pruski zelazny krzyż

96
STAROGARDZKI Pruski Żelazny krzyŻ

Upload: ankowi

Post on 01-Dec-2015

2.453 views

Category:

Documents


8 download

TRANSCRIPT

Starogardzki Pruski Żelazny

krzyŻ

2

bernardinum 2013

Opracował Bogdan Kruszona

Opracował

Starogardzki Pruski Żelazny

krzyŻ

Bogdan kruszona

Opracowanie graficzne, skład i łamanieBogdan Kruszona

Projekt okładkiBogdan Kruszona

Zdjęcia: Archiwum prywatne autora

© Copyright by Bogdan Kruszona, 2013

Wydawnictwo Bernardinum Sp. z o.o.ul. Biskupa Dominika 11, 83-130 Pelplin

tel. 58 536 17 57, fax 58 536 17 26e-mail: [email protected]

www.bernardinum.com.pl

Druk i oprawa: Drukarnia Bernardinum Sp. z o.o., Pelplin

ISBN 978-83-7823-167-7

Od autora

Starogard Gdański jak każde miasto w Polsce ma swoją historię. Wnikliwie czytając kilka książek

o Starogardzie, które w ostatnim czasie powstały na zle-cenie władz miasta ma się wrażenie, że we wszystkich pozycjach historię Starogardu od 1772 r. do 1919 r. po-traktowano pobieżnie i hasłowo. W mojej książce opi-sywana jest historia Frazna Meyki Polaka, mieszkańca Starogardu, który został powołany do armii pruskiej w czasie wybuchu I Wojny Światowej. Opowiadanie oparte jest na faktach, listach i dokumentach. Szczegól-nie gorąco adresowane jest do młodego pokolenia sta-rogardzian. Ma przybliżyć młodego czytelnika do czasu fragmentu pięciu lat z 147 lat germanizacji Starogardu. Bohater opowiadania Franz Meyka poważnie ranny na froncie wschodnim w okolicy jezior mazurskich, umarł w lazarecie w pobliżu swojego miejsca urodzenia, we wsi Owidz koło Starogardu. Został pochowany 21.02.1917 r. na wojskowym cmentarzu w Starogardzie z wszelkimi honorami wojskowymi. Zachowały się fragmenty wo-jennego pamiętnika pruskiego żołnierza. Przypadkowo zachował się nagrobny żelazny krzyż Franza Meyki, który dwa lata temu zniknął z mogiły starogardzkiego cmentarza. Wraz z krzyżem Meyki zginęło około 150 innych pruskich krzyży. Na starogardzkim cmentarzu wojskowym przy ul. tczewskiej było około 100 krzyży betonowych z porcelanowymi nieśmiertelnikami i wy-

6

Fot. Autor z odzyskanym krzyżem Frazna Meyki.Fot. Autor z odzyskanym krzyżem Frazna Meyki.

rytymi numerami grobów. We wschodniej części cmen-tarza było 45 żeliwnych krzyży na podstawie których, można było zidentyfikować poległych i pochowanych tu żołnierzy. Pochowani tam żołnierze zginęli na fron-cie w okolicy jezior mazurskich i Olsztyna. Zdecydo-wana część nazwisk poległych żołnierzy miała rdzen-nie polskie nazwiska. To nie byli Niemcy. Świadczy o tym tekst zawarty w pamiętniku Franza Meyki. To byli Polacy, których siłą wcielono do armii pruskiej. Cmen-tarz wojskowy na ulicy tczewskiej przez 120 lat opierał się dewastacji. Przez ostatnie dwa lata systematycznie okradany przez mieszkańców Starogardu w końcu decyzją urzędników pod osłoną nocy, zniknęły ostatecz-nie betonowe krzyże z wojskowej nekropolii. W 1991 r. powstał dokumentalny film, którego scenerią były gro-by żołnierzy XVII Korpusu Armii Pruskiej. Leżą tam żołnierze stacjonujący w starogardzkich koszarach. Od-tworzyłem zdjęcia cmentarza z 1991 r. i porównałem je z stanem obecnym. Przykro i wstyd. Istnieje uzasadnio-na obawa, że w niedalekiej przyszłości historii Kociewia, dzieci w starogardzkich szkołach będą się uczyć od mo-mentu wybudowania w mieście, bliżej nie określonego centrum handlowego. Opisana poniżej historia Franza Meyki jest opowiadaniem prawdziwym opisanym na podstawie zachowanego żołnierskiego pamiętnika.

8

Fot. Starogardzki cmentarz wojskowy. Zdjęcie tego samego miejsca. Fot. 2013 r.

9

Fot. Starogardzki cmentarz wojskowy. Fot. 1991 r.

�0

Fot. Żeliwne krzyże w części południowo-wschodniej cmentarza. Wśród nich krzyże żołnierzy; Franza Meyki, Paula Lisewskiego i Henryka Szulca.

Fot. Żeliwne krzyże w części południowo-wschodniej cmentarza.

Fot. Żeliwne krzyże z dokładną identyfi kacją poległych żołnierzy. Na pierwszym planie krzyż Franza Meyki.

��

Na przedmieściu Starogardu w majątku ziemskim przylegającym do drogi w kierunku Lubichowa, miesz-kali robotnicy rolni wraz z rodzinami. Wśród nich w czworakach mieszkała rodzina Franciszka Mejki. W 1772 r. podczas pierwszego rozbioru Polski, Staro-gard wraz z olbrzymią częścią Pomorza został włączo-ny pod panowanie Prus. Na ziemiach całego Pomorza rozpoczął się okres germanizacji. Prostym polskim ro-dzinom, często analfabetom narzucano zmianę Polsko brzmiących nazwisk na nazwiska niemieckie. Tak było również z rodziną pochodzącą z Pelplina i której metry-ki zachowały się do dnia dzisiejszego.

Johann Nawatzki

(syn)

Johan Nawacki (ojciec)

�2

Gdy urodził się syn Franciszka Mejki w parafi alnych księgach urodzin wpisano już po niemiecku imię i na-zwisko syna Franz Meyka. Tradycyjnie każdy następ-ny syn, który urodził się w tej rodzinie dostawał imię Franz. Dziwni to byli Niemcy, którzy w domu mówili po polsku. Takich rodzin na Pomorzu było tysiące.

W 1887 r. analfabeta Franz Meyka mając 26 lat się ożenił. Po roku młodym rodzicom urodził się chło-

Fot. Statek „Rugia” w porcie Hamburg.

�3

piec. Jak tradycja nakazywa-ła, dali mu na imię po ojcu Franz. Bieda, brak pracy i perspektyw na dalsze ży-cie w Starogardzie wymu-siła na ojcu małego Franza imigracje do USA. W 1900 r. na całym obszarze Prus roz-chodziły się wieści o dobro-bycie za oceanem. W tym czasie z potężnego portu

w Hamburgu zaczęły regularnie w kierunku USA pły-wać pasażerskie parowce. Tata małego Franza zebrał ostatnie pieniądze i wyruszył za ocean. Po dwóch ty-godniach dotarł do Hamburga. Wykupił bilet na sta-tek Rugia i zaokrętowany w maszynowni, wyjechał do nowej ojczyzny. Gdy dotarł do USA szybko zapomniał o rodzinie pozostawionej w pruskim Starogardzie. W archiwach USA zachował się dokument imigracyjny ojca Franza Meyki.

�4

Franz Meyka z Prus Zachodnich do USA przyjechał w 1890 roku

This data is useful for Franz Meyka family history research, birth record, occupation, family members

who may have arrived with them at USA from Prussia on 02-26-1890. Dane te są przydatne do badania historii rodziny Franz Meyka. Zawierają akt urodzenia, zawód, członkowie rodziny, którzy mogli z nimi przybyć na stałe do USA z Prus w dniu 26.02.1890.

record id id rekordu 1181710 1181710

date arrived data przybycia 02-26-1890 26.02.1890 name nazwa Franz Meyka Franz Meyka aka names aka nazwy gender, age płeć, wiek Male, 28 Mężczyzna, 28 relation relacja occupation zawód Laborer Robotnik literacy umiejętność czytania i pisania destination miejsce przeznaczenia USA USA purpose cel Staying in the USA Pobyt w USA city residence City Residence native country kraj ojczysty Prussia Prusy Pr. Stargardembarkation port zaokrętowanie portu Hamburg Hamburg travel compartment Zaikretowanie Steerage Sterowanie

ship name nazwa statku Rugia Rugia

��

W Ameryce imigrant z Pr. Stargard ponownie zało-żył rodzinę i po czasie słuch o nim zaginął. W majątku pod Starogardem samotna mama wychowywała małe-go Franza. W domu od wczesnych lat uczyła go czytać i liczyć po polsku. Chłopiec był wyjątkowo zdolny. Gdy poszedł do pierwszej klasy umiał już liczyć do stu oraz pisać i czytać po polsku. W szkole językiem urzędo-wym był język niemiecki. Nauka małego Franza musia-ła przebiegać od nowa od podstaw po niemiecku. Franz ukończył sześcioletnią niemiecką podstawówkę. W ten sposób dobrze się porozumiewał w dwóch językach. Już nie był analfabetą jak jego ojciec. Sąsiadom czytał i pisał niemieckie pisma urzędowe do nich kierowane. W domu w niedziele po południu zbierali się sąsiedzi, którym Franz głośno i powoli czytał „Gazetę Gdańską”. Po polsku pisał i czytał listy do nich kierowane od pol-skich rodzin.

Mijały lata. Nadszedł 1914 r. Mroczny czas wojny. W Starogardzie tak jak w całych Prusach Zachodnich wszystkich mężczyzn w wieku poborowym powołano do wojska. Bez względu na narodowość poborowych czy wyznawaną wiarę. Wszystkich kierowano do po-bliskich koszar. Frazna Meykę skierowano najpierw do koszar w Starogardzie a następnie do twierdzy Toruń. Koledzy Meyki ze Starogardu trafili do koszar w Kwi-dzynie, Malborku, Kościerzynie, Grudziądzu i Gdań-sku. Od momentu zakwaterowania w starogardzkich koszarach, Franz Meyka w brązowym zeszycie zaczął opisywać ważniejsze wydarzenia swojej wojennej przy-gody.

