poza toruń nr 09

16
BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO Dodatek DZIECI. Czytaj więcej na str. 12 - 14 ISSN 2084-9117 Październik 2012 Numer 9 Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun Nie będę uprawiał żadnej polityki Wywiad mistrzem olimpijskim, który rozkochał Polaków w pod- noszeniu ciężarów Wywiad Powiat Budżet na bogato? Na co będzie stać starostę w przyszłym roku? Plany są... 5 15 REKLAMA Będą pieniądze na solary za pół darmo? Gmina Chełmża 4 *** Gmina Lubicz 8 Kolarskie święto w Lubiczu. Każdy mógł stanąć w szranki z olimpijczykiem *** Gmina Obrowo 11 Dwieście lat dla Stanisława Rygielskiego! Aleksandrów Kuj. *** W kukurydzy uprawiali krzewy konopii idyjskich 10 str. 3 Która droga prowadzi do Torunia? Dlaczego tak trudno dojechać ze wsi do miasta autobusem? Pociągiem prawie się nie da.

Upload: poza-torun

Post on 03-Aug-2015

242 views

Category:

Documents


4 download

DESCRIPTION

Dziewiąty numer Poza Toruń powinien zainteresować fanów sportów - zarówno w wymiarze regionalnym i światowym. W dziale sportowym czeka wywiad z Adrianem Zielińskim - naszym złotym medalistą w podnoszenia ciężarów z Londynu. Do tego byliśmy również na wyścigu w ramach Kryterium Asów, gdzie spotkaliśmy polskich kolarzy - Michała Gołasia i Michała Kwiatkowskiego. Na lokalnych kibiców piłki nożnej czeka wywiad z nowym trenerem Legii Chełmża. W nowym numerze sprawdzamy również, czy wszystkie drogi prowadzą do Torunia, a na zatroskanych o swoje pociechy rodziców czeka specjalny dodatek "Dzieci".

TRANSCRIPT

Page 1: Poza Toruń nr 09

BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO

Dodatek DZIECI. Czytaj więcej na str. 12 - 14ISSN 2084-9117Październik 2012Numer 9

Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun

PowiatNie będę uprawiał żadnej politykiWywiad mistrzem olimpijskim, który rozkochał Polaków w pod-noszeniu ciężarów

Wywiad

PowiatBudżet na bogato?Na co będzie stać starostę w przyszłym roku? Plany są... 5

15

REKLAMA

Będą pieniądze na solary za pół darmo?

Gmina Chełmża 4

***Gmina Lubicz 8

Kolarskie święto w Lubiczu. Każdy mógł stanąć w szranki

z olimpijczykiem

***Gmina Obrowo 11

Dwieście lat dla Stanisława Rygielskiego!

Aleksandrów Kuj.***

W kukurydzy uprawiali krzewy konopii idyjskich

10str. 3

Która droga prowadzidoTorunia?

Dlaczego tak trudno dojechać ze wsi do miasta autobusem? Pociągiem prawie się nie da.

Page 2: Poza Toruń nr 09

2 POZA TORUŃ, październik 2012

ŁUKASZ PIECYK

FelietonPierwszy raz konduktora

Poza Toruń24h/7 dni

Dzwońcie do nas!• Coś się dzieje? • Chcesz nam o tym

opowiedzieć? • Poza Toruń urucha-

mia dyżury repor-terskie! Czekamy na sprawy wymagające interwencji repor-terskiej! Jesteśmy dla Was dostępni 24 go-dziny na dobę, siedem dni w tygodniu.

Kontakt pod numerem telefonu: 537 049 739

Lub na adres mailowy: [email protected]

Fotofelieton Zbyszka Filipiaka

Stopka redakcyjnaRedakcja “Poza Toruń”Złotoria, ul. 8 marca [email protected]

WydawcaAgencja PR Goldendorf

Redaktor NaczelnyRadosław [email protected] 609 119 016

Dział publicystykiTomasz Więcławski (GSM 535 405 385), Łukasz Piecyk

Dział reportażuMonika Olender, Milena Kaszuba, Łukasz Pilip, Marta Chojecka

Dział samorządowyAgnieszka Kapela, Monika Bukowska

Dział fotoMaciej Pagała, Maria Lewandowska

Dział rolnictwo:Katarzyna Hejna

REKLAMAMałgorzata Pałka, Karol [email protected] 607 908 607

SkładStudio Poza Toruń

ISSN 2084-9117

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.***

Na podstawie art.25 ust. 1 pkt 1b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych Agencja Public Relations Goldendorf zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikow-anych w “Poza Toruń” jest zabronione bez zgody wydawcy.

MACIEJ KARCZEWSKI

Felieton

Mimo że za oknami pięk-na złota jesień, a większość z Was, nasi drodzy sąsiedzi, za-pewne w wolnym czasie gania po lasach za grzybami, to nie-uchronnie zbliża się… zima. Już w kolejny weekend zmie-niamy czas, a to zawsze wiąże się z krótszym dniem i pierw-szymi rachunkami za ogrze-wanie… Ponieważ zależy mi bardzo, aby zaprosić Was na toruńską Starówkę, w jej piękne mury i urokliwe uliczki, z prawdzi-wym niepokojem oczekuję losu jednej z jej zimowych atrakcji. Od kilku lat na jed-nym ze staromiejskich rynków stawały szopka bożonarodze-niowa i lodowisko. Niestety ubiegłej zimy nasze lodowisko, z zupełnie nieznanych przy-czyn, powędrowało na zaple-cze X LO. Bardzo liczę, że to tylko chwilowy exodus, bo uzyskałem „dżentelmeńską”

deklarację jednego z najważ-niejszych ludzi w mieście, że ślizgawka na Stare Miasto po-wróci. Marzy mi się, abyśmy mo-gli zaprosić Was ponownie z łyżwami „na lód” do centrum miasta, ponieważ na mecz hokejowy w mieście sportu (mimo dwóch krytych tafli na Tor-Torze) przyjedziecie ra-czej nieprędko… Szkoda tylu lat pięknej hokejowej tradycji i emocji, jakie towarzyszyły temu męskiemu zimowemu sportowi… Dobrze, że w stawie komtu-ra jest przepiękny Orlik i gra-ją tam młodzi piłkarze, bo kto wie, czy za chwilę nie znikną (wzorem hokeistów) z Torunia także ci prawdziwi (czytaj ligo-wi)… Aby więc „w zdrowym ciele” zagościł „zdrowy duch”, cze-kajmy cierpliwie na lodowisko w pradawnym sercu Torunia.

„Z lodem” czy jednak „na lodzie”…

Chcąc nie chcąc, pociągami podróżuję od dwudziestu jeden lat. Były kradzieże i gigantycz-ne opóźnienia. Woda w toalecie albo zamarzała, albo wyparowa-ła. Samochodu się nie drobiłem, a naczelny służbowego mi nie da. Ale za to smartphone’a mam (to te telefony, w których największy problem jest z dzwonieniem).

Postanowiłem, że całą podróż zorganizuję przez telefon bez stania w kolejce. Godziny odjaz-du sprawdziłem bez problemu. Z bólem udało mi się kupić bilet, zrobić przelew i bilet znalazłem w skrzynce e-mail. Radość jak po znalezieniu dreblinki do bizona.

Chwila pełna napięcia nad-chodzi wraz z kontrolą biletów. Gdy wszyscy wyciągają papiero-we świstki lub przepłacają pra-wie dziesięć złotych za zakup u konduktora, ja wyciągam telefon z kodem do skanowania. Kon-duktor pomija mnie bez sło-wa. Po chwili wraca i pyta, czy mógłby jednak sprawdzić bilet.

Widocznie wcześniej pojawił się stres przed pierwszym razem.

Sprawdziło się jednak stare przysłowie, by nie mówić „hop”, zanim cię nie skontrolują. Dru-gi konduktor spędził nade mną całe dziesięć minut. Po czterech próbach uznał, że życie jest zbyt krótkie, aby poświęcać mi tyle czasu. Zostałem sam z niespraw-dzonym i niedoświadczonym biletem.

Tradycyjnie bilet powrotny postanowiłem kupić na dworcu. Na chwilę przed odjazdem do-wiedziałem się w kasie, że nie za-płacę za przejazd kartą, a pobli-ski bankomat zniknął. W sumie nie posądzałbym polskich dwor-ców o technologie obecne w Polsce od ponad dwudziestu lat. Czemu natomiast pociąg, na któ-ry musiałem pożyczyć gotówkę, powitał mnie plakatem o treści: „Można płacić kartą płatniczą za bilety kupowane w automatach i kasach biletowych. Szybko, wy-godnie, bez kolejek”. I bez biletu.

Page 3: Poza Toruń nr 09

3 POZA TORUŃ, październik 2012

REGION

Tomasz Więcławski

Tory do Łubianki rozebrano wiele lat temu. Lokalne połącze-nia kolejowe sukcesywnie likwi-dowano, bo PKP nie opłacał się biznes. Arriva przejęła teren, ale pociągi dojeżdżają jedynie do niektórych miejscowości w po-wiecie toruńskim. Z autobusami jest lepiej, ale też nie docierają wszędzie. Kilku osób „z zadu-pia” nikt nie chce wozić. Mieszkańcy Stajenczynek w gminie Obrowo są zdani sami na siebie. Wybór jest prosty - albo kupujesz samochód i płacisz 6 zł za litr benzyny przy każdym tan-kowaniu, albo chodzisz piecho-tą. Bus wożący dzieci do szkoły czasem kogoś zabierze. Kierowca szkolnego autobusu to przecież też człowiek. - Przewoźnikom nie opłaca się jeździć do takich miejsco-wości, szczególnie jak nie leżą akurat na trasie do ważniejszych punktów komunikacyjnych – mówi Dariusz Meller, wicesta-rosta toruński. – To dramat dla mieszkańców, ale interes ekono-miczny jest dla prywatnej firmy najważniejszy. Kluczowe, z punktu widzenia mieszkańców małych miejsco-wości, są połączenia z Toruniem. Tu wielu pracuje i załatwia naj-ważniejsze sprawy. Komunikacja zbiorowa jest dla rynku pracy w regionie sprawą fundamental-ną. Poza Toruń sprawdził, skąd można dojechać do Torunia po-ciągiem, a dokąd kursują tylko autobusy, o ile w ogóle relacja istnieje. Na dwadzieścia dwie miej-scowości leżące w różnych gmi-nach powiatu, działające stacje kolejowe odnaleźliśmy w ośmiu.

Są gminy, które z transportu kolejowego nie mogą korzystać w ogóle. Do Łubianki i Złejwsi Wielkiej nie dojedziemy żadnym pociągiem. Nie ma tam linii ko-lejowej, stąd też mieszkańcy wy-bierający się do Torunia muszą korzystać z autobusów. Istniejące kiedyś tory dawno rozebrano, a żelazo zasiliło skupy złomu.

Za kolej odpowiada marszałek

- Transport kolejowy leży w gestii Urzędu Marszałkowskie-

go – mówi Dominik Gredecki, naczelnik wydziału komunikacji i transportu Starostwa Powia-towego w Toruniu. – Możemy jedynie sugerować cokolwiek Urzędowi Marszałkowskiemu i udzielać informacji, ale nie mamy mocy decyzyjnej. W przy-padku połączeń autobusowych do Torunia przekraczana jest granica powiatu, jako że miasto

to jest siedzibą powiatu grodz-kiego. Komunikacja na terenie dwóch różnych powiatów to także zadanie wykraczające poza kompetencje starostwa. Za transport osobowy w powiecie toruńskim odpowia-da przede wszystkim VEOLIA Transport Kujawy, spadkobierca działającego do 2004 roku PKS Toruń. Połączenie z Toruniem ma nie tylko siedziba gminy Zła-wieś Wielka, ale także położone przy granicy powiatu miejsco-wości Cichoradz i Czarnowo. Za 7 złotych można cieszyć się

komfortem podróży do Torunia. Osoba, która musi pokonywać tę trasę dwadzieścia kilka dni w miesiącu musi liczywć się z nie-bagatelnymi kosztami. Blisko 300 złotych wydane na bilety przy zarobkach niewiele prze-kraczających 1000 zł, to znaczny wydatek. Wielu rezygnuje z po-szukiwania praca w Toruniu. Do Bydgoszczy nie jest bliżej.

