o jubileuszu 800-lecia zakonu dominikanów, winnicy i o tym ...– ostatnio to megadeth i to moc-no....

16
miesięcznik świętokrzyski dla powiatów ostrowieckiego, opatowskiego, sandomierskiego, skarżyskiego, starachowickiego i staszowskiego Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy chaos – Antoine de Saint-Exupéry EGZEMPLARZ BEZPŁATNY Korona Kazimierza Wielkiego Nr 4 (15) kwiecień 2016 Królowa piosenki jest tylko jedna Na Łotwie grali w bocce Irena Santor po 33 latach za- śpiewała w Ostrowcu. Uwielbiana przez kolejne poko- lenia słuchaczy artystka zaprezen- towała nie tylko swoje najbardziej znane przeboje, a także piosenki z okrytego platyną albumu „Kręci mnie ten świat” oraz z płyty „Punkt widzenia” wydanej w 2014 roku przez Polskie Radio, która entuzja- stycznie przyjęta przez recenzen- tów, zdobyła także serca i uznanie publiczności. Coraz więcej mówi się o win- nicy dominikańskiej w San- domierzu. Co warto wiedzieć o tym przedsięwzięciu? Po pierwsze to powrót do ko- rzeni. Ponieważ na początku XIII wieku dominikanie w Sandomie- rzu mieli jedną z pierwszych win- nic w Polsce i Europie. Oczywiście rdzeniem klasztoru było głoszenie słowa Bożego, studium i modlitwa. Przy okazji jednak bracia swoją pracą wpisywali się także w rozwój gospodarczy klasztoru i regionu. Na wzór naszej powstało w re- gionie około 300 winnic. Certyfikat sprzedaży wina nadał w 1238 roku książę Henryk Pobożny. To co teraz dzieje się na naszym wzgórzu to po- wrót do początków, ale to też mocny wpis w historię rozwoju regionu. Rozmowę z ojcem Tytusem z san- domierskiego klasztoru dominika- nów – czytaj na stronie 3. 105 lat temu w ogrodzie dawnego klasztoru benedyktynek w Sando- mierzu (obecnie Wyższe Semina- rium Duchowne) trwają wiosenne porządki. Ksiądz Jan Kanty Gaj- kowski pomaga wyciąć starą lipę. Korzenie wrosły głęboko i trudno je wydrzeć z ziemi. Ksiądz Jan w dłoni trzyma szpadel. Wtem uderza w coś i słyszy metaliczny dźwięk… Zamiera ze zdziwienia na chwilę: – A cóż to może być? Skarb? – zastanawia się i z niedo- wierzeniem patrzy na ogrodnika, po czym rękoma rozgarniają ziemię. Ich oczom ukazuje się kawałek me- talu, poczerniały i zaśniedziały. Do lipy podbiega ksiądz rektor Paweł Kubicki. A widząc metal w kształcie lilii andegaweńskich pada na kola- na, wie co to znaczy… O koronie króla Kazimierza Wielkiego pisze Dorota Kosierkie- wicz – czytaj na stronie 2. Kolejne zawody, kolejne zwy- cięstwa, kolejny sukces. Niepełno- sprawni z klubu Olimpiad Specjal- nych „SZANSA” dali nam kolejny powód, aby o nich pisać . W dniach 1-3 kwietnia 2016 roku w Kuldidze na Łotwie odbył się II Otwarty Międzynarodowy Turniej w Bocce Olimpiad Specjalnych Krajów Nadbałtyckich. Wzięło w nim udział 10 zespołów repre- zentujących Polskę, Litwę, Estonię, Ukrainę oraz oczywiście Łotwę. Olimpiady Specjalne Polska były reprezentowane przez Oddział Re- gionalny Świętokrzyskie, a dokład- niej przez zawodników z Klubu Olimpiad Specjalnych „SZANSA” Ostrowiec Świętokrzyski. O zawodnikach Olimpiad Spe- cjalnych – czytaj na stronie 5. O jubileuszu 800-lecia zakonu dominikanów, winnicy i o tym co dominikanom w duszy gra Ostrowieckiemu koncertowi w sali kina „Etiuda” towarzyszyły dwie owacje na stojąco - pierw- sza na powitanie, a druga jako podziękowanie za występ. Pod- czas prawie półtoragodzinnego recitalu Irena Santor wykonała kilkanaście piosenek, zaczynając od tych z okresu międzywojenne- go oraz lat 40. ubiegłego wieku, aż po kompozycje z jej ostatniego albumu. Rozmowę z Ireną Santor – czytaj na stronie 9. www.miesiecznikakson.eu

Upload: others

Post on 23-Mar-2020

2 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

miesięcznik świętokrzyski

dla powiatów ostrowieckiego, opatowskiego, sandomierskiego, skarżyskiego, starachowickiego i staszowskiego

Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy chaos – Antoine de Saint-Exupéry

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

Korona Kazimierza Wielkiego

Nr 4 (15) kwiecień 2016

Królowa piosenki jest tylko jedna

Na Łotwie grali w bocce

Irena Santor po 33 latach za-śpiewała w Ostrowcu.

Uwielbiana przez kolejne poko-lenia słuchaczy artystka zaprezen-towała nie tylko swoje najbardziej znane przeboje, a także piosenki z okrytego platyną albumu „Kręci mnie ten świat” oraz z płyty „Punkt widzenia” wydanej w 2014 roku przez Polskie Radio, która entuzja-stycznie przyjęta przez recenzen-tów, zdobyła także serca i uznanie publiczności.

Coraz więcej mówi się o win-nicy dominikańskiej w San-domierzu. Co warto wiedzieć o tym przedsięwzięciu?

– Po pierwsze to powrót do ko-

rzeni. Ponieważ na początku XIII wieku dominikanie w Sandomie-rzu mieli jedną z pierwszych win-nic w Polsce i Europie. Oczywiście rdzeniem klasztoru było głoszenie słowa Bożego, studium i modlitwa. Przy okazji jednak bracia swoją pracą wpisywali się także w rozwój gospodarczy klasztoru i regionu.

Na wzór naszej powstało w re-gionie około 300 winnic. Certyfikat sprzedaży wina nadał w 1238 roku książę Henryk Pobożny. To co teraz dzieje się na naszym wzgórzu to po-wrót do początków, ale to też mocny wpis w historię rozwoju regionu.

Rozmowę z ojcem Tytusem z san-domierskiego klasztoru dominika-nów – czytaj na stronie 3.

105 lat temu w ogrodzie dawnego klasztoru benedyktynek w Sando-mierzu (obecnie Wyższe Semina-rium Duchowne) trwają wiosenne porządki. Ksiądz Jan Kanty Gaj-kowski pomaga wyciąć starą lipę. Korzenie wrosły głęboko i trudno je wydrzeć z ziemi. Ksiądz Jan w dłoni trzyma szpadel. Wtem uderza w coś i słyszy metaliczny dźwięk… Zamiera ze zdziwienia na chwilę: – A cóż to może być? Skarb? – zastanawia się i z niedo-wierzeniem patrzy na ogrodnika, po czym rękoma rozgarniają ziemię. Ich oczom ukazuje się kawałek me-talu, poczerniały i zaśniedziały. Do lipy podbiega ksiądz rektor Paweł Kubicki. A widząc metal w kształcie lilii andegaweńskich pada na kola-na, wie co to znaczy…

O koronie króla Kazimierza Wielkiego pisze Dorota Kosierkie-wicz – czytaj na stronie 2.

Kolejne zawody, kolejne zwy-cięstwa, kolejny sukces. Niepełno-sprawni z klubu Olimpiad Specjal-nych „SZANSA” dali nam kolejny powód, aby o nich pisać .

W dniach 1-3 kwietnia 2016 roku w Kuldidze na Łotwie odbył się II Otwarty Międzynarodowy Turniej w Bocce Olimpiad Specjalnych Krajów Nadbałtyckich. Wzięło w nim udział 10 zespołów repre-zentujących Polskę, Litwę, Estonię, Ukrainę oraz oczywiście Łotwę. Olimpiady Specjalne Polska były reprezentowane przez Oddział Re-gionalny Świętokrzyskie, a dokład-niej przez zawodników z Klubu Olimpiad Specjalnych „SZANSA” Ostrowiec Świętokrzyski.

O zawodnikach Olimpiad Spe-cjalnych – czytaj na stronie 5.

O jubileuszu 800-lecia zakonu dominikanów, winnicy i o tym co dominikanom w duszy gra

Ostrowieckiemu koncertowi w sali kina „Etiuda” towarzyszyły dwie owacje na stojąco - pierw-sza na powitanie, a druga jako podziękowanie za występ. Pod-czas prawie półtoragodzinnego recitalu Irena Santor wykonała kilkanaście piosenek, zaczynając od tych z okresu międzywojenne-go oraz lat 40. ubiegłego wieku, aż po kompozycje z jej ostatniego albumu.

Rozmowę z Ireną Santor – czytaj na stronie 9.

www.miesiecznikakson.eu

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu2

Jesteśmy w ogrodzie Wyższe-go Seminarium Duchowne-go w Sandomierzu. W rogu kłębią się zarośla. To tutaj znaleziono koronę Kazimie-rza Wielkiego. Nasz skarb na-rodowy. Jedyną zachowaną koronę, którą król nosił na skroniach za życia.

Ta historia zaczęła się 105 lat temu.

W ogrodzie dawnego klasztoru benedyktynek w Sandomierzu (obecnie Wyższe Seminarium Du-chowne) trwają wiosenne porząd-ki. Ksiądz Jan Kanty Gajkowski pomaga wyciąć starą lipę. Od rana z Ignacym Strugalskim, woźnicą i ogrodnikiem, usuwają uschnięte konary i pień rozdarty przez piorun na pół. Korzenie wrosły głęboko

Korona Kazimierza Wielkiegocień 1910 r. Za murami klasztoru stacjonują zaborcy.

W głowie księdza Jana kłębią się myśli. Zawija skarb w habit i biegnie do kościoła. Krzyżem pada przed Najświętszym Sakra-mentem i Bogu dziękuje za znak. Ksiądz Paweł oznajmia, że trzeba śpiewać „Te Deum laudamus”, bo to królewska korona. Może naszych Piastów? Uważa, że to znak od Boga, że Polska będzie wolna.

Paweł Kubicki to rektor semi-narium duchownego, późniejszy biskup pomocniczy diecezji sando-mierskiej, profesor historii i pisarz. Dzięki niemu tak dobrze znamy wydarzenia związane z sandomier-ską koroną. Opisał je w swoich pamiętnikach. Ksiądz Jan Kanty Gajkowski to wykładowca semi-narium, społecznik i pisarz.

się nimi. Ich cena była wyższa od kamieni prawdziwych – tłumaczy prof. Mieczysław Rokosz, medie-wista z Krakowa.

Wszystkie nasze klejnoty koron-ne zrabowali Prusacy ze skarbca na Wawelu w 1794 r. Było tam kilkanaście koron polskich królów, regalia i klejnoty Jagiellończyków. Przepadły bezpowrotnie. Tym bardziej korona cudem znaleziona w Sandomierzu jest dla nas bez-cenna. W klasztornym ogrodzie ukryto ją zapewne na początku XIX wieku w obawie przed zawieruchą wojenną w 1809 r. lub grabieżą, ja-kiej dopuszczały się wojska carskie w 1830 r., po upadku powstania listopadowego.

*Według jednej z hipotez król

Kazimierz Wielki złożył koronę w skarbcu sandomierskiej ko-legiaty, jako dar wotywny bła-gając Boga o zdrowie w 1370 r. po wypadku podczas polowania w Przedborzu. Leciwy już monar-cha złamał sobie nogę. Jest to ko-rona zabierana w podróże, zapinana na hełmie rycerskim, przeznaczona do przyjmowania hołdów podda-nych, w przeciwieństwie do tej paradnej, namaszczonej świętymi olejami podczas koronacji. Poza tym oszczep włóczni uwiarygadnia tę hipotezę.

Król polując 8 września, w dzień uroczystości Najświętszej Marii Panny – co wiemy z kroniki Jana Długosza – dopuścił się grzechu i za to został „zrządzeniem bożym pokaran”. Na znak pokuty mógł zatem złożyć w kościele żelastwo, którego używał na tym polowaniu wraz z koroną.

Na niewiele się to jednak zdało, nigdy już nie wrócił do zdrowia i zmarł w tym samym roku.

* Tymczasem księża z Wyższego

Seminarium Duchownego w San-domierzu postanowili ukryć przed zaborcami królewską koronę. „Wici w mieście tylko rozpuścili wśród zacnych sandomierzan,

że Polska rychło powstanie, bo Bóg dał znak widoczny”. Przez rok korona przechowywana jest w miejscowej księgarni przy ul. Sokolnickiego 2 prowadzonej przez siostry Chodakowskie.

Ksiądz rektor nagrodził Ignace-go Strugalskiego. Za znalezienie królewskiej korony dostał modrze-wiowe drewno pochodzące z ro-zebranego klasztornego spichrza. Postawił z niego dom przed wy-buchem I wojny światowej, około 1912 r., na Rokitku, dzisiaj jest to ulica Polna. Dom stoi do dzisiaj. Mieszkają w nim prawnukowie Strugalskiego. – Dziadek umarł przed moimi narodzinami. Ale wiem, że był dobrym i odważnym człowiekiem – wspomina Anna Dytman, wnuczka Ignacego.

Pod koniec 1914 r. Strugalski zo-stał wywieziony w głąb Rosji. Nie wiadomo czy Rosjanie zemścili się na nim za znalezienie królewskiej korony. Uciekł z niewoli. Tułał się po świecie. Do Sandomierza wrócił w 1918 r. Jego rodzina wspomina, że było to zdarzenie niezwykłe, rzecz działa się w wigilię Bożego Narodzenia. Kiedy rodzina zasiadła do wieczerzy otworzyły się drzwi i na progu stanął Ignacy.

Schorowany i wycieńczony ucieczką żył krótko. Zmarł przed wybuchem II wojny światowej. Po-chowany jest na Cmentarzu Świę-topawelskim w Sandomierzu.

*Ale zaborcy coraz śmielej po-

czynają sobie w Sandomierzu. Konspiratorzy boją się, że znajdą koronę. Miejsce korony jest na Wawelu – wyrokują w końcu księża Paweł Kubicki i Jan Kanty Gaj-kowski, kontaktują się potajemnie z proboszczem wawelskiej katedry. Ustalają, że nocą przewiozą skarb do Krakowa.

W obawie przed represjami władz carskich na protokół zdaw-czo-odbiorczy nałożono pieczęć tajemnicy, która miała obowią-zywać do 1941 r. Ale w środowi-skach niepodległościowych wszy-

scy wiedzieli o sandomierskim znalezisku. I odczytywali je jako znak od Boga, że trzeba walczyć o wolność, bo Polska podniesie się z niewoli. I wolność przyszła w 1918 r. Tajemnica przestała obowiązywać.

*Skarb ten został uznany za sen-

sację stulecia i rozpętał spór na temat autentyczności znaleziska oraz jego symbolicznego znacze-nia dla odradzającego się ruchu niepodległościowego na ziemiach polskich. Po zakończeniu I woj-ny światowej i odzyskaniu przez Polskę niepodległości wątpliwo-ści pochodzenia korony wyjaśnił prof. Marian Morelowski, który po przeprowadzonych badaniach doszedł do wniosków obecnie przyjmowanych za jeden z najbar-dziej prawdopodobnych.

To według niego korona znale-ziona w Sandomierzu była koro-ną, którą na krótko przed swoją śmiercią Kazimierz Wielki złożył, jako wotum w sandomierskiej kolegiacie.

Ale część mediewistów uważa, że sandomierska korona to mało znana korona rycerska. Symbol rozwijającego się w średniowieczu ruchu rycerskiego, którego ślady znajdujemy również w Sandomie-rzu. I jest to wyjątkowo ciekawy wątek, bo do tej pory niewiele wie-my o koronach rycerskich: ceremo-nialnych, podróżnych i heraldycz-nych. Na tablicy Domu Długosza, na herbie kronikarza, umieszczona jest korona, właśnie osadzona na hełmie rycerskim.

*Korona sandomierska spoczywa

na Wawelu. Na zamku w San-domierzu możemy zobaczyć jej wierną kopię.

Dorota Kosierkiewicz

Zdjęcia z filmu dokumentalnego o odnalezionej w klasztorze bene-dyktynek w Sandomierzu koronie Kazimierza Wielkiego – Krzysztof Krogulec.

i trudno je wydrzeć z ziemi. Ksiądz Jan w dłoni trzyma szpadel. Wtem uderza w coś i słyszy metaliczny dźwięk… Zamiera ze zdziwienia na chwilę: – A cóż to może być? Skarb? – zastanawia się i z niedo-wierzeniem patrzy na ogrodnika, po czym rękoma rozgarniają ziemię. Ich oczom ukazuje się kawałek metalu, poczerniały i zaśniedziały. Rozrywają kłębiące się korzenie lipy wydobywając spod nich hełm rycerski, pozostałe części korony i grot włóczni. Do lipy podbie-ga ksiądz rektor Paweł Kubicki. A widząc metal w kształcie lilii andegaweńskich pada na kolana, wie co to znaczy.

Ksiądz Gajkowski wyciąga krzyż schowany pod sutanną i przysię-gają, że nikomu nie powiedzą co tutaj znaleźli. Jest przecież kwie-

*Korona znaleziona pod lipą to

prawdziwy skarb. Jest to jedyna za-chowana w całości polska średnio-wieczna korona podróżna i jedna z trzech zachowanych w Europie XIV- wiecznych koron hełmowych. Wykonana jest ze stopu miedzi i srebra, ozdobiona imitacjami ka-mieni szlachetnych: szmaragdów, szafirów i kryształów górskich. Składa się z czterech fragmentów zwieńczonych liliami andegaweń-skimi. Osadzana była na żelaznym hełmie. I wszystko wskazuje na to, że używał jej Władysław Łokietek i jego syn Kazimierz Wielki. – Dzisiaj wydaje nam się, że imitacje kamieni mogą wskazywać, że była ona mniej cenna. Ale prawda jest taka, że w tym czasie takie kamie-nie były nowością, zachwycano

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu 3

O jubileuszu 800-lecia zakonu dominikanów, winnicy i o tym co dominikanom w duszy gra

Przeżywacie piękną rocznicę 800-lecia istnienia zakonu, czym ona jest dla Ojca?

– Jubileusz, a szczególnie taki jest okazją do podziękowania Bogu, za 800 lat głoszenia słowa Bożego przez nasz zgromadzenie, podziękowanie za dar świętości i świętych dominikańskich, co w Sandomierzu, przy ofierze mę-czenników sandomierskich ma fundamentalne znaczenie. Bo przecież to krew męczenników jest zasiewem wiary. Dziękujemy także za dar naszych powołań do zakonu dominikańskiego.

Co chcecie podkreślić w obcho-dach jubileuszu?

– Przede wszystkim zwycięstwo naszych braci Sadoka i Towarzyszy, o czym świadczy troska o uszano-wanie ich relikwii (przygotowanie relikwiarza) i należyte pochowanie ich doczesnych szczątków. Same obchody będą podkreślone przez różnego rodzaju spotkania czy też koncerty, gdzie starszy i młodszy znajdzie coś dla siebie. Bardzo ważne jest też to, że nie wolno zapomnieć o uroczystych celebra-cjach liturgii, mających wymiar dziękczynny. Drugi aspekt to podziękowanie za naszą obecność tu, w Sandomierzu, za to, że słowo Boże jest tu głoszone tyle wieków i choć była 137-letnia przerwa w naszej obecności, to nadal tu jesteśmy i to jest powód do dumy i radości. Główne uroczystości od-będą się w ostatnią niedzielę maja.

