temat | #1 | rzeka

20
1 nieregularnik miejski | numer pierwszy | sierpień 2011

Upload: temat

Post on 24-Mar-2016

239 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

Rzeka stała się osią numeru, ponieważ wiemy jak potrafi wpływać na oblicze miast. Czyni cuda, ożywia, sprawia, że chce się w mieście być i pokazuje, że można w mieście odpoczywać. Zainteresowała nas przede wszystkim ze względu na swe pstre właściwości i funkcje, które może pełnić – artystycznej substancji, koryta zieleni, obiektu podziwu, miejsca kultu, turystycznej atrakcji i wielu innych. Każdy z rzecznych przykładów przytoczonych na łamach TEMAT-u wyniesiony został z podróży, ciekawości świata lub przekonania, że można inaczej. Przekazujemy Wam nasze inspiracje, nakreślamy aspiracje po to, by wynieść jakąś korzyść i wnieść nowe spojrzenie na miasto z zakolami i na Wartą Poznania rzekę.

TRANSCRIPT

Page 1: TEMAT  |  #1  |  rzeka

1

nier

egul

arni

k m

iejs

ki

| n

umer

pie

rwsz

y |

si

erpi

eń 2

011

Page 2: TEMAT  |  #1  |  rzeka

2

Jest Temat.

Spontaniczny pomysł, do którego dołączały kolejne

twórcze jednostki, tworząc zwartą, ale otwartą całość.

Pośrednio i bez - opowiadamy o mieście, inspiracje

czerpiąc z wyjazdów i codzienności. Wchodzimy

w relacje człowieka z tkanką miejską, nadając im

nowe znaczenia. Z otoczenia wyławiamy rzeczy

porzucone i ukryte, przywracając je do świadomości.

Czasem opuszczamy miasto. Wychodzimy nieregu-

larnie. Każdy Temat powstaje na hasło. Jaki będzie

odzew?

nieregularnik miejski

Co za wybryk?

Szczególne podziękowania kierujemy

do Pana Marka Wojciechowskiego

dzięki któremu TEMAT mógł

trafić w Wasze ręce.

2

Page 3: TEMAT  |  #1  |  rzeka

3

Rzecznych inicjatyw w Poznaniu jest wiele i będzie jeszcze więcej. W październiku wystartowała Biała Noc pod hasłem Absent River - rzeki nieobecneju. Poprzez artystyczne działania starano się ożywići zaludnić ziemię niczyją, którą jest stare koryto Warty.

Wcześniej w zielonym pasie nie-rzeki stanęły kontenery. Usypano plażę, zawieszono hamaki. Było dużo muzyki i warsztatów. Miejsce szybko stało się główną atrakcją dla miejscowych i turystów. W tym roku mocno rozbudowany obóz kontenerART-uv przeniósł się kawałek dalej i niemal przytulił się do rzeki, przyciągając jeszcze większe tłumy.

Tymczasem nad Cybiną, zRemiksowani przez artystów mieszkańcy Śródki ustawili zielone meblew. Po co? Żeby właśnie nad rzeką usiąść i poznać sąsiada.

Od czerwca Warta stała się gwiazdą poznańskiej Gazety Wyborczej. Błyszczy nie tylko we fleszach aparatów (konkurs „z Wartą w tle”), ale przede wszystkim w oczach mieszkańców łowiących ryby, puszczających lampiony w Noc Kupałyx, topiących Marzanny yczy piknikujących na jej brzegu.

Nareszcie dostrzeżono jej skryty potencjał i na łamach gazety pod-daje się go analizom, porównaniom i prześwietleniom. Kulturalnym, turystycznym, biologicznym. Dyskutuje się o profitach, zagrożeniach i szansach. Po co te inicjatywy? Po stopniowe zmiany. Jeśli wzrośnie świadomość wartości Warty dla miasta, być może władze uwierzą w zasadność przywrócenia jej mieszkańcom i wesprą plan częściowego zagospodarowania nadbrzeża.

Mówi się o usypaniu plaży, postawieniu ławek, a nawet odkopaniu starego koryta.

Wierzymy, że wszystkie akcje przyniosą miastu wiele dobrego. Tymczasem wskakujmy w nurt tekstów, spokojnie spoglądajmy na brzeg Warty i wypatrujmy wirów akcji.

::: Judyta Nadziejko

od Redakcji

Rzeka stała się osią numeru,

ponieważ wiemy jak potrafi

wpływać na oblicze miast. Czyni

cuda, ożywia, sprawia, że chce się

w mieście być i pokazuje, że można

w mieście odpoczywać.

Zainteresowała nas przede wszy-

stkim ze względu na swe pstre

właściwości i funkcje, które może

pełnić – artystycznej substancji,

koryta zieleni, obiektu podziwu,

miejsca kultu, turystycznej atrak-

cji i wielu innych. Każdy z rzecz-

nych przykładów przytoczonych

na łamach TEMAT-u wyniesiony

został z podróży, ciekawości świata

lub przekonania, że można inaczej.

Przekazujemy Wam nasze inspi-

racje, nakreślamy aspiracje po to,

by wynieść jakąś korzyść i wnieść

nowe spojrzenie na miasto z za-

kolami i na Wartą Poznania rzekę.

fot. Michał Matuszyński / BlancoNegro

fot. Joanna Erbel

fot. Pawel Fabjanski

reda

ktor

nac

zeln

y:M

icha

ł Cze

pkie

wic

z

zesp

ół r

edak

cyjn

y:Ta

deus

z Fu

łek

Just

yna

Kira

gaJu

dyta

Nad

ziej

koA

nna

Sarn

owsk

aM

aury

cy Ja

n St

anki

ewic

zM

icha

ł Sza

blew

ski

Mar

ia S

zulc

Nat

alia

Woj

ciec

how

ska

opra

cow

anie

gra

ficzn

e:

Mar

ia S

zulc

okła

dka:

Sylw

ia P

isz

wsp

ółpr

aca:

Maj

a C

zacz

kaJo

anna

Erb

elM

arci

n Ja

racz

ewsk

iSz

czep

an K

opyt

Mic

hał M

atus

zyńs

ki

Fran

cisz

ek S

terc

zew

ski

kore

kta:

Just

yna

Kira

gaJu

dyta

Nad

ziej

ko

pom

ysł:

Mic

hał S

zabl

ewsk

iM

icha

ł Cze

pkie

wic

z

kont

akt:

+48

665

110

284

tem

at.re

dakc

ja@

gmai

l.com

face

book

.com

/tem

at.te

mat

Tak o rzece:u

v

w

x

y

fot. KontenerART

fot. Baza Wilda

Page 4: TEMAT  |  #1  |  rzeka

4

Skwar wypędza ludzi z domów. Już od pierwszychsłonecznych dni, spragnieni kontaktu z naturą wycho- dzimy na świeże powietrze szukając miejsc zaziele- nionych, z dala od zgiełku miasta. I choć warto- ściowych terenów rekreacyjnych w Poznaniu nie brakuje, to jest jedno, którego pomimo ogrom-nego potencjału, do tego zacnego grona dołączyć nie można. Mowa tu o brzegach rzeki Warty.Dziś jest to szeroki pas wyjałowionych traw, z których miejscami przebłyskują butelki po winach, pozostawione tam

przez amatorów podmostowych przygód. Próba zejścia na ową łąkę przyprawić może o utratę jedynek.

Rzeka nie zaprasza w swoje rejony. Miasto skutecznie odwróciło się o d niej plecami i niewiele zostało już miejsc, gdzie można

dotrzeć do wody nie gubiąc butów w błotach i chaszczach.

PromenadaPortowa. Nie zawsze tak było. Poznań, jak większość miast

śródlądowych, był ściśle związany z rzeką od czasów lokacyjnych. Woda stanowiła doskonały środek transportu, dostarczała energię, żywiła, a jako

fosa broniła wstępu do miasta. Była jego integralną częścią.

4

Warta stracenia ?

Wartastracenia

fot.

ze

zbio

rów

Bib

liote

ki U

niw

ersy

teck

iej w

Poz

nani

u

Przystań statków wycieczkowych na prawym brzegu starego koryta Warty

Page 5: TEMAT  |  #1  |  rzeka

5

Oto jeszcze 70 lat temu, idąc ze Starego Rynku ulicą Wielką, w mgnieniu oka znajdowaliśmy się nad brzegiem Warty. Tędy właśnie biegło jej stare koryto i w tym miejscu stał żeliwny Most Chwaliszewski, łączący elementy traktu królewsko-cesarskiego, ciągnącego się od Starego Runku po Ostrów Tumski i wyprowadzającego drogę na Toruń. Po obu stronach mostu rozciągała się wzdłuż brzegów rzeki słynna Promenada Portowa.Był to jeden z najbardziej żywotnych i ruchli-wych rejonów Poznania. Tu okna kamienic wyglądały nad rzekę, niczym w Wenecji, tak, że panie domu mogły pozdrawiać swoich łowiących ryby mężów, lub jak z vipowskiej loży obserwować zawody pływackie (na trasie Most Królowej Jadwigi – Most Chwaliszewski). Tędy przepływały kutry, barki i statki wyciecz-kowe. Tędy biegli spóźnieni pasażerowie statku Witting, aby jeszcze tego wieczura dostać się na zabawę do Puszczykowa. Tu kwitł handel i rzemiosło. Miejsce tętniło życiem i zawsze było pełne ludzi. Regulacja stosunków wodnych Dziś po dawnym ko-rycie Warty pozostała brzydka wyrwa - jak po wybitym zębie - która automatycznie wypełniła się morzem samochodów. Niezagospoda-rowany, zdegradowany obszar w samym sercu miasta. Dlaczego?Niestety rzeka, która tak wiele dawała mi-astu, czasem musiała też coś odebrać. Znaki po niszczycielskich powodziach z końca XIX i

początku XX wieku widoczne są nadal na kamieni-cach Starego Rynku. W późnych latach 60. ubiegłego wieku nie było innych środków na poradzenie so-bie z tym problemem jak - zasypanie go. Wchodzące łagodnie w miasto kolano Warty zniknęło w ramach „regulacji stosunków wodnych”, a rzeka otrzymała nowe betonowe koryto - tym razem ze sporym mar-ginesem bezpieczeństwa. Tę dość brutalną operację przeprowadziło wiele polskich miast. I chyba nie ma takiego, które by tego nie żałowało.

mówićgłośno Poznań, w kwestii utraconego skarbu,obudził się jakieś 10 lat temu - głównie za sprawą architektów. Zaczęli oni głośno mówić o ‘katastrofie urbanistycznej’ i potrzebie wznowienia dyskusji na ten temat. Zainspirowani zachodnimi przykładami, wywiedli na sztandary hasło powrotu starego koryta. Pomysł, z ekonomicznego punktu widzenia, wydawał się obłąkańczy. Jednak w organizowanym przez miasto F

Warta stracenia ?

Wchodzące łagodnie w miasto kolano Warty zniknęłow latach 60 XX w. w ramach „regulacji stosunków wodnych”, a rzeka otrzymała nowe betonowe koryto.

]

“Look h

ow

man

y p

eople

use

Man

hat

tan

’s Hudso

n R

iver p

aths!”

D

avid

Byrne

fot.

ze

zbio

rów

Bib

liote

ki U

niw

ersy

teck

iej w

Poz

nani

u

fot.

Nat

alia W

ojcie

chow

ska

Poznań lat 30. a dziś - widok na Stary Rynek od strony Chwaliszewa

Page 6: TEMAT  |  #1  |  rzeka

6

“Kiedy indziej, przeply

naw

szy

w lodzi ujscie r

zeczki Toucques,

zabaw

iano s

ie z

bieraniem

muszele

k.”