�6

NotatnikStrona I

Po weryfikacji i spisaniu wszystkich danych oso-bowych żołnierzy w naszym batalionie, skierowa-

no do magazynu, gdzie pobraliśmy umundurowanie. Broń otrzymamy później. Zaczął się tygodniowy okres musztry. Podczas zajęć dokładnie podano nam do ja-kiej formacji nas przydzielono. Ja jestem w Regimen-cie 176, w II Zastępczym Batalionie Artylerii Polowej. Jesteśmy częścią XVII Korpusu Armijnego Danzig (Gdańsk). Mój Regiment podlega pod 72 Pułk Artylerii Polowej (konnej) (Königlich Preußische Feldartillerie-Regiment Nr. 72 Hochmeister Preußisch Stargard). Mój Dywizjon jest I, a w Kwidzynie jest II Dywizjon. Hochmeister to nazwa własna Pułku. Mojego przy-jaciela Lisewskiego Paula skierowali do Gdańska do 36 Dywizji Feldartillerie-Brigade / Danzig.

��

Według zachowanych dokumentów historycznych (XVII Armeekorps) Westpreussen

składał się z:

Westpreußisches Feldartillerie-Regiment Nr. West-preußisches Feldartillerie-Regiment Nr. 36 36

Feldartillerie-Regiment Nr. Feldartillerie-Regiment Nr. 71 Großkomtur 71 Großkomtur

Feldartillerie-Regiment Nr. Feldartillerie-Regiment Nr. 72 Hochmeister 72 Hochmeister

Thorner Feldartillerie-Regiment Nr. Thorner Fel-dartillerie-Regiment Nr. 81 81

Westpreußisches Fußartillerie-Regiment Nr. West-preußisches Fußartillerie-Regiment Nr. 11 11

Westpreußisches Fußartillerie-Regiment Nr. West-preußisches Fußartillerie-Regiment Nr. 17

Każdy dzień jest taki sam. Ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Ćwiczenia mamy na polach pod Starogar-dem w okolicach drajmostu i rzeki Wierzycy przy dro-dze do Chojnic. Gdy wracamy z ćwiczeń idziemy przez miasto do koszar, brudni i zmęczeni idziemy miaro-wym krokiem stukając butami o bruk. Z okien swoich mieszkań przyglądają się nam ciekawie młodzi i starzy mieszkańcy Starogardu. W koło naszego maszerujące-go batalionu zawsze pełno dzieci. Od 15 lipca na tere-nie naszego poligonu u wylotu Starogardu w kierunku Chojnic, cały nasz Regiment buduje polowy lazaret (szpital). Dowódcy mówią, że nieuchronnie będzie woj-na. Po zbudowaniu lazaretu mamy być przeniesieni do twierdzy Toruń.

�8

Fot. Przemarsz 176 Regimentu Franza Meyki przez Starogard 1914 r.

Fot. Starogard Koszary 1914 r.

�9

Fot. Regiment Franza Meyki na ćwiczeniach w okolicy Wierzycy koło Starogardu.

Fot. Lazaret Pr. Stargard zbudowany 15 sierpnia 1914 r.

20

Toruń

Przed wyjazdem do twierdzy Toruń poszliśmy z kolega-mi do zdjęcia. Tak się dobrze składa, że obaj mieszkają

w Brusach na trasie Chojnice – Starogard więc dojazd do domów mają pociągiem. Ja jestem na zdjęciu pierwszy z le-wej strony.

W koszarach w twierdzy Toruń pobyt staje się nie do zniesienia. Przełożeni już wiedzą, że niedługo wyruszamy na front. Prawdopodobnie nasz regiment zostanie skierowa-ny na umocnienia w okolice jezior mazurskich. Od samego początku moimi dowódcami są kapitan Kohler i feldwe-bel Kremina. Stare wojsko mówi, że nie są to ludzie dobrzy i za nic mają podwładnych. Kolega z innego batalionu po-kazał mi wycinek Gazety Toruńskiej nr. 189 z 1913 r. W tej gazecie napisano, że Sąd Wojenny zajmował się w czwartek sprawą naszego kapitana i feldwebla, ze 176 pułku piecho-ty o znęcanie się nad podwładnymi. Wyszło na jaw kilka nadużyć. Sąd skazał kapitana Kohlera na cztery tygodnie aresztu domowego (we własnym mieszkaniu) a Kremina na sześć tygodni łagodnego aresztu. Jak na razie wszystko się między nami dobrze układa. W całym garnizonie napięcie i strach. Mamy już przydziały mundurów frontowych z całym wyposażeniem. Oprócz karabinów otrzymaliśmy szable i bagnety. Dodatkowo plecaki, koce, hełm i długie płaszcze. Wszyscy mówią, że to będzie krótka wojna i Mo-skali przegnamy ponieważ mamy wielokrotną przewagę. Na razie na zajęciach w koszarach uczą Polaków niemieckich komend i nazw stopni wojskowych. Dla nas wszystkich to

2�

nowość. My jesteśmy z kamratami w skrócie „Musk” czyli muszkieterami. Każdy, kto umiał pisać zapisał sobie stopnie wojskowe, by łatwiej się nauczyć na pamięć. Dzień przebie-ga nam na ćwiczeniach. W czasie wolnym gramy w szachy i karty. Wczoraj (sobota) przyjechał do nas teatr i były wy-stępy.

Fot. Pierwszy od lewej Franz Meyka (18 lat).

22

23

Odznaczenia stopni wojskowych

MUSK. - musketier - muszkieter WEHRM. - żołnierzRES.INF. - reserve infanterie - rezerwista piechoty RES. - reserve - rezerwista GFT. - gefreiter - kapral V.FLDW. - starszy sierżantLTN. - leutnant - porucznik ERS.RES. - zapasowy rezerwista LTN.I.D.RES. - porucznik rezerwyUT.OFFZ. - unter offi zier - podofi cer MAJOR - major

24

Notatnik Strona 2

Wymarsz na wojnę

W pierwszym tygodniach musieliśmy dziennie dłu-gie i uciążliwe robić marsze. Nic tak bardzo nie

męczy, jak właśnie długi marsz. Budzimy się w przy-godnych postojach o siódmej rano. O godzinie ósmej mamy znowu wyruszać dalej. Nogi i ramiona bolą jesz-cze, bośmy dzień przedtem po trzydzieści kilometrów uszli. Szybko się ubieramy w mundury, jeszcze mokre od potu dnia poprzedniego. Idziemy do kuchni polowej, która stoi obok kościoła, po kawę i chleb. Kto ma pęche-rze na nogach, a takich jest bardzo dużo, prędko jeszcze bieży do podoficera sanitarnego, który je otwiera i za-lepia plastrami. No i ósma. Batalion zbiera się do wy-marszu poza wsią, czekamy trochę na majora, wreszcie „abmarsz”. Nogi trochę zdrętwiałe, wnet się rozchodzą w kolanach, w kostkach, trochę bolą miejsca otarte. Wnet się człowiek znów w chodzenie wrabia i idzie w kolumnie jednostajnym krokiem. Zawrotu głowy można dostać. Po prawej i lewej stronie, przed i za nami widzi się ludzi, którzy w milczeniu idą i idą wszyscy obładowani. Z początku jaszcze jakie takie są siły, więc też i humor jest. Niektórzy żartują, opowiadają o swo-ich kwaterach i gospodarzach, którzy tu bardzo grzecz-nie się z nami obchodzili. Zapalamy papierosy, lub faj-ki. Gwar w których język polski przeważa. Widać już

2�

krople potu na czołach, twarze czerwienieją, ręce cią-gle na ramionach podtrzymują rzemienie od tornistra. Przekładamy karabin z ramienia na ramię. Uszliśmy 4 kilometry. Stajemy celem zaspokojenia potrzeb cieles-nych. Jesteśmy na terenie właściciela dużego dworku. Choć krótki ten postój, jednak każdy siada, gdzie może, ociera pot i wzdycha. Wielka radość w naszym batalio-nie ponieważ przyszła poczta od najbliższych i rodzin. Dostałem list ze zdjęciem od Szulca. Jest w Hanowerze w drodze na front francuski.

Fot. Rozdawanie poczty.

Fot. Franz Meyka.

2�

Dobry ten odpoczynek, ale krótki. Znowu wy-marsz. Teraz dopiero zaczyna się męka, idziemy i idziemy przez las, pola, wsie w których na ulicach naczynia z wodą poustawiano. Każdy nabiera do swo-jego kubka i dalej wciąż dalej. Pot się strumieniami leje. Twarz to czerwona to blada. Słońce przypieka, tumany kurzu wiją się między nami i osiadają na twa-rzy i mundurze. Pozwolono odpiąć haczyk od kołnie-rza i dwa guziki. Ale to nic, coraz duszniej w gardle i piersiach na nogach znów nowe pęcherze i odciski. Biodra bolą strasznie a tu dalej i dalej zawsze tym jed-nostajnym krokiem. Westchnienia, złorzeczenia i klą-twy słychać. Już teraz i w przykopie widać pierwsze-go, który omdlał. Za nim coraz częściej padają inni ze znużenia i mdłości. Człowiek przestaje myśleć, nic się nie czuje, nic nie widzi, tylko jedno życzenia ma każ-dy, by stanąć, położyć się i odpocząć. Ale miejsce prze-znaczone na nocleg daleko, więc dalej i dalej. Nogi drżą, już oddychać nie można, pot przechodzi przez mundur. Złość, ból, to jakaś desperacja, to znowu ochota do płaczu. Zdaje się, że lada chwila się padnie, żeby już nie powstać.

28

NotatnikStrona 3

Nareszcie o czwartej po południu stajemy. Ledwo broń złożyliśmy w kozły i odłożyliśmy tornistry,

już każdy leży martwy, zamyka oczy, w których łzy z potem się mieszają razem.

Jeszcze trochę cierpliwości, karabin trzeba ustawić po dwa o siebie oparte. Chełm na „małpie” położony. „Feldmyca” na głowie i nareszcie jest się „wolnym”. Feldwebel ujada jeszcze na tych, którzy noszą „was-sersacki”, że nie dosyć prędko noszą i śpieszą po wodę. My już leżymy na ściernisku. Wszyscy zwracają się w stronę szosy, czy jeszcze nie widać kuchni polowej. Polacy ciskają pierony. Zwracam się do kolegi z Lipin po cygareta. Feldkicha jedzie! Krzyczą. Z daleka widać już rząd czarnych wozów z dymiącymi kominami. Na przodzie kichenbullen czyli kucharze. Już nas zapach słoniny dolatuje i żołądek zaczyna się odzywać. Na je-dzenie trzeba było trzydzieści godzin oczekiwać. Dwój-kami odbieramy swój upragniony „flaps”.

