykn.
Caa trjka wypada na korytarz, gdzie roio si ju od
uczniw. Jak si okazao, krzyczaa szstoklasistka o
imieniu Becka. Trzymaa swoj komrk.
Nie odpowiada. Nie odpowiada! woaa. Nic!
-
Na dwie sekundy wszyscy zamarli. Potem rozleg si
szmer i gwar oraz odgos dziesitkw palcw,
wciskajcych dziesitki klawiszy.
Nic si nie dzieje.
Moja mama jest w domu, odebraaby. Nawet nie
dzwoni.
Kurcz, Internetu te nie ma. Mam sygna, ale nic
wicej.
U mnie s trzy kreski.
U mnie te, ale nikt nie odbiera.
Kto zacz jcze, by to przejmujcy dwik.
Wszyscy mwili jednoczenie, a rozmowy przeradzay si
w krzyk.
Sprbuj pod 112 powiedzia przeraony gos.
A mylisz, e do kogo dzwoniem, idioto?
Nie ma 112?
Nic nie ma. Sprawdziem poow numerw z
szybkiego wybierania i nic.
Korytarz zapeni si uczniami, niczym podczas
przerwy. Ale nikt nie pdzi na nastpn lekcj, nie gada,
nie mia si, nie otwiera szafki. Nie kierowano si w
adn stron. Ludzie po prostu stali, niczym stado byda,
zastygli w bezruchu, wyczekujcy na sygna, by pogna w
panicznym bezadnym pdzie.
Rozleg si dzwonek, gony niczym wybuch. Wszyscy
wzdrygnli si, jakby syszeli jego dwik pierwszy raz.
Co robimy? spytao kilka gosw.
W sekretariacie musi kto by, przecie dzwonek
-
zadzwoni! wykrzykn jaki chopak.
Ma wcznik czasowy, debilu skontrowa Howard.
Howard by gnid. Wci podlizywa si Orcowi,
budzcemu lk typowi z smej klasy. Tej gry tuszczu i
mini bali si nawet dziewitoklasici. Nikt nie wyzywa
Howarda. Kade skierowane do niego obraliwe sowo
stanowio atak na Orca.
W pokoju nauczycielskim jest telewizor
przypomniaa sobie Astrid.
Sam i Astrid, a za nimi Quinn, popdzili w stron
pokoju nauczycielskiego. Zbiegli po schodach na parter,
gdzie byo mniej sal lekcyjnych i uczniw. Gdy do
Sama znalaza si na klamce, przystanli.
Nie wolno nam tam wchodzi stwierdzia Astrid.
Przejmujesz si? spyta Quinn.
Sam pchn drzwi, stany otworem. Nauczyciele mieli
lodwk. Bya otwarta. Na pododze lea kartonik z
jagodowym jogurtem Danone, a brejowata zawarto
wylewaa si z niego na dywan. Wczony telewizor nie
pokazywa obrazu, a jedynie zakcenia.
Sam sign po pilota. Gdzie by pilot?
Quinn go znalaz. Zacz skaka po kanaach. Nic, nic i
nic.
Kabel odczony powiedzia Sam, wiadom, e
brzmi to do gupio.
Astrid signa za odbiornik i wykrcia kabel
koaksjalny. Ekran zamigota, a wygld zakce nieco si
zmieni, ale gdy Quinn znw sprawdzi kanay, ponownie
-
nic nie znalaz.
Zawsze mona zapa kana dziewity zauway
Quinn. Nawet bez kabla.
Astrid odezwaa si:
Nauczyciele, cz uczniw, kablwka, telewizja
naziemna, komrki... Wszystko znikno w tym samym
czasie? Zmarszczya brwi, prbujc to ogarn. Sam i
Quinn czekali, jakby na wyjanienie. Jakby za chwil
miaa powiedzie: A, jasne, teraz rozumiem. W kocu
to bya Genialna Astrid. Ale powiedziaa jedynie: To nie
ma adnego sensu.
Sam podnis suchawk wiszcego na cianie telefonu
stacjonarnego.
Nie ma sygnau. Czy jest tu radio?
Nie byo. Drzwi otworzyy si na ocie i do rodka
wbiegli dwaj chopcy z pitej klasy. Mieli oszalae,
rozemocjonowane twarze.
Szkoa jest nasza! krzykn jeden, a drugi zawy w
odpowiedzi.
Rozwalimy automat ze sodyczami oznajmi ten
pierwszy.
Moe to nie najlepszy pomys odpar Sam.
Nie bdziesz nam mwi, co mamy robi. Chopak
by wojowniczo nastawiony, ale troch jednak niepewny
siebie.
Masz racj, may. Ale suchaj, moe sprbujmy
trzyma to wszystko w kupie, dopki si nie poapiemy,
co jest grane? zaproponowa Sam.
-
No to trzymaj sobie w kupie! odkrzykn chopak.
Drugi znowu zawy i obaj wybiegli z pokoju.
Pewnie nie wypadao ich prosi, eby przynieli mi
Twixa mrukn Sam.
Pitnacie lat odezwaa si Astrid.
Nie, co ty, mieli gdzie po dziesi sprostowa
Quinn.
Nie oni. Jink i Michael, ktrzy chodz ze mn na
zajcia. Obaj byli wietni z matmy, lepsi ode mnie, ale
mieli trudnoci w uczeniu si, chyba z powodu dysleksji.
Obaj byli troch starsi. Tylko ja miaam czternacie lat.
Zdaje si, e w naszej klasie Josh mg mie
skoczone pitnacie zauway Sam.
No i co?
No i to, e mia pitnacie lat, Quinn. Po prostu...
znikn. Puff i nie ma.
Niemoliwe. Quinn pokrci gow. Wszyscy
doroli i starsi uczniowie w szkole znikaj? To nie ma
sensu.
Nie tylko w szkole wtrcia Astrid.
Co? warkn Quinn.
A telefony i telewizja? podsuna.
Nie, nie, nie, nie, nie odpar. Krci gow i lekko
si umiecha, jakby opowiedziano mu marny dowcip.
Moja mama powiedzia Sam.
Stary, przesta przerwa mu Quinn. Dobra? To nie
jest mieszne.
Pierwszy raz Sam poczu, e znalaz si na skraju
-
paniki. Przypominao to swdzenie u podstawy
krgosupa. Serce mocno walio mu w piersi, jak po
wysiku, jakby przed chwil bieg.
Gono przekn lin. Wcign powietrze, niezdolny
do gbszego oddechu. Spojrza w twarz przyjaciela.
Nigdy nie widzia Quinna tak przestraszonego. Okulary
przeciwsoneczne skryway jego oczy, ale usta mu dray,
a po szyi rozlewaa si czerwona plama. Z kolei Astrid
bya spokojna, zdecydowana, marszczya brwi w
skupieniu, prbujc znale we wszystkim, co si dziao,
jaki sens.
Musimy to sprawdzi uzna Sam.
Quinn wyda z siebie dwik, ktry brzmia jak szloch.
Ju si porusza, odwraca gow. Sam zapa go za rami.
Pu mnie, bracie warkn tamten. Musz i do
domu. Musz zobaczy.
Wszyscy musimy i i zobaczy potwierdzi Sam.
Ale chodmy razem.
Quinn zacz si wyrywa, ale Sam wzmocni ucisk.
Quinn. Razem. Chod, stary. To wszystko jakby
zrzucio ci z deski, wiesz? Lecisz i co robisz?
Starasz si nie denerwowa mrukn Quinn.
Wanie. Ani na chwil nie tracisz gowy, tak? A
potem pyniesz w stron wiata.
Surfingowa przenonia? spytaa Astrid.
Quinn przesta si opiera. Odetchn urywanie.
Okej, tak. Masz racj. Razem. Ale najpierw mj dom.
To pokrcone. To takie pokrcone.
-
Astrid? spyta Sam, niepewny, czy dziewczyna w
ogle chce i z nim i z Quinnem. Mia wraenie, e jeli
j zapyta, postpi bezczelnie, a jeli nie zapyta, okae si
nieuprzejmy.
Popatrzya tak, jakby liczya, e wyczyta co z jego
twarzy. Nagle zrozumia, e Genialna Astrid nie wie, co
robi ani dokd i, zupenie jak on. To wydawao si
niemoliwe.
Z korytarza dobiegaa narastajca kakofonia.
Przestraszone gosy, niektre beztroskie jakby wszystko
byo w porzdku. W innych pobrzmiewao niemal
szalestwo.
Ten haas nie wry nic dobrego, przeciwnie, budzi
groz.
Chod z nami, Astrid, dobra? zaproponowa Sam.
Razem bdziemy bezpieczniejsi.
Astrid wzdrygna si na sowo bezpieczniejsi. Ale
skina gow.
Szkoa staa si teraz gronym miejscem. Przestraszeni
ludzie robi czasem straszne rzeczy, nawet dzieci. Sam
wiedzia o tym z wasnego dowiadczenia. Strach moe
by niebezpieczny. Moe wyrzdzi krzywd. A teraz w
szkole panowa obkaczy strach.
ycie w Perdido Beach si zmienio. Stao si co
powanego i potwornego.
Sam mia tylko nadziej, e to nie jego sprawka.
-
Rozdzia 2
298 GODZIN, 38 MINUT
Uczniowie wysypywali si ze szkoy, pojedynczo i w
niewielkich grupach. Niektre dziewczyny szy trjkami,
obejmujc si nawzajem, ze zami spywajcymi po
twarzach. Niektrzy chopcy garbili si, skuleni, jakby
niebo mogo spa im na gow, i nikogo nie obejmowali.
Wielu pakao.
Sam przypomnia sobie telewizyjne wiadomoci ze
szkolnych strzelanin. Dzieciaki byy oszoomione,
przestraszone, ogarnite histeri albo pokryway histeri
wybuchami miechu i gonymi popisami.
Bracia i siostry trzymali si blisko siebie. Tak samo
przyjaciele. Niektre modsze dzieci, z zerwki i z
pierwszej klasy, kryy po terenie szkoy, bezadnie, bez
celu. Byy za mae, by trafi do wasnych domw.
Przedszkolaki z Perdido Beach chodziy w wikszoci
do przedszkola Barbaras, ozdobionego przyblakymi
wizerunkami postaci z kreskwek budynku w centrum.
Sta obok sklepu z narzdziami Ace, po przeciwnej stronie
rynku ni McDonalds.
Sam zastanawia si, czy maluchom z Barbaras nic nie
jest. Pewnie nic. Nie jego sprawa. Ale musia co
powiedzie.
Co z tymi modszymi? spyta. Wyjd na ulic i
-
wpadn pod samochd.
Quinn zatrzyma si i popatrzy. Nie na mae dzieci,
tylko na ulic.
Widzisz tu jakie samochody?
wiato zmienio si z czerwonego na zielone. aden
samochd nie czeka na skrzyowaniu. Dwik
autoalarmw sta si teraz goniejszy wyy trzy czy
cztery rne alarmy. A moe i wicej.
Najpierw sprawdmy, co u naszych rodzicw
powiedziaa Astrid. Przecie wszyscy doroli nie mog
znikn nie bya o tym przekonana, wic si poprawia:
To znaczy, mao prawdopodobne, eby zniknli.
Tak zgodzi si Sam. Musz by doroli. Prawda?
Moja mama pewnie jest w domu albo gra w tenisa
stwierdzia Astrid. Chyba e ma spotkanie czy co w
tym stylu. Mama albo tata odbior mojego modszego
brata. Tata jest w pracy. Pracuje w PBNP.
PBNP bya elektrowni atomow Perdido Beach
Nuclear Power. Znajdowaa si zaledwie o pitnacie
kilometrw od szkoy. Nikt w miecie ju o tym nie
myla, ale dawno temu, w latach dziewidziesitych
zdarzy si wypadek. Dziwaczny, jak mwiono.
Prawdopodobiestwo jeden na milion. Nic, czym warto
by si przejmowa.