G. Flaubert

Warta stracenia?

Projekt dyplomowy Pawła Garusa z pracowni mode:lina architekci

konkursie na rewitalizację terenów Chwaliszewa, spośród wszystkich, nagrodzona została najbardziej szalona wizja pracowni Esplan (architekci Eryk Sieiński, Stanisław Wojciechowski): powrót Warty w jej dawne miejsce – z deptakami, parkami, portem i śluzami regulującymi poziom wody. Od słów do czynów, jak wiadomo, droga daleka, a w tym wypadku raczej nie do pokonania.Rozstrzygnięty w 2005 roku konkurs miał charakter studyjny i nie wzbudził większego zainteresowania poza gronem urbanistycznym. A proponował też mniej

rewolucyjne rozwiązania, które być może przypadłyby do gus-tu potencjalnym inwestorom. Według pomysłu projektantów nagrodzonych drugą nagrodą (UWI Inwestycje), woda miałaby na Chwaliszewie pojawić się symbolicznie, jako wąska stru-ga, lub też w płytkich zbiornikach na dachach podziemnych parkingów – trzecia nagroda. Sprawą utraconej Warty zajmowali się też studenci architektury i architektury krajobrazu. Ciekawe rozwiązanie zaproponował w ramach projektu dyplomowego 2010 ówczesny student ASP Paweł Garus. Celem pracy, jak mówi autor, było zaakcentowanie historii tego miejsca - wprowadził wodę jedynie we fragmencie, ale za to bardzo malowniczo. Amfiteatralny most otwierałby widok na Katedrę, a Pawilon Wody zapraszałby do zapoznania się z historią miasta.

nogiw rzece Pomysłów na przywrócenie Poznaniowi jego utraconych walorów nie brakuje. Brakuje może wiary w powo-dzenie i determinacji we wdrażaniu ich w życie. Przy odrobinie sprawczości miasto mogłoby wrócić na łono swojej rodziciel-ki i tym sposobem dać możliwość mieszkańcom i turystom, możliwość podziwiania z bliska prastarej symbiozy - najlepiej z tarasu nadbrzeżnej kawiarni, mocząc nogi w wodzie i popijając słodkie frappe. h

::: Natalia WojciechowskaPracownia architektoniczna Esplan proponuje powrót Warty w jej dawne koryto

6

]

Page 7: TEMAT  |  #1  |  rzeka

7

Głównym motywem projektu Liong Lie Architects na market dla sztuki i rzemiosła, była podróż - od źródła do ujścia rzeki.

Czas podróży to czas tworzenia

mARkeT składa się z modułów, które połączone w jeden orga-nizm płyną w dół rzeki, od miasta do miasta przez Francję, Belgię i Holandię. Układ modułów jest ela- styczny i dostosowuje się do różnych portów, miast i mostów.

Czaszawijania do portów to czas ekspozycji

Po zawinięciu, mARkeT rozszczepia się, tworząc nawodną wioskę arty- stycznych pracowni, warsztatów i sklepów.

::: Anna Sarnowska

]

]

Etapy otwierania modułu.

projekt opracowany przez Liong Lie Architects:Liong Lie, Andrea Sollazzo, Lucia Gimenez, Anna Sarnowska

Page 8: TEMAT  |  #1  |  rzeka

8

Na wybrzeżu ¡Vamos a la playa! Morze porusza się w rytm nalewania sangrii do kubków.

W centrum kierowcy na czerwonym energicznie kręcą głowami - panny przechodzą przez pasy, rozglądają się; mosty, palmy, kapelusze. Rowerzyści jadą coraz szybciej, sprinterzy biegną żwawiej – długie nogi panien jedna za drugą... pociągają. Prostopadle wszyscy wpadają w zieleń, bo miasto niczym portret Pani Matisse przekreślone jest zieloną kreską. I jak Pani Matisse – zaskakuje i zadziwia.

Patrząc na mapę z 1957 roku, widać jak niebieska jeszcze kreska rozlewa się w plamę. Niewinna rzeka Turia, której stan wody przez większość roku jest bardzo niski, w okresie wiosennym występuje z brzegów. Jej kaprysy męczą. Władze schylają się, podnoszą i przenoszą ją za obręb miasta. Przymiarki. Starym śladem ma popłynąć droga. Nitka łącząca wschód i zachód Walencji. Mieszkańcy z powątpiewaniem kręcą kruczo-czarnymi głowami - „no way”.

Tym zaniechaniem utworzenia drogi, w starym korycie Turii powstają planty (Jardín del Turia,

Walencja z rzeką przenośn(i)ą, Św

iętym G

ralem i św

ietnym C

alatravą

1980), zielony trakt z bioparkami, skateparkami, boiskami, rzeźbami, zabytkowymi mostami czy powalonym Guliwerem, przy którym dorosły jest realnym liliputem. Dzięki temu, że teren jest obniżony, a roślinność nad wyraz wybujała - ani śladu po zgiełku miasta. Oaza spokoju. Cisza. Zawijają tu nie tylko miejscowi - na pikniki, dla sportu, ale i turyści z całego świata - po wrażenia. A tych, niezaprzeczalnie wiele, dostarcza architektura; nim nasyci się turysta widokiem Pałacu Muzyki z tańczącymi fontannami, już nęcą go majaczące w oddali białe hybrydy - skupisko obłych brył działa jak magnes. Miasteczko kultury i nauki – Ciudad de las Artes y las Ciencias autorstwa światowej sławy architekta Santiago Calatravy (przy współpracy Felixa Candela), to punkt kulminacyjny traktu. Wisienka. Twórca „dzielnicy przyszłości”, zdobywca wielu prestiżowych nagród, to Nigel Kennedy w dziedzinie projektowania. Jego oceanarium (największe w Europie), planetarium, Pałac Sztuki Królowej Zofii, Muzeum Nauki Księcia Filipa same w sobie są niebywałym przeżyciem estetycznym, nawet bez korzystania z ich bogatego reper-tuaru kulturalno-rozrywkowego. Wszyscy bawią tu dłużej niż planują - do zmierzchu, folgują sobie, by jeszcze móc się pozachwycać rozmachem, innowacyjnością i odwagą miasteczka „na rzece”. Teren Turii nie jest tylko zagospodarowany, a zakomponowany.

