9-10 2011

76
9-10 | wrzesień-październik 2011 cena 17 zł (w tym 5% vat) ............................................................................................................................................................................. INDEKS 377325 ISSN 0137-222X wilanów Pałac w Wilanowie jako rezydencja królewska oraz miejsce historycznych wydarzeń i ważnych spotkań (ss. 8-17) mistrz koła Obrazy sferyczne Bolesława Biegasa, polskiego artysty, żyjącego w Paryżu (ss. 54-56) boska medycyna Wystawa w dawnym pałacu biskupim na Wzgórzu Katedralnym we Fromborku (ss. 63-66) Relacje techniki z kulturą, ideologią i estetyką na przykładzie historii wybranych mostów i wiaduktów (ss. 24-31) mosty EUROPEJSKIE DNI DZIEDZICTWA 2011

Upload: fundacja-hereditas

Post on 10-Mar-2016

229 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Spotkania z Zabytkami

TRANSCRIPT

Page 1: 9-10 2011

9-10 | wrzesień-październik 2011cena 17 zł (w tym 5% vat)

.............................................................................................................................................................................INDEKS 377325 • ISSN 0137-222X

wilanów

Pałac w Wilanowie jako rezydencja królewska oraz miejsce historycznych wydarzeń i ważnych spotkań (ss. 8-17)

mistrz koła

Obrazy sferyczne Bolesława Biegasa, polskiego artysty, żyjącego w Paryżu(ss. 54-56)

boska medycyna

Wystawa w dawnym pałacu biskupim na Wzgórzu Katedralnym we Fromborku(ss. 63-66)

Relacje techniki z kulturą, ideologią i estetyką na przykładzie historii wybranych mostów i wiaduktów(ss. 24-31)

mosty

EUROPEJSKIE DNI

DZIEDZICTWA 2011

Page 2: 9-10 2011

......................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................

■ 4 Europejskie Dni Dziedzictwa 2011: Kamienie milowe Katarzyna Komar-Michalczyk

■ 8 Muzeum kultury i natury Rozmowa z dyrektorem Pałacu Muzeum w Wilanowie

Pawłem Jaskanisem Wojciech Przybyszewski

■ 12 Wilanów – miejsce niezwykłych spotkań Adam Grabiński

■ 18 Miłosław – pałac bez kolekcji, kolekcja bez galerii Kamila Kłudkiewicz

■ 24 Niech przemówi most Stanisław Januszewski

■ 32 Międzywojnie nad Prosną Anna Tabaka

Spis treści..................................................................................................................................................

| Spotkania z Zabytkami | 9-10 2011

z wizytą w muzeum

■ 57 Pszczyńskie wnętrza zamkowe Sylwia Smolarek-GrzeGorczyk

■ 60 Spotkanie z książką: Pszczyńskie katalogi

■ 60 Jubileusz warszawskiego Muzeum Kolejnictwa

■ 63 Medycyna i uzdrowiciele Jowita JaGla

■ 66 Spotkanie z książką: Przewodnik po niepołomickiej wystawie

zabytki i młodzież

■ 67 W czasie deszczu dzieci się nudzą WoJciecH PrzyByszewski

rozmaitości

■ 69 Szlak Renesansu w Małopolsce Natasza Dziwisz

■ 70 Z warsztatu historyka sztuki: Portret koronacyjny Marii Leszczyńskiej

Hanna Widacka

■ 72 Spotkanie z książką: Papierowe obicia ścienne

■ III okł. Spotkanie z książką: Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach

■ 2 Przeglądy, poglądy

■ 31 Spotkanie z książką: Zabytek techniki

■ 38 Spotkanie z książką: Ogrody Izabeli Czartoryskiej

■ 38 Wokół jednego zabytku: Matka Boska zbrojna MicHaŁ Gradowski

zabytki w krajobrazie

■ 40 Mur wawelski StanisŁaw GrzelacHowski

■ 42 Zapomniany rozdział polskiego modernizmu Tadeusz Barucki

■ 44 Dwa nagrobki hrabiów Henckel von Donnersmarck Arkadiusz MaleJka

wokół tradycji

■ 47 Makatki Jolanta BoGuszewska

zbiory i zbieracze

■ 49 Erika Dahlberga „Oblężenie Krakowa” Piotr Hapanowicz

■ 52 Crème de la Crème Ewa Witkowicz-PaŁka

■ 54 Mistrz koła Piotr Brama

Page 3: 9-10 2011

Od Redakcji...........................................................................................................................................................................................................

........................................

mies ięcznik popularnonaukowy

9-10 (295-296) XXXV Warszawa 2011

ADRES REDAKCJI00-590 Warszawa, ul. Marszałkowska 4 lok. 4tel./fax 22 622-46-63e-mail: [email protected]:// www.spotkania-z-zabytkami.pl

REDAKCJAWojciech Przybyszewskiredaktor naczelny

Lidia Bruszewskazastępca redaktora naczelnego

Ewa A. Kamińskasekretarz redakcji

Jarosław KomorowskiKatarzyna Komar-MichalczykPiotr Berezowskiprojekt graficzny

Magdalena Barańskałamanie i opracowanie komputerowe

RA DA RE DAK CYJ NAprof. dr hab. Dorota Folga-Januszewskadr Dominik Jagiełłoprof. dr hab. Stanisław Januszewskiprof. dr hab. inż. arch. Robert M. Kunkelprof. dr hab. Małgorzata Omilanowskaprof. dr hab. Maria Poprzęckaprof. dr hab. Jacek Purchlaprof. dr hab. Andrzej Rottermundprof. dr hab. Bogumiła Roubamgr Bartosz Skaldawskimgr Andrzej Sołtandr Marian Sołtysiakprof. dr hab. inż. Bogusław Szmygin

WYDAWCA

00-590 Warszawa, ul. Marszałkowska 4 lok. 4tel. 22 891-01-62 e-mail: [email protected]:// www.fundacja-hereditas.pl

WSPÓŁWYDAWCA

Redakcja zastrzega sobie prawo wprowadzania zmian i skrótów w materiałach przeznaczonych do publikacji oraz publikowania wybranych artykułów w wersji elek-tronicznej. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Za treść reklam i ogłoszeń redakcja nie odpo-wiada.

Nakład: 6000 egz.

NA OKŁADCE:

Michał Stachowicz, „Przy-sięga Tadeusza Kościusz-ki na Rynku w Krakowie”, 1804 r., gwasz, w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego (zob. artykuł na ss. 4-7).

Tegoroczne obchody w Polsce Europejskich Dni Dziedzictwa, tradycyjnie organizowane przez Narodowy Instytut Dziedzictwa, mają charakter szczególny – odbywają się w czasie pierw-

szej w historii polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. I dlatego ich temat: „Kamienie milowe” jest także szczególny – ma ukazać historyczną rolę Rzeczypospolitej w rozwoju Euro-py, w budowie wspólnoty europejskiej (zob. artykuł na ss. 4-7). W tym samym czasie (8-11 września 2011) we Wrocławiu obradować będzie Europejski Kongres Kultury, jedno z ważniej-szych wydarzeń polskiej prezydencji. Jego uczestnicy, ponad 300 artystów i intelektualistów z całego świata, będą debatować nad perspektywami i możliwościami rozwoju kultury euro-pejskiej. Hasło przewodnie Kongresu – „Kultura dla zmiany społecznej” – nawołuje do ak-

tywności i zmiany w pojmowaniu dzisiaj funkcji kultury w życiu spo-łecznym. Według jednego z uczestników dyskusji na ten temat, prof. Zygmunta Baumana, światowej sławy socjologa i filozofa, specjalne-go gościa Kongresu, „Kultura przeobraża się dzisiaj w jeden z departa-mentów gigantycznego domu towarowego, jakim stał się świat prze-żywany przez ludzi przeobrażonych, po pierwsze i po ostatnie, w kon-sumentów”. A zatem wrocławski Kongres zapowiada fundamentalne zmiany w dzisiejszym formowaniu definicji kultury.

Równie ważnymi wydarzeniami towarzyszącymi polskiej prezydencji są Europejskie Fora Dziedzictwa. Już w dniach 7-9 lipca 2011 w siedzibie Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie odbyło się I Forum Dziedzictwa Europy Środkowej. Trzydniowe debaty ogniskowa-ły się wokół czterech tematów: „Współczesne znaczenie dziedzictwa”, „Odpowiedzialność pu-bliczna za ochronę dziedzictwa”, „Dziedzictwo i społeczeństwo” oraz „Co się dzieje w tere-nie? Zarządzanie obiektami i miejscami w środkowoeuropejskich krajach Unii”. Jednocześnie krakowskie Forum podsumowało 20 lat działalności MCK. Końcowym punktem programu było jednomyślne przyjęcie przez uczestników – ekspertów z państw Grupy Wyszehradzkiej, a także m.in. z Ukrainy, Rumunii, Słowenii, Wielkiej Brytanii – deklaracji w sprawie dziedzictwa kultu-rowego, która została następnie przekazana Komisarzowi Unii Europejskiej, odpowiedzialne-mu za sprawy kultury.

Czwarte Europejskie Forum Dziedzictwa odbędzie się 11-12 października 2011 we Wrocła-wiu. Jego obrady toczyć się będą wokół hasła „Doceń dziedzictwo! Dziedzictwo europejskie i rozwój gospodarczy”. Jednym z celów tej międzynarodowej konferencji jest zaprezentowanie różnych sposobów filozoficznego podejścia do dziedzictwa i przedstawienie najlepszych prak-tyk stosowanych w tej dziedzinie. Wśród kilkuset zaproszonych gości są przedstawiciele Rady Europy, Komisji Europejskiej, władz państwowych i samorządowych oraz instytucji zajmują-cych się zarządzaniem i upowszechnianiem dziedzictwa kulturowego w Europie.

W tym samym czasie odbędzie się spotkanie koordynatorów narodowych Europejskich Dni Dziedzictwa oraz warsztaty przygotowane dla nich przez Komisję Europejską z zakresu komu-nikacji społecznej. Organizatorem Czwartego Europejskiego Forum Dziedzictwa oraz towarzy-szącej mu wystawy związanej z obchodami EDD jest Narodowy Instytut Dziedzictwa (zobacz ostatnia strona okładki).

Wszystkie zamieszczone wyżej informacje ukazują bogactwo i różnorodność wydarzeń ze świata kultury, wpisujących się w polską prezydencję w Radzie Europy.

Ten numer naszego miesięcznika również otwieramy artykułem dotyczącym tematu tego-rocznych obchodów Europejskich Dni Dziedzictwa, publikujemy także kolejną, zapowiedzianą prezentację stołecznych rezydencji, będących świadkami wielu ważnych wizyt i wydarzeń hi-storycznych. Tym razem zapraszamy Czytelników do pałacu w Wilanowie (ss. 8-17). W pozo-stałych działach numeru, jak zwykle, różnorodne spotkania z polskimi zabytkami.

Życzymy interesującej lektury!

Page 4: 9-10 2011

PRZEGLĄDY, POGLĄDY

Przeglądy, poglądy.........................................................................................................................

WROCŁAWSKIE MUZEUM POCZTY I TELEKOMUNIKACJIMuzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu świętuje w tym roku jubile-usz 90-lecia istnienia. W związku z tym 30 września 2011 r. odbędą się uroczyste obchody, nad którymi patronat honoro-wy objął minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski. Dopeł-nieniem obchodów będzie wycieczka au-tokarowa do Brzegu, zwiedzanie Zamku Piastów Śląskich, zwanego „Śląskim Wa-welem”, renesansowego ratusza i ba-rokowego kościoła Podwyższenia Krzy-ża Świętego. Podczas pobytu w Zamku uczestnicy spotkania będą mogli obej-rzeć pokaz filatelistyczny, spotkają się z dyrektorem Zamku Pawłem Kozerskim oraz otrzymają pamiątkowy banknot wy-dany z okazji jubileuszu przez Polską

na czterech krańcach mostu stały pylo-ny, które usunięto w 1937 r. Teraz znów wrócą na pierwotne miejsce. Ponadto nawierzchnia mostu nie będzie wylana z asfaltu, tylko pokryta kostką klinkiero-wą. Most będzie także efektownie pod-świetlony. Po zakończeniu remontu, pla-nowanego na koniec tego roku, most nie zostanie włączony do ruchu samochodo-wego, nadal będą z niego korzystać jedy-nie piesi i rowerzyści.Więcej na temat dawnych mostów w ar-tykule Stanisława Januszewskiego Niech przemówi most (ss. 24-31).

MOST NA BYSTRZYCY W LUBLINIE Zbudowany w latach 1908-1909, czy-li ponad sto lat temu, most na Bystrzy-cy przy ul. Zamojskiej w Lublinie był jed-ną z pierwszych żelbetowych konstruk-cji w  Polsce. Po latach dewastacji prze-chodzi obecnie generalny remont. Do tej pory przypuszczano, że most złożony zo-stał z wielkich odlanych z betonu elemen-tów, a okazuje się, że jest misterną kon-strukcją, składającą się z bloków betonu, połączonych metalowymi łącznikami.Niestety, część oryginalnych elementów mostu jest już tak zniszczona, że trzeba je rozebrać, a potem zrekonstruować. W trak-cie dotychczasowych, przypadkowych na-praw ubytki w neogotyckich detalach ba-lustrad uzupełniano cegłami, nie dbając o  stan całości. W końcu w latach osiem-dziesiątych zastąpiono most mostem są-siednim, przez który puszczono ruch. Obecnie zdecydowano się balustra-dy mostu przy ul. Zamojskiej rozebrać, a  następnie zrekonstruować. Niegdyś

Wytwórnię Papierów Wartościowych. Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu jest jedyną w Polsce placów-ką muzealną gromadzącą i chroniącą za-bytki stanowiące świadectwo działalno-ści poczty na ziemiach polskich, w tym Poczty Polskiej, założonej przez króla Zyg-munta Augusta w 1558 r. Muzeum, utwo-rzone w 1921 r. w Warszawie, od 1956 r. mieści się w zabytkowym gmachu Poczty Głównej we Wrocławiu. Zbiory muzealne są gromadzone w działach: Pocztowym, Filatelistycznym, Telekomunikacyjnym i Archiwum. W Bibliotece znajduje się pol-ska i obca literatura z zakresu filatelisty-ki, poczty i telekomunikacji, polskie i za-graniczne czasopisma i katalogi specjali-styczne, a ponadto starodruki i rękopisy. Wystawy stałe, o profilu filatelistycznym, historycznym i artystycznym, to m.in. „Hi-storia Poczty Polskiej”, „Szyldy i skrzynki pocztowe”, „Polskie znaczki pocztowe”, „Konne pojazdy pocztowe”. Z okazji jubileuszu muzeum przez cały rok stosowany będzie datownik okolicz-nościowy. Ponadto została wydana kart-ka pocztowa oraz znaczek spersonali-zowany z przywieszką, na polu której umieszczono stylizowany napis: „90 lat Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu 1921-2011”.

JUBILEUSZ MUZEUM DOMU UPHAGENA W GDAŃSKUW dniach od 1 listopada 2011 do 30 paź-dziernika 2012 r. trwać będą obchody stulecia otwarcia Muzeum Domu Upha-gena w Gdańsku. Dom Uphagena, na tle innych gdańskich zabytków, jest obiek-tem wyjątkowym. Jest to nie tylko naj-starsze muzeum wnętrz mieszczańskich w Polsce, ale też jedna z pierwszych tego typu placówek w Europie. W tym roku mija sto lat od momentu, kiedy kamieni-ca rodu Uphagenów zamieniona została w obiekt muzealny. Z tej okazji Muzeum Historyczne Miasta Gdańska zaplano-wało cykl wydarzeń, który ma na celu

popularyzację obiektu oraz uatrakcyjnie-nie oferty turystycznej Gdańska w latach 2011 i 2012. Wśród planowanych atrakcji znajdą się m.in. wykłady w ramach cykli „Kultura dawnego Gdańska”, „Muzyczne niedzie-le w Domu Uphagena”, cykle edukacyjne „Sobota u państwa Uphagenów”, wysta-wy – „Okruchy zebrane. Wystawa gdań-skich rysunków i grafik Andrzeja Taran-ka”, „Ponad dachami Gdańska. Wystawa fotograficzna Macieja Kostuna”, między-narodowe sesje naukowe („Historia natu-ralna jedzenia. Między antykiem a dzie-więtnastym wiekiem”, „Ochrona zabyt-ków architektury 2. połowy XIX i XX wie-ku”) oraz konferencje („Młodzi historycy Janowi Uphagenowi”), konkursy fotogra-ficzne i plastyczne dla dzieci i młodzieży, a także impreza plenerowa „Święto uli-cy Jana Uphagena. Edukacja, rozrywka, gdańskie jedzenie”.Współorganizatorami obchodów są To-warzystwo „Dom Uphagena”, Uniwer-sytet Gdański i Archiwum Państwowe w Gdańsku.

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 2

Page 5: 9-10 2011

PRZEGLĄDY, POGLĄDY

GOTYCKIE ZNALEZISKA U DOMINIKANÓW Przy bazylice ojców dominikanów w Kra-kowie odnaleziono gotyckie pozosta-łości nieistniejącej już kaplicy rodziny Pileckich. Relikty odkryto przy okazji porządkowania i przebudowy pl. Domini-kańskiego. Konserwatorzy i archeolodzy metr poniżej dzisiejszego poziomu placu natrafili na fragment gotyckiej przypory z  cegieł i ciosów wapiennych. To naj-prawdopodobniej ta przypora podtrzymy-wała mury i sklepienie średniowiecznej kaplicy rodziny Pileckich, na miejscu któ-rej od XVII w. stoi kaplica Lubomirskich. Archeolodzy znaleźli też resztki pochów-ków − w tym miejscu do XVIII w. czynne było cmentarzysko przykościelne, przez które w 1824 r. po wyburzeniu murów miejskich wytyczono ul. Dominikańską.

REMBRANDT I INNIW Łazienkach Królewskich w Warsza-wie, w Pałacu na Wyspie czynna jest wystawa „Rembrandt i inni – królew-ska kolekcja obrazów Stanisława Augu-sta”, stanowiąca pierwszą odsłonę z cy-klu planowanych pokazów, poświęco-nych kolekcjom królewskim oraz mece-natowi ostatniego władcy Rzeczypospo-litej. Zgromadzono na niej 153 obrazy, pochodzące ze zbiorów Muzeum Łazien-ki Królewskie, z kolekcji Lanckorońskich z Zamku Królewskiego w Warszawie, z warszawskiego Muzeum Narodowego oraz Muzeum Wojska Polskiego. Wszyst-kie dzieła, zgodnie z osiemnastowiecz-nym sposobem eksponowania, tworzą dekoracyjne tapety. Do Pokoju Bachusa powróciły obrazy Ádáma Mányokiego i jemu w XVIII w. przypisywane, w Ga-binecie Portretowym znalazły się dzie-ła o różnorodnej tematyce, a  w  Galerii Obrazów najcenniejsze malowidła z ko-lekcji Stanisława Augusta, w  tym dwa

Rembrandty („Uczony przy pulpicie”, a dru-gi obraz „Dziewczy-na w ramie obrazu” po niedawnej ekspo-zycji w Barcelonie do-łączy do wystawy 15 września). Sala Sa-lomona stała się Ga-lerią Jednego Mi-strza – Marcella Bac-ciarellego. W  Kaplicy

eksponowane są trzy dzieła będące ekwiwalentami, przyznanymi Polsce w ramach Traktatu Ryskiego, oraz jeden związany z Pałacem pod Blachą.Wystawie towarzyszy dwutomowy al-bum, płyta CD oraz katalog – przewod-nik po wystawie.

JÓZEF CHEŁMOŃSKI – REKORDOWA SPRZEDAŻSensacyjnie zakończyła się licytacja w niemieckim domu aukcyjnym Schlos-ser Kunstauktionen w miejscowości Bamberg. Na aukcji wystawiono wyjąt-kowej urody obraz Józefa Chełmońskie-go, zatytułowany „Przed karczmą” (olej, płótno, wym. 72,5 x 170 cm). Cena wy-woławcza wynosiła zaledwie 3 tys. euro. Tak niska wycena świadczyła o tym, że dom aukcyjny nie wiedział, jakiej kla-sy obiektem dysponował. Do licytacji stanęło wielu kolekcjonerów z  Polski,

licytujących bezpośrednio na miejscu lub przez telefon. Początkowo licyta-cja przebiegała dość spokojnie, emocje pojawiły się po przekroczeniu 150 tys. euro. Ostateczna cena sprzedaży – to 245 tys. euro. Obraz został sprowadzony do Polski. Od 2 września br., pod nowym tytułem „Po-stój Kozaków liniowych”, jest udostęp-niony do zwiedzania przez dwa mie-siące w Domu Pracy Twórczej Minister-stwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Radziejowicach; ekspozycji obrazu to-warzyszy katalog.

STARE BUDOWLE GÓRALSKIE W ŚLEMIENIU W przyszłym roku turyści przyjeżdżają-cy na Żywiecczyznę będą mogli zwie-dzić wioskę góralską, składającą się wy-łącznie z zabytków. Dzięki środkom z Unii Europejskiej oraz Ministerstwa Kultu-ry i Dziedzictwa Narodowego powsta-je w Ślemieniu Park Etnograficzny Ziemi Żywieckiej. Znajdzie się w nim 17 obiek-tów, przeniesionych z różnych części re-gionu. Jako pierwsza zostanie przeniesio-na stara kuźnia ze Ślemienia, w dalszej

kolejności m.in. chałupy z Rychwałdu, Łękawicy, Korbielowa i Moszczanicy, ka-pliczka ze Ślemienia, drewniany kośció-łek z Jasiennej koło Nowego Sącza, sta-re przedszkole z Rychwałdu i wozownia z Lasu. Odtworzone zabytki zostaną wy-posażone w  dawne sprzęty, meble i  na-rzędzia. W  ten sposób powstanie góral-ska wioska, gdzie zwiedzający zapozna-ją się z pracą w dawnej kuźni, podpatrzą pracę rzemieślników i ludowych artystów, skosztują regionalnych potraw. Otwarcie parku zaplanowano na lipiec 2012 r.

POWRÓT „POMARAŃCZARKI”Obraz Aleksandra Gierymskiego „Po-marańczarka”, skradziony w czasie dru-giej wojny światowej z Muzeum Naro-dowego w Warszawie, powrócił do zbio-rów tego muzeum. To wybitne dzieło Gierymskiego powstało w latach 1880- -1881 i w 1928 r. zostało zakupione przez warszawskie Muzeum Narodowe. Jego kradzież prawdopodobnie nastąpi-ła w  czasie Powstania Warszawskiego,

kiedy to w gmachu muzeum kwaterowa-li żołnierze Wehrmachtu. Przez 60 lat „Po-marańczarka” znajdowała się na listach skradzionych polskich dzieł i dopiero w końcu ubiegłego roku obraz pojawił się w ofercie niemieckiego domu aukcyjne-go pod Hamburgiem. Polski ekspert po-twierdził tożsamość skradzionego płótna i po ujawnieniu sprawy w „Gazecie Wy-borczej” oraz interwencji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego obraz

został wycofany z aukcji. Po trudnych ne-gocjacjach z jego posiadaczem zawar-to umowę, według której uzyskał on re-kompensatę za zwrot dzieła; całość re-kompensaty pokryło PZU SA. Malowidło jest w złym stanie (prawdopodobnie po zrabowaniu wykonano dwukrotnie niefa-chową konserwację) i dlatego niezbędne będzie poddanie go odpowiednim zabie-gom w  pracowniach konserwatorskich Muzeum Narodowego.

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 3

Page 6: 9-10 2011

Kamienie milowe... Kamienne oznaczenia prze-bytych etapów drogi z czasem zyskały znacze-nie przenośne – symbolu ewolucji i przemian, oznaki postępu. Dziś tak właśnie pojmowane

wypełniają karty podręczników historii każdego naro-du: kamienie milowe – wydarzenia czy odkrycia szcze-gólnie doniosłe, znaczące dla rozwoju cywilizacji, spo-łeczności, jednostki. Napawają dumą, budzą wspomnie-nia o przeszłości. Czy jednak służą tylko teoretycznym rozważaniom nad czasem spełnionym? Czy refl eksja nad ich znaczeniem dla współczesności, a potem ich twórcze wykorzystanie i upowszechnienie na arenie szerszej niż lokalna nie jest kolejnym etapem i naturalną konsekwen-cją rozwoju społeczeństw?

Okazją do dyskusji na temat istoty epokowych wy-darzeń, miejsc, najważniejszych nazwisk z historii Polski

dla ponadregionalnego rozwoju społeczno-gospodar-czego i kulturalnego są Europejskie Dni Dziedzictwa, których tegoroczna edycja organizowana jest pod ogól-nopolskim tytułem „Kamienie milowe”. Tak, jak szero-ka jest formuła organizowanych od ponad dwudziestu lat Dni Dziedzictwa, tak rozległy i różnorodny może być zakres pojmowania tegorocznego hasła przewodnie-go. Które spośród dat, zdarzeń, odkryć będących udzia-łem Polaków uznać można za kamienie milowe w roz-woju lokalnych społeczności, miast i miasteczek, a któ-re całego narodu i naszej państwowości? Które wresz-cie stały się wkładem Polski w budowanie fundamentów współczesnej Europy? Na poziomie lokalnym istotne znaczenie ma przypomnienie okoliczności nadania praw miejskich miasteczku położonemu gdzieś na rubieżach dawnej Rzeczypospolitej, jednodniowa wizyta króla,

Kamienie miloweeuropejskie dni dziedzictwa 2011

......................................

1 | Girolamo Carattoni wg Franciszka Smuglewicza, „Obalenie bałwochwalstwa w Polsce”, ok. 1791 r., miedzioryt

2 | Gustav Taubert (rys.), Johann Friedrich Bolt (ryt.), „Uchwalenie Konstytucji 3 maja”, 1792 r., akwaforta, miedzioryt1

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 4

Page 7: 9-10 2011

prowadzącego interesy lub bawiącego akurat w okolicy, może nawet akt po-łożenia kamienia węgielnego pod bu-dowę wiejskiego kościółka. To wyda-rzenia, o których milczą karty Wielkiej Historii, które jednakże kiedyś – może dawno temu – zmieniły bieg dziejów i życie niewielkiej lokalnej społeczno-ści. To ich własne, małe-wielkie kamie-nie milowe. Warto wydobyć je z zapo-mnienia, to też jest dziedzictwo.

Kiedy chcemy przywołać wyda-rzenia, których echa zatoczyły szerszy krąg, które stały się polskim wkładem w rozwój wspólnej Europy, w pierw-szej kolejności nieodparcie sięgamy do czasów piastowskich. Rok 966 – jed-na z  tych dat, które jako pierwsze za-pamiętać musi każdy uczeń. Chrzest Polski. Przyjęcie chrześcijaństwa przez Mieszka I sprawiło, że nasz kraj znalazł się w obrębie chrześcijańskiej kultury Europy Zachodniej. Ów akt miał oczy-wiście charakter symboliczny; słońce tak samo wstawało nad kniejami ziem piastowskich, a lud jeszcze długo od-dawał cześć dawnym bogom słowiań-skim, jednak wprowadzenie na nasz te-ren chrześcijaństwa w rycie zachodnim zaważyło na dalszych dziejach polskiej kultury i zadecydowało o jej kształcie aż po dzień dzisiejszy.

Rok 1000 i zjazd gnieźnieński − to z kolei, używając języka współczesne-go, moment wejścia Polski na arenę międzynarodową. W wymiarze symbolicznym etap ten można uważać za chwilę przyjęcia suwerennego państwa polskiego do rodziny krajów europejskich, co pociągało za sobą pewne zobowiązania wobec pozostałych partne-rów-sąsiadów, implikowało konieczność nadania kształ-tu państwowości. Statuty wiślickie Kazimierza Wielkie-go, prawo neminem captivabimus, a zwłaszcza akty praw-ne z wieku XVI: artykuły henrykowskie, artykuły konfe-deracji warszawskiej, wreszcie akt unii lubelskiej – to jed-ne z ważniejszych punktów zwrotnych polskiej historii, które uprawomocniły pozycję Polski wśród krajów Sta-rego Kontynentu.

W XVI stuleciu ukształtował się wyjątkowy na tle in-nych państw europejskich ustrój Rzeczypospolitej, łą-czący w sobie cechy republiki i monarchii oraz gwaran-tujący szlachcie swobody obywatelskie, o jakich trudno było pomarzyć mieszkańcom większości krajów Europy. W XVIII w. ów ustrój okazał się niewydolny, a jego wy-paczona, zdegenerowana forma (nadużywanie liberum

veto, paraliż legislacyjny czy brak możliwości egzekucji prawa i podatków) doprowadziła do upadku Rzeczypo-spolitej Szlacheckiej. Dziś, u progu XXI w. ocena ustro-ju i obyczajów dawnej Polski nie budzi już takich emo-cji, jak w czasach Józefa Szujskiego i krakowskiej szko-ły historycznej. Potępiając staropolską anarchię, trudno nie być dumnym z takich wartości dawnej Rzeczypospo-litej, jak choćby wolność wyznania. Propozycje reform zgłaszane były przez cały wiek XVIII, lecz aż do czasów Sejmu Czteroletniego, a właściwie do dwóch ostatnich lat jego urzędowania, pozostawały głosem jednostek i nie miały szans na realizację. Uchwalenie Konstytucji 3 maja – jedno z tych wydarzeń, o których pamięć osią-gnęła rangę święta państwowego – to przedostatni akord Polski przedrozbiorowej. Pewne daty – często te najle-piej znane i uważane za najważniejsze w naszych dziejach – mają de facto znaczenie jedynie symboliczne. Do ta-kich należy uchwalenie Ustawy Rządowej. Konstytucja wprowadziła ważne reformy, takie jak likwidacja liberum

europejskie dni dziedzictwa 2011

2

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 5

Page 8: 9-10 2011

veto czy ustanowienie monarchii dziedzicznej, lecz nie rozwiązywała wielu kluczowych problemów, jak spra-wa pańszczyzny. Dokument obowiązywał przez niespeł-na dwa lata, a następstwem przeforsowania konstytu-cji przez stronnictwo propruskie była agresja Rosji, dru-gi rozbiór i ostateczny upadek Rzeczypospolitej. W wy-miarze symbolicznym konstytucja stała się jednak dla przyszłych pokoleń powodem do dumy, stanowiła świa-dectwo, że umierająca Polska próbowała podnieść się z upadku, a Ustawa Rządowa zapisała się w historii jako jeden z prekursorskich aktów tego rodzaju na świecie.

W podobny sposób patrzeć można na dokonania wy-bitnych Polaków, zwłaszcza bojowników o niepodle-głość. Mówiąc brutalnie i upraszczając nieco problem, chciałoby się powiedzieć, że najważniejszą zasługą Tade-usza Kościuszki było rozpoczęcie powstania, które skoń-czyło się klęską, lecz jako bohater wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych naczelnik insurekcji stał się oso-bistością znaną na całym świecie, a w Europie XIX w. stanowił żywy symbol niezłomnego bojownika o  wol-ność. Myśląc o wybitnych przedstawicielach naszego narodu, którzy zapisali się w dziejach nie tylko Polski, lecz całej Europy i świata, przede wszystkim należy pa-miętać o ludziach sztuki, kultury i nauki. Bo choć nie za-pominamy o takich wydarzeniach, jak odsiecz wiedeń-ska z 1683 r., która ocaliła Europę przed inwazją turecką czy bitwa warszawska 1920 r., ratująca kontynent przed

dużo straszniejszą nawałą bolszewicką, to przecież zda-jemy sobie sprawę, że militarnie czy gospodarczo trud-no dorównać mocarstwom, natomiast wielkości Chopi-na, znaczenia odkryć Marii Skłodowskiej-Curie czy zna-czenia noblistów – Reymonta, Miłosza, Szymborskiej – nikt nam nie odmówi.

Zabory pod wieloma względami zahamowały roz-wój Polski lub przynajmniej sprawiły, że kraj wchodzą-cy w skład trzech różnych mocarstw rozwijał się nierów-nomiernie. Pomimo to naród pozbawiony państwowo-ści i  praw politycznych istniał i współtworzył europej-

ską kulturę i naukę. Oczywiście, wiele spośród najważ-niejszych wydarzeń z historii Polski w XIX w. nie mia-ło większego znaczenia dla innych krajów europejskich. Kolejne powstania, pogarszające w rezultacie sytuację w kraju, odbijały się wprawdzie echem w całej Europie, lecz daty 1830 czy 1863 pozostają ważne tylko dla Pola-ków. To nasza historia, której nie zmienimy, a rozważa-nia na temat szans powodzenia i skutków kolejnych zry-wów są w gruncie rzeczy bezzasadne. O tych momentach należy pamiętać, ponieważ budowały naszą tożsamość. W tymże samym XIX stuleciu Polacy potrafili wstrząsać Europą w inny sposób. Chopinowskie mazurki, „armaty

europejskie dni dziedzictwa 2011

3 | Michał Stachowicz, „Przysięga Tadeusza Kościuszki na Rynku w Krakowie”, 1804 r., gwasz (w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego)

.................................................................................................

3

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 6

Page 9: 9-10 2011

ukryte w kwiatach”, jak nazwał je Ro-bert Schumann, rozszczepienie radu przez Marię Skłodowską-Curie, skon-struowanie lampy naftowej przez Wa-leriana Łukaszewicza – to dokonania o światowym znaczeniu, które zaist-niały – pomimo braku oparcia w po-sadach niepodległego państwa.

Edycja 2011 Europejskich Dni Dziedzictwa, obchodzonych pod ha-słem „Kamienie milowe”, ma wyjąt-kowe znaczenie dla Polski. Druga po-łowa roku − to polska prezydencja w Unii Europejskiej. W tym kontek-ście tytuł tegorocznej edycji EDD na-biera symbolicznego znaczenia. To szczególna okazja do zaprezentowa-nia polskiego dziedzictwa na arenie międzynarodowej, do przypomnienia wydarzeń i odkryć – owych kamieni milowych w rozwoju naszego kraju, które stały się też polskimi „cegiełka-mi” w tworzeniu wspólnej Europy. To sposobność wyeksponowania naszego materialnego dziedzictwa, polskich zabytków – tych z listy UNESCO i  z  pierwszych stron przewodników, jak kaplica Zygmuntowska, Hala Stu-lecia we Wrocławiu, kościoły poko-ju w Jaworze i Świdnicy czy kopalnia soli w Wieliczce, ale także tych mniej znanych, a często nie mniej cennych – ze względu na formę, nowatorstwo zastosowanych rozwiązań, technolo-gii czy materiałów, nazwisko twórcy, i  które z tych względów warto przy-bliżyć szerszemu odbiorcy.

Europejskie Dni Dziedzictwa, to swoiste ponadregionalne święto za-bytków, jest także naszym udziałem. Poprzez bezpośredni kontakt z ota-czającymi nas reliktami materialne-go dziedzictwa – autentyczną sub-stancją, będącą świadkiem aktywno-ści naszych przodków – sięgnijmy w  głąb dziejów, przywołując wyda-rzenia, nazwiska, daty, które zmieniły bieg historii Europy bądź tylko naszej lokalnej społeczności. Niech potoczą się milowe kamienie naszych dziejów, niech przemówi historia.

Katarzyna Komar-Michalczyk

Promocja dziedzictwa oraz wskazanie wspólnych korzeni europejskiej spuścizny kul-turowej − to główne cele chyba największego obecnie w Europie projektu kulturalno-edu-kacyjnego, Europejskich Dni Dziedzictwa. Wydarzenie poszczycić się może ponad 20-let-nią już tradycją, przy czym z roku na rok cieszy się też coraz większym zainteresowaniem zarówno specjalistów, zajmujących się ochroną dziedzictwa zawodowo, historyków, arche-ologów, historyków sztuki, etnologów, antropologów kulturowych itp., jak i zwykłych mi-łośników zabytków. Jak to się zaczęło, jakie były początki EDD? W 1984 r. we Francji zor-ganizowano Dni Otwarte Zabytków, podczas których otworzono podwoje niedostępnych na co dzień dla zwiedzających bądź udostępnianych tylko czasowo lub za opłatą obiektów. Historyczne rezydencje, należące obecnie do prywatnych właścicieli, czy też gmachy rzą-dowe mieszczące się w pałacach i kamienicach udostępnione zostały wszystkim zaintere-sowanym osobom. Pomysł niezmiernie przypadł do gustu miłośnikom dziedzictwa, a ów-czesny minister kultury Francji, podczas obrad II Konferencji Rady Europy (3 październi-ka 1985 r. w Granadzie, w Hiszpanii), zaproponował zorganizowanie Dni Otwartych Za-bytków w całej Europie. W 1987 r. do projektu przyłączyła się Holandia, w 1988 r. – Bel-gia, Szwecja i Malta, a w 1990 r. – także Turcja. Rosnące zainteresowanie i popularność, jaką cieszyły się Dni Otwarte Zabytków, stały się bezpośrednią determinantą ustanowienia w 1991 r. Europejskich Dni Dziedzictwa (European Heritage Days) przez Radę Europy. Po dwóch latach w wydarzeniu uczestniczyły już 24 państwa, a obecnie biorą w nim udział wszystkie kraje europejskie oraz Armenia, Azerbejdżan, Gruzja i wspomniana wyżej Turcja. Polska przyłączyła się do projektu w 1993 r.

Niewątpliwym atutem EDD w Polsce jest uniwersalny charakter projektu. Szeroka, otwarta formuła i urozmaicona oferta, w której przygotowanie może włączyć się każdy podmiot i w której każdy znajdzie coś dla siebie, od początku przyciąga odbiorców w każ-dym wieku. Sesje, odczyty, studyjne wizyty w zabytkach, spotkania z ludźmi nauki i twór-cami kultury, ale też festyny, jarmarki, turnieje, konkursy, pokazy multimedialne – stanowią o interdyscyplinarnym charakterze imprezy i trafiają w gusta szerokiej publiczności. Jeśli nie pociąga nas muzealna wystawa ani nie intryguje tytuł odczytu na sesji naukowej, być może skręcimy w uliczkę wiodącą do zamkniętej na co dzień starej kopalni, w której organizato-rzy przygotowali spacer po labiryncie dawnych szybów, albo w położonym na wzgórzu za miastem pałacu zorganizowali bal w strojach z epoki minionej. Każda z form przybliżenia społeczeństwu wiedzy o lokalnym czy regionalnym dziedzictwie jest w tym przypadku tak samo dobra i zależy wyłącznie od wyobraźni i kreatywności organizatorów.

W imprezach EDD organizowanych w różnych miastach Polski (tradycyjnie we wrze-śniowe weekendy) bierze bezpłatny udział kilkaset tysięcy Polaków. Projekt cieszy się po-parciem władz samorządowych, angażuje różne podmioty, instytucje kultury, nauki, edu-kacji, organizacje społeczne i osoby prywatne, łączy pokolenia. Imprezy organizowane w atrakcyjnych lokalizacjach, często z dużym rozmachem i przy udziale uznanych osobisto-ści świata kultury i nauki, przyciągają media lokalne i ogólnopolskie.

Ogólnopolskim koordynatorem Europejskich Dni Dziedzictwa jest Narodowy Insty-tut Dziedzictwa. Szczegółowe informacje dotyczące organizowanych na terenie całej Polski imprez zawarto w kalendarium na stronie http://www.edd2011.pl/imprezy/edd/kalenda-riumEDD2011. Honorowy patronat nad projektem sprawuje – jak co roku – minister Kul-tury i Dziedzictwa Narodowego. „Spotkania z Zabytkami” już po raz kolejny objęły patro-nat medialny nad wydarzeniem.

