kopara12 2011 - polaqua.pl filena zdjęciach przykłady wzorowego przestrzegania prze-pisów i zasad...

22
12(58) GRUDZIEÑ 2011 strona 4 strona 10 Uroczyste wbicie łopaty na S-8 Jak przetrwać święta... www.pol-aqua.pl/kopara

Upload: lexuyen

Post on 28-Feb-2019

213 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

12(58)GRUDZIEÑ 2011

strona 4

strona 10

Uroczyste wbicie łopaty na S-8

Jak przetrwać święta...

www.pol-aqua.pl/kopara

ADRES REDAKCJI

Przedsiębiorstwo Robót

Inżynieryjnych

„POL-AQUA” S.A.

ul. Adama Branickiego 15

02-972 Warszawa

tel. +48 22 201 73 01

fax +48 22 201 73 10

e-mail:

[email protected]

www.pol-aqua.pl

REDAKTOR NACZELNA

Małgorzata

Akimowicz-Paruszewska

ZESPÓŁ REDAKCYJNY

Grażyna Baszkiewicz

Sekretarz Redakcji

Anna Kolendo

Dorota Nowak

Anita Sawicka

Małgorzata Skwarek

Wojciech Wolski

Agata Fidut

Marzena Tryfon

Emilia Olszewska

PROJEKT GRAFICZNY

Andrzej Łubniewski

SKŁAD I OPRACOWANIE

GRAFICZNE

Akant, Zalesie Górne

Szanowni Państwo,

mija kolejny rok obfi tujący w szereg

ważnych wydarzeń i jak to zwykle

bywa nachodzą nas refl eksje. Pomijam

te związane z przemijającym czasem.

Pewnie u niektórych wiele zmieniło się

w życiu prywatnym. Miejmy nadzieję, że

przeważały zmiany pozytywne. Jeśli jednak

spotkały nas jakieś przykrości, to wiem, że

poradziliście sobie Państwo z nimi. Oby

w przyszłym roku było ich jak najmniej!

W życiu naszej fi rmy minął kolejny,

bardzo intensywny rok. Nie starczyłoby

miejsca na wyliczanie rzeczy, które

miały miejsce w spółce. Podpisaliśmy

nowe, ważne kontrakty, jak choćby te

ostatnie: na budowę odcinków S-8 czy

wygrany przetarg dla Gaz-Systemu na

budowę gazociągu Świnoujście–Szczecin.

Przenieśliśmy biuro do Wilanowa i wkrótce

stanie się ono ofi cjalną siedzibą fi rmy.

Powiększył się również skład zarządu

o dwóch nowych członków:

panów Servando Sierra Marti oraz

Mario Serrano Villate. Jak widać, mija

bardzo ciekawy rok. Oby ten kolejny był dla

nas wszystkich rokiem dalszego rozwoju,

przynoszącym nowe wyzwania i kontrakty.

Chciałabym życzyć Państwu samych

wspaniałych chwil w życiu zawodowym

i osobistym w nadchodzącym, 2012

roku. Wszystkim Redaktorom „Kopary”

i współpracownikom składam

podziękowanie za kolejny wspólny rok.

Dziękuję za wytrwałość i życzliwość, na

którą zawsze mogę liczyć.

Małgorzata Akimowicz-Paruszewska

Redaktor Naczelna

Uroczyste wbicie łopaty na S-8 4

Dobre i złe praktyki bhp 6

Nowe biuro, nowe logo,

nowe zasady 8

TEMAT NUMERU

Życzenia z okazji

Świąt Bożego Narodzenia 8

Jak przetrwać święta

w dobrym humorze 10

Opowieść o wielkiej miłości 14

Tam gdzie biegają lisy

i szumią strumienie…. 17

Śledź pod pierzynką 21

Nóżki w galarecie 21

KULINARIA

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

SPIS TREŚCIw tym numerze

Z ŻYCIA DZIAŁÓW

Z ŻYCIA DZIAŁÓW

4

UROCZYSTE WBICIE ŁOPATY NA S-8W piątek 28 października na jednym z odcinków S-8,

w okolicach Łodzi, dokonano symbolicznego wbicia łopa-

ty. Było uroczyście, było wzniośle, było obiecująco. Oczy-

wiście, jak to zwykle bywa, nie zabrakło ważnych gości.

W uroczystości udział wzięli: pan minister infrastruktury

Cezary Grabarczyk, pan senator Andrzej Owczarek, dyrek-

tor Oddziału Łódzkiego GDDKiA pani Iwona Zatorska-Sytyk

a także przedstawiciel Archidiecezji Łódzkiej ksiądz kan-

clerz Andrzej Dąbrowski. Nasze konsorcjum reprezentował

z ramienia „POL-AQUA” pan prezes Piotr Chełkowski oraz

z ramienia Dragadosa pan dyrektor Servando Sierra Marti

(obecnie członek zarządu naszej spółki).

Po licznych przemówieniach i poświęceniu przez księ-

dza kanclerza miejsca rozpoczęcia prac, dokonano symbo-

licznego wbicia łopaty.

Małgorzata Akimowicz-Paruszewska

Z ŻYCIA DZIAŁÓW

5

Z ŻYCIA DZIAŁÓW

6

DOBRE I ZŁE PRAKTYKI BHP Taki tytuł będzie nosił cykl moich artykułów z „obszaru bhp na budowie”, ale nie tylko.

Zachęcam wszystkich czytelników „Kopary”, by rejestrowali

na zdjęciach przykłady wzorowego przestrzegania prze-

pisów i zasad bhp. Jednocześnie zachęcam spostrzegaw-

czych pracowników fi rmy, by dokumentowali w ten sam

sposób sytuacje, które odstają od przyjętych zasad bhp

oraz wymagań prawnych. Materiały te będą stanowiły swo-

isty „elementarz” z zakresu bhp. Od razu zaznaczam, że nie

chodzi tu o personalia, ale o sprawę!

Dobrą praktyką z zakresu bhp jest odpowiednia promocja

naszej fi rmy na zewnątrz. Otóż na dzień 15 listopada 2011

roku fi rma nasza została poproszona przez Zarząd Głów-

ny Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służb

Bezpieczeństwa i Higieny Pracy do uczestnictwa w semi-

narium, którego tematem przewodnim było „Zachowanie

standardów bezpieczeństwa pracy przy budowie dróg

i mostów a dobre praktyki bhp”.

Seminarium odbywało się w ramach

IX Międzynarodowych Targów Infrastruktury

Miejskiej i Drogowej INFRASTRUKTURA 2011

w Warszawie.

Wojciech Wolski

Prezentacja Systemu Zarządzania BHP

Prezentacja na Seminarium BHP w „POL-AQUA”

Z ŻYCIA DZIAŁÓW

7

„POL-AQUA” była sponsorem tego przedsięwzięcia. Na

potrzeby seminarium wykonana została odpowiednia

prezentacja multimedialna „BHP w POL-AQUA”, którą oso-

biście prezentowałem.

Uczestnikami seminarium byli przedstawiciele pracodaw-

ców i pracownicy służb bhp oraz instytucji państwowych,

którym tematyka bezpieczeństwa pracy w budownictwie

drogowym była i jest bliska. Spośród kilku prezentacji doty-

czących różnych zagadnień prezentacja „POL-AQUA” spot-

kała się z największym uznaniem słuchaczy. Odczytuję to

jako sukces całej fi rmy oraz swój osobisty.

Z prezentacji Państwowej Inspekcji Pracy wynikało,

że 70% wypadków w budownictwie drogowym

i mostowym to wypadki, którym ulegli pracownicy

mikroprzedsiębiorstw i fi rm małych.

