ksiezniczka z lodu - camilla lackberg

220

Upload: beata-bak

Post on 04-Dec-2015

165 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

TRANSCRIPT

Page 1: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg
Page 2: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Camilla Läckberg

KSIĘŻNICZKAZ LODU

Przełożyła Inga Sawicka

Czarna OwcaWarszawa 2011

Page 3: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Tytu ł o ryg inału : ISPRINSESSAN

Redakcja: Grażyna Mas talerz

Korek ta: Marcjan n a Bu lik , Małgo rzata Denys

Pro jek t ok ład k i: Kacper Głąb ick i

Sk ład i łaman ie: Maria Kowalewska

Copyrigh t © Camil la Läckberg 2004Pub lished by ag reemen t with Beng t Nord in Agency , Sweden .Copyrigh t © fo r the Po lish ed i t ion by Wydawn ictwo Czarna Owca, 2009Copyrigh t © fo r the e-book ed i t ion by Wydawn ictwo Czarna Owca, 2011

ISBN: 978 -83 -7 5 5 4 -377 -3

Wydan ie I

Wydawn ictwo Czarna Owca Sp . z o .o .(dawn iej Jacek San to rsk i & Co Agencja Wydawn icza)u l . Alzacka 15a, 03 -972 Warszawae-mail : wyd awn [email protected] l

Dział hand lowy :tel . (022 ) 6 1 6 29 3 6 faks (022 ) 433 51 51

Zap raszamy d o naszego sk lepu in ternetowego :www.czarnaowca.p l

Saga kryminalna Camilli Läckberg:

Kiężn iczka z lo d uKaznodziejaKamien iarzOfiara lo suNiemieck i bęk artSy renka

Page 4: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Dla Willego

Page 5: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

1

Dom był pusty, opuszczony. Ze wszystkich kątów wiało chłodem. W wannie utworzyła się cienkawarstewka lodu. Ciało nabierało sinawej barwy.

Przywodziła mu na myśl księżniczkę. Księżniczkę z lodu.Właściwie nie czuł zimna, choć siedział na podłodze. Wyciągnął rękę i lekko jej dotknął.Krew na przegubach dawno zastygła.Przepełniała go miłość do niej, silniejsza niż kiedykolwiek. Pogłaskał ją po ramieniu, jakby chciał

dotknąć duszy, która opuściła już ciało.Odchodząc, nie obejrzał się za siebie. Nie było to „żegnaj”, lecz „do zobaczenia”.

Page 6: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

E i lert Berg n ie czu ł s ię szczęś l iwy . Ciężko oddychał , sapał , ale to n ie s tanzd ro wia by ł jego największym p rob lemem.

Svea w latach młodości by ła ś l iczną dziewczyną. Ei lert n ie móg ł doczekać s ięchwil i , gdy wreszcie znajdzie s ię z n ią w małżeńsk im łóżku . Wydawała s ię takałagodna, miła i n ieco n ieśmiała. Po nazby t k ró tk im ok res ie uciech cielesnychpokazała jednak p rawdziwy charak ter. Wzięła go pod pan to fel i t rzymała tak odp rawie p ięćdzies ięciu lat . Ale Eilert miał tajemn icę. W jes ien i życia po jawiła s ięszansa na t roch ę wo lności i n ie zamierzał jej zap rzepaścić.

Całe życie ciężk o p racował, łowiąc ryby , co zapewn iało dochód wys tarczającyaku rat na u trzyman ie Svei z dziećmi. Po tem p rzyszły chude lata emery tu ry . Nie miałżadnych o szczędno ści , n ie móg ł więc rozpocząć życia na nowo , gdzie indziej , wpo jedynkę. Aż tu nag le po jawiła s ię szansa, n iczym dar z n ieb io s . W dodatku by ło totak ie p ro s te, że n iemal śmiechu warte. Cóż, jeś l i k to ś jes t go tów p łacić n iebo tycznesumy za parę go d zin p racy na tydzień , to jego p rob lem. Eilert n ie będzie z tegopowodu narzek ać. W ciągu zaledwie roku u sk ładał spo rą kupkę bankno tów. Schowałje w sk rzynce za d o łem na kompos t . Już n ied ługo uzb iera s ię ty le, że będzie móg łwyruszyć do ciep ły ch k rajów.

Wchodząc na o s tatn i s t romy pagó rek , p rzys tanął na chwilę, aby wyrównaćoddech i rozmasować bo lące d łon ie. W Hiszpan ii , a może w Grecj i , wreszcie od tają odidącego jakby o d ś rodka ch łodu . Eilert l iczy ł , że ma p rzed sobą jeszcze co najmn iejdzies ięć lat , zan im p rzy jdzie wyciągnąć nog i , i miał zamiar dob rze wykorzys tać tenczas . Na pewn o n ie zamierzał ich spędzić z taką jędzą.

Codzien n e p o ranne spacery by ły d la n iego jedynymi chwilami spoko ju . Wdodatku zap ewn iały n iezbędny ruch . Chodził zawsze tą samą trasą i ci , co znal i jegozwyczaje, częs to wyg lądal i , żeby chwilę pogwarzyć. Szczegó lną p rzy jemnośćsp rawiały mu p o g awędk i z ładną dziewczyną z domu ko ło szko ły na gó rceHåkebacken . By wała tam ty lko w weekendy i zawsze p rzy jeżdżała sama, ale chętn iewdawała s ię w ro zmo wy o wszys tk im i o n iczym. W dodatku pannę Alexand ręin teresowały sp rawy do tyczące Fjäl lback i , także te dawne, nad k tó rymi Eilertrozwodził s ię z wy jątkowym zapałem. Poza tym aż p rzy jemn ie by ło na n ią patrzeć.Eilert , cho ć już s tary , znał s ię na tym. Wprawdzie p lo tkowano na jej temat , ale gdybyczłowiek miał s łuchać, co baby gadają, n ie miałby czasu na n ic innego .

Prawie rok temu zapy tała, czy w p iątk i rano n ie móg łby zag lądać do n iej , sko ro itak ma po d ro dze. Dom by ł już s tary , więc og rzewan ie i ru ry co raz to nawalały . Niechciałaby p rzy jechać na weekend do zimnego domu . Eilert dos tan ie k lucz,wys tarczy , że zajrzy i upewn i s ię, czy wszys tko w po rządku . Przy okazj i sp rawdziokna i d rzwi, bo w oko licy by ło k i lka włamań .

Nie by ł to żad en k łopo t , a raz w mies iącu w jej sk rzynce na l is ty czekała na n iegokoperta z jego n azwisk iem, zawierająca – w jego mn ieman iu – iście k ró lewską sumę.Poza tym b y ło mu p rzy jemn ie, że może s ię do czegoś p rzydać. Całe życie p racował it rudno mu b y ło s ię p rzyzwyczaić do b raku zajęcia.

Z trudem pch n ął do ś rodka k rzywo wiszącą fu rtkę. Śn ieg by ł n ieodgarn ięty iEi lert pomy ślał , że może pop ros i k tó regoś z ch łopców, aby jej pomóg ł. To n ie jes tzajęcie d la k o b iety .

Wymacał w k ieszen i k lucz, uważając, aby go n ie upuścić w g łębok i śn ieg , bo

Page 7: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

E

g d y b y mu siał p rzy k lęknąć, n ie móg łby po tem wstać. Schodk i p rowadzące do s ien ib y ły o b lo d zo n e, ś l isk ie, mus iał p rzy trzymać s ię po ręczy . Właśn ie miał włożyć k luczd o zamk a, g d y d o s trzeg ł , że d rzwi są uchy lone. Zdumiony o tworzy ł je i wszed ł dop rzed p o k o ju .

– Halo , jes t tam k to?Mo że p rzy jech ała t rochę wcześn iej n iż zwyk le? Nik t mu n ie odpowiedział .

Zo b aczy ł wy d o b ywającą s ię z jego u s t mg iełkę i zdał sob ie sp rawę, że w domu jes tzimno . Przez mo men t n ie móg ł s ię zdecydować, ale miał wrażen ie, że co ś tu n ie g ra in ie jes t to ty lk o sp rawa og rzewan ia.

Przeszed ł p rzez wszys tk ie poko je. Chyba wszys tko by ło na swo im miejscu . Wd o mu pan o wał p o rządek , jak zawsze. Wideo i telewizo r s tały na swo ich miejscach .Eilert sp rawd ził cały parter, po tem wszed ł na s topn ie wiodące na p iętro . Schody by łys tro me, mus iał s ię mocno trzymać po ręczy . Najp ierw wszed ł do syp ialn i , u rządzonejw s ty lu zd ecy d o wan ie kob iecym, ale o szczędnym i w dob rym guście. Panował tu tak isam p o rząd ek jak w całym domu . Łóżko by ło pos łane, obok s tała walizka. Niewy g ląd ała n a ro zp ak owaną. Ei lertowi zrob iło s ię g łup io . A może p rzy jechaławcześn iej , zo baczy ła, że p iec s ię zepsu ł , i wyszła poszukać kogoś , k to go nap rawi.Ale sam w to n ie wierzy ł . Coś by ło n ie tak . Czu ł to w kościach , tak jak czasemwy czu wał zb l iżający s ię szto rm. Os trożn ie szed ł dalej . Wszed ł na duże poddasze zd rewn ian y m b elk o wan iem. Nap rzeciw s ieb ie s tały tam p rzy o twartym kominku dwiek anap y , p rzed n imi s to l ik , na k tó rym leżało k i lka po rozrzucanych gazet . Poza tymwszys tk o b y ło n a swo im miejscu . Zszed ł z powro tem na dó ł . Tam równ ież wszys tkob y ło tak jak p o win n o . An i kuchn ia, an i salon n ie wyg lądały inaczej n iż zwyk le.Zo s tała jeszcze łazienka. Coś , n ie wiedział co , sp rawiło , że zawahał s ię p rzedo twarciem d rzwi. W domu nadal panowała cisza. Stał jeszcze p rzez momen t,zas tan awiając s ię. Po tem doszed ł do wn iosku , że zachowu je s ię śmieszn ie, izd ecy d o wan y m ru ch em pchnął d rzwi.

Ch wilę p o tem p ędził do d rzwi wejściowych tak szybko , jak mu pozwalał wiek . Wo statn iej ch wil i p rzypomniał sob ie, że schodk i są ob lodzone, i złapał s ię po ręczy .Po leciałb y g ło wą n ap rzód . Przeb rnął p rzez zalegający śn ieg i sk lął zacinającą s ięfu rtkę. Wy p ad ł n a chodn ik i s tanął bezradn ie. Kawałek dalej na d rodze u jrzałzb l iżającą s ię raźn y m k rok iem pos tać. Rozpoznał có rkę To rego , Erikę. Zawo łał , żebys ię zatrzy mała.

rik a Falck czu ła s ię po tworn ie, śmierteln ie zmęczona. Wyłączy ła kompu ter ip o szła d o k u chn i po ko lejną kawę. Naciskal i ją ze wszys tk ich s tron .

Wyd awn ictwo ch ciało , aby w s ierpn iu złoży ła konspek t k s iążk i , k tó rą dop iero cozaczęła p isać. Ks iążka o Selmie Lagerlö f, p iąta b iog rafia jej p ió ra poświęconaszwedzk im p isark om, miała być zarazem naj lep sza, ale Erika n ie mog ła w sob iewzb u d zić ch ęci p isan ia. Od śmierci rodziców minął już ponad mies iąc, ale żałobab y ła tak samo świeża jak na początku . Po rządkowan ie domu rodziców też n ie szłojej tak szy b ko , jak z początku sądzi ła. Ciąg le powracały wspomnien ia.Zap ako wan ie jed n ego kartonu trwało wiele godzin , bo każda wzięta do ręk i rzeczp rzy wo ływała wsp omnien ia, k tó re raz wydawały s ię b l isk ie, a innym razem

Page 8: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

b ard zo o d leg łe. W k o ńcu p o s tano wiła, że n ie będzie s ię śp ieszy ła. I tak n a raziewy n ajęła swo je szto k ho lmsk ie mieszk an ie, po n ieważ wy liczy ła so b ie, że równ ied o b rze może p isać w d omu rodzinny m, we Fjäl lb ace. Dom s tał n ieco n a u boczu ,n ad zatok ą Sälv ik . Otoczen ie tch nęło sp o ko jem.

Erik a u s iad ła na weran dzie i sp o jrzała n a rozciąg ający s ię p rzed n ią arch ip elag .Wid o k zap ierał d ech i wraz z p o rami ro k u zmien iał s ię w sposób wręczsp ek tak u larn y . Tego d n ia o ś lep iające s ło ńce rzucało k ask ad y świat ła. Mig o tało nag ru b ej p o k ry wie lod owej skuwającej wod y zatok i . Ojciec by łby zachwycon y .

Ścisn ęło ją w gard le. Powietrze w d o mu wyd ało jej s ię duszne. Po s tanowiła p ó jśćn a sp acer. Termo metr p okazywał minu s p iętn aście s to pn i . Ub rała s ię na cebu lkę, a itak g d y ty lko wy szła, p oczu ła ch łód . Po ch wil i od szyb k iego marszu zro b iło jej s ięciep ło .

Pano wała b łog a cisza. Nigd zie ży wej duszy . Jedyn ym d źwięk iem, jak i s ły szała,b y ł jej własny o ddech . By ło zupełn ie in aczej n iż latem: wtedy cała o k o lica tętn i łaży ciem. Latem Erik a wo lała t rzymać s ię z dala od Fjäl lback i . Rozu miała wprawd zie,że tu ry s tyk a p rzesąd za o d alszym jej is tn ien iu , ale n ie mo g ła po zb yć s ię wrażen ia, żelatem n as tęp u je inwazja szarań czy . Albo też wielo g ło weg o po twora, k tó ry pomału ,ro k za ro k iem, p o ły ka s tarą ry backą o sadę, wyku p u jąc do my p o ło żo ne najb l iżejwo d y . Przez d ziewięć mies ięcy w ro k u by ło to mias teczko d uchó w.

Przez setk i lat źró d łem u trzy man ia mieszk ań có w Fjäl lback i b y ło ryb o łó wstwo .Su ro wa p rzy roda i n ieus tająca walk a o p rzetrwan ie sp rawiły , że tu tejs i lu d zie by l iszo rs tcy , ale i s i ln i . Kiedyś ich ży cie zależało od p o jawien ia s ię ławicy ś led zi . To s ięzmien iło , k iedy Fjäl lb ack ę uznano za malo wn iczą miejsco wo ść i zjawil i s ię tu ry ści zg ru b y mi po rtfelami. Ryb o łó wstwo jako źró d ło docho du s traci ło n a zn aczen iu . Zk ażd y m rok iem wśród s tałych mieszk ań ców Erika dos trzegała co raz więcejp o ch y lo n ych g łów. Młodzi wy pro wad zil i s ię, a s tary m zos tały wsp omn ien ia. Samab y ła jed n ą z wielu , k tó rzy pos tan owil i wy jechać.

Przy śp ieszy ła k roku i sk ręci ła w lewo , n a g ó rk ę k o ło szk o ły . Ju ż d ocho dziła, g d yu s ły szała, że wo ła do n iej Ei lert Berg , ale n ie d os ły szała co . Wymach u jąc rękami,szed ł w jej k ierun k u .

– On a n ie ży je.Eilert o ddy ch ał k ró tk o , gwałto wn ie, jego p łu ca wyd awały n iep rzy jemn e p isk i .– Pro szę s ię u sp oko ić, co s ię s tało ?– Leży w ś rod ku . Nie ży je.Palcem wskazał na du ży b łęk i tn y dom n a g ó rce i sp o j-rzał na n ią p y tająco .Erik a po trzebo wała d łuższej chwil i , żeb y u świad o mić sob ie, co powied ział . Gdy

w k o ń cu d o tarły d o n iej jego s ło wa, p ch nęła zacinającą s ię fu rtk ę i p rzeb rnęła p rzezśn ieg d o d rzwi wejścio wy ch . Eilert zo s tawił je o twarte. Erika p rzes tąp i ła p ró go s tro żn ie, jak by n ie wiedząc, czego ma s ię sp o dziewać. Nie p omy ślała, że mo g łab yp o p ro s tu zap y tać.

Id ący za n ią Eilert w milczen iu wskazał d rzwi łazienk i na parterze. Erik ao d wró ciła s ię i sp o jrzała n a n iego py tająco . By ł bard zo b lad y , cienk im g ło semwy ch ry p iał :

– Tam, w ś rod ku .

Page 9: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

Erika n ie b y ła w tym d omu o d bard zo dawna, ale k ied yś znała go d ob rze iwied ziała, gd zie jes t łazien ka. Mimo ciep łego u b ran ia p rzeszed ł ją zimny d reszcz.Powo li o two rzy ła d rzwi łazien k i i weszła do ś rodk a.

Nie u miałab y po wiedzieć, czeg o s ię sp od ziewała p o zdawkowych s ło wach Eilerta,ale n ie by ła p rzy go towan a na ty le k rwi. Kafelk i w łazience by ły b iałe. Tym s i ln iejszewrażen ie rob i ła k rew w wann ie i wo kó ł n iej . Przez momen t Erika po myślała, że top iękn y ko n tras t , zan im do n iej d o tarło , że w wann ie leży p rawd ziwa k ob ieta.

Jej ciało b y ło n ienatu raln ie b iałe, a miejscami s in e, ale Erik a rozpo zn ała jąn atych mias t . Alexan d ra Wijk ner, z do mu Carlg ren , có rk a właściciel i d omu . Wd zieciń s twie s ię p rzy jaźn iły . Teraz po myślała, że mus iało to być w jak imś inn y mży ciu . Kob ieta w wan n ie by ła jej o b ca.

Oczy miała na szczęście zamkn ięte, ale u s ta by ły jask rawos in e. Wok ó ł jej tu łowiau tworzy ła s ię cienk a wars twa lodu zak rywająca p od b rzusze. Prawe ramię, n a k tó rymwidn iały l iczne p ręg i , zwisało z wan ny , a palce by ły zanu rzon e w kału ży k rwizas ty g łej na pod łod ze. Na b rzegu wan n y leżała ży letka. Drug ie ramię b y ło widocznety lko p o wy żej ło k cia, reszta znajd o wała s ię p od lodem. Ponad zamarzn iętąp owierzch n ią wody wy s tawały ko lana. Jasn e wło sy Alexand ry rozsypały s ię jakwach larz. Wy g ląd ały , jakb y sk ru szały z zimna.

Erika patrzy ła na n ią p rzez d łu ższą chwilę. Drżała o d ch ło du ró wn iep rzejmu jącego , jak malu jący s ię p rzed n ią ob raz samo tno ści . Powo li , ty łem, wy szła złazienk i .

o tem wszys tk o widziała jak p rzez mg łę. Zadzwon iła z komó rk i do lek arzad yżu rnego , a nas tęp n ie razem z Eilertem p oczekała na p rzy jazd k aretk i .

Miała te same o b jawy szoku co wtedy , gd y do s tała wiadomość o śmiercirodzicó w. Po po wrocie do d omu n alała sob ie sp o rą p o rcję k o n iak u . Nie by ło tomo że to , co by zaleci ł lek arz, ale p rzyn ajmn iej p rzes tały jej d rżeć ręce.

Widok Alex p rzy wo łał wspomn ien ia z d zieciń s twa. Minęło pon ad dwadzieściap ięć lat o d czasu , g dy s ię p rzy jaźn iły , ale ch o ciaż po tem w jej życiu p o jawiło s ię – imin ęło – wiele p rzy jaźn i , Alex zajmo wała w jej sercu miejsce szczeg ó ln e. By ły wtedyjeszcze małe. Jako d o ro s łe już s ię n ie widywały i s tały s ię so b ie ob ce. Ale Ericetru dno b y ło pog odzić s ię z my ś lą, że Alex o d eb rała so b ie życie, co wyd awało s ięjedyn ym lo g iczn y m wy tłumaczen iem tego , co d ziś zo baczy ła. Alexand ra, jaką znaład awn iej , b y ła o so b ą en erg iczn ą i jedn o cześn ie harmo n ijną. Pięk n ą, p ro mienn ą ip ewn ą s ieb ie ko b ietą, za k tó rą lu dzie s ię og lądal i . Zgo d n ie z p rzewid ywan iami Erik iży cie by ło d la n iej łask awe, tak p rzyn ajmn iej wy n ik ało z po g ło sek . Pro wadziłag alerię sztu k i w Gö teb o rg u , miała p rzys to jn eg o męża odn o szącego su kcesyzawod owe i mieszkała w wielk im dwo rze n a p ó łwy sp ie Särö . A jed nak coś mu s iałop ó jść n ie tak .

Erika czu ła, że p owin n a sk iero wać my śli na coś in nego i wy kręci ła numertelefo nu s io s try .

– Spałaś?– Ch yb a żartu jesz. Ad rian obu d ził mn ie o t rzeciej n ad ranem, a k ied y wreszcie

Page 10: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

zasnął , o bud ziła s ię Emma i chciała s ię bawić.– A Lucas n ie móg łby cho ć raz wziąć tego na s ieb ie?W s łu ch awce zap ad ła wymowna cisza. Erika p rzyg ryzła język .– Ma d ziś ważne sp o tk an ie i mu s i być wypoczęty . W dod atku sy tuacja w p racy

jes t n iep ewn a, fi rmę czek ają ważne i g łębo k ie zmiany .An n a pod n io s ła g ło s , Erika dos ły szała w n im to n h is teri i . Lucas zawsze miał na

p odo rędziu jak ieś znakomite wy tłumaczen ie i Anna p rawdopod o bn ie powtó rzy ła jes łowo w s łowo . Jak n ie ważn e spo tkan ie, to s tres wywo łany kon iecznością po d jęciatru d nej d ecy zj i lu b p res ja wyn ikająca z zajmowanej p rzez n iego – jak sam mó wił –wy so k iej p ozycj i . Tym samym odpo wied zialność za dzieci sp oczywała na Ann ie. Zn imi dwo jg iem, żywą trzy latką i cztero mies ięczny m n iemowlęciem, po d czasp og rzeb u ro dziców An na wy g ląd ała n a dzies ięć lat więcej n iż swo je t rzy dzieści .

– Honey, don’t touch that.– A teraz poważn ie. Nie sądzisz, że po ra, żebyś zaczęła rozmawiać z Emmą po

szwedzku ?– Lucas uważa, że w do mu powinn iśmy rozmawiać po ang ielsku . Mówi, że zan im

Emma pó jdzie d o szko ły , i tak p rzep rowadzimy s ię z powro tem do Lon d ynu .Erik a miała serd eczn ie dosyć s łów: Lucas u waża, Lucas mówi, Lucas sądzi , że... W

jej oczach szwag ier by ł p ospo li tym du pk iem.An n a poznała g o w Londy n ie, gd zie p racowała jak o au pair. Urzek ło ją, że pod rywa

ją tak zapamiętale dzies ięć lat s tarszy Lucas Maxwell , b iznesmen odno szący sukcesyn a g iełd zie. Zrezyg n o wała z zamiaru s tu d io wan ia na un iwersy tecie, by całkowiciep oświęcić s ię ob o wiązk o m perfekcy jnej , rep rezen tacy jn ej żony i pan i domu .Pro b lem p o legał n a tym, że Lucas b y ł wieczn ie n iezadowo lony , a Ann a, ch o ć odmałego rob iła ty lko to , co jej s ię podob ało , całkowicie pod po rząd kowała s ięmężo wi, zap omin ając o własn y ch po trzebach . Erik a miała nadzieję, że s io s tra pó jdziep o ro zu m do g ło wy , zo s tawi Lucasa i zaczn ie żyć własnym życiem, ale k iedy u rodzi łas ię Emma, a po tem Adrian , zrozumiała, że szwag ier po zo s tan ie n a zawsze szwag rem.

– Dajmy sob ie spokó j z Lucasem i jego p og lądami n a wy ch owan ie dzieci . Jak tammoja u k ochana s io s trzen ica i jej b raciszek? Co o s tatn io zmalowali?

– Nic sp ecjaln ie no wego ... Emma wczo raj wpad ła w szał i zan im s ię spo s trzeg łam,p ocięła n ożyczkami ub ranka, na k tó re wydałam fu rę p ien iędzy , a Adrian od trzechd n i albo wymio tu je, albo k rzyczy .

– Ch yba d o b rze by ci zro b iła zmiana o toczen ia. Mo że byś wzięła dzieci ip rzy jech ała do mn ie na tyd zień? Zresztą p rzydałaby mi s ię two ja pomoc p rzyp rzeg ląd an iu p ewn y ch rzeczy . Trzeba s ię zab rać do k omp letowan ia d okumen tó w itak dalej .

– Właśn ie chciel iśmy z tobą o tym p o ro zmawiać.Głos An ny wyraźn ie zad rżał , jak zawsze, gd y musiała zmierzyć s ię z czymś

n iep rzy jemn ym. Erika nas tawiła u szu . Uży ta p rzez An n ę l iczba mn oga zab rzmiałajakoś zło wróżbn ie. Jeś l i Lucas macza w czy mś p alce, jes t rzeczą o czy wis tą, żek o rzy ść z teg o ma odn ieść on sam – n a n ieko rzyść innych zain teresowany ch o sób .

Erik a czek ała n a dalszy ciąg .

Page 11: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Chcemy z Lucasem p rzep ro wadzić s ię z p o wro tem do Lo ndynu , g d y ty lkosztokho lmska fi l ia będzie d ob rze u s tawiona, no i n ie chciel ibyśmy mieć na g ło wieko sztów związanych z u trzy mywan iem d omu w Szwecji . Dla cieb ie tak i duży d om nawsi to też żadna p rzy jemność, sko ro n ie masz rodziny i tak dalej ...

Zn ó w cisza w s łuchawce.– Co chcesz p rzez to p o wiedzieć?Erika nawin ęła k osmy k włosów na palec. Od d zieciń s twa tak rob iła w chwilach

nap ięcia.– No więc... Lucas uważa, że powinnyśmy sp rzedać dom. Nie możemy go

u trzymy wać w n ieskończono ść. Po za tym chciel ibyśmy po powro cie do Lo ndynuku p ić dom w Kens ing ton i wprawd zie Lucas świetn ie zarab ia, ale p ien iądze zesp rzedaży b ardzo by s ię p rzy d ały . Chodzi mi o to , że za dom w tak im miejscu możnado s tać wiele mil ionó w k o ro n . Niemcy mają b zika na pu nkcie domów z wido k iem n amorze i morsk iego powietrza.

Anna mówiła dalej , ale Erika p oczu ła, że ma dość, i w po łowie zdan ia od łoży łas łuchawk ę. Na odegn an ie my ś l i o Alex wys tarczy .

Zawsze by ła d la Anny k imś w rodzaju d ru g iej mamy . Od dzieciń s twa p i lnowałas io s try i o s łan iała ją. An na by ła d zieck iem żywy m i impu lsywnym, n ie myś lała oko n sek wencjach sweg o pos tępowan ia. Erika wielok ro tn ie rato wała ją z o p res j i . AleLu cas odeb rał Ann ie sp on tan iczno ść i radość życia. Zwłaszcza tego Erika n ie mog łamu wybaczyć.

Nas tępnego ranka po p rzedn i dzień jawił s ię Erice jak zły sen . Przespała nocg łęboko i bez sn ów, ale miała u czu cie, jakby n ie zmruży ła o k a. Ze zmęczen ia b o lałoją całe ciało . Żo łąd ek zabu rczał n iesp oko jn ie, k iedy jednak o tworzy ła lo dówkę,zobaczy ła, że najp ierw trzeb a będzie s ię wybrać do spożywczego po zak upy .

Na u l icach by ło p us to , a na p lacu In g rid Bergman an i ś ladu h and lu , kwitnąceg otu latem. Widoczność b y ła dob ra, bez mg ieł i zamg leń . Widać b y ło nawet o dcin ającys ię na ho ryzoncie najdalszy cypel Valö n , tworzący wraz z Kråkho lmen wy jście naarch ipelag .

Weszła na wzn ies ien ie Galärbacken i zdąży ła u jść spo ry k awałek , gdy zo baczy łako g oś idącego z p rzeciwka. Wo lałaby un iknąć spo tkan ia i od ruchowo rozejrzała s ięza d ro g ą ucieczk i .

– Dzień d o b ry .Elna Persson zaświerg o tała aż nazby t weso ło .– Wid zę, że n asza au to rk a wy b rała s ię n a po ranny spacer w p ro mien iach s łońca.Erika w duchu aż jęknęła.– No właśn ie, idę po zaku p y do sk lepu Evy .– Biedactwo , mu s iałaś s ię czuć zu pełn ie ro zb ita p o tym s trasznym p rzeżyciu .Po d wó jny podb ródek Elny d rżał z podn iecen ia. Erice wydała s ię nag le po d obna

do dużego , o k rąg łego wrób la. W s ięg ającym k o s tek zielonk awym palcie zdawała s ięzupełn ie bezkształ tna. W ręku mo cno trzymała to rebkę, a n a g łowie ch y bo tał s ięn iep ropo rcjonaln ie mały k apelu s ik , p rawd o podobn ie fi lcowy , też w n ieok reś lo n ym

Page 12: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

zielonkawym odcien iu . Maleńk ie o czk a, g łębok o o sadzon e w fałdkach t łu szczu ,patrzy ły n a Erik ę z wyrazem o czek iwan ia. Po winna coś powiedzieć.

– No tak , n ie by ło to zby t p rzy jemne.Eln a k iwnęła g łową ze zrozumien iem.– Właśn ie spo tkałam p rzyp ad k iem p an ią Roseng ren , po wied ziała mi, że

p rzejeżdżała ko ło wil l i Carlg renów. Zo b aczy ła cieb ie i k aretkę, więc zaraz s iędomy śli ły śmy , że s tało s ię co ś s trasznego . A pó źn iej tak s ię złoży ło , że p o po łud n iudzwon iłam do d ok to ra Jacobssona, i wtedy dowiedziałam s ię o tej t raged ii . Wnajwięk szy m zau fan iu , ma s ię rozumieć. W k ońcu d ok to ra obowiązu je tajemn icalekarska. Trzeba to u szan o wać.

Z p rzemąd rzałą min ą k iwnęła g łową na znak szacunk u d la o b owiązu jącej d ok to ratajemn icy lek arsk iej .

– Taka młoda o soba. Nic d ziwnego , że człowiek s ię zas tanawia, co tam s ię mog łos tać. Dla mn ie on a zawsze b y ła s traszn ie p rzewrażl iwion a. Jej matk a, a znam Birg i t odwieków, to jes t do p iero o soba z nerwami na wierzchu . Wiad o mo p rzecież, że todziedziczne. A jak a s ię zro b iła zarozumiała, znaczy Birg i t , k iedy mąż do s tał po sad ędy rek to ra w Gö tebo rgu . Już jej wtedy Fjäl lbacka n ie pasowała. Nic, ty lko wielk iemias to . Ale powiem ci jedno : p ien iądze szczęścia n ie d ają. Gd yby ją wychowywalitu , zamias t ją wyrywać z ko rzen iami i p rzeno s ić do mias ta, na pewno n ic tak ieg o bys ię n ie wyd arzy ło . Podo bno wys łal i ją d o jak iejś szko ły w Szwajcari i , a wiado mo , cos ię dzieje w tak ich miejscach . Tak , tak , ś lad zos taje na całe życie. Przed tąwyprowad zk ą taka z n iej b y ła weso ła, dzielna dziewczynka. Wyście s ię chyba bawiłyrazem w dzieciń s twie? No , ja uważam...

Eln a mówiła dalej . Erika zaczęła go rączkowo szukać p reteks tu do zakończen iarozmowy . Stawała s ię co raz bardziej n iep rzy jemn a. Elna p rzerwała, by zaczerpnąćtchu , a wtedy Erika sko rzy s tała z okazj i .

– Bardzo miło b y ło po rozmawiać, ale muszę już iść. Ty le mam sp raw na g łowie,jak s ię pan i do myśla.

Przy b rała żało sny wyraz twarzy , chcąc sk ierować myśli Elny na zupełn ie inneto ry .

– Oczy wiście, kochan ie. Nie p omy ślałam. To musi być d la cieb ie b ardzo tru d ne,taka h is to ria zaraz po traged ii rodzinnej . Wy bacz s tarej ko b iecie bezmyślność.

Eln a wzruszy ła s ię p rawie d o łez. Erika łaskawie sk inęła g łową i z u lgą s iępożegnała. Ruszy ła do sk lepu w nadziei , że n ie spo tka nas tępn ej wścib sk iej p an iu s i ,ale n ie miała szczęścia, bo nas tąp i ły ko lejne bezl i to sne p rzes łuchan ia. Sąs iedzi b y l in iezmiern ie p odn iecen i . Erika o d etchn ęła d op iero , g d y już b y ła b l isko domu .Dowiedziała s ię, że ro d zice Alex wczo raj w no cy p rzy jech al i d o Fjäl lback i izatrzymali s ię u s io s try pan i Carlg ren .

Pos tawiła to rby na k uchennym s to le i zaczęła wy jmować zak upy . Nie b y ły tobynajmn iej same zd rowe rzeczy , jak so b ie pos tanowiła, idąc do sk lepu . Ale gdybynawet w tak ciężk im dn iu n ie mog ła so b ie pozwo lić na od rob inę s łodyczy , to k ied y ?Jak na zamówien ie zabu rczało jej w żo łądku . Po łoży ła n a talerzu dwie cynamonowebu łeczk i – dwanaście czerwonych punk tów Strażn ików Wag i – i zjad ła, po p ijającfi l iżank ą kawy .

Page 13: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

D

Przy jemn ie b y ło s iedzieć i patrzeć n a znajomy widok za o k nem. Nie mo g ła s ięty lko p rzyzwyczaić do p an u jącej w do mu ciszy . Oczy wiście zd arzało jej s ię dawn iejbyć samej w domu , ale to b y ło co inn eg o . Wtedy czu ło s ię, że k to ś tu mieszka, żezaraz wejdzie. A teraz jakby u lo tn i ł s ię du ch domu .

Na okn ie leżała domagająca s ię napełn ien ia fajka taty . Jej zapach un o s i ł s ięjeszcze w powietrzu , ale s łab ł z d n ia na d zień .

Zawsze lu b i ła zap ach fajk i . Kiedy by ła mała, częs to s iadała o jcu na ko lanach izamy kała oczy , p rzy tu lając g łowę do jeg o p iers i . Wszys tk ie jeg o ub ran ia p ach n iałydymem, k tó ry w jej d ziecinnym świecie symbo lizo wał bezp ieczeń s two .

Z matką sp rawa by ła znaczn ie b ardziej skompliko wana. Nie mog ła sob iep rzypomnieć an i jednej sy tuacj i z dzieciń s twa czy o k resu do ras tan ia, k iedyo trzy małaby od matk i jak iś dowó d czu ło ści . Nie p rzy tu lała jej , n ie pog łaskała, n iepowied ziała s łowa pociech y . Elsy Falck b y ła kob ietą tward ą i bezko mpromiso wą,u trzy mującą n ienagann y po rządek w domu i n iepozwalającą sob ie n a żadne u ciechy .By ła g łęb oko rel ig i jna i jak wielu mieszk ań có w zacho d n ieg o wybrzeża Szwecjiwzras tała w czasach wciąż mo cno n azn aczon y ch nauczan iem pas to ra Schartau a [1 ].Od dzieciń s twa uczono ją, że życie jes t p asmem cierp ień , a n ag ro d a p rzy jdziedop iero p o śmierci . Erika wielo k ro tn ie zas tanawiała s ię, co też zobaczy ł w Elsy jejdob rod u szn y , pełen humoru o jciec. Kiedyś , w latach d o jrzewan ia, rozzło szczonawy rzuci ła z s ieb ie to p y tan ie. Nie pogn iewał s ię na n ią. Us iad ł i ob jął ją, a po tempowied ział , że n ie po winna o sądzać matk i tak su rowo . Tłumaczy ł , że n iek tó rymludziom okazywan ie uczuć p rzychod zi t rudn iej n iż inny m. A po tem pog łaskał ją pozarumien ionych z gn iewu po liczkach . Nie s łuchała go , p rzekonana, że u s i łu je uk ryćcoś , co d la Erik i by ło oczywis te: matk a n igdy jej n ie kochała. To b rzemię, k tó rebędzie mus iała n ieść do k ońca życia.

Przyszła jej teraz do g łowy pewn a myśl , mian owicie aby odwiedzić rodzicówAlexand ry . Utrata rodzicó w b y ła d la Erik i ciężk im p rzeżyciem, ale n ie k łóci ła s ię znatu ralny m po rząd k iem rzeczy . Strata d ziecka mus i b yć czymś s traszny m. Wdod atku k iedyś b y ły sob ie z Alexand rą bardzo b l isk ie, jak to p rzy jació łk i .Wprawdzie od tamtej po ry minęło p rawie d wadzieścia p ięć lat , ale spo ra częśćjasnych wspomnień z d zieciń s twa łączy ła s ię ściś le z Alex i jej rodziną.

om wy d awał s ię opu szczon y . Cio tk a i wu jek Alexan -d ry mieszk al i p rzyTallgatan , w po łowie d rog i między ś ród mieściem Fjäl lb ack i a kemp ing iem

w Sälv ik . Do my s tały tu na samym sk raju zbocza, t rawn ik i schodziły s tro mo dod rog i p rowadzącej wzd łuż b rzeg u morza. Drzwi wejścio we znajdowały s ię z ty łud omu . Erika zawahała s ię, zan im nacisnęła dzwon ek . Odezwał s ię echem, po czy mzamilk ł . Ze ś rod k a n ie do b ieg ł najs łab szy d źwięk i Erika miała właśn ie odejść,g dy d rzwi powo li s ię o tworzy ły .

– Tak?– Dzień do b ry , jes tem Erika Falck . To ja...Nie d okończy ła. By ło jej g łup io , że s ię p rzeds tawia tak o ficjaln ie, p rzecież cio tka

Alexand ry , Ulla Persson , do sk onale wie, k im jes t . Mama Erik i p rzez wiele lat

Page 14: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

u dzielała s ię w kó łku parafialny m razem z Ullą, k tó ra czasem, w n ied ziele, zachodziład o n ich na kawę.

Ulla s tanęła z boku , p rzepuszczając Erikę. Weszła do p rzedpok o ju . W cały md omu n ie pal i ła s ię an i jedna lamp a. Do wieczo ru zos tało wprawdzie spo ro czasu , alewyd łużone cien ie już zap owiadały zmierzch . Z poko ju na wpros t dochod ziłs t łumion y szloch . Erik a zd jęła bu ty i k u rtkę. Przy łapała s ię na tym, że s tara s ię torob ić jak najciszej . Nas tró j p an u jący w d omu tego wymagał . Ulla poszła do kuchn i .Erika zo s tała sama. Sk ierowała s ię do p oko ju . Weszła, a wtedy p łacz ucich ł . Na jed nejz kanap s to jących p rzed wielk im p ano ramiczny m oknem s ied ziel i ku rczowo ob jęciBirg i t i Karl-Erik Carlg ren owie. Obo je miel i twarze mokre od łez. Erika poczu ła, żewkracza w n iezwyk le in tymn ą s ferę, czeg o być mo że n ie powinna rob ić, ale by ło jużza późno na o d wró t .

Us iad ła o s trożn ie n a kanap ie s to jącej nap rzeciwko i sp lo t ła d łon ie na ko lanach .Od ch wil i , k iedy weszła do p oko ju , n ie pad ło an i jedno s ło wo .

– Jak ona wyg lądała?W p ierwszej ch wil i Erika n ie zro zu miała p y tan ia. Głos Birg i t b rzmiał jak g ło s

d ziecka. Erika n ie wied ziała, co odp owiedzieć.– Straszn ie samo tn ie – wydu s i ła i zaraz pożałowała tych s łów.– Nie miałam n a myś li ... – n ie dokończy ła zdan ia, k tó re wessała panu jąca wko ło

cisza.– On a n ie po pełn i ła samobó js twa!Głos Birg i t nag le zab rzmiał mocno i do nośn ie. Karl-Erik ścisn ął d łoń żon y i

k iwnął g łową na znak , że s ię z n ią zgadza. Na twarzy Erik i d os trzeg l i widoczn ie wyrazp owątp iewan ia, bo Birg i t powtó rzy ła:

– On a n ie po pełn i ła samobó js twa! Znam ją lep iej n iż k tok o lwiek inny i wiem, żen ie mo g łaby sob ie o d eb rać życia. Nie s tarczy łoby jej odwag i! Dobrze o tym wiesz.Przecież ją znałaś .

Z każdym s łowem p ro s towała s ię co raz bardziej , w jej oczach p o jawił s ię b ły sk .Na p rzemian to zacisk ała, to rozluźn iała d łon ie, upo rczywie p atrząc w oczy Erik i . Wk ońcu Erika poddała s ię i rozejrzała po poko ju . By le ty lko n ie widzieć tej rozpaczy .

Pokó j by ł p rzy tu lny , ch o ciaż n ieco zag racony . Kunsz-town ie up ięte zas ło ny zd użymi falbanami i dob rane do n ich poduszk i kanapy , u szy te z tego samegok wiecis tego materiału . Na każd ym wo lnym cen tymetrze powierzchn i s tała jakaśo zdoba. Drewn iane misk i w s ty lu ludowym us tawione na serwetkach h aftowany ch wk rzyży k i i po rcelan owe p iesk i o wieczn ie wilgo tn ych oczach . Cało ść ratowałop ano ramiczne ok n o , z k tó rego rozciągał s ię widok wręcz n ieb ywały . Erik ap omy ślała, że wo lałaby zas tygnąć ze wzrok iem wpatrzon ym w okno i n ie byćświad k iem żałoby tych dwo jga ludzi . Sp o jrzała na Carlg renów.

– Proszę p an i , nap rawd ę n ie wiem. Przy jaźn iły śmy s ię z Alexand rą dwadzieściap ięć lat temu . Właściwie nawet n ie wiem, jaka ona by ła. Częs to s ię zdarza, że n iezn amy kogoś tak dob rze, jak nam s ię zdaje...

Erika zd awała sob ie sp rawę, że jej s ło wa b rzmią n iep rzekonu jąco , że n ie t rafiają ity lko odb ijają s ię od ścian . Tym razem o dezwał s ię o jciec Alex . Uwo ln i ł s ię z

Page 15: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

k u rczowego u ścisku żony i pochy li ł do p rzo du , jak by chciał s ię upewn ić, że Erikan ie u ron i an i s łowa.

– Ja wiem, że to wyg ląda, jakbyśmy n ie chciel i p rzy jąć do wiado mości tego , cos ię s tało . Pewn ie sp rawiamy wrażen ie n iepozb ieranych , ale gdy by nawet Alex zjak iegoś p owodu zamierzała odeb rać sob ie życie, n igdy , powtarzam, n ig dy n iezrob iłaby tego w ten sposób ! Na pewno pamiętasz, jak s ię bała k rwi – wręczp an iczn ie. Wystarczy ło d rob ne skaleczen ie, a h is teryzowała, dopók i n iep rzyk lei l iśmy p las tra. Zdarzało jej s ię nawet md leć na widok k rwi. Dlatego jes temabso lu tn ie p ewien , że raczej wybrałaby na p rzyk ład ś rodek nasenny . Nie ma tak iejmożliwości , żeby mog ła wziąć ży letkę i podciąć sob ie ży ły , najp ierw na jedn ymp rzed ramien iu , po tem na d ru g im. I jeszcze jedn o , żona już o tym wspomniała: Alexb y ła o sobą bardzo del ik atną, b rakowało jej odwag i . Decyzja o odeb ran iu sob ie życiawymaga s i ły . Ona n ie miała w sob ie tak iej s i ły .

Mówił tak , jakby nalegał , żeby s ię z n im zgod ziła, i choć by ła wciąż p rzekonana,że jes t to p rzed e wszys tk im wyraz rozpaczy dwo jga ludzi , zrodzi ł s ię w n iej cieńwątp l iwości . Przypomniała sob ie, że k iedy pop rzedn iego ran ka weszła d o łazienk iAlex , miała uczucie, że co ś jes t n ie tak . Znajdowan ie zwłok n ie jes t oczywiście rzecząn o rmalną, ale by ło w tym jeszcze coś dziwnego . Czy jaś obecno ść, jak iś cień . Ty lkotak mog łaby to u jąć. Nadal wierzy ła, że co ś p opchnęło Alexand rę Wijkner dop opełn ien ia samobó js twa, ale uparcie powtarzane s twierdzen ia Carlg renówp oruszy ły w n iej in ną s tru nę.

Uderzy ło ją pod ob ieńs two do ros łej Alex do matk i . Birg i t Carlg ren by ła d ro bnej ,szczup łej bu dowy , miała tak ie same, jasne włosy jak có rka, chociaż w od ró żn ien iuo d bu jnej g rzywy Alex , włosy Birg i t by ły szyk own ie i k ró tko obcięte na p azia. By łau b ran a całk iem na czarno , ale mimo żałoby wydawała s ię świad oma wrażen ia, jak iewywiera dzięk i kon tras towi międ zy jasnym a ciemn ym. Wykonywała d robne ges tyświad czące o p różności . Ręka g ładząca o s trożn ie włosy , pop rawien ien ieskazi telnego ko łn ierzy ka. Erika p rzy pomniała sob ie, jak im sk arbem d lao śmio letn ich dziewczynek b awiący ch s ię w p rzeb ierank i b y ła jej szafa. A kasetka nab iżu terię by ła is tnym rajem albo czymś bardzo b l isk im raju .

Mąż p rezen tował s ię bard zo zwy czajn ie. Nie by ł bynajmn iej b rzydk immężczyzną, chociaż n ie p rzyciągał uwag i . Miał pod łużną wyżłob ioną p rzezzmarszczk i twarz, a nasada włosów p rzesunęła s ię p rawie na czubek g łowy . Karl-Erikrówn ież by ł ub rany na czarno , ale w od różn ien iu od żony wydawał s ię p rzez tojeszcze mn iej zau ważaln y . Erika pomyślała, że po ra s ię pożegnać. Zaczęła s ięzas tanawiać, po co właściwie p rzyszła.

Podn io s ła s ię, Carlg renowie równ ież. Birg i t spo jrzała na męża wyczeku jąco ,n ak łan iając go wzrok iem, aby coś p owiedział . Prawdopodobn ie u mówil i s ię jeszczep rzed p rzy jściem Erik i .

– Bardzo byśmy chciel i , abyś nap isała wspomnien ie o Alex . I dała do n aszejlokalnej gazety , „Boh us län in -gen”. O jej życiu , marzen iach ... – i o jej śmierci . Tak isno p świat ła na jej o sob ę i dok onan ia. Bardzo nam na tym zależy .

– A n ie wo lel iby p ań s two „Gö tebo rg s Pos ten”? Prze-cież mieszk ała w Gö tebo rgu ,p rawda? Zresztą tak samo jak pań s two .

– Fjäl lbacka zawsze by ła i b ędzie naszym domem. Tak samo czu ła Alex . Może

Page 16: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

zaczn ij od rozmowy z jej mężem, Hen rik iem. Już go py tal iśmy i zgodził s ię.Oczywiście wszelk ie wydatk i pok ry jemy .

Tym samym uznali widać, że to kon iec dysku s j i . Erika, k tó ra nawet n ie zdąży łapowiedzieć, czy p rzy jmu je zlecen ie, znalazła s ię na schodkach p rzed domem,trzymając w ręku kartkę z numerem telefonu Hen rika Wijk nera. Za jej p lecamizatrzasnęły s ię d rzwi. Właściwie n ie miała ocho ty podejmować s ię tego zadan ia, alezak iełkowała w n iej pewna myśl . Zaraz ją od rzuci ła, poczu ła nawet wyrzu ty sumien ia,że mog ła ją po wziąć, ale myś l by ła uparta i n ie chciała jej op uścić. By ł to po mysł n aks iążkę, k tó rego tak d ługo szukała. A teraz s ię właśn ie po jawił . Opowieść o d rodzeczłowieka ku p rzeznaczen iu . O tym, co dop rowadziło do samobó js twa młodą, p ięknąkob ietę, k tó ra pozo rn ie o s iągnęła w życiu wszys tko . Nie wymien iłaby rzecz jasnaimien ia Alex , ale by łaby to opowieść o tym, czego zdo ła s ię dowiedzieć o jej d rodzeku śmierci . Nap isała do tej po ry cztery k s iążk i . Wszys tk ie by ły b io g rafiamiwyb itnych szwedzk ich p isarek . Nie odważy ła s ię do tąd tworzy ć własnych opowieści ,chociaż wiedziała, że nos i je w sob ie, że ty lk o czekają, by je p rzelała na pap ier. Możeteraz odnajdzie w sob ie ry tm i in sp irację, na k tó re tak czekała. Dawna znajomość zAlex ty lko jej w tym po może.

Sam pomysł bu dził n iesmak , co by ło p rawdziwie ludzk im od ruchem, ale takżeen tuzjazm, co by ło od ruchem p isark i .

Malował na p łó tn ie g rub e czerwone pasy . Pracował od świtu i po raz p ierwszy odk ilku god zin co fnął s ię, b y popatrzyć na swo je d zieło . Dla n ienawy k łeg o ok ap rzeds tawiało po p ro s tu duże p lamy – czerwone, pomarańczowe i żó ł te – rozrzucon en ieregu larn ie po dużym p łó tn ie. Dla n iego by ły to upoko rzen ie i rezygnacjap rzeds tawio ne w barwach sy mbo lizu jących namiętność.

Zawsze używał tych samych ko lo rów. Przeszło ść k rzyczała do n iego z ob razu ,szydziła, a on malował dalej z co raz większy m zapamiętan iem.

Po ko lejnej g odzin ie doszed ł do wn iosku , że zas łuży ł na p ierwsze p iwo . Chwyciłs to jącą najb l iżej puszkę, n ie zważając na to , że pop rzedn iego wieczo ru k i lkak ro tn ies trząsnął do n iej pop ió ł z pap iero sa. Pop ió ł p rzy lep i ł mu s ię d o warg , ale nadal p i łchciwie zwietrzały napó j . Wylizał o s tatn ie k rop le i rzuci ł pu szkę na pod łogę.

Miał n a sob ie ty lko kalesony , z p rzodu pożó łk łe od p iwa albo mo czu . Trud nopowiedzieć. Prawdopod obn ie od jednego i d ru g ieg o . Tłu s te kosmy k i włosówsięgały ramion , p ierś miał b ladą i zap ad n iętą. An ders Nilsson by ł ru iną człowieka,ale s to jący na sztalugach ob raz świad czy ł o talencie, k tó ry p ozos tawał w o s trymkon traście ze s tanem upadku au to ra.

Nilsso n op ad ł na po d łogę i oparł s ię o ścianę nap rzeciw ob razu . Obok s tałon ieo tworzone p iwo . Pociągnął za uchwy t, rozkoszu jąc s ię dźwięk iem o twieranejpuszk i . Obraz p rzypo minał mu to , co p rzez większą część życia s tarał s ię zap omnieć.Po jaką cho lerę chciała teraz wszys tko zn iszczyć? Nie mog ła tego zos tawić, o t tak?Samolu bna ku rwa, myś lała ty lko o sob ie. Ch łodna, n iewinna, k s iężn iczka p iep rzona.Już o n dob rze wie, co w n iej nap rawdę s iedzi . Przecież są z tej samej g l iny .Ukształ towały ich i p rzyspawały do s ieb ie lata wzajemnej ud ręk i . A o na myś li , żesama może to zmien ić.

– Ps iak rew! – wrzasnął i rzuci ł w ob raz na wpó ł op ró żn ioną puszką. Ziry tował s ięjeszcze bard ziej , bo p łó tno zachybo tało s ię na sztalugach , ale n ie ucierp iało . Puszk a

Page 17: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

M

spad ła na pod łogę. Piwo rozp rys ło s ię na ob razie, sp ływając p o n im razem z farbami,a czerwień , o ranż i żó łć mieszały s ię ze so bą w nowe odcien ie. Przyg lądał s ię temu zsaty sfakcją.

Nie zdąży ł jeszcze wy trzeźwieć po wczo rajszym dwudzies toczterogodzinnympiciu i mimo wielo letn iego doświadczen ia poczu ł działan ie alkoho lu . Osun ął s ię wznajome opary s tarych wymio cin .

iała własny k lucz do mieszkan ia. Dok ładn ie wy tarła bu ty , cho ciażwied ziała, że to bez sen su , bo na dwo rze i tak by ło czyściej n iż w ś rodku .

Ods tawiła to rb y z zak upami i s tarann ie po wies i ła p łaszcz na wieszaku . Niemu siała wo łać. Pewn ie jak zwyk le jes t n iep rzy tomn y .

Kuchn ia znajdowała s ię na lewo . Pano wał w n iej ten sam co zawsze bałag an .Brudne naczyn ia z k i lk u tygodn i p iętrzy ły s ię w zlewie, na s to le, k rzes łach , nawet napo d łodze. Wszędzie walały s ię p ety , pu szk i po p iwie i pus te b u telk i .

Otworzy ła lo dówkę, by wstawić k up ione jedzen ie. W samą po rę. By ła zupełn iepu s ta. Zapełn i ła ją i p rzys tanęła, by zeb rać s i ły .

Mieszkan ie sk ładało s ię z ty lko jednego poko ju , pokó j dzienny by łjednocześn ie syp ialn ią. Zadbała o ws tawien ie paru meb li , ale n iewiele teg o by ło .Najwięcej miejsca zajmowały s to jące p rzy o kn ie wielk ie sztalug i . W rogu poko juleżał wyświech tany materac. Nie s tać jej by ło na kup ien ie mu po rządnego łóżka.

Z początku p róbowała mu po móc u trzymać jak i tak i po rządek . Ścierała, zb ierałab rud ne ub ran ia, p rała, częs to go nawet my ła. Ciąg le w nadziei , że wszys tko s ięzmien i , zn ikn ie samo z s ieb ie. Tak up łynęło wiele lat . W k tó rymś mo mencie zab rak łojej s i ł . Po p rzes tała na p i lnowan iu , by cho ciaż miał co jeść.

Chciałaby mieć więcej s i ł . Ciąży ło jej poczucie winy , k ładące s ię na ramionach ,na p iers iach . Dawn iej , k iedy n a ko lanach ścierała jego wy miociny , myś lała sob ie, żeod kupu je część winy . Teraz n ie miała już tej nad ziei .

Spo jrzała na n ieg o : leżał o party o ścianę. Śmierdzący wrak czło wieka, w k tó rymmieszk a n iezwyk ły talen t . Ty le razy zas tanawiała s ię, co by by ło , g dyby tamtegodn ia dokonała inneg o wy boru . Od dwudzies tu p ięciu lat codzienn ie myś lała o tym,że życie p rzyb rałoby inny ob ró t , g dyby zacho wała s ię wtedy inaczej . Dwadzieściap ięć lat to szmat czasu na tak ie rozmyślan ia.

Czasem odchodziła, zo s tawiając go na pod ło dze. Ale n ie dziś . Do mieszkan iawdzierał s ię ch łód , p rzez cienk ie rajs topy czu ła lodowatą pod łogę. Pociągnęła go zaramię zwisające bezwładn ie i b ez czucia wzd łu ż boku . Nie reagował. Wtedy obu rączchwyciła go za p rzeg ub i pociągnęła w k ierunku materaca. Sp róbowała wtoczy ć go namaterac i aż s ię wzd rygnęła, gdy do tknęła zwio tczałego b rzucha. W k ońcu udało jejs ię wciągnąć na materac większą część jego ciała. Z b raku ko łd ry p rzyk ry ła go ku rtkąp rzyn ies ioną z p rzed poko ju . Zasapała s ię i mus iała u s iąść. Mając ty le lat na karku ,n ie po rad zi łaby so b ie, gd yby n ie s i lne ramiona i zap rawa, jaką d ały jej latasp rzątan ia. Martwiła s ię, co będzie, gdy zab rakn ie jej s i ł .

W czu łym geście odgarnęła mu palcem z twarzy t łu s ty kosmyk . An i jej , an i jemużycie n ie u łoży ło s ię tak , jak sob ie k iedyś wyob rażała, ale zad ba, żeb y p rzynajmn iej

Page 18: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

N

n ie s tracić tego , co im jeszcze zos tało .Na u l icy lud zie odwracal i od n ich wzrok , ale n ie na ty le szybko , by n ie zdąży ła

zobaczyć wspó łczucia na twarzach . Anders by ł znany wśród miejscowychalko ho likó w. Czasem szed ł p i jany p rzez o sad ę, powłócząc nogami i wykrzyku jącobelg i pod ad resem wszys tk ich napo tkanych o sób . Sp o tyk ał s ię z od razą, tak jakona sp o tyk ała s ię ze wspó łczuciem. A po winno być od wro tn ie: to ona zas ług iwała naod razę, a And ers n a wspó łczucie. Jego ży cie zo s tało ukształ to wane p rzez jej s łabość.Już n igdy n ie będzie s łaba.

Siedziała tak k i lka godzin , g łaszcząc go po g łowie. Od czasu do czasu z g łęb iswej n iep rzy tomności wykon ywał jak iś ruch , a wtedy u spokajał go jej do tyk . Zaoknem życie toczy ło s ię zwyk łym to rem. W tym pok o ju czas s tanął w miejscu .

as tał pon iedziałek , z dodatn ią temp eratu rą i chmurami ciężk imi o d deszczu .Erika p rowadziła o s trożn ie, ale jeszcze zwo ln i ła, w obawie p rzed

poś l izg iem. Prowadzen ie au ta n ie by ło jej mocną s troną, ale wo lała jechać samasamochodem n iż zat łoczonym au tobusem albo pociąg iem.

Sk ręciwszy na au to s tradę, gdzie nawierzchn ia by ła lep sza, odważy ła s ięp rzy śp ieszyć. Umówiła s ię z Hen rik iem Wijknerem na dwunas tą, ale dzięk i temu , żewcześn ie wy jechała z Fjäl lback i , miała spo ro czasu na do jazd do Gö tebo rga.

Po raz p ierwszy od owego dn ia, gdy zobaczy ła Alex w lodowatej łazience,pomyślała o swo jej rozmowie z Anną. Nadal n ie po trafi ła sob ie wyobrazić, że Annamog łaby dop rowadzić do sp rzedaży domu . Przecież to dom rodzinny , rodzice by libyzrozpaczen i , gdyb y wiedziel i . Ale z Lucasem wszy s tko jes t możliwe. Erik a mus iałal iczyć s ię z tym, że dom zos tan ie sp rzedany , bo doskonale wiedziała, że Lucas jes tczłowiek iem całkowicie po zb awionym sk rupu łów. Zachowywał s ię co raz go rzej , alety m razem p rzeszed ł sameg o s ieb ie.

Erika pomyślała, że zan im zaczn ie na serio martwić s ię o lo s rodzinnego domu ,musi poznać swo ją sy tuację p rawną. Nie zamierza s ię b ać Lucasa an i jego pomysłó w.A teraz skup i s ię na rozmowie z mężem Alex .

Przez telefon Hen rik Wijkner wydał jej s ię sympatyczny . Zos tał up rzedzony ,zgodził s ię, b y p rzy jechała wypy tać go o Alexand rę, sko ro gazetowy nek ro log jes td la jej ro dziców tak i ważny .

Erika by ła ciekawa domu Alex , choć z pewną n iechęcią my ś lała o spo tkan iu zko lejn ą o sobą pog rążoną w żałob ie. Rozmowa z rodzicami Alex by ła wręczro zd zierająca. Jako p isarka Erika wo lałaby mieć większy dys tan s do real iów, badać jez pewnej perspek tywy , a p rzy okazj i s tworzyć sob ie ob raz do ros łej Alex .

Erika i Alex by ły abso lu tn ie n ierozłączne od p ierwszego dn ia szko ły . Erika by łabard zo dumna, że wybrała właśn ie Alex , k tó ra jak magnes p rzyciągała ludzi .Wszys tk ie dzieci chciały bawić s ię z Alex , a o na n ie zd awała sob ie sp rawy ze swo jejpopu larności i zachowywała s ię z pewną rezerwą, świadczącą o pewności s ieb ie.Dop iero pó źn iej Erika zrozumiała, że b y ła to cecha n iezwyk ła u dziecka. Mimo tejrezerwy Alex n ie by ła n ieśmiała, wręcz p rzeciwn ie – by ła o twarta i u fna. To onawybrała Erikę, k tó ra sama n ie odważy łaby s ię zb l iżyć do Alex . Dziewczynk i b y ły

Page 19: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

n ierozłączne aż do roku pop rzedzającego p rzep rowadzkę, gdy Alex o s tateczn iezn iknęła z życia Erik i . Przed tem jednak Alex co raz bardziej un ikała kon tak tó w, aErika spędzała co raz więcej czasu w swo im poko ju , op łaku jąc u traconą p rzy jaźń .Pewnego d n ia poszła do domu Alex i zadzwo n iła do d rzwi, ale n ik t n ie o tworzy ł . Odtamtej po ry minęło dwadzieścia p ięć lat , a Erika n ad al dok ładn ie pamiętała, jakbardzo ją zabo lało , że Alex n ie up rzedzi ła jej o wyprowadzce i nawet s ię n iepożeg nała. Erika n ie rozumiała, co s ię s tało , ale – jak to dziecko – całą winę wzięła nas ieb ie i pomyślała, że pewn ie znu dziła s ię Alex .

Erika obawiała s ię, że zab łądzi , p rzejeżdżając p rzez Gö tebo rg w k ierunku Särö .Wprawdzie d ob rze znała mias to , w k tó ry m s tud iowała cztery lata, ale w tamty chczasach n ie miała samochodu i jako k ierowca czu ła s ię jak w zu pełn ie obcymmiejscu . By łob y jej łatwiej t rafić, gdyby jechała rowerem. Niewprawnemu k iero wcyjak ona Gö tebo rg z jednok ierunkowymi u l icami, ruch liwymi rondami i dzwo n iącymizewsząd tramwajami jawił s ię jako is tny koszmar. W dodatku wydawało s ię, żewszys tk ie d rog i p rowadzą na His ingen . Jeś l i wyb ierze zły zjazd z au to s trady ,n ieodwo łaln ie wy lądu je właśn ie tam.

Okazało s ię jednak , że Hen rik dob rze op isał t rasę, bo ju ż p rzy p ierwszej p rób ietrafi ła na właściwy zjazd . Tym razem u dało jej s ię ominąć His in gen .

Dom Wijknerów p rzeszed ł jej oczek iwan ia. By ła to og romna wil la z p rzełomuXIX i XX wieku , z widok iem na morze i n iewielką al taną na ciep łe, letn ie wieczo ry .Ogród , teraz uk ry ty pod g rubą po k rywą śn iegu , by ł doskonale u rządzony i jedyn ie zpowodu wielkości wymagał op iek i og ro dn ik a.

Erika pod jechała wierzbową aleją do wysok iej żelazn ej b ramy , a s tamtąd nawysypany żwirem p lacyk p rzed domem.

Kamienne schodk i wiod ły do masywnych dęb owych d rzwi. Nie by ło dzwonka,mus iała użyć po tężnej ko łatk i . Drzwi o two rzy ły s ię od razu . Spod ziewała s iępok o jówk i w wykrochmalonym fartu szku i czepk u , ale p rzy jął ją mężczyzna,zapewne – jak s ię domyśli ła – Hen rik Wijkner. By ł wręcz b ezczeln ie p rzys to jny .Erika po myślała z u lgą, że p rzed wy jazdem z do mu zadbała o wyg ląd .

Weszła do og romn eg o p rzedpok o ju , k tó ry na pewno by ł większy od całego jejsztokho lmsk iego mieszkan ia.

– Erika Falck .– Hen rik Wijk ner. Wyd aje mi s ię, że poznaliśmy s ię zeszłego lata. W kafejce p rzy

p lacu Ing rid Berg man .– W kawiarn i na pomoście. Zg ad za s ię. Lato wydaje s ię teraz bardzo o d leg łe.

Zwłaszcza p rzy dzis iejszej pogod zie.Hen rik wymamro tał co ś u p rzejmie w odpowiedzi . Pomóg ł jej zd jąć ku rtkę, po tem

wsk azał sąs iadu jący z p rzedpoko jem salon . Erika u s iad ła o s trożn ie na so fie, o k tó rejze wzg lędu n a n ieznajomość rzeczy n ie umiałaby powiedzieć n ic ponad to , że tozapewne cenny an tyk . Na py tan ie, czy nap ije s ię kawy , odp owiedziała twierdząco .Hen rik zajął s ię p rzygo towan iem kawy , a Erika p rzyg lądała mu s ię u k rad k iem.Wymien ial i ko lejne uwag i o pogodzie. Ocen iła, że n ie wyg ląda na szczegó ln iep rzyb itego , choć zd awała sob ie sp rawę, że to n ic n ie znaczy , bo lu dzie bard zo różn iep rzeżywają żałobę.

Page 20: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Henrik by ł ub rany w luźny s tró j : wyprasowane spo rtowe spodn ie i n ieb ieskąkoszu lę od Ralpha Lau rena. Miał ciemne, p rawie czarne włosy , elegancko o s trzyżonei uczesane, ale n ie p rzy l izane. Ciemnobrązowe oczy nadawały mu wyg lądpo łudn iowca. Poddawała s ię s i le p rzy ciągan ia tego mężczyzny , k tó ry wyg lądał jak zżu rnala, choć wo lała mężczyzn o ży wszej apary cj i . Hen rik i Alex mus iel i two rzyćuderzająco p iękn ą parę.

– Przep iękny dom.– Dzięku ję. Jes tem czwartym po ko len iem Wijknerów w tym domu . Wybu dował

go na początku XX wieku mó j p radziadek i od tej po ry jes t o n w pos iadan iu mo jejrod ziny . Gdyby te ścian y mog ły mówić...

Zato czy ł ręką ko ło i u śmiechnął s ię do Erik i .– To wsp an iałe, k ied y człowiek ży je wśród pamiątek opowiad ających o h is to ri i

rod ziny .– I tak , i n ie. To ró wn ież odpo wiedzialność. Spu ścizna o jcó w i tak dalej ...Zaśmiał s ię lekko , ale chyba n iesp ecjaln ie mu ciąży ła ta odpo wiedzialność. Erika

czu ła s ię w tym eleganck im poko ju n ieswo jo . Próbowała u sadowić s ię wygodn ie nap ięknej , ale twardej so fie. W końcu u s iad ła na samym b rzegu , o s trożn ie p i jąc k awępodaną w fi l iżankach do mokk i . Aż ją rwało w mały m palcu : mus iała powściągnąćten n ieeleganck i od ruch , bo wyg lądałab y g ro teskowo . Przez chwilę zmagała s ię zesobą na widok talerza z cias tem. W ko ńcu u leg ła i n ałoży ła sob ie spo ry kawałek . Naoko z dzies ięć czerwo nych p unk tów.

– Alex uwielb iała ten dom.Erika zas tanawiała s ię, jak p rzejść do p rzyczyny swo ich odwiedzin , i u lży ło jej ,

że Hen rik sam wspomniał o Alex .– Jak d ługo mieszkal iście tu razem?– Ty le, i le t rwało nasze małżeńs two – p iętnaście lat . Po zn aliśmy s ię w Paryżu

podczas s tud iów. Ona s tud iowała h is to rię sztuk i , a ja s tarałem s ię o panować zasadyrządzące g ospodarką, p rzy najmn iej w tak im s topn iu , by umieć jako tako p ok ierowaćrod zinn ym koncernem.

Erika wątp i ła, aby Hen rik Wijkner coko lwiek rob ił jako tak o .– Zaraz p o ś lub ie wróci l iśmy do Szwecji i zamieszkal iśmy w tym domu . Mo i

rod zice już n ie ży l i . Podczas mo jeg o poby tu za g ran icą do m trochę podupad ł , aleAlex wzięła s ię do remon tu . Wszys tko miało być doskonałe. Każdy detal w tymdomu , tapety , meb le i dywany to albo o ryg inały , znajdu jące s ię tu od początku iod res tau rowan e, albo p rzedmio ty k up io ne p rzez Alex . Chodziła po an ty kwariatach –nawet n ie zl iczę i lu – szuk ając dok ładn ie tego , co znajdowało s ię w tym domu , gdymieszkał tu mó j p radziadek . Op ierała s ię na całym mn ós twie zd jęć. Rezu ltat jes tfan tas tyczny . A jed nocześn ie harowała, p rzygo to wu jąc o twarcie własnej galeri i .Nadal n ie rozumiem, jak sob ie z tym wszys tk im rad zi ła.

– Jaka by ła?Henrik pozwo li ł sob ie na d łuższą chwilę zas tano -wien ia.– Piękną, spoko jn ą perfekcjon is tką. Kto jej n ie znał , móg łby ją uważać za o so bę

zarozumiałą, ale wyn ikało to s tąd , że n ie zap rzy jaźn iała s ię zby t łatwo . O Alex trzeb a

Page 21: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

by ło powalczyć.Erika dosk onale rozumiała, co miał na myś l i . Alex zacho wywała rezerwę, a

jednocześn ie miała taką s i łę p rzyciągan ia, że już w dzieciń s twie mówil i o n iej , że jes tzarozumiała. Najczęściej mówiły to te same dziewczynk i , k tó re p óźn iej b i ły s ię, żebyko ło n iej s iedzieć.

– Co pan ma na myś li?Erika chciała u s ły szeć, jak Hen rik to rozumie.Hen rik spo jrzał w okno . Pod jego u jmu jącą p owierzchownością Erika po raz

p ierwszy do s trzeg ła ś lad uczucia.– Alex cho dziła własnymi d rog ami i n ie zważała na innych . Nie d latego że by ła

złym czło wiek iem. Rob iła to z kon ieczności . Dla mo jej żony najważn iejsze by ło ,żeby n ie zo s tać zran ion ą. Wszys tko inn e, wszelk ie inne uczucia by ły na d rug imp lan ie. Prob lem w tym, że jeś l i ze s trachu p rzed wrog iem o toczysz s ię muremobronn ym, ten mur n ie p rzepu ści równ ież p rzy jació ł .

Umilk ł . Sp o jrzał na Erikę.– Mówiła mi o pan i .Erika n ie p o trafi ła u k ryć zdziwien ia. Zważywszy na zakończen ie tej p rzy jaźn i ,

zawsze sądzi ła, że Alex odwróciła s ię od n iej , i ju ż n igd y o n iej n ie pomyślała.– Zapamiętałem zwłaszcza jedną rzecz, a mianowicie, że by ła pan i jej o s tatn ią

p rawdziwą p rzy jació łką. „Ostatn ia czys ta p rzy jaźń”. Do k ładn ie tak powiedziała.Pomyślałem, że to szczegó lne s fo rmu ło wan ie, ale n ie wspomniała o tym więcej , więczrozumiałem, że mam n ie py tać. Dlatego opowiadam pan i o Alex to , o czym n igdy zn ik im n ie rozmawiałem. Coś mi mówi, że choć minęło ty le lat , zajmowała pan iwy jątkowe w jej sercu miejsce.

– Kochał ją p an ?– Najbardziej na świecie. Alexand ra by ła mo im całym życiem. Coko lwiek rob iłem

czy mówiłem, rob i łem i mówiłem z myś lą o n iej . To p rawdziwa iron ia lo su , że ona wogó le tego n ie widziała. Gdyby mn ie do s ieb ie d opuści ła, ży łaby n adal . Miała p rzednosem od powiedź, ale n ie odważy ła s ię jej szu kać. W mo jej żo n ie tch ó rzos two iodwaga mieszały s ię w p rzedziwny sposób .

– Carlg renowie n ie wierzą, że popełn i ła samo bó js two .– Wiem. Są p rzekonan i , że równ ież ja w to n ie wierzę, ale p rawdę mówiąc, sam n ie

wiem, co o tym myśleć. Przeży liśmy razem p iętnaście lat , ale n igdy jej do końca n iepoznałem.

Mówił sucho , rzeczowo . Tak im tonem móg łby równ ie do b rze ro zp rawiać opogo dzie, ale Erika rozumiała, że jej p ierwsze wrażen ie by ło całk owicie fałszywe.Żałoba Hen rik a by ła p rawdziwie g łęb oka, choć s ię z n ią n ie ob nos i ł jakCarlg renowie. Po tym, co sama p rzeszła o s tatn io , zrozumiała, że by ła to n ie ty lkożałoba po s tracie żon y , ale równ ież żal , że na zawsze u traci ł szansę, by o na pok ochałago tak , jak on kochał ją. Erika zn ała aż za do b rze to uczucie.

– Czego s ię bała?– Zadawałem sob ie to py tan ie ty s iące razy . Nap rawd ę n ie wiem. Kiedy

p róbowałem z n ią o tym rozmawiać, natychmias t zamykała s ię w so b ie i n ie mog łem

Page 22: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

do n iej do trzeć. Jakby dźwigała jakąś tajemn icę, k tó rą n ie mog ła s ię z n ik impodziel ić. Dziwne, p rawda? Nie wiem, co to za tajemn ica, d latego n ie po trafię ró wn ieżpowiedzieć, czy by łaby w s tan ie odeb rać so b ie życie.

– A jak ie miała s to sunk i z ro dzicami i z s io s trą?– Właśn ie s ię zas tanawiam, jak je op isać.Długo myślał nad odpowiedzią.– Nap ięte. Miało s ię wrażen ie, jakby wszyscy cho dzil i wokó ł s ieb ie na p alcach .

Jedy ną o sobą, k tó ra mówiła, co myś li , by ła młodsza s io s tra Ju l ia, ale o na w og ó lejes t inna. Zawsze miałem uczucie, jakby pod tym, o czym mówiło s ię g ło śno ,sk rywała s ię całk iem inna rozmowa. Nie wiem, jak to wy tłumaczyć. Jakby mówil iszy frem i zapomniel i p odać mi k lucz.

– Co pan ma na myś li , mówiąc, że Ju l ia jes t inna?– Jak pan i wie, Birg i t u rodzi ła ją późno . By ła dob rze po czterdzies tce i n ie by ła

to p lanowana ciąża. Ju l ia by ła tak im kuku łczym jajem. Poza tym chy ba n iełatwoby ło jej mieć taką s io s trę jak Alex . Ju l ia n ie b y ła ład nym dzieck iem, jako do ros ła teżn ie jes t specjaln ie u rodziwa. A wie pan i , jak wyg lądała Alex . Birg i t i Karl-Erik b y lisk up ien i na Alex , o Ju l i i jakb y n ie chciel i pamiętać. Zamkn ęła s ię w so b ie. Ale ja jąlub ię. Sk rywa coś pod tą nabu rmuszoną powierzchn ią. Mam nad zieję, że komuśbędzie s ię chciało do trzeć do n iej .

– A jak zareagowała na śmierć Alex? Jak wyg lądały ich wzajemne s to sunk i?– O to mus i pan i zapy tać Birg i t albo Karla-Erika. Nie widziałem Ju l i i od pó ł rok u .

Stud iu je pedagog ikę w Umeå i n iech ętn ie s tamtąd wy jeżdża. W tym roku n iep rzy jechała nawet na Boże Narodzen ie. Jeś l i chodzi o jej s to sunek do Alex , to Ju l iauwielb iała s io s trę. Alex już chodziła do szko ły z in ternatem, k iedy Ju l ia s ięu rod zi ła, i n ie bywała w domu zby t częs to , ale k iedy p rzy jeżdżal iśmy , Ju l ia chod ziłaza n ią k rok w k rok jak mały p iesek . Alex pozwalała na to , ale n ie zwracała na n iąwięk szej uwag i . Czasem s ię zło ści ła i b u rczała, ale zazwyczaj po p ro s tu jąigno ro wała.

Erika czu ła, że rozmowa zmierza ku końcowi. Kiedy milczel i , uderzała ją ciszapanu jąca w domu , k tó ry mimo p rzepychu musiał s ię teraz Hen rikowi wyd awać p u s ty .

Erika ws tała i wyciągnęła rękę. Chwycił ją obu rącz, p rzy trzymał p rzez ch wilę,po tem wypuści ł i po szed ł p rzod em do d rzwi.

– Pomyślałam, że po jadę do galeri i ro zejrzeć s ię t ro ch ę – p owiedziała Erika.– Dobry pomysł . Alex b y ła z n iej bardzo d umn a. Zbudowała ten in teres od

pods taw, razem z ko leżan ką ze s tud iów w Paryżu , Francin e Bijoux . Teraz nos inazwisko San dberg . Kied yś spo tykal iśmy s ię p rywatn ie, po tem rzadziej , od kądu rod ziły im s ię dzieci . Fran cine na pewno jes t w galeri i . Zadzwon ię i up rzed zę ją, zpewnością zgod zi s ię opowiedzieć pan i o Alex .

Hen rik p rzy trzymał d rzwi, Erik a podziękowała jeszcze raz, odwróciła s ię i p o szłado samochodu .

rika wys iad ła z au ta i w ty m samym momencie n ieb o o two rzy ło s ię nad jej g łową.

Page 23: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

E Galeria zn ajdowała s ię p rzy Ch almersgatan , równo leg łej do Aveny n ,g łó wn eg o d ep taka, ale p o pó łg o dzin n y m k rążen iu p o o ko licy Erik a d ała zawy graną i zaparko wała w d zieln icy Hed en . Nie b y ło s tamtąd specjaln ie

d alek o , ale p rzy tak iej u lewie wydawało s ię, że to co n ajmn iej d zies ięćk i lometrów. W dod atk u park o wan ie k o szto wało d wan aście ko ro n za g o d zinę, cozdecydowan ie po p su ło jej h u mor. Oczy wiście n ie wzięła ze sob ą paraso lk i iwiedziała, że zaraz b ęd zie miała na g łowie szo pę p osk ręcan ych włosów.

Szy b k o p rzeszła p rzez Aveny n , w o s tatn iej ch wil i u sk o czy ła p rzed czwórk ą, k tó rap rzejech ała z hu k iem po szy nach w k ierunk u Mö lndal . Minęła k lu b s tudenck iValand , g d zie sp ęd zi ła n iejeden pamiętn y wieczó r, p o czy m sk ręci ła w lewo naCh almersg atan .

Galeria Abs trak t z wielk imi o k n ami wy s tawo wy mi zn ajdowała s ię p o lewejs tron ie. Erika weszła, zad zwon ił dzwo nek . Lok al b y ł znaczn ie więk szy , n iż s ięwy d awało z zewnątrz. Białe ścian y , pod łog i i su fi ty sp rawiały , że całą uwag ęp rzyciągały ro zwieszone ob razy .

W d ru g im ko ń cu lokalu zo b aczy ła ko b ietę, k tó ra b ez wątp ien ia b y ła Francuzką,b o wp ros t p romien iowała eleg an cją. Ro zmawiała właśn ie z k l ien tem o jak imśo b razie, ży wo g es ty ku lu jąc.

– Zaraz p rzy jdę, tymczasem p roszę s ię ro zejrzeć.Mówiła z czaru jący m ak cen tem.Erik a po szła za jej radą i z ręk oma sp lecion y mi na p lecach zaczęła s ię p rzechadzać

p o galeri i , p rzyg ląd ając s ię wy s tawionym d ziełom sztuk i . Zg odn ie z suges t ią zawartąw nazwie g aleri i b y ły to o b razy abs trak cy jne, p rzed s tawiające sześciany , kwadraty ,k o ła i in n e k ształ ty . Erika p rzek rzy wiła g łowę i zmruży ła oczy , p ró b u jąc zo b aczyć,co w n ich wid zą znawcy , a co jej zdecy d owan ie umyk ało . Nic z tego , nadal samesześcian y i kwad raty , k tó re ró wn ie d o b rze móg łb y namalować p ięcio latek . By ło top oza jej zas ięg iem, t rzeb a s ię z tym p o g odzić.

Stała właśn ie p rzed o lb rzy mim p łó tnem z n ieregu larnymi p lamami żó łci n aczerwony m t le, g dy o d ty łu , s tu k ając o b casami, po d eszła Fran cin e.

– Cud o wn y , p rawd a?– Tak , rzeczywiście, ład n y . Ale szczerze mó wiąc, świat sztu k i jes t mi d o sy ć o b cy .

Podo b ają mi s ię s ło neczn ik i v an Gog h a i n a ty m mn iej więcej ko ń czy s ię mo jawied za o malars twie.

Fran cine u śmiechnęła s ię.– Erik a, p rawda? Właśn ie d zwon ił Hen ri . Powiedział , że jes t pan i w d ro d ze.Wyciągnęła szczu p łą d łoń . Erik a szy bko wy tarła ręk ę, n ad al mo krą od d eszczu ,

zan im ch wy ciła d łoń Fran cine.Sto jąca p rzed n ią kob ieta b y ła n iewysok a, szczup ła i tak elegan ck a, jak p o trafią

ty lk o Francuzk i . Mierząca metr s ied emd zies iąt p ięć Erik a czu ła s ię p rzy n iej jako lb rzy mk a.

Fran cine miała k ru czo czarne włosy , g ład k o zaczesane z czo ła i zeb ran e w kok n ak arku . Ub rana by ła w obcis ły czarn y k o s t iu m. Zap ewne włoży ła czerń ze wzg lędu n aśmierć k o leżan k i , bo wyg ląd ała raczej na ko b ietę, k tó ra n o s i zd ecy d o wan e, jask rawek o lo ry – czerwień , mo że żó łć. Miała lek k i , p erfek cy jny mak ijaż, k tó ry jednak n ie

Page 24: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

zd o łał uk ry ć zaczerwien ien ia wo kó ł o czu . Erika miała nadzieję, zap ewn e daremn ą, żetu sz n ie sp łynął jej z rzęs wraz z deszczem.

– Może so b ie p rzys iądziemy p rzy k awie. Dziś jes t tu bard zo sp o k o jn ie.Przejdźmy na ty ł g aleri i .

Fran cine p oszła p rzodem, p ro wad ząc Erik ę d o p oko iku wypo sażo nego wlodó wkę, mik ro faló wk ę i ek sp res do k awy . Przy malu tk im s to l ik u mieści ły s ię ty lkod wa k rzes ła. Erik a u s iad ła, a Fran cine p odała jej fi l iżan k ę g o rącej k awy . Żo łądekErik i zaczynał s ię bu n tować p rzeciw ko lejnej po rcj i kawy – u Hen rik a wyp iła p aręfi l iżan ek . Wiedziała jedn ak z do świadczen ia, p o n iezl iczon y ch wy wiad achp rzep rowad zan y ch pod czas zb ieran ia materiałó w d o k s iążek , że z jak ieg oś p owo duludzio m lep iej ro zmawia s ię p rzy fi l iżance k awy .

– Z teg o , co p owiedział Hen ri , wywn iosko wałam, że ro dzice Alex p ro s i l i p an ią on ap isan ie o n iej wspomn ien iowego arty k u łu .

– Tak , ale zważywszy , że w ciąg u o s tatn ich d wu d zies tu p ięciu lat wid y wałam Alexty lk o p rzelo tn ie, ch ciałab ym do wied zieć s ię o d pan i , jak a b y ła.

– Jes t pan i d zien n ikark ą?– Nie, p isark ą. Au to rk ą b iog rafi i . Ten artyku ł p iszę ty lk o n a p ro śbę ro d zicó w

Alex . W d odatk u zn alazłam jej ciało , no , p rawie. Mam tak ie d ziwn e u czucie, żep o winnam nap isać, ab y s two rzyć so b ie inn y o b raz, ży wej Alex . Dziwi to pan ią?

– Nie, wcale n ie. To wspan iałe, że p an i rob i so b ie ty le k łop o tu d la ro dziców Alex– i d la Alex .

Fran cine p ochy li ła s ię n ad s to łem i p o łoży ła wyp ielęg nowan ą d łoń n a ręce Erik i .Erika poczu ła, że n a p o liczk i wyp ły wa jej rumien iec. Starała s ię n ie my ś leć o

k o nspekcie k s iążk i , nad k tó rym p raco wała p rzez więk szą część p op rzedn ieg o dn ia.Francine mówiła d alej :

– Hen ri p ro s i ł mn ie, ab y m bard zo szczerze odp o wied ziała n a p an i py tan ia.Mówiła po szwed zk u d o sk onale. Gard ło we „r” d źwięczało miękk o . Erik a zwróci ła

u wagę, że mó wiła o Hen riku z fran cu sk a Hen ri .– Po zn ały ście s ię z Alex w Pary żu ?– Tak , s tu d iowałyśmy h is to rię sztu k i . Po lu b iły śmy s ię o d p ierwszeg o dn ia.

Wyg ląd ała n a zagub ioną, a ja też czu łam s ię zag u b io n a, ale, jak mówią, reszta to ju żh is to ria.

– Jak d łu g o s ię zn ały ście?– Niech po liczę... Hen ri i Alex jes ien ią o b ch o dzil i p iętn as tą ro czn icę ś lu b u ,

czy li ... s ied emn aście lat . A p rzez p iętnaście p rowad ziły śmy razem tę galerię.Fran cine u milk ła i ku wielk iemu zd ziwien iu Erik i zap al i ła pap iero sa. Z jak ieg o ś

p o wo du n ie wyob rażała sob ie, żeby Fran cin e mo g ła pal ić. Ręk a d rżała jej lekk o .Zaciąg n ęła s ię mo cn o , n ie o d ry wając oczu o d Erik i .

– Nie zas tan o wiło p an i , co s ię z n ią s tało? Mu siała p rzeleżeć co najmn iej tyd zień ,zan im ją zn aleźl iśmy .

Że też n ie p rzy szło jej do g ło wy zapy tać o to Hen rika.– Wiem, że to zab rzmi dziwn ie, ale n ie, n ie zd ziwiło . Alex ... – Francin e zawah ała

Page 25: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

s ię – Alex zawsze rob iła, co chciała. By wało to uciążl iwe, ale z czasem s ięp rzy zwy czai łam. Nie p ierwszy raz zn ik ała, a p o tem p o jawiała s ię jak gdy b y n ig d yn ic. Zresztą wszy s tko to rek ompensowała, zas tępu jąc mn ie p o dczas mo ich u rlo p ówmacierzy ń sk ich . Wie p an i , teraz też mam uczu cie, jak by zaraz miała zn ó w s tan ąć wd rzwiach . Ale tym razem tak n ie b ęd zie.

Jej oczy n ap ełn i ły s ię łzami.– Nie będzie – Erika wp atrywała s ię w swo ją fi l iżan k ę, d ając Fran cin e czas n a

d y sk retn e wy tarcie oczu . – A jak n a zn ikn ięcia Alex reagował Hen rik?– Po zn ała g o p an i . Wed ług n ieg o n ic, co rob i ła Alex , n ie mog ło b yć złe.

Os tatn ich p iętn aście lat po święci ł n a uwielb ian ie jej . Biedny Hen ri .– Dlaczeg o b iedny ?– Bo Alex go n ie k o ch ała. Wcześn iej czy pó źn iej mus iałb y zd ać sob ie z tego

sp rawę.Zg as i ła p ap iero sa i zaraz zap al i ła n as tępn eg o .– Po ty lu latach n a p ewno znały ście s ię na wy lo t .– Nie wy d aje mi s ię, ab y k to k o lwiek nap rawdę zn ał Alex . Ale pewn ie znałam ją

lep iej n iż Hen ri . Nie ch ciał s ię p ozbyć ró żo wych o k u laró w.– Hen rik su g erował mi w rozmowie, że p rzez wszys tk ie lata małżeń s twa czu ł ,

jak b y Alex co ś p rzed n im uk rywała. Czy to p rawd a? Mo że pan i wie, o co chod zi?– To jak n a n iego n iezwyk le p rzen ik l iwe spos trzeżen ie. Ch yba go n ie d o cen iłam.

– Francine zmarszczy ła p ięk n ie zary so wan ą b rew. – Na p ierwsze py tan ieo d powiadam: tak , ja ró wn ież czu łam, że co ś ją g n iecie. Na d ru g ie p y tan ie o d powiedźb rzmi: n ies tety n ie wiem, n ie mam b ladego p o jęcia, o co ch o d zi . Mimo d łu g o letn iejp rzy jaźn i czasem do ch o d ziły śmy d o miejsca, w k tó rym Alex dawała znać, że to jużg ran ica i dalej n ie wo ln o . Ak cep to wałam to , Hen ri – n ie. Złamało b y go to , wcześn iejczy pó źn iej . Zresztą wiem, że raczej wcześn iej .

– Dlaczeg o ?Fran cin e zawah ała s ię.– Ciało Alex zos tan ie p o d dane sek cj i zwło k , p rawd a?Py tan ie zasko czy ło Erik ę.– Tak , zawsze to ro b ią w p rzy padku samobó js twa. Dlaczeg o p an i py ta?– Bo w tak im razie to , co pan i teraz p o wiem, i tak wy jdzie na jaw. Przy najmn iej

b ęd zie mi lżej n a su mien iu .Staran n ie zd us i ła p ap iero sa. Erik a czek ała w nap ięciu , ws trzymu jąc o d dech , a

Fran cine n ieśp ieszn ie zap al i ła t rzeciego p ap iero sa. Nie miała n a p alcach p rzebarwieńcharak tery s tycznych d la n ało gowego palacza, Erika p rzy p u szczała więc, że Francinezazwy czaj n ie p al i jednego p ap iero sa za d ru g im.

– Pewn ie wie p an i , że o d p onad p ó ł rok u Alex b y wała we Fjäl lb ace znaczn ieczęściej n iż d o tąd ?

– O tak , w mały ch miejsco wo ściach p o czta p an to flo wa działa znakomicie. Zp lo tek wyn ik ało , że p rzy jeżdża p rawie co week en d . Sama.

Fran cin e zn ó w s ię zawahała. Erika miała ocho tę n ią p o trząsnąć, żeby wreszcie

Page 26: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

wydu s i ła z s ieb ie to , co t rzymała w zanad rzu .– Kogoś tam po zn ała. Mężczyznę. Nie by ł to jej p ierwszy romans , ale miałam

wrażen ie, że ty m razem to co innego . Po raz p ierwszy od k ąd s ię p o zn ały śmy ,o d n os i łam wrażen ie, że o s iągn ęła spo k ó j . Po za ty m wiem, że n ie mo g ła po p ełn ićsamobó js twa. Na p ewno ją k to ś zamo rdował, co do tego n ie mam n ajmn iejszychwątp l iwo ści .

– Sk ąd ta p ewno ść? Nawet Hen rik n ie u miał odp o wied zieć, czy Alex mo g łab yo d eb rać sob ie ży cie.

– Bo sp odziewała s ię d ziecka.– Hen rik o tym wie?– Nie wiem. W każd y m razie to n ie jeg o dzieck o . On i od wielu lat n ie ży l i ze so bą.

A p rzed tem Alex n ie chciała z n im mieć dzieci , chociaż Hen rik ją b łag ał . Ojcemd ziecka mus iał b y ć ten n owy mężczyzna – k to k o lwiek n im jes t .

– Nie mówiła, k to to?– Nie. Jak s ię pewn ie pan i d o myśla, n ie by ła sk ło n na do zwierzeń . Przyznam, że

b ard zo s ię zdziwiłam, k ied y mi p o wied ziała o d zieck u . To jeden z powodó w, d lak tó ry ch jes tem p ewna, że n ie o d eb rała so b ie życia. On a po p ro s tu k ip iała szczęściem,n ie mo g ła o ty m n ie mówić. Ju ż k o ch ała to dzieck o , n ie zrob iłaby mu k rzywd y , a jużn a pewno n ie p o zb awiłab y go życia. Pierwszy raz wid ziałam Alex cieszącą s iężyciem. Ch ybaby m ją b ard zo po lu b iła. – Gło s Fran cin e p rzep ełn iał smu tek . – Wiep an i , mam ró wn ież wrażen ie, że Alex zamierzała w jak iś sp o só b ro zp rawić s ię zp rzeszło ścią. Nie wiem, z czy m an i jak , ale tak ie wrażen ie o d n io s łam n a po d s tawieró żn ych luźny ch u wag .

Drzwi d o galeri i o tworzy ły s ię. Słychać by ło , jak k to ś tu p ie na wy cieraczce, żebyp o zb y ć s ię z bu tó w śn ieg u . Francin e ws tała.

– Pewn ie k l ien t . Mu szę s ię n im zająć. Mam n ad zieję, że pomo g łam pan i cho ćtrochę.

– O tak , b ardzo . Jes tem p an i wd zięczna za szczero ść, Hen rik o wi też.Fran cin e zapewn iła k l ien ta, że zaraz s ię n im zajmie, a p o tem p rzeszła z Eriką do

d rzwi. Po d ając so b ie ręce, p rzy s tan ęły p rzed o lb rzymim p łó tn em z b iałym kwad ratemn a b łęk i tn y m t le.

– Tak z ciek awo ści , i le t rzeb a d ać za tak i ob raz? Pięć, dzies ięć ty s ięcy ?Fran cin e u śmiech n ęła s ię.– Raczej p ięćdzies iąt .Erika g wizd nęła.– No p ro szę. Sztuk a i wykwin tne win a, d wie d zied zin y , k tó re p ozos tają d la mn ie

abso lu tną tajemn icą.– A ja n ie po trafię zrob ić zwyk łej l is ty zaku p ó w. Każd y ma jak ąś d zied zin ę, w

k tó rej jes t mo cn y .Ro ześmiały s ię. Erik a owin ęła s ię ku rtką, nadal mok rą, i wy szła w d eszcz.

Page 27: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

D eszcz zamien ił śn ieg w b reję. Erika jech ała jeszcze wo ln iej , n iż p o zwalały znak i ,zo s tawiając sob ie marg in es bezp ieczeń s twa. Straci ła p rawie p ó ł go d ziny ,ab y wy dos tać s ię z His in g en , g d zie t rafi ła p rzez p o myłk ę. Właśn ie

do jeżdżała do Uddevall i . Dy sk retne bu rczen ie w żo łąd ku p rzy pomn iało jej , żep rzez cały d zień n ic n ie jad ła. Zjech ała z E6 w pob liżu cen tru m h an d lo wego To rpna p ó łn o c o d Ud d ev all i i p od jech ała po d McDo nalda. Nie wy s iad ając zsamo ch o du , wrzuci ła w s ieb ie ch eeseb u rg era i wró ci ła na au to s trad ę. Jej myś l ip rzez cały czas k rąży ły wokó ł rozmów z Hen rik iem i Fran cine. Wyłan iał s ię z n ichob raz o soby , k tó ra o to czy ła s ię szczeln y m murem o b ron n y m.

Ciek awiło ją, k to b y ł o jcem d ziecka Alex . Francin e n ie wierzy ła, że Hen rik , alep rzecież n ik t n ie wie, co d zieje s ię w cu d zej sy p ialn i , i Erik a b rała p od u wagę tęmo żliwo ść. A jeś l i n ie Hen rik , p o wstawało p y tan ie, czy to mężczyzna, z k tó ry mwed ług Fran cine Alex sp o ty k ała s ię w weekendy w Fjäl lbace. A może miała romans wGötebo rgu?

Erika o dn io s ła wrażen ie, że o b ok życia o ficjalnego Alex p ro wadziła d rug ie.Rob iła, co chciała, n ie zważając n a sk u tk i d la b l isk ich , zwłaszcza Hen rika. Erikado my ślała s ię, że Francin e n ie mo g ła zrozumieć, że Hen rik god ził s ię n a tak iewarunk i . By ć mo że nawet p o gard zała n im z teg o p owo du . Erika lep iej ro zu miałafu n kcjo n o wan ie teg o rod zaju mech an izmó w, b o o d wielu lat o b serwo wałamałżeńs two An ny i Lu casa.

Jeś l i ch o dzi o Annę, k tó ra n iczeg o n ie po trafi ła w swo im ży ciu zmien ić, Erikęp rzy tłaczała my ś l , że mog ła p rzyczy n ić s ię d o jej b rak u wiary w s ieb ie. Erik a miałap ięć lat , g d y An n a s ię u rodzi ła. Od p ierwszej ch wil i ch ro n iła s io s trzyczk ę p rzedświatem, k tó ry d la n iej samej by ł bo lesny m, cho ć n iewid o czn y m ciężarem. Brakmatczynej miło ści n ie po win ien n ig dy sp rawić, b y An na p oczu ła s ię samo tna czyod trącona. Pieszczo ty i czu łe s łowa, k tó ry ch Ann ę po zb awiła matk a, dała jej wnadmiarze Erika. Czu wała nad s io s trzy czk ą jak matk a.

An nę łatwo by ło k ochać. Nie miała zwy czaju n iczy m s ię martwić. Liczy ła s ię d lan iej wy łączn ie teraźn iejszo ść. Natomias t Erika by ła ty pową s tarą malu tką, sk ło n n ądo zamartwian ia s ię. Ty m b ardziej fascy nowała ją en erg ia i rad o ść życia An ny . An naakcep to wała t ro sk ę Erik i , ale n ie miała cierp l iwo ści s iedzieć jej n a ko lan ach an ipo d dawać s ię p ieszczo to m. Beztro sk ie, sk u p io n e n a sob ie d zieck o wyro s ło nan ieo k iełznaną nas to latk ę, k tó ra ro b i ła wszy s tk o , co jej p rzy szło d o g ło wy . Wchwilach szczero ści Erika sk ło n n a b y ła p rzy zn ać sama p rzed sob ą, że rozpuści łaAnnę, ch ron iąc ją zanad to . Ale ch ciała jej dać to , czeg o sama n ie zazn ała.

Dla Lu casa An na s tała s ię łatwą zdoby czą. Ujął ją swo ją p o wierzch o wn o ścią. Niedo s trzeg ała teg o , co k ry ło s ię p od spod em. Wy korzy s tu jąc jej p ró żn o ść, s to p n io wopo zb awił ją rad ości ży cia i wiary w s ieb ie. Sied ziała teraz n a g ó rn y m Östermalmie jakw zło tej k latce, n ie mając s i ły p rzyznać s ię d o b łędu . Erika czekała, aż Ann a zwłasn ej , n iep rzy mu szo n ej wo li wyciągn ie d o n iej ręk ę i p o p ro s i o p omoc. Erikamo g ła ty lk o czekać i być po d ręk ą. Zresztą sama też n ie miała szczęścia w miło ści .Ciągnął s ię za n ią cały sznu r zerwany ch związk ów i n iedo trzymany ch o b ietn ic.Najczęściej to o n a zry wała. W k ażd y m z jej d o ty ch czaso wy ch romansów na p ewn y metap ie co ś s ię zacin ało . Ogarn iała ją wó wczas zap ierająca d ech w p iers i p an ik a.Zab ierała swo je rzeczy i odcho d ziła, n ie og ląd ając s ię za s ieb ie. A p rzecież zawsze,

Page 28: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

od k ąd s ięg ała p amięcią, chciała mieć rod zin ę i dzieci . Tymczasem czas uciekał ,s tuk n ęło jej ju ż t rzydzieści p ięć lat .

Ch o lera, cały dzień udawało jej s ię n ie my ś leć o Lu -cas ie. Przeszy ł ją d reszcz.Mu si sp rawd zić, co jej g rozi z jego s tro ny . Ale teraz jes t zb y t zmęczo n a. Po czeka doju tra. Poczu ła, że mu s i s ię o d p rężyć i n ie myś leć an i o Lu cas ie, an i o Alexand rzeWijk n er.

Wy b rała numer n a k o mó rce.– Cześć, mó wi Erik a. Jes teście w d omu? Mo gę wp aść n a ch wilę?Dan ro ześmiał s ię serdeczn ie.– Czy jes teśmy w domu ? A n ie wiesz, jak i d zis iaj dzień?W s łu ch awce zapad ło wymo wn e milczen ie. Erik a zas tan awiała s ię go rączko wo , ale

n ie mo g ła p rzyp o mnieć so b ie żad n eg o wy darzen ia, k tó re wiązałob y s ię zdzis iejszym wieczo rem. To n ie święto , n ik t n ie ma u ro d zin , ś lub Dana i Pern i l l i b y łlatem, więc n ie jes t to ro czn ica ś lu b u .

– Nap rawd ę n ie mam po jęcia. Oświeć mn ie.Us ły szała ciężk ie wes tchn ien ie i w tym samym momencie u świadomiła so b ie, że

chod zi zapewn e o jak ieś wy d arzen ie sp o rto we. Dan b y ł wielk im fan em sp o rtu , coczasem by ło p owodem tarć międ zy n im a Pern i l lą. Kied y ś , g d y sama chod ziła zDan em, wymy śli ła, jak s ię o deg rać za wieczo ry spędzone p rzed telewizo rem p o dczastran smis j i całko wicie b ezsen so wn y ch imprez spo rtowy ch . W związk u z ty m, że Danby ł fanatycznym k ib icem d ru ży n y Dju rg ård en , Erik a p o s tan owiła k ib icować AIK.Tak nap rawdę n ie in tereso wała s ię spo rtem, a zwłaszcza h o kejem na lod zie, co Dan abard zo zło ści ło . Do pro wadzało go d o szału , że Erik a zu p ełn ie s ię n ie p rzejmu je, g d yAIK p rzeg rywa jak iś mecz.

– Szwecja g ra z Biało ru s ią.Do my śli ł s ię k o lejn ego p y tan ia i znó w wes tch n ął .– Olimp iad a, k o ch an a, o l imp iad a. Wiesz w ogó le, że właśn ie t rwa co ś tak ieg o ?– A, cho d zi ci o ten mecz. No pewn ie, p rzecież ś ledzę. Myślałam, że ch o dzi o to , że

jes t dziś jeszcze co ś p oza ty m meczem.Przesad a b y ła zamierzo n a. Dała wy raźn ie do zro zumien ia, że n ie miała p o jęcia o

dzis iejszym meczu . Aż s ię d o s ieb ie u śmiechn ęła, gd y wy o b razi ła sob ie Dan arwąceg o wło sy z g łowy . Dla n ieg o spo rt to n ie żarty .

– Wiesz co , jadę d o cieb ie. Razem pop atrzy my , jak Salming ro zb ija ob ronęRu sk ów...

– Salmin g ! Przecież on ju ż o d lat n ie g ra! Żarto wałaś , p owiedz, że żartowałaś .– No żartowałam. Aż taka g łu p ia n ie jes tem. Jad ę do was , p o gap imy s ię razem na

Su n d in a, jeś l i ci lep iej pasu je. Nawiasem mó wiąc, p iek ieln ie p rzy s to jn y facet .Dan wes tch nął ciężk o po raz t rzeci . Ty m razem d lateg o że k to ś o śmiel i ł s ię

ocen iać tego wyb itnego zawo d n ik a z inn eg o , n iesp o rto weg o p unk tu widzen ia.– Do b rze, p rzy jeżdżaj . Ale żeby n ie b y ło tak jak o s tatn io ! Żadn eg o g ad an ia

po d czas meczu , żad nych ko men tarzy , że mają na nog ach sek so wn e o ch ran iacze, a

Page 29: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

D

zwłaszcza żad nych p y tań , czy p o d sp odenk ami n oszą samo su sp en so riu m, czyjeszcze kaleso ny . Zro zu miano?

Erice udało s ię p o wstrzy mać śmiech i p o ważn ie po wied ziała:– Dan , s ło wo h arcerk i .– Przecież ty n ig d y n ie by łaś h arcerk ą – b u rkn ął Dan .– No właśn ie – o d parła Erika i nacisnęła p rzycisk z czerwo n ą s łu ch awką.

an i Pern i l la mieszk al i w jedny m z no wy ch o s ied l i szereg owcó w wFalkel id en . Na zb oczu Rab ek u llen zbud o wano k i lk a rzędó w do mó w tak

p odo b n ych do s ieb ie, że p rak ty czn ie n ie d o ro zró żn ien ia. By ł to rejon bard zop opu larny wśród ro dzin z małymi d ziećmi, g łówn ie d lateg o że n ie b y ło s tamtądwid oku n a mo rze. Dzięk i temu d ziałk i n ie o s iąg n ęły tak zawro tn y ch cen jak teb l iżej b rzeg u .

Wieczó r b y ł s tanowczo zb y t ch ło d n y na p rzech ad zk ę. Si ln ik aż jęczał z wy s i łku ,gdy Erik a po d jeżd żała p o d dość o szczędn ie wysypaną p iask iem g ó rkę. Wes tchn ęła zu lg ą, sk ręcając w u l iczk ę, p rzy k tó rej mieszk al i Dan i Pern i l la.

Erik a n acisn ęła d zwonek i n aty ch mias t u s ły szała wrzawę i tu p o t mały ch n ó żek .Ch wilę późn iej d rzwi o tworzy ła d ziewczy nka w n o cn ej koszu li d o ziemi, Lisen ,najmło dsza z dzieci . Średn ia s io s tra, Malin , odeb rała to jako jawnąn iesp rawied liwo ść. Dała temu wy raz w sp osób d o ść gwałto wn y . Sp rzeczk a ucich ładop iero gd y z k u ch n i do b ieg ł zdecydowany g ło s Pern i l l i . Bel in d a, najs tarsza zdziewczy n ek , miała już t rzyn aście lat . Erika widziała ją k iedy ś w towarzys twie k i lk uledwo op ierzo nych wyro s tk ów n a mo to ro werach . Kręci l i s ię k o ło bu d k i z ho tdog ami n a rynk u . Rod zico m n ie będzie łatwo u trzy mać jej w ry zach .

Erik a u ścisk ała je k o lejno , a wted y dziewczy n k i zn ik n ęły ró wn ie p ręd ko , jak s iępo jawiły . Mo g ła s ię już sp o ko jn ie rozeb rać.

Pern i l la s tała w k u ch n i , go tu jąc co ś z wy p iekami n a p o liczkach . By ła p rzep asanafartu ch em z wielk im nap isem „Cału j kucharza”. Wyg ląd ało na to , że właśn ie n as tąp i łk ry tyczny momen t, b o z roztarg n ien iem ty lko p o k iwała Erice ręką, b y zaraz zająć s ięgarn k ami i pateln iami, buchającymi p arą i sk wierczący mi t łu szczem. Erik a p oszła d osalonu , g d zie zgo d n ie z p rzypu szczen iami znalazła Dana, pó ł leżąceg o na kanap ie, znog ami n a szk lan y m s to l ik u i p i lo tem d o telewizo ra tkwiącym w p rawej ręce.

– Cześć! To ty , świn iak u , len isz s ię n a k an ap ie, a żo n isk o h aru je w k uchn i wpocie czo ła.

– Czeeeść! Jak człowiek wie, czeg o ch ce, i ma tward ą ręk ę, to k ażda ko b ieta mu s iępod p o rządku je.

Uśmiechn ął s ię ciep ło , zap rzeczając własnym s ło wom. Erika do b rze wiedziała, żetak nap rawdę o sobą sp rawu jącą rząd y w do mu Karlsso n ów z p ewnością n ie jes t Dan .

Uściskała go szybk o , a po tem zas iad ła na czarn ej sk ó rzanej kanap ie i , czu jąc s ięjak u s ieb ie w domu , ró wn ież p o ło ży ła n o g i n a s to l iku . Przez chwilę w b łog iej ciszyog ląd al i wiad omo ści n a telewizy jn ej czwórce. Erice p rzeszła p rzez g łowę my śl ,zresztą n ie p o raz p ierwszy , że tak mog ło wy g lądać ich wsp ó lne życie.

Page 30: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Dan by ł jej ch ło p ak iem i p ierwszą wielk ą miło ścią. By li p arą p rzez całe t rzy latal iceum, p rak tyczn ie n iero złączną. Po tem o k azało s ię jed n ak , że każd e z n ich o czeku jeod życia czego innego . Dan zamierzał zo s tać na miejscu i ło wić ryby – tak jak jegoo jciec, a p rzed tem dziadek , pod czas g d y Erika n ie mog ła s ię do czekać, k ied ywy jedzie z Fjäl lb ack i . Zawsze jej tu by ło duszno , a p rzyszło ść wid ziała g dzie in d ziej .

Przez jak iś czas p rób o wali p od trzy mywać związek , cho ciaż Dan zo s tał weFjäl lbace, a Erik a wy jechała do Gö teb o rga. Ale ży cie k ażdego z n ich p o toczy ło s ięswo im to rem i d oszło do b o lesn eg o zerwan ia. Z czasem ud ało im s ię zb udo waćp rzy jaźń . Teraz, p iętn aście lat p ó źn iej , by ła p rawd ziwie mo cn a i serdeczn a.

Pern i l la p o jawiła s ię w jeg o ży ciu jako u o so b ien ie g o rący ch pocieszy cielsk ichob jęć. Nas tąp i ło to w chwil i , g d y Dan jeszcze n ie p ogod ził s ię z my ś lą, że związek zErik ą n ie ma p rzyszło ści . Pern i l la ty mczasem b y ła na miejscu , k iedy jej p o trzeb o wał,a jej uwielb ien ie d o pewn eg o s topn ia zapełn i ło p u s tkę p o Erice. Wido k Dana z innądziewczyn ą u b o k u by ł d la Erik i bo lesn y m doświadczen iem, ale z czasemuświad omiła sob ie, że by ło to n ieu n ikn ione i wcześn iej czy pó źn iej mus iało s ięzd arzy ć. Tak ie jes t ży cie.

Teraz Dan i Pern i l la mają t rzy có rk i . Erika p rzy p u szczała, że z u p ły wem lat u d ałoim s ię zb udo wać związek o party n a p rzywiązan iu , ch ociaż d os trzegała u Dan a o zn ak iświad czące o wewn ętrznym n iep oko ju .

Początk owo docho d ziło do tarć. Pern i l la p i ln o wała g o zazd ro śn ie, a do Erik iodn o s i ła s ię z wielk ą po d ejrzl iwo ścią. Z czasem Erice ud ało s ię ją p rzek o nać, że n iezamierza jej o db ić męża. Wprawdzie n ie zo s tały b l isk imi p rzy jació łkami, ale ichwzajemn e s to sun k i cech o wała n iewymu szon a serdeczn ość. Jedną z p rzyczy n by ło to ,że d ziewczy n k i u wielb iały Erik ę, zo s tała nawet matk ą ch rzes tn ą Lisen .

– Podano d o s to łu .Ob o je p odn ieś l i s ię z k an ap y i p rzeszl i do k u ch n i . Pern i l la po s tawiła n a s to le

garnek , z k tó reg o uno s i ły s ię k łęby p ary . Na wido k d wó ch talerzy Dan zmarszczy łpy tająco b rwi.

– Ja ju ż zjad łam k o lację z d ziećmi. Jedzcie so b ie, ja tymczasem p rzy p iln u ję, żeb yposzły d o łóżek .

Erik a zawsty dzi ła s ię, że Pern i l la zro b iła sob ie ty le k ło p o tu z jej p o wo d u , ale Danwzru szy ł ramio n ami i beztro sk o n ałoży ł sob ie o lb rzy mią p o rcję czeg o ś , co o k azałos ię rybą w jarzy nach .

– Co tam u cieb ie? Nie po k azy wałaś s ię k i lk a ty g odn i .Powied ział to raczej z t ro sk ą n iż z wy rzu tem. A mimo to Erice zrob iło s ię g łu p io ,

że s ię o s tatn io n ie o d zy wała. Ale ty le miała sp raw na g ło wie.– U mn ie co raz lep iej . Zan os i s ię za to n a awan tu rę o d om – od p o wied ziała Erik a.– Co tak iego? – Dan sp o jrzał na n ią zdziwio n y zn ad talerza. – Przecież ob ie z

An n ą jes teście do n ieg o p rzy wiązane i zazwyczaj s ię d o g ad u jecie.– My s ię do g ad u jemy . Zapo minasz, że jes t jeszcze Lu cas . A o n zwietrzy ł

p ien iąd ze i n ie zamierza odp u ścić. Nigd y n ie l iczy ł s ię specjaln ie z An ną. Dlaczeg otym razem miało b y by ć in aczej?

– Gd y b ym go k iedyś do rwał ciemną no cą, n ie by łb y ju ż tak i pewn y s ieb ie.

Page 31: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

M

Walnął p ięścią w s tó ł . Erika n ie miała wątp l iwo ści , że g dyb y zechciał , mó g łbyn ap rawd ę d o ło ży ć Lu casowi. Od wczesn ej młodo ści b y ł mocno zbu d o wan y , a lataciężk iej p racy na ło d zi ryback iej też zro b iły swo je. Zewn ętrznemu wrażen iu s i łyp rzeczy ł jednak łag o d ny , mięk k i wy raz o czu . O i le jej b y ło wiado mo , Dan n ig dy n iep odn ió s ł ręk i n a jak ieko lwiek ży we s two rzen ie.

– Właściwie t ru d no mi coś po wied zieć. Nie wiem, jak p rzed s tawia s ię mo jasy tuacja. Ju tro d zwon ię d o k o leżank i , Mariann e, adwo katk i , sp y tać, jak ie mamszanse n ie zg odzić s ię n a sp rzed aż. Ala d ziś n ie ch cę o ty m myśleć. Po za ty m wo statn ich d n iach miałam trochę p rzeży ć, wobec k tó rych tak ie majątk o we sp rawy sąb ardzo b łah e.

– Tak , s ły szałem. – Dan u milk ł . Po chwil i zap y tał : – Jak ie to u czu cie zob aczyćczło wiek a w tak im s tan ie?

Erik a zas tan awiała s ię nad od p owied zią.– Przeraźl iwie smu tno i o k ro p n ie. Mam n ad zieję, że już mn ie to n ie sp o tk a.Opo wied ziała mu o artyk u le wspo mn ien io wy m o Alex i rozmowach z jej mężem i

k o leżanką.– Nie ro zu miem ty lk o , d laczeg o s ię zamk n ęła p rzed n ajważn iejszy mi o sobami w

ży ciu . Zobaczy łb y ś jej męża – uwielb iał ją. Z d ru g iej s t ro n y pewn ie więk szo ść lu d zitak ma. Uśmiechają s ię weso ło , a w rzeczywis to ści mają po tąd zmartwień ip ro b lemów!

Dan p rzerwał jej szo rs tk o .– Słuchaj , mecz zaczy n a s ię za jak ieś t rzy sekun d y . Wo lę h o keja na lod zie o d

two ich p seudo fi lo zo ficznych ro zważań .– Nie ma obaw. Zresztą zab rałam ze so b ą k s iążk ę, gd y by mecz o k azał s ię nu d n y .Dan rzuci ł jej mord ercze spo jrzen ie, ale zob aczy ł b ły sk w jej o ku i d o myśli ł s ię,

że s ię z n im d ro czy .Zd ąży li zas iąść p rzed telewizo rem w ch wil i , g d y k rążek zo s tał rzucony n a ló d .

arian n e p o dn io s ła s łu ch awk ę ju ż p o p ierwszy m d zwo n ku .– Marianne Svan , s łucham.

– Cześć, tu Erik a.– Witaj , d awn o s ię n ie o d zy wałaś . Fajn ie, że dzwo n isz. Co u cieb ie? Ty le o tob ie

myślałam.Erik a znów so b ie up rzy tomn iła, że o s tatn io zan iedb y wała p rzy jació ł . Zd awała

so b ie sp rawę, że s ię o n ią n iepok o ją, ale led wie s tarczało jej s i ł , by dzwo n ić do Ann y .Wied ziała, że ją rozumieją.

Z Marian n e p rzy jaźn iła s ię od czasó w un iwersy teck ich . Razem s tud io wałyh is to rię l i teratu ry , ale p o n iesp ełna czterech latach Marian n e u zmy sło wiła so b ie, żep raca w b ib l io tece n ie jes t jej p owo łan iem, i p o s tanowiła zo s tać ad wo k atem.Osiąg n ęła w ty m zawo dzie su kces i o b ecn ie b y ła najmło dszą w h is to ri i wspó ln iczką

Page 32: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

jed nej z n ajwiększy ch i najbard ziej poważany ch k an celari i adwokack ich wGö teb o rg u .

– Dzięku ję, u mn ie wszys tko w po rząd k u , s to sown ie do ok o liczności . Jak o takod oszłam d o s ieb ie, ale mam jeszcze n a g ło wie sp o ro sp raw.

Mariann e n ie lu b i ła czczej g ad an iny . In tu icja p o d powiedziała jej , że Erice też n ieo to chod zi .

