ssn 1221 1 lutg 2017 , n 121 góra giedymina i …zpl.lt/wp-content/uploads/2017/02/ng-06.pdf ·...

8
9-15 LUTEGO 2017 R., NR 6(1251) TYGODNIK ZWIĄZKU POLAKÓW NA LITWIE ISSN 1392-2513 WWW.ZPL.LT Góra Giedymina i jej tajemnice fot. Paweł Stefanowicz Symbol Wilna – Góra Giedymina wraz z wieżą ostatnio są godne raczej miana nie symbolu miasta, ale jego wstydu. Wycięcie drzew na górze miało zabezpieczyć ją przed osuwaniem się gruntu. Nie- stety, stało się inaczej – proces został przyśpieszony. Awaryjny stan symbolu Wilna stał się bólem głowy jej właścicieli, których brak koordynacji działań i należytej odpowiedzialności doprowadził do tragicznego wręcz efektu: osuwania się pokaźnych połaci gruntu. W ramach ratowania „symbolu” próbowano zbocza chronić poprzez pokrycie ich swoistymi bandażami (co miało, jak się okazało, zero- wy skutek). Ziemia nadal osuwa się w dół, a całe zbocza wyglądają fatalnie w poszarpanych strzępach białych „szmat”. Jednak, jak to często się zdarza, przy okazji ekstremalnych sytu- acji (przypomnijmy, że dzięki powodzi udało się odnaleźć trumny ze szczątkami królewskimi w podziemiach katedry) została odkry- ta, być może, jedna z tajemnic giedyminowej góry. Otóż osypująca się ziemia odsłoniła powierzchnię, na której odkryto groby rozlo- kowane na powierzchni 15 m kw. Pięć miejsc pochówku. Odkopa- no dwa z nich, w których znaleziono szczątki czworga ludzi: byli oni pochowani bez trumien i posypani wapnem. W jednej mogile znajdują się szczątki osoby, która tu spoczęła ze związanymi ręko- ma; w drugiej też jest osoba ze związanymi rękoma, a ułożenie ko- ści wskazuje na to, że ofiary rzucono do wspólnej mogiły bez nale- żytej umarłym czci. U archeologów zrodziło się przypuszczenie, że mogą to być szczątki zwłok powstańców styczniowych, w tym przywódców: Zygmunta Sierakowskiego i Konstantego Kalinow- skiego, których po dokonaniu kaźni na Placu Łukiskim wywieziono w nieznane miejsce. Władze carskie postanowiły pogrzebać zwłoki tak, by nikt nie wiedział gdzie są, a ich groby nie stały się miejscem uhonorowania bohaterów. O możliwości istnienia mogił powstańców na Górze Giedymina i Trzykrzyskiej m. in. pisał w swym przewodniku po Wilnie w 1904 r. Władysław Zahorski. Na Górze Giedymina był kamień i krzyż z uwiecznioną datą – 1863 rok. Między innymi istniał jeszcze w la- tach 60., jak twierdzą wilnianie. Na możliwość istnienia powstańczych grobów wskazuje fakt, iż znalezione przy szczątkach rzeczy: klamra od buta, guziki, medalion z wizerunkiem MB Ostrobramskiej i kapliczki na Śnipiszkach (takie były wyrabiane w drugiej połowie XIX wieku) pochodzą z tego okresu. Jak zaznaczają historycy, o ile badania wykażą, iż tu pochowani zostali przywódcy powstania, Wilno będzie miało możność godnie uczcić ich pamięć i uświetnić to miejsce. Godni są bowiem tego lu- dzie, którzy nie zważając na własną karierę, dobrobyt, poświęcili swe życie w imię idei wolności Ojczyzny. Na odpowiedź na pytanie o pochodzeniu odnalezionych mo- gił będziemy musieli zaczekać pół roku – tyle mają trwać badania szczątków przez naukowców. Zbadanie kolejnych miejsc pochówku utrudnia stan góry. Jednak nie traćmy nadziei, że tym razem Góra Giedymina odsłoni nam swe tajemnice.

Upload: vanminh

Post on 28-Feb-2019

212 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

9-15 LUTEGO 2017 R., NR 6(1251)

TYGODNIK ZWIĄZKU POLAKÓW NA LITWIEISSN 1392-2513 WWW.ZPL.LT

Góra Giedymina i jej tajemnice

fot.

Pawe

ł Ste

fano

wicz

Symbol Wilna – Góra Giedymina wraz z wieżą ostatnio są godne raczej miana nie symbolu miasta, ale jego wstydu. Wycięcie drzew na górze miało zabezpieczyć ją przed osuwaniem się gruntu. Nie-stety, stało się inaczej – proces został przyśpieszony. Awaryjny stan symbolu Wilna stał się bólem głowy jej właścicieli, których brak koordynacji działań i należytej odpowiedzialności doprowadził do tragicznego wręcz efektu: osuwania się pokaźnych połaci gruntu. W ramach ratowania „symbolu” próbowano zbocza chronić poprzez pokrycie ich swoistymi bandażami (co miało, jak się okazało, zero-wy skutek). Ziemia nadal osuwa się w dół, a całe zbocza wyglądają fatalnie w poszarpanych strzępach białych „szmat”.

Jednak, jak to często się zdarza, przy okazji ekstremalnych sytu-acji (przypomnijmy, że dzięki powodzi udało się odnaleźć trumny ze szczątkami królewskimi w podziemiach katedry) została odkry-ta, być może, jedna z tajemnic giedyminowej góry. Otóż osypująca się ziemia odsłoniła powierzchnię, na której odkryto groby rozlo-kowane na powierzchni 15 m kw. Pięć miejsc pochówku. Odkopa-no dwa z nich, w których znaleziono szczątki czworga ludzi: byli oni pochowani bez trumien i posypani wapnem. W jednej mogile znajdują się szczątki osoby, która tu spoczęła ze związanymi ręko-ma; w drugiej też jest osoba ze związanymi rękoma, a ułożenie ko-ści wskazuje na to, że ofiary rzucono do wspólnej mogiły bez nale-żytej umarłym czci. U archeologów zrodziło się przypuszczenie, że mogą to być szczątki zwłok powstańców styczniowych, w tym

przywódców: Zygmunta Sierakowskiego i Konstantego Kalinow-skiego, których po dokonaniu kaźni na Placu Łukiskim wywieziono w nieznane miejsce. Władze carskie postanowiły pogrzebać zwłoki tak, by nikt nie wiedział gdzie są, a ich groby nie stały się miejscem uhonorowania bohaterów.

O możliwości istnienia mogił powstańców na Górze Giedymina i Trzykrzyskiej m. in. pisał w swym przewodniku po Wilnie w 1904 r. Władysław Zahorski. Na Górze Giedymina był kamień i krzyż z uwiecznioną datą – 1863 rok. Między innymi istniał jeszcze w la-tach 60., jak twierdzą wilnianie.

Na możliwość istnienia powstańczych grobów wskazuje fakt, iż znalezione przy szczątkach rzeczy: klamra od buta, guziki, medalion z wizerunkiem MB Ostrobramskiej i kapliczki na Śnipiszkach (takie były wyrabiane w drugiej połowie XIX wieku) pochodzą z tego okresu.

Jak zaznaczają historycy, o ile badania wykażą, iż tu pochowani zostali przywódcy powstania, Wilno będzie miało możność godnie uczcić ich pamięć i uświetnić to miejsce. Godni są bowiem tego lu-dzie, którzy nie zważając na własną karierę, dobrobyt, poświęcili swe życie w imię idei wolności Ojczyzny.

Na odpowiedź na pytanie o pochodzeniu odnalezionych mo-gił będziemy musieli zaczekać pół roku – tyle mają trwać badania szczątków przez naukowców. Zbadanie kolejnych miejsc pochówku utrudnia stan góry. Jednak nie traćmy nadziei, że tym razem Góra Giedymina odsłoni nam swe tajemnice.

9-15 lutego 2017 r., nr 6(1251) www.zpl.lt2

Mieliśmy już super drogie produk-ty dla biednych, tzw. „złote” łyżki i rondle dla wojska i takież publicz-ne ubikacje. Za wielce imponujące sumy kupowano bieliznę i koce dla żołnierzy i fotele dla urzędników… Teraz przyszła kolej na… więzienie. Dokładniej – Kowieński Śledczy Izo-lator. O panujących tu porządkach, a raczej wręcz odwrotnie – nieporząd-kach – przemówiła główna księgowa zakładu. Pracę tu podjęła jeszcze w 2012 roku i świeżym okiem do-strzegła wyraźne fakty rozrzutno-ści, która nijak do takiej instytucji nie pasuje. Powiadomiła o tym ów-czesną panią dyrektor, która była

w tamtym okresie nowicjuszką na tym stanowisku. Jednak żadnych kroków, skierowanych na zbadanie sytuacji dyrektor nie podjęła. Księ-gowa po 9 miesiącach udała się na urlop macierzyński, a pani dyrektor – awansowała na stanowisko dyrek-tora Departamentu Więziennictwa i otrzymała stopień generała. Przed ponad rokiem powróciwszy z urlo-pu wychowawczego pani buchalter znów zastała budzące niepokój fak-ty wyraźnych nadużyć: zwróciła się więc ze swymi spostrzeżeniami do nowego dyrektora i oznajmiła, że nic nie robiąc mają szansę oboje pójść za kratki. Za co? Ano za do-

konywanie takich publicznych prze-targów, w których wyniku zakupio-no krany do pryszniców o bajecznej cenie prawie 500 euro (na dodatek przestały działać po paru dniach); podpisano umowy na wykonanie re-montów, które wyceniano na sumy nijak niepasujące do więziennego izolatora i nie zostały one do końca wykonane. „Interesującym” wydał się też księgowej fakt, że kierownik gospodarczy sam organizował prze-targi, a jedzenie dla więźniów było kupowane od firmy męża kierow-niczki działu kadr izolatora. Kiedy jednak znów kierownictwo nie re-agowało na wypowiedziane przez

księgową zastrzeżenia, zwróciła się ona do Służby Dochodzeń Specjal-nych. Niestety, ta, tak groźnie nazy-wana instytucja, nie znalazła pod-staw, by wszcząć dochodzenie. Na wyłuszczone fakty zwróciła uwagę prokuratura generalna, a na rozkaz premiera dochodzeniem zajęło się Ministerstwo Sprawiedliwości wraz z resortem kontroli państwowej i in. Jaki los spotka dyrektora izolatora (pełni czasowo te obowiązki), któ-ry nie chciał słyszeć uwag księgo-wej oraz byłą jego szefową – obec-nie pełniąca obowiązki kierowniczki Departamentu Więziennictwa z ge-neralskimi gwiazdkami? Najpraw-dopodobniej wkrótce się dowiemy, bo fakty tej sprawy nagłośniła też telewizja. Ciekawe, czy tym razem

przysłowie ludowe się odmieni i kruk krukowi, o ile nawet oka nie wyko-le, to przynajmniej uważnie spojrzy w oczy i dojdzie do sedna sprawy. Bez wątpienia na specjalne uzna-nie zasługuje szefowa działu księ-gowości izolatora. Prawda, raczej się nie dowiemy, czy tylko strach przed tym, by nie zostać „klientem swojej firmy” nią kierował, czy po-stawa obywatelska. Uznajmy, że to drugie. Może to doda odwagi i deter-minacji wszystkim tym, kto woli nie-dowidzieć, niedosłyszeć w zbyt wie-lu przypadkach, by po prostu mieć święty spokój. Pani księgowa mieć go w najbliższym czasie z pewno-ścią nie będzie. Odważna kobieta. Miejmy nadzieję, że system nie prze-jedzie po niej walcem.

Kruk krukowi oko wykole?

Już tradycyjnie kolejny rok rozpoczynamy od dania startu Turniejom Sportowym o Puchary Związku Polaków na Litwie. Od kilku lat są to zawody w dwóch dyscyplinach: koszykówce i siat-kówce. Organizując i uczestnicząc w sportowych zmaganiach pod

Na starcie Turnieje Sportowe o Puchary Związku Polaków na Litwie 2017

egidą Związku mogliśmy się prze-konać, że zarówno koszykówka, która jest uważana za narodową dyscyplinę na Litwie, jak i siat-kówka, w której z kolei zawodni-cy reprezentacji Polski mają swoje wielkie sukcesy, cieszy się na Wi-leńszczyźnie dużą popularnością.

Cieszy również to, że obok „starych” uczestników zmagań na parkiecie: pod koszem i przy siatce, do walki o zaszczytne miej-sca na sportowym podium włą-czają się nowe drużyny i odnoszą sukcesy. Sport daje szansę i do-brze, że z niej korzystamy.

W ubiegły poniedziałek, 6 lu-tego, w Domu Polskim w Wilnie zebrali się koordynatorzy dru-żyn, by sporządzić spisy uczest-ników zawodów, ustalić zasady i harmonogram tegorocznych tur-niejów. Obowiązki koordynato-rów sportowych zmagań Anno Domini 2017 będą pełnili: Zbi-gniew Sienkiewicz, Ryszard Gie-rasim oraz Marek Pszczołowski.

Według podanych zgłoszeń, w Turnieju o Puchar ZPL w siatków-ce wystartuje 13 drużyn. Zosta-ły one podzielone na dwie grupy. W pierwszej znalazły się druży-ny: „MJB” (Mickuny), „Grygaj-cie”, „Polonia” (Wilno), „Hura-gan” (Wilno), „Eureka” (Wilno) i „Sztorm” (Wilno); w drugiej –

„Einika” (Awiżenie), „Dream Team” (Kowalczuki), „GTK” (Wilno), „Bujwidze”, „Ławarysz-ki”, „Eisas” (Wilno) i „Victory” (Kowalczuki).

Koordynatorem zmagań przy siatce jest Zbigniew Sienkiewicz. Zawody będą się odbywały w sali sportowej Wileńskiego Gimna-zjum im. Jana Pawła II, znaj-dującego się przy ul. Druskio w dzielnicy Karolinki. Pierwsze spo-tkanie już 18 lutego.

W zawodach koszykarskich wystartuje 16 ekip. Zostały one po-dzielone na dwa dywizjony – po 8 drużyn w każdym. W dywizjonie A wystartują silniejsze drużyny, które swój potencjał gry miały okazję za-demonstrować w poprzednich tur-niejach. Tak jak i w ubiegłym roku będą one walczyły o Duży Puchar ZPL 2017. W dywizjonie B koszy-karze zmierzą swoje siły o Mały Pu-char ZPL 2017.

Dywizjon A: „KSP” (Nowa Wilejka), „Irsana” (Wilno), „Polonus” (Troki), „Tores” (Su-

derwa), „Herbalife” (Nowa Wi-lejka), „Suderwa” (zdobywcy ubiegłorocznego Małego Pucha-ru ZPL), „Sokół” (Soleczniki), „Speditors” (absolwenci Gimna-zjum im. Jana Pawła II).

Dywizjon B: „Uni Team” (Nowa Wilejka), „Gierwiaty”, „Turgiele”, „Skojdziszki”, „Sta-re Troki”, „Landwarów”, „Suder-wa Team”, RKL (Kowalczuki).

Koordynatorzy turnieju ko-szykarskiego: Ryszard Gierasim i Marek Pszczołowski.

Rozgrywki koszykarskie roz-poczną się 18 lutego w Gimna-zjum im. J. I. Kraszewskiego w Nowej Wilejce (ul. Rugiagėlių).

Życzymy uczestnikom turnie-jów pomyślnych startów i wielu pozytywnych emocji podczas sportowych zmagań. Dziękuje-my dyrektorom gimnazjów im. Jana Pawła II i im. J. I. Kraszew-skiego za życzliwy stosunek do miłośników sportu i gościnność.

Organizatorzy

Kto wystąpił w roli przysłowiowego psa? Ano, jak nie wyglądałoby to pa-radoksalnie – rządząca partia. A przy-słowie padło z ust jednego z członków sejmowej frakcji chłopów i zielonych Povilasa Urbšysa, który niezwykle sto-icko odpierał ataki Edmundasa Ja-kilaitisa w telewizyjnym programie „W centrum uwagi”. Bo gdyby ktoś myślał, że po rozdmuchanym do nie-wiarygodnych rozmiarów skandalu z już eks-posłanką Gretą Kildišienė (przy okazji którego wyszło na jaw, że „grzech” nowicjuszki jest, rzec można, nagminnie popełniany przez o wiele starszych towarzyszy) szukanie cieni zarówno w życiorysie, jak i działal-ności prezesa „zielonych chłopów” Ramūnasa Karbauskisa ustanie, ten bardzo by się mylił. Ostatnio media

lubowały się w prezentowaniu jego hiszpańskiego majątku. Domy, apar-tamenty, sklep – a wszystko w pięk-nym hiszpańskim krajobrazie potrafi odpowiednio zadziałać na wyobraźnię szeregowego obywatela. Ale przecież każdy wiedział (jeszcze przed wybo-rami), że pan Karbauskis do biednych nie należy. Jednak jedno wiedzieć, a drugie – oglądać widoki... A na doda-tek wyszperano, że lider nie wpisał do deklaracji kredytu, który zaciągnął na budowę domu na słonecznym półwy-spie. Deklaracja została poprawiona, a lider partii wyborców przeprosił za „zapomnienie”. Ale ziarno wątpliwo-ści w uczciwość posła zostało zasia-ne. Na dodatek wyszperano kolejną własność na Litwie. W „zatoce za-kochanych” (jakże intrygująca nazwa