Widać więc, że rzeka mimo „przenośnej” swojej formy, pozostaje wierną swojej roli – nad jej brzegami, wypełnioną wodą czy plantami odpoczywa się najlepiej!

No tak, ale plaża, Carrefour, kościoły mogą poczekać, oś zieleni również, bo cóż może się równać z oglądaniem legendarnego Graala w tamtejszej Katedrze? Chyba nic, gdyż kielich jest niepowtarzalnie zwykły ! h

::: Judyta Nadziejko

REKOMENDOWANY SPOSÓB APLIKACJI TEKSTUW TOWARZYSTWIE UTWORU VAMOS A LA PLAYA ZESPOŁU RIGHEIRA

Henri Matisse | Portret pani Matisse | 1906 r.

Page 9: TEMAT  |  #1  |  rzeka

9

Pod m

iastem

PodmiastemZamknięcie rzeki pod ziemią wydaje się być nietrafione, mimo to mało rzek uwięzionych w tunelach dostaje szansę powrócenia na powierzchnię. Płyną poniżej poziomu chodników, niewidoczne dla mieszkańców i nieprzydatne dla miast, które dzięki nim powstały. Tak jest w przypadku Lwowskiej Pełtwy. Pod koniec XIX wieku miejscy urzędnicy stwierdzili, że rzeka przynosi głównie szkody - wylewa, grozi malarią. A po zabudowaniu powstała dodatkowo spora przestrzeń, którą pospiesznie wykorzystano dla celów miejskich. Prace ukończono w 1939 roku, a zamurowana rzeka została włączona w system kanali-zacji. Kolejne pokolenia Lwowian rodzą się nie widząc rzeki, która płynie pod ich stopami. Liczne akcje mające „otworzyć” z powrotem rzekę spełzają na niczym, a władze zasłaniają się zbyt dużymi ko-sztami takiego przedsięwzięcia. Że nie muszą to być jednak pieniądze wyrzucone w błoto (w rzekę?), dobrze świadczy przykład Seulu i Chenggyecheon, która, zamieniona na sześciopasmową autostra- dę w cetrum miasta w latach 50-tych, od 2005 roku znowu tętni życiem.

Przywrócenie rzeki i stworzenie z niej zielonego centrum znacznie podniosło ceny działek w okolicy, przyciągnęło rodziny z małymi dziećmi, zmniejszyło zanieczyszczenie powietrza. Pełtwa i Chenggyecheon to nie jedyne rzeki spętane przez człowieka i wepchnięte w wąskie ramy jego projektów urbanistycznych. Duże aglomeracje miejskie, rozwijając się, regulują sztucznie brzegi dużych rzek, a małe wpychają do betonowych rur i chowają pod chodnikami. Taki los spotkał np. Łódkę – mało znaną rzekę płynącą przez Łódź. Mało znaną, ponieważ znaczna jej część schowana jest pod miastem. Jak to się fachowo mówi – w XX wieku dla potrzeb kanalizacyjnych rzekę u-re-gu-lo-wa-no. Najciekawszy jest chyba jednak casus Manhattanu. Dziś wyspa w cieniu Statui Wolności jest najgęściej zaludnionym obszarem w USA, a jedynymi, niepokrytymi betonem i cementem przestrzeniami są parki. Weźmy jednak do rąk znaną mapę sporządzoną dla celów sanitarnych przez Egberta L. Viele w 1865 roku. Od razu rzuca się w oczy gęsta sieć strumyków, rzeczek i stawów, które pokrywały tę zieloną, niegdyś, wyspę. Cała reszta naturalnej topografii terenu została zmuszona do przejścia w stan podziemnej partyzantki. Co się stało z tą całą wodą, która tędy kiedyś płynęła? Wszystkie cieki wodne zostały zamkniętew podziemnych tunelach. Przyroda jednak nie lubi braku równowagi i za takie upokorzenia mści się. Gdyby nie skomplikowany system pomp i codzienna praca wielu osób, to, co położone poniżej gruntu, zostałoby pochłonięte przez wodę w przeciągu tygodnia. Kilometry kanałów metra, ciągi kabli, ścieki i wszystkie inne podziemne konstrukcje są każdego dnia narażone na zalanie, ponieważ uwięziona woda nie znajduje ujścia. Prawdopodobnie, gdyby z jakiś powodów wstrzymać prace konserwatorskie na terenie Manhattanu, już po paru miesiącach dumne wieżowce zaczęły by się zapadać po wpływem bezlitosnych praw natury.Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny, człowiek raczej się już nie zdecyduje oddać tych terenów przyrodzie. Możemy sobie tylko wyobrażać, jak wyglądały one kiedyś. Taka zresztą myśl przyświecała Wildlife Conservation Society, przy tworzeniu projektu Welikia. Na podstawie różnych źródeł zrekonstruowano przypuszczalny wygląd wyspy w 1609 roku, oraz jej ówczesną biosferę. Na stronie welikia.org obejrzeć możemy, jak wielkie zmiany wprowadzono w naturalny krajobraz. I jak bardzo to wszystko nienaturalne. h

::: Anna Sarnowska & Tadeusz Fułek

9

Page 10: TEMAT  |  #1  |  rzeka

10

fot. Dick OssemanHasankeyf

10

fot.

Mich

ał Sz

able

wsk

i

“Kazal im wyciac drzewa, zeby w chlodniejszym miejscu nad rzeka utworzyc polane, i tu zalozyli osade.” Gabriel Garcia Marquez

W Hasankeyf nikt się nie spieszy. Nad brzegami Tygrysu przechadają się kozy, dzieci skaczą do wody na główkę, kobiety robią pranie.