Kapitan i lejtnanci jedzą to samo co my. Jeszcze prędko papieros, lub fajka i za chwilę dalej w drogę. Do kwatery jeszcze trzydzieści kilometrów. Mijają nas ko-lumny wojska z karabinami maszynowymi i lekką ar-tylerią. Na górce u gospodarza rozlokował się oddział szturmowy.

29

Oddział szturmowy

W drodze do okopów jesteśmy z naszym ofi cerem po wodę na plebanii u księdza. Z rozmów wyni-

ka, ze ogólnie Rosjanie plądrowali zajęte tereny, składy i gospodarstwa. Ogólnie zabierali wszystko co znaleź-li. Sprawa rozkazów ofi cerów rosyjskich, którzy mieli rozporządzić, by wszystkich mężczyzn i żołnierzy nie-mieckich mordować nie jest ostatecznie stwierdzona. Ksiądz nam mówił, że jeden z Ruskich ofi cerów, który był u niego na kwaterze powiedział „to co my robimy w Prusach Wschodnich nie odbiega od tego, co Niem-

cy robią nam i nie przekracza tego, co dzieje się na każdej wojnie”. A orga-nista dodał, „Zda-je się, że krzyże przy drogach i ka-plice wpłynęły na Rosjan”. Jesteśmy w okopach. Bit-wa przybrała cha-rakter oblężniczy. W okopach pi-szemy, być może ostatnie listy.

Fot. Pisanie listów w okopach.

30

Oba nasze fronty ufortyfi kowane w sposób polowy bronią się przed atakiem niesłychanie długo i z powo-dzeniem. Do ataku na bagnety nie przychodzi nigdy, za to brzmi niesłychana kanonada armat i rozlega się trzask strzałów karabinowych, wysłanych i ukrytych w rowach strzeleckich żołnierzy do również ukrytego wroga.

Wynikiem całodziennej walki jest wyparcie wroga z okopów o jeden kilometr, lub cofniecie się o jeden ki-lometr do tyłu do nowych rowów i nowych zasłon, by tam noc przepędzić z palcem na cynglu karabinu. Po-tem trzeba wstać rano do nowej strzelaniny. Taka wal-ka może trwać aż do całkowitego wyczerpania fi zycz-nego. Po czym ta strona zdoła przełamać front wroga, który ma przewagę liczebną i większe przypływy

3�

świeżego żołnierza. Kończę bo za chwi-lę spodziewamy się ataku. Strasznie się boję. W imię Ojca i Syna, Panie miej litość nade mną.

32

NotatnikStrona 4

P rzeżyłem okropności. Po strasznych bojach Rosjan przepędziliśmy. Od

dwóch dni odpoczywamy. Były to cięż-kie boje. Marsze i bitwy, bitwy i marsze. Kochana mamo wyszedłem z wszystkiego bez szwanku i bez rany. W ostatniej bi-twie przyszło do walki najstraszniejszej na białą broń. Moskal wściekle się bronił. Straty u nas ogromne. Jeden rosyjski ofi -cer, który został bez żołnierza, rzucił się na nasze bagnety z szablą i rewolwerem w ręku. Mamo, sam jeden. Przebił go bag-net kolegi. Ja jestem zdrów i przy dobrym humorze. Od 8 do 11 byliśmy bez prze-rwy w bitwie. Nawet w nocy nie mieliśmy spokoju. Zdobyliśmy pod Pozezdrzem 9 armat głównie przez nasz oddział. Dnia 11 przyszło do krótkiej, lecz straszliwej walki na białą broń. Przeciwnik tym razem nie żądał pardonu. Kto nie uciekał, znalazł śmierć. Mój oddział teraz po uzupełnieniu składa się z samych Kaszubów z kartuskie-go i wejherowskiego powiatu. Jesteśmy w pruskich mundurach a rozmawiamy po polsku. Porucznik rozdał nam karty pocz-towe by wysłać je do rodzin. Więc szybko Wam donoszę rzem cały i zdrów.

33

3434

NotatnikStrona 5

J esteśmy po natarciu. Zwycięstwo odnieśliśmy dzięki naszej artylerii. Działa grzmiały dwa dni

bez przerwy. Wyparliśmy daleko Rosjan. Z okolicy jezior pod Ostrudą pojechaliśmy lekką powózką na wschód od Olsztynka. Gdzie droga skręca na północ do Warlit-Wittichwalde. Wszędzie ślady zaciekłych walk. Kilkaset kroków od nas leżał nie pochowany trup koza-ka Rosjanina, z rozbitą głową, prawica trzymała jesz-cze lancę, jakby do ciosu wymierzoną. Obok niego leżał koń jego. Wnętrzności wypadały mu na drogę. Dalej w prawo w lasku leżał piechur rosyjski na w znak. Rękę miał ściśniętą na piersiach skrwawionych. Obok niego karabin. Twarz była zupełnie brunatna. Przy głównej drodze napotkaliśmy zniszczone gospodarstwo. Tylko puste mury sterczały ku niebu. Dookoła spalone bydło. Wszędzie jeszcze tlące się niedopałki i smród spaleni-zny. Obok drugie spalone gospodarstwo i jeszcze jedno i jeszcze i jeszcze kilka. Przed jednym spalonym domem siedziała starsza kobiecina z córka, cała we łzach. Od trzydziestu lat żyli tu spokojnie tłumaczy po polsku. Kilka kroków dalej za pagórkiem sterczy pika kozacka. Na pagórku krzyż a na nim napis, że pod nim spoczy-wa 24 Moskali. Mamo idziemy dalej. Teraz napotyka-my na najstraszniejsze objawy wojny. Po obu stronach w rowach przydrożnych całe szeregi trupów piechoty rosyjskiej. Wszyscy ranni w głowę, lub w nogi. Tak

3�3�

to się ciągnie aż do wioski Sauden, gdzie skręca dro-ga do Olsztynka. Pobieżnie licząc doliczyłem 150 tru-pów. Karabiny przy nich leżące mają kolby potłuczone. Zwłoki naszych żołnierzy (niemieckich) poprzykry-wane są płaszczami. Przychodzimy do Olsztynka. Tu obraz spokojny jakby wojny nie było. Ale czym dalej zapuszczamy się do miasta, tem straszniejszy obraz spustoszenia. Moskale tu wtargnęli i ogniem z ciężkiej artylerii zostali wyparci. Północna część miasta jest w gruzach. Pogorzeliska jeszcze dymią. Na ulicach peł-no trupów i szczątki domów. Miejscami jeszcze płoną domy. Opowiadają nam kamraci o bitwie. Teren pa-górkowaty więc o jednolitym froncie nie było mowy. Prawe skrzydło wojsk naszych (niemieckich) stało pod Działdowem i Dąbrównem. Środek pod Olsztynkiem a lewe pod Olsztynem, Wartemborgiem i Biskupcem. Środkowa nasza armia z ciężką artylerią oparła się Moskalom. Potem nasza armia przesunęła się poprzez Nidborg a na lewo przez Pasym. To oskrzydliło Moskali i dało nam znaczną przewagę. Wierzymy w rychły po-wrót do domu.

3636

Notatnik Strona 6

Rozdano nam ulotki

Uznanie dla naszego siedemnastego korpusu. W tej ulotce jest uznanie dla całego XVII korpusu obejmującego całe Prusy Zachodnie w tym nasz 176 regiment. Piszą, że spisaliśmy się szczególnie dziel-nie, w porażce zgotowanej armii rosyjskiej nad jezio-rami mazurskimi.

Oto treść ulotki.Główna kwatera korpusu w Pasymie

28.08. 1914 r. o godz. 11 w nocy.

Rozkaz korpusowy

Przedwczoraj w rocznicę bitwy nad rzeką Katzbach, pobił 17 korpus przeważającego w każdym rodzaju bro-ni przeciwnika pod Lautern w Prusach Wschodnich i w dzikiej silnej pogoni pognał nieprzyjaciela przez Szczytno znowu do Rosji. Przeszło 50 armat, liczne karabiny maszynowe, kasa wojenna, niezliczone jesz-cze sprzęty wojenne wszelkiego rodzaju i kilka tysięcy jeńców wojennych pozostało w rękach naszych. Dro-ga, którą się cofa, zasłana trupami i szczątkami wojsk, zwycięstwo nasze zupełne. Żołnierze 17 korpusu! Speł-niliście waszą powinność.

3�3�

3838

39

Notatnik Strona 7

W czoraj po ciężkim ostrzale naszej artylerii do-staliśmy rozkaz zajęcia okopów rosyjskich.

Gdy wskoczyliśmy do okopów zastaliśmy po-tworny widok. Trupy, szczątki ludzkie, jęk ran-nych rosyjskich żołnierzy. Nikt nie strzelał. Była przejmująca cisza. Siedzieliśmy skuleni w wilgotnej i mroźnej ziemiance już drugi dzień. Z nadejściem nocy było co raz zimniej. W ciągu dnia z powodu promieni słonecznych jest jeszcze znośnie. Pod wie-czór i w nocy nadchodzi wiatr. W ostatnim tygo-dniu, aż trzy razy armaty grzmiały bez przerwy całą noc. Wtórowały im cieńszym swym stukaniem mia-rowym karabiny maszynowe. Jak zdołaliśmy przeżyć te chwile straszne, z tego i ja sam sobie sprawy nie zdaję. Walka skończyła się naszym zwycięstwem. Teraz przyszła kolej na tych co żyją, sanitariuszy i księży.

