magazyn style | listopad 2011

36

Upload: magazyn-style

Post on 23-Mar-2016

225 views

Category:

Documents


7 download

DESCRIPTION

O to, co nam z historii zostało, pyta Edward Wieczorek w temacie głównym. Czy patrząc na historię regionu przez pryzmat miejsc, ludzi i ich osiągnięć wynosimy z niej coś dla siebie? Kto zna krem Nivea? Wszyscy. A kto wie, że wymyślił go Ślązak?

TRANSCRIPT

Page 1: Magazyn STYLE | listopad 2011
Page 3: Magazyn STYLE | listopad 2011
Page 5: Magazyn STYLE | listopad 2011
Page 6: Magazyn STYLE | listopad 2011

temat główny

www.magazynstyle.pl/22/20116

tekst i foto: Edward Wieczorek

Co nam zostało z historii?

o miejscach i ludziach stądh

Jak każde pogranicze – narodowościowe, państwowe,

a nawet religiJne – górny śląsk miał bogatą, aczkolwiek

skomplikowaną historię. właściwie to skomplikowaną

Jedynie dla tych, którzy JeJ nie znaJą, ale skąd maJą znać,

skoro nie uczy się JeJ w szkołach?

Ruiny zamku w Tworkowie

Page 7: Magazyn STYLE | listopad 2011

Starożytni powiadali, że historia jest nauczycielką życia:

HISTORIA EST MAGISTRA VITAE Ale czy my, współcześni, słuchamy historii i wyciągamy z niej wnioski? Czy zastanawiamy się, co z niej wynika, skoro często nawet jej nie znamy? Czy potrafimy z historii zrobić użytek? Czy z tych zawiłych losów pogranicza narodowościowego, państwowego, a nawet religijnego, które tak silnie naznaczyły Górny Śląsk, potrafimy czerpać pełnymi garściami? Co nam z historii zostało?

Są takie miejsca na Śląsku, w których historia ogniskuje się w sposób szczególny. Jednym z nich są Rudy, otoczone rozległym kompleksem lasów. Ta podraciborska wieś we-szła do historii Śląska w połowie XIII wieku, kiedy książę opolski Władysław ufundował tu klasztor i osadził cyster-sów. W krótkim czasie cystersi – zgodnie ze swoją dewizą: „ORA ET LABORA” (módl się i pracuj) – doprowadzili oko-lice do gospodarczego rozkwitu. Rozpoczęli też szeroko zakrojoną akcję osadniczą, tworząc prawdziwe „państwo cysterskie”, którego ośrodkiem były Rudy. Cysterska praca organiczna przejawiła się nie tylko w rolniczym rozwoju okolicy, ale stała się też zaczątkiem późniejsze-go przemysłu. Wszak to cystersi budowali w XVI wieku kuźnice wzdłuż rzeki Rudy, z których z czasem rozwinęły się duże zakłady hutnicze, jak np. huta w rybnickim Paru-szowcu. Cystersi wnieśli też na śląskie ziemie „kaganek oświaty”. W Rudach powstała już w XV w. szkoła klasztor-na, którą w 1744 r. przekształcono w Gimnazjum Realne. Jednym z jego absolwentów był późniejszy „król cynku” Karol Godula.

Przez wieś w 1683 roku przemaszerowały na Wiedeń wojska Jana III Sobieskiego i pomimo iż ziemie śląskie już od prawie czterystu lat funkcjonowały poza Królestwem Polskim, na trasie pochodu wojsk Sobieskiego żywe były oznaki sympatii dla Polaków.

Z Rudami związana jest także osoba niemieckiego le-karza Juliusza Rogera, który przybył tu w 1847 roku. W tym czasie na Śląsku panowała epidemia tyfusu gło-dowego, w którego leczenie energicznie włączył się dr Roger. Ponieważ był człowiekiem niezwykle wrażliwym na cudzy ból i cierpienia, biednych leczył bezpłatnie i w miarę swoich skromnych zasobów pieniężnych starał się również wspierać ich finansowo. Podczas swoich wizyt w ubogich chatach dr Roger zetknął się po raz pierwszy ze śląskimi pieśniami ludowymi, które ujęły go, choć po-czątkowo nie rozumiał ich treści. Chcąc bardziej zbliżyć się do mieszkańców wiosek, nauczył się języka polskiego. Po wygaśnięciu zarazy, około 1849 roku Juliusz Roger za-jął się systematycznym zbieraniem śląskich pieśni, które wydał drukiem w 1863 roku. Roger był też zapalonym entomologiem, a jego zbiór chrząszczy z terenu Górnego Śląska przyniósł mu uznanie środowisk naukowych. Ro-ger to postać godna popularyzacji, ale przecież w historii Górnego Śląska mamy dziesiątki takich osób.

Obok przedstawicieli wielkich rodów, dzięki którym nastąpił na Górnym Śląsku rozwój przemysłu, urbani-zacja i podniesienie poziomu życia przeciętnych miesz-kańców, są także poeci, pisarze, artyści, kompozytorzy i naukowcy. Wywodzili się z różnych nacji, mówili róż-nymi językami, ale łączył ich związek ze Górnym Ślą-skiem jako miejscem urodzenia, zamieszkania, pracy. Wśród wielu warto wspomnieć o czterech noblistach:

Pała

c w

Bry

nku

Herb

Don

ners

mar

cków

Zam

ek w

Gliw

icach

Skan

sen

Górn

iczy

„Kró

low

a Lu

iza”

w Z

abrz

uZe

spół

poc

yste

rski

w

Rud

ach

Page 8: Magazyn STYLE | listopad 2011

Marii Göppert-Mayer z Katowic (fizyka), Otto Sternie z Żor (fizyka), Kurcie Alderze z Kró-lewskiej Huty, czyli Chorzowa (chemia) i Kon-radzie Blochu z Nysy (fizjologia).

Z Rudami związany jest też książę opolski Wła-dysław, fundator klasztoru, a także założyciel 12 miast górnośląskich, w tym Bytomia, Gliwic, Rybnika i Żor. Wiele z tych miast do dzisiaj po-siada czytelny układ urbanistyczny z okresu lokacji, fragmenty murów obronnych czy śre-dniowieczne budowle. W czasach Władysława Opolskiego Górny Śląsk, czyli ówczesne księ-stwo opolsko-raciborskie, był kwitnącą krainą. Sam książę zaś – jednym z pretendentów do tronu krakowskiego. Władysław pochowany zo-stał prawdopodobnie w podziemiach rudzkiego klasztoru, na co wskazywałaby tablica epitafijna w kaplicy lewej nawy. Jako ciekawostkę dodaj-my, że on to sprowadził w XIII wieku osadników z pogranicza dzisiejszych Niemiec, Holandii i Belgii, którzy założyli miasteczko Wilamowice w pobliżu Bielska-Białej, i których potomkowie do dziś posługują się specyficznym językiem „wymysojerysz”, w niczym nie przypominający niemieckiego, gwary śląskiej czy polskiego (np. w języku „wymysojerysz” jeż to dyr yjgylhojt, a motyl – dyr mulkiadrymuł). Podobnymi „od-mieńcami” byli mieszkańcy podgliwickiego Szynwałdu (dziś Bojków), wysiedleni w 1945 roku. Ale takie odmienności (językowe, etnicz-ne, często też religijne) budowały wielokulturo-wość Górnego Śląska i tolerancję we współży-ciu poszczególnych grup. Dopiero XIX-wieczne procesy kształtowania się społeczeństw naro-dowych doprowadziły do różnic etnicznych i na-rodowościowych, najbardziej chyba bolesnych w okresie plebiscytu i powstań śląskich, gdzie li-nia podziałów przechodziła nawet przez rodziny. Niejednokrotnie krewni i koledzy szkolni stawali przeciwko sobie po dwóch stronach barykady.

W Rudach, po pięćdziesięciu latach trwania w ruinie, ponownie tętni życie. W dawnym zespo-le pocysterskim po pierwszym etapie renowacji ulokował się Ośrodek Formacyjno-Rekolekcyjny Diecezji Gliwickiej. Odbywają się tam spotka-nia, rekolekcje, panele, konferencje – także po-święcone cysterskiemu dziedzictwu. Od 1993 r. obszar dawnej gospodarki rudzkich cystersów objęty jest ochroną jako Park Krajobrazowy „Cysterskich Kompozycji Krajobrazowych Rud Wielkich”. W rudzkim zespole poklasztornym można się wyciszyć i – dosłownie – odetchnąć atmosferą stuleci. Ci zaś, którzy znają historię Śląska i mają świadomość roli tego miejsca są z jego historii i dziedzictwa dumni.

Kolejnym miejscem ogniskującym dzieje Górne-go Śląska jest gmach Sejmu Śląskiego i jego oto-czenie, zwłaszcza pomniki dwóch antagonistów: Wojciecha Korfantego i Józefa Piłsudskiego. Gmach Sejmu i Śląskiego Urzędu Wojewódz-kiego jest neoklasycystyczną, monumentalną budowlą, ukończoną w 1929 roku. Ale przypo-mina o okresie, w którym województwo śląskie posiadało autonomię, polegającą na własnej władzy ustawodawczej (Sejm Śląski) i własnych finansach (Skarb Śląski), pochodzących z wy-pracowanych na miejscu podatków. To spowo-dowało, że województwo śląskie w dwudziesto-leciu międzywojennym należało do najprężniej rozwijających się regionów, a powstałe wówczas budowle użyteczności publicznej, szkoły, drogi i linie kolejowe służą do dziś.

Umiejętne wydatkowanie przez Sejm Śląski środków na cele publiczne to dziedzictwo pru-skie, bowiem czego by nie powiedzieć o okre-sie przynależności Górnego Śląska do Prus (administracja, sądownictwo, szkolnictwo, inwestycje publiczne), wszystko było spraw-nie zarządzane, logiczne i konsekwentne,

a pruskie prawodawstwo w niektórych dzie-dzinach obowiązywało w województwie ślą-skim prawie do wybuchu II wojny światowej. Pruski „ordnung”, do jakiego nawykły pokole-nia Ślązaków i Wielkopolan, przełożył się też na pracowitość, zdyscyplinowanie i racjonal-ne gospodarowanie (nawiasem mówiąc, pozo-stałością tego „ordnungu” jest dziś przywią-zanie do czystości, tak widoczne w koloniach i osiedlach robotniczych i punktualność).

Ale życie w okresie międzywojennym nie było tylko sielanką. To wówczas zaczęło się rodzić w części społeczeństwa poczucie krzywdy, narastające po dojściu sanacji do władzy i potraktowaniu przywódcy III powstania śląskiego i Polskiego Komisarza Plebiscytowego, Wojciecha Korfantego, jak kryminalisty.

On, który całym swoim życiem dokumentował przywiązanie do Polski, swą działalność poli-tyczną poświęcił sprawie przyłączenia Górne-go Śląska do Polski, został przez jej władze po kilku latach skazany na więzienie i tułaczkę na obczyźnie. Nie do końca też została wy-jaśniona przyczyna jego więziennej choroby i w rezultacie – śmierci. Do sytuacji tej pasuje znane przysłowie: „służ panu wiernie, on ci za to pierdnie”. Trudne życie Ślązaków, często byłych powstańców śląskich w międzywo-jennej Polsce, znakomicie ukazuje znany film Kazimierza Kutza „Perła w koronie”. Ślązacy przez swój plebiscytowy wybór i udział w wal-kach III powstania śląskiego dali Polsce „na tacy” 4216 km2 powierzchni, 53 z 67 kopalń węgla kamiennego, 10 z 15 kopalń rud cynku i ołowiu, 9 z 14 stalowni, 22 z 37 wielkich pie-

Grób dziadka Oskara Troplowitza - wynalazcy kremu Nivea

Fragment raciborskiej Kolumny Maryjnej

Pomnik poety Josepha von Eichendorffa w Raciborzu

www.magazynstyle.pl/22/20118

Page 9: Magazyn STYLE | listopad 2011

ców. W 1922 roku w trakcie uroczystego przyłączania części Górnego Śląska do Polski, wkraczające wojsko polskie witały bramy triumfalne. Na jednej z nich, w Królewskiej Hucie, napisano:

Spełnionych marzeń wielki cud,Niewoli spadły z rąk kajdanyZmartwychwstał górnośląski lud,Z Polską na wieki związany.

Niestety, oprócz euforii po kilku latach pojawiło się też poczucie krzywdy Ślązaków, a autonomia Śląska, która ziściła się w 1922 roku, po dojściu do rządów sanacji, zaczęła być dla władz II Rzeczypospolitej solą w oku.

Nieco dalej na wschód od gmachu Sejmu Śląskiego, u zbiegu Białej i Czarnej Przemszy, które od tego miej-sca tworzą Przemszę (bez żadnego przymiotnika), leży Trójkąt Trzech Cesarzy (nie wiedzieć dlaczego nazywany trójkątem, bo tłumaczenie z niemieckiego mówi o kącie, zakątku). Miejsce symboliczne, do którego w XIX wieku podróżowało wielu turystów z pobudek patriotycznych lub zwykłej ciekawości. W tym miejscu zbiegały się gra-nice Rosji, Prus i Austrii, czyli Kongresówki, Śląska i Gali-cji. Jednym spojrzeniem z mysłowickiej wieży Bismarcka można było objąć symbolicznie całą dawną Rzeczpospo-litą. Przez to miejsce przewinęły się tysiące działaczy or-ganizacji polskich na pruskim Śląsku, np. Sokoła, którzy nie chcąc narażać się na szykany władz, odbywały swoje zloty po austriackiej stronie Trójkąta, w Jęzorze. Austria była bowiem bardziej liberalna wobec wszelkich ruchów społecznych i patriotycznych. Leżące przy Trójkącie Mysłowice odegrały też olbrzymią rolę w emigracji za-robkowej biedoty z Galicji, Kongresówki i Śląska. Przez tutejszą Stację Rejestracyjną, będącą początkiem drogi

kolejowej do Bremy lub Hamburga, a stam-tąd do obu Ameryk, przewinęło się kilkaset tysięcy emigrantów.

Są też na Górnym Śląsku miejsca niemal za-pomniane, jak gliwicki „beit kwarot” czyli stary cmentarz żydowski przy ul. Na Piasku. Pochylone macewy i gąszcz bluszczu tworzy niepowtarzalny nastrój zadumy nad życiem i śmiercią. Cmentarze żydowskie to miejsca szczególne także ze względu na ich odmien-ność i opuszczenie. Na gliwickim cmentarzu spoczywają dziadkowie Oskara Troplowitza,

Jako

że

Mys

łow

ice b

yły

bram

ą na

św

iat w

ielu

em

igra

ntów

, m

ysło

wick

i zeg

ar w

skaz

ywał

cza

s na

cał

ej k

uli z

iem

skie

j

dotknijpoczujzobacz

posłuchaj

www.muzeumslaskie.pl

Wystawa multisenso-

ryczna w ramach

współpracy z Muzeum Dotyku im.

Homera w Ankonie

Partnerzy

Wystawa przygotowana w ramach wydarzeń kulturalnych towarzyszących polskiej Prezydencji w Radzie Unii Europejskiej

Patroni medialniSponsor

al. W. Korfantego 3 / 40-005 Katowice tel. 32 258 56 61–3 / fax 32 259 98 04 e-mail: [email protected]

Muzeum Śląskie jest instytucją kultury Samorządu Województwa Śląskiego współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Projekt objęty mecenatem

miasta Katowice

Patronat Honorowy Marszałka Województwa

Śląskiego

Sponsor Techniczny Muzeum

15.10.201108.01.2012

który przyszedł na świat w kamienicy przy gliwickim rynku. Ot, jeden z wielu zamiesz-kujących wówczas Górny Śląsk Żydów. Ale po przeprowadzce do Wrocławia i ukończe-niu farmacji, tenże Troplowitz wykupił upa-dłą firmę farmaceutyczną Beiersdorf i zaczął w niej produkować własne wynalazki: pastę do zębów, samoprzylepny plaster z opatrun-kiem i krem „Nivea”.

Żydzi trafiali na Śląsk już na początku XIII wieku, a ich obecność na Śląsku dzieliła się na okresy akceptacji i prześladowań. Na dobrą

REKLAMA

Page 10: Magazyn STYLE | listopad 2011

Macierzyństwo ipracazawodowa tosytu-acjatrudnadopogodzeniadlakażdejkobiety.Deter-minacja poparta dobrą organizacją oraz niekwestio-nowanawiaraw trafnośćwykonywanej przez siebiepracypozwalaprzezwyciężyćwszelkieprzeciwności.Bezsprzecznym przykładem odzwierciedlającym wi-zerunek kobiety nowoczesnej, dynamicznej jest syl-wetka Magdaleny Nowackiej-Kolano. W pracy - ma-larka,scenograf, dizajnerka, twórcawitraży isztukiużytkowej,pozaniąpełnoetatowamamadwuletniegosynkaorazszczęśliwamałżonka.