Na końcu świata niejeżdżą autobusy

Stajenczynki to nie jedyna miejscowość w powiecie toruń-skim, która nie ma bezpośred-niego połączenia autobusowego z Toruniem. Do centrum regionu nie mogą się dostać mieszkańcy Kiełpin w gminie Czernikowo, Józefowa w gminie Lubicz czy Zajączkowa w gminie Chełmża. - Mamy w powiecie „mini-region”, w którym wydajemy zezwolenia przewoźnikom na świadczenie usług transportu zbiorowego – mówi Dominik Gredecki. – W jego skład wcho-dzą miasto Chełmża, miejsco-wości leżące w ościennej gminie wiejskiej, a także gmina Łubian-ka. Wydaliśmy na tym terenie kilkanaście zezwoleń i komu-nikacja na tym obszarze działa sprawnie. W tej części powiatu mieszkańcy zainteresowani są dojazdem do Chełmży. Co zro-zumiałe, takiego zainteresowa-nia nie ma w gminie Czernikowo czy Wielka Nieszawka, bo stam-tąd kluczowe staje się połączenie z Toruniem. Kwestia ta wydaje się o tyle patowa, że samorząd powiato-wy nie ma instrumentów, które pozwalałyby na poprawę sytu-acji mieszkańców najmniejszych miejscowości. W uprzywilejowa-nej sytuacji są gminy Wielka Nie-szawka, Łysomice czy Lubicz, do których autobusy jeżdżą z dużą częstotliwością, a linia kolejowa przecina najważniejsze punkty w gminie. Do części miejscowo-ści dojeżdżają nawet autobusy MZK, czego przykładem jest li-nia nr 23 prowadząca do Złotorii. Urząd Gminy Lubicz negocjuje obecnie umowę z Urzędem Mia-

sta odnośnie świadczenia usług komunikacji podmiejskiej przez Miejski Zakład Komunikacji.

Potrzeby sobie, a rozkłady sobie

Pasażerowie jeżdżący na tra-sie Chełmża – Toruń pociągami Arriva alarmują, że częste zmia-ny rozkładów jazdy powodują ogromny chaos, a w wielu przy-padkach są zupełnie bezsensow-ne. - Nie uwzględnia się interesu podróżnych – mówi mieszkanka Chełmży dojeżdżająca pocią-giem do pracy w Toruniu. – Je-żeli zmieni się godzinę odjazdu pociągu z Torunia z 15.10 na 14.55 to połączenie tego rodza-ju staje się absurdalne. Nikt nie pozwoli pracownikowi wycho-dzić codziennie szybciej z pracy, tylko dlatego, że musi wracać do domu. Na jeden pociąg człowiek spóźnia się 5 czy 10 minut, a na następny czeka półtorej godziny. Nie przekonują tłumaczenia urzędników wskazujące, że w in-nych regionach jest dużo gorzej z komunikacją. Nie ma sektora, który tak wydatnie wpływałby na możliwości rozwoju i zdoby-cia pracy osób z małych miej-scowości, jak transport zbioro-wy. Inwestycja w tej dziedzinie zwraca się bardzo szybko, bo kolejne miejsca pracy generują dodatkowe podatki, które winny „wracać” do mieszkańców w po-staci inwestycji. Jaka jest rzeczy-wistość, każdy widzi.

Lokomotywę znają z telewizjiSą miejscowości w powiecie toruńskim, które z komunikacji zbiorowej zostały zupełnie wykluczone. Pociągi to rarytas w naszym regionie

KomentarzPaweł Pleśniar, kierownik działu rozkładów jazdy fir-my Arriva

Od grudnia na linii niebieskiej wiodącej z Grudziądza do To-runia przez Chełmżę nastąpi zmiana w dotychczasowym rozkładzie jazdy. W porozu-mieniu z Urzędem Marszał-

kowskim postanowiliśmy uruchomić połączenia, które umożliwią dojazd do pracy na drugą i trzecią zmianę. Będzie możliwy przyjazd do Torunia na godzinę 5.30 i 13.30, jak tak-że odjazd o godzinie 22.30. To najważniejsza zmiana, która nastąpi w najbliższym czasie na połączeniach realizowa-nych w obrębie powiatu to-ruńskiego przez spółkę Arriva. Nowy rozkład jazdy będzie

obowiązywał od 9 grudnia. Taka zmiana spowodowa-na jest wnioskami pasażerów, którzy chcieliby mieć możli-wość dojazdu do pracy, nie tyl-ko w godzinach porannych, ale także na kolejne zmiany. Wy-szliśmy z założenia, że musimy rozszerzyć ofertę, szczególnie w perspektywie rewitalizacji linii kolejowej Grudziądz – Chełmża, która ma nastąpić w najbliższych latach.

Na linii pomarańczowej do Sierpca przez Lubicz, Obrowo i Czernikowo nie jest plano-wane zwiększenie liczby po-łączeń. Udało nam się jednak porozumieć z innymi prze-woźnikami w sprawie kursu ze Skępego do Torunia. Pociąg przyjeżdżał będzie na dworzec Toruń Wschodni po zmianie rozkładu w okolicach godziny 6.00, a nie jak do tej pory 5.40 czy 5.20. O taką zmianę wnio-

skowali pasażerowie. W naszej ocenie liczba pociągów na tej trasie nie jest oczywiście wy-starczająca, ale jest ona wprost proporcjonalna do nakładów Urzędu Marszałkowskiego. W przypadku połączenia do Skę-pego UM w Toruniu, a na tra-sie do samego Sierpca (woje-wództwo mazowieckie) także Urzędu Marszałkowskiego w Warszawie.

Page 4: Poza Toruń nr 09

4 POZA TORUŃ, październik 2012

GMINA CHEŁMŻA

Od czego zaczął pan urzędo-wanie? Na razie zacząłem od po-działu funduszu sołeckiego. Najważniejszy plan to ożywie-nie życia społeczno-kultural-nego we wsi. Mam już pomysły, które są w fazie przygotowań. Na razie jednak nie będę ich zdradzał, póki nie będą zapięte na ostatni guzik.

Są sprawy w sołectwie, które wymagają teraz szczególnego zaangażowania? Najpilniejszą sprawą w so-łectwie jest teraz poniatówka. Chodzi o jej wykończenie oraz zagospodarowanie terenu. Ak-tualnie to największa wiejska inwestycja, którą trzeba do-kończyć.

Z jakimi sprawami miesz-kańcy mogą zgłaszać się do sołtysa? Tak naprawdę ze wszystkim. Wykonuję główne polecenia nadane przez gminy. Jestem pośrednikiem między wójtem a mieszkańcami. Najłatwiej skontaktować się ze mną pod numerem 607 508 937. Do-stępny jestem praktycznie co-dziennie po 18. Mam nadzieję, że sprawdzę się w tej roli, bo wcześniej nie miałem okazji być na podobnym stanowisku.

Sławkowo wybrało sołtysa. Został nim Dariusz Pawlak

Nowy sołtys

Blisko 390 tysięcy złotych do podziału na przyszły rok mają sołectwa w gminie Chełmża. Na zebraniach wiejskich miesz-kańcy wszystkich 28 jednostek gminy proponowali inwestycje, które warto zrealizować w 2013 roku za gminne pieniądze. To już czwarta okazja do reali-zacji ustawy o budżecie sołeckim. Fundusz poszczególnych sołectw określa się na podstawie liczby mieszkańców. Na najwięcej pie-niędzy może liczyć Grzywna, w której mieszka ponad 1150 osób. Tam sołtys ma do dyspozycji blisko 26 tysięcy złotych. Ponad trzy razy mniej dostanie Windak, gdzie mieszka 76 osób. Podstawową pozycją na liście

wydatków sołectw jest utrzyma-nie świetlic wiejskich. W tym za-wiera się zakup opału, środków czystości, a także opłaty za energię elektryczną. Niektóre z sołectw zgłosiły również potrzebę zakupu nowego wyposażenia świetlic, np. sprzętu nagłaśniającego, mebli czy naczyń. Takie wnioski wpły-nęły m. in. z Kończewic, Kiełba-sina i Nowej Chełmży. W Grzego-rzu świetlica czeka na ocieplenie sufitu, w Drzonówku mieszkańcy chcą wymienić płot wokół bu-dynku, a Zelgno planuje budowę letniej estrady przy Pastorówce. Te wszystkie inwestycje ściśle wiąże się z organizacją spotkań okolicznościowych. Chodzi rów-nież o wszelkie przedsięwzięcia

Centrum Inicjatyw Kulturalnych Gminy Chełmża, np. Dzień Ko-biet, Dzień Dziecka czy Dzień Se-niora. Najbogatsza Grzywna prze-znaczy pieniądze również na do-finansowanie tamtejszego klubu sportowego. Głuchowo natomiast inwestuje w zakup kamer do mo-nitoringu – sołectwo chce sku-tecznie zapobiegać aktom dewa-stacji. W zeszłym roku fundusz so-łecki wynosił niecałe 360 tysięcy złotych. To niewiele ponad 1% całego budżetu gminy Chełmża. Cały plan finansowy gminy po-znamy w listopadzie.

(ŁP)

Kolejny raz mieszkańcy sołectw zdecydowali, na co przeznaczą gminne pieniądze

Pieniądze w ręce mieszkańców

Łukasz Piecyk

Ostatni dzwonek dla osób, które chcą włączyć się do pro-jektu montażu baterii sło-necznych. Po unieważnio-nym przetargu Urząd Gminy Chełmża szuka nowych chęt-nych na solarne instalacje do ogrzewania wody. W czerwcu nie udało się wybrać wykonawcy, który za-kupi i zamontuje urządzenia na dachach budynków miesz-kalnych i obiektach użytecz-ności publicznej. Żadna z czterech ofert nie spełniła za-łożonych w przetargu specy-fikacji i warunków. Głównym powodem była jednak zbyt mała liczba chętnych na insta-lację kolektorów w domach. To bezpośrednio wpłynęłoby na koszt inwestycji, którą w pełni zająłby się zwycięzca przetar-gu. Przedstawione typy insta-lacji solarnych przy tak małym zainteresowaniu nie spełniłyby warunków dofinansowania od Urzędu Marszałkowskiego. Pierwotny projekt kosztował

blisko 5 milionów złotych i miał zaopatrzyć gminę w 460 instalacji solarnych. Każdy z mieszkańców pokrywałby tylko część kosztów zakupu i montażu. Instalacje solarne propono-wane przez gminę będą ogrze-wały wodę. Najpierw kolektor zbiera promienie słoneczne

wszelkiego rodzaju: bezpo-średnie, odbite od innych da-chów, a także te rozproszone przez chmury. W kolektorze znajduje się urządzenie ogrze-wane przez słońce (absorber). Ten „pochłaniacz” jednocze-śnie przekazuje swoją energię cieplną wodzie lub mrozo-odpornym płynom znajdują-

cym się w instalacji kolektora. Woda użytkowa zabiera ciepło cieczy z instalacji, a ta wraca, aby powtórzyć proces. Dostęp-ne na rynku kolektory mogą również służyć do ogrzewania wody w basenie lub schładza-nia budynków. Aby nasz ko-lektor działał sprawnie, należy zadbać o jego wydajność. Jed-nym z podstawowych warun-ków prawidłowego działania instalacji solarnej jest odpo-wiedni kąt montażu na dachu – ważne, żeby zbierał jak naj-więcej promieni słonecznych. Przeszkadzać w działaniu może również kurz i inne za-brudzenia. Zaleca się czyszcze-nie co najmniej raz w roku, bo zabrudzone baterie słoneczne mogą produkować nawet 30% mniej ciepła. Wnioski potwierdzające udział w projekcie można skła-dać do 30 listopada tego roku w Urzędzie Gminy Chełmża w pokoju nr 19. Druk wnio-sku można znaleźć na stronie internetowej gminy lub w sa-mym urzędzie.