W czasie walki 15 metrów ode mnie siedzieli w ro-wie Rosjanie. Kule gwizdały mnie nad głową. Obok mnie rozerwał się granat. Kiedy się obudziłem słysza-łem jak ksiądz modlił się półgłosem za dusze poległych żołnierzy. Tu i tam widziałem rannych i poległych żołnierzy. Do mojej jamy wskoczył oficer. Z twarzy bryzgała mu krew. Mimo panującej ciemności wi-działem jak przy nim pojawił się ksiądz. Ranny jęczał i prosił o wodę. Wody, wody cicho jęczał „wody prze-

40

wielebny księże a tu jest list do mojej matki” i dał go księdzu. Gdy promień latarki mojej padł na jego twarz już był nieżywy. Rano rozpoczęto przeszukiwanie pobo-jowiska, aby pozbierać rannych. Kto dawał znaki życia tymi zajmowali się lekarze. Księża szli do konających by im dać ostatnią posługę i duchową pociechę. Ileż to warg ostatni pocałunek składało na krucyfi ks. Konają-cy ściskali dłonie księdza. Wśród konających na polu bitwy nie ma różnic religijnych. Słyszałem jak pochy-lony ksiądz modlił się po żydowsku nad umierającym żydem. Boże mój ileż miłości i litości pomieścić się może w sercu ludzkim w chwili wielkiego cierpienia. Własny-mi oczami widziałem jak ranny kozak sąsiada swojego, żołnierza niemieckiego ucałował, gdy tamten zmarł i na czole jego zrobił znak Krzyża Świętego. Głęboko wzru-szającymi są zwykle pogrzeby poległych żołnierzy. Gdy nieprzyjaciel się oddalił, grzebaliśmy groby i nad głowa-mi grobów ustawialiśmy tyle krzyży ile bohaterów tam poprzednio pochowano. Płakaliśmy i łzy współczuciai litości padały na groby nieznanych i bohaterów, przy-jaciół i nieprzyjaciół. Panie Boże daj bym następny dzień przeżył.

4�

NotatnikStrona 8

Byłem odkomenderowany wraz z plutonem na pola bitwy pod Dąbrównem, Tannenbburgiem,

i Niedborkiem, aby pozbierać łupy wojenne. Co dało się jeszcze zużyć z broni, armat, karabinów maszynowych i amunicji mieliśmy zawieźć do twierdzy, aby ją wzmoc-nić. Znaleźliśmy około 200 armat polnych i ciężkich,

42

40 karabinów maszynowych, miliony parton, 400 wozów z amunicją kilka tysięcy kul armatnich i kilka tysięcy karabinów. Około 200 wozów materiału bu-dowlanego jeszcze nadającego się do użytku odtrans-portowaliśmy do twierdzy. Wielka ilość jest jeszcze po lasach i je zbieramy.

Po południu jechaliśmy samochodem, po każdej stronie trzech żołnierzy z karabinami gotowymi do strzału. Jechaliśmy w stronę wsi Mużaków i Puchałów, gdzie leżały dalsze łupy. Po drodze nasza (niemiecka) piechota chwytała konie kozackie. Łapią je w następu-jący sposób: Około 1000 infanterzystów udaje się do lasów i wyławia konie kozackie pozostawione przez Moskali. Konie się zbiera w tabuny, poi i karmi, po-tem je bada weterynarz. Dobre konie bierze się dla nas do wojska w miejsce naszych zabitych. Zupełnie złe się strzela natychmiast, lekko ranne daje się darmo ludno-ści wiejskiej, ale jeśli dostarczą świadectwo od wójta, że konie im wzięto do wojska. Pozostałe lekko ranne konie sprzedaje się za 1,50 mk. handlarzom. Każdy handlarz dostaje poświadczenie, że konia nie ukradł.

43

NotatnikStrona 9

W czwartek wieczorem przybyliśmy do wsi w oko-licy Dobrówna. Kwatera nasza znajdowała się

zaraz przy takim małym kościółku wiejskim. Wtedy po-rucznikowi przyszło na myśl, ażeby urządzić nabożeń-stwo w kościele. Porozumieliśmy się z księdzem pro-boszczem umiejącym trochę po niemiecku i odbyła się msza o ósmej i pół wieczorem. Wszyscy żołnierze, kato-licy i ewangelicy przybyli do kościółka. Przed ołtarzem Matki Boskiej paliły się świece, jeden z lekarzy grał na harmonium i mnie kazano odczytać kilka modlitw z obozowej książki do nabożeństwa. Pod koniec ksiądz proboszcz przemówił do nas. Był bardzo rozrzewniony i powiedział nam jak bardzo się cieszy, że tylu żołnie-rzy na modlitwę przyszło i katolików i ewangelików. Pobłogosławił nas i ze łzami w oczach życzył byśmy wszyscy jak najrychlej wrócili cali i zdrowi do domu. Wszyscy płakali nawet twardy nasz sierżant.

44

NotatnikStrona 10

W eszliśmy do wsi. We wsi tak pusto, jakby tu dżuma przeszła. Tu i tam widzi się kobiety.

Włóczą się i rozpaczają. Biedni włościanie z rozpaczą w oczach nie wiedzą czego się jąć i czy w ogóle się cze-goś imać i brać się do jakiej pracy. W ogródku gdzie jeszcze ocalał jeden dom ziemia rozryta dokoła. Napot-kana kobieta mówi, że trzeba jednak życie zaczynać od nowa, ale życia nowego nikt zmarłym nie wróci. Py-tam się co się stało? Opowiadają długą historię. Tutaj pogrzebano 5 zabitych Niemców. Ale ta obca mogiła nie dawała spokoju gospodarzom po no-cach, którzy co dopiero jeszcze w do-datku przeżyli te wszystkie okropności wojny. Włościanie są przekonani, że ci pogrzebani tu Niemcy nocami wychodzili z mogiły i chodzili około domu.

Wystraszeni ludzie chodzili i się skarżyli na nieboszczyków. Ostatecz-nie nieboszczyków wyjęto z grobu i po-chowano gdzieś w polu. Poszliśmy po-tem na cmentarz, chodzimy pomiędzy świeżymi mogiłami. Na każdym krzyż z drewna lub z łuczywa. Czytamy na-pisy na krzyżach; Taki to a taki kapitan, a taki porucznik. Gdzież są ich krewni. Może wciąż jeszcze oczekują na listy.

4�4�

Kto zatknął na mogiłach po jednym z tych jesiennych kwiateczków. Rzędem leżą mogiły niemieckie. Na nich napisy. Tu pochowany kapitan Grabe, ułan. Tu spo-czywa jeden ofi cer i jakiś nie znany żołnierz. Po dro-dze do wsi widzimy rzędy krzyży. Mogiły nie znanych bohaterów na polu szczerym, gdzie oni polegli ze sła-wą i czcią. Tu wielka mogiła. Na niej krzyż, na krzy-żu prosta szkolna tablica, a na tablicy długi napisany kredą rząd śpiących w zgodzie w tym braterskim gro-bie żołnierzy niemieckich i rosyjskich. Na tym kończę i żegnam Was. Jeszcze patrzę na jezdnię. I znowu żoł-nierze, powózki, krzyki żołnierzy i przeraźliwe trąby samochodów. Jakie wąskie i ciasne to pasmo życia, a jaka swoboda, jaka przestrzeń tam na tych nieobję-tych równinach śmierci.

46

NotatnikStrona 11

6 września, ku naszemu zdumieniu oznajmił nam porucznik, że na pobojowisku gdzie znajdowało się wielu naszych po-

ległych żołnierzy, zauważono u nich poobcinane palce celem zdjęcia z nich pierścieni i obrączek. To było dowodem, że noca-mi krążą po pobojowisku zbrodniarze niepomni strasznych kar, jakie czekają ich po ujęciu. Porucznik powiedział, że pójdziemy w nocy na te hieny! Przygotowaliśmy się do nocnej wyprawy i rozdzieliwszy się na małe wywiadowcze oddziały o godzinie wpół do dziesiątej wyruszyliśmy z obozu. Noc była księżycowa, teren pobojowiska był obszerny i miejscami bagnisty. Mleczne światło księżyca oświecało pole, przykryte gęsto trupami. Po drodze spotykaliśmy nasze patrole pytając się czy nie widzieli podejrzanych osób kręcących się po polach bitwy. Poszliśmy dalej i przy zaroślach coś się poruszyło.

Usłyszeliśmy jakiś głos wśród trupów. Sądziliśmy, że to głos rannych, których nie spostrzegła służba sanitarna. Szukaliśmy dokładnie przyglądając się każdemu trupowi. Mieliśmy już odejść, lecz kapral Mencik zalecił nam jeszcze nie poprzestać po-szukiwań. Słyszeliśmy bowiem, że hieny przebierają się w mun-dury zabitych i słysząc pościg udają martwych. To dokładne badanie trupów była pracą nadludzką. Ta noc, mokradła i lekka mgła w koło pełno trupów sprawiały, że trzymaliśmy się bar-dzo blisko siebie. Wtem słyszymy, że kolega znalazł żywego. To był złoczyńca zawinięty w płaszcz wojskowy i na głowie miał naszą wojskową czapkę. Odprowadziliśmy go do dowództwa i spotkała go zasłużona kara. Przyszła poczta ze zdjęciem od Paula Lisewskiego. Cieszę się, że on cały i zdrów.

4�

48

Przebieg bitwy z udziałem XVII Korpusu Armijnego w tym

176 Regimentu Franza Meyki według źródeł historycznych:

Dowództwo 8 Armii zdecydowało o przeprowa-dzeniu ofensywy: uderzenie na Rennekampfa

między Pregołą (Prieger) a Węgoborkiem (Angerburg, obecnie) Węgorzewo i wykonanie manewru oskrzyd-lającego od Lecu (Loetzen, obecnie Giżycko) na połu-dnie, zaś prawe skrzydło armii miało osłaniać kierunek z Osowca i Augustowa. Pozycje wyjściowe do natarcia wojska niemieckie miały zająć do: 7 września korpusy lewego skrzydła na linii Frydland (Frydląd, Friedland, obecnie Prawdinsk) – Rastembork (Rastenburg, obec-nie Kętrzyn), korpusy wykonujące manewr oskrzydla-jący na linii Lec (Loetzen, obecnie Giżycko) – Ruciane (Rudczany, Ruciany, Rudczanny, obecnie Ruciane-Nida) – Mikołajki (Nikolaiken) w kierunku na Orzysz (Arys), kawaleria (sformowana w korpus jazdy) w re-jonie Wydmin (Widminnen). Znajdująca się na pra-wym skrzydle 3 Rezerwowa DP miała zająć rejon mię-dzy Białą Piską a Drygałami (Drygallen, Drigelsdorf). Początek natarcia wyznaczono na. Frontu Północno-Zachodniego 8 września postanowiło jak najszybciej odtworzyć 2 Armię, powierzając jej dowództwo gen. Scheidemanowi. Zakładano, iż Niemcy wykonają ude-rzenie na południe w celu odciążenia armii austro-wę-

49

gierskich. Postanowiono zatem, aby 1 Armia przeszła do działań zaczepnych w Prusach Wschodnich i utwo-rzono jednocześnie nową, 10 Armię, której dowództwo powierzono generałowi Radkiewiczowi, zastąpione-mu później przez generała Fluga. 10 Armia miała skła-dać się z czterech korpusów: III Syberyjskiego, XXII, I Turkiestańskiego i II Kaukaskiego. Początek działań zaczepnych zaplanowano na 14 września, bowiem do tego czasu miała być odtworzona 2 Armia i skoncen-trowane w rejonie Ełku (Łyck, Lyck) korpusy XXII i III Syberyjski. Do tego czasu armie 1 i 10 miały opanować przesmyki między jeziorami Niegocin (Loewentin See) i Śniardwy (Spirding See) oraz zdobyć Mikołajki, Ryn (Rhein) i Lec (Giżycko). Odtwarzana 2 Armia miała zaj-mować odcinek między Kadzidłem a Przasnyszem, na południowej flance ugrupowania rosyjskiego.