Jest to bardzo niepokojący sygnał dla fi rm dużych, takich

jak nasza, gdyż bywają przypadki, że takie fi rmy mogą być

podwykonawcami prac budowlanych realizowanych przez

„POL-AQUA” jako generalny wykonawca lub w konsorcjum.

Dlatego bardzo ważne jest, by w relacji z takimi

fi rmami starać się przenosić wymagania naszego

systemu zarządzania bezpieczeństwem i higieną

pracy zgodnego z PN-N 18001.

Wszyscy wiemy, że jednym z obowiązków pracodawcy

zgodnie z kodeksem pracy jest zapewnienie bezpiecznych

i higienicznych warunków pracy. Z tych obowiązków pra-

codawca nasz wywiązuje się właściwie. Pracownicy otrzy-

mują przewidziane dla każdego stanowiska pracy ubra-

nie, obuwie oraz środki ochrony indywidualnej. Stan tego

wyposażenia jest monitorowany przez pracowników i ich

przełożonych. Jest to kolejne działanie fi rmy z zakresu „do-

brych praktyk”.

Na zakończenie chciałabym ponowić apel zawarty we

wstępie. Niech działania, które będą publikowane na ła-

mach naszej „Kopary”, przyniosą wartość dodaną, jaką bę-

dzie podniesienie świadomości pracowników i poziomu

bezpieczeństwa na budowach (a jest co poprawiać). Ocze-

kuję na materiały od Państwa pod adresem: Wojciech.Wol-

[email protected]

Wojciech Wolski – „POL-AQUA”, Marek Nościusz, prezes Zarządu Głównego Pracowników Służby BHP

Z ŻYCIA DZIAŁÓW

8

NOWE BIURO, NOWE LOGO, NOWE ZASADYWraz z przeprowadzką do nowego biura w Wilanowie zmieniło się też nasze logo. Nie istnieje już dotąd stosowany znak grafi czny. W jego miejsce wprowadzona zostaje nowa kolorystyka znaku fi rmowego.

Została tak zaprojektowana, by dopasować się do kolory-

styki korporacyjnej stosowanej w Grupie ACS. Zachowali-

śmy własny, indywidualnie zaprojektowany dawno temu

Małgorzata Akimowicz-Paruszewska

krój czcionki i zmieniliśmy barwy fi rmowe. Wszystkie zasady

wyglądu i stosowania znaku zostały opisane w teczce kor-

poracyjnej (tzw. Corporate Identity, CI lub Systemie Identy-

fi kacji Wizualnej, SIW). Teczka dla każdej dużej fi rmy jest jak

biblia. Opisuje się w niej główne lub wręcz wszystkie zasa-

dy stosowania znaku i nie ma mowy o jakichkolwiek od-

stępstwach od zapisanych norm. Kompletna identyfi kacja

wizualna fi rmy zostanie wkrótce opublikowana na naszym

intranecie na wypadek, gdyby ktoś chciał skorzystać z za-

wartych w niej materiałów. Teczka wizualizacyjna została

rozbudowana i zawiera również takie elementy jak ozna-

kowywanie strojów roboczych, przestrzeni wewnętrznych

czy budów. Ważne jest, aby ściśle przestrzegać wszystkich

zasad. Nie można dodawać własnych zasad czy tworzyć

nowej jakości. W razie jakichkolwiek wątpliwości należy się

kontaktować z Działem Komunikacji Korporacyjnej (DKK),

który oczywiście służy pomocą w rozwiązywaniu wszel-

kich problemów.

BIURO BUDOWY

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

10

JAK PRZETRWAĆ ŚWIĘTA W DOBRYM HUMORZE

Niemożliwe? Ale przecież niektórym udaje się tak zorganizować święta, by nikt na tym nie ucierpiał, a zwłaszcza bożonarodzeniowy nastrój. Zmęczenie czy irytacja są wpisane w obchody Bożego Narodzenia. Według psychologów to jedno z najbardziej stresujących zdarzeń w roku.

ŚWIĘTA INACZEJ

Wiemy, jak święta powinny wyglądać choćby z me-

diów, które lansują nam ich idealny obraz. Staramy się zro-

bić wszystko, by i nasze takie były – kosztem odpoczynku

i spokoju. Co zrobić, by ten czas był radosny i rodzinny? Nie

wymagajmy od siebie aż tyle. Naprawdę nic się nie stanie,

jeśli okna w sypialni nie będą błyszczeć. Pamiętajmy, że nic

nie musimy – przymus jest wrogiem dobrego nastroju.

Podzielmy się obowiązkami, by organizacja Wigilii nie była

tylko na naszej głowie. Co jeszcze? Wciągnijmy w przy-

gotowania całą rodzinę, a szczególnie dzieci, i pozwólmy

każdemu spędzać święta po swojemu (nie chce ktoś pie-

rogów? niech ich nie je). Zaakceptujmy to, czego nie da się

zmienić – będzie nam łatwiej cieszyć się tym, co najważ-

niejsze, czyli rozmowami, byciem razem, uśmiechem.

Świąteczny nastrój nie pojawi się sam, w magiczny spo-

sób :) – zadbajmy o niego. Tak jak to w przeszłości robiły

nasze babcie, mamy...

Może dobrze by było przed świąteczną gorączką

popatrzeć na ten magiczny czas trochę z dystansu

i potraktować wszystko, co z nim związane,

z lekkim przymrużeniem oka. Jeśli choć trochę

się pośmiejemy, łatwiej będzie pokonać całą

„zawieruchę”, jaka nas czeka w grudniu.

BOŻE NARODZENIE

Jeśli pominiemy całą religijno-duchową sferę tego świę-

ta, to możemy powiedzieć, że jest to tradycyjne przyjęcie

urodzinowe, które przypada 25 grudnia i jest poprzedzone

wielkim podnieceniem, na które składają się ogromne za-

kupy i miliony bloków reklamowych.

W rzeczywistości ludzie zapominają o Jubilacie. W za-

mian jedzą, piją, śpiewają kolędy ( i nie tylko) oraz goszczą

się w najlepsze. Dodatkowo mają zwyczaj dawania sobie

prezentów, które mają symbolizować przyjaźń, miłość oraz

chęć złapania się za głowę z okrzykiem Ile ja na Ciebie pie-

niędzy wydałem/łam?!.

Dzień przed Bożym Narodzeniem jest Wigilia z dwuna-

stodaniową kolacją z jeszcze większą ilością prezentów. Po

tygodniu następuje noc sylwestrowa i Nowy Rok. Te z kolei

Dorota Nowak

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

11

święta mogą przeciągnąć się nawet do połowy stycznia,

niepostrzeżenie ewoluując w karnawał.

Nieodzownym elementem Świąt jest Święty Mikołaj,

mimo że jego udział powinien ograniczać się tylko do

6 grudnia.

OKRES ŚWIĄTECZNY

Zwykle kilka dni przed Wigilią ludzie zaczynają spotykać

się ze sobą. Najczęstszymi miejscami spotkań są bazary,

sklepy sieci Biedronka, hipermarkety Tesko i tym podobne.