Czarne chmury zamiast słońcaUrząd Gminy podejmuje kolejną próbę instalacji baterii słonecznych na swoim terenie

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Fot.

arch

iwum

pry

wat

ne

Pomysł muzeum motoryzacji jest w skali regionu toruńskie-go unikatowy. W Bielczynach powstaje obiekt, który będzie mógł pomieścić dziesiątki aut i innych eksponatów. Do zimy budowlańcy wykonają dach, który ma chronić blisko 900 metrów2 kubatury. Piotr Guranowski i Lech Ja-miński, pomysłodawcy projek-tu, planują finalizację inwestycji na najbliższy rok. W planach są różnego rodzaju ekspozycje, a twórcy przedsięwzięcia są po słowie z wieloma kolekcjonera-mi, którzy czekają na możliwość prezentacji „pereł” ze swoich kolekcji w przyzwoitych warun-kach. - Znam sytuację, która ma miejsce w tego rodzaju mu-zeach w całej Europie – mówi Lech Jamiński. – Ich właścicie-le nie martwią się o to, że sami

nie mają wystarczającej liczby eksponatów. Możliwość zmian ekspozycji gwarantują inni ko-lekcjonerzy, którzy doskonale rozumieją ideę przyświecającą takim projektom. Przedsiębiorca z Bielczyn buduje obiekt na bardzo dużej przestrzeni. - Moglibyśmy zbudować mniejszą halę i rozpocząć działalność muzeum szybciej – mówi Piotr Guranowski. – Jeżeli jednak projekt się uda, powstanie problem z miejscem dla nowych eksponatów. Lepiej robić coś dłużej, ale porządnie. Amatorzy motoryzacji od-najdą w muzeum w Bielczynach tylko eksponaty odrestaurowa-ne z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Proces przywracania świetności zabytkowym urzą-dzeniem z kolekcji Piotra Gu-ranowskiego trwa. Nad każdym

eksponatem pracuje kilka osób, a praca zajmuje nawet kilka miesięcy. - Zmieniają się oczekiwania osób fascynujących się motory-zacją – mówi Lech Jamiński. – Kiedyś wystarczyło znaleźć za-bytkowy obiekt, a wzbudzał on zainteresowanie bez względu na swój stan. Obecnie coraz wię-cej osób przywiązuje wagę do szczegółów i odrestaurowywa-nia w najwyższym standardzie. Eksponaty w muzeum wy-stawiane będą na nietypowym podłożu. Posadzka zostanie wykonana z różnego rodzaju materiałów przedstawiających zmiany w nawierzchni drogo-wej, które następowały przez dziesięciolecia. Znajdziemy tam kostkę drewnianą, brukową czy w końcu różne rodzaje asfaltu. Muzeum motoryzacji i drogo-wnictwa w jednym.

W Bielczynach ekspozy-cje mają zmieniać się co kilka miesięcy, a kluczem doboru eksponatów ma być tematyka. Muzeum będzie działało jako forma galerii, w której jedna wystawa zastępowana jest kolej-ną. - Przyszedłem kiedyś na ten plac i narysowałem projekt nogą – mówi żartobliwie o swo-im pomyśle Piotr Guranowski. – Zaznaczyłem skąd i dokąd ma sięgać. Pomysł jest szalony, ale jak tylko pokryjemy powierzch-nię dachem to będzie łatwiej sfi-nalizować inwestycję. Władze samorządowe wspie-rają pomysłodawców muzeum. Wójt gminy Chełmża zapraszał Piotra Guranowskiego na spo-tkania Rady Gminy, gdzie mógł on opowiedzieć o swoim kolej-nym, na pewno nie ostatnim, pomyśle. (WT)

Budowa trwa w najlepszeOtwarcie Muzeum Techniki Motoryzacji nastąpi w przyszłym roku. Fundamenty już są

Page 5: Poza Toruń nr 09

5 POZA TORUŃ, październik 2012

REGION

Tomasz Więcławski

Władze powiatu toruńskiego nie chcą oszczędzać na ni-czym. Rowerzyści w końcu przejadą się ścieżkami rowe-rowymi, a mieszkańcy Ro-gówka doczekają się remontu drogi. Pieniędzy ma starczyć na boisko i siłownię w szkole w Chełmży. Czy budżet po-wiatu jest z gumy? W najlepsze trwają rachun-ki odnośnie przyszłorocznych wpływów do kasy powiatu. Politycy chcieliby dogodzić wszystkim, ale możliwości fi-nansowe są ograniczone. Bu-dżet za poprzedni rok udało się domknąć z lekkim niedo-borem, ale długi mają wszyst-kie jednostki samorządu tery-torialnego. Powiat na tle gmin i tak wygląda nieźle. - W 2012 roku w budżecie zabrakło 11 milionów złotych – mówi Mirosław Graczyk, starosta toruński. – Powiat toruński jest w dobrej kon-dycji finansowej. Uda się zre-alizować plan budżetowy bez wzięcia dodatkowego kredytu, a nawet spłacimy część zadłu-żenia z tytułu spłaty raty kapi-tałowej wcześniejszych poży-czek. Dług powiatu zmniejszy się o ponad 800 tysięcy zło-tych.

Ścieżki rowerowe po latach

Droga rowerowa do Uni-sławia jest na ukończeniu. Na przyszły rok, jak zapewnia sta-rosta, zostaną jedynie prace

kosmetyczne. Żeby przejechać bezpiecznie na dwóch kołach do Osieka trzeba będzie jesz-cze trochę poczekać. W tym roku uda się zrealizować tylko około 30% inwestycji, a prace zostaną dokończone w 2013 roku. Środki w budżecie na fi-nalizację rozpoczętych projek-tów muszą się znaleźć. - Chcemy rozpocząć w przyszłym roku prace na dro-dze rowerowej z Torunia do Chełmży – mówi Mirosław Graczyk. – Wstępne uzgodnie-nia z gminami są, ale brakuje jeszcze pisemnych potwier-dzeń.

Pieniądze są, tylko nie wiadomo ile

Z Turzna do Rogówka prze-jechać będzie łatwiej. W sta-rostwie zakładają, że zostanie przyznane dofinansowanie na realizację „schetynówki”. Wie-loletnie oczekiwanie na reali-zację inwestycji powoduje, że wielu mieszkańców Rogówka, nie wierzy jednak w jej powo-dzenie. Także na terenie Chełmży zostaną w 2013 roku poczy-nione inwestycje. Głównym beneficjentem ma być zespół szkół. Zamiast „orlika” po-wstanie boisko wielofunkcyj-ne. Wszystko przez to, że na terenie szkoły nie ma miejsca na większy obiekt. Siłownia, która ma powstać, pomoże w rozwiązaniu problemu prze-pełnienia sali gimnastycznej w czasie lekcji w-f. W budyn-ku domu dziecka w Chełmży planowane jest zainstalowanie windy. Możliwe, że prace ruszą

już w tym roku. - W tym momencie trud-no jednoznacznie powiedzieć, które inwestycje uda się na sto procent „upchnąć” w budże-cie powiatu – mówi Mirosław Graczyk. – Realizacja szere-gu inwestycji związana jest z uzyskaniem dofinansowania zewnętrznego. Dostaliśmy już wskaźniki subwencji na przyszły rok. Już teraz jednak wiadomo, że będą one korygo-wane w lutym przyszłego roku, więc trudno określić, czy po-dana przez ministerstwo kwo-ta jest wiarygodna. Na uchwalenie budżetu Rada Powiatu ma niecały mie-siąc. Wszystkie jednostki sa-morządu terytorialnego muszą podjąć uchwałę w tej sprawie do 15 listopada. Gminy po-wiatu toruńskiego są w różnej sytuacji. Wójt Obrowa zapo-wiada uwzględnienie szeregu inwestycji w przyszłorocznym budżecie. - Gmina Obrowo się rozwija – mówi Andrzej Wieczyński, wójt gminy Obrowo. – Sytu-acja finansowa jest dobra i nie planujemy w następnym roku zmieniać polityki inwestycyj-nej. Wszystkie gminy biorą kredyty, bo tylko tak mogą realizować swoje działania. Wpływy do budżetu na rok 2013 mają być jednak pokaź-ne, stąd też uda się zrealizować kolejne projekty infrastruktu-ralne. W Urzędach Gmin unikają na razie konkretów, ale 15 li-stopada wszystko będzie jasne. Raport budżetowy z powiatu toruńskiego w jednym z kolej-nych numerów „Poza Toruń”.

W Starostwie Powiatowym w Toruniu planują przyszłoroczne wydatki. W planie finansowym znajdzie się miejsce na inwestycje?

Budżet na bogato?!

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Sezonowa wymiana opon jest konieczna, aby bezpiecznie jeź-dzić zimą. W najbliższym cza-sie wulkanizatorzy będą mieli dużo pracy. Wraz ze spadający-mi temperaturami, ustawią się kolejki w punktach wymiany opon. - Wielu kierowców decyduje się na opony całoroczne – mówi Sławek Rumiński z Auto Tymon Garaż przy ul. Niesiołowskiego w Toruniu. - Warto pamiętać, że nie ma uniwersalnych opon na każdą powierzchnię. Szczególnie zimą panują trudne warunki na drodze, z którymi opony cało-roczne nie zawsze sobie radzą. Ważne zatem, aby mieć dwa komplety ogumienia – na zimę i lato. Kierowcy zastanawiają się często, kiedy wymienić opony letnie na zimowe. Najlepiej zro-bić to, gdy temperatura spada poniżej 7˚C. Wtedy letnie ogu-mienie traci swoje właściwości. Należy pamiętać, że kupno opon zimowych to inwestycja w bez-

pieczeństwo całej rodziny. Kolejne wątpliwości dotyczą-ce wymiany ogumienia poja-wiają się podczas montażu: czy zamontować cztery opony zimo-we, czy zdecydować się tylko na montaż dwóch takich opon, a na drugiej osi pozostawić opony używane latem. - To tak, jakby założyć zimą trampek na lewą nogę - uśmie-cha się Sławek Rumiński z Auto Tumon Garaż przy ul. Niesio-łowskiego w Toruniu. - Wpro-wadzając opony zimowe tylko na jednej osi, zmieniamy charakte-rystykę prowadzenia pojazdu. W konsekwencji samochód jest nieprzewidywalny, co zwiększa prawdopodobieństwo kolizji. Pełną kontrolę nad prowadze-niem auta zyskujemy tylko wte-dy, kiedy wymienimy cztery opony na zimowe. Wyjątkowo szybki i spraw-nie działający warsztat wymia-ny ogumienia czeka przy ul. Niesiołowskiego w Toruniu – Auto Tymon Garaż.

Czas na zimówki!Nadchodzi czas na wymianę ogumienia na zimowe

Od niedawna czytelnicy Po-wiatowej i Miejskiej Biblio-teki Publicznej w Chełmży mogą korzystać z windy. To jedna z ostatnich inwestycji, które skończono w miejskiej książnicy. Zamontowana zewnętrzna winda to kolejne z przedsię-wzięć, które ma dostosować placówkę do potrzeb osób niepełnosprawnych. Urządze-nie wzbogaci prowadzony już wcześniej program moder-nizujący bibliotekę pod tym kątem. Burmistrz Chełmży zapowiada jednak kolejne in-westycje. - Będziemy aplikować m. in. o pieniądze na wymianę okien oraz elewację – mówi Jerzy Czerwiński. – Cichym marzeniem w pierwotnym planie modernizacji jest pawi-lon wystawowy, który zapew-niłby warunki techniczne dla zwiedzających, a jednocześnie moglibyśmy zadbać o bezpie-czeństwo eksponatów.

Taki pawilon pozwoliłby na zwiększenie obszaru, który zajmuje Miejska Izba Muzeal-na. Kolekcja tworzona przez mieszkańców Chełmży po-większyła się w ostatnich ty-godniach o kolejne eksponaty. Zazwyczaj pochodzą one ze zbiorów i dzięki pasjom miesz-kańców. - Mamy tutaj kółka rzeź-biarskie czy hafciarskie. Trud-no nie docenić ich potencjału – dodaje Jerzy Czerwiński. Projekt obejmuje również pokrycie dachu budynku bi-blioteki oraz wymianę insta-lacji centralnego ogrzewania. Kwota 130 tysięcy złotych prze-znaczonych na prace remonto-we pochodzą z dotacji Mini-sterstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego przy wsparciu finansowym Starostwa Powia-towego w Toruniu oraz Burmi-strza Miasta Chełmży.

(ŁP)

Chełmżyńska biblioteka przechodzi szereg prac remontowych, a burmistrz ma plany na kolejne inwestycje

Windą po książki

Page 6: Poza Toruń nr 09

6 POZA TORUŃ, październik 2012

MIASTO CHEŁMŻA

Łukasz Piecyk

Blisko 70 osób stanęło w szranki o Puchar Burmistrza Miasta Chełmża Jerzego Czerwińskiego w wyścigu kolarskim. Honoro-wy start zainaugurowali olim-pijczycy z Londynu – Michał Gołaś i Michał Kwiatkowski. Kolarze przyjechali do Chełm-ży na zaproszenie Uczniowskie-go Klubu Sportowego „Dwójka” Chełmża. Obecność zawodow-ców miała być niespodzianką dla uczniów z okolicznych podsta-wówek, którzy startowali w kolar-skich zmaganiach. - Nasi olimpijczycy to wyjąt-kowo przesympatyczne osoby. Najmłodsi mogli bez problemu zdobyć autografy, a sami kola-rze zostali u nas na trochę dłużej niż tylko na oficjalne otwarcie – mówi Jerzy Czerwiński, bur-mistrz Chełmży, który oficjalnie otworzył sportowe zmagania. To druga edycja miejskiego

wyścigu. W tym roku na starcie pojawiło się jeszcze więcej osób niż przed rokiem. - Cieszy fakt, że są osoby, które chcą poświecić wolną sobotę, aby w sposób aktywny spędzić czas na świeżym powietrzu a przy tym sprawdzić swoje umiejętności z innymi koleżankami i kolegami podczas rywalizacji sportowej – mówił Krzysztof Dembiński, trener UKS „Dwójka” Chełmża. - Mam nadzieję, że z grona star-tujących tu zawodników znajdzie się parę osób, które będą chciały dalej doskonalić się w kolarstwie już nieco bardziej profesjonalnym reprezentując UKS „Dwójka” Chełmża w lidze wojewódzkiej. - Kolarstwo to sport nie dla mięczaków. Trening jest bardzo trudny i wyczerpujący – mówił na rozpoczęciu wyścigu Michał Gołaś, tegoroczny Mistrz Polski w kolarstwie szosowym. Patronat nad wyścigiem objął burmistrz Chełmży.

