weronika bochenkiewicz

6
1 Weronika Bochenkiewicz klasa III c Gimnazjum z Oddziałami Integracyjnymi im. Kazimierza Wielkiego nr 18 w Częstochowie nauczyciel: mgr Joanna Piątkowska Wspomnienie Janiny Lewandowskiej. Scenariusz przedstawienia dla teatru szkolnego. Scena jednego aktora AKT PIERWSZY SCENA I (Kurtyna odsłania się. Światło na scenie jest przyciemnione Na krześle siedzi kobieta. Obok stoi stół nakryty obrusem w kratę. Za stołem stoi stara komoda z książkami. Na ścianie wisi mały krzyż.) Janina Lewandowska (Siedząc na jednym z krzeseł.) Dostałam się do niewoli sowieckiej. Więzili mnie w Ostaszkowie. Jako jedyna kobieta siedziałam odizolowana. Byłam tak głodna. Głód… W dzieciństwie nigdy nie brakowało mi chleba. Pamiętam lato 1918 r., gdy z rodzicami wróciłam do Polski. Zamieszkałam w malowniczym Lusowie. Jak wtedy było pięknie… Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Wkrótce potem zdałam maturę i wstąpiłam do Konserwatorium Muzycznego. (Z entuzjazmem, wstaje.)

Upload: jadwiga-wisniewska

Post on 09-Mar-2016

218 views

Category:

Documents


4 download

DESCRIPTION

Konkurs Prawda i kłamstwo o Katyniu

TRANSCRIPT

1

Weronika Bochenkiewicz

klasa III c

Gimnazjum z Oddziałami Integracyjnymi

im. Kazimierza Wielkiego nr 18 w Częstochowie

nauczyciel: mgr Joanna Piątkowska

Wspomnienie Janiny Lewandowskiej.

Scenariusz przedstawienia dla teatru szkolnego.

Scena jednego aktora

AKT PIERWSZY

SCENA I

(Kurtyna odsłania się. Światło na scenie jest przyciemnione Na krześle siedzi kobieta. Obok

stoi stół nakryty obrusem w kratę. Za stołem stoi stara komoda z książkami. Na ścianie wisi

mały krzyż.)

Janina Lewandowska

(Siedząc na jednym z krzeseł.)

Dostałam się do niewoli sowieckiej. Więzili mnie w Ostaszkowie. Jako jedyna kobieta

siedziałam odizolowana. Byłam tak głodna. Głód… W dzieciństwie nigdy nie brakowało mi

chleba. Pamiętam lato 1918 r., gdy z rodzicami wróciłam do Polski. Zamieszkałam

w malowniczym Lusowie. Jak wtedy było pięknie… Każdą wolną chwilę spędzaliśmy

razem. Wkrótce potem zdałam maturę i wstąpiłam do Konserwatorium Muzycznego.

(Z entuzjazmem, wstaje.)

2

Cudownie było śpiewać przy akompaniamencie fortepianu… Pieśni legionowe… Przy nich

zawsze było najwięcej wzruszeń. To były czasy!

(Zaczyna mówić ciszej. Siada na krześle.)

W Ostaszkowie tak bardzo tęskniłam za mężem. Pamiętam, że co dzień zadawałam sobie

pytanie o to czy on jeszcze żyje? Czy może walczy? Modliłam się: Boże, miej go w swojej

opiece…

(Podchodzi do okna.)

Pamiętam, jak spojrzałam na wrześniowe pogodne niebo. Jeden obłok miał kształt rumaka.

Konie, moje ulubione konie… Marzyłam, aby wzbić się w powietrze i uciec stamtąd, gdzie

oczy poniosą.

(Odchodzi od okna, podchodzi do stojącej za stołem komody. Podnosi ramkę ze zdjęciem

młodego mężczyzny. Wpatruje się w nią i jednocześnie mówi.

Po pewnym czasie odkłada fotografię.)

To dzięki mojemu kochanemu bratu, Olgierdowi, wstąpiłam do Aeroklubu Poznańskiego.