Rzeka stanowi oś nie tylko wydarzeń, ale i świadomości mieszkańców. Swoją obecnością przypomina o wyroku, który zapadł i ciągle nie został wykonany. Kilkadziesiąt lat temu technokraci z Ankary powiedzieli: zbudujemy tamę, Hasankeyf zostanie zalane. Zapora Ilisu powstaje jako część projeku GAP. Budowa przeciąga się, ale niewiele wskazuje na jej zatrzymanie.

Powodów do rezygnacji jest wiele. Przesiedlenia kurdyjskiej ludności, rozbicie tradycyjnych społeczności, zniszczenie bezcennych zabytków to tylko niektóre z nich. Plusy? Gigawaty energii elektrycznej, niezbędne do zaspokojenia coraz większych potrzeb gospodarki. Akcje protestacyjne międzynarodowych orga-nizacji przynoszą doraźne efekty - kolejne banki wycofują się z finansowania, ale rząd twardo stoi na stanowisku: budujemy.

Zagrożone zalaniem zabytki przypominają o jeszcze jednym aspekcie sprawy. Niewykluczone, że to właśnie wielkie przedsięwzięcia hydrotechniczne doprowadzały do upadku kolejnych cywilizacji opartych na rolnictwie. Centralnie zarządzane, nie umiały dostosować się do cyklu rzek i warun- ków naturalnych, powodując pogorszenie jakości wód i gleb. Nierówności w dystrybucji wody prowadziły do napięć i kon-fliktów. Mezopotamia pamięta wiele takich historii.

Północny skraj Żyznego Półksiężyca wygląda dziś nieco inaczej niż za czasów świetności. Nie ma wielu możliwości. Nikt nie inwestuje. Nie buduje się domów. W Hasankeyf życie polega na czekaniu. h

::: Michał Czepkiewicz

Page 11: TEMAT  |  #1  |  rzeka

11

Bladym świtem, w spowitym mgłą labiryncie wąskich uliczek wiodących od dworca kolejowego, pośród niezliczonej ilości riksz, krów, dzieci i sklepikarzy, przeciskają się nad rzekę podróżni. Nie mają ze sobą wiele – jedynie torbę z prowiantem, czasami ręcznik. Po dotarciu nad rzekę zdejmują ubranie, pozostawiając na sobie jedynie bieliznę (kobiety pozostawiają na sobie sari), by następnie w skupieniu zanurzyć się w wodzie.

Święta Rzeka

11

F

Święta rzeka

Page 12: TEMAT  |  #1  |  rzeka

12

Ablucje te mają znaczenie przede wszystkim religijne (choć mieszkańcy Waranasi korzystają również z rzeki do innych celów – zażywają w niej kąpieli, myją zęby, robią w niej pranie itp.) . Ganges jest bowiem rzeką świętą, ucieleśnieniem bogini Gangi. Powstał, gdy ta zstępując z nieba – by złagodzić siłę upadku - opadła na swoje splecione włosy, które następnie rozdzielone zostały na siedem rzek (Ganges i jego dopływy), tak by nie spowodować powodzi. Kąpiel w jego wodach oczyszcza z grzechów i jest obietnicą zbawienia – zarówno za życia, jak i po śmierci. To dlatego właśnie z nim powiązane są rytuały pogrzebowe i to właśnie jemu powierza się w opiekę prochy zmarłych bliskich. Każdy bowiem kto umrze w wodach Gangesu, otrzyma zbawienie.

Dziś w Waranasi funkcjonują już tylko dwa ghaty kremacyjne (schody prowadzące do rzeki, przy których odbywają się rytualne pogrzeby). Większym z nich jest Manikarnika Ghat. Każdy z napot-kanych tutaj Hindusów przedstawi nam inne dane dotyczące nadrzecznych zabudowań – prawdą jest, że dziennie dokonuje się tutaj około 150 kremacji. Mówi się również, że ogień na Manikarnika Ghat nie gaśnie nigdy. Zgodnie z przekazami, płonie nieprzerwanie od stuleci.

Tajemnicza ceremonia rozpoczyna się, gdy ciało, owinięte w złote lub pomarańczowe szaty, przyno-szone jest nad rzekę. Zwłoki są po raz ostatni obmywane w Gangesie, a następnie kładzione na stosie drewna (który nierzadko stanowi wyraz długoletnich oszczędności). Wrzucane do wody prochy odprowadzane są oczami, zgromadzonych na ghacie, bliskich.

Niecałe pięćdziesiąt metrów od mistycznego i przepełnionego smutkiem ghatu kremacyjnego, na długim i płaskim nadrzecznym placyku, gromada młodych chłopców oddaje się narodowemu sportowi uwielbianemu przez Indie – krykietowi (najlepsi gracze to, obok aktorów Bollywood, najwięksi celebryci tego kraju). Zbyt mocno rzucona piłka nieraz wpada do rzeki – zaraz jednak wskakuje po nią któryś z chłopców…

Chłopców, czujnie obserwowanych przez matki, które skryte w cieniu parasoli, rozkładają na niemiłosiernie nagrzanych przez słońce kamiennych płytach, dopiero co zrobione w wodach Gangesu pranie. Ich sari, susząc się, tworzą na nabrzeżu długie, wielobarwne tęcze. Unoszący się nad ghatami dym, nieustanny tłok, ludzie grający w karty, konwersujący, modlący się, handlujący, grający, piorący. Wszystko to tworzy iście oniryczny kolaż, który i tak ustąpić musi miejsca przechodzącemu bydłu, które właściciel wprowadza do rzeki, aby mogło się ochłodzić.

Największą radość Ganges zdaje się przynosić dzieciom, których nie sposób zliczyć. Zabawom nie ma końca – konkursy na najbardziej akrobatyczne skoki, gra przypominająca piłkę wodną, gonienie się po łódkach… Gdy temperatura sięga czterdziestu stopni, kąpiel w rzece z pewnością stanowi

Święta Rzeka

12

ochłodę. Dzieciaki bez przymusu przesuwają się jednak nieco dalej, gdy do rzeki wchodzi ktoś, kto planuje się w niej oczyścić, czy też pragnie spokojnej medytacji.