Wyścig kolarski wpisał się na stałe w kalen-darz imprez sportowych w Chełmży

Olimpijski start

Łukasz Piecyk

Ponad 90 studentów zainaugu-rowało rok akademicki na chełmżyńskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Instytucja, którą burmistrz planował od lat, w końcu znalazła swój finał. Z założenia ma umożliwić eduka-cję, którzy ustawowy obowiązek szkolny mają dawno za sobą. Rozpoczęcie roku zaczęło się od wręczenia indeksów oraz wykładu inauguracyjnego. Na uroczystości pojawiła się m. in. dr Alicja Kozubska, prorektor Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy. To właśnie ta uczel-nia będzie prowadziła zajęcia na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Teraz kadra WSG czeka na blisko setkę studentów. Wbrew nazwie chełmżyńskiej „uczelni” z eduka-cyjnej oferty miasta skorzystały również młodsze osoby. - Mówię, że to Uniwersytet Dobrego Wieku, bo rozpiętość wiekowa jest naprawdę spora – mówi Jerzy Czerwiński, bur-mistrz Chełmży. – Z taką formą zajęć spotkałem się w Poznaniu, gdzie sam studiowałem. Taka in-stytucja była moim marzeniem od dawna. Okazja nadarzyła się przy okazji porozumienia z WSG. Zajęcia będą odbywały się w Chełmżyńskim Ośrodku Kultury przez cały rok akademicki w ukła-dzie semestralnym. Raz w miesią-cu studenci będą uczestniczyć w wykładach i ćwiczeniach. Jedyna opłata to 50 złotych za półrocze nauki. Pozostałe koszty pokrywa

miasto. UTW w Polsce ma blisko czterdziestoletnią tradycję. Dla WSG to dwudziesta umowa na prowadzenie tego typu przedsię-wzięcia w województwie. Bur-mistrz zapewnia, że warunki uczelni są fantastyczne, a samo miasto zyska na promocji aktyw-ności intelektualnej w każdym wieku. Zapowiada także starania o granty zewnętrzne na potrzeby Uniwersytetu. Same zajęcia są rozpisane te-matycznie. Będą dotyczyły m. in. obsługi komputera, nauki języ-ków obcych, zdrowego żywienia, a także turystyki. Z perspektywy studentów najważniejsze jest to, że będą mogli wpływać na formę i treść zajęć. Na ćwiczeniach razem

z prowadzącym wypracują zasady i przebieg nauki. - O ile jako młodzi ludzie mamy o wiele więcej energii i sił do zdobywania wiedzy, o tyle później nasza percepcja zwiększa się dzięki doświadczeniu – dodaje burmistrz. – Niektórzy ze swoimi placówkami związują się na wiele lat, czego i naszemu UTW życzę. W przypadku pytań o ewen-tualne dołączenie do listy stu-dentów, należy kontaktować się z Powiatową i Miejską Biblioteką Publiczną w Chełmży pod nume-rami  56 675 61 33 lub 56 675 61 15. Status WSG przewiduje również możliwość uczestnictwa w poje-dynczych zajęciach po uiszczeniu jednorazowej opłaty.

Oczekiwany od lat Uniwersytet Trzeciego Wieku zainaugurował działalność

Z indeksem w Chełmży

Fot.

Krz

yszt

of D

embi

ński

Fot.

Urz

ąd M

iast

a C

hełm

ża

Page 7: Poza Toruń nr 09

7 POZA TORUŃ, październik 2012

REGION

Gmina Wielka Nieszawka, jako jedna z 20 w kraju, została do-ceniona w XIII edycji konkursu Budowniczy Polskiego Sportu. Tytuł Inwestora na Medal oso-biście odebrał wójt Kazimierz Kaczmarek w czasie gali zorga-nizowanej na Stadionie Narodo-wym Warszawie. Wyróżnienia przyznawane są od 1999 r. w trzech kategoriach: firmy projektowe, wykonawcze, inwestorzy publiczni oraz pry-watni i administratorzy obiektów sportowo – rekreacyjnych. Budowniczy Polskiego Sportu jest jedynym konkursem w Pol-sce, w którym po analizie osią-gnięć przyznaje się wyróżnienia za realizację obiektów sporto-wych i rekreacyjnych. W związku z tym, że wśród nagrodzonych znalazły się obiekty powstałe na Euro 2012 – na miejsce rozdania nagród wybrano Stadion Narodo-wy w Warszawie. Gościem hono-rowym był Olimpijczyk – Robert

Korzeniowski. –   Tytuł został przyznany za całokształt działalności na rzecz rozwoju infrastruktury sportowej i rekreacyjnej na terenie gminy, co wiąże się z rozwoju sportu i rekreacji dzieci, młodzieży oraz społeczności lokalnej, ze szcze-gólnym uwzględnieniem budo-wy Centrum Sportu i Rekreacji Olender – uzasadnia przyznanie nagrody przewodnicząca Komisji Weryfikacyjnej Konkursu, Danu-ta Burzyńska. Gminę zarekomendował wy-konawca generalny, projektant oraz członkowie komisji, którzy są doradcami do spraw inwestycji sportowych, z kolei pływalnię – Czesław Sokołowski z Polskiego Związku Pływackiego. Konkuren-cja z roku na rok jest coraz więk-sza, w tym roku marszałkowie województw nominowali około 180 obiektów.

(MK)

Centrum Sportu i Rekreacji nagrodzoneOlender na podium

Tomasz Więcławski

Para prezydencka patronuje konkursowi „Dobry Klimat dla Rodziny”. O jedną z na-gród walczy Starostwo Po-wiatowe w Toruniu, które po-stawiło na komfort petentów załatwiających sprawy w urzędzie. Wejście z wózkiem do budynku starostwa nie jest już problemem. Ułatwienia dla rodziców przychodzących do urzędu z małymi dziećmi są pomysłem Malwiny Rouby, naczelnik Wydziału Rozwoju i Projektów Europejskich. Pomysł wymusi-ło życie, gdyż wielu opiekunów miało ogromne trudności z za-łatwianiem koniecznych spraw w starostwie z dzieckiem na ręku. - Zależało nam nie tylko na tym, żeby w urzędzie znalazł się kącik dla dzieci, ale także by był on wyjątkowy – mówi Agnieszka Niwińska, rzecznik prasowy Starostwa Powiato-wego w Toruniu. – Zadbaliśmy o to, by projekt i wykonanie pokoiku „Skrawek Nieba” po-wierzyć wysokiej klasy pro-fesjonalistom. Dyplomowani artyści, państwo Ludmiła Ty-mińska-Widmer i Andreas Widmer sami są rodzicami, dzięki temu bardzo dobrze zrozumieli istotę problemu i trafnie odpowiedzieli na po-trzeby naszych małych klien-tów i ich rodziców.

Urzędnicy pozyskali do re-alizacji przedsięwzięcia wielu sponsorów, bez których reali-zacja idei byłaby trudna. Uro-czyste otwarcie części urzędu przeznaczonej wyłącznie dla interesantów odbyło się 26 maja 2011 roku. Prace trwały pół roku, ale efekt został doce-niony. Konkurs „Dobry Klimat dla Rodziny” stał się okazją do zaprezentowania osiągnięć szerszej publiczności. - Startujemy w tym konkur-sie w kategorii otwartej – mówi Agnieszka Niwińska. – Prze-szliśmy pierwsze konkursowe sito. Ogłoszenie ostatecznych wyników nastąpi w ostatnim kwartale tego roku. Konkurencja jest duża, bo w tej samej kategorii do dalszej

oceny zostało zakwalifikowa-nych ponad 130 kandydatur. „Skrawek Nieba” nie jest jed-nak bez szans. Projekt zreali-zowany w starostwie składa się z kilku elementów. Szero-kie, automatycznie rozsuwane drzwi wejściowe pozwalają wejść do urzędu z wózkiem dziecięcym. Kuchnia wyposa-żona w mikrofalówkę ułatwia nakarmienie niemowlaków bez konieczności powrotu do domu. W pokoiku rodzi-ca i dziecka znajduje się także przewijak dla najmłodszych petentów. Zlokalizowanie punktu na parterze zapewnia jego funkcjonalność i ułatwia rodzicom opiekę nad dziećmi podczas wizyty w Starostwie Powiatowym w Toruniu.

Urzędnicy starają się przychylić maluchom nieba. Udogodnienia dla rodziców z dziećmi zostaną docenione w prezydenckim konkursie?

Całą rodziną do starostwa

Fot.

Star

ostw

o Po

wia

tow

e w

Tor

uniu

Kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Czernikowie

ogłasza

konkurs na stanowisko - główny księgowy w wymiarze - etat

Szczegóły wymagań konkursu na stronie www. czernikowo.pl

w zakładce “GOPS” lub “PRACA”.

Page 8: Poza Toruń nr 09

8 POZA TORUŃ, październik 2012

GMINA LUBICZ

Tomasz Więcławski

Ulice Lubicza Górnego zamieni-ły się w w arenę zmagań kolar-skich. Każdy chętny mógł spró-bować sił w jeździe na dwóch kołach, ale niewielu udało się dotrzymać tempa zawodowcom. Michał Kwiatkowski wygrał V Kryterium Asów. Impreza cyklistów ma pięcio-letnią tradycję. Zmagania przy-ciągają z roku na rok coraz więcej kibiców, a poziom zmagań jest coraz wyższy. Na starcie pojawili się w tym roku jedni z najbardziej utalentowanych polskich kolarzy – Michałowie Gołaś i Kwiatkow-ski. Zaproszenie kolarzy grupy Omega Pharma było możliwe dlatego, że zaczynali przygodę z tą dyscypliną w regionie toruńskim. Zanim jednak wystartował wy-ścig elity, swoich sił mogli spróbo-wać kolarze-amatorzy. Na starcie zmagań odbywających się 14 paź-dziernika stanęło wielu młodych adeptów tej dyscypliny z klubów kolarskich z całego regionu. Zawodnicy rywalizowali w wielu kategoriach wiekowych. Zmagania zainaugurowali żacy, ale największym zainteresowa-niem licznie zgromadzonej pu-bliczności cieszył się wyścig eli-ty. Różne były długości trasy. W kategorii turystycznej mężczyzn trzeba było przejechać cztery okrążenia, a zawodowcy mieli do pokonania dwadzieścia pętli. - Na koniec sezonu warto przy-

jechać i promować kolarstwo w rodzinnych stronach – mówi Mi-chał Kwiatkowski, kolarz Omega Pharma. – Trudno porównywać takie zawody do Tour de Pologne czy Igrzysk Olimpijskich, ale za-wsze z chęcią angażuje się w takie przedsięwzięcia. Kibice oblegali olimpijczyków z Londynu. Każdy chciał mieć pamiątkowe zdjęcie i autograf. Wyniki zmagań stały się sprawą drugorzędną. Michał Kwiatkowski okazał się jednak bezkonkurencyjny. W pokonanym polu zostawił wszyst-kich uczestników wyścigu elity. Tempa nie dotrzymał mu nawet kolega z zespołu – Michał Gołaś. Szóste miejsce Gołasia może dzi-wić, ale można je potraktować z przymrużeniem oka. Na podium poza Kwiatkowskim stanęli kola-rze TKK Pacific Toruń – Łukasz Wiśniowski i Paweł Franczak. Gość honorowy imprezy, poseł Janusz Dzięcioł, dał dobry przy-kład innym i sam wsiadł na rower. W wyścigu w klasie turystycznej zajął 10. miejsce, ale co najważ-niejsze, nie przyjechał na metę ostatni. W tej kategorii wygrał Robert Lewandowski. Triumfatorami wyścigów ju-niorów młodszych okazali się reprezentująca KS Romet Byd-goszcz Natalia Zyś oraz kolarz toruńskiego Pacificu Piotr Sta-nisławek. Pierwszy na kresce w wyścigu juniorów był kolejny reprezentant klubu kolarskiego z Torunia – Tomasz Grabarek.