– Co mo g łabym d la cieb ie zro b ić? Czu ję, że jes tem ci p o trzeb n a, więc n ie p ró b u jzap rzeczać.

– Głu p io mi, że s ię tak d łu g o n ie od zy wałam, a jak już dzwo n ię, to w in teres ie.– Nie wy g łu p iaj s ię! W czy m mo gę ci p omóc? Masz jak ieś p rob lemy ze

sp ad k iem?– Tak , tak mo żn a p owied zieć.Erik a u s iad ła p rzy kuchenny m s to le w k u ch n i i o b racała w palcach l is t , k tó ry

n ad szed ł p o rann ą po cztą.– Ann a, a właściwie Lucas , ch ce sp rzed ać d o m we Fjäl lbace.– Coś pod o bnego ! – wy b uchnęła sp oko jna zazwy czaj Marian n e. – Co on sob ie

wy o b raża! Przecież o b ie k ochacie ten dom!Erik a po czu ła w tym mo men cie, że jej co ś p ęk a w ś rod k u i ro zp łak ała s ię.

Marian n e n aty ch mias t s ię u spok o iła.– No i co s ię dzieje? – zap y tała ze wspó łczuciem. – Chcesz, żeb y m p rzy jech ała?

Mog łab ym by ć u cieb ie wieczo rem.Erik a szlochała do s łu ch awk i, łzy p łynęły o b ficie. W k ońcu u spo k o iła s ię na ty le,

żeby wy trzeć oczy .– Kochana jes teś , ale właściwie jes t OK. Nap rawdę. Ty lk o o s tatn io miałam za

d użo sp raw. Sp o ro mn ie k osztowało po rząd k owan ie rzeczy ro d zicó w, wyd awn ictwon acisk a, teraz ten d o m i jakby n ie d ość n a ty m, w p iątek zn alazłam zwło k i mo jejp rzy jació łk i z dzieciń s twa.

Nag le zach ciało jej s ię śmiać. W oczach miała jeszcze łzy , ale zaczęła s ięh is tery czn ie śmiać. Do p iero p o d łu ższej ch wil i u d ało jej s ię u spok o ić.

– Po wied ziałaś zwło k i czy s ię p rzes ły szałam?– Dob rze u s ły szałaś , n ies tety . Przep raszam, to o k ropn e, że s ię śmiałam, ale to

mn ie p rzero s ło . Alex an d ra Wijkner b y ła mo ją naj lep szą p rzy jació łką z d zieciń s twa.Od eb rała so b ie ży cie, s iedząc w wan n ie w rodzin n ym domu we Fjäl lbace. A może jązn ałaś? Razem z mężem, Hen rik iem Wijk n erem, o b racała s ię w naj lep szych k ręg achGö teb o rg a. To zup ełn ie jak ty , co?

Erik a u śmiechn ęła s ię, wied ząc, że Mariann e na pewn o zrob iła to samo . Pod czass tu d ió w Marianne mieszk ała w d zieln icy Majo rn a i walczy ła o p rawa robo tn ik ó w. Zczasem mu siała zmien ić śp iewk ę, aby lep iej dop asować s ię do ś ro d owisk , z k tó ry miłączy ła ją p raca w renomo wanej kancelari i .

– Hen rik Wijkn er. Tak , znam go ze s ły szen ia, mamy n awet wsp ó ln y ch zn ajo mych .Ale tak s ię zło ży ło , że n ig dy s ię n ie spo tk al iśmy . Po d obn o jes t b ezwzg lędn y w

Page 33: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

K

in teresach . Tak i gość, co p rzed śn iadan iem zwo ln i z p racy s tu ludzi , ale n ie s traci zteg o powodu ap ety tu . Jeg o żo na zd aje s ię p rowad ziła jak iś sk lep?

– Galerię sztuk i . Ab s trak cy jnej .To , co p o wied ziała Marian n e, zask o czy ło Erikę. Zawsze jej s ię wy d awało , że zn a

s ię n a lu d ziach , a Hen rik b y najmn iej n ie zrob ił na n iej wrażen ia bezwzg lęd n eg ob iznesmen a.

Zmien iła temat . Przeszła do teg o , o czym chciała ro zmawiać.– Dos tałam dziś l is t . Od adwok ata Lu casa. Wzywają mn ie n a p iątek do

Sztokh o lmu na spo tk an ie w sp rawie sp rzedaży d omu ro dziców, a k o mp letn ie n iezn am s ię na tak ich sp rawach . Jak ie mam p rawa? Czy w o gó le jak ieś mam? Czy Lu casrzeczywiście ma p rawo tak p os tępować?

Erika poczu ła, że zn o wu zaczy n a jej d rżeć d o ln a warga i zaczerp n ęła g łęb okop o wietrza, żeby s ię u sp o k o ić. Spo jrzała w o k n o . Po k i lku d n iach odwilży zp rzymro zk ami w n o cy lód na zatoce zn ó w mien ił s ię w s ło ńcu . Zob aczy ła wrób la n ap arap ecie. Przy p omn iała so b ie, że po win n a k u p ić po k arm d la p tak ó w. Wrób elp rzek rzywił ciekawie g łó wkę i lek k o puk ał d ziobem w o k no . Od leciał , do p iero g d ys ię p rzek o n ał , że n ie zn ajd zie tu n ic do jed zen ia.

– Jak wiesz, specjal izu ję s ię w sp rawach pod atk owy ch , a n ie rodzin n ych , więc odręk i ci n ie od p owiem. Zrob imy tak : p ogadam z ek sp ertem w n aszej kancelari i io d dzwo n ię do cieb ie w ciąg u dn ia. Nie zo s tawię cię z tą sp rawą. Po mo gę ci , o b iecu ję.

Dobrze by ło u s ły szeć spo k o jn e zap ewn ien ia Marian ne. Świat wy d ał s ię Ericejaśn iejszy , ch o ciaż p o rozmowie n ie by ła p rzecież mądrzejsza n iż p rzed n ią.

Po wró cił n iep o kó j związan y z p isan iem. Pró b owała s ię zmusić, ale szło jejciężko . Zo s tała jej do n ap isan ia więcej n iż po łowa. Ty mczasem wy d awn ictwozaczy nało s ię n iecierp l iwić, bo jeszcze n ie p rzed s tawiła k o n sp ek tu . Przeczy tała dwies trony fo rmatu A4 , ale uznała, że są n a n ic, i sk aso wała je, ch oć p oświęci ła n a n iek i lk a g o d zin p racy . Zn u d ziła ją ta b io g rafia, u traci ła p rzy jemn ość p isan ia.Dok o ńczy ła n atomias t artyku ł o Alex an d rze. Wło ży ła d o kop erty i zaad reso wała d o„Bohu s län ingen”. Po tem n ad eszła po ra, by zadzwo n ić do Dana i pod ręczyć go wzwiązku z wczo rajszym meczem, w k tó rym Szwecja p o n io s ła tak sp ek tak u larn ąp o rażkę.

omisarz Mellberg p o k lepał s ię z zado wo len iem po b rzu ch u i pomy ślał , żedob rze by łoby u ciąć sob ie d rzemk ę. Nie miał n ic d o rob o ty , a g dyb y n awet

coś s ię zn alazło , mo g ło p o czekać.Właśn ie pos tano wił , że zrob i so b ie p rzy jemn ość i zd rzemn ie s ię, ab y sp o ko jn ie

s trawić so l idny o b iad , ale ledwie zmruży ł o czy , gd y g ło śne puk an ie d o d rzwio zn ajmiło , że sek retark a An n ik a Jansso n ma d o n ieg o sp rawę.

– Co jes t , do cho lery? Nie wid zisz, że jes tem zajęty ?Mellb erg b ezsku teczn ie s tarał s ię sp rawiać wrażen ie b ard zo zajęteg o , g rzeb iąc n a

ch y b ił t rafi ł w p ap ierach p iętrzących s ię n a b iu rk u . Ud ało mu s ię ty lk o wy wrócićfi l iżan k ę z kawą i wszys tko zalać. Mellb erg ch wy cił to , co miał p od ręk ą, czy l i p o łęwłasnej k o szu li , jak zwy k le wy s tającej ze sp odn i .

Page 34: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Do jasnej cho lery ! I b ąd ź tu szefem! Nik t cię n ie n au czy ł szacunk u d lap rzełożonego? Nie wiesz, że p rzed wejściem trzeba pukać?

Ann ice n ie chciało s ię nawet p rzyp o minać, że pu k ała. Wiedziała z d oświad czen ia,że naj lep iej p rzeczekać atak .

– Zak ład am, że masz do mn ie sp rawę – warknął Mell-b erg .Ann ik a o d powiedziała ch ło d no :– Po szuk iwał cię zak ład medy cy n y sąd o wej w Gö te-b o rgu , a kon k retn ie p ato log

To rd Ped ersen . Pro s i ł , żeb y ś o ddzwo n ił n a ten n umer.Po d ała mu k artk ę ze s taran n ie zap isan ym nu merem.– Mówił , o co chod zi?Z ciekawo ści aż go załasko tało w żo łąd k u . W tak iej zap ad łej dziu rze n ieczęs to

czło wiek o d b iera telefo n z zak ład u med y cy ny sądowej. Mo że wreszcie będzie miało k azję p o k azać, jak po win n a wyg ląd ać p o rząd na p o licy jna ro b o ta.

Z ro ztargn ien iem podzięk o wał Ann ice ges tem i p rzy trzymu jąc s łu ch awkęp o db ró dk iem, zaczął wyb ierać zap isan y nu mer.

Ann ik a szybk o s ię wyco fała, g ło śn o zamy kając za sobą d rzwi. Us iad ła zab iu rk iem i jak wiele razy p rzed tem p rzek lęła w my ślach chwilę, k ied y Mellb erg t rafi łd o n iewielk ieg o k omisariatu w Tan u msh ed e. Krążąca po k o misariacie p lo tka g ło s i ła,że n ie móg ł już zo s tać w Gö tebo rg u po ty m, jak pob ił ucho d źcę, k tó ry pod jeg on ad zo rem p rzeb ywał w areszcie. Prawd o p odo b n ie n ie by ło to jeg o jedyn e p o tkn ięcie– za to n ajp oważn iejsze – i p rzełożen i miel i d ość. Wewn ętrzne d ochod zen ie n iczegon ie wy k azało , ale ob awial i s ię, że Mellb erg może n arozrab iać jeszcze więcej . Wzwiązk u z tym zap ad ła decy zja o n atychmias to wy m p rzen ies ien iu g o n a s tan o wisk ok o misarza w Tanu msh ed e. Dla Mellb erga by ło to wielk ie p o n iżen ie, o czy m wciążp rzy pomin ała mu l iczba mieszk ań có w g miny : d wan aście ty s ięcy w więk szościży jący ch w zg odzie z p rawem lu dzi . By li p rzełożen i w Gö teb o rg u l iczy l i , że wn o wy m miejscu n ie zdo ła wyrządzić więk szej szkod y . By ły to rachu b y s łu szn e. Zd rug iej s t ron y Mellb erg n ie zro b ił też n ic po ży teczn ego .

Ann ik a d o tej po ry lub i ła swo ją p racę. Przes tała, gdy n as tał Mellb erg . Nie d o ść żefacet b y ł bezczeln y , to jeszcze u ważał s ię za Bóg wie jak ieg o aman ta, co od czu ła n awłasnej skó rze. Dwu zn aczn e u wag i , k o men tarze i po d szczypy wan ia s tanowiły ty lk on iewielką część teg o , co mu s iała teraz zn o s ić. Najbard ziej o ds tręczało ją jegok o szmarn e u czesan ie, k tó re miało p rzyk ryć ły s in ę n a czu bku g łowy . Pozos tałewło sy , zapuszczo n e d o n ieby wałej d łu gości , zwijał na g ło wie w kształ tp rzy pomin ający wro n ie gn iazd o .

Dreszcz ją p rzech odził n a samą myśl , jak te włosy mu szą wy g lądać p oro zp uszczen iu , ale n a szczęście ten wid ok jej n ie g ro zi ł .

Ann ik ę ciek awiło , jak ą sp rawę móg ł d o n ieg o mieć zak ład med y cy n y sąd o wej.Wkró tce s ię do wie. W tak n iedu ży m k o misariacie wy s tarczy ła jedna god zin a, b ywiado mo ść – jeś l i by ła ciekawa – d o tarła d o wszys tk ich p raco wn ików.

Bert i l Mellb erg t rzy mał s łuchawk ę p rzy uchu i p atrzy ł na wy ch odzącą z pok o juAnn ikę.

Jak a ład na. Jęd rn a i d ro b n a, ale p u lch na tam gdzie t rzeb a. Dług ie jasn e włosy ,

Page 35: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

d u że p iers i i kup erek jak n ależy . Szk oda ty lk o , że zawsze n os i tak ie d ług ie spó d n icei luźne b luzk i . Może p owin ien jej zwró cić u wagę, że p o win na nos ić co ś b ardziejo b cis łeg o . Jak o szef ma p rzecież p rawo wy p o wied zieć s ię na temat ub io ru p erso nelu .Trzy dzieści s ied em lat , wie, bo sp rawd ził w jej ak tach . Trochę pon ad d wadzieścia latmło dsza o d n iego , czy l i d o k ładn ie tak , jak lub i . Stary mi babami n iech s ię k to innyzajmu je. A on jes t d la tak ich mło d ych talen tó w w sam raz. Do jrzały , d o świad czon y ,ład n ie zao k rąg lo n y i n ik t by s ię n ie d o myśli ł , że t ro ch ę mu s ię z wiek iemp rzerzed zi ły włosy . Delikatn ie s ięg n ął d o czu bka g ło wy . W p o rządku , fryzu ra s iętrzy ma.

– Mó wi To rd Ped ersen .– Cześć. Tu komisarz Bert i l Mellberg , ko misariat Tanu msh ed e. Dzwo n ił p an d o

mn ie.– Zg ad za s ię. Ch o d zi o ten p rzy p ad ek , k tó ry mi p rzy s łal iście. Kob ieta, Alex an d ra

Wijk n er. Wy g lądało to n a samob ó js two .– Taaak ? – p owiedział Mellberg . Bardzo by ł zaciekawion y .– Przep ro wad ziłem wczo raj o b duk cję i n ie ma żadny ch wątp l iwo ści , że to n ie

b y ło samo bó js two . Zo s tała zamo rdowan a.– Patrz p an , co ś tak ieg o !Mellberg b y ł tak p o d n iecony , że pono wn ie wywró cił fi l iżan kę i resztka kawy

ro zlała s ię n a b iu rk o . Zn ów ch wy cił po łę k o szu li i zro b ił n a n iej n owe p lamy .– A sk ąd to wiecie? To zn aczy , jak ie macie d owody , że to mord ers two ?– Mo gę wam fak sem p rzes łać p ro to kó ł z ob d ukcji , ale n ie wiem, czy b ęd ziecie o d

teg o mąd rzejs i . W sk ró cie mo gę zreferować n ajważn iejsze u s talen ia. Pro szę ch wilęzaczekać, wło żę o k u lary – p o wied ział Pedersen .

Sły ch ać by ło , jak mru czy p o d nosem, p rzeb iegając wzro k iem teks t . Mellb ergczek ał n iecierp l iwie.

– A więc: k o b ieta, lat t rzy dzieści p ięć, w do b rym o g ó ln y m s tan ie zd rowia. Ale toju ż wiecie. Leżała n ieży wa oko ło ty g odn ia, mimo to zwłok i w b ard zo d ob ry m s tan ie,g łówn ie dzięk i b ard zo n isk iej temperatu rze w p omieszczen iu . Przyczy n ił s ię d o tegoló d wo kó ł d o lny ch p art i i ciała.

– Ran y cięte n a o bu p rzegu b ach , zadane ży letką, odn alezio n ą n a miejscu . W tymmo men cie n ab rałem podejrzeń . Rany są g łębok ie, cięcia p ro s te, co jes t b ard zon iezwyk łe. Ośmielę s ię n awet s twierd zić, że to s ię n ie zdarza p rzy samo bó js twach .Chod zi o to , że p o n ieważ jes teśmy alb o p rawo ręczn i , alb o leworęczn i , u o sob yp rawo ręcznej ran y cięte n a lewej ręce są p ro s tsze i g łęb sze n iż n a p rawej , bo p rawątn ie „n iewłaściwą” ręk ę. Zb ad ałem p alce o b u d ło n i i u twierdzi łem s ię wp o d ejrzen iach . Os trze ży letk i jes t tak o s tre, że zazwyczaj zo s tawia ś lad w pos tacimik ro sk o p ijn y ch sk aleczeń . Alex an d ra Wijk n er ich n ie miała. To ró wn ież wskazu je,że tętn ice na p rzegu b ach p rzeciął jej k to ś in n y , p rawdop o d obn ie p o to , by wyg ląd ałoto n a samob ó js two .

Pedersen zrob ił pauzę, a po ch wil i mówił d alej :– Zadałem sob ie n as tępn ie p y tan ie, co zrob ił sp rawca, żeb y o fiara n ie s tawiała

o p o ru . Odpo wied ź znalazłem w rap o rcie to k sy k o lo g iczn ym. Ofiara miała we k rwi

Page 36: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

po zo s tało ści s i lnego ś ro d ka nasen n eg o .– A czego to d owo dzi? Nie mo g ła sama zaży ć p igu łk i nasen nej?– Oczy wiście, mog ła. Ale wsp ó łczesna nauka na szczęście wypo saży ła medycyn ę

sąd ową w n iezbędn e narzędzia i meto d y , między in n y mi w możliwość dok ład negowy liczen ia czasu , jak ieg o trzeba na p rzedos tan ie s ię do k rwi ró żn y ch lek ars tw ito k sy n . Powtó rzy liśmy k i lk ak ro tn ie b ad an ie k rwi i za k ażd y m razem wyn ikwsk azy wał na to samo : Alex an d ra Wijkner n ie mo g ła sama p rzeciąć so b ie tętn ic, b ok ied y serce s tanęło n a sku tek u p ły wu k rwi, już od d łu ższej chwil i b y ła g łęb o kon iep rzy to mn a. Nie mog ę n ies tety b l iżej o k reś l ić czasu , tak d alek o n au ka n as jeszczen ie d o p ro wadziła, ale co d o tego , że ch o dzi o mo rders two n ie ma najmn iejszy chwątp l iwo ści . Mam n ad zieję, że so b ie z tym p o radzicie. Nie macie ch yba tam u s ieb ieza częs to do czyn ien ia z mo rders twami, co ?

Pedersen mówił , jak b y miał wątp l iwo ści , co Mellberg o deb rał jak o k ry tykę podswo im ad resem.

– Ma p an rację, w Tan u mshede n ie mamy zb y t wielk ieg o do świadczen ia zmo rders twami. Na szczęście ja tu jes tem, ch o ciaż tymczasowo , bo właściwie p racu jęw k omend zie po l icj i w Gö tebo rgu . Dzięk i mo jemu wielo letn iemu d oświad czen iu bezwątp ien ia d amy so b ie radę z d o ch odzen iem w sp rawie mo rders twa. Tu tejs i ,p ro wincjo n aln i po l icjanci b ęd ą miel i okazję zo baczy ć, jak wyg ląd a p rawd ziwapo licy jn a ro bo ta. Pro szę s ię p rzy g o to wać n a to , że sp rawa zo s tan ie n ied łu g oro związana. Niech pan zap amięta mo je s ło wa.

Mellberg u ważał n ajwidoczn iej , że jego napu szon a p rzemo wa p rzekon a lek arzasąd oweg o Pedersen a, że n ie ma do czy n ien ia z żó ł to dziob em. Lek arze zawszezad zierają nosa. Ped ersen zro b ił swo je. Przy szła po ra, b y sp rawę wziął w swe ręcep rawdziwy zawo d owiec.

– A, b y łby m zapo mn iał . – Wo bec tak iego zarozumials twa lek arz aż zan iemó wił ip rawie zap omniał o jeszcze d wó ch u s talen iach , k tó re u zn ał za ważn e. – Alexand raWijk n er by ła w trzecim mies iącu ciąży . Rod ziła już wcześn iej . Nie wiem, czy to majak ieś znaczen ie d la d ochod zen ia, ale lep iej za dużo in fo rmacji n iż za mało , p rawd a?– p o wied ział Ped ersen .

Mellberg p rychnął co ś w o d powiedzi , szy bko s ię po żegn ali i zak o ńczy liro zmo wę. Pedersen – z mn ós twem wątp l iwości co do ko mp eten cj i po l icjan taścigająceg o mord ercę, a Mellberg – z nowym d u ch em i n owy m zap ałem. Łazien k azos tała ws tęp n ie zb ad an a tuż p o znalezien iu zwłok . Teraz Mellberg d o p iln u je, żeb ydo m Alex an d ry Wijk n er zo s tał p rzeczesan y mil imetr p o mil imetrze.

[1 ] – Hen ric Sch artau , szwedzk i teo log z p rzeło mu XVIII i XIX w., o ręd o wn ikbard zo su rowy ch zasad . Znalazł po s łu ch zwłaszcza na po łu dn io wy m zachod zieSzwecji – p rzy p . t łum. [wró ć d o tek s tu ]

Page 37: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

2

Ogrzewał w dłoniach kosmyk jej włosów. Drobne kryształki lodu topiły się. Ostrożnie zlizał wilgoć zdłoni.

Przytulił policzek do krawędzi wanny i poczuł przenikające przez skórę zimno. Była taka piękna, jakbypłynęła po powierzchni lodu.

Czuł, że ich wzajemna więź wciąż istnieje. Nic się nie zmieniło, wszystko jest tak samo. Są z tej samejgliny.

Z wysiłkiem odgiął jej rękę i przyłożył dłoń do jej dłoni. Splótł palce z jej palcami. Krew zaschła,stwardniała, okruchy przykleiły mu się do ręki.

Czas był dla niego bez znaczenia, gdy był z nią. Lata, dni i tygodnie zlewały się w jedno, liczyło siętylko to: jej dłoń w jego dłoni. Tym boleśniejsze stało się poczucie zawodu. Dzięki niej czas ponownienabrał znaczenia. Dlatego w jej żyłach nie popłynie już gorąca krew.

Przed wyjściem odgiął jej rękę z powrotem.Nie obejrzał się za siebie.

Page 38: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Z g łęb o k iego snu bez snów wyrwał Erikę dźwięk , k tó rego początkowo n iepo trafi ła ziden ty fikować. Rozleg ło s ię k i lka sygnałów, zan im uzmysłowiła

sob ie, że dzwo n i telefon . Wyskoczy ła z łóżka, by zdążyć odeb rać.– Słuch am, Erika Falck – odezwała s ię zach rypn iętym g ło sem i zas łan iając

s łuchawkę, g ło śn o odch rząknęła.– Przep raszam, zdaje s ię, że pan ią obudziłem. Bardzo p rzep raszam.– Nic n ie szkodzi , n ie spałam – odparła od ruchowo Erika, chociaż zdawała sob ie

sp rawę, że wyraźn ie s łychać, że jes t zaspana.– No dob rze, tak czy inaczej p rzep raszam. Mówi Hen rik Wijkner. Otóż zadzwon iła

do mn ie teściowa, Bir-g i t . Nawiasem mówiąc, p ro s i ła, żebym i pan ią zawiadomił .Sp rawa jes t n as tępu jąca: zadzwon ił do n iej rano jak iś bezczelny po licjan t zkomisariatu w Tanumshede. Kazał jej n i mn iej , n i więcej , ty lko s tawić s ię wkomisariacie i n ie by ł an i up rzejmy , an i tak towny . Najwidoczn iej życzą sob ie, żebymi ja s ię zjawił . Nie chciał powiedzieć n ic więcej , ale domyślamy s ię, o co chodzi .Birg i t jes t bard zo zdenerwowana, jes t sama we Fjäl lbace, n ie ma an i Karla-Erika, an iJu l i i , z różn y ch p o wodów. W związku z tym chciałbym pan ią p ro s ić o p rzys ługę,chciałbym, żeby pan i z n ią pos iedziała. Jej s io s tra i szwag ier są w p racy . Ja do trę doFjäl lback i dop iero za parę godzin , a n ie chciałbym, żeby p rzez ten czas by ła sama.Zdaję sob ie sp rawę, że p ro szę o zby t wiele, bo na dob rą sp rawę s ię n ie znamy , ale n iemam s ię do k o go zwrócić.

– Oczy wiście, zaraz tam jadę. Nie ma p rob lemu . Ty l-ko s ię ub io rę. Będę u n iej zakwadrans .

– Świetn ie. Będę pan i bardzo wdzięczny . Nap rawdę. Teściowa n ie jes t o sobą zby tzrównoważo n ą i wo lałbym, żeby k to ś by ł p rzy n iej , dopók i n ie p rzy jadę. Zadzwon iędo n iej , powiem, że pan i już do n iej jedzie. Ja będę po dwunas tej , wtedypo rozmawiamy . Jeszcze raz bardzo pan i dzięku ję.

Erika po śp ieszy ła do łazienk i obmyć twarz i pozbyć s ię p iasku z oczu . Włoży łaub ran ie z p o p rzed n iego wieczo ru , szybko s ię uczesała, umalowała rzęsy i n iespełnadzies ięć minu t p ó źn iej s iedziała za k ierown icą. Przejazd z Sälv ik na Tallgatan zab rałjej n ie więcej n iż p ięć minu t . Do d rzwi zadzwon iła w kwadrans – n iemal co dosekundy – p o telefon ie Hen rika.

Birg i t Carlg ren mus iała schudnąć ładnych parę k i log ramów od czasu , k iedy Erikawidziała ją o s tatn io , bo ub ran ie na n iej wis iało . Tym razem n ie poszły do salonu ,Birg i t pop rowad ziła ją do kuchn i .

– Dzięk u ję, że p rzyszłaś . Okropn ie s ię n iepoko ję, czu łam, że n ie wy trzymam, jeś l isama będę bo rykać s ię z myś lami aż do p rzy jazdu Hen rika.

– Mówił mi, że miała pan i telefon z komisariatu po l icj i w Tanumshede.– Tak , o ó smej rano zadzwon ił n iejak i komisarz Mellberg i kazał natychmias t

s tawić s ię w k omisariacie razem z Karlem-Erik iem i Hen rik iem. Wyjaśn i łam, że Karl-Erik mus iał nag le wy jechać w in teresach , ale ju tro wróci , i zapy tałam, czy w związkuz tym mog libyśmy p rzy jść ju tro . Odpowiedział , że to n ie wchodzi w rachubę – taks ię wyrazi ł – mam s ię u n iego zjawić razem z Hen rik iem dzis iaj . Bardzo by łn iep rzy jemny . Od razu zadzwon iłam do Hen rika, a on powiedział , że pos tara s ięp rzy jechać jak najp rędzej . Musiałam mu s ię wydać roztrzęs iona, bo zap roponował, że

Page 39: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

zad zwo n i d o cieb ie i pop ros i , żebyś ze mną pos iedziała parę godzin . Nie chciałabymsię n arzu cać i mam n adzieję, że tak tego n ie odeb rałaś . Nie ma powodu wciągać cięjeszcze b ard ziej w n aszą rodzinną traged ię, ale n ie miałam s ię do kogo zwrócić.Kied y ś b y łaś t rak to wana w naszym domu p rawie jak có rka, więc pomyślałam...

– Pro szę s ię tym n ie martwić. Chętn ie pomogę. Czy ten po licjan t mówił , o coch odzi?

– Nie, n ie ch ciał powiedzieć an i s łowa. Ale domyślam s ię. Przecież mówiłam, żeo n a n ie p o p ełn i ła samobó js twa. Mówiłam!

Erika p o ło ży ła d łoń na d łon i Birg i t .– Pro szę s ię n ie śp ieszyć z wyciągan iem wn iosków. Może rzeczywiście ma pan i

rację, ale d o p ók i n ie wiadomo na pewno , lep iej n ie wdawać s ię w speku lacje.Go dzin y p rzy k u chennym s to le d łuży ły s ię. Rozmowa u rwała s ię już po k ró tk iej

ch wil i i ciszę p rzery wało ty lko tykan ie kuchennego zegara. Erika k reś l i ła palcemk ó łk a na wzo rzy s tej ceracie. Birg i t by ła równ ie s tarann ie ub rana i umalowana jakp o p rzed n im razem, a mimo to wyg lądała na zmęczoną i zn iszczoną. Wyg lądała jakzd jęcie wy tarte n a b rzegach . Spadek wag i jej n ie s łuży ł , bo już wcześn iej by ła takszczu p ła, że p rawie chuda. Wokó ł jej oczu i u s t po jawiły s ię nowe zmarszczk i . Palceaż jej zb ielały o d zaciskan ia na fi l iżance z kawą. Jeś l i d la Erik i d ług ie oczek iwan ieb y ło męczące, d la Birg i t mus iało być wręcz n ieznośne.

– Nie ro zu miem, k to móg łby chcieć zab ić Alex . Nie miała n iep rzy jació ł an iwrogó w. Ży ła so b ie z Hen rik iem zwyk łym, no rmalnym życiem. – Po d łuższej ciszyjej s ło wa zab rzmiały p rawie jak wys trzał .

– Ale n a razie n ic jeszcze n ie wiadomo . Nie warto wdawać s ię w speku lacje,d o p ó k i n ie wiemy , o co chodzi po l icj i – powtó rzy ła Erika. Milczen ie odeb rała jakop rzy zn an ie racj i .

Zaraz p o d wu nas tej z u lgą zobaczy ły p rzez okno , jak Hen rik zajeżdża p rzed dom.Wstały i p o szły s ię ub rać. Kiedy zadzwon ił do d rzwi, by ły go towe do wy jścia. Birg i ti Hen rik p rzy wital i s ię, cału jąc w po liczek . Po tem p rzyszła ko lej na Erikę,n iep rzyzwy czajo n ą do tak ich powitań . Zawsze s ię obawiała, że zaczn ie całować zn iewłaściwej s tro n y , ale obeszło s ię bez p rob lemów. Przez chwilę rozkoszowała s ięch arak tery s ty czn y m zapachem wody toaletowej Hen rika.

– Po jedzie p an i z nami, p rawda?Erika szła ju ż w k ierunku swego samochodu .– No , n ie wiem, czy ...– Pro szę, zależy mi na tym.Erika p o n ad g ło wą Birg i t spo jrzała Hen rikowi w oczy , a po tem z wes tchn ien iem

wsiad ła d o jego b mw. Zanos i ło s ię na bardzo d ług i dzień .Jazd a d o Tan u mshede zab rała n ie więcej n iż dwadzieścia minu t . Prowadzil i

n iezo b o wiązu jącą wymianę zdań o pogodzie i u cieczce mieszkańców wsi do mias ta.By le ty lk o n ie mó wić o czekającej ich rozmowie w komisariacie.

Sied ząc n a ty ln y m s iedzen iu , Erika zas tanawiała s ię, co tu właściwie rob i . Własnep ro b lemy b y ły wy s tarczającym powodem, żeby s ię n ie angażować w tę sp rawę,zwłaszcza że p rzy p u szczaln ie chodziło o morders two . W dodatku jej pomysł na

Page 40: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

S

k s iążk ę ro zsy pał s ię jak d omek z k art . Wstępny kon sp ek t , k tó ry zd ąży łan aszk ico wać, można ju ż wy rzucić d o kosza. Właściwie to d o b rze, wreszcie będziemu siała sk up ić s ię n a b iog rafi i . Z d rug iej s t rony g dyb y tak wprowadzić parę zmian ,mo że dało by s ię ten tek s t jeszcze wy korzys tać. Po wprowad zen iu wątk u mo rders twamó g łb y n awet zy sk ać.

W p ewn y m mo men cie u świado miła so b ie, czym s ię zajmu je. Alex n ie b y łap o s tacią fik cy jną, k tó rą mo żn a p rzeds tawiać i n ag in ać wed łu g sweg o widzimis ię.By ła p rawd ziwy m człowiek iem, ko ch an ym p rzez inny ch , równ ie p rawdziwy ch lud zi .Kied y ś sama także ko ch ała Alex . Spo jrzała n a Hen rika w lu s terku . By ł tak samon iep o ru szo n y jak p op rzed n io , ch ociaż wkró tce miał s ię b yć może do wied zieć, żejeg o żo n a zo s tała zamordowana. A n ie jes t p rzyp ad k iem tak , że więk szo ść mo rd ers twzo s taje p o pełn ion a p rzez k ogo ś z n ajb l iższy ch o fiary? Erika p o nown ie zawsty dzi łas ię własn ych my śli . Prób o wała je p rzes tawić na in ne to ry , gd y z u lg ą s twierdzi ła, żewłaśn ie d o jechal i n a miejsce. Marzy ła, aby mieć to wreszcie za so b ą i zająć s ięwłasn ymi zmartwien iami, k tó re w p o ró wn an iu z tą h is to rią wydawały s ię b łahe.

terty p ap ieró w p iętrzące s ię na b iu rk u Patrik a Hed -s trö ma o s iągn ęłyp rawd ziwie imp on u jącą wy so ko ść. Zd umiewające, że w n iewielk iej gmin ie,

jak Tan u m, powstaje ty le d o n ies ień o p rzes tęp s twach . W większości ch o dziłowp rawd zie o d rob iazg i , ale każde do n ies ien ie należało sp rawd zić. Patrik czu ł s ięjak p raco wn ik aparatu admin is tracy jn ego jak iego ś p ań s twa b lo k u wsch od n iego .Dało b y s ię wy trzymać, gd yby Mellberg zechciał pomag ać, a n ie s ied ziećb ezczy n n ie n a tym swo im g ru b ym ty łk u . Patrik mu s i p rzez to wy ko n ywaćd o d atk owo o b owiązk i szefa. Wes tchnął . To , że s ię n ie załamywał, zawdzięczałwy łączn ie swemu wis ielczemu h umo rowi, ale o s tatn io co raz częściej zas tan awiałs ię, czy ży cie ma sens .

Dziś jednak miał zro b ić sob ie p rzerwę w co dzien n ych , ru ty n owych zajęciach iu czes tn iczy ć w wydarzen iu dn ia. Mellberg po p ro s i ł , aby b y ł o b ecn y po dczasro zmo wy z matką i mężem k o b iety , k tó rej ciało znalezio no we Fjäl lb ace. Patrikb y n ajmn iej n ie b ag atel izo wał tej t raged ii , wsp ó łczu ł k rewny m ko b iety , ale w jeg op racy tak rzadko działo s ię co ś in teresu jącego , że z p rzejęcia aż go łask o tało wżo łąd k u .

W szk o le po l icy jnej Patrik miał ćwiczen ia z p rowadzen ia p rzes łuchań , ale swo jeu miejętn o ści na tym p o lu móg ł jak d o tąd sp rawdzić ty lko n a złodziejach ro weró w in a sp rawcach p rzemo cy domo wej. Spo jrzał n a zegarek . Czas iść do g ab in etuMellb erg a. Z czy s to tech n icznego pun k tu widzen ia n ie b y ło to jeszczep rzes łu ch an ie, lecz ważn e sp o tk an ie. Sły szał , jakob y matk a o d po czątk u twierdzi ła,że có rka n ie mo g ła o deb rać sob ie ży cia, by ł ciekaw, co k ry ło s ię za ty m – jak s ięo k azało s łu sznym – p rzeko nan iem.

Wziął no tes , p ió ro i k u bek z kawą i wyszed ł n a k o ry tarz. Otwierając d rzwi, mus iałp o mó c so b ie ło kciem i nog ą. Po ło ży ł wszy s tko na s to l iku , o dwró cił s ię i d op ierowted y ją u jrzał . Na u łamek sek und y serce mu s tanęło . Przez chwilę czu ł s ię, jakbymiał zn o wu dzies ięć lat i chciał p ociąg n ąć ją za warko cz. W nas tępn ym mo menciemiał p iętn aście lat i p rzek on y wał ją, by ws iad ła na jego mo to rower i p ozwo li ła s ię

Page 41: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

p rzewieźć k awałek . Miał dwadzieścia, gd y dał za wygran ą, b o wyprowadziła s ię d oGö tebo rga. Szyb ko p o liczy ł w p amięci , że co najmn iej sześć lat minęło , o dkądwidział ją o s tatn io . Nie zmien iła s ię. Wysok a, b u jn e k ształ ty . Wijące s ię, s ięg ająceramio n włosy w ciep łym k o lo rze b lo nd , na k tó ry sk ład ało s ię k i lka od cien i . Wid aćb y ło , że Erik a, k tó ra już jak o dziecko d bała o wyg ląd , nad al p rzy wiązu je dużą wagęd o szczeg ó łó w sk ładających s ię n a jej p rezencję. Wid ok Patrik a p rzy jemn ie jązasko czy ł , ale w tym momencie Mellberg wskazał wzro k iem, by u s iad ł , p omachał jejty lko ręk ą n a p owitan ie.

Oso b y s iedzące nap rzeciw b y ły wyraźn ie sp ięte. Matk a Alex an d ry Wijk n er by łan iewysok a, d rob nej bu dowy , znak o micie o s trzy żo na i bard zo eleganck a, cho ćwed ług Patrika miała n a so b ie za dużo zło ta. Po d k rążo n e oczy świadczy ły owy czerp an iu . Nato mias t jeś l i cho dzi o zięcia, n ic w jego spo so b ie b y cia n iewsk azy wało na żałob ę. Patrik zerknął d o swo ich p ap ieró w. Hen rik Wijkner,o dn o szący su k cesy b izn esmen z Gö teb o rg a, d ziedzic znacznego majątk u ,g ro madzoneg o od p oko leń . By ło to p o n im widać. Ch odziło n ie ty lk o o d rog ieu b ran ie czy zap ach ek sk lu zy wnej wody po g o len iu , lecz o coś więcej , o p rzek onan ie,że p o zycja spo łeczn a d aje mu p rzywilej , wreszcie o p ewn ość s ieb ie wyn ikającą s tąd ,że n igd y n iczego mu n ie b rako wało . Patrik czu ł , że Hen rik jes t sp ięty , alejedno cześn ie p rzeko n any , że panu je nad sy tu acją.

Mellberg puszy ł s ię za b iu rk iem. Koszu lę wsun ął do spo dn i , ale n iezby ts tarann ie, b o p lamy po kawie widać by ło na wzo rzy s tym t le. W wystu d io wan ymmilczen iu p rzy g ląd ał s ię ko lejno u czes tn ik om spo tkan ia. Jed n ocześn ie p rawą ręk ąp op rawiał uczesan ie, k tó re mu zjech ało n a jed ną s tro nę. Patrik u s i ło wał n iesp og ląd ać n a Erikę i sku p ił wzro k na jed n ej z p lam n a k oszu li Mellberga.

– Więc tak . Pańs two zap ewn e d o myślają s ię, d laczeg o was wezwałem. – Tu zrob iłd łu g ą pauzę. – Jes tem komisarz Bert i l Mellb erg , szef komisariatu w Tanumsh ed e, ato Patrik Hed s trö m, k tó ry b ęd zie mi asys to wać po dczas ś led ztwa.

Kiwn ął g łową, wskazu jąc Patrik a, s iedząceg o po za k ręg iem, k tó ry p rzed b iu rk iemMellberg a tworzy li Erik a, Hen rik i Birg i t .

– Śled ztwa? Czy li zo s tała zamordowana!Birg i t po ch y li ła s ię do p rzo d u , a Hen rik o b jął ją za ramio na, jakby ch ciał o s łon ić.– Tak , u s tal i l iśmy , że pan i có rka n ie mog ła sama p ozbawić s ię życia. Z p ro to ko łu

lekarza sądowego wy n ik a, że samobó js two jes t wy k lu czo ne. Ze zrozumiały chwzg lędów n ie mogę wchod zić w szczeg ó ły , ale wiemy , że w ch wil i g d y p rzecięto jejtętn ice, z p ewno ścią b y ła n iep rzy tomn a. W jej k rwi s twierdzo n o du że s tężen ie ś rodk an asen nego i k to ś – być mo że więcej n iż jedn a o so ba – wło ży ł ją w tym s tan ie dowan n y , nalał wo dy i p rzeciął tętn ice ży letką, żeby u p ozo rować samo b ó js two .

Ok na w g ab in ecie Mellberg a b y ły zas ło n ięte p rzed o s trymi p ro mien iami s ło ńca.Przyg nęb ien ie mieszało s ię z saty s fakcją Birg i t , że Alex n ie odeb rała sob ie ży cia.

– Czy wiadomo , k to to zro b ił?Birg i t wy jęła z to reb k i h aftowaną chu s teczk ę i wy tarła o czy . Os trożn ie, żeb y n ie

zetrzeć mak ijażu .Mellberg sp ló t ł ręce na pęk atym b rzuchu i po toczy ł wzro k iem p o obecny ch .

Ch rząknął wład czo .

Page 42: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– A może p ańs two mi to powiecie?– My ? – zap y tał Hen rik . Jego zdziwien ie wydawało s ię szczere. – A sk ąd mamy to

wied zieć? To mu siał być jak iś szalen iec. Alex an d ra n ie miała żadn ych n iep rzy jació łan i wrog ów.

– To p an tak twierd zi .Patrikowi wy d ało s ię, że p o twarzy Hen rika p rzesu n ął s ię cień . Za chwilę już g o

n ie by ło , Hen rik znów by ł spoko jny i opan o wany jak p rzed tem.Patrik od nos i ł s ię n ieu fn ie do mężczyzn w rodzaju Hen rika Wijknera.

Urodzon ych w czep ku facetów, k tó rzy n ie mus iel i nawet k iwn ąć palcem, żeby miećwszys tk o . Hen rik rob i ł sympatyczne wrażen ie, ale Patrik p rzeczuwał, że p od miłąp owierzch o wn ością k ry je s ię złożon a o sobowość, a pod p ięknymi ry sami –b ezwzg lędno ść. Zas tanowiło go , że Hen rik n ie b y ł zaskoczony , gd y Mellb ergu jawn ił , że Alex zo s tała zamo rdo wana. Wierzyć w coś to jedno , ale u s ły szeć, że takjes t , to zu p ełn ie co in nego . Tego Patrik n auczy ł s ię w ciągu dzies ięciu lat p racy wp o licj i .

– Jes teśmy pod ejrzan i?Birg i t by ła tak zdumiona, jak gdyb y na jej o czach komisarz zamien ił s ię w żabę.– Dan e s taty s ty czne mó wią same za s ieb ie. Większość zabó jców to członkowie

n ajb l iższej ro d ziny o fiary . Nie twierdzę, że tak jes t w tym p rzypadk u , ale rozu miejąp ańs two , że mus imy s ię upewn ić. Gwaran tu ję, że zbad amy każdy trop . Zważy wszy , żemam duże do świad czen ie w sp rawach o morders two – tu Mellberg zrob ił efek townąp auzę – na pewno szy bko upo ramy s ię z tym p rzypadk iem. Pop roszę powied zieć, cop ańs two ro b il i w ok res ie p rzypuszczaln ej daty śmierci Alexand ry .

– A jaka to d ata? – spy tał Hen rik . – Os tatn ią o sobą, k tó ra z n ią rozmawiała, b y łamo ja teścio wa. Po tem żadne z nas n ie dzwon iło d o n iej aż d o n iedziel i , więc mog łos ię to s tać w so bo tę. Ja dzwo n iłem do n iej w p iątek wieczo rem, ko ło p ó ł dod zies iątej , i n ie od eb rała, ale częs to wieczo rem, p rzed sn em, chodziła na spacer, więcrówn ie d ob rze mo g ła aku rat wy jść.

– Lekarz sądowy n ie jes t w s tan ie po wied zieć n ic ponad to , że leżała w wann iemartwa p rzez mn iej więcej tydzień . Oczywiście sp rawdzimy , k iedy pańs two do n iejd zwo n il i , ale mamy in fo rmację, że mu s iała zg inąć w p iątek p rzed dwud zies tąp ierwszą. Ok o ło szós tej , p rawd opodob n ie zaraz po p rzy jeździe do Fjäl lback i ,d zwo n iła d o n iejak iego Larsa Thelandera w sp rawie awari i p ieca. Nie mó g łp rzy jech ać o d razu , ale ob iecał , że będzie u n iej n ajpó źn iej o dziewiątej . Z jegozeznan ia wy n ik a, że d ok ładn ie o tej go dzin ie zap ukał do d rzwi. Nik t mu n ieo tworzy ł , więc odczekał chwilę i wróci ł d o do mu . Przy jmu jemy zatem wstępn ie, żemusiała zg inąć w wieczó r p rzy jazdu d o Fjäl lb ack i , bo jes t mało p rawdopodo bne, żezap o mniała o zep su tym p iecu , sko ro w domu by ło bardzo zimno .

Pożyczka z włosów znów zaczęła mu zjeżd żać, tym razem na lewą s tronę. Patrikwidział , że Erika n ie mo że oderwać o czu od teg o wido wisk a i z t rudem pan u je nado d ru chem, by p op rawić Mellbergowi fryzu rę. Przeszl i p rzez to wszyscy p racown icyk omisariatu .

– O k tó rej pan i z n ią rozmawiała? – Mellberg sk ierował to py tan ie do Birg i t .– Nie bard zo p amiętam. – Zas tanowiła s ię chwilę. – Na p ewno po s iódmej, może

Page 43: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

kwadran s po albo oko ło pó ł do ó smej. Rozmawiały śmy k ró tko , bo Alex powiedziała,że ma g ościa. – Birg i t p ob lad ła. – Czy to móg ł by ć...

Mellb erg u ro czy ście k iwnął g łową.– Niewyk luczone, p ro szę p an i , wcale n iewyk luczone. Nasza p raca po leg a właśn ie

na ty m, by to u s tal ić, i zapewn iam p an ią, że p oświęcimy temu wszys tk ie s i ły . Apo n ieważ jedno z najważn iejszych zadań w naszej p racy p o leg a na wyk luczan iuko lejnych podejrzany ch , p op roszę pańs twa o in fo rmacje, co pańs two rob il i w p iątekwieczo rem.

– Czy ode mn ie równ ież oczek u je pan p rzeds tawien ia al ib i? – zapy tała Erika.– Nie wydaje mi s ię to kon ieczne. Ale chciałbym, ab y pan i zrelacjo n owała, co

pan i zo baczy ła, gd y ją pan i zn alazła. Pro szę oddać te zezn an ia asy s ten towiHed s trömowi.

Wszyscy sp o jrzel i na Patrik a, a on po tak u jąco k iwnął g łową. Zaczęl i p o wo liws tawać.

– To s traszna trag ed ia. I jeszcze to d ziecko .Wszyscy zwró ci l i wzrok na Mellb erga.– Jak ie dzieck o? – zdziwiła s ię Birg i t , p atrząc to na Mellb erga, to na Hen rika.– Wed łu g lekarza sądowego by ła w trzecim mies iącu ciąży . To chyba n ie jes t

n iespodzianka.Mellb erg u śmiechnął s ię szeroko i po rozumiewawczo mrugnął do Hen rika.

Patrik o wi zrob iło s ię ws tyd za n ietak to wne zacho wan ie szefa.Hen rik zb lad ł jak ściana. Birg i t spo jrzała na n iego zdziwio na. Erika by ła jak

skamien iała.– Spodziewaliście s ię d ziecka? Dlaczeg o n ic n am n ie powiedziel iście? Bo że.Birg i t p rzycisn ęła d o u s t ch us teczkę i ro zp łak ała s ię, n ie zważając na tu sz

sp ływający z rzęs . Hen rik ob jął ją ramien iem. Jego wzrok sp o tk ał s ię ze spo jrzen iemPatrik a. Najwyraźn iej n ie miał po jęcia, że Alexand ra spodziewała s ię d ziecka.Natomias t z miny Erik i wyn ikało , że o tym wiedziała.

– Birg i t , po rozmawiamy o tym w do mu – p o wiedział Hen rik , a po tem zwrócił s iędo Patrika. – Dos tarczę panu p isemne sp rawo zd an ia do tyczące tamtego p iątkowegowieczo ra. Po tem pewn ie p an będzie chciał p rzes łu ch ać nas b ardziej szczegó łowo?

Patrik k iwnął g łową i spo jrzał py tająco na Erikę.– Hen riku , zaraz p rzy jdę. Chciałabym jeszcze zamien ić k i lka s łów z Patrik iem.

Jes teśmy s tarymi znajo mymi.Erika zatrzy mała s ię w ko ry tarzu , Hen rik pop rowad ził Birg i t do samo ch odu .– Co za spo tkan ie. Nie spod ziewałem s ię – odezwał s ię Patrik . Stał , k iwając s ię

nerwo wo w p rzód i w ty ł .– No właśn ie, n ie pomy ślałam, b o p rzypomniałab y m sob ie, że tu p racu jesz.Obracała w palcach pasek to rebk i i p atrzy ła n a n iego , p rzek rzy wiając g ło wę.

Dobrze znał te wszys tk ie jej ges ty .– Dawn o s ię n ie wid ziel iśmy . Przep raszam, że n ie mog łem być na p o g rzeb ie. Jak

Page 44: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

A

so b ie rad zicie z Anną?Wy dała mu s ię nag le, mimo wysok iego wzro s tu , taka malu tk a. Musiał s ię

powstrzy mać, żeby jej n ie pog łaskać po po liczk u .– Jakoś . Anna zaraz po pog rzeb ie po jechała do domu , a ja zo s tałam i od k i lku

tyg odn i p róbu ję po rząd kować dom. Trud na sp rawa.– Sły szałem, że d en atkę znalazła jakaś k ob ieta z Fjäl lback i , ale po jęcia n ie

miałem, że to ty . To musiało być o k ro pne. W dod atku p rzy jaźn iły ście s ię wdzieciń s twie.

– Tak , chy ba n igdy n ie zapomnę tego widoku . Przyn ajmn iej teraz tak mi s ięwydaje. Słuchaj , muszę lecieć, czekają na mn ie w samochod zie. Może by śmy s ięsp o tk al i? Zo s taję jeszcze jak iś czas we Fjäl lbace.

Ruszy ła już d o wy jścia.– Może k o lacja w sob o tę? U mn ie, o ó smej? Ad res znajd ziesz w ks iążce

telefo n iczn ej .– Bardzo chętn ie. To do sobo ty .Erika wyszła ty łem.Zn iknęła. Ku u ciesze ko legó w Patrik zaimprowizował na k o ry tarzu ind iańsk i

tan iec radości , a po tem nag le u świad omił sob ie, że czeka go wielk ie sp rzątan ie, bydom p rezen to wał s ię jak należy . Od czasu gd y Karin g o zos tawiła, n ie miał s i ły nażad ne domowe po rządk i .

Patrik i Erika zn al i s ię o d dziecka, ich matk i p rzy jaźn iły s ię od dzieciń s twa, by łyd la s ieb ie jak s io s try . Częs to b awil i s ię razem, k iedy by li mali , a w późn iejszychlatach Erika s tała s ię p ierwszą wielką miło ścią Patrika. By ł nawet go tów wierzy ć, żeu ro dzi ł s ię już zakochany w Erice. Uczucie to b y ło d la n iego czymś oczywis tym, o n az ko lei p rzy jmowała je jak coś natu ralnego i nawet n ie dos trzegała jego p s iegooddan ia. Dop iero po jej wy jeździe do Gö tebo rga Patrik zrozumiał , że t rzeb apożegnać s ię z marzen iami. Oczywiście po tem ko ch ał s ię w inn y ch , a k iedy żen ił s ięz Karin , by ł nawet p rzek onany , że d o ży je z n ią p óźnej s taro ści . Mimo to gdzieś z ty ług ło wy zawsze ko łatała mu s ię my ś l o Erice. Czasem ta my ś l by ła n ieobecna p rzezwiele mies ięcy , a czasem wracała p o k i lka razy d zienn ie.

Nies tety , s terta pap ierów w jego poko ju n ie zmalała, gdy by ł na sp o tk an iu uMellberg a. Wes tchnął ciężko , s iad ając za b iu rk iem, i s ięg nął po p ierwszy z b rzegu .Praca by ła na ty le ru tyno wa, że móg ł p rzy o kazj i p lano wać sob o tn ią k o lację. Na raziewiedział ty lko , co poda na deser. Erika zawsze uwielb iała lody .

nd ers obudził s ię ze ws trętnym posmak iem w u s tach . Musiała być n iezłazabawa. Kumple p rzyszl i wczo raj po p o łu d n iu , p i l i aż do rana. Cho dziło mu

po g łowie, że wieczo rem chyba b y ła po l icja. Ch ciał u s iąść, ale pokó j zawirowałmu p rzed o czami, i po s tanowił po leżeć jeszcze p rzez chwilę.

Piek ła go p rawa ręk a. Un iós ł ją wy so ko , żeby sp o jrzeć. Na mocno pokaleczonychknykciach by ło pełno zaschn iętej k rwi. Cho lera, mus iało być o s tro , d lategop rzy jechały g l iny . Przypominało mu s ię co raz więcej . Kumple zaczęl i gadać o

Page 45: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

samo bó js twie, po tem k tó ry ś zaczął p iep rzyć o Alex . Że zarozumiała su ka, że cip a, cos ię ku rwi, ale ty lko z bogaczami. An ders p rzy pomniał so b ie, że z wściek ło ści aż mupociemn iało w o czach , g d y bez opamiętan ia wali ł tamtego . Wprawdzie sam jąwy zy wał, k ied y by ł wściek ły , że go zd radzi ła. Ale to n ie to samo . Tamci jej n ie znal i .Ty lko on miał p rawo ją o sądzać.

Zadzwon ił telefon . Nie chciało mu s ię rozmawiać, ale w k ońcu u zn ał , że mn iej gobędzie ko sztowało podn ies ien ie s łu chawk i n iż zn oszen ie wwiercan ia s ię w mó zgtego d zwonka.

– Anders , s łu ch am – wybełko tał .– Mó wi mama. Jak s ię czu jesz?– Do dupy . – And ers u s iad ł n a pod łod ze, op ierając s ię o ścianę. – Któ ra godzina?– Dochod zi czwarta po p o łu d n iu . Obudziłam cię?– Nie, sk ąd . – Gło wa wydawała s ię mu n iep ropo rcjonaln ie ciężk a. Cały czas

opadała mu na ko lana.– By łam na zaku pach , s ły szałam, co ludzie mó wią. Powin ieneś wiedzieć. Słu chasz

mn ie?– Cho lera, jes tem p rzecież.– Podobn o Alex n ie pop ełn i ła samo bó js twa. Zos tała zamordowana. Chciałam,

żebyś wiedział .Milczen ie.– Halo , Anders? Sły szysz?– No pewn ie. Co ty mówisz? Alex zos tała... zamordowana?– Tak ludzie mówią. Wyn ika z teg o , że Birg i t by ła dziś na komisariacie w

Tanumshede i tam jej to p owiedziel i .– O k u rczę! Matka, s łu chaj , mam troch ę sp raw. Po tem s ię zdzwon imy .– Anders? Anders?Już o d ło ży ł s łu chawkę.Do wlók ł s ię z t rudem po d p ry szn ic, ub rał . Po łknął d wa p aracetamo le i powo li

zaczynał s ię czuć jak człowiek . Kus i ła go s to jąca w kuchn i bu telka wód k i , ale op arłs ię. Mu si być t rzeźwy . Wzg lęd n ie t rzeźwy .

Znó w zadzwon ił telefon . Nie o deb rał go . Z szafk i w p rzedpoko ju wziął k s iążk ętelefon iczną. Znalazł po trzebn y nu mer i wyb rał go d rżącymi palcami. Musiał d łu goczekać, zan im s łuchawka zos tała podn ies iona.

– Cześć, mówi An d ers . Nie odk ładaj s łu ch awk i! Musimy pogadać.– Słu chaj , n ie mam wy boru .– Będę za kwadrans . Ty lko żebyś b y ł w domu , s ły szysz?– Gówno mn ie ob ch odzi , k to jes t w d omu , rozumiesz?– Nie zapominaj , k to ma najwięcej d o s tracen ia.– Gówno p rawd a. Ju ż wy ch odzę. Widzimy s ię za k wadrans .Rzu cił s łuchawk ę. Zaczerpnął g łębok o powietrza, narzuci ł ku rtkę i wyszed ł . Nie

Page 46: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

zad ał so b ie t rud u , by zamknąć d rzwi na k lucz. Ze ś rodka zn ów dob iegał wściek łysy gnał telefonu .

o powro cie do d omu Erik a czu ła s ię kompletn ie wyczerpana. Jechal i wp ełnej n ap ięcia ciszy . Erik a zdawała sob ie sp rawę z t rudnego wyboru , p rzed

jak im s tanął Hen rik . Powie Birg i t , że n ie by ł o jcem d ziecka Alex , czy będziemilczał w nadziei , że to n ie wy jdzie na jaw? Pomyślała, że mu n ie zazd rości .Zresztą n ie umiałaby powiedzieć, jak zachowałaby s ię na jego miejscu . Prawdan ie zawsze jes t naj lep szym ro związan iem.

Zapad ł już zmierzch . Erik a pomyślała z wdzięczn ością, że o jciec zain s talowałzewnętrzne o świet len ie, k tó re zapalało s ię au tomatyczn ie, gdy k to ś s ię zb l iżał dod omu . Bała s ię ciemności . W dzieciń s twie myś lała, że z tego wy rośn ie, bo p rzecieżd o ro ś l i n ie mog ą bać s ię ciemn ości . Ty mczasem, choć sk ończy ła t rzyd zieści p ięć lat ,n adal zag ląd ała pod łóżko , b y s ię up ewn ić, czy n ik t na n ią n ie czy ha. Żało sne.

Pozapalała świat ła w cały m domu . Po tem nalała sob ie duży k iel iszek czerwo negowina i zwinęła s ię w k łębek na wik l inowej so fie na weran dzie. Wbiła wzrok wo taczającą dom g ęs tą ciemność. Poczu ła s ię b ardzo samo tna. Ty le o sób o p łak iwałoAlex lub by ło ws trząśn iętych jej śmiercią. Erice pozos tała ty lko Anna. Zas tanawiałas ię, czy Anna p łakałaby po n iej .

W dzieciń s twie b y ły sob ie z Alex bardzo b l isk ie. Kiedy Alex zaczęła un ik aćk on tak tó w, a w koń cu zn iknęła w związk u z p rzep rowadzką, d la Erik i by ł to k on iecświata. Ta p rzy jaźń by ła ty lk o jej . W dodatku Alex – p oza o jcem – by ła jedynąo sobą, k tó ra okazywała, że jej zależy na Erice.

Erika o mało n ie u trąci ła n ó żk i od k iel iszka, s tawiając go mocno na s to le.Poczu ła nag le, że n ie u s iedzi w miejscu i mus i co ś zrob ić. Nie mus i p rzed sob ąu dawać, że n ie p o ru szy ła jej śmierć Alex . A zwłaszcza że ob raz Alex p rzeds tawionyp rzez jej b l isk ich i p rzy jació ł n ie odb iegał od ob razu tej Alex , k tó rą k iedyś znała. Tob y ła wręcz ob ca o soba. Wprawdzie ludzie zmien iają s ię w d rodze od dzieciń s twa d od o ro s ło ści , ale rdzeń ich o so bowości p ozos taje n iezmienny .

Erika ws tała i włoży ła pal to . W k ieszen i namacała k lucze do samocho du . Wo statn iej chwil i p rzypomniała so b ie o latarce, wsunęła ją do d rug iej k ieszen i .

W fio letowej po świacie z u l icznej latarn i do m na szczycie wzgó rza wyg lądałb ardzo posępn ie. Erik a pos tawiła samo chód na park ingu za szko łą. Nie chciała, ab yk to ś zobaczy ł , jak wcho d zi do d omu .

Podk rad ła s ię do ganku , ko rzys tając z o s łony wysok ich k rzewów ro snących wp rzyd omo wym og rodzie. Miała n ad zieję, że d awny zwyczaj s ię n ie zmien ił , i s ięg -n ęła pod wycieraczkę, gdzie tak samo jak d wadzieścia p ięć lat temu leżał zapasowyk lu cz. Drzwi zask rzy p iały lekko , g dy je o twierała. Miała nadzieję, że n ik t z sąs iadówn ie s ły szał .

Bała s ię, wchodząc d o ciemnego domu . Lęk p rzed ciemnością p rzyp rawił ją ou czu cie duszności . Oddych ała g łębo k o , aby u spoko ić nerwy . Z u lgą p rzypomniałaso b ie o latarce, chociaż n ie miała pewności , czy baterie s ię n ie rozładowały . Okazałos ię, że latarka działa. Kiedy zaświeci ła, Erika po czu ła s ię n ieco spoko jn iejsza.

Page 47: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Przesunęła świat łem latark i po salon ie na parterze. Nie umiałaby powiedzieć,czego szuka. Miała nadzieję, że żaden sąs iad an i p rzechodzień n ie zob aczy świat ła in ie zawiad omi po licj i .

Pokó j by ł bardzo ładny i p rzes tronny . Jasne skandynawsk ie umeb lowan ie zb rzozowego d rewna, o p ro s tych k ształ tach , zas tąp i ło typowe d la lats iedemdzies iątych b rązowo-po marańczowe wnętrze, k tó re zapamiętała z dzieciń s twa.Domyśli ła s ię, że to dzieło Alex . W poko ju p an ował idealny po rządek . Na ob iciuk an apy n ie dos trzeg ła najmn iejszego zagn iecen ia, a na s to l iku n ie by ło ch oćbyjednej g azety , p rzez co pokó j rob i ł wrażen ie op uszczo nego . Nie zauważy ła n iczeg og odnego uwag i .

Przypo mniała sob ie, że kuchn ia jes t w g łęb i d omu . By ło to duże, p rzes tronnep omieszczen ie. Idealny po rządek zak łócała ty lko s to jąca w zlewie samo tna fi l iżankap o kawie. Erika p rzeszła z po wro tem p rzez salon i weszła na p iętro . Od razu sk ręci ła wp rawo i wkroczy ła do dużej syp ialn i . Pamiętała, że k iedyś by ła to syp ialn ia rodzicó wAlex . Teraz by ła tu najwidoczn iej syp ialn ia Alex i Hen rika. Urząd zo no ją równ ież zwielk im gus tem, ale więcej b y ło akcen tów egzo tycznych , tkan in w ko lo rze b rązu ifio letu . Na ścianach wis iały afrykańsk ie mask i . By ł to spo ry , wysok i pokó j , dzięk iczemu d ob rze p rezen tował s ię zawieszony w n im du ży ży rando l . Alexand ra o parła s ięczęs tej d la letn ików p okus ie zapełn ien ia domu mo tywami morsk imi. W czynnychlatem miejscowych sk lep ikach tak ie mo tywy szły jak woda, od zas łon we wzo ry wmuszelk i po ob razy z węzłów.

W od różn ien iu od in nych p omieszczeń , do k tó rych zajrzała, syp ialn ia sp rawiaławrażen ie zamieszkanej . Tu i ówdzie ro zrzucone by ły d ro bne o sob is te p rzedmio ty . Nan ocnym s to l iku leżały oku lary i tomik wierszy Gus tafa Fröd inga. Na pod łod zeleżały rozrzucone p ończochy , a n a łóżku k i lka swetrów. Erika po raz p ierwszyp oczu ła, że Alex nap rawdę tu mieszkała.

Zaczęła o s trożn ie p rzeg lądać zawarto ść szaf i szu flad . Nie bardzo wiedziała, czeg oszuka. Grzeb iąc w p ięknej jedwabnej b iel iźn ie Alex , czu ła s ię jak podg lądaczka. Jużmiała o tworzyć nas tępną szu fladę, k iedy n a samy m sp odzie namacała co śszeleszczącego .

Nag le zas ty g ła z pełną garścią ko ron kowych majtek i b iu s tonoszy . Z parteruwyraźn ie dob ieg ł jak iś dźwięk . By ł to odg ło s o twierany ch i zamykanych d rzwi.Erika rozejrzała s ię z p rzerażen iem. Mog ła ty lko schować s ię pod łóżk o albo w jednejz szaf s to jących wzd łuż ściany . W p ierwszej chwil i n ie p o trafi ła s ię zd ecyd ować.Dop iero gdy u s ły szała k rok i na sch odach , zak rad ła s ię do najb l iższej szafy . Drzwi,d zięk i Bogu , o tworzy ły s ię łatwo i bezszeles tn ie. Erika weszła między ub ran ia izasun ęła za sobą d rzwi. Nie mog ła widzieć o soby , k tó ra weszła do domu , s ły szałan atomias t jej zb l iżające s ię co raz bard ziej k rok i . W pewnej chwil i o soba ta zawahałas ię, s tając p rzed d rzwiami syp ialn i . Weszła. W tym mo mencie Erika zo rien towała s ię,że w ręku trzyma p rzedmio t znaleziony w szu fladzie. Włoży ła go o s trożn ie dok ieszen i .

Ledwie odważy ła s ię oddychać. Załasko tało ją w nos ie. Zmarszczy ła s ię, l icząc, żejej p rzejdzie. Rzeczywiście p omo g ło .

Ten k to ś p rzeszuk iwał pokó j . Zachowy wał s ię podobn ie jak Erika, zan im jejp rzerwano . Wysuwał ko lejne szu flady . Erika zd ała sob ie sp rawę, że zaraz p rzy jdzie

Page 48: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

ko lej na szafy . By ła co raz bard ziej p rzerażona. Na czo ło wys tąp i ły jej k ropelk i po tu .Co rob ić? Jedyne wy jście to wcisnąć s ię jak najg łęb iej . Miała szczęście, bo weszła doszafy , w k tó rej wis iało spo ro d ług ich p łaszczy . Starała s ię n imi zas łon ić. Może n iebędzie widać jej nóg , wciśn iętych w jedną z par bu tów s to jących na dn ie szafy .

Przeg ląd an ie szu flad t rwało d łu ższą chwilę. W szafie pachn iało ś rodk iem namo le. Erika miała nadzieję, że jes t sku teczny i że w tej ciemn ości n ic po n iej n ie łazi .Miała równ ież nadzieję, że o so ba p rzeszuku jąca syp ialn ię i znajdu jąca s ię o metr odn iej n ie jes t tą, k tó ra zamordowała Alex . Z d rug iej s t ron y k tóż inny miałby powó dzak radać s ię do domu Alex , po myślała, zapo minając, że sama też p rzy szła bezzap roszen ia.

Nag le d rzwi szafy o tworzy ły s ię, Erika poczu ła na s top ach powiew powietrza.Wstrzymała oddech .

Dla tego , k to je o tworzy ł , szafa n ie miała chyba żadnych tajemn ic. Nie zn alazł teżn ic, bo d rzwi zaraz s ię zamknęły . Erik a u s ły szała o twieran ie i zamykan ie k o lejnychszaf, a po tem ten k to ś wyszed ł i zszed ł na dó ł . Od-waży ła s ię wy jść z szafy dop ierojak iś czas po tym, jak u s ły szała, że d rzwi wejściowe s ię zamknęły . Cu down ie b y łoodetchnąć n o rmaln ie i n ie zas tan awiać s ię nad ty m.

Pokó j wyg lądał tak samo jak p rzed tem. Kimk o lwiek by ła o so ba, k tó rap rzeszu kała pokó j , n ie zo s tawiła bałaganu . Nie b y ł to włamywacz, co do tego Erikan ie miała wątp l iwo ści . Przy jrzała s ię b l iżej szafie, w k tó rej s ię p rzed tem chowała.Zaczęła szukać tego czegoś twardego , na co natrafi ła nogami, k iedy p rzy tu l i ła s ię d ościan y . Odsunęła u b ran ia i zobaczy ła spo ry n ieop rawiony ob raz. Wyjęła g oos tro żn ie i odwróciła. By ł n iezwyk le p ięk ny . Nawet Erika zrozumiała, że to dziełoznakomitego malarza. Przeds tawiał nagą Alexand rę, leżącą na boku , z g łową opartąna ręce. Malarz uży ł wy łączn ie ciep łych ko lo rów, co sp rawiało , że twarz Alexand rytch nęła spoko jem. Erika zdziwiła s ię, że tak p iękny ob raz leży scho wany w szafie.Tym bardziej że Alexand ra n ie mus iała s ię ws tyd zić swego ciała. By ło równ iedoskon ałe jak sam ob raz. Erika n ie mog ła op rzeć s ię wrażen iu , że to d zieło coś jejp rzypomina. By ło w n im coś znajomego , choć samego ob razu n igdy wcześn iej n iewidziała. Musi cho dzić o co ś inn ego . W p rawym do ln ym rogu b rakowało po dp isu , az ty łu wid n iała ty lko l iczba 1999 , zapewn e rok , w k tó ry m ob raz namalowano .Wstawiła go o s trożn ie na miejsce, w g łąb szafy , i zamknęła d rzwi.

Rozejrzała s ię po po ko ju o s tatn i raz. Czegoś b rakowało , ale n ie mog ła sob ieup rzy tomn ić czego . Tru dno , może sob ie p rzypomni. Nie mog ła zos tać d łużej .Od łoży ła k lucz na miejsce. Uspoko iła s ię dop iero , gd y wsiad ła d o samochodu iu ruchomiła s i ln ik . Wystarczy sensacj i na jeden wieczó r. Po rządn y k iel iszek kon iakupowin ien ją pos tawić na nog i i cho ć częściowo o degnać n iepokó j . Co też p rzyszłojej do g łowy , żeby tam chod zić i węszyć? Nie mo g ła s ię samej sob ie nadziwić.

Na miejscu , n a pod jeździe do garażu , s twierdzi ła, że od chwil i k iedy wy jechała zdomu , up łynęła zaledwie go dzina. Zd ziwiła s ię, bo wydawało jej s ię, że caławieczność.

ztokho lm po kazał s ię tego dn ia z naj lep szej s t rony , ale Erice i tak to n iepomog ło . W no rmalnej sy tuacj i cieszy łby ją widok z mos tu Väs terb ro n na

Page 49: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

S mien iące s ię w s łonecznym b lasku wody Riddarfjärden . Ale n ie tym razem.Spo tkan ie miało s ię odby ć o d ru g iej . Erika myś lała o tym p rzez całą d rogę,od samej Fjäl lback i , ale n ie p rzych odziło jej d o g łowy żadne rozwiązan ie.

Marianne wy łoży ła bardzo jasno , jak p rzeds tawia s ię jej sy tuacja p rawna. Otóżjeś l i An na z Lucasem będą nalegać na sp rzed aż domu , Erik a n ies tety będziemu siała s ię na to zgodzić. By ło jeszcze inne wy jście: mog łaby ich sp łacić, alezważywszy na ceny n ieruchomości we Fjäl lb ace, n ie pos iadała nawet u łamkapo trzebnej sumy . Po sp rzedaży n ie zo s tałaby wprawdzie z pus tymi rękami, b ouzyskałab y zapewne parę mil ionów ko ron , ale n ie chodziło jej o p ien iądze. Żadnasuma n ie by łaby w s tan ie wynag rodzić jej u traty domu . Na samą myśl , żep rzyszły , po żal s ię Boże, właściciel , jak iś p rzyb łęda ze Sztokho lmu , móg łbyrozeb rać p iękn ą werandę, żeby zain s talować okno p ano ramiczne, ro b i ło jej s ięn iedob rze. Nik t jej n ie wmówi, że p rzesadza, bo wid ziała już n iejeden tak ip rzypadek .

Zatrzymała s ię w po b liżu kancelari i adwok ack iej na Run ebergsgatan naÖstermalmie. Budynek by ł bardzo okazały , same marmury i ko lumny . Erikap rzejrzała s ię jeszcze w lu s trze w windzie. Ubrała s ię s tarann ie, s to sown ie dook o liczności . Wprawdzie by ła tu p ierwszy raz, ale n ietrudno by ło zgadnąć, z jak iegorodzaju adwokatem zadaje s ię Lucas . W geście udawanej up rzejmości zap ropono wałjej , aby p rzyszła ze swo im pełno mocn ik iem, ale Erik i n ie by ło s tać na adwokata.

Chciała s ię p rzed tem zobaczyć z Anną i dziećmi. Ch ęt-n ie wy p iłaby u n ich kawę.Mimo rozgo ryczen ia z po wodu zachowan ia Anny d la pod trzyman ia kon tak tu zs io s trą by ła go towa zrob ić wszys tko .

Anna n ie chciała s ię spo tkać i wymówiła s ię, twierdząc, że by łoby to d la n iej zb y ts tresu jące. Lep iej będzie spo tkać s ię na miejscu , u ad wokata. I zan im Erika zdąży łazap ropon ować spo tk an ie po wizycie u adwokata, Anna up rzed zi ła ją, że po tem jes tumówion a z p rzy jació łką. Erika n ie wierzy ła, że to p rzy padek . Anna najwyraźn iej jejun ik ała. Py tan ie, czy rob i tak , bo ona tak ch ce, czy też Lucas n ie pozwala jej s ięspo tkać z Eriką, k ied y sam jes t w p racy i n ie może ko n tro lować sy tuacj i .

Gdy Erika weszła, wszyscy by li już na miejscu . Patrzy l i na n ią z p owagą, a on a, zp rzyk lejonym uśmiech em, witała s ię z dwoma adwok atami Lucasa. Lucas k iwnąłty lko g ło wą n a p rzywitan ie, a Anna zaledwie odważy ła s ię p omachać ręką zza jegop leców. Możn a by ło rozpocząć pertrak tacje.

Nie t rwały d ługo . Adwokaci wy jaśn i l i sucho i rzeczowo to , co Erika wiedziała jużwcześn iej : że Anna i Lucas mają p rawo domagać s ię sp rzedaży domu . Gdy by Erikachciała ich sp łacić, ma do tego p rawo . Jeś l i n atomias t n ie chce albo n ie może, podo konan iu wyceny p rzez n iezależnego rzeczoznawcę dom zos tan ie wys tawion y nasp rzedaż.

Erika spo jrzała Ann ie p ro s to w oczy .– Na pewno teg o chcesz? Ten dom n ic d la cieb ie n ie znaczy? Po myśl , co

p rzeżywaliby rodzice, gdyb y wiedziel i , że ledwie odeszl i , a my już go sp rzedajemy .Na pewno tego chcesz, Anno?

Specjaln ie podk reś lała, że zwraca s ię wy łączn ie do s io s try . Kątem oka zo baczy ła,że Lucas z rozd rażn ien iem zmarszczy ł b rwi.

Anna od wróciła wzrok , by s trzepnąć n iewido czne py łk i z eleganck iej garsonk i .

Page 50: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Jasn e włosy miała ściągn ięte w końsk i ogo n .– Po co nam ten dom? Stare do my wymagają mnós twa p racy , zresztą p omy śl , i le

możemy za n iego dos tać. Jes tem pewna, że rodzicom pod obałoby s ię, że k tó raś z n aspodeszła do sp rawy p rak tyczn ie. Kiedy miel iby śmy ko rzys tać z tego d omu? Jeś l iju ż, to wo lel iby śmy z Lucasem ku p ić letn i do mek na Arch ipelagu Szto kho lmsk im,żeby mieć b l iżej . A tob ie po co? Co tam będziesz rob ić sama?

Lucas u śmiech nął s ię zło ś l iwie i op iekuńczym ges tem pog łaskał Ann ę pop lecach . Anna n ie odważy ła s ię sp o jrzeć Erice w oczy .

Erika zwróci ła uwagę na zmęczen ie malu jące s ię na jej twarzy . Anna bardzozeszczup lała, garsonka wis iała na n iej , marszcząc s ię na b iu ście i wokó ł tal i i . Miałapodk rążone oczy . Erice wydawało s ię, że pod wars twą pud ru n a p rawej ko ścipo liczko wej dos trzega coś s inego . W śro dku aż s ię zago towała z g n iewu i p oczuciabezs i lności . Wb iła wzrok w Lucasa, a o n od powiedział spoko jnym spo jrzen iem.Przy szed ł p ro s to z p racy , w un ifo rmie w pos taci modnego garn i tu ru w ko lo rzemarengo , o lśn iewająco b iałej koszu li i b ły szczącego ciemn oszarego k rawata.Wyg ląd na eleganck iego świato wca. Erik a pomyślała, że Lu cas na pewno podoba s iękob ietom, chociaż o na dos trzeg ała w jego twarzy ry s o k rucieńs twa. By ła to twarzkancias ta, z o s tro zaznaczoną szczęk ą i kośćmi po liczkowymi. Dodatkowo tękancias to ść podk reś lała fryzu ra, g ładk o zaczesane do gó ry włosy . Nie wyg lądał naty powego rudawego Ang lika, raczej na p rzeciętnego jasn owłosego Skandynawa ozimnych b łęk i tnych oczach . Us ta miał pełn e, zary sowane jak u kob iety , co nadawałomu wy raz p ewnej p różności i rozwiązło ści . Erika zobaczy ła, że Lucas zerka na jejdeko lt , i in s tynk town ie pop rawiła żak iet . Zau waży ł to . Ziry towała s ię, bo n ie chciała,by p omy ślał , że może na n ią działać w jak iko lwiek sposób .

Po sp o tkan iu Erika odwró ciła s ię na p ięcie i wyszła, n ie wdając s ię w żadnepożegnalne u p rzejmości . Wszys tko zos tało powiedziane. Sko n tak tu je s ię z n ią k to ś ,k to wycen i dom, k tó ry nas tępn ie zo s tan ie wys tawiony na sp rzedaż tak szybko , jak tobędzie możliwe. Pro śby n ic n ie pomog ły . Przeg rała.

Swo je mieszkan ie w dzieln icy Vasas tan Erik a jak iś czas temu wynajęłasympatycznej p arze dok to ran tów, więc n ie mog ła tam po jechać. Nie chciało jej s ięjeszcze ru szać w p ięciogodzinną pod róż po wro tną do Fjäl lback i , więc zos tawiłasamochó d w p iętrowym garażu p rzy Stu rep lan do parku Humlegården . Chciała zeb raćmyśli , a p iękny park , p rawdziwa o aza w samym cen trum Sztokho lmu , zap ewn iałid ealne warunk i .

Dop iero co spad ł śn ieg . Biel i ł s ię jeszcze na t rawn ikach . W Sztok ho lmiewystarczy dzień , dwa, by śn ieg zamien ił s ię w b rudnoszarą b reję. Erika u s iad ła naławce, ale n ajp ierw po łoży ła na n iej rękawiczk i , d la och rony p rzed zimnem. Niewo lno ry zy kować zapalen ia p ęcherza. To o s tatn ia rzecz, k tó rej p o trzebu je.

Zag łęb i ła s ię w rozmyślan iach , p rzyg lądając s ię ludziom sp ieszącym parkowąalejką. By ła jeszcze po ra lu nchu . Erika zdąży ła już zapomnieć, jak s tresu jące możebyć ży cie w Sztokho lmie. Wszyscy wieczn ie zab iegan i , jakby bezsku teczn ie co śścigal i . Nag le zatęskn iła za Fjäl lbacką. Do tej po ry n ie zdawała sob ie sp rawy , jakdob rze jej tam by ło w os tatn ich tygodn iach . Wprawdzie miała n a g łowie wiele sp raw,ale jed nocześn ie odnalazła spokó j , jak iego n igdy n ie zaznała w Szto kho lmie. WSzto kho lmie o soba samo tna ży je w izo lacj i . We Fjäl l -bace człowiek n igd y n ie jes t

Page 51: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

sam, co ma i do b re, i złe s trony . Lud zie t ro szczą s ię o s ieb ie, sąs iad p i lnu je sąs iada ib l iźn ieg o sweg o . Bywa, że aż do p rzesad y . Erice n ie podobały s ię zwłaszcza p lo tk i ,ale ob serwu jąc ruch w ś ródmieściu Sztokho lmu , pomyślała, że n ie chce do tegowracać.

Wróciła myś lami do Alex . Dlaczego w każdy weekend sama jeździ ła doFjäl lb ack i? Z k im s ię spo tykała? I wreszcie py tan ie za dzies ięć ty s ięcy : k to b y ło jcem dziecka, k tó rego s ię spodziewała?

Nag le p rzypomniała so b ie o p ap ierze, k tó ry wsunęła do k ieszen i , gdy s tała wciemn ościach szafy . Jak mog ła o n im zapomnieć? Sięgnęła do k ieszen i i wyciągnęłapog n ieciony arkusz. Zesztywn iałymi z zimna palcami ro zwin ęła go i wyg ładzi ła.

By ła to odb itka artyku łu z „Boh us län ingen”. Nie by ło daty , ale sądząc po k ro juczcionk i i b iało -czarnym zd jęciu , ukazał s ię dawno temu , w latachs iedemd zies iątych . Erika rozpo znała mężczyznę ze zd jęcia, znała też op isaną warty ku le h is to rię. Dlaczego Alex schowała go na dn ie szu flad y?

Erika ws tała i wsunęła pap ier do k ieszen i . Nie mog ła zn aleźć o dpowiedzi . Po rajechać do domu .

og rzeb by ł p iękny , pełen dos to jeńs twa. Na nabożeńs two żało bne n iep rzyszło zby t dużo ludzi . Więk szość n ie znała Alexand ry , a ci , co s ię

zjawil i , p rzyszl i g łówn ie z ciekawości . Z p rzodu s ied ziel i k rewn i i p rzy jacielezmarłej . Op rócz ro dziców i Hen rika Erika ro zp oznała jeszcze Francine, obokk tó rej s iedział wysok i jasnowłosy mężczyzna. Domyśli ła s ię, że to jej mąż.Przy jaciele też n ie p rzyby li zby t l iczn ie. Zmieści l i s ię w dwóch rzędach ławek , copo twierdzało wyobrażen ie o Alex , jak ie wyrob iła sob ie Erika. Zapewne miałamnó s two znajomych , ale p rzy jació ł n iewielu . Tu i ówdzie s iedziało k i lkuciekawsk ich .

Erika u s iad ła na chó rze. Birg i t zauważy ła ją p rzed kościo łem i zap ros i ła, abyus iad ła razem z n imi, ale Erika bardzo up rzejmie odmówiła. Uznała, że by łoby tonadużyciem, gdyby u s iad ła wśród k rewnych i p rzy jació ł , bo Alex s tała s ię jej o bca.

Kręci ła s ię w n iewygod nej ławce. Przez całe dzieciń s two razem z Anną mus iały con iedziela chodzić do kościo ła. Dług ie kazan ia i p salmy o t rudn ych melo d iach , n iedo powtó rzen ia, by ły d la dzieci p o tworn ie nudne i d la zab icia czasu Erika wymyślałaróżne h is to ry jk i i b ajk i , p rzeważn ie o smokach i k s iężn iczkach . Nie p rzelała ichn igdy na p ap ier. Z czasem, po g wałtownych p ro tes tach w ok res ie do jrzewan ia,zaczęła bywać w kościele co raz rzadziej , a jeś l i ju ż p rzyszła, wymyślała opowiadan iabardziej ro man tyczne. Zak rawało na i ron ię, że d zięk i wymuszonym wizy tom wkościele wybrała tak i , a n ie inny zawód .

Nie odnalazła w so b ie wiary i ko śció ł b y ł d la n iej ty lko p ięknym, p rzes iąkn iętymtrad ycją budyn k iem. Nie o budziły w n iej po trzeby wiary kazan ia wys łuchane wdzieciń s twie, mówiące nazby t częs to o p iek le i g rzechu . Brak w n ich by ło rad osnejwiary w Boga, o k tó rej s ły szała, ale z k tó rą n igdy s ię n ie zetknęła. Od tamtej po rywiele s ię zmien iło . Przed o ł tarzem s to i k ob ieta w o rnacie. Nie mówi o wiecznympo tęp ien iu , lecz o b lasku p łynącym z gó ry , o nadziei i miło ści . Erika żałowała, żewłaśn ie tak iego o b razu Bo ga n ie po kazano jej w dzieciń s twie.

Page 52: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Ze swego miejsca na chó rze Erika zobaczy ła młodą k ob ietę s iedzącą w p ierwszejławce ko ło Birg i t . Birg i t t rzymała ją ku rczowo za rękę, czasem k ład ła jej g łowę naramien iu . Erika d omy śli ła s ię, że to Ju l ia, młodsza s io s tra Alex . Siedziała za daleko ,by widzieć jej ry sy , ale zauważy ła, że Ju l ia wzd raga s ię pod do tyk iem ze s tro nyBirg i t . Za każd ym razem, gdy chwy tała ją za rękę, Ju l ia ją co fała, a matka alboudawała, że tego n ie widzi , albo rzeczywiście z powod u emocji n ie dos trzegała.

Promien ie s łońca sączy ły s ię p rzez wysok ie witrażowe okna. Erika poczu ła bó l wkrzyżu od s ied zen ia na twardej , n iewygodnej ławce. Uro czys to ść na szczęściedob ieg ła końca. Przez chwilę p atrzy ła z gó ry na powo li wychodzących z kościo łalud zi .

Słońce świeci ło jasn o na bezchmu rnym n ieb ie. By ło to n iemal n ie do zn ies ien ia.Niewielk i o rszak ludzi schodził z p ag ó rka, k ieru jąc s ię na cmen tarz, d o g robu , wk tó ry m miała spocząć Alex .

Aż d o po g rzebu własnych rod ziców Erika n igdy n ie zas tanawiała s ię, jak możnawyko pać g rób zimą, gdy ziemia jes t zamarzn ięta. Teraz już wiedziała, że należałoziemię podg rzać – ty le, żeby dało s ię wykopać g rób na jed ną lub więcej t rumien .

Id ąc do miejsca, gdzie miała spocząć Alex , Erika minęła g rób swo ich rodziców.Pon ieważ szła na końcu , mog ła s ię na chwilę zatrzymać. Odgarnęła śn ieg , k tó ryzeb rał s ię na nag robku , rzuci ła jeszcze jedno spo jrzen ie i po śp ieszy ła do g rupk ilud zi , k tó ra p rzys tanęła kawałek dalej . Przy g rob ie by l i już ty lko b l iscy i p rzy jacieleAlex . Erika wahała s ię, czy pod ejść, ale w końcu pos tanowiła, że odp rowad zi Alex n amiejsce o s tatn iego spoczynku .

Hen rik s tał na p rzodzie z rękami wsu n iętymi g łęboko w k ieszen ie pal ta ispuszczoną g łową, ze wzrok iem u tkwionym w trumnę. Pok ry wało ją co raz więcejkwiatów. Najwięcej by ło czerwon ych róż.

Erika by ła ciekawa, czy rozg ląda s ię, zas tanawiając s ię, czy o jciec dziecka jes twśród o becnych .

Kiedy sp uszczano trumnę, Birg i t zaczęła szlochać. Karl-Erik zacisnął zęby . Oczymiał suche. Skup ił s ię n a pod trzymywan iu Birg i t , zarówno fizyczn ie, jak ip sych iczn ie. Ju l ia s tała o k i lka k rokó w od n ich . Hen rik t rafn ie op isał ją jakob rzydk ie kaczątk o . W od różn ien iu od s tarszej s io s try miała ciemne, k ró tko obciętewłosy , a raczej s t rąk i , bo t rudno by łoby mówić o fryzu rze. Miała g rub e ry sy ig łęboko o sadzone oczy patrzące sp od p rzyd ług iej g rzywk i. By ła n ieumalowan a, ceranos i ła ś lady trądziku z ok resu pokwitan ia. Przy Ju l i i Birg i t wydawała s ię jeszczed ro bn iejsza i bardziej k rucha. Młodsza có rka b y ła od n iej co najmn iej d zies ięćcen ty metrów wyższa. Sy lwetkę miała ciężką i b ezkształ tną. Erika z pewn ą fascy nacjąobserwowała b u rzę uczuć na twarzy Ju l i i . Bó l walczy ł z wściek ło ścią. Żadnych łez.Jak o jedyna n ie po łoży ła kwiatów na trumn ie, a po zakończen iu u roczys to ściodwróciła s ię i odeszła w k ieru nku kościo ła.

Erika by ła ciekawa wzajemnych relacj i s ió s tr. Stałe po równywan ie mus iało byćd la Ju l i i n iełatwe. Źle na tym wychodziła. Teraz, oddalając s ię od g rupk i s to jącejp rzy g rob ie, całą pos tawą wyrażała po czucie od rzucen ia. Szła z g łową wciśn iętą wwysoko un ies ione ramiona.

Hen rik s tanął ko ło Erik i .– Po pog rzeb ie o rgan izu jemy małe spo tk an ie, żeby uczcić pamięć Alex . By łoby

Page 53: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

E

nam miło , gdyby p an i p rzyszła.– Sama n ie wiem – odparła Erik a.– Może jednak , chociaż na ch wilę.Erika wahała s ię.– No dob rze. Gdzie to będzie? U Ull i?– Nie, po rozważen iu wszys tk ich za i p rzeciw pos tanowil iśmy , że jednak

spo tkamy s ię w domu Birg i t i Karla-Erika. Mimo tego , co s ię tam zdarzy ło . Wiem, żeAlex kochała ten dom. Mamy s tamtąd wiele miłych wspomn ień , d latego to naj lep szemiejsce, by ją uczcić. Cho ciaż rozu miem, że d la pan i może to być trudne.Wspomnien ie o s tatn ich o dwiedzin na pewno n ie należy d o p rzy jemn ych .

Erika zarumien iła s ię na myś l o p rawdziwie o s tatn ich odwied zinach i odwróciławzrok .

– Będzie dob rze.

rika p rzy jechała swo im samochodem i – jak pop rzedn im razem – p os tawiłago na park ingu za szko łą. Dom by ł p ełen lu dzi . Przez chwilę zas tanawiała

s ię nawet , czy n ie zawrócić. Nim zdąży ła s ię zdecydować, b y ło już za późno .Podszed ł Hen rik i pomó g ł jej zd jąć ku rtkę.

Przy s to le, na k tó rym u rządzono bu fet , p an ował t łok . Erika nałoży ła sob ie spo rykawałek kanapkowego to rtu z k rewetkami i s tanęła w kącie, obserwu jąc to warzys two .

Jak na tę oko liczność atmosfera b y ła wy jątkowo pogo dna, ale wyczuwało s iępewn e nap ięcie. Erika wid ziała po twarzach gości , że narzuci l i so b ie n iefrasob liwość,k tó ra n iczym mask a sk rywała rozmyślan ia o p rzyczynach śmierci Alex .

Przeb ieg ła wzrok iem po twarzach obecnych . Birg i t s iedziała w rogu kanapy ,ocierając łzy chus teczką. Karl-Erik s tał za n ią. Jedn ą rękę n iepo radn ie po łoży ł na jejramien iu , a w d rug iej t rzymał talerzyk z to rtem. Hen rik sunął p rzez pokó j ,p rzechodząc g ładko od jednych gości do nas tępny ch , podając rękę i dzięku jąc zakond o len cje, namawiając na kawę i cias to . Doskonały gospodarz w każdym calu .Ró wnie dob rze mog łob y to być p rzy jęcie kok taj lowe, a n ie s typa p o po g rzeb ie żon y .Ty lko g łębok i odd ech p rzed p odejściem do ko lejn ej g rupk i zd radzał , że spo ro go tokosztu je.

Jedyną o sobą, k tó ra zachowy wała s ię inaczej , by ła Ju -l ia. Z pod ciągn iętą nog ązas iad ła na parapecie werandy i u tkwiła wzrok w morzu . Ktoko lwiek podcho dził , byzłożyć wyrazy wspó łczucia czy po p ro s tu powiedzieć coś miłego , mu s iał odejść zkwitk iem. Igno rowała wszelk ie p róby n awiązan ia rozmowy , wpatru jąc s ię w b iałąp rzes trzeń za oknem.

Erika d rgnęła. Ktoś do tk nął jej ramien ia. Trochę k awy wy lało s ię na sp odek .– Przep raszam, n ie chciałam pan i p rzes traszyć.Francine u śmiech ała s ię do n iej .– Nic s ię n ie s tało . Po p ro s tu s ię zamyśli łam.– Myślała pan i o Ju l i i? – Gło wą wskazała pos tać s iedzącą w okn ie. – Widziałam,

Page 54: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

jak pan i na n ią patrzy .– Tak , p rzyznaję, że mn ie zain teresowała. Zupełn ie s ię odg rodziła od rodzin y . Nie

mogę rozg ryźć, czy to żal po śmierci Alex , czy zło ść z jak iegoś powo du .– Chyba n ik t n ie po trafi jej rozg ryźć. Musiało by ć jej n iełatwo . Brzyd k ie

kaczątko , k tó re wzras tało między dwiema p ięknymi łabędzicami. Zawsze od su wana ipomijana. Nie chodzi o to , żeby by li d la n iej n iedob rzy , ale o to , że jej n ie chciel i . Wokres ie s tud iów we Francj i Alex nawet o n iej n ie wspomniała. Dlateg o bardzo s ięzd ziwiłam, k iedy po p rzep rowadzce do Szwecji odk ry łam, że ma młodszą s io s trę. Opan i mówiła więcej n iż o Ju l i i . Musiały was łączyć bardzo s i lne więzy .

– Czy ja wiem? By łyśmy małe i jak to dzieci wyobrażały śmy sob ie, że będziemyn ierozłączn e, że nasza p rzy jaźń p rzetrwa do g robowej desk i i tak dalej . Gdyby Alexs ię n ie wyprowadziła, pewn ie by łoby tak samo jak z inny mi dziewczyn kami, gdydo ras tają i s tają s ię nas to latkami. Przypu szczaln ie rywalizo wałybyśmy o ch ło p có w,ub ierałybyśmy s ię zup ełn ie inaczej , wy lądowałybyśmy na innych szczeb lachd rab iny spo łecznej i po rzuci łyb yśmy jedna d rugą na rzecz nowych p rzy jació ł , lep iejodpowiadających ak tualnemu czy też pożądanemu etapowi w ży ciu . Oczy wiście Alexmiała wielk i wp ływ na mo je życie, nawet k iedy już by łam do ros ła. Chy ba n igd y n ieudało mi s ię pozbyć poczucia od rzucen ia i myś l i , że widoczn ie powied ziałam alb ozrob iłam coś n ie tak . Co raz bard ziej s ię o dsuwała, aż w końcu k tó regoś dn iazn iknęła. Kiedy s ię spo tkały śmy jak o do ros łe, by ły śmy sob ie o bce. A teraz mamdziwne uczucie, jakbym na nowo ją poznawała.

Erika pomyślała o ro snącej l iczb ie s tron nowej k s iążk i . Na razie by ły to luźnezap isk i z wyd arzeń i własnych p rzemyśleń . Jeszcze n ie by ła pewna, jak i n ad a imkształ t , ale wied ziała, że co ś z ty m musi zrob ić. In s ty nk t p isarsk i podpowiadał jej , żema szansę nap isać coś bardzo p rawdziwego , ale n ie u miałab y po wied zieć, gdziep rzeb iega g ran ica między in s tynk tem a o so b is tym zaangażowan iem. Niezbędn a up isarza ciekawość popychała ją równ ież, choć bardziej z o sob is tych wzg lędów, doposzuk iwan ia odp owiedzi na py tan ie o o ko liczności śmierci Alex . Mog łaby daćso b ie spokó j z tą h is to rią i z żało snymi znajomymi Alex i zająć s ię własn ymisp rawami. Nie wiedziała, czemu tkwi w ty m poko ju , pełnym obcych ludzi .

Erikę uderzy ła pewna myśl . Przypomniała sob ie ob raz z szafy i nag leup rzy tomn iła sob ie, d laczego wydały jej s ię tak ie zn ajome ciep łe barwy nag ieg ociała Alex . Zwró ciła s ię do Francine:

– Wie pan i , gdy spo tkały śmy s ię w galeri i ...– Tak?– By ł tam ob raz, zaraz ko ło d rzwi. Wielk ie p łó tno , namalowane w samych

ciep łych barwach – żó łć, czerwień , o ranż...– Wiem, o k tó ry pan i ch odzi . A co? Czyżby chciała go pan i kup ić? – Francin e

uśmiechnęła s ię.– Nie, ale ciekawa jes tem, k to go namalował .– To dość smu tna h is to ria. Malarz nazywa s ię Anders Nilsson . Poch odzi s tąd , z

Fjäl lback i . Alex go odk ry ła. To wielk i talen t . Nies tety , ciężk i alkoho lik , conajp rawd opodobn iej zn iszczy g o jako arty s tę. Dziś n ie wys tarczy wstawić ob razy d ogaleri i i czekać na popu larność. Arty s ta mus i też u mieć s ię wy promować, pokazywać

Page 55: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

E

s ię n a wern isażach , cho d zić n a p rzy jęcia i w s tu p ro cen tach wychodzić nap rzeciwo czek iwan io m pub liczn ości . An d ers Nilsso n to alk o h o lik , k tó ry n ie nadaje s ię d op okazywan ia ludzio m. Od czasu d o czasu udaje nam s ię sp rzed ać jak iś o b raz komu ś ,k to p o trafi s ię p o zn ać na jego talen cie, ale g wiazdą n ie zo s tan ie n ig dy . Prawdęmó wiąc, miałb y większe szan se, gd y b y zap ił s ię na śmierć. Malarz n ieb o szczyk mawięk szą s i łę p rzeb icia.

Erik a ze zd ziwien iem sp o jrzała na s to jącą n ap rzeciwk o k ru ch ą o sób k ę. Fran cineto do s trzeg ła i dod ała:

– Nie chciałam, żeb y to zab rzmiało tak cy n iczn ie. Ale s traszn ie mn ie denerwu je,k iedy k to ś ma tak i talen t i marnu je g o d la wó d k i . Trag iczn e – to za małop owiedziane. On miał szczęście, że Alex o d k ry ła jeg o ob razy , bo w p rzeciwnym raziecieszy ły b y oczy ty lko in n ych miejscowych p i jak ów. Trudn o mi so b ie wyob razić,żeby p o trafi l i d o cen ić tak su b teln ą sztuk ę.

Do uk ład an k i mo żn a zatem do ło ży ć jeszcze jed en k awałek , ch ociaż Erik a n ieu miała w żaden sposób p rzewid zieć, jak s ię będzie miał d o reszty . Dlaczeg o Alextrzymała w szafie swó j ak t n amalo wany p rzez Andersa Nilsso na? Może miał to b y ćp rezen t d la Hen rik a alb o d la kochank a i d lateg o zamó wiła go u malarza, k tó reg op odziwiała? Co ś tu s ię jed nak n ie zgadzało . Ob raz p romien iował zmy słową ero tyk ą,świadczącą o szczegó ln ej więzi między Alex i An dersem. Z d ru g iej s t ro n y Erikazd awała so b ie sp rawę, że n ie zn a s ię n a sztuce i mog ła fałszy wie od czy tać te sygnały .

Rozleg ł s ię szmer. Po jawił s ię wśród o só b s to jący ch najb l iżej d rzwi i s to p n iowoo garn iał p ozos tały ch g o ści . Oczy zg romadzon y ch zwró ci ły s ię w s tro nę wejścia. Dop oko ju w wielk im s ty lu wk roczy ła Nelly Lo ren tz. Go ście aż zan iemó wil i zezd ziwien ia. Erik a p rzy p omn iała so b ie artyk u ł znaleziony w syp ialn i Alex i w jeju myśle zaczęły k rąży ć myś li o różny ch , p o zo rn ie n iep o wiązan y ch ze so bąwy d arzen iach .

gzys tencja mieszk ań có w Fjäl lb ack i o d początku lat p ięćd zies iątych by ła n adob re i na złe związan a z fab ry ką k onserw ryb n y ch Lo ren tza. Zatrudn ien ie

znalazła tam p rawie po ło wa mieszkańców zd o lny ch d o p racy , a ro dzin aLo ren tzów miała po zycję n iemal k ró lewską. Sama w so b ie by ła o d rębną k lasą,p o n ieważ w o wy ch czasach n ie b y ło we Fjäl lb ace nawet zalążka tak zwan eg olep szego to warzy s twa. Lo ren tzo wie n a mias teczko – z wy ży n og ro mnej wil l is to jącej n a szczy cie wzg ó rza – spog ląd al i z wy n ios łą rezerwą.

Fab rykę o tworzy ł w 1 9 52 ro k u Fab ian Lo ren tz, pocho d zący z rod zin y ry b ak ó w zd ziad a p radziada. Spod ziewano s ię, że pó jdzie w ś lad y p rzodk ó w, ale ry b b y ło co razmn iej , a młod y Fab ian by ł amb itn y , in tel igen tn y i n ie zamierzał zad o walać s ięwiązan iem ko ń ca z koń cem jak jeg o o jciec.

Kiedy o twierał fab ry kę, n ie miał właściwie n ic p oza d wiema ręk ami d o ro b o ty , a wch wil i śmierci p o d kon iec lat s ied emd zies iątych zo s tawiał p o sob ie n ie ty lk o zak ładw znakomitym s tan ie, ale ró wn ież spo ry majątek . W od różn ien iu od męża, k tó ry b y łp owszech n ie lu b iany , Nelly Lo ren tz ucho d ziła za o sob ę d u mną i zimną. Ob ecn ien ieczęs to s ię ud zielała. Ty lko o d czasu do czasu p rzy jmo wała specjaln iezap ro szo n ych gości , k tó rym – n iczy m k ró lo wa – u d zielała au d iencj i . Dlateg o jej

Page 56: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

p rzy jście s tan owiło n ie lada sen sację. Zap ewn e s tan ie s ię tematem p lo tek na wielemies ięcy .

W p oko ju na momen t zapanowała n iczym n iezmąco na cisza. Pan i Lo ren tzłask awie pozwo li ła Hen rikowi wziąć fu tro i wsp arta n a jeg o ramien iu wk roczy ła dop o ko ju . Hen rik p ro wad ził ją d o s to jącej na ś rod k u kanapy , a o na wy b ranym g o ścio mk iwała g łową n a p o witan ie. Gd y doszła do ro d ziców Alex , p o zo s tal i go ście wróci l id o p rzerwan ych ro zmó w o n iczy m, p róbu jąc jed n ocześn ie p o d s łuchać, o czym mó wis ię n a kanap ie.

Erika należała d o o sób , k tó re pan i Lo ren tz łaskawie d o s trzeg ła. Po śmiercirodziców jako p rawie celeb ry tka o trzy mała o d n iej zap ro szen ie na herb atę, aleu p rzejmie od mó wiła, t łu macząc, że jeszcze n ie doszła d o s ieb ie.

Teraz ciekawie p rzypatry wała s ię Nelly , k tó ra szty wn o sk ładała wy razywspó łczucia Birg i t i Karlo wi-Erikowi. Erika wątp i ła, ab y ta sucha p os tać mo g łao d czu wać co ś tak iego jak wsp ó łczucie. Nelly Lo ren tz b y ła bard zo ch u d a. Z ręk awó wświetn ie sk ro jo n eg o kos t iu mu wys tawały k ościs te p rzegub y . Zap ewne p rzez całeży cie s ię g ło d zi ła, żeb y ty lk o zach o wać eleg an ck ą, szczu p łą sy lwetkę, a n ie d o tarłod o n iej , że to , co ładne za młodu , n ie mu s i b yć ładne p rzy o zn ak ach s taro ści . Owaltwarzy miała o s tro zary sowany , ale sk ó rę zask ak u jąco g ładką i wo ln ą o d zmarszczek .Erik a p o d ejrzewała, że n atu rze pomó g ł sk alpel ch iru rg a. Najp ięk n iejsze miała wło sy :g ęs te, w k o lo rze s reb ra, u p ięte w eleg anck i k ok . Zaczesane tak mocno , żep o dciągnęły sk ó rę na czo le, co nadawało jej wyraz lekk ieg o zd ziwien ia. Erik ao cen iła jej wiek na pon ad o s iemd zies iąt lat . Pod o b no w młod o ści b y ła tancerką, aFab iana Lo ren tza po zn ała, gd y tańczy ła w tak im miejscu w Gö teb o rg u , g d zie n iep o kazałab y s ię żadn a p o rząd n a d ziewczyna. Po ru szała s ię z g racją. Erik a do p atrywałas ię n awykó w tancerk i , ale w o ficjalnej wers j i życio ry su n ie by ło o ty m mo wy .Wyn ikało z n iej , że Nelly by ła có rk ą k o nsu la ze Szto kho lmu .

Po k i lk u minu tach cich ej rozmowy Nelly zos tawiła ro d zicó w Alex i p o szła n awerand ę. Us iad ła o bok Ju l i i . Nik t n ie o kazał zd ziwien ia. Wszy scy rozmawial i wn ajlep sze, czu jn ie zerk ając na tę dziwną p arę.

Erika s tała sama w k ącie, g d zie zo s tawiła ją Fran cine. Od eszła, żeby p o ro zmawiaćz in n ymi g o śćmi. Dzięk i temu n ik t jej n ie p rzeszkadzał obserwować Ju l i i i Nelly . Poraz p ierwszy teg o d n ia zo baczy ła n a twarzy Ju l i i u śmiech . Dziewczyna zesk o czy ła zp arap etu i u s iad ła n a wik l ino wej so fce obo k Nelly . Siedziały z p o ch y lon y mig łowami, szepcząc coś do s ieb ie.

Co może mieć ze sobą wsp ó lnego tak n iedob ran a p ara? Erika rzuci ła o k iem n aBirg i t . Już n ie p łak ała, wpatry wała s ię w có rkę i Nelly Lo ren tz sp o jrzen iemwyrażającym lęk . Erika pomy ślała, że t rzeba będzie p rzy jąć zap roszen ie pan i Lo ren tz.Rozmo wa z n ią mo że s ię ok azać b ardzo in teresu jąca.

Z wielk ą u lgą o puści ła do m n a wzgó rzu i o detchnęła świeży m zimowy mp o wietrzem.

atrik s ię d en erwo wał. Dawn o n ie go to wał d la k ob ie-ty , w d o datk u tak iej ,k tó ra w n ajwy ższy m s top n iu by ła mu n ieob o jętna. Ch ciał , żeby wszy s tko

by ło tak jak t rzeb a.

Page 57: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Po d śp iewy wał, k ro jąc o gó rk i na sałatkę. Po d łu g im zas tan owien iu zd ecyd o wałs ię na po lęd wicę wo ło wą. Oczyszczo n ą z b ło n włoży ł ju ż d o p iekarn ika. Wkró tceb ęd zie g o towa. W garn k u p erko tał so s . Od jego zapach u Patriko wi aż zab u rczało wb rzu ch u .

Po p o łud n iu miał u rwan ie g ło wy i n ie u dało mu s ię wy jść z p racy tak wcześn ie,jak zamierzał . Musiał po sp rzątać w rek o rd o wy m temp ie. Nie zd awał sob ie sp rawy , dojak iego s top n ia zap u ści ł mieszk an ie p o od ejściu Karin . Teraz spo jrzał na n ie oczamiErik i i zo baczy ł , że jes t bard zo d użo do zro b ien ia.

By ło mu g łup io , że wpad ł w s tan typ o wy d la kawalera, z n iesp rzątn iętymmieszkan iem i p us tą lod ó wk ą. Przed tem n ie zas tanawiał s ię, jak wiele d źwig ała n aswo ich b ark ach Karin . Czys ty , wysp rzątany d o m b y ł d la n iego czy mś o czy wis ty m.Nie ob ch o d ziło g o , że w u trzyman ie p o rząd ku trzeb a wło ży ć spo ro p racy . Tak icho czywis to ści b y ło więcej .

Kiedy Erika zad zwon iła do d rzwi, Patrik szybk o ściągn ął fartu ch i rzu ci łspo jrzen ie w lu s tro , sp rawdzając wło sy . Jak zwy k le s terczały na wszys tk ie s tron y ,mimo że u ży ł p iank i .

Erika jak zawsze wyg ląd ała fan tas tyczn ie. Miała zaró żo wio ne o d zimna po liczk i ,a jasne wło sy wiły s ię nad ko łn ierzem pucho wej k u rtk i . Ob jął ją n a p owitan ie. Nasekun d ę zamkn ął o czy i o d etchnął jej zapachem, a p o tem wp rowad ził do ciep łeg omieszkan ia.

Stó ł by ł już nak ry ty . W o czek iwan iu n a g o rące d an ie zaczęl i od p rzy s tawek .Patrik o b serwo wał u k rad k iem, z jaką p rzy jemn o ścią Erik a delek tu je s ię n ad ziewanąk rewetk ami p o łó wk ą awo kado . Niezb y t wyszu kana p o trawa, k tó rą t rud n o zep su ć.

– Nie p rzyp u szczałab ym, że p o trafisz u p i tras ić k o lację z t rzech d ań – o d ezwałas ię Erika, n ab ierając awo k ad o .

– Ja też n ie. No to – sk ål , witaj w jad łod ajn i u Hed -s trö ma.Stu knęli s ię k iel iszkami i n ap i l i sch ło d zo nego b iałeg o wina. Przez chwilę jed l i w

milczen iu .– Co u cieb ie s ły ch ać?Patrik spog ląd ał na Erik ę sp o d g rzywk i.– Dzięk u ję, by wało lep iej .– Jak to s ię właściwie s tało , że p rzyszłaś n a k omisariat? Min ęło ch y ba wiele lat

o d czasu , g dy miałaś k o n tak t z Alex i jej ro dzin ą.– Tak , jak ieś d wadzieścia p ięć. Sama n ie wiem, jak to s ię s tało . Czu ję s ię, jakby

mn ie wciągn ął wir, z k tó rego n ie u miem s ię wy d os tać, i n awet n ie wiem, czy ch cę.Wydaje mi s ię, że d la Birg i t Carlg ren jes tem p rzy p omnien iem lepszy ch czasów. Po zaty m jes tem z zewn ątrz, i może dzięk i temu czu je s ię bezp ieczn iej .

Erika zawahała s ię.– Zrob il iście jak ieś p os tępy ?– Przy k ro mi, ale n ie mo gę o tym ro zmawiać.– Rozumiem. Przep raszam, n ie pomy ślałam.– Nic n ie szk odzi . Ale może mo g łaby ś mi p o móc. Spo ty kałaś s ię o s tatn io z jej

Page 58: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

ro dziną, zn asz ich z dawn y ch czasów. Czy mog łab yś mi op o wied zieć o swo ichwrażen iach i o ty m, co wiesz o Alex ?

Erika o d ło ży ła sztu ćce. Pró b owała u szerego wać w myślach wrażen ia w tak imp o rząd ku , w jak im mo g łab y je p rzeds tawić Patrikowi. Op owiedziała mu , czeg o s ięd o wied ziała, a także o swo ich wrażen iach do tyczących o só b z o toczen ia Alex . Patriks łu ch ał b ardzo uważn ie, cho ciaż jed n o cześn ie sp rzątał ze s to łu p rzy s tawk i i po d awałg o rące d an ie. Od czasu do czasu rzucał jak ieś py tan ia. Zd ziwił s ię, że Erika w takk ró tk im czas ie zeb rała ty le in fo rmacji . Dzięk i n im i temu , co wcześn iej wied ział oAlex , o fiara mo rd ers twa s tała s ię d la n iego p o s tacią mającą twarz i o so bowość.

– Patriku , wiem, że n ie wo ln o ci z n ik im rozmawiać o tej sp rawie, ale móg łbyś micho ciaż powiedzieć, czy macie jak iś t rop?

– Nie. Powiedziałb y m, że docho d zen ie n ie zaszło jeszcze tak d alek o . Przydało b ys ię jak ieś o twarcie, p ierwszy ru ch , coko lwiek .

Westchn ął i p rzesu nął palcem po b rzeg u k iel iszka. Erik a zas tanawiała s ię.– Mo że miałab ym co ś ciek awego .Sięg n ęła p o to reb k ę i zaczęła w n iej g rzeb ać. Wy jęła zwin ięty k awałek pap ieru i

p o d ała Patrik owi nad s to łem. Wziął go i ro zwin ął . Przeczy tał z zain tereso wan iem ispo jrzał py tająco .

– A co to ma wspó lnego z Alex ?– No właśn ie, też s ię zas tan awiam. Znalazłam ten arty ku ł w szu flad zie k o mody ,

b y ł sch o wan y p od b iel izną Alex .– Jak to „zn alazłam”? A k iedy miałaś o k azję p rzeg ląd ać jej szu flad y?Widząc, że s ię zaczerwien iła, Patrik zaczął s ię zas tanawiać, co Erika p rzed n im

u k rywa.– No więc tak : pewn eg o wieczo ru p oszłam d o jej d o mu , żeb y s ię t rochę ro zejrzeć.– Co tak ieg o ?– Tak , wiem. Nie mu s isz mi mó wić. To b y ło g łup ie, ale znasz mn ie. Najp ierw

d ziałam, p o tem myślę – Erika mówiła szy b ko , by u n ikn ąć dalszych wy rzu tó w. – Wk ażdy m razie tę k artkę zn alazłam w szu fladzie Alex i tak s ię zdarzy ło , że ją zab rałam.

Nie zapy tał , jak to s ię mo g ło „zd arzy ć”. Lep iej n ie wied zieć.– Jak myś lisz, o co tu chod zi? – o d ezwała s ię Erik a. – Arty ku ł o zag in ięciu sp rzed

d wud zies tu p ięciu lat . Jak i to ma związek z Alex?– A co ty o ty m sądzisz? – zap y tał Patrik , mach ając k artką.– Jeś l i ch odzi o fak ty , wiem ty lk o to , co jes t tam n ap isan e. Że Nils Lo ren tz, sy n

Nelly i Fab iana Lo ren tzó w, zag in ął b ez ś ladu w s tyczn iu 1 9 77 ro k u . Nigdy n ieo d n aleziono ciała. Za to spo ro by ło różny ch sp ek u lacj i . Jed n i uważają, że s ię u top ił ,a ciało p o rwał p rąd morsk i i d lateg o n ig d y go n ie znaleźl i . In n i mó wią, żep rzy właszczy ł sob ie spo rą sumę z p ien ięd zy o jca i u ciek ł za g ran icę. Z tego , cos ły szałam, Nils Lo ren tz n ie b y ł p o s tacią zby t sy mpatyczną i pewn ie d lateg o d rug awers ja ma więcej zwo len n ik ó w. By ł jed y nak iem, Nelly p o d obn o całk iem goro zp uści ła. Po jego zn ik n ięciu b y ła g łębo k o zrozpaczo n a, a Fab ian Lo ren tz n iep o zb ierał s ię po tej s t racie i w n iesp ełn a ro k pó źn iej u marł n a zawał . Jedyn y mspadk o b iercą majątku jes t p rzy b ran y sy n , wzięty n a wychowan ie jak iś czas p rzed

Page 59: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

zn ik n ięciem Nilsa, ad o p towany p rzez Nelly k i lka lat po śmierci męża. Ty lemiejsco we p lo tk i . Ciąg le n ie ro zu miem, jak i to może mieć związek z Alex . Jed y nas ty czno ść między ob u rodzin ami by ła tak a, że w czasach , k iedy b y ły śmy małe, p rzedwypro wadzką Carlg ren ó w d o Gö teb o rg a, Karl-Erik p raco wał w admin is tracj i fab ryk iLo ren tzów. Ale to b y ło d wadzieścia p ięć lat temu .

Erika p rzypo mn iała so b ie o jeszcze jedn ej rzeczy . Op owiedziała Patrikowi opo jawien iu s ię Nelly na s typ ie i o tym, że całą uwag ę p o święci ła Ju l i i .

– Nad al n ie mam p o jęcia, jak i to może mieć związek z arty ku łem, ale co ś w ty mjes t . Fran cin e, wspó łwłaścicielk a g aleri i Alex , wsp o mniała, że wed łu g n iej Alexzamierzała rozp rawić s ię z p rzeszło ścią. Nie wied ziała n ic p onad to , ale wed łu g mn ieto s ię t rzy ma k upy . Nazwij to ko b iecą in tu icją. Wszy s tk o jedn o jak , ale ja p o p ro s tuczu ję, że tu jes t jak iś związek .

Erika b y ła zawsty d zo n a, b o p rzecież n ie p owiedziała Patrikowi całej p rawdy .Zresztą pominęła jeszcze jed en maleńk i , ale bard zo szczeg ó lny elemen t u k ładank i .Po czeka z ty m do chwil i , g dy do wie s ię więcej .