Waranasi to także ciekawostki architek-toniczne. Zdumiewa, że miasto liczące ponad 3,5 miliona mieszkańców rozłożyło się tylko po jednej stronie rzeki – po dru-giej dominuje piasek z nielicznymi drze-wami. Choć miasto liczy sobie ponad trzy tysiące lat, większość budynków nie ma nawet jednej dziesiątej tego wieku. Przyczyną były liczne nękające ten rejon na-jazdy muzułmańskie, które rujnowały perły dawnej architektury. Dziś, choć Waranasi to miasto święte i przepełnione sferą sacrum do granic możliwości (jest wszak położone na trójzębie Śiwy), to także przodujące w Indiach miasto edukacji. Banaras Hindu University to jeden z najstarszych hindus-kich uniwersytetów, otoczony ogromnym studenckim kampusem. Mimo galopującego postępu, w Waranasi profanum funkcjonuje w całkowitej separacji od sacrum, nieustan-nie bacząc, by nie naruszyć osiągniętej równowagi.

Gdy dzień w Waranasi ma się ku końcowi, wszyscy zmierzają w kierunku Dashash-wamedh Ghat, na ceremonię Ganga Aarti. Ceremonię świateł i ognia, połączoną z tradycyjnymi śpiewami i muzyką (w tym grą na - bardzo w Indiach popularnym - sitarze), odurzającym dymem z kadzideł i dostojną, jakże spokojną, rzeką w tle. Bo choć czasami bogini w swej złości wylewa się z zamulonego koryta, to na co dzień zdaje się obdzielać swych wyznawców wszelkimi potrzebnymi im łaskami. Po dniach „po brzegi” wypełnionych niezliczoną ilością modlitw, zapewne odpoczywa nocą, odprowadzana do morza cichym śpiewem wędrujących jej brzegiem braminów. h

::: Michał Szablewski

Najw

iEkszym u

rokiem s

trony

Guermantes b

ylo

to, z

e s

zlo

sie p

raw

ie

caly

czas w

zdlu

z V

ivonne”

Marcel P

roust

Page 13: TEMAT  |  #1  |  rzeka

13

MA

JA C

ZA

CZ

KA http://m

aja-mi.blogspot.com

Page 14: TEMAT  |  #1  |  rzeka

14

Przez skłonnych do przesady Kolumbijczyków, Caño Cristales nazywana jest najpiękniejszą rzeką świata. W tym akurat przypadku można im przyznać rację i zgodzić się z peanami na jej cześć cieku. Nie jest jednak łatwo obejrzeć te cuda. “Rzeka, która uciekła z raju” przepływa obecnie przez małe piekło na ziemi. Park narodowy Sierra de la Macarena służy guerillas za kryjówkę i poletko do uprawy koki. Siły rządowe chcą wykurzyć rebe-liantów, dosłownie i w przeności, przeprowadzając fumigację plantacji i działania zbrojne. Nie ułatwia to oczywiście życia ani turystom, ani przyrodzie parku. Nic sobie z tego nie robi sama rzeka. Jak co roku, na przełomie pory deszczowej i suchej, roz- kwita setką barw. Efemeryczne zjawisko tworzą algi, jedne z nielicznych organizmów żyjących w krystalicznych wodach potoku.

Caño C

ristales

fot. Maria Alejandra Duqueflickr: marisduque

Page 15: TEMAT  |  #1  |  rzeka

15

Wyciek zieleni Wyobraźmy sobie, że jak co rano spieszymy do pracy i oczom naszym, zamiast znajomej nadrzecznej panoramy, ukazuje się wstęga fluorescencyjno-zielonej cieczy. Może są i tacy, którzy nie zauważą. Ale są też i tacy, w których głowach roić się będą niepokojące wizje: Toksyczne chemikalia. Może nawet radio-aktywny wyciek... Za chwilę odłączą wodociągi, w fetorze rozkładających się ryb, po trupach pędzimy do sklepu po ostatnią wodę butelkowaną. Przerażenie. Panika. Katastrofa ekologiczna.

Być może takie właśnie odczucia zgotował mieszkańcom pięciu miast: Bremen, Moss, Sztokholmu, Los Angeles i Tokio, duńsko-islandzki artysta Olafur Eliasson, barwiąc wody miejskich rzek na zielono w swoim projekcie Green River w latach 1998-2001. Sam autor zamieszania obserwował reakcje ludzi z ‘tajniaka’ i porównywał: skala poruszenia widzów odpowiadała mniej lub bardziej bliskiej relacji miasta i jego mieszkańców z wodą. W Tokio, stolicy państwa, w którym na początku wydania wiadomości z kraju i ze świata podaje się lokalną prognozę pogody, rozpylił barwnik w miejscu, gdzie w przeciągu miesiąca miały rozkwitnąć legendarne kwiaty wiśni. W mgnieniu oka na ulicy pojawiły się policyjne plakaty proszące o kontakt tego, kto widział „podejrzanie zachowującą się osobę”.

Ale bynajmniej nie o złośliwy psikus chodziło. Barwniki rozpylone w wodzie należały w stu procentach do naturalnych i nie spowodowały faktycznego skażenia. Tym razem, znany z wielkoskalowych instalacji przy użyciu takich elementów natury jak woda, powietrze czy światło, artysta jedynie porozumie-wawczo mrugnął do publiczności: że nic co dobrze znane i pozornie niezmienne, nie jest oczywiste. h

::: Natalia Wojciechowska

wyciek zielenie

Bremen 1998, Fot: Helmut Wieben | Tokyo, 2001 Dzięki uprzejmości: Olafur Eliasson Studio

Niektorzy d

opiero w

tedy

wala prost

o z

most

u, gdy j

uz sa za rzeka.