Po Ostaszkowie chodziłam w mundurze polskiego pilota. Sowieci z pewnością nie wiedzieli,

że byłam pierwszą kobietą w Europie, która skoczyła ze spadochronem z wysokości

5 kilometrów. To był dzień! Pamiętam tę euforię przed i po skoku.

(Entuzjazm gaśnie. Mówi z wyrzutem.)

Byłam naiwna. Myślałam, że gdy wypuszczą nas z Ostaszkowa, powtórzę swój wyczyn…

Sowieci nie wiedzieli też, że obsługiwałam aparaty Hughes'a, które były szybko piszącymi

urządzeniami telegraficznymi. Miałam nadzieję, że może jeszcze przydam się Ojczyźnie.

W Ostaszkowie byłam zmuszona zmienić moje dane - podałam, że urodziłam się w 1914 r.,

a moim ojcem był Marian Muśnicki. Tak doradzili mi koledzy oficerowie.

(Światło gaśnie. W tle słychać muzykę graną na skrzypcach. Po chwili światło znów zapala

się. Muzyka stopniowo cichnie. Aktorka klęczy przed krzyżem powieszonym na ścianie.)

Tato, pamiętam wszystkie nasze wspólnie spędzone chwile - te w moim dzieciństwie i te, gdy

byłam starsza. Dziś najwyraźniej pamiętam to, jak w 1934 r. przyjechaliśmy do Lusowa,

3

a ty byłeś bardzo chory. Spisywano testament. Te twoje słowa z testamentu do końca życia

pozostaną w mojej pamięci.

(Podnosi się z podłogi. Odwraca się ku publiczności. Mówi mocnym i zdecydowanym

głosem.)

Moje dzieci winny pamiętać, że są Polakami, że pochodzą ze starej rodziny szlacheckiej

o pięciowiekowej nieskazitelnej przeszłości i że ojciec ich dołożył wszelkich swych

możliwości dla wskrzeszenia Polski, w jej byłej chwale i potędze. Mam zatem prawo żądać

od swego potomstwa, by nazwiska naszego niczym nie splamiło… Tato, nie zawiodę Cię!

A Lusów? Po twojej śmierci nie chciałam zostać tam dużej…

(Światło gaśnie. W tle słychać muzykę graną na skrzypcach. Po chwili światło powoli zapala

się. Muzyka cichnie. Janina trzyma w ręce stary zeszyt. Siedząc na krześle – czyta.)

Ostaszków, 10 listopada 1939 r. W tym obozie na wyspie trzymają nas już ponad miesiąc.

Wszy zaczynają być plagą. Wszędzie pluskwy. Posiłki głodowe. Nie wiem, co się dzieje

u mojego Mietka, co u Olgierda. Nie mam z nimi żadnego kontaktu. Strażnicy traktują nas

okrutnie. Przy życiu trzyma mnie jeszcze zdjęcie mojego męża, na które spoglądam

codziennie. Dzisiaj mija pięć miesięcy od czasu ślubu. Mieczysław, szybowce… Pierwsze

spotkanie w Tęgoborzu, potem w Poznaniu. Wszystko pamiętam dokładnie. Ślub - to było

10 czerwca… Kościółek w Tęgoborzu… Góry… Mieczysław Lewandowski i Janina

Lewandowska, państwo Lewandowscy… Jaka ja byłam wówczas szczęśliwa. Zawsze na

myśl o tym wydarzeniu na mojej twarzy pojawia się uśmiech i wraca wiara we wszystko…

Niektórzy dostają listy z domu. Ja nie mam odpowiedzi. Panie Boże, Ty sprawisz, że jeszcze

będziemy razem i Polska będzie wolna.

(Odkłada zeszyt na stół, podnosi głowę w stronę publiczności. Wstaje z krzesła. Powoli

przechodzi się po scenie.)

W Ostaszkowie pisałam ten pamiętnik. Dzięki temu czas niewoli tak bardzo mi się nie

dłużył. Sowieci chcieli nas po swojemu „wyedukować”. W obozie obchodziliśmy święto

rewolucji. Pamiętam jak wtedy dostaliśmy większe racje chleba, cukru i zupy

z niewypatroszonej ryby.

(Z przekąsem.)

4

„Świętowałam” z pełnym brzuchem.

(Wstaje, podchodzi do komody. Wyjmuje stary album fotograficzny. Wyciąga z niego zdjęcie

księdza. Przygląda się.)

Na niedzielę wypiekłam hostie do Komunii Świętej dla naszego księdza – Jana

Ziółkowskiego. Dobrze, że był z nami kapłan. Modlitwa pozwoliła mi przetrwać w tych

najgorszych chwilach. Miałam nadzieję, że wypuszczą nas stąd. Obiecałam sobie,

że pierwszą rzeczą, którą zrobię będzie pójście do kościoła i modlitwa za to, że Bóg dał mi

łaskę wytrzymania tam aż tyle czasu.

(Odkłada zdjęcie do albumu, chowa go w to samo miejsce. Staje za krzesłem, opiera się o nie

rękoma. W tym czasie mówi.)

W celi myślałam wiele o moim aresztowaniu. Dwa dni po ataku Niemiec na Polskę razem

z kolegami z Aeroklubu Poznańskiego zgłosiłam się do wojska, a 3 września 1939 r. wraz

z nimi wyruszyłam w stronę Warszawy, do punktu mobilizacyjnego. Chciałam dołączyć do

oddziału ewakuowanego na wschód 3. pułku lotniczego. Koło Nekla z powodu uszkodzenia

torów cała nasza grupa opuściła pociąg i pieszo odmaszerowaliśmy w kierunku Wrześni.

Po drodze napotkaliśmy zrzut kołowy Bazy Lotniczej nr 3, do którego dołączyliśmy.

17 września – agresja sowiecka! To był nóż w plecy wbity Polsce walczącej z III Rzeszą.

Potem była ewakuacja bazy na południowy - wschód i ten tragiczny 22 września…

Koło Husiatynia dostałam się do sowieckiej niewoli. Niektórzy uciekli, mówili o Węgrzech,

Rumunii… Zadawałam sobie pytania co z nimi, czy są wolni?

(Światło gaśnie. W tle słychać muzykę graną na skrzypcach. Po chwili światło powoli zapala

się. Muzyka cichnie. Aktorka siedzi na krześle.)

W budynkach było bardzo zimno. Mróz był potężny. Jednak mimo tego cieszyłam się,

ponieważ myślałam, że na Wigilię pozwolą nam wrócić do domu. W Ostaszkowie zupełnie

przypadkiem spotkałam kapitana Wacka Mucho, który był lekarzem. Akurat w domu nr 27,

gdzie on kwaterował, odwiedzałam mojego starego kolegę – Michała Kulikowskiego, lekarza

pułku lotniczego z Wilna. Myślałam, że tę Wigilię Bożego Narodzenia spędzę w domu razem

z mężem, że Sowieci wypuszczą nas. Wypiekłam opłatek, abyśmy tu w obozie zachowali tę

naszą polską tradycję. Była to jednak najsmutniejsza Wigilia w moim życiu. Większość

5

oficerów traciła nadzieję. Ja wciąż ją miałam… Co dzień towarzyszył mi smutek

i niepewność. Modliłam się do Boga o to, aby w końcu nas wypuszczono. Sowieci to byli

ludzie bez serca…

(Podnosi zeszyt ze stołu. Szuka odpowiedniej strony. Zaczyna czytać.)

Kozielsk, 18 stycznia 1940r. Minął ponad miesiąc od przewiezienia nas do nowego obozu

w Kozielsku. Wciąż mam nadzieję, że już niedługo to wszystko się skończy. Sowieci

wszędzie porozklejali plakaty i swoje hasła. My nie jesteśmy jednak tym zainteresowani,

więc ich wielki plan pójdzie na marne.

Kozielsk, 12 lutego 1940 r. Straszne mrozy. Znajduję się tutaj wraz z 4500 uwięzionymi

polskimi oficerami. Szanse na to, że kiedyś nas stąd wypuszczą są nikłe. Nie mam już na nic

siły. Trzymają nas tu pięć miesięcy. Niektórych kolegów NKWD przesłuchuje całe noce.