– Z ko b iecą in tu icją n ie b ęd ę p o lemizować. Chcesz jeszcze wina?– Po p roszę. – Erik a ro zejrzała s ię po k u ch n i . – Bardzo tu ład n ie u cieb ie. Sam

urząd załeś?– Nies tety n ie mo g ę p rzy p isać so b ie tej zas ług i . To Karin . Niezła by ła w te k lo ck i .– A co s ię s tało z Karin?– Zwyczajn a h is to ria. Dziewczy n a p o zn aje p io senkarza w k u sy m żak iecik u ,

zak ochu je s ię, ro zwodzi z mężem i wp ro wad za do p io sen karza.– Żartu jesz!– Nies tety n ie. Nie d ość że zos tałem po rzu co n y , to jeszcze d la Leifa Larsso n a,

najp o pu larn iejszeg o p io sen k arza w ok ręg u , s tale o toczo nego fan k ami, znajp iękn iejszą p lerezą n a cały m zachod n im wy brzeżu . Z tak im facetem, wmo k asy n ach z fręd zlami, n ie miałem szan s .

Erika zro b iła wielk ie o czy .Patrik u śmiechnął s ię.– Tro ch ę to pod k o lo ro wałem, ale tak mn iej więcej p rzed s tawia s ię ta sy tu acja.– Przecież to ok ropne! Musiało ci b y ć ciężko .– Długo s ię n ad sob ą użalałem, ale już jes t OK. Jeszcze n ie jes t całk iem dob rze,

ale OK.Erika zmien iła temat .– Ta in fo rmacja o ciąży to p rawdziwa b omb a.Spo jrzała b ad awczo na Patrika, k tó ry o dn ió s ł wrażen ie, że co ś jeszcze s ię k ry je

po d tym po zo rn ie n iewin n ym s twierd zen iem.– Tak , wy g ląda na to , że n ie pod ziel i ła s ię tą d ob rą wiado mo ścią z mężem.Patrik czek ał n a ciąg d alszy . Po ch wil i Erika zaczęła mó wić d alej sp o ko jn ie, ale z

wah an iem.– Wed ług jej p rzy jació łk i o jcem d ziecka n ie by ł Hen rik .

Page 60: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Patrik zmarszczy ł b rwi i gwizdnął , ale nadal s ię n ie od zy wał, w n ad ziei , że Erikapo wie coś więcej .

– Francin e p o wied ziała, że Alex sp o ty k ała s ię z k imś we Fjäl lb ace i w tym celup rzy jeżd żała tu w każdy week en d . Wed łu g Francin e Alex n ie chciała mieć dzieci zHen rik iem, ale z ty m mężczy zn ą sp rawa wy g lądała zu pełn ie inaczej . Nie pos iadała s ięz radości , że b ęd zie miała d zieck o . Dlateg o Francin e należała d o ty ch , k tó rzytwierd zi l i , że n ie może b y ć mo wy o samo b ó js twie. Mó wiła, że Alex po raz p ierwszy wżyciu czu ła s ię szczęś l iwa.

– Czy o n a wie, k im jes t ten mężczyzna?– Nie. Alex zatrzy mała to d la s ieb ie.– I co , mąż zgadzał s ię, żeb y Alex co ty dzień jeździ ła bez n iego d o Fjäl lb ack i?

Wied ział , że s ię z k imś sp o ty k a?Patrik wy p ił n as tęp n y łyk win a. Zro b iło mu s ię go rąco , ale n ie umiałby

po wied zieć, czy to sk u tek win a, czy o becn ości Erik i .– Zdaje s ię, że to b y ło b ard zo szczeg ó ln e małżeńs two . Spo tkałam s ię z Hen rik iem

w Gö teb o rg u i odn io s łam wrażen ie, że ich ży cie b ieg ło równ o leg ły mi to rami, k tó ren ieczęs to s ię p rzecinały . Zresztą t ru dno mi o cen iać, co wiedział , a czego n ie wiedział .To czło wiek o k amien nej twarzy . Co k o lwiek wie albo czu je, zach o wu je d la s ieb ie.

– Tacy lud zie b y wają jak h ermetyczn ie zamy k an e g arn k i . Zb iera s ię w n ich p ara,zb iera, aż p ewnego d n ia n as tęp u je wy buch . Jak myś lisz, mog ło tak być?Lekceważony małżo n ek miał do ść i zab i ł n iewierną żo n ę? – g d ybał Patrik .

– Nie wiem, nap rawdę n ie mam po jęcia. Wiesz co , Patrik , nap ijmy s ię win a, mo żenawet więcej , n iżb y wy p ad ało , i po g ad ajmy o wszy s tk im i o n iczy m, b y le n ie omord ers twach i n ag łej , n iespo d ziewanej śmierci .

Patrik z p rzy jemn o ścią s ię zg odził i pod n ió s ł k iel iszek .Przen ieś l i s ię n a kanapę i resztę wieczo ru sp ęd zi l i n a ro zmo wie. Erika

op o wied ziała o swo im ży ciu , zmartwien iu związan y m z d o mem i żało b ie po śmierciro d zicó w. On op o wied ział jej , że czu ł g n iew p o rozwo dzie, k tó ry odeb rał jak opo rażk ę, o ty m, jak i by ł zd o ło wany , że ma zaczy n ać wszy s tk o od n o wa aku rat wted y ,gd y już b y ł g o tów wziąć na s ieb ie od p o wied zialno ść za ro dzinę i dzieci . Gdyuwierzy ł , że zes tarzeją s ię we dwo je.

Przy jemn ie b y ło też milczeć z Erik ą. Kilk a razy mu s iał s ię p owstrzymywać, b y jejn ie p o cało wać. Nie zro b ił teg o . Właściwy momen t minął .

Page 61: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

3

Patrzył, jak ją wynoszą. Chciało mu się krzyczeć, rzucić się na przykryte ciało. Zatrzymać na zawsze.Teraz nie ma jej naprawdę. Obcy ludzie będą grzebać w jej ciele. Nikt nie dostrzeże jej piękna.Dla nich to tylko ciało. Numer, bez życia, bez ognia.Lewą ręką potarł prawą. Jeszcze wczoraj głaskał jej ramię. Tulił jej dłoń do swego policzka, czuł

chłód jej skóry.Dziś nie czuje nic. Jej nie ma.Migotały niebieskie światła kogutów radiowozów i karetek. Ludzie szybko wchodzili i wychodzili. Po

co się śpieszyć? Przecież i tak jest za późno.Nikt go nie widział. Nie zauważył. Dla innych zawsze był niezauważalny.Nie szkodzi. Ona go zauważała. Zawsze. Spoglądała swoimi niebieskimi oczami, a on czuł się

dostrzeżony.Nic nie zostało. Walka skończona. Stał pośród zgliszcz i patrzył, jak wynoszą jego życie, przykryte

żółtym szpitalnym kocem. Na końcu drogi nie będzie wyboru. Zawsze był tego świadom, teraz ta chwilanadeszła. Tęsknił za nią. Otworzył dla niej ramiona.

Jej już nie było.

Page 62: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

N el ly by ła wyraźn ie zdziwiona telefonem Erik i . Przez chwilę Erika pomyślałanawet , że mo że zrob iła z ig ły wid ły . Nie da s ię jednak zap rzeczyć, że

po jawien ie s ię Nelly na spo tkan iu po pog rzeb ie Alex by ło dziwne. Podobn ie jakto , że rozmawiała p rawie wy łączn ie z Ju l ią. Wprawdzie do czasu wyprowadzk iCarlg ren ów do Gö tebo rga Karl-Erik p racował u Fab iana Lo ren tza jako szefadmin is tracj i , ale o i le wiedziała, n ie u trzymywali p rywatnych s to sunków. Podwzg lędem towarzysk im Carlg renowie n ie do ras tal i do Lo ren tzów.

Erika zos tała wprowadzona do p ięknego salonu z cudownym widok iem na po rt io twierający s ię za wyspami ho ryzon t . W tak i dzień jak ten , gdy s łońce odb ija s ię nazaśn ieżonym lodzie, zimowy pejzaż w n iczym n ie u s tępował letn iemu .

Usiad ły n a eleganck ich so fach . Na s reb rnej tacy podano maleńk ie tart ink i –nadzwyczaj smaczn e. Erika p i lnowała s ię, żeby n ie jeść za dużo i n ie wy jść na o sobępozbawion ą man ier. Nelly zjad ła ty lko jedną jedyną tart inkę. Prawdopodobn ie wobawie p rzed najmn iejszą fałdką t łu szczu na kościs tej figu rze.

Nelly by ła up rzejma, ale rozmowa s ię n ie k lei ła. W p rzerwach między zdan iamirozlegało s ię ty lko równomierne tykan ie zegara i s io rban ie go rącej herbaty . Mówiłyo obo jętny ch sp rawach , jak ucieczka młodych z Fjäl lback i , bezrobocie i p rzyk rezjawisko wy k upywan ia na co raz większą skalę s tarych domostw p rzez tu ry s tów,k tó rzy je p rzebudowu ją na domy letn iskowe. Nelly opowiadała o dawnych czasach ,gdy p rzy jech ała d o Fjäl lback i jako młoda mężatka. Erika s łuchała uważn ie, od czasudo czasu zadając py tan ie.

Krąży ły wok ó ł tematu , k tó ry wcześn iej czy późn iej mus iał wyp łynąć.Wreszcie Erika zeb rała s ię na odwagę.– Oko liczn ości naszego pop rzedn iego spo tkan ia by ły n ies tety p rzyk re.– Rzeczy wiście, co za t raged ia. Taka młoda kob ieta.– Nie wiedziałam, że zna s ię pan i tak dob rze z rodziną Carlg renów.– Karl-Erik p racował u nas wiele lat , tak więc spo tykal iśmy s ię z jego rodziną

p rzy wielu o k azjach . Dlatego uznałam za właściwe p rzy jść na s typę.Nelly sp u ści ła wzrok . Nerwowo p rzeb ierała złożonymi na ko lanach rękami.– Odn ios łam wrażen ie, że zna pan i Ju l ię. Gdy Carl-g renowie tu mieszkal i , n ie

by ło jej chyba jeszcze na świecie?Ty lko n ieznaczne u sztywn ien ie sy lwetk i wskazywało na to , że py tan ie jes t d la

Nelly n iewygod n e. Niedbale machnęła up ierścien ioną ręką.– Rzeczy wiście, znam Ju l ię dop iero od n iedawna, uważam, że to zachwycająca

dziewczyna. Oczywiście zdaję sob ie sp rawę, że jeś l i chodzi o wyg ląd zewnętrzny , n iemoże s ię równać z Alexand rą. Jes t za to zdecydowana i odważna, a p rzez to znaczn ieciekawsza o d tamtej g łup iej gęs i .

Nelly zak ry ła u s ta ręką. Nie dość że s ię zapomniała, mówiąc źle o zmarłej , tojeszcze zd rad zi ła s ię z n ienawiścią do n iej . Nie by ło co do tego najmn iejszejwątp l iwości . Skąd u Nelly Lo ren tz taka n ienawiść do Alexand ry , k tó rą znała ty lkojako dziecko?

Zan im Nelly sp ró bowała zatu szować gafę, zadzwon ił telefon . Z wyraźną u lgąp rzep ros i ła Erik ę i p oszła odeb rać.

Page 63: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Erika wy k o rzys tała okazję, by rozejrzeć s ię po poko ju . By ł p iękny , aleb ezo so b o wy . Widać by ło rękę arch i tek ta: wszys tko zos tało dopasowane id o p ieszczo n e aż d o najmn iejszego szczegó łu . Po równan ie z p ro s to tą jej rodzinnegod o mu , w k tó rym o miejscu każdego p rzedmio tu decydowała jego funkcja, a n iewy g ląd , n arzu cało s ię samo . Erika uważała, że rzeczy naznaczone używan iem sązn aczn ie p ięk n iejsze od wys tawionych na pokaz. Jedynym osob is tym akcen tem by łrząd ro d zin n y ch fo tog rafi i n a kominku . Nachy li ła s ię, by je dok ładn ie obejrzeć.Stały ch ro n o lo g iczn ie, od lewej do p rawej . Pierwsze by ło czarno -b iałe zd jęcieeleg an ck iej p ary n o wożeńców. Nelly wyg lądała rzeczywiście p rzep iękn ie w b iałej ,wąsk iej , wręcz o b cis łej sukn i . Fab ian miał na sob ie frak , w k tó rym wyraźn ie czu ł s ięźle.

Na k o lejn ym zd jęciu rodzina by ła już powiększona: Nelly t rzymała w ob jęciachn iemo wlę. Ob o k wy prężony Fab ian , z poważną miną. Po tem szereg zd jęćp o rtreto wych d zieck a, co raz s tarszego , czasem samego , a czasem z Nelly . Na o s tatn imwy g ląd ał na d wadzieścia p ięć lat . Nils Lo ren tz. Zag in iony syn . Gdyby sądzić ty lkop o fo to g rafiach , ro d zina sk ładała s ię jedyn ie z Nilsa i Nelly . Może Fab ian n ie lub i łp o zować d o zd jęć i wo lał s tać po d rug iej s t ron ie aparatu . Zas tanawiający by ł b rakch oćb y jedn eg o zd jęcia Jana, adop towanego syna.

Erika zwró ci ła u wagę na b iu rko s to jące w rogu poko ju . Ciemne, z czereśn iowegod rewn a, z p ięk n ą in tars ją, po k tó rej Erika p rzesunęła palcem. Nic na n im n ie by ło .Wid o czn ie p ełn i ło ty lko funkcję ozdobną. Erikę kus i ło , żeby zajrzeć do szu flad , alen ie po trafi ła p rzewidzieć, k iedy wróci Nelly . Wprawdzie rozmowa telefon iczna s ięp rzeciąg ała, ale p rzecież mog ła wrócić w każdej chwil i . Erikę zain teresował kosz, wk tó ry m leżało k i lk a zmiętych kawałków pap ieru . Nachy liwszy s ię, wy jęła p ierwszy zb rzeg u . Czy tała z ro snącym zain teresowan iem. Coraz bardziej zdziwiona, od łoży łag o z p o wro tem d o k osza. Nic n ie jes t tak , jak by s ię mog ło zdawać.

Usły szała za p lecami ch rząkn ięcie. W d rzwiach s tał Jan Lo ren tz. Patrzy ł na n iąp y tająco . Erik a b y ła ciekawa, od jak dawna tam s to i .

– Erik a Falck , p rawda?– Zg ad za s ię. Jan , syn pan i Nelly , p rawda?– Też s ię zg ad za. Miło mi pan ią poznać. Jes t pan i u lub ionym tematem tu tejszych

ro zmó w.Uśmiech n ął s ię szeroko : podszed ł z wyciągn iętą ręką. Niechętn ie podała mu

swo ją. Miał w so b ie co ś tak iego , że s ię zjeży ła. Trochę za d ługo p rzy trzymał jej rękę.Mu siała s ię p o wstrzymać, by jej n ie wyrwać.

W o d p raso wan y m garn i tu rze i z teczką w ręku wyg lądał , jakby p rzyszed ł p ro s toze spo tk an ia w in teresach . Erika wiedziała, że teraz Jan k ieru je fi rmą i że rob i tod o b rze. Wło sy miał zaczesane do gó ry , p rzy l izane. Chyba uży ł za dużo żelu . Us ta jakn a mężczy zn ę zb y t p ełne i mięs is te, ale oczy p iękne, ocien ione d ług imi ciemnymirzęsami. Gd y b y n ie kwadratowy podb ródek z g łębok im rowk iem pośrodku , by łabyto u ro d a b ard zo k o b ieca. Jednak kombinacja kancias to ści i k rąg ło ści nadawała muszczeg ó ln y wy g ląd . Trudno powiedzieć, czy by ł atrakcy jny , czy wpros t p rzeciwn ie.Na Erice zro b ił o dp y chające wrażen ie. Poczu ła wręcz ucisk w żo łądku .

– W k o ń cu matce udało s ię pan ią ściągnąć. Odkąd wydała pan i p ierwszą k s iążkę,fig u ro wała p an i n a jej l iście ludzi do zap roszen ia.

Page 64: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Mam rozumieć, że to wy darzen ie s tu lecia? Pań sk a matka zap raszała mn ie paręrazy , ale jak o ś s ię n ie sk ład ało . Dop iero d ziś .

– Właśn ie, s ły szałem o pan i rod zicach . Straszna traged ia. Pro szę p rzy jąć wy razywsp ó łczu cia.

Uśmiechał s ię, ale w jego wzro ku n ie by ło wsp ó ł-czu cia.Wró ciła Nelly . Jan po ch y li ł s ię, by p ocało wać matk ę w po liczek . Nelly p rzy jęła to

z o b o jętn ą miną.– Jak to miło , mamo , że Erika w k ońcu p rzyszła. Tak n a to czekałaś .– Rzeczywiście, b ardzo mi miło .Us iad ła na so fie. Na jej twarzy p o jawił s ię g ry mas b ó lu . Złapała s ię za p rawe

ramię.– Mamo , co s ię dzieje? Bo li cię? Przy n ieść p ig u łk i?Jan n achy li ł s ię n ad n ią i p o ło ży ł jej ręce n a ramio nach , ale Nelly s trząsnęła je

szo rs tk o .– Nic, n ic, to ty lko s tarcze d o leg l iwości , n ie ma o czy m mó wić. A ty n ie

p o win ien eś p rzy padk iem by ć w fab ryce?– Przy jechałem ty lk o po p ap iery . Ju ż was zos tawiam. Ale, mamo , n ie p rzemęczaj

s ię, p amiętaj , co mówił lekarz...Nelly p rychn ęła w o dpo wiedzi . Jan sp rawiał wrażen ie szczerze p rzejętego , ale

Erik a mo g łaby p rzys iąc, że dos trzeg ła na jeg o twarzy lek k i u śmieszek , gdywy ch o d ząc z pok o ju , n a sek u nd ę zwró ci ł g łowę w ich k ierunk u .

– Pamiętaj , n ie warto s ię s tarzeć. Z każdy m ro k iem co raz b ardziej d ocen iamzwy czaj wik in g ów, k tó rzy s tarcó w s trącal i ze skały . Pozos taje jeszcze nadzieja, że nas taro ść czło wiek owi po miesza s ię w g łowie i u wierzy , że ma znów dwadzieścia lat .By ło b y miło p o nown ie to p rzeży wać.

Uśmiechnęła s ię g o rzko .To n ie by ł n ajp rzy jemn iejszy temat . Erika mru knęła co ś w od powied zi .– Ale na pewno zn ajdu je p an i jak ąś p ociechę w tym, że syn k ieru je fi rmą. Jak

ro zu miem, Jan z żo ną mieszkają tu razem z pan ią.– Po ciech ę. No , mo że.Nelly rzu ci ła p rzelo tne sp o jrzen ie na zd jęcia s to jące na ko min k u . Nic n ie d odała,

a Erik a n ie miała odwag i p y tać.– Do ść o mn ie. Piszesz coś n o weg o? Mu szę p o wiedzieć, że b y łam zachwyco n a

two ją p o p rzed n ią k s iążk ą o Karin Boy e. Po s taci są tak ie ży we. Dlaczeg o p iszeszty lk o o k ob ietach?

– To p rzyp ad ek . Pracę dy p lo mową n a un iwersy tecie p isałam o wyb itny chp isark ach szwedzk ich i tak mn ie wciąg n ął ten temat , że p os tan o wiłam d owiedzieć s ięo n ich czeg o ś więcej . Zaczęłam, jak pan i może wiadomo , od Ann y Mari i Lenng ren , boo n iej wiedziałam n ajmn iej , a po tem ju ż samo p oszło . Teraz p iszę o Selmie Lagerlö f imam n ad zieję n aświet l ić p arę ciekawych wątk ó w.

– A n ie my ś lałaś n ig dy , żeby n ap isać co ś , jak by to po wiedzieć,n ieb io g raficzn eg o? Masz tak ie świetne p ió ro , mog ło by b yć ciekawie, gd y byś

Page 65: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

E

n ap isała p o wieść.– Rzeczywiście, my ś lałam o tym – p owiedziała Erika, p rzy b ierając n iewinn ą

min ę. – Ale w tej ch wil i jes tem zajęta k s iążk ą o Selmie Lagerlö f. A po tem zo baczymy .Spo jrzała na zegarek .– Sko ro o p racy mo wa, chy ba już s ię po żeg nam. W moim zawod zie n ie ma

wp rawdzie wyznaczony ch god zin , ale mimo wszy s tko trzeba p rzes trzegaćd yscyp lin y . Mu szę jech ać d o domu i od rob ić dzien n e p ensum. Dzięku ję za h erbatę ip yszne tart in k i .

– Nie ma za co . By ło mi b ardzo miło .Nelly p o dn io s ła s ię z g racją. Nie b y ło p o n iej widać s tarczych d o leg l iwości .– Od pro wad zę cię. Kied yś zrob iłaby to n asza go sp ody n i , Vera, ale czasy s ię

zmien iają. Go sp ody n ie wyszły z mo dy , zresztą mało kog o na n ie s tać. Ja bym jąch ętn ie zatrzymała, s tać nas na to , ale Jan s ię n ie zgadza. Mó wi, że n ie ch ce w d o mun ik o go o bcego . Z d rug iej s t ron y zg adza s ię, żeb y p rzy ch odziła sp rzątać raz wtyg o dn iu . Niełatwo za wami, młod y mi, n ad ąży ć.

Nelly u zn ała widać, że ich zn ajomo ść o s iągn ęła n owy etap , b o zign o ro waławy ciągn iętą rękę Erik i i p rzy lg n ęła po l iczk iem d o jej twarzy . Ty m razem Erikawied ziała, od k tó rej s t rony zacząć. Poczu ła s ię świato wo , p rawie jak b ywalczyn isalonó w.

rik a śp ieszy ła s ię do d omu . Nie p o dała Nelly p rawdziwej p rzyczyn y , d lak tó rej mu s iała iść. Spo jrzała n a zegarek . Za d wad zieścia d ru ga. O d rug iej

zjawi s ię ag en t n ieruch o mości , żeby o bejrzeć do m p rzed sp rzedażą. Erik azg rzy tn ęła zęb ami na samą myśl , że k to ś p rzy jdzie o g ląd ać do m, a co g o rsza,szperać p o kątach . Ale n ie ma wy jścia, sp rawa musi b iec swo im to rem.

Samochó d zos tawiła p od d omem. Musiała p rzyśp ieszy ć k rok u , by zdążyć na czas .A zresztą n iech sob ie p oczek a, p omy ślała i zwo ln i ła k rok u . Do czeg o tak s ię śp ieszy ?

Pomy ślała o czymś znaczn ie p rzy jemn iejszy m. Sob o tn ia ko lacja u Patrikap rzeszła wszelk ie jej o czek iwan ia. Do tąd trak towała Patrik a jak miłeg o , t rochęd enerwu jąceg o mło dszeg o b raciszk a, a p rzecież b y l i ró wieśn ikami. Ch ybasp odziewała s ię, że Patrik jes t tym samy m denerwu jącym ch łopak iem co k ied yś .Tymczasem spo tkała do jrzałeg o , ciep łeg o i do wcipneg o faceta. W d o datk u – comusiała p rzyznać – n iczeg o sob ie. Wyp ad ałob y go zap ros ić n a k o lację.

Os tatn ie wzn ies ien ie p rzed k emp in g iem w Sälv ik by ło n iezłą p u łap k ą; nap oczątku wy dawało s ię łag odn e, ale p o dejście b y ło d ług ie i męczące. Kied y w k ońcusk ręci ła w p rawo , d o do mu , by ła so l idn ie zasapana. Doszła do szczy tu pagó rka is tanęła jak wry ta. Przed d omem p arko wał d uży merced es . Dob rze zn ała właściciela.Nie p rzyp uszczała, że ten d zień będzie tak wy czerpu jący . A jed nak .

– Cześć, Erika.Lucas s tał z założon ymi rękami, o p ierając s ię o d rzwi.– Co tu rob isz?– To tak witasz szwagra?

Page 66: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Mó wił po szwedzku z lekk im akcen tem, ale po -p rawn ie.Żarto b liwie rozpos tarł ramiona, jak do u ścisk u . Erika zig n o ro wała to . By ło widać,

że właśn ie tego s ię sp odziewał . Nig dy n ie lekceważy ła Lucasa. W jeg o ob ecn ościzawsze zacho wy wała czu jność. Najchętn iej p odeszłab y do n iego i walnęła w tęu śmiechn iętą gębę, ale by łby to dop iero p oczątek , a w finale n ie chciała jużu czes tn iczyć.

– Od powied z n a mo je py tan ie, co tu rob isz?– Jeś l i s ię n ie my lę, to ... powied zmy ... dok ładn ie jedn a czwarta jes t mo ja.Machn ął ręką, wskazu jąc na d o m, ale równ ie dob rze móg łby wskazać na cały

świat . By ł bard zo pewny s ieb ie.– Po łowa n ależy d o mn ie, p o ło wa d o Anny . Tob ie n ic do tego domu .– Nie jes teś zb y t dob rze obeznan a z ko deksem ro dzin n ym, b o n ie t rafi łaś do tąd

n a g łu p iego , k tó ry by chciał związać z tob ą swó j lo s . Widzisz, z teg o kod ek suwy n ik a, że małżon kowie sp rawied liwie dzielą wszys tko . Równ ież d o my nad morzem.

Erik a świetn ie wiedziała, że tak jes t . Przek lęła w duchu rodzicó w, k tó rzy n ie b y l id ość p rzewid u jący , by zap isać có rk om dom jako ich majątek o sob is ty . Do b rzewied ziel i , jak im człowiek iem jes t Lucas , ale p ewn ie n ie sądzi l i , że mają p rzed so bątak n iewiele ży cia. Nik t n ie lub i , g dy mu s ię p rzy pomina o śmierci , i rodzice – jakwielu lu dzi – o dk ładal i decyzję na p ó źn iej .

Erik a pos tan o wiła n ie o d powiadać n a ob raźl iwy komen tarz do tyczący jej s tanucy wiln eg o . Wo lałaby do końca życia b yć s tarą panną, n iż wy jść za kog o ś tak ieg o jakLucas .

– Ch ciałem tu być, jak p rzy jd zie ag en t . Nie zaszk odzi sp rawdzić, czy m s ięd yspo n u je. Chcemy , aby wszys tko odby ło s ię, jak należy , p rawda?

Uśmiech nął s ię tym swo im szatańsk im uśmiechem. Erik a o tworzy ła d rzwi iweszła p ierwsza. Agen t s ię spóźn iał . Miała cichą n ad zieję, że zjawi s ię lada chwila.My śl o p rzeb y wan iu sam na sam z Lucasem n ie sp rawiała jej p rzy jemności .

Lucas wszed ł za n ią. Powies i ła ku rtk ę i zaczęła ro b ić po rządek w ku ch n i . Sły szała,jak Lu cas cho d zi po domu i szpera. By ł tu ze t rzy , n ajwyżej cztery razy . Nie t rafiaład o n ieg o szlachetn a p ro s to ta wnętrza, n ie ciekawiła najb l iższa rod zina Anny . Ojciecn ie znos i ł zięcia i to uczucie by ło odwzajemn ion e. Anna p rzy jeżdżała do ro dzicó wsama z dziećmi.

Erice n ie pod o bało s ię, że Lucas chodzi p o do mu , b ierze do ręk i ró żn e rzeczy ,d o ty ka meb li i b ibelo tów. Najchętn iej wy tarłaby ścierką wszys tk o , czeg o do tkn ął . Zu lg ą d o s trzeg ła zajeżdżające p rzed d o m duże v o lv o z s iwo włosym mężczy zn ą zak iero wn icą. Pośp ieszy ła, by mu o tworzyć d rzwi, a p o tem zamknęła s ię w swo imp oko ju . Nie chciała patrzeć, jak ch odzi po jej rod zinn y m domu , szacu jąc jegowarto ść. A k onk retn ie cenę za metr k wadratowy .

Ko mpu ter by ł już włączo ny . Na ek ran ie widn iał tek s t , n ad k tó ry m miałap op raco wać. Rano d la o d miany wstała wcześn ie, d zięk i czemu u d ało jej s ię zrob ićcałk iem spo ro . Nap isała aż cztery s tro ny k onspek tu k s iążk i o Alex . Przeczy tała jep ono wn ie. Nie zd ecydowała jeszcze o o s tatecznym k ształcie k s iążk i . Na początku ,g dy wciąż wierzy ła w samobó js two Alex , zamierzała odpowiedzieć w n iej na py tan ie„d laczeg o”, czy l i rzecz miała mieć charak ter d okumen talny . Stopn iowo jednak

Page 67: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

materiał zaczy nał co raz bardziej p rzyp ominać p owieść k rymin alną, gatunek , k tó regon ie lub i ła. In teresowali ją ludzie, ich wzajemne relacje i mo ty w ich działań , awiększość k ry minałów skup iała s ię wed ług n iej na szczegó łowych op isach zb rodn itak k rwawych , że czy teln ik owi p rzechodziły ciark i po p lecach . Tak i sch emat jej n ieod p owiadał . Chciałaby nap isać p rawdziwą opowieść o tym, jak to s ię dzieje, że k to śpo p ełn ia ten najcięższy ze wszys tk ich g rzechów, po zb awiając d ru g ieg o człowiekażycia. Na razie w po rządku ch ro no log iczn ym zap isała wszys tk o , co zas ły szała, o razwłasne spos trzeżen ia i wn io sk i . Trzeba zrob ić selekcję, wyrzucić rzeczy n ieważne, bydo trzeć jak n ajb l iżej p rawdy . Na razie wo lała n ie my ś leć, jak zareagu je rodzina Alex .

Żałowała, że n ie o powiedziała Patrikowi o wizycie w do mu Alex . Powinn a muop o wiedzieć o tajemn iczym gościu i o ob razie znalezio nym w szafie o raz o swo imprzeświadczen iu , że z po ko ju coś zn ik nęło . Nie mo g ła s ię zdobyć na to , żeby don iego zadzwon ić i p owiedzieć, że co ś pominęła, ale o b iecała sob ie, że po wie p rzynajb l iższej o k azj i .

Sły szała, jak Lucas chod zi po d omu z agen tem, k tó ry pewn ie ją uważa zadziwaczkę. Ledwo s ię p rzywitała, p o tem p oszła sob ie i zamknęła s ię w poko ju . Top rzecież n ie jego win a, że znalazła s ię w tak iej sy tu acj i . Erik a pos tanowiła zacisn ąćzęby i mimo wszys tk o po k azać, że jes t o so b ą dob rze wychowaną.

Weszła do salonu , g dzie Lucas właśn ie zachwalał świat ło wpadające p rzez wielk ieok n a ze szp rosami. Ciekawe, że nawet s twó r by tu jący gdzieś w ciemny m kącie po trafido cen ić b lask s ło ńca. Wy o brazi ła sob ie Lucasa jak o wielk iego żu ka, k tó rego jed nymprzydepn ięciem mog łaby na zawsze u sunąć ze swego życia.

– Przep raszam, zacho wałam s ię n ieg rzeczn ie, ale miałam d o załatwien ia k i lkap ilnych sp raw.

Erika u śmiech nęła s ię szerok o , podając rękę pośredn ikowi. Przeds tawił s ię jak oKjel l Ekh . Zap ewn ił , że n ie wziął tego d o s ieb ie, wie p rzecież, że sp rzedaż do mu tosp rawa bard zo o sob is ta. Wiele by o tym o powiadać... Erika u śmiechnęła s ię jeszczeszerzej , pozwo li ła sob ie nawet mru gnąć fi lu tern ie. Lucas p rzypatry wał jej s iępo d ejrzl iwie. Zigno rowała go .

– Proszę sob ie n ie p rzeszkadzać. Jak wam id zie?– Pan i szwag ier po k azał mi właśn ie ten p ięk ny p okó j . Mu szę powiedzieć, że

bardzo gus towny , i p iękn e jes t świat ło wpadające p rzez te okn a.– Bez wątp ien ia. Szkoda ty lk o , że tak tu ciągn ie.– Ciągn ie?– Tak , n ies tety o kna n ie są dob rze u szczeln ione i n awet p rzy s łabym wietrze

trzeb a pamiętać o g rubych skarp etach . Można o czy wiście temu zaradzić, wymien iającwszy s tk ie o kna.

Lu cas rzu ci ł jej wściek łe spo jrzen ie, ale Erika ud ała, że n ie widzi . Wzięła pod rękęagen ta, k tó ry – gdyby by ł p sem – zapewn e merdałby ju ż ogon em.

– Domyślam s ię, że o g ląd ał pan po ko je na p iętrze. Chodźmy d o p iwn icy . Pro szęn ie zwracać uwag i na s tęch ły zapach . To n ic g ro źnego , chyba że ma s ię alerg ię. Ty lelat tu mieszk ałam i n ic mi s ię n ie s tało . Lekarze mó wią, że mo ja as tma n ie ma z ty mn ic wspó lnego .

W tym momencie Erik a zan io s ła s ię kaszlem. Kątem oka widziała, jak twarz

Page 68: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

Lucasa co raz bardziej czerwien ieje. Zdawała sob ie sp rawę, że jej b lef wy jd zie na jawprzy b l iższych og lędzinach , ale na razie miała saty s fak cję, że zdenerwo wała Lucasa.

Gdy po zwied zen iu p iwn icy ag en t wyszed ł n a świeże po wietrze, na jego twarzymalowała s ię p rawd ziwa u lga. Erik a op rowad ziła go , o kazu jąc szczery en tu zjazm.Lucas milczał i Erika zan iepoko iła s ię, czy n ie p osunęła s ię za daleko . Lucas wiedziałbard zo dob rze, że og lędziny domu n ie wykażą u s terek , o k tó rych mó wiła, alewys tawiła go na pośmiewisko , a tego Lucas Maxwell n ie móg ł to lerować. Agen tzap owiedział , że wkró tce odezwie s ię d o n ich sp ecjal is ta o d wycen y n ieruchomości ,k tó ry doko n a og lędzin całego domu od p iwn icy aż po dach – i od jechał .

Erika wróci ła do p rzedpo k o ju . Nag le Lucas p rzy gn ió t ł ją do ściany i b ru taln iech wycił za gard ło . Tuż p rzed oczami miała jego twarz. Malo wała s ię na n iej takazło ść, że w jednej chwil i zrozumiała, d laczeg o Ann ie tak t rudno wyp lątać s ię z tegozwiązk u . Miała p rzed so bą człowieka, d la k tó rego n ie ma żad nych p rzeszkód . Bałas ię po ruszyć, ze s trachu aż zeszty wn iała.

– Żeby ś n igdy , ale to n ig d y więcej tego n ie rob i ła, s ły szysz? Nie p ozwo lęwystawiać s ię na pośmiewisko , więc lep iej uważaj!

Mó wił z fu rią, op rysk u jąc ją ś l iną. Musiała s ię powstrzymy wać, żeb y jej n iezetrzeć z twarzy . Stała jak skamien iała, mo d ląc s ię w d uszy , żeby sob ie już poszed ł ,zn ik n ął z jej domu . Ku jej zask oczen iu właśn ie to zrob ił . Puści ł ją i odwrócił s ię kud rzwio m. Już miała odetchnąć z u lgą, gdy n ag le zawrócił i znów by ł p rzy n iej . Zan imzd ąży ła coko lwiek zrob ić, chwy cił ją za włosy i p rzy cisnął u s ta d o jej u s t . Poczu łajego języ k . Jednocześn ie złap ał ją za p ierś tak mocno , że fiszb in b iu s tonosza wb ił jejs ię w ciało . Uśmiechn ął s ię, odwró cił i wyszed ł na mróz. Od waży ła s ię po ruszyć,dop iero gdy u s ły szała odg ło s o d jeżdżającego samochodu . Osunęła s ię na pod łogę iz ob rzydzen iem wy tarła u s ta g rzb ietem d łon i . Ten pocału nek wydał jej s ięg ro źn iejszy o d chwy tu za g ard ło . Zad rżała, o parła g łowę na ko lanach , ob jęła jeramio nami i zap łakała. Nie n ad sobą. Nad An ną.

on ied ziałkowe po rank i n ie by ły d la Patrika najmilsze. Dop iero ko łojedenas tej zaczynał czuć s ię jak człowiek . Z o tęp ien ia wy trąci ł g o ło sko t

s terty p ap ierów lądu jącej na b iu rku . Patrik aż jęknął : n ie dość że pobu d ka by łab ru talna, to jeszcze p rzyby ło mu robo ty . An n ik a Jansson u śmiechnęła s ięzło ś l iwie i zap y tała z n iewinną miną:

– Czy to ty mó wiłeś , że p o trzebne ci wszys tk ie in fo rmacje p raso we o rodzin ieLoren tzów? Ja tu wyk o nu ję taką wsp an iałą robo tę, wy ciągam wszy s tk ie wycink i naich temat , a co o trzymuję w zamian? Jęk . A gd zie wyrazy wdzięczności?

Patrik u śmiechnął s ię.– Ann ika, zas ługu jesz n ie ty lko na wdzięczn ość, i to dozgo n ną. Gdyby ś już n ie

by ła mężatką, ożen iłbym s ię z tobą, ub rał w fu tro z n o rek i obsyp ał b ry lan tami. Alesk o ro , łamiąc mi serce, zo s tajesz p rzy ty m swo im facecie, mu s i ci wys tarczy ć zwyk łepodziękowan ie. I mo ja dozgon na wd zięczność, ma s ię rozumieć.

Z pewnym zadowo len iem s twierd zi ł , że ud ało mu s ię wy wołać na jej twarzyrumien iec.

Page 69: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Przez jak iś czas będziesz miał co ro b ić. Po co ch cesz to wszys tko czy tać? Czy toma związek z mo rders twem we Fjäl lbace?

– Szczerze mówiąc, n ie mam po jęcia. Po wiedzmy , że to kob ieca in tu icja.An n ik a py tająco zmarszczy ła b rwi, ale choć b ardzo by ła ciekawa, po s tanowiła n a

razie n ie nacisk ać. Rodzina Lo ren tzów by ła znana tak że w Tanumshede. Gdyb yk toko lwiek z n ich b y ł zamieszany w morders two , by łab y to sp o ra sensacja.

Patrik popatrzy ł za An n ik ą, g dy wychodziła. Zuch ko b ieta. Miał n adzieję, żejeszcze t rochę wy trzyma z Mellberg iem jak o szefem, bo jej odejście b y ło by d lakomisariatu wielką s tratą. Zajął s ię pap ierami, k tó re złoży ła na b iu rku . Popob ieżnym p rzejrzen iu s twierdzi ł , że czy tan ie zab ierze mu cały dzień . Rozs iad ł s ięwy godn ie na k rześ le, oparł nog i na b iu rku i wziął do ręk i p ierwszy wycinek .

Sześć g o dzin późn iej mus iał ro zmasować sob ie kark . Piek ły go oczy . Czy tał wporządku ch rono log icznym, zaczynając o d najs tarszych artyku łów. By ła tonap rawdę fascyn u jąca lek tu ra. O Fab ian ie Lo ren tzu i jego su kcesach p isano wiele,najczęściej bardzo poch lebn ie, b o życie d ługo mu sp rzy jało . Pro d ukcja w fab ryceruszy ła bardzo szyb ko . Fab ian by ł zdo lnym, b ły sk o tl iwym b iznesmenem. Ślub zNelly zos tał op isany w rub ryk ach towarzysk ich i u d okumen to wany zd jęciamip rzeds tawiającymi p iękną p arę w ś lubny ch s tro jach . Po jak imś czas ie w gazetachpo jawiły s ię zd jęcia Nelly z synem, Nilsem. Nelly n iezmordowan ie działała na rzeczo rgan izacj i ch ary tatywnych i rozmaitych s towarzyszeń , a Nils zawsze s tał u jej bo k u .Częs to z p rzes traszoną miną, t rzymając s ię ku rczo wo ręk i matk i .

Ró wn ież w późn iejszy ch latach , g dy jako nas to latek p o win ien z więk szą rezerwąodn o s ić s ię do p ub licznych wy s tępów u boku matk i , n iezawodn ie s ię p o jawiał ,p rowad ząc ją pod ręk ę z miną dumnego pos iadacza. Fab ian wys tępował co razrzadziej . Pisano o n im ty lk o wtedy , g dy p o dp isy wał większy kon trak t .

Uwagę Patrik a p rzyciąg nął artyku ł n ieco ods tający od reszty . Tygo dn ik „Allers”zamieści ł cało s tron icowy artyk u ł o Nelly , gdy w po łowie lat s iedemd zies iąty chp rzy jęła na wychowan ie ch łop ca, k tó ry , jak nap isano , wzras tał w „trag icznychwarunk ach rodzinnych” – tak to ok reś lon o . By ło tam zd jęcie Nelly na t leeleganck ieg o salonu , umalowanej i o d szykowanej p o zęby , o b ejmu jącej ramien iemch łopca w wieku oko ło dwu n as tu lat . Z hard ą, n ad ąsan ą miną wyg lądał , jak b y zachwilę miał od trącić jej szczup łe ramię. Na zd jęciu b y ł równ ież Nils , wó wczas mło d ymężczy zn a, w wieku dwudzies tu k i lku lat . Stał za matką i także s ię n ie u śmiechał .Wyprężony i poważn y , w ciemnym garn i tu rze z włosami zaczesanymi do gó ry , wnatu ralny sposób wtap iał s ię w elegan ck ą atmosferę salo nu , podczas g dy ch łopakby ł tam wyraźn ie o bcy .

Au to r artyku łu wyrażał uznan ie d la sp o łecznego zaangażowan ia i poświęcen iaNelly Lo ren tz. Dawał do zrozumien ia, że we wczesn y m dzieciń s twie ch łop iec p rzeży łwielką t raged ię, p rawd ziwą trau mę, k tó rą, jak powiedziała Nelly , p omag ają mupok o nać. Wy razi ła p rzekonan ie, że dzięk i zd rowej i p ełnej miło ści atmosferze, wk tó rej s ię znalazł , wróci do równo wag i i s tan ie s ię warto ścio wym człowiek iem. Patrikuświadomił sob ie, że wspó łczu je ch łopcu . Co za naiwność.

W rok późn iej o lśn iewające zd jęcia i repo rtaże z d omu Loren tzów zas tąp i łysensacy jne ty tu ły . „Dzied zic fo rtuny Lo ren tzó w zag inął”. Ta wiado mość p rzez wieletygodn i zajmowała p o czesn e miejsce w miejscowej p ras ie. Znalazła s ię nawet w

Page 70: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

„Gö tebo rgs-Po s ten”. Krzyk liwym ty tu ło m towarzyszy ły mn iej lub bardziejp rawdopodo bne speku lacje na temat lo sów młodego Lo ren tza. Brano pod uwagęwszelk ie możliwe wers je, począwszy od p rzypuszczen ia, że zdefraudował mająteko jca i ży je sob ie w luksus ie w jak imś n ieznanym miejscu , aż po tę, że odeb rał sob ieży cie, bo odk ry ł , że n ie jes t synem Fab iana Lo ren tza, a ten o świadczy ł , iż n ie zap iszemajątk u bękartowi. Na ogó ł n ie p isano tego wpros t , ro b ion o mn iej lub bardziejczy telne aluzje. Ale n ie po trzeba by ło wielk iej in tel igencj i , by między wierszamio dczy tać, co au to rzy miel i na myś l i .

Patrik po d rap ał s ię w g łowę. Nie widział związku między zabó js twem kob iety azag in ięciem sp rzed dwu d zies tu p ięciu lat . Przeczuwał jednak , że co ś łączy tewydarzen ia.

Po tarł oczy i s ięgnął po ko lejną kartkę ze s to su , k tó ry znacząco s topn iał . Zczasem, pon ieważ n ie po jawiały s ię żadn e wieści o lo sach Nilsa, zain teresowan iesp rawą u s tało i co raz rzadziej o n iej wspomin ano . Także Nelly rzadko wy mien iano wrub ryk ach towarzysk ich , a w latach dziewięćdzies iątych n ie n ap isano o n iej an is łowa. Śmierć Fab iana w 19 7 8 roku zos tała odn o towana na łamach „Bohus län ingen”w o b szernym n ek ro log u pełnym gó rno lo tnych frazesów o Lo ren tzu jako fi larzesp o łeczeńs twa.

Za to co raz częściej na łamach p rasy po jawiał s ię adop towan y syn , Jan . Pozag in ięciu Nilsa by ł jed y nym spadkob iercą, a z chwilą o s iągn ięcia do jrzało ści zo s tałjej dy rek to rem naczeln ym. Po d jego k ierown ictwem firma nadal kwit ła, a o Jan ie ijego żon ie Lis ie co raz częściej p isano w rub rykach towarzy sk ich .

Patrik p rzerwał lek tu rę. Jedna z kartek spad ła na pod łogę. Schy li ł s ię, by jąp odn ieść, i zaczął czy tać z zain teresowan iem. By ł to artyku ł sp rzed dwudzies tu lat .Dos tarczy ł Patrikowi sp o ro ciek awych in fo rmacji o lo sach Jana, zan im ten t rafi ł dorod ziny Lo ren tzów. In fo rmacji ró wn ie ciekawych , jak i n iepoko jących . Z chwilązamieszk an ia u Lo ren tzów życie Jana zmien iło s ię d iametraln ie. Py tan ie, czy zmien iłs ię o n sam.

Patrik chwycił p l ik kartek i s tarał s ię go wyrównać, s tukając o b iu rko .Zas tanawiał s ię n ad nas tępnym k rok iem. Na razie n ie miał s ię na czym op rzeć, pozawłasn ą – i Erik i – in tu icją. Od ch y li ł s ię na k rześ le, o parł nog i na b iu rk u i sp ló t ł ręcen a karku . Zamknął oczy , u s i łu jąc nadać my ś lom jak iś k ierunek i rozważyć różnemożliwe wers je. To by ł b łąd . Od sobo ty pod powiekami s tale miał Erikę.

Nie bez wys i łku o tworzy ł oczy i wb ił wzrok w beto nową ścianę wp rzyg nęb iającym jasnozielon y m ko lo rze. Komisariat powstał w latachs iedemdzies iątych i p rawdopodo b n ie p ro jek tował g o k to ś , k to sp ecjal izował s ię wb udynkach d la admin is tracj i pań s two wej, najczęściej w k ształcie betono wychsześcianów o b arwie b rudnej zielen i . Aby ożywić swó j pokó j , Patrik p rzyn ió s ł k i lkaro ś l in do n iczko wych i ro zwies i ł k i lka p lansz. W latach małżeńs twa miał na b iu rkuzd jęcie Karin . Od tamtej po ry o dku rzano tu n ieraz, ale Patrikowi wydawało s ię, żewciąż dos trzega na b iu rku ś lad po ramce. Pos tawił w tym miejscu po jemn ik n ao łó wk i i zaczął s ię zas tan awiać, jak ie powin ien pod jąć działan ia w związku zin fo rmacjami z wy cink ów.

Miał ty lko d wie możliwo ści . Pierwsza – sp rawdzić t rop na własną rękę, czy l i pog odzinach , bo Mellberg p i ln ował, by Patrik by ł tak ob ło żo ny p racą, żeby latał jak

Page 71: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

k o t z pęcherzem. Na czy tan ie wycinkó w też właściwie n ie miał czasu . Zrob ił top owodo wany od ruchem bun tu . Zap łaci za to p racą do późnej nocy . Ale pon ieważ n iemiał ocho ty poświęcać czasu wo lnego n a wyko nywan ie robo ty Mellberga, należałorozważy ć d rugą możliwość.

Gdyby poszed ł do Mellberga i właściwie naświet l i ł sp rawę, być może o trzymałb yzgo dę na p rowadzen ie dochodzen ia w tym k ierun ku . Słabą s tro ną Mellberga by łap różn ość. Gdyby ją umiejętn ie po łech tać, może wyrazi zgodę. Patrik zdawał sob iesp rawę, że wed ług Mellberga sp rawa Alex Wijkner umożliwi mu powró t do komendyw Gö teb o rgu . Wp rawdzie wiedział z p lo tek , że to wyk luczone, ale może uda s ięwykorzys tać nadzieje Mellberga. Gdyby tak p rzejask rawić znaczen ie powiązan ia zrodziną Lo ren tzów, zasu gero wać, że wed ług pou fnych in fo rmacji o jcem dziecka Alexjes t Jan , może Mellberg zgodzi s ię na pó jście tym tropem. Niezby t to etyczne, alePatrik czu ł p rzez sk ó rę, że Lo ren tzowie mają jak iś związek ze śmiercią Alex .Zdecydowan ym ruchem zd jął n og i z b iu rka i gwałtown ie o dsunął k rzes ło , ażu derzy ło o ścianę. Patrik zab rał ze sobą wszy s tk ie wycink i i po szed ł na kon iecp rzyp ominająceg o bu nk ier ko ry tarza. Nie po zwalając so b ie na chwilę wahan ia,zapukał mocno do d rzwi Mellb erga i wszed ł .

Jak zwyk le zd umiał s ię, że człowiek , k tó ry kompletn ie n ic n ie rob i , możezg romadzić taką masę pap ierów. Zalegały w całym gab inecie. Pok ry te ku rzemp iętrzy ły s ię na p arapecie, na k rzes łach , a p rzed e wszys tk im na b iu rku . Regał s to jącyza b iu rk iem ug inał s ię o d seg regato ró w. Patrik by ł ciekaw, k iedy te pap iery by łyo s tatn io b rane do ręk i . Mellberg rozmawiał p rzez telefon , ale ges tem pokazał mu ,żeby wszed ł . Patrik popatrzy ł z pewnym zdziwien iem, bo Mellberg wpro s tp romien iał . Cała jego twarz by ła jednym wielk im uśmiechem. Na szczęście majeszcze u szy – po myślał Patrik – bo inaczej ten u śmiech rozciągn ąłby s ię na ty łg łowy .

Mellberg mówił do s łu ch awk i monosy labami:– Tak .– Oczywiście.– Ależ sk ąd .– No , n atu raln ie.– Bardzo s łu szn ie.– Nie, n ie.– Bardzo pan i dzięku ję. Po in fo rmu ję, ob iecu ję.Triumfu jąco rzu ci ł s łuchawkę na widełk i . Patrik aż pod sk oczy ł .– Tak jes t , k iedy s ię człowiek zna na rzeczy !Uśmiechał s ię z zado wo len iem. Przypominał Święte-go Miko łaja. Patrik po raz

p ierwszy zobaczy ł jego zęby . By ły zaskaku jąco b iałe i równe. Aż za bardzo .Mellberg patrzy ł wyczeku jąco . Patrik domy śli ł s ię, że powin ien spy tać, co s ię

s tało . Tak iej odpowiedzi s ię n ie spodziewał .– Mam go ! Wiem, k to zamordował Alex Wijkner!W podn iecen iu n ie zau waży ł , że pożyczka zjechała na jedno ucho . Widok ten po

raz p ierwszy n ie rozśmieszy ł Patrika. Pu ści ł mimo uszu fak t , że komisarz mówił w

Page 72: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Z

p ierwszej o sob ie l iczby po jedynczej , co d owodziło , że n ie zamierza d ziel ić s ięsukcesem ze wsp ó łp racown ikami. Nachy li ł s ię i z p owagą zapy tał :

– Co p an chce p rzez to powiedzieć? Jes t p rzełom w sp rawie? Z k im panrozmawiał?

Mellberg u n ió s ł d ło ń , ws trzymując g rad py tań , rozs iad ł s ię w fo telu i sp ló t ł ręcena b rzuchu . Zamierzał jak najd łużej cieszyć s ię tą chwilą.

– Tak , tak , mó j d rog i . Ktoś , k to tak jak ja jes t w tym zawodzie dos tateczn ie d ługo ,wie d ob rze, że p rzełom n ie n as tępu je sam z s ieb ie. Trzeba na n ieg o ciężkozap raco wać. Doprowadziło do n iego mo je wielo letn ie doświad czen ie w po łączen iu zumiejętnościami i wy tężo ną p racą. Przed chwilą dzwo n iła n iejaka Dagmar Petrén ipodziel i ła s ię ze mną ciek awymi obserwacjami sp rzed znalezien ia ciała.Powiedziałbym nawet, że to bardzo ważk ie o bserwacje, k tó re w konsekwencjidop rowad zą do teg o , że g roźny d la spo łeczeńs twa mo rd erca zo s tan ie wsad zony zak ratk i .

Patrika n iemal rozsadzała ciekawość, ale z doświadczen ia wiedział , że mus icierp l iwie poczekać. Kiedyś p rzecież Mellberg do jdzie do sedna. Patrik miałnadzieję, że nas tąp i to jeszcze p rzed jego emery tu rą.

– Pamiętam sp rawę, k tó rą miel iśmy w Gö tebo rgu jes ien ią 1 967 ...Patrik wes tch nął i p rzygo tował s ię n a d ług ie czekan ie.

nalazła Dan a tam, gdzie s ię spod ziewała, czy l i na łodzi . Przenos i ł sp rzęt ztaką łatwością, jak by to b y ł puch . Wielk ie bębny z l inami, work i żeg larsk ie

i o lb rzymie och ran iacze. Erika z p rzy jemnością patrzy ła na p racu jąceg op rzy jaciela. W swetrze zrob ionym na d ru tach , czapce i rękawiczkach , z buchającąz u s t parą wy g ląd ał jak pos tać z żywego ob razu . Słońce świeci ło wysoko , a śn iegleżący na pok ładzie odb ijał jeg o b lask . Panował ab so lu tny spo kó j . Dan p racowałsp rawn ie i metodyczn ie. Wid ać by ło , że rob i to , co lub i . By ł w swo im żywio le.Łódź, morze, wyspy w oddali . Wiedziała, że ty lko czeka, aż lód pu ści , a wtedy„Veron ica” p op łyn ie aż za ho ry zon t . Zima od wieków by ła d la mieszkańcówwybrzeża d ług im i t rudnym ok resem oczek iwan ia. W dawnych czasach , jeś l i latoby ło łaskawe, p rzetrwan ie zimy umożliwiały zaso lone w odpowiedn iej i lo ściś ledzie. A jeś l i ich n ie by ło , należało radzić sob ie inaczej . Po dobn ie jak wielutu tejszych rybaków Dan n ie zdo łałby u trzymać s ię z tej p racy . Poszed ł więc nas tud ia wieczo rowe i teraz k i lka dn i w tygodn iu p racował jako n au czyciel wg imnazjum w Tanumshede. Erika by ła p rzekonana, że jes t dob rym n au czycielem,ale wiedziała też, że sercem jes t gdzie indziej , n ie w szko le.

By ł tak zajęty , a Erika podeszła tak cicho , że mog ła go obserwować p rzez d łuższąchwilę, zan im ją zauważy ł na n ab rzeżu . Nie mog ła s ię op rzeć pokus ie, by gopo równ ywać z Patrik iem. Z wyg lądu bardzo s ię różn il i . Dan miał jasne włosy , latemrob iły s ię n iemal b iałe. Natomias t Patrik miał ciemne i oczy tego sameg o ko lo ru .Dan by ł mocno umięśn iony , Patrik zal iczał s ię raczej do chu dzielców. Mog liby za tobyć b raćmi ze wzg lęd u na sposób bycia: spokó j , łago dność i poczucie humoru zgatunku ścichapęk , o b jawiające s ię zawsze we właściwy m momencie. Wcześn iej n iewidziała teg o podob ień s twa, a teraz n awet s ię ucieszy ła. Po rozs tan iu z Danem w

Page 73: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

żadn ym związku n ie czu ła s ię szczęś l iwa. Być może d latego , że mężczyźn i , k tó ry chszuk ała albo k tó rzy ją znajdowali , by l i od n iego tak odmienn i . Niedo jrzal i , jakmówiła Anna. „Pró bu jesz wycho wywać tych ch łopaków, zamias t znaleźć sob iedo ro s łego faceta, więc n ic d ziwn ego , że ci n ie wychodzi” – mówiła z ko lei Mariann e.Może to i p rawda. Lata leciały i Erika mus iała p rzyznać, że co jak iś czas wpada wpan ikę. Śmierć rod ziców uświadomiła jej bard zo b ru taln ie, czego jej w życiu b rak .Od sob o tn iego wieczo ru mimowoln ie wracała myś lami do Patrika Heds tröma. GłosDana wyrwał ją z zamyślen ia.

– Cześć, d ługo tak s to isz?– Nie, dop iero co p rzy szłam. Pomyślałam, że dob rze p rzypomnieć sob ie, jak

wyg ląda p raca.– Na pewno n ie tak jak two je zajęcie. Dos tajesz p ien iądze za to , że całymi dn iami

s iedzisz na ty łku i zmy ś-lasz. Śmieszne.Obo je s ię u śmiechn ęli . Zawsze p rzecież sp rzeczal i s ię o to samo .– Przyn io s łam ci co ś go rącego i pos i lnego .Pokazała t rzymany w ręce koszyk .– Jak iż jes t powó d tej wspan iałomy ślno ści? Czego żądasz? Mego ciała? A może

du szy?– Dzięku ję, zatrzymaj sob ie jedno i d rug ie, zwłaszcza du szę. Marzen ia ściętej

g łowy .Podała mu koszyk . Dan po d trzymał ją, g dy p rzechodziła nad rel ing iem.

Po ś l izgnęła s ię, bo b y ło ś l isko , i o mało n ie k lapnęła n a pupę. Dan w os tatn iej chwil izłapał ją w pas ie. Razem odgarnęl i śn ieg z jednej ze sk rzy ń , p ieczo łowicie u łoży li nan iej rękawiczk i , a po tem us ied l i i rozpakowali koszyk . Dan u śmiechnął s ię zzachwy tem, gdy zobaczy ł termos z go rącą czeko ladą i s tarann ie zawin ięte w fo l iękanapk i z k iełbasą.

– Jes teś p rawdziwym skarbem.Przez chwilę jed l i w milczen iu . Przy jemn ie by ło s iedzieć w po ranny m b lasku

s łońca. Erik a s tarała s ię n ie myś leć o ty m, że n ie p rzes trzega dyscyp liny w p racy . Wciągu o s tatn iego tyg odn ia so l id n ie p racowała nad k s iążk ą, uznała więc, że należy jejs ię t rochę wo lnego .

– Dowiedziałaś s ię czegoś nowego na temat sp rawy Alex Wijkn er?– Nie. Po licja n a razie n iczego n ie u s tal i ła.– Z tego , co s ły szałem, masz do jście d o pou fny ch in fo rmacji .Uśmiechnął s ię zło ś l iwie. Erika n ie mog ła s ię n ad ziwić, jak szybka i sp rawna jes t

miejscowa poczta pan to flowa. Nie miała po jęcia, w jak i sposób wiadomość o ran dcez Patrik iem mog ła ro zejść s ię tak p rędk o .

– Nie wiem, o czy m mówisz.– Oczywiście, n ie wiesz. Jazd a p róbna ju ż by ła?Erika g rzmo tnęła go w p ierś i n ie mog ła powstrzy mać śmiechu .– Nie by ło . Poza tym n ie wiem, czy jes tem zain teresowana. To znaczy jes tem, ale

n ie wiem, czy do tego s topn ia. Zresztą n ie wiado mo , czy o n jes t zain teresowany .

Page 74: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Wcale tak n ie mus i być.– Jedny m s łowem, wymiękasz.Erika n ie znos i ła, g dy Dan miał rację. Najczęściej miał , bo znał ją aż za d ob rze.– Tak , p rzyznaję, jakoś n iepewn ie s ię czu ję.– Sama so b ie odpowied z, czy masz dość odwag i , żeby wykorzys tać tę szansę. A

pomyślałaś , że może s ię ud ać?Pomyślała n ieraz w os tatn ich dn iach . Obecn ie by ło to jednak py tan ie czys to

h ipo tetyczne. Przecież ty lk o zjed l i razem ko lację.– Uważam, że powinnaś iść na cało ść. Lep iej zaryzy kować i s t racić, n iż n ie

sp ró bować...Erika pos tanowiła zmien ić temat .– Jeś l i chodzi o Alex , to t rafi łam na coś dziwnego .– Tak , a co?Dan by ł zaciek awiony .– By łam w jej do mu parę dn i temu i znalazłam pewien pap ier.– Co? By łaś gdzie?Erika n ie odpo wiedziała, udając, że n ie dos trzega jego zdu mien ia.– Znalazłam odb itkę s tarego arty ku łu z gazety o zn ikn ięciu Nilsa Lo ren tza.

Po trafisz zrozumieć, po co t rzymała artyku ł sp rzed d wudzies tu p ięciu lat schowanypod b iel izną?

– Pod b iel izną?! Erika, do cho lery , o czym ty mówisz?Podn ios ła rękę, by go p owstrzymać, i mówiła dalej :– In tu icja mi p odpowiada, że to ma związek z jej zabó js twem. Nie wiem jak i , ale

jes tem p rzekonana, że jes t tu po g rzebany całk iem sp o ry p ies . W dodatku , k iedy tamby łam, k to ś wszed ł i myszkował po do mu .

– Zwariowałaś ! – k rzyknął Dan . – A w ogó le co ci do teg o? Znalezien ie mo rdercyto zadan ie po l icj i . – Z emocji g ło s Dan a p rzeszed ł w falset .

– Tak , wiem. Nie k rzycz tak , s łuch mam w po rządku . Wiem, że to n ie mo ja sp rawa,ale po p ierwsze, już zos tałam w n ią wmieszana p rzez jej rodzinę, po d rug ie, k iedyśby ły śmy sob ie nap rawdę bardzo b l isk ie, a po trzecie, t rudno mi n ie myś leć, sko ro jają tam zn alazłam.

Erika wo lała n ie wspominać o p lanowanej k s iążce, żeby n ie wy szło na to , że jes twyrachowana i n ieczu ła. W dodatku Dan zareagował zby t emo cjon aln ie. Przyznałamu jednak rację, że pó jście do d omu Alex , zważywszy na oko liczn ości , by łon iemądre.

– Słuchaj , p rzy rzek n ij mi, że dasz sob ie z tym spok ó j .Po łoży ł jej ręce na ramion ach i odwrócił d o s ieb ie. Spo jrzen ie miał – jak na n iego

– s talowe.– Nie chcę, żeb y s tało ci s ię co ś złego . Zresztą jeżel i n ad al będziesz s ię w tym

grzebać, to możesz sob ie napy tać b iedy . Daj sob ie z tym spok ó j .Dan zacisnął palce na jej ramionach . Patrzy ł jej p ro s to w oczy . Zask oczo na jego

Page 75: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

reakcją Erika o tworzy ła u s ta, by odpowiedzieć, gdy doszed ł ich g ło s s to jącej nanab rzeżu Pern i l l i .

– No p ro szę, jak milu tko .W jej g ło s ie by ł ch łó d , jak iego Erika n igdy jeszcze n ie s ły szała. Oczy jej

pociemn iały , zaciskała d łon ie. Na g ło s Pern i l l i obo je zas tyg li , Dan z rękami naramionach Erik i . Jak oparzony co fnął ręce i ws tał .

– Cześć, kochan ie. Wcześn iej dziś sk ończy łaś? Erika wpad ła z kanapkami, chciałachwilę p ogadać.

Dan t łu maczy ł s ię go rączkowo , a Erika spog lądała ze zdumien iem to na n iego , tona Pern i l lę. Nie poznawała jej . Pern i l la wpatrywała s ię w n ią oczami pociemn iałymi zn ienawiści . Zaciśn ięte p ięści aż jej zb ielały . Przez chwilę Erika po myślała, że Pern i l larzuci s ię na n ią. Nie ro zu miała, co s ię dzieje. Ty le lat minęło , odkąd so b ie wszys tkowy jaśn i ły . Pern i l la wie p rzecież, że n ic między n imi n ie ma. A w każdy m razie ztak iego założen ia wyszła Erika, choć już n ie miała tej pewności . Skąd ta o s trareakcja? Patrzy ła to na Dana, to na Pern i l lę. Trwała między n imi milcząca walka, k tó rąDan najwyraźn iej p rzeg rał . Erik a n ie miała już n ic do powiedzen ia. Uznała, żenaj lep iej b ędzie zo s tawić ich samych .

Po zb ierała kubk i i razem z termosem włoży ła do koszyka. Odchodząc nab rzeżem,s ły szała podn ies ione g ło sy Dana i Pern i l l i .

Page 76: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

4

Czuł się nieskończenie samotny. Bez niej świat był pusty i zimny. Nie potrafił sobie z tym poradzić.Łatwiej znosił ten ból, dopóki mógł go dzielić z nią. Teraz dźwigał go za dwoje i był to ciężar ponad jegosiły. Znosił kolejne dni, odliczając sekundy i minuty. Świat zewnętrzny nie istniał, była tylko świadomość,że jej już nie ma i że to się nie zmieni.

Winą można obdzielić wszystkich po równo. Nie zamierzał dźwigać jej sam. O tym nie może być mowy.Spojrzał na swoje znienawidzone dłonie, niosące zarówno piękno, jak i śmierć. Musiał pogodzić się z

tą sprzecznością. Dobre stawały się tylko wtedy, kiedy ją głaskał. Dotykając jej, odpychał zło. Znikałoprzynajmniej na chwilę. Z drugiej strony zło tkwiące w nich obojgu żywiło się nimi. Miłość i śmierć,nienawiść i życie. Te przeciwieństwa przyciągały ich jak światło przyciąga ćmy krążące coraz bliżejpłomienia. Ona spłonęła pierwsza.

Czuł na karku żar tego płomienia. Był już niedaleko.

Page 77: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

V era miała dość wszys tk iego . Sp rzątan ia b rudów po innych . Życia bezod ro b iny rad ości . Każdy dzień tak i sam, bez różn icy . Nieus tannego

poczucia winy , co d ziennego budzen ia s ię i k ładzen ia do łóżka zawsze z tą samąmyślą o Anders ie.

Nas tawiła wo d ę n a kawę i u s iad ła p rzy s to le, czekając, aż s ię zago tu je. W ciszyrozlegało s ię tykan ie zegara.

Dziś sp rzątała u Lo ren tzów. Zab rało jej to cały dzień , bo dom jes t duży . Czasemtęskn iła do d awnych lat , gdy s tałe miejsce p racy dawało pewność ju tra. Ale równ ieżp res t iż wy n ik ający z fak tu , że by ła gospodyn ią w domu najważn iejszej rodziny wpó łnocnej części p ro wincj i Bohus . Ta tęskno ta nachodziła ją ty lko od czasu doczasu , bo zazwyczaj cieszy ła s ię, że n ie mus i już chodzić tam co dzień . Zg inać s ię wpó ł p rzed Nelly Lo ren tz, k tó rej z całego serca n ienawidzi ła. Mimo to p racowała u n iejp rzez wiele lat , aż p rzyszły nowe czasy i t rzyman ie gospodyn i na s tałe wyszło zmody . Przez t rzy d zieści lat wb ijała wzrok w ziemię, mówiąc: tak , p ro szę pan i ,oczywiście, p ro szę pan i , już, p ro szę pan i , walcząc jednocześn ie z pokusą, by chwycićcienką szy ję Nelly i zacisnąć d łon ie, aż p rzes tan ie oddychać. Czasem pokusa by łatak s i lna, że mus iała chować ręce pod fartuchem, by Nelly n ie zauważy ła, jak d rżą.

Gwizd czajn ika oznajmił , że kawa go towa. Vera z t rudem wstała i wyp ros towałas ię. Sięgnęła p o s tarą, wyszczerb ioną fi l iżankę i nalała sob ie kawy . Fi l iżanka by łajedyną pozo s tało ścią po zas tawie z p rezen tu ś lubnego od rodziców Arv ida. Dobra,duńska po rcelan a. Nieb iesk ie kwiatk i na b iałym t le nawet n ie bardzo wyb lak ły ,chociaż minęło ty le lat . Za życia Arv ida wy jmowała serwis ty lko na specjalne okazje,ale po jego śmierci n ie widziała różn icy między codziennością i świętem. Natu ralnąko leją rzeczy część serwisu z czasem s ię wy tłuk ła, a resztę dzies ięć lat temu w atakudelirium po tłuk ł An ders . Zos tała ty lko ta jedna, u lub iona fi l iżanka.

Vera rozkoszowała s ię smak iem kawy . Os tatn i łyk wy lała na spodek i wyp iłap rzez kos tkę cuk ru . Po łoży ła na k rześ le nog i , obo lałe i zmęczone po całodziennymsprzątan iu .

Mieszkała tu od n iemal czterdzies tu lat i zamierzała zo s tać do śmierci , chociażdom by ł mały , bard zo sk romny i n iezby t wygodny . W dodatku znajdował s ię naszczycie s tromego wzgó rza i idąc do domu , Vera zawsze mus iała k i lka razyp rzys tawać, by zaczerpnąć tchu . Czas n ie obszed ł s ię z n im łaskawie. By ł mocnosfatygowany , zarówno z zewnątrz, jak i w ś rodku . Po łożen ie by ło jednak na ty leatrakcy jne, że dos tałaby n iezłą sumę, gdyby chciała go sp rzedać. Ale nawet jej top rzez myś l n ie p rzeszło . Wolałaby raczej dopuścić do tego , żeby s ię rozpad ł zes taro ści , n iż s ię wyp rowadzić. Kiedyś p rzecież mieszkała tu z Arv idem, p rzez paręk ró tk ich i szczęś l iwych lat małżeńs twa. W syp ialn i nadal s tało łóżko , w k tó rymspędziła p ierwszą w życiu noc poza rodzinnym domem. Noc poś lubną. W tym łóżkuzos tał poczęty An ders . A po tem, gdy p rzy ty ła i n ie mog ła już leżeć inaczej n iż naboku , Arv id p rzy tu lał s ię do jej p leców, g łaskał po b rzuchu i szep tem mówił , jakbędzie wyg ląd ać w p rzyszło ści ich wspó lne życie. Mówił o dzieciach , k tó re tu będąros ły , o ty m, że ich śmiech będzie rozb rzmiewać w całym domu . A k iedy dzieci s ięwyprowad zą, on i b ędą na s taro ść s iadywać p rzy kominku , każde na swo im fo telu nab iegunach , ro zmawiając o swo im cudownym życiu we dwo je. Miel i wtedy podwadzieścia k i lka lat i zupełn ie n ie wyobrażal i sob ie, co może s ię czaić za węg łem.

Wiadomo ść dopad ła ją p rzy tym samym kuchennym s to le. Do d rzwi zas tukał

Page 78: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

p o licjan t Po h l . Zo b aczy ła go , jak s to i z czapką w ręku , i ju ż wiedziała, co będzie.Zaczął co ś mó wić, a Vera uciszy ła go , k ładąc palec na u s ta. Po tem sk inęła ręką, bywszed ł d o k u ch n i . Wtoczy ła s ię za n im, k iwając na bok i , bo by ła w dziewiątymmies iącu , a p o tem zab rała s ię do parzen ia kawy . Czekając, aż woda s ię zago tu je,wp atry wała s ię w mężczyznę s iedzącego po d rug iej s t ron ie s to łu . Nie móg ł zn ieść jejsp o jrzen ia i węd ro wał wzrok iem po ścianach , rozciągając od czasu do czasup rzy ciasn y k o łn ierzyk . Pos tawiła na s to le fi l iżank i z go rącą kawą i dop iero wtedyd ała zn ak ręk ą, że może mówić. Sama n ie odezwała s ię an i s łowem. Wsłuch iwała s ię wn aras tające b u czen ie w g łowie, p rzez k tó re n ie p rzeb ijało s ię an i jedno s łowo ,ch ociaż p atrzy ła n a po ruszające s ię u s ta po l icjan ta. Nie mus iała s ły szeć, byzro zu mieć, że Arv id spoczął na dn ie morza, gdzie jego ciało ko ły sze s ię wśródwo d o ros tó w. Żad n e s łowa tego n ie zmien ią, n ie rozgon ią gęs tn iejących na n ieb ieciemn y ch ch mu r.

Vera ciężk o wes tchnęła. Ludzie, k tó rzy u traci l i b l isk ich , mówil i , że z b ieg iem latich ob raz zaciera s ię i s taje co raz mn iej wyraźny . U n iej by ło zupełn ie na odwró t .Ob raz Arv id a s tawał s ię co raz wyraźn iejszy . Czasem widziała go p rzed sobą takjasn o , że b ó l ścisk ał serce żelazną ob ręczą. Anders by ł wykapanym o jcem, co by ło id o p u s tem b o ży m, i b łogos ławieńs twem. Gdyby Arv id ży ł , n ic złego by s ię n ie s tało .Arv id do d awał jej s i ł , z n im dałaby sob ie radę ze wszys tk im.

Drg n ęła n a d źwięk telefonu . Wytrąci ł ją n iemile ze wspomnień . Pomagając sob ieręk ami, zd jęła z k rzes ła zd rętwiałe nog i i lekko ku lejąc, posp ieszy ła do p rzedpoko ju .

– Matk a, to ja.An ders b ełk o tał . Dzięk i wielo letn iemu doświadczen iu dok ładn ie wiedziała, w

jak im s tan ie jes t jej syn . Mn iej więcej w po łowie d rog i do u traty p rzy tomności .Wes tch n ęła.

– Co s ły ch ać, An ders?Po min ął jej p y tan ie. Nie zdziwiła s ię. Ty le odby ła tych rozmów.Sto jąc ze s łu ch awką p rzy uchu , spo jrzała na swo je odb icie w s tarym, pok ry tym

ciemn y mi p lamami, lu s trze. Pomyślała, że p rzypomina to lu s tro . Włosy zn iszczone,s iwe, jed y n ie tu i ó wdzie p rzeb ijał dawny ko lo r. Podcinała je nożyczkami dop azn o k ci , s to jąc p rzed lu s trem w łazience, a po tem zaczesywała g ładko do gó ry . Niema co wy rzu cać p ien iędzy na fryzjera. Twarz od zmartwień poo rana zmarszczkami ifałd ami. Ub ran ia tak ie jak ona sama, bez wyrazu , choć p rak tyczne, najczęściej wk o lo rze szary m alb o zielonym. Wielo letn ia harówka i n iechęć do go towan iasp rawiły , że w o d ró żn ien iu od wielu kob iet w jej wieku n ie nab rała ciała. Pozos tałaży las ta i s i ln a jak k oń roboczy .

Nag le do tarło d o n iej , co po d rug iej s t ron ie s łuchawk i mówi Anders . Zp rzes trach em o d erwała wzrok od lu s tra.

– Matk a, p rzed d omem pełno samochodów po licy jnych . To na pewno po mn ie. Nap ewn o . Ch o lera, co rob ić?

Mó wił co raz g ło śn iej , w jego g ło s ie s łychać by ło pan ikę. Vera zlodowaciała.Sp o jrzała w lu s tro i zobaczy ła, że ręce jej zb ielały od ściskan ia s łuchawk i.

– Nic n ie ró b , An ders , zaczekaj na mn ie. Zaraz tam będę.– OK, ale p o śp iesz s ię. To n ie jes t tak jak zwyk le, k iedy jes t jeden samochód z

Page 79: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

g lin ami. Teraz są t rzy , mają włączone k o gu ty i sy reny . Cho lera...– An d ers , p o s łuch aj mn ie. Odd ychaj g łębok o i u sp okó j s ię. Od k ład am s łuchawkę

i b ieg nę do cieb ie.Ud ało jej s ię t ro chę go u sp oko ić. Vera o d ło ży ła s łu ch awk ę, zarzu ci ła pal to i

wy b ieg ła, n ie my ś ląc n awet o zamkn ięciu d rzwi na k lu cz.Po b ieg ła p rzez p ark ing za dawnym p os to jem tak só wek , a p o tem sk ró tem k o ło

ty ln eg o wejścia d o sk lep u sp ożywczego Ev y . Zaraz jed n ak mu siała zwo ln ić. Dod o mu An dersa do tarła d op iero po p rawie dzies ięciu min u tach .

Trafi ła n a mo men t, g dy d wó ch barczys ty ch po licjan tów wyprowad zało g o zb lo k u . W kajd an kach . Chciało jej s ię k rzyczeć, ale n a wid ok sąs iadó w p atrzących zo k ien jak sępy zd u s i ła w sob ie ten k rzy k . Nie zafun d u je im do d atko weg op rzed s tawien ia. Jed yne, co jej pozo s tało , to god ność. Nienawidzi ła obmawian iao b lep iającego jak gu ma d o żucia. Teraz b ęd ą miel i nową poży wk ę. Przecieżwied ziała, co mó wią – b ied na Vera, n ajp ierw mąż u ton ął , po tem syn s to czy ł s ię p rzezwó d k ę. A tak i z n iej p o rządn y człowiek . Bard zo dob rze wied ziała, że tak właśn iemó wią. Wiedziała też, że zro b i wszys tk o , by zmin imalizować szk ody . Ty lk o n iewo ln o jej s ię załamać, bo wted y wszy s tko run ie jak do mek z kart . Zwróciła s ię dos to jącej n ajb l iżej po l icjan tk i , d ro bnej , jasn owło sej k ob iety , d o k tó rej jak oś n iep aso wał po l icy jny mu nd u r. Nie p rzy zwy czai ła s ię do n o wych po rządkó w, d o tego , żek o b iety mogą p raco wać w każdym zawod zie.

– Jes tem matk ą And ersa Nilssona. Co s ię s tało ? Do -kąd g o zab ieracie?– Nies tety , n ie mo g ę p owied zieć. Pro szę zwrócić s ię do k omisariatu w

Tanu msh ede. Wieziemy go do tamtejszego aresztu .Serce jej zamarło . Domy śli ła s ię, że ty m razem n ie cho dzi o p i jack ą awan tu rę.

Samo ch o dy p o licy jn e o d jeżdżały jeden za d ru g im. W o s tatn im zobaczy ła And ersa.Sied ział na ty lny m s iedzen iu międ zy dwoma po licjan tami. Od wrócił s ię i p atrzy ł nan ią, d o p ó k i n ie zn ikn ęła z p o la wid zen ia.

atrik widział samochód wiozący Andersa Nilsso n a w k ieru n ku Tan umsh ed e.Oso b iście by ł zdan ia, że to p rzesada używać tak znacznych s i ł , ale Mellb erg

ch ciał p rzecież p rzed s tawien ia. W związku z ty m wezwał do datk o we p os i łk i zUd d ev all i . Wed ług Patrika oznaczało to , że czterech z sześciu p o licjan tó wmarn o wało czas .

Na p ark in gu zos tała kob ieta wpatru jąca s ię w o d jeżdżające samocho dy .– To matka sp rawcy – o dezwała s ię asy s ten tk a Len a Walt in z p o l icj i w Ud devall i .

On a ró wn ież zos tała na miejscu , żeby razem z Patrik iem p rzep ro wad zić rewizję wmieszkan iu Andersa.

– Do b rze wiesz, że n ie jes t „sp rawcą”, dop ó k i n ie zo s tan ie o skarżon y i skazany .Do teg o czasu jes t tak samo n iewinny jak my .

– Ak u rat . Mo gę s ię założyć o roczną pens ję, że facet jes t win ny .– Tak mało? Sko ro już jes teś taka p ewna, mo g łaby ś p os tawić więcej .– Bardzo śmieszn e. Żarty z p o l icy jny ch zarob k ów to jak wy śmiewan ie s ię z

Page 80: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

cu dzego k alectwa.Patrik mu s iał jej p rzyzn ać rację.– Nie ma na co czek ać. Idziemy ?Widział , że matk a An d ersa jeszcze s to i na park ing u i p atrzy za samocho d ami,

k tó re dawno o d jechały . By ło mu jej żal . Przez chwilę ch ciał n awet p o dejść do n iej .Ale Lena pociąg nęła go za ramię i k iwn ęła g ło wą w k ierun k u k latk i sch o do wej.Patrik wes tchnął , wzru szy ł ramion ami i p o szed ł za n ią.

Drzwi n ie by ły zamk n ięte n a k lucz, o czym p rzek on ali s ię, chwyciwszy za k lamk ę.Weszl i d o p rzed pok o ju . Patrik ro zejrzał s ię i zn ó w wes tch n ął . Mieszk an ie by ło wo p łak an ym s tan ie. Ciekawe, czy w ty m bałag an ie uda s ię znaleźć coś is to tn eg o .Przeszl i między p u s tymi bu telkami walającymi s ię w p rzed po k o ju , o garn iającsp o jrzen iem p o kó j i ku ch n ię.

– Fu j! – Len a p o trząsn ęła g ło wą z ob rzyd zen iem.Ob o je wyciąg n ęli z k ieszen i cienk ie gumo we ręk awiczk i . Jakby s ię u mówil i ,

Patrik zaczął od p o ko ju , a Lena od k uchn i .Pok ó j And ersa sp rawiał sch izo fren iczn e wrażen ie. Z jedn ej s t ro ny b rud , śmieci i

n iemal całk owity b rak meb li i p rzed mio tów oso b is ty ch , p rzez co p rzy pominałtyp o wą n arko mańską melinę, jak ie Patrik widy wał n ie- raz p odczas s łużby w p o licj i .Z d ru g iej s t ro n y n ie widział jeszcze melin y pełnej ob razów. Wis iały tak gęs to , żecałkowicie p ok rywały ścian y od wysok ości metra nad po d ło gą aż p o su fi t . By ły too b razy ab s trakcy jne, namalo wan e w g o rących b arwach , o d k tó ry ch aż o czy p iek ły .Patrik chciał je zas łon ić ręką. Działały n a n iego n iezwyk le mocno , wręcz fizy czn ie,jak ko pn iak w b rzuch . Niemal s ię s łan iał . Musiał odwró cić wzrok , b o wy dawały s ięwy sk ak iwać ze ścian .

Przys tąp i ł d o p rzeg lądan ia rzeczy An d ersa. Niewiele ich b y ło . Przez ch wilęp oczu ł wd zięczn ość, że miał w ży ciu ty le szczęścia. Własne p ro b lemy wy dały mu s ięmiałk ie. Zadziwiła go n iezwy k le s i lna wo la życia And ersa, wid oczna mimo po zo rnejmizeri i . Dzięk i tej wo li An ders Nilsso n wciąż t rwał , dzień za d n iem, ro k za rok iem.Czy w jeg o życiu b y ło jeszcze miejsce n a radość? Czy k iedy ko lwiek żywił u czu cie,k tó re sp rawia, że warto żyć: radość, oczek iwan ie, szczęście, u n ies ien ie – czy możewszys tk o by ło jed yn ie odcin k iem d rog i p rowadzącej do k o lejn ej dawk i alk oh o lu ?

Patrik po ko lei b rał wszys tko do ręk i . Sp rawdził , czy n ie ma n iczeg o w materacu ,p rzejrzał szu flad y , zajrzał p o d n ie, o s tro żn ie zd jął wszys tk ie ob razy i o b ejrzał je odty łu . Nic. Zup ełn ie n ic god nego u wag i . Poszed ł d o ku ch n i , b y zobaczyć, czy Lenamiała więcej szczęścia.

– Co za ch lew. Jak mo żna tak żyć?Z ob rzydzen iem p rzeg ląd ała zawarto ść wo rk a ze śmieciami. Wy sy pała je n a

g azetę.– Znalazłaś co ś ciek awego ?– I tak , i n ie. Kilka rachu n ków. Numery telefo nó w n a b i l l ing u mog ą o kazać s ię

ciekawe. Reszta to ch łam. – Z g ło śny m p laśn ięciem ściągn ęła rękawiczk i . – Jakmyślisz? Starczy teg o na dziś?

Patrik spo jrzał n a zegarek . Spędzil i tu dwie go dzin y . Na d wo rze zrob iło s ię już

Page 81: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

E

ciemno .– Tak . Więcej n ie da s ię zrob ić. Jak s ię zab ierzesz do domu? Może cię podwieźć?– Dam so b ie rad ę, p rzy jechałam swo im samo chodem. Ale dzięku ję.Z u lg ą o puści l i mieszkan ie, p amiętając, by n ie zo s tawić o twartego , tak jak je

zas tal i .Kied y wyszl i n a park ing , pal i ły s ię ju ż latarn ie u l iczne. Zdąży ło napad ać trochę

śn iegu , t rzeba go b y ło odgarnąć z p rzed n ich szyb samochod ó w. Jadąc w k ierunkus tacj i ben zy nowej OKQ8, Patrik miał co raz s i ln iejsze p rzeświadczen ie, że co ś s ię n iezg ad za. Towarzyszy ło mu p rzez cały dzień . Nie wierzy ł , żeby Mellberg zad ałwłaściwe py tan ia świadko wi, k tó rego zeznan ia dop rowadziły do zatrzyman iaAn d ersa. Powin ien s ię temu b l iżej p rzy jrzeć. Decyzję po d jął n a samy m śro d kusk rzyżowan ia. Zawrócił i zamias t do Tanumshede, sk ierował s ię do Fjäl lback i . Miałn adzieję, że zas tan ie w domu Dagmar Petrén .

rik a rozmyślała o d łon iach Patrika. U mężczy zn y ocen iała w p ierwszejk o lejności d łon ie i p rzegub y , bo u ważała, że bywają bardzo seksowne. Nie

p o winn y by ć małe, ale też n ie mus iały być wielk ie jak bochny . Dos tateczn ie du żei ży las te, bez włosów, g ib k ie i sp rawne. Ręce Patrika by ły właśn ie tak ie, jaktrzeba.

Si łą wo li od erwała s ię o d marzeń . Nie warto ich t rwon ić n a coś , co jak do tądo b jawia s ię ty lk o lekk im d rżen iem w o ko licy żo łąd ka. Poza tym n ie wiad omo , jakd łu g o zos tan ie we Fjäl lbace. Jeś l i dom zos tan ie sp rzed any , ju ż n ic n ie b ędzie jej tutrzymać. Czeka na n ią mieszkan ie w Sztokh o lmie i do tychczasowe życie wśródp rzy jació ł . Czas sp ędzo n y we Fjäl lbace o każe s ię jedyn ie k ró tk im ep izo dem wży cio ry s ie, a w tak im razie g łup io by łoby budować roman tyczne zamk i n a lodzie pojedny m spo tkan iu z p rzy jacielem z dzieciń s twa.

Erik a wes tch n ęła, p atrząc na zmierzch nad ho ryzon tem. By ła dop iero t rzecia p op o łu dn iu . Wciągnęła wielk i , rob iony na d ru tach sweter, k tó ry n iegdyś w ch ło d ne dn io jciec no s i ł n a mo rzu . Zmarzn ięte ręce uk ry ła w rękawach , a ich ko ńce związała.Siedziała, u żalając s ię o nad so bą. Nie miała s ię z czego cieszyć. Śmierć Alex , spó r od om, Lu cas , k s iążk a, k tó ra jej n ie idzie – wszys tko jej ciąży ło . Temu wszys tk iemutowarzyszy ła świad omość, że w związk u ze śmiercią rodziców zos tało jeszcze ty le d ozrob ien ia, po d każdym wzg lędem, zaró wno p rak ty czn y m, jak i emocjonalnym. Jużn ie miała s i ł n a po rząd k i . Po domu walały s ię work i n a śmieci i k artony zap ełn ionety lk o do po łowy . W śro d ku równ ież miała miejsca zapełn ione ty lko do p o ło wy ,wiele luźn y ch wątków i p lątan inę emocji .

Przez całe p opo łudn ie wracała d o n iej scena między Danem a Pern i l lą, k tó rej by łaświad k iem. Wszy s tko b y ło n ie tak . Min ęło p rzecież wiele lat , odkąd u ło ży ły sob iewzajemn e s to sunk i , a p rzynajmn iej tak s ię zdawało Erice. Dlaczego więc Pern i l lazareag o wała w tak i sp osób? Erika zas tanawiała s ię, czy dzwo n ić do Dana, alezrezy gno wała, b o jąc s ię, że s łuch awkę p o dn ies ie Pern i l la. Nie miała ocho ty nak o lejną awan tu rę. Pos tan owiła dać sob ie spokó j i n ie my ś leć o tym, w nad ziei , żePern i l la p o p ro s tu ws tała lewą n ogą i p rzy nas tęp nym spo tkan iu o każe s ię, że jes t p o

Page 82: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

sp rawie. Mi-mo to g ry zła ją ta h is to ria. Przeczuwała, że n ie by ł to p rzypad k owywybuch , że cho d ziło o co ś więcej , choć n ie miała po jęcia o co .

Bardzo s ię martwiła opóźn ien iem w p racy nad k s iążk ą. Żeb y po p rawić sob iesamopoczucie, p os tan o wiła wziąć s ię do p isan ia. Zas iad ła do s to jącego w gab inecieko mpu tera, ale n ajp ierw musiała zd jąć ciep ły sweter. Na po czątku p isan ie szło jejop o rn ie, ale po chwil i nab rała ro zp ęd u . Zazd rości ła p isarzom, k tó ry po trafią narzucićsob ie reżim, bo sama p rzeży wała katu sze, zmuszając s ię do p isan ia. Nie ty le zlen is twa, i le ze s trachu , że od o s tatn iego razu zdąży ła u tracić tę zdo lność. Że będzietępo ś lęczeć nad k lawiatu rą ze wzrok iem wb itym w ek ran , z pus tką p rzed oczami iświadomością, że b raku je jej s łó w i że ju ż n igdy n ie nap isze an i jednego zdan ia. Jakdo tąd obawy te s ię n ie spełn i ły , co za k ażd y m razem p rzy jmo wała z wielką u lg ą.Palce b iegały p o k lawiatu rze. W ciągu zaledwie godziny nap isała dwie s tro ny . Poko lejnych trzech d o szła do wn iosku , że należy jej s ię nag roda i może poświęcićn ieco czasu na k s iążkę o Alex .

Dobrze znał tę celę, n ieraz do n iej t rafiał . No ce w cel i i rzyg owiny na pod łod ze wnajgo rszych o k resach należały do cod zienno ści . Ale tym razem to co in nego . Terazto n ap rawdę po ważna sp rawa.

Po łoży ł s ię n a bok u i zwinął w k łębek , z g ło wą n a d łon iach , by n ie do tykaćpo liczk iem p las t ikowego ob icia twardej p ryczy . Dyg o tał z zimna, bo w cel i b y łoch łodno , a we k rwi miał co raz mn iej alkoho lu .

Dowiedział s ię, że jes t podejrzany o zamo rdo wan ie Alex . Po tem wep chnęli go d ocel i i powied ziel i , że ma czek ać, aż k to ś po n ieg o p rzy jdzie. A co innego miałb yrob ić w pus tej cel i? Dawać lekcje ry sun k u? Uśmiechnął s ię k rzywo .

Kiepsko mu s ię myś lało , k iedy n ie miał n a czym zaczep ić oka. Na betonowy chścianach , pomalowanych n a jasnozielono , tu i ówd zie, tam gdzie farb a odpad ła,po wstały szare p lamy . W myślach pomalował te ściany wyrazis tymi barwami. Tu pasczerwonego , tam żó łteg o . Mocne po ciągn ięcia pędzla szybk o upo rały s ię z wy tartązielen ią. Oczyma wyobraźn i widział p rzed sob ą feerię barw i dop iero wted y udało mus ię zeb rać myś l i .

Alex n ie ży je. Nie by ła to my ś l , od k tó rej można uciec, lecz n iezap rzeczalny fak t .Umarła, a wraz z n ią umarła jego p rzyszło ść.

Nied ługo po n ieg o p rzy jdą. Będą go ciągać, popy ch ać, d rwić, aż d o trą d o nag iejp rawd y . Nie po trafi ich powstrzymać, n ie wie nawet , czy chciałby . Ty lu rzeczy już n iewie. Wcześn iej też n ie wiedział . Przez ko jące o p ary alk oho lu n iewiele do n iegodo cierało . Ty lk o Alex . Świad o mość, że o na od d ycha gd zieś tym samym powietrzemco on , że myś l i i cierp i tak samo jak on . Ty lko to by ło w s tan ie p rzed rzeć s ię don iego p rzez zd rad l iwe opary o tu lające p rzeszło ść miło s ierną ciemnością.

Leżąc n a p ryczy , poczu ł , że nog i mu zd rętwiały , ale n ie chciało mu s ię ru szyć.Jeś l i s ię po ruszy , s t raci kon tro lę nad barwami z wy obraźn i i znów będzie mus iałpatrzeć na n ag ą b rzydo tę ścian cel i .

W ch wilach jasno ści dos trzegał i ron ię swego lo su . Od u rodzen ia miał wpros tn ienasyconą po trzebę p ięk na, a skazany by ł na życie w b ru dzie i b rzydocie. Mo żetak i lo s miał zap isany w gwiazdach , a może p rzesądzony oweg o feralnego dn ia.

Gdyby n ie to . Ty le razy k rąży ł myś lami wokó ł owego „g d yby”. Bawił s ię myś lą,jak wyg lądało by jego życie, „gd y by”. Może ży łby dob rze, uczciwie, w rodzin ie, we

Page 83: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

S

własn ym domu . Sztuka b y łaby źród łem rado ści , a n ie ro zp aczy . Dzieci b awiące s ię wogrodzie ko ło p racown i, p rzy jemne zapachy ro zch odzące s ię z k uchn i . Prawdziwaidy lla, jak z o b razkó w Carla Larssona, z dodatk iem różo wej poświaty . Pośrodku teg oob razk a s tała Alex , zawsze w samy m cen trum, a on k rąży ł wok ó ł n iej jak p lanetawokó ł s łoń ca.

Fan tazjowan ie na ten temat zazwyczaj rozg rzewało go od ś rod k a, ale teraz s ięzmien ił , s tał s ię s in on ieb iesk i , zimny , wiało od n ieg o lodowatym ch łod em. Do b rzeto znał . Przez wiele nocy b adał go w sp o ko ju , aż do najmn iejszeg o szczegó łu .Największy lęk b udziła w n im k rew. Jej czerwień o s tro kon tras towała z b łęk i tem. Jakzwyk le by ła tam równ ież śmierć. Gdzieś w t le zacierała ręce z zadowo len ia i czekałana jak iś jego ruch , coko lwiek . Jedy n e, co móg ł zrob ić, to n ie zwracać uwag i ,ign o ro wać. Wtedy zn ikała. Może ob raz odzyska znów różową poświatę. Może Alexs ię do n iego u śmiechn ie tym swo im szarp iącym trzewia u śmiechem. Ale śmierć by łazb y t b l isk ą znajomą, by można by ło ją lekceważyć. Znali s ię od wielu lat , i n ie s tałas ię p rzez to p rzy jemn iejsza. Nawet w jaśn iejszych wspó lnych ch wilach wciskała s ięnamo ln ie między n iego a Alex .

Cisza panu jąca w cel i działała ko jąco . Do ch odziły g ło sy ludzi , ale by ły takod leg łe, jakby pochodziły z in nego świata. Z marzeń wyrwał go dop iero odg ło szb liżający ch s ię k roków. Rozleg ł s ię szczęk zamka, d rzwi s ię o tworzy ły i s tanął wn ich mały , t łu s ty komisarz. An ders spuści ł nog i na pod łogę. Po ra p rzes łuchan ia.Lep iej mieć to za sobą.

ińce zb lad ły na ty le, że dały s ię uk ryć pod g rubą wars twą pud ru . Ann awpatrywała s ię w swo je odb icie w lu s trze. Widziała zn iszczoną, wycieńczoną

twarz, n a k tó rej – b ez mak ijażu – wy raźn ie o d znaczały s ię zary sy s in iakó w. Jednooko miała nadal n ieco p rzek rwio ne. Zmatowiałe włosy wis iały martwo ,p rzydałoby s ię podciąć końcó wk i. Nie mog ła s ię zeb rać, by u mówić s ię na wizy tęu fryzjera. Całą en erg ię p oświęcała dzieciom i ich po trzebom, żeby s ię ty lko n iezałamać. Jak mog ło d o tego do jść?

Ściągn ęła włosy w ko ń sk i ogon i mozo ln ie zaczęła s ię ub ierać, un ikając ruchów,k tó re powo d owały b ó l w żeb rach . Dawn iej p i ln ował s ię i b i ł ją ty lko w te miejsca,k tó re dało s ię uk ryć pod u b ran iem, ale od p ó ł roku już s ię ty m n ie p rzejmował i b i łpo twarzy .

Najgo rsze by ły n ie same u derzen ia, ale życie w oczek iwan iu n a ko lejn y cio s ,ko lejne uderzen ie p ięścią. Okrucieńs two Lucasa po legało równ ież na tym, że ig rał zjej s t rach em. Pod nos i ł rękę, jakby miał ud erzyć, ale zamias t tego g łaskał ją i s ięu śmiechał . Czasem cio s spadał jak g rom z jasneg o n ieba. Nie p o trzebował powod u .Cios p ięścią w b rzu ch , w g ło wę, w p lecy , g d zieko lwiek , móg ł n as tąp ić na p rzy k ładpodczas rozmowy o zaku p ach na ob iad albo o wyborze p rog ramu telewizy jnego . Nietraci ł p rzy tym wątku , mówił dalej , jakby n ic s ię n ie s tało , a Anna bez tchu leżała napod łodze. Rozko szo wał s ię władzą n ad n ią.

Ubran ia Lucasa b y ły po rozrzucane po całej syp ialn i . An n a pozb ierała jes tarann ie, część po rozwieszała, część wrzuci ła do kosza na b rudną b iel izn ę. Pozrob ien iu po rząd ków w sy p ialn i zajrzała do d zieci . Ad rian spał spok o jn ie ze

Page 84: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

smoczk iem w bu zi , lekko poch rapu jąc. Emma s iedziała w swo im łóżeczku , bawiąc s ięspoko jn ie. By ła taka podob n a do Lucasa. Tak i sam zdecydowany wyraz kancias tejtwarzyczk i i tak ie same lo dowato b łęk i tne o czy . Ten sam upó r.

By ł to jeden z powo dów, d la k tó rych n ie mog ła p rzes tać kochać Lu casa. Niekochać go o znaczałoby od rzucić Emmę. Lu cas by ł częścią Emmy , a zatem i Anny . By łzresztą d ob rym o jcem. Ad rian by ł za mały , ab y rozumieć, ale Emma uwielb iałaLucasa, i An na n ie p o trafi ła zd obyć s ię n a to , aby jej odeb rać o jca. Jak mog łabypozbawić dzieci po łowy ich poczucia bezp ieczeńs twa, zbu rzyć to , co zn ają i co jes td la n ich ważne? Musi b yć s i ln a za n iego i za s ieb ie, a wtedy upo rają s ię. Przecieżk iedyś tak n ie by ło . Na pewno będzie do b rze. Musi by ć s i lna. Lu cas mó wił , że n iechce jej b ić, ale mu s i , bo ona n ie rob i tego , co p o winna. Gdy by ty lko chciała,mog łaby b y ć lep szą żoną. Mówił , że An na go n ie rozumie. Gdyby umiała gozadowo lić, rob i ła, co należy , n ie czu łb y s ię n ią rozczaro wany .

Erika tego n ie ro zu mie. Ta jej samodzielność i życie w po jedynkę, odwaga idusząca n ad op iekuńczość. W g ło s ie Erik i Ann a s ły szała pogardę, k tó radop rowadzała ją do fu ri i . Co o na może wiedzieć o małżeńs twie, o rodzin ie? Ociężarze o dpowiedzialn ości , po d k tó rym czło wiek aż s ię ug ina? Erika mus i martwićs ię ty lko o s ieb ie. Zawsze by ła p rzemąd rzała, a matczyna tro sk l iwość, k tó rą o taczałaAn nę, ch wilami by ła t rudna do zn ies ien ia. Wod ziła za n ią n iesp oko jnym wzrok iem,pod czas gdy Anna chciała ty lko , żeby jej d an o spo k ó j . Jak ie miało znaczen ie, żemama n ie dbała o có rk i , sko ro dbał tata? Jedno z rodzicó w to i tak n ieźle. Różn icamiędzy n ią a Eriką po legała na tym, że An n a to akcep towała, a Erika d oszuk iwała s ięp rzyczyn . Najczęściej zresztą w samej sob ie. Dlatego właśn ie s tarała s ię aż za b ardzo .An na pos tanowiła w og ó le o n ic s ię n ie s tarać. Pro ściej b y ło n ie zas tanawiać s ię,p łynąć z p rądem i żyć z dn ia na dzień . Stąd ten żal do Erik i . Że s ię o n ią martwiła irozp ieszczała ją, co u trudn iało zamykan ie oczu na p rawd ę i rzeczy wis to ść. Odejście zdomu by ło d la Anny jak wy zwo len ie. Wkró tce po tem poznała Lucasa i myś lała, żeo to sp o tk ała jedy n ego człowieka, k tó ry p o trafi ją kochać taką, jaka jes t , a co więcej ,u szanować jej po trzebę wo lności .

Uśmiech nęła s ię go rzko , sp rzątając po śn iadan iu . Wo lno ść s tała s ię d la n iejpo jęciem zu pełn ie obcym. Ogran iczy ła s ię do k i lkupo k o jo wego mieszkan ia. Ty lkodzieci sp rawiały , że Anna jeszcze funk cjono wała. Dzieci i n adzieja, że jeś l i zn ajdziesposób , właściwe zak lęcie, wszys tko będzie jak dawn iej .

Przyk ry ła maseln iczkę, włoży ła ser do p las t ikowej to rebk i , a b ru d ne naczyn ia d ozmywark i i wy tarła s tó ł . Kied y już wszys tk o lśn i ło czys to ścią, u s iad ła na k rześ le irozejrzała s ię po kuchn i . Słychać b y ło ty lk o pap lan ie Emmy do ch odzące zdziecin n ego p o ko ju . Kuchn ia by ła jasn a i p rzes tronn a, z d rewna i s tal i –wy smakowane po łączen ie. Nie o szczędzal i na wy s tro ju , domin u jący mi mark ami b y łyzatem Ph il ip Starck i Poggenp oh l . Anna wo lałaby p rzy tu ln iejszy s ty l , ale k iedywp rowadzała s ię do p ięk n ego p ięciopoko jowego mieszk an ia na sztokho lmsk imÖstermalmie, wiedziała ju ż, że ma s ię n ie odzywać.

Nie p rzy jmowała do wiadomości , że Erice może być żal d omu we Fjäl lbace. Niemog ła sob ie p o zwo lić na sen tymen ty , bo p ien iądze ze sp rzed aży domu mog łyoznaczać n o wy początek d la n iej i d la Lucasa. Wiedziała, że Lu cas n ie lub i swo jejp racy w Sztokho lmie i chciałb y wrócić d o tętn iącego życiem Londynu , g dzie maszanse na wielk ą karierę. Dla n iego Sztokho lm by ł zaściank iem. Przy uwzg lędn ien iu

Page 85: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

wysok ich , bardzo wysok ich zarobkó w Lucasa i do ty chczasowych o szczędn ościp ien iądze u zyskane ze sp rzedaży domu we Fjäl lbace pozwo lą im na zakupo dpowiedn iego domu w Lo n dyn ie. Lucaso -wi na tym zależało , a tym samym zależałoi jej . Erik a da so b ie rad ę. Zap rzątają ją ty lko własne sp rawy . Pracę i mieszkan ie ma wSztok ho lmie, a i tak d om we Fjäl lbace s łuży łby jej ty lko podczas letn ich u rlopów.Jej równ ież p rzydadzą s ię te p ien iądze, b o o zarob kach z p isan ia n ie warto nawetwspomin ać. Anna wied ziała, że s io s trze s ię n ie p rzelewa. Z czasem Erik a zro zumie, żetak jes t lep iej d la n ich obu .

Z dziecięcego poko ju dob ieg ł do n ośny g ło s Adriana. Kon iec odpo czyn ku . Niema co s ię zamartwiać. Sin iak i zn ikn ą jak zawsze, a ju tro będzie nowy d zień .

atrik czu ł lekkość w sercu . Idąc po schodach do Dag -mar Petrén , pok onywałp o dwa s topn ie n a raz. Kiedy jedn ak doszed ł na gó rę, mu s iał chwilę

odpo cząć. Poch y li ł s ię w p rzód z ręk ami opartymi na ko lanach . No cóż, n ie ma jużdwu dzies tu lat . To sp os trzeżen ie w jeszcze większym s topn iu do ty czy ło kob iety ,k tó ra o tworzy ła d rzwi. Malu tka i pomarszczona jak su szo na ś l iwka. W dodatkutak zgarb iona i p ok rzywiona, że s ięgała mu n ieco powyżej pasa. Miało s ięwrażen ie, że p rzewró ci ją naj lżejszy powiew wiatru . Ale patrzące na n iego oczyb ły szczały żywo jak u młodej d ziewczyny .

– Nie s tercz tu , ch łopcze. Wejdź, kawy dos tan iesz.Głos miała zaskaku jąco mocn y . Patrik poszed ł za n ią pos łu szn ie. Czu ł s ię jak

u czn iak . Po wstrzymał s ię od uk łonu i mus iał s ię mo cno s tarać, aby do trzymać k ro kup an i Petrén , p o suwającej s ię nap rzó d w ś l imaczym temp ie. Przek roczy ł p róg i s tan ąłjak wry ty . Nigdy w ży ciu n ie widział ty lu miko łajów. Figu rk i zajmowały cały pok ó j .Miko łaje duzi i mali , s tarzy i młodzi , świecący i całk iem zwyk li . Patrik czu ł , że jegomózg p racu je na najwy ższy ch ob ro tach , by upo rać s ię z nat łok iem wrażeńwzro kowy ch . Z tru dem zamkn ął u s ta, bo szczęka opad ła mu aż na p ierś .

– Jak s ię podoba? Śl iczne, p rawda?Patrik n ie wied ział , co o d powiedzieć, i dop iero p o chwil i wy jąkał :– Ależ tak . Fan tas tyczne.Spo jrzał n a n ią n iespoko jn ie, by sp rawdzić, czy pan i Petrén zarejes trowała p ewną

n iezgo d ność międ zy s łowami a tonem, jak im zos tały wypo wiedziane.– Spo ko jn ie, do b rze jes t . Wiem d o skon ale, że to n ie w jego guście, ale ze

s taro ścią łączą s ię pewne obowiązk i . Rozumie?– Ob owiązk i?– Trzeba mieć jak ieś dziwactwa, żeb y być ciekawym d la in nych . W p rzeciwnym

razie jes t s ię ty lk o nud ną s tarą babą, k tó rej n ik t n ie ch ce znać.– Ale d laczego miko łaje?Patrik nad al n ie ro zumiał , więc pan i Petrén t łumaczy ła jak dziecku .– Pierwszą zaletą miko łajów jes t to , że wys tawia s ię je raz na rok . Przez resztę

rok u tak tu pus to , że sob ie n ie wyobraża. Druga zaleta po lega na tym, że w święta

Page 86: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

p rzycho dzą dzieci . Dla s tarej baby , k tó rą mało k to odwiedza, to wielka frajda, g dy temaleńs twa dzwon ią do d rzwi, żeb y zobaczyć miko łaje.

– A jak d ługo je pan i wys tawia? Przecież już po łowa marca.– Zaczynam gdzieś w p aździern iku , a wynoszę ko ło kwietn ia. Oczywiście zab iera

mi to ze dwa ty godn ie.Patrikowi n ietrudno by ło po jąć, że mus i to zab rać ty le czasu . Sp róbo wał w

myślach po liczyć figu rk i , ale jeszcze s ię n ie po zb ierał i mus iał zapy tać wpros t .– Ile pan i ma tych figu rek?Odpowiedziała natychmias t :– Tys iąc cztery s ta czterdzieści t rzy . Nie, p rzep raszam, ty s iąc cztery s ta czterdzieści

d wie – wczo raj jedna mi s ię zb i ła. Nawiasem mówiąc, jedna z naj ładn iejszy ch –p owiedziała pan i Petrén ze zmartwioną miną.

Zaraz s ię jednak o trząsnęła i w jej oczach po jawił s ię weso ły b ły sk . Zaskaku jącomocno jak na n ią pociągnęła Patrika za rękaw d o ku ch n i , g dzie n ie by ło an i jed negomiko łaja. Patrik dysk retn ie wyg ładzi ł rękaw. Pomyślał , że na pewno chwyciłaby goza ucho , gdy by ty lko mog ła s ięgnąć tak wysok o .

– Tu sob ie u s iądziemy . Ten t łum miko łajów b ywa męczący . A do k uchn i n ie mająwstęp u .

Patrik zas iad ł na twardej ku chennej ławie. Pan i Petrén zdecydowan ie od rzuci łap ropozycję pomocy . Przygo to -wał s ię na pod łą lu rę. Tymczasem po raz d rug i zdziwiłs ię og ro mnie, k iedy zob aczy ł duży , lśn iący i supernowoczesny eksp res k ró lu jącyk o ło zlewu .

– Czego s ię nap ije? Capp uccino ? Café au lai t? A może podwó jne esp resso –p rzyd a s ię, co?

Patrik zdo łał ty lko k iwnąć g łową. Pan i Petrén by ła wyraźn ie zachwycona.– Co myślał? Że będzie imb ry k z czterdzies tego trzeciego roku i kawa mielona w

ręcznym młynku? To , że s ię jes t s tarą babą, n ie znaczy , że t rzeba sob ie żało wać. Teneksp res dos tałam parę lat temu od syna na gwiazdkę i mog ę powiedzieć, że chodzi nao k rąg ło . Bywa, że sąs iadk i u s tawiają s ię w ko lejce, żeby dos tać mo jej kawy .

Pok lep ała maszynę, k tó ra zaczęła p rychać i sy czeć, sp ien iając mleko w zwiewnąp iank ę.

Na s to le po jawiły s ię ab so lu tn ie fan tas tyczne wyp iek i . Żadne tam herbatn iczk iczy zwyk łe d ro żd żowe cias to , ty lko spo re bu łeczk i cynamonowe, pękate mufink i ,cias tka czeko ladowe i bezy . Patrik zro b ił wielk ie oczy . Mało b rak owało , a zacząłb ys ię ś l in ić. Widząc tę minę, pan i Petrén zach icho tała. Nalała do fi l iżanek go rącej ,p achnącej , świeżo parzonej kawy i u s iad ła po d ru g iej s t ron ie s to łu .

– Jak rozumiem, mam opowiedzieć o dziewuszce z p rzeciwk a. Rozmawiałam już zk omisarzem i powiedziałam, co wiem. Niewiele tego jes t .

Patrik z t rudem od erwał s ię od cias ta. Musiał p rzetrzeć język iem zęby , żebyo tworzy ć u s ta.

– Pro szę po wiedzieć, co pan i widziała. À p ropos , n ie będzie pan i p rzeszkadzało ,jeś l i włączę magneto fon ?

Page 87: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Nacisnął p rzycisk i ug ryzł spo ry kęs cias ta.– A włącz sob ie. Więc tak : to by ło w p iątek dwu dzies tego p iątego s tyczn ia, o pó ł

do s iód mej wieczo rem.– Skąd ta p ewność co do daty i go dzin y? Od tej po ry minęło już ładnych parę

tygodn i , p rawda?Patrik ug ryzł ko lejn y kęs .– Miałam wtedy u rodziny . Sy n z rod ziną p rzyszl i z p rezen tami i by ł to rt . Wyszl i

zaraz p rzed wiadomościami na czwórce o pó ł do s iódmej. Właśn ie wtedy u s ły szałamharmider na dworze. Podeszłam do okna, k tó re wycho dzi na gó rk ę, w s tronę do mudziewczyny , i zobaczy łam go .

– Andersa?– Tak , Andersa, malarza. Pi jany by ł jak bela, wrzeszczał i wali ł w d rzwi jak

oszalały . Wpuści ła go w końcu , zrob iło s ię cicho . Nie wiem, może nadal k rzyczał , alen ic mi o tym n ie wiadomo , bo n ie by ło s łychać, co s ię d zieje w ś rodku .

Pan i Petrén zob aczy ła, że talerzyk Patrika jes t pus ty , i po dsunęła mu tackę zbu łkami cynamo nowymi. Nie dał s ię p ro s ić i chętn ie wziął jedną.

– Jes t pan i pewna, że to by ł Anders Nilsson? Żadn ych wątp l iwości?– O, n ie. Tego łobuza zawsze rozpoznam. Bywał tu w p iątek i świątek , a jak n ie tu ,

to z p i jakami na rynk u . Zupełn ie n ie rozumiem, co móg ł mieć wspó ln eg o zAlexand rą Wijkner. Ta dziewuszka miała k lasę. Piękna by ła i d ob rze wychowana. Jakby ła mała, częs to d o mn ie wpadała na sok i bu łk i . O tu , na tej kanap ie sob ie s iadała,częs to razem z có reczką To rego , jak jej by ło ...?

– Erika – powiedział Patrik z pełnymi u s tami. Zrob iło mu s ię go rąco na samdźwięk tego imien ia.

– Erika, właśn ie. Też miła d ziewuszk a, ale n ie to co Alexand ra, o na to co innego .Jakby od n iej b i ł b lask . Ale po tem co ś s ię s tało ... Już tu n ie zag lądała, ledwo s ięk łan iała. W k ilka mies ięcy późn iej wyprowadzil i s ię do Gö tebo rga. Po tem jej n iewidywałam, aż parę lat temu zaczęła p rzy jeżdżać na weekendy .

– A p rzed tem Carlg ren owie tu n ie bywali?– Nigdy . Ale o dom dbali . Przychodzil i różn i rzemieś ln icy , malarze i s to larze,

Vera Nilsson sp rzątała dwa razy w mies iącu .– Nie wie p an i , co s ię s tało p rzed wyprowadzką Carl-g ren ów, że Alex tak s ię

zmien iła? By ła jakaś awan tu ra ro dzin na czy co ś w tym rodzaju ?– Różn ie s ię mówiło , zawsze są jak ieś p lo tk i , ale n ie warto nawet powtarzać. Są tu

tacy , k tó rym s ię wydaje, że wiedzą wszy s tko o in nych , ale p rzecież n ik t n ie wie napewn o , co s ię dzieje w czterech ścianach cud zego domu . Więc i ja n ie będę snućdomysłów, bo n ie ma z tego żadnego poży tku . Pro szę s ię częs tować, n ie p róbowałpan jeszcze mo ich bezików.

Patrik zas tanowił s ię i s twierdzi ł , że zo s tało mu trochę miejsca na bezika.– Co jeszcze pan i widziała? Widziała pan i na p rzyk ład , jak Anders Nilsson

wych odził?– Nie, tamtego wieczo ru już g o n ie widziałam. Ale po tem, w tygod n iu , widziałam

Page 88: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

k ilka razy , jak wch odził do domu . Dziwne. Z tego , co s ły szałam, ona już wtedy n ieży ła, p rawda? A w tak im razie co on tam rob ił?

To samo pomyślał Patrik . Pan i Petrén sp o jrzała na n iego wyczeku jąco :– No i co , smak owało?– W życiu n ie jad łem tak d ob rych wyp ieków. Jak s ię pan i udało ty le tego

wyczarować? Od mo jeg o telefonu do p rzy jazdu minął ledwie kwadrans . Musiałabypan i być Su permanem, żeby w tym czas ie zdążyć up iec to wszys tko .

Pan i Petrén z dumą p rzy jęła te pochwały .– Przez t rzyd zieści lat p rowadzil iśmy z małżonk iem cuk iern ię we Fjäl lbace i mam

nadzieję, że nauczy łam s ię co n ieco . Trudno pozby ć s ię s tarych p rzyzwyczajeń , więcnadal ws taję o p iątej rano i codzienn ie co ś p iekę. Czego n ie zjed zą dzieci albo tes taruchy , co p rzycho dzą w odwiedziny , dos tają p tak i . Poza tym p rzy jemn ie jes twypróbowy wać no we p rzep isy . Ty le dziś ciekawych wyp iek ów, dużo smaczn iejszy chod suchych cias teczek , k tó re k iedyś p iek l iśmy w wielk ich i lo ściach . Znajdu jęp rzep isy w różnych p ismach o go towan iu , a po tem trochę p rzerab iam wed ługwłasnego uznan ia.

Wskazała ręką wielką s tertę p ism o go towan iu p iętrzących s ię na po d łod ze. By łotam k ilka roczn ików. Sądząc po ich cen ach , pan i Petrén mus iała sob ie od łożyć spo rąsumkę z czasów cu k iern i . Nag le p rzyszło mu coś do g łowy .