Generał Jakow Żyliński [dowódca Frontu Północno-Zachodniego] w swej koncepcji natarcia upiera się nieod-miennie przy poprzednim zamiarze podwójnego oskrzydle-nia, zabezpieczając się już tym razem przed rozdzieleniem sił, przez uprzednie opanowanie linii jezior. (...) I tym razem nie uzgodnił swych zamierzeń z możliwościami, nie przeprowa-dził niezbędnej kalkulacji sił, czasu i przestrzeni.

Ogółem siły rosyjskie skupione na tym froncie wyno-siły 9 korpusów, 7 dywizji rezerwy i 7,5 dywizji jazdy. Była to więc potężna masa wojsk, została jednak roz-ciągnięta na przestrzeni ponad 250 km i nie była jesz-cze skoncentrowana. Tylko część tych sił (4 korpusy, 4 dywizje rezerwowe i 5,5 dywizji kawalerii) przezna-czono bezpośrednio do działań zaczepnych, reszta miała pełnić osłonę południowej flanki. Najgorsze po-

�0�0

5151

�2

łożenie miała 1 Armia, bowiem jej prawe skrzydło za-grożone był przez twierdzę w Królewcu (Koenigsberg), zaś lewe przez twierdzę w Lecu (Giżycku). Uderzenie niemieckie z rejonu Twierdzy Boyen (Lec, obecnie Giżycko) mogło być katastrofalne w skutkach, także i dlatego, iż lewa flanka rosyjskiej 1 Armii była najsłab-sza – tworzył ją tylko II Korpus. Wprawdzie to skrzydło miało być wzmocnione przez 10 Armię, lecz, jak wspo-mniano wcześniej, nie mogła ona zakończyć koncentra-cji przed 14 września. Do tego czasu 1 Armia zagrożo-na była obejściem z lewej flanki. 8 września, zgodnie z wydanymi wcześniej rozkazami, niemiecka 8 Armia przystąpiła do ofensywy. Jako pierwsze rozpoczęły na-tarcie jednostki 1 Korpusu (1 i 2 DP), które opanowały cieśniny między jeziorami i zdobyły Orzysz. Nie uda-ło się przełamać frontu rosyjskiego jednostkom XVII Korpusu (na północ od I), które tego dnia zepchnęły tyl-ko obronę na linię Pozezdrze (Possessern, Grossgarten). Pozostałe korpusy nie prowadziły w tym dniu walk. Widząc poważne zagrożenie swego lewego skrzydła, dowódca 1 Armii rosyjskiej zdecydował się na wzmoc-nienie go XX Korpusem i jedną dywizją (54 Rezerwowa DP), które do tej pory znajdowały się w rejonie Wystruci (Insterburg, obecnie Czerniachowsk). Jednostki te mia-ły dotrzeć do zagrożonego rejonu między 9 a 10 wrześ-nia. Tymczasem drugiego dnia bitwy (9 września) XVII Korpus niemiecki przełamał obronę rosyjską w rejonie Pozezdrze-Kruklanki.

Do natarcia przeszły też korpusy znajdujące się w centrum ugrupowania niemieckiego (I Rezerwowy, XI i XX), jednak tego dnia nie udało im się przełamać

�3

pozycji rosyjskich. Mimo ewidentnego zagrożenia obej-ściem 1 Armii, dowódca Frontu Północno-Zachodniego nie zdecydował się na posłanie w sukurs korpusów 10 Armii, znajdujących się opodal. W ciężkiem swem położeniu 1 armja zostaje osamotniona przez wycofanie 10 armii, lecz dowódca frontu uczynił to, jak podaje, na wy-raźne oświadczenie generała Rennekampfa, że da on sobie radę własnymi siłami – przeto on poniesie winę za niepo-wodzenie. Z chwilą znalezienia tej usprawiedliwiającej mo-tywacji, generał Żyliński czuje się spokojnym i zdaje pod-ległego sobie dowódcę jego własnym losom. Tak więc już 9 września, drugiego dnia ofensywy niemieckiej, wo-bec załamania się lewego skrzydła i otwarcia Niemcom drogi na tyły armii, Rennekampf zmuszony został do przerwania bitwy i rozpoczęcia odwrotu. Stosowny rozkaz został wydany w nocy z 9 na 10 września. Ponieważ także tej nocy rozpoczęły odwrót jednostki 10 Armii, jednak w innym niż Rennekampf kierunku, skrzydło jego armii zawisło w powietrzu, umożliwiając Niemcom rozpoczęcie manewru okrążającego. W nocy z 9 na 10 września korpusy rosyjskie oderwały się od przeciwnika i rozpoczęły nakazany przez dowódcę ar-mii odwrót. Był on zupełnie niezauważony przez do-wództwo niemieckie, które dopiero koło południa na-kazało rozpoczęcie pościgu. Tego dnia Niemcy zajęli bez walki Ełk. Korpusy rosyjskie miały jeszcze możność wycofać się na wschód unikając bitwy i bez większych strat, jednak rozkazy Rennekampfa zatrzymały odwrót oddziałów rosyjskiego centrum, gdy tymczasem lewe skrzydło armii cały czas cofało się. Odwrót centrum rozpoczął się dopiero w południe, 11 września kiedy

�4

znajdowało się już w bezpośrednim kontakcie z prowa-dzącymi pościg jednostkami niemieckimi. Trzeba do-dać, iż tego dnia luka między lewym skrzydłem 1 Armii a korpusami 10 Armii sięgała już w linii prostej 75 km. Tak więc oskrzydlana od południa 1 Armia wycofując się, skręcała na północ. W ciągu 13 i 14 września XVII Korpus minął granicę rosyjsko-niemiecką, przechodząc Niemen. Dowództwo niemieckiej 8 Armii postanowiło wstrzymać pościg i zatrzymać korpusy XI, XVII i XX, zaś osiągnięcie linii Niemna powierzając korpusom I, I Rezerwowemu i korpusowi kawalerii. Do 15 września korpusy te wyszły na linię Szredniki, i Kalwaria nad Niemnem, co stanowiło kres ich pościgu za Rosjanami. 14 września bitwa była zakończona.

Dzięki w porę zarządzonemu odwrotowi 1 Armia uniknęła losu wojsk Samsonowa – chociaż pobita i zdziesiątkowana, nie utraciła jednak ani jednego kor-pusu i uniknęła okrążenia. Poniosła wszakże ogromne straty, sięgające 100 000 żołnierzy, (około 40 000 jeńców i 60 000 zabitych i rannych). Utracono też blisko 150 dział.

��

Biała broń piechoty

Bagnet nasadzany na lufę karabinu.

Bagnet w pochwie.

�6

Głownia szabli bojowej.

Szabla bojowa wraz z pochwą.

5757

Mundury pruskich żołnierzy w latach 1914-1919

Starogardzianin Franz Meyka został powołany do Zachodniopruskiego 176 Pułku Piechoty w twierdzy

Toruń. Jak wyglądali koledzy Franza Meyki w mundu-rach przedstawiają poniższe zdjęcia.

Nowy regulamin w tamtych latach w zasadniczy sposób zmienił dotychczasowe przyzwyczajenia mun-durowe poprzez wprowadzenie munduru zwanego po-lowym. Nowy mundur polowy składał się z bluzy Wz 1908 w kolorze hehtgrau spodni kolanowych w takim samym kolorze dla żołnierzy i bryczesów dla ofi cerów. Dla ofi cerów wprowadzono czapkę polową w kroju czapki żołnierskiej. Od 1909 roku mundur polowy miał być używany podczas ćwiczeń i służby w garnizonie, a stary mundur brązowo-niebieski wyłącznie podczas uroczystości, lub innych okazji. Rzeczywistość była jednak odmienna od regulaminu. Było to związane z dużymi kosztami wprowadzenia nowego rodza-ju umundurowania dlatego stare kolorowe mundury były używane również podczas ćwiczeń. Ciekawy jest również fakt noszenia w pierwszym roku wojny przez artylerzystów jednostek liniowych mundurów brązo-wych kroju Waffenrock. Dlatego wiele zdjęć żołnierzy pruskich na zachowanych zdjęciach posiada różnorod-ne mundury.

Powód tego jak wynika z listów żołnierzy z frontu do rodzin był prosty. W sierpniu wszystkie walczące

57

�9

60

Na zdjęciach: Mundur polowy, hełm, niezbędnik wojskowy.

60

6161

strony liczyły na szybki koniec wojny. Przypuszczano, że wojna potrwa nie dłużej jak cztery miesiące. Nieoczekiwany przebieg walk zmusił szeregowych żołnierzy do wykorzystywania wszelkich możliwości. Wykorzystywano różne płaszcze ubrania i kożuchy, które nie były w oficjalnym wyposażeniu armii. Często na zdjęciach spotykamy żołnierzy w surducie wojsko-wym i cywilnych spodniach czy butach.

Podstawowymi dodatkami noszonymi do mundu-ru były buty w formie trzewików noszonych do spod-ni prostych, lub buty do jazdy konnej (te nosili wy-łącznie oficerowie i artylerzyści konni, a od 1909 roku wyłącznie oficerowie). Trzewiki noszono również do munduru polowego, do których dodatkowo zakładano skórzane sztylpy w kolorze naturalnym (artylerzyści pełniący służbę konno). Sztylpy były z materiału zapi-nane na guziki, skarpety pod kolana wywijane u góry, lub owijacze w kolorze spodni. Ponadto żołnierze nosili pas w kolorze naturalnym z mosiężną klamrą (w końcu XIX w. używano pasów w kolorze czarnym). Oficerowie do 1908 roku nosili wyłącznie na prawej łopatce ładow-nicę przewieszaną prze lewe ramię. Od 1908 roku rów-nież pas skórzany w kolorze naturalnym z dwudzielną klamrą oficerską. W czasie wojny mundur polowy ule-gał kilku modyfikacjom, których efektem było powsta-nie nowych wzorów mundurów: Wz 1916 (z wykłada-nym kołnierzem) i Wz 1917 (z kontrafałdami na kiesze-niach i guzikami na wierzchu) oraz szeregu wariacji. Wzór z 1908 charakteryzował się tym, że guziki były umieszczane na wierzchu bluzy oraz dodatkowe guziki umieszczono na kieszeniach.

61

62

Kolorystyka również podlegała zmianom i oprócz koloru hehtgrau używano koloru feldgrau oraz róż-nych odcieni obydwóch kolorów. Od 1916 roku z po-wodu oszczędności materiału rodzaj broni oznaczano w formie 1 cm paska umieszczanego na kołnierzu kurt-ki mundurowej za dystynkcjami lub w podobnej odle-głości Stopnie wojskowe noszono na kołnierzu mundu-

63

ru, a oznaczano je według następującego klucza: pod-oficerowie nosili gwiazdki sześcioramienne kościane z odpowiednimi taśmami w przypadku starszych pod-oficerów, oficerowie gwiazdki złote wyszywane, a ofi-cerowie starsi i generałowie odpowiednie taśmy złote i srebrne wyszywane gwiazdki.

64

Działa i wyposażenie pruskiej artylerii polowej i fortecznej

Od 1850 do 1917 r. artyleria przeżywała prawdziwy rozkwit, a zdobycze z zakresu techniki i balistyki

miały bezpośrednie odzwierciedlenie w jakości sprzętu bojowego. Artyleria forteczna dysponowała różnego rodzaju sprzętem, który można podzielić na mobilny, pozycyjny i bezpośrednie uzbrojenie forteczne. W 1850 roku, czyli momencie swojego powstania posiadała sprzęt nie różniący się niczym od np. XVII wiecznego. Nadal w użyciu znajdowały się działa o lufach gład-kich, ładowane od wylotu. Stosowany wówczas, ładu-nek miotający to czarny proch, a amunicja pod wzglę-dem jej różnorodności zawężała się do kartaczy, kul pełnych i granatów o prostej budowie. Podstawowe wyposażenie stanowiły żeliwne armaty i moździerze np. Granat-kanone Wz 1859 i 30 cm moździerze Wz 1854, nie wspominając o konstrukcjach pamiętających Napoleona I. Pierwszym nowoczesnym działem, które przetrwało aż do zakończenia I wojny światowej było działo konstrukcji Wahrendorf’a. Były to 9, 12 i 15 cm armaty wykonane z żeliwa o lufie gwintowanej z za-mkiem kolbowym pozwalającym na załadunek od tyłu. Działa te zostały wyposażone w nowy rodzaj amunicji o kształcie wrzecionowatym (długość pocisku wynosiła dwa kalibry), a ładunkiem miotającym był nadal proch czarny (aż do końca XIX w.).

6�

Za sprawą wprowadzenia gwintu znacznie zmieniły się właściwości balistyczne, które pozwalały na miotanie pocisków na kilka kilometrów (6000 m) w przeciwień-stwie do dotychczas używanych dział pozwalających na oddanie strzału o zasięgu max. 2000 m. Zastosowanie żeliwnej lufy spowodowało również zwiększenie ży-

Armata 120 mm.

66

wotności dział. Monolityczne konstrukcje Wahrendorf’a wprowadzono do użytku pod oznaczeniem Wz 1861, a lufy umieszczone na rożnego rodzaju łożach mogły być zastosowane jako kazamatowe, pozycyjne lub polo-we. W ten sposób został wyznaczony kierunek rozwoju artylerii na najbliższe kilkadziesiąt lat. Aż do lat 80-tych XIX w. tworzone były nowe konstrukcje o różnych kali-brach od 7 do 21 cm. Bardzo duży wpływ na konstruk-cje artyleryjskie w tym czasie ma Franciszek Uhatius, który jako pułkownik objął w roku 1871 dowództwo nad wiedeńską fabryką środków artyleryjskich. Był on twórcą nowego stopu brązu – stal-brzu nazwanego od jego nazwiska brązem Uchatiusa. Aby zapobiec zdomi-nowaniu rodzimego przemysłu artyleryjskiego przez Niemców Uchatius skonstruował w roku 1874 nowe działo polowe, w którym lufa była zbudowana z dwóch części lufy zasadniczej i płaszcza. W ten sposób zwięk-szył wytrzymałość przewodu lufy i samej lufy poprzez poddanie jej obróbce termicznej. Rozwiązanie to pozwo-liło uniknąć wprowadzenia do uzbrojenia armii austria-ckiej dział stalowych produkowanych w Niemczech. Tak powstała generacja dział Wz 1875 i 1880, których lufy były wykonane z brązu i zaopatrzone w nowy ro-dzaj zamka blokowego otwieranego i zamykanego przy pomocy korby. Nowy zamek pozwalał na znacznie szybsze ładowanie działa, dzięki czemu możliwe było oddanie nawet sześciu strzałów na minutę. Zmieniła się również amunicja posiadająca nowoczesne zapal-niki czasowe i uderzeniowe, znacznie bezpieczniejsze od swoich poprzedników (zapalniki pocisków Wz 1861 i 1863 bardzo często eksplodowały podczas przenosze-

67

nia lub czyszczenia amunicji). Odpalanie dział odbywa-ło się za pomocą zapalnika tarciowego umieszczanego w zamku, który poprzez pociągnięcie mocowanego do niego sznura przekazywał iskrę do ładunku zasadni-czego (składającego się z kilku części – pozwalało to na odpowiednie kierowanie zasięgiem ognia) umieszczo-nego w komorze ładunkowej.

Armata 150 mm.Armata 150 mm.

67

68

Odkrycie, że ogniem stromotorowym można sku-tecznie niszczyć ukryte za nierównościami terenu umocnienia zaowocowało powrotem do moździerzy i haubic, których przez kilkadziesiąt lat nie wytwarza-no. Ostatnie z konstrukcji Uchatiusa to działa Wz 1880: 15 cm moździerze, 12 i 15 cm armata pozycyjna, 21 cm moździerz i planowane ciężkie działo nadbrzeżne, któ-rego konstrukcja nie doczekała się realizacji z powodu nagłej śmierci Uchatiusa, który 4 czerwca 1881 roku po-pełnił samobójstwo.

Armata długa 150 mm. Armata długa 150 mm.

68

69

Za sprawą wprowadzenia ciśnieniowych badań luf przeprowadzanych przy ciśnieniu kilku tysięcy atmosfer jego działa stały się początkiem nowej ery. Metodologia ta ma zastosowanie do dnia dzisiaj. Pomimo wprowa-dzania do uzbrojenia nowoczesnych konstrukcji pod koniec XIX w. w użyciu nadal znajdował się przestarza-ły sprzęt artyleryjski, a ćwiczenia rekrutów odbywały się niejednokrotnie z użyciem zabytków muzealnych. Wojsko austro-węgierskie było bardzo oszczędne i decy-dowało się na wprowadzenie nowinek techniki dopiero w ostateczności. Ten sposób podchodzenia do zagad-nień obronności miał swoich zagorzałych zwolenników wśród najwyższych dostojników państwowych i gdyby nie światłość niektórych z nich postęp w artylerii doko-nywałby się znacznie wolniej. Doskonałym poligonem do testowania nowych konstrukcji była właśnie arty-leria forteczna, którą systematycznie zasilano małymi ilościami nowoczesnego sprzętu.

Artyleria forteczna.

�0

Lata 90-te XIX w. to okres rozbudowy zakładów zbro-jeniowych Skody w Pilźnie. Zakłady te wprowadziły na rynek pierwsze konstrukcje dział szybkostrzelnych zaopatrzonych w oporopowrotnik, które wykonywa-no ze stali stopowej miały budowę płaszczową i zamki klinowe z iglicą samo napinającą (pierwsze takie działo polowe zostaje przedstawione w roku 1890, jednak ze względu na zbyt duże zużycie amunicji na minutę zo-staje odrzucone).

Tego typu konstrukcje pozwalały na oddanie nawet kilkunastu strzałów w ciągu minuty bez konieczności ponownego nastawiania, co było konieczne w kon-strukcjach wcześniejszych. Pomimo tak znacznego po-stępu w zakresie sztuki artyleryjskiej powstały kolejne, jednak już przestarzałe, jak na owe czasy konstrukcje dział z odrzutem lawety: 15 cm haubicy Wz 1894, 1899 i 1899/04, 7 cm armaty górskiej Wz 1899 i haubicy polo-wej Wz 1899, pomimo to na uzbrojenie jednostek fortecz-nych został wprowadzony szereg dział Wz 1898. Były to armaty kazamatowe, nadbrzeżne a przede wszystkim 24 cm moździerz Wz 1898, który został zaprezentowa-ny na wystawie paryskiej w roku 1900, gdzie cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem, porównywalnym do 7.65 mm szybkostrzelnej armaty Schneidera Wz 1897.