Tegoroczne obchody rozpoczynają się 10 września na Ostrowie Lednickim. Przez cały dzień trwać tu będzie Piknik Historyczny „W lednickim grodzie księcia Mieszka – życie codzienne grodu piastowskiego” (w programie m.in. wykłady popularnonaukowe, wysta-wy, pokazy filmów, inscenizacje historyczne, prezentacje dawnych rzemiosł). O wyznaczo-nych godzinach na brzegu wyspy będzie oczekiwał archeolog, który bezpłatnie oprowadzi po zachowanych reliktach dziedzictwa wyspy. Atrakcją przygotowaną specjalnie pod ką-tem najmłodszych będzie zainscenizowany archeologiczny wykop pełen „skarbów” – za-bytków archeologicznych: kamieni, fragmentów ceramiki, kości zwierzęcych, replik i kopii zabytków metalowych i drewnianych. Uczestnicy poznają metody oceny surowca znalezio-nych przedmiotów, ich funkcję, nauczą się opisywania i dokumentowania zabytków oraz wykonają własną kartę zabytku. Uroczystą inaugurację obchodów EDD zaplanowano na godz. 12.00.

Specjalnie z myślą o najmłodszych miłośnikach zabytków Narodowy Instytut Dzie-dzictwa ogłosił ponadto konkurs pod tytułem „Graj w dziedzictwo” – na scenariusz i prze-prowadzenie gry terenowej nawiązującej do przewodniego hasła edycji 2011 EDD (szcze-góły na stronie http://www.edd2011.pl/page/edd/dzieci_i_mlodziez).

(kkm)

europejskie dni dziedzictwa 2011

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 7

Page 10: 9-10 2011

☐ Panie dyrektorze, pałac w Wilanowie jest, jak wiemy, jedną z trzech niezwykle cennych pod względem wartości historycznych, kulturowych i zabytkowych rezydencji leżą-cych w obrębie warszawskiego Traktu Królewskiego. W po-przednim numerze „Spotkań z Zabytkami” odwiedziliśmy usytuowany w północnym węźle tej osi Zamek Królewski, poznając najważniejsze w jego dziejach wydarzenia, dzień dzisiejszy i plany na najbliższą przyszłość. W kolejnym wydaniu pisma zatrzymamy się w połowie drogi do Wila-nowa, w Królewskich Łazienkach, by pomówić o nich jako miejscu nie tylko spacerów oraz wypoczynku mieszkańców stolicy i turystów, ale także pamiętnych wizyt osobistości ściągających tu niemal z całego świata. Wszystko pod ką-tem trwającego już trzeci miesiąc polskiego przewodnic-twa w Radzie Unii Europejskiej. Czy w związku z naszą prezydencją dla położonego w południowym węźle Traktu Królewskiego Pałacu Muzeum w Wilanowie przewidzia-na została jakaś szczególna rola?

– Były takie plany jeszcze w 2008 r., kiedy to brano pod uwagę kandydaturę pałacu w Wilanowie, jako jedy-nego miejsca w Warszawie do obsługi prezydencji – swo-istego wielofunkcyjnego centrum konferencyjno-me-dialnego, ale z planów tych rząd się wycofał. Wybrano kilkanaście innych miejsc w kraju, które służą wskaza-nym potrzebom wedle odrębnego kalendarza. Podkre-ślam jednak z całą mocą, że nie pozostaliśmy na uboczu tych ważnych wydarzeń. Pałac wilanowski, serce dawnej rezydencji królewskiej i możnowładczej, powinien być klejnotem w koronie polskiej prezydencji. I jest! Przy-zwyczailiśmy się już do tego, że niemal w każdej chwili możemy być proszeni o przygotowanie pałacu do wizy-ty jakiejś niezwykle ważnej osobistości. I podczas takich wizyt nie mamy się czego wstydzić.

☐ Jednakże by klejnot mógł rozbłysnąć swoim własnym, niepowtarzalnym blaskiem, należy wcześniej poświęcić mu wiele uwagi i nie żałować środków na jego pielęgnację...

– Oczywiście. Od kilku lat, w zasadzie od 2003 r., prowadzimy dość rozległe prace remontowo-konserwa-torskie, także restauracyjne i rewitalizujące zasoby kul-turowe i przyrodnicze w całym zespole rezydencjonal-nym Wilanowa. Robimy to na tyle, na ile wystarcza nam środków finansowych. A wszystko po to, by pałac i jego

otoczenie odzyskały dawny blask, dawne walory repre-zentacyjne, mając jednak zawsze na względzie współ-czesne oczekiwania. Żyjemy bowiem w czasach, w któ-rych stawia się na wysoką jakość stosowanych materia-łów i możliwe do stosowania pod względem konserwa-torskim nowe technologie. Duże znaczenie ma także spodziewany odbiór estetyczny (głównie wizualny) od-restaurowanego zabytku. Przywrócić temu miejscu jego należyte znaczenie historyczne i włączyć się w nurt dzia-łań innych instytucji o podobnym charakterze w Euro-pie, funkcjonujących w nowoczesnym świecie kultury (całkowicie już masowej, egalitarnej) – oto nasze wyzwa-nie. A jak należy do tego dochodzić, uczymy się i dzieli-my wiedzą w wymianie doświadczeń pomiędzy 33 mu-zeami, zrzeszonymi w Stowarzyszeniu Europejskich Re-zydencji Królewskich (ARRE) jako jedyny w Polsce jego członek.

☐ Powtórzmy: Stowarzyszenia Europejskich Rezydencji Królewskich. Jakie są jeszcze korzyści z należenia do tej organizacji?

– Do ARRE należą rezydencje królewskie ujawnia-jące swój genius loci – ten fenomen historyczny harmo-nijnego połączenia kultury z naturą. Podkreślam tu sło-wo „natura”, bo w takiej idei aspekt przyrodniczy jest

Muzeum kultury i naturyRozmowa z dyrektorem Pałacu Muzeum w Wilanowie Pawłem Jaskanisem

1 | Dyrektor Pałacu Muzeum w Wilanowie Paweł Jaskanis

.................................................................................................

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 8

Page 11: 9-10 2011

szalenie ważny. Dla każdej z tych instytucji przygotowy-wane są odrębne programy, każda z nich reprezentuje też odmienne oblicze. Początkowo, a było to kilka dobrych lat temu, opierałem się takiemu członkostwu. Uważa-łem, że jesteśmy dopiero na wstępnym etapie przywra-cania świetności wilanowskiej rezydencji. Peszyła mnie też zabudowa tutejszej okolicy, postępująca urbanizacja. Kiedy jednak przyjechała do nas z Francji emisariuszka ARRE, zostaliśmy przekonani, że jednak warto. Teraz je-steśmy pełnoprawnym członkiem tej organizacji, a jedna z naszych koleżanek była nawet przez kadencję jej wice-prezydentem.

Oczywiście nieporozumieniem byłoby porównywa-nie Wilanowa np. z Wersalem, również należącym do ARRE, chociażby dlatego, że Wilanów jest co najmniej 7-8 razy mniejszy, jeżeli chodzi o obszar oraz zasoby kul-turowe i przyrodnicze, ale skala problemów jest bardzo podobna! Co więcej, okazuje się, że wiele naszych roz-wiązań z ostatnich lat ma także zastosowanie w pracy ko-legów z zagranicy. Przyjmujemy w Wilanowie stażystów (choćby ostatnio właśnie z Wersalu), nasi pracowni-cy odwiedzają zagraniczne rezydencje królewskie, uda-jąc się do nich z rewizytą. Uczymy się także od siebie na-wzajem umiejętności budowania relacji z publicznością, kształtowania wizerunku instytucji, sposobów dbania o zasoby przyrodnicze.

Szczególnie ta ostatnia umiejętność jest szalenie trud-na, a właśnie w Wilanowie bardzo istotna, ponieważ są to zasoby niezwykle atrakcyjne. Mamy tu przecież dwa parki – Wilanowski i Morysiński – o łącznej powierzch-ni blisko 90 ha, a w nich około 13 tysięcy drzew! Ile jest siedlisk florystyczno-faunistycznych, tego jeszcze nie wiemy, ale od czasu do czasu penetrujemy tutejsze śro-dowisko przyrodnicze z kolegami z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Niestety, wyniki tych obserwacji nie zawsze są optymistyczne. Coraz bardziej

żałujemy też, że przynajmniej na terenie tego założenia historycznego, w granicach którego od 1994 r. mamy prawo mówić o Wilanowie jako pomniku historii, nie został ustanowiony obszar „Natura 2000”.

Zmiany w ostatnich latach w rozwiązywaniu proble-mów związanych z wilanowską rezydencją są dość zasad-nicze. Najkrócej można byłoby je określić słowami: pałac i jego otoczenie − to swoisty fenomen, wytwór promie-niującego na okolicę genius loci, z którym jeszcze niedaw-no kojarzono funkcjonujące tu  m u z e u m   s z t u k i, obecnie jest to  m u z e u m   k u l t u r y   i   n a t u r y.

☐ Rozumiem, że podejmowane tu prace konserwatorskie, restauracyjne i rewitalizacyjne mają charakter wielolet-nich, kompleksowych działań o jasno określonych celach...

– Tak. Chodzi o utrzymanie tego niezwykłego miej-sca w jak najlepszej kondycji – w zgodzie z naturą, dla kultury, w warunkach turystyki masowej.

Pałac Muzeum w Wilanowie jest instytucją rządową utrzymywaną z budżetu państwa przez ministra Kultu-ry i Dziedzictwa Narodowego. Tak więc to podatnicy w całej Polsce łożą na wilanowskie muzeum! Utrzymują – szacujemy – około półtora (może więcej?) wejść na te-ren muzealny, z czego tzw. obiletowanych osób jest oko-ło 400 tysięcy. Do tego należałoby jeszcze doliczyć czter-dzieści parę tysięcy wejść na naszą stronę internetową – ów wortal, omówiony w jednym z ostatnich numerów „Spotkań z Zabytkami” (nr 5-6, 2011). Cóż, w  ostat-nich dwóch latach frekwencja w parku nieco zmalała ze względu na prowadzone w nim prace, ale już na wiosnę przyszłego roku znowu będzie pięknie, będą to najpięk-niejsze ogrody na świecie! Tylko inne. Już teraz zapra-szam do ich zwiedzenia.

☐ Prace nad odtworzeniem w Wilanowie baroko-wych ogrodów są konsekwencją przyjętego wcześniej

........................

2 | Obecny widok pałacu2

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 9

Page 12: 9-10 2011

programu rewitalizacyjnego i diametralnie różnią się od in-terwencyjnych prac konserwatorskich prowadzonych w pała-cu w 2003 r.

– Utarło się mówić, że w 2003 r. podjęliśmy się pro-wadzenia interwencji konserwatorskich przy najważ-niejszych zabytkach wilanowskich, przede wszystkim przy samym pałacu (przy elewacjach i niektórych wnę-trzach). Gdybyśmy nie przeprowadzili wtedy pewnych prac zabezpieczających, np. przy oryginalnych reliefach elewacji frontowych, nie przetrwałyby one nawet zimy 2003-2004 czy może 2004-2005. Niektóre z tych relie-fów miały konsystencję ciasta francuskiego, czyli były tak rozwarstwione, że gdyby tylko dostała się tam woda i chwycił mróz, uległyby degradacji. Trzymały się tylko dzięki zewnętrznej „skórce”, powstałej w wyniku impre-gnowania ich powierzchni przez kolejne pokolenia kon-serwatorów, natomiast w środku znajdował się... piasek.

Na szczęście, dzięki zrozumieniu tej sytuacji i szyb-kim decyzjom podjętym przez ówczesnego ministra kul-tury Waldemara Dąbrowskiego, później konsekwentnie podtrzymywanym przez jego następców, a także dzię-ki solidarnej postawie dyrektora Zamku Królewskie-go w Warszawie prof. Andrzeja Rottermunda, który za-aprobował zmniejszenie budżetu Zamku Królewskiego i przekazanie tej części środków na interwencję w Wi-lanowie – udało się uratować od zniszczenia wszystkie najbardziej narażone na to fragmenty pałacowej ele-wacji. Udało się też przy tej okazji stworzyć znakomi-ty zespół fachowców, zawsze gotowy do dalszych dzia-łań. Mówię o tym, ponieważ chciałbym, żeby dano temu zespołowi możliwość nie tylko rozpoczynania inwesty-cji, ale również ich kończenia. Tymczasem obecnie wie-le składanych przez nas wniosków finansowych przegry-wa w  konkurencji z innymi podmiotami. Rozumiemy, jest kolejka... Pamiętajmy jednak, że kategoria interwen-cji konserwatorskiej została wykonana w Wilanowie za-ledwie w około 40 procentach!

☐ A zatem co jeszcze w obrębie samego pałacu i jego otocze-nia jest do zrobienia?

– Przede wszystkim wnętrza pałacowe. To jest naj-ważniejsze. A są to wnętrza i te historyczne, oryginalne,

podziwiane na co dzień, i te mniej widoczne, takie choć-by jak to, w którym prowadzimy rozmowę – budynek kordegardy, czy nawet oficyna kuchenna. Niezwykle istotny jest też problem środowiska przyrodniczego, któ-re w warunkach gwałtownej urbanizacji otoczenia staje się bardzo niestabilne, a także zbudowania w granicach wilanowskiej rezydencji odpowiedniej infrastruktury tu-rystycznej. I nie chodzi tu tylko o toalety. Przy tak wiel-kiej liczbie turystów wstydzimy się, że nie możemy za-pewnić im właściwej obsługi. Szukając rozmaitych roz-wiązań, przeprowadziliśmy już pewnego rodzaju prace koncepcyjne i okazało się, że z inwestycją obsługującą tu-rystów najlepiej byłoby wejść pod ziemię. Mamy bowiem w górnych warstwach ogrodowych osiemsetmetrową ku-baturę, przyszykowaną właśnie w tym celu. Wykorzystu-jąc tę przestrzeń, można byłoby odciążyć nieco pałac od turystów. Może to zabrzmi paradoksalnie, ale w sezonie ich liczba przekracza „wytrzymałość” pałacu.

☐ Jak zatem można byłoby zagospodarować tę podziemną kubaturę – kawiarnia, sklep z wydawnictwami muzealny-mi, sprzedaż pamiątek?

– Właśnie tak. Ale chodzi też o to, by zatrzymać lu-dzi na dłużej w tym właśnie miejscu, proponując im np. programy edukacyjne, wśród których bardzo waż-ną ofertę stanowią realizowane już przez nas z powo-dzeniem od wielu lat lekcje muzealne. Obecnie w okre-sie późnowiosennym, kiedy odnotowujemy szczyt za-interesowania takimi zajęciami, mamy nawet pięć razy więcej zgłoszeń, niż moglibyśmy zrealizować. Nie dla-tego, że nie mamy na to pieniędzy czy dobrych pomy-słów. Po prostu dlatego, że brakuje nam dachu nad gło-wą. Pomieszczenia w pałacu są rozmieszczone w bardzo wąskim układzie amfiladowym. Do tego wiele z nich ma niewielkie rozmiary. Nic więc dziwnego, że mijają-ce się grupy turystów i uczestników lekcji muzealnych przeszkadzają sobie wzajemnie, są w nieustannej koli-zji. Ale mamy przecież ową kubaturę pod tylnym ogro-dowym tarasem! Powinniśmy jak najszybciej udostęp-nić to pomieszczenie, by mogło ono pełnić funkcję do-datkowej przestrzeni edukacyjnej, wystawienniczej, te-atralnej, muzycznej...

3 4

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 10

Page 13: 9-10 2011

Byłoby to jednocześnie wspaniałe uzupełnienie sfi-nansowanego nie tak dawno ze środków europejskich pawilonu rzeźby, w którym przechowujemy nasze naj-cenniejsze, wykonane w XVII i XVIII w. oryginalne rzeźby z piaskowca, zdjęte z pałacowych elewacji, gdzie zastąpiono je kopiami. Oryginalne rzeźby są w pawilonie nie tylko bezpieczne, ale także można je oglądać z bliska: z zewnątrz (poprzez szklaną witrynę) i wewnątrz. Mamy nadzieję, że uda nam się jeszcze w tym roku zrobić drogę dojazdową wzdłuż pawilonu, tak, żeby to była jednocze-śnie normalna aleja spacerowa dla zwiedzających.

Największym jednak marzeniem kolejnych poko-leń historyków sztuki i tych, którzy zarządzają zespo-łem wilanowskim, jest odtworzenie barokowego dzie-dzińca. Ten obecny – socrealistyczny, z trawnikiem po-środku, nawiązujący do rozwiązania neoklasycystyczne-

go – całkowicie nie odpowiada potrzebom zarówno pu-bliczności, jak i reprezentacyjnym funkcjom pałacu. Ta-kie bowiem usytuowanie trawnika całkowicie niweczy barokową ideę rozwijania kolejnych perspektyw wido-kowych i interpretacji bardzo rozgadanych dekoracji ele-wacji frontowych pałacu. A mamy tu przecież do czy-nienia z promenadą widokową na pałac, z dającymi się łatwo umiejscowić punktami obserwacji scenograficz-nie rozwiniętych fasad. Co ciekawe, punkty te intuicyj-nie lokalizuje publiczność, która zimą, kiedy nie zabra-niamy chodzenia po trawie, wydeptuje w śniegu wzdłuż osi dziedzińca ścieżki, by lepiej się przyjrzeć treściom i kunsztowi dekoracji.

Popatrzmy więc na nie raz jeszcze, jak na nowy Rzym, bo taki był program ideowy Sobieskiego, ale z nieco in-nej perspektywy. Wieże (jeszcze bez hełmów) jako wie-że Wiecznego Miasta, łuki triumfalne na galeriach ogro-dowych i pałac cesarski (wcześniej świątynia Minerwy). Dołóżmy do tego odpowiednio dobrany repertuar te-atru muzycznego, który ilustrowałby tę opowieść... Ta-kie są wyzwania. Przy takim też podejściu do odczytywa-nia elewacji możemy je uznać za rodzaj stałej ekspozycji w otwartej przestrzeni, wspaniałej wystawy subtelnych,

często złożonych i wielowarstwowych opowieści alego-rycznych o tym, czym jest to miejsce i co obrazuje. Am-bicje króla Jana III, ambicje kolejnych właścicieli, upływ czasu poprzez ukazanie zmieniających się pór roku, miesięcy, dni… To tylko kilka z wielu hasłowo wymie-nionych interpretacji umieszczonych tu przedstawień. Stwórzmy nowe warunki do ich odgadywania!

☐ Jaki więc powinien być ów wymarzony dziedziniec?– Przede wszystkim zgodny z barokowymi zasada-

mi, a więc dwudzielny z tzw. częścią honorową (pomię-dzy skrzydłami pałacu) i gospodarczą, lecz w całości repre-zentacyjny – z możliwością realizowania na nim parad hi-storycznych, przedstawień teatralnych, muzycznych, czy również urządzania uroczystych wizyt oficjalnych gości państwa polskiego, z umieszczonymi wzdłuż osi szerega-

mi drzewek cytrusowych w przenośnych donicach. Po-winna to być ponadto bardzo wysmakowana kompozycja artystyczna – z wyprofilowaną w odpowiedni sposób po-wierzchnią. Dysponujemy świetnymi fachowcami, mamy bardzo precyzyjnie lokalizujące ogrodzenie wyniki badań archeologicznych, pomiarów geodezyjnych, są opisy, jest ikonografia, a nawet... zachowany w naszych zbiorach je-den słupek z ogrodzenia dziedzińca honorowego! Czy-li mamy wszystko... Nietrudno więc wyobrazić sobie, jak wyglądałyby na dziedzińcu duże, plenerowe koncerty lub przedstawienia teatralne. Jak dotychczas mieliśmy sześć takich próbnych koncertów w Wilanowie i naprawdę były to chwile niezwykłych przeżyć 1,5 – 2-tysięcznej publicz-ności. Podobne przedsięwzięcia można byłoby realizować np. z okazji urodzin lub imienin króla Jana i wpisać je na stałe do kalendarza imprez europejskich. Muzeum jest do tego przygotowane organizacyjnie.

☐ Trochę rozmarzyliśmy się... Nie pozostaje mi więc nic więcej, jak tylko życzyć Panu powodzenia w realizacji tych pięknych zamierzeń. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Wojciech Przybyszewski

...............................

3 | 4 | Detale pałacu przed (3) i po remoncie (4)

5 | Ogród Różany po rewitalizacji

(zdjęcia: 1, 4 – Wojciech Holnicki, 2, 5 – Magdalena Kulpa, 3 – Mariusz Wideryński)

................................

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 11

Page 14: 9-10 2011

Wilanów – miejsceniezwykłych spotkań

Wilanów zawsze był miejscem niezwykłym. Piękne położenie na skarpie, w dorzeczu Wisły sprawiło, że 23 kwietnia 1677 r. król Jan III Sobieski

za pośrednictwem swego przyjaciela Marka Matczyńskiego zakupił te ziemie od podkanclerzego kaliskiego Stanisława Krzyckiego. Wkrótce

potem rozpoczęła się budowa prywatnej, letniej rezydencji króla.

Adam Grabiński

Jan

Tric

ius,

„Po

rtre

t Jan

a III

Sob

iesk

iego

” (

fot.

Zbi

gnie

w R

eszk

a)

Page 15: 9-10 2011

Już w 1680 r. Sobieski z rodziną mógł za-mieszkać w niewielkim dworku w Wi-lanowie, który w kolejnych latach był sukcesywnie rozbudowywany i przybrał

w końcu kształt dzisiejszego pałacu. Mimo, iż Wilanów nigdy nie był oficjalną rezydencją króla, a może właśnie dzięki temu, gościły tu bardzo ciekawe osobistości i ważne postacie ówczesnego świata. Król Jan III, poza tym, że był wspaniałym wojownikiem i genialnym dowódcą, był również mecenasem sztuki i  nauki. Z wielu różnych źródeł dowiaduje-my się, że bardzo lubił otaczać się naukow-cami i stworzył w Wilanowie stały ośrodek debaty. Pamiętnikarz, Filip Dupont, donosił, że pod koniec życia Sobieski uwielbiał toczyć dyskusje z naukowcami i wywoływać spory, a w wielu kwestiach orientował się równie dobrze, jak oni. Głównymi uczestnikami tych debat byli: włoski jezuita, Carlo Mau-rizio Vota oraz poseł francuski, Melchiore de Poligniac, ówczesny opat Bonportu, póź-niejszy kardynał, wybitni dyskutanci, słynący ze swej uczoności i błyskotliwości. Skłócanie ich ze sobą należało do jednej z największych przyjemności Sobieskiego. Podobne relacje zdawał Bernard O’Connor, osobisty lekarz króla, który sam również wciągany był w ta-kie intelektualne spory. Z jego pamiętników warto choćby przytoczyć pewną sytuację, w której uczestniczył.

Pewnego razu Sobieski zapytał O’Con-nora, w którym miejscu ludzkiego ciała znajduje się dusza. Ten próbował uchylić się od rozmowy, stwierdzając, że jako lekarz zaj-muje się ciałem ludzkim z punktu widzenia medycyny, a odpowiedzi powinni dostarczyć obecni duchowni, wśród których znajdowali się biskupi poznański, płocki i wileński. Król jednak nalegał, stwierdzając, że ze względu na wpływ, jaki dusza wywiera na ciało, leka-rze powinni zajmować się także nią. Po takiej zachęcie O’Connor przedstawił pogląd, któ-ry wywołał spór między nim a niektórymi duchownymi. Zgodził się z królem, że dusza ma wpływ na ciało, ale zauważył również, że zależność działa w drugą stronę, a ponie-waż dusza jest obiektem niematerialnym, to w przeciwieństwie do ciała, które można

zbadać pod względem budowy anatomicznej i składu chemicznego, lekarze nie mogą wy-dać o niej sądu. Czujnością wykazał się Vota, odpowiadając, że gdyby dusza znajdowała się wyłącznie w mózgu, oznaczałoby to, że pozostałe części ciała są martwe, ponieważ to dusza daje życie ciału. O’Connor odparł, że funkcjonowanie organizmu nie ma żad-nego związku z duszą, ale zależy od mecha-nicznych praw, takich, jak krążenie krwi czy oddychanie. Zgodzili się z nim biskupi, co tylko rozzłościło jezuitów, którzy stwierdzili, że dyskusja stoi w sprzeczności z poglądami Kościoła, widocznie biskupi nie byli jego częścią, a poza tym gdyby dusza nie ożywia-ła ciała, to byłaby bezużyteczna i ludzie nie różniliby się od zwierząt. Ku ich zgorsze-niu O’Connor odparł, że ciałem człowieka i zwierząt rządzą te same zasady, a to, co nas od nich odróżnia, to właśnie dusza, która „jest jak pilot, i choć nie porusza naszego ciała tak jak wiatr statku, to pozwala na sterowanie nim w zgodnym z naszą wolą kierunku”. Na tym skończył udział w dyskusji, która trwała od godziny trzeciej do siódmej.

Z innych ważnych postaci należy wspo-mnieć przede wszystkim o Cosimo Brunet-tim, włoskim podróżniku i uczonym, który pełnił funkcję sekretarza króla Jana III. Jak pisze o nim Karolina Targosz, „nie tylko prze-mierzył on Europę wszerz i wzdłuż, ale był i  na półkuli zachodniej, a planował podróże do Afryki i Azji”. Sobieski bardzo lubił zresztą otaczać się podróżnikami, słuchać ich relacji i zadawać pytania. Wielu podróżnikom słu-żył Sobieski pomocą. Na jego dworze znaj-dował się niejeden przedstawiciel odległych, a nawet bardzo egzotycznych krain.

Sobieski przyciągał do Wilanowa rów-nież wybitnych artystów. Na pierwszym miej-scu wymienić tu należy architekta, Augusty-na Wincentego Locciego, spolonizowanego Włocha i faktycznego twórcę pałacu w Wila-nowie oraz otaczających go ogrodów. To wła-śnie on projektował i nadzorował prace bu-dowlane w pierwszym okresie budowy pała-cu za życia Sobieskiego, czyli w latach 1677- -1696. Poza nim na stałe w historii Wilano-wa zapisali się malarze: Marcin Altomonte

Jan

Tric

ius,

„Po

rtre

t Jan

a III

Sob

iesk

iego

” (

fot.

Zbi

gnie

w R

eszk

a)

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 13

Page 16: 9-10 2011

– włoski malarz, sprowadzony przez Sobie-skiego do Polski w 1684 r. do ozdabiania kró-lewskich rezydencji, autor m.in. namalowa-nego dla kościoła farnego w Żółkwi słynne-go obrazu „Bitwa pod Wiedniem”, Miche-langelo Palloni – pochodzący z Toskanii ma-larz, sprowadzony do Polski przez Paców, naj-pierw pracował na Litwie, a później w War-szawie, autor fresków w Galeriach w pałacu, m.in. cyklu historii Amora i Psyche, oraz Jerzy Eleuter Szymonowicz-Siemiginowski – ma-larz wywodzący się spod Lwowa, który wysła-ny został przez Sobieskiego na słynną Akade-mię Św. Łukasza w Rzymie i jako pierwszy Po-lak ją ukończył, autor m.in. plafonów przed-stawiających cztery pory roku.

Oczywiście w trakcie panowania Jana III Wilanów odwiedzało również wielu oficjal-nych dyplomatów i posłów, żeby wspomnieć chociaż kapucyna Marca d’Aviano, specjal-nego wysłannika papieża Innocentego IX, który w 1683 r. przekonywał do wyprawy na Wiedeń.

Po śmierci Sobieskiego Wilanów pozo-stawał miejscem ważnym i chętnie odwiedza-nym. Świadczy o tym także przemożna chęć przejęcia pałacu przez Augusta II, co mu się wreszcie udało, jednak tylko na 3 lata. Kilka lat po śmierci króla Wilanów odwiedził ro-syjski dyplomata Paweł Tołstoj, dzięki relacji którego możemy się dowiedzieć, jak w tym czasie wyglądał pałac i ogrody. W 1782  r. pewien pijar i pedagog Collegium Nobi-lium Teodor Ostrowski zachęcał w wydawa-nej przez siebie gazetce: „Powszechna dam

tutejszych dziś promenada i plezyr do Wilano-wa na kawę za czerwonego złotego do Książę-cego Burgrabiego”. Wówczas właścicielem pa-łacu był August Czartoryski, ale świadczy to o tym, że było to miejsce otwarte na długo przed powstaniem muzeum.

W 1805 r. część pałacu wilanowskiego została udostępniona przez ówczesnego wła-ściciela Stanisława Kostkę Potockiego zwie-dzającym jako ogólnodostępne muzeum sztuki (drugie po Puławach muzeum na zie-miach polskich). Otwiera to nowy rozdział w historii Wilanowa. W intencji Potockie-go, Wilanów, jako pamiątka po królu Janie III Sobieskim, ostatnim polskim królu-zwy-cięzcy, miał być swoistym sanktuarium prze-szłości narodowej. Ta idea łączyła się z  głę-bokim przekonaniem Kostki Potockiego o konieczności nauczania patriotyzmu przez sztukę i historię. Dzięki zespoleniu funk-cji patriotycznych poprzez kult Sobieskie-go oraz dydaktyczno-poznawczych poprzez wybitne dzieła sztuki muzeum w Wilano-wie przetrwało porozbiorową rzeczywistość i wszystkie wojenne zawieruchy, zyskując na stałe niezwykłe miejsce w świadomości kolej-nych pokoleń Polaków.

Wspaniałym odzwierciedleniem dzia-łalności muzeum wilanowskiego są Księ-gi Zwiedzających, prowadzone właściwie od początku jego istnienia, czyli od 5 sierp-nia 1805 r. do dnia dzisiejszego, z przerwami w latach 1838-1852 oraz 1931-1964. Naj-starsze księgi, obejmujące okres od 1805 do 1931 r., przechowywane są obecnie w Archi-wum Głównym Akt Dawnych w Warszawie. Najnowsza Księga Zwiedzających, prowadzo-na od 1964 r., jest ciągle w użyciu i nieustan-nie pojawiają się w niej nowe wpisy, składa-ne szczególnie przy okazji wystaw czasowych oraz wizyt znanych osobistości. Jest to bar-dzo ciekawy materiał poznawczy, choć jesz-cze nie do końca zbadany. Wpisy pozostawia-ne w księgach pokazują również, że kolek-cja Stanisława Kostki Potockiego od same-go początku postrzegana była jako muzeum otwarte dla wszystkich miłośników sztu-ki. Taki też cel przyświecał twórcy muzeum i konsekwentnie realizowany był przez jego spadkobierców. Dla podkreślenia publicz-nego charakteru muzeum, wnuk Stanisława Kostki – August Potocki umieścił w 1852 r. w progu Galerii Wielkiej czarną, marmuro-wą płytę z napisem „Cunctis Patet Ingressus”

1 | Wizyta w wilanowskim pałacu Richarda Nixona w 1972 r.

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 14

Page 17: 9-10 2011

(„Wszystkim wstęp wolny”). Podkreślić nale-ży również ciągłość działania muzeum, bo-wiem w pewnym okresie było ono jedynym przybytkiem sztuki na ziemiach polskich. Był to bez wątpienia jeden z decydujących czynników, poza wartością artystyczną i hi-storyczną, który zdecydował o prestiżu i po-pularności dawnej siedziby króla Jana.

W pierwszych latach działalności mu-zeum większą część publiczności stanowi-li znajomi i krewni właścicieli pałacu, a więc Potoccy, Czartoryscy, Radziwiłłowie, Za-moyscy. Zwiedzanie miało najczęściej cha-rakter kameralny. Wspaniałe dzieła sztu-ki i  pamiątki po królu podziwiano zazwy-czaj w gronie rodzinnym lub z najbliższymi przyjaciółmi. Dopiero po około sześćdziesię-ciu latach zaczęły się pojawiać w Wilanowie większe grupy i pierwsze wycieczki, organi-zowane przez szkoły lub różne towarzystwa naukowo-oświatowe. O wysokiej randze mu-zeum wilanowskiego świadczy dość duży od-setek gości zagranicznych. Sława Jana III roz-niosła się szeroko poza granice naszego kra-ju, a pamięć o wiktorii wiedeńskiej była cią-gle żywa w całej Europie. Wśród zagranicz-nych gości przeważali przedstawiciele Polo-nii z różnych krajów świata. W znacznej mie-rze była to Polonia amerykańska. Wilanów odwiedzali jednak również cudzoziemcy, wśród których przeważali Francuzi, Niemcy, Anglicy, Szkoci, Czesi i Rosjanie.

Jeszcze bardziej niż obcokrajowcy ran-gę muzeum wilanowskiemu nadawały zna-ne osobistości, których wpisy możemy odna-leźć na wielu stronach Ksiąg Zwiedzających. Byli to przede wszystkim znani artyści, pisa-rze, poeci, ale także mężowie stanu, działa-cze i profesorowie uniwersytetów. Niektórzy artyści wybierali Wilanów jako miejsce pra-cy i inspiracji twórczej. Byli to m.in.: Zyg-munt Vogel, znany malarz i rysownik, jego uczeń, Aleksander Kokular, współzałożyciel Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, Willi-bald Richter, autor pięknych widoków Wi-lanowa i wnętrz pałacu oraz rzeźbiarz Kon-stanty Hegel, autor pomnika Syrenki war-szawskiej oraz mauzoleum Potockich w Wi-lanowie. Rezydencję wilanowską odwiedzali także inni wybitni malarze: Kazimierz Woj-niakowski, Antoni Brodowski, Rafał Ha-dziewicz, Franciszek Pfanhauser, Aleksander Lesser, Karol Marconi, Teofil Kwiatkowski, Franciszek Kostrzewski, Wojciech Gerson,

Stanisław Witkiewicz, Jan Stanisławski, Franciszek Żmurko, Władysław Podkowiń-ski, Józef Pankiewicz, Jan Styka, Włady-sław Czachórski oraz Apoloniusz Kędzier-ski. Wielokrotnie pałac odwiedzał Hipolit Skimborowicz, autor pomnikowego dzieła Willanów, Album Widoków i Pamiątek. Spo-śród rzeźbiarzy warto wspomnieć, poza He-

glem, o wizytach Johanna Emanuela Schel-gla, Andrzeja Pruszyńskiego oraz Emila An-toine’a Bourdelle’a, twórcy pomnika Mic-kiewicza w Paryżu, który odwiedził pałac 17 maja 1909 r.

Z pewnością o każdej z tych wizyt można by opowiedzieć jakąś ciekawą historię, jed-nak wymagałoby to prześledzenia wielu róż-nych źródeł. Na pewno wielu artystów od-wiedzających dawną siedzibę króla Jana in-spirowało się pięknem sztuki i natury w swo-ich późniejszych pracach. Nie mamy dowo-dów, że Witkacy namalował w Wilanowie jakiś obraz, z pewnością robił jednak zdję-cia w parku. Jedno z tych zdjęć zachowało się i dostępne jest obecnie na wystawie fotografii „Witkacy i inni”. Wilanowem inspirowali się również odwiedzający pałac znani architek-ci, a dowodem na to są pozostawione przez nich dzieła. Przykładem niech będzie Kon-stanty Jakimowicz, który stworzył projekt stacji kolejki wilanowskiej (dzisiejszy budy-nek poczty) oraz Kazimierz Skórewicz, au-tor prac konserwatorskich w pałacu.

Częstymi gośćmi w Wilanowie byli rów-nież pisarze i poeci. W dniu 13 marca 1927 r. swoje wpisy w Księdze Zwiedzających pozo-stawili Tomasz Mann oraz Władysław Tatar-kiewicz. Możemy także odnaleźć autografy

2 | Wizyta królowych i żon dyplomatów w 1999 r.

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 15

Page 18: 9-10 2011

Juliana Ursyna Niemcewicza, Antoniego Edwarda Odyńca, Jana Pawła Woronicza, Zygmunta Krasińskiego, Władysława Sy-rokomli, Wincentego Pola, Zenona Prze-smyckiego, Jana Karłowicza czy Adama Płu-ga. Spośród innych osobistości należy jesz-cze wymienić aktorów: Leonidę Żurakow-ską, Wiktorię Bakałowicz, Kaspra Jezierskie-go, Ignacego Wróblewskiego, Irenę Solską oraz muzyków – Wojciech Stoczyńskiego, dyrektora orkiestry przy kościele metropoli-talnym św. Jana w Warszawie, Antoniego Sy-gietyńskiego, Emila Stillera, Tadeusza Jotey-ko i Władysława Żeleńskiego.

Patriotyczny charakter kolekcji wila-nowskiej sprawił, że pałac bardzo chętnie odwiedzany był również przez działaczy społecznych i politycznych. Z wpisów, które znajdujemy na kartach Ksiąg Zwiedzających, wymienić należy przede wszystkim Wojcie-cha Górskiego, prekursora nowoczesnej pe-dagogiki w Polsce, Józefę Joteyko, autorkę wielu prac z zakresu psychologii, Bolesława Limanowskiego, weterana polskiego ruchu rewolucyjnego oraz Karola Miarkę, działa-cza społecznego z Górnego Śląska. 25 marca 1914 r. z wycieczką Kursów Naukowych do Wilanowa zawitała Róża Luksemburg.

Od samego początku pałac wilanowski łą-czył funkcje muzealne z funkcjami reprezen-tacyjnymi. Tak jest właściwie do dnia dzisiej-szego. Stąd też w księgach znajdujemy podpi-sy wielu wyższych urzędników życia publiczne-go, ministrów, ambasadorów czy delegatów ob-cych państw. Trzykrotnie w muzeum gościł Jó-zef Sierakowski – sekretarz poselstwa polskiego w Sztokholmie, a bywali również Georges Bo-mefous, minister gospodarki i przemysłu rzą-du francuskiego, Bernard d’Escaille, konsul ge-neralny królestwa Belgii w Polsce czy marsza-łek Sejmu, Wojciech Trąmpczyński. Niezwy-kle interesujący jest wpis prezydenta Stanisława Wojciechowskiego o złożeniu urzędu po prze-wrocie majowym, który właśnie w Wilano-wie 17 maja 1926 r. napisał ostatnie swoje sło-wa jako prezydent: „Ostatnie orędzie Prezyden-ta Rzeczypospolitej Stanisława Wojciechowskie-go. Składając urząd Prezydenta Rzeczypospolitej jednocześnie serdecznie dziękuję wszystkim do-wódcom i żołnierzom, którzy do ostatniej chwi-li wiernie stali przy sztandarze Rzeczypospolitej”.

Z innych osobistości w muzeum w Wi-lanowie przebywali również Izabela z  Fle-mingów Czartoryska, Stanisław Sołtyk,

współzałożyciel Towarzystwa Przyjaciół Nauk, jeden z przywódców powstania stycz-niowego Zygmunt Chmieleński oraz Józef Burski, syn Adama Burskiego, który poległ pod Piasecznem, a 5 czerwca 1809 r. został pochowany w ogrodzie wilanowskim (wła-śnie to wydarzenie upamiętnia pomnik Bi-twy Raszyńskiej, ustawiony w 1809 r. na wyspie w parku wilanowskim). Byli rów-nież w  Wilanowie potomkowie Adama Mickiewicza – Władysław, Józef i Witold, a w 1926 r. swoją obecnością zaszczycił ów-czesny prymas Polski, Augustyn Hlond.