– Nie wie pan i , czy rodziny Carlg renów i Lo ren tzów łączy ło coś p oza tym, żeKarl-Erik u n ich p racował? Czy u trzy mywali s to sunk i towarzysk ie?

– Lo ren tzowie z Carlg renami? Broń Boże! W jednym tyg odn iu mus iałyb y chyb awypaść dwa czwartk i! On i n ie bywali u ty ch samych ludzi . To p rawdziwa sensacja, że,jak s ły szałam, Nelly Lo ren tz zjawiła s ię u Carlg ren ów po po g rzeb ie.

– A syn? Ten , k tó ry zag inął . Nie wie pan i , czy miał jak ieś kon tak ty zCarlg renami?

– Nie. Mam nadzieję, że n ie miał . Wstrętne ch ło paczysko . Podk radał nam cias tk az cuk iern i , ale mąż mu dał n au czkę. Tak go zwymyślał , że n ie zo s tawił na n im suchejn i tk i . Po tem oczywiście wparowała Nelly . Krzyczała i g rozi ła, że naś le na mężapo licję. Szy bko jej to wyb ił z g łowy . Powiedział , że ma świadków, jak Nils k rad łcias tka, więc jeś l i chce dzwon ić na po licję, to p ro szę bard zo .

– Ale n ic pan i n ie wiado mo o żadny ch powiązan iach z Carlg ren ami?Po trząsnęła g łową.– Tak mi p rzyszło d o g łowy . Poza morders twem Alex najbardziej d ramatyczn ym

wydarzen iem w tej oko licy by ło zag in ięcie Nilsa, więc n igdy n ie wiado mo ... Zdarzająs ię d ziwn e zb ieg i oko liczności . Nie mam więcej py tań , więc już podzięku ję. Pysznete wyp iek i , nap rawdę. Przez k i lka dn i będ ę mu s iał s ię o g ran iczyć d o su rówek –po wiedział Patrik , pok lepu jąc s ię po b rzuchu .

– E, co tam będzie jad ł p aszę d la k ró l ikó w. Przecież ro śn ie jeszcze.Patrik n ie op onował, n ie powiedział , że k iedy s ię ma trzydzieści p ięć lat , ro śn ie

jedyn ie o bwód w pas ie. Wstał z ławy , ale mus iał naty chmias t p rzys iąść, bo zrob iłomu s ię n iedob rze. Opychan ie s ię cias tkami n ie b y ło zby t mąd re.

Przechodząc p rzez pokó j , u śmiechnął s ię lekko do ty s iąca cztery s tu czterdzies tu

Page 89: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

dwóch mien iących s ię i b ły szczących miko łajów.Wychodzen ie z mieszkan ia t rwało tak samo d ługo jak wch odzen ie i Patrik mus iał

s ię powstrzymać, żeby id ąc do d rzwi, n ie wyminąć pan i Petrén . Bez d wóch zdań s tara,ale jara z n iej babcia. W dodatku jes t wiarygodnym świadk iem. Zn alezien ieko lejn ych kawałków tej uk ładank i i o skarżen ie Andersa Nilssona to ty lk o kwes t iaczasu . Na razie miel i ty lk o po szlak i , chociaż wy g lądało na to , że zagadka zos tałaro związana. A jednak coś n ie dawało Patrikowi spoko ju . Gdzieś w ś rod ku – obokcias tek – czu ł n iepokó j wyn ikający z p rzeświad czen ia, że najp ro s tsze rozwiązan ian ie zawsze są p rawdziwe.

Cudo wnie by ło odetchnąć świeżym p owietrzem. Patrik poczu ł s ię lep iej .Podziękował jeszcze raz i ju ż wychodził , gdy pan i Petrén wcisnęła mu coś do ręk i , apo tem zamkn ęła d rzwi. Spo jrzał z ciekawością na coś , co okazało s ię to rb ą pełnącias tek . Wśró d n ich leżała równ ież n iewielka figu rka Świętego Miko łaja. Patrikchwycił s ię za b rzuch i s tęknął .

Tak , Anders , n ieciekawie to wyg ląda.– Nap rawd ę?

– Nap rawdę. Ty lko ty le masz d o powied zen ia? Sied zisz w gó wn ie po samą szy ję –to już wiesz?

– Ja n ic n ie zrob iłem.– Gówno p rawda! Nie t ru j dupy i n ie opowiadaj g łodnych kawałków! Wiem, że ją

zamordowałeś , więc p rzyzn aj s ię. Oszczędzisz k łopo tu mn ie, ja o szczędzę tob ie.Kapu jesz?

Mellberg i Anders s iedziel i w poko ju p rzes łuchań komisariatu w Tanumshede,gdzie w od różn ien iu od komisariató w z amerykańsk ich serial i n ie by ło weneck ieg olu s tra, p rzez k tó re można ś ledzić p rzeb ieg p rzes łuchan ia. Przebywan ie sam na sam zp rzes łuch iwany m by ło abso lu tn ie sp rzeczne z regu lamin em, ale, d o cho lery , k to bys ię tym p rzejmował. Ważny jes t wyn ik . Sko ro Anders n ie domaga s ię o becn ościadwok ata an i n ikogo inn ego , d laczego Mellberg miałby s ię p rzy tym up ierać?

Pokó j b y ł n ieduży . Przy n ag ich ścian ach s tało n iewiele meb li . Stó ł i dwa k rzes ła,zajmowane teraz p rzez Andersa Nilssona i Bert i la Mellberga. An ders ro zwali ł s ięnonszalancko . Ręce sp ló t ł na ko lanach , a d ług ie n og i wy ciągnął p od s to łem.Mellberg pochy lał s ię nad s to łem, tak b l isko Andersa, jak to by ło możliwe,zważywszy na b i jącą od n iego woń – daleką o d miętowej świeżości . Na ty le b l iskojedn ak , by podczas pok rzyk iwan ia na Andersa p ry skać mu ś l iną na twarz. Anders n iezwracał na to uwag i i n awet n ie wycierał twarzy . Trak to wał komisarza jak u trap ionąmuchę, tak n ieważną, że n iewartą machn ięcia ręką.

– Obaj wiemy , że zab i łeś Alexand rę Wijkn er. Pos tarałeś s ię, żeby ły knęła tab letk inasenne, włoży łeś do wann y i p rzeciąłeś tętn ice, a po tem spoko jn ie patrzy łeś , jak s ięwykrwawia na śmierć. Więc może to sob ie up rościmy , czy l i ty s ię p rzyznajesz, a jap iszę.

Mellberg by ł bardzo zadowo lony z s ieb ie i z tego mocnego wejścia na sampoczątek p rzes łuchan ia. Rozs iad ł s ię wygodn ie i sp ló t ł ręce n a b rzuchu . Czek ał

Page 90: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

bezsku teczn ie, n ie by ło odzewu . An ders s iedział z p ochy loną g łową. Przez d ług iewłosy n ie można by ło ś ledzić wyrazu jego twarzy . Nerwowe d rgan ie kącika u s tMellb erga zd radzało rozczarowan ie obo jętno ścią Andersa. Po d łuższej chwil ioczek iwan ia uderzy ł p ięścią w s tó ł , by wy trącić Andersa z od rętwien ia.

– Ty zap lu ty p i jaku ! Myślisz, że s ię z tego wywin iesz, jeś l i b ędziesz milczeć? Noto ci powiem, że źle t rafi łeś ! Powiesz mi p rawdę, choćbyśmy miel i tu s iedzieć całydzień !

Plamy po tu pod pachami powiększały s ię z każd ym ko lejnym s łowem.– Zazd rosny b y łeś , p rawd a? Znaleźl iśmy ob razy , k tó re jej malowałeś . Wyn ika z

n ich jasno , że s ię p iep rzy l iście. A gdyby k to ś miał jeszcze wątp l iwo ści , znaleźl iśmyrówn ież two je l is ty do n iej . Sło dziu tk ie l is ty miło sne. Aż s ię n iedob rze rob i , tak ieb redn ie. Co ona w tob ie widziała? Spó jrz n a s ieb ie. Jes teś b rudny , ob rzyd liwy , żadenz cieb ie do nżuan . Może zboczona by ła. Bo jak to inaczej wy tłumaczyć. Innychp ijaków też obs ług iwała czy ty lko cieb ie?

Anders zerwał s ię na równe no g i , rzuci ł p rzez s tó ł i złap ał Mellberga za gard ło .– Zab iję cię, ty parszywy g l ino !Mellberg daremn ie p róbo wał rozlu źn ić u ścisk na g ard le. Zrob ił s ię czerwony jak

bu rak , a pożyczka z włosów zjech ała z czubka g ło wy i zawis ła nad p rawy m uchem.Anders ze zdumien ia rozlu źn ił ch wy t i k omisarz mó g ł wreszcie zaczerpnąć tchu .Anders opad ł n a k rzes ło i wp atrywał s ię w n iego dzik im sp o jrzen iem.

– Żebyś tego więcej n ie rob i ł , s ły szysz? Nig dy więcej! – Mellberg od kas ływał ich rząkał , żeb y odzy sk ać g ło s . – I masz s iedzieć spoko jn ie, bo cię wsadzę do cel i , ak lucz wyrzucę, s ły szysz?

Mellberg u s iad ł i p atrzy ł czu jn ie n a An dersa. W jego oczach czai ł s ię s trach ,k tó rego p rzed tem n ie by ło . Zo rien tował s ię, że jego fryzu ra doznała u szczerbku iudając, że n ic s ię n ie s tało , jednym ruchem zarzuci ł włosy , zak rywając ły s inę.

– Do rzeczy . Więc u trzymywaliście s to sunk i seksualne z zamo rdowaną Alex an d rąWijkner, tak?

Anders wymamro tał co ś , wp atru jąc s ię we własne ko lana.– Co tak iego? Co powiedziałeś?Mellberg pochy li ł s ię, sp latając ręce nad s to łem.– Powiedziałem, że s ię ko ch aliśmy !Słowa te odb iły s ię ech em o d nag ich ścian poko ju . Mellberg zaśmiał s ię

szyderczo .– Kochaliśmy s ię. Piękna i bes t ia kochal i s ię. Jak miło . A od k iedy tak s ię

„koch aliście”, co?Anders znów wy mamro tał co ś n iezrozumiale i Mell-berg kazał mu po wtó rzy ć.– Od dzieciń s twa.– Proszę, bardzo ładn ie. Ale zak ład am, że n ie spó łk owaliście jak k ró l ik i , k iedy

miel iście po p ięć lat , więc może zapy tam inaczej : od k iedy u trzymywaliście s to su nk iseksualne? Od jak dawna komb in owała z tobą na bo ku? Jak d ługo tańczy liście totango? Mam mówić dalej czy już rozumiesz, o co py tam?

Page 91: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Anders rzuci ł Mellbergowi sp o jrzen ie pełne n ienawiści , ale udało mu s ięzachować sp okó j .

– Nie wiem, różn ie bywało . Nap rawdę n ie umiem powiedzieć, p rzecież n ieodhaczałem tego fak tu w kalen darzu .

Skubał n iewido czne n i tk i na no gawkach .– Przed tem bywała tu rzadk o , więc rzadko s ię sp o tykal iśmy . Najczęściej ty lko ją

malowałem. Piękna by ła.– A co s ię wydarzy ło tamtego wieczo ru , gdy zg inęła? Kłó tn ia kochanków? Nie

chciała dać? A może s ię wściek łeś , że zaszła? Pewn ie tak ? Zaszła, a ty n ie wiedziałeś ,czy je to : two je czy małżonka. I jeszcze pewn ie g rozi ła, że ci życie zatru je, co?

Mellberg by ł z s ieb ie bardzo zadowo lony . By ł p rzek onany , że Anders jes tmordercą i wys tarczy go odpowiedn io p rzycisnąć, żeby s ię p rzyznał . Na pewno .Jeszcze go b ęd ą b łagać, żeby wróci ł do Gö tebo rga. A on poczeka, n iech sob ieb łagają. Jak ich t rochę p rzetrzyma, zaczną go kus ić awansem i podwyżką. Zzad owo len ia pok lepał s ię po b rzuchu . Dop iero wtedy dos trzeg ł , że Anderswy trzeszcza na n iego oczy i jes t b lady jak ściana, a ręce mu d rżą. Sp o jrzał mu p ro s tow twarz. Komisarz zobaczy ł , że And ersowi d rży pod b ródek , a oczy ma pełn e łez.

– Kłamiesz! Nie mog ła być w ciąży !Pociek ło mu z nosa. Wytarł s ię rękawem, patrząc na Mellberga n iemal b łagaln ie.– Jak to n ie mog ła? Gu mki n ie są s tup rocen towe, n ie s ły szałeś o tym? By ła w

trzecim mies iącu , więc n ie odg rywaj mi tu scen . Zaszła, a ty dob rze wiesz, jak to s ięrob i . Inna sp rawa, czy z tobą, czy z szanownym małżonk iem. Tego n ig dy n iewiadomo , p rawda? Po wiem ci , że to jes t d la mężczyzny p rzek leńs two . Też by łem paręrazy b l isk i wpadk i , ale jak do tąd żadnej bab ie n ie u dało s ię mn ie p rzyszp il ić. –Mellberg zach icho tał .

– Nic ci do tego , ale od czterech mies ięcy ze sob ą n ie spal iśmy . Więcej n ic ci n iepowiem. Zab ierz mn ie do cel i , bo n ie powiem an i s łowa więcej .

Anders p ociągał n osem, by ł b l isk i p łaczu . Od ch y li ł s ię na k rześ le z ręk amisk rzy żo wanymi na p iers i i świd rował wzrok iem Mellberga. Komisarz wes tchnął , alen ie miał wy jścia.

– Dobra, sp o tkamy s ię za parę god zin . I żebyś wiedział , n ic a n ic ci n ie wierzę!Pomyśl o tym, jak będziesz s iedzieć w cel i . Nas tępnym razem oczek u ję p rzyznan ias ię do win y .

Mellberg pos iedział jeszcze p rzez ch wilę po wyprowad zen iu Andersa. Pi jakśmierdzący , n ie p rzyznał s ię. Dla Mellberga by ło to n ie do po jęcia. Ale n ie pok azałjeszcze swo jej karty atu towej . Alexand ra Wijkner odb y ła o s tatn ią rozmowętelefon iczną kwadrans po s iódmej wieczo rem dwud zies tego p iątego s tyczn ia,dok ładn ie tydzień p rzed tym, jak znalezio no ją martwą. Z b i l l ingu wy n ikało , żerozmawiała z matką p ięć minu t i p ięćdzies iąt sekun d . Zgadzało s ię to z tym, cous tal i ł lek arz sąd owy . Sąs iadka Dagmar Petrén zezn ała n ie ty lk o , że And ers Nilssonodwiedzi ł o fiarę w p iątkowy wieczó r, p rzed s ió dmą, ale równ ież, że widziała, jakk ilkak ro tn ie wch odził do jej domu w ciągu nas tępnego tygo dn ia. Alexand ra Wijkn erleżała wtedy martwa w wann ie.

Gdyby Anders p rzyznał s ię do winy , bardzo u łatwiłby Mellbergowi życie, ale

Page 92: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

komisarz i tak by ł pewien , że Anders , choćby up ierał s ię p rzy swo im, zos tan ieuznany za win nego . Oprócz zeznan ia pan i Petrén by ł jeszcze p ro tokó ł z p rzeszuk an iadomu Alex Wijk ner. Najciekawsze by ły wyn ik i szczegó ło wego badan ia łazienk i ,gdzie znaleziono ciało . Nie do ść że w k rwi zas tyg łej na pod łodze wid ać by ło o dciskpasu jący do bu tów znalezio nych w mieszkan iu Andersa, to jeszcze na ciele o fiaryznalezion o od cisk i jego palcó w. Nie by ły może tak wyraźne, jak by łyby n a twardej irównej powierzchn i , ale rozpoznawalne.

Mellberg n ie chciał wys trzelać s ię z amun icj i już na samym p oczątku , alepos tanowił , że pod czas nas tęp nego p rzes łuchan ia uży je wszys tk ich dział . A wtedyna pewno p rzygwoźd zi d ran ia.

Zadowo lony sp lu nął w d ło ń i p rzyg ładzi ł włosy .Telefo n zadzwo n ił aku rat w momencie, g dy Erika op isywała swo ją rozmowę z

Henrik iem Wijknerem. Z pewn ym zn iecierp l iwien iem oderwała s ię od k lawiatu ryi s ięgnęła po s łuchawkę.– Słucham. – Zab rzmiało to b ardziej obcesowo , n iż zamierzała.– Cześć, mówi Patrik . Przeszkadzam?Erika wy pros towała s ię na k rześ le i po żałowała, że b y ła n ieup rzejma.– Ależ skąd , ale właśn ie p iszę i tak mn ie to wciągnęło , że aż p odskoczy łam, k iedy

zadzwo n ił telefo n . Pewn ie to zab rzmiało ... ale n ie, n ie p rzeszkadzasz, jes t OK, toznaczy ...

Złapała s ię za g łowę, b o zo rien towała s ię, że b redzi n iczy m czternas to letn iapan ienka. Po ra wziąć s ię w garść i ok iełzn ać ho rmo ny . Przecież to śmieszne.

– Jes tem właśn ie we Fjäl lbace. Pomyślałem, że zobaczę, czy jes teś w domu .Móg łbym wpaść na chwilę?

Mówił zdecydo wan ie, spoko jn ie, budzi ł zau fan ie. Erice zrob iło s ię jeszczebardziej g łu p io , że s ię zacin ała jak nas to latka. Spo jrzała na lekko n ieświeży d res , wk tó ry b y ła ub rana, i s ięgn ęła ręką do włosów. Dok ład n ie to , czeg o s ię obawiała.Kitka n a ś ro dku g łowy i włosy s terczące na wszys tk ie s trony . Is tna katas tro fa.

– Halo , Erika, jes teś tam? – W g ło s ie Patrik a s łychać by ło zdziwien ie.– Jes tem, ty lko wyd awało mi s ię, jakbyś s traci ł zas ięg .Erika złapała s ię za g łowę. Dobry Boże, jeszcze by k to ś p omy ślał , że n igdy s ię z

n ik im n ie umawiała.– Halo , Erika, s ły szysz mn ie? Halo?– Sły szę, tak , p rzy jeżd żaj! Ty lk o daj mi kwadrans , b o właśn ie... p iszę bardzo

ważny kawałek i muszę skończyć.– Oczywiście. To może jednak p rzeszk ad zam? Ju tro p rzecież i tak mamy s ię

spo tkać, więc...– Ale skąd . Przy jeżdżaj . Ty lko daj mi p iętn aście minu t .– OK. Do zob aczen ia za p iętnaście minu t .Erika od łoży ła s łuchawkę i g łęboko odetchnęła. Przep ełn i ło ją radosne

oczek iwan ie. Serce b i ło jej tak g ło śno , że aż je s ły szała. Patrik do n iej jedzie. Patrikjedzie... Drgnęła, jakby k to ś wy lał na n ią kubeł wody , i zerwała s ię z k rzes ła. Patrik

Page 93: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

będzie za kwadrans , a ona wyg ląda, jakby s ię od tygodn ia n ie my ła an i n ie czesała.Bieg ła po sch odach na gó rę, sad ząc po dwa s top n ie, ściągając jedn ocześn ie b lu zęp rzez g ło wę. W syp ialn i ściąg nęła spodn ie od d resu i mało b rakowało , żebywywinęła kozła, bo n ie miała czasu s tać spoko jn ie.

W łazience u my ła s ię pod pach ami i p omyślała, jak to dob rze, że je rano wy g o li ła,k iedy b rała p ry szn ic. Troch ę perfu m na p rzeguby , między p iers iami i w zag łęb ien iuszy i , gdzie wyczu ła palcami mocno b i jący pu ls . Os tro po trak towała szafę i dop ieropo wyrzu cen iu na łóżko większości ub rań zdecydowała s ię na p ro s tą czarną ko szu lk ęod Fil ippy K i p asu jącą d o n iej wąsk ą czarn ą spódn icę do kos tek . Spo jrzała nazegarek . Jeszcze dzies ięć minu t . Jeszcze raz łazienka. Pud er, tu sz do rzęs , b ły szczykdo u s t i jasny cień na powiek i . Różu n ie t rzeba, do s tateczn ie s ię zarumien iła. Chciaławyg lądać świeżo , jakby by ła n ieumalowana, ale z każdym rok iem zużywała na toco raz więcej kosmetyków.

Rozleg ł s ię dzwo nek do d rzwi. Erika rzu ci ła w lu s tro o s tatn ie spo jrzen ie i zp rzerażen iem s twierdzi ła, że wło sy ma nadal ściągn ięte w k i tkę obwiązanąjask rawożó łtą ws tążką. Zerwała ją i szczo tką o raz od rob iną p iank i nadała k ształ tfryzu rze. Zadzwon ił d rug i dzwonek i Erika pob ieg ła na dó ł , ale w pó ł d rog izatrzymała s ię, aby s ię pozb ierać i wy równać oddech . Z możliwie o bo jętną min ąo tworzy ła d rzwi. Uśmiechnęła s ię szeroko .

Ręka d rżała mu lekko , g dy naciskał dzwonek . Już k i lka razy miał zawrócić,zadzwon ić i p rzep ros ić, że co ś mu p rzeszkodziło , ale samochó d jakby sam jechał doSälv ik . Dobrze znał d rogę i p rzed kemp ing iem z łatwością wziął o s try zak ręt w p rawopod gó rk ę, do domu Erik i . By ło już zupełn ie ciemno , ale latarn ie świeci ły n a ty lejasno , że p rzy pomniał mu s ię tu tejszy wido k na morze. Zrozumiał , co Erika mu s iczuć do tego domu i jak bo lesna jes t d la n iej jego b l iska u trata. Jedn ocześn ie zd ałso b ie sp rawę, że jego u czucie do n iej n ie ma p rzyszło ści . Erika sp rzeda dom i wted yn ic już n ie będzie jej tu t rzymać. Wróci do Sztokho lmu , a wtedy on , p ro s ty g l in iarz zp rowincj i , n ie będzie miał szans w konku rencj i z bywalcami b arów p rzy Stu rep lan .Kied y po dchodził do d rzwi i k ład ł palec na dzwon ku , miał już t rochę g o rszy humo r.

Nik t n ie o twierał , więc zad zwon ił jeszcze raz. To n ie by ł ch yba tak dob ry po my sł ,jak mu s ię zdawało po wy jściu od pan i Petrén . Nie umiał sob ie odmó wić telefo n u ,sk o ro już by ł tak b l isk o . Po tem, gdy pod n io s ła s łuchawkę, zaczął żałować. Wy d ałamu s ię taka zajęta, a nawet t rochę zła. Cóż, za późno , s tało s ię. Dzwon ek rozn ió s ł s ięechem po domu .

Ktoś schodził po schodach . Na chwilę p rzys tanął , p odszed ł do d rzwi i o tworzy ł .Stanęła w n ich Erika, z szerok im uśmiech em n a u s tach . Aż mu dech zaparło . Jak o n ato ro b i , że zawsze wyg ląd a tak świeżo . Jasna, n ieumalowana twarz, p ięk na wnatu ralny sposób , czy l i tak jak lub i ł najbardziej . Karin n igdy n ie pokazałaby s ię b ezmak ijażu , ale Erika wyg lądała zupełn ie fan tas tyczn ie, n ie wyo brażał so b ie, by możnaby ło coś pop rawić.

Dom wy g ląd ał zupełn ie tak jak dawn iej , jak zapamiętał z d zieciń s twa. Meb le idom zes tarzały s ię razem w sp osób p rawdziwie godny . Dominowały b iel , b łęk i t ijasne tkan iny , p asu jące d o po s tarzałych meb li . Zapal i ła świece, k tó re rozjaśn i łyzimową ciemność. Wszys tk o tchnęło spo ko jem. Patrik poszed ł do kuchn i za Erik ą.

– Nap ijesz s ię kawy?

Page 94: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Po p ro szę. A to d la cieb ie. – Patrik pod ał jej to rb ę z cias tk ami. – Kilkach ciałbym zab rać n a k o misariat . Ty le tego , że i tak zo s tan ie, zap ewn iam.

Erik a zajrzała do to rby . Uśmiech nęła s ię.– Wid zę, że o d wied zi łeś p an ią Petrén .– Tak jes t . Tak s ię n ajad łem, że ledwo s ię ru szam.– Czaru jąca p an i , p rawda?– Niezwy k le. Gd ybym miał tak z d ziewięćd zies iąt d wa lata, od razu by m s ię z n ią

o żen ił .Uśmiech nęli s ię o b o je.– No i jak ci s ię p o wo d zi?– Dzięku ję, w po rządk u .Zap ad ła cisza, w k tó rej o b o je poczu li s ię n iezręczn ie. Erika napełn i ła d wie

fi l iżan k i , a resztę k awy wlała d o termo su .– Us iądziemy n a weran dzie.Pierwsze łyk i wy p il i w milczen iu , k tó re już n ie doskwierało i by ło n awet

p rzy jemn e. Erika s ied ziała n a wik l in o wej so fce n ap rzeciwko Patrik a. Od ch rząknął .– Jak id zie p isan ie?– Dzięku ję, d o b rze. A co u cieb ie? Jak tam d ochodzen ie?Patrik n amy ślał s ię p rzez chwilę, a p o tem p o s tan o wił op o wied zieć t rochę więcej ,

n iż powin ien . Nie wierzy ł , żeby p rzy n io s ło to jakąś szk o d ę, zwłaszcza że Erika i takjes t zamieszan a w tę sp rawę.

– Chy b a d o ch odzimy d o rozwiązan ia, p rzynajmn iej na to wyg ląd a. Mamyzatrzy man eg o , k tó ry jes t właśn ie p rzes łuch iwany , a d owody wyd ają s ię bard zomo cn e.

Erik a po ch y li ła s ię z ciek awo ścią.– Kto to jes t?Patrik zawah ał s ię.– And ers Nilsson .– Więc jednak Anders . Dziwn e, ale jakoś mn ie to n ie p rzekon u je.Patrik b y ł sk ło n ny s ię zg odzić. Za d użo by ło lu źny ch wątk ó w, k tó rych p o

zatrzy man iu Andersa nadal n ie d awało s ię po łączyć. Z d ru g iej s t ro n y dowod yzeb ran e n a miejscu zb ro dn i i zeznan ia, że b y ł tam n ie ty lk o n a k ró tk o p rzedp rzypu szczaln ym czasem dok o nan ia zb ro d n i , ale i po tem, n ie p ozo s tawiały miejscan a wątp l iwo ści . A jed n ak .

– Czy li p o wszys tk im. Dziwn e. My ślałam, że po czu ję u lg ę. A ten arty ku ł , k tó ryzn alazłam? Ten o zag in ięciu Nilsa. Jak to s ię ma do teg o zab ó js twa, jeś l i mord ercąrzeczywiście jes t An d ers?

Patrik wzruszy ł ramionami i u n ió s ł d łon ie d o gó ry .– Nie wiem. Po p ro s tu n ie wiem. By ć mo że n ie ma z tym n ic wsp ó ln eg o . Mo że to

czys ty p rzypadek . W k ażdy m razie n ie ma p o wo d u s ię w ty m g rzebać. Alex zab rałaswo je tajemn ice d o g ro b u .

Page 95: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

D

– A dzieck o , k tó rego s ię sp odziewała? To b y ło d zieck o An d ersa?– Kto to wie? Anders , Hen rik ... Mo żn a ty lk o zg ad y wać. Ciek awe zresztą, jak

d o szło do związk u tych dwo jg a. Dziwn a p ara. Romanse na b oku n ie są wp rawd zieczymś nadzwy czajn y m, ale Alex an d ra Wijkner i And ers Nilsson ? Zd ziwiłby m s ię, żek tok o lwiek ch ce z n im iść do łóżka, a Alexand ra Wijk n er by ła fan tas tyczn ą lask ą. Tojed yne ok reś len ie, k tó re mi w tej chwil i p rzycho d zi d o g ło wy .

Przez ch wilę wy dawało mu s ię, że na czo le Erik i p o jawiła s ię zmarszczka, ale zarazzn ik ła. Erik a b y ła up rzejma i miła jak zawsze. Musiało mu s ię zd awać. Erika właśn ieo two rzy ła u s ta, żeb y co ś p o wied zieć, g d y rozleg ł s ię syg n ał rozwo ziciela lo d ó w.Drg n ęli ob o je.

– To mo ja komó rka. Przep raszam n a chwilę.Patrik rzu ci ł s ię d o p rzedp o k o ju , b y zd ąży ć od eb rać telefon , a p rzed tem znaleźć

g o w k ieszen i k u rtk i .– Patrik Heds trö m.– Mhm... OK... Ro zu miem... Czy li wracamy do p u n k tu wy jścia. Tak , wiem. Tak

p o wied ział? No tak , to ju ż nap rawdę n ie wiadomo . Dob rze, pan ie k o misarzu . Cześć.Trzasnął k lap ką k omórk i i zwróci ł s ię d o Erik i .– Narzuć jakąś k u rtk ę, p rzejed ziemy s ię.– Dokąd?Erika sp o jrzała n a n ieg o zd ziwiona, z fi l iżan k ą w un ies io nej ręce.– Mamy nowe in fo rmacje n a temat An d ersa. Wy g ląda na to , że t rzeba g o sk reś l ić z

l is ty p o d ejrzanych .– No do b rze, ale do k ąd jed ziemy?– Obo je miel iśmy wrażen ie, że co ś tu n ie g ra. Zn alazłaś w d omu Alex arty ku ł o

zag in ięciu Nilsa. Mo że jes t tam coś jeszcze?– Przecież ju ż p rzeszu kaliście do m.– Tak , ale widać n ie zn aleźl iśmy tego , co t rzeb a. Chcę co ś sp rawdzić. Ch o dź.Patrik b y ł ju ż w d rzwiach . Erik a n arzu ci ła k u rtk ę i p ob ieg ła za n im.

o m b y ł mały i d ość zn iszczony . Nelly n ie mo g ła po jąć, jak mo żn a takmieszkać, ży ć tak n ieciek awie, szaro i b ied n ie. Có ż, tak i jes t p o rządek

świata, jed n i są b ogaci , in n i b ied n i . Nelly dzięko wała swej szczęś l iwej gwieździe,że n ależy d o tych p ierwszych . Nie mo g łab y b yć b iedna. Taka kob ieta jak o na jes ts tworzon a d o n oszen ia fu ter i b ry lan tów.

Kob ieta, k tó ra o two rzy ła jej d rzwi, zap ewn e n ig dy nawet n ie widziałap rawd ziwego b ry lan tu . Nelly spo jrzała z ob rzy dzen iem na s fi lco wany sweter Very isp ierzch n ięte d ło n ie p rzy trzymujące go na p iers iach . Vera w milczen iu s tała wd rzwiach . Nelly rozejrzała s ię n iesp oko jn ie i w k ońcu po wied ziała:

– Zap ros isz mn ie do ś ro d k a czy b ędziemy tak s tać cały dzień ? An i to b ie, an i mn ien ie zależy , żeb y mn ie tu wid ziel i , p rawda?

Page 96: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Vera n ie o dpo wied ziała. Co fn ęła s ię do p rzed poko ju , by wpuścić Nelly .– Po win nyśmy p o rozmawiać, co?Nelly eleganck im ruchem ściąg nęła rękawiczk i i zd eg us to wana rozejrzała s ię p o

d o mu . Przedpo k ó j , salon , ku ch n ia i maleńka syp ialn ia. Vera szła za n ią zespu szczo nym wzrok iem. Nelly o cen iła wn ętrze jak o ciemne i po n u re. Ok resświetn o ści tap et minął jak iś czas temu , a p o d ło g i pok rywało l in o leum. Widaćn ikomu n ie ch ciało s ię g o zrywać, b y o ds łon ić d rewn iane d esk i , jak zrob iono wwiększości tak ich s tary ch d omów. By ło jedn ak czys to i sch lu dn ie. Żadn y ch b ru d ó wp o k ątach . A jedn ak o d p od ło g i aż po dach dom p rzen ikała p rzy g n ęb iającab eznadzieja.

Nelly p rzy s iad ła na sk raju s tareg o fo tela, s to jącego w salo n ie. Ges tem wsk azałaVerze k an ap ę, zup ełn ie jakby to ona by ła tu g ospod y n ią. Vera p rzy s iad ła na b rzeg uk an ap y , p rzeb ierając nerwo wo rękami na ko lan ach .

– W d alszy m ciąg u an i s łowa n ik o mu . Ch y ba to ro zu miesz, co?Sło wa Nelly b rzmiały jak rozkaz. Vera k iwnęła g ło wą. Patrzy ła n a swo je ko lan a.– Nie mogę po wied zieć, żeb y m żało wała Alex . Do s tała, n a co zas łuży ła, chyb a s ię

ze mną zg ad zasz. Zawsze wiedziałam, że ta su k a w co ś wd ep n ie, p rędzej czy p ó źn iej .Vera p o dn io s ła wzro k n a Nelly . Nadal jed n ak milczała. Nelly p oczu ła pog ard ę d la

tej p onu rej , n i jak iej kob iety , komp letn ie p o zb awio n ej wo li . Kark zawsze zg ięty ,ty powa s łu żąca. Wp rawd zie Nelly n ie u ważała, że po win n o by ć in aczej , ale n ie umiałap o wstrzy mać p o gardy d la ludzi b ez k lasy , bez s ty lu . Ty m b ardziej zło ści ło ją, że jes tzależna o d Very Nilsso n . Tru d no , n iech to k osztu je, i le chce, mu s i so b ie zap ewn ićmilczen ie Very . Do tej p o ry s ię ud awało , teraz też s ię u d a.

– Źle s ię s tało , ale najważn iejsze, żeby n iczego n ie rob ić p o ch o pn ie. Wszy s tk oma by ć, jak b y ło . Przeszło ści n ie zmien imy , więc n ie ma co g rzebać w s tary chd ziejach .

Nelly o two rzy ła to reb kę i wy jęła b iałą ko p ertę. Po ło ży ła ją n a s to le.– Parę g ro szy n a różn e wy d atk i . Pro szę wziąć.Przesunęła ko p ertę po s to le. Vera sp o jrzała, ale n ie wzięła jej d o ręk i .– Przy k ro mi, że tak s ię s tało z An d ersem. Ale może to n aj lep sze, co go mo g ło

spo tkać. W więzien iu n ie ma p rzy n ajmn iej d o s tępu do alk o ho lu .W tym momen cie Nelly zro zu miała, że po su n ęła s ię za d aleko . Vera p o wo li ws tała

i d rżącą ręką wsk azała d rzwi.– Wynocha!– Ależ mo ja kochana, n ie t rak tu j teg o ...– Wynoś s ię z mo jego do mu ! Anders n ie pó jdzie do więzien ia, a ty zab ieraj swo je

zasrane p ien iąd ze i n iech cię szlag t rafi , p rzek lęta, ch o lern a b ab o ! Ju ż ja wiem, coś tyza jedna. Żebyś n ie wiem i le perfum na s ieb ie wy lała, i tak czu ć g n ó j!

Nelly co fn ęła s ię. Vera s tała wyp ros towana, p atrzy ła jej p ro s to w oczy , zaciskającp ięści . Drżała na cały m ciele z n ag romadzonej p rzez lata wściek ło ści . Bez ś lad ud awnej u n iżo ności . Nelly ro b i ło s ię co raz bard ziej n iep rzy jemn ie. Po co ta zło ść?Przecież powiedziała ty lko , jak jes t . Trzeb a u mieć p o god zić s ię z p rawd ą.Po śp ieszy ła d o d rzwi.

Page 97: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

A

– Wy nocha i żeb yś mi s ię tu więcej n ie pok azywała!Vera p rawie wyg o n iła ją z domu i zan im zatrzasnęła d rzwi, wyrzuci ła jeszcze

k o p ertę. Nelly mus iała s ię sch y lić, żeb y ją pod n ieść. Przecież n ie zo s tawi n a ziemip ięćd zies ięciu ty s ięcy k o ro n . Lep iej ju ż n arazić s ię na upo k o rzen ie – mus iała s ięn iemal czo łg ać n a o czach sąs iadó w wy g lądających zza fi ranek . Niewd zięczn ica!Jeszcze sp o k o rn ieje, n iech no ty lko sko ń czą jej s ię p ien iąd ze i o ferty sp rzątan ia p od o mach . U Lo ren tzó w n a p ewno n ie d o s tan ie p racy . In n e zlecen ia też s ię wkró tcesko ń czą, to d la Nelly żaden p ro b lem. Już o na s ię p o s tara, żeb y Vera poszła nak o lanach p o zas i łek . Nik omu n ie wo ln o bezk arn ie ob rażać Nelly Lo ren tz.

nd ers miał u czu cie, jak b y b ro d zi ł w wo d zie. Po n ocy spędzo nej w areszciecały by ł o bo lały , a g łowę, z b rak u alk oho lu , miał jak z waty . Ro zejrzał s ię

po mieszkan iu . Po licjan ci zab ru dzil i p od ło gę, ale n iewiele g o to ob ch o dziło .Nigdy mu n ie p rzeszk ad zał b rud p o k ątach .

Wy ciąg nął z lod ó wk i sześciopak p iwa i rzu ci ł s ię n a materac. Op arł s ię na lewy mło kciu , p rawą ręką o tworzy ł p uszk ę i zaczął ch ciwie p ić, wielk imi ły kami, aż d oo s tatn iej k ro p li . Puszk a szerok im łuk iem p o leciała p rzez p okó j i wy lądowała zło sk o tem na pod łodze w p rzeciwleg ły m ro g u . Teraz mó g ł s ię wy ciąg nąć n a materacu ,z rękami sp lecio n ymi p o d g ło wą. Niewid zącym wzrok iem wp atrywał s ię w su fi t ,zag łęb iając s ię we wsp omnien iach z d awnych czasó w. Ty lk o on e p rzy n os i ły muu k o jen ie. Międ zy k ró tk imi ch wilami remin iscen cj i z lep szy ch czasó w sercen iep rzerwan ie szarp ał b ó l . Zdu miewało g o , że to wszys tko wyd awało s ię tak od leg łe ib l isk ie zarazem.

W jeg o wsp o mnien iach zawsze świeci ło s łońce. Asfal t g rzał bose s topy , a warg imiały s łony smak o d częs tych kąp iel i w mo rzu . O d ziwo , n ie p rzypominał sob iein nych pó r rok u , zawsze ty lk o lato . Żad n ych pochmu rnych d n i , żad n eg o deszczu .Ty lko s ło ń ce n a b łęk i tn y m n ieb ie i łag o dna b ry za marszcząca p owierzch n ię mo rza.

Alex w letn ich suk ien k ach p owiewających wokó ł n óg . Dług ie, jasne włosy dop asa, b o n ie po zwalała ich obciąć. Czasem p o trafi ł n awet p rzywo łać w p amięci jejzapach , k tó ry d rażn ił n o zd rza i bud zi ł tęsk no tę. Tru sk awk i, s łona wo d a, szampon zty mo tk ą. Czasem z lek ką d omieszką p o tu , n awet p rzy jemną, g dy ścigal i s ię n aro werach alb o wsp in al i po skałk ach , aż ich wszys tk o b o lało . Kład l i s ię wted y naszczy cie Ved deberg et n a p lecach , ze s to p ami zwró co nymi k u morzu i ręk amisp lecio n ymi n a b rzu ch ach . Alex w ś ro dku , międ zy n imi, z ro zrzu co n ymi wło sami iwzrok iem sk ierowan ym w n iebo . Czasami – by ły to rzad k ie i cu downe ch wile –chwy tała ich za ręce i wted y n a mo men t s tanowil i jedno .

Pilnowali s ię, żeb y n ik t ich n ie widział razem, żeb y ich p rzy jaźń n ie u traci łamag ii . Nie mo g lib y zamy k ać o czu n a rzeczy wis to ść, o d k tó rej ch ciel i s ię odg rodzićza wszelką cen ę. Brzydk ą, szarą rzeczy wis to ść, k tó ra n ie miała n ic wsp ó lnego zp ełn ym s łon ecznego b lasku światem ich marzeń . O rzeczywis to ści n ie chciel iro zmawiać. Dn i wy p ełn iały zwyk łe zabawy i banaln e tematy . Niczeg o n ie t rak to walip o ważn ie. Dzięk i temu mo g li u d awać, że n ie można ich zran ić, że są n iep o k onan i ,n ieo s iąg aln i . Każd e z o sobn a n ie zn aczy ło n ic. Razem b y li jak „trzejmu szk ieterowie”.

Page 98: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Do roś l i b y l i d rug o p lano wymi p os taciami ze sn u , s taty s tami po ruszający mi s ię wswo im świecie, b ez wp ływu na n ich . Po ruszal i u s tami, n ie wyd ając żad nychdźwięków. Wy k o nywali g es ty i miny , k tó re po win n y co ś zn aczyć, a wydawały s ięnadęte i b ez sen su . Wyrwane z k o n tek s tu .

An ders u śmiech nął s ię do wsp omnień , ale mu s iał wyb u dzić s ię z teg okatato n icznego s tanu . Przy p omn iały o sob ie p o trzeby natu ralne, wtrącając g o wpo p rzed n i lęk . Wstał , ab y temu zaradzić.

Sedes s tał p od zak u rzon y m, b ru d n ym lu s trem. Op różn iając pęch erz, sp o jrzał naswo je odb icie w lu s trze i p o raz p ierwszy o d wielu lat zob aczy ł s ieb ie tak iego , jak imgo wid ziel i in n i . Tłu s te, sko ł tun ione włosy , b lad a twarz o ch o ro b liwej , szarejkarn acj i . Lata zan ied b ań sp rawiły , że b rakowało mu p aru zęb ó w, co pos tarzy ło go odzies iątk i lat .

Decyzja zap ad ła, ch o ciaż n ie b y ł świad om jej p o d jęcia. Zap in ając n iep o radn iero zp o rek , ju ż wiedział , jak i b ęd zie n as tęp n y k ro k . Gd y szed ł d o k uchn i , w jegowzroku malo wała s ię s tanowczo ść. Po szperał w szu fladach , wy ciąg n ął dużyku ch en n y nóż i wy tarł g o o no g awkę. Przeszed ł d o pok o ju i zaczął zd ejmo wać ześcian ob razy , efek t p racy wielu lat . Ko lejn o zd ejmował p łó tn a. Zatrzymał i zawies i łty lko te, z k tó rych by ł n ajbard ziej zado wo lo ny . Wiele o d rzu ci ł , b o n ie spełn iałyjeg o wy mag ań . Teraz b rał je p o ko lei i ciął nożem. Kro ił je meto dyczn ie, pewn ą ręk ą,aż zo s tały same s trzępy w n iczym n iep rzypo minające teg o , czy m b y ły k ied yś . Kied yju ż s ię z tym u p o rał , czo ło miał zro szo n e p o tem, bo p łó tn a o k azały s ię zask ak u jącotward e. Pok ó j p rzy p omin ał wielo barwne p o le b i twy . Strzępy p o k ry wały całąpo d łog ę, pu s te ramy szczerzy ły bezzęb n e szczęk i . An d ers p atrzy ł z zad o wo len iem.

A skąd wiecie, że to n ie An d ers zamord ował Alex ?– Dziewczy n a z jego k latk i scho d o wej wid ziała, jak wró ci ł do d o mu k ró tko

p rzed s ió d mą, a Alex ro zmawiała z matk ą k wad ran s p o . Nie zdąży łb y wró cić takszy bko . Czy li zeznan ia Dag mar Petrén do wo d zą ty lko , że b y ł n a miejscu , k ied y Alexjeszcze ży ła.

– A o d cisk i p alcó w i ś lady b u tó w w łazien ce?– Nie d owo dzą, że zamo rdo wał, ty lko że b y ł tam p o jej śmierci . Za mało , żeb y

trzy mać g o w areszcie. Mellberg n a p ewno g o jeszcze t rochę p rzy trzyma, bo nadaljes t p rzek o n an y , że sp rawcą jes t An d ers , ale mus i g o wy p u ścić. In aczej adwokat zro b iz n iego marmo ladę. Cały czas miałem p rzeczu cie, że co ś s ię tu n ie zg ad za, ipo twierdzi ło s ię. And ers n ie zo s tał u wo ln io n y od p o d ejrzeń , ale jes t d ość zn ak ó wzap y tan ia, żeby szu kać d alej .

– I d lateg o jedziemy d o d omu Alex . Co sp o dziewasz s ię tam zn aleźć? – zap y tałaErika.

– Sam n ie wiem. Wiem ty lk o , że muszę mieć jaśn iejszy o b raz teg o , co tam s ięs tało .

– Birg i t Carlg ren p o wied ziała, że Alex n ie miała czasu z n ią ro zmawiać, bo k to śdo n iej p rzy szed ł . Jeś l i n ie Anders , to k to?

– To jes t p y tan ie.

Page 99: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Patrik p ro wadził au to t ro ch ę za szy b ko jak d la Erik i . Trzymała s ię ku rczowouchwy tu n ad d rzwiami. Prawie p rzejech ał zjazd k o ło b u dyn k u k lu b u żeg larsk iego . Wostatn iej ch wil i sk ręci ł w p rawo , o mil imetry od p ło tu .

– Bo isz s ię, że d omu ju ż n ie b ęd zie. Że n ie zd ążymy n a czas? – zażartowała b lad oErika.

– Przep raszam. Za b ard zo s ię zapal i łem.Zwo ln i ł do p rzep iso wej p rędko ści . Na o s tatn im o d cinku Erik a od waży ła s ię

nawet p uścić u ch wy t. Nadal n ie rozumiała, po co Patrik zab iera ją ze so b ą, ale by łazad owo lon a. Być może zdo b ęd zie jak ieś p rzydatn e in fo rmacje d o k s iążk i .

Patrik s tan ął p rzed d rzwiami z g łu p ią min ą.– Nie p o myślałem o k luczu . Nie d o s tan iemy s ię d o ś rod k a. Mellb erg owi n ie

po d o bałob y s ię, g d yby jed en z jeg o funk cjo nariu szy zos tał p rzy łapany n awch o dzen iu p rzez ok n o .

Erik a schy li ła s ię i s ięgnęła po d wy cieraczkę. Uśmiech -n ęła s ię d o Patrik a,po k azu jąc k lu cz, a po tem o two rzy ła d rzwi i wpu ści ła g o p ierwszeg o .

Ktoś wid oczn ie nap rawił p iec, bo w domu b y ło znaczn ie ciep lej n iż n a d wo rze.Ob o je zd jęl i k u rtk i i p rzewies i l i p rzez p o ręcz scho d ó w p rowad zących n a p iętro .

– Co teraz? – Erik a sk rzyżowała ręce n a p iers i i sp o jrzała p y tająco na Patrik a.– Ju ż p o rozmo wie z matką, k wad ran s p o s iódmej, Alex po łknęła spo rą d awkę

środ k ów n asenn y ch . Nie by ło żad n ych ś ladów właman ia. Oznacza top rawdo p o dob n ie, że od wiedzi ł ją k to ś znajomy . Kto ś , k to po tem miał o kazję p odaćjej te ś ro d k i . W jak i sposób ? Mu siel i razem co ś jeść albo p ić.

Patrik mówił , cho d ząc po po k o ju . Erika u s iad ła n a kanap ie. Obserwo wała g o zzain teresowan iem.

– Fak tem jes t – Patrik p rzy s tanął i po d n ió s ł p alec wsk azu jący – że na po d s tawietreści p o k armowej żo łądka lekarz sąd owy us tal i ł , co jad ła. Có ż zatem Alex zjad łap rzed śmiercią? Wed ług lek arza sąd oweg o zap iek an k ę rybn ą, k tó rą pop iła cy d rem. Wśmieciach b y ło p us te pudełk o po zap iekance, a ko ło zlewu s tała p u s ta b u telk a p ojab łeczn ik u , więc to s ię zgadza. Dziwne jes t jedn ak , że w lo d ówce by ły dwa sp o rekawałk i po lęd wicy wo łowej , a w p iek arn iku – zap iek an k a z karto fl i . Piekarn ik n ieby ł jednak włączo n y i ziemn iak i by ły jeszcze su rowe. Ko ło zlewu s tała jeszczebu telka b iałego win a. Otwarta. Brak owało oko ło s tu p ięćdzies ięciu mil i l i t ró w, czy l imn iej więcej jed n eg o k iel iszk a.

Patrik pok azał palcami, i le to jes t .– A w treści żo łąd k a n ie s twierd zo no wina?Erik a z ciekawo ści wy ch y li ła s ię do p rzo du i o p arła ło k cie n a k o lanach .– Właśn ie n ie. By ła w ciąży , p ewn ie d latego p i ła jab łeczn ik , a n ie wino . Py tan ie,

k to p i ł win o .– Zos tały jak ieś b ru d n e n aczyn ia?– Tak , talerz i sztućce z resztkami zap iek an k i ry b n ej . W zlewie s tały dwa

op łukane k iel iszk i . Na jedn y m b y ło p ełno od cisk ó w p alcó w Alex , nato mias t n ad ru g im n ie b y ło żadny ch .

Page 100: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Patrik p rzys tanął , u s iad ł n a fo telu zwró co n ym w s tronę Erik i , wyciągnął p rzeds ieb ie d łu g ie nog i i sp ló t ł ręce n a b rzu ch u .

– To oznacza, że k to ś je mus iał zetrzeć.Mó wiąc to , Erika poczu ła s ię bardzo mądra, a Patrik zacho wał s ię up rzejmie,

udając, że sam n a to n ie wpad ł .– Na to wyg ląd a. Po n ieważ k iel iszk i zo s tały p rzep łuk an e, n ie znaleźl iśmy w n ich

żad n ych ś ladów ś rodk ó w n asenny ch . Domyślam s ię, że b y ły w jab łeczn iku , k tó ryp iła Alex .

– Ale d laczego jad ła zap iek an k ę, sko ro p rzy g o to wała fan tas ty czną ko lację d ladwo jg a?

– Właśn ie, to jes t py tan ie. Dlaczeg o zamias t eleg an ck ieg o dan ia zdecy dowała s ięna po trawę odg rzan ą w kuchence mik ro falo wej?

– Dlateg o , że zap lano wała ro man tyczn ą k o lację n a d wie o so b y , ale jej partn er n iep rzy szed ł .

– Też tak my ś lę. Czek ała d ość d ług o , wreszcie d ała za wy graną, wzięła co ś zzamrażark i i wrzuci ła d o mik ro fal i . Rozumiem ją, n iefajn ie jeść samej po lęd wicę.

– Fak tem jes t , że And ers tu b y ł , czy l i raczej n ie jeg o o czek iwała. Mo że o jcadziecka? – p o wied ział Patrik .

– Najp rawd o pod o bn iej . Ok ro pne to wszy s tko . Przy -go to wała p y szną ko lację zwinem, może p o to , żeb y og ło s ić radosną nowin ę o dziecku , czek a n a n ieg o , a o n s ięn ie zjawia. Ty lk o k to p rzy szed ł zamias t n ieg o ?

– Nie mo żemy g o całk iem wy k lu czyć. Mó g ł p rzy jść p ó źn iej .– Prawd a. Ależ to d en erwu jące! Gdyb y te ścian y mo g ły mó wić!Erik a ro zejrzała s ię wok ó ł .Pokó j b y ł b ard zo p iękn y . Pach n iało w n im n o wo ścią i świeżo ścią. Erika

wciąg n ęła n osem p owietrze i po czu ła s łabą wo ń farb y . Ścian y zo s tały po malowan ena jeden z u lub iony ch k o lo ró w Erik i , jasn y b łęk i t z o d cien iem szaro ści , p iękn iekon tras tu jący z b iały mi ramami o k ienny mi i b iały mi meb lami. Nadało topomieszczen iu nas tró j wielk ieg o sp o k o ju . Erik a miała o ch o tę op rzeć g ło wę naoparciu k an ap y i zamknąć o czy . Tak ą samą k an ap ę, du żą, pękatą i wy lewającą s ię n awszys tk ie s tron y , wid ziała w sk lep ie House w Szto kho lmie, ale p rzy swo ichzarobk ach mog ła o n iej ty lko p o marzy ć. W pok o ju by ły zarówno an ty k i , jak i n o wemeb le, zes tawio n e z wielk im smak iem. An ty k i , w więk szości z ep ok i g u s tawiań sk iej ,Alex zn alazła zapewn e, g d y od twarzała wn ętrza d omu Wijk n erów p od Gö tebo rg iem.Erika rozpoznała s ty l d zięk i Ik ei . Od d awna jej s ię pod o b ała seria n o wy ch meb li wty m samym s ty lu . Wes tchn ęła z zazd ro ści i wted y p rzy p o mniała sob ie, p o co tu jes t .Zazd ro ść natychmias t minęła.

– Więc wed ług cieb ie p rzy szed ł k to ś znajomy , k o ch an ek czy k toko lwiek inn y ,wy p il i razem p o k iel iszk u i ten k to ś wrzuci ł d o jej k iel iszka ś rodek nasen ny –odezwała s ię Erika.

– To najb ard ziej p rawdop o dob n y scenariu sz.– A p o tem? Jak my ś lisz, co by ło późn iej? Jak s ię zn alazła w wan n ie?Erik a zas iad ła jeszcze g łęb iej n a k an ap ie, o śmiel i ła s ię nawet op rzeć n og i n a

Page 101: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

s to l iku . Ko n ieczn ie mus i sob ie o d łożyć na taką kanap ę! Nag le u derzy ła ją myś l , żejeś l i d o m zo s tan ie sp rzed an y , b ęd zie mo g ła sob ie k u p ić meb le, jak ie ty lko zech ce.Zaraz jed nak od rzu ci ła tę myś l .

– Sąd zę, że mo rd erca poczek ał , aż Alex zaśn ie, rozeb rał ją i zaciąg nął do łazien k i .– Dlaczeg o sąd zisz, że zaciągn ął , a n ie zan ió s ł?– Bo w p ro tok o le z sekcj i jes t mo wa o o tarciach n a p iętach i s in iak ach po d

pach ami.Patrik wy p ros to wał s ię na fo telu i spo jrzał p ro sząco n a Erik ę.– Pozwo lisz mi coś sp rawd zić?Erik a zwietrzy ła p o ds tęp i p o wied ziała:– Zależy co .– Mo g łab yś odeg rać ro lę o fiary ?– Piękne dzięk i . Nap rawdę sąd zisz, że mo je zd o lno ści ak to rsk ie s ięgają aż tak

daleko?Ro ześmiała s ię, ale ws tała.– Nie, n ie, s iadaj . Prawdo p odo b n ie tu taj właśn ie s ied ziel i i Alex zasn ęła n a

kanap ie. Ułóż s ię w tak iej p ozycji .Erik a ch rząkn ęła i sp róbo wała udawać n iep rzy to mn ą. Patrik p o ciąg nął ją, a wted y

o tworzy ła jed no ok o i powiedziała:– Mam nadzieję, że n ie b ęd ziesz mi zdejmo wać ub ran ia?– Ależ skąd , n ie ma mowy , n awet n ie p o myślałem, to zn aczy ... – jąk ał s ię Patrik ,

czerwien iąc s ię.– Spok o jn ie, żarto wałam. No to mord u j .Patrik o dsunął s to l ik o d k an ap y i ściąg nął ją na pod łogę. Sp ró bował ją ciągnąć

po po d łod ze za p rzeg u by , ale mu n ie szło . Ch wy cił ją więc p o d pach ami i p o wló k ł ws tro n ę łazien k i . W ty m momencie Erik a u świad o miła sob ie b ard zo wy raźn ie, i leważy . Patrik na pewn o myśli , że tak z p ó ł to ny . Sp róbowała małego o szus twa izaczęła o dpy ch ać s ię n ogami, ale ją upo mn iał . Szko d a, że w o s tatn ich ty g odn iach n iep rzes trzegała d iety Strażn ik ó w Wag i. Prawdę powiedziawszy , n awet n ie zaczęła.Ob jadała s ię, żeby s ię pocieszyć. Teraz w dod atk u zawin ęła jej s ię k o szu lka,ods łan iając fałd kę w p as ie. Wciąg n ęła b rzu ch , ale w koń cu mu siała o detchnąć.

Na pod łodze w łazience zrob iło jej s ię zimn o w p lecy . Przeszed ł ją d reszcz, n iety lk o z zimna. Patrik p odciągn ął ją aż do wan ny i d el ikatn ie o puści ł .

– Do sy ć g ład k o po szło . Trochę ciężk o , ale n ie tak b ardzo . A Alex waży ła mn iej o dcieb ie.

Piękne dzięk i , p o myślała Erika, leżąc na p od ło dze i o bciągając d ysk retn iekoszu lk ę na b rzu ch u .

– Teraz mo rdercy p o zo s tało ju ż ty lko wło ży ć ją do wanny .Patrik ch ciał p odn ieść jej n o g i , ale Erik a szyb k o wstała i o trzepała s ię.– O n ie, n ic z teg o . Mam już dosyć s in iak ó w jak n a jed en d zień . Nie p rzek o nasz

mn ie, żeb y m s ię d ała wło ży ć d o wan n y , w k tó rej leżała Alex . Co to , to n ie!

Page 102: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Patrik n iech ętn ie p rzy jął do wiado mo ści jej sp rzeciw. Wy szli z łazien k i i p rzeszl id o salonu .

– Kied y już ją włoży ł do wanny , n alan ie wo d y i p rzecięcie p rzeg ubó w ży letk ąwy jętą z szafk i b y ło całk iem p ros te. Pozos tało jeszcze p o sp rzątać p o so b ie. Umy ćk iel iszk i i zetrzeć o d cisk i palców. A Alex w tym czas ie wykrwawiała s ię w łazience n aśmierć. Świad czy to o s traszn ej bezd uszn o ści .

– A p iec? Nie d ziałał już, gdy p rzy jechała do Fjäl lback i?– Na to wyg ląd a. Dla nas to dob rze. By ło b y nam zn aczn ie t rud n iej zeb rać

d owody , gd y by zwłok i p rzez ty dzień leżały w temperatu rze po k o jo wej . Nie d ałobys ię n a p rzy k ład zid en ty fik ować o d cisk ó w p alcó w Andersa.

Erik a wzd ryg n ęła s ię n a samą my śl o zd ejmowan iu o d cisk ów p alcó w ze zwło k .Razem o b ejrzel i p o zo s tałą część d o mu . Erik a sp o ro czasu p o święci ła n a

sp rawd zen ie syp ialn i Alex i Hen rika, p o n ieważ p o p rzedn im razem jej p rzerwan o . Nicjednak n ie znalazła. Miała męczące uczu cie, że czeg o ś b rak u je, ale n ie mog ła so b iep rzyp o mn ieć, czego . Po s tan o wiła opo wiedzieć o ty m Patrik o wi. Bard zo s ię p rzejął . Zp ewn y m zad o wo len iem s twierdzi ła, że zan iep oko ił s ię, g dy mu o p o wied ziała oin truzie i o ty m, jak sch o wała s ię w szafie.

Westch nął ciężk o . Przys iad ł n a b rzeg u ło ża z b aldach imem i s tarał s ię jej p o móc.– To by ła mała rzecz czy du ża?– Nie wiem, p rawdopo d obn ie co ś małego , b o inaczej p ewn ie b y m s ię

zo rien to wała, p rawda? Gd y by na p rzy k ład zn ik n ęło łóżko , n a p ewno by m zauważy ła.Uśmiechnęła s ię i u s iad ła o b o k n ieg o .– W k tó rym miejscu to by ło ? Ko ło d rzwi czy łóżka? Może n a k o mod zie?Patrik t rzymał w palcach n iewielką sk ó rzaną łatkę, k tó rą wziął ze s to l ik a n ocn eg o

Alex . Wyg ląd ała jak zn aczek k lu b owy z wyp alo ną in sk ry p cją „T.M. 197 6 ” n ap isan ąd ziecięcy m p ismem. Od wró cił łatk ę i zo b aczy ł rozmazane p lamk i, k tó re wyg ląd ałyn a zasch n iętą k rew. Skąd s ię tu wzięła?

– Nie wiem, Patriku . Gd yby m wied ziała, n ie rwałaby m teraz wło só w z g ło wy .Zerknęła na n iego u k radk iem. Miał p rzecud n e, d łu g ie, ciemne rzęsy . Idealny

zaro s t , jak d ro b noziarn is ty pap ier ściern y , ale n ie na ty le od rośn ięty , żeby d rap ał .Ciek awa b y ła teg o d o ty k u .

– Co jes t? Mam co ś na twarzy?Patrik n iesp oko jn ie wy tarł ręk ą u s ta. Erika uciek ła spo jrzen iem, zawstyd zo n a, że

ją p rzy łap ał n a p o dg ląd an iu .– Nic, n ic. Okru szek czek o lady . Już g o n ie ma.Zap ad ło milczen ie.– Ch y b a n ic więcej n ie zdziałamy ? – zapy tała w koń cu Erik a.– Też tak my ś lę. Zad zwoń , jak ty lk o so b ie p rzyp o mn isz, czego b rak u je. Jeś l i d la

k ogo ś b y ło to n a ty le ważne, że zdecydował s ię po to p rzy jść, n a p ewno b ęd zie teżważne d la ś ledztwa.

Starann ie zamknęli za sobą d rzwi. Erika o d ło ży ła k lucz pod wycieraczk ę.

Page 103: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

M

– Po dwieźć cię do d o mu?– Nie, dzięku ję. Z p rzy jemno ścią s ię p rzejd ę.– Wid zimy s ię ju tro wieczo rem.Patrik p rzes tęp o wał z no g i na nog ę. Czu ł s ię jak n iepo rad ny p iętn as to latek .– Czek am n a cieb ie o ó smej. Przy jd ź g łodn y .– Po s taram s ię, ch o ciaż n ie o b iecu ję. W tej ch wil i czu ję s ię, jak b ym ju ż n igdy n ie

miał by ć g ło dny – roześmiał s ię Patrik , k lep iąc s ię p o b rzuchu , a g ło wą wsk azu jącd om Dag mar Petrén p o d rug iej s t ro n ie u l icy .

Erik a u śmiechn ęła s ię i po mach ała mu , g d y od jeżdżał swo im vo lv o . Emo cjezwiązan e z ju trzejszym wieczo rem p omieszan e z uczu ciem n iepewn ości , rozmaity mio bawami i lęk iem p rzeżywała wręcz fizyczn ie, czu ła je w p rzep o n ie.

Ruszy ła do d o mu , ale n ie zaszła daleko . Nag le s ię zatrzy mała. Przy szed ł jej dog łowy pewien pomy sł , k tó ry n ależało o d razu sp rawd zić. Zawró ciła, wy jęła k lu czsp o d wy cieraczk i i pon o wn ie weszła d o domu , s taran n ie wy tarłszy bu ty .

Co zrob iłaby k o b ieta oczek u jąca mężczy zn y , k tó ry n ie zjawia s ię n aroman ty czn ej k o lacj i? Oczy wiście zad zwon iłaby d o n iego ! Erik a p o mod li ła s ię wd uchu , by o k azało s ię, że Alex miała n o wo czesny telefo n i n ie u leg ła mod zie n a s tarąk ob rę czy nawet b ak el i to wy aparat . Miała szczęście. Na ścian ie w kuchn i wis iałn owiu tk i do ro . Drżącym palcem nacisnęła p rzycisk p o wtó rn eg o wyb ieran iao s tatn ieg o n umeru , mo d ląc s ię w duchu , by n ie o kazało s ię, że k to ś k o rzys tał ztelefon u już po śmierci Alex .

W s łuchawce ro zleg ał s ię jed en sy g n ał za d rug im. Po s iódmy m miała s ię jużrozłączy ć, a wted y włączy ła s ię p o czta g ło so wa k o mó rk i . Wysłu ch ała k o mun ik atu ,ale wy łączy ła s ię p rzed u ru ch o mien iem n ag rywan ia. Powo li o d ło ży ła s łu ch awkę.Zb lad ła. Miała wrażen ie, jak b y u s ły szała ch robo t kawałk ó w u k ładank i , k tó re właśn ieu łoży ły s ię w cało ść. Ju ż wiedziała, co zn iknęło z syp ialn i n a p iętrze.

el lb erg aż s ię p ien i ł ze zło ści . Jak fu ria k rąży ł p o komisariacie.Pracown icy n ajch ętn iej schowalib y s ię p o d b iu rkami, ale pon ieważ lud zie

d o roś l i tak n ie ro b ią, mu s iel i cierp ieć, s łu ch ając p rzek leń s tw, wymyślan ia iwyzwisk . Najwięcej dos tawało s ię An n ice. Wprawdzie sk ó ra jej s tward n iała odczasu , g d y Mellberg p rzy szed ł d o komisariatu w Tan u mshede, ale p o raz p ierwszyo d d awna oczy szczyp ały ją o d łez. O czwartej miała dość. Wymk n ęła s ię z p racy ,p rzy s tan ęła p rzy Ko nsumie, ku p iła sp o ry p o jemn ik lod ó w, p o szła do d o mu iwłączy ła telewizo r. Og lądała Mo d ę n a suk ces , a łzy k ap ały jej n a lo d y . Pask udnyd zień .

Mellb erg b y ł wściek ły , że mu s iał zwo ln ić z aresztu An d ersa Nilsson a. Po wziąłp rzek onan ie, że An d ers jes t mo rdercą Alex an d ry Wijk ner, i gd y by móg ł zo s tać z n imsam na sam, n a p ewno wydo b y łb y z n ieg o p rzyznan ie s ię. A tak , p rzez jed n eg og łup ieg o świad k a, k tó ry twierdzi ł , że na ch wilę p rzed ko lejn ym od cin k iem In n ychświató w widział And ersa wracającego d o swego mieszkan ia, mus iał g o zwo ln ić.Oznaczało to , że And ers b y ł w d o mu o s ió d mej, a k wadran s po s ió d mej Alexrozmawiała p rzez telefon z matką. Niech to wszyscy d iab l i .

Page 104: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

K

Jeszcze ten młod y , Patrik Heds trö m. Ch ciał mu wmó wić jak ieś b zd u ry , że k toinny zamord o wał tę k ob ietę, n ie And ers Nilsson . Co to , to n ie. Po ty lu latach s łu żbyjed no wiedział na pewn o : że n ajczęściej jes t d o k ładn ie tak , jak s ię zdaje. Żadn e tamu k ry te mo tywy , sp isk i , ty lko p o sp o li te męty zag rażające po rząd n y m lud zio m.Zn ajdź męta, a znajd ziesz sp rawcę – to jeg o ży ciowe mo tto .

Mellb erg wy b rał nu mer k o mórk i Patrika Hed s tröma.– Gdzie s ię szwen dasz? – Nie bawił s ię w u p rzejmości . – Sied zisz w k ącie, w

p ęp k u g rzeb iesz czy co ? Tu s ię p racu je. Są nadg o dziny . Sły szałeś k ied y o czy mśtak im? Jeś l i n ie, to d o p iln u ję, żeb y ś ju ż n ie u s ły szał . A n a pewno n ie tu .

Przy cisn ął gówn iarza i od razu zro b iło mu s ię lep iej . Trzeb a k ró tko trzymać tychżó łtod zio bów, żeb y n ie o b ro ś l i w p ió rk a.

– Masz zaraz jech ać do świad ka, d o tej k o b iety , co twierd zi , że An ders Nilssonb y ł w d omu k o ło s ió d mej. Przyciśn i j ją, rączk ę wykręć i po s taraj s ię.

– Tak , d o ch o lery , ju ż.Mellb erg rzu ci ł s łu ch awką i p rzez ch wilę u pajał s ię myś lą, że g ó wn ian ą robo tę

mo że zrzucać n a in nych . Nag le sp o jrzał n a życie od jaśn iejszej s t ro ny . Ro zp arł s ię nak rześ le, wysunął g ó rną szu fladę b iu rka i wy ciągnął paczk ę k u lek czek o lado wych .Gru b ymi jak k iełb ask i p alcami wy jął jedną i włoży ł całą do u s t . Po g ry zł , p o łk n ął , p oczym s ięgn ął p o nas tęp ną. Ciężko p racu jący mężczyzna p o trzeb u je zas trzy k uen erg i i .

iedy zad zwo n ił Mellb erg , Patrik zd ąży ł już sk ręcić n a d rog ę doTan umshede p rzez Greb b es tad . Z wes tchn ien iem zawrócił p rzy wjeźd zie n a

po le g o lfo we Fjäl lback i . By ło już p óźne p opo łudn ie, a miał jeszcze spo ro ro b o tyw k omisariacie. Nie powin ien b y ł s iedzieć we Fjäl lbace tak d łu g o , ale spo tkan ia zEriką miały mo c p rzyciągan ia po la mag n etyczn eg o . Trzeba b y ło s i ły wo li , b y s ięop rzeć. Zno wu wes tch nął . Przecież wiad o mo , jak to s ię mu s i sk o ń czy ć. Źle.Dop iero co zako ń czy ł żało bę p o Karin , a już ściąg a n a s ieb ie n o we ud ręk i .Po zb ieran ie s ię p o ro zwodzie zab rało mu rok . Ty le n o cy sp ęd zi ł p rzedtelewizo rem, g ap iąc s ię n iewid zącym wzro k iem n a seriale w rodzaju StrażnikaTeksasu czy Mission: Impossible. Nawet telezak u py by ły lep sze o d samo tnego leżen iaw małżeń sk im ło żu i – jak w o p erze my d lanej – wyob rażan ia sob ie Karin z in nymmężczy zn ą. A p rzecież po ciąg , jak i na początku o d czuwał do Karin , b y ł n iczym wpo równan iu z ty m, co teraz czu ł do Erik i . Log ik a p o dpo wiad ała, że k o n iec będziety m b o leśn iejszy .

Jak zwy k le n a o s tatn ich zak rętach p rzed Fjäl lb acką jechał za szybk o . Ta sp rawazaczy nała mu działać na n erwy . Dał im u p us t , gn ając jak p irat p rzez o s tatn i zak rętp rzed wzn ies ien iem. W miejscu , gdzie dawn iej s tał ro zeb ran y ju ż s i lo s , znajd o wałys ię d o my i bu d k i żeg larsk ie zbu d o wan e w s tarym s ty lu . Ceny n ierucho mo ści s ięg ałyk ilk u mil io nów ko ro n . Patrik n ie mó g ł s ię n ad ziwić, że lud zie są w s tan ie wyd ać ty lep ien iędzy na letn i dom.

Zza zak rętu wypad ł mo tocyk lis ta. Patrik mus iał wyko n ać gwałto wn y man ewr, byg o omin ąć. Serce zab i ło mu mo cn iej , zwo ln i ł p on iżej d o p uszczaln ej p rędko ści . Mało

Page 105: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

b rak owało . Spo jrzał we wsteczn e lu s terko i u p ewn ił s ię, że mo to cy k lis ta jed zie d alejcały i zd rowy .

Minął p lac do g ry w min ig o lfa, d o tarł d o sk rzy żo wan ia k o ło s tacj i b en zy n owej isk ręci ł w lewo w k ieru n k u b lo ków. Nie p o raz p ierwszy u d erzy ła go ich o k rop n ab rzy do ta. Brązo wo -b iałe czynszówk i, po rozrzucan e jak k lo ck i p rzy po łudn iowy mwjeździe do Fjäl lback i . Ciekaw b y ł , czy m s ię k ierował arch i tek t , k tó ry jezap ro jek to wał . Mo że ta sk rajn a b rzydo ta miała b yć swego ro d zaju ek sp erymen tem?A może mu s ię p o p ro s tu n ie chciało ? Prawdo p o dob n ie wzn ies io no je w ramachrząd o wego p rog ramu b udo wy mil io n a mieszkań z p rzeło mu lat sześćdzies iątych is ied emd zies iąty ch . „Mieszk an ia d la wszys tk ich ”. Szk o da, że n ie „Pięk n e mieszkan iad la wszys tk ich ”.

Po s tawił samo ch ó d n a p ark in g u i wszed ł d o p ierwszej k latk i . Nu mer p ięć.Mieszk ał tu Anders , a tak że świadek Jen n y Ro sén . Dru g ie p iętro . Zasapał s ię,wchod ząc, co mu p rzypo mn iało , że w jeg o ży ciu by ło o s tatn io za mało ru ch u , a zad u żo cias tek . Wprawdzie n ig d y n ie by ł sp ecjaln ie sp rawn y , ale aż tak źle jeszcze n ieb y ło .

Przy s tan ął p rzy d rzwiach An dersa. Chwilę n as łu ch iwał , ale n ie d o ch odził s tamtądżaden dźwięk . Alb o go n ie ma, alb o już jes t komp letn ie p i jany .

Jen ny mieszkała po p rawej , do k ład n ie nap rzeciwko Andersa. Stand ard owąwizy tó wk ę wymien iła na własn ą, d rewn ian ą, z ozdob n y m nap isem „Jenn y i MaxRosén” o p lecio n y m g irlandą z różyczek . Czy li mężatk a.

Na k o misariat zadzwo n iła wczesny m p rzed po łu dn iem i Patrik miał cichąn ad zieję, że zas tan ie ją w domu . Nie by ło jej , gd y p op rzedn ieg o dn ia o d wied zal isąs iadów w całej k latce, ale zo s tawil i kartkę z p ro śbą o telefo n . Dlateg o d op iero dziśd o wied ziel i s ię, że w tamten p iątkowy wieczó r, g dy zg in ęła Alex , An ders wróci ł d od o mu .

Dźwięk d zwon k a ro zn ió s ł s ię ech em w mieszkan iu , a zaraz p o n im ro zleg ł s ięd o nośny k rzy k dziecka. Us ły szał k ro k i w p rzedpo k o ju . Bardziej czu ł , n iż wid ział , żek to ś patrzy p rzez wizjer. Us ły szał ch rzęs t zdejmo wanego łań cu ch a i d rzwi s ięo two rzy ły .

– Tak ?Stała p rzed n im ko b ieta z roczn ym dzieck iem na ręku . Bardzo szczup ła, o mo cn o

tlen io n ych włosach . Sąd ząc p o od ros tach , jej natu ralnym k o lo rem b y ł zap ewneciemn y b rąz wp ad ający w czerń . Po twierdzały to ciemn e o czy . Twarz miałan ieu malowan ą i zmęczoną. Ub rana by ła w wy tarte, wy ciąg n ięte na ko lan ach spo d n ieo d d resu i T-sh irt z du ży m logo Ad id asa.

– Jenny Rosén ?– Tak , to ja. O co ch odzi?– Nazy wam s ię Patrik Hed s tröm, jes tem z p o licj i . Dzwon iła p an i do n as p rzed

p o łud n iem. Ch ciałbym z pan ią po rozmawiać.Mó wił cicho , żeb y n ie by ło go s ły ch ać w mieszk an iu nap rzeciwk o .– Proszę, n iech p an wejdzie.Stan ęła z bo k u , żeb y g o p rzepuścić.

Page 106: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Mieszkan ie b y ło małe, pok ó j z k uchn ią. Z całą pewn o ścią n ie mieszk ał w n imżaden mężczyzna, w k ażdy m razie p o wy żej ro ku życia. Wszys tk o b y ło ró żo we:d y wany , o b rusy , fi rank i , lamp y , is tna ek sp lo zja ró żu . Ulu b io n y m mo ty wem pan id o mu by ły zd ecy d o wan ie k o kard k i . Wid ać je b y ło w o lb rzy mich i lo ściach n awszy s tk ich lamp ach i świeczn ikach . Ob razk i na ścian ach ró wn ież świadczy ły oro man ty cznym u sp o so b ien iu lok ato rk i . Słodk ie k ob iece twarzy czk i n a t leo d latu jących p tak ów. Nad łó żk iem wis iał o b razek p rzeds tawiający p łaczące d zieck o .

Usied l i n a b iałej sk ó rzanej kanap ie. Na szczęście n ie zap rop o n owała k awy . Wy p iłju ż d o sy ć jak n a jed en d zień . Dziecko p o sad zi ła so b ie na k o lan ach , ale mały k ręci łs ię, więc p o s tawiła g o na p od ło dze. Natychmias t ru szy ł p rzed s ieb ie n a n iezb y tjeszcze pewn ych nó żk ach .

Patrika uderzy ł jej mło d y wiek . Na pewn o n ie p rzek ro czy ła d wu d zies tk i .Zg ad y wał, że ma o ko ło o s iemnas tu lat . Wiedział , że w oko licznych n iewielk ichmiejsco wościach jedn o , a nawet d wo je d zieci p rzed dwudzies tk ą n ie n ależało d orzadk o ści . Zwracała s ię d o małego Max . Patrik wy ciąg n ął wn iosek , że o jciec dzieckan ie mieszka z n imi. Równ ież to n ie b y ło n iezwyk łe. Związk i n as to latk ó w n ajczęściejn ie wy trzy mywały p ró by , jaką by ło po jawien ie s ię dziecka.

Sięg n ął p o no tes .– Widziała pan i , jak And ers Nilsso n wró ci ł do d o mu ko ło s iódmej wieczo rem w

p iątek , d wa ty g odn ie temu , czy l i dwudzies tego p iąteg o , tak? Skąd ta pewność co d og o d ziny ?

– Stąd , że n ie p rzepu szczę an i jed neg o od cin ka Innych światów. Zaczy na s ię os ió d mej, a chwilę p rzed tem u s ły szałam h ałas n a k latce. To n ic n iezwy k łego . UAndersa zawsze jes t g ło śno . Jeg o kump le o d k iel iszk a p rzy ch odzą i wy ch o dzą oró żn ych po rach d n ia i nocy , a co jak iś czas p rzy jeżd ża po licja. Ale i tak p odeszłamd o d rzwi, wy jrzałam p rzez wizjer i go zobaczy łam. By ł p i jan y jak bela i s tarał s ięo two rzyć d rzwi, ale d ziu rk a od k lucza mu s iałab y mieć z metr szero k ości , żeb y trafi ł .W k ońcu ud ało mu s ię, o tworzy ł i wszed ł . W tej samej chwil i u s ły szałam czo łówk ęInnych światów i po b ieg łam p rzed telewizo r.

Nerwo wo g ryzła kosmyk d ług ich wło só w. Patrik zauważy ł , że pazn okcie mao b g ry zio n e. Na tym, co z n ich zos tało , wid ać by ło resztk i wściek le różoweg o lak ieru .

Max o k rąży ł s to l ik s to jący p rzed k an ap ą, zmierzając wy trwale w k ierun k uPatrik a. Do tarł i z t riu mfu jącą miną złapał go za nog awkę.

– Opa, o p a – p owtarzał , a Patrik sp o jrzał py tająco n a Jenn y .– Niech g o pan weźmie. Wyraźn ie pana lu b i .Patrik n iezdarn ie p osad zi ł sob ie d ziecko n a k o lanach i dał mu d o zabawy pęk

k luczy . Mały p romien iał . Uśmiechn ął s ię szeroko , o d s łan iając d wa ząb k i . Wy g lądałyjak ziarn ka ryżu . Patrik złapał s ię na tym, że o dwzajemn ia ten u śmiech . Poczu ł , żed rży . Gd y b y sp rawy u ło ży ły s ię inaczej , mo że sam miałby teraz tak ieg o malu ch a. Wzamyślen iu p og łaskał Mak sa p o p ok ry tej meszk iem g łó wce.

– Ile o n ma?– Jed en aście mies ięcy . Niech mi pan wierzy , jes t p rzy n im co rob ić.Twarz rozjaśn i ła jej s ię czu ło ścią, k ied y sp o jrzała na sy nka. Do p iero teraz Patrik

zob aczy ł , jaka może być ładna, gdy n ie jes t zmęczona. By cie samo tn ą matk ą w tak

Page 107: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

mło dym wieku mu siało być n iewyob rażaln ie t ru d ne. Po winna s ię cieszyć życiem ibawić z rówieśn ikami. A tymczasem spędza wieczo ry , zmien iając p ielu szk i iwyko n u jąc różne domo we czy n ności . Jak b y na dowód ro zmaitych nap ięć, z k tó ry mimu siała s ię bo rykać, wy jęła p ap iero sa z p aczk i leżącej n a s to l ik u i zap al i ła.Zaciągn ęła s ię g łęb o k o , delek to wała s ię, a p o tem wy ciąg nęła pud ełk o w s tronęPatrika, patrząc p y tająco . Po trząsn ął g łową. Miał b ard zo zd ecy d owan e p o g lądy n apalen ie w obecności dziecka, ale o s tateczn ie to jej rzecz. Nie po trafi ł jed nakzro zu mieć, jak mo żn a wziąć d o u s t co ś tak śmierdząceg o .

– A n ie móg ł wró cić i p o tem znów wy jść?– Do m jes t tak akus ty czny , że s łychać n awet , jak szp i lk a u p ad n ie na pod łogę.

Wszy scy lo k ato rzy wiedzą, k iedy i k to wch o dzi alb o wycho d zi . Jes tem pewn a, żeteg o wieczo ru And ers ju ż n ie wy ch o dził .

Patrik widział , że więcej n ie u zy sk a. Z ciekawo ści zapy tał :– Co pan i sob ie p o myślała, k iedy s ię pan i d owied ziała, że Anders jes t po d ejrzan y

o p o p ełn ien ie mo rders twa?– Że to jak aś bu jda.Zaciągnęła s ię p ono wn ie i zaczęła wyd mu ch iwać kó łka dymu . Patrik mu s iał s ię

po h amo wać, by n ie p o wied zieć czeg oś o zag rożen iu wyn ik ający m z b iernegopalen ia. Sied zący n a jeg o k o lanach Max zajęty b y ł s san iem k luczy . Trzymał je wpu lch nych palu szk ach , pop atru jąc na Patrika, jak by chciał p o d zięk ować zawsp an iałą zab awkę.

Jen n y mówiła d alej :– An ders jes t wrak iem człowieka, ale n ie mó g łb y zab ić. On jes t w p o rządku .

Dzwo n i czasem d o d rzwi, żeb y pożyczyć p ap iero sa, ale t rzeźwy czy p i jan y , zawszejes t w po rządk u . Zd arzało mi s ię nawet zo s tawić z n im Mak sa, jak mu s iałamwyskoczyć p o zak u py . Ale ty lk o gdy b y ł t rzeźwy . Nig dy in aczej .

Zgas i ła pap iero sa w p rzepełn ionej p o p ieln iczce.– Właściwie żad en z n aszych p i jaczkó w n ie jes t d o k ońca zły . Bied aczyska, ży cie

p rzep ijają, ale szko d zą ty lko sob ie.Po trząsn ęła g łową, o d rzu cając spadające n a twarz włosy i p o nown ie wy ciągnęła

ręk ę do p aczk i z pap iero sami. Palce miała żó ł te od n ik o ty n y . Ko lejny p ap iero ssmakował tak samo dob rze jak p o p rzedn i . Patrik p o czu ł s ię d os tateczn ie u węd zo n y .Zresztą n ie wierzy ł , że dowie s ię jeszcze czeg oś ważnego . Max zap ro tes tował , gdyPatrik p o d n ió s ł g o z k o lan i p o dał Jen n y .

– Dzięk i za p o moc. Na pewn o jeszcze s ię d o pan i od ezwiemy .– Do bra, jakb y co , to jes tem. Nig dzie s ię n ie wy b ieram.Pap iero s leżał w pop ieln iczce, smużka dymu u nos i ła s ię wp ro s t n a Mak sa.

Zamru gał . Nad al s sał k lu cze, patrząc wy zy wająco na Patrik a. Patrik o s trożn iepo ciąg n ął je do s ieb ie. Mały okazał s ię zaskaku jąco s i ln y . W d o d atku k lucze b y łytak zaś l in ione, że t rudn o je b y ło p o rząd n ie chwycić. Patrik p ociągnął n ieco mo cn iej .W o dpo wiedzi u s ły szał p o mru k zło ści .

Jen n y , p rzyzwyczajo na d o radzen ia sob ie z tak imi sy tuacjami, zdecy dowanymru ch em ch wyciła k lucze, wyrwała je małemu i po d ała Patrik o wi. Max darł s ię jak

Page 108: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

D

op ętan y . Patrik wziął k lucze w dwa p alce, wy tarł d y sk retn ie o n ogawk ę i d op ieropo tem wsunął d o ty ln ej k ieszen i .

Jen n y odp rowad ziła g o do d rzwi, t rzymając n a ręk u wrzeszczącego malca.Patriko wi zos tał w oczach o b raz Maksa ze łzami jak g ro ch y na ok rąg łych po liczk ach .Bardzo go wzruszy ł ten wid o k .

om s tał s ię d la Hen rik a za d uży . Ch o dził z po k o ju d o p oko ju . Wszys tk op rzyp o min ało mu Alex an d rę, bo ko ch ała ten d o m i db ała o k ażdy ,

n ajdalszy nawet k ąt . Czasem zas tanawiał s ię, czy p rzy p ad k iem n ie wyszła zan iego ze wzg lęd u na ten dom, bo zaczęła t rak to wać ich związek poważn ie d op ierowted y , g dy ją tu p rzywiózł . Dla n iego b y ł to p o ważny związek już w chwil i , g dyzo b aczy ł ją p o raz p ierwszy n a sp o tkan iu zag ran iczn y ch s tuden tó w. By ła wysoka,jasn a, o taczała ją au ra n iep rzy s tęp ności , k tó ra p ociągała go bard ziej n iżco k o lwiek in nego . Nigdy n ie p ragn ął n ikog o tak go rąco jak Alex , a na o gó łd os tawał to , czeg o p ragnął . Jeg o ro d zice b y l i tak zaab so rb o wan i własny mży ciem, że na ży cie sy n a n ie s tarczy ło im energ i i .

Czas , k tó reg o n ie zab ierała fi rma, p o święcal i n a ro zmaite wy d arzen ia towarzysk ie.Bale d o b ro czyn n e, k o k taj le, o b iady z p artn erami w in teresach . Hen rik zo s tawał wdo mu z o p iekun k ą. Jeś l i chod zi o matk ę, n aj lep iej p amiętał zap ach jej p erfu m, g d ycałowała g o na d o widzen ia, a my ś lami by ła ju ż w d ro dze n a k o lejn ą bezsen so wn ąimp rezę. Wy nag radzała mu to w ten sposób , że wy s tarczy ło , ab y wsk azał co ś palcem,a już to d o s tawał . Nie odmawial i mu n iczeg o , ale wszy s tko dawali z takąob o jętno ścią, z jak ą g łaszcze s ię d o mag ająceg o s ię u wag i p sa.

Kied y sp o tk ał Alex , p o raz p ierwszy w ży ciu n ie do s tał tego , o co p ro s i ł .Zachowywała s ię o b cesowo , by ła n iep rzys tępna, a p rzez to zn iewalająca. Zalecał s iędo n iej ró wn ie u p arcie, jak in ten sy wn ie. Róże, k o lacje, p rezen ty i k o mp lemen ty . Nieszczędzi ł s tarań . Alex zgadzała s ię n a to , mimo wo li d ała s ię u wik łać w ro man s . Niep ro tes towała, zresztą n ie zdo łałb y jej d o n iczeg o zmu sić. Po p ro s tu zacho wywała s iętak , jak b y b y ło jej to o b o jętn e. Dop iero g dy latem zab rał ją d o Gö teb o rg a i p o jechal ido d o mu na Särö , wszy s tk o s ię zmien iło . Zaczęła z n o wą s i łą o d wzajemn iać jegouścisk i . Hen rik b y ł szczęś l iwy jak n igdy d o tąd . Po b ral i s ię jeszcze tego sameg o lataw Szwecji , zaledwie p o paru mies iącach zn ajomo ści . Po tem p o jechal i d o Francj i n aos tatn i ro k s tu d ió w i egzamin y k ońcowe, a nas tępn ie wró ci l i n a do b re d o domu n aSärö .

Teraz, g d y o ty m my ślał , zd ał so b ie sp rawę, że n ap rawd ę szczęś l iwą widział jąty lko wtedy , gd y zajmo wała s ię reno wacją d omu . Us iad ł w jedny m ze s to jących wb ib l io tece wielk ich fo tel i Ch es terfield , o p arł g ło wę i zamkn ął o czy . Po d p owiekamip rzesuwały mu s ię ob razy Alex , mig o cące jak w s tary m fi lmie k ręcon y m k amerąośmio mil imetro wą. Skó rzane ob icie fo tela by ło ch ło d n e i n ieró wn e. Palcemwsk azu jący m p rzesu n ął p o s tary m wijący m s ię p ęk n ięciu .

W p amięci zo s tał mu zwłaszcza jej zmien iający s ię u śmiech . Kiedy znalazłado k ładn ie tak i meb el , jak iego szukała, albo g d y odcięła kawałek tapety i s twierd zi ła,że o ryg inalna, zn ajdu jąca s ię p od spod em, jes t w dob ry m s tan ie, u śmiechała s ięszero ko i szczerze. Kied y całował ją w kark , g łask ał p o po liczk u albo mó wił , jak

Page 109: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

bard zo ją k o ch a, wtedy tak że – czasem – s ię u śmiechała. Czasem, ale n ie zawsze. Teg ouśmiechu n ien awid zi ł , bo by ł to u śmiech n ieo becn y , p ob łażl iwy . Po tem od wracałas ię o d n ieg o . Hen rik widział , że ciąży jej jak aś tajemn ica.

Nie zadawał żadn y ch p y tań . Ze s trachu . Bał s ię, że wy wo ła reak cję łań cu ch o wą, nak tó rej sku tk i n ie by ł go to wy . Lep iej mieć ją p rzy sob ie, a wraz z n ią nadzieję, żek ied y ś b ęd zie chciała należeć d o n iego w pełn i . Go tó w b y ł s ię zg odzić i n a to , że n iebędzie miał wszy s tk iego . Wystarczała mu p ewn o ść, że ma cho ciaż część. Ko ch ał jątak bard zo , że wy s tarczy ł mu ok ruch .

Ro zejrzał s ię p o b ib l io tece. Wszy s tk ie ściany po k rywały reg ały z k s iążkami,k tó re p raco wicie wy szuk iwała w an tyk wariatach . Zwyk ła to pok azówka. Niep rzy p o min ał so b ie, ab y k iedyk o lwiek widział ją czy tającą k s iążk ę, po zapod ręczn ik ami w o k res ie s tud ió w. Może miała d ość własnego cierp ien ia, by czy tać ocierp ien iu in n ych .

Najtrud n iej by ło mu po g o dzić s ię z b rak iem dzieck a. Za k ażdy m razem, k ied ymówił o d zieck u , g wałtown ie k ręci ła g łową, mó wiąc, że n ie zamierza mieć dzieci ,sk o ro świat jes t tak i , jak i jes t .

Pogo d ził s ię z tym, że w jej życiu jes t in ny mężczy zn a. Rozumiał , że Alex wy ry was ię d o Fjäl lback i by n ajmn iej n ie p o to , aby spędzać czas w samo tn o ści . Po trafi ł tozaak cep to wać. Od p rzeszło roku n ie ży l i ze so b ą. To tak że d ało s ię zaak cep tować. Zczasem pogo d zi s ię n awet z jej śmiercią. Nie móg ł n ato mias t po g odzić s ię z ty m, żego to wa b y ła u rod zić d ziecko innemu mężczy źn ie, ale n ie jemu . Dręczy ło g o to p onocach n iczym zmora. Kręci ł s ię i wierci ł w łó żk u , sp o co n y , bez n ad ziei n a sen . Oczymiał p o dk rążon e, s t raci ł p arę k i lo g ramów. Czu ł s ię jak n aciąg n ięta d o g ran icmożliwo ści g u ma, k tó ra zaraz p ęk n ie z t rzask iem. Do ty ch czas n ie p łak ał , ale terazpochy li ł s ię, uk ry ł twarz w d łon iach i z jeg o o czu p op ły n ęły łzy .

Page 110: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

5

Oskarżenia, ostre, obraźliwe słowa spływały po nim jak woda. Cóż znaczy kilka godzin poniżeniawobec poczucia winy hodowanego w sobie przez tyle lat. Cóż znaczy kilka godzin zniewag wobec życia, wktórym już nie będzie jego księżniczki z lodu.

Śmieszyły go żałosne próby wzięcia na siebie całej winy. Nie widział powodu, a jak długo nie widzi,innym też się nie uda.

Może jednak miała rację. Może w końcu nadszedł dzień zapłaty. W odróżnieniu od niej wiedziałjednak, że sędzia nie wystąpi w ludzkiej postaci. Sądzić go może tylko ten, kto jest ponad człowiekiem,ponad ciałem, jak dusza. Sądzić mnie może tylko ten, kto potrafi mi zajrzeć w duszę – pomyślał.

To osobliwe, że całkowicie przeciwstawne uczucia mogą się połączyć i stworzyć zupełnie nowe. Miłośći nienawiść stają się obojętnością. Mściwość i wybaczenie przeradzają się w stanowczość, czułość i gorycz– w żal. Żal tak ogromny, że wprost druzgocący. Postrzegał ją jako zdumiewające połączenie światła iciemności. Janusa o dwóch obliczach: jednym osądzającym, drugim rozumiejącym. Raz była gotowaobsypywać go pocałunkami, choć taki obrzydliwy, innym razem lżyła go za to i nienawidziła. Nie dawałymu spokoju te sprzeczności.

Najbardziej kochał ją w chwili, gdy widział ją po raz ostatni. Nareszcie należała tylko do niego.Nareszcie należała do niego cała, mógł ją kochać albo nienawidzić, a ona nie mogła kolejny razodpowiedzieć obojętnością.

Kiedyś ta miłość przywodziła mu na myśl welon. Wymykający się, przezroczysty, uwodzicielski. Kiedywidział ją ostatni raz, welon utracił tajemniczość, zostało tylko ciało. Dzięki temu stała się dostępna. Poraz pierwszy miał wrażenie, że wie, kim ona jest. Dotknął jej zmarzniętego, sztywnego ciała, domyślając sięuwięzionej w nim, tlącej się jeszcze duszy. Nigdy nie kochał jej tak mocno jak wtedy. Pora iść na spotkaniez losem, zmierzyć się z nim, stanąć oko w oko. Miał nadzieję, że los przyniesie przebaczenie, ale w to niewierzył.

Page 111: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

O bud ził ją telefon . Że też ludzie n ie mogą dzwon ić o rozsądnej po rze.– Erik a, s łucham.

– Cześć, mó wi Anna. – Słychać by ło , że na coś czeka. I s łu szn ie, pomyślała Erika.– Co u cieb ie s ły chać? – Anna posuwała s ię o s trożn ie, jak po po lu minowym.– Dzięk u ję, w p o rządku . A u cieb ie?– Może być. Jak ci idzie k s iążka?– Różn ie. W k ażd ym razie s ię posuwa. Z dziećmi wszys tko dob rze? – Erika

pos tanowiła ch o ć trochę wy jść jej nap rzeciw.– Emma jes t mocno p rzezięb iona, ale Adrianowi ko lka jakby p rzechodzi . Dzięk i

temu udaje mi s ię w nocy p rzespać godzinkę.Anna zaśmiała s ię, ale Erika u s ły szała w jej śmiechu ton rozgo ryczen ia.Zapad ła cisza.– Słuch aj , mus imy po rozmawiać o domu .– Też tak uważam.Tym razem w g ło s ie Erik i s łychać by ło ton rozgo ryczen ia.– Musimy go sp rzedać. Jeżel i n ie dasz rady nas sp łacić, będziemy go musiały

sp rzedać.Erika n ie odpowiedziała. Anna nerwowo mówiła dalej :– Lucas ro zmawiał z pośredn ik iem i mówi, że cena powinna wynos ić t rzy

mil iony . Trzy mil iony , Erika, wyobrażasz sob ie? Mając swo je pó ł to ra mil iona,mog łabyś sob ie p isać, n ie martwiąc s ię o p ien iądze. Pewn ie n ie jes t ci łatwou trzymywać s ię z p isan ia. Jak i nak ład mają two je k s iążk i? Dwa ty s iące egzemplarzy?Trzy? I pewn ie n iewiele dos tajesz od egzemplarza, co? Nie rozumiesz, że d la cieb ie toteż szansa? Zawsze mówiłaś , że chciałabyś zajmować s ię p rawdziwą l i teratu rą. Ztak imi p ien iędzmi mog łabyś sob ie pozwo lić, żeby s ię temu poświęcić. Pośredn ikpowiedział , że z wys tawien iem domu na sp rzedaż powinn iśmy zaczekać co najmn iejdo kwietn ia albo maja, żeby zain teresować jak największą l iczbę k l ien tów, ale po temw ciągu dwó ch ty g odn i należy s final izować sp rzedaż. Rozumiesz, że tak t rzeba,p rawda?

Brzmiało to jak p ro śba, ale Erika n ie po trafi ła jej wspó łczuć. Odkrycie zpop rzedn iego dn ia sp rawiło , że źle spała. Rozmyślała p rzez pó ł nocy . By łarozczarowan a i , ogó ln ie rzecz b io rąc, w złym humorze.

– Nie, n ie rozu miem. Anno , to jes t nasz dom rodzinny . Tu do ras tały śmy . Rodzicekup il i ten d o m zaraz po ś lub ie. By li do n iego p rzywiązan i . Ja też jes tem do n iegop rzywiązana. Anno , n ie możesz tak rob ić.

– Ale p ien iądze...– W dup ie mam p ien iądze! Do tej po ry sob ie radzi łam, to dalej też sob ie po radzę.Głos jej s ię t rząs ł z wściek ło ści .– Erika, p rzecież wiesz, n ie możesz mn ie zmusić do zatrzyman ia domu , sko ro ja

n ie chcę. Po łowa i tak jes t mo ja.– Gdybym wierzy ła, że to ty chcesz sp rzedać dom, by łoby mi oczywiście bardzo

Page 112: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

A

E

p rzy k ro , ale p o g o d ziłabym s ię z tym. Prob lem po lega na tym, że wiem, że n ie mówiszteg o , co my ś lisz. Lu cas chce sp rzedać dom, n ie ty . Py tan ie, czy chociaż sama wiesz,czeg o ch cesz. Wiesz?

Erika n ie czek ała na odpowiedź Anny :– Nie zg ad zam s ię, żeby o mo im życiu decydował Lucas Maxwell . Twó j mąż jes t

p o spo li ty m sk u rwy synem! A ty powinnaś dawno tu być, żeby mi pomócp o rząd k o wać rzeczy po rodzicach . Zajmu ję s ię tym od k i lku tygodn i i jes temd o p iero w p o ło wie. To n iesp rawied liwe, żeby wszys tko spadało na mn ie. Jeś l i two jasmy cz jes t tak k ró tk a, że n ie wo lno ci nawet pomagać p rzy po rządkowan iu sp raw pozmarły ch ro d zicach , to powinnaś s ię dob rze zas tanowić, czy na pewno chcesz tak żyć.

Erika rzu ci ła s łu chawką tak mocno , że telefon spad ł z szafk i nocnej . Trzęs ła s ię zezło ści .

n n a s ied ziała na pod łodze ze s łuchawką w d łon i . Lucas w p racy , dziecisp ały . Miała chwilę d la s ieb ie i sko rzys tała z okazj i , by zadzwon ić do Erik i .

Od k ład ała to o d k i lku dn i , ale Lucas naciskał , i w końcu u leg ła.Czu ła s ię ro zd arta. Kochała Erikę, ona też by ła p rzywiązana do domu we

Fjäl lb ace, ale s io s tra n ie rozumiała, że swo ją rodzinę mus i s tawiać na p ierwszymmiejscu . Dla swo ich dzieci go towa by ła poświęcić wszys tko . A jeś l i miało too znaczać, że mu s i zrob ić co ś p rzeciwko s tarszej s io s trze, by zadowo lić Lucasa, totru d n o . Ty lk o Emma i Adrian sp rawiają, że ws taje rano , że ży je. Gdyby po trafi łazad o wo lić Lu casa, wszys tko by s ię u łoży ło . By ła o tym p rzekonana. To ona jes tt ru d n a, b o n ie ro b i tak , jak on chce. To d latego Lucas mus i być d la n iej su rowy . Jeś l io fiaro wu je mu d o m rodziców, na pewno zrozumie, że d la n iego i d la rodziny jes tg o to wa zrob ić wszy s tko , a wtedy będzie dob rze.

Gd zieś w ś ro d k u jak iś g ło s mówił jej zupełn ie co innego . Zwies i ła g łowę iro zp łakała s ię, a p łacz zag łu szy ł ten g ło s . Słuchawka telefonu zos tała na pod łodze.

rik a ze zło ścią od rzuci ła ko łd rę i spuści ła nog i z łóżka. Żałowała, że tako s tro po trak towała Annę. Pon io s ło ją, bo już wcześn iej by ła w złym

h u mo rze. W d o datku w nocy n ie mog ła spać. Zadzwon iła do Anny , żeby nap rawić,co s ię d a, ale telefo n by ł zajęty .

– Ch o lera!Ko pn ęła s to łek s to jący p rzed toaletką, ale bynajmn iej jej n ie u lży ło . Uderzy ła s ię

w p alec i aż zawy ła z bó lu . Podskak iwała na jednej nodze. Nawet po ród by łby chybamn iej bo lesn y . W k ońcu bó l u s tąp i ł i wtedy , całk iem n iepo trzebn ie, weszła na wagę.

Wied ziała, że n ie powinna, ale chciała wreszcie mieć pewność. Zd jęła T-sh irt ,k tó ry s łu ży ł jej za k oszu lę nocną. Zawsze to parę deka mn iej . Zas tanawiała s ię nawet ,czy zd jęcie majtek zrob i różn icę. Raczej n ie zrob i . Stanęła na wadze p rawą nogą, lewąo p ierając s ię o p o d łogę. Po tem zaczęła s topn iowo p rzenos ić ciężar na p rawą nogę.Wsk azó wk a d o szła do sześćdzies ięciu i właściwie mog łaby s ię już zatrzymać.Nies tety . Erik a s tan ęła na wadze całym ciężarem i wskazówka pokazała

Page 113: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

s ied emd zies iąt t rzy k i log ramy . No tak . Teg o s ię spo d ziewała, jes t nawet o całyk ilo g ram go rzej . My ślała, że p rzyb y ło jej dwa k i lo , ty mczasem o kazało s ię, że t rzyo d o s tatn ieg o ważen ia, od teg o ran k a, g dy zn alazła Alex .

I p o co jej by ło to ważen ie? Przecież wiedziała, że p rzy ty ła, b o spod n ie zro b iłys ię ciasn e w p as ie. Teraz, g dy zo b aczy ła to czarn o na b iałym, n ie może s ię d łu żejo szu k iwać. Wcześn iej wmawiała sob ie, że ub ran ie zb ieg ło s ię, b o by ła wilg oć wszafie alb o p rała w zby t wy so k iej temp eratu rze. Uznała, że jes t beznadziejna. Miałan awet o cho tę odwo łać k o lację z Patrik iem. Chciała mu s ię wy dać sek so wn a, ładna iszczu p ła, a n ie nalan a, t łu s ta. Spo jrzała po n u ro na swó j b rzu ch i wciągn ęła go . Nic zteg o . Stanęła b o k iem d o lu s tra i sp rób o wała wy p iąć b rzu ch . O, p ro szę. Właśn ie taks ię czu je.

Westch nęła i wło ży ła spod n ie o d d resu , o b szerne, zao patrzo ne w wy rozu miałą d lafig u ry g u mk ę w p as ie, a po tem T-sh irt . Ob iecała sob ie, że zaczn ie s ię od ch udzać odp o n iedziałku . Teraz n ie ma co zaczyn ać, b o na dzis iejszy wieczó r zap lan o wałak o lację z t rzech dań . Zresztą t rzeba sob ie jasno p o wiedzieć, że jeś l i s ię chce o lśn ićmężczy zn ę sztu ką ku lin arną, n iezb ęd ne do teg o jes t i mas ło , i śmietana. Po za tymd o b rze jes t ro zp oczynać no we życie o d po n iedziałku . Po raz n ie wiad o mo k tó ryp rzy rzek ła sob ie u ro czy ście, że zaczn ie ćwiczy ć i p rzes trzeg ać d iety Strażn ikó wWag i. Stan ie s ię nowym człowiek iem. Ale d ziś da sob ie z ty m spo k ó j .

Co in n eg o z p ro b lemem, k tó ry ją g ryzł o d po p rzedn iego d n ia. Zas tan awiała s ię,jak s ię zachować w tej sy tu acj i , ale n ic mąd rego n ie wymy śli ła. Dowied ziała s ięczeg o ś , o czy m zdecydo wan ie wo lałab y n ie wied zieć.

Kawa w maszy n ce zap ach n iała apety czn ie. Ży cie o d razu wyd ało s ię n iecop rzy jemn iejsze. To n iesamo wite, i le mo że zd ziałać k i lka ły k ów go rącej czarn ej kawy .Nalała so b ie fi l iżan kę i zaczęła p ić na s to jąco , p rzy zlewie. Nie b y ła wielk ązwo lenn iczk ą śn iadań . Zresztą zo s tawi sob ie miejsce na kalo rie n a wieczó r.

Dzwo n ek do d rzwi zask oczy ł ją tak bard zo , że ch lapnęła k awą na T-sh irt . Zak lęłag ło śn o , zas tanawiając s ię, k to móg ł p rzy jść tak wcześn ie. Spo jrzała n a k u chenn yzeg ar. Pó ł do d ziewiątej . Ods tawiła fi l iżankę i p oszła o two rzyć d rzwi. Stała tam n amro zie Ju l ia Carlg ren , u derzając s ię rękami d la rozg rzewk i.

– Dzień do b ry – powied ziała py tająco Erika.– Dzień do b ry – odp owiedziała Ju l ia. Cisza.Erik a zdziwiła s ię, co rob i u n iej wczesny m rank iem mło dsza s io s tra Alex , ale

p rzy p omn iała sob ie o zasad ach d ob rego wycho wan ia i zap ro s i ła Ju l ię do ś ro dk a.Ju l ia weszła zdecydo wan y m k rok iem, zd jęła pal to i p ierwsza poszła do salonu .– Mo g łab ym d o s tać fi l iżank ę tej pachnącej k awy?– Eee, tak , zaraz.W k u chn i , k iedy jej Ju l ia n ie wid ziała, Erika p rzewró ciła o czami. Co ś jes t n ie w

p o rząd k u z tą dziewczyn ą. Po dała jej fi l iżank ę i zap ros i ła na weran dę, na wik l in o wąso fk ę. Przez ch wilę pop ijały w milczen iu . Erika p o s tanowiła poczekać, aż Ju l ia samap o wie, p o co p rzy szła. Musiało jed n ak up łyn ąć d o b ry ch parę minu t , zan im s ię wk o ń cu o d ezwała.

– Mieszk asz tu?

Page 114: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Właściwie n ie. Mieszkam w Szto k ho lmie, ale po rządku ję dom p o ro dzicach .– Sły szałam. Wy razy wsp ó łczu cia.– Dzięku ję. Wzajemn ie.Ju l ia zaśmiała s ię d ziwn ie. Erikę zdu miało to n ies to so wn e zacho wan ie.

Przyp omn iała sob ie d ok u men t z k o sza n a śmieci u Nelly Lo ren tz. Ciekawe, jak s ięmają do s ieb ie te kawałk i uk ładank i .

– Pewn ie s ię zas tanawiasz, po co p rzyszłam.Ju l ia wpatrywała s ię w Erikę ty m swo im dziwn ym, n ieruch o mym sp o jrzen iem.

Rzadk o mru gała po wiekami.Ró żn ica międ zy n ią a jej s tarszą s io s trą b y ła ud erzająca. Cerę miała n ieró wn ą, ze

ś ladami p o trąd ziku , włosy wyg ląd ały , jak by je sama o b cięła no ży czk ami dop azn ok ci , n ie patrząc w lu s tro . W jej wy g ląd zie b y ło coś n iezd rowego . Karnacjęmiała cho rob liwie b ladą, w o dcien iu szaro ści . Sąd ząc p o s tro ju , w tej d ziedzin ierówn ież n ie pod zielała zain teresowań s io s try . Musiała s ię ch yba ub ierać w sk lepachd la pań w wieku emery talny m, b o jej u b ran ie n ie miało n ic wsp ó ln eg o z mod ą,ch ociaż n ie wyg lądała, jak by s ię wyb ierała n a mask arad ę.

– Masz jak ieś zd jęcia Alex?– Słu cham?Erikę zd ziwiło to p y tan ie, zad an e tak wpro s t .– Zd jęcia? Wy d aje mi s ię, że mam. Nawet sp o ro . Tata lu b i ł rob ić zd jęcia, jak

b y ły śmy małe, ciąg le nas fo tog rafował . Alex p rzycho dziła tak częs to , że n a p ewn o nan ich jes t .

– Mo g łab ym je zob aczy ć?Ju lia wyg lądała, jak by miała p reten s je do Erik i , że jeszcze ty ch zd jęć n ie

p rzyn io s ła. Erik a p oszła po albumy , uciekając p rzed badawczy m spo jrzen iem Ju l i i .By ły w ku frze na s trychu . Jeszcze tam n ie do tarła z po rządkami, ale wied ziała

d ok ładn ie, g dzie s to i ku fer. By ły w n im wszy s tk ie rod zinne zd jęcia i Erika zp rzerażen iem myślała o tym, że t rzeb a je p rzejrzeć. Sp o ro by ło fo tog rafi in iepo so rtowan ych , u łożon ych w kup k i , ale te, k tó ry ch po szu k iwała, zo s taływk lejo n e do alb umó w. Przejrzała je p o ko lei i w trzecim znalazła to , czego szu k ała.Także w czwarty m albu mie by ły zd jęcia Alex . Wzięła oba i o s tro żn ie zeszła zes try ch u po d rab in ie.

Ju l ia s ied ziała w tej samej p o zy cji , w jak iej Erik a ją zo s tawiła, jakb y p rzez tenczas w o gó le s ię n ie po ruszy ła.

– Jes t tu co ś , co cię chy ba zain teresu je.Erika s tęknęła i po łoży ła n a s to l iku d wa g rube alb umy . Un iós ł s ię z n ich

o b ło czek ku rzu .Ju l ia z zapałem chwy ciła albu m leżący na wierzchu , a Erik a u s iad ła na so fce o bok ,

żeb y opo wiadać o zd jęciach .– Z k tó reg o to roku ?Ju lia p o kazała palcem p ierwsze zd jęcie Alex , wk lejo ne na t rzeciej s t ro n ie alb umu .– Niech po myślę. To musiał b yć... 1 974 . Tak , miały ś-my po d ziewięć lat .

Page 115: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Erik a p rzesunęła palcem p o zd jęciu . Zro b iło jej s ię smu tno . To by ło tak dawno .Ciep ły , letn i d zień , a o ne ob ie g o lu tk ie, k rzycząc z radości , n ads tawiają s ię pods trumień wod y z węża o g ro d owego . Dziwiły ty lko g rube wełn iane ręk awiczk i narękach Alex .

– Dlaczeg o ona ma rękawiczk i? Przecież to chy b a lato , l ip iec czy jakoś tak ...Ju l ia ze zdziwien iem sp o jrzała na Erikę, a o n a roześmiała s ię na to wspomnien ie.– Two ja s io s tra uwielb iała te rękawiczk i i u p arła s ię, żeby je n os ić n ie ty lko w

zimie, ale ró wn ież w lecie. Uparta by ła jak o s io ł . Nie dało jej s ię p rzek onać, żeb yo d ło ży ła te ws trętne rękawiczk i .

– Wiedziała, czego ch ce, p rawd a?Ju lia p o patrzy ła n a zd jęcie n iemal z czu ło ścią. Chwilę p óźn iej n iecierp l iwie

p rzerzuci ła ko lejną s tro n ę albumu .Dla Erik i fo tog rafie by ły pamiątką z in nego ży cia. Ty le czasu minęło o d tamtej

p o ry i ty le s ię p rzez ten czas wyd arzy ło . Lata dzieciń s twa spędzone z Alex wydawałys ię o d leg łym sn em.

– By ły śmy bard ziej jak s io s try n iż p rzy jació łk i . Sp ę-dzały śmy ze so bą całe dn ie,częs to też sy p iały śmy jedn a u d rug iej . Cod zienn ie sp rawd zały śmy , co u k tó rejb ędzie na ob iad , a po tem wyb ierały śmy lep szy .

– Inn ymi s łowy , częs to jadały ście u cieb ie – powiedziała Ju l ia, a na jej u s tachp o jawił s ię u śmiech .

– Tak . Coko lwiek by mówić o two jej mamie, z go towan ia n ie mog łaby s ięu trzy mać.

Wzro k Erik i zatrzymał s ię na jednym ze zd jęć. Gładzi ła je palcami. By łowy jątk o wo p ięk n e. Roześmiana Alex n a ru fie łód k i To rego . Wiatr rozwiewał jej jasnewłosy , w t le wid n iała w całej okazało ści p iękna p an o rama Fjäl lback i . Pewn ie p łynęływted y na skałk i , żeb y spędzić tam cały dzień , opalając s ię i k ąp iąc w mo rzu . Wieleb y ło tak ich dn i . Mama jak zwy k le n ie po jechała z n imi. Wy mówiła s ię jak imiśsp rawami do załatwien ia. Zawsze tak by ło . Na palcach jednej ręk i Erik a mog łab yzliczyć wycieczk i , w k tó rych towarzyszy ła im Elsy . Roześmiała s ię, patrząc nazd jęcie Anny z tej samej wyprawy . Wyg łup iała s ię jak zawsze, k rzywiąc s ię d oap aratu i wy ch y lając p rzez rel ing .

– To two ja s io s tra?– Tak , Anna.Ju l ia zro zu miała, że Erika n ie chce o n iej ro zmawiać. Przerzucała kartk i albumu

k ró tk imi, g ruby mi palcami. Pazn o kcie miała mocno obg ryzio ne, w k i lku miejscachaż do k rwi. Erik a p rzen io s ła wzro k na p rzesuwające s ię p rzed jej oczami zd jęcia.

Pod k on iec d rug iego albu mu na zd jęciach n ie by ło już Alex . Sk o ńczy ły s ięn ag le. Na p oczątku jej zd jęcia znajdowały na k ażd ej s t ron ie, po tem n ie by łożad n ego . Ju l ia od łoży ła albumy i t rzymając w ręku fi l iżank ę, wcisn ęła s ię w k ątk anapy .

– Do lać ci go rącej kawy ? Ta już ch yba wys ty g ła.Ju l ia spo jrzała na fi l iżank ę. Rzeczy wiście.– Jeś l i mo żn a, p op roszę.

Page 116: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Po d ała fi l iżank ę Erice, a ta sko rzy s tała z okazj i , by rozp ro s tować kości . Na so fk ęp rzy jemn ie by ło patrzeć, znaczn ie t rudn iej na n iej wys ied zieć. Po jak imś czas iezaczynały b o leć k rzy ż i pup a. Krzy ż Ju l i i mus iał być teg o sameg o zdan ia, bo wstała ipo szła d o ku ch n i za Eriką.

– Pog rzeb b y ł bardzo p iękny . Spo ro ludzi p rzyszło p o tem d o was do domu .Erika nalewała kawę, odwrócona do Ju l i i p lecami. W od powiedzi u s ły szała

mru kn ięcie. Pos tanowiła mówić śmielej .– Musisz chyba d ob rze znać Nelly Lo ren tz. Sk ąd s ię znacie?Po tym, co p rzeczy tała na pap ierze wyciągn iętym z kosza n a śmieci u Lo ren tzó w,

Erika by ła bard zo ciekawa o dpowiedzi Ju l i i . Aż wstrzymała o ddech .– Tata u n iej p racował.Ju l ia odp o wiadała n iech ętn ie. Wło ży ła palec do u s t , zapewne bezwiedn ie, i

zaczęła go zawzięcie o b g ry zać.– Tak , ale na d ług o zan im s ię u rodzi łaś – p o wiedziała Erika, n ie dając za wygraną.– Gdy by łam młod sza, p racowałam u n iej w fab ryce p o dczas wakacj i .Odpowiadała, jakb y jej wyrywano ząb . Przes tawała wtedy obg ryzać.– Zdaje s ię, że s ię świetn ie dogadu jecie.– Rzeczywiście, Nelly dos trzeg ła we mn ie coś , czego n ie widzi n ik t inny .Mówiąc to , u śmiech nęła s ię go rzko . Erik a poczu ła p rzyp ływ wsp ó łczu cia d la

Ju l i i . Trudn o być b rzydk im kaczątk iem. Nie odezwała s ię jedn ak i Ju l ia czu ła s ięzmuszona mówić dalej .