O programie na ten dzień oczywi-ście poinformujemy redakcję.

Mówi się o Ojcu, że łączy w sobie skrajności np.: ducho-wość ojców pustyni i heavy metal. No właśnie… co Ojcu w duszy gra?

– Ostatnio to Megadeth i to moc-no. Chłopcy wydali nowy album „Dystopia” i wyrywa z butów. Zawsze lubię, kiedy dana grupa niesie za sobą jakieś przesłanie. Megadeth tak ma. Ale są jeszcze inni: Deep Purple, Whitesnake, Saxon i Pink Floyd, nie zapomina-jąc o The Beatles i Rolling Stones. Staram się być z muzyka na bieżą-co, bo przez to łatwiej jest dotrzeć do młodego człowieka. Cieszę się, że coraz więcej młodych ludzi sięga do klasyki rocka, do tego co monumentalne.

Co przyciąga ludzi do domini-kanów w Sandomierzu?

– Myślę, że w pierwszej kolejno-ści jest to głoszenie słowa Bożego, kaznodziejstwo, czyli konkretnie i na temat. Chcemy razem z braćmi przekazać prawdę, że dotknęliśmy tajemnicy Chrystusa Zmartwych-wstałego i jest ona dla nas źródłem radości. Drugi czynnik to poczucie wspólnoty, rodziny. Każdy ma tu swoje miejsce i jest mile widziany. Trzecia rzecz to nasza dyspozycyj-ność i oczekiwanie na drugiego. Zbliża do nas ludzi nasza otwartość i życzliwość.

Dziękuję za rozmowę.Grzegorz Szaginian

Mówi ojciec Tytus z klasztoru dominikanów w Sandomierzu.

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu4

Ludobójstwo XXI wieku

Kiedy idziemy do sklepu po wodę, mamy do wyboru kilka jej rodzajów. Gazowana czy niegazo-wana? – to jest podstawowe pyta-nie, jakie sobie zadajemy. Jednak warto zwracać większą uwagę na to, którą wodę wybieramy, ponie-waż jednemu coś może pomagać, a innemu szkodzić. Ostatnio po-jawia się coraz więcej informacji na temat szkodliwości wody gazo-wanej, dlatego warto poznać kilka szczegółów na jej temat.

Spór o to, która woda jest lep-sza, trwa nadal. Jednak wiele osób uważa, że nie ma żadnej różnicy pomiędzy tymi dwiema wodami, ale to jest oczywiście duży błąd. Praktycznie wodę niegazowaną może pić każdy. W związku z tym warto wiedzieć, kiedy należy uni-kać wody gazowanej, ponieważ może przyczyniać się do powsta-wania pewnych dolegliwości.

Woda jest nam niezbędna do życia, ponieważ bierze udział we wszystkich rekcjach biochemicz-nych, które zachodzą w naszym organizmie, np. usuwa z organi-zmu szkodliwe substancje, ale też reguluje temperaturę naszego ciała. Profesor Julian Aleksandrowicz stwierdził, że „zdrowie i życie każdego człowieka w dużej mierze

zależy od jakości i rodzaju wody, jaką na co dzień pije”. Dlatego wybierajmy najlepszą wodę dla naszego zdrowia.

Wodę trzeba pić, ale jaką?Każdy z nas wie o tym, że trzeba

pić wodę, przynajmniej 2 – 2,5 litra dziennie. Woda jest konieczna dla zdrowia, urody i prawidłowego funkcjonowania organizmu czło-wieka, bo przecież w większości składamy się z wody. Na półkach w sklepie możemy znaleźć kilka rodzajów wody. Dziś to nie jest już tylko wybór pomiędzy gazowaną czy niegazowaną, ale również sma-kową, wysoko lub średniozminera-lizowaną albo lekko gazowaną.

Woda niegazowana to woda, która jest nienasycona dwutlen-kiem węgla, natomiast gazowana to woda nasycona dwutlenkiem węgla. Można wyróżnić trzy ro-dzaje wody gazowanej: niskona-sycone dwutlenkiem węgla, czyli o stężeniu CO2 poniżej 1500 mg/l, średnionasycone, czyli o stężeniu CO2 od 1500 do 4000 mg/l oraz wysokonasycone, czyli powyżej 4000 mg/l.

Oczywiście można pić wodę niegazowaną, jak i gazowaną, ale ta gazowana nie będzie od-powiednia dla wszystkich osób,

ponieważ niektórym może za-szkodzić. Dlatego warto wiedzieć wcześniej, przy jakich dolegliwo-ściach i chorobach należy unikać wody gazowanej.

Kto powinien unikać wody gazowanej?

Na pewno lepszym wyborem będzie woda niegazowana oraz gazowana niż dostępne wody sma-kowe albo inne gazowane napoje, które w swoim składzie mają wiele dodatków, np. barwniki i cukry, ale też, co dla niektórych jest bardzo ważne, mają więcej kalorii.

Warto wiedzieć, kiedy należy unikać wody gazowanej, ponieważ może nam zaszkodzić. Na pewno powinny z niej zrezygnować oso-by, które mają kłopoty z krtanią, problemy gastryczne oraz POCHP, czyli osoby z przewlekłą obturacyj-ną chorobą płuc. Nie jest również wskazana dla kobiet w ciąży, karmiących piersią i dla małych dzieci, ponieważ piją one łapczy-wie, a więc mogłyby się zakrztusić. Poza tym nie nadaje się również dla osób, które przeszły operację prze-wodu pokarmowego, a także dla tych z zespołem jelita drażliwego oraz wzdęciami brzucha, ponieważ może dojść u nich do nasilenia się tych problemów.

Dolegliwości związane z piciem wody gazowanejW przypadku niektórych osób

woda gazowana może spowodować pewne dolegliwości. Osoby, które sięgają po wodę gazowaną, powinny wiedzieć, że dzięki niej szybciej moż-na zaspokoić pragnienie, a w związku z tym wypija się mniej wody niż potrzebuje tego nasz organizm do prawidłowego funkcjonowania. Poza tym obecny w tej wodzie dwutlenek węgla może przyczyniać się do roz-pychania jelit, a także powstawania zgagi i wzdęć brzucha oraz różnych dolegliwości w obrębie jamy brzusz-nej. Osoby, a szczególnie kobiety, którym zależy na płaskim brzuchu, powinny wiedzieć, że taka woda powoduje optyczne powiększenie naszego brzucha.

Dzięki dwutlenkowi węgla woda gazowana ma specyficzny smak. Do tego w butelce wytwarza się kwas węglowy, który bardzo łatwo roz-puszcza się w wodzie. W związku z tym obecny w wodzie kwas może zmiękczać szkliwo naszych zębów, a poprzez to będą one narażone na uszkodzenia. Jednak naukowcy do-wodzą, że erozja szkliwa będzie tu-taj niska, ale warto o tym pamiętać. Osoby, które piją wodę gazowaną, np. z cytryną, powinny wiedzieć,

że takie połączenie jest szkodliwe, ponieważ może prowadzić do erozji szkliwa. Poza tym możemy się borykać z bólem i nadwrażli-wością zębów. Jeśli ktoś nie chce zrezygnować z wody gazowanej, to najlepiej pić ją przez słomkę, dzięki czemu będziemy chronić nasze zęby. Ten kwas węglowy wpływa na obniżenie pH w naszych ustach, ale może to być również spowodowane posiłkami, które spożywamy.

Większość wód gazowanych zawiera duże ilości sodu, czyli soli, której nie powinno spożywać się w nadmiernych ilościach. Naj-częściej taka litrowa butelka wody dostarcza nam 10% dziennego za-potrzebowania na sód. W związku z tym woda, która zawiera takie ilości sodu, na krótko gasi nasze pragnienie i sprawia, że zaraz chce nam się pić. I kiedy sięgamy po kolejną szklankę, to dostarczamy również kolejną dawkę sodu.

Można powiedzieć, że woda gazowana nie szkodzi, ale w niektó-rych przypadkach i dolegliwościach jest niewskazana. Warto zwracać uwagę na to, którą wodę wybieramy, ponieważ mamy jej wiele rodzajów i bierzmy też pod uwagę jej skład mineralny. Woda wodzie nierówna, a w związku z tym niektórzy diete-tycy zalecają, aby nie pić cały czas jednej wody. Najlepiej, co jakiś czas, zmieniać wodę, aby dostarczać or-ganizmowi wszystkich niezbędnych pierwiastków.

Ilona Górecka

Czy woda gazowana szkodzi?

Wiele współczesnych Kościołów chrześci-jańskich wywodzi

swoje początki bezpośrednio od Apostołów. Święty Andrzej Apo-stoł wymieniany w Ewangeliach jako ten, kto poznał w Jezusie Me-sjasza (scena chrztu nad Jordanem), działał w Azji Mniejszej, Scytii, Turcji, Grecji, a nawet na terenach Rusi. Święty Tomasz Apostoł, który ruszył przez Syrię i Iran, ufundował pierwszy w Indiach Kościół Chrześcijański. Apostoł Marek Ewangelista głosił Dobrą Nowinę w Egipcie, gdzie założył Kościół Koptyjski, a Apostoł Paweł swoimi podróżami objął tereny śródziemnomorskie.

Kościoły, które istniały na wscho-dzie Cesarstwa Rzymskiego oraz dalej na wschód do samych Indii i na południe do Egiptu, nazywane były Kościołami Wschodnimi.

Na rozwój i ukształtowanie Kościołów Wschodnich miały duży wpływ lokalne tradycje oraz okoliczności historyczne, prawie 2000 letnia historia tych Kościołów była trudną drogą, drogą na której zginęli męczennicy wiary chrze-ścijańskiej. Szczególnie trudnym okresem dla Kościołów Wschod-nich był koniec XIX i początek XX wieku, na terenie Imperium Osmańskiego rząd turecki zdecy-dował o całkowitej eksterminacji

wszystkich Ormian zamieszkałych w Turcji. Szacuje się, że liczba Ormian mieszkających w Turcji spadła z 2,1 miliona w 1912 r. do 150 tysięcy w 1922 r.

W czasie trwania tej masakry pań-stwa zachodnie kilka razy ostrzegały rząd turecki, ale żadnych konkret-nych działań nie podjęły. W 1939 r. Adolf Hitler, wydając rozkaz ataku na Polskę powiedział: „Zabijajcie bez litości kobiety, starców i dzieci, liczy się szybkość i okrucieństwo.

A kto dziś pamięta o rzezi Ormian.”

L u d o b ó j s t w o Ormian of ic ja l -nie uznało wiele państw, w tym Pol-ska (19.04.2005 r. Sejm dokonał tego przez aklamację). Podobna ludobójcza polityka dotknęła w latach 1914-1923 Greków, zamiesz-kałych krainę Pont. Turcy przeprowa-dzili marsze śmier-ci na pustyni w Sy-rii, zabijali dzieci, gwałcili kobiety, odbywały się maso-we mordy. Liczbę ofiar szacuje się na około 500 tysięcy do 1 miliona pontyj-

skich Greków. W tym samym cza-sie ludobójstwa dokonano również na chrześcijanach asyryjskich, w latach 1914-1918 mogło ich zginąć od ok. 500-700 tys. Setki tysięcy chrześcijan – Greków, Ormian i Asyryjczyków, ratowało się w Grecji, wschodniej Armenii, Gruzji, Syrii i Iranie, tworzyło kolonie na całym świecie. Przera-żającym jest również i ten fakt, że dziś, 100 lat po tym ludobójstwie na chrześcijanach, rząd turecki

jakąkolwiek wzmiankę o ludobój-stwie Ormian, Greków, Asyryj-czyków uważa za przestępstwo, uważa za „zdradę tureckości”.

Minęły stulecia, ale zwyczaje Turków Osmańskich są takie same, obecnie w Turcji, odsetek chrześcijan jest mniejszy niż w Syrii, Iraku czy w Iranie.

W Turcji zniszczono niezliczoną liczbę kościołów, przebudowano je w stajnie, meczety, magazyny lub po rozbiórce budowano domy. W 1915 r. istniało około 2300 kościołów ormiańskich, obecnie pozostało 34 kościoły, zniszczono praktycznie wszystkie Kościoły greckie i asyryjskie. Zaskakujące jest to, że w Syrii za czasów rządu Asada oraz w Islamskiej Repu-blice Iranu chrześcijanie nigdy nie byli tak prześladowani, jak w „laickiej” Turcji. Obecna polityka Ankary, polityka wyra-finowanej brutalności i pozoru nowoczesności mało różni się od przestępczej polityki młodotur-ków początku ubiegłego wieku.

Turcja bardzo zręcznie wyko-rzystuje swoją obecność w NATO, wzmagając napięcie z Rosją. Ze-strzelenie rosyjskiego samolotu, który wtargnął w ciągu 17 sekund do przestrzeni powietrznej Turcji, nijak nie tłumaczy wtargnięcia tureckich samolotów (prawie co-dziennie) na kilka godzin do prze-

strzeni powietrznej Grecji lub – w ubiegłym roku – Armenii. Obec-nie wykorzystując ruchy nacjona-listyczne Azerbejdżanu, Turcja próbuje rozpalić ognisko wojny w Górskim Karabachu, a sprze-dając ropę Państwa Islamskiego finansuje działania islamistów w Iraku i Syrii. Wolność reli-gijna w „laickiej” Turcji jest tylko na piśmie, obecny turecki rząd tworzy „instytucjonalną chrystianofobię” (abp. Edward Farhat) i doprowadza do fina-lizacji ludobójstwa chrześci-jan, którą rozpoczęli młodoturcy i Ataturk. Uczestnicząc w niszcze-niu państw Iraku i Syrii, Turcja jest współodpowiedzialna za exodus uchodźców z tych krajów i bardzo zręcznie wykorzystuje falę uchodźców, szantażując Zachód i tym samym wymusza na UE miliardowe „pompowania” pie-niędzy w swoją gospodarkę i zręcznie przygotowuje moż-liwość wjazdu bez wiz swoich obywateli do Unii Europejskiej.

No cóż, to co się nie udało Suł-tanom Turcji w ciągu kilkuset lat dokonać w Europie, dziś, dzięki pomocy niektórych zachodnich polityków, dokona Erdogan, doko-na za cenę kolejnego ludobójstwa chrześcijan, cichego ludobójstwa XXI wieku.

Grzegorz Szaginian

Grzegorz Szaginian

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu 5

W dniach 17-20 marca 2016 roku w Białymstoku odbyły się IX Ogól-nopolskie Zimowe Igrzyska Olimpiad Specjalnych Była to druga część Igrzysk w Zakopanem, które były największym wydarzeniem w sportach zimowych dla polskich zawodników z niepełnosprawnością intelektualną w 2016 roku dla blisko pół tysiąca sportowców z całego kraju. Zawod-nicy rywalizowali o medale w takich dyscyplinach jak: łyżwiarstwo szybkie i hokej halowy.

Drużynę w hokeja halowego stano-wili zawodnicy z Klubów Olimpiad Specjalnych „STRZAŁY” Jędrzejów oraz „NIEKOPONANI” Sandomierz. Natomiast w łyżwiarstwie szybkim zawodnicy reprezentowali Kluby Olimpiad Specjalnych „GROM” Bu-sko-Zdrój, „STRZAŁA” Jędrzejów, „SZANSA” Ostrowiec Świętokrzyski, „TORNADO” Skarżysko-Kamienna, „OLIMP” Skarżysko-Kamienna.

W zawodach w Białymstoku wzięło udział 220 zawodników z niepełno-sprawnością intelektualną, z czego 21 to sportowcy reprezentujący Oddział Regionalny Świętokrzyskie.

Zawodnicy z Oddziału Świętokrzy-skiego przywieźli z Igrzysk w Białym-

Z okazji rocznicy śmierci Jana Pawła II dnia 6 kwietnia 2016 roku na terenie obiektów stalowowolskiego MOSiR-u odbył się V Podkarpacki Memoriał Sportowy im. Św. Jana Pawła II. Sztafety: biegowa i pływac-ka w bardzo krótkim czasie pokonały zaplanowany dystans. W sztafety te zaangażowała się duża liczba osób niepełnosprawnych ruchowo czy inte-lektualnie, startujących ramię w ramię z osobami pełnosprawnymi. Memoriał Papieski to wspaniały pomysł na to, by opowiedzieć najmłodszym, kim był święty Jan Paweł II.

Imprezę rozpoczęła sztafeta lek-koatletyczna w hali sportowo-wido-wiskowej. Sztafeta biegowa pokonała 28 665 długości hali. Po zakończeniu zmagań lekkoatletycznych odbyła się uroczysta Msza Święta z błogosławień-stwem i ucałowaniem relikwii św. Jana Pawła II.

Ostatnie akcenty Memoriału odbyły się na pływalni krytej MOSiR. Sztafeta pływacka jednocześnie na 16 torach pokonała dystans 17 588 długości ba-senów. O godzinie 21:37 (w godzinie śmierci Papieża Polaka) odśpiewano „Barkę” oraz uczczono pamięć św. Jana Pawła II minutą ciszy. Zmagania V Podkarpackiego Memoriału zakoń-

Kolejne zawody, kolejne zwy-cięstwa, kolejny sukces. Niepełno-sprawni z klubu Olimpiad Specjal-nych „SZANSA” dali nam kolejny powód, aby o nich pisać.

W dniach 1-3 kwietnia 2016 roku w Kuldidze na Łotwie odbył się II Otwarty Międzynarodowy Turniej w Bocce Olimpiad Specjalnych Kra-jów Nadbałtyckich. Wzięło w nim udział 10 zespołów reprezentujących Polskę, Litwę, Estonię, Ukrainę oraz oczywiście Łotwę. Olimpiady Specjalne Polska były reprezen-towane przez Oddział Regionalny Świętokrzyskie, a dokładniej przez zawodników z Klubu Olimpiad Specjalnych „SZANSA” Ostrowiec Świętokrzyski. W skład grupy weszli zawodnicy: Jacek Koza, Wioleta Pych, Norbert Walesic, Katarzyna Wójcicka z trenerem Przemysławem Walczykiem i kierownikiem ekipy – Remigiuszem Woźniakiem.

– Gdy tylko dotarła informacja, że jest możliwość wyjazdu kolejnych zawodników, którzy trenują w dys-cyplinie Bocce, byliśmy dumni, że znowu zawodnicy z „SZANSY” mają możliwość reprezentowania naszego kraju – mówi Robert Rogala, kie-rownik Warsztatu Terapii Zajęciowej działającego przy Stowarzyszeniu „SZANSA”. Po rozpoznaniu spraw logistycznych, a przede wszystkim transportowych, bo do pokonania

Zawodnicy Olimpiad Specjalnych

było ponad 900 km w jedną stronę, zapadły wiążące decyzje.

– Po uroczystym otwarciu turnie-ju jak to olimpiadach specjalnych bywa odbyły się preeliminacje, które mają na celu zbliżone dobranie grup sprawnościowych, tak aby każdy zespół miał wyrównane szanse na zwycięstwo – mówi Remigiusz Woźniak, przewodniczący Klubu Olimpiad Specjalnych „SZANSA”. Tym razem nie było to takie proste, ponieważ turniej odbywał się w dru-żynach czteroosobowych, a każdy zawodnik prezentował inny poziom umiejętności. Ale organizatorzy bardzo fachowo dokonali podziału na grupy i można było rozpocząć najważniejszą część zawodów.

Organizatorzy zapewnili uczest-nikom turnieju atrakcje turystyczne w Kuldidze, spotkanie w Urzędzie Miasta, a także specjalny koncert muzyczny. W przerwach między meczami odbywały się zajęcia pla-styczne m.in. z kadetkami ze szkoły policyjnej, które prowadziły zajęcia profilaktyczne.

Po ogłoszeniu wyników preeli-minacji okazało się, że będziemy rywalizować z miejscowymi ze-społami łotewskimi. W pierwszym meczu grupowym zespół Olimpiady Specjalne - Polska wygrał po bardzo zaciętej i wyrównanej walce 4:3 z Łotwa Spare. W drugim meczu

poszło łatwiej i zespół Olimpia-dy Specjalne - Polska wygrał 9:1 z Łotwa Pelci. Już w tym momencie było pewne, że Reprezentacja Polski zdobyła złoty medal.

Wielkim zaskoczeniem i wyróż-nieniem dla zawodników Olimpiad Specjalnych były pokazowe mecze z zawodnikami łotewskimi, którzy w 2016 roku wystartują w paraolim-piadzie w Rio. Okazało się, że w me-czu gwiazd mieszana reprezentacja zawodników Olimpiad Specjalnych z Estonii, Litwy, Ukrainy i Polski (reprezentowała Katarzyna Wójcic-ka) wygrała z reprezentacją Para-olimpijczyków – mówi Przemysław Walczyk, trener w Klubie Olimpiad Specjalnych „SZANSA”. – W dru-gim meczu pokazowym, gdzie prze-ciwnikami na boisku były kadetki ze szkoły policyjnej, Polskę repre-zentował Norbert Walesic. Również tym razem okazało się, że zawodnicy Olimpiad Specjalnych na tym turnie-ju nie mają sobie równych.

W uroczystym zakończeniu odbyły się dekoracje medalowe i podzięko-wania zarówno dla organizatorów, przybyłych gości, jak i słowa po-chwały za tak fantastycznie przy-gotowany turniej. Nowe przyjaźnie jakie się nawiązały podczas takiego wyjazdu na pewno będą podtrzy-mywane i z pewnością jeszcze nie jeden raz spotkają się na arenach sportowych.

Bardzo bogata galeria zdjęć znaj-duje się na stronie www.szansa.onecik.pl

Już 22 kwietnia 2016 roku w Skar-żysku-Kamiennej będzie można zobaczyć na żywo zmagania spor-towców podczas Świętokrzyskiego Turnieju w Bocce Olimpiad Spe-cjalnych.

Małgorzata Chrzanowska

Na Łotwie grali w bocce

Bocce to pochodząca z Włoch gra przypominająca angielską grę w kule (lawn bowls). Do rozgrywania zawodów w ramach tej dyscypliny używane są czerwone i zielone kule. Rywalizujący ze sobą zawodnicy mogą startować w konkurencji singiel, debel lub w zespołach czteroosobowych. Bocce może być rozgrywane na różnych rodzajach nawierzchni, w zależności od możli-wości organizatora (np. sztuczna trawa, specjalna wykładzina). Wszystkie wykorzystywane rodzaje nawierzchni nazywane są kortem. Głównym za-łożeniem tej dyscypliny jest dążenie przez zawodników przeciwnych drużyn do potoczenia kuli tak, by znalazła się jak najbliżej tzw. palliny. Jest to biała kulka, którą wprowadza się do gry na początku meczu.

Świętokrzyskie na Igrzyskach w Białymstoku

stoku 9 złotych, 5 srebrnych i 2 brązowe medale w łyżwiarstwie szybkim oraz brązowy medal w hokeju halowym.

– Według oficjalnych procedur Olim-piad Specjalnych odbyło się losowanie zawodników na Światowe Zimowe Igrzyska Olimpiad Specjalnych - Au-stria w 2017 roku – mówi Agnieszka Czerwonka, wiceprezes ds. sportu Oddziału Świętokrzyskiego Olimpiad Specjalnych. - Narciarstwo alpejskie będzie reprezentowane przez Justynę Salwę (Klub „TORNADO”) oraz Pawła Dąbrowskiego (Klub „STRZAŁA”). Bieg na rakietach śnieżnych będzie reprezentowany przez Tomasza Faliń-skiego (Klub „OLIMP”). Łyżwiarstwo szybkie reprezentował będzie Szczepan Witek (Klub „GROM) oraz Magdalena Łapka (Klub „OLIMP”). Dodatkowo ewentualne szanse na wyjazd do Austrii mają zawodnicy, którzy są na liście re-zerwowej, a są nimi Katarzyna Tynecka (Klub „BUZIAKI”), Izabela Ochap (Klub „TORNADO”) oraz Anna Masłoń (Klub „SZANSA”), a także w łyżwiar-stwie szybkim Anna Misiopecka (Klub „TORNADO”).

Wszystkim uczestnikom serdecznie gratulujemy.

Małgorzata Chrzanowska

V Podkarpacki Memoriał Sportowy im. św. Jana Pawła II

czyły się po godzinie 1:00 w nocy 7 kwietnia br.

W Memoriale oprócz stalowowolan udział wzięły m.in. ekipy Olimpiad Specjalnych z województw: podkarpac-kiego, mazowieckiego, śląskiego oraz świętokrzyskiego. Oddział Regionalny Olimpiad Specjalnych Świętokrzyskie reprezentowany był przez zawodników z Klubu Olimpiad Specjalnych „NIE-POKONANI” Sandomierz oraz wi-ceprezesa ds. finansowych Grzegorza Kurkowskiego. W skład zespołu weszło

dziesięciu chłopców: Łukasz Bąk, Paweł Ciamaga, Marcin Goździewski, Mateusz Goździewski, Sebastian Kor-packi, Bartłomiej Kwitkowski, Konrad Mikus, Sebastian Nawrot, Damian Opala i Marek Ślaski. Zawodnicy star-towali pod okiem: Anny Czerwonki, Damiana Łysiaka, Katarzyny Matuszak oraz Anety Wołos. Zgodnie z duchem Olimpiad Specjalnych, każdy z nich otrzymał pamiątkowy medal i dyplom uczestnictwa.

M.Ch.

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu6

My Polacy uważamy, że miód pitny przez stulecia był naszym

narodowym napojem. I jest to prawda. Błędna jest jednak teoria, że wymyślili go Słowianie. Trunek ten był najprawdopodobniej pierw-szym napojem alkoholowym jaki w ogóle wyrabiał człowiek.

Miody robili już starożytni Grecy i Rzymianie. Dowiadujemy się o tym z najsłynniejszej książki kucharskiej Rzymskiego Imperium napisanej przez Apicjusza. Według greckich mitów ambrozja, którą ra-czyli się Bogowie na Olimpie, to nic innego jak miód pitny. Trunek ten znali również Germanowie, Skan-dynawowie i Celtowie. Plemiona zamieszkujące ziemie polskie, już we wczesnym średniowieczu znały tajemnice sycenia miodu. W pań-stwie Piastów brakowało wina, które zastępowano łatwiej dostęp-nymi trunkami: piwem i miodem pitnym. Najbardziej powszechnym napojem było piwo. Miód, jako trunek drogi, pijano tylko przy szczególnych okazjach.

Obecnie miody pitne wyrabia się w wielu krajach i niemal na wszyst-kich kontynentach. Miodosytnie istnieją we wszystkich prawie krajach europejskich, w Stanach Zjednoczonych i w Rosji. Zainte-resowanie przeszłością, historią, dawnymi tradycjami i obyczajami

Długa historia miodu pitnego

sprzyja wyraźnie wzrostowi popu-larności miodów pitnych. W XV wieku do Polski docierały już przyprawy z krajów zamorskich: goździki, cynamon, anyż, imbir, gałka muszkatołowa itd. Polacy zaczęli je wykorzystywać w pro-dukcji miodów. W zależności od mocy powstał tradycyjny podział miodów wyróżniający: półtoraki, dwójniaki, trójniaki i czwórniaki.

Półtoraki – miody powstałe z jednej jednostki objętości mio-

du rozcieńczonej w połowie jednostki objętości wody (np. 1litr miodu rozcień-czony w 0,5 litra wody).

Dwójniaki – mio-dy powstałe z jednej jednostki objętości miodu rozcieńczo-nej jedną jednostką objętości wody.

Trójniaki – miody, które powstały z roz-cieńczenia jednej jednostki objętości miodu w dwóch jed-nostkach objętości wody.

Czwórniaki – mio-dy powstałe z jednej jednostki objętości miodu rozcieńczonej trzema jednostkami

objętości wody.XVI wiek okazał się najlepszym

okresem miodosytnictwa w Pol-sce. Biskup warmiński, Marcin Kromer w 1577 roku pisał: „(...) miód z chmielem i wodą uwa-rzony, w pospolitem jest użyciu, szczególnie na Rusi i Podolu, kędy jest pszczół obfitość, a miód zbierany z wonnych traw i kwia-tów wyborny... To w tym okresie zanotowano pierwszy przepis na miód pitny wyrabiany w Polsce.

Pijano w tym okresie miody pitne owocowe, korzenne, z dodatkiem ziół i słodu, chmielu, soku brzo-zowego czy pozbawione jakich-kolwiek dodatków, czyste miody lipowe, zwane lipcami. Różnorod-ność smaków, barw i mocy tego napoju była bardzo duża. Sycenie miodów trwało od lipca i sierpnia, po pierwszych zbiorach, aż po późnej jesieni.

W XVII wieku pojawił się groź-ny konkurent dla miodu - gorzałka. Od dawna sprowadzano także wina. Wojny i klęski zdziesiątkowały pa-sieki i ogołociły piwnice. Mimo to miody nadal pozostawały ulu-bionym trunkiem Polaków, co po-twierdza w swoich „Pamiętnikach” Jan Chryzostom Pasek. Najbardziej znanym polskim degustatorem miodów był sienkiewiczowski imć Pan Onufry Zagłoba. Słusznie przekonywał Ketlinga „– Zostań Polakiem, pokochaj tę naszą ojczy-znę, a zacną rzecz uczynisz i miodu ci nie zabraknie!”

Strasznym czasem dla miodo-sytnictwa okazał się wiek XVIII. Wódka i piwo całkowicie wyparły miody z jadłospisów uboższych warstw społecznych. Natomiast wysokiej jakości wódki i impor-towane wina zastąpiły miody w piwnicach najbogatszych.

XIX wiek to okres, w którym próbowano wskrzesić stare trady-

cje produkcji miodu w Polsce. Do akcji tej włączyli się także znani pisarze, poeci. Maria Konopnicka w wierszu „Pszczelarzom Pol-skim” napisała: „Miód pił Batory, pił i Jan z Tarnowa,/ Pił go pod Wiedniem bohater Jan Trzeci,/ I była Polska po tym miodzie zdrowa/ Przez pasmo długich stuleci.”

II wojna światowa przyczyniła się do upadku miodosytnictwa w Polsce. Grabieże i zniszcze-nia wojenne wyczerpały rezerwy starych miodów. Powojenna par-celacja majątków ziemskich poło-żyła kres nielicznym prywatnym wytwórniom miodów. W latach 50-tych XX wieku produkcją miodów pitnych zajęły się spół-dzielnie pszczelarskie w Krakowie, Poznaniu, Nidzicy, Milejowie oraz Lublinie.

Dzisiaj w niezmienionej formie funkcjonuje tylko jedna z nich – lubelska Spółdzielnia Pszcze-larska APIS. Miody produkowane w Lublinie trafiają w najdalsze zakątki świata, m.in. do Chin, Ja-ponii i krajów afrykańskich. Polska firma APIS jest jedynym na świecie producentem miodu pitnego na skalę przemysłową i dzięki temu jest on tak silnie identyfikowany z naszym krajem.

Barbara Sęderowska, Krzysztof Dyk

POWIAT OSTROWIEC ŚWIĘTOKRZYSKI1. Urząd Miasta, ul. J. Głogowskiego 3/5, Ostrowiec Św.2. Starostwo Powiatowe, Iłżecka 37, Ostrowiec Św. 3. III Liceum Ogólnokształcące, ul. Sienkiewicza 67, Ostrowcu Św.4. Delikatesy Sezam, ul. Jana Pawła II 3, Ostrowiec Św.5. Zakład fryzjerski, ul. Reja11, Ostrowiec Św.6. Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, ul. Świętokrzyska 11, Ostrowiec Św.7. Miejskie Centrum Kultury, ul. Siennieńska 54, Ostrowiec Św.8. Szpital Ostrowiec, Kiosk przy wejściu głównym, Szymanowskiego 119. NSZOZ GOMED, ul. Polna 9, Ostrowiec Św.10. MHSI, ul. Żabia 40, Dw. PKS, Ostrowiec Św.11. MHSI, ul. Siennieńska 214, Ostrowiec Św.12. MHSI, ul. Traugutta 46, Ostrowiec Św.13. MHSI, ul. Iłżecka 148, Ostrowiec Św.14. MHSI, ul. Kopernika 27/1P, Ostrowiec Św.15. MHSI, ul. Kopernika 36/1P, , Ostrowiec Św.16. MHSI, ul. Bałtowska 276, Ostrowiec Św.17. MHSI, Kol. Robotnicza 66A , Ostrowiec Św.18. MHSI, os. Ogrody 6A, Ostrowiec Św.19. MHSI (kiosk), ul. Piaski 2/1P, Ostrowiec Św.20. Top Market, ul. Iłżecka 60, Ostrowiec Św.21. Top Market, ul. J. Kilińskiego 6, Ostrowiec Św.22. Top Market, ul. Sandomierska 4, Ostrowiec Św.23. Top Market, ul. Iłżecka 175A, Ostrowiec Św.24. Top Market, ul. Polna 84, Ostrowiec Św.25. Top Market, os. Ogrody 28, Ostrowiec Św.26. Top Market, os. Pułanki 19, Ostrowiec Św.27. Top Market, os. Słoneczne 14, Ostrowiec Św.28. Top Market, ul. Iłżecka 26, Ostrowiec Św.29. Top Market, ul. Świętokrzyska 1, Ostrowiec Św.30. U masarza, os. Ogrody 37 lok 14U, Ostrowiec Św.31. U masarza, Rynek 33, Ostrowiec Św.32. U masarza, ul. Grabowiecka 3B, Ostrowiec Św.33. U masarza, os. Ogrody 10A, Ostrowiec Św.34. Sklep spożywczy, Henryka Chmielowiec, ul. Rudzka 11, Ostrowiec Św.35. Wiesława Kopała, os. Patronackie, Pawilon nr 5, Ostrowiec Św.36. PPHU Wiolmar, W. Gołdon, Al. J.Pawła II 83 G, Ostrowiec Św.37. PPHU Wiolmar, W. Gołdon, Mini- Delikatesy, os. Stawki przy bloku 77, Ostrowiec Św.38. Urząd Miasta i Gminy, ul. Warszawska 45 B, Kunów39. Urząd Miasta i Gminy, ul. Ostrowiecka 40, Ćmielów40. Sklep Robert, Plac Rynek, Ćmielów41. Delikaresy Sezam, ul. Sandomierska 243, Ćmielów

42. Top Market, ul. Sandomierska 237, Ćmielów43. Delikatesy Centrum, Rynek 35, Ćmielów44. Sklep Smakuś, Grójec 9B, Grójec45. Sklep spożywczy, Piaski Brzóstowskie 146. P.P.H.U. Bałrud Delikatesy, Bałtów 2547. Sklep Spożywczo-Przemysłowy, Sudół 2948. Sklep Spożywczo-Przemysłowy, Okół 214 A49. Sklep Spożywczo-Przemysłowy, Okół 21

POWIAT STASZÓW50. Starostwo Powiatowe, J. Piłsudskiego 7, Staszów51. Sklep owoce, warzywa, prasa, Rynek 16, Staszów52. Miejsko-Gminny SPZOZ, ul. Wschodnia 23, Staszów53. Zakład fotograficzny Adam Nagórka, ul. Szpitalna 6,Staszów54. Szpital w Staszowie 55. Urząd Miasta i Gminy, ul. Rynek 1, Osiek56. Delikatesy Centrum, ul. Rynek 13, Osiek 57. Urząd Miasta i Gminy, ul. Staszowska 15, Rytwiany58. Delikatesy Centrum, ul. Armii Krajowej 11, Rytwiany59. Sklep Spożywczy, Rynek 16, Bogoria60. Stacja paliw KRAK TAR, Rynek 6, Bogoria61. Delikatesy Centrum, ul. Rynek 10, Szydłów62. Delikatesy Centrum, ul. Kazimierza Wielkiego 1, Połaniec POWIAT STARACHOWICE63. Urząd Miasta, ul. Radomska 45, Starachowice64. Galeria Skałka, Pawilon 11 i 12, ul. Armii Krajowej 28, Starachowice65. Galeria Skałka, Pawilon 37, ul. Armii Krajowej 28,Starachowice66. PUH „Żak”, ul. Żeromskiego 8,Starachowice67. Agencja Rozwoju Regionalnego, ul. Mickiewicza 1a,Starachowice68. Szpital Starachowice69. Urząd Miasta i Gminy, ul. Wielkowiejska 1, Wąchock70. Miejsko- Gminna Biblioteka Publiczna, ul. Kościelna 7, Wąchock71. Urząd Gminy, ul. Staszica 3, Brody

POWIAT OPATÓW72. Starostwo Powiatowe, ul. Sienkiewicza 17, Opatów73. Alchem, ul. Kopernika 6, Opatów74. Twój Salon Urody, ul. Partyzantów 2, Opatów75. Lewiatan, ul. Partyzantów 2, Opatów76. Sklep spożywczo-przemysłowy, Krystyna Żądło, Bidziny 124A77. Delikatesy Centrum, Marzena Sałapa, Czekarzewska1, Tarłów78. Urząd Gminy, Baćkowice 84, Baćkowice

79. Urząd Gminy, Wojciechowice 50, Wojciechowice80. Urząd Gminy, Sadowie 86, Sadowie81. Sklep Barbara Bielecka, Kujawy 35, gm. Iwaniska82. Reczka Danuta, Gryzikamień 30, gm. Iwaniska83. Sklep spożywczo-przemysłowy, Ujazd 9A, gm. Iwaniska84. Sklep spożywczo-przemysłowy, Radwan 4B, gm. Iwaniska85. Sklep, ul. Długa 5, Ożarów86. Sklep, os. Wzgórze 28, Ożarów 87. Groszek, os. Wzgórze 27A, Ożarów88. Groszek, ul. Kolejowa 46, Ożarów

POWIAT SKARŻYSKO-KAMIENNA89. Urząd Miasta, ul. Sikorskiego 18, Skarżysko-Kamienna90. Starostwo Powiatowe, ul. Konarskiego 20, Skarżysko-Kamienna91. Sklep spożywczo-monopolowy, ul. Grottgera 10, Skarżysko-Kamienna92. Sklep spożywczo-monopolowy, ul. Pułaskiego 10, Skarżysko-Kamienna93. Sklep spożywczo-monopolowy, ul. Norwida 9, Skarżysko- Kamienna94. Sklep spożywczo- monopolowy, ul. Sokola 26, Skarżysko -Kamienna95. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, ul. Sikorskiego 19, Skarżysko- Kamienna96. Urząd Gminy, ul. Kościuszki 79A, Bliżyn97. NZOZ, ul. Emilii Peck 9A, Suchedniów98. Bank Spółdzielczy, ul. Mickiewicza 8, Suchedniów99. Sklep Spożywczy, ul. Handlowa, Suchedniów100. Delikatesy, ul. Powstańców, Suchedniów101. Lewiatan, ul. Powstańców, Suchedniów

POWIAT SANDOMIERZ102. Urząd Miasta, ul. Poniatowskiego 3, Sandomierz103. Spar, ul. Armii Krajowej 1, Sandomierz104. MOSiR, ul. Koseły 3A, Sandomierz105. Delikatesy Centrum, Gierlachów 188A, Sandomierz106. NZOZ, Wilczyce 173, Wilczyce107. MIG-MED sp. z o.o, Podmiot Leczniczy „Zdrowie” w Świniarach Starych108. NZOZ Centrum Medyczne „Rokitek”, Sportowa 7, Koprzywnica109. Sklep Przemysłowy Teresa Jurek, ul. 3-go maja 1, Koprzywnica110. Nasz Sklep, ul. Rynek 8, Koprzywnica111. Delikatesy Centrum, Łoniów 49112. Apteka Zielona, ul. Spółdzielcza 7, Dwikozy113. Eskulap pt. apteczny, Świątniki 147, Obrazów114. Sklep, Samborzec 89, Samborzec115. Sklep, ul. Sandomierska 35, Klimontów116. Delikatesy Centrum, Kleczanów

Lista dystrybucji miesięcznika AKSON

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu 7

„Kosowski Krzyż” na rozstaju dróg

Miłość

Czy też miewasz czasem chwile, W których życie szybciej płynie, Kiedy w sercu czujesz ścisk, I miłosnej magii błysk? Konstelacje

Zapatrzona w niebo, wsłuchując się w ci-szę, Próbuję poukładać myśli w głowie, Niczym gwiazdy w konstelacje na niebie.. Spoglądam w głąb swojej duszy. Sekundy upływają nieubłagalnie, A wraz z nimi ja...

Wiersze Natalii Skrzyniarz, uczennicy II klasy III LO im. C.K. Norwida w Kielcach

Od 155 lat „Na roz-staju dróg stoi Dobry Bóg”. I tak półtora wie-

ku wskazuje drogę podróżnym przejeżdżającym wojewódzką drogą Nr 751 Ostrowiec – Kielce i pracownikom przychodzącym na przystanek autobusowy, zdą-żającym do pracy. Kiedyś z drogi powiatowej Nr 0685 Kosowice - Mychów korzystali mieszkańcy Mychowa. Obok „Kosowskiego Krzyża” drogą powiatową Nr 06455 Kosowice-Janowice prze-jeżdżają też mieszkańcy wiosek rozsianych u podnóża Pasma Jeleniowskiego Gór Świętokrzy-skich. Rokrocznie również pątnicy z Pielgrzymki Lubelskiej zdążają-cy do Częstochowy, zatrzymują się obok krzyża oddając pokłon temu, „który za nas cierpiał rany”.

okoliczni mieszkańcy pośpieszyli z natychmiastową odbudową. Od-restaurowano postać Chrystusa, pomalowano go i ponownie za-montowano na szczycie kolumny z piaskowca. Warto tu wymienić nazwiska, ludzi, którzy brali czynny udział w pracach. Byli to: Marian Gibala, Grzegorz Rysiak, Waldemar Szeliga, Arkadiusz Pietruszka i Marek Grys.

Przydrożne krzyże stawiano jako wotum wdzięczności za od-zyskanie zdrowia, pojawienie się potomka w rodzinie, szczęśliwy powrót z wojny czy też pomyśl-ność w życiu. Tam gdzie nie było kościołów, albo znajdowały się w dużej odległości od miejsca zamieszkania, przydrożne figury, jako znak wiary w ukrzyżowa-nego Syna Bożego pełniły funk-

cję miejsc kultu, gdzie można było demonstrować swoją wiarę:

„Tam gdz i e stawia się krzyż, powstaje znak, że dotarła już Dobra Nowina o zba-wieniu człowieka przez miłość, że rozpoczyna się ewangelizacja.

Niegdyś ojco-wie nasi na róż-nych miejscach polskiej ziemi stawiali krzyże na znak, że do-tarła już do nich wiara, że rozpo-częła się ewange-lizacja, i że trwa nienaruszona.” – święty Jan Paweł II, homilia Nowa Huta,9.06.1979 r.

Na postumen-cie z czterech

stron umieszczone są inskrypcje. Na północnej stronie – od drogi o treści:

„Błogosławione Imię TwojeBoże Ojców naszych,który gdy się rozgniewaszdasz się przebłagaćw czasie ucisku tym co Cię o pomoc wzywają”

Na stronie południowej:„Wiktor i Joanna FijałkowscyNa podziękowanie Boguza wszystkie łaski jegoten znak Męki zbawiciela wznieślidnia 1 maja 1861 roku”

Na wschodniej:„Ty rządzisz ziemi i niebemObdarz dzieci swoje chlebemTy nam daj urodzaj złotyMy Ci damy trud i poty”

Na zachodniej:„Pokaz nam drogę Panie,której się mamy trzymaćbyśmy ku Tobie podnieśli dusze nasze”

W jednej publikacji można wy-czytać: „pomnik okala niski płotek z drewnianych sztachet” – dziś płotek już nie istnieje. Starania o wygląd i estetykę wokół krzyża

czyniła śp, Zofia Ziębakowska z Kosowic. Panie z Kosowic i Szwarszowic zainicjowały „ma-jówki”, które trwają co roku do dziś. Każdego dnia przyłączali się kolejni mieszkańcy, by codziennie o godz. 17 śpiewem i modlitwą oddać cześć Matce Bożej. W cza-sie majówek śpiewane są różne pieśni. Ich echo roznosi się po okolicy „chwaląc łąki znajome, góry, doliny zielone”.

Mieszkańcy okolicznych wiosek ożywili miejsce wokół Krzyża, ozdobili do barwnymi proporczy-kami i kwiatami. Spotkania przy Krzyżu Kosowskim cieszą się dużym zainteresowaniem, nawet całych rodzin.

Krzyż to nie tylko budowla ale i miejsce, z którym życie nasze jest związane od kolebki, aż po kres. W tym właśnie miejscu w chwilach modlitwy szukamy ukojenia, modlimy się błagając Boga o lepszy los, zdrowie swoje i najbliższych. pokrzepieni modli-twa łatwiej znosimy przeciwności losu i trudy dnia codziennego. Ze-wnętrzne znaki wzmacniają wiarę religijną i ją ożywiają. Buduje wspólnotę między ludźmi.

Natura, najbardziej zasadniczy element krajobrazu, przynależy nie tylko do sfery świeckości. Ma także wartość religijną, nasuwa bowiem pytania o Boga jako Auto-ra. Dlatego przydrożnym krzyżom zawsze towarzyszy przyroda, głównie drzewa. Lipa nazywana jest maryjnym drzewem. Wokół Kosowskiego Krzyża również nie brakowało drzew. Była to robinia akacjowa, której kwiatostany są miododajne, a produkują miód akacjowy, który jest dobry na prze-ziębienia i zaburzenia przewodu pokarmowego. Ze względu na rozdwojenie pnia została usunięta około 1998 roku. Po prawej stronie krzyża rósł do 2008 roku klon sre-brzysty, też gatunek miododajny, kwitnący najwcześniej ze wszyst-kich gatunków klonów.

Tuż za krzyżem obok sklepu wybudowanego w 1998 roku przez Małgorzatę i Grzegorza Ryciaków powstał minipark, w którym rosną

przepiękne krzewy, drzewa oraz gęste, kolorowe kwiatostany.

Znak Krzyża Świętego jako katolickie, najkrótsze wyznanie wiary i tajemnicy Trójcy Przenaj-świętszej było w wielkiej czci od początku w kościele katolickim. Cześć „Kosowskiemu Krzyżowi” była oddawana w różny sposób. Rodzina państwa Potockich ze Szwarszowic co roku wykony-wała wieniec z gałązek igliwia jodłowego, tak uwitą koronę ozdo-bioną kwiatami z bibuły wieszali na ramionach krzyża w Święto Zmarłych. Zwyczaj ten dotrwał aż do 1990 roku.

Natomiast w rodzinie Grysów z Kosowic w inny sposób kultywu-je ten zwyczaj – mianowicie obok cokołu pali znicze ku czci jego fundatorów i czci bożej łaski.

„Aby tam przy pomniku w ciszy i w skupieniu,

patrząc na litery wyryte w ka-mieniu,

zmówić pacierz za bliskich i wnosić błaganie:

„Wieczny odpoczynek racz im dać Panie”

Z „Kosowskim Krzyżem” zwią-zane są liczne mity i legendy. Jednym słowem - tu straszyło. Jeśli ktoś przechodził obok krzyża późną nocą napotykał tajemniczą zjawę, zupełnie jak w balladzie Mickiewicza „To lubię”.

Żyje jeszcze wielu mieszkańców pobliskich wsi, którzy tego do-świadczyli. Zjawy te albo towarzy-szyły przechodzącemu do domu, albo tajemniczo obserwowały i jakby na kogoś czekały. Gdy się przybliżano do nich – znikały. Naj-częściej przybierały postać kobiety lub mężczyzny z laską i straszyły. Trudno powiedzieć kto to był. Zawsze wzbudzał strach i każdy uciekał co sił w nogach.

Marek GrysDziękuję pani Janinie Rysiak

za pomoc przy pisaniu artykułu

Pochodzenie nazwy „Kosowski Krzyż” wyjaśnia się w różny spo-sób. W 1809 r Kosowice nabyła Marianna z Karskich baronowa Horochowa, która w 1838 r sprze-dała je Michałowi Karskiemu. Ten z kolei w testamencie przekazał Kosowice synowi Wincentemu, który w 1858 r. sprzedał je Wik-torowi Fijałkowskiemu herbu Ślepowron. W 1801 r wzniósł on przy drodze krzyż, który stoi do dziś.

Na wysokim cokole z piaskowca umieszczony jest tu metalowy krzyż ażurowy z czterema pro-mieniami. Na nim ukrzyżowany Jezus Chrystus z głową uniesioną ku górze, bez korony cierniowej.

W czasie trwającej burzy w pią-tek 28 czerwca 2013 r., gdy wiał silny, porywisty wiatr, wywalając i łamiąc drzewa w okolicznych gospodarstwach krzyż został w silnych podmuchach powalony . W wyniku wypadku na stopie schodów obok krzyża, pękła lewa ręka Chrystusa.

Ponieważ krzyż ma wartość pa-miątkowo-sentymentalną i ogrom-ne znaczenie społeczne, dlatego

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu8

Ornette z ostrowieckich ogrodów

Wszyscy doskonale wiedzą, że dziś ka-rierę polityczną może

zrobić każdy, kto ma odpowiednie znajomości i poparcie. Podobnie działo się już w czasach starożyt-nych. Jeden z cesarzy rzymskich Casius Julius mianował na sena-tora swojego… konia!

Cezar Casius przeszedł do historii pod przezwiskiem Kaligula. Nosił bowiem w dzieciństwie buciki zro-bione na wzór obuwia legionistów. „Caligula” to po łacinie „buciczek”. Władca ten dał się mocno Rzymia-

- Dlaczego Ornette? Skąd taki przydomek u ostrowiaka z Ogro-dów?

Grzegorz Stępień. - To wymyślił mój artystyczny opiekun, jazzowy gitarzysta Andrzej Chochół, które-mu zawdzięczam swoją muzyczną edukację. Porównał mnie do świato-wej sławy saksofonisty Ornett’a Co-lemana, bo on grał co chciał, ale był tak wielkim muzykiem, że nikogo to nie raziło. Ja jako początkujący mu-zyk, najpierw perkusista, a potem basista byłem tak niesforny i niezno-śny, że Andrzejowi kojarzyło się to z Colemanem. Niezależnie od tego, to właśnie on razem z nieżyjącym już jazzowym perkusistą Micha-łem Zduniakiem nauczyli mnie, że muzykiem powinno rządzić serce, a nie kalkulacja i nie należy bać się łamania utartych schematów. Dzięki

nim staram się nie tkwić w jednym punkcie i co jakiś czas próbować czegoś nowego. Do tej pory nie-zwykle ciepło wspominam wspól-ne koncerty i muzyczne podróże z Andrzejem, Michałem i genialnym jazzowym skrzypkiem Henrykiem Gembalskim. Dzięki graniu z nimi poznałem chociażby Krystynę Prońko, a przez nią kolejne wielkie indywidualności i tak wypłynąłem na szerokie wody.

- A co było wcześniej czyli jak wyglądały absolutne początki przygody z muzyką?

Grzegorz Stępień. - Na początku lat 90. Dominik Gębura, ostrowiec-ki wokalista rockowy liderował punkowemu zespołowi Prognoza Pogody, który korzystał z sali prób w Miejskim Centrum Kultury. No i stało się nieszczęście, ich perku- sista złamał rękę, i zaczęli szukać

perkusisty. Ja miałem wtedy bębny w domu, waliłem w nie wolnych chwilach, co słyszał mieszkający piętro wyżej doświadczony mu-zyk Mariusz Pułaniecki, który skontaktował mnie z Prognozą Pogody. I tak zadebiutowałem na rockowym festiwalu w opatow-skim amfiteatrze, gdzie zagrały także zespoły Vortex i kierowany przez Leszka Dziarka Holly Dogs, świeżo po swoim triumfie na festiwalu w Jarocinie. Gdy zaczą-łem regularnie bywać w MCK na próbach, Andrzej Chochół kiedyś zapytal mnie, czy nie znam kogoś, kto chciałby nauczyć się gry na gitarze basowej. Odpowiedziałem, że ja chciałbym, bo bardzo mi im-ponował Paweł Matwiejczyk gra-jący na basie razem z Andrzejem i Markiem Motylskim w składzie

formacji Trouble Makers. I tak za-częła się moja kariera basisty. Być może uda się znów razem zagrać, dogodną okazją będzie praca nad moim teledyskiem do piosenki „Nie zapomnę”, który mam zamiar nakręcić na dziedzińcu Browaru Sakich nawiązując w ten sposób do klimatu kultowego dla mojego pokolenia Cafe Browar.

W latach 1999-2002 Grzegorz „Ornette” Stępień grał razem z Jaku-bem „Qubek” Weiglem i Krzyszto-fem „K.A.S.A” Kasowskim. W 2002 dołączył do składu legendarnego zespołu Oddział Zamknięty, do dziś jest jego etatowym basistą. Aktywność zawodowa Ornette’a nie kończy się jednak tylko na OZ, ar-tysta udziela się w wielu projektach krakowskiej sceny muzycznej(m.in. Bimber Poland, Bzykology).Można go było zobaczyć na największych

festiwalach i scenach w kraju i za granicą. Wszystkie swoje muzyczne doświadczenia postanowił przenieść na własny repertuar i tak w 2013 roku rozpoczął pracę nad solową płytą „Twarzą w twarz”, która ukazała się pod koniec 2015 r. Ostrowiecki muzyk grający na różnego typu gita-rach (basowej i elektrycznej) udanie zadebiutował również jako woka-lista. Od tego czasu dwukrotnie razem ze swoim zespołem wystąpił w rodzinnym mieście (10 stycznia na Rynku podczas ostatniego finału WOŚP i 8 kwietnia w Klubie Per-spektywy).

Norbert Zięba

nom we znaki. Zachowywał się tak, jakby ciągle był naćpany. Urzeczy-wistniał najdziwniejsze pomysły, domagał się dla siebie czci boskiej, rapował przy dźwiękach lutni, pisał jak na tamte czasy mega awangardo-we poematy, a przy tym był sadystą i wielkim okrutnikiem.

Wśród wielu pasji monarchy były wyścigi konne. Toteż na jego cześć dość często organizo-wano je w rzymskim koloseum. Na jednej z takich imprez jego uwagę zwrócił koń szczególnej urody, siwy ogier arabskiego rodu

Saklavi o imieniu Incitatus. Cezar z zapartym tchem podziwiał jego lekkość i harmonijność ruchów, łabędzią szyję, pięknie odsadzony ogon. Natychmiast zapragnął tego konia dla siebie.

Przed oblicze cesarza sprowadzo-no właściciela Incitatusa Markusa Pauzaniasza. W tej sytuacji Pauza-niasz „z własnej i nieprzymuszonej woli” podarował władcy swego rumaka. A na otarcie łez dostał roz-kaz udania się ze swoim legionem w najodleglejszą prowincję cesar-stwa rzymskiego.

Nowy właściciel wzniósł mar-murową stajnię, w której Incitatus jadał ze żłobu wykonanego z kości słoniowej. Oprócz tego w stajni znajdowały się dodatkowe po-mieszczenia, takie jak gabinet odnowy biologicznej, łaźnia i salon dla gości. Kiedy zakończono budo-wę końskiego pałacu, władca wydał uroczystą ucztę, na którą w imieniu Incitatusa zaprosił najważniejsze osoby w Rzymie. W czasie trwania biesiady Kaligula często przepijał do swego konia i karmił go jęcz-mieniem podawanym ze złotej czary. Na koniec uczty, kiedy był już porządnie wstawiony, ogłosił zdumionym gościom, że mianuje Incitatusa senatorem!

Z tej nominacji wynikły daleko idące i kosztowne konsekwencje. Czworonożnemu parlamentarzy-ście przydzielono do ochrony oddział żołnierzy i 18 osób służ-by. Kiedy wyprowadzano go na pastwisko, liktorowie nieśli przed

nim rózgi konsulowskie. Okrywano go derką z purpury, a na szyi zawie-szano naszyjnik z pereł.

Nad jego karierą sportową oso-biście czuwał Kaligula. Zgodnie z cesarskim rozkazem, w dni po-przedzające wyścigi wokół stajni stały straże mające strzec ciszy i spokoju. Incitatus ujawniał w wy-ścigach niezwykłą rączość i więk-szość z nich wygrywał. Z zawodów wracał do swego pałacu otoczony swoją dostojną świtą, w wieńcu laurowym na szyi. Przed nim w lektyce niesiono szczęśliwego monarchę, który z lutnią w ręku śpiewał hymny pochwalne na cześć swego konia.

Ta najdziwniejsza w historii kariera polityczna zakończyła się wraz ze śmiercią Kaliguli. Następca Casiusa Juliusa miał zupełnie inne hobby i zdegradował Incitatusa do roli konia kawaleryjskiego.

Barbara Sęderowska, Krzysztof Dyk

opowieści starego koniarza

O najdziwniejszym senatorzew historii świata

Grzegorz „Ornette” Stępień urodził się 7 sierpnia 1977 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zanim został gitarzystą baso-wym, grał na perkusji w ostrowieckich zespołach rockowych. Później zainteresował się jazzem i w latach 1996 - 1999 współ-pracował m.in. z Andrzejem Chochołem, Michałem Zdunia-kiem, Henrykiem Gembalskim, Adamem Wendtem, Krystyną Prońko, Tadeuszem Rybarczykiem, Aleksandrem Koreckim i Markiem “Motylem” Motylskim.

Dla dwóch Czytelników, którzy pierwsi zadzwonią 2 maja w godz. 16.00 - 18.00 pod nr telefonu 660-080-164, mamy dwie płyty zespołu.

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu 9

Podczas kwietniowych koncer-tów w dwóch największych mia-stach naszego regionu uwielbiana przez kolejne pokolenia słuchaczy artystka zaprezentowała nie tylko swoje najbardziej znane przeboje, a także piosenki z okrytego platyną albumu „Kręci mnie ten świat” oraz z płyty „Punkt widzenia” wydanej w 2014 roku przez Polskie Radio, która entuzjastycznie przyjęta przez recenzentów, zdobyła tak-że serca i uznanie publiczności. Ostrowieckiemu koncertowi w sali kina „Etiuda” towarzyszyły dwie owacje na stojąco – pierwsza na powitanie, a druga jako podzięko-wanie za występ. Podczas prawie półtoragodzinnego recitalu Irena Santor wykonała kilkanaście pio-senek, zaczynając od tych z okresu międzywojennego oraz lat 40. ubie-głego wieku, aż po kompozycje z jej ostatniego albumu.

Irena Santor. – Na moich kon-certach wykonuję repertuar prze-krojowy, płyta „Punkt widzenia” ukazała się dwa lata temu, więc nie będę jej ciągle promowała, acz-kolwiek piosenki z niej oczywiście

Królowa piosenki jest tylko jedna!

W niedzielę 10 kwietnia w Ostrowcu Świętokrzyskim i w po-niedziałek 11 kwietnia w Kielcach z niezwykle ciepło przyję-tymi koncertami wystąpiła Pierwsza Dama Polskiej Piosenki. W ciągu trwającej prawie siedem dekad kariery Irena Santor nagrała ponad tysiąc piosenek, z których wiele stało się nie-zapomnianymi przebojami, że wystarczy wspomnieć cho-ciażby „Tych lat nie odda nikt”, „Powrócisz tu”, „Już nie ma dzi-kich plaż” czy „Embarras”.

potrafię się zmusić do występów tego typu.

– Co Pani sądzi o współcze-snym, rodzimym showbiznesie?

Irena Santor. – Na pewno jest bardzo różnorodny, bo w ostat-nich latach tak się wszystko po-zmieniało, że czasami trudno połapać się, o co chodzi. Ale mimo to na bieżąco staram się w tym uczestniczyć poprzez okazy-wanie zainteresowania i obserwo-wanie nowych zjawisk. Chodzę na koncerty, słucham radia i czasem zdumiewa mnie to, co do mnie

już na starcie sprawiają wrażenie artystycznie uformowanych indy-widualności, a nie stających na starcie do kariery debiutantów. Najgorsze są jednak programy ta-lent show z udziałem dzieci. Wystę-pujące w nich „małe księżniczki” sprawiają wrażenie zupełnie ode-rwanych od swojego dziecięctwa i pozbawionych radości, naiwności i wdzięku, tak charakterystycznych dla ich wieku. To oczywiście kwe-stia reżyserii widowisk tego typu.

A propos talent show z począt-kowego okresu ich popularno-ści – czy pamięta Pani Monikę Salitę, uczennicę z Ostrowca Świętokrzyskiego, która niecałe 20-lat temu zwyciężyła w odcinku „Szansy na sukces” z piosenkami Ireny Santor?

Irena Santor. – Oczywiście, że pamiętam, przecież kiedyś zaśpiewałyśmy wspólnie „Em-barras” w duecie, i to nie byle gdzie, bo w Sali Kongresowej na gali finałowej „Szansy na sukces”. To naprawdę bardzo utalentowa-na wokalistka, z którą niestety szybko straciłam kontakt, mam wrażenie, że chyba na jej wła-sne życzenie. Ale bardzo jestem ciekawa, co u niej słychać, jak sobie radzi.

Dlaczego nie zrobiła Pani ka-riery filmowej, choć był moment, gdy można było sądzić, że tak się stanie?

Irena Santor. – Nie jestem ak-torką, a poza tym, aby wykonywać ten zawód trzeba być wielokierun-kowo wykształconym. Ja nie czuję się powołana do jego wykonywa-nia, choć wystąpiłam we wczesnym

dociera, zwłaszcza kiedy głosy młodych wokalistek są sztucznie preparowane, co niedawno usły-szałam w radiu. Dostrzegam jednak wielu wykonawców perfekcyjnie wyedukowanych muzycznie. Za-chwyca mnie Anna Maria Jopek, nie tylko dlatego, że to córka mojego kolegi z czasów występów z „Mazowszem”, którą znam od jej dzieciństwa. Jak dla mnie jej muzy-ka jest nieco somnambuliczna, ale piękna, interesująca oraz ciekawa i naprawdę bardzo mi się podoba.

Jaka jest Pani opinia w kwestii tak popularnych obecnie widowisk telewizyjnych typu talent show?

Irena Santor – Cieszę się, że są programy tego typu, tyle tylko, że ostatnio ten format jest naduży-wany, a ci, co w nich występują

filmie Stanisława Barei „Przygoda z piosenką”. To była dość złośliwa satyra na ówczesną estradę i jej gwiazdy, tryb ich życia i zwyczaje. Później co prawda otrzymałam propozycje zagrania w kolejnych filmach, ale konsekwentnie je odrzucałam.

Podczas ostrowieckiego koncer-tu nie zabrakło oczywiście wielkich przebojów Ireny Santor takich jak „Tych lat nie odda nikt” czy „Już nie ma dzikich plaż” wykonanych w nowych i ciekawych, bo odro-binę jazzujących aranżacjach, co stanowi zasługę trzech świetnych instrumentalistów akompaniują-cych piosenkarce.

Irena Santor. – Na scenie to-warzyszą mi znakomici muzycy z zespołu pod kierownictwem Mariusza Dubrawskiego, który jest nie tylko świetnym pianistą i producentem oraz wydawcą płyt, ale również wykładowcą Uniwer-sytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Grają z nim kontrabasista Wojciech Ruciński i perkusista Grzegorz Poliszak.

Trio w tym składzie udowodniło swój kunszt wykonując w połowie koncertu instrumentalną wiązankę, w której znalazły się m.in. wspania-ła kompozycja Włodzimierza Na-hornego „Jej portret” oraz słynny temat Francisa Lai z filmu „Love Story”

Świetnej dyspozycji wokalnej Ireny Santor towarzyszył jej po-godny nastrój, o czym świadczyły obszerne, dowcipne komentarze oraz zapowiedzi poszczególnych utworów. Żegnając się z ostro-wiecką publicznością piosenkarka przypomniała, że jej poprzedni koncert na scenie Zakładowego Domu Kultury miał miejsce po-nad trzydzieści lat temu i wyraziła nadzieję, że na kolejną wizytę w naszym mieście nie będziemy czekać aż tak długo:

– To nie do wiary, ale byłam tu i śpiewałam na tej samej scenie i w tej sali 33 lata temu. Prawdę mówiąc nie pamiętam szczegółów i atmosfery tamtego koncertu, ale bardzo się z tego cieszę, że mimo upływu lat ciągle mogę się spoty-kać z ostrowiecką publicznością. Jeśli będzie mi dane jeszcze kiedyś tu wrócić, to pewnie stanie się to szybciej niż za trzydzieści lat – powiedziała Irena Santor…

Norbert Zięba

R E K L A M Aznajdują się w programie. Mierzę zamiary według sił, a więc póki co nie zamierzam nagrywać kolejnej, tym bardziej, że nikt mi tego nie za-proponował, ale jak mnie poproszą ładnie, to kto wie… Dopóki żyjemy, nie możemy pozbawiać się uczucia, że możemy jeszcze czegoś ważnego dokonać. Nawet jeśli to jest na wy-rost, to powinniśmy się tym cieszyć i mieć nadzieję, że jeszcze płonie w nas wewnętrzny ogień. Plany na najbliższe miesiące? To już trochę poza moją wyobraźnią. Koncerty w plenerze mnie nie interesują, przyzwyczaiłam się do publiczności zamkniętej w sali koncertowej, a na tzw. wolnym powietrzu wszystko może się zdarzyć przy tak dużej ilości odbiorców, z którymi znacznie trudniej nawiązać kontakt. Jakoś nie

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu10

Na (nie)zdrowie!

Jestem abso lu tn i e pe -wien, że z kwestią alko-holizmu w taki czy inny

sposób zetknął się każdy Po-lak. Problem ten jest wszech-obecny w naszym kraju. Czy w formie wiecznie pijanego są-siada, może znajomego, będącego zbyt na często na „lekkim rauszu’’ czy w końcu kogoś z rodziny, co za pomocą napojów wyskokowych niszczy sobie życie. Statystyki są zatrważające, bowiem problemem zależności alkoholowej może być dotknięte ponad 800 tys. ludzi w Polsce. Szacuje się, że koszty z tego wynikające mogą sięgać dziesiątek miliardów złotych

Nie zamierzam tutaj snuć opo-wieści o ludziach co przez swo-je używanie alkoholu stracili wszystko co mieli, którzy przez swój nałóg rozbili rodziny albo co gorsza odebrali sobie lub komuś życie (na skutek np. wypadku dro-gowego). Początkowo chciałbym spojrzeć na temat z medycznej strony. Natknęliście się Państwo pewnie na różne quizy czy zestawy pytań w internecie czy koloro-wych czasopismach, które miały odpowiedzieć na pytanie czy czytelnik jest alkoholikiem czy też nie. Bezkrytyczne patrzenie na takie wpisy może prowadzić do nieporozumień. Przybliżę państwu lekarskie kryteria rozpoznania ze-społu zależności alkoholowej:

Głód alkoholowy – silna po-trzeba lub przymus spożywania alkoholu, osoba jest ogarnięta ob-sesyjnym myśleniem o alkoholu, w treściach jego myśli pojawiają się stwierdzenia „bez alkoholu nie wytrzymam… jak się nie napiję to nie dam rady”. W uczuciach domi-nuje niepokój albo złość.

Zespół abstynencyjny – gdy po przerwaniu lub znacznym zmniejszeniu dawki spożywane-go alkoholu pojawiają się takie objawy, jak: złe samopoczucie, uczucie drżenia ciała, dolegliwości żołądkowo – jelitowe, zwiększona potliwość, kołatania serca, wyso-kie wartości ciśnienia tętniczego, problemy ze snem, obniżenie apetytu, zwiewne halucynacje słu-chowe lub wzrokowe, co skłania pacjenta do dalszego picia albo przyjmowania substancji działa-jących podobnie do alkoholu (np. benzdodiazepin).

Zwiększenie tolerancji na alko-hol – osoby uzależnione muszą

spożywać coraz większe ilości alkoholu, aby odczuć skutek jego działania. Dawki jakie oni przyj-mują mogą dla osób zdrowych być powodem utraty przytomności lub śmierci.

Dominacja alkoholu w życiu – picie staje się centralnym punktem życia, coraz więcej czasu potrze-ba na zdobywanie, spożywanie, dochodzenie do siebie po piciu. Osoba zaczyna zaniedbywać inne formy spędzania wolnego czasu, stają się mniej ważne dotychczaso-we hobby czy zainteresowania.

Utrata kontroli picia – picie w okresach, gdy nie jest to spo-łecznie akceptowane np. przed południem, w Wielkim Poście, w czasie pracy czy niemożność wypicia niewielkich ilości alkoho-lu, picie zawsze do upojenia itd.

Spożywanie alkoholu mimo obiektywnych dowodów o jego szkodliwości – np. gdy dana oso-ba pije dalej mimo uszkodzenia wątroby, żylaków przełyku, po-jawiania się znacznych obniżeń nastroju po ciągach picia, czy też rozpadu rodziny w związku z problemem.

dłowy proces uspołeczniania się, negatywne oddziaływanie patolo-gicznego środowiska)… ale nie o tym chciałem… wolałbym się z Państwem podzielić swymi osobistymi przemyśleniami, lecz w żadnym wypadku nie należy lekceważyć powyższych kwestii. Jest kilka problemów, nad którymi często dywaguję:

Brak kultury picia – rozumiem przez to picie w celu odurzenia się, a nie np. doznań smakowych czy symbolicznego uczczenia pewnej okazji. Wchodzić w to będzie też obecność alkoholu na wigilijnym czy wielkanocnym stole. Można do tego też zaliczyć intensywne picie dorosłych w obecności dzie-ci. To, z czym osobiście się spo-tykam, czyli płacenie najemnym robotnikom za ich pracę w postaci napojów alkoholowych, uważam za niezwykle szkodliwe.

Niesamowicie często podczas rozmowy z pacjentem uzależnio-nym rzuca się mi w oczy fakt zupełnego braku zainteresowań, hobby i pustka, jeśli chodzi o kon-struktywne spędzania wolnego czasu. Jak pytam o to chorych to najczęściej otrzymuje odpowiedź: „a pooglądać telewizję… coś po-robić, popracować… posprzątać”. Zapewniam Państwa, że absolutnie każdy potrzebuje pewnej zdrowej odskoczni od codziennych obo-wiązków i trosk, czegoś co będzie relaksować… najgorzej, gdy takie miejsce w życiu zajmuje alkohol.

Niestety, coraz częściej obser-wowanym trendem jest „lecze-nie” swych problemów emocjo-nalnych takich jak lęki, obawy, frustracje czy obniżony nastrój za pomocą alkoholu. Z moich obserwacji wynika, że spora część z tych osób jest w bardzo silnie

zagrożona staniem się osobą uzależnioną. Taka sytuacja jest niezwykle problematyczna, gdyż pacjent, prócz swych cierpień emocjonalnych, musi radzić sobie z zależnością. Z punktu widzenia lekarza taki układ jest wysoce niekorzystny, bo ta grupa pacjen-tów istotnie słabiej stosuje się do zaleceń, a dodatkowo naraża się na niebezpieczne interakcje, jeśli chodzi o łączenie leków z alko-holem.

Zastanawiacie się pewnie Pań-stwo, jak można pomóc osobie uzależnionej. Muszę nadmienić, że jest to zadanie wyjątkowo trudne. Pierwszą przeszkodą za-istniałą niezwykle często jest brak świadomości bycia alkoholikiem. Wiele osób żyje w zaprzeczeniu lub wyparciu tego problemu. Gdy już taka osoba zrozumie, że ma problem z alkoholem, to naj-częściej pozostaje w przeświad-czeniu, że sama sobie poradzi. Błąd! Czy jak mam złamanie otwarte piszczela to sam je leczę?! Nie!. Alkoholizm to choroba i osoba nim dotknięta potrzebu-je pomocy wykwalifikowanych specjalistów. Poza tym w wielu ludziach jest obecne przeświad-czenie, że bycie alkoholikiem to wielki wstyd i z chęci uniknięcia tego uczucia nie będą się leczyć. Owszem, picie nałogowe nie jest powodem do dumy, ale, wg mnie, większym wstydem jest bycie cho-rym i nieleczenie się. Na szczęście oferta dla osób uzależnionych jest dość szeroka. W naszym woje-wództwie działa wiele Poradni Leczenia Uzależnień, gdzie można otrzymać na co dzień fachową pomoc od dobrze przygotowa-nych do tego terapeutów i lekarzy. Większość oddziałów psychia-

trycznych przyjmuje pacjentów w zespole abstynencyjnym lub psychozach alkoholowych, czę-sto jest to ostatnia deska ratunku dla tych ludzi. Funkcjonują też ośrodki odwykowe, których celem jest prowadzenie dla pacjentów intensywnych kursów, które mają nauczyć takie osoby radzenia sobie z tym problemem..Podstawą lecze-nia w ramach poradni uzależnień i oddziałów odwykowych jest psychoterapia, lecz bardzo często pacjentom jest potrzebna pomoc lekarska. Jestem święcie prze-konany, że dzięki niestrudzonej pracy wielu terapeutów i lekarzy, wielkiej liczbie osób uzależnio-nych udało się uniknąć śmierci czy innych nieszczęść. Oczywiście, ni-gdzie nie jest prowadzony „rejestr wypadków unikniętych’’, więc ich praca jest wysoce niedoceniona.

Długo zastanawiałem się czy wrzucić tutaj małą dygresję… jednak się zdecydowałem. Co jakiś czas dochodzą do mnie informacje nt działania różnych podmiotów państwowych, które starają się walczyć z alkoholizmem wśród naszego społeczeństwa. Oczy-wiście popieram wszelkie akcje informacyjne czy edukacyjne kie-rowane szczególnie w stronę osób nieletnich czy kobiet ciężarnych. W mojej osobistej opinii takie działania przynoszą zamierzony skutek. Jednak co jakiś czas słyszę różne absurdalne pomysły, typu wprowadzenie ceny minimalnej za piwo czy wino… skwituję to dowcipem:

Pijany ojciec wraca do domu i mówi do syna: „Wódka podroża-ła… wiesz co to oznacza?!’’. Syn odpowiada „…,że teraz będziesz mniej pił?’’ Na co ojciec „Nie! Ty będziesz mniej jadł!’’

Bierze się to z nieco nierealne-go oczekiwania, że wyższe ceny zmniejszą spożycie alkoholu… moim zdaniem sprawią tylko tyle, że będzie więcej spożywanego nisko jakościowego alkoholu, albo produkowanego nielegalnie, co na pewno odbije się negatyw-nie na zdrowiu spożywających. Innym śmiesznym pomysłem są projekty zmniejszenia ilości punk-tów, gdzie alkohol jest dostępny czy zakaz sprzedaży na stacjach benzynowych. Takie działania ja wkładam do szuflady z napisem ‘’naiwność’’… tak, bo naiwna jest wiara w to, że osoby uzależnione, gdy nieco im się utrudni dostęp do alkoholu to go nie zdobędą i nie będą już pić…

Chciałem jeszcze raz zwrócić uwagę na fakt, że problem alko-holu jest bardzo blisko nas i nie można tego lekceważyć. Warto mieć świadomość, iż ta kwestia może dotyczyć każdego z nas w pewnym momencie życia. Dlatego proszę! Jak już pijemy alkohol to pijmy z rozwagą. Nie mam zamiaru namawiać wszyst-kich do całkowitej abstynencji, zalecić jedynie mogę okazyjne (tj. 1 raz na miesiąc albo rzadziej) spożywanie alkoholu, mam na my-śli raczej szklankę dobrego piwa lub kieliszek dobrej jakości wina. Kończąc, żegnam się z Państwem i życzę zachowania trzeźwości.

Piotr BrodaLekarz medycyny, psychiatra

R E K L A M A

Dr Piotr Broda

Według obecnych klasyfika-cji spełnienie 3 z powyższych 6 kryteriów daje osobie do tego wyszkolonej możliwość zdiagnozowania alkoholizmu. Z tego wynika, że grupa osób zmagająca się z tym problemem stanowi zbiór niejednorodny i występują tutaj znaczne różnice u poszczególnych osób.

Zapewne zapytacie Państwo, co może powodować, że pewne osoby wpadają w alkoholizm a inne nie rozwijają tej zależno-ści. Można oczywiście mówić o czynnikach biologicznych da-nej osoby (ilość i jakość genów odpowiedzialnych za skłonność do uzależnień, uwarunkowania systemów neuroprzekaźników), psychologicznych (wg niektórych teorii picie jest wadliwym mecha-nizmem obronnym przed lękiem) czy socjologicznych nieprawi-

Obniżone wartości są w anemii niedoborowej żelaza i chorobach nowotworowych. Podwyższone wartości są w marskości wątroby.

MCHC – średnie stężenie he-moglobiny w krwince. Obniżone wartości są w niedokrwistości mikrocytowej spowodowanej bra-kiem Fe.

RDW – Jest to stopień anizocy-tozy, czyli wskaźnik zmienności objętości i kształtu. krwinek czer-wonych.

RETYKULOCYTY – są to niedojrzałe krwinki czerwone. Przebywają w krwioobiegu 1 – 2 dni, po czym przekształcają się w erytrocyty. Odzwierciedlają pracę szpiku kostnego. Prawidłowo stanowią od 0,5-1,5% liczby dojrza-łych erytrocytów.

NORMY W MORFOLOGII

zakres norm w morfologii zmie-nia się z wiekiem, jest też różny dla kobiet i mężczyzn. Na rynku mamy wiele laboratoriów i analizatorów hematologicznych, każdy z nich posiada nieco odrębne normy.

Żelazo – hemoglobina zawiera żelazo dwuwartościowe, takie też jest najlepiej przyswajalne przez nasz organizm. Możemy znaleźć go w tabletkach, których liczne odmia-ny zalegają na aptecznych półkach. Proponuję zacząć jednak od form smaczniejszych, jak: wątróbka, polędwica wołowa czy dziczyzna – czyli tzw. czerwone mięso i oczy-wiście kiszka z grilla. Żelazo jest też w jarzynach i owocach – czyli np. w naszych burakach. Niestety jest ono w postaci trójwartościowej, która bardzo słabo się wchłania.

Ferrytyna – jest białkiem wiążą-cym żelazo. Jej stężenie pokazuje jaki mamy jego zapas w organi-zmie. Żelazo, będąc bardzo cen-nym pierwiastkiem, jest magazyno-wane. Dlatego też mimo stosowania czasem różnych „cudownych diet”, nie wyrządzamy sobie zbyt dużej krzywdy.

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu 11

Spotkania z diagnostyką (2)W tym numerze omówimy anemię, badania z nią zwią-zane i interpretację wyni-ków morfologii.

Jako dziecko byłam blada i mia-łam podkrążone oczy. Wszystkie ciotki i sąsiadki z uporem twierdzi-ły, że mam anemię, dręczono mnie więc sokiem z buraków – czerwone buraki dadzą czerwoną krew, żela-zem w tabletkach, po których bolał mnie brzuch i miałam zaparcia. Na końcu mama wlokła mnie na po-branie krwi do szpitala, a że krew oddaję niechętnie, więc 4 dorosłe osoby trzymały mnie, a piąta usi-łowała trafić igłą do żyły. Anemia się nie potwierdzała…, ale ciotki wiedziały swoje.

Minęło wiele lat, ale opowieści o bladości i burakach nadal żyją w społeczeństwie.

Co to jest ANEMIA? Anemia czyli niedokrwistość

– jest to zespół objawów choro-bowych, polegający na stwierdze-niu niższych od normy wartości hemoglobiny (Hb) i erytrocytów, oraz związanych z tym zaburzeń. Wyróżniamy trzy główne przyczy-ny występowania anemii:

1. Anemia niedoborowa, spowo-dowana zbyt małą podażą żelaza i/lub witaminy B12.

2. Anemia wywołana zbyt dużą utratą krwi (przewlekłe i obfite miesiączki, utajone krwawienie z przewodu pokarmowego),

3. Anemia wywołana nieprawi-dłowym wytwarzaniem krwinek w szpiku (zbyt mała liczba krwinek np. w podeszłym wieku, w prze-biegu rozrostu nowotworowego w szpiku). W medycynie również spotykamy się z anemią hemoli-tyczną wywołaną zwiększonym rozpadem krwinek np. u pacjentów dializowanych czy po operacjach kardiochirurgicznych – w wyniku zastosowania krążenia pozaustrojo-wego dochodzi do mechanicznego uszkodzenia erytrocytów.

Bladość cery – może być ob-jawem anemii, ale często jest to mylące.

Podstawowym badaniem, jakie należy wykonać – jest morfologia. Czytając dokładnie wyniki wszyst-kich oznaczanych parametrów, możemy bardzo wiele dowiedzieć się o naszym zdrowiu. Rozpoznać i leczyć niedokrwistość, choroby alergiczne, pasożytnicze, nowo-twory. Na pewno ktoś pomyśli: „a mój sąsiad, który umarł na raka, to miesiąc przed śmiercią miał świetne wyniki”. Choroby proszę Państwa są podstępne i złośliwe, nie zawsze wyniki badań pokazują czarno na białym co nam dolega, dlatego warto wykonywać badania profilaktyczne i obserwować swój organizm. Gdy rozpocznie się proces chorobowy łatwiej można dostrzec, że coś jest nie tak.

Teraz dwa słowa o tym co widzi-my na wyniku morfologii. Pierw-szym parametrem jest:

Hemoglobina – HGB – to czer-wony barwnik krwi. W płucach wiąże tlen i transportuje go do tkanek, z których zabiera dwutle-nek węgla.

Hematokryt Ht lub Hct – wy-rażany jest w procentach – poka-zuje procent objętości erytrocytów w pełnej krwi.

Erytrocyty – RBC (czerwone ciałka krwi) – ich ilość wyrażamy w milionach są podstawowym składnikiem morfotycznym krwi.

WSKAŹNIKI CZERWONO-KRWINKOWE:

MCV – średnia objętość krwinki, umożliwia rozpoznanie niedokrwi-stości i jej różnicowanie. Niedo-krwistość mikrocytowa – zwykle występuje przy niedoborze żelaza. Niedokrwistość makrocytowa – zwykle występuje przy niedoborze witaminy B12, lub chorobie alko-holowej.

MCH – średnia masa hemoglobi-ny w krwince. Parametr ten umoż-liwia różnicowanie erytrocytów na niedobarwliwe, normobarwliwe.

Transferyna – jest białkiem transportującym żelazo w orga-nizmie. Witamina B12 – jest witaminą odpowiedzialną min. za prawidłową syntezę czerwonych ciałek w szpiku kostnym. Jej brak powoduje powstanie zbyt dużych erytrocytów. Obecna jest w pro-duktach pochodzenia zwierzęcego – mięso, jaja i ryby. Jej niedobór może być związany z upośledzo-nym wchłanianiem w żołądku (stan zapalny). Zapas witaminy B12 jaki przeciętny człowiek ma zgroma-dzony w organizmie wystarcza na 2-3 lat. Jeżeli jednak pacjent cierpi na przewlekłe zapalenie błony śluzowej żołądka to zapas może się wyczerpać. B12 podaje się w zastrzykach domięśniowych. Skuteczność takiego leczenia jest duża… wadą jest bolesność za-strzyków.

Przypadek 1. Pacjentka lat 48, cierpi na długotrwałe i obfite miesiączki związane w zaburze-

niami hormonalnymi. Ginekolog miesiąc temu włączył leczenie hormonalne, krwawienie znacznie się zmniejszyło. Wyniki morfolo-gii są jednak złe. HGB- 10 g/dL, HCT- 35%, RBC-3,5. Wskaźniki czerwonokrwinkowe są w normie. Pacjentka potrzebuje białka, żelaza i witamin, aby uzupełnić utraco-ną krew. Bogata dieta powinna wystarczyć, jeżeli po miesiącu wyniki nie wrócą do normy należy zwrócić się i do lekarza i rozważyć przyjmowanie preparatów żelaza i witaminy B12.

Przypadek 2. Pacjent lat 55, siedzący tryb życia, lekka nad-waga. Często odczuwa niewielki ból brzucha i ma zaparcia. Lubi dobrze zjeść, ale dokucza mu zgaga. Czuje się zmęczony, senny. Przypadkowo wykonał badanie morfologii. Wyniki nie pokazują anemii, ale są na dolnej granicy normy. W tym przypadku należy rozważyć:

a. zapalenie błony śluzowej żo-łądka – wrzody, nadżerki i związane z tym upośledzone wchłanianie witaminy B12,

b. niewielkie krwawienia z prze-wodu pokarmowego – należy wyko-nać badanie kału na obecność krwi utajonej. Krwawienia z przewodu pokarmowego mogą pochodzić od raka jelita grubego, wrzodów żołądka i innych poważnych cho-rób. Konieczna jest konsultacja u lekarza.

CIEKAWOSTKA Wzór i budowa chemiczna he-

moglobiny i cholorofilu (zielony barwnik w liściach) jest bardzo podobna. Jako pierwiastek central-ny hem zawiera żelazo a chlorofil magnez.

Następny odcinek będzie po-święcony również morfologii krwi – białym ciałkom i płyt-kom.

Monika Romańska

R E K L A M A

DIAGNOSTYKA Z HUMOREM

1. W czasie rozprawy w Są-dzie, zeznaje lekarz Patolog.

Sędzia: Ile z przeprowa-dzonych przez Pana doktora sekcji było wykonanych na zwłokach?

Lekarz: Wszystkie moje sek-cje wykonałem na zwłokach.

2. Rozmawiają dwaj lekarze podczas obchodu.

Lekarz 1: Widzisz tego pacjenta tam pod oknem? Jest bardzo chory, leży tu prawie miesiąc, powinien już dawno umrzeć… a tymczasem zdro-wieje

Lekarz 2: Jak pacjent chce żyć, to nawet medycyna okazuję się bezsilna

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu12

Wciąż zastanawiasz się co przyniesie jutrzejszy dzień? Wciąż myślisz jak rozwiązać trudny dla Ciebie problem, który ma istotny wpływ na Twoją przyszłość? Wystarczy, że napiszesz do nas o swoim problemie, a my udzielimy Ci odpowiedzi na nurtujące Cię pytanie.

PSYCHOSALOONNie sztuką jest mieć problem, sztuką jest dać sobie pomóc

To też jest przemocWitam Panią. Mam 27 lat i od 4

lat jestem mężatką. Męża pozna-łam jeszcze w szkole średniej, był moim pierwszym poważnym chło-pakiem. Szybko wyszłam za mąż, bo w moim rodzinnym domu był alkohol i przemoc ze strony ojca. Mój mąż nie jest złym człowiekiem, nie bije mnie, ale jakoś tak się za-chowuje, że czuję się nic niewarta. Często mnie krytykuje, ośmiesza, również w towarzystwie innych. Ze wszystkiego muszę się tłumaczyć, rozliczać z pieniędzy, które dostaję na życie. Chciałabym pójść do pracy i nawet nadarzyła się taka okazja, ale mój mąż się nie zgadza. Co powinnam zrobić w tej sytuacji? Chciałabym pójść do pracy, ale boję się reakcji męża.

Dominika, lat 27

Droga Pani Dominiko, wiele wskazuje na to, że była i jest Pani ofiarą przemocy w rodzinie. Najpierw przemoc stosował Pani ojciec, później tę rolę przejął Pani mąż. Większości osób przemoc ko-jarzy się z biciem, ale ma ona inne bardziej zawoalowane formy. Jest to m.in. przemoc słowna, polega-jąca na uporczywym krytykowaniu osoby, upokarzaniu i ośmieszaniu jej nieprzyjemnymi komentarzami. Niekiedy są to wyzwiska i groźby. Inną formą przemocy jest uzależ-nienie finansowe, które jak widać występuje w Pani przypadku. Wydzielanie pieniędzy, zabra-

nianie podjęcia pracy ma na celu podporządkowanie sobie partnera. Przemoc zaczyna się wtedy, gdy ktoś zmusza nas do tego czego nie chcemy lub w jakikolwiek sposób narusza naszą godność. I rzecz naj-ważniejsza, żadnej z form przemo-cy nie należy ukrywać. Doradzam skontaktowanie się z psychologiem lub terapeutą, który pomoże Pani w rozwiązaniu tego problemu.

Nic wbrew sobieMam 16 lat i od pół roku chodzę

ze swoim chłopakiem. On jest star-szy ode mnie o 3 lata. Imponuje mi, że pełnoletni, przystojny chłopak chce ze mną chodzić. Wszystko jest super, tylko Damian coraz częściej namawia mnie żebyśmy zaczęli ze sobą współżyć. Dużo moich koleżanek swój „pierwszy raz” ma już za sobą, ale ja się boję, że mogę zajść w ciążę, choć chło-pak zapewnia, że będzie uważał. Z drugiej strony boję się, że Da-mian uzna, że jestem zacofana i mnie zostawi. Nie wiem co powin-nam zrobić w tej sytuacji?

Kamila, lat 16

Kamilo to dobrze, że zastana-wiasz się co zrobić w tej sytuacji, gdy Twój chłopak proponuje Ci podjęcie współżycia seksualne-go. Świadczy to z jednej strony o Twojej rozwadze, a z drugiej strony pokazuje, że masz w tej kwestii wiele wątpliwości. Pod-jęcie współżycia powinno się

wiązać ze zgodą i poczuciem gotowości obu ze stron. Wiąże się z nim również, a może przede wszystkim zaufanie do partnera i poczucie bezpieczeństwa w związ-ku. Myślę, że nawiązanie tak głębo-kiej relacji wymaga czasu, zapewne dłuższego niż 6 miesięcy. Nie bez znaczenia jest też różnica wieku pomiędzy Tobą a twoim chłopa-kiem, który w przeciwieństwie do Ciebie jest już gotowy do współ-życia. Z drugiej strony jako osoba pełnoletnia, powinien być za Ciebie odpowiedzialny i zdawać sobie sprawę z wieku w jakim się znaj-dujesz i możliwych konsekwencji podjęcia współżycia seksualnego. Droga Kamilo myślę, że powinnaś porozmawiać z Damianem o tym co czujesz w związku z jego pro-pozycją. Rozumiem, że obawiasz się jego reakcji na Twoją odmowę i rozpadu waszej relacji, ale mimo wszystko nie powinnaś robić nicze-go wbrew sobie.

Wiesława Pacholec-Maślak

Z pamiętnika belfra kreatywnego &

Pewnie zauważyliście, że lubię pisać na przy-słowiowym luzie, ale

temat, który chcę dziś poruszyć jest zbyt poważny i moje lu-zackie pisanie nijak do niego nie przystaje. Dziś chcę Waszą uwagę skierować na agresję wśród dzieci.

Jako nauczyciel mam moż-liwość obserwowania dzieci w środowisku szkolnym, a więc w miejscu, gdzie uczniowie two-rzą klasowe i szkolne społeczno-ści. Duża liczba dzieci w jednym miejscu generuje powstawanie między nimi zależności. Będąc wychowawcą danej klasy widzę jak poszczególni uczniowie stopniowo ujawniają swoje oso-bowości. Są dzieci nieśmiałe, wycofane i takie, które wiodą prym w danej grupie i nadają jej określony charakter. Jeśli dziecko będące na czele grupy rówieśniczej ma na nią pozytyw-ny wpływ, to tylko się cieszyć. W takim uczniu miałam zawsze sprzymierzeńca, który pociągał za sobą grupę do aktywności i kreatywności.

Gdy przywództwo w grupie obejmuje uczeń mający destruk-cyjny wpływ na jej członków i w dodatku generuje zachowa-nia agresywne w stosunku do dzieci spoza grupy, wówczas praca wychowawcza z taką kla-są staje się wyjątkowo trudna. Jako młoda nauczycielka, na-iwnie myślałam, że dziecko nie może być złe. Przecież ma umysł nieskażony tym, co niesie dorosłe życie.

Jakże się myliłam. Nieste-ty dzieci potrafią być wobec siebie bardzo okrutne. Często jakaś odmienność w wyglądzie lub sposobie bycia powoduje agresywne zachowania rówie-śników. Chcecie przykładów? Proszę bardzo. Wystarczy nosić okulary, jąkać się, być gorzej lub lepiej ubranym (cokolwiek to znaczy), mieć słabe wyniki w nauce lub odnosić sukcesy sportowe, artystyczne, być zbyt chudym lub otyłym. Do tego trzeba mieć pewne, trudne do nazwania cechy charakteru, które przyciągają jak magnes agresorów.

Przejawy agresji wśród dzieci nie zawsze muszą manifestować się sińcami, choć też się zdarza-ją. Agresja słowna bywa bardziej bolesna i zarazem trudniejsza do zauważenia. Dzieci spoty-kające się z agresją niechętnie mówią o swoich problemach.

Skrywanie ich powoduje praw-dziwe spustoszenie w psychice dziecka. Częstym skutkiem dłu-gotrwałej traumy jest depresja, która w najgorszym razie może doprowadzić do prób samobój-czych lub autoagresji. Jak bar-dzo musi cierpieć dziecko, które zwraca się przeciwko sobie. Jeśli rodzice dostrzegą problem dziecka, zazwyczaj szukają pomocy w szkole. Jeśli uznają, że działania szkoły są niewy-starczające, wówczas przenoszą dziecko do innej placówki. Jest to jakiś sposób, ale dla mnie jest równoznaczny z porażką wychowawczą. Niestety walka z agresją wśród dzieci wyma-ga czasu i współpracy wielu osób i instytucji związanych ze szkołą.

Pewnie, podobnie jak ja, za-stanawiacie się – dlaczego. Jeśli czytaliście moje wcześniejsze felietony, to wiecie, że nie je-stem zwolenniczką zbyt wcze-snego wprowadzania dziecka w świat gier komputerowych. Nie oznacza to, że chcę zatrzy-mać rozwój cywilizacji i wró-cić do epoki gramofonów na korbkę. Uważam jedynie, że na wszystko musi być odpowied-ni czas i konieczna jest pełna kontrola ze strony dorosłych. Niektóre gry komputerowe mają zgubny wpływ na psychikę dziecka, budują fałszywy obraz świata i relacji międzyludzkich. Moim zdaniem mają też wpływ na wzrost zachowań agresyw-nych i nadpobudliwości wśród dzieci.

Jest jeszcze coś, co dorośli mogą zrobić dla dzieci – mogą podarować im swój czas i uwa-gę. Jako dziecko przeżywałam swoje dziecięce problemy i naj-lepszym balsamem na całe zło była rozmowa z mamą. Każdy szkolny dzień kończył się pyta-niem mamy – co tam w szkole? Potem było prostowanie krętych dróg i podnoszenie na duchu – bezcenne. Tłumaczenie się brakiem czasu jest błędem. Gdy ja byłam dzieckiem, rodzice też pracowali do późna.

Wszystko zależy od hierarchii wartości. Jeśli priorytetem dla Was jest Wasze dziecko, to znaj-dziecie dla niego czas. Bądźcie czujni, bo od tego może zależeć poczucie bezpieczeństwa Wa-szych pociech.

Ciągle jeszcze kocham swoją pracę.

Kreatywna

Mali wojownicy – wielka wojna

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu 13

Rozmowa z panią Agnieszką Dudek, pomysłodawczynią i założycielką Rodzinnego Domu Pomocy w Mircu

Skąd pomysł na powstanie Ro-dzinnego Domu Pomocy?

– Marzenie… to było moje ma-rzenie od lat. Już jak uczyłam się w studium pielęgniarskim, 10-15 lat temu myślałam o otworzeniu takiej placówki. W ostatnim czasie zain-spirował mnie Dom Pomocy „Anna” ze Skarżyska, który prowadzony jest przez siostry zakonne. Przez 11 lat pracowałam w ZOL-u w Radomiu i bardzo lubiłam pracę z ludźmi cho-rymi. Uwielbiam ich pielęgnować, karmić, podłączać kroplówki – to jest moje ulubione zajęcie.

Kiedy powstał ten Dom i czym różni się od Domów Pomocy Społecznej?