Każdy fan kolarstwa marzy o spotkaniu i zmierzeniu się z prawdziwymi mistrzami. Okazja była w Lubiczu

Pościg za olimpijczykami

Świetlica środowiskowa w Gra-bowcu działa od dwóch lat. Najmłodsi mają możliwość rozwijania swoich talentów i poznawania województwa ku-jawsko-pomorskiego. Na razie nie jeżdżą daleko, ale wizyta w Juraparku jest dla sześciolatka wielkim wydarzeniem. Do końca września realizowa-ny był w Grabowcu projekt „Za-jęcia dzieci młodszych”. Finanse na lekcje prowadzone w świetlicy środowiskowej i wyjazdy dzieci pochodziły z funduszu sołeckie-go. - Szesnaścioro dzieci w wieku od 3 do 10 lat pod opieką wykwa-lifikowanego nauczyciela reali-zowało program zgodny z me-todyką szkolną – mówi Danuta Wojciechowska, sołtys Grabow-

ca. – Zajęcia miały skończyć się w sierpniu, ale została nadwyżka pieniędzy, którą spożytkowaliśmy na kolejnych kilka spotkań we wrześniu. Z funduszy wygospo-

darowanych na ten projekt zosta-ły zakupione wszystkie niezbędne pomoce dydaktyczne do świetlicy – bloki, kredki czy farby. Projekt realizowany był na

dwóch płaszczyznach. Jedna za-kładała zajęcia prowadzone przez nauczyciela w budynku świetlicy, a drugą była organizacja wycie-czek tematycznych. Przez nie-spełna pół roku trwania projektu udało się sołtys Grabowca zorga-nizować sześć wyjazdów. W ro-dzinnej miejscowości dzieci były w stadninie Młyńska Struga i sali bankietowej Poranna Rosa. Jazda na koniach była nie lada atrakcją podobnie jak nauka żonglerki i robienia baniek mydlanych. - Największym zainteresowa-niem dzieci cieszyła się wycieczka do Parku Jurajskiego w Solcu Ku-jawskim – mówi Danuta Wojcie-chowska. – Wiele dzieci nigdy nie było jeszcze w takim miejscu. Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie oraz

Żywe Muzeum Piernika w To-runiu to dwa kolejne przystanki eskapad najmłodszych mieszkań-ców Grabowca. Koniec projektu nie oznacza jednak, że zajęcia dla dzieci zosta-ną zakończone. W ramach świe-tlicy środowiskowej planowane są lekcje angielskiego i niemiec-kiego, które uzupełnią edukację pobieraną w szkole. W Grabow-cu nie ma szans na orlika, ale z funduszu sołeckiego zostanie wyremontowane boisko nieopo-dal bloków mieszkalnych. Piłko-chwyty i atestowane bramki już są, a na wiosnę posiana zostanie murawa. Koszt inwestycji nie jest wielki, a bezpieczeństwo i kom-fort gry znacznie wzrosną.

(WT)

Animatorem kultury może być sołtysZa sołeckie fundusze Grabowca - wycieczka dla dzieci do Juraparku w Solcu

Fot. Urząd Gminy Lubicz

Fot.

Mac

iej P

agał

a, M

aria

Lew

ando

wsk

a

Page 9: Poza Toruń nr 09

9 POZA TORUŃ, październik 2012

GMINY ŁUBIANKA I ŁYSOMICE

Agnieszka Kapela

Dzięki pomocy dobrych ludzi, przetrwali lipcową nawałnicę, która zabrała im dach nad gło-wą. Ale nie wiedzą, czy równie spokojnie przetrwają zimę. Nadstawiona część piętra, nowy dach z czerwonej blachy, krzątający się budowlańcy – wy-gląda na zwykły remont domu. Ale Maria i Andrzej Pawlikowscy z Brąchnowa wcale go nie plano-wali. Lipcowa nawałnica zmiotła z ich domu dach i część murów. Po czterech miesiącach wciąż nie wrócili do normalności. Maria Pawlikowska wraca do wydarzeń z 7 lipca niechętnie – nie chce ich ponownie prze-żywać. Była sobota, około godz. 23.00. Burza, deszcz i wiatr nie dawały spać, więc chodziła po domu, prosząc o boską opiekę. – I wtedy nagle huk, trzask i swąd spalonego drewna, pewnie z tego drzewa – Maria pokazuje na kikut po drugiej stronie drogi. O 23.20 nie miała już dachu. Wraz z nim zerwało też część mu-rów rodzinnego domu, wybudo-wanego jeszcze w latach 50. Stary, drewniany strop zaczął przecie-kać. Woda wlewała się do środka, niszcząc kolejne pomieszczenia. – Na początku nawet nie da-łam rady się ubrać – opowiada. – Siedziałam na wersalce, rzeczy leżały na fotelu obok, a ja jakbym ich nie widziała. Chciałam za-dzwonić do sąsiada, ale nie mo-głam znaleźć numeru w komórce. Wreszcie, zupełnie przypad-kowo, połączyła się z sołtysem Brąchnowa, Adamem Noworac-

kim. Ten dotarł około północy. Pieszo, bo poprzewracane drzewa uniemożliwiały przejazd. Zaczęli działać. Bardzo pomógł sąsiad z rogu, strażak, który sam walczył z wlewającą się oknami do domu wodą. Jakoś dojechał do Pawli-kowskich ciągnikiem. Potem po-jawili się inni. Strażacy i zwykli ludzie oczyścili drogę i przykryli dom specjalną folią. Przyjechali wójt Łubianki, Jerzy Zająkała i sztab antykryzysowy.

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie

Maria i Andrzej Pawlikowscy także później nie zostali ze swoim nieszczęściem sami. Dwa dni po nawałnicy kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, Ja-nusz Brzoska przywiózł przyzna-ne na odbudowę pieniądze. W sumie 10 tys. zł., które miały mieć swoje pokrycie w rachunkach. Podobnie jak wsparcie finansowe z województwa – w trzech tran-szach – łącznie 20 tys. zł. Pomagali też zwykli ludzie. Pożyczali i załatwiali, co potrze-ba. Cieśle za darmo zrobili dach, kolega ze szkoły przyjechał nie-spodziewanie i za wstawienie czterech nowych okien nie wziął ani złotówki, jedna z sąsiadek przynosiła obiad, sąsiad, który sam musiał naprawiać zniszczony dach obory, był gotowy dać cegły, jeśli tylko by ich brakowało. Pieniądze na pomoc zbierał ksiądz w kościele, parę osób przy-niosło je też wprost do domu. – Jestem wdzięczna wszyst-kim – mówi. – Nie myślałam, że

ludzie mogą się tak zjednoczyć. Bo człowiek przechodzi, mówi „dzień dobry”, „dzień dobry”, ale dopiero, jak coś się stanie, widzi, że ma na kogo liczyć.

Wszystko jest takie drogie

Najgorsze już za nimi, jednak zmartwień wciąż nie brakuje. Ze starego domu zostały właści-wie tylko fundamenty i pękają-ce mury, które należało zalepić. Trzeba naprawić ściany i sufity, położyć nowe podłogi, zainstalo-wać centralne ogrzewanie, kupić meble, bo w stare wszedł grzyb... Prace wewnątrz domu trwają i potrwają pewnie jeszcze długo. – Żałuję, że nie zdecydowa-łam się tego wyburzyć i postawić wszystkiego od nowa – wzdycha Maria Pawlikowska. – Pewnie byłoby taniej, ale chcieliśmy jak najszybciej zacząć remont, była zgoda nadzoru budowlanego…

Ceny – teraz to one przerażają najbardziej. Dwadzieścia tysięcy złotych otrzymane z wojewódz-twa kosztował sam dach, 10 tys. złotych z gminy pochłonęły ma-teriały na wykończenie wnętrza domu. A on wciąż nie jest zaizo-lowany. Do tego potrzeba 32 płyt OSB i waty szklanej lub wełny mineralnej. Maria Pawlikowska wylicza, że to wydatek 5–6 tys. złotych. Nie stać jej na zabezpieczenie przed zimnem 90 metrów po-wierzchni swojego domu. Dla-tego z niepokojem wchodzi na strych, patrzy na blachę dachu, bez żadnej izolacji od środka i na spróchniałe, zawilgocone de-ski – resztki starego stropu, które mogą zapaść się w każdej chwili.

Kto gotów jest pomóc bohaterom re-portażu, prosimy o kontakt z naszą

redakcją pod numerem: 537 049 739 lub adresem mailowym: [email protected]

Fot.

Tytu

s Sza

belsk

i

Dom szczęścia w nieszczęściuPomogło im wielu, za co dziękują. O dalszą pomoc już nie proszą, choć powinni

Inauguracja zajęć filii uniwer-sytetu w Łysomicach odbędzie się 30 października. Studenci--seniorzy będą mogli uczest-niczyć w wykładach prowa-dzonych przez pracowników Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy. Pięćdziesiąt zło-tych za semestr to niewygóro-wana cena. W ramach zajęć Uniwersy-tetu Trzeciego Wieku planowa-nych jest w roku akademickim 2012/2013 sześć wykładów. Se-niorzy będą mogli poszerzyć swoją wiedzę w zakresie PR i komunikacji interpersonalnej w ramach wykładów „PR na we-soło – moda czy konieczność” i „Co ułatwia i co utrudnia relacje między ludźmi”. Będą też zajęcia poświęcone własnemu portreto-wi Polaków czy atrakcjom tury-stycznym naszego województwa. Organizatorzy czekają na wszystkich chętnych, którzy zechcą uczestniczyć w przygo-towanym projekcie. Poza wy-kupieniem zajęć na cały rok akademicki istnieje możliwość wybrania jednego bądź dwóch wykładów z dostępnej oferty. Zapisy prowadzone są przez Gminną Bibliotekę Publiczną i Centrum Animacji Kultury. Od października w bibliotekach gminnych prowadzona jest także akcja pt. „Aktywizacja miesz-kańców obszarów wiejskich po-przez edukację w zakresie nauki języków obcych”. Zajęcia po-trwają do czerwca 2013 roku.

(WT)

Seniorzy studenci

W Łysomicach trwają zapisy

Page 10: Poza Toruń nr 09

10 POZA TORUŃ, październik 2012

REGION

Monika Olender

Historia Aleksandrowa Ku-jawskiego toczy się wokół za-bytkowego dworca kolejowe-go. Już dawno temu obiekt popadł w ruinę. Miasto do-kłada wszelkich starań, aby pozyskać pieniądze na jego remont. Kiedy uda się zreali-zować piękne wizje zagospo-darowania budynku? Budynek dworca kolejowe-go to największa duma mia-sta. Polskie Koleje Państwo-we przekazały obiekt gminie miejskiej dopiero w 2008 roku. Wcześniej samorząd nie mógł podjąć żadnych decyzji do-tyczących modernizacji alek-sandrowskiego dworca, a PKP nie miało na to pieniędzy. W chwili przejęcia przez władze miejskie obiekt był w bardzo złym stanie technicznym. Na rozpoczęcie prac renowacyj-nych czekały szczególnie ro-dziny, które mieszkają w bu-dynku dworca. Minęły cztery lata, odkąd zabytek jest wła-snością miasta. Mieszkańcy niecierpliwią się. Uważają, że dworzec jest wizytówką Alek-sandrowa Kujawskiego. Co do tej pory udało się zrobić? – Pierwsze prace remonto-we na dworcu kolejowym roz-poczęły się jesienią 2010 roku – relacjonuje Andrzej Cieśla, Burmistrz Miasta Aleksan-

drowa Kujawskiego. – Musia-ły jednak zostać poprzedzone opracowaniem programu kon-serwatorskiego, który został zakończony jesienią 2011 roku. Dotyczy on wszystkich doku-mentów obiektu dworcowego poza częścią pałacową, czyli mieszkaniami pracowników kolei. Prace remontowe przewi-dują całkowitą wymianę po-krycia dachu na blachę tytano-wo-cynkową wraz z remontem więźby dachowej, a także izo-lację ścian oraz remont ele-wacji. Wymianie ulegną także otwory okienne i drzwiowe.