Ludzie mwili, e wanie dlatego Perdido Beach
pozostao maym miasteczkiem i nie rozroso si jak Santa
Barbara, znajdujce si dalej na wybrzeu. Perdido Beach
przezywano Alej Opadw Promieniotwrczych. Rzadko
-
kto chcia si osiedli w miejscowoci o takiej nazwie,
cho dawno usunito wszystkie radioaktywne substancje.
Caa trjka, z Quinnem na czele, podaa szybkim
krokiem przez Sheridan Avenue, po czym skrcia w
prawo w Alameda.
Na rogu Sheridan Avenue i Alameda Avenue sta
samochd z wczonym silnikiem. Auto uderzyo w
zaparkowan toyot terenwk. Alarm toyoty wcza si i
gas, przez minut piszczc, by potem zamilkn.
Poduszki powietrzne w toyocie zadziaay
automatycznie. Zwiotczae biae balony zwieszay si z
kierownicy i deski rozdzielczej.
W terenwce nikogo nie byo. Spod pogitej maski
dobywaa si para.
Sam co zauway, ale nie chcia mwi tego gono.
Astrid powiedziaa za niego:
Drzwi s cigle zablokowane. Widzicie klamki?
Gdyby kto by w rodku i wysiad, drzwi byyby
odblokowane.
Kto prowadzi samochd i znikn stwierdzi
Quinn. Nie mwi tego tonem artu. arty si skoczyy.
Dom Quinna znajdowa si o dwie przecznice std, przy
Alameda. Quinn stara si robi dobr min do zej gry,
zachowywa si nonszalancko. Chcia wyglda na
wyluzowanego. Ale nagle zacz biec.
Sam i Astrid te pucili si biegiem, jednak Quinn by
szybszy. Kapelusz spad mu z gowy. Sam pochyli si i
podnis fedor.
-
Gdy dogonili Quinna, ten zdy ju otworzy drzwi
wejciowe i wpa do rodka. Sam i Astrid weszli do
kuchni, po czym przystanli.
Mamo! Tato! Mamo! Hej!
Quinn by na grze i woa. Z kadym okrzykiem jego
gos przybiera na sile. Sowa staway si goniejsze i
szybsze, a szloch wyraniejszy, wic pozostaej dwjce
coraz trudniej byo udawa, e go nie sysz.
Pdem zbieg po schodach, wci wzywajc swoj
rodzin, ale odpowiadaa mu jedynie cisza.
Nadal mia okulary przeciwsoneczne, wic Sam nie
widzia oczu przyjaciela. Ale po policzkach Quinna
spyway zy, ktre sycha byo take w jego urywanym
gosie. Sam niemal czu, jak tamtego ciska za gardo, bo
jego ciskao tak samo. Nie wiedzia, co moe w tym
momencie zrobi, by pomc przyjacielowi.
Pooy fedor Quinna na blacie.
Tamten zatrzyma si w kuchni. Ciko dysza.
Nie ma jej tu, stary. Nie ma jej. Telefony nie dziaaj.
Zostawia jak kartk albo co? Widziae kartk?
Poszukaj.
Astrid pstrykna wcznikiem wiata.
Prd cigle jest.
A jeli oni nie yj? spyta Quinn. To nie moe
dzia si naprawd. To tylko jaki koszmar czy co. To...
to przecie niemoliwe. Podnis telefon, wcisn guzik
i nasuchiwa. Wcisn guzik jeszcze raz i znw przyoy
telefon do ucha, a nastpnie wybra numer, dgajc
-
przyciski palcem wskazujcym i bez przerwy mamroczc
co pod nosem.
W kocu odoy telefon i wbi w niego tpy wzrok.
Wpatrywa si w aparat, jakby myla, e zaraz zacznie
dzwoni.
Sam pragn dosta si do wasnego domu. A zarazem
si ba. Chcia pozna prawd i jednoczenie nie chcia jej
zna. Ale nie mg popdza Quinna. Gdyby teraz zmusi
go do wyjcia, to zupenie jakby kaza mu si podda,
jakby powiedzia, e jego rodzicw ju nie ma.
Wczoraj wieczorem pokciem si ze starym
wyzna Quinn.
Nie myl tak odpara Astrid. Jedno wiemy na
pewno: ty tego nie zrobie. adne z nas tego nie zrobio.
Pooya mu do na ramieniu i ten gest zda si dla
niego sygnaem, by ostatecznie si zaama. Otwarcie si
rozpaka, zdj okulary i rzuci je na terakot.
Wszystko bdzie dobrze gos Astrid brzmia tak,
jakby chciaa przekona Quinna, ale take siebie sam.
Tak potwierdzi Sam, wcale w to nie wierzc.
Pewnie, e bdzie. To tylko jaki... Nie przyszo mu
do gowy adne sensowne zakoczenie tego zdania.
Moe to Bg odezwa si Quinn, podnoszc wzrok
z nag nadziej. Oczy mia zaczerwienione i patrzy na
nich z nagym przypywem maniakalnej energii. Tak, to
Bg.
Moe odpar Sam.
A co innego to mogo by, nie? N-n... no... no... no...
-
Wzi si w gar i przesta bezadnie jka. Bdzie
dobrze. Myl o jakim wyjanieniu, jakimkolwiek,
niewane jak gupim, zdawaa si podnosi na duchu.
Hmm, jasne, e bdzie dobrze. Na pewno bdzie dobrze.
Teraz dom Astrid powiedzia Sam. Jest bliej.
Wiesz, gdzie mieszkam? zdziwia si dziewczyna.
To nie by dobry moment, by przyzna, e raz ledzi j
w drodze do domu, bo zamierza z ni pogada, moe
zaprosi do kina, ale zabrako mu odwagi. Wzruszy
ramionami.
Pewnie ci kiedy widziaem.
Po dziesiciu minutach dotarli do domu Astrid,
dwupitrowego, w miar nowego budynku z basenem z
tyu. Astrid nie bya bogata, ale miaa znacznie adniejszy
dom ni dom Sama. Przypomina on Samowi dom, w
ktrym mieszka, zanim odszed jego ojczym. Ojczym te
nie by nadzwyczajnie bogaty, ale mia dobr prac.
Sam czu si dziwnie w domu Astrid. Wszystko
wydawao si tu estetyczne, a nawet wykwintne. Ale
przedmioty pochowano. Na wierzchu nie byo nic, co
mogoby si zniszczy. Na rogach stow przymocowano
mae, plastikowe poduszeczki. Gniazdka elektryczne
miay zabezpieczenia przed dziemi. Noe w kuchni
umieszczono w przeszklonym kredensie z blokad na
klamce. Take pokrta piekarnika byy zabezpieczone.
Astrid zauwaya, e on zauway.
To nie z mojego powodu powiedziaa ostro.
Chodzi o maego Petea.
-
Wiem. On jest... Nie zna waciwego sowa.
Jest autystykiem podpowiedziaa Astrid swobodnie,
jakby nie byo to nic wielkiego. No, nikogo tu nie ma
oznajmia. Jej ton wiadczy, e si tego spodziewaa, i to
byo w porzdku.
Gdzie twj brat? spyta Sam.
Wtedy Astrid krzykna. Nie sdzi, e w ogle jest do
tego zdolna.
Nie wiem, dobra? Nie wiem, gdzie on jest! Zakrya
usta doni.
Zawoaj go podsun Quinn dziwnym, starannym,
oficjalnym tonem. Wstydzi si swojego wybuchu. Ale ten
wybuch jeszcze niezupenie si skoczy.
Zawoa? Nie odpowie wycedzia przez zacinite
zby. Ma autyzm. Powany. On nie... on nie nawizuje
relacji. Nie odpowie, jasne? Mogabym wrzeszcze jego
imi cay dzie.
W porzdku, Astrid. Sprawdzimy odezwa si Sam.
Jeli tu jest, to go znajdziemy.
Skina gow, wstrzymujc zy.
Przeszukali dom kawaek po kawaku. Zagldali pod
ka i do szaf. Bezskutecznie.
Przeszli przez ulic do domu kobiety, ktra czasem
opiekowaa si maym Peteem. Tam te nikogo nie byo.
Sprawdzili we wszystkich pokojach. Sam czu si jak
wamywacz.
Musi by z moj mam, a moe tata zabra go ze sob
do elektrowni. Robi tak, kiedy nikt inny nie moe
-
zaopiekowa si Petem. Sam sysza rozpacz w jej
gosie.
Mino moe p godziny od nagego zniknicia
dorosych. Quinn zachowywa si dziwnie. Astrid robia
wraenie, jakby miaa rozlecie si na kawaki. Ledwie
mino poudnie, ale Sam zacz si zastanawia, co
przyniesie noc. Dni staway si coraz krtsze, by ju
bowiem 10 listopada, zbliao si wito Dzikczynienia.
Krtkie dni, dugie noce.
Nie zatrzymujmy si powiedzia. Nie martw si o
maego Petea. Znajdziemy go.
Czy to ma by zapewnienie pro forma czy konkretne
zobowizanie?
Przepraszam?
Nie, to ja przepraszam. Wic, pomoesz mi znale
Petea? spytaa.
Jasne. Sam chcia doda, e pomgby jej wszdzie,
w kadej chwili, zawsze. Zamiast tego ruszy w kierunku
swojego domu, wiedzc ju bez cienia wtpliwoci, co
tam zastanie, ale i tak musia to sprawdzi. I co jeszcze.
Chcia sprawdzi, czy aby na pewno nie zwariowa.
Sprawdzi, czy dom wci stoi na swoim miejscu.
To wszystko zakrawao na czyste szalestwo. Ale dla
Sama szalestwo zaczo si ju jaki czas temu.
Lana setny raz wykrcia szyj, by spojrze w ty i
sprawdzi, co z psem.
Nic mu nie jest. Uspokj si powiedzia dziadek
-
Luke.
Moe wyskoczy.
Jest gupi, to fakt. Ale nie sdz, eby wyskoczy.
Nie jest gupi. To bardzo mdry pies. Lana Arwen
Lazar siedziaa na przednim siedzeniu poobijanego,
niegdy czerwonego pickupa swojego dziadka. Patrick, jej
powy labrador, jecha z tyu, z uszami opoczcymi na
wietrze i wywalonym ozorem.
Patrick dosta imi na cze Patryka Rozgwiazdy,
niezbyt rozgarnitego bohatera z serialu Bob Gbka.
Chciaa, eby siedzia z ni z przodu. Dziadek Luke si
nie zgodzi.
Dziadek wczy radio. Muzyka country.
Dziadek Luke by stary. Wiele dzieciakw ma modych
dziadkw. Nawet drudzy dziadkowie Lany, ci z Las
Vegas, byli znacznie modsi. Ale dziadek Luke by stary i
mia pomarszczon skr. Jego donie i twarz miay
ciemnobrzow barw, po czci od soca, a po czci
dlatego, e by Indianinem z plemienia Chumash. Nosi
przepocony somkowy kapelusz kowbojski i ciemne
okulary.
Co mam robi przez reszt dnia? spytaa Lana.
Dziadek Luke skrci, by omin wybj.
Rb, co tylko chcesz.
Nie masz telewizora, DVD, Internetu ani nic.
Tak zwane ranczo dziadka leao na takim odludziu, a
sam mczyzna by tak skpy, e jedynym sprztem
technicznym, jaki posiada, byo stare radio, ktre
-
najwyraniej odbierao tylko jak stacj religijn.
Wzia troch ksiek, prawda? Albo moesz
wyczyci stajni. Albo wspi si na wzgrze.
Podbrdkiem wskaza wzgrza. adne tam widoki.
Na wzgrzu widziaam kojota.
Kojoty s niegrone. Na og. Stary brat kojot jest
zbyt sprytny, eby zadziera z ludmi. Sowo kojot
wymawia jako kajot.
Siedz tu ju tydzie narzekaa Lana. Czy to nie
wystarczy? Ile mam tu tkwi? Chc wrci do domu.