w połączeniu z nazwiskiem słomia-nego wdowca) nad Kowieńskim Mo-rzem, jak się okazało, powstaje kolej-na „oaza milionera”, gdzie możliwie zamieszka. Do wiadomości publicz-nej podano przy okazji kilka uchybień związanych z tą budową, ale więk-szej afery z tego nie wynikło. Więc wzięto się za partię w całości i jedną z wpływowych „starych” partyjnych towarzyszek – wiceprzewodniczą-cą Sejmu Rimę Baškienė. W czym uchybiła posłanka? Poślizgnęła się na bardzo „śliskim temacie”: Rosji. Mia-ła nieostrożność powiedzieć, że ten wschodni sąsiad Litwy jest godzien podziwu w sferze duchowości. Nic nie pomogło usprawiedliwianie się, że reżim rządzący i naród rosyjski – to dwie jednak różne rzeczy; że mo-

gła mieć na uwadze Rosję za czasów Jelcyna – kiedy ta wspierała Litwę. I chociaż bronili posłanki dwaj partyjni koledzy, została skutecznie „ukamie-niowana” przy pomocy wytrawnego, acz nie przebierającego ostatnio w określeniach i słowach dziennikarza Rimvydasa Valatki i kilku innych, w tym jednego z liderów opozycji Andriu-sa Kubiliusa i nawet koalicjanta Ge-diminasa Kirkilasa. Dwaj pierwsi nie tylko nazwali posłankę niedouczoną, przypadkową osobą na tak wysokim stanowisku, ale i zarzucili całej partii prorosyjskość, bo, jak wiadomo, jej lider prowadzi interesy z Rosją. Zaś partner z koalicji dał „dobrą radę”: nie zadzierać z dziennikarzami i nie oskar-żać ich o stronniczość. Niestety, „zie-loni chłopi” popełnili w ciągu niespeł-

na stu dni rządów dość sporo błędów w tzw. komunikacji. Jej członkowie, ci z pierwszego szeregu, często najpierw mówili, robili, a potem szli po rozum do głowy (przewodniczący Sejmu potrafił wyznaczyć spotkanie z ambasadorem Rosji w dniu tragicznych styczniowych wydarzeń), no i narażali się na dzienni-karskie baty i cięgi ze strony opozycji. Powstaje pytanie: jaki los spotka „zie-lonych chłopów”? Czy partii pracy, czy szefa prawa i sprawiedliwości. Oba scenariusze, wydaje się, są równole-gle szykowane. Na „dodatek” ciągle akcentuje się domniemane różnice poglądów pomiędzy szefem rządzą-cego ugrupowania i premierem oraz niezadowoleniem z drugorzędnej roli koalicjantów. Nie brak chętnych do bicia psa, który, na dodatek, sam kije do bicia podaje. Brzydka „zabawa” trwa, a wyborcy czekają na obieca-ne zmiany...

Jak jest pies, to kij się znajdzie

REJESTRACJA DRUŻYN

9-15 lutego 2017 r., nr 6(1251) www.zpl.lt 3

Szanowni Państwo,przypominamy, że środki finansowe na odbudo-

wę miejsca urodzenia Marszałka Józefa Piłsudskiego można wpłacić na konto bankowe Związku Polaków na Litwie:

LT79 7044 0600 0531 0008 w banku SEB ban-kas

z dopiskiem PARAMA (ZUŁOW); kod ZPL – 190771032.

W przypadku przelewów zza granicy należy wpisać nr konta bankowego:LT79 7044 0600 0531 0008, nazwę banku SEB

bankas,Adres banku: Gedimino pr. 12, Vilnius, Lie-

tuva,SWIFT banku: CBVILT 2X i – ewentualnie – NIP Związku Polaków na Litwie: 190771032.

Środki pieniężne możecie Państwo przelać też na konto ZPL w Polsce:Nr 30 1020 1332 0000 1002 0680 8473(NIP ZPL 190771032)

A K C J AZwiązku Polaków na Litwie

ZUŁÓW –miejscem

pamięci narodowej

Przed tygodniem dosłownie cała Litwa oburzała się i płakała nad losem zakatowanego przez rodziców 4-letniego Mantasa. Urządzono nie tylko „pokazo-wy” pogrzeb dziecka, ale też zwołano narady i posiedzenia w urzędach i instytucjach róż-nego szczebla: od Sejmu, Pro-kuratury Generalnej, Minister-stwa Opieki Socjalnej i Pracy do samorządowych oddziałów ochrony praw dziecka i starostw. Rozważano, co należy zrobić, by takie tragedie się nie powtarzały. Sejm ma przyjąć już za kilka dni na nadzwyczajnej sesji ustawę zabraniającą wszelką przemoc wobec dziecka; uznać przemoc fizyczną, psychiczną, seksual-ną wobec dziecka za przestęp-stwo. Minister opieki socjalnej i pracy obiecał, że za pół roku służba ochrony praw dziecka zo-stanie strukturalnie zmieniona – scentralizowana. Zwrócono uwagę pracownikom socjalnym, że mają bardziej czujnie pełnić swoje obowiązki i wspomagać policję, która domagała się roz-wiązań, by nie musiała sam na sam borykać się nie tylko z pi-janymi dorosłymi, ale też trosz-czyć się o nieletnie dzieci, w tym – niemowlaki i rozwiązywać za-gadki, gdzie w środku nocy ma je umieścić.

Dziecko pochowano, na-rady się odbyły, ucichły słowa oburzenia i współczucia. I już w miniony poniedziałek, 7 lu-tego późnym wieczorem z „ro-dzicielskiego” domu policja mu-siała zabrać 7 niepełnoletnich dzieci w wieku od 4 miesięcy do 15 lat. Ogółem rodzina ta liczy 19 osób. We wsi rejonu tauro-skiego, w jednym domu gnież-dżą się także dorosłe już dzieci: dwie najstarsze córki mają też po dwoje własnych dzieci. Nieste-ty, jedna z nich pozbawiona jest nad nimi opieki. Razem mieszka też dwoje dorosłych synów, któ-rzy również nie stronią od alko-holu. Piątka dzieci mieszka w ciągu tygodnia w bursie specjal-nej szkoły, do której uczęszcza. W nocy z poniedziałku na wto-rek „rodzicom”: ojcowi i matce ustalono odpowiednio ponad 3 i ponad 2 promile. Pod wpływem alkoholu była też czwórka do-rosłych latorośli. Jeden z braci, postanowił dać nauczkę młod-szemu i tego musiano odwieźć do szpitala.

Chociaż ze strony rodziców, jak twierdzą pracownicy socjal-ni, przemocy wobec dzieci nie zaobserwowano, to jednak już dwa razy musiano izolować od nich dzieci z powodu pijaństwa. Wezwani anonimowo policjanci musieli sobie poradzić z sześcio-ma pijanymi osobami, ubrać i opatulić dzieci i maleństwo, więc

do pomocy wezwali jeszcze dwie załogi. Jak mówił generalny ko-misarz policji Linas Pernavas, na szczęście wśród funkcjonariuszy były dwie dziewczyny, więc so-bie jakoś poradziły z ubraniem dzieci i opieką nad maleństwem. Policjantom nie udało się tele-fonicznie skontaktować z pra-cownikami socjalnymi odpowie-dzialnymi za tę rodzinę (telefon służbowy nie odpowiadał). Jak się okazało, kierowniczka dzia-łu socjalnego samorządu po go-dzinach pracy służbowego tele-fonu nie odbiera, zaś prywatny – zawsze. Policjanci jednak nie są jasnowidzami. Młodsze dzieci zawieźli do Domu Dziecka (na szczęście, jeszcze nie zdążono go zamknąć w ramach prowadzo-nej kampanii), zaś starsze zgo-dziła się przyjąć dyrektor szkoły specjalnej i umieściła w bursie, gdzie jest też inne rodzeństwo.

W Taurogach w Domu Dziecka jest 40 wychowanków. Są też trzy tzw. rodziny (na cały rejon!), w których, niestety, nie ma już miejsca na kolejnych wy-chowanków. W rejonie pod opie-ką pracowników socjalnych znaj-duje się 212 rodzin, potencjalnie do takiej opieki kwalifikuje się jeszcze 300. W tauroskim samo-rządzie jest 4 pracowników so-cjalnych, w starostwach – 10 i 6 – w centrum usług socjalnych. Pracują nadal „w czasie pracy” (pomimo tragedii i całego za-mieszania sprzed tygodnia), a ich „podopieczni piją akurat „po pracy” i w dni wolne oraz święta. W zbiurokratyzowanej machinie nie jest łatwo (nie chce się) do-konać szybkich zmian. Pracow-nicy usprawiedliwiają się tym, że nie mają obecnie prawa jechać do rodzin po godzinach pracy, bo w razie jakiegoś wypadku czy incy-dentu, musieliby się tłumaczyć, dlaczego akurat tu byli. Prawda, policja też nie ma prawa sama zabierać dzieci. Jednak jest zmu-szona działać wbrew przepisom (co za paradoks – przecież jest powołana stać na straży prawa) i naruszać instrukcje. Jak zazna-czył komisarz Pernavas, o ile mu wiadomo, to tylko kowieński sa-morząd potrafił zsynchronizo-wać pracę odpowiednich służb z policją.

Do wiadomości publicznej w tych dniach został też poda-ny wypadek stosowania prze-mocy wobec dzieci w Szawlach. Ludzie zaskarżyli policji pijaną kobietę, która na ulicy biła nie-pełnoletnią córkę i jej koleżan-kę. Dziewczynkom potrzebna była pomoc lekarza. Jak się oka-zało, w domu pijanej matki było jeszcze czworo dzieci pod doglą-dem pijanego ojczyma… Dzieć-mi nie ma kto się zaopiekować, a one, według słów biologicznego

ojca, sprawiają poważne proble-my wychowawcze.

Rodzina z rejonu tauroskie-go na dzieci otrzymuje od pań-stwa zasiłki – w sumie około 2 tys. euro. Jest to obok pozy-skiwanego z dorywczych prac, podstawowy dochód tej rodziny. Pracownicy socjalni nie widzą w niej wielkiego problemu, oprócz picia. Umyka im z pola widzenia to, że jedna z córek już pozbawio-na jest opieki nad swoimi dwo-ma dziećmi; że starsi, pełnoletni też piją. Z takiej rodziny wyjdzie w świat okaleczonych moralnie i duchowo 17 osób. Czy potra-fią stworzyć w dorosłym życiu inny model rodziny niż ten, w którym dorastali? Może niektó-rym z nich się to uda, jednak ta-kie dzieciństwo z pewnością nie minie bez śladu. Jak już wspo-mnieliśmy, w rejonie tauroskim jest podobnych rodzin około pół tysiąca… Mnożąc przez liczbę rejonów i samorządów nie jest trudno dostrzec ogrom proble-mu, którego, oczywiście nie da się rozwiązać w ciągu jednego dnia. Ale każdy dzień nicniero-bienia rodzi nie tylko nowe tra-gedie, ale również kaleczy dusze tych, co dopiero rozpoczynają własną drogę życiową. Niestety, wielu decydentów – polityków, jak i szeregowych obywateli bar-dziej frapują historie niedouczo-nych pięknych eksposłanek, niż przyszłość młodocianych obywa-teli kraju. I jeszcze jedno: Litwa bardzo szybko potrafiła zmobili-zować siły, podjąć polityczne de-cyzje i je wcielić w życie, widząc zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju ze strony „nieprzewidywal-nego” sąsiada. Niestety, powagi wciąż narastającego zagrożenia dla istnienia nacji w postaci ro-dzin, w których dorastają od naj-młodszych lat kaleczone fizycz-nie i psychicznie dzieci, ujrzeć, a najważniejsze – zaradzić mu, jak dotąd nie potrafi…

Janina Lisiewicz

Biurokracja kontra człowieczeństwo

WSZELKIEJ DODATKOWEJ I SZCZEGÓŁOWEJ INFORMACJI ORAZ POMOCY W PRZYGOTO-WANIACH DO UDZIAŁU W KABARETONIE BĘDZIE UDZIELAĆ KOORDYNATOR TEGO PRO-JEKTU, EDWIN WASIUKIEWICZ (TEL.: +370 655 02794, MAIL: [email protected]).

9-15 lutego 2017 r., nr 6(1251) www.zpl.lt4

W minioną niedzielę w Domu Polskim w Wilnie odby-ła się uroczysta gala podsumo-wania konkursu „Polak Roku”, organizowanego przez pol-ski dziennik na Litwie „Kurier Wileński”. Tegorocznym laure-atem plebiscytu został Józef Ry-bak – dyrektor administracji sa-morządu rejonu solecznickiego.

Organizowany od 1998 roku konkurs na zdobycie miana „Po-laka Roku” doczekał się tego roku XIX edycji. Warto odno-tować, że kandydatów do tego tytułu zgłaszają czytelnicy ga-zety, po czym odbywa się wy-syłanie kuponów (tego roku było ich prawie 5,5 tys.), dzięki którym wyłoniona zostaje dzie-siątka laureatów. Od dwóch lat w typowaniu zwycięzcy bierze udział kapituła, jak i czytelnicy, których głosy w stosunku 50 do 50 decydują o zwycięzcy.

Jak zaznaczyli organizato-rzy, tegoroczny laureat zdobył jednakowe poparcie zarów-no kapituły jak i czytelników. A startował w bardzo zacnym gronie rodaków. Wśród kandy-datów do tytułu byli: posłan-ka na Sejm RL, przewodniczą-ca frakcji AWPL-ZChR Rita Tamašunienė, proboszcz para-fii pw. Ducha Świętego w Wil-nie Tadeusz Jasiński, proboszcz parafii pw. Ducha Świętego w Grzegorzewie Andrzej Andrze-jewski, prezes Wędziagolskie-go Oddziału Związku Polaków na Litwie Ryszard Jankowski, prezes Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą Alicja Klimaszewska, dyrektor Wie-lofunkcyjnego Centrum Kultu-ry w Niemenczynie, kierownik zespołu tańca „Perła” German Komarowski, prezes Związku Prawników Polaków na Litwie, radny samorządu m. Wilna

Grzegorz Sakson, prezes zarzą-du Polsko-Litewskiej Izby Han-dlowej Jarosław Niewierowicz, kierownik artystyczny Polskiego Teatru w Wilnie Irena Litwino-wicz. Wszyscy oni są doskonale znani wśród Polaków na Litwie (a i poza jej granicami), mają znaczny dorobek w pracy zawo-dowej, działalności politycznej, społecznej, są aktywni i zaanga-żowani w szeroko rozumianej pracy na rzecz polskości…

Zwycięzca – Józef Rybak stał u źródeł odrodzenia narodowe-go w swoim ojczystym rejonie w roku 1988, kiedy wraz z roda-kami postanowili podtrzymać falę odrodzenia płynącą z Wil-na i nadać jej biegu na Ziemi

Solecznickiej, która tak mocno ucierpiała od rusyfikacji i sowie-tyzacji. Były to narzędzia, któ-re miały „wyleczyć” rdzennych mieszkańców tych terenów od przywiązania do wiary, polsko-ści, tradycji, ojczystego języka, o które walczyli z kolejnymi oku-pantami w latach II wojny świa-towej w szeregach Armii Kra-jowej. M. in. podkreślali to w swych wystąpieniach organiza-torzy: redaktor gazety Robert Mickiewicz i wydawca dzienni-ka Zygmunt Klonowski, dzię-kując czytelnikom za udział w plebiscycie, a laureatom – za ak-tywną postawę społeczną i pracę na rzecz rodaków.

Z nieukrywaną dumą o swo-

jej ojczystej ziemi – Wileńsz-czyźnie i odrobiną goryczy o przypinanych etykietkach zru-syfikowanych, skomunizowa-nych, prorosyjskich swoim ziom-kom mówił nowo wybrany Polak Roku. Zaznaczył, że szczyci się tym, iż mówi w swoim ojczy-stym języku polskim, a z sąsia-dami: Litwinami, Białorusina-mi, Rosjanami – w ich mowie. Jest pewny, że tak będzie też w przyszłości i ziomkowie z dumą będą mówili: ja jestem Polak z Solecznik. Ci „opiniotwórcy”, o których mówił Józef Rybak, nie chcą pamiętać, że to oni, miejscowi Polacy (w większo-ści młodzi ludzie) byli zdeter-minowani wziąć ster władzy w swe ręce wbrew rządzącej par-tii, sowieckim strukturom i za nimi idącymi zakusami wydzie-dziczenia oraz lituanizacji i od-nieśli zwycięstwo. W 1995 roku (po sławetnych rządach komisa-rycznych, kiedy rejon doznał ko-lejnej przemocy, ale już ze strony władz wolnej Litwy) Polacy od-nieśli wielki sukces w wyborach samorządowych i to właśnie Jó-zef Rybak został pierwszym me-rem-Polakiem w rejonie solecz-nickim. Było to bardzo trudne wyzwanie ze względu na sytuację ekonomiczną i polityczną – bu-dowanie na ruinach starego sys-temu nowej rzeczywistości i przy totalnym braku poparcia władzy centralnej oraz tendencyjnego nastawienia. Ale oni wytrwali i stoją u steru władzy w swoim re-jonie już od ponad 20 lat i efekt ich pracy jest widoczny, a ludzie miejscowi to doceniają. Warto przypomnieć, że wśród 19 zwy-cięzców plebiscytu jest 5 osób z rejonu solecznickiego: obecny mer Zdzisław Palewicz (z któ-rym Józef Rybak tworzy, jak sam zaznaczył, zgrany tandem od wielu lat, bowiem jednoczy ich

nadrzędna idea) i wicemer Ja-dwiga Sinkiewicz, Leonard Tal-mont i Antoni Jankowski. Co ciekawe, oboj panowie – Rybak i Palewicz – pochodzą z Butry-mańc. Między innymi ta polska wieś i działająca tu jedna z naj-starszych polskich szkół zapisa-ła się w historii rejonu bardzo znacznie – wydała całą plejadę zaangażowanych, wykształco-nych ludzi: nowe pokolenie, któ-re ma mocne korzenie i to bez wątpienia zadecydowało o takim a nie innym ich losie.

Program uroczystej gali za-kładał uhonorowanie również dziesiątki laureatów. Dziękowa-li oni serdecznie rodakom za wy-różnienie i wykazali się nie tylko głębokimi refleksjami, m. in. na-wiązującymi do tematu Ewan-gelii, tak doskonale pasującego do idei plebiscytu (być solą zie-mi i światłem), który zebranym przypomniała posłanka Rita Tamašunienė, jak i bezpośred-niością oraz poczuciem humoru: German Komarowski zademon-strował (na prośbę prowadzą-cej) swe doskonałe umiejętności taneczno-baletowe.

Organizatorzy nie zapo-mnieli też o czytelnikach, któ-rych dziesiątka została nagro-dzona upominkami za aktywny udział w konkursie.

Imprezę uświetnili artyści z rejonu solecznickiego. Zainau-gurowali galę młodzi muzycy i soliści zespołu „Art of Music”, wykonując piosenki patriotycz-ne z okresu „burzenia murów” i budowania wolnej, niepodle-głej Polski. Wieńczył uroczyste spotkanie wspaniały popis „Sol-czan” – zespołu pieśni i tańca, który już od kilku dziesięcioleci rozsławia Ziemię Solecznicką i promuje polską kulturę.

Janina Lisiewicz

Polak z Solecznik

POLAK ROKU – JÓZEF RYBAK

fot.

Mar

ian

Palu

szkie

wicz

SOLIŚCI ZESPOŁU „ART OF MUSIC”

fot. Marian Paluszkiewicz

9-15 lutego 2017 r., nr 6(1251) www.zpl.lt 5

KANUTY RUSIECKI Powróciwszy do Wilna (w 1831 roku) Kanuty Rusiecki udzielał prywatnych lekcji rysunku. Tu w 1832 roku przyszła na świat jego córka Maria, której chrzest-nymi rodzicami była para że-braków. Tradycyjnie tak bywa-ło, gdy noworodek był słabego zdrowia. Po czterech latach Ma-ria zmarła.

W 1834 roku malarz został nauczycielem w Wileńskim Instytucie Szlacheckim, gdzie pracował w ciągu 25 lat. Był ce-nionym pedagogiem, udzielał lekcji prywatnych, a jego ucznia-mi byli Bolesław Podczaszyński i Alfred Romer. Od 1839 roku mistrz należał do komitetu od-nowienia katedry wileńskiej, w której osobiście konserwował freski Michała Anioła Pallonie-go w kaplicy św. Kazimierza. Do katedralnej kaplicy Zwiastowa-nia Najświętszej Maryi Panny Rusiecki namalował wielkich rozmiarów obraz „Zwiasto-wanie”, i „Wieczerza Pańska”

(1855). Dla wileńskiego ko-ścioła św. Teresy stworzył kilka obrazów, m. in. „Michał Archa-nioł” i „Św. Piotr”, które moż-na i dziś tu obejrzeć – pierwszy znajduje się z prawej, drugi – z lewej strony nawy głównej. Ka-nuty Rusiecki odnowił również wnętrze kościoła św. Teresy, zniszczone przez Francuzów w roku 1812. To on restaurował obraz Matki Boskiej Ostrobram-skiej. Jego obrazy religijne znaj-dowały się w wielu kościołach na Wileńszczyźnie, m. in. w Gie-drojciach, Mejszagole. Jednym bardzo ważnym dziełem w jego dorobku jest autoportret, nama-lowany w 1840 roku.

Kanuty Rusiecki dwukrotnie bywał w Petersburgu: odwiedzał muzea, gdzie robił kopie Muril-la, Rubensa. Odnowił też stare znajomości z rosyjskimi mala-rzami: Karolem Briułłowem i Fiodorem Bruni.

Bardzo ceniono malowa-ne przez Rusieckiego portrety, których wykonał wiele. Nama-lował portrety własne i człon-ków swojej rodziny, np. „Portret żony artysty” (Muzeum Naro-dowe w Krakowie), „Portret Fe-liksa Rusieckiego” (brata arty-sty), „Portret Jana Rusieckiego” (ojca, r. 1845), „Portret brata” – księdza Józefa Rusieckiego oraz kilka podobizn swego syna Bo-lesława (wszystkie w Muzeum Sztuki w Wilnie).

Kanuty Rusiecki malował też sceny rodzajowe; te jego dzieła mają wartość dokumentacyjną, przedstawiają obyczaje i obrzędy

wileńskie: „Procesja Bożego Ciała w Wilnie” (1846), „Wieśniacz-ka litewska w niedzielę Kwiet-ną” (1847, Muzeum Sztuki w Wilnie), „Pielgrzymki po dro-gach Kalwarii Wileńskiej”, „Li-tania pod obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej” i wiele, wiele in-nych. Znany jest jego obraz „Żni-wiarka”, którego reprodukcja kiedyś dekorowała bombonierki wileńskich cukierków.

Malował pejzaże, widoki Wilna i jego okolic, np. „Pano-rama Wilna” , „Wilno – Kościół Św. Piotra i Pawła na Antokolu” (1850, oba w Muzeum Sztuki w Wilnie), „Widok Góry Trzy-krzyskiej i Zamkowej w Wil-nie” (1835, w Muzeum Naro-dowym w Warszawie), „Kościół św. Anny w Wilnie”, „Krajobraz zimowy”.

W 1841 roku odbył Rusiec-ki podróż do Puszczy Białowie-skiej w celu zebrania studiów do obrazu „Polowanie na żubry” (malowany w latach 1844-51). Zapewne z tą podróżą można łączyć obraz, przedstawiają-cy młode niedźwiedzie z roku 1845 (oba w Muzeum Sztuki w Wilnie).

W swej twórczości starał się przede wszystkim o wierne od-tworzenie wybranego motywu; wykonywał w tym celu sumien-ne studia z natury.

Przez całe swe życie Kanuty Rusiecki szedł wytyczoną przez siebie twórczą drogą z zamiarem swymi pracami służyć ludziom i Ojczyźnie. To w pełni odpo-wiadało dążeniom wileńskich

Z Wilnem w życiorysie romantyków. Zmarł Kanuty Ru-siecki w 1860 roku i został po-chowany na Cmentarzu Bernar-dyńskim w Wilnie. Po śmierci artysty, jego syn Bolesław zacho-wał zawartość pracowni ojca, a w 1913 roku przekazał ją mu-zeum wileńskiemu. Jednak nie jest znany los wielkich obrazów z kolekcji prywatnych i rozsia-nych po kościołach na Litwie.

Władas Drema napisał o Ka-nutym Rusieckim tak: „Wielo-tematyczność dzieł Kanuta Ru-sieckiego, bogactwo rozwiązań artystycznych wskazuje na to,

że autor ciągle poszukiwał coraz doskonalszych form, nieustan-nie zgłębiał tajemnice wiecz-nych wartości sztuki. Twardo trzymał się malarstwa reali-stycznego, lecz nie unikał ro-mantycznego polotu. Poważne zawodowe przygotowanie, mi-strzowskie opanowanie rysunku i malarstwa wyniosły jego twór-czość na czołowe miejsce w sztu-ce XIX wieku”.