W rodzinnej atmosferze i przy dźwiękach kolęd autorstwa

Feela ludzie ładują do koszyków wszystko, co wpadnie im

w ręce, ewentualnie spadnie z półek. Wszak są święta i trze-

ba pomóc podupadającym przez cały rok korporacjom

i kredytodajnym bankom. Poprawiają się kontakty między-

ludzkie, nawet nieznajomi zaczynają ze sobą rozmawiać,

choć niekiedy język tych konwersacji należałoby „wykrop-

kować”. Mniej więcej 2 do 14 dni przed Wigilią przychodzi

czas na sprzątanie, pieczenie, gotowanie, ubieranie choinki

i inne tak lubiane przez wszystkich czynności. Jak mawiała

wróżka Selena: Posprzątaj przed wigilią, a dowiesz się więcej

o sobie samym, niż robiąc idiotyczne psychotesty. I miała rację.

Jakże można otrzymać nowy komputer, skoro nie wyrzuci-

ło się starego? Jeśli w tym roku nie zasłużyłeś na komputer

– schowaj go do szafy, by jeszcze ewentualnie odpalać go

przez najbliższy rok.

Dzięki świętom każdy z nas ma potężny zapas

szalików, skarpet, krawatów, nielubianych perfum

i ozdobnych okolicznościowych papierowych

torebek wielokrotnego użytku.

Wtedy też w atmosferze miłości przychodzi czas na za-

bicie karpia, który jest jedną z głównych potraw wigilijnych.

Jest to wszak czas przeznaczony na wyładowanie nega-

tywnych emocji, z którego wszyscy chętnie korzystają aż

do Wigilii, gdyż tradycja głosi, że nasze postępowanie tego

dnia będzie takie samo przez cały rok. Wigilia jest dlatego

dniem tłumienia negatywnych uczuć, które opuszczają nas

w momencie zapalenia się pierwszej gwiazdki. Wówczas

cała rodzina magicznym sposobem staje się uśmiechnięta,

po czym dzieli się opłatkiem, składając tradycyjne życzenia:

Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy!. Następnie wszyscy

jedzą postną, obfi tą kolację, przyjmując na deser krople

żołądkowe. Po jej zakończeniu dzieci odkrywają pod cho-

inką prezenty, dorośli zaś lubią sprawdzić zawartość swo-

jego barku. O północy wszyscy udają się na Pasterkę. Pod

względem frekwencji Pasterka ustępuje tylko święceniu

jajek w Wielką Sobotę.

Dwa dni świąteczne mijają w miłej atmosferze

obżarstwa, oglądania seriali telewizyjnych

i Kevina samego w domu na Polsacie. Wieczorem

26 grudnia można wreszcie odetchnąć z ulgą ciesząc

się, że święta się skończyły.

WIGILIA

To najwytworniejsza kolacja w roku, jedzona 24 grudnia,

zakończona wręczaniem prezentów, którymi są najczęściej

skarpetki od cioci Haliny i sweterek od babci Genowefy.

Wtedy to właśnie musimy oglądać mordki całej familii.

Potraw zazwyczaj jest 12, ale po przyjeździe ciotki Władki,

okazuje się że jest ich 16, 17, 18...

Polska tradycja bożonarodzeniowa nieodłącznie wiąże

się z potrawami wigilijnymi. Do najbardziej popularnych

i polskich można zaliczyć:

Karp po żydowsku – danie o bardzo polskim charakterze.

Składa się z karpia, żelatyny i rodzynek. Sporządzenie po-

trawy zaczynamy od krótkiej pogoni za karpiem, który od

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

12

kilku dni zajmował naszą wannę. Ważne, aby w żadnym ra-

zie nie brać wspólnej kąpieli z rybą, bo przesiąknie naszym

zapachem. Unicestwienie zwierza powinno być typowo

męskim zajęciem. A zatem panowie – potrzebny będzie

solidny tasak, ewentualnie można pożyczyć od żony wałek

do ciasta. Twoja kobieta z przyjemnością zademonstruje na

tobie sposób jego użycia. Karpia chwytamy delikatnie pod

brzuszek, a następnie jednym, silnym ciosem pozbawia-

my żywota. Tu drobna uwaga: odradzam walenie na oślep

– szkoda palców i łazienkowej armatury. Jeżeli po tym za-

biegu zostanie trochę mięsa, zalewamy je żelatyną. Spoży-

wamy w gronie rodzinnym, w samotności nie polecamy,

bo można zadławić się na śmierć.

Pierogi ruskie – kolejna, typowo polska potrawa. Ciasto

nadziewane ziemniakami i cebulą. Pochodzi z kresów i ma

charakterystyczny smak biedy. W wersji wigilijnej bez skwa-

rek, które zostawiamy na inne dni świąteczne. Do sporzą-

dzenia potrawy niezbędne będą: żona, teściowa lub córka,

ewentualnie inna podręczna kobieta. Wałek do ciasta i pół

litra czystej jako motywacja. Przepis na nadzienie pozosta-

wiamy waszej wyobraźni...

Ciasto francuskie – następna, tradycyjna polska potrawa.

Deserowa, serwowana na koniec kolacji ze względu na jej

wybitne walory smakowe. Do wyrobu nie jest potrzebny

Francuz.

Opłatek – rodzaj pełnoziarnistego, dietetycznego pieczy-

wa. Dzięki niezwykłej fakturze, danie jest przyjemnością dla

zmysłu smaku i dotyku. Może służyć jako zagrycha bądź za-

miast uszek do barszczu. Dla wzbogacenia polać miodem.

Barszcz czerwony z uszkami – potrawa z buraków, wody

i odrobiny soli, zazwyczaj spożywana z uszkami. Wyrobem

uszek nie należy się specjalnie przejmować, można je na-

być w supermarketach lub ostatecznie przywiązać teścio-

wą do stolnicy na trzy dni. W czasach PRL-u uszka nazy-

wano uszami milicjanta, stąd ich popularność nie była tak

wielka, jak dziś.

Kotlet schabowy panierowany – danie motywacyjne.

W czasie wigilii postawiony na stole zasadniczo zaostrza

apetyt i przedłuża wspólne oczekiwanie dnia jutrzejszego.

Pozostają jeszcze do wymienienia gadżety wigilijne,

bez których ta jedyna w swoim rodzaju kolacja nie może

się obyć:

Sianko – tradycja wigilijna, która przywędrowała do Polski

z łąk i pastwisk Palestyny. Sporządzenie takiego siennika

jest bardzo proste. Bierzemy garść suchych pędów trawy

i wsuwamy pod obrus. Idealnie zabezpiecza stół przed

zniszczeniem gorącymi potrawami. Jednocześnie daje

wrażenie lekkiego upojenia alkoholowego. Jako że trady-

cyjnie kolacja wigilijna powinna się odbyć bez trunków,

krzywo stojące na stole nakrycia pozwalają poczuć się jak

po wypiciu pół litra na głowę.

Świeczka Caritas – od kilku lat nowy element na wigilij-

nym stole. W dobrym tonie jest zapalić świecę z bieżącego

roku, jeśli trafi nam się taka sprzed 5 lat, starsza część rodzi-

ny może nas posądzić o skąpstwo lub w najlepszym razie

o bezbożność.

Pusty talerz dla gościa – w każdym polskim domu na

stole wigilijnym ustawia się specjalny talerz dla niespodzie-

wanego gościa. Ta niezwykła tradycja ustanowiona została

na pamiątkę tych biesiadujących, którym wydawało się, że

pukanie do drzwi podczas posiłku może być miłą niespo-

dzianką. Nie dziwmy się więc, że wigilia jest dla Polaków

najbardziej rozmodlonym dniem w roku. Modlimy się, aby

ten talerz został przez calutki wieczór czysty i nieużywany.

CHOINKA

Najczęściej jest to przywłaszczone z okolicznego parku

narodowego iglaste mienie państwowe przystrajane lamp-

kami, bombkami, aniołkami, gwiazdkami.