Kolejny rozdział w historii Wilanowa sta-nowią czasy powojenne. Pałac, znacjonalizo-wany zgodnie z dekretem PKWN w 1945 r., przeszedł na własność państwa. Sam bu-dynek dość dobrze przetrwał wojnę, jed-nak zbiory zostały rozproszone. Zarządza-nie obiektem przekazano więc Muzeum Na-rodowemu w Warszawie z zadaniem odtwo-rzenia kolekcji. Galerie muzeum wilanow-skiego zostały ponownie otwarte dla zwie-dzających w 1962 r., a jeszcze w tym samym roku do Wilanowa zawitał sam Leonid Breż-niew. Księga Zwiedzających prowadzona jest od 1964 r., a już pierwszy wpis jest bardzo ciekawy. 22 lipca 1964 r. odbył się bowiem w pałacu uroczysty obiad z okazji XX-lecia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Swo-je autografy zostawili wtedy m.in.: Włady-sław Gomułka, I sekretarz KC PZPR, Jó-zef Cyrankiewicz, prezes Rady Ministrów PRL i Aleksander Zawadzki, przewodniczą-cy Rady Państwa. Pałac w Wilanowie cią-gle łączył funkcje muzealne i reprezentacyj-ne. Wielu ważnych gości rezydowało w Wi-lanowie podczas oficjalnych wizyt w Pol-sce. Bardzo dużą grupę stanowią przedstawi-ciele najważniejszych władz bodajże wszyst-kich krajów byłego bloku wschodniego. Byli to m.in.: Aleksiej Kosygin, członek Biura Po-litycznego KC i przewodniczący Rady Mi-nistrów ZSRR (1965), Todor Żiwkow, I se-kretarz KC Bułgarskiej Partii Komunistycz-nej (dwukrotnie: 1968 i 1970), Ludwik Swo-boda, prezydent Czechosłowackiej Republi-ki Socjalistycznej (1969), Gustaw Husak, I sekretarz KPCZ Czechosłowacji (1974), Erich Honecker, I sekretarz Niemieckiej Re-publiki Demokratycznej (1974), Nicolae Ceaucescu, sekretarz generalny RPK, pre-zydent Socjalistycznej Republiki Rumunii (1977), Michaił Sergiejewicz Gorbaczow

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 16

Page 19: 9-10 2011

z małżonką, sekretarz generalny KC KPZR (1988). 1 sierpnia 1986 r. odbyła się w Wila-nowie uroczysta kolacja wydana przez człon-ka Biura Politycznego KC PZPR, sekretarza KC PZPR, Józefa Czyrka, z okazji wizyty w Polsce członka Biura Politycznego KC Mongolskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej, sekretarza KC MPL-R, Tsogtyna Namsara-ia. Nie musimy się domyślać, że kolacja była suto zakrapiana, bowiem zachowało się na-wet menu z tamtych czasów.

Do Polski i Wilanowa przyjeżdżali rów-nież delegaci z innych krajów, z całego świa-ta. I tak we wrześniu 1964 r. kilka dni w pa-łacu pomieszkał ostatni cesarz Etiopii, Ha-ile Selassie I, a kilka dni wcześniej przebywał Salah Dessouki, gubernator Kairu. We wrze-śniu 1967 r. aż sześć dni spędził w Wilano-wie Charles de Gaulle, prezydent Republiki Francuskiej, dla którego ze względu na po-wszechnie znany wysoki wzrost… przedłużo-no łoże, na którym sypiał. Na koniec zapisał: „Jaki przyjemny pobyt w pięknym Wilanowie”. Po nim w pałacu mieszkali kolejni przywód-cy francuscy: Jacques Chaban-Delmas, pre-mier Republiki Francuskiej (1970) oraz Va-lerie Giscard d’Estaing, prezydent Republi-ki Francuskiej (1975). W Wilanowie pod-czas swoich wizyt w Polsce mieszkali rów-nież prezydenci Stanów Zjednoczonych: Ri-chard Nixon (1972), Gerald R. Ford, który 30 lipca 1975 r. zapisał w księdze: „Z okazji przyjemnej i pożytecznej wizyty oboje z mał-żonką jesteśmy bardzo wdzięczni za możli-wość przebywania w tym cudownym pałacu, za okazaną nam życzliwość i przyjaźń i mamy nadzieję, że wkrótce tu powrócimy”, oraz Jim-my Carter (1977). Ponadto w pałacu m.in. rezydowali: prezydent Republiki Indii Ru-dolf Kirchschaeger, Mochammad Reza Pah-lavi Aryamehra, szachinszach Iranu z mał-żonką Farah Pahlavi, Baudouin I, król Bel-gów z małżonką królową Fabiolą, oraz Hel-mut Schmidt, kanclerz RFN.

Po zmianie ustroju politycznego i od-zyskaniu przez Polskę suwerenności pałac w Wilanowie przestał być miejscem, w któ-rym rezydowali ważni goście podczas swoich pobytów w naszym kraju. Zauważono, jak bardzo uciążliwe są takie wizyty i ryzykow-ne dla substancji zabytkowej. Pałac pozostał jednak ważnym miejscem, którym nasi przy-wódcy chętnie chwalili się swoim zagranicz-nym gościom. W ostatnim czasie Wilanów

odwiedzili m.in.: Chaim Herzog z małżon-ką, prezydent Izraela (1992), wielka księż-na Luksemburga Josephine-Charlotta, córka króla Belgów (1993), książę Karol (1993), królowa Danii Małgorzata II i książę Hen-ryk (1993), Hillary Clinton, żona prezyden-ta USA (1994), kanclerz Austrii Frantz Vra-nytzky (1996), królowa Norwegii Sonjia (1996), Michael Jackson (1997), Nane An-

nan, żona prezydenta ONZ (2000), Günter Grass z grupą niemieckich parlamentarzy-stów (2000), premier Francji Jean-Pierre Raf-farin z małżonką (2003). Prezydent Republi-ki Turcji Ahmet Nacdet Sezar, który odwie-dził Wilanów w 2004 r., w Księdze Zwiedza-jących napisał: „Jestem bardzo rad, że mogłem tu przyjechać i zobaczyć pałac, który jest da-rem Jana III Sobieskiego dla narodu polskie-go”, a wizytujący pałac w 2002 r. Jan Nowak Jeziorański pozostawił zapis, z którym trud-no byłoby polemizować: „Pałac w  Wilano-wie jest prawdziwym klejnotem polskiego dzie-dzictwa”.

Funkcje reprezentacyjne pałacu są na-dal w pewnej mierze realizowane przez or-ganizowanie uroczystych obiadów czy in-nych ważnych spotkań. Ostatnim tego typu spotkaniem był szczyt Trójkąta Weimarskie-go, który odbył się 7 lutego 2011 r. W Wi-lanowie spotkali się wtedy Bronisław Ko-morowski – prezydent Polski, Angela Mer-kel – kanclerz Niemiec oraz Nicolas Sarko-zy – prezydent Francji.

Adam Grabiński

3 | Wizyta w Wilanowie Bronisława Komorowskiego, Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego z okazji spotkania na obradach szczytu Trójkąta Weimarskiego w lutym 2011 r.

(zdjęcia: 1 − Waldemar Gorlewski, 2 – Agnieszka Indyk, 3 – Wojciech Holnicki)

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 17

Page 20: 9-10 2011

Miłosław – pałac bez kolekcji, kolekcja bez galerii

W Miłosławiu, miasteczku w Wielkopolsce, znajduje się pałac, w którego murach mieści się dziś gimnazjum. Położony na wzniesieniu budynek otacza zadbany park z wytyczonymi ścieżkami, ławkami i mostkami nad przepływającą na terenie dawnego założenia parkowego rzeczką. W rozległym gmachu trudno obecnie wyczuć kulturalną atmosferę, z jakiej słynął w połowie XIX w. Sławę miejsca spotkań literatów, malarzy i muzyków zawdzięczał pałac Sewerynowi Mielżyńskiemu (1804--1872) i jego małżonce Franciszce z Wilkxyckich (1805-1874).

Kamila Kłudkiewicz

„Miło

sław

” („

Księ

stw

o Po

znań

skie

”),

-

, lito

graf

ia w

ykon

ana

w Z

akła

dzie

Lito

graf

iczn

ym M

aksy

mili

ana

Faja

nsa

wg

rysu

nku

z na

tury

Nap

oleo

na O

rdy

Page 21: 9-10 2011

Mielżyńscy nabyli Miłosław w drugiej połowie XVIII w. Po śmierci Józefa Mielżyńskie-go dobra miłosławskie przy-

padły jego synowi Sewerynowi. Po powro-cie z emigracji, na której przymusowo prze-bywał za udział w powstaniu listopadowym, Seweryn Mielżyński w latach 1843-1844 rozpoczął w Miłosławiu budowę nowej re-zydencji. W  miejscu, gdzie do tego czasu wznosiła się letnia murowana altana, posta-wił pałac. Dawny budynek został wtopiony w nowy gmach i powiększony przez dodanie od wschodu i zachodu dwóch apartamen-tów. Symetryczną bryłę budowli zakłócały wieża w skrzydle południowym i niewielka loggia widokowa w elewacji zachodniej. To malownicze spiętrzenie różnorodnych brył, które możemy podziwiać na zachowanych widokach dziewiętnastowiecznych (przede wszystkim litografi ach z Albumu Napole-ona Ordy), pozwala określać założenie mia-nem neorenesansowej willi. Prawdopodob-nie sam fundator miał duży udział w jej bu-dowie, o czym świadczą zachowane rysunki projektowe fasad jego autorstwa.

Po 1848 r. wyposażano i dekorowano wnętrza pałacowe, gdzie „dwa głównie poko-je powszechny budziły podziw, a mianowicie, w zachodnim szczycie położona, wielka, w go-tyckim stylu przepysznie urządzona sypialnia ze swemi ozdobami, z malaturami, z klęczni-kiem, zegarem, tajnemi drzwiami i szafami i niebieski salon z białemi sztukateriami” (Fi-lip Skoraczewski, Materyały do dziejów Miło-sławia, Poznań 1910, s. 376 i n.).

W 1870 r. ukończona została budowa przypałacowej galerii. Niestety, na jej temat zachowało się niewiele informacji. Pierwot-nie miał to być budynek prawie autonomicz-ny, z osobnym wejściem. Przypuszczalnie za-projektował go sam właściciel, zachowały się bowiem projekty architektoniczne przypi-sywane Mielżyńskiemu. Potwierdzono rów-nież jego działalność architektoniczną (czę-ściowo urzeczywistnioną, częściowo ogra-niczoną jedynie do projektowania) na tere-nie miłosławskiego majątku (pałac, ofi cyna, szkoła, przebudowa kościoła parafi alnego,

bożnica, zabudowania folwarczne, zameczek myśliwski). Pierwszy projekt budynku przy-pałacowej galerii został jednak zmieniony i w rezultacie galeria zajęła wschodnie skrzy-dło ogrodowe o zarysie regularnego prosto-kąta i najprawdopodobniej była dostępna je-dynie z głównej części pałacu.

Po śmierci Seweryna w 1872 r. i Fran-ciszki Mielżyńskiej w 1874 r. spadkobiercy sprzedali pałac Józefowi Kościelskiemu, któ-ry w latach 1895-1899 powiększył całe zało-żenie. Pałac zyskał nową, niezwykle szeroką fasadę za sprawą dwóch dwukondygnacyj-nych skrzydeł. Wejście zostało zaakcentowa-ne portykiem w wielkim porządku. Od stro-ny zachodniej wydatnie powiększono taras. Dekoracja w stylu neorenesansowym zade-cydowała o charakterze tej przebudowy. Ba-lustrada dachowa, obramienia okien i drzwi, sztukaterie we fryzie portyku i wieży repre-zentują późny eklektyzm historyczny. Prze-budowa dokonana przez nowego właścicie-la zatarła charakter willowy założenia Miel-żyńskiego.

Biografi a fundatora miłosławskiej wil-li pełna jest patriotycznych zrywów, kon-spiracyjnych stowarzyszeń, ale również wie-loletnich podróży po zachodniej Europie. Uczestnik powstania listopadowego i współ-pracownik Ludwika Mierosławskiego, zanim trafi ł na przymusową emigrację, zetknął się ze sztuką europejską już w młodości. Wykształ-cenie w zakresie nauk przyrodniczych i poli-technicznych odebrał w Berlinie i Genewie. W Szwajcarii pobierał również lekcje rysun-ku i malarstwa u Jeana-Léonarda Lugardona (1801-1884). Nie ulega wątpliwości, że pa-sja artystyczna, która wówczas się narodziła,

1

1 | Pałac w Miłosławiu od frontu, stan obecny

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 19

Page 22: 9-10 2011

rozwijała się przez całe życie. Na wystawie w 1934 r. w Poznaniu pokazano 80 prac Se-weryna Mielżyńskiego: portretów, krajo-brazów, scen rodzajowych, szkiców archi-tektonicznych i kopii klasyków. Największą biegłość osiągnął przede wszystkim w  ma-larstwie pejzażowym. Malował krajobra-zy w czasie swoich podróży, przede wszyst-kim po Włoszech. Przypisuje mu się rów-nież autorstwo litografii „Sen Romana San-guszki w kopalniach Sybiru”, z wyraźną aka-demicką kompozycją i patriotyczno-symbo-licznym przesłaniem. Na wspomnianej wy-stawie pokazano także sztych Henryka Re-dlicha na podstawie obrazu Mielżyńskiego „Kazanie Chrystusa z łodzi”, na którym arty-sta sportretował siebie i rodzinę brata Macie-ja hr. Mielżyńskiego.

Po ślubie z Franciszką Wilkxycką Miel-żyński osiadł w Miłosławiu, prowadząc sze-roko otwarty dom dla ludzi kultury, a tak-że emigrantów. Jak podaje świadek tamtych dni: „Hr. Seweryn jako malarz podejmował głównie malarzy, rzeźbiarzy, snycerzy, ar-chitektów, a Sewerynowa artystów muzyków, czyli jak ich hr. Seweryn nazywał, grajków” (F. Skoraczewski, op. cit.).

W domostwie Mielżyńskich bywa-li wówczas malarze – Leon Kapliński, Hen-ryk Rodakowski, Tytus Maleszewski, muzy-cy – Aleksander Zarzycki, Władysław Gór-ski, pisarze – Teofil Lenartowicz, Wincen-ty Pol, Lucjan Siemieński, Władysław Syro-komla (Ludwik Kondratowicz), Franciszek Żygliński, emisariusze – Władysław Dzwon-kowski, Stanisław Tchórzewski, Stanisław Jarmund. Malarz Leon Kapliński był ser-decznym przyjacielem hrabiostwa, posiadał w pałacu własny pokój i atelier, a po śmierci spoczął w mauzoleum rodzinnym w Miłosła-wiu, obok Seweryna Mielżyńskiego.

Początki kolekcjonerstwa Seweryna Miel-żyńskiego nie są znane. Już w okresie dziesię-cioletniej emigracji hrabia najprawdopodob-niej dokonywał pierwszych zakupów obra-zów do swojej kolekcji malarstwa. Szczątki informacji na ten temat można wywniosko-wać na podstawie źródeł prasowych; w ar-tykule w lokalnej prasie w 1844 r. pojawiła się informacja, że w Miłosławiu znajduje się zbiór rycin. Mielżyński zbierał ponadto me-dale i numizmaty, a przede wszystkim malar-stwo. W korespondencji ze stałym bywalcem miłosławskiego pałacu, Józefem Ignacym

Kraszewskim, Seweryn chwalił się nabytka-mi, które szczególnie go radowały: obrazami Domenichina i Palmy Starszego. Podróże po Anglii, Francji i Italii sprzyjały kolejnym na-bytkom.

Kolekcjoner miał ambitne plany i dum-nie donosił w korespondencji przyjacielowi: „moja kolekcja już się nazywa Galerią, a jak mnie nie będzie, będzie się nazywała Narodo-wą”. Rzeczywiście, we wrześniu 1870 r. Miel-żyński własnoręcznie zawieszał obrazy w no-wym wnętrzu. Wówczas jego zbiór liczył po-nad 150 dzieł malarstwa obcego, a sam ko-lekcjoner sporządził ich spis, porządkując obrazy na podstawie ich przynależności do szkół narodowych. Kolejno były to: szkoła włoska (podzielona na rzymską, bolońską, wenecką, neapolitańską, lombardzką), hisz-pańska, francuska, połączone flamandzka i  holenderska, niemiecka, angielska. Kolek-cjoner dostrzegał w każdej ze szkół zarówno obrazy o tematyce religijnej i historycznej, jak również sceny rodzajowe i pejzaże.

Tytus Maleszewski, przyjaciel hrabio-stwa, poświęcił zbiorom miłosławskim trzy artykuły w „Dzienniku Poznańskim” w  1866  r. Autor wymienił najważniejsze dzieła w kolekcji Mielżyńskiego, a spis ów rzeczywiście mógł imponować doborem nazwisk: Domenichino, Anibale Caracci, Guido Reni, Palma Vecchio, Rubens, van Dyck, Breughel, Poussin. Pod względem ilo-ściowym w kolekcji przeważały dzieła arty-stów włoskich oraz dawnych mistrzów ni-derlandzkich. W stosunku kolekcjonera do malarstwa tych dwóch szkół odnaleźć moż-na zamiar prezentacji ich chronologiczne-go rozwoju. Mielżyński nabywał obrazy mi-strzów piętnastowiecznych i szesnastowiecz-nych, aż po twórczość artystów siedemna-sto- i osiemnastowiecznych.

Umiłowanie kolekcjonera do malarstwa włoskiego, zalewającego w owym czasie ry-nek sztuki, nie uchroniło go od błędnych za-łożeń co do atrybucji dzieł. W Miłosławiu znalazły się kopie i naśladownictwa znanych twórców, które stanowiły prawdziwą pla-gę na dziewiętnastowiecznym rynku sztu-ki. Niemniej jednak potwierdzona została atrybucja „Sacra conversazione. Madonna z Dzieciątkiem, św. Janem Chrzcicielem i św. Sebastianem” Jacopo Palmy Starszego, z któ-rego zakupu Mielżyński był bardzo dumny. Obrazy artystów innych nacji w większości

2 | Leon Kapliński, „Portret Seweryna Mielżyńskiego”, 1871 r., olej, płótno (w zbiorach Muzeum Narodowego w Poznaniu)

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 20

Page 23: 9-10 2011

utrzymały przypisywane im przez kolekcjo-nera pochodzenie, w tym liczny zbiór malar-stwa niderlandzkiego, co można wiązać z jed-nej strony z dopiero rodzącym się w pierw-szej połowie XIX w. popytem na dawnych mistrzów holenderskich, z drugiej zaś ze śro-dowiskiem, z jakim kontaktował się Seweryn Mielżyński – z Genewą.

Kolekcjoner przebywał w Genewie pod-czas studiów oraz w czasie przymusowej po-powstaniowej emigracji. Pobyty te dwoja-ko wpłynęły na charakter kolekcji. Po pierw-sze, prawdopodobnie w Szwajcarii Mielżyń-ski częściowo dokonywał zakupów. Genew-skie kolekcje prywatne słynęły w XVIII  w. ze szczególnego zamiłowania do dawnych niderlandzkich pejzaży i scen rodzajowych. Tym sposobem, nabywając obrazy bezpośred-nio u spadkobierców kolekcjonerów bądź na licytacjach i aukcjach genewskich zbiorów, Mielżyński uniknął falsyfikatów i obrazów niepotwierdzonej atrybucji. Po drugie, jego kontakty z artystycznym środowiskiem mia-sta, w tym z jego nauczycielem malarstwa Je-anem-Léonardem Lugardonem, zaowocowa-ły zakupami malarstwa współczesnego. W ko-lekcji miłosławskiej bowiem oprócz malar-stwa dawnych mistrzów znalazły się również obrazy takich artystów współczesnych, jak: Jean-Louis Demarne (1752-1829), Jacques Laurent Agasse (1767-1849), Jean-Léonard Lugardon (1801-1884), Adam Wolfgang Töpffer (1765- 1847), Francis Danby (1793- -1861). Wymienieni malarze byli związa-ni z  Genewą i reprezentowali dwie ścież-ki rozwojowe współczesnego malarstwa ge-newskiego. Lugardon był przede wszystkim przedstawicielem malarstwa akademickiego o ugruntowanej nagrodami na salonach pa-ryskich europejskiej sławie. Demarne, Agas-se i Töpffer są uznawani za reprezentantów nowego lokalnego pejzażu, podkreślające-go piękno rodzimego, narodowego krajobra-zu. Wybór i dostrzeżenie dwóch głównych tendencji w malarstwie genewskim pierw-szej połowy XIX  w. dowodzi znajomości genewskiego życia artystycznego. Mielżyń-ski nie wyodrębnił jednak w katalogu swojej kolekcji przedstawicieli malarstwa szwajcar-skiego. Ich obrazy umieścił w „szkole fran-cuskiej”. Wymieniony wyżej Francis Danby pochodził z Irlandii, ale w latach trzydzie-stych XIX  w. opuścił Anglię i spędził kil-ka lat w Genewie. Mielżyński zakupił jego

trzy pejzaże i umieścił ich twórcę w katalogu swojej kolekcji jako jedynego reprezentanta „szkoły angielskiej”.

Konstruowanie kolekcji malarstwa euro-pejskiego z uwzględnieniem większości na-rodowych szkół kontynentu było ewident-nie zaplanowaną akcją, którą uwieńczyła pre-zentacja zbioru w specjalnie na ten cel zbudo-wanej przypałacowej galerii, jednakże zwią-zany czynnie z działalnością poznańskie-go Towarzystwa Przyjaciół Nauk Mielżyński nie poprzestał na prywatnym zbiorze. Daro-wał Towarzystwu wykopaliska prehistorycz-ne (w tym słynne w owym czasie wykopalisko z Pałczyna); TPN za jego pieniądze nabyło też wykopaliska pompejańskie oraz sześć portre-tów z kolekcji hr. Edwarda Grabowskiego.

Ukoronowaniem współpracy z TPN było nabycie kolekcji barona Edwarda Rastawiec-kiego. Po ułożeniu warunków umowy Miel-żyński napisał do Karola Libelta: „mogę ci donieść, że zakupiłem zbiory Rastawieckie-go, to jest skarby narodowe: biblioteka skła-dająca się z circa 17000 tomów, 300 obra-zów, 4000 rycin, numizmatów 4300. Wszyst-ko to czysto polskie” (List S. Mielżyńskiego do Karola Libelta, niedatowany, Biblioteka Ja-giellońska 6004 III, t. 2, k. 17-18). Dar ten znacznie wzbogacił zbiory Towarzystwa, których głównym źródłem było ofiarodaw-stwo rodaków. Kolekcja Rastawieckiego za-wierała wyłącznie polonika, w tym polskie

3 | Jacopo Palma il Vecchio, „Sacra conversazione. Madonna z Dzieciątkiem, św. Janem Chrzcicielem i św. Sebastianem”, około 1516-1518, tempera, olej na desce (w zbiorach Muzeum Narodowego w Poznaniu)

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 21

Page 24: 9-10 2011

obrazy. Jej profi l więc nie współgrał z zain-teresowaniami kolekcjonerskimi Mielżyń-skiego. Gust męża zdawała się potwierdzać Franciszka, wspominając w jednym z listów, że obrazy „smutne zrobiły […] wrażenie pod względem sztuki” (List Franciszki Mielżyń-skiej do J. I. Kraszewskiego z dnia 2 paździer-nika 1870 r., Biblioteka Jagiellońska, sygn. 6521 IV, k. 174-175). Spośród nabytych ob-razów Seweryn wybrał 31 płócien i uzupeł-nił nimi ekspozycję w miłosławskiej galerii.

Zakup zbiorów barona Rastawieckiego trak-tować należy w kategoriach chęci zapewnie-nia poznańskiemu środowisku dostępu do dzieł związanych z Polską i jej historią. Se-weryn Mielżyński jednak wyraźnie zaznaczył odrębność i zwartość zbioru innego kolek-cjonera. Nakazał, aby włączone dzieła sztuki funkcjonowały w obrębie zbiorów TPN pod nazwą „Zbiory Rastawieckiego”. Jego decyzja była jak najbardziej słuszna, choćby ze wzglę-du na fakt, że kolekcja barona Rastawieckie-go była zbiorem świadomie i konsekwentnie rozwijanym przez jej twórcę.

Edward Rastawiecki (1805-1874), zapa-lony historyk zafascynowany przeszłością Polski, przez całe życie zbierał dzieła daw-nej kultury i sztuki ojczyzny. Jego pasja ko-lekcjonerska ściśle wiązała się z zaintereso-waniami badawczymi. W młodości groma-dził archiwalia (autografy, dokumenty histo-ryczne, pergaminy, pieczęcie, związane z hi-storią Polski oraz archiwum osobiste), któ-re przekazał do Archiwum Uniwersytetu Ja-giellońskiego, gdzie bez większych uszczerb-ków zachowały się do dziś pod nazwą „Teki Rastawieckiego”. Następnie baron zaintere-sował się dawnym polskim rzemiosłem arty-stycznym. Zbiór ten związany był z pracą nad bogato ilustrowanym albumem, powstałym we współpracy z Aleksandrem Przezdziec-kim pt. Wzory sztuki średniowiecznej i z epo-ki odrodzenia po koniec wieku XVII w dawnej Polsce (Warszawa, Paryż, 1853-1855, 1855--1858, 1860-1869). Zakupywane na zagra-nicznych rynkach antykwarycznych przed-mioty okazały się jednak w większości fal-syfi katami bądź wyrobami współczesnymi. Sam zbiór funkcjonował pod nazwą „Zbiór Rastawieckiego” w Gabinecie Archeologicz-nym Uniwersytetu Jagiellońskiego i częścio-wo zachował się w Krakowie do dziś.

Najważniejsze trzony kolekcji Rastawiec-kiego za sprawą Seweryna Mielżyńskiego tra-fi ły jednak do Poznania. Pokaźny zbiór gra-fi ki związany był z wydaniem monumental-nego dzieła, Słownika rytowników polskich tudzież obcych w Polsce osiadłych lub czaso-wo w niej pracujących (Poznań 1886), w któ-rym baron chciał przedstawić wszystkich polskich grafi ków. Podobny cel postawił so-bie kolekcjoner, zbierając malarstwo. Kolek-cja miała służyć pracy nad Słownikiem mala-rzów polskich (ukazał się w tomach 1-3, War-szawa 1850). W jej skład wchodziły dzieła

4 | Jan Miesne Molenaer, „Koncert chłopski”, po 1650 r., olej na desce (w zbiorach Muzeum Narodowego w Poznaniu)

5| Przykładowa karta tytułowa książki z biblioteki Seweryna Mielżyńskiego (w zbiorach Biblioteki Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk)

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 22

Page 25: 9-10 2011

artystów działających na przełomie XVIII i XIX w.; Rastawieckiego nie interesowało malarstwo współczesne.

Sporządzony po przejęciu przez TPN spis kolekcji obrazów barona Rastawieckiego zawiera 508 pozycji, w większości rysunków. Źródła dowodzą, iż jest to zbiór odpowiada-jący gustowi kolekcjonera, który nabywał ob-razy pojedynczo i nigdy nie kupował kolekcji innych zbieraczy. Zdecydowana większość malarstwa w kolekcji ukazuje dzieła artystów warszawskich pierwszej połowy XIX w. (An-toni Brodowski, Antoni Blank, Rafał Ha-dziewicz, Józef Peszka, Marcin Zaleski, Janu-ary Suchodolski, Kazimierz Wojniakowski). Sztukę czasów stanisławowskich reprezen-towali w kolekcji: Marcello Bacciarelli, Ber-nardo Bellotto, Józef Grassi, Jan Chrzciciel Lampi, Jan Bogumił Plersch, a okres przeło-mu wieków: Aleksander Orłowski, Franci-szek Smuglewicz, Józef Pitschmann.

Pod koniec życia kolekcjoner pragnął, aby jego zbiór zachował się w całości i słu-żył pamięci o wygasającym rodzie Rasta-wieckich. Zapewniła to umowa z wielkopol-skim arystokratą. Cytowana powyżej surowa ocena artystycznej wartości kolekcji pokazu-je, jak różne były gusta i kolekcjonerskie cele Edwarda Rastawieckiego i Seweryna Miel-żyńskiego.

Po nabyciu kolekcji barona Mielżyń-scy, nie dochowawszy się potomków, zapisa-li zbiór malarstwa obcego, nazywany Miło-sławską Galerią, poznańskiemu Towarzystwu Przyjaciół Nauk. Po śmierci Mielżyńskich cała kolekcja trafiła do poznańskiego TPN, gdzie stała się podstawą utworzenia muzeum, któ-re w uznaniu zasług fundatorów przyjęło na-zwę najpierw „Galerii”, później „Muzeum im. Mielżyńskich”. Kiedy w 1919 r. utworzo-no w  Poznaniu Muzeum Wielkopolskie (na miejscu istniejącego dotychczas Kaiser Frie-drich Museum), TPN rozpoczęło z jego wła-dzami rozmowy na temat oddania kolekcji Mielżyńskiego w depozyt. Decyzja ta podyk-towana była przede wszystkim brakiem fun-duszy na zabezpieczenie i konserwację dzieł. Na mocy podpisanej umowy pierwsze 200 obrazów zostało przekazane w 1922 r. do Mu-zeum Wielkopolskiego.

Po zajęciu Poznania przez Niemców w  1939 r. zbiory Muzeum Wielkopolskie-go zostały włączone w reaktywowane Kaiser Friedrich Museum. Już w czasie wojny z jego

magazynów znikały dzieła sztuki, m.in. w  1940 r. skradziono szkic olejny Rubensa „Diana i Kalisto”, pochodzący z kolekcji Se-weryna Mielżyńskiego.

W 1943 r. przewieziono obrazy z mu-zeum do Kahlau i częściowo do Pniew. W  czasie działań wojennych przeszły one w ręce Armii Czerwonej, a w latach 1946 i  1956 powróciły z Moskwy do Poznania. Spośród 194 obrazów, które w 1870 r. spisał Seweryn Mielżyński, niewiele ponad 100 po-wróciło do Polski. Zaginęły dzieła o niepod-ważalnej atrybucji, takie jak: „Portret J. J. Ro-

usseau” Maurice’a Quentina La Toura, „Por-tret wieśniaczki z Berna” Lugardona, pejza-że Francisa Danby’ego i J. L. Demarne’a czy dzieła dawnych mistrzów niderlandzkich: Hendrika Steenwycka, Johana Sibrechta, Pe-tera van Ascha, Corneliusa Huysmansa.

Obecnie obrazy z kolekcji Sewery-na Mielżyńskiego eksponowane są w gma-chu głównym Muzeum Narodowego w Po-znaniu oraz w jego oddziałach: w Gołucho-wie i Śmiełowie. Tym samym kolekcja miło-sławska uległa rozproszeniu pośród innych obiektów, należących do poznańskiego mu-zeum. Zamysł jej twórcy, polegający na pod-kreśleniu i utrwaleniu w pamięci zbiorowej własnej działalności kolekcjonerskiej, nie zo-stał urzeczywistniony ani w stosunku do jego własnych zbiorów, ani w stosunku do przeję-tej kolekcji barona Rastawieckiego.

Kamila Kłudkiewicz

6 | Seweryn Mielżyński, „Zatoka morska o górzystych brzegach”, 1835 r., olej, płótno (w zbiorach Muzeum Narodowego w Poznaniu)

(zdjęcia: 1 – Kamila Kłudkiewicz, 2, 3, 4, 6 − Adam Cieślawski, 5 – Małgorzata Priebe)

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 23

Page 26: 9-10 2011

W moście, jak w soczewce, skupiają się zaskakujące relacje techniki z kulturą, z ideologią, estetyką. Most przemawia, opowiada o relacjach człowieka ze środowiskiem, zaprasza do odczytywania swych kodów genetycznych. Jakże często to otwarta księga historii techniki.

Niech przemówi mostStanisław Januszewski

Most Kierbedzia w Warszawie na karcie pocztowej z początku XX w.

Page 27: 9-10 2011

Wdzięcznym nośnikiem infor-macji, prowadzącym w  pro-ces przemiany techniki i tech-nologii budownictwa lądo-

wego, poza wcześniej omówionymi zabytka-mi poprzemysłowymi (zob. „Spotkania z Za-bytkami”, nr 3-4, 2010), mogą być również mosty i wiadukty, związane ze szlakami ko-munikacyjnymi, lądowymi, wodnymi, dro-gami kołowymi czy liniami kolejowymi. Wy-starczy tu wspomnieć dzieje przepraw Ka-nału Elbląskiego, początkowo wznoszonych przede wszystkim w tradycyjnych konstruk-cjach drewnianych, ale sięgających do sze-rokiej palety typologicznej mostów i kła-dek stałych i zwodzonych, tych ostatnich z  przęsłem unoszonym, obrotowym, prze-suwnym. W strefi e Wysoczyzny Elbląskiej drewno było materiałem obfi cie występują-cym, w przeciwieństwie do kamienia, któ-ry sprowadzano tutaj ze Skandynawii lub ze Śląska. Budowa mostów kamiennych wyma-gała też zatrudniania specjalistów kamienia-rzy i murarzy do obróbki, układania i muro-wania klińców kamiennych oraz doświad-czonych cieśli do budowy rusztowań krąży-nowych. Dlatego mosty kamienne, sklepio-ne, powstały jedynie w Małdytach (1868 i 1883 r.), Ostródzie (1875 r., przebudowany na żelbetowy, płytowy w latach 1928-1930), przy głowie górnej śluzy „Ruś Mała” (zastą-pił w 1875 r. wcześniejszy most drewniany) i w Karczemce (1851 r.), pełniącej do czasu uruchomienia nowej drogi wodnej i zakoń-czenia budowy wszystkich pochylni z grzbie-tem suchym (1861 r.) ważną funkcję przeła-downi towarów.

Czas zasadniczej modernizacji tych prze-praw nastąpił w latach 1908-1914. Wówczas drewniane konstrukcje na drogach lokalnych przecinających Kanał Elbląski zastąpione zo-stały przez mosty wznoszone w konstruk-cjach betonowych i żelbetowych. Powstało ich około 25. W zasadzie zyskały podobne ustroje nośne, a inwestor najwyraźniej prefe-rował standaryzację. Ich kształt różnicowa-ły co najwyżej rozpiętości i sposoby kształto-wania przyczółków (dostosowanie konstruk-cji do rodzaju brzegów Kanału), potrzeby

1

1 | 2 | Kanał Elbląski, widok obecny – pochylnia Buczyniec (1) i drewniany most z przęsłem przesuwnym na drodze Jelonki-Oleśnica, wg inwentaryzacji wykonanej w 1900 r. (2)

2

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 25

Page 28: 9-10 2011

użytkowe i towarzyszące temu odmienne rozwiązania optymalnego z punktu widze-nia statyki kształtu łuku sklepienia. Utyli-taryzm prowadził też do tego, że różnice te mniej czytelne są w rozwiązaniach architek-tury mostowej. Starano się indywidualizo-wać drobny detal przyczółków czy tarcz czo-łowych (np. boniowaniem tynku) lub różni-cować jedynie rysunek stalowych barier.

Przeprawa mostowa w Rodowie jako je-dyna zyskała tarczę czołową, w której wpro-wadzono otwory pachwinowe w postaci skle-pionych łukiem otworów, opartych na pełno-ściennym łuku sklepienia. Przydają one syl-wetce mostu lekkości, wprowadzając w tra-dycyjny krajobraz budowlę o wybitnych wa-lorach inżynieryjnych. Most ten stanowi do-bry przykład rozwiniętej technologii budowy mostów łukowych, w pełni wykorzystującej statyczne właściwości zbrojonego już betonu, budowli, która otwierała drogę technologiom

żelbetowym, gęsto zbrojonym. Taki był most powstały w 1911 r. na stopniu wodnym Jelon-ki. W 1923 r. na drodze Wólka Majdańska − Winiec zbudowano most, w konstrukcji któ-rego, w przęśle i barierach, wykorzystano ma-teriały pochodzące z pochylni (m.in. szyny to-rowisk i liny wyciągowe wózków). Elementy stalowe z pochylni wyzyskano również przy przebudowie w 1922 r. mostu jazowego przy śluzie Zielona. Można sądzić, że budując inne mosty betonowe i żelbetowe, także w ich kon-strukcji wykorzystywano materiały z torowisk i urządzeń wyciągowych pochylni Kanału El-bląskiego. Dlatego dzisiaj mosty te stanowić mogą wdzięczny przedmiot badań archeolo-gii przemysłowej, zwłaszcza gdy szukamy ma-terialnych dokumentów odnoszących się do materiałów stosowanych w budowie wycią-gów pochylni.

Obok Kanału Elbląskiego spektakularne przykłady budowy mostów i wiaduktów linii

3

4

3 | Kamienny most sklepiony w Karczemce, 1851 r.

4 | Most w Rodowie, 1908 r.

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 26

Page 29: 9-10 2011

kolejowych na początku XX w. – to m.in. Koszalińska Kolej Wąskotorowa, linia nor-malnotorowa Ostróda – Turza (1909-1910) czy Prabuty – Myślice, a także mosty Odry czy Warty.

W wypadku Kanału Elbląskiego tradycja i rachunek ekonomiczny zaważyły na tym, że po epoce mostów drewnianych nastąpiła epo-ka mostów żelbetowych; epizodyczny okazał się czas wznoszenia mostów stalowych, któ-rych powstało tutaj niewiele. Inaczej było na Śląsku, gdzie obok siebie funkcjonowały na początku XX stulecia różne modele mostów kamiennych, stalowych, żelbetowych.

Współzależność pomiędzy techniką a  ideologią dokumentują dzieła rzeźby ślą-skiej doby baroku, obfitujące w informację istotną zarówno dla historyka sztuki, jak i  historyka dziejów politycznych czy spo-łecznych epoki kontrreformacji. W dobie swych narodzin stanowiły nie tylko formę ekspresji aktu twórczego artysty, ale tak-że, a może przede wszystkim, pełniły funk-cję swoistego znaku-komunikatu, nośni-ka określonych treści religijnych, filozoficz-nych, politycznych. Szczególną rolę odegra-ły tu przedstawienia św. Jana Nepomucena, od około 1720 r. umieszczane na setkach mostów śląskich, jak np. w Dusznikach Zdroju, Kamieńcu Ząbkowickim, Krzeszo-wie, Ząbkowicach Śląskich, Ziębicach czy 6

5

7

5 | Bariery mostu żelbetowego w Wińcu, 1923 r.

6 | Mosty drogowe i kolejowe nad Wartą w Kostrzyniu, przełom XIX i XX w.

7 | Drewniany wrocławski Most Długi, XVIII w.

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 27

Page 30: 9-10 2011

Lądku Zdroju. Rzeźba Jana Nepomucena przywoływała już nie tylko pamięć patro-na dobrej sławy, chroniącego od nieszczęść, jakie niesie ze sobą woda, ale przekazywała też zasadnicze dogmaty kontrreformacyjne-go kościoła.

Budowa nowoczesnych dróg komuni-kacyjnych i szlaków kolejowych wnosiła do krajobrazów kulturowych, nawet obszarów industrialnych, nowe wartości, tak jak w dru-giej połowie XIX stulecia w pejzażach nad-rzecznych ziem polskich, w których wyra-stały nowe wieloprzęsłowe mosty kamien-ne i stalowe. Most urastał do rangi sym-bolu. Przemawiać zaczął językiem history-zmu, a twórcy, kształtując kamienne podpo-ry i sklepienia mostów, tarcze czołowe, de-tal barier, posługiwali się językiem wyrasta-jącym z tradycji romanizmu, gotyku, czasem

klasycyzmu. Ten język przydawać miał bo-wiem budowlom prestiżu, świadczyć o sile i autorytecie technika, kształtującego nowy świat materii i idei. Tutaj wymienić moż-na najstarszy na kontynencie most żeliwny w Łażanach (1796 r.), kamienny most kole-jowy w Bolesławcu z 1845 r., którego twórcy sięgnęli ku odległym wzorcom kamiennych mostów rzymskich czy akweduktów, ka-mienny most kolejowy w Bytowie na Pomo-rzu (1882-1884) z bogatym detalem archi-tektonicznym. Tarcze czołowe tego ostatnie-go zdobią płaskorzeźby z piaskowca przed-stawiające herby Rzeszy, Prus, Pomorza, By-towa i godło kolei pruskich. Delikatny, wręcz koronkowy gzyms wsparty na kamiennym fryzie ze starannie wyprofilowanym kapino-sem i żeliwna bariera przydają masywnej bry-le mostu lekkości. Ten bogaty kostium wy-różnia most Bytowa wśród wielu innych bu-dowanych w XIX w. mostów kamiennych na liniach kolejowych nie tylko Prus, ale i Eu-ropy. Analogii dla tego mostu można po-szukiwać odwołując się do mostów na Re-dzie w Prusinowie (1906 r.) czy w Worowie (1891 r.), na Czernej w Żaganiu (1890 r.), wiaduktów kolejowych Śląskiej Kolei Gór-skiej (1864 r.) czy żelbetowych wiaduktów w Stańczykach (1912-1914 i 1923-1927). Te ostatnie są o tyle interesujące, że ich twórcy zdawali się skrywać nowoczesne żelbetowe technologie, w żelbecie kształtując detal ar-chitektoniczny, korzeniami tkwiący w trady-cji mostów kamiennych bądź ceglanych.

