lwów - legenda zawsze wierna

20
~ 465 ~ legenda zawsze wierna Ryszard Jan Czarnowski

Upload: wydawnictwo-galaktyka

Post on 08-Mar-2016

225 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Wspaniała opowieść o Zawsze Wiernym Mieście, pełna szacunku dla tradycji i dziejów Rzeczypospolitej, które we Lwowie realizowały się przecież w tak niezwykły sposób. W swojej książce Ryszard Jan Czarnowski, szczerze zakochany w tym mieście, przedstawia jego historię, najważniejsze i najpiękniejsze dla Polaków zakątki i ich dzieje, a także wiele nieznanych i zapomnianych wydarzeń związanych z Lwowem. Wydobywane z niepamięci zdarzenia rozgrywają się przed czytelnikiem, a twórcy i politycy spacerują ponownie lwowskimi ulicami... Wyjątkowe ilustracje budują i podkreślają klimat opowieści. Lwów - legenda zawsze wierna to opowieść o pięknie i polskości Zawsze Wiernego Miasta.

TRANSCRIPT

Page 1: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 465 ~

l e g e n d a z a w s z e w i e r n a

R y s z a r d J a n C z a r n o w s k i

legend

a zawsze w

ierna

R.J. C

zarnow

ski

ISBN: 978-83-7579-145-7Patroni medialni:

Lwów – miasto legenda, położone na siedmiu wzgórzach jak wieczne miasto Rzym. Jedna z czterech stolic kultural-no-politycznych Rzeczypospolitej, obok Warszawy, Krako-wa i Wilna. Brama Polski na Wschód. (…)

O wielkości i polskości tego grodu świadczy ginący Cmen-tarz Łyczakowski. Każdy kamień świadczy o polskiej tra-dycji i kulturze Lwowa.

Szczerze polecam książkę Lwów – legenda zawsze wier-na! To dzieło napisane z sercem dla duszy wszystkich Polaków, nie tylko ekspatriantów ze Lwowa czy Kresów Wschodnich.

Prof. dr hab. Czesław Partacz

l e g e n d a z a w s z e w i e r n a

R y s z a r d J a n C z a r n o w s k i

legend

a zawsze w

ierna

R.J. C

zarnow

ski

ISBN: 978-83-7579-145-7Patroni medialni:

Lwów – miasto legenda, położone na siedmiu wzgórzach jak wieczne miasto Rzym. Jedna z czterech stolic kultural-no-politycznych Rzeczypospolitej, obok Warszawy, Krako-wa i Wilna. Brama Polski na Wschód. (…)

O wielkości i polskości tego grodu świadczy ginący Cmen-tarz Łyczakowski. Każdy kamień świadczy o polskiej tra-dycji i kulturze Lwowa.

Szczerze polecam książkę Lwów – legenda zawsze wier-na! To dzieło napisane z sercem dla duszy wszystkich Polaków, nie tylko ekspatriantów ze Lwowa czy Kresów Wschodnich.

Prof. dr hab. Czesław Partacz

Page 2: Lwów - legenda zawsze wierna

Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez pisemnej zgody Wydawcy książka ta nie może być powielana ani częściowo, ani w całości, z wyjątkiem cytowania niewielkich fragmen-tów w przeglądach i recenzjach. Nie może też być reprodukowana, przechowywana i przetwarzana z zastosowaniem jakichkolwiek środków elektronicznych, mecha-nicznych, fotokopiarskich, nagrywających i innych.

UwagaW niektórych miejscach odstąpiono od słownikowej zasady stosowania wielkich i małych liter, co umożliwiło wyrażenie emocji i odczuć autora (np. sowieta zamiast Sowieta).

Księgarnia internetowa!!!Pełna informacja o ofercie, zapowiedziach i planach wydawniczych

Zapraszamywww.galaktyka.com.pl

e-mail: [email protected]; [email protected]

© Tekst Ryszard Jan Czarnowski

Projekt okładki: Garamond, Łódź Redaktor: Krystyna Kostarska Zdjęcia: Ryszard Jan Czarnowski, Jakub Czarnowski Konsultacja: prof. Czesław Partacz Skład: Garamond, ŁódźKorekta: Zespół Wydawnictwa GalaktykaDruk i oprawa: Drukarnia Read MeKoordynacja projektu: Marta Sobczak

Ilustracje pochodzą ze zbiorów autora.

© Galaktyka Sp. z o.o., Łódź 201090-562 Łódź, ul. Łąkowa 3/5tel.: 042 639 50 18, tel./fax: 042 639 50 17e-mail: [email protected] www.galaktyka.com.pl

ISBN: 978-83-7579-145-7

Page 3: Lwów - legenda zawsze wierna

Spis treści

Zamiast wstępu .............................................................................................. 7

Część I. DZIEJE MIASTA ................................................................. 9

Rozdział 1. Lwów książęcy .................................................................... 11

Rozdział 2. Lwów królewski ................................................................. 17

Rozdział 3. Niewola. Radości i smutki ................................................ 57

Rozdział 4. Obrona Lwowa 1918. Kalendarium dzienne .............. 86

Rozdział 5. Lwów oblężony i wyzwolenie ........................................ 111

Rozdział 6. Ostatni rozkwit miasta .................................................... 121

Rozdział 7. Obrona Lwowa – wrzesień 1939. Pierwsza okupacja sowiecka .......................................... 129

Rozdział 8. Kolaboracja ........................................................................ 142

Rozdział 9. Koniec okupacji sowieckiej, okupacja niemiecka. Brygidki, Wzgórza Wuleckie .......................................... 154

Rozdział 10. Okupacja niemiecka i koniec wojny ............................ 171

Rozdział 11. Ruch oporu we Lwowie .................................................. 177

Część II. ŻywI I SpIŻowI .............................................................. 197

Rozdział 12. Jan III z Wałów .................................................................. 199

Rozdział 13. Pomnik Adama Mickiewicza ......................................... 205

Rozdział 14. Pan Aleksander ................................................................. 212

Rozdział 15. Zaklęty w Kopcu .............................................................. 217

Rozdział 16. Figura Matki Boskiej z placu Mariackiego ................. 224

Rozdział 17. Lwowscy Kościuszkowcy ................................................ 227

Page 4: Lwów - legenda zawsze wierna

Rozdział 18. Pomnik, którego nie było ............................................... 229

Rozdział 19. Kornel od chorału ............................................................. 232

Rozdział 20. Nobel, który zabrała wojna ........................................... 233

Rozdział 21. Kamienny hetman ............................................................ 236