Choinka to tak naprawdę pogański symbol. Dawno

temu, szczęśliwi poganie zaczęli przystrajać choinkę świe-

cami, cukierkami i szyszkami, zaś na szczycie zawieszano

gwiazdę kojarzoną z gwiazdą taką jak na niebie. Odtąd na

szczycie choinki umieszcza się chińską podróbkę gwiazdy.

W drugiej połowie XX wieku członkowie Greenpeace’u

zaczęli protestować przeciw wycinaniu żywych drzewek,

argumentując, że jest to niszczenie środowiska naturalne-

go. W wyniku tego doszli do porozumienia z prezydentem

Chin, który wprowadził w obieg tanie, plastikowe drzewka.

Ubieranie żywej choinki to bardzo radosna tradycja, prze-

cież to lepiej oddaje atmosferę świąt niż zawieszanie chiń-

skiego plastikowego i szklanego kolorowego badziewia na

chińskim, plastikowym, rakotwórczym tworze przypomi-

nającym drzewko. Towarzyszą temu wtedy radosne okrzyki

jak „AUUUUUAAA WALONE IGŁY!” oraz „NO I PATRZ IDIOTO!

BOMBKĘ ZBIŁEŚ!”... Urocze prawda?

A po świętach pod choinką znaleźć można igliwie, które

kłuje i wbija się w dywan, co daje wiele radości przy po-

świątecznym odkurzaniu.

ŚWIĘTY MIKOŁAJ

Indywiduum o niesamowitej inwencji twórczej. Wy-

nalazł m.in. worek bez dna. Najciekawszymi wynalazkami

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

13

św. Mikołaja są worek bez dna i latający renifer. Rudolf był

pierwszym zmutowanym reniferem, który potrafi latać. Ma

jednak małą wadę genetyczną w postaci czerwonego nosa.

Mikołaj porusza się na specjalnie dla niego wykonanym

pojeździe z hamulcem tarczowym na powietrze i prądni-

cą, z której kable prowadzą do zadku Rudolfa. Jego strój

został wykonany ze szlachetnej wełny. Stanowi izolator

ciepła, który bardzo Mikołajowi się przydaje na mroźnym

biegunie północnym. Czerwona barwa stroju świadczy

o światopoglądzie Mikołaja. Czapka Świętego Mikołaja ma

hiperpojemny bagażnik z miejscem na rezerwowy prezent

oraz rózgi. Podobne czapki noszą czasem jego pomocnice,

zwane śnieżynkami. Święty Mikołaj ma także możliwość

schowania w wewnętrznej kieszeni kombinezonu gaśnicy,

która może się przydać w razie wpadnięcia z komina prosto

w palący się kominek. Nie każdy wie, że Święty Mikołaj ma

swoją kartotekę policyjną, która wygląda mniej więcej tak:

Imię: Mikołaj

Nazwisko: Nieznane

Pseudo: Święty

Zawód: Roznosiciel zabawek

Pochodzenie zabawek: Nieznane, być może zamawia

u rosyjskiej mafi i, a może przemyca w nich amfetaminę lub

jakieś inne dobra doczesne

Obywatelstwo: Nieznane – niby z Laponii, ale czy ktokol-

wiek widział jego paszport?

Znaki szczególne: Gruby, w czerwonym wdzianku, żeby

wszyscy dealerzy rozpoznawali. Lata zaprzęgiem reniferów.

Znam wiele opowieści o halucynacjach, zwidach i temu

podobnych „akcjach”, ale żeby latać zaprzęgiem reniferów

– to jest to!

Rodzina: Żona – Mary Christmas

Dzieci: Brak

Znani wspólnicy: Elfy (najprawdopodobniej niewolnicy,

pracują za chłepta wody i okruchy ze stołu)

Przynależność polityczna: Na sto procent nie należy

do lewicy, gdyż tamci swojego dealera nazywają Dziadek

Mróz

Znane sposoby działania w terenie: Wchodzi przez ko-

min i „zostawia towar” w skarpetach (to może dlatego ma

takie akcje – tyle skarpet się nawdychać :)

Pogląd socjologiczny: Działa na zasadzie sekty – wszyst-

kie dzieci go uwielbiają, chętnie od niego wszystko biorą,

a nawet siadają mu na kolanach

Okres wzmożonej działalności: Od 4 aż do 24 grudnia

Stosunek wobec podatków: Zaległości z odprowadze-

niem podatku Święty Mikołaj ma od początku istnienia

ZUS-u, tak więc naliczone odsetki, wraz z procentami, prze-

kraczają już budżet kuli ziemskiej.

KILKA RZECZY, O KTÓRYCH WARTO PAMIĘTAĆ

• Nie warto odpakowywać prezentów, które z pew-

nością są swetrami.

• Nie warto również ustawiać się w kolejce do cioć

z wąsami, które chciałyby ucałować siostrzeńca.

• Mimo że w sklepach i w TV mówią inaczej, święta

są w drugiej połowie grudnia!

• Święta NA PEWNO nie zaczynają się w połowie li-

stopada.

• Stajenka nie była pokryta śniegiem, bo w Palesty-

nie śnieg raczej się nie zdarza. Boże Narodzenie bez śniegu

też się liczy.

• Naprawdę nic się nie stanie, jeżeli w twoim domu

zostanie kilka pyłków kurzu.

• Czy tego chcesz, czy nie, tradycja ubierania choinki

przyszła do nas z Niemiec, nawet jeśli jest to zakamufl owa-

na opcja…

• Te święta najpierw nazywały się Bożym Narodze-

niem, a potem nazwano je Gwiazdką. Nie odwrotnie.

• Święty Józef nie był aż taki stary, na jakiego wyglą-

da na niektórych obrazkach.

• Odpoczywać w święta to nie znaczy siedzieć przed

TV i ładować w siebie żarcie.

• Nie zapomnij też obejrzeć Kevina w TV – to prze-

cież tradycja!

• No i nie wystrasz się, jeżeli twój pies lub inne zwie-

rzę domowe podejdzie do ciebie i przemówi ludzkim gło-

sem, oczywiście o północy.

WESOŁYCH ŚWIĄT !!!!!!!

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

14

OPOWIEŚĆ O WIELKIEJ MIŁOŚCIWszystkie dziewczyny marzą o wielkiej pierwszej i jedynej miłości. Wierzą w nią chyba od dnia swoich narodzin i nie wiadomo dlaczego tak mają. Ich książę z bajki to typowy angielski dżentelmen z nutką zawadiackiego d’Artaniana i odwagą Supermena – każdy dobry, mądry i jedyny. Historia, którą usłyszycie, zdarzyła się naprawdę i niekoniecznie wyglądała tak, jakbyście tego oczekiwali, a jej bohaterowie odznaczyli się cechami, których zaczyna brakować naszym zagonionym rodakom.

Piękna Miriam z dobrej zamożnej rodziny z tradycjami

poznała przystojnego młodego mężczyznę, który był pi-

lotem w armii izraelskiej. Młodzi spotkali się przypadkowo

u jednej z przyjaciółek Miriam. Przedstawiła go jako swo-

jego dalekiego kuzyna. Miriam wpadła w oko Jafarowi od

pierwszego wejrzenia, zresztą ze wzajemnością. On równie

przystojny co silny i odważny, bo szybowanie w przestwo-

rzach to nie lada sztuka, ale czuł, że po raz pierwszy w życiu

traci grunt pod stopami. Zawsze wiedział jak się zachować,

a teraz pochłaniał ją oczami i całym swoim stęsknionym mi-

łości sercem i stał jak słup soli. Zakochał się w jednej chwili.