Tę manierę odnajdziemy także w żelbe-towym moście drogowym w Trzebiatowie z  1905 r., ze starannie kształtowaną w be-tonie i żelbecie barierą, ze zdobiącymi ją ka-miennymi delfinami strzegącymi przeprawy (na parapetach od wjazdów na most i w czę-ści centralnej przęsła środkowego) i symbo-lizującymi związki miasta z wodą. Analogii dla tego mostu poszukiwać można w Berli-nie, Sankt Petersburgu, w Gorzowie Wlkp. na Warcie (1926 r.) i w Legnicy nad Kacza-wą (1904 r.). Znajdziemy je również przy-wołując przykłady rozwiązań mostów ka-miennych, np. wrocławskich: Oławskiego i Osobowickiego (1883 i 1897 r.) czy kali-skiego mostu Aleksandra (1825 r.). Most trzebiatowski wyróżnia nadzwyczaj bogata dekoracja rzeźbiarska, maskująca jego żel-betowy ustrój nośny. Ten sposób postępo-wania był wyjątkowy. Zwykle nie skrywano

8 | Most w Łażanach na medalu wybitym w 1796 r. z okazji jego budowy

9 | Wiadukty kolejowe w Stańczykach, 1914 i 1927 r.

10 | Fragment balustrady miejskiego mostu drogowego w Trzebiatowie, 1905 r.

9

10

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 28

Page 31: 9-10 2011

żelbetowej konstrukcji, raczej ją ekspono-wano, podkreślając zalety nowego mate-riału konstrukcyjnego, jak np. w Przyłęku w woj. dolnośląskim (1901 r.) czy w Szpro-tawie w woj. lubuskim (1902-1903). W tym aspekcie budowlę trzebiatowską uznać moż-na za zachowawczą, zważywszy, że twórcy mostu dołożyli maksimum starań, by wy-wołać wrażenie, że ich dzieło ma rodowód kamienny. Beton – sztuczny kamień po-traktowano tutaj jak naturalny. W konse-kwencji w betonie wyrażono formy ekspre-sji właściwe budownictwu kamiennemu: gzymsy, odsadzki, podział elewacji na „ka-mienne” ciosy. Dlatego most trzebiatowski można również interpretować jako próbę wyzyskania właściwości plastycznych beto-nu i poszukiwania reguł takiego jego kształ-towania, jak naturalnego kamienia. Rów-nocześnie jednak twórcy tej budowli w peł-ni czerpali z możliwości konstrukcyjnych nowego materiału − żelbetu. Widoczne jest to szczególnie w konstrukcji przęsła środko-wego, które zyskało lekkość, ekspresję, roz-piętość i strzałkę łuku, nieosiągalne dla bu-downiczych mostów kamiennych. Wszyst-ko to sprawia, że most w  Trzebiatowie na-leży dzisiaj do wyjątkowych dzieł architek-tury żelbetowego budownictwa mostowe-go, które zdecydowanie podążało w  kie-runku konstruktywizmu. Ten nurt odnaj-dujemy w warszawskim moście Poniatow-skiego (1912  r.). Jego konstruktor Wacław Paszkowski nie skrywał śmiałej linii łuków żelbetowych przęseł, co językiem neorene-sansu eksponował również współpracujący z nim architekt.

Dla historyka techniki most jest źró-dłem o tyle interesującym, że prowadzi tak-że w dzieje sztuki budownictwa i w procesy jej przemiany. Jako przykład może tu posłu-żyć dzieło Carla Lentze, most kolejowo-dro-gowy, a od 1891 r. drogowy w Tczewie, po-wstały w latach 1851-1857. Jest to niewąt-pliwie najwspanialszy zabytek techniki mo-stowej na ziemiach polskich, w swoim cza-sie najdłuższy most Europy, wprowadzają-cy na Wisłę model mostu rurowego − „Bri-tania” Roberta Stephensona, ponad woda-mi cieśniny Mena, łączącego od 1849 r. Wa-lię z wyspą Anglesey, interesujący też pod względem transferu idei technicznych, zro-dzonych pod wpływem osiągnięć angielskiej rewolucji przemysłowej. Robert Stephenson

w swoim moście zastosował ustrój skrzynko-wy o ścianach pełnych, natomiast Carl Lent-ze kratownicę wielokrotną o pasach równo-ległych z pionowymi tężnikami i siatką pła-skowników, sięgając tutaj i do tradycji mo-stów drewnianych systemu Amerykanina Itiela Towna. Dzieło Lentze, opatrzone nie-gdyś monumentalnymi bramami wjazdo-wymi, murowanymi z cegły, którym archi-tekt Friedrich August Stüler nadał formę na-wiązującą do neogotyku w wydaniu angiel-skich Tudorów, liczyło początkowo tylko 6 przęseł, o rozpiętości po 130,9 m i długo-ści 785,28 m. W latach 1910-1912 przedłu-żono go o dalsze 3 przęsła, o rozpiętości po 81,6 m. Odbudowa mostu po zniszczeniach

11 | Kamienny most Oławski we Wrocławiu, 1883 r.

12 | Mosty kolejowy (1891 r.) i drogowy (1857 r.) w Tczewie na karcie pocztowej z 1925 r.

12

11

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 29

Page 32: 9-10 2011

drugiej wojny światowej sprawiła, że dzisiaj liczy on 1052,3 m długości i 12 przęseł, po-chodzących z różnych epok. Obok trzech oryginalnych z czasu Carla Lentze o formie dźwigarów kratowych kształtowanych na podobieństwo blachownicy, występują przę-sła w postaci wolno podpartej konstrukcji belkowej (1961 r.), pochodzące z mostów sa-perskich armii brytyjskiej (1946 r.), nitowa-ne konstrukcje z kratą typu W (1946-1947) z jazdą górą i analogiczne, ale z jazdą dołem.

Mosty w Brzegu na Odrze czy w Czarn-kowie na Warcie reprezentują z kolei mo-sty, których lokalizację zmieniono. Mo-sty te powstały z elementów bydgoskiego mostu Fordońskiego, zniszczonego w cza-sie drugiej wojny światowej, przeniesionych

na początku lat pięćdziesiątych XX w. nad Odrę, Wartę, a także do Zosina, Ryboł i Do-rohuska.

Strategiczne i militarne funkcje mostów zaświadczać mogą mosty obronne dolnej Wisły, Odry, jak ten w Ścinawie, a także róż-ne dzieła budownictwa militarnego strzegą-ce przepraw, jak w Samborowie na Drwęcy czy zupełnie wyjątkowe na gruncie polskim drogowe mosty przesuwowe Międzyrzec-kiego Rejonu Umocnionego. Z kolei na te-renie dawnego poligonu niemieckich wojsk inżynieryjnych na wrocławskim Kozano-wie basen dawnej stoczni Cezarego Wollhe-ima wykorzystywano od 1938 r. do ćwiczeń z budowy przepraw i mostów. Wciąż tkwią tutaj pale tymczasowych mostów drewnia-nych. Ale dziełem wyjątkowym jest 6-przę-słowy most ćwiczebny długości 63,5 m, z po-mostem szerokim na 5 m. Z uwagi na po-trzeby szkoleniowe saperów każde z przęseł wykonano w innym materiale i konstrukcji. Przęsło belkowe, swobodnie podparte, spo-rządzone zostało z belek stalowych, z po-mostem z płyt betonowych podpartych po-przecznicami, wsparte na masywnych mu-rowanych z  cegieł filarach. Dalej przęsło belkowe, z jazdą dołem, wykonane zostało z dwóch nitowanych dźwigarów blachowni-cowych i z pomostem z płyt betonowych po-łożonym na ruszcie z dwuteowników, wspar-te na filarze murowanym z cegły i filarze sta-lowym, złożonym ze słupów, poprzecznic

13 | Saperski most ćwiczebny na wrocławskim Kozanowie, 1938 r.

14 | Most Pałacowy Andrzeja Pszenickiego w Sankt Petersburgu, 1909-1915 r.

13

14

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 30

Page 33: 9-10 2011

i usztywnienia wiatrowego. Kolejne przęsło wykonano jako kratowe o górnym pasie pa-rabolicznym z jazdą dołem. Pomost, z blach kształtowych typu Zoresa wypełnionych be-tonem, położono na poprzecznicach i po-dłużnicach stalowych. Przęsło dalsze zyska-ło konstrukcję łukową, sklepioną z betonu, a nawierzchnię pomostu betonową. Kolej-ne wykonano w konstrukcji belkowej, żelbe-towej zespolonej z płytą pomostu i wsparto na betonowych filarach. Przęsło ostatnie ma sklepienie murowane z cegły, tarcze czołowe z kamienia granitowego i monolityczną be-tonową nawierzchnię.

Równie interesujące jest spojrzenie na losy mostów i ich wykorzystanie dla odmien-nych od pierwotnych programów użytko-wych. Takie przykłady znajdujemy w Mo-skwie, gdzie, budując most na nowej obwod-nicy miasta, przęsła starego stalowego mostu kratowego podzielono, przesunięto o kilka-set metrów w górę i w dół rzeki, obudowa-no szkłem i poprowadzono nimi ciągi piesze, pomiędzy licznymi butikami wprowadzony-mi na jezdnię. W ciąg spacerowy zamierza wpisać się również stary most kolejowy Gu-stave'a Eiffla nad Garonną w Bordeaux.

Z kolei most na dawnej Sowiogórskiej Linii Kolejowej objęli we władanie entuzja-ści sportów ekstremalnych, wyłączone od 1945 r. z ruchu kolejowego wiadukty w Stań-czykach od niedawna awansowały do roli

jednej z największych atrakcji turystycznych Polski Północno-Wschodniej. Na wielu daw-nych, wyłączonych z eksploatacji przepra-wach zorganizowano parkingi. Inne, zastą-pione już nowymi budowlami, jak most zwo-dzony w Szopach koło Elbląga, oczekują za-gospodarowania.

W Polsce zbyt wielka liczba dzieł sztu-ki inżynierskiej skazywana jest na destruk-cję bądź też ulega nie do końca przemyśla-nym modernizacjom, zacierającym walory dobra kultury narodowej. Nieliczne znalazły ochronę prawną, zwykle – a jest to polskim paradoksem – mało skuteczną.

Stanisław Januszewski

Spotkanie z książką

W 2010 r. nakładem Fundacji Otwartego Muzeum Techniki i Fundacji Odno-wy Ziemi Noworudzkiej ukazała się książka autorstwa Stanisława Janu-

szewskiego pt. Zabytek techniki. Interpretacja – ochro-na – edukacja.

Autor, profesor Politechniki Wrocławskiej, zna-ny z wielu publikacji na łamach „Spotkań z Zabytkami” członek Rady Redakcyjnej czasopisma, zabytki techniki bada od dawna.

Publikacja składa się z czterech rozdziałów. Rozpo-czynają ją rozważania autora o archeologii przemysło-wej, „nowej, rozwijającej się od 50 lat dyscyplinie nauki, interpretującej dziedzictwo kultury technicznej czasu re-wolucji przemysłowej”. W kolejnych rozdziałach Stani-sław Januszewski zajmuje się interpretacją dziedzictwa kultury technicznej (sztuką górniczą, żelbetem, mosta-mi, budownictwem wodnym), opisuje wybrane zabyt-ki techniki Wrocławia (m.in. Śródmiejski Węzeł Wodny, mosty: Grunwaldzki, Oławski, Pomorski, Uniwersytec-ki, Tumski, Piaskowy, Osobowicki, Zwierzyniecki, Miesz-czański, wodociągową wieżę ciśnień, kolekcję maszyn

parowych) i Gór Sowich (kopalnie rud ołowiu, srebra i cynku, zaporę na By-strzycy w Lubachowie, budynki bielawskiej przędzalni i fabryki włókienni-

czej, dawny młyn wodny w Olszyńcu, pozostałości zabu-dowy stacji kolei elektrycznej w Walimiu). Autor podkre-śla potrzebę ochrony zabytków przemysłowych i przedsta-wia strategie tej ochrony. Opisuje doświadczenia Funda-cji Otwartego Muzeum Techniki w dziedzinie poszukiwa-nia aktywnych form ochrony dziedzictwa kultury technicz-nej, formułę i filozofię działania Fundacji Otwartego Mu-zeum Techniki i podległych jej instytucji – Muzeum Odry FOMT traktowanego w kategoriach komponentu przyszłe-go Otwartego Muzeum Techniki Wrocławia i Sowiogór-skiego Muzeum Techniki.

Książka jest bogato ilustrowana, w większości zdjęcia-mi wykonanymi przez autora, szkicami i rysunkami. Za-mieszczona na końcu obszerna bibliografia pozwoli pogłę-bić temat zainteresowanym nim czytelnikom.

Publikację (cena: 40 zł) można nabyć za pośrednic-twem strony internetowej Fundacji Otwartego Muzeum Techniki (www.nadbor.pwr.wroc.pl).

ZABYTEK TECHNIKI

15 | Bordeaux, most kolejowy Gustave'a Eiffla, 1860 r.

(zdjęcia: 1 – Marian Mokwa, 3-6, 9-15 – Stanisław Januszewski, 7, 8 – Archiwum FOMT)

15

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 31

Page 34: 9-10 2011

Międzywojnie nad ProsnąAnna Tabaka

Wracamy jeszcze do Kalisza nad Prosną (dużo miejsca temu miastu poświęciliśmy w nr. 5-6, 2011 „Spotkań z Zabytkami”). Niepodległość odzyskana w Polsce po pierwszej wojnie światowej zastała Kalisz w szczególnej chwili. Zaledwie cztery lata wcześniej gazety pisały, że „go po prostu nie ma”. Po kilkudziesięciu dniach systematycznego palenia domów przestało istnieć Śródmieście, a wraz z nim unicestwiono dawne życie. Dlatego międzywojnie nad Prosną zyskało podwójny wymiar odrodzenia.

Fragment ul. Wrocławskiej w Kaliszu w okresie międzywojennym

Page 35: 9-10 2011

W okresie międzywojennym każde większe polskie mia-sto miało swoje ulice, na któ-rych najczęściej fotografo-

wano przechodniów. W Kaliszu był to ob-szar Śródmieścia. Most Kamienny, Refor-macki, ul. Marszałka Piłsudskiego (dzisiejsza Śródmiejska), modernistyczna fasada domu braci Kowalskich − to miejsca, które służy-ły za scenografię tych szybkich, ulicznych portretów. Kadr zatrzymuje ruch, ale odda-je nastrój swobodnej rozmowy, spaceru, za-kupów. Kobiety w najmodniejszych uczesa-niach (tzw. żelazkowe trwałe ondulacje), lek-ko skrytych pod kapelusikami, noszą zwiew-ne sukienki, zimą – płaszcze do połowy łydki i toczki na głowach. Mężczyźni w charaktery-stycznych dwurzędowych garniturach i kape-luszach „panamkach” także wyglądają jakby właśnie zeszli z filmowego ekranu. Uśmiech-nięci mieszkańcy sprawiają wrażenie zadowo-lonych z życia; nic nie powiedzą o tak nie-dawnej przeszłości, kiedy te same ulice leża-ły w gruzach. W tym nowym − starym Ka-liszu, w odbudowywanym mieście, w rytmie nadawanym przez pęd ku nowoczesności lu-dzie zaczynali żyć ze zdwojoną siłą. Podczas zburzenia w 1914 r. mieszkańcy zostali zdzie-siątkowani. Paniczna ucieczka musiała wyglą-dać jak exodus pokazany przez Jerzego Ant-czaka w słynnej ekranizacji Nocy i dni Marii Dąbrowskiej. Po tragedii z 70 tysięcy obywa-teli na miejscu pozostało niewielu. Przed sa-mym wybuchem drugiej wojny światowej miasto znowu urosło do średniej wielkości. Społeczność tworzyły różne nacje. Obok Po-laków nad Prosną żyli Żydzi, Niemcy, Rosja-nie, Ukraińcy i potomkowie macedońskich Greków. Mieszanka kultur malowała lokalny koloryt, dodając ulicom, uliczkom, placom i codzienności specyficznego uroku.

W 1918 rok Kalisz wszedł z historią gro-du piastowskiego, królewskiego, wojewódz-kiego oraz z tradycjami stolicy najdalej na za-chód wysuniętej guberni imperium carskie-go. Dla struktury materialnej najważniejsza w tamtym czasie była odbudowa, która za-pisała jedną z najważniejszych kart historii polskiej urbanistyki i konserwacji zabytków.

Dla ludzi nad Prosną ponad wszystko liczy-ło się życie w wolnym kraju. Poetka Wanda Karczewska pisała, że Kalisz międzywojenny był miastem kontrastów, gdzie bogactwo są-siadowało z wielką nędzą. To zapewne jedna z prawd o tamtym świecie. Jego druga strona jest pogodniejsza i niesie ze sobą czar mło-dości.

Międzywojnie wyznawało kult młodo-ści. Dbałość o tężyznę fizyczną bezpośrednio

1 | Odrodzenie Kalisza przyszło wraz z niepodległością

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 33

Page 36: 9-10 2011

wiązano z patriotycznym obowiązkiem – obroną granic. Dlatego tak dużą wagę w we-wnętrznej polityce państwa przywiązywano do propagowania sportu. W Kaliszu sym-bolem jego rozwoju stał się stadion z cyklo-dromem (torem kolarskim). Obiekt otwo-rzono w sierpniu 1927 r. z udziałem licznej grupy Polonii. „Goście amerykańscy jedno-głośnie oświadczyli, że tak świetnie urządzo-nego stadionu […] nie ma żadne z miast Sta-nów Zjednoczonych Ameryki Północnej” – do-nosiła miejscowa prasa. Ta sama publiczność w salach nowo postawionego ratusza mogła oglądać wystawę obrazów polskich realistów − Leona Wyczółkowskiego, Wojciecha Kos-saka, Juliana Fałata, i pamiątek legionowych. Żołnierze Piłsudskiego w 1917 r. zostali in-ternowani w podkaliskim Szczypiornie (dzi-siaj dzielnicy miasta). Inaugurację nowego obiektu wpisano w program zjazdu legioni-

stów zwołanego do Kalisza. Nowoczesność szła w parze z historią, sportowa rywalizacja z patriotycznym uniesieniem.

Tego samego roku na stadionie roze-grano pierwszy w mieście międzynarodo-wy mecz piłki nożnej pomiędzy wspólną re-prezentacją Poznania, Ostrowa Wlkp. i Ka-lisza a najsilniejszą żydowską drużyną Au-strii − Hakoah. Drużyna gospodarzy prze-grała, ale porażka nie zahamowała apetytu na sport. W 1930 r. obok Polaków na kali-skim cyklodromie ścigali się motocykliści z Japonii, Szwajcarii i Niemiec. Dwa lata póź-niej w mieście zorganizowano pierwszy mecz bokserski. Najmodniejsi i zarazem najbogat-si wybierali biały strój do gry w tenisa. Korty funkcjonowały w Nowym Parku, ale lubiący

szpan z rakietą w ręku paradowali także po mieście. Gwiazdą tego czasu był niewątpli-wie Jerzy Koszutski (ur. 1905 r.), członek Ka-liskiego Towarzystwa Cyklistów, syn prezy-denta miasta, wielokrotny triumfator toru na warszawskich Dynasach. W 1929 r. podczas IX Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie ko-larz dotarł do ćwierćfi nałów w sprincie; po-mimo sukcesów wkrótce sport zarzucił. Wierny pozostał swojej drugiej pasji – muzy-ce. Odtąd Koszutski bardziej był znany jako Jurand; pod artystycznym pseudonimem za-łożył słynny męski kwartet wokalny.

Oprócz wysiłku fi zycznego zdrowiu mia-ła służyć opieka lekarska. Dotychczasowe szpitale Kalisza (Trójcy Świętej i starozakon-nych) reprezentowały przestarzały typ pla-cówek. Hydropatia w Parku Miejskim, lecz-nica wyrastająca jeszcze z tradycji dziewięt-nastowiecznych sanatoriów, pomimo wie-lu modernizacji już nie nadążała za wymo-gami współczesności. Jej ostateczny schy-łek wyznaczyło otwarcie nowego, wyposa-żonego na miarę czasów Szpitala Powszech-nego im. Przemysława II przy ul. Toruń-skiej. W tym samym 1937 r. rozpoczęto bu-dowę kompleksu w Wolicy, przeznaczonego dla chorych na gruźlicę. Oba budynki pozo-stają znakiem swojej epoki także w wymia-rze architektonicznym. Obok domu braci Kowalskich przy ul. Śródmiejskiej (kalisza-nie częściej mówią o „domu Kowalskiego”), zegara na rogatce i kilku prywatnych reali-zacji, jak znakomita willa architekta Alber-ta Nestrypke przy ul. Niecałej, szpitalne bu-dynki najlepiej przypominają czas, kiedy Ka-lisz szukał nowych form. Paradoksalnie ra-tusz (arch.  Sylwester Pajzderski, 1925  r.) czy teatr (arch. Czesław Przybylski, 1936 r.) w swoich quasi-historycznych kostiumach nie są już tak oczywistymi przykładami. Miasto stawiało też na szkolnictwo; wzno-szone są gmachy szkół powszechnych przy ul. 3 Maja i Polnej. Modne stają się wyjazdy na letniska. Najbogatsi w podkaliskiej Sło-necznej budują modernistyczne wille.

Międzywojnie lubiło szybkość i luk-sus, zwłaszcza na czterech kółkach. Na po-czątku 1929 r. przy ówczesnym pl. 11 Li-stopada (Główny Rynek) zaczął działać Sa-lon Samochodowy Auto-Żarnecki. Właści-cielem sklepu był kaliszanin Zygmunt Żar-necki, założyciel linii autobusowych w mie-ście. Sprzedawano tutaj produkty koncernu

2 | Ulica Wrocławska, jedna z najważniejszych ulic Kalisza; po prawej stronie widoczne tory kolejki służącej do wywożenia gruzów

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 34

Page 37: 9-10 2011

General-Motors, m.in. marki Chevrolet, Pontiak, Cadillac. Gazety pisały: „Chevro-let – synonim Stylu, Piękna, Trwałości”. Aby zobaczyć „światowej marki 6-cio cylindro-wy Essex”, trzeba było udać się do pobliskie-go Ostrowa. Gustujący w fordach mieli bliżej – autoryzowany przedstawiciel Lincoln Ford Fordson, fi rma Czesław Słubicki i S-ka, dzia-łała w Kaliszu przy ul. Warszawskiej (dzisiaj Zamkowa).

Wkrótce po ulicach Kalisza zaczęły jeździć pierwsze taksówki. Niezbędne stały się stacje benzynowe. Najwcześniejsze Towarzystwa Przemysłowego Braci Nobel i Vacuum Oil Company zaczęły działać w centrum miasta.

Czy łatwo było zostać kierowcą? Kurs w koncesjonowanej szkole Henryka Penthe-ra trwał niewiele dłużej niż miesiąc. Niedo-uczonych szoferów lokalna prasa puento-wała żartem. Pod rysunkiem zafrasowanego mężczyzny stojącego przy jeszcze dymiącym, zgniecionym aucie widnieje podpis: „Nie wie pan, co się stało z moim samochodem?”. Ko-lorytu dodawały pilotki, konieczny atrybut szanującego się automobilisty wyjeżdżające-go na drogi Drugiej RP w okresie zimowym.

Moda sprzymierzona z techniką i cie-kawością świata wylansowała jeszcze jeden miły snobizm – słuchanie radia. Pierwszy w Kaliszu pokaz sprzętu marki Philips odbył się 21 maja 1930 r. w gmachu Towarzystwa Muzycznego. „Największe zainteresowanie wzbudził aparat 3-lampowy, całkowicie ze-lektryfi kowany” – odnotowała gazeta. Płat-ność można było rozłożyć na dwanaście rat. „Biorąc powyższe pod uwagę, nikt nie może po-wiedzieć, że [radio] jest dzisiaj niedostępnym luksusem” – podsumowywał dziennikarz. Pierwszy skład „Radjo” powstał w  sierpniu 1925 r. przy ul. Babinej.

Jeszcze jedną miarą możliwości fi nan-sowych miasta stało się otwarcie sklepu fi r-mowego słynnej czeskiej marki obuwniczej „Bata”. Najbardziej wysublimowane wyro-by czekoladowe kaliszanie kupowali w skle-pie fi rmowym „Plutos” (prospekty rekla-mowe dla tej fi rmy projektował m.in. czo-łowy polski konstruktywista Henryk Ber-lewi), a  na  oszałamiające smakiem włoskie lody chodziło się do „domu Kowalskiego”. Tutaj na dzieci czekała jeszcze jedna nieby-wała atrakcja – winda.

W 1922 r. w al. Aleksandry Piłsudskiej (obecnie Wolności) zaczęła działać miejska

elektrownia. Dekadę później przeniesiono ją do Piwonic. Nowo postawiony zakład zy-skał rangę okręgowego. Polskim synonimem luksusu stał się warszawski Dom Handlowy Bracia Jabłkowscy, fi rma rodziny, która swoje pierwsze sukcesy fi nansowe odnosiła właśnie w mieście nad Prosną.

Rozpędzony, elegancki świat miał swo-ją czułość, której drugie imię brzmiało wte-dy egzaltacja. Ten rys międzywojnia odda-ją fi lmowe obrazy i ich tytuły. W 1929 r. ki-noteatr Słońce przy ul. Ciasnej zapraszał na Uśmiech losu, tj. „dramat serca kobiece-go w 12 aktach” z królową ekranu polskie-go Jadwigą Smosarską w roli głównej. Kino Oaza w al. Aleksandry Piłsudskiej wyświe-tlało Miłosny szept nocy, tj. „dramat wiel-kich namiętności, który do serc wrażliwych przemawia”. Film dla większości widzów miał być sztuką pięknych kobiet i nienagan-nie ubranych mężczyzn. Miasta nie omijały największe gwiazdy sceny dwudziestolecia. Hanka Ordonówna wystąpiła z recitalem w Oazie, Eugeniusz Bodo w teatrze: „Natu-ralnie teatr był wypełniony po brzegi i przed-stawienia (grano popołudniu i wieczorem)

3 | Charakterystyczne dla okresu międzywojennego fotografowanie przechodniów; kaliszanki na spacerze po swoim mieście

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 35

Page 38: 9-10 2011

podobały się ogólnie. Oklaskiwano przy tem sympatycznych gości co chwila, a widownia trzęsła się ze śmiechu”.

Coś z tamtej wrażliwości, zawieszonej między czułostkowością i prawdziwymi na-miętnościami, uchwycił w swoich portretach przedwojennych aktorów Benedykt Jerzy Dorys (1901-1990), urodzony w Kaliszu wielki artysta fotografii polskiej. Jego eksklu-zywne warszawskie atelier odwiedzały posta-cie z pierwszych stron gazet. Każda na swoje zdjęcie czekała kilka tygodni. Znak firmo-wy pracowni Dorysa zaprojektował kolejny znakomity kaliszanin Tadeusz Kulisiewicz (1899-1988), późniejszy sławny rysownik

i grafik, profesor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Aby przyciągnąć widza, nie wystarczyło zaproszenie na seans; kina potrzebowały do-datkowych atrakcji. Tych w Kaliszu dostar-czał impresario pan Zylber, zwany Gzymsem. Sprowadzał on rozmaite rewie, kabarety, tru-py aktorsko-akrobatyczne, słowem wszel-kich artystów, którzy swoimi umiejętno-ściami potrafili zadziwić publiczność i spra-wić, żeby wróciła do kina. Aktorzy wypełnia-li czas w przerwach między poszczególnymi częściami filmów.

Miłośnicy sztuki wysokiej, a do tych kino jeszcze nie należało, udawali się na koncer-ty do sal Stowarzyszenia Rzemieślników

Chrześcijańskich (ul. Piekarska ) lub Towa-rzystwa Muzycznego, aby posłuchać kon-certów Artura Rubinsteina, głosu Ady Sari, skrzypiec Ireny Dubiskiej. Był to czas, kie-dy do rangi społecznej dysputy podnoszono problem, czy „zmodernizowane, ale obce du-chem tańce, np. cygański, wykonany w nieokre-ślonym stroju, powinny gościć na zabawach szkolnych”.

Życie codzienne w Kaliszu płynęło na tle oficjalnych wydarzeń. Ich świadkiem była m.in. stacja kolejowa, gdzie w styczniu 1919 r. w drodze z Poznania do Warszawy za-trzymał się Ignacy Jan Paderewski. Kilka mie-sięcy później w tym samym miejscu w pocią-

gowym przedziale rozmowy dotyczące pol-skiego wojska prowadził Józef Piłsudski. Marszałek będzie gościł w Kaliszu w 1927 r. w czasie legionowego zjazdu. Podczas uro-czystości oprócz inauguracji stadionu odsło-nięto pomnik legionistów w Szczypiornie. Budowa wzbudziła publiczną dyskusję, któ-rej przebieg ujawnia światopogląd epoki, jak dzisiaj, kształtujący się na styku tradycji i no-woczesnego wychowania. Do konstrukcji monumentu, autorstwa znanego warszaw-skiego architekta Jana Jakuba Gaya (1801- -1849), użyto żeliwnego obelisku z pomni-ka trzech cesarzy. Został on ustawiony na pl. św. Józefa w 1841 r. na pamiątkę zjaz-dów władców Rosji i Prus nad Prosną. Głosy

4 | Powstała w międzywojniu elektrownia w Piwonicach (od 1976 r. dzielnica Kalisza), obok szpitala i stadionu z cyklodromem, stała się synonimem nowoczesności miasta

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 36

Page 39: 9-10 2011

przeciwne demontażowi podnosiły histo-ryczne walory obiektu. Dyskusja wokół po-mnika jest ważna. W międzywojniu rodzą się bowiem podstawy nowoczesnego pojęcia opieki nad zabytkami. Do państwowego in-wentarza trafiają wówczas wszystkie obiekty sakralne Kalisza wraz z zabytkami ruchomy-mi. Jest wśród nich obraz Piotra Pawła Ru-bensa „Zdjęcie z krzyża” z ołtarza główne-go kościoła św. Mikołaja (zaginiony w nie-wyjaśnionych okolicznościach w czasie po-żaru z  1973 r.). Rozpoczynają się starania o wszczę cie naukowych badań na Zawodziu, najstarszej dzielnicy Kalisza, kryjącej relikty wczesnośredniowiecznego grodu.

Miasto ma jeszcze jeden specjalny powód, żeby międzywojnie traktować jak swój nad-zwyczajny czas. 20 grudnia 1922 r. drugim prezydentem Rzeczypospolitej został kali-szanin, wychowanek Męskiego Gimnazjum Klasycznego, dzisiejszego I Liceum Ogólno-kształcącego im. A. Asnyka, Stanisław Woj-ciechowski (1869-1953).

Kaliszanie uczestniczą i ponoszą ofiary w wojnie polsko-radzieckiej. 29. pułk Strzel-ców Kaniowskich, złożony z trzech batalio-nów Okręgu Kaliskiego, za męstwo w bi-twach otrzymał sztandar ufundowany przez społeczeństwa Warszawy i Kalisza. Symbo-lem zaangażowania miasta w sprawy kra-ju pozostaje nazwa ul. Górnośląskiej (dzi-siaj jedna z głównych), nadana dla uczczenia przyłączenia Górnego Śląska do Polski.

Silny kult Józefa Piłsudskiego był sterowa-ny odgórnie (nazwy szkół, ulic, placów, do-mów kultury, uroczystości ku czci), ale także wypływał z autentycznego szacunku. Jesienią 1935 r. kaliszanie są świadkami nadzwyczaj-nego przemarszu trzech panów z teczkami. Ulicami szli uczestnicy powstania wielkopol-skiego z Poznania, obciążeni ziemią z mogił współtowarzyszy broni. Swoje pakunki nieśli na krakowski kopiec marszałka. W 1939 r. ro-dzi się pomysł, aby w reprezentacyjnym miej-scu Kalisza, na placu po rozebranej cerkwi prawosławnej, wystawić Dom im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Gmach miał służyć or-ganizacjom paramilitarnym. Pomoc w budo-wie zaoferował inicjator przedsięwzięcia Fe-licjan Sławoj-Składkowski, poseł Ziemi Ka-liskiej, wówczas już premier RP. Propaganda podtrzymywała wizję państwa niezwyciężo-nego. Polityczne zabarwienie miało także po-witanie na dworcu pociągu z relikwiami św.

Andrzeja Boboli, wywiezionymi z kraju wro-ga – Rosji sowieckiej.

W 1938 r. przez stację w Kaliszu prze-jeżdża kolejny pociąg, tym razem ze zwło-kami gen. Edmunda Taczanowskiego, przy-wódcy powstania styczniowego na ziemi ka-liskiej. Ostatnie honory oddawał mu sędziwy uczestnik tamtych wydarzeń, porucznik Pół-rolniczak.

Młodzież nadal gra w tenisa i chodzi do kina, ale świat znowu się zmienia. Teraz cie-kawszy od nowego automobilu staje się po-kaz sprzętu wojskowego. W wojnę, tym bar-dziej przegraną, nikt nie wierzy.

Anna Tabaka

5 | Symbolem wzorcowej międzywojennej odbudowy Kalisza pozostaje ratusz

(zdjęcia: 1, 2, 4, 5 − ze zbiorów Mariusza Hertmanna)

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 37

Page 40: 9-10 2011

Tu i ówdzie, w zbiorach mu-zealnych i prywatnych ko-lekcjach można spotkać nie-wielkie obrazki z przedsta-

wieniem Matki Boskiej Częstochow-skiej, malowane na miedzianej blasze. Tak naprawdę, to malowany jest tylko sam wizerunek Najświętszej Panienki, zaś tło i zdobiona grawerowanym orna-mentem bordiura są złocone. Obrazki te mają różne kształty, jednakże znako-mita ich większość ma formę prosto-kąta o bokach 20 x 15 cm lub są nie-co większe. Bywają też nieco mniejsze okazy owalne. Obrazki te, zwane ka-plerzami − nie mylić ze szkaplerzami − były noszone w irchowych woreczkach pod koszulą przez żołnierzy polskich u schyłku XVII i w pierwszej połowie XVIII w. Kiedy szlachcic szedł bić się za Ojczyznę, matka lub żona wiesza-ła mu na piersi taki kaplerz, aby Pani Jasnogórska chroniła go przed wraży-mi strzałami. Często na odwrocie ka-plerza widzimy malowany wizerunek świętej Barbary lub Katarzyny i dziwi-my się, skąd na żołnierskim rynsztun-ku postać kobieca. To właśnie patronka żony, która miała dodatkowo wspierać Matkę Bożą w jej misji obronnej, a jed-nocześnie nadzorować męża, by nie robił na wojnie tego, co żonie mogło-by się nie spodobać. Od pokoleń było wiadomo, że pacierze, aby były skutecz-ne, trzeba zanosić do konkretnego wi-zerunku Osoby Boskiej, tak więc żoł-nierz, gdy pan rotmistrz wysłał go na podjazd w step, zanim się wieczorem przy ognisku do snu ułożył, wyjmował z woreczka kaplerz, opierał go o juki i  zanosił modły z prośbą o szczęśliwy powrót do domowych pieleszy.

A skoro już jesteśmy w stepie, to proszę pozwolić mi na małą dygresję. W powieściach historycznych niekie-dy czytamy, jak to żołnierz, gdy już na postoju konia rozkulbaczył i do snu się układał, wtedy okrywał się derką, a gło-wę na siodle wspierał, lecz każdy, kto widział siodło leżące na trawie, wie, że marna z niego podpora pod głowę. Jest jednak ziarnko prawdy w tym, co pi-sał literat, choć może nie do końca wie-dział o co tu chodzi. Zanim wyjaśnię w czym rzecz, przypomnieć wypada, że jeźdźcy stepowi, czerpiąc z odwiecznej

Spotkanie z książką

Izabela z Flemingów Czartoryska, żona księcia Adama Czartoryskiego, kobieta ambitna i wykształcona, mecenaska sztuki, w swojej rezydencji w Puławach stworzyła w 1785 r.

jeden z głównych ośrodków kulturalnych w Polsce porozbiorowej, najważniejszą siedzi-bę rodu i ośrodek politycznej opozycji. Na zlecenie księżnej i z jej udziałem zaczęto wów-czas przekształcać przypałacowy park, nadając mu charakter krajobrazowo-sentymental-ny. W dobie klasycyzmu był to projekt sprzeczny z ideami tego nurtu, który propagował harmonię, symetrię i rytm, silnie ze sobą powiązane. W parku zaprojektowanym w stylu angielskim zbudowano świątynię Sybilli, pierwsze polskie muzeum gromadzące pamiąt-ki narodowe.

Refleksje i doświadczenia towa-rzyszące temu przedsięwzięciu opisa-ła Czartoryska w wydanej w 1805 r. nakładem drukarni Wilhelma Bogumi-ła Korna we Wrocławiu książce pt. My-śli różne o sposobie zakładania ogro-dów. Niedawno reprintu tego wydania podjęło się warszawskie wydawnictwo „Graf_ika. Usługi Wydawnicze”, spe-cjalizujące się w opracowywaniu re-printów białych kruków, cymeliów, starych map, rycin czy grafik.

To luksusowa edycja – książ-ka oprawiona jest w twardą okład-kę z włoskiej ekoskóry z tłoczeniami i złoceniami. Ciekawa szata graficz-na zachęca do przeczytania tej nie-zwykłej rozprawy, pionierskiej na pol-skim gruncie, popularyzującej angiel-ski styl ogrodowy, a także zawierają-cej praktyczne wskazówki dotyczące pielęgnacji ogrodów.

„Ieżeli się odważam pisać w tey materyi, nie czynię to z zbytniego rozumienia o mo-ich wiadomościach lub doświadczeniach” – przyznaje w przedmowie Czartoryska. „Móy cel zupełnie inny: całkiem iest skutkiem przywiązania do moiego kraiu, chęci pomnoże-nia w nim gustu do Ogrodów takich, któreby nie przeszkadzaiąc Gospodarstwu, były roz-rywką i zabawą; żeby rozweselaiąc Wieyskie Mieszkania, przez to samo nie były obo-iętnemi dla uszczęśliwienia naszego”. W kolejnych rozdziałach, poświęconych drzewom („naywspanialszei ze wszystkich ozdób, któremi Ziemia iest okryta”), „klómbom”, plan-tom, dróżkom, ogrodzeniom, „żywym płotom”, „ozdobom przypadkowym”, prospektom, monumentom, sadom, kwiatom, słowem – wszystkim komponentom angielskiego ogro-du krajobrazowego, poznajemy je dzięki staropolskiemu językowi i romantycznym opisom, będących jedną z pasji księżnej. Książka zawiera również Katalog Drzew, Krzewów, Ro-ślin i Kwiatów, w którym podane zostały ich nazwy polskie, łacińskie i „zagraniczne”, ob-szar występowania w Polsce, a także określenie, czy są „potrzebuiące obwiiania”. Księż-na zachwala bliską naturze prostotę ogrodu w stylu angielskim, krytykując charaktery-styczną dla doby Sasów ogrodową symetrię: „Przymuszone kształty w Drzewach, podług mnie są obrzydliwemi”, propaguje przy tym używanie do komponowania rodzimej roślin-ności (w tym także ziół).