Była to pierwsza konstrukcja pozwalająca na nisz-czenie najpotężniejszych w owych czasach fortyfikacji. Do bardzo interesujących rozwiązań konstrukcyjnych można zaliczyć 6 cm armatę jeżdżącą Wz 1898, która była działem łączącym dwa elementy: mobilność działa polowego i opancerzenie działa fortyfikacyjnego. Takie rozwiązanie pozwalało w odpowiedni sposób ochronić

��

obsługę, jak również umożliwiało przemieszczanie się. Armata ta posiadała lawetę w formie kopuły umiesz-czonej na specjalnym rusztowaniu zaopatrzonym w ko-ła pozwalające na dowolne manewrowanie działem po uprzednio przygotowanej trakcji szynowej lub utwar-dzonym podłożu. Działa pancerne były najważniej-szym elementem wyposażenia stałych fortyfikacji pan-cernych, które rozpoczęto budować pod koniec XIX w. Nowa doktryna budowy takich umocnień zakładała ist-nienie silnych baterii pancernych z działami do obrony dalekiej i bliskiej. Działami pancernymi obrony dalekiej były przede wszystkim haubice i moździerze o kalibrze 10-15 cm, a w przypadku fortyfikacji nadmorskich ar-maty o kalibrach od 28 – 30,5 cm pozwalających na niszczenie jednostek pływających. Artyleria forteczna posiadała na swoim uzbrojeniu szereg ciekawych kon-strukcji dział pancernych, a w tym: 15 cm moździerz Wz 1880 i 1905, 15 cm haubicę pancerną Wz 1894 i 99, 10 cm haubicę pancerną Wz 1899, 1906, 1909 i 1914, 28 cm nadbrzeżną armatę wieżową L/35 i 30,5 cm nad-brzeżną armatę wieżową L/40. Oprócz działa do obro-ny dalekiej w skład obrony bliskiej wchodziły działa o kalibrze 8 cm służące do zwalczania szturmujących oddziałów. Do tego typu konstrukcji należały 8 cm ar-mata pancerna Wz 1894 i 8 cm armata wysuwana Wz 1902 oraz wcześniej wspomniana 6 cm armata pancer-na jeżdżąca Wz 1898. Cechą wspólną tych wszystkich konstrukcji było posiadanie stalowego pancerza w for-mie kopuły, którego grubość wynosiła od 5 do 30 cm. Konstrukcją nietypową była 8 cm armata wysuwana Wz 1902, która dzięki mechanizmowi podnoszenia była

�2�2

Działo 305 mm.

�3�3

Ciężki karabin maszynowy.

�4

schowana w bloku koszarowym i wysuwana wyłącznie w sytuacji zagrożenia szturmowego. Łącznie wyprodu-kowano tylko dziesięć dział tego typu. Innymi działami fortecznymi były armaty kazamatowe i z minimalnym otworem strzelniczym, które miały za zadanie ochro-nę między pól oddzielających poszczególne obiekty forteczne (działa kalibru od 8 do 12 cm umieszczane w kazamatach dodatkowo chronionych stalowym pan-cerzem) oraz zapewnić obronę fosy fortecznej (dzia-ła kalibru od 6 do 9 cm umieszczane w kaponierach i kojcach, niejednokrotnie również osłonięte stalowymi płytami lub tarczami). Oprócz dział fortecznych i po-zycyjnych duża grupę stanowiły działa nadbrzeżne, które były reprezentowane przez wszystkie możliwe rodzaje środków artyleryjskich (armaty, haubice, moź-dzierze oraz wyrzutnie torped zastosowane wyłącznie w nielicznych fortach morskich) i kalibry. Do bardzo ciekawych fortyfikacji należały obiekty mające na celu zabezpieczenie obrony wybrzeża, których uzbrojenie stanowiły: 7 cm armata nadbrzeżna Wz 1898 L/42, 9 cm armata Wz 1907, 21 cm moździerze Wz 1873 i Wz 1880, 12 cm i 15 cm armaty nadbrzeżne L/40, 15 cm haubica Wz 1899, 24 cm L/24 i 28 cm L/35 armaty nadbrzeż-ne, wieżowe armaty kalibru 28 cm L/35 i 30,5 cm L/40 oraz najpotężniejsze działo nadbrzeżne 42 cm haubica nadbrzeżna Wz 1914. Litera L w nazwie działa oznacza-ła długość lufy podaną w kalibrach.

Koniec XIX wieku to również czas, w którym ule-gła zmianie amunicja artyleryjska. Na wzór zespolo-nej amunicji broni strzeleckiej składającej się z pocisku i łuski powstała amunicja zespolona stosowana w ar-

��

tylerii pozwalająca na zwiększenie szybkostrzelności. Amunicja ta miała jedną bardzo istotna cechę, którą była bezdymność osiągnięta poprzez zastosowanie no-woczesnego rodzaju prochu strzelniczego, a mianowi-cie syntetycznego prochu nitrocelulozowego (w użyciu od 1875 roku) i nitroglicerynowego (w użyciu od 1880 roku). Proch ten pozwolił również na poprawienie para-metrów balistycznych (zwiększenie ciśnienia wewnątrz lufy), jakim była donośność. Nowa amunicja posiada-ła również ulepszone zapalniki i nowoczesny, znacz-nie mocniejszy materiał detonacyjny (trotyl, amonal, kwas pikrynowy lub ekrazyt) umieszczany wewnątrz skorupy pocisku. Niestety amunicja taka mogła być stosowana wyłącznie do dział o kalibrze do 10 cm, po-

�6

wyżej 10 cm stosowano amunicje składaną o ładunkach cząstkowych pozwalających na zmianę parametrów ba-listycznych (ciśnienie wewnątrz lufy, prędkość począt-kową i donośność). W czasie wojny światowej nastąpił bardzo szybki rozwój kompanii artylerii fortecznej zło-żonych z ciężkich dział oblężniczych, które od tej pory otrzymały nazwę baterii. Baterie te były tworzone w cią-gu kolejnych lat, a liczba sprzętu najcięższego wzrosła kilkakrotnie od momentu wybuchu wojny. Rozbudowę artylerii najcięższej (poza artylerią nadbrzeżną) zapo-czątkowała budowa najbardziej znanego na świecie

�6

��

austriacko-węgierskiego 30,5 cm moździerza Wz 1911 produkcji pilzneńskiej Skody. Prace nad tym działem ukrywano przed parlamentem przez szefa sztabu ge-neralnego Konrada von Hutzendorfa. Trwały one od 1907 do 1911 roku. Łącznie wyprodukowano 24 egzem-plarze. Moździerz Wz 1911 poddano modernizacji i na tej bazie powstał 30,5 cm moździerz Wz 1916 o nieco poprawionych parametrach balistycznych i znacznie przebudowanym łożu pozwalającym na prowadzenie ognia poziomego w zakresie 360o. Kolejnymi działami ciężkimi stworzonymi w zakładach Skody były: 24 cm armata Wz 1916, 35 cm armata Wz 1916 (pierwotnie przeznaczona do uzbrojenia pancerników klasy zastęp-czej Tegethof), 38 cm haubica Wz 1916 i 42 cm haubice Wz 1916 i Wz 1917.

Każda bateria tych dział składała się z jednego dzia-ła i około 200 żołnierzy i ofi cerów. Cechą wspólną tego sprzętu była łatwość w transporcie, ponieważ każde działo było rozbierane na jednostki składowe (najczęś-ciej 3 podzespoły) transportowane przy użyciu ciąg-ników spalinowo-elektrycznych produkcji zakładów Porsch’a (C-Zug). Ostatnim działem ciężkim wyprodu-kowanym przez zakłady Skody był 21 cm moździerz Wz 1918, który niestety nie został wprowadzony do uzbro-jenia z racji rozpadu monarchii naddunajskiej. Innymi bardzo ciekawymi konstrukcjami o bardzo dobrych właściwościach bojowych były 10,4 cm armata Wz 1915, 15 cm armaty Wz 1915 i Wz 1916 oraz 15 cm haubica sa-mochodowa Wz 1915, które miała zastąpić przestarzałe już w początkach XX w. 12 cm i 15 cm armaty pozycyj-ne Wz 1880. Działa te cechowały się doskonałymi para-

�8

metrami ogniowymi, a zasięg dla 10,4 cm armaty wy-nosił 13 km oraz dla 15 cm armaty aż 20 km. Ciekawa jest historia 15 cm haubicy samochodowej, która była skonstruowana jako działo forteczne z przeznaczeniem do zabudowy pod pancerzem. W momencie rozpoczę-cia wojny wstrzymano program rozbudowy fortyfikacji i dla gotowej już haubicy skonstruowano łoże kołowe przeznaczone do transportu samochodowego. Kilka słów należy również poświęcić 35 cm armacie Wz 1916. Działo to powstało w oparciu o zamówienie marynar-ki wojennej opiewające na 9 egzemplarzy złożone tuż przed wybuchem wojny. Niestety marynarka wojenna nie była w stanie skorzystać z nowych armat, ponie-waż odwołano plan budowy nowych pancerników, na których miały zostać zamontowane. W maju 1916 roku przeprowadzono pierwsze próby ogniowe tego działa na poligonie artyleryjskim Hajmasker, gdzie opracowano tablice strzelnicze. Zasięg działa wynosił ok. 35 km, a waga wystrzeliwanego na taką odległość pocisku przeszło 700 kg. Pierwsze użycie bojowe miało miejsce w maju na froncie włoskim. Łącznie do końca wojny wyprodukowano trzy egzemplarze, a tylko dwa zamiennie brały udział w walkach.

�9

Wóz amunicyjny

Jaszcz

80

Zakończenie

W notatniku Meyki między kartkami znajdowały się złożone na cztery części wycięte kawałki gaze-

ty. Meyka prawdopodobnie otrzymał je od przyjaciela w liście. Był to opis ruin miasteczka Villeroy bezpośred-nio po bitwie w której jego przyjaciel brał udział. W ga-zecie zamieszczono następującą relację:

Villeroy, miasteczko niewielkie, ale schludne, czyste, prze-pełnione jest obecnie zapachem trupim. Są tu jeszcze trupy po różnych mieszkaniach. Całe oddziały żołnierzy wykopu-ją na pobliskim polu doły, do których stosami wrzuca się zabitych żołnierzy. Cała droga jest zawalona połamanymi sprzętami i rumowiskami. Tornistry, blaszane garnki,torby do naboi i ubrania są porozrzucane na wszystkie strony,tu i ówdzie widać ślady krwi. Była to czysta rzeź Turkasów i Marokańczyków. Zaledwie przybyli (na front) i naprzód. Jak diabły. Niemcy zaś oczekiwali ich z karabinami maszynowy-mi. Jest to ich system. Przeciwko piechocie wysyłają natych-miast 40 lub 50 samochodów opancerzonych uzbrojonych w karabiny maszynowe. Olbrzymie spustoszenie. Przyszło tam do strasznych walk na bagnety. Idąc przez wioski opusz-czone widać zniszczone i splądrowane domy. Przez wysa-dzone drzwi nic nie widać innego jak szczątki ubogiego mie-nia. Kilka koni napuchniętych leży z nogami wystawionemi w górę u brzegu sadzawki. Olbrzymie ścięte drzewa zabary-kadowały drogi. Zgromadzone sprzęty rolnicze, pługi, brony radła itd. tworzą dziwny rodzaj barykady. Wojna mobilizu-je ludzi. Bierze wszystko i wszystkich. Kilka spalonych do-