Zaczęli ze sobą rozmawiać i od tej pory często się spoty-

kać. Ludzie, widząc ich na ulicy, zwracali uwagę, jaka z nich

wspaniała para. Byli nie tylko piękni, lecz również delikatni

i czuli, emocje biły od nich na odległość. Wreszcie zdecy-

dowali się założyć rodzinę i rozpoczęły się przygotowania

do wesela. Nie były one proste, bo ojciec Miriam, jeden

z czołowych polityków w Izraelu, zaprosił już ze 200 osób

i nadal powiększał listę gości, a Jafar, wychowany w siero-

cińcu, miał tylko kolegów i znajomych i nie mógł dorównać

teściowi. W dniu ślubu młodzi wsiedli do pięknie udekoro-

wanego powozu i ruszyli w stronę świątyni. Wydawało się,

że nic nie zmąci cudownego szczęścia tego pięknego dnia.

Stało się jednak inaczej. W pewnym momencie ze świątyni

wybiegło kilka osób, a za chwilę rozległy się wybuchy, które

potęgowało echo w budowli. Błyskały światła i rozlegały się

jęki ranionych. Miriam straciła przytomność. Kiedy się obu-

dziła, leżała w szpitalu, przynajmniej tak jej się wydawało,

bo słyszała dźwięki, ale nie mogła otworzyć oczu. Poczuła

obecność Jafara, który widząc jej ruchy, pochylił się i objął

ją delikatnie.

Nie martw się kochanie – wszystko będzie dobrze. Po-

radzimy sobie.

Nic nie pamiętała z poprzedniego wieczoru poza tymi

wybuchami. Zapytała o to. Ale on nie chciał jej nic mówić

o bolesnych wypadkach poprzedniego wieczoru – bał

się, że to wpłynie negatywnie na jej stan zdrowia. Ale ona

prosiła i Jafar musiał przekazać jej wiadomość o śmierci ro-

dziców i wielu innych gości, którzy zginęli w wyniku eks-

plozji ładunku wybuchowego. Płakała w ciszy, stopniowo

uspokajając się, choć ból rozrywał jej piersi. Chciała zasnąć

i zatopić się w błogim zapomnieniu. Jafar nie mógł zasnąć

– przecież nie powiedział jej wszystkiego. Miriam straciła

wzrok i według lekarzy była to ostateczna diagnoza. Jak

miał jej to powiedzieć? Jak miał to powiedzieć swojej uko-

chanej, która w jednym dniu została sierotą i kaleką?

W dniu wypisu ze szpitala, po zdjętych z głowy banda-

żach, Jafar powiedział Miriam o jej kalectwie. I choć ona

domyślała się, to wyrok, jaki usłyszała z ust najbliższej oso-

by, był ponad jej siły. Nie mogła sobie z tą myślą poradzić.

Pojechali do domu – ich nowego domu, który stworzył

dla nich Jafar. Nie stać było go na wystawny dom z ogro-

dem, do jakiego przyzwyczajona była Miriam, ale na razie

nie mogli zamieszkać w domu jej rodziców. Trwało śledz-

two w sprawie zamachu na rodziców i policja wszystko

zamknęła, szukając najdrobniejszych śladów i motywów.

Były to najtrudniejsze tygodnie w ich życiu – uczące poko-

ry, cierpliwości i wytrwałości. Jafar musiał wrócić do pracy,

aby zarabiać na ich utrzymanie, a dziewczyna dostała do

pomocy miłą opiekunkę. Musiała się przecież nauczyć po-

ruszać po domu, na nowo uczyć się żyć. Pomimo bólu, jaki

nosiła w sercu, nie chciała być ciężarem dla ukochanego.

Jafar każdego dnia siedział z nią do późna, rozmawiając

i pocieszając, pomimo zmęczenia po trudach całego dnia.

Izrael nie był spokojnym państwem i ciągłe wyloty pilotów

z baz lotniczych na patrole były coraz częstsze. Stąd długie

godziny pracy i wyczerpanie. I choć Miriam bardzo kochała

Jafara, wiedziała, że tak dalej być nie może. Któregoś dnia na

spacerze usłyszała jak ludzie szepcą o niej, że choć piękna,

to jednak kaleka na całe życie. I to zdecydowało. Spakowała

się w tajemnicy przed Jafarem, zamówiła taksówkę i po-

Klaudia Kampioni

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

15

wiedziała opiekunce, żeby oddała mu pożegnalny list. Nie

mówiła, dokąd się udaje i czy wróci. Jafar wył z rozpaczy.

Szukał jej wszędzie, w rodzinie, u przyjaciółek, ale nikt nic

nie wiedział. Miriam nie mogła się jednak rozpłynąć. Pisała,

że nie może tak dalej żyć bo jest dla niego ciężarem. Chcia-

ła rozpocząć własne życie bez niego, prosiła, by jej nie szu-

kał. Widząc jego cierpienie, najbliższa przyjaciółka Miriam

powiedziała, że żona wyjechała na jedną z wysp i chce być

sama. Nie jest to może stan na zawsze, ale proponowała,

aby Jafar na razie jej nie szukał. Ona musiała pogodzić się

z tyloma rzeczami, które się wydarzyły, a to przecież nie jest

łatwe dla młodej kobiety.

Wrócił do bazy i brał wszystkie możliwe loty, aby zapo-

mnieć o Miriam. Niestety stan bezpieczeństwa kraju był

coraz bardziej zagrożony, a myśliwce nieprzyjaciela za-

puszczały się w głąb kraju. W każdej chwili mogła wybuch-

nąć wojna. Bał się o Miriam, że nie poradzi sobie w czasie

zamieszania, że już nigdy jej nie zobaczy, a tak bardzo ją

kochał.

Wyleciał na kolejny patrol. Był jednak mniej czujny

i gdy ruszył w pościg za myśliwcem, nie zauważył, że jest

ich dwóch. Próbował więc uciec i znów atakować. Zszedł

nad ziemię najniżej jak mógł, ale w tej chwili dosięgł go

odłamek pocisku wroga. W ostatniej chwili się katapulto-

wał. Obudził się w szpitalu. Wszystko go bolało i piekło.

Nie mógł się ruszyć. Tylko poruszać oczami. Ale i tak było

mu to obojętne. Lekarz oznajmił mu, że bardzo ucierpiał,

katapultując się z myśliwca. Jego ciało jest w fatalnym

stanie, nie mówiąc o obrażeniach wewnętrznych. Skóra

jest poparzona. Wszystko okaże się za kilka tygodni, kie-

dy zdejmą bandaże. Gdy obudził się następnego dnia,

przy łóżku była Miriam. Jego ukochana Miriam. – Miriam

– szepnął, ale ból przeszył mu popalone gardło. – Nic nie

mów – szepnęła, wszystko wiem. Śpij spokojnie, wróciłam

i już nie odejdę.

Kolejne tygodnie były dla nich trudne, pełne bólu i cier-

pienia Jafara. Ona płakała przy jego łóżku i choć nie widzia-

ła, czuła każdą zbolałą część jego ciała. Tak bardzo chcia-

ła się do niego przytulić. Nadszedł wreszcie dzień zdjęcia

bandaży. Kiedy zobaczył swoją twarz w lustrze oniemiał

z przerażenia. Jego przystojna młoda twarz została oszpe-

cona na zawsze. Wprawdzie prawy profi l miał tylko kilka

draśnięć i przebarwień to jednak lewa strona była popa-

rzona, pościągana i zniekształcona. Wyglądał koszmarnie.