Pasek na sztukę

Magdalena Nowacka-Kolano

sprawę zagościli tu na stałe dopiero pod koniec XVII w., kiedy gminy żydowskie pojawiły się w Opolu, Cieszynie, Mikołowie i Bielsku. Do największego rozwoju osadnictwa żydowskie-go doszło po pruskim edykcie emancypacyj-nym z 1812 roku, który zrównywał w prawie wszystkich obywateli państwa. Odtąd rozwi-jające się przemysłowe miasta zaczęły przy-ciągać coraz większą liczbę „braci starszych w wierze”, a wielu z nich miało znaczący udział w początkach industrializacji regionu (np. Mo-ritz Friedländer i Szymon Löwi założyli w Czar-nym Lesie hutę „Klara” i „Pokój”, a w Bobrku – hutę „Wulkan”, później „Julia”; Robert Caro założył hutę „Hermina” w Łabędach i fabrykę drutu w Gliwicach; Salomon Huldschinsky – fabrykę rur w Gliwicach; Fritz von Friedflän-der-Fuld – koksownię w Zabrzu). Żydzi zajęli się także hurtowym handlem wydobywanego na Górnym Śląsku węgla i produkowanych wy-robów metalowych. Górnośląscy Żydzi, w przeciwieństwie do ga-licyjskich czy Żydów z Kongresówki, bardzo szybko się asymilowali, niemal stapiali z nie-mieckim otoczeniem. Wielu z nich pełniło sze-reg odpowiedzialnych funkcji publicznych, byli animatorami kultury, inicjatorami zakładania lokalnych stowarzyszeń, wiernie służyli Niem-com i cesarzowi w I wojnie światowej. Kres ich obecności w życiu Górnego Śląska zaczął się po dojściu do władzy partii hitlerowskiej. Z 9 na 10 listopada 1938 roku miała miejsce tzw. „Kryształowa Noc”, w czasie której pod-palano i niszczono synagogi, sklepy i firmy żydowskie. Wówczas zniknęły wszystkie syna-gogi z niemieckiej części Górnego Śląska z wy-jątkiem jednej – w Wielowsi. Kilka lat później nastąpił „Endlösung”, czyli „ostateczne roz-wiązanie kwestii żydowskiej”, w wyniku które-go z górnośląskich miast zniknęli także sami Żydzi. Pozostały po nich cmentarze i pamięć o wpływie na przemysłowy i cywilizacyjny roz-wój Górnego Śląska.

Podobnie jak Żydzi, swoją cegiełkę w budowa-nie wielokulturowości Górnego Śląska wnieśli ewangelicy, zwłaszcza na Śląsku Cieszyńskim. Tam luteranizm za sprawą konwersji księ-cia Wacława Adam nastąpił już w 1545 roku, zgodnie z ówczesną zasadą „cuius regio eius religio” (czyja władza – tego religia). Choć w sto lat później po wygraniu przez arcykato-lickiego cesarza Rzeszy Ferdynanda III wojny trzydziestoletniej rozpoczęły się represje wo-bec luteran, ich wiara przetrwała, stając się synonimem mocy i trwałości („mocny jak luter-sko wiara kole Cieszyna”). Luteranie na Śląsku cieszyńskim byli animatorami polskiego życia narodowego, współtworzyli Macierz Szkolną Księstwa Cieszyńskiego. Nic więc dziwnego, że w Kwaterze Zasłużonych na cieszyńskim cmentarzu komunalnym leżą obok siebie: ewangelicki pastor Paweł Stalmach i katolicki ksiądz Józef Londzin.

Czy patrząc na historię regionu przez pryzmat miejsc, ludzi i ich osiągnięć wynosimy z niej coś dla siebie? Czy jesteśmy z niej chociaż tro-szeczkę dumni? Próbując odpowiedzieć na py-tanie „co nam zostało z historii, co historia nam dała?”, musimy wziąć pod uwagę naszą świa-domość historyczną. Zapewne nie wszystkie

4 miliony mieszkańców województwa śląskiego zna swą historię. Dlatego nie wszystkie 4 mi-liony będą z niej dumne, i nie dla wszystkich historia będzie punktem odniesienia. Jesteśmy społecznością przemieszaną. Wielu swe serca zostawiło gdzieś na Wschodzie, nad Pełtwią czy Dniestrem. Wielu na Śląsk przybyło z różnych zakątków obecnej Polski, mających równie cie-kawą historię regionalną, jak Śląsk.

Historii Śląska nie uczą w szkole. Ba, nie uczą nawet na uniwersytetach. Ale ludzie historię poznają w inny sposób. Pojawiają się publika-cje, dzięki którym wiemy, co nas, Ślązaków, kształtowało. Dzięki takim inicjatywom wielu mieszkańców regionu poznało historię Śląska i potrafi z niej wyciągać wnioski. Dążenie do możliwości decydowania o własnych losach jest jednym z nich. Stąd aktywna działalność sto-warzyszeń regionalnych, parafialnych, Związ-ku Górnośląskiego i Ruchu Autonomii Śląska. Historia „małej ojczyzny” jest spoiwem i moto-rem ich działania. I niezależnie od politycznego „drugiego dna”, członkowie wszystkich tych organizacji chcą stanowić sami o sobie, bazu-jąc na doświadczeniach minionych lat.

173 tysiące osób zadeklarowało w poprzednim Narodowym Spisie Powszechnym swą śląską opcję narodową. Opowiedziało się nie za nie-miecką, nie za polską, ale właśnie lokalną, ślą-ską. U tych ludzi, podobnie jak u mnie, z pew-nością nasuwa się gorzka refleksja, że po 20 latach niepodległości historia zatoczyła koło. Niegdyś o wszystkim decydowała „jedynie słuszna” Polska Zjednoczona Partia Robotnicza z wyżyn swej warszawskiej centrali. Nazywało się to wówczas centralizmem demokratycznym, bo wszystko, o czym komitet w Warszawie za-decydował, trzeba było „demokratycznie” i bez szemrania przyjąć. Dziś, podobnie jak ponad dwadzieścia lat temu, o wszystkim decyduje jakiś „komitet” w Warszawie, jakaś centrala, jakieś urzędy centralne, agencje itd. Tu, na Ślą-sku, nauczonym przed laty autonomii, wszyst-ko to jest odbierane jako krzywda, jako „wycyc-kanie” (mówiąc po naszymu) regionu.

Więc co mamy z historii?Traktując tytułowe pytanie jako retoryczne, na koniec przypomnijmy stary śląski „wic”.

W szkole pani nauczycielka pyta:- Co mamy z gęsi?– Tuste! (smalec) – odpowiada Jasiu- A co jeszcze?- Tuste!- No Jasiu, a na czym ty śpisz?- Na zygówku (poduszce).- A co masz w tym zygówku?- Dziura!- Jasiu, jak potrząśniesz tym zygówkiem, to co się posypie?- Wancki! (pluskwy)- Nie, Jasiu, nie wancki, tylko pierze. Pierze! To co mamy z gęsi?- Tuste!Więc co mamy z historii?

www.magazynstyle.pl/22/201110

Page 13: Magazyn STYLE | listopad 2011

felieton

tekst: Renata Przemyk foto: Elżbieta Schonfeld

Nasze życie jest nieustającą konsumpcją. Czy tego chcemy, czy nie. I choćbyśmy byli nie wiem jak uduchowieni, potrzebujemy zasilania energią ży-

ciową różnego rodzaju. Kilokalorie i dżule sprawiają, że mamy siłę wstać każdego ranka i przedłużać naszą egzy-stencję. Bardziej czy mniej pożytecznie, ale to już inna opowieść. Jeżeli o naszą maszynerię odpowiednio zadba-my, działa sprawnie i długo. Jak do tego dodamy czynnik ludzki - dopieszczenie emocjonalne i (co mile widziane) intelektualne, to taki człowiek stanowi idealną jednostkę ludzką, która ma szansę na szczęśliwe życie. Świetnie do-brana zdrowa dieta może sprawić, że człowiek będzie czuł się po prostu dobrze - jako taki będzie milszy dla innych a jego praca będzie mu przynosić większą satysfakcję, no i efekty. Dieta intelektualna, cenne lektury i kaloryczne w treści i znaczenia spektakle, projekcje i dyskursy wznio-są jego konsumpcję do poziomu odbiorcy świadomego. A świadomość… no właśnie!

Bo nie o jedzeniu jednak chciałam się dziś rozpisywać. Napi-sano o nim już tony tomów, wydrukowano tysiące przepisów, diet (wszystkie czyniące cuda) i kilka świetnych powieści (sama wspominałam o „Uczcie Babette”).

Dziś o wszystkim, co konsumujemy poza tym. Jest taka książ-ka a wcześniej było powiedzenie - „jesteś tym, co jesz”. Twoje wnętrze, twoja istota nasiąka tym, co przyjmujesz w siebie, czym żyjesz. I po wstępnym wykorzystaniu pierwszej wyni-kającej z tego faktu energii, reszta tak naprawdę groma-dzi się w człowieku jako baza (poza tym czego nie jesteśmy w stanie strawić - w każdym sensie). Jeśli to jest słaby dowcip czy chamskie zachowanie - to i dobrze! Zawsze ciekawiło mnie, ile w tym naszym przyswajaniu sobie z otaczającego nas świa-ta wybranych elementów jest instynktu, a ile świadomości i czy w związku z tym jesteśmy w stanie, przenosząc kogoś w inne środowisko, wpłynąć realnie na jego gust i świadomość. Czyli jak to jest z tym „bytem, który kształtuje świadomość”.Czy tak jak w diecie - różne rodzaje pożywienia mają różny wpływ na po-szczególne osoby zależnie od klimatu, grupy krwi czy skłonności do chorób. Na przykład sztuka, która jednego pogłębi duchowo i sprowokuje do rozwoju intelektualnego, u drugiego wywoła nie-

strawność albo choćby niesmak. A ingrediencje, które wytwórca dobierał z rozmysłem i estymą nie zostaną kompletnie rozpozna-ne i docenione. Cała masa cennych dzieł sztuki wszelakiej nie wprawia w zachwyt i nie czyni bogatszymi wewnętrznie więcej niż wąskie grono odbiorców dobrze przygotowanych do percep-cji takich dzieł. No szkoda, ale sztuka tak zwana wysoka i tak za-wsze była elitarna i trzeba ją było chronić jak dziecko specjalnej troski. Można tego oczywiście żałować jak tych przysłowiowych róż z powiedzenia o lasach, ale lasów też często nikt nie zauwa-ża. Wielu ludzi postrzega zmiany pór roku w kategoriach konieczności wymiany opon na zimowe albo garderoby na cieplejszą. No i wyższych rachunków za ogrzewanie. Ta-kich co się zachwycają drzewkiem czy ptaszkiem (to ja, to ja!) uważa się za oderwanych od rzeczywistości romanty-ków. A czytelnictwo jest niedoleczoną chorobą cywilizacji XX wieku. Na spektakle (inne niż klasyka dla szkół, musicale i farsy) chodzi się, bo to wymóg utrzymania się w jakimś środo-wisku albo studenckie poszukiwanie sensacji i potrzeba dorobie-nia ideologii do dewiacji modnego reżysera. Czyli snobizm.

Bywało, że zjawisko snobizmu było bardzo użyteczne. Jak za moich studenckich czasów, kiedy wypadało znać i mieć przeczytane wiele pozycji literackich, żeby nie wyjść na reżimowego ignoranta. Niektórym zostały po tym tylko akademickie wspomnienia, innych wciągnęło na stałe. No a naród nasz nigdy potem nie był już tak oczytany. Metoda na „zakazany owoc” działa na Polaków doskonale!

Obawiam się, że zdrowe odżywianie w kulturze jest niemożliwe. Każdy chciałby sam wybierać to, co mu smakuje (i chwała za taką wolność!), ale bywa to niebezpieczne. Do zatrucia włącznie. Dokarmiamy nasze zmysły i umysły „na wyczucie” albo za radą kogoś „mądrego” i budujemy z tych doświadczeń własną świa-domość i wiedzę. „Diety” narzucane odgórnie są źle trawione choćby przez sam przymus a organizm odrzuca to, co mu nie służy. Metoda prób, błędów i nieustającej degustacji wydaje mi się jedyną właściwą.

Słyszałam takie powiedzenie: „jestem tak mądry, jak ludzie, z którymi rozmawiałem”. Z tym że dopiero po latach możemy odpowiednio ocenić mądrość swoich rozmówców.

www.magazynstyle.pl/22/2011 13

Dieta

Renata PrzemykArtystka niezwykle ceniona ze względu na nieprzeciętny talent muzyczny, niepowtarzalny głos i indywidualność artystyczną. Większość jej płyt uzyskała status złotych. Z wykształcenia jest bohemistką. Urodziła się w Bielsku-Białej, studiowała w Katowicach.Na scenie oficjalnie od 1989 r., kiedy to zdobyła Grand Prix Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie. Pierwszą swoją płytę wydała w 1990 r., wraz z zespołem Ya Hozna.W 1991 r. rozpoczęła solową karierę.Lubi Virginię Woolf Marqueza i Yourcenar, ale też Bjork i Richarda Galliano. Fascynatka teatru, kompozytorka, czasem aktorka.Marzy o podróży dookoła świata.

www.swps.plul. Kossutha 9; 40-844 Katowice

Page 14: Magazyn STYLE | listopad 2011

MICKIEWICZA

SOKO

LSKA

OPOLSKA

DĄBRÓ

WKI

GLIWICKA

PL. WOLNOŚCI -go MAJA

RYNEK

CHOPINA

A

B

CD

E

F

G

H

I

J

K

L M

PLAYPLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY PLAY PLAY

PLAY

PLAY

miejsca i ludzie

LLost in Katowice

14www.magazynstyle.pl

/22/2011

Taką właśnie instrukcję otrzymujemy po wejściu na oficjalną stronę projektu, www.lostinkatowice.pl. Wystarczy jesz-cze obejrzeć intrygujące intro i już nie spo-sób wyrwać się z mrocznej rzeczywistości. O co w tym wszystkim chodzi? „Lost in Ka-towice” to fikcyjna fabuła, która powstała na kanwie prawdziwych, śląskich opowie-ści. Tajemnicza fabuła utrzymana w niepo-kojącym klimacie, ściśle zespolona z mapą, wyznaczającą trasę mrocznego spaceru po Katowicach. Spaceru, który, jak zapewnia-ją autorzy, sprawi, że już na zawsze pozo-staniemy związani ze Śląskiem.By poczuć dreszczyk emocji i stać się bez-pośrednim bohaterem tej niezwykłej opo-wieści, wystarczy wejść na oficjalną stro-

nę projektu, pobrać pliki mp3 oraz mapę i najbliższe wolne popołudnie, lub jeszcze lepiej – wieczór, poświęcić na kontrolowa-ną przechadzkę po Katowicach. Autorką projektu jest pochodząca z Za-brza, absolwentka katowickiej ASP, Agata Stebnicka. - „Lost in Katowice” to odpowiedź na ha-sło „Katowice - Miasto Ogrodów”. Każdy z grupy miał wymyślić projekt, który miał-by wspomóc ubieganie się o tytuł Europej-skiej Stolicy Kultury. W momencie, kiedy pracowałam nad koncepcją, zdałam sobie sprawę z ogromu pracy, jaki mnie czeka i postanowiłam w pełni zrealizować ten projekt jako swoją pracę dyplomową – mówi Agata Stebnicka. - Miałam całkiem

sporo czasu, ponieważ już na początku czwartego roku dokładnie wiedziałam, co chcę zrobić. Ale jak to zwykle bywa, decy-dujące starcie odbyło się podczas ostatnich dwóch miesięcy przed obroną pracy i pre-mierą projektu. Premiera miała miejsce w lipcu, a sam pro-jekt od razu zyskał rzeszę fanów i niemały rozgłos, nie tylko na Śląsku. Do Katowic zjeżdżają bowiem z całej Polski ludzie, których projekt zaintrygował na tyle, że gotowi są przebyć nawet kilkaset kilome-trów, by przejść wyznaczą na mapie trasę. Co ciekawe, są wśród nich osoby w różnym wieku. Projekt bowiem, jak zapewnia au-torka, skierowany jest zarówno do tych młodszych, jak i starszych.

Tekst: Alicja Partyka Foto: Maciej Partyka

Lost in KatowiceTa hisToria zaczyna się w pewnym miejscu. nie bez powodu. ulica mickiewicza 5, cenTrum miasTa.

udaj się Tam i sTań przed wiTryną kawiarni cafe europa. wTop się w Tłum i zachowuj zwyczajnie.

pod żadnym pozorem nie odwracaj się. dobrze zapoznaj się z mapą, nie chcesz przecież zaginąć…

odTwarzaj kolejne nagrania dokładnie w Tym miejscu, gdzie wskazuje mapa. kiedy zaczniemy,

sTaraj się iść równo ze mną, wsłuchaj się w kroki, Trzymaj moje Tempo. jeżeli cokolwiek ci

przerwie, zaTrzymaj nagranie i konTynuuj z Tego samego miejsca, jak już będzie spokojnie. nie idź

beze mnie, To ważne. ja cię ochraniam. naciśnij play. ruszamy….

Tajemnicza fabuła utrzymana w niepokojącym klimacie, ściśle zespolona z mapą, wyznaczającą trasę mrocznego spaceru po Katowicach. Spaceru, który, jak zapewniają autorzy, sprawi, że już na zawsze pozostaniemy związani ze Śląskiem.

Page 15: Magazyn STYLE | listopad 2011

MICKIEWICZA

SOKO

LSKA

OPOLSKA

DĄBRÓ

WKI

GLIWICKA

PL. WOLNOŚCI -go MAJA

RYNEK

CHOPINA

A

B

CD

E

F

G

H

I

J

K

L M

PLAYPLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY

PLAY PLAY PLAY

PLAY

PLAY

- Od samego początku starałam się unikać określenia tak zwanej grupy docelowej, żeby nie zawężać horyzontów i pracować nad tym, aby projekt był uniwersalny. W dzisiejszych czasach każdy ma dostęp do Internetu, wszy-scy mają telefony, odtwarzacze muzyki. Już teraz wiem, że założenie to działa bez zarzu- tów, ponieważ docierają do mnie głosy od skrajnie różniących się od siebie osób – mówi autorka projektu. - Bardzo mnie to cieszy, bo każdy z nas inaczej odbiera przekaz. W tym wypadku są dwa nurty: historyczny i emocjo-nalno-przygodowy. Jedni piszą mi, że się bali i całą trasę przeszli w napięciu (i że chcą jesz-cze), a inni dziękują za to, że zostały opowie-dziane i wyciągnięte na światło dzienne histo- rie, o których być może nigdy by nie usłyszeli.