Pytają o poglądy, a nawet o rodzinę i przyjaciół. Mnie przesłuchiwali w Ostaszkowie.

(Odkłada zeszyt na stół. Światło gaśnie, w tle słychać muzykę graną na skrzypcach. Po chwili

światło zapala się. Muzyka lekko cichnie, ale nadal jest słyszalna. Aktorka stoi przy stole.)

Zbliżały się moje 32 urodziny. 20 kwietnia 1940 roku wyczytano moje nazwisko z rozkazu

dziennego z dnia 20 kwietnia 1940 r. na wywóz. Nikt, kogo wywieziono, nie powrócił żywy.

Wieźli nas i wieźli. Las brzozowy. Jakby słychać w oddali pojedyncze strzały. Czyżby

to miał być koniec?

(Muzykę graną na skrzypcach słychać coraz głośniej. Aktorka wychodzi. Przez chwilę scena

jest pusta. Światło gaśnie. Muzyka cichnie. Kurtyna zasłania się. Słychać pojedyncze strzały.)

SCENA II

(Kurtyna odsłania się. Na scenie nie ma żadnych rekwizytów. W tle cisza. Aktorka wchodzi

na scenę, blisko publiczności. Staje prosto, na baczność, ręce trzyma z tyłu. Światło jest

ciemne, oświetla jedynie postać kobiety.)

Boże! Mietku, mój kochany! Olgierdzie!

Każą nam wysiadać …To już tu …

Ten brzozowy lasek- to mój grób…

6

Jeszcze tylko westchnę jeden raz

jeszcze myśl ostatnia: Kocham Was…

(Aktorka wychodzi ze sceny. Powoli gaśnie światło. Kurtyna zasłania się)

KONIEC

Janina Lewandowska (1908 – 1940) to jedyna kobieta spośród ofiar sowieckiego mordu

w Katyniu. Jej zwłoki zostały odnalezione przez Niemców już podczas pierwszej ekshumacji

z mogił katyńskich. Jednak dopiero w dniu 4 listopada 2005 r. czaszkę, przebitą strzałem

w tył głowy, z honorami wojskowymi pochowano w specjalnej urnie w mogile rodziny

Muśnickich na cmentarzu w Lusowie. W 2007 r. Minister Obrony Narodowej awansował

pośmiertnie Janinę Lewandowską do stopnia porucznika. Dziś pozostało po Niej tylko kilka

zdjęć i pamięć…Także ja chciałabym ocalić Jej postać od zapomnienia. Myśląc o losach

bohaterki towarzyszyła mi refleksja - co czuła w niewoli? Dlatego powstał ten scenariusz…

Bibliografia

1. P. Bauer, Lotnicy w Katyniu: Wojenne losy Janiny Lewandowskiej [w:] Skrzydlata

Polska, nr 31/1989

2. W. Dybalska W., Janka poszła na wojnę [w:] Gazeta Wyborcza, 7. 05. 2005

3. U. Olech, Pro Memoria. Janina Lewandowska [w:] Wojskowy Przegląd Historyczny,

nr 2/1989

4. J. Pawlak, Bezkarne ludobójstwo, Warszawa 2007

5. P. Szubarczyk, Ostatni list z Katynia, Czas na SKOK, nr 58/2010

6. J. Ziółkowski, Te wspaniałe kobiety, Toruń 2003

Netografia:

1. Janina Lewandowska … kobieta, która zginęła w Katyniu,

http://niepoprawni.pl/blog/592/janina-lewandowska-kobieta-ktora-zginela-w-katyniu

2. Jedyna kobieta wśród ofiar Katynia: Janina Lewandowska,

http://www.rp.pl/artykul/124154.html

3. Polskie siły powietrzne w II Wojnie światowej, Janina Lewandowska,

http://www.polishairforce.pl/lewandowska.html

4. Porucznik pilot Janina Lewandowska, http://lotniczapolska.pl/Porucznik-pilot-Janina-

Lewandowska,4036

5. Janina Lewandowska, Wikipedia, http://pl.wikipedia.org/wiki/Janina Lewandowska