Opracowała: Albina Drzewiecka

li już dziewięćdziesiątkę. Nie bojąc się ani szalejącej obec-nie grypy, ani najbardziej sza-rego okresu zimy, który może wywołać depresję, ci ludzie w szacownym wieku pracu-ją, cieszą się słonecznym lu-towym dniem i szykują się do kolejnej zimy…

Stanisław Waszkiewicz, który w ubiegłym roku świę-tował jubileusz 90-lecia, jak przystoi na dobrego gospo-darza już szykuje opał na następną zimę. Kupił drew, najął człowieka do ich piło-wania, a sam je rąbie i zno-si pod dach. Praca ta, jak mówi, przynosi mu radość. „Drwa trzeba umieć rąbać, nie wszyscy potrafią należy-cie wykonać tę robotę, dla-tego nie każdemu można ją powierzyć. Dopóki zdrowie pozwala – sam daję radę”– cieszy się Stanisław.

Stefania Waszkiewiczów-na swoje dziewięćdziesiąte urodziny świętowała przed dwoma laty. Ona też cieszy się słonecznym zimowym dniem i czeka na wiosnę, na Święto Zmartwychwstania Chrystu-

sa – Wielkanoc. Seniorka bar-dzo lubi czytać polską prasę, „Naszą Gazetę” i szczególnie cieszy się, kiedy znajduje w niej wiadomości o swojej ro-dzinnej Wędziagole, gdzie się urodziła i dożyła sędziwego wieku.

Stefania chce, by szybciej nastał ciepły okres, by jej wy-chowanice (pięć kotek) mo-gły swobodnie biegać po sa-dzie. Teraz, niestety, one nie chcą dłużej być na dworze, skurczone śpieszą do domu. Każda żywa istota pragnie ciepła.

Bez wątpienia najbardziej cieszy Boże błogosławieństwo i pozytywny, optymistyczny pogląd na życie. Wszystko to wzmacnia wolę, zdrowie, od-porność. Szanowna seniorka uważa, że silna wiara, dary nieba, dodają człowiekowi sił i mocy. Tacy są nasi wędzia-golanie-Polacy Stefania i Sta-nisław.

Ryszard Jankowski,prezes Wędziagolskiego

Oddziału ZPL

Życie – to wiara i radość

Optymizm i radość życia – to prawdziwe Boże błogo-sławieństwo i dar. Przeko-

naliśmy się o tym, kiedyśmy w minioną sobotę odwiedzi-li mieszkańców Wędziagoły,

Polaków: Stefanię Waszkie-wiczówną i Stanisława Wasz-kiewicza, którzy przekroczy-

PAN STANISŁAW PRZY RĄBANIU DREW

fot.

Rysz

ard

Jank

owsk

i

„LITWINKA Z WIERZBAMI”

9-15 lutego 2017 r., nr 6(1251) www.zpl.lt6

Zarys dziejów Nowej Wilejkifo

t. Ja

n Bu

łhak

NOWA WILEJKA W OBIEKTYWIE JANA BUŁHAKA

Nowa Wilejka znalazła się w „Litwie Środkowej”. Następuje organizacja władz. Burmistrzem zostaje Józef Ostromecki. Między rokiem 1919 i 1920 ludności w No-wej Wilejce było tylko 5.000.

Gdy życie po wojnach zaczę-ło się unormowywać, wracali do opuszczonych domów ucieki-nierzy, do uruchomionych zno-wu fabryk przybywali robotnicy, kolejarze przyjeżdżali do rozbu-dowywanych warsztatów kole-jowych. Tętno pracy w Nowej Wilejce wzmagało się.

W zakładach Possehl’a, gdzie w dalszym ciągu produ-kowano przędzę z celulozy, uru-chomiono dział meblowy; wy-roby te miały wielki popyt w powojennym czasie. Kierow-nikiem tego działu został inż. Edward Lange. Gdy w r. 1923 likwidowano fabrykę przędzy i fabrykę mebli, inż. Edward Lan-ge kupił większą część maszyn, nadających się do wyrobu me-bli i uruchomił w swojej pose-sji przy ul. Połockiej stolarnię mechaniczną, która trwała do r. 1934. Część maszyn zakładu Possehl’a nabyła także firma „A. Mozer i Synowie”; przyda-ły się one w uruchomionej póź-niej drożdżowni. Maszyny zaś przędzalne wywieziono z Nowej Wilejki, jako sprzedane do in-nych fabryk. Budynki fabryczne „Zakładów Possehl’a” w r.1925 nabyło konsorcjum banków, na którego czele stała firma z Ham-burga „Warburg”.

Intensywnie szła praca w dwu fabrykach masy drzewnej i w papierni w Kuczkuryszkach. Nowi dzierżawcy tej papierni zawarli spółkę w roku 1923 pod nazwą „Nowowilejska fabryka masy drzewnej i papieru. Spółka akcyjna”. (Ponieśli oni straty na jesieni tegoż roku. Wezbrana rze-ka Wilenka dnia 13 października zerwała tamę przy moście w Kucz-kuryszkach. Woda porwawszy się z miejsca, parła niewstrzymanie.

Żywiołową siłą wyrwała dwa pra-stare dęby, kilka sosen i nad ka-nałem rosnące trzy stuletnie olchy. Naprawa tamy zajęła dużo cza-su i pochłonęła sporo pieniędzy). Papiernię uruchomiono dopie-ro w roku 1924. Zatrudniono 130 osób, w tym robotnicy i ro-botnice, którzy pracowali na 3 zmiany, każda po 8 godzin. Pro-dukcja papieru dochodziła do 10 000 kg na dobę. Produkowa-no papier w kilku gatunkach: kancelaryjny, gazetowy, ustniko-wy (do wyrabiania tutek papie-rosowych), okładkowy do zeszy-tów oraz pakowy. Zasadniczym surowcem była papierówka, któ-rej dostarczały lasy Wileńszczy-zny. Oprócz tego sprowadzano dużą ilość obcinków papieru, celulozy, kleju żywiczego, ka-oliny itp.

Akcja odbudowy i naprawy domów zniszczonych dużo się przyczyniła do wzmożonej pra-cy w dwóch tartakach: bci Soro-kinów i bci Abramowiczów.

Trudniej było uruchomić zakłady przemysłowe „A. Mo-zer i Synowie”, gdyż po woj-nie światowej właściciele zna-leźli wewnętrzne urządzenie budynków fabrycznych zruj-nowane przez okupantów. O doprowadzeniu do porządku ich wszystkich nie było mowy. Powoli zaczęto się krzątać. W r. 1922 został przywieziony z Wilna motor Diesel’a, który z trudem udało się wydostać z ko-szar, ponieważ władze polskie uważały go za zdobycz wojen-ną, przyjętą po okupantach. W następnym roku uruchomiono tylko część maszyn-automatów do wyrobu haftu, 5 proc. tego, co było przed wojną. Na więk-szą skalę uruchomić nie było można, bo wynikły trudności ze zbytem: artykuł luksusowy nie miał powodzenia w okresie po-wojennym; zresztą i sam teren zbytu się skurczył – wschod-ni rynek, gdzie zapotrzebowa-nie na nowowilejski haft było

kiedyś największe, odpadł zu-pełnie; w dodatku i moda się zmieniła i trudności z surow-cem były.

Wobec tego właściciele za-kładów postanowili produko-wać towary, mające większe zapotrzebowanie i nie przedsta-wiające kłopotów ze sprowadza-niem surowca. W l. 1924-1925 uruchomili odlewnię i warsztaty mechaniczne, zatrudniając 100 fachowych robotników. Produ-kowano różne części maszyn, rury kanalizacyjne itp.

Siłą tradycji jednakże w r. 1924 spróbowali właścicie-le rozszerzyć wyrób haftu. Po-przednio płótno do haftu spro-wadzano z Anglii. Dalszy jednak import płótna uniemożliwiło cło, podniesione o 100 proc. Za-częto wyrabiać haft na płótnie krajowym: przystosowując się do popytu, produkowano gor-sze gatunki haftu. Skutek był dodatni, bo w latach 1927-1929 produkcja znacznie się zwięk-szyła. Załamanie nastąpiło w r. 1930, z powodu kryzysu po-pyt się zmniejszył; do skurcze-nia się zbytu przyczyniły się tak-że niewypłacalność dłużników i zniżka cen. Hafciarnia pracu-je obecnie 2-3 miesiące w roku, wyrabiając haft na płótnie kra-jowym.

Niezależnie od wyrobu ha-ftu właściciele, przystosowując się do wymagań chwili, w swo-ich zakładach produkują to, na co jest popyt.

I tak w l. 1924-1926 urucho-miona pralnia obsługuje 2 garni-zony w Nowej Wilejce i Wilej-ce powiatowej. W l. 1925-1927 czynne są zakłady krawieckie, gdzie z dostarczonego materia-łu krawcy i szwaczki szyją mun-dury policyjne. Szwalnia zatrud-niała razem 300 osób. Od dnia 10 grudnia 1933 r. znowu uru-chomiono szwalnię; szyją w niej odzież służbową dla pracowni-ków P.K.O. Osób zatrudnionych jest 100.

W r. 1926 została zawiąza-na spółka pod firmą „Nowowi-lejska fabryka drożdży. Spółka z ograniczoną odpowiedzialno-ścią”, w której skład wszedł Ar-nold Mozer, właściciel zakładów przemysłowych „A. Mozer i Sy-nowie”. Spółka ta po uzyskaniu w dniu 3 grudnia 1926 r. koncesji od władz skarbowych przystąpi-ła do produkcji drożdży. Fabryka drożdży rozwija się pomyślnie. Pracuje w niej 50 osób. Budynki i maszyny dzierżawi od zakładów A. Mozera, siłę napędową rów-nież. Zakłady przemysłowe „A. Mozer i Synowie” mają własną elektrownię o sile napędowej 550 koni parowych przy 3 silnikach Diesel’a i 35 motorach elektrycz-nych. Ruchliwa administracja zakładów w l. 1925-1926 orga-nizuje kółko kulturalno-oświato-we, które posiadało własną salę na terenie fabrycznym, czytel-nię i bibliotekę, składającą się ze 150 tomów. Sala jest wykorzysty-wana dla celów wewnętrznych i zewnętrznych. Korzystają z niej szkoły i instytucje o charakterze społeczno-oświatowym, istnieją-ce w Nowej Wilejce, urządzając odczyty, akademie, choinki, za-bawy, przedstawienia itp. Tak-że firma „A. Mozer i Synowie” co rok urządza w niej tradycyjną choinkę dla biednych dzieci; 300 chłopców i dziewcząt otrzymują łakocie i produkty żywnościowe.

Gdy w dniu 25 września 1931 r. zmarł Arnold Mozer, w uznaniu jego zasług pogrze-bano go na cmentarzu kościel-nym, w grobowcu, gdzie rów-nież z tego względu spoczywają prochy jego matki Anny Mo-zerowej, która znacznie się przyczyniła do budowy ko-ścioła św. Kazimierza, a tak-że na rzecz kościoła nabyła plac, po wojnie przywłaszczo-ny przez sprzedawcę. Świad-czenia na kościół nie ustały i po jej śmierci. Kontynuował je Arnold Mozer, przeznaczając ofiary na budowę domu ludo-wego i na ogrodzenie kościel-ne, na bieliznę kościelną, którą prano w pralni fabrycznej. Dla zwalczania skutków bezrobo-cia oraz na ochronkę im. bisku-pa Bandurskiego Arnold Mozer wydawał rocznie około 2000 zł. Siłą tradycji czynią to samo jego spadkobiercy. Należy za-znaczyć, że na terenie zakładów i przed wojną i po wojnie nie było żadnych nieporozumień.

Praca we wszystkich dzia-łach powoli się rozwijała, wpły-wając dodatnio na byt miesz-kańców Nowej Wilejki.

Znaczniej na rozwój Nowej Wilejki wpłynęły uruchomio-ne przez władze warsztaty ko-lejowe, których celem było na-prawianie taboru kolejowego. Pracowało w nich przeszło 300 ludzi.

Oprócz przemysłu rozwija się i handel. Ilość sklepów spo-żywczych wzrasta do dwudzie-stu, gdy w roku 1920 było tylko dziesięć. Cztery sklepy Harasi-mowicza, Ostromeckiego, We-lona i Wierzbickiego są więk-sze, w nich można wszystkiego dostać. Takoż wielki ruch jest w jedynej cukierni-piekarni Piotra Sananowicza. Popytem wielkim cieszą się w Nowej Wilejce i oko-licznych wsiach i miasteczkach woda sodowa i kwas z fabryki Józefa Ostromeckiego. Dobrze prosperują 2 restauracje i 3 skle-py wódek. Istnieją też 3 sklepy z manufakturą i jeden z farbą i z żelazem.

Odbudowa Nowej Wilejki szła we wszystkich kierunkach. Zniszczone były i jezdnie. Zwłaszcza ulica Wileńska i ulica Połocka, którymi ciągnie dawny trakt Połocki, dziś Stefa-na Batorego. Wszystkie wojska: rosyjskie, niemieckie, bolsze-wickie, polskie miały tamtędy drogę; wszelkie rodzaje bro-ni posuwały się tym traktem, nie wyłączając i czołgów. Bruk przedstawiał się rozpaczliwie – same wyboje i doły. Należało pomyśleć o naprawie, a także o oświetleniu miasta. Tym bar-dziej, że wyjaśniała się sytuacja polityczna.

Już w dniu 8 stycznia 1922 r. od-były się wybory do sejmu wi-leńskiego, orzekającego o przy-należności państwowej Litwy Środkowej. Hasło „do Polski” zwyciężyło na historycznym posiedzeniu w dniu 22 lute-go 1922 r. Akt złączenia zie-mi wileńskiej z Rzecząpospo-litą Polską dnia 2 marca tegoż roku został podpisany. Uro-czystość przekazania Litwy Środkowej rządowi polskie-mu przez Tymczasową Komi-sję Rządzącą odbyła się w Wil-nie dnia 18 kwietnia 1922 r. Na tej uroczystości oprócz mi-nistrów i innych dostojników był obecny Naczelnik Państwa i Naczelny Wódz Józef Piłsud-ski, który nazajutrz, dnia 19 kwietnia, odznaczył chorągiew pułkową 85 pułku strzelców wileńskich, stacjonującego w Nowej Wilejce Krzyżem Virtu-ti Militari. Dekoracja chorągwi odbyła się na placu Łukiskim. Msza polowa była celebrowa-na przez ówczesnego pryma-sa Polski kardynała Edmun-da Dalbora w asyście biskupa Bandurskiego i biskupa Ma-tulewicza. 85 pułk strzelców wileńskich należał do dywizji litewsko-białoruskiej, która walczyła o zdobycie ziemi wi-leńskiej dla Polski. (Bolesław Waligóra „Dzieje 85-go pułku strzelców wileńskich” Warszawa 1928 r. s. 453).

(Cnd.)

9-15 lutego 2017 r., nr 6(1251) www.zpl.lt 7

Ambasada ogłasza konkurs POLSKIE MIEJSCA PAMIĘCI NARODOWEJ NA LITWIE – CMENTARZE WOJSKOWE, GROBY ŻOŁNIERSKIE, PO-MNIKI, UPAMIĘTNIENIA. Weź udział i wygraj wyjazd do Polski!

Nie sposób zliczyć rozsia-nych po Litwie polskich miejsc pamięci narodowej związanych z działaniami zbrojnymi, zry-wami powstańczymi, udziałem w wojnach. Wiele grobów lu-dzi znanych i zasłużonych nie przetrwało, o wielu nawet nie zachowała się pamięć. Dbając o to, aby te ważne dla polskiej pamięci narodowej miejsca przetrwały, Ambasada na swej stronie internetowej urucho-miła KATALOG POLSKICH MIEJSC PAMIĘCI NARODO-WEJ NA LITWIE – CMENTA-RZE WOJSKOWE, GROBY ŻOŁNIERSKIE, POMNIKI, UPAMIĘTNIENIA.

Korzystając z różnych źró-deł, życzliwie nam udostęp-nionych oraz własnych, udało się już udokumentować po-nad 200 miejsc walk, cmen-tarzy i grobów polskich żołnie-rzy. Dzięki staraniom Państwa, którzy aktywnie nadsyłacie zdjęcia i opisy grobów, lista ta jest ciągle uzupełniana.

Aby Państwa starania zo-stały słusznie nagrodzone, Ambasada postanowiła dodat-kowo ogłosić konkurs!

REGULAMIN KONKUR-SU POLSKIE MIEJSCA PA-MIĘCI NARODOWEJ NA LITWIE – CMENTARZE WOJSKOWE, GROBY ŻOŁ-NIERSKIE, POMNIKI, UPA-MIĘTNIENIA:

1. Organizatorem Konkur-su jest Ambasada Rzeczypo-spolitej Polskiej na Litwie.

2. Zakończenie przyjmowa-nia prac konkursowych nastąpi 30 maja 2017 roku. Decyduje

data stempla pocztowego lub wysłania wiadomości e-mail.

3. Warunkiem wzięcia udziału w konkursie jest wy-słanie na adres [email protected] lub koresponden-cyjnie: Ambasada RP w Wilnie, Smelio 20A, LT-10323 Vilnius informacji o polskich miej-scach pamięci na Litwie. Może to być zarówno uzupełnienie informacji, która już została w katalogu zawarta i ewentualnie dosłanie nam zdjęć wymienio-nych tam grobów, ale szczegól-nie zależy nam na informacji o miejscach i obiektach, któ-rych nie znamy i których na razie nie ma w katalogu. W takich sytuacjach prosiliby-śmy o zdjęcia, lokalizację oraz jak najwięcej informacji. Mile widziane byłyby także życio-rysy poległych żołnierzy oraz wszystkie inne informacje i ko-mentarze o polskich miejscach pamięci.

4. W konkursie mogą brać udział zarówno osoby indywi-dualne lub grupy zrzeszonych osób, uczniowie lub całe klasy pracując grupowo z nauczycie-lem lub samodzielnie.

5. W konkursie biorą udział również prace nadesłane do Ambasady przed rozpoczę-ciem się konkursu.

6. Prace nadesłane na kon-kurs muszą być pracami wła-snymi.

7. Prace zgłoszone na kon-kurs nie będą zwracane i po-zostaną w zbiorach katalogu Ambasady.

8. Na pracach należy umie-ścić informacje o autorze/au-torach: tytuł pracy, imię i na-zwisko, wiek, imię i nazwisko opiekuna / nauczyciela, nr te-lefonu, nazwę i adres szkoły oraz adres e-mail.

9. O przyznaniu nagród i zwycięzcach decyduje Jury Konkursowe w składzie przed-

stawicieli Ambasady oraz osób zaproszonych (historyków, kombatantów).

10. Przyznane zostaną na-grody:

* Nagroda główna – week-endowa wycieczka do Polski dla uczestnika/ów (dla osób prywatnych – maksymalnie 4-osobowa grupa, dla klas – maksymalnie 30-osobowa gru-pa), których prace Jury uzna za wyjątkowe i szczególnie cenne.

* Nagrody pocieszenia – za zajęcie drugiego i trzeciego miejsca w konkursie rozdane zostaną nagrody ufundowane przez Ambasadę

11. Zgłoszenie pracy kon-kursowej jest jednoznaczne z zapewnieniem uczestnika, że nie narusza ona praw autor-skich osób trzecich i wyraże-niem zgody na publikację zdjęć i treści.

Ambasada ogłasza konkurs dotyczący polskich miejsc pamięci narodowej na Litwie!

Druga Ogólnopolska Wystawa Znaków Graficznych 1945-1969 i 2000-2015

w Kownie!8 lutego na Wydziale Artystycznym im. Justinasa Vienožinskisa Ko-

wieńskiego Uniwersytetu Nauk Stosowanych (Kolegium Kowieńskiego) odbyło się otwarcie wystawy znaków graficznych. To jedna z najlepszych polskich wystaw prezentujących design oraz projektowanie graficzne.

Znaki są jednym z podstawowych elementów komunikacji wi-zualnej. Abstrakcyjne symbole, plastyczne metafory i graficzne skróty są jak sylaby czy litery graficznego języka. Znaki przekazują różnorodne informacje i wartości, nadają sens, komunikują znacze-nia. Znaki to nie tylko estetyczny kod, ale również język wyraża-jący emocje, daną tożsamość czy światopogląd. Znaki są soczew-ką, w której odbija się historia jednostek, społeczeństwa czy kraju.

Pierwsza próba pokazania fenomenu i roli znaku graficznego w Pol-sce została podjęta w ramach Pierwszej Ogólnopolskiej Wystawy Zna-ków Graficznych. W 1969 roku w Związku Polskich Artystów Plasty-ków w Warszawie pokazane zostały ikoniczne projekty z lat 1945-1969. Na ekspozycji zaprezentowano 335 znaków, zaprojektowanych dla fa-bryk, przedsiębiorstw, państwowych instytucji, wydarzeń kulturalnych, a także autorskie projekty i prace konkursowe, które nigdy nie zostały wdrożone. Zaprezentowane prace były odzwierciedleniem współcze-snych modernistycznych tendencji, ale też ograniczonych możliwości technicznych tamtych czasów. Ekspozycja cieszyła się ogromnym zain-teresowaniem, była pokazywana w wielu miastach Polski i za granicą. Jednak od końca lat 60. nie powstała w Polsce żadna kolejna wystawa ani publikacja podejmująca próbę całościowego pokazania historii pol-skich znaków graficznych i identyfikacji wizualnych.

Druga Ogólnopolska Wystawa Znaków Graficznych rekonstruuje legendarną wystawę z 1969 roku, prezentuje także najnowsze dokona-nia polskich projektantów z lat 2000-2015. W przeciwieństwie do lat 60., nowoczesny język komunikacji wizualnej to już nie tylko znaki gra-ficzne, ale rozbudowane projekty, na które składają się działania z typo-grafią, formatami, kształtami czy kolorem. Wiele prac jest częścią syste-mów brandingowych czy skomplikowanych strategii marketingowych.

Porównanie dwóch różnych kultur wizualnych, znaków i sys-temów identyfikacji powstałych w Polsce w odmiennych momen-tach historycznych będzie możliwe dzięki dwóm odsłonom wysta-wy. Kuratorami wystawy są Patryk Hardziej i Rene Wawrzkiewicz.

Wystawa czynna do 28 lutego 2017 r. Wstęp wolny.

Organizatorzy:Instytut Polski w Wilnie, Wydział Artystyczny im. J. Vienožinskisa Kowieńskiego Uni-

wersytetu Nauk Stosowanych (Kolegium Kowieńskiego)Instytut Adama Mickiewicza (IAM, culture.pl),Partner: Litewskie Forum Designu

9-15 lutego 2017 r., nr 6(1251) www.zpl.lt8

„Projekt współfinansowany w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Polonią i Polakami za granicą”

Adres do korespondencji:ul. Naugarduko 76, 03202 Wilno Związek Polaków na Litwietel./fax.: +370 5 233 10 56E-mail: [email protected]

Redaktor: Janina LisiewiczKorekta: Krystyna RuczyńskaOpracowanie komputerowe: Paweł Stefanowicz

Tygodnik Związku Polaków na Litwie – egzemplarz bezpłatny.

Wyrazy głębokiego współczucia z powodu śmierci

Zinaidy Szlatkowejrodzinie i bliskim

składają członkowie koła młodzieżowego oraz Jezioroskiego Oddziału Rejonowego

Związku Polaków na Litwie

Z okazji Jubileuszu 75-lecia słuchacz-ce Polskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, Szanownej Pani Wandzie JUCH-NIEWICZ najserdeczniejsze życzenia: do-brego zdrowia na długie lata, dni pełnych słońca i radości, miłości i uśmiechu od najbliż-szych oraz opieki Bożej na co dzień

składa koło ZPL i Zarząd PUTW w Solecznikach

Z okazji Pięknego Jubileuszu Urodzin Krystynie SŁOBODZIE wiązankę naj-serdeczniejszych życzeń: zdrowia, po-gody ducha, spełnienia marzeń, szczęścia i tylko słonecznych dni na dalszej drodze życia w otoczeniu kochających i najbliższych osób pod Bożą opieką

składają członkowie Święciańskiego Oddziału Re-jonowego Związku Polaków na Litwie oraz Akcji Wy-borczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin

Z okazji „dojrzałego” Jubileuszu Czesławie BIEDULSKIEJ z serca pły-nące życzenia:

Marzeń, o które warto walczyć,Radości, którą warto się dzielić,Przyjaciół, z którymi warto byćI nadziei, bez której nie da się żyć.Wraz z podziękowaniem za wieloletnią współpracę i

aktywność składają członkowie koła ZPL „Grzegorzewo”

PRENUMERATAPragniemy zawiadomić naszych Czytelników i

Sympatyków, że możecie Państwo zaprenumero-wać „Naszą Gazetę” w każdym urzędzie poczto-wym na terenie całej Litwy. Prenumerata na ma-rzec i dalsze miesiące 2017 roku będzie trwała do 22 lutego. Chcemy zaznaczyć, że nadal gazeta jest bezpłat-na, zaś koszta miesięcznej prenumeraty 1,33 EUR obej-mują opłatę pobieraną przez pocztę za dostarczanie gaze-ty dla prenumeratorów. Indeks wydania: 0130. Liczymy na to, że zechcecie Państwo „Naszą Gazetę” – tygodnik Związku Polaków na Litwie – mieć w swoich domach.