To właśnie niesamowite historie stanowią o sile „Lost in Katowice”. Śląskie historie, najpierw opowiedziane, później sfabularyzowane tak, by każdy z nas miał możliwość stać się bezpośrednim ich uczestnikiem.

Do współpracy przy projekcie Agata Stebnic-ka zaprosiła zafascynowanego przeszłością Śląska, Henryka Szczepańskiego, dziennika-rza i eseistę oraz Jakuba Ćwieka, który zasły-szane historię przekształcił w fabułę. – Te osoby odegrały kluczową rolę przy two-rzeniu projektu. Pan Henryk przekazał mi całą swoją wiedzę na temat konkretnych miejsc w centrum Katowic. Od samego początku bar-dzo zaangażował się w projekt i doskonale wyczuł, jakie historie są mi potrzebne. Kubę zdecydowałam się zaprosić do projektu po przeczytaniu jego książki „Ciemność płonie”. Byłam pod ogromnym wrażeniem i wiedzia-

łam, że to jest właśnie odpowiednia osoba – mówi Agata Stebnicka i z uśmiechem dodaje: - Łatwo nie było. Pomęczyłam go trochę, a że z natury jestem uparta, nie miał wyjścia. Drugi raz wybrałabym dokładnie te same osoby. W projekt zaangażowała się również aktorka Śląskiego Teatru Lalki i Aktora ATENEUM, Aleksandra Zawalska, która użyczyła swoje-go głosu tajemniczej przewodniczce, odkry-wającej przed nami tajemnice Katowic. To właśnie jej hipnotyzujący, budujący napięcie głos, stanowi jeden z największych atutów przedsięwzięcia. Całość dopełniają przejmu-jąca muzyka, za którą odpowiedzialny jest Jarosław Mamczarski oraz dźwięki miasta – przejeżdżających samochodów, mijających nas przechodniów – które w słuchawkach, nakładając się na te dobiegające z zewnątrz, potęgują wrażenie chaosu i osaczenia. Prace nad projektem przebiegały na kilku płaszczy-znach. Z zasłyszanych historii trzeba było wy-brać te najciekawsze, nadać im rys fabularny, skrupulatnie wyznaczyć trasę spaceru. - Odbyłam kilka długich sesji z panem Henrykiem, podczas których opowiadał mi rozmaite historie. Wybrałam te najbardziej intrygujące, tajemnicze i mogące wzbudzić zainteresowanie wśród innych osób. Jeste-śmy uzależnieni od emocji. Lubimy się bać, kochamy zagadki i tajemnice. Fascynują nas historie typu: trudno w to uwierzyć, ale to wydarzyło się naprawdę! Pasujące do tego profilu fakty naniosłam na mapę, po-łączyłam ze sobą linią i wyszło. Oczywiście trzeba było nieco popracować nad planem podróży. Tak żeby uczestnik przechodził przez pasy, a nie środek ulicy, żeby nic nie stanęło mu na drodze i był względnie bez-pieczny – mówi autorka projektu. Zapytana o to, czy coś ją zaskoczyło podczas prac nad

projektem odpowiada, że… efekt końcowy, bo mimo konkretnych planów rezultat i tak stanowił dla wszystkich niespodziankę. Au-torka przyznaje również, że sama nigdy nie będzie zwykłą uczestniczką projektu. - Nigdy nie liczyłam, ile razy sama przeszłam trasę, ale zapewniam, że nie było to 5 razy ani 10. Za każdym razem miałam trochę inne cele. Na samym początku szukałam ciekawych miejsc, chciałam odkryć coś sama, później miejsca, które mnie zaintrygowały zweryfiko-wałam u pana Henryka. Następnie zaczęłam fotografować i odwiedzać wybrane obiekty o różnych porach dnia i nocy. Na ostatnim etapie trzeba było przetestować scenariusz, zrobić czasówki do przejść przez odcinki, po-zbierać „dźwięki miasta”. Wszystko to sprawi-ło, że ja nigdy nie będę mogła być zwykłym uczestnikiem. Scenariusz znam na pamięć.

„Lost in Katowice” to wspaniała lekcja historii i zarazem świetna rozrywka. Warto wczuć się w ten mroczny klimat i spojrzeć na miasto z nowej perspektywy – usłyszeć szepty płaskorzeźb, zobaczyć cienie muzyków w oknach Śląskiego Instytutu Muzycznego, poczuć zapach czekolady z nieistniejącej już fabryki.

Warto zatracić się na moment w Katowicach, choćby po to tylko, by dowiedzieć się, jaką tajemnicę skrywa Cafe Europa lub czym naprawdę jest wszechobecne złoże. By poznać historię Krwawej Julki i odkryć, że McDonald’s nie zawsze był integralną częścią ulicy Stawowej. Słuchawki do uszu, mapy w dłoń i ruszamy!

By poczuć dreszczyk emocji i stać się bezpośrednim bohaterem tej niezwykłej opowieści, wystarczy wejść na oficjalną stronę projektu [www.lostinkatowice.pl], pobrać pliki mp3 oraz mapę i najbliższe wolne popołudnie, lub jeszcze lepiej – wieczór, poświęcić na kontrolowaną przechadzkę po Katowicach.

Page 16: Magazyn STYLE | listopad 2011

Dr hab. Katarzyna Popiołek, prof. SWPS Dziekan Wydziału Zamiejscowego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach

www.swps.plul. Kossutha 9; 40-844 Katowice

Któż nie poznał gorzkiego smaku zazdrości? Louis Aragon twierdził, że „ci, którzy nie czują zazdrości, nie czują nic”. Szekspir nazywa ją zielonookim potworem, jadem, który za-

truwa życie temu, kto wielbi i kocha, lecz wątpi i podejrzewa. Za-zdrośnika zaś porównuje do nieszczęsnego bogacza, który nieustan-nie drży, że zubożeje.

Zazdrość ma różne oblicza i jej wpływ na związki kochających się ludzi nie zawsze jest taki sam. Każdy człowiek odczuwa naturalną obawę przed utra-tą tego, na czym mu szczególnie zależy. Ważne jednak, co robi, by tak się nie stało. Psychologowie wskazują, iż ci nieszczęśnicy, którzy dają się opętać zielonookiemu potworowi, zadręczają siebie i partnera, zmieniając życie w piekło. Terapeuta Plzak mówiąc o zazdrości odwołuje się porównawczo do innej silnej obawy, jaką jest lęk o życie. Zależy nam wszak na jego za-chowaniu, ale to nie znaczy, że z lęku o jego utratę nie będziemy wychodzili z domu; będziemy się raczej starali stosować bardziej racjonalne środki. Analogicznie jest z zazdrością. Możemy się obawiać o utratę partnera, ale to nie może uruchamiać działania skierowanego na permanentną kontrolę te-goż partnera. Tu potrzebny jest wysiłek woli, by przyjąć rozsądne założenie o wierze w jego uczciwość. Wątpliwości musi zastąpić wiara. Gdy zostaje ona ewidentnie złamana przez fakty, wtedy zastanawiać się będziemy, co ze zdradą zrobić, ale to już temat na inne opowiadanie. Sam Szekspir twierdzi ustami Otella, że „gdy są dowody, to jedno zostaje: odpędzić zaraz miłość albo zazdrość”. To oczywiście nie oznacza, że powinniśmy wszystko we wza-jemnych relacjach akceptować. Rozsądek nakazuje nie narażać związ-ku na sytuacje, które mogą zdradę ułatwić lub wręcz wywołać (zbyt długie rozstania, tolerowanie zaawansowanych i konsekwentnych umizgów wobec partnera kogoś atrakcyjnego i chętnego na romans itp.) Takich sytuacji należy unikać. Przyjęta zasada ufności i nie za-dręczania się zazdrością nie oznacza wszak wyłączenia rozsądku.

Człowiek zazdrosny żąda od swego partnera dowodu wierności. Jednakże taki dowód wierności jest logicznie faktycznie niemożliwy. Nigdy nie można nikogo przekonać o tym, że jest się mu wiernym, najwyżej można komuś udowodnić, że był niewierny. Jeśli nawet zamknę kogoś w domu, to mogę zawsze podejrzewać, że zdradza mnie w myślach.

Droga zazdrośnika jest zawsze drogą w labiryncie, gdyż może zna-leźć tylko dowód niewierności, a tego przecież nie chce. Pragnie więc wiedzieć, że się myli, ale taka pewność niestety nie istnieje.

Zwróćmy również uwagę na to, że ujawnianie zazdrości obniża naszą po-zycję w związku, bo pokazuje silną zależność od partnera, co ustawia go na uprzywilejowanej pozycji. Związana z zazdrością kontrola męczy go i niszczy związek, wywołując chęć ucieczki z więzienia. Popełniamy tu sze-reg błędów:- błąd pierwszy – pozwoliłem sobie na zajęcie się zazdrością (mądry czło-wiek nie powinien dopuszczać myśli o niewierności partnera, myśleć o niej, mówić, a zwłaszcza nie kierować się nią w postępowaniu),- błąd drugi – przez przyznawanie się do zazdrości lub stosowanie kontroli określam siebie jako człowieka zazdrosnego ze wszystkimi tego konsekwen-cjami,- błąd trzeci – katuję się i coraz gorzej napinam tym, co robię, a więc kon-trolami kieszeni, torebek, komórek, e -maili itp.,

- błąd czwarty – szukam pomocy u partnera, który pomocy udzielić mi nie może, gdyż jego zapewnienia mnie nie uspokoją.

Demona zazdrości można wytępić tylko tak jak alkoholizm – nie pozwalać sobie na zazdrość, gdyż jeśli raz wpadniemy w jej wir to wciąga jak narkotyk.

Uwaga ogólna – ludzie się jednak od czasu do czasu zdradzają, z różnych przyczyn i z różnymi skutkami. I z tego atrybutu życia, jak i innych jego bolesnych stron, musimy sobie zdawać sprawę (jak i z tego, że możemy np. zachorować), ale to nie może nam zatruwać życia. Ani nam, ani naszym partnerom.

Nikt nie jest doskonały i każdemu może się zdarzyć, że raz pobłądzi. Gdy tego bardzo żałuje, godzien jest wybaczenia. Może to być krzyk o pomoc, sygnał, że coś w związku wymaga zmiany i mamy szanse, by jej z korzy-ścią dla obu stron dokonać. Jednakże powtarzające się zdrady wskazują na pewną osobowościową skłonność partnera i jeśli ona nam nie odpowiada, to trzeba od niego odejść, gdyż zostając skazujemy się na permanentne cierpienie. Trudno jest żyć w trwożnym oczekiwaniu na kolejne trzęsienia ziemi i znosić zniszczenia, jakie ono przynosi. Życie nie może być pocze-kalnią u dentysty.

Może się zdarzyć tak, że z rożnych względów wolimy to wytrzymywać. Warto jednak zawsze rozważyć, czy rachunek kosztów i zysków naprawdę jest opłacalny i czy nie gubimy w tym wszystkim czegoś bardzo ważnego – siebie samych. Za drzwiami tego, co znamy, jest ogromne pole innych możliwości, trzeba tylko mieć odwagę, by je otworzyć.

Jak zazdrość wpływa na funkcjonowanie bliskich związków? Bardzo różnie, bo różni są partnerzy połączeni więzami uczuć. Są tacy, którzy uważają, że nie ma miłości bez zazdrości i traktują ją jako konieczną szczyptę pieprzu, by zachować siłę wzajemnych emocji. Są też inni, dla których koniec zaufa-nia jest znakiem końca miłości do partnera, któremu zaczyna się przypi-sywać złe intencje; na placu boju pozostaje wówczas tylko miłość własna. Bywają też i tacy, którym zdrada partnera/partnerki (lub nią zagrożenie) odkrywa jego atrakcyjność i potrzebują od czasu do czasu tej właśnie pod-niety, by rozpalić gasnące uczucia.

Możemy być jednak pewni, że krańcowa zazdrość okazywana sta-le, przy każdej nadarzającej się okazji, udręczy partnera tak da-lece, że będzie musiał wyzwolić się z tych sideł. Strzeżmy się jej, a jeśli już do niej dopuścimy, to wiedzmy, że jest to stan chorobo-wy, z którego pomoże nam wyjść tylko fachowiec w postaci tera-peuty. Pokazuje ona bowiem, że to nie w naszym związku źle się dzieje, lecz problem jest ulokowany w nas samych. Najczęściej w obniżonym poczuciu własnej wartości i złych doświadczeniach, które naprawdę nie muszą się powtarzać. Gdyby zaś fakty pokazywały, że rzeczywiście są do zazdrości stałe powody, to leczenia wymaga partner, lecz ten najczę-ściej wcale tego nie chce, bo ciągłe podboje są mu najpewniej potrzebne do podbudowywania własnego ego i podnoszenia poziomu adrenaliny. Wówczas trzeba salwować się ucieczką. Lepsze to niż blokowanie sobie życia nieodpowiedzialnym partnerem i skazywanie się na kolejne, bole-sne ciosy, poprzedzane piekłem niepewności.

Jej zainteresowania naukowe koncentrują się wokół problematyki relacji międzyludzkich w bliskich związkach, sposobów udzielania pomocy i wsparcia, zachowań w sytuacjach kryzysowych. Prowadzi także badania nad percepcją czasu i jej konsekwencjami. Lubi także przekładać wiedzę naukową na język praktyki: prowadzi działalność popularyzatorską i szkoleniową.

Zielonooki potwór

felieton

www.magazynstyle.pl/22/201116

Page 17: Magazyn STYLE | listopad 2011

Po wakacyjnej przerwie instytucje kultury, poza kinami, które funkcjonują przez cały rok, rozpoczęły kolejny sezon. Premiery, wznowienia, benefisy, wernisaże i kon-certy. Jednym słowa wydarzenia artystyczne. Wybierając się do teatru, filharmonii czy opery z pewnością ubie-rzemy się odświętnie. Spektakle przeważnie odbywają się wieczorem, więc i strój będzie inny, niż ten, który no-simy przez cały dzień. Przedstawienie potraktujmy jako wydarzenie, którego wyjątkowość podkreślimy strojem i zachowaniem. Nie spóźnijmy się, zajmijmy miejsca po pierwszym dzwonku, a nie dopiero po trzecim. Wszak trzeci dzwonek to sygnał – kurtyna w górę! Na widowni nie jemy w ogóle. Jeśli zgłodniejemy, zawsze możemy pójść po spektaklu na kolację, która będzie dopełnie-niem wieczoru. W trakcie przedstawienia nie rozma-wiajmy, gdyż to przeszkadza nie tylko naszym sąsiadom, ale i aktorom. Pamiętajmy też, że widowisko kończy się zasłonięciem kurtyny i brawami, nie zaś dużo wcześniej. Skoro przeznaczyliśmy 3 godziny na rozrywkę w dobrym wykonaniu, dodajmy kilka minut na szatnię i wyjście po zakończeniu, a nie w trakcie przedstawienia. Pamiętaj-my o wyłączeniu komórek. Dziś w wielu instytucjach przed rozpoczęciem wydarzenia usłyszymy komunikat z prośbą o wyłączenie telefonów. Mimo tego nieste-ty zdarza się, że coś zadzwoni. Pamiętajmy też o bra-wach we właściwych momentach. Często nagradzamy artystów po świetnej kwestii czy arii w trakcie przed-stawienia, na pewno na jego zakończenie. Pamiętajmy jednak, że w operze nie klaszczemy po uwerturze, która ją rozpoczyna, a na koncertach po kolejnych częściach utworu tylko po jego zakończeniu.

O ile kino można potraktować jako muzę lżejszego kali-bru i pozwolić sobie na mniej odświętny strój, to pozo-

stałe uwagi są jak najbardziej na miejscu. Można by tu zapytać, a co z jedzeniem w kinie? Liberalni kinomani mówią, że jest to dozwolone. Wszak w większości kin są dziś bary, w których możemy kupić przed seansem różne słodkości. Prawdziwi kinomani nigdy jednak nie sprofanują oglądania filmu jedzeniem popcornu lub cukierków. Pamiętajmy też, że nawet najcichsze chru-panie może innym przeszkadzać. Prawdziwym postra-chem miłośników X muzy są jednak opowiadacze treści filmu.

Dla wszystkich, którzy mają miejsca w środku rzędu, zarówno w kinie, jak i w teatrze czy operze, jedna uwa-ga zasadnicza. Udając się na swoje miejsce pamiętajmy, że zawsze (!!!) przechodzimy przodem do osób, które już w tym rzędzie siedzą. Osoby, które wcześniej zajęły miejsca, mogą w tej sytuacji trochę się podnieść bądź odsunąć kolana w bok, by przechodzący mogli przejść.

Często po wizycie w świątyni sztuki wybieramy się do kawiarni lub restauracji. Pamiętajmy, że do lokalu pierwszy wchodzi mężczyzna, aby zorientować się czy są wolne miejsca. Przy wychodzeniu kolejność jest już tradycyjna, czyli pierwsza idzie kobieta. Mężczyzna za-wsze pomoże jej natomiast zdjąć lub założyć okrycie wierzchnie. W kawiarni kobieta może zostać w nakry-ciu głowy, w restauracji powinna je zdjąć. Zdarza się też, że jesteśmy po wydarzeniu zaproszeni na przyjęcie i spotkanie z bohaterami wieczoru w siedzibie instytu-cji. Zazwyczaj będzie to przyjęcie na stojąco. Czekaj-my aż gospodarz zaprosi do stołu lub wzniesie toast. Częstujmy się pamiętając, że zawsze możemy wziąć do-kładkę. Przyjęcia stojące umożliwiają przemieszczanie się i swobodne rozmowy z wieloma gośćmi.

Trochę o kulturze w kulturze

www.magazynstyle.pl/22/2011 17

felieton

Page 18: Magazyn STYLE | listopad 2011

Teatr musi działać!

strony na sztukę

www.magazynstyle.pl/22/201118

tekst: Irena Świtalska

Antypody?A skąd! To tylko kolejny dowód potwierdzający zasadę, według której Teatr Polski działa od kilku sezonów, a ład-nie ujęta przez recenzentkę miesięcznika Teatr, w którym sporo miejsca w najnowszym numerze poświecono wy-darzeniom minionego, jubileuszowego sezonu: „Bielski teatr ma imponująco szeroką ofertę, gdzie rzeczywiście każdy może znaleźć coś dla siebie. Tutaj tak bolący spek-takl, jak Żyd (właśnie odbyło się setne przedstawienie!), może znaleźć się w repertuarze obok Szalonych nożyczek a Mayday obok Bitwy o Nangar Khel. Niejeden 121-latek chciałby być w tak dobrej formie, tym bardziej, że 120 uro-dziny trwające cały ubiegły sezon mogły być - zważywszy na zaawansowany wiek - nieco wyczerpujące dla jubilata. Świętowanie rozpoczęło się jesienią od iście cesarsko-kró-lewskiej parady z udziałem Najjaśniejszego Pana Francisz-ka Józefa i Małżonki, a zakończyło w czerwcu przeglądem Teatr działa!”.

Pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami mogliśmy być świad-kami siedmiu premier: Norymbergi (w reżyserii Doroty Ignatjew, Nowego Wyzwolenia (debiut reżyserski Eweliny Marciniak, już nagrodzony na festiwalu), Mistrz &Małgorza-ta Story (adaptacja i reżyseria Robert Talarczyk), Taka fajna dziewczyna jak ty autorstwa i w reżyserii Ingmara Villqista, Bitwy o Nangar Khel Artura Pałygi w reżyserii Łukasza Witt -Michałowskiego, Boga Mordu Yasminy Rezy, w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza i wreszcie Królów dowcipu w re-żyserii Piotra Ratajczaka.

Teatr działa! był festiwalem spektakli jednej sceny. Bielskiej sceny. Ryzykowne przedsięwzięcie. Wyjątek stanowił pokaz mistrzowski Białej bluzki z Teatru Polonia.

Wakacje trwały jeszcze w najlepsze, gdy na małej scenie w gmachu przy ul. 1 Maja w Bielsku- Białej Anna Guzik i reżyser Jacek Bończyk zastanawiali się, co to naprawdę znaczy być „Singielką”. Tymczasem na dużej, niemal cały zespół mierzył się już z „Procesem” Franza Kafki pod okiem debiutującego reżysera Jacka Bały.

foto

: Tom

asz W

ójci

k

Page 19: Magazyn STYLE | listopad 2011

Pokazom spektakli towarzyszyły sesje dramatur- gów oraz dyrektorów teatrów. Zaproszenie do roz-mów o kondycji współczesnego dramatu i teatru przyjęli między innymi Krystyna Janda, prof. Tadeusz Sławek, Ingmar Villqist, dyrektorzy scen w Legnicy - Jacek Głomb, Bydgoszczy - Paweł Łysak, publicyści Roman Pawłowski i Michał Smolorz oraz silna gru-pa polskiej współczesnej dramaturgii: Paweł Demir-ski, Małgorzata Sikorska-Miszczuk, Artur Pałyga, Piotr Rowicki i Szymon Bogacz.Dyskutowano zawzięcie nie tylko podczas obu paneli, ale po każdym przeglądowym pokazie. Dyskutowali nie tylko artyści i krytycy ale, przede wszystkim widzowie, którzy licznie przybywali na przegląd przedstawień swojego teatru.

W Teatrze czytamy bowiem, że repertuar bielskiej sceny „dobierany jest z rozmysłem, otwarty na próby współczesnego świata i rodzime uwikłania, kształcący widza w kierunku świadomego udzia-łu w rzeczywistości. (...) Bóg mordu pojawia się w tym samym czasie, co w stołecznym Ateneum, a problem Nangar Khel brany jest na warsztat za-raz (kiedy media zrobiły z tego wydarzenia news z negatywnym przesłaniem). Teatr zamawia nowe teksty, kreuje wydarzenia (Mistrz & Małgorzata Story), a większość nowości ostatniego sezonu to prapremiery. (...) Prowadzony przez dyrektora Ta-larczyka zespół cały czas rozwija swoje możliwości i może podjąć się bardzo wymagających zadań”.Trudno o piękniejszą laurkę urodzinową. Bielski Teatr Polski przyciąga. W ciągu ostatnich lat pracowali dla niego – pisząc lub reżyserując Artur Pałyga, Ingmar Villqist, Magdalena Piekorz, Jacek

Bończyk, Igor Sebo, udały się dwa debiuty reżyser-skie - studentów krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej - Eweliny Marciniak (Nowe wyzwo-lenie) i Jacka Bały (Proces). W obsadach spektakli można zobaczyć gościnnie takich artystów jak: Annę Iberszer, Bernarda Krawczyka, Jauba Lewandow-skiego, Dariusza Niebudka, Bartosza Obuchowicza czy Błażeja Wójcika.

Bywa też odwrotnie. Bielscy aktorzy z powodzeniem łączą pracę na własnej scenie z gościnnymi występa-mi w innych teatrach lub na planie filmowym. Anna Guzik, związana z bielskim teatrem od 12 lat, grywa na innych scenach (Wydmuszka, Antoine). Grażyna Bułka, ukochana przez śląską publiczność Święt-kowa ze spektaklu Cholonek, występuje również w spektaklu Dwa w Teatrze Korez, a już w listopadzie zobaczymy ją w Teatrze Śląskim, w premierowym spektaklu Jakobi i Leidental. Nazwisko Grzegorza Si-kory znajdziemy w obsadzie jednego z przebojowych przedstawień warszawskiej Komedii.

Do tego grona zalicza się też dyrektor Teatru Pol-skiego, Robert Talarczyk, który z powodzeniem reżyseruje na warszawskich scenach. W Capitolu możemy oglądać Pomalu, a jeszcze raz! i Carmen - sztukę na 10 telefonów komórkowych, w mienią-cych się od gwiazd obsadach (Hanna Śleszyńska, Joanna Trzepiecińska, Maria Niklińska, Krzysztof Tyniec, Anna Gornostaj, Jacek Bończyk i Olga Boń-czyk), a w planach na najbliższe miesiące kolejne re-alizacje w teatrach Kamienica i Rampa. Całą trójkę - Annę Guzik, Grażynę Bułkę i Roberta Talarczyka można też od niedawna podziwiać w kinach, w filmie Ingmara Villqista i Adama Sikory pt. Ewa.

Reżyser Talarczyk nie zapomina, na szczęście, o Śląsku (ostatnia premiera to Bulwar zdradzo-nych marzeń w Gliwickim Teatrze Muzycznym) i o Bielsku-Białej. Żyd, Popcorn, Moje drzewko Pomarańczowe i wreszcie spektakl okrzyknięty najważniejszą jubileuszową premierą, Mistrz & Małgorzata Story - to zobowiązuje. Reżyser Ta-larczyk powróci na własną scenę, żeby zamknąć 121. sezon prapremierą spektaklu Leć, Adam, leć - pierwszą teatralną próbą zmierzenia się z legen-dą Adama Małysza. Tekst powstaje na zamówie-nie Teatru Polskiego. Mamy zatem kontynuację teatru autorów i reżyserów.

W lutym Ewelina Marciniak zmierzy się z Gom-browiczem, w marcu Ingmar Villqist pokaże Miłość w Koenigshutte, w kwietniu Michał Sie-goczyński razem ze wspomnianą już Małgorzatą Sikorską-Miszczuk przygotują spektakl oparty na kultowej serii komiksów Kapitan Żbik.

Póki co, właśnie rozpoczynają się próby do Dziew-czyn z kalendarza – ciepłej opowieści o paniach w średnim wieku, które mają odwagę przeciw-stawić się konwenansom, upływowi czasu i wziąć udział w... rozbieranej sesji, której owocem ma być kalendarz. Spektaklowi (reżyseruje Tomasz Dutkiewicz) w karnawale będzie towarzyszyć gala piosenki kabaretowej Dziewczyna z PRL-u. Idealna, lekka i zabawna propozycja na wieczór sylwestrowy i kolejne długie i zimowe wieczory. Dla aktorek biorących udział w tym przedsięwzię-ciu - nie lada wyzwanie. Po którym już tylko kolej-ne... prapremiery. Bo teatr przecież musi działać. W każdym wieku.

www.magazynstyle.pl/22/2011 19TEATR POLSKI W BIELSKU-BIAŁEJ | 43-300 Bielsko-Biała, ul. 1 Maja

DZIAŁ ORGANIZACJI WIDOWNI | tel. 00 48 33 82 28 453 | rezerwacja biletów: [email protected] | www.teatr.bielsko.biala.pl

Page 20: Magazyn STYLE | listopad 2011

felieton

www.magazynstyle.pl/22/201120

Robert TalarczykAktor. Autor. Adaptator. Czechofil. Marzyciel. Reżyser. Ślązak. Laureat m.in. Nagrody Marszałka Województwa Śląskiego dla Młodych Twórców w dziedzinie kultury, Specjalnej Złotej Maski za kreatywność i wszechstronność umiejętności adaptacyjnych, aktorskich i reżyserskich, Nagrody Głównej Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@port i dwóch Pereł Sąsiadów, nagród Festiwalu Teatrów Europy Środkowej.Od 2005 dyrektor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Stale współpracuje też z chorzowskim Teatrem Rozrywki, katowickim Korezem i warszawskim Capitolem.Zrealizował ponad dwadzieścia spektakli teatralnych. Najważniejsze - także dla niego – to: „Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny”, „Krzyk według Jacka Kaczmarskiego”, „Kometa czyli ten okrutny wiek XX wg Nohavicy”’, „Testament Teodora Sixta”, „Żyd”, „Moje drzewko pomarańczowe”.Ostatnie adaptatorsko-autorsko-aktorsko-reżyserskie dokonanie to spektakl „Mistrz & Małgorzta Story” na scenie bielskiego Teatru Polskiego.Właśnie wydał debiutancką płytę pt. „Słowa”.

Listopad. Święto Zmarłych. Przez tę parę dni przed i po in-tensywniej niż zwykle wspominamy tych, którzy odeszli. Ja od paru dobrych lat zbieram wspomnienia. Chowam na dnie szuflady zdjęcia, w przepastnych pamięciach komputerów zapisuję historie. Prawdziwe, zmyślone, zasłyszane. Może kiedyś ulepie z nich opowieść o tych, co po drugiej stronie.

Oto jeden z bohaterów moich wspomnień:Miał grube kości, bujną czuprynę i pewną życiową niefra-sobliwość, która wszystkie jego „genialne” pomysły mające zapewnić dostatnie życie jemu, babci i oczywiście dzieciom, a co za tym idzie dzieciom ich dzieci, czyli wnukom, czyli... również i mnie obracała w niwecz. Dziadek Rysiek, a raczej Richat, bo tak się do niego zwracała cała familia, przepraco-wał sumiennie kilkadziesiąt lat na kopalni „Oheim”, później „Wujek”, jak ją nazwano po przyłączeniu Katowic do Polski w roku 1922 i w wieku lat 88 zasnął spokojnie, by obudzić się już w innym świecie, znów młody z elegancko wypomadowa-ną fryzurą ciemnych włosów, pełen sił, z wiadrem piwa obok stołu, na którym leżały karty do skata i parę drobnych.

Urodził się w zwyczajnym roku 1912, więc nie miał szansy załapać się na powstania śląskie i I wojnę światową, bo kie-dy przewalała się tuż obok jego domu wielka historia, był za młody, by przyłączyć się jednych bądź drugich i zmieniać historię świata. A może nie miałby na to ochoty? Nie przy-wiązywał wielkiej wagi do dat i wydarzeń, w których uczest-niczył, choć przecież na brak takowych nie mógł narzekać, bo prócz powstań i I wojny, pamiętał wkroczenie do Katowic wojsk polskich, był na pogrzebie Piłsudskiego w Krakowie w 1935 roku, trzy lata później w mundurze polskiego żoł-nierza anektował Zaolzie, a we wrześniu 1939 roku w tym samym mundurze oddawał broń żołnierzom Wehrmachtu, wśród których z niepewną miną pałętał się jego szwagier Stefan siłą wcielony na parę miesięcy do wojsk Rzeszy. W końcu obu kazano zrzucić mundury i zagoniono do ro-boty jako tanią autochtoniczną siłę roboczą na kopalnię „Wujek”. Potem wojna się skończyła, przyszli komuniści, a dziadek Richat nadal z pewnym dystansem, a nawet lek-kim znudzeniem przyjmował kolejne zmiany władzy w idio-tycznej PRL-owskiej rzeczywistości i dopiero dzień 16 grud-nia 1981 roku, kiedy jego ukochaną kopalnię rozprawiczyły buty zomowców, wytrącił go z równowagi, tym bardziej, że

po przeprowadzce z kolonii kopalnianych domków z ulicy Przodowników zamieszkał z babcią na ulicy Gallusa na-przeciw muru, przez który na teren kopalni wdarł się czołg oblepiony jak muchami, setką zomowców. Jego wzburzenie trwało jednak zaledwie kilka dni i rozpłynęło się w kwaśnym mleku, którego szklankę codziennie wypijał nim na dobre rozpoczął dzień.

Był już wtedy na emeryturze i co tydzień wymyślał inny spo-sób na dorobienie paru groszy do górniczej emerytury. Po-mysły były zaiste, jak na owe czasy epokowe, lecz niestety owa wspomniana na początku niefrasobliwość dziadka nie pozwalała postawić jego skromnej osoby obok Rockefellera i Rothschilda. Zaczynało się zawsze tak samo...

Dziadek budził się rano, golił, podśpiewując pięknym, czy-stym tenorem kilka operetkowych pieśni, których nauczył się jeszcze przed wojną w chórze kopalnianym „Lutnia”, potem wypijał szklankę kwaśnego mleka i szedł na spacer przyjrzeć się z bliska swojej ukochanej kopalni. W tym cza-sie babcia przygotowywała śniadanie, według od wieków ułożonego schematu - poniedziałek: wątrobianka, wtorek: salceson, środa: szprotki, czwartek: pasztetowa, piątek: bia-ły ser, sobota: jajecznica, niedziela: kiełbasa z wody. Kiedy wracał, miał już w głowie perfekcyjny plan, który w ciągu najbliższych tygodni miał uczynić z niego jednego z najbo-gatszych ludzi na kuli ziemskiej. Zajadał chleb z salceso-nem i tajemniczo uśmiechał się do babci, która udawała, że nie widzi jego pomrukiwania i zadowolonej miny, po czym wstawała od stołu szepcząc „zaś to samo” i szła do starej Mamokowej poplotkować i powspominać, jak to było fajnie za „staryj Polski”. W tym czasie dziadek wcielał w życie swój plan. Miałem szczęście uczestniczyć w kilku dziadkowych eskapadach po złote runo, gdyż jako najstarszy wnuk mia-łem uprzywilejowaną pozycję w rodzinnej hierarchii. Szcze-rze mówiąc zastanawiałem się czasem, czy powinienem się z tego faktu cieszyć, czy raczej smucić, gdyż pomysły dziad-ka Richata były czasem odrobinę niebezpieczne...

I tu zostawmy dziadka Richata i jego genialny plan. Nie czas i miejsce na to, by snuć dalej tę opowieść. Jest jedną z wie-lu. Może kiedyś złoży się na książkę opowiadającą historię mojej rodziny.

DZIADEK RIChAT

Page 23: Magazyn STYLE | listopad 2011

www.magazynstyle.pl/22/2011 23

felieton

FOT.: ze spekTaklu "singielka"

Dzieje się, moi Państwo! Krajobraz przed Euro zmienia się w bły-skawicznym tempie..., no w każdym razie się zmienia. Inwesty-cje ruszyły pełną parą. Niektóre są już na końcu drogi - jak np. Dworzec Centralny w Warszawie, niektóre dopiero wstępują na ścieżkę odnowy, jak stacja Łódź Fabryczna. Czuję w nozdrzach wiatr zmian, choć uczciwiej byłoby powiedzieć, że czuję ten wiatr na własnym krzyżu, bo każdemu remontowi towarzyszą niepraw-dopodobne przeciągi, hałas i dezinformacja. No cóż, znoszę te niedogodności z podniesionym czołem, szalikiem na szyi i palca-mi w uszach, bo wiem, że służą wyższym celom!

Swego czasu stworzyłam subiektywny ranking najbardziej nieprzyjaznych pasażerom dworców kolejowych. Sporo po-dróżuję po kraju i choć oczywiście jest wiele miejsc, w któ-rych mnie jeszcze nie było, to jest również sporo miejsc, w których widziano mnie już nie raz. Z bólem w sercu, bo to przecież miejsce mojego urodzenia, dorastania i wielu rzewnych wspomnień, czołowe miejsce w tym niepochleb-nym rankingu zajął dworzec w... Katowicach. Przepraszam jeśli kogoś uraziłam tą opinią, ale spędziłam na tym dworcu nie-jedną godzinę i wiem, że nie oferował on pasażerom żadnych wy-gód. Kolokwialnie mówiąc - „brud, smród i ubóstwo” lub jak kto woli - brud, smród, złodziejstwo i brak miejsc do siedzenia. Do tego należy dodać problem bezdomnych, zboczeńców, narkoma-nów i wyłudzaczy. Wszystko widziałam na własne oczy i mogę za-świadczyć. Nie dziwcie się zatem, Państwo, że przymusowy pobyt w tym miejscu uważałam za dopust boży. Ale te czasy minęły! No, częściowo w każdym razie. Już w niedalekiej przyszłości mękom moim i innych współpasażerów nadejdzie kres! Bo oto wtaczając się wolniutko na katowicki peron ukazała się przed moimi oczy-ma niezwykła panorama - „Ground Zero”. Wydarty do poziomu minus pięć lej. Dziura. Wyrwa. Brak. Chwilowy jedynie, bo mó-wiąc słowami piosenki „już za parę dni, za dni parę” (no, może trochę dłużej), będę miała przyjemność oglądania i korzystania z najnowocześniejszego obiektu kolejowego w Polsce! Wiem, po-padłam w emfazę, ale jestem lokalną patriotką, skazaną przez swój zawód na ciągłe przemieszczenie się, więc jestem napraw-dę podekscytowana tym faktem. Poza tym ów nowy dworzec

jest szansą na zatarcie dotychczasowych niemiłych wspomnień związanych z tym miejscem, jak również antidotum na wszelkie niedogodności związane z tzw. stanem przejściowym. Katowice wreszcie będą miały obiekt, który, mam nadzieję, spełniać będzie wszelkie podróżnicze marzenia pasażerów. I tutaj podpowiadam tym, którzy projektują i mają swój udział w tworzeniu tego cacka. Jako osoba z wieloletnim doświadczeniem, która na „nie-jednym dworcu chleb jadła”, marzę... Marzę o nowoczesnej strefie pasażera z wygodnymi siedzeniami, bez przeciągów i skrzekliwej muzyki, z tablicą odjazdów i przyjazdów wi-doczną z każdego miejsca, żeby nie było potrzeby zrywania się w popłochu i sprawdzania co minutę czy nasz pociąg nie wjechał czasem na inny peron. Ze ZROZUMIAŁYM przez wszystkich komunikatem głosowym, AKTUALNYM zega-rem oraz bezpłatną strefą Wi-Fi. Marzę o ruchomych scho-dach na perony, które ułatwiłyby transport ciężkich walizek oraz wózków, o nowoczesnej i niedrogiej przechowalni bagażu, maszy-nach samoobsługowych oraz o sprawnej i miłej obsłudze w niezli-czonej ilości kas. Żeby były bankomaty, przytulne kafejki, sklepy, w których będę buszować czekając na odpowiednie połączenie i przede wszystkim, żeby było BEZPIECZNIE! Chcę mieć poczucie i pewność, że przebywając na tym dworcu nie zostanę okradzio-na, pobita czy zmolestowana. Chcę nowoczesnego monitoringu oraz szybko, sprawnie i skutecznie działających służb, które będą chronić mojego bezpieczeństwa, mienia oraz spokoju ducha. Nie są to przecież życzenia wyssane z palca, zaobserwowane w fil-mach fantasy czy science fiction, ale udogodnienia mające służyć następnych kilkadziesiąt lat. Niech przy okazji owej ogromnej inwestycji ktoś pomyśli o nas, zwykłych pasażerach, którzy po-ruszamy się między miastami i znosimy najróżniejsze niewygody; czekając na opóźnione pociągi w zimnie i przeciągu nawet kil-kadziesiąt minut, wydajemy krocie na bilety i kawę w plastiko-wym kubku, zarazem martwiąc się, czy dobiegniemy na mityczny piąty peron z obciążeniem godnym telewizyjnych strongmanów, pokonując przeszkody rodem z gry w podchody. Niech ten nowy dworzec będzie dla nas Ziemią Obiecaną i spokojnym portem, do którego będziemy zawijać z przyjemnością. Chyba po tych latach niewygód należy się nam odrobina komfortu?

Idzie nowe!

Anna Guzik

Aktorka teatralna i filmowa. Urodzona i wychowana w Katowicach. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną we Wrocławiu. Od 11 lat związana z Teatrem Polskim w Bielsku-Białej, gdzie obecnie oglądać ją można w spektaklach - „Królowa piekności z Leenane”, „Taka fajna dziewczyna jak ty” czy „Hotel Nowy Świat”. Równolegle z pracą w teatrze przebiega jej kariera filmowo-telewizyjna. Jej najbardziej znane role to tytułowa „Hela w opałach” oraz Żaneta Zięba z serialu „Na Wspólnej”. Zwyciężczyni szóstej edycji „Tańca z gwiazdami”.Lubi: skrajności - góry i morze. Zawrotne tempo i chwile błogiego lenistwa. Niespodzianki, ale tylko te pozytywne.Unika: gotowania. I wrednych ludzi...

Page 24: Magazyn STYLE | listopad 2011

Jeden łuk (aparat na jedną szczękę) to koszt w granicach 1300-3000 zł. Do tego należy do-liczyć konsultacje, wizyty kontrolne czy inne dodatkowe opłaty np. doklejenie oderwanego zamka.

Kolorowe szaleństwo- Ligatury są elementem reten-cyjnym w aparacie stałym. Ich rola polega na dociśnięciu łuku do szczeliny zamków, dzięki czemu aparat staje się aktywny. Mogą być metalowe oraz ela-styczne i te właśnie występują w całej gamie kolorów - opowia-da dr n. med. Urszula Ucherek-Kowalska.

O istnieniu kolorowych gumek dowiedzia-ło się w gabinecie rodzeństwo Martyna i Kornel Kwiecińscy. Mieli oni w tym samym czasie zakładany aparat. Ligatury towarzy-szyły im prawie przez 2 lata życia. - Ogólnie mam same dobre wspomnienia z czasów noszenia aparatu. Każda ligatura na zębie może mieć inny kolor, oczywiście zależy to od chęci użytkownika. Przez pierwszy rok miałam gumki osobno. Gdy układ moich ząb-ków się polepszył, pani ortodontka założyła mi jedno wielkie pasmo ligaturek i tu musiał być już ten sam kolor - wspomina licealistka Martyna Kwiecińska.- Ligatury wymienia się przy każdej wizycie, czyli po 4-6 tygodniach noszenia, chyba że nastąpi niespodziewana awaria - odklejenie zamka bądź pęknięcie łuku - mówi Monika Smyczek, asystentka stomatologiczna z gabi-netu ortodontycznego.

Cena uśmiechuWystępują dwa typy aparatów ortodontycz-nych: ruchome oraz stałe. Pierwsze są wyj-mowane i noszą je przeważnie dzieci, które mają zęby mleczne lub mieszane. Natomiast te drugie korygują wady poważniejsze i sto-sowane są u młodzieży i dorosłych.

Stały aparat powinno zakładać się dla korek-ty nieprawidłowości zębowych, ale pomaga też w niwelowaniu niektórych wad wymowy. Zbudowany jest z pierścieni i zamków, które mocuje się specjalnym klejem. Przez zamki przechodzi sprężysty drut, który wywiera na zęby dokładnie określoną siłę. Największą uwagę przykuwają zamki, które mogą być zrobione z różnych materiałów. I właśnie na te zamki zakłada się ligatury.

- Warto jednak wiedzieć, że wśród aparatów stałych istnieją systemy samoligaturujące, w których zamki są czymś w rodzaju zatrza-sków utrzymujących łuki. W tych systemach ligatury na ogół nie są używane - tłumaczy specjalista ortodonta, dr n. med. Urszula Ucherek-Kowalska z gabinetu w Tarnowskich Górach.

Ortodonta decyduje o czasie trwania terapii. Typowe leczenie składa się z wykonania nie-zbędnych badań, zebrania materiałów o uzę-bieniu, ustalenia planu leczenia. Następnie zakładamy aparat, który średnio nosi się od półtora do dwóch i pół roku. Po tym czasie pacjent ma jeszcze aparat retencyjny, który ma utrzymać efekty leczenia i nie dopuścić do nawrotu wady.

zdrowie i uroda

Sposób na kolorowy uśmiech

www.magazynstyle.pl/22/201124

tekst i foto: Marcin Socha

- Czasami zdarza się, że ligatura spada z zam-ka lub ulega uszkodzeniu w czasie jedzenia lub czyszczenia zębów. Wówczas najlepiej po-prosić o pomoc swojego ortodontę. Nie widzę powodu, aby pacjenci mieli robić to samo-dzielnie, tym bardziej, że takie manipulacje grożą uszkodzeniem aparatu - przestrzega Urszula Ucherek-Kowalska.

- Sama ligaturek nie zakładałam, ale była tego prosta przyczyna, nigdy żadna mi nie spadła i nie miałam potrzeby zabawiania się w orto-dontę - wspomina Martyna Kwiecińska.- Wolałem nie dotykać tego sprzętu na zę-bach. Jest droższy niż mój telewizor - dodaje jej brat.

W gabinetach ortodontycznych jest duży wybór ligatur. Można dostosować kolor do oczu, ulubionej drużyny czy stylu ubierania. Założenie ich podczas wizyty nie wiąże się z dodatkową opłatą. Jednak gdyby pacjent chciał, to może kupić upragniony kolor na serwisach aukcyjnych, gdzie cena to około 3 zł za sztukę. - Pacjenci zazwyczaj przychodzą z wybranym kolorem. Dorośli rzadko decydują się na takie rozwiązanie, częściej zdarza się to u nastolat-ków - twierdzi Monika Smyczek.

Niestety, ligatury przebarwiają się. Zmianę koloru powodują produkty spożywcze zawie-rające silne barwniki. - Zdarza się, że kolorowa ligatura, w szczegól-ności koloru pastelowego, może się odrobinę rozjaśnić. Przebarwienia częściej występują przy ligaturach kosmetycznych czy białych, jeśli pacjent pije dużą ilość kawy, mocną her-batę czy napoje gazowane - tłumaczy Monika Smyczek.

Czy ludzie zwracają uwagę na ligatury? - Jeżeli ktoś lubi się wyróżniać, to można ośle-pić przechodniów uśmiechem. Ja preferowa-łem jednolite. Zimą założyłem białe, bo ładnie komponują się ze śniegiem - wspomina Kor-nel Kwieciński.- Większość znajomych szybko zauważała zmianę kolorów. Najśmieszniejsze jest to, że kiedy zdjęłam aparat, jeden z kolegów stwier-dził, że z kolorowymi ligaturami było mi ład-niej - śmieje się Martyna Kwiecińska.

Kolorowe gumki mogą pacjentom życie tyl-ko uprzyjemnić i zrekompensować ten długi czas noszenia. Osoby, które zastanawiają się nad założeniem aparatu, nie powinny się wa-hać i obawiać, tylko udać się do ortodonty. Po takiej wizycie na ich twarzy może bowiem zagościć bardzo kolorowy uśmiech.

Wiatr We Włosach, druty na zębach, a na nich… tęczoWe bądź Wojenne barWy. W dzisiejszych czasach uśmiech to WizytóWka człoWieka, a zdroWe, proste zęby spraWiają, że jesteśmy postrzegani jako osoby dbające o sWój Wygląd. koloroWe gumki uatrakcyjniają aparat ortodontyczny, jednak on sam jest inWestycją, która zaprocentuje W przyszłości. ligatury natomiast są oboWiązkoWe, jeżeli chcemy Wyróżnić się z tłumu.

Page 26: Magazyn STYLE | listopad 2011

www.magazynstyle.pl/22/201126

JWychowanie na macie

Tekst: Anna Cichowska

Tutaj swoją karierę rozpoczął niegdyś Waldemar Legień – zdo-bywca dwóch złotych medali olimpijskich. Teraz do nadcho-dzącej olimpiady w Londynie przygotowują się kolejni mistrzo-wie: Robert Krawczyk, Paweł Zagrodnik i Janusz Wojnarowicz. Trenują pod okiem byłego trenera kadry narodowej, medalisty olimpijskiego z Montrealu, Mariana Tałaja. - Nie pierwszy raz jestem w „Czarnych”, a jednak ciągle zaska-kuje mnie atmosfera w klubie – mówi Tałaj. - Tutaj zawsze byli świetni zawodnicy. Mogłem przywieźć dziesięciu najlepszych z narodowej kadry, a oni i tak mieli tu z kim walczyć – wspo-mina trener.

Marian Tałaj jest jedynym spośród trzynastu trenerów, który nie wywodzi się z bytomskiego klubu. Pozostałych dwunastu to wychowankowie „Czarnych”. - Wszyscy kiedyś przyszli się tutaj zapisać tak, jak teraz te dzie-ci. I wszyscy oni osiągali bardzo dobre wyniki sportowe jako zawodnicy – mówi prezes klubu, Józef Wiśniewski.

A trenują tu już 5-latkowie. Tak między innymi zaczynał Szy-mon Pisko, którego trzy lata temu przyprowadził tutaj tata. Oj-ciec Szymona razem ze swoimi braćmi także kiedyś trenował w „Czarnych”.- Judo to sport, który uczy, mobilizuje i przede wszystkim wy-chowuje. Nie jakaś tam bijatyka. Judo kształtuje charakter i za-chowanie – mówi ojciec Szymona. - Ja trenuję już trzeci rok – opowiada siedmioletni Antoś Sołtys. - I też tutaj przychodził mój brat, a przed moim bratem i przede mną mój tata. I wszyscy trenowali u pana Piotra Wichra – do-daje Antoś.

Ten trener od lat zajmuje się najmłodszymi dziećmi. Sam kiedyś był zawodnikiem w klubie.- Prowadzę zajęcia nawet z czterolatkami. U mnie stawiają swo-je pierwsze kroki. To jest taka zabawa w judo - mówi Wicher. Piotr Wicher trenował także tych najwybitniejszych, między in-nymi Przemysława Matyjaszka i Roberta Krawczyka.

sportowy charakterfo

to: a

rchi

wum

GKS

„Cza

rni”

Byto

m

Przychodzą tutaj codziennie – mali adePci, młodzi i dorośli zawodnicy, mistrzowie i medaliści. tutaj się rozwijają i wychowują. zdobywają medale mistrzostw Polski, euroPy i świata ale też te najważniejsze - medale igrzysk olimPijskich. dla najmłodszych to „zabawa w sPort”, dla starszych ciężka Praca i ogromne zaangażowanie. i tak już od 45 lat trenują judocy w jednym z najbardziej utytułowanych klubów sPortowych w Polsce – gks „czarni” bytom.

Page 27: Magazyn STYLE | listopad 2011

- Ci młodsi mają styczność z najlepszymi, bo obserwując ich wysi-łek mogą się doskonale rozwijać - dodaje trener. - Kiedyś pewnie zakończę karierę zawodnika. Ale mam za sobą studia trenerskie i jeśli będę miał możliwość, to chciałbym zostać w tym klubie. Spędziłem tu już 22 lata - mówi Rober Krawczyk.- Celem klubu jest osiąganie dobrych wyników sportowych. W działalności na tak szeroka skalę i dzięki wypracowanej strate-gii zawsze pojawią się tacy, którzy będą nas dobrze reprezentowa-li. I tak się to dzieje - podsumowuje Józef Wiśniewski.

Słowo „judo” po japońsku oznacza „łagodną, szlachetną drogę”. Chociaż wymaga ona także wytrwałości i ciężkiej pracy. Jednym z elementów filozofii judo jest „czynić tak, aby współdziałanie ciała i umysłu dawało jak największe efekty”. W bytomskiej historii judo te efekty widać doskonale.

- Na tamtym etapie żadnych wielkich wyczynów chłopcy nie robili, ale cieszę się, że udało mi się ich zachęcić i że nie zrezygnowali z kariery – mówi z dumą.

Z najmłodszymi zajęcia prowadzi także Andrzej Sadowski, syn wielokrotnego medalisty i trenera kadry narodowej juniorów Piotra Sadowskiego. Andrzej ma 23 lata i choruje na porażenie mózgowe. Prawie całe dzieciństwo spędził na macie. Z ojcem jeź-dzi na zawody i zgrupowania, także te międzynarodowe. Lekarze uważają, że dzięki temu Andrzej lepiej się rozwija, że judo to dla niego element rehabilitacji. - On zna wszystkie komendy, otwiera zawody, jest w stanie w po-prowadzić sam rozgrzewkę – mówi Piotr Wicher. - Andrzej świetnie komunikuje się z dziećmi. Ale to działa w dwie strony, bo one są także oswojone z jego niepełnosprawnością. Ta integracja daje dużo korzyści – mówi Piotr Sadowski. - Większość jego kolegów przebywa w domu albo w ośrodkach, a Andrzej właściwie normalnie żyje – dodaje.

„Czarni” swoje sukcesy sportowe oraz niecodzienną atmosferę zawdzięczają dobrze wypracowanej przez lata strategii oraz pra-cy zespołowej, której od 45 lat niezmiennie przewodzi założyciel klubu Józef Wiśniewski. - Byłem judoką i trafiłem do Bytomia, bo ożeniłem się z bytomian-ką – wspomina prezes. - Wtedy w mieście mało kto wiedział, co to znaczy judo. Założyłem sobie wysokie cele - chciałem, aby klub był duży, aby osiągał znaczne sukcesy i był kulturalnym miejscem. I udało się - dodaje. - W latach sześćdziesiątych o judo tylko mity krążyły – mówi Zenon Mościński, który 45 lat temu zapisał się jako jeden z pierwszych adeptów klubu. - Ja chodziłem wcześniej na boks. Ale judo? Nie bardzo wiedziałem co to takiego – wspomina. Dzisiaj jest tu trene-rem koordynatorem.

- Judo to jest cały system wychowania. A trener ma dużą swobodę, ma pole manewru, tylko trzeba chcieć - wyjaśnia Zenon Mościń-ski. - Mnie nie raz proponowano, abym trenował kadrę narodową. Ale uznałem, że wolę zostać w naszym klubie. I mam z tego satys-fakcję – dodaje.- Osiągamy dobre wyniki sportowe na poziomie krajowym i mię-dzynarodowym we wszystkich grupach wiekowych - mówi Józef Wiśniewski. - W tym roku po raz kolejny mistrzostwo Polski zdoby-li juniorzy młodsi. Za kilka lat to oni mogą nam przynieść kolejne sukcesy na igrzyskach olimpijskich - tłumaczy.

Podobną wagę przywiązuje się tutaj do corocznych zapisów. - Nie chcemy, żeby okazało się na przykład za 10 lat, że braku-je nam jakiegoś rocznika, bo zaniedbaliśmy zapisy w przeszłości - dodaje prezes.

A wielkie sukcesy sportowe wymagają ogromnej pracy. Robert Krawczyk, uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Pekinie i Atenach ćwiczy codziennie od lat.- Trenuję judo, bo to lubię. A do takiej pracy, do takiego wysiłku nie można nikogo zmusić. Jeśli zawodnik nie ma zaangażowa-nia, pasji, to długo nie wytrzyma - mówi wielokrotny medalista. Wiedzą to także Beata Pacut i Paweł Borowicz - szesnastolet-ni wielokrotni medaliści. Marzą, aby kiedyś wystąpić na olim-piadzie i zdobyć medal. Beata już teraz ma na swoim koncie brąz zdobyty na Europejskich Igrzyskach Młodzieżowych oraz udział w Młodzieżowych Mistrzostwach Świata. Trenują w gru-pie wyczynowej, tej samej co Robert Krawczyk. Ich opiekunem jest Przemysław Matyjaszek, uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Atenach.- Jako zawodnik odnosiłem duże sukcesy, ale ta praca także daje mi radość - mówi Matyjaszek.

Wychowanie na macie

www.magazynstyle.pl/22/2011 27

Page 28: Magazyn STYLE | listopad 2011

Bwww.magazynstyle.pl

/22/201128

Właścicielem buicka jest Marek Winsczyk, posiadacz ośmiu zabyt-kowych pojazdów. Buick do jego

kolekcji trafił jako drugi, zaraz po jaguarze E-Type. Chcąc wziąć udział w Nowodwor-skim Rajdzie Pojazdów Zabytkowych, Ma-rek Winsczyk postanowił rozejrzeć się za samochodem przedwojennym. Zaintereso-wany motoryzacją anglosaską, początkowo szukał samochodu produkcji angielskiej, ostatecznie wybór padł jednak na rynek amerykański. – Dla nas to zaskakujące, ale w USA jest mnóstwo samochodów przedwojennych za- chowanych w idealnym stanie – mówi Ma-rek Winsczyk. – Stany Zjednoczone to kraj, którego nie dotknęły wojny światowe, więc te samochody po prostu tam są. Nikt nie używał ich do transportu czy do walki, nie zostały zniszczone. Do tego w okresie mię-dzywojennym 70% światowej produkcji sa-mochodów przypadało właśnie na Stany. Poszukując samochodu oryginalnego, który nie byłby tak popularny, jak fordy

z tamtych czasów, Marek Winsczyk trafił na buicka, wystawionego na aukcji inter-netowej. Licytację przeprowadzał likwi-dator majątkowy, poprzedni właściciel posiadał pojazd od 30 lat. Z Pensylwanii buick przypłynął do Gdyni w grudniu 2007 roku, a jego idealny stan zaskoczył nawet nowego właściciela. – To, co możemy oglądać w tej chwili, to właściwie stan, w jakim samochód dotarł z USA. Trzeba było jedynie wypolerować lakier, odrestaurować drewniane progi i wymienić olej – mówi Marek Winsczyk. – Ponadto w samochodzie znalazłem ory-ginalną instrukcję obsługi z lat międzywo-jennych, katalog części samochodu oraz oryginalne łańcuchy przeciwśnieżne. W 2008 roku buick wziął udział w rajdzie z okazji 100-lecia Automobilklubu Pol-skiego. Przejechał wtedy po Warszawie ponad 150 km i spisał się wzorowo, choć mechaniczne hamulce, nieprzystosowany do stania w korkach układ chłodzenia oraz niezsynchronizowana skrzynia bie-gów sprawiają, iż jazda nim to prawdziwe wyzwanie.

tekst: Alicja Partyka

SamochóddlakoneserówCharakterystyCzny buiCk z 1928 roku, to jeden z pierwszyCh pojazdów, które przykuwają wzrok odwiedzająCyCh Galerię MotoryzaCji i teChniki w bytoMiu. patrząC na ten Model, skojarzenia z kineM GanGsterskiM nasuwają się MiMowolnie.

foto

: Mac

iej P

arty

ka, a

rchi

wum

pry

wat

ne M

arka

Win

szcz

yka

motoryzacja

Page 29: Magazyn STYLE | listopad 2011

tekst: Alicja Partyka

koneserów Buick 28/27Nadwozie oparte na szkielecie drewnianym z ośmioma punktami mocowań, pięciomiejscowe, czterodrzwiowe.Wymiary:Długość - 4350 mmSzerokość – 1798 mmWysokość – 1780 mmRozstaw osi – 2903 mm

Silnik – benzynowy, rzędowy, 6-cylindrowy, blok silnika i tłoki żeliwne.Pojemność skokowa – 3,4 l.Moc max. – 46,4 kW o momen-cie obrotowym 189 Nm.

Wał korbowy wraz z korbowodem odkuwane, podparty na 4 łożyskach, spód skrzyni korbowej oraz pokrywa zaworów ze stali tłoczonej.

Gaźnik – typu Marvel T-3 z automatycznym zaworem powietrza.

Przeniesienie napędu – silnik usytuowany wzdłużnie z przodu napędza koła tylne za pomocą 3-biegowej niezsynchronizowanej skrzyni o przesuwnych kołach wykonanych ze stali chromowo-niklowej.

Sprzęgło – suche, pięciotarczowe.

Układ kierowniczy – przekładnia ślimakowa z blokadą z regulacją kierownicy.

Zawieszenie: przód: zależne ze sztywną osią typu „Reverse Elliot” (końcówki obejmowane są przez zwrotnice) o przekroju dwuteownika, wykonana ze stali kutej z dodatkiem niklu; łożyska zwrotnic osadzone na utwardzonych tulejach brązowych. Resory piórowe, półeliptyczne, z hydraulicznymi amortyzatorami dźwigniowymi, odbojniki gumowe,tył: zależne, most napędowy typu „Torgue Tube” w kształcie litery „T”, usztywniony drążkami; amortyzatory hydrauliczne dźwigniowe, resory piórowe, ćwierćeliptyczne, mocowane sztywno do ramy.

Hamulce – taśmowe, działające na zewnętrzne powierzchnie bębnów, z tyłu dodatkowo na powierzchnie wewnętrzne.

Koła typu artyleryjskiego o drewnianych felgach.

www.magazynstyle.pl/22/2011 29

Page 30: Magazyn STYLE | listopad 2011

palcem i woda z syfonu), prezentuje też galerię postaci o niebanalnych pomy-słach, ubarwiających codzienność. Co innego rozmowy z Jackiem Bocheńskim zebrane w tomie Wtedy, które senty-mentalnego charakteru nie mają, ale równie celnie ilustrują rzeczywistość lat minionych – tym razem od strony literackiej. Tom wywiadów przynosi nie tylko refleksje o twórczości, ale i ocenę życia czy postaw pisarzy dawniej i dziś.

Amatorom powieści obyczajowych o po- smaku historycznych romansów przy-padnie do gustu Wenecja Vivaldiego, książka przenosząca odbiorców do osiemnastego wieku i fabuły osnutej wokół nieistotnej informacji z biogra-fii Rudego Księdza. Laurel Corona obserwuje życie dwóch sióstr, wycho-wywanych w sierocińcu. Młodszej, Chiaretcie, umożliwia zasmakowanie egzystencji poza murami rygorystycz-nej placówki. Starsza, Maddalena, nie może spełnić marzenia o romansie z wielkim kompozytorem – co na tle rozpasanych obyczajów ówczesnych wenecjan wybrzmiewa tragicznie. Po-wieść pełna jest w dodatku poetycko opisywanej muzyki.

Krótkie, ale całe historie Sławomira Mrożka zaostrzają apetyty czytelników. W tomie mieszczą się wybrane miniatu-

Dla czytelników, którzy chcie-liby sobie przypomnieć uro-ki lata, Agnieszka Marciniuk zatrzymuje w powieści oby-

czajowej Sad wizję pracy przy zbiera-niu wiśni. Bohaterki tomu całą swoją uwagę mogą poświęcać sercowym rozterkom i… tajemnicy seniorki rodu. Uwaga: skoncentrowana na emocjach autorka nieszczególnie przejmuje się fabułą, więc miłośnicy mocnych wra-żeń powinni wybrać pozycję z innej dziedziny literatury rozrywkowej. Na przykład sensacyjny kryminał Jana Mostowika Amatorka. Mostowik nie zajmuje się drobiazgami i małymi in-trygami – młodą lekarkę rzuca na żer trzęsącej krajem mafii: pozwala ko-biecie odkryć tajemnicę przestępczej siatki i pozbawia wsparcia bliskich. Lekarka samotnie musi zmierzyć się z bezwzględnymi bandytami – nieocze-kiwanie ujawniają się jednak jej talen-ty, które dają szansę na ratunek. Pości-gi, szantaże i pobicia to stały składnik tej powieści.

Z kolei Grażyna Trela powraca do te-matu wciąż modnego. W Obrazkach z Nebraski przypomina obyczajowe scenki z PRL-u, utrwalone w obser-wacjach jedenastoletniej dziewczynki. Obok zagadnień wspólnych tym, któ-rych dzieciństwo przypadło na czas PRL-u (oranżada w proszku, wyjadana

ry, pełne absurdu i zadziwiająco aktu-alnych komentarzy do rzeczywistości pozaliterackiej. Także do Domu żółwia Małgorzaty Szejnert nie będzie trzeba nikogo przekonywać: autorka przy-zwyczaiła już odbiorców do reportażo-wego stylu i wprowadzania ożywionej narracji w relacjonowaniu przeszłości. Tym razem przedmiotem zaintereso-wania czyni Zanzibar i udowadnia, że opowieść o tej wyspie także może być fascynującym doświadczeniem. Towa-rzyszy wielkim podróżnikom w ich wy-prawach, sprawdza związki Zanzibaru z Polską i przypomina o zwyczajach żółwi morskich. A wszystko to w urze-kającym rytmie prozy.

Paulina Sołowianiuk także sposobem prowadzenia tekstu budzi zaintere-sowanie dla bohaterki swojej książki Ta piękna mitomanka, Izabeli Czajki-Stachowicz. A że postać to niezwykła, znana bardziej za sprawą romansów i skandali niż twórczości, to i w biogra-fii roi się od ciekawostek oraz anegdot na jej temat. Autorka tomu czasem rezygnuje z dociekania prawdy, pre-zentując w jej zastępstwie legendę, kreowaną przez Czajkę – co zapewnia intrygującą lekturę.

Można więc naprawdę cieszyć się z je-siennej szarugi, jeśli tylko ta pozwala na śledzenie wydawniczych nowości…

Na szczęście już jesień!

Coraz dłuższe listopadowe wieCzory mają swój urok, zwłaszCza dla moli książkowyCh. Gdy poGoda znieChęCa do wyjśCia z domu, ulubiona lektura może zapewnić doskonały relaks, wolny w dodatku od wyrzutów sumienia związanyCh z poCzuCiem marnowania CenneGo Czasu.

Izabela Mikrut

Izabela MIkrut - Doktorantka na filologii polskiej Uniwersytetu Śląskiego, humorolog, recenzentka. Publikowała m.in. w „Śląsku”, „Toposie”, „Art Papierze” i „Guliwerze”. Od 2009 roku prowadzi własną, codziennie aktualizowaną stronę poświęconą głównie nowościom wydawniczym: tu-czytam.blogspot.com

nos w książkę

www.magazynstyle.pl/22/201130

Page 31: Magazyn STYLE | listopad 2011

www.magazynstyle.pl/22/2011 31

Każdy ostatni wtorek miesiącaW czasach, kiedy świat zdominowały multimedia, wydawać by się mogło, że miejsca dla fotografii brak. Nic bardziej mylnego. Ta stopklatka rzeczywistości ma się wyśmienicie, a swoją drugą młodość zawdzię-cza właśnie technice. Aparat cyfrowy stał się ogólnodostępny, a fotografie można prezentować całemu światu dzięki Internetowi. Komu jednak nie wystarcza amatorskie podejście do tematu, może rozwijać swoje umiejętności podczas spotkań z twórcami i znawcami fotografii. W listopadzie spotkanie zostanie poświęcone różnym gatunkom fotografii. Spotkaniom będą towarzyszyć zajęcia warsztatowe, prezenta-cje zdjęć i pokazy multimedialne.

Spotkania z fotografiąMuzeum Śląskie, Katowice, godz. 17.00

5.11.

Kiedyś Michał Urbaniak wyznał, że jazz to jego życie, skrzypce jego żona, a saksofon to kochanka. Teraz w Katowicach wystąpi nie tylko ze swoją „żoną i kochanką”, ale także z UrbSymphony pod batutą Jacka Błaszczyka. W katowickim koncercie będzie można usłyszeć elementy wielu gatunków muzyki: jazzu, folku i hip-hopu. Michał Urbaniak połączy charakter i brzmienie polskiej muzyki ludowej (np. oberek, mazurek) ze współczesnym drivem i groovem jazzowym. Repertuar złożony jest z kompozycji Michała Urbaniaka, w których przenikają elementy nowojorskiego jazzu z polską muzyką ludową i klasyczną (m.in. K. Szymanowski). Na program koncertu złożą się m.in.: Walcoberek, Krakus, i Ma-zurka z Sketches of Poland oraz UrbTime i Polak z Sketches of Manhattan. Szykuje się iście światowe granie.

Zaduszki jazzoweFilharmonia Śląska, Katowice, godz. 18.00

zapowiedzi

7.11.

Po wielkim sukcesie serii koncertów Lisbon Stories jesienią 2009 roku, Anna Maria Jopek i Marcin Kydryński postanowili pójść dalej. Artyści zafascynowani kulturą luzofońską, światem języka portugalskiego, muzyczną tradycją ich dawnych kolonii spotkali się w studio w Sintrze z grupą przyjaciół i sięgnęli po swoje ukochane piosenki. Efekty ich współpracy usłyszymy na płycie „Sobremesa” (z hiszp. deser), której premiera zapla-nowano w połowie października. Podczas koncertów promujących płytę u boku Anny Marii Jopek usłyszmy takie znakomitości jak: Yami, Nelson Canoa, Marito Marques, Joao Balao, Marek Napiórkowski i Henryk Miśkiewicz. To będzie prawdziwa deser dla uszu.

Anna Maria Jopek „SOBREMESA”Dom Muzyki i Tańca, Zabrze, godz. 20.00

7-29.11.Zanim powstał pomysł utworzenia śląskiej metropolii, powstawała artystyczna metropolia. Przykładem takiego spojrzenia na region jest Festiwal Ars Cameralis, który rozlewa się na kilka śląskich miast i znosi sztywne podziały administracyjne. Liczy się wydarzenie, artystyczne wydarzenie. Bo czy dla gwiazd, które wystąpią w sąsiednim mieście nie jesteśmy w stanie przebyć te kilkanaście kilometrów? To, nad czym w polityce trzeba godzinami debatować i o co się spierać, w kulturze działa bez zarzutu. Dla kogo w tym roku warto wybrać się tu i ówdzie? Fleet Foxes i M83, Faust, Bill Callahan, John Grant, Collier Schorr i inni. Szczegóły na www.cameralis.art.pl

Festiwal Ars Cameralis 2011Katowice, Chorzów, Bytom, Sosnowiec, Tychy

10.11.Do Gaelforce Dance przylgnęło określenie „ferrari tańca irlandzkiego”. Tak oszałamiającym sukcesem, jaki odnoszą na świecie, niewiele grup może się pochwalić – ich perfekcjonizm, który prezentują na scenie, stał się już legendą. James Devine tańcząc w Gaelforce Dance pobił światowy rekord w stepowaniu i trafił do Księgi Rekordów Guinness’a, osiągając rewelacyjny wynik 38 uderzeń na sekundę! Podczas ich występów najbardziej zapierające dech w piersiach są sceny zbiorowe, w których możemy podziwiać precyzyjne linie tancerzy oraz absolutną jedność wykonywanych przez nich kroków i wystukiwanego, z komputerową wręcz precyzją, rytmu.

Gaelforce Dance Dom Muzyki i Tańca, Zabrze, godz. 19.00

10-11.11.Kiedy to się zaczęło czterdziestolatkowie byli wtedy piękni i dwudziestoletni. Muzyka techno podbijała serca i umysły młodzieży, a Mayday było świętem tych, którzy zakochali się tym gatunku muzyki. W 2000 roku Mayday przekroczyło granice Polski. No i teraz nadszedł czas na Wielki Jubileusz. W katowickim Spodku szykuje się więc wyjątkowa noc. O stosowne technobrzmienia zadbają: Westbam, Chris Liebing, Monika Kruse, Anthony Rother i wielu innych artystów. Na trzech scenach, które poddano liftingowi i wyposażono w High Tech, każdy znajdzie coś dla siebie. Ballroom zaprasza fanów dźwięków House, Showroom – to królestwo mocniejszych brzmień, a Arena tradycyjnie już oferuje mieszkankę stylów.

MaydaySpodek, Katowice

Page 32: Magazyn STYLE | listopad 2011

11.11.To zapowiedź wielkich, cyklicznych koncertów, które będą odbywały się co roku w najciekawszych miejscach Gliwic. W koncercie otwierającym cykl wzorowany na na słynnych „Promsach” udział weźmie specjalnie na tę okazję stworzona Open Mind Orchestra, w skład której wejdą m.in. muzycy orkiestry Gliwickiego Teatru Muzycznego oraz Gliwickiej Orkiestry Kameralnej. A że tytuł „Rocznice 2011” zobowiązuje, stąd w programie znakomite utwory wielkich Mistrzów: Kilara Polonez z filmu Pan Tadeusz, Noskowskiego Uwertura koncertowa Morskie Oko, i Liszta I Koncert fortepianowy Es-duri. Orkiestrę Open Mind poprowadzi Monika Wolińska - pierw-sza polska dyrygentka, która w 2009 roku zadebiutowała w nowojorskiej Carnegie Hall. Solistą wieczoru będzie urodzony w Gliwicach pianista - Tadeusz Domanowski.

Gliwickie Święto Muzyki - Rocznice 2011

12.11.

Już mija rok, odkąd nie ma wśród nas profesora i rektora Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach, wychowawcy i pedagoga muzycznego, ale przede wszystkim wielkiego kompozytora „stąd” - Henryka Mikołaja Gó-reckiego. CKK w pierwszą rocznicę śmierci H. M. Góreckiego zaprasza na koncert, podczas którego będzie można usłyszeć Sonatę na fortepian op. 6 i Quasi una Fantasia - II Kwartet smyczkowy op. 64. Podczas koncertu wystąpi córka kompozytora - Anna Górecka, która zagra na fortepianie. Ponadto w Galerii Engram odbędzie się wernisaż wystawy „Henryk Mikolaj Górecki, artysta – człowiek szczęśliwy”. To będzie piękny wieczór ku pamięci człowieka „stąd”.

Henryk Mikołaj Górecki in memoriam. W pierwszą rocznicę śmierci

www.magazynstyle.pl/22/2011

zapowiedzi

13.11.Na trzy koncerty przyjeżdża do Polski legenda muzyki elektronicznej - Jean Michel Jarre. Pierwszym albumem, który przyniósł kompozytorowi oszałamiający sukces, był „Oxygène” z 1976 r., płyta ta znalazła ponad 18 mln nabywców. No i pewnie kilka milionów pirackich wersji zgranych w Polsce na taśmy magnetofonowe na przełomie lat 80. i 90. Jarre wystąpi w Polsce z nowym programem. Artysta zdecydował się powrócić do konceptu „wszyst-ko-w-jednym-show”, czyli łączy ostatnie osiągnięcia w dziedzinie technologii dźwięku, oświetlenia oraz efektów specjalnych w jedną całość. I zapowiada, że będą to najbardziej spektakularne koncerty w całej jego karierze!

Jean Michel JarreSpodek, Katowice, godz. 20.00

16-20.11.Zacząć trzeba od najważniejszego. Dyrektorem artystycznym festiwalu jest Tomasz Stańko. Teraz już można przedstawiać kilku wykonawców, którzy wystąpią podczas 5 festiwalowych wieczorów. Na dobry początek wystąpi szwajcarskie Colin Vallon Trio. To grupa, dla której jednym ze źródeł inspiracji jest twórczość grupy Radiohead, kolejnym - muzyka ludowa Kaukazu i Bałkanów. Swój występ zapowiedział też Tom Harrell, uważany za jednego z najbardziej twórczych i bezkom-promisowych instrumentalistów i kompozytorów swojego pokolenia. Ale też niesamowicie twórczy człowiek, który na koncie ma ponad 260 płyt i wiele nominacji do Grammy. A na zakończenie festiwalu tradycyjnie już polska premiera autor-skiego projektu dyrektora artystycznego festiwalu. W tym roku Stańko zaprezentuje swoje najnowsze dzieło, z którym po raz pierwszy wystąpił w nowojorskim Jazz Standard w styczniu tego roku, czyli Tomasz Stańko z Craigiem Tabornem.

9. Jazzowa JesieńBielskie Centrum Kultury

Gliwicki Teatr Muzyczny, godz. 18.00

20.11.

Muzeum Historii Katowic otwiera Pracownię Teatralno-Filmową w mieszkaniu, w którym przez ponad 30 lat żyło i pracowało małżeństwo wielkich artystów – cenionej kostiumolog i scenograf Barbary Ptak (projektantki kostiumów między innymi do filmów „Noce i dnie”, „Królowa Bona”, „Ziemia obiecana”) oraz wybitnego aktora, prekursora sztuki musicalowej w Polsce, Stanisława Ptaka. Mieszkanie zostało przekazane Muzeum wraz z meblami, obrazami oraz zdjęciami i projektami kostiumów autorstwa Barbary Ptak. W pracowni organizowane będą spotkania teatralne, koncerty, dyskusje, pokazy filmów, a także eks-pozycje poświęcone artystom teatru i filmu związanym z Katowicami, między innymi Aleksandrze Śląskiej, Bogumiłowi Kobieli, Konradowi Swinarskiemu czy Zbigniewowi Cybulskiemu.

Otwarcie Pracowni Teatralno-Filmowej Barbary i Stanisława PtakKatowice

Centrum Kultury Katowice im. Krystyny Bochenek, Katowice, godz. 19.30

20.11.

Julia Marcell jest wokalistką, kompozytorką i pianistką. Jej debiutancki album „It Might Like You” uznany został przez dziennikarzy muzycznych za jeden z najlepszych albumów w 2009 r. w Polsce.I być może Julię uznalibyśmy za kolejną wokalistkę, którą próbuje wypromować ta lub inna stacja telewizyjna, gdyby nie fakt, że zanim powstała płyta, Julia otrzymała wsparcie ludzi z całego świata. Jak? Ano za pośrednictwem strony Sellaband.com - portalu, na którym fani mogą inwestować w muzykę. No i fani zainwestowali. Płyta ukazała się rów-nież w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, a artystka regularnie koncertuje w tych i innych europejskich krajach. Teraz Ju-lia promuje najnowszą płytę pt. „June”. Warto posłuchać, w kogo to zainwestowali ludzie z różnych zakątków świata.

BECEK Bytomskie Centrum Kultury, Bytom, godz. 19.00

Julia Marcell w europejskiej trasie

32

Page 33: Magazyn STYLE | listopad 2011

Otwarcie Pracowni Teatralno-Filmowej Barbary i Stanisława Ptak

22.11.

To jedna z najbardziej twórczych i oryginalnych grup lat 70. i 80., a jej członkowie bezapelacyjnie stali się pre-kursorami syntezy rocka i muzyki klasycznej. Trasy koncertowe ELO po Polsce w 2008 i 2009 roku okazały się wielkim sukcesem, a zachwycona publiczność w każdym mieście nagradzała „elektryków” owacjami na stojąco. Tym razem będziemy mieli okazję wziąć udział w niezwykłym symfonicznym projekcie, którym jest występ legendarnej ELO w towarzystwie polskiej orkiestry symfonicznej. Podczas listopadowej trasy będziemy mogli usłyszeć największe przeboje grupy, m.in. Evil Woman, Mr. Blue Sky, Do Ya, Don’t Bring Me Down i Xanadu.

Electric Light Orchestra z orkiestrą symfoniczną Dom Muzyki i Tańca, Zabrze, godz. 20.00

www.magazynstyle.pl/22/2011 33

zapowiedzi

2.12.

Ci, którym Dzień Górnika kojarzy się wyłącznie z orkiestrą dętą, mogą być troszkę zaskoczeni. Otóż w Chorzowie postanowiono ten dzień świętować w rytmie... bluesa. Na scenie nie kto inny, jak Jan „Kyks” Skrzek & Śląska Grupa Bluesowa, czyli pełne estradowego luzu widowisko. Będzie też gość z USA - Pat Smillie Band. Pierwsza płyta tej gru-py - „Letter to Hampton” - ukazała się w 2003 roku i spotkała się z przyjaznym przyjęciem środowiska, zdobywając 21 miejsce na liście 25 najlepszych płyt magazynu „Living Blues”. A jak komuś znudzi się patrzeć na muzyków, może zerknąć na 42-metrową wieżę szybu Prezydent, która stoi tuż obok Sztygarki.

Bluesowa Barbórka

Don Carlos - spektakl z okazji 25.rocznicy śmierci Napoleona Siessa - dyrygenta i dyrektora Opery Śląskiej25.11.

Napoleon Siess to człowiek-legenda bytomskiej Opery. Swój koncert dyplomowy poprowadził nie patrząc w nuty, a kierownikiem ar-tystycznym Opery Śląskiej w Bytomiu został mając zaledwie 32 lata. Ta przygoda trwała w prawdzie tylko trzy lata, ale w 1971 roku nastąpił wielki powrót i to na stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego. Sławę przyniosła mu polska prapremiera „Nabucco” Giuseppe Verdiego z 28 maja 1983 roku. Ze względu na trwający wtedy w Polsce stan wojenny przedstawienie stało się metaforą ówczesnej Polsce. Siess żył jak artysta i umarł jak artysta. Zasłabł podczas przerwy w próbie „Halki”. 25 listopada Opera Śląska jed-nak nie tylko będzie żyła przeszłością, bowiem będzie to także pierwsze tym sezonie artystycznym przedstawienie zaprezentowane na dużej scenie Opery po przeprowadzonym remoncie.

Opera Śląska, Bytom, godz. 18.00

Sztygarka, Chorzów, godz. 18.00

31.12.

Takiego pożegnania 2011 roku nie zapewni nam nikt. Tylko w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej sylwestrowa impreza z przebojową komedią „Dziewczyny z kalendarza” oraz galą piosenki kabaretowej „Dziewczyna z PRL-u”. Będzie też coś dla ciała, czyli poczęstunek w foyer teatru.Nie dość, że konieczna rezerwacja biletów, to jeszcze trzeba się spieszyć, bo chętnych coraz więcej. Można w tej sprawie dzwonić i pisać maile: 33/ 82 284 53, 33 8293160 lub [email protected]

Teatr Polski, Bielsko-Biała, godz. 19.30

Sylwester z klasą!

„MADE IN SILESIA - Przemysłowy Krajobraz” - część projektu filmowo-fotograficznego autorstwa Marka Stańczyka zdobyła w październiku po raz kolejny nagrodę na festiwalu TECHNÉ OSTRAVA 2010. Poprzedni jego film „Made in Silesia – Silesia” zdobył wyróżnienie na IX edycji w 2010 roku za „poetyc-ki obraz przedstawienia przemysłu i krajobrazu Śląska”. Dyrektor festiwalu, Vladimír Kubášek, ostatni film opisał jako „oryginalny pogląd na życie i dewastację przemysłowego regionu polskiego Śląska”.

Film Marka Stańczyka nagrodzony w Ostrawie

26.11.

Jakość i pasja życia to hasło Fundacji ISKIERKA, której jednym z projektów jest Dziecięca Orkiestra Onkologiczna. To mali pacjenci bez kroplówek, lekarze i pielęgniarki bez szpitalnych fartuchów, rodzice z uśmiechem na twarzach, a wszyscy z bardzo egzotycznymi instrumentami perkusyjnymi w rękach. Orkiestra tworzy się i koncertuje tylko raz w roku! I właśnie w listopadzie będziemy mieli szansę ją usłyszeć. Wiadomo, jak orkiestra wyśmienita, to koncer-tować z nią chcą wszyscy. W tym roku swoją szansę dostaną: Chór dziennikarzy pod batutą prof. Grzegorza Rubina oraz gościnnie: Grupa MoCarta, Renata Przemyk, Őszibarack, Benedykt Odya (instrumenty elektroniczne) i Michał Kuzimski (fortepian). Dochód z koncertu przeznaczony jest na wsparcie podopiecznych Fundacji ISKIERKA.

Koncert Fundacji ISKIERKA: PASJA ŻYCIATeatr Rozrywki, Chorzów, godz. 17.00

wyDaRZenie

Page 34: Magazyn STYLE | listopad 2011

3,4.11., godz. 18.00 Iwona, ksIężnIczka Burgunda5,6.11., godz. 18.00 nIe teraz kochanIe8.11., godz. 12.00 król edyp9.11., godz. 10.00 król edyp12.11. europeJska wItryna teatralna13.11., godz. 18.00 Mayday 217.11., godz. 10.00 i 18.00 zBrodnIa I kara18.11., godz. 18.00 zBrodnIa I kara19,20.11., godz. 18.00 Mayday21.11., godz. 18.00 phantoM (MusIcal) – gościnnie opera śląska 25-27.11., godz. 18.00 wIeczór kawalerskI29,30.11., godz. 10.00 przygody sIndBada żeglarza

5.11., godz. 18.30 JakoBI I leIdental – preMiera8,9.11., godz. 18.30JakoBI I leIdental 16-18.11., godz. 18.30BarBara radzIwIłłówna z Jaworzna-szczakoweJ 22-24.11., godz. 18.30Bóg Mordu25,26.11., godz. 18.30solarIs29,30.11., godz. 18.30JakoBI I leIdental

2.11., godz. 19.00przeBudzenIe wIosny3.11., godz. 11.00 pan plaMka I Jego kot4,5.11., godz. 19.00przeBudzenIe wIosny6.11., godz. 17.00przeBudzenIe wIosny8-10.11., godz. 18.30skrzypek na dachu15.11., godz. 19.00kazIMIerz I karolIna15.11., godz. 19.00MIstrz & Małgorzata storyTeatr polski z Bielska-Białej22-24.11., godz. 19.00położnIce szpItala św. zofII26.11., godz. 17.00paJsa życIa - koncert charytatywny Fundacji iskierka27.11., godz. 19.00naJpIęknIeJsze przeBoJekoncert ryszarda rynkowskiego28.11., godz. 19.00stąd do Broadwayu. hIstorIa teatru rozrywkIkoncert promujący książkę krzysztofa karwata

11.11., godz. 19.30hIstorIa fIlozofII po góralsku preMiera13,15-18.11., godz. 19.30hIstorIa fIlozofII po góralsku 23,24.11., godz. 11.00adonIs Ma goścIa26,27,29,30.11., godz. 19.30na końcu tęczy

03.11., godz. 19.00henryk MIkołaJ góreckI In MeMorIał04.11., godz. 19.00życIe Jest żeBy żyćkoncert zespołu U pana Boga za piecem05.11., godz. 19.00kwartet dla 4 aktorów06.11., godz. 19.00kolega Mela gIBsona08.11., godz. 18.00kawIarenka oBywatelska koleJe w agloMeracJI dzIś I Jutro09.11., godz. 18.00w staryM kInIe - spotkanIe V10.11., godz. 19.00{po co po to Byś szedłpremiera koncertu zespołu Voccata11.11., godz. 19.00 212.11., godz. 19.00kryzysy alBo hIstorIa MIłosna13,14.11., godz. 12.00cholonek16.11., godz. 18.00w staryM kInIe - spotkanIe VI17.11., godz. 19.00Muzyka I teatr na trzy gęBy I cztery InstruMentykabaret drzewo a gada19,20.11., godz. 19.00poJedynek22.11., godz. 19.00BaBcIa na pIelgrzyMceTeatr BeZscenni grzegorza norasa23.11., godz. 19.03kaBaretowa scena tróJkIwyst.: krzysztof Daukszewicz oraz kabaret czesuaf (goście) oraz kabaret Długi (gospodarze)24.11., godz. 20.00korespondencITeatr sztuki Mariana Bednarka26.11., godz. 20.00recItal roBerta talarczyka27.11., godz. 19.00scenarIusz dla 3 aktorów29.11., godz. 13.00śląska gala wolontarIatu30.11., godz. 18.00 i 20.30kolega Mela gIBsona

25.11., godz. 18.00 don carlos spektakl z okazji 25.rocznicy śmierci napoleona siessa - dyrygenta i dyrektora opery śląskiej27.11., godz. 11.00 salon poezJI I MuzykI anny dyMneJ

4.11., godz. 18.00 anna karenIna5.11., godz. 15.30 rendez-Vous na nowyM śwIecIe Jolanta kremer5.11., godz. 18.00 anna karenIna6.11., godz. 17.00 anna karenIna8,9.11., godz. 18.30 naBuccogościnnie opera śląska z Bytomia10.11., godz. 18.30 ksIężnIczka czardasza11.11., godz. 18.00 glIwIckIe śwIęto MuzykI. rocznIce 2011 - koncert 12.11., godz. 17.00 MIss nowIn glIwIckIch13.11., godz. 17.00 the Beatles & Queen17,18.11., godz. 10.00 i 18.30hIgh school MusIcal19.11., godz. 15.00hIgh school MusIcal20.11., godz. 12.00 lXV krakowskI salon poezJI w glIwIcach. poezJa JesIenna20.11., godz. 14.30 i 18.00 hIgh school MusIcal21.11., godz. 18.30 kaBaret pod wyrwIgroszeM 23,24.11., godz. 18.30 wesoła wdówka25.11., godz. 17.00 i 20.00Morderstwo w hoteluspektakl Teatru capitol z Warszawy 26.11., godz. 19.00 MIchał BaJor - od pIaf do garou recital

5.11., godz. 16.45 the MetropolItan opera: lIVe In hd transmisja na żywo z Metropolitan opera w nowym Jorku W programie: r.Wagner zygfryd premiera 6.11., godz. 17.00 henrykowI MIkołaJowI góreckIeMu w 1. rocznIcę śMIercI10,11.11., godz. 18.30 Bulwar zdradzonych Marzeń19.11., godz. 18.45 the MetropolItan opera: lIVe In hd transmisja na żywo z Metropolitan opera w nowym Jorku W programie: p. glass satyagraha 20.11., godz. 15.45 the BolshoI Ballet: lIVe In hdtransmisje na żywo z Teatru Bolszoj w Moskwie W programie: p. czajkowski śpIąca królewna 30.11., godz. 10.00 czarodzIeJskI las - warsztaty dla dzieci

5,6.11., godz. 16.00BItwa o nangar khel5,6.11., godz. 20.00królowIe dowcIpu9,10.11., godz. 11.00MoJe drzewko poMarańczowe11.11., godz. 19.00proces12,13.11., godz. 19.00MIstrz & Małgorzata story15,17.11., godz. 10.00proces17.11., godz. 17.00nowe wyzwolenIe17.11., godz. 20.00 ewapokaz filmu w reż. adama sikory i ingmara Villqista18.11., godz. 19.00cholonekgościnnie Teatr korez z katowic19,20.11., godz. 20.00hotel nowy śwIat22.11., godz. 19.0052. BIelska scena kaBaretowa23.11., godz. 9.30 i 11.30królewna śnIeżkagościnnie Teatr Zagłębia z sosnowca 24.11., godz. 19.00 kogut w rosolegościnny występ Teatru rozrywki z chorzowa 25-27.11., godz. 19.00 Mayday 229,30.11., godz. 19.00 szalone nożyczkI

3,4.11., godz. 19.00proszę... zróB MI dzIecko12,13.11., godz. 17.00sIngIelka18.11., godz. 20.00sIngIelka19,20.11., godz. 17.00taka faJna dzIewczyna Jak ty25,26.11., godz. 20.00tak wIele przeszlIśMy, tak wIele przed naMI29.11., godz. 11.00tak wIele przeszlIśMy, tak wIele przed naMI

04-10.11, godz. 19.00 Bckino: drugIe życIe lucII07.11, godz. 19.30 Bckino: skóra, w któreJ żyJę11-17.11, godz. 19.00 Bckino: cIsza14.11, godz. 19.30 Bckino: ewa18-24.11, godz. 19.00 Bckino: nawet deszcz 21.11, godz. 19.30 Bckino: MelancholIa25.11–1.12, godz. 19.00 Bckino: w lepszyM śwIecIe 28.11, godz. 19.30Bckino: kI

Teatr ŚląskiRynek 2, Katowicerezerwacja biletów (32) 259 93 60

duża scena

scena kameralna

Teatr Rozrywkiul. M. Konopnickiej 1, Chorzówrezerwacja biletów (32) 346 49 34

duża scena

Teatr KorezPlac Sejmu Śląskiego 2, Katowicerezerwacja biletów (32) 209 00 88

Opera Śląskaul. Moniuszki 21-23, Bytomrezerwacja biletów (32) 396 68 15

Gliwicki Teatr Muzycznyul. Nowy Świat 55/57, Gliwicerezerwacja biletów (32) 230 49 68

scena GTM na Nowym Świecie

Teatr Polskiul. 1 Maja 1, Bielsko-Białarezerwacja biletów (33) 829 31 60

duża scena

mała scena

mała scena

www.magazynstyle.pl/22/201134

Scena Bajka - Kino Amok

Bytomskie Centrum Kulturyul. Żeromskiego 27, 41-902 Bytomkasa (32) 389 31 09 w. 101

repertuar/listopad

Page 35: Magazyn STYLE | listopad 2011

www.magazynstyle.pl/22/2011 35

HOTELE

HOTEL PRESIDENT Bielsko-Biała, 3 Maja 12, 33/ 822 72 11ARSENAL PALACE Chorzów/Katowice, Paderewskiego 35, 32/ 606 84 84 PENSJONAT POD WIEŻĄ Chorzów, Piotra Skargi 34, 608086748SZAFRAN Czeladź, Będzińska 82, 32/ 784 31 00PIAST Gliwice, K. Chodkiewicza 33, 32/ 279 11 40HOTEL DIAMENT Gliwice, Zwycięstwa 32, 32/ 231 18 21HOTEL DIAMENT PLAZA GLIWICE Gliwice, Zwycięstwa 42, 32/ 231 18 21MONOPOL Katowice, Dworcowa 5, 32/ 782 82 82NOVOTEL Katowice, Rozdzieńskiego 16, 32/ 200 44 44 ANGELO Katowice, Sokolska 24, 32/ 207 20 04HOTEL DIAMENT Katowice, Dworcowa 9, 32/ 253 90 41DWOREK PROMNICE Kobiór k. Tychów, Promnice, 32/ 219 46 78HOTEL PAŁAC WIŚNIEWSKI Piekary Śl., Ks. J. Popiełuszki 13, 32/ 284 84 80WICTORIA Piekary Śl., Podmiejska 12, 32/ 444 65 33VACANZASTYLEHOTELS Siemianowice, Śl., Olimpijska 4, 32/ 606 83 83PAŁAC KAWALERA Świerklaniec, Parkowa 30, 32/ 284 43 30NA PODZAMCZU Tarnowskie Góry, Pyskowicka 39, 32/ 384 74 17HOTEL DIAMENT ZABRZE Zabrze, Cisowa 4, 32/ 721 10 55KAMELEON HOTEL&SPA Żory, Boryńska 7, 32/ 43 40 167

RESTAURACJE/PUBY CHOCOFFEE, GALERIA SFERA II Bielsko-Biała, Mostowa 5, 33/ 498 70 00MARAGO CAFE, GALERIA SFERA Bielsko-Biała, Mostowa 5, 602 222 776CARBON Bytom, Żołnierza Polskiego 9, 32/ 280 41 01PLATFORMA Bytom, Rynek 26, 32/ 282 28 11FANTOM JAZZ KLUB Bytom, Żeromskiego 27, 32/ 281 09 18POD CZAPLĄ Bytom, Moniuszki 8, 32/ 281 18 53POD ŻURAWIEM Bytom, Bolesława Prusa 32, 32/ 388 33 33STARA PIEKARNIA Bytom, Reptowska 4, 32/ 280 75 44SUPLEMENT Bytom, Jainty 9, 32/ 787 01 56U MŁYNARZA Bytom, Piekarska 55, 32/ 395 95 95BRYKA Chorzów, Wolności 4, 32/ 241 47 47CAFE MILANO Chorzów, Rynek 11, 32/ 348 02 21CHOPIN Chorzów, Wolności 1/1, 32/ 249 20 88PIZZERIA POD DREWNIANYM BOCIANEM Chorzów, Dworcowa 1, 32/ 241 41 33RESTAURACJA SZTYGARKA Chorzów, Skargi 43a, 32/ 249 59 92SZUFLADA Chorzów, Wolności 15, 32/ 771 94 35MAŃANA BISTRO & WINE BAR Chorzów, Wolności 15, 508 293 640SZAFRANOWY DWÓR Czeladź, Będzińska 82, 32/ 763 80 00ZIELONE POMIDORY Gliwice, Wyszyńskiego 14d, 32/ 231 80 86SECESJA Gliwice, Grodowa, 32/ 332 18 51MOUNT BLANC, CH FORUM Gliwice, Lipowa 1, 32/ 335 74 75ARCHIBAR Katowice, Dyrekcyjna 9, 32/ 206 83 50COFFEE MAGIC - PUNKT 44 Katowice, Gliwicka 44, 32/ 359 59 25COFFEEHEAVEN, SILESIA CITY CENTERKatowice, Chorzowska 107, 32 /605 01 65MOUNT BLANC, SILESIA CITY CENTER Katowice, Chorzowska 107, 512 473 487COFFEEHEAVEN - ALTUSKatowice, Uniwersytecka 13, 32/ 603 01 51JAZZ CLUB HIPNOZA (poziom 2)Katowice, Pl. Sejmu Śląskiego 2, 32/ 785 71 3050 x 50 (poziom 1) Katowice, Pl. Sejmu Śląskiego 2, 32/ 785 70 54ZAKONNICY Katowice, Pl. Wolności 6, 32/ 781 84 86LONGMAN Katowice, Gliwicka 10, 32/ 253 78 62MOZART Katowice, Krahelskiej 11, 32/ 785 96 96OKO MIASTA Katowice, Gen. Ziętka 1, 668 153 336PAN DE ROSSA Katowice, Trzech Stawów 20, 32/ 256 05 52 LA CANTINAKatowice, Dolina Trzech Stawów, 32/ 256 29 27CAFE CHOPIN Katowice, Dyrekcyjna 6, 32/ 2537755CAFE CHOPIN-SILESIA CITY CENTER Katowice, Chorzowska 107, plac Letni 1, 32/ 605 08 26AMBASADOR Katowice, Graniczna 54, 32/ 777 00 00

STYLOWE MIEJSCA - czyli gdzie nas można zanleźć

VILLA ROSSA Katowice, Armii Krajowej 153, 32/ 250 52 83SICILIA Katowice, Chorzowska 107, 32/ 605 00 00 VERONA Paniówki, Powstańców Śląskich 2a, 32/ 238 64 75WILLA STYL Świętochłowice, Dworcowa 8, 32/ 349 41 40LEŚNICZÓWKA Tarnowskie Góry, Jana Śniadeckiego 2, 32/ 384 67 49KAŁAMARZ Tarnowskie Góry, Górnicza 7, 512 023 045GOSPODA U WROCHEMATarnowskie Góry, Pyskowicka 39, 32/ 384 55 50BLACK CLUB RESTAURANTTychy, Jana Pawła II 12, 500 232 305CAFE CHOPIN Tychy, Jana Pawła II 14, 32/ 780 32 86U PRZEWOŹNIKA Tychy, Piłsudskiego 14, 32/ 219 05 58COFFEE MAGIC - PLATANZabrze, Plac Teatralny 12, 32/ 271 80 57AMBASADOR CLUB Żory, Boryńska 7, 32/ 43 40 167

GABINETY LEKARSKIE

LA-LINEA CENTRUM MEDYCYNY ESTETYCZNEJ Bytom, Katowicka 25-27, 32/ 282 83 38SANTE PRZYCHODNIA LEKARSKABytom, Sądowa 3, 32/ 281 98 71STOMATOLOGIA Beata Lipińska Łoza, Grzegorz Łoza Bytom, Żeromskiego 16, 32/ 386 03 06RAFAŁ MUSZYŃSKI STOMATOLOGIA Chorzów, Katowicka 115, 32/ 249 23 73DENTIM CLINIC Katowice, Opolska 7, 32/ 206 88 00EUROKLINIKA Katowice, Stolarska, 32/252 40 40LUX- MED CENTRUM MEDYCZNEKatowice, Sokolska 29, 32/ 775 90 60SKIN LASER STUDIO Katowice, Mickiewicza 14, 32/ 253 53 00SPECJALISTYCZNA PRAKTYKA ORTODONTYCZNO--IMPLANTOLOGICZNA NAMYSŁOWSCY S.C. Katowice, Kozielska 10/1, 32/ 205 05 29EUROKLINIKA Sp. z o.o.Siemianowice Śl., Wyspiańskiego 3, 32 228 09 44HARIS DENT PRAKTYKA DENTYSTYCZNATychy, Kochanowskiego 1a/1, 32/ 227 13 05FELICITA - ŚLĄSKIE CENTRUM MEDYCYNY ESTETYCZNEJ Zabrze, Klimasa 2, 500 478 477

KLUBY FITNESS PURE HEALTH&FITNESS, CH FORUMGliwice, Lipowa 1, 32/ 4453444PURE HEALTH&FITNESS, CH FORUMKatowice, Chorzowska 107, 32/ 442 04 01 WORLD CLASS HEALTH ACADEMY Katowice, Dyrekcyjna 2, 32/ 782 81 00B FIT Katowice, Dąbrówki 10, 509154544REHAFIT - REHABILITACJA I FITNESSOrzech, Bytomska 42, 32/ 381 32 02U PRZEWOŹNIKA Tychy, Piłsudskiego 14, 32/ 219 05 57

KULTURA/ROZRYWKA OPERA ŚLĄSKA Bytom, Moniuszki 21-23, 32/ 396 68 53TEATR ŚLĄSKI Katowice, Rynek 2, 32/ 258 72 51TEATR KOREZKatowice, pl. Sejmu Śląskiego 2, 32/ 209 00 88FILHARMONIA ŚLĄSKA Katowice, Sokolska 2, 32/258 62 61TEATR ROZRYWKI Chorzów, M. Konopnickiej 1, 32/ 346 19 35GLIWICKI TEATR MUZYCZNYGliwice, Nowy Świat 55, 32/ 230 67 18TEATR POLSKI Bielsko-Biała, 1 Maja 1, 33/ 822 84 51TEATR NOWY Zabrze, Pl. Teatralny 1, 32/271 32 56ŚLĄSKA GALERIA SZTUKI Bytom, Jainty 14, 32/ 386 33 04GALERIA STALOWE ANIOŁY Bytom, Jainty 17, 32/ 787 04 86SPORTOWA DOLINA DOLOMITY Bytom, Blachówka 94, 32/ 388 66 07KINOTEATR RIALTO Katowice, Św. Jana 24, 32/ 251 04 31DOM MUZYKI I TAŃCA Zabrze, Gen.de Gaulle’a 17, 32/ 271 56 41BYTOMSKIE CENTRUM KULTURYBytom, Żeromskiego 27, 32/ 389 31 09

PUNKTY HANDLOWE GALERIA SFERA, Bielsko-Biała, Mostowa 5, 33/ 489 70 00CH PLEJADA Bytom, Al. Nowaka-Jeziorańskiego 25, 32/ 388 02 63CH AGORA Bytom CH M1 Czeladź Będzińska 80, 32/296 25 51CH FORUM Gliwice Lipowa 1, 32/335 73 00DAGMA Katowice Al. Roździeńskiego 93 32/ 258 22 22SILESIA CITY CENTER Katowice, Chorzowska 107CH TRZY STAWY Katowice, Pułaskiego 60, 32/209 14 60MARELLA CONCEPT STORE Katowice, Dworcowa 5, 32/ 782 81 10Dono da Sheggia Katowice, Dyrekcyjna 2, 516 133 566PLEJADA Sosnowiec, Staszica 8b, 32/363 03 00REAL Tychy, Al. Bielska 107, 32/ 323 46 00CH PLATAN Zabrze, Pl. Teatralny 12, 32/ 373 46 00

SALONY KOSMETYCZNE

LIVRET SALON URODY Bytom, Moniuszki 7, 32/ 787 19 99MAŁEK TOMASZ. STUDIO FRYZUR, 41-902 Bytom Moniuszki 4, 32/ 281 59 95CONCEPT STORE & SPA MARELLAKatowice, Dworcowa 5, 32/ 782 81 10BUTTERFLY CENTRUM URODYKatowice, 1 Maja 46, 32/ 353 06 50Centrum Urody Katowice, Warszawska 21, 32/781 84 20EVOLUTION SALON URODY Katowice, Piastów 6, 32/ 355 59 00HAIR COIF - SILESIA CITY CENTERKatowice, Chorzowska 107, 32/ 605 08 95AWANGARDA SALON URODYTarnowskie Góry, Rynek 11, 32/ 769 16 16FABRYKA URODY Sosnowiec, Gen. Grota - Roweckiego 203, 32 724 02 24

SALONY SAMOCHODOWE

A. LUBOS PEUGEOTBytom, Strzelców Bytomskich 82c, 32/ 281 74 47AUTORYZOWANY DEALER FORDBytom, Strzelców Bytomskich 69, 32/ 282 90 51BAMARKO - RENAULTBytom, Strzelców Bytomskich 51, 32/ 387 29 37CENTRALZBYT AUTORYZOWANY DEALER HONDA Bytom, Orląt Lwowskich 29, 32/ 281 39 20TOYOTA - CZAJKA AUTO Bytom, Strzelców Bytomskich 66d, 32/ 787 79 00AUTO BOSS Chorzów, Trasa Średnicowa GOP 51, 32/ 349 49 49PORSCHE CENTRUMKatowice, Kochłowicka 103, 32/39 911 00AUTOKOPEX SP. Z O.O.Katowice, Al. Roździeńskiego 208, 32/ 604 50 00FORD - MULTEXIM Katowice, Al. Roździeńskiego 190, 32/ 200 99 00NISSAN JAPAN MOTORS Katowice, Al. Roździeńskiego 190, 32/ 200 99 01NOMA 2 – VW Katowice AL. Roździeńskiego 170, 32/35 88 165NOMA 2 - AUDI Katowice, T. Kościuszki 328, 32/35 88 265VOLVO EURO - KAS Katowice, Pułku Piechoty 1, 32/ 735 22 22RENAULT PIETRZAKKatowice, ul. Bocheńskiego 125, 32/603 21 00BAWARIA MOTORS, Katowice, Kościuszki 253, 500 449 830

Pełna lista miejsc dystrybucji na stronie www.magazynstyle.pl

dystrybucja

Page 36: Magazyn STYLE | listopad 2011