Miasto planuje również re-mont wnętrza i zagospodaro-wanie pomieszczeń wewnątrz budynku na potrzeby Bibliote-ki Miejskiej, organizacji poza-rządowych, szkoły muzycznej, muzeum wiejskiego, infor-macji turystycznej oraz lokali usługowo-rekreacyjnych. Do tej pory udało się zmo-dernizować wejście główne na dworzec, czyli westybul i portyk. Miasto odebrało dofi-nansowanie od wojewódzkie-go konserwatora zabytków w wysokości 120 tys. złotych. Z budżetu marszałka wojewódz-twa otrzymało z kolei 200 tys.

złotych na remont dachu nad salą restauracyjną, który został zakończony w listopadzie 2011 roku. – Otrzymaliśmy stosun-kowo niewielkie kwoty dofi-nansowania – mówi Andrzej Cieśla. – W obecnym etapie prac, który rozpoczął się kilka dni temu i potrwa do połowy przyszłego roku chcemy wy-korzystać środki przewidziane na rewitalizację w wysokości 2,5 mln złotych. Przygotowu-jemy ponowny wniosek do ministerstwa kultury o środki na remont dachu, elewacji i zabytkowego holu głównego. Będzie to koszt ok. 1,5 mln złotych. Jeśli uda się pozyskać dodatkowe środki, to oczywi-ście prace remontowe nabiorą większego tempa. Szacunkowy koszt odre-staurowania części dworcowej wyniesie 10 mln złotych, na-tomiast części pałacowej – 14 mln złotych. – Trudno przewidzieć, kie-dy zakończy się remont, bo to zależy od uzyskanych środków zewnętrznych – dodaje An-drzej Cieśla. – Budżetu miasta nie stać na tak duże wydatki. Sądzę, że w sprzyjających oko-licznościach będziemy mogli wyremontować mieszkalną część dworca w ciągu najbliż-szych trzech lat.

Aleksandrowski dworzec popadł w ruinę. Miasto stara się przywrócić jego dawną świetność

Zrujnowana perła czeka na ratunek

Fot.

Mac

iej P

agał

a

Dwaj mieszkańcy powiatu aleksandrowskiego uprawiali i wytwarzali środki odurzają-ce. Na podstawie informacji od funkcjonariuszy z toruń-skiego CBŚ przygotowano akcję, dzięki której mężczyź-ni trafili za kraty aresztu. Najpierw ciechocińscy po-licjanci zatrzymali 25-latka, kierującego oplem, do rutyno-wej kontroli. Na miejscu pasa-żera siedział 24-letni mieszka-niec Ciechocinka. Mundurowi znaleźli przy nim 0,58 gram marihuany i 3,23 gram amfe-taminy. Następnie przeszukali miejsce zamieszkania męż-czyzn. Jak się okazało, marihu-ana rosła na polu kukurydzy. Policjanci znaleźli tam siedem krzaków konopi indyjskich. Z kolei w domu 24-latka było 14,08 gram marihuany i 22,49 gram amfetaminy. Mężczyźni usłyszeli już zarzuty. Młodszy odpowie za wytwarzanie i posiadanie środków odurzających, nato-miast jego starszy kolega za uprawy środków odurzają-cych. Policjanci złożyli wnio-sek o tymczasowy areszt dla obu sprawców. Mogą trafić do więzienia nawet na osiem lat.

(MO)

Siedem krzaków

W kukurydzy uprawiali marihuanę

Page 11: Poza Toruń nr 09

11 POZA TORUŃ, październik 2012

GMINY CZERNIKOWO I OBROWO

Tomasz Więcławski

Przeżył dwie wojny światowe. Żył w czasie rodzącego się i upadającego komunizmu. Pamięta stan wojenny i okrą-gły stół. We wrześniu skoń-czył 100 lat. Słuch już nie do-maga, ale sprawności umysłowej pozazdrościłby mu niejeden młodzian. Stanisław Rygielski urodził się w 1912 roku. Jak zamierz-chłe to czasy może świadczyć fakt, że Polska była wtedy jeszcze pod zaborami. Setną rocznicę urodzin mieszkańca gminy Obrowo godnie uczciła rodzina i lokalni samorządow-cy. Zgodnie z tradycją obchody urodzin nie mogły obejść się bez mszy dziękczynnej kon-celebrowanej w obrowskim kościele przez ks. Tadeusza Lewandowskiego. Dużo łask bożych i żelaznego zdrowia to życzenia padające najczę-ściej. Władze gminy postano-wiły uczcić piękny jubileusz

stosownymi upominkami. Wrażenie robił kosz z setką czerwonych róż. Sam papież Benedykt XVI złożył życzenia. List od głowy Kościoła odczy-tał proboszcz miejscowej para-fii. Życie Stanisława Rygiel-skiego od początku związane jest z gminą Obrowo. Żona jubilata niestety nie doczekała jego setnych urodzin. Zmarła dwa lata temu w wieku 84 lat. Sześćdziesiąt pięć lat wspólne-go życia to jednak rzecz obec-nie rzadko spotykana. - Tata od dziecka był zwią-zany z rolnictwem i dekar-stwem – mówi Barbara, córka pana Stanisława. - Zawsze ce-chowały go spokój, wyważenie i optymizm, które pozwoliły mu doczekać tak pięknego ju-bileuszu. Ojciec ma niezwykle wesołe usposobienie do ludzi i świata. Znajomi jubilata wskazują, że ma on wielkie serce i duszę prawdziwego artysty. Ręczne i wymagające niezwykłej precy-zji prace to konik Stanisława

Rygielskiego. W wieku stu lat trudno je już wykonywać, ale skłonności do ładu i porządku pozostały. - Dziadek chętnie opowiada o wydarzeniach z czasów woj-ny – mówi wnuk Waldemar. – Opisuje je bardzo dokładnie, z dbałością o detale. Historia o przechowywaniu w czasie woj-ny w stodole drewnianej figur-ki św. Jana jest znana w całej okolicy. Od 11 lat w miejscu wła-snoręcznie wykonanej przez Stanisława Rygielskiego figury stoi murowana replika. Naj-starszy mieszkaniec gminy Obrowo chętnie do niej space-ruje. Kawałek smacznego mięsa, własnoręcznie wędzona kieł-basa czy kieliszek nalewki z bzu to dość prosta recepta na długowieczność. Humor i na-stawienie do życia są jednak niezbędnymi dodatkami. Sole-nizantowi gratulujemy piękne-go święta i życzymy kolejnych, przeżytych w zdrowiu i pogo-dzie ducha, lat!

Sto lat to za mało!Problem z toastami może mieć niedługo rodzina Stanisława Rygielskiego. Każdy chciałby mieć jednak tylko takie problemy

Fot.

Urz

ąd G

min

y O

brow

o

Rondo donikąd

Łukasz Piecyk

Krajowa „dziesiątka” dzieli Czernikowo na dwie części - na bezradnych mieszkańców i wszechwładnych urzędników Generalnej Dyrekcji Dróg Kra-jowych i Autostrad. Gdzie pro-wadzi ścieżka wzdłuż drogi nr 10? Na pewno nie do ronda.

Rondo w Czernikowie miało zastąpić skrzyżowanie krajowej „dziesiątki” ze Szczecina do War-szawy z ulicami Słowackiego i Zygmuntową. Mieszkańcy narze-kają, że to niebezpieczne miejsce. Rada Gminy podjęła decyzję pro-ponującą utworzenie tam ronda osiem lat temu. Czemu rondo nie powstało?

- Jesteśmy zależni od decyzji GDDKiA. Sami nie możemy nic z tym zrobić – rozkłada ręce Da-riusz Zagrabski, zastępca wójta.

GDDKiA tłumaczy, że nie wi-dzi uzasadnienia dla budowy ron-da.

- Tego typu skrzyżowanie bu-duje się w przypadku występo-wania porównywalnych natężeń ruchu na wszystkich wlotach, a w tym przypadku nie ma takiej sytuacji – mówi Tomasz Okoński, rzecznik prasowy bydgoskiego oddziału GDDKiA.

Na niekorzyść ronda przema-wiają także policyjne statystyki. Według danych Wydziału Ruchu

Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Toruniu w tym roku w Czernikowie doszło do 22 zda-rzeń drogowych. Na skrzyżo-waniu z „dziesiątką” tylko trzy – dwie kolizje i jeden wypadek.

- Na tej podstawie nie można stwierdzić, że to szczególnie nie-bezpieczne miejsce – informuje Paweł Jankowski z WRD KMP w Toruniu.

- Złożyliśmy wniosek o „sche-tynówkę” od ulicy Słowackiego wzdłuż torów. Może to rozładuje ruch – dodaje Dariusz Zagrabski.

Od strony Zygmuntowej wzdłuż „dziesiątki” jest ścieżka, która kończy przy płocie rodziny Mazurów. Za ich płotem zaczyna się znowu. Czemu?

- Państwo Mazur mają nieak-tualne mapy, bo zgodnie z pla-nami Starostwa Powiatowego to nasz teren – wyjaśnia Tomasz Okoński z GDDKiA.

- Ta działka jest nasza. Z GDDKiA walczę od kilku lat, bo podobną sytuację mieliśmy rów-nież w Czernikówku – oburza się Kazimierz Mazur, pokazując plan ze Starostwa Powiatowego z datą sprzed 3 lat.

Obie strony twierdzą, że dział-ka należy do nich, przedstawiając stosowne dokumenty. Nie zmie-nia to faktu, że chodnika wciąż nie ma. O historii ścieżki donikąd w następnym numerze Poza To-ruń.

Mieszkańcy apelują i walczą, a GDDKiA orzeka inaczej. Czy ta droga gdzieś prowadzi?

Dwóch mężczyzn doprowadzono do Prokuratury Rejonowej Toruń Wschód. Zatrzymania dokonali po-licjanci z Lubicza. Według informa-cji policji udało się tym samym od-naleźć wszystkich amatorów sztuk walki, którzy realizowali swoją pasję niezgodnie z prawem. Zatrzymani mają dziewiętnaście i dwadzieścia dwa lata. Obaj są miesz-kańcami gminy Obrowo. Prokurator zadecydował o zastosowaniu wobec podejrzanych środka zapobiegaw-czego w postaci dozoru policyjnego. Młodszy uczestnik zajścia z czerwca tego roku będzie musiał meldować się na komisariacie raz w tygodniu. Star-szego czekają wizyty, co drugi dzień. - Za udział w pobiciu może gro-zić im do 3 lat pozbawienia wolno-

ści – mówi asp. Mariusz Sierzchuła z Zespołu Komunikacji Społecznej Ko-mendy Miejskiej Policji w Toruniu. - Obaj usłyszeli ten sam zarzut co ich poprzednicy, że działając wspólnie i w porozumieniu dokonali pobicia, przy czym czynu tego dopuścili się w wa-runkach chuligańskich. Do zajścia doszło 29 czerwca. Młodzież organizująca ognisko z oka-zji zakończenia roku szkolnego zosta-ła zaatakowana przez grupę zamasko-wanych sprawców. Czterech z nich udało się namierzyć policji bardzo szybko. Na informację o zatrzymaniu dwóch kolejnych musieliśmy czekać do końca września. Przy tej okazji powraca temat powstania posterunku policji w gminie Obrowo.

(WT)

Pobili - odpowiedząSprawcy pobicia w Zawałach - zatrzymani

Page 12: Poza Toruń nr 09

12 POZA TORUŃ, październik 2012

DZIECIAKI

Monika Olender

Piłka nożna, zajęcia tanecz-ne, basen, chór – zapisujemy dziecko na zajęcia dodatko-we. Jeśli tak, to na ile? Pamię-tajmy, że muszą być one od-powiednie dla wieku oraz zainteresowań naszej pocie-chy. Większość rodziców, któ-rych dzieci są w wieku szkol-nym, stoi przed nie lada wy-zwaniem: zapisać dziecko na zajęcia pozalekcyjne, czy nie? Z reguły ich ambicje biorą górę i decydują się na udział swojego dziecka w dodatko-wych kółkach zainteresowań lub innych przedsięwzięciach pozaszkolnych. Często są prze-konani o tym, że ich maluch powinien rozwijać się w wie-lu kierunkach i doprowadzają do przemęczenia dziecka do-datkowymi zajęciami. Warto jednak pamiętać, że nie moż-na zaplanować dziecku każdej minuty jego życia. Ono też musi mieć swój wolny czas. – Istnieje tendencja do wy-bierania dziecku różnorod-nych zajęć, a wręcz narzucania mu konkretnych pasji – tłu-maczy Elżbieta Piór, psycholog

dziecięcy. – Rodzice powinni dobierać dodatkowe zajęcia w sposób proporcjonalny do liczby zajęć szkolnych. Zajęcia pozaszkolne posia-dają wiele istotnych zalet. Mają szczególny wpływ na wszech-stronny rozwój dziecka, do-skonalą jego talenty, wzmac-niają zainteresowania, a także

pomagają zorganizować dziec-ku czas pod opieką dorosłych. Ponadto często promują formy aktywnego wypoczynku, po-zwalają na kontakt z przyrodą i sztuką, dostarczają niezapo-mnianych przeżyć, poszerzają wiedzę, a także dają poczucie swobody. W ten sposób dziec-ko może dzielić się również

swoją pasją z rówieśnikami. Istotą tych zajęć powinno być to, że maluch nie musi brać w nich udziału, ale po prostu chce. – Wybór konkretnych zajęć pozalekcyjnych powinien za-leżeć przede wszystkim od in-dywidualnych predyspozycji i zainteresowań dziecka – mówi

Elżbieta Piór. – Musimy wziąć pod uwagę także jego potrzeby i oczekiwania. Szczególne zna-czenie ma rozmowa z dziec-kiem na ten temat i wspólne wyszukiwanie zajęć dodatko-wych. Warto pamiętać o tym, że każda forma pozaszkolnej ak-tywności musi być dla dziecka przyjemnością. Źle dobrane zajęcia mogą być źródłem do-datkowego stresu, który może mieć bezpośrednie przełoże-nie także na wyniki dziecka w nauce. – Początkowo dziecko może brać udział w różnych zaję-ciach – radzi Elżbieta Piór. – Należy jednak je obserwować i następnie wybrać te, spośród zajęć, które sprawiają mu naj-więcej przyjemności. Bardzo ważnym aspektem działań pozalekcyjnych jest to, że dziecko ma wówczas okazję obcowania z rówieśnikami i oderwania się od męczących zajęć szkolnych. – Największą rolę odgry-wają zajęcia ruchowe – mówi Elżbieta Piór. – Nie wymagają one bowiem wysiłku intelek-tualnego. Podczas takich zajęć dziecko może odpocząć i zre-laksować się.