Rozprawa jest ozdobiona reprodukcjami 28 akwafort, wykonanych przez Jana Zacha-riasza Freya, które znakomicie ilustrują opisywane przez Czartoryską „sposoby zakładania ogrodów”. Każda została opatrzona stosownym podpisem, jak choćby zamieszczona na początku, przedstawiająca odpoczywającego pod drzewem starca w towarzystwie młode-go mężczyzny kopiącego ziemię, któremu przygląda się dziecko: „W całym Życiu z dzieciń-stwa do późnego wieku, Szczęście obok Natury przeznaczone Człeku”.

Z zaproponowanych przez Czartoryską w książce rozwiązań projektowania przestrzeni architekci czerpali przez lata. Także dzisiaj przydatnych może być wiele jej wskazówek do-tyczących wykorzystania rzeźby terenu, funkcjonalności przeprowadzonych alei, ścieżek, szpalerów, a także otwartych przestrzeni widokowych. To fundamentalne zasady kompozy-cji, z których skorzystać mogą wszyscy przy zakładaniu własnych ogrodów.

Książkę (cena: 99 zł) można kupić w wyspecjalizowanych księgarniach na terenie kraju lub w księgarni internetowej wydawnictwa (e-mail: [email protected], tel. 32 730 22 07). Bibliotekom, szkołom i innym instytucjom, które powołają się na informację zamiesz-czoną w „Spotkaniach z Zabytkami”, wydawca obiecuje 20-procentowy rabat.

OGRODY IZABELI CZARTORYSKIEJ

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 38

Page 41: 9-10 2011

Matka Boska zbrojnaWokół jednego zabytku

samych siodeł używali. Tak więc żoł-nierz, gdy się do snu układał, nie brał pod głowę siodła, lecz jego część − ja-szak. Zatem nazwa tej małej poduszecz-ki, którą pod ucho co wieczór kładzie-my, nie pochodzi od Jaśka, lecz wywo-dzi się z języka Tatarów.

Wróćmy jednak do kaplerza. W co-dziennej swej wędrówce siedział on w ir-chowym worku pod żołnierską koszulą, ale bywało że miewał tam sublokatora. W ówczesnym odzieniu nie było tylu

kieszeni co w dzisiejszych ubraniach i gdy ktoś dostał list lub inny ważny dro-biazg do przewiezienia, chował go do kaplerzowego woreczka. Tak też postę-pował żołnierz, który nosił na piersi ka-plerz widoczny na zamieszczonym zdję-ciu. Często go pewnie z rozkazami po-syłano, bo mu się z czasem od tych li-stów malunek olejny na kaplerzu zaczął wycierać. Oblicze Najświętszej Panien-ki coraz mniej było wyraźne i wygląda-ło na to, że może całkowicie zniknąć, a  wtedy nie będzie do kogo wieczor-nych pacierzy zanosić. Postanowił więc żołnierz interweniować póki czas i  sta-rym obyczajem wizerunek Matki Bo-żej srebrną sukienką osłonić. Kiedy na dłuższy popas stanął w kresowym mia-steczku, odszukał miejscowego złotnika i kazał mu odpowiednią osłonę malun-ku wykonać. A że noszony na żołnier-skiej piersi obraz narażony był najbar-dziej na strzały i ciosy wroga, przeto na-leżało taką osłonę wymyślić, żeby odpo-wiednio chroniła Świętą Osobę. I kazał żołnierz złotnikowi wyklepać w srebr-nej blasze nie ozdobną sukienkę − jak było to w zwyczaju − lecz… zbroję kara-cenową. Odtąd miała Pani Jasnogórska wraz z Synem należytą ochronę i  mo-gła śmiało stawać w boju, chroniona łu-skową zbroicą, tak popularną za cza-sów króla Jana i jego licznych przewag, wśród których potrzeba wiedeńska do najprzedniejszych się zalicza. Pewno też jeszcze przez długie lata kaplerz nasze-mu żołnierzowi służył, bo malunek wy-tarł się ze szczętem i karacena, choć me-talowa, zdążyła się powyszczerbiać, nosi też ślady licznych doraźnych napraw. Lecz ta pamiątka dawnych bojów dziel-nie dotrwała do naszych czasów i choć Matka Boska na Jasnej Górze ma bezli-ku wspaniałych sukienek zdobnych zło-tem i kosztownymi kamieniami, to jed-nak nasz kaplerz jest chyba jedynym Jej wizerunkiem w zbroję przyodzianym.

Michał Gradowski

tradycji mongolskiej, jeździli kłusa od-siadanego, czyli trzęśli się na siodle w  takt końskiego kroku. Taki sposób jazdy na twardym siedzeniu jest nie do zniesienia, dlatego też na twardej ter-licy umieszczano wypchaną końskim włosiem poduszkę, przywiązaną pod końskim brzuchem szerokim pasem, zwanym powęzem. Poduszkę tę określa-no tatarskim mianem „jaszak”. Nasi na kresach oczywiście jeździli konno tak jak wszyscy w tamtych stronach i takich

...........................................................................................................................................

(fot. Michał Gradowski)

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 39

Page 42: 9-10 2011

W XIX w., w okresie za-boru austriackiego w  dawnym Zamku Królewskim na Wa-

welu mieściły się koszary wojskowe. Pod koniec wieku pojawiły się tenden-cje zmiany tego stanu rzeczy. Powzię-to myśl, aby po usunięciu koszar prze-budować zamek z przeznaczeniem na rezydencję cesarską. Podjęta w 1880 r. stosowna w tej sprawie uchwała Sejmu Galicyjskiego zyskała akceptację Fran-ciszka Józefa I. Opuszczenie Wawelu przez wojsko zostało jednak uwarun-kowane wybudowaniem nowych ko-szar, a te miały być, niestety, realizo-wane z funduszy społecznych. Ukoń-czenie nowych koszar nastąpiło do-piero w 1905 r. i wówczas wojsko za-częło opuszczać Wawel. Decyzja o za-miarze przebudowy zamku wawelskie-go od samego początku spotkała się z  żywym zainteresowaniem całej spo-łeczności polskiej. Wawel uznawany był bowiem zawsze jako symbol naszej państwowości. Narastało więc przeko-nanie, że odnowiony zamek nie powi-nien być przeznaczany na rezydencję panującego w tym czasie cesarza, lecz powinien należeć do narodu polskie-go. W takich nastrojach w środowi-skach artystycznych powstawało wiele projektów i propozycji odbudowy Wa-welu. Spośród nich niezwykle śmiałym rozwiązaniem była wspólna koncepcja Stanisława Wyspiańskiego i Władysła-wa Ekielskiego, według której wzgórze zamkowe miało stać się panteonem na-rodowym. Architekt Tomasz Pryliń-ski natomiast wykonał wnikliwą doku-mentację konserwatorską, która spo-tkała się z ogólnym uznaniem.

W końcu 1905 r. podjęte zostały pierwsze prace związane z odbudową Wawelu; ich kierownikiem został ar-chitekt Zygmunt Hendel, wspoma-gany przez komitet naukowców pod przewodnictwem marszałka krajowe-go Stanisława Badeniego. Pierwszy

etap prac zdołano wykonać przed sa-mym wybuchem pierwszej wojny światowej. Od 1916 r. na kierowni-ka dalszej odbudowy powołany zo-stał znany architekt Adolf Szyszko- -Bohusz. Wraz z powstaniem państwa polskiego prace były kontynuowane. W trakcie ich prowadzenia dokonano wielu ciekawych odkryć architekto-nicznych. W tym czasie jednak słaba kondycja finansowa organizującego się dopiero państwa nie pozwalała na dostateczne łożenie nakładów z prze-znaczeniem na odbudowę. W tej sytu-acji Szyszko-Bohusz zainicjował do-

browolną zbiórkę pieniędzy na rzecz odbudowy, w formie tzw. cegiełek. Dla spopularyzowania jej celów wy-głaszane były odczyty, wydawano odezwy, publikowano artykuły w pra-sie. Ofiarodawcy, którzy wnieśli kwo-tę 30 tys. marek mieli być uhonoro-wani kamiennymi tabliczkami cegieł-kowymi. Miały być one umieszczone w murze oporowym, usytuowanym wzdłuż drogi prowadzącej od wylo-tu ul. Kanoniczej do głównego wej-ścia na wzgórze wawelskie. Mur ten

wykonany został w czasach austriac-kich, w 1852 r., z częściowym wyko-rzystaniem fundamentów dawnego muru obronnego z połowy XVI w.

Rozpoczęta akcja cegiełkowa spo-tkała się z dużą ofiarnością naszego społeczeństwa, i to zarówno ze stro-ny instytucji, jak i osób prywatnych. Pierwsze wpłaty nastąpiły niebawem po ogłoszeniu akcji. Najwięcej wpłat na ten cel wpłynęło w latach 1921- -1923, dlatego też podjęte prace nie zostały przerwane (więcej na temat tej akcji zob. „Spotkania z Zabytkami”, nr 2, 2009, s. 38).

Szyszko-Bohusz po objęciu kie-rownictwa odbudowy Wawelu przed-stawił własny projekt nowego urzą-dzenia całego wzgórza wawelskiego. Opracowanie to spotkało się z ogól-nym uznaniem, co umożliwiło reali-zację pomysłów projektanta. Jednym

z nich była przebudowa głównej dro-gi na Wawel wraz z nową bramą wej-ściową, na miejscu fortecznej bramy wybudowanej w czasach austriackich. Dotychczasowy mur oporowy przy drodze pozbawiony został krenela-żu, a w jego licu postanowiono wmu-rować kamienne tabliczki ofiarodaw-ców akcji cegiełkowej. Początkowo projekt nowej bramy, wprowadzający ozdoby w formie herbów ziem daw-nej Rzeczypospolitej, wzbudzał wie-le dyskusji. Niektórzy krytykowali jej

Mur wawelski................................................................................................................................................

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

1

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 40

Page 43: 9-10 2011

zbyt modernistyczny charakter. Jed-ną z ważniejszych opinii w tej sprawie było stanowisko zajęte przez Stanisła-wa Noakowskiego, który pozytywnie ocenił projekt Szyszko-Bohusza.

Nowa brama ceglano-kamienna, wraz z loggią widokową w górnej czę-ści rondla austriackiego, wkrótce zo-stała ukończona i otrzymała odtąd

nazwę Bramy Herbowej. Droga pro-wadząca do niej wyłożona została nową nawierzchnią kamienną, z obra-mowaniem w postaci cokołu od stro-ny skarpy. Dopełnieniem kompozy-cji całego zespołu wejściowego było ustawienie w 1921  r. na dawnej ba-stei brązowego pomnika Tadeusza Kościuszki, autorstwa rzeźbiarza Le-

onarda Marconiego. W 1921  r. roz-poczęto też wmurowywanie kamien-nych tabliczek w lico muru oporo-wego. Zapełnianie go nimi trwało aż do 1924  r. Jednocześnie liczba wpła-conych w  tym czasie cegiełek prze-kroczyła sześć tysięcy, wobec tego umieszczanie tabliczek wszystkich

ofiarodawców ze względów prak-tycznych stało się niemożliwe. Dlate-go Szyszko-Bohusz miał zamiar zbu-dowania oddzielnego pawilonu dla uczczenia pozostałych ofiarodaw-ców, w którym miały być umieszczo-ne cegiełki wykonane w formie meta-lowych tabliczek. Ostatecznie jednak nie doszło do realizacji tego pomysłu.

W murze oporowym osadzono około 1800 tabliczek cegiełkowych, rozmieszczonych początkowo w ukła-dzie po cztery, z przerwami jedna nad drugą. Pionowe rzędy tabliczek z kolei ukształtowano w układzie sza-chownicowym. Później, gdy liczba ce-giełek zwiększała się, zagęszczono po-wierzchnię muru, umieszczając ta-bliczki bez przerw, jedna nad drugą. Tabliczki wykonane z niezbyt trwa-łego piaskowca, w większości szydło-wieckiego, lub z wapienia, ulegały dość szybko zniszczeniu. Silne zawil-gocenie muru od strony skarpy pogar-szało jeszcze bardziej ten stan.

Po zakończeniu drugiej wojny światowej, w 1953 r. zdecydowano się dokonać selekcji kamiennych płytek. Zniszczone zostały usunięte, a lepiej zachowane ponownie umieszczone w murze. Tym razem utrzymano w ca-łości układ czwórkowy z przerwami, a więc taki sam, jak w początkowej fa-zie akcji cegiełkowej. Ocena zniszczo-nych tabliczek i ich nowy dobór, do-konany zapewne pod względem ide-ologicznym, były podważane. Takie stanowisko było też reprezentowa-ne przez ówczesną dyrekcję Państwo-wych Zbiorów Sztuki na Wawelu.

W 1986 r. wykonana została wstępna dokumentacja konserwator-ska muru cegiełkowego. Jednocześnie uznano, że zespół wejściowy na Wa-wel zaprojektowany przez Szyszko- -Bohusza nabył już wartości zabytko-wych i stanowi symbol patriotyczne-go czynu całego społeczeństwa pol-skiego. Stwierdzono przy tym, że w  dalszym ciągu nie ma możliwo-ści uczczenia pełnej listy ofiarodaw-ców w trwały sposób. Lista taka nato-miast zamieszczona została w publi-kacji książkowej.

Prace realizacyjne przy konserwa-cji muru rozpoczęte jesienią 1995 r.

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

1 | Droga na Wawel z Bramą Herbową i pomnikiem Tadeusza Kościuszki

2 |Mur oporowy z tabliczkami cegiełkowymi, widok w kierunku ul. Kanoniczej − widoczne wykwity solne i zawilgocenia

3 |Tabliczka cegiełkowa Stanisława Noakowskiego

(zdjęcia: Stanisław Grzelachowski)

3

2

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 41

Page 44: 9-10 2011

.........................................................................................................................................

przykładem może być willa w Poissy (arch. Le Corbusier, 1929-1931), roz-przestrzenia się po Europie, docierając również do krajów o zgoła odmien-nych niż śródziemnomorskie warun-kach klimatycznych, a także tradycyj-nie w budowie stosujących swój lokal-ny budulec. Najbardziej charaktery-stycznym przykładem jest tu Norwe-gia, o intensywnych opadach deszczu i co gorsza śniegu, gdzie w budownic-twie dominuje łatwo dostępne drew-no. Moda modernizmu była jednak na tyle silna, że w okresie najwięk-szego jego oddziaływania powsta-ją w Norwegii obiekty o nieprzysto-sowanych do jej klimatu formach ku-bistycznych, wzniesione oczywiście

Nowoczesna architektura modernizmu swoje kubi-styczne inspiracje w du-żej mierze czerpała rów-

nież z kręgu architektury śródziemno-morskiej, gdzie specyficzne warunki klimatyczne – duże nasłonecznienie i brak opadów – powodowały powsta-wanie domostw o płaskich dachach (wykorzystywanych latem nocą rów-nież do spania) i raczej bezokiennych, oraz ścianach broniących się bielą przed żarem słońca. Taka forma do-skonale wpisywała się w nowoczesne idee puryzmu i kubizmu, owocując w taki właśnie sposób w architekturze modernizmu. Zapoczątkowana głów-nie we Francji, gdzie jej klasycznym

polegały na wzmocnieniu konstruk-cyjnym muru oraz wykonaniu robót izolacyjnych od strony stoku. Prze-prowadzono również rekonstruk-cję zniszczonego lica muru, na któ-rym znalazło się 788 tabliczek cegieł-kowych. Większość z nich podda-no konserwacji, część została zrekon-struowana, część zaś przekazana do lapidarium. Jednocześnie nastąpiła weryfikacja doboru cegiełek. Przede wszystkim brano pod uwagę kryte-rium znaczenia ich dla historii i kultu-ry polskiej. Brano również pod uwa-gę zasługi dla Wawelu, a także starano się uczcić organizacje i osobistości za-służone dla Polski. Na początku muru umieszczona została tablica kamienna z informacjami o akcji cegiełkowej.

Wśród tabliczek osób zasłużonych dla Wawelu znajduje się cegiełka od słu-chaczy „Architektury Warszawskiej” dla Stanisława Noakowskiego. Wawel za-wsze był mu bardzo bliski, interesował się nim i studiował jego dzieje, wszyst-ko to znalazło odbicie w jego twórczo-ści. Za cykl rysunków na temat dawne-go Wawelu otrzymał w 1923 r. nagrodę Polskiej Akademii Umiejętności.

Zakończone w 1998 r. prace reno-wacyjne przy murze cegiełkowym nie przyniosły na dłużej zadowalających rezultatów. Mur nadal był niszczony przez wody ze stoku. Sprawa jego za-bezpieczenia stała się ponownie ak-tualna. Podjęcie prac renowacyjnych było więc znowu nieodzowne. Mimo przeznaczonych funduszy na ten cel w 2010 r., starania o pozyskanie wy-konawcy prac nie przyniosły pozy-tywnego wyniku. Prace takie powin-ny być bowiem prowadzone przez wy-specjalizowane i doświadczone przed-siębiorstwo, dające gwarancje ich ja-kości. Należy się spodziewać, że w naj-bliższym czasie dojdzie ostatecznie do uruchomienia inwestycji w miejscu tak ważnym dla każdego zmierzające-go na wzgórze wawelskie. Znaczenie tego miejsca przekracza przecież ska-lę lokalną, ponieważ zabytkowy mur wypełniony tabliczkami cegiełkowymi jest symbolicznym pomnikiem patrio-tyzmu całego społeczeństwa polskiego.

Stanisław Grzelachowski

Zapomniany rozdział polskiego modernizmu

1

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 42

Page 45: 9-10 2011

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

w drewnie, czego charakterystycznym przykładem są wille, których autora-mi byli w Oslo np. Arne Korsmo czy Ove Bang.

Wpływy modernizmu sięgnęły również Polski. U nas nie ma takich drewnianych obiektów, udających bu-dynki murowane, jak w Norwegii, ale podejmowane były próby – i to bar-dzo ciekawe – stworzenia moder-nistycznych domów w stosowanym wówczas dość powszechnie w  Polsce drewnie. Mam tu na myśli np. pro-jekt domku autorstwa Bohdana La-cherta i  Józefa Szanajcy, zgłoszony na konkurs zorganizowany w 1933 r. przez Bank Gospodarstwa Krajowe-go w Warszawie czy projekt Roma-na Sołtyńskiego z katalogu typowych domków BGK z 1934 r. Nie mam ro-zeznania, czy projekty te − charakte-rystyczne w swym płaskim odesko-waniu budynku – zostały wówczas gdziekolwiek zrealizowane.

Sądziłem, że idea taka pozosta-ła tylko na papierze. Tymczasem kie-dy w czerwcu 2010 r. odwiedziłem Ko-lumnę pod Łodzią − „Miasto – Las Kolumna”, bo tak właściwie brzmi jej oficjalna nazwa zaproponowana w 1927 r. przez jej inicjatorów, zmieni-łem zdanie. Z narodzinami Kolumny wiążą się trzy nazwiska: Janusza Szwey-cera, właściciela terenu przeznaczone-go na parcelację, Piotra Suskiego, nad-leśniczego po studiach w Grenoble we Francji, inspirowanego ideami „Miasta

2

5

1 | Projekt domku na konkurs Banku Gospodarstwa Krajowego w Warszawie, 1933 r. (architekci: Bohdan Lachert, Józef Szanajca)

2 | Plan „Miasta – Kolumny Las”, autorstwa Antoniego Jawornickiego, 1927 r.

3 | 4 | 5 | Domy w Kolumnie pod Łodzią dzisiaj

(zdjęcia: Tadeusz Barucki)

4

3

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 43

Page 46: 9-10 2011

ogrodu” Ebenezera Howarda i An-toniego Jawornickiego, warszawskie-go architekta edukowanego w Paryżu, który sporządził jej plan (był już au-torem planu podwarszawskiego „Mia-sta Ogrodu” Podkowy Leśnej, 1925 r.). W obu jego planach czytelny jest cha-rakterystyczny dla ideogramu E. Ho-warda radialno-promienisty układ ulic.

W swych założeniach „Miasto – Las Kolumna” powstało na tere-nie 120 ha istniejącego głównie so-snowego lasu jako letnisko przezna-czone dla wypoczynku mieszkańców przemysłowej Łodzi, a także Pabianic i Zgierza. W warunkach kupna po-szczególnych 485 parceli (1000 m2 − 5000 m2) w trosce o ochronę drzewo-stanu ograniczono możliwość wyrę-bu działki do 1/3. Warunki naturalne z ciekami rzeczek Grabii i Pałuszni-cy wzbogacono zagospodarowanymi plażami. W 1931 r. utworzono przy-stanek kolejowy, umożliwiający łatwy masowy transport z Łodzi. W 1934 r. istniało tam już ponad 150 willi oraz 21 pensjonatów, z czego sześć czyn-nych cały rok. Liczba korzystających z letniska osiągnęła już 7 tys. osób rocznie.

Dziś po dramatycznych przej-ściach wojennych, likwidacji ludno-ści żydowskiej, zasiedleniu Niemcami z Wołynia i Besarabii, a po wojnie re-patriantami z Wilna i próbach orga-nizacji wczasów pracowniczych PRL „Miasto – Las Kolumna” ma właści-wie podobny przedwojenny charak-ter, a jest to przede wszystkim zasłu-ga przyrody. W architekturze nato-miast – poza kilkoma „ultranowocze-snymi” zjawiskami – uderza charakte-rystyczna jednorodność horyzontal-nego odeskowania domów, z bardzo ciekawymi niekiedy fragmentami np. modernistycznego osadzenia okien w narożach budynków. Jakże przypo-mina to te „pozostałe jedynie na pa-pierze” propozycje polskich moderni-stów lat trzydziestych. Czyżby to był zapomniany rozdział polskiego mo-dernizmu? Warto, aby przy bezkry-tycznej inwazji najnowszych form ar-chitektury nie uszedł on naszej uwagi.

Tadeusz Barucki

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

z  bytomsko-siemianowickiej (katolic-kiej) linii rodu był ostatnim feudal-nym panem Bytomia (1805-1808), którą to godność utracił w wyniku pruskich reform administracyjnych, przeprowadzonych po klęsce w woj-nie z Francją, a od 1806  r. pruskim podkomorzym i radcą legacyjnym. W 1809  r. rozpoczął karierę wojsko-wą, wstępując w szeregi armii habs-burskiej, gdzie do 1810 r. służył jako oficer w oddziałach wielkiego księ-cia Toskanii, arcyksięcia Ferdynanda III. Po wypowiedzeniu na przedwio-śniu 1813 r. wojny przez Prusy napo-leońskiej Francji wstąpił w stopniu po-rucznika do 1. śląskiego regimentu hu-zarów, skąd odkomenderowany został na adiutanta generała (późniejszego marszałka) Gebharda Leberechta von

Pomniki i pamiątki kampa-nii napoleońskiej 1813 r., rozsiane najgęściej na Ślą-sku, będącym wówczas jed-

nym z głównych teatrów zmagań mi-litarnych armii napoleońskiej z woj-skami koalicji antyfrancuskiej, stano-wią przede wszystkim pokłosie pru-skich obchodów stulecia owej wojny. Do najbardziej wymownych należą jednak z  pewnością miejsca pochów-ku bohaterów tego konfliktu zbrojne-go, zwłaszcza jeśli ci ostatni znaleźli śmierć na polu chwały.

Takimi właśnie bohaterami byli dwaj przedstawiciele znamienitego śląskiego rodu hrabiowskiego Henckel von Donnersmarck. Pierwszy z  nich, urodzony w 1784 r. w Siemianowi-cach Śląskich, Karol Józef Erdmann

Dwa nagrobki hrabiów Henckel von Donnersmarck.........................................................................................................................................

.........................

1 | 2 | 3 | Sarkofag Karola Henckel von Donnersmarck w podziemiach kościoła Wniebowzięcia NMP w Bytomiu (1), plakietka na sarkofagu (2) i epitafium w niszy ściennej za trumną (3)1

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 44

Page 47: 9-10 2011

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

Blüchera. U samego progu tzw. wio-sennej kampanii, w bitwie pod Gross- -Görschen (Lützen) w  Saksonii 2 maja 1813 r. odniósł ciężką ranę gło-wy, w wyniku której zmarł po kilku dniach w lazarecie w Dreźnie.

Pierwotnie, z polecenia brata, po-chowany został w drezdeńskim ko-ściele św. Jana, a po ustaniu działań wojennych, w lipcu 1814 r., zgodnie z życzeniem żony jego szczątki zosta-ły ekshumowane i złożone w kaplicy pałacowej w Siemianowicach. Oko-ło 1830 r., po przebudowie kapli-cy i przysposobieniu jej do pełnienia funkcji mauzoleum rodowego, ciało hrabiego pochowane zostało w sarko-fagu zaprojektowanym przez Augusta Kissa (1802-1865), wówczas jeszcze początkującego rzeźbiarza, a w  póź-

niejszych latach uznanego przedsta-wiciela tego gatunku sztuki oraz pro-fesora berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych (por. Antoni Halor, Wo-kół dawnej kaplicy siemianowickiego pałacu, Siemianowice Śląskie 1998, ss. 42-43, 55-59). Na początku XX w., po opuszczeniu siemianowickiego pałacu przez Donnersmarcków, sar-kofag ze szczątkami hrabiego Karo-la (wraz z trzema innymi trumnami) przewieziony został do Brynka i zło-żony w  kaplicy tamtejszej rezydencji śląskich arystokratów. Ostatecznym miejscem spoczynku prochów boha-tera spod Gross-Görschen okazała się krypta rodowa Donnersmarcków, urządzona dla nich − jako właścicieli

ziemi bytomskiej − w 1827  r. w ko-ściele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Bytomiu. Po wielu la-tach pozostawania w zapomnieniu, poddana została pracom konserwa-torskim przy okazji remontu świątyni w 1937 r. Ich uwieńczeniem stało się przeniesienie do krypty, w styczniu 1938 r., czterech trumien z Brynka – wśród nich trumny hrabiego Karola. Dwa miesiące wcześniej umieszczono w tym miejscu również jego, pocho-dzące z 1814 r., epitafium (Przemy-sław Nadolski, Krypta Donnersmarc-ków w kościele mariackim, [w:] Cmen-tarze bytomskie od średniowiecza do współczesności, red. Jan Drabina, By-tom 1999, ss. 151-156).

Niedostępna dziś dla ogółu zwie-dzających krypta znajduje się pod

posadzką nawy głównej bytomskie-go kościoła. Sarkofag Karola Henckel von Donnersmarck ustawiony został w centralnym miejscu pod ścianą na wprost od wejścia do krypty. Wykona-ny z cyny, prosty w formie, ozdobiony jedynie skromnym czerwonym orna-mentem na bocznych ścianach, osią-ga wymiary: 222 cm długości, 91 cm szerokości i 82 cm wysokości. Z przo-du ma miedzianą plakietkę z napisem informującym o okolicznościach zgo-nu bohatera. Integralną częścią miej-sca pochówku hrabiego jest – ufundo-wane przez wdowę – okazałe, złożone z dwóch piaskowcowych płyt epita-fium, wmurowane w niszę ścienną za trumną. Jego górna część o kształcie

pięcioboku opatrzona jest następu-jącą inskrypcją: „Carl / Joseph Erd-mann / Graf Henkel v. Donnersmark / gebr: d: 14 Decbr. 1784 entschlief d: 7 Mai zu Dresden / an d. Folgen der in der Schlacht bei Gr. Görschen d: 2 Mai 1813 / erhattenen Verwundung. Unsterblich bleibt Er in der Erinner-ung / seiner Gattin Eugenie Gräfinn Henkel von Donnersmark geborne / Gräfinn v. Wengersky” (Karol / Józef Erdmann / hrabia Henckel von Don-nersmarck / urodzony 14 grudnia 1784 zasnął na wieki 7 maja 1813 w  Dreźnie / wskutek ran odniesio-nych w bitwie pod Gross-Görschen 2 maja 1813 / Nieśmiertelny po-zostaje w pamięci / swej żony Eugenii hrabiny Henckel von Donnersmarck / z domu hra bianki von Wengersky).

Druga, umieszczona poniżej, prosto-kątna tablica, ozdobiona w narożni-kach ornamentem kwiatowym, zawie-ra ośmiowiersz, będący zarówno po-chwałą młodego arystokraty (wierne-go poddanego pruskiego monarchy), jak i lamentacją po stracie ukochane-go męża. Obie płyty epitafijne zosta-ły w 1937 r. odnowione przez bytom-skiego kamieniarza Gustawa Erdelta.

Innym przedstawicielem rodu Henckel von Donnersmarck, pole-głym podczas kampanii wojennej 1813 r., był starszy o 20 lat od swe-go krewniaka Karola hrabia Gustaw Adolf. Wolny pan stanowy Bytomia, ostatni pan feudalny Tarnowskich Gór (1805-1808), który do rozległych

2 3

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 45

Page 48: 9-10 2011

górnośląskich dóbr Donnersmarcków dołączył – drogą korzystnego maria-żu − dolnośląski Gręboszów, w 1813 r. został dowódcą pruskiej dywizji kawa-lerii Landwery. Zginął – otrzymawszy 16 pchnięć bagnetem i dwa postrza-ły − 10 listopada tegoż roku pod mu-rami bronionej przez garnizon francu-ski (aż do 10 kwietnia 1814 r.) ważnej strategicznie twierdzy Głogów.

Nagrobek Gustawa Adolfa odnaj-dujemy na przykościelnym cmenta-

rzu we wsi Gręboszów koło Namysło-wa. Günther Grundmann, w latach 1932-1945 konserwator zabytków Dolnego Śląska, w swej pracy poświę-conej śląskim pomnikom wyraził przy-puszczenie, iż jest to jedynie cenotaf – grób symboliczny, niekryjący w sobie szczątków zmarłego (Günther Grund-mann, Stätten der Erinnerung. Denk-mäler erzählen schlesische Geschich-te, München 1975, s. 183). Sugestii tej przeczą jednak przekazy źródłowe

jednoznacznie stwierdzające, iż na cmentarzu w Gręboszowie doszło – w dniu 6 XII 1813 r. − do uroczystego pochówku hrabiego (por. m.in. Chro-nik der Stadt Namslau… von W.  Lie-bich, Namslau 1862, s.  191). Mamy zatem z całą pewnością do czynie-nia z  rzeczywistym grobem Gustawa Adolfa Henckel von Donnersmarck.

Katalog Zabytków Sztuki w Pol-sce (t. VII, Województwo opolskie, red. T.  Chrzanowski, M. Kornecki, z. 7, powiat namysłowski, Warszawa 1965, s.  14) pozostawia taki oto lakonicz-ny opis obiektu: „klasycystyczny, że-liwny, prostokątny, z herbami i pano-pliami oraz urną w zwieńczeniu”. Uzu-pełniając go, zacznijmy od stwierdze-nia, iż nagrobek, wykonany z żeliwa w odlewni w Gliwicach, uformowa-ny został w kształt prostopadłościanu na podstawie kwadratu o boku długo-ści 126 cm (skracającym się nieco wy-żej do 107 cm), wysokiego na 215 cm i  osadzonego na murowanym piede-stale. Na jego ścianie przedniej (pół-nocnej) przedstawiono herb rodu na-kryty koroną hrabiowską, z dwoma chorągwiami, szpadą oraz lufą armat-nią po bokach. Poniżej zamieszczono wypukły gotycki napis o treści: „Gu-stav Adolf Graf Henkel v. Donnersmark / Landw. Div. Chef, d. Kön. Pr. Roth. Adler / Ord. Großkr. Ritt. v. Eisern. Kreuze, Freier / regierend. Standesh. in Schlesien zu Beuthen / Erbh. auf Tar-nowitz, Neudeck u. Woischnik / geb. 31. Aug. 1764 gefallen v. Glogau im Kriege / für deutsche Unabhängigkeit am 10. Novbr. 1813” (Gustaw Adolf hrabia Henckel von Donnersmarck / dowód-ca dywizji Landwery, kawaler krzy-ża wielkiego Królewskiego Pruskie-go / Orderu Orła Czerwonego oraz Krzyża Żelaznego, wolny / pan stano-wy Bytomia na Śląsku / dziedzic Tar-nowskich Gór, Świerklańca i Woźnik / urodzony 31 sierpnia 1764 poległ pod Głogowem w wojnie / o niemiec-ką niezawisłość 10 listopada 1813). Na ścianie bocznej lewej (wschod-niej) umieszczono panoplia (zbroję, hełm, tarczę, chorągwie, werbel i trąb-kę), a pod nimi tekst: „Heil Ihm! / Er-kämpft er auch mit / seinem Schwerd-te / Nichts als dies Grab / in freier Erde”

(Cześć mu! / Wywalczył / swym mie-czem / jedynie grób / w wolnej ziemi). Na prawej ścianie nagrobka (od zacho-du) ukazano symbole życia wiejskiego (płody rolne oraz narzędzia rolnicze). Widniejący poniżej napis głosi: „Tap-fer und geehrt / menschenfreundlich und geliebt / ruht Er hier im Kreise de-rer / denen Er Vater, Wohltäter / und Beglücker war” (Mężny i poważany / życzliwy ludziom i ukochany / Spo-czywa tu w gronie tych / których on ojciec był dobroczyńcą). Ścianę tylną pozostawiono pustą. Nagrobek zwień-czono ozdobnym gzymsem z cztere-ma wolutami w narożnikach oraz łą-czącymi je łukami, a całość ukorono-wano urną w kształcie wazy, zawiera-jącą prochy zmarłego. Na początku lat siedemdziesiątych XX w. urna została skradziona. W międzyczasie, na sku-tek postępującej korozji, od pomni-ka odpadł gzyms, dwie woluty, a  tak-że zanikły znaki heraldyczne w herbie Donnersmarcków (w tym ostatnim przypadku nie można wykluczyć efek-tu świadomej dewastacji).

W 1999 r., z okazji obchodów stu-lecia konsekracji miejscowego kościo-ła (poprzedni – drewniany, pamię-tający czasy pochówku hrabiego zo-stał przeniesiony w drugiej połowie XX stulecia do Muzeum Wsi Opol-skiej w  Opolu-Bierkowicach), zaby-tek poddano konserwacji. Został roz-montowany, oczyszczony z rdzy (nie-stety, nie do końca skutecznie − na styku ścian znów widoczne są ozna-ki korozji), a po ponownym złożeniu ustawiony na nowym cokole. W miej-scu skradzionej urny umieszczono metalowy krzyż. Nie uzupełniono na-tomiast brakujących detali dekora-cyjnych.

Pomimo niekompletności obiekt stanowi cenny element substancji za-bytkowej gręboszowskiego cmenta-rza (wpisanego do rejestru zabytków w 1990 r.). Jest zarówno niezwykle cie-kawą pamiątką związaną z epoką na-poleońską, jak i jedynym zachowa-nym nagrobkiem przedstawiciela tzw. świerklaniecko-tarnogórskiej (prote-stanckiej) linii rodu Henckel von Don-nersmarck.

Arkadiusz Malejka

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

4 | Nagrobek Gustawa Adolfa von Donnersmarck na cmentarzu w Gręboszowie

(zdjęcia: 1, 2, 4 − Arkadiusz Malejka, 3 – Ilona Malejka)

.......................................................................

4

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 46

Page 49: 9-10 2011

WOKÓŁ TRADYCJI

Makatki ........................................................................................................................................

– nad umywalkami czy nad kranem. Tam również zawieszano będące od-mianą makatki ręczniki.

Najczęściej spotykane makatki – to tzw. kucharki, zwykle prostokąt-ne bądź kwadratowe tkaniny różnej wielkości, wykonane z białego płót-na lub lnu, z naniesionym za pomo-cą haftu albo druku przedstawie-niem. Obraz na makatce składa się z dwóch elementów – rysunku i tek-stu. Motywy makatkowych przedsta-wień stanowią przeważnie rodzajo-we scenki z  życia codziennego. Wi-dzimy na nich gospodynie nakrywa-jące do stołu, kucharzy i kuchareczki, kominiarzy, żołnierzy. Częstym te-matem są bawiące się dzieci. Pojawia-ją się zwierzęta – psy, koty, ptaki. Na makatkach widnieją także kompozy-cje kwiatowe, jak również owoce na stołach i paterach.

Inne przedstawienia – to moty-wy holenderskie: wiatraki, dziecięce postacie w charakterystycznych czep-cach i drewniakach czy motywy ja-pońskie: grupa Japonek w kimonach pijąca herbatę. Częstym tematem są również motywy bajkowe: krasna-le, Czerwony Kapturek z wilkiem, Jaś i Małgosia. Czasem na makatkach ha-ftowano krajobrazy: sielskie przedsta-wienia chat wśród drzew, schematycz-ne widoki gór i strumyków.

Wśród motywów religijnych, mniej popularnych w Polsce, po-jawiają się Jezus, święci patroni,

Węgrzech, Ukrainie, w Rosji, Au-strii czy wreszcie na Słowacji i w Cze-chach. Makatki można było spotkać także w domach żydowskich.

Wieszano je przede wszystkim w kuchniach, ale także w izbach, nad kuchnią, stołem, przy szafkach na na-czynia, na ogół jednak w miejscach związanych z użytkowaniem wody

Moda na „starocie” ura-towała wiele zagrożo-nych elementów daw-nego wyposażenia do-

mów czy narzędzi pracy. Częściowo z zamiłowania do dawnych przedmio-tów, częściowo kierując się modą, mi-łośnicy dawnych sprzętów pieczoło-wicie zbierają i restaurują stare meble,

naczynia, maszyny do szycia, kieraty czy całe stare chałupy. Nie do końca ta moda dotknęła jednak makatek, które kiedyś były ozdobą każdej kuchni czy jadalni.

Makatki pojawiły się na ziemiach polskich pod koniec XIX w. Moda przywędrowała najprawdopodob-niej z Niemiec i zawojowała najpierw domy mieszczańskie, a potem wiejskie chaty. Poza Polską makatki występo-wały także w innych krajach Europy Środkowej, m.in. na Litwie, Łotwie,

1 | Powojenne wnętrze kuchenne z makatkami

2 | Projekt wzoru makatkowego

.......................................................................

2

1

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 47

Page 50: 9-10 2011

WOKÓŁ TRADYCJI

anioły, Anioł Stróż czy Święta Ro-dzina. Przedstawienia te dopełnio-ne są napisami, stanowiącymi błogo-sławieństwo bądź inne odwołanie do Boga. Pomimo religijnego charakteru makatki te nigdy nie były przedmio-tem kultu, miały wyłącznie charakter dekoracyjny.

Wzory makatkowe przekazywane były w szkołach, wymieniane między gospodyniami, kopiowane na kal-kach. Szablony ze wzorami zamiesz-czano również przed wojną w czaso-piśmie „Bluszcz”, które wielokrotnie oferowało swoim czytelniczkom owe arkusze.

Istotnym elementem makatki jest tekst – najczęściej to podpis pod ry-sunkiem, który wzmacnia jego prze-kaz. Makatkowe napisy mają niezwy-kle dydaktyczny charakter. Są to czę-sto przysłowia, złote myśli, życzenia

czy modlitwy. Tematyka haseł doty-czy m.in. charakterystyki gospodyni domowej („Młoda kuchareczka zwin-na jak laleczka”), uczuć i emocji („Ja cię kocham a ty śpisz”), ogniska do-mowego („Gdzie miłość i zgoda panu-je tam szczęście swe gniazdo buduje”), wiary i Boga („Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje”) czy ogólnych mądro-ści życiowych („Wolniej jedziesz dalej będziesz”). Często pojawiają się hasła mówiące o czystości („Świeża woda zdrowia doda”).

W latach siedemdziesiątych XX  w. pojawiły się makatki druko-wane. Stanowiły one produkcję fa-bryczną i pozbawione są regionalne-go charakteru. Ich kompozycja była wzorowana na makatkach haft owa-nych – scence rodzajowej otoczo-nej bordiurą towarzyszył dopełnia-jący ją napis. Te makatki także były

świadectwem estetyki oraz warun-ków społecznych swoich czasów. Na obrazkach pojawiały się bardziej no-woczesne meble, a nawet krany z bie-żącą wodą czy radio(!). W latach osiemdziesiątych XX w. makatki za-częły wychodzić z mody. Na ścianach pojawiły się kafelki, a nowy rodzaj mebli zabudowujących całą ścianę zajął miejsce, gdzie wcześniej można było umieścić makatkę.

Dziś makatki na ścianie są relik-tem. Jeszcze nie są także „starociami”, które warto zbierać, konserwować i  przechowywać dla potomnych jako znak estetyki swoich czasów. Dlatego już teraz warto zwrócić uwagę na te materiały z zabawnymi czasem przed-stawieniami i hasłami, zanim zupełnie znikną z szufl ad i strychów.

Jolanta Boguszewska

3 |4 |5 |6 | Makatki z haft owanymi motywami i tekstami

(zdjęcia: 1, 3-6 − Zbigniew Kolatorski, 2 – Bogdan Żukowski)

........................................

3 4

5 6

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 48

Page 51: 9-10 2011

Erika Dahlberga „Oblężenie Krakowa”

.....................................................................................................................................................................

w  Västerås, Uppsali, Norrköping, Söderköping. Mając lat dziesięć, utra-cił matkę, opiekunem został wuj Erik Matsson Svanfelt, urzędnik skarbo-wy, który wysłał młodego Dahlberga do Hamburga, do szkoły buchalterii. W wieku 16 lat nasz bohater otrzy-mał posadę w administracji na Pomo-rzu Szwedzkim u podskarbiego Ger-ta Rehnskölda (1610-1658). Szybko awansował, w wieku 20 lat został już pisarzem skarbowym. Rehnsköld, wi-dząc zainteresowania i predyspozy-cje Dahlberga związane z inżynierią wojskową, skierował go do komen-danta twierdzy pomorskiej Demmin, pułkownika Konrada von Mardefelda (ok.1610-1688).

Po zawarciu pokoju westfalskiego w 1648 r. Erik Dahlberg udał się do Frankfurtu nad Menem. Celem jego podróży była egzekucja należnych Szwecji kontrybucji. Pobyt we Frank-furcie potrwał aż trzy lata, w tym cza-sie Dahlberg studiował matematykę, perspektywę, budownictwo obronne lądowe i wodne, rysunek odręczny m.in. u Georga Andreasa Böcklera (1644-1698), znanego inżyniera i ar-chitekta. Podczas pobytu w tym mie-ście Dahlberg poznał przedstawiciela znanej rodziny szwajcarskich rytow-ników, Merianów, Mateusza Młodsze-go (1621-1687). Styl reprezentowany przez Merianów w znacznym stop-niu wpłynął na twórczość graficzną Dahlberga, prawdopodobnie nawią-zał z nimi współpracę przy wydanej w 1652 r. Tophographica Electoratus Brandeburgici et Ducatus Pomeraniae. Wiosną 1654 r. Dahlberg wyjechał do Włoch na dalsze studia.

W rok po inwazji szwedzkiej na Polskę w 1655 r. został wezwany rozkazem króla Karola X Gustawa.

narożniku dzieła znajduje się inskryp-cja z nazwiskiem twórcy widoku: „E.I. Dahlbergh…”

Dzieło przedstawia Kraków w lu-strzanym odbiciu jednej z kopii wido-ku z Civitates Orbis Terrarum Geor-ga Brauna i Franza Hogenberga, wy-danego w 1617 r. w Kolonii. Widok ujęty jest z nieistniejącego, wymyślo-nego wzniesienia. Po lewej stronie widoczne są zabudowania Kazimie-rza, pośrodku Wawel i Kraków, w czę-ści przysłonięte tumanami kurzu po ostrzale artyleryjskim, po prawej stro-nie miasto Kleparz. Na pierwszym planie rozległa równina, na której wi-dać obóz wojsk szwedzkich. Dzie-ło stanowi rzetelny przekaz na temat rozlokowania ich oddziałów, ponadto ukazuje zaobserwowany w rzeczywi-stości obraz życia wojskowego. Po le-wej stronie, na najbliższym planie, wi-dać żołnierzy zabezpieczających sta-nowiska artyleryjskie. Poniżej, za wa-łem ziemnym i ostrokołem znajduje się punkt obserwacyjny i dowodzenia. Po prawej stronie na najbliższym pla-nie widać żołnierzy pracujących przy rozładowywaniu wozów i wznoszeniu namiotów obozowiska. Nad otocze-niem góruje wysoki krzyż.

Kim był twórca tego dzieła ? Erik Jönsson Dahlberg (Dahl-

bergh) urodził się w 1625 r. w Sztok-holmie. Jego ojciec, Jöns Ericsson Dahlberg, właściciel ziemski, był sta-rostą w prowincjach: Västmanland, Dalarna i Värmanland. Matka, Doro-ta Matsdotter, pochodziła ze starego rodu właścicieli ziemskich. W 1629 r., po śmierci ojca, mały Erik przeniósł się wraz z matką do miejscowości Ha-nevad w Västmanland. W tym roku rozpoczął naukę u pastora, następ-nie uczęszczał do szkół diecezjalnych

W zbiorach Muzeum Historycznego Mia-sta Krakowa znajduje się cenny miedzioryt,

przedstawiający widok szwedzkiego oblężenia Krakowa, które miało miej-sce na przełomie września i paździer-nika 1655 r. podczas drugiej wojny północnej, powszechniej znanej pod nazwą „potopu” szwedzkiego. Dzieło o wymiarach 30 x 55,8 cm powstało w 1696 r. w Norymberdze. Widok na-rysował Erik Jönsson Dahlberg, a wy-rytował Holender Willem Swidde (1660-1693). Został on zamieszczony w dziele barona Samuela Pufendorfa (1632-1694) De rebus a Carlo Gusta-vo Sueciae rege gestis commentatorium libri VII..., wydanym w 1696 r., które sławiło wojenne czyny króla Szwecji Karola X Gustawa (1622-1660).

Pośrodku u góry w dekoracyj-nym kartuszu umieszczony jest napis: „CRACOVIA”, z dedykacją ku czci władcy Szwecji i datą 8 października 1655 r. Po obydwu bokach kartusza umieszczono ozdobne ramki, w  któ-rych znajdują się nazwy oddziałów wojsk szwedzkich biorących udział w oblężeniu Krakowa wraz z nazwi-skami ich dowódców. Z lewej strony znajduje się wykaz jednostek kawale-rii, z prawej strony – piechoty. Na tle rzeki umieszczony jest napis „VISTU-LA FLUVIUS”. Ponad ukazanymi za-budowaniami miejskimi dostrzega-my napisy: „Suburbium Casimiria” (Kleparz), „Suburb: Stradomia” (Stra-dom), „Suburbium Clepardia” (Kle-parz), „Arx Regia” (Zamek Królew-ski) oraz cyfry arabskie od 1 do 28, którymi oznaczono ważniejsze obiek-ty miejskie. Są one objaśnione w pię-ciu kolumnach w ramce umieszczonej pośrodku u dołu. W dolnym prawym

ZBIORY I ZBIERACZE

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 49

Page 52: 9-10 2011

ZBIORY I ZBIERACZE

mocy traktatu w Roskilde. W 1676 r. otrzymał nominację na generalnego inspektora fortyfikacji.

W tym czasie Dahlberg zbudo-wał bądź unowocześnił kilkadzie-siąt twierdz oraz budowli świeckich i sakralnych, dzięki czemu zasłużył na  miano „szwedzkiego Vaubana” na cześć Sébastiena le Prestre de Vauba-na (1633-1707), słynnego francuskie-go inżyniera wojskowego i architek-ta, marszałka, twórcy nowego syste-mu budowania i zdobywania twierdz, który obowiązywał w Europie ponad półtora wieku.

W 1687 r. w dowód swoich zasług Dahlberg został awansowany do stop-nia generała majora, otrzymując jed-nocześnie urząd gubernatora prowin-cji Jönköping w południowej części Szwecji oraz tytuł barona. Wkrótce

Dahlberg w dowód zasług został awansowany do stopnia pułkowni-ka lejtnanta, zachowując tytuł gene-ralnego kwatermistrza. Przy okazji otrzymał także dyplom szlachecki. W latach 1668-1674 był komendan-tem wojskowym Malmö. W 1674 r. został mianowany pułkownikiem in-żynierii fortyfikacji, dalej zachowując funkcje kwatermistrzowskie. Uczest-niczył w wojnie z Danią o prowin-cje: Scania, Blekinge, Halland, utra-cone przez Duńczyków w 1658 r. na

Dahlberg przybył na ziemie polskie tuż przed krwawą, trzydniową bi-twą pod Warszawą, która trwała od 28 do 30 lipca 1656 r. W jej wyniku Szwedzi ponownie zajęli stolicę Pol-ski. Sam nie uczestniczył w walkach, natomiast utrwalił przebieg zmagań jako rysownik. Dzięki przygotowa-nym przez niego szkicom powstały trzy rysunki przedstawiające kolej-ne dni bitwy. Stanowiły one pierw-sze z  cyklu rysunków, na których uwiecznił dziesiątki polskich miast i miejscowości. Nie zastawszy króla Karola X Gustawa w obozie pod No-wym Dworem Mazowieckim, Dahl-berg wyruszył wzdłuż Wisły do To-runia, a następnie do Fromborka, gdzie spotkał władcę Szwecji. W pa-miętniku Dahlberg napisał: „dostąpi-łem łaski ucałowania królewskiej ręki. Jego Królewska Mość od pierwszego wejrzenia powziął – Bogu dzięki – dobre o mnie mniemanie i bez zwło-ki mianował mnie generalnym kwa-termistrzem przy głównej armii […], dając mi na to dyplom królewski, da-towany we Fromborku 26 września 1656 roku”. Do nowych obowiązków Dahlberga należało dokonanie gene-ralnego przeglądu twierdz, warowni, fortec i zamków polskich. Dokładnie oceniał on ich stan i wartość militar-ną. Sporządzał przy tym ich plan, do-dając od siebie projekty zmodernizo-wania umocnień. Te zaś, które uzna-wał za nienadające się do skutecznej obrony, nakazywał niszczyć. W wy-niku takich działań szwedzkich zo-stało zniszczonych wiele zamków, m.in. w Złotowie, Łowiczu, Kruszwi-cy. Dahlberg uczestniczył w wielkiej akcji pustoszenia ziem polskich, ja-kich dokonywały wojska szwedzkie.

Podczas pobytu w Polsce do koń-ca czerwca 1657 r. przebywał w róż-nych częściach kraju od Pomorza aż po Małopolskę, od Wielkopol-ski po Podlasie. Następnie uczest-niczył w  wojnie szwedzko-duńskiej w 1658  r., wyróżniając się w sposób szczególny podczas oblężeń duń-skich miast, m.in. stolicy państwa Kopenhagi. Wsławił się także odważ-nym marszem po lodzie przez cie-śniny Mały i Wielki Bełt. W 1660 r.

| „Widok Krakowa oblężonego przez wojska szwedzkie w 1655 r.”, miedzioryt według rysunku Erika Jönssona Dahlberga (w zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa)

.......................................................................

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 50

Page 53: 9-10 2011

ZBIORY I ZBIERACZE

otrzymał kolejne godności: w 1693 r. został gubernatorem Bremy i Verden, jednocześnie awansował do stopnia feldmarszałka i otrzymał tytuł hra-biowski. W 1696 r. został generalnym gubernatorem Inflant, najbogatszej wówczas prowincji Szwecji. Uchodził za jednego z najlepszych współpra-cowników króla szwedzkiego w pro-wincjach nadbałtyckich. Był zwolen-nikiem łagodzenia konfliktów między stanami inflanckimi.

W 1698 r. jako pierwszy ostrzegał młodego władcę Szwecji Karola XII (1682-1718) przed rosnącymi ambi-cjami cara Piotra I (1672-1725) i za-kusami króla Polski, elektora saskie-go Augusta II Wettina (1670-1733), który dążył do zorganizowania koali-cji antyszwedzkiej i odzyskania Inf-lant. Car Piotr I, szukając pretekstu

propagandowego do ataku na Szwe-cję, ogłosił, iż podczas pobytu w Ry-dze został dotkliwie znieważony przez wiekowego gubernatora prowincji, Dahlberga.

Po wybuchu trzeciej wojny pół-nocnej, zwanej Wielką Wojną Pół-nocną, Dahlberg, mając ponad 75 lat, wsławił się w lipcu 1701 r. skutecz-ną obroną Rygi przed wojskami kró-la Augusta II pod Dünamünde (daw-niej Dyjament, obecnie część Rygi) i  całkowitym rozbiciem armii saskiej u ujścia Dźwiny. Zmarł w 1703 r. w Sztokholmie. Jego pomnik znajdu-je się na południowej elewacji pałacu królewskiego w stolicy Szwecji.

Ważną częścią spuścizny po Dahl-bergu są jego prace: rysunki, szki-ce, ryciny. Składają się one na dwa cy-kle rysunków, na podstawie których

wykonano miedzioryty. Jeden z nich tworzy materiał ikonograficzny do to-pografii miast i miejscowości szwedz-kich, wydanej w latach 1660-1716 pt. Suecia antiqua et hodierna. Dru-gą część rycin stanowią ilustracje do wspomnianego na wstępie dzieła Sa-muela Pufendorfa De rebus a Carlo Gustavo Sueciae rege gestis... W pra-cy tej jest wiele wizerunków polskich miast i zamków. Ponadto Dahlberg utrwalił wiele scen bitewnych, m.in. pod Gnieznem, Filipowem, Gołę-biem, oblężenia Torunia, Krakowa, forsowanie Wisły pod Zawichostem, a także wydarzenia takie, jak ceremo-nia składania przez magnatów pol-skich poddańczej przysięgi królowi szwedzkiemu na przedpolach Krako-wa, spotkanie tego władcy z księciem siedmiogrodzkim Jerzym II Rako-czym (1621-1660) w pobliżu Ćmie-lowa. Większość prac Dahlberga o te-matyce polskiej budzi podziw nie-zwykłą precyzją wykonania. Jego ry-sunki zadziwiają dbałością o prawdę w drobnych nawet szczegółach, takich jak stroje, broń, wygląd i rasy koni itp. Artysta chętnie rysował egzotycz-nych dla niego Polaków, podkreślając ich odmienny od szwedzkiego sposób prowadzenia walki. Jego rysunki były rytowane przez zawodowych sztycha-rzy, także te stanowiące materiał ilu-stracyjny do dzieła Pufendorfa, wraz z widokiem Krakowa podczas oblęże-nia w 1655 r. Te ostatnie były rytowa-ne przede wszystkim przez Holendra, Willema Swiddego oraz Francuzów: Nicolasa i Adama Perellów. Dla nas współcześnie Dahlberg – to przede wszystkim wspaniały rysownik, któ-rego prace mają ogromne znaczenie dla polskiej kultury i historii. Był rów-nież autorem wartościowego dla na-szej historiografii Dziennika, w któ-rym wiele fragmentów poświęcił spra-wom polskim, przedstawiając m.in. szwedzkie operacje wojskowe na zie-miach polskich. W każdej jego infor-macji widać znawcę, żołnierza, inży-niera, człowieka wszechstronnie wy-kształconego. Jego imię nosi jedna z warszawskich ulic.

Piotr Hapanowicz

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 51

Page 54: 9-10 2011

Mu z e u m Z a m k o w e w  Malborku, powoła-ne 1 stycznia 1961 r., świętuje właśnie jubi-

leusz złotych godów. Fakt ten stano-wi znakomitą okazję do zorganizowa-nia wielu wystaw i imprez artystycz-nych. Wśród nich miejsce szczegól-ne przypada ekspozycji „Crème de la Crème. Najcenniejsze z cennych mal-borskiego muzeum”, prezentującej 37 najcenniejszych muzealiów, starannie wyselekcjonowanych spośród tysię-cy obiektów zgromadzonych w ciągu mijającego półwiecza.

Początki były trudne i ubogie. Krzyżacki zamek w Malborku przez piętnaście powojennych lat nie miał

stałego gospodarza, choć potrzebował go jak kania dżdżu, ponieważ między styczniem a marcem 1945 r. został doprowadzony przez walczące strony do stanu ruiny. Co więcej, powojen-ne grabieże i bezmyślne niszczenie

poniemieckiego mienia pozbawiły go większości znakomitych dzieł sztuki.

W sierpniu 1945 r. zamek stał się oddziałem organizującego się w War-szawie Muzeum Wojska Polskiego, ale uzyskany status nie poprawił losu ocalałych elementów ruchomego wy-stroju. Wojsko nie miało funduszy na prowadzenie kosztownych remon-tów, więc u schyłku 1950 r. przeka-zało malborski zamek Ministerstwu Kultury i Sztuki. Nowy gospodarz po kilku miesiącach zrzekł się opieki na rzecz warszawskiego Zarządu Głów-nego Polskiego Towarzystwa Tury-styczno-Krajoznawczego i formalnie pod egidą różnych oddziałów PTTK warownia malborska pozostawała do

1960 r., w którym minister Kultu-ry i  Sztuki podjął decyzję powołania Muzeum Zamkowego – obecnego go-spodarza pokrzyżackiego obiektu.

Rocznicowa ekspozycja zosta-ła usytuowana na Zamku Średnim,

w reprezentacyjnym wnętrzu Wielkie-go Refektarza. W centralnym punk-cie gotyckiej sali stanęła okazała koli-sta konstrukcja, kształtem nawiązują-ca do idei tortu, w której – niczym ro-dzynki – umieszczono kolekcjoner-skie rarytasy. We wnętrzu jubileuszo-wego wypieku pojawiły się zatem tak znakomite obiekty, jak bursztynowa szkatuła, wykonana u schyłku XVII w. w gdańskim warsztacie Christopha Mauchera – najwspanialszy zabytek sztuki bursztynniczej w polskich zbio-rach, czy niewielki, również burszty-nowy, kabinet Stanisława Augusta Po-niatowskiego, zrealizowany po 1771 r. Obok można podziwiać królewiec-ką monstrancję Ottona Schwerdfe-

gera z 1695 r., inkrustowaną kamie-niami szlachetnymi i  perłami, histo-rycznie związaną z grodzieńskim epi-zodem sióstr nazaretanek. Interesu-jącym obiektem jest też srebrna opra-wa ewangeliarza z 1729 r., repusowana

Crème de la Crème.....................................................................................................................................................................

ZBIORY I ZBIERACZE

1

..............................

1 | Rocznicowa wystawa „Crème de la Crème. Najcenniejsze z cennych malborskiego muzeum”

2 | Bursztynowa szkatuła, koniec XVII w., gdański warsztat Christopha Mauchera

3 | Srebrny kufel zaślubinowy, koniec XVII w., gdański warsztat Johanna Meinertza

4 | Malarz z kręgu Jana Davidsza de Heema, „Martwa natura z misą owoców i pucharem”, XVII w.

(zdjęcia ze zbiorów Muzeum Zamkowego w Malborku)

..............................

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 52

Page 55: 9-10 2011

i cyzelowana w elbląskim warsztacie Sigismunda Tolckemita, z wyobraże-niem czterech ewangelistów. Wśród świeckich obiektów sztuki złotniczej niewątpliwie wyróżnia się kunsztow-ny, srebrny kufel zaślubinowy z gdań-skiego warsztatu Johanna Meinertza, datowany na koniec XVII w., zdobio-ny na powierzchni płaszcza repuso-wanymi alegoriami Miłości, Wierno-ści i Nadziei. Warto też zwrócić uwagę na okazały majolikowy wazon z ma-lowanymi przez Michała Radziwiłła

konterfektami polskich władców: Ste-fana Batorego i Jana III Sobieskiego, wykonany w 1883 r. w książęcej ma-nufakturze w Nieborowie.

Kolekcję rzeźby gotyckiej repre-zentują na wystawie: figura „Madon-ny z  Dzieciątkiem” z około 1520  r., „Św. Jerzy” z gracją przebijający smoka, wykonany około 1500 r. w warsztacie pomorskim oraz „Chrystus w Ogrój-cu” – arcydzieło wykute w wapie-niu około 1390-1400 r., przypisywa-ne kręgowi Mistrza Pięknej Madonny

Toruńskiej. Jest to jedno z nielicznych dzieł sztuki, które przetrwało in situ podczas wojny i powojennej dezinte-gracji zamkowych kolekcji. Są też inne średniowieczne rarytasy: miecz nie-mieckiego rycerza z połowy XV  w., znaleziony w korycie rzeki Tejny pod Elblągiem, bombarda z Kurzętnika z początku XV w., zdobiona plakie-tą z wyobrażeniem tronującej Madon-ny – najstarszy w Polsce zabytek śre-dniowiecznej artylerii oraz tzw. skarb z Kwidzyna, na który składa się kilka-set srebrnych krzyżackich brakteatów.

Pośród malarstwa w kanonie naj-cenniejszych malborskich muzealiów znajduje się wybitna, siedemnasto-wieczna flamandzka martwa natu-ra z misą owoców i pucharem, wią-zana z kręgiem Jana Davidsza de He-ema. Chlubą kolekcji jest także szkic olejny Jana Matejki „Bitwa pod Grun-waldem”, wykonany w 1872 r., w któ-rym dostrzegamy wszystkie najważ-niejsze wątki ikonograficzne i kompo-zycyjne występujące w głównym dzie-le z lat 1875-1878. Obok krakowskie-go mistrza należy wymienić Alber-ta Tschautscha, utalentowanego nie-mieckiego malarza scen rodzajowych i historycznych, z biegle malowanym konnym portretem księcia pruskiego Fryderyka Wilhelma.

Na koniec warto także przywo-łać dwóch Fryderyków: rysownika Gilly’ego i rytownika Fricka, autorów albumu Schloß Marienburg in Preu-ßen z 1799 r. To właśnie ów album odegrał znaczącą rolę w powstrzyma-niu władz pruskich przed ostatecz-ną rozbiórką malborskiego zamku u schyłku XVIII stulecia.

Kanon jubileuszowej prezentacji obejmuje jeszcze dwadzieścia innych muzealiów, a każde z nich godne jest bezpośredniego kontaktu oraz bliż-szego poznania.

Ewa Witkowicz-Pałka

ZBIORY I ZBIERACZE

Wystawa „Crème de la Crème. Najcenniejsze z cennych malborskiego muzeum” czynna jest w Muzeum Zamkowym w Mal-borku od maja do końca września 2011 r. Pomysłodawca wystawy, autor scenariusza i kurator ekspozycji – Ewa Wit-kowicz-Pałka; projekt plastyczny – Mariusz Stawarski; realizacja – Jan Kita i ekipa techniczna Muzeum kierowana przez Janusza Orłowskiego.

3

4

2

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 53

Page 56: 9-10 2011

Początek XX w. − to powsta-nia, wojny i konflikty zbroj-ne. W tym czasie tworzył Bo-lesław Biegas (1877-1954),

uznany polski rzeźbiarz, żyjący w Pary-żu. Jego pierwszym cyklem malarskim były „Wampiry wojny”. Obraz „Wojna rosyjsko-japońska” z 1907 r. wywołał skandal na 23 Salonie Niezależnych, przynosząc mu rozgłos jako malarzo-wi. Wycofanie obrazu ośmieszającego przywódców politycznych odbiło się szerokim echem w prasie. Następne najbardziej znane cykle malarskie Bie-gasa − to portrety i kompozycje sfe-ryczne, które malował do końca życia.

Już w „Wampirach wojny” moż-na było zauważyć zapowiedzi póź-niejszych obrazów sferycznych. Ich tła składały się z kół. Ten sam motyw, w którym dalszy plan stanowiły barw-ne konfiguracje płaszczyzny, został zastosowany w portretach sferycz-nych. Biegas ideę sferyzmu wykorzy-stał jako nową formułę obrazowania. Harmonijny, przestylizowany wizeru-nek postaci ludzkiej został zestawiony z abstrakcyjną ornamentyką. Posta-cie zostały tym samym wpisane w gę-stą siatkę biegnących po łukach linii i przecinających się płaszczyzn.

Sferyzm umożliwiał eksplorację możliwości kombinacji kół, wykona-nych za pomocą cyrkla. Stylistyka ob-razów była bardzo do siebie zbliżona: uproszczone ostre rysy twarzy z wy-raźnie zaznaczoną linią nosa, sylwetka ludzka rozmywająca się pod ciężarem kolorowych kół i linii. Zgeometry-zowanie postaci powodowało jej od-realnienie i niedostępność. W całej tej plątaninie barw i kręgów jedynie twarz i ręce nie uległy zatraceniu. Bie-gas stworzył nowy typ kompozycji figuralnej, umieszczając postacie lub portrety w bezprzedmiotowej, dyna-micznej i cyrkularnej przestrzeni.

Pierwsze obrazy sferyczne zapre-zentowane zostały 30 listopada 1918 r.

na „Wystawie Artystów, Malarzy i Rzeźbiarzy Polskich na rzecz Inwali-dów z Armii Polskiej we Francji”, która umiejscowiona była w pałacu hrabie-go Mikołaja Potockiego przy 27  Ave-nue de Friedland. Gustave Kahn, fran-cuski pisarz, symbolista i krytyk sztuki,

bardzo przychylnie opisał płótna sfe-ryczne: „Analogicznie, w innej serii, fi-gury ze snów przywoływane są w ga-mie radości; są to uśmiechnięte wróż-ki, zamyśleni poeci […] wróżki i  święci […] otaczają ich aureole i tworzą tło, ale koła, które ich opisują, są koncentrycz-ne i odpowiadają sobie przez ich kolo-ry, tak jak harmonia w obrazie pointy-listycznym; linie twarzy są stylizowane, ale subtelne; mamy tu to, co wygląda na paradoks i co jednak jest prawdziwe, geo-metrię bardzo delikatną i bardzo uwo-dzicielską”.

Mistrz koła.....................................................................................................................................................................

ZBIORY I ZBIERACZE

1

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 54

Page 57: 9-10 2011

Kilka tygodni później w Pavil-lon de Magny (55 de l’Avenue Victor Hugo) została zorganizowana pierw-sza wystawa monograficzna Biegasa, w całości poświęcona obrazom sfe-rycznym.

Tworząc sferyzm, Biegas inspi-rował się futuryzmem i kubizmem. Trudno jednak stwierdzić, że wraz z nim porzucił swoje symbolistycz-ne przekonania. Istotny wpływ mia-ła również twórczość Elie Nadelma-na, polskiego rzeźbiarza i rysownika, również tworzącego w Paryżu, o któ-rej André Gide pisał tak: „Nadelman rysuje cyrklem i rzeźbi łącząc rom-by. Odkrył on, iż każdej krzywej cia-ła ludzkiego towarzyszy jedna krzy-wa wzajemna, która staje naprze-ciw jej i jej odpowiada”. Formy kuliste zajmowały wielu artystów w pierw-szej ćwierci XX w. W swoich obra-zach wykorzystywali je m.in.: Franti-šek Kupka, Robert Delaunay, Giaco-mo Balla, Fortunato Depero, Patrick Henry Bruce i Arthur B. Frost.

Delaunay z czasem odrzucił jednak koło: „Malarstwo abstrakcyjne nie jest tworzone z elementów geometrycznych, gdyż innowacja nie polega na rozmiesz-czeniu figur geometrycznych, ale na mo-bilności rytmicznej elementów składo-wych barwnych figur dzieła”. Biegas po-szedł inną drogą − tworząc swoje obra-zy zawsze posługiwał się cyrklem i dą-żył do wyeliminowania innych figur geometrycznych. Część obrazów sfe-rycznych została utkana przez sieci li-nearne pochodzące z wielu dziesiątek, a czasem nawet setek okręgów.

Podobne poszukiwania w tym czasie zajmowały twórców rosyjskiej awangardy. W 1915 r. Aleksander Rodczenko wykonał pierwsze rysunki za pomocą cyrkla i linijki. W 1918 r. namalował obrazy, których formy były podobne do tych używanych przez Biegasa w obrazach sferycznych. Przedstawione koła nakładały się na siebie lub przecinały. Jednak w obra-zach tych Rodczenko zachowywał tło, które wynikało z relacji figura – tło.

W obrazach Biegasa tło nie istniało. Zawsze było opanowane przez formy koliste, co mogło nasuwać skojarze-nia z unizmem Władysława Strzemiń-skiego. Podejście Rodczenki do cyrkla związane było z jego praktyką artysty- -inżyniera czy konstruktywisty-pro-duktywisty, która polegała na odrzu-ceniu pędzla. Od 1921 r. Rodczen-ko porzucił malarstwo, malując swój ostatni obraz, złożony z trzech mono-chromatów pokazanych na wystawie „5x5=25”. Biegas natomiast nie po-szedł w kierunku przedstawień forma-listycznych i bezprzedmiotowych, ale wrócił do form bardziej konkretnych.

Impulsem do stworzenia odreal-nionego języka było również zainte-resowanie Biegasa teozofią, niezwykle popularnym nurtem w latach dwu-dziestych XX w. Wyrazem tej fascy-nacji były też sztuki teatralne i  tek-sty Biegasa dotyczące zagadnień mi-stycznych.

Teozofia zakładała, że wszechświat, rzeczy i istoty, wszystko, co widzimy,

ZBIORY I ZBIERACZE

1 | „Wojna rosyjsko-japońska”, 1906-1907, olej na płótnie, wym. 196 x 130 cm

2 | „Św. Franciszek”, 1922 r., olej na płótnie, wym. 81 x 58 cm

3 | „Taniec śmiechu”, 1922-1924, olej na płótnie, wym. 94 x 73,5 cm

..............................................................................................

2

3

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 55

Page 58: 9-10 2011

utworzone jest z atomów nie-widzialnych i nieważkich. Świat jest dynamizmem. Nurt ten za-początkowali Rosjanka Helena Bławacka (Bławatska) i Amery-kanin Colonel Olcott. Bławac-ka, córka rosyjskiego pułkow-nika prowadząca tułaczy tryb życia, była zafascynowana na-ukami tajemnymi i ideą udu-chowionych postaci. Przemie-rzała świat w ich poszukiwa-niu, była m.in. w Egipcie i Tybe-cie, gdzie spędziła kilka lat w za-mkniętych klasztorach, w któ-rych lamowie wyjawili jej sekre-ty wszechświata.

Stworzone z inicjatywy tych dwojga towarzystwo za cel stawiało sobie idee jedno-ści, braterstwa bez podziału na rasę, płeć czy wyznanie. Ich głównym zamiarem było ba-danie niewyjaśnionych praw przyrody i drzemiących w czło-wieku mocy, porównywanie re-ligii i filozofii.

Wiele inspiracji ruch teozoficz-ny zaczerpnął z kultury Wschodu, a przede wszystkim hinduizmu. Bie-gas uległ bezpośredniemu wpływowi tej kultury poprzez związek z hindu-ską księżniczką Perinette Khurshed-banoo A.D. Naproji. W niektórych portretach sferycznych przedstawio-ne postacie sprawiały wrażenie tań-czących, a gesty ich dłoni układa-ły się na podobieństwo klasyczne-go tańca indyjskiego, który był ro-zumiany jako synteza fizycznej ener-gii i duchowej siły („Taniec śmie-chu”). W obrazach sferycznych Bie-gas umiejętnie połączył abstrakcyj-ność koła z konstrukcją fizycznej po-staci ludzkiej i w ten sposób udało

mu się przełamać powszechny kod rysunkowy, ponieważ zamiast trady-cyjnej kreski i linii posłużył się okrę-giem. Jego malarstwo sferyczne po-dążało w stronę awangardy.

W Paryżu sferyzm miał swoich licznych zwolenników. Louis Vau-xcelles, francuski krytyk, pisał: „Dys-kutuje się kolejno o zaletach sferyzmu – na przykładzie zaskakującego dzieła pana Biegasa”. Claude Chauviére na-zywał Biegasa „mistrzem koła” i mó-wił o nim tak: „Biegas widzi wszyst-ko w formie okrągłej i wyjaśnia to lo-gicznie: ziemia jest okrągła, księżyc jest okrągły, człowiek posiada zwo-je w mózgu, krążenie krwi i francu-ską kolejkę w formie okręgu, które

tworzą jednolity ruch okręż-ny, soczewki wklęsłe lub wy-pukłe płynów, sferoidę zaląż-ka, dźwięk, który jest niesio-ny przez fale, wrażliwość, któ-ra jest rysowana i postrzegana etc”.

W latach 1920-1923 por-trety sferyczne pojawiały się wielokrotnie na paryskim Salo-nie Niezależnych. Niestety, nie były one komentowane czy na-wet wzmiankowane w prasie. Biegas z czasem zaczął się izo-lować i nie interesował go dal-szy rozwój sztuki powojennej. Sferyzm stawał się coraz bar-dziej figuratywny, a nurty abs-trakcyjne nie wywierały na nim żadnego wrażenia.

Na początku lat dwudzie-stych Biegas namalował se-rie „Tytani” i „Tytanidy”, któ-re stanowiły powrót do jego zainteresowań kosmogonicz-

nych. Większość portretów „Ty-tanów” − to prace dużych roz-

miarów, „Tytanidy” natomiast portre-towane były w niewielkich formatach. Sferyczne tła z czasem zaczęły zanikać, stawać się częściej powierzchniami abs-trakcyjnymi, pokrytymi plamkami na-malowanymi z wielką wirtuozerią.

Ostatnim przykładem sferyzmu były portrety głównych przywódców krajów, które brały udział w drugiej wojnie światowej, powstałe w drugiej połowie lat czterdziestych. Wizerun-ki politycznych przywódców i dykta-torów (m.in. Józefa Piłsudskiego, Jó-zefa Stalina, Adolfa Hitlera, Frankli-na Roosevelta) zostały umieszczone na tle skrzyżowanych i nakładających się kół.

Piotr Brama

ZBIORY I ZBIERACZE

Wystawę stałą prac Bolesława Biegasa, pochodzących ze zbiorów Polskiego Towarzystwa Historyczno-Literackiego / Biblioteki Polskiej w Paryżu, Muzeum Mazowieckiego w Płocku oraz z prywatnej kolekcji Roberta Szustkowskiego można zwiedzać w Muzeum Mazowieckim w Płocku, 09-402 Płock, ul. Tumska 8, e-mail: [email protected], www.muzeumplock. art.pl, tel. (24) 364 70 71, fax (24) 262 44 93. Muzeum czynne jest od wtorku do niedzieli w okresie od 1 maja do 14 października w godz. 10.00-17.00, w okresie od 15 października do 30 kwietnia w godz. 10.00-16.00, w poniedział-ki nieczynne.

4 | „Józef Piłsudski”, 1945-1946, olej na płótnie, wym. 91 x 73 cm

......................................................................................................

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 56

Page 59: 9-10 2011

W malowniczym i rozle-głym parku pszczyń-skim wznosi się daw-na rezydencja książąt

pszczyńskich, będąca siedzibą istnie-jącego już od 65 lat Muzeum Zamko-wego.

Zamek, którego udokumentowane dzieje sięgają pierwszej połowy XV w., w ciągu wieków kilkakrotnie zmieniał właścicieli, a jego architektura ulega-ła licznym przeobrażeniom. W latach 1846-1945 należał do pochodzącego z Książa na Dolnym Śląsku i wywodzą-cego się z Saksonii hrabiowskiego rodu von Hochberg. W 1850 r. Hans Hein-rich X otrzymał tytuł księcia von Pless. W 1870 r. książę Hans Heinrich XI von Hochberg, sprawujący na dworze w  Berlinie znaczące funkcje i cieszą-cy się względami cesarza, zainicjował trwającą siedem lat przebudowę zam-ku, której budowla zawdzięcza swój obecny wygląd, nawiązujący do baro-kowej architektury francuskiej. Ksią-żę zapragnął posiadać siedzibę odpo-wiadającą jego wysokiej pozycji spo-łecznej, toteż nie szczędził pieniędzy także wtedy, gdy urządzano zamek nowymi sprzętami i dziełami sztu-ki. Burzliwe lata drugiej wojny świa-towej obeszły się łaskawie z pszczyń-ską rezydencją, nie przynosząc więk-szych strat zarówno w architekturze, jak i  w  wyposażeniu wnętrz, dzięki czemu szybko podjęto decyzję o za-adaptowaniu zamku na cele muzeal-ne. Jego podwoje dla pierwszych go-ści otwarto 9 maja 1946 r.

Prezentowane przez muzeum ekspozycje zmieniały się wielokrot-nie wraz z biegiem czasu, obejmu-jąc swym zasięgiem m.in. sztukę zdobniczą, opartą na kolekcji ksią-żąt pszczyńskich, zabytkowe meble

z okresu od XVI do XIX w., jak rów-nież przegląd wnętrz mieszkalnych w ich historycznym rozwoju od cza-su renesansu po drugą połowę XIX w. Scenariusz tej ostatniej wystawy zakła-dał świadome usunięcie z wnętrz pa-łacu wpływów sztuki z drugiej połowy XIX w. Dopiero u schyłku lat osiem-dziesiątych i na początku lat dzie-więćdziesiątych XX w., wraz ze zmia-ną ustrojową oraz wzrostem zaintere-sowania sztuką XIX i XX w., pojawi-ła się koncepcja przywrócenia komna-

tom zamkowym ich wyglądu z końca XIX i początku XX w.

W wyniku szeroko zakrojonych prac, prowadzonych z użyciem orygi-nalnego wyposażenia oraz na podsta-wie inwentarza zamku z 1915 r., a tak-że bogatego materiału ikonograficz-nego, utrwalającego wygląd wnętrz zamkowych z lat osiemdziesiątych

XIX w. i pierwszych dwóch dekad XX w., zamek w Pszczynie odzyskał swą dawną świetność i jest dziś jed-ną z niewielu w Europie kontynental-nej tak dobrze zachowanych rezyden-cji magnackich. Wystawa wnętrz jest najważniejszą i największą ekspozycją zamku pszczyńskiego.

Na parterze goście muzealni mogą obejrzeć apartament cesarza Wilhelma II, który korzystał z nie-go nie tylko w czasie pierwszej woj-ny światowej, gdy w zamku mieści-ła się główna kwatera wojsk niemiec-kich, ale również wcześniej, będąc go-ściem organizowanych przez księ-cia pszczyńskiego, pełnych splendo-ru polowań. Monumentalna klat-ka schodowa, wzorowana na Scho-dach Królowej w Wersalu, prowa-dzi na Galerię na pierwszym piętrze, skąd udać się można do zlokalizowa-nych na tej kondygnacji pomieszczeń reprezentacyjnych – Salonu Wielkie-

go oraz Biblioteki – a także Aparta-mentu paradnego gościnnego i Po-koju gościnnego książąt Reuss. Prócz wymienionych wyżej wnętrz znajdu-ją się tam też prywatne apartamenty

Pszczyńskie wnętrza zamkowe

........................................................................................................................................

Z WIZYTĄ W MUZEUM

1 | Zamek w Pszczynie, widok od strony północno-wschodniej

.......................................................................