8�

mów tli się jeszcze. Z domów nie pozostało nic prócz gołych murów. Jak daleko sięgać okiem, nie można dojrzeć nikogo. Wśród ciszy dolatuje odgłos dalekiego jęku. Jesteśmy w małej wiosce Iverny. W pochodzie idzie wojsko. Nadchodzi zmrok. Kto przechodził przez pola bitwy, zna to uczucie, jakie ogar-nia człowieka, gdy czuje się sam jeden na rozległym polu w chwili gdy dzień ma się ku końcowi. Zdaje się, że z tej ol-brzymiej zgrozy, która wstąpiła na ziemię, pozostaje przez długi czas coś, co przeraża, co przerasta i niepokoi. Człowiek oddycha bojaźnią i lękiem. Kolana zaczynają się uginać a włosy powstają na głowie. Przychodzi się nareszcie do wio-ski, a wioska jest pusta, ponura, głucha.. Ani znaku życia. Wyważone, powybijane okna jak rozwarte szeroko oczy koś-ciotrupa. Te pustki, to zniszczenie, och to wszystko przecież miało zarodek śmierci. Powstaje w człowieku smutek, wstręt i obrzydzenie. Chęć ucieczki. Człowiek nie odważy się wejść do takiego domu. Strach przekroczyć próg by nie zobaczyć rozkła-dających się ciał zabitych. To co wojna pozostawia za sobą jest czymś szalonym, głupim, bezdusznym kataklizmem. Szedłem od podwórza, przypominające mi śmietniska, na których spot-kać można było najrozmaitsze rzeczy do użycia i nie do uży-cia, zbabrane skrzepłą krwią. Pierwszej pomocy sanitarnej rannym udzielano po korytarzach i sieniach. Śmierć spotykała rannych właśnie w tych miejscach, a teraz patrole wojskowe wyszukują trupów i grzebią ich opodal. W progu jednego z do-mów ustawiony jest jakby na urągowisko manekin krawiecki. Opodal dach kościoła jest zniesiony, światło dzienne zagląda za wszystkich stron do małej gotyckiej świątyni, której okna i witraże rozerwały granaty na oścież. Ze wszystkich mieszkań-ców została jakaś staruszka, która patrzy przez otwarte drzwi z głębi ciemnej chałupy oczami przestraszonego zwierzęcia.

82

83

84

Skręcamy w kierunku pagórków. Ogień z niemieckich ka-rabinów maszynowych trwał tu kilka godzin. Wchodzę na jeden z pagórków. Przedstawia mi się okropny widok, przera-żający i wstrząsający. Cała rozległa dolina zasłana trupami. Są to Francuzi. Setki ciał leży tak daleko jak okiem sięgnąć. W dali na prawo i lewo leżą potokiem masy ludzkich ciał. Nad granicami tej doliny trupy mają wygląd małych, ciem-nych niewyraźnych linii, które z dala zatracają się zupełnie. Są oni ułożeni jakby ścięta trawa. Śmierć zaskoczyła ich w jednej chwili, gdy w szalonym pędzie biegli do ataku. Padli wszyscy wzdłuż twarzą naprzód. Nie ma pomiędzy nimi ani jednego, którego by śmierć zaskoczyła w bezczynności. Trupy są ułożone w stronę nieprzyjaciela głową naprzód. Ta sama myśl, ta sama wola i ten sam gest łączył ich i sparaliżował w ostatniej chwili śmierci. Wyraz gwałtu i zapału widnieje jeszcze w tym tłumie poległych.

Przy końcu wsi zbliża się ciężko naładowany wóz, ciąg-niony przez woły. Jest on pełen trupów, których głowy zwie-szają się ruchomo, a ręce składają do ostatniego pożegnalne-go gestu. Przed wozem kroczy piechur, który niesie oburącz przyciskając do piersi worki i woreczki. Jakiś oficer pyta go, co niesie. Piechur prostuje się i odpowiada: Panie kapitanie w tych woreczkach, to są osobiste kosztowności, niedokończo-ne listy do rodzin i pieniądze poległych.

8�

Fot. „Stado Ogierów”, zdjęcie 2013 r.

Pod koniec XVIII w. tereny, na których dziś znajduje się Stado Ogierów w Starogardzie Gdańskim, nale-

żały do Nadleśnictwa w Nowym, w rewirze starogardz-kim. Odbywały się tu ćwiczenia wojskowej kawalerii konnej. Prawdopodobnie właśnie w tym czasie przeka-zano administracji Starogardu 25-hektarowy obszar leś-ny przy drodze do Tczewa. Należące do wojska ogiery zgrupowane były w stajniach koszarowych w centrum

Stado Ogierów w Pr. Stargard (1890-1919)

86

Fot. Kasyno oficerskie. Zdjęcie 2013 r.

8�

miasta, ale ponieważ zapotrzebowanie na konie było coraz większe, rząd pruski postanowił rozszerzyć ho-dowlę – wtedy to sprowadzono do Starogardu między innymi ogiery trakeńskie (z rejonu Prus Wschodnich, obecnie rejon kaliningradzki), wschodniopruskie i ol-denburskie. Niestety, koszary wojskowe wybudowane jeszcze pod koniec XVIII wieku wraz ze stajniami dla koni nie wystarczyły już na potrzeby wojska. Nawet do-budowanie do nich ujeżdżalni nie zmieniło faktu, że ko-nie potrzebowały nowego lokum. Wtedy to, około 1890 roku, podjęto decyzję o budowie kompleksu hodowla-nego wraz z osiedlem mieszkaniowym – Landgestut Preußisch Stargard (Stado Ogierów w Starogardzie) na wspomnianych wcześniej terenach wykorzystywanych do ćwiczeń wojskowych. Budowę ukończono w roku 1912 – odtąd też datuje się historię Stada.

Do 1920 r. Stadem zarządzała administracja pruska, zaś pracownikami obiektu byli mężczyźni po odby-tej służbie wojskowej w kawalerii, pod których pieczą pozostawało 140 ogierów. Po roku 1920 Stado zostało przejęte przez komisję delegowaną przez Tymczasowy Zarząd Stadnin Państwowych. Dyrektorem mianowa-no pułkownika. Stanowisko dyrektora mógł objąć tylko wyższy rangą oficer wojskowy. Pracownikami byli męż-czyźni, którzy ukończyli służbę wojskową o tradycjach kawaleryjskich. W okresie pruskim stado utrzymywało stan 140 ogierów. W tym samym czasie, co koszary zo-stał zbudowany budynek oficerskiego kasyna. Z kasyna korzystała stała kadra około 130 podoficerów i oficerów starogardzkiego Regimentu.

88

Zakończenie

Notatnik Polaka Franza Meyki ze Starogardu kończy ostatni zapis w styczniu 1917 r. Franz Meyka został

ciężko ranny. Przywieziony do lazaretu przez siebie bu-dowanego w Starogardzie, zmarł na skutek odniesionych ran. Z zachowanego listu pielęgniarki do rodziny Meyki dowiadujemy się, że:

Żołnierza Franza Meyka przywieziono ciężko ranne-go i nieprzytomnego do lazaretu. Otrzymał trzy strza-ły w klatkę piersiową i dwa strzały w nogi. Strzały w klatkę piersiową okazały się śmiertelne. Opiekująca się nim pielęgniarka stwierdziła, że ranny na chwilę od-zyskał przytomność. Prosił o przekazanie swoje mamie woreczka zawiązanego na szyi oraz zeszytu, który miał zawinięty w kieszeni munduru. Potem cicho zasnął. W woreczku znajdował się medalik oraz 6,5 marek. W kieszeni munduru na piersi znaleziono pognieciony i wilgotny zeszyt-notatnik Franza Meyki. Z listu wynika, że pielęgniarka powiadomiła matkę o śmierci syna. Został on po-chowany na starogardzkim cmentarzu, ze wszelkimi honora-mi wojskowymi

Przypadek, a może los tak chciał, by po 150 latach odnaleziony i zachowany notatnik Polaka w pruskim mundurze, opowiedział historię jedną z tysięcy pole-głych żołnierzy na terenach Prus Zachodnich.

89

ZDJĘCIA Z FRONTU POD OLSZTYNEM

Fot. Skład wojskowy w Starogardzie.

Fot. Zdobyczne pociski armatnie wroga.

90

ZDJĘCIA Z FRONTU POD OLSZTYNEM

Fot. Walka pozycyjna w okopach.

Fot. Przed bitwą.

9�

ZDJĘCIA Z FRONTU POD OLSZTYNEM

Fot. Okopy po natarciu piechoty.

Fot. Pole bitwy.

92

ZDJĘCIA Z FRONTU POD OLSZTYNEM

Fot. Poczta polowa.

Fot. Pole bitwy po ataku.

93

ZDJĘCIA Z FRONTU POD OLSZTYNEM

Fot. Osobliwa kąpiel wszystkich żołnierzy.

Fot. Pora obiadu.

94

ZDJĘCIA Z FRONTU POD OLSZTYNEM

Fot. Odpoczynek po marszu.

Fot. Feld kicha jedzie.

9�

ZDJĘCIA Z FRONTU POD OLSZTYNEM

Fot. Marsz regimentu 176 na front mazurski.

Fot. Msza polowa.

Spis treści

Od autora ...................................................................................... 5

Notatnik (strona 1) ............................................................... 16Toruń .................................................................................... 20Notatnik (strona 1) ............................................................... 24Wymarsz na wojnę ............................................................... 24Notatnik (strona 3) ............................................................... 28Oddział szturmowy .............................................................. 29Notatnik (strona 4) ................................................................ 32Notatnik (strona 5) .............................................................. 34Notatnik (strona 6) .............................................................. 36Notatnik (strona 7) ............................................................... 39Notatnik (strona 8) ............................................................... 41Notatnik (strona 9) ............................................................... 43Notatnik (strona 10) ............................................................. 44Notatnik (strona 11) ............................................................. 46

Przebieg bitwy z udziałem XVII Korpusu Armijnego w tym 176 Regimentu Franza Meyki według źródeł historycznych: .......... 48Biała broń piechoty ..................................................................... 55Mundury pruskich żołnierzy w latach 1914-1919 .................... 57Działa i wyposażenie pruskiej artylerii polowej i fortecznej ...... 64Zakończenie ................................................................................ 80Stado Ogierów w Pr. Stargard (1890-1919) .............................. 85Posłowie ..................................................................................... 88

Zdjęcia z frontu pod Olsztynem ................................................ 89