Rozdział 22. Metropolita Andrzej Szeptycki ...................................... 238

Rozdział 23. Profesor Mieczysław Gębarowicz i próby ratowania polskiego dziedzictwa kulturowego po wojnie ........... 250

Rozdział 24. Dzieje pewnego pomnika ............................................... 261

Część III. DwA pAnTEony ......................................................... 263

Rozdział 25. Łyczakowska nekropolia ................................................ 265

Rozdział 26. Cmentarz Obrońców Lwowa ........................................ 315

Część IV. lwowSkA nAukA I kulTurA ...................... 343

Rozdział 27. Uniwersytet Jana Kazimierza ........................................ 345

Rozdział 28. Politechnika Lwowska .................................................... 354

Rozdział 29. Ossolineum ........................................................................ 360

Rozdział 30. Biblioteka Baworowskich ............................................... 368

Rozdział 31. Teatr Wielki ....................................................................... 373

Rozdział 32. Powszechna Wystawa Krajowa (1894). Panorama Racławicka ..................................................... 388

Część V. TrZy kATEDry ............................................................. 403

Rozdział 33. Katedra Łacińska ............................................................. 405

Rozdział 34. Katedra Ormiańska.......................................................... 434

Rozdział 35. Katedra św. Jura ............................................................... 443

Indeks wybranych nazwisk ..................................................................... 451

Bibliografia .................................................................................................. 459

Page 5: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 11 ~

Rozdział 1

Lwów książęcy

Nie ma Lwów legendy ani podania związanego z powstaniem gro-du, a potem miasta. Żelaznym Wilkiem szczyci się Wilno, Smo-

kiem i dzielnym szewcem Dratewką Kraków, syrenką stolica… Wy-mieniać można by bez końca. Pełno takich legend w Rzeczypospolitej, ale o Lwowie nie ma nic. Żadne żelazne wilki nie kołysały go do snu mitologicznym wyciem – napisał o początkach grodu Józef Wittlin, bez pamięci zakochany we Lwowie, a młodszy z Mackiewiczów – Cat, któ-ry kpił ze wszelkich cudownych podań, do tego miasta nie mógł mieć zastrzeżeń.

Powiecie: „Są przecież lwy, które niejako łączą w sobie całe jestestwo Miasta!”. Tak, lecz te lwy nie są mitologiczne, jak np. we francuskim Lyonie. Lwa do herbu Miasta wprowadził książę Lew, a właściwie jego ojciec Daniel.

Pierwszą historyczną wzmiankę o interesującej nas krainie znajduje-my u kronikarza ruskiego, Nestora, który napisał: w 981 roku po na-rodzeniu Chrystusa wyprawił się kniaź Włodzimierz na Lachów i zajął ich grody: Przemyśl i Czerwień wraz z pomniejszymi okolicznymi.

Nie, nie będę Was nudził wypisami ze starych kronik. Chciałbym jedynie w ten sposób podkreślić, że z XII-wiecznej kroniki kijowskiej dowiadujemy się, że tereny dorzecza Bugu, zamieszkiwane przez po-krewny Polanom szczep Lędzian (po którym w nazewnictwie pozostał widoczny ślad – Lengyel w węgierskim, Lachy w ruskim czy też ukra-ińskim), znajdowały się pod jurysdykcją polską. Niestety, późniejsze zaszłości – a więc dwustuletnie wasalstwo Polski wobec Cesarstwa Nie-mieckiego po wygnaniu Bolesława Śmiałego, ostatniego koronowanego Piasta przed Łokietkiem – nie sprzyjały odzyskaniu tych ziem. Tym bardziej że w XII wieku dołączyły do wszelkich nieszczęść najazdy Ta-tarów z Ordy Kipczackiej. Najenergiczniej w tych mrocznych czasach działał Kazimierz Sprawiedliwy, który na krótki czas zhołdował sobie księcia halickiego Romana Mścisławowicza.

Page 6: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 12 ~

I tu mamy początek krwawych stosunków polsko-ruskich. A fakty historyczne zaplątują się w niezły węzeł gordyjski, którego w żaden spo-sób przeciąć się nie da, i trzeba żmudnie, po kolei je przedstawiać, by w gąszczu drogi nie zgubić.

Kazimierz Sprawiedliwy, siedzący na stolcu w Sandomierzu, angażo-wał się we wszelkie możliwe awantury.

Jedna z nich – konkretnie któraś z pomniejszych wypraw krzyżowych – zakończyła się dla niego tragicznie. Co ciekawe i z perspektywy stu-leci zaskakujące, po śmierci Kazimierza pretensje do sandomierskiego krzesła zgłosił… jego wasal, książę halicki Roman. Jak bajkowa żona rybaka, nie znał granic swej zachłanności. Z hufcami zbrojnymi zapę-dził się aż do Wisły i pod Zawichostem został usieczony przez wojów Leszka Białego i Konrada II Mazowieckiego. Działo się to w 1199 roku. W historii (szczególnie naszej) wielokrotnie udowadniano tezę, że tam, gdzie kilku się bije – obcy korzysta. Król Węgier Andrzej ogłosił się opie-kunem małoletnich synów Romana. Gdy pięć lat później Daniel osią-gnął pełnoletniość, zasiadł na tronie halickim. Wskutek kolejnych walk, Andrzej Węgierski jeszcze raz zajął tron, osadzając na nim swego syna Kolomana, ale dalsze plany zrujnował wielki najazd tatarski. Co ważne, z tego faktu Austria Habsburgów, jako dziedziczka tronu węgierskiego, wywodziła swe prawa do Rusi Czerwonej podczas pierwszego rozbioru Polski w 1772 roku i potem u schyłku I wojny światowej. Swoją dro-gą – nazwa Galicja i Lodomeria dosyć rzadko w rozmaitych pracach znajduje etymologiczne wyjaśnienie. Spieszę w skrócie wyjaśnić, że ty-tuł Rex Galiciae et Lodomeriae wziął się z latynizmów określających Ziemię Halicką (Księstwo) – Galiciae i Włodzimierską – Lodomeriae. Używali go królowie węgierscy po Ludwika Andegaweńskiego (Węgier-skiego), następcę Kazimierza Wielkiego na tronie polskim i ojca św. Ja-dwigi – królowej.

Tytuły dosyć bezprawnie przywłaszczyli sobie Habsburgowie, ale jest to temat na osobną rozprawę.

Po najeździe tatarskim Daniel Mścisławowicz zajął się odbudową grodów, a także wznosił nowe, aby były stanicami obronnymi przed skośnookimi najeźdźcami. Głównym bastionem miał zostać Lwów.

Pierwszą wzmiankę o grodzie znajdujemy w latopisach kroniki wo-łyńsko-halickiej z 1256 roku. Opisany jest tam pożar, który objął gród w Chełmie, a był widoczny aż ze Lwowa. To nieprawdopodobne, gdyż odległość pomiędzy miastami wynosi ponad 100 km. Pewne jest nato-miast, że kniaź Daniel gród założył i w wilię Bożego Narodzenia oddał go we władanie swemu pierworodnemu o imieniu Lew. Stąd powstały nazwy miejsca: Lwi Gród, Lwów czy po rusku Lwiw lub Lvihorad.

Page 7: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 13 ~

Gród – jeszcze nie miasto – rozwijał się bardzo prężnie. Wkrótce prze-niesiono tu siedzibę księcia z Halicza. W szybkim czasie miejsce stało się ośrodkiem ożywionych wymian handlowych. Lwów pośredniczył między Wschodem a Zachodem, leżąc dokładnie na linii granic zlewisk mórz Bałtyckiego i Czarnego.

Właśnie w tym położeniu, na granicy dwóch światów o odrębnych ko-rzeniach kulturowych, tkwiła przyczyna rozkwitu. Jakież zrównoważone musiały być relacje i stosunki międzyludzkie w mieście zamieszkiwanym jednocześnie przez Niemców i Żydów, Ormian i Rusinów, Rosjan i Woło-chów, Polaków i Węgrów, Greków i Holendrów.

Po śmierci ojca kniaź Lew, powodowany w swych działaniach ciągłym zagrożeniem tatarskim, począł szukać związków z Polską. W tym celu poślubił Konstancję, rodzoną siostrę naszej św. Kingi. Ponieważ ziemia, której Lwów miał się stać stolicą, od czasów Włodzimierza wchodziła w skład dzierżaw ruskich, podlegała automatycznie Cerkwi prawosław-nej. Lew jednak związany coraz bardziej z Polską, począł wydawać ze-zwolenia na wznoszenie świątyń katolickich. Papież Innocenty IV nadał jego ojcu tytuł królewski za obietnicę wyznaniowej unii z Rzymem. Lew liczył na podobny gest Rzymu, lecz się nie doczekał.

Dla swej żony Konstancji polecił wznieść kaplicę – kościółek pw. Jana Chrzciciela. Najstarsza świątynia Lwowa stoi do dziś, ale w znacznie zmienionej postaci.

Kościół św. Jana – najstarsza świątynia Lwowa

Page 8: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 14 ~

Księżna Konstancja oddała świątyńkę dominikanom, którzy już wcze-śniej, za rządów Daniela, przybyli do Lwowa (kierując się do Kijowa) w celach misyjnych. Przewodził im wówczas św. Jacek. Właśnie pa-tron świątyni wyraźnie świadczy, że kościółek miał charakter misyjny. Dominikanie nieśli ze sobą poparcie dla żywiołu niemieckiego, dlatego rozmaici historycy, chcący wykreślić ze Lwowa jak najwięcej śladów polskich, podają, że kościółek powstał dla Niemców licznie zamiesz-kujących Lwów i z ich funduszy. Nie zmienia to faktu, że była to naj-liczniejsza grupa narodowościowa grodu i przez stulecia nie podlegała w sprawach mniejszej wagi sądom książęcym, lecz własnym. Część sto-ków Wzgórza Zamkowego należała do Niemców.

Po przeciwnej stronie osiedlili się Grecy, Ormianie, Węgrzy, Czesi, Polacy. Tu z kolei przybyli franciszkanie i wznieśli pierwszy kościół o charakterze parafialnym – mianowicie świątynię Matki Boskiej Śnież-nej. Co ciekawe, budowę tego kościoła finansowali Niemcy. Jak widać, mieli chrapkę na te tereny. Zapewne chcieli być również odróżniani od całych rzesz Żydów ciągnących z Zachodniej Europy – migrujących do Polski z powodu prześladowań i pogromów.

Przez wieki Niemcy skupili w swych rękach gros władzy. Genius loci Lwowa spowodował, że z czasem się spolonizowali, a po siedmiu stu-leciach część ich potomków zapłaciła najwyższą cenę, bo nie chcieli podpisać volkslist. Wiele nazwisk weszło do staropolskiej tradycji. Po-wiedzenie uczta u Marchołta przywołuje XIII-wiecznego, lwowskiego restauratora rodem z Bawarii, którego prawnuki nie znały już nawet języka niemieckiego.

Prężny rozwój miasta został zatrzymany wielkim najazdem tatarskim w 1287 roku. Prawosławni bojarzy niezbyt przyjaźnie patrzyli w stronę katolickiej Polski. Gdy książę Lew zmarł, dążyli do powrotu pod skrzy-dła Kijowa. Wkrótce padł otruty najstarszy syn Lwa – Jerzy. Podobnie zginął Lew II i Andrzej, a tron opustoszał, gdyż zabrakło potomków po mieczu.

Marię (córkę księcia Jerzego) wydano za Trojdena Mazowieckiego re-zydującego w Czersku i Jazdowie. Urodziła Trojdenowi trzech synów. Najstarszy – Bolesław Trojdenowicz – ożenił się z piękną Eufemią Giedy-minowiczówną, rodzoną siostrą Aldony, żony Kazimierza Wielkiego. W re-zultacie Bolesław, jako najstarszy potomek książąt halickich (po kądzieli), odziedziczył tron lwowski i ponownie zbliżył księstwo do Korony.

Mam nadzieję, że nie czujecie się Państwo zdezorientowani i na deser jedynie dodam, że Bolesław, chcąc udobruchać bojarów, przechrzcił się na prawosławie i przyjął imię Jura (Jerzy) II. Początkowo wszystko szło dobrze, lecz na zjeździe w Wyszehradzie popełnił fatalny błąd.

Page 9: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 15 ~

Ogłosił tam, że gdyby nie doczekał się męskich potomków, po jego śmierci na tronie zasiądzie Kazimierz Wielki – mąż siostry żony, a po-nadto przyjaciel… Wśród bojarów zawrzało. Umyślili sobie, że podsuną księciu inną żonę, bo, jak słusznie chyba podejrzewali, obecna w ogóle nie była zdolna powić potomka.

Dalej potoczyło się jak w ponurym powieścidle historycznym. „Nie-znani sprawcy” napadli w okolicach Zawichostu na orszak księżnej i utopili ją w Wiśle. Ot, „wypadek” przy przeprawie.

Jerzy dowiedział się jednak o prawdziwej przyczynie zgonu żony i za-drżał o swe życie. Czym prędzej wysłał zaufanego do Krakowa z prośbą o pomoc. Kazimierz przedsięwziął wyprawę, lecz nie zdążył. Jerzy II alias Bolesław padł otruty, 7 kwietnia 1340 roku. Nazajutrz zorgani-zowano tumult. Rozwydrzony tłum palił, plądrował i gwałcił. „Gniew ludu” dosięgał domów Polaków, Niemców, Ormian i Żydów.

Cesarz Niemiec poparł wyprawę Kazimierza dwoma hufcami jazdy i 16 kwietnia król stanął u zawartych już bram grodu. Bojarzy odmó-wili wpuszczenia posłańców. Nastąpił skuteczny szturm. Gród spalono, kilka bojarskich głów spadło, lecz Dymitr (Detko), który obroną dowo-dził, szybko zmienił orientację i ukorzył się przed królem. Mianowany został za to tymczasowym zarządcą... zgliszcz zwanych grodem.

Król udał się na Wielkanoc do Krakowa. Całą wyprawę zwieńczyły łupy, jakie dostały się w ręce polskie. W skład zdobyczy wchodziły zbierane przez wieki precjoza, wśród nich korony książęce i wielki krzyż, który ponoć mie-ścił w sobie wielką część Krzyża Chrystusowego.

Dymitr, jak można było się spodziewać, długo w wierności przyrzecze-niom nie pozostawał i król już w czerwcu musiał gotować kolejną wypra-wę. Tym razem nie zatrzymał się we Lwowie i dotarł z hufcami aż pod Trembowlę, gdzie na pamiątkę tego wydarzenia kazał wznosić twierdzę.

Dymitr (czy Detko, jak kto woli) zbiegł ze Lwowa z niejakim Danyłą i zawiązał pierwszy w dziejach Rusinów sojusz z Tatarami.

Chan Uzbek podjął łupieżczą wyprawę, niestety tak skuteczną, że wyciął większość polskich załóg w nowych stanicach i stanął aż pod Krakowem. Działo się to w latach 40. XIV stulecia, a fakt ten dokumentuje hejnał, co go-dzinę wygrywany z wieży kościoła Mariackiego, od wieków przypominają-cy bolesne oblężenie starej stolicy. Wyprawa Uzbeka nie na żarty przeraziła Europę. Papież Benedykt II ogłosił krucjatę przeciw Azjatom. Gdy pyszny chan zginął w jednej z bitew, najazdy na moment ustały.

Król Kazimierz ponownie zhołdował sobie Detkę i w nagrodę dał mu namiestnictwo lwowskie. Wydaje mi się, że zbytnia pobłażliwość naszych władców wobec zdrajców (oprócz innych naszych grzechów) stała się jedną z przyczyn upadku Rzeczypospolitej Narodów.

Page 10: Lwów - legenda zawsze wierna

Król Kazimierz, jak wiadomo, tam gdzie tylko mógł, starał się likwido-wać na drodze dyplomatycznej zagrożenia dla państwa polskiego. Nie udawało się to niestety z Litwinami, którzy co i raz najeżdżali Wołyń i Ziemię Halicką. Nie pomogła mediacja Ludwika Andegaweńskiego.

Poganie z Północy z Lubartem na czele starli Lwów z powierzchni ziemi. Działo się to w 1353 roku. Ludność ruska, jak się wówczas wy-dawać mogło, przekonała się, że siła bojarów z dalekiego Kijowa nie wystarcza. W Kazimierzu Wielkim poczęto upatrywać obrońcę i pana.

I oto katastrofa, która dotknęła Lwów, otworzyła mu wrota do całko-wicie nowej epoki. Obok zgliszcz ruskiego grodu miało powstać polskie miasto o innym charakterze i wyglądzie (każdy, kto do Miasta przyby-wa, to zauważa) nijak nieprzystającym do ortodoksyjnych, wschodnich wzorców. Walki z Litwą zakończył rozejm wieczysty w 1366 roku (pra-wie 20 lat potem modyfikowany unią krewską), a Ruś Czerwona na wieki stała się częścią Korony. Z czasem zlała się tak mocno z trzewiami Rzeczypospolitej, że zaczęto ją nazywać Małopolską Wschodnią.

Zamek Wysoki za czasów staropolskich

Nowe miasto, budowane według ścisłych wzorców zachodnioeuro-pejskich, powstawało w zupełnie dziewiczym miejscu. Stare, zniszczo-ne podgrodzie było trudne do obwarowywania z powodu dominującej nad nim góry (Zamkowej). Kiedy król przybył wraz ze swym zaufanym arcybiskupem Bogorią Skotnickim, zobaczył całkiem nowe miasto, dla którego wzorem stały się Kraków i dopiero co utracony Wrocław. Miasto wytyczone u brzegów rozlewającego się leniwie potoku, zwanego szum-nie rzeką Pełtwią, pozornie bezbronne, zaprojektowano i ufortyfikowa-no tak, że stało się na wieki niezdobytym bastionem Rzeczypospolitej.

Page 11: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 17 ~

Rozdział 2

Lwów królewski

Król Kazimierz przybywał do Lwowa co rok i nadzorował wznosze-nie nowego miasta.

Gdy tylko rynek i przylegle do niego ulice nabrały realnych kształtów, ostatni z Piastów oglądał gród ze wzgórza górującego nad wielkim pla-cem budowy.

Ku zaskoczeniu Rusinów nakazał wznosić zamek. Oznaczało to nie-chybnie, że traktował ich już jak krajan i nie bał się nowych buntów.

Zaraza morowa i głód za nią idący stanęły u wrót Lwowa w 1362 roku. Czarna śmierć – przekleństwo wieków średnich – dotarła i tutaj. Król na-kazał natychmiast otworzyć spichlerze zbożowe. Przy pomocy heroldów zwoływał włościan do miasta. Ci, którzy z darowanego ziarna zostawili trochę na zasiew przyszłoroczny, przeżyli. Od tych wydarzeń Kazimierza Wielkiego przezwano Królem Chłopów, a czasy te barwnie opisał Józef Ignacy Kraszewski w powieści pod takim tytułem. Wiele głodujących ro-dzin włościańskich włączyło się w prace budowlane i na zawsze osiedliło się we Lwowie. Zamek powstawał w błyskawicznym tempie. W prze-ciwieństwie do Zamku Niskiego, przeznaczonego na siedzibę starostów, górny otrzymał nazwę Castrum Maius, czyli Zamek Wysoki.

Z zasad Kościoła katolickiego wynika, że rozrzucone po prowincjach zgromadzenia wiernych (parafie) nie mogą działać bez zwierzchnika. Biskupa, oczywiście. Pierwszym biskupem łacińskim Rusi był (jeszcze za czasów Daniela) Gerard z Opatowa.

Potem różnie się działo, w czym „zasługa” wcześniej wspomnia-nych bojarów. Król Kazimierz, ze względów oczywistych, stanu pełnej anarchii tolerować dłużej nie mógł i w 1363 roku zwrócił się do stolicy apostolskiej z dwoma prośbami. Pierwsza dotyczyła nadania Akade-mii Krakowskiej rangi uniwersytetu, druga zaś ustanowienia tytular-nej siedziby biskupiej we Lwowie. Sprawa była o tyle pilna, że Kijów, bardzo już energicznie organizował własne, prawosławne biskupstwo w Haliczu.

Page 12: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 18 ~

Wkrótce z Awinionu (ówczesnej siedziby papieży) przyszły decy-zje; dla Polski korzystne jedynie połowicznie. Oto Akademię Kra-kowską w prawach szkoły wyższej zatwierdzono, lecz Lwów po-średnio oddano w ręce Habsburgów, bowiem nowe biskupstwo podporządkowano metropolii magdeburskiej. Kazimierz Wielki wy-kazał się niezwykłą odwagą. Narażając się na papieską anatemę, decyzję tę najzwyczajniej oprotestował i odrzucił. Tylko pozornie okoliczności mu sprzyjały. Antypapieży było w tym czasie bez liku, a jednocześnie Kijów wszczął gwałtowne ruchy przeciw łacinnikom.

Tron polski uniknął anatemy, lecz niestety król wkrótce zmarł (1370 r.). Gdy odchodził na wieczne czasy pod tumbę dłuta Wita Stwosza, pozostawiał Polskę murowaną, czego koronnym przykładem stał się Lwów.

Kościół parafialny, farny (czyli miejski), za króla projektowany z rozmachem, tylko czekał na przekształcenie go w katedrę. Stały ka-mienice rynkowe, większość pobliskich uliczek, zamek i obwarowania. Budowały się lub były kończone siedziby i świątynie zgromadzeń za-konnych. Żydzi i Ormianie mieli prawo wznosić własne świątynie i już główne postawili, myśląc o następnych. Podobnie prawosławni Rusini. Lwów był urbanistycznie kompletny, a króla słusznie ogłoszono założy-cielem miasta. Siedemnastowieczny burmistrz, poeta i dziejopis lwow-ski, Bartłomiej Zimorowic, napisał między innymi:

Jako przez króla Kazimierza żywią Lwowianie, tako przez Lwowian niechaj zawżdy żywie król Kazimierz.Kronika Zimorowica przetrwała zabory, nie przetrwała, niestety, so-

wieckiej okupacji. Można mieć jedynie nadzieję, że kiedyś się odnajdzie w przepastnych rosyjskich muzealnych magazynach, pełnych dzieł zra-bowanych z całej Europy.

Wróćmy jednak do XIV-wiecznego Lwowa.Pieczę nad miastem, na mocy królewskiego edyktu, sprawował wójt wy-

bierany na miejscu przez zgromadzenie ławników i radnych. Miał obo-wiązek ścigania przestępców po całym obszarze Rusi Czerwonej. Wójtowi podlegał bezpośrednio burmistrz, również wybierany spośród radnych. Starosta zaś był mianowany przez króla. Pełnił rolę reprezentanta dworu, przyjmował przysięgi na wierność Koronie oraz co roku składał szczegółowe raporty finansowo-gospodarcze na ręce Kanclerza Koronnego. Rusini, Or-mianie, Żydzi i Niemcy nie podlegali władzy sądowniczej ratusza w zakre-sie przestępstw niezagrażających interesom miasta i Państwa Polskiego.

Gdy ostatni z koronowanych Piastów przedwcześnie zmarł, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami władzę w Polsce przejął Ludwik Andega-weński, czasem zwany Węgierskim.

Page 13: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 19 ~

Król ów cierpiał na nieuleczalną, wstydliwą, lecz śmiertelną chorobę (dr Fleming dopiero w XX wieku znalazł na nią antidotum w postaci penicyliny) i nie lubił ruszać się z Pesztu. Jednakże wymyślił sobie, że przyłączy Ruś Czerwoną do Węgier. Na domiar złego czynnie po-magali mu w tym Habsburgowie, wiedzący o zdrowotnym przekleń-stwie rodu. Ponieważ byli przez mariaż skoligaceni, to oni dziedziczyli tron. Namówili Ludwika, by zarządcą Rusi, z siedzibą we Lwowie, mianował młodego, lecz całkowicie zniemczonego Piasta śląskiego – Władysława Opolczyka. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Opolczyk, poprzez wzmacnianie żywiołu niemieckiego we Lwowie, ściągał tu niebagatelne majątki. Rozwijając mennicę lwowską (założo-ną jeszcze przez Kazimierza) dla bicia własnej, półgroszowej monety, wzmocnił i rozwinął wymianę handlową w mieście. Ponadto, co naj-ważniejsze, obdarował Lwów prawem składu. Był to przywilej wyjątko-wy; w ciągu zaledwie dziesięciolecia skutkujący ustanowieniem Lwiego Grodu monopolistą w tym regionie Europy w handlu ze Wschodem. Przywilej ów zasadzał się na obłożeniu każdego z kupców udających się na Wschód lub Zachód obowiązkiem zatrzymania się we Lwowie i wy-stawiania przewożonych towarów na organizowanych tu jarmarkach i targach. Dopiero po 14 dniach każdy z nich mógł niesprzedane towa-ry wieźć dalej.

Opolczyk zapisał się jednak w historii Polski czynem, na który współ-cześni nie zwrócili uwagi i którego nie docenili. Oto w czasie jednej z inspekcji ziem prowincji lwowskiej (prawdopodobnie gdzieś w okolicy Bełza) z dymiących zgliszcz kościółka spalonego przez Tatarów wydo-stano obraz – ikonę, która bardzo księciu przypadła do gustu. Tak się wówczas składało, że paulini zapragnęli mieć swą siedzibę we Lwowie. Dominikanie i franciszkanie energicznie przeciw temu protestowali, bo utraciliby część dochodów z datków od parafian. Opolczyk wybrał rozwiązanie salomonowe. Paulinom lokacji odmówił, ale w ramach zadośćuczynienia obdarzył braciszków w jasnych habitach obrazem Matki Boskiej, który wywieźli pod Częstochowę. Od koloru habitów zakonników właśnie to miejsce poczęto nazywać Jasną Górą.

W 1375 roku papież ustanowił wreszcie metropolię rzymską, ale w Haliczu, nie we Lwowie. Pierwszym arcybiskupem mianował Wę-gra, Matiasa z Egeru. Ten jednak nakazał stawiać własną rezyden-cję pod numerem dziewiątym na rynku lwowskim. I to wszystko, co o nim wiemy, poza tym jeszcze, że był popierany przez Habsburgów. Więcej powiedzieć można o jego następcy, niemieckim Bernardzie, który po 1382 roku wdał się w spory z radą miasta. Bezprawnie po-

Page 14: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 20 ~

większył swą działkę w rynku, a gdy rajcy zaprotestowali, nakazał zawrzeć bramy kościołów parafialnych w mieście. Nie odprawiano mszy, nie udzielano ślubów, chrztów, komunii. Konfliktowy był nie-zmiernie i mocno poróżnił się nawet z dominikanami – też Niemcami. Gdy odmówił pogrzebania zasłużonego dla miasta niejakiego Konra-da, działkę swą na cmentarzu oddali dominikanie. Wówczas arcybi-skup wyklął braciszków. Tego było papieżowi Urbanowi IV za dużo i obłożył anatemą arcybiskupa. Mieliśmy przez trzy lata niezłe qui pro quo, ponieważ i miasto, i arcybiskup, i zakonnicy obłożeni byli klątwą. Kijów i wyłaniająca się z mgieł niebytu Moskwa z radością zacierały ręce. Mimo to zdjęty przez papieża Bernard dalej sprawował swój urząd, nic sobie z tego nie robiąc.

Sytuacja zmieniła się po śmierci Ludwika Andegaweńskiego. Miał on dwie córki, starsza – Maria – pozostała na Węgrzech, młodszą zaś – Jadwigę – przeznaczono na tron polski, choć była zaręczona z księciem Wilhelmem Habsburgiem. Stąd istniało realne niebezpieczeństwo, że na polskim tronie zasiądzie Niemiec. Całe jednak szczęście, że wroga dotąd Litwa, w obliczu krzyżackiego zagrożenia, skłaniała się w stronę Polski. Mądrość polskiej szlachty i kanclerza oraz zgoda na powitanie w Krakowie nieokrzesanego poganina zażegnały niebezpieczeństwo. Młody litewski kniaź na chrzcie (prawdopodobnie w katedrze wawel-skiej) przyjął imię Władysław.

Zanim to nastąpiło, Jadwiga ze swym orszakiem, po drodze z Węgier, stanęła pod murami Lwowa. Niestety, załogę miasta stanowili wierni Opolczykowi stronnicy Habsburgów. Długo trwały targi, aż wreszcie bramy otwarto. Działo się to 9 marca 1387 roku. Wjazd Jadwigi oka-zał się wielkim triumfem. Z miejsca zaskarbiła sobie serca mieszczan, a na dowód swej sympatii pozostawiła pierścień, jako dar dla kate-dry. Ponadto odwołała wszelkich królewskich urzędników niemieckich, a na ich miejsce powołała Polaków. Starostą został dotychczasowy wo-jewoda sandomierski – Jan Tarnowski. Niewątpliwie, decyzje przygo-towywano wcześniej: były to posunięcia mistrzowskie.

Rok potem opuścił Lwów arcybiskup Bernard. Wyjeżdżał po cichu, samotnie, chyłkiem i choć próbował jeszcze z poparciem Habsburgów odzyskać urząd, nic nie wskórał. Papież Bonifacy IX zachwycony pozy-skaniem nowego państwa (Litwy) płacącego świętopietrze, tym razem trzymał stronę Polaków i w 1390 roku mianował na opuszczone stano-wisko Jakuba Strepę herbu Strzemię, dotychczasowego zwierzchnika franciszkanów na Rusi. Strepa natychmiast zmniejszył obciążenia mia-sta na rzecz metropolii. Umierając (1409 r.), cały swój majtek przepisał katedrze i na jałmużny dla ubogich.

Page 15: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 21 ~

Wkrótce po koronacji do Lwowa zajechał Władysław Jagiełło. Dzięki swym zaufanym znał oczekiwania lwowian, dlatego ogłosił specjalny edykt o wiecznym związku grodu Leopolis z Koroną Polską. W ten sposób rozwiał wątpliwości dotyczące ewentualnych pretensji Litwi-nów do Lwowa (vide: wcześniejsze wyprawy Lubarta). Ponadto utwo-rzono województwo ruskie, które istniało do I rozbioru w 1772 roku. Z polecenia króla, Jan Tarnowski począł rozbudowywać Zamek Wysoki. Miasto zaś sfinansowało utrzymanie stałej zbrojnej zało-gi, pisanej w dokumentach, jako familia zamkowa. Załogantów nazywano drabami, bo, dobierani według postury, wyróżniali się w mieście. W Zamku Wysokim urządzono również więzienie.

Dokument Władysława Jagiełły

Wiosną 1410 roku, kiedy wojna z zakonem była już pewna, król przybył do Lwowa, by radzić o taktyce. Przywiózł ze sobą nowo mianowanego abpa Mikołaja Trąbę. Miasto, bez specjalnych zachęt króla, uzbierało 5000 srebrnych groszy i ufundowało hufiec jazdy. Mikołaj Trąba długo czekał na potwierdzenie nominacji z Rzymu, lecz zanim doszło do konsekracji, zmarł abp gnieźnieński Mikołaj Kurowski i Trąba został wybrany prymasem. Jego nazwisko wpisa-no jednak na listę arcybiskupów lwowskich, podobnie jak nazwisko dziejopisa – Jana Długosza, któremu z kolei przedwczesna śmierć oraz opieszałość papieża nie pozwoliła, kilkadziesiąt lat później, za-siąść na kościelnym stolcu.

Po bitwie grunwaldzkiej król docenił wkład Lwowa i część zdoby-tych krzyżackich chorągwi nakazał umieścić na stałe w katedrze. Na specjalnie zorganizowanej uroczystości ponownie rzucali je pod nogi króla jeńcy komturowie, zanim na zawsze powieziono ich do lochów

Page 16: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 22 ~

zamkowych. Stanowczy sprzeciw zazdrosnego Krakowa spowodował, że chorągwie przewieziono na Wawel. Z perspektywy stuleci widać, że dobrze się stało, bo gdyby pozostały, być może zdobiłyby dziś peters-burski Ermitaż czy moskiewski Kreml.

Trzeba również podkreślić, że zwycięstwo grunwaldzkie uratowało Ruś Czerwoną dla Polski. Król Zygmunt Węgierski zawarł z Ulrichem von Jungingenem układ, w którym po zwycięskiej wojnie „oddawał” Ruś Węgrom.

W kwietniu 1415 roku Władysław Jagiełło ożenił się po raz trzeci. Uroczystość odbywała się we lwowskiej katedrze, a mszę koncelebro-wał bp Jan z Rzeszowa. Nowa królowa, Anna Granowska, nie za bardzo przypadła lwowianom do gustu. Świadczy o tym podarunek ślubny od miasta – 300 cytryn. Obawiano się potem reakcji króla, lecz ten odwa-gę mieszczan docenił i wcale kwaśno się nie uśmiechał. Więcej – odtąd miasto miało otrzymywać trzecią część pokotu z królewskich polowań organizowanych w pobliskich puszczach.

W okolicach Gródka znajdowała się główna królewska stanica łowiec-ka. Ostatni raz Jagiełło wybierał się do Lwowa po polowaniu urządzo-nym w pierwszych dniach maja 1434 roku. Niespodziewanie zrobiło się lodowato i spadł śnieg. Król okrutnie się przeziębił, wdało się zapalenie płuc. W ciągu dwóch dni odszedł. Od tamtego tragicznego dnia tytuł miejsca zmieniono na Gródek Jagielloński. Nazwa obowiązywała do li-stopada 1939 roku, gdy sowieci zakazali jej używania.

Strategiczne znaczenie Lwiego Grodu po raz kolejny doceniono już w kilka lat po śmierci pierwszego Jagiellona. Tatarzy Krymscy, zachęceni łatwymi zdobyczami Turków, ruszyli na Ruś. I mimo że ich ataki były nieustannie powtarzane, przez ponad dwa wieki za każdym razem rozbi-jały się o mury miasta, leżącego, jak mówiono, w paszczęce tatarskiej. To określenie nie było w żadnej mierze przesadzone, ponieważ w grodzie nad Pełtwią krzyżowały się trzy szlaki wychodzące z Krymu: czarny, kucz-mański i wołoski. Lwów stał się strażnicą ostrzegawczą dla całej Europy. Młody następca Jagiełły, również Władysław, przybył do Lwowa zaraz po koronacji. Porywczy, lecz rycerski król z miejsca zjednał sobie sym-patię mieszczan. W 1436 roku odebrał przed ratuszem hołd od hospo-dara wołoskiego, Eliasza. W 1444 roku, tuż przed wyprawą pod Warnę, w ostatnim swym edykcie, nazwał Lwów Clipeus et Murus contra Poga-nissimus – Mieczem i Tarczą przeciw pogaństwu. Gdy dotarła wiado-mość o straszliwej klęsce i śmierci króla, nie dano jej wiary. Starosta za zgodą rady wyasygnował z kasy miejskiej olbrzymią wówczas kwotę 48 złotych talarów węgierskich na sfinansowanie ekspedycji mającej odna-leźć króla. Kiedy najgorsze się potwierdziło, Lwów ogłosił żałobę.

Page 17: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 23 ~

Następcą Warneńczyka został Kazimierz Jagiellończyk, który koncen-trował się na walce z Zakonem i zaniedbywał południe Rzeczypospolitej. Rozzuchwaleni Tatarzy i Turcy zdobyli Białogród i odcięli tym samym kupców lwowskich od rynków wschodnich. Dziś mało kto kojarzy na-zwę Białogród, natomiast wryła się Polakom w pamięć turecka nazwa tego miejsca. A to dzięki Sonetom krymskim Adama Mickiewicza:

Tam z dala błyszczy obłok? Tam jutrzenka wschodzi?To błyszczy Dniestr, to wzeszła lampa Akermanu.Straty próbował dość nieporadnie naprawić Jan Olbracht. W roku

1487 zwolnił wiele miast, w tym Lwów, z większości podatków, chcąc zdobyć przychylność dla planów wielkiej wyprawy. Po klęsce buko-wińskiej załamany, po cichu przybył do Lwowa i na długie tygodnie zamknął się w Zamku Wysokim. Jeden z najwierniejszych przyjaciół króla, wojewoda ruski Mikołaj Tęczyński, zmarł tu od ran. Następstwa klęski określanej znanym powiedzeniem – za króla Olbrachta wyginę-ła szlachta – nie dały na siebie długo czekać. Tatarzy, Wołosi i Turcy panoszyli się w Rusi bezkarnie. Wśród ogólnego zniszczenia i zgliszcz ocalał jedynie Lwów.

Wkrótce jednak hospodar wołoski, Stefan, lennik Turcji, otrzymawszy posiłki i fundusze z Konstantynopola, stanął pod Lwowem (13 maja 1498 roku). Mimo zniszczenia części murów, w tym Bramy Halickiej (okolice stojącego do dziś klasztoru bernardynów), miasta nie zdobył. Zawrócił, ale w lipcu przyprowadził Tatarów. Akcja okazała się równie bezskuteczna. W listopadzie pogoda pomogła miastu pokonać Turków. Zacytujmy fragment kroniki Marcina Bielskiego:

Wysiłki tureckie sam Bóg pohamował, albowiem przyszły srogie zim-na i śniegi na nich spadły. (…) Samych ludzi u nich więcej niż 40 tysięcy od zimna zdechło i wiele ich potem jeszcze znajdowano, którzy zaszlachtowawszy konie i inne zwierzęta w brzuchy ich rozprute przed wielkim zimnem wleźli i tam pomarzli.

Tak oto stolica Rusi jednego roku przeszła trzy krwawe chrzty i wy-trzymała wszystkie oblężenia.

Kolejny niezwykle mocny najazd odparł Lwów w 1509 roku. Boh-dan, syn Stefana, ponownie wzmocniony przez Turków, przez tydzień szturmował mury. Tym razem Polacy przedsięwzięli odwet. Ogniem i mieczem spustoszono Mołdawię, która już nigdy się nie podniosła. Wy-dawało się, że tak wspaniale bronionego miasta nic nie może skruszyć. Lwów wewnątrz murów prezentował się imponująco. Nad wszystkimi zabudowaniami świeckimi dumnie wznosiła się wieża ratuszowa, drew-niana wprawdzie, ale ozdobiona wielkim zegarem, świadczącym o za-możności miasta. Lwi Gród dzielił się na cztery kwartały – odpowiednio

Page 18: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 24 ~

do stron świata i pierzei rynkowych. Zachodni i wschodni zamieszkiwał patrycjat lwowski, głównie Polacy i Niemcy. Północny i południowy zaj-mowali Ormianie, Rusini, Żydzi oraz różnoraka biedota miejska. Liczne świątynie zapraszały otwartymi od świtu do nocy wrotami. Ze wszyst-kich zgromadzeń zakonnych, najpopularniejsi byli bernardyni, a to dzięki płomiennemu kaznodziei – Janowi z Dukli. Postać ta przez wieki była patronem Lwowa, a szanowali ją zarówno Ormianie, jak i Rusini. Jana z Dukli wyniósł na ołtarze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Jan Paweł II.

Nie sposób pisać historii Lwowa, nie przeglądając jednocześnie pocz-tu królów polskich. Wszystkie królewskie wizyty stawały się znaczącym wydarzeniem zarówno dla miasta, jak i gościa. Lwów każdorazowo organizował wielkie uroczystości i podkreślał wierność Koronie. Franci-szek Jaworski, pisząc historię miasta w końcu XIX stulecia, użył między innymi takich oto słów:

Był to obraz piękny i czarowny, obraz miasta, które całą swą istotą, każdym kamieniem w murach, krwią swych najlepszych i majątkiem swoim wierne było królom polskim, aż do ostatniego tchu w piersiach i do ostatniego grosza w kasie.

Jednocześnie należy dodać, że rządzący Polską na ogół zdawali sobie sprawę, iż w zamożności mieszczan i potędze Lwowa kryje się sekret skutecznej obrony południowo-wschodnich rubieży Rzeczypospolitej.

* * *

Nadeszło upalne lato 1527 roku. W gorzelni, czy też warzelni piwa, koło Bramy Krakowskiej, zgromadzono wielkie zapasy, suchego jak pieprz, jęczmienia. Iskra? Nieostrożność pachołka? Podpalenie? Nie dowiemy się tego nigdy. Pogoda była wietrzna. Ogień błyskawicznie przeniósł się na drewniane zabudowania wokół bramy, a z nich, gna-ny wiatrem, pobiegł po drewnianych dachach do centrum i opanował całe miasto. Tuman iskier poszedł w górę tak, że kryta gontem wieża Zamku Wysokiego stanęła w płomieniach. Musiał to być zaiste apoka-liptyczny widok. Po kilku godzinach pożaru pozostały jedynie tlące się gotyckie mury i zgliszcza. Brzmi to paradoksalnie, ale na miasto spadła iskra, która rozpaliła chęć wzniesienia jeszcze piękniejszego i potęż-niejszego grodu. Efekty możemy podziwiać do dziś w wielu miejscach Starego Miasta. Znikły z architektury naleciałości dalekowschodnie, a odcięcie od rynków wschodnich nie wymagało odbudowy setek niezbyt estetycznych przybytków handlowych. Teraz już każdy przybywający do Lwowa nie był postrzegany jako kupiec. To niewątpliwie pewien rodzaj nobilitacji miasta. Nastała epoka niezwykle natężonej asymilacji

Page 19: Lwów - legenda zawsze wierna

~ 25 ~

całkiem obcych Polsce rodów, zamieszkujących wcześniej Lwów, jak i przybywających do niego. Dotychczas wiele z nich szczyciło się obcym pochodzeniem. Teraz starały się o to, by postrzegano ich jako Polaków. Często najgoręcej zabiegali o coraz ściślejsze wiązanie Lwowa z Koroną. Prof. Janusz Tazbir, w swoich Studiach nad kulturą staropolską, pisze: Kultura polska stanowiła pomost ułatwiający komunikację cywiliza-cyjną między środkowo-wschodnią Europą a innymi regionami kon-tynentu. Aż do czasów Piotra Wielkiego byliśmy jedynym oknem Rosji na świat. Jej polonizacja stanowiła wstępny etap europeizacji, do której w końcu musiało dojść.

Nie do końca się z Panem Profesorem zgadzam, zwłaszcza co do owej europeizacji Rosji i dodam, że zjawisko polonizacji we Lwowie dotyczy-ło przeważnie przybyszów z Zachodu. Do tej kwestii wielokrotnie będę wracał na dalszych stronach. Na początek dwa przykłady lwowskich dzielnic – „parafii”, nazwanych od nazwisk całkowicie spolonizowa-nych rodzin: Kulparków – dawny Goldberghof, czy też Zamarstynów – dawny Sommersteinhof.

Z coraz większym nasileniem wkraczał język polski do domów niemieckich i żydowskich. Począt-kowo przynosiła go służba, woła-jąc dzieci „z polska”. Potem same dzieci wołały „przezwiskami”. Wschodnie imiona przekształca-ły się w sposób naturalny: Piesz-ko zamieniał się w Piotra, Jura w Jerzego, Jakusz w Jakuba. Z ko-lei hebrajski Jekiel nabierał półru-sińskiego brzmienia – Jakło.

Purpuraci, głównie już Polacy, z pomocą dygnitarzy świeckich starali się wyprzeć ze świątyń do-minujący język niemiecki. W tym celu za czasów Zygmunta Starego w katedrze ulokowano dwie ambo-ny – jedną dla polskiego, a drugą dla niemieckojęzycznego kazno-dziei. Pojawienie się obrazoburcze-go Marcina Lutra, sekularyzacja i inne zagrożenia skruszyły opór Rzymu, bezustannie popierającego i popieranego przez dwór cesarski.

Page 20: Lwów - legenda zawsze wierna

l e g e n d a z a w s z e w i e r n a

R y s z a r d J a n C z a r n o w s k i

legend

a zawsze w

ierna

R.J. C

zarnow

ski

ISBN: 978-83-7579-145-7Patroni medialni:

Lwów – miasto legenda, położone na siedmiu wzgórzach jak wieczne miasto Rzym. Jedna z czterech stolic kultural-no-politycznych Rzeczypospolitej, obok Warszawy, Krako-wa i Wilna. Brama Polski na Wschód. (…)

O wielkości i polskości tego grodu świadczy ginący Cmen-tarz Łyczakowski. Każdy kamień świadczy o polskiej tra-dycji i kulturze Lwowa.

Szczerze polecam książkę Lwów – legenda zawsze wier-na! To dzieło napisane z sercem dla duszy wszystkich Polaków, nie tylko ekspatriantów ze Lwowa czy Kresów Wschodnich.

Prof. dr hab. Czesław Partacz