– Przy jeżdżal iśmy tu zawsze n a lato . W wakacje po ó smej k las ie Nelly zadzwon iłado taty i zapy tała, czy n ie chciałaby m so b ie zaro b ić, p racu jąc w b iu rze. Tak iejp ropo zy cji s ię n ie o d rzu ca. Po tem p racowałam tam każdego lata, aż do rozpoczęcias tud iów.

Erika do myślała s ię, że n ie jes t to bynajmn iej wyczerp u jąca odpowied ź. Napewno . Rozu miała też, że więcej z Ju l i i n ie wydo będzie. Zn ów us iad ły na werandziew milczen iu i p i ły k awę. Ob ie p atrzy ły na ló d na mo rzu , s ięgający aż p o ho ryzon t .

– Musiało ci być ciężko , gdy rodzice wyp rowadzil i s ię s tąd , zab ierając Alex –Ju l ia odezwała s ię p ierwsza.

– I tak , i n ie. Ju ż wtedy n ie bawiły śmy s ię ze sob ą. By ło mi p rzyk ro , ale n ie takbardzo , jakbyśmy s ię nad al p rzy jaźn iły .

– Ale co s ię s tało? Dlaczego już s ię n ie p rzy jaźn iły ście?– Żebym to wied ziała.Sama s ię zdziwiła, że jeszcze ją bo l i to wsp o mnien ie, że tak s i ln ie odczuwa u tratę

Alex . Ty le lat minęło od tamtej po ry , a rozpad p rzy jaźn i z dzieciń s twa jes t raczejregu łą n iż wy jątk iem. Mo że chodzi o to , że p rzy jaźń z Alex n ie zakoń czy ła s ię wsposó b natu ralny , a p rzede wszy s tk im zab rak ło wy jaśn ien ia. Nie pok łóci ły s ię, Alexn ie zamien iła Erik i na nową p rzy jació łkę, n ie wy darzy ło s ię n ic tak ieg o , cozazwy czaj jes t powodem koń ca p rzy jaźn i . Wyco fała s ię za mur obo jętności , a po temzn iknęła bez s łowa.

– Pok łóci ły ście s ię o co ś?

Page 117: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

– Moim zdan iem n ie. Alex p rzes tała s ię mną in teresować. Przes tała dzwon ić, n iep ro ponowała, żebyśmy wspó ln ie co ś rob i ły . Nie od mawiała, jeś l i ja p ropon o wałam,ale zach o wywała s ię tak obo jętn ie, że w k ońcu p rzes tałam.

– Miała nowy ch p rzy jació ł?Erika by ła ciekawa, po co Ju l ia zadaje jej te py tan ia, ch ociaż n ie miała n ic

p rzeciwko wracan iu d o wsp omn ień . Przydadzą s ię do k s iążk i .– Nigd y jej z n ik im n ie wid ziałam. W szk o le zawsze by ła sama. Ale...– Co ale? – zapy tała Ju l ia, pochy lając s ię w p rzód .– Miałam n ieodp arte wrażen ie, że k to ś jes t . Mo gę s ię my lić, w końcu to ty lko

wrażen ie.Ju l ia k iwnęła g łową w zamyślen iu , jakby te s łowa ty lko po twierdzi ły co ś , o czym

już wiedziała.– Przep raszam, ale d laczeg o wypy tu jesz o n asze dzieciń s two?Ju lia o dpowiedziała wymijająco , n ie patrząc Erice w o czy .– Alex by ła od e mn ie dużo s tarsza, zd ąży ła wy jechać za g ran icę, zan im s ię

u ro dzi łam. Poza tym bardzo s ię o d s ieb ie różn iły śmy . Właściwie n ie znałam jej zby tdob rze. A teraz jes t za późno . Szu kałam w do mu jej zd jęć, ale ich n ie ma zb y t wiele.Pomy ślałam wtedy o tob ie.

Erika mus iała s ię zadowo lić tą odpowiedzią, choć czu ła, że n iewiele mawspó lnego z p rawdą. A może nawet jes t k łamstwem.

– Chyba już pó jdę. Dzięku ję za kawę.Ju l ia n iespod ziewan ie ws tała, wy szła do k u chn i i ws tawiła swo ją fi l iżan k ę do

zlewu . Nag le zaczęło jej s ię śp ieszy ć. Erika o dp rowadziła ją do d rzwi.– Dzięku ję za pokazan ie zd jęć. Dla mn ie to b ardzo dużo znaczy .I ju ż jej n ie by ło .Erika d łu go s tała w d rzwiach , patrząc za n ią. Szara, bezkształ tna p o s tać, śp iesząca

p rzed s ieb ie z rękami b l isko ciała – d la och rony p rzed zimnem. Erika po wo li weszłado ciep łego d omu i zamknęła d rzwi.

atrik już d awno n iczego tak n ie p rzeżywał. Cieszy ł s ię jednocześn ie i czu łściskan ie w żo łądku .

Przy mierzał u b ran ia, k tó rych s to s ró s ł n a jego łóżku . Alb o n iemodne, alb o by lejak ie, alb o n iepoważne, albo b rzydk ie. Spodn ie w d odatk u cisnęły w pas ie.Westchnął , od rzuci ł ko lejną parę i u s iad ł na łóżk u w samy ch gatkach . Uleciałagdzieś rad ość, jaką odczuwał n a myś l o d zis iejszym wieczo rze, i zas tąp i ł ją lęk . Agdyby tak zadzwo n ić, że n ie mo że p rzy jść?

Po łoży ł s ię na wznak i z rękami p od g łową wpatrywał s ię w su fi t . Zos tawił so b iełóżk o , k tó re k ied yś dziel i ł z Karin . Zro b ił s ię n ag le sen ty men talny i p rzesunął rękąpo jej po łowie. Dop iero od n ied awna w no cy p rzesuwał s ię na tę s tronę. Chybapowin ien b y ł kup ić n o we zaraz po jej wyp rowadzce, ale n ie zdoby ł s ię n a to .

Czasem s ię zas tanawiał , czy k iedy tak cierp iał , b ard ziej żałował jej odejścia, czy

Page 118: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

złudzeń co do małżeńs twa jako in s ty tucj i . Kied y miał d zies ięć lat , o jciec zo s tawiłmatkę d la innej kob iety . Ro zwód by ł s trasznym p rzeżyciem, zwłaszcza d la Patrika ijego młodszej s io s try Lo tty . Przy rzek ł sob ie wówczas , że n igdy n ie będ zie zd radzał ,a p rzede wszys tk im n ig dy , p rzen ig d y s ię n ie rozwiedzie. Jeś l i s ię o żen i , to n a całeżycie. Gdy zatem p ięć lat temu b ral i z Karin ś lub w k ościele w Tanu mshede, n ie miałwątp l iwości , że to na zawsze. Zazwyczaj jednak ży cie n ie uk łada s ię tak , jak s ięp lanu je. Spo tykała s ię z Leifem ponad rok , zan im ich w końcu p rzy łapał . Typo we.

Pewn ego d n ia poczu ł s ię k iepsko i wy szed ł wcześn iej z p racy . Zas tał ich wsyp ialn i . W ty m samym łóżku , w k tó rym teraz leży . A może jes t masoch is tą? Bo jakwy tłumaczy ć, że go dawno n ie wy rzuci ł? Teraz sp rawa już p rzeb rzmiała, jes t bezznaczen ia.

Zwlók ł s ię z łóżka. Nadal n ie by ł zdecydowany , czy iść d o Erik i , czy n ie. Razchciał , raz n ie ch ciał . Nie by ł ju ż pewien . Rado ść na myś l o spo tkan iu , k tó ratowarzyszy ła mu cały d zień , a właściwie tyd zień , u leciała.

W k o ńcu znalazł d rel ichowe spod n ie, do b re w tal i i , i wło ży ł wyp rasowan ąn ieb iesk ą koszu lę. Od razu poczu ł s ię lep iej i radość wró ci ła. Jeszcze t rochę p ian k ina włosy , po rozumiewawczy g es t do własnego odb icia w lu s trze i możn a iść.

By ła czarna noc, chociaż by ło dop iero pó ł d o ó smej. Kied y jechał do Fjäl lback i ,zaczął p ró szyć n iewielk i śn ieg . Pogarszał widoczność, ale Patrik miał jeszcze spo roczasu i n ie mu s iał s ię śp ieszyć. Na ch wilę odsunął myś l i o Erice, skup iając s ię naos tatn ich wyd arzen iach w p racy . Mellberg n ie by ł byn ajmn iej zach wycony , k iedymu p rzekazał , że al ib i zapewn iła Andersowi jego sąs iadk a, Jenn y . W od różn ien iu odMellberga Patrik s ię n ie wściek ł . Pomyślał ty lk o , że sy tuacja jes t b ezn ad ziejna. Odznalezien ia zwło k Alex minęły już t rzy ty g odn ie, a rozwiązan ia zagadk i nadal n iema.

Nie wo lno s ię załamywać, t rzeba s ię pozb ierać i zacząć wszys tko o d po czątku .Wszys tk im tropom, każdemu zeznan iu p owin ien p rzy jrzeć s ię na no wo . Patrikp rzygo tował w g łowie l is tę sp raw, k tó rymi zajmie s ię ju tro ran o . Najp ierw trzebaus tal ić, k to b y ł o jcem dziecka Alex . Przecież we Fjäl lb ace mu s i być k to ś , k to widziałlub s ły szał , z k im Alex sp o ty kała s ię w weekend . Z d rug iej s t rony n ie możnawy k lu czy ć, że o jcem b y ł Hen rik albo choćby Anders . Patrik n ie wierzy ł , by Alexmog ła uważać Andersa za odpowiedn iego o jca d la sweg o dziecka. Wierzy ł , żenajb l iższe p rawdy jes t to , co Erice op owiedziała Francine, że w życiu Alex po jawiłs ię k to ś b ardzo ważny . Dlatego cieszy ła s ię, że będzie z n im miała dzieck o . Tejradości n ie mog ła lub n ie chciała dziel ić z mężem.

Trzeba też do wiedzieć s ię więcej na temat jej relacj i z Andersem. Co może łączyćkob ietę z k ręg ó w towarzysk ich Gö tebo rga ze skończonym alkoh o lik iem? Coś mumówiło , że gdy odk ry je, jak i gdzie p rzecięły s ię d rog i tych dwo jga, znajdzieodp o wiedź na wiele py tań . I jeszcze ten artyku ł o zag in ięciu Nilsa Lo ren tza. Alexby ła wted y dzieck iem. Po co trzymała wycinek sp rzed d wudzies tu p ięciu latschowan y po d b iel izną w szu fladzie? Wątk ów by ło tak d użo i b y ły tak po p lątane, żep rzypominało to ob razek z k ropek , na k tó ry m kształ ty s tają s ię wyraźne d op iero ,k iedy s ię s tan ie w od p owiedn iej od leg ło ści i zmruży oczy . Prob lem w tym, że jakdo tąd n ie wiedział , jaka to od leg ło ść. A jeś l i n a to n ie wpadn ie, mo rderca u n ik n iekary . W związku z tym chwilami wątp i ł , czy jes t do s tateczn ie dob rym po licjan tem.

Page 119: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

S

Z tych p onu rych myśli wy rwała go sarn a. Wysko czy ła na d rogę. Patrik nacisnąłh amu lec i wymin ął ją o zaledwie k i lka cen tymetrów. Samochód zarzuci ło na ś l isk iejd ro d ze i zatrzymał s ię dop iero p o chwil i . Patrik mus iał s ię u spoko ić. Po łoży ł g łowęn a rękach ku rczowo trzymających k ierown icę. Siedział tak k i lka minu t , po czymruszy ł w k ierunku Fjäl lback i . Przez jak iś czas jechał w żó łwim temp ie, dop ierop o tem o dważy ł s ię p rzyśp ieszyć.

Kied y w Sälv ik p o d jeżd żał p od wysy paną p iask iem gó rkę p rowadzącą do domuErik i , miał p ięć minu t spóźn ien ia. Pos tawił samochód na pod jeździe d o garażu , za jejsamochod em, i wziął bu telkę win a, k tó rą zamierzał jej wręczyć. Głębok i oddech , rzu to ka w lu s terko , b y sp rawdzić, czy włosy są w po rząd ku , i ju ż by ł go tów.

to s u b rań na łóżk u Erik i p rzypominał to , co leżało na łóżku Patrik a, możenawet by ł n ieco większy . Szerok o ro zd ziawiona paszcza szafy by ła p rawie

pus ta, na d rążku podzwan iało k i lka wieszaków bez p rzydziału . Erika wes tchnęłaciężk o . An i jeden ciuch n ie leżał na n iej tak jak t rzeb a. Wszys tko p rzez tek i lo g ramy , k tó re jej p rzyby ły w os tatn ich tyg odn iach . Ciąg le jeszcze b y ła nas ieb ie wściek ła za po ranne ważen ie. Samokry tyczn ie spo jrzała na swo je odb icie wdużym lu s trze.

Po wy jściu spod p ry szn ica s tanęła p rzed p ierwszym dy lematem, dy lematemswo jej u lub ionej bohaterk i Bridget Jones : k tó re włożyć majtk i . Śl iczne ko ronk owes trin g i na wypadek gdyby jednak wy lądowała z Patrik iem w łóżku? Czy po rządne,ch oć b rzydk ie majtk i mod elu jące b rzuch i pu pę, k tó re zwiększą szanse na to , że co śtak iego s ię zdarzy? Trudny wybó r, ale ze wzg lędu na wys tający b rzuch po d łuższejch wil i zd ecy dowała s ię o s tateczn ie na wers ję mod elu jącą. Na to jeszcze o bciskającerajs to py . In nymi s ło wy , ciężk a arty leria.

Spo jrzała na zegarek i s twierd zi ła, że najwyższy czas co ś pos tanowić. Rzu t o ka nas to s ciuch ó w n a łóżku i wyciągnęła spod spo du to , co mierzy ła na samym początku .Czarn e wy szczup la, a w k lasycznej małej czarnej w s ty lu Jack ie Kennedy wyg lądałab ardzo ko rzys tn ie. Do tego perłowe ko lczy k i i zegarek na rękę. Włosy rozpuszczone.Stanęła b ok iem do lu s tra i wciągnęła b rzuch . Dzięk i kombinacj i modelu jącychmajtek i rajs top o raz odpo wied n ieg o oddychan ia całk iem n ieźle. Musiała p rzyznać,że dodatkowe k i lo g ramy miały równ ież zalety . Tego , co jej p rzyby ło n a b rzuchu ,n ajchętn iej by s ię pozby ła, ale to , co s ię rozłoży ło n a b iu ście, sp rawiło , że nad eko lcie po jawił s ię n iczeg o sob ie p rzedziałek . Wprawdzie pomóg ł b iu s tono sz ty pup ush -up , ale w dzis iejszy ch czasach tego rodzaju ś rodk i pomocn icze są wp owszechnym u ży ciu . Biu s tono sz, k tó ry miała na sob ie, by ł najnowszymo siągn ięciem techn ik i w tej dziedzin ie. Miseczk i by ły częściowo wypełn io ne żelem,co sp rawiało , że b iu s t ko ły sał s ię lekko i natu raln ie. Znako mity p rzyk ład o s iągn ięćn auk i w s łu żb ie czło wiek a.

Z emocji sp oci ła s ię p od p ach ami, więc mus iała s ię ponown ie umyć. Zrob ien ieidealnego mak ijażu zab rało jej p rawie dwadzieścia minu t . Nag le zo rien towała s ię, żejuż dawno powin n a wstawić jedzen ie. Mig iem zap rowadziła p o rządek w syp ialn i .Rozwieszen ie ub rań n a wieszakach zab rałoby za d użo czasu , więc chwyciła s tertę i pop ro s tu wrzuci ła do g arderoby , a po tem sp rawdziła, czy na p od łodze n ie walają s ię

Page 120: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

jak ieś majtk i . Brudne codzienne majtk i z pewnością zn iechęci łyby każd eg omężczyznę.

Pognała do kuchn i . By ła tak sp ięta, że n ie wiedziała, od czego zacząć. Przys tanęłai odetch nęła g łęb oko . Na s to le po łoży ła dwa p rzep isy . Nie by ła mis trzyn iąg o towan ia, ale radzi ła sob ie w ku ch n i całk iem n ieźle, a p rzep isy wyszperała ws tarych nu merach „Elle Gourmet”, k tó re k ied yś p renumero wała. Na p rzys tawkęzamierzała pod ać p lack i ziemn iaczane ze śmietaną, kawio rem i po s iekaną czerwonącebu lą. Na d rug ie dan ie p ieczoną w cieście po lędwicę wiep rzową z so sem p o rto iziemn iakami, a na deser zap ieka owoce z lodami wan il io wymi. Całe szczęście, żed eser p rzygo to wała p rzed po łudn iem. Zaczęła od wstawien ia ziemn iaków, k tó remiały być podane do d rug iego dan ia, a po tem wzięła s ię do ucieran ia ziemn iaków n ap lack i .

Pracowała w skup ien iu p rzez pó łto rej godziny i na dźwięk dzwonka u d rzwi ażp odskoczy ła. Czas mijał s tanowczo zby t szybk o . Oby s ię n ie okazało , że Patrik ask ręca z g łodu , bo trochę po trwa, zan im jedzen ie będzie go to we.

Bieg nąc do d rzwi, up rzy tomn iła sob ie, że ma na so b ie fartuch . Rozleg ł s ię d rug id zwonek . Erika nad al zmagała s ię z su p łem n a p lecach . W końcu s ię udało . Zerwałafartuch i rzuci ła na k rzes ło w p rzedpoko ju . Przyg ładzi ła włosy , odetchnęła g łęboko ,wciąg nęła b rzu ch i z szerok im uśmiechem o tworzy ła d rzwi.

– Witaj , Patriku ! Wejdź, p ro szę.Ob jęl i s ię n a powitan ie. Patrik wręczy ł jej zawin iętą w fo l ię alumin io wą b u telkę

win a.– Dzięku ję, jak miło !– Po lecono mi je w sk lep ie. Ch il i jsk ie, ponoć o pełnym, k rąg łym smaku

d o jrzałych czerwon ych jagód , z akcen tem czeko lady . Nie znam s ię zby t dob rze nawin ach , ale sp rzedawca raczej wie, o czym mówi.

– Na pewno jes t doskonałe.Roześmiała s ię i od s tawiła bu telkę n a komodę, by pomóc Patrikowi powies ić

k u rtkę.– Wejd ź. Mam n ad zieję, że n ie umierasz z g łodu . Jak zwyk le n ie zmieści łam s ię w

czas ie, więc chwilę po trwa, zan im jedzen ie będzie go towe.– W po rządku , wy trzymam.Patrik po szed ł do ku chn i za Eriką.– Móg łbym w czymś pomóc?– Tak , weź ko rkociąg , jes t tam, w g ó rnej szu fladzie, i o twórz wino . Może

zaczn iemy od teg o , k tó re p rzyn io s łeś?Patrik zrob ił , co kazała, a Erik a pos tawiła na b lacie dwa spo re k iel iszk i , po czym

zamieszała w garnkach i zajrzała do p iekarn ika. Mięso będzie g o towe do p iero zajak iś czas , ziemn iak i też. Patrik p odał jej k iel iszek napełn iony winem o g łęb ok iej ,czerwon ej barwie. Po ruszy ła n im, by uwo ln ić aromat, po tem wciągnęła g o p rzez nos .Erika miała uczucie, jakby ciep ły aromat d ęb u rozszed ł s ię po całym jej ciele,d ocierając aż do kon iu szków palców. Wyśmien ite. Up iła t rochę i po trzymała w

Page 121: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

us tach , jedn ocześn ie nab ierając p rzez n ie t rochę po wietrza. Smak by ł równ iewyborn y jak zapach . Domyśli ła s ię, że Patrik zap łaci ł ładnych k i lka ko ron .

Patrzy ł na n ią wyczeku jąco .– Fan tas tyczne!– No tak , zo rien to wałem s ię o s tatn io , że s ię na tym znasz. Sam n ies tety n ie

poczu łbym różn icy między winem z karto nu za p ięćdzies iąt ko ron a tak im p o k i lkaty s ięcy za bu telkę.

– Na pewno b yś poczu ł . To zresztą kwes t ia pewnych nawyk ów. No i tego , żebydać sob ie czas i n ap rawdę smakować wino , a n ie wlewać je w s ieb ie.

Patrik spo jrzał z zawstydzen iem n a swó j k iel iszek , już op różn iony do jednejtrzeciej . Kiedy Erika odwróciła s ię, aby zająć s ię ku ch n ią, sp róbo wał jej sposobusmak owan ia wina. Pro szę, całk iem inny smak . Chwilę po trzymał je w u s tach tak jakona i poczu ł więcej smaków. Coś jak go rzka czeko lad a, wyraźny smak jagód , chy baczerwone po rzeczk i i t ru skawk i. Niesamowite.

– Jak idzie dochodzen ie?Erik a zadała py tan ie n iby mimochodem, ale z wielk im nap ięciem czekała na

odpo wied ź.– Można powiedzieć, że zaczynamy całą zabawę od początk u . Anders ma al ib i na

czas mord ers twa, a inny ch tropów n ie ma. Popełn i l iśmy chyba bard zo typowy b łąd .Uznaliśmy , że już mamy sp rawcę, i n ie rozważaliśmy innych ewen tualności . Muszęs ię jednak zgo dzić z komisarzem, że Anders jak u lał pasu je do ro l i mordercy Alex .Pi jak , k tó remu z n iezrozumiałych powo dów udało s ię n awiązać ero tyczną relację zkob ietą, k tó ra no rmaln ie by łaby poza zas ięg iem tak iego nałogowca. Kiedynadchodzi n ieuch ron ny k on iec i facet t raci n iewiaryg odne szczęście, popełn iazb rodn ię z zazd rości . Odcisk i jego palców są zarówno n a zwłokach , jak i w łazien ce, aw kałuży k rwi na pod łodze znaleźl iśmy nawet odcisk jego bu ta.

– To chy ba wys tarczy , żeby mu udowo dn ić mor-ders two .Patrik ob racał k iel iszek w ręk ach , obserwu jąc powstające wiry .– Wystarczy łoby , gdyby n ie miał al ib i na p rzypuszczalny czas morders twa. Ale

ma. Jak mówiłem, dowo dzi to jedyn ie, że by ł w łazien ce, a n ie że by ł tam w chwil ipopełn ien ia morders twa. To n iewielka, ale is to tn a różn ica. Sąd podważy łb y tak i ak to skarżen ia.

Z kuchn i rozchodził s ię rozkoszny zapach . Erika wy jęła z lodówk i u smażonewcześn iej p lack i i ws tawiła do p iecyka, żeby s ię zag rzały . Nas tęp n ie wy jęła dwatalerzyk i na p rzy s tawk i i pono wn ie s ięgnęła do lodówk i, tym razem po po jemn ik ześmietaną i s ło iczek kawio ru . Na b lacie s tała już miseczka z p os iekaną cebu lą. Erikacały czas myś lała o tym, że Patrik s to i tak b l isko .

– A co u cieb ie? Coś nowego w sp rawie d omu ?– Nies tety tak . Wczo raj dzwon ił agen t . Zap ropono wał, żeby wys tawić dom na

sp rzedaż w Wielkanoc. Wed ług n iego Anna i Lucas uznal i , że to wyśmien ity pomysł .– Do Wielkanocy zo s tało jeszcze parę mies ięcy . W tym czas ie może s ię spo ro

wydarzyć.– Tak , zawsze jes t nadzieja, że Lucas dos tan ie zawału albo czegoś w tym s ty lu .

Page 122: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Nie, p rzep raszam, n ie powiedziałam teg o . Na samą myśl o n im wpadam w fu rię!Mocno trzasnęła k lapą p iekarn ika.– Uważaj na kuch en kę.– Chy ba muszę s ię p rzyzwyczaić do tej my ś l i i zap lanować, co zrob ię z

p ien iędzmi za dom. Wiesz, myś lałam, że bardziej b ęd ę s ię cieszy ć z szansy zos tan iamil ionerką.

– Nie ma o baw, żebyś n ią zo s tała. Zważywszy na obowiązu jący w tym k rajusys tem podatkowy , większość two ich p ien iędzy zos tan ie p rzezn aczo na nado finansowan ie marnego szko ln ictwa i jeszcze go rszej s łużby zd rowia. Nie mówiącjuż o abso lu tn ie, wy jątko wo k iepsko op łacanej po l icj i . Zob aczy sz, że uda s ięp rzepuścić całk iem spo rą część two jego majątku .

Erika mus iała s ię ro ześmiać.– Proszę, co za u lga. Nie będę s ię mus iała zas tanawiać, jak ie fu tro kup ić, z no rek

czy z n ieb iesk ich l isów. Może n ie uwierzysz, ale p rzys tawka jes t już go towa.Wzięła talerze i poszła p rzodem d o jadaln i . Dłu go s ię zas tanawiała, gd zie lep iej

będzie podać ko lację, w k uchn i czy w jadaln i , i w końcu zdecydowała s ię na tod rug ie, ze wzg lędu na p iękny sk ładany s tó ł , k tó rego u rodę wydobywał jeszcze b laskświec. Nie p ożałowała świec. Gdzieś p rzeczy tała, że żadne świat ło n ie jes t d la kob ietyrówn ie łaskawe jak b lask świecy . No to poszła na cało ść.

Na s to le leżały ju ż sztućce, ln iane serwetk i i talerze Rörs tranda do g o rącegodan ia. Wyjęła talerze z b iałej po rcelany z n ieb iesk imi b rzegami, pochodzące znaj lep szej zas tawy matk i . Erika pamiętała, że matka t rzęs ła s ię nad n ią. Używano jejty lko p rzy nadzwy czajnych okazjach , k tó re n ie obejmowały u rodzin dzieci czypo dobnych sy tuacj i – pomyślała z rozżalen iem. Wtedy podawano zwyk łą, codziennązas tawę. Co innego , k iedy trzeba b y ło s ię p rzypodob ać, b o na ob iad p rzyszed ł pas to rz żoną, p roboszcz albo d iak on isa. Erika wró ci ła do teraźn iejszości i po s tawiła nas to le talerzyk i d o p rzys tawek .

– Wyg ląda pyszn ie.Patrik uk ro i ł sob ie kawałek p lacka, nab rał na widelec spo ro cebu li , śmietany i

kawio ru i już miał zacząć jeść, gdy zo rien tował s ię, że Erika s iedzi z un ies ionymkiel iszk iem – i jed ną zmarszczoną b rwią. Z zawstydzen iem od łoży ł wid elec i wziąłdo ręk i k iel iszek .

– Skål i witaj w mo im domu!– Skål!Erika s ię roześmiała. Urocza gafa. Całk iem miły kon tras t z facetami, z k tó rymi

spo tyk ała s ię w Sztokh o lmie. Dobrze wychowan i , znający s ię na etyk iecie – awszyscy jak spo d jednej sztancy . Na ich t le Patrik wydawał s ię tak im p rawdziwk iem,że n ie p rzeszk ad załoby jej nawet , gdyby jad ł palcami. W dodatku tak i by ł s łodk i ,k iedy s ię czerwien ił .

– Miałam dziś n ieoczek iwanego gościa.– Tak , kog o?– Ju l ię.Patrik spo jrzał na n ią zd ziwion y , a ona z zadowo len iem zauważy ła, że t rudno mu

Page 123: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

oderwać s ię o d jedzen ia.– Nie wiedziałem, że s ię znacie.– Bo s ię n ie zn amy . Pierwszy raz sp o tkały śmy s ię na pog rzeb ie Alex . I p rzyszła tu

dziś rano .– Czego chciała?Patrik zb ierał z talerza to , co na n im jeszcze zos tało , z tak im zapałem, jakby chciał

zesk ro bać ko lo r.– Pop ro s i ła, żeby jej po kazać zd jęcia z czasów, k iedy Alex i ja by ły śmy małe. On i

mają mało zd jęć, więc pomyślała, że może ja mam więcej . Rzeczywiście mam. Apo tem wypy tywała szczegó ło wo o nasze dzieciń s two . Ludzie mówią, że s io s try n ieby ły sob ie zby t b l isk ie, co n ie jes t tak ie dziwne, zważywszy na różn icę wieku . Ju l iapowiedziała, że ch ciałaby s ię dowiedzieć więcej o Alex . Lep iej ją poznać. W każdymrazie tak ie od n io s łam wrażen ie. A ty ją poznałeś?

– Nie, jeszcze n ie. Ale z tego , co s ły szałem, s io s try są, czy też b y ły , bardzo różne.– To p rawda. Powiedziałabym nawet, że Ju l ia jes t zupełnym p rzeciwieńs twem

Alex , w każdym razie jeś l i chodzi o wy g ląd . Wspó lną cechą jes t jedy n ie zamk n ięcies ię w sob ie. Ju l ia jes t mruk liwa, a Alex , jeś l i dob rze pamiętam, n ie by ła taka. Alexwydawała s ię bard ziej , jak by to powiedzieć... obo jętna. Op ieram s ię na tym, co miopowiadano . Ju l ia łatwo wpada w zło ść, nawet we wściek ło ść. Mam wrażen ie, jakby wśrod ku s ię go to wała, k ip iała. Jak wu lkan . Uśp iony wu lkan . Przy truwam, co?

– Nie, wcale n ie. Tak sob ie myś lę, że p isarz mus i mieć wy jątkowe wyczucie, gdychodzi o lu dzi . Zn ać natu rę ludzką.

– Nie nazywaj mn ie p isarką. Wydaje mi s ię, że jeszcze n ie zas łuży łam na took reś len ie.

– Wydałaś cztery k s iążk i i mówisz, że jeszcze n ie jes teś p isarką?Patrik n ap rawdę n ie rozumiał i Erik a zaczęła wy jaśn iać, co ma na myś li .– Tak , cztery b iog rafie, p iąta s ię p isze. Nie chcę tego pomniejszać, ale p isarz

wed ług mn ie to k to ś , k to p isze p ro s to z serca i z g łowy . A n ie ten , k to jed yn ieopowiada o życiu in nego człowieka. Nazwę s ieb ie p isarką, k iedy nap iszę coś ods ieb ie.

Erika zdała sob ie nag le sp rawę, że n ie jes t to cała p rawda. Gd yby sp o jrzeć na rzeczpowierzchown ie, z tej defin icj i wyn ikało by , że n ie ma różn icy między nap isanymip rzez n ią b iog rafiami pos taci h is to rycznych a k s iążką o Alex , k tó ra równ ieżopowiada o życiu in nej o soby . A jednak by ły różn ice. Po p ierwsze – znaczen ie Alexw jej życiu , a po d rug ie – w tej k s iążce mog ła powiedzieć coś od s ieb ie. Po ruszającs ię w ob ręb ie fak tycznych wy darzeń , może p rzecież wp ływać na ducha k s iążk i . Narazie jednak n ie powie tego Patrik owi. Nik t n ie może wiedzieć, że p isze k s iążkę oAlex .

– Więc Ju l ia p rzyszła, żeby cię wyp y tać o Alex . Czy miałaś okazję, żeby jązapy tać o znajomość z Nelly Lo ren tz?

Erika zawahała s ię, ale w k ońcu u zn ała, że n ie może z czys tym sumien iem uk ryćtego p rzed Patrik iem. Może on wy ciągn ie wn iosk i , k tó rych ona n ie po trafi wysnuć.Chodziło o malu tk i , ale ważny fragmen t uk ładank i , o k tó ry m n ie powiedziała

Page 124: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

pod czas ko lacj i u Patrika. Ten wątek n ie dop rowadził jej zby t d aleko , więc n ie mapowodu , by nadal milczeć. Najp ierw jednak poda go rące dan ie.

Sięgnęła po jego talerz i ko rzys tając z okazj i , n achy li ła s ię n ieco g łęb iej . Trzebawykorzys tywać atu ty . Tró jka asów, sądząc po min ie Patrika. Jak d o tąd zakupwonderb ra okazał s ię bardzo udaną inwes tycją, chociaż wydan ie p ięciu set ko ronby ło d la jej po rtfela dość bo lesne.

– Pozwó l, że to wezmę.Patrik wziął talerze i poszed ł za n ią d o kuchn i . Erika od lała wodę z garn ka, podała

mu p rasę d o ziemn iaków i salaterkę. Sama zago towała so s i sp róbowała. Do lałaod rob inę po rto i spo ry kawałek mas ła i można by ło podawać. Żad nej śmietany l igh t .Pozos tało ty lko wy jąć z p iecyk a mięso i pok ro ić na kawałk i . Wyg lądało id ealn ie.Lekko różowe w ś ro dku , an i ś ladu k rwis tego so ku , świadczącego o n iedop ieczen iu .Przygo towała też g ro szek cuk rowy . Podała go na tak im samym pó łmisku Rörs trandajak ziemn iak i . Razem zan ieś l i jed zen ie na s tó ł . Erika o dczekała, aż Patrik sob ienałoży , i dop iero po tem odpali ła bombę.

– W tes tamencie Nelly Lo ren tz Ju l ia figu ru je jak o jedyna spadkob ierczyn i .Patrik właśn ie pociągnął łyk wina, k tó re wyraźn ie wpad ło n ie w tę dziu rkę, bo

zakaszlał i złap ał s ię za p ierś . Do oczu nap łynęły mu łzy .– Przep raszam, coś ty p owiedziała? – powiedział s ię z wys i łk iem.– Powiedziałam, że Ju l ia jes t jed yną spadko b ierczyn ią majątku Nelly . Tak Nelly

nap isała w tes tamencie – p owiedziała Erika spo ko jn ie, n alewając Patrikowi wody dopop icia.

– A mogę zapy tać, sk ąd to wiesz?– Stąd , że poszperałam w ko szu na śmieci , k iedy by łam u n iej na herbacie.Patrik pono wn ie zakaszlał i popatrzy ł scep tyczn ie na Erikę. Pi ł wodę duszk iem, a

Erika mówiła dalej :– W koszu znalazłam kop ię tes tamen tu . Nap isano w n im jasno i wyraźn ie, że Ju l ia

Carlg ren odziedziczy majątek Nelly Lo ren tz. Jan ma oczywiście zagwaran towan yudział w spadku , ale całą resztę o trzyma Ju l ia.

– Jan o tym wie?– Nie mam po jęcia. Przypuszczam, że n ie wie.Erika mówiła dalej , n ak ładając sob ie jedzen ie.– Zapy tałam Ju l ię, skąd tak dob rze zna Nelly Lo ren tz. Odpowiedziała mi

oczywiście co ś bez sensu , że ją zna, odkąd p rzez parę lat z rzędu w wak acje p racowaław fab ryce Lo ren tzów. Nie wątp ię, że to p rawda, ale jednak n iecała. Widać by łowyraźn ie, że n ie chce o tym rozmawiać.

Patrik zamy śli ł s ię.– Pomyślałaś , że w tej h is to ri i wys tępu ją dwie bardzo d ziwne pary?

Powiedziałbym nawet, że zdumiewająco dziwne. Alex i Anders o raz Ju l ia i Nelly . Czymają jak iś wspó lny mianown ik ? Jeś l i go znajdziemy , ch yba będziemy miel irozwiązan ie tej zagadk i .

– Alex . Najmn iejszym wspó ln ym mianown ik iem jes t chyba Alex?

Page 125: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Nie – o dparł Patrik . – Wydaje mi s ię to zb y t p ro s te. Chodzi o co ś inneg o . Coś ,czego n ie dos trzegamy albo n ie rozumiemy .

Energ iczn ie wymach iwał widelcem.– Po zo s taje Nils Lo ren tz, a właściwie jego zag in ięcie. Mieszkałaś wtedy we

Fjäl lbace. Co zap amiętałaś z tamtych czasów?– By łam jeszcze dzieck iem, a dzieciom s ię n ic n ie mówi. Pamiętam ty lko szep ty i

uciszan ie.– Jak to uciszan ie?– No wiesz, p rzery wane rozmowy , k iedy wcho dziłam do poko ju . Doroś l i mówiący

ściszonym g ło sem. Cicho , bo dzieci u s ły szą – tego ro dzaju komen tarze. Innymis łowy wiem ty lko , że o zag in ięciu Nilsa bardzo d użo s ię mówiło . Ale by łam za mała,żeb y s ię czegoś dowiedzieć.

– Muszę zb ad ać ten wątek . Umieszczę to na l iście sp raw n a ju tro . Teraz jes tem nako lacj i u kob iety , k tó ra jes t n ie ty lko p iękna, ale też fan tas tyczn ie go tu je. Zd rowiegospodyn i!

Podn ió s ł do gó ry k iel iszek . Komplemen t sp rawił Erice p rawdziwą p rzy jemność.Nie chodziło o pochwałę jed zen ia, ale o to , że jes t p iękn a. O i le by łoby łatwiej ,gdyby mo żna by ło czy tać w myślach . Cała ta g ra by łaby n iepo trzeb na. A tak całąsobą czeka na znak , czy on jes t zain teresowany . Jak o nas to latk a mo g łab yzaryzyk ować, ale z up ływem lat serce jakby s ię ku rczy ło i s tawało co raz mn iejelas tyczne. Stawka s tale ro s ła, co raz b ardziej zmn iejszając pewno ść s ieb ie Erik i .

Patrik wziął t rzecią dok ładkę. Rozmowa od d łuższeg o czasu już n ie k ręci ła s ięwokó ł nag łej i n iespodziewanej śmierci , lecz marzeń , ży cia w o gó ln ości i p rob lemó wpo li tyk i światowej . Przeszl i na werandę, żeby odpocząć p rzed deserem. Us ied l i każdew swo im rogu so fk i i pop ijal i wino . Po d rug iej bu telce wina odczu li działan iealkoho lu . Kończyn y miel i ciężk ie, go rące, a g łowy jakby o tu lone miękką watą. Zaoknem by ła czarna, bezgwiezdna noc. Gęs ta nocn a ciemność sp rawiała, że czu l i s ię nawerandzie jak w koko n ie, jakby by li jed ynymi ludźmi na świecie. Erika n iepamiętała, żeby k iedyko lwiek czu ła s ię tak zad owo lona i zadomowiona w ży ciu .Trzymając k iel iszek , zatoczy ła ręką po werandzie i całym domu .

– Po trafisz zrozumieć, jak Anna może to sp rzedać? Nie ch odzi o to , że dom jes tp iękny , najp iękn iejszy , ale że ma swo ją h is to rię. I n ie mam n a myś li h is to ri i mo jejczy Anny , lecz lu dzi , k tó rzy tu mieszkal i p rzed nami. Zbudował go w 18 89 d la s ieb iei ro dzin y pewien kap itan . Nazywał s ię Wilhelm Jansson . To do ść smu tna h is to ria,jak wiele tu tejszych . Zbud ował go d la s ieb ie i swo jej młodej żony Idy . W ciągup ięciu lat u rod zi ło im s ię p ięcio ro dzieci , p rzy szós tym Ida umarła w po łogu . Wtamtych czasach n ie by ło mowy o samo tnych o jcach wy ch owu jących dzieci , więcwprowadziła s ię tu n iezamężna s tarsza s io s tra kap itan a, a on sam wyp łynął w morze.Hilda n ie sp rawdzała s ię naj lep iej w ro l i p rzyb ranej matk i . By ła najpobożn iejsząkob ietą w całej p rowincj i , a to n iemało , zważywszy na pob ożność miejscowych .Dzieci ledwo s ię ru szy ły , a już im wymy ślała, że g rzeszą, a po tem wymierzała su rowekary bogo bo jną, twardą ręką. Dziś nazwano by ją sadys tką, ale w tamtych czasachtak ie zachowan ie by ło no rmą, wy n ikało z rel ig i jności .

Kap itan Jansson n ie bywał w domu na ty le częs to , aby na własne oczy zobaczyć,jak źle dzieje s ię jego dzieciom, chociaż coś p rzeczuwał. Uzn ał , jak to mężczyzna, że

Page 126: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

wy ch owan ie d zieci jes t sp rawą kob iet , a o n spełn ia o jcowsk ie obowiązk i , dbając oto , by miały dach nad g łową i jedzen ie na s to le. Aż pewnego dn ia wróci ł d o do mu iodk ry ł , że najmłod sza có reczk a Märta o d tygodn ia chodzi ze złamaną ręką. Z h uk iemwy rzucił Hildę i jako czło wiek czynu zaczął poszuk iwać p rzyb ranej matk i d la swo ichdzieci wśród oko liczny ch pan ien . Po dwó ch mies iącach dok onał wyboru , jak s ięokazało , t rafnego . Ożen ił s ię z Liną Månsdo tter, po rządną, gospodarską có rką, a onap rzygarnęła dzieci do serca jak własn e. Urodziła mu jeszcze s iedmio ro , więc mus iałoim tu taj b yć ciasno . Jeś l i s ię d ob rze p rzy jrzeć, w całym domu zos tały po n ich ś lady .Drobne wcięcia, dziu rk i , wy tarte miejsca. Wszędzie.

– A jak to s ię s tało , że twó j o jciec kup ił ten d om?– Z czasem dzieci Janssonów lo s rozrzuci ł po świecie. Kap itan Jansson i Lina,

k tó rych z b ieg iem lat po łączy ło wielk ie p rzywiązan ie, umarl i . Na miejscu zo s tałty lko n ajs tarszy syn Allan . Nie ożen ił s ię, na s taro ść n ie miał już s i ły zajmować s iędomem i pos tanowił go sp rzedać. Tymczasem mo i rodzice, świeżo po ś lub ie, właśn ieszukali domu . Tata opo wiadał , że zak ochał s ię w ty m domu od p ierwszego wejrzen ia.Nie wahał s ię an i chwil i .

Sp rzedając tacie dom, Allan opowiedział mu tę h is to rię. His to rię domu i rodziny .Powied ział , że chce, aby tata poznał lud zi , k tó rzy cho dzil i po tych desk ach . Zos tawiłmu równ ież ro zmaite pap iery , w tym l is ty p isane p rzez kap itana Janssona z różnychzakątków świata, najp ierw d o Idy , a p o tem d o Liny . No i p ęk rózeg , k tó rych Hildaużywała do karan ia d zieci . Wiszą d o tej po ry w p iwn icy . Jak by ły śmy małe,chodziły śmy z Anną do p iwn icy , żeby ich do tkn ąć. Znały śmy opowieść o Hildzie ip róbowałyśmy wyob razić sob ie, jak to jes t , k ied y dos taje s ię rózg i na go łą skó rę.Bardzo nam by ło żal tych dzieci .

Erika spo jrzała na Patrik a i mówiła dalej :– Teraz chyba rozumiesz, d laczego tak mn ie serce bo li na myś l o sp rzedaży domu .

Jeś l i go sp rzedamy , s tracimy go bezpowro tn ie. Na zawsze. Niedo b rze mi s ię rob i namyśl , że wed rze s ię tu jak iś bo gacz ze Sztokho lmu i od razu zab ierze s ię docyk linowan ia pod łóg , wyk lejan ia ścian tapetami w muszelk i , n ie mówiąc ozain s talowan iu pano ramicznego okna, co nas tąp i łoby p rędzej , n iżbym zdąży ławy mówić s łowo „b ezguście”. Czy będzie mu zależało , by na d rzwiach sp iżarn izachować k resk i zrob io ne o łówk iem, k tó rymi Lina zaznaczała, i le k tó re dzieck ou ros ło? A komu ch ciałoby s ię czy tać l is ty k ap itana Jan sson a op isu jącego morzapo łudn iowe obu żonom, k tó re p rzez całe życie nawet nosa n ie wyściub iły poza swo jąparafię? Ich h is to ria zo s tałaby wymazana, a ten dom s tałby s ię zwyk łym b udynk iem.Jak k ażdy inny . Uroczy m, ale bez duszy .

Erika pomyślała, że p lecie t rzy po trzy , ale bardzo chciała, żeby Patrik jązrozumiał . Spo jrzała na n iego . Obserwo wał ją z uwagą. Zrob iło jej s ię go rąco . Cośzaczęło s ię dziać. Chwila ab so lu tnego po rozumien ia i zan im s ię zo rien towała, Patrikjuż p rzy n iej s iedział . Zawahał s ię na mgn ien ie o ka, a po tem p rzycisn ął u s ta do jeju s t . Najp ierw poczu ła smak wina, dop iero po tem smak Patrika. Otworzy ła u s ta, bypoczuć jego język szuk ający jej języka. Ciało miała jak naelek tryzowane.

Po chwil i s tało s ię to n iemal n ie do zn ies ien ia. Erika ws tała, wzięła go za rękę ibez s łowa zap rowadziła do syp ialn i . Po łoży li s ię na łóżku , cału jąc s ię i p ieszcząc, apo tem Patrik , patrząc py tająco , zaczął jej rozp inać suk ienkę na p lecach . W

Page 127: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

G

odpowiedzi rozp ięła guzik i jego koszu li . Rap tem p rzypo mniała sob ie, że ma n aso b ie b iel iznę, w k tó rej n ie chce s ię Patriko wi pok azywać za p ierwszym razem.Prawdę mówiąc, rajs topy też n ie należały do szczegó ln ie seksownych . Py tan ie, jakzd jąć te rajs topy i mod elu jące majtk i , żeby ich n ie zobaczy ł . Erika nag le u s iad ła.

– Przep raszam, muszę do toalety .Wp ad ła do łazienk i i rozejrzała s ię go rączkowo . Na szczęście na k oszu leżał

s to s ik czys tej b iel izny , k tó rej n ie zd ąży ła sch ować w szafie. Ściągnęła ob cis łerajs topy i wrzuci ła d o kosza razem z ohydnymi majtkami. Nas tępn ie włoży łacien iu tk ie, b iałe majtk i k o ronkowe, pasu jące do b iu s tonosza. Obciągnęła suk ien k ę iko rzys tając z okazj i , spo jrzała k on tro ln ie w lu s tro . Włosy miała zmierzwione isk ręcone, oczy b ły szczące. Us ta czerwieńsze n iż zwyk le, lek ko o b rzmiałe odcałowan ia. Wydała s ię sob ie całk iem seksown a. Bez modelu jący ch majtek b rzuch n ieby ł już tak p łask i , jak by chciała. Wciągnęła go , wyp ięła b iu s t i wróci ła d o Patrik a.Leżał w tak iej samej pozycji , w jak iej g o zos tawiła.

Ubran ia lądowały p o ko lei na pod łodze. Ten p ierwszy raz n ie by ł takfan tas tyczn y jak w k s iążkach , by ł raczej odzwiercied len iem po łączen ia s i lnychuczu ć i zażenowan ia, b io rącego s ię z p rawdziwego życia. Ich ciała reagowały n as ieb ie spon tan iczn ie, jednocześn ie czu l i s ię o n ieśmielen i n ag ością, n iepoko il i s ięd rob nymi defek tami i by l i pełn i o baw p rzed k rępu jący mi dźwiękami. By li n iezd arn ii n iepewn i, n ie wiedząc, co lub i albo czego n ie lub i d rug ie. Nie dość pewn i s ieb ie, b yo tym mówić, dawali sob ie do zrozumien ia, że jes t dob rze, że może być jeszcze lep iej .Za d rug im razem b y ło lep iej . Za t rzecim zupełn ie dob rze. Za czwartym bardzo dob rze,a za p iątym fan tas tyczn ie. Zasnęl i wtu len i w s ieb ie na łyżeczkę, a p rzed tem Erik aodno towała ramię Patrika o bejmu jące jej p iers i i jego palce sp lecione z jej palcami.Zapadała w sen z u śmiechem na u s tach .

łowa mu pęk ała. Zasch ło mu w us tach , język miał p rzy k lejony dop odn ieb ien ia. A jednak musiał s ię wcześn iej ś l in ić, bo pod p o liczk iem

poczu ł wilgoć na p oduszce. Miał uczucie, jakby mu k to ś p rzy trzymywał p owiek i ,n ie pozwalając o tworzyć oczu , ale w końcu s ię udało .

Przed sobą miał zjawisk o . Erika leżała na boku , zwrócon a p rzodem do n ieg o ,włosy op ad ały jej na twarz. Głębok i , spoko jny oddech wskazywał, że jeszcze śp i .Prawdopodobn ie śn i ła, bo t rzepo tała rzęsami, a po wiek i d rgały jej lekko . Patrikpomyślał , że móg łby d ługo i bez znużen ia leżeć i patrzeć na n ią. Cho ćby całe ży cie.Nag le d rgnęła p rzez sen , ale zaraz jej oddech s ię wyrównał . To p rawda, że z miło ściąjes t jak z jazd ą na rowerze: tego s ię n ie zapomin a. Nie miał na myś l i samego ak tumiło snego , lecz obdarzan ie kob iety uczu ciem. W najczarn iejsze dn i i n oce obawiałs ię, że już n ig dy n ie będzie umiał ko ch ać. Teraz pomyślał , że n ie móg łby n ie kochać.

Erika po ruszy ła s ię, najwy raźn iej s ię budziła. Zmag ała s ię p rzez chwilę, u s i łu jącpodn ieść ciężk ie powiek i . Wreszcie o two rzy ła o czy , a Patrik znów s ię zdumiał , że sątak ie n ieb iesk ie.

– Dzień dob ry , śp iochu .– Dzień dob ry .

Page 128: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Uśmiech na jej twarzy sp rawił , że Patrik p oczu ł s ię jak p rawdziwy bog acz.– Dob rze spałeś?Patrik spo jrzał na świecące cy fry bu d zika.– Tak , te d wie p rzespane god zin y by ły wsp an iałe. Ale po p rzed zające je god zin y

b y ły jeszcze wsp an ialsze.W odpo wied zi Erik a u śmiech n ęła s ię ty lko .Patrik p o dejrzewał , że ma mocno n ieświeży odd ech , ale n ie móg ł s ię o p rzeć i

n ach y li ł s ię, b y ją p ocałować. Po chwil i pocałun ek s tał s ię g łęb szy i n awet n iezauważy li , jak minęła g odzin a. Erika leżała n a jeg o lewy m ramien iu i zataczałap alcem k ó łka na jego p iers i . Pod n io s ła na n iego wzrok .

– Kiedy tu wczo raj p rzyszed łeś , my ś lałeś , że to s ię tak sk ończy?Zas tano wił s ię ch wilę, wk ład ając p rawą rękę p od g ło wę.– Nie, właściwie n ie. Chociaż miałem tak ą nadzieję.– Ja też. To zn aczy miałam n ad zieję, cho ciaż n ie wierzy łam.Patrik zas tanawiał s ię, czy ma dość o dwag i , ale p o ch wil i s twierd zi ł , że w sy tuacj i

g dy Erika leży na jego ramien iu , jes t go tó w n a wszy s tko .– Różn ica po leg a n a ty m, że u cieb ie n ad zieja p o jawiła s ię całk iem n iedawn o ,

p rawd a? A wiesz, k iedy u mn ie?Sp o jrzała na n ieg o zd ziwio na.– Nie, k ied y ?Patrik zro b ił efek town ą p au zę.– Nawet n ie p amiętam. Ko ch am s ię w tob ie o d zawsze.Wypo wiad ając te s łowa, sam us ły szał , że b rzmią p rawd ziwie. Tak b y ło .Erik a spo jrzała n a n ieg o wielk imi oczami.– Nie wierzę! To ja chod zę, n iep o k o ję s ię i martwię, czy ch o ć trochę cię in teresu ję,

a ty mi mówisz, że by łeś do jrzały i wys tarczy ło cię zerwać jak o wo c. Nic ty lk o rwać.Mówiła żarto b l iwym to n em, ale wid ział , że jes t p rzejęta.– To n ie do k o ń ca tak , b o p rzecież n ie ży łem w cel ib acie an i n a uczuciowej

p us tyn i . Ko ch ałem s ię ró wn ież w inn y ch , n a p rzy k ład w Karin . Ale d la mn ie zawszeb y łaś wy jątko wa. Za k ażd y m razem, k ied y cię wid ziałem, czu łem coś tu taj .

Po łoży ł zaciśn iętą d ło ń na sercu . Erik a chwyciła tę d ło ń , pocałowała i p rzy tu l i ład o po liczk a. Ten g es t p o wied ział wszys tk o .

Ranek sp ęd zi l i n a wzajemn ym po zn awan iu s ię. Erika k rzyk n ęła z ro zp aczy , gdyu s ły szała o zain tereso wan iach Patrik a.

– Nieee! Jeszcze jed en man iak sp o rtu ! Dlaczego ja n ie mo gę mieć faceta na ty lemąd rego , żeb y rozumiał , że b ieg an ie za p i łką jes t wp rawd zie zajęciem no rmalnym,ale d la p ięcio latk a! Alb o p rzy n ajmn iej g o tó w by łby spy tać, jaką ko rzy ść maludzko ść z teg o , że k to ś jes t w s tan ie p rzesk o czy ć po p rzeczkę wiszącą n a wy so k o ścid wó ch metrów.

– Dwa czterd zieści p ięć.

Page 129: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Co dwa czterd zieści p ięć? – zapy tała Erika to n em d ający m d o zrozumien ia, żeo d powiedź n ieszczegó ln ie ją in teresu je.

– Ten , co skacze najwyżej na świecie, So tomayor, p rzesk ak u je d wa metry iczterd zieści p ięć cen ty metrów. Ko b iety skaczą p o n ad d wa metry .

– Dobrze, do b rze, whatever!Sp o jrzała na n ieg o p o dejrzl iwie.– Masz Eu rospo rt?– Owszem.– Can al+, ale n ie z fi lmami, ty lk o ze spo rtem?– Owszem.– TV10 0 0 z teg o sameg o p owodu ?– Owszem. Dla ścis ło ści TV1 0 0 0 mam z d wó ch p o wo d ów.Erika uderzy ła g o żartob l iwie w p ierś .– Zap o mniałam o czymś?– Owszem, na TV3 jes t d użo p ro g ramów sp o rtowy ch .– Trzeb a p rzy zn ać, że man iak ów sp o rtu wy czuwam n a o d leg ło ść. Ty d zień temu

sp ęd ziłam u swo jeg o kump la Dana ok ro p n ie nu d ny wieczó r na o g lądan iu t ran smis j ih o keja z o l imp iady . Nap rawd ę n ie rozu miem, co jes t ciekaweg o w ty m, że faceci wo ch ran iaczach b ieg ają za małym czarnym wih ajs trem.

– Na p ewn o jes t to p rzy jemn iejsze i ciek awsze o d latan ia cały dzień p o sk lep ach .W o dpo wied zi n a tę n ieu zasadn io ną aluzję do jej n ajwięk szej p rzy wary Erik a

zmarszczy ła n os i wy krzywiła s ię do Patrik a. Nag le zo b aczy ła w jego o czach b ły sk .– Kurczę!Usiad ł na łó żk u p ro s to jak świeca.– Słucham?– Cho lera, a n iech to jasn y szlag !Erika patrzy ła n a n ieg o zdumio na.– Jak ja mog łem p rzeo czy ć coś tak ieg o ?Kilk a razy u d erzy ł s ię w czo ło zaciśn iętą p ięścią.– Halo , tu jes tem! Mó g łby ś mi wy jaśn ić, o co chod zi?Erika mach ała mu rękami p rzed n o sem. Na wid o k jej n ag ich p iers i Patrik n a

mo men t s traci ł wątek . Po tem wy sk o czy ł z łó żk a, g o ły jak g o p an Bó g s two rzy ł , izb ieg ł po schod ach . Wrócił , t rzy mając w ręku k i lk a gazet . Us iad ł n a łóżku i zaczął jep rzerzu cać. Erika p rzyg ląd ała mu s ię z zaciek awien iem.

– Mam! – k rzy k nął t riumfu jąco . – Jak d o b rze, że n ie wyrzu ci łaś d o d atkó w zp rog ramem telewizy jnym.

Mach n ął g azetą.– Szwecja – Kanada.Erika zmarszczy ła p y tająco b rwi.

Page 130: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

O

Patrik zaczął t łumaczy ć:– Po d czas ig rzy sk o l imp ijsk ich Szwecja p oko n ała Kanadę w h o k eja. W p iątek

d wu d zies teg o p iątego s ty czn ia. Na czwórce.Nad al p atrzy ła tęp o . Patrik wes tchnął .– Ze wzg lędu na mecz p rog ramy telewizy jne zo s tały zmien io ne. An d ers n ie mó g ł

wró cić d o d omu w ch wil i , gd y zaczynał s ię serial , bo w tamten p iątek g o n ien ad awali . Rozumiesz?

Do Erik i do tarło wreszcie, co p o wied ział . An d ers n ie ma ju ż al ib i . Wprawdzien igdy n ie b y ło za mocne, ale p o l icja n ie mo g ła go p o d ważyć. Teraz mo żn a g op o nown ie zatrzymać. Patrik k iwnął g ło wą, zad owo lon y , że Erika rozumie.

– Ale p rzecież ty n ie wierzysz, że An d ers jes t sp rawcą – po wiedziała Erika.– Rzeczywiście, n ie wierzę. Ale po p ierwsze, zd arza mi s ię my lić, ch o ciaż

ro zu miem, że t rud n o ci w to u wierzyć. – Mru g nął do n iej . – Po d ru g ie, jeś l i s ięjed n ak n ie my lę, to mo gę d ać g łowę, że An d ers wie znaczn ie więcej , n iż mó wi. Terazb ęd zie mo żn a g o mo cn iej p rzy cisn ąć.

Patrik ro zg lądał s ię p o syp ialn i za swo imi ub ran iami. Leżały p o ro zrzu can e p ocały m p o ko ju . Co g o rsza, od k ry ł , że wciąż ma na n ogach sk arpetk i . Liczy ł jed n ak , żew ogn iu namiętn o ści Erik a n ie zauważy ła b iały ch skarp etek z n ap isem „Tanu msh ed eIF”, b o tru d no k reo wać s ię w n ich n a b o g a seksu .

Zaczęło mu s ię śp ieszy ć. Wciąg nął sp odn ie, ale ko szu lę zap iął tak n iedbale, żemu siał ją rozp iąć i k lnąc, zacząć od po czątku . W pewn ej ch wil i zdał sob ie sp rawę,jak ie wrażen ie mo że sp rawiać jeg o pośp ieszne wy jście. Us iad ł n a b rzegu łóżka,chwycił Erik ę za ręce i spo jrzał jej p ro s to w oczy .

– Przep raszam, że s ię tak zry wam, ale n ap rawd ę mu szę. Ch cę, żeb y ś wied ziała, żeto by ła d la mn ie n ajcudown iejsza noc w ży ciu i n ie mog ę s ię do czek ać n as tęp n eg ospo tkan ia. Ch cesz s ię sp o tkać?

To , co s ię między n imi zawiązało , by ło wciąż b ard zo k ruche i del ikatne. Patrikwstrzy mał o d dech , czekając n a o dpo wiedź. Kiwn ęła ty lk o g ło wą.

– Wrócę d o cieb ie po p racy , d o b rze?Erika zn ów k iwnęła g ło wą. Patrik n ach y li ł s ię i p ocałował ją.Kiedy wychod ził z syp ialn i , Erik a s iedziała na łóżku z po d ku rczon y mi no g ami,

o tu lo n a k o łd rą. Przez ok rąg łe ok ien k o w sko s ie d achu wpadały p romien ie s ło ńca,two rząc wo kó ł jej jasnej g ło wy co ś w rodzaju au reo l i . Nigd y n ie wid ział n icp ięk n iejszego .

d mokreg o śn ieg u zamo k ły mu mokasyny , ob u wie o d powiedn ie raczej nalato . Ale alkoh o l by ł sk u teczn y m lekars twem n a zimn o , więc wybó r między

ku p n em b u tó w zimo wych a bu telk i wódk i b y ł d o sy ć o czywis ty .Tego ś ro d oweg o po ran k a p o wietrze b y ło tak czy s te i p rzejrzys te, a świat ło s łońca

tak d el ik atn e, że Beng t Larsso n poczu ł w p iers i co ś , czeg o już dawn o n ied o świad czał . Stan p rzy pomin ający p ogo d ę d u ch a. Zas tanawiał s ię, co g o mog ło

Page 131: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

wywołać w tak i zwy k ły po ran ek . Zatrzymał s ię, zamk n ął oczy i wciąg n ął powietrze.Gdyb y w jeg o ży ciu mog ło b yć więcej tak ich po ran k ó w...

Ben g t Larsson d o b rze wied ział , k iedy znalazł s ię n a rozd ro żu . Móg łb y nawetp o d ać d o k ładn ą go d zinę. Miał wszelk ie dane, żeb y mu s ię w życiu po wio d ło . Nik ts ię nad n im n ie zn ęcał , n ie cierp iał b ied y , g łod u , n ie n arzek ał na b rak miło ści .Preten s je mó g ł mieć ty lko d o s ieb ie – za g łupo tę i zadu fan ie w so b ie. Oczy wiścieb y ła też d ziewczy na.

Miał s ied emnaście lat i co ko lwiek ro b ił , wszys tko k ręci ło s ię wo kó ł d ziewczy n .Ale Mau d b y ła wy jątk o wa. Pu lch n a b lond y nka udająca n iewin iątk o , g rała na jegos łabo ściach jak n a sk rzyp cach . „Beng t , sk arb ie, muszę mieć...”, „Mó j ko ch an y , n iemó g łby ś mi k u p ić...”. Wzięła go na smycz, a on p o s łu szn ie to zno s i ł . Nie n ad ążał .Wydawał n a n ią wszys tko , co zarob ił . Pok azywała p alcem i bez s ło wa ku p o wał jejeleganck ie u b ran ia, perfu my . Kied y już do s tała, o co p ro s i ła, zaczynała p ro s ić ok o lejną, jedyn ą rzecz, k tó ra ją u szczęś l iwi.

Mau d b y ła jak g o rączk a, jak cho ro ba. Zan im s ię zo rien tował , już s traci łro zeznan ie, o co jej właściwie ch o dzi . A k iedy skoń czy ł o s iemn aście lat , o zn ajmiłamu , że n ie wy obraża so b ie, by miała z n im jeźd zić samochod em in nym n iżk ab rio letem cad il lak iem. Samo ch ó d k osztował więcej , n iż Beng t b y ł w s tan ie zaro b ićp rzez cały ro k . Przez wiele bezsen n y ch n ocy zas tan awiał s ię, skąd wziąć p ien iąd ze.Mau d ty mczasem wyd y mała u s ta, d ając co raz wy raźn iej do zro zu mien ia, że znajd ziesob ie tak iego , k tó ry d a jej to , n a co zas ług u je. Do b ezsen nych no cy d o szła jeszczezazd rość – i w k ońcu n ie wy trzy mał.

10 wrześn ia 195 4 roku , d o k ładn ie o cztern as tej , wk ro czy ł do bank u wTan u msh ed e u zb ro jo n y w s tary wo jsk owy p is to let o jca, t rzy man y p rzez wiele lat wd o mu , i w n aciąg n iętej na twarz poń czosze. Nie poszło tak , jak p lanował. Wp rawd ziek as jer p o śp ieszn ie wrzu ci ł bankn o ty do to rb y , ale nawet w p rzy b liżen iu n ie ty le, n ai le Beng t l iczy ł . W d odatk u jed en z k l ien tó w, o jciec k o leg i z k lasy , ro zp o zn ał g omimo poń czochy . Po licja zjawiła s ię już w g o dzinę po n ap ad zie i znalazła to rbę zp ien iędzmi w jego po k o ju p o d łó żk iem. Beng t n igdy n ie zap o mniał wyrazu twarzymatk i . Umarła wiele lat temu , ale jej oczy wciąż go p rześ lado wały , zwłaszcza k iedyb y ł na ciężk im kacu .

Trzy lata sp ęd zo n e w więzien iu zn iweczy ły nadzieje na p rzy szło ść. Kied ywyszed ł na wo lność, Maud d awno zdąży ła zn ik n ąć. Nie wied ział g dzie, ale już mu n iezależało . Dawn i k o ledzy zd ąży li p rzez ten czas pó jść dalej , miel i p racę, rod zin ę i n iechciel i mieć z n im n ic wsp ó lnego . Ojciec zg inął w wy p ad ku , gd y Beng t b y ł jeszcze wwięzien iu . Wpro wadził s ię d o matk i i zaczął szuk ać p racy , ale wszęd zie sp o ty k ał s ię zo d mową. Nik t g o n ie chciał . Do szu k an ia p rzyszło ści na dn ie b u telk i p ch nęły g olu dzk ie sp o jrzen ia.

Ko muś , k to wzras tał w p o czu ciu bezp ieczeń s twa w n iewielk iej spo łeczno ści ,g d zie wszy scy k łan iają s ię so b ie na u l icy , wyk luczen ie sp rawiało wręcz bó l fizyczny .Myślał nawet , żeby s ię wypro wad zić z Fjäl lback i , ale d okąd miałb y po jech ać?Prościej by ło zo s tać i schować s ię za alk oho lową mg łą.

Z Andersem dog ad ali s ię o d razu . Bied n e z n ich sk u rczy sy ny , tak o sob ie mó wil i ,śmiejąc s ię g o rzk o . Beng t ży wił d o An dersa n iemal o jco wsk ie p rzy wiązan ie i żałowałg o b ardziej n iż s ieb ie. Częs to myś lał , że chciałb y co ś zro b ić, by życie An dersa

Page 132: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

zmien iło s ię na lep sze, ale zn ał uwo dzicielską moc wó dk i i zd awał sob ie sp rawę, żewyrwan ie s ię z o b jęć tak wy mag ającej k o ch an k i z b ieg iem lat s taje s ię n iemo żliwe.Zab iera wszy s tko , n ie d ając w zamian n ic. Mog ą sob ie ty lko towarzy szy ć i p o cieszaćs ię nawzajem.

Ch odn ik p rzed k latk ą And ersa by ł s taran n ie od śn ieżo n y i wysy pany p iask iem.Nie mus i zatem, jak częs to s ię zdarzało tej su ro wej zimy , d rep tać po lo dzie o s tro żn ie– ze wzg lęd u n a b u telk ę wciśn iętą za p azu ch ę.

Wejście na d ru g ie p iętro do mieszkan ia Andersa b y ło n ie lada wy zwan iem.Wielok ro tn ie mu s iał p rzy s tawać, żeby zaczerp n ąć tch u , a dwa razy n awet p o ciąg n ąłd la wzmocn ien ia ły k z b u telk i . Kied y wreszcie s tanął p rzed d rzwiami And ersa, sap ałciężko i mu s iał n a ch wilę o p rzeć s ię o framugę, n im o two rzy ł d rzwi. Wiedział , żen ig dy n ie b y ły zamykane na k lu cz.

W mieszkan iu p an owała cisza. Mo że An d ersa n ie ma? Kiedy spał , jego g łębok iod d ech i ch rap an ie s łychać b y ło już w p rzed p o ko ju . Beng t zajrzał d o kuchn i . Nic, tasama h o dowla bak teri i , co zwy k le. Drzwi do łazien k i by ły o twarte na o ścież. Tamró wn ież n ie b y ło n ikog o . Kied y sk ręcał d o p oko ju , pask udn e p rzeczu cie ścisn ęło mużo łąd ek . Po tem s tan ął jak wry ty . Bu telk a wy p ad ła mu z ręk i na pod łogę, ale n ie zb i łas ię.

Najp ierw zo baczy ł n og i k awałek n ad p o d ło g ą. Ko ły sały s ię lek k o – jak wah ad ło .Anders by ł w spod n iach , ale to rs miał n ag i . Gło wa zwisała mu p od dziwny m k ątem.Twarz miał spuchn iętą i s iną, języ k wy s tawał z u s t , zb y t d u ży , żeby s ię w n ichzmieścić. By ł to najżało śn iejszy wid o k , jak i Beng t wid ział w życiu . Zawró cił ipo wo li wy szed ł z mieszkan ia, ale najp ierw zab rał b u telkę. Pró b ował p o omackuchwycić s ię czegoś , ale t rafiał w pu s tk ę. Ratun ek zn alazł tam g d zie zawsze. Us iad ł n ap ro gu mieszkan ia Andersa, p rzy tk n ął bu telk ę d o u s t i zap łakał .

atrik n ie b y ł p ewien , czy s tężen ie alk o ho lu w jeg o k rwi n ie p rzek raczad opu szczaln eg o pozio mu , ale n ie zamierzał s ię ty m p rzejmo wać. Na wszelk i

wy p ad ek jech ał n ieco wo ln iej n iż zwy k le, ale mo żn a wątp ić, czy b ezp ieczn iej , b ojedno cześn ie wy d zwan iał p rzez k o mórk ę.

Najp ierw zad zwon ił do TV4 . Po twierdzi l i , że w p iątek dwud zies tego p iątego zewzg lędu na mecz h o kejowy n ie n ad al i k o lejn eg o odcin k a Inny ch światów. Nas tępn iezad zwo n ił d o Mellb erga, k tó ry zg odn ie z oczek iwan iami by ł tą wiad o mościązach wy co n y i zażądał , aby n aty ch mias t pon o wn ie zatrzy man o An dersa. Po tempo p ros i ł o p rzys łan ie p o s i łkó w. Mó g ł jechać p ro s to n a o s ied le An d ersa. JennyRosén mu s iała pomy lić dn i , co świadkom częs to s ię zd arza.

Na my śl o p rzełomie w ś led ztwie o dczu wał wprawdzie pewn e p o dn iecen ie, ale n ieud awało mu s ię na ty m sk u p ić. Wciąż wracał d o Erik i i min ion ej n o cy . Przy łap ał s ięna ty m, że u śmiecha s ię g łupk o wato o d ucha do ucha, a ręk ami bębn i o k iero wn icę.Nas tawił s tację g rającą same s tare p rzeb o je i od razu trafi ł n a Areth ę Fran k lin iResp ect . Dźwięk i radosnego sou l z Mo to wn zn ak o micie wsp ó łg rały z jeg onas tro jem. Podk ręci ł rad io , śp iewał refren na całe g ard ło , po d ryg u jąc n a s ied zen iu .Bardzo s ię so b ie pod o b ał aż d o ch wil i , k ied y s traci ł zas ięg i u s ły szał , jak ry czy „R-E-S-P-E-C-T”. Nie b y ło to zb y t miłe d la u szu .

Page 133: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Cała min ion a n o c b y ła d la n ieg o jed nym wielk im upo jen iem. Nie cho d ziłojedy n ie o i lo ść wyp iteg o wina, ale o tę o tu lającą mg iełk ę, zło żo n ą z uczuć, miło ści iero ty k i .

Wjeżdżając n a o s ied lowy park ing , mu s iał rozs tać s ię ze wspo mn ien iamiwczo rajszej n o cy . Pos i łk i zjawiły s ię wy jątko wo szybk o . Wid ać by li gdzieś wpo b liżu . Zo b aczy ł d wa rad io wo zy z włączo n ymi k o gu tami i zmarszczy ł czo ło . Źlezrozumiel i jego in s tru k cje. Swo ją d rog ą ty p owe. Pro s i ł o jed en samo ch ó d . Podszed łb l iżej i u jrzał , że za rad iowo zami s to i k aretk a p ogo to wia. Coś s ię s tało .

Zob aczy ł Lenę, jasnowłosą po licjan tk ę z Ud d ev all i . Po dszed ł d o n iej .Ro zmawiała p rzez ko mó rkę, ale właśn ie s ię po żegn ała i wło ży ła telefon d o fu terału upasa.

– Cześć, Patrik u .– Cześć, Len a, co s ię d zieje?– Jed en z tu tejszy ch p i jaczków zn alazł An d ersa Nilsson a p o wieszonego w jego

mieszkan iu .Wskazała g łową wejście do k latk i schod o wej. Patrik p o czu ł ścisk an ie w żo łądk u .– Mam nadzieję, że n iczeg o n ie ru szal iście?– Nie, n o co ś ty ! Właśn ie d zwo n iłam do cen tral i w Ud d ev all i . Przy ś lą ludzi d o

zbadan ia miejsca zb rod n i . Do p iero co ro zmawial iśmy z Mellb erg iem, więc my ś lałam,że p rzy jechałeś , b o do cieb ie dzwon ił .

– Nie. Jech ałem tu , żeb y zab rać And ersa na p rze-s łu ch an ie.– Pod o b no miał al ib i?– Tak sąd zi l iśmy , ale ok azało s ię, że n ie, i d latego chciel iśmy g o zatrzymać.– Gó wn ian a sp rawa. Jak my ś lisz, co to zn aczy? Prawdop o dob ień s two , że we

Fjäl lbace n ag le p o jawia s ię d wó ch mo rderców, jes t zn iko me, więc ch y ba zo s tałzamo rd o wany p rzez tę samą o so b ę, k tó ra zab i ła Alex Wijkn er. A w o g ó le maciejeszcze jak ich ś po d ejrzan ych?

Patrik po ru szy ł s ię n iesp oko jn ie. Prawda, że śmierć An dersa wszy s tko zmien iła,ale n ie by ł jeszcze g o tó w wy ciąg nąć tak iego wn io sk u . Wprawdzie s taty s ty czn ie rzeczb io rąc, b y ło n iemo żliwe, żeby p o k i lk u dzies ięciu latach bez mord ers twa we Fjäl lb acenag le p o jawiło s ię aż d wóch zabó jcó w, ale jeszcze n ie zamierzał teg o wy k lu czać.

– Ch o dźmy na gó rę. Rozejrzę s ię, a ty w ty m czas ie p owiesz mi, co wiesz. Kto waszawiad o mił?

Lena p oszła p rzodem.– Jak p o wied ziałam, An d ersa znalazł jed en z jego k u mpli o d flaszk i , Ben g t

Larsson . Przy szed ł wcześn ie, bo sk o ro Pan Bóg daje ty m, co ran o wstają... Zawszewch o dził b ez k lu cza, to samo zrob ił dziś , a w mieszkan iu zo b aczy ł And ersawiszącego na szn u rze na h ak u do lamp y .

– I od razu was zawiad omił?– Nie, właśn ie n ie. Us iad ł na p ro gu mieszkan ia i zalał smu tek flaszk ą exp lo rera.

Sąs iad wy ch odzący z d o mu zap y tał g o , co s ię s tało , i Larsso n d op iero wted ypo wied ział , co zob aczy ł . Sąs iad zad zwon ił na po l icję. Beng t Larsso n jes t zby t

Page 134: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

p ijan y , żeb y mo żn a g o by ło p rzes łuchać, więc odes łałam go p rzed chwilą d o waszeg oaresztu .

Patrik zd ziwił s ię, że Mellberg g o o tym n ie p o in fo rmo wał, ale mach nął ręką, bopos tęp o wan ie k o misarza n ajczęściej go zad ziwiało .

Patrik wcho d ził po d wa s top n ie. Wyp rzed zi ł Lenę. Drzwi mieszkan ia Andersaby ły o twarte na o ścież, w ś rodk u k ręci l i s ię lu dzie. Jen n y s tała w d rzwiach swo jegomieszk an ia, t rzymając na ręku Mak sa. Patrik po d szed ł , a Max z rad o ści zacząłwy mach iwać pu lch nymi rączkami.

– Co s ię s tało ?Jen n y mocn iej chwyciła d ziecko , k tó re p ró bowało wy zwo lić s ię z jej o b jęć.– Jeszcze n ie wiado mo . Wiemy ty le, że Anders Nilsson n ie ży je. To wszy s tko .

Mo że pan i co ś s ły szała albo widziała?– Nie, n ic szczeg ó lnego sob ie n ie p rzyp o minam. Pierwsze, co u s ły szałam, to

ro zmo wę sąs iad a z mieszk an ia z k imś n a k latce, a po chwil i po jawiły s ię rad io wozy ,karetk a i zro b iło s ię zamieszan ie.

– A d ziś ran o , wczo raj wieczo rem albo w nocy coś p an i zau waży ła? – Patrik cisnąłdalej .

– Nic.Pos tanowił d ać spo k ó j .– OK, dzięk i , Jenny .Uśmiechn ął s ię d o Maksa i p odał mu p alec wsk azu jący , co małeg o tak rozbawiło ,

że ze śmiech u n ie móg ł złap ać tch u . Patrik n iech ętn ie wyco fał s ię do mieszkan iaAn dersa, k iwając Mak so wi n a p o żeg n an ie.

Len a s tała w d rzwiach . By ła wy raźn ie rozbawiona.– Zach ciało s ię, co ?Ku swemu p rzerażen iu Patrik s ię zaczerwien ił , co ro zb awiło Lenę jeszcze bardziej .

Wy mamro tał co ś n iewyraźn ie. Weszła p rzed n im, mó wiąc p rzez ramię:– Wiesz, wy s tarczy jed n o s łowo . Jes tem s in g ielk ą, a mó j zegar b io log iczn y tyka

tak g ło śn o , że n ie d aje mi sp ać po n o cach .Patrik wied ział , że Lena żartu je. Miała zwy czaj ro zmawiać w tak i n ieco fl i rciarsk i

sp osób . Mimo to zaczerwien ił s ię jeszcze bardziej i n ie odp o wied ział . A k ied y jużweszl i , n ie b y ło im d o śmiech u .

Ciało An d ersa leżało n a p o d ło d ze, k to ś już zd ąży ł je o dciąć. Zwisał n ad n imjeszcze kawałek sznu ra, od cięty w o d leg ło ści d zies ięciu cen ty metró w od h ak a.Wo k ó ł szy i miał zaciśn iętą p ęt lę, a n a skó rze po d n ią czerwon ą p ręg ę. Po d czasog lęd zin zwło k naj trudn iejszy m p rzeży ciem b y ło d la Patrik a p atrzen ie na twarzo fiary , zwłaszcza jej n ien atu raln y ko lo ry t . Po śmierci twarz nab iera oh y dnejs ino fio leto wej b arwy . Ty powy by ł równ ież wielk i spu ch n ięty języ k wys tający z u s t .Jeś l i ch odzi o o fiary zabó js tw, og lęd n ie rzecz u jmu jąc, dość o g ran iczo n e, ale Patrikmiał d o świad czen ie; ju ż t rzyk ro tn ie b rał udział w odcin an iu wis ielca.

Ro zejrzał s ię p o p oko ju . Ten p rzyp ad ek wyraźn ie ró żn ił s ię od samob ó js tw p rzezpowieszen ie. By ło n iemożliwo ścią, żeb y An ders sam wło ży ł g ło wę w p ęt lę

Page 135: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

umocowan ą n a su ficie. Ob o k n ie by ło żad n eg o k rzes ła an i s to łu . Przed odcięciemjego ciało u n os i ło s ię w powietrzu swob o d n ie n iczy m mak ab ryczn a ru ch oma rzeźb a.

Patrik o s tro żn ie ch o d ził wokó ł ciała. And ers n ad al miał o twarte oczy , wy g lądał ,jakby p atrzy ł wpro s t p rzed s ieb ie. Patrik n ie móg ł s ię p o wstrzymać i zamk n ął je.Zdawał so b ie sp rawę, że n ie p owin ien d o ty k ać zwłok do p o jawien ia s ię lekarzasąd o weg o . Właściwie n ie p owinn o s ię ich n awet o d cin ać, ale te o twarte o czy n iedawały mu sp oko ju . Ich sp o jrzen ie n ie o ds tępo wało g o .

Ścian y by ły nag ie. Zo rien to wał s ię, że wszy s tk ie ob razy zd jęto , zo s tały po n ichjedyn ie b rzydk ie ś lad y . Po za ty m pok ó j by ł równ ie b ru d ny jak o s tatn io , ale wtedyrozświet lały g o ob razy . Zd erzen ie b rudu z p ięk n em n ad awało mieszkan iu An d ersak limat n ieco dekadenck i . Teraz pozos tał ty lk o b rud .

Len a n ieu s tann ie wydzwan iała. Ro zmawiała z k imś mono sy lab ami, po czy mzatrzasn ęła k lap kę swego eric-sso n a i zwró ci ła s ię d o Patrik a:

– Przy jed zie ek ip a z zak ładu medy cy n y sąd o wej. Właśn ie wy jeżd żają zGö tebo rg a. Mamy n iczeg o n ie ru szać. Prop o n u ję, żeb y śmy na n ich zaczekal i n azewnątrz.

Wyszli d o p rzedpo k o ju . Lena wy jęła k lu cz, k tó ry tk wił w zamku o d ś rodk a, izamk n ęła mieszk an ie. Na d wo rze p an o wał p rzen ik l iwy ch łód . Len a i Patrik zaczęl ip rzy tu pywać z zimn a.

– Gd zie p o d ziałaś Jann eg o ?Patrik p y tał o k o legę, p artn era Len y .– Op iek a n ad d zieck iem.– Jak to ?– Ma zwo ln ien ie lek arsk ie n a ch o re d zieck o . Z powodu o s tatn ich o szczęd n ości w

po licj i n ie b y ło k o mu go zas tąp ić tak z marszu , więc jak p rzy szło wezwan ie,mus iałam p rzy jech ać sama.

Patrik k iwnął g ło wą w zamy ślen iu . Sk ło nny b y ł p rzy zn ać Len ie rację. Wielep rzemawiało za ty m, że chod zi o tego sameg o mord ercę. Po śp ieszne wn iosk i sąwp rawd zie ry zy kowne, ale szansa, że w małej miejsco wo ści p o jawiło s ię dwóchzab ó jców, jes t n ap rawd ę zn ik oma. Jeś l i d o tego d o dać b l isk ie p o wiązan ia międ zyo fiarami, szansa ta malała n iemal do zera.

Ek ip a z Gö tebo rg a miała p rzy jechać za pó ł to rej d o dwóch god zin , więc aby n iezmarzn ąć, Patrik i Len a wsied l i d o samo ch o du i włączy li o g rzewan ie. Nas tawil irówn ież rad io . Przez d łuższy czas s łu ch al i w milczen iu lek k iej po p o wej mu zy k i ,mocno k o n tras tu jącej z ok o licznościami. Po g o dzin ie i czterd zies tu min u tachnad jechały o czek iwane p os i łk i . Lena i Patrik wy szl i im na spo tk an ie.

Mó j k o ch an y , n ie mog liby śmy k u p ić sob ie d o mu? Ko ło Bad h o lmen jes td o m na sp rzed aż. Jed źmy go ob ejrzeć, do b rze? Wido k s tamtąd jes t

ab so lu tn ie fan tas tyczn y , a n a d ziałce jes t też szo pa n a łodzie. Ko ch an y?Złości ło g o marud zen ie Lisy . Os tatn io ciąg le tak b y ło . Małżeń s two z n ią by łoby

zn aczn ie p rzy jemn iejsze, g dyb y miała dość o leju w g ło wie, żeby s ię zamk n ąć i

Page 136: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

ładn ie wyg ląd ać. Os tatn io n awet jej d u że jęd rne p iers i i o k rąg ła p u p a n ie wy d awałymu s ię warte zach odu . Marudziła co raz częściej , tak jak d ziś , a wtedy go rzk o żałował ,że s ię ożen ił , u leg ając jej n atarczy wy m p rośbo m.

Po raz p ierwszy u jrzał ją w k najpce Pod Rudy m Ormem w Greb bes tad , g dziep racowała jak o kelnerk a. Wszy scy ku mp le ś l in i l i s ię na widok jej g łębo k iegod ek o ltu i d łu g ich n ó g . Jan o d razu wied ział , że mus i ją mieć. Zazwy czaj do s tawał , coch ciał , i Lisa n ie by ła wy jątk iem. Jan b y ł n iczego sob ie, ale ro zs trzy gający momen tn ad ch odził , g d y po d awał nazwisk o : Lo ren tz. W o czach k ob iet zapalał s ię b ły sk ip o tem ju ż szło jak p o maś le.

Straci ł g łowę d la Lisy , a raczej d la jej ciała. Nig d y n ie miał g o dość i nawet n ies ły szał jej wy g łaszan y ch k rzyk liwy m g ło s ik iem n ieu s tan n ych i n iemąd rych uwag .Jej atrak cy jno ść jeszcze ro s ła dzięk i sp o jrzen io m inn y ch mężczyzn , g dy zjawiał s ię zLisą u boku . Wszelk ie jej napo mk n ien ia o ś lu b ie ro zb ijały s ię z p oczątk u o jeg on iechęć, b o już dos trzeg ł jej g łu p o tę i wydała mu s ię mn iej p onętn a. Dop ierozd ecy d o wan y sp rzeciw Nelly sp rawił , że myś l o ś lu b ie s tała s ię wręcz n ieodp arta. Niezn o s i ła Lisy o d p ierwszej ch wil i i n ie p rzep u ści ła żad n ej sp o so bno ści , by to okazać.Dziecin n y bun t d op ro wad ził go do teg o , co ma teraz. Teraz móg ł ty lk o p rzek lin aćwłasn ą g łu po tę.

Lisa wyd ęła warg i . Leżała na b rzuchu w wielk im małżeńsk im łożu . By ła naga is tarała s ię b y ć b ardzo uwo dzicielsk a, ale już go to n ie b rało . Czek ała n a o d powiedź.

– Do b rze wiesz, że n ie możemy s ię wy p ro wadzić od mamy , bo n ie jes t zd rowa.Zresztą n ie może mieszkać sama w tak im d u ży m d omu .

Stał odwró co n y p lecami do Lisy i wiązał k rawat p rzed lu s trem to aletk i . Wid ział wn im, jak Lisa marszczy g n iewn ie b rwi. Nie by ło jej z tym ład n ie.

– Czy ta jędza n ie mog łab y s ię p rzep ro wadzić do jak ieg oś p rzy jemn eg o d omustarcó w i p rzes tać b y ć ciężarem d la najb l iższy ch ? Nie może zrozumieć, że mamyp rawo do własn eg o ży cia? Całymi d n iami t rzeb a ją o b s ług iwać. Co o n a ma z tego , żes ied zi na tych swo ich p ien iąd zach? Założę s ię, że jes t zach wycon a, że n as po n iża izmu sza do schy lan ia s ię p o o k ru ch y z p ań sk ieg o s to łu . Czy on a zdaje so b ie sp rawę,i le ty d la n iej ro b isz? Że n ajp ierw haru jesz w fab ryce jak n iewo ln ik , a p o tem dowieczo ra skaczesz k o ło n iej w d omu . Nawet s ię n ie umie o d wd zięczyć. Mo g łaby daćn am n aj lep sze p o ko je, ale wo li sama rozwalać s ię w ty ch salo nach , a my mu simymieszk ać w su teren ie.

Jan od wró cił s ię i sp o jrzał n a n ią zimno .– Zdaje s ię, że zab ron iłem ci mówić w ten spo só b o mo jej matce.– O matce – p ry ch n ęła Lisa. – Chy b a n ie wierzy sz, że t rak tu je cię jak sy n a. Dla

n iej n igdy n ie b ęd ziesz n iczym więcej jak p rzy p ad k iem ch ary taty wn y m. Gd y by n iezn ikn ął jej u kochany Nils , p ręd zej czy pó źn iej wy rzuci łab y cię n a zb i tą twarz. Jes teśd la n iej wy jściem awary jn y m. Kto b y s ię zg o dził h aro wać d la n iej p rzez całą do b ęp rak ty czn ie za darmo ? W zamian masz ty lk o ob ietn icę, że jak k ied y ś wy k itu je,d os tan iesz jej p ien iąd ze. Ale po p ierwsze b ab sk o może d ożyć setk i , a p o d ru g ie n ap ewn o wszys tko już zap isała n a sch ro n isk o d la b ezdomn y ch p sów i śmieje s ię zan aszy mi p lecami. Nap rawdę, czasem g łu p i jes teś .

Lisa p rzewró ciła s ię n a wznak i og ląd ała swo je s tarann ie wy man ik iu rowan ep azn o kcie. Jan p o dszed ł d o n iej sp o ko jn ie, p rzyku cn ął , o k ręci ł n a ręku d ług ie jasn e

Page 137: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

M

wło sy zwisające p o za k rawędź łó żk a i p o ciąg nął , aż s ię sk rzywiła z bó lu . Nachy li ł s iętak b l isk o , że po czu ł jej o ddech , i wysy czał :

– Żeb y ś n igd y więcej tak n ie mó wiła, s ły szy sz? Pewn eg o dn ia te p ien iądzen ap rawd ę b ęd ą mo je. Py tan ie ty lko , czy ty tu b ęd ziesz, żeb y s ię n imi cieszyć.

Z zadowo len iem d os trzeg ł w jej o czach lęk . Wid ać b y ło , jak w swo imo gran iczon y m, lecz chy trym u my śle p rzetwarza tę in fo rmację i d o ch o dzi down iosku , że p o ra zmien ić tak ty kę. Lisa wyciąg n ęła s ię na łó żk u , wyd ęła warg i ip o ło ży ła ręce na p iers iach . Palcami zataczała k ó łka doo k o ła b ro d awek , żeb ys tward n iały , i zamru czała:

– Przep raszam za te g łup o ty . Przecież wiesz, jaka jes tem. Czasem mó wię coś b ezsensu . Mo gę ci to jak o ś wynag ro dzić?

Ssała palec wsk azu jący , a p o tem o p u ści ła rękę.Jan poczu ł , że jego ciało o d powiada na ten sy gnał , i p o myślał , że d o czego ś mu

s ię p rzecież Lisa może n ad ać. Rozwiązał k rawat .

el lb erg w zamyślen iu pod rap ał s ię w k ro ku , n ie zau ważając o b rzyd zen ia,jak ie ten g es t wywołał u zg romadzon y ch w jego p o ko ju . Ab y p odk reś l ić

p o wagę sy tu acj i , wło ży ł garn i tu r. By ł p rzy ciasn y , ale k o misarz p rzyp isał to temu ,że zo s tał u p ran y w zby t wysok iej temperatu rze, g d y go o s tatn io od d ał do p raln i .Nie po trzeb o wał s ię waży ć, b y wied zieć, że n ie p rzy ty ł an i g rama od czasu , g d yb y ł w wo jsk u , więc n ie będzie wyrzucał p ien ięd zy n a n owy garn i tu r. Rzecz wd o b ry m g atu nku jes t p o nadczaso wa. Inna sp rawa, że ci d u rn ie z p raln i n ie zn ająs ię na swo jej rob o cie, ale co na to p o radzić?

Chrząkn ął , b y p rzyciągn ąć uwag ę o b ecn y ch . Ucich ło szu ran ie k rzes łamiściąg n iętymi z całego k o misariatu , u milk ły ro zmo wy , spo jrzen ia zeb ran ychsk ierowały s ię na zas iadająceg o za b iu rk iem komisarza. Mellberg zro b ił u roczy s tąminę i patrzy ł w milczen iu na s iedzący ch p rzed n im w p ó łk o lu wsp ó łp raco wn ików.Zamierzał wy cisn ąć z tej chwil i wszys tko , co s ię da. Spos trzeg ł , że Patrik wyg ląd a nawy czerpanego . Praco wn icy mają o czy wiście p rawo ko rzy s tać z czasu wo ln eg o , jakch cą, ale w ś ro d k u ty g odn ia mo żn a b y wy mag ać, żeb y n ie p rzesad zal i z zabawą ip iciem. Mellberg sku teczn ie wyparł wspo mn ien ie ćwiartk i , k tó rą wyp iłp op rzedn ieg o wieczo ru . Zan o to wał w pamięci , by n a o sob n o ści p o ro zmawiać zmłod y m Patrik iem o zasadach obo wiązu jących w k iero wany m p rzez n ieg ok omisariacie.

– Jak ju ż wszy scy wiecie, we Fjäl lbace d o szło do ko lejnego mo rders twa.Prawd opod o b ieńs two , że mamy d o czy n ien ia z dwo ma zabó jcami, jes t zn iko me, więcsądzę, że można p rzy jąć, iż o sob a, k tó ra zamo rdo wała Alex an d rę Wijkn er,zamo rdowała równ ież An d ersa Nilsso n a.

Mellb erg u pajał s ię b rzmien iem swego g ło su i wy razem zain tereso wan iamalu jącym s ię na twarzach s iedzący ch p rzed n im o só b . By ł w swo im żywio le, wp ro s ts two rzo ny do tak ich sy tu acj i .

Mówił d alej :– Ciało zn alazł ran o Ben g t Larsson , jeden z jego ko mp an ów o d k iel iszk a. Anders

Page 138: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Nilsso n zo s tał p owieszo n y . Prawdop o d obn ie n as tąp i ło to wczo raj , jak wyn ika zewstępn eg o o rzeczen ia ek spertó w z Gö tebo rg a. Dop ó k i n ie b ęd ziemy miel id o k ład n iejszy ch d an ych , to n asza h ipo teza ro b o cza.

Samo wymawian ie s łowa „h ipo teza” sp rawiało mu p rzy jemność. Ludzi b y ło wp o ko ju n iewielu , ale zain teresowan ie, jak ie czy tał w ich twarzach , n ie p o d legałod y sk us j i . Czek al i na jego s ło wa, na jeg o ro zk azy . Patrzy ł na to z p rzy jemn ością.Ann ika, k tó rej k ob iece k ształ ty o k ry wał żó ł ty żak iet i spód n ica w ty m samymk o lo rze, no towała p i ln ie n a lap top ie. Oku lary zjech ały jej n a czu bek nosa. Puści ł don iej ok o . Niech to wys tarczy . Nie n ależy jej ro zp u szczać. Sied zący obo k n iej Patrikwyg ląd ał , jakby miał s ię zaraz p rzewrócić. Miał ciężk ie p o wiek i i wy raźn iezaczerwien ione oczy . Przy ok azj i t rzeba b ęd zie z n im odb y ć zasad n iczą ro zmowę. Odp raco wn ików można by wymagać p ewnego p o ziomu .

Opró cz Patrika i Ann ik i w k o misariacie w Tan umshede p racowały jeszcze t rzyo so b y . Gö s ta Flyg are, k tó ry b y ł z n ich najs tarszy , wszys tk ie swo je s i ły sk up ił natym, ab y do n ieo d leg łej emery tu ry rob ić jak n ajmn iej . Dzięk i temu móg ł p o święcaćcały swó j czas n a go lfa, k tó ry s tał s ię jego p rawdziwą p as ją. Zaczął g rać dzies ięć lattemu , g dy żona umarła n a rak a i week en dy nag le o k azały s ię d ług ie i n u dne. Spo rts tał s ię d la n iego nark o tyk iem, a p raca, k tó rą i tak n ig d y specjaln ie s ię n iep rzejmował, zaczęła p rzeszkadzać.

Mimo sk ro mnej pens j i u dało mu s ię od łożyć na mieszk an ie n a s ło n eczn y mwyb rzeżu Hiszpan ii . Wkró tce b ęd zie spędzał lato n a g rze w go lfa w Szwecji , ap o zo s tałą część roku n a po lach g o lfo wy ch Hiszpan ii . Mu siał jed nak p rzy zn ać, że poraz p ierwszy od b ardzo dawn a zain tereso wała go jak aś sp rawa. Nie na ty le jed n ak ,żeby n a p rzy k ład miał zrezyg n ować z rozeg ran ia p ełn ych o s iemnas tu d o łkó w, gdy b yty lk o p ozwalała p o god a.

Ko ło Gös ty s ied ział n ajmło d szy p raco wn ik ko misariatu . Mart in Mo lin wzb udzału czu cia o p iek uńcze i wszyscy , ch o ć w ró żn y m s topn iu , s taral i s ię wsp ierać g o tak ,żeby teg o n ie zau waży ł . Zlecal i d ziecin n ie łatwe zad an ia, a nas tępn ie p rzeg lądal ijeg o rapo rty i p o p rawial i , zan im trafi ły na b iu rko Mellberg a.

Zaled wie ro k wcześn iej uk o ń czy ł szk o łę po l icy jną. Wszyscy by li zasko czen i , pop ierwsze, tym, że s ię tam d o s tał mimo b ardzo wy so k ich wymagań s tawian ychk an d ydato m, a po d rug ie, że s ię u trzymał i u koń czy ł . Mart in b y ł miłym, do b rymch łopcem, ale n aiwn y m, co g o dyskwalifikowało jak o p o licjan ta. Wszy scy u zn al i , żew tak małej miejsco wo ści n ie sp o wo d u je więk szy ch szkó d , więc ch ętn ie mup o magali . Ann ik ę rozczu lał , co mu okazy wała, tu ląc g o zn ienack a, k u u cieszep o zo s tałych ko leg ów, d o ob fi tej p iers i . Mart in ro b i ł s ię wtedy czerwo n y . Cała twarzn ab ierała p rawie tej samej b arwy co jeg o p ieg i i og n is to ru de, wieczn ie s terczącewło sy . Mimo to uwielb iał An n ikę. Wiele wieczo ró w spędzi ł z n ią i jej mężem, radzącs ię za k ażd y m razem, g d y by ł n ieszczęś l iwie zak o ch an y . A ko ch ał s ię wy łączn ien ieszczęś l iwie. Jego n aiwn o ść i d o b ro ć d ziałała jak mag n es n a k o b iety , k tó re zjadająmężczy zn n a śn iad an ie i wy p lu wają resztk i . Ann ika b y ła zawsze g o towa wy s łu ch aćg o , p osk lejać to , co zos tało jeszcze z jego wiary w s ieb ie, i wys łać p o nown ie w światz nadzieją, że k iedyś sp o tk a k o b ietę, k tó ra d ocen i sk arb sk ry wający s ię pod p ieg ami.

Ostatn i w ty m g ron ie b y ł najmn iej lu b iany . Ern s t Lun d g ren by ł l izu sem, k tó ryn igd y n ie p rzepuści ł o k azj i , żeb y wy ekspo n ować własn e d o kon an ia, n aj lep iejcu d zy m k osztem. Nie b y ł żo naty , co n ik o go specjaln ie n ie d ziwiło . Tru dno b y ło b y

Page 139: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

n azwać g o p rzys to jn ym, ale o i le b rzy d s i jeszcze mężczyźn i znajd u ją towarzyszk ężycia dzięk i temu , że są sy mp atyczn i , o ty le Ern s to wi zab rak ło ró wn ież tej cechy .Mieszk ał z matk ą s taru szk ą w gospo d ars twie zn ajd u jącym s ię dzies ięć k i lo metrów zaTan u msh ed e. Ojciec, zn an y w całej o k o licy z tego , że b y ł ró wn ie sk o ry d o wy p itk ijak d o b i tk i , zak ończy ł żywo t w ten sp osób , że u pad ł na wid ły . Wieść n io s ła, żep o mog ła mu małżo n ka, ale to s tare d zieje i ten temat o d ży wał ty lk o wted y , g d ylu dzio m b rak ło ju ż inny ch temató w. Fak tem jes t , że jedy n ie matka mog ła k o ch aćErns ta, u k tó reg o w p arze z wy s tający mi zęb ami, wieczn ie ro zczoch ran y mi włosami io g romn y mi u szami szło ch o lery czn e u spo so b ien ie i zarozumials two . Zawis łwzrok iem n a u s tach Mellb erg a, jak by z n ich padały p erły , i ze zło ścią u ciszałk o legów ośmielających s ię odwracać uwagę o d p rzemówien ia szefa. W koń cup o dn ió s ł rękę jak uczeń , aby zadać p y tan ie.

– A sk ąd wiad o mo , że Anders Nilsson n ie zo s tał zamord owan y p rzez teg o p i jak a,k tó ry p o tem ud ał , że zn alazł g o wisząceg o?

Mellberg z uznan iem k iwn ął g ło wą.– Bardzo do b re p y tan ie. Ale, jak ju ż mó wiłem, zak ład amy , że mord ercą jes t ta

sama o so ba, k tó ra zab i ła Alex Wijk n er. Na wszelk i wy p ad ek jednak sp rawdź al ib iBeng ta Larsson a.

Mellberg wskazał p ió rem n a Erns ta Lun d g rena, p rzesu wając wzro k iem p op o zo s tałych .

– Właśn ie tak ieg o u ważnego my ślen ia n am trzeba d o ro związan ia sp rawy . Mamn ad zieję, że p o traficie ko rzy s tać z wied zy Ern s ta, bo n ies tety daleko wam jeszcze d ojeg o pozio mu .

Ern s t sk romn ie sp u ści ł oczy , ale jak ty lk o Mellberg zwróci ł s ię w inn ą s tro nę,spo jrzał t riumfu jąco na k o legó w. An n ik a p arsk n ęła g ło śno , p atrząc zimn o n a Lu nd -g ren a.

– Co to ja mó wiłem?Mellberg wło ży ł kciuk i pod szelk i i o b ró ci ł s ię n a k rześ le d o ścian y , n a k tó rej

wis iała tab l ica ze szczegó łami sp rawy Alex Wijk ner. Do d rug iej p rzyczep io n ojed y n ie fo tog rafię ciała An d ersa zro b ion ą p rzed o d cięciem p rzez załog ę karetk ip o go to wia.

– A więc co wiemy na tę ch wilę? And ers Nilsso n zo s tał zn alezio n y dziś rano , alewed łu g wstępn eg o o rzeczen ia n ie ży ł o d wczo raj . Zos tał po wieszony p rzez jedn ą lu bwięcej o sób , raczej więcej , po n ieważ trzeba sp o rej s i ły , żeb y p odn ieść do ros łegomężczy zn ę n a o d p owiedn ią wysoko ść i po wies ić go n a h ak u u mocowan y m nasu ficie. Nie wiemy , jak to zrob il i . Ślad ó w walk i n ie ma an i w mieszkan iu , an i n azwłok ach . Żadn y ch s iń có w wskazu jący ch n a p rzemoc p rzed śmiercią lub p o . Są to ,jak już mówiłem, ws tęp n e d an e. Więcej d owiemy s ię po sek cj i .

Patrik machnął p ió rem.– A k iedy mo żn a s ię tego sp o d ziewać?– Nies tety mają całą k upę badań do zro b ien ia, więc n ie u miel i mi powiedzieć,

k ied y s ię z ty m upo rają.Nik t s ię n ie zd ziwił .

Page 140: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Wiad omo n am ró wn ież, że is tn ieje wyraźn y związek między An dersemNilsson em i p ierwszą o fiarą, Alex an d rą Wijkner.

Mellberg ws tał i p o k azał p alcem zd jęcie Alexand ry zn ajdu jące s ię n a ś ro d kup ierwszej tab l icy . Do s tal i je od jej matk i . Alexand ra b y ła n a n im ud erzająco p ięk n a.W zes tawien iu z n im wstrząsające wrażen ie rob i ło d rug ie zd jęcie, p rzeds tawiającemartwą Alexand rę, o b lad ej , s in awej twarzy , ze szro n em n a wło sach i rzęsach .

– Ty ch d wo je tak różnych lu dzi łączy ła relacja sek su aln a. Przy zn ał to samAnders . Zresztą mamy i in n e d o wo dy . Nie wiemy jeszcze, jak d ług o trwała, a p rzedewszy s tk im jak d o szło do teg o , że p ięk n a k o b ieta z towarzy s twa wzięła so b ie dołó żk a b rudn eg o i , ogó ln ie rzecz b io rąc, o d rażająceg o alk oho lik a. Na mó j nos , w ty mjes t co ś pod ejrzan eg o .

Mellberg p u knął p alcem w swó j p o k ry ty ży łk ami, p o kaźn ych ro zmiarów n os .– Mart in , mu s isz p rzy jrzeć s ię temu b l iżej . Przed e wszy s tk im do ciśn i j Hen rik a

Wijk n era. Wierzcie mi, ten ch ło p taś wie więcej , n iż mówi.Mart in k iwn ął g ło wą, n o tu jąc co ś z zap ałem. Ann ik a sp o jrzała na n iego znad

o k u laró w. Jej wzro k wy rażał matczy n ą czu ło ść.– Nies tety jeś l i ch o d zi o po d ejrzan ych o zab ó js two Alex , t rzeba zacząć wszy s tko

o d p oczątk u . An d ers wy d awał s ię bard zo o b iecu jący , ale sy tu acja s ię zmien iła.Patrik u , p rzejrzy j jeszcze raz wszys tk ie materiały d o tyczące zab ó js twa tej Wijk n er.Każd y szczeg ó ł p o win ien by ć sp rawdzony p o nown ie. Mu siel iśmy p rzeo czyć jak iśtrop , k tó ry p rzeo czy liśmy .

Mellberg u s ły szał tak ie zd an ie w telewizj i i zap amiętał , żeb y u ży ć w p rzy szło ści .Gö s ta jak o jedy n y zo s tał bez p rzydziału . Mellb erg sp o jrzał n a tab l icę i zamy śli ł

s ię na ch wilę.– Gös ta, p ogadasz z k rewny mi Alex Wijkner. Mo że p o wied zą coś , co wcześn iej

p o minęl i . Wyp y taj o p rzy jació ł i wro g ów, lata d zieciń s twa, ty p o sobo wości ,wszy s tko . Co ko lwiek . Po rozmawiaj z rodzicami i s io s trą, ale z każdym z o sobn a. Zmo jeg o doświadczen ia wy n ika, że w ten sp osób u d aje s ię z lud zi wyd o być więcej .Uzg odn ij to z Mo lin em, k tó ry ma ro zmawiać z mężem o fiary .

Gö s ta sk u li ł s ię i wes tchnął z n iechęcią. Nie d lateg o żeb y p rzeszk o dziło mu to wg rze w go lfa, b o w k o ń cu b y ł ś ro d ek zimy , ale p o p ro s tu odzwyczai ł s ię o d p racy .Wyspecjal izował s ię w ud awan iu , że jes t zajęty . W rzeczy wis to ści zaś zab i jał czas wp racy , u k ładając p as jan sa. Ko n ieczn ość wyk azan ia s ię czy mś k o nk retn ym by ła d lan ieg o ciężk im b rzemien iem. Kon iec spo k o ju . Pewn ie im n awet n ie zap łacą zan ad g o dziny . Będzie dob rze, jeś l i mu ch o ciaż zwrócą k oszty benzyn y n a p rzejazd d oGö teb o rga i z p owro tem.

Mellberg k lasn ął w ręce i zaczął wy gan iać z p o ko ju .– No , d o ro b o ty . Nie s iedzieć n a ty łk ach , bo n ie rozwiążemy tej sp rawy . Liczę, że

weźmiecie s ię do robo ty o s trzej n iż d o tej po ry . A o czas ie wo ln ym zap omnijcie,d o p ók i to s ię n ie sk ończy . Na razie będę dyspo n o wać waszym czasem wed ługwłasnego uznan ia. To ty le na dziś .

Nik t s ię n ie o d ezwał , nawet ci , k tó ry m n ie pod o b ało s ię tak ie po g an ian ie. Wstal i ,wzięl i k rzes ła, no tesy i p ió ra. Erns t Lu n d g ren o ciąg ał s ię p rzez chwilę, ale Mellb erg ,o d ziwo , n ie b y ł w n as tro ju d o s łuchan ia p o ch lebs tw i jego p o g on ił .

Page 141: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

K

Bard zo o wo cn y dzień . Nie p rzewid ział wp rawd zie, że zab rn ie w ś lep ą u l iczkę,s tawiając n a And ersa jako g łównego po d ejrzan eg o o zab ó js two Wijk n er, alerek o mpenso wał mu to fak t , że jeden p lu s jed en to w tym p rzy padku znaczn ie więcejn iż d wa. Jed n o mord ers two to wy darzen ie, ale d wa to już sen sacja. O i le wcześn iejmiał p ewn o ść, że p o rozwiązan iu sp rawy Wijkner mo że l iczy ć na b i let w jed n ą s tronędo cen trum wy darzeń , o ty le teraz b y ł ab so lu tn ie p rzekon an y , że k ied y wy jaśn ihu rtem ob a mord ers twa, b ęd ą go p ro s ić i b łag ać, by zech ciał wrócić do Gö tebo rga.

Ro zmy ślając o tym, ro zs iad ł s ię wygo d n ie na k rześ le, s ięg n ął do trzeciej szu flad yod g ó ry , wyciągnął czek o ladk ę k o k osową i całą włoży ł d o u s t . Po tem sp ló t ł ręce nakark u , p rzymk n ął o czy i p os tano wił u ciąć sob ie d rzemk ę. W koń cu jes t p o ra lu n ch u .

ied y Patrik wy szed ł , s tarała s ię jeszcze pospać, ale n ie b ardzo jej towycho d ziło . Natłok u czu ć sp rawiał , że p rzewracała s ię n a łó żk u , a w

kącikach u s t po jawiał s ię u śmiech . Z rad o ści p rawie n ie wied ziała, co ze so b ązrob ić. Leżąc n a b o k u z d łoń mi wsu n iętymi p od p o liczek , p omyślała, że tak ieszczęście n ie mo że po zo s tać bezkarne.

Dziś u jrzała wszys tk o w jaśn iejszym świet le. Łatwiej b y ło bo rykać s ię n awet ztak imi p ro b lemami, jak mo rders two Alex , k s iążka, k tó rej p isan ie n ie id zie, mimomo n itó w wy dawn ictwa, żało b a p o rod zicach , a p rzed e wszy s tk im p ersp ek tywasp rzedaży rod zin nego d o mu . Pro b lemy n ie zn ik n ęły , ale Erik a p o raz p ierwszyuwierzy ła, że jej świat n ie wy wróci s ię d o gó ry nog ami, że po rad zi so b ie zewszy s tk imi p rzeszko d ami.

Pro szę, i le s ię może zmien ić w jed en d zień , a właściwie w dwad zieścia czterygo d ziny . Wczo raj o tej po rze o b u dziła s ię z u czu ciem wielk iego ciężaru ,bezg ran iczn ie samo tn a. Dziś czu je jeszcze n iemal fizyczn ie p ieszczo ty Patrika.Chociaż s łowo „fizyczn ie” b y ło w ty m p rzypadk u n ietrafn e, b o zb y t og ran iczone.

By ła g łębo k o p rzeświad czon a, że samo tn ość s ię sko ń czy ła. Pan u jącą w sy p ialn iciszę o d b ierała jak o co ś k o jąceg o , ch o ciaż wcześn iej wyd awała jej s ię taka g ro źn a.Już tęsk n iła za Patrik iem, ale b y ło jej z tym do b rze, b o wierzy ła, że gdziek o lwiekjes t , i tak o n iej my ś l i .

Miała u czu cie, jak b y wy mio tła k u rz i wszy s tk ie pajęczy n y ze wszy s tk ichzak amarków swego u my słu . Ale też u zmy sło wiła so b ie wy raźn ie, że n ie u ciek n iep rzed ty m, co o d k i lku dn i zap rząta jej my ś l i .

Od k iedy p rawd a o o jcu d zieck a Alex ob jawiła jej s ię n iczym ogn is te l i tery nan ieb ie, ze zg ro zą myś lała o n ieu n ik n ionej k o n fro n tacj i . Wciąż s ię ty m martwiła, aleczu ła, że ma dość s i ł , żeb y s ię z ty m zmierzyć, zamias t jak zwyk le o d su wać napó źn iej . Ju ż wiedziała, co ro b ić.

Najp ierw wzięła d ług i i b ardzo go rący p ry szn ic. Wszys tk o wy d awało s ię no wympo czątk iem i p os tano wiła wy jść mu n a p rzeciw p rawd ziwie czy s ta. Po tem sp o jrzałana termo metr, ub rała s ię ciep ło i po mo d li ła, żeby d ało s ię u rucho mić samochó d .Szczęście jej sp rzy jało . Si ln ik zapal i ł ju ż p rzy p ierwszej p rób ie.

Erika zas tanawiała s ię, jak zacząć. Przećwiczy ła n awet k i lka ws tęp ó w, alewydawały s ię co raz mn iej p rzeko n u jące. Zd ała s ię więc n a n atch n ien ie. Nie miała

Page 142: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

n iezb itych do wod ó w, ale by ła p rzeświadczo na, że ma rację. Przez k ró tk ą chwilęzas tan awiała s ię, czy zadzwo n ić do Patrik a i o p owied zieć mu o swo ichpo d ejrzen iach , ale o d su nęła tę myś l i p o s tan owiła najp ierw sama sp rawd zić. Stawk aby ła zb y t wy so k a.

Do jech ała szyb k o , ch o ciaż wyd awało s ię jej , że t rwało to całą wieczno ść. Kied ysk ręci ła n a park ing p rzed Badho tel let , zobaczy ła Dana. Machał d o n iej rado śn ie zło d zi . Zgad ła, że g o tu zas tan ie. Kiwn ęła ręk ą w o dpo wied zi , ale n ie u śmiech ała s ię.Zamkn ęła samochód , wsu nęła ręce w k ieszen ie jasn ob rązowej bu d rysówk i i p o wo liru szy ła w jego k ierunk u . Mimo szarej , mg lis tej po g o dy p o wietrze b y ło p rzy jemne.Erika odetchn ęła g łęb oko , żeb y sob ie ro zjaśn ić w g ło wie p o wczo rajszym win ie,wy p itym w sp o rych i lo ściach .

– Cześć, Erik a.– Cześć.Dan n ie p rzerwał p racy , ale wid ać by ło , że cieszy s ię z jej to warzy s twa. Erika

ro zejrzała s ię za Pern i l lą, b o wciąż miała w p amięci sp o jrzen ie, jak ie im wted yrzuci ła. Chociaż teraz lep iej ją ro zu miała.

Po raz p ierwszy dos trzeg ła p ięk no s tarej ło dzi ry b ack iej , k tó rą Dan p rzejął p oo jcu . Bardzo o n ią d b ał . Ry b aczen ie miał we k rwi i b ard zo żało wał , że n ie jes t tozajęcie, z k tó rego dało b y s ię u trzy mać ro d zinę. Wp rawdzie zupełn ie d ob rze czu ł s ięw ro l i n au czy ciela, ale to p raca n a ło d zi by ła jeg o p owo łan iem. Kiedy p raco wał n ało d zi , p o jego twarzy s tale b łąk ał s ię u śmiech . Praca mu n ie ciąży ła, a z zimn emdo b rze so b ie rad zi ł . Chwy cił ciężk i zwó j l in i zwróci ł s ię do Erik i :

– Co to? Żarcia n ie p rzy wio złaś? Niech ci to n ie wejdzie w zwyczaj . Zrozumiałaś?Erik a p o patrzy ła n iewidzący m wzro k iem na h o ry zo n t .– Nie ma n iczego za darmo , p łaci łem też za miło ść.Dan u śmiech n ął s ię i d oko ń czy ł:– Graj g ło śn o , mo ja g i taro , bo jed n ak warto b y ło .Erik a n ie u śmiech ała s ię.– Frö d ing to nadal twó j u lub iony p o eta?– Zawsze b y ł i b ęd zie. Dzieciak i w szk o le mówią, że Frö d in g jes t d o wy rzygan ia,

ale wed ług mn ie mo żn a g o czy tać bez k ońca.– Tak , mam jeszcze zb ió r jeg o wierszy , k tó ry mi d ałeś , k ied y by liśmy razem.Mó wiła d o jego p lecó w, bo Dan odwrócił s ię, żeby p rzes tawić k i lk a sk rzy ń

pełn y ch s ieci . Stały p rzy rel in g u w d rug im k ońcu ło d zi . Erik a n iewzru szen ieciągnęła dalej .

– Dajesz go wszy s tk im swo im ko b ietom?Puści ł sk rzy n ię i od wró cił s ię zd u mio n y do Erik i .– O co ci cho d zi? Ty d os tałaś , Pern i l la też, ale wątp ię, żeb y jej s ię ch ciało czy tać.Erik a d o jrzała na jego twarzy n iep okó j . Rękami w rękawiczk ach mo cn iej ch wy ciła

rel ing , o k tó ry s ię op ierała, i sp o jrzała mu p ros to w o czy .– A Alex? Też d os tała?

Page 143: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Dan zb lad ł . Jego twarz nab rała n iemal tej samej barwy co śn ieg na lod zie za jeg op lecami. Przez momen t wyg ląd ał , jak by mu u lży ło .