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 57

Page 60: 9-10 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

przypomnienia zwiedzającym naj-cenniejszych zabytków, które ekspo-nowano w przeszłości, zanim w la-tach dziewięćdziesiątych XX w. pod-jęto rekonstrukcję wnętrz. Wystawa obejmuje także niepokazywane do tej pory artefakty i przedmioty, nowo za-kupione lub przebywające dotych-czas w muzealnych magazynach. Jej nadrzędną ideą było ukazanie różno-rodności zebranych dzieł, bez ogra-niczeń stylistycznych i chronolo-gicznych, przez co przywodzi ona na myśl dawne gabinety sztuki i oso-bliwości. Niejeden widz z zaskocze-niem będzie podziwiał zgromadzone obok siebie obiekty pochodzące z Eu-ropy, Afryki czy Dalekiego Wschodu,

księcia Hansa Heinricha XV i księż-nej Daisy von Pless, brytyjskiej ary-stokratki, słynącej na dworach euro-pejskich z nieprzeciętnej urody oraz uzdolnień wokalnych, zainteresowa-nia międzynarodową polityką, a  po-nadto działalności charytatywnej. Na drugim piętrze mieści się Gale-ria myśliwska, jedno z wielu pomiesz-czeń eksponujących myśliwskie pa-sje książąt pszczyńskich i tradycje ło-wieckie na ziemi pszczyńskiej. Znaj-dują się tam także trzy inne stałe wy-stawy muzeum – „Gabinet minia-tur”, „Znane i nieznane” oraz „Da-isy, księżna von Pless: szczęśliwe lata / Pszczyńscy Hochbergowie” – dwie ostatnie z wymienionych wystaw otwarto podczas uroczystości uświet-niających jubileusz 65-lecia muzeum.

Pierwsza z nich prezentuje jedną z nielicznych w Polsce kolekcji nie-wielkich portretów, sylwetek i płasko-rzeźb wykonanych rozmaitą techniką i powstałych w różnych krajach Euro-py w okresie od XVI do XIX w. Daw-niej te miniaturowe dzieła sztuki by-wały elementem biżuterii, jak również zdobiły wiele przedmiotów, takich jak oprawy książek, wachlarze, karnety, szkatułki czy meble. Wśród nich są m.in. prace Hansa Holbeina mł., An-tona Graffa, Wincentego Lesseura, Aleksandra Orłowskiego i Stanisława Marszałkiewicza.

U podstaw zorganizowania wy-stawy „Znane i nieznane” legła chęć

2

3

4

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 58

Page 61: 9-10 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

von Pless oraz jej znajomych i przyja-ciół – międzynarodową elitę towarzy-ską i polityczną z końca XIX i począt-ku XX w. Zdjęcia wykonało londyń-skie Studio Lafayette, jedno z najzna-komitszych i najstarszych atelier foto-graficznych w Europie, a towarzyszą im obszerne teksty autorstwa kuratora wystawy, Russella Harrisa, przedsta-wiające wzajemną nić powiązań po-między poszczególnymi osobami, fak-ty historyczne oraz anegdoty z życia wyższych sfer.

Kolejna z wystaw stałych mu-zeum – „Zbrojownia” – usytuowa-na jest w gotyckich podziemiach zamku i prezentuje europejskie oraz orientalne uzbrojenie z okresu od XVI po początek XX w., w tym broń

sztukę sakralną i świecką, tkaniny, wy-roby rzemiosła artystycznego, milita-ria, okazy przyrodnicze, jak również zabytki techniki.

Wystawa „Daisy, księżna von Pless: szczęśliwe lata / Pszczyńscy Hochbergowie” składa się z dwóch części. Pierwsza z nich obejmuje por-trety i fotografie księżnej Daisy oraz jej śląskiej rodziny, a także pamiąt-ki i przedmioty osobiste, takie jak pamiętnik, pasek i laska spacero-wa księżnej czy ozdobne karty menu i guziki liberii kamerdynerów. Dru-gą część tworzą 42 fotografie z koń-ca XIX i początku XX w., pochodzą-ce z archiwum Lafayette’a w Victoria & Albert Museum w Londynie. Uka-zują one pszczyńską księżnę Daisy

zaczepną i ochronną, przeznaczo-ną do prowadzenia walki, myśliw-ską, sportową i pojedynkową, a tak-że tę o wyjątkowych walorach deko-racyjnych, m.in. słynne małokalibro-we strzelby, zwane cieszynkami. Naj-liczniejszą grupę stanowi broń palna ręczna oraz sieczna, przede wszyst-kim wojskowa. W zbrojowni moż-na również zobaczyć kusze myśliw-skie i tarczowe, broń drzewcową oraz związaną z okresem pierwszej wojny światowej, gdy na zamku w Pszczy-nie znajdowała się niemiecka Kwa-tera Główna. Są też obiekty związa-ne z przedwojennym bractwem kur-kowym, portrety wojskowe i obrazy o treści batalistycznej.

Do końca października br. goście muzeum mogą też zapoznać się z wy-stawą czasową „Sztuka kościółków drewnianych Ziemi Pszczyńskiej”. Ini-cjatywa jej zrealizowania zrodziła się w 2010 r., gdy zaszła konieczność za-mknięcia zabytkowego siedemna-stowiecznego drewnianego kościół-ka w  Ćwiklicach i rozpoczęcia kom-pleksowych prac konserwatorskich. Muzeum, które przejęło zabytkowe wyposażenie kościoła na czas remon-tu, postanowiło pokazać go publicz-ności, wzbogacając wystawę obiekta-mi z innych drewnianych kościołów dawnej ziemi pszczyńskiej. Wystawa nie tylko ukazuje bogactwo sztuki sa-kralnej na tym historycznym terenie, ale także stwarza niezwykle rzadką okazję do zapoznania się z obiektami na co dzień trudno dostępnymi lub w ogóle niedostępnymi (jak inskryp-cje na odwrociach obrazów czy su-kienki obrazów). Umożliwia ona też poznanie świątyń już nieistniejących, pozwalając je tym samym utrwalić w  powszechnej świadomości. Poru-sza ponadto ważny problem zachowa-nia i  utrzymania zabytków architek-tury drewnianej, który wykracza poza tematyczne ramy ziemi pszczyńskiej. W zamian za użyczenie obiektów mu-zeum w Pszczynie przeprowadza nie-zbędne prace zabezpieczające i profi-laktyczne.

Sylwia Smolarek--Grzegorczyk

2 | Sala lustrzana (dawna jadalnia) w zamku

3 | 4 | Fragmenty wystaw: „Gabinet miniatur” (3) i „Znane i nieznane” (4)

5 | Księżna Daisy von Pless w stroju królowej Saby, Studio Lafayette, Londyn 29 XII 1897 r., zdjęcie z wystawy

6 | Fragment ekspozycji „Zbrojownia”

(zdjęcia: 1, 2 3, 6 – Piotr Kłosek, 4 – Błażej Chwieralski, 5 – Marcin Nyga)

5

6

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 59

Page 62: 9-10 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

Muzeum Zamkowe w Pszczynie, obchodzące w tym roku jubileusz 65-lecia działalności, wydało dwa

nowe katalogi.Pierwszy, autorstwa Sylwii Smolarek-Grzegorczyk,

zatytułowany Malarstwo pejzażowe. Katalog zbiorów, uwzględnia zbiory muzeum złożone z obrazów olejnych o tematyce pejzażowej, pochodzących z okresu od XVII do XX w. Kolekcja składa się z obrazów należących pier-wotnie do pszczyńskich książąt von Hochberg, właścicieli zamku w latach 1846-1945 oraz dzieł pozyskanych przez muzeum po 1946 r. na aukcjach i z zakupów. Znajdują się tu obrazy reprezentatywne dla różnych nurtów sztu-ki europejskiej, o różnym poziomie artystycznym. Wśród najciekawszych można wymienić m.in. płótna pędzla To-

biasa van Haechta, Hen-drika Fransa van Lin-ta, Jana van Nicke-lena, Josepha Re-bella, Domenico Qu-aglio, Carla Wagne-ra, Bernharda Fiedle-ra. W katalogu przed-stawiono 67 wybra-nych z kolekcji obrazów; ze względów konserwa-torskich nie wszystkie można było sfotografo-wać. Opisom obiektów towarzyszą podstawowe

dane: autor, czas powstania, materiał i technika, sygno-wanie, miejsce pierwotnego pochodzenia, stan zacho-wania; sceny przedstawione na obrazach zostały szcze-gółowo scharakteryzowane.

Drugie jubileuszowe wydawnictwo – to opracowanie przygotowane przez Marcina Nygę, zatytułowane Wil-helm Kuhnert (1865-1926). Malarstwo i rysunek. Kata-log zbiorów. W Muzeum Zamkowym w Pszczynie znajdu-je się skromna, licząca sześć obrazów i 23 rysunki ko-lekcja prac Wilhelma Kuhnerta, malarza pochodzącego z Opola. Opis tych dzieł poprzedzony został przedstawie-niem biografii i twórczości artysty, a także środowiska, w którym działał oraz wydarzeń historycznych, które wy-warły wpływ na jego twórczość. Kuhnert był malarzem – animalistą, rysownikiem, ilustratorem, grafikiem. Wie-le jego prac zainspirowanych zostało podróżą po Afryce w 1891 r. Twórczość Kuhnerta, choć działał poza głów-nymi nurtami sztuki, była doceniana za życia artysty, po śmierci została jednak zapomniana. Przyczyniło się do tego upowszechnienie podróży i rozwój fotografii, która zastępowała obrazy egzotycznej fauny i flory. Poza tym w sztuce początku XX w. zaczęła dominować awangar-da; artyści dziewiętnastowieczni stali się niemodni. Ten-dencja ta uległa zmianie w ostatnich dziesięcioleciach, a twórczość Kuhnerta znów stała się przedmiotem ba-dań. Tym cenniejsza jest unikatowa kolekcja dzieł Kuh-nerta w pszczyńskim muzeum. Zbiór ten trafił tu w dru-giej połowie lat czterdziestych lub pięćdziesiątych XX w. jako dar Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu i z Muzeum w Kozłówce.

Pierwszy z omówionych katalogów kosztuje 49 zł, dru-gi – 36 zł, można je nabyć w kasie Muzeum Zamkowego w Pszczynie lub za pośrednictwem strony internetowej mu-zeum (www.zamek-pszczyna.pl).

Jubileusz warszawskiego Muzeum Kolejnictwa..............................................................................................................................

Muzeum Kolejnictwa w Warszawie − to miejsce niezwykłe. Dlaczego? Odpo-

wiedź jest prosta – bo każdy z nas jest z nim związany. Każdy z nas jest podróżnym i częstokroć swą podróż odbywa pociągiem. Do pracy, do domu i na wakacje, by odkrywać miejsca nieznane bądź wracać do tych bliskich sercu. Się-gnijmy więc w przeszłość, by zba-dać historię rozwoju kolejnictwa na ziemiach polskich.

Myśl o utworzeniu Muzeum Kolejnictwa zrodziła się wśród ko-lejarzy wraz z odzyskaniem nie-podległości w 1918 r. Różne-go rodzaju targi i wystawy w la-tach dwudziestych XX w. dawały możliwość gromadzenia cennych

pamiątek i eksponatów. Uroczy-stego otwarcia Muzeum Kolejnic-twa dokonano 13 grudnia 1931 r. Zlokalizowano je wówczas przy ul. Nowy Zajazd 1, tuż naprzeciw Zamku Królewskiego. Druga woj-na światowa przyniosła zniszcze-nia i grabieże. Wieloletnie działa-nia pracowników muzeum i trud włożony w ratowanie placów-ki uchroniły ją jednak przed za-pomnieniem. Okoliczności hi-storyczne sprawiły, iż muzeum w obecnej formie oraz siedzibie funkcjonuje od 1972 r.

Muzeum Kolejnictwa w War-szawie mieści się w dawnej hali dworca kolejowego Warszawa Główna Osobowa. W salach pre-zentowane są ekspozycje: histo-ria kolei na Ziemiach Polskich od

Spotkanie z książką

PSZCZYŃSKIE KATALOGI

1 | Siedziba Muzeum Kolejnictwa w Warszawie

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 60

Page 63: 9-10 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

roku 1845 do czasów współczesnych, początki kolei na świecie, a także wy-brane eksponaty ze zbiorów muzeum. Oprócz informacji fotograficzno-tek-stowej warto obejrzeć tu dziesiąt-ki modeli taboru kolejowego, sztan-dary kolejarskie z okresu międzywo-jennego, zegary i zegarki, lampy, tele-fony i  mundury kolejowe, dokumen-ty i  wiele innych eksponatów zwią-zanych z historią kolejnictwa. Mode-le taboru − dorobek światowej myśli technicznej XIX i XX w., ruchome makiety z modelami pociągów przy-ciągają precyzją wykonania i cieszą oko tak dzieci, jak i dorosłych.

Oprócz wystaw stałych muzeum organizuje wystawy czasowe, związa-ne nie tylko z wydarzeniami rocznico-wymi na kolei, ale również o tematyce bliższej nam − podróżnym. Wówczas prezentowane są obrazy oraz fotogra-fie ukazujące codzienne życie kolei.

Bliskim sąsiadem zabytkowego bu-dynku muzeum jest „Skansen Loko-motyw” – licząca 44 eksponaty ple-nerowa wystawa historycznego tabo-ru. Na torach ustawione są różne typy parowozów produkowanych w Polsce w  latach 1921-1956, do których na-leżą: lokomotywy spalinowe, wago-ny towarowe i osobowe oraz dźwig ko-lejowy. Znajdziemy tu również loko-motywy produkcji niemieckiej, ame-rykańskiej i łotewskiej. Nie lada grat-kę stanowi stojący nieco na uboczu żu-raw wodny – urządzenie hydraulicz-ne służące do napełniania tendra pa-rowozu wodą. Szczególną uwagę zwra-cają: jedyny zachowany w Europie po-ciąg pancerny, niemiecka lokomoty-wa Pm3 − unikatowy na skalę świato-wą pospieszny parowóz, pokryty otu-liną aero dynamiczną oraz salonka Bie-ruta – ekskluzywny wagon z 1939 r., którym w okresie PRL podróżowali członkowie polskiego rządu.

Gmach budynku muzeum skry-wa w sobie pomieszczenie o niezwy-kłym charakterze. Jest to Sala Lustrza-na – dawna luksusowa restauracja na dworcu PKP Warszawa Główna. Lu-stra pokrywające ściany oraz klasycz-ne zdobienia przypominają minio-ny czas – tak jak piosenka Wojciecha Młynarskiego Niedziela na Głównym.

Nie dziwi więc fakt, że dużą popu-larnością cieszą się imprezy rodzin-ne i tematyczne, konferencje nauko-we, branżowe i prasowe organizowane właśnie w Sali Lustrzanej.

Muzeum posiada również bogaty zbiór biblioteczny, który tworzy oko-ło 6 tys. książek, czasopism i innych wydawnictw z dziedziny kolejnictwa. Najcenniejszych jest około 400 po-zycji z XIX i początku XX w., w tym najstarsze polskie wydawnictwo z 1842 r. − Pismo podręczne dla budu-jących drogi żelazne. W posiadaniu bi-blioteki muzealnej znajduje się rów-nież unikatowa kolekcja starych map.

Na terenie dawnej stacji Socha-czewskiej Kolei Dojazdowej zlokali-zowany jest Oddział Muzeum Kolej-nictwa − Muzeum Kolei Wąskotoro-wej w Sochaczewie. Jego zbiory − to 170 jednostek taboru wąskotorowe-go, a także kolekcje historycznych

fotografii, mundurów kolejowych, la-tarek, modeli, dokumentów, biletów, pieczątek, przedmiotów dokumen-tujących codzienne życie kolei wą-skotorowych w Polsce. Unikat wśród jednostek taborowych stanowi naj-starszy w Polsce, z 1882 r., prawdzi-wy rarytas polskiej myśli technicz-nej, zabytkowy parowóz z 1929  r. − Px29-1704 − jedyny czynny na świe-cie z tej serii. Parowóz wraz z wago-nami mknie 18-kilometrową tra-są z Sochaczewa, przez Brochów, aż do Puszczy Kampinoskiej. Wyciecz-ka pociągiem RETRO − to wielka atrakcja turystyczna, stanowiąca miły sposób na spędzenie letniego week-endu. Dla gości Sezonu Retro w Osa-dzie Puszczańskiej organizowane są pikniki z wieloma atrakcjami, które z roku na rok przyciągają nowych go-ści i stałych bywalców.

W 2011 r. Muzeum Kolejnictwa w Warszawie obchodzi dwa zaszczyt-ne jubileusze: 80. rocznicę powstania placówki oraz 25-lecie Oddziału – Muzeum Kolei Wąskotorowej w  So-chaczewie.

2 | Skansen taboru wąskotorowego w Muzeum Kolei Wąskotorowej w Sochaczewie

(zdjęcia ze zbiorów Muzeum Kolejnictwa w Warszawie)

......................................................................

Muzeum Kolejnictwa w Warszawie mieści się przy ul. Towarowej 1, 00-811 War-szawa, tel. 22 620 04 80, wew.101, e-mail: [email protected], www.muzkol.pl. Muzeum czynne jest w poniedziałki w godz. 10.00-14.00, od wtorku do niedzieli w godz. 10.00-17.00.

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 61

Page 64: 9-10 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

oraz badaniami związanymi z wpły-wem czynników atmosferycznych na obiekty metalowe, w tym przedmio-ty dziedzictwa kulturowego. Pierw-szego dnia odbędzie się także intere-sujący warsztat w grupach prowadzo-ny przez prof. Petera Brimblecombe z  Uniwersytetu Wschodniej Anglii (University of East Anglia, School of Environmental Sciences), prowadzą-cego badania w dziedzinie zanieczysz-czenia powietrza i jego destrukcyj-nych działań na obiekty zabytkowe.

Drugiego dnia planowane jest spotkanie w Muzeum Kolei Wąsko-torowej w Sochaczewie, które jest filią siedziby warszawskiej i którego zbio-ry również biorą udział w badaniu. Na miejscu goście będą mieli okazję wziąć udział w przejażdżce zabytko-wą muzealną wąskotorową koleją pa-rową, a także posłuchać niezwykle ciekawej historii kolei wąskotorowej opowiedzianej przez wielbiciela pa-rowozów, znawcę kolei i rzeczoznaw-cę SITK.

Informacje na temat projektu, a  także szczegóły dotyczące konferen-cji, w której udział jest bezpłatny, znaj-dują się na stronie projektu www.oca-licodzardzewienia.pl i www.muzkol.pl.

lokomotyw ze zbiorów Muzeum Ko-lejnictwa w Warszawie od zachodzą-cych w nich procesów korozji, typo-wych dla obiektów metalowych eks-ponowanych na świeżym powietrzu. Pełna znajomość szkodliwych nawar-stwień powstałych lub właśnie powsta-jących na zabytkach techniki umożliwi właściwy wybór procedur konserwacji i aktywnego działania w celu pełnego zachowania wartości historycznych za-bytków.

Punktem kulminacyjnym projek-tu będzie zorganizowana w dniach 7-8 października 2011 r. dwudnio-wa, międzynarodowa konferencja – workshop. Prezentacje i wykłady przedstawią zarówno naukowcy bio-rący bezpośredni udział w projekcie (polscy i norwescy), jak również inni cenieni specjaliści z Polski i zagrani-cy zajmujący się konserwacją metali

Muzeum Kolejnictwa w Warsza-wie w okresie od 2 listopada 2010 do 30 października 2011 r. realizuje pro-jekt badawczo-konserwatorski „Oca-lić od zardzewienia – polsko-norweska wymiana doświadczeń w zakresie ra-towania zabytków metalowych”, dofi-nansowany ze środków Norweskie-go Mechanizmu Finansowego i Me-chanizmu Finansowego Państw EOG w ramach Funduszu Wymiany Kultu-ralnej.

Zasadniczym celem projektu jest rozwinięcie współpracy oraz wymia-ny wiedzy i doświadczeń między kon-serwatorami zabytków, naukowcami i pracownikami Muzeum Kolejnic-twa na polu ochrony i konserwacji za-bytków techniki w warunkach ekspo-zycji zbiorów na świeżym powietrzu. W dalszej perspektywie projekt ma przysłużyć się ochronie zabytkowych

Międzynarodowy ProjektOchrony Zabytków

w Muzeum Kolejnictwa .....................................................................................................................................................................

WORKSHOP MIĘDZYNARODOWYRealizowany w ramach projektu

7- 8 października 2011 roku

• wykłady naukowców polskich i zagranicznych prezentujące wyniki badań prowadzonych w ramach projektu i tematy związane z projektem

• warsztat CLIMATE MYTHS AND METAL HERITAGE

• przejazd oryginalnym parowozem ze zbiorów Muzeum w SochaczewieSzczegóły na stronie: www.ocalicodzardzewienia.pltel. 22 620 04 80 wew. 101, [email protected] Kolejnictwa w Warszawie, ul.Towarowa 1

UDZIAŁ W WORKSHOPIE JEST BEZPŁATNY

Wsparcie udzielone przez Islandię, Liechtenstein oraz Norwegię poprzez dofinansowanie ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego.

MUZEUM KOLEJNICTWA W WARSZAWIENORSK INSTITUT FOR LUFTFORSKNING

OCALIĆ OD ZARDZEWIENIA

Page 65: 9-10 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

bogom, w chorobach widziano karę za grzech, dotykającą pojedynczą jed-nostkę bądź całe pokolenia.

Z tej tradycji, ale na podstawie Starego i Nowego Testamentu uformo-wało swój pogląd na temat choroby chrześcijaństwo. Bóg stworzył czło-wieka do szczęścia i choroba jako taka była w sprzeczności z jego zamiarami, jednak pojawiła się na skutek grzechu pierwszych ludzi, którzy odsunęli od siebie piękno i dobro. Stary Testament zalecał korzystanie z prostych leków i porad medyków, jednak nakazywał przede wszystkim powrót do Boga – największego z lekarzy. Choroba ze-słana na człowieka miała nawrócić go na drogę prawdy, dobra i miłosierdzia, uwrażliwiała na grzech i przestrzega-ła przed złem. Nowy Testament skupia się na zagadnieniu choroby dzięki po-staci Chrystusa, wskrzeszającego oraz uleczającego chorych i kalekich (nale-żeli do nich przede wszystkim parali-tycy, niewidomi, głusi, głuchoniemi, epileptycy, trędowaci, chorzy na pu-chlinę i histerycy). Przez swoją śmierć Jezus odbudowywał przymierze z Bo-giem zerwane przez człowieka, a jed-nym ze znaków owego zerwania była właśnie choroba. Ojcowie Kościo-ła określali Jezusa często mianem: MAGNUS MEDICUS, OMNIPO-TENS MEDICUS, MEDICUS ET SALVATOR NOSTER.

Po męce Chrystusa działalność misyjną i uzdrawiającą prowadzi-li kolejni męczennicy i święci, ma-jący prawdziwą moc leczącą. Mimo funkcjonowania świętych uważanych za lekarzy zdolnych pokonać wszel-kie dolegliwości, jak np. święci Kosma i  Damian, św. Łukasz czy św. Archa-nioł Rafał, wierni preferowali świę-tych wyspecjalizowanych. Drobiazgo-wa specjalizacja lecznicza wynikała z cierpień, jakich święty doznał pod-czas męczeńskich tortur, nawiązywa-ła do chorób, które święty uzdrawiał

Już w czasach prehistorycznych pojmowano chorobę jako stan tajem-ny i niebezpieczny, wynikający z in-gerencji złych duchów bądź działania bogów zaniepokojonych ludzkimi wy-stępkami i grzechami. Podobny odbiór choroby odnajdujemy m.in. w staro-żytnych Indiach, Egipcie, Grecji i Rzy-mie, gdzie funkcjonowała ona jako na-stępstwo naruszenia ładu kosmicznego i moralnego wykroczenia przeciwko

W dawnym pałacu bi-skupim na Wzgó-rzu Katedralnym we Fromborku 16 lipca

br. otwarta została wystawa pt. „Bo-ska Medycyna i Niebiescy Uzdrowi-ciele”. Jej celem jest próba ukazania zespolonych w jedno: tak ważnego dla człowieka doświadczenia choro-by, wiary w świętych leczących i zja-wiska cudu.

Medycyna i uzdrowiciele.....................................................................................................................................................................

1 | „Biczowanie”, kwatera poliptyku z katedry we Fromborku, warsztat toruński, 1504 r.

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 63

Page 66: 9-10 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

liszajec zakaźny, akromegalia. W ten sposób ikonografia pasyjna ujawniała podział świata na uleczonych chrze-ścijaństwem i trwających w chorobie grzechu. Oprawcy – grzesznicy za-dają ból Chrystusowi, jednocześnie sami cierpią napiętnowani bólem, wstydem, jawnymi ranami. Przez wła-sne oszpecenie fizyczne symbolizują obszar ludzkiego upadku i kalectwa moralnego.

Kolejną strefę tematyczną tworzy część poświęcona fenomenowi gestu wotywnego. Wota (od słów votum − ślub i vovere − ślubować, ofiarować) były symbolem bardziej lub mniej ta-jemnego przyrzeczenia, potwierdza-ły kontrakt zawarty między chorym − nieszczęśliwym człowiekiem a bo-giem − świętym. Fenomen gestu wo-tywnego reprezentują srebrne wota z  kolekcji prywatnej oraz kościołów św.  Macieja w Bisztynku i  Nawie-dzenia NM Panny w Stoczku Klasz-tornym. Obiekty umieszczone na wystawie reprezentują najważniejsze i  najbardziej popularne typy wotów: srebrne wyobrażenia chorych − ule-czonych organów ciała i plakiety z wi-zerunkiem świętych. Na wyróżnie-nie zasługuje wotum mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego z 1654  r.: plakietka przedstawia Matkę Boską, widok Lidzbarka Warmińskiego i na-pis (w tłumaczeniu): „Bożej Wyzwo-licielce od zarazy to wotum ofiaruje miasto Lidzbark Warmiński anno do-mini 1654”. Wotum to stanowi ofiarę

za życia, była skutkiem schorzeń, któ-re dotknęły samego świętego, wynika-ła z analogii słownych nazwy schorze-nia do imienia świętego, np. św. Łucja, wspomożycielka niewidomych (lux − światło), św. Aureliusz − opiekun cho-rób uszu (aureil – oreille − ucho).

Najliczniejszą grupę niebiańskich uzdrowicieli reprezentują święci, któ-rych antychorobowy patronat opierał się na podobieństwie między cierpie-niem fizycznym, jakie święci ponieśli, a określonym schorzeniem. Święci ci reprezentują mityczny typ tzw. Zra-nionego Uzdrowiciela, który mimo leczących umiejętności sam musi do-znać bólu bądź zostać napiętnowa-ny symboliczną raną. Powszechność wiary w moc świętych leczących do-prowadziła w późnym średniowieczu do powstania „aptek świętych” − spi-sów patronów od chorób; ze spisów tych można było dowiedzieć się, jaki święty przyporządkowany jest danej chorobie lub danemu organowi ciała. Popularność niebieskich uzdrowicieli zaowocowała różnorodnymi forma-mi kultu, do których zalicza się: piel-grzymki do cudownych miejsc związa-nych z tymi świętymi, składane świę-tym wota, lecznicze amulety i modli-twy, wiara w moc relikwii i wreszcie popularność świętych w sztuce (głów-nie w obrazach i rzeźbach).

Ekspozycję w muzeum we From-borku tworzą kolejne obszary tema-tyczne. Pierwszy wyjaśnia religijny i socjologiczny odbiór choroby, jej chrześcijańską filozofię, pojęcie „cu-downego leczenia”, opisywanego m.in. przez św. Augustyna i św. Wincentego Ferreriusza.

W tej części zaprezentowano tak-że odgrywający istotną rolę w ikono-grafii średniowiecznej „dualizm świa-ta”, który na wystawie dobitnie, z po-rażającą ekspresją objawia się w kwa-terach pasyjnych poliptyku frombor-skiego z 1504 r. Dwanaście fotogra-mów kwater prezentuje „zło świata” ujawniające się poprzez choroby, któ-rych złowrogie piętno noszą opraw-cy Chrystusa. Zdumiewa bogactwo zaprezentowanych schorzeń, takich jak m.in. syfilis, trądzik różowaty, sarkoidoza, włókniaki komórkowe,

2 | Św. Apolonia i św. Agata, uszaki ołtarzowe, XVIII w., kościół Miłosierdzia Bożego w Nowej Pasłęce

3 | Św. Apolonia, rzeźba ołtarzowa, XIX w., kościół św. Anny w Barczewie

4 | „Św. Roch i ofiary epidemii”, obraz, XIX w., kościół św. Michała w Bisztynku

5 | Św. Roch z aniołem i psem, rzeźba, XIX w., kościół św. Jana Chrzciciela w Jonkowie

6 | Św. Rozalia, rzeźba ołtarzowa, XIX w., kościół św. Katarzyny w Płoskini

(zdjęcia: 1 – Lech Okoński, 2-6 – Paulina Dudek)

2 3

4

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 64

Page 67: 9-10 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

prowincjonalizm, ubrany w urok in-tencji dziękczynienia. Wystawa from-borska eksponuje tylko jedno, choć wyjątkowo szlachetne wotum malo-wane − siedemnastowieczny obraz z kościoła św. Mateusza w Różynce. Ukazani św. Katarzyna Aleksandryj-ska, Matka Boska i św. Antoni Padew-ski zostają organicznie złączeni z na-pisem podkreślającym wiarę w opiekę Boga i wstawiennictwo świętych ob-darzających łaską.

Kolejne działy tworzą galerię świę-tych specjalizujących się w leczeniu określonych schorzeń. Rozpoczynają ją pomniejsi święci leczący: chroniąca przed schorzeniami zębów św. Apolo-nia (m.in. monumentalny obraz z ko-ścioła św. Bartłomieja w Jezioranach), patron od reumatyzmu, gorączki, schorzeń „palących” św.  Wawrzyniec (m.in. wspaniałe kolorystycznie, peł-ne narracji i rodzajowych akcentów szesnastowieczne kwatery ołtarza z  Mingajn), chroniący przed cho-robami dzieci, klątwą, chorobami zwierząt św. Antoni Padewski (np. siedemnastowieczny obraz z katedry fromborskiej).

Dominującą rolę w kulcie i iko-nografii odgrywali patroni antyzara-zowi: św. Sebastian (figury z Kadyn i Stoczka Klasztornego), św. Roch (m.in. rzeźby z Braniewa, Jonkowa, Błudowa), św. Rozalia (m.in. siedem-nastowieczny obraz z klasztoru sióstr katarzynek w Ornecie, obrazy z Bar-tąga i Rogiedli) i św. Antoni Opat

określonej społeczności, a jej podsta-wowym kodem ikonograficznym sta-je się przestrzeń urbanistyczna, uwia-rygodniająca miejsce (schemat bryły zamku i kościół), zestawiona z cudow-nym wizerunkiem. Plakieta jest zna-kiem dziękczynienia za odwrócenie złowrogich sił. Udowadnia, że pod-jęty trud pielgrzymki tej właśnie spo-łeczności opłacił się i był właściwym środkiem ochronnym. Pielgrzymka odkupiła grzechy, przewiny i pychę, które sprowadziły na miasto boską karę – epidemię.

Obok wotów woskowych i srebr-nych największą popularność zyska-ły w Europie wota malowane. Są to obiekty trudne do jednoznacznego zdefiniowania, zapożyczają elemen-ty kompozycyjne i środki wyrazu za-równo ze sztuki ludowej (dążność do symetrii, stosowanie jaskrawych, nie-kiedy agresywnych kolorów, uprosz-czenia w ujęciu postaci), jak i sztuki wysokiej (np. posługiwanie się de-talami scenograficznymi, takimi jak kotary, kolumny, draperie, woluty). W wotach malowanych bardzo istot-ną funkcję pełni napis – zapis – in-skrypcja, rejestrująca prośbę o łaskę − pomoc czy poświadczająca dzięk-czynienie bądź poręczenie. Uroczysty moment cudu jest przedstawiony ob-razem, ale też słowem, stając się jakby podwójnym dokumentem. Charak-terystyczną cechą wotów malowa-nych jest ich szczególny nastrój, kli-mat odświętności na pokaz, pozorny

(piękna chorągiew procesyjna z ko-ścioła św. Antoniego w Radziejewie). Patronat epileptyczny reprezentu-je św. Walenty (m.in. obraz Jana Lan-ghankiego z 1776 r. z kościoła św. Ma-cieja w Bisztynku), św. Jan Chrzciciel i Trzej Królowie (oba obrazy ze zbio-rów Muzeum Warmii i Mazur w Olsz-tynie). Ostatnią z zaprezentowanych chorób stanowi trąd. Do niebieskich opiekunów czuwających nad trądem należeli Hiob (piętnastowieczna rzeź-ba ze zbiorów Muzeum Warmii i Ma-zur) i Łazarz (siedemnastowieczna urokliwa rzeźba z Muzeum Wojciecha Kętrzyńskiego w Kętrzynie). Ekspo-zycję kończą wizerunki świętej miej-scowej Reginy Protmann z Braniewa, której patronat rozpościera się nad różnorodnymi schorzeniami, i  Jana Pawła II, zyskującego stopniowo co-raz większy kult błogosławionego o uzdrawiającej mocy.

Wystawa ujawnia niezwykłą popu-larność, jaką cieszyli się wśród wier-nych święci leczący, która w naturalny sposób znalazła swoje odbicie w  róż-norodnych formach kultu, a także w  bogactwie ujęć ikonograficznych. We Fromborku zaprezentowano dużą liczbę (ponad osiemdziesiąt) różno-rodnych obiektów głównie z terenu Warmii i Mazur: od osiemnastowiecz-nego krzyża św. Ulricha − amuletu antyzarazowego, przez grafiki me-dyczne, obrazy, figury ołtarzowe, rzeź-by ludowe, wota, fotogramy witraży i poliptyku fromborskiego, po świecz-niki procesyjne.

Wystawę poprzedziła bardzo dro-biazgowa, pełna poświęcenia kweren-da kustoszy Jagody Semków i Wero-niki Wojnowskiej, dzięki którym pier-wotny zamysł tematyczny zyskał do-datkową jakość − ważnym osiągnię-ciem wystawy stało się odkrycie i wy-eksponowanie obiektów nieznanych bądź bardzo mało znanych, mieszczą-cych się do tej pory w świątyniach nie-często odwiedzanych przez turystów czy nawet pasjonatów sztuki. Do ta-kich dzieł należy m.in. pełen uroku i  subtelnego czaru siedemnastowiecz-ny obraz wotywny z kościoła św. Mate-usza w Różynce, „Św. Apolonia” z ko-ścioła św. Bartłomieja w Jezioranach,

5 6

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 65

Page 68: 9-10 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

patroni przywołani na wystawie są tyl-ko reliktem dawnych form kultu, któ-rych dzisiaj już nie potrzebujemy, któ-rych obecność kwestionujemy bądź w najlepszym razie umniejszamy?

Warto zobaczyć fromborską eks-pozycję, by odpowiedzieć sobie na te pytania, ale też by poczuć tajemny na-strój relacji między sacrum i profa-num – relacji między wiernym pogrą-żonym w chorobie a świętym uzdro-wicielem, który miał moc nad daną chorobą, ale który też potrafił tą samą chorobą doświadczyć, jeśli uzdrowio-ny człowiek nie dopełnił przyrzeczo-nych ślubów dziękczynienia…

Jowita Jagla

przez aspekt ikonograficzny niebiań-skich lekarzy, ale także poprzez obja-śnienie najbardziej popularnych scho-rzeń, które dręczyły ludzkość w po-przednich epokach (dżumy, epilepsji, trądu). Jest to istotne, gdyż dzisiejsza wiedza o przywołanych schorzeniach wydaje się całkowicie zaprzeczać ich ówczesnemu odbiorowi i ówczesnej wiedzy (medycznej i ludowej).

Wystawa każe zastanowić się nad zjawiskiem, jakim była i jest dzisiaj choroba… W przeszłości stanowiła do-świadczenie nie tylko fizyczne, ale też duchowe. Czy dla współczesnego czło-wieka ten rodzaj doświadczenia jest podobny, potrzebujemy w dalszym ciągu świętych uzdrowicieli, czy też

osiemnastowieczna figura św. Rocha z kaplicy cmentarnej w Jonkowie, sie-demnastowieczna figura św. Rocha z kaplicy z Lubomina. Dzięki zaistnie-niu i objawieniu się światu te właśnie obiekty ukazały niezwykłe piękno, fa-scynujący urok, uchyliły skrawka ta-jemnicy skrywanej dotychczas przez setki lat w sanktuariach, kościołach, ka-plicach, plebaniach...

Jak już wspomniano, celem wysta-wy nie była prezentacja obiektów re-prezentujących wyłącznie tzw. sztu-kę wysoką, dominantę stanowił za-kres tematyczny, dzięki temu dosko-nale i kontrastowo brzmią zestawione razem w sposób zaskakujący obiekty ludowe i dzieła reprezentujące świet-ną klasę wykonania („Cud św. Anto-niego” Piotra Kolberga z 1712 r., sie-demnastowieczny obraz „Św. Marcin obdarowujący żebraka płaszczem” au-torstwa Jeana Cossiera – współpra-cownika Rubensa).

Doświadczenie choroby zostało na ekspozycji unaocznione nie tylko

Spotkanie z książką

Z powodu generalnego remontu Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie, który rozpoczął się w 2010 r., znajdujące się tam zbiory malarstwa i rzeźby

zachodnioeuropejskiej przewiezione zostały do Zamku Królewskiego w Niepo-łomicach i wystawione w jego salach. Ponad sto obrazów i rzeźb składa się na bogaty przegląd europejskiej sztuki, podzielony nie według stylów czy szkół narodowych, ale według tematów na części: Antyk i Biblia, Sztuka sakralna, Ludzie i obyczaje.

Wystawę pomaga zwiedzić wydany w br. przewodnik autorstwa Doro-ty Dec i Janusza Wałka, pt. Europejskie skarby Muzeum Narodowego z Mu-zeum Książąt Czartoryskich w Krakowie w Zamku Kró-lewskim w Niepołomicach. Autorzy opisali w przewod-niku ekspozycję, dodając informacje o autorach wysta-wionych dzieł.

Publikację otwiera prezentacja obiektów zgromadzo-nych w pierwszej sali: obrazów i rzeźb powstałych prze-ważnie w epoce baroku (XVII-XVIII w.), odwołujących się do podstawowych źródeł europejskiej kultury: grecko-rzymskiego antyku i Biblii. Autorami tych dzieł są m.in. Lavinia Fontana, Girolamo Troppa, Alessandro Magna-sco, Daniel Jacobs, Pierre Le Gross, Emilio Ambron, a te-matami sceny z mitologii greckiej i rzymskiej, opowieści o bohaterach wojny trojańskiej, dramaty biblijne. Ekspo-natem przyciągającym uwagę zwiedzających tę salę jest kopia obrazu Leonarda da Vinci „Dama z gronostajem”, będąca próbą rekonstrukcji pierwotnego wyglądu słyn-nego obrazu (oryginalne błękitnoszare tło zamalowano w XIX w. na czarno).

W kolejnym rozdziale poznajemy obiekty wystawio-ne w sali poświęconej sztuce sakralnej, nawiązujące do Nowego Testamentu i apokryfów, koncentrujące się na scenach z życia i męki Chrystusa. Zwraca uwagę zespół

obrazów średniowiecznych, wśród których wyróżniają się: „Ukrzyżowanie” pędzla Paolo Veneziano (około 1340-1350 r., obraz pierwotnie miał kształt krzyża) i „Wstąpienie Marii do Świątyni” Johanna Koerbecke (około 1456- -1457 r.). Podziwiać też można „Kazanie św. Jana Chrzciciela” Pietera Bru-eghela mł. (początek XVII w.) oraz obrazy renesansowe „Ucieczka do Egiptu” Luca Giordano (około 1690-1705 r.) i „Pokłon pasterzy” Tommaso di Stefa-no, zwanego Lunetti (pierwsza połowa XVI w.).

W końcowym rozdziale przewodnika przedstawiono eksponaty z dwóch ostatnich sal, związane tematycznie z ludźmi, modą i obyczajami od XVI do

XIX w. Znajdują się tutaj wizerunki osób anonimowych, ale przede wszystkim znanych, odgrywających ważne role we współczesnym im czasie. Wśród nich obejrzeć można m.in. portrety Tadeusza Kościuszki (pędzla Józefa Gras-siego, po 1792 r.; to kopia, oryginalny obraz jest w zbio-rach Muzeum Narodowego w Poznaniu), Stanisława Au-gusta Poniatowskiego (autorstwa Élisabeth Vigée-Lebrun, po 1797 r.; to również kopia, oryginał wzbogaca zbiory kijowskiego Muzeum Sztuki Wschodu i Zachodu), Stani-sława Małachowskiego (François-Xavier Fabre, 1794 r.), Izabeli Czartoryskiej (Alexander Roslin, 1774 r.). Portre-tom towarzyszą widoki krajobrazów, jak choćby pędzla Georga-Heinricha Crola, Adolfa Friedricha Harpera, a tak-że martwe natury (Theodor Sauts, Maurice de Vlaminck).

Przewodnik ilustrowany jest reprodukcjami bardzo do-brej jakości, zawiera również tłumaczenie w języku angiel-skim.

Tę bardzo przydatną nie tylko turystom, ale wszystkim zainteresowanym sztuką publikację można nabyć (cena: 27,50 zł) w sklepiku muzealnym oraz za pośrednictwem strony internetowej muzeum (http://sklep.niepolomice.com).

PRZEWODNIK PO NIEPOŁOMICKIEJ WYSTAWIE

Wystawa „Boska Medycyna i Niebiescy Uzdrowiciele” będzie czynna w dawnym pałacu biskupim na Wzgórzu Katedralnym we Fromborku do końca października 2011 r. Kuratorzy wystawy: Henryk Szkop – dyrektor Muzeum Mikołaja Koper-nika we Fromborku, ks. prałat Jacek Maciej Wojtkowski – dyrektor Muzeum Ar-chidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, autor scenariusza: Jowita Jagla – Katedra Historii Sztuki, Uniwersytet Łódzki.

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 66

Page 69: 9-10 2011

ZABYTKI I MŁODZIEŻ

W czasie deszczu dzieci się nudzą

........................................................................................................................................

wizyty (por. „Spotkania z Zabytka-mi”, nr 2, 2008, s. 1).

Pozornie i tego lata wszystko dzia-łało tu jak dawniej. Ale tylko pozor-nie... Wystawa „(Żywe) najstraszniej-sze tarantule i skorpiony świata”, urzą-dzona w gościnnej salce Domu Kate-chetycznego w pobliżu słynnego wła-dysławowskiego kościoła, tradycyjnie już straszyła odwiedzających ją wcza-sowiczów. Do miasteczka powró-ciła też („Po edycjach w Łazienkach Królewskich w Warszawie oraz Mu-

zeach Narodowych: Poznania, Szcze-cina i  Kielc”, jak napisano na plaka-cie) „Wystawa Średniowiecznych Na-rzędzi Tortur”, która tym razem ulo-kowała się w Domu Rybaka. Z ko-lei dla miłośników sportu – nowość, a do tego coś bardzo aktualnego: „Mi-niatury stadionów piłkarskich 2012” – ustawione pod kolorowym namio-tem makiety obiektów sportowych w Polsce i na Ukrainie, i tych już ist-niejących, i tych znajdujących się

Tak, tak – pamiętamy. Pa-miętamy też dalsze słowa tej popularnej niegdyś pio-senki z repertuaru Barbary

Krafftówny, po raz pierwszy wykona-nej w „Kabarecie Starszych Panów”: „to ogólnie znana rzecz”. Ale przecież ta trywialna skądinąd prawda odno-si się też do dorosłych! Czy zatem w takich warunkach, jakie panowa-ły w pierwszym wakacyjnym miesią-cu tego lata, kiedy niemal w całym kraju szczególnie dotkliwie odczuli-

śmy brak dobrej pogody, kiedy prze-mieszczały się nad Polską wichury, ulewne deszcze i burze, mogliśmy zaproponować coś interesującego wczasowiczom – i to nie tylko dla za-bicia czasu, ale i z pełną wiarą, że nie będzie to czas stracony? Sprawdźmy, jak w tym sezonie przedstawiało się to np. w letniskowym Władysławo-wie i czy coś zmieniło się pod tym względem w tej nadmorskiej miej-scowości od ostatniej w niej naszej

dopiero w budowie (we Władysławo-wie czegoś takiego jeszcze nie było). Tylko Hallerówka, niewielkie mu-zeum związane z historią i miejscową tradycją, przede wszystkim zaś z pa-mięcią o dowódcy Błękitnej Armii, generale Józefie Hallerze (niestety, czynna tylko pięć dni w tygodniu, ale za to z tanimi biletami wstępu) trady-cyjnie świeciła pustkami...

Coś jednak się zmieniło.Oto już drugi sezon działa w tym

mieście usytuowane tuż obok bra-my wejściowej do portu, w specjalnie przygotowanym do celów ekspozycyj-nych i ustawionym na twardym grun-cie rybackim kutrze niewielkie mu-zeum pod nazwą „Galeria Morska”. W jego wnętrzu zachowane zostały: mesa, kajuta kapitana (szypra) i dzia-łająca sterówka, a dawną ładownię za-mieniono na przestronne pomieszcze-nie wystawowe. Uroczystego otwar-cia muzeum dokonano 27 czerwca

2010  r., podczas święta Światowego Dnia Rybołówstwa. Od tego czasu „Galeria Morska” we Władysławowie miała już wielu zwiedzających. I nic dziwnego, ponieważ jest to inwestycja nie tylko znakomicie usytuowana, ale także dobrze przemyślana pod wzglę-dem możliwości ekspozycyjnych i edukacyjnych.

W tym kameralnym muzeum można zobaczyć eksponaty związane z rybołówstwem oraz jego historią.

....................

1 | Muzeum „Galeria Morska” we Władysławowie – widok z zewnątrz, przy pochmurnej pogodzie

2 | Grupa zwiedzających we wnętrzu minimuzeum

....................1 2

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 67

Page 70: 9-10 2011

ZABYTKI I MŁODZIEŻ

A jak doszło do realizacji tego niezwykłego muzeum. „Nasza gale-ria – mówi właścicielka – to efekt po-mysłów i pracy wielu zapaleńców, przy czym rodzina mojego męża od wie-lu lat jest związana z rybołówstwem, więc sam temat nie jest mi obcy. A poza tym mieszkając nad morzem, jak więk-szość miejscowych, prowadzimy mały pensjonat i wiemy z doświadczenia, że zakwaterowani w nim turyści czę-sto zadają pytania związane z rybo-łówstwem. Złomowania jednostek ry-backich w ostatnich latach zdecydowa-nie uszczupliły naszą flotę. Pomyśla-łam więc, że warto pomóc ludziom po-znać ten temat, bo niedługo polskie ry-bołówstwo może być już tylko historią. Najpierw zrodziła się więc idea utwo-rzenia takiego miejsca, które przybli-ży turystom to nasze regionalne dobro. Kolejnym etapem było podjęcie decyzji, gdzie urządzić to małe muzeum. I wte-dy padł pomysł wykorzystania kutra. W październiku 2009 r. rozpoczęliśmy pierwsze prace: ustawienie jednostki przy porcie, zbieranie eksponatów (po-chodzą one od prywatnych kolekcjone-rów). Liczymy na to, że z czasem uda nam się poszerzyć ekspozycję. I jeszcze jedno. W trakcie budowy często zaglą-dały do nas nasze dzieci. To im możecie podziękować za nasze hasło przewod-nie: «dotknij historii rybołówstwa». Postanowiliśmy stworzyć takie miejsce, w którym dzieci mogą dotknąć i spraw-dzić, jak działały sprzęty i narzędzia wykorzystywane w pracy na morzu. To jedyne takie muzeum w Polsce!”

Wojciech Przybyszewski

– Górny pokład to taras widokowy, na którym przy filiżance kawy można ob-serwować morze i największy w Polsce port rybacki. Usytuowane we wnętrzu niewielkie kino oferuje krótki film ry-sunkowy, opowiadający o rybołówstwie. Na zewnątrz prezentowane są wymon-towane z kutrów rybackich dwa okaza-łe silniki morskie, które uruchamiamy na życzenie zwiedzających. W naszym muzeum szczególnie miło witane są dzieci, a zgromadzone w galerii ekspo-naty można nie tylko oglądać i fotogra-fować, ale także dotykać!”.

W sali ekspozycyjnej znajdują się m.in. modele kutrów rybackich, koła sterowe, kompasy, busole, sekstanty, telegrafy, stroje nurków, sprzęt ra-tunkowy, a nawet kolekcja pamiąt-kowych medali związanych z historią polskiego rybołówstwa. Inicjatorką, założycielką i właścicielką „Galerii Morskiej” jest Magda Czerska. „Obej-rzycie ekspozycję ze sprzętem rybackim i ratunkowym – wszystko w zasięgu ręki – pani Magda namawia do zwie-dzenia placówki niezdecydowanych turystów stojących przy wejściu.

Muzeum „Galeria Morska” we Władysławowie czynne jest w miesiącach wakacyjnych (lipiec i sierpień) codzien-nie od godz. 11.00 do 20.00, w pozostałych miesiącach można je zwiedzać po uprzednim uzgodnieniu telefonicznym (tel. kom. 501 050 832). Bilety w cenie: 10 zł (normalny), 5 zł (ulgowy) i 20 zł (rodzinny).

3 | Gablota ze sprzętem ratunkowym

4 | Stroje nurka klasycznego

5 | Ekspozycja z modelami kutrów rybackich

(zdjęcia: 1 – Małgorzata M. Przybyszewska, 2-5 – Wojciech Przybyszewski)

.......................................................................

3 4

5

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 68

Page 71: 9-10 2011

Szlak Renesansu w Małopolsce

ROZMAITOŚCI

lamus w Branicach, renesanso-we zabytki Tarnowa (ratusz, re-nesansowe kamienice, monu-mentalne nagrobki Tarnowskich w katedrze), dwór w Jeżowie (na co dzień pełniący funkcję ośrod-ka studyjnego Zespołu Szkół Pla-stycznych w Krakowie), Willa De-cjusza, kaplica Grobu Bożego w Miechowie oraz zamki – w Pie-skowej Skale, Suchej Beskidzkiej i w Książu Wielkim (będący bu-dynkiem Zespołu Szkół im. Win-centego Witosa).

W ramach towarzyszących zwiedzaniu obiektów „Spotkań z kulturą Renesansu” zorganizo-wane zostały koncerty muzyczne oraz wykłady, m.in. poświęco-

ne Willi Decjusza. Wszy-scy zaś, którzy zdecydo-wali się odwiedzić zamek na Mirowie w Książu Wiel-kim, mieli okazję uczest-niczyć w prowadzonych przez Bractwo Rycerskie zabawach renesanso-wych, zapoznać się z ele-mentami dawnego oręża i zasadami sztuki rycer-skiej oraz obejrzeć pokazy mistrzów, a nawet spró-bować własnych sił.

Tradycyjnie już do wszystkich prezentowa-nych obiektów można było dotrzeć indywidual-nie i uczestniczyć w nie-odpłatnym zwiedzaniu i wydarzeniach towarzy-szących albo skorzystać

z propozycji również nieodpłat-nych zorganizowanych autoka-rowych wizyt studyjnych: do Tar-nowa i dworu w Jeżowie oraz do Pieskowej Skały, Miechowa i Książa Wielkiego.

Już teraz zapraszamy do udziału w przyszłorocznej edycji Szlaku Renesansu w Małopolsce, która zapowiadana będzie w me-diach oraz na stronach interneto-wych: www.villa.org.pl oraz www.szlakrenesansu.pl. Organizato-rzy zapowiadają otwarcie no-wych obiektów, nowe propozycje spacerów i wyjazdów studyjnych oraz liczne atrakcje w ramach „Spotkań z kulturą Renesansu”, którym jak co roku patronować będą „Spotkania z Zabytkami”.

Natasza Dziwisz

– podobnie jak sama Willa – mają na co dzień inne niż muzealne przeznaczenia.

W efekcie podjętej współpra-cy do tej pory włączono do pro-gramu dziewięć obiektów, które w wybrane niedziele roku są jed-nocześnie udostępniane do nie-odpłatnego zwiedzania, połą-czonego z wykładami i wydarze-niami artystycznymi, objętymi wspólnym tytułem „Spotkania z kulturą Renesansu”. W ciągu

dotychczasowych edycji, obok Willi Decjusza, można było zwie-dzać: ratusz i bazylikę katedral-ną w Tarnowie, zamek w Suchej Beskidzkiej, zamek na Mirowie w Książu Wielkim, dwór w Je-żowie, renesansowy lamus przy dworze w Branicach, renesanso-wy klasztor i kaplicę Grobu Bo-żego w Miechowie, kaplicę Zyg-muntowską na Wawelu, Sukien-nice, Opactwo Cystersów w Mo-gile, zamek w Pieskowej Skale i kasztel w Szymbarku.

W trakcie tegorocznej edy-cji programu prezentowane były:

Szlak Renesansu jest inicjatywą z dziedziny turystyki kulturowej, zaś Lekcje – to propozycja w za-kresie kulturowej edukacji dzieci i młodzieży z małopolskich szkół podstawowych.

Założeniem rozpoczętego w 2007 r. Szlaku Renesan-su w Małopolsce jest stworze-nie nowego produktu turystycz-nego w postaci szlaku architek-tury i sztuki renesansowej, obej-mującego swym zasięgiem całe

województwo. Konsekwentnie rozbudowywany szlak docelowo ma mieć spójny system oznako-wania i udostępniania zwiedza-jącym oraz ujednolicony system promocji. Pomysł realizacji tego obliczonego na wiele lat projek-tu jest konsekwencją dążenia do wypracowania najbardziej intere-sującego i efektywnego sposobu udostępniania zwiedzającym sa-mej Willi Decjusza. Ogromne za-interesowanie obiektem i jego hi-storią, jakie towarzyszyło wszyst-kim dniom otwartym i innym wy-darzeniom organizowanym w Wil-li, zainspirowało Stowarzyszenie do podjęcia dialogu i nawiązania trwałej współpracy z właściciela-mi i administratorami innych re-nesansowych obiektów w regio-nie, w tym również tych, które

Przez pierwsze trzy niedzie-le lipca miłośnicy turysty-

ki kulturowej mieli okazję zwie-dzać obiekty zabytkowe wpisane na trasę tworzonego od pięciu lat Szlaku Renesansu w Małopol-sce. Inicjatorem programu jest krakowskie Stowarzyszenie Wil-la Decjusza, prowadzące swoją działalność w zespole pałacowo- -parkowym wzniesionej w 1535 r. Willi Decjusza, dawnej rezydencji Ludwika Justusa Decjusza, sekre-tarza króla Zygmunta Sta-rego. Początek działalności Stowarzyszenia Willa De-cjusza związany jest z datą odnowienia zrujnowanej przez obie wojny świato-we i wskutek powojennych zaniedbań Willi Decjusza, tj. rokiem 1996. Związa-nie działalności instytu-cji kulturalnej z obiektem o tak bogatych tradycjach humanistycznych w istot-ny sposób wpłynęło na wy-znaczenie jego linii progra-mowej. Jak przed wiekami, obecnie Willa jest miejscem spotkań, wymiany myśli i współpracy przedstawi-cieli różnych kultur, naro-dowości, wyznań czy ob-szarów zainteresowań, fo-rum dialogu kultur.

Wiele projektów Stowarzy-szenia wynika z myślenia o Wil-li, jej architekturze i dziejach jej mieszkańców oraz z dążenia do wykorzystania i udostępniania zwiedzającym obiektu w możli-wie szerokim wachlarzu propo-zycji. Należy do nich m.in. Ma-łopolskie Dziedzictwo Renesan-su, projekt obejmujący dwa bez-pośrednio ze sobą związane i ad-resowane do bardzo szerokie-go kręgu odbiorców progra-my: Szlak Renesansu w Małopol-sce i Lekcje Kulturowe w obiek-tach zabytkowych. Oba realizo-wane są we współpracy z Urzę-dem Marszałkowskim Woje-wództwa Małopolskiego i insty-tucjami administrującymi bu-dynki renesansowe w regionie.

| Zwiedzanie zamku w Pieskowej Skale

(fot. Tomasz Korczyński)

......................................................

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 69

Page 72: 9-10 2011

ROZMAITOŚCI

Portret koronacyjny Marii Leszczyńskiej

kiedy obcięty w stosunku do pierwotnych wymiarów, znajdu-je się obecnie w Ratuszu w Gene-wie, ofi arowany w 1747 r. tam-tejszej Republice przez królo-wą Marię. Natomiast kopię ca-łopostaciowego oryginału, przy-pisywaną Pierre’owi Dulino-wi (1669-1748) można oglą-dać w Nationalmuseum w Drot-tningholm w Szwecji. Znana jest

Maria Karolina Zofi a Felicja Leszczyńska (1703-1768),

młodsza córka polskiej pary kró-lewskiej – Stanisława i Katarzyny z Opalińskich, zawsze była ulu-bienicą ojca. Pędząc wraz z ro-dzicami ubogie i nieciekawe ży-cie emigrantki w prowincjo-nalnym Wissemburgu (od mar-ca 1719 r.), otrzymała wszak-że staranną edukację, odbie-gającą od ówczesnych standar-dów obowiązujących na dwo-rach europejskich. „Brakowało w niej rozrywek, strojów, próż-ności i próżniactwa – jak konsta-towała Zofi a Libiszowska. – Wy-zbyta egoizmu, czas swój wy-pełniała pożytecznie, pomaga-jąc innym lub oddając się lektu-rze”. Z kolei znajomość etykie-ty dworskiej pozwalała jej za-chowywać się bez zarzutu, po-ruszać się i tańczyć z wdziękiem, a nawet grać na klawesynie. Ma-ria w wieku 21 lat nie należa-ła wprawdzie do uderzających piękności, ale miała gładką, nie-tkniętą barwiczką cerę, ciemno-blond włosy i orzechowe oczy, a uniesione lekko ku górze kąci-ki ust przydawały jej uśmiecho-wi uroku i słodyczy. Z pewnością mogła się podobać, będąc świe-żym, wdzięcznym i pociągającym stworzeniem, bez cienia sztucz-ności. Gdy w strassburskiej ka-tedrze została małżonką Ludwi-ka XV i królową Francji, szyb-ko udowodniła malkontentom, że „La Leczinska” wcale nie jest „szkaradna” (jak śpiewała pary-ska tłuszcza) i nie jest głupawą gąską. Jej wielkie poczucie god-ności i taktu oraz rzadko spoty-kana umiejętność obchodzenia się z ludźmi zdumiały wersalskie otoczenie.

Z uroczystościami podwój-nych zaślubin (pierwsze – per procura 4 sierpnia 1725 r. w Strassburgu, drugie – połą-czone z koronacją, 5 września tego roku w Fontainebleau), rozpoczynających najszczęśliw-szy i najbardziej beztroski okres w życiu Marii, wiąże się niemała

liczba jej portretów, malarskich i grafi cznych, przedstawiają-cych ją w reprezentacyjnym stro-ju dworskim (tzw. grand habit), uchodzącym w tym przypadku za ubiór koronacyjny. Skupimy się tutaj na jednym dziele malarskim Jeana-Baptiste’a Van Loo (1684--1745), znakomitego portreci-sty fl andryjskiego pochodzenia i wywodzącego się z artystycznej

rodziny działającej we Francji. Malowidło wyobraża Marię en pied jako „Princesse de Polo-gne, Reine de France et de Na-varre”, na tle monumentalnego wnętrza. Cieszyło się popularno-ścią, stąd – niezależnie od replik autorskich – inni artyści chęt-nie je kopiowali pędzlem i ryl-cem, często w zredukowanej for-mie. Sam oryginał, nie wiadomo

Z warsztatu historyka sztuki

1

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 70

Page 73: 9-10 2011

ROZMAITOŚCI

dekolt i pienią się wieloma war-stwami przy rękawach. Z ramion Marii spływa równie ciężki płaszcz królewski o motywie lilii, podbi-ty gronostajami. Warto dodać, iż – z uwagi na przeszło jedena-stometrowy tren płaszcza i cię-żar klejnotów, zdobiących ważącą 60 funtów (czyli ok. 30 kg) suk-nię – opisany strój wymagał od jego właścicielki niemałej kon-dycji. Maria wdzięcznym gestem lewą ręką dotyka korony, a prawą lekko unosi fałdy sukni, spod któ-rej wysuwa się czubek pantofelka.

Następny rytownik, zdol-ny portrecista Jacques Chéreau

z długim lokiem, spadającym na ramię, zdobi – nie diamentowa korona zwieńczona podwójnym kwiatem lilii, jak podają źródła, lecz – mały diadem z przypiętym klejnotem, w uszach tkwią per-łowe kolczyki, parzyste perłowe bransolety okalają ręce. Suknia z trenem uszyta z ciężkiej tkaniny (zapewne z fi oletowego aksami-tu), gęsto usiana jest haft owany-mi złotem liliami – herbem Bur-bonów. Gors pokrywa zwężająca się futrzana wstawka, od talii roz-szerzająca się ku dołowi w listwę, szczelnie pokrytą haft em oraz klejnotami. Koronki przykrywają

w dolnej części), na którym leży haft owana w złote lilie poduszka, dźwigająca małą koronę. Za ple-cami monarchini rysuje się tron, z widocznym wyściełanym opar-ciem, usianym liliami. W głębi, na wysokim cokole wznoszą się monumentalne podwójne kolum-ny, korespondujące ze skłębioną, podwieszoną draperią. Opisane architektoniczne wnętrze doda-je wizerunkowi należnego maje-statu, lecz wzrok widza przyciąga oczywiście Leszczyńska, ubrana w przepyszny strój koronacyjny, istne arcydzieło ówczesnej mody. Kunsztowną fryzurę królowej

jeszcze zmniejszona i odmien-na w szczegółach replika olejna, zdjęta przez Van Loo i od 2000 r. przechowywana w Wersalu jako depozyt Zamku Królewskiego w Warszawie (wcześniej należa-ła do kolekcji Ciechanowieckich w Londynie, następnie przekaza-na w darze Zamkowi).

Prezentowane niżej sztychy, zdjęte ze wspomnianego płót-na Van Loo i wykonane przez Ni-colasa IV de Larmessina (1684--1755) oraz Jacques’a Chéreau (1688-1776), należą do pierw-szorzędnych dzieł sztuki grafi cz-nej: rozjaśniona lekkim uśmie-chem twarz młodej królowej zo-stała szczególnie starannie opra-cowana i pogłębiona psycholo-gicznie, a z pietyzmem potrak-towany ubiór może posłużyć jako ikonografi czny dokument w hi-storii mody kobiecej tego okresu.

Dzieło Van Loo (stanowiące pendant do także całopostacio-wego portretu młodzieńczego Lu-dwika XV) rytował i odbił w swo-im paryskim zakładzie wspo-mniany Larmessin, wywodzący się ze znanej „dynastii” sztycha-rzy i handlarzy rycin. Ów sygno-wany miedzioryt (powtórnie na-stępnie odbity w stołecznym za-kładzie Louisa Crépy’ego), z uży-ciem akwaforty i rulety, o wy-miarach kompozycji 465 x 315 mm, anonsowano (wraz z wize-runkiem Ludwika XV) w paryskim czasopiśmie „Mercure” w czerw-cu 1727 r., trzeba więc przyjąć, że niedługo po tej dacie portre-ty pary królewskiej pojawiły się na stołecznym rynku wydawniczym.

Maria, lekko zwrócona w pra-wo, stoi obok konsolowego sto-lika (którego widoczny jest tyl-ko narożnik, ozdobiony maszka-ronem i fantastycznym ptakiem

......................................................

1 | Nicolas IV de Larmessin wg obrazu Jeana-Baptiste’a Van Loo, „Portret koronacyjny Marii Leszczyńskiej”, 1727 r., miedzioryt z akwafortą i ruletą, Paryż (w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie)

2 | Jacques Chéreau wg obrazu Jeana-Baptiste’a Van Loo, „Portret koronacyjny Marii Leszczyńskiej”, 1730 r., miedzioryt z ruletą, Paryż (w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie)

2

Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 | 71

Page 74: 9-10 2011

ROZMAITOŚCI

(któremu współczesny mu gra-fik i znawca sztuki Jean Mariet-te przyznawał „beaucoup de ta-lent”) w swoim miedziorycie, anonsowanym w wymienionym już „Mercure” w czerwcu 1730 r., korzystał, jak się wydaje, z jakiejś autorskiej (zmniejszonej?) repli-ki Van Loo, przy czym sztych od-wrócił w stosunku do oryginału. W sygnaturze graficznego dzieła (wymiary płyty 490 x 350 mm) czytamy: „Vanloo pinxit. Gravé par Jacques Chereau d’ Apres le tableau original dernier peint”. Zastanawia to doprecyzowanie, dotyczące pierwowzoru malar-skiego: „według obrazu orygi-nalnego ostatnio malowanego [przez artystę]”. Czyżby Chéreau chciał w ten sposób zaznaczyć, że obraz, na którym się oparł, w do-robku malarza był najnowszy, co nie oznacza, że identyczny z ma-lowidłem z 1727 r. – wzorem dla Larmessina? Bo i oba dzieła gra-ficzne, abstrahując od odwróce-nia kompozycji przez Chéreau, różnią się bardzo w szczegółach, przy zachowaniu tego samego schematu kompozycji.

Tak więc w miedziory-cie Chéreau we wnętrzu do-dano pilastry zdobiące wyraź-ną krzywiznę ściany oraz inaczej

potraktowano rysunek draperii, w dodatku wzorzystej (u Larmes-sina gładkiej). Odmienny jest ry-sunek tronu, tu niemal całkowi-cie odsłoniętego (tam przesło-niętego trenem płaszcza) i po-krytego gładką materią (tam ha-ftowaną w lilie). Poduszka z ko-roną – tu większą i bardziej kosz-towną – leży na stoliku szczelnie okrytym tkaniną, ścielącą się na posadzce. Upozowanie królowej Marii jest takie samo, ale ina-czej rozwiązano ubiór oraz klej-noty. Połyskliwa suknia, sztyw-na od całkowicie pokrywających ją haftów (a może i przetykana złotem), sięga aż do posadzki, nie odkrywając stóp. Leszczyń-ska lewą ręką podtrzymuje fał-dy usianego haftowanymi liliami płaszcza (u Larmessina sukni). Dekolt gęsto zdobią wielkie dia-menty i perły; może wśród nich znajduje się Sancy lub Regent, skoro wiadomo, że w momencie koronacji te najsłynniejsze bry-lanty Korony zdobiły gors i czoło królowej. Portretowana nosi tyl-ko jedną bransoletę (u Larmessi-na dwie).

Dzieło Chéreau odbito w pa-ryskim zakładzie rytowniczym Marguerite Caillou, wdowy po rytowniku François Chéreau,

działającej w latach 1729-1755, „Avec privilege du Roy”. Stano-wi ono pendant do odmienne-go, aniżeli wzmiankowany wy-żej, portretu Ludwika XV, także autorstwa Van Loo, rytowanego jednak przez Gillesa-Edme’a Pe-tita, również po 1730 r. i rów-nież określonego w sygnaturze jako „le tableau original dernier peint”.

Oba omówione sztychowa-ne portrety Polki cechuje wyso-ki profesjonalizm, dostrzegalny także i w wirtuozerii kreski, pro-wadzonej różnego rodzaju ryl-cami (miedzioryt), niejednoli-cie trawionej (akwaforta) i prze-kształcającej się w pajęczynę drobnych urywanych kreseczek, przypominających rysunek kred-ką (ruleta). Kompozycje są nie-zwykle plastyczne, jakby trójwy-miarowe. Światłocieniowe efek-ty szczególnie zauważa się w par-tiach tkanin, futer i klejnotów, ale i w przydanej tu monumental-nej architekturze. Rytownicy zre-zygnowali z rozbudowanych ob-ramień wizerunku, zaopatrzone-go u dołu jedynie w napis obja-śniający, dość lapidarny, rozdzie-lony herbami Francji i Polski.

Mniej znany jest fakt, iż pły-ta miedziorytnicza Larmessina

z portretem królowej Marii sta-ła się, kilkadziesiąt lat później, przedmiotem ciekawej manipu-lacji. Otóż, w związku z korona-cją Ludwika XVI latem 1775 r., na rzeczonej płycie usunięto gło-wę Leszczyńskiej, a na jej miej-scu wysztychowano głowę Habs-burżanki Marii Antoniny (na podstawie rzeźbiarskiego popier-sia autorstwa Louisa Simona Bo-izota). Pojawił się także nowy napis objaśniający, zachowano zaś (chyba przez niedopatrzenie) stary adres wydawniczy Crépy’e-go. Lecz na zapóźniony o dobre pół wieku grand habit Marii An-toniny mało kto zwykle zwraca uwagę.

Na zakończenie wypada do-dać, że omówione tu dzieła Lar-messina i Chéreau zachowa-ły się jeszcze (po dwóch woj-nach światowych) w ważniej-szych polskich zbiorach muzeal-nych i bibliotecznych, jednakże w obecnym handlu antykwarycz-nym pojawiają się raczej rzad-ko, trafiając na krajowe aukcje głównie z zagranicy. Ile egzem-plarzy znajduje się natomiast w rodzimych kolekcjach prywat-nych, tego nie sposób ustalić.

Hanna Widacka

Spotkanie z książką

W latach 2005-2007 w Pałacu Muzeum w Wilanowie przeprowadzono kon-serwację papierowych obić ściennych ze ścian Pokoju Chińskiego i jego

Alkowy. Prace te opisane zostały przez Marzennę Ciechańską w wydanej w 2010 r. przez muzeum publikacji pt. Papierowe obicia ścienne w pałacu w Wilanowie – studium portretowe. Historia, technologia i konserwacja.

W wilanowskim Pokoju Chińskim i jego Alkowie zacho-wały się – jako jedyne w Warszawie i jedne z rzadkich w Pol-sce – dekoracyjne papierowe obicia ścienne. Jak pisze au-torka we wprowadzeniu: „Brak zainteresowania dziewięt-nastowieczną sztuką użytkową w drugiej połowie XX wieku w Polsce zaowocował prawie całkowitym zniknięciem z te-renów Polski historycznych tapet, a co za tym idzie, bra-kiem opracowań w języku polskim na temat tej gałęzi sztuki dekoracyjnej”, dlatego ta książka „jest przekrojowym i naj-szerszym, jak dotąd, opublikowanym ujęciem tematu, opa-trzonym bogatą bibliografią, i może być traktowana jako wstęp do dalszych wnikliwych i szczegółowych badań”.

Opracowanie składa się z trzech części. W obręb czę-ści pierwszej wchodzą rozdziały przedstawiające genealogię terminu, rolę i historię papierowych obić ściennych w dekoracji wnętrz w Eu-ropie od XVI do końca XIX w. („wyrosły z imitowania kosztowniejszych me-tod dekoracji wnętrz, tworząc samoistną dziedzinę sztuki, rzemiosła i prze-mysłu”), historię stosowania papierowych obić w Polsce od XVII w., technolo-

gię ich produkcji i umasowienie. Część druga zawiera ustalenia na podstawie źródeł archiwalnych miejsc w wilanowskim pałacu, które, oprócz Pokoju Chiń-skiego, dekorowane były papierowymi obiciami ściennymi. Przedstawione tu też zostały wszystkie informacje o tego rodzaju dekoracjach, „zdobyte drogą

analiz materiałów archiwalnych, analiz porównawczych hi-storycznych, stylistycznych, technologicznych, w tym prze-prowadzonych badań fizyko-chemicznych i konserwator-skich, co pozwala na najpełniejsze przedstawienie ich jako samoistnego zabytku oraz elementu składowego […] deko-racji wnętrza Pokoju Chińskiego z Alkową”. W części trzeciej poznajemy wszystkie prace przy konserwacji tych dekoracji w Pokoju Chińskim i jego Alkowie (od demontażu przez kon-serwację in situ, wykonanie rekonstrukcji, montaż, po koń-cowe zabiegi restauratorskie). W podsumowaniu opracowa-nia autorka pisze, że chciałaby, aby ta pozycja przyczyniła się do uratowania znajdujących się jeszcze gdzieś w Polsce, a niezinwentaryzowanych papierowych obić ściennych. Stu-dium, napisane z punktu widzenia konserwatora dzieł sztu-ki, jest interesującą lekturą dla szerokiego grona czytelników.

Publikacja zilustrowana została ponad dwustoma zdjęcia-mi, ma też bardzo ciekawą, nowoczesną szatę graficzną autorstwa Macieja Buszewicza i Katarzyny Brzostowskiej.

Książkę można kupić (cena: 40 zł) w muzealnym sklepiku pałacu wila-nowskiego.

PAPIEROWE OBICIA ŚCIENNE

| Spotkania z Zabytkami 9-10 2011 72

Page 75: 9-10 2011

Spotkanie z książkąKLUB „SPOTKAŃ Z ZABYTKAMI”

Korzyści wynikające z prenumeraty naszego miesięcznika są oczywiste:

• wygoda • pewne i nieprzerwane dostawy ulubionego czasopisma

• dzięki współpracy z zaprzyjaźnionymi z redakcją wydawnictwami i muzeami będziemy przekazywać pięciu losowo wybranym prenumeratorom, którzy zamówią „SPOTKANIA Z ZABYTKAMI” bezpośrednio w wydawnictwie (zob. informację niżej)

książki oraz płyty CD o tematyce związanej z profilem naszego czasopisma.

Nagrody otrzymują:

Mariusz Słomczyński z Ludwikowa – Krzysztof Garbacz, Przewodnik po zabytkach województwa lubu-skiego, t. I, wyd. Agencja Wydawnicza „PDN”, Zielona Góra 2011Jerzy Czechowski z Grodziska Wielkopolskiego – Neony. Ulotny ornament warszawskiej nocy, tekst: Jarosław Zieliński, fotografie: Izabella Tarwacka (Iza TT), wyd. Fundacja Hereditas, Warszawa 2010Bartosz Jóźwiak z Nowego Folwarku – Architektura postindustrialna w obiektywie, wyd. Fundacja He-reditas, Warszawa 2010Ewa Sadowska z Lublina – „Krzysztofory. Zeszyty Naukowe Muzeum Historycznego Miasta Krakowa”, rocz-nik 28., część 1 i 2Muzeum Regionalne w Człuchowie – Wojciech Kowalski, Monika Kuhnke, Zagrabione – odzyskane. Działalność Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP w zakresie restytucji dóbr kultury utraconych przez Polskę w okresie II wojny światowej, wyd. Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Warszawa 2011

P R E N U M E R ATAW 2011 r. ukaże się 6 numerów „Spotkań z Zabytkami” w cenie 17 zł każdy. W wypad-ku zamówienia całorocznej prenumeraty z wysyłką koszt wyniesie 102 zł. Aby zamówić prenumeratę, należy dokonać wpłaty na konto Fundacji Hereditas: Fundacja Hereditas, ul. Marszałkowska 4 lokal 4, 00-590 Warszawa.

Konto: ING Bank Śląski 36 1050 1038 1000 0090 6992 4562Przy wpłacie prosimy o podanie dokładnego adresu, na jaki ma być dostar-czana przesyłka. Dane można też przesłać pocztą elektroniczną na adres: [email protected]. Najprostszą metodą zamówienia prenume-raty jest wypełnienie formularza na stronie spotkania-z-zabytkami.pl. W przypadku chęci otrzymania faktury VAT prosimy o podanie danych do jej wystawienia. Wszelkie pytania w sprawie prenumeraty na 2011 r. prosimy kierować do Fundacji Hereditas, tel. (22) 891-01-62, e-mail: [email protected].

S P R Z E D A Ż

Aktualne numery „Spotkań z Zabytkami” są w sprzedaży w kioskach RUCHU, KOLPORTERA i w punktach sprzedaży GARMOND oraz w warszawskich księgarniach.

ROCZNIK MUZEUM NARODOWEGO W KIELCACH

Pod koniec ubiegłego roku do sprzedaży trafił ko-lejny już, 25. tom Rocznika Muzeum Narodowego

w Kielcach – publikacja z serii, która systematycznie popularyzuje wyniki badań naukowych w zakresie hi-storii, historii sztuki, archeologii, regionalizmu, jak również ideę ochrony i konserwacji zabytków.

Tematem artykułu otwierającego tom są zmiany zachodzące w placówce od 2009 r., polegające m.in. na wprowadzeniu nowoczesnych systemów zarządza-nia, mających usprawnić działanie tej instytucji. Dalej publikacja podzielona jest na obszerne działy, z któ-rych pierwszy – DWÓR I PAŁAC – stanowi kompleksowe opracowanie zagadnień związanych z pałacem bisku-pów krakowskich (dziś siedzibą muzeum). Rozpoczyna go omówienie dziejów rezydencji, z uwzględnieniem niepublikowanego wcześniej źródła pisanego – inwen-

tarza z 1635 r. Auto-rzy kolejnych artykułów skupiają się na tematyce oraz technice malowi-deł plafonowych deko-rujących pałacowe wnę-trza. Część tego zespo-łu obrazów, wykonanego w latach 1640-1642 na zlecenie biskupa Jakuba Zadzika przez warsztat Tomasza Dolabelli, pod-dano niedawno konser-wacji; wyniki prac oraz

podjętych przy ich okazji badań, pozwalających dopre-cyzować tematykę przedstawień oraz odtworzyć pier-wotny układ malowideł, zostały opisane w tekstach bogato ilustrowanych zdjęciami, pokazującymi stan dekoracji przed interwencją konserwatorów i po niej.

Dział ZBIORY zawiera artykuły dotyczące po-szczególnych dziedzin sztuki, które są reprezentowa-ne w kieleckiej kolekcji. I tak czytelnik ma okazję za-poznać się z niezwykle różnorodnym polskim malar-stwem rodzajowym z XIX w. oraz z dwoma zagadkowy-mi obrazami autorów zagranicznych. Rzemiosło repre-zentują zbiory ceramiki – porcelana miśnieńska i wy-roby z regionu świętokrzyskiego (w ubiegłym roku Muzeum Narodowe w Kielcach zorganizowało wysta-wę „Z ceramiką przez wieki”) oraz ciekawa kolekcja zegarów. Cykl rytowanych ilustracji do Boskiej Kome-dii Dantego powinien zaciekawić miłośników grafiki.

W części zatytułowanej OBIEKTY TYGODNIA znaj-dziemy z kolei krótsze omówienia pojedynczych eks-ponatów, które są w większości niedostępne na co dzień dla zwiedzających i zostały przybliżone na kar-tach rocznika przez pracowników merytorycznych in-stytucji. Znajdziemy wśród nich zabytki starożytne, dawny oręż, medale, obrazy, ceramikę, meble, książ-ki i rękopisy. Rozdział VARIA, zgodnie z tytułem, za-wiera różnorodność tematów, od szkolnictwa żeńskie-go w Kielcach, przez postać Henryka Sienkiewicza, aż po kwestię użycia internetu dla rozwoju muzealnictwa. Tom zamykają wspomnienia o niedawno zmarłych, za-służonych dla kultury osobach oraz recenzje publika-cji naukowych.

25. tom rocznika w cenie 65 zł można kupić bez-pośrednio w kasach biletowych kieleckiego muzeum, zamówić za pośrednictwem formularza na stronie in-ternetowej (www.mnki.pl) lub telefonicznie pod nu-merem (41) 344 40 14, wew. 253.

Page 76: 9-10 2011