Zajęcia pozaszkolne dla każdegoPodpowiadamy, jak wybrać interesujące zajęcia pozaszkolne dla dziecka oraz uchronić je przed przemęczeniem

Co to jest SOCATOTS?SOCATOTS to zajęcia ogól-norozwojowe dla dziewczy-nek i chłopców w wieku od 6 miesięcy do 5 lat. W swo-jej metodzie SOCATOTS wykorzystuje elementy piłki nożnej oraz specjalnie za-projektowany sprzęt dla naj-młodszych dzieci. To zajęcia z aktywnym udziałem rodzi-ca, który asystuje, motywu-je, ćwiczy. Buduje to głębszą więź między dzieckiem a ro-dzicem.

Czy zapisywać dziecko na zajęcia sportowe?

Tak, jak najbardziej. W nauce czegokolwiek bardzo ważna jest koncentracja, nabywanie pozytywnych nawyków, na które bardzo istotny wpływ mają zajęcia sportowe. Sport uczy zachowań społecznych, przestrzegania reguł i  za-sad, co jest niezbędne do funkcjonowania w  grupie, później w  szkole i  w  życiu. W dzisiejszym, zagonionym świecie rodzice i dzieci po-winni poświęcić więcej czasu sobie. Socatots to wspaniały pomysł na aktywne spędza-nie wspólnego czasu. Jeste-śmy przekonani, że aktyw-ny styl życia rodziców ma

ogromny wpływ na rozwój dziecka.

Gdzie w Toruniu odby-wają się zajęcia Soca-tots?SOCATOTS Toruń prowa-dzi zajęcia dla grup 1-2 lat, 2-3 lat, 3-4 lat i 4-5 lat w do-godnych lokalizacjach: Byd-goskie Przedmieście, Pod-górz-Stawki, Rubinkowo I, Chełmińskie Przedmieście.

Zapisy pod numerem 500 281 464 lub (56) 475 49 74Więcej szczegółów: www.socatots.pl/torun

Piłkarskie maluszki SOCATOTS

REKLAMA

Page 13: Poza Toruń nr 09

13 POZA TORUŃ, październik 2012

DZIECIAKI

Monika Olender

Zajęcia z aikido dla dzieci prowadzone są już od kilku-nastu lat. Nie są to zwykłe lekcje sztuk walki. Na trenin-gach nie brakuje bowiem za-baw i gier. Aikido to rodzaj japoń-skiej sztuki walki, który po-lega przede wszystkim na współzawodnictwie, samo-obronie opartej na szacunku, współpracy i przyjaźni. Jak się okazuje, szkoła aikido jest doskonałą formą spędzania wolnego czasu nie tylko przez mężczyzn. Brak elementów przeciążających organizm oraz relaksacyjny charakter zajęć powoduje, że coraz więcej ko-biet i dzieci interesuje się tre-ningami. – Zajęcia prowadzone są generalnie od piątego roku ży-cia, ale niekiedy biorą w nich udział także czteroletnie dzie-ci – wyjaśnia Janusz Górski ze szkoły Aikido Kobayashi Dojo. – Wszystko zależy od predys-pozycji dziecka. W tej sztuce walki obowią-zuje prosta zasada: neutrali-

zujemy atak przeciwnika, wy-korzystując jego siłę. W aikido nie chodzi zatem o rozbudza-nie agresji, ale o rozwój fizycz-ny, psychiczny i umysłowy, a także zyskanie niezbędnej pewności siebie. – Program zajęć obejmuje przede wszystkim poznanie technik aikido, które kształ-tują koordynację ruchową i orientację przestrzenną dziec-ka – tłumaczy Janusz Górski. – Dzieci, które wypracowały odpowiednie umiejętności, przodują wśród rówieśników, uprawiając różne sportowe dyscypliny. Treningi z aikido to dosko-nała propozycja zajęć pozasz-kolnych dla najmłodszych. Po pierwsze, instruktorzy dopra-cowują je w taki sposób, aby były niezwykle pasjonującą zabawą. Co więcej, pomaga-ją one w ogólnym rozwoju dziecka. Największą zaletą tych zajęć jest wypracowanie odpowiedniej postawy u dzie-ci. Nie można zapominać tak-że o szczególnym znaczeniu aktywności fizycznej w życiu maluchów. Zajęcia dają dziec-ku niepowtarzalną okazję do

rozładowania ogromnych po-kładów energii, które drzemią w każdym szkrabie. Ponadto, dzieci, które trenują aikido, wyróżniają się lepszą koncen-tracją. Niezbędne jest bowiem do prawidłowego wykonania ćwiczenia, staranne słuchanie poleceń instruktora. – Zajęcia, które są prowa-dzone pod czujnym okiem instruktora, mają charakter prozdrowotny, prospołeczny oraz wychowawczy – dodaje Janusz Górski. – Dzieci trenują na specjalnych matach, które się nie przesuwają oraz amor-tyzują wstrząsy. Techniki tej japońskiej sztu-ki walki można poznać także w Toruniu. Szkoła Janusza Gór-skiego prowadzi zajęcia w OPP „Domu Harcerza” przy ul. Ry-nek Staromiejski 7, Na Skarpie w ZSO nr 2 przy ul. Kosynie-rów Kościuszkowskich 6, a także na Stawkach w Zespole Szkół nr 14 przy ul. Hallera 79. Więcej informacji moż-na uzyskać na stronie: www.aikido1988.pl oraz pod nume-rem telefonu: 504-234-024 lub (056) 62-19-895.

A po szkole na aikido!Twoje dziecko interesuje się japońskimi sztukami walki? Nie zwlekaj, aby zapisać je na aikido

Moda na szkoły pływania dla niemowląt przyszła do Polski z Zachodu. Jak się okazuje, zabawy maluchów w wodzie owocują bra-kiem lęku przed wodą w przyszło-ści, a także przyspieszają naukę pływania. Od kilku lat szkoły pływania dla niemowląt są dobrze znane niektórym rodzicom. Głównym celem zajęć jest wspomaganie prawidłowego rozwoju dzieci oraz dobór odpowiednich ćwi-czeń, które są dostosowane do indywidualnych możliwości każ-dego malucha. Dzieci zazwyczaj kochają wodę i uwielbiają długie kąpiele. Pokopanie wody nóżka-mi sprawia im prawdziwą radość. Nie wszystkie jednak od razu za-przyjaźniają się z przezroczystym płynem, który wypełnia ich wa-nienkę. Co zatem zrobić, aby na-sza pociecha oswoiła się z wodą? Jeśli dziecko ma już skończo-ne trzy miesiące, to można z nim chodzić na specjalne zajęcia, któ-re odbywają się na pływalni. Dla niemowląt woda jest naturalnym środowiskiem, które doskonale pamiętają z okresu, kiedy były jeszcze w brzuchu mamy. Warto wykorzystać ten czas, aby przy-zwyczaić dziecko do wody. Po upływie około sześciu miesięcy

odruchy, takie jak zamykanie ust pod wodą, zanikają. Naprzeciw oczekiwaniom ro-dziców, wyszło wiele szkół pły-wania. Prowadzą one zazwyczaj zajęcia w oparciu o autorskie programy wykwalifikowanych instruktorów. Maluchy w gru-pie swoich rówieśników poznają zabawy, jakie oferuje im wodny świat. – Zajęcia dla niemowlaków są po to, aby oswoiły się one z wodą – mówi Rafał Lorenc, instruktor ze szkoły Aqua Baby. – Wykony-wanie prostych czynności, takich jak nurkowanie, skoki, ruchy napędowe, układanie ciała na brzuszku lub plecach, przyspie-sza proces pływania. W rezultacie trzylatki zaczynają samodzielnie unosić się na wodzie. Pływanie ma pozytywny wpływ zwłaszcza na rozwój fi-zyczny i psychiczny dziecka. – Zajęcia przeznaczone są dla dzieci od trzeciego miesiąca życia – dodaje Rafał Lorenc. – Prowa-dzimy także naukę pływania dla młodzieży szkolnej. Zajęcia odby-wają się w około dziesięcioosobo-wych grupach z opiekunem. Naj-młodszym dzieciom towarzyszą rodzice.

(MO)

Aqua Baby to wyjątkowa szkoła pływania, która oferuje aktywną formę wypoczynku w wodzie dla dzieci

Mamo, Tato, chcę na basen!

Page 14: Poza Toruń nr 09

14 POZA TORUŃ, październik 2012

DZIECIAKI

Sztuczny stok narciarski w Toruniu to prawdziwa fraj-da dla maluchów. Niezależ-nie od pory roku mogą one szusować na nartach i desce snowboardowej. To jedyne takie miejsce w naszym re-gionie. SkiPak to trzeci w Polsce, ale jedyny w województwie kujawsko-pomorskim, sztucz-ny stok narciarski. Takie stoki są bardzo popularne w Euro-pie Zachodniej, gdzie spor-towcy trenują na nich przed zawodami. W Toruniu śnieg sypie zatem przez cały rok, ale tylko w jednym miejscu.

Sztuczny stok narciarski działa jak bieżnia. Jest to spe-cjalnie przygotowana mata, która spełnia rolę pokrywy śnieżnej o wymiarach 5 x 9 metrów. Ustawiona jest pod kątem 13,5 stopnia. Przez cały czas mata przesuwa się w górę, a instruktor narzuca prędkość taśmy. Mimo że podczas jazdy na nartach lub desce snowbo-ardowej mamy do czynienia ze sztucznym śniegiem i stokiem, to poziom zmęczenia i zado-

wolenia jest bardzo wysoki. Zdobyte na tym stoku umiejęt-ności można z powodzeniem wykorzystać w szusowaniu na nartach w górach. W SkiPaku można nauczyć się jazdy na nartach lub desce snowboardowej, doskonalić nabyte już wcześniej umiejęt-ności, a także poprawić swo-ją kondycję. Instruktorzy ze szkółki narciarskiej prowadzą

zajęcia przez cały rok. Nie trzeba zatem brać urlopu, kil-ka miesięcy oszczędzać i wy-jeżdżać, aby móc zabrać swoje dziecko na stok. Sztuczny stok jest rewe-lacyjnym miejscem do roz-rywki dla początkujących i zaawansowanych narciarzy oraz snowboardzistów. Jest to także wyjątkowa propozycja dla tych, którzy przygotowują

się do wyjazdu na narty. War-to bowiem wcześniej poprawić swoją kondycję. Zajęcia dla najmłodszych narciarzy i snowboardzistów odbywają się pod czujnym okiem wykwalifikowanego in-struktora. W treningach mogą brać udział maluchy od piąte-go roku życia. Podczas lekcji dzieci mają także zapewniony profesjonalny sprzęt. Rodzic

podejmuje decyzje czy dziec-ko będzie uczestniczyło w zajęciach grupowych, czy in-dywidualnych. Jest to przede wszystkim doskonałe miejsce na naukę jazdy na nartach. Dzięki temu, że maluch może w każdej chwili złapać się ram-py, czuje się o wiele bezpiecz-niej niż na prawdziwym stoku.

(MO)

Z górki na pazurkiNie musisz wyjeżdżać w góry, aby twoje dziecko nauczyło się jeździć na nartach

Page 15: Poza Toruń nr 09

15 POZA TORUŃ, październik 2012

SPORT

O zapadającej się podłodze, honorze i spokojnej głowie przed najważniejszym startem w karierze – z Adrianem Zielińskim, mistrzem olimpijskim z Londynu w podnoszeniu ciężarów, rozmawia Agnieszka Kapela

Nie będę uprawiał żadnej polityki

Po wywalczeniu złotego medalu jest pan chyba jeszcze bardziej zajęty niż wcześniej. Zamiast treningu spotkania z kibicami, wizyty w klubach, promo-wanie dyscypliny. Znalazł pan czas na obejrzenie swojego startu w Londynie? Nie widziałem go jeszcze ani razu. Jakoś nie mam ochoty oglądać siebie. Może dlatego, że ja tam byłem, wszystko to przeżyłem, spełniłem swoje najwięk-sze marzenie i te wspomnienia wciąż są bardzo świeże. Za kilka miesięcy pewnie do tego wrócę.

A jak dzisiaj wraca pan do początków swojej kariery? Miałem 7 lat, kiedy znalazłem się na treningu na siłowni. Chociaż trudno to nazwać siłownią, bo trenowaliśmy w pomieszczeniu, w którym znajdował się sklep, na dworcu. Po kilku miesiącach zapadła się podłoga. Wszystko przez rzucanie sztangi. Potem przenieśliśmy się do innego budynku, ale tam ludzie skarżyli się, że przez nas pękają im ściany i tłuką się naczynia. Musieliśmy się więc wynieść do starej hydroforni. Tam były co prawda grube ściany i nikomu nie przeszkadzaliśmy, ale nie było zaplecza sanitarnego i ogrzewania. Trzeba było kupić dmuchawy. W hydroforni, w sumie z własnej głupoty, urządzaliśmy też sobie zawody w rzucaniu kuli. Zaczęliśmy rzucać do ściany, która z czasem miała tylko metr średni-cy (śmiech).

Myślał pan już wtedy na poważnie o podno-szeniu ciężarów? Nie, normalnie się uczyłem i chodziłem do szkoły, a ciężary były dodatkiem do życia, hobby, możliwością spędzenia wolnego czasu. Traktowałem to jak zabawę i przygodę. Nie wiedziałem, że będę sportowcem.

I wtedy pojawił się trener Ireneusz Chełmow-ski. Tylko dzięki niemu zacząłem myśleć o ciężarach jak o sposobie na życie. Ale szcze-rze powiedziawszy, na samym początku to go nienawidziłem (śmiech). Dopiero z czasem zaufałem mu bezgranicznie, oddałem się w jego ręce, a on mnie poprowadził do dobrych wyników i sukcesów.

Aż do Londynu. Fizycznie niestety go ze mną nie było – zmarł w lipcu zeszłego roku. Ale ja cały czas trenowałem zgodnie z jego planem. Zaczynając współpracę z nowym szkoleniowcem [Jerzym Śliwińskim – przyp. red.], powiedziałem, że chcę kontynuować to, co robiłem z Ireneuszem

Chełmowskim. Można więc powiedzieć, że złoty medal zdobyłem na jego treningu.

Zdobył go pan głową, nie siłą? Rzeczywiście, na igrzyskach dźwiga się gło-wą, nie mięśniami. To jest sport indywidualny. Nie możemy liczyć na pomoc, jak w dyscypli-nie zespołowej. Wszystko zależy od nas, nie od sędziów, tego, czy pada deszcz, świeci słońce, wieje wiatr czy jaka jest wilgotność powietrza. Jest sztanga, podchodzisz, dźwigasz najwięcej, wygrywasz. To chyba najprostsza i najbardziej wymierna dyscyplina sportu. Chociaż uważam, że sam sport nie jest wymierny.

Jak pan to opowiada, to wydaje się takie proste. A jednak tylu polskich sportowców w Londynie startowało po prostu słabo. Czy to znaczy, że nie mają odpowiednio mocnej psychiki? Na pewno potrzebne jest rozsądne podej-ście, świadomość tego, że można medal zdobyć, ale można też go nie mieć. Niektórzy tak bar-dzo żyją swoim startem, że ewentualna porażka całkowicie ich paraliżuje. Zastanawiają się, co będzie, jeśli wrócą bez miejsca na podium. To nie znaczy, że ja o swoim olimpijskim występie nie myślałem. Wręcz przeciwnie, podporząd-kowałem mu wszystko. Ale byłem gotowy na każde rozwiązanie. Przed samym startem w Londynie w zasadzie w ogóle o tym nie

rozmawialiśmy z trenerami i zawodnikami. Za-mienialiśmy jedno, dwa zdania i zmienialiśmy temat, żeby mieć spokojną głowę. Wychodzę z założenia, że nie ma co główkować, bo co ma być, to będzie.

Rzeczywiście było tak spokojnie? Mimo konfliktu z Polskim Związkiem Podnoszenia Ciężarów o wyjazd na treningi do Gruzji? Szczerze powiedziawszy, to ten konflikt w ogóle mnie nie interesował. Wszystko było poza mną. Nie przejmowałem się tym, bo wiedziałem, że kiedy wejdę na pomost w Londynie, to nikt za mnie nie będzie dźwigał. A wcześniej chciałem zrobić wszystko, by jak najlepiej przygotować się go igrzysk. Chciałem sam decydować, gdzie jechać i co robić.

A jak teraz wygląda sprawa wokół pana wyjazdu? Wszystko jest wyjaśnione i załagodzone. Postępowanie dyscyplinarne wobec mojej osoby zostało zakończone.

Czy to znaczy, że Polski Związek Podnoszenia Ciężarów zwrócił też panu koszty pobytu na treningach w Gruzji? Nie zwrócił mi, ponieważ ja tego nie chcia-łem. Pojechałem tam na swój koszt, a skoro tak, to jak mógłbym potem oczekiwać zwrotu pieniędzy? Honor mi na to nie pozwalał.

Pana sukces na igrzyskach pokazał jeszcze jeden paradoks. Z jednej strony podnosze-nie ciężarów uchodzi w Polsce za dyscy-plinę niszową, z drugiej: pana występ w Londynie znalazł się na trzecim miejscu w rankingu oglądalności wszystkich olim-pijskich relacji. Jakie są pana pomysły na wykorzystanie tego kapitału i wzrost popu-larności podnoszenia ciężarów w naszym kraju? Myślę, że potrzebna jest zmiana w lidze. Bardzo głośno mówi się już o reorganizacji Drużynowych Mistrzostw Polski, czyli właśnie startów ligowych. Może dobrym pomysłem byłoby stworzenie Pucharu Polski? Warto też pomyśleć o zatrudnieniu do-brych menadżerów albo pijarowców, którzy pracowaliby nad tym, jak media postrzegają podnoszenie ciężarów. Świetnym przykładem wykorzystania sukcesów i przełożenia ich na wzrost popularności dyscypliny są skoki narciarskie.

Wybory w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów są szansą na takie zmiany, o jakich pan mówi? Ja nie startuję w wyborach na prezesa czy członka zarządu. Ja chcę tylko dźwigać. Mnie nic więcej nie interesuje. Nie zwracam uwagi na trwającą kampanię wyborczą. Zawsze

powtarzałem, że jestem apolityczny i nie będę żadnej polityki uprawiał. Jeśli ktoś mnie z kimś łączy, to jest to nieprawdziwe.

Fot.

Pryw

atne

arc

hiw

um A

dria

na Z

ieliń

skie

go

Page 16: Poza Toruń nr 09

SPORT

Poprzedni trener nie potrafił znaleźć wspólnego języka z zawodnikami? Panu szybko udało się nawiązać nić poro-zumienia z zespołem? Marek Zając (nowy trener Legii): Przed przyjściem do drużyny znałem większość chłopaków, dlatego nie miałem większych obaw. Z wieloma z nich spotkałem się podczas pracy w drużynach młodzieżo-wych i mam o nich pochlebne zdanie. Długo wahał się pan, czy przyjąć ofertę przejęcia Legii? Oczywiście pewien dylemat był, w końcu prowadzę jeszcze ekipę juniorów w Cyklonie

Kończewice. Może dziwnie to zabrzmi, ale Legii się nie od-mawia. Jestem wychowankiem tego klubu, darzę go senty-mentem i cieszę się, że choć w tym stopniu mogę spłacić dług wobec niego. Da się pogodzić prowadzenie dwóch drużyn? Przy dobrze ułożonym harmonogramie dnia, moż-na mieć tyle obowiązków. W Legii, jak i w Cyklonie trenu-jemy po trzy razy w tygodniu. Problemów nie mam też z me-czami – Legia gra przeważnie w soboty, natomiast Cyklon w niedziele. Stawiacie głównie na mło-

dych piłkarzy. Nastolatkowie oswoili się już z seniorską piłką? Widzę, że niektórych jeszcze przerasta ten poziom, ale pilnie się uczą. Są zaan-gażowani w treningi, a czas musi pracować na ich korzyść. Każdy następny mecz jest dla nich sporym doświadczeniem. Któryś z nich może wybić się z Chełmży? W Legii są piłkarze z „papierami” na grę w wyższej lidze? W ostatnich kilku chło-paków próbowało zaistnieć wyżej. Bramkarzem w Elanie Toruń jest Łukasz Osiński, a dwóch juniorów Bartosz Szpręglewski i Michał Wi-śniewski trafiło do Lechii Gdańsk. W seniorach nikt otwarcie nie mówi o odejściu, ale są zawodnicy z dużymi umiejętnościami. Wrażenie ro-bią choćby bramkarze – Paweł Ziółkowski i Tomasz Bukow-ski. Bez wzmocnień uda się utrzy-mać V ligę dla Chełmży? Do końca rundy zostały trzy mecze, będę rozmawiał z zarządem na temat nowych zawodników. Liga jest bardzo wyrównana i nie ma gwarancji, że tym składem zapewnimy sobie utrzymanie. Chciałbym sprowadzić dwóch, trzech do-świadczonych piłkarzy, którzy pokierują grą zespołu. Chodzą słuchy, że Legia pod

względem organizacyjnym wreszcie staje na nogi. Po-twierdzi je pan? Zgadza się, nie możemy narzekać. Od strony sportowej także jest lepiej. Odkąd jestem znowu w Legii, prześledziłem jej struktury i muszę przyznać, że dużą wagę przykłada się do pracy z młodzieżą. W klubie funkcjonuje aż pięć zespołów młodzieżowych. Pan jako trener seniorów, również ma powody do ra-dości. Zimą Legia, jako jeden z niewielu klubów V ligi, pojedzie na obóz do Międzyz-drojów. Wszyscy wiemy, jakie realia panują obecnie i jak ciężko jest znaleźć sponsorów. Zgrupo-wania poza miastem zawsze wiążą się z kosztami, dlatego cieszę się, że zarząd klubu wszystko załatwił. Dla trenera to komfort, jeśli przez tydzień może przepracować z zespo-łem po dwie-trzy jednostki treningowe dziennie. Pańskim asystentem jest Da-riusz Preis, jedna z ikon Le-gii. Wróci jeszcze na boisko? Darek co prawda oficjalnie zakończył karierę, ale nie jest powiedziane, że nie wspomoże nas w tym sezonie. Odbyliśmy parę rozmów i kto wie, może jeszcze w tej rundzie wybie-gnie na boisko, jeśli zajdzie potrzeba.

Kickboxerzy z Obrowa ze złotem

Do gminy Obrowo zjechali wszyscy najbardziej utalento-wani kickboxerzy z roczników 1999-2002. Kadeci młodsi z AW TEAM Obrowo zaprezentowa-li się na tle krajowej czołówki naprawdę dobrze. Grzegorz Błotnicki wygrał w kategorii do 32 kilogramów. Nie miał sobie równych także Kacper Dąbrow-ski, który zdobył złoty medal w wadze +57 kg. - Kilkudziesięciu zawodników z całego kraju przyjechało do Do-brzejewic – mówi trener Andrzej Maciusiewicz z AW TEAM Ob-rowo. – Mistrzostwa są wydarze-niem na skalę regionalną i pierw-szą taką imprezą w Polsce. Urząd Gminy wspiera klub kickboxingowy w miarę możli-wości finansowych i organizacyj-nych. - Staramy się pomagać zawod-nikom, jak tylko możemy – mówi Andrzej Wieczyński, wójt gmi-ny Obrowo. – Zainwestowaliśmy kilka lat temu w ten sport i to przynosi wymierne rezultaty, cze-go przykładem są wyniki dzisiej-szych zmagań.

(WT)

Marek Zając na ratunek LegiiZmiana warty w chełmżyńskim klubie. Nowy trener, nowe nadzieje

Fot.

Mar

ia L

ewan

dow

ska