Starzec nawet na ni nie spojrza.
Twj tata przyapa ci, jak podprowadzaa z domu
wdk dla jakiego obuza.
Tony nie jest obuzem odpalia.
Dziadek Luke wyczy radio i spojrza ponownie na
wnuczk.
Chopak, ktry w ten sposb wykorzystuje
dziewczyn i wciga j w swoje kopoty, to obuz.
Gdybym jej dla niego nie wzia, pewnie prbowaby
uy sfaszowanego dowodu i dopiero narobiby sobie
kopotw.
Nawet nie pewnie. Pitnastolatek, ktry pije, na
pewno wpadnie w kopoty. Ja zaczem pi, jak byem w
twoim wieku, miaem czternacie lat. Alkohol zmarnowa
mi trzydzieci lat ycia. Teraz jestem trzewy od
trzydziestu jeden lat, szeciu miesicy, piciu dni, niech
bd dziki Bogu w niebiosach i twojej babce, wie
Panie nad jej dusz. Znowu wczy radio.
-
No i masz pitnacie kilometrw do najbliszego
sklepu monopolowego w Perdido Beach.
Rozemia si.
Tak. To te pomaga.
Przynajmniej mia poczucie humoru.
Samochd skaka jak oszalay blisko krawdzi suchego
jaru, gbokiego pewnie na trzydzieci metrw, a na jego
dnie znajdowao si drugie tyle piachu, bylice, karowate
sosny, derenie i sucha trawa. Jak mwi dziadek Luke,
kilka razy w roku pada deszcz i wtedy woda rwaa dnem
jaru, czasami bardzo gwatownym strumieniem.
Ciko byo to sobie wyobrazi, gdy tak patrzya w d
dugiego zbocza.
I nagle, bez ostrzeenia, pciarwka zjechaa z
drogi.
Lana wbia wzrok w pusty fotel kierowcy, gdzie jeszcze
uamek sekundy wczeniej siedzia dziadek.
Znikn.
Samochd zjeda prosto w d. Pas bezpieczestwa
szarpn dziewczyn.
Pickup nabiera prdkoci. Uderzy w mode drzewko i
zama je.
Pdzi w d w chmurze pyu, podskakujc tak mocno,
e Lana uderzaa gow o podsufitk, jej rami obijao si
o okno, a zby dzwoniy. Chwycia kierownic, ktra
wyrywaa si jak oszalaa i w tym samym momencie auto
przewrcio si na dach.
Obrcio si jeszcze raz. I znowu.
-
Lana wysuna si z pasa i bezradnie przetoczya si po
kabinie. Kierownica tuka j niczym mieszado w
zmywarce. Szyba zmiadya jej rami, dwignia zmiany
biegw przypominaa pak, walc j po twarzy, lusterko
wsteczne stuko si na jej potylicy.
Pickup si zatrzyma.
Lana leaa twarz w d z niemoliwie powyginanym
ciaem. Py dawi j w pucach. W ustach miaa peno
krwi. Jedno z oczu, czym zasonite, niczego nie
widziao.
To, co widziao drugie, z pocztku wydawao si nie
mie sensu. Tkwia w pickupie nogami do gry i patrzya
na niskie kaktusy, rosnce pod dziwnym ktem.
Musiaa si wydosta. Ustawia si najlepiej, jak moga
i signa do drzwi.
Jej prawa rka ani drgna.
Spojrzaa na ni i krzykna. Prawe przedrami, od
okcia po nadgarstek, nie tworzyo ju linii prostej. Byo
wygite niczym rozpaszczona litera V i obrcone tak,
e wierzch doni kierowa si na zewntrz. Nierwne
krawdzie zamanych koci mogy w kadej chwili
przebi si przez skr.
Zacza si miota w panice.
Bl by tak straszny, e oczy odpyny jej w ty gowy
i zemdlaa.
Ale nie na dugo. Nie na wystarczajco dugo.
Gdy si ockna od blu w rce, lewej nodze, potylicy i
szyi, odek a podszed jej do garda. Zwymiotowaa na
-
sfatygowan podsufitk pickupa.
Pomocy wychrypiaa. Pomocy. Niech kto mi
pomoe!
Ale nawet w tej mczarni wiedziaa, e nie pomoe jej
nikt. Cae kilometry dzieliy j od Perdido Beach, gdzie
mieszkaa jeszcze rok temu, kiedy to rodzice
przeprowadzili si do Las Vegas. Droga nie prowadzia
donikd z wyjtkiem rancza. Najwyej raz w tygodniu
przejeda tdy jaki czowiek, zwykle zagubiony turysta
albo staruszka, ktra grywaa w warcaby z dziadkiem
Lukiem.
Umr powiedziaa Lana do nikogo.
Ale jeszcze nie umara, a bl nie ustpowa. Musiaa si
wydosta z tego samochodu.
Patrick. Co si stao z Patrickiem?
Wychrypiaa jego imi, ale bez rezultatu.
Przednia szyba bya pokruszona, lecz dziewczyna nie
bya w stanie wykopa jej na zewntrz zdrow nog.
Jedyna moliwa droga wyjcia wioda przez boczne
okno przy fotelu kierowcy, ktre znajdowao si za ni.
Wiedziaa, e samo odwrcenie si spowoduje
rozdzierajcy bl.
I wtedy pojawi si Patrick, ktry szturcha j czarnym
nosem. Dysza i piszcza, cay niespokojny.
Dobry pies powiedziaa.
Patrick zamerda ogonem.
Nie by to niestety superbohaterski pies z dziecicych
kreskwek. Nie wycign Lany z dymicego wraku. Ale
-
zosta przy niej, gdy przez godzin przechodzia pieko,
wypezajc na piasek.
Wreszcie spocza z gow w cieniu bylicy. Patrick
zlizywa jej krew z twarzy.
Zdrow rk Lana sprawdzia obraenia. Jedno oko
pokrywaa krew z rozcicia na czole. Miaa zaman nog,
a przynajmniej tak skrcon, e nie dao si na niej stan.
Co bolao j w dolnej czci plecw, przy nerkach.
Grna warga zupenie zdrtwiaa. Wyplua zakrwawiony
kawaek ukruszonego zba.
Zdecydowanie najwiksz groz budzi stan prawej
rki. Nie bya w stanie na ni spojrze. Sprbowaa si
podnie, ale natychmiast porzucia te wysiki: bl okaza
si nieznony.
Znowu stracia przytomno. Ockna si znacznie
pniej. Soce palio bezlitonie. Patrick lea skulony
przy niej. Po niebie kryo kilka spw z szeroko
rozpostartymi, czarnymi skrzydami. Czekay.
-
Rozdzia 3
298 GODZIN, 05 MINUT
Ta ciarwka Sam wskaza rk rozbity samochd.
Kolejna kraksa.
Ciarwka firmy FedEx przedara si przez ywopot i
uderzya w wiz na czyim podwrzu. Silnik pracowa na
jaowym biegu.
Natknli si na dwie dziewczynki, czwartoklasistk i jej
modsz siostr, bez entuzjazmu grajce w pik na
trawniku przed swoim domem.
Naszej mamy nie ma wyjania starsza. Po
poudniu powinnam i na lekcj pianina. Ale nie wiem,
jak tam dojecha.
A ja chodz na stepowanie. Kupujemy kostiumy na
wystp dodaa modsza. Bd biedronk.
Wiecie, jak si dosta na rynek? W miecie?
Chyba tak.
Powinnycie tam pj.
Nie wolno nam rusza si z domu oznajmia
modsza.
Nasza babcia mieszka w Laguna Beach powiedziaa
czwartoklasistka. Mogaby po nas przyjecha. Ale nie
moemy si do niej dodzwoni. Telefon nie dziaa.
Wiem. Moe idcie poczeka na babci na rynku, co?
Dziewczynka wpatrywaa si w Sama nic
-
nierozumiejcym wzrokiem. Ej, nie denerwujcie si za
bardzo, dobra? Macie w domu jakie ciastka albo lody?
Chyba tak.
No, nikt nie zabrania wam je sodyczy, prawda?
Wasi rodzice niedugo si pojawi, tak myl. Ale
tymczasem zjedzcie po ciastku i idcie na rynek.
To jest twoje rozwizanie? Zje ciastko? spytaa
Astrid.
Nie, moim rozwizaniem jest pobiec na pla i
poczeka, a to wszystko si skoczy odpar Sam. Ale
ciastko nigdy nie zaszkodzi.
Szli dalej, Sam, Quinn i Astrid, kierujc si na wschd
od centrum. Sam mieszka z mam w nieduym,
jednopitrowym, na pozr ciasnym domku z maym,
ogrodzonym ogrdkiem na tyach. Od frontu nie byo
prawdziwego podwrka, tylko chodnik. Mama Sama nie
zarabiaa zbyt wiele, pracujc jako nocna pielgniarka w
Coates Academy. Tata trzyma si z daleka, tak zreszt
byo zawsze. Stanowi w yciu Sama zagadk. A w
zeszym roku odszed take jego ojczym.
To tutaj oznajmi chopak. Nie chcemy si
popisywa duym domem i w ogle.
No, mieszkacie blisko Beach Town zauwaya
Astrid, wskazujc, e jedyn zalet tego miejsca jest jego
lokalizacja.
Tak. Dwie minuty piechot. Mniej, jeli pjd na
skrty przez podwrze tej posesji, gdzie mieszka gang
motocyklowy.
-
Gang motocyklowy? powtrzya.
Waciwie nie cay gang, a tylko Zabjca i jego
dziewczyna Wsplniczka. Astrid zmarszczya brwi i
Sam doda: Przepraszam. Kiepski art. To nie jest dobra
okolica.
Gdy ju si tu znalaz, nie chcia wchodzi do rodka.
Matki na pewno nie ma.
A w domu byo co, czego Quinn, a ju zwaszcza
Astrid nie powinni zobaczy.
Poprowadzi ich po trzech wyblakych od soca,
pomalowanych na szaro, drewnianych stopniach, ktre
skrzypiay pod naciskiem stp. Ganek by wski, a par
miesicy temu kto ukrad fotel bujany, ktry matka
wystawia tam, by mie gdzie posiedzie troch
wieczorem przed pjciem do pracy. Teraz musieli
wyciga krzesa z kuchni.
Wieczr by dla nich najlepsz por, stanowi pocztek
dnia pracy dla matki, a koniec dla Sama. Chopak wraca
ze szkoy, a mama bya ju na nogach, przespawszy
wiksz cz dnia. Pia herbat, Sam za napj gazowany
albo sok. Pytaa, jak mu poszo w szkole, a on w sumie
niewiele o tym mwi, mio byo jednak pomyle, e
mgby powiedzie, gdyby chcia.
Sam otworzy drzwi. W rodku panowaa cisza, nie
liczc szumu lodwki. Sprarka bya stara i gona. Gdy
ostatnim razem rozmawiali na ganku z nogami opartymi
na porczy, mama zastanawiaa si, czy zleci napraw
sprarki, czy te taniej bdzie po prostu kupi uywan
-
lodwk. I jak przywie j do domu bez ciarwki.
Mamo? rzuci chopak w pustk salonu.
Nie rozlega si adna odpowied.
Moe jest na wzgrzu odezwa si Quinn. Na
wzgrzu, tak miejscowi okrelali Coates Academy,
prywatn szko z internatem. Wzgrze przypominao
raczej prawdziw gr.
Nie odrzek Sam. Znikna, jak pozostali.
Kuchenka bya wczona. Rondel spali si na wgiel.
W rodku nic nie byo. Sam zakrci kurek.
To moe by problem w caym miecie stwierdzi.
Tak, niewyczone kuchenki, samochody z
pracujcymi silnikami przyznaa Astrid. Kto
powinien zrobi obchd, sprawdzi, czy wszystko jest
powyczane, czy mae dzieci maj jakkolwiek opiek.
No i s jeszcze leki i alkohol, a niektrzy ludzie maj
pewnie bro.
W tej okolicy niektrzy trzymaj w domu niezy
arsena potwierdzi Sam.
To robota Boga odezwa si Quinn. Znaczy, jak
inaczej, nie? Nikt inny nie mg tego zrobi. Sprawi, e
wszyscy doroli zniknli?
Wszyscy powyej pitnastego roku ycia poprawia
Astrid. Pitnastolatek to nie dorosy. Wierz mi,
chodziam z nimi do klasy. Przesza niepewnie przez
salon, jakby czego szukaa. Mog skorzysta z azienki,
Sam?
Z ociganiem pokiwa gow, przeraony, e
-
dziewczyna tu jest. Zajmowanie si domem nie byo
specjalnoci ani jego, ani matki. Panowa jaki porzdek,
ale nie taki, jak u Astrid.
Zamkna drzwi od azienki. Sam usysza dwik
pyncej wody.
Co zrobilimy? spyta Quinn. Tego nie ogarniam.
Czym wkurzylimy Boga?
Sam otworzy lodwk. Zacz si wpatrywa w
jedzenie. Mleko. Par napojw gazowanych. Polowa
maego arbuza, pooona przekrojon stron na talerzu.
Jajka. Jabka. I cytryny do herbaty mamy. To co zwykle.
Znaczy, czym sobie na to zasuylimy, nie?
cign Quinn. Bg nie robi takich rzeczy bez powodu.
Myl, e to nie Bg.
Chopie, to musia by on.
Astrid wrcia.
Moe Quinn ma racj. To wszystko nie moe mie
zwyczajnej przyczyny powiedziaa. Prawda? To nie
ma sensu. Niemoliwe, a jednak si zdarzyo.
Rzeczy niemoliwe te si czasem zdarzaj
stwierdzi Sam.
Nieprawda utrzymywaa Astrid. Wszechwiat ma
swoje prawa, w kocu tego uczymy si na fizyce. Wiecie,
na przykad, jeli idzie o ruch, e nic nie moe dorwna
prdkoci wiata. Albo prawo cienia. Niemoliwe
rzeczy si nie zdarzaj. Wanie to oznacza sowo
niemoliwe. Przygryza warg. Przepraszam. To nie
pora na wykady, prawda?
-
Sam zawaha si. Jeli im pokae, przekroczy t
granic, ju mu nie odpuszcz. Uczepi si go, a powie
im wszystko.
Bd patrze na niego inaczej. Bd przeraeni, tak jak
on.
Pjd do siebie zmieni koszulk, dobra? Zaraz
wrc. W lodwce jest picie. miao.
Zamkn za sob drzwi do pokoju.
Nie znosi tego pomieszczenia. Okno wychodzio na
lepy zauek, a przez beznadziejn szyb niewiele byo
wida. W pokoju nawet w soneczne dni panowa
pmrok, noc zupena ciemno.
Sam nie cierpia ciemnoci.
Mama kazaa mu zamyka dom na noc, kiedy bya w
pracy. Teraz ty jeste gow rodziny mawiaa. Ale tak
czy siak, czuabym si lepiej, gdybym wiedziaa, e
zamkne drzwi.
Nie lubi, kiedy mwia, e jest gow rodziny. e teraz
ni jest.
Teraz.
Moe nie miaa nic szczeglnego na myli. Ale jak
moga nie mie? Mino osiem miesicy, odkd ojczym
uciek z ich dawnego domu. Sze miesicy, odkd
przeprowadzili si do tej ndznej rudery w kiepskiej
dzielnicy, a matka musiaa przyj nisko patn prac w
niedogodnych godzinach.
Dwie noce temu przesza burza z piorunami i na jaki
czas zgaso wiato. Sam przebywa w zupenych
-
ciemnociach, nie liczc sabych lnie byskawic, w
ktrych nawet znajome rzeczy w pokoju wyglday
upiornie.
Udao mu si na troch zasn, ale zbudzi go donony
grzmot. Z przeraajcego sennego koszmaru zosta
wyrwany w atramentow ciemno pustego domu.
Tego byo ju za wiele. Zawoa matk. Taki twardziel,
jak on, czternasto-, niemal pitnastoletni, w ciemnociach
krzyczcy Mamo. Wycign rk, odpychajc mrok.
A potem... wiato.
Pojawio si chyba w szafie, cho niezupenie. Chcia
przysoni je drzwiami, ale blask po prostu przez nie
przenika. Jakby ich w ogle nie byo. Drzwi szafy byy
wic czciowo zamknite, cho nie do koca. Na ich
szczycie powiesi niedbale kilka koszulek, by przesoni
blask, ale to kiepskie oszustwo nie mogo dugo trwa. W
kocu mama zobaczy... kiedy ju wrci.
Otworzy szaf.
wiato wci tam byo.
Blask obejmowa ma przestrze, ale wieci jaskrawo.
Unosi si tam bez ruchu, przez nic niepodtrzymywany.
Nie lampa ani arwka, po prostu maa kula czystego
wiata.
Wydawao si to niemoliwe. A jednak tam byo.
wiato po prostu si pojawio, gdy Sam go potrzebowa,
a potem ju zostao.
Dotkn kuli. Jego palce przeszy przez ni i odczu
jedynie lekkie ciepo.
-
Tak, Sam szepn do siebie. Cigle tu jest.
Astrid i Quinn myleli, e wszystko zaczo si dzisiaj,
ale Sam wiedzia, jak byo naprawd. Zwyke ycie
zaczo si rozpada osiem miesicy temu. Na chwil
znowu powrcia normalno. A pniej pojawio si
wiato.
Czternacie lat normalnoci w yciu Sama. A potem
normalno zacza wypada z szyn.
Dzisiaj za rozbia si i spona.
Sam?
Astrid woaa go z salonu. Zerkn na drzwi,
niespokojny, e wejdzie i zobaczy. Pospiesznie zrobi, co
si dao, by znw zakry wiato, po czym wrci do
pozostaych.
Twoja mama pisaa na laptopie stwierdzia Astrid.
Pewnie sprawdzaa maile.
Gdy jednak usiad przy stole i popatrzy na ekran,
zobaczy otwarty dokument Worda, a nie okno
przegldarki.
By to pamitnik. Zaledwie trzy akapity.
To si stao ostatniej nocy. Chciaabym opowiedzie o
tym G. Ale pomylaaby, e zwariowaam. Mogabym
straci prac. Uznaaby, e bior narkotyki. Gdybym
moga rozstawi wszdzie kamery, zdobyabym jaki
dowd. Ale nie mam dowodu, a matka C. jest bogata i
hojna dla CA. Wyleciaabym za drzwi. Nawet gdybym
powiedziaa komu ca prawd, wziliby mnie za
-
histeryczk.
Prdzej czy pniej C. albo ktry z pozostaych zrobi
co powanego. Komu stanie si krzywda. Jak S. z T.
Moe przycisn C. Nie sdz, eby si przyzna. Czy
gdyby wiedzia wszystko, sprawioby to jak rnic?
Sam wpatrywa si w dokument. Nie zosta zapisany na
dysku. Przejrza pulpit na ekranie i znalaz folder
oznaczony jako Dziennik. Klikn na niego. Okaza si
chroniony hasem. Gdyby matka zapisaa t ostatni
stron, take ona staaby si niedostpna.
CA to byo proste. Coates Academy. A G
oznaczao zapewne dyrektork szkoy, Grace. S te
atwe: Sam. Ale kim by C?
Jedna linijka zdawaa si pulsowa, gdy na ni patrzy:
Jak S. z T. .
Astrid czytaa mu przez rami. Staraa si czyni to
dyskretnie, ale wyranie zerkaa na ekran. Zamkn
laptop.
Chodmy.
Dokd? spyta Quinn.
Wszdzie, byle dalej std odpar Sam.
-
Rozdzia 4
297 GODZIN, 40 MINUT
Chodmy na rynek powiedzia Sam. Zatrzasn za
sob drzwi domu i zamkn je na klucz, ktry nastpnie
wsun do kieszeni dinsw. Jeli ktokolwiek co wie albo
jeli zostali jacy doroli, trzeba ich szuka wanie tam.
Perdido Beach leao na cyplu na poudniowy zachd
od przybrzenej autostrady. Od pnocnej strony drogi
wyrastay wzgrza o barwie suchego brzu, przetykanego
zieleni. Cig ich grzbietw dochodzi do morza na
pnocny zachd i poudniowy wschd od miasta,
ograniczajc dostp do tego wybrzuszenia ldu.
Perdido Beach miao zaledwie nieco ponad trzystu
mieszkacw a teraz jeszcze znacznie mniej. Najbliszy
supermarket znajdowa si w San Luis, a najblisze due
centrum handlowe trzydzieci kilometrw dalej. W
pnocnej czci miasteczka gry dochodziy tak blisko
do morza, e nie byo miejsca na budynki, z wyjtkiem
wskiego pasa, gdzie wznosia si elektrownia atomowa.
Dalej rozciga si park narodowy, las prastarych sekwoi.
Perdido Beach pozostao sennym miasteczkiem
prostych, obsadzonych drzewami ulic i gwnie
starszych tynkowanych domw parterowych w stylu
hiszpaskim, o dachach paskich albo skonych, krytych
pomaraczow dachwk. Wikszo ludzi miaa
-
trawniki, rwno przystrzyone i zielone. Malekie
centrum wok rynku obsadzono palmami. Obok
znajdoway si prostoktne miejsca parkingowe.
Perdido Beach miao hotel wypoczynkowy na poudniu,
Coates Academy na wzgrzach i elektrowni, ale poza
tym miecio si tutaj ledwie par firm: sklep z
narzdziami Ace, McDonalds, kawiarnia o nazwie Bean
There, bar kanapkowy Subway, kilka sklepw
spoywczych i jeden warzywny, a take stacja benzynowa
Chevron przy autostradzie.
Im bardziej Sam, Astrid i Quinn zbliali si do rynku,
tym wicej napotykali dzieciakw, zmierzajcych w t
sam stron. Zupenie jakby wszystkie dzieci w
miasteczku doszy do wniosku, e chc by razem. Moe
szukay czego, co by je zjednoczyo, a moe sprawia to
dojmujca samotno w domach, w ktrych atmosfera
przestaa by nagle domowa.
P przecznicy dalej Sam poczu zapach dymu i
zobaczy uciekajce dzieci.
Rynek stanowi niewielk, otwart przestrze, rodzaj
parku ze spachetkami trawy i fontann na rodku, ktra
niemal nigdy nie dziaaa. Byy tu awki i brukowane
chodniki, a take kosze na mieci. U szczytu placu stay
obok siebie skromny ratusz i koci. Rynek okalay
sklepy, niektre zamknite od lat. Nad czci sklepw
znajdoway si mieszkania. Dym wydobywa si z okna
mieszkania na drugim pitrze nad zamknit kwiaciarni i
obskurn agencj ubezpieczeniow. Gdy Sam zatrzyma
-
si, zdyszany, z okna w grze strzeli pomaraczowy
pomie.
Kilkadziesit dzieciakw stao i patrzyo. Ten tum
wyda si chopakowi bardzo dziwny. Po chwili poj,
dlaczego: nie byo w nim dorosych, jedynie dzieci.
Kto tam jest? zawoaa Astrid. Nikt nie
odpowiedzia.
Ogie moe si rozprzestrzeni.
Nie mona zadzwoni pod 112 kto zauway.
Jeli si rozprzestrzeni, moe si spali p miasta.
Widzisz gdzie straaka? Bezradne wzruszenie
ramion.
Przedszkole stao ciana w cian ze sklepem z
narzdziami i jedynie wski zauek oddziela oba budynki
od poaru. Sam doszed do wniosku, e maj do czasu,
by zabra dzieci z przedszkola, o ile bd dziaa szybko,
ale na strat sklepu z narzdziami nie mogli sobie
pozwoli.
Przynajmniej czterdziecioro dzieciakw stao obok i
si gapio. Najwyraniej nikt nie zamierza nic robi.
wietnie powiedzia Sam. Zapa dwch chopakw,
ktrych troch zna. Wy idcie do przedszkola.
Powiedzcie, eby zabra stamtd maluchy.
Tamci patrzyli na niego bez ruchu.
No ju. Idcie. Zrbcie to! nakaza ostrzej, a oni
ruszyli biegiem.
Wskaza dwch innych.
Ty i ty. Lecie do sklepu elaznego, wecie
-
najduszy w, jaki znajdziecie. I kocwk do niego.
Zdaje si, e w tym zauku jest kranik. Zacznijcie la
wod na cian sklepu z narzdziami i na dach.
Wbili w niego tpy wzrok.
Chopaki, nie jutro, tylko teraz. No ju! Biegiem!
Quinn? Lepiej id z nimi. Trzeba zmoczy ciany sklepu,
bo wiatr przeniesie ogie w tamt stron.
Quinn si zawaha.
Dzieciaki tego nie rozumiay. Jak mogy nie widzie, e
musz co zrobi, zamiast sta z zaoonymi rkami?
Sam przepchn si na czoo zgromadzenia.
Ej, suchajcie, to nie Disney Channel. Nie moemy po
prostu patrze, co si dzieje. Nie ma dorosych. Nie ma
stray poarnej. To my jestemy stra poarn.
Wrd zebranych by Edilio.
Sam ma racj przytakn. Czego ci potrzeba,
Sam? Jestem z tob.
Dobra. Quinn? We ze sklepu z narzdziami. Edilio?
Wemy grube we z remizy i podczmy je do hydrantu.
Bd cikie. Potrzebuj paru silnych goci.
Ty, ty, ty, ty. Sam kolejno apa ich za ramiona i
potrzsa. Chodcie. Ty. Ty. Jazda!
I wtedy rozlego si zawodzenie.
Sam zamar.
Kto tam jest jkna jaka dziewczyna.
Cicho sykn i wszyscy umilkli, wsuchujc si w
ryk i trzask pomieni, odlege wycie autoalarmw, a
potem krzyk:
-
Mamusiu!
I znowu:
Mamusiu!
Kto zacz falsetem przedrzenia ten gos:
Mamusiu, boj si.
By to Orc, ktrego caa sytuacja najwyraniej
naprawd bawia. Inni odsunli si od niego.
Co? spyta.
Howard, ktry nigdy nie odstpowa go na krok,
wyszczerzy si szyderczo.
Spokojnie. Sam Autobus nas wszystkich uratuje.
Prawda, Sam?
Edilio. Id powiedzia cicho Sam. Przynie, co
tylko si da.
Stary, nie moesz i tam na gr stwierdzi Edilio.
W remizie powinni mie butle tlenowe i w ogle.
Czekaj, wszystko przynios. Ju bieg, gnajc przed
sob grupk silnych chopcw.
Ej, tam na grze! krzykn Sam. Moesz podej
do drzwi albo do okna?
Patrzy w gr, wycigajc szyj. Budynek mia sze
okien od frontu i jedno z boku, od strony zauka. Ogie
bucha z najdalszego okna po lewej, ale teraz dym zacz
si dobywa take z drugiego z okien. Poar si
rozprzestrzenia.
Mamusiu! krzykn gos. By czysty, niezdawiony
dymem. Jeszcze nie.
Jeli chcesz tam i, owi sobie gow. Astrid
-
podaa mu wilgotn chustk, ktr od kogo poyczya i
zmoczya.
Czy ja powiedziaem, e tam wchodz? spyta.
Nie zrb sobie krzywdy odpara.
Dobra rada zauway oschym tonem i owin sobie
mokr tkanin wok gowy, osaniajc usta i nos.
Zapaa go za rami.
Suchaj, Sam, to nie ogie zabija ludzi, tylko dym.
Jeli wcigniesz za duo dymu, twoje puca spuchn i
napeni si pynem.
A ile to jest za duo? spyta gosem stumionym
przez chustk.
Umiechna si.
Nie wiem wszystkiego.
Chcia zapa j za rk. Ba si. Potrzebowa kogo,
kto dodaby mu odwagi. Ale to nie by waciwy moment.
Zdoby si wic na wty, drcy umiech i powiedzia:
Raz kozie mier.
Dawaj, Sam! zawoa jaki krzepicy gos. Po
chwili z tumu podnis si chr zachcajcych okrzykw.
Wejcie do budynku byo otwarte. W rodku widniay
skrzynki na listy, tylne drzwi kwiaciarni oraz ciemne,
wskie schody, wiodce na gr.
Sam dotar niemal do szczytu schodw, gdy natkn si
na cian gstego, kbicego si dymu. Mokra tkanina w
niczym nie pomoga. Jeden wdech i ju opad na kolana,
krztuszc si i dawic. Zaczy go szczypa oczy, w
jednej chwili pene napywajcych ez.
-
Klczc, natrafi na wicej powietrza.
Ej, syszysz mnie? wychrypia. Krzycz, musz ci
usysze.
Mamusiu zabrzmiao teraz sabo, z korytarza po
lewej, prowadzcego do drugiej czci budynku. Moe
dzieciak wyskoczy z okna i kto go zapie, powiedzia
sobie Sam. Gupot byoby naraa si na mier, jeli
maluch mg po prostu wyskoczy.
Smrd dymu by nieznony, ohydny i wszechobecny.
Zawiera w sobie co kwanego, jakby miesza si z
zapachem zsiadego mleka.
Sam nie podnoszc si z kolan, popez korytarzem.
Byo dziwnie. Niesamowicie. Zachmaniony chodnik pod
nim wyglda tak zwyczajnie: przyblaky orientalny wzr,
postrzpione krawdzie, troch okruszkw i zdechy
karaluch. arwka powyej palia si, sczc blade
wiato przez zowrog szaro.
Dym kbi si powoli i opada, zmuszajc go, by
szuka powietrza coraz niej.
Musiao tu by sze albo siedem mieszka. Nie
wiedzia, ktre byo waciwe, bo dziecko ju nie
krzyczao. Ale poar wybuch zapewne w najbliszym
mieszkaniu z prawej. Dym wydobywa si spod tych
drzwi, gsty, szybki i gwatowny niczym grski potok.
Mia do dyspozycji czas mierzony w sekundach, a nie
minutach.
Pooy si na plecach. Dym, sczcy si spod drzwi,
przypomina odwrcony wodospad, wznoszcy si
-
kaskad do gry. Kopn w drzwi, ale nic to nie dao.
Zamek znajdowa si wyej. Jego kopniak tylko
wstrzsn drzwiami. Aby je wyway, musia wsta,
prosto w ten zabjczy dym.
Ba si. Ogarna go wcieko. Gdzie ludzie, ktrzy
powinni zaj si ogniem? Gdzie doroli? Dlaczego on
musia to robi? By tylko dzieckiem. I dlaczego nikt inny
nie okaza si na tyle szalony, eby wbiec do poncego
budynku?
By wcieky na nich wszystkich, a jeli Quinn mia
racj, e sprawi to Bg by te wcieky na Boga.
Ale jeli sprawi to Sam... jeli on zapocztkowa te
wszystkie wydarzenia... to nie powinien wcieka si na
nikogo z wyjtkiem siebie.
Wcign tyle powietrza, ile mg, zerwa si na nogi i
rzuci si na drzwi jednym gwatownym ruchem.
Znw nic.
Jeszcze raz.
Nic.
Teraz musia ju odetchn, po prostu musia, ale dym
by wszdzie, w jego nosie, w oczach, olepia go.
Uderzy jeszcze raz i wtedy drzwi si otworzyy, a on
upad na podog, twarz w d.
Dym, uwiziony w pomieszczeniu, wylecia na
korytarz, zakotowa si na zewntrz niczym lew, ktry
wyrwa si z klatki. Przez kilka sekund na poziomie
podogi pojawia si smuka powietrza i Sam zaczerpn
tchu. Musia si wysili, by natychmiast nie wykrztusi
-
powietrza z powrotem. Gdyby to zrobi, umarby, dobrze
o tym wiedzia.
Na sekund w mieszkaniu zrobio si troch janiej.
Przypominao to niewielk dziur w chmurach, kuszc
kawakiem czystego nieba przed ponownym
zacigniciem kotary.
Dziecko leao na pododze, dawic si i kaszlc. Po
prostu mae dziecko, dziewczynka, najwyej picioletnia.
Jestem zacharcza Sam zduszonym gosem.
Musia wyglda przeraajco. Potny ksztat, spowity
dymem, z zasonit twarz, z osmalonymi wosami i
skr.
Pewnie wyglda jak potwr. To byo jedyne
wyjanienie. Bo dziewczynka, ta przeraona, ogarnita
panik dziewczynka, uniosa obie rce i z jej pulchnych
rczek wystrzeliy strugi czystego ognia.
Ogie. Tryskajcy z maych rczek.
Ogie!
Wymierzony w niego.
Pomie o wos min Sama. Z szumem strzeli obok
jego gowy i trafi w cian z tyu. Jak napalm,
zagszczona benzyna, pynny ogie, przylgn do muru i
zapon w jednej chwili z szalecz natarczywoci.
Sam przez sekund mg si tylko gapi, oniemiay.
Szalestwo.
Absurd.
Dziewczynka krzykna z przeraeniem i znowu
podniosa rce. Tym razem nie spuduje.
-
Tym razem go zabije.
Nie mylc, reagujc bezwiednie, Sam wycign rk.
Bysno wiato, jasne niczym eksplodujca gwiazda.
Maa pada na plecy.
Sam podpez do niej, drcy, ze cinitym odkiem.
Chcia krzycze i powtarza w mylach: nie, nie, nie, nie.
Wzi dziewczynk w ramiona. Ba si, e odzyska
przytomno, a jednoczenie ba si, e jej nie odzyska.
Wsta.
ciana po jego prawej zacza zapada si do rodka
niczym rwcy si karton. Odpada tynk, odsaniajc
struktur ciany, deski i kantwki. Wewntrz pon
ogie.
Fala gorca, jak po otwarciu piekarnika, wstrzsna
chopakiem. Astrid mwia, e to nie ogie zabija.
Najwyraniej nie widziaa tego ognia i nie przypuszczaa,
e mae dziecko moe strzela pomieniami z rk.
Sam trzyma dziecko w ramionach. Ogie za plecami i
po prawej pali mu rzsy, parzy ciao.
Okno na wprost.
Rzuci si naprzd. Upuci ma jak worek
ziemniakw i waln w okno obiema domi. Dym kbi
si wok, gnany pomieniami w stron nowego rda
tlenu.
Sam na olep odszuka dziewczynk w mroku. Podnis
j i nagle, niczym cud, ujrza par rk, czekajcych, by
zapa ma. Te rce, wyaniajce si z dymu, wyglday
niemal nadnaturalnie.
-
Sam osun si na parapet, na wp wychylony przez
okno. Kto go zapa, wycign i zsun po aluminiowej
drabinie. Jego gowa uderzaa o szczebelki, ale w
najmniejszym stopniu mu to nie przeszkadzao, bo wok
byo wiato i powietrze, a przez zmruone, zazawione
oczy widzia bkitne niebo.
Edilio i chopak o imieniu Joel zanieli Sama na
chodnik.
Kto pola go wod z wa. Myleli, e si pali, czy
jak?
A moe si pali?
Otworzy usta i apczywie yka zimn wod,
obmywajc mu twarz.
Ale nie by w stanie zachowa przytomnoci. Odpyn.
Unosi si na plecach na agodnych falach.
Bya tam jego matka. Siedziaa w wodzie tu obok.
Opieraa podbrdek na kolanach. Nie patrzya na niego.
Co? spyta.
Pachniao jak pieczony kurczak powiedziaa.
Co? powtrzy.
Matka wycigna rk i mocno plasna go twarz.
Otworzy oczy.
Przepraszam powiedziaa Astrid. Musiaam ci
obudzi.
Uklka przy nim i przyoya mu co do ust.
Plastikow mask. Tlen.
Zakaszla i odetchn. cign mask i zwymiotowa
na chodnik, zgity w p niczym pijak w zauku.
-
Astrid dyskretnie odwrcia wzrok. Pniej bdzie si
wstydzi. Teraz cieszy si, e zwymiotowa.
Zaczerpn wicej tlenu.
Quinn trzyma ogrodowy szlauch. Edilio popdzi
przykrci jeden z wikszych wy do hydrantu. Woda
pocieka cienk struk, a potem, gdy Edilio popracowa
kluczem z dug rczk i cakowicie otworzy hydrant,
trysna niczym gejzer. Chopcy, trzymajcy kocwk
wa, musieli si z ni zmaga, jakby walczyli ze
wciekym pytonem. W innej sytuacji byoby to zabawne.
Sam usiad. Nadal nie mg mwi.
Skin gow w stron, gdzie kilkoro dzieciakw
przyklko wok maej podpalaczki. Bya czarna, nie
tylko z powodu swojej rasy, ale take warstwy
pokrywajcej skr sadzy. Wosy z jednej strony miaa
wypalone. Z drugiej widnia mysi ogonek, zwizany
row gumk.
Sam wiedzia, pozna to po penych powagi pozach
dzieci. Wiedzia, ale i tak musia spyta. Gos mia cichy i
chrapliwy.
Astrid pokrcia gow.
Przykro mi.
Skin gow.
Pewnie jej rodzice zostawili zapalon kuchenk,
kiedy zniknli powiedziaa dziewczyna. Najpewniej
wanie to wywoao poar. Albo papieros.
Nie, pomyla Sam. Nie, to byo co innego.
Dziewczynka miaa moc. T sam moc, co Sam, a
-
przynajmniej podobnego rodzaju.
Moc, ktrej w panice uy, by stworzy niesamowite
wiato.
Moc, ktr raz wykorzysta i omal kogo nie zabi.
Moc, ktr wanie posuy si znowu, piecztujc los
osoby, ktr tak bardzo stara si uratowa.
Nie by jedyny. Nie tylko on by dziwolgiem. Oprcz
niego bya by moe ju nie przynajmniej jedna
osoba.
Z jakiego powodu ta myl wcale go nie pocieszaa.
-
Rozdzia 5
291 GODZIN, 07 MINUT
Nad Perdido Beach zapada noc.
Latarnie uliczne wczyy si automatycznie. W
niewielkim tylko stopniu rozpraszay ciemno, rzucay za
to gbokie cienie na przestraszone twarze.
Po rynku krcia si niemal setka dzieci. Wydawao si,
e kade ma batonik i napj gazowany. Spldrowano
may sklep, ten, w ktrym sprzedawano gwnie piwo i
chipsy kukurydziane. Sam zgarn batonik PayDay i napj
Dr Pepper. Wszystkie batoniki Reese, Twix i Snickers
rozeszy si, zanim dotar na miejsce. Zostawi na ladzie
dwa dolary jako zapat. Pienidze znikny po paru
sekundach.
Zanim poar straci impet, spona poowa budynku
mieszkalnego. Dach si zapad. Wygldao na to, e parter
przetrwa, cho sklepy zupenie poczerniay od wewntrz.
Dym unosi si teraz w smukach, a nie w kbach, i
wszdzie panowa okropny smrd.
Ale sklep z narzdziami i przedszkole zostay ocalone.
Ciao dziewczynki wci leao na chodniku. Kto
nakry je kocem. Sam by mu za to wdziczny.
Wraz z Quinnem siedzieli na trawie blisko rodka
placu, koo nieczynnej fontanny. Quinn koysa si w
przd i w ty, obejmujc ramionami kolana.
-
Skaczca Bette podesza bliej i stana zakopotana
przed Samem. By z ni jej modszy braciszek.
Sam, mylisz, e mog bezpiecznie i do mojego
domu? Musimy co zabra.
Wzruszy ramionami.
Bette, wiem tyle samo, co ty.
Skina gow, zawahaa si przez chwil i odesza.
Wszystkie awki w parku byy zajte. Niektre z nich
zajy rodzestwa. Umocoway jakie przecierada do
opar i porczy, tworzc prowizoryczne namioty. Wiele
dzieci wrcio do swoich pustych domw, inne jednak
lepiej czuy si w grupie. Niektre znajdoway w tumie
pocieszenie. Inne chciay po prostu na bieco wiedzie,
co si dzieje.
Dwjka dzieciakw, ktrych Sam nie zna, zapewne
pitoklasistw, podesza, by spyta:
Wiesz, co si stanie?
Pokrci gow.
Nie. Nie wiem.
Co powinnimy zrobi?
Chyba po prostu na troch tu zosta, wiecie?
Znaczy tutaj?
Albo wracajcie do domw. Przepijcie si we
wasnych kach. Co wam bardziej odpowiada.
Nie boimy si ani nic w tym stylu.
Nie? spyta Sam z powtpiewaniem. Ja tak si
boj, e si zmoczyem.
Jeden z tamtych umiechn si.
-
Nieprawda.
Masz racj. Ale nie wstyd si ba, to nic zego. Kady
si tu boi.
Podobne sytuacje zdarzay si co chwila. Dzieciaki
podchodziy do Sama i zadaway mu pytania, na ktre nie
zna odpowiedzi.
Chcia, eby przestay.
Orc i jego koledzy wycignli krzesa ogrodowe ze
sklepu z narzdziami i usadowili si dokadnie porodku
tego miejsca, ktre kiedy byo najruchliwszym
skrzyowaniem w Perdido Beach. Siedzieli tu pod
sygnalizatorem, na ktrym nadal na przemian zapalao si
to zielone, to te, to znw czerwone wiato.
Howard krzycza na jakiego niskiej rangi
przybocznego lizusa, ktry zapali podpak do grilla i
usiowa zrobi ognisko. Ekipa Orca przyniosa ze sklepu
par drewnianych trzonkw od siekier oraz kijw
bejsbolowych i bezskutecznie usiowaa je podpali.
Wzili take metalowe paki i motki. Trzymali je przy
sobie.
Sam nie poruszy tematu dziewczynki, ktra wci
leaa na chodniku. Gdyby o niej wspomnia, miaby
obowizek co zrobi. Wykopa grb i j pochowa.
Przeczyta fragment Biblii albo co powiedzie.
Tymczasem nie zna nawet jej imienia. Podobnie jak
pozostali.
Nie mog go znale. By to gos Astrid, ktra
pojawia si po przynajmniej godzinnej nieobecnoci.
-
Posza szuka swojego braciszka. Petea tu nie ma. Nikt
go nie widzia.
Sam poda jej napj gazowany.
Masz. Zapaciem. A dokadniej: prbowaem.
Normalnie nie pij takich rzeczy.
A czy tu jest normalnie? warkn Quinn.
Nie patrzy na ni. Oczy mia niespokojne, jego wzrok
przelizgiwa si z osoby na osob, z przedmiotu na
przedmiotu. Wyglda jak sposzony ptak, ani na chwil
nie nawizywa kontaktu wzrokowego. Bez okularw
przeciwsonecznych i fedory wydawa si dziwnie nagi.
Sam martwi si o niego. Zwykle to on, Sam, a nie
Quinn, bywa przesadnie powany.
Astrid nie zwrcia uwagi na nieuprzejmo Quinna.
Dziki, Sam powiedziaa. Wypia p puszki, ale nie
usiada. Dzieciaki mwi, e to wojskowym co poszo
nie tak. Albo e to terroryci. Albo kosmici. Albo Bg.
Mnstwo teorii. Zero odpowiedzi.
A ty w ogle wierzysz w Boga? spyta Quinn.
Dy do ktni.
Tak, wierz odpara. Ale nie w takiego, ktry bez
powodu sprawia, e ludzie znikaj. Bg powinien by
mioci. To mi nie wyglda na mio.
To wyglda jak najgorszy piknik wiata stwierdzi
Sam.
To si chyba nazywa wisielczy humor powiedziaa
dziewczyna. Zauwaywszy puste spojrzenia Sama i
Quinna, dodaa: Przepraszam. Mam ten denerwujcy
-
zwyczaj analizowania, co mwi inni. Albo si do tego
przyzwyczaicie, albo dojdziecie do wniosku, e nie
moecie mnie znie.
Przychylam si do drugiej opcji mrukn Quinn.
Co to jest wisielczy humor? spyta Sam.
No wiesz, od wisielca na szubienicy. Czasami ludzie,
kiedy si denerwuj albo czego boj, zaczynaj artowa.
A potem dodaa, z lekkim alem: Oczywicie,
niektrzy, kiedy si denerwuj albo boj, staj si
pedantyczni. A jeli nie wiesz, co to znaczy
pedantyczny, podpowiem ci. W sowniku moje zdjcie
stanowi ilustracj tego pojcia.
Sam rozemia si.
Zbliy si do nich chopczyk, najwyej picioletni,
trzymajcy pluszowego misia o smutnych oczach.
Wiecie, gdzie jest moja mama?
Nie, may. Przykro mi powiedzia Sam.
Moecie do niej zadzwoni? Gos malca dra.
Telefony nie dziaaj odpar Sam.
Nic nie dziaa wypali Quinn. Nic nie dziaa i
jestemy tu zupenie sami.
Wiesz, co myl? zwrci si do chopczyka Sam.
Myl, e w przedszkolu maj ciastka. To zaraz
naprzeciwko. Widzisz?
Nie wolno mi przechodzi przez ulic.
Moesz to zrobi. Bd patrzy, dobra?
May stumi szloch, a potem ruszy w stron
przedszkola, ciskajc misia.
-
Dzieci do ciebie przychodz, Sam odezwaa si
Astrid. Maj nadziej, e co zrobisz.
Co mam zrobi? Mog najwyej zaproponowa, eby
zjady ciastko odrzek nieco zbyt ostrym tonem.
Uratuj je, Sam wtrci gorzkim tonem Quinn.
Uratuj je wszystkie.
Boj si, tak jak my stwierdzia Astrid. Nikt nie
rzdzi, nie mwi innym, co maj robi. Wyczuwaj w
tobie przywdc. Licz na ciebie.
Nie jestem adnym przywdc. Boj si tak samo, jak
reszta. Jestem tak samo zagubiony.
Wiedziae, jak si zachowa, kiedy mieszkanie si
palio przypomniaa.
Sam zerwa si na nogi. Kieroway nim nerwy, ale
nagy ruch przycign spojrzenia dziesitek dzieci w
pobliu. Wszystkie patrzyy na niego tak, jakby mia zaraz
czego dokona. Poczu, e ciska go w odku. Nawet
Quinn patrzy na niego wyczekujco.
Sam zakl pod nosem. A potem zacz mwi, na tyle
gono, by jego sowa dao si usysze w promieniu kilku
metrw.
Suchajcie, musimy si trzyma. Kto si zorientuje,
co si stao, i nas znajdzie, nie? Wic po prostu si
uspokjmy, nie rbmy nic gupiego, pomagajmy sobie
nawzajem i sprbujmy by dzielni.
Sam zdziwi si, syszc szmer gosw, powtarzajcych
jego sowa, przekazujcych je dalej, jakby bya to jaka
genialna wypowied.
-
Jedynym, czego powinnimy si ba, jest sam strach
szepna Astrid.
Co?
Tak powiedzia prezydent Roosevelt, kiedy cay kraj
si ba z powodu Wielkiego Kryzysu wyjania.
Wiesz odezwa si Quinn jedyn zalet tej
sytuacji byo to, e urwaem si z lekcji historii. Teraz
lekcja historii przysza do mnie.
Sam rozemia si. Nie bya to moe wielka pociecha,
ale dobrze byo wiedzie, e Quinn wci ma poczucie
humoru.
Musz znale swojego brata oznajmia Astrid.
Gdzie on moe by? spyta Sam.
Wzruszya bezradnie ramionami. Zdawao si, e
marznie w cienkiej bluzce. Sam aowa, e nie ma kurtki,
ktr mgby jej da.
Gdzie z moimi rodzicami. Najprawdopodobniej tam,
gdzie pracuje tata albo gdzie mama gra w tenisa. W
Clifftop.
Clifftop by to hotel tu przy play, gdzie Sam
najbardziej lubi surfowa. Chopak nigdy nie by w
rodku ani nawet na terenie hotelu.
Myl, e raczej Clifftop stwierdzia Astrid.
Gupio mi pyta, ale pjdziecie ze mn?
Teraz? spyta Quinn z niedowierzaniem. W nocy?
Sam wzruszy ramionami.
To lepsze ni siedzie tutaj. Moe znajdziemy tam
telewizor.
-
Quinn westchn.
Syszaem, e w Clifftop maj wietne jedzenie. I
pierwszorzdn obsug. Wycign rk i Sam pomg
mu wsta.
Szli przez tum. Dzieciaki woay Sama i pytay, co si
dzieje oraz co maj robi. A on odpowiada:
Trzymajcie si. Bdzie dobrze. Po prostu cieszcie si
wakacjami. Cieszcie si batonikami, dopki moecie.
Rodzice niedugo wrc i wszystko wam zabior.
A dzieci kiway gow, miay si albo nawet
dzikoway, jakby co im da.
Usysza, e powtarzaj jego imi. Dobiegy go strzpki
rozmw. Byem wtedy w autobusie. Albo: Stary,
wbieg prosto do tego budynku. Albo: Widzisz,
powiedzia, e bdzie dobrze.
cinity odek bola go coraz bardziej. Wiedzia, e
wyjcie w noc przyniesie mu ulg. Chcia si oddali od
wszystkich tych przeraonych twarzy, ktre czego od
niego oczekiway.
Podeszli do obozowiska Orca na skrzyowaniu.
Niemrawe ognisko trzaskao, topic asfalt pod arem. W
wypenionym lodem kubeku spoczywa szeciopak piwa
Coors. Jeden z kumpli Orca, wielkolud o twarzy dziecka,
zwany Cookie, wydawa si zamroczony.
Ej! Dokd si wybieracie? spyta Howard, gdy
podeszli bliej.
Na spacer odrzek Sam.
Dwaj gupi surferzy i geniusz?
-
Zgadza si. Nauczymy Astrid surfowa. Masz z tym
problem?
Howard rozemia si i przyjrza Samowi od stp do
gw.
Mylisz, e tu rzdzisz, co, Sam? Sam Autobus.
Wielka mi rzecz. Nie robisz na mnie wraenia.
Szkoda, bo przez cae ycie marz tylko o tym, eby
zrobi na tobie wraenie odpar.
Howard wykrzywi twarz.
Musisz nam co przynie.
O czym ty mwisz?
Nie chc, eby Orcowi byo przykro wyjani
Howard. Niezalenie od tego, po co idziecie, cz
powinnicie przynie jemu.
Orc rozpar si w skradzionym krzele, wycign nogi
i ledwie zwraca na nich uwag. Jego wzrok, ktrego
nigdy nie umia skupi na duej w jednym miejscu, teraz
te przenosi si to tu, to tam. Mrukn jednak:
Tak.
W chwili, gdy si odezwa, kilku chopakw z jego
ekipy zainteresowao si grupk Sama. Jeden, wysoki i
chudy, nazywany Pand z uwagi na ciemno podkrone
oczy, gronie uderzy metalow pak o asfalt.
Czyli jeste wielkim bohaterem? stwierdzi.
Zmie pyt odpar Sam.
Nie, nie Sammy, on nie uwaa, e jest od nas lepszy.
Howard wyszczerzy si. Zacz parodiowa
zachowanie Sama podczas poaru. Ty we w, ty
-
zabierz dzieciaki, zrb to, zrb tamto, ja tu dowodz,
jestem... Sam, Sam Surfer.
Pjdziemy ju oznajmi Sam.
Ajajaj odrzek Howard i teatralnym gestem wskaza
sygnalizator wietlny w grze. Poczekaj na zielone.
Przez kilka penych napicia sekund Sam zastanawia
si, czy powinien wda si w bjk, czy raczej jej
unikn. Po chwili wiato si zmienio, a Howard
rozemia si i ich przepuci.
-
Rozdzia 6
290 GODZIN, 07 MINUT
Przez jaki czas nikt nic nie mwi.
Ulica pustoszaa i ciemniaa. W kocu doszli do drogi
na pla.
Fale dziwnie brzmi zauway Quinn.
Pasko zgodzi si Sam. Mia poczucie, jakby
ledzio go wiele oczu, mimo e znalaz si ju daleko od
placu.
Jeszcze jak pasko, bracie odpar Quinn. Jakby
byo lustro. Ale front niskiego cinienia jest blisko. Miaa
na duej przyj dua fala. A tymczasem sycha raczej
jezioro.
Prognozy pogody nie zawsze si speniaj
stwierdzi Sam. Uwanie nasuchiwa. Quinn lepiej ni on
odczytywa warunki atmosferyczne. Zdawao si, e rytm
fal niesie w sobie co dziwnego, ale Sam nie by tego
pewien.
Cho tu i wdzie, po lewej stronie, poyskiway wiata
domw, dalej latar byo jednak ciemniej ni
zazwyczaj. Wci jeszcze trwa wczesny wieczr,
najwyej pora kolacji. Wszdzie powinny pali si
wiata. Tymczasem widno byo tylko tam, gdzie
owietleniem steroway wczniki czasowe albo gdzie
wiato zostawiano na cay dzie. W jednym z domw
-
migotaa niebieska powiata z telewizora. Gdy Sam
zajrza przez okno, zobaczy dwoje dzieci, jedzcych
chipsy i gapicych si na szumicy na ekranie nieg.
Znikny normalne odgosy ta, drobne dwiki, ktre
ledwie si zauwaao dzwonice telefony, silniki
samochodw, rozmowy. Syszeli kady swj krok. Kady
oddech. Gdy jaki pies zacz szaleczo szczeka,
wszyscy podskoczyli.
Kto nakarmi tego psa? odezwa si Quinn.
Nikt nie zna odpowiedzi. W caym miasteczku byo
mnstwo psw i kotw. W pustych domach bez wtpienia
przebyway te niemowlta. Wszystkiego byo zbyt wiele.
Zbyt wiele problemw do rozwizania.
Sam spojrza w stron wzgrz, odruchowo mruc oczy
przed wiatami. Czasami, gdy zapalano jupitery na
boisku, dawao si dostrzec odlege wiata z Coates
Academy. Ale nie tego wieczoru. Teraz po tamtej stronie
pozosta tylko mrok.
Jaka cz Sama nie moga si pogodzi z myl, e
jego matka znikna. Ta cz chciaa wierzy, e kobieta
tam jest, w pracy, jak kadego innego wieczoru.
Gwiazdy zostay na swoich miejscach odezwaa si
Astrid. A po chwili dodaa: Zaraz. Nie. S gwiazdy w
grze, ale nie ma tych tu nad horyzontem. Zdaje si, e
Wenus powinna niedugo zachodzi. Nie ma jej.
Caa trjka zatrzymaa si, spogldajc w stron
oceanu. Stali nieruchomo. Syszeli jedynie agodn,
rytmiczn regularno plusku fal.
-
Zabrzmi to dziwnie, ale horyzont znajduje si wyej,
ni powinien zauwaya Astrid.
Obserwowa kto zachd soca? spyta Sam.
Okazao si, e nikt.
Chodmy dalej powiedzia Sam. Trzeba byo
wzi rowery albo deskorolki.
Czemu nie samochd? spyta Quinn.
Umiesz prowadzi? odpowiedzia pytaniem Sam.
Widziaem, jak to si robi.
Widziaam w telewizji operacj na otwartym sercu
wtrcia Astrid. To nie oznacza, e bd prbowaa j
przeprowadzi.
Ogldasz w telewizji operacje serca? zainteresowa
si Quinn. To wiele wyjania.
Droga skrcaa, oddalajc si od brzegu w stron
Clifftop. Jasno wieci dyskretny neon z nazw hotelu,
rozcignity w poprzek drogi midzy starannie
przycitymi ywopotami. Eleganckie wejcie frontowe
rozwietlone byo niczym na Boe Narodzenie. W hotelu
bardzo wczenie zawieszono sznury migoczcych lampek.
Obok sta pusty samochd z otwartymi drzwiami oraz
baganikiem. Na wzku hotelowego boya leay walizki.
Gdy podeszli bliej, automatyczne drzwi rozsuny si
szeroko.
Hol by przestronny, z wygitym w uk kontuarem z
polerowanego jasnego drewna i terakotow posadzk.
Lnice mosine okucia prowadziy wzrok w stron
pogronego w cieniu baru. W rzdzie wind jedna bya
-
otwarta, jakby czekaa.
Nikogo nie wida odezwa si Quinn
przygnbionym szeptem.
Nie przyzna Sam. W barze znajdowa si
wyczony telewizor. W recepcji nikogo nie byo, w holu
ani w barze te nie. Po posadzce nis si pogos ich
krokw.
Na kort tenisowy tdy Astrid poprowadzia ich za
sob. Pewnie tam bya moja mama i may Pete.
Korty byy owietlone, ale nie dobiega z nich odgos
piek, uderzanych rakietami. W ogle nie rozlega si
aden dwik.
Wszyscy troje zobaczyli to w tej samej chwili.
Dokadnie przez rodek najdalszego kortu, przecinajc
adnie utrzymany teren i dzielc na p basen, przebiegaa
bariera.
ciana.
Lekko migotaa.
Trudno byo stwierdzi czy jest przezroczysta, bo
sczce si przez ni wiato byo mleczne, nieostre i
wcale nie janiejsze od otoczenia. ciana zdawaa si
mie lekko lustrzan powierzchni, troch jak mroone
szko. Nie wydawaa adnego odgosu. Nie wibrowaa.
Zdawao si niemal, e pochania dwiki.
Moe to tylko taka membrana, pomyla Sam. Gruba na
milimetr. Co, co pknie jak balon po dotkniciu palcem.
A moe to w ogle jedynie iluzja. Ale instynkt, lk,
poczucie pustki w odku wszystko to mwio mu, e
-
patrzy na cian. Nie na iluzj, nie na kotar, ale na
cian.
Bariera pia si w gr i stopniowo blada na tle
nocnego nieba. Rozcigaa si jak okiem sign w prawo
i w lewo. Nie przewiecay przez ni adne gwiazdy,
ponad ni gwiazdy pojawiay si znowu.
Co to jest? spyta Quinn. W jego gosie
pobrzmiewaa trwoga.
Astrid pokrcia tylko gow.
Co to jest? powtrzy Quinn z wikszym naciskiem.
Powolnymi krokami zbliyli si do bariery. Byli gotowi
uciec w kadej chwili, ale odczuwali potrzeb, by podej
bliej.
Wkroczyli na ogrodzony siatk teren i ruszyli przez
kort. Bariera przecinaa siatk, ktra zaczynaa si
supkiem, a koczya rozmigotan pustk przeszkody.
Sam pocign siatk. Ani drgna. Mimo e szarpa z
caej siy, z bariery nie wysuwa si ani kawaek sznurka.
Ostronie szepna Astrid.
Quinn cofn si, pozwalajc Samowi obj
dowodzenie.
Ma racj, bracie, uwaaj.
Sam sta zaledwie ptora metra od ciany z
wycignitymi rkami. Zawaha si. Zauway na ziemi
zielon pik tenisow i po chwili j podnis.
Rzuci w kierunku bariery.
Odbia si.
Zapa pik w locie i obejrza. adnych ladw.
-
adnych znakw, ktre wiadczyyby o tym, e zrobia
co wicej, ni tylko si odbia.
Zrobi trzy ostatnie kroki i tym razem ju bez wahania
przycisn palce do bariery.
Aaa! Oderwa momentalnie do.
Co? spyta Quinn.
Zapieko. Oj, stary. Boli. Potrzsn rk, by
umierzy bl.
Poka zadaa Astrid.
Wycign rk.
Teraz ju nie boli.
Nie wida adnego oparzenia stwierdzia, obracajc
jego do.
Nie zgodzi si Sam. Ale wierzcie mi, nie chcecie
tego dotyka.
Sam odczuwa dotyk Astrid jak swoiste poraenie
prdem. Miaa zimne palce. To mu si podobao.
Quinn wzi krzeso, stojce przy jednej z linii
bocznych. Byo to cikie krzeso z kutego elaza. Unis
je wysoko, po czym uderzy nogami w barier.
Bariera nie ustpia.
Uderzy znowu, jeszcze mocniej, tak mocno, e
odrzucio go w ty.
Bariera nie ustpia.
I nagle Quinn zacz krzycze, przeklina, szaleczo
tukc krzesem w barier.
Sam nie mg podej na tyle blisko, by go
powstrzyma i przy tym nie oberwa. Pooy rk na
-
ramieniu Astrid.
Pozwl mu si wyadowa.
Quinn raz za razem wali krzesem w barier. Na
gadkiej powierzchni nie pojawi si aden lad.
W kocu opuci krzeso, usiad na asfalcie, zapa si
za gow i zawy.
W McDonaldsie palio si jasne wiato, gdy do rodka
wszed Albert Hillsborough. Wy alarm przeciwpoarowy.
Pojedyncze dwiki, biiip, biiip, biiip, natarczywie
domagay si uwagi pomidzy goniejszymi,
gniewniejszymi jkami alarmu.
Dzieciaki wlizgny si za lad, by wzi pczki i
duskie ciasteczka. Pudo z zabawkami do zestawu Happy
Meal, nawizujcymi do filmu, ktrego Albert jeszcze nie
widzia, leao otwarte, dookoa poniewieray si
rozrzucone zabawki. W pojemniku nie byo frytek, ale na
pododze walao si ich cakiem sporo.
Albert czu si nieco skrpowany, gdy podchodzi do
drzwi kuchni i prbowa je otworzy. Byy zamknite na
klucz. Wrci i przeskoczy lad.
Mia wraenie, e bezprawnie przebywa po drugiej
stronie kontuaru.
Kosz spalonych, czarnych frytek spoczywa w
rozgrzanym oleju. Albert znalaz rcznik, zapa kosz za
uchwyt i wyj go z tuszczu. Umieci go na uchwycie,
by olej spyn, jak naley. Frytki smayy si od rana.
Chyba s ju gotowe mrukn sam do siebie.
-
Timer nie przestawa piszcze. Chwil mu to zajo, ale
wreszcie znalaz waciwy guzik i nacisn. Jeden z
dwikw umilk.
Na grillu leay trzy mae, czarne ciasteczka.
Hamburgery, ktre podobnie jak frytki smayy si o
jakie dziesi godzin za dugo.
Znalaz opatk, podnis hamburgery i wrzuci do
kosza. Miso ju dawno przestao dymi, ale w pobliu
nie byo nikogo, kto mgby wyczy alarm
przeciwpoarowy. Albert potrzebowa kilku minut, by
wymyli, jak wspi si na gr, nie ldujc przy tym na
rozpalonym grillu, i nacisn przycisk.
Cisza przyniosa mu wrcz fizycznie odczuwan ulg.
Od razu lepiej. Albert zszed na d. Zastanawia
si, czy powinien wyczy frytkownice i grill. Tak
byoby najbezpieczniej. Wszystko wyczy i wyj na
zewntrz. Na pogrony w mroku plac, gdzie gromadziy
si dzieciaki, przestraszone, wypatrujce ratunku, ktry
nie nadchodzi. Ale tak naprawd nikogo tam nie zna.
Albert mia czternacie lat i by najmodszy z
szeciorga rodzestwa. A take najmniejszy. Jego trzej
bracia i dwie siostry mieli od pitnastu do dwudziestu
siedmiu lat. Sprawdzi ju w domu i adnego z nich tam
nie byo. Wzek inwalidzki matki okaza si pusty.
Podobnie jak kanapa, na ktrej zwykle odpoczywaa,
ogldajc telewizj i narzekajc na ble plecw. Pozosta
tylko jej koc, nic poza tym.
Dziwnie si czu, gdy by sam nawet przez chwil. Gdy
-
aden apodyktyczny brat ani siostra nie mwili mu, co ma
robi. Nie mg sobie przypomnie, kiedy ostatni raz nikt
nim nie dyrygowa.
Teraz wszed do kuchni w McDonaldsie i czu si tu
bardziej sam, ni potrafi to sobie wyobrazi.
Znalaz zamraark. Pocign za duy, chromowany
uchwyt, a stalowe drzwi otworzyy si z sykiem i
podmuchem zimnej pary.
Wewntrz ujrza metalowe pki, na nich wyranie
oznakowane puda z hamburgerami, due foliowe torby z
kawakami kurczaka i frytkami. Mniejsze pudeka
zawieray ciasteczka. Najwicej byo hamburgerw.
Podszed do chodni, nie tak zimnej i nieskazitelnej jak
zamraarka, za to ciekawszej. Czekay tu pokryte foli
tace z plastrami pomidorw, torby z saat, due
plastikowe tuby z sosem do Big Macw, majonezem i
keczupem, opakowania plasterkw tego sera.
Znalaz niewielk wietlic, przystrojon plakatami o
zasadach bezpieczestwa, z dwujzycznymi napisami, po
angielsku i hiszpasku. Pod cian ustawiono wielkie
puda z papierowymi kubkami i opakowaniami z
woskowanego papieru, a take nijakie, metalowe walce,
wypenione ekstraktem coca coli.
Dalej, przy tylnych drzwiach, stay wysokie regay na
kkach, zastawione bukami i babeczkami.
Wszystko miao swoje miejsce. Wszystko byo
uporzdkowane i czyste, cho z tustym poyskiem.
W pewnej chwili Albert nie zauway, w ktrym
-
dokadnie momencie przesta postrzega wszystkie
zgromadzone produkty jako ciekawostk, a zacz w nich
widzie zapasy. W umyle przelicza pojedyncze
skadniki na Big Maki, kanapki z kurczakiem, McMuffiny
z jajkiem.
Jego siostra, Rowena, nauczya go gotowa. Przy
niepenosprawnej matce musieli umie dba o siebie.
Rowena penia nieoficjaln funkcj kucharki do
dwunastych urodzin Alberta, kiedy cz kuchennych
obowizkw przesza na niego.
Umia upichci ry z czerwon fasol, ulubione danie
mamy. Umia robi hot dogi, a take tosty z bekonem.
Nigdy nie przyzna si Rowenie, ale lubi gotowa. Byo
to znacznie lepsze ni sprztanie, ktrym, niestety, wci
musia si zajmowa, cho by teraz dodatkowo
odpowiedzialny za wieczorne posiki w pitki i soboty.
Kierownik McDonaldsa mia niewielki gabinet, drzwi
byy otwarte na ocie. W rodku znajdowao si mae
biurko, zamknity sejf, telefon, komputer i pka na
cianie, uginajca si pod ciarem kilku grubych
podrcznikw.
Usysza jaki dwik. Gosy. A potem uderzenie o
pojemnik ze somkami i natychmiastowe przeprosiny.
Dwch sidmoklasistw opierao si o lad i patrzyo w
gr, na tablic z menu, jakby chcieli co zamwi.
Albert waha si, ale tylko przez chwil. Powiedzia
sobie, e da rad, niemal zaskoczony wasnym pomysem.
Witamy w McDonalds powiedzia. Czym mog
-
suy?
Jest otwarte?
Czego sobie yczycie?
Tamci wzruszyli ramionami.
Dwa zestawy numer jeden?
Albert spojrza na klawiatur komputera. By to gszcz
oznaczonych kolorami guzikw.
A co do picia?
Pomaraczow fant?
Ju si robi powiedzia Albert. Znalaz kotlety
hamburgerw w szufladzie chodziarki pod grillem.
Wyday przyjemny odgos, gdy rzuci je na ruszt.
Na pce dostrzeg papierow czapeczk. Woy j na
gow.
Podczas gdy miso skwierczao, otworzy gruby
podrcznik i zacz szuka w indeksie hasa frytki.
-
Rozdzia 7
289 GODZIN, 45 MINUT
Lana leaa w ciemnoci i patrzya na gwiazdy.
Nie widziaa ju spw, cho nie odleciay daleko.
Kilka prbowao wyldowa w pobliu, ale Patrick je
przeposzy. Wiedziaa jednak, e cigle tam s. Baa si.
Baa si mierci. Baa si, e ju nigdy nie zobaczy mamy
i taty, ktrzy pewnie nawet nie wiedzieli, e zagina. Co
wieczr dzwonili do dziadka Lukea i z ni rozmawiali,
powtarzali, e j kochaj... a przy tym nie pozwalali
wrci do domu.
Chcemy, eby odpocza od miasta, kochanie
mwia matka. Musisz mie czas, eby pomyle i
oczyci umys.
Lana bya wcieka na rodzicw. Zwaszcza na matk.
Gniew pali tak gorco, e niemal przymiewa bl.
Ale nie do koca. Nie na dugo. Bl sta si teraz caym
jej wiatem. Bl i strach.
Zastanawiaa si, jak moe wyglda. Tak naprawd
nigdy nie bya adna uwaaa, e jej oczy s zbyt mae, a
ciemne wosy zbyt proste, by cokolwiek z nimi zrobi.
Ale teraz, gdy twarz pokrya si siniakami, skaleczeniami
i zakrzep krwi, przypominaa pewnie stwora z horroru.
Gdzie by dziadek Luke? Ledwie pamitaa tych kilka
sekund przed kraks, a wspomnienie samego zdarzenia
-
stao si mglist plam, porwanymi obrazami przestrzeni,
wirujcej wok jej obijanego ciaa.
To wszystko byo pogmatwane. Nie miao sensu. Jej
dziadek po prostu znikn z samochodu. Najpierw by, a w
nastpnej chwili ju go nie byo. Nie przypominaa sobie,
by drzwi otworzyy si albo zamkny, zreszt czemu
staruszek miaby wyskoczy?
Wariactwo.
Niemoliwe.
Jednego bya pewna: z ust dziadka nie pado ani sowo
ostrzeenia. W mgnieniu oka znikn, a ona poleciaa w
przepa.
Lana odczuwaa dojmujce pragnienie. Najbliszym
znanym jej miejscem, gdzie moga si napi, byo ranczo.
Zapewne dzielio j od niego najwyej ptora kilometra.
Gdyby jako wydostaa si na drog... Ale nawet za dnia i
w peni si taka wspinaczka graniczyaby z
niemoliwoci.
Lekko uniosa pulsujc blem gow, odwrcia si, a
zobaczya pickupa. Lea ledwie par metrw dalej,
koami do gry, wyranie widoczny na tle gwiazd.
Co przemkno po jej szyi. Patrick usiad, skupiony na
cichych sowach Lany.
Nie pozwl, eby co mnie dorwao, piesku
poprosia.
Patrick szczekn, tak jak mia to w zwyczaju, kiedy
chcia si bawi.
Nie mam dla ciebie nic do jedzenia powiedziaa.
-
Nie wiem, co si z nami stanie.
Pooy si z powrotem, opierajc gow na apach.
Pewnie mama bdzie zadowolona mrukna.
Pewnie bdzie bardzo zadowolona, e kazaa mi tu
przyjecha.
Nie zauwayaby lnicych w ciemnociach oczu, ale
Patrick byskawicznie si zerwa, zjey sier i zawarcza
tak, jak nigdy jeszcze nie syszaa.