Miriam poczuła jego rozpacz i delikatnie pocałowała go.

– To nic, kochanie – powiedziała – dojdziesz do siebie, je-

stem i będę z Tobą. Teraz Jafar potrzebował jej wsparcia.

Nie mógł na siebie patrzeć, zaakceptować swój wygląd.

I chociaż ciało powoli dochodziło do siebie, rany goiły się,

twarz pozostala oszpecona.

Miriam wiedziała, że jest mu trudno pogodzić się z tym,

ale robiła wszystko, aby zapomniał. Rozmawiała z nim o pla-

nach powrotu do pracy i w końcu namówiła. Latał nadal,

bo szpetota nie dyskwalifi kowała, ale nie mógł nie zauwa-

żyć natrętnych oczu wpatrzonych w siebie z każdej strony.

Po cichu dojrzewał w nim pomysł rzucenia wszystkiego

i udania się w najbardziej zapomniane miejsce na świecie,

by tam wieść szczęśliwe życie z Miriam. Mieli pieniądze ze

sprzedaży domu po rodzicach Miriam i spore sumy na kon-

cie, którymi mógł rozporządzać. Wykorzystał wyjazd służ-

bowy, który przedłużył na własną prośbę i pod pretekstem

odwiedzenia rodziny kupił ziemię wraz z pięknym domem

w Afryce. Gdy zaproponował Miriam ten nowy świat, zgo-

dziła się bez namysłu. Nic już ich tu nie trzymało, a tam mo-

gli znaleźć zapomnienie. Przeprowadzka nastąpiła szybko

i sprawnie.

Nowe życie, nowe obowiązki niosły wyzwania i pozwa-

lały im cieszyć się każdym dniem. Jafar, z pomocą ludzi

z okolicznych wiosek rozpoczął hodowlę bydła, a Miriam

zajęła się domem wspólnie z innymi kobietami. Założyła

szkółkę dla dzieci z wioski i choć nie widziała ich, to dzięki

sprowadzonej nauczycielce mogła im pomóc poznać inne

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

16

życie. Opowiadała im niesamowite historie, czasem bajki,

a czasem po prostu karmiła. W wolnych chwilach jeździli

z Jafarem dżipem, chłonąc zapachy i dźwięki Afryki. Tych

dwoje wzajemnie się uzupełniało – on opisywał jej wido-

ki buszu a ona uprzedzała o każdym podejrzanym ruchu,

bo słuch miała doskonały. Kiedyś podczas jednego z takich

wypadów znaleźli ranne słoniątko. Samica już nie żyła po-

zbawiona kłów, a małego kłusownicy pewnie przestraszyli,

a potem i tak wrócił do swojej matki, próbując ją podnieść

i obudzić. Sprowadzili pomoc i zaopiekowali się maleń-

stwem. Od tej pory każdego dnia w swojej dużej zagrodzie

spędzali z nim mnóstwo czasu. Był jak członek rodziny. Jafar

oddawał się też swojemu hobby – lotom małym samolo-

tem, który kupił na wszelki wypadek, gdyby była koniecz-

ność przemieszczenia się w odległe miejsce. Nawiązali też

znajomości z księżmi z misji, którzy krzewili pośród Afry-

kańczyków wiarę katolicką. Księża wykonywali tu pracę

naprawdę potrzebną, często ratowali nie tylko zdrowie, ale

także życie mieszkańców. Poznawali obrzędy tubylców, po-

kazując również obyczaje chrześcijańskie. W grudniu księ-

ża przygotowali wspaniałe Boże Narodzenie dla wszyst-

kich, w którym uczestniczyli również Miriam i Jafar. Ubrali

drzewko w świąteczne, własnoręcznie wykonane ozdoby

z gwiazdą betlejemską na czubku, przygotowali wigilijne

potrawy i śpiewali kolędy. Wszyscy byli pod urokiem tego

wieczoru, spędzonego prawie tak jak dwa tysiące lat temu

– pod gołym niebem.

Pomimo odległości docierały do nich informacje o rze-

czach, które działy się w świecie. Wiedzieli o nowych wy-

nalazkach i odkryciach, za które naukowcy otrzymywali

nagrody, słyszeli o niepokojących zamieszkach w Azji

i o powodziach w Australii. Jedna z takich informacji ze

świata naukowego bardzo poruszyła Jafara, który od tej

pory często zamykał się w gabinecie i coś pisał. Potem coś

wysyłał kurierem i coś otrzymał. Jednakże od tej pory dziw-

nie posmutniał.

Tuż po Bożym Narodzeniu Jafar oznajmił Miriam, że

jadą do Europy, aby ona mogła poddać się operacji przy-

wracającej wzrok. Medycyna była gałęzią prężnie rozwi-

jającą się w ostatnich latach i przypadek Miriam wyda-

wał się być uleczalny. Polecieli następnego dnia – wszak

najważniejsze były oczy. Lekarze obejrzeli spustoszenia,

jakich dokonał wybuch i po konsylium postanowili wyko-

nać operację. Teraz należało czekać, bo wzrok miał wracać

częściowo. Już po kilku dniach Miriam widziała światło,

po następnych dwóch tygodniach zamazane kształty,

a wśród nich postać Jafara. Kiedy obudziła się kolejnego

styczniowego poranka, zobaczyła przed sobą pochyloną

twarz męża i krzyknęła. Zerwał się natychmiast i wybiegł.

Bał się tego momentu od kilku miesięcy, od kiedy wie-

dział, że Miriam ma szansę wyzdrowieć. Bał się, że prze-

razi się jego wyglądu i odepchnie go. Tak się stało. Krzyk-

nęła ze strachu przed nim. Przez cały czas, gdy mieszkali

w Afryce, nie chciał słyszeć jak wygląda i nie musiał, bo nie

znał języka tubylców. Gdy już go rozumiał, odpychał od

siebie słyszany wyraz bestia. Jedna połówka jego twarzy

tak właśnie wyglądała. Dawno opracował już plan tego,

co zrobi, gdy Miriam zacznie widzieć. Chciał zakończyć

swe życie, bo bez niej i tak byłoby bez sensu. Nie zniósłby

jej odejścia, więc dla dobra ich dwojga postanowił usu-

nąć się na zawsze z jej życia. Dać jej wolność tak jak nowe

oczy. Zdenerwowany wsiadł do swojego małego samolo-

tu, który miał go zanieść ku niebu.

Tymczasem Miriam siedziała jak zaklęta. Krzyknęła, bo

zobaczyła swojego męża nowymi oczyma po raz pierwszy

od kilku lat. Ale krzyknęła nie ze strachu przed jego szpeto-

tą, lecz dlatego, że zawsze wyczuwała jego obecność, a te-

raz nagle go zobaczyła. Odkąd straciła wzrok, dotykała go

codzienne opuszkami palców i całowała ustami wszystkie

poranione miejsca na twarzy. Poznała je na pamięć i poko-

chała. Nie przeraziła się więc jego wyglądu, ale teraz, sie-

dząc, pomyślała, że on mógł to tak odebrać. Przecież uciekł.

Wiedziała, że musi coś szybko zrobić, zanim wydarzy się

coś złego. Pobiegła do pokoju lekarzy i tłumacząc całe zaj-

ście, kazała się natychmiast wieść na lotnisko. Zgadywała

jego plany, bo dobrze go znała. Chciała z nim nawiązać

łączność radiową z wieży lotniska. Dojechali w chwili, gdy

Jafar już od kilku minut był w powietrzu. Ze słuchawkami

na uszach czułym głosem zaczęła do niego przemawiać.

Prosiła, aby wrócił do niej i nie robił nic głupiego, bo ona go

kocha i żadna szpetota tego nie zmieni. Kocha go właśnie

takiego. Słuchał tego w ciszy, z niepewnością. W miarę jed-

nak jak mówiła, po jego twarzy zaczęły spływać gorące łzy.

Łzy, które trzymał w sobie głęboko od tylu lat. Wylądował,

a Miriam czekała na niego, wpatrzona z miłością w jego

oczy. Przytulili się mocno, a ona szepnęła mu do ucha, że

oczekuje ich dziecka, które będzie ich kochać nie za to, jak

wyglądają, lecz za to, że po prostu są. Jafar chwycił Miriam

na ręce ze szczęścia a ona pocałowała go w najbardziej

wyraźną bliznę na twarzy, by wiedział, że dla niej jest naj-

przystojniejszym mężczyzną na świecie, jest mężczyzną,

z którym chce być do końca swoich dni.

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

17

TAM GDZIE BIEGAJĄ LISY I SZUMIĄ STRUMIENIE….

W tym roku jesień nas rozpieściła, dni słonecznych było chyba więcej niż latem, na drzewach sporo jeszcze było kolorowych liści; dlatego też postanowiłam wybrać się w Bieszczady.

Tam nie ma pośpiechu, nie ma tłumów, nie ma korków.

Tam, na wschodnim krańcu Polski, na kresach Unii, jest inny

świat! Sielankowy krajobraz oczarowuje zapierającymi dech

w piersiach widokami, czuć zapach nieskażonej dzikiej przy-

rody, a przede wszystkim urzeka cisza. I to jest cudowne…

Idzie się w góry i poza nielicznymi turystami mijanymi

na szklaku spotkać można lisy, sarny, zające, a nawet żbika.

Dla wielu osób Bieszczady to najpiękniejsze góry w Pol-

sce. Długie grzbiety rozciągają się od północnego zachodu

w kierunku południowo-wschodnim. To jeden z niewie-

lu obszarów, gdzie możemy podziwiać dziką, nieskalaną

przyrodę.

Na mnie najbardziej niesamowite wrażenie zrobiło

Muczne, miejsce, którego jeszcze kilkanaście lat temu próż-

no by szukać na mapie Polski.

Był to rejon wręcz zamkniety. Tu bawili się peerelowscy

prominenci, to miejsce tętniło życiem, radością i weselem.

Wiedzie tam tylko jedna droga, z pewnością budowana

baaaardzo dawno temu i tak samo dawno remontowana,

więc jechaliśmy nią maksymalnie 30 km/godz., ale za to wi-

doki, jakie rozciągały się po obu jej stronach, rekompenso-

wały wszystko… Mówię Wam, bajka… Słońce oświetlało

wierzchołki gór, świetna widoczność, widoki takie, że aż

dech zapiera!

Gdy dotarliśmy na miejsce, przywitała nas cisza. Jak to

w górach, gdzie pogoda potrafi zmienić się w ciągu kilku

Marzena Tryfon

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

18

minut, zastaliśmy Muczne tonące we mgle… Niesamowi-

te, wręcz upiorne wrażenie zrobił na mnie wyłaniający się

z mgły opuszczony hotel-pensjonat, który jeszcze kilkana-

ście lat temu służył najważniejszym osobom w powojen-

nej Polsce. Ponoć w tamtych czasach urządzano tu były

polowania z helikoptera i jak wieść niesie premierowi Jaro-

szewiczowi udało się nawet ustrzelić niedźwiedzia, mimo

że misie były i są nadal pod ochroną… Ciekawe, gdzie my-

śliwska etyka i co na to prawo. No tak, wtedy to oni to pra-

wo stanowili. Przykre…

Dziś też można spotkać w Bieszczadach niedźwiadki ☺

Nasza gospodyni, Pani Ela, opowiadała nam, że pod koniec

ubiegłorocznej długiej zimy, jakaś niedźwiedzica obudziła

się z zimowego snu, głodna zeszła z gór i buszowała w ko-

szach na śmieci pobliskiej karczmy.

GARŚĆ MARZENKOWYCH RAD I PORAD

Jeśli będziecie wybierać się w Bieszczady, to tylko w te

„prawdziwe”. Solina to tylko wrota Bieszczad. Prawdziwe

piękno zobaczycie, jadąc dalej na południowy wschód.

Moje ulubione rejony to okolice Wetliny, więc gdy zoba-

czyłam ogłoszenie na „Gruperze” treści „komfortowy pen-

sjonat Modryna w Wetlinie – 3 noclegi ze śniadaniami dla

dwóch osób za 159zł” natychmiast zakupiłam dwa ☺. A co!

Za taką cenę…

No i niestety, okazało się, że pensjonat Modryna to jed-

na wielka porażka. Przede wszystkim w pokoju panowało

przerażające zimno (na dworze 1 stopień Celsjusza!), po-

nieważ właściciele ogrzewanie włączają dopiero jak goście

stoją w progu! Nieogrzewanie skutkuje wilgocią… Wy-

obraźcie sobie taką „fajną” zatęchłą, zimną od wilgoci po-

ściel… Brrr… Nawet się nie rozpakowaliśmy. Tak to jest, jak

się jedzie w ciemno; bo OKAZJA….

Cóż, za głupotę się płaci. Na szczęście miejscowi po-

licjanci wskazali nam Dom Gościnny w Strzebowiskach

o uroczej nazwie „Borsuczyna”. Więc jeśli w Bieszczady, to

tylko tam! Cieplutko, czyściutko, pachnąca pościel i ręczni-

ki, rewelacja! A cena; 45zł za osobę.

Domem „Borsuczyna” opiekuje się przesympatycz-

na Pani Ela Szocińska, synowa znanego bieszczadzkiego

poety Ryszarda Szocińskiego. Ona odpowie na wszystkie

Wasze pytania dotyczące okolicy, poradzi, gdzie najlepiej

zjeść. To niezwykła osoba, bez której Borsuczyna nie byłaby

tak atrakcyjnym miejscem ☺. Ja tam czułam się jakbym od-

wiedzała kogoś z rodziny.

Kolejnym miejscem godnym polecenia jest Oberża

„Biesisko”. Spróbujcie tam pierogów „z Biesiska”. W życiu nie

jadłam lepszych! Natomiast gdybyście chcieli się wybrać

do wcześniej opisywanego Mucznego, to po drodze warto

zatrzymać się w „Wilczej Jamie”, gdzie przyrządzają świeżut-

kiego pstrąga. Nie muszę dodawać, że wyśmienitego ☺Kontynuując temat dobrego jedzonka, mogę polecić

karczmę „Czartoryja”, tam też dobrze zjecie za stosunkowo

niewielkie pieniądze.

A WRACAJĄC DO GÓR

Obecnie Bieszczady w dużej części objęte są ochroną.

Bieszczadzki Park Narodowy będący częścią polsko-słowa-

Muczne. Hotel–widmo

Chrystus Bieszczadzki

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

19

cko-ukraińskiego Rezerwatu Biosfery „Karpaty Wschodnie”

zajmuje 290 km kw. w najwyżej położonej części Bieszcza-

dów Zachodnich. Duża część Bieszczadów objęta jest ob-

szarem Natura 2000. Dzięki temu miejscowe władze pozy-

skały dodatkowe środki na ochronę środowiska. Skutkuje

San

Wypalanie węgla drzewnego w retortach

Z ŻYCIA PRACOWNIKÓW

20

to choćby tym, że przy wejściach na szlaki mają znajdować

się toalety, a przecież wędrówki szlakami to jedna z naj-

większych atrakcji tych gór.