Wladyslaw

Grzesz

czyk “Par

ada par

adokso

w”

Page 16: TEMAT  |  #1  |  rzeka

16 “ - Miasta! Miasta! - zaw

olala M

alg

orzata. Potem

dw

a c

zy t

rzy r

azy w

idziala p

od s

oba j

akies

metnie o

dbly

skujace k

lingi spoczyw

ajace w

otw

artych c

zarnych f

uteralach, domyslila s

ie,

ze t

o r

zeki.”

Michail B

ulh

akow

Mistrz i M

alg

orzataNiebo w rzece

Niebo w

rzece

Chyba najbardziej spektakularny projekt, słynnego już duetu artystycznego, Christo i Jeanne Claude – Over the River, jeszcze nie zrealizowany, a już zach-wyca rozmachem.

Tym razem miłośnicy opakowań w skali makro, na których liście realizacji znajduje się przykryty w całości płótnem budynek Raichstagu w Berlinie i 11 wysp (!)

postanowili rozprawić się z rzeką. I to nie byle jaką, bo jedną z największych rzek Stanów Zjednoczonych, dopływem Missisipi – Arkansas.

Pomiędzy miastami Cañon City i Salida nad odcinkiem o długości prawie 10km na całej jego szerokości, zawieszone mają zostać srebrzyste, półprzeźroczyste pasy tkaniny. Utworzą one efemeryczny tunel pełen świetlistych refleksów - nieba w rzece i rzeki w jej nowym opakowaniu. Piękne? Autorzy zachęcają do pływania pod tekstylnym balda-chimem i podziwiania niecodziennego zjawiska.

Para artystów nigdy nie przypisywała swoim projektom głębszego znaczenia – prace ich mają być po prostu wyrazem radości i piękna – przy czym nie ma wątpliwości, że twórcy zadbali, aby nie pozostały niezauważone. Artystyczna instalacja przywabi tłumy turystów w ten niezbyt często odwie-dzany zakątek Kolorado, przynosząc korzyści także tym wrażliwym mniej wrażliwym na sztukę - za to bardziej na marketing. Czy ktoś zada sobie pytanie o znaczenie rzek w kulturze człowieka? Czy może poduma nad wyczerpującymi się zasobami wody na świecie? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że rzeka Arkansas przez 2 tygodnie sierpnia 2014 roku będzie niekwestionowaną celebrytką. h

::: Natalia WojciechowskaPara artystów nigdy nieprzypisywała swoim projektomgłębszego znaczenia – prace ich mają być poprostu wyrazem radości i piękna

Prototyp instalacji wykonany w skali1:1

Page 17: TEMAT  |  #1  |  rzeka

17“ - Miasta! Miasta! - zaw

olala M

alg

orzata. Potem

dw

a c

zy t

rzy r

azy w

idziala p

od s

oba j

akies

metnie o

dbly

skujace k

lingi spoczyw

ajace w

otw

artych c

zarnych f

uteralach, domyslila s

ie,

ze t

o r

zeki.”

Michail B

ulh

akow

Mistrz i M

alg

orzata

Płyniemy nurtem jelitowym, prowadzeni zgrabną narracją przez

współczesną Warszawę pokrytą historycz-nymi bliznami. Widzimy ją z perspektywy 50-letniego człowieka zawiedzi-onego potransforma-cyjną rzeczywistością. Tęskni za kontrastowymi czasami, kiedy wróg był określony, osobowy i czerwony, a ludzie płynęli na fali nadziei „Solidarności”.

Pierwszy raz bohater „Rzeki podziemnej” Tomasza Jastruna usłyszał jej szum, gdy Jarosław Iwaszkiewicz zmiażdżył na łamach „Twórczości” wydaną przez niego powieść. Kiedy go poznajemy, pracuje w agencji reklamowej, poluje na kobiety niczym stary wilk nieświadomy, że ostre zęby za chwilę zaczną wypadać. Potencjalnego czytelnika przestrzegałbym jednak od wyciągania pochopnych wniosków i chęci odłożenia książki po kolejnym opisie smaku spermy i toale-towego fellatio. Nie jest to powieść o starzejącym się erotomanie.

To relacja osobistej apokalipsy, walki człowieka pogrążonego w chorobie prawie tak strasznej, jak powszechna jest jej społeczna nieświadomość. W pierwszym stadium upadku chodzi do psychiatry, by następnie szukać pomocy coraz mniej racjonalnej – u radiestetów i kolejnych samozwańczych uzdrowicieli. Wierzy i nie wierzy w tę pomoc zarazem, ale jak sam mówi, bardziej wierzy, że poczuje się lepiej przez sam fakt robienia czegoś niż przez faktyczny skutek ozdrowieńczych metod.

Wraz z ostatnią częścią powieści „Zapiski z dna” bohater bierze ostatni oddech, by pogrążyć się w depresji. Tutaj zaczyna się świetna literatura, mięsista wiwisekcja człowieka przełomu tysiącleci, tak daleka od chirurgicznego realizmu Sylvii Plath w „Szklanym kloszu”. Widzimy, jak ambicje i relacje rodzinne rozrywają pewność siebie głównego bohatera, jak nie-zidentyfikowany lęk jeży się z każdej strony, a „treść męczy się, by oddzielić się od formy”.

Całe miesiące przepływają mu przez palce. Jego ból i niemoc z czasem skutkują tym, że staramy się wybaczyć mu jego hipochondrię, stosunek do kobiet. Obserwujemy człowieka na ruchomych piaskach, który wykonując jakikolwiek ruch zapada się jeszcze bardziej i spada w otchłań szaleństwa. Kibicujemy mu pomimo jego licznych przywar, ale walka jest już przegrana, bo jak wygrać, skoro nie ma przeciwnika. Parafrazując utwór Jacka Kaczmarskiego: nurt jest, choć ukryty dla oka. h

::: Maurycy Jan Stankiewicz

I są miejsca gdzie w szlamie woda niemal

zastygła pod kożuchem brudnej zieleni;

Tam ślad, prędzej niż ten kto zostawił go,

znika - niewidoczne bagienne są sidła.”