– Dom powstał 22 sierpnia 2014. W tym dniu przyszedł do nas pierwszy pacjent. Dom prze-znaczony jest na 8 osób zarówno z chorobami psychicznymi , jak i przewlekle somatycznymi. Nie segregujemy. wg jednostek choro-bowych tak jak jest to w DPS-ach bądź innych Rodzinnych Domach. Dla mnie ważny jest mieszkaniec i podejmuję się opieki w każdym stanie.Mieliśmy jeden przypadek bardzo agresywnego podopiecz-nego, który stał się niebezpieczny dla innych mieszkańców i dla per-sonelu. Przenieśliśmy go do DPS o odpowiednim profi lu.

– W jakim wieku macie pod-opiecznych, czy zostają tu do końca?

– W Domu są również starsze, schorowane osoby, które są z nami do końca. Naszym zadaniem jest zadbać o godną, ostatnią drogę. Mieszkańcy są naszą rodziną i każ-da śmierć jest trudna. Pamiętamy i wspólnie wspominamy tych co odeszli.

– Czy procedury przyjęcia mieszkańca są tak skomplikowa-ne jak w DPS-ach?

– Osoba, która ubiega się o przy-jęcie do Domu musi mieć zaświad-czenie lekarskie świadczące o ko-nieczności przebywania w Rodzin-nym Domu Pomocy. Powinno ono

zawierać infor-mację o wy-maganej stałej opiece i pielę-gnacji, opiece lekarskiej i ak-tualnie przyj-mowanych le-kach. Poza tym potrzebujemy dowód osobi-sty. Macierzy-ste Ośrodki Po-mocy Społecz-nej zawierają z nami umowę o świadczenie usług opiekuń-czo-bytowych. Jest to umowa zawarta z nami i z jednostką t e r y t o r i a l n ą GOPS.

– C o z a -p e w n i a c i e w ramach ta-kiej umowy?

– Mieszkaniec ma zapewnioną opiekę całodobową , opiekę lekar-ską, pielęgniarską, wyżywienie, pranie i wszystko co potrzebne do pielęgnacji (od środków opatrun-kowych po środki pielęgnacyjne). Ze swoich środków musi zapłacić za leki i odzież .

– Co mieszkańcy lubią naj-bardziej? Jak wygląda każdy ich dzień?

– Mieszkańcy chętnie u nas zostają, gdyż twierdzą, że duże ośrodki są jak szpital, a u nas jest jak w domu lub na turnusie rehabi-litacyjnym. Otaczamy ich ciepłem

i dbamy o opiekę lekarską. Staramy się aby każdy dzień był przeżyty tak, jakby miał być ostatnim. Dużo rozmawiamy, wspominamy, aby mieszkańcy poczuli ciepło domo-wego ogniska. Najstarsza jest pani Aniela, ma 93 lata i jest w dobrej kondycji. Jeszcze niedawno sama się ubierała. Najmłodszy to Adaś, ma 40 lat.

Nasz dzień… Od 7.30 rozpo-czynamy toalety (mycie, ubieranie itp.). O 9.00 spotykamy się na śniadaniu (poza osobami leżący-mi, które są karmione). Potem jest chwila na opatrunki, zastrzyki, za-biegi. O 11.00 spotykamy się znów w jadalni. Pijemy wspólną herbatę bądź kawę. Mieszkańcy opowia-dają co chcieliby robić, co im się przytrafiło w poprzednim dniu. Planujemy zakupy. Podopieczni zgłaszają potrzeby na łakocie, gazety itp. To jest taki wspólny czas. Następnie mają przysłowio-wą godzinkę wolnego czasu przed obiadem i tu króluje telewizja. Po obiedzie są ćwiczenia, wspólne zabawy, śpiewanie piosenek, słu-chanie muzyki. Latem grillujemy, tańcujemy i spędzamy dużo czasu na tarasie i w ogrodzie. Mieszkańcy są bardzo ze sobą zżyci.

Każde święta u nas wyglądają jak w domu. Jesteśmy rodziną. Spędzamy je przy stole , przy-chodzi ksiądz, śpiewamy kolędy. Mieszkańcy mają kontakt z rodzi-ną. Zawsze kiedy tylko zatęsknią mogą zadzwonić.

– Jaki personel zatrudnia Pani do opieki?

– W sumie ze mną jest nas 5 osób. Pracują na zmiany. Są to

„Weź się za siebie” – odbyło się ostatnie spotkanie z cyklu czterech, zorganizowanych przez pięciu ostrowieckich licealistów: Filipa Sobczyka, Jakuba Pobiegę, Norberta Górę, Miłosza Olszańskiego oraz Patryka Piwnika.

Przypominamy…W ramach ogólnopolskiej olim-

piady „Zwolnieni z Teorii” mło-dzież zorganizowała cykl spotkań tematycznych dla swoich rówie-śników. Ich celem było dotarcie do rzeszy młodych osób, przed którymi nadszedł czas podejmo-wania decyzji dotyczących dalszej drogi edukacji.

Tematem pierwszego spotkania było: „Jak odnaleźć się na rynku pracy”. Na kolejnym młodzież mogła posłuchać o prowadzeniu własnej działalności gospodar-czej. Trzecie spotkanie pozwoliło zastanowić się słuchaczom nad sobą – odnaleźć siebie i swoje wartości.

Pierwszym „bohaterem” ostat-niego spotkania była Katarzyna

Rodzinny Dom Pomocy w Mircuwykwalifikowane pielęgniarki lub opiekunki i jeden pracownik biurowy. Bardzo fajnym i budu-jącym jest fakt, że przy opiece pomagają nam dorywczo wolon-tariusze.

– Jakie plany na przyszłość?– Aktualnie staramy się o bez-

zwrotne środki unijne na przebudo-wę i rozbudowę. Chcemy zmienić całą infrastrukturę. W przyszłości ma być Dzienny i całodobowy dom opieki i rehabilitacji. Chcemy rozbudować i zrobić Dom na 30 osób. Chcemy otworzyć fi zjotera-pię, która poza tym, że będzie na siebie zarabiać, będzie służyć dla mieszkańców. Poza tym chciała-bym, aby powstało kilka pokoi dla rodzin, aby mogły przyjeżdżać w odwiedziny i np. spędzać z nami święta, dając szczęście swoim bliskim.

– Ile pieniędzy pani potrze-buje aby osiągnąć zamierzony cel?

– No… nie jest to mała kwota. Potrzebuję 3 miliony. Niestety, to wciąż sfera marzeń.

– Co pani lubi najbardziej w swojej pracy?

Tych ludzi. Dla mnie każdy z nich jest bardzo bliski…. dlatego każda śmierć tak boli. Przez dwa lata miałam już 5 zgonów i 5 razy bardzo cierpiałam.

Dawanie ciepła i miłości oraz patrzenie jak pozytywnie zmie-niają się przy nas… to największa satysfakcja i nagroda jaką można otrzymać w zamian za ciężką pracę.

Rozmawiała Małgorzata Chrzanowska

Dobra droga do nauki odpowiedzialnościCukierska – dyrektor Zespołu Edu-kacyjno Przedszkolnego Szkoła z Pasją im. Elżbiety Sołtys, która mówiła o odpowiednim wyborze studiów, o odpowiedzialności za samego siebie i świadomości siebie oraz swoich wyborów. Podkreśliła wartość szukania i doświadczania, co zdecydowanie pomaga dokonać wyboru.

– Jestem pod wielkim wraże-niem tego projektu – podkreśliła dyrektor Katarzyna Cukierska. – Uważam, że to co robią ci młodzi ludzie, to zdecydowanie bardzo dobra droga do nauki odpowie-dzialności.

Drugą część spotkania popro-wadził Łukasz Kot – pracownik Powiatowego Urzędu Pracy. Zwró-cił uwagę słuchaczy na najczęściej popełniane błędy towarzyszące przy wyborze studiów. Podał kilka przykładów, jak ich unikać i jak przygotować się do odpowiedniego wyboru.

„Weź się za siebie” to wspaniały pomysł do zachęcenia rówieśników do aktywnego rozwoju. Każde z tych spotkań było świetnie przy-gotowane pod względem technicz-

nym oraz merytorycznym. Orga-nizatorzy w sposób przemyślany wybrali „bohaterów” do kolejnych spotkań.

My jako redakcja Akson – patron medialny projektu, serdecznie gratulujemy Filipowi, Norbertowi, Jakubowi, Miłoszowi i Patrykowi

za chęci, zaangażowanie, pomysły oraz za odwagę w podjęciu się tak odpowiedzialnego zadania.

Małgorzata Chrzanowska

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu14

Tomasz RzepkaSpecjalista chorób psów i kotów

Przychodnia Weterynaryjna Puma,

ul. 11 listopada 3/10, Ostrowiec Św.

Tel. 553 944 666

lekarz weterynarii radzi

Rasowy czy kundelek? Pytanie, które nas nurtuje przy wyborze psa

Przecierają państwo ze zdumienia oczy, podobnie jak ja? Trudno w to uwierzyć, ale od dnia, w którym po raz pierwszy zobaczyliśmy kultowe Toy Story w tym roku mija dwadzieścia jeden lat. Od tamtej pory, historia grupki zabawek z pokoju chłopca Andy’ego wciąż oczarowuje. Warto wspomnieć, że do tej pory powstały jeszcze dwie kolejne części, a za dwa lata możemy spodziewać się premiery czwartej. Zarówno mądre, jak niewątpliwie zabawne przygody sprawiają, że nie można pozbyć się wizji zabawek, które ożywają, kiedy zamyka się za sobą drzwi pokoju. Wśród kochanych przez swojego właściciela zabawek, dominuje szeryf Chudy, który wraz ze swoimi przyjaciółmi: panem Bulwą, panią Bulwą, tyranozaurem Rexem, jamnikiem Cienkim oraz świnką – skarbonką i żołnierzykami wiedzie spokojne życie. Wszystko zmienia się, kiedy w pokoju pojawia się Buzz Astral. Chudy musi zmierzyć się z zazdrością, kiedy widzi, jak zabawka jest lubiana przez inne oraz, co gorsza, zdobywa serce Andy’ego. Pewnie uznają to państwo za wynik czyjejś zbyt bujnej wyobraźni. Ale czy mają państwo choć jeden dowód na to, że zabawki tak naprawdę nie żyją?

Audrey Catriona

Jak kupować, to rasowego, jak przygarniać, to kundelka. Ta z pozoru prawdziwa maksy-

ma nie wyczerpuje tematu. Wybór psa zależy nie tylko od zasobności portfela, ale także od naszego cha-rakteru i oczekiwań. Wymaga nieco przemyśleń i poszukiwań.

RasowyZawsze korzystniej jest kupić psa

rasowego, niż mieszańca czy kun-delka. Na świecie zarejestrowanych jest ponad 400 ras psów! To ogro-my wybór. Możemy „przebierać” w wielkości, rodzaju i kolorze sierści, kształcie uszu, ogona i pyszczka psa. Ale największą zaletą rasowych psów jest możliwość wybrania zwierzaka odpowiadającego nam pod względem charakteru, temperamentu i użytko-wości. Mamy niepowtarzalną okazję dobrania sobie idealnego, czworonoż-nego towarzysza do swoich indywi-dualnych potrzeb i możliwości, który będzie spełniał nasze upodobania wi-zualne, a przede wszystkim dopasuje się do nas temperamentem.

Pies rasowy jest swego rodzaju gwarancją, że kiedy dorośnie będzie odpowiadał wzorcowi danej rasy pod względem wyglądu, psychiki i użytkowości, a używany w hodowli swoje cechy będzie przekazywał po-tomstwu. Psa rasowego, w szczegól-ności, powinno polecać się osobom, które kupują swojego pierwszego psa. Po takim psie wiemy (przynaj-mniej w teorii), czego możemy się spodziewać.

Należy pamiętać, że mimo iż każda rasa ma cechy wspólne, nie każdy jej przedstawiciel będzie posiadał identyczne cechy charakteru i taki sam temperament. To tak jakbyśmy oczekiwali, że ludzkie bliźniaki także będą miały identyczne charak-tery! Każdy pies, tak samo jak każdy człowiek, posiada indywidualną, niepowtarzalną osobowość. Dlatego wybór samej tylko rasy, a nie kon-kretnego szczeniaka z miotu może nas rozczarować.

Pamiętajmy także, że pies rasowy to pies rodowodowy, czyli posia-dający rodowód. Jest to dokument potwierdzający rasowe pochodzenie psa, wydawany przez poszczególne kraje wg własnych wersji. Każdy rodowód zawiera: rasę psa, imię i przydomek hodowlany, płeć, datę urodzenia, umaszczenie, numer tatuażu (lub innego identyfikatora), nazwisko i adres hodowcy oraz właściciela, dane o przodkach do co najmniej trzeciego (rzadko), najlepiej piątego pokolenia wstecz, a także na-zwę organizacji, która ten dokument wydała.

Każdy szczeniak kupowany po-winien posiadać metrykę urodze-nia, w której zawarte są informacje o szczeniaku i jego rodzicach. Rodo-wód wyrabia sobie nowy właściciel. W związku z nową ustawą o ochronie zwierząt w Polsce, jest zakaz handlu nierasowymi psami, które nie należą do hodowli. Więc, jak każdy wie, Polak, człowiek mądry i poradzi sobie z tym faktem. Potworzono wiele or-

R E K L A M A

ganizacji, które zrzeszają hodowców pod różnymi nazwami oraz wydają im pseudo rodowody. Tak naprawdę każdy z nas może należeć do takiej organizacji i sprzedawać psy, po-wtarzam sprzedawać nie oddawać . Jest to ominięcie prawa. Oczywiście nie twierdzę że jest to złe. Psiaki z takich hodowli są słodkie i często wyglądają jak rodowodowe. Niezna-jomość prawa pozwala oszukiwać nowych właścicieli , płacą oni wtedy za szczeniaka jak za psa rodowodo-wego, chcą z nim jeździć na wystawy, a tu po pierwszej wizycie u lekarza weterynarii okazuje się , że rodowód który otrzymali wraz ze szczenia-kiem, tak naprawdę do niczego ich nie uprawnia.

Rasowy pies został wyhodowany w konkretnym celu. Czasami nawet do wykonywania bardzo specyficz-nej pracy, dlatego poszczególne rasy mają swoje charakterystyczne potrzeby. Decydując się na psa konkretnej rasy, należy zastanowić się czy będziemy w stanie sprostać jego potrzebom, czy umożliwimy mu ich zaspokojenie, czy pozwolimy mu „spełnić się” w życiu, to znaczy pozwolimy mu robić to, do czego został stworzony.

KundelekNie każdy musi być właścicielem

rasowego psa. Tzw. kundelki (psy wielorasowe) i mieszańce (krzyżów-ki dwóch ras) to równie wspaniałe i wartościowe psy. Utrapieniem przy wyborze szczeniaka mieszańca jest jednak brak możliwości przewidze-nia, co z niego wyrośnie. Jeśli znamy jego rodziców, można poczynić pew-ne przypuszczenia. Po mieszańcu, który szczególnie swym wyglądem przypomina jakąś rasę, możemy się spodziewać, że będzie miał po-dobny do niej charakter. Niestety w większości przypadków nie znamy przynajmniej jednego z rodziców i nie jesteśmy wtedy w stanie określić czy kundelek wyrośnie na psa dużego i długowłosego, czy na średniej wiel-kości z krótką sierścią.

Przy wyborze szczeniaka kundelka również pomogą testy psychiczne, któ-re mogą w pewnym stopniu określić osobowość malucha, sprawdzić jego stosunek do człowieka, określić jego żywiołowość czy chęć do pracy.

Nie należy jednak kupować kundel-ków, mieszańców i psów w typie rasy, ale bez legalnej metryki urodzenia. Prowadzi to do niekontrolowanego rozmnażania się psów udających daną rasę, a pseudohodowców zachęca, z chęci zysku, do niehumanitarnego „hodowania” psów chorych i nieprzy-stosowanych do życia z człowiekiem. Nie napędzajmy tej machiny, kupując psy nierasowe, niewiadomego po-chodzenia. Wiele z tych psów bardzo cierpi, a te, które rozczarowały swo-ich właścicieli, lądują w schronisku: bo labrador okazał się agresywny względem dzieci, a owczarek nie-miecki ma oklapnięte uszy…

Godną pochwały postawą jest przygarnięcie kundelka ze schro-niska. Podobno psy, których życie mocno doświadczyło, potrafią ko-chać bardziej niż te, które nigdy nie miały pustej miski. Wybierając psa ze schroniska, nie kreujmy się jego smutnym wyglądem, błagającymi oczami, ckliwą historią, ale poprośmy o poradę specjalistę, który wybierze nam psa odpowiadającego naszym oczekiwaniom. Adopcja to bardzo odpowiedzialna sprawa, którą trzeba dokładnie przemyśleć, by zaadop-towany pies nie musiał wrócić po kilku miesiącach do schroniska. Schroniskowe psy doświadczone przez życie nie są łatwymi psami, borykają się z wieloma problemami behawioralnymi, dlatego w adopcji należy kierować się rozsądkiem a nie litością! Litość w tej sytuacji nie jest dobrym doradcą.

Niezależnie od tego, czy kupujemy rasowego psa, czy przygarniamy kun-delka, sprecyzujmy swoje potrzeby, możliwości i oczekiwania względem czworonoga, a dopiero potem wy-bierzmy rasę i konkretnego psa. Jeśli mamy wątpliwości, prośmy o pomoc w zakupie i adopcji specjalistę. Wybór psa to ciężki orzech do zgryzienia, ale trafny wybór to recepta na udane życie z psem.

wieczorek filmowy

Czy zgodzicie się państwo ze mną, że filmy zazwyczaj prze-znaczone dla najmłodszych mają w sobie najwięcej uroku? Może to kwestia gustu, ale ja osobiście uważam, że każdy znajdzie coś dla siebie w tego rodzaju produkcjach. Filmy animowane często nas roz-śmieszają do łez oraz wzruszają do łez. W każdym razie – płaczemy. Historie, które przeżywają boha-terowie filmów animowanych lub fantastycznych czy przygodowych wzbudzają w nas najróżniejsze pokłady emocji.

Dlaczego tak się dzieje? Uro-cze postacie, piękne scenerie czy niesamowite przygody. My, ludzie uwielbiamy poznawać światy, których nie możemy oglądać na co dzień. Nawet nieświadomie, chcemy łapać takie chwile, w któ-rych możemy uciec i zapomnieć o brutalności świata czy nawet jego wulgarności. Jak już wspo-minałam w poprzednim wydaniu „Wieczorka Filmowego”, filmy dla dzieci fundują dorosłym podróże w przeszłość.

Zapraszam więc do oglądania.

„Księga Dżungli” („The Jungle Book”) – 7 kwietnia 2016

Ta świetnie zapowiadająca się filmowa adaptacja doskonale znanej państwu historii nie może być niezauważona. Pamiętają państwo nie-zwykle zabawną animowaną wersję Disneya? Właśnie ta przygoda się odradza – prawdziwsza i tocząca się w zapierającej dech w piersiach scenerii. W dżungli robi się niebezpiecznie; powraca żądny zemsty, siejący postrach tygrys Shere Khan. Wychowany przez wilki chłopiec imieniem Mowgli jest zmuszony do opuszczenia swojej dotychczasowej rodziny. W towarzystwie pantery Bagheery i niedźwiedzia Baloo, wyrusza do wioski zamieszkanej przez ludzi. Mowgli nie wie, że czekają go pełne niebezpieczeństwa przygody. Na drodze stanie chłopcu wąż zwany Kaa, który posiada zdolność hipnotyzowania innych stworzeń. Spotka również władcę plemienia małp, którego niezmiernie intryguje znaną jedynie przez ludzi tajemnicę rozniecania ognia. Niezmiennie urzekająca historia warta obejrzenia. Z możliwość zobaczenia bajkowej produkcji w tak realistycz-nej formie powinny skorzystać wszystkie pokolenia; nie stracić okazji na przeniesienie się w świat dżungli.

„Toy Story” – 5 lutego 1995

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu 15

Przepisy z Bałtowskiego Zapiecka

SERIA: Tłuszcz z rekina

Doktor Grzegorz radzi: uśmiechnij się

– Doktorze, pańska jabłkowa dieta odchudzająca mi nie po-maga.

– A myje pani jabłka?– Tak.– To proszę spróbować nie

myć.***

Dziewczyna spaceruje z chło-pakiem.

– Och, kochany – mówi ci-chutko – nie mogę wprost wyra-zić uczucia, które porusza moje wnętrze.

– Ze mną jest to samo – mówi chłopak – nie powinniśmy śliwek popijać wodą.

***Zazdrosna żona wypomina mę-

żowi, że przed nią miał wiele kobiet.

– Kochanie, to prawda, ale po-winnaś być dumna z tego gdyż ty zakwalifikowałaś się do finału.

Okoń morski (labraks) z warzywami orientalnymi

Składniki:– świeży okoń morski 2 sztuki po ok. 350-400g lub inna ryba– sos sojowy jasny– mąka kukurydziana– limonka 1sztuka– kapusta pak choi 1sztuka– świeża kolendra– kilka różyczek brokuła– kilka różyczek kalafiora– 1 marchewka– 1 większa szalotka– 2 ząbki czosnku– 1 papryczka chilli– 2 łyżki sosu ostrygowego– 1 łyżka sosu rybnego nam pla– łyżeczka cukru– 2 łyżki oleju roślinnegoMożna dodać też inne warzywa, na

przykład kapustę pekińską, małe kolby kukurydzy, zielony groszek w strącz-kach, kiełki fasoli mung, cukinię, a tak-że grzyby słomkowe. Dokładnie to, na co masz w tym momencie ochotę.

Okonia, wypatrosz, pozbaw go łusek i wyfiletuj wzdłuż kręgosłupa. Przypraw sosem sojowym i limonką. Obtocz w mące, usmaż na złocisty ko-lor na oleju, po 2 min. z każdej strony, zaczynając skórą do dołu. Zdejmij z patelni i trzymaj w cieple.

Od 1 kwietnia 2016 roku rozpoczęła się realizacja programu „Rodzina 500+”. W ramach tego programu rodzi-ce i opiekunowie będą mogli otrzymać po 500 zł miesięcznie na drugie i kolej-ne dziecko w wieku do ukończenia 18 lat niezależnie od dochodu, ale także na pierwsze lub jedyne dziecko po speł-nieniu kryterium dochodowego.

Celem owego świadczenia jest częściowe pokrycie wydatków związa-nych z wychowaniem dziecka, w tym z opieką nad nim i zaspakajaniem jego potrzeb życiowych. Świadczenie przysługuje zarówno matce, ojcu jak i opiekunowi faktycznemu lub opie-kunowi prawnemu dziecka.

Przyznawanie wsparcia w przy-padku:

• samotnych rodziców – świad-czenie otrzyma każda rodzina bez względu na stan cywilny rodziców, a więc rodziny, w których rodzice są w związku małżeńskim, jak i rodziny niepełne oraz rodzice pozostający w nieformalnych związkach,

• tzw. związków patchworkowych – jeżeli rodzina obok dzieci z poprzed-nich związków posiadać będzie jeszcze wspólne dziecko, do składu rodziny wliczone będą wszystkie dzieci,

W tym numerze miesięczni-ka chciałbym opowiedzieć

o serii kremów z TŁUSZCZEM Z REKINA.

Głównym składnikiem tłuszczu z rekina jest squalamina, która działa jak silny naturalny antybiotyk, skutecz-ny przy chorobach skórnych. Jest to przeciwbakteryjny i przeciwgrzybiczny środek, który zwiększa właściwości odpornościowe skóry, goi małe rany i zwalcza objawy alergiczne.

Dziś opiszę trzy kremy:Tłuszcz rekina z glistnikiem

(jaskółcze ziele)Unikatowość kremu polega na

tym, że zawiera dwa mocne natu-ralne środki stosowane w walce z zapaleniem skóry, grzybicą, eg-zemą, wysypkami alergicznymi,

jUz od 08.04.2016 .

KwietnioweBaltowski Zapiecek/ WEEKENDY

\

ATRAKCJE DLACALEJ RODZINY

ZAPRASZAMY NA

łuszczeniem i podrażnieniem skóry różnego rodzaju.

Glistnik jest znany w medycynie naturalnej i stosowany przy choro-bach skóry, czyrakach – działa jak antybiotyk.

Krem zawiera również olejki eterycz-ne drzewa herbacianego i eukaliptusa, które nasilają działanie tłuszczu rekina i glistnika, a olejek eteryczny lawendy i ekstrakt arniki górskiej redukują świąd, łuszczenie i zmiękczają skórę.

Tłuszcz rekina z ekstraktem kamfory i pięciornikiem

W tym kremie też występują tylko naturalne składniki wspomagające pielęgnację okolic mięśni i stawów. Z tłuszczem rekina połączony jest pię-ciornik, który usuwa ogniska zapalne. Kwas mrówkowy działa rozgrzewająco

i przeciwzapalnie, a kamfora i ekstrakt z pieprzu pobudza mikrocyrkulację krwi, przyczyniają się do zmniejszenia obrzęku.

Tłuszcz rekina i korkowiec amurski

To balsam do nóg stosowany przy nadmiernej potliwości i grzybicy. Po-siada właściwości antyseptyczne i an-tybakteryjne. Unikatowość jego polega na tym, że po raz pierwszy wykonano kombinację dwóch antyseptycznych środków tj. tłuszczu rekina i korkowca amurskiego. Efekt balsamu nasilają olejki eteryczne z lawendy, jałowca i drzewa herbacianego.

W cyklu „Doktor Grzegorz radzi” zachęcam Państwa do stosowania preparatów opartych na naturalnych składnikach. Są one bezpieczne w uży-ciu, można je stosować praktycznie do każdego rodzaju skóry.

Proponowane przeze mnie kremy są dostępne:

1. Sklep zielarsko-medyczny BRA-TEK, ul. Okólna 6,Ostrowiec Św.

2. Sklep zielarsko-medyczny Natura i Zdrowie, ul. Polna17, Ostrowiec Św.

3. Sklep medyczny Zdromed, ul. 11- go Listopada 34, Ostrowiec Św.

4. Sklep zielarsko-medyczny Her-biotica, ul. Armii Krajowej 28, Sta-rachowice.

5. „Zioła u Heleny”, ul. Mickiewicza 17, Sandomierz.

Więcej informacji o właściwo-ściach kremów z serii Tłuszcz z re-kina oraz ich dostępności, na stronie: www.aramnatura.pl

Ruszył program „RODZINA 500+”

• rodziców którzy się rozwodzą – świadczenie przysługiwać będzie temu z rodziców, który z dzieckiem zamieszkuje i na którego utrzymaniu dziecko się znajduje,

• dzieci adoptowanych – świad-czenie bedzie przysługiwać na takich samych zasadach jak w przypadku dzieci biologicznych,

• dzieci, które znajdują sie w tzw. pieczy zastępczej – dla rodzin zastęp-czych kierowane jest odrębne wsparcie w oparciu o ustawę o wspieraniu rodzin i systemie pieczy zastępczej,

w którym obok licznych dodatków podstawowe wsparcie kształtuje się na poziomie nie niższym niż 660 zł (rodziny spokrewnione) oraz 1.000 zł (rodziny niespokrewnione); dodat-kowe wsparcie w wysokości 500 zł otrzymają także rodziny zastępcze, na podstawie umowy o wspieraniu rodzin i systemie pieczy zastępczej.

Organ właściwy oraz marszałek województwa mogą zwrócić się do kierownika ośrodka pomocy społecznej o przeprowadzenie rodzinnego wywia-du środowiskowego, o którym mowa w ustawie o pomocy społecznej, w celu weryfikacji wątpliwości dotyczących:

• sprawowania opieki nad dziec-kiem, w tym m.in. w przypadku, gdy po złożeniu wniosku o ustalenie prawa do świadczenia wychowawczego przez rodzica, opiekuna prawnego dziecka lub opiekuna faktycznedo dziecka, drugi rodzic lub opiekun dziecka złoży wniosek o ustalenie prawa do świad-czenia wychowawczego w związku z opieką nad tym samym dzieckiem,

• wydatkowania świadczenia wy-chowawczego niezgodnie z celem,

• marnotrawienia świadczenia wy-chowawczego.

Magdalena Kowalska

***Dyrektor przyjmuje do pracy

sekretarkę. – Ile pani zarabiała w poprzed-

niej pracy?– 2 tysiące – odpowiada.– Super, to ja dam pani z przy-

jemnością 2,5 tysiąca.– O, nie, z przyjemnością to ja

tam miałam 3 tysiące.***

Żona mówi do męża:– Jest pięć miejsc, gdzie chciała-

bym Cię całować…– No gdzie? – pyta zadowolony

mąż.– Paryż, Londyn, Rzym, Hawaje,

Hollywood.***

– Wyobraź sobie, że wczoraj po-dałam Markowi na śniadanie płatki mydlane zamiast owsianych.

– I co on na to?– Strasznie się zapienił.

Umyj marchewkę, brokuła i kalafio-ra. Marchewkę obierz i pokrój w słupki. Oddziel różyczki kalafiora i brokułów. W międzyczasie rozgrzej na patelni olej. Kiedy olej będzie rozgrzany, wrzuć drobno posiekany lub przeci-śnięty przez praskę czosnek. Smaż go na dużym ogniu dosłownie chwilę, aż lekko zacznie się rumienić, po czym zdejmij go z patelni cedzakiem. Na patelnię dodaj pokrojoną szalotkę oraz papryczkę chilli, przekrojoną wzdłuż kapustę pak choi. Smaż 1-2 minuty i dodaj warzywa. Zamieszaj i smaż kolejne 5 minut. Dodaj sos rybny, sos ostrygowy i cukier, wyciśnij limonkę zamieszaj, przykryj pokrywką i duś 3 minuty na małym ogniu. Warzywa mają być chrupiące. Przełóż warzy-wa na talerze i posyp usmażonym czosnkiem.

Na usmażonych warzywach ułóż filety okonia i posyp świeżą kolendrą.

Porcja: dla 2 osób. Trudność: łatwe. Czas przygotowania: 20 minut. Czas smażenia: 10 minut.

A K S O N M i e s i ę c z n i k Ś w i ę t o k r z y s k i – www.miesiecznikakson.eu16

AKSON – Adres redakcji: ul. Górzysta 6, 27-400 Ostrowiec Św. Kontakt: tel. 660 080 [email protected]

Redakcja zastrzega sobie prawo niewykorzystania materiałów nie zamówionych, a także prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz opatrywania własnymi tytułami. Wyrażane opinie są poglądami autorów i nie zawsze odzwier-ciedlają stanowisko redakcji oraz wydawcy. Redakcja zastrzega sobie także prawo odmowy przy-jęcia reklamy lub ogłoszenia. Za treść reklam, ogłoszeń oraz listów redakcja i wydawca nie odpowia-dają. Ponadto autorzy tekstów, zdjęć i fotografii (również innych form fotografiki) oświadczają, że nadesłane przez nich materiały w żaden sposób nie naruszają praw autorskich osób trzecich i są uprawnieni do rozporządza-nia nimi.

Warto myśleć pozytywnie„Warto myśleć pozytyw-nie. Zawsze” – to hasło przyświecające wszystkim w Fundacji „Dom w Ło-dzi”, która prowadzi jedyny w Polsce Dom Dziecka dla Dzieci Chorych. Dzieci oto-czone są ciepłem i miłością, a problemy – nawet bardzo trudne – znajdują swoje rozwiązania.

O Fundacji „Dom w Łodzi” i jej podopiecznych pisaliśmy w grudniu. To miejsce szczególne – tu dom znalazły poważnie chore dzieci, które potrzebują stałej medycznej opieki i codziennej rehabilitacji. Mimo ciężkich schorzeń, trudnych i bolesnych historii, nie ma tu jednak smutku i rozpaczy! To dom pełny miłości, ciepła i uśmiechu, skupiający i przyciągający pozytywnych ludzi, którzy robią wszystko, aby stworzyć dzieciom jak najlepsze warunku rozwoju.

Koniec roku był dla Fundacji bardzo trudny – placówka prze-szła kapitalny remont. Z powodu nieprzewidzianych problemów technicznych i braku pieniędzy, prace trwały dłużej, niż plano-wano.

– Zdecydowaliśmy się na to-talną rewolucję, całkowite prze-aranżowanie domu. Rzuciliśmy się na głęboką wodę, ale nie było wyjścia. Trzeba było dostosować dom do potrzeb naszych niepełno-sprawnych dzieci. To było pospo-lite ruszenie – mówi ze wzrusze-niem pani Jola. – Okazało się, że mamy wspaniałych Przyjaciół, że wokół jest wiele cudownych osób, które nam pomogły.

Największą niespodzianką i zaskoczeniem dla wszystkich była akcja ojca Adama Szusta-ka, który prowadzi w internecie video-rekolekcje pod hasłem „Jeszcze 5 minutek”. Duchowny zgromadził wokół siebie ogrom-ną społeczność – zarówno na kanale YouTube, jak i profilu na Facebooku „Langusta na Palmie”. W jednym z odcinków zapowie-dział, że chciałby pomóc jakiejś instytucji i poprosił internautów o podpowiedź.

– To było niesamowite! wa-sza Wolontariuszka Marcelina zaproponowała naszą Fundację i… zostaliśmy bohaterami akcji charytatywnej! Ta pomoc spadła nam z nieba!” – cieszy się pani Jola.

W ramach akcji, każdy mógł wpłacić na konto współpracują-cej z ojcem Adamem Fundacji Malak dowolną kwotę. Na konto Fundacji wpłynęło... ponad 381 tys. zł! W nagrodę do darczyńców powędrowały pluszaki. Główna maskotka – Panda – została wy-stawiona na charytatywną aukcję na Allegro. Wylicytowano ją za… 11.100 zł! Ojciec Szustak odwiedził Fundację, by osobiście poznać małych podopiecznych i ich opiekunów. Był oczaro-

wany panującą tam atmosferą, o czym opowiedział w filmiku, który po wizycie opublikował w internecie.

– Ta akcja uruchomiła różne marzenia – uśmiecha się Jola Bobińska. – Dzieci na przykład nigdy nie były na prawdziwych wakacjach.

Ale oczywiście – pieniądze to nie wszystko. Bez nich też można działać i robić wspaniałe rzeczy. Wystarczy pomysł, optymistyczna energia i dobre chęci. Przykładem jest prowadzona przez Fundację „Dom w Łodzi” akcja „Pozytyw-ka”. Biorą w niej udział zarówno znane osoby, autorytety, ludzie mający wspaniałe pasje, jak i fun-dacyjne dzieci. W każdy ponie-działek w internecie – na stronie Fundacji oraz jej facebookowym profilu – pojawia się zdjęcie Bo-hatera z jego życiowym mottem – pozytywnym hasłem, które mu przyświeca.

Wszystko zaczęło się od wizyty Muńka Staszczyka i muzyków zespołu T. Love. – Przed wizytą słuchaliśmy z dziećmi piosenki „Nie, nie, nie” i tekst „Bądź pozy-tywnym wojownikiem” wciąż do nas wracał i dodawał niesamowi-tej energii. Gdy muzycy zaśpie-wali ten utwór w naszym Domu tesłowa nabrały wyjątkowego znaczenia. Chcieliśmy zatrzymać tę chwilę – pani Jola wspomina narodziny akcji „Pozytywka”. Muzyk bez wahania zgodził się włączyć do projektu i jako pierwszy zapozował do zdjęcia z cytatem ze swojej piosenki.

Do akcji dołączyli też inni arty-ści i ludzie znani ze swoich pasji – m.in. Angela Gaber, Aleksandra Szwed, Cezary Żak, Artur Barciś, Jakub Jerzy Buczyński, Wojciech Droszczyński, Przemysław Ko-złowski, Joanna Madej, ks. Jacek Wiosna Stryczek i oczywiście ojciec Adam Szustak.

Akcja trwa i wszyscy liczą na to, że przyciągnie jeszcze innych fantastycznych ludzi. Wszystkie

w roli nauczycieli. Zaś Artur Bar-ciś przyniósł w prezencie fanta-styczną książkę, pełną opowiadań terapeutycznych: „Bajkoterapia” i przeczytał dzieciom bajkę swoje-go autorstwa o Rubinku. Wszyscy mieli ogromną frajdę... a opowieść była wspaniała... zupełnie, jakby pisana była z myślą o małych podopiecznych fundacji.

Dzieci nie zdają sobie sprawy z tego, jak znane osoby odwie-dzają ich dom, ale wizyty zawsze dają im ogromnie dużo radości i są świętem w Domu.

Duże emocje wśród internau-tów budzą zdjęcia z udziałem dzieci. Ciepły uśmiech wywo-łuje fotografia małego Marcinka z kartką z napisem „Dziel się radością”, a bardzo mobilizu-jąco działa przekaz kilkulet-niej Julianki z zespołem Downa „Małymi krokami do przodu”. Dzięki akcji możemy nie tylko poznać dzieci będące pod opieką Fundacji, ale także zobaczyć, z czym mierzą się na co dzień i jak są dzielne. Gdy poznajemy ich historie, hasła nabierają do-datkowego znaczenia. Wymowne jest na przykład motto rocznego Gabrysia, który do Fundacji trafił z hospicjum. Choć lekarze nie dawali maluchowi dużych szans na przeżycie… a on nie poddał się. Mimo traumatycznych prze-żyć jest niesamowicie pogodnym i radosnym chłopcem.

Każdy z nas – jeśli tylko ze-chce – może wesprzeć Fundację. Jeszcze do końca kwietnia można na przykład przekazać swój 1 pro-cent z podatku. Fundacja „Dom w Łodzi” jest bowiem Organizacją Pożytku Publicznego. Przygląda-jąc się temu, jak funkcjonuje pro-wadzony przez nią Dom Dziecka dla Dzieci Chorych, można mieć pewność, że pieniądze zostaną do-brze spożytkowane i przyczynią się do lepszego rozwoju mieszka-jących w nim dzieciaków.

Małgorzata Chrzanowska

hasła mobilizują i motywują. Warto się nimi otoczyć, by mieć je przy sobie, gdy dopadnie nas smu-tek lub spotka niepowodzenie.

Gdy dom odwiedziła aktorka Aleksandra Szwed, która jest bo-haterką programu „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” – zaprosiła

Fundację na nagrania – to zu-pełnie nowe wrażenia i ciekawa przygoda.

Natomiast Cezary Żak dał się namówić na wspólne warsztaty tworzenia świeczek woskowych, a dzieci – które doskonale radzą sobie w tej materii – wystąpiły

Gabryś – podopieczny „Domu w Łodzi”

Cezary Żak

Aleksandra Szwed