Bieszczady to góry dla każdego, nawet ja wdrapałam

się na połoninę Wetlińską. Zajęło mi to trochę czasu (i spo-

ro kalorii), ale rozpierała mnie duma, gdy odpoczywałam

w słynnym schronisku „Chatka Puchatka”. Dla mnie był to

nie lada wyczyn, bowiem to schronisko znajduje się na wy-

sokości 1228 m n.p.m.

Nie trzeba być nie wiem jak wysportowanym, by czer-

pać radość z chodzenia po górach. A dla osoby takiej jak

ja, z miasta, zobaczenie jelenia, lisa czy też wybudowanych

przez bobry żeremi było ogromną radością ☺No, wyobraźcie to sobie… Idziecie pod górę, przez cud-

ny dziki las, wychodzicie na polanę, a tam biegają dwa lisy!

Albo siadacie na jakimś pniaku, by odpocząć, a tu ruszają

się gałęzie krzaków i wyłania się głowa sarenki!!!

Bieszczady to nie tylko piesze wędrówki. Za płotem na-

szej „Borsuczyny” był ośrodek jazdy konnej, a nieopodal wy-

pożyczalnia quadów.

Latem w Lisznej kołoCisnej mamy minizoo, gdzie podob-

no (tak zapewniała nas nasza Pani Ela) zobaczyć można mię-

dzy innymi jelenie, daniele, susły , jenoty, bażany i całą masę

innych zwierząt, których przedstawiciele żyją w okolicznych

lasach. To niemała atrakcja dla osób z dziećmi, ponieważ

pod okiem opiekunów można te zwierzątka karmić!

W sezonie czynna jest „Bieszczadzka Ciuchcia”, którą

można przejechać całkiem długi odcinek i cieszyć się wi-

dokami, bowiem część wagonów jest otwarta. Pani Ela za-

pewniała nas, że grupy kilkunastoosobowe mogą wynająć

kolejkę tylko dla siebie. Fajnie, prawda?

Oczywiście zimą też jest co robić i nie mówię tu o jeź-

dzie na nartach. To oczywiście też; wyciągi są w Cisnej,

w Bystrem, w Lesku, w Kalnicy. W okolicy jest masa osób,

które są w stanie zorganizować dla Was kulig z ogniskiem

i pieczeniem kiełbasek.

Na koniec dodam, że w Bieszczady przyjeżdżają specy-

fi czni ludzie. Ludzie, którzy kochają przyrodę, kochają prze-

strzeń. Ludzie, którzy są otwarci, spokojni i przyjaźni.

Ludzie, którzy miło się pozdrawiają i chętnie przystaną

na szlaku, by zamienić z Wami kilka słów. Na szlaku nikt się

nie ściga, nikt nie próbuje być lepszy, nikt nikomu nic nie

chce udowadniać; no, chyba że samemu sobie…

Gorąco polecam wszystkim taki wypad. Wystarczy kilka

dni, by nabrać dystansu do siebie i uzmysłowić sobie, co tak

naprawdę się liczy i co w życiu jest dla nas najważniejsze.

Widok na Małą i Wielką Rawkę

ROZRYWKA

21

ŚLEDŹ POD PIERZYNKĄWersji tej potrawy jest wiele. Moje koleżanki robią pierzynkę z przeróżnych warzyw, dodatków a nawet owoców. Dziś chciałabym przedstawić Wam moją wariację śledzika, która świetnie nadaje się na wigilijny stół.

Do przygotowania będziemy potrzebować:

4 grube płaty śledzia typu „Matias” (solone)

2 szklanki mleka

1 czerwoną cebulę

3–4 ugotowane na twardo jajka

1 małą gęstą śmietanę 18%

2 łyżki stołowe majonezu

małe opakowanie rodzynek (im większe rodzynki,

tym lepsze)

około 30 dag sera żółtego

pieprz

Śledzie płuczemy, wkładamy do miski i zalewamy mle-

kiem. Odstawiamy na jakieś 2–3 godziny.

Jak się już wymoczy, płaty kroimy na dzwonka szero-

kości około 2 cm i układamy na półmisku. Cebulę drobno

siekamy i posypujemy nią śledzika.

Na cebulkę wykładamy (niezbyt gęsto) wcześniej spa-

rzone rodzynki , posypujemy drobno posiekanymi jajkami.

Do śmietany dodajemy majonez i odrobinę pieprzu.

Powstałym sosem polewamy całość.

Na najdrobniejszych oczkach ścieramy żółty ser i posy-

pujemy nim nasze śledziki, tworząc puszystą pierzynkę. Ot

i cała fi lozofi a ☺

NÓŻKI W GALARECIE

To niby bardzo proste danie, jednak ugotowanie klarownego wywaru bywa nie lada sztuką. Dla mnie nóżki kojarzą się z zimowymi spotkaniami u mojej babci, która była w tym mistrzynią, a teraz to wyśmienite danie nie tylko zimą przygotowuje mój Krzyś.

Do przygotowania nóżek wieprzowych w galarecie bę-

dziecie potrzebować:

2 nóżki wieprzowe

1 dużą golonkę lub 2 małe

2 marchewki

2 małe pietruszki

3 liście laurowe

3–4 ziarna ziela angielskiego

7–10 ziaren czarnego pieprzu

główkę czosnku

pęczek zielonej pietruszki

sól, pieprz

groszek

Ważne: kupując nóżki i golonkę, najlepiej wybierać te

mniejsze, z jaśniutką skórą, wtedy mamy pewność, że zaku-

pione mięsko pochodzi z młodych sztuk.

Nóżki i golonkę bardzo dobrze oczyścić i sparzyć wrząt-

kiem (zalać i odczekać jakieś 10 minut). Odlać, opłukać,

włożyć do dużego garnka, zalać zimną wodą i wstawić na

mały ogień. Odszumować pianę, uważać, by mięso goto-

wało się tak jak gotujemy rosół, bardzo delikatnie i powoli.

Nie dopuszczamy do gwałtowniejszego zagotowania. Do-

dajemy sól, liść laurowy, ziele angielskie i pieprz i gotuje-

my do miękkości, około 6 godzin. Po tym czasie dodajemy

obrane marchewki i pietruszkę pokrojone na duże kawałki.

Podczas gotowania nie uzupełniamy wody.

Kiedy mięso będzie już bardzo miękkie, wyjmujemy je

i czekamy aż przestygnie. Przecedzamy wywar. Marchewkę

kroimy w kosteczkę, czosnek i pietruszkę drobno siekamy

i dodajemy do wywaru. Mięso oddzielamy od kości, kroimy

na mniejsze kawałeczki, łącznie z ładniejszymi kawałkami

skór, żyłek oraz chrząstek. Wszystko to dodajemy do wy-

waru. Doprawiamy do smaku pieprzem i solą. Do salaterek

wykładamy groszek oraz marchewkę i zalewamy ciepłym

wywarem z mięsem.

Odstawiamy do wystudzenia, a następnie wstawiamy

do lodówki, by galareta stężała.

Hmmm… Pychota!!! SMACZNEGO!

Marzena Tryfon

W oczekiwaniu na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rokżegnamy minione miesiące i pełni nadziei spoglądamy w przyszłość.Pragniemy przeżyć niepowtarzalne, świąteczne chwile w pokoju i wzajemnej bliskości.Serdeczne życzenia zdrowia, pogody ducha, spełnienia wszystkich marzeń, zawodowej satysfakcji i wielu sukcesówskłada Redakcja „Kopary”