– O co ci chod zi? Alex? – Jeszcze s ię n ie p o d dawał.– Mó wiłam ci p rzecież, że p ewnego wieczo ru w zeszły m tygo d n iu p o szłam d o

domu Alex . Ale n ie po wied ziałam, że k to ś tam wtedy p rzy szed ł . Ten k to ś poszed łp ro s to do syp ialn i , żeb y co ś zab rać. Długo n ie mog łam sob ie u zmy słowić, co toby ło , ale k ied y sp rawdziłam, do k o go Alex dzwo n iła z domu p o raz o s tatn i , i o kazałos ię, że by ł to nu mer two jej ko mó rk i , p rzy pomn iałam so b ie, co zg inęło z syp ialn i .Przecież mam w domu tak i sam tomik .

Dan milczał . Erik a mówiła d alej .– Nietrud n o by ło s ię d o myślić, d laczego k to ś miałby wchod zić do d o mu Alex ,

żeb y zab rać coś tak banaln eg o jak zb ió r wierszy . By ła w n im dedy k acja, p rawda?Ded y kacja wskazu jąca jasn o n a mężczy zn ę, k tó ry b y ł jej k o ch an k iem.

– „Z miło ścią o fiarowu ję ci to , co k o ch am – Dan”.Powiedział to g ło sem pełny m u czu cia. Patrzy ł p rzed s ieb ie. Nag le u s iad ł n a

sk rzyn ce i zerwał z g łowy czapk ę. Zd jął rękawiczk i i p rzesunął ręk ami p o s terczącychna wszys tk ie s trony wło sach . Po tem spo jrzał na Erikę.

– Nie mo g łem po zwo lić, żeby wyszło na jaw to szaleń s two , k tó re nas p o łączy ło ipoch ło nęło . Nie mog liśmy dop u ścić, żeb y ko lido wało z naszy m ży ciem.Wied ziel iśmy o b o je, że t rzeb a to sk o ńczy ć.

– Miel iście s ię spo tkać w tamten p iątek , w wieczó r jej śmierci?Na to wspomn ien ie p rzez twarz Dan a p rzeszed ł sk u rcz. Musiał s ię zas tan awiać

wiele razy , co b y b y ło , g d yby wtedy p rzy szed ł . Czy ży łaby jeszcze.– Tak , miel iśmy s ię spo tkać w p iątek wieczo rem. Pern i l la miała jechać z d ziećmi

w o d wied ziny d o s io s try , d o Mun k ed al . Ja s ię wy mówiłem, że n ie jes tem w fo rmie iwo lałb y m zo s tać w d omu .

– Ale Pern i l la n ie po jechała, tak?Zap ad ła cisza.– Pern i l la po jech ała, ale ja zo s tałem w d o mu . Wy łączy łem k o mórk ę, b o

wied ziałem, że Alex n ie od waży s ię zadzwon ić n a do mo wy telefon . A zo s tałem, b os tchó rzy łem. Nie miałem o d wag i sp o jrzeć jej w o czy i p owiedzieć, że to k o n iec.Wied ziałem, że on a ro zu mie, że mus i to n as tąp ić wcześn iej czy p óźn iej , ale n iepo trafi łem s ię zdo b y ć n a p ierwszy k rok . Po my ślałem, że jeś l i b ęd ę s ię wy co fy waćs top n iowo , zn udzi jej s ię i sama zerwie. Bardzo to męsk ie, p rawda?

Erik a zdawała so b ie sp rawę, że n aj tru d n iejsze ma jeszcze p rzed sob ą, ale mus iałamu po wied zieć wszy s tk o . Lep iej , żeb y dowiedział s ię od n iej .

– Ty lk o widzisz, Dan , ona wcale n ie ro zu miała, że to k on iec. My ślała, że maciep rzed sobą p rzy szło ść. Że o dejd ziesz o d ro d ziny , on a zos tawi Hen rika, i b ędziecieży li razem d łu go i szczęś l iwie.

Dan k u rczy ł s ię z k ażdy m jej s łowem, a p rzecież n ie powiedziała jeszczenajg o rszeg o .

– Dan , on a s ię spod ziewała d zieck a. Two jeg o dzieck a. Prawd o podo b n ie chciała cio ty m p owied zieć w tamten p iątko wy wieczó r. Przyg o towała u ro czys tą ko lację i

Page 144: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

sch łodzi ła szampana.Dan n ie b y ł w s tan ie n a n ią sp o jrzeć. Patrzy ł w dal , ale p rzez łzy n ic n ie wid ział .

Wy b uchnął p łaczem i łzy sp ły n ęły mu p o p o liczk ach . Szlo ch ał , wycierając n o srękawiczk ą. Wreszcie dał za wy g raną i uk ry ł twarz w d łon iach .

Erik a p rzy kucnęła obo k i ch cąc go p o cieszy ć, ob jęła ramion ami, ale Dan jąod trąci ł . Sam musiał s ię wy dos tać z teg o p iek ła. Czek ała cierp l iwie. Łzy p ły n ęłyco raz wo ln iej , a Dan o d etch nął spok o jn iej .

– Skąd wiesz, że b y ła w ciąży? – zap y tał u rywan y m g ło sem.– By łam n a p o licj i razem z pan ią Carlg ren i Hen rik iem Wijknerem, k ied y im o

tym p o wied ziel i .– On i wied zą, że d zieck o n ie by ło Hen rika?– Hen rik chyb a tak , ale pan i Carlg ren myś li , że to on b y ł o jcem.Dan k iwn ął g łową. Najwido czn iej zn alazł jak ąś p o ciech ę w tym, że jej ro d zice n ie

wied ziel i .– Jak s ię po zn al iście?Erik a zmien iła temat , by dać mu chwilę na odd ech i o d wró cić my ś l i od

n ienaro d zo nego dziecka.Dan u śmiechn ął s ię go rzk o .– Bard zo zwyczajn ie. Gd zie mo gą s ię tu sp o tk ać lu d zie w naszy m wieku?

Oczywiście w res tau racj i Galera. Sp o jrzel iśmy n a s ieb ie i to b y ło jak k op n iak wbrzuch . W ży ciu n ik t mn ie tak n ie p o ciąg ał .

Erik a p o czu ła lek k ie uk łu cie zazd ro ści . Dan mówił d alej .– Nic s ię wtedy n ie wydarzy ło , ale p arę tygo d n i pó źn iej zad zwon iła d o mn ie n a

komó rkę. Po jechałem do n iej . A p o tem jakoś samo s ię p o toczy ło . Krad zione ch wilepod n ieo becn ość Pern i l l i . Nie b y ło zb y t wielu tak ich wieczo ró w an i n o cy .Spo tykal iśmy s ię raczej w ciąg u d n ia.

– Nie b ałeś s ię, że cię zo baczą sąs ied zi? Sam wiesz, jak szyb k o wieści s ięrozchod zą.

– Pewn ie, że myś lałem o ty m. Przesk ak iwałem p ło t i wcho d ziłem na ty łach d omuprzez p iwn icę. Szczerze mó wiąc, b y ła to n ieo d łączn a część naszej relacj i . Zag ro -żen iei ry zy k o .

– Nie zdawałeś sob ie sp rawy , i le ryzy ku jesz?Dan ob racał czap kę w d łon iach . Wzro k wb ił w po k ład .– Oczywiście, że tak . Ale wy d awało mi s ię, że mn ie to n ie sp o tka, że co ś tak ieg o

może s ię zdarzyć ko mu innemu , ale n ie mn ie. Zawsze tak jes t , p rawd a?– Pern i l la wie?– Nie, n ie. Ale myś lę, że co ś pod ejrzewa. Sama wid ziałaś , jak zareago wała n a nasz

widok . Od k i lku mies ięcy tak s ię zach o wu je. Jes t zazd rosna, p i ln u je mn ie.Przeczu wa, że co ś s ię d zieje.

– Ro zu miesz chyb a, że mu s isz jej p owiedzieć?Dan gwałto wn ie p o trząsnął g ło wą, do jeg o o czu zn ó w n ap łynęły łzy .

Page 145: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

– Erik a, to n iemo żliwe. Nie mog ę. Do p iero p o tej h is to ri i z Alex zro zu miałem, i led la mn ie zn aczy Pern i l la. Alex b y ła mo ją n amiętno ścią, ale Pern i l la i d zieci są mo imży ciem. Nie mo g ę!

Erika n ach y li ła s ię i p o ło ży ła d ło ń n a ręce Dan a. Mimo p rzejęcia mó wiłasp o k o jn ie, jasn y m g ło sem:

– Dan , mu s isz, do p ó k i masz szansę, o powiedzieć o tym własnymi s ło wami.Po licja tak czy in aczej d o jd zie p rawd y , a wtedy n ie b ęd ziesz móg ł p rzeds tawić teg oPern i l l i , jak by ś ch ciał . Nie b ęd ziesz miał wy b o ru . Sam po wied ziałeś , że o n a co ś wie,a p rzy n ajmn iej p o d ejrzewa. Mo że d la was o bo jg a b ęd zie lep iej , jak o ty mp o ro zmawiacie. Atmo sfera s ię oczyści .

Dan s łu ch ał . Wid ać by ło , że jej s ło wa trafi ły mu do p rzek o n an ia. Drżał .– A jeś l i on a mn ie zos tawi? Jeś l i o d ejd zie i zab ierze d zieci? Co ja wted y zro b ię?

Bez n ich jes tem n ik im.Zło ś l iwy g ło s ik w g łowie Erik i wy szep tał , że t rzeb a by ło o ty m my śleć wcześn iej ,

ale p rzeważy ł mocn iejszy g ło s , że min ęła p o ra wyrzu tó w i p rzy szed ł czas n aważn iejsze sp rawy . Ob jęła go i p o g łask ała p o p lecach . Dan zap łak ał . Po ch wil iu sp o k o ił s ię i o tarł łzy . Najwyraźn iej p o s tanowił n ie o d k ład ać tego , con ieu n ik n ion e.

Od jeżd żając z n ab rzeża, Erika sp o jrzała we wsteczn e lu s terk o i zo baczy ła Dana,jak s to i n a ło d zi ze wzro k iem u tk wio n y m w d al . Trzy mała k ciuk i za to , żeby u d ałomu s ię d o b rać właściwe s ło wa. Nie b ęd zie to łatwe.

atrik ziewn ął . Miał wrażen ie, jak b y ziewn ięcie zaczęło s ię o d p alców u n ó g is topn iowo o garn ęło całe ciało . Nig d y w życiu n ie b y ł tak śp iący , ale też

n ig d y n ie b y ł ró wn ie szczęś l iwy .Sk u p ian ie s ię n a p ap ierach p iętrzący ch s ię n a b iu rk u p rzy ch odziło mu z wielk im

trudem. Śled ztwo o b ras tało w n iep rawd o p o dobn ą l iczb ę d o k u men tó w, a jego zad an iep o leg ało n a ty m, b y je d ok ład n ie p rzejrzeć i zn aleźć ch o ćb y n iewielk i , ale is to tnyk awałek uk ład an k i , k tó ry p o p ch n ie ś led ztwo d o p rzo d u . Przetarł o czy i o detch n ąłg łęb o k o , żeb y nab rać t ro ch ę en erg i i .

Co d zies ięć min u t ws tawał z k rzes ła, żeb y s ię ro zciąg nąć, p ó jść p o k awę,p o d sk oczy ć – zro b ić co k o lwiek , b y le n ie zasn ąć i s ię sk u p ić. Wiele razy s ięg ał pos łu ch awk ę, b y zad zwon ić d o Erik i , ale powstrzy my wał s ię. Jeś l i jes t ró wn iezmęczo n a jak o n , to zap ewn e śp i . Miał n ad zieję, że tak jes t , b o po s tan o wił , że tejn o cy równ ież n ie d a jej sp ać.

Sterta p ap ieró w do ty czący ch Lo ren tzó w u ros ła od o s tatn ieg o razu . Wid o czn ieAnn ik a, jak zawsze dok ład na, zn alazła s tare wy cin k i i po ło ży ła je na b iu rku Patrik a.Praco wał meto d yczn ie, o d świeżając pamięć i wracając do wycin k ó w ze sp odu s terty .Nie zn alazł n ic, co b y mu po mo g ło ru szy ć z miejsca. Ciąg le miał uczucie, że co śp rzeo czy ł , ale n ie wied ział co .

Pierwszą ciek awą in fo rmację zn alazł w wy cinku ze ś ro d k a s terty . Do tyczy łap o d palen ia w Bu llaren , o k o ło p ięćd zies ięciu k i lometrów o d Fjäl lb ack i .„Bo hus län in g en ” z 1 9 7 5 ro k u p o święci ł temu wyd arzen iu n iemal całą ko lu mn ę.

Page 146: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Do m sp ło n ął b ły skawiczn ie w n o cy z szó s tego n a s ió d my l ip ca. Zo s tały zg l iszcza, aw n ich lu d zk ie szczątk i . Po l icja u s tal i ła, że b y l i to właściciele d o mu , małżeńs twoStig i El isab eth No rin . Cu d em u ratował s ię ich d zies ięcio letn i sy n . Zn alezio n o g o wjed n y m z zabu d o wań . Wed ług „Bohu s län in g en ” oko liczn o ści p o żaru b y łypo d ejrzan e, a p o l icja by ła zdan ia, że ch o dziło o p o d p alen ie.

Wy cin ek zo s tał p rzyczep io n y sp inaczem d o teczk i , w k tó rej Patrik znalazł wy n ik ipo licy jn eg o dochod zen ia. Nie ro zu miał , co mo że mieć wsp ó ln eg o z ro dzin ąLo ren tzó w, d opó k i n ie o two rzy ł teczk i i n ie n atrafi ł n a imię sy n k a No rin ów.Ch ło p iec miał n a imię Jan . W teczce zn ajd o wał s ię ró wn ież rap o rt o p iek i spo łeczn ejo u mieszczen iu d ziecka w ro dzin ie zas tępczej , u Lo ren tzó w. Patrik aż g wizd n ął . Niebard zo wied ział , jak to s ię ma d o śmierci Alex lu b An d ersa, ale czu ł , że to właściwytro p . Zan o to wał , a p o tem wró ci ł do p rzeg lądan ia materiałó w.

Jeg o n o tes zap ełn iał s ię co raz b ardziej . Pisał zamaszy ście i n iewy raźn ie. Karinżarto wała, że p o win ien b y ł zo s tać lek arzem. Najważn iejsze, że po trafi ł sam s ieb ieod czy tać. W k ilk u p u nk tach zap isał , co ma d o zro b ien ia, ale b y ły tam ró wn ieżkwes t ie opatrzo n e wielk imi zn ak ami zapy tan ia. Na kog o Alex czekała z k o lacją? Kimby ł mężczy zn a, z k tó ry m sp o tyk ała s ię w tajemn icy , o jciec jej d zieck a? Czy b y ł toAn d ers , ch oć zap rzeczał , czy k to ś inn y ? Jak to s ię s tało , że Alex , p iękna b o g atako b ieta z k lasą, wd ała s ię w ro man s z k imś tak im jak An ders? Dlaczeg o Alextrzy mała w szu flad zie wycin ek o zn ik n ięciu Nilsa Lo ren tza?

Lis ta p y tań wy d łużała s ię co raz b ard ziej . Do p iero n a t rzeciej k artce fo rmatu A4Patrik zap isał py tan ie d o ty czące śmierci An d ersa. Ku p k a pap ieró w związan y ch z jeg osp rawą b y ła n a razie n iewielk a. Z czasem u ro śn ie, ale n a razie b y ło o ko ło d zies ięciudo k u men tó w. Najważn iejsze p y tan ie d o ty czy ło sp o so b u , w jak i zg in ął An d ers .Patrik p o d k reś l i ł je k i lk a razy n a czarn o . Jak mo rd erca alb o mo rd ercy p o wies i l iAn d ersa n a h ak u n a su ficie? Sekcja p rzy n ies ie jak ieś o d powiedzi , ale sąd ząc p o ty m,co wid ział n a własn e o czy , n a ciele An dersa n ie b y ło żadn y ch ś lad ó w świadczący ch oużyciu p rzemo cy . Do k ład n ie tak , jak p o wied ział Mellberg . Bezwład n e ciało jes tbard zo ciężk ie, a ciało An d ersa t rzeb a by ło p o d n ieść n a sp o rą wy so k o ść.

Patrik b y ł n iemal go tó w ch o ć raz p rzy zn ać rację Mellb ergo wi, że mus iało w tymuczes tn iczyć więcej o sób . Ty le że n ie b y ło to zg o d n e z o k o liczn o ściami zab ó js twaAlex , a Patrik d ałb y sob ie g łowę u ciąć, że sp rawcą jes t ta sama o so b a. Ch oć n apo czątk u s ię wah ał , teraz b y ł o ty m ab so lu tn ie p rzekon an y .

Spo jrzał n a pap iery zn alezio n e w mieszkan iu An d ersa i ro złoży ł je n a b iu rku jakwach larz. W u s tach miał p ełn o żó ł ty ch wió rk ó w z p og ry zio n eg o w zamy ślen iuo łó wk a. Sp rób o wał je wyp lu ć, a resztk i zd jąć z języ ka p alcami, ale n ie bard zo mu towy ch o d ziło . Przy k lei ły s ię do p alcó w. Strzep n ął ręk ą k i lk a razy , a p o tem d ał sp o k ó j iwróci ł d o p ap ieró w leżący ch n a b iu rk u . Żad en n ie wy d awał s ię szczeg ó ln iein teresu jący . Wziął rachu n ek z Tel i i , żeb y o d czeg o ś zacząć. An ders dzwo n ił b ard zomało , ale po zsu mowan iu wszy s tk ich s tały ch o p łat k wo ta i tak mu s iała by ć n iemała.Do rach u n k u d o łączo ny b y ł wy k az ro zmów. Patrik wes tch n ął n a my ś l , że mu s i p rzezto p rzeb rn ąć. Nie b y ł to d zień n a n u dne, ru ty n o we zajęcia.

Zaczął d zwon ić k o lejn o n a n u mery wymien io ne w wy k azie. Nie b y ło ich wiele, alejed en zwróci ł jeg o uwag ę. Nie wy s tęp o wał na p o czątk u wy kazu . Po jawił s ię w ś ro dkui p o tem An d ers d zwo n ił n a n ieg o n ajczęściej . Patrik wy b rał ten n u mer.

Page 147: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Po ośmiu sy g n ałach miał ju ż o d łożyć s łuchawk ę, g d y włączy ła s ię p o cztag ło so wa. Patrik u s ły szał n azwisk o i wy p ro s tował s ię n ag le n a k rześ le. Aż g ozab o lały mięśn ie u d . Zap o mn iał , że t rzy ma n og i n a b iu rk u . Sp u ści ł je n a p o d ło g ę iro zmaso wał wewn ętrzn ą s tro n ę p raweg o u d a, zd rętwiałego wsk u tek b rak u ruchu .

Po wo li o d ło ży ł s łu ch awk ę, zan im u milk ł sy g n ał n ag ry wan ia. Zaznaczy ł co śk ó łk iem w n o tes ie, p o tem jeszcze raz. Jed n o zad an ie zamierzał wziąć n a s ieb ie,d ru g ie zlecić An n ice. Wziął no tatk i i p o szed ł d o An n ik i . Pisała co ś n a k o mp u terze.Ok u lary zjech ały jej na czu b ek n osa. Sp o jrzała na n ieg o p y tająco .

– Przy szed łeś s ię zao fiarować, że p rzejmiesz jed en z mo ich n iewyob rażaln ieciężk ich ob o wiązkó w, p rawd a?

– Niezu p ełn ie, co inn eg o miałem n a my ś li . – Patrik u śmiech n ął s ię lek k o .– Tak właśn ie p o d ejrzewałam.An n ik a ud ała, że p atrzy n a n ieg o su rowo .– A więc jak ch cesz s ię p rzy czy n ić d o mo jeg o wrzodu żo łąd k a?– Mam d la cieb ie maleń k ie zad an ie, n ap rawd ę malu tk ie.– Słu ch am.Patrik p rzy ciągn ął k rzes ło i u s iad ł p rzed b iu rk iem An n ik i . Jej p okó j , ch o ć mały ,

b y ł b ez wątp ien ia n ajp rzy jemn iejszy w cały m k o misariacie. Przy n io s ła mnós tworo ś l in do n iczk owy ch , k tó re znako micie ro s ły , mimo że jed y ne świat ło wp ad ało p rzezo k ien k o wy ch o d zące n a wejście d la in teresan tó w. Prawd ziwy cud . Nag ie b etono weścian y p o k ry wały zd jęcia p rzeds tawiające d wie p as je An n ik i i jej męża Len n arta –p sy o raz wy ścig i ró wn o leg łe. Miel i d wa czarn e lab rad o ry , k tó re zab ieral i n aco ty g o d n io we wy jazdy n a wy ścig i ró wn o leg łe. Sp o ty k al i tam w zasad zie s tale ty chsamy ch lud zi , t rzy mający ch s ię razem i b ard zo zap rzy jaźn io n y ch . Zazwyczaj wy ścig io d b y wały s ię w dwa week en dy w mies iącu , a wtedy n ie warto b y ło n awet p ró b o waćn amawiać An n ik i d o p racy .

Patrik zerk n ął d o n o tatek .– Ch ciałb y m cię p ro s ić, żeb y ś mi p o mo g ła u s tal ić p ewn e fak ty d o ty czące

Alex an d ry Wijkner. Po czy n ając o d śmierci – co i o k tó rej god zin ie s ię wy d arzy ło .Jak d łu g o b y ła żo n ą Hen rik a. Jak d łu g o mieszk ała w Szwecji . Wszy s tk o n a tematszk ó ł we Francj i i w Szwajcari i i tak d alej . OK?

An n ik a no towała, a na p y tan ie Patrik a o d powiedziała sk in ien iem. Patrik b y łp ewien , że d o wie s ię wszys tk ieg o , czeg o trzeba s ię d o wied zieć, a p rzed e wszys tk imczy co ś z tego , co ju ż wied zą, n ie jes t p rzy p ad k iem n iep rawdą. By ł b o wiemp rzeko n an y , że co ś s ię mu s i n ie zg ad zać.

– Dzięk u ję, An n ik a. Jes teś p rawdziwym skarb em.Zaczął ws tawać, g dy Ann ik a k rzykn ęła: „Siad !”.Zas tyg ł , a po ch wil i u s iad ł z p o wro tem. Zro zu miał , d laczeg o lab rad o ry An n ik i są

tak d o sk o nale wy ch o wan e.An n ik a ro zs iad ła s ię i u śmiech n ęła z zad o wo len iem. Patrik p o jął swó j b łąd :

p rzy szed ł d o jej p o k o ju o sob iście, zamias t zo s tawić jej n a b iu rk u kartk ę. Po win ienwied zieć, że go p rzejrzy . Miała n iep rawd o p o d o b ną zd o ln o ść wywęszen ia każd ej

Page 148: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

E

h is to ri i miło sn ej . Po zo s tawało ty lk o wy wies ić b iałą flag ę i sk ap itu lować. Patrikro zs iad ł s ię w oczek iwan iu na g rad p y tań . Zaczęła łag o d n ie i po d s tęp n ie.

– Co ś marn ie d ziś wy g ląd asz.– Hm...Niech s ię jeszcze t ro ch ę p o s tara.– Miałeś wczo raj jakąś imp rezę?An n ika wciąż szu k ała, p ró b u jąc w jeg o zb ro i wymacać s łab szy p u n k t .– Czy ja wiem? Zależy , jak n a to patrzeć. Co to zn aczy imp reza?Ro zło ży ł ręce w n iewin n y m g eście i szero k o o two rzy ł o czy .– Daj sp o k ó j , Patrik , o p o wiad aj . Kto to jes t?Nie o d p o wied ział . Niech s ię jeszcze p o męczy . Po k i lk u seku n d ach u jrzał b ły sk w

jej w o k u .– Ah a! – p o wied ziała t riumfu jąco i w g eście zwy cięs twa mach n ęła p alcem

wsk azu jący m.– To ta, jak jej tam, n o , jak o n a s ię n azy wa...Szu kając w p amięci , s t rzel i ła p alcami.– Erik a! Erik a Falck !Ro zp arła s ię p o n own ie n a k rześ le.– No tak ... Od jak d awna jes teście razem?Patrik n ie móg ł s ię n ad ziwić, z jak ą n iezawo d n ą p recy zją An n ika zawsze trafiała w

samo sed n o . Nie by ło sen su zap rzeczać, ty m b ardziej że zaczerwien ił s ię aż p o czu b k ipalcó w. Nie zapan ował też n ad u śmiech em, k tó ry o s tateczn ie wszy s tkop rzy p ieczęto wał .

Po p ięciu min u tach p rzep y tywan ia w k o ń cu wy rwał s ię An n ice i wy szed ł z jejpok o ju . Czu ł s ię jak p rzepuszczo n y p rzez wy ży maczkę. Ro zmo wa o Erice b y n ajmn iejn ie sp rawiła mu p rzy k ro ści . Ty m tru d n iej b y ło mu wró cić d o zadań , k tó re sam so b iewy zn aczy ł . Wło ży ł k u rtk ę, p o wied ział An n ice, d o k ąd id zie, i wy szed ł . Na ziemięopadały łag odn ie wielk ie p łatk i śn iegu .

rik a sp o jrzała na śn ieg za o knem. Sied ziała p rzed wy łączo n y m k omp u terem,wp atru jąc s ię w czarn y ek ran . Mimo o s treg o b ó lu g ło wy zmusiła s ię d o

n ap isan ia dzies ięciu s tro n o Selmie. Pisan ie tej k s iążk i ju ż n ie sp rawiało jejp rzy jemn o ści , ale b y ła związan a u mo wą i za p arę mies ięcy k s iążk a mu s iała b y ćg o to wa. To warzy szący jej o d ran a d ob ry h u mor p o ro zmo wie z Dan em p rzy g as ł .Może właśn ie w ty m mo men cie Dan ro zmawia z Pern i l lą? Erik a p o s tan owiłap rzetwo rzy ć swó j n iepok ó j w co ś p o ży teczn ego i p ono wn ie włączy ła k o mp u ter.

Na p u lp icie zn ajd o wał s ię kon sp ek t k s iążk i o Alex . Otwo rzy ła l iczący p onad s tos tro n d oku men t i uważn ie g o p rzeczy tała, o d początk u d o k ońca. Do b ry tek s t . Nawetbard zo d o b ry . Dręczy ła ją jed n ak ob awa, jak n a tę k s iążk ę zareag u ją o sob y znajb l iższeg o o toczen ia Alex . Wp rawd zie zmien iła n iek tó re o k o liczn o ści , n azwisk a inazwy miejsco wo ści , tu i ó wd zie p ozwo li ła so b ie n awet po fan tazjować, ale n ie

Page 149: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

u legało wątp l iwości , że t reścią k s iążk i jes t ży cie Alex z p u n k tu widzen ia Erik i .Łamała so b ie g ło wę zwłaszcza nad frag men tem do ty czący m Dan a. Przecież n ie mo żep rzeds tawić an i jeg o , an i jeg o ro d zin y . Jed n o cześn ie czu ła, że p o win na o n imn ap isać. Jeszcze n igd y n ie zap al i ła s ię tak do żad n eg o p ro jek tu , a w o s tatn ich latachmiała ich sp o ro . Zarzu ci ła je, bo n ie sp ełn iały jej o czek iwań . Teraz tym b ard ziej n iemoże so b ie n a to pozwo lić. Po s tan o wiła, że n ajp ierw d oko ń czy k s iążk ę, a d o p ierop o tem zas tan o wi s ię, jak s ię zmierzy ć z u czu ciami o só b zamieszan ych w tę h is to rię.

Po n iecałej go d zin ie zad zwon ił dzwo n ek . W p ierwszej chwil i ro zzło ści ła s ię, żek to ś jej p rzeszk ad za, k iedy w k o ń cu zab rała s ię d o p isan ia, ale po my ślała, że mo że toPatrik . Zerkn ęła w lu s tro , a p o tem b ieg ła n a d ó ł . Kied y o two rzy ła d rzwi, u śmiechzamarł jej na u s tach . Pern i l la wy g lądała ok ropn ie, jak b y od o s tatn ieg o razup o s tarzała s ię o dzies ięć lat . Oczy miała zap uch n ięte i zap łak an e, włosy n ieu czesan e,w d o d atku mu siała wyb iec z d o mu b ez o k rycia, b o t rzęs ła s ię z zimn a u b ran a jed y n iew cien k i sweterek . Erik a wp u ści ła ją do d o mu i ob jęła, g ład ząc po p lecach , tak jakp arę g o d zin wcześn iej s tarała s ię u sp o k o ić Dan a. W ty m mo men cie Pern i l la zu p ełn ies traci ła pano wan ie n ad sobą i ro zszlo ch ała s ię n a ramien iu Erik i . Gd y po d łu ższejch wil i p o d n io s ła g łowę, p o d oczami miała ro zmazan y tu sz. Wy g lądała dośćk o miczn ie.

– Przep raszam.Na b iałej k o szu lce Erik i zo s tały p lamy p o tu szu Per-n i l l i .– Nie szkod zi . To n ieważne. Wch o d ź.Erik a o toczy ła ją ramien iem i zap ro wad ziła d o p o k o ju . Pern i l la s ię t rzęs ła, n a

p ewn o n ie ty lko z zimna. Erik a zd ziwiła s ię, że Pern i l la p os tan o wiła p rzy jść właśn ied o n iej , a n ie d o k tó rejś ze swo ich p rzy jació łek albo d o s io s try . Sk o ro jed n akp rzyszła, zrob i wszy s tko , żeb y jej p o móc.

– Nap ijesz s ię k awy ? Zap arzy łam wp rawd zie jak iś czas temu , ale d a s ię jeszczewy p ić.

– Pop ro szę.Pern i l la u s iad ła na k an ap ie i o b jęła s ię mo cn o ramio n ami, jakby s ię b ała, że s ię

zaraz ro zleci . Erik a wró ci ła z d wiema fi l iżan kami k awy . Pos tawiła je n a s to l ik u p rzedk an ap ą. Sama u s iad ła w fo telu nap rzeciwk o , czek ając, aż Pern i l la zaczn ie mówić.

– Wied ziałaś?Erik a zawah ała s ię.– Tak , ale d o p iero o d n iedawn a. Namówiłam Dan a, żeb y ci o wszy s tk im

p o wied ział .Pern i l la k iwn ęła g ło wą.– I co ja mam teraz zro b ić?Py tan ie b y ło reto ry czn e, więc Erika n ie o d p o wied ziała.– Od samego p o czątku b y łam d la Dan a ty lk o p las trem na rany p o two im od ejściu .Erik a chciała zap rzeczy ć, ale Pern i l la p o wstrzymała ją g es tem.– Wiem, że tak b y ło , ale z czasem u wierzy łam, że zro b iło s ię z teg o co ś więcej , że

n ap rawd ę s ię k o ch amy . By ło nam dob rze, zau fałam mu .

Page 150: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Pern i l la, Dan cię k o ch a. Wiem, że tak jes t .Pern i l la jej n ie s łuchała. Utk wiła wzro k w fi l iżan ce i mó wiła d alej . Zacisk ała p alce

n a u szk u tak mo cn o , że jej zb ielały .– Mog łab ym jak o ś p rzeży ć, że miał ro mans , zwalić to n a p rzed wczesn y k ry zy s

wiek u ś red n ieg o alb o co ś w ty m rodzaju , ale n ie mog ę wybaczy ć, że zro b ił tamtejk ob iecie d ziecko .

W jej g ło s ie s ły ch ać b y ło g n iew, a w o czach miała tak ą n ien awiść, że Ericep rzemknęła p rzez g ło wę myśl , k tó ra ją zmro ziła. Zas tanawiała s ię, o d jak dawn aPern i l la wie o ro mans ie Dan a i jak d alek o mo g łab y s ię p osunąć. Zaraz o d ep ch n ęła tęmy śl . Sied zi p rzed n ią Pern i l la, o d wielu lat żo n a Dan a i matka t ro jg a dzieci ,g ospod y n i d o mo wa, a n ie wściek ła fu ria, n ie an io ł zemsty na k o ch an ce męża. W jejsp o jrzen iu b y ło jed n ak co ś , co Erik ę p rzejęło lęk iem.

– I co teraz zro b icie?– Nie wiem. Nie mam p o jęcia. My ślałam ty lko o ty m, że mu szę wy jść z domu , b o

n ie mo g ę na n ieg o p atrzeć.Erik a p o my ślała o Dan ie z pewn y m wsp ó łczu ciem. Na pewn o p rzeży wa p iek ło .

Gd y b y to Dan szu k ał u n iej p o cieszen ia, b y łoby to natu ralne i wied ziałab y , cop owiedzieć, jak ie s ło wa mo g ą mu p rzyn ieść u lg ę. Pern i l l i n ie zn ała n a ty le, żeb ywied zieć, jak jej p o mó c. Mo że wy s tarczy s łuch ać?

– Dlaczeg o o n to zro b ił? Co o n a miała w so b ie tak ieg o , czego n ie zn alazł u mn ie?W ty m mo men cie Erik a zro zu miała, d laczego Pern i l la p rzy szła d o n iej , a n ie d o

k tó rejś ze swo ich p rzy jació łek . Bo p o myślała, że Erik a będzie umiała o d p o wied zieć,d laczeg o Dan zro b ił to , co zro b ił . Nies tety mu s i ją rozczaro wać, b o znała Dana jakoczło wiek a n iezwy k le u czciweg o i n ie p rzyszło b y jej d o g ło wy , że mó g łb y zd rad zić.Nig dy w ży ciu tak s ię n ie zd ziwiła, jak wted y gd y w telefo n ie Alex nacisn ęłap owtó rk ę o s tatn iego n u meru i o d ezwała s ię p o czta g ło so wa Dan a. Prawd ęp owiedziawszy , d o zn ała wielk ieg o zawo d u . Tak ieg o zawo d u , jak i s ię p rzeży wa, g d yb lisk a o so b a o k azu je s ię zupełn ie in n a, n iż s ię u ważało . Ro zu miała, że Pern i l la możeczu ć s ię zd rad zo n a i zawied zio n a, a jed n o cześn ie zaczy n a zadawać so b ie p y tan ie, k imn ap rawd ę jes t mężczy zn a, z k tó ry m p rzeży ła ty le lat .

– Nie wiem, Pern i l la. Prawd ę mó wiąc, zdziwiłam s ię bard zo , b o to n iep o d o b n e d oDana.

Pern i l la k iwnęła g ło wą, jak b y jej b y ło lżej , że n ie o n a jed n a p o czu ła s ięo szu k an a. Nerwowo sk u bała sweter. Dłu g ie ciemn e wło sy z resztk ami t rwałej n o s i łazwiązan e z ty łu . Cała b y ła jak aś zap u szczo n a. Erik a zawsze u ważała, że Pern i l lamo g łab y b ard ziej o s ieb ie zadbać. Nadal ro b i ła so b ie t rwałą, ch o ciaż b y ło to taksamo n iemodn e jak p rzy k ró tk ie męsk ie mary n ark i , a u b ran ia k u p o wała w sk lepachwy sy łkowy ch o feru jący ch n isk ie ceny i ró wn ie n isk ą jak o ść. Ale w tak im s tan ieErik a jej jeszcze n ie wid ziała.

– Po s łuchaj . Wiem, że jes t ci teraz s traszn ie ciężk o , ale jes teście ro d ziną. Macietrzy u d an e có rk i , a za so bą p iętn aście wsp ó ln ie p rzeży ty ch fajn y ch lat . Nie d ecy d u jp ochop n ie. Nie zro zu m mn ie źle, ja g o n ie b ro n ię. Mo że n ie da s ię już ciągnąć teg omałżeń s twa, może n ie b ęd ziesz u miała wy b aczy ć, ale p o czek aj , aż opadn ą emocje.Zas tan ó w s ię, zan im coko lwiek zrob isz. Wiem, że Dan cię ko ch a, bo mó wił mi to n ie

Page 151: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

d alej jak dziś , i wiem, że s traszn ie żału je. Po wiedział , że ch ciał zak o ńczy ć tenroman s , i ja mu wierzę.

– Sama n ie wiem, co myś leć. Sk o ro wszys tk o , w co wierzy łam, o k azało s ięn iep rawdą, to jak mam mu wierzyć?

Na to n ie b y ło o d p o wied zi . Zap ad ło ciężk ie milczen ie.– Jak a ona b y ła?Zn ó w ten zimn y b ły sk w o czach Pern i l l i . Erika n ie mu s iała p y tać, o k ogo ch o d zi .– To d awn e d zieje. Nie zn ałam jej jako d o ro s łej .– By ła p ięk na. Wid y wałam ją latem. Dok ład n ie tak a, jak ja b y m ch ciała by ć.

Piękna, eleg an ck a, sub teln a. Patrząc n a n ią, czu łam s ię jak o s tatn ia p ro s taczk a.Dałaby m n ie wiem co , żeb y b y ć tak a jak o n a. W p ewn y m sen s ie ro zu miem Dan a.Jakb y tak pos tawić n as o b o k s ieb ie, od razu b y ło b y wid ać, k tó ra mu s i wygrać.

Po ciąg nęła za swo je p rak ty czn e, ale n iemo d n e u b ran ie, p o k azu jąc, co ma n amy śli .

– O cieb ie też b y łam zazd rosna. Wielka mło d zień cza miło ść Dan a, k tó rawy jech ała d o wielk iego mias ta i zo s tawiła g o , żeby so b ie o czy wy p łak ał . Pisarka zes to l icy , k tó ra o s iąg n ęła su k ces i od czasu d o czasu p rzy jeżd ża pob ły szczeć wśró dn as , zwy k ły ch śmierteln ik ó w. Dan całymi ty g o d n iami czek ał n a twó j p rzy jazd .

Go ry cz w jej g ło s ie ws trząsnęła Erik ą. Po raz p ierwszy zawsty d zi ła s ię, żetrak to wała Pern i l lę tak p ro tek cjo naln ie. Jak n iewiele ro zu miała! Zro b iła rach u n eksu mien ia i mu s iała p rzy zn ać, że z p rzy jemn o ścią p o d k reś lała ró żn ice międ zy n imi.Międ zy swo ją fry zu rą za p ięćset k o ro n z salo nu p rzy Stu rep lan i d o mo wą trwałąPern i l l i . Między mark o wymi ciu ch ami ku p ion y mi w eleg an ck ich sk lepach p rzyBib lio tek sg atan i tan imi b lu zk ami i spód n icami Pern i l l i . Jak ie to miało znaczen ie?Dlaczeg o w ch wilach s łab o ści czerpała z tego rado ść? Przecież sama o d eszła o d Dana.Zasp o k ajała własn ą p ró żn ość czy w g ru n cie rzeczy by ła zazd ro sn a, że Pern i l la i Dano s iąg nęl i więcej n iż o n a? Mo że gd zieś w ś ro d k u zazd ro ści ła im ro d zin y i nawetżało wała, że n ie zo s tała we Fjäl lb ace? Że n ie o n a ma tę ro d zin ę. Może trak to wałaPern i l lę z g ó ry , b o tak n ap rawd ę jej zazd ro ści ła? Niep rzy jemna myśl , ale n ie mog łajej po p ro s tu o d rzu cić o t tak . Zawstydzi ła s ię. Zaczęła s ię zas tan awiać, jak d alekosama mo g łab y s ię p o su nąć w ob ron ie swo jej ro d zin y . Jak dalek o b y ła g o to wa s ięp o su n ąć Pern i l la? Erik a p atrzy ła na n ią zamy ślo n a.

– Co p o wied zą dzieci?Do Pern i l l i do tarło n ag le, że sp rawa o d b ije s ię tak że n a in n y ch o sob ach .– To musi p rzecież wy jść n a jaw, p rawd a? Mam n a my ś li sp rawę d zieck a. Co

p o wied zą d ziewczy n k i?Pern i l la p rzerazi ła s ię i Erik a p o śp ieszy ła ją u sp o k o ić.– Po licja mu s i s ię d o wied zieć, że to Dan b y ł ty m mężczy zn ą, z k tó ry m spo tykała

s ię Alex , ale n ie zn aczy to , że in n i s ię dowiedzą. Sami zad ecyd u jecie, co p o wied ziećd ziecio m. Nad al k o n tro lu jemy sy tuację.

Pern i l lę n ieco u sp o k o iły te s ło wa. Wy p iła k i lk a ły k ó w k awy , k tó ra ju ż zd ąży ławy s ty g n ąć, ale n ie p rzeszk ad zało jej to . Erik a p o czu ła zło ść n a Dan a i sama s ięzd ziwiła, że d o p iero teraz. Po żąd an ie p o żąd an iem, ale jak można zg łu p ieć d o teg o

Page 152: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

W

s to p n ia, by zap o mn ieć o ro d zin ie? Nie zd awał so b ie sp rawy , jak ie ma szczęście? Wp rzy p ły wie wspó łczu cia d la Pern i l l i zacisn ęła p ięści , ch o ć n ie b y ła p ewn a, czy d otamtej to d o trze.

– Dzięku ję, że mn ie wy s łu ch ałaś . Docen iam to .Ich sp o jrzen ia sp o tk ały s ię. Nie min ęła g odzin a od p rzy jścia Pern i l l i , ale Erik a

czu ła, że wiele s ię dowiedziała, tak że o so b ie.– Po radzisz so b ie? Masz d o k ąd p ó jść?– Id ę d o domu – Pern i l la mó wiła zd ecy d o wan y m to n em. – Nie po zwo lę ro zb ić

d o mu an i ro dzin y . Nie dam jej tej saty s fak cj i . Idę d o swo jego d o mu , d o swo jegomęża, jak o ś to sob ie u łożymy , ale p o d p ewn y mi waru n k ami. Od tej chwil i in aczejb ęd ziemy załatwiać p ewn e sp rawy .

Erika z t ru d em u k ry ła u śmiech . Dan dos tan ie za swo je, to o czy wis te, alezas łużen ie.

Ob jęły s ię n iezd arn ie na p o żeg n an ie. Patrząc, jak Pern i l la ws iad a d o samo ch o d u io d jeżd ża, Erik a z całeg o serca ży czy ła p owo d zen ia i jej , i Danowi. Nie mog ła po zb y ćs ię jed n ak u czu cia n iep o k o ju na myś l o sp o jrzen iu Pern i l l i , b ezl i to sn y m i p ełn y mn ien awiści .

szy s tk ie zd jęcia ro złoży ła na k u ch en n y m s to le. Ty lk o to jej zo s tało poAnd ers ie – s tare i w więk szo ści p o żó łk łe fo to g rafie. Minęło ty le lat ,

od k ąd b y ła ok azja ro b ić zd jęcia. Fo to g rafie z o k resu n iemo wlęctwa by ły czarn o -b iałe. Te k o lo ro we, n ieco wy b lak łe, p o ch o d ziły z o k resu , g d y by ł s tarszy . An d ersby ł radosny m d zieck iem. Tro ch ę dzik u sem, ale weso ły m, t ro sk l iwy m i d o b ry m.Op ieko wał s ię n ią. Bard zo p o ważn ie p o trak tował swo ją ro lę jedy n eg o mężczyznyw d omu . Mo że zb y t p oważn ie, ale to jej n ie p rzeszk ad zało . Tru d n o po wiedzieć,czy zrob iła d ob rze, czy źle. By ć mo że wiele rzeczy n ależało zro b ić in aczej , a mo żen ie miało to żad n eg o znaczen ia? Któ ż to teraz wie.

Vera u śmiech n ęła s ię, p atrząc n a jed n o ze swo ich u lu b io n y ch zd jęć. Anders naro werze. By ł d u mn y jak paw. Wzięła d o d atk o wą p racę w wieczo ry i święta, żeb y muk u p ić ten ro wer. Gran ato wy z k o larsk im s io d ełk iem, dok ład n ie tak i , jak i so b iewymarzy ł . Prag n ął g o n ajbard ziej n a świecie. Vera n ie zap omn i jeg o min y , g d y god o s tał n a ó sme u ro d zin y . Sp ęd zał n a ro werze k ażd ą wo ln ą ch wilę. Uch wy ciła g o nazd jęciu p o d czas jazdy . Miał p rzy d łu g ie wło sy , k tó re wiły mu s ię p o n iżej k o łn ierzab ły szczącej , o b cis łej k u rteczk i Ad id asa z p aseczk ami n a ręk awach . Tak im ch ciała gop amiętać. Bo po tem wszy s tk o wzięło w łeb .

Od d awn a s ię spod ziewała, że n ad ejd zie ten d zień . Za k ażd y m razem, g d y d zwo n iłtelefo n alb o k to ś p u k ał d o d rzwi, bała s ię, że u s ły szy to , co p rzeczuwała, ale w co d ok o ńca n ie ch ciała wierzy ć. Mo że d lateg o że śmierć d zieck a jes t sp rzeczn a zn atu raln y m po rząd k iem. Nadzieja u miera o s tatn ia, więc wo lała my ś leć, że wszy s tk os ię jak o ś u ło ży . Ch o ćb y cu d em. Ale cu d ó w n ie ma, n ie ma też n ad ziei . Zo s tała ty lk ob ezn ad zieja i k u p k a pożó łk ły ch zd jęć.

Zeg ar k u ch en n y g ło śn o ty k ał . Nag le Vera d o s trzeg ła, że jej d o m jes t b ard zozan ied b an y . Nie zro b iła n ig dy żad n eg o remo n tu i b y ło to wid ać. Wymiatała b ru d , ale

Page 153: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

S

n ie d ało s ię wy mieść ob o jętn o ści o b lep iającej ścian y i su fi t . Wszys tk o b y ło szare ib ez ży cia. Zmarno wan e. To by ło n ajgo rsze. Że zo s tało zmarn o wane, zn iweczo n e.

Zd jęcia u śmiech n iętego Andersa by ły teraz jak szy d ers two , b o mó wiły wyraźn iejn iż co k o lwiek in n eg o , że jej s ię n ie u d ało . Po win n a b y ła t ro szczyć s ię o ten u śmiech ,o b d arzyć g o wiarą w p rzy szło ść i n ad zieją, a p rzede wszy s tk im miło ścią. Ale ty lkop rzy g ląd ała s ię w milczen iu , jak o n to wszy s tk o traci . Zawio d ła jak o matka i to n ied a jej sp o k o ju .

Tak n iewiele ś lad ó w zo s tało p o ży ciu An d ersa. Nie by ło już o b razó w. Niel iczn emeb le z jeg o mieszkan ia t rafią wk ró tce n a śmietn ik , jeś l i ich n ik t n ie zechce. U n iejn ie zo s tało n ic z jeg o rzeczy , b o albo je sp rzedał , albo zn iszczy ł . O jego is tn ien iuświadczy ła ty lk o ta kup k a zd jęć. I jej wspo mn ien ia. We wsp o mnien iach in n y ch lu dzip o zo s tan ie jak o p i jak , za k tó ry m n ik t n ie zatęsk n i i n ie będzie wy lewał łez. Ty lk o jejp o zo s tały jasn e wspo mn ien ia. Czasem by ło jej t ru d n o d o n ich do trzeć, a jednakwracały , jak d ziś . Na in n e wspo mn ien ia so b ie n ie p o zwalała.

Min u ty p rzech o d ziły w g o d ziny , a Vera tk wiła p rzy s to le. Stawy jej zesztywn iały ,z co raz więk szy m tru d em ro zróżn iała szczegó ły n a zd jęciach , b o zmro k wy p ierałświat ło d n ia, ale to n ie miało zn aczen ia. Teraz b y ła zupełn ie i n ieo d wo łaln ie sama.

y g nał dzwo n k a odb ijał s ię ech em. Patrik ju ż miał d ać za wy g ran ą i wró cić d osamocho d u , b o za d rzwiami n ic s ię n ie d ziało , g d y w k o ń cu u s ły szał

o s tro żn e k rok i . Drzwi s ię o tworzy ły i u jrzał p rzed so b ą Nelly Lo ren tz. Patrzy ła n an ieg o p y tająco . Zdziwił s ię, że sama o two rzy ła d rzwi, b o spod ziewał s ię raczejsztywn eg o lo k aja w l ib eri i . Ale w d zis iejszy ch czasach p ewn ie n ik t n ie t rzy malo k aja.

– Nazy wam s ię Patrik Hed s tröm, jes tem z p o l icj i w Tan u msh ed e. Ch ciałb y m s ięwid zieć z p an i sy n em, Jan em.

Przed tem d zwo n ił d o b iu ra, ale p o wied ziel i mu , że Jan p racu je d ziś w d o mu .Pan i Lo ren tz n awet n ie mru g nęła ok iem i wpu ści ła g o d o ś ro d k a.– Zaraz zawo łam Jana, p ro szę p oczek ać.Nieśp ieszn y m, d ys ty n g owan y m k ro k iem pod eszła do d rzwi, za k tó rymi

znajd o wały s ię p rowad zące w d ó ł sch o d y . Patrik s ły szał , że Jan zajmu je mieszk an iew su teren ie i p o myślał , że właśn ie tam wio d ą schod y .

– Jan , masz go ścia. Z po licj i .Patrik wątp i ł , czy cich y , s tarczy g ło s Nelly d o trze na d ó ł , ale p o ch wil i u s ły szał

k rok i . Matka i sy n w milczen iu wymien il i sp o jrzen ia, p o czym Nelly sk in ęła g ło wąPatrik o wi i udała s ię d o swo ich pok o i . Jan p o d szed ł d o Patrika z wy ciąg n iętą ręką i zu śmiech em o d s łan iający m uzęb ien ie. Przy p omin ał al ig ato ra. Uśmiechn ięteg oal ig ato ra.

– Patrik Hed s trö m z ko misariatu p o l icj i w Tan u m-shede.– Jan Lo ren tz. Bardzo mi p rzy jemn ie.– Bio rę u d ział w d o ch o d zen iu w sp rawie zabó js twa Alex Wijk n er. Ch ciałb ym

zadać p an u k i lk a p y tań , jeś l i mo żn a.

Page 154: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Oczy wiście. Nie sąd zę, żeby m mó g ł co ś wn ieść d o tej sp rawy , ale p o l icja wielep iej , p rawd a?

Zn ó w ten u śmiech al ig ato ra. Nie wied zieć czemu d o p ro wad zał Patrik a d o b iałejg o rączk i . Świerzb i ła go ręk a, żeby mu ten u śmiech zetrzeć z twarzy .

– Zejd źmy mo że d o mo jeg o mieszkan ia, żeb y n ie p rzeszk ad zać matce.– Oczy wiście.Patrik a dziwiły zwyczaje p an u jące w d o mu Lo ren tzó w. Po p ierwsze, n ie cierp iał

d o ro s ły ch mężczy zn mieszk ający ch n ad al z mamu sią. Po d ru g ie, n ie ro zu miał , jakJan mo że s ię g o dzić n a mieszk an ie w p iwn icy , p o dczas gd y mamu sia p ławi s ię wlu k su s ie n a co n ajmn iej d wu s tu metrach kwad rato wych . Jan o wi mus iało p rzy jść d og ło wy , że Nils zap ewne n ie zo s tałb y zes łan y d o p iwn icy .

Patrik po szed ł na d ó ł za Jan em. Musiał p rzy zn ać, że jak n a su terenę mieszk an ieb y ło n iczeg o sob ie. Oso ba, k tó ra je u rząd zała, n ie żałowała p ien ięd zy i ch ciała, żebyto b y ło wid ać. Du żo zło ty ch frędzl i , ak samitu i b ro k atu , zap ewne w n aj lep szy mg atu n k u . Nies tety cało ść n ie p rezen to wała s ię tak , jak mo g łab y w d zien n y m świet le.Wn ętrze p rzy p o minało b u rd el . Patrik s ły szał , że Jan jes t żon aty , i by ł ciek aw, k tó re zn ich d wo jga u rządzało to mieszk an ie. Doświad czen ie p o dpo wiad ało mu , że raczejżo n a.

Jan zap ro wad ził g o do n iewielk ieg o g ab inetu , w k tó rym op rócz b iu rk a ik o mp u tera s tała jeszcze kanapa. Us ied l i n a n iej , k ażdy w swo im rog u , i Patrik s ięg n ąłd o to rb y p o no tatn ik . Po s tan owił n ie mó wić o śmierci An d ersa Nilsso n a d omo men tu , g d y b ęd zie to k o n ieczne. Taka s trateg ia jes t k o n ieczn a, jeś l i ch ce o d JanaLo ren tza u zy sk ać is to tn e in fo rmacje.

Sp o jrzał badawczo n a s ied ząceg o o bok mężczy zn ę. Prezen to wał s ię aż n azb y td o b rze. Garn i tu r i k o szu la bez jed nego zag n iecen ia, k rawat idealn ie zawiązany , twarzświeżo o go lo na, wło sy u czesan e g ładko . Jan Lo ren tz p romien iał spok o jem io p ty mizmem. Za dużo tej p ewn o ści s ieb ie, p o my ślał Patrik . Wied ział zd o świad czen ia, że o sob y p rzes łuch iwane p rzez p o licję zawsze s ię mn iej lu b b ardziejd en erwu ją, n awet k iedy n ie mają n ic d o uk rycia. Demon s tracy jny sp o k ó j świad czy ł oty m, że p rzes łu ch iwany ma co ś do u k ry cia – tak b rzmiała teo ria Patrik a,sk o n s truo wan a na własny u ży tek i w wielu p rzy p ad k ach trafna.

– Ładn ie tu u was . – Tro ch ę u p rzejmo ści n ie zaszk o d zi .– Dzięk u ję, mieszk an ie u rządzała mo ja żo n a, Lisa. Też jes tem zdan ia, że całk iem

d o b rze jej to wyszło .Patrik ro zejrzał s ię p o n iewielk im ciemn y m g ab in ecie. Zd ecy d o wan ie za d u żo

marmu ru i p o duszek z fręd zlami. Zn ak o mity p rzy k ład p o łączen ia k iep sk iego g u s tu zd u żą go tówk ą.

– Czy p o licja zro b iła p o s tęp y ?– Uzy sk al iśmy p ewn e in fo rmacje, k tó re p o zwalają od two rzy ć p rzeb ieg zd arzeń .Niezu p ełna p rawd a, ale n ie zaszk odzi t ro ch ę n im p o trząsn ąć.– Zn ał p an Alex Wijk n er? Sły szałem międ zy in n ymi, że p ań sk a matka b y ła u n ich

p o p o g rzeb ie.– Nie mogę p o wied zieć, żeb y m ją zn ał . Wied ziałem o czy wiście, k im jes t , zresztą

Page 155: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

wszy scy tu s ię zn amy , lep iej lub g o rzej , ale o n i wy p ro wad zil i s ię s tąd dawn o temu .Kłan ial iśmy s ię so b ie n a u l icy i ty le. Co d o mamy , n ie mo g ę mó wić za n ią. Pro szę jąo to p y tać.

– Po d czas d och odzen ia wy szło n a jaw międ zy in n y mi to , że Alex Wijknerpo zo s tawała w sweg o rod zaju , jak b y to o k reś l ić... relacj i z An d ersem Nilsso n em.Jeg o p an pewn ie zn a?

Jan u śmiech n ął s ię k rzywo , lekceważąco .– Có ż, n ie sp o só b g o n ie znać. Pos tać o s ławio n a, ch o ciaż n iek on ieczn ie s ławn a.

Mó wi p an , że co ś ich łączy ło? Pro szę wy baczy ć, ale n ie p o trafię so b ie teg owy o b razić. Nied o b ran a p ara to mało p o wied zian e. Do myślam s ię, co o n mó g łb y wn iej wid zieć, ale że o n a ch ciała s ię z n im zadawać? Czy to p rzypadk iem n ie p omy łk a?

– Ustal i l iśmy to po n ad wszelk ą wątp l iwo ść. Ale wró ćmy d o An d ersa. Zn a g o p an ?Znó w uśmiech wy ższo ści , ty m razem jeszcze szerszy . Jan z rozbawien iem

po trząsn ął g ło wą.– No wie p an . Nie ob racamy s ię w tych samy ch k ręgach , tak by to mo żn a u jąć.

Wid y wałem g o n a ry n k u z inn y mi p i jak ami, ale żeby m g o zn ał? Co to , to n ie.Jasn o d ał d o zro zu mien ia, że sam p o mysł jes t n ied o rzeczn y .– My s ię o b racamy w zupełn ie in n y m śro d o wisk u , w k tó rym n ie ma miejsca d la

tak ich p i jak ó w.Jan p o trak to wał p y tan ie o An d ersa jak żart , ale w jeg o o czach p o jawił s ię b ły sk

n iep o ko ju . Po jawił s ię i zn ik ł , ale Patrik to zau waży ł i ju ż wied ział , że Jan p o czu ł s ięn iemile do tk n ięty . Do b rze. Tro p jes t właściwy . Patrik ju ż s ię cieszy ł n a ko lejn en iewin n e p y tan ie. Po p rzed zi ł je efek to wn ą p au zą.

– Dlaczego w tak im razie An d ers o s tatn io tak częs to do p ań s twa wy d zwan iał?Patrik s twierd zi ł z p rzy jemn o ścią, że Jan ju ż s ię n ie u śmiech a i n ie p o trafi zeb rać

my śli . Za mask ą dandy sa k ry ł s ię b lady s trach . Po ch wil i zeb rał s ię w so b ie i ab yzyskać n a czas ie, zaczął zapalać cy g aro . Un ik ał wzro k u Patrik a.

– Po zwo li p an , że zap alę?Nie o czek iwał od p o wied zi , i Patrik s ię n ie o d ezwał .– Nap rawd ę n ie wiem, w jak im celu Anders miałb y tu d zwon ić. Ja z n im n ie

ro zmawiałem, mo ja żo n a na p ewn o też n ie. Jak aś dziwna h is to ria.Cmo k tał cy g aro , rozp ierając s ię na k an ap ie, z d rugą ręką n ied b ale o p artą na

po d u szk ach .Patrik milczał . Wied ział , że w ten sposób n aj łatwiej sk ło n ić d o mó wien ia.

Dłuższe milczen ie p ro woku je d o odezwan ia s ię. Patrik do b rze o p an o wał tę g rę.Czek ał .

– Wie p an , ch y b a s ię d o my ślam. – Jan p o ch y li ł s ię, wy machu jąc cyg arem. – Kto śs ię nag ry wał n a n aszą au to maty czn ą sek retark ę, ale n ic n ie mówił . Na taśmie s ły ch aćty lk o o d d ech . Od eb rałem też k i lka g łu ch y ch telefo n ó w. Pewn ie o d An d ersa. Pewn iew jak iś sp o só b u d ało mu s ię zd o b y ć nasz n u mer.

– Po co miałb y dzwo n ić?– Sk ąd mo g ę wiedzieć? – Jan ro złoży ł ręce. – Zazd ro ść? Jes teśmy zamo żn i , to

Page 156: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

k łu je w o czy . Tacy lud zie jak An d ers lu b ią zwalać swo je n iep o wod zen ia n a in n y ch ,zwłaszcza jeś l i u d ało im s ię co ś o s iągn ąć w ży ciu .

Jak o ś s łab o to zab rzmiało . Patrik n ie u wierzy ł Jan o wi, ale p o myślał , że t ru d n ob ęd zie co k o lwiek u d owo d n ić.

– Do myślam s ię, że pańs two n ie zach o wali tych n ag rań .– Nies tety . – Jan zmarszczy ł czo ło , co miało wyrażać u bo lewan ie. – Nag rało s ię na

n ich co ś in n eg o . Przy k ro mi, nap rawdę ch ciałb y m p o mó c. Gd y by jeszcze zad zwon ił ,o czy wiście zachowam n ag ran ie.

– Zapewn iam, że ju ż n ie zad zwo n i.– Dlaczeg o ?Patrik n ie umiałb y p o wied zieć, czy zd ziwien ie Jan a by ło p rawd ziwe, czy

u d awan e.– Bo n ie ży je, zo s tał zamo rdowan y .Po p ió ł z cy gara sp ad ł Jan o wi n a sp o dn ie.– An d ers zamo rd o wan y?– Tak , zn aleźl iśmy rano jeg o ciało .Patrik patrzy ł b ad awczo na Jan a. Ch ętn ie d o wied ziałb y s ię, co s ię teraz dzieje w

jego g ło wie. By ło b y o wiele łatwiej . Czy zdziwien ie jes t szczere, czy Jan jes td o sk o n ały m ak to rem?

– Czy sp rawcą jes t ta sama o soba, k tó ra zamord owała Alex ?– Za wcześn ie, b y o ty m p rzesądzać. – Patrik n ie d awał za wy g ran ą. – A więc

twierd zi p an , że n ie znał an i Alexand ry Wijk n er, an i An d ersa Nilsson a?– Raczej wiem, z k im s ię zadaję, a z k im n ie. Zn ałem ich ty lk o z wid zen ia. – Jan

ju ż s ię u śmiech ał , p ro mien iejąc sp o k o jem.Patrik pos tan o wił sp rawd zić jeszcze jed en tro p .– W d o mu Alex an d ry Wijk ner znaleźl iśmy wycin ek z „Bo h us län in g en ” o

zag in ięciu p ań sk ieg o b rata. Dlacze-g o pańsk im zd an iem g o trzy mała?Jan zn ó w ro złoży ł ręce i zro b ił o k rąg łe o czy , co miało zn aczy ć, że k o mp letn ie

tego n ie ro zu mie.– Wiele lat temu b y ł to częs ty temat ro zmó w we Fjäl l -b ace. Mo że trak towała ten

arty k u ł jak o ciek awostk ę?– Mo że. A co p an sądzi o samym zag in ięciu ? Są ró żn e teo rie na ten temat .– Có ż, my ś lę, że Nils wied zie szczęś l iwy ży wo t w jak imś ciep ły m k raju . Z k o lei

mama jes t p rzekon ana, że zg in ął w wyp ad k u .– Miel iście ze so b ą dob ry k o n tak t?– Nie, n ie mo g ę teg o po wied zieć. Nils b y ł o d e mn ie sp o ro s tarszy , p o za ty m n a

p ewn o n ie b y ł zach wycony p o jawien iem s ię p rzy b ran eg o b rata, z k tó rym mu siałd ziel ić s ię matk ą. Nie b y ła to wro g o ść, raczej o b o jętno ść.

– Zos tał p an ad o p towan y p rzez Nelly ju ż p o zag in ięciu Nilsa, czy tak ?– Zgadza s ię. Mn iej więcej ro k p ó źn iej .

Page 157: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– I wted y p rzy p ad ła p an u p o ło wa k ró les twa.– Mo żn a to tak u jąć.Z cy g ara p o zo s tał n iewielk i n ied o p ałek . Jan g wałto wn y m ru ch em zgas i ł g o w

bog ato zd o b io n ej p o p ieln iczce, żeby n ie p o parzy ć so b ie palcó w.– Nie jes t mi p rzy jemn ie, że s tało s ię to cu d zy m k o sztem, ale mo g ę p o wied zieć, że

z czasem zas łuży łem n a to . Kied y p rzejmowałem fab ry k ę, b y ła w d o łku , alep rzep ro wad ziłem res tru k tu ry zację i teraz ek sp o rtu jemy k o n serwy n a cały świat , doUSA, Aus tral i i , Amery k i Po łu d n io wej ...

– Dlaczego p an uważa, że Nils u ciek ł za g ran icę?– Mo że n ie p o win ien em tego mó wić, ale k ró tk o p rzed jeg o zag in ięciem z fab ry k i

zn ik n ęło sp o ro p ien ięd zy . Zn ik n ęła też część jeg o u b rań , walizk a i p aszpo rt .– Dlaczego n ie zg ło szo n o na p o licję, że zn ikn ęły p ien iąd ze?– Mama s ię n ie zg o dziła. Stwierd zi ła, że to n a p ewn o p o myłk a, b o Nils n igd y b y

czeg o ś tak ieg o n ie zro b ił . Taka ro la matk i , żeb y zawsze wierzyć w swo je d ziecko .Zap ali ł k o lejn e cygaro . Patrik p o myślał , że w po wietrzu jes t t ro ch ę za d u żo dy mu

jak na tak i mały pokó j , ale n ic n ie powiedział .– Mo że p an też zap al i? Ku b ań sk ie. Ręczn ie zwijan e.– Dzięk u ję, n ie p alę.– Szk o d a. Nawet pan n ie wie, co t raci .Jan d elek to wał s ię cy g arem.– Czy tałem o p o żarze, w k tó rym zg in ęl i p ań scy ro d zice. Mu siało to b y ć

d ramaty czn e p rzeży cie. Ile p an miał lat? Dziewięć, d zies ięć?– Dzies ięć. Rzeczy wiście, ciężk ie p rzeży cie. Ale miałem szczęście, b o p rzecież

więk szo ść s iero t n ie t rafia d o tak ich ro d zin jak Lo ren tzo wie.Patrik p o my ślał , że mówien ie o szczęściu w ty m p rzy p ad k u jes t co najmn iej

n iesmaczn e.– Z teg o , co czy tałem, p o d ejrzewano p o d palen ie. Us ta-lon o co ś jeszcze?– Nie, p ewn ie p an czy tał . Po l icja d o n iczeg o n ie d o szła. Sąd zę, że s tary p al i ł w

łó żk u , jak zwyk le, a po tem p rzy sn ął . – Po raz p ierwszy pozwo li ł so b ie ok azaćzn iecierp l iwien ie. – Mo g ę zapy tać, co to ma wsp ó ln eg o z ty mi mo rders twami? Ju żmó wiłem, że ich n ie zn ałem, i n ie ro zu miem, jak i to ma związek z mo im tru d n y mdzieciń s twem.

– Sp rawd zamy k ażd y , n awet n ajs łab szy tro p . Mu siałem sp rawd zić telefo n yAn d ersa d o pańs twa, ale jak wid ać, n ig d zie mn ie to n ie zap ro wadziło . Przep raszam, żezab rałem ty le czasu .

Patrik ws tał i wy ciąg n ął rękę. Jan p o d ał swo ją, o d łożywszy cy g aro dopop ieln iczk i .

– Nie ma sp rawy . Miło by ło p o zn ać.Pro szę, jak i p rzy miln y , p o my ślał Patrik , wch o d ząc p o sch o d ach za Jan em. W

zes tawien iu z su teren ą mieszkan ie Nelly wy d ało mu s ię jeszcze g u s town iejsze n iż

Page 158: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

p rzed tem. Szko d a, że Nelly n ie d ała żo n ie Jan a n u meru telefo n u sweg o arch i tek tawn ętrz.

Patrik p odzięk o wał i wy szed ł z u czu ciem, że sk u p ił s ię n a b łah os tk ach , atymczasem u mk nęło mu coś ważn eg o . Z jed nej s t ro n y miał n iejasn e wrażen ie, żewid ział u Jan a co ś , czeg o zn aczen ie p o win ien ro zszy fro wać. Co ś , co wy raźn ieo d s tawało o d wy s tawn eg o wy s tro ju jeg o g ab inetu . Z d ru g iej zaś my ś lał , że z Jan emco ś jes t n ie w p o rząd k u . Po ch wil i p o wró cił jednak d o p ierwszej my ś l i , że facet jes tp o p ro s tu zby t d o sk o n ały , żeby b y ć p rzek o nu jący .

adał g ęs ty śn ieg . Docho d ziła ju ż s ió d ma, k ied y Patrik s tan ął n a p ro g u jejd o mu . Zdziwiła ją własn a reak cja n a jeg o wid ok : tak n atu raln ie o b jęła g o za

szy ję i p rzy tu l i ła. Patrik p o s tawił n a p o d ło d ze dwie to rby z zak u pami i p rzezd łu ższą ch wilę o d wzajemn iał jej u ścisk .

– Tęsk n iłam za tobą.– Ja też.Cało wali s ię czu le do ch wil i , g dy Patrik o wi g ło śno zab u rczało w b rzu ch u . W

k u ch n i o kazało s ię, że Patrik kup ił za d u żo jed zen ia. Erik a ws tawiła je d o lo d ówk i.Po d czas p rzy g o to wy wan ia k o lacj i za milczący m p o ro zu mien iem n ie ro zmawial i otym, jak sp ęd zi l i d zień . Patrik zaczął o p o wiad ać do p iero p rzy s to le, k ied y ju ż s ięn ajad ł .

– An d ers Nilsso n n ie ży je. Znalezion o g o martweg o w mieszk an iu .– Ty g o znalazłeś?– Nie, b y łem tam k i lk a minu t p ó źn iej .– Jak u marł?Patrik n a mo men t s ię zawah ał .– Zos tał p o wieszo n y .– Powieszo n y . To zn aczy zo s tał zamo rd o wan y ? – Eri-ka n ie u k ry wała

p o d n iecen ia.– Ten sam sp rawca, k tó ry zab i ł Alex ?Patrik n awet n ie l iczy ł , i le razy p ad ło dziś to py tan ie. Bez wątp ien ia is to tn e.– Tak n am s ię wy d aje.– Macie jak ieś n owe trop y ? Kto ś coś wid ział? Czy jes t jak aś jed n a k o n k retn a

rzecz łącząca te mord ers twa?– Ty lk o sp o k ó j! – Patrik p o d n ió s ł ręce w o b ron n y m g eście. – Nie mo g ę ci więcej

p o wied zieć. A p o za ty m mo g lib yśmy po rozmawiać o czy mś p rzy jemn iejszy m. Nap rzyk ład o ty m, jak to b ie min ął d zień .

Erik a u śmiech n ęła s ię k rzy wo . Żeb y wied ział , że d la n iej też ten d zień n ie by łzb y t p rzy jemn y . Nie mo g ła jed n ak n ic powiedzieć. Dan mu si to zro b ić sam.

– Najp ierw p osp ałam, a p o tem więk szą część d n ia p isałam. Niezb y t ciek awie, n ieto , co u cieb ie.

Page 159: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Sied ziel i p rzy s to le ze sp lecio nymi d ło ń mi. Jak d o b rze, b ezp ieczn ie b y ć razem,g dy n a dwo rze tak ciemn o . Śn ieg nadal sypał . Wielk ie p łatk i spadały z n ieb a jakg wiazd y .

– Myślałam też o An n ie i o d o mu . Parę d n i temu , k ied y ro zmawiały śmy , rzu ci łamsłu ch awk ą i o d tamtej p o ry mam wy rzu ty su mien ia. Zach o wałam s ię samo lu b n ie.My ślałam ty lk o o so b ie, o tym, jak s ię b ęd ę czu ć p o sp rzed aży d o mu . Ty mczasemAn n ie też n ie jes t łatwo . Ro b i , co mo że w tej sy tu acj i , a ja wp rawd zie u ważam, żeb łąd zi , ale p rzecież n ie rob i teg o zło ś l iwie. Czasem jes t b ezmyśln a i n aiwn a, alewo b ec mn ie zawsze b y ła czu ła i wielk o d u szn a. Wyład o wałam n a n iej swó j żal iro zczaro wan ie. Mo że rzeczywiście n aj lep iej b ęd zie sp rzed ać d o m. Zacząć o d n o wa. Zate p ien iąd ze mog łab y m nawet k u p ić n o wy d o m, o czy wiście znaczn ie mn iejszy .Ch y b a jes tem sen ty men taln a. Trzeb a żyć d alej , p rzes tać żało wać teg o , co mo g ło b yć,i sk up ić s ię na ty m, co s ię ma.

Patrik rozumiał , że Erik a ma n a my ś li n ie ty lk o d o m.– Jak d o szło d o tego wypadk u ? Nie masz mi za złe, że py tam?– Nie, w p o rząd k u . – Od etchn ęła g łęb iej . – Ro dzice wracal i o d s io s try o jca.

Mieszka w Strö mstad . By ło ciemn o , p o deszczu złap ał mró z, n a szos ie by ła szk lan k a.Tata jeźd zi ł o s tro żn ie, ale p rawd o pod o b n ie n a d ro g ę wy b ieg ło jak ieś zwierzę.Samo ch ó d g wałto wn ie zarzu ci ło , wp ad ł w p o ś l izg i u d erzy ł p ro s to w d rzewo .Prawd opo d o b n ie o b o je zg in ęl i n a miejscu . Tak n am w k ażd y m razie p o wied ziel i , bon ie wiad omo , czy tak by ło n ap rawd ę.

Z o k a sp ły n ęła jej łza. Patrik nachy li ł s ię i ją s tarł . Po tem ch wy cił ją zap odb ródek , zmu szając, b y n a n ieg o sp o jrzała.

– Gd y b y to n ie b y ła p rawda, n ie powiedziel ib y . Jes tem p rzek o nany , że n iecierp iel i . Ab so lu tn ie p rzek o n an y .

Erik a w milczen iu sk in ęła g ło wą. Uwierzy ła mu i p oczu ła s ię, jak by jej zd jęto zp iers i wielk i ciężar. Samo ch ó d sp ło n ął p o wy pad ku i Erik a sp ęd zi ła n iejed n ąb ezsen n ą no c, my ś ląc z p rzerażen iem, że ro d zice jeszcze ży l i . Słowa Patrik aro zp ro szy ły jej lęk i . Po raz p ierwszy o d wy padku my ślała o tym spok o jn ie. Zo s tałżal , ale lęk zn ik nął . Patrik s tarł jej z p o l iczk a parę zab łąk an y ch łez.

– Bied n a ty mo ja. Bied u lk a.Wzięła jeg o d ło ń i p rzy łoży ła sob ie d o po liczk a.– Wcale n ie, n ie żału j mn ie, Patrik u . Prawd ę mó wiąc, n ig d y n ie b y łam równ ie

szczęś l iwa jak w tej ch wil i . Dziwne, ale p rzy to b ie czu ję s ię całko wicie b ezp ieczn a. Wo gó le n ie o d czu wam n iep o k o ju , jak i s ię zwy k le czu je n a p o czątk u związk u . Jakmy ślisz, z czeg o to wy n ik a?

– Z teg o , że jes teśmy so b ie p rzezn aczen i .Sły sząc te u ro czy s te s ło wa, Erik a zaru mien iła s ię, b o czu ła tak samo . Jak b y

o dnalazła d ro g ę d o d o mu .Wstal i jak n a syg n ał , zo s tawiając na s to le n aczy n ia i p o szl i ob jęci d o sy p ialn i .

Na d worze szalała zamieć.

Page 160: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Dziwn ie s ię czu ła, mieszk ając zn ó w w swo im p an ień sk im p o k o ik u . Zwłaszcza żezmien ił jej s ię gu s t , a po k ó j p o zo s tał , jak i b y ł . Du żo ró żo weg o i ko ro n ek toju ż n ie to .

Ju l ia leżała n a wąsk im łóżku i wp atry wała s ię w su fi t . Ręce sp lo t ła n a b rzu ch u .Wszy s tk o s ię wali ło . Ży cie jej s ię wali ło , ro zp ad ało n a k awałk i . Miała wrażen ie,jak by d o tąd ży ła w g ab in ecie lu s ter, gd zie n ic n ie jes t tak ie, jak s ię zd aje. Niewied ziała, co d alej ze s tud iami. Cały zapał z n iej u szed ł , w ś rodk u semes tru . Niewierzy ła zresztą, ab y k to ś d o s trzeg ł jej n ieobecn ość. Nig d y n ie b y ło jej łatwo op rzy jació ł .

Mog łab y d o pó źnej s taro ści leżeć w ty m ró żowy m p o k o ju i wp atrywać s ię w su fi t ,a Birg i t i Karl-Erik n ie o d ważą s ię jej p rzeszkadzać. Mo że d o k o ń ca ży cia ży ć na ichk o szt , b o k lu czem do ich sk arb o n k i są wy rzu ty su mien ia.

Ju l ia miała uczu cie, jak b y szła p o d wo d ą. Ru ch y miała ciężk ie i sp owo ln io ne,d źwięk i d o ch o d ziły jak p rzep u szczone p rzez fi l t r. Kied y ś by ło inaczej . Płonęłas łu szn y m gn iewem i n ien awiścią, k tó ra ją samą p rzerażała. Nien awiść zo s tała, aleteraz to warzy szy ła jej rezy g n acja. Ju l ia b y ła tak p rzy zwy czajo n a g ard zić samą so bą,że n ien awiść o b ró ci ła też p rzeciwk o so b ie. Tru d n o pozby ć s ię s tareg o n awy k u ,zwłaszcza że o p an o wała g o d o perfek cj i .

Od wró ciła s ię n a b o k . Na b iu rku s tało zd jęcie – jej i Alex . Trzeb a je wy rzu cić, alen ajp ierw mu si zeb rać s i ły . Po tem p o d rze je n a kawałeczk i i wy rzu ci . Sk rzy wiła s ię nawid o k uwielb ien ia malu jącego s ię w jej sp o jrzen iu n a zd jęciu . Alex jak zwy k lech łodn a i p ięk n a, a s to jące ob o k b rzy d k ie kaczątk o sp o g ląd a na n ią z zach wy tem.Wed łu g Ju l i i Alex n ie mo g łab y zro b ić n ic n iewłaściweg o . Ju l ia chciała wierzy ć, żep ewn eg o d n ia wy lęg n ie s ię z k oko n u ró wn ie p ięk n a i p ewn a s ieb ie jak Alex . Na my ś lo swo jej n aiwn ości u śmiech nęła s ię z p o l i to wan iem. Cóż za g o rzk i żart . Najg o rsze, żejej kosztem. Ciek awe, czy o b mawial i ją za p lecami, czy wy śmiewali s ię z g łu p iej ib rzydk iej Ju l i i .

Us ły szała o s tro żne p u k an ie i sk u l i ła s ię n a łó żk u . Wied ziała, k to pu k a.– Ju l io , martwimy s ię o cieb ie. Może b y ś zeszła d o nas n a ch wilę?Nie o d p o wied ziała, wpatru jąc s ię ze sk u p ien iem w k o smy k włosów.– Dzieck o ko ch ane, p ro szę cię.Birg i t u s iad ła n a k rześ le s to jący m p rzy b iu rku i zwró ci ła s ię w k ieru n k u Ju l i i .– Rozumiem, że jes teś n a n as wściek ła, mo że nawet n as n ien awid zisz, ale wierz

mi, n ie ch ciel iśmy cię sk rzy wdzić.Ju l ia z p rzy jemnością s twierdzi ła, że Birg i t wy g ląda n a sk rajn ie wy czerp an ą,

jak by miała za so bą wiele n iep rzesp an y ch nocy . Pewn ie tak b y ło . Wo k ó ł o czup o jawiły s ię n o we zmarszczk i jak k u rze łap k i . Ju l ia p omy ślała zło ś l iwie, że Birg i tb ęd zie mu s iała p rzysp ieszy ć l i ft in g , k tó ry miała zamiar so b ie zrob ić w p rezen cie zo k azj i p rzy p ad ający ch za ro k sześćd zies iąty ch p iąty ch u ro d zin . Birg i t p rzy su n ęłas ię b l iżej i p o ło ży ła rękę n a ramien iu Ju l i i . Ju l ia ją o d trąci ła. Birg i t o d su n ęła s ięu rażo na.

– Wszy scy cię k o ch amy . Przecież wiesz.A jak że. Po co to mówić? Przecież wiad o mo , jak jes t . Birg i t n ie ma po jęcia o

miło ści . Kochała jed y n ie Alex . Zawsze ty lk o Alex .

Page 161: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

– Ju l io , mus imy p o ro zmawiać, p o winn iśmy s ię n awzajem wsp ierać.Gło s jej zad rżał . Ju l ia b y ła ciek awa, i le razy Birg i t po my ślała, że wo lałab y , ab y to

o n a zg inęła zamias t Alex . Obserwo wała Birg i t , jak zrezy g n o wan a wstaje, z d rżen iemo d s tawia n a miejsce k rzes ło i p rzed wy jściem rzu ca jej b łag alne sp o jrzen ie.Odwró ciła s ię d o ścian y . Drzwi zamk n ęły s ię cicho .

atrik n ig d y n ie p rzepadał za p o ran k ami, ale d zis iejszy b y ł wy jątk o wociężk i . Po p ierwsze d latego że mu s iał ws tać z ciep łeg o łóżka, zo s tawiając w

n im Erik ę, i p o jech ać d o p racy . Po d ru g ie d lateg o że aby wy jech ać, mu s iał p rzezpó ł g o d zin y odśn ieżać samochó d . A po trzecie, ten cho lern y samo ch ó d n ie ch ciałzap al ić. Po k i lku d aremn y ch p ró b ach d ał za wy g raną i p o ży czy ł samo ch ó d o dErik i . Na szczęście zask o czy ł o d razu .

Wp arował n a komisariat z p ó łg o d zin n y m o p óźn ien iem. Po ciąg n ął k i lka razy zap rzó d ko szu li , żeb y s ię t rochę o ch ło d zić, b o aż s ię zg rzał od teg o o dśn ieżan ia.Przy s tanął jeszcze p rzy maszy nce d o kawy i dop iero gdy z napełn io n ą fi l iżan k ązas iad ł za b iu rk iem, poczu ł , jak mu s ię tętno u sp o k aja. Na ch wilę p ozwo li ł so b iep o g rąży ć s ię w miło sn y ch marzen iach . Os tatn ia noc b y ła ró wn ie cu down a jakp o p rzed n ia. Ud ało mu s ię zach o wać resztk i zd ro weg o ro zsąd k u i p rzesp ać k i lk ag o dzin . Po wied zieć, że jes t wyp o częty , b y ło b y p rzesad ą, ale n ie b y ł takn iep rzy to mn y ze zmęczen ia jak wczo raj .

Najp ierw p rzejrzał n o tatk i z wczo rajszeg o sp o tk an ia z Janem. Nie p rzy n io s łowprawdzie żad nych n o wych in teresu jących szczeg ó łó w, ale n ie uważał teg o czasu zas traco n y . Is to tne b y ło ró wn ież wy rob ien ie so b ie zd an ia n a temat o só b zamieszan y chw sp rawę. „Do ch o d zen ia w sp rawach o mo rd ers two d o ty czą lu d zi” – p owtarzał jedenz jeg o wy k ład o wcó w w szk o le p o l icy jn ej i Patrik zapamiętał te s ło wa. Uważał , że zn as ię n a lu d ziach . Kiedy p rzes łu ch iwał świad k ów i p odejrzan y ch , s tarał s ię o d erwać n ach wilę o d fak tó w i sk u p ić n a d an ej o so b ie, by wyro b ić so b ie po g ląd n a jej temat . Jann ie zro b ił n a n im d o b reg o wrażen ia. Patrik sp ró b o wał po d su mować swo je odczu cia:n ieg o d n y zau fan ia, o ś l izły i lu b ieżn y . By ło d la n ieg o o czy wis te, że Jan coś u k ry wa.Sięg n ął p o n own ie d o pap ieró w d o ty czący ch Lo ren tzó w. Nad al n ie p o trafi ł d o p atrzy ćs ię związk u między ty mi lu d źmi a mo rders twami. Po za telefo n ami An dersa d o Jan a.Nie mó g łb y jed n ak u d o wodn ić, że h is to ria o g łu ch y ch telefo n ach jes t n iezg o d n a zp rawd ą. Patrik wy jął teczk ę z materiałami n a temat śmierci ro d zicó w Jan a.Niep o k o iło go co ś , co u s ły szał w g ło s ie Jan a, jak iś fałszywy to n , k ied y o ty mo p owiadał . Przy szed ł mu d o g ło wy p ewien po my sł . Po d n ió s ł s łuchawk ę i wy b rałn u mer zn an y mu n a p amięć.

– Cześć, Vick y , co s ły ch ać?Vick y o d p o wied ziała, że wszy s tk o w p o rząd k u . Po tych g rzeczn ościo wych

fo rmu łk ach Patrik móg ł p rzed s tawić swo ją p ro śb ę.– Słuchaj , czy mo g ę cię p ro s ić o p rzy s łu g ę? Sp rawd zam g o ścia, k tó ry

p rawd o pod o b n ie zo s tał wp isany d o rejes tru o p iek i spo łeczn ej w s ied emd zies iątymro k u lu b co ś k o ło teg o . Nazywał s ię Jan Norin , wiek d zies ięć lat . Macie w arch iwachco ś z tamtego czasu ? OK, czek am.

Bęb n ił n iecierp l iwie p o b iu rk u , p o d czas gdy Vick y Lind z b iu ra o p iek i

Page 162: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

spo łeczn ej sp rawd zała w sys temie k o mpu tero wy m. Od ezwała s ię p o d łuższej ch wil i .– Masz te d an e? Su per. Mo żesz jeszcze sp rawd zić, k to p ro wad ził tę sp rawę? Siv

Persso n . Świetn ie, zn am ją. Masz jej n u mer telefo n u ?Patrik zap isał numer n a k arteczce p o s t-i t , zap ewn ił Vick y , że p ewn eg o d n ia

zap ro s i ją n a o b iad , i s ię ro złączy ł . Zad zwon ił pod p o d an y n u mer i o d razu u s ły szałw s łu ch awce pełen energ i i g ło s . Ok azało s ię, że Siv d o sk o n ale p amięta p rzy p ad ekJana No rin a, i Patrik mo że zaraz d o n iej p rzy jść.

Ściąg n ął k u rtk ę, a p rzy o k azj i p rzewrócił wieszak , k tó ry p ad ając z h ałasem, s trąci łze ścian y p lanszę, a z p ó łk i d o n iczk ę. Zo s tawił to na razie i wy szed ł n a k o ry tarz.Zo b aczy ł g ło wy k o leg ów wy g lądający ch ciek awie ze swo ich p o k o i . Po mach ał im iwy b ieg ł n a dwó r.

Biu ro o p iek i sp o łeczn ej zn ajd o wało s ię w o d leg ło ści p aru set metró w o dk o misariatu . Patrik b rn ął p rzez śn ieg w s tro n ę p asażu h an d lo weg o , sk ręci ł p rzyg o sp o d zie. Zos tał mu jeszcze n iewielk i k awałek . Op iek a sp o łeczn a miała s iedzib ę wty m samy m b u d y n k u co zarząd g miny . Patrik wszed ł p o sch o d ach i p rzy witał s ię zs ied zącą w recep cj i d awn ą k o leżan ką z l iceu m, k tó ra g o wp u ści ła d o Siv . Siv Perssonp rzy witała s ię b ez zb ęd n y ch cereg iel i , n a s ied ząco , bo n ieraz miewali ze so b ą doczyn ien ia s łu żb o wo . Szan o wali s ię n awzajem, ch o ciaż n ie zawsze by li teg o sameg ozdan ia. Siv by ła jed n ą z n ajmilszy ch o só b , jak ie znał , ch o ciaż jedno cześn ie Patrikb y ł zd an ia, że p raco wn ik so cjaln y n ie p o win ien p o s trzeg ać lu dzi ty lk o o d n aj lep szejs tro n y . Po d ziwiał ją jednak za to , że n ad al wierzy w lu d zi , mimo że ty le razy s ięn acięła. Z Patrik iem b y ło wpro s t p rzeciwn ie.

– Cześć, jakoś u d ało ci s ię p rzeb rnąć p rzez zasp y !Patrik o d razu zwróci ł u wag ę n a n ien atu raln y ton w jej g ło s ie.– Tak , ch o ciaż p rzyd ałb y s ię sk u ter śn ieżn y .Siv ch wy ciła zawieszo n e n a szy i o k u lary i zało ży ła je n a czu b ek n o sa. Miały

czerwo ną o p rawk ę, d o p aso wan ą d o u b ran ia. Lu b iła zdecy dowan e k o lo ry . Uczesan ieto samo co zawsze, n a p azia z k ró tk ą g rzy wką o b ciętą tu ż n ad b rwiami. Włosy lśn i łymied zią. Patrik o wi p o p rawiał s ię hu mo r od sameg o p atrzen ia n a n ią.

– Chciałb y ś s ię zap o zn ać z jed n ą z mo ich d awn y ch sp raw, tak ? Jan No rin .Zn ó w ten szczeg ó ln y to n . Na b iu rk u leżała spo ra teczk a materiałó w

p rzy go to wan y ch d la Patrik a.– Jak widzisz, jes t teg o sp o ro . Jeg o ro dzice ćp al i , o bo je. Nawet g d y b y n ie ten

wy p ad ek , i tak mu s iel ib y śmy in terwen io wać. Ch ło p ak b y ł p u szczo n y samo p as ,wy ch o wywał s ię właściwie sam. Do szk o ły p rzych odził b ru d n y i o b d arty , k o led zymu d o k u czal i , b o śmierd ział . Prawdop o d o b -n ie sy p iał w dawn ej s tajn i i d o szk o łyp rzy ch odził w ty m samy m u b ran iu , w k tó ry m sp ał .

Sp o jrzała n a n ieg o znad o k u laró w.– Zak ład am, że n ie zro b isz złego u ży tk u z ty ch in fo rmacji i do s tarczy sz mi

p isemn ą zg o d ę n a wg ląd d o ty ch do k u men tó w?Patrik k iwn ął g ło wą. Zd awał sob ie sp rawę z k o n ieczn o ści p rzes trzegan ia pewn y ch

p roced u r, ale sk u teczn ość p racy d o ch o d zen io wej wymag ała czasem, b y p roced u r

Page 163: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

d o p ełn ić d o p iero p o fak cie. Do tej p o ry wsp ó łp raca d o b rze im s ię uk ład ała, alero zu miał , że Siv mus iała to p owiedzieć.

– A d laczeg o n ie in terwen io waliście wcześn iej? Jak mo żn a by ło p o zwo lić, żeb ysp rawy zaszły tak d alek o ? Dzieciak b y ł zan ied b y wany o d u rod zen ia, a w ch wil iśmierci rodzicó w miał d zies ięć lat .

Siv wes tch n ęła g łęb o k o .– Ro zu miem cię i u wierz, że my ś lałam tak samo . Ale k ied y tu zaczęłam p raco wać,

jak iś mies iąc p rzed ty m pożarem, by ły inn e czasy . Trzeb a by ło n ap rawd ę sk rajnegop rzy p ad k u , żeb y wład ze zdecydo wały s ię n a og ran iczen ie wład zy ro d zicielsk iej . Wd o d atk u b y ła moda n a l ib eraln e wy ch o wan ie, co mściło s ię zwłaszcza n a d zieciachtak ich jak Jan . Nie miał n a ciele ś ladó w świad czący ch o b iciu . Ujmu jąc rzeczb ru taln ie, b y ło b y d la n ieg o lep iej , gd y b y zos tał p o b ity i t rafi ł d o szp i tala, b o wted yo p iek a sp o łeczn a zajęłab y s ię ro d zin ą. Ale o n i alb o b i l i tak , że n ie b y ło widać, alb od o p uści l i s ię t y l k o zan ied b y wan ia dzieck a. Siv zazn aczy ła p alcami cy tat .

Patrik mimo wo li p o czu ł o d ru ch symp ati i d o małeg o Jan a. Czy mo żn a zo s taćn o rmaln y m czło wiek iem, jeś l i wzras ta s ię w tak ich waru n k ach ?

– Nie p o wied ziałam ci jeszcze najg o rszeg o . Nie u d ało n am s ię teg o udo wo d n ić,ale wiele wsk azy wało , że ro d zice p o zwalal i go wy korzy s ty wać ró żn y m mężczyznomw zamian za p ien iąd ze alb o n ark o ty k i .

Patrik on iemiał .– Nie miel iśmy p ewno ści , ale d ziś można s twierd zić, że zach owy wał s ię w sp o só b

ty p o wy d la d zieci wy k o rzy s tywan y ch sek su aln ie. Miał n a p rzy k ład wielk iep ro b lemy z zach o wan iem w szk o le. Jak p owiedziałam, d zieci mu do k u czały , ajed n o cześn ie b ały s ię g o .

Siv o tworzy ła teczkę i zaczęła szu k ać wśród p ap ierów.– O, jes t . W d ru g iej k las ie p rzy n ió s ł d o szk o ły nó ż i g ro zi ł n im jed n emu z

n ajg o rszych p rześ lad o wcó w. Sk aleczy ł g o n awet , i to w twarz, ale d y rek cja wy ciszy łasp rawę i z teg o , co wid zę, n ie zo s tał u k aran y . Po tem b y ły jeszcze ró żn e zajścia zag resywn y m zach o wan iem wo b ec k o legów, ale h is to ria z n o żem b y łan ajp o ważn iejsza. Kilka razy b y ły na n iego sk arg i za n iewłaściwe zachowan ie wo b ecd ziewczy n ek z k lasy . Jak na jego młody wiek b y ły to b ard zo dalek o p o su n ięte alu zjei zach o wan ia sek su aln e. Te sk arg i też n ie miały d alszych k o n sek wencji . Wted yjeszcze n ie wiedzian o , jak p o s tęp o wać z d zieck iem, k tó re ma tak ie zab u rzen ia wrelacjach z o to czen iem. Dziś ju ż p o p ierwszych sy g n ałach b y łab y jak aś reak cja,p amiętaj jednak , że d ziało s ię to na p o czątku lat s ied emd zies iątych , gdy światwyg ląd ał zu p ełn ie in aczej .

Patrik bard zo wsp ó łczu ł Jano wi. By ł o b u rzo n y tak im s to su n k iem do d ziecka.– A p o p o żarze? By ło więcej in cy d en tó w?– Nie, i to jes t właśn ie d ziwn e. Prawie n atychmias t p o p ożarze t rafi ł d o Lo ren tzó w

i ju ż n ig d y n ie s ły szel iśmy , żeb y by ły z n im jak ieś p ro b lemy . Sama parę razy b y łamtam n a k o n tro l i i d zieciak b y ł jak o d mien io n y . W g arn i tu rze, p ięk n ie uczesan y ,p atrzy ł p ro s to w o czy b ez mru g n ięcia i u p rzejmie o d p o wiad ał n a p y tan ia. To b y łon iesamo wite. Lu d zie s ię tak n ie zmien iają, a w k ażd y m razie n ie tak szyb k o .

Patrik d rg nął . Pierwszy raz s ły szał , żeby Siv p owiedziała co ś n iep rzy ch y lnego o

Page 164: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

swo im po d o p iecznym. Do my śli ł s ię, że s to i za tym coś więcej . Że chciałab y co śpo wied zieć, ale b ęd zie ją mu s iał o to sp y tać.

– A jeś l i ch o d zi o ten p o żar...Zawies i ł g ło s . Siv wy p ro s to wała s ię n a k rześ le i Patrik zro zu miał , że jes t na

właściwy m tro p ie.– Do szły do mn ie p ewn e pog ło sk i n a ten temat . – Sp o jrzał n a n ią p y tająco .– Tru d n o , żeb y m k o men towała p o g ło sk i . Co tak iego s ły szałeś?– Że to b y ło p o d p alen ie. W p ro to k o le z d o ch o d zen ia też n ap isano

„p rawdop o d o b n e p o d p alen ie”, ale n ie zn alezio n o ś lad ó w p ro wad zący ch dosp rawcó w. Po żar wy b u ch ł na p arterze, a rodzice sp al i n a p iętrze. Nie miel i szan s .Mo że wiesz, k to n ien awid zi ł ich tak b ard zo , że móg łb y zrob ić co ś tak ieg o?

– Tak .Kró tk a o d p o wied ź p ad ła tak cich o , że p rzez ch wilę Patrik n ie b y ł p ewien , czy s ię

n ie p rzes ły szał .Powtó rzy ła g ło śn iej :– Tak , wiem, k to n ien awid zi ł No rin ó w d o teg o s to p n ia, że b y ł go tó w ich sp al ić.Patrik milczał , n ie ch cąc jej p o n ag lać.– Przy jech ałam tam razem z p o licją. Na miejscu by ła ju ż s traż p o żarn a. Jeden ze

s trażaków poszed ł do s tajn i , żeb y sp rawd zić, czy n ie wp ad ła tam jakaś isk ra i n ie mazarzewia n o wego p o żaru . W tej s tajn i zn alazł Jan a. Dzieciak n ie ch ciał wy jść, więczad zwo n il i d o n as , d o o p iek i sp o łeczn ej . Praco wałam tam o d n iedawn a, jak oasy s ten tk a sp o łeczna. Teraz, p o latach , p rzy zn aję, że bard zo mn ie zaciek awiła tasp rawa. Jan s ied ział op arty o ścianę w n ajd alszy m k ącie s tajn i , p i ln o wan y p rzezs trażaka, k tó remu wy raźn ie u lży ło , k ied y s ię zjawil iśmy . Wy pro s i łam po licjan tó w iweszłam sama. My ślałam, że d zieck o p o trzeb u je p o cieszen ia i t rzeb a je jaknajszy b ciej zab rać. Cały czas g merał ręk ami, ale b y ło ciemno i n ie wid ziałam, coro b i . Kied y po d eszłam b liżej , zo b aczy łam, że t rzy ma co ś n a k o lanach . To b y ło topu d ełko zap ałek . Z wielką p rzy jemn o ścią rozdzielał zap ałk i : p o jed n ej s tron iepu d ełka k ład ł czarn e, wy p alo n e, a p o d ru g iej n iewyp alo ne, z czerwo nymi łep k ami.Na b u zi malowała s ię sama rad o ść. Po p ro s tu b i ła o d n iego tak im żarem... w ży ciu n iewidziałam n ic równ ie o k ro p n eg o . Do tej p o ry czasem p rzed snem mam tę b u zię p rzedoczami. Pod eszłam i o s tro żn ie wy jęłam mu z ręk i zap ałk i . Sp o jrzał n a mn ie i zap y tał :„Ju ż n ie ży ją?”. Ty lk o ty le. „Już n ie ży ją?”. A p o tem zach ich o tał i p o s łu szn ie d ał s ięwy p ro wad zić ze s tajn i . Przed wy jściem w k ącie zo b aczy łam ko c, latark ę i s to s u b rań .Wted y do mn ie d o tarło , że jes teśmy wsp ó łwin n i śmierci jeg o ro d zicó w. Należałoin terwen iować wiele lat wcześn iej .

– Mó wiłaś o ty m k o mu ś?– Nie, a n ib y co miałaby m p o wied zieć? Że b awił s ię zap ałkami, więc n a p ewno

jes t sp rawcą p o żaru ? Sło wa o ty m n ie p o wied ziałam n ik o mu , d o p ó k i ty n iezap y tałeś . Ale zawsze s ię sp o d ziewałam, że p rędzej czy p ó źn iej p o l icja s ię n imzain teresu je. W co jes t zamieszan y?

– Jeszcze n ie mo g ę ci p o wied zieć, ale p rzy rzek am, że p o wiem, k ied y ty lk o b ęd ęmó g ł. Bard zo ci jes tem wdzięczn y za te in fo rmacje. Zaraz zajmę s ię załatwian iem

Page 165: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Ś

p ap ierk ów, żeby ś n ie miała p ro b lemó w.Po k iwał ręk ą i ju ż g o n ie b y ło .Siv Persso n s ied ziała za b iu rk iem. Oku lary zawis ły n a łań cu szk u , zamkn ęła oczy

i p o tarła nasad ę n o sa.Patrik wy szed ł n a zasy p an y śn ieg iem ch o d n ik i w tej samej ch wil i zad zwo n iła

jego k o mó rk a. Zeszty wn iały mi z zimn a palcami z t ru d em o two rzy ł k lap k ę telefo n u .Miał nadzieję, że to Erik a, ale n a wy świet laczu p o k azał s ię n u mer cen tral ik o misariatu .

– Patrik Hed s tröm. Cześć, An n ik a. Nie, jes tem w d ro d ze. Do brze, ale zaczek aj ,zaraz tam b ęd ę.

Zamknął k lap kę. Zn ów jej s ię u d ało . An n ik a o d k ry ła, że w ży cio ry s ie Alex co ś s ięn ie zg ad za.

n ieg sk rzy p iał p o d b u tami, g d y tru ch tał do k o misariatu . Szło mu s ię łatwiej ,bo g d y b y ł u Siv , u l icą zd ąży ł p rzejech ać p łu g . Pasaż hand lo wy b y ł p rawie

p us ty , mało k to ch ciał wy ch o d zić w tak i mró z, a jeś l i ju ż, to szed ł szy b k o zp odn ies io n y m k o łn ierzem i czap k ą naciąg n iętą na u szy .

Patrik wszed ł d o k o misariatu i o trzep ał śn ieg z b u tów. Zwró cił u wag ę, że śn iegp lu s p ó łb u ty ró wn a s ię mokre skarp etk i . Po win ien b y ł to p rzewid zieć.

Po szed ł p ro s to d o po k o ju Ann ik i . Sąd ząc p o jej zad owo lo n ej min ie, mu s iałazn aleźć coś n ap rawd ę is to tn eg o .

– Co s ię s tało ? Wszy s tk ie u b ran ia są w p ran iu . Nie masz n ic n a zmian ę?Patrik najp ierw n ie zro zu miał p y tan ia, ale p atrząc n a jej u śmieszek , do my śli ł s ię,

że s tro i sob ie z n ieg o żarty . Wreszcie zask o czy ł i sp o jrzał n a s ieb ie. Cho lera, n iep rzeb ierał s ię o d p rzed wczo raj , k ied y p o jech ał d o Erik i . Przy p o mn iał so b ie po ran n eo d śn ieżan ie i zaczął s ię zas tan awiać, czy p ach n ie b rzy d k o , czy mo że b a r d z ob rzy d k o .

Wy mamro tał co ś w o d powiedzi i sp o jrzał n a n ią ze zło ścią, co jeszcze bard ziej jąro zśmieszy ło .

– Do p rawd y , b ardzo śmieszn e. Do rzeczy . Mówże, k o b ieto !Z udawan y m g n iewem g rzmo tn ął p ięścią w b lat . W ty m samy m mo men cie

p rzewrócił s ię wazo n z k wiatami, a wod a ro zlała s ię n a b iu rk o .– Ojej , p rzep raszam. Nie ch ciałem. Ale ze mn ie n iezg rab a...Ro zejrzał s ię za czy mś d o wy tarcia wo d y , ale An n ik a jak zwy k le u p rzedzi ła g o ,

wy czaro wu jąc zza b iu rk a p ap ierowe ręczn ik i . Sp o k o jn ie p rzy s tąp i ła d o wy cieran ia iró wn o cześn ie wy dała zn ajo mą k o mend ę:

– Siad !Patrik u s iad ł p o s łu szn ie i p o my ślał , że w n ag rod ę p o win ien do s tać smak o ły k .– Zaczy n amy ?Nie czek ając n a o d p owiedź, An n ika zaczęła czy tać z ek ran u sweg o komp u tera.

Page 166: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– No więc tak . Co fnęłam s ię w czas ie, zaczy nając o d d aty jej śmierci . W o k res iek ied y mieszk ała w Gö teb o rg u , wszys tk o s ię zgadza. Razem z p rzy jació łk ą o two rzy łagalerię w 198 9 ro k u . Wcześn iej sp ęd zi ła p ięć lat n a u n iwersy tecie we Fran cj i , gdzies tu d io wała h is to rię sztu k i . Do s tałam d ziś fak sem jej świad ectwa. Wy n ik a z n ich , żedo eg zamin ó w p rzy s tęp o wała w termin ie i zal iczała je. Nie by ła wy b itn ą s tu d en tką,raczej ś red n ią.

An n ika zrob iła p rzerwę i sp o jrzała na Patrik a. Po ch y li ł s ię, u s i łu jąc czy tać zek ran u . Odwróciła mo n ito r, żeb y za wcześn ie n ie do tarł d o jej odk rycia.

– Przed tem b y ła szk o ła z in ternatem w Szwajcari i . Ch o d ziła do międ zy naro d o wejszk o ły , L’Éco le d e Ch ev a-l ier, k o szmarn ie d ro g iej . An n ika p o ło ży ła n acisk n aos tatn ie s ło wa.

– Z in fo rmacji , k tó re d o s tałam o d n ich telefo n iczn ie, wy n ik a, że czesn e za jed ensemes tr wy n o s i w p rzy b liżen iu s to ty s ięcy k o ro n , a t rzeb a jeszcze d o liczy ć k o sztmieszk an ia, wy ży wien ia, u b ran ia i k s iążk i . Sp rawd ziłam, ta op łata b y ła ró wn iewy so k a w czasach , g dy u czy ła s ię tam Alexand ra Wijk n er.

Patrik ch łon ął jej s ło wa. Po ch wil i zaczął g ło śn o my ś leć:– Py tan ie, jak Carlg renów by ło s tać n a tak ą szk o łę d la Alex ? O i le mi wiad omo ,

Birg i t Carlg ren n igdy n ie p raco wała zawo dowo , a jej mąż n a p ewno n ie zarab iał ty le,żeb y g o by ło s tać n a tak ie czesn e. Sp rawd załaś ...

An n ika p rzerwała mu .– Tak , zap y tałam, k to d o k o n y wał wp łat za Alex an d rę, ale tak ich in fo rmacji n ie

udzielają. Mó g łb y ich do teg o sk ło n ić jed y n ie n ak az szwajcarsk iej p o l icj i , aleuzyskan ie go zab rało b y – p rzy tej b iu ro k racj i – p ó ł ro k u . Tak więc zab rałam s ię o dd ru g ieg o k o ń ca i zaczęłam sp rawd zać fin an se Carlg ren ó w n a p rzes trzen i wielu lat .Mo że od zied ziczy li jak iś sp ad ek ? Czekam na in fo rmacje z b an k u , p o trwa to jeszczek ilk a d n i . Ale – zrob iła p au zę – n ie to jes t n ajciek awsze. Carlg ren o wie p o d ają, żeAlex zaczęła ed u kację w szwajcarsk iej szko le w semes trze wio sen n y m 1 977 , ale zrejes tró w szko ły wy n ik a, że d o p iero wio sn ą 1 9 7 8 ro k u .

An n ika ro zp arła s ię t riu mfu jąco na k rześ le i sk rzy żo wała ramio n a n a p iers i .– Pewn a jes teś?– Sp rawd ziłam n ie raz i n ie d wa. W ży cio ry s ie Alex jes t lu k a o d wio sn y 197 7 d o

wiosny 1 9 7 8 ro k u . Nie wiad o mo , g d zie wted y by ła. Wy p ro wad zil i s ię s tąd w marcu197 7 ro k u i p o tem n ie ma żad nych , ab so lu tn ie żad n y ch in fo rmacji , aż do ch wil ipo jawien ia s ię Alex w szk o le w Szwajcari i . Jed nocześn ie jej rod zice po jawil i s ię wGö tebo rg u , gdzie kup il i d o m, a Karl-Erik Carlg ren zo s tał szefem firmy ś redn iejwielk o ści , zajmu jącej s ię h an d lem h u rto wy m.

– I o n ich też n ie wiado mo , g dzie w ty m czas ie by l i?– Nie. Ciąg le sp rawdzam. Wiad o mo ty lk o , że n ie ma d o wo d ó w, żeb y w ty m

okres ie b y l i w Szwecji .Patrik zaczął l iczyć n a p alcach .– Alex u ro d zi ła s ię w 196 5 ro k u , czy l i w 1 9 7 7 ro k u miała d wan aście lat .An n ika sp rawd ziła na ek ran ie ko mp u tera.– Uro d ziła s ię t rzecieg o s ty czn ia. Zg ad za s ię. Kied y s ię wy p ro wad zil i , miała

Page 167: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

d wan aście lat .Patrik k iwnął g ło wą w zamy ślen iu . In fo rmacje zd o b y te p rzez Ann ik ę są cen n e, ale

p rzyn o szą n o we p y tan ia. Gdzie Carlg ren o wie p rzeb y wali o d wiosny 1 9 77 ro k u dowio sn y 19 7 8 ro k u ? Nie mog li tak p o p ro s tu zn ik n ąć. Na pewn o są jak ieś ś lady , ty lk otrzeb a je zn aleźć. Ale mu s i być co ś jeszcze. Nie dawała mu sp o k o ju u wag a lekarzasąd o weg o , że Alex już k iedy ś ro d zi ła.

– Więcej lu k w jej ży cio ry s ie n ie znalazłaś? A mo że k to ś za n ią zd awał eg zamin yn a u n iwersy tecie? Alb o jej wsp ó ln iczk a p rzez jak iś czas p ro wad ziła g alerię sama?Nie ch o d zi o to , żeb ym n ie u fał two im in fo rmacjo m, ale czy mo g łabyś sp rawd zić tojeszcze raz? I p o py taj w szp i talach , czy rod zi ła u n ich Alex an d ra Carlg ren alb oWijk n er. Zaczn ij o d szp i tal i w Gö tebo rgu , a jeś l i tam n ic n ie zn ajd ziesz, szu k aj dalej ,p o su wając s ię w g łąb k raju . Gd zieś mu szą b yć jak ieś d an e n a ten temat . Przecieżd zieck o n ie mo że o t tak zn ik n ąć.

– A n ie mo g ła u ro d zić za g ran icą? Na p rzy k ład g d y ch o d ziła d o tej szk o ły wSzwajcari i? Alb o we Fran cj i?

– Oczywiście, że też sam na to n ie wp ad łem! Mo że u d a s ię zd oby ć in fo rmacjeo ficjalnymi k an ałami po licy jn y mi? Mo że w ten sp o só b wp ad n iemy n a t ro pCarlg ren ó w. Paszp o rty , wizy , amb asad y . Gd zieś mu szą b y ć in fo rmacje, dok ądp o jechal i .

An n ik a p i ln ie n o to wała.– À p ro p o s , czy k tó remu ś z k o leg ó w u d ało s ię d o wied zieć czego ś k o n k retn eg o ?– Ern s t sp rawd ził al ib i Beng ta Larsso n a. Zg ad za s ię, więc jego mo żn a sk reś l ić.

Mart in ro zmawiał p rzez telefo n z Hen rik iem Wijk n erem, ale n iczego s ię o d n ieg o n ied o wied ział o relacj i międ zy An d ersem i Alex . Pogada jeszcze z k u mplami An d ersa o dflaszk i , żeb y ich wy py tać, może im coś mówił . A Gö s ta... s ied zi w swo im p o k o ju ,u żalając s ię n ad sobą, p ró b u jąc s ię zeb rać, żeb y jech ać d o Gö teb o rg a n a ro zmo wę zCarlg ren ami. Zało żę s ię, że wy ru szy n ajwcześn iej w p o n ied ziałek .

Patrik wes tch n ął . Jeś l i ch ce zn aleźć rozwiązan ie sp rawy , b ęd zie mu s iał je samwy d rep tać, n ie og ląd ając s ię n a ko leg ó w.

– A n ie p o my ślałeś , żeby zap y tać Carlg ren ów wpro s t? Mo że n ie ma w ty m n icp o d ejrzan eg o i wy tłu maczen ie jes t zupełn ie n atu raln e?

– To o n i p odali n am tak ie właśn ie in fo rmacje o Alex , z jak ich ś p o wo d ówu k ry wając, co wted y ro b il i . Po ro zmawiam z n imi, ale ch ciałbym b y ć p ewien sweg o ,żeb y n ie p ró b owali s ię wy k ręcać.

An n ik a odchy li ła s ię n a k rześ le i u śmiech n ęła p o d s tęp n ie.– No to k ied y ś lu b ?Patrik wied ział , że An n ik a n ie wyp u ści zd o b y czy tak łatwo . Trzeba s ię p o g o d zić.

Przez jak iś czas będ zie u lu b io n y m p rzed mio tem jej żartów.– Jeszcze t ro ch ę n a to za wcześn ie. Zan im d amy n a zap o wied zi , p o win n iśmy

ch y b a być ze so b ą p rzy n ajmn iej ty d zień .– Pro o o szę, czy l i jes teście p arą.Patrik zd ał so b ie sp rawę, że n ieo d wo łaln ie wp ad ł w jej s id ła.– Właściwie n ie, ch o ciaż tak , n o może... Sam n ie wiem. Do b rze n am razem i ty le,

Page 168: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

W

ale wszy s tk o jes t tak ie świeże, zresztą mo że o na n ied łu g o wró ci d o Sztokh o lmu . Ty len a razie i ty m mu sisz s ię zad o wo lić.

Patrik wił s ię jak p isko rz.– Ju ż d o b rze, ale oczek u ję b ieżący ch in fo rmacji o ro zwo ju wy d arzeń , s ły szy sz? –

An n ika p o g ro zi ła mu p alcem.Sk in ął g ło wą z rezygn acją.– Tak , tak , d owiesz s ię wszys tk ieg o . Przy rzek am. Zado wo lo n a?– Na razie może b y ć.Wstała, o b eszła b iu rk o i zan im s ię zo rien tował , p rzy tu l i ła g o d o ob fi tej p iers i .

Uścisk ała g o tak mo cn o , że aż mu żeb ra zatrzeszczały .– Tak s ię cieszę ze wzg lęd u na cieb ie. Ty lk o p amiętaj , masz s ię n ap rawd ę

p os tarać, o b iecaj mi to .Patrik n ie o d p o wied ział , b o n a mo men t s traci ł o ddech , ale milczen ie o d czy tała

jak o po twierd zen ie i wy puści ła g o z o b jęć. Przed tem jed nak u szczy p n ęła g o jeszczew p o liczek .

– Idź d o do mu s ię p rzeb rać. Cu ch n iesz!Po tak im k o men tarzu na d o wid zen ia mu s iał p rzez chwilę d o ch o d zić d o s ieb ie n a

k o ry tarzu . Pob o lewały g o żeb ra i po l iczek . Bardzo lu b i ł An n ik ę, ale chwilamiwo lałb y , żeb y tro ch ę o s trożn iej o bchod ziła s ię z l iczący m trzy d zieści p ięć wio senmężczyzną, k tó reg o k ond y cja fizy czn a p ozos tawia wiele d o ży czen ia.

y sep k a, n a k tó rej zn ajd o wało s ię k ąp iel isk o , o tej p o rze ro k u b y łazu p ełn ie p u s ta. Latem p an o wał tu g war, teraz ty lko wiatr zawo d ził n ad

g rubą p o k ry wą śn ieg u , k tó ry napadał o s tatn iej nocy . Erik a o s tro żn ie s tąp ała p oo śn ieżo n ych sk ałkach . Po trzeb o wała świeżeg o p o wietrza, a s tąd , z Bad h o lmen ,miała w do d atku ro zleg ły wido k n a wy sp y i b ezk res lo du . Z o d d ali d o b ieg ałszum samo ch o d ó w, poza tym p an o wała b ło g a cisza. Prawie s ły szało s ię własnemy śli . Ob o k s tała wieża d o sko k ó w d o wo d y . Nie b y ła tak wy so k a jak w latachd zieciń s twa, gd y wyd awała s ię s ięg ać n ieb a, ale n a ty le wysoka, że Erik a nawet wp ięk ny s ło n eczny d zień n ie o dważy łab y s ię sk o czy ć z najwyższej p latfo rmy .

Mo g łab y tu s tać w n iesk o ń czo n o ść. Ch łó d , ch o ć p rzen ik l iwy , n ie miał d o n iejd os tęp u , b o o d p o wied n io s ię u b rała. Miała n awet wrażen ie, że taje o d ś ro dka. Niezd awała so b ie sp rawy ze swej samo tności aż d o ch wil i , gd y p rzes tała b yć samo tn a. Ajeś l i będzie mu s iała wrócić do Szto k h o lmu? Mimo wszys tk o to p aręset k i lo metró w,a n a związek n a o d leg ło ść czu ła s ię ju ż za s tara.

Czy u d a jej s ię zo s tać we Fjäl lbace, jeś l i b ęd zie mu s iała w k o ń cu sp rzed ać do m?Nie chciała wpro wadzać s ię do Patrik a, zan im ich związek n ie o k aże s ię t rwały , a towy mag a czasu . A w tak im razie powin n a zn aleźć so b ie inn e mieszk an ie.

Pro b lem w ty m, że ta p erspek ty wa jej s ię n ie po d o b ała. Główn ie d lateg o że jeś l id om zos tan ie sp rzedany , wo lałab y p rzeciąć więzy łączące ją z Fjäl lb ack ą, n iż p atrzeć,jak obcy lu d zie ch o d zą p o jej ro d zin n y m g n ieźd zie. Nie wy o b rażała sob ie równ ież,że miałab y tu wynajmo wać jak ieś mieszk an ie. By ło by to b ard zo dziwne. Nak ład ające

Page 169: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

s ię n a s ieb ie n iep rzy jemn e my śli t łu miły wcześn iejszą rado ść. Wszy s tk ie p rob lemyn a p ewno d ało b y s ię ro związać, ale ch oć n ie czu ła s ię s taro , lata p rzeży te wp o jedy n k ę sp rawiły , że n ie b y ła ju ż tak elas ty czn a. Po namy śle d o szła d o wn io sk u ,że n ie mu s i ży ć w Sztokh o lmie, po d waru n k iem że zamieszk a w zn ajo my mśro dowisku , b o miło ść miło ścią, ale n ie zn io s łab y aż ty lu zmian .

Możliwe zresztą, że d o tego n as tawien ia p rzy czy n iła s ię śmierć rodzicó w, zmian ad o s tateczn ie wielka, żeb y p rzez całe lata ch cieć ty lk o teg o , ab y ży cie b y łob ezp ieczn e i p rzewid y waln e. Do tąd b ała s ię wiązać. Teraz jed nak n iczego n iep ragnęła bard ziej , n iż włączy ć Patrika d o teg o b ezp ieczn eg o , p rzewid y waln eg o ży ciai móc p lano wać k o lejn e etapy . Wsp ó ln e zamieszk an ie, zaręczy n y , ś lu b , d zieci , ap o tem wiele nak ład ających s ię n a s ieb ie p o wszed n ich d n i . Aż k tó reg o ś d n ia sp o jrząn a s ieb ie i o d k ry ją, że razem d o ży li s taro ści . To p rzecież n iezb y t wyg ó rowan eży czen ie.

Erik a po my ślała o Alex i zrob iło jej s ię żal . Jak b y d o p iero teraz do n iej d o tarło ,że ży cie Alex zak o ń czy ło s ię n ieo d wo łaln ie. Wp rawd zie ich ścieżk i o d d awn a s ię n iep rzecin ały , od czasu d o czasu myś lała o n iej . Wied ziała, że Alex ży je so b ie g d zieś ,równ o leg le d o n iej . Teraz ty lk o Erik a ma p rzy szło ść n io sącą zaró wno d o b re, jak i złech wile. Za k ażdy m razem, gdy my śli o Alex , s tan ie p rzed n ią o b raz zwło k leżących wwan n ie. Krew n a k afelk ach i włosy jak zmro żo n a au reo la. Może właśn ie d lateg ozd ecyd o wała s ię n ap isać k s iążk ę o Alex , żeb y wrócić do lat p rzy jaźn i , a jedn o cześn iep o zn ać ją tak ą, jak ą s ię s tała p ó źn iej .

W o s tatn ich d n iach Erik a zan iep o k o iła s ię. Materiał wy d ał jej s ię p łask i , jakby n atró jwy miaro wą p o s tać p atrzy ła ty lko o d jednej s tro n y , n ie d o s trzeg ając p o zo s tałych ,równ ie ważn y ch . Nasu wał s ię wn io sek , że p o win n a s ię lep iej p rzy jrzeć lud zio m zn ajb l iższego o to czen ia Alex , n ie ty lk o g łówn y m p o s tacio m, także tym z d ru g ieg op lanu . Wró ciła my ś lami d o tego , co p rzeczuwała jak o d zieck o , ch ociaż n ig d y n ieu zy sk ała jasn o ści w tej sp rawie.

Co ś s ię zd arzy ło w roku p o p rzed zający m wy p rowad zk ę Alex , ale n ik t jej n igdyn ie p o wied ział co . Wy starczy ło , że s ię p o jawiła, a szep ty milk ły . Chciel i ją ch ron ićp rzed wied zą, k tó rej teraz tak bard zo p o trzeb u je. Prob lem w ty m, że n ie wiedziała, o dk tó reg o k o ń ca zacząć. Zapamiętała ty lk o , że k iedy p ró b o wała po d s łuch iwaćrozmawiający ch szep tem d o ro s łych , wielo k ro tn ie s ły szała s ło wo „szk o ła”. Niewiele,ale zawsze co ś . Wied ziała, że we Fjäl lb ace n ad al mieszk a n au czy ciel , k tó ry uczy ł ją iAlex . Można zacząć od n ieg o .

Wiatr wzmóg ł s ię i Erice mimo ciep łeg o ub ran ia zro b iło s ię zimn o . Po ra s ięru szy ć. Rzuciła o s tatn ie sp o jrzen ie n a ro d zinn ą miejscowo ść, o s łon iętą p rzezwzn o szącą s ię z ty łu g ó rę. Latem sp owijało ją zło tożó łte świat ło . Teraz b y ła szara ijało wa, ale d la Erik i n awet p ięk n iejsza. Latem Fjäl lb ack a p rzy p omin ała mro wisk o , wk tó ry m panu je ciąg ły ru ch . Teraz b y ło tak sp oko jn ie, jakby mias teczko zap ad ło wsen . A p rzecież wiedziała, że to złudn y sp o kó j , że p od p o wierzch n ią k łęb i s ię to samozło co wszęd zie, g d zie są lu d zie. Napatrzy ła s ię na to w Szto k h o lmie. Tu jed n akn iebezp ieczeń s two wydawało s ię jeszcze więk sze. Nien awiść, zawiść, ch ciwo ść izemsta – wszy s tk o to zamiatano p o d d y wan , bo „co lu d zie p o wied zą”. Po dwy g lan so wan ą p o wierzch n ią k ip iało : zło , mało s tk o wość i zło ś l iwo ść. Patrząc zesk ałek Bad h o lmen n a o śn ieżo n ą Fjäl lback ę, Erika zas tan awiała s ię, jak ie s ię tujeszcze tajemn ice sk rywają.

Page 170: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Z

Wzd ryg n ęła s ię, wsu n ęła ręce g łęb o k o d o k ieszen i i p o szła w k ieru n k u cen tru m.

każd ym ro k iem ży cie s tawało s ię co raz bard ziej n ieb ezp ieczn e. Od k ry wałco raz to no we zag ro żen ia. Najp ierw zd ał so b ie sp rawę z o b ecn o ści b i l io n ó w,

a n awet t ry l io n ó w zarazk ó w i b ak teri i w swo im o to czen iu . Do tkn ięcieczeg o ko lwiek s tało s ię p rawd ziwy m wy zwan iem. Wid ział p rzed so b ą armieatak u jący ch b ak teri i , p o wo d u jący ch miriad y znanych i n iezn an y ch ch o ró bko ń czących s ię śmiercią w ciężk ich b ó lach . Osobn y m zag rożen iem s tało s ię samoo to czen ie. Du że p o wierzch n ie ro d zi ły in ne n iebezp ieczeń s twa n iż małe.Wy starczy ło , że zn alazł s ię w t łu mie, a o b lewał s ię p o tem, o d dech s tawał s ięp ły tk i , p rzyśp ieszo n y . Po zo s tawało ty lko jed n o ro związan ie: ty lk o we własn y mdo mu móg ł ch o ćb y częściowo kon tro lo wać sy tu ację. Wk ró tce p rzeko n ał s ię, żemo że w o g ó le n ie wy ch o d zić z domu .

Ostatn i raz wy szed ł o s iem lat temu . Od tamtej p o ry t łumił p rag n ien ie wy jścia n aświat tak sk u teczn ie, że n awet n ie b y ł p ewien jeg o is tn ien ia. By ł zadowo lo n y i n iewid ział p o wodu , b y co k o lwiek zmien iać.

Axel Wen n ers trö m sp ęd zał całe d n ie n a ru ty n o wych zajęciach . Zawsze wed łu gs tałeg o , n iezmien n eg o schematu . Dzis iejszy d zień n ie ró żn ił s ię od in n y ch . Wstał os ió d mej, zjad ł śn iad an ie i sp rzątnął ku ch n ię. Uży ł s i ln y ch ś ro d k ów czy szczących ,ab y s ię p o zb y ć b ak teri i , k tó re mo g ły s ię ro zs iać wraz z wy jęciem jedzen ia z lo dówk i.Ko lejn e g odzin y sp ęd zał n a o d k u rzan iu , wy cieran iu i po rząd k owan iu p o zo s tałejczęści d o mu . Do p iero k o ło p ierwszej p o zwalał sob ie n a p rzerwę. Zas iad ał z g azetą n aweran d zie. Miał sp ecjaln ą u mo wę z l is to n o szk ą Sig n e: ran o d o s tarczała muzafo l io waną g azetę, żeb y n ie mu s iał s ię d ręczy ć wizją b ru d n ych rąk , k tó re jejd o ty k ały , n im trafi ła d o jeg o sk rzyn k i .

Pu k an ie do d rzwi wywo łało g wałtown y p rzy p ły w ad renal in y . Nie sp o d ziewał s ięn ik o g o . Jed zen ie d o s tarczan o mu w p iątk i , wcześn ie ran o . Nik t in n y d o n ieg o n iep rzy ch o d ził . Zaczął mozo ln ie p rzesu wać s ię w s tro nę d rzwi, cen ty metr p ocen ty metrze. Pukan ie po wtó rzy ło s ię. Drżącą ręk ą s ięgnął d o g ó rn eg o zamk a io two rzy ł . Żało wał , że n ie ma wizjera, jak w d rzwiach d o mieszkań w b lo k ach . Jeg od o m by ł s tary i ko ło d rzwi n ie b y ło nawet o k ien k a, p rzez k tó re mó g łb y zo baczy ć,k to chce s ię d o n ieg o wed rzeć. Nas tęp n ie o d su n ął d o ln y zamek i o two rzy ł d rzwi.Mu siał p o wstrzy mać s ię p rzed zamkn ięciem o czu ze s trach u p rzed ty m czymśn ieo k reś lo n ym i p rzerażający m, co czeka za d rzwiami.

– Pan Axel Wen n ers trö m?Nap ięcie p u ści ło . Kob iety są mn iej g ro źn e o d mężczy zn . Ale n a wszelk i wy p ad ek

n ie zd jął łańcucha.– Tak , to ja.Po s tarał s ię, żeby zab rzmiało to o d p ychająco , b o ch ciał ty lko , żeb y ta k o b ieta,

k imko lwiek jes t , zo s tawiła g o w spo k o ju i so b ie p oszła.– Dzień d o b ry . Nie wiem, czy mn ie pan p amięta. By łam pańską u czen n icą.

Nazy wam s ię Erik a Falck .Szu k ał w p amięci . Ty le lat , ty le d zieci s ię p rzewinęło . Zaczął so b ie p rzy p o min ać

Page 171: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

n ied użą jasn o włosą d ziewczy nkę. Właśn ie, b y ła có rk ą To reg o .– Mo g łab y m zamien ić z p an em k ilka s łów?Patrzy ła n a n ieg o p ro sząco p rzez szp arę w d rzwiach . Ax el wes tchnął , zd jął

łań cu ch i wp u ści ł ją d o ś ro d k a. Starał s ię n ie my ś leć o d ro b nou s tro jachwd zierających s ię razem z n ią d o czy s teg o d omu . Wsk azał palcem szafk ę, d ając d ozro zu mien ia, żeb y zd jęła b u ty . Zrob iła to p o s łu szn ie. Zd jęła też pal to . Nie ch ciał ,żeby mu b ru d ziła w domu , więc wsk azał wik l in o wą so fkę n a weran d zie. Us iad ła. Ax elzakon o tował so b ie, że zaraz p o jej wy jściu t rzeb a u p rać p odu szk i .

– Ty le lat min ęło .– Jeś l i do b rze p amiętam, b y łaś mo ją uczen n icą jak ieś d wad zieścia lat temu .– Zg ad za s ię. Lata lecą.Ax ela d en erwo wała tak a ro zmo wa o n iczy m. Od zy wał s ię n iech ętn ie. Wo lałb y

d o wied zieć s ię, p o co p rzy szła, a p o tem żeb y zos tawiła g o w sp o ko ju . Nie miałp o jęcia, czego mo g łab y o d n ieg o ch cieć. Miał setk i u czn ió w, ale d o tej po ryo szczęd zal i mu o d wied zin . Teraz jed n ak ma p rzed sob ą Erikę Falck i s ied zi jak n aszp ilk ach , my ś ląc ty lko , jak s ię jej szy b k o p o zb y ć. Co ch wila sp o g ląd ał n ap o d u szk ę, n a k tó rej s ied ziała, i miał p rzed oczami p rzyn ies io n e p rzez n ią bak terie.Ro zch o d ziły s ię p o so fce i dalej p o p o d ło d ze. Nie wy s tarczy u p rać p o d u szk i . Kiedywy jd zie, b ęd zie mu s iał sp rzątnąć i wy d ezy n fek o wać cały d o m.

– Na p ewn o zas tan awia s ię p an , p o co p rzy szłam.Sk inął g ło wą.– Sły szał p an n a p ewn o , że Alex Wijk n er zo s tała zamo rdo wan a.Is to tn ie, ta śmierć p rzy p o mniała mu wiele rzeczy , o k tó rych ch ciał zap omn ieć.

Ty m b ardziej marzy ł , żeby Erik a Falck ws tała i p o szła so b ie. Ale n ie zrob iła teg o .Ax el mu s iał p ohamo wać d ziecin n y od ruch , żeb y zatk ać u szy i n u cić, żeby n ieu s ły szeć s łó w, k tó re za ch wilę p ad ną.

– Mam o so b is te powo d y , ab y p rzy jrzeć s ię o k o liczn o ścio m śmierci Alex , i jeś l imo żn a, ch ciałab y m p an a zapy tać o k i lka rzeczy .

– Pro szę b ard zo .Nie zap y tał o te p o wod y . Jeś l i ch ce zatrzymać je d la s ieb ie, p ro szę b ard zo , n ie jes t

ciek awy . Niech p y ta, o n p rzecież n ie mu s i o d p owiad ać. Ale, k u swemu zd ziwien iu ,zap rag n ął wszys tk o tej jasn o wło sej k o b iecie o p o wied zieć. Zrzu cić b rzemię, k tó re o dd wu d zies tu p ięciu lat zatru wa mu ży cie. Najp ierw po jawiło s ię g łęb o k o , w su mien iu ,b y jak t ru cizn a p rzen ik n ąć umy sł i całe ciało . Chwilami zd awał so b ie sp rawę, żewłaśn ie s tąd wzięła s ię jeg o p o trzeb a czy s to ści i ob awa p rzed u tratą k o n tro l i n ado toczen iem. Niech sob ie Erik a Falck p y ta, o co ch ce. Mu si p o sk ro mić p rag n ien ie, b ymó wić, b o wted y p uszczą wszys tk ie tamy i n ie b ęd zie móg ł s ię b ron ić. Nie wo lno d oteg o d o p u ścić.

– Pamięta p an Alexand rę ze szk o ły ?Uśmiech n ął s ię d o s ieb ie. Więk szo ść u czn ió w zo s tawiła p o sob ie b lad e

wsp o mn ien ie, ale Alexand rę p amiętał tak samo wy raźn ie jak dwad zieścia p ięć lattemu . Ch o ciaż raczej n ie powin ien tego mó wić.

– Tak , p amiętam. Po d p an ieńsk im n azwisk iem Carlg ren oczy wiście.

Page 172: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Natu raln ie. Jak ją pan wsp omin a?– Cichu tk a d ziewczy nka, zamk n ięta w so b ie, t ro ch ę p rzemądrzała.Erika b y ła zawied zio na. Ax el świado mie mó wił jak n ajmn iej , żeb y s łowa n ie

wymk n ęły s ię sp o d k o n tro l i i n ie p o p ły n ęły wartk im s trumien iem.– Do b rze s ię u czy ła?– Po wied ziałb y m, że an i d o b rze, an i źle. Na pewn o n ie należała d o p ry mu só w, ale

n a swó j sp o só b b y ła in tel igen tn a i w swo jej k las ie zal iczała s ię d o ś red n iakó w.Erika zawah ała s ię. Axel do my śli ł s ię, że p rzejdzie do p y tań , n a k tó ry ch jej

n ajb ardziej zależało . Te p ierwsze b y ły jed y n ie ro zg rzewk ą.– Wy pro wadzil i s ię w po łowie semes tru . Czy p amięta p an , jak i p o wód p o d ali jej

ro d zice Alex ?Ud ając, że s ię zas tan awia, Ax el zło ży ł d ło n ie i o p arł n a n ich pod b ród ek . Erik a

p rzesun ęła s ię na b rzeg so fk i , czek ając n iecierp l iwie n a o d p o wied ź. Będ zie mu s iał jąro zczaro wać. Ty lk o jed n eg o n ie mó g ł jej p o wied zieć: p rawd y .

– Wy daje mi s ię, że jej o jciec d o s tał p racę gdzie in d ziej . Szczerze mówiąc, n ieb ard zo p amiętam. Wy d aje mi s ię, że o to ch o d ziło .

Erika n ie u k ry wała ro zczaro wan ia. Ax el zn ów p o czu ł n iep rzep artą ch ęć, b y s ięo two rzy ć, u lżyć su mien iu i wy rzu cić z s ieb ie całą p rawd ę. Zaczerp n ął p owietrza is t łu mił ją.

Erika d rąży ła dalej .– To s ię s tało n ag le, p rawd a? Czy s ły szał p an wcześn iej , żeb y Alex wspomin ała o

p rzep rowad zce?– Ch y b a n ie b y ło w tym n ic d ziwn eg o . Wprawdzie, jak mówisz, s tało s ię to n ag le,

ale może o jciec dos tał o fertę p racy z o k reś lo n ym termin em p o d jęcia, czy ja wiem?Ro zło ży ł ręce, co miało o zn aczać, że jeg o d o my sły są tak samo u p rawn io n e jak

jej . Zmarszczk a między b rwiami Erik i p o g łęb i ła s ię. Nie tak iej od p o wied zio czek iwała, ale mu s iała s ię n ią zad o wo lić.

– Jeszcze jed n a rzecz. Pamiętam jak p rzez mg łę, że mó wiło s ię o Alex i d o ro ś l iwsp omin ali o szk o le. Nie wie p an , o co ch o d ziło? Jak p o wied ziałam, n ie p amiętamżad n y ch k o n k retó w, ty lk o to , że co ś u trzy my wan o p rzed n ami w tajemn icy .

Ax el zeszty wn iał . Miał n ad zieję, że n ie wid ać p o n im zmieszan ia. Ro zu miało czy wiście, że mu s iały b y ć p lo tk i . Zawsze tak b y ło , b o n ic n ie d ało s ię u trzy mać wtajemn icy . Sądzi ł jed n ak , że u d ało s ię o g ran iczyć szk o d y . Przecież sam w tymp o mag ał , i g ry zie g o to d o d ziś . Eri-k a czek ała n a o d p o wied ź.

– Nie wiem, co to mo g ło b y ć. Wiad o mo , lud zie gadają. Sama wiesz, i le w tymp rawd y . Na two im miejscu n ie p rzywiązy wałb ym do teg o więk szej wag i .

Erika n ie p o trafi ła u k ryć zawo d u . Do my śli ł s ię, że n ie d owiedziała s ię tego , czeg oo czek iwała. Nie miał jed nak wy boru . To b y ło jak z g arnk iem ciśn ien io wym; g d ybyty lko u ch y li ł p o k ry wk ę, d o szło b y do wyb u ch u . Czu ł jed n ak , że co ś pcha g o domó wien ia. Ju ż o twierał u s ta, u k ład ał je, by p o wied zieć to , czego n ie p o win ien , g d y zu lg ą s twierdzi ł , że Erik a ws taje. By ło , min ęło . Wło ży ła k u rtk ę i bu ty , wy ciąg n ęła d on ieg o ręk ę. Sp o jrzał i p rzełk n ął ś l in ę, zan im po d ał swo ją. Starał s ię n ie sk rzywić.

Page 173: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

W

Do tk n ięcie d ru g ieg o czło wiek a b rzy d ziło g o w s to p n iu n iewyob rażaln y m. Wreszciewy szła, ale g d y już miał zamknąć d rzwi, odwró ciła s ię.

– A właśn ie, mo że p an u wiadomo , czy Nils Lo ren tz miał co ś wsp ó ln eg o z Alexalb o z n aszą szk o łą?

Ax el zawah ał s ię i n ag le s ię zd ecy d o wał. Przecież p ręd zej czy p ó źn iej i tak s iędo wie, jeś l i n ie o d n ieg o , to od k o g oś inn eg o .

– Nie p amiętasz? Przez jeden semes tr miał zas tęp s twa w k lasach cztery – sześć.Szybk o p rzek ręci ł k lu cz, z p o wro tem zało ży ł łań cu ch i o p arł s ię o d rzwi. Zamk n ął

oczy .Nas tęp n ie zab rał s ię d o sp rzątan ia i u sun ął wszy s tk ie ś lad y p o n iep ro szo n y m

go ściu . Dop iero wted y zn ó w p o czu ł s ię b ezp ieczn ie w swo im świecie.

ieczó r zaczął s ię źle. Lu cas p rzy szed ł d o d omu w zły m h u mo rze i An n as tarała s ię wy p rzed zać jeg o ży czen ia, żeb y n ie dać mu d o d atk o weg o

p o wodu d o iry tacj i . Nau czy ła s ię, że w tak ich sy tu acjach ty lk o szuk a o k azj i , żeb ys ię n a n iej wy ład o wać.

Pos tarała s ię i n a k o lację p rzy go to wała jeg o u lub ione d an ie. Pięk n ie nak ry ła d os to łu . Zatro szczy ła s ię o jeg o spok ó j , nas tawiając dziecio m Kró la Lwa n a wid eo wpo k o ju Emmy i k armiąc Adrian a b u telk ą, żeb y zasnął . Nas tawiła Ch eta Bak era,u lu b io n ą p ły tę Lu casa, ład n ie s ię u b rała, u czesała i u malo wała. Ale p atrząc na b ły skw jeg o oczach , zo rien to wała s ię, że to n ic n ie pomo że. Lu cas n ajwy raźn iej miał wpracy zły d zień i mus i s ię wy ładować. Po zo s tawało ty lk o czekać n a ek sp lo zję.

Pierwszy cio s pad ł zupełn ie n iesp o d ziewan ie. Od u d erzen ia w p rawy p o liczek ażjej zad zwo n iło w u ch u . Złap ała s ię za p o liczek i sp o jrzała n a Lucasa w nadziei , żezmiękn ie, g d y zo b aczy , co jej zro b ił . Ty mczasem o n nab rał jeszcze więk szej ocho tyna zad awan ie jej b ó lu . An n a d łu g o n ie p rzy jmo wała d o wiad o mo ści , że Lucaso wisp rawia to p rzy jemność. Wierzy ła jeg o zap ewn ien io m, że też o d czu wa bó l , g d y jąb i je. Do czasu . Ju ż ro zp o zn ała tk wiącą w n im b es t ię.

Sku li ła s ię o d ru ch o wo , b y o s ło n ić s ię p rzed n as tęp n ymi cio sami. Kied y sp ad ł n an ią g rad u d erzeń , sp ró b o wała skup ić s ię n a jed n y m p u n k cie, d o k tó reg o Lucas n iemiał d o s tępu . Co raz lep iej jej s ię to u d awało . Ch o ciaż o d czu wała bó l , u d awało jej s ięod n ieg o zdys tan so wać. Zu p ełn ie jak b y z g ó ry p atrzy ła na s ieb ie leżącą n a pod ło dze,po d czas g d y Lu cas d aje u p u s t wściek ło ści .

Jak iś d źwięk sp rawił , że wró ci ła d o rzeczywis to ści . Emma s tała w d rzwiach , s sąckciu k i ścisk ając w ramio n ach u lu b io n y k o cy k . Od u czy ła s ię teg o ro k temu , alewy raźn ie po trzeb n e jej b y ło tak ie p o cieszen ie. Ssała g ło śno , z całych s i ł . Lu casn iczeg o n ie zauważy ł , b o b y ł o dwrócon y ty łem. Ob ejrzał s ię, k iedy s ię zo rien to wał ,że An n a wp atru je s ię w co ś za jeg o p lecami.

Rzu cił s ię n a có rk ę i zan im An n a zd ąży ła g o p o wstrzymać, p o d n ió s ł d zieck o is i ln ie p o trząsn ął . Emmie aż zad zwo n iły zęb y . An na p ró b o wała ws tać, jak by wzwo ln io nym temp ie. Wiedziała, że d o koń ca ży cia b ęd zie miała tę scenę p rzedoczami. Lucas p o trząsający Emmą, p atrzącą wielk imi o czami na sweg o k o ch an eg otatu s ia, zmien io n eg o w obcą, p rzerażającą p o s tać.

Page 174: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

An n a rzu ci ła s ię, b y o s łon ić Emmę, ale n ie zd ąży ła. Lu cas cisn ął d zieck iem ościan ę. Rozleg ł s ię t rzask . Anna wied ziała, że w jej ży ciu nas tęp u je n ieo d wo łaln azmian a. Lu cas p atrzy ł na d ziecko , jak b y n ie ro zu miał , co s ię d zieje. Najp ierwp o sad ził małą n a p o d łod ze, po tem zn ó w wziął n a ręce, jak n iemo wlę, i sp o jrzał n aAn nę o czami świecący mi jak u ro b o ta.

– Trzeb a ją zab rać d o szp i tala. Po tłu k ła s ię, sp ad ając ze sch o d ów. Trzeb a imwy tłu maczy ć. Sp ad ła ze sch o d ów.

Mó wił b ez związk u . Szed ł d o d rzwi. Nie og ląd ał s ię n a An n ę, k tó ra w szoku szłab ezwo ln ie za n im. Ciąg le miała wrażen ie, że śn i i że zaraz s ię o b u d zi .

Lu cas p o wtarzał raz za razem:– Spad ła ze sch o d ó w. Na p ewn o u wierzą, jeś l i b ęd ziemy mówić to samo . An n o ,

p o wiemy to samo , że sp ad ła ze sch o d ó w, p rawda?Lu cas mó wił jak w g o rączce, a An n a k iwała g ło wą. Chciałaby wyrwać mu Emmę,

p łaczącą h is teryczn ie z b ó lu i p rzerażen ia, ale n ie od waży ła s ię. W os tatn iej ch wil i ,ju ż n a k latce sch o d o wej, u p rzy tomn iła so b ie, że Ad rian zo s tał sam. Po p ęd ziła pon ieg o , a p o tem b u jała p rzez całą d ro g ę na p o g o to wie.

Mo że byś p rzy jech ał zjeść ze mn ą lu n ch ?– Bard zo ch ętn ie. O k tó rej mam b y ć?

– Mo g ę b y ć g o to wa za g o d zin ę. Do b rze b ęd zie?– Do sk o n ale. Zdążę załatwić k i lka sp raw. Do zo baczen ia za god zin ę. – Zrob ił

p au zę, a p o tem d o d ał: – Pa. Cału sk i .Erik a zaru mien iła s ię z rad o ści . To k o lejny etap w ich związk u . Od p o wied ziała

ty m samy m i o d ło ży ła s łu ch awk ę.Po d czas p rzy g o to wy wan ia lu nchu zaczęła s ię ws ty d zić swego p o d s tęp u , ch o ć

b y ła p rzek o n an a, że n ie mo g ła p o s tąp ić in aczej . Go d zinę p ó źn iej rozleg ł s ięd zwo nek . Od etch nęła g łęb o k o i p o szła o two rzy ć. Patrik . Erik a p rzy jęła g o takg o rąco , że o p rzy tomn iała, d o p iero g d y min u tn ik zasy g n alizował , że mak aro n jes tg o to wy .

– Co b ęd zie d o jedzen ia?Patrik pok lep ał s ię p o b rzuchu n a znak , że z p rzy jemn o ścią co ś zje.– Spagh ett i b o lo g n ese.– Mmmm, p y ch a. Wiesz, że jes teś k o b ietą jak z marzeń ? – Stan ął za n ią, o b jął

ramio n ami i zaczął całować w szy ję. – Jes teś sek so wna, in tel ig en tn a, fan tas tyczn a włó żk u , a co najważn iejsze, świetn ie g o tu jesz. Czeg o mo żn a chcieć więcej ...

Zad zwo n ił d zwonek . Patrik sp o jrzał py tająco n a Erik ę, a o n a o d wró ciła wzrok ,wy tarła ręce i po szła do d rzwi. Na p ro g u s tał Dan . Ko mpletn ie zmaltreto wan y izałaman y patrzy ł tęp o p rzed s ieb ie. Eriką ws trząsn ął ten wid ok , ale s tarała s ię n iep o k azać teg o po so b ie.

Dan wszed ł d o kuchn i . Patrik sp o jrzał p y tająco n a Erik ę. Od ch rząkn ęła ip rzeds tawiła ich so b ie.

Page 175: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Patrik Hed s trö m – Dan Karlsso n . Dan chciałby ci co ś po wied zieć, ale n ajp ierwus iąd ziemy .

Poszła p rzo d em d o jad aln i , n io sąc ro n del z so sem. Us ied l i i zaczęl i jeść wpon u rych n as tro jach . Erice by ło ciężk o n a sercu , ale wied ziała, że to k o n ieczn e.Zadzwo -n iła p rzed po łu d n iem d o Dan a i p rzek o n ała g o , b y o p o wied ział p o l icj i oswo im ro man s ie z Alex . Wymy śli ła, że b ęd zie mu łatwiej , jeś l i ro zmo wa o d b ęd zie s ięu n iej w do mu .

Nie zważając na p y tające sp o jrzen ie Patrik a, Erik a zaczęła mó wić.– Patrik u , Dan ch ce ci jako fu n k cjo n ariu szo wi po licj i o czy mś p o wied zieć.Kiwn ęła n a Dan a, b y zaczął mó wić. Dan wp atry wał s ię w swó j talerz. Jed zen ia n ie

ru szy ł . Po ch wil i p rzy t łaczająceg o milczen ia w k o ń cu s ię o d ezwał.– To ze mn ą Alex s ię sp o ty k ała. Jes tem o jcem d ziecka, k tó reg o s ię sp o dziewała.Patrik u p u ści ł wid elec. Z b rzęk iem sp ad ł n a talerz. Erik a p o łoży ła mu ręk ę n a

ramien iu i zaczęła wy jaśn iać.– Dan jes t jed n y m z mo ich n ajd awn iejszy ch i n ajb l iższych p rzy jació ł . Wczo raj

do tarło d o mn ie, że to Dan jes t mężczy zn ą, z k tó ry m Alex sp o ty k ała s ię we Fjäl lb ace.Zap ro s i łam was o b u n a lu n ch , b o po my ślałam, że łatwiej wam będzie ro zmawiać tun iż w k omisariacie.

Erik a wid ziała, że Patrik jes t n iezad o wo lo n y , ale p o my ślała, że zajmie s ię ty mpóźn iej . Dan by ł p rzy jacielem. Po s tan o wiła zro b ić wszy s tk o , b y d o d atko wo n iepog o rszy ć jeg o sy tu acj i . Wcześn iej p rzez telefon p o wied ział jej , że Pern i l lawy jech ała z d ziećmi d o s io s try d o Mu n kedal . Po wied ziała, że mu s i so b ie p ewn erzeczy p rzemy śleć i n a razie n ie wie, jak d alej b ęd zie. Niczeg o n ie ob iecu je. Danzo baczy ł nag le, że jeg o ży cie wali s ię w g ru zy . Wy jawien ie wszy s tk iego p o licj i mo żebyć d la n ieg o swo is ty m wy zwo len iem. Os tatn ie tyg o d n ie b y ły d la n ieg o ciężk ie.Mu siał u k ry wać s ię z żało b ą po Alex , a z d rug iej s t ron y d en erwo wał s ię n a k ażd ydzwo n ek telefo n u czy p u kan ie do d rzwi. Ob awiał s ię, że po l icja u s tal i , że jes tposzuk iwany m k o ch an k iem Alex . Teraz, g d y Pern i l la ju ż wie, n ie bał s ię ro zmo wy zpo licją. Go rzej ju ż być n ie mog ło . Nie o b ch o d ziło g o , co s ię z n im s tan ie. Nie chciałty lk o u tracić rodzin y .

– Patrik u , Dan n ie ma n ic wsp ó ln eg o z tym mo rd ers twem. Op o wie wam wszy s tko ,co ch cecie wiedzieć o związku z Alex , ale p rzy s ięg a, że n ie zro b ił jej n ic złeg o , i jamu wierzę. Może móg łb y ś s ię p o s tarać, żeby to n ie wy szło p o za p o licję. Wiesz, jaklu d zie g ad ają, a ro d zin a Dan a i tak ju ż cierp i . On zresztą też. Zro b ił b łąd i teraz p łacibard zo wy so k ą cen ę.

Patrik n ie wy g ląd ał n a szczeg ó ln ie zad o wo lo n eg o , ale sk in ął g ło wą na zn ak , żes łu ch ał .

– Erik o , ch ciałby m p o rozmawiać z Dan em sam na sam.Bez sp rzeciwu wstała i wy szła d o kuchn i p o zmywać. Od czasu do czasu s ły szała

ich g ło sy , raz g ło śn iej , raz ciszej . Nisk i g ło s Dan a n a p rzemian z wy ższy m g ło semPatrika. Ch wilami wy miana zd ań s tawała s ię b ardzo g o rąca, a k iedy p o p ó łg o d zin iezjawil i s ię ob aj w ku chn i , Dan wyg ląd ał , jak by mu u lży ło . Patrik n ato mias tsp og ląd ał su ro wo . Dan o b jął Erikę n a p ożeg nan ie i po d ał rękę Patrik o wi.

– Od ezwę s ię, g d y b yśmy miel i jak ieś p y tan ia – p owiedział Patrik . – Pro szę s ię

Page 176: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

p rzyg o tować, b ęd zie pan mu s iał zło ży ć zezn an ia n a p iśmie.Dan k iwn ął g łową w milczen iu i mach nął ręk ą na p o żeg n an ie.Sp o jrzen ie Patrik a n ie wró ży ło n ic d o b reg o .– Nig dy , p rzen ig d y więcej teg o n ie ró b . To jes t do ch o d zen ie w sp rawie

mord ers twa. Wszy s tk o mu s i b y ć zro b io n e jak n ależy .Patrik zmarszczy ł czo ło . Erik a mu s iała po wściąg nąć ch ęć, by p o cału n k ami zetrzeć

te zmarszczk i .– Wiem, Patrik u . Ale na l iście p o d ejrzan ych n a p ierwszy m miejscu u mieści l iście

o jca d zieck a Alex . Wied zia-łam, że jeś l i Dan p rzy jd zie n a k o misariat , t rafi d o p o k o jup rzes łu ch ań , g d zie n ik t n ie b ęd zie s ię z n im p aty czko wać. On b y teg o n ie zn ió s ł .Żo n a zab rała d zieci i wy jechała. Nie wie, czy jeszcze d o n ieg o wró cą. W d o d atkuu traci ł o so b ę, k tó ra, jak k o lwiek b y n a to patrzeć, b y ła d la n ieg o ważn a. I n ie wo ln omu b y ło okazywać żalu p o s tracie Alex an i o tym ro zmawiać. Dlateg o p omy ślałam, żed o b rze b y ło b y , g d ybyście zaczęl i ro zmawiać tu taj , w miejscu n eu traln y m, b ezo b ecn o ści in n y ch po licjan tó w. Ro zu miem, że b ędziecie g o mu s iel i p rzes łu ch ać, alen ajgo rsze za wami. Bard zo cię p rzep raszam za ten pod s tęp . Wy b aczy sz mi?

Wyd ęła warg i i p rzy tu l i ła s ię do n ieg o . Ch wy ciła jeg o ręce i po ło ży ła so b ie wtal i i , a p o tem wsp ięła s ię n a palce, żeb y d os ięg n ąć jeg o u s t . Wsu n ęła n a p ró b ęczu b ek języ k a. Po ch wil i o d p owiedział ty m samy m. Po tem odsun ął ją o d s ieb ie isp o jrzał w o czy .

– Wy b aczam ci , ale n ig d y więcej teg o n ie rób , pamiętaj . A teraz o d g rzej wmik ro faló wce, co zo s tało z lu nchu , żeb y mi p rzes tało b u rczeć w b rzu ch u .

Po szl i p rzy tu len i d o jad aln i . Na talerzach zo s tało mn ó s two jed zen ia.Patrik miał ju ż wracać do k o misariatu , g dy Erice p rzy pomn iało s ię co ś jeszcze.– Wiesz, o powiadałam ci , że p rzed wy p ro wad zk ą Carlg ren ó w mówiło s ię o Alex

co ś , co miało związek ze szko łą. Pró b o wałam to sp rawd zić, ale n iewiele s ięd o wied ziałam. Ale k to ś mi p rzy pomn iał , że p o za ty m, że Karl-Erik Carlg ren p raco wałw fab ry ce Lo ren tzó w, b y ło jeszcze jedno o g n iwo łączące Alex i Nilsa. Otó ż Nils p rzezjeden semes tr miał zas tęp s two w naszej szk o le. Mn ie n ie u czy ł , ale wiem, że u czy ł wk las ie Alex . Nie wiem, czy to ma jak ieś zn aczen ie, ale p o myślałam, że p owinn am ci top o wied zieć.

– Pro szę, Nils b y ł n au czy cielem Alex . – Patrik p rzys tan ął n a schod k ach . – Mo żeto n ie ma zn aczen ia, ale w tej ch wil i in teresu je n as wszys tk o , co mo g ło łączy ć NilsaLo ren tza i Alex . Nie mamy zb y t wielu inny ch tropó w.

Sp o jrzał n a n ią p o ważn ie.– Dan p o wied ział co ś , co mi u tkwiło w pamięci . Otó ż Alex mówiła mu o s tatn io , że

n ależy u p o rać s ię z p rzeszło ścią. Że trzeb a s ię odważy ć i zmierzy ć z t ru d n y misp rawami, żeby mó c d alej ży ć. Zas tan awiam s ię, czy ma to jak iś związek z ty m, oczy m mó wisz.

Patrik u milk ł , a p o tem, wracając d o rzeczy wis to ści powiedział :– Nie mo g ę jeszcze wykreś l ić Dan a z l is ty p o d ejrzanych . Mam n ad zieję, że to

rozumiesz.– Ro zu miem, ale b ąd ź wy ro zu miały . Przy jed ziesz wieczo rem?

Page 177: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

– Przy jad ę, ale mu szę jeszcze jechać d o domu , zab rać t ro ch ę u b rań n a zmian ę i takd alej . Będ ę k o ło s ió d mej.

Po cało wali s ię n a p o żeg n an ie. Patrik wziął swó j samo ch ó d , a Erik a s tała n asch o d kach , p atrząc, jak o d jeżd ża.

atrik n ie p o jech ał p ro s to d o k o misariatu . Kied y wy ch o d ził z p racy , zab rałk lu cze d o mieszkan ia An d ersa, n ie bard zo wiedząc p o co . Teraz p o s tan o wił

tam p o jech ać, żeby sp o k o jn ie s ię ro zejrzeć. Po trzeb o wał czeg o ś , co d ało b yd o ch o d zen iu n o wy impu ls . Do ty ch czaso we tro p y p rowad ziły w ś lep e u l iczk i . Wten sp o só b , p o my ślał , n igdy n ie zn ajd zie mord ercy czy też mo rd ercó w. Jakp o wied ziała Erik a, na czele l is ty p o d ejrzanych zn ajdo wał s ię tajemn iczyk o ch an ek Alex , ale Patrik n ie b y ł ju ż tak i p ewien . Nie b y ł jeszcze g o tó wwy k reś l ić Dana, ale mu s iał p rzy zn ać, że ten t rop n ie wyd aje s ię ob iecu jący .

W mieszk an iu An d ersa p an o wał up io rn y n as tró j . Patrik wciąż miał p rzed oczamio b raz wis ielca, ch o ciaż ciało An d ersa zo s tało o d cięte, jeszcze zan im s ię tam p o jawił .Nie wiedział , czeg o szu k ać. Wło ży ł ręk awiczk i , b y n ie zatrzeć ewen tu aln y ch ś lad ó w.Najp ierw s tan ął p o d hak iem, n a k tó ry m zo s tał zaczep iony szn u r, i u s i ło wałwy d ed u k o wać, w jak i spo só b An d ers zo s tał p owieszo n y . Nic mu s ię n ie zg ad zało .Mieszkan ie by ło wy so k ie, a p ęt la zo s tała zawiązan a tu ż p o d h ak iem. Trzeb a wielk iejs i ły , żeb y u n ieść ciało na taką wy so kość. An d ers b y ł wp rawd zie d ość ch u d y , alewy so k i , więc mu s iał jed nak sp o ro ważyć. Patrik zako n o to wał so b ie, żeby sp rawd zićwagę w p ro to ko le z sek cj i . Wid ział ty lko jed n o wy tłu maczen ie: Andersa n ie mo g łap odn ieść jed n a o so b a, mu s iało ich b y ć więcej . Ale d laczeg o w tak im razie na jegociele n ie b y ło żad n y ch ś lad ó w? Nawet g d y b y zos tał u śp io n y , zo s tały b y ś lady p op odn o szen iu . To s ię n ie t rzy mało k u p y .

Patrik rozejrzał s ię p o mieszk an iu . Po za materacem w p o k o ju i s to łem, i d wo mak rzes łami w k u ch n i in n y ch meb li n ie b y ło . Jeszcze szu flady w k u ch n i . Zaczął jesp rawd zać po k o lei . Po l icja już to ro b iła, ale p o s tano wił s ię u p ewn ić, czy n iczego n iep rzeo czo n o .

W czwartej szu flad zie zn alazł k o ło n o tatn ik . Wy jął g o i p o łoży ł n a s to le, żeb yp rzy jrzeć s ię b l iżej . Najp ierw p rzy p atrzy ł mu s ię p o d o s try m kątem w jask rawy mświet le p ad ający m z ok n a, b y sp rawd zić, czy p rzyp ad k iem co ś s ię n ie o d cisnęło .Rzeczy wiście, na p ierwszej s tron ie wid ać b y ło odcisk p isma. Patrik u ży ł zn an eg osp o so bu . Ro ztarł d el ikatn ie g rafi t z o łówk a zn alezio n eg o w tej samej szu flad zie.Ud ało mu s ię o d czy tać n iewielk ą część tek s tu , ale d os tateczn ie dużą, b y móg łd omy ślić s ię reszty . Aż g wizd n ął . Ciek awe, może coś wreszcie ru szy . Os tro żn iewło ży ł ko łono tatn ik d o p las t ik o wej to reb k i zab ran ej z samo ch o d u .

Przeszuk iwał szu flad y dalej . Pełn o w n ich b y ło ró żn y ch ru p ieci . W o s tatn iejzn alazł co ś in teresu jąceg o . Przy jrzał s ię t rzyman ej w ręk u sk ó rzanej łatce. By ła takasama jak ta, k tó rą wid ziel i z Eriką n a n ocnym s to l iku Alex . Wy p alo n o na n iej tak ąsamą in sk rypcję – „T.M. 1 9 7 6”.

Po d ru g iej s t ro n ie, zu p ełn ie jak n a k awałku sk ó ry u Alex , zn alazł k i lk aro zmazan y ch p lamek k rwi. Zwią-zek międ zy Alex i And ersem n ie b y ł d la n ieg on iczy m n o wym. Ale k ied y p atrzy ł n a tę łatk ę, co ś n ie d awało mu spok o ju .

Page 178: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

Po d świad o mość p o d p o wiad ała mu , że łatk a wsk azu je n a co ś is to tn eg o . Co śp rzeo czy ł i n ie mo że so b ie uzmy sło wić, co to mo g ło b yć. Dzięk i n iej d owiedział s ię,że co ś łączy ło Alex i An d ersa już w 1 9 7 6 ro k u . By ł to ro k p o p rzed zającywy p ro wad zk ę Carlg ren ó w, ich zn ik n ięcie b ez ś ladu n a d wanaście mies ięcy . Ro kp rzed zag in ięciem Nilsa Lo ren tza, k tó ry wed łu g Erik i u czy ł w szk o le zaró wn o Alex ,jak i An dersa.

Patrik p o jął , że mu s i p o ro zmawiać z ro d zicami Alex . Jeś l i jeg o p o d ejrzen ia sąs łu szn e, n a pewn o zn ają o dpo wied zi n a wiele p y tań . Po mo g ą mu u ło ży ć k awałk iu k ładank i w cało ść.

Wziął k o ło n o tatn ik i łatk ę i jeszcze raz rzuci ł o k iem na p o k ó j . Oczami wy o b raźn izn ó w zob aczy ł chu d e ciało An d ersa wiszące n a szn u rze i o b iecał so b ie, że b ęd zied rąży ć tę sp rawę d o p ó ty , d o p ó k i n ie p o zn a p owo d u , d la k tó reg o An d ers zak o ń czy łży cie w ten sposób . Jeś l i jego d o my sły mają p o k rycie w rzeczy wis to ści , to jes twp ro s t n iewy o b rażaln a t rag ed ia. Zdecydo wan ie wo lałb y s ię my lić.

atrik o d szu k ał w n o tes ie nu mer telefo n u Gö s ty . Na p ewn o p rzeszk o d zi mu wuk ład an iu p as jan sa.

– Cześć, mówi Patrik .– Cześć, Patrik u .Sąd ząc p o g ło s ie, Gö s ta jak zwy k le by ł zmęczo n y . By ł zmęczo n y zawsze, a

d o p ro wad ziły d o teg o zn u d zen ie i zn iechęcen ie.– Słu ch aj , umó wiłeś s ię ju ż n a spo tk an ie z Carlg ren ami w Gö teb o rg u ?– Nie, n ie miałem czasu . Miałem ty le inn y ch sp raw.Gö s ta czek ał . Przy jął po zy cję o b ron n ą, n a wypadek g d y b y Patrik ch ciał mu

wy tk n ąć, że n ie wykon ał zadan ia. Ale zu pełn ie n ie mó g ł s ię zmu sić, żeb y p o d n ieśćs łu ch awk ę i zad zwo n ić, a ty m b ard ziej żeb y wsiąść d o samo ch o d u i p o jech ać d oGö teb o rg a.

– Nie miałb yś n ic p rzeciwk o temu , żeb y m to o d cieb ie p rzejął?Patrik wied ział , że to py tan ie reto ryczn e. Doskon ale zd awał so b ie sp rawę, że

Gö s ta b ęd zie szczęś l iwy . Rzeczy -wiście, w g ło s ie Gö s ty nag le u s ły szał rado ść.– Ależ sk ąd ! Jeś l i ch cesz p rzejąć tę sp rawę, p ro szę b ard zo . Mam ty le in n y ch

rzeczy do zro b ien ia. Zu p ełn ie n ie n ad ążam.Ob aj miel i świad o mość, że to g ra, w k tó rą g rają od ład n ych k i lk u lat , ale wcale im

to n ie p rzeszkadzało . Patrik mó g ł ro b ić to , n a czy m mu zależało , a Gö s ta mó g łsp o k o jn ie wró cić d o pas jan sa, wiedząc, że ro b o ta zo s tan ie wy k o n an a.

– Mó g łb y ś mi p o d ać ich n u mer? Od razu zad zwo n ię.– Jasn e, już ci d aję. O, jes t ... – Od czy tał n u mer telefon u Carlg ren ó w.Patrik zap isał w n o tes ie p rzy mo co wan y m d o desk i ro zd zielczej . Ro złączy ł s ię i

o d razu zad zwon ił do Carlg ren ów. Miał n ad zieję, że ich zas tan ie. Karl-Erik o d ezwałs ię p o trzecim sy g n ale. Kied y Patrik po wied ział , o co ch o d zi , p an Carlg ren n ajp ierwsię zawah ał , ale p o tem zg o d ził s ię od p o wied zieć n a k i lk a p y tań . Chciał wied zieć, o

Page 179: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

co ch o d zi , ale Patrik p o wied ział ty lk o , że p o jawiły s ię pewn e n iejasn ości i b y ć mo żeCarlg ren o wie będą mog li je wy jaśn ić.

Wy jech ał z p ark in g u p rzed b lok iem An dersa, n ajp ierw sk ręci ł w p rawo , an as tęp n ie, n a sk rzy żo wan iu w lewo , n a t rasę d o Gö tebo rg a. Pierwszy o d cin ek – d ro g awijąca s ię p rzez las – b y ł męczący , ale n a au to s trad zie szło ju ż szy b k o . Min ął Din g lei Mu n k ed al . W Ud d ev all i po ło wę d ro g i miał za so bą. Jak zwy k le n as tawił g ło śnomu zy k ę. Bard zo lu b i ł tak jeźd zić. Gdy d o tarł p o d do m Carlg ren ó w w g ö tebo rg sk iejd zieln icy Kåll to rp , p o s ied ział jeszcze p rzez chwilę w samo ch o d zie, żeb y zeb rać s i ły .Jeś l i p rzeczucie go n ie my li , b ęd zie mus iał zb u rzy ć ro d zin n y sp ok ó j . Tak a p raca.

rzed do m zajech ał samo ch ód . Erik a n ie wid ziała g o , ale u s ły szała ch rzęs tżwiru p o d k o łami. Otwo rzy ła d rzwi i wy jrzała. Ze zd ziwien ia o tworzy ła u s ta.

An na p o machała do n iej , a p o tem o two rzy ła ty ln e d rzwi, żeb y wy jąć d zieci zfo tel ik ó w. Erik a wsu n ęła n a n o g i d rewn iak i i wy b ieg ła n a d wó r, żeb y jej p o mó c.An na n ie u p rzed zi ła jej , że p rzy jed zie, więc Erik a g ło wiła s ię, co s ię s tało .

W czarn y m p alcie An n a wy g ląd ała b ard zo b lad o . Os tro żn ie p os tawiła Emmę n aziemi. Ty mczasem Erik a o dp ięła p asy Ad rian a i wzięła go n a ręce. W p o d zięceo trzy mała szero k i b ezzęb n y u śmiech . Jej u s ta ró wn ież ro zciąg n ęły s ię w u śmiech u .Sp o jrzała p y tająco n a s io s trę, ale An n a ty lk o p o trząsn ęła g ło wą na zn ak , że ma n iep y tać. Erik a zn ała s io s trę d o s tateczn ie d o b rze, b y wied zieć, że An n a o p o wiewszy s tko , g d y u zn a, że po ra jes t o d p o wied n ia. Wcześn iej n awet n ie ma co p ró b o wać.

– Ale mam d zis iaj fajn ych g o ści . Jak to miło , że p rzy jech al iście d o cio ci .Erik a szczeb io tała, u śmiech ając s ię d o Ad rian a, i ro zg ląd ała s ię za Emmą, swo ją

u lub ien icą. Ale Emma n ie o d wzajemn iła u śmiech u . Patrzy ła n a Erik ę po d ejrzl iwie,t rzy mając s ię k u rczo wo p al ta matk i .

Erik a z Ad rianem na rękach weszła p o sch o d kach d o d o mu , za n ią An n a z Emmą zaręk ę. W d ru g iej ręce t rzy mała małą walizk ę. Erik a ze zd u mien iem s twierd zi ła, żek o mbi An n y jes t zap ak o wan e p rawie p o dach , ale p o wstrzy mała s ię o d zad awan iap y tań .

Zaczęła ro zb ierać Ad rian a. Szło jej d o sy ć o p o rn ie. An n a ro zb ierała Emmę – zezn aczn ie więk szą wp rawą. Do p iero wted y Erik a zo b aczy ła, że Emma ma g ip s nap rzed ramien iu . Sp o jrzała p y tająco n a An n ę, a ta zn ó w, n iemal n ied o s trzeg aln ie,p o trząsn ęła g ło wą. Emma nadal o b serwo wała Erik ę, t rzy mając s ię An n y . Z p o wag ąp atrzy ła n a n ią wielk imi o czami. Wło ży ła d o bu zi k ciu k , co Erik a u zn ała za k o lejnep o twierd zen ie, że co ś s ię s tało . Ann a już ro k temu ch wali ła s ię, że Emmę u d ało s ięo d zwy czaić o d ssan ia k ciu k a.

Erik a po szła do salo n u , t rzy mając wciąż w ramio n ach ciep lu tk ie d ziecięce ciałk o ,i u s iad ła na k an ap ie. Ad rian sp o g ląd ał n a n ią zafascy n o wan y . Uśmiech ał s ię o d czasud o czasu , jakb y n ie mó g ł s ię zd ecy d o wać, czy s ię śmiać, czy n ie. Tak i b y ł s ło d k i , d ozjed zen ia.

– Jak wam s ię jech ało ?Erik a n ie wiedziała, o czy m ro zmawiać, ale u zn ała, że d o p ó k i An n a n ie p o wie, co

s ię s tało , mo że mó wić o n iczy m.

Page 180: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– No wiesz, to d o ść d alek o . Jech al iśmy p rzez Dals lan -d ię i Emmie ro b iło s ięn ied o b rze n a ty ch k ręty ch leśn y ch d ro gach , więc mu s iel iśmy co ch wilę s tawać, żebymo g ła o d etchn ąć świeży m p o wietrzem.

– To p ewn ie n ie b y ło n ic p rzy jemn eg o , co , Emmo ?Erik a p ró b o wała n awiązać k o n tak t z małą. Emma p o trząsn ęła g ło wą, ale n ad al

sp o g ląd ała ty lk o sp o d g rzy wk i, p rzy k lejon a s ię d o matk i .– My ślę, że p o win n iście s ię p rzesp ać. Zg o d a, Emmo ? W p o d ró ży n ie sp al iście,

p ewn ie jes teście zmęczen i .Emma k iwn ęła g ło wą i jak n a zamó wien ie zaczęła t rzeć o k o zd ro wą rączką.– Erik o , czy mo g ę ich p o łożyć n a g ó rze?– No p ewn ie. Po łó ż ich w sy p ialn i ro d zicó w. Teraz ja tam sy p iam. Łó żk a są już

p o s łan e.Ann a wzięła Ad rian a. Zaczął mru czeć z n iezad o wo len ia, że g o zab ierają od tej

fajnej cio ci . Erik a o dn o towała to z p rzy jemn o ścią.– Mama, ko cy k – p rzyp o mn iała Emma, g d y już b y li w p o ło wie sch o d ó w. An n a

zeszła n a d ó ł p o walizeczk ę, k tó rą zo s tawiła w p rzed p o k o ju .– Po mó c ci? – zap y tała Erik a n a wid o k An n y w jed n ej ręce n io sącej Ad rian a, a w

d ru g iej walizk ę. Emma cały czas s ię jej t rzy mała.– Nie t rzeb a. Jes tem p rzy zwy czajon a – o d p o wied ziała An n a z k rzy wy m, smu tn ym

u śmiech em, d la s io s try n ie d o k o ń ca zro zu miały m.Erik a n as tawiła k awę. Ile fi l iżanek d ziś wy p iła? Żo łąd ek teg o n ie wy trzy ma. Nag le

zas ty g ła z ły żk ą k awy w ręk u . A n iech to d iab l i . Ub ran ia Patrik a są p o ro zrzucan e p ocałej sy p ialn i . An n a mu s iałab y b y ć g łu p ia, żeby n ie sk o jarzyć, o co ch o d zi . Ch wilęp ó źn iej An n a zeszła n a d ó ł z lek k o d rwiący m uśmiechem.

– No o o , s io s tro . Nic mi n ie mó wisz? Kim jes t mężczyzna, k tó ry n ie u miep o rząd n ie ro zwies ić swo ich u b rań ?

Erik a zaru mien iła s ię.– Wiesz, jak o ś n ag le to n a mn ie sp ad ło – o d p o wied ziała n iep ewn ie, co jeszcze

b ard ziej ro zb awiło An n ę. Twarz jej s ię wy g ład zi ła, u s tąp i ł wyraz zmęczen ia. Przezch wilę Erika zo b aczy ła ją tak ą, jak a b y ła, zan im po zn ała Lu casa.

– No , k to to jes t? Nie mamro cz, p o d ziel s ię z s io s trą smak o wity mi szczeg ó łami.Zaczn ij o d teg o , jak s ię n azy wa. Zn am g o ?

– Tak , ch yb a zn asz. Pamiętasz Patrika Hed s tröma?Ann a k rzyk n ęła i zaczęła s ię k lep ać s ię p o k o lanach .– Patrika? Pewn ie, że p amiętam. Bieg ał za to b ą jak szczen iak z wy wieszon y m

o zo rem. No to s ię d o czek ał ...– Tak , to zn aczy ... wied ziałam o czy wiście, że s ię we mn ie p o d k o ch iwał , k ied y

b y liśmy mali , ale n ie wied ziałam, że d o teg o s to pn ia...– Bo że, mu s iałaś b y ć ś lep a! Przecież o n b y ł zak o ch an y p o u szy . Ale ro man ty czn a

h is to ria. Przez ty le lat u sy ch ał z tęsk n o ty za to b ą, aż tu n ag le p atrzy sz mu g łęb o k o wo czy i znajd u jesz wielk ą miło ść.

Page 181: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

An n a złap ała s ię za serce, a Erik a s ię ro ześmiała. Tak ą s io s trę k o ch ała.– Niezu p ełn ie tak b y ło , b o p rzez ten czas zd ąży ł s ię o żen ić, ale żo n a o d eszła o d

n ieg o ro k temu . Jes t ro zwied zio ny i mieszk a w Tan u msh ed e.– A co ro b i? Ty lk o n ie mó w, że jes t rzemieś ln ik iem, b o u mrę z zazd ro ści . Zawsze

marzy łam o sek s ie z rzemieś ln ik iem.Erik a p ok azała jej język . An n a o d po wied ziała ty m samy m.– Nie, n ie jes t rzemieś ln ik iem. A sk o ro ju ż mu s isz wied zieć – jes t p o l icjan tem.– No , n o . In n y mi s ło wy jes t mężczy zn ą z p ałk ą. Nawet n iezłe, wiesz...Erik a zd ąży ła p rawie zap o mn ieć, że tak a k p iara z tej An ny . Po k iwała g ło wą i

n alała k awy , a An n a wzięła z lod ó wk i mlek o i wlała d o o b u fi l iżan ek . Uśmieszekzn ik ł z jej twarzy . Erik a d o my śli ła s ię, że teraz wy jaśn i , d laczeg o tak n ag le po jawiłas ię z d ziećmi we Fjäl lb ace.

– Mo ja h is to ria miło sn a sk o ńczy ła s ię raz n a zawsze. Tak n ap rawd ę s tało s ię towiele lat temu , ale d o tarło d o mn ie d o p iero teraz. – Umilk ła i u tk wiła wzro k wfi l iżan ce. – Wiem, że n ig d y n ie lu b i łaś Lu casa, ale ja g o nap rawdę k o ch ałam.Tłu maczy łam so b ie, że o wszem, b i je mn ie, ale p o tem zawsze p rzep rasza i zak l in a s ię,że k o ch a. Przyn ajmn iej d awn iej tak b y ło . Wmó wiłam so b ie, że to mo ja win a.Gd y b y m b y ła lep szą żo n ą, lep szą k o ch an k ą i lep szą matką, n ie mu s iałb y mn ie b ić.

Jak b y w o d p o wied zi n a n iewy p o wied zian e p y tan ie Erik i An n a mó wiła d alej :– Tak , wiem, że to b rzmi id io ty czn ie, ale bard zo d o b rze mi szło samo o szu k iwan ie

s ię. Po za ty m Lu cas by ł d o b ry m o jcem, co u sp rawied liwiało g o w mo ich oczach . Niechciałam im o d b ierać taty .

– Ale co ś s ię s tało , tak ?Erik a ch ciała p o mó c An n ie. Wid ziała, jak t ru d n o jej mó wić. Że zran io na zo s tała

jej g o dn o ść. Ty mczasem An n a zawsze miała s i ln e p oczu cie własn ej warto ści i b ard zon iech ętn ie p rzy zn awała s ię d o b łęd u .

– Tak , co ś s ię s tało . Wczo raj wieczo rem. Rzucił s ię n a mn ie, jak ma w zwy czaju .Os tatn io co raz częściej . Ty lk o że wczo raj ...

Głos jej s ię załamał . Mu siała p rzełk n ąć ś l in ę, żeby s ię n ie ro zp łakać.– Wczo raj rzu ci ł s ię n a Emmę. By ł jak o szalały , a o n a weszła i n ie p o trafi ł s ię

p o h amo wać. – Zn ó w p rzełk nęła ś l inę. – Po jech al iśmy n a p og o towie. Stwierd zi l i , żema pękn iętą k o ść p rzed ramien ia.

– Do my ślam s ię, że zło ży li d o n ies ien ie n a p o licję. Tak ?Erik a czu ła, jak z g n iewu w żo łąd k u ro śn ie jej wielk a g u la.– Nie. – Led wie ją b y ło s ły ch ać. Łzy p ły n ęły jej p o b lad y ch p o liczk ach . –

Po wied ziel iśmy , że sp ad ła ze sch o d ó w.– Bo że, u wierzy l i?An n a u śmiech nęła s ię k rzy wo .– Przecież wiesz, jak i Lu cas p o trafi b y ć czaru jący . Ko mpletn ie im zawró cił w

g ło wach , i lek arzo wi, i p ielęg n iark om. Wsp ó łczu li mu p rawie tak samo jak Emmie.– An no , mu s isz zło ży ć n a n ieg o d o n ies ien ie. Nie mo żesz po zwo lić, żeb y mu to

Page 182: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

B

u szło p łazem.Erik a p atrzy ła n a p łaczącą s io s trę. Wsp ó łczu ła jej i b y ła zła. An n a sk u rczy ła s ię

p o d jej sp o jrzen iem.– To s ię n ie p o wtó rzy , ju ż ja teg o d o p iln u ję. Ud awałam, że p rzy jmu ję jeg o

p rzep ro s in y , ale jak ty lko p o jech ał d o p racy , zap ak o wałam rzeczy do samocho d u iwy jech ałam. Nig d y d o n ieg o n ie wró cę i ju ż n ig d y n ie sk rzywd zi d zieci . Gd y b ymd o n io s ła n a n ieg o n a p o licję, z p ewn o ścią włączy ły b y s ię s łu żb y so cjaln e, a wted yb y ć mo że o deb ral iby d zieci n am o b o jg u .

– An n o , Lu cas n ie p ozwo li , żeb y ś mu o d eb rała d zieci . Jak zamierzasz sp rawić,żeb y ci p rzy zn al i wy łączn ą o p iek ę n ad d ziećmi, jeś l i n ie zło ży sz n a n iegod o n ies ien ia i sp rawa n ie zo s tan ie ro zp atrzo n a p rzez o p iekę sp o łeczn ą?

– Nie wiem. Po s łu ch aj , n ie mam s i ły teraz o ty m my śleć. Na razie mu s iałamwyjech ać o d n iego jak n ajd alej , a resztę zo s tawiam n a pó źn iej . Pro szę cię, n ie k rzy czn a mn ie.

Erik a o d s tawiła fi l iżan k ę, ws tała i o b jęła s io s trę. Głask ała ją p o g ło wie, u ciszała id ała wy p łak ać s ię n a swo im ramien iu , mo k ry m o d łez. Nien awid ziła Lu casa. Zp rzy jemn o ścią d ałab y w p y sk temu łajd ak owi.

irg i t Carlg ren wyg ląd ała zza fi ran k i n a u l icę. Karl-Erik p atrzy ł n a jejwysok o u n ies io n e ramio n a i d o my ślał s ię, że mu s i b y ć b ard zo

zd en erwo wana. Od czasu , k iedy zad zwo n ił ten p o licjan t , b ez p rzerwy ch o d ziła wtę i z p o wro tem. On sam p o czu ł sp o k ó j , p o raz p ierwszy o d d awn a. Po s tan o wiłop o wiedzieć wszys tk o – jeś l i p o l icjan t zad a właściwe p y tan ia.

Ty le lat p al i ły g o te tajemn ice. Żo n ie b y ło w p ewien sp o só b łatwiej , b o wy p arłato wy d arzen ie ze świad o mo ści . Nie ch ciała o ty m mó wić i szła p rzez ży cie, jak b y n ics ię n ie s tało . A s tało s ię d użo . Nie b y ło d n ia, żeb y o ty m n ie my ś lał , i b y ło mu z ty mciężarem co raz t ru d n iej . Zdawał so b ie sp rawę, że k o mu ś p atrzącemu z zewn ątrz Birg i tmo g ła wy d awać s ię s i ln a. Bry lowała n a imprezach to warzy sk ich , n a k tó ry ch o np o zo s tawał n iezau ważo n y , ch o ć s tał o b o k . Pięk n e s tro je, k o szto wn a b iżu teria imak ijaż b y ły jej p an cerzem.

Po po wro cie d o d omu z k o lejnej zab awy zd ejmo wała p an cerz i nag le k u rczy ła s ię,zap ad ała. Stawała s ię mała i d rżąca jak d zieck o po trzeb u jące o p arcia. Przez wszy s tk ielata małżeń s twa targ ały n im sp rzeczn e u czucia wo b ec n iej . Jej wielk a u ro d a ik ru ch o ść zarazem b u dziły czu ło ść i in s ty n k t o p iek u ń czy , ale b ezg ran iczn ie zło ści łag o jej n iech ęć d o zmierzen ia s ię z ciemn ą s tro n ą ży cia. Najb ard ziej g n iewało g o to , żewcale n ie b y ła g łu p ia, ale zo s tała wycho wan a w p rzek o n an iu , że k o b ieta p o win n au k ry wać in tel ig en cję, b y ć p ięk n a i bezrad n a. Po win n a zach wy cać. Nie wid ział w ty mn ic d ziwn eg o . Gdy b y li mło dzi i świeżo p o ś lu b ien i , tak i b y ł d u ch czasó w. Ale czasys ię zmien iły , s tawiając zu pełn ie n o we wymag an ia i p rzed k ob ietami, i p rzedmężczy zn ami. On s ię d o s to so wał, żon a – n ie. Dzis iejszy dzień b ęd zie d la n iej b ard zotrud n y . Karl-Erik p rzyp u szczał , że Birg i t w g łęb i d u szy wie, co o n zamierza zro b ić, id lateg o o d dwó ch go d zin ch o d zi n iesp o k o jn ie p o d o mu . Wied ział ró wn ież, że b ezwalk i żo n a n ie p o zwo li wy ciąg n ąć n a świat ło d zien n e ro d zin n y ch tajemn ic.

Page 183: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Po co jeszcze ten Hen rik tu taj?Birg i t p atrzy ła n a n ieg o , załamu jąc ręce.– Po licja ch ce ro zmawiać z ro d ziną, a Hen rik n ależy d o ro d zin y , p rawd a?– Tak , ale u ważam, że to n iepo trzeb n e. Ten p o licjan t n a p ewn o zad a same

og ó ln ik o we p y tan ia, więc p o co g o tu ciąg n ąć?Jej g ło s to wzn o s i ł s ię, to o padał . Karl-Erik d o b rze zn ał swo ją żon ę.– Przy jech ał .Birg i t rap to wn ie o d su n ęła s ię o d o kn a. Dzwo n ek u d rzwi ro zleg ł s ię d o p iero p o

d łu ższej ch wil i . Karl-Erik od etch n ął g łęb o k o i p o szed ł o two rzy ć. Birg i t wyco fała s iędo salo n u , w k tó ry m zato p io n y w myślach s ied ział n a k an ap ie Hen rik .

– Dzień d o b ry . Patrik Hed s trö m.– Karl-Erik Carlg ren .Pod ali so b ie ręce, a Karl-Erik o cen ił , że po l icjan t jes t ch y b a w wieku Alex . Częs to

tak ro b ił , to zn aczy o cen iał lud zi , p o ró wn u jąc ich z Alex .– Pro szę wejść. Us iąd źmy w salo n ie.Patrik zd ziwił s ię na wid o k Hen rik a, ale o p an o wał s ię i p rzy witał n ajp ierw z

Birg i t , a n as tęp n ie z Hen rik iem. Us ied l i i n a chwilę zap ad ło p ełn e n ap ięcia milczen ie.Patrik zaczął mó wić:

– Jak o ś n ag le to wy p ad ło . Bard zo d zięk u ję, że pańs two zg o d zil i s ię mn ie p rzy jąć.– Właśn ie s ię zas tan awial iśmy , czy wyd arzy ło s ię co ś szczeg ó ln eg o . Są jak ieś

no we in fo rmacje? Od jak ieg o ś czasu p o licja n ie o d zy wa s ię d o n as ...Birg i t sp o g ląd ała n a Patrik a z n ad zieją w o czach .– Do ch o dzen ie po wo li s ię p o su wa, ale ty lk o ty le mo g ę p o wied zieć. Śmierć

An d ersa Nilsso n a rzu ci ła n a sp rawę no we świat ło .– Z pewn o ścią. Czy u d ało wam s ię u s tal ić, że mo rderca n aszej có rk i i And ersa to

jed n a i ta sama o so ba?W g ło s ie Birg i t b rzmiał tak i żar, że Karl-Erik led wo s ię p o wstrzy mał, b y n ie

po ło ży ć u sp o k ajająco ręk i n a jej d ło n i . Ty m razem trzeba s ię o p rzeć temuwy u czo n emu o d ru ch o wi.

Na ch wilę o d p ły n ął my ś lami d o p rzeszło ści . Wy d awała s ię teraz tak od leg ła. Zn iesmak iem ro zejrzał s ię p o po k o ju . Zby t łatwo u leg l i . Nad al u n os i ła s ię tu wo ńzap łaty za p rzelaną k rew. Do m w Kåll to rp b y ł czymś, o czy m n ie mo g li n awet marzy ć,k ied y d zieci b y ły małe. By ł d u ży i p rzes tro n n y , zach o wan o w n im d etalearch i tek to n iczn e z lat t rzy dzies ty ch , ale wp ro wad zo n o też wszelk ie n o wo czesn eud o g o d n ien ia. Wreszcie b y ło ich n a wszy s tk o s tać d zięk i p racy w Gö teb o rg u .

Salo n b y ł n ajwięk szym p o k o jem w cały m d o mu . Karl-Erik u ważał , że jes t w n imstan o wczo za d u żo sp rzętó w, ale Birg i t miała szczeg ó ln e zamiło wan ie d owszy s tk ieg o , co no we i b ły szczące. Mn iej więcej co t rzy lata zaczy n ała n arzekać, żemeb le są p o dn iszczo n e, że zn u d ziły jej s ię ok ro pn ie. Po k i lk u ty g o d n iachzn aczący ch sp o jrzeń i p ró śb zazwy czaj u leg ał i s ięg ał d o po rtfela. Jak b y d zięk iu rząd zan iu s ię s tale o d n o wa mo g ła o d n awiać s ieb ie i swo je ży cie. Ob ecn ie Birg i tp rzech o d ziła o k res fascy n acj i Lau rą Ash ley , w związk u z czy m p o k ó j b y ł p ełen

Page 184: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

mo ty wó w ró żan y ch i falb an ek , ty m samy m aż nazb y t k o b iecy . Wied ział jed n ak , żeb ęd zie mu s iał to zn o s ić n ajwy żej p rzez p arę lat i jeś l i lo s b ęd zie mu sp rzy jać, p rzyk o lejny m u rząd zan iu d o mu Birg i t sp o d o bają s ię fo tele ty pu Ches terfield ian g ielsk ie mo tywy ło wieck ie. A jeś l i b ęd zie miał p ech a, mo g ą to b y ć ró wn ie do b rzep ręg i ty g ry s ie.

Patrik o d ch rząk n ął .– Mam k ilk a wątp l iwości . Mo że p ań s two p o mo gą mi je ro zwiać.Nik t s ię n ie o d ezwał. Patrik mó wił d alej :– Co p ań s two wied zą o zn ajo mo ści Alex z An d ersem Nilsso n em?Hen rik b y ł zask o czo n y . Karl-Erik d omy śli ł s ię, że zięć n ic n ie wie, i zro b iło mu

s ię p rzy k ro . Nic n ie mó g ł n a to p o rad zić.– Ch o d zil i k ied y ś do tej samej k lasy , ale to b y ło d awn o temu .Birg i t s ied ziała n a k an ap ie o b o k Hen rik a i k ręci ła s ię n erwo wo .– Przy p o minam so b ie. Alex ch yb a wy s tawiła n a sp rzed aż k i lk a jeg o o b razó w w

swo jej g aleri i – o dezwał s ię Hen rik .Patrik sk in ął g ło wą. Hen rik mó wił d alej :– Nie ro zu miem, co jeszcze miało b y ich łączy ć. Jak i mó g ł b y ć p o wód

zamo rd o wan ia mo jej żo n y i arty s ty , k tó reg o d zieła sp rzed awała?– Staramy s ię właśn ie teg o d o wied zieć.Patrik milczał p rzez ch wilę, a p o tem p owiedział :– Nies tety , u s tal i l iśmy ró wn ież, że miel i ro man s .W ciszy , k tó ra zap ad ła, Karl-Erik o b serwo wał wzb u rzen ie n a twarzach żo n y i

zięcia, s ied zący ch n ap rzeciw. On sam zd ziwił s ię t ro ch ę, ale b y ł p rzek o n an y , że top rawd a. Zważy wszy n a o k o liczn o ści , n ie b y ło w ty m n ic d ziwn eg o .

Birg i t z p rzerażen ia zak ry ła u s ta ręk ą, Hen rik zb lad ł . Wid ać b y ło , że Patrik n ieczu je s ię n aj lep iej w ro l i p o s łań ca p rzy n o sząceg o złe wieści .

– To n ie mo że b y ć p rawda – po wied ziała Birg i t , p atrząc n a p o zo s tały ch , ale n ik tjej n ie p o p arł . – Dlaczeg o Alex miałab y zad awać s ię z k imś tak im?

Sp o jrzała wyczek u jąco na męża, ale u n ik ał jej wzrok u i u parcie wp atrywał s ię wswo je ręce. Hen rik milczał , zapad ł s ię w so b ie.

– Czy u trzy my wali k o n tak t p o p ań s twa wy p rowad zce z Fjäl lb ack i?– To n iemo żliwe. Alex całko wicie zerwała wszy s tk ie k o n tak ty z Fjäl lback i .Zn ó w mó wiła ty lk o Birg i t . Hen rik i Karl-Erik milczel i .– Jeszcze jedn a rzecz. Wy p ro wad zil i s ię pańs two w p o ło wie ro k u szk o ln eg o . Alex

b y ła wted y w szó s tej k las ie. Jak to s ię s tało ? Dlaczeg o n as tąp i ło to tak n ag le, wśro d k u ro k u szko ln eg o?

– Nie ma w ty m n ic d ziwn eg o . Mąż d o s tał wsp an iałą p ro p o zy cję p racy , k tó rej p op ro s tu n ie móg ł o d rzu cić. Mu siał s ię szy b k o d ecy d o wać, b o n a to s tan o wisk op o trzeb o wali k og o ś n aty ch mias t . Dlateg o tak s ię s tało .

Birg i t p rzez cały czas wy łamy wała so b ie p alce.– Ale n ie zap isal iście Alex d o szk o ły w Gö teb o rg u , ty lk o d o szk o ły z in tern atem

Page 185: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

w Szwajcari i . Dlaczeg o ?– Dzięk i n o wej p racy męża b y ło n as n a więcej s tać, więc ch ciel iśmy jej s two rzy ć

jak naj lep sze waru n k i .– A w Gö teb o rg u n ie b y ło do b rej szk o ły ?Patrik d rąży ł n ieu b łag an ie. Karl-Erik p o d ziwiał up ó r, z jak im zmierzał d o celu .

Też b y ł k ied y ś młod y i p ełen en erg i i . Teraz jes t ty lk o zmęczo n y .Birg i t mó wiła dalej :– Oczy wiście, że by ła, ale p ro szę p o my śleć, i le k o n tak tó w mo g ła n awiązać,

ch o dząc d o szk o ły w Szwajcari i . Tam b y ły n awet dzieci z ro d zin k ró lewsk ich . Ile tozn aczy w ży ciu !

– Po jechal iście z n ią d o Szwajcari i?– Po jechal iśmy z n ią, żeby ją zap isać, jeś l i o to p an u ch o d zi .– Niezu p ełn ie.Patrik zerk n ął w n o tatk i , żeb y s ię po d ep rzeć.– Alex an d ra zo s tała wy p isan a w p o ło wie semes tru letn ieg o 1 9 77 . Do szk o ły w

Szwajcari i zaczęła ch o d zić wio sn ą 1 9 78 ro k u i ró wn ież wted y p an Carlg ren ro zp ocząłp racę w Gö teb o rg u . Mo je p y tan ie b rzmi: g d zie p ań s two b y li p rzez ro k dzielący tewy d arzen ia?

Henrik zmarszczy ł czo ło . Patrzy ł to n a Birg i t , to n a Karla-Erik a. Ob o je u n ik al ijeg o wzrok u . Karl-Erik czu ł n as i lający s ię tęp y b ó l w o k o licy serca.

– Nie ro zu miem, o co panu ch o d zi . Co to ma d o rzeczy , czy p rzep ro wadzil iśmy s ięw 1 9 7 7 , czy w 1 9 7 8 ro k u ? Nasza có rk a n ie ży je, a p an wy p y tu je n as , jak b yśmy myb y li temu win n i . Mu siała zajść jak aś po my łk a. Kto ś mu s iał źle zap isać w jak ich śrejes trach . Sp ro wad zil iśmy s ię tu taj wio sn ą 1 9 77 ro k u i wted y Alex an d ra p oszła d oszk o ły w Szwajcari i .

Patrik sp o jrzał n a Birg i t ze wsp ó łczu ciem. Den erwo -wała s ię co raz b ard ziej .– Pro szę p an i , jes t mi b ard zo p rzy k ro , że pańs twa n a to narażam. Wiem, że jes t

p ań s twu ciężk o , ale mu szę o to wszy s tk o p y tać. Mo je in fo rmacje są ścis łe.Sp ro wad zil iście s ię tu taj d o p iero n a wio sn ę 19 7 8 ro k u i n ie ma d o wod ó w, żewcześn iej p rzeb y wali p ań s two w Szwecji . Dlateg o mu szę p o n own ie zap y tać: g d ziep ań s two b y li o d wio sn y 1 9 77 d o wio sn y 1 9 78 ro k u ?

Birg i t p atrzy ła n a męża z d esperacją. Karl-Erik p os tan o wił , że ju ż n ie u d ziel i jejp omo cy , k tó rej s ię d o mag ała. Uzn ał , że tak b ęd zie lep iej d la całej ro d zin y , n awetjeś l i zn iszczy to żon ę. Nie b y ło wy bo ru . Spo jrzał smu tn o n a żo n ę i o d ch rząkn ął .

– By liśmy wszy scy w Szwajcari i , ja, mo ja żo n a i Alex .– Cich o , n ic n ie mó w, Karl-Erik !Nie zwracał n a n ią u wag i i mó wił d alej :– By liśmy w Szwajcari i , p o n ieważ n asza d wu n as to letn ia có rka b y ła wted y w

ciąży .Patrik Hed s trö m wy p u ści ł p ió ro z ręk i . Gdy b y n awet p o d ejrzewał , że tak b y ło ,

zu p ełn ie czy m in n y m b y ło u s ły szeć to wy p o wied zian e g ło śn o . Zresztą czy mo żn aso b ie wy o b razić coś tak ieg o ?

Page 186: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Mo ja có rk a zo s tała wy k o rzy s tan a, zg wałco n a. Tak ie d zieck o !Gło s mu s ię załamał . Przy cisn ął p ięść d o u s t , u s i łu jąc s ię p o zb ierać. Po chwil i

zaczął mó wić d alej . Żon a n awet n ie ch ciała n a n ieg o sp o jrzeć, ale ju ż n ie miało d wro tu .

– Zau waży liśmy , że co ś jes t n ie w p o rząd k u , ale n ie wied ziel iśmy , o co ch o d zi .Przed tem b y ła weso łą, sp o k o jn ą d ziewczy n k ą i n ag le n a p o czątk u szó s tej k lasyzaczęła s ię zmien iać. Stała s ię milcząca, zamk n ięta w so b ie. Nie p rzycho d ziły d o n iejżad n e k o leżan k i , całe g o d zin y sp ęd zała po za d o mem i n ie wied ziel iśmy , g d zie jes t .Na p o czątk u n ie p rzy wiązy waliśmy d o teg o więk szej wag i , sąd ząc, że to tak i etapro zwo ju , po czątek ok resu d o jrzewan ia czy co ś w tym ro d zaju .

Zn ó w mu siał o d ch rząk n ąć. Bó l w p iers i n aras tał .– Zo rien to waliśmy s ię, że jes t w ciąży , d o p iero g dy b y ła w czwarty m mies iącu .

Po win n iśmy wcześn iej zau ważyć o b jawy , ale k to mó g ł p o d ejrzewać... Nawet d og ło wy nam n ie p rzy szło ...

– Karl-Erik , p ro szę.Twarz Birg i t p rzy p o min ała szarą mask ę. Hen rik wy g ląd ał jak o g łu szo n y , jakb y

n ie p o trafi ł u wierzy ć w to , co s ły szy . Zap ewn e n ie p o trafi ł . Nawet Karl-Erik zd awałso b ie sp rawę, jak n iep rawd o po d o b n ie b rzmi to , co p o wied ział . Przez dwad zieściap ięć lat te s ło wa g ryzły g o o d ś ro d k a, b o ze wzg lędu n a Birg i t zd u s i ł w so b iep o trzeb ę ich wy p o wied zen ia. Teraz bu ch n ęły n iep o wstrzy man y m s tru mien iem.

– Abo rcj i w o g ó le n ie ro zważaliśmy , n awet w tak ich o k o liczn o ściach . I n ied al iśmy có rce wy b oru , n awet jeś l i g o miała. Nie zap y tal iśmy jej , an i co czu je, an iczeg o ch ce. Przemilczel iśmy całą rzecz, zab ral iśmy ją ze szk o ły i wy jech al iśmy zag ran icę, g d zie zo s tal iśmy aż d o p o rod u . Nik t n ie mó g ł s ię d o wied zieć, b o co b ylu d zie po wied ziel i .

Zd awał so b ie sp rawę, jak g o rzk o zab rzmiały jeg o o s tatn ie s ło wa. To b y łon ajważn iejsze, ważn iejsze o d szczęścia ich có rk i i jej samo p o czu cia. Win ą za to n iemóg łb y o b arczy ć samej Birg i t . Wp rawd zie to o n a b ard ziej d b ała o po zo ry , ale k ied yzrob ił rach u n ek su mien ia, mu s iał p rzy zn ać, że jej u leg ł , b o o n też p rag n ął , żeb yo b raz jeg o ro d ziny p o zo s tał n iezmąco n y . Karl-Erik zn ó w mu siał p rzełk nąć ś l in ę.Czu ł w u s tach k waśn y smak so k u żo łąd k o wego . Po tem mó wił d alej :

– Po u ro d zen iu d zieck a Alex zo s tała zap isan a do szk o ły z in ternatem, a mywró cil iśmy d o Gö teb o rg a.

Każd e s ło wo wy p o wiad ał z g o ry czą i p o g ard ą d la sameg o s ieb ie. Nato mias t o czyBirg i t p ałały g n iewem, nawet n ienawiścią. Wpatry wały s ię w n iego , p ró bu jąc g ozmu sić d o milczen ia. Jej mąż ro zu miał jed n ak , że wszy s tk o s ię sko ń czy ło z ch wilą,g d y Alex zo s tała zn alezio na martwa w wan n ie. Ju ż wted y wied ział , że zaczną szu k ać,g rzebać i wy ciąg ać wszy s tk o n a świat ło dzien n e. Lep iej , żeb y p rzed s tawil i p rawd ęswo imi s ło wami. Czy też jeg o s ło wami, b o tak wy pad ło . By ć mo że p o win ien tozrob ić wcześn iej , ale mu s iał zn aleźć w so b ie o d wag ę. Imp u lsem s tał s ię telefon o dPatrik a Hed s trö ma.

Zd awał so b ie sp rawę, że wiele p o min ął . Og arn ęło g o wielk ie zmęczen ie, wo lało d d ać in icjaty wę Patrik o wi. Niech o d p o wied zi na jego p y tan ia wy p ełn ią wszy s tk ie

Page 187: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

lu k i . Od ch y li ł s ię n a fo telu i ch wy cił ręk o ma za po d łok ietn ik i . Pierwszy o dezwał s ięHenrik . Gło s wy raźn ie mu d rżał .

– Dlaczeg o n ic n ie p o wied ziel iście? Dlaczeg o Alex n ic n ie mó wiła? Wied ziałem,że co ś p rzed e mn ą u k ry wa, ale co ś tak ieg o ?

Karl-Erik b ezrad n ie ro zło ży ł ręce. Nie p o trafi ł o d p o wied zieć.Patrik s tarał s ię zach ować zawo d o wy sp o k ó j , ale b y ł wy raźn ie ws trząśn ięty .

Po dn ió s ł p ió ro z p o d ło g i i sp o jrzał na n o tes .– Kto ją zg wałci ł? Kto ś ze szk o ły ?Karl-Erik k iwnął g ło wą.– Czy to b y ł ... – Patrik p rzerwał . – Czy to b y ł Nils Lo ren tz?– A k to to jes t Nils Lo ren tz? – zapy tał Hen rik .– Miał zas tęp s two w szko le. Sy n Nelly Lo ren tz – o d ezwała s ię s talowy m to n em

Birg i t .– Co s ię z n im d zieje? Mu siał ch y b a trafić d o więzien ia za to , co zro b ił Alex ? –

Henrik p ró b ował p rzy jąć d o wiad o mo ści o p o wieść Karla-Erik a.– Zag inął d wad zieścia p ięć lat temu . Nik t g o o d tamtej p o ry n ie wid ział .

Ch ciałb y m s ię jedn ak d o wied zieć, d laczeg o n ie zło ży liście n a n ieg o d o n ies ien ia.Przejrzałem nasze arch iwu m, n ik t n ie zło ży ł d on ies ien ia n a p o licję.

Karl-Erik zamk n ął o czy . Py tan ie Patrika n ie b y ło zarzu tem, ale tak je o d eb rał .Bo lało go k ażd e s ło wo p rzy p o min ające o s traszl iwy m b łęd zie p o p ełn io ny md wad zieścia p ięć lat wcześn iej .

– Nie zło ży liśmy d o n ies ien ia. Kied y zro zu miel iśmy , że Alex jes t w ciąży , i k ied yo n a wy jawiła n am, co s ię s tało , p o b ieg łem d o Nelly Lo ren tz p o wied zieć, co zro b ił jejsy n . Miałem zamiar zawiad o mić p o licję, mó wiłem o ty m Nelly , ale...

– Nelly p rzyszła d o mn ie z p ro p o zy cją, żeb y śmy ro związal i ten p ro b lem b ezan g ażo wan ia p o l icj i . Po wied ziała, że n ie należy up o k arzać Alex , że cała Fjäl lback aweźmie ją n a języ k i . Mu siel iśmy jej p rzy zn ać rację. Uzn aliśmy , że b ęd zie lep iej , jeś l izałatwimy to międ zy so b ą. Nelly o b iecała, że zatro szczy s ię od p o wied n io o Nilsa –p o wied ziała Birg i t . Sied ziała n a k an ap ie wy p ro s to wan a jak s trun a.

– Nelly załatwiła mi ró wn ież d o sko n ałą p o sad ę w Gö teb o rg u . By liśmy b ard zos łab i . Te o b ietn ice zu p ełn ie o d eb rały n am zd o ln o ść wid zen ia.

Karl-Erik ro zl iczał s ię ze so b ą b ezl i to śn ie uczciwie. Czas zap rzeczeń min ął .– Wcale tak n ie by ło ! Jak możesz tak mó wić! Cho d ziło n am ty lk o o d o b ro Alex .

Co b y zy sk ała, g d y by wszy scy s ię d owiedziel i? A tak miała szan sę n o rmaln ie ży ć.– Nie, Birg i t , to my d al iśmy so b ie szan sę, żeb y n o rmaln ie d alej ży ć. Alex tę

szan sę s traci ła, k ied y p o s tan owil iśmy rzecz p rzemilczeć.Patrzy l i n a s ieb ie n awzajem. Karl-Erik ro zu miał , że p ewn ych rzeczy n ie d a s ię ju ż

n ap rawić. On a n ig d y teg o n ie zro zu mie.– A dzieck o ? Co s ię z n im s tało? Od d aliście d o ad o p cji?Milczen ie. Nag le o d s tro n y d rzwi ro zleg ł s ię g ło s :– Nie, dzieck o n ie zo s tało o dd an e d o ad op cji . Po s tano wil i je zatrzymać i o szu kać,

Page 188: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

n ie mówiąc, k im jes t .– Ju l ia! My ślałem, że jes teś n a g ó rze, w swo im p o k o ju !Karl-Erik o d wró cił s ię. Patrzy ł na Ju l ię. Stała w d rzwiach . Mu siała s ię zak raść,

sch o d ząc z g ó ry n a p alcach , b o n ik t jej n ie u s ły szał . Ciek aw by ł , o d k ied y tam s to i .Op arła s ię o framu g ę i sk rzy żo wała ramio n a. Wy rażała p ro tes t cały m swo im

n iekształ tn y m ciałem. By ła czwarta p o po łu dn iu , a Ju l ia b y ła jeszcze w p iżamie.Wy g ląd ała, jak b y n ie k ąp ała s ię co n ajmn iej o d ty g o d n ia. Patrząc n a n ią, Karl-Eriko d czu wał l i to ść. Bó l w p iers i naras tał . Bied n e b rzy d k ie kaczątk o .

– Gd yb y n ie Nelly , a mo że p o win nam po wied zieć „b ab cia”, n ig d y b y ście n ic n iep o wied ziel i , p rawda? Nie zd o b y lib y ście s ię n a to , żeb y mi p o wied zieć, że mo ja mamato n ie mama, ty lk o b ab cia, a tata to n ie tata, ty lk o d ziad ek , a p rzed e wszy s tk im, żemo ja s io s tra to n ie s io s tra, ty lk o mama. Skapo wał p an , czy mam p o wtó rzyć? Tro ch ęto zag matwan e.

To zjad l iwe p y tan ie sk iero wała d o Patrik a. Sp rawiała wrażen ie, jak b y wręczd elek to wała s ię p rzerażen iem, k tó re wid ziała n a jeg o twarzy .

– Ko mp letn e zb o czen ie, n ie? – Ściszy ła g ło s . Teraz już szep tała, k ład ąc palec n awarg ach . – Ty lk o ćśśś , n iech p an teg o n ik o mu n ie o p o wiad a. Bo co b y lu d ziep o wied ziel i? A n u ż zaczn ą o b mawiać wsp an iałą ro d zinę Carlg ren ó w?

Zn ó w mó wiła g ło śn o :– Całe szczęście, że Nelly wszy s tk o mi p owiedziała zeszłeg o lata, k ied y w

wak acje p raco wałam w fab ry ce. Po wied ziała mi to , co miałam p rawo wied zieć. Kimn ap rawd ę jes tem. Całe ży cie czu łam s ię o d su n ięta, n iep asu jąca d o reszty ro dzin y . Nieb y ło mi łatwo z tak ą s io s trą, ale u wielb iałam Alex . By ła wszy s tk im, czym ja chciałamb y ć, a n ie b y łam. Wid ziałam, jak p atrzy l iście n a n ią, a jak n a mn ie. Alex właściwien ie in teresowała s ię mn ą, co jeszcze wzmag ało mo je u wielb ien ie. Teraz ro zu miem, żezn o s i ła mó j wid o k z n ajwięk szy m tru d em. Wid o k b ęk arta zro d zo n eg o z g wałtu . Awy ście ją zmu szal i , żeb y so b ie p rzyp o min ała o wszy s tk im, i lek ro ć n a mn ie sp o jrzy .Nie ro zu miecie, jak ie to o k ru tn e?

Karl-Erik d rgn ął n a te s ło wa, jakb y wy mierzy ła mu p o liczek . Miała rację.Zatrzy man ie Ju l i i b y ło o k ru cień s twem wo b ec Alex . Mu siała ciąg le p rzeżywać n an o wo s traszn e zd arzen ie, k tó re p rzecięło jej d zieciń s two . By ło ok ru cień s twemrówn ież wo b ec Ju l i i . An i o n , an i Birg i t n ie u miel i zap o mn ieć o jej p ocho d zen iu .Ju l ia p rawd o po d o b n ie czu ła to o d sameg o p o czątk u , bo p rzy szła na świat zk rzyk iem, k tó ry jej to warzy szy ł p rzez wszy s tk ie lata, g d y ro s ła i walczy ła z cały mświatem. Nie p rzep u ści ła żad n ej o k azj i , żeb y zach o wać s ię n iezno śn ie, a o n i b y l i ju żza s tarzy n a małe d zieck o , zwłaszcza tak wy magające.

W p ewn y m sen s ie o d czu li u lg ę, g d y p ewn eg o d n ia zeszłeg o lata s tan ęła p rzedn imi ro zju szo n a. Nie b y l i zask o czen i , że Nelly n a własn ą ręk ę p o s tan o wiłap o wied zieć Ju l i i p rawd ę. Nelly b y ła ws trętn ą eg o is tk ą, t ro szczy ła s ię ty lk o o własn yin teres . Do my ślal i s ię, że jeś l i u zn a to za k o rzy s tn e, n a p ewn o p o wie Ju l i i owszy s tk im. Dlateg o właśn ie p ró bo wali o d wieść Ju l ię o d p rzy jęcia p ro p o zy cji p racyw wak acje, lecz o n a jak zwy k le s ię u p arła.

Kied y Nelly p o wied ziała jej p rawdę, p rzed Ju l ią o two rzy ł s ię zu p ełn ie n o wyświat . Pierwszy raz w życiu d o świad czy ła, że k to ś jej ch ce, że d o k o g o ś p rzy n ależy .

Page 189: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Nelly miała wp rawd zie Jana, ale n ap rawd ę l iczy ło s ię d la n iej ty lk o p o k rewień s two .Po wied ziała równ ież, że n ad ejd zie d zień , g d y zo s tawi Ju l i i cały majątek . Karl-Erikzd awał so b ie sp rawę, jak to mu s iało wp ły n ąć n a Ju l ię. Ro zsad zała ją zło ść n arzek o my ch ro d zicó w. Nelly o b d arzy ła u wielb ien iem, tak jak p rzed tem Alex .Wszy s tk o to p rzemk nęło mu p rzez g ło wę, gd y p atrzy ł n a Ju l ię s to jącą w d rzwiach ,o świet lo ną mięk k im świat łem p ad ający m z k u ch n i . Szko d a, że n ig d y n ie zro zu mie,że k ochali ją n ap rawd ę, ch o ciaż rzeczy wiście p atrząc n a n ią, zawsze p amiętal i os traszn ej p rzeszło ści . Czu li s ię wo b ec n iej n iezręczn ie jak wo bec k o g o ś o b ceg o i n ieu miel i so b ie z ty m p o rad zić. Nad al tak b y ło . Teraz b ęd ą mu s iel i p o g o d zić s ię z ty m,że u traci l i ją n a zawsze. Fizy czn ie wciąż b y ła w d o mu , ale d uchem ju ż zdąży ła icho p u ścić.

Hen rik wy g ląd ał , jakb y s ię d u s i ł . Op u ści ł g ło wę n a k o lan a i zamk n ął o czy . Karl-Erik p o my ślał p rzez ch wilę, że p o p ełn i ł b łąd , zap raszając Hen rik a. Zro b ił to , b ou ważał , że Hen rik p o win ien p o zn ać p rawd ę. On ró wn ież k o ch ał Alex .

– Ależ Ju l io ... – Birg i t n iep o rad n ie wy ciągn ęła ramio na w s tro n ę Ju l i i , a o n a zp o g ard ą od wró ciła s ię i p oczłap ała n a g ó rę.

– Jes t mi n ap rawd ę bard zo p rzy k ro . Do my ślałem s ię, że co ś s ię n ie zg ad za, ale n iewyo b rażałem so b ie czego ś p o d o bn eg o . Nie wiem, co p o wied zieć. – Patrik zrezy g n acją ro zło ży ł ręce.

– Sami też n ie wiemy , co p o wied zieć, zwłaszcza so b ie – Karl-Erik sp o jrzałb ad awczo n a żo n ę.

– Czy p ań s two wied zą, jak d ług o có rk a b y ła wy k o rzy s ty wan a?– Nie wiemy . Alex n ie ch ciała o ty m mó wić. Przy -p uszczaln ie co n ajmn iej k i lk a

mies ięcy , mo że nawet rok . – Zawah ał s ię. – To jes t ró wn ież od p o wied ź n awcześn iejsze py tan ie.

– Któ re p y tan ie? – zap y tał Patrik .– Co łączy ło Alex i An d ersa. An d ers też b y ł o fiarą. Dzień p rzed p rzep rowad zk ą

zn aleźl iśmy k artk ę, k tó rą Alex n ap isała d o An d ersa. Wy n ik ało z n iej , że An d ersró wn ież zo s tał wy k o rzy s tan y p rzez Nilsa. W jak iś sp o só b wp ad li n a to , czy teżd o wied ziel i s ię, że zn aleźl i s ię w p o d o b n ej sy tu acj i , i p rzy lg n ęl i d o s ieb ie, szu k ającp o cieszen ia. Oso b iście p o szed łem z tą k artk ą d o Very Nilsso n . Op owiedziałem jej , cop rzy d arzy ło s ię Alex i co zapewn e sp o tk ało An dersa. By ła to jed n a zn aj tru d n iejszych ch wil w mo im ży ciu . An d ers jes t , czy też b y ł d la n iej wszy s tk im. Wg łęb i d u szy miałem ch y b a n ad zieję, że Vera zro b i to , n a co my śmy s ię n ie o d waży li , izło ży n a n ieg o d o n ies ien ie, żeb y mu s iał p on ieść karę za to , co zro b ił . Ale n ic s ię n iewyd arzy ło , więc zak ład am, że Vera b y ła tak samo s łab a jak my .

Karl-Erik n ieświad o mie maso wał p ierś zaciśn iętą p ięścią. Bó l p o tężn iał ,p ro mien io wał aż d o p alcó w.

– Czy n ie wied zą p ań s two , co s ię s tało z Nilsem?– Nie mamy po jęcia. Ale mam n ad zieję, że ten po d lec cierp i , gd ziek o lwiek jes t .Od n aras tająceg o lawino wo b ó lu ścierp ły mu p alce. Karl-Erik d o my śli ł s ię, że

d zieje s ię co ś n ied o b rego , g d y s twierd zi ł , że ma o g ran iczo n e po le wid zen ia, a doteg o wszys tk o wid zi i s ły szy w sp o wo ln io n y m temp ie. Ucieszy ł s ię, że n ie d o s trzeg a

Page 190: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

ju ż zło ści w o czach Birg i t , ale g d y zo b aczy ł jej n iep o k ó j , zro zu miał , że to co ś b ard zop o ważn eg o . A p o tem sp ad ła na n ieg o ciemn o ść.

atrik mu s iał d łu ższą ch wilę p o s iedzieć w samocho d zie i o d p o cząć p oszalo n ej jeźd zie d o szp i tala Sah lg renska. Po jech ał swo im au tem za k aretk ą i

zo s tał n a miejscu z p an ią Carlg ren i Hen rik iem aż d o ch wil i , g d y lek arzo świad czy ł , że wp rawd zie zawał b y ł ciężk i , ale b ezp o śred n ie zag ro żen ie minęło .

Ten d zień Patrik zal iczał do n ajb ardziej p rzejmu jących w swo im życiu . Jak op o licjan t b y ł świad k iem wielu n ieszczęść, ale n ig d y n ie s ły szał h is to ri i takro zd zierającej jak d zis iejsza o p o wieść Carlg ren a.

Wierzy ł , że b y ło tak , jak p o wied ział Carlg ren , jed n o cześn ie n ie p o jmo wał, jakAlex mog ła n o rmaln ie ży ć p o tak s traszn y m p rzeżyciu . Nie do ść że zo s taławy k o rzy s tan a i p o zb awio n a dzieciń s twa, to jeszcze s tale jej o ty m p rzy p o minali .Ch o ć s ię s tarał , n ie p o trafi ł zro zu mieć p o s tęp o wan ia ro d ziców Alex . Nie p ozwo li łb yg wałcicielo wi sweg o dzieck a u n ik n ąć o d p o wied zialn o ści , a ty m b ard ziej n iep rzemilczałb y tak ieg o fak tu . Jak to mo żliwe, że p o zo ry s tają s ię ważn iejsze o d ży ciai zd rowia d zieck a? Zu p ełn ie teg o n ie rozumiał .

Zamk n ął o czy i o p arł g ło wę o zag łó wek . Zaczęło zmierzch ać. Po win ien ju ż jechaćd o d omu , ale ch o ć wied ział , że czek a n a n ieg o Erik a, n ie mó g ł s ię jeszcze zd o b y ć nato , b y ru szy ć. Całe jeg o z g ru n tu p o zy ty wn e n as tawien ie do ży cia zachwiało s ię wp o sad ach . Po raz p ierwszy zwątp i ł , czy w czło wiek u jes t więcej d ob ra n iż zła.

By ł g łęb o k o po ru szo n y , a jed no cześn ie zawsty d zo n y : o d czu wał zawo d o wąsaty sfakcję, że k awałk i u k ład an k i zło ży ły s ię wreszcie w cało ść. W jed n o p o p o łu d n iezd o łał u zy sk ać o d p o wied zi n a wiele p y tań . Z d rug iej s t ro n y b y ł s fru s tro wan y , bon ad al p rzecież b łąd zi ł p o o macku i n ie p o trafi ł u s tal ić, k to jes t mo rd ercą Alex iAn d ersa. By ć mo że mo ty wu trzeb a szu k ać w p rzeszło ści , a mo że n ie. Ale w to ak u ratn ie wierzy ł , b o b y ł to jedy n y wy raźn y łączn ik międ zy Alex i An d ersem.

Dlaczeg o jed n ak miel ib y zo s tać zamo rd o wan i, d lateg o że d wad zieścia p ięć latwcześn iej zo s tal i zg wałcen i?A jeś l i tak b y ło , to d laczeg o d o p iero teraz? Cop o ru szy ło o sad zaleg ający p rzez ty le lat n a d n ie i do p rowad ziło do d wó ch mo rders tww od s tęp ie p aru ty g o d n i? Najg o rsze, że Patrik n ie miał p o jęcia, w k tó ry m k ieru n k up ó jść d alej .

Dzis iejsze po p o łu d n ie p rzy n io s ło p rzeło m, ale d ocho d zen ie zab rn ęło w ś lepąu liczk ę. Patrik właśn ie an al izo wał wszy s tk o , co ro b i ł i czeg o s ię d ziś d o wied ział ,g d y p rzy p o mn iał sob ie, że jes t p rzecież b ard zo ko n k retn y tro p . Po wizy cie uCarlg ren ó w, w zamieszan iu związan ym z zawałem Karla-Erik a, zu p ełn ie o ty mzapo mn iał . Teraz p o czu ł ten sam zap ał co ran o . Uzmy sło wił so b ie, że właśn ie mao k azję sp rawd zić ten t ro p .

Włączy ł k o mórk ę, zig n o ro wał k o mu n ik at o t rzech wiad o mo ściach g ło so wy ch izadzwo n ił d o b iu ra n u merów. Zap y tał o telefo n d o szp i tala Sah lg ren sk a. Do s tałn u mer cen tral i i p o p ro s i ł o p rzełączen ie.

– Szp ital Sah lg ren sk a, s łu ch am.– Dzień d o b ry , n azy wam s ię Patrik Hed s tröm. Ch ciał-b y m s ię d o wied zieć, czy n a

Page 191: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

o d d ziale med y cy ny sąd o wej p racu je n iejak i Ro b ert Ek .– Zaraz sp rawd zę.Patrik ws trzy mał o d d ech . Ro b ert b y ł jeg o d awn y m k o leg ą ze szk o ły po licy jn ej .

Po u k o ń czen iu s tu d ió w zro b ił sp ecjal izację z tech n ik i ś ledczej . W o k res ie s tu d ió wu trzy my wali o ży wio n e s to su nk i towarzy sk ie, ale p o tem k on tak t s ię u rwał . Patrik ad o szły p o g ło sk i , jako b y Ro b ert p raco wał w szp i talu Sah lg ren sk a, i miał n ad zieję, żetak jes t rzeczy wiście.

– Zaraz zo b aczy my . Tak , Ro b ert Ek p racu je u n as . Po łączy ć pana?– Tak , p ro szę.Po p aru sy g n ałach w s łu ch awce o d ezwał s ię zn ajo my g ło s .– Od d ział med y cy n y sąd o wej, Ro b ert Ek , s łu ch am.– Cześć, Ro b b an , p o zn ajesz, k to d zwo n i?Zap ad ła cisza. Patrik n ie wierzy ł , że Ro b ert mo że g o p o zn ać p o g ło s ie, i ju ż miał

p o d p owiedzieć, g d y u s ły szał o k rzy k .– Patrik Hed s trö m! Cześć, s tary ! Ko p ę lat! Có ż to za o k azja, że d o mn ie d zwo n isz?

To zn aczy ... to p rawdziwa n iesp od zian k a.Ro b ert wyraźn ie s ię z n im d ro czy ł , a Patrik s ię zawsty d zi ł . Zd awał so b ie sp rawę,

że n ie d bał o p o d trzy man ie p rzy jaźn i . Ro bert wy k azy wał zd ecy d o wan ie więk sząin icjaty wę, ale zn iech ęci ł s ię, b o Patrik n ie o d dzwan iał . Teraz tym b ard ziej zrob iłomu s ię g łu p io , p o n ieważ ch ciał p ro s ić o p rzys łu g ę, ale b y ło za p ó źn o , żeb y s ięwy co fać.

– Wiem, d łu g o s ię n ie o d zy wałem. Tak s ię jed n ak sk ład a, że jes tem właśn ie n ap ark ing u p rzed szp i talem i p rzy p o mniało mi s ię, że tu p racu jesz. Więc p omy ślałem,że sp rawd zę, czy jes teś n a miejscu , i p rzy jd ę s ię p rzy witać.

– No p ewn ie. Wch o d ź, fajn ie, że jes teś .– Jak d o cieb ie t rafić? Gd zie p racu jesz?– W su teren ie. Id ź do g łó wn eg o wejścia, zjed ź win d ą n a d ó ł , p o tem sk ręć w p rawo

i id ź d o k o ń ca ko ry tarza. Tam zn ajd ziesz d rzwi, a za ty mi d rzwiami jes teśmy my .Zad zwo ń , to cię wp u szczę. Bard zo s ię cieszę.

– Ja też s ię cieszę. Wid zimy s ię za p arę min u t .Patrik o wi b y ło g łu p io , że mus i wy k o rzy s tać s tarą zn ajomo ść. Z d ru g iej s t ro ny

Ro bert miał wo b ec n ieg o d łu g wd zięczno ści . Po d czas s tu d ió w Ro b ert mieszk ał zeswo ją n arzeczo n ą Su san n e, a jed n o cześn ie miał g o rący ro mans z k o leżan k ą z u czeln i ,Marie, k tó ra też miała in nego p artnera. Trwało to p rawie d wa lata i Patrik o wi t ru d n ob y ło b y zl iczy ć, i le razy ratował mu sk ó rę. Ile razy zap ewn iał mu al ib i , u ru ch amiającb o g atą wy o b raźn ię, k ied y Su san n e d zwo n iła i p y tała o Ro b erta.

Teraz, p o latach , Patrik uważał , że o b aj zach o wy wali s ię n ieh o no ro wo , ale b y l iwted y mło d zi i n ied o jrzal i . Tak n ap rawd ę, imp o n o wało mu , a n awet t ro ch ę zazd ro ści łRo berto wi, że tań czy o d b ijan eg o z d wiema p an ien k ami. W k oń cu , rzecz jasn a,wszy s tk o s ię wy d ało , a Ro b ert zo s tał b ez mieszk an ia i b ez p an ien ek . Po k i lk uty g o d n iach sy p ian ia n a kanap ie u Patrik a jak o u ro dzon y czaru ś zn alazł so b ie n o wąd ziewczy n ę z mieszkan iem.

Page 192: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Patrik a d o szły s łuchy n ie ty lk o o ty m, że Ro b ert p racu je w szp i talu Sah lg ren sk a,ale ró wn ież, że jes t żon aty i ma d zieci . W to ak u rat t ru dn o b y ło mu u wierzy ć. Zarazs ię ok aże.

Krąży ł p o d łu g ich szp i taln y ch ko ry tarzach , b o ch o ć op is Ro b erta wy d awał s ięjasn y , Patrik o wi u d ało s ię d wu k ro tn ie zab łądzić. W k o ń cu s tan ął p rzed właści-wy mid rzwiami. Zad zwo n ił . Po ch wil i d rzwi s ię o two rzy ły .

– Czeeeść!Uścisk al i s ię serd eczn ie, a p o tem ob aj co fn ęl i s ię, żeb y s ię so b ie n awzajem

p rzy jrzeć. Patrik s twierd zi ł , że czas o b szed ł s ię z Ro b ertem łask awie. Miał n ad zieję,że też d o b rze wy p ad ł , ale n a wszelk i wy padek wciąg n ął b rzu ch i wyp iął jed n o cześn iep ierś .

– Wcho d ź, wch o d ź.Ro b ert zap ro wad ził g o d o po k o ju wielk o ści sch o wk a, w k tó ry m led wie mieści ła

s ię jed n a o so ba. Patrik u s iad ł p o d ru g iej s t ro n ie b iu rk a, n ap rzeciwk o Ro b erta. Terazmó g ł mu s ię p rzy jrzeć b l iżej . Jasn e wło sy miał s taran n ie u czesan e, jak d awn iej , au b ran ie p o d b iały m k it lem eleg an ck ie jak zawsze. Patrik b y ł zd an ia, że sch lu d n o śćRo b erta s tan o wiła swo is tą p rzeciwwag ę d la ch ao su w jeg o ży ciu p ry watn ym. Zwró ciłu wag ę n a zd jęcie s to jące na p ó łce za b iu rk iem.

– To two ja ro d zin a?Nie u d ało mu s ię u k ry ć zd ziwien ia.Ro b ert u śmiechn ął s ię z d u mą i wziął zd jęcie do ręk i .– Tak jes t , żo n a Carin a i d zieci : Oscar i Maja.– W jak im są wieku ?– Oscar ma d wa lata, Maja sześć mies ięcy .– Śl iczn e. Od jak d awn a jes teś żo n aty ?– Od trzech lat . Kied y ś n ie u wierzy łb y ś , że zo s tan ę o jcem ro d zin y , co ?Patrik roześmiał s ię.– Mu szę p rzyznać, że n ie wid ziałem cię w tej ro l i .– Ale, jak wid ać, p rzy szła k ry sk a n a Maty sk a. A co u cieb ie? Pewn ie cały wy sy p

d zieci?– Zu p ełn ie n ie tak . Jes tem ro zwied zio n y . Nie mam d zieci . W ty ch

o k o liczn o ściach to mo że i d o b rze.– Bard zo mi p rzy k ro .– Aż tak źle n ie jes t . Właśn ie szy k u je s ię co ś , co wyg ląd a o b iecu jąco . Zo b aczy my .– A jak to s ię s tało , że p o ty lu latach wy sk ak u jesz n ag le jak d iab eł z p u d ełk a?Patrik o wi zrob iło s ię g łu p io , że n ajp ierw d łu g o s ię n ie o d zy wał, a teraz

p rzy ch o d zi z p ro śbą o p rzy s łu g ę.– Przy jech ałem d o Gö teb o rg a w s łu żb o wej sp rawie i p rzy p o mn iałem so b ie, że tu

p racu jesz. Po trzeb u ję p o mo cy , ale n ies tety n ie mam ty le czasu , żeb y załatwićwszy s tk ie fo rmaln o ści , b o b ęd zie to t rwało całe tyg o d n ie. Nie mam ty le czasu an icierp l iwo ści .

Page 193: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Ro b ert wy g ląd ał n a zaciek awio n eg o . Zło ży ł d ło n ie i czek ał n a d alszy ciąg .Patrik p ochy li ł s ię, wy jął z to rb y p ap ier w fo l i i i p o d ał Ro berto wi. Ro b ert zaczął

g o o g ląd ać w świet le s to jącej n a b iu rk u lamp y .– Ten p ap ier p o ch o d zi z ko ło no tatn ika, k tó ry zn alazłem w mieszk an iu o fiary

mord ers twa. Wid ać n a n im o d cisk in n ej zap isan ej k artk i , ale jes t n a ty le s łab y , że d as ię o d czy tać jed yn ie częścio wo . Zd aje s ię, że macie sp rzęt u mo żliwiający od czy tan ietak iej k o p ii , p rawd a?

– No tak , o czy wiście – o d p arł Ro b ert z pewn y m o ciąg an iem, wciąż o g ląd ającp ap ier w świet le lamp y . – Ale jak sam p o wied ziałeś , o b o wiązu ją p ewn e p roced u ry ,także co d o k o lejn ości . Mamy p ełn o sp raw czek ający ch n a ek sp ertyzę.

– Wiem o czy wiście, że tak jes t . Po my ślałem ty lk o , że b y ć mo że d a s ię to szyb k o iłatwo sp rawd zić. By łby m b ard zo wd zięczn y , gd y b y ś ty lk o zerk n ął i p o wied ział , czyd a s ię to od czy tać...

Ro b ert zmarszczy ł czo ło , jak b y s ię zas tan awiał n ad s ło wami Patrik a, a p o temu śmiech n ął s ię szelmo wsk o i ws tał z k rzes ła.

– Bez p rzesad y z tą b iu ro k racją. Przecież to ty lk o p arę min u t . Ch o d źmy .Wy szed ł z p o k o ju i p o szed ł p rzo d em, p ro wad ząc Patrik a d o p o ko ju n ap rzeciwk o .

By ło to d u że i jasn e p o mieszczen ie, p ełn e dziwny ch sp rzętó w. Wszy s tk o lśn i łok l in iczn ą czy s to ścią. Wrażen ie p o tęg o wały śn ieżn o b iałe ścian y i ch ro mo wan e szafk ii b laty . Pod eszl i d o u rząd zen ia s to jąceg o w g łęb i sal i . Ro b ert o s tro żn ie wy jął p ap ierz fo l i i i u mieści ł n a p ły tce. Nacisn ął g u zik „o n ” i zap al i ło s ię b łęk i tn awe świat ło . Nap ap ierze uk azał s ię wy raźn ie cały tek s t .

– Wid zisz? O to ci cho d ziło ?Patrik p rzeb ieg ł p o n im wzro k iem.– Na to l iczy łem. Mo żesz to chwilę p rzy trzy mać, żeby m mó g ł p rzep isać?Ro b ert u śmiech n ął s ię.– Ułatwię ci ży cie jeszcze b ard ziej . Ten ap arat u mo żliwia zro b ien ie zd jęcia tek s tu .

Będ ziesz je móg ł ze so b ą zab rać.Patrik u śmiech nął s ię szero k o .– Sup er! Dzięk u ję.Po pó łg od zin ie Patrik wy szed ł z fo to k o p ią k artk i wy d artej z k o ło n o tatn ik a

An d ersa. Przed tem złoży ł Ro b ertowi u ro czys tą ob ietn icę, że b ęd zie s ię częściejo d zy wać. Miał n ad zieję, że jej do trzy ma, ale n ies tety zn ał s ieb ie aż za d ob rze.

Jechał d o d o mu p o g rążo ny w my ślach . Uwielb iał jeźd zić p o ciemku . Łatwiej mus ię my ś lało , g d y g o o tu lała ak samitn a n oc, z rzad k a p rzecin an a świat łamin iel iczn y ch samo ch o d ó w jadący ch z p rzeciwka. Posk ład ał u zy sk an e wcześn iejin fo rmacje z tym, co od czy tał z k artk i , i k ied y wjeżd żał p rzed d o m w Tan u msh ed e,b y ł p ewien , że u dało mu s ię ro związać p rzy n ajmn iej jedn ą z męczący ch g o zag ad ek .

Dziwn ie s ię czu ł , k ład ąc s ię sp ać b ez Erik i . To dziwne, jak szy b ko czło wiekp rzy zwy czaja s ię d o p rzy jemn y ch rzeczy . Ok azało s ię, że t ru d n o mu s ię zasy p iasamemu . Kied y Erik a zad zwo n iła d o n ieg o z wiad o mo ścią, że n ieo czek iwan iep rzy jech ała jej s io s tra i b ęd zie lep iej , jeś l i Patrik zan o cu je u s ieb ie, p o czu ł tak i

Page 194: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

O

zawó d , że aż g o to zd ziwiło . Ch ciał p y tać, co s ię d zieje, ale d o my śli ł s ię, że Erik a n iemo że ro zmawiać. Po wied ział ty lk o , że ju tro s ię o d ezwie i że tęsk n i .

My śli o Erice i o ty m, co ma d o zro b ien ia ju tro , n ie dawały mu zasnąć. Miał p rzedso bą d ług ą n o c.

k azja d o ro zmo wy n ad arzy ła s ię d o p iero wieczo rem, k ied y d zieci zasnęły .Erik a szy b k o ro zmro ziła g o to we d an ie, b o An n a p o win n a zjeść co ś

g o rąceg o . Jej samej też b u rczało w b rzu ch u , b o z teg o wszy s tk ieg o równ ieżzap o mn iała co ś zjeść.

Ale An n a n ie ty le jad ła, i le g rzeb ała wid elcem n a talerzu . Erik a tak jak d awn iejzan iep o k o iła s ię o młod szą s io s trę. Ch ciałab y , jak k ied y ś , g d y b y ły małe, u tu l ićAn n ę, zap ewn ić, że wszy s tk o b ęd zie d o b rze, i p o cało wać b o lące miejsce, żeb y b ó lzn ik n ął . Są jed n ak d o ro s łe, a p ro b lem An n y to sp rawa zn aczn ie p o ważn iejsza. Wo b ecteg o p ro b lemu Erik a czu ła s ię całk o wicie b ezrad n a i bezs i ln a. Po raz p ierwszy s io s trawy d ała jej s ię k imś o b cy m. Czu ła s ię n iezręczn ie i n ie wied ziała, jak z n ią ro zmawiać.Czek ała w milczen iu , aż An n a zro b i p ierwszy k ro k . Nas tąp i ło to d o p iero p o d łu ższejch wil i .

– Nie wiem, co rob ić. Co b ęd zie ze mn ą i z d ziećmi? Gd zie s ię p o d ziejemy ? Zczeg o b ęd ę ży ć? Ty le lat s ied ziałam w do mu , n ic n ie umiem.

An n a zacisn ęła d ło n ie n a b lacie s to łu , jak b y fizy czn ie ch ciała zap an o wać n adsy tu acją.

– Po wo li , n ie wszy s tko n araz. Wszy s tk o s ię u ło ży , ty lko trzeb a s ię d o teg o zab raćpo wo li . Mo żesz tu zo s tać z d ziećmi, jak d łu g o zech cesz. To jes t równ ież twó j d o m,p rawda?

Pozwo li ła so b ie n a lek k i u śmiech i k u jej rad o ści Ann a ró wn ież s ię u śmiech n ęła.A p o tem o tarła n o s wierzch em d ło n i i zaczęła w zamy ślen iu sk u b ać o b ru s .

– Nie mo g ę so b ie wy b aczyć, że d o p u ści łam, żeb y sp rawy zaszły tak d alek o . Jak jamo g łam p o zwo lić, żeb y Lu cas zro b ił k rzy wd ę Emmie?

Lało jej s ię z n o sa. Sięg n ęła p o chu s teczk ę.– Dlaczeg o d o teg o d o p u ści łam? Przecież w g łęb i d u szy wied ziałam, że to s ię

s tan ie, ale wo lałam zamk n ąć oczy , b o tak mi b y ło wy g o d n iej .– An n o , ak u rat w tej sp rawie mam s tu p ro cen to wą p ewn o ść. Świad o mie n ig d y n ie

po zwo li łab y ś zro b ić d ziecio m k rzy wd y .Erik a s ięgn ęła p rzez s tó ł i ch wy ciła p rzeraźl iwie ch u d ą ręk ę An n y . Ko ści d ło n i

miała k ru ch e jak p tak , aż s trach b y ło ścisn ąć mo cn iej .– Sama n ie ro zu miem, jak to s ię d zieje, że ch oć tak p o s tąp i ł , n ad al g o k o ch am.

Trwa to o d tak d awn a, że ta miło ść s tała s ię częścią mn ie. Nie p o trafię s ię jej wy zb yć.Ch ciałab y m ją d o s ło wn ie wy ciąć z s ieb ie, b o czu ję s ię p rzez to o d rażająca i b ru dn a.

Dru g ą d rżącą ręk ę po ło ży ła na p iers i .– An n o , to no rmalne, n ie ma s ię czeg o wstyd zić. Po win n aś teraz p o my śleć o so b ie

i zad bać o s ieb ie.

Page 195: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Umilk ła.– Ale jed n ą rzecz mu s isz zro b ić. Mu sisz zło ży ć na n ieg o d o n ies ien ie n a p o licję.– Nie, Eriko , n ie mo g ę.Łzy p ły n ęły jej p o p o liczk ach , p o p od b ród k u i kapały n a o b ru s , zo s tawiając

mo kre p lamk i.– An n o , mu s isz. Nie mo że mu to u jść p łazem. Nawet mi n ie mó w, że zg ad zasz s ię,

żeb y n ie p on ió s ł ko n sek wen cji teg o , że n iemal złamał ręk ę własn ej có rce!– Nie, n o tak , zresztą n ie wiem. Nie u miem teraz my ś leć jasn o . Czu ję, jak b y m

miała w g łowie watę. Nie mam s i ły , mo że p ó źn iej .– Nie, An no , p ó źn iej będzie za p ó źn o . Musisz to zro b ić teraz! Po jad ę z to b ą n a

k o misariat . Pamiętaj , mu s isz to zro b ić. Nie ty lko d la d zieci , ró wn ież d la s ieb ie.– Nie wiem, czy d am rad ę.– A ja wiem, że d asz. W od ró żn ien iu o d n as Emma i Ad rian mają ko ch ającą mamę,

g o to wą d la n ich n a wszy s tk o .W g ło s ie Erik i zab rzmiało ro zg o ryczen ie.An n a wes tch n ęła.– Pro szę cię, d aj so b ie z ty m sp o k ó j . Ja już d awn o p o g o d ziłam s ię z tym, że

miały śmy właściwie ty lk o tatę, i p rzes tałam s ię zas tan awiać, d laczeg o tak b y ło . Como żemy wied zieć? Mo że mama n ie ch ciała mieć d zieci? A mo że b y ły śmy in n e, n iżb ych ciała? Nig d y s ię teg o n ie d o wiemy i n ie ma co teg o wałk o wać. Ja i tak miałamd o b rze, bo miałam cieb ie. Nig d y ci teg o n ie mó wiłam, ale zd aję so b ie sp rawę, i le d lamn ie zro b iłaś i i le znaczy łaś w o k res ie do ras tan ia. Ty n ie miałaś n ik o g o , k to wzas tęp s twie mamy zająłb y s ię to b ą. Ale p ro szę cię, n ie p ielęg n u j w so b ie tego żalu .My ślisz, że n ie wid ziałam, jak s ię wy co fy wałaś , g d y p o zn awałaś k o g o ś i sp rawazaczy nała by ć p o ważn a? Na wszelk i wy padek , żeb y cię p rzyp ad k iem n ie zran i ł . Erik o ,p rzes tań ro zp amięty wać p rzeszło ść. Wy d aje mi s ię, że w two im ży ciu zd arzy ło s ię co śn ap rawd ę fajnego , więc teg o n ie zep su j . Ch ciałab y m k ied y ś zo s tać cio cią.

Ob ie ro ześmiały s ię p rzez łzy . Erika mus iała wy trzeć serwetk ą n o s . Po wietrze b y łoaż g ęs te o d emo cji . Przeży wały co ś w ro d zaju d u ch o wy ch p o rząd k ó w. Ty le b y łod o tąd rzeczy n iewy p o wied zian y ch , ty le k u rzu p o k ątach . Ob ie czu ły , że p o rap o sp rzątać.

Przeg ad ały całą n o c, aż do świtu . Dzieci sp ały d łu żej n iż zwyk le, a gd y Ad rian wk o ń cu d ał zn ać k rzy k iem, że n ie śp i , Erik a zao fiaro wała s ię, że d o p o łu d n iazao p iek u je s ię dziećmi, ab y An n a mo g ła s ię p rzesp ać.

Zrob iło jej s ię lek k o na d u szy . Nie zap o mn iała o Emmie i o ty m, co jej s ięp rzyd arzy ło , ale u lży ło jej , b o p o wiedziały so b ie z An n ą wiele rzeczy , k tó re p o win n ywy p o wied zieć d awn o temu . Ró wn ież n iep rzy jemny ch , cho ć k o n ieczn y ch . Erik a b y łazasko czon a, że An n a p o trafi ją tak łatwo p rzejrzeć. Mu siała p rzy zn ać, że n ied o cen iała mło d szej s io s try , a n awet t rak to wała ją lek ceważąco , jak d u że,n ieod p o wied zialn e dzieck o . Ucieszy ła s ię, g d y s ię p rzek o n ała, jak a jes t n ap rawd ę.

Po ro zmawiały też o Patrik u . Erik a p os tan o wiła d o n ieg o zad zwo n ić. Wy b rałan u mer d o mo wy , a g d y n ie o d eb rał , zad zwo n iła n a k o mó rk ę. Na ręk u trzy małaAd riana. Telefo n o wan ie b y ło sp o rym wy zwan iem, p o n ieważ mały b y ł zach wy co n y

Page 196: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

fan tas ty czn ą zab awk ą i u p arcie u s i ło wał ją Erice zab rać. Patrik o d eb rał ju ż p op ierwszy m sy g n ale. Erik a zap o mn iała o zmęczen iu .

– Cześć, k ochan ie.– Bardzo lu b ię, k ied y tak d o mn ie mó wisz.– Co s ły ch ać?– Dzięk u ję, mamy tu k ry zy s ro d zinn y . Po wiem ci , jak s ię zo b aczy my . Sp o ro s ię

wy d arzy ło i p rzeg ad ały śmy z An n ą całą n o c. Teraz p i ln u ję dzieci , żeb y mo g ła s iętro ch ę p rzesp ać.

Patrik u s ły szał w s łuchawce, że s t łu miła ziewn ięcie.– Zmęczo n a jes teś?– Tak . Jak n ie wiem co , ale An n a p o trzeb u je sn u b ard ziej o d e mn ie, więc p o s ied zę

z d ziećmi. Są za małe, żeb y same s ię sob ą zająć.Jak b y n a p o twierdzen ie Ad rian zamru czał .Patrik zdecy do wał s ię w jed n ej ch wil i .– Mam in n y p o mysł .– Czy żb y ? Przy wiązać d zieci d o p o ręczy sch o dó w? – Erik a zaśmiała s ię.– Ja p rzy jad ę ich p o p iln ować.Erik a zaśmiała s ię z n ied o wierzan iem.– Ty ? Dzieci p o p iln u jesz?Patrik p o czu ł s ię u rażo n y .– Ch cesz p o wied zieć, że n ie p o trafię? Sk o ro mo g łem sam jed en o bezwład n ić

d wó ch włamy waczy , b ez p ro b lemu p o radzę so b ie z d wiema mały mi o só b k ami. Amo że n ie masz d o mn ie zau fan ia?

Erik a wes tch n ęła teatraln ie.– Mo że i so b ie p o rad zisz. Ale o s trzegam, mają n iesp o ży te s i ły . Jes teś p ewien , że

d o trzy masz im k ro k u ? Mam n a my ś li twó j p o d eszły wiek .– Sp rób u ję. Na wszelk i wy p ad ek zab io rę lek i n aserco we.– No do b rze, p ro p o zy cja p rzy jęta. Kied y będziesz?– Zaraz. Miałem sp rawę we Fjäl lb ace i właśn ie min ąłem p lac d o min ig o lfa, więc

b ęd ę za jak ieś p ięć min u t .Gd y wy s iad ł z samo ch o d u , Erik a ju ż n a n ieg o czek ała w d rzwiach . Trzy mała n a

ręk u p u co ło wateg o ch łop czyk a z wielk im zapałem mach ająceg o rączką. Za n imi, s sąck ciu k , s tała led wie wid oczn a d ziewczyn k a. Dru g ą rączkę, zag ip so wan ą, t rzy mała n atemb lak u . Patrik n ie zn ał p rzy czy n y n ag łeg o p o jawien ia s ię An ny , ale zważy wszy n ato , co Erik a o p o wiad ała o szwag rze, wid ok Emmy wzb u d ził w n im n iep rzy jemn ep od ejrzen ia. Nie p y tał . W o d p o wied n im mo men cie Erik a mu o p owie.

Przy witał s ię p o k o lei z całą t ró jk ą. Erice d ał b u ziaka, Ad rian a p o g łask ał p op o liczk u , a p o tem p rzy ku cn ął , żeb y p rzy witać s ię z Emmą. By ła b ard zo p o ważn a.Ch wy cił zd ro wą rączkę i p o wied ział :

– Cześć, mam n a imię Patrik . A ty ?

Page 197: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

A

Od p o wied ziała z p ewn ym o ciąg an iem:– Emma.Kciuk n aty ch mias t wró ci ł d o bu zi .– Ona s ię jeszcze ro zru sza.Erik a p rzek azała Ad riana Patrik o wi i zwró ciła s ię d o Emmy :– Mama i cio cia Erik a mu szą t ro ch ę p o sp ać. Patrik was p o p iln u je, zg o d a? On jes t

mo im p rzy jacielem. Jes t b ard zo , b ard zo miły . A jak ty b ęd ziesz b ard zo , ale to b ardzog rzeczn a, Patrik da ci lo d a z zamrażark i .

Emma sp o jrzała n ieu fn ie n a Erik ę, ale lo d y b y ły tak n ieo d p artą p o k u są, żesk in ęła g ło wą.

– W tak im razie zo s tawiam was . Na razie. Pro szę, zad b aj , żeby p rzeży ły , d op ó k is ię n ie o b u d zę.

Erik a zn ik n ęła n a scho d ach , a Patrik zwró cił s ię d o Emmy , k tó ra n ad alp rzy g ląd ała mu s ię n ieu fn ie:

– No to jak ? Zag ramy w szach y? Nie? A co p o wiesz na lo d y n a śn iad an ie? Wid zę,że to ci s ię p o d o ba. Do b ra. Kto d o b ieg n ie d o lo d ó wk i o s tatn i , d o s tan ie zamias tlo dó w marchewk ę.

n n a b u d ziła s ię po wo li . Miała wrażen ie, że śp i o d s tu lat , is tn a Śp iącaKró lewn a. Otwo rzy ła o czy i w p ierwszej ch wil i n ie mo g ła s ię zo rien to wać,

g d zie jes t . Sp o jrzała n a zn ajo me tap ety swo jeg o d awn eg o p o k o ju i wted y całymciężarem sp ad ło n a n ią wsp o mn ien ie o s tatn ich wy d arzeń . Us iad ła n a łóżku .Dzieci! Po ch wil i u s ły szała d ocho d zące z p arteru rad o sn e ok rzy k i Emmy ip rzy p o mn iała so b ie, że Erika o b iecała p o p iln o wać d zieci . Po s tan owiła jeszczep o leżeć w ciep ły m łó żk u . Jeś l i ws tan ie, b ęd zie mu s iała zacząć d ziałać, a takzafun d u je so b ie jeszcze k i lk a min u t u cieczk i o d rzeczy wis to ści .

Po ch wil i zaczęło d o n iej d o cierać, że wśró d d o b ieg ający ch z d o łu śmiech ó wEmmy i Ad rian a s ły ch ać g ło s , k tó ry n ie n ależy d o Erik i . Przerazi ła s ię, że to Lu cas ,ale zaraz zd ała so b ie sp rawę, że Erik a p rędzej zas trzel i łab y g o na miejscu , n iżwp u ści ła d o d omu . Zaczęła s ię d o myślać, k to to jes t . Zak rad ła s ię n a p alcach n ascho d y i wy jrzała p rzez b alu s trad ę. Salo n wy g ląd ał , jak b y p rzeszed ł p rzez n ieg oh u ragan . Z p o d u szek k an ap y , czterech k rzeseł i ko ca p o wstał n amio t , a p o całejp o d ło d ze walały s ię k lo ck i Ad rian a. Na s to le leżało mn ó s two pap ierk ó w p o lo d ach .An n a miała n ad zieję, że to Patrik o k aże s ię ty m amato rem lo d ó w, ale zarazzro zu miała, że n ie ma co l iczy ć, żeb y jej có rk a zjad ła k o lację, n ie mó wiąc o o b ied zie.Ty mczasem có rk a s iedziała n a ramio n ach symp aty czn ie wy g ląd ająceg o ,ciemn o wło seg o i ciemn o o k ieg o mężczy zn y . Zaśmiewała s ię, a wtó ro wał jej Ad rian ,leżący w samej p ielu szce n a ko cu n a p od ło dze. Wid ać b y ło , że Patrik b awi s ięn aj lep iej z całej t ró jk i . Na zawsze zap ewn iło mu to sy mp atię An n y .

Wstała i ch rząk nęła, b y zwrócić uwag ę zab awo wiczó w.– Mamo , zo b acz, mam ko n ika.Emma ch ciała p o k azać, że ma wład zę nad „k o n ik iem”, i p o ciąg n ęła g o mo cn o za

Page 198: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

wło sy , n ie zważając n a łag o d n e p ro tes ty Patrik a.– Emmo , b ąd ź d o b ra d la k o n ik a, bo więcej n a n im n ie p o jeźd zisz.Ta u wag a zas tan owiła małą amazo n kę. Na wszelk i wy p ad ek zd ro wą rączką

p o k lep ała g rzy wę Patrik a.– Witaj , An no . Ko p ę lat .– Rzeczy wiście, k o p ę lat . Mam n ad zieję, że mo je d zieci cię n ie wy k o ń czy ły .– Ależ sk ąd , b y ło fan tas ty czn ie. – Na ch wilę sp oważn iał . – Bard zo u ważałem n a

jej rączk ę.– Jes tem o to zu pełn ie sp o k o jn a. Wid zę, że Emma ma s ię zn ak o micie. Erik a śp i?– Tak . Ro zmawiałam z n ią ran o p rzez telefo n . Wy d awała s ię zmęczo n a, więc

zap ro p o n o wałem, że s ię włączę.– I to z jak im po wo d zen iem!– No tak , ch o ciaż n arob il iśmy b ałag an u . Mam n ad zieję, że Erika n ie b ęd zie n a

mn ie zła o ten ro zg ard iasz.Ann ę rozbawiła jeg o min a. Jak b y Erik a ju ż p ró b o wała g o d yscy p lin o wać.– Po sp rzątamy razem, ale mu szę s ię n ajp ierw n ap ić k awy . Mo że też s ię n ap ijesz?Pil i kawę i g awędzil i jak s tarzy p rzy jaciele. Dro g a d o serca An n y p ro wad ziła

p rzez d zieci , a u wielb ien ie Emmy , k tó ra n awet n a mo men t n ie o d s tępo wała Patrik a,n ie p ozo s tawiało żad n y ch wątp l iwo ści . An n a p ro s i ła, żeb y Emma d ała mu o d po cząć,ale Patrik o wi zup ełn ie to n ie p rzeszk ad zało . Erik a po jawiła s ię zasp an a g o d zin ęp ó źn iej . Przez ten czas An n a zd ąży ła s ię d o wied zieć o Patrik u wszy s tk iego , o dro zmiaru b u tó w p o cząwszy , n a p rzy czy n ach ro zp ad u jeg o małżeń s twa sk o ń czy wszy .Kied y Patrik w k o ń cu o zn ajmił , że mu s i iść, zap ro tes to wały wszy s tk ie t rzy . Ad rianzap ewn e też by s ię d o ło ży ł , g d y b y n ie u sn ął ze zmęczen ia.

Kied y Patrik o d jeżd żał , Ann a sp o jrzała n a Erik ę szero k o o twarty mi o czami.– Bo o o że, tak i facet to marzen ie k ażd ej teścio wej . Słu ch aj , mo że ma mło d szeg o

b rata?Erik a s ię u śmiech n ęła.Patrik od k i lk u g o dzin o d k ład ał sp rawę, k tó ra n ie d ała mu sp ać o s tatn iej no cy .

Nieczęs to s ię zdarzało , żeb y z tak ą n iech ęcią p o d ch o d ził d o zadan ia, k tó re – o czy md o brze wied ział – n ależało d o jeg o o b o wiązk ó w. Znał ju ż sp rawcę jed n eg o z d wó chmo rd ers tw, ale wcale g o to n ie cieszy ło .

Jech ał p o wo li z Sälv ik w k ieru n k u cen tru m. Ch ciał jech ać jak n ajd łu żej , ale miałn ied alek o , zn alazł s ię n a miejscu wcześn iej . Pos tawił samochó d n a park in g u k o łosk lep u sp o ży wczeg o i o s tatn i o d cin ek p rzeszed ł p iech o tą. Do m s tał n a g ó rce, p rzyjed n ej z u l ic sch o d zący ch s tromo aż d o szo p n a ło d zie n ad samą wo d ą. By ł to ład n y ,s tary d o m, ch o ć sąd ząc p o wy g ląd zie, zan iedb y wan y o d wielu lat . Patrik o d etch n ąłg łęb o k o i zapu k ał . Od tej ch wil i l iczy ł s ię wy łączn ie p ro fes jo n al izm. Nie ma miejscan a emo cje, jes t p o l icjan tem wy k o n u jący m swo ją p racę n iezależn ie o d teg o , jak s ię zty m czu je.

Vera o two rzy ła n iemal n aty ch mias t . Sp o jrzała p y tająco , ale zaraz s ię od su n ęła iwp u ści ła g o d o ś ro d k a. Po szła p rzo d em d o ku ch n i i o b o je u s ied l i p rzy s to le. Nie

Page 199: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

zap y tała, o co cho d zi . Patrik p o my ślał , że ju ż wie. Tak czy in aczej , p owin ien wmo żliwie n aj łag o d n iejszej fo rmie po wied zieć, co ma d o p o wied zen ia.

Patrzy ła n a n ieg o spo k o jn ie. Ty lk o ciemne o b wód k i wo k ó ł o czu świad czy ły oty m, że cierp i . Przed n ią n a s to le leżał s tary alb u m ze zd jęciami. Patrik d o myślał s ię,że g d y b y g o o two rzy ł , zo b aczy łby zd jęcia An d ersa z d zieciń s twa. By ło mu p rzy k rop rzy ch o dzić do matk i po g rążo n ej w żałob ie, ty m b ard ziej że od śmierci sy n a minęłozaled wie p arę d n i , ale wied ział , że mu s i zapo mn ieć o o d ru ch ach serca i sk u p ić s ię n au s talan iu p rawd y o śmierci An d ersa.

– Pro szę p an i , o k o liczn o ści n aszeg o p op rzed n ieg o spo tk an ia by ły b ard zop rzy k re. Ch ciałby m zacząć od wyrazó w wsp ó łczu cia w związk u ze śmiercią sy na.

Vera sk in ęła g ło wą, czek ając n a d alszy ciąg .– Zd aję so b ie sp rawę, że jes t p an i b ard zo ciężk o , ale mu szę wy jaśn ić wszy s tk ie

o k o liczn o ści . Mam n ad zieję, że pan i to ro zu mie.Mó wił po wo li i wy raźn ie, jak d o d ziecka, ch o ć sam n ie wied ział d laczeg o . Bard zo

chciał , żeb y n ap rawd ę zro zu miała.– Przy jęl iśmy zało żen ie, że An d ers zo s tał zamo rd o wan y . Szu k aliśmy n awet

związk u międ zy jeg o śmiercią i zamo rd owan iem Alex an d ry Wijk n er, z k tó rą – jakwiedziel iśmy – wiele g o łączy ło . Nie zn aleźl iśmy jed n ak żad ny ch ś lad ó wd o mn iemanego mo rdercy i n ie zd o łal iśmy u s tal ić, w jak i sp o só b mo rd ers two zo s tałod o k o n an e. Szczerze mó wiąc, b ral iśmy p o d u wag ę ró żn e ewen tu aln o ści , ale n ie u dałon am s ię u s tal ić p rzeb ieg u wy d arzeń . Ale p ó źn iej w mieszk an iu An d ersa zn alazłem to .

Patrik p o ło ży ł p rzed n ią fo to k o p ię. Na twarzy Very p o jawił s ię wy raz zd ziwien ia.Kilk a razy sp o jrzała n a Patrik a, n a p ap ier, p o d n io s ła g o , o d wró ciła, p rzesu n ęłap alcami p o l i terach . Wreszcie ze zd u mio n ą min ą p o ło ży ła g o n a s to le.

– Gd zie p an to zn alazł? – zap y tała g ło sem o ch ry p ły m ze smu tk u .– W mieszk an iu An d ersa. Jes t p an i zd ziwio n a, b o my ś lała p an i , że zab rała jed y ny

egzemp larz l is tu , p rawda?Sk in ęła g ło wą. Patrik mówił d alej :– Właściwie tak b y ło . Ale zn alazłem k o ło n o tatn ik , w k tó ry m An d ers p isał ten

l is t , i k artk ę, n a k tó rej zo s tał o d cisk . To właśn ie to .Vera u śmiech n ęła s ię i ro n iczn ie.– Nie p omy ślałam o tym. Sp ry ciarz z p an a, że p an n a to wp ad ł .– Wy d aje mi s ię, że mn iej więcej wiem, co s ię zd arzy ło , ale ch ciałb y m, że p an i

o p o wied ziała to własn ymi s ło wami.Przez ch wilę o b racała w ręk u p ap ier. Czu b k ami p alcó w p rzesu wała p o l i terach ,

jak b y czy tała p ismo d la n iewid o my ch . Westch n ęła g łęb ok o . Po ch wil i p o s tan o wiłao d p o wied zieć n a u p rzejmą, lecz zd ecy d owan ą p ro śb ę Patrika.

– Przy szłam d o An d ersa z zak u pami. Drzwi, jak p rawie zawsze, n ie b y ły zamk n ięten a k lu cz, więc zawo łałam ty lk o o d p rog u i weszłam. By ło cicho . Od razu gozob aczy łam. Na ten wid o k serce mi s tan ęło w p iers i , jak b y p rzes tało b ić. Ko ły sał s ięlek k o , jak na wietrze, ch o ć wied ziałam, że to p rzecież n iemożliwe.

– Dlaczeg o n ie wezwała p an i p o l icj i albo p o g o to wia?

Page 200: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Wzru szy ła ramio n ami.– Nie wiem. W p ierwszej ch wil i ch ciałam go ściągać, ale jak weszłam d o p o ko ju ,

zo b aczy łam, że jes t za p ó źn o . Mó j sy n ek ju ż n ie ży ł .Po raz p ierwszy g ło s jej zad rżał , ale p rzełk n ęła ś l in ę. Po ch wil i zaczęła mó wić

d alej , ze sp o k o jem, k tó ry sp rawiał d o ść n iesamo wite wrażen ie.– Ten l is t zn alazłam w k u ch n i . Czy tał p an , więc wie p an , co w n im jes t . Nie ch ciał

ży ć. To b y ło jed no n iek o ń czące s ię cierp ien ie i n ie miał ju ż s i ł walczyć. Nie miałp o wo d u trwać. Przes ied ziałam w tej k u ch n i g o d zinę, mo że d wie, sama n ie wiem.Sch o wałam l is t d o to reb k i , to b y ł mo men t. Po tem jeszcze o d s tawiłam n a miejsces to łek , n a k tó ry wszed ł , żeb y wsu n ąć g ło wę w p ęt lę.

– Ale d laczeg o ? Po co p an i to zro b iła?Sp o jrzen ie miała sp ok o jne, ale sąd ząc p o d rżen iu rąk , b y ł to sp o k ó j p o zo rn y .

Patrik n ie u miał wy o brazić so b ie k o szmaru , jak im mu siał b y ć d la matk i wid o kp o wieszo n eg o syn a, z wy walo n y m s in y m języ k iem i wy trzeszczo n y mi oczami. Nawetd la n ieg o b y ło to p rzerażające, a co d o p iero d la matk i , k tó rej ten wid ok zo s tan ie wp amięci d o k o ń ca ży cia.

– Ch ciałam g o och ro n ić p rzed k o lejn y m u p ok o rzen iem. Ty le lat lu d zie p atrzy l in a n ieg o z p o g ard ą, wy ty k al i p alcami, wy śmiewali . Zad zieral i n o sa i czu l i s ię lep s i . Aco b y d o p iero p o wied ziel i n a wieść, że s ię p o wies i ł? Ch ciałam mu o szczęd zić ws ty d ui wy d awało mi s ię, że mo g ę to zro b ić ty lk o w ten sp o só b .

– Ciąg le n ie ro zu miem. Dlaczeg o samo bó js two miało b y b yć czymś go rszy m n iżmo rders two ?

– Za mło d y p an jes t , żeb y to zro zu mieć. Tu , n a wyb rzeżu , lu d zie mająsamob ó jcó w w g łębo k iej po g ard zie. Nie ch ciałam, żeb y tak mó wil i o mo im sy n k u .Wy starczy , że o b rzu cal i g o b ło tem p rzez ty le lat .

W g ło s ie Very zab rzmiał s talo wy to n . Ty le lat s tarała s ię o s łan iać sy n a, p o magaćmu , więc ta ch ęć o ch ro n y An d ersa, n awet p o śmierci , n a swó j sp o só b b y ła n atu raln a.Ale Patrik n ad al n ie ro zu miał jej p o s tęp owan ia.

Vera s ięgn ęła p o alb u m leżący n a s to le i ro zło ży ła go , żeb y mo g li o g ląd ać razem.Sąd ząc p o s tro jach , zd jęcia b y ły ro b io n e w latach s ied emd zies iąty ch . Ze wszy s tk ichlek k o po żó łk ły ch fo to g rafi i wyzierała ro ześmian a, b eztro sk a b u zia An d ersa.

– Prawd a, jak i b y ł z n ieg o ład n y ch ło p ak – p o wied ziała ro zmarzo ny m to nem,p rzesu wając p alcem p o zd jęciach .

Patrik p atrzy ł z zain tereso wan iem. Nie do wiary , że to ta sama o so b a. Zap amiętałAnd ersa jak o wrak czło wiek a. Do b rze, że ch ło p czy k z ty ch zd jęć n ie wied ział , jak i lo sg o czeka. Zain tereso wało go szczeg ó ln ie jed n o . Ob o k An d ersa, s iedząceg o n ak o larzówce, s tała ch u d a jasn o wło sa d ziewczy n k a. Patrzy ła n ieśmiało sp o d g rzywk i, an a b u zi miała cień u śmiech u .

– To p rzecież Alex ?– Tak – od p o wied ziała k ró tk o .– Częs to s ię razem b awil i w d zieciń s twie?– Niezb y t , ale zd arzało s ię. W k o ń cu ch o d zil i d o jedn ej k lasy .Patrik wszed ł n a g rząsk i g run t . Ko lejn e k ro k i mu s iał s tawiać b ard zo o s tro żn ie.

Page 201: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Sły szałem, że p rzez p ewien czas u czy ł ich Nils Lo ren tz.Vera spo jrzała n a n ieg o b ad awczo .– Mo żliwe. To b y ło tak d awn o .– Z teg o , co s ły szałem, lu d zie g ad al i o Nils ie Lo ren tzu . Tak że p o jeg o zag in ięciu .– Tu tejs i lu d zie wyg ad u ją różne rzeczy , więc i o n im mo g li p lo tk o wać.Patrik d o tk n ął jątrzącej ran y , ale n ie mó g ł n a ty m p o p rzes tać.– Ro zmawiałem z ro d zicami Alex . Ujawn il i p ewn e fak ty do ty czące Nilsa Lo ren tza.

Także An d ersa.– Ach tak . – Vera n ie zamierzała mu n iczeg o u łatwiać.– Wed łu g n ich Nils Lo ren tz wyk o rzy s ty wał Alex , a tak że An d ersa.Vera s ied ziała szty wno n a samy m b rzeg u k rzes ła. Nic n ie o dp o wied ziała, ch o ć

s twierd zen ie Patrik a b y ło w is tocie py tan iem. Po s tan o wił cierp l iwie p o czek ać. Verawalczy ła ze so bą p rzez ch wilę. Zamk n ęła alb u m i ws tała.

– Nie ch cę ro zmawiać o d awn y ch d ziejach . Pro szę, żeb y p an sob ie p o szed ł .Wiecie, g d zie mn ie szu k ać, jeś l i p o l icja zech ce mi zro b ić sp rawę za to , co zro b iłampo śmierci An d ersa, ale n ie b ęd ę wam p o mag ać w wy ciąg an iu n a świat ło d zien n eteg o , co p o win n o p o zo s tać p o g rzeb an e.

– Jeszcze ty lk o jed n o p y tan ie: czy k ied yk o lwiek ro zmawiała p an i o ty m zAlex an d rą? Jak s ię d o wied ziałem, ch ciała s ię ro zl iczy ć z p rzeszło ścią, więc b y łob ynatu ralne, g dy b y z p an ią rozmawiała.

– A p ewn ie. By łam u n iej w d o mu , jak iś ty d zień p rzed jej śmiercią. Słu ch ałamty ch jej n aiwn ych p o my słów, że t rzeb a ro zp rawić s ię z p rzeszło ścią, wy ciągn ąć tru p yz szafy i tak d alej . Tak ie tam mo d ne b zd u ry . Lu d zie mają d ziś man ię, żeb y p u b liczn iep rać b ru d y , że n iby o d s łan ian ie tajemn ic i własn y ch g rzech ó w wycho d zi n a zd ro wie.Ale p ewn e sp rawy p o win n y p o zo s tać p ry watn e. I to jej po wied ziałam. Nie wiem, czymn ie p o s łu ch ała, mam n ad zieję, że tak . W p rzeciwn y m razie ty lk o n iepo trzeb n ienabawiłam s ię u n iej zap alen ia p ęch erza, b o zimno miała jak w p s iarn i .

Vera d ała d o zro zu mien ia, że n a ty m k o ń czy ro zmo wę, i ru szy ła d o d rzwi.Otwo rzy ła i p o żeg n ała s ię szty wn o .

Znalazłszy s ię n a mrozie, Patrik naciąg n ął czap k ę n a u szy i wło ży ł g ru b eręk awice. Mimo to z zimn a p rzes tęp ował z n o g i na n o g ę. W k o ńcu d la ro zg rzewk izaczął p rzy tup y wać, a p o tem raźn o ru szy ł d o samo ch o d u .

Po tej ro zmo wie wied ział ty le, że Vera jes t o so b ą sk omp lik o wan ą, z zu p ełn iein n eg o p o k o len ia, ch oć i ze swo im s ię n ie zg ad zała w p o d ejściu do wielu sp raw.Przez całe lata u trzy my wała s ieb ie i sy na. A p o tem rato wała go , g d y ju ż by ł d o ro s ły ipo win ien sam so b ie rad zić. W p ewn ym sen s ie b y ła k ob ietą wy zwo lo n ą, b o p o rad zi łaso b ie b ez mężczy zn y , ale k ręp o wały ją zasad y o bo wiązu jące k ob iety z jej po k o len ia.Mężczy zn zresztą też. Patrik ży wił d la n iej co ś w ro d zaju n iech ętnego p o d ziwu . By łaosob ą s i ln ą, sk o mp lik o wan ą i zn io s ła więcej , n iż p o win n o p rzy p ad ać n a jed n eg oczło wiek a.

Patrik n ie b y ł p ewien , jak ie mog ą b y ć k on sekwen cje jej p ró b y u p o zo ro wan iamo rd ers twa. Będ zie mu s iał zło ży ć p rzeło żo n y m rapo rt w tej sp rawie, ale n ie u miałp rzewid zieć, co b ęd zie d alej . Gd y by to o d n iego zależało , sp o jrzałb y na to p rzez

Page 202: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

M

p alce, ale n ie mó g łb y o b iecać, że tak b ęd zie. Zgo d n ie z p rawem p o win n o jej s ięp o s tawić zarzu t u tru d n ian ia d o ch o d zen ia, ale Patrik miał n ad zieję, że d o tego n ied o jd zie. Tru d n o , p o lu b ił Verę za jej waleczn o ść. Nie ma teraz zb y t wielu tak ich lu d zi .

Wsiad ł d o samo ch o d u i włączy ł k o mó rk ę. Ok azało s ię, że ma n ag ran ą wiad o mo śćo d Erik i , k tó ra w imien iu t rzech p ań i malu tk ieg o p an a wy razi ła n ad zieję, że Patrikzje z n imi ko lację. Sp o jrzał n a zeg arek . By ła ju ż p iąta. Uzn ał więc, że żeb y jechać n ak o misariat , jes t za p ó źn o , a d o d o mu n ie ma p o co . Przed tem jedn ak zad zwo n ił d oAn n ik i i o po wied ział k ró tk o , co załatwił . Po min ął n iek tó re szczeg ó ły . Zo s tawił jeso b ie n a ro zmo wę o ko w o k o z Mellb erg iem. Przed e wszy s tk im ch ciał u n ik n ąćn iep o ro zu mien ia. Mellb erg mó g łb y , d la zasp o k o jen ia własn y ch amb icj i , zarząd zićwielk ą ak cję.

Jad ąc d o Erik i , Patrik wró ci ł myś lami d o mo rd ers twa Alex . Iry to wało g o , żek o lejny tro p o k azał s ię fałszy wy . Dwa mo rd ers twa to d wa razy więk sza szan sa, żesp rawca p o p ełn i b łąd . Ty mczasem zn alazł s ię zn ó w w p u n k cie wy jścia i p o razp ierwszy p o my ślał , że może n ie u d a mu s ię zn aleźć mo rdercy Alex , ch o ć tak b ardzos ię s tara. Zro b iło mu s ię p rzy k ro , b o miał wrażen ie, jak b y po zn ał Alex lep iej n iż in n i .Głęb o k o g o p o ru szy ło wszys tk o , czeg o s ię do wied ział o jej dzieciń s twie ip ó źn iejszy m ży ciu .

Trzeb a b ęd zie p o g o d zić s ię z p o rażk ą. Zab rn ął w ś lep ą u l iczk ę i n ie wie, g d zieszu k ać d alej . Za chwilę spo tk a s ię z Eriką i jej s io s trą, i z d ziećmi. Teg o właśn iep o trzeb o wał. Czu ł s ię ko mp letn ie p rzy t ło czo n y cu dzymi n ieszczęściami.

el lb erg n iecierp l iwie b ęb n ił p alcami o b lat b iu rk a. Gd zie ten smark acz s ięp o d ziewa? My śli , że to p rzed szk o le? Że mo że p rzy ch o d zić i wy ch od zić,

k ied y mu s ię po d o b a? Wp rawd zie jes t sob o ta, ale my li s ię, jeś l i u waża, że mo żeso b ie wziąć wo lne, k ied y sp rawa jes t n iezamkn ięta. Ju ż o n g o p o zb awi złu d zeń .W jeg o k o misariacie o b o wiązu ją czy teln e reg u ły , żelazn a d y scy p lin a i jasn owy zn aczo n a h ierarch ia. Tak ma tań czy ć, jak mu zag ra Mellb erg , bo co jak co , alema zd o ln o ści p rzy wó d cze. Matk a mó wiła mu zawsze, że wy ro śn ie n a wielk ieg oczło wiek a. Dlateg o n ie zwątp i ł , że jeg o d o sk on ałe k walifik acje zo s tan ą wcześn iejczy p ó źn iej d ocen io n e. Mu siał jed n ak p rzyznać, że p rzy szło mu czek ać d łu żej ,n iż s ię z mamusią sp od ziewali .

Zło ści ł s ię ty m b ardziej , że d o ch o d zen ie s ię zacięło . Ju ż zwietrzy ł szan sę n asu k ces , ale n ie ma n a co l iczy ć, d o pó k i ci marn i p raco wn icy n ie p rzy n io są czeg o ś wzęb ach . Ró wn ie d ob rze o awan s alb o p rzen ies ien ie mó g łb y wy ć d o k s iężyca.Wałk on ie jed n e, p ro win cjo n aln e g l in y , d o własn ej d u p y n ie t rafią, ch o ćb y miel i d op o mo cy o b ie ręce i latark ę na d o d atek . Do tej p o ry p ewn e nadzieje wiązał z ty mHed s trö mem, ale wy g ląd a n a to , że i n a n im s ię zawied zie. Nie o d ezwał s ię p owy prawie d o Gö teb o rg a, więc p ewn ie o każe s ię, że jej wy n ik to same k oszty . Ju żd zies ięć p o d ziewiątej , a Hed s trö ma an i ś lad u .

– An n ika!Krzy k n ął w k ieru n k u o twarty ch d rzwi g ab in etu i ro zzło ści ł s ię jeszcze b ard ziej ,

b o min ęła p rawie cała min u ta, zan im s ię p rzy telep ała.– O co ch od zi?

Page 203: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Nie wiesz, co s ię d zieje z Hed s trö mem? Wyleg u je s ię jeszcze w łó żk u czy co ?– Nie sąd zę. Dzwo n ił , że miał k ło p o t z u ru ch o mien iem samo ch o d u , ale już jedzie.Sp o jrzała n a zeg arek .– Będ zie za jak iś k wad ran s .– Co jes t , a p iech o tą n ie łask a iść do p racy ?An n ika n ie o d p o wied ziała. Mellb erg sp o s trzeg ł ze zd ziwien iem, że u śmiech a s ię

p ó łg ęb k iem.– Ch y b a n ie b y ł w d o mu .– To gd zie b y ł?– Sam g o zap y taj – o d p o wied ziała An n ik a, od wró ciła s ię i p oszła d o sweg o

p ok o ju .Mellb erg ro zzło ści ł s ię n a my ś l , że Patrik is to tn ie mo że mieć ważn y p o wó d , żeb y

s ię sp ó źn ić. A n ie mó g łb y p rzezo rn ie zo s tawić so b ie marg in esu n a wy p ad ek awari isamo ch o d u ?

Kwad rans p ó źn iej Patrik wszed ł d o jeg o p o ko ju . Zap uk ał d el ik atn ie w o twarted rzwi. By ł zasap an y , p o l iczk i miał zaczerwien ion e i wyg ląd ał n a b ardzozad o wo lon eg o , ch o ciaż k azał na s ieb ie czek ać własn emu szefowi n iemal p ó łg od zin y .

– Co ty so b ie wy ob rażasz, że tu s ię p racu je na p ó ł etatu ? Gd zie s ię wczo rajp od ziewałeś? Przecież do Gö teb o rg a p o jech ałeś p rzed wczo raj , p rawd a?

Patrik u s iad ł n a k rześ le d la in teresan tó w i sp o k o jn ie o d p o wied ział n a zaczep n ep y tan ia Mellb erg a.

– Przep raszam za sp ó źn ien ie. Samochó d n ie ch ciał rano zap al ić. Uru ch o mien ie gozab rało mi p rzeszło p ó ł g o d ziny . Rzeczy wiście, w Gö teb o rg u b y łem p rzed wczo raj ip omy ślałem, że o p o wiem o ty m, a p o tem p rzejd ę do wczo rajszeg o d n ia.

Mellb erg wy b u rczał co ś n a zg o dę, a Patrik o p o wied ział mu , czeg o s ię d o wied ziałn a temat d zieciń s twa Alex . Nie p o min ął n awet n ajo h y d n iejszych szczegó łó w. Nawieść, że Ju l ia jes t có rk ą Alex , Mellb erg ze zdziwien ia ro zd ziawił u s ta, a wszy s tk iep od b ród k i zjech ały mu n a k latk ę p iers iową. Czeg o ś p od o b n eg o jeszcze n ie s ły szał .Patrik o p o wied ział równ ież o zawale Karla-Erik a i o ty m, jak p o jech ał k aretk ą d oszp itala, a p o tem o ty m, co mu s ię u d ało o dczy tać z o d cisk u l is tu na k artcezn alezio nej w mieszk an iu An d ersa. Wy jaśn i ł , że p rzed samob ó js twem An d ers n ap isałl is t p o żeg n alny , a n as tęp n ie p rzeszed ł d o teg o , co i d laczeg o ro b ił wczo raj . Mellb ergjak n ig d y milczał , więc Patrik p o d su mo wał:

– Tak więc jed n o z n aszy ch d wó ch mo rd ers tw o k azało s ię samo b ó js twem, a jeś l ich o dzi o to p ierwsze, n ad al n ie zn amy an i sp rawcy , an i mo ty wu . Wy d aje mi s ię, że mato związek z ty m, co o p o wied ziel i ro d zice Alex an d ry , ale n ie mam n a to żad ny chd owo d ó w. Po wied ziałem wszy s tko , co wiem. Ma p an jak iś po my sł , co d alej?

Mellb erg od zy sk ał rezo n d o p iero p o ch wil i .– Rzeczy wiście n ies ły ch an a h is to ria. Oso b iście po s tawiłb y m raczej n a teg o

g ościa, z k tó ry m roman so wała n a b o k u n iż n a te s taro cie sp rzed d wu d zies tu p ięciulat . Pro p on u ję, żeb y ś p o g ad ał z ty m k o ch as iem Alex , ale żeb y ś ty m razem p rzy k ręci łmu ś ru b ę. W ten sp o só b zro b isz ze ś ro d kó w po licj i lep szy u ży tek .

Page 204: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

C

Mellb erg u mieści ł Dan a n a p ierwszy m miejscu n a l iście p o d ejrzan y ch , g d y ty lk oPatrik po wied ział mu , k to b y ł o jcem d zieck a Alex .

Patrik sk in ął g ło wą, co Mellb erg u zn ał za p o d ejrzan e, a nas tęp n ie ru szy ł d owy jścia.– Eee, d o b ra ro b o ta, Hed s trö m – p o wied ział Mellb erg n iech ętn ie. – To co ,p o ciąg n iesz d alej ten t rop ?

– Jasn e, szefie, ju ż s ię ro b i .Czy żb y do s ły szał to n i ro n i i? Ale Patrik p atrzy ł n a n ieg o z tak n iewin n ą miną, że

o d rzu ci ł p o dejrzen ia. Ch ło p ak ma ch y b a d ość o leju w g ło wie, żeb y wied zieć, że p rzezszefa p rzemawia d o świad czen ie.

zło wiek ziewa, żeb y d o s tarczy ć d o mó zg u więk szą i lo ść t lenu , ale Patrikwątp i ł , żeb y mu to miało po mó c. Dop a-d ło g o zmęczen ie p o n iep rzesp an ej

n o cy we własn y m mieszk an iu . Ko lejn ej , u Erik i , też n ie p rzesp ał , b o o bo jezd ecy d o wali , że szk o d a n o cy . Spo jrzał n a zn ajo me s to sy p ap ieró w n a b iu rk u ,p o wstrzy mu jąc s ię p rzed zwalen iem wszy s tk ich razem d o k o sza n a śmieci . Miałtak ch o lern ie d o ść teg o d o ch od zen ia, jak b y ciąg n ęło s ię o d Bó g wie k iedy , cho ćw rzeczy wis to ści b y ły to n ajwy żej cztery ty g o d n ie. Ty le s ię wy d arzy ło , a mimo ton ie p osu n ął s ię d użo d alej . Ann ik a p rzeszła o b o k o twarty ch d rzwi p o k o ju Patrikai wid ząc, że t rze zmęczo n e o czy , p rzy n io s ła mu k u b ek k awy .

– Co ś ci n ie id zie?– Prawd ę mó wiąc, jak p o g rud zie. Trzeb a zacząć wszy s tk o o d p o czątk u . Wiem, że

o d p o wied ź zn ajd u je s ię g d zieś w tej s tercie p ap ieró w. Nie wiem gd zie, a p rzy d ałabys ię jak aś wsk azó wk a, ch o ćb y n ajmn iejsza.

Z rezy g n acją rzu ci ł o łó wek n a jed n ą ze s tert .– A co p oza tym?– Bo co ?– Jak s ię p rzed s tawia two je ży cie p o za p racą? Ch yb a wiesz, co mam n a my ś li?– Oczy wiście, An n ik o , wiem d o sk o n ale, co masz n a my ś l i . A co tak ieg o

ch ciałab y ś wied zieć?– Nad al jes teś w fazie b in g o ?Patrik wbrew własn ej wo li zap y tał :– W jak iej zn o wu fazie b in g o ?– No wiesz, p ięć t rafień w jed n y m szeregu ...A p o tem, u śmiech ając s ię zło ś l iwie, zamk nęła za so b ą d rzwi.Patrik zaśmiał s ię p o d n o sem. Mo żn a to i tak n azwać.Zmusił s ię, żeb y wró cić my ś lami d o p racy . Po d rap ał s ię o łówk iem w g ło wę.

Up rzy to mn ił so b ie, że co ś s ię n ie zg ad za. Co ś , co po wied ziała Vera. Zajrzał d on o tatek z wczo rajszej ro zmo wy i p rzeczy tał u ważn ie. W jeg o g ło wie zak iełk o wałap ewn a my śl . Szczeg ó ł , ale b y ć mo że ważny . Sięg n ął po k artkę z jed n ej ze s tertleżący ch na b iu rku . Wrażen ie b ałag an u b y ło zwo d n icze. Patrik b ard zo d o k ład n iewied ział , g d zie co jes t .

Page 205: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Przeczy tał u ważn ie, zamy śli ł s ię, a p o tem s ięgn ął p o telefo n .– Dzień d o b ry , mó wi Patrik Hed s trö m z po licj i w Tanu msh ed e. Będ zie p an teraz w

d o mu p rzez jak iś czas? Miałb y m k ilk a p y tań . Tak ? Świetn ie, b ęd ę u p ań s twa zajak ieś d wad zieścia min u t . Jak i to ad res? Przy samy m wjeźd zie d o Fjäl lb ack i . Zas tromą gó rk ą zaraz w p rawo , t rzeci d om p o lewej . Czerwon y z b iały mi n aro żn ik ami.OK, n a p ewn o trafię. W razie czeg o zad zwon ię. Do zo b aczen ia.

Patrik b y ł n a miejscu n iesp ełn a d wad zieścia min u t p ó źn iej . Nie miał p ro b lemu zezn alezien iem d o mk u , w k tó ry m, jak zg ad ywał, Ei lert mieszk ał z rod zin ą o d wielu ,wielu lat . Zapu k ał d o d rzwi. Od razu o two rzy ła k o b ieta. Wy g lądała na zg ry źl iwą in ab u rmu szo n ą. Przy witała s ię wy lewn ie, p rzed s tawiając s ię jak o Sv ea Berg , żo n aEilerta, i zap ro wad ziła Patrik a d o n iewielk ieg o salo n u . Do myśli ł s ię, że telefo np o bu d ził ją do g o rączk o weg o d ziałan ia, b o s tó ł b y ł n ak ry ty n aj lep szą, o d świętn ązas tawą, a n a ś ro d k u s tała t rzyp iętro wa p atera z s iedmio ma rod zajami k ruchy chcias teczek . Patrik wes tch n ął w d u ch u n a my ś l , że zan im zamk n ie tę sp rawę, zd ąży s ięd o ro b ić p o tężn eg o b rzu ch a.

O i le in s ty n k to wn ie po czu ł n iech ęć d o Sv ei Berg , o ty le z miejsca p o lu b ił jejmęża – za ży we sp o jrzen ie b łęk i tn y ch o czu i mo cn y u ścisk d ło n i o wy czu waln y chzg ru b ien iach . Dło ń mężczy zn y , k tó ry p rzez całe ży cie ciężk o p raco wał.

Gdy Eilert ws tał , żeb y s ię p rzy witać, n a n arzu cie k an ap y uk azało s ię zag n iecen ie.Sv ea n aty ch mias t je wy g ład zi ła, p o sy łając mężo wi g n iewn e sp o jrzen ie. Do m lśn i łczy s to ścią. Pan o wał tak i p o rząd ek , jak by w n im n ik t n ie mieszk ał . Patrik o wi zrob iłos ię żal Ei lerta. Sp rawiał wrażen ie zag u b io n eg o we własn y m d o mu .

Sv ea u śmiech ała s ię p rzy miln ie d o Patrik a, a zaraz p o tem p rzy b ierała g ro źn ąminę, p atrząc n a męża, co w sumie sp rawiało d o ść k o miczn e wrażen ie. Patrik by łciek aw, có ż tak iego mó g ł zro b ić mąż, żeb y wy wo łać u n iej tak ą i ry tację, ip o dejrzewał , że wy s tarczy ła sama jeg o o b ecn o ść.

– Proszę, n iech s iąd zie, n ap i je s ię k awy i zje t ro szk ę cias teczek .Patrik p o s łu szn ie u s iad ł n a k rześ le zwró co n y m w s tro n ę o k n a, a Eilert zro b ił

ru ch , jakb y zamierzał u s iąść ob o k .– Eilert , n ie tu taj , co ty , n ie ro zu miesz? Us iąd ź tam.Wsk azała k rzes ło s to jące u szczy tu s to łu , a Eilert g rzeczn ie p o s łu ch ał . Patrik

ro zg ląd ał s ię, Sv ea rzu cała s ię p o po k o ju , to n alewając k awę, to p o p rawiając o b ru salb o fi ran k i . Dom zos tał u rząd zo n y tak , b y sp rawiać wrażen ie zamo żn ości .Ty mczasem wszy s tk o , co s ię w n im zn ajd o wało , b y ło p ro d u k tem zas tęp czy m,p o cząwszy o d zas ło n z tkan in y u d ającej jed wab , o zd o b io n y ch n ieb y wałą i lo ściąwy my śln y ch falb an ek i ko k ard ek , aż p o mn ó s two o zd ó bek z p osreb rzan eg o metalulu b imitacj i zło ta. Na t le teg o u dawan ego p rzep y ch u Eilert wy g ląd ał zd ecy d o wan ieo b co .

Ku swemu n iezad o wo len iu Patrik n ie mó g ł p rzejść d o rzeczy , b o Sv ea p rawie b ezp rzerwy trajk o tała, od czasu d o czasu g ło śn o ch łep cząc k awę.

– Wid zi ten serwis? Przy s łała g o mo ja s io s tra z Ame-ry k i . Wy szła bo g ato za mąż izawsze mi p rzy sy ła wsp an iałe p rezen ty . To bard zo d rog i serwis .

Po d n io s ła b o gato zd o b io n ą fi l iżan kę. Patrik n ie sąd zi ł , ab y b y ła szczeg ó ln iecen n a, ale n ie sk o men to wał .

Page 206: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– Też b ym p o jech ała d o tej Amery k i , żeb y m n ie b y ła tak s łab ego zd ro wia. Gd y b yn ie to , n a p ewn o też wy szłaby m b o g ato za mąż, zamias t od p ięćd zies ięciu lat s ied ziećw tej ru d erze.

Sv ea rzuci ła o sk arży cielsk ie sp o jrzen ie n a Eilerta, a on sp o k o jn ie p rzemilczał tenzap ewn e zn ajo my refren .

– Wie p an , artrety zm. Mam zu p ełn ie zn iszczo ne s tawy . Bo lą mn ie w d zień i wn o cy . Na szczęście n ie jes tem z ty ch , co n arzek ają. Oj , miałab y m s ię na co u sk arżać,b o jeszcze ta k o szmarn a mig ren a, ale to n ie leży w mo im ch arak terze. Trzeb a zg o d n o ścią zn o s ić swo je d o leg l iwo ści . Ile to ja razy s ły szałam: „Jak aś ty s i ln a, Sv ea,że ty le lat zn o s isz mężn ie te b ó le”. Ale ja ju ż tak a jes tem.

Sk ro mn ie sp u ści ła wzro k i d emo n s tracy jn ie wy łamy wała ręce, k tó re n a jeg o ok on ie wy g ląd ały n a tk n ięte ch o ro b ą. Co za b ab szty l , p o my ślał . Wy malo wan a,wy sztafiro wan a, o b wieszon a tan ią b iżu terią. Jej wy g ląd miał jedn ą zaletę –p rzyn ajmn iej p aso wała d o wy s tro ju d o mu . Tak a n ied o b ran a para. Jak u d ało im s ięp rzeży ć razem p ięćd zies iąt lat? To ch arak tery s ty czn e: tamto po k o len ie ro zwo dziłos ię jed y n ie z p o wo d ów zn aczn ie p o ważn iejszy ch n iż ró żn ica ch arak terów. Właściwieszk o d a, b o Eilert mu s iał mieć n ieweso łe ży cie.

Patrik ch rząkn ął , ab y p rzerwać po to k s łó w Sv ei . Zamilk ła i zawis ła wzro k iem n ajeg o u s tach w o czek iwan iu n a ciek awe in fo rmacje. Wy starczy ło b y p ewn ie, żeb ywy szed ł za p ró g , a ju ż u ru ch o miłab y p o cztę p an to flo wą.

– Mam p arę p y tań . Ch o d zi o te d n i , zan im zn alazł pan ciało Alex an d ry Wijk n er.Kied y d og ląd ał p an d o mu .

Umilk ł i sp o jrzał n a Eilerta, czek ając n a jeg o od p o wied ź. Sv ea b y ła jed n akp ierwsza.

– No właśn ie, k to b y to po my ślał , że coś tak ieg o s ię u n as wy d arzy . I że jązn ajd zie mó j Eilert . Od ty g o d n i o n iczy m in n y m s ię tu n ie mó wi.

Po liczk i p ło n ęły jej z p o d n iecen ia. Patrik mu s iał s ię u g ry źć w języ k , żeb y jej n ieo d p o wied zieć o s tro . Uśmiech nął s ię ty lk o p o d s tęp n ie i p o wied ział :

– Pro szę wy baczy ć, ale czy mó g łb y m ch wilę p o ro zmawiać z p an i mężem sam n asam? Taką mamy zasad ę w p o licj i , że p rzy sk ład an iu zezn ań p rzez świad k a n ie mo g ąb y ć o becn e o so b y trzecie.

By ło to wieru tn e k łamstwo , ale Sv ea p o s łu ch ała, ch o ciaż b y ła wy raźn ie wściek ła,że zo s tała wy p roszo na w n ajciek awszy m mo men cie. Natomias t Ei lert o b d arzy łPatrik a sp o jrzen iem wy rażający m u zn an ie i ro zb awien ie zarazem. Nie u k ry wałzło ś l iwej saty s fak cj i , że Sv ea mu s iała o d ejść z k witk iem. Kied y ju ż po człap ała d ok u ch n i , Patrik mó wił d alej :

– Co to ja mó wiłem? No właśn ie, czy mó g łb y p an zacząć o d teg o , co p an ro b ił wd o mu Alex an d ry Wijk ner ty d zień p rzed jej śmiercią?

– A jak ie to ma znaczen ie?– Jeszcze n ie wiem, ale mo że mieć. Pro szę so b ie p rzy p o mnieć jak n ajwięcej

szczeg ó łó w.Przez ch wilę Eilert zas tan awiał s ię w milczen iu . Nab ijał fajk ę ty to n iem wy jęty m z

to reb k i z t rzema k o twicami. Od ezwał s ię d o p iero , g dy zap al i ł fajk ę i p y k n ął p arę

Page 207: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

razy .– Więc tak . Zn alazłem ją w p iątek . Zawsze p rzy ch o d ziłem w p iątk i , żeb y p rzed jej

wieczo rn y m p rzy jazd em d o p iln o wać wszy s tk ieg o . Czy li b y łem w p iątek , ty dzieńwcześn iej , zan im ją zn alazłem. Cho ciaż n ie, w p iątek miel iśmy iść d o n ajmło d szeg osy n a n a jeg o czterd zies te u rod zin y , więc p oszed łem d o jej d o mu ju ż w czwartekwieczo rem.

– I co p an tam zas tał? Zauważy ł p an co ś szczeg ó ln eg o ?Patrik z t ru d em u k ry wał p o d n iecen ie.– Co ś szczeg ó ln eg o ?Eilert zamyśli ł s ię, p y kając z fajk i .– Nie, wszys tk o b y ło w p o rząd k u . Przeszed łem s ię po d o mu i p o p iwn icy ,

wszy s tk o b y ło jak zwy k le. I d o k ład n ie zamk nąłem d o m. Miałem swó j k lu cz.Patrik mu s iał wp ro s t zap y tać o sp rawę, k tó ra n ie d awała mu sp o k o ju .– No do b rze, a p iec działał? W d o mu b y ło ciep ło ?– Oczy wiście. Piec d ziałał b ez zarzu tu . Mu siał wy s iąść ju ż p o tym, jak tam b y łem.

Nie ro zu miem, jak ie to ma znaczen ie, k ied y p iec wy s iad ł .Eilert n a chwilę wy jął fajk ę z u s t .– Szczerze mó wiąc, n ie wiem, czy ma to jak ieś zn aczen ie. Ale b ard zo d zięk u ję za

p o mo c. To mo że s ię o k azać ważn e.– A tak z ciek awo ści , d laczeg o p an n ie zap y tał p rzez telefo n ?Patrik u śmiech n ął s ię.– Mo że jes tem s taro świeck i , ale wy d aje mi s ię, że p rzez telefo n n ie d o wiem s ię

ty le, i le p o d czas ro zmo wy w cztery o czy . Czasem so b ie my ś lę, że p o win ien em s ięu ro d zić s to lat temu , p rzed ty mi wszy s tk imi wy n alazk ami.

– Bzd u ry , ch ło pcze. Nie wierz w te b red n ie, że n ib y k ied y ś b y ło lep iej . Gd zie tam.By ło g ło d n o , ch ło d n o i ro b o ta o d świtu d o n o cy . Nie ma za czy m tęsk n ić. Jak o rzy s tam ze wszy s tk ich mo żliwy ch u d og o d n ień . Mam n awet k o mp u ter p o d łączo n yd o in tern etu . Wid zisz, n ie p od ejrzewałb yś o to s tareg o d ziad a.

Wsk azał fajk ą n a Patrik a.– Nie p o wiem, żeb y m s ię sp ecjaln ie zd ziwił . Mu szę ru szać w d ro g ę.– Mam n ad zieję, że s ię p rzy d ałem, że n ie n a d armo p rzy jech ałeś .– Sk ąd że, do wied ziałem s ię d o k ład n ie teg o , czeg o ch ciałem. I jeszcze

sp ró b o wałem ty ch p y szn y ch cias teczek p an a żo n y .Eilert p ry ch n ął .– Tak , wy p iek i ro b i smaczn e, p rzy zn aję.Umilk ł . W ty m milczen iu b y ło p ięćd zies iąt lat wy rzeczeń . Sv ea, k tó ra zapewn e

p o d s łu ch iwała p o d d rzwiami, n ie mo g ła d łu żej wy trzy mać i weszła d o p o ko ju .– Już s ię p an d owiedział?– Tak , d zięk u ję. Pan i mąż jes t b ard zo u czy n ny . Dzię-k u ję za kawę i p y szn e

cias teczk a.

Page 208: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

P

– Nie ma za co . Cieszę s ię, że smak o wały . Eilert , sp rzątn i j ze s to łu , to o dp ro wad zęp an a. I zamk n ij p o rządn ie d rzwi za so b ą. Wie p an , n ie zn o szę p rzeciąg ó w.

Eilert zaczął p o s łu szn ie zb ierać fi l iżan k i i sp o d k i , a Svea, n ie p rzes tając mó wić,o d p ro wad ziła Patrika.

Gd y d rzwi s ię za n im zatrzasn ęły , wes tchn ął z u lg ą. Straszn e b ab sk o . Miał ju żp o twierd zen ie, k tó reg o szu k ał . I p ewn ość, że wie, k to zab i ł Alex an d rę Wijk n er.

od czas po g rzeb u An d ersa, in aczej n iż p o dczas p o g rzeb u Alex , p o g o d a n ieby ła ład n a. Wiał do k u czl iwy wiatr, d ający s ię we znak i zwłaszcza

o d s ło n ięty m częścio m ciała, n a p rzy k ład p o liczk o m. Czerwien iały z zimna. Patriku b rał s ię n ajciep lej , jak mó g ł , ale n ie n a wiele s ię to zd ało ; s to jąc n ad o twarty mg ro b em, d y g o tał z zimn a. Sama ceremo n ia p o g rzeb owa b y ła k ró tk a i p on u ra. Dok o ścio ła p rzy szło zaled wie k i lk a o só b . Patrik u s iad ł dy sk retn ie w o s tatn iejławce. W p ierwszej s iedziała samo tn ie Vera.

Patrik d łu g o s ię wah ał , czy w o g ó le iść na p o g rzeb , ale w o s tatn iej ch wil izd ecyd o wał, że p rzy n ajmn iej ty le mó g łb y zro b ić d la And ersa. Ob serwo wał Verę.Nawet s ię n ie sk rzy wiła, co p rzecież n ie u mn iejszało jej żalu . Po p ro s tu n ie lu b io k azy wać u czu ć. Patrik od n o s i ł s ię do teg o z wy ro zu miało ścią. Do p ewn eg o s to p n ian awet ją p o d ziwiał .

Po p o g rzeb ie n iel iczn i żało bn icy rozeszl i s ię k ażd y w swo ją s tron ę. Vera szłażwiro wan ą ścieżk ą p ro wad zącą w gó rę, w k ieru n ku k o ścio ła. Powo li , ze sp u szczo n ąg łową, żeb y ch o ć tro ch ę o s ło n ić s ię p rzed smag ający m wiatrem, zawiązała n a g ło wieszal ik jak ch u s tk ę. Patrik wahał s ię. Od leg ło ść międ zy n im a Verą ro s ła co razb ard ziej . Wreszcie zd ecy d o wał s ię i d o g o n ił ją.

– Pięk n a u ro czy s to ść.Uśmiech n ęła s ię g o rzk o .– Wie p an ró wn ie do b rze jak ja, że po g rzeb b y ł tak samo n ęd zn y jak więk sza

część życia An d ersa. Ale d zięk u ję za miłe s ło wa.W jej g ło s ie s ły ch ać b y ło wielo letn ie zmęczen ie.– Mo że p o win n am b yć wd zięczn a, bo jeszcze n ie tak d awn o n ie p o ch o walib y g o

n a cmen tarzu , ty lk o g d zieś w n iep o święco n ej ziemi, w sp ecjalny m miejscu d lasamo b ó jcó w. Wśró d s tarszy ch lu d zi n ad al jes t wielu tak ich , k tó rzy n ie wierzą, żesamo b ó jcy mo g ą trafić d o n ieb a.

Umilk ła. Patrik czek ał na ciąg d alszy .– Czy b ęd ą jak ieś k o n sek wen cje teg o , co zro b iłam p o samo b ó js twie An d ersa?– Raczej n ie. To , co p an i zro b iła, b y ło n iefo rtu nn e, są n a to o dp owiedn ie

p arag rafy , ale n ie sąd zę, żeb y b y ły jak ieś sk u tk i p rawn e.Min ęli d o m p arafialn y i zmierzal i w k ieru nk u d o mu Very , s to jąceg o zaled wie

k ilk aset metró w od k o ścio ła. Patrik całą n o c g ło wił s ię, co zro b ić, i wymy śli łro związan ie o k ru tn e, ale b yć może sk u teczn e. Z u d awan ą ob o jętn o ścią p o wied ział :

– Dla mn ie n aj trag iczn iejsze w h is to ri i śmierci And ersa i Alex jes t to , że mu s iałozg in ąć ró wn ież d zieck o .

Page 209: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Vera n ag le p rzy s tanęła, o d wró ciła s ię i złap ała g o za rękaw.– Jak ie d zieck o ? O czy m p an mó wi?Patrik po czu ł wd zięczn ość, że wb rew wszy s tk iemu u d ało s ię tę in fo rmację

u trzy mać w tajemn icy .– Dzieck o Alex an d ry . By ła w trzecim mies iącu ciąży , k ied y zo s tała zamo rdo wan a.– Jej mąż...Vera zająkn ęła s ię. Patrik mó wił d alej , wciąż u d ając o b o jętn o ść.– Jej mąż n ie miał z tym n ic wsp ó ln eg o . Najwy raźn iej n ie ży l i ze so b ą o d k i lk u

lat . Ojcem musiał b y ć k to ś , z k im sp o ty k ała s ię tu , n a miejscu .Vera ściskała jeg o ręk aw. Dłon ie, aż jej zb ielały .– Bo że k o ch an y , Bo że!– Tak , to b ard zo smu tn e, że zo s tało zab i te n ien aro d zo n e d zieck o . W p ro to k o le p o

sek cj i n ap isan o , zd aje s ię, że to b y ł ch ło p czy k .Patrik sk rzy wił s ię sam d o s ieb ie i zamilk ł w o czek iwan iu n a reak cję Very .Stal i p od wielk im kasztan em, p ięćd zies iąt metrów o d jej d o mu . Zask oczy ła go ,

rzu cając s ię g wałto wn ie nap rzó d . Jak n a swó j wiek b ieg ła zad ziwiająco p rędk o .Patrik ru szy ł za n ią d o p iero p o ch wil i . Przez o twarte n a o ścież d rzwi o s tro żn ie wszed łd o d o mu . Z łazien k i u s ły szał szlo ch , a po tem o d g ło s g wałto wn y ch to rs j i .

Głu p io s ię czu ł , s łu ch ając teg o z p rzed p o k o ju , więc zd jął p rzemo czo n e b u ty ik u rtk ę i p o szed ł d o k u ch n i . Kied y Vera zjawiła s ię p arę min u t p ó źn iej , k awab u lg o tała ju ż w maszy n ce, a n a s to le s tały d wie fi l iżank i . By ła b lad a. Po raz p ierwszyPatrik d o jrzał ró wn ież łzy , a właściwie ich ś lad , b ły sk w k ącik u o ka. Us iad ła szty wn on a k rześ le. Pos tarzała s ię n ag le o wiele lat . Po ru szała s ię p owo li jak s tara k ob ieta.Patrik d ał jej jeszcze t ro ch ę czasu . Nalał k awę, ale s iad ając, rzu ci ł jej spo jrzen iemó wiące, że nadeszła ch wila p rawd y . Vera wied ziała, że on wie i że n ie ma jużo d wro tu .

– A więc zamo rd o wałam własn eg o wn u k a.Patrik p rzemilczał to , b o mu s iałb y k łamać, a sk o ro p o su n ął s ię tak d alek o , n ie

mó g ł s ię już wy co fać. Vera jeszcze p ozn a p rawd ę, a teraz jeg o k o lej .– Do myśli łem s ię, że p an i zab i ła Alex , k ied y p an i sk łamała, że b y ła p an i u n iej

ty d zień wcześn iej . Po wied ziała p an i , że w d o mu by ło zimn o i zmarzła p an i , ale p ieczep su ł s ię d o p iero ty d zień p ó źn iej , w d n iu jej śmierci .

Vera wpatry wała s ię w p rzes trzeń . Chy b a n awet n ie s ły szała, co mó wił .– Dziwn e. Do p iero teraz d o mn ie d o tarło , że o d eb rałam ży cie d ru g iemu

człowieko wi. Śmierć Alex an d ry wyd awała s ię tak a n ierzeczy wis ta, ale d zieck oAn dersa... Prawie wid zę je p rzed so b ą...

– Dlaczeg o Alex mu s iała u mrzeć?Vera p o wstrzy mała g o ru ch em ręk i . Op o wie, ale p o swo jemu .– Bo b y łb y sk an d al . Wy ty k aliby g o p alcami, o b mawial i . Zro b iłam tak , b o

u ważałam, że tak t rzeb a. Przecież n ie wied ziałam, że i tak g o wy śmieją. Że mo jemilczen ie wy żre g o o d ś ro d k a, o d b ierze mu g o d n o ść. To b y ło tak ie p ro s te. Przy szed łd o mn ie p an Carlg ren i p o wied ział , co s ię s tało . Wcześn iej ro zmawiał z p an ią Lo ren tz

Page 210: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

i zg o d zil i s ię, że n ic d o b reg o z teg o n ie wy n ik n ie, że s ię wszy scy d o wied zą. Lep iej ,jeś l i p o zo s tan ie to n aszą tajemn icą, więc d la d o b ra An d ersa p o win n am s ied ziećcich o . No to s iedziałam cich o p rzez te wszy s tk ie lata. A z An d ersem z ro k u n a ro kb y ło co raz g o rzej . Przeży wał is tn e p iek ło , ale sama p rzed sob ą u k ry wałam, że mam wty m mó j u d ział . Sp rzątałam p o n im, p o d trzy my wałam, żeb y n ie p o szed ł n a d n o , alep rzeszło ści n ie mo g łam o d mien ić. Nie d a s ię wy mazać milczen ia.

Kilk o ma ły k ami op ró żn iła fi l iżan k ę i u n io s ła zn acząco . Patrik ws tał , p rzy n ió s łd zb an ek i d o lał jej k awy . Wy g lądało n a to , że k awa p o mag a jej od najd y wać s ię wrzeczy wis to ści .

– My ślę n awet , że milczen ie b y ło jeszcze g o rsze o d g wałtów. Nig d y o ty m n iero zmawial iśmy , n awet tu , w ty ch czterech ścian ach . Do p iero teraz ro zu miem, co mus ię od teg o p o ro b iło . Mo że my ś lał , że n ic n ie mó wię, b o mam mu za złe. Teg ojed n eg o n ie p o trafię zn ieść: że mó g łb y my ś leć, że g o ob win iam o to , co s ię s tało .Nawet mi to p rzez my ś l n ie p rzeszło , ale n ie wiem, czy o ty m wied ział , i ju ż s ię n ied o wiem.

Vera b y ła b l isk a u traty p an o wan ia n ad so b ą, ale wy p ro s to wała s ię i zmu s iła d omó wien ia. Patrik wy ob rażał so b ie, i le ją to mu s i k o szto wać.

– Z czasem u d ało n am s ię złapać jak ą tak ą równ o wag ę. Ob o je wied liśmy n ęd zn eżycie, ale wiedziel iśmy , n a czy m s to imy i czeg o mo żemy s ię po so b ie sp o d ziewać.Zd awałam so b ie sp rawę, że o n o d czasu d o czasu sp o ty k a s ię z Alex . Dziwn ie ich d os ieb ie ciąg nęło , ale my ś lałam, że b ęd zie tak jak d o tej p o ry . Aż tu An d ers mówi, żeAlex ch ce o p o wied zieć, co im s ię p rzy trafi ło . Że ch ce wy ciąg n ąć tru p a z szafy – taks ię wy razi ł . Mó wił to n ib y o b o jętn ie, a mn ie jak b y p rąd k o p n ął . Wszy s tk o s ięzmien i , n ic ju ż n ie b ęd zie tak jak d awn iej , jeś l i Alex p o ty lu latach wy ciąg n ie te s taretajemn ice. I p o co ? A co lud zie p o wied zą? An d ers u dawał , że go to n ie o b ch od zi , aled o b rze g o zn ałam i wied ziałam, że tak jak ja n ie ch ce, żeb y o p o wiad ała. Znam –znałam swo jeg o sy n a.

– I wted y po szła pan i d o n iej .– Tak , w p iątek wieczo rem p o szłam p rzemó wić jej do ro zu mu . Żeb y zrozumiała, że

n ie wo ln o jej d ecy d o wać samej, sk o ro to s ię o d b ije n a n as wszy s tk ich .– Ale n ie zro zu miała.Vera u śmiechn ęła s ię go rzk o .– Nie, n ie zro zu miała.Wy p iła k o lejn ą k awę, zan im Patrik zd ąży ł wy p ić p o łowę swo jej . Od s tawiła

fi l iżan k ę i sp lo t ła d ło n ie n a s to le.– Zak lin ałam ją, t łu maczy łam, jak ie to b ęd zie t ru d ne d la An dersa, a wted y on a

spo jrzała mi p ro s to w o czy i p o wied ziała, że wcale n ie ch o d zi mi o An d ersa, ty lk o os ieb ie. An d ers p o czu je u lg ę, k ied y wreszcie wszy s tk o s ię wy d a, tak mó wiła, b o n ig d yn ie p ro s i ł , żeb y to t rzy mać w sek recie. Po wied ziała mi jeszcze, że k ied y takp o s tan o wil iśmy razem z Carlg renami i Nelly , zależało n am ty lk o n a własn ejrep u tacj i . Bezczeln a!

Na mo men t w o czach Very p o jawiła s ię wściek ło ść. Szy b k o zg as ła i jej sp o jrzen iezno wu n ab rało o b o jętn eg o , wręcz martweg o wy razu . Mó wiła mo n o to n n ie:

– Co ś we mn ie p ęk ło , k ied y to p o wied ziała. Nib y że n ie ch o dziło mi wcale o

Page 211: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

d o b ro An d ersa. Pęk ło z t rzask iem i zaczęłam działać, b ez zas tan o wien ia. Miałam wto reb ce tab letk i n asenn e. Kied y wy szła d o k u ch n i , p o k ru szy łam p arę sztu k iwrzu ci łam jej d o k iel iszk a z jab łeczn ik iem. Nalała mi win a, k ied y p rzy szłam, i jakwró ciła z tej k u ch n i , ud ałam, że p i ję. Ch ciała jeszcze, żeb ym p rzed wy jściem wyp iła zn ią n a zg od ę. Wy d awała s ię zad o wo lo na. Po ch wil i zasnęła na k an ap ie. Jeszcze n iewied ziałam, co zro b ię. Tab letk i n asen n e to b y ł o d ru ch , ale p o tem p o my ślałam, żeu p o zo ru ję samo bó js two . Miałam za mało tab letek , żeb y jej wmu sić śmiertelnąd awk ę. Jed y n e, co mi p rzy szło d o g ło wy , to p rzeciąć n ad g ars tk i . Sły szałam, żesamo b ó jcy to ro b ią, leżąc w wan n ie, więc p o my ślałam, że to d ob ry p o my sł i możliwyd o wy k o n an ia.

Mó wiła tak , jak b y o p o wiad ała o zwy czajn y m wy darzen iu , a n ie o mo rd ers twie.– Ro zeb rałam ją. My ślałam, że ją p rzen io sę, b o p o ty lu latach sp rzątan ia ręce mam

mocne, ale n ie d ałam rady . Mu siałam ją ciąg n ąć p o p o d ło d ze, a p o tem wep ch n ąć dowan n y . Po tem p rzecięłam jej tętn ice n a ręk ach . Ży letk ą, k tó rą zn alazłam w szafce włazien ce. Zn ałam d om, b o p rzez wiele lat p rzy ch o d ziłam tam sp rzątać raz w ty g od n iu .Umy łam swó j k iel iszek , p o g as i łam świat ła, zamk n ęłam d rzwi i o d ło ży łam n a miejscek lu cz.

Patrik b y ł ws trząśn ięty , ale s tarał s ię zach o wać sp o kó j .– Po jed zie p an i teraz ze mn ą, ro zu mie p an i? Nie mu szę ch y b a d zwo n ić p o

rad io wó z?– Nie, n ie p o trzeb a. A mo g ę zab rać t ro ch ę rzeczy ?Patrik sk in ął g ło wą.– Niech b ęd zie.Vera ws tała. Zatrzymała s ię w d rzwiach i o d wró ciła do Patrik a.– Skąd miałam wied zieć, że jes t w ciąży ? Wp rawd zie n ie p i ła win a, zwróci łam n a

to u wagę, ale n ie miałam p o jęcia, że z teg o p o wo d u . Mo że s ię po p ro s tu miark u jealbo ma jechać samo ch o d em. Sk ąd miałam wied zieć? Przecież n ie mo g łam wied zieć,p rawd a?

Mó wiła b łag aln y m to n em, Patrik ty lk o k iwn ął g ło wą. Przy jd zie p o ra, to jejp o wie, że And ers n ie b y ł o jcem d zieck a, ale n a razie n ie o śmiel i ł s ię p o d ważyćzau fan ia, k tó rym g o o b darzy ła. Będ zie mu s iała jeszcze k i lk ak ro tn ie o p owiedzieć tęh is to rię, zan im sp rawa zab ó js twa Alex an d ry Wijk ner zo s tan ie zamkn ięta. Ale co ś n ied awało mu sp ok o ju . In tu icja p o d p o wiad ała mu , że Vera n ie p o wied ziała jeszczewszy s tk ieg o .

Wsiad ł d o samo ch o du i wy jął k op ię l is tu , k tó ry zo s tawił An ders . Po wo lip rzeczy tał jeszcze raz i po raz k o lejny u d erzy ło g o cierp ien ie b i jące z jeg o s łó w.

Page 212: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

6

Często myślałem o ironii swojego losu, o tym, że moje ręce i oczy posiadły zdolność tworzenia piękna,ale poza tym jestem sprawcą brzydoty i zniszczenia. I właśnie dlatego na koniec postanowiłem zniszczyćobrazy, żeby moje życie nabrało konsekwencji. Lepiej być konsekwentnym i pozostawić po sobie samebrudy, niż udawać osobowość bardziej złożoną, niż się na to zasługuje.

Jestem człowiekiem prostym. Jedyne, czego zawsze pragnąłem, to wymazać ze swojego życia kilkamiesięcy i pewne zdarzenia. To chyba nie tak wiele. Być może zasłużyłem na to, co mnie spotkało. Możezrobiłem coś strasznego w poprzednim wcieleniu i dlatego musiałem zapłacić tę cenę. Wprawdzie nie mato większego znaczenia, ale wolałbym wiedzieć, za co płacę.

Można by spytać, dlaczego postanowiłem zakończyć życie, które od tak dawna nie miało sensu,właśnie w tym momencie. No właśnie. Dlaczego decydujemy się na coś w danym momencie? Czy kochałemAlex tak bardzo, że teraz życie ostatecznie straciło dla mnie sens? Na pewno będziecie się doszukiwaćtakiego wyjaśnienia. Mówiąc otwarcie, nie wiem. Myśl o śmierci towarzyszy mi od dawna, ale dopieroteraz poczułem się gotów. Śmierć Alex dała mi wolność. Alex jawiła mi się zawsze jako kobietanieosiągalna. Otaczającej ją skorupy nie dało się nawet zarysować. Skoro ona mogła umrzeć, przede mnąteż nagle otworzyła się taka możliwość. Od dawna jestem spakowany i gotów do drogi. Wystarczywyruszyć.

Przebacz, mamoAnders

Page 213: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

N

ie udało mu s ię odzwyczaić od wczesnego wstawan ia – wed ług n iek tó rychw ś rodku n ocy . Teraz s ię p rzydało . Svea w ogó le nawet s ię n ie po ruszy ła,

gdy wstał o czwartej , ale na wszelk i wypadek schodził na palcach . W ręku n ió s łub ran ie. Ub rał s ię cichu tko w salon ie, a po tem s ięgnął po walizkę s tarann ieuk ry tą w g łęb i sp iżark i . Od wielu mies ięcy miał wszys tko dok ładn iezap lanowane, n iczego n ie zo s tawił p rzypadkowi. Dziś jes t początek pozos tałejczęści jego życia.

Mimo mrozu samochód ru szy ł już p rzy p ierwszej p rób ie i dwadzieścia poczwartej Ei lert o p u ści ł dom, w k tó rym mieszkał p rzez o s tatn ie p ięćdzies iąt lat .Przejechał p rzez p og rążoną we śn ie Fjäl lbackę i dop iero gdy minął s tary młyn isk ręci ł na Ding le, n acisnął mocn iej gaz. Miał czas . Od Gö tebo rga i lo tn iskaLandvetter dziel i ło go n ieco ponad dwieście k i lometrów, ale samo lo t do Hiszpan iiod latywał d o p iero o ó smej.

Nareszcie będzie ży ł tak , jak chce.Dawno to sob ie zap lanował, wiele lat temu . Z każdym rok iem by ło co raz go rzej .

Co raz mn iejszą miał ocho tę spędzić resztę życia ze Sveą. Ei lert uważał , że zas łuży ł nacoś lep szego . Przez in ternet znalazł na h iszpańsk im Wybrzeżu Słońca n iewielk ipens jonat p o ło żony w pewnej od leg ło ści od p laż i t ras tu ry s tycznych . Dlatego cenaby ła p rzys tęp na. Nap isał e-maila i upewn ił s ię, że można tam mieszkać cały rok , acena będzie wtedy jeszcze n iższa. Musiał d ługo o szczędzać, zwłaszcza że każdy jegoruch czu jn ie i n ieu s tann ie obserwowała Svea, ale w końcu s ię udało . Wyliczy ł sob ie,że p rzy o szczędnym gospodarowan iu p ien iędzy s tarczy mu na dwa lata, a po tem s ięzobaczy . W o b ecn ej chwil i n ic n ie mog ło o s tudzić jego eu fo ri i .

Po raz p ierwszy o d p ięćdzies ięciu lat poczu ł s ię wo lny i z tej radości mocn iejnacisnął p edał gazu swego s tarego vo lvo . Zos tawi go na park ingu na d łuższy pos tó j .W swo im czas ie Svea dowie s ię, gdzie jes t samochód , choć n ie ma to większegoznaczen ia. Nie zawracała sob ie g łowy p rawem jazdy , bo gdy już mus iała gdzieśjechać, w o so b ie Eilerta miała darmowego szo fera. Ciąży ła mu ty lko myś l odzieciach . Chociaż zawsze by ły raczej dziećmi Svei n iż jego . Z żalem s twierdzi ł , że sąrówn ie mało s tkowe i og ran iczone jak ich matka. Co na pewno by ło także jego winą,pon ieważ całymi d n iami p racował, s tale szukając okazj i , aby być jak najdalej oddomu . Pos tan owił jednak , że wyś le im z Landvetter pocztówkę, zawiadamiając, żewy jeżdża z własnej i n iep rzymuszonej wo li , więc n ie muszą s ię martwić. Nie chcep rzecież, żeby szu kały go p rzez po licję.

Jechał pus ty mi d rogami. Otaczała go ciemność i cisza. Nie nas tawił nawet rad ia,żeby s ię n ią ro zkoszować. Teraz dop iero zaczn ie s ię życie.

Nie dociera to do mn ie. Więc mówisz, że Vera zamordowała Alex , żeby ty lkon ie powied ziała, że ona i Anders dwadzieścia p ięć lat wcześn iej zo s tal i

zgwałcen i .Erika w zamy ślen iu ob racała w ręku k iel iszek wina.– Nie wo lno lekceważyć typowej d la małych spo łeczności n iechęci do

wyróżn ian ia s ię pod jak imko lwiek wzg lędem. Gdyby ta h is to ria wyszła na jaw,ludzie miel iby n o wy powód do obmawian ia ich i wy tykan ia palcami. Ale n ie wierzę,

Page 214: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

że zro b iła to d la An dersa. Może to p rawda, że Anders też n ie chciał , żeby ludzie s ięd o wied ziel i , co ich spo tkało . Ale wydaje mi s ię, że to p rzede wszys tk im ona n iemo g ła zn ieść tej my ś l i . Wiedziała, że zarzuci l iby jej , że n ic n ie zrob iła, gdy Anderszo s tał zg wałco n y , a w dodatku pomog ła to zatu szować. Myślę, że n ie zn io s łaby tegowsty d u . Zab iła, k ied y zrozumiała, że Alex zrob i tak , jak mówi. To by ł impu ls . Poszłaza n im, ale d ziałała z zimną k rwią, metodyczn ie.

– A jak s ię teraz zachowu je? Po zdemaskowan iu?– Jes t zad ziwiająco spoko jna. Wydaje mi s ię, że poczu ła o lb rzymią u lgę, że

jed n ak n ie An d ers b y ł o jcem dziecka Alex , a zatem n ie zamordowała własnegon ien arod zo n eg o wn uka. Od tej po ry zachowu je s ię, jakby jej n ie obchodziło , co s ię zn ią s tan ie. Zresztą d laczego miałoby obchodzić? Syn n ie ży je, ona n ie ma p rzy jació łan i własn eg o ży cia. Wszys tko zos tało u jawn ione, n ie ma już n ic do s tracen ia. Pozawo lno ścią, ale to d la n iej bez znaczen ia, jak mi s ię zdaje.

Sied ziel i we d wo je w domu Patrika. Zjed l i ko lację i pop ijal i wino . Erikaro zk o szo wała s ię ciszą i spoko jem. Bardzo ją cieszy ła obecność Anny i dzieci , alech wilami, tak jak d ziś , miała dość. Patrik p rzez cały dzień p rowadził p rzes łuchan ia, ag d y sk o ń czy ł , p rzy jechał po n ią i zab rał do s ieb ie. Siedziel i teraz p rzy tu len i nak anap ie jak s tare d o b re małżeńs two .

Erika p rzy mk n ęła oczy . Ciesząc s ię tą chwilą, jednocześn ie odczuwała lęk , bosk o ro teraz jes t tak wspan iale, późn iej może być ty lko go rzej . Nie chciała nawetmy śleć, co s ię s tan ie, jeś l i wróci do Sztokho lmu . Od wielu dn i ob ie z Annąo b cho dziły ten temat z daleka, jakby s ię umówiły , że na razie n ie będą go po ruszać.Zresztą Erik a p o s tan owiła od łożyć to na późn iej . Nie wierzy ła, żeby Anna by ła terazw s tan ie p o d jąć jak ąko lwiek decyzję.

Teg o wieczo ru p os tanowiła w ogó le n ie myś leć o p rzyszło ści . Lep iej cieszyć s ięch wilą i n ie my ś leć o ju trze. Odepchnęła ponu re myś l i .

– Ro zmawiałam dziś z wydawn ictwem. Na temat k s iążk i o Alex .– Nap rawd ę? I co powiedziel i?Zain tereso wan ie Patrika ucieszy ło ją.– Po wied ziel i , że pomysł jes t znakomity , i pop ros i l i , żebym od razu p rzys łała to ,

co d o tej p o ry n ap isałam. Muszę dokończyć k s iążkę o Selmie, ale p rzed łuży li termino mies iąc, więc mam czas do wrześn ia. Myślę, że uda mi s ię p isać dwie k s iążk ijed n o cześn ie. Do tej po ry jakoś mi to wychodziło .

– A k wes t ie p rawne? Czy k rewn i Alex n ie pozwą cię do sądu?– Ustawa jes t jed noznaczna. Mam p rawo o tym p isać, nawet bez ich zgody . Ale

o czy wiście mam n ad zieję, że ją wyrażą, k iedy im wy jaśn ię swó j zamysł . Niezamierzam p isać k s iążk i sensacy jnej . Chcę p rzeds tawić fak ty i sy lwetkę Alex .

– A ry n ek ? Czy jes t zain teresowan ie tego rodzaju l i teratu rą?Oczy Patrik a b ły szczały . Erika cieszy ła s ię, że z tak im en tuzjazmem podchodzi do

jej p racy . Ro zu miał , i le ta k s iążka d la n iej znaczy .– Jeś l i o to ch o d zi , też s ię zgodzil iśmy . W USA jes t og romne zapo trzebowan ie na

tru e crime. Najp o p u lar-n iejsza au to rka tak ich k s iążek , Ann Ru le, sp rzedaje wmilio n o wych n ak ładach . U nas to dosyć nowe zjawisko . Jes t k i lka pozycji tego typu ,

Page 215: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

n a p rzy k ład sp rzed k i lku lat , o dwó ch lekarzach o sk arżo ny ch o morders two izb ezczeszczen ie zwłok , ale d o ty ch czas żadna n ie sp ełn i ła wszys tk ich k ry terió wg atu n ku . Podo b n ie jak An n Ru le chciałabym sk up ić s ię n a zb ad an iu o ko liczno ścisp rawy . Us tal ić fak ty , p o ro zmawiać ze wszy s tk imi zamieszany mi o so b ami i n ak o n iec n ap isać k s iążkę, k tó ra w sposó b p rawdziwy p rzeds tawi p rzeb ieg wy darzeń .

– My ślisz, że k rewn i Alex zgod zą s ię o d powied zieć n a two je p y tan ia?– Nie wiem. – Erik a k ręci ła n a p alcu ko smy k wło só w. – Nap rawd ę n ie wiem. Na

p ewn o ich pop roszę, a jeś l i od mówią, sp róbu ję to o b ejść. Na mo ją ko rzyśćp rzemawia to , że i tak du żo wiem. Prawdę mó wiąc, t roch ę s ię b o ję py tać, ale jakoś top rzeży ję. Gdy by k s iążk a s ię d ob rze sp rzedała, n ie miałaby m n ic p rzeciwk o temu ,żeb y n ad al p isać o ciekawych p rzypad k ach k ry min alny ch , a w tak im raziemu siałab ym s ię p rzyzwyczaić do n ap rzyk rzan ia s ię k rewn ym. Jedno łączy s ię zd ru g im. Poza tym u ważam, że lu d zie odczuwają p o trzeb ę wyp owiedzen ia s ię,o p o wied zen ia swo jej wers j i – zaró wn o o fiary , jak i sp rawcy .

– In n ymi s łowy b ęd ziesz ch ciała ro zmawiać ró wn ież z Verą.– Oczy wiście. Nie wiem, czy s ię zg odzi , ale sp róbu ję. Mo że b ęd zie chciała

ro zmawiać, a może n ie. Do n iczeg o n ie mogę jej zmusić.Wzru szy ła ramion ami, ale by ło oczywis te, że jeś l i Vera s ię n a rozmo wę n ie

zg od zi , k s iążka na ty m s traci . Erik a miała go towe coś , co by ło zaledwie szk icemk siążk i . Teraz t rzeba to rozb u do wać.

– A ty ? – Erik a p rzek ręci ła s ię na kanap ie i po łoży ła n og i na ko lan ach Patrika.Do my śli ł s ię i zaczął jej maso wać s to py . – Jak ci minął d zień? Zo s tałeś boh ateremk o misariatu?

Ciężk ie wes tchn ien ie Patrik a świad czy ło o tym, że by ło wpro s t p rzeciwn ie.– Ch y b a n ie wierzysz, żeb y Mellb erg b y ł w s tan ie d o cen ić zas ług i ko g oko lwiek .

Cały d zień latał jak ko t z p ęch erzem międ zy pok o jem p rzes łuchań a salk ąk o n feren cy jną, gd zie sp o ty kał s ię z dzien n ik arzami. Najczęściej używanym s łowemb y ło „ja”. Zdziwiłby m s ię, gdy by w og ó le wymien ił mo je nazwisko . Ale o co chod zi?Kto ch ciałby wid zieć swo je n azwisk o w gazecie? Wczo raj aresztowałemmo rd erczyn ię – jak d la mn ie to do sy ć.

– Pro szę, jak i sk romn y s ię zn alazł!Erik a żarto b l iwie p uk n ęła go p ięścią w ramię.– Przy znaj s ię, chciałb yś na ko n feren cj i p rasowej s tanąć z mik ro fo nem n a ś ro dku

sal i , wy p iąć p ierś i o powied zieć, jak gen ialn ie wyk alku lowałeś , k to jes t mo rdercą.– Szczerze mówiąc, miło by b y ło , gdy by cho ciaż lokalne gazety o mn ie

wsp o mn iały . Ale jes t , jak jes t . Mellb erg p rzyp isze sob ie wszy s tk ie zas łu g i , n ic n a ton ie p o rad zę.

– Wierzysz w to jeg o wymarzo ne p rzen ies ien ie?– Ch ciałb ym. Nies tety pod ejrzewam, że szefo s two w Gö tebo rgu jes t bard zo

zad o wo lo ne, że Mellberg a tam n ie ma. Bo ję s ię, że będziemy s ię z n im męczyć aż dojeg o emery tu ry . A on a wyd aje mi s ię b ardzo o d leg ła.

– Biedaku .Po g łaskała go p o g łowie. Patrik o deb rał to jak o syg n ał , że p owin ien ją

Page 216: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

R

p rzycisn ąć d o kanap y . Erika czu ła ciep ło jeg o ciała. Wino sp owo ln i ło ruch y , odd echPatrika s tawał s ię co raz cięższy . Ale Erika chciała jeszcze o coś sp y tać. Uwoln i ła s ię zjego u ścisk u , u s iad ła i o d epchnęła g o w róg k anapy .

– Zado wo lon y jes teś z tak ieg o finału ? A zag in ięcie Nilsa? Niczeg o więcej s ię odVery n ie d o wiedziałeś?

– Nie. On a twierd zi , że n ic o ty m n ie wie. Nie wierzę jej . Myślę, że ma znaczn iep oważn iejszy p owód , żeby ch ron ić An dersa, n iż u k ry cie, że Nils g o zgwałci ł . My ślę,że o n a d osko nale wie, co s ię s tało z Nilsem, i za wszelk ą cenę chce to u k ry ć. To ty lkod omy sły , i p rzyznaję, że to d enerwu jące. Lu dzie n ie zn ikają tak po p ro s tu . On musig dzieś by ć i na pewno jes t k to ś , k to wie gd zie. Mo że n awet więcej n iż jedn a o so ba.Mam teo rię n a ten temat .

Krok p o k ro ku p rzeds tawił jej swo ją rek ons truk cję wy d arzeń , po d p ierając s ięfak tami. Ch oć w pok o ju b y ło ciep ło , Erikę p rzeszed ł d reszcz. Niep rawd o po d obn ah is to ria, a p rzecież mo żliwa. Rozumiała też, że Patrik n ig dy n ie będzie mó g ł d o wieśćtego , o czy m mówi. Zresztą p o co . Ty le lat minęło , ty lu lu dzio m ta h is to riazru jn owała życie. Jaka by łab y ko rzyść z tego , że zru jnu je jeszcze jedn o?

– Wiem, że d o n iczeg o to n ie dop rowadzi . Ale chcę wiedzieć, d la s ieb ie. Ży ję tąsp rawą o d ty lu tygo dn i i muszę znać zak o ńczen ie.

– Co zrob isz? A p rzed e wszys tk im co możesz zro b ić?Patrik wes tchnął .– Po p ro s tu będę p ro s i ł o odp owiedzi n a k i lk a py tań . Jeś l i n ie zapy tam, to s ię n ie

d owiem, p rawd a?Erika sp o jrzała na n ieg o badawczo .– Nie wiem, czy to d ob ry po mysł , ale sam wiesz n aj lep iej .– Mam n adzieję. Czy mo g lib yśmy wreszcie zo s tawić śmierć i zmartwien ia i zająć

s ię so bą?– A wiesz, to bard zo d ob ry po mysł .Po ło ży ł s ię n a n iej cały m ciałem i tym razem n ie zo s tał o depchn ięty .

ano , g d y wy jeżd żał , Erik a jeszcze spała. Nie miał serca jej bu d zić. Wstałcichu tko , u b rał s ię i wy jechał .

Kied y umawiał s ię na spo tkan ie, wyczu ł p ewn e zd ziwien ie, p o łączone zo czek iwan iem. By ł ty lko jed en warun ek – że zacho wa dy sk recję. Nie widziałp ro b lemu . Dlatego w po n iedziałkowy p o ran ek , o s iód mej, jechał d o Fjäl lb ack i . Wzimowych jeszcze ciemn o ściach mijał po jedyn cze samoch o dy . Ko ło tab l icy zn ap isem Vädd ö , kawałek od sk rzyżowan ia, zjechał n a pus ty park ing . Czekał . Pod zies ięciu minu tach na park in g wjechał d rug i samochód . Kierowca wy s iad ł ,o tworzy ł d rzwi au ta Patrik a i u s iad ł po s tron ie pasażera. Patrik n ie g as i ł s i ln ik a, b owk ró tce p rzemarzl iby d o szp ik u kości .

– Co za emo cjon u jące spo tkan ie, w uk ryciu , p od o s łon ą ciemn ości . Ty lko p o co?Jan zacho wy wał s ię swo b od n ie, n ie u k ry wał zaciek awien ia.

Page 217: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

– My ślałem, że sp rawa zos tała zamkn ięta. Zatrzyma-l iście sp rawcę, p rawd a?– Zgad za s ię, ale zło ści mn ie, że zo s tało k i lka kawałków, k tó re n ie pasu ją do

reszty uk ładank i .– Czy żb y . A co tak iego?Twarz Jan a n ie zd radzała żad nych u czu ć. Przez ch wilę Patrik p omy ślał , że zaraz

s ię o każe, że n iep o trzeb n ie zrywał s ię o tak n ielud zk iej p o rze. Sko ro jed nakp rzy jech ał , dok ończy , co zaczął .

– Jak pan mo że s ły szał , Alexand ra i Anders zo s tal i wyko rzys tan i p rzez Nilsa,p ańsk ieg o p rzy b ranego b rata.

– Tak , s ły szałem. Straszn e. Zwłaszcza d la mamy .– Ale to d la n iej n ic n owego . Wiedziała o tym.– Oczy wiście. Po radzi ła sob ie z tym p o swo jemu , najdysk retn iej , jak s ię dało , bo

p rzede wszy s tk im należy ch ron ić repu tację ro dzin y . Nic innego s ię n ie l iczy .– A co p an o ty m myśli? O tym, że b rat by ł ped o fi lem, a matka o tym wiedziała i

o s łan iała g o?Jan n ie dał s ię wy trącić z ró wnowag i. Strzepnął z pal ta jak ieś n iewidzialn e py łk i i

u nosząc b rew, p rzez ch wilę zas tanawiał s ię nad odpo wiedzią.– Oczy wiście rozu miem matkę. W tej sy tuacj i zachowała s ię, jak umiała, a

n ieszczęście i tak s ię s tało , p rawda?– Mo żn a, rzecz jasna, spo jrzeć n a to w ten spo só b . Pozos taje py tan ie, co s ię s tało

z Nilsem. Nie o dezwał s ię d o n ikogo z rodziny?– Gd yby to zro b ił , jako po rząd n i obywatele d al ibyśmy , rzecz jasna, znać po licj i .

– Iro n ia b y ła tak su b telna, że n iemal n ie do wy ch wycen ia. – Domy ślam s ię, że wo lałzn ikn ąć. Co mu p ozos tało ? Mama dowiedziała s ię o n im wszy s tk iego , w szko le n iemóg ł już p raco wać, mama już by s ię o to p os tarała. No to wy jechał . Pewn ie mieszka wjak imś ciep ły m k raju , g d zie ma łatwy dos tęp d o dziewczynek i ch łopczyków.

– Nie sąd zę.– Nie? A d laczego? Może znalazł pan – dos łown ie – jak iegoś t rupa w szafie?Patrik n ie zareagował na tę k p in ę.– Nie, n ie znalazłem. Ale, widzi p an , mam pewną swo ją teo rię...– Umieram z ciekawości .– Nie wierzę, żeby Nils og ran iczy ł s ię do Alex i An-dersa. Przypuszczam, że jeg o

p ierwszą o fiarą by ł k to ś , k to by ł n ajb l iżej , n a podo rędziu . Sądzę, że pan równ ieżzo s tał wyko rzys tan y .

Przez momen t Patrikowi wydawało s ię, że d o s trzeg ł pękn ięcie na g ład k iejfasad zie, ale Jan zaraz odzy sk ał panowan ie n ad sobą.

– Ciekawa teo ria. A na czy m pan ją o p iera?– Nie ma tego d u żo , p rzyznaję. Znalazłem jednak coś , co łączy całą waszą t ró jkę.

Jeszcze z dzieciń s twa. Gdy u pana by łem, widziałem, że ma p an w gab inecie małąsk ó rzaną łatkę, k tó ra wiele d la pana znaczy , p rawd a? Coś symb o lizu je. Związek ,p oczucie wspó lno ty , b raters two k rwi. Od dwu dzies tu p ięciu lat ją p an p rzechowu je.

Page 218: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

Anders i Alex też p rzecho wali swo je. Na k ażd ej z n ich z ty łu jes t zamazany , k rwawyod cisk palca, i właśn ie s tąd mo je p rzyp u szczen ie, że cho d zi o b raters two k rwi.Chciel iście co ś p rzyp ieczętować, z charak tery s tycznym d la dzieci poczuciemdramatyzmu . Na awers ie są wyp alon e dwie l i tery : T. M. Nie ro zg ry złem ich . Może panmi pomoże?

Widać by ło , że Jan zmag a s ię ze sob ą. Z jednej s t ron y rozsądek p odpowiadał mu ,żeby n ic n ie mówił , z d rug iej czu ł n iep rzepartą p o trzebę mówien ia, zwierzen ia s ię.Patrik wierzy ł w s i lne eg o Jana. Go tów by ł nawet założyć s ię, że n ie o p rze s iępo k us ie opowiedzen ia wszys tk iego komuś , k to g o uważn ie wys łucha. Pos tanowiłmu p omó c pod jąć decyzję.

– Wszy s tko , co pan powie, zo s tan ie między nami. Nie mam an i s i ł , an i ś ro d ków,by zajmować s ię wyd arzen iami sp rzed dwu d zies tu p ięciu lat , i n ie wy daje mi s ię,żebym zn alazł jak ieś dowo dy , nawet g dybym s ię s tarał . Ch cę po p ro s tu wiedzieć, d las ieb ie.

Po k usa s tała s ię d la Jana zby t s i lna.– T.M. to t rzej mu szk ietero wie. Śmieszne i n iemądre, ale właśn ie w tak i

roman ty czn y sposób pos trzeg al iśmy s ieb ie. Nasza t ró jka p rzeciw całemu światu .Kiedy by liśmy razem, udawało nam s ię zapomn ieć, co s ię nam p rzydarzy ło . Nig d y otym n ie rozmawial iśmy . Nie mus iel iśmy , b o rozumiel iśmy s ię bez s łów. Zawarl iśmyprzymierze. Ob iecal iśmy sob ie, że zawsze będziemy mo g li na sob ie p o leg ać.Kawałk iem szk ła skaleczy liśmy s ię w p alce, po tem zmieszal iśmy k rew iod cisnęl iśmy ś lady na k awałk ach skó ry .

Z naszej t ró jk i ja b y łem n ajs i ln iejszy . Musiałem być, bo tamci p rzynajmn iej wdo mu by li bezp ieczn i , a ja s tale mus iałem s ię za s ieb ie o g lądać. Wieczo rami leżałempo d ko łd rą p o dciągn iętą po d b rodę, nas łuchu jąc zb l iżających s ię k roków.

Mówił szyb k o , jak b y pu ści ły wszys tk ie hamu lce. Patrik milczał , n ie chcąc muprzerywać. Jan zapal i ł p ap iero sa i opuści ł szybę, żeby wypu ścić d ym z samochodu .Po tem mówił dalej :

– Ży liśmy we własny m świecie. Spo tyk al iśmy s ię, k iedy n ik t n ie wid ział , żeb yszukać u s ieb ie pocieszen ia i poczucia bezp ieczeńs twa. Dziwne. Można by s ięspod ziewać, że b ędziemy so b ie p rzypomin ać o tym, co n as spo tkało , ale ty lko gdyby liśmy razem, mog liśmy u ciec p rzed ty m na chwilę. Nie p amiętam, jak to s ię s tało ,że s ię o sob ie d o wiedziel iśmy i że s ię szuk aliśmy . Ja wpad łem na pomy sł , żeby tojakoś rozwiązać. Początkowo Alex i Anders t rak towali to jako zab awę, ale jawiedziałem, że sp rawa jes t p oważna. Nie b y ło innego wy jścia. Pewnegobezchmurnego zimowego dn ia p o szed łem z b ratem na ló d . Nietrudno by ło gozwab ić. By ł zach wycony , że p ropozycja wyszła ode mn ie, i cieszy ł s ię n a tęwycieczkę. Tamtej zimy spęd zi łem na lodzie wiele g odzin i do k ład n ie wiedziałem,do k ąd go zab rać. Anders i Alex czekal i n a nas . Nils zdziwił s ię na ich widok , ale tak iby ł bu tny , że n ie p o dejrzewał n iebezp ieczeńs twa. Przecież b y l iśmy ty lko d ziećmi.Dalej po szło łatwo . Przerębel , jedno popch n ięcie i ju ż go n ie by ło . Najp ierwczu liśmy wielk ą u lgę. Pierwsze dn i by ły cudowne. Nelly szalała z n iepoko ju o Nilsa,a ja leżałem wieczo rami w łóżku u śmiechn ięty , b o n ie b y ło k roków na ko ry tarzu . Apo tem rozpętało s ię p iek ło . Rodzice Alex czegoś s ię do wiedziel i , n ie wiem jak , ip rzyszl i z tym do Nelly . Alex p rawd o podobn ie n ie po trafi ła zn ieść p res j i i wszys tko

Page 219: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

im p o wiedziała, o mn ie i o An ders ie też. Nie o tym, co zro b il iśmy z Nilsem, ty lko otym, co b y ło wcześn iej . Dos tałem n iezłą nauczkę. Myślałem, że matk a będzie miwspó łczuć. Od tamtej po ry n igd y n ie spo jrzała mi w o czy i n igdy n ie spy tała o Nilsa.Zas tanawiam s ię czasem, czy p rzypadk iem n ie do myśla s ię, co s ię s tało .

– Vera też s ię dowiedziała, co Nils z wami rob ił .– Tak , ale mama ją podeszła, zag rała n a jej uczuciach . Powiedziała, że t rzeb a za

wszelk ą cenę ch ron ić Andersa i zachować pozo ry . Nawet n ie mus iała jej p łacić, żeb ys iedziała cich o , an i p rzekupywać o fertą lep szej p racy .

– Myśli pan , że Vera w końcu s ię dowiedziała, co s ię s tało z Nilsem?– Jes tem o tym p rzekonany . Nie wierzę, żeby An ders p rzez ty le lat u miał u trzy mać

to w tajemn icy .Patrik g ło śno myślał :– Czy li Vera zab i ła Alex n ie ty lko po to , żeby n ie do p uścić do u jawn ien ia

gwałtó w, ale tak że w obawie, że Anders zo s tan ie o skarżony o mord ers two .Na twarzy Jan a po jawił s ię u śmiech wy rażający coś w rodzaju saty s fakcj i .– Co jes t właściwie komiczn e, b o morders two jes t ju ż częściowo p rzedawn ion e, a

poza tym po ty lu latach n ie pos tawiono by nam zarzu tów, zważywszy naoko liczno ści i fak t , że b y l iśmy wtedy dziećmi.

Patrik mus iał mu p rzyznać rację. Gdyby Alex p oszła na po licję, n ie miało by tożad nych sk u tk ó w p rawnych . Ale Vera teg o n ie wied ziała i myś lała, że Anders pó jdziedo więzien ia za morders two .

– Utrzymywaliście p óźn iej kon tak t? Pan , Alex i An-ders?– Nie. Alex zaraz s ię wyprowad ziła, a An ders zamkn ął s ię w swo im maleńk im

świecie. Wid ywałem go czasem na u l icy , ale rozmawiałem z n im p ierwszy raz oddwudzies tu p ięciu lat , d op iero gdy zadzwon ił do mn ie po śmierci Alex i zacząłwykrzyk iwać, że ją zab i łem. Oczy wiście zap rzeczy łem, b o n ie miałem z tym n icwspó lnego , ale n ie t rafiało to do n iego .

– Nie wiedział p an , że Alex miała zamiar iść na po licję i o powiedzieć, co s ię s tałoz Nilsem?

– Nie wiedziałem. Anders po wied ział mi dop iero p o jej śmierci .Jan z o bo jętną miną wydmuch iwał kó łka dymu .– A co by b y ło , g dyby pan wied ział?– Tego n igdy s ię n ie dowiemy , p rawda?Spo jrzał n a Patrika zimnymi b łęk i tny mi o czami. Patrika p rzeszed ł d reszcz.

Rzeczywiście, już s ię n ie dowiedzą.– Jak powiedziałem, z pewnością n ik t by nas n ie p ociąg n ął do

odpowiedzialności . Przyznaję jednak , że do p ewnego s top n ia skomplikowało by tomo je s to sunk i z matk ą.

Jan zmien ił temat .– Z teg o , co s ły szałem, And ers i Alex sp iknęl i s ię ze so bą. Rzeczywiście, Piękna i

Bes t ia. Może sam po win ien em by ł sko rzys tać, p o s tarej p rzy jaźn i ...

Page 220: Ksiezniczka z Lodu - Camilla Lackberg

S

Patrik n ie miał wspó łczucia d la tego człowieka. Wprawdzie jako d ziecko p rzeży łp iek ło , ale zło i zepsucie tkwiło w n im samym. Odru chowo spy tał :

– Pana rodzice zg inęl i w trag icznych oko liczno ściach . Czy wie p an coś jeszczepoza ty m, co u s talono w ś ledztwie?

Po u s tach Jana b łąkał s ię u śmieszek . Opuści ł szybę jeszcze parę cen tymetrów iwy rzuci ł n iedopałek .

– Wy padk i chod zą po lu d ziach , p rawd a? Lamp a s ię p rzewraca, p owiewa firan ka.Drobn e zdarzen ia, k tó re sk ładają s ię na jeden wielk i p rzypadek . Można też u znać, żen ieszczęścia spad ają n a ludzi , k tó rzy na to zas łuży li – tak i dopus t .

– Dlaczeg o zgod ził s ię p an ze mną sp o tk ać i opowied zieć mi o tym?– Sam s ię dziwię. Właściwie n ie miałem zamiaru p rzy jeżdżać, ale zwycięży ła

ciekawość. Ciekaw by łem, i le pan wie i czego s ię domyśla. Poza tym wszyscy mamypo trzebę opo wiedzen ia komuś o swo ich wyczynach i pos tępkach . Zwłaszcza jeś l i tenk to ś n ic ju ż na to n ie po radzi . Nils umarł wiele lat temu , b y ło b y ty lko mo je s łowoprzeciw pańsk iemu , i p rzypuszczam, że n ik t by p anu n ie uwierzy ł . – Jan wys iad ł zsamo chodu , odwró cił s ię i n achy li ł d o ś rodka. – Wy daje mi s ię jedn ak , że wn iek tó ry ch p rzypadk ach zb rodn ie po p łacają. Pewnego dn ia o d ziedziczę znacznymajątek . Wątp ię, żeby to s ię s tało , gd yby Nils ży ł .

Zasalu to wał żarto b l iwie, zatrzasnął d rzwi i poszed ł do swo jego samochod u .Patrik u śmiechnął s ię szyd erczo . Jan n ie miał po jęcia o pok rewieńs twie między Ju l iąa Nelly an i o ro l i , jak ą Ju l ia odeg ra w dn iu o twarcia tes tamen tu . Niezbadane sąwy rok i bosk ie.

ied ział na małym balkon ie. Łagod na b ryza p ieści ła jeg o pomarszczo n epo liczk i . Ciep ło s łoń ca działało u zd rawiająco n a bo lące s tawy . Z każdym

d n iem p o ru szał s ię co raz sp rawn iej . Co dzienn ie ch odził do p racy na targ rybny .Pomagał sp rzedawać po łowy z k u trów p rzyp ływających o świcie.

Tu n ik t n ie od b ierał s tarszemu człowiekowi p rawa do bycia u ży tecznym. Jakn igdy w życiu czu ł s ię szanowan y i d ocen iany , zd obywał n awet p ierwszychp rzy jació ł . Wprawdzie z język iem by ło tak sob ie, ale odk ry ł , że p rzy do b ry chchęciach można d o gadać s ię równ ież ges tami, a s łó w – choć powo li – poznawał co razwięcej . Jed en czy d wa k iel iszk i po d ob rej dn iówce p omag ały mu p rzełamaćn ieśmiało ść. Ku własn emu zdziwien iu s twierdzi ł , że rob i s ię z n iego p rawdziwygadu ła.

Siedząc na balk on ie i spog lądając na bu jną zieleń p rzechodzącą w najg łębszymorsk i b łęk i t , jak i k iedyko lwiek widział , Ei lert po myślał , że ju ż b l iżej raju n iemożna s ię znaleźć.

Do datk o wą radość znajd o wał we fl i rto wan iu z gospodyn ią, Ro są o bu jnychkształ tach . Pozwalał nawet sob ie ig rać z myś lą, że z czasem ten żarto b l iwy fl i rtp rzero dzi s ię w coś więcej . Wzajemn y po ciąg by ł n iewątp l iwy , a p rzecież czło wiekn ie zo s tał s tworzony do ży cia w samo tności .

Przez mgn ien ie oka pomy ślał o zo s tawionej w domu Sv ei , ale zaraz odp ęd ził tęn iep rzy jemną myśl i zamknął p o wiek i . Rozkoszował s ię zas łużoną s jes tą.