Jacek Kaczmarski

“Ale coz jednej plynacej rzece spogladanie na druga plynaca rzeke? Podwojne jest plyniecie, dwoisty ruch i szum” Witold Gombrowicz

fot.

Mau

rycy

Jan

Stan

kiew

icz

Płyniemy nurtem

jelitowym

Page 18: TEMAT  |  #1  |  rzeka

18

Szczepan Kopyt WIERSZYK DLA LOTNYCHBRAMKARZY

poznańczanie wyłowili mnie z warty

miałem na sobie garnitur i przycięte

usta i dłonie, modliłem się za nich

bo dalej zrzucali się na rebelię

pod nocnym sklepem, potem w tramwaju

pan miał wózek dziecięcy z grabkami

i z wiaderkiem. brak pasażera to był

jego grzebień w kieszeni jeansów &

spojrzenia ładnych dziewczyn, które

ignorowałem z niekłamanym wdziękiem

gdy mnie pytają czy jestem masochistą

to odpowiadam, że owszem, kocham życie

najpierw to mówię, a potem myślę:

świat się rozbija na fakty, a przecież

można mieć twarz przyklejoną, na słupach

z napisem, że zaginął, że poszukuje się

Wierszyk d

l lotnych bramkarzy

Page 19: TEMAT  |  #1  |  rzeka

19

Aksjom

at jednokrotnego w

ejścia

dwa razy do tej samej rzeki. Kuba upar-

cie twierdzi, że nie chciał i zaklina się,

że nigdy by czegoś tak strasznego nie

zrobił. Sędziowie spoglądają surowo na

Kubę i na oskarżyciela. Oskarżycielowi

trzęsie się broda z oburzenia, a palec

wskazujący wymierzony w Kubę wydaje

wyrok Najsurowszy z Su-

rowych. Sędziowie odraczają rozprawę

o tydzień.

Za tydzień ogromne poruszenie. Ulice wokół sądu zostały ogrodzone – ludzie gromadzą się

na skwerkach i placach, żywo dyskutując i czekając na rozpoczęcie rozprawy, która transmitowana będzie na zewnątrz sali sądowej i pokazywana na ogrom-nych telebimach, ulokowanych dookoła sądu,wskutek czego budynek wygląda jak szklany wieżowiec w Singapurze z tą różnicą, że nie jest wieżowcem. W wieczornym wydaniu Dziennika

płacząca matka Kuby, a obok zszokowany ojciec. Ojciec nie rozumie dlaczego jego syn dopuścił się dwukrotnego wejścia do tej samej rzeki. “Od małego wychowywany był w tradycji presokratejskiej, ze szczególnym naciskiem na wariabilizm Heraklita – mówi słabym głosem – zresztą Kuba ostatnio bardzo żywo interesował się dialektyką i z całą pewnością miał pełną świadomość, że wejść dwa razy do tej samej rzeki w żadnym razie nie mógł. Nie wiem dlaczego to zrobił...”. Ojciec kończy i zaczyna płakać. Pani redaktor głęboko wzdycha i patrzy w kamerę z wyrazem największego zażenowania.

Tymczasem na sali sądowej pojawia się pan Antoni Saviollo, słynny adwokat, specjalizujący się w zbrodniach przeciwko aksjomatom.

Antoni Saviollo w odruchu serca postanawia bronić Kuby przed skazaniem na karę Najsurowszą z Surow-ych. W płomiennej mowie, w której stosuje znany chwyt polegający na nagromadzeniu tautologii oraz ładnie brzmiących przymiotników, co zawsze bardzo działa na sędziów, nie wiadomo zresztą dlaczego, Antoni Savi-ollo stwierdza, że czynność wchodzenia do rzeki jest czynnością ciągłą, istniejącą w czasie (rozlega się gwar zaciekawienia). Zatem, ciągnie dalej Saviollo, również w przypadku jednokrotnego wejścia do rzeki, w każdym fragmencie czasu (tu niebezpiecznie skręcił w kierunku

szkoły elejskiej, co nie wszędzie było dobrze widziane), w którym odbywa się wchodzenie do rzeki, człowiek znajduje się w innej rzece. W konsekwencji należałoby uznać, że również jednokrotne wejście do tej samej rzeki nie jest możliwe (gwar głosów staje się głośniejszy, kobieta w ostatnim rzędzie mdleje). “Nie można – kończy triumfal-nie Saviollo – wbrew obiegowej opinii, również jeden raz wejść do tej samej rzeki. Czy ktokolwiek na tej sali może zapewnić, że nigdy nie popełnił jednokrotnego wejścia do tej samej rzeki?”

Podobno wszedł

Ludzie na sali patrzą po sobie, m

ilkną, wzdychają. N

a ulicach zalega cisza tłum

u winow

ajców, nieznośna i lepka. W

szyscy pow

oli się rozchodzą, rozmaw

iając ze sobą pólgębkiem, że od

początku wiedzieli, że Kuba jest niew

inny i że z tym dw

ukrot-nym

wchodzeniem

, to chyba trochę przesada. Wszyscy bardzo

lubią się kąpać.

::: Marcin Jaraczew

ski

} AKS-JOMAT

Kubę wtrącono

do aresztu.

Page 20: TEMAT  |  #1  |  rzeka

20

Składak

Każdego roku

jesienią z amster-

damskich kanałów

wyławiane są tysiące

porzuconych rowerów.

Redakcja Tematu też

wyskakuje z wody

i wsiada na dwa kółka.

Oczekujcie rowerowego

numeru z początkiem

nowej pory roku!

WSPÓŁPRACUJĄZ NAMI:

masz jakiś pomysł? uwagi?chcesz działać z nami? zapraszamy do współpracy!

DRUK: