nie bójmy siê spotkaæ z bogiem. idŸmy do boga z naszymi · nie bójmy siê spotkaæ z bogiem....

10
W œród wszystkich religii œwiata chrzeœcijañstwo jest jedyn¹ religi¹, w której Istota Najwy¿sza objawia siê jako Bóg, który jest Mi³oœci¹. Prosi te¿, abyœmy okazywali sobie wzajemnie mi³oœæ, bo wtedy ogrzejemy nasz¹ zimn¹ planetê ciep³em w³asnych serc. Lecz jak mo¿e cz³owiek, który nigdy nie by³ kochany i nigdy nie dozna³ w swoim ¿yciu mi³oœci, uwierzyæ w Boga, który jest Mi³oœci¹? Taki cz³owiek nie ma tak¿e wiary w ludzk¹ dobroæ i dlatego nawet ¿yæ po ludzku bêdzie mu bardzo trudno. Ludzie, którzy nigdy nie doœwiadczyli mi³o- œci, nosz¹ w sobie przez ca³e ¿ycie jakieœ piêtno. Gdy prawie ka¿dego dnia spotyka siê ludzi, któ- rzy zaczêli siê staczaæ, którzy nigdy nie mieli prawdziwego domu ani nie zaznali rodzinnego ciep³a, to wówczas cz³owiek siê oburza wewnê- trznie i przeciwko takiemu stanowi rzeczy bun- tuje. Bóg przecie¿ nie pozostawi³ samotnego cz³owieka na jakiejœ zimnej planecie. Powierzy³ ludzi ludziom, aby siê wzajemnie kochali, aby siê wzajemnie obdarzali ciep³em i poczuciem bezpieczeñstwa. Nie brakuje dzisiaj dramatycznych, pe³nych cierpienia g³osów naszych braci i sióstr, mówi¹cych o odrzuceniu ich przez najbli¿szych, przez œrodowisko, przez wspólnotê, w której ¿yj¹, o braku doœwiadczenia mi³oœci w ¿yciu nich samych. Dla ka¿dego cz³owieka staje siê coraz bardziej jasne: je¿eli prze¿yjemy, to nie dziêki jakiejœ doskona³ej równowadze si³ najwiêkszych mocarstw œwiata, nie dziêki dobrobytowi, nie dziêki nauce i technice, ale jedynie i wy³¹cznie wtedy, gdy uda siê nam przestrzegaæ ów nakaz, który jest fundamentem ka¿dego miêdzyludzkiego wspó³¿ycia: „Kochajcie siê wzajemnie”. Nasz œwiat umiera nie z braku wiedzy ani mo¿liwoœci, lecz z niedostatku mi³oœci i solidarnoœci. Zarówno w Koœciele, jak i w œwiecie liczy siê tylko mi³oœæ. Albert Einstein powiedzia³ kiedyœ: „Problemem wspó³czesnego œwiata nie jest energia atomowa, ale ludzkie serce”. Bóg, który jest Mi³oœci¹, mo¿e byæ obecny i dzia³aæ tylko tam, gdzie jest mi³oœæ. Bóg nie jest zwi¹zany ¿adnymi naszymi strukturami, niekoñcz¹cymi siê zebraniami, ani nawet z wywo³uj¹cymi najg³êbsze wra¿enia na s³uchaczach kazaniami. Dla Boga wa¿ne jest to, co pozosta³o w naszych sercach z dobra i mi³oœci. Nie bójmy siê spotkaæ z Bogiem. IdŸmy do Boga z naszymi pustymi d³oñmi i rozdartym sercem. On nape³ni nasze d³onie i serca swoj¹ mi³oœci¹. Mi³oœæ to wielce ryzykowne przedsiêwziêcie. Wymaga ona tego, co dziœ ju¿ nie jest w modzie: ¿ycia prostego, umiejêtnoœci rezygnowania z czegoœ, opanowania, odrzucenia samolubstwa i ¿¹dzy posiadania. Post powinien byæ traktowany jako codzienne æwiczenie, trening. Post pomaga cz³owiekowi uwolniæ siê od egoistycznych nastawieñ i ¿yæ dla drugich. Post jest drog¹ do pe³niejszej mi³oœci i solidarnoœci, do braterstwa. Gdy siê cierpi z powodu nêdzy i ubóstwa innych i czuje g³ód milionów na w³asnej skórze, jest to tak¿e objawem mi³oœci. Gdy samotnoœæ, cierpienie, strach, bieda i rozpacz tych najs³abszych rozrywa twoje serce - znaczy, ¿e umiesz kochaæ. Trzeba mi³owaæ ludzi, nie systemy, partie, struktury. Kochaæ ludzi, nie abstrakcyjn¹ ludzkoœæ, konkretnego cz³owieka tu¿ obok siebie. Tak¿e tego cz³owieka, który wchodzi do mojego pokoju poprzez ekran telewizyjny, bo jest g³odny i zrezygnowany, bo zosta³ nawiedzony przez katastrofy, bo jest zniewolony, wyzyskiwany, bity, niezrozumiany, zaszczuty przez innych ludzi. Mi³oœci chrzeœcijañskiej nie wolno myliæ z sentymentalnoœci¹ ani z ja³mu¿n¹, z gestami z ³aski i mi³osierdzia. Mi³oœæ chrzeœcijañska nie ma te¿ nic wspólnego z solidarnoœci¹ wewn¹trz w³asnych ugrupowañ i partii, gdzie siê pomaga sobie i sobie podobnym. Mi³oœæ nie mo¿e byæ zakamuflowanym egoizmem grupy. Mi³oœæ chrzeœcijañska nie mo¿e byæ chwiejna i œlepa. Nie jest negatywn¹ postaw¹ pysza³ka: „Przecie¿ ja nie czyniê nic z³ego”. Nie jest te¿ biernym znoszeniem innych. Nie mo¿e te¿ byæ egzaminowaniem drugiego, czy on aby zas³u¿y³ na moj¹ mi³oœæ. Kochaæ po chrzeœcijañsku znaczy: kochaæ konkretnych ludzi, takimi jakimi oni po prostu s¹, bez stawiania jakichkolwiek warunków. Post, którego Bóg od nas ¿¹da, wskazuje wyraŸnie ten kierunek. W Ksiêdze proroka Izajasza wyczytaæ mo¿na, co to znaczy prawdziwie poœciæ I zaraz prorok dodaje: (Iz 58,6-8). Post uchroni œwiat od zamieszania, wydobêdzie z mroku z³a i powiedzie ku œwiat³u. WyraŸne echo tego s³yszymy w Ewangelii, gdy Jezus mówi: „ (Mt 25,35-36). Mi³oœæ chrzeœcijañska ¿¹da, byœmy dzielili swój dobrobyt i swoje bogactwo z biednymi, ale to jeszcze nie wystarcza. W ekonomii chrzeœcijañskiej mi³oœci trzeba wiêcej dawaæ, ni¿ siê posiada: siebie samego trzeba dawaæ. :„ . rozerwaæ kajdany z³a, rozwi¹zaæ wiêzy niewoli, wypuœciæ wolno uciœnionych i wszelkie jarzmo po³amaæ, dzieliæ swój chleb z g³odnymi, wprowadziæ w dom biednych tu³aczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziaæ (...)” Wtedy twoje œwiat³o wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwoœæ poprzedzaæ ciê bêdzie, chwa³a Pañska iœæ bêdzie za tob¹” By³em g³odny, a daliœcie Mi jeœæ; by³em spragniony, a daliœcie Mi piæ, by³em przybyszem, a przyjêliœcie Mnie; by³em nagi, a przyodzialiœcie Mnie; by³em chory, a odwiedziliœcie Mnie; by³em w wiêzieniu, a przyszliœcie do Mnie” O. RYSZARD DEC W œród wszystkich religii œwiata chrzeœcijañstwo jest jedyn¹ religi¹, w której Istota Najwy¿sza objawia siê jako Bóg, który jest Mi³oœci¹. Prosi te¿, abyœmy okazywali sobie wzajemnie mi³oœæ, bo wtedy ogrzejemy nasz¹ zimn¹ planetê ciep³em w³asnych serc. Lecz jak mo¿e cz³owiek, który nigdy nie by³ kochany i nigdy nie dozna³ w swoim ¿yciu mi³oœci, uwierzyæ w Boga, który jest Mi³oœci¹? Taki cz³owiek nie ma tak¿e wiary w ludzk¹ dobroæ i dlatego nawet ¿yæ po ludzku bêdzie mu bardzo trudno. Ludzie, którzy nigdy nie doœwiadczyli mi³o- œci, nosz¹ w sobie przez ca³e ¿ycie jakieœ piêtno. Gdy prawie ka¿dego dnia spotyka siê ludzi, któ- rzy zaczêli siê staczaæ, którzy nigdy nie mieli prawdziwego domu ani nie zaznali rodzinnego ciep³a, to wówczas cz³owiek siê oburza wewnê- trznie i przeciwko takiemu stanowi rzeczy bun- tuje. Bóg przecie¿ nie pozostawi³ samotnego cz³owieka na jakiejœ zimnej planecie. Powierzy³ ludzi ludziom, aby siê wzajemnie kochali, aby siê wzajemnie obdarzali ciep³em i poczuciem bezpieczeñstwa. Nie brakuje dzisiaj dramatycznych, pe³nych cierpienia g³osów naszych braci i sióstr, mówi¹cych o odrzuceniu ich przez najbli¿szych, przez œrodowisko, przez wspólnotê, w której ¿yj¹, o braku doœwiadczenia mi³oœci w ¿yciu nich samych. Dla ka¿dego cz³owieka staje siê coraz bardziej jasne: je¿eli prze¿yjemy, to nie dziêki jakiejœ doskona³ej równowadze si³ najwiêkszych mocarstw œwiata, nie dziêki dobrobytowi, nie dziêki nauce i technice, ale jedynie i wy³¹cznie wtedy, gdy uda siê nam przestrzegaæ ów nakaz, który jest fundamentem ka¿dego miêdzyludzkiego wspó³¿ycia: „Kochajcie siê wzajemnie”. Nasz œwiat umiera nie z braku wiedzy ani mo¿liwoœci, lecz z niedostatku mi³oœci i solidarnoœci. Zarówno w Koœciele, jak i w œwiecie liczy siê tylko mi³oœæ. Albert Einstein powiedzia³ kiedyœ: „Problemem wspó³czesnego œwiata nie jest energia atomowa, ale ludzkie serce”. Bóg, który jest Mi³oœci¹, mo¿e byæ obecny i dzia³aæ tylko tam, gdzie jest mi³oœæ. Bóg nie jest zwi¹zany ¿adnymi naszymi strukturami, niekoñcz¹cymi siê zebraniami, ani nawet z wywo³uj¹cymi najg³êbsze wra¿enia na s³uchaczach kazaniami. Dla Boga wa¿ne jest to, co pozosta³o w naszych sercach z dobra i mi³oœci. Nie bójmy siê spotkaæ z Bogiem. IdŸmy do Boga z naszymi pustymi d³oñmi i rozdartym sercem. On nape³ni nasze d³onie i serca swoj¹ mi³oœci¹. Mi³oœæ to wielce ryzykowne przedsiêwziêcie. Wymaga ona tego, co dziœ ju¿ nie jest w modzie: ¿ycia prostego, umiejêtnoœci rezygnowania z czegoœ, opanowania, odrzucenia samolubstwa i ¿¹dzy posiadania. Post powinien byæ traktowany jako codzienne æwiczenie, trening. Post pomaga cz³owiekowi uwolniæ siê od egoistycznych nastawieñ i ¿yæ dla drugich. Post jest drog¹ do pe³niejszej mi³oœci i solidarnoœci, do braterstwa. Gdy siê cierpi z powodu nêdzy i ubóstwa innych i czuje g³ód milionów na w³asnej skórze, jest to tak¿e objawem mi³oœci. Gdy samotnoœæ, cierpienie, strach, bieda i rozpacz tych najs³abszych rozrywa twoje serce - znaczy, ¿e umiesz kochaæ. Trzeba mi³owaæ ludzi, nie systemy, partie, struktury. Kochaæ ludzi, nie abstrakcyjn¹ ludzkoœæ, konkretnego cz³owieka tu¿ obok siebie. Tak¿e tego cz³owieka, który wchodzi do mojego pokoju poprzez ekran telewizyjny, bo jest g³odny i zrezygnowany, bo zosta³ nawiedzony przez katastrofy, bo jest zniewolony, wyzyskiwany, bity, niezrozumiany, zaszczuty przez innych ludzi. Mi³oœci chrzeœcijañskiej nie wolno myliæ z sentymentalnoœci¹ ani z ja³mu¿n¹, z gestami z ³aski i mi³osierdzia. Mi³oœæ chrzeœcijañska nie ma te¿ nic wspólnego z solidarnoœci¹ wewn¹trz w³asnych ugrupowañ i partii, gdzie siê pomaga sobie i sobie podobnym. Mi³oœæ nie mo¿e byæ zakamuflowanym egoizmem grupy. Mi³oœæ chrzeœcijañska nie mo¿e byæ chwiejna i œlepa. Nie jest negatywn¹ postaw¹ pysza³ka: „Przecie¿ ja nie czyniê nic z³ego”. Nie jest te¿ biernym znoszeniem innych. Nie mo¿e te¿ byæ egzaminowaniem drugiego, czy on aby zas³u¿y³ na moj¹ mi³oœæ. Kochaæ po chrzeœcijañsku znaczy: kochaæ konkretnych ludzi, takimi jakimi oni po prostu s¹, bez stawiania jakichkolwiek warunków. Post, którego Bóg od nas ¿¹da, wskazuje wyraŸnie ten kierunek. W Ksiêdze proroka Izajasza wyczytaæ mo¿na, co to znaczy prawdziwie poœciæ I zaraz prorok dodaje: (Iz 58,6-8). Post uchroni œwiat od zamieszania, wydobêdzie z mroku z³a i powiedzie ku œwiat³u. WyraŸne echo tego s³yszymy w Ewangelii, gdy Jezus mówi: „ (Mt 25,35-36). Mi³oœæ chrzeœcijañska ¿¹da, byœmy dzielili swój dobrobyt i swoje bogactwo z biednymi, ale to jeszcze nie wystarcza. W ekonomii chrzeœcijañskiej mi³oœci trzeba wiêcej dawaæ, ni¿ siê posiada: siebie samego trzeba dawaæ. :„ . rozerwaæ kajdany z³a, rozwi¹zaæ wiêzy niewoli, wypuœciæ wolno uciœnionych i wszelkie jarzmo po³amaæ, dzieliæ swój chleb z g³odnymi, wprowadziæ w dom biednych tu³aczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziaæ (...)” Wtedy twoje œwiat³o wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwoœæ poprzedzaæ ciê bêdzie, chwa³a Pañska iœæ bêdzie za tob¹” By³em g³odny, a daliœcie Mi jeœæ; by³em spragniony, a daliœcie Mi piæ, by³em przybyszem, a przyjêliœcie Mnie; by³em nagi, a przyodzialiœcie Mnie; by³em chory, a odwiedziliœcie Mnie; by³em w wiêzieniu, a przyszliœcie do Mnie” O. RYSZARD DEC

Upload: vuonghuong

Post on 28-Feb-2019

214 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Wœród wszystkich religii œwiata chrzeœcijañstwo jest jedyn¹religi¹, w której Istota Najwy¿sza objawia siê jako Bóg, który

jest Mi³oœci¹. Prosi te¿, abyœmy okazywali sobie wzajemnie mi³oœæ,bo wtedy ogrzejemy nasz¹ zimn¹ planetê ciep³em w³asnych serc.

Lecz jak mo¿e cz³owiek, który nigdy nie by³kochany i nigdy nie dozna³ w swoim ¿yciumi³oœci, uwierzyæ w Boga, który jest Mi³oœci¹?Taki cz³owiek nie ma tak¿e wiary w ludzk¹ dobroæi dlatego nawet ¿yæ po ludzku bêdzie mu bardzotrudno.

Ludzie, którzy nigdy nie doœwiadczyli mi³o-œci, nosz¹ w sobie przez ca³e ¿ycie jakieœ piêtno.Gdy prawie ka¿dego dnia spotyka siê ludzi, któ-rzy zaczêli siê staczaæ, którzy nigdy nie mieliprawdziwego domu ani nie zaznali rodzinnegociep³a, to wówczas cz³owiek siê oburza wewnê-trznie i przeciwko takiemu stanowi rzeczy bun-tuje.

Bóg przecie¿ nie pozostawi³ samotnegocz³owieka na jakiejœ zimnej planecie. Powierzy³ ludzi ludziom, abysiê wzajemnie kochali, aby siê wzajemnie obdarzali ciep³em ipoczuciem bezpieczeñstwa. Nie brakuje dzisiaj dramatycznych,pe³nych cierpienia g³osów naszych braci i sióstr, mówi¹cych oodrzuceniu ich przez najbli¿szych, przez œrodowisko, przezwspólnotê, w której ¿yj¹, o braku doœwiadczenia mi³oœci w ¿yciu nichsamych.

Dla ka¿dego cz³owieka staje siê coraz bardziej jasne: je¿eliprze¿yjemy, to nie dziêki jakiejœ doskona³ej równowadze si³najwiêkszych mocarstw œwiata, nie dziêki dobrobytowi, nie dziêkinauce i technice, ale jedynie i wy³¹cznie wtedy, gdy uda siê namprzestrzegaæ ów nakaz, który jest fundamentem ka¿degomiêdzyludzkiego wspó³¿ycia: „Kochajcie siê wzajemnie”. Naszœwiat umiera nie z braku wiedzy ani mo¿liwoœci, lecz z niedostatkumi³oœci i solidarnoœci. Zarówno w Koœciele, jak i w œwiecie liczy siêtylko mi³oœæ. Albert Einstein powiedzia³ kiedyœ: „Problememwspó³czesnego œwiata nie jest energia atomowa, ale ludzkie serce”.

Bóg, który jest Mi³oœci¹, mo¿e byæ obecny i dzia³aæ tylko tam,gdzie jest mi³oœæ. Bóg nie jest zwi¹zany ¿adnymi naszymistrukturami, niekoñcz¹cymi siê zebraniami, ani nawet zwywo³uj¹cymi najg³êbsze wra¿enia na s³uchaczach kazaniami. DlaBoga wa¿ne jest to, co pozosta³o w naszych sercach z dobra i mi³oœci.

Nie bójmy siê spotkaæ z Bogiem. IdŸmy do Boga z naszymipustymi d³oñmi i rozdartym sercem. On nape³ni nasze d³onie i sercaswoj¹ mi³oœci¹. Mi³oœæ to wielce ryzykowne przedsiêwziêcie.Wymaga ona tego, co dziœ ju¿ nie jest w modzie: ¿ycia prostego,umiejêtnoœci rezygnowania z czegoœ, opanowania, odrzuceniasamolubstwa i ¿¹dzy posiadania. Post powinien byæ traktowany jakocodzienne æwiczenie, trening. Post pomaga cz³owiekowi uwolniæ siêod egoistycznych nastawieñ i ¿yæ dla drugich. Post jest drog¹ dope³niejszej mi³oœci i solidarnoœci, do braterstwa. Gdy siê cierpi zpowodu nêdzy i ubóstwa innych i czuje g³ód milionów na w³asnejskórze, jest to tak¿e objawem mi³oœci. Gdy samotnoœæ, cierpienie,strach, bieda i rozpacz tych najs³abszych rozrywa twoje serce -znaczy, ¿e umiesz kochaæ.

Trzeba mi³owaæ ludzi, nie systemy, partie, struktury. Kochaæludzi, nie abstrakcyjn¹ ludzkoœæ, konkretnego cz³owieka tu¿ oboksiebie. Tak¿e tego cz³owieka, który wchodzi do mojego pokojupoprzez ekran telewizyjny, bo jest g³odny i zrezygnowany, bo zosta³nawiedzony przez katastrofy, bo jest zniewolony, wyzyskiwany, bity,niezrozumiany, zaszczuty przez innych ludzi.

Mi³oœci chrzeœcijañskiej nie wolno myliæ z sentymentalnoœci¹ aniz ja³mu¿n¹, z gestami z ³aski i mi³osierdzia. Mi³oœæ chrzeœcijañska niema te¿ nic wspólnego z solidarnoœci¹ wewn¹trz w³asnych ugrupowañi partii, gdzie siê pomaga sobie i sobie podobnym. Mi³oœæ nie mo¿ebyæ zakamuflowanym egoizmem grupy. Mi³oœæ chrzeœcijañska niemo¿e byæ chwiejna i œlepa. Nie jest negatywn¹ postaw¹ pysza³ka:„Przecie¿ ja nie czyniê nic z³ego”. Nie jest te¿ biernym znoszenieminnych. Nie mo¿e te¿ byæ egzaminowaniem drugiego, czy on abyzas³u¿y³ na moj¹ mi³oœæ. Kochaæ po chrzeœcijañsku znaczy: kochaækonkretnych ludzi, takimi jakimi oni po prostu s¹, bez stawianiajakichkolwiek warunków.

Post, którego Bóg od nas ¿¹da, wskazuje wyraŸnie ten kierunek.W Ksiêdze proroka Izajasza wyczytaæ mo¿na, co to znaczyprawdziwie poœciæ

I zaraz prorok dodaje:

(Iz 58,6-8).Post uchroni œwiat od zamieszania, wydobêdzie z mroku z³a i

powiedzie ku œwiat³u. WyraŸne echo tego s³yszymy w Ewangelii, gdyJezus mówi: „

(Mt 25,35-36).Mi³oœæ chrzeœcijañska ¿¹da, byœmy dzielili swój dobrobyt i swoje

bogactwo z biednymi, ale to jeszcze nie wystarcza. W ekonomiichrzeœcijañskiej mi³oœci trzeba wiêcej dawaæ, ni¿ siê posiada: siebiesamego trzeba dawaæ.

: „

. „

rozerwaæ kajdany z³a, rozwi¹zaæ wiêzy niewoli,wypuœciæ wolno uciœnionych i wszelkie jarzmo po³amaæ, dzieliæ swójchleb z g³odnymi, wprowadziæ w dom biednych tu³aczy, nagiego,którego ujrzysz, przyodziaæ (...)” Wtedytwoje œwiat³o wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie.Sprawiedliwoœæ poprzedzaæ ciê bêdzie, chwa³a Pañska iœæ bêdzie zatob¹”

By³em g³odny, a daliœcie Mi jeœæ; by³em spragniony, adaliœcie Mi piæ, by³em przybyszem, a przyjêliœcie Mnie; by³em nagi,a przyodzialiœcie Mnie; by³em chory, a odwiedziliœcie Mnie; by³em wwiêzieniu, a przyszliœcie do Mnie”

O. RYSZARD DEC

Wœród wszystkich religii œwiata chrzeœcijañstwo jest jedyn¹religi¹, w której Istota Najwy¿sza objawia siê jako Bóg, który

jest Mi³oœci¹. Prosi te¿, abyœmy okazywali sobie wzajemnie mi³oœæ,bo wtedy ogrzejemy nasz¹ zimn¹ planetê ciep³em w³asnych serc.

Lecz jak mo¿e cz³owiek, który nigdy nie by³kochany i nigdy nie dozna³ w swoim ¿yciumi³oœci, uwierzyæ w Boga, który jest Mi³oœci¹?Taki cz³owiek nie ma tak¿e wiary w ludzk¹ dobroæi dlatego nawet ¿yæ po ludzku bêdzie mu bardzotrudno.

Ludzie, którzy nigdy nie doœwiadczyli mi³o-œci, nosz¹ w sobie przez ca³e ¿ycie jakieœ piêtno.Gdy prawie ka¿dego dnia spotyka siê ludzi, któ-rzy zaczêli siê staczaæ, którzy nigdy nie mieliprawdziwego domu ani nie zaznali rodzinnegociep³a, to wówczas cz³owiek siê oburza wewnê-trznie i przeciwko takiemu stanowi rzeczy bun-tuje.

Bóg przecie¿ nie pozostawi³ samotnegocz³owieka na jakiejœ zimnej planecie. Powierzy³ ludzi ludziom, abysiê wzajemnie kochali, aby siê wzajemnie obdarzali ciep³em ipoczuciem bezpieczeñstwa. Nie brakuje dzisiaj dramatycznych,pe³nych cierpienia g³osów naszych braci i sióstr, mówi¹cych oodrzuceniu ich przez najbli¿szych, przez œrodowisko, przezwspólnotê, w której ¿yj¹, o braku doœwiadczenia mi³oœci w ¿yciu nichsamych.

Dla ka¿dego cz³owieka staje siê coraz bardziej jasne: je¿eliprze¿yjemy, to nie dziêki jakiejœ doskona³ej równowadze si³najwiêkszych mocarstw œwiata, nie dziêki dobrobytowi, nie dziêkinauce i technice, ale jedynie i wy³¹cznie wtedy, gdy uda siê namprzestrzegaæ ów nakaz, który jest fundamentem ka¿degomiêdzyludzkiego wspó³¿ycia: „Kochajcie siê wzajemnie”. Naszœwiat umiera nie z braku wiedzy ani mo¿liwoœci, lecz z niedostatkumi³oœci i solidarnoœci. Zarówno w Koœciele, jak i w œwiecie liczy siêtylko mi³oœæ. Albert Einstein powiedzia³ kiedyœ: „Problememwspó³czesnego œwiata nie jest energia atomowa, ale ludzkie serce”.

Bóg, który jest Mi³oœci¹, mo¿e byæ obecny i dzia³aæ tylko tam,gdzie jest mi³oœæ. Bóg nie jest zwi¹zany ¿adnymi naszymistrukturami, niekoñcz¹cymi siê zebraniami, ani nawet zwywo³uj¹cymi najg³êbsze wra¿enia na s³uchaczach kazaniami. DlaBoga wa¿ne jest to, co pozosta³o w naszych sercach z dobra i mi³oœci.

Nie bójmy siê spotkaæ z Bogiem. IdŸmy do Boga z naszymipustymi d³oñmi i rozdartym sercem. On nape³ni nasze d³onie i sercaswoj¹ mi³oœci¹. Mi³oœæ to wielce ryzykowne przedsiêwziêcie.Wymaga ona tego, co dziœ ju¿ nie jest w modzie: ¿ycia prostego,umiejêtnoœci rezygnowania z czegoœ, opanowania, odrzuceniasamolubstwa i ¿¹dzy posiadania. Post powinien byæ traktowany jakocodzienne æwiczenie, trening. Post pomaga cz³owiekowi uwolniæ siêod egoistycznych nastawieñ i ¿yæ dla drugich. Post jest drog¹ dope³niejszej mi³oœci i solidarnoœci, do braterstwa. Gdy siê cierpi zpowodu nêdzy i ubóstwa innych i czuje g³ód milionów na w³asnejskórze, jest to tak¿e objawem mi³oœci. Gdy samotnoœæ, cierpienie,strach, bieda i rozpacz tych najs³abszych rozrywa twoje serce -znaczy, ¿e umiesz kochaæ.

Trzeba mi³owaæ ludzi, nie systemy, partie, struktury. Kochaæludzi, nie abstrakcyjn¹ ludzkoœæ, konkretnego cz³owieka tu¿ oboksiebie. Tak¿e tego cz³owieka, który wchodzi do mojego pokojupoprzez ekran telewizyjny, bo jest g³odny i zrezygnowany, bo zosta³nawiedzony przez katastrofy, bo jest zniewolony, wyzyskiwany, bity,niezrozumiany, zaszczuty przez innych ludzi.

Mi³oœci chrzeœcijañskiej nie wolno myliæ z sentymentalnoœci¹ aniz ja³mu¿n¹, z gestami z ³aski i mi³osierdzia. Mi³oœæ chrzeœcijañska niema te¿ nic wspólnego z solidarnoœci¹ wewn¹trz w³asnych ugrupowañi partii, gdzie siê pomaga sobie i sobie podobnym. Mi³oœæ nie mo¿ebyæ zakamuflowanym egoizmem grupy. Mi³oœæ chrzeœcijañska niemo¿e byæ chwiejna i œlepa. Nie jest negatywn¹ postaw¹ pysza³ka:„Przecie¿ ja nie czyniê nic z³ego”. Nie jest te¿ biernym znoszenieminnych. Nie mo¿e te¿ byæ egzaminowaniem drugiego, czy on abyzas³u¿y³ na moj¹ mi³oœæ. Kochaæ po chrzeœcijañsku znaczy: kochaækonkretnych ludzi, takimi jakimi oni po prostu s¹, bez stawianiajakichkolwiek warunków.

Post, którego Bóg od nas ¿¹da, wskazuje wyraŸnie ten kierunek.W Ksiêdze proroka Izajasza wyczytaæ mo¿na, co to znaczyprawdziwie poœciæ

I zaraz prorok dodaje:

(Iz 58,6-8).Post uchroni œwiat od zamieszania, wydobêdzie z mroku z³a i

powiedzie ku œwiat³u. WyraŸne echo tego s³yszymy w Ewangelii, gdyJezus mówi: „

(Mt 25,35-36).Mi³oœæ chrzeœcijañska ¿¹da, byœmy dzielili swój dobrobyt i swoje

bogactwo z biednymi, ale to jeszcze nie wystarcza. W ekonomiichrzeœcijañskiej mi³oœci trzeba wiêcej dawaæ, ni¿ siê posiada: siebiesamego trzeba dawaæ.

: „

. „

rozerwaæ kajdany z³a, rozwi¹zaæ wiêzy niewoli,wypuœciæ wolno uciœnionych i wszelkie jarzmo po³amaæ, dzieliæ swójchleb z g³odnymi, wprowadziæ w dom biednych tu³aczy, nagiego,którego ujrzysz, przyodziaæ (...)” Wtedytwoje œwiat³o wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie.Sprawiedliwoœæ poprzedzaæ ciê bêdzie, chwa³a Pañska iœæ bêdzie zatob¹”

By³em g³odny, a daliœcie Mi jeœæ; by³em spragniony, adaliœcie Mi piæ, by³em przybyszem, a przyjêliœcie Mnie; by³em nagi,a przyodzialiœcie Mnie; by³em chory, a odwiedziliœcie Mnie; by³em wwiêzieniu, a przyszliœcie do Mnie”

O. RYSZARD DEC

PUSTYNIA W MIEŒCIE - PISMO PARAFII NMP CZÊSTOCHOWSKIEJ W TORUNIU

Redakcja merytoryczna: Ma³gorzata Bydowska, Piotr Gu¿yñski (sekretarz, sk³ad),Dariusz Ingielewicz, Barbara Kalinowska, Maria £ugiewicz, Micha³ Karczewski,Waldemar Rozynkowski (red. naczelny).

Adres redakcji: Pustynia w Mieœcie, ul. Konstytucji 3 Maja 3, 87-100 Toruñ, tel. 056/ 659-93-44

Z kalendarzaliturgicznegoZ kalendarzaliturgicznego

2.04. œw. Maria Egipcjanka

16.04. œw. Benedykt Józef Labre

- pokutnica(imiê hebr. egips. -"mi³uj¹ca Boga", „napawaj¹ca radoœci¹”).Maj¹c 12 lat, uciek³a z domu do Aleksandrii.Przez kilka lat uwodzi³a mê¿czyzn dlazaspokojenia swojej ¿¹dzy. W tym te¿ celuuda³a siê za pielgrzymami egipskimi doJerozolimy. W uroczystoœæ Znalezienia Krzy-¿a Œw. zapragnê³a przypatrzeæ siê obrzêdomkoœcielnym. Zamierza³a wejœæ do bazylikiGrobu Pañskiego, jednak niewyt³umaczaln¹si³¹ zosta³a odepchniêta. Po kilku kolejnychpróbach ujrza³a wizerunek Matki Bo¿ej.Wówczas zawo³a³a: „Matko mi³osierdzia!Skoro odrzuca mnie Twój Syn, Ty mnie nieodrzucaj! Pozwól mi ujrzeæ drzewo, na którymdokona³o siê moje tak¿e zbawienie!”. Us³y-sza³a wówczas w sercu nakaz, ¿e ma udaæ siêna pustyniê nad rzekê Jordan, by tam napokucie spêdziæ resztê swojego ¿ycia. Poprzyrzeczeniu, ¿e tego dokona, wesz³a dobazyliki bez przeszkód i uczestniczy³a wuroczystoœciach. ¯ywoty œw. nie podaj¹, ile latspêdzi³a na pustyni. Przypadkowo zosta³a od-naleziona przez kap³ana, œw. Zozyma. Udzieli³jej sakramentu pokuty i pokrzepi³ Cia³emPañskim. Kiedy po roku powróci³ do œwiêtej zKomuni¹ œw., ona ju¿ nie ¿y³a. Legenda g³osi,¿e cia³o jej, podobnie jak œw. Paw³a Pustelnika,pochowa³y w ziemi lwy.

, ¿ebrak(1748-1783). Urodzi³ siê we Francji - jakonajstarszy z 15 rodzeñstwa. Wzrasta³ na wsi wwielkim ubóstwie. W wieku 12 lat powierzonogo opiece wuja - kap³ana. Jego pragnieniemby³o wst¹piæ do zakonu. Wytrwale poszukiwa³rodziny zakonnej, jednak odprawiano go podpretekstem, ¿e nie nadaje siê, ¿e to nie jegodroga ani przeznaczenie. Udrêczony w¹t-pliwoœciami i niepewnoœci¹ wyruszy³ do Rzy-mu. Tu rozstrzygn¹³ siê jego los. Podczasmodlitwy us³ysza³ g³os: „Twoim powo³aniemjest ca³y œwiat. Klasztorem twoim ulice i drogi.Masz byæ pielgrzymem Bo¿ym”. Wyzby³ siêwszystkiego, co mia³ - a by³o tego bardzoma³o. W jednej szacie i z workiem na plecachruszy³ w drogê. Wzi¹³ ze sob¹ jedynie NowyTestament, ró¿aniec i brewiarz, który co-dziennie odmawia³. Na piersi zawiesi³ du¿ykrzy¿. Spa³ pod go³ym niebem. Jad³, gdy na-karmi³a go mi³osierna rêka. Znany by³ weW³oszech, Francji, Hiszpanii, Szwajcarii iNiemczech. Celem wêdrówek, które traktowa³jako pokutê za swoje i œwiata winy, by³y san-ktuaria. Ostatnie 6 lat tu³aczego ¿ycia spêdzi³w ruinach Koloseum w Rzymie. Znalezionogo w skrajnym wyczerpaniu na schodachkoœcio³a pw. „Matki Bo¿ej del Mont”. Zmar³16 kwietnia, w Wielk¹ Œrodê, w komorze,której litoœciwie u¿yczy³ mu pewien rzeŸnik.¯ywot œwiêtego spisa³ jego spowiednik.

Miriam, Meri-jan

MARIA £.

2.04. œw. Maria Egipcjanka

16.04. œw. Benedykt Józef Labre

- pokutnica(imiê hebr. egips. -"mi³uj¹ca Boga", „napawaj¹ca radoœci¹”).Maj¹c 12 lat, uciek³a z domu do Aleksandrii.Przez kilka lat uwodzi³a mê¿czyzn dlazaspokojenia swojej ¿¹dzy. W tym te¿ celuuda³a siê za pielgrzymami egipskimi doJerozolimy. W uroczystoœæ Znalezienia Krzy-¿a Œw. zapragnê³a przypatrzeæ siê obrzêdomkoœcielnym. Zamierza³a wejœæ do bazylikiGrobu Pañskiego, jednak niewyt³umaczaln¹si³¹ zosta³a odepchniêta. Po kilku kolejnychpróbach ujrza³a wizerunek Matki Bo¿ej.Wówczas zawo³a³a: „Matko mi³osierdzia!Skoro odrzuca mnie Twój Syn, Ty mnie nieodrzucaj! Pozwól mi ujrzeæ drzewo, na którymdokona³o siê moje tak¿e zbawienie!”. Us³y-sza³a wówczas w sercu nakaz, ¿e ma udaæ siêna pustyniê nad rzekê Jordan, by tam napokucie spêdziæ resztê swojego ¿ycia. Poprzyrzeczeniu, ¿e tego dokona, wesz³a dobazyliki bez przeszkód i uczestniczy³a wuroczystoœciach. ¯ywoty œw. nie podaj¹, ile latspêdzi³a na pustyni. Przypadkowo zosta³a od-naleziona przez kap³ana, œw. Zozyma. Udzieli³jej sakramentu pokuty i pokrzepi³ Cia³emPañskim. Kiedy po roku powróci³ do œwiêtej zKomuni¹ œw., ona ju¿ nie ¿y³a. Legenda g³osi,¿e cia³o jej, podobnie jak œw. Paw³a Pustelnika,pochowa³y w ziemi lwy.

, ¿ebrak(1748-1783). Urodzi³ siê we Francji - jakonajstarszy z 15 rodzeñstwa. Wzrasta³ na wsi wwielkim ubóstwie. W wieku 12 lat powierzonogo opiece wuja - kap³ana. Jego pragnieniemby³o wst¹piæ do zakonu. Wytrwale poszukiwa³rodziny zakonnej, jednak odprawiano go podpretekstem, ¿e nie nadaje siê, ¿e to nie jegodroga ani przeznaczenie. Udrêczony w¹t-pliwoœciami i niepewnoœci¹ wyruszy³ do Rzy-mu. Tu rozstrzygn¹³ siê jego los. Podczasmodlitwy us³ysza³ g³os: „Twoim powo³aniemjest ca³y œwiat. Klasztorem twoim ulice i drogi.Masz byæ pielgrzymem Bo¿ym”. Wyzby³ siêwszystkiego, co mia³ - a by³o tego bardzoma³o. W jednej szacie i z workiem na plecachruszy³ w drogê. Wzi¹³ ze sob¹ jedynie NowyTestament, ró¿aniec i brewiarz, który co-dziennie odmawia³. Na piersi zawiesi³ du¿ykrzy¿. Spa³ pod go³ym niebem. Jad³, gdy na-karmi³a go mi³osierna rêka. Znany by³ weW³oszech, Francji, Hiszpanii, Szwajcarii iNiemczech. Celem wêdrówek, które traktowa³jako pokutê za swoje i œwiata winy, by³y san-ktuaria. Ostatnie 6 lat tu³aczego ¿ycia spêdzi³w ruinach Koloseum w Rzymie. Znalezionogo w skrajnym wyczerpaniu na schodachkoœcio³a pw. „Matki Bo¿ej del Mont”. Zmar³16 kwietnia, w Wielk¹ Œrodê, w komorze,której litoœciwie u¿yczy³ mu pewien rzeŸnik.¯ywot œwiêtego spisa³ jego spowiednik.

Miriam, Meri-jan

MARIA £.

Œwiêty Józefie, sprawiedliwy mê¿uNowego Izraela,

Czysty Oblubieñcze Niepokalanej MatkiSyna Bo¿ego - Ty zawsze jesteœ wdziêczny,gdy powierzam Ci moje ¿ycie.Od tamtej nocy, kiedy to z mi³oœci¹ i odwag¹zaopiekowa³eœ siê Maryj¹ i Jej Dzieckiem,ka¿dy, kto Ci siê powierza, choæby by³ wnajciemniejszej nocy swego ¿ycia, jest przezCiebie kochany, jak Oni.Dziêkujê Ci za to, ¿e bardzo chcesz byæ moimOjcem i opiekunem.Niech Twoje ojcowskie d³onie uczyni¹ na-miot bezpieczeñstwa nad moim zagubionymsercem.Jesteœ tym, który przekonuje o mi³oœci Boga

Ojca, dlatego wierzê, ¿e prze-niesiesz mnie nad otch³aniamimoich zw¹tpieñ. Wierzê, ¿e

bardzo pragniesz, abym ca³emoje ¿ycie z³o¿y³ w Twoichmocnych ramionach, a rzu-

caj¹c Ci siê na szyjê, odwróci³siê od oddalenia od Boga Ojca.G³ód narodów zosta³ zaspokojony,gdy Twój poprzednik zosta³ zarz¹dc¹

Egiptu; g³ód mi³oœci zostanie wype³niony wewszystkich, którzy przyjd¹ do Ciebie.Dajê Ci dostêp do ca³ego mojego Egiptu -do mrocznej przestrzeni moich zniewoleñ.

Wierzê, ¿e w chwilach pokus obroniszmnie, a w powodzeniu nie dasz mi uleczaœlepieniu.Uczyñ moje ¿ycie jakby ziemi¹ Goszen,

duchowo urodzajne.Unieœ moje serce tak wysoko, aby Jezus móg³w nim zobaczyæ moje najg³êbsze pragnieniemi³owania Jego samego.AMEN.

O. AUGUSTYN

Œwiêty Józefie, sprawiedliwy mê¿uNowego Izraela,

Czysty Oblubieñcze Niepokalanej MatkiSyna Bo¿ego - Ty zawsze jesteœ wdziêczny,gdy powierzam Ci moje ¿ycie.Od tamtej nocy, kiedy to z mi³oœci¹ i odwag¹zaopiekowa³eœ siê Maryj¹ i Jej Dzieckiem,ka¿dy, kto Ci siê powierza, choæby by³ wnajciemniejszej nocy swego ¿ycia, jest przezCiebie kochany, jak Oni.Dziêkujê Ci za to, ¿e bardzo chcesz byæ moimOjcem i opiekunem.Niech Twoje ojcowskie d³onie uczyni¹ na-miot bezpieczeñstwa nad moim zagubionymsercem.Jesteœ tym, który przekonuje o mi³oœci Boga

Ojca, dlatego wierzê, ¿e prze-niesiesz mnie nad otch³aniamimoich zw¹tpieñ. Wierzê, ¿e

bardzo pragniesz, abym ca³emoje ¿ycie z³o¿y³ w Twoichmocnych ramionach, a rzu-

caj¹c Ci siê na szyjê, odwróci³siê od oddalenia od Boga Ojca.G³ód narodów zosta³ zaspokojony,gdy Twój poprzednik zosta³ zarz¹dc¹

Egiptu; g³ód mi³oœci zostanie wype³niony wewszystkich, którzy przyjd¹ do Ciebie.Dajê Ci dostêp do ca³ego mojego Egiptu -do mrocznej przestrzeni moich zniewoleñ.

Wierzê, ¿e w chwilach pokus obroniszmnie, a w powodzeniu nie dasz mi uleczaœlepieniu.Uczyñ moje ¿ycie jakby ziemi¹ Goszen,

duchowo urodzajne.Unieœ moje serce tak wysoko, aby Jezus móg³w nim zobaczyæ moje najg³êbsze pragnieniemi³owania Jego samego.AMEN.

O. AUGUSTYN

Redakcja techniczna: Ewa Sprengel (korekta), £ukasz Karczewski.Asystent koœcielny: o. Krzysztof Kowalski.Wydawca: Parafia Rzymskokatolicka pw. NMP Czêstochowskiej w Toruniu.Druk druk-tor: Zak³ad Us³ug Poligraficznych , 87-100 Toruñ,ul. Nieszawska 33, tel. (0-56) 678-10-19

Strona:paulini.w.interia.pl, e-mail: [email protected]

£ askawie zwróæ spojrzenie ku Ziemiw Twej chwale spowitej b³êkitem.

To ona prosi Ciebie, Panie, o zmi³owanie.To ona - mêczona ponad miarêludzk¹ g³upot¹.To ona prosi Ciebie,naucz kochaæ swoje stworzenie.To ona - zdeptana, zatruta,sp³ywaj¹ca krwi¹.To ona b³aga Ciebie, Bo¿e,odmieñ ludzkie serca,g³upotê zast¹p m¹droœci¹,ma³oœæ - szerokim spojrzeniem.I jeszcze, jeszcze razrozepnij na niebie podkowê têczy.

IRENA

£ askawie zwróæ spojrzenie ku Ziemiw Twej chwale spowitej b³êkitem.

To ona prosi Ciebie, Panie, o zmi³owanie.To ona - mêczona ponad miarêludzk¹ g³upot¹.To ona prosi Ciebie,naucz kochaæ swoje stworzenie.To ona - zdeptana, zatruta,sp³ywaj¹ca krwi¹.To ona b³aga Ciebie, Bo¿e,odmieñ ludzkie serca,g³upotê zast¹p m¹droœci¹,ma³oœæ - szerokim spojrzeniem.I jeszcze, jeszcze razrozepnij na niebie podkowê têczy.

IRENA

Waldemar Rozynkowski:

Marcjanna Jaczkowska:

W.R.:M.J.:

W.R.:M.J.:

W.R.:

M.J.:

W.R.:M.J.:

W.R.:

M.J.:

W.R.:M.J.:

W.R.:

M.J.:

W.R.:

Wojna zbli¿a³a siê do koñca. Z corazwiêksz¹ nadziej¹ oczekiwaliœcie powrotu Wicka. Wydawa³o siê,po tylu latach ciê¿kich doœwiadczeñ nic nie mo¿e zak³óciæ jegopowrotu. Wszyscy go oczekiwali.

Mieszkanie by³o wysprz¹tane,wszystko czyste i przygotowane na jego powrót. Ka¿dego dniago oczekiwaliœmy. W prasie czytaliœmy o wyzwalanych obo-zach. Czytaliœmy tak¿e o wyzwoleniu Dachau. Ka¿dy dzwonekbudzi³ nasz¹ nadziejê. Mamusia by³a przekonana, ¿e powróci najej imieniny, na dzieñ 29 lipca, kiedy w Koœciele wspominanoMartê. Snu³a nawet plany, jak to bêdzie, kiedy on przyjdzie: Ja napewno bêdê my³a pod³ogê, dzwonek, wejdzie Wicek, uniesiemnie do góry i uœciska.

Okaza³o siê jednak zupe³nie inaczej.Tak. Pamiêtam, jak w pierwszy pi¹tek sierpnia mamusia

posz³a do zakrystii, w której by³ ks. Zygfryd Kowalski. Zapyta³ago, co siê dzieje, ¿e Wicek jeszcze nie wraca. Tak wielu ju¿powróci³o. Pamiêtam, ¿e czytaliœmy o powrotach ksiê¿y zró¿nych obozów w „Przewodniku Katolickim”. Odpowiedzia³mamusi, ¿e najlepiej bêdzie, uda siê do koœcio³a œw. Ja-kuba, botam wróci³ w³aœnie z obozu ks. Plewa i on udzieli nam dok³adnejinformacji. Gdy mamusia do domu, jedliœmy w³aœnie œniadanie.Kiedy powtórzy³a nam s³owa ks. Kowal-skiego, powiedzia³am,¿e ja pójdê do wspomnianego ksiêdza. Kiedy wychodzi³am,mamusia przypomina³a mi jeszcze: Tylko nie zapomnij kupiæpiêciu guzików do sutanny. W koœciele od-szuka³am ksiêdza ius³ysza³am, ¿e Wicek nie ¿yje. Zemdla³am. Potemzastanawia³am siê, jak ja mam to powiedzieæ rodzicom. Posz³amdo koœcio³a NMP i porozmawia³am z ks. Mykowskim i ks.Kowalskim. Powiedzieli mi, ¿e mam iœæ do domu i ¿e oni zarazprzyjd¹. Jak ja jednak mia³am iœæ do domu i powiedzieærodzicom, ¿e ich trzeci syn nie ¿yje. Posz³am po mamusi siostrê,która mieszka³a na ul. S³owackiego. Rodzice przeczuwali ju¿smutn¹ wiadomoœæ. Tatuœ otworzy³ nam drzwi, mamusia klê-cza³a i modli³a siê przed obrazem Serca Jezusowego. Pad³ypytania: I co? Jak tam? Wczeœniej ustali³yœmy z cioci¹, ¿e po-wiemy: Wicek ¿yje, ale jest chory. Potrzebna mu jest jakaœrekonwalescencja, a zreszt¹ to przecie¿ jeszcze wielu nie po-wróci³o. Tatuœ poci¹gn¹³ mnie jednak do drugiego pokoju ipowiedzia³: Mów prawdê. Wyzna³am, ¿e Wicek nie ¿yje. Wtedytatuœ podszed³ do mamusi, obj¹³ j¹ i powiedzia³: WidziszMartusiu, nie dane nam by³o do¿yæ powrotu trzeciego syna. Wi-cuœ nie ¿yje, ale taka by³a wola Bo¿a.

Teraz Wicek zacz¹³ ¿yæ we wspomnieniach.Tak. Wraca³o coraz wiêcej ksiê¿y, którzy zaczêli nam

mówiæ o Wicku. Pamiêtam, jak pod koniec sierpnia przyjecha³do nas póŸniejszy biskup, ks. Bernard Czapliñski i przywióz³poœmiertn¹ maskê Wicka. Zrobi³ j¹ Stanis³aw Bieñka, studentmedycyny, który tak¿e od pocz¹tku wojny w³óczony by³ poró¿nych obozach. Dwa miesi¹ce przed œmierci¹ brata pracowa³w rewirze chorych na tyfus. Z bratem znali siê jeszcze sprzedwojny, poniewa¿ on tak¿e by³ harcerzem. W ostatnich dniach,kiedy Wicek przychodzi³ pomagaæ chorym, i potem, kiedy le¿a³ju¿ chory, czêsto ze sob¹ przebywali. Po œmierci brata za-stanawia³ siê, co ma zrobiæ, ¿eby choæ cz¹stkê brata zabraæ dokraju. Poniewa¿ w tym pomieszczeniu by³o trochê wapna,postanowi³ zrobiæ odlew maski. Nigdy wczeœniej tego nie robi³,ale uda³o siê. Kiedy rano wiêŸniowie szli do pracy, zawo³a³ ks.Czapliñskiego i oznajmi³ mu, ¿e brat nie ¿yje. Kiedy wiêŸniowiewracali z pracy, ponownie zwróci³ siê do ks. Czapliñskiego izapyta³, które z palców ksiêdza s¹ konsekrowane. Wyci¹gn¹³ znich dwie cz¹stki kostek. Jedn¹ z nich zagipsowa³ w masce,drug¹ natomiast umieœci³ w kawa³ku wapna, z którego zrobi³ma³y kawa³ek kredy. Wieczorem, podczas modlitw za Wicka,ksiê¿a wpadli na pomys³ napisania wspomnieñ o bracie. Naj-wiêcej natrudzili siê przy tym ks. Czapliñski i ówczesny klerykwerbistów Marian ¯elazek. Ten ostatni spisywa³ wspomnienia wubikacji, bo tylko tam mo¿na by³o to niepostrze¿enie czyniæ.Nastêpnie maskê wraz ze wspomnieniami wyniesiono na plan-

tacjê i zakopano. Postanowiono, ¿e ten, kto prze¿yje przewieziezakopane rzeczy do Polski. Po wyzwoleniu obozu by³y problemyz odszukaniem zakopanego skarbu, jednak w koñcu odnalezionoto miejsce. I tak maska trafi³a do nas.

Jak Pañstwo zareagowaliœcie na to, ¿e wokó³ Wickatworzy siê kult, a czêœæ osób zaczyna myœleæ o procesie beaty-fikacyjnym?

Nie wiem, kiedy us³yszeliœmy s³owa o ewentualnejbeatyfikacji. By³o to na pewno kilka lat po wojnie. Pamiêtam,kiedy ks. Czapliñski zosta³ biskupem, prosi³ nas zawsze o mod-litwê. Kiedy mama mówi³a: Ale w³aœciwie o co my mamy siêmodliæ?, on powtarza³, ¿e mamy modliæ siê o pomoc do Wicka.Tatuœ mówi³ wtedy: Jak my mamy modliæ siê do Wicka? Dla-czego do niego, przecie¿ on nie jest ¿adnym œwiêtym orê-downikiem? A on zawsze prosi³ o modlitwê do niego. Pamiêtamtak¿e, ¿e przez d³ugie lata ksiê¿a, którzy prze¿yli obóz, zje¿d¿alisiê w rocznicê œmierci Wicka. Obchodzono to bardzo uroczyœcie.Poniewa¿ ksiê¿a nie celebrowali wówczas wspólnie eucharystii,rozchodzili siê w tym samym czasie do ró¿nych o³tarzy i modlilisiê, miêdzy innymi tak¿e o beatyfikacjê Wicka.

Czy Pani modli³a siê za wstawiennictwem brata?Nie. Pamiêtam - kiedy byliœmy ca³¹ rodzin¹ w Pelplinie, to

ojciec franciszkanin, przed którym sk³adaliœmy zeznania, ju¿ wtrakcie procesu zapyta³ siê mnie: A ty jak modlisz siê za wsta-wiennictwem brata? Odpowiedzia³am, ¿e ja siê wcale nie modlêdo brata. On na to: Jak to, nie modlisz siê do brata? Dlaczego?Przecie¿ my wszyscy tu obecni modlimy siê i prosimy, aby zajego ¿ycie wyniós³ go Bóg na o³tarze. Uwa¿a³am, ¿e ja - jako naj-bli¿sza jego rodzina - nie powinnam siê modliæ do niego. Od tegodnia zmieni³o siê jednak, zaczê³am siê modliæ. Tatuœ ju¿ w tymczasie nie ¿y³. Myœlê, ¿e my z mam¹ patrzy³yœmy od tego dnia naWicka inaczej.

Jak przyjê³a Pani decyzjê, ¿e Wicek zostanie wyniesionyna o³tarze i to jeszcze prawdopodobnie w Toruniu?

Bardzo g³êboko to prze¿y³am. Moment ten by³ zwi¹zany zks. biskupem Andrzejem Suskim. To przede wszystkim dziêkijego staraniom wszystko siê tak zakoñczy³o. Po powstaniu na-szej diecezji, podarowaliœmy ks. biskupowi Wicka.Ks. biskup s³ysza³ ju¿ wczeœniej o nim. Kiedy studiowa³ wRzymie, odbywa³a siê akurat kanonizacja œw. MaksymilianaKolbego. Wtedy te¿ ks. prymas Stefan Wyszyñski powiedzia³, ¿enastêpnym wyniesionym na o³tarze powinien byæ ks. Frelichow-ski. Kiedy wiêc zosta³ biskupem diecezji toruñskiej, ucieszy³ siê,¿e bêdzie móg³ siê o to staraæ. Wszystko zaczê³o nabieraæ odpo-wiednich kszta³tów, uwierzyliœmy, ¿e zostanie wyniesiony nao³tarze. Pojawi³a siê nawet myœl, ¿e bêdzie to mo¿liwe podczaspobytu Ojca Œwiêtego w Toruniu.

Asam moment pobytu papie¿a w Toruniu?Niezwyk³ym prze¿yciem by³o dla mnie to, ¿e mia³am za-

nieœæ relikwiarz. Przez kilka nieprzespanych nocy zasta-nawia³am siê, czy powinnam sama nieœæ relikwiarz. Chocia¿jestem jedyn¹ ¿yj¹c¹ z najbli¿szej rodziny Wicka, to jednakrelikwiarz powinien zanieœæ tak¿e dr Stanis³aw Bieñka, którynara¿a³ swoje ¿ycie, aby jakaœ cz¹stka brata pozosta³a poœródnas. To przecie¿ by³ jego pomys³. Tak te¿ siê sta³o.

Jak siê modli dzisiaj za wstawiennictwem b³. ks. StefanaJego siostra?

Ja siê nie modlê, ja z nim rozmawiam o wszystkim, co siêwydarza. Mam go tu bardzo blisko. Mówiê mu: Widzisz Wicek,dzisiaj wydarzy³o siê to i to. Jak ty byœ post¹pi³? Rozmawiam znim szczególnie w nocy, kiedy nie mogê zasn¹æ. Przychodz¹wtedy do g³owy ró¿ne myœli i zdarzenia z ca³ego minionego dnia.Wszystkie je przedstawiam Wickowi. Proszê go o ³aski, ale ja znim przede wszystkim rozmawiam i jestem przekonana, ¿e on temoje troski przekazuje dalej.

Dziêkujê za rozmowê

Pamiêtnik

Rozmowê przeprowadzi³ Waldemar Rozynkowski.

Waldemar Rozynkowski:

Marcjanna Jaczkowska:

W.R.:M.J.:

W.R.:M.J.:

W.R.:

M.J.:

W.R.:M.J.:

W.R.:

M.J.:

W.R.:M.J.:

W.R.:

M.J.:

W.R.:

Wojna zbli¿a³a siê do koñca. Z corazwiêksz¹ nadziej¹ oczekiwaliœcie powrotu Wicka. Wydawa³o siê,po tylu latach ciê¿kich doœwiadczeñ nic nie mo¿e zak³óciæ jegopowrotu. Wszyscy go oczekiwali.

Mieszkanie by³o wysprz¹tane,wszystko czyste i przygotowane na jego powrót. Ka¿dego dniago oczekiwaliœmy. W prasie czytaliœmy o wyzwalanych obo-zach. Czytaliœmy tak¿e o wyzwoleniu Dachau. Ka¿dy dzwonekbudzi³ nasz¹ nadziejê. Mamusia by³a przekonana, ¿e powróci najej imieniny, na dzieñ 29 lipca, kiedy w Koœciele wspominanoMartê. Snu³a nawet plany, jak to bêdzie, kiedy on przyjdzie: Ja napewno bêdê my³a pod³ogê, dzwonek, wejdzie Wicek, uniesiemnie do góry i uœciska.

Okaza³o siê jednak zupe³nie inaczej.Tak. Pamiêtam, jak w pierwszy pi¹tek sierpnia mamusia

posz³a do zakrystii, w której by³ ks. Zygfryd Kowalski. Zapyta³ago, co siê dzieje, ¿e Wicek jeszcze nie wraca. Tak wielu ju¿powróci³o. Pamiêtam, ¿e czytaliœmy o powrotach ksiê¿y zró¿nych obozów w „Przewodniku Katolickim”. Odpowiedzia³mamusi, ¿e najlepiej bêdzie, uda siê do koœcio³a œw. Ja-kuba, botam wróci³ w³aœnie z obozu ks. Plewa i on udzieli nam dok³adnejinformacji. Gdy mamusia do domu, jedliœmy w³aœnie œniadanie.Kiedy powtórzy³a nam s³owa ks. Kowal-skiego, powiedzia³am,¿e ja pójdê do wspomnianego ksiêdza. Kiedy wychodzi³am,mamusia przypomina³a mi jeszcze: Tylko nie zapomnij kupiæpiêciu guzików do sutanny. W koœciele od-szuka³am ksiêdza ius³ysza³am, ¿e Wicek nie ¿yje. Zemdla³am. Potemzastanawia³am siê, jak ja mam to powiedzieæ rodzicom. Posz³amdo koœcio³a NMP i porozmawia³am z ks. Mykowskim i ks.Kowalskim. Powiedzieli mi, ¿e mam iœæ do domu i ¿e oni zarazprzyjd¹. Jak ja jednak mia³am iœæ do domu i powiedzieærodzicom, ¿e ich trzeci syn nie ¿yje. Posz³am po mamusi siostrê,która mieszka³a na ul. S³owackiego. Rodzice przeczuwali ju¿smutn¹ wiadomoœæ. Tatuœ otworzy³ nam drzwi, mamusia klê-cza³a i modli³a siê przed obrazem Serca Jezusowego. Pad³ypytania: I co? Jak tam? Wczeœniej ustali³yœmy z cioci¹, ¿e po-wiemy: Wicek ¿yje, ale jest chory. Potrzebna mu jest jakaœrekonwalescencja, a zreszt¹ to przecie¿ jeszcze wielu nie po-wróci³o. Tatuœ poci¹gn¹³ mnie jednak do drugiego pokoju ipowiedzia³: Mów prawdê. Wyzna³am, ¿e Wicek nie ¿yje. Wtedytatuœ podszed³ do mamusi, obj¹³ j¹ i powiedzia³: WidziszMartusiu, nie dane nam by³o do¿yæ powrotu trzeciego syna. Wi-cuœ nie ¿yje, ale taka by³a wola Bo¿a.

Teraz Wicek zacz¹³ ¿yæ we wspomnieniach.Tak. Wraca³o coraz wiêcej ksiê¿y, którzy zaczêli nam

mówiæ o Wicku. Pamiêtam, jak pod koniec sierpnia przyjecha³do nas póŸniejszy biskup, ks. Bernard Czapliñski i przywióz³poœmiertn¹ maskê Wicka. Zrobi³ j¹ Stanis³aw Bieñka, studentmedycyny, który tak¿e od pocz¹tku wojny w³óczony by³ poró¿nych obozach. Dwa miesi¹ce przed œmierci¹ brata pracowa³w rewirze chorych na tyfus. Z bratem znali siê jeszcze sprzedwojny, poniewa¿ on tak¿e by³ harcerzem. W ostatnich dniach,kiedy Wicek przychodzi³ pomagaæ chorym, i potem, kiedy le¿a³ju¿ chory, czêsto ze sob¹ przebywali. Po œmierci brata za-stanawia³ siê, co ma zrobiæ, ¿eby choæ cz¹stkê brata zabraæ dokraju. Poniewa¿ w tym pomieszczeniu by³o trochê wapna,postanowi³ zrobiæ odlew maski. Nigdy wczeœniej tego nie robi³,ale uda³o siê. Kiedy rano wiêŸniowie szli do pracy, zawo³a³ ks.Czapliñskiego i oznajmi³ mu, ¿e brat nie ¿yje. Kiedy wiêŸniowiewracali z pracy, ponownie zwróci³ siê do ks. Czapliñskiego izapyta³, które z palców ksiêdza s¹ konsekrowane. Wyci¹gn¹³ znich dwie cz¹stki kostek. Jedn¹ z nich zagipsowa³ w masce,drug¹ natomiast umieœci³ w kawa³ku wapna, z którego zrobi³ma³y kawa³ek kredy. Wieczorem, podczas modlitw za Wicka,ksiê¿a wpadli na pomys³ napisania wspomnieñ o bracie. Naj-wiêcej natrudzili siê przy tym ks. Czapliñski i ówczesny klerykwerbistów Marian ¯elazek. Ten ostatni spisywa³ wspomnienia wubikacji, bo tylko tam mo¿na by³o to niepostrze¿enie czyniæ.Nastêpnie maskê wraz ze wspomnieniami wyniesiono na plan-

tacjê i zakopano. Postanowiono, ¿e ten, kto prze¿yje przewieziezakopane rzeczy do Polski. Po wyzwoleniu obozu by³y problemyz odszukaniem zakopanego skarbu, jednak w koñcu odnalezionoto miejsce. I tak maska trafi³a do nas.

Jak Pañstwo zareagowaliœcie na to, ¿e wokó³ Wickatworzy siê kult, a czêœæ osób zaczyna myœleæ o procesie beaty-fikacyjnym?

Nie wiem, kiedy us³yszeliœmy s³owa o ewentualnejbeatyfikacji. By³o to na pewno kilka lat po wojnie. Pamiêtam,kiedy ks. Czapliñski zosta³ biskupem, prosi³ nas zawsze o mod-litwê. Kiedy mama mówi³a: Ale w³aœciwie o co my mamy siêmodliæ?, on powtarza³, ¿e mamy modliæ siê o pomoc do Wicka.Tatuœ mówi³ wtedy: Jak my mamy modliæ siê do Wicka? Dla-czego do niego, przecie¿ on nie jest ¿adnym œwiêtym orê-downikiem? A on zawsze prosi³ o modlitwê do niego. Pamiêtamtak¿e, ¿e przez d³ugie lata ksiê¿a, którzy prze¿yli obóz, zje¿d¿alisiê w rocznicê œmierci Wicka. Obchodzono to bardzo uroczyœcie.Poniewa¿ ksiê¿a nie celebrowali wówczas wspólnie eucharystii,rozchodzili siê w tym samym czasie do ró¿nych o³tarzy i modlilisiê, miêdzy innymi tak¿e o beatyfikacjê Wicka.

Czy Pani modli³a siê za wstawiennictwem brata?Nie. Pamiêtam - kiedy byliœmy ca³¹ rodzin¹ w Pelplinie, to

ojciec franciszkanin, przed którym sk³adaliœmy zeznania, ju¿ wtrakcie procesu zapyta³ siê mnie: A ty jak modlisz siê za wsta-wiennictwem brata? Odpowiedzia³am, ¿e ja siê wcale nie modlêdo brata. On na to: Jak to, nie modlisz siê do brata? Dlaczego?Przecie¿ my wszyscy tu obecni modlimy siê i prosimy, aby zajego ¿ycie wyniós³ go Bóg na o³tarze. Uwa¿a³am, ¿e ja - jako naj-bli¿sza jego rodzina - nie powinnam siê modliæ do niego. Od tegodnia zmieni³o siê jednak, zaczê³am siê modliæ. Tatuœ ju¿ w tymczasie nie ¿y³. Myœlê, ¿e my z mam¹ patrzy³yœmy od tego dnia naWicka inaczej.

Jak przyjê³a Pani decyzjê, ¿e Wicek zostanie wyniesionyna o³tarze i to jeszcze prawdopodobnie w Toruniu?

Bardzo g³êboko to prze¿y³am. Moment ten by³ zwi¹zany zks. biskupem Andrzejem Suskim. To przede wszystkim dziêkijego staraniom wszystko siê tak zakoñczy³o. Po powstaniu na-szej diecezji, podarowaliœmy ks. biskupowi Wicka.Ks. biskup s³ysza³ ju¿ wczeœniej o nim. Kiedy studiowa³ wRzymie, odbywa³a siê akurat kanonizacja œw. MaksymilianaKolbego. Wtedy te¿ ks. prymas Stefan Wyszyñski powiedzia³, ¿enastêpnym wyniesionym na o³tarze powinien byæ ks. Frelichow-ski. Kiedy wiêc zosta³ biskupem diecezji toruñskiej, ucieszy³ siê,¿e bêdzie móg³ siê o to staraæ. Wszystko zaczê³o nabieraæ odpo-wiednich kszta³tów, uwierzyliœmy, ¿e zostanie wyniesiony nao³tarze. Pojawi³a siê nawet myœl, ¿e bêdzie to mo¿liwe podczaspobytu Ojca Œwiêtego w Toruniu.

Asam moment pobytu papie¿a w Toruniu?Niezwyk³ym prze¿yciem by³o dla mnie to, ¿e mia³am za-

nieœæ relikwiarz. Przez kilka nieprzespanych nocy zasta-nawia³am siê, czy powinnam sama nieœæ relikwiarz. Chocia¿jestem jedyn¹ ¿yj¹c¹ z najbli¿szej rodziny Wicka, to jednakrelikwiarz powinien zanieœæ tak¿e dr Stanis³aw Bieñka, którynara¿a³ swoje ¿ycie, aby jakaœ cz¹stka brata pozosta³a poœródnas. To przecie¿ by³ jego pomys³. Tak te¿ siê sta³o.

Jak siê modli dzisiaj za wstawiennictwem b³. ks. StefanaJego siostra?

Ja siê nie modlê, ja z nim rozmawiam o wszystkim, co siêwydarza. Mam go tu bardzo blisko. Mówiê mu: Widzisz Wicek,dzisiaj wydarzy³o siê to i to. Jak ty byœ post¹pi³? Rozmawiam znim szczególnie w nocy, kiedy nie mogê zasn¹æ. Przychodz¹wtedy do g³owy ró¿ne myœli i zdarzenia z ca³ego minionego dnia.Wszystkie je przedstawiam Wickowi. Proszê go o ³aski, ale ja znim przede wszystkim rozmawiam i jestem przekonana, ¿e on temoje troski przekazuje dalej.

Dziêkujê za rozmowê

Pamiêtnik

Rozmowê przeprowadzi³ Waldemar Rozynkowski.

Od stycznia 2003 roku uczestniczê w 10 - tygodniowymSeminarium Odnowy ¯ycia w Duchu Œw. Na ka¿dy

tydzieñ jest przewidziana ksi¹¿ka z serii . Wczwartym tygodniu korzystaliœmy z ksi¹¿ki „Jezus ¿yje”, którejautorem jest Emilien Tardif. Czytaj¹c niektóre fragmenty,uœmia³am siê serdecznie. D³ugo zastanawia³am siê, co mnie taknaprawdê rozbawi³o w tej b¹dŸ co b¹dŸ powa¿nej lekturze.Wreszcie znalaz³am odpowiedŸ. Ja po prostu wierzê, ¿e Jezus,który umar³ na krzy¿u i zmartwychwsta³ - ¿yje. On ¿yje, dlategowszystko jest mo¿liwe!

Chcê Wam, kochani, opowiedzieæ o dniu, w którym ja tak¿espotka³am Jezusa. By³o to 18 maja 2002 roku. Tego dnia,w³aœciwie tego wieczora obchodziliœmy w Koœciele wigiliêPiêædziesi¹tnicy - Zes³anie Ducha Œwiêtego. Ale ja Jezusa

spotka³am ju¿ przed po³udniem. Nie napiszê wszystkichszczegó³ów ca³ego zdarzenia, bo pewnie nie zrozumielibyœciewielu rzeczy. ¯ycie jest przecie¿ tak wielop³aszczyznowe.Powiem tylko, ¿e w tê piêkn¹ sobotê znalaz³am siê w sytuacji,która sprawi³a mi tyle przykroœci, ¿e sz³am ulic¹ i z ¿alup³aka³am. W jednej chwili, natychmiast stan¹³ przy mnie Jezus,aby zaradziæ moim ³zom. W ci¹gu kilkunastu minut sprawi³, ¿esytuacja, w której by³am, diametralnie siê zmieni³a, zniemo¿liwej sta³a siê mo¿liwa. Znowu sz³am ulic¹ i znówp³aka³am, ale teraz z radoœci i szczêœcia. Pozna³am Go od razu, odœwitu by³ obecny w moich myœlach.

Wieczorem "ca³a szczêœliwa" posz³am do koœcio³a, aby wzi¹æudzia³ w uroczystoœciach. W trakcie Eucharystii, przed wyz-naniem wiary, kap³an powiedzia³ do wiernych, aby podczas tejmodlitwy przyj¹æ okreœlon¹ postawê (czy to stoj¹c¹, siedz¹c¹ lubklêcz¹c¹) lub wykonaæ gest, który - na pami¹tkê tej Piêæ-dziesi¹tnicy - bêdziemy czyniæ podczas odmawiania modlitwy„Wierzê w Boga Ojca…”. Ja wybra³am najprostszy gest - rêkê nasercu. I rzeczywiœcie do dzisiaj, ile razy wyznajê wiarê, zawszetrzymam rêkê na sercu. Pocz¹tkowo trochê mnie to krêpowa³o,ale teraz przesta³o mnie interesowaæ, co ktoœ o mnie pomyœli. Dlamnie ten gest jest wspomnieniem autentycznego spotkania zJezusem w tym dniu. Czêsto wracam myœl¹ do tych chwil. Zaka¿dym razem wzruszam siê do ³ez. I chwa³a Panu!

¯yæ Dobr¹ Nowin¹

JOLA ¯. - parafialne komórki doros³ych

Od stycznia 2003 roku uczestniczê w 10 - tygodniowymSeminarium Odnowy ¯ycia w Duchu Œw. Na ka¿dy

tydzieñ jest przewidziana ksi¹¿ka z serii . Wczwartym tygodniu korzystaliœmy z ksi¹¿ki „Jezus ¿yje”, którejautorem jest Emilien Tardif. Czytaj¹c niektóre fragmenty,uœmia³am siê serdecznie. D³ugo zastanawia³am siê, co mnie taknaprawdê rozbawi³o w tej b¹dŸ co b¹dŸ powa¿nej lekturze.Wreszcie znalaz³am odpowiedŸ. Ja po prostu wierzê, ¿e Jezus,który umar³ na krzy¿u i zmartwychwsta³ - ¿yje. On ¿yje, dlategowszystko jest mo¿liwe!

Chcê Wam, kochani, opowiedzieæ o dniu, w którym ja tak¿espotka³am Jezusa. By³o to 18 maja 2002 roku. Tego dnia,w³aœciwie tego wieczora obchodziliœmy w Koœciele wigiliêPiêædziesi¹tnicy - Zes³anie Ducha Œwiêtego. Ale ja Jezusa

spotka³am ju¿ przed po³udniem. Nie napiszê wszystkichszczegó³ów ca³ego zdarzenia, bo pewnie nie zrozumielibyœciewielu rzeczy. ¯ycie jest przecie¿ tak wielop³aszczyznowe.Powiem tylko, ¿e w tê piêkn¹ sobotê znalaz³am siê w sytuacji,która sprawi³a mi tyle przykroœci, ¿e sz³am ulic¹ i z ¿alup³aka³am. W jednej chwili, natychmiast stan¹³ przy mnie Jezus,aby zaradziæ moim ³zom. W ci¹gu kilkunastu minut sprawi³, ¿esytuacja, w której by³am, diametralnie siê zmieni³a, zniemo¿liwej sta³a siê mo¿liwa. Znowu sz³am ulic¹ i znówp³aka³am, ale teraz z radoœci i szczêœcia. Pozna³am Go od razu, odœwitu by³ obecny w moich myœlach.

Wieczorem "ca³a szczêœliwa" posz³am do koœcio³a, aby wzi¹æudzia³ w uroczystoœciach. W trakcie Eucharystii, przed wyz-naniem wiary, kap³an powiedzia³ do wiernych, aby podczas tejmodlitwy przyj¹æ okreœlon¹ postawê (czy to stoj¹c¹, siedz¹c¹ lubklêcz¹c¹) lub wykonaæ gest, który - na pami¹tkê tej Piêæ-dziesi¹tnicy - bêdziemy czyniæ podczas odmawiania modlitwy„Wierzê w Boga Ojca…”. Ja wybra³am najprostszy gest - rêkê nasercu. I rzeczywiœcie do dzisiaj, ile razy wyznajê wiarê, zawszetrzymam rêkê na sercu. Pocz¹tkowo trochê mnie to krêpowa³o,ale teraz przesta³o mnie interesowaæ, co ktoœ o mnie pomyœli. Dlamnie ten gest jest wspomnieniem autentycznego spotkania zJezusem w tym dniu. Czêsto wracam myœl¹ do tych chwil. Zaka¿dym razem wzruszam siê do ³ez. I chwa³a Panu!

¯yæ Dobr¹ Nowin¹

JOLA ¯. - parafialne komórki doros³ych

O duchowej ado-pcji us³ysza³am w

Radiu Maryja od telefo-nuj¹cych s³uchaczy, któ-rzy ju¿ podjêli tak¹modlitwê. Nie bêd¹c dokoñca przekonana o po-trzebie takiej modlitwy,w dzieñ Zwiastowaniapoprosi³am Matkê Bo¿¹o dziecko do duchowejadopcji, za które mia³am modliæ siê przez dziewiêæ miesiêcyjedn¹ dziesi¹tk¹ ró¿añca, a tak¿e przyjmowaæ jeden raz wmiesi¹cu Komuniê œw. w jego intencji. Jako dodatkow¹modlitwê wybra³am „Pod Twoj¹ Obronê”, prosz¹c Maryjê i œw.Józefa o opiekê.

Pewna Pani telefonuj¹ca do Radia Maryja powiedzia³a, ¿emia³a szczêœcie poznaæ dziecko, które adoptowa³a kiedyœduchowo. Trochê sceptycznie podesz³am do jej wypowiedzi.

Trwa³am ju¿ cztery miesi¹ce na modlitwie, ale ci¹gle nieby³am przekonana o jej potrzebie. Na nabo¿eñstwie fatimskim,odmawiaj¹c dziesi¹tkê ró¿añca za adoptowane dziecko, nagleuœwiadomi³am sobie, ¿e poprzedniego dnia pierwszy razzapomnia³am pomodliæ siê w jego intencji. Mnie sam¹zaskoczy³o, jak wa¿na sta³a siê dla mnie ta modlitwa i tonieznajome dziecko. Nieodmówienie jednego dnia modlitwy - tojak brakuj¹ce ogniwo w ³añcuszku jemu potrzebnym. Mia³amuczucie, ¿e zawiod³am "moje dziecko".

Wtedy zobaczy³am pierwszy obraz dotycz¹cy adoptowanegoduchowo dziecka (mam dar wizji, nale¿ê do grupy Odnowy wDuchu Œwiêtym). By³ to granatowy, zamszowy wózek. Pcha³y gojasne, pe³ne œwiat³a i mi³oœci rêce matki. By³am pe³nawdziêcznoœci Bogu, ¿e dziecko siê urodzi.

Od tego dnia modli³am siê ju¿ z wielk¹ ufnoœci¹, bouwierzy³am w skutecznoœæ i potrzebê takiej modlitwy. Po szeœciumiesi¹cach, podczas modlitwy za moje dziecko mia³am drugiobraz: r¹czka niemowlêcia próbuj¹ca uchwyciæ nadgarstek rêkimê¿czyzny. Ma³a, jasna r¹czka dziecka bardzo kontrastowa³a zdu¿¹ rêk¹ mê¿czyzny. Mê¿czyzna gwa³townie wyszarpn¹³ swoj¹rêkê z uœcisku dziecka. W geœcie tym by³o du¿o gwa³townoœci,niechêci i z³oœci. Wtedy zrozumia³am, ¿e ojciec tego dziecka niekocha, nie akceptuje i nie pragnie jego przyjœcia na œwiat.

Od tego dnia w mojej modlitwie prosi³am o ³askê mi³oœci dlaojca. Ju¿ po dwóch tygodniach zobaczy³am podczas modlitwywprost sielankowy obraz rodziców z 1,5-2- letnim dzieckiem naspa-cerze. Mimo ¿e widzia³am ich z ty³u, mia³am wewnêtrzneprzekonanie, ¿e ten szczêœliwy, podskakuj¹cy brzd¹c z blondloczkami, trzymany za r¹czkê przez rodziców - to ch³opiec.Obraz ten by³ tak silny, ¿e do dzisiaj pamiêtam kolor marynarkimê¿czyzny i fakturê materia³u, z którego by³a uszyta.

Okres Bo¿ego Narodzenia by³ czasem, kiedy narodzi³o siêmoje adoptowane dziecko, a ja nie wiedzia³am, jak koñczy siêduchow¹ adopcjê. Zapyta³am ksiêdza z naszej parafii, ale nic naten temat nie wiedzia³. Postanowi³am dalej towarzyszyæ"swemu" dziecku, modl¹c siê w jego intencji i podpisa³am roczn¹abstynencjê od alkoholu. Brak alkoholu w moim ¿yciu nie jestwyrzeczeniem, chocia¿ lubiê niektóre gatunki win w ma³ychiloœciach. Ofiar¹ jest przyjmowanie ze spokojem uszczypliwychuwag na ten temat.

W ostatnim obrazie dziecko mia³o ok. dwóch lat i nie wie-dzia³am, czy tyle czasu trzeba by³o ojcu, aby je pokochaæ, czymo¿e obraz mia³ byæ bardziej czytelny dla mnie. Z tego powoduta roczna abstynencja. Trwanie na modlitwie za duchowo adop-towane dziecko pomog³o mi jeszcze mocniej uwierzyæ w mi³oœæBoga do mnie. Dowodem by³y obrazy, jako odpowiedŸ na mojewewnêtrzne pytanie o rzeczywist¹ potrzebê takiej modlitwy.

Teraz wierzê tamtej kobiecie telefonuj¹cej do Radia Maryja,¿e pozna³a dziecko, za które siê modli³a. Wszystko zale¿y tylkood ³aski Boga. Wszystkim, którzy siê jeszcze wahaj¹, którzynieufnie podchodz¹ do myœli o duchowej adopcji, pragnê z ca³ymprzekonaniem powiedzieæ: Zróbcie to, a zobaczycie, jak tamodlitwa was przemieni i wzbogaci wewnêtrznie. Tak sta³o siêze mn¹.

DANUTA ZE Z£OTORYI

“List 4/97”

O duchowej ado-pcji us³ysza³am w

Radiu Maryja od telefo-nuj¹cych s³uchaczy, któ-rzy ju¿ podjêli tak¹modlitwê. Nie bêd¹c dokoñca przekonana o po-trzebie takiej modlitwy,w dzieñ Zwiastowaniapoprosi³am Matkê Bo¿¹o dziecko do duchowejadopcji, za które mia³am modliæ siê przez dziewiêæ miesiêcyjedn¹ dziesi¹tk¹ ró¿añca, a tak¿e przyjmowaæ jeden raz wmiesi¹cu Komuniê œw. w jego intencji. Jako dodatkow¹modlitwê wybra³am „Pod Twoj¹ Obronê”, prosz¹c Maryjê i œw.Józefa o opiekê.

Pewna Pani telefonuj¹ca do Radia Maryja powiedzia³a, ¿emia³a szczêœcie poznaæ dziecko, które adoptowa³a kiedyœduchowo. Trochê sceptycznie podesz³am do jej wypowiedzi.

Trwa³am ju¿ cztery miesi¹ce na modlitwie, ale ci¹gle nieby³am przekonana o jej potrzebie. Na nabo¿eñstwie fatimskim,odmawiaj¹c dziesi¹tkê ró¿añca za adoptowane dziecko, nagleuœwiadomi³am sobie, ¿e poprzedniego dnia pierwszy razzapomnia³am pomodliæ siê w jego intencji. Mnie sam¹zaskoczy³o, jak wa¿na sta³a siê dla mnie ta modlitwa i tonieznajome dziecko. Nieodmówienie jednego dnia modlitwy - tojak brakuj¹ce ogniwo w ³añcuszku jemu potrzebnym. Mia³amuczucie, ¿e zawiod³am "moje dziecko".

Wtedy zobaczy³am pierwszy obraz dotycz¹cy adoptowanegoduchowo dziecka (mam dar wizji, nale¿ê do grupy Odnowy wDuchu Œwiêtym). By³ to granatowy, zamszowy wózek. Pcha³y gojasne, pe³ne œwiat³a i mi³oœci rêce matki. By³am pe³nawdziêcznoœci Bogu, ¿e dziecko siê urodzi.

Od tego dnia modli³am siê ju¿ z wielk¹ ufnoœci¹, bouwierzy³am w skutecznoœæ i potrzebê takiej modlitwy. Po szeœciumiesi¹cach, podczas modlitwy za moje dziecko mia³am drugiobraz: r¹czka niemowlêcia próbuj¹ca uchwyciæ nadgarstek rêkimê¿czyzny. Ma³a, jasna r¹czka dziecka bardzo kontrastowa³a zdu¿¹ rêk¹ mê¿czyzny. Mê¿czyzna gwa³townie wyszarpn¹³ swoj¹rêkê z uœcisku dziecka. W geœcie tym by³o du¿o gwa³townoœci,niechêci i z³oœci. Wtedy zrozumia³am, ¿e ojciec tego dziecka niekocha, nie akceptuje i nie pragnie jego przyjœcia na œwiat.

Od tego dnia w mojej modlitwie prosi³am o ³askê mi³oœci dlaojca. Ju¿ po dwóch tygodniach zobaczy³am podczas modlitwywprost sielankowy obraz rodziców z 1,5-2- letnim dzieckiem naspa-cerze. Mimo ¿e widzia³am ich z ty³u, mia³am wewnêtrzneprzekonanie, ¿e ten szczêœliwy, podskakuj¹cy brzd¹c z blondloczkami, trzymany za r¹czkê przez rodziców - to ch³opiec.Obraz ten by³ tak silny, ¿e do dzisiaj pamiêtam kolor marynarkimê¿czyzny i fakturê materia³u, z którego by³a uszyta.

Okres Bo¿ego Narodzenia by³ czasem, kiedy narodzi³o siêmoje adoptowane dziecko, a ja nie wiedzia³am, jak koñczy siêduchow¹ adopcjê. Zapyta³am ksiêdza z naszej parafii, ale nic naten temat nie wiedzia³. Postanowi³am dalej towarzyszyæ"swemu" dziecku, modl¹c siê w jego intencji i podpisa³am roczn¹abstynencjê od alkoholu. Brak alkoholu w moim ¿yciu nie jestwyrzeczeniem, chocia¿ lubiê niektóre gatunki win w ma³ychiloœciach. Ofiar¹ jest przyjmowanie ze spokojem uszczypliwychuwag na ten temat.

W ostatnim obrazie dziecko mia³o ok. dwóch lat i nie wie-dzia³am, czy tyle czasu trzeba by³o ojcu, aby je pokochaæ, czymo¿e obraz mia³ byæ bardziej czytelny dla mnie. Z tego powoduta roczna abstynencja. Trwanie na modlitwie za duchowo adop-towane dziecko pomog³o mi jeszcze mocniej uwierzyæ w mi³oœæBoga do mnie. Dowodem by³y obrazy, jako odpowiedŸ na mojewewnêtrzne pytanie o rzeczywist¹ potrzebê takiej modlitwy.

Teraz wierzê tamtej kobiecie telefonuj¹cej do Radia Maryja,¿e pozna³a dziecko, za które siê modli³a. Wszystko zale¿y tylkood ³aski Boga. Wszystkim, którzy siê jeszcze wahaj¹, którzynieufnie podchodz¹ do myœli o duchowej adopcji, pragnê z ca³ymprzekonaniem powiedzieæ: Zróbcie to, a zobaczycie, jak tamodlitwa was przemieni i wzbogaci wewnêtrznie. Tak sta³o siêze mn¹.

DANUTA ZE Z£OTORYI

“List 4/97”

Kto dzisiaj nie s³ysza³ o anoreksji rozumianej jako jad³owstrêtpsychiczny. Staje siê ona powoli chorob¹ naszych czasów, zata-

czaj¹c coraz szersze krêgi i to ju¿ nie tylko poœród modelek i ludzi show-businessu. Sprawa jest powa¿-niejsza, ni¿ mo¿na by s¹dziæ. Zbêdnekilogramy to tylko wierzcho³ek góry lodowej groŸnego zjawi-ska, jakimjest niechêæ do ¿ycia. Ot - syndrom cz³owieka o nieodgadnionympowo³aniu.

W anorektycznej konwencji ¿ycia grzech jest mitologicznym za-bobonem, dla którego lekarstwem (jeœli jeszcze ciê boli) s¹ zwierzenia wœwietle reflektorów i kamer, gdzie przypadkowi klakierzy udziel¹ cistosownego rozgrzeszenia. O tym, co wa¿ne (na topie), anorektyk do-wiaduje siê z sms-ów lub internetu i musi uwa¿aæ, ¿eby siê nie spóŸniæ,bo przestanie byæ . Gdy poczuje znudzenie, ma do dyspozycjitechnologiê rozrywki przera¿aj¹co doskona³¹ i precyzyjnie dobieraj¹c¹produkt do najbardziej wyrafinowanych potrzeb; ponadnormatywnyha³as muzyki i reklam oraz oœlepiaj¹ce billboardy zawsze wprowadz¹ gow szampañski nastrój. Za ka¿dym rogiem kryje siê dla niego p³atnami³oœæ, a jej rozkosz poczuje ju¿ po dwóch ³ykach wody „Arctic”. Jeœli tebodŸce przesta³y ju¿ na niego dzia³aæ, zawsze mo¿e siêgn¹æ po moc-niejsze doznania. Pamiêta, jaki ostatnim razem by³ po am-sterdamskim koksie.

Wszechogarniaj¹cy poœpiech i sztuczne generowanie potrzeb,wyuczony ch³ód emocjonalny (bo tak ³atwiej ¿yæ) i sytuowanie ambicjina najwy¿szych pó³kach ludzkich mo¿liwoœci, a nawet wy¿ej (Wie¿aBabel?). To wszystko dla ciebie - byœ poczu³, ¿e jesteœ!

Karmimy siê kultur¹, która przypomina hamburgera - z zewn¹trzsmakowitego i pachn¹cego (póki nie wystygnie), ciesz¹cego oko - alejego wartoœæ od¿ywcza zbli¿ona jest zeru. Zawiera tylko puste kalorie,przez które cz³owiek przybiera na masie i nadal jest g³odny. Nie chce siêkosztowaæ ze smakiem ¿ycia i nie chce ze smakiem umieraæ, bo zagadk¹pozostaje zarówno pierwsze, jak i drugie, a stawianie pytañ boli. Ju¿ niebardzo wiadomo, który œwiat jest rzeczywisty i kto ma racjê, bo nie mapytania o . Wszystko jest wzglêdne i prawdziwe zarazem w ob-rêbie spreparowanej teorii. Cz³owiek sta³ siê produktem -

. Dlatego strach przed samym sob¹, przed stworzeniem, które pozo-staje najwiêksz¹ zagadk¹. Dlaczego jestem? Kto mnie chcia³? Po cochodzê po ziemi? Czy mam jak¹œ przysz³oœæ?

„Patrz - mówi Bóg - k³adê dziœ przed tob¹ ¿ycie i szczêœcie, œmieræ inieszczêœcie. Ja dziœ nakazujê ci mi³owaæ Pana, Boga twego, i chodziæJego drogami, pe³ni¹c Jego polecenia, prawa i nakazy, abyœ ¿y³ i mno¿y³siê, a Pan, Bóg twój, bêdzie ci b³ogos³awi³ w kraju, który idziesz posi¹œæ[…] Biorê dziœ przeciwko wam na œwiadków niebo i ziemiê, k³adê przedwami ¿ycie i œmieræ, b³ogos³awieñstwo i przekleñstwo. Wybierajcie wiêc¿ycie, abyœcie ¿yli wy i wasze potomstwo” (Pwt 30, 15-16.19).

trendy

power

ludzkim chip-sem

prawdê

O. SAMUEL

Kto dzisiaj nie s³ysza³ o anoreksji rozumianej jako jad³owstrêtpsychiczny. Staje siê ona powoli chorob¹ naszych czasów, zata-

czaj¹c coraz szersze krêgi i to ju¿ nie tylko poœród modelek i ludzi show-businessu. Sprawa jest powa¿-niejsza, ni¿ mo¿na by s¹dziæ. Zbêdnekilogramy to tylko wierzcho³ek góry lodowej groŸnego zjawi-ska, jakimjest niechêæ do ¿ycia. Ot - syndrom cz³owieka o nieodgadnionympowo³aniu.

W anorektycznej konwencji ¿ycia grzech jest mitologicznym za-bobonem, dla którego lekarstwem (jeœli jeszcze ciê boli) s¹ zwierzenia wœwietle reflektorów i kamer, gdzie przypadkowi klakierzy udziel¹ cistosownego rozgrzeszenia. O tym, co wa¿ne (na topie), anorektyk do-wiaduje siê z sms-ów lub internetu i musi uwa¿aæ, ¿eby siê nie spóŸniæ,bo przestanie byæ . Gdy poczuje znudzenie, ma do dyspozycjitechnologiê rozrywki przera¿aj¹co doskona³¹ i precyzyjnie dobieraj¹c¹produkt do najbardziej wyrafinowanych potrzeb; ponadnormatywnyha³as muzyki i reklam oraz oœlepiaj¹ce billboardy zawsze wprowadz¹ gow szampañski nastrój. Za ka¿dym rogiem kryje siê dla niego p³atnami³oœæ, a jej rozkosz poczuje ju¿ po dwóch ³ykach wody „Arctic”. Jeœli tebodŸce przesta³y ju¿ na niego dzia³aæ, zawsze mo¿e siêgn¹æ po moc-niejsze doznania. Pamiêta, jaki ostatnim razem by³ po am-sterdamskim koksie.

Wszechogarniaj¹cy poœpiech i sztuczne generowanie potrzeb,wyuczony ch³ód emocjonalny (bo tak ³atwiej ¿yæ) i sytuowanie ambicjina najwy¿szych pó³kach ludzkich mo¿liwoœci, a nawet wy¿ej (Wie¿aBabel?). To wszystko dla ciebie - byœ poczu³, ¿e jesteœ!

Karmimy siê kultur¹, która przypomina hamburgera - z zewn¹trzsmakowitego i pachn¹cego (póki nie wystygnie), ciesz¹cego oko - alejego wartoœæ od¿ywcza zbli¿ona jest zeru. Zawiera tylko puste kalorie,przez które cz³owiek przybiera na masie i nadal jest g³odny. Nie chce siêkosztowaæ ze smakiem ¿ycia i nie chce ze smakiem umieraæ, bo zagadk¹pozostaje zarówno pierwsze, jak i drugie, a stawianie pytañ boli. Ju¿ niebardzo wiadomo, który œwiat jest rzeczywisty i kto ma racjê, bo nie mapytania o . Wszystko jest wzglêdne i prawdziwe zarazem w ob-rêbie spreparowanej teorii. Cz³owiek sta³ siê produktem -

. Dlatego strach przed samym sob¹, przed stworzeniem, które pozo-staje najwiêksz¹ zagadk¹. Dlaczego jestem? Kto mnie chcia³? Po cochodzê po ziemi? Czy mam jak¹œ przysz³oœæ?

„Patrz - mówi Bóg - k³adê dziœ przed tob¹ ¿ycie i szczêœcie, œmieræ inieszczêœcie. Ja dziœ nakazujê ci mi³owaæ Pana, Boga twego, i chodziæJego drogami, pe³ni¹c Jego polecenia, prawa i nakazy, abyœ ¿y³ i mno¿y³siê, a Pan, Bóg twój, bêdzie ci b³ogos³awi³ w kraju, który idziesz posi¹œæ[…] Biorê dziœ przeciwko wam na œwiadków niebo i ziemiê, k³adê przedwami ¿ycie i œmieræ, b³ogos³awieñstwo i przekleñstwo. Wybierajcie wiêc¿ycie, abyœcie ¿yli wy i wasze potomstwo” (Pwt 30, 15-16.19).

trendy

power

ludzkim chip-sem

prawdê

O. SAMUEL

Pomimo ogromu niebezpieczeñstw,szalej¹cych huraganów oraz ryzy-

kownej walki o ogieñ, 1 marca 2003 r.pielgrzymka maturzystów i studentów (tymrazem taka kolejnoœæ) dotar³a na sam szczytJasnej Góry. Podró¿ obfituj¹ca w szeregprzygód okaza³a siê jednak walk¹ z ogniem, aœciœlej, z doœæ gor¹c¹ atmosfer¹ w jednym zautobusów, ale na szczêœcie sytuacja zosta³aw porê opanowana. Niestety, nasz pauliñskikorowód uleg³ pewnemu rozproszeniu i choæniektórzy doœæ wa¿ne sprawy osobistemusieli dusiæ w sobie, nie spowodowa³o towiêkszych zmian w naszym grafiku.

Gdy wszyscy ju¿ dotarliœmy do celunaszej pielgrzymki, byliœmy œwiadkami nie-samowitego oblê¿enia Czêstochowy. Tegodnia t³umy m³odych z diecezji toruñskiej, jakco roku, sk³ada³y na rêce Matki Jasnogórskiejswe maturalne proœby, zarówno podczasuroczystej Mszy Œwiêtej, której przewod-niczy³ ks. bp Andrzej Suski, jak i Drogi Krzy-¿owej. Z Bo¿ym b³ogos³awieñstwem, udu-chowieni piêknym œpiewem chóru TibiDomine i z zapasem spokoju na nadchodz¹cedoœwiadczenia, póŸnym wieczorem ¿egnalisiê z Jasn¹ Gór¹ uczniowie wiêkszoœcitoruñskich szkó³ œrednich. My jednak, jako„wybrani” (lub dziêki pewnym znajomo-œciom), mogliœmy pozostaæ z Maryj¹ przezca³¹ noc i czuwaæ, bêd¹c obecni przed jejœwiêtym obrazem. Wieczorne modlitwyrozpoczêliœmy Akatystem, po czym piêkn¹konferencjê o samotnoœci wyg³osi³, znany

nam ju¿ z wizytacji, o. Albert. Z tego te¿powodu jego s³owa zapewniaj¹ce, ¿e sku-tecznie nas uœpi, nie sprawdzi³y siê, choæchyba ka¿dy prze¿y³ swoje chwile kryzysu.Pocieszaj¹cy jest jednak fakt, ¿e jeœli nawetktoœ z nas na chwilê straci³ kontrolê nadw³asnym cia³em, to i tak przecie¿ z formmodlitwy nigdy nie zosta³ wykluczony sen, ai we œnie Bóg obdarza swoimi ³askami (o. Sa-muel powinien coœ o tym wiedzieæ -1 Sm 3,3b-10.19). W miêdzyczasie mogliœmy jesz-cze skorzystaæ z sakramentu spowiedzi, a kunaszej ogromnej uciesze w konfesjonaleznalaz³ siê tak¿e o. Stanis³aw Jarosz, któryprzewodniczy³ niedzielnej eucharystii. Popierwszych s³owach homilii, które nie mog³ybrzmieæ inaczej, jak: „Odwagi, kocha CiêBóg”, znów poczuliœmy siê jedn¹ wielk¹rodzin¹. Podekscytowani i pe³ni ciep³egos³owa, jakie do nas kierowa³ o. Jarosz, z uwa-g¹ karmiliœmy siê nowin¹ o ogromie Bo¿ejmi³oœci, w obliczu której Pan pomaga nam wpe³ni przemieniaæ siê w nowego cz³owieka.Po tak niezwyk³ym kazaniu Msza œw. toczy³asiê dalej swoim biegiem, choæ dope³nieniaartystycznego piêkna mogliœmy doœwiadczaæzarówno dziêki wspania³ej oprawie tanecznej(gdy przy hiszpañskich rytmach dziewczêtap³ynê³y z darami do o³tarza) oraz muzycznej(œpiewa³ parafialny zespó³ SCDS). Naszeczuwanie zakoñczyliœmy modlitw¹ ró¿añ-cow¹ oraz powierzeniem swego ¿ycia PaniJasnogórskiej. Droga powrotna minê³a zna-cznie spokojniej, szczególnie gdy pos³uszni

Pomimo ogromu niebezpieczeñstw,szalej¹cych huraganów oraz ryzy-

kownej walki o ogieñ, 1 marca 2003 r.pielgrzymka maturzystów i studentów (tymrazem taka kolejnoœæ) dotar³a na sam szczytJasnej Góry. Podró¿ obfituj¹ca w szeregprzygód okaza³a siê jednak walk¹ z ogniem, aœciœlej, z doœæ gor¹c¹ atmosfer¹ w jednym zautobusów, ale na szczêœcie sytuacja zosta³aw porê opanowana. Niestety, nasz pauliñskikorowód uleg³ pewnemu rozproszeniu i choæniektórzy doœæ wa¿ne sprawy osobistemusieli dusiæ w sobie, nie spowodowa³o towiêkszych zmian w naszym grafiku.

Gdy wszyscy ju¿ dotarliœmy do celunaszej pielgrzymki, byliœmy œwiadkami nie-samowitego oblê¿enia Czêstochowy. Tegodnia t³umy m³odych z diecezji toruñskiej, jakco roku, sk³ada³y na rêce Matki Jasnogórskiejswe maturalne proœby, zarówno podczasuroczystej Mszy Œwiêtej, której przewod-niczy³ ks. bp Andrzej Suski, jak i Drogi Krzy-¿owej. Z Bo¿ym b³ogos³awieñstwem, udu-chowieni piêknym œpiewem chóru TibiDomine i z zapasem spokoju na nadchodz¹cedoœwiadczenia, póŸnym wieczorem ¿egnalisiê z Jasn¹ Gór¹ uczniowie wiêkszoœcitoruñskich szkó³ œrednich. My jednak, jako„wybrani” (lub dziêki pewnym znajomo-œciom), mogliœmy pozostaæ z Maryj¹ przezca³¹ noc i czuwaæ, bêd¹c obecni przed jejœwiêtym obrazem. Wieczorne modlitwyrozpoczêliœmy Akatystem, po czym piêkn¹konferencjê o samotnoœci wyg³osi³, znany

nam ju¿ z wizytacji, o. Albert. Z tego te¿powodu jego s³owa zapewniaj¹ce, ¿e sku-tecznie nas uœpi, nie sprawdzi³y siê, choæchyba ka¿dy prze¿y³ swoje chwile kryzysu.Pocieszaj¹cy jest jednak fakt, ¿e jeœli nawetktoœ z nas na chwilê straci³ kontrolê nadw³asnym cia³em, to i tak przecie¿ z formmodlitwy nigdy nie zosta³ wykluczony sen, ai we œnie Bóg obdarza swoimi ³askami (o. Sa-muel powinien coœ o tym wiedzieæ -1 Sm 3,3b-10.19). W miêdzyczasie mogliœmy jesz-cze skorzystaæ z sakramentu spowiedzi, a kunaszej ogromnej uciesze w konfesjonaleznalaz³ siê tak¿e o. Stanis³aw Jarosz, któryprzewodniczy³ niedzielnej eucharystii. Popierwszych s³owach homilii, które nie mog³ybrzmieæ inaczej, jak: „Odwagi, kocha CiêBóg”, znów poczuliœmy siê jedn¹ wielk¹rodzin¹. Podekscytowani i pe³ni ciep³egos³owa, jakie do nas kierowa³ o. Jarosz, z uwa-g¹ karmiliœmy siê nowin¹ o ogromie Bo¿ejmi³oœci, w obliczu której Pan pomaga nam wpe³ni przemieniaæ siê w nowego cz³owieka.Po tak niezwyk³ym kazaniu Msza œw. toczy³asiê dalej swoim biegiem, choæ dope³nieniaartystycznego piêkna mogliœmy doœwiadczaæzarówno dziêki wspania³ej oprawie tanecznej(gdy przy hiszpañskich rytmach dziewczêtap³ynê³y z darami do o³tarza) oraz muzycznej(œpiewa³ parafialny zespó³ SCDS). Naszeczuwanie zakoñczyliœmy modlitw¹ ró¿añ-cow¹ oraz powierzeniem swego ¿ycia PaniJasnogórskiej. Droga powrotna minê³a zna-cznie spokojniej, szczególnie gdy pos³uszni

15 marca o godz. 18.00 w naszej parafiiodby³a siê Msza œwiêta z okazji Roku Ró-¿añca Œwiêtego i 25. rocznicy pontyfikatuJana Paw³a II. By³a to równie¿ inauguracjaI Europejskiego Dnia Œwiata Uniwer-syteckiego. Po Eucharystii odprawionoNabo¿eñstwo Ró¿añcowe, w którymuczestniczyli przedstawiciele wszystkichDuszpasterstw Akademickich z Torunia,zakoñczone wspólnym wyznaniem wiary.

Spotkanie prowadzi³ ks. MarianTomasz Kowalski - Diecezjalny Referentds. Duszpasterstwa Akademickiego. Powspólnej modlitwie dzieliliœmy siê na-szymi doœwiadczeniami w prowadzeniuDuszpasterstwAkademickich.

KRZYSZTOF PUWALSKI

15 marca o godz. 18.00 w naszej parafiiodby³a siê Msza œwiêta z okazji Roku Ró-¿añca Œwiêtego i 25. rocznicy pontyfikatuJana Paw³a II. By³a to równie¿ inauguracjaI Europejskiego Dnia Œwiata Uniwer-syteckiego. Po Eucharystii odprawionoNabo¿eñstwo Ró¿añcowe, w którymuczestniczyli przedstawiciele wszystkichDuszpasterstw Akademickich z Torunia,zakoñczone wspólnym wyznaniem wiary.

Spotkanie prowadzi³ ks. MarianTomasz Kowalski - Diecezjalny Referentds. Duszpasterstwa Akademickiego. Powspólnej modlitwie dzieliliœmy siê na-szymi doœwiadczeniami w prowadzeniuDuszpasterstwAkademickich.

KRZYSZTOF PUWALSKI

poleceniu naszego duszpasterza po(zacza-rowanym z pewnoœci¹) nocnymb³ogo-s³awieñstwie wszyscy posnêli. Tutajwiado-moœci na temat powrotu niestety siêkoñcz¹, tak jak po zaœniêciu zawiesi³a wpe³ni sw¹ dzia³alnoœæ moja œwiadomoœæ.Smutnym, ale prawdziwym zatem staje siêfakt, ¿e relacji z minionych zdarzeñ, zprzyczyn czy-sto technicznych, zdaæ niemogê, a by³oby z pewnoœci¹ o czym pisaæ.Przyszed³ czas na podziêkowania, niechwiêc wyrazy wdziê-cznoœci przyjm¹wszyscy Ci, którzy przy-czynili siê doodbycia oraz tak niezwyk³ego prze¿ycianaszego nocnego czuwania na Jasnej Górze.Teraz czekamy ju¿ tylko na pi¹tki z maturki iegzaminów na studia!.

poleceniu naszego duszpasterza po(zacza-rowanym z pewnoœci¹) nocnymb³ogo-s³awieñstwie wszyscy posnêli. Tutajwiado-moœci na temat powrotu niestety siêkoñcz¹, tak jak po zaœniêciu zawiesi³a wpe³ni sw¹ dzia³alnoœæ moja œwiadomoœæ.Smutnym, ale prawdziwym zatem staje siêfakt, ¿e relacji z minionych zdarzeñ, zprzyczyn czy-sto technicznych, zdaæ niemogê, a by³oby z pewnoœci¹ o czym pisaæ.Przyszed³ czas na podziêkowania, niechwiêc wyrazy wdziê-cznoœci przyjm¹wszyscy Ci, którzy przy-czynili siê doodbycia oraz tak niezwyk³ego prze¿ycianaszego nocnego czuwania na Jasnej Górze.Teraz czekamy ju¿ tylko na pi¹tki z maturki iegzaminów na studia!.

w niedziele

w tzw. œwiêta zniesione:w dni powszednie:

: 7.00, 8.30, 10.00, 11.30, 13.00 , 18.00, 20.00godz. 16.00:

7.00, 9.00, 18.00, 20.00;7.00, 9.00, 18.00

(dla dzieci) (dla

m³odzie¿y), od wrzeœnia do czerwca (kolejno w intencjach:

przygotowuj¹cych siê do I Komunii œw., chorych, przygotowuj¹cych siê

do sakramentu bierzmowania oraz imieninowa)

Kancelaria parafialna

Ojcowie pauliniStrona internetowa: e

czynna od poniedzia³ku do sobotyw godz. 9.30 - 11.30 oraz 15.30 - 17.30. Telefon do kancelarii: 659-98-85.

: tel. 659-93-44paulini.w.interia.pl., -mail: [email protected].

Nabo¿eñstwaWtorekŒrodaPi¹tekDroga Krzy¿owa

w tygodniu po Mszach Œwiêtych o godz. 9.00 i 18.00: Litania do Anio³ów Stró¿ów

: Nowenna do Matki Bo¿ej Nieustaj¹cej Pomocy: Koronka do Mi³osierdzia Bo¿ego

: w pi¹tki Wielkiego Postu po mszach œw. o godz. 9.00i 18.00 - dla doros³ych; 16.00 - dla dzieci; 17.00 - dla gimnazjumi o 20.00 - dla m³odzie¿y i studentów.

SpowiedŸ

Chrzest

Sakrament ma³¿eñstwa

Pogrzeb

: codzienne przed ka¿d¹ Msz¹ Œwiêt¹. W pierwszy pi¹tekmiesi¹ca spowiadamy od godz. 16.00. Równie¿ w pierwszy pi¹tek miesi¹cao godz. 19.30 zapraszamy na nabo¿eñstwo pokutne ze spowiedzi¹. Ponadtomo¿na siê umówiæ na spowiedŸ lub rozmowê z konkretnym ojcem.

: jest udzielany w drug¹ i czwart¹ niedzielê miesi¹ca podczas MszyŒwiêtej o 11.30. Przygotowanie dla rodziców i chrzestnych w niedzielê dwatygodnie przed niedziel¹ chrztu o 16.00 w kancelarii parafialnej. Ojcem imatk¹ chrzestn¹ mog¹ byæ wy³¹cznie osoby wierz¹ce i praktykuj¹ce. Chrze-stni spoza parafii prosz¹ swojego proboszcza o wydanie zaœwiadczenia, ¿eten obowi¹zek mo¿e im byæ powierzony.

: Narzeczeni zg³aszaj¹ siê trzy miesi¹ce przedzawarciem sakramentu ma³¿eñstwa w kancelarii parafialnej. Przedk³adaj¹nastêpuj¹ce dokumenty: œwiadectwo chrztu (3- miesiêczny termin wa¿no-œci), œwiadectwo bierzmowania, zaœwiadczenie o ukoñczeniu kursuprzedma³¿eñskiego, zaœwiadczenie z Urzêdu Stanu Cywilnego (uwaga: maono ograniczony termin wa¿noœci, a sporo kosztuje), osoby nieletnie (niemaj¹ce ukoñczonych 18 lat ¿ycia) musz¹ posiadaæ zezwolenie s¹dui pisemn¹ zgodê rodziców, wdowcy ponadto przedstawiaj¹ odpis aktu zgonuwspó³ma³¿onka.

: Zg³aszaj¹c pogrzeb, nale¿y przedstawiæ akt zgonu. Pogrzeb osobyspoza parafii prowadzimy po przedstawieniu w kancelarii pisemnej zgodyproboszcza parafii, w której mieszka³ zmar³y.

Komórki doros³ych

Komórki studentówKomórki m³odzie¿yDroga NeokatechumenalnaRó¿e Ró¿añcowe

Grupa modlitwy za kap³anówGrupa CharytatywnaGrupa Anonimowych AlkoholikówGrupa Anonimowych NarkomanówSchola dzieciêcaZespó³ gimnazjalnyMinistranciLektorzy m³odsiLektorzy

- Rekolekcje Odnowy ¯ycia Chrzeœcijañskiego -poniedzia³ek, godz. 19.00

- czwartek, godz. 19.30(szkó³ œrednich i gimnazjalistów) - pi¹tek, godz. 19.30

- zawi¹zanie grup po katechezach- spotkanie formacyjne dla wszystkich w ka¿dy III pi¹tek

miesi¹ca, godz. 18.00; modlitwa ró¿añ. w kaplicy w ka¿dy pon., godz. 17.00- co druga œroda, godz. 19.00

- kontakt z o. proboszczem lub, pani¹ Wand¹ S³odk¹- wtorek, godz. 17.00- niedziela, godz. 17.00

- czwartek, godz. 18.00 i sobota, godz. 11.00- wtorek i czwartek, godz. 19.00

- sobota, godz. 9.00 Msza œw. i zbiórka z o. Janem- sobota, godz. 9.00 Msza œw. i zbiórka z br. Adamem

- niedziela, godz. 18.45 zbiórka z o. Samuelem

Msza œw. dla wszystkich wspólnot i osób, którym bliska jest parafia -trzeci pi¹tek miesi¹ca, godz. 19.30Adoracja Najœwiêtszego Sakramentu od poniedzia³ku do sobotyw godz. 10.00 -18.00, niedziela, godz. 14.00 - 18.00

Poradnictwo rodzinne (informacje w biurze parafialnym):

- organizujemy cyklicznie kursy przedma³¿eñskie,- nauki z naturalnych metod planowania rodziny: wtorek, godz. 19 ,- ofiarujemy pomoc: psychologa, pedagoga, prawnika oraz lekarza.

00

6 IV - O godz. 19.00 odbêdzie siê koncert pieœni wiel-kopostnych w wykonaniu zespo³u z III LO z Ino-wroc³awia.

6-9 IV - Rekolekcje wielkopostne w Gdañsku po-prowadzi o. Samuel.

10 IV - Parafialna spowiedŸ œwiêta w godzinach: 8.00 -10.00; 15.30 - 18.00 i od 19.00.

6-11 IV - Rekolekcje wielkopostne w Tczewie popro-wadz¹ o. Ryszard i o. Jan.

12 IV - Bierzmowanie - godz. 16.00.

13 IV - Niedziela Palmowa - na Mszach œw. œwiêceniepalm.

13-16 IV - Rekolekcje wielkopostne w W¹brzeŸniepoprowadzi o. Samuel.

13-16 IV - Rekolekcje wielkopostne w Kowalewie po-prowadzi o. Jan.

17-20 IV - Triduum Paschalne

17 IV - Wielki Czwartek - liturgia WieczerzyPañskiej - godz. 18.00. Po liturgii ca³onocna adoracjaNajœwiêtszego Sakramentu.

18. IV - Wielki Pi¹tek - Liturgia Mêki Pañskiej -godz. 18.00.

Droga Krzy¿owa ulicami osiedla Na Skarpie -godz. 21.00. Po Drodze Krzy¿owej Gorzkie ¯ale wkaplicy.

19. IV - Wielka Sobota - œwiêcenie pokarmów copó³ godziny od 9.00 do 16.00.

19/20 IV - WIELKA NOC - Liturgia Wigilii Pas-chalnej - godz. 22.00.

20 IV - Niedziela Zmartwychwstania Pañskiego.Msze œw. o godz. 8.30, 10.00, 11.30, 13.00, 16.00,18.00 i 20.00.

18 IV- O godz. 15.00 rozpoczêcie Nowenny do Mi³o-sierdzia Bo¿ego.

27 IV - O godz. 15.00 Godzina Mi³osierdzia - po-œwiêcenie ikony Jezusa Mi³osiernego oraz uroczystezakoñczenie peregrynacji.

6 IV - O godz. 19.00 odbêdzie siê koncert pieœni wiel-kopostnych w wykonaniu zespo³u z III LO z Ino-wroc³awia.

6-9 IV - Rekolekcje wielkopostne w Gdañsku po-prowadzi o. Samuel.

10 IV - Parafialna spowiedŸ œwiêta w godzinach: 8.00 -10.00; 15.30 - 18.00 i od 19.00.

6-11 IV - Rekolekcje wielkopostne w Tczewie popro-wadz¹ o. Ryszard i o. Jan.

12 IV - Bierzmowanie - godz. 16.00.

13 IV - Niedziela Palmowa - na Mszach œw. œwiêceniepalm.

13-16 IV - Rekolekcje wielkopostne w W¹brzeŸniepoprowadzi o. Samuel.

13-16 IV - Rekolekcje wielkopostne w Kowalewie po-prowadzi o. Jan.

17-20 IV - Triduum Paschalne

17 IV - Wielki Czwartek - liturgia WieczerzyPañskiej - godz. 18.00. Po liturgii ca³onocna adoracjaNajœwiêtszego Sakramentu.

18. IV - Wielki Pi¹tek - Liturgia Mêki Pañskiej -godz. 18.00.

Droga Krzy¿owa ulicami osiedla Na Skarpie -godz. 21.00. Po Drodze Krzy¿owej Gorzkie ¯ale wkaplicy.

19. IV - Wielka Sobota - œwiêcenie pokarmów copó³ godziny od 9.00 do 16.00.

19/20 IV - WIELKA NOC - Liturgia Wigilii Pas-chalnej - godz. 22.00.

20 IV - Niedziela Zmartwychwstania Pañskiego.Msze œw. o godz. 8.30, 10.00, 11.30, 13.00, 16.00,18.00 i 20.00.

18 IV- O godz. 15.00 rozpoczêcie Nowenny do Mi³o-sierdzia Bo¿ego.

27 IV - O godz. 15.00 Godzina Mi³osierdzia - po-œwiêcenie ikony Jezusa Mi³osiernego oraz uroczystezakoñczenie peregrynacji.

2 III - S. Miros³awa ze Œwinic Warckich przybli¿y³apostaæ œw. Faustyny i przes³anie Bo¿ego Mi³osierdzia.

5 III - Rozpoczê³a sie peregrynacja Obrazu JezusaMi³osiernego.

9-13 III - Rekolekcje wielkopostne w naszej parafiiprowadzi³ o. Ignacy Kosmana OFM.Conv.

15 III - Odby³ siê I Europejski Dzieñ Œwiata Uniwer-syteckiego. O godz. 18.00 celebrowano Mszê œw. z czu-waniem modlitewnym.

16-18 III - Triduum przygotowuj¹ce do prze¿yciaœwiêta œw. Józefa, Oblubieñca NMP.

19 III - Uroczystoœæ œw. Józefa, Oblubieñca NMP. Ogodz. 18.00 odprawiono Eucharystiê w intencji mê-¿czyzn i zainaugurowano Nabo¿eñstwo do œw. Józefa.

21-23 III - Wielkopostne dni skupienia dla studentów wPrzecznie.

2 III - S. Miros³awa ze Œwinic Warckich przybli¿y³apostaæ œw. Faustyny i przes³anie Bo¿ego Mi³osierdzia.

5 III - Rozpoczê³a sie peregrynacja Obrazu JezusaMi³osiernego.

9-13 III - Rekolekcje wielkopostne w naszej parafiiprowadzi³ o. Ignacy Kosmana OFM.Conv.

15 III - Odby³ siê I Europejski Dzieñ Œwiata Uniwer-syteckiego. O godz. 18.00 celebrowano Mszê œw. z czu-waniem modlitewnym.

16-18 III - Triduum przygotowuj¹ce do prze¿yciaœwiêta œw. Józefa, Oblubieñca NMP.

19 III - Uroczystoœæ œw. Józefa, Oblubieñca NMP. Ogodz. 18.00 odprawiono Eucharystiê w intencji mê-¿czyzn i zainaugurowano Nabo¿eñstwo do œw. Józefa.

21-23 III - Wielkopostne dni skupienia dla studentów wPrzecznie.

G dy dzieci osi¹gaj¹ wiek szkolny, przewa¿nie ¿ycierodziny stabilizuje siê. Dzieci s¹ w miarê sa-

modzielne, trochê pomagaj¹ w pracach domowych,zwykle s¹ pos³uszne. A¿ przychodzi taki moment, gdydziecko odkrywa, ¿e rodzice nie s¹ najm¹drzejsi. Mo¿estwierdziæ, ¿e doroœli nie nad¹¿aj¹ za postêpem, maj¹przestarza³e gusty i pogl¹dy, s¹ zacofani i niewiele wiedz¹.Rodzice spadaj¹ z piedesta³u z tym wiêkszym hukiem, imusilniej budowali swój autorytet na zasadzie „dzieci i rybyg³osu nie maj¹”. Na tym etapie ¿ycia - rodzina z nastolat-kiem - mszcz¹ siê wszystkie b³êdy wychowawcze pope³-nione wczeœniej. Jest to czas kryzysowy, trudny, a zarazemniezmiernie wa¿ny. Obejmuje on proces dojrzewaniadziecka w trzech wymiarach: biologicznym, psychicznymi spo³ecznym.

- polega na tym, ¿edziewczynka staje siê kobiet¹, a ch³opiec mê¿czyzn¹. Wokresie przejœciowym „szalej¹ hormony” - zachodz¹ bu-rzliwe zmiany w organizmie, maj¹ce wp³yw równie¿ nauk³ad nerwowy. Niew¹tpliwie sk³onnoœæ do popadania wzmienne nastroje, dra¿liwoœæ czy zainteresowanie p³ci¹przeciwn¹ maj¹ silne pod³o¿e biologiczne.

- zawiera w sobie pewne„zadania do wykonania”, które specjaliœci nazywaj¹separacj¹ i indywiduacj¹.

Indywiduacja - oznacza okreœlenie w³asnej to¿sa-moœci. Kim jestem, o co mi w ¿yciu chodzi, czegochcê, a czego nie chcê? To s¹ pytania, na którenastolatek mniej lub bardziej œwiadomie poszukujeodpowiedzi. Czêste s¹ te¿ rozwa¿ania egzystencjalne -jaki jest sens ¿ycia, znaczenie œmierci, cierpienia. Natym etapie m³odzie¿ jest sk³onna do buntu przeciwkozasadom g³oszonym przez rodziców czy nauczycieli.Je¿eli ¿ycie religijne jest traktowane przez m³odegocz³owieka jako coœ narzuconego z zewn¹trz, mo¿eodrzuciæ on Boga i Koœció³. Natomiast jeœli bêdzieprze¿ywa³ wiarê jako w³asny, osobisty kontakt zeStwórc¹, mo¿e szukaæ po prostu innych, bardziej mu

odpowiadaj¹cych form pobo¿noœci, jak msze œw.„m³odzie¿owe” czy piesze pielgrzymki. M³odzi ludziebardzo czêsto s¹ radykalni, bywa wiêc, ¿e oskar¿aj¹rodziców o osch³oœæ religijn¹ czy faryzeizm. Warto siêwtedy zastanowiæ, czy przypadkiem nie maj¹ trochêracji.Poszukiwanie w³asnej to¿samoœci idzie czasem wbardzo niebezpieczn¹ stronê próbowania „owocuzakazanego” - u¿ywek, alkoholu, narkotyków, seksu.Rodzice nie s¹ w stanie na sto procent zabezpieczyæswoje dziecko przed zejœciem na z³¹ drogê, gdy¿ maono (w ka¿dym wieku) woln¹ wolê. Mog¹ jednakwczeœniej nauczyæ je odpowiedzialnego podejmo-wania decyzji i odró¿niania dobra od z³a.Separacja - to drugie zadanie do wykonania w ramachdojrzewania psychicznego. Nie oznacza ona od-rzucenia bliskich, lecz przeciêcie psychicznej pêpo-winy, przejœcie w kontaktach z rodzicami od pozycjidziecka do pozycji osoby doros³ej. Separacja jestkonieczna, by m³ody doros³y móg³ za³o¿yæ rodzinê,¿yæ swoim w³asnym ¿yciem, a jednoczeœnie stanowi³oparcie dla swoich starzej¹cych siê rodziców. Brakzdrowej separacji mo¿e prowadziæ do dwóchniebezpiecznych skrajnoœci:

a) pozostania na pozycji dziecka „uwieszonego”emocjonalnie na mamie i tacie

b) odciêcia siê, odrzucenia, zerwania kontaktów zrodzicami („skoro nie jesteœcie doskonali, nie chcê wasznaæ”)Na etapie separacji szczególnie wzrasta znaczeniegrupy rówieœniczej, która staje siê dla nastolatkadu¿ym autorytetem. Dla rodziców mo¿e byæ przykre,¿e ich dorastaj¹ce dziecko chce wyjechaæ na wakacje zprzyjació³mi, a nie z nimi, spêdziæ niedzielê zsympati¹, nie chce siê zwierzaæ, a o problemachrozmawia tylko z przyjacielem. M¹drzy rodzice,którzy nie walcz¹ o wy³¹czne prawo do czasu i uwaginastolatka, nie szanta¿uj¹ go emocjonalnie, ajednoczeœnie stawiaj¹ rozs¹dne ograniczenia, zwykleosi¹gaj¹ sukces, utrzymuj¹c przez ca³y czas dobrykontakt z dzieckiem.

- to podjêcie zadañ zawo-dowych, obywatelskich i rodzinnych. Nastêpuje ona wnaszym kraju zwykle póŸniej ni¿ dojrza³oœæ biologiczna ipsychiczna. Wi¹¿e siê to z d³u¿sz¹ nauk¹, np. studiami, alete¿ z problemami spo³ecznymi, takimi jak bezrobocie czyniedobór mieszkañ.

Nie na wszystkie aspekty dojrzewania naszych dziecimamy wp³yw. Tym bardziej warto poznaæ sposobywspieraj¹ce ten trudny i wa¿ny proces - o nich za miesi¹c.

Dojrzewanie biologiczne

Dojrzewanie psychiczneDojrza³oœæ spo³eczna

OLGA OLSZEWSKA

Sprostowanie:

karanie, krzyczenie, straszenie, zrzêdzenie nie dzia³aj¹motywuj¹co.

W poprzednim numerze chochlik (a mo¿ediablik?) drukarski przekrêci³ s³owa i wysz³o na to, jakbymnamawia³a do wytrwa³ego… zamêczania dzieci. Powinnobyæ:

G dy dzieci osi¹gaj¹ wiek szkolny, przewa¿nie ¿ycierodziny stabilizuje siê. Dzieci s¹ w miarê sa-

modzielne, trochê pomagaj¹ w pracach domowych,zwykle s¹ pos³uszne. A¿ przychodzi taki moment, gdydziecko odkrywa, ¿e rodzice nie s¹ najm¹drzejsi. Mo¿estwierdziæ, ¿e doroœli nie nad¹¿aj¹ za postêpem, maj¹przestarza³e gusty i pogl¹dy, s¹ zacofani i niewiele wiedz¹.Rodzice spadaj¹ z piedesta³u z tym wiêkszym hukiem, imusilniej budowali swój autorytet na zasadzie „dzieci i rybyg³osu nie maj¹”. Na tym etapie ¿ycia - rodzina z nastolat-kiem - mszcz¹ siê wszystkie b³êdy wychowawcze pope³-nione wczeœniej. Jest to czas kryzysowy, trudny, a zarazemniezmiernie wa¿ny. Obejmuje on proces dojrzewaniadziecka w trzech wymiarach: biologicznym, psychicznymi spo³ecznym.

- polega na tym, ¿edziewczynka staje siê kobiet¹, a ch³opiec mê¿czyzn¹. Wokresie przejœciowym „szalej¹ hormony” - zachodz¹ bu-rzliwe zmiany w organizmie, maj¹ce wp³yw równie¿ nauk³ad nerwowy. Niew¹tpliwie sk³onnoœæ do popadania wzmienne nastroje, dra¿liwoœæ czy zainteresowanie p³ci¹przeciwn¹ maj¹ silne pod³o¿e biologiczne.

- zawiera w sobie pewne„zadania do wykonania”, które specjaliœci nazywaj¹separacj¹ i indywiduacj¹.

Indywiduacja - oznacza okreœlenie w³asnej to¿sa-moœci. Kim jestem, o co mi w ¿yciu chodzi, czegochcê, a czego nie chcê? To s¹ pytania, na którenastolatek mniej lub bardziej œwiadomie poszukujeodpowiedzi. Czêste s¹ te¿ rozwa¿ania egzystencjalne -jaki jest sens ¿ycia, znaczenie œmierci, cierpienia. Natym etapie m³odzie¿ jest sk³onna do buntu przeciwkozasadom g³oszonym przez rodziców czy nauczycieli.Je¿eli ¿ycie religijne jest traktowane przez m³odegocz³owieka jako coœ narzuconego z zewn¹trz, mo¿eodrzuciæ on Boga i Koœció³. Natomiast jeœli bêdzieprze¿ywa³ wiarê jako w³asny, osobisty kontakt zeStwórc¹, mo¿e szukaæ po prostu innych, bardziej mu

odpowiadaj¹cych form pobo¿noœci, jak msze œw.„m³odzie¿owe” czy piesze pielgrzymki. M³odzi ludziebardzo czêsto s¹ radykalni, bywa wiêc, ¿e oskar¿aj¹rodziców o osch³oœæ religijn¹ czy faryzeizm. Warto siêwtedy zastanowiæ, czy przypadkiem nie maj¹ trochêracji.Poszukiwanie w³asnej to¿samoœci idzie czasem wbardzo niebezpieczn¹ stronê próbowania „owocuzakazanego” - u¿ywek, alkoholu, narkotyków, seksu.Rodzice nie s¹ w stanie na sto procent zabezpieczyæswoje dziecko przed zejœciem na z³¹ drogê, gdy¿ maono (w ka¿dym wieku) woln¹ wolê. Mog¹ jednakwczeœniej nauczyæ je odpowiedzialnego podejmo-wania decyzji i odró¿niania dobra od z³a.Separacja - to drugie zadanie do wykonania w ramachdojrzewania psychicznego. Nie oznacza ona od-rzucenia bliskich, lecz przeciêcie psychicznej pêpo-winy, przejœcie w kontaktach z rodzicami od pozycjidziecka do pozycji osoby doros³ej. Separacja jestkonieczna, by m³ody doros³y móg³ za³o¿yæ rodzinê,¿yæ swoim w³asnym ¿yciem, a jednoczeœnie stanowi³oparcie dla swoich starzej¹cych siê rodziców. Brakzdrowej separacji mo¿e prowadziæ do dwóchniebezpiecznych skrajnoœci:

a) pozostania na pozycji dziecka „uwieszonego”emocjonalnie na mamie i tacie

b) odciêcia siê, odrzucenia, zerwania kontaktów zrodzicami („skoro nie jesteœcie doskonali, nie chcê wasznaæ”)Na etapie separacji szczególnie wzrasta znaczeniegrupy rówieœniczej, która staje siê dla nastolatkadu¿ym autorytetem. Dla rodziców mo¿e byæ przykre,¿e ich dorastaj¹ce dziecko chce wyjechaæ na wakacje zprzyjació³mi, a nie z nimi, spêdziæ niedzielê zsympati¹, nie chce siê zwierzaæ, a o problemachrozmawia tylko z przyjacielem. M¹drzy rodzice,którzy nie walcz¹ o wy³¹czne prawo do czasu i uwaginastolatka, nie szanta¿uj¹ go emocjonalnie, ajednoczeœnie stawiaj¹ rozs¹dne ograniczenia, zwykleosi¹gaj¹ sukces, utrzymuj¹c przez ca³y czas dobrykontakt z dzieckiem.

- to podjêcie zadañ zawo-dowych, obywatelskich i rodzinnych. Nastêpuje ona wnaszym kraju zwykle póŸniej ni¿ dojrza³oœæ biologiczna ipsychiczna. Wi¹¿e siê to z d³u¿sz¹ nauk¹, np. studiami, alete¿ z problemami spo³ecznymi, takimi jak bezrobocie czyniedobór mieszkañ.

Nie na wszystkie aspekty dojrzewania naszych dziecimamy wp³yw. Tym bardziej warto poznaæ sposobywspieraj¹ce ten trudny i wa¿ny proces - o nich za miesi¹c.

Dojrzewanie biologiczne

Dojrzewanie psychiczneDojrza³oœæ spo³eczna

OLGA OLSZEWSKA

Sprostowanie:

karanie, krzyczenie, straszenie, zrzêdzenie nie dzia³aj¹motywuj¹co.

W poprzednim numerze chochlik (a mo¿ediablik?) drukarski przekrêci³ s³owa i wysz³o na to, jakbymnamawia³a do wytrwa³ego… zamêczania dzieci. Powinnobyæ:

Pustynia w Mieœcie 10/2002

ŒWIÊ

TE

TR

IDU

UM

PASC

HA

LN

EŒW

IÊT

ET

RID

UU

MPA

SCH

AL

NE

Par

afia

pw. N

MP

Czê

stoc

how

skie

j

WIE

LK

IC

ZW

AR

TE

KW

IEC

ZE

RZ

YPA

ÑSK

IEJ

WIE

LK

IP

I¥T

EK

KI

PAÑ

SKIE

J

WIE

LK

ASO

BO

TA

WIE

LK

AN

OC

ZM

AR

TW

YC

HW

STA

NIA

PAÑ

SKIE

GO

NIE

DZ

IEL

AZ

MA

RT

WY

CH

WST

AN

IAPA

ÑSK

IEG

O

Par

afia

pw. N

MP

Czê

stoc

how

skie

j

WIE

LK

IC

ZW

AR

TE

KW

IEC

ZE

RZ

YPA

ÑSK

IEJ

WIE

LK

IP

I¥T

EK

KI

PAÑ

SKIE

J

WIE

LK

ASO

BO

TA

WIE

LK

AN

OC

ZM

AR

TW

YC

HW

STA

NIA

PAÑ

SKIE

GO

NIE

DZ

IEL

AZ

MA

RT

WY

CH

WST

AN

IAPA

ÑSK

IEG

O

17K

WIE

TN

IA17

.30

Kat

eche

zaw

prow

adza

j¹ca

wT

ridu

umP

asch

alne

Kat

eche

zaw

prow

adza

j¹ca

wL

itur

giê

Wie

czer

zyP

añsk

iej

18.0

0L

itur

gia

Wie

czer

zyP

añsk

iej

21.0

0C

a³on

ocna

Ado

racj

aN

ajœw

iêts

zego

Sak

ram

entu

18K

WIE

TN

IA8.

00Ju

trzn

ia12

.00

Mod

litw

apo

³udn

iow

a17

.30

Kat

eche

zaw

prow

adza

j¹ca

doL

itur

gii

Mêk

iP

añsk

iej

18.0

0L

itur

gia

Mêk

iP

añsk

iej

21.0

0D

roga

Krz

y¿ow

aw

iern

ych

wsz

ystk

ich

para

fii

osie

dla

Na

Ska

rpie

. Poc

z¹te

kpr

zyka

plic

yN

MP

Czê

stoc

how

skie

j,za

koñc

zeni

epr

zyka

plic

yb³

. M. K

ar³o

wsk

iej

(prz

ynos

imy

œwie

ce).

Po

jej

zako

ñcze

niu

Gor

zkie

¯al

e.

19K

WIE

TN

IA8.

00Ju

trzn

ia12

.00

Mod

litw

apo

³udn

iow

aK

atec

heza

wpr

owad

zaj¹

caw

Wie

lk¹

Sob

otê

18.0

0N

iesz

pory

Kat

eche

zach

rzci

elna

9.00

-16

.00

(co

pó³

godz

iny)

19/2

0K

WIE

TN

IA-

21.3

0K

atec

heza

wpr

owad

zaj¹

caw

Lit

urgi

êW

igil

iiP

asch

alne

j22

.00

Lit

urgi

aP

asch

alna

iP

roce

sja

Rez

urek

cyjn

a(n

ali

turg

iêpr

zyno

sim

yœw

iece

)

20K

WIE

TN

IA-

Msz

wiê

teo

godz

.:7.

00, 8

.30,

10.0

0,11

.30,

13.0

0,18

.00,

20.0

0

17K

WIE

TN

IA17

.30

Kat

eche

zaw

prow

adza

j¹ca

wT

ridu

umP

asch

alne

Kat

eche

zaw

prow

adza

j¹ca

wL

itur

giê

Wie

czer

zyP

añsk

iej

18.0

0L

itur

gia

Wie

czer

zyP

añsk

iej

21.0

0C

a³on

ocna

Ado

racj

aN

ajœw

iêts

zego

Sak

ram

entu

18K

WIE

TN

IA8.

00Ju

trzn

ia12

.00

Mod

litw

apo

³udn

iow

a17

.30

Kat

eche

zaw

prow

adza

j¹ca

doL

itur

gii

Mêk

iP

añsk

iej

18.0

0L

itur

gia

Mêk

iP

añsk

iej

21.0

0D

roga

Krz

y¿ow

aw

iern

ych

wsz

ystk

ich

para

fii

osie

dla

Na

Ska

rpie

. Poc

z¹te

kpr

zyka

plic

yN

MP

Czê

stoc

how

skie

j,za

koñc

zeni

epr

zyka

plic

yb³

. M. K

ar³o

wsk

iej

(prz

ynos

imy

œwie

ce).

Po

jej

zako

ñcze

niu

Gor

zkie

¯al

e.

19K

WIE

TN

IA8.

00Ju

trzn

ia12

.00

Mod

litw

apo

³udn

iow

aK

atec

heza

wpr

owad

zaj¹

caw

Wie

lk¹

Sob

otê

18.0

0N

iesz

pory

Kat

eche

zach

rzci

elna

9.00

-16

.00

(co

pó³

godz

iny)

19/2

0K

WIE

TN

IA-

21.3

0K

atec

heza

wpr

owad

zaj¹

caw

Lit

urgi

êW

igil

iiP

asch

alne

j22

.00

Lit

urgi

aP

asch

alna

iP

roce

sja

Rez

urek

cyjn

a(n

ali

turg

iêpr

zyno

sim

yœw

iece

)

20K

WIE

TN

IA-

Msz

wiê

teo

godz

.:7.

00, 8

.30,

10.0

0,11

.30,

13.0

0,18

.00,

20.0

0

- - -

Wsz

ystk

ieka

tech

ezy,

mod

litw

yi n

abo¿

eñst

wa

bêd¹

mia

³ym

iejs

cew

kapl

icy.

- - -

Wsz

ystk

ieka

tech

ezy,

mod

litw

yi n

abo¿

eñst

wa

bêd¹

mia

³ym

iejs

cew

kapl

icy.

Œw

iêce

nie

pokarm

ów

Œw

iêce

nie

pokarm

ów

::

GO

ŒC

IIW

SZ

YS

TK

ICH

PAR

AF

IAN

ZA

PR

AS

ZA

J¥D

US

ZPA

ST

ER

ZE

GO

ŒC

IIW

SZ

YS

TK

ICH

PAR

AF

IAN

ZA

PR

AS

ZA

J¥D

US

ZPA

ST

ER

ZE

Wœród wszystkich religii œwiata chrzeœcijañstwo jest jedyn¹religi¹, w której Istota Najwy¿sza objawia siê jako Bóg, który

jest Mi³oœci¹. Prosi te¿, abyœmy okazywali sobie wzajemnie mi³oœæ,bo wtedy ogrzejemy nasz¹ zimn¹ planetê ciep³em w³asnych serc.

Lecz jak mo¿e cz³owiek, który nigdy nie by³kochany i nigdy nie dozna³ w swoim ¿yciumi³oœci, uwierzyæ w Boga, który jest Mi³oœci¹?Taki cz³owiek nie ma tak¿e wiary w ludzk¹ dobroæi dlatego nawet ¿yæ po ludzku bêdzie mu bardzotrudno.

Ludzie, którzy nigdy nie doœwiadczyli mi³o-œci, nosz¹ w sobie przez ca³e ¿ycie jakieœ piêtno.Gdy prawie ka¿dego dnia spotyka siê ludzi, któ-rzy zaczêli siê staczaæ, którzy nigdy nie mieliprawdziwego domu ani nie zaznali rodzinnegociep³a, to wówczas cz³owiek siê oburza wewnê-trznie i przeciwko takiemu stanowi rzeczy bun-tuje.

Bóg przecie¿ nie pozostawi³ samotnegocz³owieka na jakiejœ zimnej planecie. Powierzy³ ludzi ludziom, abysiê wzajemnie kochali, aby siê wzajemnie obdarzali ciep³em ipoczuciem bezpieczeñstwa. Nie brakuje dzisiaj dramatycznych,pe³nych cierpienia g³osów naszych braci i sióstr, mówi¹cych oodrzuceniu ich przez najbli¿szych, przez œrodowisko, przezwspólnotê, w której ¿yj¹, o braku doœwiadczenia mi³oœci w ¿yciu nichsamych.

Dla ka¿dego cz³owieka staje siê coraz bardziej jasne: je¿eliprze¿yjemy, to nie dziêki jakiejœ doskona³ej równowadze si³najwiêkszych mocarstw œwiata, nie dziêki dobrobytowi, nie dziêkinauce i technice, ale jedynie i wy³¹cznie wtedy, gdy uda siê namprzestrzegaæ ów nakaz, który jest fundamentem ka¿degomiêdzyludzkiego wspó³¿ycia: „Kochajcie siê wzajemnie”. Naszœwiat umiera nie z braku wiedzy ani mo¿liwoœci, lecz z niedostatkumi³oœci i solidarnoœci. Zarówno w Koœciele, jak i w œwiecie liczy siêtylko mi³oœæ. Albert Einstein powiedzia³ kiedyœ: „Problememwspó³czesnego œwiata nie jest energia atomowa, ale ludzkie serce”.

Bóg, który jest Mi³oœci¹, mo¿e byæ obecny i dzia³aæ tylko tam,gdzie jest mi³oœæ. Bóg nie jest zwi¹zany ¿adnymi naszymistrukturami, niekoñcz¹cymi siê zebraniami, ani nawet zwywo³uj¹cymi najg³êbsze wra¿enia na s³uchaczach kazaniami. DlaBoga wa¿ne jest to, co pozosta³o w naszych sercach z dobra i mi³oœci.

Nie bójmy siê spotkaæ z Bogiem. IdŸmy do Boga z naszymipustymi d³oñmi i rozdartym sercem. On nape³ni nasze d³onie i sercaswoj¹ mi³oœci¹. Mi³oœæ to wielce ryzykowne przedsiêwziêcie.Wymaga ona tego, co dziœ ju¿ nie jest w modzie: ¿ycia prostego,umiejêtnoœci rezygnowania z czegoœ, opanowania, odrzuceniasamolubstwa i ¿¹dzy posiadania. Post powinien byæ traktowany jakocodzienne æwiczenie, trening. Post pomaga cz³owiekowi uwolniæ siêod egoistycznych nastawieñ i ¿yæ dla drugich. Post jest drog¹ dope³niejszej mi³oœci i solidarnoœci, do braterstwa. Gdy siê cierpi zpowodu nêdzy i ubóstwa innych i czuje g³ód milionów na w³asnejskórze, jest to tak¿e objawem mi³oœci. Gdy samotnoœæ, cierpienie,strach, bieda i rozpacz tych najs³abszych rozrywa twoje serce -znaczy, ¿e umiesz kochaæ.

Trzeba mi³owaæ ludzi, nie systemy, partie, struktury. Kochaæludzi, nie abstrakcyjn¹ ludzkoœæ, konkretnego cz³owieka tu¿ oboksiebie. Tak¿e tego cz³owieka, który wchodzi do mojego pokojupoprzez ekran telewizyjny, bo jest g³odny i zrezygnowany, bo zosta³nawiedzony przez katastrofy, bo jest zniewolony, wyzyskiwany, bity,niezrozumiany, zaszczuty przez innych ludzi.

Mi³oœci chrzeœcijañskiej nie wolno myliæ z sentymentalnoœci¹ aniz ja³mu¿n¹, z gestami z ³aski i mi³osierdzia. Mi³oœæ chrzeœcijañska niema te¿ nic wspólnego z solidarnoœci¹ wewn¹trz w³asnych ugrupowañi partii, gdzie siê pomaga sobie i sobie podobnym. Mi³oœæ nie mo¿ebyæ zakamuflowanym egoizmem grupy. Mi³oœæ chrzeœcijañska niemo¿e byæ chwiejna i œlepa. Nie jest negatywn¹ postaw¹ pysza³ka:„Przecie¿ ja nie czyniê nic z³ego”. Nie jest te¿ biernym znoszenieminnych. Nie mo¿e te¿ byæ egzaminowaniem drugiego, czy on abyzas³u¿y³ na moj¹ mi³oœæ. Kochaæ po chrzeœcijañsku znaczy: kochaækonkretnych ludzi, takimi jakimi oni po prostu s¹, bez stawianiajakichkolwiek warunków.

Post, którego Bóg od nas ¿¹da, wskazuje wyraŸnie ten kierunek.W Ksiêdze proroka Izajasza wyczytaæ mo¿na, co to znaczyprawdziwie poœciæ

I zaraz prorok dodaje:

(Iz 58,6-8).Post uchroni œwiat od zamieszania, wydobêdzie z mroku z³a i

powiedzie ku œwiat³u. WyraŸne echo tego s³yszymy w Ewangelii, gdyJezus mówi: „

(Mt 25,35-36).Mi³oœæ chrzeœcijañska ¿¹da, byœmy dzielili swój dobrobyt i swoje

bogactwo z biednymi, ale to jeszcze nie wystarcza. W ekonomiichrzeœcijañskiej mi³oœci trzeba wiêcej dawaæ, ni¿ siê posiada: siebiesamego trzeba dawaæ.

: „

. „

rozerwaæ kajdany z³a, rozwi¹zaæ wiêzy niewoli,wypuœciæ wolno uciœnionych i wszelkie jarzmo po³amaæ, dzieliæ swójchleb z g³odnymi, wprowadziæ w dom biednych tu³aczy, nagiego,którego ujrzysz, przyodziaæ (...)” Wtedytwoje œwiat³o wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie.Sprawiedliwoœæ poprzedzaæ ciê bêdzie, chwa³a Pañska iœæ bêdzie zatob¹”

By³em g³odny, a daliœcie Mi jeœæ; by³em spragniony, adaliœcie Mi piæ, by³em przybyszem, a przyjêliœcie Mnie; by³em nagi,a przyodzialiœcie Mnie; by³em chory, a odwiedziliœcie Mnie; by³em wwiêzieniu, a przyszliœcie do Mnie”

O. RYSZARD DEC

Od 700 r. n.e. w Lanciano s¹ przechowywane œw.. W jej centrum znajduje siê Cia³o, które w

obecnych czasach przypomina pierœcieñ o œrednicy 55-60 mm,natomiast w œrodku jest pusta przestrzeñ. Wysoki kielich zawierapiêæ twardych bry³ek - skrzepów krwi. Bardzo dok³adne badania ianaliza Cia³a wykaza³y, ¿e jest to przekrój prawej i lewej komoryserca, które z up³ywem lat uleg³y wysuszeniu, ale zawieraj¹ w³óknamiêœnia sercowego, tkankê t³uszczow¹, sieæ naczyñ têtniczych i¿ylnych, a nawet w jednym z fragmentów cienkie ga³êzie nerwówb³êdnych. Nie znaleziono natomiast ¿adnych œrodkówmumifikuj¹cych. Przebadana krew zachowa³a równie¿ wszystkiecechy i sk³adniki j¹ tworz¹ce. Cud Eucharystyczny w Lanciano jestznakiem Bo¿ym, trwaj¹c¹ do dziœ Eucharysti¹.

Dzieje s¹ znane od XII w. Pierwszy raz zosta³awystawiona na widok publiczny w 1156 r. w , ok. 10 kmod Pary¿a. Obecnie znajduje siê w relikwiarzu w bazylice SaintDenis w Argenteuil. "¯o³nierze zaœ, gdy ukrzy¿owali Jezusa, wziêliJego szaty i podzielili na cztery czêœci, dla ka¿dego ¿o³nierza poczêœci; wziêli tak¿e tunikê. Tunika zaœ nie by³a szyta, ale ca³a tkanaod góry do do³u. Mówili wiêc miêdzy sob¹: Nie rozdzierajmy jej, alerzuæmy o ni¹ losy, do kogo ma nale¿eæ"(J 19,23-24). Przy œwietledziennym nie zauwa¿a siê w niej nic zaskakuj¹cego, natomiast przydotyku wyczuwa siê miejsca bardziej szorstkie. Tam w³aœnieznajduje siê krew. Badania wykaza³y, ¿e na wysokoœci ramion,pleców, do samego do³u szaty znajduje siê bardzo wiele krwawych

plam. Biegn¹ one wzd³u¿ prostopad³ych do siebie osi. Komputerowewykonanie w tej samej skali rzutu przestrzennego tuniki i postaci zCa³unu Turyñskiego, a nastêpnie na³o¿enie ich na siebie da³orezultat zaskakuj¹cy. Poza jedn¹ ran¹, wszystkie idealnie pokrywa³ysiê. Wniosek koñcowy brzmi nastêpuj¹co: Cz³owiek, który ubranyby³ w tunikê, jest tym samym, którego owiniêto w Ca³un”.

jest kawa³kiem lnianego p³ótna owymiarach 84 x 53 cm, tkanego na prostej osnowie. Ma liczne plamywe wszystkich odcieniach br¹zu. Najbardziej widoczne s¹ plamy naœrodku tkaniny. Tradycja g³osi, ¿e chust¹ t¹ otarto twarz Chrystusa.Badania wizerunku utrwalonego na chuœcie pozwoli³y wykazaæm.in. d³ugoœæ nosa cz³owieka, któremu otarto twarz. Wizerunek tenporównywano z wizerunkiem utrwalonym na Ca³unie Turyñskim.Wyniki badañ wskazuj¹, ¿e wymiary elementów twarzy z chustyodpowiadaj¹ wymiarom z Ca³unu. Po zastosowaniu polaryzacjiobrazu na chuœcie ukaza³y siê krwawe miejsca na twarzy - ok. 120miejsc, w tym ok. 70 na czole. Krwawe plamy z chusty i z Ca³unupokrywaj¹ siê. Dok³adna analiza krwi z Ca³unu, Cia³a i Krwi zLanciano, Chusty i Tuniki wykaza³y ten sam sk³ad chemiczny i têsam¹ grupê krwi AB Rh+. Badania py³ków roœlin zachowanych wsplotach, czas powstania tkanin oraz wiele innych elementówwskazuj¹ na tê sam¹ konkretn¹ Osobê. Ca³un i pozosta³e relikwiestawiaj¹ cz³owieka w zadumie i wreszcie poruszaj¹ sumienie,wzywaj¹c do podjêcia decyzji, przyjêcia lub odrzucenia OsobyChrystusa, Boga Cz³owieka, który obarczy³ siê „naszym cier-pieniem... dŸwiga³ nasze boleœci... by³ przebity za nasze grzechy,zdruzgotany za nasze winy” (Iz 53, 4-5).

Relikwie wMonstrancji

Œwiêtej TunikiArgenteuil

Chusta œw. Weroniki -

MARIA £.